WOJNA 1919 1920


"Wiecie, że urodziłem się w roku 1920, w maju,
w tym czasie kiedy bolszewicy szli na Warszawę.
I dlatego noszę w sobie od dawna wielki dług
w stosumku do tych, którzy wówczas podjęli walkę
z najezdzcą i zwyciężyli, płacąc za to swoim życiem..."
Jan Paweł II
WOJNA 1919-1920
Lata 1918-1920 to okres najbardziej romantycznej epopei narodu polskiego, który po
ponad stuletniej niewoli własnym wysiłkiem wywalczył granice niepodległego państwa.
Nie brak w nim było również sytuacji dramatycznych, w których bohaterstwo i
poświęcenie niektórych pułków, oficerów i szeregowych, przeplatane było ucieczkami z
pola walki całych oddziałów. Z jednej strony istnieli oficerowie na koniu bez trwogi
prowadzący oddziały do natarcia i oficerowie zrywający swe naramienniki z gwiazdkami
w obawie przed śmiercią w niewoli bolszewickiej oraz dziesiątki tysięcy ochotników,
chętnie idących na front z karabinami trzymanymi po raz pierwszy w rękach, a byli i tacy
którzy uciekli przed służbą wojskową. Nie brakowało nieugiętych generałów, którym
zawdzięczamy zwycięstwa oraz skłóconych między sobą, tracących głowy w chwilach
niebezpieczeństwa. Wreszcie brak jedności narodowej w obliczu niebezpieczeństwa
państwa sprawił, że Naczelny Wódz, bezsilny w czasie odwrotu wojsk polskich,
pozbawiony wszelkich rezerw i odwodów, publiczne oskarżony został o zdradę i
porozumienie z Leninem; który jednak w chwili, decydującej o losach kraju, wbrew
doradcom francuskim i marszałka Focha, najwyższego autorytetu wojskowego w owym
czasie, podjął wiekopomną decyzję stoczenia pod Warszawą bitwy, która ocaliła Polskę.
Józef Piłsudski przybył z Magdeburga do Warszawy 10 listopada. Rada Regencyjna
przekazała mu "władzę wojskową i naczelne dowództwo Wojsk Polskich". 11 listopada
rozbrojono ostatnie oddziały niemieckie na ulicach Warszawy i ogłoszono niepodległość
Polski.
Liczebność wojska wynosiła wówczas niespełna 30 tys. Była to ilość zupełnie
niewspółmierna do potrzeb, ponieważ państwo polskie znajdujące się w stadium rozwoju
było zagrożone z wszystkich stron. W Małopolsce Wschodniej trwały walki z Ukraińcami
galicyjskimi, na Wołyniu z wojskami Ukrainy Naddnieprzańskiej, z Czechami o Cieszyn
oraz z Niemcami o Poznańskie. Piłsudski zarządził więc pierwszy obowiązkowy pobór do
wojska. W obliczu zagrożenia pospiesznie formowano Wojsko Polskie, w skład którego
weszli poborowi, byli legioniści, członkowie POW, zdemobilizowani żołnierze polskich
korpusów w Rosji oraz kilkadziesiąt tysięcy ochotników. Pod koniec roku stan liczbowy
wojska doszedł do około 100 tys., a żołnierze jeszcze w trakcie organizacji wysyłani byli
na wszystkie fronty. Wraz z nimi tworzący się kraj broniły rozproszone po Polsce, obce
1
sobie oddziały sformowane w czasie I wojny światowej, które łączyła tylko przysięga na
wierność Ojczyznie i Piłsudskiemu. Byli to żołnierze o wysokich walorach moralnych. Z
nich utworzono dwa ugrupowania: północne, gen. Wacława Waszkiewicza i południowe,
gen. Antoniego Listowskiego.
Najwyższe władze wojskowe Piłsudski powierzył dowódcom byłej armii rosyjskiej i
austriackiej. Na czele Ministerstwa Spraw Wojskowych zachował byłego płk. armii
rosyjskiej Jana Wroczyńskiego, a po nim mianował na to stanowisko gen. Józefa
Leśniewskiego, również z tej armii. Kierownicze stanowiska w Sztabie Generalnym
Piłsudski obsadził niemal wyłącznie oficerami z byłej armii austriackiej, Szefami Sztabu
Generalnego zostawali kolejno Stanisław Szeptycki, Stanisław Haller i Tadeusz
Rozwadowski.
Wśród generałów pochodzących z różnych armii nie było porozumienia, nie znali się,
nie ufali sobie, kłócili się między sobą. Współpracę utrudniały odmienne doktryny i
regulaminy wojenne ich dotychczasowych formacji wojskowych. Oceniając ten korpus
oficerski, Piłsudski podkreslił, że armia polska była "zestawiona pod względem
dowództwa z ludzi prawie przypadkowo zebranych z najrozmaitszych armii i szkół".
Młodszych oficerów Piłsudski użył albo jako instruktorów nowej, tworzącej się armii,
albo wcielił do trzech dywizji piechoty, które miały kontynuować tradycje Legionów i
zachować ich nazwę. Ci młodzi oficerowie szybko przywiązywali się do Piłsudskiego.
Legiony, w tym I Brygada, były już od czasu I wojny światowej, symbolem woli walki
narodu polskiego o niepodległość, a w latach 1919-20 na wszystkich frontach swym
entuzjazmem, poświęceniem, odwagą i przykładem legioniści podrywali żołnierzy do
walki.
W kwietniu 1919 r. zaczęły przybywać do kraju oddziały armii polskiej gen. Józefa
Hallera utworzonej we Francji w latach 1917-1918 wraz z dywizją piechoty, która w
czasie wojny 1920 r. zasłynęła jako jedna z najlepszych. W czerwcu 1919 r. przybyła z
Odessy do Małopolski Wschodniej dywizja piechoty gen. Lucjana Żeligowskiego
utworzona w 1918 r. na Kubaniu wraz z pułkiem ułanów. Oddziały te niezwłocznie
przystąpiły do walki z Ukraińcami, przyczyniając się do wyparcia ich wojsk za Zbrucz.
Ułani w czasie dwudniowej bitwy pod Jazłowcem wsławili się brawurowymi szarżami,
przyczyniając się do zwycięstwa, dzięki czemu otrzymali nazwę Pułku Ułanów
Jazłowieckich. Młody, odważny i nie stroniący od ryzyka korpus oficerski, swym
przykładem na polu bitwy stworzył z 14. Pułku Ułanów Jazłowieckich jedną z
najznakomitszych jednostek naszej kawalerii. Ostatnią grupą żołnierzy powracających do
kraju byli żołnierze 5. Dywizji Strzelców Polskich.
W latach 1918-20 Piłsudski organizował Wojsko Polskie w wyjątkowo trudnych
warunkach. Kraj był zniszczony, a ludzie zmęczeni czteroletnią wojną. Brakowało
utalentowanych dowódców na szczeblu operacyjnym i oficerów młodszych, dowódców
kompanii i plutonów. Żołnierze na ogół szli na front niedostatecznie wyszkoleni, często
nie umiejąc strzelać z karabinów, nie przygotowani więc do walki z nieprzyjacielem.
