Z 49 Krolestwo Kongresowe i powstanie listopadowe


TEKSTY yRÓDAOWE
DO NAUKI HISTORJI W SZKOLE ÅšREDNIEJ ZESZYT 49
KRÓLESTWO KONGRESOWE I POWSTANIE LISTOPADOWE
w świetle zródeł przedstawił dr Bronisław Pawłowski dyr Centr. Archiwum Wojsk. w Warszawie
TREŚĆ Nru 49:
I. Warunki rozwoju Królestwa Kongresowego
1. Utworzenie Królestwa Polskiego
2. Konstytucja Królestwa Polskiego
3. Wielki Książę Konstanty
4. Stan kraju
II. W obronie Konstytucji
5. Sejmy
6. Tajne zwiÄ…zki
7. Aresztowanie zwiÄ…zkowych i sÄ…d sejmowy
8. Sejm 1830 roku
III.Wybuch powstania
9. Wybuch rewolucji 29 listopada 1830 r.
10. Uznanie powstania przez Sejm za narodowe
11. Detronizacja Mikołaja
IV.Przebieg i upadek powstania
12. Bitwa pod Grochowem
13. Kwestja włościańska
14. Rozruchy 15 sierpnia
15. Upadek powstania i przejście armji polskiej do Prus
Kraków  1923
Nakładem Krakowskiej Spółki Wydawniczej
Druk W. L. Anczyca i spółki w Krakowie
I. WARUNKI ROZWOJU KRÓLESTWA KONGRESOWEGO.
1. Utworzenie Królestwa Polskiego
(Karol Hofman: Rzut oka na stan polityczny Królestwa Polskiego pod panowaniem rosyjskiem od 1815-1830 r., wydany w r. 1830, wkrótce
po wybuchu rewolucji 29 listopada, str. 29 itd. )
Europa przybyła na Kongres Wiedeński z odmiennemi intencjami względem Polski, niż Aleksander.
Wszyscy wspólnie czuli niegodziwość haniebnego jej podziału i niepodobieństwo utrzymania nadal
Polaków w stanie niewoli. Lecz Europa chciała Polski całej, samoistnej i niepodległej; Aleksander chciał
Polski całej, ale z Rosją pod jedną dynastją połączonej. Tak sprzeczny sposób widzenia rzeczy był może
najgłówniejszym powodem, dla którego narady kongresu długo się przewlekały, trudno było przewidzieć
ich końca ...
Aleksander wyjednał sobie wprawdzie przyzwolenie Prus na przyłączenie całego Księstwa
Warszawskiego do Rosji pod tytułem Królestwa Polskiego, a to w zamian za ustąpioną im Saksonję, lecz
projekt ten najwyższego doznał oporu ze strony gabinetów: wiedeńskiego, paryskiego i londyńskiego.
Okoliczność ta wzmocniła węzły przyjazne między temi trzema gabinetami i była powodem do
sekretnego odpornego traktatu, jaki pózniej w dniu 15 lutego 1815 r. między nimi zawartym został ...
Mnóstwo chwilowych i podrzędnych okoliczności wspierało jeszcze zamiary Aleksandra. Wojska jego
zajmowały ciągle całe Księstwo Warszawskie, obok czego uważając już niejako Polaków za swoich, z
całą energią popierał organizację wojska polskiego. Pisma publiczne w Warszawie i Wilnie brzmiały
pochwałami dla wspaniałomyślnoślnych jego zamiarów, głosiły go jedynym wybawcą, opiekunem
Polski. Umiał z tych uniesień zręcznie korzystać, chronił się takowe przytłumić, kując z nich ostry oręż
przeciw zawistnym sobie sprzymierzeńcom. Nie przepominał wystawić mocarstwom, że w razie
potrzeby, 8 miljonów Polaków poprze sprawę jego.
Grozby jego nie były bezskuteczne, wylądowanie Napoleona, większą im wagę nadało. Wśród trwogi,
nieładu i pośpiechu, załatwiono kwestję polską dla tego tylko, żeby nie okazać światu, że nie jest
ukoÅ„czonÄ…. Każda z stron ustÄ…piÅ‚a część jakÄ…Å› swych żądaÅ„, Aleksander przyjÄ…Å‚ ¾ części KsiÄ™stwa
Warszawskiego, zrzekł się przyłączenia do niego innych posiadanych przez siebie prowincyj polskich, a
nawzajem Austrja zatrzymała Galicję, Prusy przybrały Poznań i Bydgoszcz. Kwestja więc polska zamiast
być kwestją równowagi europejskiej, stała się kwestją nowych granic, kwestją podziału. Zastrzegły
wszakże mocarstwa, ważne co do administracji wewnętrznej tego narodu, gwarancje, stawiające los jego
w innej zupełnie postaci, niżeli była po pierwszych trzech podziałach. Naród polski, który po trzecim
podziale wymazanym został z rzędu państw europejskich, w r. 1815 stał się znowu narodem. A lubo upór
Aleksandra wbrew życzeniom innych mocarstw nie dozwolił mu istnieć oddzielnie i niepodlegle,
wszelako potrafiono wyjednać:
1) Że tak zwane Królestwo Polskie połączone będzie z tąż Rosją przez k o n s t y t u c j ę i pod tym
tylko warunkiem cesarz wszech Rosji używać może tytułu króla polskiego.
2) Że inni Polacy każdego respective mocarstwa nie przestaną być Polakami liberalnie rządzonymi,
to jest otrzymajÄ… r e p r e z e n t a c j Ä™ i ustawy narodowe.
3) Że w całej rozciągłości dawnego Królestwa Polskiego, jak egzystowało przed r. 1772, dla
wszystkich Polaków żegluga i handel będą zupełnie wolne i wedle ich potrzeb urządzone, bez
względu na odmienność rządu w tej lub owej części Królestwa.
StanÄ…Å‚ tedy miÄ™dzy mocarstwami traktat z d. 3 maja 1815, tworzÄ…cy Królestwo Polskie z ¾ części
Księstwa Warszawskiego pod berłem Aleksandra; łączący je z Rosją jedynie pod warunkiem oddzielnej
administracji wewnętrznej i używania konstytucji, dozwalający nawet Aleksandrowi rozszerzenie
wewnętrznego tego Królestwa, zapewniający wreszcie wszystkim poddanym polskim, każdej
r e s p e c t i v e strony reprezentacjÄ™ i ustawy narodowe.
Na kilka dni przed podpisaniem traktatów pospieszył Aleksander z zawiadomieniem naszego prezesa
senatu Ostrowskiego, iż los Polski rozstrzygniętym już został. Donosi mu o przybranym przez siebie
tytule k r ó l a p o l s k i e g o , a czując potrzebę wytłumaczenia się Polakom z niezupełnie osiągniętego
skutku tyle razy udzielanych im zapewnień, twierdzi, iż tylko  wielki interes powszechnego pokoju nie
dozwolił, aby wszyscy Polacy byli połączeni pod jednem berłem ...
Jeszcze w dniu 13 maja 1815 podpisał Aleksander zasady do konstytucji przyszłemu Królestwu
Polskiemu służyć mającej. Do zaprojektowania samej konstytucji mianował już był poprzednio komitet
złożony z prezesa senatu Ostrowskiego, ministra skarbu Matuszewicza, senatora ordynata hr.
Zamoyskiego, radców stanu: Linowskiego i Grabowskiego. Zasady do konstytucji zawierały artykułów
37 i obejmowały główne rękojmie w pózniejszej rozwinięte. Artykuł I zapowiada nadto, iż konstytucja
będzie jak najwięcej zbliżoną do ustawy 3 maja 1791 roku, w artykule zaś 37 jest ta ważna i w
pózniejszej konstytucji niezamieszczona klauzula:
 Że Wielka Księga Konstytucji, którą nadajemy mieszkańcom naszego Królestwa Polskiego, ma być
uważaną na zawsze, j a k o g ł ó w n y i n a j ś w i ę t s z y w ę z e ł , którym to Królestwo nieodzownie i
na wieczność złączonem będzie z państwem rosyjskiem tak w osobie naszej, jak wszystkich dziedziców i
następców .
Dnia 20 czerwca 1815 instalowany został uroczyście Rz ą d Ty m c z a s o w y Kr ó l e s t w a
Po l s k i e g o w miejsce dawniejszej Rady Najwyższej tymczasowej Księstwa Warszawskiego. Rząd ten
ogłosił akt abdykacji króla saskiego, proklamację Aleksandra i wyżej wspomniane zasady do konstytucji,
w skutku czego władze i wojsko wykonały Aleksandrowi przysięgę homagialną.
2. Konstytucja Królestwa Polskiego
(Karol Hofman: Rzut oka na stan polityczny Królestwa Polskiego pod panowaniem rosyjskiem od 1815-1830 r., wydany w r. 1830, wkrótce
po wybuchu rewolucji 29 listopada, )
Dnia 24 grudnia 1815 ogłoszoną została formalna konstytucja Królestwa. Do jej redakcji najwięcej
podobno należał Nowosilcow, który miał pózniej reprezentować pomiędzy nami swojego monarchę, kon-
stytucja przemilczała o niektórych ważnych przedmiotach, które w zasadach do niej poprzednio ogłoszo-
nych, zamieszczone zostały. Jakkolwiekbądz ustawa konstytucyjna Królestwa Polskiego, byleby ją tłuma-
czyć w dobrej wierze, nie wiele pozostawiała do życzenia narodowi chcącemu spokojnie używać rozsąd-
nej wolności. Pisana była w epoce, kiedy w Europie nie wiele istniało wzorów, któreby naśladować moż-
na, a żaden nie istniał taki, któryby dłuższym lat przeciągiem wytrzymał próbę czasu i doświadczenia ...
Konstytucja Królestwa Polskiego liberalniejszą była od konstytucji Księstwa Warszawskiego pod
względem ściślejszego zabezpieczenia: nietykalności osób i własności, wolności sumienia i druku,
niepodległości sądownictwa i odpowiedzialności ministrów. Konstytucja Księstwa Warszawskiego,
widoczne dzieło pośpiechu i obozowych wyobrażeń, naznaczało tylko dni 15 dla sejmu, nie dozwalała
dłuższej nad każdym projektem dyskusji nad dzień jeden, odsuwała od dyskusji wszystkich członków
izby, nie należących do komisji, nadając natomiast urzędnikom przez króla mianowanym, członkom
Rady Stanu ipso jure charakter i atrybucje członków ciała prawodawczego; nie dozwalała sejmowi żadnej
prawie kontroli nad działaniami rządu, ni też otwierała drogi, przez którąby życzenia reprezentantów
narodu lub ukrzywdzonych osób prywatnych w sposób jawny i uroczysty do wiadomości panującego
dojść mogły; nakoniec wygluzowała z instytucji naszych nawet cień dawnej narodowości. Przeciwnie
konstytucja Królestwa rozciągnęła zakres czasu na obrady sejmowe do jednego miesiąca, nadała
wszystkim członkom Izb równe w dyskusji przywileje i prawa, odsunęła od wotowania członków rządu,
poddała czynność rządu pod bliższy sprawy na każdym sejmie z działań, jakie zaszły w przerwie między
jednym sejmem a drugim, nakoniec zostawiła panującemu łatwiejszą sposobność przekonywania się o
życzeniach narodu drogą podawanych do niego przy końcu sejmu petycyj. Pod względem narodowości
pochlebiała także uczuciom naszego ludu przez zachowanie instytucji sądu sejmowego, obieralności
urzędników, przez utrzymanie dawnych nazwisk w hierarchji magistratur sądowniczych i
administracyjnych. Naostatek dowiodła bezinteresowności monarchy nie przeznaczając żadnego subsidii
do jego szkatuły prywatnej, prócz nominalnych tylko dochodów z własnej korony, które, jak się pózniej
pokazało, żadnej prawie nie przynosiły materjalnej korzyści. Lecz są przedmioty, w których konstytucja
Królestwa ustąpić musi pierwszeństwa konstytucji Księstwa. Zbyt ogólne określenia władzy panującego
w odraczaniu sejmów, w urządzeniu pierwszego budżetu, w oznaczeniu siły zbrojnej stanowiło zawsze w
konstytucji Królestwa zbyt powabną dla złego króla ponętę do niedopuszczenia uczestnictwa izb do
podmiotów najbliżej naród dotykających, uczestnictwa, które w innem miejscu narodowi najświęciej było
zawarowane ...
Zaraz po jej ogłoszeniu wynikła potrzeba zaprowadzenia rządu k o n s t y t u c y j n e g o w miejsce
t y m c z a s o w e g o .
3. Wielki Książę Konstanty
Julian Ursyn Niemcewicz w Pamiętnikach swych (t. II, str. 277) tak kreśli postępowanie Naczelnego Wodza w pierwszych fazach swoich
rządów, mianowicie w r. 1816:
Powrócił wielki książę z Petersburga, gdzie nas równie wychwalał i kochał, jak tu prześladował i
nienawidził: człowiek ten wszystko raptusami robi, nic podobnego nie było pod słońcem, rozumny i
szalony, okrutny i ludzki, lecz czy dobrze, czy zle czyni, z popędliwością zawsze. I dziś raz się pokazuje
w mundurze polskim, całuje pułkowników i oficerów, - znowu wszystkich posyła do więzienia i oficerom
w szeregach wraz z żołnierzami strzelbę nosić każe.
W paroksyzmach żywości swojej zapomina, że wojsko nasze, że naród mają uczucia i łechtliwe są o
honor. Raz obracając się od swoich i pokazując naszych:  Te łajdaki  rzekł  nie służą jak dla
pieniędzy . Starszyzna, kontenta z obfitych pensyj, które odbiera, przemilczała tę obelgę, lecz utkwiły ta i
inne obelgi w czulszych na nie sercach młodzieży. Nie mogąc od brata panującego szukać
zadośćuczynienia, zbyt uczciwi, by po znieważeniu żyć nawet mogli, w samobójstwach końca męki
szukali.
Naprzód więc pierwszych dni kwietnia Wodziński kapitan z pistoletu życie sobie odebrał. Komendant
placu Toliński, gotów na wszystko, by zyskowne miejsce utrzymać, zniszczył zostawione przez zmarłego
listy i rozniósł, że młodzieniec dla rozpaczy w kochaniu śmierć sobie zadał. Alić we dwa dni potem
kapitan Biesiekierski również życie sobie odebrał, wraz po nim kapitan Nowicki, którego wielki książę
rozkazem dziennym więcej dla przewidzenia jak dla winy od wojska oddalił. Kapitan mówię Nowicki,
zabija się także i tych listy i testamenta, w których i powody śmierci i ostatnia zmarłych wola
wyrażonymi były, wszystko to zabiera i chowa Toliński. Nic jednak nie mogło przytłumić głośnego żalu
publiczności. Wiadome były grubijaństwa i oblegi wielkiego księcia, tym więc przypisywano rozpacz
nieszczęsnych.
Lecz nie tu koniec. Nastąpił w tymże dniu zgon młodzieńca, obchodzący żywiej nad innych. Wilczek,
syn zacnego obywatela w województwie krakowskim, w 14 roku życia poszedł był w służbę wojskową,
zaciągniety do gwardji polskiej, zawsze przy boku Napoleona będącej, wszystkie wojny hiszpańskie
odprawił, okazując w bitwach męstwo najznakomitsze ... Po obaleniu Napoleona i powrocie szczątek
wojsk naszych do Polski, Wilczek został adjutantem przy jenerale Krasińskim, dowódcy tejże gwardji.
