ZYD1 550


- 550 -

eclliikami i nierzdiiicami, żc z nimi jada# i pija#. Nawot ucznfo=
ie Jana, t. j. Eseńez5cy, mieli mu, jak się zdaje, za złc, że
uehybiał regule. Wszystkie te rażąc właściwości, których nie
umiann poodzić z osobą \iesjasza, sprawiły, że czoło narodu,
biegli w Zakonie, traktowali go zimno; nie doznał też zapewne
v Jerozolimie uprzejmego przyjęcia. Lecz wszystkie te dyso-
nanse nie nastręczały jeszeze dostatecznej podstawy do zadania
mu winy, do pociągnięcia.go do odpowiedzialnoci sądowej.
Dzięki częstym dysputom szkół Szanimaja i Hillela stala się
wolność słowa rzeczą tak dalece powszedni, że niełatwo prze-
śfadowano kogo za odmienny pohląd roligijny, byleby, oezyvi-
ście, nie przekracza# uznanych ogólnic praw religijnych i nie
uwłaczał w#aściweniu wierzc żydowskiej pojęciu o lióstwie.
A właśnie w tym punkcie odsłaniał się Jezus na ataki. Roz-
niosła się zapewne po#oska, że mienił się "synn hożvm," wy-
raz, który w rozumieniu dos#vrnem zbyt obłażał przekonania
religijne narodu judzkieńo, iżby jego przedtawiciele obojętnie
mimo uszu puścić go mogli. Ale jakże miał się trybunał upewnić,
że się w samej rzeczy za takiego podawał, jak stwierdzić zna-
czenie, które wiązał do tego wyrazu? Jak można było dowiedzieć
się o tem, co stanowiło tajemnicę jego otoczenia? Na tn trzeba
było zdrajZy z tego właśnic koła i takieo znaleziono w usohie
Judasza Iskarjoty, który zdjęty chciwości, wydał sądowi tego,
kogo dotychezas czcił jako Mesjasza.
Zaledwie siepacze pojznali Jezusa, opuścili go wszyscy ucz-
niowie, szukając ocalenia w ucieczce; tylko Szymon Piotr szedł
za nim zdaleka. Z brzaskiem dnia 14 Nisan, w święto pasehy,
t. j. w dzień przyotowania przed świętem prza>ników, stawiono
Jezusa przed Synhedrjum. któremu przewodniczy acykapłan
Józef Kajfasz. Przesłuchaniem go chciał się trybunał przekonać,
czy się Jezus istatnie ma za syna ożeo, jak to utrzymvwali
świadkowie. lirzmi to wręcz nicwiaraodnie, jakoby wytocżono
mu proces o to, że twierdził, iż może zburzyć świątynię i w trzy
dni j odbudować. Słowa pudobne, gdyby je rzeezywiście wypo-
riedział, moglyby conajwvżej śmiech obudzić. Akt oskarienia
arzucał m u raczej bluźnierstw o, polegające na tem, że się po-
daje za syna bożego. Zadane sobie w tym przedmiocie pvtanie
był Jezus milezenicm. Gdy go przewndniczcy pQnownie zapy-
- 551 -

tał, czyii jest synem bofym, odparł podobno: "Tyś powiedzial '
i dodał: "Ujrzysz niebawem syna człowieczego, siedzącego po
prawicy ł tronu bożego i jadącego na obłokach niebieskich." Ze
słów tych, jeśli je wyrzekł istotnie, mogli sędziowie wnieść, że się
sam uważał za syna bożego. Zaczem na takie bluźnierstwo arcy-
kapłan rozdarł szaty na sobie i trybunał skazal go na śmierć
jako bluźniercę. Pozory były przeciw niemu. O zatwierdzenie
a raczej wykonanie wyroku zwróciło się Synhedrjum do proku-
ratora Ponejusza Piłata, bawiącego właśnie w porze świątecznej
w Jerozolimie.
Piłat, przed którego przywiedziono Jezusa, zainteresowany
polityczną stroną tej sprawy, zapytał go, czy się jako Mesjasz
nazywa królem żydowski,m, a gdy Jezus odparł na to dwuznacz-
nie: "Tyś powiedzńał," skazał go i prokurator na śmierE. To tylko
należało do niego. Wymyślony jest rys, jakoby Piłat, nie znalazł-
szy w nim winy, chciał go ocalić, lecz uległ Judejezykom, do-
magająeym się jego głowy.
Jeżeli naigraw-a.no się z Jezusa i wlożono mu karonę ciernio-
wą na urągowisko z jego królewskości mesjańskiej, to barba-
rzyństwa tego nie douścili się Żydzi, lecz rzymscy żołdacy, razłi
zapewe, że mogą w nim wyszydzić naród żydowski. Sędziowie
iudzcy natamiast nie żywili snać zupełmie nieprzychylnych uczuć
dla je.go osoby, skoro jak każden iu skazańcowi podali mu puhar
z. winem i kadzidłem, aby go odurzyć i złagodzić mu cierpienia
przeclzgonne. Ponieważ Jezus przed śiniercią był obiczowan, to
vidocznie Piłat postąpił z nim według ustaw karnych prawa
rzymskiego, kodeks bowiem jndzki nie poddawał cbłoście na
śmierć skazanego. Rzymscy to oprawcy (liletorowie) osmagali ze
złośliwą ueiechą rzek4mego "róla żydowskiego" powrozami
albo rózami. Oni też rozpięli go na krzyżu z rozkazu Piłata
i wykonali ng nim wyrok śmierci sromotnej według prawa
rzyntskiego. Z chwilą bowiem, gdy stanowiący o życiu i śmierci
urzętlnik rzymski dekret śmierci ferował, przestawał delikwent
należeć do sweńo narodu i przechodził w ręce władz rzymskich.
Nie Synhedrjum judzkie, lecz Piłat kazał stracić Jezusa jako
wichrzyciela i przestępcę stanu. Według źródel chrześcijańskieh
ukrzyżowany został żyweem o godzinie dzie-iątej przed połu-
dniem, a dopiero o trzeeiej, po połurlniu clucha wyzionął (ok. 30-


- 552 -

5?). Ostatniemi jego słowy miały być słowa psalmu w narzecz
aramejskin: "Boże, mój Boże, przeczżeś mię opuścił! (Eli eli
luma szebaktani)." Na urągowisko umieścili pono rzymscy żoł-
nierze na krzyżu napis: "Jezus Nazareński hról żydowski."
Ukrzyżowaie a zapewne i pochowanie zwłok odbyło się za mia-
stem na przeznaczonym dla skazańców cmentarzu, noszącym
nazwę Golgata (Golgota, miejsce czerepów). Taka był honiee
męża, który gracowł nad uzdrowieniem moralnem zaniedba-
riveh rodaków i padł może ofiarą niegarozumienia. Zgon jego
stał się niewinną wprawdzae przyczyną nieprzerayeh cierpień
i wielorakich rodzajów, śmierci dla synów jego ludu. Jdyny to
mąż zrodznny z,niewiasty, o którym bez przesady rzec można,
że śmiercią swoją wżęcej zdziałał, niż życiem. Golgota stała się
dla świata dziejowego nowym Synajem. Zresztą te dla chrze-
cijaństwa tak doniosłe wypadki nic s.plwiły widaE narazie w
Jerozolimie wielkiej sensacji, skoro historycy judzcy, Justus
z Tyberjady i Józef Flawjusz, zapisujący najbłahsze zdarzenia,
7aszłe za rządów Piłata, nie wspominają ani słowem o Jezusie
i jego straceniu.
Ochłonąwszy nieco z przerażenia, wywołanego uwięzienienl
i ukrzyżowaniem Jezusa, rozproszeni uczniowie zgramadzili się
znowu, aby opłakiwać śmierć mistrza drogieo. Cała rzesza zwo-
lenników Jezusa, ten jej adłam przynajmniej, który się znajdo-
wał podówezas w Jerozolimie, nie przenosił stu dwudziestu głów,
a ryczałtowa liczba tych wszystkich, którzy wierzyli weń w Ga-
lilei, dorhodzila zaleciwie do pięciuset. Dalecy od wyrzerzenia się
wiary w jego mesjanizm, przejnnovali się, owszem, coraz wiek-
szym dla nieo zaehwytem; ich cześć dla Jezusa przybrała roz-
miary ekstazy. Jedynym szkopułem była okoliezność, że mistrz,
który Izraela odkupić i glorję królestwa bożego zapalić maał,
umarł śmiercią sromotną. Gierpiący Mesjasz budził w nich po-
vażne skrupuły. Ten szkopuł należało najpierw usunąć, zanim-
t.y zwolennicy Jezusa bez zastrzeżeń moli uwierzyć w jego me-
sjanizm. Wówezas zapewne jaiś piśmiennik z ich koła uspohoił
siebie i innych przytoczeniem proroctwa Jezajaszowego: "Wy-
rwany jest z ziemi żyjących i za grzerhy swego ludu rany po-
nosi," bo i ten wiersz stosowano opacznie d Mesjasza. Ten uczo-
ny wybawił z największeo kłopatu przerażoną i nie wiedząc

9

- 553 -

czeo się trzymać garstkę adherentów Jezusa. To co byo no-
ve i dziwne, uczynił zapomocą wyhładu starem i zgodnem
z brzmieniem Pisma świętego. Zagrożon u w samym zawiązku
rozhładem młodemu chrześłzijańsłtwu dał punbt oparcia. Wyhład
Pisma był w tyan czasie potęgą, która w największy absurd po-
trafiła sens włożyć i rzecz najniepodobniejszą do wiary wydaó
za prawdę niezbitą. Bez słabej bodaj podpórhi z Pisma świętega
nie mogła żadna inowacja znaleźć oddźwięku ani się ostać. Ten
tećly, lubo dziwaczny, wyhład proroctwa, zwiastującego jahoby
Meśjaszowi drogę krzyżową, rozproszył wątpdiwości wyznawcóa
Jezusa: tak stać się musiało. Nawet ów szezegół, źe Jezus poniósł
śmierć jako przestępca, wydał się pełnym znaczenia, tym bowaem
spos-obem spełniła się dosłownie zapowiedź o Mesjas'zu. Zaliż nie
było o tem proroctwa, że między złoczyńców będzie policzony?
Uczniowie przypominali sobie sława Jezusa, te idzie naprzeciw
prześladowaniom, a nawet i śmierci. A zatem męki i śiierć prze-
mawiały na korzyść jego poslannictwa. Uczniowie przechodzili
myślą jego życie i w najdrobniej$zym szezególe dagatrywali się
wyższych aluzji mesjańskich; nawet ta okaliczność, że urodził
się nie w Betlehem, ale w Nazaret, miała być urzeczywistnieniem
przepowiedni: "aby był nazwany Nazarejezykiem (Nazireczy-
kiem?)" Tak więe zwolennicy nabrali przekonania, że Jezus Na-
zareńezyk jest Chrystusem (Mesjaszem). Gdy się umysły wier-
nych uspokoiły z tej strony, to nie było tłrudno uporać się z in-
nem pytaniem: kiedyż nastanie obiecane króltwo niebieshie,
jeżeli piastun jego i iścieiel poniósł śmierć na hrzyżu? Na to
odpowiadała nadzieja: "Mesjasz przyjdzie w chwale o,yca swego
z aniołami swoim, a wtedy zapłaci hażdemu według uczynhów
jego." Uwierzyli, że "niektórzy z żyjących podówezas śmierci nie
zaznają, aż ujrzą syna człowieczego, przybywającego do kró-
lestwa swojego." Każdej przeto chwili wyglądali wierni powratv
J-zusa, podobni w tem zupełnie do Judejezyhów, z tą jedynie
różnicą, że mesjanizm przenosili na osobistaść już znaną. Po
swoim powrocie założy Jezus królestwo tyącletnie, tysiącleeie
sabatowe po upływie sześciu tysiącleei świat.a, które wiernym
przyniesie wszelhie rozkosze pohoju i selką szezęśliwość
ziemską. Aby ta wiara utrzymać się mogła, nie powinien był
ezus papaść w moc śmierci, lecz powstać z umarłych. Może


- 554 -

'za zwiłzku z opowie5ci biblijną o proroku Jonasu, który trzy
dni spędził w brzuchu ryby, powstało podanie, że Jezus trzy dni
spoczywał w robie, poczem zmartwychwstał, a rób jego okazał
się pustym. N:iekt&rzy jego uczniowie twierdzili, że po śmierci
-idieli go w różnych miejscach, rozmawiali z nim, dotykali ran
jego, a nawet jedli z nim ryby i patokę. Dzięki takim relacjom
nie mieli najmniejszej przycaany Iowątpiewać o jego mrsja-
nizmie.
Ale pomimo najłębszej czci i uwielbienia, jakiem pierwsi
nyznawcy otaczali Jezusa, nie wynosili go ani przecież ponad
sferę człowieczą; w entuzjazmie swym nie posuwali się do uzna-
nia go 13oiem. Uważali o tylko za ezłowieka wyższego, który,
że jak nikt przed nim pełnił ustawy Zakonu, dustąpił pasłan-
nictwa bożego. Nie uchylali się przeto od rzepisów wiary żydow-
skiej, przestrzegali soboty, obrzezania, rytuału pokarmowebo
i czcili Jerozolimę i świątynię. Atoli obok wiary w pnjawienie
się faktezne Mesjasza, wyróżniali się też niektóremi od Eseńezy-
k&w przejętemi cechami. Dobrowolne podjęcie ub&stwa, głoszone
przez Jezusa, nadawało im znamię wybitne. Od tego nieprzy-
muszoneo ubóstwa nazywali się Ebionitami ubo-
gimi}, nazwa, którą sami przybrali, albo też otrzamali
od stojących poza obrębe,m ich grona. Czyniło to nieodznw-
nem pożycie w wsólnośei majątku, to tż każdy novy adhe-
rent spieniężał swe mienie i uzyskany kapitał przelewał do
kasy oólnej. Pod tym wzlędem nie różnili się pierwsi chrześci-
janie, czyli chrześcijanie żydowscy -- przez Judejezyków Nza-
rejezykami lub Nazareńezykami nazwani - od swego łgniazda
ierwotnego, esenizmu. Do zawiaywania pieniędzmi
i biesiadami wspólnemi ustanwili obyczajem powszech-
nm w gminach żydowskich, siedmiu przełożonych. Eseński tryb
życia pierwszych wyznawców Jezusa przejawiał się też w ich
powściągliwości od mięsa i wina, w celibaeie, nieużywaniu oliwy
do namaszezania, niezaopatrywaniu się w odzież zbyteczną; po-
przestawali na jednej białej szacie lnianej. O Jakóbie, hracie Je-
zusa, który dla tego pokrewieństwa wybrany był na przełażozrego
pierwszej gzzziny żydowskochrześcijańskiej i świecił jej przykła-
clem, opowiadają, że nie pijał ami wina, ani żadnych innych na-
pojów gorących, nie jadał mięsa, nie strzygł sobie włosów,- te

- 555 -

nie nosił n,igdy szaty wełnianej, lecz Inianą, i zawsze tylko jedng
suhnię pnsiadał. Źył ściśle według ustaw Zakonu i zżyxrzał się,
gdy chrześcijanie żydowscy dopuszezali się jakichbądź przeciw
niemu uchyl>:ień. Obok niego przewodniczydi jszeze pierwszej
gminie ebionikiej: Szymon Kefas, czyli Piotr Ben-Jonas, i Jan
Ben-Zebeńaj. Tych uprzywilejowanych adeptów nazwano "fula-
rami chrześcijaństwa." Szyanom Plotr był najezyntviejszyan z po-
Srbd wszystkih uczniów Jezusa i zabiegał usilnie koło jednania
zwolenników wieTze w Jezusa i regule chrześcijańskiej. Przedsta-
wiają go jednak jako męża chwiejnego charakteru. Źródła
hrześcijańskie danoszą, że prży uwięzieniu Jezusa, trzykroć się
go zaarł i że sam mitrz nazwał go małodusznym. On, jakateż
inni uczniowie twierdzili, że Jezus polecił iin iść do "zaginionych
domu Izraela," aby ich przygatować do udziału w królestwie
niebieskiem. Mieli oni za przykładem Jezusa i Jana Chrzciciela
opowaadać królestwo boże. Zaledwie na świat wydane, rzuciło sig
net chrześcijaństwo do pobijania dusz; była to puścizaia po
żakonie eseńskim. Uczniowie twierdzili, że otrzymali od Jezusa
moc uzdrawiania datkniętych chorabą, wypędzania duchów nie-
czystych i wskrzeszania uanarłych. EgzorcyzJn uczynili stałą
funkeją swoich zwierzehników i rozkrzewili przyniesioną z Ga-
lilei wiarę w potęgę szatana i duchów nieczystyth, które dopiero
dzięki tej wierze grzybrały postać realną. W łonie judaiznu
wiara w złe duchy była niewinnej natury, bez zabarwienia reli-
gijnego, doiero w chrześcijaństwie wyniesiona zastała da o-
dności dogmatu, któremu tysiące żyć ludzkich poświęoono w ofie-
rze. Przyjęcie nowiejuśza poprzedzał egzoTcyzm, jakgdyby był
dotąd opętany przez djabła. Nżewinna kąpiel rzeczna według re-
uły eseńskiej stała się w kołach hrześcijańskich aktem waż-
Iym, mistycznym. Nie dziw też, że Judejezycy Nazareńezyków,
a poganie chrześcijan uważali zw egzorcysów i magów. A1e
w pierwszych dziesięcioleciach po śmieri Jezusa nie zwracano
na nich prawie uwagi w sferach żydowskich. Działalność ich,
jako luzi nisk,iej kondycji, nae rzucała się w oczy. Tworzyli oni
sektę odrębną i pew7ie zaliczano ich do Eseńezyków, z kt&rymi
mieli tyle wspblnego. Zniknęliby z czasem, gdyby się później nie
kazał był mąż, który potrfił sektę tak upowszechnić i wy.nieśe
j na takie wyżyny, że zapewnił jej panownie na światem.


-- 556 -

IVteszczętiwa gwiazda świeciła nad narodem Judżkim od
wieku, odkąd walka bratbój.eza ostatnich Hasmoneuszów pod-
dała pod jarzmo rzymskie Judeę. Każdy nowy wypadek potę-
óował niedolę. Koheletowe slowa oC,iechy: "niemasz nic nowego
gad slońcen," ohazaly się również marne. Mgłą powiewną po-
kutujące w umysłach tworzywo mesjańskie, przyoblehło się
w kształty cielesne, co było przecież nawshroś nowem zjawi-
skiem, którego świat dat.ąd nie widział, a tet noworodeh z tru-
pią maską na twarzy zadać mial narodowi jndzkiemu nawe i do-
tkliwe rany. Mesjaństwo z Nazaret wyszło z lona sehty eseńskiej,
a gdy ta zdawna czuła odrazę do opartego na zasadach faryzej-
skich ży.cia narodu, odziedziczylo po niej dziecię tę nieehęć,
htórą wzmógł jeszcze żal, wywołany śmiercią Chrystusa. Nima-
lo też przyczynił saę prokurator Poncjusz Piłat do wrngiego na-
slroju sekty chrześcijańskiej ku własnej rodzicy. Do śmierci
przydał szyderstwo i hańbę, obiczował ich Mesjasza, uhrzyżowa
go jak najpodlejszego niewolnika i na urągowisho z "hróla ży-
dowskiego" włożył mu na głowę koronę cierniową. Ten abraz
krwią ociekającego Jezusa z koroną cie,rntiową unosił się ciągIe
przed oczami jego wyznawców, budząc w nich pragmienie odwe-
tu. Ale zamiast gniew swój skierować przeciw okrutnemu, hrwio-
żerczemu rzymiaństwu, zwaili winę na przedstawicieli narodu-
judzkiego, a z czaseQn na cały jego ogół. Nie chcieli pamiętać,
czy też zapomnńeli później istotnie, że Piłat był zabójcą ih mi-
strza, i obarezyli odpowiedzialnością cały szczep judzki. Pod tg
samą porę, albo nieco później pastwil się Piłat nad jakimś sa-
marytańs,hi,m mesz czy też prorokiem, który zwołał swych
wiernych do wsi Tirataba i przyrzekł im pokazać na górze Ga-
rizim święte sprzęty z czasów Mojższa. Prokurator rzymski,
który wszelkie zgramadzenia ludowe i wszelki ruch marzycielshi
traktował jaho rokasz przećżw panowaniu rzymskiemu, uderzył
zlarojną siłą na Samarytan i wybitniejszych mężów, pojmanych
a% ucieczce, hazał stracić wśrńd srogich hatuszy.
Skutkiem skargi, zaniesicxnej na Piłata przez Judejczyhón~
i Samarytan, zlożył go namiestnik Syrji, Witeljusz, z urzędu
i wyprawi do Rzymu, aby się usprawieclliwil przed cesarzent
1'yberjuszem ze swoich okrucieństw. Witeljusa, ojciec późniejsze-
o carza tegoż itnienia, był dlu Judejczyków wogóle nader

vprzejmy. Nietylho wysłuchał życzliwie ich żalów, lecz u.zano-
wał też ich draźliwośE na punhcie religji z delihatnośc.ią e-
zwyklą u Rzymian. Gdy przybył do Jerazalimy, aby się o stanie
rzeczy naocznie przekonać, złożył ofiarę w świątyni. Illżyl rle
możności jarzma rzymskiego. Darował Jerozolimianom cło od
owoców, dowożonych na targi. Uwolnił szaty arcykapłańskie
z pod hlucza w zamhu Antomja i oddał je holegjuna kapłanów.
Nie zrzehłC się atoli Witeljusz praw anwestytury na arcyha-
płaństwo. Interes rzymshi lvymagał, aby tylho miła Rzymianom,
lub przvnajmniej niwraga osobistoć piastowała tę godność, po-
znie,sieniu bovoae- w#adzy krblewskiej stał arcykapłam na czele
możnowładztwa judzhiego i kierował srawami wewnętrznemi.
Usuttął też Witeljusz arcykapłana Józefa Kajfasza, htóry urzę-
dował za prokuratury Piłata i żyl z nim w dohrej komitywie,
lecz nie cieszyl się sympatją narodu.
Płynęlaż ta życzliwaść Witeljusza dla Judejczyków z wła-
snego natehnienia, czy też byla wynikiean mniej lub więeej wy-
raźnych wskazńwek cesarza? Zdaje się, źe Tyberjusz po upadhu
swego wladcy, Sejana, złożyl dawna miechęE do tego narodu.
Znibsł rozkaz, rugujący Juejczyków z Rzymu i Italji. Mieli orsi
orędowniczhę na dworze Tyberjusza w osobie młodszej Antonji,
szwagierhi csarza a córhi trjumwira Marka Antojusza i Oh-
tawji. Caeszyła s2ę oma wielką wziętocią u osamotnionego na
t:aprei cesarza, doniosła zn.u bawien> o zdradzieckim planie Se-
jana, zmierzającym do strącenia go z tronu. Byla przyjaci&lką
pewnej zacnej księżniczhi judzkiej, zamieszkałej w Rzymie. Ara-
barcha Alehsander Lizymach z Aleksandrji zarządza hu zupel-
nemu jej zadowolniu dziedzicznemi dobrami, które posiadała
w Egipcie. Ta tedy Antonja jako vzocznicżka narodu judz:iego
wywołala zapewne korzystny dlań zwrnt w usposobieniu eesarza.
Witeljusz otrzymał polecenie wyraźne, aby całą rozporzą-
dzalną silą zhrojną poparł hsięcia Heroda Antygasa przeciw
królowi nabatejskiemu, Aretasowi. Miał tu zresztą Witeljusz bro-
niE srawy nieslusznej. Antyas poj.ł za żonę cbrkę Areta.ca, lecz
niepornny obowiązhów zadurzył się w Iierodjadzie, naałżonce
brata przyrodniQgo Heroda, ktfxry wydziedziczony będc przez
ojca, Heroda I, żył w Cezarei jako czlaw%iek prywatny. Poznal'
ją w Óż,Y do Rzvmu, f ambitna kobieta, ctująca się może


- 558 -

nieszezęśfiwą w stanie prywatnym, porzuciła wiarołonnie rnał'-
żonha, ojca jej córki, i zawarła bez skrupułów z jego bratem
aluby, iedozalone przez Zahon. Słusznie rozgniewana na zdra-
dę Antypasa uciekła Nabatejka do ojca i podburzyła go do wojny
z przeniewierezym małżonkietn. Antypas oniósł ciżką porażhę.
Gdy doszła o tem wieść do cesarza, rozkazał Witeljuszowi we-
sprzeć Antypasa. Namiestnih wyruszył z Ptolemaidy na czele
dwóch legij, aby grzez Judeę i Jerozolimę wtargnąć do Nabatei.
I znowu umiszezone na sztandarach wizerunk,i cesarza wywo-
łały zorszenie Judejezyków. Tym razem wódz rzymsha tak da-
lece swą uprzejmość posunął, że ominąwszy hraj judzhi, prze-
prawił się z wojskim przez Jordan.

ROZDZIAŁ CZWARTY


Agryppa I

(37-44y


Gdy cesarz Tyberjusz zginął uduszony rękaini Makro;na
(11 marca 37) i senat kołysał się przez chwilę słodką nadziej,
że zdoła odzyskać dawne przywileje, nie przeczuwał Rzym, że
w Jerozolimie w nieskansolidoovanej jeszeze gminie chrześci-
jańskiej zrodził mu się wróg, który iaział rozprząc jego obyczaje,
obalić jego bogów, moc jego skruszyć i przez uwiąd powolny do-
prowadzić go do zupelnego rozkładu. Myśl grzez syna narodu
judzkiego powzięta i na świat wydana, a przez gmin wzgartizony
wypiastowana miała zetrzeć vc, proth potęgę i ehwałę państwa
rzymskiego. Trzeci cesarz rzymski, Kajus Kaligula Germanicus,
podał samochąc w pogardę p-uliteizm rzvmski, gówny fila
imperjum rzymskieo. Po posępnej mizantropji Tyberjuśza za-
siadły na tronie cezarów obłęd i krwiożereza thórzliwość. Żaden
ujarzmionych przez Rzymian narodów nie odezuł żywiej od
judzkiego skutków tej zmiany. Pierwsze lata rządów nowego
monarehy zdawały się wróżyć zwrot dla Judei pomyślny. Kali-
gula obsypał jednego z Irsiążąt żydowskich dowadanii swej łaski,
co się pozwalało spdziewać, że ucisk jarzma rzyznskiego nieco
zwolnieje. Okazało się atoli niebawem, że te fawory,, ta życzli-
- 559 -

woć były jeno przelotnym haprysen t; który wyparły nove,
tiożereze fatazje, wprawiając podległych berłu rzymskiemu
Judejezyków w przerażenie i trwogę.
Agryppa (ur. oh. 10 przed Chr., zm. 44 po Chr.) był synem
straconego przez Heroda Arystobula, a wnukiem Hasmanejki
Mjmny; płynęła więc w jego żyłaeh krew hasmonejsha i idu-
mejska i oba te wrogie żywioły ścierały się w jego duszy dapóty,
aż szlachetniejszy nie odniósł zvycięstwa. Wychowywał się
w Rzymie w towarzystwie sya Tyberjuszowego, Druzusa. Tu
ochnęły saę w nim z początku rnstynkty herodjańshie. Wysługi-
wał się gorliwie Rzymianom, roztrwonił majątek, aby się wkupić
w rz-mshie fawory, a orlziedziczona po babce wspaniałomyślność
potęgowała jego rozrzutnośE. Przeszastawszy spaclek po matce
Iierenice, cbrce Salomy, zabrmął w dłui. Znievalomy po ś2nierci
swego przyjaciela Druzusa (23 po Chr.) opuśeić Rzym i wrócić do
damu, wpadł w t2ką nęslzę, że przyszło mu się zagrzebać gdzieś
w zapadłym hącie Idumei, jemu, co zwyhł był żyć huczno
i dworno i za pan brat przestawać z synami cezaróvr. W tej
niedoli opadła go myśl samobójstwa; w śmierci chcłiał szukać
wyzwolenia. Aby go z rozgaczy w=yć, wielkoduszna jego
ntałżonha Kypros wstawiła się za nim tt jego siostry przyrodiej
Herodjady. :'lgryppa został dozorcą targowynl w Tyberjadzie.
Gdy mu pewneo razu Antypas dał uczuć zaleność od siebie,
porzucił go Agryppa i uczepił się klamhi namiestnika Syrji
Flakhusa.
Lecz i z tego dwuznaeznego stanowiska rezydenta namiesni-
ka SyTji wyparował Agryppę rodzony brat Arystóbul. Opuszezo-
ny i prześladowany przez krewnych, chciał Agryppa znóv
w Rzymie szezęścia spróbowae, lez z trudnością unihął wię-
zienia za długi. 1\Tajbogatszy i najznahomitszy Judejezyk alek-
sandryjski, arabareha Aleksander Lizymach, u kiórego szukał
przytułku, zaopatrył go w pieniądze na drogę. Ten arabreha
oddał, vidać, rodzi:nie cesarskie wielkie usługi, skro go przy-
brała za członha i pozwoliła znu nosie obok własnego iuLienia
imię rodowe domu cesarskiego (Juljusz). Juljusz Aleksander ży-
wił d1a świątyni jerozomskiej tak głęhokie uczutia, że wszy-
st.kie po:iwoje bram, protvadząeysh nd skrajnego przlworza
do przPelsienia, kazcił szezerem złotem yłożyć. lie cGiał ted


- 56U-
.esander pozwolić na zubę Agryppy, h,tary również adoptowa-
ny był przez roazinę Juljuszów. W Rzyanie rozpoczął znów
Agryppa życie w przygody bagate. Przyjęty zrazu przez cesarza
1'yberjusza na Caprea przez pamięć na stosunki łączące go
niegdyś ze zanarłym Druzusem, popadł niebavem w niełaskę, gdy
się cesarz dowiedział, że winien jest znaczną suę skarbowi.
Z tego nowego kłopatu wybałwiła go jego orędowniczka, młodsza
Antonja, htóra matkę :lryppy zaclaowała v żyzzliwej pamięci.
Dzięki jej staraniom poł,vróeił awarvturniczy hsiążę do łaski i zo-
stał zaufanyu Qrzyjacileim natępcy tronu Kajusza Kaliuli.
I jakgdyby fortna chciała na nii o ana wyrz:ć swoje ha-
prysy, wyrwano go z utoczenia przyszłego cesarza i wtrącono
do wieży, iż pewnego razu, aby się przypochlebić Kali u1i, wy-
raził źyczeie: "Oby 1`yberjusz jakjrye:hlej zzedł ze świata
ż godniejszemu berło pozo.stawił!" JLd z jEgo niewolników
doniósł o tyeh nierozwaśnych słwach csarzowi. W więzieniu
przebył Agryppa sześć miesicy, do śmierei Tyberjusza (:xnarzec
3i). Ze wstą.pienin na troll Kaliguli wzeszła dla Agryppy gwia-
zda Eurtunna.1V'owy esarz uwolzził go z więzieiia, po.darował mu
na pamiątkę cierpień doznanych przez iniłość d!a iego złoty
łańcuch, zamiast żelaznego, włożył mu na głowę djadem, do
któreo przy-wiązany był tytuł królewshi, i nadał mu przypadłe
Rzymowi księ5twn`Filipa. Senat rzymski udzielił mu tytułu pre-
tora (37). Tak przychylny bł dla niego cesarz Kaligula, że do-
piexo po upływae roku pozwolił mu wyjechać do jego królestwa,
z tym wszahźe warunkiem, że niebawen powróci do Rzymu.
Gdy Agryppa jaho król i ulubieniec cesarza stanął w Judei,
którą opuścił zadłużony po uszy, bez wszelkich środków do życia,
obudziła ta nagła zmiana fortuny zawiść w jego siostrze, Herod-
,adzie. Trawiona amicją mlestowała małżanka, aby się uda
również do ftzynlu i od szafującego hojnie łaskami młodebo
cesarza wyprosił sobie przynajmnie hrólestwo. Z obawy, aby
4n:typas nie wkradł się równiż w łaskę Kaliguli, a maże teź
przez zemstę za doznane od niego zniewagi, oćzernił Agryppa
swego stryja przed cesarzau. Potwarz ta przyprawiła Antypasa
o utratę hsitwa i zesłaie do Lugdunu w Galji, dokąd z ne-
spodzianą wiernośedą towarzyszyła mu żona (39).
Wzlędy, któremi Kaligula darzył zubożałgo Agrypę, a htó-
- 561 -

re, jah się spodziewano, spłynąć też miały na jego współwircw;
cbudziły zazdrość w poganach i rozpę<ły zwłaszeza bezbrzeżną
nienawiść do Judejezyków, drzemiącą zdaw-na w pietsiach Gre-
ltów alehsandryjskich. Mieli wprawdzie Judejezycy na cały.obszarze państwa rzymskiego nierzy?aciół cichych i jawnych.
Była to mieszanina ślepej nienawiśc,i rasowej i religijnej z nie-
ahreśloną obawą, że ten szezp pogardzony, a przecież tah dum-
t:y, dorwie się kiedyś do władzy. Nigdzie atoli nieprzyjazny im
ńastrój nie dosięgnął tah wysokiego napięcia, jak wśród burz-
liwych, próniaczych i szydeskich Greów w Alehsandrji.
Iirzywem okiem patrzyli na skrzętnoś i d4broyt swych judz-
kich sąsiadów, którzy ubiegli ich w tej mńerze, jak zrównali się
z imi w uprawie literatury i filozofji. Wzmogło jeszeze tę
antypatję wyróżnienie Judejezyków przez pierwszych cesarzy,
kt&rzy ufafi im wicej, niż płochym Hellenom. Usilnie podsy-
rali panująeą nienawiśe oszezerezy pismacy, poniżając Judej-
czyków i przehręcając złośliwie ich dzieje odwieczne, htóre
óyły ich dumą.
ftóż:neni czasy pojawiały się przeciwko nim podobne pa-
szhwile. Pracowali na tem polu Posidonjusz z Apamei, współ-
ześnihnihcaemnego Antjocha Epifanesa, Apalonjusz Molo,
mistrz Cycerona, który tmu popędliwemu i chwiejnemu mów-
ry zaszezepił swoją niehęć do ydów; działający w tejże dnbie
C:heremon i inni Aleksandryjezycy. To szhalowali dzieje naro-
du jdzkiego, twierdząc, że dla trądu lu też innej choroby wy-
dzony został z Egiptu, to lżyli największego proroka Mojże-
sza, jako masłhza czarów i guseł, to oczerniali judaazm, jakoby
~łosił niezułość i nienawiść d1a cuzoziemów, bluźnidi też
l3ogu Izraela i Qrzezywali Judejezyków ludem barbarzyńshim,
który najbłahszym wyzzalazkiem nie wzbogacił kultury. Chciwie
elonęli Grecy aleksandryjscy oszezers.twa podobne, zaprawiali
je jeszeze pieprzykietn własnej inweneji i stosowali je w poży-
eu sąsierlzkiem w sposób dla Judejezyków niniły.
Nie ba'akło wprawrizie wśród wybitnych pisarzy greckich
łosów odzywająeych się nader prychylnie o Żydach i dzie-
jaeh żydowshich. Ale złoliwi Aleksandryjezycy ignorowali ich
zieła. Osoboliwie współezenik Agrygpy, Strabon, najzmako-
mitsTy ecaf wieków starożynych, powięcił judaizmowi pięk-


Historja Żydów Tom 3 ark. 6


- 562 -

ną stronicę w swem dziele geograficznem, przeplatanean histo-
rją. Lubo uważał Judejezyków za potomków Eigpejan, nie po-
wtórzył jednak znanej sobie niewątpliwie bajki o ich wypędze-
niu z powodu niechlujstwa i trądu. Wyjście z Egiptu przedsta-
wia w ten sposób, że Mojżesz na czele svoich rodaków opeił
kraj nadnilowy przez wstręt do bezbożnego kultu Egipejan.
Z widocvnem uznaniem przeciwstawia Strabon jednobóstwo
wielabóswu, a bezwizeru;nkową cześć Bagła, jkiej ftlojżesz
nauczał, kultowi zwierząt Egipejan i antropamorfizmowi Helle-
nów. "Jarkże mółby odważyć się mąż, abdarzony rozumem, na-
wyobrażenie Istoty boskiej w postaci człowieka?" =oa nasz
autor. Nauka judaizmu jest według niego rozsadnikiem cinót
wszelkih. Tym, co żyją cnotliwie i zbożnie, przyrzeka ona na-
grodę od Bóstwa. Strabon opowiada, że następcy Mojżesza cho-
wali przez cza:s jakiś jego ustawy, stwierdzając je zaenym ży-
wotem i szezerą pubożnością. O świątyni jerozI?mskiej wyraża
ię z pewnym szacunkiean. Lubo mocarze, odstąpiwszy od czy-
stej nauki Mojżesza, krzywdzili naród, zachowała przecież
stolica w jego oczach swoją dostojność, i Judejezycy nie znie-
nawidzili jej jako siedliska przemocy, lecz czcili jako miejsce
przvbytku bożego.
Ta z pedziwem dla judaizmu granieząca opinja uczonego
Greka nie wywan-ła żadnego wrażenia na dyszącyh nienawi
ścią Aleksandryjezyków. Właśn.ie pod ową porę wystąpił bez-
wstydny pisarek, niejaki Apjon, który bezezelnośeią swych
oszzerstw zakasował wszystkich dotychezasowych przeciwni-
ków imienia judzkiego. Odgrzał on wszystkie bajdy swoich po-
przedników i, podlawszy je palewką własnego wyrobu, otuJna-
nił matłoch szarlatańską swarlą. Był to jeden z owyoh szalbie-
rzy, co kierują się w życiu zasadą: "świat chec być oszukiwa-
ny, oszukujny go zatem." Wszystko wid?iał rzekoma własne
mi oczami lub słyszał od osób, zasługujacych na wiarę; ba, y-
wołał nawet cienie Homera, który niu wyjawił mia to rcdzinne
iiajwiększego wieszeza grekiego! Przytem opętany był iak nie-
pohamowaną próżnością, że go przezwano trąbą własnej sławv.
Nie dzawić się, że taki kuglarz i łgarz zawołany skorzystał z pa-
nującej w Aleksandrji antypatji do Żydów, aby snuć dalej pa-
smo kalumnji na dzieje i charakter tego narodu: im bezezlnicj,

- 563 -

temci skuteczniej. Z ust starych Egipejan zasłyszał rzekonio,
że Mojżesz był kapłanem w Heljopolis, że początk;i narodu judz-
kiego nie sięgaj bynajmniej tak za:miszehłej przeszłości, lecz
przypadają na czas załażenia Kartaginy, że cierpaał on na
awrzodzenia części wstydliwych i dapiero po sześciodniowe3
ueiążliwej wędrówce rzez pustynię zna;azł adpoezynek w Ju-
cłei. $więci on sabat, bo po egipsku owa szpetna choraba, któr
był dotknięty, zwie się sabbatossis; taka bowem była, zdaniem
Apjona, etymologja sabatu.
Ta z zazdrości, nianawiści religijnej i antypatji rasowej wy-
nikła nieprzyjaźń pngan aleksandryjskich do Żydów, nieprzy-
jaźń podobna do tej, co w wiekach średniLh prześdadowała ich
; świecie chrześciiańskini, nzusiała się hamować za czasów
Augusta i Tyberjusza, gdyż namiestnicy cesarscy w Egipcie
tłumili surowo wszelkie rozuchy i bójki. Za Kaliguli owró-
ciła się karta. Pogańscy Aleksandryjezycy wiedzieli, że namiest-
nik Flakkus, jałko przyjaciel Tyberjusza i zwolennik jego wnu-
ka, straconego z rozkazu Kaliguli, nie cieśzy się zaufaniem po-
dejrzliwego cesarza, który każdej skardze na Flakka gatów po-
zwolić ucha chętnebu. Onieśmielony taką pozyeją wobec po-
spólstwa, patrzył namit:stnik przez szpary na przygotowania do
czynów gwałtownych. Wiadomośe a uvińez2niu :gryppy dja-
demem królewskim ubocjła do żywego zawistnych Aleksandryj-
czyków, jakgdyby wydarto im ziGniie, które byly ich własno-
ścią odwieezną. rjumf Judejezykóv aleksandryjskich z wynie-
sienia Agryppy, którego los obehodził ich żywo wob łączących
go z arabarehą stosunków, rozjątrzy,ł jeszeze bardziej współob-
vateli pogańskich i podburzył ich do kroków nieprzyjacielskich.
Frowokatorami i,vodzirejanii 'cZenonstracji antyżydowskich
byli dwaj nicponie, history?; Izydor, dasza przedajna, którego
dowcip brukowy przezvał "piórem krvawean", bo swemi gry-
zmoiami niejedne;o o śmicrć przvprawił, i Lamgo, jeen z
owych rozpustnikó,v bez wiarv, jacy lęgną się w zgniliźnie stolic
pod niebem orącem. Obadwa tc varehoły osiodłały z jednej
strony zapatyezniałego namiestnika, z drugiej zaś wodziły na
pasku szumowiny społeczne, aby na zna', przez nich dany, na-
syciły swoją nienawiść do Zydów.
Nieprzychylny los zdarzvł, że Agryppa, któreo powodze-


- 564 -

nie kłuło w oczy mieszkańów Aleh.sandrji, zawadził o o mia.
sto w swej podróży z Rzymu do Judei (lipiee 38). NamiesGnik,
widząc się zaćnionyin obecnością Agryppy, cieszył się w du-
ehu ze zbiegowisk przeciw Judejezykuni. Zaczęły się one farsą,
skóńezyly dla Judejezyków krwawą tragedją. Zrazu strojono
so,bic dotkliwe żarty z Aryppy i jego rodaków. Tłum sehwytał
spokojnego warjata Iiarabasa, stały przediot pocisków uliezni-
ków aleksazzdryjskich, włożyI inu papyrusową korone, zarzueił
nibv płasz,ez pleeionkę z sitowia, we#knął w rękę zamiast berła
pierwsze lepsze biczvsko i postawiwszy a wyniosłem iniejseu
w giriinazjum, jąl mu się kłaniać ż ucieszziemi grymasami, niby
róIowi, tytułując go z chaldejska Marin (panie nasz). Zaczem
roznamiętniony inotłoch wargnął do prozeuch (synagóg) i uta-
wił w nicli posągi cesarskie pod pretektein, że chce je poświę-
cić Kaliguli. Pod presją agitatorów antyżydowskich odebrał na-
damiar Flakkus Judejezykom aleksandryjskim ih odwieczne
prawa obywatelskie, potwierdzone przez pirwszych eesarz
i oełosił ich za cudzoziemców, praw pozbawionyeh. Był to cios
ten dotkliwszy dla duinnego z pełni praw obywatelskich ż5rdo-
stwa aleksandryjskiegfl, że uprawa uauk, sztuk, żeglugi a rze-
iniosł przyczyito się do sawy stoliey egipskiej nie mniej od jej
reckich inicszkańców. Aktein tym wyszedl Flakkus z roli obo-
etu:go widza i uezestniczvl odtą osobiście w nielegalnych tu-
miiltaeh.
Judejezyków wypędzono z czterecli c-rułów Aleksandrji
E stoczano w zamizkanej przez nich dzieliiicy Delta nad przy-
tanią. Do opuszezonych domów i fabryk wLargnęło żądne łupu
Iospólstwo i splądrowało, zburzyło i zniszezylo vszystko, co
zgramazila skrzętność stuleci. Pzeszło trzvsłta domów żydow-
skich obrócilo się w gruzy. Najzamożniejsi Juilejezycy, w tej
liczbie trzech mężów ważany,ch, członków rady judzkiej, Eu-
odion, Tryfon i Andron, pstrad.awszy skutkiin zburzenia i z!u-
pienia ich doziów cale mienie, wpadli w nędzę okropną. Del-
tę obległo pospólstwo, nie wypuszezając nikogo, w nadziei, że
skupiana w ciasnej dzie1nicy ludność żydawska zginie, wyczer-
pana uałem i głodem. Kogo brak żywności wypędził z ablężo-
nej dzielnicy, tego traktowano w spasób nie,ludzki, torturowałno,
51-rzucano be litoci od ognia lub ozpinano na kszyżu. Z órą

