064 065


Fronda - Archiwum - Nr 04-05 TABLE.main {} TR.row {} TD.cell {} DIV.block {} DIV.paragraph {} .font0 { font:7.5pt "Arial", sans-serif; } .font1 { font:8.0pt "Arial", sans-serif; } .font2 { font:9.0pt "Arial", sans-serif; } #divMenu {font-family:sans-serif; font-size:10pt} #divMenu a{color:black;} #divMenu a:visited{color:#333333;} #divMenu a:hover{color:red;} self.name = 'dol' /******************************************************************************** Submitted with modifications by Jack Routledge (http://fastway.to/compute) to DynamicDrive.com Copyright (C) 1999 Thomas Brattli @ www.bratta.com This script is made by and copyrighted to Thomas Brattli This may be used freely as long as this msg is intact! This script has been featured on http://www.dynamicdrive.com ******************************************************************************** Browsercheck:*/ ie=document.all?1:0 n=document.layers?1:0 ns6=document.getElementById&&!document.all?1:0 var ltop; var tim=0; //Object constructor function makeMenu(obj,nest){ nest=(!nest) ? '':'document.'+nest+'.' if (n) this.css=eval(nest+'document.'+obj) else if (ns6) this.css=document.getElementById(obj).style else if (ie) this.css=eval(obj+'.style') this.state=1 this.go=0 if (n) this.width=this.css.document.width else if (ns6) this.width=document.getElementById(obj).offsetWidth else if (ie) this.width=eval(obj+'.offsetWidth') // this.left=b_getleft this.obj = obj + "Object"; eval(this.obj + "=this") } //Get's the top position. function b_getleft(){ if (n||ns6){ gleft=parseInt(this.css.left)} else if (ie){ gleft=eval(this.css.pixelLeft)} return gleft; } /******************************************************************************** Checking if the page is scrolled, if it is move the menu after ********************************************************************************/ function checkScrolled(){ if(!oMenu.go) { oMenu.css.top=eval(scrolled)+parseInt(ltop) oMenu.css.left=eval(scrollex)+parseInt(llef) } if(n||ns6) setTimeout('checkScrolled()',30) } /******************************************************************************** Inits the page, makes the menu object, moves it to the right place, show it ********************************************************************************/ function menuInit(){ oMenu=new makeMenu('divMenu') if (n||ns6) { scrolled="window.pageYOffset" ltop=oMenu.css.top scrollex="window.pageXOffset" llef=oMenu.css.left } else if (ie) { scrolled="document.body.scrollTop" ltop=oMenu.css.pixelTop scrollex="document.body.scrollLeft" llef=oMenu.css.pixelLeft } var sz = document.body.clientWidth; if(!sz) sz = window.innerWidth-20; oMenu.css.width=sz oMenu.css.visibility='visible' ie?window.onscroll=checkScrolled:checkScrolled(); } //Initing menu on pageload window.onload=menuInit; zetną ci głowę. Zresztą, tego nie uczynią. Po co? Nie, nasze cesarskie miasto nie ma upodobania we krwi. To zbyt drastyczne. To zbyt niebezpieczne - tam, gdzie jest krew, mogą obudzić się dzikie namiętności. A nasze miasto jest przecież cywilizowane. Więc będą cię tak długo przekonywać, aż się poddasz... Mówi, że coś jest słuszne. Pytam: dlaczego tak twierdzisz? Odpowiada: bo tak jest. Pytam: skąd to wiesz? Odpowiada: to oczywiste, nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Odpowiadam teraz ja: co z