Gibbon Zmierzch cesarstwa rzymskiego, tom 2


Edward Gibbon
Zmierzch Cesarstwa Rzymskiego
tom 2
PIW 1995
SPIS RZECZY


ROZDZIAŁ PIĘTNASTY


Pochód religii chrześcijańskiej oraz poglądy, obyczaje, stan liczebny i warunki życia
pierwszych chrześcijan ................. 9
ROZDZIAŁ SZESNASTY
Postępowanie rządu rzymskiego wobec chrześcijan od czasów panowania Nerona do czasów panowania Konstantyna .............. 55
ROZDZIAŁ SIEDEMNASTY
Założenie Konstantynopola - System polityczny Konstantyna i jego następców - Dyscyplina wojskowa - Pałac - Finanse ........... 100
ROZDZIAŁ OSIEMNASTY
Charakter Konstantyna - Wojna z Gotami - Śmierć Konstantyna - Podział Cesarstwa między jego trzech synów - Wojna z Persją - Tragiczna śmierć Konstantyna Młodszego i Konstansa - Uzurpacja Magnencjusza - Wojna domowa - Zwycięstwo Konstancjusza ................ 134
ROZDZIAŁ DZIEWIĘTNASTY
Konstancjusz jedynym cesarzem - Wywyższenie i śmierć Gallusa - Niebezpieczna sytuacja i wywyższenie Juliana - Wojna z Sarmatami i wojna z Persami - Zwycięstwa Juliana w Galii ................. 164
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY
Pobudki, postępy i skutki nawrócenia się Konstantyna - Instytucjonalizacja i ustrój chrześcijaństwa, czyli Kościoła katolickiego ........... 192
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIERWSZY
Prześladowanie herezji - Schizma donatystów - Spór ariański - Atanazy - Zamęt W Kościele i w Cesarstwie pod panowaniem Konstantyna i jego synów - Tolerancja pogaństwa .................. 217

259
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY DRUGI
Julian przez legiony galijskie ogłoszony cesarzem - Jego marsz i zwycięstwa - Śmierć Konstancjusza - Administracja cywilna Juliana ........

Spis rzeczy




ROZDZIAŁ DWUDZIESTY TRZECI
Religia Juliana - Powszechna tolerancja - Julian usiłuje przywrócić i zreformować kult pogański oraz odbudować świątynię w Jerozolimie - Jego przebiegłość w prześladowaniu chrześcijan - Obopólna gorliwość i niesprawiedliwość ..... 282
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY CZWARTY

311
Pobyt Juliana w Antiochii - Jego pomyślna wyprawa na Persów -- Przejście Tygrysu - Odwrót i śmierć Juliana - Wybór Jowiana - Jowian ratuje wojska rzymskie zawarciem haniebnego układu . . . . . . .. . . ....

Przypisy' . . . . . . . . . . . . . ... . . . . 347
Indeks ..................... 447

SPIS ILUSTRACJI
ILUSTRACJE JEDNOBARWNE
1. Katakumby Kom el-Szukafa w Aleksandrii. Główny grobowiec i nisza. I w. n.e.
2. Ewangelista. Płaskorzeźba starobizantyjska. Stambuł, Muzeum Starożytne.
3. Chrystus i rybacy. Mozaika z Rawenny, IV w. n.e.
4. Poddanie się wodza barbarzyńców. Relief z pomnika ku czci Marka Aureliusza wbudowany w łuk Konstantyna w Rzymie. Fragment. 180-190 r.
5. Legionista dmący w róg. Marmurowy relief nagrobny, ok. 45 r. p.n.e. Madryt, Museo Arąuelógico Nacional.
6. Widok perspektywiczny miasta rzymskiego. Relief marmurowy, II w. n.e. Avezzano, Palazzo Torlonia.
7. Konstancjusz Chlorus (293-306 r.), ojciec Konstantyna Wielkiego. Berlin, Staatliche Museen. Antikensammlung.
8. Urzędnik rzymski dający sygnał rozpoczęcia wyścigów cyrkowych. Posąg marmurowy, koniec IV w. n.e. Rzym, Palazzo dei Conservatori.
9. Tzw. sarkofag św. Heleny, matki Konstantyna Wielkiego, z przedstawieniem jego zwycięstwa nad barbarzyńcami. Czerwony porfir. Rzym, Muzeum Watykańskie.
10. Konstantyn Wielki. Posąg marmurowy. Rzym, Museo Laterano.
11. Konstantyn Wielki i jego rodzina. Portrety na monetach. Berlin, Gabinet Monet, a. zawarcie zgody między cesarzami, b. Konstantyn jako senator, c. Konstantyn Wielki, d. Helena, matka Konstantyna Wielkiego, e. Konstancjusz Chlorus, ojciec Konstantyna Wielkiego, f. Fausta, żona Konstantyna Wielkiego, g. Konstans, syn Konstantyna Wielkiego, h. Konstancjusz, syn Konstantyna Wielkiego, ze swoimi synami. i. Konstancjusz z labarum.
12. Personifikacja miast: Rzymu i Konstantynopola. Dyptych z kości słoniowej z ok. 469 r. n.e. Wiedeń, Kunsthistorisches Museum.
13. Bazylika Maksencjusza na Forum Romanum w Rzymie, 307-313 r.
14. Cesarz Justynian na koniu. Złoty medalion. Muzeum w Konstantynopolu.
15. Wczesnochrześcijański sarkofag kamienny z przedstawieniem apostołów. Szkoła raweńska (?), IV w. n.e. Marmur. Muzeum Narodowe w Warszawie.
16. Król perski Szapur biorący w niewolę cesarza Waleriana podczas bitwy. 260 r. n.e. Kamea. Paryż, Bibliotheąue Nationale, Gabinet des Medailles.
17. Rzymska stela nagrobna centuriona pretorianów, pocz. III w. n.e. Rzym, Watykan, Galleria Lapidaria.

