Aby w pełni pojąć Inkwizycję oraz działania społeczeństwa europejskiego w czasie jej
istnienia należy przede wszystkim przyjże się jej definicji oraz mieć pojęcie o ówczesnym
wyobrażeniu świata. Otóż jak mówi definicja Inkwizycja - (łac. „badanie, śledztwo”)
Specjalny kościelny trybunał sądowy, którego zadaniem było śledzenie, aresztowanie,
sądzenie i karanie heretyków. Ten sposób postępowania upowszechnił się za czasów
Innocentego II (1160-1216), a powstał z przekonania, że herezja powinna być
likwidowana, ponieważ zagraża porządkowi społecznemu. W roku 1479 Ferdynand V i
Izabela Kastylijska — za aprobatą papieża Sykstusa IV — ustanowili inkwizycję
hiszpańską, której zadaniem było ściganie konwertytów z judaizmu i islamu — zwanych
odpowiednio marranami albo moryskami — jawnie lub skrycie wracających do swoich
pierwotnych religii. Jeżeli inkwizytorzy udowodnili im winę, zazwyczaj winnych
przekazywano w ręce władzy państwowej, która im wymierzała karę. W roku 1542
papież Paweł III ustanowił Święte Oficjum jako najwyższy trybunał apelacyjny
w procesach o herezję. W roku 1967 Paweł VI nie tylko zmienił jego nazwę na
Kongregację do Spraw Doktryny Wiary, ale także wyznaczył mu bardziej pozytywną
funkcję popierania, a nie tylko strzeżenia, nieskażonej doktryny w wierze i obyczajach.
Społeczeństwo średniowieczne, było dogłębnie przesiąknięte pierwiastkami religijnymi i
wyobrażeniami teologicznymi, cokolwiek robi podporządkowane jest jednej myśli –
zbawienie. Ludzie niezależnie od warstwy społecznej, wykształcenia i narodowości,
obawiali się bożego gniewu, demonów i potępienia po śmierci. Niski poziom ówczesnej
wiedzy, ciemnota oraz zabobony przyczyniły się do powstania kultu demonów,
czarownic.
Na gruncie tej ślepej i pozbawionej logiki wiary, ludzie postawieni wyżej w hierarchii
władzy kościelnej próbowali w jak największym stopniu podporządkować sobie ludzi. W
związku z powyższym, w walce z demonami i brakiem wiary, powstała instytucja Świętej
Inkwizycji, 15 maja 1252 r. papież Innocenty IV nakłozył na władców świeckich
1
obowiązek walki z herezją. Wkrótce mnożną się prawa inspirowane wiarą
chrześcijańską. W Średniowieczu nie do pomyślenia było oddzielenie Kościoła od
państwa. Strach przed szatanem i demonami, jaki głęboko zakorzenił się w świadomości
ludzi doby Średniowiecza, miał swój wyraz również w encyklice papieża Grzegorza IX.
Pierwsze „objawy” działalności Inkwizycji, jednak jeszcze nie jako oficjalnej instytucji,
pojawiają się już w 1167 r. Zorganizowana zostaje kampania propagandowa przeciwko
Katarom (Prowansja), którzy zaczynają bardzo aktywnie działać w kierunku
uniezależnienia się od władzy papieskiej. Kiedy powołują swoje kościoły i biskupów
papież powołuje przeciwko nim krucjatę, która doszczętnie niszczy kulturę prowansalską.
Od tego momentu zaczyna się błędne koło walki z czarownicami, heretykami i
innowiercami.
Demonologia Średniowiecza raz po raz opisywała wszechobecność diabła. Twierdzono,
że jest on całkowitym przeciwnikiem stwórcy. Naśladuje go, a jednocześnie działa
przeciwko niemu. Kto współdziałał z diabłem mógł zdobyć piękno, bogactwo, władzę.
Postępując jako czarownik wywracał, podobnie jak heretyk, boski porządek świata.
Kazania nauczające na temat diabła powtarzały się niemal na każdej mszy, tym samym
utwierdzały się ponure zabobony ludowe. Wyjaśnia to obawę przed demonami zarówno
światłych umysłów, jak i prostego ludu. Z czasem strach zmienił się w obłęd, który przez
kolejne wieki wisiał nad Europą.
Historia i działalność inkwizycji
Powstanie instytucji Świętej Inkwizycji (inquistito – łac. Poszukiwanie) datuje się na 1215
r. Powołana zostaje przez papieża Grzegorza IX, jako instytucja Kościoła katolickiego.
Jej zadaniem jest walka przeciwko herezji i ruchom antykościelnym. Od 1232 r.
inkwizytorzy odpowiadali za swoje działania jedynie przed papieżami.
Papież przekazał kierowanie działaniami inkwizycyjnymi klasztorom dominikańskiemu i
2
franciszkańskiemu. Wyroki wykonywane były przez władzę świecką w celu oczyszczenia
Kościoła z oskarżenia o mordowanie ludzi. Rok 1252 to powszechne wprowadzanie
tortur przez postępowanie inkwizycyjne. Następuje gwałtowny postęp w „wynajdowaniu”
nowych prób (testów) na prawdomówność. Już 6 lat później znacznie zwiększyła się
ilość procesów o czary. W 1258 roku wydana została przez papieża Aleksandra IV
encyklika oraz ogłoszenie, że stosowanie czarów jest równoznaczne z herezją.
Inkwizycja obraca się przeciwko pasterzom, akuszerkom, wróżkom, Żydom oraz
heretykom.
Szczyt polowań na czarownice zaczął się w II połowie XV w. Wraz z pojawieniem się w
1489 r. pierwszego wydania „Młota na czarownice” (tytuł oryginalny „Maleus
maleficarum”), autorstwa Jakoba Spregnera i Heinricha Kramera. Głównym inicjatorem
powstania „Młota” był Kramer jako „na skutek starczego uwiądu całkowicie
zdziecinniałego”. Wkrótce Kramer znajduje poplecznika w osobie Jakoba Spregnera. We
dwoje zaczynają nekać papież o uznanie ich podręcznika jako oficjalnego źródła wiedzy
na temat czarów i czarownic.
Od uznania „Młota” zaczyna się szaleństwo procesów o czary. Obłęd ogarnia całą
Europę. Aby znaleźć się przed sądem inkwizycyjnym wystarczył anonimowy donos, który
nie miał żadnego poparcia w dowodach, a jedynie kłamliwe zeznanie donosiciela.
Szeroko stosowana jest odpowiedzialność zbiorowa. Jeżeli jedna osoba zostaje spalona
na stosie, niedługo potem rodzina znajduje się w tym samym niebezpieczeństwie.
Najczęściej oskarżane o czary były kobiety. Jak podają Kramer i Spregner w „Młocie”:
„niewiasta jest tylko niedoskonałym zwierzęciem (...) Niewiasta jest tedy zła z natury
rychlej bowiem traci zaufanie do swej wiary i rychlej wyrzeka się jej, to zaś stanowi
podstawę uprawiania czarów”.
W czasie pierwszego szczytu działań Inkwizycji, a więc tuz po ukazaniu się pierwszego
wydania „Młota na czarownice”, szeroko głoszona była teza iż „lepiej, by zmarło stu
niewinnych, niż żeby jeden winny uniknął kary”. Procesy i dochodzenia wszczynane były
na podstawie kłamliwych denuncjacji. Śmierć nie stanowiła przeszkody w oskarżeniu.
3
Zwłoki oskarżonego były wykopywane i palone. Inkwizytorzy podróżowali z miejsca na
miejsce aby odnajdywać czarownice oraz heretyków, których broniły urzędy lub inne
autorytety. O przybyciu Inkwizytora informował herold. Oznajmiał, że odbędzie się
modlitwa w kościele. Kto się nie stawił automatycznie padało na niego podejrzenie o
herezję. Na końcu kazania zazwyczaj wzywano do donoszenia na znanych sobie
heretyków. Należało mówić o tych, którzy dopuścili się heretyckich, aroganckich,
podejrzanych, błędnych lub obelżywych słów na temat Boga, Kościoła i wiary katolickiej.
Kiedy doszło do procesu oskarżony znajdował się w bardzo trudnej sytuacji. Przebywał
bowiem w więzieniu tak długo jak uznał to sędzia. Na przesłuchaniach zadawano
sprzeczne pytania sformułowane w taki sposób, aby doprowadzić podejrzanego do
przyznania się do czarów lub herezji.
Wykonanie wyroku
Jak już było wspomniane tortury były szeroko stosowanym środkiem prowadzącym do
przyznania się oskarżonego o czary. Stosowane były one szeroko i dowolną ilość razy.
Oskarżeni byli przez wiele lat więzieni nie znając powodu aresztowania. Od oskarżenia
nie było odwołania, fałszowanie dowodów, kłamliwe zeznania oraz anonimowe donosy
były stosowane jako dowody w sprawie. Również przyznanie się było traktowane jako
dowód w sprawie, ale nie jako okoliczność łagodząca ( w myśl zasady Confessio est
regina probationum – Przyznanie się jest królową dowodów). Każdy, kogo tryb życia
różnił się od powszechnego, mógł być oskarżony i spalony na stosie.
Kobiety oskarżone o czary były przetrzymywane w specjalnie przygotowanym więzieniu.
Przede wszystkim były dokładnie golone na całym ciele, gdyż wierzono, że czarownice
czerpią swą moc z włosów. Ponadto cele były odizolowane od ziemi (tzw. beczka
czarownic), gdyż uważano, że czerpią moc z ziemi. Oprócz kobiet oskarżonych o czary
ofiarami Inkwizycji byli również Żydzi oskarżeni o profanację hostii oraz mord rytualny na
katolickich dzieciach. Mord ten miał polegać na tym, że wyznawca wiary mojżeszowej
zabijał chrześcijańskie niemowlę dla jego krwi, która później miała być użyta do macy. W
Hiszpanii ofiarami Inkwizycji padali Maurowie.