- 565 -

miesiąc trwały te męki. Na,gle hazł namiestnik zaaresztawać
iv mieszkaniach trzydzitu ośmiu członków wysokiej ra-
ohuć w kajdamy, zawlc do teat'u i w przytomni mo-
#locllu osmagać (31 sierpnia 38 r.). Gwat to był tem okrutniej-
szy, że zatwierdzane przz cesarzy przywileje Judejezyków alek-
sandryjsSh broniły ich od wszelkiej kary hańbiącej. Nadt4
chłota wymierzoia została w dzłień urodzin cesarzra, który na-
wet zbradniarzom karę odrac.zał. Niektórzy członkowie rady wy-
zionęli pod hijamzi ducha. Iiuni wpadli w długatrwłą chorobę.
Nawet pIeć slabą spatyk,ały zniewagi i krzywdy. Niechno się o-
azała judzka niewżas-ta lub panna, częstowano ją mięsem
ivieprzowem, a wzdtagającą się jeść męczono bez miłosierdzra.
Niedość mjąc na tn, kazał Flakkus naaść żołnierzoQn na do-
sny Judejozyków w Dglcie i przetrząsnąć je w poszukiwanu bro-
ni ukrytej. Nawet sypialnie dziewic wstydliwych nie uzły rewi-
zji. Cierpienia te trwały do ołowy września. Raptem przybył de-
legat cesarski, aby złożyć Fla,hka z urzędu i zawieść go do Rzy-
iziu, gdzie miał z.dać sgrawę z swaich postępków. Nie sało się
to wszakże w ekspiację wołających o pomstę bezpnawi, Iecz
tylko dlateo, że namiestnik ienawistny był cesarzowi. W świę-
to szałasów otrzymali nieszezęliwi, w jeden kąt zbici, ,radoną
wiadomość o dyrmisji Flakkusa. Skazano go na wynanie; a p&-
źnicj stracono.
NaStępca jego Bassus (?) przywrócił zapewiie parządek
i bronił Judejezyk&w od nowych wybuchów wściekIości pospól-
stwa. Nie był to przecaeż jezeze epilog dznatu. Zwłaszcza
unkt, dotyczący praw abywatelskich, tóre Flakkus odjął Ju-
dejezykom, był ciągle jeszeze grzedmiotem spórów naniętnych.
Przy tej sposobności wystąpił koryfeusz żydażerców aleksandryj-
skich, Apjon, z pamfletxi, w którym zapomocą łaanańców sofi-
stycznych usiłowal wykazać, że Judejezycy przyby1i do Ałeksan-
drji w charakterze jeńców wojenych i jako lunie podłej kon-
dycji oirzymali na mieszkamie najgorszą część miasta w są-
siedztwie z falami morskieini. Nie wsp wszy ani słoweni
o życzliwym stosunku do Judejezyhów nie;których władców egip-
skich, rzuciwszy abelgami pamięć dostajnaków judzk:ch, Onja-
sza i Dasitea, dobrze zaslużomych aństwu egipskiemu, przyta-


- 566 -

cz-a Apjon tylko iechętnych Judejezykom manarehów, jak Pto-
lomeusza Fyskona i ostatnią Kleopatrę, z kt&rych girwszy amal
nie wygubał wszystkich Judejezyków aleksandryjskich, wy-
puściwszy na nich słnie rozjuszone, druga zaś w czasie klęski
głodowej aiie chciała ich zboaem zapoznóe.
Spór o przywilejc obywatel:skie mógłby tylko cesarz roz-
strzygnąć, a1e ten bawił wówezas w Germzanji i Galji, święcąe
dzieeinne zwycięstwa i zbierając na wybrzeżach morza brytań-
skiego muszle ku uświetnieniu swego trjumfu. Gdy za powrotem
dó Rzymu (3 sierpnia 40) wpadł na paanysł szalony oioszaia
się półbo.giem, a iebawerm i bogiem, gdy kazał sobie tawiać
świątynie i bić czolem swoim posągom, wówzas w Grekóv
wsiąpiła atueha, że wygrają sprawę z Lydami. Znowu umieścili
przemocą w syng,h aleksandryjskich wizerunki cesarza,
pewni, że Judejezycy apierać się będ i oporem sworm ściągną
gniew monarehy. Dało to pochop do now5'ch nies:nasek, gdyż
ówezesny namiesnik wdał się osabiście w tę sprawę, zabiegająe
o względy cesarza. Chciał on zmusić Judejezyków do kłani:ariia
się obrazom cesarskim, a gdy ci zastawiali się przepisami swej
wiary, umyślił znieść opoczynek sobotn.i, upatrują w nim
rdzeń judaizmu. Do notablów żydowskich przemówił w te sło-
wa: "A gdyby tak nierprzyjaciel spadł wazn nagle na karki, gdyby
nawiedziła ivaa powódż gwałtowna, srobi pożar, głó, pom:etrze,
trzęsienie, czyżbyści i wtedy tak ściśle sabat chowali i wtedy
siedzieli z założonazni rękami, nie grzedsiębiorąc nic ku wasze-
mu zbawieniu? Gzyżbyście się i wtc'ły wylegiwali bezezynic
w waszych synagoach, razezytując się w Zakonae i roztrząsająe
rozwlekłe ciemme ustępy? ali nie porzucilibyście raczej wszyst-
kiego i zajęli się ratowaniem waszych rodziców i dzaec9, waszych
dóbr i majątku, życia własne5? A więc wiodz:cie, jeżeli nie usłv-
chacie moich rozkazów, ja dla was będę tem wszys,tkiem, naja-
zdem nieprzyjaciół, gvatowną powazią, szalejącą pożoóą, gło-
dem, zarazą, trzęsienaem, widomą postacią nieubła.ganego prze-
znaczenia." Ale ginima wytrwała w wicrze swych ojców, gutoi-a
podjąe dla niej męki najsroższe. Kilku tylko tehórzów i karje-
rzystów przyjęłv religję pogańską, pamiędzy innynzi syn arabar-
ehy Aleksandra, Tyberjusz Aleksander, który dostąpił później
w państwie rzymskiem wysokich gonoici.

- 567 -

Dla przeciwdziałania zńrożnym przykładoan odststwa na-
pisał pewae Judejezyk aleksndyjski w tej dobie niedoli dzicłko
,v języku greckim, które wywarło niechybnie głębokie wrażenie.
l3ezi:mienny autor chciał z jednej strony zapowaeclzią bokiej po-
mocy zagreać iud do wytrwania w wierze ojezystej, z drugiej zaś
rapiętnować zaprzańcóvr. Ideę tę rozwinął w opowieści napoły
prawdziwej, napoły zmyślonej. Rzecz swoją osnuł wpa'awdzie na
matvwach przeszłości, lecz przyobl&kł ją w barwy pflnurych zda-
rca jaskrawe światło na martyroloeję gminy aleksandryjskiej. Oto
jego wątek: Król eginski, Filapator, wkroczył po od;zuiesionn
zvycistwie do świątyni jerozalimskiej, głuchy na błaganie na-
rodu judzkiego. Wysłuchawszy madłów najwvższego kapłana
o odw:róeezie prufanacji przybytku, ukarał Bóg króla durem
i wtrząśnieniem. Za powrotem do Aleksandrji chcił F,ilogator
zemścić się za to na Judejezykach ta,mecznych i ogłosił edykt,
skazujący na pozbawienie praw abywatelskich tych wszystkich
którzy nie zechcą składać ofiar bałwanam: mieli być oni zalicze-
ni do najniaszej klasy ludowej i jako niewolnicy królewscy na-
piętnovani znakiem liścia bluszzavego, godłem Bachusa; ci
natniat, którzy usłuchają rQzkazu, zachować miela w pełni
prawa obywatelskie. 'Viększaść Judejezyków nie ulękła się gro-
żaeej im hańby a wytrwała w wicrze swych przad;ków. Nie zado-
,vnlniło tu jeszeze nieprzyjaciół dmienia judzkiego. Judejezycy-
łsili żydażercy - gogardzają naszni bagami i odmawiają
udziału w nazyh biesiadach, bo nienawidzą króla i całego rodu
ludzkio. Zaczem król rozkazał stratawać wszystkich Judej-
czyków rozjuszonemi słoniami. Ale zwierzęta, pędzone przez
aniołó<=. zamiast na Judejęzyków, wgadły na widzów, i król, prze-
rażony tym widnkim, gożałował swego zamiaru, powrócił Judej-
czykn swe wzblędy i pozwolił im postąpić z odmieńcami we-
dług uznania. Księga końezt- się krzepiacezni srca słowami:
,.Nieh będzie pochi-:lony Ten, co Izraela po vszystkie czasv
-ybawia."
Tyniczasem sradze ueiśnieni Judejezyey akesandryjscy
iirngślili wyprawić deputację do cesarza Kaliguli; był to ostatni
środek wyzwolenia się z sytuacji razpacznej (w zimie 40). Wybór
adł na kilku mężów wybitnyeh i światłych. Jednym z deputatów


- 568 -

wybrano filozofa judzkiego, Filona, który urodzeiem, pozycj,
łęboką naurhą i świetą wymową tak saę odznaczał, że słusznie
sprawa Judejezyków nie mogła chyba znaJeźć lepsze=
a ubrońcy. Pisma Filona wywa.rły wpływ głęboki nietylko na
poolenie współezesne, lerz i na czasy putoanne, nawet poza obrę-
bem kó1 judzkich.
Jako bQ'at arabarehy tlleksandra, był Filon, ur. około 10 przed
Ghr., zm. ok. 60 o Ghr.) członkin najprzedn,iejszej i najmuż-
niejszej rodziny w gminie aleksandryjskiej. Party nienasycon
żąd.zą wiedzy, pozrzał gruntownie literaturę i filozofję grecką. Na-
leżał on do nielicznych wybrańeów, którzy nie pełzają po ziemi;
lecz roz,puszezają górnie swe loty, atrząsnawszy się z pęt do-
rzesności. Luo gomący wiclbiciel filzafji, wyźej nad nią ce:n;ił
judaizm, który nazywał "prawdziwą rnądrośrią." Z kwiatów my-
ś)i, uszezkniętych na bogatej niwie filozofji grrekiej, uwił wia'niec.
aby nim przystroać judaizm.
Studja filozuficzne Filona nietylko wzbogaciły jego umysł,
Iecz uszlaehetniły tea ducha i uroł>iły zeń jeden z owych charah-
terów moralnych, który'm głupta, występki i brutalność ludzi
wydają się niesozwiązalną zagadką.
Taki był mż, którego gmina aleksadryjska wybrała na
swego rzeczzzika. Poganie aleksandryjscy wyprawili też z swej
strany posstwo do cesaza, aby po!psuło szyki deputacji żydow-
skiej. Na czele jego stanął arcywróg imaenia judzkiego, autor
paszkwilu na żydostwo aleksandryjskie, a jednyn z jego człan-
ków był także zjadliwy Izydor. Poraz pierwszy w dziejach wy=
stąpił judaizm w szranki z pogaństwem; obie strony reprezento-
wali należycie, mężowie wykarmieni mlkiem kultury helleńs,kiej:
Filon, pełen godności i powagi, uosoiane dążenie do prawdy
i ziszzenia ideałów etycznych, Apjon, wartogłów i oszezerca,
wcielenie wygadaQiej chelpliwości i próżnej nadętoci upadłego
hellenizmu.
Wyniki sporu Aleksandryjezyków pugańsxich z judzkimi są
wątpliwe. Kaligula, który miał być rozjemcą stron powaśnionych,
sam był stroną bardzo zainteresowaną w tej sprawie. Nienawidził
Jdejezyków, że nie eheieli go uznać i czcić jako boga, gdy
wszystkie inne podległe jego berłu narody oddawały mtt
z nikezemnem służalstwem cześć boską. Uzyskawszy psłuchanie.

- 569 -

nie m li się posłow.te ju:dzcy niemal odezwać. Na samym wstępie
rzucił im Kaligula słowa szydereze: "Wyieście to, bezbożnicy,
którzy nie chcecie mnie za buga uzawać i wolicie się kła,nźać
Bezimiennemu?" ZaczeZn z rękoma, pod,niesionemi do g6ry, bryz-
gnął na Buga Izraela tak ohydnem bluźnierstiwem, że historyk nie
śmiał zapisać teo wyraznx. W końcu odprwił podobno derputa-
eję w gniewie szalonysn, i Filon, mie przeczuwając ni.c dobrego,
zwrbcił się do sroich towarzyszy z upomztienim, aby słuszną
swą sprawę poruczyli nadal boskiej apiece. Arabareba Aleksan-
der wtrąeony zosta do lochu.
Kaligula nie posiadał się z gniewu, że właśnie Judejezycy,
którym prze wyniienie Agryppy akazał życzliwość, nie chciel-i
przed jego buskaścią czołn uderzyć. Nietylko w synagoach, lecz
w samej śwłiątyi jerozolumskiej miał sanąć pasąg cesarsa;
wszelki opór miał być złaanany siłą orę.ża. Namigstzzik Syrji, Pe-
tronjusz, otrzyniał rozkaz, aby na czele swoich legjonów wkro-
czył do Judei i nrzeistoczył przybytek judzki w świątynię pogań-
ską. Vlażna sbie wyobrazić przestrah śQnaertelny, jakim wieść
ta agarnęła naród żyowski. Przed oczyma wszystkich przesu-
wały się najpaępiejsze obrazy przyszłych wydarzeń. W prze jutrze święta szałasów (październik 40) dowiedzino się w Jero-
zolimie o tym rozk.zie, iastrój uroczysty zamienił się w pzy-
nębinie okropne. Petronjusz wyruszył isto#nie z dwoma legjona-
mi do Akko, nad granicę Judei, lecz że zbliżała się pora deszezów
jesicn,nych, pstanowił, wobec ewentualziości rozpaczliwego ze
strony Judejezyków oporu, rozlakować się w trun rnieście na leże
zirnowe, aby z wiasną, gdyby przyjść miało do walki, wykonać
z całą bezwzględnośeią razkaz cesarski. Tysiące Judejezyków śai-
nęło do iego, a niht z nih nie taił, że gotów raczej ponieść
zajsroższe h,a2usze, niź pozwolić na znicważenie śwaąyni wizerun-
kiem człowieka. Petronjusz, nie wiedząc, co ma począć z edyktem;
który sam za szalony uważał, oclb5,ł kanfereneję z doadcant
króla Agryppy w berjadzie. I w tn mieście óległy naQniestn-
ka nieprzejrzazze rzesze żydowskie, bez wszelkich nieprzyjaznych
zamiarów; jedynie chanhterze suplikantów, pragnących serce
jego admienić. Raz w raz powtarzali, że cały naród raczej życie
powięci, niż dapuści profanacji prz;bytku. I nie były to bynaj-
mniej czeze słowa; już czterdzieści dni siewów minęło, a ziemia


- 570 -

weiąi nasienia czekała. Arystokracja judzka nie adłączyła sżę
tym razem od ludu.
Idąc za radą judzkih manatów, przedstawi Petronjusz
rasarzowi stan rzeczy w nadzaei, że zdoła go zmiękezyć. Naród
upokajał i nawoływał do zaj:ęcira się pracą na roli, ay od-
w Fóić klęskę gładową. Zaniin jeszeze ist Petranjusza znalazł
się w rękach cesarza, zrzekł się on s,kutkiem interweneji Agryp-
py użycia przeciw Jtdejezykom śradków gwałtownych. Król
judzki wywierał na K.aligulę wpływ tak patęny, że Rzymianie
jego i Antjocha z Kommaóeny uważali za,mentarów cesarza w
tyrenji. A.gryppa hawił znovru pod tę parę w pobliżu ces.arza.
Gdy obłąkaniec na trańie cezarów rozkazał astawie swój pa-
sąg w świątyni jerozalimskiej, abeszło to z pewnością Agryppę,
ale zamadto nasiąkł etykietą dworską, aby miał wystąpić z
łaśnym pratestem przeciw szalonemu kaprysowi. Udał awszenn,
jakaby abojętny był na lamenty rodaków, i wyp;rawiwszy ucztę
,vspaniałą dia ceśarza i jego ulubieńców, zastawił stoły naj-
rzadszemi specjałaxni. Ale pad maską obajętnaści dopiął swego
celu. Ujęty uprzejmaśoią gospodarza, wezwał go Kaligula, aby
o jakąkalwiek łaśkę paprosił, o zaś nie omieszka spelnić je-
go życzeni,a. Sądził, że Agryppa będzie go prosi o pawięsze-
nie granic swego królestwa, lecz jakże się ulmiał, gdy n za-
7ądał jedynie, aby unieważnił edykt, dotyczący pasągu. Prze-
biegły Kali.gula wpadł w samolówkę. Nie grzystało cesarzawi
cofać słowa danego, pasłał tedy (list.-grudzień 40) Petronjuszo-
w i rozkaz tej treści : "Jeżeli pasągu nie astawiono jeszeze w
świątyni judzkiej, zaniechać tej s:pray." Tymezasłenn atrzymał
pisrmo, w któem Petrunjusz wyłuszeza mu swoje skrupuły. Nie
trzaba było więcej, aby wprawić w wściekłość tę pabuiiwą,
zawziętą n;atu:rę. Namistnik śmie csarzowi prawić o jakichś
trudnościch. Nowy, groźny edykt wydat, aby nueposłuszny urzę-
dnik, ku przestradze dla innych, zadał soJ>ie śmierć własno-
ręcznie. Zanim atali Petronju5z odebr.ał ten list niebezpieczny
7a:równo d1a n,iego, jak dla Juejtzyków, nadeszła ju była wia-
domaść, że abłąkaniec Kaliula zginął śmiercią sramotną z rę-
ki trybuna pretarjan, Chereasa (24 stycznia 41). Przyszło d. 22
szebat (marzee 41) doniesiEnie: "Kajusz Kalila zamordowany,
jego rozkay uthylono." Dzień, który przyniósł niespadziane

- 571 -

,iybawienie od zguby niechybnej, obehodzony był odtąd jako
dzień szezególnie radosny.
Następcą Kaliguli na tronie cezarów został Klaudjusz, nie-
dolęstwo skojarzone z pedanterją. Koronę swą zawdzięczał tra-
fowi i interweneji dyplomatycznej króla Agryppy, który wzdra,
ającego się tehórza nakłanił do przyjęcia wybaru pretorjan, a
opierający się senat do jego uznania. Jakże upadł Rzym, skoro
drobne książątko judzkie, które dumni patrycjusze z czasów
rxeczypospolitej zaledwie raczyli obdarzyć spojrzeniem, teraz
mogło zabierać głos i traktować w kurji senatu i poniekąd dać
pana Hzymowil Nie był też Klaudjusz niewdzięczny wzlgdom
księcia judzkiego. Poehwalił go na publicznej sesji senatu, nadal
mu godnuć konsula i uczynił go królem całej Palestyny, wcie-
liwszy do jego państwa Judeę i Samarję, Galileę i Pereę. Hero-
dowi II, bratu i zięeiowi króla Agryppy, udzielił Klaudjusz ty-
tułu' pretora i mianował go księciem Chalcydy pod Liba-
nem.
Przewrót, który nastąpii w Rzymie po śmierci Kaligufi wy-
szed też na dobre Judejezykom aleksandryjskim. Cesarz Klau
djusz, zaprzyjaźniony z arabareh.ą Aleksandrem, uwolnił go z
aięzienia, do którego go wtrącił jego poprzednik i rozstrzygną
spór w Aleksandrji na korzyść Judejezyków. Zanim do stolicy-
egipskiej przybyła wiadomość o wstąpieniu na tron n4wego ce-
sarza, porwali Judejezycy aleksandryjscy za broń, aby położyć
koniec codziennym cierpieniam i hańbie. Stronne postępowanie
Kaliuli zniewolilo ich uciec się do samopomocy. Nowy monar-
cha przywrócił pokój edyktem, potwierdzającym równoupraw-
nienie gminy aleksandryjskiej. Wskrzesił również arabarehat,
uiezmicrnej doniosłości dla Judejezyków ebipskich. Za sprawą
Agryppy zapewnił też Klaudjusz Judejezykom toleraneję relegijł
ną na całym obszarze państwa rzymskietio i zabranił paganom
przeszkadzać im w pełnieniu obrządków. Powiadają, że Klaud-
jusz tak się zainteresował Filonem i jego kwiecistą greczyzną,
że polecił mu odezytać w senaeie opis eierpień jeo rodaków
za rządbw Flakkusa i sprawozdanie z poselstwa do Kaliguli.
Obsypany hojnie zaszezytami, pożegnał wreszcie Agryppa
cesarza i powrócił z Rzymu do Judei, aby objąć w posiadanie
swoje królestwo. Już pierwsze jego kroki przekonały podda=


- 572 -

nyeh, że zasz#a w nim antamorfoza wewnętrzna, że katastro,
fa, która obaliła zuchwalca, a wyniosla na tron niedołęę, wy
warła na nim niezatarte wrażenie. Lekuduch Agryppa prze-
obrażił się w męża petnego pawagi, znikł dworak, ustępując
iejsca patrjoeie, monarsze dbałemu o dobro narodu. Hasmo-
nejezyh przezwyciężył w nim Herodjaniha. Pod berłem Agryppy
cieszyła się Judea po raz ostatni krótką chwilą niezmąconej po-
nślnbści. Tak szezerze usiłowal iśe ręka w rękę z narodem,
narażają się awet na utratę rzymskieh faworbw, żę najzacięt-
szych wrogów i rozbroił i askarbił sobie ich przyjaźń. Zdawało
się, że pragnie naprawić grzechy swego dziada, Heroda. V całym
riarodzie zapanował po gwattownej śmierci Kaliuli nastrój uro-
czysty i podniosły. Znów się w jeo lasach palec boży przeja-
ił. Nadzieje jego wragów zawziętych runęły sromotnie. To też
świę#a przygodne obehadził tego roku sercem radasnem i wdzię-
rznem.
Ofiarowanie pierwocin ptodów w świątyni, dotąd pozba-
ione ceeh solennaści, obehadzono w tym raku z uroczystośeią
szezególną, z muzyką i śpiewem przez całe lato. Właściciele
flgrodów w miastach i wioskach zgramatizali się grupami z
ierwoeinami owaeów w kaszach ozdonych--bagaci mieli ko-
sze złate lub srebrne- i ruszali do stolicy powiatu. Do zgro
nadzanej rzeszy wołał koryfeusz: "Dalejżel Pójdźmy do Sjonu,
o świątyni Baga naszeo." Wśród dźwięku fletni ciągnęli w
Zeremonjalnym pachadzie do Jerozolimy. Padezas gdy wlaści-
eiele ogrodów wręczali haplanom zdobne w wieńce kasze z pier-
wiastkami owaców, składając prytem dziękezynienie, śpiewa-
ł5- chóry Lewitów psalm dziękezynny (30), którego osnową jest
wybawienie od zguby:
"Wielbię Cię, Pani, żeś mi zesłał ratunek
T wroom mnim nie pożwolił trju,mfować nade mną."
Jak wszyscy, udał się król Agryppa do świątyni z hoszy:
iem pierwoin owoeów na amieniu i dopelnił aku dziękezy-
hienia. Filozof aleksandryjski a rzeeznik swojej gminy przed
tronezn Kaliguli, Filon, litóry po akrutnej niednli doczekał się
omyślnego przewrotu, bawił również o tej parze w Jerozolimie
i zostawił nam barwny opis "święta koszów.`
Jesienią roku następneńo (42) święeono inną uraczystoć w

- 573 -

usposobieniu radasnem. Przepis, stanowiąey, że hról na za-
rnknięciu roku sabatoweo i święta szatasów odezytywać ma
ublicznie ludowi ustępy z Zakonu, poszedł do upadku książąt
machabejskich w zapomnienie. Agrypga wskrzesił to prawo na-
npól przebrzmiałe. Z trybuny, wzniesionej w świątyni, odezytał
przed zgromadzanemi rzeszami pzepisane ustępy z rodału,
tóry mu z uszanowaniem podał arcykapłan. Gdy przyszła ko-
lej na wiersz, opiewający, że król powinien być wybierany z
tona narodu, opadła go myśl, że jako p5liumejezyh nie godzien
jest judzkiej korany i zalal się łzami. Ale tłum przytomny, na-
wet Faryzeusze, zawola,li z zagałem: "Jesteś nazym bratem.
jesteś naszym braiem l "
Z przystugującea sobie prawa nominowania najwyźszych
kaplanów uczynił Agryppa właściwy użytek. Na miejsce Teofila,
mianowanego jeszeze przez Witeljusza, wybrał Szymona Kante-
ras, htórego nazwano Szymonem Pobażnym, jak jego poprzed-
ńika z prze trzech stuleci, jeszeże przed okresem macha-
bejskim. Nacechowane szlaehetnemi tendenejami rządy Agryppy
oddzialaly zbawiennie na cale spoleczeństwo judzkie. Synhe-
clrjum otrzymało niewątpliwie od niego dawny przywilej norzno-
wania spraw wewnętrznych wedlu ustaw Zakonu. Przewod-
niczącym Synhedrjum był za czasów Agryppy godny wnuk Hi-
lela, Gamaliel I, czyli Starszy, syn Szymona. Prezydjum urosło
za Gamaliela w gowagę, gdyż Synhedrjum otrzymało, na modłę
konstytucji palitycznej, formę do manarehicznej zbliżomą. Wtrą-
eenie roku przybyszowego nie magło odtąd nasląpi ez zezwo-
lenia prezesa. Okólniki do gmin pobliskich i odległych wycho-
rłziły od niego. Foa-mularz takich okólników ciekawy jest zarów-
no treścią jak formą; świadez on, że gminy, tak judzkie, jah
zagraniczne, przyznawały Synhedrjum i jego prezesowi najwyż=
szą powagę. Oto, co pisze Gamaliel piórem swego biegłego w ję-
zykaćh sekretarza Jochanana: "Braciom naszym w górnej i dol-
e Galilei pozdrowienie. Wiado2no wam czynimy, że nastąpił
czaswytknięcia dziesięciny z waszych zbiarników oliw. "Na-
szyxn braciłam, wygnańeom w Babilonji, 1'ledji, Janji i wszyst-
kirri innym wyńnańcom Izraela pozdrowienie. Wiadomo wam
rzynirxxy, że ponieważ teńoroczne jańnięta jeszze są drobne, o-
#ębie riezdolne jeszeze do lotu i wiosna opóźniła się w ogólności,


- 574 -

podobało się mnie i moim kolegom przedłużyE rak bieźcy
o dni trzydzieśei."
Ten Gamaliel był inicjatorem niejednej zbawiennej ustawy;
skierowane s one przeważnie przeciw nadużyciom, albo mają
na celu dobro społeczeństwa. Od niegv też wyszły niewątpiiwie
tehnące nawskroś duchem Hillelowej pojednawezości i miłoś
blitniego prawa o zachowaniu się względem bałwochwalców.
Jedno z tych praw stanowi, że nie wolno zabraniać ubogim po-
ganom zbierania w polu pukłosia, należy ich owszem pod każ-
dym względem traktowaE narówni z Judejezykami. Z tego
ustawodawstwa urosła filantropijna praktyka, że w miastach
o mieszanej ludności opiekawano się ubogimi poganami jak
wlasną biedotą, pielęgnowano chorych bałwochwalcaw, świad-
czono im ostatnią posłuę, pocieszano rodzinę zmarłego. Być
może, że w tym czasie Synhedrjum z Rabbanem Gamalielem
na czele ogłosiło jeszeze dalej sięgającą ustawę, nakazującą nie
uważać pagan za bałwochwalców, a nawet traktować ich poże-
kąd jako Judejezyków, jeżeli ślubowali przestrzegać pewnych
przepisów moralnych i religijnych, a mianowicie powstrzymy-
waE się od kultu bałwanów, od kazirodztwa, mordu, spożywania
zrazów mięsa z żywego bydlęcia, błuźnienia Bogu Izraela i
końcu, jeżeli się zobowiązali przestrzegać ustaw krajowych. Te
siedem przegisów otrzymały miano "praw noachidzkich." Wy-
rzeczenie się praktyk bałwochwalśkich i obyczajów brutalnych
miało być dostatecznym warunkiem niemal zupełnego równo-
uprawnienia Greków i Rzymian z Judejezykami. Rzym i Judea
złożyły na chwilę obopóIną nienawiść i podały sobie rękę na
zgodę. Do tego stopnia posunęli Rzymianie swoją uprzejmośE
dla narodu judzkiego, że gdy banda płoehych młodzieńców z
miasta Dora ze swawoli i nienawiści do Źydów, podburzona
przez tłum, ustawiła w synagodze wizerunek cesarza, nłamiestnik
etronjusz pnlecił, na skargę Agryppy, energicznie zwalezać po-
rlobne wybryki gwałcicieli religji. Z druDiej strany, gdy Agryppa
przez wdzięeznośE przyozdobił miastr> fenickie Beryt w teatr;
łaźnię i pflrtyk, z niezmiernym zbudowane przepyehem, nie
spotkała go za to od przedstawicieli religji ża.dna nagana.
Po swoim dziadzie Herodzie odziedziczył Agryppa skłonnośE
rln szukania pupularności u Greków i Rzymia. .Tak.tamten ał

- 575 -

poniinki do Aten i innych miast greckich i jońskich, 0 tek
i wnuk jego wyświadezył tej podupadłej macierzy nauk i sztuk
dobrudziejstwo, ktbre na długo utkwiło w pamięei obywate
ateńskich. Doznawali też dobrodziejstw Agryppy mieszkańcy Ce-
zarei, rywalki Jerozolimy z łaski Heroda, i przesadzali się na-ł
wzaem w objawach wdzięczności. Mieszkańcy miasta portowe-
o Sbaśtos wznieśli trzem jego córkom osągi, a ku czci sa-
megA króla wybili monetę pamiątkową, noszącą jego portret
a napis: "Wielki król Agryppa, przyjaciel cesarza." Niedługo
zresztą trwała wdzięczność Cezarei. Miasta portowe Antecłon
i Gaza kuły rbwnież ku uczezeniu Agryppy monety. Nawet dzicy
mieszkańcy Auranitis i Trachonitis uwiecznili napisami jego
imię. Gdy powrócił do Rzymu, gdzie kreował cesarza. rlzięko-
wały niektbre miasta w tamtych stronach Zeusowi "za ocalenie
krbla Agryppy i jego powrót.` Wszstkie nazywały go wielkim
królen, coprawda z dodatkiem: "przyjaciel cesarza i Rzymian:"
Synowie krain cudzoziemskich bili mu czołem, jak nieńdyś kró..
Iwi Dawidowi, lecz jedynie dlatego, że mial wielkie zachowa-
nie a cesarza Klaudjusza.
Lbo Agryppa zaprzyjaźniony był ż niejednym księciem,
który; jak i on, zadzięczal swoją władzę i świetność faworom
Rzymu, a raczej istoty, noszącej miano cesarza i reprezentującej
światowtadną monarehję, nigdy przeeież nie postała w nim myśl
wyclawać swych córek w domy zaraniczne, dopóki te prakty=
kowały obrządki poańskie. Wolat się spowinowacić z domem
arabarehy aleksandryjskiego. Najstarszą córkę, l3erenikę, stynną
L przecudnej urody i losów niezwykłych, zaręczył Markowi, sy-
no,wi arabarehy Aleksandra Lizymacha, dla któreńo miat obo-
Riązki wdżięczności i który, rówież jak on, przybrany był ża
członka domu cesarskiego Juljuszów. A gdy Marek umart w
okresie narzeezeństwa, poślubił ją Agryppa swemu bratu, Herodo-
vi 11, królowi Chalcydy. Drugą córkę, Dlarjamnę, biecał moż-
ttemu Judejezykowi, Juljuszowi Arehelansowi, synowi Chelkja-
sra. Najmłudszą, piękną Druzyllę, wydał wprawdzie Agryppa
za księcia pogańskieńo pifanesa, syna swego przyjaciela Antjo-
cha z Kommageny, ale narzeczony musiał dać słowo, że przej-
dzie na judaizm i pozwoli dokanać na sobie znaku przy.=
mżerza.


- 576 -

Ostatnie lata pa.nowania Aryppy uplynęty rtyślnie dla
Judejezyków, w hraju i zagranicą osiadłych, niby grająca ty-
siącznemi barwami zorza wieczorna przed zapadnięeiem nocy
hurzliwej. Mają one niejahie podobieństwo do ezasów króla
Jozjasza w dawniejszym akresie historji: pokój wewnątrz i zew-
nątrz, niezawisłość w pewnych granicach i żywy ruch umysło-
y. Dopatrzyć się też można w obydwu monarehach pewnych
wspólnych rysów charakteru, obaj bowiem, zalani odmętern
ogólnego zepsucia, wydźwignęli się późnaej z toni i stali się wzo-
rowymi królami. Judejezycy zapalestyńscy, rozproszeni po ca#ym
obszarze państwa rzymskieóo, doznali na sobie blagich skuthó:
#ash, htóremi cesarz Klaudjusz darzy# Agryppę; nie prześlado-
wano ich nigdzie za obyczaj i wiarę, więc mogli zahować swe
cechy odrębne.
Szezęśliwymi zwłaszeza czuli się Judejezycy e pscy, szezegó!-
niej w Aleśandrji, gdzie za Kaliguli przez lat kilka żyli w pQ-
niżeniu i ucisku. Klaudjusz przyznał im aktem osobnym równo-
uprawnienie z mieszhańcami greckimi i nakazał namiestnikom
bronić ich od wszelkich bezprawi. Ich zwierzehnih, arab.reha
Alehsander Lizymach, uwalniony przez cesarza z więzini
i przywrócuny na swój urząd wysoki, mógł rozwiąć owocną
dla ziomków dziatalnaść. Brat jeo Filon otworzy# dap.iero za
Klaudjusza skarbnicę swych myśli ku pouczenlu kół sze.rohich;
jest to najwybitniejszy przestawiciel prądów umystowych judz-
ohelleńskich. Już przed nim Judejezycy, którzy przyswaili so=
bie greeką oświatę, pisali dużo w greckim języku, częścią ku
ndparciu bezezelnych napaści na ich religję i dzieje, częścią xaś
ku własnej nauce i utwierdzeniu się w śwych przekananiach.
Atoli, o ile sądzić wolno ze szezątków, nie posiadało to piśmien-
nictwo trw alszej wartości.
Między innymi niejaki Ezekielos (Teodektes?) p.rzerabił n
dramat historję Mojżesza i wyjścia z Egiptu. Osobom, które w
nżm występują, Mojżeszowi, jego żonie Seforze, Rauelowi, jeo
teściuwi, a nawet Boóu samemu każe przemawiać wierszaJnż
grcekiemi. Jak cala literatura judzkohellńska z starszeo ohre-
su, dochował się i te,n dramat, noszący tytu# "Wyjście," jno w
ułrnkach.
lilasyczny okres piśmiennietwa judzkogreekieóo zbiega się

- 577 -

z dobą żywata genjalnego Filona, wspó#cześnika króla Agryppy.
\V tyxn dopiero akresie ujawniają Judetezycy, mówiący pa
recku, głęboką znajomśE źródet rodzimych, rozległy horyzont
i szezytność myśli. Byty to narodziny odrębnej filozofji żydow-
skiej, przybranej w wytworną szatę języka greckiego. Wzaren>
swobodneńo wladania stylem helleńskim był obak Filona niezna-
ny autor księgi "Mądrości Salomonowej," która oddziałała po-
budzająco na kola chrześeijańskie i przez wzgląd na zdobiące jej
nagtówek imię mdrca w koronie ceniona by#a jako pismo na-
wpół biblijne (apohryficzne). Trzej synowie judaizmu stanowią
ozdobę pan,owania Agryppy: ten autor nieznany, Filon i Gama-
liel Starszy.
Prędko przeminę#y szezęśliwe czasy tych rząaw. Pamuno
zauEania, jakiem cesarz Klaudjuśz darzy Agryppę, śledzili jebo
s#udzy podejazliwie każdy krok monarehy judzkieo, wietrząc
eiągle symptomy odstępstwa. Zręcz;no5ć, samodzielnaśr i patrjo-
tyzm Aryppy niepokoiły Rzymian, mających sposobność ob-
sc:rwować go zbliska. Jakoż nie mylili się w swaich obawach.
Robiąc s#odkie oczki do Rzymu, przygotowywał jednacześnie
Agryppa Judeę do ewentualnego zmierzenia się z jego potęgą.
Wszakże łaska lub niełaska Rzymu zależala do trafu, który tę
!ub ową osobistośE wysuwa# na czo#o śwvatowładnej monarehji,
zresztą na.jlepszy w#adca by# bezsilny wubec uprzedzeń rzym-
skieh man,atów i intryg sweo otoczenia. Aryppa, który z ca-
łega serca poświęei# się` obowiązkom króla judzkiego nie chciat,
żeby losami jeo narodu waźy# haprys pierwszej lepszej figury.
Kaza# tedy zwieźe do JerozoliJny znaczną ilość materjałów bu.
dowlanyeh i przystąpił do obwarawania przedmieścia na pańór-
hu Bezeta mocnemi i wysokiemi murami. Dzielnica ta posta#
nieznaeznie skutkie przyrostu ludności. Odprawia#y się tam targ
retną, odzieżą i bydłem. Wrazie nieprzyjacielskieo napadu na
Jerozolimę, zagrożana byla przedewszystkiem Bezeta, a wraz
z ią i sąsienia Antonja. Skutlsiem teao uprosit Agryppa cesa-
rza Klaudjusia, który nie xnógł mu niczeo odmówić, aby po-
zwelił opasać murem Bezetę, a opozycję wszeehwładnej kama-
ryli uśpit darami. Nie psiadata też ta dzielnica świętości Jerozo
limy, gdyż sta#a otworm. Tak więc obwarowaniu Bzetv przy-
świecał cel godwójnv. Gdy wywiedziono mury do pewnej w-


~iistorja Źydów Tom 3 ark. 7


- 578 -

sokoci, odbyło się uroczyste poświęcenie przyłączonej dzielnicy.
Iiról, wielkie Synhedrjum, chóry Lewitów, zapewne też arcy-
baplan, a za nimi lud obeszli mury w ceremonjalnej procesji.
świątyni zaintonowały chóry Lewitów psalm (XXX), opie
vszona została Bezeta za część integralną grodu świętego. Ale
dalszym robotom kolo murów stanął na przeszkodzie ówezesy
namiestnik Syrji, Wibjusz Marus. Przejrzał on ukryte pobudki do
umocnienia Bezety i przedstawiwszy cesarzowi niebezpieczeństwo,
jakie stąd urosnąć mogło dla Rzymu, przeparł edykt, nakazu-
zawiesić roboty. Niezdolny stawić oporu, musiał Agryppa
usłuchać rozkazu, nie zrzekł się atoli zamiaru nadwątlenia po-
tęi rzymskiej w Judei. W porozumieniu z gronem zaprzyjaźnio-
nych i spowinowaconych ksiżąt ościennych pragnąl zająE nie-
zawisłą wobec Rzymu postawę. Pod pozorem tedy zabaw nie-
winnych zaprosit tych książąt na konfereneję do Tyberjady. Za-
witali do stolicy galilejskiej Antjoch, król Kommańeny, jedno-
nxyślnik króla judzkiego, syn tegoż, Epifanes, zaręezony z naj-
młodszą córką Agryppy, król Emezy, którego córka Jotapa byla
małżonką brata Agryppy, Arystobula, Kotys, król Armenji Mnij-
szej, Polemon, książę Cylicji, wreszcie Herod, władca Chalcydy,
brat któla Agryppy. Wszyscy ci monarehowie zawdzięczali swe
wyniesienie Klaudjuszowi i zmiana tronu w Rzymie lub pod-
szepty osobistości wptywowych u dworu mogly ich przyprawić
o utratę korony. Zaniepokojony jednomyślnością i zjazdem przy-
jaciół Agryppy, zjawit się t-Vibjusz 1\larsus niespodzianie w Ty-
berjadzie i ze starorzymską aroganeją polecił zgromadzonym po-
rozjeżdżać się natychmiast do domów. A tak lękano się Rzymu,
że- goście dostojni na skinienie słui cesarskiego rozjechali śię
bez sowa protestu.
Z tem wśzystkiem przedsiębiorezość i stałość Agryppy uchro-
niłyby może Judeę od nowych upokorzeń i zapewnilyby jej bez-
pieczeństwo na przyszłość, gdyby nie zaskoczyła go śmierć nie-
spodziana w pięćdziesiątym czwartym roku żywota (44) na wi-
dowisku, odbywającem się w Cezarei ku czei cesarza Iilaudju-
sza. Smierć jego wywołała różne pogłoski. Chrześcijanie upatry-
wali w niej karę bożą za jakieś k,rzywdy, doznane od króla. Bo-
leści wewnętrzne, które go nagle chwyciły i śmierć mu zadały.

