32 1 Pażdziernik 1999 Lądem, nie szturmem




Archiwum Gazety Wyborczej; LĄDEM, NIE SZTURMEM












WYSZUKIWANIE:
PROSTE
ZŁOŻONE
ZSZYWKA
?







informacja o czasie
dostępu


Gazeta Wyborcza
nr 230, wydanie waw (Warszawa) z
dnia 1999/10/01, dział
ŚWIAT, str. 8 Fot.
AP
PAP, REUTERS, AP, AFP, INF.WŁ., WOJCIECH JAGIELSKI
Premier Rosji chce stworzyć strefę bezpieczeństwa przed
bojownikami muzułmańskimi w samej Czeczenii
LĄDEM, NIE SZTURMEM
Po trzytygodniowych bombardowaniach Czeczenii
rosyjskie wojska zaczynają powoli wkraczać na terytorium zbuntowanej kaukaskiej
republiki, która zdaniem Kremla stała się jaskinią muzułmańskich
fundamentalistów i terrorystów.
Oczywiście, że nasze wojska wkraczają do Czeczenii. Robią to co najmniej od dwóch tygodni. Nasi
żołnierze zdobyli i kontrolują na przykład strategiczne wzgórza i drogi w
rejonie wiosek Zandak i Galajty na pograniczu czeczeńsko-dagestańskim - przyznał
wczoraj w St. Petersburgu premier Władimir Putin. - Cóż w tym dziwnego? Między
Rosją i Czeczenią nie ma przecież międzypaństwowej
granicy. Czeczenia stanowi część terytorium
Rosyjskiej Federacji.
W środę rosyjskie wojska wkroczyły na krótko do wschodniej Czeczenii, twierdzy kaukaskich mudżahedinów. W czwartek
kolumny wozów pancernych zapuściły się 10-15 km do położonych na północy kraju
obwodów naurskiego i szełkowskiego, a także - choć Grozny zaprzecza - do wiosek
w rejonie Bamutu, przy granicy z Inguszetią. Nigdzie nie doszło do walk z Czeczenami.
- Nigdy nie mówiłem, że nie będzie operacji lądowej. Podkreślałem, że użyjemy
wszystkich możliwych środków, by wyplenić terroryzm - dodał Putin. - Nigdy nie
dopuścimy jednak do powtórzenia tragedii z grudnia 1994 roku.
Najeżdżając przed pięcioma laty zbuntowaną Czeczenię, Rosjanie posłali do szturmu na Grozny
młodych, źle przygotowanych i wyszkolonych rekrutów, którzy zostali zmasakrowani
w ulicznych walkach.
Tym razem - zdaniem moskiewskich gazet, które są przekonane, że operacja
lądowa jest kwestią czasu - szturmu nie będzie. Według dziennika "Siewodnia"
Rosjanie będą posuwać się powoli, szerokim frontem z zachodu, wschodu i północy.
Rosyjskie wojska mają zepchnąć czeczeńskich partyzantów na zimę w góry, licząc,
że wiosną 2000 roku zdemoralizowani mudżahedini sami pójdą w rozsypkę.
Blokadę partyzantów ma zapewnić kordon sanitarny, o którym od dawna mówi
Putin: - Nie ma znaczenia, czy nasi żołnierze są dziś kilometr bliżej czy dalej.
Najważniejsze pytanie brzmi: gdzie chcemy zbudować kordon sanitarny? Czy mamy
stworzyć go na granicy z Czeczenią? Czy mamy
wracać do naszych miast i czekać biernie na nowe zamachy terrorystyczne? Na nowe
najazdy partyzantów na nasze miasta? I mamy bombardować nasze miasta, by je
wyzwolić. Nie sądzę, by było to rozsądne.
Putin jest zwolennikiem stworzenia buforu w samej Czeczenii, na wzór strefy bezpieczeństwa, jaką Izrael
zbudował w południowym Libanie, by uchronić się przed atakami arabskich
partyzantów.
Poza zepchnięciem mudżahedinów w wysokie góry Kaukazu i otoczeniem ich
kordonem sanitarnym - piszą moskiewskie gazety - kremlowskie plany przewidują
powołanie w Groznym nowego rządu "zdrowych sił czeczeńskich", a nawet podział
Czeczenii - północne, stepowe rejony naurski i
szełkowski, zamieszkane przez Kozaków i przyłączone do Czeczenii dopiero w roku 1956, miałyby zostać
przyłączone do Kraju Stawropolskiego.
Szukając "nowych ludzi" w Czeczenii, Kreml
liczy na byłych komendantów partyzanckich, którzy zniechęceni do powojennego
bałaganu i chaosu zgodziliby się na współpracę z Moskwą. Nie wydaje się jednak,
by Rosjanom udało się takich znaleźć.
Przeciwnie - tak jak jesienią 1994 roku rosyjski najazd wydaje się jednoczyć
skłóconych Czeczenów. We wtorek wieczorem na
specjalnej naradzie prezydent Asłan Maschadow mianował swojego głównego wroga
Szamila Basajewa komendantem frontu wschodniego, wzdłuż granicy z Dagestanem.
Komendantem frontu zachodniego został Chamzat Gełajew, centralnego - minister
obrony Mohammed Chabijew. Nominacja Basajewa, który w sierpniu i wrześniu jako
samozwańczy emir Kaukazu najeżdżał Dagestan, usiłując ogłosić ten kraj
zjednoczoną z Czeczenią republiką islamską, wydaje
się wykluczać dalsze negocjacje między Maschadowem i Kremlem. Tym bardziej że
Moskwa nie wydaje się gotowa do żadnego dialogu. Według "Niezawisimej Gaziety"
planowane na środę spotkanie Maschadowa z przywódcą Dagestanu Mohammedem Alim
Mohammedowem nie doszło do skutku dlatego, że Czeczenowi przedstawiono propozycję, którą musiał
odrzucić, by nie popełnić politycznego harakiri. W przygotowanym dokumencie, pod
którym Maschadow miał złożyć podpis, miał m.in. publicznie potępić mudżahedinów
i Basajewa.
Rośnie liczba uchodźców napływających z Czeczenii do sąsiednich republik kaukaskich.
Najdramatyczniejsza sytuacja panuje w biednej Inguszetii, gdzie już schroniło
się prawie 70 tys. Czeczenów.
Prezydent Borys Jelcyn przyznał w czwartek, że bardzo mu się podoba
zdecydowanie i odwaga, z jaką premier Putin radzi sobie z kaukaskim kryzysem.
Jelcyn nie ukrywa, że widzi w Putinie swojego dziedzica. Kadencja Jelcyna
dobiega końca w czerwcu 2000 roku.


[Podpis pod foto]
Inguszetia - obóz dla czeczeńskich uchodźców. Ich liczbę ocenia się na 70
tys.

(szukano: Czeczenia)
© Archiwum GW, wersja 1998 (1) Uwagi
dotyczące Archiwum GW: magda.ostrowska@gazeta.pl


Wyszukiwarka