Przypadki Kliniczne


Współczesne systemy klasyfikacji zaburzeń psychicznych. Pojęcie i mechanizmy stresu.
Reakcja na ciężki stres i zaburzenia adaptacyjne
Nr 1 (zródło: ICD  Zaburzenia Psychiczne u Osób Dorosłych)
Pani Hatem jest 31-letnią Egipcjanką, panią domu z czwórką dzieci. Żyje
w Aleksandrii, w dzielnicy zamieszkiwanej przez klasę średnią.
Problem. Pani Hatem odczuwała niepokój, strach, obawę, pociły jej się dłonie, miała
przyspieszony oddech. Przyszła do kliniki na oddział dzienny w towarzystwie męża. Mąż
wyjaśnił, że poprzedniego dnia doszło do kłótni z sąsiadami, w czasie której sąsiad rzucił
się na niego z nożem. Pani Hatem, która była świadkiem tej sceny, nagle straciła
orientację, nie była pewna, gdzie się znajduje. Zrobiła się ospała, mówiła bez związku, tak
że nie można jej było zrozumieć. Pół godziny po opisywanym wydarzeniu była ciągle
niespokojna, zdenerwowana, rozdrażniona, oblewały ją na przemian fale gorąca i zimna.
"Tak jakby polewano mnie na przemian lodowatą i gorącą wodą" - powiedziała.
Zaprowadzono ją do lekarza ogólnego, który dał jej dożylny zastrzyk diazepamu i zalecił
wizytę u psychiatry następnego dnia.
'Wywiad. Chora była w domu jedyną córką - ma jeszcze trzech braci. Jej stosunki z całą
rodziną są znakomite. Ojciec zginął w wypadku samochodowym, gdy miała 11 lat, matka
zmarła na udar naczyniowo-mózgowy, kiedy chora miała 25 lat. W rodzinie nie ma historii
zaburzeń psychiatrycznych. Jako dziecko rozwijała się stosunkowo normalnie, jedynie
jeszcze przed pójściem do szkoły obgryzała paznokcie. W szkole uczyła się przeciętnie.
Ukończyła ją, mając 14 lat, poszła na kurs szycia i otrzymała dyplom z krawiectwa.
Pierwsza miesiączka wystąpiła w wieku 12 lat, od początku miesiączkuje regulamin i bez
problemów. Wyszła za mąż, mając lat 20. Mąż - nauczyciel- jest od niej 15 lat starszy.
Chora stwierdziła, że znajduje w nim oparcie. Mają czworo dzieci, trzech synów i naj-
młodszą córkę. Dzieci są zdrowe, panuje między nimi zgoda. Panią Hatem opisano jako do
pewnego stopnia introwertyczkę, która niechętnie nawiązuje kontakty z osobami spoza
rodziny. Większość czasu spędza przy pracach domowych lub oglądając telewizję. Jest
bardzo wrażliwa i przeczulona, czasami ogarnia ją nastrój pesymistyczny i jest przy
gnębiona. Na ogół dość dobrze kontroluje swoje reakcje emocjonalne, choć zemdlała na
wiadomość o śmierci ojca, a pózniej zaniosła się niekontrolowanym płaczem, trwającym
kilka godzin. Epizod ten minął bez interwencji lekarskiej.
Stwierdzone objawy. W czasie wywiadu pani Hatem była bardzo niespokojna, pełna obaw i
ogromnie wylękniona. Nie potrafiła dokładnie określić przyczyny swego lęku i nie mogła
sobie przypomnieć szczegółów zdarzenia z sąsiadami. Było bardzo trudno doprowadzić by
na dłużej skupiła uwagę na konkretnej sprawie. Nie zaobserwowano objawów formalnego
zaburzenia myśli ani zakłóceń percepcji. Chora była zorientowana co do czasu, miejsca i
osób, nie miała zaburzeń pamięci, zarówno obecnej, jak i dawnej. Zdawała sobie sprawę z
psychicznego charakteru swoich dolegliwości, lecz szukała dla nich "logicznego"
wyjaśnienia.
Nr 2 (zródło: ICD  Zaburzenia Psychiczne u Osób Dorosłych)
Pan Ayoub to 32-letni egipski kierowca, który pracował w Kuwejcie.
Problem. Chorego przyprowadzono do kliniki psychiatrycznej w stanie ostrej paniki. Pan
Ayoub przez 5 lat pracował w Kuwejcie, bo otrzymywał tam regularne wypłaty, które
pozwalały mu na utrzymanie rodziny i opłacanie nauki dzieci. W czasie irackiej inwazji na
Kuwejt badany przeżył ciężkie traumatyczne wydarzenie - na jego oczach zgwałcono mu
siostrę. Sam pan Ayoub został aresztowany i poddany torturom, m.in. wpychano mu w
odbyt drewniane pręty. Po zakończeniu Wojny w Zatoce Perskiej, został zwolniony z
więzienia i odesłany do Egiptu, gdzie poddano go kilku operacjom w celu przywrócenia
fizjologicznych funkcji odbytu. Od czasu wojny w zatoce Ayoub ma koszmary nocne, a
także nachodzą go bardzo żywe wspomnienia własnych tortur i gwałtu na siostrze. Przeżył
wiele napadów lękowych, w czasie których krzyczał i przejawiał agresję. Obecny stan lęku
panicznego wystąpił po obejrzeniu w telewizji dokumentalnego filmu o II wojnie
światowej.
Wywiad. Pan Ayoub rozwijał się zupełnie normalnie, jego praca była również
zadowalająca. Ukończył 9 klas, lecz musiał zrezygnować z dalszej nauki, kiedy ojciec
umarł w czasie operacji serca. Na badanego spadł wówczas obowiązek utrzymywania
siostry i dwóch młodszych braci. Ożenił się w wieku 22 lat, rozwiódł w wieku 28 lat. Ma
troje dzieci, które zostały z matką, podczas gdy Ayoub pracował w Kuwejcie. Przed
Wojną w Zatoce uważano go za towarzyskiego, otwartego, zawsze chętnego do pomocy
sąsiadom. Brat opisał go jako człowieka upartego i impulsywnego, ale bardzo dobrego i
mającego miękkie serce. Od 20 roku życia pali dużo papierosów, ale nie używa
narkotyków.
Stwierdzane objawy. Nastrój i zachowanie pana Ayouba zmieniały się w czasie wywiadu.
Momentami był przerażony, pocił się, miał objawy hiperwentylacji, od czasu do czasu
wybuchał wrogością i agresją, która przejawiała się bębnieniem w biurko lub waleniem
pięściami w ścianę. W chwilę potem siedział z pustą, pozbawioną wszelkiego wyrazu i
obojętną twarzą i narzekał na brak jakichkolwiek uczuć. Był wyraznie zrozpaczony. Mówił,
że nie potrafi pozbyć się przerażających wspomnień i wyrzucić z pamięci zbyt żywych
obrazów przeszłości. Wspomnienia męczyły go przez cały czas, a stawały się szczególnie
dręczące, kiedy coś, cokolwiek - dzwięk, zdjęcie, historyjka - przypomniało mu własne
doświadczenia. Nie chciał mówić o swoich przejściach w Kuwejcie, unikał wszystkiego, co
przypominało mu owe traumatyczne wydarzenia. Jednocześnie martwił się, że mimo
uporczywych wspomnień, ma luki w pamięci jeśli chodzi o tortury, którym go poddawano.
"Nie potrafię odtworzyć całej historii - mówił - a mimo to pewne obrazy i dzwięki nigdy
mnie nie opuszczają". Czuł się winny i wstydził się, że nie potrafił obronić honoru siostry -
po powrocie nie potrafił spojrzeć rodzinie prosto w oczy. Stwierdził, że gdyby nie posiadał
trójki dzieci i rodziny uzależnionej od jego istnienia, odebrałby sobie życie.
Zaburzenia lękowe, obsesyjno  kompulsyjne (natręctw), dysocjacyjne i występujące
pod postacią somatyczną.
Nr 3 (zródło: ICD  Zaburzenia Psychiczne u Osób Dorosłych)
Pani Williams ma 33 lata, mieszka w Melbourne w Australii. Jest mężatką, pracuje jako
sekretarka w firmie prawniczej męża.
Problem. Pani Williams zgłosiła się do poradni psychiatrycznej po przeczytaniu w
czasopiśmie artykułu opisującego objawy hipochondrii. W ciągu ostatnich 10 lat poddała
się wielu badaniom lekarskim, ponieważ uważała, że przechodzi ataki serca.
Objawy wystąpiły po urodzeniu jedynego dziecka. W trakcie poporodowej,
rehabilitacyjnej gimnastyki grupowej pani Williams poczuła w piersi ostry, kłujący ból,
serce zaczęło nagle bić bardzo szybko, nie mogła złapać oddechu. Zaczęła się pocić, drżeć,
kręciło jej się w głowie, miała uczucie mrowienia w lewej ręce. Była przerażona, myślała,
że umrze na atak serca. Zostawiła niemowlę na sali rehabilitacyjnej i natychmiast udała się
na oddział urazowy po pomoc lekarską. Wykonano elektrokardiogram, który nie wykazał
żadnych odchyleń od normy. Począwszy od tego zdarzenia, pani Williams przechodziła
podobne ataki przeciętnie cztery razy w miesiącu. Ataki trwały 15-30 minut. Przeważnie
wzywała pomoc, często zasięgała porad lekarskich. W ciągu ostatnich 10 lat przeszła ,,0
wiele za dużo" badań, z których każde wykazywało, że jej stan fizyczny jest
bez zarzutu. Po kilku pierwszych atakach zaczęła odczuwać obsesyjny strach, że następny
atak nastąpi poza domem lub w miejscu, gdzie szybka pomoc lekarska nie będzie możliwa.
