O WIELE WIÊCEJ!
Przez wiele lat lubi³am pracê, prowadz¹c w Monachium praktykê
uzdrawiania i psychoterapii. Pomimo i¿ odnosi³am sukcesy
w pracy, wewnêtrzny g³os bez przerwy powtarza³ mi: Jest co
wiêcej, o wiele wiêcej. Najpierw sta³am siê wiêc czêst¹ uczest-
niczk¹ wielu seminariów. W tamtych czasach nie by³o chyba
takiego, którego nie odwiedzi³am. Ci¹gle szuka³am tego wiêcej.
Jednak nie mog³am znaleæ. Wszystko, czego siê nauczy³am, by³o
wprawdzie bardzo interesuj¹ce i pomocne, lecz z drugiej strony
istnia³o niebezpieczeñstwo, i¿ rozdrobniê siê w tych ró¿nych
metodach. Z pewnoci¹ nie têdy prowadzi³a droga do celu. Któ-
rêdy wiêc powinnam pod¹¿yæ? By³am bezradna i wewnêtrznie
przygnêbiona. Jeli ten g³os mówi³ mi, ¿e istnieje co wiêcej,
dlaczego nie poradzi³ mi, gdzie mo¿na to znaleæ. Nie znalaz³am
odpowiedzi na to pytanie. Cisza. Przez ca³e miesi¹ce.
Nagle, bez zapowiedzi, przysz³a wewnêtrzna wskazówka: Jed
na Hawaje i poszukaj kahunów!. W czasie moich poszukiwañ
s³ysza³am ju¿ o nich (szamanach z Hawajów) i wiedzia³am, ¿e s¹
lekarzami i kap³anami w jednej osobie. Potrafili dokonywaæ spraw-
dzalnych, niezrozumia³ych dla racjonalnego umys³u cudownych
uzdrowieñ. Wiedzia³am równie¿, i¿ trudno by³o ich znaleæ. Nie
prowadz¹ gabinetów w naszym rozumieniu i nie maj¹ na drzwiach
szyldów informuj¹cych o godzinach przyjêæ. Nic z tych rzeczy.
¯yj¹ skromnie i na uboczu, od czasu do czasu wykonuj¹ takie
17
zawody jak taksówkarz czy rybak. Obcy ludzie nie dostrzegaj¹
w nich szamanów. Kahuni celowo rezygnuj¹ z pozycji spo³ecznej
i ka¿dej innej formy zewnêtrznego bogactwa. Wiedzia³am tak¿e,
i¿ sylaba ka oznacza mistrza, natomiast huna t³umaczona jest
jako tajemnica. Zdawa³am sobie sprawê, ¿e trudno bêdzie mi
znaleæ prawdziwego mistrza huny. Sami bêd¹ musieli zdecydo-
waæ siê na ujawnienie siê.
Mój racjonalny umys³ mia³ wiele obaw, czy w ogóle op³aca siê
jechaæ tak daleko, a¿ na Hawaje, bez pewnoci spotkania tak
upragnionych kahunów.
Równoczenie przenika³ mnie dreszczyk emocji lub przenika-
³a mnie radoæ. Wyzwanie poszukiwania kahunów obudzi³o we
mnie tyle g³êbokiej chêci prze¿ycia przygody i odkrywania no-
wego, nieznanego, i¿ zw¹tpienie i obawy nie znalaz³y podatne-
go gruntu.
Po przybyciu na miejsce nie mia³am lepszego pomys³u, jak
pytaæ ka¿dego spotkanego Hawajczyka o szamañskich mistrzów.
W odpowiedzi najczêciej widzia³am wzruszanie ramionami,
umiech, kiwanie g³ow¹. Dni mija³y, a ja nie mog³am skontakto-
waæ siê z ¿adnym kahun¹. Mój rozum mówi³ mi: Widzisz, od razu
mówi³em, ¿e nic z tego nie bêdzie, jednak serce odpowiada³o:
Nic nie szkodzi. Tak czy inaczej mamy wspania³y urlop. Jaka
moja czêæ by³a absolutnie pewna, ¿e spotkam kahunów, lecz
wiedzia³am równie¿, i¿ nie mogê tego wymusiæ.
Nagle stanê³am przed nim: ma³y i stary cz³owiek z b³yszcz¹cy-
mi, ciemnobr¹zowymi oczami siedzia³ w ciemnym k¹cie swojego
sklepu z pami¹tkami i patrzy³ na mnie, gdy wesz³am do tego
pomieszczenia. Pomimo ¿e dzieli³o nas co najmniej dziesiêæ metrów,
stanê³am jak wryta i dos³ownie zatonê³am w tych oczach, które
tak bardzo b³yszcza³y. Wprawdzie by³y ciemne, lecz równocze-
nie tak jasne, ¿e nigdy jeszcze nie widzia³am czego takiego. Jego
promieniowanie dotar³o do mojego serca. Sta³am i przesta³am
18
...GDY¯ JEST CO WIÊCEJ, O WIELE WIÊCEJ! 2
oddychaæ. Te oczy przemawia³y do mnie. Moje serce coraz bar-
dziej rozpala³o siê i otwiera³o. By³am w domu. Wreszcie dotar³am.
Ca³e ¿ycie czeka³am na ten moment. Po raz
pierwszy w ¿yciu czu³am, ¿e te oczy napraw-
Jeli kto zostanie
dostrze¿ony g³êboko
dê widzia³y mnie i dostrzega³y. Mnie sam¹.
w swoim wnêtrzu,
Nie tê grzeczn¹ córkê, uczennicê, ¿onê
wtedy wie, ¿e jest
w domu.
i matkê, ukochan¹, terapeutkê, równie¿ nie
przyjació³kê albo krewn¹, lecz po prostu tê istotê, któr¹ jestem
g³êboko w swoim wnêtrzu, i której nikt do tej pory nie móg³ lub
nie chcia³ zobaczyæ. Zwyczajnie i po prostu mnie.