Spis ilustracji
18. Makieta pałacu Dioklecjana w Splicie, pocz. IV w. n.e.
19. Wnętrze kościoła Mądrości Bożej (Agia Sophia) w Stambule, ufundowanego przez Konstantyna Wielkiego. Później meczet, obecnie Muzeum Agia Sophia.
20. Fragment ruin pałacu cesarskiego w Stambule, XII w. n.e.
21. Rzymianie uwalniają miasto oblężone przez libijskich nomadów. Drewno cyprysowe, ok. 400 r. n.e. Berlin, Kaiser Friedrich Museum.
22. Sarkofag urzędnika administracyjnego, ok. 275 r. n.e. Rzym, Museo Nazionale Romano.
23. Głowa umierającego z tzw. sarkofagu Ludovisi. Rzym, Museo Nazionale delie Termę.
24. Bachus na panterze. Rzeźba z II w. n.e. Muzeum Narodowe w Warszawie.
25. Portret grobowy oficera palmyrskiego - Zabda (syn Ogga). Biały wapień, 100-150 r. Rzeźba znaleziona w grobowcu Zabdy (syna Mekimo) podczas polskich wykopalisk archeologicznych w Palmyrze w 1959 roku. Muzeum w Palmyrze.
26. Mieszkaniec Palmyry przy uczcie żałobnej - Zabda (syn Mekimo). Biały wapień, 100-150 r. Portret fundatora z napisem fundacyjnym w języku palmyrskim.
27. Portret kobiecy z okresu panowania Trajana. Rzym, Museo Capitolino.
28. Bogini Fortuna jako opiekunka miasta Tomi. Koniec II, pocz. III w. n.e. Konstanca, Muzeum Archeologiczne.
29. Maska przedstawiająca głowę w hełmie. Brąz. British Museum.
30. Pancerz rzymski.
ILUSTRACJE WIELOBARWNE
1. Willa rzymska. Mozaika w Tunisie. IV w. n.e. Tunis, Bardo-Museum.
2. Portret trumienny kobiety z Fajum. Malowidło na drewnie, II-III w. Paryż, Luwr.
3. Portret trumienny mężczyzny z Fajum. Malowidło na drewnie, III w. n.e. Paryż, Luwr.
4. Personifikacja Niiu. Tkanina koptyjska, IV w. n.e. Moskwa, Muzeum Sztuk Plastycznych im. A. S. Puszkina.
5. Powrót z łowów. Mozaika rzymska z willi w Piazza Armerina, III-IV w.
6. Septymiusz Sewer, Julia Domna i Karakalla. Malowidło na drewnie, ok. 199 r. n.e. Berlin, Staatliche Museen.
7. Cesarz Maksymian (?). Fragment mozaiki z willi w Piazza Armerina, IV w. n.e.
8. Marek Aureliusz (167-168 r.). Portret na złotej monecie (aureus). Gabinet Monet i Medali Muzeum Narodowego w Warszawie.
9. Faustyna Młodsza II (160-165 r.). Portret na złotej monecie (aureus). Gabinet Monet i Medali Muzeum Narodowego w Warszawie.
10. Wiktorynus (265-268 r.). Portret na złotej monecie (aureus). Gabinet Monet i Medali Muzeum Narodowego w Warszawie.
11. Jowian (363-364 r.). Portret na złotej monecie (aureus). Gabinet Monet i Medali Muzeum Narodowego w Warszawie.
Na okładce:
Domniemany wizerunek cesarza Maksymiana. Fragment mozaiki z Piazza Armerina (IV w. n.e.). Złota moneta z wizerunkiem Faustyny Młodszej II (por. ii. 9 w spisie ilustracji wielobarwnych).