- 579 -

pozwaIają się domyślać realniejszej przyczyny. Z Agryppą aa-
sła na zawsze gwiazda Judei; zmart, jak ostatni szlachetny mo-
nareha z przedwynaniowego okresu, Jozjasz, na ćwierć wieku
przed upadkiem państwa judzkiego.
Pa zgonie Agryppy wybuchła niechęE tłumiona, którą Grecy
pałestyńscy wrzeli ku temu królowi, zazdroszeząc mu wysokiego
stanowiska. Syryjezycy i Grecy w Cezarei i w mieście portowem
Sebastos, niepomni dobrodziejstw, doznanych od Agryppy, obrzu-
cali zrnarłego przekleństwy i wśród uczt czynili Charonowi ofia-
ry dziękezynne za uprowadzenie króla judzkiego. Podali im też
rękę żołnierze: porwawszy posągi córek Agryppy, włóczyli je po
domach rozpusty i znęeali się nad niemi haniebie. Otrzy-
n:iawszy wiadomość o zniewadze, wyrządzonej zmarłemu przyja-
cielowi, rozgniewał się Klaudjusz i zmartwił. W pierwszej chwili
chciał oddaE osierocone berło siedemnastoletniemu synowi zga-
słego monarehy, Agryppie, który podtenezas kształcił się w Rzy-
mie. Atoli jego faworyci, wyzwoleńey Pallas i Nareyz, potrafili go
odwieść od tego zamiaru. Utrzymywali oni, że młodość Agryppy
nie pozwoli mu sprostaE trudnemu zadaniu rządzenia krajern
tak niespokojnym. Wskutek tego Judea ogłoszona została po-
nowłnie rzymską prowineją i przetrwała w tym charakterze pod
ządami prokuratorów aż do wybuchu wojny o niepodległośE.
Pierwszemu prokuratorowi, Kuspjuszowi Fadusowi, polecił
cesarz ukarać żolnierzy, którzy znieważyli pamięć Agryppy. Mie-
li być przeniesieni do Pontu, lecz na usilne ich prośby o prze-
baczenie darowano im karę. Pozostaly więc w Judei te kohorty,
dyszące nienawiśeią do wszystkiego, co judzkie, i przyczyniły
się niemało do rozjątrzenia patrjotów. Wroie usposobienie po-
an parło Judejezyków do krok'ów odwetowych; potworzyły się
znowu, jak po śmierci Heroda, hufce partyzanekie, które srodze
dojmowały mieszkańcom pogańskim.
Prokurator Fadus urządził na partyzantów obławę i pojma-
nych hersztów ukarał śmiercią lub wygnaniem. Usiłował też za-
arnąE prawo mianowania najwyższych kaptanów i przechowy-
wania szat pontyfikalnych w zamku Antonja. Leez przeciw tym
uroszezeniom zalożyły protest domy arcykaplańskie oraz brat
Agryppy, Herod II, który sam się ubiegat o inwestyturę. Sprawa
t, jak się zdaje, wywotała w Jerozolimie wielkie wzburzenie,


580 -

skoro nigtylko prokurator, ale i sanx namiestnik Kajusz Kasjusr
Longinus przybył z licznem wojskiem do stolicy Judei. Rody
Ixxożnowladeze z Herodem i jego bratem Arystobulem na czele
rosiły o zwłokę, pranąc wystać w tej sprawie depufację do ce-
sarza Klaudjusza. Zgodzili się na to obadwaj dostojnicy z arun-
kiem, że wydani zostaną zakladnicy w rękojmię zachowania po-
koju. Zaczem wyprawiono do Rzymu poselstwo, złożone z czte-.
rech mężów. Wprowdzeni do cesarza przez xnłodszego Agryppę
wynurzyli życzenie, aby Judejezykom wolno bylo się rządzże
wł.asnemi prawami, a Klaud,jusz, przez wzgląd na fierorljan.
uezvnił zadość ich prośbie (45). Herod II otrzymał przywilej
mianowania najwyższych kaplanów. Czyniąc z tego prawa na-
ty-ehmiastowy użytek, usunął mianowaneo astatnio przez brata
rcykaplana Eljonaj i godność tę nadal Józefowi z rodu Kamit.
Snć z obawy, aby arcykaptan nie zasiedział się na swoim urzę-
dzie, dal mu niebawem następcę w osobie Ananjasza Ben-Ne-
5edaj (ok. 46), którego jedynyxn tytulem do slawy byla źar-
loczność.
Herod II anógl przeto xchodzie poniekąd za króla judzkie-
go, jakkolwiek pozawioiy był wptywu na bieg spraw politycz-
nych. Synhedjurn, które za Agrypy i Gamaliela odzyskało sw
dawixą powagę, pastradalo ją znowu za prokuratorów.
Na czasy rządów FaduSa przypadły też zaburzrxia o cha-
:akterze mesjarxskim. Niejaki Teudas wystąpił jako proroK cz
I\ńesjasz i znalazł około 400 wyznawców. Nie byl to chyha aszust.
leez m,rzyciel, pragnący w czyn wcielić swoje chimery. Obiecy-
wał on swoim zwolennikom w tnak swego poslannictwa roz-
szezepić Jordan i przeprowadzić ich suchą nogą przez rzekę.
Gd5 łatwowierna rzesza zbliżała się z manatkami do Jodanu:
uderzyła na nią wysłana przez Fadusa konnica: wielu zginęło,
iniii poszli w niewolę, sgadfa glowa sameo mesjasza (ok.
44-46). Wkrófce po tym wypadku odwołano Fadusa. Nastpcą
jego zostal Tyberjus.z Juljusz Aleksander; syn arabarelxy Alaksan-
dra a bratanek filozofa judzkieo Filona. Tyberjusz już piasto-
wał podówezas godnaśe rycerza rzymskieóo. Przez mianowanie
rodowiteo Judejezyka z poważanej familji prakuraforem naro,
dowośei judzkiej, pragnął eesarz niewątpliwie okazać swoją dla
7iej przychylność. lie rozumiał, że rządy odszezepierica uzuiały

- 581 -

jeszeze bardziej rozjątrzyć draźliwe umysły. Nie dżiało się też
snć dobrze narodowi pod zwierzehnictwem nowego prokura-
tora; zeloci podnieśli głowy i podżeńali do buntu. Hetmanili im
synowie założyciela zelotów, Judy Galilejezyka, Jakób i Szymon,
vychowani w zasadach ojcowsłkih. Surowa kara, ktbrą wymie-
rzył im prokurator, daje miarę daniostości rokaszu. Kazał obu
braci ukrzyżnwać, najsromotniejsza kaźń według hodeksu rzym-
skiego. Jakgdyby lasy powetować chciały narodowi liczne upo-
korzenia z rąk odszezepieńea, daznał on pad tę porę dabro-
dziejstw o.d nawróeonej na judaizm momarehini pońańskiej, któ-
ra podezas srożąceo się głodu wspierala dotkniętych klęską
z hojnością królewską.

ROZDZIA PIĄTY


Rozproszenie Judejezyków i rozrost uiary żydowskiel

Piśmiennictwo judzkohelleńskie.


(44-48).

uż nad kolebką śpiewano na.rodowi judzkiemu, jak żadne-
mu innemu na świeeie, pieśń o nieskońezonej tulaczce i rozpro-
szeniu, i ta ponura kolysanka ziścila się z doslownością okroapną.
Niebyło chyba zakątka w obydwu światowtadnych podówezas
mocarstwach, rzymskiem i partyjskiexxx, gdzieby się nie zagnie-
f.dzili Judejezyey, gdzieby nie zawiązali się w gminy wyznaniowe.
Wybrzeża wielkiej kotliny morza Sródz:emnego i ujścia wszy-
stkiCh glównych rzek świata stareo; Nilu, Eufatu, Tyrysu, Du-
naju, zaludniły się przybyszami z Judei. Jakie nieubłagane Ea-
tum parło synów Izraela coraz dalej od pra;ów ojezystych. Atoli
io rozproszenie bylo jednocześnie zbawiennem zrządzeniem
Opatrzności. Rozniosło ono nasina, przeznaczone doj.r.zeć wszę-
dzie w owoc podnioślejszych pjęć o Bóstwie i obyczajów zac-
niejszych. Jak osadnictwo greckie roznieiło wśród rozlioznych
narodów zamiłowanie do nauki i sztuki, jak kolonizacja rzym-
ska zaprowadziła w wielu krajaeh usirój, na podwalinach prawa
oparty, tah też ogarniająca nierów nie rozlelejsze obszury.,dia-


- 582 -

spora" najstarszego narodu kulturalnego, Judejezyków, mia#a
spe#nić posłannictwo specjalne wytrzebiania zabobonów i zwie-
rzęcych narowów pogaństwa. Lecz pomimo rozpierzehnięcia
szezepu judzkiego, ciągnęli wszędzie za sobą jego synowie nić,
sprzęgającą ich z paladjami narodu, z świątynią jerozolimsk
i Synhedrjum w hali ciosowej, do których lgnęły ich serca
w rozsypce. Tam biegły zewsząd tęskne westehnienia, tam s#ali
wszyscy dary pobażne, aby przynajmniej datkiem pieniężnym
ivziąE udział w kulcie ofiarnym. Od Synhedrjum otrzymywa
normy pożycia w duchu Zakonu, normy tem skwapliwiej prze=
strzegane, iż nie narzucał ich przymus. Od czasu do czasu wysy~
łało Synhedrjum delegatów do gmin pobliskich i dalekich, al>y
im zakomunikować najważniejsze uchwały.
Poza świątynią, spajajcą wszystkich ogniwami jedności, po-
siadali Judejezycy zaraniczni w Jerozoiimie własne domy bo-
ie, w których się odbywały nabożezistwa i towarzyskie zebrania.
Istniały w stolicy synagogi Aleksandryjezyków, Cyrenejezyków,
Libertynów, Elimejezyków i Azjatów. Jak w Egipćie i ościennej
Cyrenaice, mieszkali liczni Judejezycy i w Syrji, a zwłaszeza
w stolicy teo xraju, Antjochji. Tu stanowiii Judeczycy pokaźną
odsetkę ludności. Następcy Antjocha EpiEanesa powrócili im
wszystkie prawa i równe z obywatelstwem miejseowem swobo-
dy, któr im odjął był ów półabłąkany monareha. Jeden z tych
królów ddał im nawet zagrabione sprzęty świątyniowe, które
hrzechawywali w swej synagodze. Blisko dziesięć tysicy Judej-
czyków mieszkało w Damaszku, a król nabatejski, Aretas Filo-
demos, mianował jednego z ich łona zwierzhnikiem gminy
z tytułem etnarehy. Do stolicy świata, Rzymu, który wabił w swe
mury wszystkich ambitnych, chciwych zysku, marzycieli, ma1:
kóntentów, zgarnęła się wygnana za Tyberjusza ludność żydow-
ska punownie takim nawałem, że gdy cesarz Klaudjusz chciał ją
wypędzić z niewiadomej przyczyny, nie mógł wobec wielkiej ich
liczby zdobyć się na wykonanie powziętej decyzji. Dopiero pod
koniec swego panowania wyruował ich w części skutkiem za-
burzeń, wywo#anych przez pewneo aposto#a chrześcijańskiego,
Chrestusa. Pomimo to gmina judzka utrzynała się w Rzymie.
liała ona zatwierdzoną przez państwo ustaw, a na ezele,ej
stali przełożeni, noszący miano arehontów i geruzjarehós. Posia-
- 583 -

dała kilka synagóg z zwierzehnikiem duchownym, arehisynago-
iem; udzieluno jej też placu pod cmentarz grzebalny. Na gro-
bowcach widniały przeważnie napisy greckie, - gdyż człankowie
gminy poehodzili pierwotnie z krajów, mówiącyeh po grecku,
z Azji Mniejszej i Aleksandrji - z imieniem zmarłego i formutą
końcową "Pokój" lub "Spoczywaj w pokoju." Kolumny grobowe
dżwigały niekiedy symboliczny świecznik siedmioramienny.
2 Rzymu rozkrzewiły się gminy żydowskie po Italji północnej
(Bononia) i południowej (Capua), aż w pobliże Neapolu; zachn-
wały one ustawę i obyezaje gminy macierzystej.
Pokaźniejszą jeszeze, niż w Europie, Syrji i Afryce była
liczba Judejezyków w ziemiach partyjskich; były to szezątki
dawniejszych egzulantów, którzy w Mezopotamji i Bbilonji zaj=
mowali cate dzielnice. Dwóch młodzieńców z Naardy (Nahardea
nad Eufratem), Asinaj i Anilaj, założyło w pobliżu tego miasta
państewko łupieskie, które rzucało postrach na kraje ościenne
130). Bracia Asinaj i Anilaj, tkacze z zawodu, ukarani razu
gewnego przez majstra uciekli, i zebrawszy garść bezdomnej
młodzieży, nałożyli haracz na pasterzy. Z dniem
każdym rasły zastępy rozbójników naardeńskich, dzielnie robią-
eych bronią i na wszystko gotowych; rozpuszezali też szeroko
zagony grabieżne. Tak dalece zwolnialy cugle rządów partyjskićh,
że hról Arlaban II zawarł z nimi przymierze i uznał ich for-
rnalnie za władców rzeczypospolitej udzielnej. Piętnaście lat
przetrwało to szezególne państewko żydowskie, aż go nie obaliła
swawola i niezgoda domowa. Asinaj zganił bratu małżeńsiwo
z poganką, za co mściwa niewiasta zgładzi#a szwagra trucizną.
Ze śmiercią Asinaja uleeiała dusza jego państwa. Mitrydat, zięe
Itróla partyjskieńo, zadał Anilajo bitki żyły jeno z plonów wycieczek łupieskich przeciw Babiloń-
czykam pogańskim. Trwało to póty, aż rnzzłoszezone ofiary
ustawicznych rozbojów nie napadły razu pewneńo znienacka na
swych prześladowców a wycięły w pień czeredę rabusiów wraz
z hersztem. Zaczem gniew swój zwróciły przeciw Judejezykom
babilońskim w miastash otwartych, mszeząc się na nich za do-
znane od Anilaja uszezerbki. Wielu Judejezyków sehroniło się
do Seleucji na lewym brzegu Tygrysu, ale i tutaj przeszezflpił sie
kąkul nienawiści do plemienia judzkiego. I.udnośF. Seleuci skła..


- 584 -

dała się z Greków i Syryjezyków. Pomiędzy temi dwoma ludami
panowaty przed grzybyciem Judejezyków ciągle zatargi, lecz
obecność świeżych przybyszów pojednała ich z sobą i potączyta
do wspólnego napadu na Judejezyków, których poległo przeszło
pięć tysięcy (ok. 41); pozastała garstka uciekła do Ktezyfonu,
zimowej rezydeneji króla partyjskieo. Niewygasla tem jeszeze
nieprzyjaźń bałwochwalców zmusiła Judejezyków do szukania
przytutku w zamieszkanych przez ich współwyznawców dwóeh
miastach warownych, Naardzie i Nizibis.
Istnialy też gminy judzkie w krajach zatygrysowych, Persji
i Medji. Z nad Eufratu i Tygrysu wywędrowaly zapewne liczne
rzesze żydowskie, zanim jeszze Tygranes uprowadził był jeńców
z Judei. Jak Naarda i Nizibis stały się centrami dla krajów nad,
eufrackich, tak też w każdej prowineji potworzyły się agniska,
z których ludność judzka wychodziła do krajów sąsiednieh;
2 Azji Mniejszej z jednej strony w okolice morza Czarnego, L dru-
giej zaś do Grecji i Arehipelagu. Miasta Ateny, Koryt, Tessało-
rtika; Filipi gościły w swych murach gminy żyduwskie. Rzyn
rvyprawiał niewątpliwi kolonje judzkie ku zachodowi, do Gali
Ijoludniowej i Hiszpanji południowej, aczkolwiek brak pewnych
śladów ich egzysteneji w tych stronach przed zburzeniem świą-
tyni.
Pierwsze wrażnie, jakie zwyczaje i obyczaje judzkie wywi-
rały na pogan, bylo ujemnej natury. Odrębny tryb życia Judej
czyków, ich odzież i religijne wierzenia wydawały iin się czemś
dziwotwarnem, z.agadkowem, mi.stycznem, czemś, czego objaśnić
śobie nie mogli i co przejmowało ich wstrętem lub wykrzywiło
im usta drwiącym uśmiechem. Przeciwieństwo pomiędzy juda-
izmem a pogaństwem było tak zasadnicze, że przejawiało się
w każdej myśli i czynie. Wszystko, co u pogan uchodziło za świę-
te, budziło w Judejezykach żywą odrazę, co znów dla tamtych
było obojętne, uważali ci za klejnot najdroższy. Stronienie Ju-
dejezyków od stołu wspólneo, ich niećhęć do zawierania z po-
ganami związków małżeńskich, powściąliwość od mięsa wie-
przowego i gorących pokarmów w sobotę poczytywali im poga-
nie za niedarzeczność, a oraniczenie ściślejszeo pożycia do kGł
własnyeh wspótwierców za mizantropję.
"Wszystkie lądy, wyspy i morza pełne są ciebie,

- 585 -

"VVszyscy krzywo patrzą na ciebie dla twych obyczajów."
Zwłaszeza znak przymierza byl dla pogan przedmiotem
rdumienia i śmiechu. Nawet powaga Judejezyków, stroniąca od
ziecinych zabaw i igrzysk, wydawała im się plodem nieczulej
na piękno pasępnośei charakteru. Płytkie umysły uważały tedy
judizm za gruby zabobon, zalecający nieprzyjaźń d1a całego
rodu ludzkiego, natomiast jednostki, bystrzejszem obdarzone po-
jęciem, zachwycały się czystą, bezwizerunkową czcią jedyneo
Hoa, wzajemnem przywiązaniem Judejezyków i ich wielką dba-
łośćią o dobro bliźnieo, ich wstydliwością, umiarkowaniem
i stałością przekonań.
Więcej słabych stron oclslaniało pogaństwo i wyrosłe na jego
ńruncie zepsucie bystremu wzrokowi Judejezykńw. Chaotyczne
bałwochwalstwo z jego mitoloją bajeczną, która boom przy-
pisywała przywary i blęy, od jakich nawet czlowiek jest wolny;
zalone ubóstwienie występnych cesarzy; wbujała zmyslowość,
iająca swe źródlo w upadku Hellady i zetknięciu Rzy,mian
t zwyrodnialemi ludami; codziennie przykłady niewiary mał2eń-
skiej i ehrobliwych zboczeń instynktu plciowego, wir bachan-
cki zabobonów, bezbożności i zdziczenia - wszystkie te kontra-
sty z ich wlasnym dorobkiem duchowym wbijały Judejezyków
w durnę szlachetną i party ich poniekąd do wykazania wyższo-
ci religji żydowskiej od wierzeń pogańskich. Gdzie wymianę
tnyśli ułatwiała greczyzna, jak w Egipcie, Syrji, Azji Mniejszej
Greji, tak pozniędzy obydwna żywiołazii odbywały saę tur-
nieje duchowe. Judaizm p4zywal niejako poaństwo przed try-
bunal prawdy i przeciwstawiat swoją podnir>słośź poz.iamym po-
jęciom balw ochwalców.
Piastunowie szezytnych ideałdw, szukali Judejezycy gorliwie
sposobu, w jakiby też udzielić ich moDli zaślepionym w btędzie
aroslom. Lecz że judaizm nie cieszył się sympatją u ludów,
uciekli się jego apostolowi-e do pobożneo. podstępu: wzniosłe
prawdy religji źydowskiej kazali głosić samymże poetom i wieszez-
kom pogańskim. Opowity w mgłę podaniową śpiewak Orfeusz
i wsechmoc boów wyslawiający traóik Sofokles musieli uży-
zy swych imion rymotwórcani judzkohelleńskim, aby tak róż-
ne od pogańskich nauki żydowskie mogly pod ich fla5ą bez-
,iecznie poptynąć. Obwieszeza tedy światu óv: Sofokles judzki:


- 586 -

"Jeden, zaprawdę, jeden jest Bóg,

"Który stwarzył niebiosa i ziemi przestwory,
"Morza pieniące się fale i rzek wartkie prądy.
"Lecz my śmietelni w serca obtędzie,
"Źądni pociechy w cierpieniach i nędzy,
"Rzeźbim z kamienia lub śpiżu bagów posągi.
"Tym sprawujemy ofiary iuroczyste oł>chody
"W mylnem mniemaniu, że Bóstwu należną cze5ć addajemy."
Gdy z upowszechnieniem się cywilizacji rzymskiej poznano
podanie o wieszezącej Sybilli, wkładali jej poeci judzcy w usta
to wszystko, czego we własnem imieniu powiedzieć nie mogli
lub co ze względu na źródło nie znalaztoby wśród pogan posłu-
chu. Sybilla roztacza w formie wyroezni bagate skarby judaizmu,
wstrząsa umysły obrazami okropnyeh skutków bezbożności, lu=
dom wytępiającym się w krwawej rozterce podaje różdżh oliw.:
ną pokoju i zgndy, byle się nawróciły do jedyneo nieśmierteL
nego Boga Izraela, i otwiera przed nimi wspaniałe widoki czasów
szezęśiwych; które zwiastowali prorocy. Woła na wstęgie do
ludów pogańskich :
"Jeden jest Bóg, jedyny, nieskońezony i wieczny,
"Pan wszechświata, sam niewidzialny, lecz wszystko widzcy.
"Tak, otrzymacie myto należne za waszą głupotę,
"Że prawdziwemu Bau powinnej czci odmawiacie.
.,Zamiast mu nieść hekatamby w ofierze; wyście demonom '-
"Czynić woleli ofiary, nikezemnym marom Hadesu."
Następnie zwraca się Sybilla do Grecji; jako przedstaw-
cielki pogaństwa :
"Grecjo, przeczże5 swój las zawierzyla władcam śmiertelnym,
"Których po krótkim żywocie śmierć niezawodna zabierze?
"Czemu cieniam umarłych daramne czynisz ofiary,ł
"Składasz obiaty bałwanorm? Któż tak ci serce opętał,
"Że po manowcach blądzisz, na Boga wielkiego nie dbając"
W przeciwieństwie do świata poańskiego wychwala Sy
billa doskonałoE Izraela:
"Im tylko Bóstwo włożyło w serca radę rozumną,
"Im tylko dałó wiarę prawdziwą i ehęci szlachetne.
"Oni nie biją czólem przed nędznym obrazem człowieka,
"Z ztnta lub śpiżu wykutym, z kości słaniowej lub srebra,

- 587 -

.ni się kruchym kłaniają figurom bożków bezsilnych,
,.Jak to czynią inne narody w myśli obtędnej.

, Hankiem zerwawszy się ze snu, ku niebu dłonie swe wznoszą
,
,Nieskalane i modlą się Panu, wszechmocnej Istocie,
"Nieśmiertelnej, czezą swych rodziców i niemasz na świecie
"Ludu, coby, jak oni, o czystość troszezyt się łoża.

.,Ani się łączą w sprośnym uśeisku z męską młodzieżą,
"Jak synowie Egiptu, Fenicji i ziemi Latynów,

Jak szeraka Hellada i wiele innych narodów,

"
"Które wiecznego Baga ustawy gwałcą wzgardliwie. '
Jak wielcy prorocy, Jezajasz i Miehasz, przepowiada Sy-
billa przyjście wieczneo pokoju i królestwa bożego dla wszy-
stkich ludów ziemi, jeżeli uwierzą w Boa Izraela i wielbić go
będą.

"Grecjo nieszezęsna, złóżże nareszcie pychę niemądrą
"I ku Panu zanieś błagania, a miej się na oku.


ó,
"Służ pot żnemu Ba u a dzień brzemienn losami



"
Wszem naradom zaświta i Pan na sądy zaśiądzie.
"Krwawe wojny ustaną i ziemia już suszy nie zazna,
"Ni też głodu, ni gradu niszezącego owace;

"Niezakłócony pokój na całym świecie zagości

"I aż do końca dni będzie król przyjacielem królowi.
"W'edłu jednego Zakonu wszystkiemi świata ludami
"Będzie Bóg nieśmiertelny w gwieździstem niebie kierował."

Ten pieśniarz pełen zapału, który w formie wyroezni chciał
wśród ludów pogańskich rozpowszechnić prawdę judaizmu, był
tym samym, co za ostatniej królowej Egiptu, Kleopatry, prze-
powiadał przybycie w ehwale Mesjasza.
Pod maską gnomika greckieo Focylidesa głosi inny rymo=
pis judzki Grekom i Rzymianom zasady etyczne judaizmu. Za-
sady te przelał, jak twórca Sybillinów, w patoczysty heńzametr,
aby się tem łatwiej w pamięć wrażały. Ten Pseudo-Focylides,
współeześnik zapewne pierwszych cesarzy, przejrzał grzyczyny
niemocy, która nękała obadwa przodujące podówezas kulturze
narody: rozwiązłość i twardość serc musiały je, zdaniem jego,
o zgubę przyprawić, gdyby się nie zdotaty z wad tych otrząsnąć.
Aby je uzdrowić, podaje un balsam wyższej moralności, zawartej
w księgach Mojżesza i innych: "Teć są arkana żywata zbożnego.


- 588 -

- 589 -

Kto się niemi rządzi, temu dni szezęśliwie uplyną aż do prog
starości," powiadał im. Aby się tym naukom dobrych obyczajów
i slodkiej milości bliźnieóo drzwi naoścież rozwarly, ztaił
z umysłu ich źródło i swe pochodzenie; jakoż udało mu się tak
świetnie inkognito zachować, iż jego maksymy wykładano
w szkoiach poaliskich, w przeświadezeniu, że wyszty z pod
pióra poety greckieo.
Przedewszystkiem przestrzegał Focylides przed wszeteczną
miłości i ohydnem samcolóżstrvem, które spychały w przepaśe
Greków i Rzymian.
,Nie jestci bóstwern Eros, lecz sprawcą gowszechnej niedoli."
Jakaż otehłań dzieliln wiarę żydowską, nakazującą miłowaE
nieprzyjaciól, od świata, uruntowanego na zabójstwach i woj-
nach!
,:bliecza na wroga nie podńoś, chyba w żywota obronie.
,.Lepiej nie iniaj go wcale, w słusznej niestsznejli sprawie,
,Iio gdy wroga powalisz, splamisz krwią jego swe dtonie.`
Vicej jeszeze wierszy poświęca ten gnomik judzki miłoEci
,roów, którą judaizm głosił od samego początku. 'paja dalej
swym czytelnikom zasadę równości wszystkich ludzi, równo-
prawności przybysza z kraiowcem, milosierdzie względem ubo-
gich i nieszezęśliwych. liarci zdrożny obyczaj Greków i Rzy-
mian niszezenia ptodu w łonie matki i podrzucania wtłych no-
worodkóv - zbrodnię, którą nawet wykvit mądrości greckej
w osobie Platona zaleca.
"Niech nie uśmierca matka we własnem łonie dziecięcia,
"Psom i spom na pastwę nieeh noworodka nie rzuca."
Gromi też okrucieństwo, z jakiem Rzymianie traktowali swo-
ich niewolników, piętnując ich np. rozpalonem żelazem. Lubo
licząc się z uprzedzeniem, jakie panowało wśród Greków i Rzył
mian przeeiw wszystkiemu, co judzkie, zataił umyślnie ojezyznę
tych nauk, jak królowa Estera swe pnehodzenie, nic ukrywa
przecież korzenia, z któreo wyrosnąć może szlachetny owoc
ludzkości i życia zaeneo, a tym korzeniem jest poznanie jedy-
nego Iioga. Za prurokiem Jeremjaszem powtarza w greehim
dwuwierszu :
.,Nie chełp się swoją mądrością, potęgą ani hoactwem,
"I3óg jedynie jest mądry, wszechmocny i szezęsny bez granic."

Ale Grecy chełpili się swoją mądrością, a Rzymianie swoją
potęgą i bogactwem. Spoglądali też z pogardą na Judeę i juda-
izm, zapoznając ich wielkie znaczenie.i brnąe dalej w grzeehy.
tVyszedł też ze szkoły judżkońreckiej, czyli hellenistycznej, cały
szereb dzieł pisanych prozą, a nie mających inneo zadania, jak
z jednej strony obnażyć nicość pogaństwa, z drugiej zaś wysta-
wić judaizm w świetle poehlebnem. Autorowie ich zmierzaj po-
prostu do krzewienia judaizmu wśród pogan. Za wzór im podają
królów pogańskich, ktbrzy przyszli do poznania, że batwochwal-
stwo jes't próżne i marne, judaizm zaś mieści w sobie prawdę
zbawienną. Jednocześnie wystpują z gorącą obroną swegu zia-
rodu i obalają zarzuty, podnoszone przez pisarzy pogańskich
przeciw Judejezykom lub religji żydowskiej.
Specjalną apodo;ją judaizmu jest tak zwany list Arysteasza
rlo brata Filokratesa o powstaniu greckieńo tłomaczenia Pięcio-
księgu; wytwór ten fantazji przez czas długi uchodzit za prawdę
dziejową. Autor, według wszelkiego prawdopodobieństwa współ-
cześnik cesarza Tyberjusza, źył w Aleksandrji. Srorlze dotknięty
zapoznaniem judaizmu, a zwtaszeza Pięcioksięgu Nlojżesza, któ-
ry za skarb najdroższy uważal, umyślit przedstawić go czytelń.i-
lcom grecim z najknezystniejszej strony. W oczch jego posia-
da Pięcioksiąg tak dostojność, że ktoby o nadużył, nie ujdzie
kary bożej. Nietylko sam oryginał, ale i przekład nosi znamię
świętości: To też autor przez usta poganina Tlemetrjusza z Fale-
ry rzuea kątwę na każdeo, ktoby się w przekładzie dopuśeił
jakichkulwiek wstrętów i skróceń. Sam król Ptolomeusz Filadel-
fus przechowuje przeklad z największą traskliwością jao rzecz
świętą. - Obok wielu absurdów zawiera to pismo niejedną
rzecz godną uwagi.
O wiele jeszeze rezolutniej niż Sibilliny, Pseudo-Focylides
i List Arysteasza wyzywa pogaństwo "Księga mądrośi Salomo-
na," napisana oryginalnie po grecku. t-V szacie poetycznej ude-
rza nieznany autor na niedoreczność praktyk poańskich, które
uwaa za źródło wszelkieńo zepsucia i występku; obok tych cie-
mnych obrazów odbija z tnt większą świetnścią glorj reliji
fydowskiej. Sama mądrnść judzka, weielona w mądreo króla
Salomona, snuje tu swoje refleksje i zwracając się w jego imie-
niu do królów ziemi (do mocarzy rzymskich), chłoszeze ich bez-


- 590 -

wstydną autolatrją. "Milujie sprawiedliwość, o wy sędziowie
` "p j
ziemi,` wola do nich mąclrość Salomona, oznawa cie Pana
w dobroci i w prostocie serca szukajcie Go." Wynalazek balwa-
nów jest, zdaniem autora, początkiem weszeteczeństwa i prowadzi
do zguby. Próżność ludzka stworzyla kult balwochwalezy, któ-
rego kres niedaleki. Ojciec, nagłą śmiercią dziećięcia strodze stra-
piony, uczynił sobie obłraz zmarłego, bez-duszny wizerunek po-
czął czcć jako Boa i podwładnym swym narzucił misterje
i obrządki. Z czasem ten zwyczaj bezbflżny otrzymał moe prawa
i obrazy wielbiono z rozkazu tyranów. Jeżeli dla wielkiej odle-
błości nie mogli ludzie składać hołdów królowi, sporządzali sobie
jego konterfeki, aby nieobecnemu ja.ko abeenemu gorliwie sehle-
biali. Ambicja artysty przyczyniła się jeszeze do rozkrzewienia
kultu bałwanów wśród ciemnego ttumu. Albowiem chcąc się mo-
carzowi grzymilić, wysilił swą sztukę, aby jaknajlepiej podo-
hieństwo wyrazić, a tłuzn, pięknośeią dziela olśniony, począł jako
Bou kłaniać się temu, kago datychezas czcił tylko jako czło-
w ieka. Poszli na tę przynętę ludzie, dotknięci nieszezęściem lub
uciskiem tyranów, i niewyrażone imię Boga nadali c;lrzewu i ka-
mieniom. Skutkiem wierzeń obłędnych dopuszezają się praktyk
dzieciobójezyeh, święcą mroczne misterje, odprawiają gody sza-
lone i za nic mają ezystość małżeńską; jeden czyha na zgubę
lrugiego lub zasmuca przyjaciela shańbieniem mu łoża. Wszyscy
ez wyjątku, upętani są krwią, mężbójstwem, złodziejstwem.
chytrością, zepsueiem, obłudą, krzywoprzysięstwem i buntem.
niewdzięcznnścią, splugawieniem dusz, nierządem cudzolóstwa
i beżwstydem. Albowizn Gześć bezdusznych bałwanów jest po-
ezątkiem, przyczyną i celem wszystkiego złego. - Niemocnego
błagają o zdrowie, matrwego o życie, bezradnego o pomoc.
Przeciw ubóstwieniu eesarzy, które było karoną szaleństar
poganizmu, powstaje mądraść Saloona tni słowy: "I ja (Sa-
kmon), lubom król, jestem człowiekiem śmiertelnym." I król nie
ma innego początku rodzeni.a. Jednakie jest wszystkich wejście
do życia i jednakie zejście. Autor, ozytany w poetach i filozó-
fach, żył za c,zasów cesarza Kaliguli i czyni tu aluzję cló jego
szalonego edyktu, którym rozkazał addawać sobie cześć boską.
Taką dawszy pogaństwu odgrawę, wyłuszeza autor z.asadni-
cze poglądy judaizmu. Niemasz Bo,ga prócz jednego, któreo

- 591 -

czezą Judejezycy, kt&ry stworzył świat z bezwładnego chaosu,
rządzi nim sprawiedliwie, wszystko według miary, ficzby i wagi
nurmuje i miarę miarą odmierza. Od niegó wychodzi mąć'oś
prawdziwa, ktbra jest tehnieniem jego wszechmocy, zwierciadłem
bez skazy jego majestatu, emanacją jego chwały przeczystej,
Hytryskiem wiecznej światłości, obrazem dobroci bożej. Człowie-
ka stwoa'zyl Bóg nieśmiertelnym i ukształtował go ma swe podó-
bieństwo. mierci Bóg nie stwórzył, nie podóba on sobie w za-
traceniu istot obdarznych życiem, chce bowiem, by trwało
niecznie wszystko, co stwar.zył. Mądraść strzegła pierworadnego
człowieka, ocalila sprawiedliwego (Noego, z toni wodnej, zacho-
wała sprawiedliwego (Abrahama) bez skazy przed Baiem, wy-
bawiła więte nasienie (naród judzki) z ucisku narodbw, wstą-
piła w duszę sługi bożego (Mojżesza) i stanęła przed królami
wśród. straszliwych znaków i cudów. Dała świętym nagrodę ich
mo.z4łów, wiódła ich cudownemi dragami i był.a im drogowska-
zem we dnie, a światlem w nocy, przeprawiła ih przez morze
Czerwone i przegrowadzila przez fale. Izrael jest sprawiedliwym,
którego Bbg sobie wybrał, posiada on gozzuanie Boga i słusznie
zwać się mo.że "synem bożym", bo Bóg go darzy swemi łaskami.
Jeżeli władcy ziemi prześladują sprawiedliwego (Izraela), iż kro-
czy drogą, ód dróg ich odmienną, potępia ich żywot bezbożny,
odrzuca ich jako nieczystych i Boga swoim ojcem nazywa; jeżeli
ludy ziemi dybią na sgrawiedliwego, męczą go i śmierć mu ha=
niebną zaają, to są to tylko próby, któremi Bóg sweo wybrań-
ca nawiedza, aby go znalazł godnym siebie. Jako złota w tyglu
próbuje go i przyjmuje go jako czystą ofiarę. Będzie kiedyś są-
dził narody i ganowal ludom, a nad nim będzie Bóg wiekuiście
rządy sprawował. Wtedy srawidliwy stanie odważnie przed
obliczem swych prześladoweów; gadnie na nich trwoga i zdu-
mienie nad jego petnem chwaly żbawieniem i rzehną skruszeni:
. Ten ci to, co nam służył za pośmiech i za igraszkę wzgardzo-
uąl W n.iewiadómości naszej mieliśmy żywot jego za oblęd i za
sromotę jego koniee. A teraz policzony jest między synów bo-
i ch i między świętymi dział jego! Zblądziliśmy z drógi praw-
dziwej, nie gszyświeeało nam światlo sprawiecl iwości. Przez
Izraela dał Bóg świaiu wiekuiste światlo Zakonu. - Wzorem
ezajasza bahilońskiego przedstawia ten mędrzec judzkoaleksan-


- 592 -

ctryjski Izraela jako ideał, który ma spełnić szezytne posłan-
nictwo i zajaśnieć w przysztości aureolą promienną.
Zagtębieni w piśmiennictwie greckiem i teorjach filozofów
helleńskieh, których dźwięcznego języka używali za oręż prze-
ciw obrządkom i zdrożnościom pogańskim, przesadzili Judejezy-
cy aleksandryjscy cel, który sobie wytknęli pierwotnie. Założyli
sobie obudzić wśród oświeconych Greków sympatję dla juda-
izmu, jeo starożytności i treśei, Irez nieznacznie zatracili go
sami. fllyśli ich tak nasiąkły pojęeiami greckiami, że w końcu
w naukach judaizmu nic prócz potoeznych idei filozoEji greck:ej
dojrzee nie mogli. Odzżedziczuna nauka była ieh sereu tak dro-
ą, że padli ofiarą dziwneo złudzenia. Zachwyceni głębakiemi
mylanai filozoEów grckieh, uroili sobie, że nie są one własno-
ścią ducha greckigo, lcez pożyezką, zaciągraiętą od znacznie
starszego judaizmu. W tem mylnem przekonaniu entuzjazmo-
wali się tylko pozornie d1a judaizmu jako skarbnicy, zawierają-
cej wrzekomo najwz.nioślejsze nauki wszystkich EilozoEów, nie
rozumiejąe, że hołdńją wtaściwie duchowi greckiemu. Rzecz
Frost.a, że dla wielu zclań filozoEicznych brakło paraleli w pi-
śmiennictwie świętem. Ale i z tego kłapotu potrafili się wywinąć
łielleniści judzey.
Za przewodem mędrków helleńskich, którzy swój własny
światopoląd wyluskiwali z wierszy Homera, używająe w tym
celu osobliwych sztuczek wykładu, alegorji, t. j. naclając właści-
wemu znaezeniu wyrazu inne, wyższe puzornie, za przewodem
tym postępowali też myśliciele judzey z swoją księgą ksiąg, Pi-
smm śviętem. Vychodząc z zatożenia" że nie wszystko w niem
rnożna i należy rozumieć dostownie, zaczęli i oni wyprawiać ła-
rnańce egzegiezy alegoryeznej, czyłi tropoloaicznej, i po swojemu
przeinaezać sens tekstu. Nietylko w każdem niejasnem wyra-
żeniu doszukiwali się ukrytego v niom wyższeo znaczeńia, lecz
przekładali w aleorje najprostsze nawet fakta dziejowe i najwy-
raźniejsze przepisy, aby z nich wydobye jakiś kamunał filozo-
ficzny. W ten sposób zadawali największy gwałt Pismu i póty
nZęezyli najjaśniejsze slowa, aż nie wyciśnęli z nich filozofema-
t. I3oatą zwłaszeza kopalnię alegorji znaleźli w imionach wła-
snych hebrajskich.
Tak zaraźliwa była ta alegoryzująca maniera i do teo sto-
- 593 -

pnia obałamuciła umysły, że nawet tłumy przestały sobie podo-
laać w prostych opowie;ciach Pisrna święteóo i delektowaty się
tylko ńaciąganym wykładem. Kaznodzieje, którzy zwykli byli
objaśniać bibtję w sobot, musieli się zastosować do mody po-
wszechnej i radzi nieradzi alegoryzować historję i Zakon. Takie
mędrkowanie zawiorlło ieh na manowce. Jeżeli prawa mają być
jeno pokrowcami idei filozofieznych, jeżeli sabat oznacza tylko
"potęgę bóstwa niestwoTzoneo," to wszakże dosyć przyswoić
sobie te myśli, poznae je teoretycznie. Jeden krok tylko dzielił
ozięblość dla przepisów religji od odszezepicństwa. W Aleksan-
drji też ujawnił się po raż pierwszy rozdźwięk pomiędzy wiedzą
a wiarą w łonie żydostwa; oba te pierwiastki nie dostroiły się tu
nigdy do zgody zupetnej.
Tej oziębtości dla judaizmu zakonnego usiłowali przeciw-
dzaałaE ci z pośród uezoych, którzy nie zaprzepaścili się w gre-
ckiej oświecie. Najznakomitszym z nich jest Filon, najwiękśzy
umysł, jaki wydało żydostwo aleksandryjskie. W petnych na-
maszezenia i zapatu słowach przemawiał za nieprzedawnioną
mocą i powagą Zakou i wpajał znów swym współeześnikom
miłość dla niego. Poziela on wprawdzie ich przesądy i błędy,
ale jasnym rozumem wystrzela ponad mgły tej epoki.
I on też czyni niepomierny użytek z meto-dy alegaryrzne
swych poprzedników, z którymi się zgadza w tej mierze. I on też
w rozwijaniu tej metody zaprząta się bredniami symboliki licz-
bowej, objaśnia wyrazy hebrajskie greckiemi, wyciąga z jednego
i tego samego ustępu wnioski odmienne i sprzeczne. Dla Filona
stanowił wykład alegoryczny, iżby tak rzec, nieodbitą potrzebę,
i bytby go wynalazł, gdyby go ni zastat. Lecz podzielająć, i to
nawet w stnpniu wzmożonym, opaczny kierunek alegorystów,
różni się z niml ivłaśnie w najważniejszym punkcie co do trwa-
nia w nicustannej mocy praktyk zakonnych. Ostro pnwstaje
przeciw tym, co zadowahiiają się znatezieniem w prawie wyż.
szego rzekomo znaezenia i oliojętnie trahtują samo prawo; wy-
rzuca ini ptochość i płytkość.
oskość, świętość i niezmienność Zakonu judzkiego pndkre-
śla Filon z szezeólnym naciskiem. "Gdy prawa u innych naro.
dów citym podlegają zmianom, pozostają prawa judaizmu
zawsze niepożyte, niewzruszone, nietknięte, jakby nacechowane


Historja ŻYdów Tom 3 ark. 8


- 594 -

pieczęcią natury, od dnia, w którym objawione zustały, aż dn
dnia dzisiejszego i z pewnością przetrwają po wiek wieków, do-
róki słońee i księżyc i świat nie przeminą. W złej czy dobrij
doli nie odstąpił naród judzki ani na włos od sweo Zakonu, bo
czci go jako święty i baski. Ani klęska głorlowa, ani zaraza, ani
wojna, ani groźby tyranów nie magły rozwiązać Zakonu, jakże
o więc nie cenić i nie przekładać nadewszystko?"
W zabytkach piśmiennych judaizmu zawarta jest, zdaniem
Filona, mądrość najgłębsza. "Nie godneż są", woła, "czci najwyż-
szej ustawy, które nakazują bogaczom dzielić się z nędzarzami
swem mienizn, ubogim zaś niosą pociechę, że przyjdzie dla nich
czas; kiedy nie będą po#rzebowali żebrać u progu bogatych, lecz
odzyskają utracony dobytek. Z nadejściem roku siódmego wra-
cają naraz wdowy, sieroty i wszyscy wydziedzizeni do dawnej
zamożności." Przeciw wroim szkalowanion judaizmu przez ta-
kiego Apjoaza i innych poczciwców teoż pakroju pdnasi Filan
ludzkość, którą owiane są prawa żydowskie, ludzkość zalecaną
nawet wzglęelm zwierząt i roślin. "A oto nikezemzi sykofanci
wydziwiają na mizantropję religji żydowskiej, gdy ona właśnie
eała na aniłości spoczywa."
Pragnąc zwalezyć błędne pojęcia o judaizmie szyderców
; wzgardzicieli Zakonu z pośród własnych rodaków i Greków
i natehnąć ieh lepszem mniemaniem o zabytkach piśmiennictwa
fudzkiego, opracował Filon szereg traktatów; stanowiących w ca-
łokształcie rodzaj komentarza fi,lozoficznego do Pięcioksięgu.
Komentarz ten pozostaje w najściślejszym związku z apinją
Filana o znaczeniu idealnezn naradu judzkiego. - Lubo niebo
i ziemi.a tworami są Boa, wybrał On przecież z całego radu ludz-
Ił:iega lud Izraela, ludzi w prawdzwem znaczeniu tego wyrazu,
zaszezycił go szezególną opieką i powoał na Swoją służbę, źródło
cnót wszelkih. Wedłu Filona Izraelitom przypadło w udziale za-
danie służyć całemu rodawi ludzkiemu za kapłanów i proroków,
być śiewcami prawdy, a zwłazeza czystej czi Boga. Stąd ież
naród judzki eieszy się szezególną łaską u ftoóa, który się go ni-
gdy nie wyrzeknie, nigdy nie opuści. W porównaniu zinnemi
ludami wydaje się naród judzki sierotą. Inne narociy pomagają
sobie nawzajem, on nato2niast, wyosobniony odrębnemi prawa-
mi, nigdy na obcą ponoc liczyć nie maże. Właśnie bowiem

