406,17,artykul












UFO nad ZSRR - Paranormalium




Strona główna · Informacje · Kontakt z Redakcją

Kliknij tutaj, aby przejrzeć całą zawartość Paranormalium Offline





ARTYKUŁY

11 WRZEŚNIA
ASTROLOGIA
CUDA
DEMONOLOGIA
DUCHY
EZOTERYKA
KLĄTWY
KRYPTOBOTANIKA
KRYPTOZOOLOGIA
LEGENDARNE STWORZENIA
MAGIA
MITOLOGIA
NIEWYJAŚNIONE
NIEZWYKŁE MIEJSCA
NIEZWYKŁE ZDOLNOŚCI
NOWA BIOLOGIA
PRZEDMIOTY KULTU
RAELIANIE
REIKI
RELIGIA
ROK 2012
SEKTY
SNY, LD, OOBE
STREFA MROKU
TAJEMNICE KOSMOSU
TAJEMNICZE WIZERUNKI
TEORIE SPISKOWE
UFO
USO
WAMPIRYZM
ZAGADKOWE OBIEKTY
ZAGADKOWE ZNIKNIĘCIA
ŻYCIE PO ŚMIERCI

CIEKAWOSTKI

UNPLUGGED!(mat. źródłowe)
CIEKAWE ARTYKUŁY
RELACJE
 




     Paranormalium >> Artykuły >> UFO - nieznane obiekty latające


UFO nad ZSRRDodano: 2005-11-05 20:50:07



Artykuł pochodzi z 6 numeru kwartalnika UFO (kwiecień-czerwiec 1991)


Kwartalnik „UFO”

Skrytka pocztowa 41

15-959 Białystok–2

http://www.ufo.com.pl.

Copyright © 1998 by Agencja NOLPRESS s.c.Jak już wspomniałem w poprzednim opracowaniu
„Historia ruchu ufologicznego w ZSRR” (UFO, nr 5), dopiero w 1989 roku
prasa radziecka zaczęła zamieszczać informacje na temat obserwacji NOLi
dokonanych na terytorium ZSRR. Oczywiście w latach wcześniejszych
pojawiały się od czasu do czasu artykuły o „dziwnych obiektach
widywanych na niebie”, ale były one traktowane w sposób humorystyczny
lub natychmiast „wyjaśniane” jako balony, meteoryty etc. Pisałem już o
tym i napomykam jedynie gwoli przypomnienia.


Znamy wiele obserwacji sprzed roku 1989, problem jednak tkwi w tym, iż
nie dysponujemy na ich temat żadnymi fachowymi raportami, a jedynie
relacjami prasowymi. Z tego też względu nie możemy być w 100 procentach
pewni, czy dana obserwacja opisana w czasopiśmie miała faktycznie
miejsce. Opisanie bowiem jakiegoś zdarzenia w gazecie nie jest
jednoznaczne z jego realnym zaistnieniem, czego dowodzi wiele
przykładów zarówno z terenu Polski, jak i ZSRR1.


Oczywiście nie sposób w krótkim opracowaniu przedstawić wszystkie
obserwacje. Poza tym kilkadziesiąt obserwacji NOLi z terenu ZSRR –
zwłaszcza z lat 1989-1990 – było już niejednokrotnie opisywanych w
prasie polskiej, w związku z czym zakładam, że są już one znane
Czytelnikom UFO i nie ma sensu powtarzać ich opisów (np. Konacewo,
Charowsk, Woroneż). Ograniczę się więc do przedstawienia kilkanastu
przypadków obserwacji lub spotkań z NOLami, które nie były cytowane w
prasie polskiej lub też były przedstawiane fragmentarycznie, a których
„prawdziwość” udało mi się potwierdzić w korespondencji z ufologami
radzieckimi. Na początek jednak cofnijmy się w lata odleglejsze, do
„historycznej ery NOLi”.