Rozdział piętnasty
POCHÓD RELIGII CHRZEŚCIJAŃSKIEJ
ORAZ POGLĄDY, OBYCZAJE, STAN LICZEBNY I WARUNKI ŻYCIA PIERWSZYCH CHRZEŚCIJAN
B
ezstronne, a przy tym racjonalne zbadanie okoliczności, w jakich postępowało i utrwalało się chrześcijaństwo, można uważać za bardzo istotną część historii Cesarstwa Rzymskiego. Podczas gdy ten wielki organizm państwowy atakowała otwarcie przemoc z zewnątrz, podczas gdy podkopywał go powolny rozkład wewnętrzny, czysta, pokorna religia łagodnie wkradała się w umysły ludzkie i czerpiąc wciąż nowe siły z tego, że ją zwalczano, wzrastała w ciszy i w cieniu, aby ostatecznie wznieść na ruinach Kapitolu tryumfalny proporzec krzyża.
Wpływ chrześcijaństwa nie zamknął się zresztą ani w okresie trwania Cesarstwa Rzymskiego, ani w jego granicach. Po przetoczeniu się trzynastu czy czternastu stuleci religia ta jest nadal powszechnym wyznaniem narodów europejskich, czyli części ludzkości przodującej w sztukach pięknych, w nauce i w rzemiośle wojskowym. Dzięki pracowitości i gorliwości Europejczyków szerzy się po najdalsze wybrzeża Azji i Afryki i przy pomocy europejskich kolonii utrwala się mocno od Kanady po Chile, w świecie nie znanym ludziom starożytnym.
Jednakże temu badaniu, jakkolwiek jest ono użyteczne bądź interesujące, towarzyszą dwie szczególne trudności. Po pierwsze: skąpe i nie budzące zaufania materiały historii kościelnej rzadko kiedy pozwalają nam rozproszyć ciemności zakrywające pierwsze stulecie Kościoła. Po drugie: aż nazbyt często bezstronność zmusza nas do odsłaniania wad małodusznych nauczycieli i wyznawców Ewangelii, a wtedy obserwatorowi nieuważnemu może się wydawać, że błędy ich rzucają cień na wyznawaną przez nich wiarę. Jednakże zgorszenie pobożnego chrześcijanina i fałszywy tryumf niewiernego powinny rozwiać się natychmiast, gdy przypomną oni sobie nie tylko przez kogo, ale również i k o m u dane było Objawienie Boże. Teolog może się poświęcić przyjemnemu zadaniu opisywania, jak religia zstępuje z niebios przyobleczona w niebiańską czystość. Bardziej żałosny obowiązek spada na historyka. Musi on bowiem wykrywać nieuniknioną przymieszkę błędu i zepsucia - owe objawy schorzenia, którego religia nabawiła się podczas długiego pobytu na tym padole wśród plemienia istot słabych i zwyrodniałych.

Rozdział piętnasty
10




Ciekawość każe nam naturalnie zapytać, jakimi środkami wiara chrześcijańska odniosła tak widoczne zwycięstwo nad już ustanowionymi religiami świata. Możemy na to od razu uzyskać oczywistą, a przy tym i zadowalającą odpowiedź: że stało się to dzięki przekonywającemu świadectwu samej nauki i dzięki rządzącej nią Opatrzności jej wielkiego Twórcy. Ale zważywszy, że prawda i rozum rzadko spotykają się z tak przychylnym przyjęciem na świecie, a mądrość Opatrzności często jako narzędziem raczy się posługiwać namiętnościami serca ludzkiego i ogólnymi warunkami życia ludzkości, przecież wolno nam chyba, aczkolwiek z przystojną pokorą, zapytać w istocie nie o te pierwsze, ale o wtórne przyczyny błyskawicznego rozrostu Kościoła chrześcijańskiego. Być może, okaże się wtedy, że najskuteczniej sprzyjało mu i pomagało pięć następujących przyczyn:
1. Nieugięta i, jeśli możemy użyć tego wyrażenia, pozbawiona wyrozumiałości gorliwość chrześcijan, wprawdzie zaczerpnięta z religii żydowskiej, ale oczyszczona z jej ciasnego, niespołecznego ducha, który, zamiast zachęcać pogan do przyjmowania prawa Mojżeszowego, tylko ich od niego odstraszał.
2. Teoria życia przyszłego, poparta wszelkimi okolicznościami dodatkowymi, mogącymi nadać wagę i skuteczność tej doniosłej prawdzie.
3. Moc czynienia cudów, przypisywana pierwotnemu Kościołowi.
4. Czysta i surowa moralność chrześcijan.
5. Jedność i karność chrześcijańskiej rzeczypospolitej, z której stopniowo powstawało w samym sercu Cesarstwa Rzymskiego niezależne, coraz większe państwo.
I. Opisaliśmy już harmonię religijną świata starożytnego i łatwość, z jaką najbardziej różniące się, nawet wrogie sobie narody przyjmowały bądź przynajmniej szanowały wzajemnie swoje zabobony. Tylko jeden jedyny lud nie chciał się przyłączyć do tego wspólnego obcowania ludzkości. Byli to Żydzi, którzy pod panowaniem asyryjskim i perskim przez wiele wieków prowadzili nędzny żywot jako najbardziej pogardzani niewolnicy tych monarchii,1 aż wreszcie wynurzyli się z cienia za panowania następców Aleksandra i rozmnażając się w zdumiewającym stopniu najpierw na Wschodzie, a potem na Zachodzie, wzbudzili wkrótce ciekawość i zdziwienie innych narodów.2 Zdawało się, że posępny upór, z jakim obstawali przy swoich szczególnych obrzędach i niespołecznych obyczajach, naznacza ich piętnem, czyniąc z nich jakiś odrębny gatunek ludzi zuchwale wyznających albo słabo ukrywających swoją nieubłaganą nienawiść do reszty ludzkości.3 Ani przemoc Antiocha, ani fortele Heroda, ani przykład sąsiednich narodów nie zdołały nigdy nakłonić Żydów do pogodzenia ustanowień Mojżesza z pełną wdzięku mitologią Greków.4 W myśl zasad tolerancji powszechnej Rzymianie chronili zabobon, którym pogardzali.5 Kulturalny August raczył wydać rozkaz, aby w Świątyni Jerozolimskiej składano ofiary za jego pomyślność,6 chociaż nawet najbardziej lichy z potomków Abrahama, oddając taki sam hołd Jowiszowi Kapitolińskiemu, stałby się dla siebie samego i swoich braci