Francja dostarczyła polskiej armii uzbrojenie i amunicję, ale ich ogromna różnorodność
utrudniała zaopatrywanie oddziałów na froncie. Braki w dostawach umundurowania
sprawiały, że żołnierze nieraz setki kilometrów musieli maszerować boso. Jednak
2
wszyscy w milczeniu znosili ból. Umundurowanie wojsk rosyjskich było w podobnym
stanie, dlatego bolszewicy biorąc do niewoli polskich żołnierzy zabierali im mundury, a
Armia Konna Budionnego w tym celu często mordowała jeńców. Pierwszą reakcją
polskich żołnierzy na wieść o tym, był odwet na wziętych do niewoli kawalerzystach
Budionnego. Na ogół jednak Polacy dobrze traktowali jeńców, np. wzięty do niewoli
działon artylerii dobrowolnie przeszedł na stronę polską, a następnie wsławił się w bitwie
pod Komorowem. Ogniomistrz działonu odznaczony za Komorowo orderem Virtuti Militari
po wojnie został zawodowym podoficerem w Dywizjonie Artylerii Konnej Wojska
Polskiego.
W tych trudnych warunkach zdołał Piłsudski utworzyć blisko milionową armię, dojść z
nią do Berezyny i Dniepru, następnie obronić Warszawę i ostatecznie w bitwach nad
Niemnem i pod Lidą zniszczyć wojska nieprzyjacielskie i wygrać wojnę. Było to możliwe
głównie dlatego, że znaczna część narodu, zwłaszcza młodzież wyrosła na lekturze
"Trylogii" Sienkiewicza oraz na tradycjach powstań i walk o niepodległość, nie szczędziła
więc trudu i ofiar, aby bronić Polski, a także dlatego, że ci młodzi żołnierze ufali swemu
Wodzowi.
W 1918 r. zarówno Józef Piłsudski jak i Roman Dmowski zgadzali się, że Polska w
granicach etnograficznych nie będzie w stanie zachować niepodległości i w tym celu
należy jej terytorium rozszerzyć na wschodzie. Jednak cel ten chcieli realizować w różny
sposób.
Dmowski zamierzał całe kresy wschodnie (Wileńszczyznę, część Białorusi z
Mińskiem, Wołyń po Słucz, Podole z Kamieńcem Podolskim) inkorporować do Polski, nie
uwzględniając dążeń innych narodów zamieszkujących te ziemie. Piłsudski natomiast,
zdając sobie sprawę z rozwoju poczucia narodowego Litwinów, Ukraińców, Aotyszów i
Białorusinów zamierzał pomóc tym narodom stworzyć własne państwa i połączyć z
Polską węzłem federacji lub sojuszów.
Program Dmowskiego był prosty: polegał na stworzeniu jednonarodowego państwa.
Trafiało to do przekonania społeczeństwa polskiego, ponieważ dawna Polska, od 1386
do 1795 r., rozciągająca się od Bałtyku po Morze Czarne, od Odry aż po Dniepr,
stanowiła wspólnotę narodów i rządzona była przez jednego króla, a pózniej przez jeden
parlament. Kiedy więc w 1918 r. odzyskała niepodległość, jak pisze Norman Davies
"ulubioną lekturą [Polaków] był Mickiewicz i Sienkiewicz, a jedyna Polską jaką znali, była
dawna Rzeczypospolita, której serce biło na Kresach". Idea federacyjna Piłsudskiego,
uwzględniająca zarówno interesy narodu polskiego jak i innych narodów
zamieszkujących ziemie wschodnie dawnej Rzeczypospolitej, znajdowała poparcie
części polskiej elity politycznej, przede wszystkim lewicy niepodległościowej oraz
konserwatystów krakowskich. Koncepcja federacyjna Naczelnego Wodza wywodziła się
z historii i tradycji polskiej, "Rzeczypospolitej Obojga Narodów", miała jednak w Polsce
mniej zwolenników, niż program budowy "wielkiej Polski" Dmowskiego, ale popierana
była przez opinię europejską.
Rozpoczęty przez armię bolszewicką "czerwony marsz na Europę" doprowadził
wojska sowieckie do Berezyny Kartuskiej, gdzie 14 lutego 1919 r. doszło do pierwszej
walki z wojskami polskimi. Niewypowiedziana wojna polsko-bolszewicka weszła w nową
3
fazę. Dotychczasowe starcia pojedynczych oddziałów przekształciły się w regularną
wojnę.
W pierwszych dniach kwietnia 1919 r. Piłsudski wycofując część wojsk z frontów
ukraińskich, przygotowywał potajemnie uderzenie na Wilno. Zamierzał uprzedzić
planowaną ofensywę rosyjską i wyzwolić ziemie kresowe, przy jednoczesnym stworzeniu
faktów dokonanych wobec aliantów, którzy uważali, że Polacy powinni zatrzymać się na
zachodniej granicy Rosji po III rozbiorze w 1795 r. Wszystkie tereny na wschód od niej
miały być oddane naturalnemu sprzymierzeńcowi Zachodu: uwolnionej od bolszewików
Rosji.
16 kwietnia rozpoczęło się polskie natarcie pod powództwem Naczelnego Wodza na
Lidę, Nowogródek, Baranowicze i Wilno. Po kilku dniach zaciętych walk wyparto z tych
miast Armię Czerwoną. Po zdobyciu przez wojska polskie Wilna ogłoszono odezwę
Piłsudskiego skierowaną do mieszkańców dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego
zapowiadającą im swobodę zadecydowania o swej przyszłości. Spotkała się ona na ogół
z uznaniem opinii Europy Zachodniej, ale jako sprzeczna z ideą inkorporacji z ostrą
reakcją endeków w Sejmie.
Mimo, iż zarówno strona polska jak i rosyjska wiosną 1919 r. znalazły się w trudnej
sytuacji, nadal prowadzono działania wojenne. Armia Czerwona odpierała ataki
antybolszewickiej tzw. "białej" Armii gen. Antona Denikina nacierającej od Kaukazu, a
wojska polskie prowadzące zwycięską ofensywę, pod koniec maja musiały przerzucić
znaczną część oddziałów na granicę zachodnią, gdyż Niemcy nie przyjmując warunków
Traktatu Wersalskiego, planowali uderzenie na Wielkopolskę. Wówczas Armia Czerwona
rozpoczęła ofensywę na osłabiony front polski na Podolu. Po opanowaniu sytuacji na
granicy zachodniej, Polacy odparli ataki bolszewików i przeszli do działań zaczepnych
doprowadzając linię frontu nad Dzwinę i Berezynę.