Najwcześniejszą prawdopodobną obserwacją NOLa z terenu ZSRR, na temat
której posiadamy nieco informacji, jest zdarzenie z 15 sierpnia 1663
roku, które jak sądzę znane jest Czytelnikom i dlatego przytoczę je w
skrócie.


Tego dnia w czasie mszy odbywającej się w parafialnej cerkwi położonej
w gminie robozierskiej, powiat biełozierski, z nieba dobiegł nagle
wielki szum. Wierni, którzy pod wpływem tego odgłosu wyszli na
zewnątrz, zauważyli na niebie „wielki ogień” o średnicy ponad 40
metrów, z przodu którego wydobywały się dwa ogniste promienie, a z tyłu
ciągnęła się smuga dymu. Leciał z północy na południe, gdzie po
niedługim czasie zniknął. W chwilę potem pojawił się jednak znowu nad
jeziorem, w rejonie którego zniknął. Przeleciał około 1 kilometra z
południa na zachód, po czym ponownie zgasł. Następnie pojawił się raz
jeszcze i ostatecznie zniknął na zachodzie. W pewnej fazie obserwacji
obiekt zawisł nad jeziorem Roboziero. Chłopi popłynęli łódką w jego
pobliże, ale na skutek gorąca emanującego od obiektu musieli się
oddalić. Na powierzchni wody, w miejscu nad którym unosił się obiekt,
pojawiła się substancja podobna do rdzy...


Źródłem tej informacji jest list Iwaszki Rżewskiego napisany do „Jego
Wysokości Archimandryty Nikity, Jego Wysokości Starca Matwieja i
starców soborowych klasztoru św. Cyryla”, co pozwala przyjąć, że
powyższe zdarzenie miało faktycznie miejsce.


Opisane w zaledwie kilku zdaniach w jednym z artykułów opublikowanych w
prasie radzieckiej2 obserwacje NOLi z 27 lipca 1909 roku (Połonne), 9
września 1914 roku (stacja Rozdielnaja koło Odessy) i 26 listopada 1914
roku (Dymer) pomijam, ponieważ nie mam na ich temat „potwierdzeń” z
innych źródeł. Dysponuję natomiast opisem obserwacji z września 1930
roku, który pochodzi z archiwum Gorkowskiej Sekcji Badań Anormalnych
Zjawisk Atmosferycznych.


Pięciu ludzi jadących wieczorem wozem konnym w pobliżu miejscowości
Kurgan widziało ognistą kulę o średnicy około 1,5 metra, która krążyła
wokół furmanki. Przestraszeni świadkowie w pewnym momencie stracili
przytomność, a gdy ją odzyskali kilka godzin później (w nocy)
spostrzegli, że leżą w dużej jamie. Wóz był przewrócony, a koń
wyprzęgnięty. Przypadek ten jest obecnie rejestrowany przez wspomnianą
grupę gorkowską.


I jeszcze jedna obserwacja, tym razem z okresu II wojny światowej,
podana przez czołowego radzieckiego ufologa, Feliksa
Zigla.


W lipcu 1943 roku w rejonie Kurska, w czasie trwającej tam słynnej
bitwy pancernej nad pasem „ziemi niczyjej” zawisł na chwilę ogromny
NOL.


Wróćmy do „współczesnej ery NOLi” i przypadków rejestrowanych. Dnia 4
czerwca 1958 roku dr B. Muratow i jego syn, student Uniwersytetu
Moskiewskiego, wracali znad jeziora Aralskiego, gdzie spędzili cały
dzień łowiąc ryby. Znajdując się około godziny 21.00 w okolicy
miasteczka Czimbaj (Karakapakia, Uzbeskistan), ujrzeli jednocześnie
nadlatujący z północnego wschodu na niewielkiej wysokości dziwny
obiekt. Początkowo sądzili, że to samolot, ale kiedy obiekt zbliżył się
i przeleciał nad ich głowami na wysokości około 100 metrów, zobaczyli,
że to ogromny, metaliczny dysk o średnicy około 25 metrów. Jego górna
powierzchnia zwieńczona była kopułą. Wydawał melodyjny dźwięk
przypominający „dzyń-dzyń” i poruszał się z prędkością około 300
km/godz. Miał lśniące powierzchnie; jedna z nich miała czerwonawy
odcień. Po chwili obiekt znikł im z oczu.