Zanim dokonano wyroku przywiązywano wagę do tego czy oskarżony „przyznał się” był
4
bowiem przed spaleniem duszony, jeśli nie – palony żywcem. Wykonywanie wyroków
spalenia na stosie było „aktem wiary”. Na tę okazję specjalnie trzymano skazanych, aby
w dniu wykonania wyroku było ich jak najwięcej.
Przygotowania do egzekucji zaczynano od zbudowania trybun: dla skazanych, dla króla,
mnichów oraz najwyższa dla Inkwizytora. Uroczysty charakter widowisku nadawały
procesje. Na początku szli handlarze węglem, za nimi dominikanie, którzy nieśli biały
krzyż. Następnie szedł szlachcic ze sztandarem Świętej Inkwizycji. Za nim niesiono
czarny krzyż z zieloną wstęgą – symbol Inkwizycji. Dalej grandowie i ludzie zasłużeni;
strażnicy w czarno – białych szatach i mężczyźni z kukłami naturalnej wielkości –
symbolem oskarżonych, którym udało się zbiec, skazanych pośmiertnie lub zmarłych
podczas tortur. Następnie pojawiali się skazani. Po procesji zaczynała się uroczysta
msza. Około południa odczytywano wyroki, co mogło trwać do wieczora. Następnie
ponownie odbywała się msza, po której skazańców przekazywano władzy świeckiej w
celu wykonania wyroków. W czasie palenia skazanych palono również (ich) książki.
Przed wynalezieniem druku był to sposób na zniszczenie dzieła, jednak po jego
wynalezieniu miało to wymiar raczej symboliczny.
Do egzekucji, tortur, jak już wspomniałam, wykorzystywano poniższe narzędzia.
Śmierć przez łamanie kołem.
Przesłuchanie oskarżonego o herezje.
W różnych krajach działalność inkwizycji miała różne nasilenie. Stopień zagrożenia ze
strony sędziów inkwizycyjnych zależny był od społeczeństwa, jego nastawienia wobec
Kościoła i papieża. Dlatego też można powiedzieć, że „Inkwizycja Inkwizycji nierówna”.
5
Kraj, gdzie działania mające na celu maksymalne zmniejszenie liczby heretyków i
czarownic były największe, to Niemcy, a raczej zlepek księstw, z których wówczas
składały się na Niemcy. Spowodowane to było obawą Kościoła o swoją pozycję, gdyż w
XV wieku w Niemczech żywe były jeszcze kultury pierwotnych plemion germańskich.
Walczyły zatem ze sobą „nowoczesne” praktyki chrześcijańskie oraz dawne wierzenia.
Kościół obawiając się „konkurencji” wypowiedział bardzo ostrą walkę pierwotnym
wierzeniom. Szerzenie demonologii doprowadziło do tego, że na stosach płonęły
akuszerki oskarżane o śmierć noworodków, co przy ówczesnej śmiertelności było
argumentem nie do podważenia. Powszechnie mówiono, że wróżka zmienia się w
czarownicę, która oddaje się demonowi, aby w ten sposób w dalszym ciągu
podtrzymywać swe moce. Autorzy „Młota” mieli tutaj szeroki pole do popisu. Powstało
tzw. „towarzystwo katów”. Ich zadaniem była walka z czarownicami. Członek tego
towarzystwa mógł wykorzystać wszelkie możliwe metody, aby zdemaskować i zniszczyć
czarownicę. Stosowane przez nich okrutne metody tortur i powolne, sadystyczne rytuały
zabójstw miały na celu oczyścić ziemię ze sług szatana. Uważano, że pomimo
uprawianego przez nich procederu ich sumienia pozostają czyste.
Niemieckie podręczniki dla łowców czarownic szczegółowo podawały, w jaki sposób
zidentyfikować czarownicę. Oskarżane były identyfikowane na podstawie swoich
zwyczajów (najczęściej nieco odmiennych od pozostałych), koloru włosów, znaków
szczególnych na całym ciele.
Inkwizycja Hiszpańska
Hiszpańska Inkwizycja nie ustępowała wiele Niemieckiej. Rozwinęła się ona znacznie ze
względu na jednego człowieka: Tomasa de Torquemadę. Torquemada był w II połowie
XV wieku Wielkim Inkwizytorem Hiszpanii. To za jego sprawą doszło istotnie wzrosło
znaczenie sądów inkwizycyjnych. Doprowadził do tego, że wyroki inkwizycji są
nieodwołalne. Nie ma od nich apelacji ani ułaskawienia. O ile przed pojawieniem się
6
inkwizytora Terquemady można było uniknąć wyroku poprzez wysoko postawionych
popleczników, o tyle w czasie jego rządów znika ta możliwość. Wielki Inkwizytor nie
obawiał się stawiać przed sądem nikogo. Nie byli bezpieczni nawet dostojnicy kościelni,
w tym również biskupi, urzędnicy państwowi i dworscy. Znana jest sprawa biskupa z
Toledo Barolome de Carranza z 1565r., który naraził się Inkwizycji pewną publikacją, i o
którego sprawie legat papieski w Hiszpanii pisał do papieża: „Ze strachu przed
Inkwizycją nikt nie odważy się przemawiać na korzyść Carranzy. Żaden Hiszpan nie
podejmie ryzyka zwolnienia arcybiskupa, nawet wówczas, gdy uważać go będzie za
całkowicie niewinnego. Taki postępek oznaczałby opór przeciwko Inkwizycji. Ta ostatnia
ze względu na swój niepodważalny autorytet nigdy nie przyzna się do tego, że
niesprawiedliwie uwięziła Carranzę. Tutejsi najgorliwsi obrońcy sprawiedliwości uważają,
że lepiej jest skazać na śmierć niewinnego człowieka, niż dopuścić do tego by powstała
plama na honorze Świętej Inkwizycji”.
Po rozłamie w katolicyzmie w Hiszpanii powstał zakon jezuitów, który obok zakonu
franciszkanów i dominikanów jest jednym z gorliwiej działających zakonów
inkwizycyjnych
Należy również wspomnieć o cenzurze. Inkwizycja ze swojego majątku utrzymywała w
całej Europie tysiące cenzorów, których zadaniem było likwidowanie wszelkich ksiąg i
innych publikacji, które były lub mogły być sprzeczne z ideą Kościoła, a przede
wszystkim Inkwizycji. Zakazane zostały wszystkie pozycje, w których pochwalani są
Żydzi i Maurowie, tłumaczenia Biblii, książki na temat magii, wszystkie dzieła
niedostatecznie ułożone wobec religii. Wśród książek zakazanych znajdują się dzieła:
Las Casa, Rabelaisa, Ockhama, Savonaroli, Dantego, Abelarda, Morusa, Grotiusa,
Bacona, Kuplera i wielu innych.
Tomas de Torquemada
Tomas de Torquemada pochodził z rodziny szlacheckiej, jego wuj – kardynał, był
zwolennikiem teorii nieomylności papieża. Jak podają kościelne źródła, Tomas już jako
młodzieniec wykazywał ponadprzeciętną inteligencję oraz uzdolnienia do nauki. Był
7
bardzo pilny, surowy, dbał o dogmaty wiary. Był wymagający zarówno wobec innych jak i
siebie. Znosił głód, zimno i upały, habit nosił na gołym ciele. Surowy wobec ludzkich
słabości nie okazywał swoich. Majątków konfiskowanych w procesach inkwizycyjnych nie
zatrzymywał dla siebie, lecz przekazywał je na dalszą działalność tej instytucji. Pomimo
oddania Kościołowi zajmował się strukturami organizacyjnymi i politycznymi państwa.
Jako spowiednik monarchów Hiszpanii Torquemada znał problemy państwa.
Nieprzekupny, nie uznawał kompromisów. Nie wahał się stawiać przed sądem inkwizycji
biskupów, monarchów i dostojników państwowych. W wyniku działań Terquemady,
Inkwizycja stała się tajnym sądem. Podniesiona do rangi sądu pierwszej i ostatniej
instancji i nie przewidywała apelacji oraz obrońców. Sędziów Inkwizycji nie obowiązywał
świecki porządek prawny: zamykali oskarżonych w więzieniach na dowolny czas, tortury
stosowano dowolną ilość razy. Mieli prawo nie tylko przekazywać oskarżonych władzy
świeckiej w celu spalenia na stosie, ale również nakładania ekskomuniki.
Twrquemada walczył z korupcją w szeregach Inkwizycji. Zbyt niedbałe w jego opinii
wyroki przekazywał z powrotem do sądu do ponownego rozpatrzenia. Ponowne śledztwo
oznaczało ponowne tortury, ponowne przesłuchania. W czasie jednego z procesów w
Medina Terquemada prowadził go tak długo i z taką zaciętością, aż wszyscy uzyskali
wyrok spalenia na stosie.
Na temat Inkwizycji powiedziano już wiele. Pozwolę sobie przytoczyś wypowiedź
Hrabiego Józefa Tyszkiewicza właśnie na temat Inkwizycji Hiszpańskiej.
„Prawdziwa historia musi być widziana z pewnej perspektywy dziejowej, byśmy mogli
objąć całokształt faktów; musi być w niej zachowany ten naturalny koloryt danej epoki,
muszą też być rozważone wszelkie porywy namiętności, troski lub radości narodów,
ideały kierujące ich duchowością i wreszcie ścierające się wówczas zdania i zasady (...)
Historyk zapomnieć musi o swych osobistych sympatiach lub antypatiach - bo inaczej
nigdy nie wzniesie się na poziom historii, a najwspanialsze jego prace pozostaną tylko
8
zamaskowanymi pamfletami.(...) A cóż dopiero dzieje się z prawdą gdy historia jest
tendencyjnie zafałszowana, a podręczniki jej tak umyślnie układane, by rzucać na dane
stosunki lub nawet całe okresy historyczne, pewne specyficzne światła lub cienie (...).