- 595 -

najskrajniejsza surowość praw judzkich, tak ieoclzowna ku
csiągnięciu najwyższeo stopnia cnotliwaści, odstręcza inne
narody, oddane przeważnie uciechom zmysłowym. Lecz wła-
śnie dla swego osieroeenia może naród judzki tem pewniejszy
być zmiłowania bażego. - Filon przejęty był wiarą, że rozpro-
szeni i cierpiący Izraelż.ci skupią się kiedyś znowu pod sterem
Nlesjasza i powrócą w progi ojezyste, gdzie promień łaski bożej
znów im zablyśnie w nagrodę za niewymowne cierpienia i mę-
stwo wytrwałe.
Stojąc w ten sposób mocno na-gruncie wierzeń ojezystych,
nasaąknął przecież Filon zarazem srzecznemi z judaizmem
doktrynanii mędrców helleńskich. Duch judzki i grecki władały
nim z mocą jednaką i wydzierały sobie berło w dziedzlnie jego
myśli. Napróżn4 usiłował pogodzić jaskrawe kontrasty; wrogie
z natury żywioły nie dały się żadną miarą pojednać. Gm.ach
myśli, skonstruowany ze zdań, rozproszonych po pismach Filo-
na, nosi też niezaprzeczoną cehę ducha napoły judzkiego, na-
oły greckiego.
Syśtem Filana po.siada przedewszystkin nawskroś reli-
ijny charakter. W Bou jedynie widza on dobroć, daskonałość
i rzeczywistość; materja, z której świat się śkłada, jest skbńezo-
na, posiada byt jno pozorny i jest źródłem złego. Bóg jest nie-
skońezony i niestworzomy, nie można p-orównać Go z nizem,
co wzięło początek. Dlateo też nie można Bogu pzypisać żad-
nego przymiotu, a raezej tylko przeczące; rzec tedy należy, że
Bóg jest bezprzymi4tny. Stąd też żadną nazwą iśtoty Boga
określić nie sposób; można o nim tylko powiedziee, że jest by-
iującym, lub bytem woóle. Niepod'obna oraniczonym rozu-
mem Boga ogarnąć; człowiek wiedzieć tylko może, że Bóg ist-
nieje, lecz czem jest; to dla śmaertelnika jest tajemnicą. Aby
jednak osobowość Baga ocalić, musiał sytem Filonowy adstą-
pić poczęści od tej bezprzytomności i przypisać też Bońu naj-
wyższą działalność. Atrybutem jest Jeńo zarówno nieskońezona
energja, jak i byt prawdziwy. Działanie jest Bogu równie wła-
ściwe, jak ogniawi żar, a śniegowi zimno, a to tembardziej,
że jest przecież przyczyną wszystkiego, co przejawia energję.-
V tej dz.vałalności Boga dją s;ię wedłu Filona odróżnić dwie
strony: potęga i dabroE, które w Biblji wyrażone być mają


- 596 -

dwoma imionami bożemi. Potęga jest królewską, prawodawezą,
earzącą, dobroć dobroczynną, pelną łaski, m.ilosierną własno-
cią Boga.
Z uwagi na nieskońezoną działalność i wszechmoc należy
Boga pojmować.jako twbrezą istotę, ze względu zaś na swą
doskonatość i szezytność nie może On z pierwiastkiem złego
zostawać w kontrakcie. To też system Filanowy przyjmuje isto-
ty pośrednie pomiędzy Boiem a światam. Bóg stworzył prze-
den,szystkiem duchowy świat idei, które stały się jednocześnie
siłami czynnemi i otaczają Boga orszakiem istot słuźebnych.
Ia pośrednictwem tych sił duchowych przejawia Bóg w świe-
cie swoją działalność. Są to jego namiestnicy i gońce, kierowni-
cy świata, nierozerwalne węzły, które Bóg porozciąat przez
Rszechświat, kolumny, na których go oparł, czyste dusze, które
Grecy nazywają dobremi demonami, a Mojżesz zwie aIuółami.
Kwinteseneją tych sit duehowych, jako pośredników po-
między Bogiem a światem, jest wedluń Filona "logos", czyli
czynny rozum boży, mądrość boża, dueh boży, siła wszech sił.
Loos według nietyle filozoficznego, ile fantastycznego opisu
Filona, jest pierworodnym synem bożym, który stoi na rubieży
gomiędzy nieskońezono5cią a skońezanośeią, łącząc je i dzieląc
zarazem.
Mojżesz, największy ze wszystkich proroków, przyjaciel
i ulubieniec Bóstwa, dostąpił przed innymi zaszezytu. że Bóg
mu objawił swą naukę i wolę. To objawienie złożyt Mojżesz
w księgach przez siebie spisanych o stwarzeniu świata, historji
i prawach, które w łaśnie dlatego noszą pieezęć boskośa.
Jakgdyby sam wszelkiemi siłami rozproszyć pragnął ma-
jaki mistyczne, które mogty zludzić czytelnika jeo utwórów,
zaaja swój komentarz do Pis.ma święteńo trzeźwem zestawie-
nicm zasadnitzych nauk judaizmu. W opisie stworzenia świata
uczy według nieo Mojżesz pięciu prawd najprzedniejszych:
przedewsystkiem, że jest Bóg - wbrew ateuszom i scepty-
kam, --- że ten Bóg jest jedyny - wbrew tym, którzy niezńodę,
panujcą na ziemi, przenos.zą do nieba, że Bóg ten stworył
świat, że istnieje jeden tylko świat, ,vreszcie, że OpatrznośE bo-
ża rządzi i kieruje światem. Pomimo to potomność, zwłaszeza
chrześcijańska, wzgardziła zdrowym pokarmem, który jej Fi-
- 597 -

lon podawał, i rzueita się na niestrawne specjały, htóremi go
przyprawił gwoli zepsutemu smakowi swojej epoki. Uczepiła się
eiemnego wyrazu "logos", powadając o nim, że "stał się cia-
łem w Jezusie."
Energiczniej od swyeh poprzedników wyzywa i zwaleza
książęey filozof z Aleksandrji porąźone v występkach i zdzi-
czeniu pogaństwo greckie i rzymskie. Cały jego przeglącl praw
judaizmu zmierza w gruncie rzeczy do uwyd.atnienia jaskra-
wego kontrastu światła i cieniów, jaki zazhodził pomiędzy nim
a pogaństwem. Niemniej wszakże uważał Filon za rzecz nie-
odzowną wziąć judaizm w obronę przeciw częstym za jeńo
czasów kłamliwym napaściom i wykazać jego wznioslość w
prostych wywodach. Główne jego dzieta przeznaczone były
przedewstystkiem do użytku współvyznawców i ziomków; lecz
pisał je też dla nauki sfer irmowierezych.
Lekkomyślni i złośliwi bajarze, sykofanei, jak,ich Filoa
nazywa, taki np. arcyłgar.z Apjon, pomawiali prawod.awcę Moj-
żesza o kuglarstwo i oszustwo, a jeóo prawa potępiali jako nie-
ludzkie. Przeciw tym oszezercom utożył Filon pismo osobne,
w którem zbija ich nikezemne oskarżenia. Wobec nielicznych
objawów ludzkości, których odwieczenością ehlubifi się Gre-
cy, - jak np. nie odmawiać nikamu ognia, zbłąkanemu wska-
zywać drogę właściwą, - nietrudno mu przyszło przytoczyć
cały szereg praw miłosierdzia, zalecanych poezęści wyraźnie
przez Zakon lub tradycyjnie podawanych z ust do ust. Na
czele praw niepisanych stawia Filon złotą inaksymę Hillela:
"Nie czyń bliźniemu, co tobie niemiło." Judaizm nietylko za-
brania odmawiania komukolwiek ońnia i wody, lecz równie
nakazuje udzielać ubogim i słahbują do życia. Zabrania odrywać dzaeci od rodziców, a żonę od
męża, choeby nabyci byli leńalnie jako niewolnicy. Nawet dla
zwierząt zaleca Zakon współezucie. "Gzemże są wohec teo`
woła do Greków, "wasze nieliczne ustawy, których staro-
żytność tak wychwalacie`?" W końeu podnosi Filon btoie na-
stępstwa odpoczynku sobotnieńo i siódneóo roku uorowego.
Odpoczynek sobotni pozwala Judejezykom poświęcić jeden
dzień w tyodniu studjom nań prawem i w ten sposób ustrzec
saę skutków nieuctwa; mąż żoę, ojciec dieci, pan maże cze-


- 598 -

ladź pauczać, tak że nikamu nie są obce przepisy Zakonu. Rok
sabatowy nietylko ma na celu wzmocnienie roli wypoczynkin
perjodycznym, lecz oraz dastarezenie rodków do życi ludno.
sci bezrolnej, każdemu bowiem wolno zbierać ziemiopłody
w tym raku, wktórymb ywa zawieszone prawo własności.-
Złośliwym potwarcam prawadawcy odpawiada Filon żarto-
bliwie: "Tak, Mojżesz imał się widać sztuk czarodziejskich, sko.
ro cały naród, spragni4ny a gładny, dróg nieznający i ze wszyst-
kiego obrany, nietylko w dostatku wśród ludów utrzymać, lecz
pomimo nurtującej go roteki i buntu nagiąe do posłuszeń-
stwa potrafił."
Trzy gwiazdy etyczne piewszej wielkaśrń świeciły kolejno
w ciągu jednego stulecia: Hiliel Babilońezyk, Jezus Nazareń-
czyk i Filon Aleksazdryjezyk. Ten ostatni największe.zasługi
polożył kolo rozgłaszania chwały judaizmu w jego całokształcie
i szezegółach. Otczało go też zapewne koło adeptbw. Trwały
wpływ wywarł kunsztownie opracowaneni gismami, które
oświecen,i poganie zapewne pilniej wertawali ad Judejezyków,
chłonąc w siebie sława pełne.zapału, jakiemi przenawia o Bo-
u, Mojżeszu a duchu Zakonu.
Mędrcy aleksandryjsey, ciągnąc dalej z powodzeniem dzieło
wielkieh proroków, Jezajasza, Habakuka, Jeremjasza, uwi
docznili najtępszemu wzrokawi niedorzeczność, bezpodstaw=
ność, opaczność i zdrożność religji pogańskich. W mgłę rozwiafi
eter przezraczy, który w mniemaniu Greków i Rzymian apro-
mieniał Olimp. Zdolne do uczuć głębakich i moralne jednostki
z pośród Greków i Rzyman uznawały swe błędy i odwracały się
z niesmakiem ad wiary, która szerząc tak niskie wyabrażenia
o bogach, z.dawała się uświęcać ich grzykładem żywot wy-
stępny. Że zaś ludy świata starożytnego spragni4ne były
w oólności pociech religji, przyłączali się tedy poszukujący
usilnie moralności i prawdy poganie do judaizmu, którego
istotę magli goznać dakładnie bądź to w obcowaniu z Żydami,
bądź też z greckiego przekładu żrbdeł religji żydowskiej i z li-
teratury grecko-aleksandryjskiej. W ostatnich dziesięcioleciach
przed upadkiem państwa judzkieńo pojawili się, niebywałym
dotąd przykładem, liczni prnzeliei, których do przyjęcia ju-
daizmu skłonił jeno szezery głos serca. Znajdowali w nim uko-
- 599 -

enie w swych wątpliwościach i pokarm dla umysłu i duszy.
2 asnego doświadezenia podaje nam Filon, że Grecy, którzy
przeszli na judaizm w jea kraju ojezystym, wraz z religją
zmienili też datychezasowy tryb życia na żywot, ozdobiony
cnotą umiarkowania, łagadnaści i aniłości bliźniego. Zwłaszeza
kobiety, których delikatne uczueia obrażał bezwstyd pluńastw
mitoloicznych, lgnęły do naiwnych a zarazem wzniosłych
opowieści biblijnych. Było też łatwiej kobietom przyłączać sie
ćio przymierza judzkiego. W Damaszku większa część niewi:ast
pogańskieh nawróciła się na wiarę żydowską. Niektórzy.
obmierziwszy sabie estetyczne, leez niemoralne obrządki po-
ańskie, nie wstępawali wprost da spoteczeństwa judzkieo,
lecz zachowywali dawny tryb źycia, cz.cili wszelako wyłącznie
j_edyneo Boga Izraela, pasyłali dary do świątyni jerozolimskiej,
jaki taki święcił ńawet sobotę. 'fyeh nazywano "czcicielazni Bo
a"; byli to półprazelici. Martwiło to swrowego w słowach, aIe
nie w czynach, moralistę Senekę, nauczyciela ces.arz Nerona.
,.Tak się'rozwielmażniły obyczaje tego szkodliwego naradu",
utyskuje filozof, "że już ziiemal we wszystkich krajach za-
puściły karzenie i zwyciężeni dyktują prawa zwyciężcam."
Vzięła ostatecznie przewagę łagadniejsza opinja Hillela, który
nie pochwalał ciergkiego, opryskliwego odprawi;ania bałwo-
chwalców, czującyeh pociąg do wiary żydowskiej.
Dzięki goliwej propagandzie znalazła nauka judzka go-
ścinę na jednym z dworów azjatyekich, którego członkowie
w ciągu kilku pokoleń poz.as,tali wiern5mi wyznawcami ju-
daizmu. Adjabene nad brzegana Tygrysu, kraj holdowniczy
monałrehji gartyjskiej, podległy w tej dabie berłu stadła królew-
skiego, Monobaza i Heleny, byl państwem niewielkiem, ale
dość potężnem, i przetrwal kilka stuleci. Z p-amiędzy dzieci
Mnobaza z małżeństwa z Heleną i innemi żonami był Izates,
lubo młodszy od braci, ulubieńcem radziów. Obawiając się,
aby dla tej predylekeji nie padł ofiarą starszego radzeństwa,
,cvyprawił go ojciec na dwór zaprzyjaźnioneo książęcia, wład-
nącego krainą; którą oblewają obiedwie odnai rzeki Tyrysu
aż do ich ujśeia do zatoki Persk3ej. Kraj ten, nosząey nazwę
Mezene (śródlądzie), stał się z czasem ońniskim handlu
Hszechświatowego. Abinerlos, tak się boviem nazywał książę,


- 600 -

którego opiece powierzony został Izates, polubił bardzo swego
pupila i dał mu w matżeństwo swoją córkę, Samachę. Na dwo-
rze tego władcy częstym bywał gościem pewien kupiec judzki,
który, zalecając księżniczkom swoje towary, zalecał im jedno-
cześnie religję fydowską i zjednał je dla niej. Samach przyjęła
juriaizm i zwróciła uwagę swego małżonka na Ananjasza, któ-
rego nauki trafiły Izatesowi do serca. Temiż czasy, o czem Iza-
tes nie wiedział, nawrócił też jego matkę, królową Helenę, inny
l;rzewiciel wiary żydowskiej wśród pogan. Przy najbliższej
zmianie tronu przejawił się głęboki wpływ moralny judaizmu
na prozelitów królewskich. Monobaz, umierająe, mianował na-
stępcą faworyta sweo, Izatesa, z pominięciem starszego po-
tomstwa. Gdy Helena oznajmiła wielmożom adjabeńskim
ostatnią wolę zmarłego małżanka, radzili jej oni zgładzić braci
królewskich, aby przez zazdrość i nienawiść nie wywołali woj-
ny domowej, - zbrodnia to dość często praktykowana na
dworze partyjskim i innych dworach azjatyekich. Ale Helena,
której judaizm wpoił tkliwsze uczucia, nie poszła za tą krwawą
radą i poprzestała jedynie na zamknięciu braci Izatesa. Star.zy
jej syn, Monobaz II, objął pod nieobecność brata rządy za-
stępeze. Gdy Izates przybył do stolicy adjabeńskiej i zgodnie
z ostatniem rozporządzeinem rodzica przjął z rąk Monobaza
koranę (ok. 22), uznał, że byłoby to czynem okrutnym męczyć
braci dla własnego bezpieczeństwa w dożywotniem więzieniu.
'Vyprawił ich w eharakterze zakładników - co było raczej
estaniem honorowem - częścią do Rzymu, częścią do sto-
licy partyjskiej.
O wielkiem przywiązaniu dynastji adjabeńskiej do religji
żydowskiej świadezy okoliczność, że Helena, zdjęta tęsknotą
do Jerozolimy, przedsięwzięta przy pumoey syna podróż daleką
(ok. 43). Towarzyszyło jej pięciu synów Izatesa, aby się w Je-
rozolimie nauczyć zasad wiary żydowskiej i mowy hebrajskiej.
Radosne musiał wzbudzie w Jerozolimianach uczucie widok
wjeżdżającej królowej, która pezybywała z dalekiego wsehodu,
aby ich Boóu i Zakanowi szezery hołd złożyć. Oto przed ich
oezami oblekło się w ciałn słowo prorocze, że druga świątynia
więksLą będzie od pierwszej, dyż batwochwalcy wielbiE w niej
będą jedynego Bogal Niebawem naśtręczyła się też Helenie

- 601 -

sposubność wystąpienia w roli dobrodziejki narodu. Za jej go-
ściny zaciążyta srudze nad krajem klęska głodowa, dając si
zwłaszeza we znaki klasie uboższej, wśród której porywała
liczne ofiary. W świątyni zapasy mąki do ofiar śniednych były
na sehyłku, a jednak złodniali kaptani nie obrócili na wtasny
użytek ani okruszyny, przeznaczanej na oień oltarzny. Aby tej
niedoli zaradzić, sprowadzata Helena catemi okrętami zboże
z Aleksandrji i fii z Cypru i rozdzielata zakupioną żywn4ść po-
między łaknących (ok. 48). Izates dostarezyt jej środków obfi-
tveh, aby moła dogodzić wrodzonej hojności. $wiątynię obda-
rzyła z szezodrotą królewską złotą szybą konehową do bramy
wewnętrznego przybytku, która odbijając wielokrotnic pierw-
szy promień wsehodząceo stońea, rozblyskiwała i blaskiem
swym oznajmiała jutrzenkę petniącym stużbę kapłanam. Po-
darowała też do świątyni złotą tablieę, aby na niej wyryto
ustęp z Zakonu, dający wskazówki postępowania przeciw żo-
nie, podejrzanej o niewiarę małżeńską. Dar ten nie był pamyśl-
nym objawem; świadezy on, że pod wptywem Rzymu i dynastji
i-ieroda cudzołóstwo nie było w Judei rzadkim wypadkiem, lub
przynajmniej że uczciwość niewiast żydowskich podawana by-
wała często w wątpl:wość.
laród zachował pobożną i dobroezynną prozelitkę Helenę
wdzięcznej pamięci. Przeżyła ona jeszeze swego syna Izatesa
(zm. ok. 55), który pozstawić miał dwudziestu ezeterech synów
i dwadzieścia cztery córki. Tron po nim objł brat jeo, Man-
baz II, również szezery wyznawca wiary żydowskiej. Po śmier-
ci Heleny kazal złożyć jej szeztki wraz z szezątkami brata
wspaniałym robowcu, który królowa za sweo pobytu
w stoliey Judei wznieść poleciłac. To mauzoleum Heleny, o trzy
stadja (570 metrów) ku pótnocy od Jerozolimy, znaczne trzema
pi,ramidami z białego, przezroczego marmuru, uchodziło za
rcydzieło budown;ictwa.
Do dziE clnia przechowaty się szeztki grobowca po btędną
nazw "grobów królewskich." VidaE jeszeze w wydrążeniu
skały szereg komnat, hal i nisz podziemnych z resztkami sarko-
fagów, stupów i misternie rzeźbionych winońron, kwiatów
i wieńebw, które oparlv się niszezącemu czasowi. Te ruiny są
lisko dwutysiącletnimi świadkami siły atrakcyjnej, jaką miał


- 602 -

;udaizan dla pagan dostojnych. Dynastja adjabeńska okazała
swe przywiązanie da Jerozolimy budowlami i d.arami. Jak He-
lena zbudowała sobie pałac w mieście dolnem, tak jej wnuczka,
księżniezka Grapte, zbudawała sobie gmach w dzielnicy Ofla-
Monobaz, który również miał w Jerozolimie swój palac, poda-
rował do świątyni złote naczynia, używane w dzień od-
puszezenia.
Z tego ciążenia pobożnych umysłów pogańskich do ju-
daizmu osiągnęło główną korzyść młode nazareństwo. Przez
owładnięcie i spotęgowanie tego nastroju polożyło omo kamień
węgielny pod swe światowładztwo. Dwaj Judejezycy z krajów,
używających języka greckiego, Saul z Tarsu.(znany pad imie-
niem Pawła) i Józef Barnabasz z Cypru, pnzez rozwinięcie for-
malnej propagandy wśród poóan nadali drabnej gmine chrze-
.Ecijańskiej takie rozmiary, że nazareństwo z oraniczonych wa-
runków sekty żydowskiej podniosło się na staFień samoistnej
religji, ale też jednoc,ześnie zmieniło charakter pierwotny.
W dziesięć lat niespełna po śmierc r,.ałżyciela płrzybyły szezu-
płej gminie zastępy nowych wyznawców z dwóch kół, od
Eseńezyków i Judejezyków z zierm greckich. Pierwsci, którzy
dotąd ganili cz.cze mary i wyglądali cudu, któryby sprawadzi
lerólestwo niebieskie, dapatrzyli się zapewne w Jezuie zis.zeze-
nia swych rojeń. Pogadzawszy się z ideą cierpiąceóo mesjasza
i uwierzywszy, że zamiast wystąpić jako oswabadziciel i zbawca
swego narodu, musiał ponieść śmierć męczeńską na krzyżu, sta-
li się ci mistycy garącymi zwolennikami grona bezpośrednch
uezniów Jezusa i skierowali w jego stronę cały swój zapał mi-
syjny. Entuzjazmu tego udzielili też gminie prachrześcajańskiej,
która w swej prastocie nie myślała zgola o powiększeniu kad-
rów wyznawców, lecz wyglądała rychlego powrotu Jezusa
w petn,i chwały na obtakach niebieskirh. Niebawem apostalowie
z ich łona poczęli przebieć kraje dla krzewienia wiary
w mesjanizm Jezusa.
Najważniejszym warunkiem prapagaudy owocnej byl dar
wysłowien,ia, któryn prości rybacy i rękodzielnacy galilejscy
najmniej chyba pochwalić się magli. Z wielką tedy było karzy-
ścią dla gminy nazareńskiej przyłączenie się Judejezyków mó-
wiących po grecku. Z Syrji, Azji Mniejszej, Eiptu, Cyreny,

- 603 -

z wysp Krety i Cypru, płynęły co roku na święta liczne rzesze
żydowskie do Jerozolimy, gdaie też gościły przeważnie czas
dłuższy; obok ludzi uczuciowych i marzycaeli nie brakło tam
awanturników, nowatorów, żebraków. Wielu z nich tem chci-
wiej chlonęło gloszone nowinki, że w oólności o Piśmie i usta-
wach pojęcia nie mieli i z gruntu opaczne stosowanie wierszy
proroków nietylko nie raziło ich, jak biegłych w Zakonie, lecz
owszem wydawato się im jedynie prawdziwym wykładem.
Wspblność mien.ia i wspólne biesiady, które gmina ebionicko-
chrześcijańska przejęla od swej macierzy eseńskiej, przypadały
szezególnie do serca tym Judejezykom grekim bez d.achu i ju-
tra. Kto jaką taką posiadał chudobę, spieniężał ją i gotowiznę
sktadał do skarbca braGkiego, kto nic nie posiadał, żył bez trosk
na koszt korporaji. Ci Judejezycy greccy, którzy od swych
sąsiadów pagańskich nauczyli się sztuki razprawiania na teQnat
dowolny i nawet rzecz, pazbawioną treści wewnętrznej, umieli
przybraE w blyskotliwe i brzmiące wyrazy, użyczyli nowej re-
ligji niezbędnego języka: "mówili językami." Z nich to mloda
gmina rekrutowała swych kaznadziejów i apostałów najlep-
szych. Ledwie nawróceni, rzucali się do nawracania innych.
Iresztą ci przybysze niezawsze żyli w zodzie z elementem kra-
jowym, uskarżali się nieraz na upośledzenie i przeprowadzili w
końcu wybór z ich łona siedmiu przetożonych nad ucztami
wspblnemi, aby ich bronili ad krzywdy. Niebawem pierwiastki
galilejskie, ebianickie i eseńskie prześeignięte zostały w tej mie-
szaninie przez żywioY helleński.
Helleniści, dla ktbrych Zakan był przeważnie księgą na sie-
dem pieczęci zamkniętą, dpuszzafi się zapewne niejednego wy-
kroczenia przeciw ustawom, bądź to mimowalnie, bąłdź też dla-
tego, że o nie nie dbali. Sehwytani na gorącym uczynku i po-
ciągnięci do sprawy, zastawiali, jak się zdaje, swoje uchybienia
wiarą w mesjanizm ezusa, jakgdyby i on lekceważył ustawy:
Ale w Jerozolimie, czezonej jako gród święty, baczóno pilnie na
przestrzeganie wszelkiego obyczaju i wszelkieo przepisu. Po-
ezęto też pndejrzewać mówiących językami Nazareńezyków, że
umyślili naigrawać się z prawa. Najzacieklejszym przeciwnikiem
tych nowatorów byt aul z Tarsu, który jako gorliwy zwolen-
nik zasad faryzejskich, uważał Zakon, zarówno pisany, jak ust-


- 604 -

- 605 -


-ny, za nietykalny w całym zakresie. Umiejąc po grecku, zdolny
był ocenić daniosłośe wynurzeń hellis,tów judzkochrześcijań.
skich w Jerozolimie i zapatał gniewem. Jeden z tych Grek&s,
unien.iem Stefan, posunął saę najdalej w tej mierze i bez gr6-
dk przemawiał przeciw świętości Zakou i przeciwko świątyni.
Zdaje się, że Saul zadenunejował go jako bluźniercę, i Stefan
ukamieniowany został, niewiadoano czy z wyroku trybunału,
czy też doraźnie przz tłum oburzoy. Odtąd wzmogła się jesz-
eze nieufnośE, i Nazareńezyków pociągano jeszeze częściej do
prawa. I teraz najezynniejszy byl Paweł, który obehodził domy
wiernych, mówiących po grecku, badał ich, askarżał i wyta-
czał im sprawy sądowe. Oskarżonych wtrącano d4 więzaenia.
Podsądni, praekonani przy badaniu o uchybieniu przepisom Za-
onn czynem lub słowem z powołaniem sźę na mesjanizm Je-
zusa, nie byli bynajmniej śmiercią karałni, lecz skazywani na
chłostę. Przerażeni taką surowością, uciekli cudzoziemscy Naxa-
reńezycy z Jerozolimy i osiedli w mi,astach grec.kich, w których
istniały gminy żydowskie, aby wśród nich ciągnąć dalej swoje
apostolstwo. Prześladowano atoli jedynie hellenistycznych zwo-
lermików Jezusa, krajowcy zaś, któ.rzy pamimo swej nnwej wia-
ry nie zaprzeczali wikuistej świętości Zakonu, nie duznawal
%adnej przykroci. Trzej ich przełożeni; Jakób, brat czy też ku-
zyn Jezusa, Piotr i Jan, którzy mieli swą siedzibę w Jerozoli-
mie, wolni byli od wszelkih prześladowań lub bodaj nawet
szykan.
Zbiegli Nazareńezycy nie ustawali w swym zapale misjonar-
skim. Nie mając d.achu nad głową, dążyli przedewszystkiem do
zwerhowania grona strtników i wprowadzetvia doń wspól-
ności majątku, iżby żyE mogli bez troski o jutro. Ciąnęły ich
zRłaszeza dwa miasta, Antjo.chja i Daznaszek, które posiadały
liczne gminy greckożydowskie oraz spory zastęp prozelitek,-
rozlegle pole do nawracań.
Niebawem ujrzały oba te miasta w swych murach powsta-
nie gmin nazareńskich, których członkowie uchodzili za Żydów,
nowadzili też tryb życia żydowski, modlili się, śpiewali psalmy,
atoli pewnemi eechami zdradzali zarodki sekty odrębnej. Seho-
rlzili się na wspólną biesiadę, którą nazywali "wieczerzą pańską"
iub "ucztą miłości" (agape), zmawiali bluoslawieństwo nad

wmem, pili koleją z jednego kielicha, łamafi się chlebem na
j,amiątkę ostatniej godziny Jezusa i pozdrawiali się z pocało-
waniem, mężezyźni i kobiety bez różnicy. Niektórzy wrbżyli w
zachwyceniu, inni mówili językami, jeszeze inni podejmowali
uracje magiczne w im.ieniu Jezusa lub też chlubili się cudo
twbrstwem. Panowały w tem kole hellenistycznonazareńskiem
tak nienaturalne podniecenie i marzycielstwo, że prędzej czy
później musiałoby ono paść ofiarą szyderstwa. Mniej jeszeze szans
powodzenia miało nazareństwo żydowskie, reprezentowane w
Jerozolimie przez Piotra, Jakóba i Jana, krocząc bowiem nie-
odstępnie szlakiem tradycji, niezdolne było zaptodnić nowych
pierwiastków, tkwiących w działalności Jezusa. I byłoby młeEde
ch.rześcijaństwo, goniąc za mrzonką, rozbiło się przy pierwszym
wylocie o rzeczywistośE i jak stronnictwa innyeh mesjaszów pr,ze-
brzmiało bez echa, gdyby Saul z Tarsu nie nadał mu nowego
kierunku i silnego rozpędu, który uzdolnił je do życia i rozwo-
ju. Bez Jezusa nie miatby oczywiście Tarseńezyk sposobności
do rozległych podbojów dusz; atoli mniej jeszeze mogłoby się
ostać bez niego ehrześcijaństwo.
Saul (Szaweł), rzekomo z pokolenia Benjamin, była to na-
tura niezwykła. W wątłem, słabowitem ciele mieszkała wytrwa-
łość, nie lękająca się żadnej przeszkody. Posiadał on szezupty
jeno zasób znajotiności piśmiennictwa judzkiego i Pismo święte
xnał tylko z greckiego przekładu. U stóp Gamaliela nie siady-
wał z pewnością, obeznałby się bowiem gruntowniej z Zakonem
i przejąłby od mistrza więcej słodyczy; nauki pobierał zapewne
u pokątnych uczonych w mieście rodzinnem. Jak jego wiedza`
tak i myśli nie ogarniała horyzoniów rozleńłych. Odznaczal się
przytem umysłem marzycielskim; pelnym urojeń. Byla to, slo-
wem, osobistość chorobliwa a zarazem żelazna, jakby naumyślnie
stworzna do założenia nowej nauki i do wcieIenia w czyn rze-
; czy niemożebnych z pozoru. Z zapamiętałym ferworn ścigał Na-
xareńezyków helleńskich i wywlekał z kryjówek, aby ich po-
ciągnąć do kary za odstępstwo od judaizmu faryzejskiego, ktbry
uważał za jedynie prawdz.iwy. Lecz niedość miał na tem. Do-
wiedziawszy się, że niektórzy z nich osiedfi w Damasżku, wy-
ruszył za nimi żarliwiec tarseński, aby i w tem mieście zburzyć
ich gminę. Nagle zaszedł xwrut w jeńo myślach. W Damaszku


- 606 -

było wiele prozelitek. Wielką sensaeję wywolało nawrócenie się
na judaizm doinu adjabeńskieo. Saul mi.ał prawdopoclobnie
sposobność przyglądania się dworowi podróżnemu królowej He-
h,ny, ciągnącej do Jerozolimy ku trjumfowi religji żydowskiej,
w otoezeniu mlodych książąt i świty. W podróży tej (ok. 43)
zawadziła ona niechybnie o Damaszek i prżyjęła hołdy judzkiej
i prozelićkiej ludności tego miasta. Sceriy te musiały wywrzeć
na Saula glębokie wrażeie i nasunąć mu myśl, czy też nie na-
stał już czas, w którym wedtug przepowiedni praroków wszyst-
kie narody świata uwierzyć miały w objawioeo Izraelowi Bo-
ga. Zadawszy sobie takie pytanie, musiat też przezwyciężyć po-
ł:tezone z niem wątpliwości. Czyż podobna, pomimo wyraźnego
ciążenia wielu poan do wiary żydowsiej, nawrócić cały świat
batwoehwalezy, obowiązując go do zachowywania Zakonu,
nakazując mu obsrwować sobotę i święta, petnić przepisy po-
karmowe, odróżniać rzeczy nieczyste od czystych, ba, n.awet
śeieśnień faryzejskich skupulatnie przestrzegać? W tych warun-
kach :nie magtoby chyba nigdy nastąpić przyłączenie się ludów do
społeczeństwa judzkiego. Z drugiej znów sirany godziż się uchy-
lać Zakon gwoli poganonn? Toż cały Zakon pochodzi od Boa,
który go objawił i przestrzeganie jego ustaw usilnie zaleciłl Moż-
naż go więc uchylać? Wówezas przypomnaał sobie Saul zapewne
zdanie swych mistrzów, że Zakon obowiążuje jedynie do przyj-
ścia Mesjasza, jako środek wychowawezy, gdy się zaś ukaże Zbawi-
ciel, ustanie sama przez się jego moc i powaga. Gdyby się więc Me-
sjasz pojawił, lub jeżeli już się pojawit, wówezas z unieważnieniem
Zakonu usunięte też zostałyby zawady, stojące na drodze proagan-
dy wśród pogan. A może Jezus istotnie był Mesjaszem ? Te rozumo-
wania pochlaniały wszystką myśl Saula. Jego bujna wyobraźnia ro-
proszyla wnet ostatni cień wątpliwośći. Uwierzył naraz najmoc-
niej, że Jezus mu się zjawił. Znacznie później mówił sam o tem
wizeniu, którego dostąpił: "Byłoż to zjawisko cielesne, nie
wiem, bytoli duchowe, nie wim; zachwycony byłem aż do trze-
ciego nieba," niekoniecznie wiaroodne świadectwo prawdziwe=
go zdarzenia. Późniejs,ze czasy nadaty temu widzeniu realniej-
szą postaE. W podróży do Damaszku oświeeić miała nagle Saula
świattość niebieska, czem przerażo;ny upadł na ziemię i usłyszał
głas, wołający do niego: "Saulu, Saulu, cze.mu mię grześladu-
- 607 -

jesz?" Oślepiony zjawiskiem, przybył do Damaszku i dopiero w
rozmowie z jakimś chrześcijaninem, który dal mu radę, aby
chrzest przyjął, przejrzał, jakgdyby łuska z orzu mu spadła.
Wobec przeświadezenia, że istotnie widział Jezusa, rozwiała
się druga wątpliwość Saula i roztozyt się przed nim cały wid-
nokrąg mesjański. Jezus umarł wprawdzie na krzyżu, a przecież
mu się zjawil, musiał zatem zmartwychwstać. Jest on przeto
pierwszym zmartwyehwstańcem i tn samem dał świadectwo
prawdzie zmartwychstania, o którą spieraly się szkoly, i zwias-
towal bliskość królestwa bożego, z któreńo przyjściem, wedlug
zapowiedzi proroka Daniela, umarli wstaną z swych grobów. W ten
sposób były Faryzeusz tarseński uwierzył niezachwianie w trzy
rzeczy: że Jezus zmartwychwstał, że jest prawdziwym, zwiasto-
wanym Mesjaszem, że wreszcie zbliża się królestwo niebieskie,
przyszły czas zmartwychwstania, i pokolenie obecne, a raczej
wierzący w Jezusa, doczekają się wkrótce jego nastania. Z v%iary
te wysnul Saul w dalszym ciągu wnioski następne: skoro się
l4iesjasz ukazał, Zakon tedy ulegl zniesieniu i balwochwalcy
mogą wzie udział w btogoslawieństwie Abrahamowem bez
przestrzegania Zakonu. Było to ostroą dla jego energji. Uwie-
rzył, że z żywota matki został wybrany na apostata wśród po-
gan. U takiej duszy ogniste krótka byla droga pomiędzy myślą
a czynem. Pod imieniem Pawła przystal w Damaszku do Naza-
reńezykbw, którzy się niepomatu zdziwili, że ich prześladowea
zostaje naraz ich towarzyszem i zamierza się oddać nawracaniu
niewiernych.
Nie mógł się jednak Paweł utrzymać w Damaszku i uciekł
do Arabji, t. j. Auranitis, gdzie istniaty róvnież gminy żydow-
skie. Dopiero za powrotem do Dnazku, gdy współwyznawcy
zaczęli go darzyć większą ufnością i popierae jego dążenia, móńł
się poświęcić gorliwemu gloszeniu nowej nauki. Ale swą popędli-
wą, bezwzględną naturą i twierdzeniem, że Zakon moc swą po-
stradał, rozjątrzy,ł gminę judzką w Damaszku. Etnareha judz-
ki w tem mieście chciał go uwięzić, lecz ocalili go towarzysze,
spuśeiwszy go w koszu przez otwór w murze. Wymknąl się te-
dy z rąk ludzi, którzy widzieli w nim stusznie burzyciela juda-
izmu. Do Jerozolimy przybył dopiero w trzy lata po swem na-
' wrbceniu, zamiast udać się tam natychmiast i od bezpośrednich


- 608 -

ucziów Jezusa zasięgnąć dokładnych inf>.acji o czynach,
naukach i zamiarach ach mistrza. Czuł zapewne, że od Galilej-
czyków chrześcijańskich dzieli go przepaść głęboa i że ię z
nimi nigdy porozumieć nie zdola. Paweł ożywiony był myśl
jedyną, że błogosławieństwo dla wszysikich pokoeń, czyli dana
Abrahamowi obietnica, że będzie ojczn wieiu narodów i że rze-
sze batwochwalstwo staną się jego potomstwzn, - że btogosa-
wieństwo to ziśeić się może jedynie przez zniesienie Zakonu.
Chciał on obalić szranki pomiędzy Judejezykieu a Grekiem
lub poganinem, pomiędzy niewolnikiean a wolnym i połączyć
wszystkich w sprzymierzu Abrahama jako braci i nasienie Abra-
liamowe według abietnicy. Tę to radosną nowinę przedsięwziął
uporiadaE naradom. Byta to bądźcobądź dalekosiężna idea,
niedostępna dla pojęE Ebi.anitów je.rzolimskich, a nawet tak
zwanych apostołów filamowych; ale przesadziła metę gońziwą.
Po kr,ótkim pobyeie v Jerazolimie puśił się Paweł w wę-
drwkę apostolską w towarzystwie Cypryjezyka Józefa Barna-
basza. Zatożyli oni w wielu miejscach gminy greckochrześcijań-
skie, zwtasrxaa w Galacie, Efezie, Fillippach, Tessalonice i lio-
ryncie. Mógł sobie judaizm ponieąd te sukcesy przypisać, pra-
gnąc bowiem pogan pozyskać, musiał Paweł roztoczyć przed ni-
mi część świetnej historji narodu judzkiego, zanim doszedł d
główneńo wątku swych nauk. Musiał dalej uwydatnić czyste go-
jęie o Bóstwie w przeciwieńs.twie do bałamutnych wierzeń po-
rńsiłch. Umysłów wrażliwych na idealne zasady judaizmu nie
brakło wśród pogan. Wielu z nich, jak się rzekło, czuto wstręt
do bajd mitologicznyeh i do utóstwienia człowiea. W świeżej
jes,ze tkwito pamięci bezprzykładne upodlenie, z jkiGm
wszystkie narody państwa rzymskieo poświęcały potwarnemu
Kaliguli ołtarze, biły mu jak Bogu pokłony i modliły się do niego.
Prawe serca szukały bezowoenie Boga, do którego wznieśby się
mogty. Aż oto przyszedł Paweł i przyniósł im tego Boga, spo-
witego wprawdzie w opowieści cudowne, lecz właśnie w tej pa-
włoce tem silniej przemawiającego do przekonań pogańskich:
"syn boży" trafiał snadniej. do dusz bałwochwalskich, niż "zba-
R'iciel mesjański." Nitnniejszą też sposobnośE do zalecania nau-
ki żydowskiej dawało Pawtowi szeroko rozpoavszechnione ze-
psucie obyczajów, które w Grecji i we wszystkich innych dziel-
- 609 -

nicach państwa rzymskiego nie potrzebowato saę lękać światła
dziennego, gdyż w osobie Nerona rozpieato się w Rzymie na
tronie. Co duch aleksandryjskojudzki na jaw wydobył i agłosił
światu w Sybillinach, Księdze hldrości i dzietach Filona, to
stawiał Paweł w kazaniach przed oczy swym sluchaczom po-
gańskim, że mianowicie w wielobóstwie tkwi tródło deprawa-
cji, panującej wśród pogan: "Odmienili chwatę nieśmiertelne-
go Boga w podobieństwo obraz cztowieka śmiertelneo, pta-
ków, czworogonów i ptazów. Przeto podał ich Bóg pożądliwoś-
eiom serca ich ku nieczystości, aby między sobą ciała swe sro-
mocili."
Takie kazania, wyłaszane z zapałent przez osobistość, któ-
ra catą duszę kładła w swe słowa, nie mogły nie wywrzeć wra-
żenia na pogan zacniejszych. Niemałe też miało znaczenie, że
trwoeę mistyczną, którą na ludzi ówezesnyeh rzucita wieść, ii
koniec świata się zbliża, że trwogę tę uśmierzył Pawel mocną
swą wiarą w bliskość zmartwychwstania i powrotu Jezusa i za-
mienił w nadzieję, iż u,marli powstaną w ciele nieskażonem
gdy zabrzmi trąba boża, a żywi uniesieni będą w obłakach do
nieba. W ten sposób podbił Paweł wyobraźnię wielu pogan w
swej wędrówce apstolskiej z Jerozolimy do Illyrji. Ale z po-
czątku jednał dla dobrej nowiny tylko osoby niskicj kondycji:
nieoświcconych, niewolników, a szezególnie kobiety. Wyształcoł
nym Grekom zdało się chrześcijaństwo, gtos.zone przez Pawła
- snzaf utatu;snqan,ituz atuzałm uazazJd aurupeszn
śmiechu godnym absurdn. Wśród Judejezyków nusrało nie-
odzownie pobudzić zgorszenie.
Paweł umyślił poprostu zerwać nić, wiążącą naukę Chrys-
tusa do wiary żydowslsiej.Poniewż Zakon stał mu na zaadzie
cio przyjmownia prozelitów pogańskich, usiłował podkopać je-
go powagę. Twierdził tedy, że wręcz jest szkodliwy do osią-
nięcia wyźszej świtoci żywota i cnotliwoci. Nietylko tak zwa-
ne prawa ceremonjalne judaizmu, ale nawet prawa moralne
uważał Paweł za zapory na drodze zbawienia. Dopóki Zakon nie
nastał, nie znali ludzie rzekomo żadnej złej żądzy, dopiero za-
Isaz: "Nie będziesz pożądał," wzbudził pożądliwość, dogiero
przez Zakon przyszło poznanie grzechu. Człowiek jest cielesny
i do grzechu skłonny; albowiem ułomne jest ciało i działa


Historja Żydów Tom 3 ark. 9


- 610 -

abrew przepisom Zakanu. Przeciwstawił tanu Pawel nową
naukę. Dla grzechu pierwszego człowieka stał się człowiek do-
piero cielesnym, słabym i grzesznym; przewinienie Adama zro-
dziło niezmazany grzech pierwarodny i ściągnęlo śmierć na ród
ludzki. Grzechu wrodzonego człowiekowi nie zdoła Zakon pako-
nać. Dla zniszezenia grzechu i śmierci addał Bóg Mesjasza, swe-
go syńa, w moc śmierci i wskrzesił go potem, a ten został dru-
gim Adamem i zniweczył grzech pierwarodny, zmógt śmierć
i życie wieczne sprowadził. Kto wierzy w Jezusa, ten ma udzial
tem życiu, tego nie imają się grzech, pakusa i chuci. Zamiast
wyzwolenia z pod jarzma rzymskieo, przyniósl odkupienie od
grzechu. Posługując się metodą swoistą, wywnioskowat Pawet
z Pisnzia świętego, że na każdym, Ifto Zakonowi podlega, a nie
pelni go ściśle, ciąży przekleństwo. Było to właśnie zaslugą Je-
zus.a, że wykupił wszystkieh od przeklńśtwa Zakonu.
Mieliż Judejezycy cierpliwie słuchać tego zgorszenia, znośić
otwartą pogardę dla swego Zakonu, za który dopiero niedawno, gdy
się nań targnął cesarz Kaligula, gotowi byli poświęcić swe ży-
cie? Nie dziwić się, że oburzeni na wzgardzieiela Zakonu prze-
śladowali go wszędzie, gdzie tylko sięato ich ramię. Zresztą,
ilekroć Pawla w ręce dostali; karali go tylko plagami, na życie
nie gndzą; pięć razy, jak sam opowiada, otrzymał po czterdzieś-
ci plag bez jednej.
Przeciw s4fistycznej nauce Pawła o szkadliwości świętego
Zakonu zaprotestował garąco z ambony pewien kaznodzieja wy-
trawny. W jednej z gmin heilenistycznych (może w Antjochji),
gdzie wśród Judejezyków panowała grecka oświata i grecka wy-
twarność, usiłowat ten mówca przekonać swoich stuchaczy,
e, przeciwnie, wyhodowany i ukrzepiony przez religję żydow-
ską "rozum gobożny` zdołny jest utrzymaó na wodzy popędy
i żądze. Zbrojny w subtelną sztukę retoryki greckiej i przejęty
gorącą wiarą w zbawezą mdc Zakonu, wykazuje nasz kazno-
dzieja tę prawdę to w suchych wywodach trzeźwej spekulacji,
to znowu w pelnych palotu figurach, nie spuszezając nigdy z
oka myśli przewodniej o potędze "rozumu pobożnego." Rzecz
swoją ostul na motywach uroczystości konsekracji świątyni (Cha-
nuka) i argumentację nawiązał do bohaterskiej śmierci starca
Eleazara i matki z siedmioma synami w dobie machabejskiej.