Nie tylko to by³o wa¿ne, ¿e drugi cz³owiek na mnie spogl¹da³,
ale ¿e w dalszym ci¹gu chcia³ mnie widzieæ. £zy pop³ynê³y mi
z oczu, najpierw niezdecydowanie, a póniej strumieniami i ci¹gle
sta³am w tym samym miejscu. Fizycznie nie porusza³am siê, lecz
równoczenie by³am duchowo przepe³niona i radosna, jak nigdy
wczeniej. Zapomnia³am o moim ciele, otoczeniu i pogr¹¿y³am siê
w nieokrelonym uczuciu. Czu³a uwaga, g³êboki szacunek i de-
likatna ostro¿noæ milcz¹cego powitania, które promieniowa³y
z jego oczu, pozwoli³y mi wreszcie dowiedzieæ siê, jak odczuwa
siê dotarcie do domu.
Gdy cz³owiek ten wsta³ i podszed³ do mnie, gotowa by³am
przez resztê ¿ycia po prostu tak staæ w tym miejscu. Jego g³os
brzmia³ miêkko i silnie: Aloha, moja droga. Ciep³y, mocny ucisk
d³oni i nasze oczy ci¹gle jeszcze by³y ze sob¹ po³¹czone. Trzyma-
³am jego d³oñ w swojej i nie chcia³am jej puciæ ani te¿ oderwaæ
swoich oczu od jego.
Po chwili wysun¹³ swoj¹ d³oñ z mojej, obj¹³ mnie lekko za
ramiona i zaproponowa³, abym usiad³a. Milczelimy. Patrzy³am na
niego, a on umiecha³ siê. Nie by³o nic do powiedzenia. W sercu
wszystko by³o takie oczywiste. Nie istnia³y ¿adne ¿yczenia i py-
tania. Tylko odpowiedzi. By³am w domu. Wydawa³ mi siê taki
znajomy i bliski. Nigdy do tej pory nie widzia³am tego cz³owieka,
19
jednak nie istnia³a miêdzy nami ¿adna granica. Wydawa³o siê, ¿e
jestemy po³¹czeni w tajemniczy sposób. Bylimy jednoci¹ we
wspólnym uczuciu cichego szczêcia. Siedzielimy naprzeciwko
siebie, przez d³u¿szy czas nie wypowiadaj¹c s³owa. Dok³adnie tak
wyobra¿a³am sobie niebiañski spokój. Nagle pojawi³ siê tutaj na
Ziemi.
To w³anie by³o has³o, którego szuka³am. Jak mo¿e pojawiæ
siê niebiañski spokój na Ziemi? Jak mo¿na tego dokonaæ? Co siê
tutaj zdarzy³o? Czy on jest czarodziejem? Uwa¿aj, Suzan, b¹d
ostro¿na. Kto wie, co on mo¿e jeszcze ze mn¹ zrobiæ!.
Moje serce ci¹gle jeszcze siê cieszy³o, lecz pytania przebiega-
j¹ce przez g³owê obudzi³y moj¹ ciekawoæ. W koñcu odzyska³am
g³os i ostro¿nie zapyta³am: Powiedz mi, co siê teraz w³anie
zdarzy³o. Nigdy jeszcze tak siê nie czu³am. Co siê sta³o i co ze mn¹
zrobi³e?.
Nic. Myla³em tylko o ALOHA.
Aloha? Czy nie oznacza to Dzieñ dobry lub Do widzenia?.
Turyci t³umacz¹ to s³owo w ten sposób. W naszym jêzyku
oznacza to: Dziel ze mn¹ poruszenia mi³oci.
Nie bardzo rozumiem, co masz na myli.
Widzê. Ale czu³a, o czym mówiê, prawda?.
Tak. Hm, mylisz, ¿e to, co czujê, to jest mi³oæ? Jak mogê ciê
kochaæ, skoro wcale ciê nie znam?.
Moje dziecko, to powszechnie panuj¹cy b³¹d. Nie musisz ni-
kogo znaæ, aby go kochaæ. Mi³oæ nie jest uczuciem, lecz stanem.
Stanem? Jak to rozumiesz?.
Przypatrz siê tylko twoim uczuciom: Podobaj¹ ci siê? Dobrze
ci robi¹? Jeste w nich zanurzona, czy¿ nie tak?.
Tak.
Teraz przyjrzyj siê stanowi, do którego zaprowadzi³y ciê one.
Czy jeste teraz krytycznie nastawiona? Oceniasz siebie lub innych
ludzi? Boisz siê lub obawiasz czego, na przyk³ad przysz³oci?.
20
...GDY¯ JEST CO WIÊCEJ, O WIELE WIÊCEJ! 2
Nie, jestem spokojna i radosna, aby nie powiedzieæ, ¿e jestem
w niebiañskim nastroju.
Widzisz, w³anie to mam na myli. Powiedzia³a mi, ¿e
jeste spokojna i radosna. Wejrzyj g³êbiej w twój stan. Uczucia
wprowadzaj¹ ciê w stan duchowej przejrzystoci i spe³nienia.
Ten stan nazywamy MI£OCI¥. W tym stanie bytu znikaj¹
wszystkie granice i dziêki temu wszystko, co okreli³aby jako
negatywne.
Tak, masz racjê. Wydawa³e mi siê dziwnie bliski. Nagle wszyst-
ko sta³o siê takie jasne i proste. Nie mia³am nawet tak dobrze
znanej potrzeby udawania lub ukrywania czego przed tob¹
i pokazania siê z mojej najlepszej strony. Najwspanialsze jest to,
¿e czujê siê tak swobodnie, jak nigdy do tej pory. Bez zbêdnych
dekoracji, po prostu taka, jaka jestem naprawdê. Nie istnieje nic
wiêcej, tylko ty i ja.