Dobrze wiedzieli co czynią, ci wszyscy zagorzali demokraci, gdy walczyli o wyrwanie
kierunku nauczania z rąk Kościoła. Wiedzieli oni (i wiedzą dobrze), iż odsuwali w ten
sposób jedynego stróża prawdy od wpływu na młode pokolenia i że odsunąwszy Kościół,
mogli już całkiem swobodnie przeinaczać i fałszować historię.(. .) Ale wśród setek
przekręconych faktów historycznych, wśród całych bibliotek różnorodnych fałszów, są
niektóre specjalnie ulubione tematy (...). Jednym z takich znakomitych tematów dla
bezkrytycznych harców historycznych, zwróconych przeciwko Kościołowi, są zazwyczaj
Wieki Średnie, a przede wszystkim inkwizycja hiszpańska.
A iluż to wierzących katolików, spuszcza smutnie głowę i bije się w piersi, słysząc gromy
padające na Kościół, za to "ciemne średniowiecze", za te "Stosy inkwizytorskie"... Świat wierzy, iż to są rzeczywiste gromy, padające z ognia wzburzonych serc, gdy faktycznie to
tylko tak w "Pięknej Helenie" Offenbacha: brzmi wielki gong blaszany, kuty z fałszu i
obłudy, w którym za kulisami uderza Kalchas masonerii.(...)
Dzisiaj do umyślnych błędów historii, przybyły silnie na umysłowość działające, celowe
fałsze: powieści, teatru i kina, byle więcej niezdrowej sensacji, byle bardziej w oczach
ogółu zohydzić Kościół katolicki.(.. )
Pragnąc jasno i dokładnie przedstawić sprawę Inkwizycji... należałoby rozpocząć od
zagadnień metafizycznych; od wyjaśnienia rzeczywistej wartości duszy ludzkiej i
rozważenia ceny jej zbawienia, od dokładnego uzmysłowienia całej tej grozy niepojętej,
jaką w sobie zawiera zwichnięcie duchowości człowieka - czyli po prostu wszelkie
naruszenie jedynej prawdy zawartej w doktrynie katolickiej, a więc wszelka herezja (...)
Przede wszystkim więc epokę owych Wieków Średnich zupełnie nam mylnie
9
przedstawiono. Te czasy, które dziś jeszcze u olbrzymiej większości ludzi uważane są za
okres zastoju nieładu i ciemnoty - to całkiem odwrotnie, przepyszna epoka ludzkości w
swej wysokości ideałów, swej harmonii społecznej i w swoim zjednoczeniu. Jest to epoka
w której cała cywilizowana ludzkość nosiła zaszczytne miano Chrześcijaństwa, gdy
wszelka władza i czyn wszelki, tak zbiorowy, jak i jednostki, stosowała się do spraw etyki
i moralności; to epoka w której ludzie szli przez życie w ramach Dekalogu, ku jedynemu
celowi każdego człowieka, ku doskonałości i Bogu.(...)
I oto właśnie w tej epoce, Chrześcijaństwo całe poruszone zostaje przez tłumy dziwnych
włóczęgów nadciągających ze Wschodu. Są to wygnańcy, walczącego z wrogami
zewnętrznymi i wewnętrznymi Cesarstwa Bizantyjskiego. Prosty lud nazywa ich Bulgrami
lub częściej nawet Bugrami, przez zniekształcenie nazwy Bulgar, skąd mienią się
pochodzić. Oni sami jednak nazywają się Katharami, od greckiego "katharos" (czysty),
głoszą zaś jakąś nowa religię, propagując odmienny ustrój społeczny. Historia określa
ich nazwą albigensów, od najbardziej głośnej i licznej ich grupy.
Owa nowa religia, to rodzaj manicheizmu i jest bliźniaczo podobna do dzisiejszej teozofii;
ów nowy ustrój, to znowu rodzony brat dzisiejszego komunizmu. Analogia jest tak wielka,
iż śmiało mówić można o tożsamości i dzisiejsi teozofowie świadomie wprowadzają
naiwnych w błąd, twierdząc, iż Kościół nigdy ich nie potępił. Siedem wieków temu
wszystkie dosłowne tezy teozoficzne zostały ex cathedra potępione pod nazwa herezji
albigensów. Różnica polegała li tylko na tym, że prócz zamachu na religię Katharowie
jednocześnie podkopywali podstawy ładu społecznego przez szerzenie humanizmu. Tam
religia i ustrój społeczny stanowiły całość i tym groźniej, jak ogniska trądu, zarażać
poczęły ludność miejscową.
Ohydne zepsucie szerzone przez albigensów pod płaszczykiem faryzeizmu oraz
straszne ich okrucieństwo i bezwzględność, dzika nienawiść do Kościoła, wywołały
gwałtowne i równie radykalne odruchy i represje zdrowej ludności. Wszędzie, gdzie się
osiedlali wybuchały krwawe zamieszki, wzajemne rzezie, więc aby przywrócić spokój,
10
aby ukarać winnych, a uchronić niewinnych - rządy państw europejskich zmuszone
zostały do mianowania specjalnych trybunałów, do organizowania zbrojnych ekspedycji
karnych.
Ponieważ jednakże ze sprawą publiczną związana też była sprawa religijna, bo z jednej
strony jawnie panoszyła się herezja, a z drugiej nie trzeba zapominać, iż w tych czasach
religia była ostoją ustroju socjalnego, więc aby wyjaśnić doktrynę katolicką, by pouczyć i
nawracać zbłąkanych, by wreszcie odróżnić kozły od owiec, albigensów od chrześcijan -
Kościół również zmuszony został do wyłonienia specjalnej komisji. Ta ostatnia składała
się z doskonałych teologów i apologetów i nosiła nazwę trybunału badawczego, czyli
inkwizycyjnego. Taki był początek instytucji zwanej powszechnie "Trybunałem Świętej
Inkwizycji"(. .).
Nie wolno więc trybunałów inkwizycji identyfikować z sądami świeckimi, bo w myśl
papieży, Inkwizycja przy całym swym surowym aparacie sprawiedliwości miała przede
wszystkim działać w duchu miłosierdzia trybunałów pokuty. Inkwizytorowie, ścigając i
potępiając herezje, mieli jako jedyne, główne zadanie - ratowanie dusz; byli oni sędziami,
ale jednocześnie i w wyższym stopniu spowiednikami. Odwrotnie niż sędziowie świeccy,
nie zajmowali się tym co oskarżony czyni, lecz sięgali do jego serca i myśli, starali się
sprostować błąd i ratować sumienia (...) Tu się właśnie dotyka pojęcia metafizycznego, o
wartości duszy ludzkiej, o jej szczęśliwości wiekuistej i zrozumieć to może tylko człowiek
głębszy, zwrócony myślą ku Bogu.
Stanowisko takiego sędziego, względem własnego sumienia oraz obowiązku
wykorzenienia herezji, było niezmiernie delikatne i trudne, musiano wiec inkwizytorom
nadawać dużą władzę dyskrecjonalna, by pozostawić spowiednikowi jak najszersze pole
działania. Dobór ludzi na te odpowiedzialne stanowiska robiony musiał być z ogromną
znajomością rzeczy. Stolica święta wybierała wypróbowane jednostki i powierzała
czynności inkwizytorskie początkowo słynnym z wiedzy i świątobliwości Cystersom, a z
czasem najbardziej lubianym przez szerokie koła ludności, zakonom Dominikanów i
11
Śluby ubóstwa i posłuszeństwa, ściśle w tych zakonach przestrzegane, dawały już same
przez się poważne podstawy pewności, iż nie ulegną oni ani ambicjom osobistym, ani
chęci zysków lub wpływowi władz świeckich. Wybierano przy tym uważnie tylko
najlepszych zakonników, obawiając się młodzieńczych porywów, braku doświadczenia
życiowego, minimalną granicę wieku określono na lat czterdzieści. Wśród setek tych
ludzi, w ciągu kilku wieków istnienia trybunałów Inkwizycji, zaledwie kilku zawiodło
pokładane w nich nadzieje. Historia Kościoła nie kryje ich nazwisk; byli to: Konrad z
Marburga, Robert "le bourge" - ukryty albigens, Deza, Torquemada i Valdes. Wszyscy
inni przedstawiają sobą wspaniałe postacie niezależnych, prawych sędziów, pełni
godności wobec możnych, niewzruszeni pośród gróźb, zamachów i nacisku rządów,
spełniali nieugięcie swą ciężką powinność.
O tych wszystkich inkwizytorach, którzy na stanowisku padli ofiarą swego obowiązku,
jakoś cicho w historii wykładanej po szkołach i uniwersytetach, a przecież ich liczba nie
jest mała i kilku już zostało przez Kościół kanonizowanych, że przypomnę tu choćby św.
Piotra z Werony, męczennika w roku 1252.(...)
Tutaj zaraz spotykamy się z dziwnym na pierwszy rzut oka faktem; oto gdy dzisiejsi
mędrkowie napadają na instytucję Inkwizycji, to jakby zmówieni czy też dziwnym
zbiegiem okoliczności powodowani, zawsze mierzą w Inkwizycję hiszpańską. O bardzo
ożywionej działalności trybunałów we Francji i Włoszech mówi się i pisze bardzo mało,
chociaż działalność ta była wybitnie czynna w przeciągu przeszło stulecia. Cóż to za
powód tego "dziwnego trafu" ?
Zawsze ściśnięci przez rządy, ścigani przez sądy i rozdrażnioną ludność - owi komuniści
i teozofowie Wieków Średnich, zostali wreszcie zgnieceni. Większość zbałamuconej
przez nich ludności powróciła na łono Kościoła, z przywódców i cudzoziemców zbiegło
wielu poza granice świata chrześcijańskiego, upartych stracono, a niedobitki skryły się w
12
Lecz przejdźmy do zbadania samej instytucji Inkwizycji, do zaznajomienia się z
procedurą i z wyglądem tego sądu. Przede wszystkim więc jak się taki trybunał formował,
jaki był jego osobisty skład?
