KTO RZĄDZI CZASEM?
Czasem biorę do szkoły kamerę i nagrywam różne małe rzeczy. Na przykład piętnastominutowy film
obyczajowy o jesiennych nastrojach proaborcyjnych wśród współczesnych dziewcząt polskich. Ja mało co
uważam. Bardzo lubię patrzeć, jak ktoś tak dużo i energicznie uważa. – Jak z tą aborcją? – pytam.
Wszystko w kłębach papierosowego dymu. Ze scenografii łuszczą się liście, światło jest sine i cmentarne.
Tak, powinna być. Owszem, lecz twoje stanowisko jest niewyryfikowalne. Co: niewyryfikowalne? Jak
będziesz w ciąży, to będziesz mogła sobie powiedzieć swoje poglądy.
A co z końcem świata? Będzie? Każdego dnia jest, jak wstaję. Podobno było już kilka, ale ja przespałam i
nie widziałam. A ja nienawidzę żyć, nie wiem, dlaczego ciągle jeszcze żyję, pasmo bólu i cierpień. Ja
nienawidzę kleru, nienawidzę. Powiedzieli: ależ ja na pogrzeb pani dziadka mam superpromocję.
W Bajce mała sekwencja o mężczyźnie, który siedzi i robi miny. Ma właściwie samą mimikę i większość
uczuć, jakie nią wyraża, to fundamentalistyczny niesmak względem rzeczywistości zastanej. Starsza pani
siedzi w lustrze nad kawą. Patrzy sobie ze sobą mocno w oczy i długimi, pokrzywionymi palcami
przeczesuje powoli siwe włosy. Potem z jednych karteczek przepisuje coś na inne obsesyjnym,
mikroskopijnym pismem. My obok oglądamy sobie języki. – Sama siebie sobie nagraj – mówi Mirek. To
zupełnie tak, jak mówię do swojego kota. Sama siebie zjedz, szara dziwko, jak ci się tak chce jeść. Co
mam o sobie nagrać. Jak mówię, że byłam na „Pornografii”, i że jak pytają się mnie: I co?, to przemyśleń
i argumentów mam akurat tyle, że odpowiadam: „Fajne”. A potem dodaję: „Ładne”. Damy ci płytę Jeffa
Buckleya, ale obiecaj, że nie masz tendencji do samookaleczeń.
Spotykam na ulicy kolegę, idziemy na kawę i on wyciąga karteczkę znalezioną u żony w kieszeni, gdzie
napisała bardzo malutkimi literami: „Mówię coraz ciszej” i „Jest mnie coraz mniej”.
Czasem na zajęciach przerabiamy wiersz Marcina Świetlickiego. Czasem wpisuję się, gdy po sali wędrują
kartki z pytaniami: Jak bardzo się nudzisz, podaj określenie i zaznacz na skali. Albo omawiamy
zagadnienie, kto rządzi czasem. Kto rządzi czasem? A my z Mirkiem mówimy półgłosem: – Żydzi! Żydzi!
Albo: – Mężczyźni. Ale tak, żeby nie było widać, że to my, tylko robiło wrażenie niezależnego głosu w
dyskusji.
Dostaję maila: „Jak studia? kiedy rzucasz?”. Albo na sekretarce znajduję frenetyczne nagranie: „Cześć
Dorcia! Słuchaj! Kolega tu przywiózł takie niebieskie kropki! Paweł, chcesz coś powiedzieć Dorocie?
Dorota? Masz zmiotkę? Zamknij się idioto, to się nie dzieje w czasie rzeczywistym. To się tak nagrywa”. I
myślę, że to jest całkiem możliwe. To się nie dzieje w czasie rzeczywistym, to się tak po prostu nagrywa.
Przekrój, nr 45/2003