- 611 -

"Razum pobożny" dość jest pctężny, by w Zakon boży wpatrzo-
ny przezwyciężyć mógł męki przedśmiertne, a tembardziej okiet-
znać żądze cielesne. W biegunowem przeciwieństwie do nauki
Pawłowej, jakoby dopiero zakaz pożądania namiętności mia1
wzbudzić, głosi on: "Nasz Zakan powiada: "Nie będziesz pożą-
dał żony bliźnieńo twego, ani żadnej rzeczy, która jego jest,"
a słowa te wpajają w nas przekonanie, że "razum pobożny"
zdolny jest zapanować nad namiętnościami i wszelkiemi żądza-
mi, xtóre sprawiedliwość tamują." W końcu nawołuje kazno-
dzie a swoich słuehacz z któr ch za ewne niejed
y p en za-
~ chwiał się w wierze pod wplywem kuszącej da odśzezepieństwa
nauk Pawla: "O wy, potamkowie Abrahama, przestrzegajcie
tego Zakonu i czcijcie go wielkim sposobem w przeświadezeniu,
że "rozum pobożny pana jest chuci." Kazanie to, abieające
pod tytułem "Księgi czwarte Machabejskie", mialo wyraźnie na
celu odparcie nazbyt ryzykawnej nauki "Duch och4tny; ale ciało
mdłe."
Atoli nietylko Judejezycy, lecz i Nazameńezycy aburzafi się
na zakonoburstwo Pawłowe, co też dalo pachap do rozłamu w
łonie młodego chrześcijaństwa. Pi.atr, który jako apastol zwra.
cał się tylko do Żydów, nauczal innego chrześcijaństwa niż Pa-
el, a inni apostołowie, opowiadający również ewangielję wśród
poan, Apollos z Aleksandrji i Chrestus, głasifi znów co innreńo.
1'awe1 niebardzo troszezył się o chrzest, boć i chrzest jest spra-
wą Zakonu, gdy tymezasem Apollos przywiązywał doń wielkie
znaczenie i uzależniał od niego zbawienie. Chrześcijanie żydow-
sey ze zgrozą patrzyli na owace głcszanej przez Pawła wolności
ewangielicznej. W gminach, założonych przez nieńo w Efezie
i Koryncie, niejeden wraz z Zakoazem wyzbył s.ię wstydu wszel-
kiego i puścił się na życie rozwiązle; ktoś tam żył nawet z żo-
ną ojća wlasneo. Apostolawie judzkachrześcijańscy pojechali
przeto do Fawła, ogłosili jego naukę za btędną i zdrożną i ob
stawali za obowiązkowością Zakonu judzkieo również dla
chrześcijan, gdyż tylko Zakon zdolen jest akiełz,nać chuci zwie-
rzęce. Zwłaszeza kwestja obwiązkowości obrzezania dla chrześ-
cian pogańskich wywotała konflikt gorcy pomiędzy apostolami
źydowskochrześcijańskimi a Pawłem. Ten przez ezas jakiś sam

wprowadzal prozelitów pagańskich do grzymierza Abraha.ma.


- 612 -

Gdy atoli przez powstanie kilku gmin pogańshochrześcijańskieh
poczuł się niezależnym od gminy macierzystej w Jerozalimie, za
niechał obrzezania i sprowadził pewneóo razu do Jeruzolimy
nieobrzezanego ucznia Tytusa. W Antjochji przyszło do żywega
sporu pomiędzy Pawłem a apostolami judzkochrześcijańskiuni
Piotr, który dotychezas na prawa poharmowe nie zważał i z
chrześcijanami z pośród pogan siadał do stołu, przestrzeżon
przez przedstawicieli ortodoksyjnej partji Jakóba, musiał za-
przestać tego zwyczaju i oświadezyE się przeciw gwałceniu Za-
honu przez Pawła.Ten, oczywiście, zadał mu na wielkiem zgro-
madzeniu publicznie obłudę. Atoli wpływ surowych, prawowier-
nych apostołów judzkochrześcijańshich tak był potężny, że nie-
tylko wszyscy chrześcijanie żydowscy w An.tjochji odstrychnę-
li się od stołu chrześcijan pogańskich, ale sam nawet Barnaba.
dotychezasowy towarzysz i współpracownik Pawła. Wywołało
to rozłam poważny w łonie chrześcijaństwa. Chrześcijanie ży-
dowscy i pogańscy stanęli naprzeciw siebie jako wrogie obazy.
Antypatje rasowe pońłębiły jeszeze ten rozłm. Chrześcijanie
reccy pogardzali chrześcijanami judzkimi i spolądali na nich
z wysoka, jak Hellenowie na Żydów. Namiętny i zacięty Paweł.
osamotniony obecnie, zawziął się jeszeze bardziej na stronnictwa
judzkoehrze.ścijańskie, z poeard odzywał się o tak zwanyeh fi-
larach gminy macierzystej w Jerozolimie, apostołów, hładących
nacisk na świętość Zakonu, nazywał fałszywymi braćmi, htórzY
przez zazdrość i hłótliwość fałszują ewangielję, i oskarżł ieh.
że szukaią jeno własnej korzyśi, ziie zaś harzyści Chrystusa.
Przeciw zwolennikom Zakonu ołaszał pisma gwałtowne, pio-
runował na Zahon i rzucił klątwę na tych, coby ewangielji ina-
czej niż on nauczali. 1\Tie oszezędzali o też wierni Za,konowi
chrześcijanie. Powolując się n samego zalożyciela w obronie
nieprzedawnianej ważności Zakonu, stosowali do zakonobureze-
go apostola słowa Jezusa: "Ktaby rozwiązał jedno z tych pry-
kazań najmniejszych i takby ludzi nauczał. będzie zwan naj-
mniejszym w królestwie niebieskiem." Chrześcijanie żyriowscy
pozostali na gruncie judaizmu, z4bowiązywali też nawrór,onyeh
pogan do pełnienia Zakonu i czcili Jerazolimę, w które spo-
- 613 -

dzie-afi się powrotu lesjasza. Cerześeijanie pogańscy natamiast
oddalali się eoraz bardziej od juctaizrnu i zajęli wragą wobec
nieo postawę.

li:OZDZIAŁ SZÓSTY


grgppa II i wybuch wojn zn Nerona.

(49-66)

Pomimo trjumfów, które judaizm święcił dzięki garnącym
się doń prozelitoQn, a nawet przez nawracanie saę pogan na wia-
rę chrześcijańską, pomimo żapowiadającej się napozór jutrzen-
ki dia pięhnego, w którym według przegowieni spojrzenia
ludów świata całego zwróci się aniały ku Sjonowi, ku światłu,
eo mrało stamtąd wytrysną.ć dla rodu ludzkie,go, - pomim
tych zdarzer! wróżebnych w kraju ajezystym, a osobfiwiew sa-
mej stolicy, czuł naród judzki tylho ucisk ciężkiego jarzma
rzymshiego, htóre od śmierci Agryppy I z każdym dniem dothli-
wiej go gniotło. Opłahany i trwożny stan teraźniejszy zagłuszał
wszetką radość z ta doniosłych wypadk&w, które z-dawały się
torowaE judaizmowi panowanie nad światem. Panurym kirem
zaeiągnęło się ostatnie dwudziestolecie państwa judzkiego. Uka-
zuje nam ono naród judzki w przejmującej postaci więźnia, za-
kutego w kajdany, którego duzorey dręczą nieustannie, aż katu-
szy dłużej znosić nie mogąc, z gwałtownością, do jakiej rozpcz
jest zdolna, pęt swych nie skruszy. Krwawe zapasy Rżymu, na-
wykłego do zwycięstw dzięki niewyczerpanym zasobam wojen-
nym i przebiegłości, z ogołocon ze środh&w materjalnyćh
i tglo duchem krzepką Judeą budzą tem więhszy interes, ile
że słaba c&ra Sjonu, pomimo nierówności sił obustrannych,
wyszłaby z nich w hońcu zwycięsho, gdyby nie razdarły jej nie-
snaśki wewnętrzne, nie omotała zdrada i gdyby wyczekała tylho
chwili stos4wniejszej, słowem, gdyby jej Opatrzność nie skazała
na zagładę jako na.rodowość.
Ta waIka olbrzymia, której równyeh niewiele zapisały dzie-
je powszechne, toczona była nietylko za wolność, o którą rów
nicż Gallawie, Gemn.anawie i Bryt.owie bomykafi się z ym,


- 614 -

ale miała charakter religijny. Krzywdzony codziennie w swyrh
najświętszych uczuciach przez arbitralną gospodarkę rzymskich
najeźdźców, chciał naród judzki wywalezyć sobie i zachowaE
byt niepodległy jedynie dla nieskrępowaneo pelnienia praktyk
nabtżnych. Rzadko tylko wprawdzie, jak za Kaliguli, zagrażał
Hzym religji żydowskiej, szanował, owszem, naoól religijne
uczucia Judejezyków, a jednakże obrażal je mimowoli surowemi
rządami i zazdrosną kontrolą. Nadomiar jego zwodnicze fortele
zatruly najszlachetniejszy odłam narodu. Przenikliwsze jedno-
stki żywiły słuszne obawy, że ta zmartwiałość członków szla-
chetnych ogarnie niebawem cały organizm.
Jakoż w istocie w rodach arystokratycznych zapanowało
takie zepsueie, że jeo mjazmaty trujące nie mogły ominąE klas
średnich. Zdrożny przyhład wyszedł od ostatnich latorośli He-
roda; wychowane w Rzymie lub na małych dworach książąt
holdownych Rzymowi, naśladowały one zwyrodniałość rzymską.
:\gryppa 11 (ur. 27, zm. 91-93), syn ostatniego szlachetnego
króla judzkiego, Agryppy I, addychał przy zgonie ojca jako sie-
demnastoletni mlodzieniec zakażnnem powietrzem dwo-
ru rzymskiego, gdzie Messaliny i Agryppiny najohydniej-
szy bezwstyd obnosiły przed światem. Po śmierci króla tytular-
nego, Heroda II, który miał prawo inwestjowania najwyższych
kaplanów, przelał nań Klaudjusz to prawo, a wkrótce potem
nadał mu drobne państewko Ghalcydę (49-50), posiadłośE te-
goż Heroda. Szegtano s-obie na ucho, że ta ptonka domu hasmo-
nejskiego i herodjańskiego żyje w kazirodnym związku z młod=
szą tylko o rok od siebie a słynną z urody iastrą Bereniką,
wdową po Herodzie II. Aby zamknąE usta plotkarzom, wydal
ją Agryppa za Polemłcna, króla Cylicji, który więcej jej bo-
actwem niź wdziękami znęcony, przyjął judaizm; niebawem
atoli porzuciła wietrzniea nowego małżonka, aby wdać się zno-
wu w ploehe miłostki. Rzwiąźlejszą jeszeze byla młodsza jej
siostra, Druzylla (ur. 38). Ojeiec zaręczył ją dzieckiem księciu
Fpifanesowi, z tym wszakże warunkiem, że przejdzie na wiarę
i5łdowską. Gdy zaś Epifanes po śmierci Agryppy nie ehciał dla
jej pięknych otzu zmieniać religji, zaślubił ją brat Azysowi, kró-
lowi Emezy, który przyjął judaizm. Z tem wszystkiem Druzylla
złamala śluby malżeńskie, poszla z Rzymianina, prokuratora

- 615 -

Felihsa, i porzuciwszy dla niego wiarę ojezystą, została ponhą.
Fatszywy prorak, Szymon z Cypru, oderal w tej sprawie rolę
rajfura. - Aczknlwiek Agyppa II był z począthu tylho hsięciem
Chalcydy, uchodził pr2ecież za króla judzkiego. Rzym pożostawi#
niu tytul, lecz pozbawił go wladzy i używal go za powol.ne na-
rzędzie do czuwania nad rucha.mi narodu. Oddał się też Agryppa
domowi cesarskiemu duzą i ciałem; i on również nazywał się
"przyjacielem cesarza." Jedyną atrybucją, którą cesarz Klau-
djusz zostawił tytularnemu królowi, a którą jeóo następca po-
twirdził, była pieeza nad świątynią i mianowanie najwyższych
kaplanów. Prży obsadzaniu stolicy arcykaplańshiej nie patrzył
,gryppa na pobożność i moralność kandydata. Kto się najdalej
posunął w ślużalstwie i zaparciu się ducha narodowego, lub kto
najładawniejszym trzosem zadzwonił, ten otrzymywał pierwszeń-
stwo. W ciągu lat dwudziestu niespełna ńominował Agryppa co-
iajmniej siedmiu n.ajwyższych kaplanów.
Odhąd pomtyfihat z łashi Heroda tah dalece znikezemniał,
te dostąpić go można było podlością lub złotem, powsiały roay,
które wzięły go poniekąd w dzierżawę: domy Boefos, Kanteras
(Katras), Fiabi, Kamit i Anan; rzadko tyIko padał wybór na
członka innej rodziny. Przedstawiciele tych rodów arcyhaplań-
skich szli przeważnie z sobą o lepszą w bezdusznnści i niskości
charakteru; często zazdrość wzajemna wybuchała obelgami
czynnemi, i ulice Jerozolimy byly nieraz świadhami, jak zwo-
lennicy domów nieprzyjaznych brali sę za bary lub obrzucali
się kamieniami. Każdy nominat starał się możliwie wyzyshać
hróthi czas sprawowania urzędu i farytował swych hrewnych
i przyjaciół na intratne posady w świątyni. Chciwość, żądza
władzy i niesumiealność były sgrężynami postępków mężów, po-
Aolanych do urzeczywistnienia ideałbw etyeznych. Świątynia
została znieważona przez swych dostojników; zanim jeszce ne-
przyjaciel wtargnął z pochodnią. Od tego czasu - taka gadha
chodziła - ustały wiome znaki łashi w świątyni. Oddawna
raniechali kaplani przy beedykeji w świątyni wymawiania
świętego Imienia bożeo (Jahweh), uważjąc, źe sami om.i i czas
ieh niegodni są tego. Również arcykaptani, htórym należat się
zaszezyt odprawiania służby bożej w dzień pjednania, wyma-
wiali to Imię tah cicho, że zalerlwie najbliżej stojący dosłyszeE


- 616 -

jc mogli.
Niby trąd ropiejąey rozlewało się eoraz szerzej tn zepsucie
rodów książęcych i arcykapłańskich, zarażając swym jaem naj-
bliższe im stany. Odkąd sądownictwo kryminalne wykanywane
być poczęło w imieniu cesarza pod okiem prokuratora rzym-
skiego, popadł stan sędziowski w zależność od Rzyznian i maż-
nowładców. "Coraz bardziej krzewią się prywata, przedajn4ść,
tehbrzliwa stronniczość, podszepty," biada gorżko moralista
współeześny, "zrzucają z siebie jarzmo niebieskie, naginając wza-
mian kark pod jarzmo człowieka. Niegodziwi wznoszą się,
a szlachetni padają, a wraz z nimi coraz niżej upada społecz-
ność: Nieczułość, zawiść i przemoc obficie się plenią, dmie się
pańskość fałszywa, a córy Izraela radeby tylko za magnatów
. ,
wychodzić." Niestatek niewiast i zwodnictwo mężezyzn stały się
snać rzeczą powszednią, skoro najsłynniejazy zakonuznawca tej
doby, Jochanan Ben-Zakkaj, zniósł rytuał dla poazlakowanych
o niewiarę małżeńską. Szlachetniejs.ze jednostki rzewne wywo-
dzą źale nad stanem, w któryxxi zewnętrzną pobożnaść więcej od
czystości serca ceniono i w którym na profanację świątyni obu-
rzano się bardziej, niż na mężobójstwo. W niższych klasach lu-
dowych rozgościły się inne, ale niemniej zgubne zdrożności.
Stronnietwo zelotów rosło z dniem każdym, odkąd aroganeja
rzymska poczęła traktować udeę z samowolą zdobywców jako
kraj zabrany. Vl'olność i wyuzdanie biorąc nieraz za jedno, de-
ptali i zeloci przepisy i prawo. Z swych kryjówek w rozpali-
nach gór i jaskiniach robili częste wycieczki, aby dogodzić swej
żądzy wolności lub zaopatrzyć się w żywność niezbędną. Nie-
które drużyny zelockie pod wodzą Eleazara Ben=Dinaj i Alek-
sandra ożywione były wprawdzie patrjotyzmem szlachetnym-
poprzysaęgły one Rzymianom śmierć i załadę - a1e nienawiść
swą rozciągnęły na wszystkich, co trzymali stronę ciemięzców.
Zdaniem ich, któremu clali wyraz w przysiędze, dochowywanej
aż nazbyt skrupulatnie, Icażdy, kto sprzyjał Rzymianam, był
wyjęty z pod prawa. Napadali też na możnych, burzyli ich damy
i w ogólności wyrządził im wszelkie szkorly możliwe. Eleazar
Ben-Dinaj i jego towarzysze nie byli to bynajmniej rabusie lub
skrytobójcy, za jakich ieh mieli Rzymianie i ich zausznicy.
Przejci ideami założyciela zelotów, chc.iefi tylko odzyskać lub

- 617 -

pomśaE utraoomą wolność swego nanndu. Lecz źe usiłowafi do-
konać tego nie w parę i nie przeluerali w środkach, byle cel sw6j
osiągnąć, zamiast naród wybawić, pogrążyli go w jeszeze sroi.słzą
niedolę.
Inna banda zelotów, która w swem rozwydrzeniu spuciła
ż oka szlachetny cel wyjarzmienia, uczyniła sobie rzemiosło
z napaści na wrogów. Nazywano tych zelotów sykarjusza2ni od
krótkiego puńinału (sica), który broń ich stanowił, a który no-
sili w zanadrzu, aby utoić go w sercu nieprzyjaciela ż za węgła
lub jawnie. Sykarjusze byli wyrzutkami partji zelockiej. Zgraje
te nie znały żadnej karności, lecz walęsały się samopas, uiy-
czając swego ramienia każdemu, kto im zapłacił lub nastręczyl
sposQbność do dogodzenia ich mściwym uczuciom. Uzbrojeni w
sztylety, mieszali się pomiędzy gęste gromady, zwłaszeza w dni
uroezyste, kiedy rojne tlumy falowaty po mieśeie; i sprzątali ci-
chaczem upatrzuną ofiarę. Mordów tych dokonywali z tak bly-
skawiczną szybkością i wprawą, że winowajców przez czas dłu-
gi niepodobna był4 wyśledzić; a1e włanie ta tajemniczość przej-
mowała umysły lękiem okropnyzn. Tak się zagęściły zabójstwa,
że nauczyciele Zakonu znieśli ofiarę żagrzeszną za krew niewin-
trie przelaną, gdyż wobec mnóstwa wypadków byłoby tych ofiar
za dużo. W tym to zapewne czasie wielkie Synhedrjum, widząc
r bólem serca wzmańającą się swawoYę i zepsueie obyczajów,
zawiesiło swoje czynnośei; przeniosło ono swoją siedżibę z hali
ciosowej w świątyni do hali `argowej (chanujot) pod Betanją,
akt zakrawający na odroczenie.
W ten rozprzężeniu, z dnia na rlzień rosnącem, Ignęli naj
szlachetniejsi synowie narodu, tnzymajcy ,ię zdala od zgiełku,
ze zdwojoną miłocią do duchowego klejnotu swej wiary: Za-
chowanie nauki, Zakotzu, było najwyższyzn celem ich życia. Za
ich prżedstawiciela można uważać R. Jochanana Ben-Zakkaj.
Obok przewodniczącego w Synhedrjuzn z rodu Hillela; był to
najznakoanitszy nauczyciel Zakonu w tej dabie, a może nawet
przchodził uezanością dostojnego kolegę. W chłodnym cieniu
murów świątyni siadywał w gronie adeptów, którynz wykładał
prawo piśane i ustne.
Klęskom tym towarzyszył objaw odmiennej natury, ktary
acz sam przeż się niewinny, zajątrzvł jeszeze bardziej panującą


- 618 -

niedolę. Inx beznadziejniej układały się stosunki ówezesne, tem.
głośniej odzywała się w sercach wierzących tęsknota do ocze-
kiwanego blesjasza, zbawiciela i piastuna pokoju. Z większem
jeszc.ze natręctwem, niż za czasów Piłata, wiły się w umysłah
rojenia mesjańskie, budząc marzycielskich samozwańców, któ-
rzy zjednywali sobie wiarę u ludu. Wszyscy oni podawali wy-
zwolenie z po jarzma rzymskiego za ostatni cel swoich przed-
sięwzięć. Co zwolennicy Judy przeprowadzić chcieli siłą oręża,
ti-go usiłowali następcy Teudasa dokazać bez walki, zapamaeą
znaków i cudów. Nie byli to bynajmniej szalbierze, wierzyli
owszem mocno, że są powotani, aby dokonali dzieła wybawienia:
jedynie nieszezęśliwe wyniki ich akeji wyryły na nich piętno
fałszywych mesjaszów i przyczepiły do nich nazwę guślarzy.
Jako taki mesjasz wystąpił Szymon z Cyprx i pewien Judejezyk
z Egiptu.
Takie niewinne wypadki nabierały dopiero smutnej donio-
słości dzięki krwawej powadze, z jaką je traktowali prokura=
torowie. Jeżeli naród był zazdrosny o swoje wierzenia, jeżeli
w przesadnej drażliwości najdrobniejsze uchybienie im przez
Hzymianina uważał za zamach na reliję ojezystą i odpowie-
dzialnością zań obareza# namiestxiika, cesarza, całe państwn
rzymskie, to i urzędnicy cesarscy w Judei byli nie=
mniej drażliwi, najniewinnaejsze poruszenia narodu wydymali
do znaczenia ubrazy majestatu i prześladowali winnych i nie-
winnych z jednakową sroością. Napróżno cesarz Klaudjusz;
a po nim Neron okazywali przyehylność narodowi judzkiemu;
prokuratorowie przekraczali zawsze swoje mandaty i przez żą-
dzę złota i wtadzy obehodzili się z nim po tyrańsku.
Szereg takich pięciu, krew i złoto wysysających wielko-
rządców, otwarzył Kumanus (ok. 48--52), następca Tyberjusza
Aleksandra. Otrzymał pono w zarząd tylko Judeę i Samarję,
Galileę miał Klaudjusz powierzyć bratu swego ulubieńca Palla-
sa, Feliksowi, protegowanexnu cesarzAwej Agryppiny. Kumanus
i Feliks byli sobie śmiertelnymi wrogami. Wielkorządca Judei
rozdrażxxił pierwszy uczucia narodu. Z ową pedejrzliwóścaą
względem wszelkich zgromadzeń w świątyni, która ad powstania
z powdu cexxzusu wesz#a u namiestników rzymskich w trady-
cję, rozstawił Kumanus uzbrojoną kohortę w krużgankach

- 619 -

świątni, aby aniała oo na rzesze pobożne. Jeden z legjouxi:stów
z właściwą żoldakam bezwzględnnścią dopuścił saę nieprzyzwo-
itego giestu w stronę przybytku, co lud poczytał za rofanację.
Zdjęty oburzeniem, jął mitać na żołnierzy kamienie i lżyć Ku-
xnanusa, czyniąc go adpowiedzialnym za wyrządzoną świątyni
zniewagę. Wszezął się rozruch, grożący przejściem w powstanie.
lixx:manus ściągnął świeże koharty, cbsadził zaJxxek Antonję i za-
jął groźną postawę. Na ten widak tłum, zgromadzony na górze
świątynowej, rzucił się w papłochu do ucieczki, wywołując na-
tlok okropny, w którym podobno przeszło 10000 ludzi bądź za-
dus,ono, bądź stratowano.
Poważniejszy charakter miało inne zarzenic za Kuzxxanu-
sa, dało bowiem pochop do krwawych zatargów. Na pielgrzy-
mów galilejskich, dążących przez Samarję na święta Jerazolimy,
napadli Samarytanie i rzeź im sprawili. Niewiadomo, czy ta
zbrodnia była dziełem przygodnego zajścia, czy też abjawzx zo-
bopólnej nienawiści obydwu narodów. W każdyxn razie mieli
przedstawiciele gxnin gafilejskieh zupełe prawo żądać od pro-
kuratora suxmwego wymiaru kary na winnych. Niesłychaxa obo=
jętność, jaką okazał w tej sprawie Kumanus, zmusiła Judejezy-
ków do działaxxia własnmi śr4dka'azar Ben-Dinaj i Aleksander, podżegani przez Galilejezyków,
tudzież Feliksa, wielkorządcę Galilei, pothwycili tę sprawę w
swe dłonie i napadli na czele swyeh drużyn zaznieszkaną przez
Samarytan dzielnicę Akrabatene, szerząc bez litości mord i znaszł-
czenie. A gdy Samarytanie zanieśli skargę na burzycieli pooju,
pozwelił in się Kumanus uzbrożć i poslał im w pomoc wojsko
rzyazxshie, które z kalei sprawi#o rzeź wśród zelatów. Ta oczy-
nista stronność delegata cesarskiegb do tego stepnva rozjątrzyła
ludność jerozolimską, że gotowa już była rzucić się na wojsko
ltuxnanusa i wywoiać tem zawikłanaa, któreby może o lat dwa.
dzieścia przvspieszyły katastrofę, gdyby przediejsi mężowie je.
rozolimscy, przerażeni skutkami takiego aporu orężowi rzym-
skiemu, nie zdołali zażegnać koazfliktu. Lud się rozbroił. Ale an5
Judejezycy, ani. Sanaarytanie nie mogli się utulić w żalu nad po-
ległymi ziamkami; abie strany wyprawiły deputacje do xxaznies-
tnika Syrji, Umidjusza Kwadrata, z wzajemnemi rekryminacjami
i prośbą, aby sprawę sporxą roz.pazał. W tym celu przybył


- 620 -

Kwadratus do Samarji i na samym wstępie kazał ukrzyżawać
pnjmanych Judejezyków, poczem dopiero złożył w Lyddzie try-
bunał, przed którego szranki zapozwal strony zwaśnione. Atali
sprawa tak się zagmatwała w dalszym przebie;u - Feliks bo-
wiem wziął stranę Gnlilejezyków przeciw Samarytanom - że
Itwadratus, nie moąc z nią sobie poradzić, kazał obydwu stro-
nom wyprawić poselstwo do Rzymu i zdać się na wyrok cesa-
rza. Kumana złożył z urzedu i wyslal d4 Rzymu, aby zdał tam
sprawę ze swoich postępków.
Proces ten wprawil w ruch wszystkie tryby intryg na dwo-
rze cesarskim; okolicz.ność, że prokurator uwikłał się w nieg4
jako oskarżony, nałdala mu większe znaczenie. Z jednej strany
usiławal Kumanus wplynąć na ulubieńców Klaudjusza, aby
usposobili dlań przychylnie cesarza, z druiej zaś delegaci ży-
dowscy i król Agryppa II, ciągle jeszeze w Rzymie bawaąey
i cieszący się wzlędami Klaudjusza, dokładali starań możli-
trych, aby gv dla swej sprawy pozyskać. Cesarz wyznaczył
posiedzenie sąowe, nie o to jednak szalę przechylil, lecz stoją-
ca za jego plecami małżonka, s2nutnej sławy Agryppina, której
acherm był Pallas, brat Feliksa. Sam Feliks był ezłonkiem try-
bunału. Cesarz wydat wyrak pomyślny dla Żydów, mae iżby
uznał, że Samarytanie byli spTawcanli zatargu, lecz że tak chcia-
ła Agryppina. Kilku Saana.rytan, uznanych za winnych, gardłem
karano, a Kumanus poszedł na wygnaie. W tymże czasie, za-
pewne za przyczyną cesarzowej, atrzymal Agryppa II królestwa
na pótnacowsehód od Judei, w którego sklad weszły dzielnice,
stanawiące nieódyś wtasość tetrarehy Filipa. Właściwą nato-
miast Judeę oplótt Rzym tak mocnym uściskiem, że nierad był
widziee na jej czele księcia judzkiego, bodaj jako bezwłaso-
wolne narzędzie.
Skutkiem zajątrzenia s.ię stosunków judzkasaanarytańskich
musiało Synhedrjum zmienić dotychezasowy tryb zawiadamiania
min dalekich o dniu, w którym obehodzone maj być święta.
y ł zwyezaj, że gdy wiłdzialność nowego księżyea stwierdzana zo-
stała świadkami, dawano znać zapamo.cą ognisk, roznieconych na
górach wysokich, że dany dzień oznaczony zostal jako pierwszy
miesiąca, od któreo licz4ne winny być święta. Skoro pierwszy
sygnal zajaśnial na górze Oliwnej, rozblyskiwaly k4lejno onie,

- 621 -

zdaleka widoczne na górach Sartaba, Grufina i Tabor z tej stro-
ny Jordanu, z tamtej zaś na szezytach łańcucha gileadzkieo,
Aiacherus i Gadara, której odpowiadaly góry Haurańskie, a po
nich Bet-Baltis sygnałem dostrzegalnym na granicach habiloń-
skich. Czekające nań gminy judzkobabilońskie zapalaly wnet
ognie na dachach swoich dormów. W ten sposób cala Palestyna
t gminy nadeufrackie dowiadywaty się niemal jednocześnie
o dniu, zatwierdzonym jako pierwszy miesiąca. Gdy więc razu
pewnego Samarytanie, powodowani niechęcią do swaich sąsia=
dów, pragnąc w bląd ich wprowadzić, rozniecili przed czasem
ognie na górach, zniosło Synhedrjum, zapewne pod R. Gama-
lielem, to urządzenie i a wyznaczonej neomenji zawiadamiało
nadal gmi-ny przez gońebw.
Następcą Kumana, sprawcy zatargów judzkosamarytań-
skich, mianowano Feliksa, kreaturę bezecnej cesarz4wej Agryp-
piny. W porozumieniu z Agryppą II inscenizowała ona przyjazd
deputata judzkiego Janatana z praśbą, aby niby łaskę dla Jurlei
t3ano jej za prokuratora Feliksa. Nowy wielkarządea (53-59)
zaćmił swych poprzedników zuchwalstwem. Jedyną troską tej
duszy służalezej było gramadzenie skarbów i dońozenie swym
oźądliwościom. Krew lala się za Feliksa jeszeze obficiej, niż
datąd, ufny bawiem w wptywy swego brata u dworu, nie uląkł
się żadnej zbrodni. Nawet po śrmierci Klaud;usza (54) broić xiie
przestał; młady cesarz Neran sprzyjał wprawdzie, jak jego ojciec
przybrany, domowi Heroda i królestwo Agryppy powiększy
o cztery znaczne miasta wraz z obwodami, z których najważniej-
szą byla Tyberjada, chętnie jednak widział Judeę pad rózgą
krwiożercy. Feliks udawał obludnie, że ściga tylko burzących
pokój wichrzycieli, lecz kłam mu zadawaly konszachty ze zrają
d;zikich sykarjuszów, których sztylet uwalniał go od niniłch
cenzorów. Za jego rządów rozgroszeni zostali zeloci pod Eleaza-
rem Ben-Dinaj, i sam wódz sehwytany podstępem i odesłany da
Rzymu. Urządzal też obtawy na proroków i mesjaszów. Ilużto
niewinnych ukarać musial śmiercią pod pozorem, że byli nie-
grzyjaciółmi Rzymian i buntownikami, skoro sam Jonatan, któ-
ry jeździl po niego do Rzymu, odważyl się zganić surowo jego
działalnośE. Przez zernstę nasłał nań prokurator uslużnych sy-
karjuszów, którzy zgładzili ga skrytabójezo ze świata.


- 622 -

Bezwzględna arogancja, z jaką prokuratorowie przyzwycza-
ili się naród traktować, nie została bez wptywu na zaehowanie
obcej ludności, reprezentowanej zwłaszeza licznie w miastach
gartowych. Syrejezycy, Grecy i Rzymianie, osiedleni w Judei,
mogli bezkarnie zzranifestować wrogie dla współ.abywateli judz-
hich uczucia i gospodarować w ich kraju jak w własnym. Ów
rys w straszliwym obrazie kar, któremi wielki prorok groził na-
radowi: "Przybysz pośrbd ciebie coraz wyżej wznosić się będzie,
ty zaś coraz niżej będziesz upadałl" - rys ten ziścił się niernal
dosłownie. Najdalej posunęli Syryjezycy w Cezarei swoją bez-
czelność wobec Juriejezyków, zakwestjonowali bawiem ich
udział w zarządzie sprawami miejskiemi. Ale Judejezycy, któ-
rzy osiedli tu prawdopodbnie za Aryppy ! i skrzętnaścią na
polu przemysłu, zazrożnością, tudzież duchem rycerskim canaj-
mniej dorównywali swy:m współabywatelonzr pogńskim, nie dali
sobie wydrzeć graw obywatelskich. Codzień prawie wyhuclrały
zatargi. Gdy pewnego razu młodzież judzka, w orlwet za dozna-
ną zniewagę, poturbowała sradze Syryjezyków i wyparła icb
z pala, wdał się w tę sprawę prkuratar Feliks, kazał się rozejść
zebranym Judejezykom, a gdy nie usłuchali jego wezwani,
użył siły zbrojnej. Wielu Judejezyków zginęło w tem zajściu,
inni dostafi się w niewolę; damy boatych łupiono i burzonu.
iVa widok tej rzezi i zniszeżenia notable judzcy w Cezarei, za-
rriepokojeni o całość swego mienia, pospieszyli okazać prkura-
torowi swoją uległość. Nie załatwiło to jednak sprawy właści-
wej- Przelana krew spatęgowała jeszeze zobopólną nienawiść,
i przeciwnicy wysłali dele"atów do Rzymu, aby szukali spra-
wiedliwości u samebo eesarza. Ponielvaż Syryjezycy cezareńscy
urnieli sobie zjednać złotem sekretarza cesarskiego, Burrusa, wy-
dał Neran wyrok, p4zbawiający Judejezyków graw obywate!-
skich. Ta niesgrawiedliwa rezolucja rozjątrzyła jeszeze barrlziej
naród przeciw Rzymowi i wywołała później pierwszy wybuch
powstania przeciw despotycznym rządam najeźźców. Feliksa
wszelako odwołano z powodu stronnej interweneji w sprawie
eezareńskiej (ok. 59).
Następca Felżksa, Festus, iedługo srawował swój rrrząd
(ok. 59-61). Położenie nie zzrieniło się zgoła, gogorszyła sie
raczej. Wzajemna nieufność rusła z dniem każdyJn. Król Agryp-
- 623 -

a l!, który w końcu przeniósł swą rezydeneję do Jrzalimy,
nadbudował wzruesiany naprzeciw świątyni pałac Hsmoneu-
szów, aby z najwyższego piętra, ze swojej jadalni, ieć oko na
wszelki ruch w dziedzińcach przybytku. Ks.iążę ten przeozuwał
widacznie, że się zanosi na sgisek, którego oniskiem będzie
świątyrria, i nie chciał dać się zaskoczyć wypadko2tr. Ale przed-
stawicicli świątyni ubodła ta samozwańeza kontrala, aby więc
zasłonić widok z pałacu, kazali wzrlieść anur wysaki od strany
żachodniej. Nie w smak to znowu poszło Agryppie i prokurato-
rowi i chcieli zburzyć Zzrur dopiero skońezony; obie strony ostro
przemówiły się z sobą, lecz w końcu z chwalebną roztropnaścią
postanawiły zdać się na wyrok cesarza. Wyprawiono w tym
celu posłów do Rzyriru. Ale nie cesarz Nerom, lecz jego miłośnica
Poppea Sabina spbr ten zagodziła. Ta równie bezwstyna jak
piękna kobieta powzięła niepojętym sposabem predylekeję dla
judaizmu; że zaś na dwonze Neroma intrygi były sprężyną wszy-
stkich interesów państwowych, skorzystali tedy judzey posłowie
z tej okoliczności pamyślnej, aby na swoją stranę przeciągnąć
eesarza. Deputacja wr&ciła z rezalucją, znoszącą padejrzliwy
nadzór nad świątynią. W kilka lat patem wystąpiła Poppea po
raz drugi z interwarreją w sprawie dwóch Judejezyków, zesłanych
przez grokuratora Feliksa za jakieś przewinienie do Rzymu.
gdzie w więzaeniu żyli tak pobożnie, że nic prócz owoców nie
jedli, jak Daniel i jego gr.zyjaciele. Na życzenie Poppei, która
podówezas była już legalną małżonką cesarza, obdarzył ich Ne-
ron wolnością (63). Gdy prokuratar Fetus zmarł po dwuletnich
rządach, mianawa! Neron na to stanowisko Albina, który w sto-
sunku do swych następców i poprzedmików mógł za sprawiedli-
wego uchodzić. Zanim nowy wielkórządca przybył do poruczo-
nej sobie prowineji, umyślił arcykapłan Anan, syn Ananjasza.
wskrzesić n.apół obumarły saduceizm.
Od upadku hołdujących ich zasadoan książąt machabejskich
rozpamiętywali zwolennicy tej sekty na ustroniu swą świetnośe
minioną. Nie mając w luzie żadnego poparcia, poddal.i słię wy-
kładowi Faryzeuszów w wykonywaniu praw reliijnych i ustaw
społecznych i nie nrłieli wystąpić z potestem, nawet gdy giasto-
wali jaki urząd lub godność najwyższego kapłana. Owóż arcy-
kapłan Anan zobył się na tę adwagę i wbrew Faryzeuszom


- 624 -

goczl nieulękle wprowadzać w czyn saducejskie doktryny.
1'Vybuchł tedy ponownie odwieczny spór o wykład Zakonu, ale
spór ten toczano zrazu orężem djalektyki szkolnej. Anan i przy-
chylni mu uczeni saducejscy bronili swych pogPądów, trzymając
się litery Pisma świętego. Ich oponentem faryzejskim był naj-
znakomitszy naonezas nauczyciel Zakonu, J:ochanan Ben-Zakkaj.
Gdy przecaeż Anan przed przyjazdem Albina złożył trybunał,
który niewinnych pociągał do prawa i skazywał jako gwałci-
cieli Zakonu, to tak się naraził. Faryzeuszom tym sądean bez-
prawnym i jego procedurą surową, że udali się do króla Agryp-
py z żądaniem, aby go p4zbawił urzędu. Wyruszyli też na spo-
tkanie nadciągającego prokuratora Albina ze skargą na Anana,
że uzurpował przyslugujący Rzymianorm wymiar prawa karne-
go, i przeprowadzili jego dymsję. Samozwańeza władza Anana
Iue przetrwata nad trzy miesiące. Następcą jego został Jozua
lien Dammuj (ok. 61-63), którego n,iebawem zluzował Jozua
Ben-Gamaliel (Gamala, ok. 63-64). Gi areykaplani musieli przed
rozpoczęcieun funkeji w świątyni w dzień odpuszezenia skłazlaE
przysięgę, że nie odstąpią od tradycji w duchu teorji saducej-
skich. Ben=Gamaliel po5lubił bogatą wdowę, Martę, córkę arcy-
kaptańskieo domu Boetos, która podobno datkiem sowitym wy-
jednała u króla Agryppy djadem areykapłański dia swego mał-
żonka. Ten frymark najświętszeani rzeezami zdyskredytował w
oczach narodu wladzę królewską i kaptaIiską.
Jozua Ben-Gamala nie należał zresztą do najgorszej kate-
orji dostojników duchownych. Dokonana za jego sprawą re-
forma szkolnictwa świadezy, że dbał o instytucje użyteczności
publicznej. Zaprowadził po wszystkich miastaeb szkółki dla
chłogców od lat pięeiu, wdzięcznie też wspominała jego imię
gotoniność. I on niedtugo usiezial na swoim urzędzie, musiał
go ustąpić Matjaszowi Ben-Teofil (ok. G5), ostatniemu z dwu-
dziestu siedmiu arcykaplanów z herodjańskiego i rzymskiego
wyboru. Degradacja areykapłaństwa wywołała wśr&d podwład-
nych kaplanom Lewitów pretensje do pewneo zrównania praw
obustronnych. Z trzech klas Lewitów: śpiewaków, odźwiernycb
i pnmocników, pierwsza największe miała przywileje, sprawo-
wała bowina najwdzięczniejszą część kultu świątyniowego.
Stary obyczaj wzbraniał Lewitom występować z właściwego od-
- 625 -

działu i imać się jakichkolwiek czynności, prócz tych, któryeb
pelnienie spadło na nich dziedzictwem. W tej porze wszelako
zażądata klasa śpiewaków, aby, jak kaptanom, wolno im było
nosić podezas służby bożej plaszeze lniane, a część klasy po-
mocników domagata się, by ją dopuszezono do chórów. Agryppa
uczynit zadość tym życzeniom, może przez złość do rodów ka-
płańskich, które skargą, zaniesioną do dworu rzymskiego, uda-
remniły rózciągniętą przez niego nad świątynią kontrolę. Te
awanse, zakrawające na zupetne równouprawnienie Lewitów
z kapłanami, dotknęły Aron.idów do żyweńo. Zdaje się, że
szlachta kaptańska zemściła się za to na Lewitach pozbawic-
niem ich należnej dziesięciny. Nie zbywało jej na środkach
przemocy.
Prokurator Albin, który rządził blisko trzy lata (61-64)
razgoryczył naród nieznośnym uciskiem podtkowym; część
t)-ch podatków plynęła do jego własnej kieszerzi. Dowiedziawszy
się, że na jego miejsce rnianowano inneo, kazal stracić sykar-
juszów, uwięzionych za ciężkie przestępstwa, tych zaś, których
za lżejsze przewinienia trzymano pod strażą, wypuścić za uku
pem na volność. Uwolnieni z więzienia sykarjusze odegrali
później smutną rolę w powstaniu narou, plamiąc słuszną spra-
r<ę okrutnemi czynami. - Ostatni prokurator, Gesjusz Florus,
ktGry swą nominację zawdzięczał Poppei, bezwstydną stran-
nośeią, zdzierstwem i krwiożerezością przyspieszył urzeczywist-
nienie zdawna ukartowaneeo planu malkontentów, otrząśnięcia
się z jarzna despotyzmu rzymskiego. Była to jedna z owych
istot bez czci i wiary, dla których nic niema świętego, które nie
krępują się nawet złożoną przysięgą. Łatrostw, które jego po-
przednicy osłaniali plaszezykiemt form prawnych iub popetnia-
li ciebaezem, dopilszezal się z nieslychaną czelnością w obliczu
kraju całego, drwiąc sobie z prawa. Niedostpny dla uczucia li-
tości, pobłażliwy był tylko dla sykarjuszów, którzy dzielili się z nim
plonami grabieży. Za jego prokuratury (64-G6) wiele miast ztu-
piono doszezętnie, bo sykarjusze mogli broić bezkarnie. Wielu
mieszkańców, w obawie o majątek i życie, porzucilo kraj, aby
pod obcem nicbem znaleźć spokój, któreo dać im nie mogła
cjezyzna. Obawa przed chciwości prokuratorów tak wyóro-
w ała, ż hie uważano już skarbu świątynioweńo za bezpieczny i