Wysłany z rozkazu Rzymu inkwizytor, przybywa do danego kraju czy też prowincji i jako
delegat najwyższej władzy kościelnej, przedstawia przede wszystkim swe listy
uwierzytelniające miejscowemu panującemu biskupowi, aby od nich otrzymać wszelka
pomoc władz świeckich i duchownych. Dopiero gdy te formalności zostały załatwione,
przystępuje do tworzenia trybunału. Zaprasza więc do pomocy dwóch sędziów
asesorów, z których jednym jest zawsze i z samego prawa, miejscowy biskup, drugim
zaś zazwyczaj prowincjał, opat lub przełożony miejscowego najpoważniejszego
klasztoru. Następnie powołany był przysięgły notariusz ze swoimi sekretarzami,
pomocnikami i pisarzami, który jako sekretarz sądu, musiał w aktach sprawy
zamieszczać dosłownie, in extenso, wszelkie zeznania świadków oraz stron oraz
protokoły posiedzeń. Większość tych akt do dziś istnieje i tam właśnie widać tę wybitną
bezstronność i łagodność trybunałów.
Dalej wybierano ławników, w liczbie sześciu, ośmiu lub dwunastu, zawsze spośród
najbardziej znanych z uczciwości i prawości miejscowych obywateli, owi viri probi -
mężowie prawi, mieli za obowiązek podawać swe zdanie o moralności i
prawdomówności wszystkich świadków oraz - fakt pierwszorzędnej wagi - kontrolować z
prawem veta wszelkie zeznania, akty podania i protokoły. Poza tym należeli do sądu
prawnicy, rzeczoznawcy, świeccy i duchowni, nieraz bardzo liczni, bo do pięćdziesięciu
osób dochodzący.(...)
Trybunał Inkwizycyjny nigdy nie rozpoczynał swoich sędziowskich czynności zaraz po
ukonstytuowaniu się, lecz proklamował tzw. czas łaski. Każdy heretyk zgłaszający się
bez wezwania do trybunału i odwołujący tam swoje błędy, nie ponosił żadnej
odpowiedzialności, poza zwykłą pokuta konfesjonału i nie mógł być ścigany przez władze
13
świeckie. Trzeba też mieć na uwadze fakt, iż uparci heretyccy sekciarze, podczas
trwania czasu łaski mieli wszelką możność ucieczki, mogli też skryć się na miejscu u
bardzo nieraz możnych protektorów, co nawisem mówiąc nie omieszkał zrobić Luter, co
też zrobiło wielu Katharów. Dopiero gdy minął czas łaski, gdy perswazja i dysputy nie
dały odpowiedniego rezultatu - zaczynała działać sprawiedliwość.
Poza składem urzędowym, musiał trybunał mieć też i swoją własną policję śledczą, która
składała się już z niższych urzędników (...) tych co właśnie tzw. "pachołków Inkwizycji"
bała się ludność wielce, bo często byli grubiańscy i gwałtowni, wymagający i chciwi
zysku.(...) Nie należy jednak zapominać, że byli to podwładni najemnicy, że skarga
odpowiednio na nich zaniesiona do Inkwizytora lub nawet ławników, zawsze była
rozpatrywana skrupulatnie (...) przede wszystkim szukano głosu opinii publicznej (...).
Jedyną tajemnicą dla oskarżonego i jego obrońców, były nazwiska świadków, a wynikało
to z konieczności swobody świadczenia, gdyż niejednokrotnie oskarżonymi byli ludzie
niezmiernie wpływowi i bardzo wysoko w hierarchii społecznej stojący, a zemsta ich była
straszna.(...)
Robiono jednak wszystko co można, by zrównoważyć szansę oskarżonego (...).
Oskarżony, raz wezwany do sądu, musiał się stawić i w przeciwnym razie podlegał
aresztowaniu i sprowadzeniu siłą, lecz Inkwizycja sprzeciwiała się stanowczo, tak często
stosowanemu w naszym liberalnym i cywilizowanym XX wieku, więzieniu
prewencyjnemu.(...) Nawet podczas samego procesu oskarżony mógł w składzie sądu
zakwestionować bezstronność sędziów lub nawet Inkwizytora, a wówczas składali oni
natychmiast swe urzędy w ręce zastępców. Wreszcie po wyroku, przysługiwało zawsze
prawo apelacji do Rzymu i prawo to tak szeroko było używane, że nieraz na lata całe
unieruchamiało czynności Inkwizycji miejscowej (...).
Stwierdzić też należy od razu, iż tortury, powszechnie używane w ówczesnej procedurze
świeckiej, zakazane były w sprawach kanoniczych i nigdy w nich nie figurowały.
14
Nie chcę przez to twierdzić, iż nie były one nigdy stosowane przez Inkwizycje. Bowiem
skutkiem specjalnie groźnych wypadków i jako wyjątkowe ustępstwo wobec władz
świeckich, zaczęto przy procesach inkwizycyjnych w niezmiernie rzadkich
okolicznościach, stosować torturę w roku 1252, ale pod następującymi warunkami:
Primo: nigdy na żądanie Inkwizytora i nigdy w jego obecności. Wszelkie powieści,
obrazy, sztuki teatralne i filmy kinowe, przedstawiające torturowanych w obecności
inkwizytorów są tylko wierutnym kłamstwem, umyślnym i podstępnym fałszem historii.
Jest to niezbity dowód oszczerczej zajadłości wrogów Kościoła, starających się w ten
sposób wpływać na uczuciowość młodzieży i nieświadomych mas.
Secundo: torturę wolno było zastosować tylko w ostateczności, za zgodą miejscowego
biskupa i jedynie przez władze świeckie.
Tertio: stosować ją tak, aby nie pociągała za sobą utraty zdrowia lub jakiegokolwiek
kalectwa. Zaś każde zeznanie wydobyte za pomocą bólu nie było ważne o ile je
oskarżony nie powtórzył dobrowolnie przed sądem, co najmniej 24 godziny później.
Teraz musimy sobie uprzytomnić, że w tych czasach (...) tortury stanowiły normalny,
powszechnie w całym świecie używany środek, przy otrzymywaniu zeznań we
wszystkich sądach świeckich i że zadawali je nie jacyś sadyści i maniacy, a właśnie
przedstawiciele prawa i rozsądku. Zresztą cztery wieki później działo się to zupełnie na
bieżąco w Polsce, a gdy czytamy "Trylogię" Sienkiewicza, to genialnie realistyczne opisy
wszelkich "dobywań języka" (...) znów tak bardzo nas nie oburzają. Tu rozumiemy, że
były to "inne czasy" - zechciejmy to zastosować i do bardzo rozważnych sądów
Inkwizytorów. (...)
Wyżej wspomniałem, że tortury stosowane były przez Inkwizytorów jako rzadki wyjątek, a
ponieważ nie chcę, by twierdzenie to stawało się gołosłowne, więc podaje rzeczowy
15
dowód: w całej południowej Francji, gdzie przecież w ciągu dwóch wieków trwała walka z
ohydną sektą albigensów, znane są tylko trzy przypadki zastosowania przez Inkwizycje
tortury. (...)
Jako znacznie częstszy sposób na opornych, stosowano odosobnienie, czyli tzw.
wiezienie celularne, ale to znów nie było tak okrutne ani bezwzględne jakim jest dzisiaj,
w XX wieku. Po zamknięciu opornego kacerza w odosobnionym wiezieniu, które
nawiasem mówiąc - było raczej domem rekolekcyjnym lub celą klasztorną, a nie
ponurym, wilgotnym lochem czy kazamatą (.. ) pozostawiano mu długi czas do namysłu i
rozwagi. Przez cały czas dostarczano mu odpowiednie książki, odwiedzali go księża,
znani kaznodzieje, doświadczeni ludzie świeccy, wpływowi katolicy spośród gorliwych
znajomych, często w celu dyskusji główny inkwizytor lub nawet sam biskup.
Dyskusjami, tłumaczeniem prawd wiary, wykrywaniem błędów herezji starano się go
nawrócić i dopiero gdy nic już nie pomagało - wydawany był wyrok.
Inkwizytor nigdy nie wyrokował sam, zawsze był tylko prezesem sądu i głos jego
rozstrzygał w razie równości. Sam zaś przed podpisaniem wyroku, zasięgał zdania rady
prawników, rzeczoznawców i biskupa. (...)
Kary były też bardzo zróżnicowane. I tak w kategorii zadośćuczynienia zaczynały się od
ofiarowania jednej świecy dla ołtarza, a kończyły się na bardzo kosztownym i uciążliwym
udziale w krucjacie; zaś w kategorii karnej, zaczynały się od drobnej kary pieniężnej
( zazwyczaj na utrzymanie wyżej wspomnianych więzień), dalej szła chłosta, pręgierz,
piętnowanie, więzienie karne (świeckie), konfiskata dóbr na rzecz rządu (zależna od
władzy świeckiej, nadużycia zdarzały się często, dużą rolę grały intrygi władców i
ministrów). Dalej szła banicja (dość często stosowana w Polsce) i wreszcie przekazanie
winowajcy w ręce władzy świeckiej, pociągające za sobą niemal bez wyjątku karę
śmierci... W Hiszpanii każdy tego rodzaju skazaniec musiał być jeszcze raz sądzony
przez najwyższy trybunał państwowy.
16
Tylko faktycznie zatwardziali renegaci i heretycy, kierownicy innych, podpadali pod tę
ostateczność, ale nawet już po wyroku, dawano im jeszcze dużo czasu do namysłu i
odwołania błędu.(. .)