Świadkiem następnej obserwacji był pracownik Akademii Nauk Medycznych
ZSRR, dr L.I. Kuprinow. Oto fragment jego relacji:


31 lipca 1969 roku wraz ze swymi znajomymi jechałem samochodem do Usowa
pod Moskwą. Zatrzymaliśmy się przed przejazdem kolejowym w okolicy
Raboczewo Posjełka w rejonie Kuncewskim, gdzie mnie i inne samochody
zatrzymały przejażdżające tamtędy pociągi. Była piękna prawie
bezchmurna pogoda. O godzinie 20.00 ujrzeliśmy dwa wyraźnie widoczne na
tle nieba dyskoidalne obiekty. Przeleciały nad nami z ogromną
prędkością. Po ich przelocie przejechał pociąg i wróciliśmy do auta.
Bezskutecznie próbowałem uruchomić silnik, który w ogóle nie reagował
na moje wysiłki. Wyszedłem z auta, aby go obejrzeć i wtedy
stwierdziłem, że kierowcy wszyskich sześciu samochodów stojących przed
przejazdem mają taki sam problem. Przez prawie dwie minuty żaden z
silników nie dał się uruchomić.


Kolejne dwa przypadki dotyczą obserwacji NOLi w kształcie „latarki
elektrycznej”. Pierwszy z nich posiada wysoki stopień wiarygodności,
jako że pochodzi od Feliksa Zigla, jednego z najlepszych radzieckich
ufologów.


19 sierpnia 1977 roku gigantyczną „lampkę elektryczną” widziano nad
Moskwą w rejonie Sierpuchowa. Jakiś czas latała nad tym rejonem, po
czym wylądowała w okolicy stanicy Szarapowa Ochota. Niedługo potem w
tamto miejsce udała się dziewiętnastoosobowa ekipa badawcza. Znaleziono
zwiędłe korony drzew oraz korę opaloną nieznanym rodzajem
promieniowania termicznego. Pobrano wiele próbek gruntu, których
analiza, jak stwierdził F. Zigel, „wykazała, że w niektórych miejscach
gleba została całkowicie wysterylizowana, zaś poza strefą lądowania
była ona nasycona mikroorganizmami. Poza tym w rejonie owego CE-II, w
niektórych miejscach, grunt był dokładnie rozdrobniony i to w sposób, w
jaki można uzyskać to jedynie za pomocą
ultradźwięków”.


W wydawnictwie Prawda wydawana jest gazeta wewnętrzna przeznaczona dla
pracowników wydawnictwa. Nazywa się ona Prawdist. W jednym z jej
numerów (z 15 października 1977 roku) opublikowano notatkę słynnego
radzieckiego dziennikarza Borysa Strielnikowa, w której podał on, iż 13
września 1977 roku wraz z grupą kolegów obserwował przelot NOLa, który
przypominał wyglądem ogromną elektryczną latarkę. Miało to miejsce w
mieście Chanty-Mansijsk położonym w obwodzie Tiumeńskim w Zachodniej
Syberii. Strielnikow był tam na spotkaniu z miejscowymi dziennikarzami.
Kiedy po spotkaniu wyszedł wraz z nimi na ulicę, dostrzegł lecącą na
niebie wielką „elektryczną latarkę”. Rękojeścią zwrócona była w
kierunku lotu. W pewnym momencie wypuściła z siebie „ognisty
przecinek”. „Przecinek” wykonał wokół głównego obiektu kilka
nieregularnych geometrycznie ewolucji, po czym oba obiekty skierowały
się w różnych kierunkach.