Historja Żydów Tom 3 ark.10


- 626 -

wolano go przeznaczyć na cele użytecznośści publicznej. Florus
taką dokota siał trwoóę, że nikt się nie ważył zanieść nań skar-
gi do namiestnika Syrji, Cestjusza Gallusa.
Stosunki tak się zajątrzyły, że najtehórzliwszy naród stracić-
by musiał cierpliwość. Nie mieli już chyba Judejezyey innego
wyjścia prócz buntu. Mieliż przez posłów prosić o litość cesarza
1\Terona, tego kata rodu ludzkieeo i matkobójcę, tego podpalacza
i rozpustnika niespełna rozunlu? Rzym był podony podówezas
do domu warjatów, do jaskini zbójeckiej, w której cesarz plo-
dził głupstwo za głupstwem, zbrodnię za zbradnią, pewny zaw-
sze poklasku senatu i ludu. Mieliż w niedoli ukrutnej udawać
się o pośre..ictwo do swego króla tytularnego, który sadził
się na pachlebstwa dla Nerona i z przepychem przebudowaną
C`ezareę-Filippi nazwał Nerunias, który śladem swego pradziada
Iieroda za krwawicę poddanych przystrajal miasta zagraniczne
i ofiarował im posągi pogańskie? Toż był tak lękliwy, że drżał
przed Florusem. Nie było więc innego ratunku, jeno w ostrzu
miecza własnego; czuly to wszystkie lepsze jenostki, ci wszy-
sey, co zaprzedali duszy Rzymowi, ci wszyscy, których nie
olśnił jeóo blask fałszywy, nie arlurzyła jeo potęga. $miałko-
wie nasifi się już padówezas z planami powstania. O tym fer-
mencie i naprężeniu w judzkim narodzie dowiedział się na-
miestnik Syrji, Cestjusz Gallus. Daniósł on o tem dwurowi, nie
szezędzc przestróg, że Judea knuje bunt i odstępstwo. Lecz nie
dano mu ucha. Neron nie miał czsu zaprzątać się takiemi
głupstwami. Musiał grać na cytrze, odprawiać orgje i podpisy-
wać krwawe edykta. Cesarzowa Poppea, orędowniczka Judej-
czyków, już nie żyła.
Wtedy Cestjusz ruszył konceptem, aby dwór Nernowy
przekon.ać, jak gęsto jest zasiedlozza Judea i jak niebezpiecznie
jest lekceważyć tę lud,naść. W parozumieniu z Agryppą i ów-
czesnym arcykaplanem Matjaszem zainscemizował wsania-
łą lubo cihą demonstrację luriową zapamocą oryginalnego
spisu ludności. Razsłano okólnik d gmin w Judei i za jej gra-
nicami, aby stawiły się licznie na święta (wiosna 66). Ściąnęły
też licne tlumy, jak nigdy, ze wszystkich miast i wsi Judei
i Syrji, zapewne też z krajów nadeufrackich i Egiptu do Jero-
zolimy, która je zaledwie w swych murach mogła pomieścić. W

- 627 -

atłoku pabnych, cżsnącyc sę na górę Morija, zahodaiły
liczne wypadki uduszenia, skąd święto to atrzymało nazwę
"Pasehy zaduszenia." Spisu dłokonano w ten sposób, że z każ-
dej ofiary pasehalnej wręczano jedną nerkę kaplanam. Za pod-
stawę rachunku przyjęto dziesięć osób na jedneo baranka, spo-
żywanego wyłącznie w towarzystwie. Tą dr4gą, po zliczeniu
otrzymanych nerek, stwierdzano obecnuść w Jerozolimie trzech
miljoów ludzi bez mała. Cestjusz Gallus przyjechał umyślnie
w tej sprawie do gradu świętego. Zgromadzeni blagali go, aby
się ufitował nad ich niewymowną nied4lą i uwolnił ich od "za-
fazy kraju." Towarzyszący Cestjuszowi Florus uśuniechał się
tvlko. Namiestnik obiecał nastroić prokuratora przyehylniej dla
ludu. Zawiodła go jednakże srodze nadzieja, że pisem, d.akona-
nym z jego inicjatywy, wywoła w Rzym9e wrażenie. Neron stał
wówezas na szezycie potęgi: pycha jego i swawola granic nie
znały. On, który trjumfami swemi zaćmił napozór Pormpejusza,
Cezara i Augusta, miałżeby obawiać się Żydów? Sprawozdania
Crestjusza Gallusa o liczbie ludności w Jerazalimie w parze świę-
ta pasehy zaewe nie czytał, a jeżeli je czytał, to wnet o niem
zapamniał.
W Judei, a zwłaszeza w stolicy, rosł z dniem każdym
wśród mładzieży i mężów dzielniejszych nienawiść do niezno-
śnego jarzma rzymskiego. Cierpliwość wyczerpała się do cna.
Wyglądali ani tylko chwili sposobnej, któraby hazardownemu
rzedsięwzięciu wróżyła skutek pamyślny. Drobny wypadek, a
raczej ujawniło-ne w ninn bezprzykładne zuchwalstwo prokura-
tora Fltrusa, dał niecierpliwości ostrogę i nie dopuśził do glo-
su rozwagi. Wybuchły nowe zatargi pomiędzy Judejezykami a
Syryjezykami w Cezarei. Pewien pogański Cezareńazyk, chcąc
Judejezykam dokuczyć, umyślił zabudować sklepami należący
doń plac przed synagogą, zostawiając tylko ciasną uliczkę. Krew-
ka mlodzież judzka usiłowała mu w tej robocie przes.zkadzić.
Wtrąał się Florus w tę sprawę, lecz ujęty przez Judejezyków
datkiem sowitym, wyjechał do Samarji. - Pewnej saboty (Ijar-
Maj 66), podezas odbywającego się w synagadze nabożeństwa,
ustawiłł jakiś Grek cezareński na placu dnem do góry naczynie
i ofiarował na niem ptaki, co miało znaczyć, że Judejezycy są
potoenkami trędowatych wygnańców. Zniewai tej nie chciała


- 628 -

puścić ptazem mładzież żydowska i rzuciła się na urągającyeh
jej wrogów. Walka uliczna skońezyta się porażką Judejezyków.
którzy tegoż dnia opuścili co do jednego gród nieośćinny i uda-
li się z księgami świętemi do pobliskieo miasteczka Narbaty.
skąd wystali deleatów do bawiącego w Samarji Florusa. Da-
rnnie przypaminali mu posłowie otrzymane pieniądze i abie-
caną wzałmian obranę. Wieść o tym nowym gwałcie wzburzy-
ła mieszkańców Jerazolimy, ale nim jeszeze zclążyli powziąć ja-
ką uchwatę w tyan względzie, wystąpił Florus z now szykaną.
Postał razkaz przetożonym świątyni, aby mu ze skarbca święte-
go wydali siedemnaście talentów, których potrzebował w intere-
sie eesarza. ftozkaz ten, którego ukrytą tendeneję zrozumieii mie-
szkańcy Jerazolimy, zgromadził ieh na placu świątyniowym,
jakby ku obranie zagrożonych świętości. Lękliwi biadali, rezo-
lutni lżyli imię prokuratora rzymskieńo i obnosili skarbankę,
niby to zbierając składkę na wsparcie ubogiego Florusa. Ten
przybył osobiście do Jerazolimy w przewidywaniu, że znajzie
sposobnaść do zaspokojenia swojej żądzy krwi i pienięzy,
i obecnością swą dolaY oliwy do oónia. Zasiadłszy na sądy przed
pałacem Heroda, wezwał do Siebie arcykaptana i najprzedniej-
szych obywateli i zwrócił się do nich z żądaniem, aby wydali mu
tych, co go śmieli obrzucać obelgami. Gdy wezwani ze drżeniem
usiłowali usprawiedliwić to zajście i prosili go, by winowajcom
przebaczył, rozkazał żołnierzom splądrować rynek górny, dziel-
nicę boatych. Jak szatany rzuciło się dzikie żotdactwo na ry-
nek i przylegYe ulice, zabijając mężów, kobiety i dzieci, burząc
domy i unosząc z nich łupy. Z górą trzy tysiące ludzi zginęto
dnia tego ( 16 Ijar). Jeńców kazał Flórus wyehłostać i ukrzyżować.
Dareznnie księżniezka Berenika, objąwszy Florusa za kolana,
błaata go, aby potnżył tamę zniszezeniu i rzezi. Nic stuchał jej
Florus. Zagrażona czynną zniewagą, musiała się sehronić do pa-
łacu.
Nazajutrz zebrały się tłumne rzesze w nawpół zburzanem
mieście górnem (Sjon), zawodząc narzekania nad zwłakami po-
Iegtych i ztorzecząc okrutnemu Florusowi; z trudnością udało
się poważanym mężom uciszyć wzburzenie. Ale Florus posunął
jeszeze dalej swoją bezezelność, żądająe, aby w dowód poko-
jowego nastroju możni i lud wyszfi z uprzejmem powitaniem

- 629 -

naprzeciw nadciągającemu wojSku rzymskiemu. Dłuich trzeba
było perswazji ze strony przedstawicieli świątyni, zanim lud dał
się do tego nakłonić- Niebawn wszakże wyszły na jaw pod-
stępne zamiary Florusa. Lud, robiąc z siebie ofiarę, powitaY woj-
sko przyjaźnie. Ale żotnierzE mieli miny ponure i na pierwszy
dźwięh szemrania obrażonega ttumu uderzyli nań, pędząc przed
sobą, a kannica tratowała uciekających. Okropny tłok powstał
u bram; droga, prowadząca z przedmieścia Bezety do miasta,
zapetniła się ciałami zdeptanych, zgniecionych i zabitych. Prze-
nikliwsi, widząc, że żnłnierze kierują swe kroki ku zamkowi
Antonja i świątyni, dumyśfili się, że Florus zagiął parol na skarb
świątyniowy. Pospieszyli tedy z uprzedżeniem łupieżćy i przy-
jęli żolnierzy kameniami. Zarzem zburzyli poatyk, łączący An-
tonję ze świątynią, i prokuratorowi, który chciał odegrać
rolę drugieo Krassusa, pomylił szyki. Czynem tym miesz-
kańcy Jerozolimy, sami o tem nie wiedząc, rozpoczęli po-
W StanlE.
Na widok determinowanej postawy narodu odstąpiła
Florusa odwaga; obwieściY więc przestawieielom stoiey, że
nby łpokój przywrócić, gotowy jest ouścić Jerozolimę, pozostawia-
jdc w niej jeno szezupłą załogę. A gdy mu jęli przekładać, że
więks:za czEść wojsk podała się okrutnem postępowaniem w nie-
nawiść u ludu, pozwolił im wybrać tych, co najmniejszy wzięfi
udiiat w rzezi bezbronnych. Przestawiciele judzcy dali pierw-
szeństwo żotnierzom dowódcy Metyljusza. Po odejściu Florusa
wyszumiał ferment burzliwy i przyszło do stanowezych decyzji.
Mieszkańcy Jerozolimy roszezepili się w stronnictwo rewolucji
i pokoju. Do pierwszego należeli przeważnie młodzi, energiczni
mężowie, hotdujący zasadom zalażyciela zelotów; pragnęli oni
bodaj za cenę życia własnego skruszyć jarzmo pońańskieo Rzy-
mu i oclzyskać wolność utracaną. Na zmyśle politycznym nie
zbywało tej partji. Zawiązata już byta stosunki z tak gorąco od=
daną judaizmowi dynastją adjabeńską i potraEiła też zaintere-
sować dla swej słusznej sprawy gminy partyjskobabilońskie.
luszą partji rewolucyjnej w Jerozolimie byY Eleazar Beu-Anan-
ja z rodu arcykaptańskieo, mąż biegły w Zakonie, zwolennik
surowej szkoYy szamJnaickiej, trz'rnająeej się przeważnie zasad
zelockich.


- 630 -

Za pokojem byli ludzie oględni, zwolennicy szkaly Hillela,
z zasady brzydzący się wojną, oczywiście też możni, czlonkowie
rodów arcykaplańskich, którzy grzali się w pramieniach biją-
cych od ftzymu, poplecznicy Herodjan, a wreszcie baaci, lęka-
jący się, aby wywrót tak gwaltowny nie gozbawił ich mienia.
Wszyscy oni pragnęli utrzymania istniejącego dotąd porządku pod
apieką berła rzymskiego, r,o nie przeszkadzało im zresztą obu-
rzaE się na zuchwalstwo Florusa. Nie rozumieli atoli zacni przy-
jaciele pokoju, że zła, które trawiło judzką sgołeczność, nie w
osobistości przygodnej źródło swe miało, lecz w ogólnym systemie
kurateli i w nieprzejednanem grzeciwieństwie pomiędzy rządzą-
eymi przybyszami, a rządzanymi krajowcami. Nawet najlepsi
prokuratarowie, ożywieni naJszezerszeQni chęciami zabezpiecze-
nia opartego na prawie porządku, ie mogliby uniknąć datknię-
cia pobudliwej drażliwości narodu, wywolując tem ustawiczne
zatargi. Miłośnicy pokoju pokwapili się zawiadomić o wszyst-
kiem Cestjuśza i prasili go, aby przybył do Jerazalimy, spraw-
dził naocznie zrządzome przez Flarusa zniszezenie i przekonał
się o pokojowem uspasobieniu narodu. Ale przywódcy partji re-
wolucyjnej doprowa-dzili tymezasem rzeczy do tego, że przestato
płacić Rzymianom podati. Pod tę właśnie porę przybył do Je-
rozolimy Agryppa, któreo widoki osobiste czyniły rzeezni.kiem
pokoju. Zawolał on lud, aby mu na niebezpierzeństwo azzy otwo-
rzyć. Z wysakośri galerji naprzeciw świątyni przemówil do lu-
du; księżniczka Berenika, która się tak gorąca wstawiała za
ofiarami srogości Florusa, stała w pobliżu, zasłaniając go ar-
ezą swej papularności. W mawie swej razwinął Agryppa caly
arsenal logicznych i sofistycznych przeciw wojnie z Rzymiana-
mi wywodów. Uczynił też z początku wrażenie.
Większość słuchaczy zawalała, że względem Rzymian nie
żywią wrogich zamiarów, że chcieliby się tylko pozbyć Florusa.
Zaczem Agryppa zwrócił się do nich z upamniniem, aby gokq-
jowe usgosabienie stwierdzili naprawą zburzanego partyku i opła-
ceniem cesarzowi nieuiszezonyh podatków. Zdawało się przerz
chwilę, że wszystko wróci do stanu dawnego. Jedni przystąpili
do restaurowania zwaloneo portyku, inni zaś rozprosyli się po
miastach i wsiach, aby ściągnąć padatki. Widząc, że się wplyw
jego utrwalił, uczynił Agryppa krok dalszy: począł naklazLiać

- 631 -

łud, aby póty byl posluszny Flarusawi, aż mu nie dadzą następ-
cy. Ta pretensja zepsuła znowu wszystko. Partja rewolucyjna
R zięła znów przewagę w apinji publicznej ; na mowę Agryppy od-
powiedziano kamieniami i znaglono go do opuszezenia stolicy.
Tak często oszukiwani, obawiali się, aby ten, ro orędował za Flo-
rus, tem uasobieniem wszelkieńo bezprawia i bezwstydu, nie
oszukał ich znowu. Po odjeźdzae Agryppy nie było więcej mawy
o placeniu podatków. Każdy rad był, że się pozbył zmary, co go
dławiła, celniey zaś nie śmieli zapewne w niespokojnych czasach
uciekać się środków przemacy. Dzień, N którym usunięto dzier-
żawców padatkawych, obehodzono jako dzień pamiątkowy (25
Siwan-Czerwiec). Tymezasem dali znak życia i sykarjusze. Pod
wodzą Menahema, potomka zalożyciela zelotów Judy, napadli
na twierdzę Masada, wycięli rzymską załogę a, zaapatrzywszy się
w broń, przybyli na glac walki w pełnym rynsztunku.
Przychylnemu rewolucji nastrojowi nie pozwnlił przemmąE
przywódca zelotów Eleazar, lecz pehnął naród do zupełnego zer-
wania z Rzymem. Padwładnych sobie haplanów potrafil naklo..
niE, aby nie przyjmowafi nadal żadnego daru i żadnej ofiary od
pogan. Taką sobie zdobyt ten mąż odważny powaę, że sprawu-
jcy slużbę kapła,ni znieśli niezwłocznie cadzienną ofiarę za ce-
sarza Nerona: Był to moment przelomowy powstania; aktem tym
vtypowiedziano cesarzowi posłuszeństwo. Partja pokojowa zroł
zumiała też doskanale doniaslość tego kroku i usiłowała go cafnąE.
VVybitni nauczyciele Zakońu (niewątpliwie ze szkoły Hilleta)
oświadezyli na wielkiem zgromadzeniu lułdowem, że wyłąGzenie
pogan ad ofiar niezgodne jest z prawezn. Sędziwi kaplani po-
uczali, że odwieczny abyczaj pozwala przyjmować wota od po
an. Ale ich koledzy, sprawując służbę w świątyni, nie dbali
o te wywody i bez pamięci rzucili się w wir rewolucji. $wiąty-
nia sluchała ocltąd Eleazara i stała się płamiennm ogniskiem
powstania.
Partja pokojowa z boleścią śledziła postępy ducha wojen-
nego i chciała w iskrze zagasić rebelję, zanim wybuchła zgub-
nym ptamieniem; ale środki, których użyła ku temu, dorzucily
yeszeze więcej materjału palnego. Wyprawiła delegatów do Flo-
rusa i Agryppy z prłośbą usilną, aby niezwłocznie wyslali do
Jero,zolimy dostateczny poczet żołnierzy. Florus odmówił, powo-


- 632 -

dowany tehSrzostweJn czy zemstą, prańnął bowiem może, aby
nienawistni mu Judejezycy uwikłali się bez wyjścia w rozpo-
czętą imprezę. Agryppa natomiast posłał w odwód partji pokojo-
wej trzy tysiące jazdy pod wodzą Batyreńezyka Filipa z kolonji
babilońskiej. Wojsko to zastało g6rę świątyniową i miasto dolne
, rękach zelotów, moło więc tylko zająć zamek Antonję i arys-
tokratyczną dzielnicę miasta górnego. Wywiązała się gorąca
siedmiodniowa walka pomiędzy obydwiema partjami, w kt&Xej
też wzięły udział wojska królewskie i pozostała rzymsa zatuga.
VV święto drew (15 Ab) zmieniło się ptożenie. Zeloci pozy-
skali dla swej sprawy tłumy, przybyłe na święto z ofiara,mi w
drzewie, i po#ączyli się też z sykurjuszami, którzy wkradli się
z rzeszą pobożną do miasta. Wzmocnieni temi posiłkami, wy-
parli przeciwników i stali się panami miasta górnego. Wściekłość
ludu rozpętała się przeciw zwolennikom panowania rzymskiegó:
poszły z dymem pałac Agryppy i księżniczki Bereniki, dom bo-
gateo kap#ana Ananjasza i wreszcie arehiwum, w którem prze-
chowywano przekazy długów, powierzone sądowi.
Przerażeni romanofile pochowali się częścią w kloakach,
częścią zaś zamknęli się z wojskiem w pałacu Heroda na zacho-
dzie. Nazajutrz obleli zeloci straż rzymską Antonji i, zwycię-
żywszy ją po dwudniowym wysiłku, wycięli do nogi (17 Ab). Na-
stępnie otoezyli pałac Heroda, którego bronili Rzymianie i Agryp-
pińezycy. Po osiemnastu dniach mozolneo oblężenia, wśród
ustawieznych, dzień i noc trwających zapasów, kapitulowa#a
część garnizonu. Wojsku Filipa pozwolono odejść bezpiecznieł;
Rzymianie natomiast, którzy wstydzili się prosić o łaskę, wal-
czyli dalej z wież pa#acowych, dokąd się cofnęli. Sykarjusze pod
wodzą Menahema, wtargnąwszy po odwrocie Rzymian do obozu;
purąbali tych wszystkich, co nie zdążyli się ocalić ucieczką.
Aż nadto prędko opatrzyli się mitujący ojezyznę zeloci, jak
szkodliwą się sta#a dla nich spółka z niekarną zgrają sykarjuszów,
jaki cień rzuciE może na słuszną ich sprawę. i\lenahem i jego
drabanci, napuszeni zwycięstwem, odniesionem nad wojskiem
Aryppy, które broń przed nimi złoży#o, grasowali z oburzając
srogością. Nadto domagał się Menahem naczelnego wodzostwa
i na każdym kroku ujawnial pychę nieznośną. Chcial uchodzić
za mesjasza i zbawcę. Pomiędzy nim a Eleazarem przyszło do

- 633 -

kłótni, a w końcu i do vs,alki, gdy w złupionym ornacie królew-
skim chciał wejść do świątyni. Sykarjusze odnieśli porażkę. Me-
nahem uciekł do Ofli, gdzie pojmany da1 gardło; a szezątki sy-
karjuszów pod Eleazarem Ben-Jair sehroniły się do zajętej przez
towarzyszy twierdzy Masada,
Po tym kwawym epizodzie przystąpili zeloci pod wodzą Ele-
azara do oblężenia wojsk rzymskich, zamkniętych w wieżach pa-
łacu Heroda. Dowódca ich 1\letyljusz zmuszony był w końcu pro-
sić o pardon. Pomiędzy nim a delegatami judzkimi stanął
układ, że Rzymianie mają odejść bezpieeznie bez pakunkbw
i broni. Lecz zaledwie złożyli miecze i tareze, uderzył na nićh
hufiec i wyciął ich w pień. Sam tylko Metyljusz uszedł z du-
szą, gdyż w strachu śmiertelnym ślubówał przyjąe judaizm.
Ostał się jako żywe trofeum zwycięstwa Judejezyków nad Rzy-
mianami. O bezinteresowności dążeń Eleazara i jego stroGników
świadezy najwymowniej powściągliwaść w wyzyskaniu zwycięst-
wa. Miasto wpad#o im w ręce, przeciwnicy zdai byli na ich łaskę
i niełaskę, a jednak nie zrobili im krzywdy.
Dotąd jedynem ogniskiean powstania była stoliCa; prowineja,
#ubo niemniej podniecona; zachowywata się podezas zaburzeń
w Jerozolimie spokojnie, oezekując wypadków, które z nich wy-
wiązać się miały. Tymezasem Florus, siedząć w Cezarer nałpo-
zór bezezynnie, robi# co mół, aby wulkan rewolucji zalał niszezącą
lawą cały raj aż za kresy. Na wieść o walce zelotów z rzym-
ską kohotą w Jerozolimie napadli w Cezarei Grećy i Syryjezy-
cy na Judejezyków, którzy do teo miasta przybyli z powrotem.
lusiały się tam dziać rzeczy okropne, bo źród#o mówi o 20,000
z górą zabitych. W Cezare-i nie ostał się ani jeden Judejezyk.
Zbieów kazał Florus pochwytać, tvziąć w dyby i porozsytać na
okręty jako galerników. Ta bzprzykładna rzeź w Cezarei
wgrawiła całą ludnośe Judei w gorączkowe wzburzenie. Jakby
a hasło umówione potworzyły się wszędzie partyzanekie dru-
żyny, które napad.a1g na poan, mordowały ich, paliły im domy
i niszezyły dobytek. Te krwawe zagony zniewoli#y znów pogan
iv Judei i Syrji do obrany i szukania odwetu. Wiele miast sy-
ryjskich i judzkich rozpadło się wskutek teńo na dwa wroie
obnzy, które w dzień toczy#y z sobą walkę zawziętą, a w nocy
czuwa#y w ustawicznej obawie napadu. W mieście Betsan ro-


- 634 -

zegrała się na tle walki rasowej scena, otwierająłca szereg okrop-
nych bratobójstw. Poańscy mieszkańey tego miasta zawarli
z współobywatelami judzkimi przymierze i obiecali żyć z nimi
s pokoju, jeżeli pomoą im odpierae napaści partyzantów judz-
kich. Judejezycy betsańscy dotrzymali sumiennie warunków
ugody i bez pardonu zwalezali swych braci. Odrznaczył się naj-
więcej w tych bojaeh niejaki Szymon Ben-Saul, człek siły ol-
rzymiej i animuszu wielkiego. Zaledwie jednak poganie pczuli
się bezpieczni z tej strony, uderzyli znienacka nocną parą na
nieprzeczuwających nic złego judzkich kamratów i wyrżnęli ich
w czambuł, 13000 ludzi bez mała. Oealał tylko Szyman wraz
z swoją radziną. Ten zbliżającyeh się wroów odstraszyl de-
speracką miną i gotowym do ciosu orężem. Dręzony wyrzutami
sumienia, że gwoli poanom krew bratnią przelewał, chći.ał zgi-
nąE z własnej ręki. Pozbawiwszy życia sędziwych rodzicuw, źonę
i dzieci, przebił się mieczem i legł obok swoich.
Nieprzyjaźń, która uzl'>.roiła na Judejezyków rękę pogańskich
sąsadów, z ulic Cezarei, gdzie wzięła początek, zatoczyła swe
kręgi aż d4 Aleksandrji, powodując rzeź wśród rodaków tam
zamieszkałych, rzeź tem smutniejszą, że nastąpiła na rozkaz za-
przańca. Greey aleksandryjscy umyślili zvorócić się do llerona
z. podaniem o adjęcie Judejezykom przywilejów, zatwierdzanych
przez cesarza Klaudjusza. Zebrali się więc w amfiteatrze rniej-
skim, aby dokonać wybaru poselstwa. Podniecony tłum, spo-
strzegłszy kilku Judejezyków, którzy się wkradli na wiec, rzucił
się nra nich i trzech z nich powlókł przez ulice, zamierzając
spalić ich żywceun. Rozjątrzeni krzywdą swych braci, stanęli
Judejezycy w ich obronie i porwawszy pochodnie, grozili spa-
leniem amfiteatru, w którym odbywały się jeszeze wybory. Na-
miestnik Tyberjusz Aleksanłder, znienawidzony przez ydów za
wą apastazję, wdał się w tę sprawę i dalał cliwy do ognia. Do
tego stopnia stracił rozwagę, że legjunom swym kazał urlerzyć
na dzielnicę żydowską, puszezając wadze ich dzikim instynktom.
Srogie i chciwe łupu żolnierstwo, wtargnąwszy do pięknej flelty
jak dzikie zwiersęta, mardowało każdego, co się im nawinął.
obra-cało domy w perzynę i napełn.iło place krwią i trupami-
Pięć,dziesiąt tysięcy Judejezyków zginęło podbno w tej rzezi.
Tak więc zawierueha, wszezęta przez przewóde zeMtów.

- 635 -

Flearara Ben-Ananja, przybraa nader grotne rozmiary; rewo-
. 'i lucja, skosztowawszy krwi, mknęła naprzód z niewstrzyznanym

rozpędern, ograniając najobojętniejsze umysły i przemieniająr
cały niemal naród w zelotów. Liczba odważnych wojowników
rosła z dniem każdym. Naeszły oczekiwane posiłki z Adjabeny
i Babilonji. Członkowie dynastji adjabeńskiej i krewni króla
Monobaza, Kenedaj i Monabaz, ofiarowali swoje usługi i wy-
trwali do ostatniej chwili. Przybyfi do Jerozolimy trzej boh-
terzy, którzy stali za armję; Niger z Zajordania, Silas Babiloń-
czyk i Szymon Bar-Gira, dziki patrjota, który swą gwałtowno-
ścią i szaloną bawurą porywał swa drużynę do czynów walecz-
; nych.

Zdumiewające zwycięstwo, dzięki którmu w Jerozolimie
i na całym obszarze ziem judzkich zaginął wszelki ślad po
Rzymianach, natehnęlo wodzów ufnością, że czasy obcowladz-
twa przeminęły na wieki, że wvlność zabezpieczona została na
zawsze: Na znak odzyskanej niepodległości kazali 'bić, ja za dni
mahabejskich, monety z napis.2uni hebrajskiemi: "Pierwszy rok
wybawienia Izraela" i "Jeruzalem" jako symbol wszelkiej świę-
tości. Ponieważ zwycięstwo odniesiano na krótko przed.więtem
szałasbw, wyttoczano na tych monetach emblnaty tego święta:
równiankę świąteczną (gałązka palmowa, myrtowa i wierzbowa,
w pęk powiązane), w pięknem w ksz#łt kosza naczyniu; jakie
n iożnowładcy jerozoliJnscy zwykli byli nosiE w to święto, wraż
z podobnym do cytryny owocem świątecznym (Ethrog). Na re-
wersie widniała fasada szałasu w stylu szlaehetnym z ozdobami.
Emblematy święta szałasów miały przywodzić na pamięć dobę
zwycięstwa, a jednocześnie uzmysławia radośE i ufnośE w boshą
opiekę.
AIe wolność nie b.yła jeszeze tak pewna. Narmiestnik Syrji,
Cesijusz Gallus, odpowiedzialny za honor oręża rżyniskieo, nie
rnógl dłużej patrzeć obojętnie na krzewienie się buntu. Ściągną
tdy swoje legjony i roty posiłkowe książąt ościennych. Przybyl
też Agryppa na czele swoich hufców w pomoc wojsku rzni-
skiemu i ofiarował się za przewodnika po kraju tak niebezpiecz-
nym dla gór i wąwozów. Cestjusz wyruszyl z Antjochji w 30000
wyEwicżonego żołnierza, nie wątpiąc zgoła, że od jednego ciosn
zniszezy powstańców. Pochód swój wzdłuż wybrzeży mofza


- 636 -

znaczył o wszystkich miastach krwią i ożogą.
Dowiedziawszy się o natlciąganiu wojska rzymskigo, chwy-
cifi zeIoci jerozolimscy za aręż. Geśtjusz stanął pod Gahaot,
, milę od Jerozalimy, srpodziewając się może, że rokaszanie
uderzą w pokorę. Ale zelaci na1:arli na Rzymian z tak.im npe-
tem, że przelamali ich szyki i w pierwszym zapędzie zabili z gbr
500 nieprzyjaciół, sami tylko 23 ludzi straciwszy (październik).
1 byłaby piechota rzymska dia tego wyginęła doszezętnie, gdy-
by ie podążyła jej w adwód kannica. ObIadowani łupean bo-
gatym, wrócili zwyeięsey do Jerozolimy, śpiewając hosanna.
Trzy dni następne spędził Cestjusz bezezyn.nie w abaźie. Do-
piero na czwarty podsunęło się wojsko rzymskie pod bramy
stolicy. Zeloci opuścifi dzielni.ce żewnętrzne, nie przedstawiające
dostatecznej osłny, i cofnęli się da wnętrza.miasta, opasanego
murenz warownynn, i do świątyi. Rzymiańie żajęli niezwłoczie
parzucane pozycje i, zburzywszy przedmieście Bezetę, pomknęli
dalej. Nieprzerażeni tem wcale zeloci, zrzucili z murów zdraj=
ców, którzy chciefi otworzyć bramy wragowi, i przygotowali się
do obony zajętych stanowisk. Przez pięć dni z rzędu przy-
puszezali Rzyimianie szturmy d4 murów, lecz za każdym razem
dpiral.i ich ablężezzi celnemi strrpowiodło się Rzymianom zrobić wyłom n, murze półcnym
naprzeciwko świątyni. Ale Cestjusz nie wyzyskał odniesianej
korzy5ci: Desecze jesienne były za pasean, a może już nawet na-
staly i utrudniły dowóz żywności. To zapewne było przyczyną,
że Cestjusz dał znak do odwrotu.
Spostrzegłszy niespodziewany odwrót wojska rzymskiega,
mieszkańcy Jerazolimy rzucili się w pośig za wrogiem i z grzbie-
ów gór razifi jego tyły i skrzydła, gdyż Rzymian,ie trzymać się
muśieli dróg bitych w dolinach i wąwozach. Mnóstwo trupów
zaIegło gościńce, nawet dowódcy kohart byli w liczbie zabitych.
Dotarłszy do abozu w Gabat, ujrzeli RzyQnianie nad sabą łę-
biącą się wokół chmarę Judejezykólv. Cestjusz, nie czując się
już bezpiecznym, przyśpies2ył odwrót, por:zueiwszy zawadzające
bagaże. Jeszeze gorzej się działo wojsku rzymskiemu w wąwo-
zie Betorom. Zewsząd opadnięte, nie mogło się branić Judejezy-
kom, prażącym je ze szezytów strzalazni, i uchodził4 w popłochu.
Wyginęłoby niemal d4szzętnie. gdyby zapadająca nnc nie uwa1.

- 637 -

ia o od dalszego paścigu. Aby uniknąć panowienia się ze świ-
iem zgubnej dlań walki, uciekł się Cestjusz do fortelu. Pozo-
stawił w obozie 400 mężnych żolnierzy, a z resztą w4jska łpo-
maszerawał dalej cichaczem. Gdy z brzaskie dnia Judejezycy
spnstrzogli ten padstęp, zdążyli się ;uż absadzić dalko. Wy=
ciąwszy pazastawi,any oddział, ścigali Judejezycy Cestjusza do
Antypatrydy, lecz nie mańli go dopaść. Za to dostała im się
zdabycz obfita w bruni i przybarach oblężniczych, które uwieźli
do Jernzolimy jako trofea i któremi pasługiwali saę później
rzeciw wrogowi. Kasa wojenna Cestjusza, która wpadła im w
ręce, zasiliła skarb narodowy. Okoła 6000 Rzymian i sprzymie-
rznych straciła armja Cestjusza w pierwszej wyprawie przeciw
zvzgardzonym Judejezykam, a legjon, uforom4wany z wyboro-
wych żolnierzy, który Cestjusz rzypr4wadził z sabą z Antjo-
chji, gostradł swego orła, co u Rzymian uchadziło za największą
hańbę, równą klęsce sromotnej.
Z huczną gieśnią wojenną na ustach powrócili zeloci da Je-
ruzoli.my (październik); radosne nadzieje wolności i niepodIegto-
ści wzdy,mały im piersi. Zdawało się, że szezęśliwa dha hasmo-
nejska zawitała znowu w blasku wzmożonym. Czyliż nie pora-
zili i znaglili do haniebnej ucieczki wojska rzymskiego, przed
którenl clrżały wszystkie ludy ziemi? Co za gwałtowny przewrót
w niespełna sześciu miesiącach! Wówezas trzęsło się jeszeze
wszysto przed tehórzliwym Florusan i jego szezupłą drużyną-
teraz lizymianie pierzehnęIi. Serc zelotów nie paruszał najlżejszy
niepokój o przyśzłść. "Jakeśmy gogromili dwóch wadzów, tak
też pokonamy ich następców." Sądzili, że mają prawo uważać
a zdrajćów tyeh wszystkieh, co przebąkiwali jeszeze o zagajeniu
rokowań z władzami rzymskiemi,i o powrcoie du posłuszeństwa.
Przyjaciele Rzymian nie ważyli się przeto głośno wynurzać
swych myśli. WieIu z nich opuśeiło chyłkiem Jerozolimę, inni
udawali patrjatów gorących. Narbd, upojony zdumiewającem
zwycięsiwsrn nad legjonami rzymskiemi, przedzierzgnął s:ię prze-
ważni w zelotów. Nawet Samarytanie, złożywszy odwieczn
nieprzyjaźń do Judejezyków, stanęfi z wezarajszymi wrogami
w wspólnym szeregu.
Ożywiony ruch zapanował w stolicy, nadając jej zgoła nowe
nblicze. Kędyś spojrzał, wszędzie kuio broń i sporządzano przy-


- 638 -

bory wojenne. Mury Jeraznlimy umocniono i uczyniona tak
adpornemi, że przez czas długi wydoływać Znoły machinom.
\lłodzież odbywała codzień ćwiczenia wojskawe, a zapaZ wy-
równywał luki w znajomoci rycerskieo rzemiosła. Nieprzyja-
ciele Rzymian podnieśli głowę we wszystkich dzielnicach Judei
i pozawiązywali komitety dla przygotowań do walki olbrzymiej.
Zagraniczni Judejezycy wzięli również gorliwy udział w powsta-
niu.
Wielkie Synhedrjuzn odzyskało niewątpliwie w tyrn ezaste
swoje nieograniczone kompeteneje i abjęło też kierunek spraw
politycznych. Na czele Wysokiej Rady stał potamek Hillela,
Szymon Bn-GaJnaliel, mąż nader inteligientny i dzielny. Ni na-
leżał on wprawdzie do ultrazelotów, lecz był za energicznenu
środkami prowadzenia wojny. Sądownictwo kryminatne prze-
szo oczywiście w a'ęce trybunałów żydowskich, które znów
mocne były haraE gardłem przekonanych o winę zbrodniarzy.
Po klęsce czy rejteradzie Cestjusza rozewrzeli poganie gwał-
towniejszą jeszeze niechęcią do swych judzkich sąsiadóa. Napa-
dali na nich bandami i bez litości mordowali ich w swaich mia-
stach, nie przepuszezając kobietom i dzieriom. Odpłacali im też
patrjoci judzcy, przy wszelkiej sposobności, pięknem za nadobne.
Wzmagała się dzięki temu zacięta walka rasowa pomiędzy Ja-
dejezykami a ludnością pogańską Palestyny i hrajów aściennych.
Poniew aż wszystkie te narodowości : Rzymiaie, Grecy, Syryjezy-
cy paspołu z mieszhańcami Aleksandrji, braniły sprawy cesarza
rzymskiego jak własnej, mniemali ultrazeloci, że mają zupełne
prawo razciągnąć swą nieprzyjaźń do Rzymu na wszystko po-
aństwo. Szkoła zammaicka wybatowała projekt prava, zmie-
rzający ni młniej, ni więcej, tylko do zakazania wszelkich z po-
ganami stosunków i do wzniesienia niewzruszanej zapary po
między nimi a narodem żydowshim. Zabraniłał an Judejezykom
uczenia się obcych języków, przyjmowania od pogan ofiar na
potrzeby świątyni, ba, nawet nabywania od nich wina, vliwy,
chleba i wogóle jakiegokolwiek rodzaju żywności. Przepisy e
znane są pod mianem "osiemnastu rzeczy." Rygoryzm religijn
i zelotyzm polityczny szły ręka w rękę w tym czasie burzIiwrym.
liillelitom, umiarkowanym w śprawaeh polityki i wiary, nie
adubały się jednak te nakazy bezwzględnego rozbratu; wrzy-
- 639 -

na#y $ię ne zbyt głęboko w życie narQdu. Na zwnłanym syno-
zi rozgrywały się sceny nawskroś zelotyczne. Sżamm.aici prze-
farsowali swoją ustawę.
Prżygotowania wojenne prawadzano tymezasem z niesłabną-
cą ani na chwilę energją. Przedewszystkiem przystąpiono do
R yboru namiestników i wodzów. Jak się zdaje, wyboru dokonał
sam naród: Musiał widocznie zajść jakiś incydent, który wywał
łał nastrój nieprzychylny dla ultrazelotów. Eleazar Ben-Ananja,
tóry dał pierwszą pobudkę do potężnej ruchawki, mianowany
został namiestnikiem wcale podrzędnej Idumei. Ultrazelotę; Ele-
azara Ben-Szymon, pominięto zgoła przy wyborach. Natamiast
umiarkowani mężowie, tacy nawet, którzy przedtem sprzyjafi
Rzymianom, atrzymali pierwszeństwo. Józefowi Ben-Garjan
i Aanowi, synowi Anana, który przez krótki czas był najwyż-
szym kapłanem, powierżono odpowiedzialne stanowiska: zarząd
Jero2alimą i jej warowniami. Pięciu jeszeze innych zostało na-
miestnikami rozlicznych prowineji: Najważniejszy urząd poru-
cżanó Józefowi Ben-Matja; powolano go na namiestnika Galilei.
Iaród trwał ciągle jeszeze pod urokiem rodzin magnackich i nie
nzńgt śię zdecydować na oddanie władzy nad sobą mężom n2l-
gi.ny.n i ofiarnym, lecz bez antenatów.

ROZDZIA SIÓDMY.


Wojna galilejska.


(66-87).