Ceremonię rozpoczynały nabożeństwa, następnie wygłaszane były raz jeszcze kazania
misyjne, po których następował publiczny akt wyznania błędów przez nawróconych
harazjachów i pojednanie z Kościołem. Na tych wszystkich obrzędach musieli być
skazańcy i jeszcze raz wzywano ich do uznania błędów, a dopiero po odmowie czytano
na placu akta spraw i wyroki. Wtedy następował akt ekskomuniki tych wszystkich,
których miano przekazać sądom świeckim. Władze świeckie przejąwszy publicznie
skazańców, sądziły ich po raz wtóry; tu do sprawy dochodziły wszystkie momenty
polityczne i społeczne, a egzekucja następowała nie wcześniej, jak dnia następnego (.. ).
Z przekazaniem skazańca władzy świeckiej nigdy się nie spieszono, zwłaszcza w
Hiszpanii odbywało się to dwa do trzech razy w roku (...).
Cała pierwsza część ceremonii, część ściśle religijna, nazywała się w Hiszpanii aktem
wiary po hiszpańsku auto da fe. Jest to więc niezbitym dowodem grubego nieuctwa lub
co gorzej, wyraźnej złej woli dzisiejszych historyków, łączenie obu wyroków razem i
nazywanie stosów na których palono skazańców, czyli świecką egzekucję auto da fe (...)
bo podczas auto da fe nigdy nikogo nie zabito ani nie spalono.(...)
Jak już powyżej zaznaczyłem, wszystkie główne ataki przeciwko Inkwizycji, wszelkie
oszczerstwa i kalumnie, rzucane są zawsze na hiszpańską Inkwizycję. Przyjrzyjmy się
pokrótce Hiszpanii:
Zdobycie Grenady w 1492 roku położyło kres panowaniu kalifów na Półwyspie
Pirenejskim, ale para wielkich monarchów, jakimi niezaprzeczalnie byli Ferdynand i
Izabella, oczekiwała na to zwycięstwo, by rozpocząć dzieło unifikacji i uspokojenia
społecznego w kraju. Trzy narody, trzy odmienne światopoglądy, spotkały się tam oko w
oko, a dzieliły je różnice rasy, religii i wspomnienia, a raczej niechęci przeszłości.
17
Tuziemiec Hiszpan, gorliwy patriota i katolik, Maur - mahometanin, do niedawna władca,
dziś zwyciężony, którego interesy lub węzły rodzinne przywiązały do kraju i Żyd, oporny
do wszelkiej asymilacji (...).
Ponieważ w Wiekach Średnich religia była ostoją i szkieletem budowy społecznej, więc
tez Ferdynand i Izabella starali się, usunąwszy siłą całkiem oporne elementy, stopić
pozostałą masę ludności w chrystianizmie i tym sposobem powoli i bez wstrząsów
przywrócić jedność moralną i polityczną kraju. (...) Działali bardzo ostrożnie, bez
jakichkolwiek gwałtów, rozpoczynając od ułatwienia emigracji dla opornych, przy
zupełnej swobodzie kultu a nawet zwolnienia z podatków na przeciąg lat trzech,
wszystkich mieszkańców królestwa Grenady. Z drugiej strony wprowadzili ochronę dla
wszystkich neofitów, a wzbronione zostało wydziedziczanie przyjmujących katolicyzm
dzieci, wyznaczano fundusze posagowe dla nawróconych dziewcząt, uwalniano
niewolników neofitów. Wszędzie budowano kościoły, zakładano specjalne wschodnie
kolegia dla kształcenia mówców i kaznodziejów języków i narzeczy arabskich, aby łatwiej
mogli nieść wśród ludu Słowo Boże i przeprowadzać publiczne dysputy z obrońcami
Koranu i Talmudu. Metoda ta okazała się bardzo dobra, pociągnęła liczne rzesze
młodzieży, rokowała ogólną unifikację już w najbliższych pokoleniach, ale może właśnie
dlatego, iż tak szybkie robiła postępy, załamała się nagle. Przestraszeni bowiem liczbą
prawdziwych nawróceń muzułmanie porozumieli się z żydami (...), wybuchł szereg
buntów, ostro uśmierzonych w latach 1499 - 1501, po czym przyszła normalna reakcja;
rząd dał do wyboru; bądź opcję za krajem i przyjęcie chrześcijaństwa, bądź wygnanie.
Ten krok rządu okazał się fatalny - bo jak wszelki gwałt, pociągnął za sobą nowe spiski,
bunty i represje, a z drugiej strony stworzył nagle ogromne rzesze wychrztów, bynajmniej
nie nawróconych, wśród których wszelkie herezje o wyraźnym podkładzie gnozy i
judaizmu poczęły się szybko rozwijać.
I oto nagle koniecznością państwową stała się Inkwizycja.
Już od dawna, Żydzi osiedleni w pierwszym wieku naszej ery w Hiszpanii stanęli po
stronie nadciągającego wroga i wspomogli podbój kraju (...), przez to samo zyskali pod
18
rządami Kalifów mnóstwo urzędów i praw. Kiedy jednak po paru wiekach karta historii
odwróciła się, gdy znowu Hiszpanie wracać poczęli do swoich siedzib , zdobywali wciąż
nowe miasta i prowincje, a Maurów wypierali z powrotem do Afryki. Żydzi bynajmniej nie
uciekli, lecz wspomagać zaczęli królów hiszpańskich przeciwko Kalifom. Znowu więc nie
tylko że nic ze swych praw nie utracili, ale jeszcze zyskali cały szereg nowych
przywilejów.
W kraju wyczerpanym wiekowymi walkami, doszło wreszcie do tego, że w krótkim czasie
Żydzi zawładnęli wszystkimi źródłami dochodów państwa, opanowali wszystkie wybitne
stanowiska rządowe i to począwszy, jak zazwyczaj, od dostawców armii, bankierów,
kupców, lekarzy i prawników, a kończąc na ministrach, radzie koronnej i nawet .. mitrach
biskupich.
Ci wszyscy wychrzci, a lud zwał ich maranos czyli przeklęci wspierali tamtych, tłum wielki
jawnych Żydów i Hiszpania zamieniała się faktycznie w Judeo - Hiszpanię. Wszelkie
kapitały i cały handel przeszły w ręce żydowskie, tworząc jednocześnie państwo w
państwie, gdyż posiedli całkowitą autonomię - swoje szkoły, prawa sędziów, kanały,
wreszcie szereg specjalnych przywilejów, które wciąż nabywali od zrujnowanych wojną
książąt, miast i rządów (...).
W roku 1473 nastąpił nieudany zresztą zamach żydowski, podczas którego omalże nie
został wydany w ręce Maurów klucz do Hiszpanii - Gibraltar. I dopiero wtedy zrozumiano
w najbliższym otoczeniu króla, że należy działać energicznie i konsekwentnie, jeśli chce
się uratować kraj od zguby.
Przede wszystkim więc ustanowiono Inkwizycję, powołaną do sądzenia tych wszystkich
ukrytych Żydów i Maurów, którzy dla celów politycznych czy finansowych udawali
chrześcijan. Inkwizycja hiszpańska nigdy nie sądziła jawnych żydów lub muzułmanów, a
starała się dosięgnąć tylko tzw. Maranos.
19
Pomimo faktycznej grozy wypadków, przed przystąpieniem do sądów dano wszystkim
czas łaski, a więc całe dwa lata cierpliwie poświęcono na uspokajanie umysłów, na misje
i dysputy, wreszcie na dobrowolne powolne likwidowanie interesów oraz swobodną
emigrację elementów opornych. W roku 1485 wykryto olbrzymie sprzysiężenie
antypaństwowe, zaraz potem nastąpiło zamordowanie legata papieskiego w Saragossie i
w tymże roku mord w Le Guardia, który przypominał inne podobne z lat 1452 - 54 i z
1465; w całym kraju ujawnione zostały zdrady i zamachy i te wypadki przyspieszyły
wydanie Edyktu Grenady (...) dając wszystkim opornym do wyboru, bądź szczere i
wyraźne przyjęcie chrześcijaństwa, bądź banicję. Pozostawiono jeszcze sześć
dodatkowych miesięcy na likwidację majątków, po czym nastąpiła deportacja, wygnanie
mas żydowskich, uwolnienie kraju od wroga wewnętrznego
Jak by nie było, wypędzenie kilku dziesiątków tysięcy ludzi, nie należy do środków
łagodnych, lecz rząd nie miał innego wyjścia i chronił ich od nieuniknionej rzezi.(. .)
Rząd hiszpański, dla którego Trybunał Inkwizycji okazał się państwową koniecznością,
nie łatwo na ustanowienie go zyskał pozwolenie Rzymu. Papieże słusznie obawiali się
wpływu polityki na bieg spraw i dopiero pod naciskiem wyraźnej schizmy narodowej,
ustąpił Sykstus IV, wybierając z dwojga złego - mniejsze. Słuszne były obawy Rzymu, bo
Inkwizycja hiszpańska bardzo szybko silnie popadła pod wpływy rządowe i często się
zdarzało, iż polityka brała górę nad prawem - zdarzały się nadużycia.
Krytyka katolicka jasno i szczerze to przyznaje, a zresztą cała odpowiedzialność za te
pożałowania godne fakty spada wyłącznie na władze cywilne, które nadaremnie
zasłaniały się od zarzutów względami racji stanu, która wymaga posunięć sprzecznych z
prawami Boga.