Nieraz już on oparł się śmiało gwałtownościom wielkiego księcia, uważano jednak, że ostatnie wielkiego
księcia szaleństwa i pogardy, żywe na młodzieńcu uczyniły wrażenie. Widziano go odtąd posępnego,
powtarzającego, że podobnych krzywd szlachetne dusze znieść nie mogą, że zniknął duch rycerstwa
polskiego, że zahuczane, zmęczone paradami, obrotami w szesnasto-gradusowe mrozy, zniechęcone
drobnostkami, straciło dawną swą żywość i ochotę, że cześć oficera i żołnierza znieważona zarówno: że i
obecność i przyszłość pod takim wodzem życia nieznośnem czyniły.
Rozumiano, że mowy te skutkiem były zranionego serca, które czas i uwaga uleczyć mogły ... alić
pewnego dnia kwietnia przychodzi Wilczek do stancji przyjaciół swoich Mikułowskiego i  już pózno w
wieczór rozmawiając z nimi jak zwyczajnie, prosi, by się do spoczynku udali, a jemu zostawili światło,
papier i pióro, gdyż kilka pilnych listów ma do napisania, uczyniono jak żądał. Gdy o piątej Mikułowski
w twardym śnie pogrążony czuje, że ktoś go całuje i ściska, przebudzony  porywa się i widzi stojącego
przed sobą Wilczka z dwoma pistoletami w ręku, przerażony  porywa go za prawą rękę i pistolet
wydrzeć usiłuje, gdy ten lewą ręką broń przyłożywszy do skroni ... wystrzela i pada na miejscu ...
Wkrótce przypada Toliński, zabiera listy do ojca, siostry i wielkiego księcia i do tegoż do raportu
przychodzi. Czwarte to już było samobójstwo: ukrywane dotąd z bojazni i niespokojności, już się dłużej
taić nie mogły ... List Wilczka wielkiego księcia przeraził. Wyrażał on w nim te słowa:
 Nigdy panujący w Polsce, ni nawet bliscy ich nie ginęli z ręki Polaka, obelgi zadawane nam
przez wielkiego księcia są takie, że je krew tylko zmazać może, przyjść może chwila gdzie
uniesienia mego nie będą mógł być panem, wolę się więc zgładzić, niż na nieszczęśliwy, lecz
nieskażony dotąd naród mój rzucić plamę zabójstwa. Niech śmierć moja upamięta tyrana .
... Bojazń, która te gwałtowne zgony następujące jeden po drugim sprawiły, uczyniły wielkiego księcia
łagodniejszym i że tak rzekę nieśmiałym, zamyślony spoglądał ponuro na wszystkie twarze, wszędy się
sprzysiężonych lękając, powiększała trwogę zabobonność moskiewska. Był to ich Wielki tydzień, trzeba
było iść do popa, przypomnieć sobie, że było na wysokości Jestestwo wyższe nad carewicza
moskiewskiego, sądzące wszystkich równo. Zaczął się więc korzyć, pościć surowo, tak mniemając się już
oczyszczonym, spokojniejszy jak kiedy (sam wyznał) w Wielki czwartek udał się do łoża, aż o północy
wpada adjutant z doniesieniem, że jeden z oficerów (którym kazał nosić karabin), powiesił się, że
przecież okropne chrapanie konającego ocuciło sąsiada jego, który wpadł dość wcześnie jeszcze, by
powróz przeciąć i nieszczęsnego do życia powrócić. Przelękniony na nowo tą okropnością, bojąc się o
życie, bojąc się o własną duszę, porywa się z łoża, ubiera i do koszar, gdzie był ów oficer, spieszy.
Wystawić sobie łatwo można, jakie było biednego podporucznika zdziwienie, gdy postrzega przed
sobą wielkiego kniazia, z przerażeniem mówiącego do siebie:  Nie jak wielki książę przychodzę do was,
ale jako człowiek, abyście mi darowali urazę; com uczynił, nie uczyniłem, aby was poniżyć. Czy darujesz
mi?  rzekł dalej, widząc, że oficer cały w zdumieniu nad tem nocnem objawieniem, nie odpowiadał. 
 Nie chcę się ja bić z bratem króla mego, - odpowiedział oficer, - o to go tylko proszę, by honor wojska
polskiego więcej ochraniał .   No to pocałujże mnie , - przydał wielki książę, tu go serdecznie uściskał,
toż samo i drugim oficerom powtórzył.
Rozumianoby, że po tem wszystkiem ustaną szaleństwa, bynajmniej, nie przychodziło już wprawdzie
do obelg, lecz nie ustawały męczenia w drobiazgach i popędliwości: tak ciężko jest wykorzenić złego
wychowania nałogi, przyzwyczajenie z dzieciństwa do despotyzmu, brak w sobie czułości i wszelkiego
względu na czułość drugich.
Mimo tych złych stron charakteru, położył Konstanty pewne zasługi około organizacji wojska polskiego  o
czem mówi jeden z jego podkomendnych, oficer artylerji, Stanisław ks. Jabłonkowski, w swoich
Wspomnieniach o baterji pozycyjnej Artylerji konnej gwardji. (str. 10).
Gadali, skarżyli się na ostrość wielkiego księcia; lecz takiego organizatora z silną wolą, i
niezmordowanego w pracy nie prędko znajdzie! Polaka nikt jeszcze do zupełnego porządku nie
doprowadził, a wielki książę tego dokazał. Chciał porządku i doprowadził do porządku.
4. Stan kraju
Najgorzej przedstawiał się stan naszych finansów, lecz minister Lubecki, objąwszy dział skarbowy, kraj uratował od ruiny i doprowadził
go do znacznego rozwoju, o czem pisze urzędnik tego ministerstwa ks. Leon Sapieha  w swoich Wspomnieniach (str. 57) w sposób
następujący:
Królestwo było wycięczone po wojnach. Przy niesprężystej administracji podatki nie wpływały  tak,
że dochody nie wystarczały nawet na opłacenie wojska. Rada administracyjna zdała cesarzowi raport,
przedstawiający smutny stan finansów i jako jedyny środek zaradczy wniosła na zmniejszenie wojska,
przez to i wydatków na nie. Na ten raport odpowiedział cesarz bardzo ostro. Utrzymanie wojska na tej
samej stopie było warunkiem istnienia Królestwa Polskiego. Gdyby ono tego wykonać nie mogło, byłoby
to dowodem niemożności istnienia. Nie pozostawało wtenczas, jak zamienić je w prowincję rosyjską.
Odpowiedz ta przeraziła członków rady.
Wtenczas książę Lubecki napisał długi i wyczerpujący memorjał, dowodził, że Królestwo może swoim
wydatkom zadość uczynić, lecz potrzebna jest gruntowna zmiana w administracji finansów. Wskutek
tego został mianowany ministrem skarbu. Aby poznać działalność i zasługi księcia Lubeckiego,
prównajmy stan finansów Królestwa, w chwili gdy ich administrację odebrał, ze stanem, w którym je
zostawił przed powstaniem 1830. Gdy książę objął ministerstwo, całkowity dochód Królestwa wynosił 55
miljonów złotych polskich, właśnie tyle, ile wynosiły wydatki na wojsko. Rząd był zabrał wszystkie
depozyta sądowe. Zalegały płace wojskowe miesięczne, urzędników cywilnych kwartalne. Dla braku
funduszów nie budowano żadnych gościńców, ani nie wykonywano żadnych robót publicznych. Podatki
z największą trudnością wpływały. Wielka część majątków prywatnych była pod sekwestrem dla
zaległych podatków. Majątki tak były zadłużone, że suma długów zahipotekowanych przewyższała
ówczesną wartość ziemi. Musiano więc utrzymać moratorjum czyli prawo, że właściciel ziemi nie mógł
być sądownie przymuszonym do zapłacenia długu przez sprzedaż majątku nieruchomego. O kredycie
więc mowy być nie mogło
Przy końcu administracji księcia Lubeckiego dochód państwa podniósł się z 55 na 88 miljonów
złotych polskich. Wszystkie depozyta sądowe, przez rząd zabrane, były zwrócone, płace wojskowe i
cywilne, zaległe i bieżące, regularnie wypłacane. W skarbie publicznym była rezerwa około 80 miljonów.
Budowano gościńce, kopano kanały i inne wykonywano roboty publiczne. Podatki wpływały bez
trudności. Przez zaprowadzenie Towarzystwa Kredytowego majątki były z długów oczyszczone.
Moratorjum zniesione.
Zaprowadzony bank ułatwiał obywatelom nabycie potrzebnych dla rolnictwa machin, narzędzi
gospodarczych i inwentarzy. Otwierane przez niego kredyta fabrykantom dzwigały przemysł. Jednem
słowem kraj zupełnie inną przybrał postać.
II. W OBRONIE KONSTYTUCJI
5. Sejmy
(Karol Hofman: Rzut oka na stan polityczny Królestwa Polskiego pod panowaniem rosyjskiem od 1815-1830 r., wydany w r. 1830, wkrótce
po wybuchu rewolucji 29 listopada,).
W całym ciągu istnienia królestwa trzy widzimy epoki: Pierwsza epoka p r ó b y i n a d z i e i , od
zaprowa-dzenia porządku konstytucyjnego Królestwa do sejmu z r. 1820. Druga epoka o p o r u i
rozdwojeń od sejmu z r. 1820, do sejmu z r. 1825. Trzecia epoka nominalnego tylko istnienia konstytucji
czyli epoka t e r r o r y z m u od r. 1825 do ostatnich czasów, to jest do roku 1830.
Pierwsze dwa lata od ogłoszenia konstytucji zeszły na organizowaniu władz, układaniu ich hierachji,
zaprowadzaniu urządzeń odpowiednich nowemu porządkowi rzeczy. Naród odurzony jeszcze grzmotem
zadziwiających wypadków wojennych i widokiem równie zadziwiających zmian, jakim uległa skostniała
po tylu wysiłkach Europa, ślepo wierzył przyrzeczeniom anioła pokoju, bezinteresownego zwycięzcy.
Nie wychyliła jeszcze głowy obłuda, nie słyszeliśmy o gwałtach, nadużyciach; wszystko zapowiadało
bogata przyszłość, a jeżeli kiedy niekiedy wydarzyły się w wojsku obrażające ludzkość i honor narodowy
wypadki, przypisywano to raczej indywidualnemu i od dawna znanemu dziwactwu naczelnego wodza,
aniżeli wyrachowanej systematu tendencji ...
Dzień marca 1818 r. był dniem pamiętnym otwarcia pierwszego sejmu Królestwa. Niemniej on był
interesującym dla Polski, jak dla całej Europy. Słowa najpotężniejszego władcy, nacechowane
niepojętym i nieznanym dotąd zapałem do instytucji liberalnych, rozeszły się lotem błyskawicy po
wszystkich zakątkach ucywilizowanego świata:  Prawidła ustaw liberalnych  mówił on  nie
przestawały nigdy zajmować całej mej troskliwości ... spodziewam się przy pomocy Boskiej rozciągnąć
wpływ zbawienny na wszystkie krainy, jakie od Opatrzności mej pieczy są poruczone. Podaliście mi
przeto sposobność okazania mej ojczyznie tego, c o d l a n i e j o d d a w n a g o t u j ę i c o
o t r z y m a , skoro zarody tak ważnego dzieła będą mogły dosięgnąć potrzebnego rozwinięcia .
A więc nie tylko Polska, ale i Rosja otrzymała przyrzeczenie używania wkrótce swobód
konstytucyjnych.
 Wskrzeszenie wasze  mówił dalej  jest opisane uroczystemi traktaty; uświęca je ustawa
konstytucyjna. Ni e n a r u s z a l n o ś ć tych umów zewnętrznych i tego kardynalnego prawa, zapewnia
odtąd Polsce zaszczytny między narodami europejskimi stopień ... Pokażcie współczesnym, że ustawy
liberalne ... nie są niebezpiecznem omamianiem, że dobrą wiarą wykonane, czystemi zamiarami ku
celowi zachowanemu i pożytecznemu dla ludzkości kierowane, godzą się zupełnie z porządkiem i
wspólnie zarządzają prawdziwą pomyślność narodów .
Owóż zgoła mowa Aleksandra była panegirykiem porządku konstytucyjnego, tem więcej
wzbudzającym ufność, iż była dobrowolną i miała początek w własnem jego natchnieniu...
Naród zgromadzał się, najszczerszą przejęty wdzięcznością dlawspaniałomyślenego dawcy swych
swobód; pierwszej tej sposobności, postanowił raczej użyć na podziękowanie królowi za przyrzeczone
dobrodziejstwa, niżeli na surowe wytykanie licznych już uchybień dotychczasowej jego administracji.
Dlatego też z ślepą dla rządu ufnością przyjął wszystkie prawie podane mu projekta, pomimo
uderzających i pózniej odkrytych wad, jakiemi niektóre z nich napełnione były ...
Nadzwyczajne w Europie zdarzenia, rewolucja hiszpańska i neapolitańska, zabicie księcia Berry1,
zwracając całkiem uwagę gabinetu rosyjskiego na stosunki jego zewnętrzne, spózniły nieco zwołanie
drugiego sejmu Królestwa. Rozpoczął on się dopiero z dniem 13 września 1820, a zatem blisko w
półtrzecia roku po pierwszym. Przybył wprawdzie Aleksander powtórnie powitać naród polski, lecz nie
przyniósł już z sobą tych samych uczuć, jakiemi był na pierwszym sejmie przejęty. Tam przychodził z
szczerem może, acz niezgłębionem zamiłowaniem liberalnych instytucyj, z upragnioną żądzą sławy
opiekuna nowych wyobrażeń, z ciekawością wreszcie, czy mu będzie do twarzy barwa konstytucyjnego
monarchy; tu przyszedł z całą odrazą do zaszłych na zachodzie politycznych poruszeń, z całą obawą
samowładcy, nie chcącego przybierać na siebie postaci króla zmuszonego do jakichkolwiek dla narodu
koncesyj, i z całą troskliwością, aby przykład obcy nie ośmielił. Polaków do głośniejszego jeszcze
obstawania przy swoich swobodach. Jakoż w długiej swojej mowie zaczyna od przypomnienia, że jeśli
powołuje naród do używania najważniejszej dla niego prerogatywy, idzie jedynie za natchnieniem
swojego serca; że instytucje narodowe mogą się tylko ustalić przez zupełne w nim zaufanie; iż trwałość
imienia polskiego zawisła jedynie od wyznawania przez naród, zasad moralności; że naród może mówić
prawdę, ale spokojnie i z życzliwem sercem; że zgubnym jest przykład obcych teoryj i naśladowanie
złego, które tyle klęsk po Europie rozszerza; że w środkach, jakie przedsiębrać należy, nie da się
powodować cudzemi wyobrażeniami, że gotów jest dla zapobieżenia utworzeniu się złego i użycia
gwałtownych lekarstw w y k o r z e n i a ć z a r o d y r o z p r z ę ż e n i a , s k o r o b y s i ę t y l k o
p o s t r z e g a ć d a ł y , że nakoniec nie da się skłonić do żadnych koncesyj przeciwnych jego zasadom. Po
takiej grozbie jakby chcąc załagodzić ostre jej na narodzie wrażenie, daje znowu niewyrazną nadzieję
przyłączenia do Królestwa prowincyj litewskich w słowach:  J e s z c z e k i l k a k r o k ó w
k i e r o w a n y c h m Ä… d r o Å› c i Ä… i u m i a r k o w a n i e m , o z n a c z o n y c h z a u f a n i e m i
p r a w o Å› c i Ä… , a s t a n i e c i e u c e l u w a s z y c h i m o i c h n a d z i e i  .
Mowa ministra spraw wewnętrznych Mostowskiego tchnęła tymże samym duchem, z tą tylko różnicą,
iż widać w niej było walką właściwego temu ministrowi talentu z nadużyciami, które czuł, lecz które
usprawiedliwiać starał się całą sztuką wymowy ...