tego. Uderzę go i zmieni zdanie. Nie chce? Uderzę go ponownie. Za którymś razem przyzna, że owa słuszność nie jest aż tak oczywista. Oto jak przemoc leczy z fałszywych przekonań. Albo inaczej: przemoc jest adekwatną odpowiedzią na posiadanie przekonań. Coś twierdzić, to coś narzucać. To domagać się posłuchu. Tak musi być, jeśli miasto jest sędzią jedynym i ostatecznym. Jeśli miarą jest miasto, prawda równa się przemocy. Ktoś mówi do mnie: czynisz źle. Pytam: skąd wiesz o tym? (Mądrość miasta: tresurą doprowadzić, aby takie pytanie nigdy nie padło.) Odpowiada: Tak po prostu jest. Wszyscy to uznają. Uznaje tak miasto, a ty żyjesz w mieście. Gdybyś postępował inaczej i gdyby wszyscy zaczęli cię naśladować, miasto musiałoby upaść. Pytam: i co z tego? Odpowiada: nie udawaj. Przecież musisz to czuć. W końcu, jeśli o to chodzi, miasto potrafi ukarać. Więc mówię: zabiję szybko kogoś takiego i ukryję zwłoki, aby nikt ich nie odkrył, a potem odejdę. Racja jest po mojej stronie." Z niepokojem śledziłem własne zachowanie. Kiedy przyjdzie czas na mnie? Kiedy poczuję, że między mną a rzeczywistością wyrasta mur, że nie wiem już kim jestem? Ale tego przecież nie można dostrzec. Wówczas przecież nie byłoby się chorym, tylko zdrowym. A więc szukałem jeszcze dowodów potwierdzających, że nie zapadłem na chorobę. Jeśli nadmierne pragnienie udowodnienia sobie, iż jest się zdrowym, jest już chore, to w tym sensie byłem chory. W moim pokoju, pokoju położonym w najpiękniejszej, skrytej w cieniu palm części Pałacu Fontann, stał bardzo stary stół. Z hebanowego drzewa, rzeźbiony w kości słoniowej, stanowił najstarszą pamiątkę rodową naszej rodziny. Podchodziłem do niego w tych dniach, wspierałem się całym ciałem o blat i mówiłem: w dniu, w którym zapomnę, że jesteś stołem, popełnię samobójstwo. Nie mogłem się zgodzić, abym ja, potomek jednego z najstarszych rodów cesarstwa, na którego barkach wspierało się istnienie nieśmiertelnego miasta, mógł stać się niczym dzikie zwierzę. Dręczyła mnie jednak wątpliwość: co będzie, jeśli nie tylko zapomnę, że tu jest stół, ale też, że ja jestem, i czym jest samobójstwo? Czy nie powinienem pozbawić się życia już teraz, kiedy jeszcze odróżniam rzeczy i siebie i wiem co robię? Ale z drugiej strony odczuwałem ciekawość. Jak to jest tracić świadomość? Nie wiedzieć, że rzeczy znaczą, stanąć przed naturą nagą, bez płaszcza słów. Jak to jest: nie pamiętać o znaczeniu wyrazu? Patrzeć na rzeczy bez pośrednictwa pojęć. Codziennie zabawiałem się w ćwiczenia własnej świadomości, aby pokazać sobie, że nic mi nie grozi. Z przerażeniem dostrzegłem jednak, że te długie samotne dialogi ze sobą wcale nie dają mi poczucia pewności. Im bardziej zagłębiałem się w sens myślenia i nazywania, tym bardziej traciłem grunt pod nogami. To, co najprostsze, stawało się w moich oczach najbardziej wątpliwe. Kiedy mówię: stół stoi, stwierdzam fakt. Mogę też powiedzieć: wiem, że stół stoi. To znaczy, że jestem absolutnie pewny, że stół stoi. Albo raczej: nie ma do mnie dostępu żadna wątpliwość, że stół stoi. l gdyby wszyscy wchodzący do tego pokoju mówili: o jaki piękny bukiet, odpowiadałbym: mylicie się, to nie bukiet, to stół. Skąd jednak brałaby się moja pewność? Zapewne z braku wątpliwości. Bo przecież nie z żadnego zachowania stołu. On do mnie nie mówi. Nie każe mi uznać, że tam stoi. Jeśli nic