Obecnie pani Williams wychodzi z domu sama wyłącznie wtedy, gdy ma przy sobie telefon
komórkowy, aby w każdej chwili móc wezwać pogotowie. Nawet mając telefon, stara się
unikać zatłoczonych miejsc, z których nie można wyjść wystarczająco szybko, takich jak
bank, centra handlowe czy kino. Ataki ciągle się powtarzają, choć występują wyłącznie
wówczas, gdy najbardziej się ich obawia. Pani Williams zdaje sobie sprawę, że zarówno jej
objawy, jak i zachowanie są nierozsądne i przesadne, a mimo to zdominowały one jej życie.
Jest w stanie łagodnej depresji, odczuwa niepokój, ma trudności z zasypianiem, brak jej
pewności siebie, a koncentracja sprawia jej trudność.
Początkowo pani Williams otrzymywała beta-blokery na "nadpobudliwość serca". Pózniej
lekarz rodzinny zapisał jej diazepam. Przez ostatnie 8 lat przyjmowała go 5 mg trzy razy
dziennie, bez większych efektów.
Wywiad. Pani Williams wychowała się w australijskim mieście Melbourne. Ojciec jest
urzędnikiem państwowym, matka nauczycielką. Chora ma młodszego o 2 lata brata, który
obecnie jest inżynierem. Po ukończeniu szkoły pani Williams poszła do college'u
kształcącego sekretarki, po czym podjęła pracę jako sekretarka w firmie prawniczej. Mając
22 lata, wyszła za mąż za starszego od niej o 10 lat prawnika, a rok pózniej urodziła dziecko.
Z powodu swoich ataków zrezygnowała z pracy na pełnym etacie i została sekretarką męża w
niepełnym wymiarze godzin. Oboje zarabiają dość dużo i są dobrze sytuowani.
Chora opisała siebie jako osobę "spokojną i nerwową". Powiedziała, że w nietypowych
sytuacjach często jest spięta i odczuwa lęk. Całe życie była nieśmiała i skrępowana, jest
wyczulona na krytykę, niechętnie przebywa z ludzmi, których dobrze nie zna. Od dziecka
obawia się ryzykownych sytuacji, dlatego boi się latania samolotem, a zdobycie prawa jazdy
przyszło jej z wielkim trudem. Nigdy nie była pewna siebie, zawsze przejawiała tendencję do
poczucia niższości. Cechuje ją niestałość nastrojów, z tendencją do reakcji depresyjnych w
obliczu niepowodzenia lub krytyki.
Ojca pani Williams opisano jako introwertyka, wpadającego w ponure nastroje, który
jednak nie miał nigdy kontaktów z psychiatrami. Jedna z sióstr ojca przebywała kilka razy na
oddziale psychiatrycznym z powodu "złych nerwów", co zapewne oznaczało epizody
depresji.
Pani Williams uważana była za chorowite dziecko. W dzieciństwie łatwo się przeziębiała,
kilkakrotnie przechodziła grypę. Często miała zwolnienie lekarskie z powodu różnych
drobnych dolegliwości, jak ból żołądka, bolesne napięcie szyi i karku czy bóle krzyża.
Badania lekarskie nigdy nie ujawniły zaburzeń somatycznych. Jedyna ciąża pani Williams
przebiegła bez komplikacji, za wyjątkiem stanu przedrzucawkowego poprzedzającego poród.
Dziecko urodziło się bez powikłań. Chora ma normalne ciśnienie krwi, nigdy nie wykryto
zaburzeń pracy serca.
Stwierdzane objawy. Pani Williams nie objawiała depresji, ale była spięta, mówiła szybko.
Opisała swoje dolegliwości w sposób żywy i spontaniczny, jakby prosiła lekarza o pomoc.
Okazała się zdecydowanie inteligentna. Nie stwierdzono objawów psychotycznych.
Badania fizyczne i neurologiczne nie ujawniły żadnych zaburzeń fizycznych.
Elektrokardiogram, elektroencefalogram i badania serologiczne były w normie. Nie
stwierdzono odchyleń w funkcjonowaniu tarczycy.
Nr 4 (zródło: ICD  Zaburzenia Psychiczne u Osób Dorosłych)
Panna Denise to 23-letnia irlandzka nauczycielka. Jest niezamężna, mieszka ze swoim ojcem.
Problem. Przez ostatnie 12 miesięcy badana miała napady panicznego lęku, w czasie których
trudno jej było złapać oddech, serce biło w przyspieszonym tempie i bardzo się pociła.
Wszystko wokół stawało się nierealne, wydawało jej się, że zaraz upadnie. Ogarniało ją
przerażenie, że za chwilę stanie się coś okropnego. Napady przychodziły niespodziewanie,
czasami zupełnie nie wiadomo skąd, przeważnie jednak, kiedy była w stresie,
podenerwowana lub w trudnej sytuacji. Drażniło ją też przebywanie samej w domu lub w
zamkniętej przestrzeni, choć specjalnie nie starała się unikać tego rodzaju sytuacji. Napady
lęku trwały krótko, zaledwie kilka minut, ale często przez następne pół godziny Denise była
zdenerwowana i wyczerpana. W początkowym okresie ataki występowały dwa lub trzy razy
w tygodniu, pózniej ich częstotliwość zmalała. Jednak Denise zwróciła się o pomoc do
psychiatry, ponieważ obawiała się nawrotu napadów lękowych.
Ataki lęku pojawiły się po raz pierwszy tuż przed wyjazdem panny Denise na wakacje
za granicę. Podczas kilku miesięcy poprzedzających pierwszy napad, przechodziła okres
podenerwowania i przygnębienia. Powodem był fakt, że ciągle mieszka wraz z
owdowiałym ojcem, podczas gdy jej koleżanki i rówieśnice dawno się usamodzielniły.
Panna Denise chętnie zamieszkałaby osobno, ale była zbyt nerwowa, by podjąć tego
rodzaju decyzję. Podróż za granicę była pierwszą okazją do tego, by być sama i sprawdzić
własną samodzielność. Pierwszy napad wystąpił nagle, zaraz po rozmowie z ojcem, który
ostrzegał ją przed niebezpieczeństwami mogącymi czyhać za granicą na samotnie
podróżującą dziewczynę. Atak tak przeraził badaną, że zgłosiła się do miejscowego
szpitala, gdzie powiedziano jej, że "to tylko nerwy". Następne napady przychodziły
niemal codziennie, udała się więc do lekarza ogólnego, który przeprowadził badania pod
kątem choroby serca i nadczynności tarczycy. Niczego nie stwierdził, zapisał więc 5 mg
diazepamu dwa razy dziennie. Leczenie pozwoliło pannie Denise bez dalszych
problemów wyjechać na zaplanowane wakacje zagraniczne. Pół roku po powrocie z
wakacji zmniejszyła zażywaną dawkę diazepamu. Mimo że napady lęku nie były już tak
częste jak na początku, wciąż się zdarzały, mniej więcej raz w tygodniu, i były bardzo
silne.
Wywiad. Badana jest młodszą z dwójki dzieci. Dzieciństwo wspomina jako okres
szczęśliwy, choć zawsze była nieśmiała i nerwowa. Mimo iż jest nauczycielką, w
kontaktach z dorosłymi pozostała nieśmiała. Unika też wypowiadania się w obecności
ludzi dorosłych, gdyż nie chce, by zauważyli jej nerwowość. Matka Denise była również
lękliwa, a swój strach topiła w alkoholu. Badana też ma zwyczaj wypijania drinka lub
dwóch, raz lub dwa razy w tygodniu, co pozwala jej opanować nerwowość przy różnych
okazjach towarzyskich. Jednocześnie jednak czuje, że ani nadmierna nerwowość, ani
spożywanie alkoholu, nie są rzeczywistymi przyczynami jej problemu. Uważa, że jest
dobrą nauczycielką, ale ma niewielu bliskich przyjaciół i nie posiada sympatii.
W rodzinie nie było przypadków osób z zaburzeniami psychiatrycznymi; matka mogła
być uzależniona od alkoholu.
Stwierdzone objawy. Panna Denise jest osobą czujną i lękliwą. W czasie wywiadu nie była
w nastroju depresji, ale sprawiała wrażenie spiętej i czerwieniła się. Jest introwertyczką,
mimo to zupełnie dobrze komunikowała się z osobą przeprowadzającą wywiad. Nie
wykazywała objawów upośledzenia procesów poznawczych. Jest inteligentna.
Nr 5 (zródło: ICD  Zaburzenia Psychiczne u Osób Dorosłych)
Pan jens jest Niemcem, ma 18 lat, z powodu choroby przestał chodzić do szkoły średniej.
Problem. Kiedy badany ukończył 15 lat, rodzice zauważyli, że po rozniesieniu gazet i
czasopism, ich syn coraz staranniej i coraz dłużej myje ręce. jakiś czas pózniej zaczął brać
prysznic, spędzając pod nim całe godziny. Zagadnięty na ten temat, powiedział, że czuje
się "pobrudzony" kobiecymi czasopismami, które roznosi. W pewnym momencie pacjent
zaczął też unikać wszelkich kontaktów z młodzieżą ze szkół "gorszych" od liceum.