Po takowem zaczęciu przejrzały izby, czego się spodziewać mają po rządzie, w którego wyobrażeniu
sprawiedliwość jest łaską, a skarga zbrodnią. Wyłuskiwał się zwolna z ubarwionej pięknemi słowy
powłoki, systemat obłudy i niewiary. Żadne prawie izb żądanie, na przeszłym objawione sejmie, nie
otrzymało pożądanego skutku; utworzyła się przeto w ciele prawodawczem opozycja mocna ... Na czele
tej opozycji stanęło pełne odwagi i rzadką spojone jednością województwo kaliskie. Kilka z niej
zajaśniało wyższych zdolności, a całe prawie ciało prawodawcze, przejęte zgrozą na słabość rządu i
wymagania dumnego monarchy, postanowiło nie odstępować na krok od zawarowanych sobie swobód,
pokazując przez to, że naród, który umie cenić swe przywileje, umie ich zapewne używać. Jakoż
najważniejszy projekt do prawa, to jest projekt do procedury kryminalnej, upadł prawie jednomyślnością,
bo większością głosów 117 przeciwko 3, a to rzadkie w państwach konstytucyjnych zdarzenie dowodzi i
niezręczności ministrów w zgłębieniu opinji publicznej i niesłychanej nieufności izb w osobach rząd
składających ... Drugi równie ważny projekt do statutu organicznego o s e n a c i e również upadł, acz
mniej uderzającą większością ... Tym sposobem drugi sejm Królestwa stał się rzeczywistą dla ministrów
porażką ...
Tak smutna postać początku i biegu narad drugiego sejmu, zapowiadała równie smutne jego
zakończenie. Jakoż monarcha w krótszej niż zwykle mowie odkrywa widoczną swoją urazę za odrzucenie
głównych projektów, wyrzuca mianowicie reprezentantom:  że ulegając ułudzeniom nadto po dziś dzień
pospolitym i poświęcając nadzieje, które p r z e z o r n a u f n o ś ć b y ł a b y z i ś c i ł a , opóznili w jego
postępach d z i e ł o p r z y w r ó c e n i a o j c z y z n y  ...
... Lecz był to początek systematu obłudy. Następują czyny jawniej go rozwijające. Ubóstwo kraju,
utrzymywanie wojska w ilości nieodpowiadającej zamożności Królestwa, zbytek w wydatkach w tej
gałęzi administracji zależącej zupełnie od widzimisię cesarskiego brata, do której nie tylko naród, ale
nawet rząd i ministrowie wtrącać się nie mieli prawa; nakoniec ciągle odsuwanie izb sejmowych od
układania budżetu i niezdolność urzędników sprawiły, że przychody krajowe nigdy nie mogły wyrównać
wydatkom, że każdorocznie wykazywał się kilkumiljonowy deficyt. Aleksander, który w początkach
swego panowania zapewnił, że byleby stan wojska polskiego był utrzymany, nawet deficyt w finansach
Królestwa własnemi funduszami pokryje, pochwycił w roku 1821 okoliczność niepomyślnego stanu
polskiego skarbu, do wydania pamiętnego aktu, w którym zapowiadał zatarcie bytu Polaków ...2
Nie spełniła się przecież grozba samodzierżawcy. Z objęciem ministerjum skarbu przez Lubeckiego,
upadł główny powód zamierzonej narodu naszego zagłady ... Pomyślny stan publicznego skarbu był
jedyną narodu pociechą, bo moralne jego cierpienia coraz się powiększały. Podnosił już głowę ów system
zepsucia, który przez następne lat ośm plamił naszą ojczyznę, hańbił zarażone nim serca ... Do systematu
zepsucia dołączył się systemat szpiegostwa i prześladowania, który zachwiał zasady moralności, osłabił
węzły honoru między współobywatelami i przywiódł ich do tego stanu obawy i poniżenia, iż nie widzieli
innego dla swej cnoty ratunku, jak w zwaleniu gwałtownem istniejącego rzeczy porządku ...
Wypadki polityczne w Europie, jako to: kongresy, rewolucja hiszpańska i wytoczona przeciw jej
swobodom wojna, sprawy polityczne popierane w naszem Królestwie, a może i chęć ukarania narodu za
postępowanie na przeszłym sejmie, spowodowały Aleksandra, iż przetrzymał najdłuższy termin do
zwołania sejmu konstytucją sobie naznaczony i dopiero w pięć lat po drugim sejmie do wypełnienia tego
obowiązku przystąpił. Musiało być głośnem w Europie wtłoczone przezeń na Polskę jarzmo i
zniechęcenie narodu, kiedy Aleksander wiele przywiązywał wagi do skutku obrad nowego sejmu.  N.
Pan  pisze Grabowski, minister sekretarz stanu, pod dniem 9 marca 1825 do Lubeckiego  życzy gorąco,
aby ten sejm nie był tak niepłodnym jak ostatni, gdyby nie dla czego innego, to dla samej Europy ... Chce
on, aby ten sejm coś ważnego, i więcej jeszcze, jeżeli można zdziałał. Chce on może tego z widoków
politycznych, mam powody wierzenia temu i dlatego wszyscy powinniśmy wspierać go o ile możności .
Wspieranie to zasadzało się na wyszukiwaniu środków pozbycia się z izby poselskiej członków
najwięcej mających wpływu i stojących na czele opozycji ... A gdy to wszystko przygotowane już było,
monarcha wystąpił z aktem, który dobił ostatki żywota swobód w ustawie zasadniczej zamkniętych ...
Acz jawność obrad sejmowych jak najświęciej zaręczoną była przez konstytucję w obliczu Europy
nadaną i przyjętą, nie wahał się przecież Aleksander zadać jej w tym punkcie cios śmiertelny.
Po raz pierwszy naród polski ujrzał wieczny przedział między sobą a swymi mandatarjuszami; po raz
pierwszy zatajono przed nim przedmioty dyskusji tyle stanowczego zgromadzenia. Zewnętrzna postać
bytu obrad, dzięki usłużności cesarzewicza, podobną była do warownego obozu; otoczyły zamek wojska
rozmaitej broni, jak gdyby gotowe do odparcia napaści narodu, jeśliby się chciał upomnieć o gwałt przez
artykuł dodatkowy konstytucji zadany ... Tak nieprzyjazne okoliczności musiały mieć właściwy wpływ
na sposób, dzielność i skutki obrad sejmowych. Wszystkie podane przez rząd projekta, zostały przyjęte ...
Podobny rezultat obrad napełnił radością serce Aleksandra, wszystko mu się powiodło, jak życzył, nić się
nie sprzeciwiało jego woli; nic zatem nie skompromitowało jego nieograniczonej władzy. Jakoż mowa
jego przy zamknięciu sejmu, jest wynurzeniem wdzięczności izbom ...
Sejm z roku 1825 jest początkiem trzeciej i ostatniej Królestwa epoki, epoki teroryzmu i nominalnego
tylko istnienia konstytucji. Jeśli w pierwszej epoce odbywano próby w jej rozwijaniu; jeśli w drugiej
postanowiono toż rozwijanie zatrzymać, to w trzeciej zaczęto je cofać. W pierwszej wierzono w ustawę
zasadniczą, w drugiej narzekano na zwłokę w jej zastosowaniu, i na rosnące stąd nadużycia, w trzeciej
rozpacz ogarnęła naród na widok kolejno odpadających od gmachu konstytucyjnego swobód ...
1
Ks. Berry, syn hr. Artois, pózniejszego Karola X, został zamordowany 13 lutego 1820 przez Louvela w celu usunięcia Burbonów od tronu.
2
Porównaj wyżej str. 6. Stan kraju.
6. Tajne zwiÄ…zki
Jako reakcja przeciw systemowi, który coraz dotkliwiej dawał się odczuwać Królestwu, poczęły tworzyć się tajne stowarzyszenia pod
rozmaitemi nazwami i postaciami, których krótką historję przedstawia jeden z uczestników tego ruchu, Maurycy Mochnacki w dziele swem
p.t. Powstanie narodu polskiego 1830-1 r. (t. I, str. 293 itd.).
Wolne mularstwo narodowe miało cztery stopnie, w pierwszym była tylko mowa o potrzebie
wspierania biednych wojskowych ofiar ostatnich wojen, w dwóch filantropja związkowych dalej się
rozciągała, do oświecenia nieświadomych ziomków, do rozszerzania narodowości it.d., w czwartym
dopiero stopniu, w stopniu założycieli otwarcie już mówiono o niepodległości kraju ...
Aleksander kazał zamknąć wszystkie loże. Zakaz ten odjął masonerji narodowej pozór, ubezpieczający
dotąd patrjotów przeciwko rządowej podejrzliwości. Bojazliwsi przekładali potrzebę rozwiązania
towarzystwa. Tęższe duchy przeciwnie mocniej je tylko obwarować chciały. Opinja ostatnich przemogła.
Aukasiński wyłącza z naczelnej kapituły mniej wytrwałych w przedsięwzięciu, pod pozorem jakoby
wszystko ustawało po owym rządowym zakazie, udaje, że czyni zadość woli Aleksandra, i zamyka loże
w całem Królestwie, rzeczywiście zaś sam z wypróbowanymi tylko i doświadczonymi prowadzi dalej
zaczęte dzieło w kształcie węglarstwa. Nie ustał przeto związek, tylko się skoncentrował. Potrzebą
tajemnicy zamieniła go także jak w Poznańskiem w wyrazny spisek ...
Od r. 1822 związki tajemne w różnych punktach Polski, w różnych swych gałęziach dotknięte przez
rządy, zaczynają napełniać więzienia, zajmować komisje śledcze, sądy dorywcze wojenne i przez to samo
coraz silniej utwierdzać dzieło powszechnego spisku.
Najpierwsze ofiary liczyło wolne mularstwo narodowe w Warszawie. Dawniej nieco wpadła była
policja na ślad tego stowarzyszenia, przy zamknięciu lóż zwyczajnych masońskich ... Wcisnął się był do
związku niejaki Karski, jak pózniej się okazało szpieg, którego patrjoci wysłali do Paryża w interesach
Towarzystwa. Ten Karski, za powrotem swoim do Polski przytrzymany na granicy, wydał papiery, które
skompromitowały mnóstwo osób, a mianowicie Dobrogojskiego, Dzwonkowskiego, Dobrzyckiego,
Machnickiego, Koszuckiego, Cichowskiego, Zyca i Aukasińskiego. Wielki książę kazał ich aresztować w
maju r. 1822, miejscem więzienia był klasztor Karmelitów na Lesznie ... Zyc i Dzwonkowski, odebrali
sobie życie w więzieniu. Aukasiński, przez dwa lata badany przez komisję śledczą ... przyznał się do
wolnego mularstwa, którego wszystkie winy wziął wspaniale na siebie, lecz zapierał się jego następstw ...
Po dwuletnim daremnem śledztwie, Aukasiński, Dobrogojski, Dobrzycki, Koszucki, Machnicki i Szreder
oddani zostali byli bez względu na ustawę konstytucyjną, bez istoty czynu, jedynie w skutku moralnego
przekonania wielkiego księcia o związku sekretnym, pod sąd wojenny nadzwyczajny ... Sąd wojenny
skazał Aukasińskiego na dziesięć lat do robót publicznych, Dobrogojskiego i Dobrzyckiego na lat sześć, a
wszystkich trzech na utratę stopni oficerskich. Koszucki, Machnicki i Szreder, choć uwolnieni, oddani
byli z rozkazu wielkiego księcia pod nadzór policji. Cichowskiego zatrzymano w więzieniu.
Car raczył  w swem niewyczerpanem miłosierdziu (tak brzmi postanowienie Aleksandra zwalniające
wyrok) zmniejszyć karę Aukasińskiego z dziesięciu na siedem lat, a Dobrogojskiego i Dobrzyckiego z
sześciu na cztery. Dnia 1 pazdziernika r. 1824 był ten wyrok wykonany na placu Krasińskich w
Warszawie, w obecności wojska polskiego i moskiewskiego. Po obdarciu szlif, które osądzeni z rozkazu
wielkiego księcia tego dnia przywdziać musieli, włożono na nich kajdany i pod eskortą odesłano do
Zamościa.
7. Aresztowania zwiÄ…zkowych i sÄ…d sejmowy
(Stanisław Małachowski, Pamiętniki, str. 169 itd.).
Młodzież żywsza i niecierpliwsza pociski tak w pismach jak i mowach rzucała, tak co do ścieśnionych
przywilejów, jakoteż nadużyć arbitralnych rządu, które powoli już się zaczęły praktykować. Zawiązały
się towarzystwa tajne, tak w wojsku, jak i między cywilnymi, cel jedyny mający utrzymanie ducha
narodowego. Chociaż policja tajna za w. księcia Konstantego była bardzo liczna i szpiegi pod różnym
pretekstem wsuwali się w salony towarzystwa i mieli ślad sekretnych schadzek, czy chcąc się dowiedzieć
o rodzaju związku, czy że doniesienia były przesadzone i niepodobne prawdy, nikt nie był pytany, ani
aresztowany. Dopiero ze śmiercią cesarza Aleksandra ściślejsze dochodzenia i prześladowania nastąpiły.
Wstąpienie na tron Mikołaja, wybuch i przytłumienie rewolucji w Petersburgu, wysłanie na Sybir
obwinionych, heroiczne poświęcanie się żon, które dobrowolnie ofiarowały się mężom towarzyszyć, do
historji należy. Odkryto dopiero z indagacji ujętych Rosjan, że i Polacy związek z nimi mieli. Mnóstwo
osób wojskowych i cywilnych w Warszawie aresztowano, klasztor Karmelitów na sposób więzienia
Sewilli urządzono, a klasztor Dominikanów mieścił także uwięzionych. Śledztwo sądowe przez
inkwirenta kryminalnego rozpoczęte, które gdy ukończone zostało, cesarz jako na zbrodnie stanu sąd
sejmowy, w komplecie kazał zebrać i obwinionych sądzić.
Zebrał się senat, którego prezesem był ordynat Zamoyski, a na pierwszej zaraz sesji przejrzawszy akta
sądowe inkwizycji śledczej, uznał je za niewłaściwe, niewiarogodne, wystawiając, że mogły mieć wpływ
na obwinionych postrach lub łudzące obietnice, że tylko wolne i niewymuszone zeznanie może posłużyć
do wyjaśnienia prawdy. Po takowem tedy przedstawieniu cesarz wyznaczył do zrobienia nowego
śledztwa dwóch członków senatu, prezesa Zamoyskiego i wojewodę Grabowskiego, którym dodany
został do pomocy ten sam inkwirent sądowy. Nowe prowadzenie śledztwa rok trwało, a przez cały
przeciąg czasu w. książę żadnemu senatorowi ze stolicy nie pozwolił się oddalić. Bezczynni byliśmy1 w
politycznym areszcie, a że tak Zamoyski jak i Grabowski byli przeznaczeni do nowego śledztwa, prawo
więc ich uwalniało od zasiadania w sądzie. Cesarz więc na miejsce Zamoyskiego mianował prezesem
sądu sejmowego, wojewodę Bielińskiego.