mi nie każe uznać, że tam jest, dlaczego nie powiem: wydaje mi się, że tam jest? Ani: wierzę w jego obecność. Bo jeśli tylko wierzę, to mi się tak wydaje. Mi tak, innym inaczej. Więc jeśli przyjdą i powiedzą: o, jaki ładny bukiet, to odkrzyknę: nie wiecie, co mówicie. W naszym języku to nie jest bukiet, ale stół. A może nie powinienem się upierać? Może wszyscy używamy tego samego języka, tylko dla nich co innego jest stołem i bukietem niż dla mnie? Każdy mówi i nazywa po swojemu. Dobrze. Chociaż ja też wiem, czym jest bukiet, l jeśli między bukietem a stołem nie ma różnicy, albo też tylko ja sam ją ustanawiam, to żadnej rzeczywistości na zewnątrz nie ma. Mamy tylko różne wyobrażenia, a stołu żadnego, ani innych przedmiotów, które domagają się dla siebie właściwych nazw nie ma. Jaka zatem byłaby konieczność, żebym miał się upierać: mylicie się, to nie bukiet, to stół. Prawda? Skąd by się ona brała? Z samej niepodległej rzeczywistości? Ale ta jest o tyle, o ile służy miastu. Miasto jest wszystkim i nie ma nic, co byłoby poza nim. A jeśli stół nie jest stołem i może być też bukietem, albo drzewem i kiedy już nie wiem, co naprawdę przede mną stoi - może zresztą stoi, może leży albo się śmieje - to wtedy wszystkie moje wyobrażenia o jakimkolwiek Jest stają się chwiejne i jednorazowe. Skoro nie ma kryterium innego niż wyobraźnia i niż wspólne nadawanie nazw przez ludzi, jeśli nie ma niczego koniecznego i niezależnego od patrzących i obecnych, skoro to, co mówię, że jest, mówię, bo mi to wpojono i za wszystkim stoi miasto, to ten stół zarazem stoi i nie stoi, jest i zarazem nie jest, bo na jego straży, na straży tego, że jest i jest właśnie stołem, nie stoi nic i nikt poza moim wyobrażeniem. Tylko język, zwyczaj mówienia, każe mi twierdzić, że coś raczej jest niż nie jest. Ale jeśli coś, co jest, jest tak niepewne, to, iż wczoraj było, jest równie niepewne. Masywność tego stołu, jego od pokoleń obecność może są tylko złudzeniem, bo nie ma żadnej rzeczywistości, która wykraczałaby poza miasto, i gdyby ono się rozpadło, upadłby cały świat. "Jest" stołu, "jest" każdej rzeczy potrzebowało gwaranta, innego niż miasto, niż wszystko, co może być i nie być, inaczej rzeczywistość rozpływała się, a granice między "jest" a nie "jest" stawały się niewyraźne. Takim to myślom oddawałem się, licząc, że może lepiej pozwolą mi znieść chorobę. "Krzyczą, że jestem głupcem. Gdyby mogli, dawno już by się mnie .pozbyli. Dlaczego miasto ma znosić kogoś takiego jak ja? A przecież nie nawołuję wcale do zbrodni, jak utrzymują niektórzy, pokazuję tylko do czego sprowadza się ich myślenie. Dlaczego to robię? Może przechowałem w sobie odrobinę niepokoju, którego im brakuje? Może to rzeczywiście moja prywatna choroba? Wcale nie chcę nikogo zabijać. Ale nasi filozofowie uznają tylko to, co dostrzegalne. To, czego nie można stwierdzić zmysłami i czego nie potwierdza większość rozumnych mieszkańców, nie może być. Zadaję im pytanie: co by było, gdyby pojawił się nieznany bóg i kazał wam zburzyć miasto? Śmieją się ze mnie i mówią, że bredzę. Jest tylko to, co widzimy i słyszymy i sprawdzamy. Reszta nas nie interesuje. Bogowie też nam są czasem potrzebni: dla tych, 64 FRONDA WIOSNA / LATO 1995 FRONDA WIOSNA / LATO 1995 65 « Poprzednie  [Spis treści]  Następne » _uacct = "UA-3447492-1"; urchinTracker();

Wyszukiwarka