Pięć przyczyn rozwoju chrześcijaństwa 11
przedmiotem zgrozy. Ale umiar zdobywców nie był dostateczny na to, by uciszyć przesądną zazdrość ich poddanych, zatrwożonych i zgorszonych znamionami pogaństwa z natury rzeczy zaczynającymi pojawiać się w rzymskiej prowincji.7 Szaleńcza próba Kaliguli, gdy chciał w Świątyni Jerozolimskiej ustawić swój posąg, rozbiła się o jednogłośny sprzeciw ludu, który odczuwał mniejszy strach przed śmiercią niż przed takim bałwochwalczym zbezczeszczeniem.8 Przywiązanie Żydów do Zakonu Mojżeszowego było równe ich wstrętowi do religii cudzoziemskich. Prąd gorliwej pobożności wskutek wtłoczenia w wąski kanał płynął z siłą, a czasem i z furią górskiego potoku.
Owa nieugięta wytrwałość, tak wstrętna czy też tak śmieszna dla świata starożytnego, przyjmuje charakter straszliwszy od chwili, gdy Opatrzność raczyła nam odsłonić tajemnicze dzieje tego narodu wybranego. Ale pełne oddania, a nawet skrupulatności przywiązanie Żydów do religii Mojżeszowej, tak rzucające się w oczy w okresie Drugiej Świątyni, będzie zdumiewać jeszcze bardziej, jeśli się je porówna z upartym niedowiarstwem ich przodków. Gdy w huku piorunów zostało na Synaju zesłane prawo, gdy przypływy oceanu i obroty planet zatrzymały się dla wygody Izraelitów, gdy natychmiastowym następstwem ich pobożności bądź nieposłuszeństwa były nagrody lub kary doczesne, buntowali się oni stale przeciw widzialnemu majestatowi swego boskiego Króla, umieszczali w przybytku Jehowy bożków innych narodów i brali za wzór wszelkie fantastyczne obrzędy, jakie tylko praktykowano w namiotach Arabów czy w miastach Fenicji.9 Wiara ich dopiero w miarę zasłużonego słabnięcia opieki Niebios nad tym niewdzięcznym plemieniem stawała się proporcjonalnie mocniejsza i czystsza. Współcześni Mojżesza i Jozuego oglądali najbardziej zdumiewające cuda z niedbałą obojętnością. A przecież później pod naporem wszelakich nieszczęść właśnie wiara w owe cuda chroniła Żydów od powszechnego zarażenia się bałwochwalstwem, chyba więc, wbrew wszystkim znanym zasadom umysłu ludzkiego, ten szczególny naród z większą siłą i gotowością uznawał tradycje swoich odległych przodków niż świadectwo własnych zmysłów.10
Religia żydowska, doskonale nadając się do obrony, nigdy nie miała na celu podboju i według wszelkiego prawdopodobieństwa liczba prozelitów nigdy nie była dużo wyższa od liczby odstępców. Obietnica Boża i nakaz wyróżniającego obrzezania spłynęły pierwotnie tylko na jedną rodzinę. Gdy potomstwo Abrahama rozmnożyło się jako piasek nadmorski, Bóstwo, z ust którego Żydzi otrzymali system praw i obrzędów, ogłosiło się właściwym i jak gdyby narodowym Bogiem Izraela i z jak najbardziej zazdrosną troską oddzieliło swój wybrany lud od reszty ludzkości. Podbojowi Ziemi Kanaan towarzyszyło tyle cudownych i tyle krwawych wydarzeń, że pomiędzy zwycięskimi Żydami a ich wszystkimi sąsiadami wzniósł się raz na zawsze mur nieprzejednanej wrogości. Dostali oni rozkaz wytępienia niektórych z najbardziej bałwochwalczych plemion, przy czym rzadko kiedy wypełnianie woli bożej ulegało zwłoce wskutek