Nadeszła nakoniec pora zebrania sądu 13 czerwca 1827 r. i rozpoczęcia posiedzeń. Sala w pałacu
Krasińskich z okazałością urządzona został, kratki oddzielające dla obrońców, sdala obszerna złączona z
miejscem gdzie sąd zebrany, stół wielki, w środku krzesło wyższe dla prezesa, naprzeciw niego
prokurator królewski Wyczechowski, przed każdym członkiem senatu stolik mały, papier i pióro. Warty z
żandarmów po schodach i na sali, kompanja ułanów na placu przed pałacem. Aawka dla obwinionych
stała w obrębie sądu, a gdy przywołani zostali, każdy miał obok siebie siedzącego żandarma, tak że jeden
z drugim żadnej styczności ani komunikacji mieć nie mógł. Publiczność na pierwszem otwarciu sądu była
tak liczną, że nie tylko wszystkie sale tego obszernego gmachu były napełnione, ale cały dziedziniec i
ogród Krasińskich obejmował mnóstwo widzów. Prezes Bieliński zagaił sesję przedstawieniem
przedmiotu zebrania, potem prokurator odczytał akt oskarżenia. Obwinieni byli na ławkach przedzieleni
żandarmami, obrońcy potem głos zabrali. W krótkości przebiegając te wszystkie epoki, co tylko może w
części posłużyć do zbioru historji, nadmieniam pryncypalne fakta. Po wysłuchaniu obron,  na ustęp
wozny za uderzeniem dzwonka prezesa zawołał. Wszyscy wyszli, straż z żandarmów pilnowała
wszelkiego wnijścia, a prezes zabrawszy głos, przedstawił w krótkości zarzuty prokuratorów i zbijanie
tychże przez obrońców. Prezes podał kwestję, na którą każdy członek piśmiennie odpowiedzieć winien,
czy oskarżeni o zbrodnię stanu są winni, winni affirmative, niewinni negative. Cały sąd jednomyślnie
uznał, że żaden z nich nie dopuścił się zbrodni stanu, prócz jednego głosu generała Wincentego
Krasińskiego, który może przez skrupulatną obawę uchybienia niesubordynacji wojskowej, wziął za
zbrodnię stanu i podpisał zdanie swoje affirmative. Po takiem zdecydowaniu oskarżeni powinni byli być
natychmiast wypuszczeni i sąd już tem samem rozwiązany, lecz nie tak się stało. Prokurator wszedł i
oświadczył, że ma oddzielną instrukcję od monarchy, że musi raport dzisiejszej sesji cesarzowi
przedstawić, że oskarżeni muszą wrócić do więzienia, a że sąd sejmowy szczegółowo i stosunkowo karę
na każdego ma aplikować. Zebrał się niepotrzebnie na nowo sąd i dalsze sesje kontynuował.
Tu dopiero zaczęły się straszenia obrazą cesarza, intrygi, namowy, co nie dziw, że na słabych
umysłach zrobiło wielkie wrażenie i odmianę opinji. Gdy przyszło do stanowczej kary, jedni oświadczyli,
że raz uznawszy wszystkich za niewinnych, nie mogą modyfikować swojej opinji ani frymarczyć
sumieniem. Drudzy biorÄ…c zakaz towarzystw tajnych, wykraczajÄ…cych policyjnie, na karÄ™
trzechmiesięczną skazali, inni na rok z potrąceniem siedzenia w więzieniu.
Następstwa tego wyroku tak przedstawia w swym Pamiętniku (str. 138) Fryderyk hr. Skarbek:
Wyrok sądu sejmowego, pod naciskiem rozdrażnionej opinji publicznej wydany, pobudził niechęć
rządu i wywołał różnego rodzaju prześladowania. Rocznica ogłoszenia konstytucji, dotąd uroczyście po
kościołach obchodzona i w obozie, zeszła prawie niepostrzeżenie w roku 1828. W. Książę nie kazał
odbywać zwykłej parady wojskowej, a wielu z dygnitarzy polskich, nie śmiało nawet pójść do katedry na
Te Deum ... Za wyrok sądu sejmowego przez siebie ferowany, musieli senatorowie pokutować w
Warszawie, nakazano im bowiem pozostać w niej do czasu ogłoszenia w tej mierze ostatecznej decyzji
cesarskiej, która dopiero w marcu 1829 roku wydana została ...
1
Autor niniejszego opisu był senatorem i członkiem sądu sejmowego.
8. Sejm 1830 r.
(Karol Hofman: Rzut oka na stan polityczny Królestwa Polskiego pod panowaniem rosyjskiem od 1815-1830 r., wydany w r.
1830, wkrótce po wybuchu rewolucji 29 listopada, str. 279 itd.).
Mikołaj nie przystąpił do zwołania reprezentacji narodowej, jak w rok pózniej, a w pięć lat po ostatnim
sejmie. Dnia 28 maja 1830 zaczął się sejm czwarty i ostatni Królestwa, pod laską deputowanego miasta
Warszawy, Lubowickiego. Monarcha w mowie swojej mniej wprawdzie okazał żółci niż jego poprzednik,
ale wystąpił z całą dumą zwycięzcy, jaką go napoiła szczęśliwie zakończona wojna turecka ...
Pięcioletni wszakże przeciąg czasu, znaczne uczynił zmiany w umysłach. Niesłychane uciski
podniosły ducha narodowego, światło cywilizacji, idącej zawsze swym torem pomimo stawianych mu
przeszkód, pomnożyło zdolności, rozkrzewiło potrzebę publicznego życia, nauczyło drożej cenić
swobody konstytucyjnego porządku. Grono izby pozyskało żywioły nowej energji, nowych talentów i
sejm z r. 1830 nie był już owym niemym sejmem z r. 1825. Piętno swego charakteru okazał rządowi,
przez energiczne pretensje przeciw gwałtom konstytucji zadanym, mianowicie przeciw artykułowi
dodatkowemu, znoszącemu jawność obrad i podkopującemu najważniejszą jej zasadę; następnie zaś
przez odrzucenie projektów nieodpowiadających potrzebie narodu, i uklejonych dorywczo, aby zapełnić
czass na obrady przeznaczony ... Jeden tylko z ciekawych projektów zyskał jednomyślną sankcję obu izb,
to jest projekt uchwalenia składki na wystawienie pomnika wdzięczności cesarzowi Aleksandrowi ...
Upokorzenie, jakie doznali członkowie rządu, wyrzuty sejmu, wnioski jego o pociągnięcie do
odpowiedzialności ministrów, energiczne petycje, w których nie pominięto żadnych nadużyć i gwałtów, a
szczególniej odrzucenie projektu o małżeństwach, które z powodu pokaleczonych dawniej prawodawstwa
przepisów, pozostawiały władzę cywilną w drażliwem względem władzy duchownej położeniu1, nie
podobały się Mikołajowi. Głośno na nieprzychylność narodu wyrzekał, i tylko rozsądniejsze rady
niektórych ministrów skłoniły go, iż w mowie sejm zamykającej płomień swego gniewu przytłumił.
Dlatego też nigdy cesarz rosyjski w zimniejszy sposób do Polaków nie przemówił. ...
Z sejmem roku 1830 kończy się prawie epoka politycznego istnienia Królestwa Polskiego pod
panowaniem rosyjskiem, bo przez następne kilka miesięcy widocznie tlało tylko zarzewie, mające wnet
pochłonąć nieforemną budowę.
1
Rząd wniósł na tym sejmie projekt zmiany kodeksu napoleońskiego  by odtąd sprawy małżeństw i rozwodów załatwiały władze kościelne
 a nie jak dotÄ…d cywilne.
III. WYBUCH POWSTANIA
9. Wybuch rewolucji 29 listopada 1830 r.
Szczegóły o założeniu związku tajnego w szkole podchorążych i jego działalności oraz przebieg wypadków jakie rozegrały się tej
pamiętnej nocy, podał do wiadomości główny tych działań kierownik, por. Piotr Wysocki, w artykule ogłoszonym w dodatku do Kurjera
Warszawskiego z r. 1830, nr. 335.
Uwięzienie Sołtyka, Krzyżanowskiego, Wojciecha Grzymały, A. Plichty i innych, którzy pod sądem
sejmowym zostawali, oraz długie prześladowanie Adolfa Cichowskiego i pamięć na zasługi i
obywatelstwo Niemojewskich1, roznieciły zapał patrjotyczny w sercach młodzieży podchorążych.
Nieprzyjaciele naigrawali się z niedoli braci naszych, wzburzając przez to umysły i do zemsty je
zapalając. Ówczesne stosunki społeczne na Zachodzie Europy, szczególniej zaś skład ministerstwa we
Francji, a w Polsce wzajemne nieporozumienia między dobrze myślącymi i nieufność powiększana
mnogimi przykładami zdrady, zamiarom naszym na przeszkodzie stawały. Trwaliśmy jednak w dobrej
chęci. Nareszcie Rosja wypowiedziała wojnę Turcji. Okoliczność ta zabłysnęła dla gorliwych Polaków
pocieszającą nadzieją; nic jednak stanowczego nie przedsięwzięliśmy natenczas w szkole podchorążych.
Dopiero na dniu 15 grudnia 1828 r. kiedy przypadkiem zgromadziło się w moim mieszkaniu kilku
podchorążych tej szkoły, K. Paszkiewicz, Józef Dobrowolski, Karol Karśnicki, Aleksander Aaski, Józef
Górowski, zaczęliśmy otwarcie mówić z sobą o położeniu politycznem Europy, tudzież o potrzebie i
środkach wyjarzmienia ziomków naszych z pod ucisku wbrew przeciwnego ustawie konstytucyjnej i
swobodom przez króla i naród zaprzysiężonym. Nazajutrz, to jest 16 grudnia uwiadomiłem o tej
rozmowie kilku innym podchorążych, znanych w szkole z swego sposobu myślenia, mianowicie: Kamila
Mochnackiego, Stanisława Ponińskiego i Seweryna Cichowskiego. To były pierwiastki naszego związku.
Rota przysięgi, jaką natenczas wykonaliśmy, była, jeśli mnie pamięć nie zawodzi, następująca:  Przed
Bogiem i ojczyzną naszą ujarzmioną, odartą z praw i przywilejów konstytucyjnych przysięgamy:
najprzód nie wydawać na przypadek uwięzienia żadnego członka zawiązującego się towarzystwa, choćby
z tego powodu przyszło ponieść najsroższe męczarnie. Powtórnie połączyć wszystkie usiłowania,
poświęcić życie gdy tego będzie potrzeba, w obronie zgwałconej ustawy konstytucji. Po trzecie: ostrożnie
rozszerzać związek za wiedzą podpisanych członków towarzystwa, nie przyjmując ani pijaków, ani
szulerów, ani ludzi skazitelnego charakteru pod jakimkolwiekbądz względem. Przyrzekliśmy sobie odtąd
bezprzestannie działać w tej sprawie. a że trudno było wprowadzać oficerów i cywilne osoby do grona z
tylu członków złożonego, każdy bowiem z nowoprzyjętych obawiałby się narazić na niebezpieczeństwo,
przeto związek upoważnił mnie do przyjmowania nadal nowych członków bez zasięgania rady kolegów.
Mogłem także wezwać każdego z członków pierwiastkowego składu towarzystwa, żeby przyjmował
osoby przezemnie wskazane.
... Wieść o koronacji i zwołaniu posłów na obrady sejmowe nową otuchę wlała w serca nasze. Koło 10
maja roku 1829 gorliwej pracować zaczęliśmy. Obywatele zjechali się na obrzęd koronacyjny. Posłowie
Trzciński i Zwierkowski, udawszy się natychmiast do mojego mieszkania, oświadczyli mi, że zbliżyła się
chwila tak długo oczekiwana, podniesienia oręża w sprawie swobód krajowych wobec reprezentantów
narodu. Tę deklarację przedłożyłem związkowym. Słuchali mnie z największym zapałem, nie wątpiąc
bynajmniej, że naród uzna prawość działań wojska. Rzeczona petycja2 nie wzięła żadnego skutku;
posłowie jednak z pobudek politycznych do poparcia jej bronią jeszcze nas nie upoważnił.
Wszyscy, z którymi tylko mówić mi się zdarzyło, utwierdzali nas w zamiarze, zasilali ducha naszego;
tylko co do czasu nie było zgody. Przyznać jednak należy, że ówczesne względy polityczne to wahanie
się usprawiedliwiały. Sejm odprawiony roku bieżącego nie rokował wielkich nadziei; niektórzy posłowie
żałowali opuszczonej sposobności, kiedy Rosję wojna turecka zaprzątała. Spokojność Europy,
szczególnej zaś ministerstwo francuskie, choć się przeciw niemu naród burzył, zapał nasz w części
uśmierzyły.
Nareszcie rewolucja francuska w dniach 27, 28 i 29 lipca grzmiącym głosem wezwała wszystkie
narody europejskie do wyjarzmienia się z pod przemocy władzy wykraczającej z prawych granic. I my
unieśliśmy się piękną nadzieją. Szerzący się zapał w wojsku natenczas obozującym pod Warszawa,
przekonał mnie o zgodzie, i jednomyślnej chęci wszystkich niemal oficerów. Wszyscy rozmawiali o
rewolucji francuskiej, wszyscy roztrząsali wypadki lipcowe. Co do sprawy naszej, porozumiewaliśmy się
jawniej i otwarciej i z większem usposobieniem do podniesienia oręża, byle ktoś stanął na czele wojaka.
Dopiero za powrotem wojska z obozu do Warszawy, stosownie i wprost do celu zmierzajÄ…ce kroki
przedsięwzięte zostały. J.B. Ostrowski poznał mnie w tych dniach z Maurycym Mochnackim, a Maurycy
Mochnacki z Ksawerym Bronikowskim, Ludwikiem Nabielakiem, z J.L. Żukowskim, M. Dembińskim i
S. Goszczyńskim; uwiadomił także o związku Anast. Dunina, obywatela wołyńskiego, W. Kormańskiego,
byłego szasera i Fr. Grzymałę. W tym czasie ja, Urbański (płatnik gwardji) i J.B. Ostrowski złożyliśmy
naradę, z której wypadło, że powstanie w Polsce żadną inną miarą rozpoczęte być nie może, tylko przez
zniesienie siÄ™ i wzajemne porozumienie wojskowych z cywilami.
J.B. Ostrowski, Lud. Nabielak, Maurycy Mochnacki i Ksaw. Bronikowski z polecenia mojego bardzo
wiele innych osób uwiadomili o istnieniu związku. Z mojej strony udałem się do Urbańskiego, czyniąc
mu przełożenie, że potrzeba spiesznie uorganizować towarzystwa we wszystkich pułkach, takim
kształtem, aby na dzień i godzinę oznaczoną oficerowie wyprowadzili wojsko do wskazanych stanowisk.
Zdanie to podzielał Zaliwski, znajdujący się podówczas u Urbańskiego, a mnie znany ze szlachetnych
uczuć, patrjotycznego ducha i znamienitych zdolności. Wtenczas rozdzieliliśmy między siebie rozmaite
oddziały wojska polskiego w stolicy. Ja przyrzekłem połączyć oficerów w kompanjach strzeleckich, jako
i grenadjerskich linjowych; Urbański w pułku gwardji. Pierwsze zebranie się oficerów miało nastąpić w
koszarach pułków strzeleckich, lecz dla różnych okoliczności nie przyszło do skutku. Udałem się do
koszar gwardji do kompanij wyborczych, a postrzegłszy Borkiewicza porucznika z pułku siódmego,
dobrze mi znanego ze swego sposobu myślenia, wezwałem go w imię ojczyzny, aby związkowych
oficerów zebrał. Co gdy nastąpiło, oświadczyliśmy im, aby niezwłocznie obowiązali się: że w razie
potrzeby wyprowadzą żołnierza i obiorą reprezentanta, któremu całe kierowanie sprawy w tym korpusie
miało być poruczone. Reprezentantem na tym zborze jednomyślnie wybrany został Zaliwski, który odtąd
spólnie ze mną i Urbańskim działać nie przestawał. W kompanjach strzeleckich z powodu niebytności
kilku oficerów, dopiero pózniej nieco przyszła do skutku organizacja towarzystwa i wybór reprezentanta.
W pułku grenadjerów gwardji wybrano Urbańskiego.