Zapytywany, dlaczego opublikował tą relację (w owych czasach publikacja
tego typu wymagała nie lada odwagi), Strielnikow odparł: „Nieustannie
zamęczano mnie pytaniami, czy faktycznie to widziałem. Dlatego właśnie
zdecydowałem się odpowiedzieć wszyskim jednocześnie: Tak, widziałem
to!”


20 września 1977 roku miał miejsce słynny „fenomen pietrozawodski”,
który wymaga jednak osobnego omówienia w oddzielnym artykule ze względu
na mnogość towarzyszących mu aspektów. Dlatego też z tego względu w
niniejszym opracowaniu sygnalizuję jedynie fakt jego
zaistnienia.


W lutym 1985 roku maszynista Siergiej Orłow wraz z pomocnikiem
prowadzili pusty skład wagonów towarowych z Pietrozawodska w kierunku
zachodnim. Nagle z boku nad lasem pojawiła się świecąca kula. Przez
pewien czas leciała obok lokomotywy, a kiedy na krętym podjeździe
pociąg zaczął zwalniać bieg, przyspieszyła emanując wokół jasną
poświatę i zajęła miejsce przed lokomotywą. Z powodu oślepiającego
światła Orłow i jego pomocnik widzieli przed sobą zaledwie niewielki
odcinek drogi. Nagle bez przyczyny cały zestaw zaczął nabierać
prędkości. Orłow włączył hamowanie, ale na nic się to nie zdało.
Prędkość pociągu utrzymywała się na poziomie 50 km/godz. Połączył się
więc z najbliższą stacją, informując o zdarzeniu oraz prosząc o wolny
przejazd. Dyżurna ruchu na stacji Panszukowa nie uwierzyła wprawdzie w
otrzymaną informację, niemniej na wszelki wypadek dała składowi
„zielone światło”. Wyszła na peron i zauważyła przed lokomotywą jasną,
białą kulę, w środku której widać było zarys ognistoczerwonego dysku.
Przed samą stacją obiekt odleciał na bok i nawet zniknął na kilka
sekund. Kiedy jednak pociąg minął stację, obiekt pojawił się znowu i
zajął swoje poprzednie miejsce. Nastąpiło w tym momencie (bez udziału
maszynisty) wyraźne hamowanie i prędkość pociągu spadła z 50 do 20
km/godz. Trwało to jednak tylko chwilę, po czym skład ponownie zaczął
się rozpędzać. Orłow spróbował zahamować, ale tak jak poprzednim razem
nie udało mu się. Ta dziwna podróż trwała na odcinku kilkudziesięciu
kilometrów przez blisko godzinę. Przez cały ten czas kontrolka
prędkości w kabinie maszynisty stała na zerze, co znaczyło, że
lokomotywa nie miała własnego ciągu. Jej rolę pełnił NOL. Kiedy w końcu
kula zniknęła, maszynista zatrzymał pociąg. Nie pozostały żadne
widoczne ślady po tej „szaleńczej jeździe”. Jedynie 300 litrów
zaoszczędzonego paliwa świadczyło, że wszystko zdarzyło się na
jawie.


Pietrozawodska Grupa Badań NOL zebrała wszelkie możliwe dowody i
relacje świadków oraz skrupulatnie je zbadała – nie potrafiła jednak
wyjaśnić w naturalny sposób tego zdarzenia.