Obawiał się, że kontakty takie sprawią, iż upodobni się do nich i będzie "pospolity,
służalczy, impulsywny, agresywny i głupi". Ponieważ lękał się, że korzystając z
komunikacji miejskiej może zostać "skażony" przez "gorszą" młodzież, upierał się, by
matka odwoziła go do szkoły samochodem. W krótkim czasie doszedł do przekonania, że
także ściany, meble i inne przedmioty w domu rodzinnym są skażone z powodu wizyt
osób mniej wykształconych. Czysty był tylko jego własny pokój, bo nie wpuszczał tam
nikogo. Objawy narastały, stopniowo skażeniu ulegały całe ulice, budynki, sklepy, place
zabaw. Często nadrabiał drogi, by ominąć takie miejsca. Przestał grywać w tenisa, którego
dawniej uwielbiał, wypisał się ze szkolnej drużyny piłki nożnej. W końcu doszło do tego,
że niemal cały wolny czas spędzał zamknięty w swoim pokoju, przy zaciągniętych
żaluzjach, godzinami siedząc bezczynnie na krześle. Odmawiał wkładania na siebie
wypranych i wyprasowanych rzeczy, jeśli prania i prasowania nie robiła własnoręcznie
jego matka, a i to pod czujnym okiem badanego. Przestał czytać gazety i czasopisma, nie
dotykał szkolnych książek. W szkole nie potrafił skupić się na lekcjach, nie odrabiał zadań
domowych.
Najgorszy był wieczorny rytuał mycia. Spędzał pod prysznicem całe godziny, zużywał
na raz kilka butelek żelu pod prysznic. Paznokcie czyścił tak długo, dopóki nie pokazała
się krew. Skórę miał popękaną i podrażnioną. jeśli rodzice starali się wygonić go z
łazienki, stawał się agresywny. Odpierał ich desperackie próby przemówienia mu do
rozsądku i wytłumaczenia, że jego strach przed skażeniem i niekończące się ablucje są
pozbawione jakiegokolwiek realnego uzasadnienia. Mówił im wówczas: "wiem, że to
nonsens, ale muszę to robić, nic na to nie poradzę". Często czuł się nieszczęśliwy, zrozpa
czony sytuacją, płakał z tego powodu rzewnymi łzami.
Wywiad.
Pan Jens jest drugim z czwórki dzieci. Jego ojciec jest architektem. matka bibliotekarką.
Chłopiec urodził się bez komplikacji. dzieciństwo miał normalne. Od wczesnych lat życia był
wyjątkowo grzeczny. porządny. chętny do pomocy. Był bardzo ambitny. jego stopnie w
szkole znacznie przewyższały średnią. W swoim pokoju miał zawsze czysto i porządnie. Nie
wpuszczał do niego kolegów. żeby nie nabałaganili. W wieku 13 lat zaczął bardzo szybko
rosnąć. mając 14 lat. osiągnął wzrost 1.8 m. choć ciągle wyglądał jak dziecko. Przed chorobą
bardzo lubił uprawiać sport. szczególnie tenis. piłkę nożną i kolarstwo.
49-letni ojciec Jensa pochodzi z rodziny wojskowej. w której dzieci trzymane były krótko
i musiały wykazywać się różnymi umiejętnościami. 50-letnia matka pochodzi z podobnego
środowiska. Zawsze miała wysokie wymagania w stosunku do samej siebie. Kuzyn ojca
podobno cierpiał na silną nerwicę natręctw; Poza tym nie ma informacji o zaburzeniach
psychicznych w rodzinie.
Stwierdzone objawy. W czasie przeprowadzania wywiadu badany był zawstydzony i
powściągliwy. miał wyrazne trudności w mówieniu o sobie. szczególnie o własnych
odczuciach. Zdawał sobie sprawę. że prześladujące go obsesje i natręctwa to jego własne
wymysły i impulsy. i że są one nonsensowne. Powiedział. że początkowo starał się je
opanować. ale w końcu zrozumiał. że nie potrafi. Na początku poddawanie się impulsowi
przynosiło ulgę. pózniej stało się torturą. Nie zanotowano oznak halucynacji lub myśli
urojeniowych. Pan Jens mówił normalnie. nie stwierdzono cech katatonicznych. W trakcie
całego badania pozostawał w nastroju łagodnej depresji. Nie wykryto zaburzeń
poznawczych. Był w pełni zorientowany pod każdym względem.
Zaburzenia nastroju
Nr 6 (zródło: ICD  Zaburzenia Psychiczne u Osób Dorosłych)
Pan Simalung to 24-letni kawaler, nauczyciel, mieszkający samotnie w Dżakarcie w
Indonezji.
Problem. Pan Simalung zgłosił się do poradni psychiatrycznej, ponieważ miał problemy z
myśleniem, koncentracją i zapamiętywaniem różnych zdarzeń. Ponadto narzekał na
bezsenność.
Objawy pojawiły się 8 miesięcy wcześniej, kiedy to pan Simalung zaczął mieć trudności z
zasypianiem. Przez 3 miesiące poprzedzające wizytę w poradni potrzebował co najmniej 2
godzin na zaśnięcie, a następnie budził się około godziny 4 nad ranem i już nie zasypiał.
Leżał bezsennie, w głowie kłębiły mu się czarne myśli. Poza tym czuł jakby coś "zepsuło
się" w jego mózgu, ponieważ myślał zbyt intensywnie. Nim zgłosił się do poradni szpitalnej,
nabrał przekonania, że komórki mózgowe przestały mu funkcjonować, co spowodowało, że -
jak twierdził - nie potrafi myśleć prawidłowo, skoncentrować się, czy cokolwiek zapamiętać.
Jego stan pogarszał się stopniowo, aż w końcu nie pamiętał nawet tego, co przeczytał w
gazecie kilka minut wcześniej. W szkole, w której uczył, nie mógł sobie przypomnieć tematu
poprzedniej lekcji. Mimo to zmuszał się do pracy. Twierdził również, że nie potrafi
przypomnieć sobie rzeczy, które niedawno mu się przytrafiły. Na przykład w czasie świąt
odwiedził rodziców i rodzeństwo mieszkające w Yogyakarcie, ale nie potrafił przypomnieć
sobie niczego z tej wizyty. Nie pamiętał nawet jak wygląda Yogyakarta, mimo że spędził w
tym mieście swoje dzieciństwo. Stopniowo czuł się coraz bardziej nieszczęśliwie i tracił
nadzieję na poprawę swego stanu. Brakowało mu radości, czuł się zmęczony, stwierdził, że
od 3 miesięcy brak mu apetytu i że stracił na wadze około 4 kg.
Wywiad. Pan Simalung urodził się i wychował w rodzinie chłopskiej, w małej miejscowości
Yogyakarta na Jawie. Matka ma 50 lat, cieszy się dobrym zdrowiem i ciągle ciężko pracuje
na małej rodzinnej farmie. Ojciec zmarł na dur brzuszny w wieku 47 lat. Pan Simalung jest
czwartym z siedmiorga rodzeństwa. Ma trzy siostry i trzech braci. Urodził się bez
komplikacji, taki też był jego rozwój w dzieciństwie i wieku młodzieńczym. Atmosfera
domowa w okresie dzieciństwa była dobra - swoją rodzinę opisał jako ciepłą i kochającą. W
szkole był dobrym uczniem, otrzymywał dobre stopnie, prawie zawsze plasował się w
czołówce klasy. Po ukończeniu szkoły średniej przeprowadził się do Dżakarty, stolicy kraju.
Tam otrzymał posadę nauczyciela w szkole podstawowej we wschodniej części miasta.
Mieszka we własnym mieszkaniu i ma dziewczynę, 22-letniąpielęgniarkę zamieszkałą w tym
samym mieście. Znają się od 3 lat i planują ślub w następnym roku.
Kiedy go zapytano, jak ocenia swoją osobowość, odparł, że przedtem lubił się dobrze
bawić. Na ogół łatwo nawiązywał kontakty, był towarzyski, miał mnóstwo przyjaciół,
interesował się sportem.
Dotychczas nie przechodził żadnej poważniejszej choroby fizycznej czy psychicznej. Nie
znał też żadnego przypadku schorzeń psychicznych w rodzinie.
Stwierdzone objawy. Pan Simalung ubrany był odpowiednio: w dżinsy i kolorową bluzę.
Miał posępny i zatroskany wyraz twarzy oraz ubogą mimikę. W czasie badania zachowywał
się grzecznie, wykazywał chęć współpracy, próbował zawsze dokładnie odpowiadać na
pytania. Był jednak bardzo niespokojny i bez przerwy miętosił trzymaną w rękach gazetę.
Myśli miał zaprzątnięte własnymi zmartwieniami: poczuciem niższości i beznadziejną
sytuacją. Nie występowały zaburzenia postrzegania. Pomysł, że "mózg mu się zepsuł", miał
nieomal urojeniowy charakter, a mimo to nie odrzucał pocieszających go wypowiedzi
lekarzy. Był wyraznie przygnębiony. Wspomniał, że od kilku dni rozmyśla o samobójstwie,
choć upierał się, że nie poczynił w tym względzie żadnych konkretnych planów.
Badanie fizyczne nie ujawniło żadnych nienormalności. Rutynowe analizy krwi oraz
wyniki badania czynności tarczycy były w normie. Także elektroencefalogram był
prawidłowy.
Podjęte działania. Pan Simalung został przyjęty do szpitala z powodu myśli samobójczych.