Radoæ z tego wspania³ego dowiadczenia popchnê³a mnie do
tego, abym podskoczy³a i spontanicznie objê³a go w pe³ni wdziêcz-
noci. By³am taka szczêliwa i nie chcia³am siê hamowaæ. Wpraw-
dzie nie odwzajemni³ mojego ucisku, lecz czule umiecha³ siê do
mnie i w ten sposób da³ mi do zrozumienia, i¿ mogê go ucisn¹æ.
Krótko i mocno. Póniej mówi³ dalej.
To, co tak chêtnie nazywacie mi³oci¹, w rzeczywistoci ni¹
nie jest. O mi³oci mo¿esz mówiæ wtedy, jeli nie chcesz nic
zmieniæ i zostawiæ takim, jakim w³anie jest. Dzieje siê tak, ponie-
wa¿ w g³êbi serca wiesz, i¿ wszystko jest dobre takie, jakie jest.
Znajdujesz siê wtedy w stanie prawdziwej mi³oci. Oznacza to
równie¿, ¿e ludzi, których kochasz, nie chcesz posiadaæ, nie chcesz
ich przywi¹zywaæ do siebie, nie chcesz robiæ im wyrzutów i nie
chcesz mieæ pod ich adresem ¿adnych oczekiwañ; nie chcesz
reglamentowaæ ani poni¿aæ. Chcesz jedynie ich powa¿aæ i szano-
waæ takimi, jacy w³anie s¹. Dok³adnie to zrobi³em z tob¹. Prze-
bywam w stanie mi³oci, poniewa¿ zdecydowa³em siê na to.
21
Kocham siebie samego i wszystko, co mnie otacza, a wiêc i ciebie.
Przed chwil¹ dowiadczy³a tego, co wyzwoli³ w tobie stan,
w którym ci¹gle wiadomie przebywam.
Powiedzia³e, ¿e wiadomie ca³y czas znajdujesz siê w tym
stanie. Masz wiêc na myli, i¿ ca³y czas przebywasz w mi³oci?
W stanie mi³oci, która nic nie chce zmieniæ? Czy z tego powodu
tak promieniuj¹ twoje oczy?.
Moje dziecko, to, co widzisz w moich oczach i czujesz
w twoim sercu, jest promieniowaniem boskiej natury, która za-
mieszkuje wnêtrze ka¿dego cz³owieka. Kocham i czczê moje boskie
ja. Ochraniam i pielêgnujê je. Wprawdzie nie nazywamy Tego
»Bogiem«, lecz mówimy: »Ten Niewypowiedziany«, gdy¿ czujemy,
¿e ta wielka ca³oæ jest tak wspaniale nieokrelona, i¿ nie mo¿na
jej nazwaæ. Ten Niewypowiedziany mieszka tak¿e w tobie. Mogê
ci to nawet udowodniæ.
A jak chcesz to zrobiæ? Poka¿ mi!.
Poruszy³o ciê promieniowanie moich oczu. By³o ono dla
ciebie tak znane i utêsknione, poniewa¿ sama masz je w sobie.
Nie mo¿esz rozpoznaæ czego, czego ju¿ nie znasz. Dlatego te¿
znasz To, poniewa¿ masz to w sobie. Od pocz¹tku czasu miesz-
ka w tobie, jest z tob¹ i mówi do ciebie. Jednak dok³adnie
jeszcze o tym nie wiesz. Przeczuwasz to i têsknisz do tego. Dla-
czego? Poniewa¿ jak przez mg³ê przypominasz sobie, ¿e masz To
w sobie, lecz nie mo¿esz odnaleæ. A gdzie To jest?
Ka¿da twoja komórka przypomina to sobie. Ty jednak nie
nauczy³a siê rozumienia mowy swojego cia³a, serca, duszy i natury.
Porozumiewasz siê jedynie za pomoc¹ jêzy-
Rozum jest m¹dry,
ka racjonalnego rozumu. Lecz co on wie?
jednak równoczenie
nic nie wie.
Wprawdzie wie wszystko o twojej przesz³o-
ci i zapisuje wszystko, czego do tej pory siê
nauczy³a doskona³y magazyn zapasów jednak nie ma on
zielonego pojêcia o wietle kryj¹cym siê za s³owami. Nie zna
22
...GDY¯ JEST CO WIÊCEJ, O WIELE WIÊCEJ! 2
twojej istoty, zamiarów duszy i nie potrafi poj¹æ natury Niewypo-
wiedzianego. Dlatego te¿ nic nie potrafi powiedzieæ ci o tobie, nie
mo¿e odpowiedzieæ na wnikliwe pytania, wprowadziæ ¿ycia na
nowe tory, poniewa¿ nie wie, jak to siê robi. Mo¿e powiedzieæ
tylko to, co ju¿ wie. Wpl¹tany jest w sprawy fizycznego wiata.
Dlatego te¿ nazywamy go ni¿szym rozumem, który przemawia
normalnym jêzykiem.
Wy¿szy rozum dostrzega zamiary duszy, ³¹czy ciê z poziomem
serca i daje wewnêtrznie do zrozumienia, dok¹d chcia³aby popro-
wadziæ ciê twoja dusza. Jego normalnym jêzykiem jest dowiad-
czenie i uczucie, a nie s³owa. Pochodzi on z Jednego i osi¹ga
Jedno: jest to mowa serca, za porednictwem której twoja dusza
wyra¿a siê i utrzymuje z tob¹ kontakt.
Nie mo¿esz gruntownie zmieniæ swojego ¿ycia, o ile jedynie
w mylach starasz siê tego dokonaæ. Twoje ¿ycie zmienia siê
dopiero za pomoc¹ wiadomego, ludzkiego wykorzystania bo-
skiej energii znajduj¹cej siê w twoim wnêtrzu.
A jak to zrobiæ?.
Twoja têsknota ¿yje i nieokrelone wspomnienie równie¿.