29 stycznia 1986 roku o godzinie 19.55 mieszkańcy Dalniegorska
położonego w pobliżu Władywostoku w Nadmorskim Kraju dostrzegli lecącą
bezgłośnie równolegle do powierzchni ziemi czerwoną kulę o średnicy 2-3
metrów. Leciała z północnego zachodu od strony Góry Sacharnoj w stronę
dworca autobusowego, ale gdy znalazła się nad górą Izwiestkowaja
(określanej również z racji jej wysokości „wzgórzem 611”), wykonała
nagle niespodziewany manewr i zgodnie z relacjami świadków uderzyła w
występ skalny, rozbijając go i rozsypując wokół odłamki będącej na jego
drodze bryły skalnej o objętości około 5 metrów sześciennych. W miejscu
zderzenia kuli ze skałą zaobserwowano błysk światła, które było tak
jaskrawe, jak światło powstające przy spawaniu. Jak twierdzą naoczni
świadkowie – kilka uczennic, które znajdowały się w pobliżu miejsca
„katastrofy” – kula poruszała się z prędkością 15 m/sek i w pewnym
momencie zawisła nad występem skalnym, kilka razy powoli wzniosła się i
opadła, po czym nastąpił wspomniany błysk światła. Kula nie posiadała
żadnych wystających części, zaś jej korpus miał kolor lekko rozgrzanej
nierdzewnej stali. Otaczała ją niewielka czerwona
aureola.


Służba obserwacji ruchu powietrznego stwierdziła, że trajektoria lotu
obiektu wiodła od strony Oceanu Indyjskiego. Kulisty obiekt przeleciał
na wysokości 1-2 metrów nad i około 20 metrów obok komina
„Dalpolimetalu”.


Przybyli niebawem na miejsce zdarzenia przedstawiciele ufologicznej
grupy badawczej z Dalniegorska odkryli ślady działania wysokiej
temperatury na grunt, roślinność zniszczoną przez nieznany rodzaj
promieniowania oraz sześć śladów namagnesowanej krzemionki. Było to
niemałym zaskoczeniem dla specjalistów, ponieważ krzem nie posiada
właściwości magnetycznych. Oznaczało to więc, że kula posiadała
olbrzymią energię i wytwarzała potężne pola magnetyczne. Znaleziono
również ołowiane i żelazne kulki o średnicy 2-4 mm. Te ostatnie nie
dawały się obrabiać stalą wysokogatunkową, a jedynie diamentem.
Temperatura topnienia tego żelaza jest o prawie 100 stopni niższa od
normalnej. Wszystkie okazy są namagnesowane, co jest także
niezrozumiałe, gdyż normalnie wysoka temperatura pozbawia materiały
własności magnetycznych. Badania wykazały, że odległości między atomami
w siatce krystalicznej wynosiły nie 3,86 A jak w przypadku normalnego
żelaza, ale 3,84. Kulki przy zbliżeniu ich do kompasu powodowały
odchylenie igły magnetycznej o 5-8 stopni, mimo iż forma kulista nie
powinna mieć właściwości magnetycznych.


Ogromne zainteresowanie wzbudziło jeszcze jedno znalezisko, tzw.
„siateczka” – złożony minerał węglopochodny. Został on poddany badaniom
przez uczonych z Tomska, Syberyjskiego Oddziału Akademii Nauk ZSRR i
innych – ogółem w 3 ośrodkach akademickich i 11 instytutach. Okazało
się, że w „siatkach” jest prawie cała tablica Mendelejewa. Analiza
rentgenologiczna wykazała, że z jednej „siatki” po przetopieniu jej w
próżni nagle zniknęło złoto, srebro i nikiel, za to pojawił się
alfa-tytan i molibden. W drugiej po podgrzaniu pojawił się siarczek
berylu. W powietrzu „siatka” znikała bez śladu w temperaturze 900o C,
natomiast w próżni nie topiła się nawet przy temperaturze 2800o C. W
stanie normalnym nie przewodziła prądu, natomiast przy nagrzaniu
zaczyna przewodzić elektryczność. W jednej z „siatek” znaleziono
kawałki cieniutkich nitek grubości 17 mikronów, które z kolei składały
się z jeszcze cieńszych włókien skręconych w sznury. We włókna te
wkręcone były równie cieniutkie złote druciki. Specjaliści doszli do
wniosku, że przy obecnym poziomie rozwoju techniki, sporządzenie czegoś
takiego nie jest możliwe. Dr hab. chemii W. Wysocki stwierdził: „Nie
może być żadnych wątpliwości, że jest to produkt wysoko rozwiniętej
technologii, a nie przedmiot pochodzenia naturalnego lub
ziemskiego”.