Rozdział piętnasty
12




słabości człowieczej. Nie wolno im było zawierać żadnych związków małżeńskich ani sojuszów z innymi narodowościami; zakaz przyjmowania obcych do społeczności żydowskiej, w pewnych przypadkach wieczysty, prawie zawsze sięgał do trzeciego, do siódmego, a nawet dziesiątego pokolenia. W przepisach Zakonu Mojżeszowego nigdy nie było mowy o obowiązku głoszenia wiary Mojżeszowej poganom ani też sami Żydzi nigdy nie przejawiali skłonności do narzucenia go sobie jako zobowiązania dobrowolnego.
Przyjmując na swoje łono nowych obywateli, ten niespołeczny naród powodował się raczej samolubną próżnością właściwą Grekom niż polityką wspaniałomyślności prowadzoną przez Rzym. Potomkom Abrahama pochlebiał pogląd, że tylko oni jedni są dziedzicami Przymierza z Bogiem, drżeli więc, by nie zmniejszyła się wartość ich dziedzictwa, jeśli zaczną je zbyt łatwo dzielić z przybyszami z całej ziemi. Szersza znajomość świata powiększyła wprawdzie ich wiedzę, ale nie wyleczyła ich z przesądów, toteż Bóg Izraela zawdzięczał wszelkich nowych czcicieli nie tyle czynnej gorliwości własnych misjonarzy, ile kapryśnym upodobaniom politeizmu.11 Wydaje się, że religia Mojżeszowa została ustanowiona zarówno dla jednego jedynego narodu, jak i dla jednego jedynego wyodrębnionego kraju, i gdyby ściśle stosowano się do rozkazu, aby każdy mężczyzna trzy razy na rok stawiał się przed Jehową w Świątyni Jerozolimskiej, rozprzestrzenienie się kiedykolwiek poza ciasne granice Ziemi Obiecanej byłoby dla Żydów niemożliwością.12 W istocie przeszkoda ta przestała istnieć wskutek zburzenia Świątyni Jerozolimskiej, ale wraz ze Świątynią uległa zagładzie najważniejsza część religii żydowskiej, chociaż poganie, których długo zastanawiały dziwne wieści o pustym przybytku,13 gubili się w domysłach, co może być przedmiotem i narzędziami kultu tak zupełnie pozbawionego świątyń i ołtarzy, kapłanów i ofiar. A przecież w stanie upadku Żydzi, nadal podkreślając swoje wzniosłe i wyłączne przywileje, stronili od społeczeństwa cudzoziemców zamiast starać się o jego względy. Nadal z nieugiętą surowością obstawali przy tych przepisach swego prawa, których przestrzeganie jeszcze leżało w ich mocy. Szczególne żydowskie rozróżnienia dni i pokarmów wraz z całą mnogością najrozmaitszych, tak błahych, jak uciążliwych, obrzędów budziły w innych narodach, mających zwyczaje i przesądy zupełnie odmienne, niesmak i obrzydzenie. Już sam bolesny, a nawet niebezpieczny obrzęd obrzezania wystarczał, żeby chętnego prozelitę odepchnąć od drzwi synagogi.14
W takich okolicznościach ofiarowało się światu chrześcijaństwo uzbrojone w siłę Zakonu Mojżeszowego, a zarazem wyzwolone z jego kajdan. I w tym nowym systemie, równie usilnie jak w starym, wpajano, że jest tylko jeden Bóg i tylko jedna prawdziwa religia, którą należy gorliwie wyznawać; a przecież bez względu na to, co zostało teraz objawione ludziom w związku z naturą i zamysłami Najwyższej Istoty, wszystko tu zmierzało do powiększania czci ogółu dla tej tajemniczej nauki. Chrześcijaństwo nie tylko uznało boską powagę Mojżesza i proroków, ale nawet ustanowiło ją jako najmocniejszą swoją

