mafia na wlosku usa









Mafia na włosku







Przekrój - 21 lutego 2008
 
Maciej Jarkowiec
Mafia na włosku
 
Mocne cięcie po mackach ośmiornicy. W USA i we Włoszech za kratki trafiło 80 gangsterów Cosa Nostry. To był majstersztyk, ale raczej nie ostateczny cios

 

Na ulicy Mulbeny, w nowojorskiej dzielnicy Little
Italy, pod numerem 176 jest Mulbeny Street Bar. To tutaj Donnie Brasco (Johnny
Depp) poznał Lefty'ego Ruggiero (Al Pacino) w filmie Mike'a Newella opowiadającym
prawdziwą historię tajnego agenta FBI Josepha Pistone'a. W barze jest jasno, słońce,
dokładnie jak w filmie, wpada obficie przez duże okna. Na ścianach fotografie
właściciela w towarzystwie Franka Sinatry, Marilyn Monroe, Ronalda Reagana.
Stary stojący zegar, budka telefoniczna z krzesełkiem, nad barem telewizor i
wyraźny napis: "Nie przyjmujemy kart kredytowych. Tylko gotówka!". Nad
szklankami, dokładnie jak w filmie, siedzi kilku klientów. Dwóch z nich
rozmawia po włosku. Gdy próbuję zagadać, proszą mnie grzecznie nowojorską
angielszczyzną, żebym pił swoje piwo i oglądał telewizję. Wracają do
rozmowy, z której wyłapuję w kółko powtarzające się słowo: Vollaro.
Na początku lutego w wyniku kilkuletniej
operacji służb w USA i we Włoszech (kryptonim "Stary Most") za kratki
trafiło 62 gangsterów nowojorskich i ponad 20 sycylijskich. FBI aresztowało
całe kierownictwo jednej z najpotężniejszych mafijnych rodzin - Gambino. Nie
byłoby tego sukcesu, gdyby nie Vollaro. Joseph Vollaro to właściciel firmy
spedycyjnej ze Staten Island, kiedyś bliski współpracownik Gambino, dla których
zarabiał rocznie setki tysięcy dolarów, głównie za pomocą wymuszeń.
Cztery lata temu wpadł w ręce policji z kilogramem kokainy. Zgodził się
przystąpić do Programu Ochrony Świadków i przez trzy lata rejestrował swoje
rozmowy z prominentnymi członkami rodziny. Właśnie te nagrania pozwolą
prokuratorom przygotować akt oskarżenia, w którym znajdą się zarzuty
morderstwa, wymuszeń, handlu narkotykami, korupcji urzędników państwowych i
przynależności do organizacji przestępczej.
Choć są tacy, którzy twierdzą, że mafia jest
wieczna i przetrwa wszystko, to w ostatnich latach w wojnie z FBI amerykańska
Cosa Nostra przegrywa bitwę za bitwą.

