TW Nr 37 - Wiosenny spinning
Marzec do niedawna
był dla mnie czasem wypadów na okonie. I to nie na wielkie garbusy
- w okolicach Warszawy, niestety, prawdziwy okoń to rojenia ściętej
głowy. A tam właśnie do ubiegłego roku spędzałem moje wiosny.
NR 37 20
MARCA
Wydawca: KROKUS ska z o. o. oraz Zespół - Łódź i Wałcz
GUMKA NA TOPIE
Pręgowanych drapieżników jest w pobliżu
stolicy i w samym mieście jeszcze sporo, choć przeważają rybki niezbyt
duże. Już dwudziestoparocentymetrowe patelniaczki sprawiają tutaj
wiele frajdy. A takie okonki można znaleźć niemal wszędzie.
Sporo ich na przykład na warszawskim
odcinku Kanału Żerańskiego, nie brakuje ich w żadnym porcie, ani na
Wiśle, ani na Narwi czy Bugu, daje się je łowić w starorzeczach i
nieprzepływowych łachach, są także we wszystkich warszawskich i podwarszawskich
jeziorkach - od Czerniakowskiego zaczynając, na Czosnowskim skończywszy.
Na przedwiośniu nie są to jednak
ryby, które można łowić letnimi technikami. Bardzo rzadko rzucają
się na błystki obrotowe, nie biją w najmniejsze nawet woblery, ba,
gardzą także cykadami, które za kilka tygodni staną się istnymi zabójcami
okoni. Jedyną przynętą, na którą można złapać większą ilość okoni,
są najmniejsze przynęty miękkie. Zarówno twistery, jak i rippery najmniejszych
rozmiarów bywają przez patelniaczki zawzięcie podskubywane. Nie oznacza
to jednak, że łatwo jest na nie złowić rybę...
Niestety, wiosenne okonki nie
biją w przynętę tak zdecydowanie, jak czynią to w cieplejszych miesiącach.
Bardzo rzadko zacinają się same. Najczęściej ograniczają się do pojedynczego
ataku na przepływającą w pobliżu gumkę i nie gonią za nią, jak mają
to w zwyczaju latem czy jesienią.
Jest jednak w łowieniu przedwiosennych
okonków coś uroczego - otóż rybki te nie odbywają jeszcze typowych
dla gatunku patroli żerowych, są nieruchawe, trzymają się jednego
miejsca. Z obserwacji w czystych wodach wynika, że stada okoni godzinami
przebywają w bezruchu i atakują jedynie to, co pokaże się w bezpośredniej
bliskości ich paszczy. Każdy więc wędkarz, po namierzeniu takiej "stojącej"
ławicy, staje przed szansą złowienia kilkunastu, czy nawet kilkudziesięciu
tych arcysmacznych rybek.
PUKANIE NA OKO
Ze względu na bardzo delikatne
brania, trzeba posługiwać się wysoce delikatnym specjalistycznym sprzętem.
Konieczne jest stosowanie wędzisk o bardzo czułej, najlepiej pełnej
szczytówce z włókna węglowego. Najlepsze - rzecz jasna - są spinningowe
kije z wklejanym topem z pełnego włókna węglowego. To wędziska przeznaczone
specjalnie do "łowienia na oko", sygnalizujące zarówno delikatne podskubywania,
jak i każdy kontakt przynęty z dnem i podwodnymi przeszkodami. Dzięki
doskonałemu "zgraniu" szczytówki z pozostałą częścią wędziska, brania
są doskonale widoczne, bowiem drgnięcia topu przenoszą się na cały
kij.
Tylko tak specjalistyczne urządzenia
są w stanie pokazać wszystkie, nawet najdelikatniejsze "puknięcia"
okoni w przynętę. Jedynie dobrze skonstruowane kije zasygnalizują
trwający ułamek sekundy moment przytrzymania gumeczki w okoniowej
paszczy - jest to jedyna, bardzo krótka chwila, w której może udać
się zacięcie.