Ku końcowi września i w początkach pazdziernika r.b. zaczęto przylepiać w Warszawie kartelusze na
rogach ulic i odezwy rewolucyjne do Polaków, pogróżki dla w. księcia, a nawet obwieszczenie, że
Belweder od nowego roku będzie do najęcia. Wszystko to działo się bez naszej wiedzy. Wszędzie biegły
wieści o rewolucji wkrótce wybuchnąć mającej. Nawet dnie pooznaczono, mianowicie 10, 15, 20
pazdziernika. To zniewoliło dawny rząd do baczniejszego mienia się na ostrożności. Chcieliśmy zacząć tę
wielką sprawę dla dogodzenia głosowi publicznemu. Nie mając sposobności obaczenia się z J.B.
Ostrowskim, wezwałem Lud. Nabielaka do Aazienek, żeby go uwiadomił, iż w lada dzień, począwszy od
18 pazdziernika wezmiemy się do broni. Nabielakowi zaleciłem podchorążego Trzaskowskiego, ażeby się
z nim umówił, jakie razem z cywilnymi przedsięwziąć środki ku wstępnemu działaniu, bądz na Saskim
dziedzińcu, bądz w Belwederze. Zamiar ten jednak nie mógł przyjść do skutku; oficerowie jeszcze się
byli nie porozumieli z sobą w tej mierze. Ustawne przecież naleganie Trzaskowskiego, przydanego w
pomoc Nabielakowi, i wielu innych oficerów sprawiło to, iż termin zaczęcia naznaczyłem na 18
pazdziernika, z tem atoli zastrzeżeniem, że pierwej złożę radę ostateczną z Zaliwskim i Urbańskim. Na tej
radzie postanowiliśmy odroczyć termin, z czego natychmiast wyniknęły niesnaski i waśnie między mną a
osobami, które do tej sprawy wezwałem; tem bardziej, że Nabielak już był ustanowił porozumienie się
między Trzaskowskim i wielu cywilnymi, jak Sewerynem Goszczyńskim (poetą), Napoleonem Babskim,
Józefem Mejsnerem (magistrem prawa) i z kilkoma akademikami, na których czele był Michał Szwejcer.
Cierpienie, jakiego wówczas doznawałem i potwarze, jakie na mnie ludzie uczciwi miotali, nie ukróciły
jednak mojego zapału. Związek rozdzielił się na stronnictwa. J.B. Ostrowski dla osunięcia od siebie
zabiegów szpiegowskich, szczególniej po aresztowaniu kilku uczniów akademji, działać przestał.
Korpusy zaczęły się różnić i oddzielać. Nastąpiła pauza trwogi i rozpaczy. Bolesny ten stan rozdwojenia i
nieporozumień trwał aż do czasu zejścia się mojego z Ksaw. Bronikowskim. Podwoiłem usilność moją w
celu połączenia wszystkich razem oficerów. Ci żądali odemnie, abym ich przekonał, jaki sąd o sprawie
naszej zapadnie w Izbie poselskiej? Upoważnili oni mnie i Zaliwskiego, abyśmy wyrozumiewaszy
dostatecznie chęci w tej mierze obywatelskie, naznaczyli termin i rozpoczęli sprawę narodu. Uwięzienie
kilku osób z rozkazu cesarzewicza i popłoch w stolicy opózniły na chwilę działania związkowych.
Aresztowano Urbańskiego, mnie badał pułkownik Olędzki z rozkazu cesarzewicza. Baczniejsza uwaga z
Belwederu zwróconą została na szkołę podchorążych. Osadzono w więzieniu i ściśle badano Gaucza.
Wszelkie związki podchorążych z miastem zostały przerwane z rozkazu cesarzewicza. Makrot śledził
każdego, ktokolwiek oddalił się ze szkoły. Trębicki objął dowództwo nad szkołą. W tej chwili trwogi i
zamieszania występuje Ksawery Bronikowski z chęcią przywiedzenia do skutku zamiarów naszych. Dnia
21 listopada, ja, Zaliwski i Bronikowski zeszliśmy się w Bibljotece Towarzystwa Przyjaciół Nauk pod
pozorem obejrzenia gabinetów, w rzeczy zaś samej dla oczekiwania przyjścia Joachima Lelewela, który
poprzednio przez Ksawerego Bronikowskiego i Maurycego Mochnackiego o zwiÄ…zku wojskowym
uwiadomiony został.
Na tej konferencji uchwaliliśmy zgodnie z opinją Lelewela powstać w przyszłą niedzielę dnia 28
listopada wieczorem. Atoli przed tym terminem zniosłszy się raz jeszcze z Lelewelem oświadczyliśmy
mu imieniem oficerów, że powstanie nie jest odwołanem; ma zaś być nie w niedzielę, lecz w
poniedziałek odprawione.
(Czwartek dn. 26 listopada). Po rozejściu się z Lelewelem złożyliśmy walną radę we trzech: ja,
Urbański i Zaliwski; na tej radzie zapadło: naprzód aby zwołać reprezentantów związku oficerów
wszystkich pułków piechoty w Warszawie stojących. Powtóre, oświadczyć im w imieniu znanego nam
obywatelstwa, że sprawę naszą pochwala i wspierać będzie. Po trzecie, że plan operacji wojennej będzie
im odczytany na dniu niedzielnym ku wieczorowi. Skutkiem tego w niedzielÄ™ dn. 28 listopada zebrali siÄ™
reprezentanci o godzinie siódmej wieczorem w koszarach gwardji, w mieszkaniu Borkiewicza,
podporucznika pułku siódmego piechoty. W nocy z niedzieli na poniedziałek ułożyliśmy plan działań
wojennych. Główne punkta tego planu były następujące: 1) Zapewnić bezpieczeństwo osoby
cesarzewicza. 2) Zmusić jazdę rosyjską do złożenia broni. 3) Opanować arsenał i oręż rozdać ludowi. 4)
Rozbroić pułk Essakowa gwardji wołyńskiej i pułk litewski Engelmana.
O godzinie szóstej dano znak do rozpoczęcia jednoczesnego wszystkich działań wojennych przez
zapalenie browaru na Solcu, w bliskości koszar jazdy rosyjskiej. Przygodnym losem nie spłonął ten cały
budynek. Wojska polskie ruszyły z koszar do wskazanych stanowisk. W tym momencie oddział złożony z
cywilnych osób pod dowództwem dwóch podchorążych szedł do Belwederu celem zabezpieczenia osoby
cesarzewicza, żeby w zamieszaniu i zgiełku orężnym na jakowy szwank narażonym nie został. Sprawę tę
polecono następującym osobom: dwóm podchorążym Trzaskowskiemu i Kobylańskiemu, Ludwikowi
Nabielakowi, Sewerynowi Goszczyńskiemu, Karolowi Paszkiewiczowi, Stanisławowi Ponińskiemu,
Zenonowi Niemojewskiemu, Ludwikowi Orpiszewskiemu, Rochowi i Nikodemowi Rupniewskim,
Walentemu Nasiorewskiemu, Edwardowi Trzcińskiemu, Ludwikowi Jankowskiemu, Leonardowi
Rettlowi, Antoniemu Kosińskiemu, Aleksandrowi Świętosławskiemu, Walentemu Krośniewskiemu i
Rottermundowi, a zatem w części podchorążych, w części literatom, w części uczniom akademji, ludziom
znanym z nieskazitelnego postępowania i łagodności charakteru.
Czterem kompanjom strzelców pieszych i dwóm kompanjom pułku 6, spieszącym na pomoc szkole
podchorążych, mającym przeszkodzić jezdzie rosyjskiej, żeby nie wtargnęła do miasta, nie udało się
zadosyć uczynić temu rozkazowi, albowiem w drodze zatrzymane przez jenerała Stanisława Potockiego
dostały się w niewolę rosyjską; zaś cztery działa artylerji, które miały opanować stanowiska między
Wiejską Kawą a koszarami Radziwiłłowskiemi, tudzież Aleją prowadzącą do belwederu i strzelać jedynie
dla nadania moralnej siły wojsku działającemu w tym punkcie, zajęte zostały przez pułk polski, któremu
wymienieniem nie chcę czynić niesławy. W chwili kiedy oddział przeznaczony do Belwederu, wyruszył z
lasku Aazienkowskiego, pospieszyłem do koszar podchorążych w towarzystwie walecznego porucznika
Szlegała (który z obozu przywiózł nam ostre naboje karabinowe), i Józefa Dobrowolskiego. W salonie
szkoły podchorążych odbywała się wtenczas lekcja taktyki. Dwaj wspomniani oficerowie rozbroili
rosyjskich szyldwachów. Wbiegłszy do sali, zawołałem na dzielną młodzież:  Polacy! Wybiła godzina
zemsty. Dziś umrzeć lub zwyciężyć potrzeba! Idzmy, a pierwsi wasze niech będą Termopilami dla
wrogów . Na tę mowę i zdala grzmiący odgłos: do broni! Do broni! Młodzież porwała karabiny, nabiła je
i pędem błyskawicy poskoczyła za dowódcą. Było nas stu sześćdziesięciu kilku! Zmierzamy uliczką
prowadzącą do koszar trzech pułków jazdy rosyjskiej. Pewny będąc, że kompanje wyborcze spieszą nam
na pomoc, kazałem dać kilka razy ognia dla zatrwożenia Rosjan, jako i na znak dla owych kompanij, że
się bój już rozpoczął. Po tem haśle wtargnęliśmy do środka koszar ułańskich. Wezwany ogniem
karabinów naszych hufiec nieprzyjacielski z około trzechset ludzi złożony uszykowawszy się w kolumnę,
na plac występuje. Dajemy ognia, nieprzyjaciel wychodzi z szyku, miesza się i cofa, i w pewnej dali
powtórnie uformowany stawia nam czoło. Powtórnie dawszy ognia, silnym w skoku napadem, z
okrzykiem wojennym hurra! Odbijamy kolumnę Rosjan, którzy zasławszy plac trupem, na wszystkie
rozsypali się strony. W tej chwili dano mi znać, że pułki kirasjerski i huzarski wychodzą z koszar dla
otoczenia nas i przecięcia drogi do miasta. Kolumny polskiego wojska nie nadciągały nam w pomoc. Z
tego więc powodu, gdy i ładunków brakować zaczęło, z żalem wszystkich odwrót przedsięwziąłem. Pułk
ułanów, na który najprzód uderzyliśmy, zupełnie rozproszony dozwolił nam cofać się przez most
Sobieskiego, gdzie połączył się z nami powracający z Belwederu oddział cywilnych osób. Mniemając, że
kompanje wyborcze czekają rozkazu, ażeby się z nami połączyły, wysłałem Kamila Mochnackiego z
poleceniem wezwania ich do jak najrychlejszego przybycia, lecz Kamil Mochnacki wrócił, donosząc, iż
pomocy na żadnym punkcie nie znalazł, że kirasjery formują się w szyk bojowy na rozdrożu, zamykając
nam ze wszech stron pochód do miasta. Postąpiłem kilka kroków naprzód, a spostrzegłszy rzeczywiście
linję kirasjerów, bez namysłu natrzeć na nich kazałem. Śmiało puściła się z bojowym okrzykiem razna
młódz i w tym punkcie zmusiła nieprzyjaciela do odwrotu ku Belwederowi. Zebraliśmy się, postępując
dolną drogą z Aazienek ku Wiejskiej Kawie. Usłyszawszy w przesmyku między Wiejską Kawą a
koszarami Radziwiłłowskiemi głośne tętnienie koni jazdy kirasjerów, którzy się w pogoń za nami puścili
i postrzegłszy w tym samym czasie oddział huzarów ku nam od Aleji zamierzający, nie widziałem innego
ratunku, jak szybko pędem zawrócić się na lewo ku koszarom Radziwiłłowskim. Jakoż w rzeczy samej
wpadliśmy w bramę tych koszar, skąd pojedynczymi strzałami raziliśmy czającego się z boku
nieprzyjaciela. Po chwili podchorążowie nabierają męstwa, wypadają z bramy koszar Radziwiłłowskich i
z niewypowiedzianą odwagą nacierają na Rosjan, którzy się natychmiast rozsypali. Niemała ich liczba w
tem miejscu poległa. Odtąd mieliśmy wolną do miasta drogę. Przy kościółku Aleksandra spotkaliśmy
jenerała Stanisława Potockiego; przytrzymali go podchorążowie, schylając się do stóp jego i błagając,
żeby się przyczynił do ojczystej sprawy ... Lecz gdy te wszystkie przełożenia nie odniosły zamierzonego
skutku, kazałem go wypuścić. Zginął on następnie z innej ręki przez nieufność, upór i małą wiarę w
statek i cnotę żołnierza polskiego.
1
Przywódców opozycji na sejmie 1820 r. Porównaj wyżej str. 8. Sejmy.
2
Obaj ci posłowie zamierzali wnieść petycje, żądaniem przywrócenia ukróconych swobód.
10. Uznanie powstania przez sejm za narodowe
Jedną z pierwszych czynności zebranego w grudniu sejmu, było uznanie powstania, wybuchłego 29 listopada 1830 za narodowe. W tym celu
wydał on manifest, uchwalony na sesji odbytej 20 grudnia 1830, a ogłoszony w Djarjuszu sejmu 1830-1. T. I, str. 55.
Kiedy naród, niegdyś wolny i potężny, nadmiarem niedoli zmuszonym się widzi uciec do ostatniego z
praw swoich: do prawa odparcia siłą ucisku, winien to sobie, winien światu, aby oznajmił przyczyny,
które go przywiodły do popierania orężem świętej sprawy swojej. Uczuły Izby sejmowe tę potrzebę, a
przystępując do rewolucji, w stolicy dnia 29 listopada zdziałanej, i uznając ją za narodową, postanowiły
krok ten usprawiedliwić w oczach Europy.
Po tym wstępie idzie obszerne uzasadnienie przyczyn, które spowodowały wybuch powstania. Opuszczamy
je jako znane z poprzednich ustępów, podając zakończenie manifestu:
... Wreszcie ostatnia pociecha, którą Polacy za Aleksandra nieszczęścia swoje słodzili, nadzieja
połączenia się z bracią przez cesarza Mikołaja odjęta została. Wszelkie już węzły były zerwane, od dawna
święty ogień, którego na ołtarzach Ojczyzny zapalać nie było wolno, w piersiach tylko prawych tlał
potajemnie, jedna myśl była wszystkim wspólna, że poniżenia takiego dłużej znosić się nie godzi, lecz
władza przyspieszyła sama chwilę wybuchnięcia. Przy coraz mocniej potwierdzających się wieściach o
wojnie, przeciw swobodom ludów rozpocząć się mającej, nadeszły rozkazy postawienia na stopie
wojennej wojsk polskich, przeznaczonych do wymarszu: a natomiast wojska rosyjskie kraj nasz zalać
miały. Nakazano znaczne sumy, z obciążenia lub przedaży dóbr narodowych pochodzące i w Banku
złożone, użyć na koszta tej zabójczej dla wolności wojny. Uwięzienia się na nowo zaczęły. Nie było
chwili do stracenia. Szło o wojsko, skarb, zapasy, honor narodu niezdolnego nieść innym więzów,
któremi sam się brzydzi, a walczyć przeciw wolności i dawnym towarzyszom broni. Czuł to każdy, lecz
uczuciem tem serce Narodu, ognisko zapału, dzielna młodzież wojskowa i akademiczna, oraz znaczna
część garnizonu stolicy i obywateli najsilniej przejęta, postanowiła dać hasło powstania. Elektryczna iskra
w jednej chwili wojsko, stolicę, kraj cały przebiegła. Zajaśniała noc 29 listopada ogniami wolności. W
dniu jednym oswobodzona stolica, w dniach kilku połączone jedną myślą wszystkie oddziały wojska,
fortece zajęte, naród uzbrajony, brat cesarski z wojskiem rosyjskiem na wspaniałość się zdający i tym
jedynie środkiem ocalony; oto są czyny tej rewolucji bohaterskiej, szlachetnej i czystej, jak młodzieńczy
zapał, który ją rozniecił.