Łajdacki kombinat

Powstaniu nowoczesnej struktury mafijnej w USA
pomogła prohibicja i talenty Charlesa "Lucky" Luciano. Antyalkoholowa
poprawka do konstytucji, która weszła w życie w 1920 roku, pozwoliła
gangsterom, do tej pory trudniącym się głównie ściąganiem haraczy, wypłynąć
na szerokie wody kryminalnej działalności. Błyskawicznie wyrosły nielegalne
destylarnie, rozkwitł handel z Kanadą i dostawcami zza oceanu. W tym samym
czasie wielu czołowych mafioso z południa Włoch uciekło do USA przed
zwalczającym ich Mussolinim. Dwóch z nich - Giuseppe Masseria i Salvatore
Maranzano - założyło w Nowym Jorku pierwsze "rodziny" - organizacje
mafijne oparte na hierarchicznym porządku. Na czele rodziny stoi boss, który
ma pod sobą underbossa. Drużynami złożonymi z zaprzysiężonych członków
mafii (tak zwani zrobieni - made guys) kierują capo
(kapitanowie). Są też współpracownicy,
którzy mogą dostąpić "zrobienia", jeśli mają korzenie w południowych
Włoszech.
Druga połowa lat 20. to handel alkoholem,
prostytucja i hazard, ale też wojna między obiema rodzinami. Kres konfliktowi
położył Luciano, underboss Masserii, który w roku 1931 w pokazowych
zamachach pozbył się obu ojców chrzestnych i jako nowy król Nowego Jorku zwołał
konferencję u swojego starego kumpla Ala Capone.
Zjazd w Chicago to początek złotego wieku w
historii amerykańskiej Cosa Nostry. Oprócz Luciano i Capone w spotkaniu
uczestniczyło czterech innych bossów z Nowego Jorku (tak powstało pięć
nowojorskich rodzin, które przetrwały do dziś) oraz ponad 20 pomniejszych z
innych części kraju. Towarzystwo bez mrugnięcia przyjęło nowe zasady działania,
które miały zapewnić pokój i pomyślność. Powstał Kodeks mafii (Dziesięć
Przykazań, w tym omerta - przysięga milczenia) oraz Komisja - rada nadzorcza,
której zgoda wymagana jest na przykład do zlikwidowania prominentnych
"zrobionych". Dzięki Luciano mafia stała się państwem w państwie,
coraz pewniej i brutalniej wnikającym w tkankę społeczną Ameryki. On sam
umarł na wygnaniu w Neapolu. 26 stycznia 1962 roku dostał na lotnisku ataku
serca, czekając na amerykańskiego producenta, który planował film o jego życiu.

Zlecenie dla agenta

Przełom w walce FBI z mafią nastąpił w 1963
roku, kiedy członek rodziny Genovese, Joe Valachi, złamał omertę i wyjaśnił
zasady działania Cosa Nostry. Dzięki temu i dzięki Programowi Ochrony Świadków
FBI konsekwentnie kruszy potęgę włoskiej mafii w USA,
Operacja "Sun-Apple" była wielkim
sukcesem FBI. Agent Joseph Pistone, podając się za złodzieja biżuterii
Donniego Brasco, przez sześć lat infiltrował środowisko gangsterów. Zdobył
zaufanie capo z rodziny Bonano, Dominicka "Sonny'ego Blacka" Neapolitano
i już miał zostać "zrobiony". "Sun-Apple" przerwano, gdy dostał
zlecenie zabójstwa, które miało być ostatnim sprawdzianem przed przysięgą.
Jednak zgromadzony materiał pozwolił na zatrzymanie ponad dwustu gangsterów.
Ostatnie 20 lat to czas bezwzględnych ciosów
wymierzanych przez FBI w samo kierownictwo organizacji. Za kratki trafili
bossowie wszystkich pięciu nowojorskich rodzin i dziś żadna z nich nie ma
formalnego przywództwa. Większość sukcesów FBI zawdzięcza informatorom, którzy
sypią w obawie przed surowymi wyrokami i chodzą okablowani na tajne spotkania.
Mafia chwieje się, ale jej rychłe zawalenie
jest wątpliwe. Na wolności nadal przebywa ponad tysiąc zaprzysiężonych członków
i niezliczona armia współpracowników. - Zadaliśmy kolejny cios Cosa Nostrze
w tym kraju - powiedział po ostatnich zatrzymaniach wiceszef FBI John Pistole -
ale mafia jest daleka od śmierci i nadal ma silne wpływy, choćby w przemyśle
spedycyjnym czy budowlanym. 
Naprzeciwko Mulberry Street Bar jest Grotta Azzurra,
znana restauracja w Little Italy. Pracowałem tam przez kilka miesięcy jako
kelner. Właścicielem Grotty jest Frankie Castellano,
cichy 50-latek z wiecznie pochyloną głową. Frankie nigdy nie patrzy na
swojego rozmówcę, nawet na własną żonę. Jego ojciec Peter Castellano,
80-letni dżentelmen, przewodniczył co wtorek kilkuosobowym spotkaniom. Nigdy
się nie odzywał. Mówiło się, że jest "zrobiony". Jego brat zginął
w ostatniej do tej pory egzekucji ojca chrzestnego.
16 grudnia 1985 roku, kwadrans przed godziną 17,
mimo że do otwarcia ekskluzywnej restauracji Sparks na 46 Ulicy zostało
jeszcze 15 minut, stolik w salce dla VIP-ów był już zajęty. Trzech ludzi
czekało na umówione przybycie Paula Castellano, bossa rodziny Gambino. Nie
doczekali się. Cipriani Panait, emigrant z Rumunii, który od 25 lat jest
barmanem w Sparks, tak wspomina tamten wieczór: "Usłyszeliśmy huk, ale w pierwszej chwili
nikt nie zareagował. Dopiero jak zobaczyliśmy, że ci goście z saloniku w popłochu
opuszczają knajpę, dotarło do nas, że coś się stało. Za chwilę przed wejściem
był tłum, policja i karetki. Potem na kilka lat zmieniła mi się klientela za
barem - zamiast mafioso miałem tajniaków".
Castellano i jego underboss Thomas Bilotti
zostali zaskoczeni przed drzwiami Sparksa. Czterej zabójcy ubrani w białe płaszcze
i ruskie futrzane czapy oddali tuzin strzałów, z czego Castellano przyjął
sześć, w tym śmiertelny w głowę. Mocodawcą zamachu był John Gotti, capo
rodziny Gambino, który potem, już jako ojciec chrzestny, stał się wizytówką
mafii. Elokwentny, tryskający humorem, elegancki, był pupilem mediów, gwiazdą.
Ostatnim mafioso, który rozpalał tłumy. Tak jak inni nowojorscy bossowie skończył
w więzieniu, gdzie zmarł na raka w 2002 roku.