Jego dziewczyna, która odwiedzała go codziennie, przyjęła hospitalizację z ulgą, przyznając,
że bardzo niepokoił ją stan jej chłopaka. W szpitalu Simalunga poddano leczeniu
antydepresyjnemu, podając 225 mg amitryptyliny dziennie. Po upływie tygodnia pacjent
zaczął lepiej sypiać, poprawił mu się także apetyt. Po następnym tygodniu jego nastrój uległ
wyraznej poprawie. Stwierdził też, że znacznie łatwiej przychodzi mu koncentracja i
myślenie. Ze szpitala został wypisany po 3 tygodniach, a po następnych 7 dniach był już w
stanie podjąć pracę. Teraz co 2 tygodnie przychodzi na oddział dzienny i w dalszym ciągu
zażywa 125 mg amitryptyliny na dobę.
Nr 7 (zródło: ICD  Zaburzenia Psychiczne u Osób Dorosłych)
Pani Olivier jest 50-letnią Francuzką.
Problem. Pani Olivier całkowicie przestała jeść i pić, ponieważ doszła do przekonania, że
już nie ma żołądka. Przywieziono ją karetką na oddział pełniący ostry dyżur w szpitalu
rodzinnego miasta. Lekarz domowy zawiadomił szpital, że pani Olivier od tygodnia
praktycznie nic nie jadła i nie piła, ponieważ uważała, że nie jest to konieczne.
Zaburzenia pani Olivier zaczęły się miesiąc wcześniej, kiedy to popadła w depresję bez
żadnej widomej przyczyny. Nic ją nie interesowało, spała nie więcej niż 1-2 godziny, straciła
apetyt i czuła się niezdolna do wykonywania jakichkolwiek czynności. Zgłosiła się wówczas
do lekarza domowego, który zapisał trój pierścieniowy lek antydepresyjny. Chora nie
odczuła jednak żadnej poprawy, mimo iż lekarz stopniowo zwiększył dawkę do 200 mg
dziennie.
Wywiad. Pani Olivier wychowała się w mieście, w którym rodzice prowadzili drobny
handel. W szkole uczyła się dość dobrze. Wyjątkiem była matematyka, która okazała się dla
niej zbyt trudna. Ukończyła szkołę fryzjerską i od ponad 10 lat pracuje w salonie fryzjerskim.
Mąż jest również fryzjerem. Wkrótce po ślubie oboje postanowili się uniezależnić. Otworzyli
własny salon fryzjerski, który w chwili zaistnienia problemu prosperował całkiem niezle.
Olivierowie mają córkę, która pracuje jako recepcjonistka w miejscowym hotelu. Pani
Olivier nigdy dotąd nie była hospitalizowana, swoim klientom mówiła, że nie ma czasu na
choroby.
Oboje rodzice pani Olivier przekroczyli 80 rok życia i jak na swój wiek cieszą się dobrym
zdrowiem. Pani Olivier ma brata i dwie siostry. Jedna z nich była kilkakrotnie
hospitalizowana z rozpoznaniem ostrej depresji i od 3 lat regularnie przyjmuje lit.
Państwo Olivier lubią od czasu do czasu wypić kieliszek czerwonego wina, ale oboje są
przeciwnikami palenia i zażywania jakichkolwiek innych substancji psychoaktywnych.
Pan Olivier opisuje żonę jako ekstrawertyczną, towarzyską i całkowicie normalną kobietę,
wesołą i lubiącą się zabawić. Jej zachowanie w ciągu ostatniego miesiąca było dla niego
całkowitym zaskoczeniem.
Stwierdzone objawy. W momencie przyjęcia do szpitala, pani Olivier była zorientowana co
do czasu, miejsca i osób. Siedziała bez ruchu, bez żadnego wyrazu na twarzy, wpatrzona w
przestrzeń. Przyznała, że czuje się przygnębiona i ma ochotę umrzeć. Była też przekonana, że
jest potępiona i wkrótce trafi do piekła, że nie posiada już żołądka, jej serce przestało bić, a
wnętrzności ulegają rozkładowi. Twierdziła, że całe jej ciało szybko się rozkłada i cuchnie
zgnilizną. Absolutnie odmówiła jedzenia i picia. Pozwoliła natomiast zaprowadzić się do
pokoju i położyć do łóżka, w którym oczekiwała śmierci.
Somatyczny stan chorej opanowano po 2 dobach nawadniania. Przez cały ten czas pani
Olivier nie wydała żadnego dzwięku i leżała bez ruchu, wpatrzona w sufit.
Badania fizyczne nie wykazały żadnych odchyleń od normy. Poza objawami
spowodowanymi wcześniejszym odwodnieniem organizmu, wyniki analiz krwi i
funkcjonowania tarczycy były w granicach normy, podobnie jak wyniki wszystkich innych
badań specjalistycznych.
Podjęte działania. Panią Olivier poddano terapii elektrowstrząsami, które spowodowały
bardzo znaczną poprawę. Chora zaczęła mówić po drugim za biegu, po trzecim przyjęła nieco
pożywienia. Po sześciu zabiegach poczuła si zupełnie normalnie, więc leczenie zakończono.
Pół roku pózniej pani Oliviell w dalszym ciągu nie miała żadnych objawów zaburzeń.
Nr 8 (zródło: ICD  Zaburzenia Psychiczne u Osób Dorosłych)
Pani RandalI to 50-letnia Angielka, wdowa, która po śmierci męża przed
10 miesiącami sprzedała dom i przeniosła się do wynajętego mieszkania.
Problem. Pani Randali została przyjęta na dzienny oddział kliniki psychiatrycznej, ponieważ
po śmierci męża popadała w coraz większą depresję. Po 3-miesięcznej chorobie mąż pani
Randall zmarł przed la miesiącami na chłoniaka złośliwego. W szpitalu przeszedł radio i
chemioterapię, które, niestety, nie były skuteczne i pan Randali nigdy nie wrócił do domu.
Mimo, że żona opłakiwała śmierć męża, uporała się z procedurami pogrzebowymi, a także
poczyniła różne praktyczne zmiany w swoim życiu, w tym dokonała sprzedaży ich domu i
sklepu i przeprowadziła się do wynajętego mieszkania. Nowe mieszkanie mieściło się w
dzielnicy, której nie znała, czuła się tam bardzo osamotniona. Początkowo starała się
utrzymywać kontakty z dziećmi i przyjaciółmi, lecz po pewnym czasie przestała
gdziekolwiek bywać. Przygnębienie narastało, osiągając szczególne nasilenie w ciągu 4
miesięcy poprzedzających przyjęcie pani Randall do kliniki. Straciła całą radość życia i nic
ją nie interesowało. Zwykłe, codzienne czynności stały się problemem nie do pokonania,
badana nie była w stanie wykonywać żadnych prac domowych. Czuła się chora, oczy ją
piekły, była niespokojna, nie potrafiła się zrelaksować. Odnosiła wrażenie, że głowę ma
ściśniętą ciasną obręczą. Pojawiły się zaburzenia snu, budziła się wcześnie, jadała niewiele,
schudła 6,8 kg w ciągu 3 miesięcy. Bez przerwy myślała o śmierci męża. Trudno jej było
pogodzić się z tym faktem, kilkakrotnie miała dziwaczne wrażenie, że czuje obecność męża
w nowym mieszkaniu. W końcu doszła do wniosku, że śmierć byłaby dla niej ulgą, choć nie
myślała poważnie o odebraniu sobie życia, bo nie chciała zasmucać dzieci.
Wywiad. Pani RandalI wychowała się w wiosce na południu Anglii. Ojciec był rolnikiem.
Badana była młodszą z dwóch córek. Po ukończeniu szkoły średniej pracowała przez kilka
lat w sklepie odzieżowym. Mając 24 lata, wyszła za mąż za starszego o la lat pomocnika
kupieckiego. Kilka lat pózniej oboje otworzyli własny sklep spożywczy w jednym z
większych miast. Mieli dwóch synów. Kiedy dzieci podrosły i poszły do szkoły, pani
RandalI podjęła pracę, pomagając mężowi w sklepie. Dziesięć lat wcześniej w pobliżu
otwarto supermarket, w wyniku czego sklep Randallów tracił klientelę. W okresie choroby
męża RandalIowie stanęli przed możliwością likwidacji sklepu.
Matka pani Randall oraz babka ze strony matki cierpiały na epizody depresji, ale nigdy
nie były leczone.
Pani RandalI opisała siebie jako osobę aktywną, ekstrawertyczkę, choć z tendencją do
okresów nieuzasadnionego zmęczenia, szczególnie zimą. W wieku 28 lat, po urodzeniu
młodszego syna, wystąpił u niej epizod gorszego nastroju, czuła się przemęczona, zle spała i
straciła na wadze. Nie leczyła się, a po pewnym czasie wszystko wróciło do normy.
Gdy pacjentka miała 36 lat, została z powodu depresji przyjęta na 3 tygodnie do
miejscowej kliniki psychiatrycznej. Stan ten wystąpił w okresie rozdzwięków małżeńskich z
powodu nadmiernego pociągu pana RandalIa do alkohol,:!. Pani RandalI czuła się
zdesperowana i nawet rozmyślała o samobójstwie, była przemęczona, niespokojna, zle
sypiała i schudła. Depresja minęła po 3-tygodniowej terapii lekami antydepresyjnymi. Przez
następne 2 lata badana przyjmowała dawkę podtrzymującą, dalsze leczenie nie było już
potrzebne. Od tego czasu czuła się w miarę dobrze, choć czasami miała tendencję do
martwienia się bez rzeczywistego powodu. Nigdy nie doświadczyła epizodów nastroju
ekspansywnego o cechach hipomaniakalnych.
W wieku 40 lat pani RandalI była hospitalizowana w celu leczenia żylaków. Menopauza
wystąpiła u niej w wieku 45 lat, została poddana substytucyjnej terapii hormonalnej objawów
klimakterycznych.
