Eucharystia w naszym zyciu 02


ż
OSTATNIA WIECZERZA

Zbliżały się święta Paschy, największe święta żydowskie. Obchodzono je na pamiątkę wyjścia z Egiptu, wyzwolenia z niewoli. Za czasów Chrystusa Żydzi, zarówno z Palestyny, jak i z innych krajów, udawali się do Jerozolimy, by obchodzić Paschę. Po uroczystościach w świątyni, w których składano baranki w ofierze, pielgrzymi udawali się do swych domów, by spożyć wieczerzę paschalną. Ze względu na ich wielką liczbę nie wszyscy znajdowali miejsce w domach. Dlatego niektórzy rozbijali namioty w pobliżu Świętego Miasta i w nich spożywali tę wieczerzę.
Obok wina, jarzyn i gorzkich ziół spożywano dwa podstawowe pokarmy: pieczonego baranka i przaśny, to jest niekwaszony chleb. Pieczeń z baranka spożywano na pamiątkę nocy, w której każda rodzina żydowska w Egipcie z polecenia Mojżesza znaczyła krwią zabitego baranka drzwi swego domu, by został on pominięty przez Anioła śmierci, gdy w domach Egipcjan tracili życie ich pierworodni synowie. Chleb przaśny zaś spożywano na pamiątkę pośpiechu, gdyż przy wychodzeniu z Egiptu ciasto jeszcze się nie zakwasiło. Samo zaś słowo Pascha znaczy "przejście", przejście z niewoli w Egipcie do życia w wolności.

Mycie nóg
Na święto Paschy przybył do Jerozolimy również Jezus z apostołami. W czwartek, który nazywamy Wielkim, w przeddzień swej męki, gromadzi On ich w Wieczerniku. Była to pierwsza w historii świątynia chrześcijańska. Wieczernik to duża sala, położona na górnym piętrze. Jak przypuszczają niektórzy bibliści (na przykład O. Ricciotti), opierając się na świadectwach z pierwszych wieków, inajdował się on w domu Marii, matki św. Marka Ewangelisty.
Jezus był świadom, że jest to już ostatnia, pożegnalna wieczerza. Jej wagę powiększa jeszcze fakt, że pragnie podczas niej ustanowić Najświętszy Sakrament, Najświętszą Ofiarę. Ze wzruszeniem rozpoczyna ją słowami: "Gorąco pragnąłem spożyć tę Paschę z wami, zanim będę cierpiał" (Łk 22,15).
W obrzędzie tej Paschy uczestniczą uczniowie, których miał wkrótce opuścić. Znał zarówno ich wady, jak i zalety, wiedział o ich wielkim przywiązaniu do swej Osoby. Teraz na pożegnanie mówi do nich: "Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego" (J 15,15).
Czynnością wstępną do Wieczerzy było umycie nóg apostołom. Jezus przepasuje się prześcieradłem, nalewa wody do miednicy i zabiera się do mycia nóg najpierw Piotrowi. Obmywanie nóg komuś w tamtych czasach było oznaką wielkiego szacunku, a nawet miłości. Dlatego św. Piotr, poruszony do głębi tym zamiarem swego Mistrza, woła: "Panie, Ty chcesz mi umyć nogi?" (J 13,6). Jezus w odpowiedzi mówi do niego: "Tego, co Ja czynię, ty teraz nie rozumiesz, ale później będziesz to wiedział" (J 13,7).
Dwóch rzeczy nie rozumiał w tym momencie i nie brał pod uwagę św. Piotr. Pierwsza, że za chwilę będą brali udział w pierwszej w dziejach Mszy i stanowiącej z nią jedność Komunii świętej, a do tego potrzebna jest wielka czystość duszy. Mycie nóg było jej symbolem A druga, to pouczenie, że uczniów i wyznawców Jezusa ma charakteryzować daleko posunięty duch służby bliźniemu, połączony z duchem pokory i miłości. Mycie nóg jest tego wymownym symbolem. To pouczenie było jak najbardziej potrzebne apostołom, bo ubiegali się o pierwsze miejsca, jak świadczy św. Łukasz, nawet owego wieczoru (por. Łk 22,24). Bez tego oczyszczenia swej postawy, nie byłby możliwy ich udział w tej świętej Wieczerzy. Jezus wyraża to słowami: "Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał udziału ze Mną" (J 13,8).
Na te słowa Piotr zgodnie ze swym żywym temperamentem woła: "Panie, nie tylko nogi moje, ale i ręce, i głowę" (J 13,9). Jezus, mając na myśli potrzebę czystości moralnej, dodaje: "Wykąpany potrzebuje tylko nogi sobie umyć, bo cały jest czysty. I wy jesteście czyści, ale nie wszyscy" (J 13,10).
W ostatnich słowach tej wypowiedzi widzimy aluzję do Judasza, który cały, z duszą i ciałem, był zabrudzony żądzą pieniądza i postanowienia zdrady. Teksty Ewangelii nie są jasne, czy brał udział w ustanowieniu Najświętszego Sakramentu. Bibliści idąc za tekstem św. Mateusza i św. Marka, mówią, że nie.