Niekończąca się opowieść

W erze globalizacji wysiłki stróżów prawa w
walce ze zorganizowaną przestępczością też mają charakter globalny, czego
operacja "Stary Most" jest doskonałym przykładem. Ale gangsterzy nie
pozostają w tyle. Już dawno zaaklimatyzowali się w nowoczesności.
Internetowe wyłudzenia i kradzieże, sieciowy hazard i pornografia - to nowe
kierunki rozwoju. Już nie wojują między sobą. Zrozumieli, że lepsza jest
współpraca. FBI szacuje, że świetnie funkcjonująca machina międzynarodowej
przestępczości zorganizowanej przynosi bilion dolarów zysku rocznie.
W samym USA sukcesy w wojnie z Cosa Nostrą są
niewątpliwe, bo specjalna jednostka do walki z tą organizacją jest olbrzymia
i działa od wielu lat. Ale inne środowiska okazują się dużo trudniejsze do
spenetrowania. Nieźle radzi sobie mafia irlandzka, kierowana z Bostonu. Jej
nestor, 79-letni James "Whitey" Bulger, jest drugi na liście najbardziej
poszukiwanych, zaraz za Osamą bin Ladenem. Nagroda za jego głowę wynosi
milion dolarów.
Chińskie triady też działają bez przeszkód,
choć trzeba przyznać, że nie dają się tak we znaki Amerykanom jak choćby
japońska yakuza, która zarabia miliony na przerzucie broni i meta-amfetaminy
między Japonią a USA. FBI przyznaje, że próby wniknięcia w tkankę tej
organizacji nie przynoszą oczekiwanych rezultatów. Ale za najbardziej
ekspansywną grupę uważa się syndykat nigeryjski, który specjalizuje się w
defraudacjach i przekrętach gospodarczych na wielką skalę. Tylko w zeszłym
roku jego działalność kosztowała rząd USA dwa miliardy dolarów.
Co z tego, że 80 włoskich oprychów trafiło za
kraty... Walka Dobrych ze Złymi nie ma końca.
 
 

Najważniejsi z zatrzymanych 7 lutego 2008:
John "Jackie Nose" D'Amico,
lat 73, p,o. boss rodziny Gambino

Domenico Cefalu,
lat 61, p.o. underboss rodziny Gambino

Joseph "Jo Jo" Corozzo,
lat 66, consigliere (doradca) rodziny Gambino

Charles Carneglia,
lat 61, w rodzinie Gambino spec od mokrej roboty, oskarżony o pięć morderstw
Nicholas "Little Nick" Corozzo,
lat 67, kapitan rodziny Gambino, oskarżony o dwa morderstwa
Frank Cali,
lat 42, kapitan rodziny Gambino, łącznik amerykańskiej Cosa Nostry z Sycylią


O mafii polskiej










Wyszukiwarka