Toteż papieże wciąż ponawiali swe protesty; wciąż kasowali wyroki trybunał.ów
hiszpańskich, więc np.: Innocenty VIII skasował do 200 wyroków w ciągu jednego roku,
Aleksander VI do 250 tylko w roku 1498, Paweł III, Pius IV, Grzegorz XIII. Innocenty
20
bezustannie zajmował oporną, wobec rządu hiszpańskiego pozycję. Różnica zdań była
tak wielka, że doprowadziła do ostrego sporu i w Hiszpanii rząd ośmielił się zaprowadzić
cenzurę, nie ogłaszał breva papieskie, posunął się aż tak daleko, iż groził śmiercią tym
wszystkim, którzy pomocy Rzymu wzywali. W 1509 roku nowy edykt rządowy nakładał
karę .śmierci za ogłaszanie w Hiszpanii aktów Stolicy Apostolskiej, skierowanych
przeciwko Inkwizycji. Doszło do tego, że w 1510 roku Papież Leon X wyklął, wbrew woli
Karola V, tak Wielkiego Inkwizytora, jak i wszystkich jego pomocników; groziło wtedy
zupełnym zerwaniem cesarza z Rzymem, lecz ... zjawił się Luter, przyszedł niezmiernie
ciężki okres reformacji. Papież znów musiał pogodzić się z cesarzem, a to w nadziei
uniknięcia większego znacznie nieszczęścia. Jednakże ani przez chwile nie przestała
Stolica Apostolska czuwać nad Hiszpanią, dalej łagodziła wyroki, interweniowała, gdzie
tylko to było możliwe.(...) Warto jednak przejść do cyfr, gdy się bowiem czyta dzisiejsze
podręczniki historyczne, to ma się wrażenie, że inkwizytorzy hiszpańscy w takich masach
palili nieszczęsnych żydów, protestantów i masonów, jak chyba może tylko dziś
rozstrzeliwują, torturując wprzódy, katolików w Meksyku. Po prostu krocie, jeśli nie
miliony ofiar.(...)
Biorę więc najbardziej może wrogie względem Kościoła, ale rzeczowo opracowane
dzieło, bo historię Inkwizycji, pisaną przez zdeklarowanego wroga Kościoła, księdza
renegata i masona - Lioriente. Znajduje tam takie zdanie: Inkwizycja hiszpańska straciła
(dosł. Immola) 234.526 ofiar. Kilka wierszy niżej wyjaśnia on: z których (to ofiar) 9.660
było spalonych "in efige" (tzn. w wizerunku, bo winowajcy umknęli, a palono
przedstawiające ich lalki) zaś 206.546 było skazanych na pokuty kościelne (...). 216
faktycznie straconych w ciągu całych trzech wieków trwania Inkwizycji w Hiszpanii (.. ).
Porównajmy te cyfry z innymi, mniej popularnymi w naszych demokratycznych czasach:
rewolucja Francuska w ciągu trzech lat (a tam są trzy wieki) zamordowała na mocy
trybunałów rewolucyjnych 300 tysięcy ludzi.(...)
O tych 216 straconych herazjatach i burzycielach ładu społecznego, od przeszło stu
pięćdziesięciu lat, piszą tomy za tomami, przedstawiając w najstraszniejszych barwach
21
grozę wiejącą z postaci okrutnych mnichów, ale o mordercach i łotrach noszących
nazwiska Robespierrów, Dantonów i Maratów od lat stu trzydziestu pieją ci sami pisarze
hymny pochwalne. Dziś sprzysiężenie milczenia zamknęło usta i sumienia historyków i
całej światowej prasy, wobec bandytów bolszewickich i meksykańskich zbójów.(. .)
Nie bronię gwałtów Inkwizycji, a tylko staram się pozostawić im "skromne" miejsce w
historii. Nie przeczę, że zdarzały się ekscesy, że zwłaszcza przy rozognieniu namiętności
politycznych trafiały się wyroki stronnicze, niepotrzebne okrucieństwa, ale raz jeszcze
stwierdzić musze, iż instytucja Trybunału św. Inkwizycji, tak długo, jak była niezależna od
państwa zawsze działała ostrożnie i z nadmierna niemal łagodnością. Wszelkie
nadużycia zdarzały się dopiero wtedy, gdy trybunały popadały pod wpływy polityczne lub
- tak jak w Hiszpanii gdzie Inkwizycję całkowicie odcięto od Kościoła.
Każdy historyk bezstronnie badający historie Kościoła musi powtórzyć słowa, którymi de
Toqueville kończy swe dzieło: Rozpocząłem badania pełen uprzedzeń przeciwko
papieżom - skończyłem je pełen szacunku i podziwu dla Kościoła.. „
Hr. Józef Tyszkiewicz
Do oceny instytucji Świętej Inkwizycji pragnę jeszcze dołączyć artykuł jaki ukazał się w
Gazecie Polskiej dnia 26 września 1996 roku.
„Obraz Świętej Inkwizycji, pokutujący w potocznej świadomości i bezustannie
ugruntowywany przez media, ma tyle samo wspólnego z historyczną prawdą, ile
Księstwo Mołdawii z serialu "Dynastia" z prawdziwą Mołdawią.
O Świętej Inkwizycji słyszał każdy. Przy dziesiątkach okazji przywołuje się ją jako symbol
najstraszliwszego w dziejach cywilizacji masowego prześladowania, fanatyzmu i kontroli
myśli. Liczni autorzy każą nam widzieć w niej historyczny pierwowzór hitleryzmu i
stalinizmu. Każda napaść na Kościół i religię katolicką obowiązkowo zawiera odwołanie
do jakoby powszechnie znanych, a nie odpokutowanych zbrodni Świętego Officjum. O
owych enigmatycznych zbrodniach przypomina bez przerwy - ale i bez konkretów -
22
prasa, filmy, literatura. Nawet pornografia z lubością wyżywa się w kojarzeniu tortur z
lochami Inkwizycji i zakapturzonymi mnichami.
Kto by jednak chciał ową najczarniejszą z legend skonfrontować z dziełami historyków -
nawet tych nie kryjących swej niechęci do Kościoła i religii - przeżyje głębokie zdumienie,
że wszystko było inaczej. Znajomość choćby tylko podstawowych faktów każe stwierdzić,
że cała ta wymyślona w ostatnich stuleciach legenda okrutnej, fanatycznej i zbrodniczej
Inkwizycji ma tyle wspólnego z historyczną prawdą, ile księstwo Mołdawii z serialu
"Dynastia" z istniejącym naprawdę państwem o takiej nazwie.
Nie twierdzimy tu, że Inkwizycja nie istniała ani że poszczególni jej sędziowie nie
dopuszczali się postępków, z dzisiejszego punktu widzenia, godnych głębokiego
ubolewania. Niektóre fakty z dziejów Inkwizycji, wyrwane z historycznego kontekstu,
budzą w dzisiejszym człowieku zrozumiały odruch sprzeciwu. Kłamstwo czarnej legendy
opiera się jednak na całkowitym przeinaczeniu historycznego tła i proporcji. W istocie
bowiem, jak piszą Jean i Guy Testasowie, na tle ogólnie panujących obyczajów
Inkwizycja była najbardziej obiektywną instytucją swej epoki.
O wydarzeniach sprzed wieków nie można wyrokować nie znając mentalności czasów, w
których miały miejsce, ani wypadków, które do nich doprowadziły. Potoczna wiedza o
Inkwizycji, ukształtowana przez osiemnastowiecznych, fanatycznych antyklerykałów i
rozbudowana przez ich następców, opiera się właśnie na oderwanych faktach,
przeinaczanych, wyolbrzymianych i obudowywanych całkiem fantastycznymi hipotezami.
Co istotne, czarnej legendy Inkwizycji nie tworzyli historycy, nawet najbardziej stronniczy.
Autorytetami od okrzyczanych zbrodni Świętego Officjum stali się głównie pisarze i
scenarzyści, których nikt nigdy nie próbował rozliczać z rzetelności czy obiektywizmu.
Czym w ogóle była Inkwizycja? Czarna legenda każe widzieć w niej coś na kształt
kościelnej tajnej policji, stojącej ponad prawem i dysponującej nieograniczonymi
prerogatywami do więzienia, torturowania i mordowania kogo tylko jej się spodobało. W
23
istocie zaś Inkwizycja powołana została w chwili ogarniającego Europę kryzysu
społecznego właśnie po to, aby położyć kres szerzącemu się bezprawiu, i, lepiej lub
gorzej, zadanie owo wypełniła, oszczędzając staremu kontynentowi wielu krwawych
zawieruch.
Współczesnemu człowiekowi sam fakt potępiania przez Kościół herezji i zwalczania ich
usiłuje się przedstawić jako rzecz z gruntu naganną, jak gdyby pierwowzór totalitarnych
tendencji do tłumienia wolności myśli. Zapomina się przy tym, że religia chrześcijańska
stanowiła w państwach średniowiecznych podstawę społecznego ładu, równie
niekwestionowaną, jak dzisiaj demokracja i prawa obywatela. W przypadku większości
herezji zakwestionowanie owej ideologicznej podstawy było środkiem służącym walce z
ustrojem. Atak na dogmaty wiary zbiegał się nierozdzielnie z atakiem na króla lub
feudalnego pana, towarzyszyły mu zawsze żądania natury politycznej, zazwyczaj także
odwieczny postulat wszelkich rewolucji, aby wymordować bogatych i rozdzielić ich
mienie między biednych - czyli samych heretyków. W formie sporów religijnych
znajdowały ujście konflikty o podłożu ekonomicznym lub narodowościowym, i to one
właśnie nadawały tym konfliktom temperaturę prowadzącą do okrucieństw.
Trzeba wyjątkowo złej woli, by kwestionować fakt, iż Kościół wczesnego średniowiecza
był wobec herezji bardzo wyrozumiały.
Jego reakcją na rozmaite nauczania, kwestionujące ustalenia Kościoła, były z reguły
dyskusje, polemiki i synody, na których w świetle Pisma Świętego starano się znaleźć
prawdziwe rozwiązanie spornych kwestii. Interwencje władz świeckich zdarzały się
sporadycznie, zazwyczaj wtedy, gdy pojawiało się realne niebezpieczeństwo rozbicia
jedności kościoła, co zagrażałoby także państwu.
Atmosfera wieku XII różniła się jednak zasadniczo od stuleci poprzednich. Przede
wszystkim, nad chrześcijańską Europą zawisło śmiertelne niebezpieczeństwo Islamu.
Prowadzona z nim walka i ruch krucjatowy oraz związana z tym spirala obustronnych
wojennych okrucieństw w ciągu kilku pokoleń pogrzebały średniowieczną tolerancję.