W 1919 r. rządy krajów Ententy podporządkowywały działania Polski interesom
przyszłego imperium rosyjskiego, żądając udzielenia pomocy Denikinowi. Jednak nasza
pomoc dla "białej" armii byłaby w istocie walką o Rosję, a nie o Polskę. Europa chciała,
aby młode, nieukształtowane jeszcze państwo, walczyło nie o granice i suwerenność
własnego państwa, lecz swego dotychczasowego zaborcy. Zbrodnie ludobójstwa
popełniane przez Lenina powszechny głód i nędza przemawiały za tym, aby wojska
polskie pomogły zniszczyć rewolucję. Jednak zdaniem Piłsudskiego i Dmowskiego
utworzenie nawet autonomicznej Polski nie leżało w interesach przyszłego odrodzonego
imperium rosyjskiego. A walczyć z "białą" Rosją Polska nie byłaby w stanie, ponieważ
Zachód nigdy by Polski przeciw niej nie wspomógł. Natomiast w wypadku zwycięstwa
bolszewików nad Denikinem, Polska mogła liczyć na pomoc Zachodu w walce z Rosją
Sowiecką, w szczególności na francuską amunicję i uzbrojenie. Dlatego Piłsudski podjął
decyzję, by dopuścić do klęski "białej" armii i uratować bolszewicką rewolucję. Z końcem
sierpnia 1919 r. zakazał swym wojskom posuwać się na wschód i polecił zaprzestać
działań wojennych przeciw bolszewikom, które by mogły wspomóc Denikina.
Wykorzystując tę sytuację, bolszewicy przerzucili znaczną część swych wojsk z
zastygłego frontu polskiego na skrzydło nacierających wojsk Denikina i powstrzymali
jego ofensywę. Jesienią Naczelny Wódz poinformował Lenina, że nie będzie wspomagać
4
Denikina, gdyż: "Polska nie jest żandarmem Europy i nie chce nim być. Polska chce i
pilnować będzie jedynie i wyłącznie własnych interesów". Rozmowy te prowadzono w
tajemnicy, przed aliantami, od których Wojsko Polskie zaopatrzeniowo było uzależnione,
a którzy żądali od Piłsudskiego zaatakowania Armii Czerwonej i wspierania Denikina.
Informacje o tych rozmowach przedostały się do opozycji w kraju, i endecy oskarżali
Naczelnego Wodza o zdradę i dążyli do pozbawienia go władzy.
22 grudnia 1919 r. rząd Sowiecki zwrócił się do Polski z propozycją pokojową.
Wystosował ją nie tylko w imieniu rządu sowieckiego, ale również w imieniu "wszystkich
polskich organizacji robotniczych i demokratycznych", "zarządów miast" i "innych
instytucji społecznych" w Polsce. Na taką notę rząd polski nie udzielił odpowiedzi.
3 stycznia 1920 r. oddziały gen. Edwarda Śmigłego-Rydza zdobyły Dyneburg. Po tej
zwycięskiej ofensywie 28 stycznia rząd sowiecki ponownie wystosował do władz polskich
notę, której nadał rozgłos międzynarodowy z warunkami rozejmu. Przyjęcie ich w
praktyce oznaczałoby rezygnację Polski z niepodległości, mimo to rząd sowiecki
oświadczał jednocześnie, że władza sowiecka "uznaje bez zastrzeżeń niezależność i
samodzielność państwa polskiego". Premier brytyjski, Lloyd George, uznał je za
uzasadnione i chcąc zmusić Polskę do ich przyjęcia zagroził cofnięciem obiecanej
pomocy. Polski minister spraw zagranicznych, ks. Eustachy Sapieha odpowiedział, że
"Polska będzie raczej walczyć samotnie, aniżeli przyjmie tak upokarzające warunki". Ta
energicznie prowadzona "ofensywa pokojowa" miała na celu uzyskanie kilkumiesięcznej
zwłoki, jakiej domagało się dowództwo Armii Czerwonej. Negocjacje pokojowe nie doszły
do skutku, ponieważ Naczelny Wódz nie wierzył w trwałość proponowanego pokoju i
kończył przygotowania do "wyprawy kijowskiej". Po ogłoszeniu rosyjskich warunków
rozejmowych Francja przysłała Polsce zaopatrzenie oraz doradców z gen. Weygandem
na czele. Wrogość wobec Polski zademonstrowali natomiast Niemcy, Austriacy i
Belgowie, a także Czesi, którzy zatrzymali wojska węgierskie udające się na pomoc
Polsce. W obliczu zagrożenia Rzeczypospolita znalazła się więc w całkowitym
odosobnieniu i zdana była wyłącznie na własne siły. Państwa zachodnie i działacze
endecji przekonani o szybkim upadku Warszawy rozpoczęli nagonkę na Naczelnego
Wodza. Piłsudski z wielkim trudem ale zręcznie prowadził wojnę i realizował swoją
politykę, często sprzeczną z wolą aliantów, będąc jednocześnie całkowicie uzależnionym
od ich dostaw żywności, umundurowania, broni i amunicji, ponieważ Polska wówczas
produkowała tylko granaty. Opisujący bitwę warszawską D'Aberton, tak scharakteryzował
Marszałka: "Znamiennym jest, że marszałek Piłsudski odnosi zawsze zupełną przewagę
moralną nad zagranicznymi wojskowymi, którzy się z nim stykają. Generał Henrys
uwielbia go, a () generał Carton de Wiart, człowiek odznaczający się wielką
niezależnością wygłaszanych poglądów, oczarowany był tym przedziwnym fenomenem
polskim".
Piłsudski wiedział, że pełna gotowość Armii Czerwonej do ofensywy na Zachód
nastąpi dopiero w lipcu 1920 r. Postanowił więc przyspieszyć rozbudowę armii, po czym
uderzyć, gdy wojska rosyjskie nie będą w pełni gotowe i tak prowadzić ofensywę, aby
dowództwo sowieckie nie mogło zastosować strategii Kutuzowa, polegającej na
wycofywaniu się i wciąganiu wojsk polskich w głąb Rosji. Naczelny Wódz przewidział
5
również, że próba odtworzenia niepodległej Ukrainy wywoła gwałtowną reakcję Rosjan i
przedwczesną ich ofensywę. W ten sposób ubezpieczał od północy przygotowywaną
ofensywę na Kijów. Był pewien, że Ukrainy i Kijowa będą musieli bronić. Po zwycięstwie
zamierzał pozostawić na Ukrainie wojska sprzymierzonego z Polską Semena Petlury z
zadaniem stworzenia narodowej armii, a większą część wojsk polskich skierować na
północ na główne siły rosyjskie.