Powstał Naród polski z poniżenia i podległości, z męskiem przedsięwzięciem niepowrócenia więcej do
więzów, które skruszył, niezłożenia oręża przodków, póki nie wywalczy niepodległości i potęgi jedynej
swobód rękojmi, póki nie zabezpieczy sobie tych swobód, których domagać się, jako zaszczytnej
puścizny przodków i naglącej potrzeby wieku, podwójne ma prawo; póki nie połączy się z braćmi
ujarzmionymi przez dwór petersburski, z tego jarzma nie wyzwoli i swobód swoich, wolności i
niepodległości uczestnikami nie uczyni.
Nie powodowała nami żadna nienawiść narodowa przeciw Rosjanom, wielkiemu, jak my, szczepowi
słowiańskiego rodu ... Przeświadczeni, że wolność i niepodległość nasza, jak niegdyś dla ościennych
narodów nie bywała zaczepną, owszem stanowiła równowagę i przedmurze ludów europejskich, tak teraz
więcej, niż kiedy, może im być pomocą, stajemy w obliczu mocarstw i narodów z pewnością, że za nami
głos polityki i ludzkości zarówno przemówi.
A gdyby nawet w tej walce, której nie tajemy sobie niebezpieczeństw, przyszło nam samym bój za
wszystkich staczać, ufni w świętość sprawy naszej, w własnej odwadze i pomocy Przedwiecznego,
dobijać się będziemy wolności do ostatniego tchnienia. A jeśli Opatrzność przeznaczyła tę ziemię na
wieczne ujarzmienie, jeśli w boju tym ostatnim wolność polska na gruzach miast i trupach swoich
obrońców polegnie, wróg nasz nad jedną tylko pustynią więcej panowanie swoje rozciągnie, a prawy
Polak zginie z tą w sercu pociechą, że jeśli własnej wolności i Ojczyzny uratować nie dozwoliły mu
nieba, śmiertelną walką zasłonił przynajmniej na chwilę zagrożone europejskich ludów swobody.
11. Detronizacja M ikołaja
Ponieważ nawiązane początkowo układy z Mikołajem nie przyniosły zadawalających rezultatów, Mikołaj bowiem nie myślał o
naprawieniu krzywd wyrządzonych Królestwu, lecz żądał zdania się na łaskę i niełaskę, pozostawała tylko rozprawa orężna i zupełne
zerwanie z Mikołajem, czego wyrazem była detronizacja jego, uchwalona przez Sejm na posiedzeniu 25 stycznia 1831 r. (Djarjusz sejmu, t.
I, str. 243 itd.).
Działo się na posiedzeniu połączonych Izb Sejmowych dnia 25 stycznia 1831 r. w Warszawie.
 Najświętsze i najuroczystsze umowy tyle tylko są nienaruszonymi, ile wiernie dotrzymanemi z stron
obydwóch. Długie cierpienia nasze znane światu całemu; przysięgą zaręczone przez dwóch panujących, a
pogwałcone tylekroć swobody  nawzajem i Naród polski od wierności dziś panującemu uwalniają.
Wyrzeczone nakoniec przez samego cesarza Mikołaja słowa, że pierwszy ze strony naszej wystrzał stanie
się na zawsze zatracenia Polski hasłem, odejmując nam wszelką sprostowania krzywd naszych nadzieję,
nie zostawiajÄ… jak rozpacz szlachetnÄ….
Naród zatem polski, na Sejm zebrany, oświadcza: iż jest niepodległym ludem i że ma prawo temu
koronę polską oddać, którego godnym jej uzna, po którym z pewnością będzie się mógł spodziewać, iż
mu zaprzysiężonej wiary i zaprzysiężonych swobód święcie i bez uszczerbku dochowa .
IV. PRZEBIEG I UPADEK POWSTANIA
12. Bitwa pod Grochowem
Rokowania podjęte przez rząd polski, celem uzyskania od Mikołaja usunięcia nadużyć i pokojowego załatwienia sporu, nie udały się.
Mikołaj zażądał kategorycznego poddania się, a na poparcie swoich żądań wysłał znaczną armję, która pod wodzą Dybicza z początkiem
lutego, przekroczywszy granice Królestwa, szła prosto na Warszawę. Po kilku starciach przyszło do walnej rozprawy na polach
grochowskich 25 lutego, którą tak opisuje jeden z najwybitniejszych naszych oficerów, gen. Chrzanowski Wojciech, w artykule p.t. Opisanie
bitwy grochowskiej
Na rozkaz feldmarszałka Dybicza wszystkie baterje, rozstawione gęsto na stokach wzgórzy od
Kawenczyna i Dąbrowej Góry aż do pagórków wawerskich, rozpoczynają gwałtowny ogień, jednocześnie
dywizje Rozena i Pahlena przysuwają się do siebie, postępują nieco naprzód i szykują się do ataku na
Olszynę. Na ogień dwustu blisko dział rosyjskich odpowiada natychmiast siedem bateryj polskich,
stojących na lewo i prawo Olszyny ... Pół godziny grzmią działa bez przerwy z największą żywością ...
grad kul i granatów sypie się z obydwu stron, przebiegając się i krzyżując się nad szczupłą płaszczyzną
między obydwoma frontami ... Dwie szczególniej lewoskrzydłowe baterje polskie rażą celnymi strzałami
i demontują działa rosyjskie, lecz zarazem najmocniej cierpią od ognia pięćdziesięciu dział rosyjskich. Po
półgodzinnym ogniu połowa armat w baterji Rylskiego cichnie ... daleko więcej dział rosyjskich już
zdemontowanych, lecz natychmiast zastąpione są innymi. Ogień dział rosyjskich coraz bardziej
koncentruje się nad Olszynką, coraz gęściej grad pocisków, rwąc gałęzie i obalając drzewa i ludzi, pada
na ten lasek, w którym pod tym ogniem, spokojnie oczekując na atak piechoty nieprzyjacielskiej, stoi
dywizja Żymirskiego, mając brygadę Rolanda (pułki linjowe 3-ci i 7-my) w pierwszej, brygadę strzelecką
Czyżewskiego w drugiej linji.
Jak tylko wódz rosyjskich ujrzał, że baterje jego stłumiły nieco ogień dział polskich i przygotowały
atak, daje rozkaz generałowi Rozenowi uderzyć z dywizjami pieszymi na Olszynę, a dla wsparcia tego
ataku posuwa III-ciÄ… i II-gÄ… dywizjÄ™ z korpusu Pahlena.
Wódz polski, generał Chłopicki, widząc rozpoczynający się atak piechoty ... daje rozkaz Żymirskiemu
bronić się do upadłego ze swoją dywizją w Olszynie i postanawia nie posyłać świeżego wojska dla
wsparcia lub zluzowania tej dywizji, dopóki tylko ona opierać się będzie mogła.
Wśród ciągłego gromu dział posuwa się i uderza na Olszynkę cała prawie piechota rosyjska.
Gdy dywizja Żymirskiego, wyczerpawszy wszystkie środki oporu cofając się z Olszynki, zaczyna z
niej wychodzić, ujrzał generał Chłopicki, że nadeszła chwila prowadzenia do ataku drugiej linji, dywizji
Skrzyneckiego i Szembeka  i że nadeszła chwila zaczepnego zwrotu i odwetu. Rozkazuje generałowi
Skrzyneckiemu sformować swoją dywizję do ataku i uderzyć na lewy kraniec Olszynki, sam zaś
prowadzi do ataku na prawy kraniec tego lasku pułk grenadjerów z dywizji Szembeka, zktórym już w
marszu łączy się reszta dywizji, to jest brygada strzelecka prowadzona przez generała Prądzyńskiego.
Bębny polskie grzmią marsz do ataku ... Chłopicki z promieniejącą natchnieniem twarzą, z pałającym
okiem, które w jednej chwili ogarnia całe pole bitwy, kombinuje wśród ich biegu zdarzenia i ruchy,
kłębami dymu i ognia jeszcze osłonione, spieszy po odwet i zwycięstwo ... Była to najpiękniejsza może
chwila w życiu generała.
Obie polskie kolumny, lewa i prawa, ruszają równocześnie  w tej samej chwili masa piechoty
rosyjskiej, uszykowawszy siÄ™ w Olszynie, wylewa siÄ™ dwoma potokami z lasku ku polom grochowskim,
wspierana ogniem 12 bateryj, które posunęły się naprzód. Przy huku dział i bębnów obie strony spotkają
się na równinie paręset kroków z tej strony Olszyny. Lewa kolumna polska, to jest Skrzynecki na czele
pułków 4-go, 8-go, części 2-go, wpada na 14-tą dywizję rosyjską  przewraca ją, przepędza za Olszynkę
 wybiegając z lasku uderza na dywizję 15-tą, uszykowaną tutaj  rozbija ją, i bezładne tłumy obu
dywizyj Rozena pędzi na stoki Dąbrowej Góry. Chłopicki z prawą kolumną, przebywszy krzyżowy ogień
dział rosyjskich, rzuca się na czoło III-ej dywizji, wysuwającej się z Olszynki ku Grochowu, rozgramia ją
 przecodzi prawą krawędz lasku, uderza na sformowaną powtórnie dywizję  rozbija ją, pędzi ku
Wygodzie wraz z drugą dywizją, która, przerażona klęską poprzedniej, miesza się, rozsypuje i cofa
bezładnie za Wygodę ku lasom. Jest to chwila stanowcza. Oto dwie dywizje polskie wybiegają z
Olszynki, pędząc przed sobą całą prawie piechotę rosyjską w bezładny tłum się rozbiegającą, jest to
chwila stanowcza, powtarzamy. Armja rosyjska w jednej połowie rozbita, w drugiej przerażona i
zmieszana  trzeba ją tylko rozproszyć, zwycięstwo zaczęte, trzeba go tylko dokonać. Lecz to
rozproszenie, to zwycięstwo dokonać tylko może jedynie atak świeżej siły  rezerwy. Na tę ważną i
rozstrzygającą, a przewidywaną chwilę, chciał generał Chłopicki przygotować sobie silną rezerwę. Dla
rozstrzygnięcia całej sprawy i rozproszenia osłabionego, a następnie przełamanego nieprzyjaciela chciał
Chłopicki ściągnąć z pod Białołęki Krukowieckiego, postawić za drugą linją, a po przełamaniu przez tęż
linję szyków nieprzyjacielskich, rzucić na zmieszanych Rosjan rezerwową dywizję Krukowieckiego,
wzmocnioną przez całą jazdę, lub przynajmniej uderzyć korpusem jazdy Aubieńskiego. Znał bowiem
dobrze zasadę taktyki, że ta sama siła nie może nieprzyjaciela przełamać i przełamawszy go, pobić,
zwycięstwo rozpocząć i dokonać, w pierwszym bowiem boju, przełamując nieprzyjaciela, sama się
dezorganizuje, a dla dokonania zwycięstwa jest potrzebna rezerwa.
Lecz z powodu nieposłuszeństwa i nieobecności generała Krukowieckiego nie było, gdy nadeszła
stanowcza chwila, żadnej w rezerwie piechoty. Stał jednak na polach grochowskich w odwodzie cały
korpus jazdy Aubieńskiego, a właśnie jest to zadanie jazdy, stojącej w rezerwie dokonać rozpoczęte
zwycięstwo. Wprawdzie korpus ten liczył tylko sześć pułków, przy męstwie jednak i znanym pędzie
szarż jazdy polskiej byłaby to może dostateczna siła do rozgromienia pomieszanej piechoty rosyjskiej,
gdyby w tej chwili na plac boju nadbiegła i śmiałą szarżą na te tłumy uderzyła.
Generał Chłopicki, biegnąc na czele swej kolumny z lasku ku Wygodzie i widząc z jednej strony
cztery dywizje rosyjskie, pierzchające w nieładzie, lecz zarazem odsłaniające szereg swych bateryj, z
drugiej strony znużenie swojej i Skrzyneckiego dywizyj  podejmuje w jednej chwili całe położenie i daje
rozkaz, aby nadchodziły spiesznie rezerwy, śle adjutantów z poleceniem, aby Aubieński ze swym
korpusem jazdy przybył i uderzył. Lecz Aubieński nie przybywa  drogie momenty mijają  generałowie
rosyjscy wstrzymują siłą, głosem i pałaszem swoje pierzchające dywizje, szykują je na nowo, popychają
na front dwa nietchnięte wojsk oddziały, dywizję grenadjerską i I-szą, a odsłonięty szereg bateryj,
rozstawionych wzdłuż stoku pagórków, silnym ogniem zakrywa przez chwilę armję szukującą się na
nowo. A Aubieński jeszcze nie przybywa, a nawet przybyć nie myśli. Przybiegającym z rozkazem
adjutantom odpowiada to, że Chłopicki nie jest wodzem, nie może przeto na jego rozkaz i
odpowiedzialność puszczać swą jazdę na niebezpieczną szarżę ...
Nieposłuszeństwo to i Krukowieckiego zapewne nie miałoby miejsca, a bitwa byłaby może stanowczo
wygrana, gdyby Chłopicki był wodzem de jure. Aubieński nie przybywa, a tymczasem chwila stanowcza
mija i minęła bezpowrotnie. Wstrzymane w odwrocie i uszykowane na nowo cztery dywizje rosyjskie
przetrzebione wprawdzie okropnie, lecz i sformowane jako tako pod zasłoną ognia dział i rezerw,
wzmocnione dwoma świeżemi, pchane z tyłu przez cały korpus jazdy Witta i gwardje wielkiego księcia, a
z boków przez dywizje konne Aopuchina i Geismara, nakoniec ożywione zbliżeniem się Szachowskiego,
wykonywują zwrot zaczepny. Cała armja rosyjska wychodzi z popłochu, i czyniąc ostatnie wysilenie,
uderza po raz trzeci na Olszynkę. Obie kolumny polskie Chłopickiego i Skrzyneckiego, mając na czele
swoim pułk grenadjerski i 4-ty, wstrzymują na płaszczyznie przed Olszynką przez pół godziny natarcie
całej armji rosyjskiej, nie tracąc w rak nierównym boju ani stopy ziemi.
Na zasypujący je grad kul i kartaczy i na najstraszniejszy ze wszystkich ogień karabinowy
kilkudziesięciu bataljonów, odpowiadają celnymi strzałami, wspierane dzielnie ogniem dwóch bateryj
Nieszokocia i Rylskiego. Legli już wszyscy prawie naczelnicy bataljonów w obu pułkach polskich  pułki
te jednak nie ustępują z pola.
Generał Chłopicki przebiega ich front, zachęcając do oporu przed laskiem, by jeszcze zostawić pole do
szarży Aubieńskiemu, którego wygląda z niecierpliwością. Zacięty bój trwa pod Olszynką.
Ogromna baterja rozwija się na krańcu prawego skrzydła rosyjskiego przed Kawęczynem, zgłusza
lewoskrzydłowe baterje polskie, razi z boku rzęsistym ogniem piechotę polską i lasek olszowy.
Zawzięty bój trwa przed Olszynką. Obie dywizje Skrzyneckiego i Szembeka walczą z nadzwyczajnem
męstwem  przed frontem ich pada dwa razy z zabitym koniem generał Chłopicki, płaszcz jego przeszyty
kulami, sam raniony lekko kartaczem. Nakoniec nie mogąc się doczekać pomocy, sam spieszy pod
Grochów przyspieszyć nadejście rezerw, zdawszy dowództwo nad swą kolumną generałowi Milbergowi.