Różnica między wklejankami a
zwyczajnymi wędziskami jest kolosalna - podczas intensywnych brań
okoni na przedwiośniu, bodaj trzy lata temu, eksperymentowałem z różnymi
wędziskami. Na bardzo delikatnym, lecz zbudowanym tradycyjnie kijaszku
Shakaspeare "Pro Power Catcher" większości brań po prostu nie zauważałem.
Nieco lepiej było, gdy posługiwałem się odległościówką Mitchella,
ale prawdziwe łowienie zaczęło się dopiero wówczas, gdy do ręki wziąłem
najstarszą moją wklejankę, silstarowską "ultrajlajtkę".
KAWAŁKI JEDNEJ CAŁOŚCI
Branie przedwiosennego okonia
jest bardzo charakterystyczne - na ogół poprzedzone jest bardzo delikatnym
"puknięciem w kij". Jak gdyby ryba nosem trącała przynętę. W chwilę
później następuje przytrzymanie objawiające się wyraźnym przygięciem
topu. Jeżeli wędkarz spóźni się z zacięciem, ryba pozbędzie się niejadalnej
gumki.
Oprócz wyspecjalizowanych wędzisk
spinningowych, można też korzystać z kijów do łowienia metodą drgającej
szczytówki. Polecam jednak te modele, które mają w zestawie przynajmniej
jeden top węglowy. Szczytóweczki z włókna szklanego są bowiem zbyt
miękkie i nie przenoszą tak wyraziście brań na pozostałą część wędziska.
Wszystkie elementy zestawu powinny
być idealnie dopasowane do wędziska i przynęty. Żyłka cienka - najlepiej
0,14-0,16 mm; niektórzy doradzają nawet "dwunastkę", ale mi się jeszcze
nie mieści w głowie, by podczas spinningowania korzystać z takich
włosków.
Przy tak delikatnych linkach
konieczny jest kołowrotek wysokiej klasy z hamulcem dającym się wyregulować
na tak małą wytrzymałość. Pomimo bowiem przewagi patelniaczków, zdarza
się, że gumkę połknie duży okoń - bardzo późną jesienią ubiegłego
roku w żerańskim porcie zdarzyła mi się sztuka mierząca 41 cm. Gdybym
miał mniej sprawny kołowrotek, to o wyholowaniu takiego "potwora"
nie byłoby mowy.
PO PROSTU SILIKON
Na przedwiośniu jestem fanem
ripperów. Silikonowe rybki chętniej są przez okonie "brane do buzi"
od silikonowych robaczków. W przypadku twisterów co prawda występuje
ta sama ilość brań, jednak zacięcia udają się znacznie rzadziej. Podejrzewam,
że odrętwiałe jeszcze ryby "mają nadzieję" na ich wessanie, więc tylko
skubią je za ogonek.
Bardzo istotne jest bardzo przemyślane
dobranie wielkości główek i haków do calowych czy trzycentymetrowych
gumek. O wiele bardziej zdecydowane i częstsze brania zdarzają się
podczas prowadzenia przynęty około 30-50 cm nad dnem, niż w wabik
orzący dno. Poza tym okonie nie zrywają się do przynęt prowadzonych
zbyt szybko, co także wyklucza główki o zbyt dużej masie. W przeciwieństwie
do miesięcy cieplejszych - tak przynajmniej podpowiada mi doświadczenie
- lepiej nie uatrakcyjniać specjalnie pracy przynęty i prowadzić ją
raczej ruchem jednostajnym. Wyłącznie za tak ściąganą przynętą okoń
wybierze się na nieco dłuższą wyprawę.
Haki możliwie najmniejsze - nie
wiem, czy pręgowanym drapieżnikom nie chce się na przedwiośniu zbyt
szeroko rozdziawiać paszczy, czy może biją w wabia z boku czy z dołu,
w każdym razie o wiele więcej udanych zacięć mam wówczas, gdy grot
haka ledwo wystaje z grzbietu rippera.
(jaj)
All rights reserved, teksty, rysunki i zdjęcia powierzone przez autorów
do publikacji wyłącznie na tych stronach internetowych