Pod¹¿aj¹c za racjonalnym rozumem, jak siê tego nauczy³a, szu-
kasz Tego w zewnêtrznym wiecie u przyjació³, rodziców, ko-
chanków, mê¿a lub ¿ony, dzieci i krewnych. Jednak ci¹gle jeste
rozczarowana rezultatami tych poszukiwañ, poniewa¿ pomyli³a
siê. Nigdy nie znajdziesz tam tej mi³oci, gdy¿ ci, u których jej
szukasz, sami jej poszukuj¹ i do tej pory nie znaleli. Jak mog¹
kochaæ ciê ludzie, którzy tak samo ma³o wiedz¹ o tym, czym
naprawdê jest mi³oæ? Uderzasz innych swoimi oczekiwaniami,
poniewa¿ nie mog¹ daæ ci tego, za czym têsknisz. Chêtnie daliby
ci to, jednak nie maj¹ nic do przekazania. Z bólem dostrzegasz to
i wyci¹gasz wnioski, które go jeszcze powiêkszaj¹. S¹dzisz, ¿e
odrzucaj¹ ciê i po prostu nie chc¹ ciê kochaæ, dlatego, ¿e nie jeste
dostatecznie dobra, le nastawiona lub z innych izoluj¹cych po-
23
wodów, które mo¿esz sobie wymyliæ. Jednak prawda wygl¹da
inaczej. Jak mo¿na daæ co, czego siê nie ma?.
Nigdy nie myla³am o tym w ten sposób.
Kiedy ju¿ dostatecznie d³ugo bêdziesz poszukiwaæ na ze-
wn¹trz, w koñcu zwrócisz siê do wewn¹trz, aby wydobyæ
z siebie tê twórcz¹, bosk¹ czêæ, przys³uchiwaæ siê jej i zaufaæ.
Osi¹gniesz tê duchow¹ energiê za porednictwem w³asnej decy-
zji i za pomoc¹ rozumu. Proces ten wspierany bêdzie twoj¹
têsknot¹ za znalezieniem prawdy i o¿ywieniem mowy serca.
Wtedy bêdziesz wiedzia³a, lecz nie za porednictwem rozumu,
tylko serca. Wtedy bêdziesz wiedzia³a to, co ja tak¿e wiem.
A poniewa¿ ja ju¿ wiem to, o czym ty chcia³aby siê dowiedzieæ,
przypomnia³a sobie i wiedza ta obudzi³a siê w tobie. Najpierw
da³a ci ona wszystkie wspania³e uczucia, aby prowadziæ ciê dalej
w stanie mi³oci, w którym jeszcze teraz siê znajdujesz. Rozpo-
znajesz prawdê: Czysta, wewnêtrzna wola przezwyciê¿a rozum
bez walki! Twoje serce otworzy³o siê. S³yszysz mnie. Przys³uchuj
siê dalej sercem. Prawd¹ jest to, ¿e ja nic z tob¹ nie zrobi³em.
Sama zdecydowa³a siê na wszystko, co siê sta³o, i têskni³a za
tym ca³¹ dusz¹.
Ten Niewypowiedziany jest mi³oci¹. W ca³ym, nieskoñczo-
nym wszechwiecie nie istnieje nic innego, jak ta mi³oæ. W zwi¹z-
ku z tym ty tak¿e jeste mi³oci¹. Lecz jeszcze nie wiesz o tym,
jednak chcesz siê dowiedzieæ. Dlatego te¿ spotkalimy siê. Wszyst-
ko, co mogê dla ciebie zrobiæ, to pomóc w odczuciu pe³ni
i przepychu mojej, Jego mi³oci. Poniewa¿ tylko mi³oæ istnieje,
Jego mi³oæ przypomina siê w tobie. Budzi siê w tobie i czujesz
j¹. Wy powiedzielibycie, ¿e jest to zjawisko rezonansu.
Wszystko, co mogê dla ciebie zrobiæ, to pomóc ci w przypo-
mnieniu sobie tego, co ju¿ wiesz. Wtedy bêdziesz wolna. Nieza-
le¿na i pozbawiona granic. Taka jest twoja natura, natura twojej
duszy.
24
...GDY¯ JEST CO WIÊCEJ, O WIELE WIÊCEJ! 2
Jednak skoro noszê w sobie mi³oæ, to dlaczego przez po³owê
¿ycia bezskutecznie poszukujê jej na zewn¹trz? Dlaczego nie od
razu tam, gdzie ona mieszka?.
Poniewa¿ dopiero wtedy mo¿esz j¹ rozpoznaæ, gdy dowiesz
siê, co nie jest mi³oci¹. Jeli rana spowodowana brakiem mi³oci
stanie siê tak bolesna, wtedy pomimo strachu zaczniesz szukaæ
nowych dróg, których rozum nie potrafi kontrolowaæ.
Wtedy bêdziesz gotowa przyznaæ, ¿e przez lata, a mo¿e nawet
dziesiêciolecia myli³a siê, s¹dz¹c, i¿ tylko pod przewodnictwem
rozumu mo¿na prowadziæ spe³nione ¿ycie.
Trudno jest mi to poj¹æ. Z jednej strony rozumiem to, jednak
z drugiej nie.
S³uchaj, moje dziecko, prowadzicie cywilizowane ¿ycie. U was
liczy siê osoba. Dowiaduje siê ona, ¿e ¿ycie jest twarde i musi siê
przez nie przedzieraæ, jeli chce odnieæ sukces. Cz³owiek chce
odnosiæ sukcesy, poniewa¿ rekompensuj¹ one brak utêsknionej
mi³oci i os³adzaj¹ bolesn¹ gorycz samotnoci. Uczysz siê, ¿e rozum
jest wszystkim, czego potrzebujesz w ¿yciu i im lepiej jest on
wytrenowany, tym wiêkszy osi¹gniesz sukces i ¿ycie bêdzie wspa-
nia³e. Uczycie siê walczyæ przeciwko sobie, nawet wcale tak to nie
wygl¹da. Jeli zwyciê¿ycie, wtedy nazywacie to sukcesem.