Była to godzina druga popołudniu. Pędząc szosą za Grochów pod Słup Żelazny, gdzie stał sztab główny,
dowiadując się, że Aubieński nie chce go słuchać, nie chce uderzyć, a równie nieposłuszny Krukowiecki
jeszcze jest w Białołęce. Przybywszy pod Słup, oświadcza wszystko szlachetnemu Radziwiłłowi, który
mimo swej woli i jedynie na rozkaz rządu i przez poświęcenie dzwiga ciężkie dla siebie naczelne
dowództwo.
Radziwiłł ze swej strony posyła natychmiast rozkaz Aubieńskiemu i Krukowieckiemu.
Lecz już było zapózno, zapózno by ciągnąć dalej zaczepny zwrot, wykonany tak śmiał i szczęśliwie
przez Chłopickiego, by rozbić atakiem rezerw przełamaną armję rosyjską, zapózno, by przypuścić szarżę,
gdyż bój cofnął się już z pola przed lakiem do Olszyny, a nawet przygniecione całym ciężarem armji
rosyjskiej dwie dywizje polskie, zmęczone przeciągłym z nią bojem, cofały się już z lasku ku Grochowu.
Chłopicki, widząc wydarte sobie prawie z ręki zwycięstwo przez nieposłuszeństwo dwóch generałów,
widząc jak zmarniał przez to waleczny opór dywizji Żymirskiego, następnie pełen zapału atak oddziałów
Skrzyneckiego i Szembeka i bohaterska ich wytrzymałość w boju pod Olszyną, zapragnął śmierci. Lecz
przedewszystkiem pomny na obowiązek wodza, wraca na plac boju wstrzymać ile możności i jak
najdłużej odwrót tych dywizyj, by dać czas do ściągnięcia Krukowieckiego i Aubieńskiego, do ustawienia
reszty armji na drugiej linji obronnej. Już dobiega do swojej kolumny, walczącej jeszcze na krańcu
Olszyny, gdy granat pęka pod jego koniem, rani mu ciężko obie nogi i obala go wraz z koniem na ziemię.
Ranionego generała odnoszą na Pragę.
13. Kwestja włościańska.
(Barzykowski, Historia powstania listopadowego. T. III, str. 182 itd.)
Konstytucja przez Napoleona nadana, nie tylko poddaństwo znosiła, ale ustanawiała zupełną równość
w obliczu prawa nie tylko co do praw cywilnych, ale nawet politycznych i społecznych. Chłop był równy
szlachcicowi, włościanin swojemu panu, i nie było to tylko w teorji, ale zaraz w wykonaniu, życie weszło
... Lecz chociaż włościanin był równy i wolny, jednakże pod względem gospodarstwa narodowego żadna
zmiana nie zaszła, pańszczyzna pozostała, bo czasu do zmian gospodarskich nie było ...
Za Królestwa Kongresowego stało się z włościanami jak z wieloma innymi instytucjami ... Cesarz
Aleksander wracając z wojny, wiele łask i dobrodziejstw dla włościan zapowiedział, lecz mało dotrzymał
i nawet podaniom do tronu samych właścicieli posłuchu nie dawał. Ponieważ w Królestwie konstytucja
nie wiele się od napoleońskiej różniła, przeto różnic między klasami mieszkańców nie zaprowadzono, ale
żadna zmiana co do stosunku gospodarskiego, co do pańszczyzny przedsięwzięta nie była. Wsteczność
zaś, która pózniej w samym życiu Aleksandra nastąpiła, musiała się i w rządzie jego okazać. Książę
Lubecki jako minister skarbu, kwestję tę w tył cofnął. Na jego przedstawienie zapadły dwa prawa.
Pierwsze prawo sejmowe z roku 1825, mocą którego zniesiony został artykuł 536 kodeksu Napoleona,
który stanowił, że posiadaczom wiecznoczynszowym i emfiteutycznym jest dozwolona spłata czynszu i
nabycie gruntów na przyszłość ... Drugie prawo jest dekret królewski, na przedstawienie tegoż ministra w
roku 1829 wydany, dozwalający sprzedaż dóbr narodowych. W dobrach tych włościanie w największej
części przez nadania książąt mazowieckich i królów polskich byli wiekuistymi posiadaczami gruntów
przez nich uprawianych. Prawem sejmowym i owym dekretem włościanie swego wiekuistego posiadania
pozbawieni zostali ...
W takich warunkach nastąpiło powstanie listopadowe. W uczuciach żywych całego narodu leżało
ulepszenie stanu włościańskiego, ramię włościanina bowiem było nam potrzebne do wywalczenia naszej
niepodległości. Interes przeto i powinność zajęcie się tą sprawą nakazywały i rzeczywiście od początku
powstania wszystkie rządy o tem myślały.
Już za dyktatury, dwa podatki, które szczególniej ciążyły na włościanach, kontyngens i szarwark,
uchylono. Prócz tego postanowionem było, że prócz służby do żadnych innych ciężarów, jakich wojna
wymagać będzie, włościanie powoływani nie będą. Były to kroki pierwsze najpotrzebniejsze. Prócz tego
Sejm hojnie i szczodre wyznaczył uposażenie dla tych włościan, co w wojnie o niepodległość kalectwem
lub bliznami okryci zostaną, jakoteż dla wdów i sierot w boju poległych. Na tem kończyły się pierwsze
czynności, bo, jak wiadomo, gwałtowność wypadków wojennych nie dozwalała się zająć dalszą reformą.
Kiedy teraz chwila odetchnienia przyszła, Rząd z niej korzystać zamierzał i postanowił uczynić pierwszy
krok do wielkiego dzieła, którego duch czasu, stosunek społeczny i dobrze zrozumiany interes kraju
wymagały i postanowił rozpocząć dzieło uposażenia włościan ...
Rząd za zasadę przyjął, iż wszelka własność, czy rzeczy, czy pracy, czy myśli, jest świętą i szanowaną
być powinna ... Przyjmując w zasadzie świętość prawa własności. Rząd musiał ją zastosować do
urządzenia gruntowego. Lecz znów z drugiej strony wiedział rząd, iż są przypadki i położenia, w których
nawet z najświętszych praw pewne poświęcenia i ofiary uczynić trzeba. Takie przypadki i położenie
stanowi interes kraju, dobro ogólne, ratunek powszechny, salus populi, za taką okoliczność kwestję
włościańską uważano. Stosownie jednak do przyjętej reguły własności uznano, że nie wolno zabierać, ale
postanowiono, że może własność być odstąpiona, sprzedana i kupiona bez obrazy praw jej służących.
Pod formą ta chciał rząd uposażenia włościan. Grunta dla włościan przeznaczone, włościanom
zabrane, powinny być były odkupione i wynagrodzone. Wydzielanie gruntu i okup, wzięcie i
wynagrodzenie nie miały być z sobą nierozdzielone. Rząd uznał, że spłata miejsce mieć powinna.
Warunki spłaty musiały być najdogodniejsze, najłagodniejsze, ale zawsze musiały nosić formę nabycia,
dla uniknięcia cechy zaboru i gwałtu. Właściciel miał odstąpić, sprzedać, włościanin nabyć, spłacić ...
Co do myśli samej dwie formy przyjęto. Pierwsza wieczysta dzierżawa, czyli czynsz spłacany, z
możliwością jednak spłaty kapitału, czyli wartości przez wieczystego dzierżawcę, druga nadanie zaraz
uposażonemu własności za opłatą procentu od kapitału wartościowego, połączonego z amortyzacją. Myśl
druga więcej do przekonania trafiała, lecz nastręczała się obawa, iż wojna może tak zniszczyć kraj, że
włościanie nie będą w stanie opłacać procentu, a więc zachwiać całe uposażenie i to rząd spowodowało,
że pierwszą myśl przyjęto ...
Po przyjęciu go przez rząd, do sejmu go przesłano. Komisje sejmu wzięły go pod rozbiór, a dnia 28
marca na sejm wniesiono. Ze strony rządu upoważniony był do wniesienia obrony projektu radca stanu
Brodzki, od komisji zaś sejmowej poseł Świdziński wziął na siebie ten obowiązek ... Po tych dwóch
wprowadzonych głosach projekt do prawa przez sekretarza Izby odczytany został. Rozpoczęła się
dyskusja i dwadzieścia kilka dni trwać ona będzie ... Dopóki rozstrząsano uposażenie w dobrach
narodowych, dopóty cała dyskusja spokojnie się toczyła i, można powiedzieć, nie było szczerych
przeciwników projektu ...
Projekt przez deputowanego Szanieckiego podany, rzeczy zmieniał, bo do kieszeni prywatnej sięgał,
uposażenia włościan w dobrach prywatnych się domagał. Dyskusja więc od razu stała się żwawsza,
namiętniejsza, uporczywa ... Opinja sejmujących zaczęła chwiać się i o los projektu lękać się trzeba było.
Rząd narodowy, jakoteż i wśród sejmowych stronnicy projektu uposażenia, uczuli potrzebę odparcia
zarzutów i użycia wszelkich środków, aby mu upaść nie dozwolić. Rząd przeto upoważnił swoich
mowców do oświadczenia w sejmie, iż na ten raz nie myśli dalej uposażenia włościan posuwać, iż nawet
do dóbr, własnością instytutów i municypalności będących, rozciągnąć go nie zamierza, i jedynie na
dobrach narodowych poprzestanie.
Mówcy sejmowi dalej poszli, twierdzili bowiem, iż uposażenie w dobrach prywatnych z mocy żadnej
uchwały miejsca mieć nie może i jedynie wskutek dobrej woli samych właścicieli jest możliwe, więc
wszelkie obawy w tym względzie są niepotrzebne i zbyteczne. Usiłowania, popierające projekt były
uczciwe i szczere, wiele talentu i gorliwości okazano. Szczególnie odznaczali się radca stanu Brodzki,
minister spraw wewnętrznych, a z sejmowych marszałek, kasztelan Kochanowski i poseł Świdziński.
Usiłowania ich nie były bezowocne ...1.
1
Po dyskusji szczegółowej, projekt ten został ostatecznie ułożony  poczem miano go jeszcze raz rozważyć na pełnej sesji sejmowej. Do
tego jednak nie doszło z przyczyn ogólnej natury.
14. Rozruchy 15 sierpnia.
Od bitwy ostrołęckiej Skrzynecki unikał poważniejszej rozprawy z nieprzyjacielem i dozwolił Paskiewiczowi, który po śmierci Dybicza
objął naczelne dowództwo wojsk rosyjskich, na przejście Wisły i posuwanie się wzdłuż lewego brzegu coraz bliżej Warszawy. Ta
nieczynność Skrzyneckiego doprowadziła do usunięcia go. Ten stan zdenerwowania wywołał też rozruchy, opisane przez Wężyka
(Powstanie narodu polskiego, str. 169 itd.)
Dzień cały zeszedł na ciekawem oczekiwaniu, komu rząd narodowy ster wojska poruczy. Nie ogłoszo-
no ani jednego słowa w tej mierze. Głuche pogłoski biegały, że czynni członkowie klubu listy proskryp-
cyjne spisywali i że ci nawet, którzy z rozsądkiem umierkowanie łączyli, nie uszli ich podejrzliwej uwagi.
Od trzech dni Lelewel o ruchu zbawiennym nadmieniał, Towarzystwo Patrjotyczne liczniej niż dotąd
zebrane, radziło jawnie o niebezpieczeństwie ojczyzny. Podano wniosek by się domagać od rządu
oddalenia od wojska jenerała Skrzyneckiego, i ten się wniosek utrzymał. Lecz gdy już radzić poczęto, jak
go wykonać, czyli na piśmie, czyli też innym sposobem, wniesiono, by towarzystwo w całym się gronie
do rządu z swoim żądaniem udało
Na tem stanęła narada. Ciągnie tłum różnorodnego składu, mając na czele X. Puławskiego Kazimierza,
Czyńskiego Jana i Boskiego Nikodema przez Miodową ulicę. Ciekawość zwiększa uzbrojoną tłuszczę.
Cała ta rzesza napełnia dziedziniec namiestnikowskiego pałacu, a mówcy Towarzystwa przeciskają się do
sali posiedzeń rządowych.
Wychodzą członkowie Rządu Narodowego, słuchają mów tchnących istnem zuchwalstwem i
przyrzekają nazajutrz na południe odpowiedz. Cała ta scena gorszaca trwa blisko godziny. Lecz gdy
mniemano, że Towarzystwo zaspokoiło się odpowiedzią Rządu, i gdy to niejako utwierdziło oddalenie się
tłumu od Namiestnikowskiego pałacu, dzielą się tłumy na pomniejsze oddziały i wzmocnione nowemi
siłami, schodzą się znów pod zamkiem, gdzie uwięzionych jenerałów 29 czerwca, dotąd trzymano w
areszcie. Był pomiędzy nimi szambelan Frnshave, człowiek niewinny i dobrych obyczajów, który
przyzwyczajony do życia w Warszawie, ani ją pragnął opuścić, ani na jedną chwilę nie przestał ufać
szlachetności charakterów Polaków. Wplątany do śledztwa mniemanego spisku Hurtiga wraz z
cukiernikiem Lasslem został za niewinnego uznany. Trzymano go jedynie w zamku dla zasłonienia przed
wszelką obrazą, lecz miano wkrótce za przyzwoitym paszportem do przednich straży odesłać. Gnuśność
tylko rządu tę chwilę odwlekła.
Była kobieta nazwiskiem Bazanow, śmiała i intrygantka, lecz tę o zdradę kraju jako cudzoziemkę
posądzać nie można było. Był nakoniec kamerjunkier Bentkowski, który miał utrzymywać
korespondencję z nieprzyjacielem. Ci wszyscy już byli osądzeni przez sąd nadzwyczajny, lecz wyrok na
nich odesłano do głównej kwatery, dla zmian zaszłych w naczelnem dowództwie, potwierdzonym i
wykonanym nie został. Zbiera się tłum ludzi przed zamkiem, krzycząc: Śmierć zdrajcom ojczyzny! Warta
gwardji narodowej staje do broni. Uderzono na trwogę, lecz czyli z namysłu, czyli z niedbalstwa, jeden
tylko bęben słychać się daje. I ten nakoniec zaniemiał  gdy doboszowi pałki odjęte zostały.
Przybiega gubernator miasta, jenerał Węgierski, ten, który chełpił się w stolicy, iż z 200 ludzmi byłby
ten ruch uśmierzył, przekłada wzburzonym, że ci, których śmierci żądają, już osądzeni zostali  że wyrok
na nich jest już w głównej kwaterze i w druku, że nazajutrz ogłoszony i wykonany zostanie  ale
przekłada napróżno.
Nadciągnął tymczasem bataljon 18 pułku piechoty. Gdyby go był gubernator pod zamkiem ustawił,
mógłby zapewnie zapobiec gwałtowi i mordom. Lecz on rozkazał bramy zamkowe otworzyć, których
burzyciele przestąpić nie mogli, i wpuścić wojsko w dziedziniec. To dało powód, że się wraz z wojskiem
towarzysze patrjotyczni wcisnęli.
Ale przychodzą rzeczy do tego stopnia, że Węgierski obowiązał się posłać natychmiast sztafetę do
głównej kwatery po wyrok na więzniów zamkowych. By to wykonał, dodają mu 30 świadków, na czele
których ksiądz Szyndlarski z gubernatorem do jego mieszkania odchodzi. Gdy burzyciele pozbyli się
przytomności gubernatora, złączywszy się z oddziałami 18 pułku, poszli natychmiast w zamek do miejsc
tych, gdzie nieszczęśliwi więzniowie siedzieli i poczęli ich koleją wywlekać.