Prowadzona równolegle przez bolszewików propaganda pokojowa miała utworzyć
wewnętrzną opozycję przeciw Piłsudskiemu. Metoda ta okazała się skuteczna. Przed
Naczelnym Wodzem utworzył się "front wewnętrzny" kierowany przez narodową
demokrację. Rosyjska propaganda pokojowa odniosła zwycięstwo również na arenie
międzynarodowej. Alianci dążyli teraz do pokoju w Europie Wschodniej, gdyż widzieli
korzyści w wymianie handlowej z Rosją Sowiecką. Lekceważyli więc plany rozszerzenia
rewolucji i sprzeciwiali się przygotowaniom wojennym. W 1920 r. większość narodu
również skłaniała się do pokoju z Rosją. Konieczność wojny widzieli tylko ludzie
zamieszkujący wschodnie obszary Polski, którzy doświadczyli okropności i bezsensu
bolszewickiej rewolucji, liczni zwolennicy polityki Piłsudskiego oraz patrioci, których, jak
Ignacego Paderewskiego, urzekła wizja Polski Jagiellonów w nowoczesnej postaci
federacji wolnych narodów. Plany wojenne popierali również młodzi ludzie wychowani na
lekturze "Trylogii" Sienkiewicza, których pociągała perspektywa przygód na ukraińskich
stepach. Na Podole i Ukrainę chcieli też wracać Polacy wygnani stamtąd przez
rewolucję.
Intensywne przygotowania wojsk polskich pozwoliły gen. Sikorskiemu 4 marca 1920 r.
rozpocząć na Polesiu działania zaczepne rozdzielając front rosyjski na dwie niezależne
części: północną i południową. Gwałtowna kontrofensywa sowiecka przeprowadzona na
Polesiu i Wołyniu została przez Polaków odparta. Sojusznikiem Polski w tych walkach
stała się Ukraina, której resztki wojsk pokonanych przez Armię Czerwoną, przeszły na
stroną polską. 24 kwietnia rząd polski i ukraiński Semena Petlury podpisały konwencję
wojskową o wspólnych działaniach wojennych. Po 262 latach od ugody hadziackiej
Piłsudski rozpoczął nowy okres współpracy z Ukrainą w postaci sojuszu obu
niepodległych państw. Naczelny Wódz utworzył wolną Ukrainę wbrew większości
własnego narodu i wszechmocnym wówczas rządom Ententy. Opierał się przy tym tylko
na własnej intuicji i przekonaniu, że bez wolnej Ukrainy nie przetrwa długo niepodległa
Polska.
25 kwietnia wojska polskie pod dowództwem Piłsudskiego rozpoczęły ofensywę w
kierunku Kijowa. Jej politycznym celem było utworzenie niepodległego państwa
ukraińskiego, celem militarnym - uderzenie wyprzedzające, mające rozbić południowe
zgrupowanie armii sowieckich niegotowych jeszcze do walki.
Sformowane przed niespełna dwoma laty Wojsko Polskie szło szlakiem Chrobrego na
Kijów. Po ponad stu latach niewoli wydawało się to nieprawdopodobnym snem. Dla
wszystkich uczestników wyprawy było to niezapomniane przeżycie. Kornel
Krzeczunowicz, jeden z żołnierzy tak wspominał przemarsz na moście na Słuczy:
"Trudno opisać entuzjazm wojska przekraczającego Słucz () maszerującego na
oczach swego Naczelnego Wodza, w głąb Ukrainy ku historycznym kresom dawnej
6
Rzeczypospolitej(). Nasza generacja, wszyscy oficerowie od dowódcy szwadronu w
dół do ostatniego umiejącego czytać szeregowca, była wychowana na lekturze Trylogii
Sienkiewicza. I teraz chętnie na skrzydłach lecieliśmy ku tym stepom, na których
mieliśmy powrócić do tradycyjnych konnych bojów (), na ziemi pokrytej
przedhistorycznymi kurhanami i zroszonej krwią naszych przodków, którzy tu właśnie
pełnili swoje zadanie przedmurza chrześcijaństwa. Nie dziwota, że język Sienkiewicza
był wspólnym językiem tych jeszcze obcych sobie oddziałów".
Przewaga polska pozwoliła na szybkie rozbicie i zepchnięcie za Dniepr Armii
Czerwonej i umożliwiła Armii gen. Śmigłego-Rydza zajęcie Kijowa. Sukces wojskowy
wyprawy kijowskiej okazał się jednak połowiczny, ponieważ armie sowieckie uchylając
się od decydującej walki uniknęły ostatecznego zniszczenia i Polacy musieli przerzucić
część wojska na północny odcinek frontu. Wiadomość o zajęciu Kijowa przyjęto w
Rzeczypospolitej z entuzjazmem, natomiast atmosferę jaka panowała wówczas w
Kijowie, trafnie oddaje relacja ówczesnego rotmistrza Tadeusza Machalskiego, który
uważał zdobycie Kijowa i defiladę zorganizowaną przez gen. Śmigłego-Rydza za błąd
polityczny: "Naród ukraiński, widząc w swej stolicy obcego generała z wojskiem polskim
zamiast Petlury na czele własnych wojsk, nie odczuwał tego aktu jako wyzwolenia, ale
raczej jako rodzaj jakiejś nowej okupacji. Toteż naród ukraiński zamiast entuzjazmu i
radości zachował ponure milczenie i zamiast chwycić za broń w obronie odzyskanej
wolności, pozostał biernym widzem, wyczekując nieufnie na dalszy rozwój wypadków".
Obecność Naczelnego Wodza na froncie wzmacniała zapał bojowy żołnierzy,
przeciwnik stawiał niewielki opór, nasze straty były minimalne w stosunku do liczby
jeńców, zdobyczy materiałowej, zagarniętych obszarów. Mimo to, nie zniszczono wojsk
rosyjskich i ofensywa na Ukrainie nie przyniosła zamierzonego rezultatu. Był to wynik
niewłaściwego planowania działań wojennych na najwyższym szczeblu dowodzenia. W
przeddzień ofensywy Naczelny Wódz zlikwidował dowództwo tego frontu, sprawowane
przez gen. Listowskiego. Nie było więc osoby, która kierowałaby działaniami wojennymi.
Zwolennicy Piłsudskiego w Warszawie, pragnęli wykorzystać zwycięską ofensywę na
Ukrainie i zdobycie Kijowa i w tym celu zorganizowali tryumfalny powrót Naczelnego
Wodza do Warszawy. Wojska rosyjskie nie zostały jednak zniszczone i Piłsudski
wiedział, że bolszewicy przygotowywali się do ponownego uderzenia na Polskę. W tej
sytuacji manifestacja patriotyczna na cześć Jego i wojska miała dać narodowi zastrzyk
optymizmu, poczucia siły i ufności do Naczelnego Wodza - tak potrzebnych w
nadciągających dniach próby. 18 maja Piłsudski powrócił do Warszawy "ze szlaku
Bolesława Chrobrego" entuzjastyczne witany przez ludność i Marszałka Sejmu
Trąmbczyńskiego, który zaznaczył, że: "Historia nie widziała jeszcze kraju, któryby w tak
trudnych warunkach jak nasze stworzył swoją państwowość. W takiej oto chwili
zwycięski pochód na Kijów dał narodowi poczucie własnej siły, wzmocnił wiarę w wolną
przyszłość".
Upojenie zwycięstwem nie trwało długo, po niespełna miesiącu Armia Konna
Siemiona Budionnego przerwała polski front i nastąpił odwrót naszych wojsk z Ukrainy,
które najczęściej niedostatecznie przygotowane i nie umiejące strzelać nie wytrzymywały
ofensywy Armii Tuchaczewskiego, która po sześciu tygodniach doprowadziła jego wojska
7
nad Wisłę.