Natomiast my, kahuni, mówimy, ¿e sukces w ¿yciu jest tylko
pewnym jego elementem. Mo¿na chcieæ go dowiadczyæ albo nie.
Jednak prowadzenie spe³nionego ¿ycia to zupe³nie inna rzecz.
Mo¿esz du¿o osi¹gn¹æ w ¿yciu, lecz gdy sama siebie nie osi¹-
gniesz, wtedy tak naprawdê nie dokona³a niczego.
Czêsto u¿ywacie s³owa normalnie. U was
wa¿ne jest byæ normalnym. Normalnie za-
Koniecznie chcecie
byæ normalni.
chowywaæ siê, myleæ, postêpowaæ, reago-
Dlaczego?.
waæ, ubieraæ siê, zawsze i wszêdzie po pro-
stu byæ normalnym. Nie bardzo wiemy, co w ogóle macie przez
to na myli. Wydaje siê nam jednak, ¿e w waszym pojêciu bycie
25
normalnym to bycie takim, jacy s¹ inni. A dlaczego? My nigdy nie
pos³ugujemy siê tym s³owem. Ono nie istnieje w naszym jêzyku.
Mówimy naturalnie. Oznacza to dla nas indywidualny wyraz
danej jednostki. Mamy przez to na myli spontaniczny, naturalny
wyraz danej duszy. Wiemy i dostrzegamy to, ¿e ka¿dy cz³owiek
jest jedyny w swoim rodzaju. Posiada on swoje specyficzne piêk-
no i wyj¹tkowoæ. W zwi¹zku z tym ka¿da dusza zawiera szcze-
gólne zdolnoci. Oczywicie oznacza to dla nas, ¿e ka¿dy mo¿e,
a nawet powinien byæ sob¹. Bo przecie¿ ka¿dy cz³owiek mo¿e
byæ tylko sob¹ i próbowaæ doskonaliæ ten stan jedynie poprzez
ci¹g³e wydobywanie go na wiat³o dzienne.
Wiemy, ¿e w ka¿dym cz³owieku widzimy aspekt Tego Niewy-
powiedzianego i jestemy wdziêczni za ka¿dy nastêpny, który On
nam ukazuje. W ten sposób jestemy w stanie dowiadczaæ Go
i czuæ, jaka Ona1 jest. Mówi¹c waszym jêzykiem: Ka¿de spotkanie
z inn¹ dusz¹ jest dowiadczaniem Boga. Dlaczego zadajecie sobie
tyle trudu, aby za pomoc¹ rozumu udowodniæ Jego istnienie?
Rozejrzyjcie siê po prostu dooko³a siebie. Wtedy bêdziecie mogli
J¹ zobaczyæ i poczuæ. Wtedy bêdziecie wiedzieli i zbyteczne bêdzie
rozmylanie pe³ne zw¹tpienia.
Na pocz¹tku zapyta³a mnie, co zrobi³em z tob¹, gdy spotka-
limy siê, i odnalaz³a mi³oæ w promieniach obu naszych dusz.
Z g³êbi mojego serca zawo³a³em do twojego: »O, jak cudownie.
Jeszcze inny aspekt Tego Niewypowiedzianego. Taki jestem szczê-
liwy. Obdaruj mnie tym, proszê, obdaruj«.
Nie zauwa¿y³am tego.
Zauwa¿y³a. Nie rozumem, lecz dusz¹.
A co mia³am ci podarowaæ, co ci podarowa³am? Jak mylisz?.
Obdarowa³a mnie swoj¹ wyj¹tkowoci¹. Pokaza³a mi siê.
Pozwoli³a zajrzeæ do twojej duszy i mog³em zobaczyæ twoj¹
1 Dla kahunów Niewypowiedziany posiada zarazem mêski i ¿eñski rodzaj.
Dlatego te¿ w ksi¹¿ce bêdê mówi³a On i Ona (przyp. autorki).
26
...GDY¯ JEST CO WIÊCEJ, O WIELE WIÊCEJ! 2
wyj¹tkowoæ i wspania³oæ. Podobnie ty widzia³a moj¹ duszê,
poniewa¿ równoczenie ja ofiarowa³em siê tobie. Przy tym oboje
stalimy siê bogatsi ty i ja. Gdy podarujesz mi swoj¹ wyj¹tko-
woæ, wtedy nabywam jeszcze jednego aspektu boskoci, którego
sam nie posiadam. Twoja dusza jest form¹ mylow¹ Niewypowie-
dzianego. Rozumiesz to?
Mylisz, ¿e On myla³ o mnie takiej, jaka w rzeczywistoci
jestem? Gdzie g³êboko i dobrze ukryta?
Tak, tak to jest. W tej chwili na Ziemi przybywa oko³o siedmiu
miliardów form mylowych. Wszystkie one pochodz¹ od Niewy-
powiedzianego. Nosz¹ w sobie jego istotê, mi³oæ i si³ê twórcz¹.
Wy nazywacie to podejciem holistycznym, natomiast my natu-
ralnym. Ka¿da forma mylowa, ka¿da dusza, odró¿nia siê od
innych szczególnym, jedynym w swoim rodzaju aspektem. Nato-
miast wszystkie razem tworz¹ Ca³oæ.
Wyobra sobie, ¿e spotykacie siê w ten nasz sposób. Ka¿demu
napotkanemu cz³owiekowi chocia¿ przez chwilê spojrzelibycie
w oczy i pomylelibycie przy tym w g³êbi serca: »O, jeszcze jeden
aspekt Niewypowiedzianego. Jakie interesuj¹ce. Co chce mi ta
dusza powiedzieæ?«. Czy mo¿esz sobie wyobraziæ, jak bardzo ró¿ne
rezultaty mo¿e wywo³aæ taka myl na powitanie? Jedno serce
pozdrawia drugie. Rozum jest w takiej chwili zupe³nie zbyteczny.
W ten wspania³y sposób mo¿na dowiadczyæ raju. Czy teraz mi
wierzysz?.