Zjawił się pomiędzy tłumem Antoni Ostrowski, dowódca gwardji narodowej warszawskiej. Ten
zamiast okazania jakiej takiej chęci w utrzymaniu publicznego porządku, zalecał tylko swym
podkomendnym, by nie strzelał do obywateli ...
Wpadnięto do mieszkania nieszczęśliwego Jankowskiego ... Zelżony zbity i skuty, już prawie nie żyw,
został powieszony na latarni za nogę. Ten sam los spotkał jenerałów Hurtiga i Sałackiego, pastwiono się
nawet nad ich trupami. Bukowski wyskoczył z okna na taras i złamał nogę, ale się zdołał między
krzewami utaić. Wszakże na krótko, bo znaleziony przez swoich oprawców, znalazł natychmiast śmierć
srogą. Szambelan Fenshave schronił się na piec swego mieszkania, ale po stołku blisko stojącym
docieczono, gdzie się znajdował. Niewinność jego, uznana nawet od sądu, nie zdołała uchronić od
śmierci. Pani Bazanow zamordowana została ze wściekłością i okrucieństwem sroższym nad wszelkie
opisy. Młoda jej córka, która towarzyszyła matce w więzieniu, pchnięta bagnetem, zaledwie uszła
zagłady, udana za służącą. Bentkowski pomnożył liczbę ofiar nieszczęsnych, pomordowanych wprzódy
nim powieszeni zostali. Ta rzez okrutna w Zamku królewskim trwała przeszło godzinę ...
Mówią, że od Zamku chcieli się rozejść burzyciele po różnych stronach miasta dla wywlekania ofiar
swojej niechęci, do których liczby należał generał Dziekoński, dowódca warowni na Pradze. Ale
przemogła chęć wymordowania szpiegów, nieosądzonych dotychczas dla braku prawa na zbrodnie
szpiegostwa. Lecz gdy więzienie, w którem ci nędznicy siedzieli, było nader odległe od Zamku, bo leżało
aż za Wolskimi rogatkami, przejście ich do tego miejsca uwolniono miasto na parę godzin od zgiełku
mordów i trwogi. Ciągnąc po drodze, szukali Aubieńskiego Henryka, obwinionego o usunięcie z pod
srogości prawa wiceprezydenta Lubowidzkiego, i mało brakło, że zamiast niego nie powiesili brata, Jana
Aubieńskiego, który dostał się w ich ręce.
Gdy ruch się przeniósł za Wolskie rogatki, do więzienia będącego w domu zarobku, krew
zatrzymanych tamże lała się bez oporu i najmniejszej przeszkody. Zginęli zamordowani szpiegowie
dawnej władzy, Szlej, Szymanowski i wielu innych. Niezasłużona kara śmierci spotkała także i
kilkunastu żydów, uwięzionych za defraudacyjne przestępstwa. Zginęło tamże w ogóle 35 osób, a krew
ich została świadkiem wyuzdanej wściekłości. Już dzień zajmował miejsce nocy, gdy burzyciele
przypomnieli sobie Hankiewicza, radcę stanu za dawnego rządu, osadzonego pod strażą w klasztorze
dominikańskim na ulicy Freta. On stał się winnym prześladowania wielu rodaków i był zbyt czynnym we
wszystkich czynnościach sądowych przeciw obwinionym od władzy. Nikt pewnie bronić nie zechce
charakteru tego człowieka. Ale komitet śledczy nie znalazł go do tego stopnia winnym, by go pod sąd
oddano. Wywleczony ze swego przytrzymania, pokaleczony jak inni, powieszonym został nareszcie. Tej
egzekucji był żywym świadkiem Lelewel, bo zaszła ona w bliskości jego mieszkania. Prochownia
dostarczyła jeszcze trzech ludzi, na których się wściekłość sprawców tej nocy wywarła. Był między nimi
Frindler i Birnbaum, dwa ramiona dawnej policji. Długo wisiały trupy pomordowanych przez ranek dnia
16, nim je przez kata ściągnięto i uwolniono miasto od zgrozy.
Wśród nocy szukano cukiernika Lessla, którego miano w podejrzeniu, lecz ten się rychlej ze swojego
mieszkania uchronił. Tu Krukowski pokazał pozorny przykład sprawiedliwości. Bo gdy tłum ludzi
różnego rodzaju, szukając Lessla, przetrząsał dom jego, jeden z saperów z płochości czyli też z
łakomstwa pochwycił za sprzęt domowy i chciał go sobie przywłaszczyć, ale ujęty natychmiast, został
rozstrzelanym na rozkaz nowomianowanego gubernatora.
15. Upadek powstania i przejście armji polskiej do Prus.
(Napoleon Sierawski, Pamiętniki, str. 272 itd.
... 8 września złożono radę wojenną na Pradze pod przewodnictwem generała Małachowskiego. Tu
podpisano kapitulacjÄ™ Warszawy, wydano PragÄ™ Rosjanom, pod warunkiem czasowego zawieszenia
broni. Rosjanie zajęli Pragę w południe i zaraz złamali warunki przez się podpisane. Wzbraniali wywozu
reszty potrzeb wojennych i zasobów do Modlina, oraz połączenia się głównych naszych posterunków z
główną armją. W Modlinie nastąpiła druga rada wojenna 10 września, na niej Małachowski stanowczo
odmówił dalszego nad wojskiem dowództwa, mówiąc:  Generał, który podpisał kapitulację Warszawy,
nie może rozkazywać wojsku polskiemu . Generał Bem również dowództwa nie przyjął; wówczas prezes
rządu Niemojewski mianował wodzem generała Rybińskiego.
Rząd i sejm zebrał się w Zakroczymiu o pół mili od Modlina. Izba sejmowa liczyła jeszcze
kilkudziesięciu członków, posiedzenia odbywały się w miejscowym kościele. W uwiezionym skarbie
było z górą siedem miljonów w monecie. Zliczone wojska okazywały 25.000 piechoty, 6.000 jazdy,
armat 95, z amunicją dostateczną. Z korpusem Ramoriny, którego nadejścia co chwila się spodziewano,
wojsko polskie dochodziło do 52.000 żołnierza, prócz garnizonu Zamościa i oddziału Różyckiego w
Krakowskiem województwie. Co do Rosjan, drogo okupili wzięcie Warszawy  ubyłych z szeregu,
zabitych i rannych było przeszło 17.000, oficerów do 500. Poległo generałów dwóch, dziewięciu
pułkowników; ośmiu generałów i dwunastu pułkowników było mocno rannych.
Narady w tem rozpaczliwym położeniu do niczego nie doprowadziły: jedni chcieli napowrót
zdobywać Warszawę, inni radzili iść na Litwę, inni znowu rozdzielić wojsko i rzucić się na wojnę
partyzanckÄ….
Wszystkim tym zamiarom stanął na przeszkodzie zupełny upadek ducha w wojsku, któremu w tylu
krwawych starciach wybito najodważniejszych i najdzielniejszych oficerów  młodzież już ich zastąpić
nie mogła. Uprząż też w pociągach artylerji była w najgorszym stanie; w jezdzie konie schudzone i słabe;
żołnierz w obozach i marszach zdarł mundury i obuwie.
Na domiar złego nie zdążono uprowadzić z Warszawy do 20.000 par trzewików, tyleż płaszczy i
kilkadziesiąt tysięcy koszul żołnierskich, a to już była połowa września i noce zimne. Żywność
wprawdzie była dostateczną, bośmy ją z korpusem Aubieńskiego z okolicy przysposobili, ale ta w
miejscu tylko jakiś czas służyć mogła, uwozić ją było niepodobieństwem ...
Zebrany Rząd i Sejm w Zakroczymiu, piętnaście dni wyczekiwał dyplomatycznych interwencyj
obcych gabinetów, a głównie francuskiego, którą minister Sebastiani przyrzekł  ale i to zawiodło:
mocarstwa milczały. W naszym korpusie rady wojenne następowały jedne po drugich, większość
zgadzała się na udanie się pod Płock, według manifestu cesarskiego, i na wysłanie deputacji do
Petersburga z zupełną submisją: inni wołali za przedłużeniem wojny. Niezgoda zapanowała w obozie;
była chwila, że zapaleńcy chcieli w nim powtórzyć rzez i noc 15 sierpnia.
Rosjanie tymczasem zewsząd nas otaczali i przecinali drogi  cofaliśmy się groznie. Nieprzyjaciel
zdawał się nas popychać jedynie. Tak minęliśmy Włocławek, a 29 września Lipno. W Świedziebnie za
Rypinem dnia 3 pazdziernika ostatnia rada wojenna naszej starszyzny postanowiła, że dalszy opór jest
niemożliwy ...
Rozkaz dzienny generała Rybińskiego uświadomił wojska, że przechodzimy granicę pruską. Dzień 4
pazdziernika zeszedł na porozumieniu się z wojskowemi władzami pruskiemi, które tak pewne były tej
ostateczności, że już nas na granicy oczekiwały. Przyparci do słupów granicznych, widzieliśmy na
drugiej ich stronie obozy pruskie, mianowicie liczną piechotę i dwa pułki kirasjerów. Z przeciwległej,
czerniały na odległość dwóch strzałów armatnich długie linje wojsk rosyjskich.
Przed północą z dnia 4 na 5 owego miesiąca utworzyła się zmowa między kilkunastu oficerami naszej
jazdy, do której i ja należałem, a to na wniosek księcia Sanguszki czy Sapiehy, bo nie pamiętam,
adjutanta w głównym sztabie.
Żądał on, abyśmy zebrali po pułkach dwieście lub więcej ochotników na najlepszych koniach,
natomiast nocą obeszli posterunki pruskie, rzucili się w Prusy, forsownymi marszami zgodnie lub siłą
usiłowali przedzierać się przez ten kraj i złożyć broń dopiero na ziemi francuskiej. Popierał tyle śmiały
swój plan, wyznaczoną drogą na mapie, jaką rozwinął. Rzucił przed nami odpięty trzos, poręczając, że
zawiera parę tysięcy dukatów w złocie ... Zgodzono się jednomyślnie  podaliśmy sobie ręce i
rozbiegliśmy się namawiać ochotników. Ale projekt upadł.
Nazajutrz, dnia 5 pazdziernika, równo ze świtem zagrzmiały w naszych obozach trąbki głoszące
pobudkę. Mieliśmy ją usłyszeć raz ostatni ... Zaczęło się wojsko ruszać. Ze zbliżająca się chwilą tego
wielkiego aktu, umysły nasze uginały się pod jakiemś odrętwieniem przygniecione. Rzucić kraj rodzinny,
broń ukochaną, te wierne konie, które nas do zwycięstw poprzednich niosły, iść daleko w niewiadomą
przyszłość ... te to uczucia miotały nami po kolei ... Około 10 godziny rannej uderzono w bębny  u nas
rozkazano wsiąść na koń, Prusacy też na drugiej stronie stali już pod bronią, wyciągnięci w szyku
bojowym. Jak zapowiedzieliśmy, w plutonowym pułkowym marszu, bez dobycia pałaszy, bez żadnego
odgłosu muzyki, pierwsi przeszliśmy ten wąski pas graniczny. Przyjął nas zaraz generał pruski z eskortą
huzarów i prosił pułkownika, by pułk rozwinął się frontem do granicy Królestwa. Manewr ten
uskuteczniliśmy w całym pędzie koni i z wzorową precyzją. Generał przejechał pułk po całym jego
froncie, salutował wszystkich oficerów  myśmy stali niemi, z zaciśniętemi zębami. Przejście granicy
innych pułków trwało dwie godziny i po jego ukończeniu, zasłonili Prusacy ścianę od Królestwa. Nam się
zdało, że jakaś czarna zasłona nam na oczy spadła. Rosjanie też w 20.000 wojska podstąpiwszy, szeroko
linję graniczną z drugiej strony zajęli.
Zaledwie godzina upłynęła, generał pruski z swym sztabem i naszymi dowódcami wojsko objechał.
Rozkazano nam zsiąść z koni. Zielonka1 zebrał oficerów, mówił i prosił, abyśmy tę klęskę z wytrwałością
przyjęli; wezwał, aby w szeregach spokojność i powaga zachowana była! Prosił jeszcze, abyśmy w
przyszłości w braterskiem a ścisłem pożyciu, honor pułku i pamięć jego zachowali. Zawiadomił, że
według ułożonej konwencji, oficerowie broń swoją i konie zatrzymują. Żołnierze mają tylko mantelzaki
od siodeł odpiąć, życzył sobie, aby zachowali na wieczną pamiątkę orły polskie, kaszkiety ich zdobiące.
Spłakaliśmy się rzewnymi łzami, i dziś po pięćdziesięciu latach ubiegłych nie wstydzę się, że pod
wspomnieniem tego dnia i godziny, gorzka łza zwilża me oczy. Poświęcam ją pamięci mych dawnych
towarzyszy broni, których przeżyłem wszystkich.
Nastąpiła ostateczna chwila ... Spieszona część jazdy pruskiej przystąpiła i po kilkudziesięciu stanęła
przed szwadronami, by nam konie i broń odebrać. Stali nasi żołnierze bez tchu i mowy ... bez myśli i
nieruchomi. Nareszcie należało wypowiedzieć ostatnie to słowo:  Odpinać pałasze! ... zdejmować
karabinki ... Szmer głuchy dał się słyszeć po szeregach, minęło kilka minut pod tem wahaniem się
wiarusów  Prusacy nalegali ... nareszcie zaczęto się rozbrajać. Żołnierze powoli odpinali pałasze,
całowali je, do piersi tulili, potem pod nogi rzucali je Prusakom. Kilka wystrzałów dało się słychać ...
zmięszali się Prusacy, dopadamy  to kilku naszych swe konie zastrzeliło! ...
Wolno szło to rozbrajanie  zdawało się, że ta straszna chwila się nie skończy, ale i to nastąpiło.
Rozkazano żołnierzom w tył od koni odstąpić; kiedy się zobaczyli bez koni, bez broni, z mantelzakami na
plecach, jeden ich jęk wybuchnął. Z wzorowego tego pułku tyle mężnego, zrobiła się garstka do dziadów
podobna ... Co do mnie, z tego wzruszenia nerwowego porwała mnie na miejscu straszliwa febra, która
mnie potem pięć kwartałów męczyła ...
Godziny jeszcze upływały ... nakoniec otoczeni wojskiem pruskim poszliśmy, niedaleko też było
miasteczko Brodnica, którą sobie Niemcy Strasburgiem przezwali. Wpędzono nas jak trzodę w jakieś
kolano rzeki Drwęcy, na grunt błotnisty, zamknięty z frontu wojskiem pruskiem.
Resztę dnia i noc i następną spędziliśmy bez ognisk i pożywienia, bo nikt o niem nie pomyślał. Nade
dniem wypłacono wojsku całomiesięczny żołd. Cicho było w tłumie, jakby wszyscy wymarli. Gdy się
rozwidniło, mieszczanie niemieccy z Brodnicy przywiezli nam nieco żywności, za którą kazali sobie
drogo zapłacić; ludność polska miasteczka rozdawała ją darmo. Dowódcy nasi dopominali się u generała
pruskiego i przybyłego landrata żywności i furażów, obiecując zapłatę; dostarczono takowe, ale w małej
ilości, tak dalece, że głód prawdziwy był u nas! Pod pozorem kwarantanny pięć dni i tyleż nocy trzymano
nas w tem niezdrowem miejscu. Nareszcie ruszyły się partjami nasze kolumny pod eskortą wojska
pruskiego; poszliśmy ku Gdańskowi.
1
Dowódca pułku.


Wyszukiwarka