Mocne cięcie po mackach ośmiornicy. W USA i we Włoszech za kratki trafiło 80 gangsterów Cosa Nostry. To był majstersztyk, ale raczej nie ostateczny cios
Na ulicy Mulbeny, w nowojorskiej dzielnicy Little Italy, pod numerem 176 jest Mulbeny Street Bar. To tutaj Donnie Brasco (Johnny Depp) poznał Lefty'ego Ruggiero (Al Pacino) w filmie Mike'a Newella opowiadającym prawdziwą historię tajnego agenta FBI Josepha Pistone'a. W barze jest jasno, słońce, dokładnie jak w filmie, wpada obficie przez duże okna. Na ścianach fotografie właściciela w towarzystwie Franka Sinatry, Marilyn Monroe, Ronalda Reagana. Stary stojący zegar, budka telefoniczna z krzesełkiem, nad barem telewizor i wyraźny napis: "Nie przyjmujemy kart kredytowych. Tylko gotówka!". Nad szklankami, dokładnie jak w filmie, siedzi kilku klientów. Dwóch z nich rozmawia po włosku. Gdy próbuję zagadać, proszą mnie grzecznie nowojorską angielszczyzną, żebym pił swoje piwo i oglądał telewizję. Wracają do rozmowy, z której wyłapuję w kółko powtarzające się słowo: Vollaro. Na początku lutego w wyniku kilkuletniej operacji służb w USA i we Włoszech (kryptonim "Stary Most") za kratki trafiło 62 gangsterów nowojorskich i ponad 20 sycylijskich. FBI aresztowało całe kierownictwo jednej z najpotężniejszych mafijnych rodzin - Gambino. Nie byłoby tego sukcesu, gdyby nie Vollaro. Joseph Vollaro to właściciel firmy spedycyjnej ze Staten Island, kiedyś bliski współpracownik Gambino, dla których zarabiał rocznie setki tysięcy dolarów, głównie za pomocą wymuszeń. Cztery lata temu wpadł w ręce policji z kilogramem kokainy. Zgodził się przystąpić do Programu Ochrony Świadków i przez trzy lata rejestrował swoje rozmowy z prominentnymi członkami rodziny. Właśnie te nagrania pozwolą prokuratorom przygotować akt oskarżenia, w którym znajdą się zarzuty morderstwa, wymuszeń, handlu narkotykami, korupcji urzędników państwowych i przynależności do organizacji przestępczej. Choć są tacy, którzy twierdzą, że mafia jest wieczna i przetrwa wszystko, to w ostatnich latach w wojnie z FBI amerykańska Cosa Nostra przegrywa bitwę za bitwą.
Łajdacki kombinat
Powstaniu nowoczesnej struktury mafijnej w USA pomogła prohibicja i talenty Charlesa "Lucky" Luciano. Antyalkoholowa poprawka do konstytucji, która weszła w życie w 1920 roku, pozwoliła gangsterom, do tej pory trudniącym się głównie ściąganiem haraczy, wypłynąć na szerokie wody kryminalnej działalności. Błyskawicznie wyrosły nielegalne destylarnie, rozkwitł handel z Kanadą i dostawcami zza oceanu. W tym samym czasie wielu czołowych mafioso z południa Włoch uciekło do USA przed zwalczającym ich Mussolinim. Dwóch z nich - Giuseppe Masseria i Salvatore Maranzano - założyło w Nowym Jorku pierwsze "rodziny" - organizacje mafijne oparte na hierarchicznym porządku. Na czele rodziny stoi boss, który ma pod sobą underbossa. Drużynami złożonymi z zaprzysiężonych członków mafii (tak zwani zrobieni - made guys) kierują capo (kapitanowie). Są też współpracownicy, którzy mogą dostąpić "zrobienia", jeśli mają korzenie w południowych Włoszech. Druga połowa lat 20. to handel alkoholem, prostytucja i hazard, ale też wojna między obiema rodzinami. Kres konfliktowi położył Luciano, underboss Masserii, który w roku 1931 w pokazowych zamachach pozbył się obu ojców chrzestnych i jako nowy król Nowego Jorku zwołał konferencję u swojego starego kumpla Ala Capone. Zjazd w Chicago to początek złotego wieku w historii amerykańskiej Cosa Nostry. Oprócz Luciano i Capone w spotkaniu uczestniczyło czterech innych bossów z Nowego Jorku (tak powstało pięć nowojorskich rodzin, które przetrwały do dziś) oraz ponad 20 pomniejszych z innych części kraju. Towarzystwo bez mrugnięcia przyjęło nowe zasady działania, które miały zapewnić pokój i pomyślność. Powstał Kodeks mafii (Dziesięć Przykazań, w tym omerta - przysięga milczenia) oraz Komisja - rada nadzorcza, której zgoda wymagana jest na przykład do zlikwidowania prominentnych "zrobionych". Dzięki Luciano mafia stała się państwem w państwie, coraz pewniej i brutalniej wnikającym w tkankę społeczną Ameryki. On sam umarł na wygnaniu w Neapolu. 26 stycznia 1962 roku dostał na lotnisku ataku serca, czekając na amerykańskiego producenta, który planował film o jego życiu.