Tak, co przeczuwam.
W obecnych czasach dokonujecie innego wyboru. Czy ci¹gle
nie pos³ugujecie siê mylami o izolacji? Jeden cz³owiek spotyka
drugiego. Co mówi wasz umys³? Co negatywnego na temat
wygl¹du, sposobu bycia, budowy cia³a, wyrazu twarzy, ubrania,
mowy, wykszta³cenia lub pozycji spo³ecznej? Czy przez ca³y czas
nie oceniacie, zamiast akceptowaæ? Czy nie porównujcie ci¹gle
tego, czego w ogóle nie trzeba porównywaæ? Jak mo¿na porów-
27
naæ co wyj¹tkowego z czym innym wyj¹tkowym? Czy widzisz,
¿e w ten sposób jedynie powstaje izolacja? Ból? Brak mi³oci? Za
porednictwem tego powstaje przepaæ, której w ogóle nie ma?.
O, tak. Czujê, jak boli to niepotrzebne oddzielenie!.
Masz racjê. Ten ból wywo³uje spontaniczne reakcje, bêd¹ce
odpowiedzi¹ na ten prze¿yty ból. Dlatego te¿ staje siê on coraz
wiêkszy. B³êdne ko³o, jak wy to mówicie. Czy nasze przywitanie
bardziej ci siê podoba?.
Tak, oczywicie. Dlaczego nigdy nie wpad³am na ten po-
mys³?.
Mo¿e dlatego, ¿e inaczej ciê nauczono.
Przecie¿ wszyscy jestemy jedynymi w sobie formami mylo-
wymi Niewypowiedzianego. Czy to nie wspaniale zobaczyæ
i dowiadczyæ tak wiele dusz, jak tylko mo¿na? Dziêki temu sta-
jemy siê bogatsi wewnêtrznie i równoczenie odczuwamy istotê
Niewypowiedzianego. Czy w³anie nie za tym
Porozumienie miêdzy
têsknicie? Czy nie tworzy to jednoci, której
duszami pozwala
nigdy nie stworzycie za pomoc¹ rozumu? Czy
niemo¿liwe uczyniæ
mo¿liwym.
nie leczy to strachu przed byciem niezrozu-
mianym, pozostawionym samemu sobie
i odrzuconym? Czy nie doprowadza to do stanu na Ziemi, który
wydaje siê wam, i¿ utracilicie? Dlaczego ci¹gle wierzycie, ¿e jest
to niemo¿liwe, skoro my od tysiêcy lat to praktykujemy? Pamiêtaj:
»Ci, którzy d¹¿¹ do niemo¿liwego, zmieniaj¹ wiat«.
Tak. Rozumiem i boli mnie to. Widzê, ¿e jeli nie chce siê
osi¹gn¹æ tego niemo¿liwego, wtedy wszystko pozostaje po stare-
mu. Lecz ja nie chcê, aby by³o po staremu. Ani dla mnie, ani dla
moich dzieci, ani wnuków. Tak¿e nie dla tych wszystkich, którzy
bêd¹ ¿yli po mnie. W g³êbi serca zrozumia³am, i¿ w du¿ym stop-
niu moglibymy u³atwiæ sobie ¿ycie. Jednak nie nauczylimy siê,
jak to siê robi. Nie znamy drogi ani sposobu. Teraz wyranie
czujê, ¿e jest to bardzo proste. Co za paradoks! Takie proste, a ja
28
...GDY¯ JEST CO WIÊCEJ, O WIELE WIÊCEJ! 2
tego nie potrafiê. Zamiast tego potrafiê robiæ skomplikowane
rzeczy. Ju¿ od pewnego czasu rozum szepcze mi: »Jeste czym
wyj¹tkowym, poniewa¿ mo¿esz tego dowiadczyæ«, jednak niedo-
brze czujê siê z t¹ myl¹. Co siê dzieje?.
Nikt nie jest czym szczególnym. Wszyscy, którzy tak myl¹,
oddzielaj¹ siê od reszty lecz niestety, równie¿ od w³asnej duszy,
od swojego jestestwa. Jeszcze nie wiedz¹, kim naprawdê s¹
i wierz¹, i¿ owa pozorna rzeczywistoæ w³asnej istoty jest jedyn¹
mo¿liw¹ i to ona nadaje sens ich istnieniu. Wierz¹, ¿e duchowy
potencja³ racjonalnego umys³u doprowadzi ich do upragnionego
spe³nienia, o ile tylko dostatecznie siê wyt꿹. Tak, oni zawsze s¹
stwórcami dzisiaj stwarzaj¹ tê raczej bolesn¹ czêæ w³asnego
¿ycia, ale mo¿e jutro zaczn¹ od tworzenia innej boskiej czêci,
orzewiaj¹cej serce. Nie staramy siê byæ kim szczególnym, ponie-
wa¿ wiemy, ¿e ju¿ od zarania dziejów tacy jestemy: córki i syno-
wie Niewypowiedzianego. Czy mo¿e byæ co bardziej dostojnego
ni¿ bycie wietlist¹ istot¹2?.
Wszyscy mo¿emy od razu zdecydowaæ siê na dowiadczanie
mi³oci. Czy to chcia³e powiedzieæ?
Pada na mnie ciep³e, b³yszcz¹ce spojrzenie. Przytakuje mi
i mieje siê w swój szczególny sposób. W jego umiechu jest
potwierdzenie, akceptacja i czu³oæ.
Ale¿ oczywicie. W³anie tak, jak ty to teraz zrobi³a.
A co ja zrobi³am? Wybra³am dowiadczenie mi³oci?.
Teraz twój umys³ jest zdezorientowany, poniewa¿ nie wie
o tym, co wie serce. Gdy dzisiaj spotkalimy siê i spojrzelimy na
siebie, wtedy co siê sta³o.