Utrata Kijowa wywołała gwałtowną reakcję i uczucia patriotyczne u Rosjan. Pozwoliło
to rządowi bolszewickiemu, pod hasłem obrony zagrożonej ojczyzny, zmobilizować
nawet oficerów byłej armii carskiej i wysłać na front liczną armię ochotniczą. Naczelne
dowództwo rosyjskie zdecydowało się również przyspieszyć ofensywę na Białorusi.
Tuchaczewski, dowódca frontu północnego otrzymał rozkaz rozpoczęcia działań, mimo iż
nie wszystkie jego dywizje były przygotowane do ataku. 14 maja uderzył na słabszą
armię polską i zajął znaczny odcinek ziem. W wyniku energicznej kontrofensywy gen.
Kazimierza Sosnkowskiego i gen. Leonarda Skierskiego, Polacy odzyskali większość
straconego terenu. Zasadniczym błędem dowództwa polskiego w tej kampanii było
zużycie rezerw z głębi kraju i odwodów, również z ukraińskiego frontu, dla odzyskania
tych terenów. W rezultacie pozbawiony rezerw Piłsudski w ciągu następnych dwu
miesięcy stracił możliwość wpływania na sytuację na frontach. Umożliwiło to wojskom
rosyjskim dojście pod Warszawę.
W tym czasie rosyjski dowódca Frontu południowego Aleksander Jegorow otrzymał
znaczne posiłki i rozpoczął natarcie oskrzydlające w rejonie Kijowa. Po tygodniu
bezskutecznych czołowych ataków na polskie linie obronne Armia Konna Budionnego w
ostatnich dniach maja zaatakowała wojska polskie, ale w starciu z Pułkiem Ułanów
Krechowieckich poniosła porażkę. Jednak po kilku dniach walk znalazła lukę na styku
dwóch armii i przedostała się na tyły wojsk polskich, gdzie dezorganizowała zaplecze
frontu, wycinała mniejsze oddziały i pustoszyła okolice. Polacy poznawszy taktykę
kawalerii Budionnego, coraz skuteczniej z nią walczyli. Z oddziałów piechoty największe
sukcesy w walkach z Armią Konną odniosła 18. Dywizja Piechoty, gen. Franciszka
Krajowskiego, która po dwumiesięcznych walkach z nią została udekorowana Orderem
Virtuti Militari (była to pierwsza dywizja tak odznaczona) i przeniesiona na front północny,
gdzie rozbijając korpus bolszewickiej kawalerii Gaja przeszła znad Dzwiny do Połocka.
Armia Konna Budionnego odegrała doniosłą rolę w wojnie 1920 roku: doprowadziła
do odwrotu dotychczas zwycięskich wojsk polskich z Ukrainy i przerzucenia znacznej
liczby wojsk polskich z frontu północnego na południowy (ukraiński), co osłabiło nasz
front północny i umożliwiło Tuchaczewskiemu zmuszenie naszych wojsk do odwrotu z
nad Berezyny do Wisły i w efekcie spowodowało zagrożenie istnienia państwa polskiego
i rezygnację Piłsudskiego z planów utworzenia niezależnego od Rosji państwa
ukraińskiego.
26 maja Rosjanie rozpoczęli ofensywę na Ukrainie, w której wzięły udział trzy
zgrupowania wojsk: Armia Golikowa, "Grupa Jakira" i Armia Konna Budionnego.
Od 29 maja do 2 czerwca kawaleria Budionnego usiłowała przerwać front na odcinku
13. Dywizji Piechoty w kierunku na Koziatyn. Dzięki bohaterskim przeciwnatarciom
żołnierzy bitwa zakończyła się zwycięstwem Polaków, a jedna brygada Kozaków
przeszła na stronę polską. Celem wyznaczonym Budionnemu przez dowództwo rosyjskie
było przede wszystkim odcięcie i zniszczenie Armii Polskiej gen. Śmigłego-Rydza w
Kijowie. Dowódca wojsk polskich otrzymał więc od dowódcy frontu rozkaz opuszczenia
Kijowa odmówił jednak jego wykonania. Dopiero, po otrzymaniu rozkazu podpisanego
przez Piłsudskiego, wyszedł z Kijowa, nie zrozumiał jednak, że miał za zadanie
8
poprowadzić swą armię z Kijowa do Żytomierza, a po drodze zniszczyć Budionnego, i
skutecznie omijał Armię Konną.
4 lipca 1920 r. wojska rosyjskie rozpoczęły na froncie północnym ofensywę, która
doprowadziła je aż do Warszawy. Wychodziła ona znad Dzwiny, Auty i Berezyny na
Mołodeczno i Mińsk, jej celem było uderzenie na naszą 1. Armię i zniszczenie jej. W
bitwie stoczonej w dniach 4 i 5 lipca nad rzeką Autą nasza 1. Armia została pobita, ale
nie zniszczona. Ta na wpół tylko przegrana bitwa zapoczątkowała odwrót całego
naszego północnego frontu aż do Wisły. W tym samym czasie, 6 lipca delegacja polska
wyjechała na pokojową konferencję do Spa. Tam wrogo nastawiony do Polaków i
Piłsudskiego premier brytyjski Lloyd George, za pośrednictwo w rokowaniach
pokojowych z Rosją, wymusił na Wł. Grabskim m.in. zgodę na przyjęcie linii Curzona,
jako wschodniej granicy Polski oraz domagał się od nas faktycznej rezygnacji z
niepodległości na rzecz Rosji. Wielka Brytania poinformowała Moskwę o propozycjach
rozejmowych. W podpisanym przez Grabskiego dokumencie w Spa, w Małopolsce
Wschodniej linia Curzona miała przebiegać tam, gdzie w tym momencie znajdowała się
linia frontu, a więc Lwów pozostawał po stronie polskiej. W depeszy brytyjskiej do
Moskwy Lwów otrzymać mieli Rosjanie (do dziś rozbieżność ta nie została wyjaśniona).
Rząd rosyjski odrzucił jednak pośrednictwo brytyjskie w rokowaniach ogłaszając, że
rozmawiać o warunkach rozejmu zamierza bezpośrednio z Polską. W chwili zagrożenia
państwa polskiego premier brytyjski dążył do odsunięcia od władzy Piłsudskiego, bez
którego zapanowałby w Polsce chaos i prawdopodobnie przegralibyśmy wojnę.