Dzielnica, której abraną kierawać miał Józef Ben-Matja.
hyła dla swej sytuacji, nadzwyczajnej żyzności, bogatych zaso-
bów i d,zielnej ludności najwalniejszą po staliy placówką, przed-
muren Jerozolimy. Galilea dzieliła się na górną i do1ną.
'en kraj pełen głów zapalonyeh, ojezyzna założyciela zelo-
tów Judy Galili i Jezusa z Nazaret, nie przyjął obojętnie wieści
o rukoszu w Jerozolimie i o porażce Cestjusza. Rzucił się owsźem
w orlmęt rebelji. Magliżby Galilejezycy żachować się obnjętnże,
dy o miedzę paganie morowali im braci? Do miast ich prży-
ywali ćndzień nieszezęśliwi ziegowie judzcy, szukając u nich


- 640 -

przytułku. Toż w nich samych każdej chwili uda'zyć nxogł po=
gańska nawała. Więc też miasta większe i rnniejsze zbroiły się
do odparcia grożącego najazdu i oczekiwały instrukeji ad Wy-
sokiej Rady w Jeroolimie. Trzy ogniska zapaliło sahie w Gali-
lei powstanie: w Gisehali na skrajnej północy,-w Tyberjadzie na
południu i w przeciwległej temu miastu Gamali na wsehodnim
hrzegu jeziora. Mieszkańców judzkich Gisehali żnagfiła pxikąd
do rozwinięćia sztandax-u rokoszu ludność pogaxiska miast oo-
licznych, która wyprawiwszy się wielką amadą, spaliła
ją w części i uwiozła z niej łupy. VVtedy na cele razwścieczo-
nych Gisehaleńezykbw stanął mąż, który zwalezał odtąd Rzy-
xnian do ostatnaej godziny i siał na.nich postrach wraz z Szy-
manem Bar-Gira. Jan Ben-Lewi z Gisehali, zgramadziwszy pad
swoją charągiew malkntentów judzkich z Górnej Galiloi i zbie-
gbw syryjskih, najeżdżał z nimi sąsiadów pogańskih, mszeząc
się za ich zagany łupieskie. Niezamożny i zclr.owia wątłeńa, był
to jeden z owych charakterów żelaznych, które łamią wszelkie
przeciwmaSci, przzwyciężają niemoe ciel.sne i wprzęgają oko-
liczrności w jarzmo swych planów.
W Tyberjadrżie, drugun rozsadniku powstania, Ixxusiała partja
rewolucyjna ucierać się srodze z zwalennikazni paowania rzym-
skiego. Piękny gród na-d jezioreazx należał od lat kilku do króla
Agryppy, cieszył się pod jego berłem względną pomyślnością i nie
doznawał zbytn,iego ucisku. Z tem wszystkiem wiksza część
xniesżkańców Tybrjady odezwała się na hasła zelokie i piŚpie-
szyła odpaść od króla. Duszą powstania był Justus Bexx-Pistos.
który prswoił sohie grecką owiatę i napisał póż.iej w języku
greckim d,zieje swego ludu. Był to mąż porywającej wy2nowy.
która pzwalała mu naginać ludzi do jego zamysłów; wpływ
jego nie sięgał jednak gnza sfery zaxnażnego mieszezaństwa. Se-
kundował mu inny zelota, Jozua Ben-Safja, który rej wodził
pośród niższycli warstw społeczeństwa, żeglarzy i tragarzy ty-
berjadz.ich. Naprzeciw ixich stała partja możnawładeza, trzy-
mająea stronę króla Agryppy i Rżymia. Skro do usu xnies-
kańców Tyberjady daszła wieść o po,rażce Cestjuza, podjęli od
wodzą Justus i Jozui Ben-Safja wyprawę owetową przecitr
poganom, którzy w tak nieludzki sposób wymordowali swyeh
vr:spbłobywatel.i żyowskich. - Miasto Gamala; najwaźniejśza

- 641 -

placówka na połudxxiowo-wsehodnixn brzegu jeżiora, uruxin
łyniosłem pdożeniem i trudnyrn dostępem, wtrącone rręcz zo-
slało w wir rokaszu przez żydożerstwo sasiednich Syryjezyków:
1'Vulkan rewolucji wybił sobie już zatem kilka otwarów,
w i2lnych miejscach był bliski wybuchu, zanini jeszeze Józef
objął ster rządów, jako delegowany VVysokiego Synhedrjum.
:Vajwiększy tylko gród Galilei, właśoiwa jej stolica Sefaryd:a, du-
chował wiary Rzymianoxn i nie dapuścił u siebie powstania. Pa-
uowało też w całej Galilei wielkie rozgoyczenie przeciw Sefory-
dzie, a szezególnie niechętni jej byli Tybereńezyzy przez r.a-
edroś, że wyprzedziła ich miasto i za Agryppy 7C1 ogłoszona zo-
stała stolicą. Wielka odpowiedzialność ciążyła na namiestniku
i wrdzu naozelnym, gdyż od jego żachowania się zawisło, cży
e tak konwulsyjnym wysiłkiem podjęta rewolucja osinie cel
upragniony, czy też weźmie kaniec tragicżny. Niestety, poxnylne
rozwiązanie tak olbrzymiego zadania było nad siły i chęci óze-
fa; rządy jego przyczyniłr się wielee do upadku państwa ud.z-
kiego.
Józef Ben-Matja, powszeelxniej znany pod aznierxiaxIx Flawju-
sza Józefa z Jerozalimy (ur. 38, zm. prawdopodobnie 9--9G),
pochodził z poważanej rodziny kapłańskiej ; przez matkę spokrew-
niony był podobno ż domexn hasxnonejskim. Pasgołu z brate'n
Matjasżam odebrał staranne wychowanie i pod kierownictwem
nezonych dokturów abeznał się z Zakonem. Trzy lata spędzić
miał na nauce u pustelnika Banusa. Party żądzą wiedzy, posiadł
też znajomaść języka i piśmiezxnictwa greckiego. W dwudziestynx
siódmyxn roku żyeia odbył przygodną podróż do Rzymu w spra-
wie kku wię.zionych tamże Faryzeuszów. Przedstawiony cea-
rzowej Pappei przez aktora judzkieo Alityrosa, żdałał wyjednae.
uwolnienie więżniów. ŻSczliwa Judejzzykom cesarżowa óndro-
vała go nadomiar sawicie. Pbyt w Rzymie wywarł wplyw sta=
xxowezy na poglądy Jóżefa. Blask dworu Neronowego, tętniąc
iycim stalica, kolosalność instytucji państwowych tak olśniły
młodzieńea, że potęga rzyxnska wydała mu się ustaloną na wieki
pod sżezególn:t 4p:eką Opatrzności. Poprżez purpxxrę i złoto nie
dostrzegł ran ropiejąeych, którerxxi był okryty Rzym on-oGzsny.
.Ińzef staje się od tej chwila czcacielem rżyxniaxistwa.
Zdjętemu entiiżjastycznym pod:ziwem dla Rzymu. jdkże


Historja Żydbw Tom 3 ark.11


- 642 -

nędzną, chudopacholską wydać mu się za powrotem mnsiała
Judea. Jakże go bawić musiały buczuczne miny wściekłych
zelutów, którym ubrdało, że potrafią wyrugowaE Rzymian z Ju-
dei! Patrzył na nich jak na ludzi niespełna rozumu. To też zbroj-
ny doświadezeniem zdobytem, chciał zakusy buntu stłumić w ga-
rodku. Lecz gdy zobaczył, że naród bez żartu porywa za broń,
aby wydać wojnę Rzymianom, ukrył się wraz z kilku innymi
w świątyni i nip wychylił z niej nosa, aż nie usłyszał, że u steru
stanęli umiarkowani zeloci pod Eleazarem. Z obawy, aby jego
znane powszechnie sympatje dla Hzymian nie ściągnęły nań
gniewu zelotów, wdział obłudną maskę rzecznika wolności, cie-
sząc się w duchu, że Cestjusz wnet nadciągnie z całem swem
wojskiem i położy kres wolnościowej fiksacji. Ale dalszy rozwój
wypadków oznylił jego nadzieje. Cestjusz dał hasło do odwrotu,
uciekł nieomal.
W jaki sposób temu strannikowi panowania rzymskiego do-
stała się w zarząd najważniejsza dzielnica, niepodobna zrozu-
mieE. Czyżby swą hypokryzję tak daleko posunął, że udawaZ ze-
lotę? Bć może, że bohaterski wysiłek, z jakim przeprowadzono
w Jerozolimie rewolucję, i zwycięsiwo, odniesione nad hufcami
C.estjusza, sprawiły na nim, jak na innych tuzinkowych umy-
słach, olbrzymie wrażenie. Zupełne oderwanie się od potężnego
Rzymu uważał w każdym razie za pomysł szalony. Lecz spo-
dziewał się Qnoże, że wytnvały opór Judejezyków zniewoli dwór
rzymski do niejakich ustępstw, do powierzenia rządów Judgi
królowi Agryppie. Jakoż dla Agryppy pracował Józef w istocie
i z tego punktu widzenia można go do pewnego stopnia roz-
grzeszyć z niesumienności i zdrady. Sam Agryppa niekoniecznie
był krzyw rewolucji, w nadziei, że wyciągnie z niej korzyść dla
siebie i na jej ramianach wyżej się wzniesie. Czego mu, jako wa-
salowi rzymskiermu, czynić nie przystało, w tem wyręczał się
przyjacielem swoim Józefem.
Wybierającemu się na swe stannwisko do Galilei Józefowi
przydało Synhedrjum dwóch nężów. biegłych w Zakonie, którym
raz oddaje wielkie pochwały, gdzieindziej znów nazywa prze-
dajnemi duszami. Były to w samej rzeczy figury zgoła poclrzędne
i niebawem też znikają z widowni, namówieni może przez J6ze-
fa do powrotu. W pierwszych chwila.ch zuowego zawodu Józe-
- 643 -

ta zclawało się, że ożywiony jest najszezrszemi chećiami pd-
sycenia ugnia rewolucji w Galilei ku osiągnięciu eelu wielkiego.
Na modłę Synhedrjum jerozolimskiego utwo,rzył radę, złożoną
z siederndziesięciu najprzedniejszych mężów. 'e wszystkich po-
wiatach Galilei ustanowił urzędnikSw dla sprawowania jurys-
dykeji kryminalnej, a na czele każdeńo miasta postawił siedmiu
mężów dla zarządzania sprawami miejskiemi. Zaciągał wojska
i zebrał rzekamo zdumiewająeą liczbę 100,000 wojowników,
tórych uzbroił; wyćwiczył według wzoru rzymskieńo i wclrożył
do przdku i karności. Otoczył się też strażą przyboczną z pię-
ciuset tęgich drabantów, posłusznych jego skinieniu. Zajął się
więc z poezątku na serjo obraną powierzonego mu kraju.-
Wnet pn przybyciu do Galilei posunął Józef - bądź to z wła-
snego natehnienia, bądź też z poleeenia Synhedrjum - do tego
stopnia swe religijnozelockie zapały, że rozkazał zburzyć pałac
w Tyberjadzie, ponieważ, wbrew przepisam prawa judzkiego,
zdobiły go figury zwierzęce. VV tym celu zwołał notablów ty-
berjadzkich do pobliskiego Bet-laon i usiłował namówić adhe-
rentów królewskich, aby się nie opierali dziełu zniszezenia. Jesz-
eze toczyły się o to układy, gdy ubiegł go Jozua Ben-Safja i spa-
liwszy pałac, podzielił łupy pomiędzy swoich stronników. Nic
w smak to poszło JSzefowi, udał się więc co rychlej do Tyber-
ady; odebrał skarby, znalezione w pałacu, i powierzył je petręk4m, aby nie przepadły królowi Agryppie. Tą dwuznaczn
ostawą podał się oclrazu r< piejrzenie i sparaliżovał ruch za-
miast dai: mu podnietę.
Szc7cgSlnic; nienawistny był n iu Jan z Gisehali, ktSrego nie-
znuż4na energja i przewaga duchowa budziły w nim zazdrość.
lubo ten, jako delegatowi Synhedrjum, był mu zrazu posłuszny.
Jemu, jak wszystkim partjotom, stawiał JSzef przeszkody. Odmó-
wił prośbie Jana, aby mu wolno było sprzeda: zbnże cesarskie,
przechowywane we wsiach Galilei górnej, i za te pieniądze
acibudowaił mury njezsteo iiasta. Przy tej spasobności przej-
rzał Jan zł; wiarę swego zwierzehnika i dokładał wszelkich
starafr, aby mu odjąć możnść szkodzenia. Następujący wypadek
wystawił w pelnem ś-ietle dwulicowość Józefa.
Kilkn młodzieńców z miasteczka Dabarytta, zaskoczywszy
dworzn Besoniki i I;róla Agrypp. przejeżdżając5ch z awantur-


- 644 -

niczą brawulą przoz krj wzburzony i nieprzyjazny rc5towi,
zabrało im łupy bogate i zaniosło je bawiącemu w Tarychei Jó-
zefowi. azbyt tkliwy na uszezebek ryppy, zwrócił mu 3ózef
zagrabione rzeczy, a młodzieńców zbył kłaxnstwem, że oele je
do skarbu narodowego w Jerozolimie. Ale Dabaryteńezycy nie
dali się wyprowadzić w pole i rozgłosili po całej okolicy, że Józef
jest zdrajcą i że zamierza porldać kraj Rzymianom. Nazjutrz
5koro świt ściągnł do Tarychei tłum xnieszkaxiców ściennych,
srodze rozsierdzony na Józefa. Jozua Ben-Safja rozxnuclxał jesz-
cze więcej gniew ludu; z Torą w ręku zaklinał zgronxadzonych.
aby, jeśli nie przez wzgląd na siebie samych, to przynacjmniej
przez wzgląd na świętą księgę, niepuścli glazem ten zdrady. Roz-
xxamiętniony tłu.xn rzucił się na dom namiestnika i byłby m daclx
:nad gławą zapalił, gdyby podstępem i kłamstwem rxie zdolał wy-
brnąć z tych tarapatów. Z chwiIą tą razwiały się wszelkie na-
dzieje bohaterskiej obruny Galilei. Józef podobny był do szata-
na nżezgody, któremu przypadło zadanie czuwania nad zgodą.
Hozdarł Galileę na dwa obozy, z ktGrych jeden skupił się pod
jego znakami, clru,gi pod sztaxxdarem Jana. Obaj growodyro>N
płonęli ku sabie nienawiścią śmiertelną i nie ustępowali obie
w przeiegłośei i obłudzie.
Widząc, żc większość Galilejezyków ciągle jeszc7e uważ
ózefa za parjotę szezerego, zasługującego na wiarę, i w zaśle-
pieniu swem wsgiera o wszelkiexni środkaani, posłał Ja sego
brata Szymona na czele stu irmych delegatów do Jerozoliny, aby
zanieśli skargę n jego szkodliwą działalność i skłonili Synhe-
drjum do odjęcia xZZu udzielomyeh pelnomocnictw. Przevadni-
ezący Synhedrjurm, Szymon Ben-Gaxnaliel, który był grzyjacie-
lem Jana, a Józefa ńie darzył zbyhxią ufnościa, oraz były arcy-
kapłan Anan gagarli ten wniosek. Dzięki ieh wplywom wypra-
wiono do Galilei czterech komis,arzy z guleceniem, aby wszelkie-
mi środkaQni zniewolili Józefa do złożenia urzędu i dostawili go
żywcem Ixxb trupem do 3erozolimy. Dn większych gnxin, Tyber-
jady, Seforydy i Gabary, rozesłalo Syllhdrjum listy, rzedsta-
wiające 3ózefa jako wroga ojezyzny i zakazxxjąee udzielać inu
jakiejkolwek pomrrcy, owszem pamaa: Janovi. Wielki nie
bezpiezeństwo zawisło nad głową Józefa. Rzwinął wszkże
w te era=ie tak wyrafi;owana grzebiegłośe i tak nnericfna

- 645 -

działałność, że udarexnnił wyrok banicyjny. Nie wypowiaciająe
posuszeństwa władzQm synhedrjalnym, potrafił się utrzymać
na zaszezytnym urzędzie.
Opłakany dała rezultat ta nieucciwa gra naxniestnika. Ścią-
nęła na Galileę wojnę domową, osłahiła patrjotów, Tyberjadę,
najważniejsze z miast galilejskich, spowodowała do odbieżenia
sprawy narudowej, a sprzyjającej Rzymiananx Sefarydzie zosta-
wiła dość czasu do zagajenia z nieprzyjacielem układów. Na
Józefa spada hańba niezmyta, że dzielną i rycerską Galileę, to
przedmurze kraju całego, ruzbił i rozbroił przez swoją niezręćz-
ność, egoizm, n,iezgodność i postępowanie dwuznaczne. Chwali
się, że kilka grodów umocnił, t. j. pozwolił je obwarować mie-
szkańcam; ale gdy Rzymianie wkroczyli, ani wojsko, ani lud nie
zaparly im drogi. Każda twierdza była zdana na siebie; nie-
ufnać i wyczerpanie uczyniły z Galilejezyków samolubów, aez-
kolwiek nie uczyniły z nich tehórzów. Trudno byłaby uwierzye
tej niecnocie i perfidji naxniestnika Józefa, gdyby z bezprzykła-
dną czelnością sam im nie dał świadectwa w swych dziełach.
Wszystkie owoce czterech pierwszych miesaęcy powstania w Je-
rozomie zniszezyła pięciormiesięczna gospodarka Józefa w Ga-
lilei, zanim jes.z,eze niegrzyja.c.iel ukazał się w kraju (listopad
li6 do marca 67).
W ciągu tych dziewięciu miesięcy nie g ejmowali Rzymxa-
nie iadnych prawie kroków przeciwko Judei. Cesarz Neron ba-
wił właśnie w Grecji, aby w rali woźnicy, cytrzysty i śpiewaka
zbierać oklaski Hellenów, gdy giorunem spadła naxi wieść o po-
wstaniu Judejzyków i prażce wojska rzymskiego. Nadeszło też
xxiebawem doniesienie o nagłej śmierci Cestjusza Gallusa. Lęka-
jąc się, aby rewolucja judzka nie >rzybrała wielk.ich razmi.arów,
złożył Nemn naGzelny kierunek wyprawy grzeciw Judei w ręGe
ii.ajlepszego naanezas wodza, Flawjxxsza Wepazjana, który w
wonie z Brytami zdobył wawrzyny i trjumfy. Tak wygórowa-
ła obawa rokoszu judzkiego i jeo następstw możliwych, że
namiestnikaazx Syrji mianowano Licynjusza Mucjana w tej my-
śli jedynie, aby nie pozwolił Partom pnsiłkować Judei. VVespa-
zjan był padówezas w niełasce. Z ciężkiem tedy sereenx powie..
rza Neron aczne siły zbrojne mężowi, któregn uważal za wro-
ga. Ale nie miał innego wyboru; stłumienie mzrxxehów w Judei


- 646 -

Aymagato sprężystego ramienia. ' zimie (Gi) udał się Wespd-
zjan z Grecji na widownię walki i w Ptolemaidie rkrzątnął
się około przyotowań wojennych. Syn jego '!'ytus, który w woj-
nie z Judeą miał zdabyć sobie pierwsze ostrogi, przyprowadził
z Aleksandrji dwa legjony, piąty i dziesiąty, owych dzikich de-
kumanów, których okrueieństwa doświadezyli już na sobie Ju-
dejezycy aleksandryjscy, a niebawem też doświad.czyć mieli p-
Icstyńscy. W Ptolemaidzie zebrało się świetne grono książąt
ościennych, którzy przybyli złożyć hold wodzowi rzymskinu
i oddać swoje poczty pod jego rozkazy, aby okazać tem swą
życzliwość dla ftzymu. Nadciągnął też Agryppa z księżniczką
Breniką, zmuszny pńniekąd dać wyraz swej niechęci do buntu
i swej wiernaści ftzymowi, gdyż Tyryjezycy oskarżyli go przerl
'Vespazjanem o zmowę z przewódcami powstania. Usiłując ruz-
proszyć ostatni cień padejr.zenia, rozwinął Agryppa w interesie
rzymskim gorliwą działalność. Siustra jego, pmimo znacznej
różnicy wieku, zawiązała w tym czasie z Tytusem stosunek mi-
łosny, który przetrwał długie lata; piękność jej oparła się nisz-
czącemu czasowi.
Armja, złożana z wvborowego żołnierza rzymskiego i rot
p4siłkowych, z której pomoeą chciał Wespazjan stłumić powsta-
nie, liczyła 50000 z górą rycerzy, prócz mnogich ciurów obo-
zowych, ciągnących zwyczajnie za wojskin. Dopiero na wiosnę
skońezono przyotowania wojenne i rozpoczęto wyprawę od wy~
slania małych oddziałów, które miały oczyścić z judzkich pod-
jazdów drogi, prowadząee do twierdz galilejskich. Oględniejszy
od swego poprzednika, Cestjusza. nie podejmował Wespazjan
v< ojny przebojem, lecz od początku do końca prowadził ją z ow ą
kunktatorską ostrożnnścią, która piędź za piędzią z pod nóg
przeciwnika usuwa. Nie mogąc dotrzymać czoła Rzymianam
cofał się Józef coraz dalej w głąb kraju. Ilekroć stanął do walki,
odnosił klęskę sromotną, bo hufce jego nie miały tej wiary w
swe siły, którą tylko hetman ofiarny natehnąć jest zdolny. Roz-
praszały się też na pierwszy widok wojska rzymśkiego. Zupelnie
innym duchem ożyw-ieni byli ci Galilejezycy, którym Jan z Gi-
sehali udzielił swego zapału. Gdy się nieprzyjaciel zbliży# do
Jotapaty, napadli nań mieszkańcy tego miasta z impetem i lubn
jego zwnrtch szeregów przełainać nie magli, walezyli przecież

- 647 -

tak mężnie, że zmusili do ucieczki awangardę rzymską.
Za pierwszy cel działań wojennych wytknął sobie Wespazjan
podbój Galilei, aby w dalszym pochadzie na judzką stolicę nie
bróździł mu na tyłach śmiały nieprzyjaciel. Pociągnęło tedy
wojsko rzymskie przeciw twierdzam Galilei półnacnej, Gabarze
i Jotapacie. Pierwsza, ogołotona z obrońców, padła łatwą zdor
byezą i nddana została na pastwę płamieni. Całą ludność Ga-
bary wymordował Wespazjan w ekspjację porażki, zadanej pod
Jerozolizrą rzymskim legjonom. Nie innego losu dozna#y wszył
stkie miasta i wsie okoliczne; mieszkańców bądt wycięto, bądź
zaprzedano w n:iewolę. Józef przebywał w tym czasie zdala od
teatru wojny w Tybrjadzie. Już wtedy osił się z myślą przej=
ścia do wrogów, lecz wstydził się jakoś zaraz w początku wojny
uczynić ksak tak haniebny. Przedstawiwszy przeto Synhedrjum
stan rzeczy, żądał instrukeji, czy ma wejść z nieprzyjacielem
w układy, czy też w dalszym caągu wojnę prowadzić, i w tym
ostatnim razie prosił o pasiłki. Galilea, gęścij zaludniana od Ju-
dei, potrzebowała już teraz posiłków, tak dalece osłabiła ją ka-
rygodna gospodarka Józefa.
Z Gabary ruszył Wespazjan na Jotapatę; wojsko jego mu-
siało sobie mazolnie drogę torować, gdyż Galilejezycy pourzą-
dzali w wąwozach i dalinach zasieki i zamienili drogi w bezdroża.
Skała, na której się rozsiadła Jotapata, otoczona była wieńcem
"ysokiCh i stromych pagórków, oddzielanych od miasta głębo=
kiemi przepaściłami. Tylko od strony północnej była dostępna
spadzistość, którą Jotapateńezyey obwarowali szańcem i kilkoma
wieżami. Na szańcu tym nagromadzili bryły skalne, pociski,
sirzały, kule procne i wszelkiego rodzaju środki obronne, które-
mi powitany miał być nieprzyjacil. Przeeiw temu słabszu
nnhtowi skierowali Rzymian,ie swoje ataki; ustawili sześdzie-
siąt dztał oblężniczych i miotali bez przestanku do twierdz
w#ócznie, kamienie i strza#y ogniste. Oblężeni walezyli z taką
aciętścią i pogardą śmierci, że znufyli Rzymian. Pakilkakroć
odbijafi szturmy gwałtowne, burzyli często machiny oblężnicze
i czynili też dobrze obmyślane i szezęśliwe wycieezki. Minął już
sźósty tydzień oblężenia, a Jotapateńezycy nie ustawali ciąle
w obroie, lubo cierpieli brak wody. Dapiero zdrada zbiega wy-
da#a twierdzę wragowi. Wskazał on Rzyznianom słabo bronioną


- 648 -

pozycję, ktarą też ovładnęli przed śwltemi, zasko:czywszy we śnie
,.męczonych obrońców i wyciąwszy ich w pień. Wielu wojowni-
hów poległo od miecza własnego lub zrzuciło się z murów.
Czterdzieści tysięcy męskiego pogłowi.a zginęło w tem oblężeniu,
bliskn tysiąc kobiet i dz.ieci wzięto w jasyr i zaprzedano w nie-
wolę. Twierdzę zrównano z ziemią (czerwiee 67). Jotapata dała
przykład całemu krajowi, jak ma ginąć z honore:m, otnezony
nimbem bohaterstwa. Na kilka dni przedtem padła Jafa (Jafia)
uieopod.al Nazaret, operiijąca na tyłach wojska rzymskiego.
Jeszeze przed oblężeniem Jotapaty przybył do tego miasfa
Józef i kierował z początku jego obraną. Ale widząc bezowac-
ność swoich zabiegów, chciał miasto opuścić, na co jednak nic
pozwalili mieszkańcy. Po uhiegnieciu twierdzy ukrył się w cy-
sternie, połączonej z jakąś jaskinią, gdzie zastał czterdziestu wo-
jowników, którzy znaleźli w niej chwilowy przytułk. Kryjńwkę
ich zdradzono, i Rzymianie wezwali Józefa, aby się poddał. Prze-
żwyciężywszy wszelkie skrupuły, gotów już był przejść do try-
buna Nikanora, z którym zaaił był już przedtem rnkowania,
a który w imieniu wodza rzyunskiego zapewnił mu życie, gdy
towarzysze niedoli skrzyżowali mu na piersi swe miecze i za-
grozili śmiercią, gdyby chciał shańbić Judejezyków takiem
tehórzostwem. Ulegając grzemocy, musiał przyłączyć swbj głos
do ogólnej uchwały, że wszyscy pazbawią się życia. Zbiegawie
przysięgli wykunać tę uchwałę i dtrzymali swojej przysięgi. Pa-
dli jeden z ręki drugiego. 'rylko Józef, niepmmny przysięgi, zła-
mał słowo umarłym, jak je złamał żyjącym. Ostawszy się do
końca z towarzyszem samowtór, rozbroił go perswazją i siłą
i podał się ftzymianom. Wespazjan przyjął go nader łaskawie,
jakgdyby nigdy nie widział w nim wroga. Włożano mu wpraw-
dzie kajdany i oddano pod straż; uczyniono to wszakże tylko
dla oka, bn Wespazjan pozwolił mu wybrać żonę z pośród dzie-
wiz, wziętych w niewolę, i nusić szatę paradną, obdarował go
hojnie, zatrzymał przy sobie i dał go Tytusowi na stałego to-
warzysza.
Po zburzeniu Jafy i Jotapaty przyszła kolej na Samarytan.
Wytrwały i bohaterski opbr, który Jotapateńezycy stawiii ma-
chinom i sztuce wojennej najeźdców, ośmielił też Chutejezyków
do podniesienża chorgwi rokoszu przeciw Rzymianvm; aby spa=

- 649 -

raliżować ich plany zdabyweze. Złożywszy swą adwieczną nie-
ehęE do ydów, po$lubili ich sprawę i zebrali się na swojej świętej
górze Garizian. Upatrując w tem niebezpieczeństwo dla posiępbw
nręża rzymskiego, wysłał przeciwko nim Wesgazjan Ceseafisa,
trybuna piątego legjonu, na czele 3000 piechoty i 600 jazdy. Ce-
reaiis obległ górę Garizim i odciął Samarytanon wszelkie dowo-
zy. Obiężanym pocął dokuczać brak wndy i niejednego z n,ich
zmagło pragnienie. Ale tylko tehórze przechodzili do Rynian,
w iększa część, 11600, pomimo palącego pragnienia, api.erała się
l;uszącym ich amnestją Rzymianom, póki sturm przypuszc.zony
do szezytu Gaa,iz:um nie podał omdlewających obrńców w ręce
niepzyjaciół, któnzy wymordowali ich ryczałtean (maj-
czerwiec).
Z h,alei zwrócił się oręż rzymski przeciw miast; u portowe-
mu, Joppe. Zgromadziła się tu liczna.rzesza zbiegbw zelockich,
który poczęli odbudawywać grbd przez Cestjusza zbu.z4
i wyprawili się ok.rętami na moze, aby przejmować przezna-
zzone dla Cezarei ładunki. Wespazjan, bawiący w Cezarei, wy=
słaf przeciw Jappeńezykam sw4je kohurty: Wzaęły ome miasto
nocną porą, a Judejzycy musiefi się sehronić na swaje ukręty.
Nagle zerwała saę na morzu burza szalona, która jakgdyby
v zmowie z Rzymianami, rozpr.o;zyła okręty i rzuciwszy je na
wystające z fal murskich ska,liska potężne lub wt:ąciwszy w wi-
ry, dokonała zagłady patr)otów jppeńskich. O zawinięciu do
zajętych przez Rzymian przystani nie mogło być mowy, więc
eż wielu razbitków zadało sobie śmaerć własną dłonią.-
żVkrbtce patem dastała się i Tyberjada w Jnac Rzyznian: uniesz-
kańłcy jej, sprzykrzywszy subie z.atargi z Józefn i zniechęceni,
nie stawili aparu i otwnrzyli brańIy wrogowi. Zelci z Jazuą
Ben-Safat na czele rzuciIi się do pobliskiej Tarychel, dzie
ż murbw i ze statków na jeziorze bi się nzęnie. Ale raz-
łam, ktbry niebawem wybuehnął w ich łonie, ułatwił oblegają-
cym zadanie. Gród upadł, a patrjoca pyli życie. Przeszło
dziesięE tysięcy jeńeów uprowa.dzono do Tyberjady. Sześć ty-
sięey najsilniejszych młodzieńców, którzy w czasie woj,ny gali-
lejskiej wpadli w niewolę, posłano Neronowi do Grecji, ab.y
praoowali przy kopaniu pnzesmyku korynekiego, przeszło trzy-
dzieci tysięcy zaprzedano w ruiewolę, a tysiąc dwieście staałców


- 650 -

i niezdolnych do pracy strawno na rozkaz Wespazjana znin
krwią na arenie. W rok po powstaniu w Jerozolimie leżała
,,iększa część Galilei popiołem i pustką, ujarzmiona bardziej niż
kiedy. Okazało się przy tej sposobności, że na wrogie pastępo-
wanie Agryppy z własnym naradn wptywała nietylko palitykn
i obawa Rzymian. Wespazjan zwrócił mu jeńców, którzy byli
jego poddanymi. Mógł ich udarować wolnością, albo ukarać.
Wolał ich sprzedać w niewolę, składając tem dowód, że p
dobniejszy był do swego dzinda Heroda, niż do ojca Agryppy.
Trzy tylko warownie żnajdowały się wrękach zelotów: Ga-
mala, Góra Tabor i Gishala na skrajnej północy. Staraniłami
dwóch przewódców zelockich, Józefa z Gamali i Charesa; wzięla
pierwsza z twierdz wymienionych udział w powstaniu: Bezsku-
tecznie oblegał ją przez kilka miesięcy jeden z wodzów pod-
rzędnyeh króla Agryppy; zeloci apierali się mężnie. Wtedy na
ten gr6d, położony wyzLiośle naprzeciw Tarychei, uderzyl Wes=
pazjan z swojem wojskiem. Walka o Gamalę była jednym z
najświetniejszych epizodów całej wojny. Karzyści abronnego po-
łożenia neutralizowała szezuptość załogi, nieprzenozącej 9000
ludu zbrojneńo, a nadto obecnaść zbiegów wszelkiego rodzau,
starców, kobiet i dzieći, ktGrych Iueludzkaść Rzymian zagn.ala
ze wsi do Gamafi.
Przez kilka dni walezyli Gamaleńezycy z obwarowaii zewnę-
trznych z zapałem godnym swego ziomka, założyciela zelótów,
Jńdy Galili. Namawiającemu ich do kapitulacji Agryppie odpo-
wiedzieli gradem kamieni, które zraniły mu ramię. Wszelako
dy rzymskie machiny oblężni-cze dosięgły wysokaści wałów,
ćofnęli się oblężeni w głąb miasta i z ciał utworzyli nowy sza-
niec: Po trzech tygodniach oblężenia wybiły machiny w murże
otwór niewielki, przez który nieprzyjacie;l wtargnął do miasta.
Oblężeni adstąpili pod górę, Rzymian:ie poszli w ich tropy, le
dy zaplątali się w ciasne uliGzki, uderzyła na nich z dachóa
ist.na burza poeisków. Zaskoczeni gwałtownym atakiean, usiłowaIi
sehronić się na dachy domów poniżej położonych, lecz te nie
wytrzymały ciężaru i, zapadłs,zy się, pogrzebały część Rzymian.
Na glowy pierzehającyeh niedobitków rzucali Gamaleńezycy
olbrzymie kamienie, co niezmiernie utrudniało im odwrót: Był to
piękny dzień dla Gamali, dżień zwycięstwa (w święto sżałasów),

- 651 -

lecz zwycięstwa, za rzekę krwi kupionego. Na stsaeh Rzymian
golegtychleżały pokotem zwłoki wojowników judzkich, których
straty nic zastpić nie mońło. Chares, jeden z dowódców, odniósł
ranę śmicrtelną. Nazajutrz zwabili Itzymianie obrońców Gamali
na wieżę podminowan zawezasu, która też runęła z straszliwyzn
łoskotem, grzebiąc pod gruzami bohaterów, a w tej liczbie ostat-
niego dowódcę, Józefa, syna akuszerki. Nieprzyjaciel opanowal
Gamalę i wyrąbal wszystkich, co mu wpadli w ręce, ze cztery
tysice ludzi. Blisko pięć tysięcy zginęlo śmicrcią samobójezą.
Z calej ludności Gaanali uniknęły ogólnego pogromu tylko dwie
kobiety, które przez kilka dni zastawaty w ukryciu.
Tymezasem upadła też twierdza góry Tabor (Itabyrion)
dzięki fortelowi wojennemu Placyda. \iiasto Tabor leży na wzno-
szącej się pionowo wyżynie, która zews.ząd izolowana, wystrzela
swym wierzehołkiem prawie na 1G00 stóp nad równiną Jezreel.
Takie potożenie czyniło je niezdobytem. Ale Plaeyd potrafił wy-
wabić z warowni jej obrońców zmyśloną ucieczką i, zwróciwszy
nagle swą jazdę, wysiekł część napastników; reszta zaniechała
oporu i picrzehta w przeciwnym kicrunku do Jerozolimy, a nie-
liczni mieszkańcy poddali się z braku wody do picia.
Nie mogło też również utrzymaE mate miasteczko Gisehala,
któreo broniła szezupła załoga pod dowództwem Jana. Gdy Ty-
tus zbliżył się do niej z znacznemi sitami i wezwał jej zalogę do
kapitulaeji, uprosił sobie Jan u niego rozejm jednodniowy pod
pozorem, że to była właśnie sobota, i użyl tej zwłoki do opusz-
ezenia miasta wraz z kilku tysiącami mieszkańców. Nazajutrz
kapitulowała Gisehala i mury jej zburzono. Tytus wysłał pooń
za Janem, ale ten zdążył się już tymezasem odsadzić daleko i do-
tarł szezęśliwie do Jerozolimy. Zdybanych w pościu marude-
rów, bez różnicy wieku i plci, wytracili rzymscy żołnierze. Było
to ostatnie rzężenie przedzgonne pnkonanej Galilei. Ale Rzymianie
tak byli znudzeni krwawym wysiłkiem i tak przetrzebieni w wal-
kach zajadłych, że Wespazjan musiał dać im wytehnienże i za-
pelniać luki w szeregach.


- 652 -


ROZDZIAŁ bSMY


Upadek Jerozolirny


(G7-70).

Wszyscy zbiegowie galilejscy garnęli się w mury stolicy. Jan
z Gisehali przyprowadził do Jerozolimy kilka tysięcy Galilejezy-
hów, a z 1'yberjady przybyło dwa tysiące zbieów. 11liłość wol-
ności, patrjotyzm, ambicja, zemsta i rozpacz posyłały swych
przedstawicieli do miejsca, gdzie rostrzygnąć się miały losy na-
rodu. Opisy łamiącego wszelkie trudnaści bohaterstwa miast
alilejskich, obrazy bezlitosnej rzezi bezbronnveh i słabych,
kreślone żywemi barwami przez swiadków naocznych, burzyły
krew w wojownikach miejscowych i potęgowały gorączkowe na-
pięcie. W tem kole fanatyzmem tehnących zelotów czerpał
zwątpiały nową odwagę, odważny stawał się lwem. Za niepo-
konanych taż mieli się obrońcy ojezyzny, których liczba rosła
z dniem każdym, a którzy przeważnie złożyli już dowody nie-
żwykłego męstwa. Jeżeli zdobycie podrzędnych twierdz galilej-
skich kosztowało Rymian t,yle mozołu i potu, czeóż miałahy się
lękać silnie ufortyEikowana st-alica? Podniecony nastrój podsy-
cało jeszeze przekonanie niezłomne, że zbliża się już wielka doba
zbawienia, którą przepowiadali prorócy, że Mesjasz, tak długo
vyglądany, rychło przybędzie i przyniesie ludowi Izraela pano-
wanie nad światem.
Jerozolima nigdy nie była tak ludna, warowna i piękna, jak
w czasie, gdy zawisła nad nią niechybna zaałada, jakgdyby na
stolicy judzkiej sprawdzić się miało, że zewnętrzna siła i świet-
nośe na nic się nie zdały. Obwód Jerozolimy w ob.-ębae murów
okolnyeh wraz z przedmieściami, górn i dolną Bezetą, mierzył
niemal siedem kilometrów (33 stadja), a wehodziły weń także
ioski Betanja i Betfańe, w których goście świąteczni stawali
gospodą. bwezesną ludność Jerozolimy oceniano na blisko
E00000. Ale należy wliczyć w to rzesze, cisnące się tłumnie z za
iasta.
Jerozolima podzielona była na kilka cyrkułów. Miasto górne,

- 653 -

czyli Sjon, stanowiło arystokratyczną dzielnicę. Ku półnoey, od-
dzielone kotlinką, rozpościerało się miasto dolne (Akra), zbudowa.-
ne w półhsiężye. Na północ miasta dolnego wznosiły się przedmie-
ścia górna i dolna Bezeta, które Agryppa I począł umacniać, w
czem przeszkodziła mu podejrzliwość władz rzymskich ; z nagro-
madzonych podówezas materjałów bud4wlanych zrobili teraz ze-
loci właśc.iwy użytek. Były tam targi towarów wełnianych, sprzę.
tów metalowych, orizieży, bydła i drzewa. wiątynia ź przyle-
ająeym do niej od półnacazachodu zamkiam Antanją stanowiła
odrębną dzielnicę; ku północy odeinał Antonję od Bezety przekop
głębohi. Na południe wiątyni rozlegała się Ofla z pałacem
księżniczki adjabeńskicj Grapte. Większość ulic i placów jero-
zolimskich wyłnżana była ostatniemi czasy marmurem.
Ale świecąc wspaniałemi gmachami, pozbawiona była prze-
cież Jerozolima ozeźwiajcej krasy ogrodów. Fortyfikacje nada-
wały jej wygląd ponury, lecz c.zynity ją orćz niezdobytą. Z trzech
stron, od potudnia, wsehodu.i zachodu, osłaniały wzgórze, na
którem zbudowana była stolica, wąwozy i ściany skał stromych,
a tę przyrodzoną niedostępność potęgował jeszeze wał sztucz-
ny. Stronę północną, która mniejsze nieprzyjacielowi stawiała
przeszkody, opięto potrójnym pierścieniem obwarowań.
Po rozbrojeniu Galilei skoncentrowata się w Jerozolimie ca-
ła Jude.a, jak ostatnie iskierki gasnącego życia zstrzelają się w
jedno ognisko. Ziemie Judei na zachód od JerozoliJny puzostawia-
ne były przez zelntów w czasie wojny galilejskiej bez wszelkiej
obrony, co pozwoliło armji Wespazjana posuwać się ku Jerozo-
limie pomorzem, nie napotykając żadneo oporu. Półnłocne stro-
ny Judei i Perea nie widziały jeszeze wraa. Na pierwsze skła-
dało się jedenaście powiatów, z których tylko JaJnnia i Joppe
były zdubyte. Inne prowineje, w tej liezbie Jeozolima i jej oko-
lice, były dotąd bezpieczaze. Perea, jak się rzekło, jeszeze nietknię-
ta, miała główną obronę w Jazerze (Jaezer). 1\lieszkańey ws;zy-
stkich dzielnic ptonęli patrjotycznym zapałzn; wszyscy gotowi
yli żyeie potożyE za volnaść i za święte kIejnoty swej wiary
w walce z zuchwałym najezdnikiem. Ale jerozolimscy kierowni-
cy rewolucji, jak się zdaje, niebardzo się troszezyli o uczynienie
z miast prowinejonalnych mocnej tamy przeiw pochodowi
wojsh rzymskich. Zbyt dtlfni w śżebie, zeloi jerozolinlscy nie