Moje serce otworzy³o siê tak, jak drzwi w westernowym salo-
onie. Popad³am w najcudowniejsze, najbardziej nieopisane uczu-
2 Kahuni mówi¹ tutaj o Aumakua, co zwykle t³umaczy siê jako dusza lub
Wy¿sze Ja. Jednak s¹dzê, i¿ pojêcie wietlista istota bardziej odpowiada ducho-
wi kahunów (przyp. autorki).
29
cia, jakie kiedykolwiek mia³am, a jednak nie umiem nawet ich
nazwaæ. Nazywasz to mi³oci¹ stanem duchowej klarownoci
i przejrzystoci.
A co tak naprawdê dzieje siê w tym stanie?.
Nagle serce zaczê³o mi waliæ jak szalone. W skroniach pulso-
wa³a krew. Wyst¹pi³y na mnie poty. Na kilka sekund zabrak³o mi
tchu. Krótka myl przelecia³a jak szalona. Moje serce przypomnia-
³o sobie, ale umys³ strajkowa³. Pomyla³am, ¿e zaraz zwariujê.
Spojrza³am na niego, a on na mnie. Czyta³ w moich oczach
i znowu umiechn¹³ siê, poniewa¿ w dalszym ci¹gu nie mog³am
wydobyæ z siebie g³osu.
Tak, moje dziecko. Ju¿ wiesz. Wspaniale. Spokojnie mo¿esz
Mu uwierzyæ. Wspólnie dowiadczylimy Niewypowiedzianego:
widzieæ i byæ widzianym to jedno. W tej jednoci mo¿e On przy-
byæ na Ziemiê, dotkn¹æ ciê i przypomnieæ ci. W ten sposób mo¿e
uzdrowiæ chore stany. Tak oto ka¿dy z nas mo¿e sprowadziæ
niebo na Ziemiê. A co sta³oby siê, gdyby ka¿dy dla siebie i wszy-
scy wspólnie d¹¿yli do tego celu?
Lecz: nie wierz w ani jedno moje s³owo, ale te¿ niczego nie
odrzucaj. Wypróbuj, a bêdziesz wiedzia³a.
Moje wnêtrze przela³o siê. Z oczu p³ynê³y mi potoki ³ez. Go-
dzinami, bez przerwy. By³y to ³zy szczêcia, ulgi, nieskoñczonej
radoci ze znalezienia tego, czego szuka³am od dziecka. Przypa-
trywa³ mi siê z umiechem i od czasu do czasu przynosi³ nowe
chusteczki.
Tak, moje dziecko, ciesz siê. ¯ycie chce
To, co siê czyni bez
mocnej woli duszy,
byæ radoci¹, która jest buduj¹cym, twórczym
nie s³u¿y ani niebu,
uczuciem. Ciesz siê i raduj. wiêtuj swoje
ani ziemi.
¿ycie. Do ka¿dej chwili ¿ycia, do ka¿dej
komórki cia³a wnie tê radoæ. Jest ona najlepszym lekarstwem,
poniewa¿ pochodzi od mi³oci. Jest ona twoj¹ istot¹, któr¹ jeste
30
...GDY¯ JEST CO WIÊCEJ, O WIELE WIÊCEJ! 2
i zawsze pozostaniesz. Dlatego zawsze jestemy przyjació³mi. Taka
jest nasza natura. Jednak mocno postanawiamy codziennie na
nowo stwarzaæ j¹ w sobie, poniewa¿ to, co siê czyni bez mocnej
woli duszy, nie s³u¿y ani niebu, ani ziemi. Sami kreujemy nasze
myli i uczucia. To takie proste.
W ci¹gu nastêpnych dni i tygodni wiele prawd kahunów mnie
poruszy³o. Trochê póniej pozna³am jeszcze jednego kahunê. Obaj
wprowadzili mnie g³êbiej w wiedzê, która wreszcie zdjê³a mi
klapki z oczu. Po raz pierwszy spostrzeg³am, ¿e dotychczasowe
spojrzenie na moje ¿ycie i mo¿liwoci by³o bardzo ograniczone.
Nic dziwnego, ¿e do tej pory nigdy nie czu³am siê szczególnie
dobrze. Przebieg³am przez ¿ycie z klapkami na oczach! Nic dziw-
nego, i¿ goni³am szczêcie i nigdy nie mog³am go dogoniæ...
Czu³am ³askê, która mnie spotka³a. Co za szczêcie, gdy mo¿na
od nowa spojrzeæ na ¿ycie, nauczyæ siê inaczej myleæ, gdy mo¿na
wszystko zacz¹æ od pocz¹tku.
Kiedy po prawie piêciu latach pisa³am moj¹ pierwsz¹ ksi¹¿kê
(Medycyna kahunów) o prze¿yciach i dowiadczeniach na
Hawajach, przede wszystkim ograniczy³am siê do aspektów tera-
peutycznych i tego wszystkiego, co mog³am sobie przyswoiæ do
tamtego czasu. Nastêpnie drugi raz przyjecha³am na Hawaje
i uczy³am siê dalej. Ówczesne prze¿ycia jeszcze bardziej mnie
poruszy³y. Mia³am wra¿enie, ¿e osi¹gnê³am nowy poziom.
Od pierwszego pobytu na Hawajach minê³o prawie jedenacie
lat. Czêsto wychodzi³am ze stanu b³ogoci, lecz póniej znowu
w niego wchodzi³am. Za ka¿dym razem coraz bardziej uwia-
damia³am sobie, i¿ chcia³am sobie co przyrzec. Wiedzia³am teraz,
jaka potê¿na si³a kryje siê w szczêliwoci i wewnêtrznym pokoju.
W ten sposób podjê³am najwa¿niejsz¹ decyzjê w ¿yciu: Chcê
pozostaæ w tym stanie, skryæ wszystkie moje wewnêtrzne skarby,
nie chcê byæ niczym wiêcej, jak sam¹ sob¹, niezale¿nie od tego,
ile bêdzie mnie to kosztowa³o. To jest dla mnie najwa¿niejsze.