Przyczyny odwrotu wojsk polskich z frontów ukraińskiego i białoruskiego w lipcu 1920
r. wynikały z błędnych decyzji naczelnego dowództwa i dowództwa frontu. Wskutek
niewłaściwego ugrupowania wojsk, w chwili rozpoczęcia ofensywy tam, gdzie
nieprzyjaciel szukał rozstrzygnięcia, to znaczy na froncie 1. Armii, zapewnił sobie nawet
trzykrotną przewagę sił, natomiast na Polesiu, gdzie Rosjanie nie atakowali, nasze
dywizje miały przewagę sił nad nieprzyjacielem. Wojska polskie broniły się, a następnie
wycofywały w ugrupowaniu kordonowym i nie wykonały żadnego manewru dla
zatrzymania pochodu nieprzyjaciela. Korpus kawalerii rosyjskiej podczas ofensywy
oskrzydlał nasze wojska od północy zmuszając do wycofywania się. Naczelny Wódz nie
miał już wówczas do dyspozycji żadnych rezerw ani odwodów, przez co stracił możliwość
oddziaływania na przebieg działań wojennych. Klęski na frontach wywołały poważny
kryzys polityczny. Piłsudski musiał przebywać w Warszawie, przewodniczyć Radzie
Obrony Państwa, tworzyć rząd koalicyjny, nadzorować negocjacje z aliantami,
przygotować pokojowe rokowania z Rosją, wreszcie bronić się przed atakami endeckiej
opozycji, dążącej do pozbawienia go stanowiska Naczelnego Wodza. W tym czasie
naczelne dowództwo pozbawione bezpośredniego kierownictwa Piłsudskiego nie miało
dostatecznej siły i środków, by przejść do kontrofensywy.
To, że podczas odwrotu wojsk polskich nie udało się Tuchaczewskiemu okrążyć i
zniszczyć żadnej wielkiej jednostki polskiej zawdzięczamy energii i męstwu dowódców
poszczególnych jednostek wojskowych oraz zdyscyplinowaniu i wytrwałości młodszych
oficerów i szeregowców, a także błędom rosyjskiego dowództwa. Cofające się
ochotnicze oddziały polskie stoczyły bitwę pod Nowogrodem. Zdobyli miasto ale zostali
9
wyparci przez kawalerię rosyjską. Niewyszkoleni, nieprzywykli fizyczne do trudów wojny,
ochotnicy, dzielnie walczyli. Podobnie jak harcerze, którzy bronili miasta do ostatniego
naboju i dopiero po wystrzelaniu tego ładunku albo ginęli, albo dostawali się w niewolę.
Wielu wybierało śmierć. Klęska ochotniczych oddziałów pod Nowogrodem miała istotne
znaczenie taktyczne, ponieważ właśnie tam kawaleria rosyjska wyszła na tyły oddziałów
naszej armii. Szczególnie udane natomiast było koncentryczne uderzenie oddziałów
polskich na przeciwnika zgrupowanego w okolicy Janowa i odrzucenie go z powrotem za
Bug. Przygotowanie bitwy nad Bugiem i Narwią oraz kierowanie nią było pierwszym
działaniem gen. Rozwadowskiego po objęciu szefostwa Sztabu Generalnego. Dla
nieprzyjaciela zaskoczeniem była nasza wyższość operacyjna widoczna po raz pierwszy
od początku odwrotu znad Dzwiny. Bitwa ta miała również duże znacznie moralne -
podniosła wiarę żołnierzy we własne siły i możliwość zwycięstwa.
Pod Warszawą i Modlinem oddziały polskie zasilili ochotnicy, głównie patriotyczna
młodzież gimnazjalna i robotnicza (studenci już od dawna byli na froncie). Większość z
nich nie umiała strzelać, byli niedoświadczeni i nieraz uciekali w panice przed atakami
rosyjskimi. Zasługą Witosa w wojnie polsko-bolszewickiej było zapewnienie neutralności
chłopów w wojnie z Rosją bolszewicką, która obiecywała im ziemię. Nie opowiedzieli się
po stronie rewolucji.
Pod względem uzbrojenia Polacy w bitwie warszawskiej mieli wyrazną przewagę i siła
naszego artyleryjskiego ognia zaskoczyła atakujących Rosjan.
W bitwie, która zadecydowała o losach Polski, a może i Europy błędem strony polskiej
była improwizacja dowództwa. Szef Sztabu Generalnego, gen. Tadeusz Rozwadowski,
zajmował swe stanowisko od dwóch tygodni, dowódca frontu północnego gen. Józef
Haller dowodził nim od 2 tygodni, dowódca 1. Armii gen. Latinik od 4 dni, a dowódca 5.
Armii, gen. Sikorski od 2 dni. Sytuacja ta była wynikiem utraty panowania nad sytuacją w
lipcu przez dowództwo frontu północnego: gen. Szeptycki i część oficerów zachorowało
na dyzenterię, a dotychczasowy szef Sztabu Generalnego płk. Stanisław Haller, uznał
wojnę za przegraną i ustąpił ze stanowiska. Nowi dowódcy musieli opracować plan bitwy.
Po otrzymaniu informacji, że główne uderzenie Tuchaczewskiego na Warszawę nastąpi
od północy. Naczelny Wódz, na wniosek generałów Rozwadowskiego i Weyganda,
zaakceptował zmianę pierwotnego planu i nakazał przegrupowanie wojsk polskich.
W Polsce Weygand miał niełatwe zadanie. Przybył do Warszawy jako kandydat na
Naczelnego Wodza. Tymczasem Piłsudski i Rozwadowski uważali taką pomoc za
zbędną, a od aliantów oczekiwali zaopatrzenia w amunicję i buty dla żołnierzy, nie
doradców. Szlachetny charakter Weyganda i poczucie obowiązku tego
zdyscyplinowanego żołnierza ułatwiły mu współpracę z polskim dowództwem, które
zresztą rozumiało jej konieczność w obliczu śmiertelnego niebezpieczeństwa. Sikorski
zasługi Weyganda określił następująco: "Weygand, przyjąwszy bez wahania bliżej
nieokreślone stanowisko doradcy polskiego szefa Sztabu Generalnego, przyczynił się do
zorganizowania polskiego nad Wisłą zwycięstwa." Weygand od początku przygotowań
do obrony Warszawy domagał się wzmocnienia północnego skrzydła naszych wojsk. On
pierwszy, jako doświadczony sztabowiec, przewidział ruch okrążający armii rosyjskich od
północy, podczas gdy prawie wszyscy dowódcy, w tym Piłsudski, spodziewali się
10
głównego ataku rosyjskiego na Warszawę od wschodu. Ponadto nieustannie
interweniował u Focha i władz francuskich o zwiększenie i przyspieszenie transportów z
dostawami dla armii polskiej. Oficjalnym zadaniem jego misji było doradztwo podczas
rokowań rozejmowych, właściwym - zastąpienie rządu polskiego, osobami uległymi
interesom aliantów, a przede wszystkim odsunięcie od władzy Piłsudskiego. Jednak
Weygand, nie chciał usunięcia Piłsudskiego w tym ważnym, przełomowym momencie ze
względu na jego duży prestiż i licznych zwolenników.
Działania wojenne, które przeszły do historii pod nazwą bitwy warszawskiej, składały
się z trzech odrębnych działań, odbywających się od 12 do 16 sierpnia, połączonych w
jedną całość.