24
Zarazem stopniowe przemiany ekonomiczne zachwiały wewnętrznym pokojem, pchając
zubożałe tłumy do rewolt, a feudałów do wyniszczających wojen domowych. Było to
stulecie nie notowanych od czasu wielkiej wędrówki ludów społecznych napięć, dzikich
okrucieństw i obłędnych nierzadko ideologii, pragnących przewrócić świat do góry
nogami.
Głoszenie takich ideologii spotykało się, z oczywistych względów, z ostrą reakcją
zagrożonych władców. Pod hasłem walki z herezją stosowali oni coraz okrutniejsze
represje. Z drugiej strony, oskarżenie o herezję było dobrym sposobem zniszczenia
przeciwnika lub wymówienia posłuszeństwa feudalnemu suwerenowi. Herezja stała się
powszechnie nadużywanym orężem w politycznych rozgrywkach, często pretekstem do
zwykłych grabieży. Tradycyjnie wyrokowanie o herezji leżało w kompetencjach biskupów,
ale szybko przestało to wystarczać - lokalni dostojnicy Kościoła byli nazbyt często
zastraszani lub korumpowani przez feudałów.
Powołanie systemu obiektywnych sądów, podlegających bezpośrednio papieżowi,
władnych ustalać, co rzeczywiście jest herezją, a co nie, było w tej sytuacji jedyną
możliwością przeciwstawienia się ogarniającemu Europę chaosowi. Nieprzypadkowo w
dekrecie Papieża Grzegorza IX, określającym zasady funkcjonowania trybunałów
inkwizycyjnych, czytamy iż jednym z ich podstawowych celów ma być niedopuszczenie
do karania za herezję osób niewinnych.
Jedną z charakterystycznych cech antykatolickiej propagandy jest wybielanie wszystkich
historycznych przeciwników Kościoła Rzymskiego. Człowiekowi dzisiejszemu podsuwa
się prostacki, czarno - biały obraz historii. Wszyscy, którzy kiedykolwiek z jakichkolwiek
pozycji zwalczali katolicyzm, obsadzani są w nim w roli szlachetnych idealistów,
prześladowanych za śmiałość myślenia przez fanatyczny, żadny władzy i kierowany
wyłącznie chęcią ugruntowania swej pozycji kler.
W taki wyidealizowany, krańcowo odmienny od prawdy sposób przedstawia się
25
zwłaszcza sektę Katarów, zwanych również Albigensami, głównego wroga Kościoła u
zarania Inkwizycji i bezpośrednią przyczynę jej powołania. Doktryna Katarów zakładała
generalne potępienie dla świata, a nade wszystko dla ciała ludzkiego. Świat był bowiem
według "doskonałych" dziełem szatana, seks i prokreacja - najgorszą z możliwych
zbrodnią, spędzanie płodu uczynkiem zalecanym, a jedyną drogą ratunku dla
grzeszników "oczyszczenie" przez rytualną śmierć głodową (osoby wskazane przez
katarskich przywódców zamurowywano w głodowym bunkrze, zupełnie tak, jak czynili to
kilka wieków później hitlerowcy). Sekciarze dopuszczali się na katolikach, a zwłaszcza
na duchownych, masowych morderstw, które burzyły krew współczesnych. I choć jest
faktem, że potem dorównały im z nawiązką okrucieństwa pacyfikujących Prowansję
wojsk krzyżowych - złożonych głównie z od pokoleń śmiertelnie z południowcami
skłóconych Normanów - to robienie z Albigensów niewinnych owieczek jest doprawdy
absurdem.
Chęć wywołania u współczesnych odrazy i jednostronnego potępienia dla Kościoła
Rzymskiego każe także przemilczać prawdę o charakterze ruchów reformacyjnych i ich
przywódcach. Raczej nie wspomina się o chorobliwej nienawiści Lutra do Żydów, o jego
licznych wezwaniach do pogromów oraz pismach, w których snuł plany całkowitego
wyniszczenia i wypędzenia z Europy wyznawców judaizmu. Nie wspomina się o
charakterystycznej i dla niego, i Jana Kalwina obsesji ścigania czarownic. Co więcej, z
wyjątkową perfidią przypisuje się "polowania na czarownice" właśnie Inkwizycji, co jest
wierutną bzdurą.
To fakt, że przed sądami inkwizycyjnymi stawali ludzie oskarżeni o czary. Kilkakrotnie
nawet, zwłaszcza w późniejszym czasie, zapadały w takich sprawach wyroki skazujące.
Częściej jednak Inkwizycja uniewinniała podejrzanych i powściągała zapędy ludności; w
jednym z procesów w Hiszpanii trybunał inkwizycyjny przyjął nawet wykładnię, na mocy
której złożenie oskarżenia o czary mogło zostać uznane za herezję - co na długie lata
zlikwidowało tam problem czarownic. W istocie właśnie historia renesansowych "polowań
na czarownice" może być dowodem, że istnienie Inkwizycji zapobiegło stoczeniu się
26
krajów katolickich w otchłań zbiorowej histerii i masowych morderstw, jak to się stało w
tej części Europy, gdzie podobnej wyższej instancji zabrakło. Według szacunków Briana
B. Levacka, zawartych w książce "Polowanie na czarownice w Europie", w wieku XVI w
całej Europie spalono za czary około 300 tysięcy osób, głównie kobiet. Dwie trzecie z
nich zginęło w protestanckich Niemczech, a około 70 tysięcy w oderwanej od Kościoła
Anglii.
Jeśli szuka się w historii prawdy, nie amunicji do kampanii propagandowych, trzeba
zwrócić uwagę na fakt, że Inkwizycja w większości wypadków działała w atmosferze
antykatolickiego terroru, wojny, broniąc tradycyjnego porządku przed ewidentnie
zbrodniczymi rewolucjami. Nie od rzeczy jest pamiętać, że wielu inkwizytorów poniosło
męczeńską śmierć, niektórzy z rąk heretyckich powstańców, inni z polecenia władców,
dla których ci nieprzekupni i niezależni sędziowie byli często przeszkodą.
Jednym z głównych elementów czarnej legendy jest podkreślanie rzekomego
okrucieństwa Inkwizycji.
Sugeruje się, jakoby Inkwizycja znała tylko jeden wyrok - śmierć na stosie, i jakoby
szafowała nim bez umiaru. Sugeruje się, że całe postępowanie sądowe Inkwizycji oparte
było na wyrafinowanych torturach. Twierdzi się wreszcie, że Inkwizytorami byli ludzie o
sadystycznych skłonnościach, fanatyczni mordercy i psychopaci, ogarnięci manią
zabijania.
Do jakiego stopnia jest to sprzeczne z prawdą, najlepiej świadczą zaczerpnięte z
opracowań historycznych liczby. Bernard Gui, jeden z ulubionych szwarccharakterów
antyinkwizycyjnej literatury, jako Inkwizytor Tuluzy w latach 1307 - 1323 wydawał średnio
jeden wyrok śmierci na sto rozpatrywanych spraw (ściślej biorąc, była to decyzja o
przekazaniu oskarżonego sądowi świeckiemu, albowiem Inkwizycja sama wyroków
śmierci ferować wówczas nie miała prawa). Działo się to w samym sercu nieformalnego
"państwa" Albigensów, jeszcze wówczas aktywnych. Ten fakt dość słabo przystaje do
owego fanatyka, ogarniętego manią tropienia i palenia na stosie sług szatana, jakiego
znamy z kart "Imienia Róży" Umberto Eco.
27
Równie zaskakująco w porównaniu z czarną legendą wyglądają zapisane w
dokumentach efekty działalności okrzyczanej szczególnie okrutną i bezwzględną
Inkwizycji Hiszpańskiej. Ustalenie dokładnych danych dla całej Hiszpanii jest rzeczą
sporną, istnieją bowiem źródła dawne, choć o kilkaset lat późniejsze od Torquemady,
szacujące liczbę spalonych na stosie przez Inkwizycję - w ciągu całej jej kilkusetletniej
działalności - nawet na trzydzieści tysięcy. Jest to największa z kiedykolwiek rzuconych
liczb; wymienia ją Juan Antonio Llorente, historyk zdecydowanie niechętny Kościołowi,
nie wskazując jednak żadnych konkretnych źródeł tych danych. Nawet jeśli przyjąć tę
liczbę bezkrytycznie, jak uczyniła to część dawniejszych historyków, wydaje się ona
stosunkowo skromna w porównaniu z osiągnięciami choćby republikańskich władz tejże
Hiszpanii, które w czteroleciu 1936-39 zdążyły zgładzić ponad sześćdziesiąt tysięcy
obywateli za takie zbrodnie, jak arystokratyczne urodzenie, zbyt duży majątek, zbyt
wysokie wykształcenie bądź śluby zakonne.
Zupełnie inny jednak obraz wyłania się, kiedy sięgniemy do fragmentarycznie
zachowanych źródeł z epoki. W uważanym za szczególnie "gorący" hiszpańskim okręgu
Bajadoz w ciągu 1O6 lat (1493-1599) skazano na stos... 20 osób. Podobne liczby
zawierają dokumenty z innych archiwów. Według dzisiejszych szacunków,
sporządzanych na podstawie źródeł z epoki, na ok. 50 tys. procesów, jakie odbyły się
przed trybunałami inkwizycyjnymi w całym kraju w latach 1560-1700 wydano mniej niż
500 wyroków śmierci - około jeden na sto.
Okres wcześniejszy, od roku 1484 do 1560, budzi więcej rozbieżności. Najbardziej
niekorzystne dla Torquemady szacunki historyków mówią o stu tysiącach procesów i
około dwóch tysiącach wydanych wyroków śmierci (ich wykonywanie, o czym za chwilę,
nie jest jednak wcale pewną sprawą).