Stwierdzone objawy. W czasie badania pani RandalI była przygnębiona, spięta,
niespokojnie siedziała na krześle, nieustannie się wiercąc. Nie zanotowano cech
psychotycznych. Była w pełni świadoma i zorientowana, nie stwierdzono braków pamięci ani
trudności w koncentracji.
Badania fizyczne i neurologiczne nie ujawniły żadnych zaburzeń poza tym, że chora
sprawiała wrażenie starszej niż jest i ostatnio wyraznie straciła na wadze.
Schizofrenia
Nr 9 (zródło: M. Janczur-Bidzan, Psych. Pol)
Nr hist. chor. 73847, okres pobytu: 1986.01.29-1986.04.3. Pacjent J. T., lat 35, żonaty,
skierowany do szpitala psychiatrycznego przez lekarza spółdzielni lekarskiej w celu
zdiagnozowania i leczenia po zatruciu lekami - zażył 100 tabletek Tiorydazyny, chcąc
przekonać się "jak to jest po tamtej stronie".
Przy przyjęciu do szpitala był spowolniały psychoruchowo, w nastroju jednostajnie
pogodnym, afektywnie niedostosowany; chwilami nadmiernie pogodny. Cała jego klatka
piersiowa, brzuch, ramiona i przedramiona były pokryte licznymi tatuażami, na szyi widniały
trzy blizny, na klatce piersiowej po stronie lewej około 20-centymetrowa linijna blizna po
samouszkodzeniu oraz pozioma po zabiegu chirurgicznym, na lewej kończynie około 20-
centymetrowa linijna blizna po samouszkodzeniu, na obu przedramionach liczne ślady po
samouszkodzeniach. Pacjent cierpiał na niedowład połowiczny lewostronny lekkiego stopnia.
Pacjent ma dwoje rodzeństwa. W rodzinie nikt psychicznie nie chorował. Naukę rozpoczął w
7 r. ż., do piątej klasy sprawiała mu ona trudności. Nie potrafił rozwiązywać zadań, poza tym
nie czytał lektur, natomiast chętnie czytał bajki. Ukończył zasadniczą szkołę elektryczną,
jednak w swoim zawodzie pracował krótko, gdyż, jak przyznaje, praca była brudna i mało
płatna. Za namową rodziny zdawał egzaminy do szkoły wojskowej, jednakże po pół roku
został wydalony ze szkoły za ucieczki i przeniesiony do służby zasadniczej, z której został
wcześniej zwolniony z powodu zespołu dezaptacyjnego (przebywał na oddziale
psychiatrycznym garnizonowym w Krakowie). Wielokrotnie zmieniał pracę - pracował po 2-
3 miesiące w jednym zakładzie. Kilkakrotnie był karany za kradzieże pozbawieniem
wolności (rok, 4 lata, 14 miesięcy i 2 miesiące). Swoistą inspiracją dla pacjenta była zawarta
w prasie informacja o księdze rekordów, miało to miejsce w 1975 roku. "Były tam różne
rzeczy, ale nic o głowie. Myślałem przez prawie pół roku o tym że mózg jest zbudowany z
dwóch półkul i ma między nimi szczelinę. I wtedy wpadłem na pomysł, że gdybym sobie w
tę szczelinę wbił gwózdz, to nic by mi się nie stało, a wszedłbym do księgi rekordów.
Wszystko dobrze odmierzyłem, starannie obliczyłem i przez dwa dni wbijałem sobie gwózdz
(12 cm!). Nie wiedziałem, że czaszka jest tak twarda". Po tym wypadku został przewieziony
do szpitala, gdzie przeszedł operację trepanacji, po usunięciu gwozdzia wystąpił połowiczny
niedowład. Po przeczytaniu książki Grzesiuka "Na marginesie życia" (było to również w
1975 roku) wstrzyknął do płuca wapno, które uprzednio przygotował ze zdrapanego tynku
rozmieszanego z wodą, po czym przez miesiąc przebywał w szpitalu. Dwa razy truł się
lekami po to, "by przekonać się, jak to jest po tamtej stronie, czyli po śmierci". "Opowiadał
mi jeden człowiek o tym, jak przeżył śmierć kliniczną i jakie to piękne. Też chciałem się o
tym przekonać. Dalej nurtuje mnie ten problem. Jest tylko jeden mankament, że będąc tam
nie będę mógł eksperymentować". Do innych niezwykłych "eksperymentów" pacjenta
należało włożenie drutu długości 70 cm do żyły przedramienia ("chciałem. wiedzieć, czy
dojdzie mi to do serca i co się będzie działo, ale po dwóch dniach wyjąłem, bo nic nie było"),
zjadanie wątroby złapanego szczura ("chciałem zarazić się dżumą"), przecięcie klatki
piersiowej ("chciałem zobaczyć pracę swego serca"). Zarówno w indywidualnych
rozmowach z personelem, jak też podczas zajęć psychoterapii grupowej pacjent był dumny
ze swoich dokonań i widział głęboki ich sens.
Nr 10 A (zródło: L. Bidzan, E. Motak, Psych. Pol)
Pacjentka L. lII., lat 38, panna, wykształcenie wyższe ukończone. Na oddziale
psychiatrycznym przebywa po raz pierwszy, nr hist. choroby 73783.
Pacjentka została umieszczona w szpitalu psychiatrycznym na podstawie decyzji sądu, po
wznieceniu pożaru w mieszkaniu zamieszkiwanym wraz z matką. Przy przyjęciu L. M.
zwracała uwagę znacznym zaniedbaniem higienicznym, wybitną dziwacznością w
zachowaniu i zmanierowaniem. Podczas badania chwilami negatywistyczna, a nawet
agresywna. Na pytania. odpowiada bardzo niechętnie, jest nieufna. Uważała, że umieszczenie
jej na oddziale psychiatrycznym jest wynikiem intrygi, w. której główną rolę odgrywają
sąsiedzi. Stosunki z sąsiadami zawsze układały się zle. Współmieszkańcy domu zawsze byli
nieprzychylnie nastawieni do pacjentki i jej matki, zaczepiali zakłócali spokój przychodząc
do domu. Pacjentka często słyszała nocami krzyki pod oknami, które~ pochodziły z
pobliskiego sklepu. Interpretuje takie hałasy, jako wycia ludzi cierpiących z głodu". L. M. nie
orientuje się w bieżących wiadomościach, ponieważ nie opuszcza mieszkania, jedyną osobą,
z którą kontaktuje się, jest jej matka. Pacjentka zaprzecza jakoby żyła w nędzy. Twierdzi, że
wraz z matką posiadają liczne bogactwa, między innymi jest właścicielką 12 wspaniałych
domów oraz niezmierzonych dóbr, które pozostawił po sobie Król Meksyku  zmarły ,
mąż pacjentki. Chora, jak twierdzi, zajmowała intratną posadę, pracując jako "inżynier
armatury okrętownictwa". Nie mogła jednak korzystać z wysokich zarobków, ponieważ
sąsiedzi uniemożliwiali jej odbieranie przekazów pieniężnych. Wypowiedzi pacjentki
świadczą o licznych, nie spójnych urojeniach, głównie treści prześladowczej oraz
wielkościowej. Tok myślenia wyraznie rozkojarzony. Nastrój chorej obojętny, afekt sztywny,
niedostosowany do .treści wypowiedzi. L. M. jest całkowicie bezkrytyczna w stosunku do
swojej choroby. Struktura osobowości uszkodzona w znacznym stopniu.
Podczas pobytu w szpitalu pacjentka otrzymywała Fenactil, początkowo w postaci iniekcji,
a następnie w kroplach. Intensywność produkcji psychotycznej uległa pewnej redukcji, jednak
pacjentka nadal była bezkrytyczna w stosunku do swoich sądów. L. M. swoim zachowaniem i
wyglądem starała się pozować na królową Meksyku. :zródłem największej radości dla chorej
były wizyty matki (przebywała na innym oddziale). Spotkania te były serdeczne, matka
zwracała się do 38-letniej córki jak do małej dziewczynki, zasypując ją czułymi, zdrobniałymi
określeniami ("moja malutka", "mój kwiatuszku" itp.). W stosunku do pozostałych pacjentek
chora była oschła i obojętna.
Nr 10 B
Pacjentka L. W., lat 68, rozwiedziona od wielu lat, wykształcenie wyższe ukończone.
Przebywała poprzednio (w 1951 roku) w Klinice Chorób Psychicznych AM w Gdańsku, z
powodu ostrego zespołu paranoidalnego z nastawieniem urojeniowym i licznymi omamami
słuchowymi. Wykazywała wówczas względnie dobrze zachowaną strukturę osobowości i
okresowy krytycyzm. Powtórnie L. W. trafiła do ww.' placówki w 1967 roku w celu
przeprowadzenia obserwacji sądowo-psychiatrycznej, oskarżona o to, że jako sprzedawczyni'
kiosku "Ruchu", przez systematyczne nieodprowadzanie do banku utargów, zagarnęła około
30 tys. zł. Na. podstawie obserwacji ustalono, że pacjentka wykazuje objawy schizofrenii
przewlekłej i proces ten toczy się od wielu lat. Z relacji matki wynika, że pacjentkę od
dzieciństwa cechował chłód uczuciowy.