12 sierpnia wojska Tuchaczewskiego rozpoczęły frontalny atak na Warszawę. Po
niezwykle krwawych i wyczerpujących walkach pod Radzyminem, Zielonką i Ossowem,
polska 1. Armia gen. Latinika odparła te ataki i 15 sierpnia sama przeszła do działań
zaczepnych zmuszając je do wycofania na pierwszą linię obrony. Było to święto
Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Dla upamiętnienia tego wydarzenia dzień 15
sierpnia postanowiono obchodzić jako Dzień Żołnierza. Zakończona zwycięstwem bitwa
pod Radzyminem ocaliła Warszawę przed uderzeniem armii rosyjskiej. W tym samym
dniu kiedy trwał zacięty bój pod Radzyminem i Ossowem, a 5. Armia gen. Sikorskiego
wbijała się klinem między armie rosyjskie nad Wkrą.
14 sierpnia delegacja polska uważając bitwę warszawską za przegraną udała się na
rozmowy pokojowe do Mińska (Piłsudski działania te nazwał "żebraniną"). W tym samym
dniu ofensywę nad Wkrą rozpoczęła 5. Armia gen. Sikorskiego, rozdzielając front rosyjski
na dwie części. Brygada Jazdy gen. Karnickiego, z 14 na 15 sierpnia zaatakowała
nieprzyjaciela w Ciechanowie, zaskoczeni Rosjanie wycofując się zdążyli tylko spalić
radiostację swojej 4. Armii. Wskutek utraty jedynej radiostacji tej jednostki, w ciągu
czterech decydujących dni od 15 do 18 sierpnia rano, dowódca frontu Tuchaczewski nie
miał z nią łączności i wydawane przez niego rozkazy uderzenia na Sikorskiego, nie
dochodziły do dowództwa tych wojsk.
16 sierpnia ruszyła znad Wieprza grupa manewrowa pod dowództwem Piłsudskiego
złożona z najlepszych dywizji wielkopolskich i legionowych. Po pokonaniu nielicznych
oddziałów rosyjskich, wojska Naczelnego Wodza wyszły na tyły wojsk Tuchaczewskiego i
zmusiły nieprzyjaciela do odwrotu, ale go nie zniszczyły. W tej sytuacji należało zniszczyć
go w czasie jego odwrotu. Nasze jednostki rozpoczęły pościg, który już 17 sierpnia
doprowadził do zdobycia przez nie Pułtuska.
Zwycięstwo pod Radzyminem obroniło Warszawę przed atakiem wojsk rosyjskich od
wschodu, zwycięstwo nad Wkrą i odzyskanie Pułtuska usunęło niebezpieczeństwo
zagrażające jej od północy. Zwycięstwa polskie sprawiły, że po kilku dniach krwawych
bojów nad Wisłą i Wkrą wyczerpane wojska rosyjskie straciły wolę walki. Wystarczyło
pojawienie się na ich flance grupy uderzeniowej znad Wieprza, aby doświadczony
strateg Tuchaczewski zarządził na całym froncie odwrót wyczerpanych ofensywą wojsk.
Bitwa o Warszawę była zakończona. Wkrótce nastąpił finał. Na południu Armia Konna
Budionnego, w walkach z nowo utworzonym korpusem naszej jazdy wyczerpana i pobita,
wycofała się na wschód. Pościg za wojskami rosyjskimi zakończył się 25 sierpnia pod
11
Kolonem, gdy ostatnie walczące oddziały rosyjskie przekroczyły granicę niemiecką lub
schroniły się za Niemnem.
Rosjanie oświadczyli, że nie naruszą granicy Niemiec z 1914 r. Dlatego m. in. Europa
Zachodnia w lecie 1920 r. pozostawała obojętna wobec tego, co działo się nad Wisłą.
Poza tym w przeddzień decydującej bitwy warszawskiej alianci domagali się ustąpienia
Piłsudskiego ze stanowiska Naczelnego Wodza. Marszałek czuł się odpowiedzialny
zarówno za zwycięstwa, jak i porażki Polski, odpowiedzią na te żądania była więc jego
dymisja przed wyjazdem do Puław. List z dymisją przekazał Witosowi, który zwrócił go
Piłsudskiemu po jego powrocie do stolicy. W chwili wyjazdu na front, na wypadek klęski
"Piłsudski oddawał się całkowicie w ręce rządu polskiego atut swojej osoby". Gen.
Rozwadowski oddany Piłsudskiemu, po opuszczeniu przez niego Warszawy bronił
autorytetu i osobistej czci Naczelnego Wodza.
W przeddzień bitwy Piłsudski opuścił Warszawę i udał się do Puław, aby objąć
dowództwo frontu środkowego i grupy uderzeniowej. Wrócił do stolicy i objął naczelne
dowództwo dopiero w dniu 18 sierpnia, gdy rosyjskie armie wycofywały się już drugi
dzień. Sądził, że dowodzona przez niego kontrofensywa znad Wieprza, rozbije pod
Warszawą wojska rosyjskie. Opuszczenie zagrożonej stolicy okazało się politycznym
błędem Naczelnego Wodza, wykorzystywanym pózniej przez jego przeciwników. Jedną z
przyczyn takiej decyzji były ówczesne nastroje panujące w Warszawie, gdzie opozycja
czyniła go odpowiedzialnym za zakończoną klęską wyprawę kijowską i publicznie
oskarżała go o zdradę. Po latach Piłsudski wspomniał, że "nie chciał być obiektem
mędrkującej trwogi i rozumkującej bezsilności". Chętnie więc skorzystał z możliwości
opuszczenia Warszawy i znalezienia się znów wśród oddanych mu oddziałów wojska.
Wydaje się prawdopodobne, że rozwiązanie to zasugerował mu gen. Rozwadowski,
ponieważ obecnością Naczelnego Wodza w Warszawie czuł się skrępowany.
Piłsudski odegrał jednak zasadniczą rolę w bitwie warszawskiej, ponieważ podjął,
wbrew radom Focha i francuskich sztabowców, decyzję stoczenia tej bitwy. Miał odwagę,
by przeciwstawić się opinii Europy i podjąć decyzję historycznej wagi, od której zależało
dalsze istnienie niepodległego państwa polskiego. Zatrzymał cofające się od półtora
miesiące wojska, w ciągu tygodnia zmienił ich ugrupowanie i skierował do kontrofensywy
w chwili, gdy nieprzyjaciel zagrażał stolicy. Nakazał wyczerpanym długim odwrotem
żołnierzom przejść do przeciwuderzenia. Marszałek Foch odradzał kontrofensywę i
proponował zatrzymanie Armii Czerwonej na jakiejś linii obronnej. To jednak w
rzeczywistości bardziej wzmocniłoby Rosjan niż nas, ponieważ pozwoliłoby
Tuchaczewskiemu podciągnąć pod Warszawę swe odwody, ciężką artylerię i amunicję.
My już od dawna nie dysponowaliśmy odwodami. Wszystkie oddziały i sprzęt znajdowały
się już pod Warszawą i Modlinem. Stosując wiec rady marszałka Focha przegralibyśmy
bitwę warszawską.