Nawet jeśli uznamy te dane za prawdziwe, trzeba pamiętać, iż - znowu - inkwizycja
działała tutaj w warunkach podwójnej wojny, bowiem działaniom zbrojnym na granicach
28
towarzyszyły bardzo silne, mające właściwie znamiona wojny domowej, napięcia
etniczne. Inkwizycja Hiszpańska, odmiennie niż w innych krajach, została wmontowana
w państwowy system sprawiedliwości i na polecenie królowej Izabelli zajmowała się nie
tylko wykrywaniem sprzyjających Maurom agentur wśród żydowskich conversos (które,
wbrew twierdzeniom niektórych propagandystów, faktycznie istniały), ale także
sądzeniem części przestępstw kryminalnych. Przed trybunałami zreorganizowanej przez
Torquemadę Inkwizycji stawiani byli złodzieje kościołów, koniokradzi, sodomici czy
mordercy, których, co trzeba uwzględnić, spora liczba znajduje się zapewne wśród
skazańców.
Bardzo dokładne dane zachowały się natomiast co do hiszpańskiej części "Nowego
Świata", gdzie, wedle legendy, inkwizytorzy mieli towarzyszyć okrutnym zdobywcom i z
krzyżem w ręku dokonywać na Indianach krwawych masakr oraz palić ich na stosach. W
istocie np. w Meksyku pomiędzy rokiem 1574 a 1715 odbyło się... 39 egzekucji.
Właściwych proporcji nabierają te liczby dopiero na tle realiów epoki, w której - wedle
osławionego prawa Magdeburskiego - każdy sąd grodzki, złożony z najzupełniej
przypadkowych mieszczuchów i zadającego męki "mistrza", mógł wymierzyć 21 rodzajów
"kwalifikowanej" (tj. połączonej ze specjalnymi torturami) śmierci za przestępstwa takie,
jak kradzież czy cudzołóstwo. W Strasburgu w samym tylko październiku 1582 skazano
na stos 134 czarownice - dokładnie dwa razy więcej, niż wynosi zsumowana liczba ofiar
pięciu największych auto da f? w dziejach Inkwizycji Hiszpańskiej. W księgach miejskich
Genewy znajdujemy zapis, iż w 1545 Kalwin kazał tam spalić za czary - bez żadnego
sądu - 31 osób.
Do dziś zachowały się zapiski niektórych Inkwizytorów, których antykatolicka propaganda
wykreowała na potwory w ludzkich skórach. Z owych zapisków wyzierają jednak sylwetki
nie zbrodniarzy, ale sędziów, pragnących przede wszystkim ustalić prawdę.
W swoim podręczniku dla inkwizytorów wspomniany już Bernard Gui uczy, że Inkwizytor
29
powinien "zawsze zachować spokój, nie dać się ponieść złości ani oburzeniu... powinien nie zatwardzać swego serca i nie odmawiać zmniejszenia albo złagodzenia kary zależnie
od towarzyszących okoliczności... W przypadkach wątpliwych powinien być ostrożny,
powinien wysłuchiwać, dyskutować i badać, aby dojść cierpliwie do światła prawdy".
Równie nie przystają do otaczającej autora legendy zachowane zapiski znienawidzonego
Tomasza Torquemady. Zredagowane przez niego Instrukcje pełne są napomnień, aby
sędziowie nie ulegali gniewowi ani łatwym uproszczeniom, aby pamiętali o miłosierdziu i
o tym, że ich celem jest zwalczanie grzechu, nie grzeszników.
Na takich wskazówkach raczej nie wychowywali się fanatyczni zbrodniarze. Niechętni
religii historycy zazwyczaj wszystkie te wskazania odsuwają na bok, z lekceważącą
kwalifikacją "hipokryzja". Po cóż jednak miałby Torquemada udawać w swoich
prywatnych, w ogóle nie przeznaczonych dla niczyich oczu zapiskach, które pełne są
podobnych myśli? Przed kim odgrywałby komedię, żyjąc w ascezie i przeznaczając cały
majątek na wsparcie dla ubogich - w tym często dla rodzin osób skazanych przez jego
trybunały? Przed swymi współczesnymi na pewno niczego odgrywać nie musiał, a trudno
podejrzewać, by przewidział encyklopedystów, oświeceniowy antyklerykalizm i dzisiejszą
antykatolicką propagandę.
O ile wyłaniające się ze źródeł postacie inkwizytorów zdumiewają, to przyjrzenie się
procedurom pracy trybunałów inkwizycyjnych w zestawieniu z czarną legendą wręcz
szokuje.
Wspominaliśmy już tutaj o dominującym w renesansowej Europie prawie magdeburskim,
wyjątkowo okrutnym, znającym jeden jedyny dowód - przyznanie się oskarżonego do
winy, i jeden jedyny sposób zdobycia tegoż dowodu - tortury. Proces przed zwyczajnym,
świeckim sądem czasów renesansu w ogromnej większości przypadków był
sprawdzianem odporności podejrzanego na ból. Chronić go mogło tylko wysokie
urodzenie lub przynależność do grup mających własne sądy (jak np. wojskowi). Zwykły
30
plebejusz, aby zostać uznanym za niewinnego, musiał wytrzymać pięciokrotne "palenia", czyli tortury. Nawiasem mówiąc, stąd pozostałe do dziś w polszczyźnie powiedzenie "pal
go sześć" - w ustach prowadzącego przesłuchanie oznaczało to ostatnią, szóstą kolejkę
tortur, po której już bez dalszych indagacji wypuszczano podejrzanego na wolność.
W wypadku sądów inkwizycyjnych, żaden z ich sędziów nie miał wątpliwości, że jego
celem nie jest skłonienie oskarżonego, by się przyznał, ale ustalanie prawdy. Stąd
Inkwizycja przywróciła szereg instytucji nie znanych Europie od czasów antycznych oraz
dodała szereg nowych, przejętych później przez sądy świeckie i uważanych dziś za
nieodłączny warunek wolności obywatelskich.
I tak, oskarżony przed trybunałem inkwizycyjnym nie tylko mógł, ale na stanowcze
polecenie Grzegorza IX musiał korzystać z usług obrońcy - zawodowego prawnika.
Wyrok wydawał wprawdzie zawodowy sędzia, ale miał w tym obowiązek konsultowania
się z liczącą od kilku do dwudziestu osób ławą przysięgłych, którą instrukcje Świętego
Of icjum nakazywały wybierać spośród najbardziej szanowanych miejscowych obywateli.
A wreszcie, innowacja wręcz rewolucyjna - oskarżonemu i jego obrońcy sąd miał
obowiązek udostępnić wszystkie zebrane dowody winy, wraz z podaniem nazwisk
zeznających przeciwko oskarżonemu świadków. Mówiąc nawiasem, tym ostatnim groziły
bardzo surowe - do śmierci włącznie - kary w wypadku udowodnienia fałszywych
oskarżeń.
Od połowy wieku XIII inkwizytorom wolno było posyłać skazańca na tortury, instrukcje
jednak wyraźnie zabraniały uwzględniania wydobytego na torturach zeznania jako
materiału dowodowego, stąd w praktyce nie korzystano z tej możliwości zbyt często.
Zupełną nowością w historii była przyjęta właśnie przez Inkwizycję zasada, iż człowiek
niepoczytalny nie może być sądzony ani karany. Stąd wymogiem sądu była
rozpoczynająca przewód obdukcja lekarska. Dokonujący jej medyk mógł, stwierdziwszy
zły stan zdrowia, zabronić stosowania tortur, a stwierdzenie choroby psychicznej
podsądnego automatycznie uwalniało go od wszelkiej odpowiedzialności.
31
Uniknąć kary można było zresztą także na wiele innych sposobów; instrukcje Inkwizycji
przewidywały różnorakie formy łagodzenia wyroków i amnestii. Jeszcze w ostatniej chwili
przed egzekucją skazany mógł publicznie ukorzyć się i uniknąć stosu.
Tę ostatnią karę stosowano jednak rzadko. Trybunały wymierzały głównie rozmaite kary
kanoniczne, nakładały grzywny, nakazywały noszenie znaków hańby, wreszcie udział w
"obrzędzie pojednania" - auto da fe. Wiele przeinaczeń dotyczących Inkwizycji
Hiszpańskiej opiera się na kłamliwym utożsamieniu tego ostatniego obrzędu ze
spaleniem na stosie. W istocie w większości wypadków miał on charakter całkowicie
bezkrwawy - jego punktem kulminacyjnym było zapalenie... świec, trzymanych przez
wyznających swe winy nawróconych heretyków. Gdy przyjęło się łączyć auto da fe z
quemadero (stosem), liczba spalonych stanowiła z reguły kilka procent ogólnej liczby
pokutników; w dużych auto da fe z udziałem ponad stu skazanych, bywało ich kilku,
bardzo rzadko kilkunastu. Wystarczyło jednak, dzięki prymitywnej manipulacji
słownikowej, utożsamić zapisane w dokumentach liczby uczestników auto da fe z liczbą
spalonych na stosie, a już liczba rzekomych ofiar "inkwizycyjnego terroru" została w
potocznej świadomości pomnożona kilkunastokrotnie.Przymierzmy wiedzę, którą na
temat Inkwizycji dysponujemy, do tła epoki. Do rzezi, jakie w tym czasie urządzali
katolikom Henryk VIII lub Cromwell (Robert Steel w szanowanym dziele Social England
pisze wręcz: "W Anglii liczba powieszonych za herezję przewyższa trzydzieści do
czterdziestu razy analogiczne dane dla działalności Inkwizycji Hiszpańskiej"). Do
morderstw dokonywanych przez Luteran i Hugenotów, do praktyki ówczesnego prawa
karnego. Nawet szczególnie ponoć "krwawa" Inkwizycja Hiszpańska prezentuje się na
ich tle niezwykle skromnie. Tym bardziej, że przecież Inkwizycja w większości wypadków
spełniała zadanie, dla którego jąpowołano - ocal
32