Lucy Monroe „Trzy dni w Rzymie”
3
Po kolacji tańczyli, czule przytuleni, i rozmawiali szeptem. Opowiedziała
mu, dlaczego przyjechała do Włoch, o swym krótkim, ale okropnym
małżeństwie zakończonym rozwodem. On jej opowiedział o swoim
starszym bracie i kobiecie, która go kocha. Mówił o Giannie tak
rozpromieniony, że Bethany odsunęła się od niego.
Pogładził ją uspokajająco po plecach.
- Traktuję ją jak siostrę i obawiam się, że Rico też, ale ona go kocha.
- A chciałbyś, żeby i on ją pokochał?
- Jest zaręczony z wyrachowaną kobietą. Cała rodzina ma nadzieję, że
wreszcie przejrzy na oczy i nie ożeni się z nią.
- Wyrachowaną?
- Chce tylko jego pieniędzy i pozycji, jaką będzie dzięki niemu miała.
Nie ma w tym miłości.
- Twój brat musi być zamożny.
- Nasz ojciec przeszedł już częściowo na emeryturę, więc Rico jest
prezesem Banku Rinaldi.
Banki Rinaldi były w całych Włoszech.
- To znaczy, że kieruje jakimś oddziałem?
- Jesteśmy właścicielami tych banków.
Zesztywniała.
- Jesteś właścicielem banku?
- Mam udziały, podobnie jak mój ojciec, brat i kilkoro kuzynów. - Znów
przyciągnął do siebie. - Spokojnie, Bethany, to nic wielkiego.
- Nie kierujesz bankiem?
- Nie.
1
- Jestem przewodniczącym Rady Nadzorczej. Kierujemy nią razem z
bratem. - Nim zdążyła znów się odsunąć, dotknął ustami jej szyi i Bethany
poczuła, że coś dziwnego dzieje się z jej zmysłem równowagi. - To, kim
jestem, nie ma chyba specjalnego znaczenia, prawda?
- Twój styl życia musi się znacznie różnić od mojego. . jakbyśmy żyli na
innych planetach. Założę się, że w takich restauracjach, jak ta, jadasz na co
dzień. Ja nie. Prawdę mówiąc, nigdy jeszcze nie byłam w restauracji, w
której w karcie nie ma cen. Jeżdżę fordem escortem, a kiedy chcę coś
uczcić, idę na kawę. Ty pewnie masz w biurze schłodzonego szampana na
taką okazję.
Przerwał taniec i spojrzał na nią tak poważnie, że nie mogła odwrócić
wzroku.
- Tak, wyrosłem w bogactwie i wiem, co ono może z człowiekiem zrobić.
Narzeczona mojego brata to typowy przykład. Nie jest to kobieta, z jaką
chciałbym spędzić życie.
- Bywają też niewyrachowane, bogate kobiety.
- Tak, moja matka jest taka, ale ja nigdy nie spotkałem kobiety takiej jak
ty, i nie przeszkadzałoby mi, gdybyś była na przykład tancerką topless.
- Zajmuję się ubezpieczaniem kredytów mieszkaniowych.
- To dobrze, bo może jednak mamę troszkę by raziła tancerka topless.
Zaczął jej opowiadać o swoich rodzicach i z przyjemnością stwierdziła,
że nie różnią się wcale tak bardzo od jej rodziców. Dbają o dzieci, a z tego,
co mówił, wywnioskowała, że jego matka też była skłonna do różnych
dziwnych posunięć, podobnie jak jej, żeby tylko dzieci były szczęśliwe.
- Twoja rodzina wydaje mi się wspaniała.
- Bo taka jest.
Powiedział to z taką miłością, że znów podbił jej serce.
2
Tańczyli dalej, dopóki orkiestra nie zaczęła grać szybszych kawałków.
Wtedy Andre zapłacił rachunek i wyszli na spacer. Na niebie nie świeciło
wiele gwiazd, bo powietrze nad Rzymem jest zbyt zanieczyszczone, ale i
tak było romantycznie.
- Więc przyjechałaś do Rzymu, żeby przeżyć gorący romansik? –
zapytał.
- Strasznie to brzmi, kiedy słyszę te słowa w twoich ustach.
- Dlaczego?
Nie była pewna, co miał na myśli. Przez cały dzień okazywał jej, jak
bardzo jej pragnie. Pozostawało więc pytanie, czy się temu poddać.
Problem w tym, że nie przewidywała zaangażowania uczuciowego i to w
tak krótkim czasie.
- Chyba byłam niespełna rozumu, kiedy powiedziałam mamie, że
spróbuję.
- Ale teraz jesteś w pełni rozumu i pragniesz mnie, Bethany. -
Przyciągnął ją do siebie i obrócił, żeby musiała spojrzeć mu prosto w oczy.
- Pragniesz mnie?
- Tak.
- Chcesz czekać? - Andre zadał to pytanie, nie wiedząc, co zrobi, jeśli
ona odpowie „tak”.
- Nawet mnie nie pocałowałeś. - W jej szarych oczach rozbłysły iskierki
rozbawienia.
- Jeżeli zacznę cię całować, mogę nie być w stanie przestać. .
- Naprawdę? Zawsze tak trudno ci zachować kontrolę?
- Wiesz, że nie.
- Wiem, mówiłeś. - I naprawdę mu wierzyła. - Chcę, żebyś mnie całował.
- Odwiozę cię do hotelu.
- Dobrze.
- Wiesz, co to może oznaczać?
3
Czy on sam wiedział? Nigdy nie zachowywał się tak dziwacznie i
szaleńczo, ale był pewien, że powiedziała mu prawdę. Na każdy temat.
Wierzył, że miała tylko jednego mężczyznę, byłego męża - drania, który
najpierw ją zdradzał, a później pozwolił jej odejść.
- Wiem - szepnęła.
- Dobrze, więc jedziemy.
4