Tradycje Zakonu Mojżeszowego 13
podwalinę. Już od początku świata nieprzerwany ciąg przepowiedni zwiastował i przygotowywał długo oczekiwane przybycie Mesjasza, przedstawianego - zgodnie z pospolitymi pojęciami Żydów - częściej pod postacią Króla i Zdobywcy niż pod postacią Proroka, Męczennika i Syna Bożego. Jego ofiara pokutna jednocześnie dopełniała i znosiła niedoskonałe ofiary Świątyni. Nakazane obrzędy, będące tylko nagromadzeniem figur i symboli, zastąpił teraz czysty kult duchowy, jednaki dla wszystkich klimatów i dla ludzi wszelkiego stanu. Wtajemniczenie przez krew zostało zastąpione mniej bolesnym wtajemniczeniem przez wodę. Obietnicę łaski bożej zamiast stronniczo ograniczać do potomstwa Abrahama, przedkładano teraz powszechnie każdemu: wolnemu człowiekowi i niewolnikowi, Grekowi i barbarzyńcy, Żydowi i poganinowi. Chociaż wszelkie przywileje mogące wznieść prozelitę z ziemi do Niebios, powiększyć jego pobożność, zapewnić mu szczęście czy choćby zadowolić tę utajoną pychę, która pod pozorem pobożności wkradła się w serce ludzkie, pozostawały nadal wyłącznym uprawnieniem członków Kościoła chrześcijańskiego, to jednak całą ludzkość dopuszczano, a nawet zachęcano do przyjęcia tego chlubnego wyróżnienia, nie tylko zaofiarowanego jako łaska, ale i narzuconego jako zobowiązanie. Najświętszy obowiązek nakazywał nowo nawróconemu rozpowszechniać wśród przyjaciół i krewnych nieocenione błogosławieństwo, które na niego spłynęło, oraz przestrzegać ich, że odrzucenie tego błogosławieństwa zostałoby surowo ukarane jako zbrodniczy bunt przeciw woli przychylnego, ale wszechmocnego Bóstwa.
Wyzwolenie Kościoła z więzów Synagogi trwało jednak dość długo i napotykało na pewne trudności. Nawróceni Żydzi, uznając Jezusa za Mesjasza przepowiedzianego przez ich dawne wyrocznie, czcili Go jako proroczego nauczyciela religii i cnoty, ale uparcie praktykowali przy tym obrzędy swoich przodków i pragnęli je narzucać poganom coraz liczniej wstępującym w szeregi wiernych. Jak się zdaje, ci judaizujący chrześcijanie z pewną dozą prawdopodobieństwa wywodzili swoje argumenty z boskiego pochodzenia prawa Mojżeszowego i z niezmiennej doskonałości jego wielkiego Twórcy. Twierdzili, że gdyby Istota, niezmiennie taka sama przez całą wieczność, postanowiła znieść owe uświęcone obrzędy, które mają na celu wyodrębnienie narodu wybranego, to przecież ich zniesienie odbyłoby się nie mniej wyraźnie i uroczyście niż ogłoszenie ich po raz pierwszy; i że w owych dawnych oświadczeniach, zamiast przewidywać bądź zapowiadać trwałość religii Mojżeszowej, przedstawiano by tę religię jako system chwilowy, mający przetrwać tylko do przybycia Mesjasza, który pouczy ludzkość o doskonalszym sposobie wiary i kultu;15 i wreszcie, że sam Mesjasz wraz ze swymi uczniami, którzy z nim obcowali na ziemi, zamiast upoważniać swoim przykładem do najbardziej drobiazgowego przestrzegania prawa Mojżeszowego,16 obwieściłby światu zniesienie owych bezużytecznych i przestarzałych obrzędów, nie dopuszczając do tego, by chrześcijaństwo przez tyle lat pozostawało w cieniu sekt Kościoła żydowskiego. Takie to, zdaje się,