Chleb Ciałem, wino Krwią
Na początku wieczerzy paschalnej Jezus bierze w swe ręce przaśny chleb i odmawia nad nim obrzędową modlitwę, jaką Żydzi odmawiali przed jego spożyciem. Zaczynała się od słów: "Błogosławiony jesteś, Panie, Boże wszechświata, który nam dałeś chleb, owoc ziemi".
Następnie łamie go i daje apostołom do spożycia mówiąc: "To jest Ciało moje, które za was będzie wydane: to czyńcie na moją pamiątkę" (Łk 22,19).
Potem trwała dalej wieczerza paschalna ze spożywaniem baranka i długim przemówieniem Jezusa. Dopiero pod koniec wieczerzy bierze w swe ręce kielich i odmawia nad nim również obrzędowe błogosławieństwo żydowskie: "Błogosławiony jesteś, Panie nasz, Boże wszechświata, który stworzyłeś wino, owoc ziemi".
Następne słowa wypowiedziane nad tym kielichem, podobnie jak przedtem nad chlebem, należą już do Paschy chrześcijańskiej, do Nowego Przymierza: "Ten kielich to Nowe Przymierze we Krwi mojej, która za was będzie wylana" (Łk 22,20).
Apostołowie piją kolejno z kielicha podawanego im przez Jezusa.
Tak, w wielkim skrócie, Ewangelia przedstawia pierwszą Mszę Świętą w dziejach ludzkości. Zapowiedział ją Jezus przed wielu miesiącami w synagodze w Kafamaum. Apostołowie dawnej mowy o Chlebie żywym nie tylko nie zapomnieli, ale musiała ona od czasu do czasu nurtować ich umysły jako tajemnicza obietnica dotychczas nie spełniona, że "Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem" (J 6,55). Zapewne niejeden raz zadawali sobie pełne powątpiewania pytanie, czy przypadkiem Mistrz nie zapomniał o danej obietnicy lub w jaki sposób ją spełni.
Pamiętali również, że wielu Żydów, a nawet niektórzy uczniowie Odchodzili wówczas ze słowami "Trudna jest ta mowa. Któż jej jłuchać może" (J 6,60). Teraz widzieli spełnienie tej zapowiedzi z synagogi. Widzieli również, że to, co się wydawało niemożliwym ludziom odchodzącym wówczas, teraz stało się możliwe dzięki całkowitemu ukryciu się Jezusa pod postaciami chleba i wina. Wierząc w Jego obecność w tych postaciach i spożywając je, odczuwali tylko smak i kształt chleba i wina. "Twarda mowa", stała się "miękka" i możliwa do przyjęcia. Pozostała jednak i wciąż pozostaje tajemnica tego ukrycia. Przyjmujemy ją, wierząc słowom Chrystusa.
"Nie patrz na chleb i wino - pisze Cyryl Jerozolimski - jako na czysto ziemskie rzeczy. Są one bowiem Ciałem i Krwią - i choćby zmysły mówiły ci co innego, niech cię jednak utwierdza wiara."
Jezus na Ostatniej Wieczerzy ustanowił nową Paschę, Paschę chrześcijańską. W niej nie spożywamy już jak Żydzi baranka, ale Chrystusa ukrytego pod postaciami chleba i wina. Chrystus jest tym Barankiem, który gładzi grzechy świata i którego ofiarowujemy Bogu Ojcu podczas Mszy świętej.