- 654 -

zrobili może dla tych miast choćby tyle, by udzielić przyjaciotom
pokoju swego zapału lub przynajmniej ndjąć im możnośe szko-
dzenia. Zauiożni i przezorni, którzy po kontynuowaniu wojny
nic sobie nie wróżyli dobrego, sktonni byli do poddania się ftzy-
mianom; tylko mtodzież i nieinajętni podsycali ustawicznie zn.icz
rewolueji. \V każdem kole rodzinnem, w każdej gminie zacho-
dzity zatargi pomiędzy rzecznikami pokoju a grającymi na sur-
mie bojowej, ale ci ostatni, nic znajdując oparcia w miastach
otwartyeh, porzucali progi domowe, aby w Jerozolimie po-
większyć liczbę zelotów. Tylko twierdza Masadd pod koRnendą
Eleazara Ben-Jair była oóniskiem zdecydowanego rakoszu; ey-
la to Jerozalima sykarjuszów. Bandy sykarjuszów zasiliła drużv
na Szymona I3ar-Giora. Mąż ten, któremu w wojnie obecnej przy-
paść miata rola naczelna, odznaczał się sitą fizyc,ną i szaloną
brawurą, która nie opuścita go do tehu ostatniego. Za pierzeha-
jącem wojskicm Cestjusza uganiat się w pierwszym szereu,
następując nieprzyjacielowi na pięty. Potem zgromadził zbrojną
czeredę i żył roabojami w okolicy morza Martwego. Gdy miesz-
kańcy tych stron, zagrożeni w swem bezpieczeństwie przez haj-
damaków, zanieśli na Szymona skargę do władzy naczelnej, wy-
sała przeciw niemu umiarkowaną partja zeloeka poczet żotnie-
rzy, którzy go zmusili do szukania przytułku w Masadzie. Z
twierdzy tej rozpuszezat na spólkę z sykarjuszami zagony łu-
pieskie po Idumei, aby zaopatrzyć w żywność załogę. Te grabie-
żc uzbroity Idumejezyków ku wtasnej obrunie; sformowały się
niebawem hufce ochotnicze pod wtasnymi wodzami. Bandy idu-
mejskie nie ustępowały sykarjuszom w patrjotyzmie, dzikości
i nie dajZeej pardonu srogości.
Naptywający do JerozoIimy nieprzerwaną falą bojownicy
swobody rozkotysali jeszeze bardziej i tak już podniecone umy-
s3y i spowodowali ruehy potężne. Zdradziecka gra Józefa i jego
pizejście do obozu rzymskiego daly też poniekąd podnietę w tej
mierze. Dopbki w Jerozolimie sądzono, że JózeF zginął pod gru-
zami Jotapaty, wspominano jego imię z niekłamanym żalem,
ale skoro gruchnęła pogłoska, że znajduje się w rzymskim obozie
i doznaje od wodza uprzejenego obejścia, zamieniło się uczucie
źalu w zaciętą nienawiśE. Najpobłażliwsi oceniali jego postępo-
wanie jako tehórzostwo, surowsi nazywali je wręcz zdradą. Nie-
- 655 -

ufnośE podejrzliwość wkradty się w umysły ultrazelotów;
aszystkich, co nie gardłowali za najskrajniejszemi środkami,
uważali za zdrajców ojezyzny. Zleazar l3en-Szymon, mąż bystre-
go rozumu i wielkiej enerji, obceny przywódca zelotów, pa-
trjota niestrudzony i mężny, który przytem miat w swych rękach
ska,rb narodowy, pałat zwłaszeza żywą niechęcią do \Vysokiej
Rady, która go skazata na bezezynność. Niech się tylko pokażą
Hzymianie, wnet Syntiedrjum i partja herodjańska otworzą im
bramy, na kolanach żebrać będ przebaczenia i wydadzą spraw-
ców wojny na pastwę ich zemstyl Taki nastrój dominowat wśród
zelotów, a czuli się na siłach wytrącić ster rządów z rąk umiar-
howanych lub sprzyjajcych w duszy Rzymianom i bez żad-
nych nadal hamulców ciągnąć z konwulsyjnym wysitkiem dzia-
łania wojenne.
Naprężenie pomiędzy zelotami jerozolimskimi a umiarho-
aną partją synhedralną rosto z dnia na i;ońcu rządy teroru, nicuniknione w wojnie na śmierć i życie;
gdy plityczny i religijny fanatyzm cze.rpie w podejrzliwości
odnietę. Zeloci odważyli się na zamach, który śpowodował wy-
buch krwawego razłamu. Uwięzili tych wszystkich, którycb dla
pokrewieństwa z domem królewskim lub dla niepewnych prze-
konań posądzali o tajemne knowania przeciw wolności, i ka-
zali ich stracić. Nie zadowolnili się wszakże tym gwałtem. Ich
nienawić do rodów arcykaptańskich, które przez czas długi by-
ły w rękaeh Rzymian powolnem narzędziem do zwalezania swo-
Mody, skłoniła ieh do wydarcia swym przeciwnikom zbezezesz-
ezonej godności najwyższego kaptana i odjęcia im urzędów w
śwityni. Stanowiły one dotychezas ich monopol. Bywali oni
kontrolerami skarbu świątyniowego, dochodów i rozehodów,
kustoszami świętych sprzętów i klejnotów. Tych arystokratycz-
nych funkejonarjuszów świątyni usunęli demokratyczni zeloci
i mianowali na ich miejsce mężów z niższego kaptaństwa. Je-
teli arystakraca oburzyli się na ten krok partji zelockiej, to na-
stępny wprawi ich w wściekłość formalną. Złożyła ona z urzę-
du mianowanego ostatnin przez Agryppę arcykaptana Dlatjasza
Iśen-Teofil, ktbry w skrytości sprzyjał Rzymianom, i kazała
wybrać losem jego następcę. Galku padła na nieznaneńo dotyeh-
czas kaptana Pinehasa Ben-Samuel z miastezka Afta. Jedni,


- 656 -

chąc pawagę jego abniżyć, powiadali, że był kamieniarzem,
n,edług innych miał być rolnikiem. Sprowadzony uroczyście ze
wsi przez urzędników świątyni, przyobleczany zastał w ornat
pantyfikalny.
Krok ten rozgniewał okrapnie stronnictwo synhedrjalne.
któremu przewodzili w części członkowie arystokracji kaptań-
skiej; w oczaeh jego wybbr Pinehasa był proEanacją świętej
odności. Nietylko Anan i Jozua Ben-Gamala, byli arcykaplani.
lecz i przewodniczący Synhedrjum, Szymon Ben-Gamaliel
wynurzyli głośno swoje oburzenie. Anan, któramu bogaetwo
i rezolutność zapewniały głos przeważny w kole obradnem i któ-
ry swoją swadą umial przeciwniów kaptować albo razbrajać,
podburzył wprost umiarkowanych obywateli jerozolimskich do
zemszeżenia się na partji zelockiej za wyrządzoną arcykapłań-
stwu zniewagę. Jego szezere cy udane zapały rewolucyjne rap-
tem ostyły; z przezorności czy wyrachowania gostanowił po-
jednaE się z Rzymem i zajął się gorliwie tą sprawą. Z właściwą
sobie energją szezul ten mążarbitralny przeciw wojowniczym
zelotom i zapalił pochodnię wojny domowej.
Pod wodzą Anana podjęło wielu Jerazolimian walkę z zelo-
tami, która była początkiem krwaweUo rozłamu. Umiarkowani,
przemagająry liczebnie partję przeciwną, wypierali ją krok za
krokiem z jednej dzielnicy do druiej, a gdy się w końću zam-
knęła w murach świątyni, obleóali ją dniem i nocą, chcąc ją
zmusiE do złożenia oręża i kapitulacji. Wtem razeszła się po
mieście wieść dziwna, że Anan i jeo popleeznicy zamierzają
lirzywołać rzymskie legjony, a wieść ta skłaniła Jana z Gisehali.
wtajemniczonego w plany partji możnowładezej, do abmyślenia
oblężanym kompanom rychłej pomocy. W porozumieniu z nimż
zaprosił listownie Idumejezyków, aby podążyli z odsieczą oto-
czonej n;iebezpieczeństwem i w ręce zdrajców wydanej stolicy.
Dwadzieścia tysięcy Idumejezyków, pochwytując skwapliwie
nkazję dogodzenia swym instynktom wojowniczym, stanęło nie-
zwłoeznie pod bronią i ruszyło na Jerozolimę pod czterema wo-
dzami, Janem, Szymonem, Pinehasem i Jakóbem. Ale Anan
pismo przewąchał, zataras4wal więc bramy i obstawił je silnemi
strażami. Z murw przemówił do nieh Jozua Ben-Gamala, za-
klinająe ich. aby odeszli i nie powiększali swoją interweneją we-
- 657 -

wnętrznegoł zamętu. Niewzruszeni tem wcale, rozłożyfi się obo-
:em grzed bramami stolicv.
Jedna noc rozstrzyenęła o losach partji Anana. 2ywioły nie-
bieskie rozszalały z rozpętaną wściekłością, ryk orkanu i łoskot
giorunów oółuszały naprzemian przerażonyeh ludzi. Oślepiające
btyskawice miotały bez przerwy, a deszez lał strumienia.nsi.
Idumejezycy, zahartowani na wszelkie grzygody, nie ruszyli się
z miejsca. Za to wielu wartowników w mieście opuściło wyzna-
czone stanowiska, chroniąc się pad dach przed burzą. Nawet
nieznużona czujno5ć Anazza osłabła tym razem. Wówezas po-
deszło w ciemności kilku zelotów i przepiłowało wrzeciądze nie-
strzeżonej bramy. Iduunejezycy mieli wstęp wolny. Gdy oni jedną
stroną wehodzili do miasta, zeloci tymezasem z druiej zasko-
rzyli straże i zmusili je d4 ucieczki. Zaalarmowani obywatele
Farwali za oręż i wywiązała się bitwa straszliwa, współza-
Rodnicząca z razhukaniem żywiotów. Niebawenn umiarkowani
upadli na duchu i złożyli broń, a rozjuszeni Idumejezycy rozleli
się po wszystkich dzielnicach i zabijali każdego, w kim poznafi
zwulennika partji przeciwne,j. Wsehodzące slońce oświeciło
krwawe pobojowisko. Około 8000 trupów znaleźć miano w mieś-
cie [marzec 68). Zeloei odnieśli zwycięstwo. Nazajutrz zasiadl
na sądy krwawy trybunał teroru.. Wszystkich uczestników walki
wyciągano z kryjówek i oddawano pod topór katowski. Korowód
skazańców otworzyli Anan i Jozua Bem-Gamala. Anan ściągnął na
siebie stuszny gniew zelotów jako sprawca wojny damowej. Na
.Jozui Ben-Gamala ciążyło zdawna podejrzenie o konszachty a
JózeEem. Takie razgaryezenie rozbudzili przeciw sobie ci dwaj
niekoniecznie zacni arcykaptani, że zwłokom ich odmówiano po-
rzebu, zostawiając je psom na pożarcie. Saducejski arcykapłan
Anan, który przez kilka lat bez litości prześladował swych bliź-
nich, znalazł z kolei sędziów bezwzględnych. Co się stało z prze-
wodniczącym i kierownikiem Synhedrjum, Szymonem Ben-Ga-
maliel,nie wiemy. Prawdapodobnie złożony zastał z urzędu za
potępienie wyboru demokratycznego arcykaplana.
Ale zeloci najwięcej byli rańzi Idumejezykom, niż umiark-
wanym, potrafili też pozbyć się prawie wszystkićh ż miasta przy=
jacielską namową. Aby zażegnać anarehję, która zapanowala po
upadku Synhedrjum. ogłosił się Jan z Gisehali głową państwa.


Historja Żydbw Tom 3 ark.12


- 658 -

poparty przez liczną rzeszę galilejskich zelotów. Jeo duch bo-
haterski, promieniujący z ciata wątłego, pocigał doii gorących
rnłodzieńców i mężów, którzy byli mu niemniej oddani od Ga-
lilejezyków. Odvagą i pogardą śmierci żadnemu nie ustępując
wodzowi, przewyższał Jan,vszystkich bystrością i przemyślno-
ścią; był jakby urodzony do wladzy. Z początku zeloci galilejscy,
czyli Joaniści, szli ręka w rękę z jerozolimskimi i karali suro-
ao oziębtych i zdrajeów. Viclu zamożnch i spragnionych spó-
koju opuściło miasto, zmuszajZc tem wodzów zelockich do czuj-
nego dOzoru, aby przeszkadzać zbiegost,vu z pod sztandarów.
Z tem wszystkicm niejednemu powiodło się uciec do obozu rzym-
shiego. Dezerterzy malo,vali stan rzeczy w Jerozolimie w ko-
loraeh ponurych, bądź to, żeby swą ucieczkę ubar,vić, bądź też,
żeby Rzymian przekonać, żc Jerozolima, osłabiona partyjnemi
waśniami, nie zdola stavić dluóiego oporu.
Przez ten czas zachoVywali się Rzymianie spokojnie. Ostroż-
ny Wespazjan nie ważył się zaczepiać lwów w legovisku, pomi-
mo nalegań dezerterów, aby uderzył na Jerozolimę. Zimę (G7-68)
spędził bezezynnie na leżach; dopiero o pierwszej wiośnie wy-
prowadził wojsko do walki, nie przeci,V Jerozolimie wszelako,
lecz przeciw Perci, której judzcy mieszkańcy dopiero teraz porwa-
1i za broń. Większa część,vnjownik&w tamecznych zginla w bi-
twie z Rzymianami lub też w Jordanie, w kt®o nurty wezbrane
napędzil ich wró. Przeszło 2000 wpadło w niewolę, 15,000 legło
od miecza, a niezliczone zwło.ki uniósł Jordan do MOrza Mar-
twe0.
O tejże porze podbił też Vespazjan inne prowineje kraju
judzkiego. Doniesienie, że galskie i hiszpańskie lejony wypasły
się nikezemnego Nerona i że obvolały Galbę jego następc (kwie-
cień G8), pOdniecilo kunktatorską strate5ję Vespazjana do raź-
niejszebo działania, chcial bowicm corychlj uporać się z Jude,
aby wziąć czynny udzial w vypadkach burzliwie zapowiada-
jących się czas&w. Ale i teraz nie śmiał uderzyć na Jerozolimę,
lecz obszedł ją zdaleka od zachodu i poludnia.
Nawet gdy cata okolica Jerozolimy zostala podbita i gdy
drogi, z trzech stron prowadzce do stolicy, stanęly przed Rzymia-
nami otworem, pozostawil j Wespazjan przez dwa nicmal lata
w pokoju. Wpłynęly na takie postępowanie dwie przyczyny:

- 659 -

wieść o wybuchłej w JerOzolimie wojnie domowej i doniesienie
n śmierci Nerona, tudzież o wjeździe do Rzymu nowego
cesarza, wybrańca hiszpańskich i galskich legjonów. Wojnę
domową w judzkiej stoliey rozniecit dziki Szymon Bar-Gio-
ra. W lVlasadzie, gdzie go przytulili sykarjusze, nie mógł usie-
dzieć; trawita go ambicja i żądza czynów. Opuścił tę twierdzę
po upadku wrogiego sobie Anana i po rozbiciu arystokratycznego
Synhedrjum. Pranąc zer4madzić zbrojną czeredę, wabił do sie-
bie niewolników obietnicą swobody i zaciąał btędnych rycerzy
wszelkicgo autoramentu. Z każdym dnicm rosły jego zastępy, aż
w końcu miał 20000 zbrojnych pod swoją chorąńwią. Zelnci
stołeczni, obawiając się jeo pobliża, szukali sposobu pozbawienia
go żądła. Ale odnióstszy raz klęskę od jego drużyny, nie śmieli
wydać mu bitwy w polu otwartem. Urządzili tedy na niego za-
sadzkę i wzięli do niewoli jego żOnę i częśó jego drabantów.
Sąclzili, że uderzy w pokorę. Ale Szymon Bar-Giora był mężem
hartownym i w sentymenty nie lubit się bawić; zamiast blagaE
gokornie o zwrócenie małżonki, rozsrożat, niby drugi Achilles,
przeciw Jerozolimianom, którzy wychodzili za bramy w poszuki-
waniu żywności lub drzeva. To okrutne pQstępowanie z bezbron-
nymi skłoniło Jerozolimian do wypuszezenia żony Bar-Giory, co
o wprawdzic udobruchało potrosze, ale nie odwiOdło od zamiaru
odegrania w Jer.ozolimie roli wply,vowej. Dniem i nocą wysia-
dywał na czatach pod bramami stolicy, aby wpaść do niej przy
gierwszej sposobności. Sposobność tę nastręczyła mu partja szla-
checka.
Partja ta nie zniknęla z upadkiem swych wodzów, przycza-
ita się tylko do czasu, kopiąc skrycie dołki pod stronnietwem ze-
lockiem. Na czele jej stał były arćykaplan, Matjasz. Potrafiła ona
ująE sobie część ludu, kt&ry iv miarę zbliżania się wojny st.awał
się coraz lękliwszy, a droę do ucieczki miał zamkniętą. Na
um&wione hasł0 napadła znienacka na nieprzeczuwających nic
złego zelotów i wielu z nich zabiła. Lecz oehłonąwszy z pier-
wszego wrażenia, rozproszeni po wszystkich dzielnicach miasta
zeloci porwali za broń, skupili się na górze świątyniowej i goto-
wali się do odplacenia svym przeciwnikOm krwawego napadu.
Teraz padła trwoga na stronnictwo szlachekie, tóre na odbytej
naprędce naadzie uchwaliło przywołać Szymona Bar-Giorę i pod-


- 660 -

szezuE go przeeiwho zelotom: Eksarcykapłan Matjasz udał się
do niego w tym celu i w jego osbie wprowadził w mury Jero-
zolimy niezgodę.
Z wjazdem jego rozpoczęła saę wojna domowa w najwstręt-
niejszej postaci. Chciał wziąć odwet na zelotach jerozolimkich.
którzy tak długo bronili mu wstępu do miasta i toczyli z nim
walkę zaciętą. Na górze świątyniowej przyszło do bitwy pomię-
dzy drużyną Bar-Giory a zwolennikami Eleazara Ben- Szv-
mon.
Rozłam w stolicy, o którym Wespazjazz otrzymywał od zbie-
gów wieci przesadne, spowodował go do zajęcia wyczekującej po-
siawy w nadziei, że stronnictwo pokonane samo otworzy mu bra-
my i nastręczy mu łatwe zwycięstwo. Bardziej jeszeze kłaniały
go do tego doniosle wypadki w Rzymie, Italji i.prowinejah.
które stały się widowniami krwawych zapasów. Zamierzając
odegrać czynną rolę w wybuchłym przewrocie, chciał mieć wol-
ne ręce. Po sramotnej śmierci Nerona (9 czerwr.a 68). Galba,
okrzyknięty cesarzem, objął wodze rządu drżącą ze starości ręką.
W tym czasie krytycznym, kiedy każdy dzień mógł przynieść
płodne w następstwa zdarzełnia, uważał Wespazjan za rzecz nie-
wlaściwą krępować się oblężeniem Jerozolimy, wolał czekać na
dalszy rozwój wypadków i Tytusa wraz z królm Agryppą wy-
prawił do Rzymu na powitanie nowego cesarza. Ale otrzymawszy
Koryncie wiadnmość o gwałtownej śmierci zgrzybiałego Gal-
by (5 stycznia 69) i o wyborze dwóch naraz cesa.rzy, Otona w
Rzymie a Witeljusza w Germanji, powrócił do ojca z sercem
wezbranem nadzieją. Inny jeszeze magnes ciągnął do Judei Ty-
tusa: wdzięki księżniczki judzkiej Bereniki.
Padezas wojny Otona z Witeljuszenn zaprzątała już Wespa-
xjana myśl, czyby nie przywdziaE samemu splamianej purpury,
lecz wahał się przystąpić do dziela. Lękał się zwłaszeża sweo
rywala, Licynjusza Mucjana, namiestnika Syrji, z ktGrym był
naprężanych stusunkach, a który miał pod rozkazani swem:i
więeej legjanów. Skaptował go jednah Tytus, który nie taił się
ze swoją ambicją. Tak go umiał nastraić. że sam parł i podżegał
Wespazjana do abwotania się cesarzem. Nieodzowną wszakże by-
ło rzeczą z,jednaE sobie drugie;o potężnego sprzymierzeńca, Ty-
herjusza Aleksandra, apstatę juzkie;o. który był wielkarządcą

- 661 -

najważzLiejszej pa'owin.cji, Egiptu. Węzeł ten w intrydze, co przy-
nieść miała w plonie koronę cesarską, zadziernęła ręka nie-
Rieścia. Księżniczha Berenika zarzyjaźniona była z namiestni-
hiem Egiptu; sprawę elekeji traktvwala jaho sprawę sercową.
Miłość Tytusa do niej tak była jawna, że atoczenie nie wątpiło
zgota, iż jej przyrzekł małżeństwo. Nie miałaż wygrać wszy-
stkich atutów, jahie dawała jej pięhność i przebiełość iewie-
ścia, aby cel ten osiągnąć? Najważniejszym hrakiem hu niemu
hyło przeciągnięcie Tyberjasza Aleksandra na stronę Wespazja-
na; jakoż wywiązała się świetnie z tego zadania. Namiestnik
Egiptu hazał niezwłocznie swym legjonom złożyć przysięgę na
wierność cesarzowi Wespazjanowi (1 lipca 69). Rozstrzygnęło to
n losach nowej dynastji. Dopier w hilka dni potem złożyły mu
hołd honsystujące w Judei legjony, a jeszeze później legjony sy-
ryjske. Korona cesarska zepehnęła dla Wespazjana Judeę na
plan drugorzędny. Udał się z Tytusem do Egiptu, gdzie zabawił
aż do nadejścia doniesienia o śmierci Witeljuśza (21 lub 22
rudnia 69).
Jahże wyzyskała Judea te dwuletnie niemal wywezasy, na
ktbre jej pozwolił Wespazjan? Cztery były w mieście stronnictwa,
pomijając umiarkowane żywioły. Zeloci jerozolimscy pod Elea-
zarem Ben-Szymon nie liczyli pono nad dwa tysiące czterysta
głów. Zeloci galilejscy pod Janem stanowili sześciotysięczną dru-
żynę, Bar-Gioryści z sykarjuszami bili innych liczbą dziesięć
tysięcy, a Idumejezycy pod Jakóbem Bar-Sosa i Szymonem Bar-
Katla mogli wyprowadzić w bój pięć tysięcy rycerzy. Dwadzieścia
rztery tysiące junaków, jakichże cudów waleczności moliby do-
kazać w bitwie otwartej, gdyby ożywiała ish zgoda! Cóż, kiedy
każde stronnictwo chciału przewodzić nad wszystkiemi innemi,
powodowane nietyle próżnością, ile przecenieniean własnej war-
tości. Żaden z głównych dowódców nie posiaał cnoty subordy-
nacji, składającj własne ambicje na ołtarzu sprawy ońólnej.
Elea.zaryści damagali się hegemonji jako żywioł miejscowy
i jako promotorzy rokoszu. Jan czul się wyższym od innycb
owódców swoją przmyślnością i sprawnością. Bar-Giora knuł
zmstę przeciw zelotom, że oważyli się położyć koniec jego
swawoli. Po wtargnięciu Bar-Giory do Jerozolimy robiły nie-
przyjazne stronnictwa z zajętych grzez się dzielnic wzajemne


- 662 -

przeciw sobie wycieczki. Te utarezhi pozwoliły tymezasem wro-
rowi zamienić w pustynię wszystkie prowineje Judei i okolicę
stolicy, bo żadne stronnictwo nie śmiało podjąć przeciw Rzymia-
nom wycieczki, nie z braku anęstwa" lecz z obawy, że adwersa-
rze, zostawszy się w mieście, mogą zamknąć przed nimi jeo
bramy. Od ustawicznych petyczek ucierpiay ulice i gmachy,
a co najsmutniejsza, spłonęły śpichrze, w których na długie lata
nagromadzone były obfite zapasy.
Wreszcie przybył do Judei Tytus, obecnie dziedzic korony
cesarskiej (marzec 70). Należało użyć wszelkich sposobów do
owładnięcia Jerozolimą, zdawało się to wodzowi koniecznością
nieodzowną. Było to hańbą dla Rzymian, że ten gród powstań-
czy mógł się cztery lata utrzymać. Zresztą powaga nowej dy-
nastji zawisła od upadku Jerozoliany. Dalszy jej opór podałby
w wątpliwość strategiczne zdolności Wespazjana.
Lubo pilno było Tytusowi dokonać jaknajrychlej podboju
Judei, nie zdołał jednak przed wiosną ukońezyE przygotowań do
oblężenia Jerozolimy. Ściągnięto przynajmniej osiemdziesiąt ty-
sięcy żołnierza rozmaitej broni i sprowadzano tahą ilość przy-
borów oblężniczych, jakiej żadna dotąd nie wymagała wyprawa
vojenna. Trzech zdrajców judzkich pomańało Tytusowi w tej
ciężkiej pracy. Król Agryppa, który przywiódł mu wojsko i per-
swazją zachwiał stałośE mieszkańców stolicy, Tyberjusz Alek-
sander, który swą apostazję chciał uwieńezyć zwalezeniem sweńo
narodu, wreszcie Józef, nieodstępny towarzysz Tytusa, z jeuca
przewodnik po znanym sobie dobrze terenie. Niedoświadezone-
mu jeszeze w rzeczach wojny młodemu wodzowi mentorował re-
negat Tyberjusz Aleksander. Wyniesiony do najwyższej godno-
Sci naczelnika gwardji cesarskiej, był on głównym hierownikitn
kampanji.
Pomiędzy zwaśnionezni partjami w Jerozolimie nastąpiło
z nadciągającą burzą zbliżenie. Zeloci jerozolimscy i Joanniści
pojednali się z Bar-Giorą. Dopóki Jerozolima stała jeszeze otwo-
rem, naptywały liczne rzesze z Judei i z zagran.icy, os4bliwie na
krótko przed Pasehą, aby broniE grodu świętego. Naczelnicy
wysłali gońców nad Eufrat do swoich rodaków z prośbą o przy-
słanie posiłków, a prośba ieh nie była daremna. Murom Jerozo-
limy nadano jeszeze iększą obronność, aby je uodpornić na

- 663 -

udrxzenia machin szturmowych.
Nakoniec, ściągnąwszy zewsząd legjony, rozłożył się Tytus
obozem pod Skopos. Zanim przystąpit do oblężenia Jerozolimy,
wezwał mieszkańców, aby otworzyli mu bramy w pokoju; żądał
tylko ulegtości, uznania panowania rzymskieo i ptacenia po-
tlatków, jak przed rokoszem. Dwie okoliczności zniewalały go do
łagodnego traktowania Judejezyków i do czynienia im ustępstw.
Pilno mu było wracać do Rzymu, który opuścił jako poddany,
n obaczyć miał znowu jako przyszły cezar. Tam śmiały się do
niego uciechy i władza, której słodyczy rad był jaknajrychlej
shosztowaE. Nadto przez miłość dla judzkiej księżniczki, której
serce, pomimo jej grzesznego żywota, lnęlo do grodu świętego,
nie chciał go wydawać na zburzenie. Ale mężni obrońcy odrzu-
eili czynione im przez posłów obietnice. Przysięgli zastawiE
miasto własnemi piersiami i o kapitulacji słyszeE nie chcieli. Po-
nieważ propozycje pojednaweze skutku nie wzięły, przystąpiono
na serjo do oblężenia. Do cna wycięto wszystkie ogrody i plan-
tacje na północ i na zachód stolicy, skąd uderzyć w nią miały
burze szturmowe. Gdy Tytus na czele kilkuset jazdy zbliżył się
do wałów północnych, wypadli Judejezycy z bram miasta i, od-
ciąwszy go od eskorty, omal nie zabrah w niewolę, gdyby wstyd;
który go ogarnął na myśl, że będzie igrzyskiem Judejezyków,
nie podwoił sił jego i gdyby towarzysze nie użyli nadludzkich
zabiegów, żeby go ocalić. To pierwsze dzieło rycerskie Jerozo-
limian przeciw Rzymianom zaświeciło im wróżbą pamyślną. Nn-
zajutrz, gdy legjon dziesiąty zajęty był na górze Oliwnej wyty-
kaniem obozu, zaskoczyli go judzcy wojownicy i zdjęli takim
przestrachem, że uciekł, porzuciwszy robotę. Ale te wśzystkie
utarezki nie miały dla swej dorywezości poważnego znaczenia;
Judejezycy musieli się zawsze chronić w końcu do twierdiy.
Jahkolwiehbądź, te śmiałe wyciećzki pokazały Rzymianom, jak
trudne czekają ich walki. Udało im saę jednak z trzech str,m
pozahładać obozy i skic.,rować machiny przeciw skrajnennu ntn-
rowi. Roboty koto oblężenia rozpoczęły się w samo święto Pasehy
(marzec lub kwiecień 70); Tytus sądził zapewne, że Judejezyey
nie będą im przeszkadzali ze względów relirijnych. Przybory
oblężnicze ustawiono na wysokich nasypach i platformach, się-
gających wysokości murów. Stąd miotali nieprzyjaciele na obroń-


- 664 -

ców murów i do miasta strzały, hule procawe, aężhie bierwiona
i hamienie; hozły szturmowe i żelazne tarany tłukły mury w
trzech miejscach. Zaledwie jednah Rzymianie dźwignęli ma-
chiny, runęli Judejezycy z miasta jak djabty, aby je zburzyć,
rozpędzić robotników, i wywotwszy trwogę i za7nęt, cofnąć się
znowu za mury. lietylho zeloci, lecz wszyscy, co tylko zdolni
byli oręż udźwignąć, brali udział w tych walkach; nawet ko-
biety dawały narówni z mężami dowody bezprzykladnej odwa-
gi. Oblężeni rzucali na wrogów bryły hamienne i leli im na
owy wrzącą oliwę; powoli nauczyli się obehodzić z ciężkiemi
działani i zwracali zdobyte nnachiny przeciw dawnym ich pa-
nom. Ale Rzymianie naprawiali wszelką wyrządzoną Ym szkodę
i po piętnastu dniach pracy owładnęli murem zewnętrznym
(maj). Zaczem wywiązała się walha gorąca o mur środhowy,
htóry obrońcy wznieśli za pierwszym. Już go niemal mieli w rę-
hach Rzymianie, gdy Judejezycy spędzili ich z nieo. Dopieo po
kilku dnia udało się go opanować wrogowi, a tem samem opa-
nować też przerlmieście Bezetę.
Nieskońez4ne tem jeszeze bynajmniej walki zacięte ponawia..
ły się codzień z tym samym ferworem. Po siedemnastodniowych
wysiłkach zbudowali Rzymianie cztery tamy naprzeciw Antonji
i drugiego muru, i zaczęli go łamać, gdy nagle przejścier pod-
uemnem spadł na nieh Jan ze swoją drużyną i podpalil ma-
ehiny, grożące Antanji. W dwa dni poten podpalili trzej odważni
mężowie z partji Bar-Giory, Teftaj, Megassar i Adjabeńezyk Cha-
ira, syn Nabataja, inne machinv, nie zważając nz sypiące się
radem,pociski. Bliskośó niebezpieczeństwa podnosiła ducha
ublężonych. Nic nie pomogły wszystkie perswazje, do htórycb
uciekał się zwłaszeza Józef z polecenia Tytusa. Nie mieli też inne-
o wyboru, jak zwyciężyć lub umrzeć. Bo czego się po Rzymia-
rach mogli spodziewać, okazato się na samyrn wstępie ablęże-
nia. Jeńców, tych nawet, którzy umyślnie dali się sehwytać,
kazał Tytus, "rozkosz rodu ludzkiego," niekiedy po pięciuset w
jednym dniu, rozginać na krzyżu, aby wytrwalym obrońcom dać
przedsnak czekającego ich losu. Niekiedy odsyłał ich z ucięte-
m rękoma do miasta.
Tytus musiał się pożenać z nadzieją prędkiego ukońezenia
kampanji i Frzygatować się do dluotrwałeo oblężenia. Klęska

- 665 -

rłodowa miała zawrzeż z nim sojusz. Aby zagrodzić oblężoym
wyjścia tajenzaze, hazał opasać całe miasto wałem, siedem prawie
6ilhometrów mierzącym. Wobec panującego w mieście przelud-
nienia tapniały z każdym dniem zapasy żywności, że zaś nie
można już ich było odnawiać wycieczkami za miasto przez uhry-
te manovce, zawitał więc głód okropny, prywając niezliczone
ofiary. Najpierw nawiedził klasy uboższe, htóre prędko zjadły
swoje,kąpe zasoby. Gtód zagłuszyt uczucie litości, zatwardził
seca ojców i matelc. Domy i ulice napełniły się trupami, których
nawet hrewni nie składali do grobu. ywi wlekli się z rozdętemi
rzuchami, podobni upiorwrn.
Głód wypędził w końcu wielu do obozu rzymskiego, gdzie
czekał ich inny rodzaj śmieci. Rzymianie wnet spostrzeDli, że
zbiegowie połykają sztuki złota na opędzenie najpierwszych po-
trzeb w niewoli, a spostrzegtzy to, rozpruwali brzuchy nie-
szazęśliwym ofiarom i szukali ukrytych w trzewiach pieniędzy.
Z powadu coa-az częstszych wypadhów zbiegostwa, podwoili
zeloci swą surowość względem podejrzanych; wymagali, aby
każdy stał na poziomie ich milości ojezyzy i śmierci śmiało w
oczy zaglądał. Kilku oficerów z wojska Bar-Giory postanowiło
ueiec razem do obozu rzymskieo, lecz wódz odkrył ich zmowę
i uharał wiowajców bez litości. Poniósl też karę swej zdrady
były arcykaplan Matjasz, który pospolu z innymi przedstawicie-
lami szlachty kaptańskiej przywołal Szymona Ba-Giorę do Je=
rozolimy. cięto go wraz z trzema synami z rozkazu Bar-Giory
w obliczu wojska rzymskiego. Lecz pomimo wielkiej czujności
uie mogli przecież zeloZi poradzić wszystkim podstępom, do któ-
rych uciekali się zdrajcy. Potajemni przyjaciele Rzymian wkła-
dali w strzaly, wyguszezane do obozu rzymskiego, kartki, infor-
nujące wroa o wszysthiem, co się działo w mieście.
Pomimo doskwierającego głodu i zdrady nie ustawali prze-
cież zeloci w przeszkadzaniu robotom wojsk obleających; do-
iero po trzech tygodniach walk upc,rezywych udało się Rzy-
mianom znieść nowy wał naprzeciw Antonji. Wycieczka, którą
zrobił Jan, aby spalić to dzieto, chybila, i mur Antonji runął pod
ńwałtownemi ciosami (1 czerwca). Lecz jakże przerazili się Rzymia-
nie, gdy za tym murem ujrzeli jeszeze druńi! Daremnie wytężali
siły, aby wziąć go szturmem. Nocny atak odparli Judejezycy


- 666 -

i bój przeciągnął się do rana. Antonja dostała się w moc Rzy-
mian, i Tytus kazał ją zburzyć.1V tym ezasie (17 Tammus) usta-
y z braku zwierząt oFiary codziennc. Znowu wezwał Tytus
mieszkańców do kapitulacji, zaręczając, że nie tknie świątyni;
ale zawsze używał jednego ttómacza, Józefa, którego widoh
jeszeze bardziej rozgoryczał walezących. Jan odpowiedział na to
vezwanie, że gród boży zginąć nie może, a koniec jest w re

BOa.
Tymezasem po ulieach Jerozolimy kroczyt glód, wysysając
chciwie wszystkie soki życiowe, znoszc szranki pomiędzy bo-
gactwem a nędzą i puszezajc cugle najniższym popędom. Pie-
niądz stracił swą wartość, bo nie można było kupić zań chleba.
O ździebło słomy, o zrzynek skóry, o rzeczy jeszeze wstrętniej-
sze kłócili się głodomory, wyclzierajc je sobie wzajamnie. Jak-
gdyby w umyślne spełnienie okropneo obrazu kaźni, którą
wiclki prorok groził ludowi, rozerata się scena straszliwa, która
nawet nieprzyjaciela dreszezem przejęła. Niejaka Mirjam, jedna
z tych, co w st,olicy szukali sehroninia, zarznęła swnje dziecię
i ciałkiem jego głód nasycita. Stosy zwłok, rozkładających się
w porze gOrącej, wywołały zarazę, która w zawody z wojną
i głodam dziesiętkowała mieszkańców. Ale wojownicy znosili
wszystkie te klęski z nieuóiętą odwag i dążyli na plac bitwy
z pustym żotądkiem, otoczeni ponuremi obrazami, z tym samym
impetem, co w pierwszym dniu oblężenia. Ten nieustraszony he-
roizm zelotbw i ich oddanie się świątyni i sprawie narodu wpra-
wiały w zdumienie nawet nieprzyjaciół. Widząc codzień, że judz-
ry rycerze idą w bój z niestabnącą mocą ducha, mimo głód,
szarpiący im trzewia, uważali ich za niezwalezonych. Jaki taki
porzucał sztandary i wiarę i przechodził na judaizm. 1 ci proze-
lici byli przekonani, że gród święty nie wpadnie w anoc wrońa.
Mieszkańcy Jerozolimy tak dumni byli z tego nawracania się
Rzymian w godzinę najwięks.zego niebezpieczeństwa, że wśród
powszechnej niedoli nie pozwolili im głodem przymierać.
Tymezasm wznieśli Rzymianie machiny szturmowe przeciw
dzielom zewnętrznym świątyni i pracowali sześć dni bezustanku,
nie moli wszakże muru obalić. Wtedy Tytus zrzekł się zamiaru
oszezędzenia świątyni i kazat podłożyć ogień pod bramy muru,
okalającego ją zewnątrz. Pożar trwał cały dzień i noc następną.

- 667 -

Zaczem polecił ogień ugasiE i utarowaE wygodny dostęp szturmo.
wi legjonów. Jednocześnie zwołał radę wojenną dla postanowie-
nia o losaeh świątyni. liilka głosów odezwało się za zburzeniem
świątyni, zawsze bowiem będzie ogniskiean rokoszów; natomias
Tytas był stanowezo za jej zachowanieQn. Przemawiała przez
jego usta hsiężniczka Berenika. Ponieważ inni człomkowie rady
wojennej oświadezyli się rńwnież za jej całośaą, zwłaszeza Ty-
berjusz Aleksander, ktbry też zapewne był echem życzeń księż.
niczhi, postanowiono więc zdobyć świątynię, ale jej nie burzyć.
Pomimo to wybiła dla niej ostatnia godzina, htóra w gamięci
narodu zostawiła na tysiące lat ponurą żałobę. Oblężeni zrobili
nową wycieczkę przeeiw Rzymianom, lecz zostali odparci i ści-
gani (10 Ab-sierpień). W wynikłym podezas tego za męcie po~
chwyił pewien Rzymianin gorejącą głownię i; stanąwszy na
barkach towarzysza, rzucił ją przez tak zwane zlote okno do
gwiątyni. Zajęły się drewniane części hal świątyniawych, pożar
przerzucił się blyskawicznie na gmachy sęsiednie, i plomienie
sirzeliły słupem ku górze. Na ten widok cofnęli się najodważniej-
si. Tytus nadbiega z wojskiem. Rozkazuje stlumić pożogę, lec
nikt jego głosu nie slyszy. Rozjuszeni żołnierze rzucili sżę do
gnlachów świątyni w poóoni za łupem, podpalili ją w wielu
punktach i wymordowali tych wszystkich, których osłupienie
przykulo do miejsca. Sam Tytus, ciekawością wiedziony, wtargnął
do przenajświętszego i napawał się jego widokiem, aż go dym
duszący stamtąd nie wypędził.
Niebawem znów wystąpili naprzód wojownicy judzcy; na
zgliszezach zawrzała nowa walka. Trjumfalne okrzyki Rzymian,
lament Judejezyków na widok zniszezenia, trzask płomieni
wstrząsaly gowietrze i ziemię, echo'zaniosło hen w góry żałosną
nowinę o upadku świątyni, a powódź onista dała znah oko-
liGznym mieszkańcom, że wszystkie nadzieje runęły. Wielu Ju-
dejezków w rozpaczy rzuciło się w plomienie. Nie chcieli prze=
żyE świątyni. Wiele tysięcy mężezyzn, kobiet i dzieci pozostało
w południowych poa'tykach, nie zważając na nacierającego wro-
ga i języki oniste. Marzycielścy prorocy kazali im czekaE cudu.
Właśnie w chwili pożaru świątyni ześle Bóg niesgodzianą pomoc.
Ale Rzymianie uderzyli na tłum łatwowierny i wyeięli go w pień.
Swiątynia zgorzała doszezętnie i tylko fundamenty i szezątki mu-


- 668 -

rów od strony zachodniej sierczały z poorzeliska niby widZna
olbrzymie. Kilku kaplanów, którzy się schronifi na mury i, spę-
dziwszy tam kilka dni bez napoju i jadła, w końcu zmuszenż
hyli prosić o litość, kazal Tytus stracić. "Kapłani" rzekł ten po-
twór, "powinni ginąć z świątynią." Przyte,m przybral gozory
mściciela krwi, przez zelotów rozlanej. Zwycięskie legjony zło:
żyły swoim bogom obiaty na posadzie świątyni, zatknęły na niej
swoje sztandary i obwołały Tytusa imperatorean. Fatalnyzn
rządzemiem przypadku spłonęła druga świątynia tegoż dnia, co
i pierwsza (10 Ab-sierpiń 70). Skutkiem pożaru świątyni
nolny od wszelkich zobowiązań względem Bereniki, nie zadawal
już sobie Tytus żadnego grzymusu i dał rozkaz apalenia dzielnic,
zajętych przez ftzy.mian, Akry i Ofli.
Walka ciągle jeszcze końca nie brala. Naczelnicy rewolucji
cofnęli się ze szczątkiem swych hufców do miasta górnego. Tam
mieli rozmowę z Tytusem. Jan i Szymorl żądali, aby im pozwo-
lono odejść bezpiecznie z bronią w ręku, przysięgli bowiem, że
raczej młrą, niż broń z#ożą; pod tym warunkiem gotwi byli
hoddać miasto górne. Gdy zatem Tytus obstawał, aby się zdali
na łaskę i niełaskę, rozpaliła się walka nanowo. Rzymianie po-
częli wznosić nowe wały nagrzeciw muru miasta górnego i skoń-
czyli je dogiero po dniach osie.mnastu. I teraz męstwo nie opu-
ściło zelotów. Idumiejczyków, kt&.rzy weszli z Tytusem w pota-
jemne ukłatły, w części zabili, w cżęści wtrącili do lochu. Ale
Rojownicy judzcy wyczerpani byli wysiłkiem i głodem i nie
mogli już szturmu odpierać. Rzymianie przekroczyli mur, zajęli
wieże i, szarząc anord, wtargnęli do miasta gbrnego. Nazajutrz
(8 Elul) spalili również ostatnią dzielnicę, miasto górne (Sjom).
Mury zupełnie zburzono; trzy tylko wieże, Hippikos, Marjamne
i Fazael, pozostawił Tytus nietknięte, na świ.adectwo sweo
świetnego zwycięstwa, zrztą całe miasto z ziemią zrównano.
I'od gruzami Jerozolimy legl ostatni szczątek niezawisłości pań-
stwowej Judei. Przeszło miljon ludzi miało zginąć w czasie oblę-
ienia. `
I znowu z.aiadła Sjon w popiele, ńf8ig synowie jej
polegli, córki w sromotną uwiezio iilel, i no na
pastwę chuci żotdaków. Stokroć e_zczę_vt>zą 1, niż po
pierwszem zburzeniu, bo żaden gr ni ieszo ej teraz
końca jej wdowieństwa i żałoby.

Treść tomu trzeciego

OD PANOWANIA HERODA I-go

DO POWTÓRNEGO ZBURZENIA JEROZOLIMY
Epoka Herodjańska

ROZDZIAŁ I.Herod I
ROZDZIAŁ II.Archelaus i pierwsi prokuratorowie rzymscy
ROZDZIAŁ III.Początki chrześcijaństwa.
Jan chrzciciel i Jezus z Nazaret
ROZDZIAŁ IV.Agryppa I.
ROZDZIAŁ V.Rozproszenie Judejczyków i rozrost wiary żydowskiej:
Piśmiennictwo judzko-helleńskie
ROZDZIAŁ VI.Agryppa II i wybuch wojny za Nerona
ROZDZIAŁ VII.Wojna galilejska
ROZDZIAŁ VIII.Upadek Jerozolimy

483
517


536
558


581
613
639
652


Opracowanie graflczne
Wanda Woźnaak


Redaktor
Ryszard Kun.orek

ftedaktorzy techniczni
Elżbi.eta Biaty
Crażyna Suder




























Copyright by KAW Kraków 1990 ,

ISBN 83-03-02853-7






Krajowa Agencja Wydawnicza, Kraków 1990. Wydanie fotooffsetowe
Nakład:19650+350 egz. Ark. wyd.: 43,418

Druk: Prasowe Zakłady Graficzne w Katowicach - zam. nr 325-15/89.
Oprawa: Zakłady Fotopoligraficzne w Rudzie Śląskiej 0-16/2918



Wyszukiwarka