Rozdział piętnasty
14




były argumenty wysuwane w obronie sprawy Zakonu Mojżeszowego, ale nasi uczeni teologowie dostarczyli w swej pilności aż za dużo wykładni dwuznacznego jeżyka Starego Testamentu i dwuznacznego postępowania apostolskich nauczycieli. Raczej należało stopniowo rozwijać naukę Ewangelii, a wyroki potępiające, tak sprzeczne ze skłonnościami i przesądami wierzących Żydów, wydawać możliwie najostrożniej i najdelikatniej.
Żywego dowodu na konieczność zachowania tych środków ostrożności oraz na głębokie wyrycie się religii żydowskiej w umysłach jej sekciarzy dostarczają dzieje Kościoła jerozolimskiego. Wszyscy z pierwszych piętnastu biskupów Jerozolimy byli obrzezanymi Żydami, a rzesze wiernych pod ich pasterską pieczą jednoczyły z nauką Chrystusa prawo Mojżeszowe.: 7 Zupełnie naturalne, że za regułę prawowierności uznawano pierwotną tradycję Kościoła, który został założony zaledwie w czterdzieści dni po śmierci Chrystusa i prawie przez tyleż lat pozostawał pod bezpośrednim nadzorem jego apostoła.18 Odległe kościoły bardzo często odwoływały się do autorytetu swego czcigodnego rodziciela i wspierały go w kłopotach hojnymi datkami. Gdy jednak w wielkich miastach Cesarstwa: w Antiochii, w Aleksandrii, w Efezie, w Koryncie i w Rzymie, rozrosły się społeczeństwa liczne i bogate, szacunek, jaki Jerozolima wzbudzała we wszystkich koloniach chrześcijańskich, niepostrzeżenie zmalał. Nawróceni Żydzi czy też, jak ich później nazywano, Nazarejczycy, którzy położyli podwaliny pod ten Kościół, wkrótce stwierdzili, że zalewają ich coraz liczniejsze rzesze zaciągające się pod sztandar Chrystusa po odrzuceniu wszelakich religii wielo-bóstwa. Wreszcie doszło do tego, że ci nawróceni poganie, zrzuciwszy za aprobatą swego szczególnego apostoła, świętego Pawła, nieznośne brzemię obrzędów Mojżeszowych, odmówili swoim skrupulatniejszym braciom takiej tolerancji, o jaką przedtem kornie prosili dla własnych praktyk. Nazarejczycy bardzo dotkliwie odczuli zburzenie Świątyni i miasta i zniesienie publicznych praktyk religijnych Żydów, ponieważ w swoich obyczajach, aczkolwiek nie w wierze, zachowywali ścisły związek z bezbożnymi rodakami, których nieszczęścia poganie kładli na karb pogardy bogów, a chrześcijanie słuszniej przypisywali gniewowi Najwyższego Bóstwa. Z ruin Jerozolimy Nazarejczycy wycofali się do miasteczka Pełła za Jordanem, gdzie w samotności i w cieniu ten starożytny Kościół wegetował ospale przez lat ponad sześćdziesiąt.19 Pocieszali się tam częstym jeszcze pobożnym odwiedzaniem Świętego Miasta i nadzieją, że kiedyś powrócą na stałe do tej siedziby, którą kochać i czcić nauczyła ich zarówno natura, jak religia. Ale w końcu, za panowania Hadriana, rozpaczliwy fanatyzm Żydów dopełnił miary ich nieszczęść, i Rzymianie, doprowadzeni do ostateczności raz po raz wybuchającymi buntami, niezwykle rygorystycznie wykorzystali swoje prawa zwycięzców. Cesarz założył na górze Syjon nowe miasto pod nazwą Aelia Capitolina20i nadał mu przywileje kolonii. Grożąc najsurowszymi karami wszelkim Żydom, jacy by śmieli zbliżyć się do jego murów, powołał czujny garnizon w sile rzymskiej kohorty

Dzieje Kościoła jerozolimskiego 15
celem wzmocnienia tego zakazu. Nazarejczycy mogli tylko w jeden sposób uniknąć powszechnej proskrypcji i światłość prawdy spotęgował w tym wypadku wzgląd na korzyści doczesne. Na swego biskupa wybrali Marka, duchownego z pogańskiego rodu, najprawdopodobniej pochodzącego z Italii bądź którejś z prowincji łacińskich. Za jego namową najznaczniejsza część tej kongregacji odrzekła się prawa Mojżeszowego, którego przestrzegała z takim uporem przez lat z górą sto. Za cenę poświęcenia swoich zwyczajów i przesądów Ńazarejczycy kupili sobie wolny wstęp do kolonii Hadriana i jeszcze mocniej spoili unię z Kościołem katolickim.21
Gdy górze Syjon przywrócono nazwę i zaszczyty Kościoła jerozolimskiego, poślednią resztę Nazarejczyków, którzy nie chcieli towarzyszyć swemu łacińskiemu biskupowi, pomówiono o zbrodnię herezji i schizmy. Nadal zachowując dawną siedzibę w Pełli, rozproszyli się po wsiach w pobliżu Damaszku i utworzyli niewielki Kościół w mieście Beroea czy też, jak się ono nazywa obecnie, w Aleppo w Syrii.22 Miano Nazarejczyków zaczęto uważać za zbyt zaszczytne dla tych ochrzczonych Żydów, wkrótce więc z racji ich rzekomego ubóstwa umysłowego, jak i opłakanych warunków materialnych obdarzono ich pogardliwym epitetem "ebionici" *.23 Już w kilka lat po przywróceniu Kościoła w Jerozolimie stało się sprawą wątpliwą i sporną, czy człowiek, który szczerze za Mesjasza uznaje Jezusa, ale który przy tym nadal przestrzega przepisów Zakonu Mojżeszowego, może mieć nadzieję na zbawienie. Humanitarne usposobienie Justyna Męczennika skłoniło go do udzielenia na to pytanie odpowiedzi twierdzącej; ośmielił się on, aczkolwiek bardzo oględnie i raczej niepewnie, orzec, że taki chrześcijanin mógłby mieć nadzieję na zbawienie, gdyby zadowolił się praktykowaniem obrzędów Mojżeszowych, nie usiłując podkreślać ich konieczności bądź ogólnego z nich pożytku. Justyn jednak, gdy przyciśnięto go do muru, żądając, by wypowiedział się, jaki pogląd ma na to Kościół, wyznał, że wśród prawowiernych chrześcijan wielu jest takich, którzy nie tylko odbierają swoim judaizującym braciom nadzieję zbawienia, ale nawet odmawiają im prawa do wszelkiej wymiany wzajemnych usług przyjaźni, gościnności i życia towarzyskiego.24 Jak się można było spodziewać, pogląd bardziej rygorystyczny przeważył nad poglądem łagodniejszym i uczniów Mojżesza oddzieliła od uczniów Chrystusa nieprzekraczalna bariera. Nieszczęśni ebionici, odrzuceni przez jedną religię jako odstępcy, a przez drugą jako heretycy, musieli przyjąć jakiś charakter bardziej zdecydowany, i w rezultacie sekta ta, chociaż pewne jej ślady można znaleźć jeszcze nawet w IV wieku, rozpłynęła się niepostrzeżenie czy to w Kościele, czy w Synagodze.25
Podczas gdy Kościół prawowierny zachowywał złoty środek pomiędzy nadmiernym poszanowaniem a niestosowną pogardą dla prawa Mojżeszowego,
* Hebrajskie słowo "ebionici" można przetłumaczyć na łacińskie "pauperes" (ubodzy, pospólstwo).