Aktualnie pacjentkę umieszczono na oddziale psychiatrycznym na podstawie decyzji sądu
(powód jw.). Pacjentka przy' badaniu zdradza wybitną podejrzliwość i nieufność. Zachowuje
się dziwacznie. Orientacja pacjentki w czasie, miejscu i co do własnej osoby zachowana, w
sytuacji zmieniona psychotycznie. Nie stwierdzono istotnych zaburzeń funkcji pamięci.
Świadomość jasna. Podaje, że urodziła się w rodzinie wielodzietnej. Po wojnie przybyła do G.
i zamieszkała z mężem, z którym ma dwoje dzieci, córkę i syna (o jego losie brak danych).
Podobnie jak córka, zaprzecza trudnej sytuacji finansowej. Twierdzi, że utrzymuje się z
różnych prac dorywczych, które są bardzo dochodowe, nie chce jednak bliżej określać ich
charakteru. Od dłuższego okresu wraz z córką nie opuszcza mieszkania z obawy przed
napadem. Niepokoi ją fakt, że od pewnego czasu ludność G. jest wywożona, a na jej miejsce
przybywają mieszkańcy E. Pytana o kontakty z sąsiadami, jest zdania że ona i córka swoim
postępowaniem nikomu nie przeszkadzają. Natomiast sąsiedzi są dziwni, wędzą mięsa, a
dymy wpuszczają pacjentkom do mieszkania, które jest przez to brudne i zadymione. Ponadto
chora jest zdania, że sąsiedzi odcięli gaz i światło, co zmusiło kobiety do rozpalenia ogniska.
Nie przejmuje się izolacją społeczną córki. Uważa, że nawiązywanie kontaktów jest
niepotrzebne, tym bardziej, że niedługo opuszczą Polskę i udadzą się do Ameryki po dobra
córki. L. W. jest przekonana, że umieszczenie w szpitalu było również wynikiem napaści ze
strony sąsiadów. Powyższe wypowiedzi świadczą o nieusystematyzowanych urojeniach
prześladowczych, ksobnych i wielkościowych. Ponadto pacjentka doznaje omamów
słuchowych i czuciowych. Kontakt afektywny powierzchowny, afektywnie nie dostosowana.
Nastrój obojętny.
Stwierdzono rozpad struktury osobowości.
Nr 11 (yródło: Jadwiga Kielczawa, Psych. Pol.)
Pacjent O.C., lat 45, z zawodu szewc, żonaty (hist. choroby nr 27/77). W tut. Klinice
przebywał w okresie od 9.IlI. - 25.IV.77. Skierowany przez PZP, pod
której .opieką jest od czerwca 1973 r. Czterokrotnie przebywał na leczeniu w Wo
jewódzkim Szpitalu Chorób Układu Nerwowego w Świeciu n. W. Schizofrenię so
matopsychiczną rozpoznano u niego podczas drugiego pobytu w Świeciu (1975 r.).
Z wywiadu przedmiotowego wiadomo, iż dolegliwości brzuszne .odczuwa od 7 lat.
Początkowo były ta bóle w lewym nadbrzuszu, potem dołączyły się wzdęcia i wrażenie
przelewania płynu. Leczył się u różnych lekarzy, m. in. u gastrologa i neurologa, jednak
bez wyrazniejszego efektu. Odwiedzał kilkakrotnie znachorów, korzystał z przygodnych
rad. Robił na własny koszt wiele badań diagnostycznych. Wynik prześwietlenia przewodu
pokarmowego sugerował istnienie wrzodu dwunastnicy, co łącznie z uporczywie
zgłaszanymi przez pacjenta dolegliwościami bólowymi skłoniło chirurgów do interwencji
operacyjnej. Po otwarciu jamy brzusznej rozpoznano chorobę wrzodową dwunastnicy pod
postacią zniekształcenia jej opuszki . Wykonano resekcję żołądka. Po zabiegu pacjent
nadal odczuwał w tym samym stopniu poprzednie dolegliwości. Z czasem skargi jego
stawały się coraz mniej dorzeczne, a zachowanie coraz dziwaczniejsze. Twierdzi, że gniją
mu jelita i ma ich znacznie więcej niż inni ludzie. Był przekonany, że coś pali mu się w
brzuchu, że jelita ma oddzielone od reszty ciała. Chciał pić terpentynę z miodem, bo ktoś
poradził, że to dobrze robi. Żonie kazał aby polewała go całego wodą i nacierała. Zgłosił
się do Stacji Krwiodawstwa chcąc oddać większą ilość krwi, bo uważał. że mu to pomoże.
Kiedyś chciał napić się kwasu solnego aby mu się wszystko w środku paliło i aby wreszcie
mieć spokój. Często przy ludziach wypowiadał się tak niedorzecznie, że śmiano się z
niego. Np. siedząc w poczekalni u lekarza opowiadał, że po tabletkach przeczyszczających
oddał tyle stolca, że muszla klozetowa przepełniła się. W domu leczył się w ten sposób, że
kładł sobie na brzuch złożony koc a na to gorące żelazko, które zdejmował dopiero gdy
koc 'zaczynał palić się. Żona podaje, że w ostatnich latach bardzo zmieniło się jego
usposobienie. Stał się wulgarny, .bywa pobudzony, agresywny wobec żony, niszczycielski.
Uczucia jego wobec żony i córki znacznie osłabły. Sprawy rodziny i domu zupełnie mu
zobojętniały. Stracił chęć do pracy i stale przebywał na zwolnieniach lekarskich. Od roku
nie pracuje, ma rentę inwalidzką. W domu całe dnie spędza bezczynnie, leżąc najczęściej
w łóżku. Nie współżyje z żoną od około półtora roku.
Pacjent podał, że od kilku lat choruje na żołądek. Po operacji czuje się jeszcze gorzej,
ponieważ wykonano mu ją zle. Na skutek tego w brzuchu powstało mnóstwo gazów, które
wędrowały wzdłuż pleców "po nerwie". Stale czuje, że "w brzuchu ma czegoś za dużo"
jakby snopek siana albo smoła tam była. Czuje,
że wewnątrz "kiedy mu gniją, że jest tam bardzo mokro". Zastanawia się skąd
ma w brzuchu tyle wody. Uważa, że lekarze są za głupi aby poznać -się na jego chorobie,
"do tego trzeba super specjalistów". Tylko jeden lekarz dobrze go leczył. Kazał mu
mianowicie pić przez tydzień codziennie po ćwierć litra spirytusu. Po tej kuracji przez
pewien czas czuł się lepiej, bo wszystko w środku wypaliło się. Wie, że tak samo
.pomógłby mu jad Żmii, ale żaden lekarz nie chce mu tego zapisać. Chyba będzie musiał
dać łapówkę. Czasem sam sobie ustala kuracje. Kiedyś poczuł, że "ma kichy zaszlamione".
Zjadł więc dwa śledzie z ośćmi, "żeby mu wszystko w kichach wydrapały". Tylko dzięki
tym śledziom czuł się jakiś czas dobrze. Uważa, że jego organi7Jffi posiada szczególne
właściwości. Mianowicie cokolwiek dostanie się do jego brzucha ulega przepaleniu i jest
wydalane w postaci smoły. Na' dowód tego przytacza fakt, iż zjadł kiedyś kilogram
'Ś1iwek mazani i:. pestkami d w stolcu nie znalazł ani jednej pestki.
Przy przyjęciu do tut. Kliniki pacjent był miernie pobudzony psychoruchowo,
gadatliwy, w zachowaniu dziwaczny, ze zmanierowaną pantomimiką. Szeroko rozwodził
się na temat swych dolegliwości, ujawniając produkcję dość usystematyzowanych urojeń
hypochondrycznych. Mędrkował, rezonował na temat niewiedzy lekarzy. Nastrój obojętny.
Modulacja afektu miernie upośledzona. Ujawniał znaczne osłabienie więzi uczuciowej z
żoną i córką, uczuciowość wyższa ogólnie obniżona. Wypowiedzi pacjenta zdradzają
zupełny brak odpowiedzialności za rodzinę. Napięcie dążeń obniżone, nie ma żadnych
planów na przyszłość, żadnych ambicji życiowych. Osobowość pacjenta pierwotnie
prymitywna, obecnie z wyraznymi cechami rozpadu jej struktury. Obserwowano objawy
paramimii i paratymii. W ocenie swego stanu zdrowia, przyczyn i objawów choroby
ambisententny. Wypowiedzi i zachowanie zdradzają miernie nasilony autyzm i dereizm.
Swoją sytuacją zainteresowany obecnie zbyt formalnie. Na podstawie wywiadu
przedmiotowego należy uznać, że linia życiowa pacjenta uległa w .ostatnich latach
załamaniu.
Nr 12 (yródło: Roman Brzeziński, Psych. Pol)
J. S. lat 40 (L. ks. gł. 217/77) wykształcenie wyższe, z zawodu ekonomista, przyjęty do
Pochodzi z rodziny wielodzietnej, jedna z sióstr jest niedorozwinięta umysłowo.
Wychowywany 'Od dzieciństwa przez macochę i 'Ojca, człowieka a surowych zasadach
moralnych. Rodzice nie żyli ze sobą zgadnie. W okresie przedS7Jko1Jnym zaczął się
moczyć i stan ten trwał do klasy trzeciej, będąc skutkiem dodatkowych cierpień i poniżeń
chłopca. Nie leczony, dolegliwość ustąpiła samorzutnie po kilku latach. W szkole uczył
się dobrze, interesował się techniką i sportem. Wymagający wobec siebie i innych,
serdecznych kolegów nigdy nie miał. Bez przeszkód ukończył szkołę podstawową i
średnią. W czasie 'Odbywania służby wojskowej zachorował na gościec i zwolniono go
przed terminem. Podją1 pracę jednocześnie studiując ekonomię. Ożenił się, żona 'Określa
go jaka człowieka poważnego odpowiedzialnego, opanowanego w sytuacjach kło
potliwych. Świadomy swoich wartości. Zbyt długo zastanawia się przed podjęciem
każdej, zresztą słusznej decyzji. Ceniony w pracy, chyba niezbyt lubiany. Szybko
awansował zawodowo. Zbyt maro czuły, jak na potrzeby żony, w kontaktach intymnych.