Ukryty z miłości
Miłość Jezusa do ludzi objawiała się przez prawie trzy lata nauczania i cudów. Podczas Ostatniej Wieczerzy jej wyrazem jest umycie nóg apostołom i pozostawienie nam nowego przykazania, przykazania miłości. Przykazanie miłości było znane już w Starym Testamencie. Polecało ono miłować Boga i bliźniego jak siebie samego. Jest to niewątpliwie wysoka miara, nie wszyscy na nią się zdobywają. Ale jednocześnie jest ona często niedoskonała, bo rzadko miłość siebie jest doskonała, nie egoistyczna. I kochanie bliźniego taką miłością łatwo prowadzi do wielu wypaczeń i nieszczęść.
Natomiast Jezus zostawił nam w swym testamencie w przeddzień swej męki doskonałą miarę miłości. Mówi On, że mamy kochać się "tak jak Ja was umiłowałem" (J 15,12). A umiłował nas oddając swe życie za nasze zbawienie. Mówił podczas Ostatniej Wieczerzy: "Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich" (J 15,13). Oddał swe życie nie tylko za przyjaciół, ale również za prześladowców, za grzeszników. Kochając nas doskonale, nie chciał i po śmierci nas opuścić, zostawić nas samych. Gdyby nie umarł, mógłby zostać na jednym tylko miejscu, na przykład w Ziemi Świętej. W swej postaci widzialnej, cielesnej nie mógłby być wszędzie. Dzięki zaś Eucharystii, to jest ukryciu się pod postacią chleba, może być w każdym zakątku ziemi, wszędzie gdzie jest kościoł czy kaplica i gdzie odprawia się Msza święta. Eucharystia jest w pewnym sensie niewidzialnym przedłużeniem wcielenia Jezusa na wszystkie miejsca i na wszystkie czasy. W Betlejem urodził się tylko raz, teraz "rodzi" się w sposób niewidzialny na każdej Mszy świętej. Sprawdzają się tu Jego słowa: "A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata" (Mt 28,20).
Trzeba było wielkiej miłości, aby zostać wśród nas stworzeń niedoskonałych, zapominających często o Jego obecności, a nawet lekceważących ją. Tę wielką miłość ilustruje przykład z dziewiętnastowiecznej Francji.
Emir arabski, Abd El-Kader (f 1833), zwiedzał pewnego dnia Marsylię. Towarzyszył mu oficer francuski. W pewnej chwili spotkali kapłana niosącego Najświętszy Sakrament do chorego. Oficer zdjął czapkę i głęboko się pochylił.
Dlaczego pan to czynisz? - pyta emir.
Czczę mego Boga, którego kapłan niesie do chorego.
Jakżeż wy Francuzi - pytał dalej emir - możecie wierzyć, że wielki Bóg staje się tak mały, że ukrywa się w kawałku chleba i pozwala się nieść gdzieś na poddasze do jakiegoś biedaka? My mahometanie mamy bardziej wzniosłą ideę Boga.
- To dlatego - odparł oficer - że znacie tylko wielkość Boga, a nie znacie Jego miłości (wg Fr. Remo).
Eucharystia jest sakramentem miłości. Miłości Chrystusa do nas. Z naszą zaś miłością do Niego różnie bywa...

To czyńcie na moją pamiątkę
Słyszymy na każdej Mszy świętej, jak konsekrację kończy kapłan słowami: "To czyńcie na moją pamiątkę". Jest to polecenie Chrystusa dane kapłanom, by odprawiali Mszę świętą, a wszystkim wiernym, by w niej uczestniczyli. Mamy to czynić po wszystkie Czasy, aż do skończenia świata, gdy Chrystus przyjdzie do nas powtórnie w widzialnej postaci (por. 1 Kor 11,26).
Idąc za tym poleceniem Kościół czynił to już w pierwszej gminie Chrześcijańskiej w Jerozolimie (por. Dz 2,42,46). Dziś my to czynimy Ru wszystkich kontynentach i we wszystkich krajach świata. Niekiedy ma to miejsce w wielkich katedrach czy kościołach, a często w małych kaplicach, czasem nawet pod drzewem gdzieś w buszu.
Za odprawianie Mszy świętej tysiące księży było aresztowanych i wielu z nich straciło życie. Tak było - począwszy od prześladowań w pierwszych wiekach - aż po prześladowania Hitlera i Stalina. Wspomnijmy o męczeństwie z XVII wieku.
Henryk VIII, który oderwał Anglię od Kościoła katolickiego, zakazał katolikom odprawiania Mszy świętej. Ten zakaz obowiązywał ponad dwa stulecia. W 1615 roku schwytano w Szkocji ks. Jana Ogilvie, jezuitę, na odprawianiu Mszy świętej. Podczas procesu sędzia pyta go, czy wie, że prawo królewskie zabrania księżom katolickim tej czynności. Po twierdzącej odpowiedzi pyta dalej, dlaczego więc to czynił, kto mu na to pozwolił. Ksiądz odpowiada: Sam Chrystus, który powiedział: To czyńcie na moją pamiątkę. Ja wypełniam polecenie Chrystusa.
Dla sędziego ważniejsze było prawo królewskie. Ksiądz Jan Ogilvie został skazany na śmierć przez powieszenie. Pius XI ogłosił go w 1929 roku błogosławionym.


Wyszukiwarka