Interesujący jest jeszce jeden fakt, związany z tym zdarzeniem. U
badaczy pracujących na miejscu zdarzenia zaobserwowano zmiany w
morfologii krwi (zmniejszenie liczby leukocytów i trombocytów i zmiany
w budowie erytrocytów), ujawniły się także zaburzenia sensoryczne.
Kiedy zakończono pierwszy etap prac, członkowie ekspedycji
sfotografowali się na miejscu prowadzonych badań. Wszystkie zdjęcia
okazały się prześwietlone...


Na zakończenie tego odcinka przeglądu radzieckich obserwacji NOLi,
chciałbym przytoczyć jeszcze trzy obserwacje, które miały miejsce w
1989 roku, czyli podczas sławetnej „fali NOLi” w ZSRR. Informacje o
nich otrzymałem od Jarosławskiej Grupy Badań NOL.


Na początku czerwca 1989 roku w rejonie wsi Jaratowo położonej w
rejonie sibajskim w Baszkirskiej SRR na oczach jej mieszkańców,
Abdułata Hasanowa i jego przyjaciela Azata Isjandawljetowa, wylądował
NOL. Obiekt w kształcie „talerza” miał 18 metrów średnicy, wyposażony
był w iluminatory i lśnił różnokolorowymi światełkami. Na miejscu
lądowania pozostały ślady w postaci pogniecionej trawy w kole o
promieniu 5-6 metrów. Zdarzenie miało miejsce o godziny
2.00.


4 czerwca 1989 roku kijowianki Wiera Prokofiewna i Aleksandra
Stiepanowa wraz ze swoją sześcioletnią córką wybrały się do kijowskiego
parku. Oto ich relacja, która została opublikowana między innymi przez
gazetę Prawda Ukrainy:


Właśnie zmierzchało. Podeszłyśmy do dnieprowskiego brzegu i ujrzałyśmy
łódkę, a na niej trzy osoby ubrane w srebrzystą odzież bez widocznych
szwów. Twarze ich były blade i identyczne, jak u bliźniaków. Włosy
długie, koloru czerwonego złota. Wielkie oczy. Kiedy wyszły z łodzi,
zapytałyśmy: „Jesteście turystami? Skąd pochodzicie?” Odpowiedzieli nam
po rosyjsku, ale z dziwnym akcentem: „Przylecieliśmy z innej planety.
Wasz rozum nie jest w stanie sobie wyobrazić, gdzie ona się znajduje.
Kiedy będziecie tacy jak my – zrozumiecie. My bierzemy każdego dnia
jednego człowieka z Ziemi do siebie. I was także zabierzemy. Tutaj jest
nasz statek. Pokażemy go wam”. Jeden z nich poszedł przodem, a dwóch
pozostałych obok nas, jakby nas konwojowali. Chciałyśmy krzyczeć,
uciekać, ale nie miałyśmy sił. Czułyśmy, jakbyśmy były do nich
przymagnesowane. Kiedy patrzyli na nas, to czułyśmy kłucie na całym
ciele. Prosiłyśmy, żeby nas nie zabierali, argumentując, że mamy
rodziny i dzieci. Poprzez liście widziałyśmy błyszczącą konstrukcję
podobnie jak ich ubiory srebrzystego koloru. Wyglądała jak ogromna
beczka, na której wirowała antena. „Dobrze, nie weźmiemy was.
Znajdziemy kogoś innego” – stwierdzili w pewnej chwili, po czym weszli
do „beczki” po drabince, która ukazała się w drzwiach. Kiedy weszli do
środka, drzwi się zamknęły jak w windzie i pojazd zupełnie
bezszelestnie, nie wywołując nawet podmuchu wystartował, szybko
zmieniając się w maleńką gwiazdkę.