Bardzo związany uczuciowa z rodziną. Ze względu na nadmiar obowiązków służbowych
i związane z tym napięcie nerwowe ,przeżywał przed dziesięciu laty poważne 'Obawy a
stan swego serca. Wielokrotnie przeprowadzał badania, lękając się zawału. Bał się zasnąć,
by we śnie nie umrzeć. Dolegliwość ustąpiła bez leczenia.
Aktualny stan chorobowy trwa od pięciu lat. Podczas pobytu w sanatorium nawiązał
bliższą znajomość z kobietą, z którą miał stosunki seksualne. Traktował to jaka wakacyjną
przygodę. Sprawa nabrała dla niego znaczenia, gdy przygodna partnerka sensualna
wspomniała a swojej nieokreślonej chorobie. Domyślając się wówczas, że może to być jedy
nie choroba weneryczna nie ,dopytywał się a szczegóły bojąc się potwierdzenia swoich
przypuszczeń. Obawy stopniowo przekształciły się w pewność o zarażeniu kiłą. Zdawał
sobie sprawę z konsekwencji, jakie wynikną dla .rodziny z jego zachorowania. Zaprzestał
stosunków seksualnych z. żoną, co po' niedługim czasie doprowadziło do tak napiętej sy
tuacji rodzinnej, że przyznał się da zdrady. Cierpiał z powodu choroby ,i skrupułów
moralnych. Przeprowadzane badanie w kierunku zarażenia kiłą całej, rodziny wypadło
ujemnie, co nie uśpiło jego czujności i nie zmieniła przekonań. Myśl ta zdominowała i
przesłoniła realną ocenę sytuacji. Badania kontrolne przeprowadzał wielokrotnie, nie bacząc
na perswazje żony, która 'Obiektywnie oceniała sytuację, a jeżeli poddawała się kolejnym
badaniom ta jedynie pod wpływem presji z jego strony. Chcąc przekonać go o .niesłuszności
tych twierdzeń dostarczyła broszurę popularnonaukową dotyczącą chorób wenerycznych.
Lektura ta odniosła jednak skutek przeciwny da zamierzonego. Bogaty a wiedzę teoretyczną
zaczął doszukiwać się u siebie, żony, a nawet dziecka objawów kiły. Z pozoru niewinne-
objawy nabierały wagi objawów kiłowych.
Nieswoiste zmiany na -:skórze, przetłuszczające się włosy żony, dość częste w tym
'Okresie zachorowania dziecka na anginę, niewielkie złuszczania się naskórka, kruchość
paznokci, fizjologiczne wypadanie włosów, były dla niego objawami choroby wenerycznej.
Każdorazowe pojawienie się tych zmian konsultował u specjalistów, a w ich rozpoznania nie
wierzył. Przekonanie a chorobie nabierało z biegiem czasu siły sądów urojeniowych. -Z całą
stanowczością i determinacją zmuszał rodzinę do wielokrotnego powtarzania badań. Ujemne
wyniki badań serologicznych tłumaczył pomyłką, Jaka zaszła podczas badania pierwszego,
a każde następne było mechanicznym powielaniem spowodowanym centralną rejestracją
tych wyników. Audycja radiowa, jaką usłyszał w tym okresie, prowadzona przez
autorytet w dziedzinie chorób wenerycznych także dostarczyła nowych argumentów.
Przypadki szczególne, z ujemnymi wynikami badań serologicznych, przypadki
nierozpoznane, o jakich mówił profesor medycyny stanowiły dla niego jeszcze jeden
dowód na to, że jego choroba mieści się właśnie w tej grupie zachorowań. Obserwował
siebie i rodzinę bardzo dokładnie i każde błahe schorzenie było potwierdzeniem
zakażenia kiłowego. Stał się podejrzliwy, oporny na wszelką perswazję, na każdą ,próbę
przekonania go o niesłuszności tych obaw odpowiadał gniewem i rozdrażnieniem. Nawet
honorowe oddawanie krwi przez żoną, mające przekonać go o zdrowiu tłumaczył na Spo
sób urojeniowy. Bezpłatna krew, a. więc gorsza, pobierana jest nawet od osób chorych i
używana jest do transfuzji, jedynie do wyrobu preparatów krwi. Namawiał ją więc do
oddawania odpłatnego. Życie jego i rodziny stało się pasmem udręk, sam myślał o'
samobójstwie.
Zaburzenia psychiczne u dzieci i młodzieży
Nr 13 (yródło: Bożena Gąsiorowska, Janina Górska, Psych. Pol)
Andrzej K. ma lat 10. W rodzinie nie było poważniejszych chorób. Rodzice nerwowi,
skłóceni, o różnych poglądach i postawach. Chłopiec z I ciąży, w czasie której matka
krwawiła. Poród o czasie, kleszczowy. Chłopiec ząbkował po 1 r.ż., chodził w 15 miesiącu,
mówił po 2 r.ż. Zawsze otyły, mało ruchliwy, samotny, nieśmiały, lękliwy, grzeczny, cichy.
Moczenia nocnego i lęków nie miewał. W 5 r.ż. siadał samotnie w łazience i płakał. Pojawiły
się tiki (mruganie powiekami). Uczy się w IV klasie, przesadnie dba o zeszyty. W stosunku
do ojca wrogi. Zwierzał się matce, że ojciec przepowiadał, iż będzie w szkole najgorszym
osłem, "a ja jestem najlepszy, my mu pokażemy". Myje kilkakrotnie ręce podczas odrabiania
lekcji, prosi by matka myła dwukrotnie, gdy przegląda jego zeszyty. Dba jedynie o czystość
rąk, bywa że położy się do łóżka z brudnymi nogami. Bardzo prawdomówny, wrażliwy, dba
o zwierzęta. Zawsze miał dobre łaknienie. Chorował jedynie na odrę. Urazów czaszki nie
doznał.
Podczas obserwacji w Klinice chłopiec podał: mieszka z rodzicami i S-letnim bratem.
Matka jest trochę nerwowa, ale lubi ją najbardziej, jest dla niego dobra. Ojciec pracuje jako
nauczyciel w szkole średniej, stosunki z nim układają się "nie za bardzo". Ojciec nigdy nie
pogłaszcze synów, nie popieści, niczego im nie kupuje. Lubi bardziej brata Stasia; mówił
nieraz, że Andrzej mógłby sobie wyjechać z matką. Pacjent nie lubi brata, bo dłubie w nosie.
Bawią się, gdy Staś umyje ręce. W przedszkolu brzydził się dziećmi, bo dłubały w nosie. Był
nieśmiały i wstydliwy, dzieci nie krzywdziły go. Uczył się od 7 r.ż. Zawsze był dobrym
uczniem, najbardziej lubi matematykę i przyrodę. Koledzy dokuczają mu, dotykają na
przekór teczki, pstrykają brud z paznokci na jego zeszyty. O swoim tisposobieni1.4 mówi, że
nie jest wesoły, śmieje się tylko z wymyślanych wraz z bratem nazwisk, np. "Józef Rogalik",
"J. Kropidło" itp. Poważny też nie jest. Wystarcza sam sobie, nie potrzebuje kolegów. Lubi
uczyć się, martwi się każdym, choćby trochę gorszym stopniem. Lubi kolegę z ławki, czasem
mu się trochę zwierza. Nigdy nie zaczepia kolegów, ale bije się, gdy go długo dręczą.
Niepokoi się o matkę. Bardzo mu żal, gdy komuś dzieje się krzywda. Chce mu się płakać,
gdy topi się liść w wodzie, bo zdaje mu się, że liść ma buzię i prosi o pomoc. Żal
mu "bić" damkę, bo błaga ona jakby o litość. Bardzo lubi zwierzęta, ma swego kota.
Choroba, z powodu której przybył na obserwację, rozpoczęła się, gdy uczył się w III
klasie. Wtedy, gdy ktoś dotknął jego zeszytu lub książki, dmuchał trzy razy po trzy. Lubi
liczby: 3, 5, 7. Sądził, że po dmuchaniu uciekną zarazki; dwukrotne dmuchanie nie
skutkowałoby. Czuł, że musi tak dmuchać. Potem "coraz więcej się to rozwijało". Zaczął się
denerwować, że coś się stanie, mył więc teczkę, zeszyty, sekretarzyk, po czym wycierał aż do
połysku. Gdy matka myła okna "luxem", wydawało mu się, że sekretarzyk jest zalany,
potłuszczony, musiał go zmywać. Czuł przy tym zdenerwowanie "w środku", "dręczyło mnie
to, że jeszcze coś zostało, że muszę umyć". Mył ręce, a mimo to pozostawało
"przeobrażenie", że są brudne, że coś na nich zostało i musiał je myć trzy razy po trzy. Gdy
brat dłubał w nosie blisko sekretarzyka, bał się, że "dłubaki" przejdą na sekretarzyk i zeszyty.