Zlecenie dla agenta
Przełom w walce FBI z mafią nastąpił w 1963 roku, kiedy członek rodziny Genovese, Joe Valachi, złamał omertę i wyjaśnił zasady działania Cosa Nostry. Dzięki temu i dzięki Programowi Ochrony Świadków FBI konsekwentnie kruszy potęgę włoskiej mafii w USA, Operacja "Sun-Apple" była wielkim sukcesem FBI. Agent Joseph Pistone, podając się za złodzieja biżuterii Donniego Brasco, przez sześć lat infiltrował środowisko gangsterów. Zdobył zaufanie capo z rodziny Bonano, Dominicka "Sonny'ego Blacka" Neapolitano i już miał zostać "zrobiony". "Sun-Apple" przerwano, gdy dostał zlecenie zabójstwa, które miało być ostatnim sprawdzianem przed przysięgą. Jednak zgromadzony materiał pozwolił na zatrzymanie ponad dwustu gangsterów. Ostatnie 20 lat to czas bezwzględnych ciosów wymierzanych przez FBI w samo kierownictwo organizacji. Za kratki trafili bossowie wszystkich pięciu nowojorskich rodzin i dziś żadna z nich nie ma formalnego przywództwa. Większość sukcesów FBI zawdzięcza informatorom, którzy sypią w obawie przed surowymi wyrokami i chodzą okablowani na tajne spotkania. Mafia chwieje się, ale jej rychłe zawalenie jest wątpliwe. Na wolności nadal przebywa ponad tysiąc zaprzysiężonych członków i niezliczona armia współpracowników. - Zadaliśmy kolejny cios Cosa Nostrze w tym kraju - powiedział po ostatnich zatrzymaniach wiceszef FBI John Pistole - ale mafia jest daleka od śmierci i nadal ma silne wpływy, choćby w przemyśle spedycyjnym czy budowlanym. Naprzeciwko Mulberry Street Bar jest Grotta Azzurra, znana restauracja w Little Italy. Pracowałem tam przez kilka miesięcy jako kelner. Właścicielem Grotty jest Frankie Castellano, cichy 50-latek z wiecznie pochyloną głową. Frankie nigdy nie patrzy na swojego rozmówcę, nawet na własną żonę. Jego ojciec Peter Castellano, 80-letni dżentelmen, przewodniczył co wtorek kilkuosobowym spotkaniom. Nigdy się nie odzywał. Mówiło się, że jest "zrobiony". Jego brat zginął w ostatniej do tej pory egzekucji ojca chrzestnego. 16 grudnia 1985 roku, kwadrans przed godziną 17, mimo że do otwarcia ekskluzywnej restauracji Sparks na 46 Ulicy zostało jeszcze 15 minut, stolik w salce dla VIP-ów był już zajęty. Trzech ludzi czekało na umówione przybycie Paula Castellano, bossa rodziny Gambino. Nie doczekali się. Cipriani Panait, emigrant z Rumunii, który od 25 lat jest barmanem w Sparks, tak wspomina tamten wieczór: "Usłyszeliśmy huk, ale w pierwszej chwili nikt nie zareagował. Dopiero jak zobaczyliśmy, że ci goście z saloniku w popłochu opuszczają knajpę, dotarło do nas, że coś się stało. Za chwilę przed wejściem był tłum, policja i karetki. Potem na kilka lat zmieniła mi się klientela za barem - zamiast mafioso miałem tajniaków". Castellano