Na marginesie powyższego zdarzenia warto odnotować, że tego samego dnia
rodzina Iskuskowych przebywała w swojej daczy we wsi Pogorcy koło
Kijowa. O godzinie 22.40 ujrzeli oni duży okrągły latający obiekt, a
następnie (prawdopodobnie po jego wylądowaniu) „ludzi w srebrzystych
skafandrach, którzy z niego wyszli”. Niestety nie znam bliższych
szczegółów dotyczących tego przypadku.


26 czerwca 1989 roku około południa w mieście Lesozawodsk położonym w
Nadmorskim Kraju, daleko na wschodzie ZSRR, wybuchła panika, którą
wywołała chodząca jego ulicami dziwna „istota”. Oto, co na ten temat
powiedziała E.W. Boldierewa zamieszkała przy ulicy Szczmakowskiej
11b:


Moja córka Oksana i jej koleżanka O. Chomicz wyszły właśnie z cyrku,
gdy ujrzały dziwnego człowieka. Szedł, a raczej płynął środkiem drogi,
lekko muskając nogami ziemię. Wydawał przy tym dziwny dźwięk podobny do
skrzypienia z popiskiwaniem. Dziewczęta stanęły jak sparaliżowane nie
mogąc ruszyć się z miejsca. Istota zbliżyła się do nich, podnosła rękę
i przeciągnęła dłonią po swoich szarosrebrzystych włosach, po czym
powoli opuszczając rękę, ruszyła dalej. Na ziemi, w miejscach gdzie
stawała istota, pozostawały ślady koloru srebrzystego, które powoli
znikały. Gdy tylko istota minęła je, dziewczynki pobiegły do autobusu.
W momencie gdy istota była blisko dziewczynek, zauważyły one, że
emanuje ona blask, a także odczuły gorąco, ponadto Oksanę rozbolała
głowa”.


Ale na tym historia ta się nie skończyła. Gdy bowiem dziewczynki
wysiadły z autobusu, ponownie ujrzały tę samą (lub identyczną) istotę.
Oddajmy znów głos E.W. Boldierewej:


Istota szła w dalszym ciągu środkiem drogi, obracając głowę to w lewo,
to w prawo, jak gdyby rozglądając się. Nagle na drodze pojawił się
samochód prowadzony przez młodego mężczyznę. Kierowca ujrzał istotę i
przyhamował, ale stało się coś niezwykłego. Istota zrobiła kilka kroków
w jego kierunku i jego auto przejechało poprzez nią. Wystraszony
kierowca gwałtownie zahamował i zatrzymawszy się po około 15 metrach,
siedział przez chwilę nieruchomo kurczowo trzymając kierownicę. Zarówno
on (szczególnie jego włosy), jak i samochód pokryci zostali srebrzystym
kolorem. W tym czasie zniknęły nogi istoty, lecz mimo to przemieszczała
się ona dalej i dopiero na moście zniknęła cała jej sylwetka. Ślady
istoty widoczne były jeszcze kilka minut, potem i one zniknęły.
Dziewczynki widziały to wszystko ukryte za
przystankiem”.


Brak danych na temat obiektu – prawdopodobnie nie został zaobserwowany przez świadków.


Przypisy:


1. Jako przykład posłużyć mogą: artykuł W. Łysiaka – „UFO w historii” –
opublikowany w warszawskim Tygodniku Kulturalnym z 1979.04.01., w
którym przytoczonych kilka obserwacji NOLi okazały się być wymysłem
autora bądź przytaczana szeroko przez gazety zachodnie publikacja P.
Nieustrojewa „Pozaziemianie w Obrabowsku” zamieszczona w Prawdzie z
1989.10.15. opisująca calkowicie zmyślone CE-III.


2. Włodzimierz i Liubow Palienko, „Żandarmeria przeciw lotnictwu”, Technika Mołodieży, nr 11, 1984







Copyright 2004 - 2008 © by Paranormalium


Wyszukiwarka