31
Gdy wróci³am do Monachium, zaczê³am dzieliæ siê moj¹ now¹
wiedz¹ i tak oto nowe prze¿ycia zagoci³y w codziennej praktyce.
Nie s³ysza³am ju¿ wewnêtrznego g³osu, który mówi³by, ¿e jest
co wiêcej. Wiedzia³am, ¿e w koñcu to znalaz³am. By³am u celu,
lecz jeszcze go nie osi¹gnê³am.
W ci¹gu nastêpnych lat wszystkie prawdy i g³êbokie poznania
wniknê³y do mojego ¿ycia, to znaczy, we wszystkie myli, s³owa
i czyny. By³a to i jest syzyfowa praca jednak równie¿ jedyna
praca, która siê op³aca, poniewa¿ s³u¿y ona mnie: wietlistej isto-
cie. Dowiadczy³am szczêliwoci. By³am pewna, ¿e nie jest to
z³udzenie. Nawet wtedy, gdy czasem wydawa³o mi siê, i¿ odciê-
³am siê od szczêliwoci, wci¹¿ cieszy³am siê, ¿e ta szczêliwoæ
¿yje i jest osi¹galna.
Praca nad sob¹ trwa ca³y czas i nic nie jest wa¿niejsze ni¿
zachowanie w swoim wnêtrzu prawdy, radoci i spokoju. Gdy
staram siê o to, wtedy dostrzegam, i¿ otoczenie zmienia siê
w takim stopniu, w jakim ja dojrzewam. Ludzie, którzy kiedy
mnie naprawdê denerwowali i mogli wik³aæ w bezcelowe walki,
teraz jakby siê pod ziemiê zapadli. Wprawdzie zazdroæ i niesmak
ci¹gle jeszcze mnie spotykaj¹, lecz nie dotykaj¹ w szczególny
sposób. Zdecydowa³am siê na radoæ, a nie na walkê.
Jednak ci¹gle jeszcze pozwalam krzywdziæ siê ludziom, któ-
rych szczególnie kocham. Nie jestem ju¿ z tego powodu obra¿o-
na. S¹ oni teraz moimi sparingpartnerami. Dziêki nim zauwa-
¿am, ¿e to ode mnie zale¿y, czy mnie rani¹. Wskazuj¹ mi drogê
wzrostu, która, jak widzê, nie ma koñca.
Moje prywatne i zawodowe ¿ycie sta³o siê o wiele prostsze,
swobodniejsze i nieograniczone! Jestem coraz prostsza i jestem po
prostu sob¹ ze wszystkimi moimi cechami i wadami, a przy tym
bez mozolnych prób sprawiania wra¿enia, i¿ jest siê doskona³ym.
Có¿ za ulga i oswobodzenie! Mogê pope³niaæ b³êdy i byæ niedo-
skona³¹. Dziêki wadom ¿ycie jest barwniejsze. Moje przywary
32
...GDY¯ JEST CO WIÊCEJ, O WIELE WIÊCEJ! 2
(najczêciej) rozmieszaj¹ mnie i bardzo pomagaj¹ tak samo ob-
chodziæ siê z wadami innych ludzi. Coraz mniej izolacji coraz
wiêcej wspólnych cech. Co za wspania³e uczucie! Kiedy ¿ycie
wydawa³o mi siê bardzo powa¿ne (najpierw praca, póniej przy-
jemnoci!) i nale¿a³o jako je pokonaæ z wytrwa³oci¹ byka. Gdy
spogl¹dam wstecz, stwierdzam, ¿e nie tylko wymaga³o wiele tru-
du, lecz tak¿e by³o bardzo bolesne.
Dzisiaj wiem, i¿ moja dusza zna swoj¹ drogê. ¯ycie staje siê
lekkie i swobodne, o ile tylko pozwalam prowadziæ siê tej g³êbo-
kiej, wewnêtrznej wiedzy. Bóg idzie ze mn¹. Czy jest co lepszego
i piêkniejszego?
W ci¹gu lat nowe poznania i dowiadczenia silnie siê zintegro-
wa³y w moim ¿yciu. Zauwa¿am te¿, jak chêtnie ludzie pozwalaj¹
poruszyæ siê wiedzy kahunów w g³êbi duszy. Wygl¹da to tak,
jakby tylko na to czekali. Prowadzi³am seminaria i stworzy³am
szko³ê nauki metod hawajskich mistrzów. Wiêkszoæ ludzi cieszy-
³a siê z ucieczki z b³êdnego ko³a, z którego tak d³ugo nie mogli
znaleæ wyjcia. Mimo ¿e ró¿ny mo¿e byæ ich indywidualny roz-
wój i drogi, jednak w jednym punkcie zgadzaj¹ siê one: To
naprawdê dzia³a!. Odnaleli w³asn¹ radoæ, mi³oæ, si³ê, ponie-
wa¿ teraz potrafi¹ dawaæ sobie radê ze swoim strachem.
Ci¹gle docieraj¹ do mnie pytania i proby, abym uporz¹dkowa-
³a i spisa³a tê wiedzê kahunów praktyczn¹, a przede wszystkim
prost¹ i tak skuteczn¹ w codziennym ¿yciu. W³anie robiê to
w niniejszej ksi¹¿ce.
Wydaje siê, ¿e czas dojrza³ ku temu. Równie¿ ja jestem bardziej
dojrza³a, wiele zrozumia³am i sobie przyswoi³am. Przyznajê te¿
z g³êbi serca, ¿e ca³a moja moc pochodzi od Boga i jest Nim.
Jestem nadzwyczaj szczêliwa, ¿e tak w³anie jest.
W kahuñski sposób chcia³abym poradziæ wszystkim, którzy
czytaj¹ tê ksi¹¿kê: Nie wierzcie w ¿adne moje s³owo. Jednak nie
odrzucajcie go. Wypróbujcie, a bêdziecie wiedzieli.
33