i jego underboss Thomas Bilotti zostali zaskoczeni przed drzwiami Sparksa. Czterej zabójcy ubrani w białe płaszcze i ruskie futrzane czapy oddali tuzin strzałów, z czego Castellano przyjął sześć, w tym śmiertelny w głowę. Mocodawcą zamachu był John Gotti, capo rodziny Gambino, który potem, już jako ojciec chrzestny, stał się wizytówką mafii. Elokwentny, tryskający humorem, elegancki, był pupilem mediów, gwiazdą. Ostatnim mafioso, który rozpalał tłumy. Tak jak inni nowojorscy bossowie skończył w więzieniu, gdzie zmarł na raka w 2002 roku.
Niekończąca się opowieść
W erze globalizacji wysiłki stróżów prawa w walce ze zorganizowaną przestępczością też mają charakter globalny, czego operacja "Stary Most" jest doskonałym przykładem. Ale gangsterzy nie pozostają w tyle. Już dawno zaaklimatyzowali się w nowoczesności. Internetowe wyłudzenia i kradzieże, sieciowy hazard i pornografia - to nowe kierunki rozwoju. Już nie wojują między sobą. Zrozumieli, że lepsza jest współpraca. FBI szacuje, że świetnie funkcjonująca machina międzynarodowej przestępczości zorganizowanej przynosi bilion dolarów zysku rocznie. W samym USA sukcesy w wojnie z Cosa Nostrą są niewątpliwe, bo specjalna jednostka do walki z tą organizacją jest olbrzymia i działa od wielu lat. Ale inne środowiska okazują się dużo trudniejsze do spenetrowania. Nieźle radzi sobie mafia irlandzka, kierowana z Bostonu. Jej nestor, 79-letni James "Whitey" Bulger, jest drugi na liście najbardziej poszukiwanych, zaraz za Osamą bin Ladenem. Nagroda za jego głowę wynosi milion dolarów. Chińskie triady też działają bez przeszkód, choć trzeba przyznać, że nie dają się tak we znaki Amerykanom jak choćby japońska yakuza, która zarabia miliony na przerzucie broni i meta-amfetaminy między Japonią a USA. FBI przyznaje, że próby wniknięcia w tkankę tej organizacji nie przynoszą oczekiwanych rezultatów. Ale za najbardziej ekspansywną grupę uważa się syndykat nigeryjski, który specjalizuje się w defraudacjach i przekrętach gospodarczych na wielką skalę. Tylko w zeszłym roku jego działalność kosztowała rząd USA dwa miliardy dolarów. Co z tego, że 80 włoskich oprychów trafiło za kraty... Walka Dobrych ze Złymi nie ma końca.
Najważniejsi z zatrzymanych 7 lutego 2008: John "Jackie Nose" D'Amico, lat 73, p,o. boss rodziny Gambino
Domenico Cefalu, lat 61, p.o. underboss rodziny Gambino
Joseph "Jo Jo" Corozzo, lat 66, consigliere (doradca) rodziny Gambino
Charles Carneglia, lat 61, w rodzinie Gambino spec od mokrej roboty, oskarżony o pięć morderstw Nicholas "Little Nick" Corozzo, lat 67, kapitan rodziny Gambino, oskarżony o dwa morderstwa Frank Cali, lat 42, kapitan rodziny Gambino, łącznik amerykańskiej Cosa Nostry z Sycylią