Podobnie bał się przejścia brudu ze starego krzesła. Nie wyobraża sobie, jak to mogłoby
się stać, ale ma poczucie, że tak jest. Najwięcej kłopocze się o 'Zeszyty; zwłaszcza z
matematyki i przyrody, gdyż lubi te przedmioty. Kolega zrobił jemu kiedyś nożyczkami
dziurę w zeszycie od przyrody, wtedy miał wrażenie, że wszystkie zeszyty są podziurawione.
W czasie szczepień bał się, że po przetarciu ręki spirytusem, zeszyty będą nim pachniały.
Lękał się, że niesiony przez babcię w pobliżu sekretarzyka rosół zalał zeszyty będące w
środku. Gdy dotykał kota i po umyciu rąk siadał do lekcji, wyobrażał sobie, że pchły
przechodzą na zeszyty. Zawsze przejmował się swoim zdrowiem: gdy uderzy się w głowę -
pyta, czy nie straci słuchu, gdy "ktoś kichnie "to mam nieprzyjemne myśli, tak się pakują, że
nie mogę wytrzymać, tak mnie to dręczy, czasem myślę, że wszystko jest stracone, że chyba
się z tego nie wyleczę, już będę taki".
Wszystko to jest przez zeszyty i książki. Byłby szczęśliwy na bezludnej wyspie, miałby
tam szałas, zwierzęta żyłyby z nim w przyjazni. Chciałby, aby tam była szkoła dla jednego
ucznia i aby uczyła mama. W Klinice jest mu smutno i zle, tęskni do kolejki, mamy i kota.
Do szkoły nie tęskni, bo bardzo denerwuje się na lekcjach. Po lekcjach bywa zmęczony, musi
spać. Bardzo zależy mu na ocenach, bo po wywiadówkach ojciec cieszy się i przez pewien
czas jest wobec niego miły. Odrabia dlatego lekcje bardzo starannie, ostatnio pisze pod lupą,
aby litery były równe. Umie już szybko pisać, jednak nad lekcjami przesiaduje przez 4
godziny,
często do l w nocy. Rzadko bawi się, czasem wyjdzie z piłką na pół godziny
"i wracam do roboty". Cieszy go niedziela, sypia wtedy do 12. Wieczorami często nie może
zasnąć, "czasem przez 3 godziny". Myśli wtedy o gwiazdach lub patrzy przez lornetkę.
Myśli sobie co by było, gdyby nie było ziemi i ludzi. "Nic by nie było. Nic to jest pusta
przestrzeń, nawet przestrzeń to jest nic". Rozmyślania te nie są męczące. W przyszłości
chciałby zostać inżynierem, zarabiać "tak 3 tysiące", wydałby je na jedzenie, ubranie, pralkę,
lodówkę, maszynkę gazową.
Stan psychiczny w czasie obserwacji: chłopiec prawidłowo zorientowany, nawiązuje
bardzo dobry kontakt, wypowiada się obszernie, spontanicznie. Nastrój obniżony, chłopiec
zmartwiony przykrymi doznaniami, czuje się upośledzony, inny niż reszta, dręczy się. Żywo
reaguje uczuciowo, jest serdeczny, ciepły, ufny. Tok myślenia nie zaburzony. Nie
wypowiada urojeń. Miewa natrętne myśli i wyobrażenia, połączone z natrętnymi lękami i
rytuałami, dotyczące głównie obaw przed
zanieczyszczeniem zeszytów szkolnych. Chłopiec ma bogaty zasób wiadomości ogólnych i
słownictwa, dobrze rozumie i poprawnie reaguje na sytuacje społeczne. Sprawnie posługuje
się pojęciami abstrakcyjnymi. Myślenie nie ma cech konkretyzacji czy nadmiernej
ogólności.
Ogólna sprawność: intelektualna dziecka jest wysoka, ponadprzeciętna. Skala bezsłowna
testu Wechslera jest obniżona w stosunku do słownej, prawdopodobnie z powodu znacznego
napięcia emocjonalnego. Chłopiec ma bowiem ambicjonalny stosunek do zadań. Najbardziej
zaburzone są funkcje, które obniżają się w sytuacjach napięcia. Pamięć sprawna, Pacjent
zachowywał się poprawnie, nie przejawiał postaw obronnych. Ruchowo sprawny. często
myje ręce.. W toku obserwacji skarży się na coraz to nowe wyobrażenia; np. gdy ogrodnik
podlewał kwiaty, wydawało mu się, że zeszyty w domu 'zostały zalane. Przyznawał, że są to
myśli bezsensowne, ale musi się nimi przejmować. Cechy osobowości: badany jest bardzo
dokładny, drobiazgowy, skłonny do wahań, niepewny. Cechuje go duża wrażliwość, żywe
reagowanie na bodzce otoczenia. Jest skłonny do ciągłego analizowania swoich przeżyć,
przesadnej samoobserwacji. Sobie i otoczeniu stawia dość wysokie wymagania, szczególnie
w zakresie norm moralnych. Jest słabo przystosowany do rówieśników, skłonny do
odsuwania się od otoczenia.
Nr 14 (zródło: ICD  Zaburzenia Psychiczne u Osób Dorosłych)
Panna Suzie jest 17-letnią uczennicą w amerykańskiej szkole średniej.
Problem. Przez ostatnie 6 miesięcy szkoła tak przerażała badaną, że dziewczynkę
skierowano do poradni psychiatrycznej. Za każdym razem, gdy nauczyciel w klasie wywołał
ją do odpowiedzi, wszystko jej się plątało, serce waliło jak młotem, czuła się tak słabo, że
niemal mdlała. Zrezygnowała z uczestniczenia w szkolnym chórze. Około 4 miesięcy przed
zgłoszeniem się do poradni, przestała chodzić z innymi uczniami na lunch do szkolnej
kawiarenki, gdyż napawało ją to lękiem. Drżała, panicznie się bała, że straci kontrolę nad
pęcherzem moczowym. Lęk był tak silny, że kilkanaście razy zdarzyło się, że zrywała się od
stołu w środku lunchu i wybiegała z kawiarenki. Jeszcze wcześniej, w okresie mniej więcej
dwóch poprzedzających miesięcy, czuła się coraz bardziej nieszczęśliwa, straciła całe
zainteresowanie szkołą. Była bardzo zmęczona, zwłaszcza rano, nie mogła się
skoncentrować, poziom jej prac szkolnych bardzo się obniżył. Spała zle, każdego ranka
budziła się co najmniej o 2 godziny za wcześnie. Nigdy nie miała dobrego apetytu, ale teraz
niemal w ogóle przestała jeść. Widziała przyszłość w ponurych barwach, często miała ochotę
umrzeć. Wieczory były porą, kiedy czuła się najszczęśliwsza - miała wtedy za sobą kłopoty
dnia i mogła być sama w swoim pokoju.
Wywiad. Panna Suzie urodziła się i wychowuje w małym miasteczku. Jej ojciec jest
murarzem. Mieszka z rodzicami i czwórką młodszego rodzeństwa,
ale ma własny pokój. Związek rodziców opisała jako harmonijny, choć ojciec od czasu do
czasu złości się na żonę, że jest zbyt nadopiekuńcza w stosunku do córki. Dziewczynka
rozwijała się normalnie w okresie niemowlęctwa i dzieciństwa, aż do 14 roku życia
wydawała się szczęśliwa i nie było z nią problemów. Pózniej nastąpiła zmiana. Robiła się
coraz bardziej nieśmiała, stale martwiła się, co inni o niej myślą. Często miała ochotę
schować się przed ludzmi, czuła się gorsza od innych, brakowało jej wiary w siebie,
obawiała się, że zrobi coś niewłaściwego lub głupiego. W wieku 15 lat zaczęła uczęszczać do
szkoły średniej w pobliskim mieście. Mimo że początkowo szło jej dobrze i dostawała niezłe
stopnie, od początku dziewczynka czuła się zakłopotana w towarzystwie innych uczniów i
nie zaprzyjazniła się z nikim, a 6 miesięcy przed skierowaniem do poradni, sprawy zaczęły
się pogarszać. Badana zawsze była drobna jak na swój wiek, nerwowa, niewiele jadła. W
wieku 15 lat przeszła terapię hormonalną z powodu nieregularnego miesiączkowania.
Zgodnie z informacją matki, także jedna z ciotek panny Suzie jest bardzo nieśmiała,
nerwowa i leczyła się w szpitalu psychiatrycznym z powodu depresji.
Stwierdzone objawy. Badana jest dziewczyną delikatną i drobną. Na początku wywiadu
czerwieniła się, była spięta, onieśmielona, powściągliwa. Pózniej stopniowo się odprężyła i
nabrała większej pewności siebie. Przejawiała anhedonię, ale nie była w przygnębiona. Nie
robiła sobie wyrzutów, brak objawów psychotycznych. Nie zaobserwowano tendencji do
dramatyzowania, odwoływania się do własnej nerwowości czy prób uzyskania ulgowej
taryfy. Z oporami przyznała, że jej objawy są przesadzone.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
przypadek kliniczny ból kręgosłupa
Poprzez światło przypadek śmierci klinicznej
Metoda kinesiotapingu w wybranych przypadkach ortopedycznych
08 IPK Przypadki EKG
Cooper, Richard Przypadek precedensowy
Kolonizacja grzybicza przewodu pokarmowego w badaniach klinicznych i doswiadczalnych
instrukcja pierwszej pomocy postepowanie w przypadku zagrozenia biologicznego
Efektywność kliniczna pasty Sensitive Pro Relief w znoszeniu nadwrażliwości zębiny
STUDIUM PRZYPADKU DOROSŁEJ OSOBY z MUTYZMEM WYBIÓRCZYM
Działania nieporządane leków farm kliniczna

więcej podobnych podstron