Jednak podjęcie decyzji wbrew opinii francuskiego wodza było ryzykowne, a jej
realizacja niezmiernie trudna, ponieważ na czele wojska stali generałowie wywodzący
się z różnych armii, o odrębnych doktrynach wojennych, taktykach walki i metodach
dowodzenia. Piłsudski swym autorytetem potrafił nimi kierować. Bez Naczelnego Wodza
nie doszłoby do bitwy warszawskiej. Żaden inny polski generał nie podjąłby decyzji
12
sprzecznej z radą Focha, a gdyby podjął, opór innych generałów uniemożliwiłby jej
realizację.
Wbrew ogólnie przyjętej opinii, zwycięstwa w bitwie warszawskiej nie zawdzięczamy
ani "genialnemu" planowi, ani też "cudowi nad Wisłą". Natomiast z całą pewnością jest
ono efektem odwagi Piłsudskiego, który podjął ryzykowną, jednak w konsekwencji
słuszną decyzję stoczenia tej bitwy. Zawdzięczamy je również generałom
Rozwadowskiemu, Weygandowi i Sosnkowskiemu, którzy z Naczelnym Wodzem
opracowali właściwy plan bitw, ponadto dowodzącym w tej bitwie: Rozwadowskiemu,
Józefowi Hallerowi, którzy swoją energią, osobistą odwagą i poświęceniem porywali
żołnierzy do walki, a także Sikorskiemu, który nad Wkrą, dzięki sile charakteru i
znakomitemu dowodzeniu pokonał silniejszego nieprzyjaciela zmuszając go do odwrotu
oraz przede wszystkim bohaterstwu naszych wojsk.
W dużej mierze do zwycięstwa nad Wisłą przyczyniły się również błędne posunięcia
dowództwa rosyjskiego. Oddziały Armii Czerwonej zostały rozciągnięte na froncie, a nie
skupione, jak to uczynili Polacy, w rejonie Warszawy i Modlina. Ponadto Tuchaczewski
zbyt szybko posuwał swoje wojska do przodu, bez troski o ich materialne zaopatrzenie,
dlatego pod Warszawą zabrakło mu potrzebnego sprzętu i amunicji. Oddziały 4. Armii
wysunięto zbyt daleko na zachód, w skutek czego przypadkowe zniszczenie jedynej
radiostacji tej armii, spowodowało, że oddziały te nie wzięły udziału w bitwie
warszawskiej, podobnie jak Armia Konna Budionnego, który razem z komisarzem
politycznym frontu, Stalinem, nie wykonał rozkazu ataku na jednostki polskie.
Gdy bitwa o Warszawę dobiegała końca, na pomoc wojskom rosyjskim ruszyły
oddziały Budionnego, ale otoczone pod Komarowem przez gen. Stanisława Hallera
zostały pobite, a resztki tej armii wycofały się na Wołyń. W bitwie tej doszło do
największego od ponad stu lat i ostatniego w historii Europy boju kawalerii, w której 1.
Dywizja Jazdy płk. Juliusza Rómmla stoczyła całodzienny bój z dwoma dywizjami
kawalerii Budionnego. Po pokonaniu Armii Konnej pościg za Armią Czerwoną pod koniec
sierpnia osiągnął linię: Pińsk-Sarny-Płoskirów-Jampol nad Dniestrem i naczelne
dowództwo wstrzymało dalszy pościg. Front zatrzymany nad Niemnem pozwolił
Tuchaczewskiemu przeformować rozbite oddziały i planować ponowną ofensywę na
Warszawę. Ubiegli go jednak Polacy rozpoczynając natarcie 20 września. Po
kilkudniowych bitwach o Grodno 23 września rozpoczęła się druga co do wielkości w
całej kampanii bitwa, zwana bitwą nad Niemnem. Jej celem było zniszczenie wojsk
rosyjskich, którym udało się wycofać znad Wisły i które pózniej otrzymały znaczne
uzupełnienia. Po krwawych bojach rozbite wojska rosyjskie wycofują się na wschód, nie
stawiając już większego oporu. Piłsudski narzucił tempo uniemożliwiające
nieprzyjacielowi stawianie jakiegokolwiek oporu. Dowódcy armii, generałowie Śmigły-
Rydz i Skierski, pod wodzą Naczelnego Wodza doskonale prowadzili swe dywizje.
Dowodząc frontem, bitwą nad Niemnem i pościgiem, Piłsudski okazał talent urodzonego
wodza. Mimo chłodu pazdziernika i rzadko docierającego zaopatrzenia legionowe i
wielkopolskie dywizje pędziły w pościgu za oddziałami Armii Czerwonej. Już po
uzgodnieniu w Rydze warunków pokoju, nasi ułani i piechota zajęli Mińsk. Ostatnimi
celami działań wojennych było opanowanie Mołodeczna oraz dojście do Dzwiny. Zadanie
13
zostało wykonane i Piłsudski mógł powtórzyć zdanie z kampanii kijowskiej: "Bolszewików
biję, gdzie chcę i kiedy chcę".
Wojska rosyjskie zostały pokonane na wszystkich frontach. Droga do Moskwy i Kijowa
stała otworem. Ale Polska była wyczerpana, naród spragniony pokoju, nie chciał słyszeć
o nowym marszu na Kijów, by realizować plany Piłsudskiego i doprowadzić do powstania
sprzymierzonej z Polską Ukrainy Petlury, co zapewniłoby Polsce trwały pokój.
Zawieszenie broni podpisane 12 pazdziernika weszło w życie 18 pazdziernika 1920 r.
Zapewniło to Piłsudskiemu czas niezbędny do przygotowania wymarszu wojsk
ukraińskich i partyzantów białoruskich poza linię frontu. Ta wyprawa na Ukrainę miała
wspomóc Petlurę samodzielnie kontynuującego wojnę z bolszewikami.
Piłsudski osiągnął militarne zwycięstwo, musiał jednak zrezygnować z planów
federacyjnych. Składająca się w większości z endeków delegacja polska, prowadząca w
imieniu rządu polskiego rokowania pokojowe, zgodziła się na rezygnację z niezawisłej
Ukrainy. Formalne zakończenie wojny polsko-bolszewickiej nastąpiło 18 marca 1921 r.
podpisaniem w Rydze traktatu pokojowego. Wojska polskie musiały się cofnąć na linię
przyszłej granicy nad Zbrucz.
Polska, pod kierownictwem Piłsudskiego wywalczyła sobie niepodległość wyłącznie
własnymi siłami. Jemu też zawdzięczamy najbardziej pasjonujące i romantyczne chwile
naszej historii XX wieku. Marszałek Piłsudski, twórca odrodzonego państwa polskiego,
złączył swe imię i los nierozerwalnie z odbudową niepodległości Polski.
opracowała Joanna Słoboda
14


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Pajewski I wojna światowa
polski minister ostrzega przed wojną
III wojna światowa
Czubiński II Wojna Światowa i jej następstwa Krzyżaniak
ii wojna ?wiatowa wojna obronna polski

więcej podobnych podstron