16
Rozdział piętnasty




rozmaici heretycy odchylali się w jednakowym stopniu, ale w biegunowo przeciwnym kierunku ku krańcom błędu i przesady. Z uznanej prawdy religii żydowskiej ebionici wyciągnęli wniosek, że religia ta nigdy nie zostanie zniesiona. Z jej rzekomych niedoskonałości gnostycy równie pochopnie wyciągnęli wniosek, że wcale nie ustanowiła jej mądrość Bóstwa. Umysłom sceptycznym aż nazbyt łatwo nasuwają się pewne zastrzeżenia co do powagi Mojżesza i proroków, chociaż może tylko dlatego, że nie znamy zamierzchłych czasów starożytnych oraz nie potrafimy wytworzyć sobie właściwego sądu o ekonomii bożej. Takich to właśnie zastrzeżeń skwapliwie się chwytała czcza wiedza gnostyków,26 tak samo uparcie i kłótliwie je wyrażając. Na ogół przeciwni rozkoszom zmysłowym, ci heretycy potępiali wielożenstwo patriarchów, miłostki Dawida i seraj Salomona. Podbój Ziemi Kanaan i wytępienie nic nie podejrzewających krajowców trudno im było pogodzić z powszechnymi pojęciami sprawiedliwości i człowieczeństwa. Ale gdy sobie przypomnieli krwawą listę morderstw, straceń i rzezi, plamiących prawie każdą kartę kronik żydowskich, uznali, że barbarzyńcy Palestyny własnym sprzymierzeńcom bądź rodakom nie okazywali więcej współczucia, niż go przejawili wobec swoich bałwochwalczych wrogów.27
Przechodząc od zwolenników prawa Mojżeszowego do samego prawa, gnostycy twierdzili, że niemożliwością jest, aby religia, która polega na składaniu krwawych ofiar i przestrzeganiu błahych obrzędów i której wszystkie nagrody i kary są natury cielesnej i doczesnej, mogła natchnąć umiłowaniem cnoty bądź powstrzymać gwałtowność namiętności. Sposób, w jaki Mojżesz przedstawiał stworzenie i upadek człowieka, wyszydzali bluźnierczo gnostycy, nie mając cierpliwości słuchać o odpoczynku Bóstwa po sześciu dniach trudu, o żebrze Adama, o ogrodzie rajskim, o drzewach życia i wiadomości złego i dobrego, o przemawiającym wężu, zakazanym owocu i o potępieniu całego rodzaju ludzkiego za grzech pierworodny pierwszych rodziców.28 Bóg Izraela w ich bezbożnych oczach był istotą ulegającą namiętności i błądzącą, kapryśną w swoich łaskach, a nieubłaganą w urazach, nikczemnie zazdrosną o zabobonnie oddawaną jej cześć i ograniczającą swoją stronniczą opatrzność tylko do jednego jedynego narodu i do tego przemijającego życia. W takiej postaci nie mogli gnostycy znaleźć żadnej z cech mądrego i wszechmocnego Ojca wszechświata.29 Przyznawali, że religia Żydów jest nieco mniej zbrodnicza od bałwochwalstwa pogan, ale ich podstawowa doktryna głosiła, że Chrystus, którego wielbili jako pierwszą i najjaśniejszą emanację Bóstwa, zjawił się na ziemi po to, by wybawić ludzkość od jej dotychczasowych rozmaitych błędów i odsłonić nowy system prawdy i doskonałości. Najbardziej uczeni ojcowie Kościoła przez jakąś szczególną łaskawość przyjęli nieroztropnie sofistykę gnostyków. Uznając, że sens dosłowny jest sprzeczny z wszelkimi zasadami zarówno wiary, jak i rozumu, poczytywali się za bezpiecznych i nietykalnych za gęstą zasłoną alegorii, którą starannie rozciągnęli nad każdym czułym miejscem przepisów Mojżeszowych.30

Gnostycy 17
Nieraz się słyszy uwagę, nie tyle zgodną z prawdą, co pomysłową, że do czasu panowania Trajana czy też Hadriana w ciągu stu może lat od śmierci Chrystusa nie pokalała dziewiczej czystości Kościoła żadna schizma ani herezja.31 O wiele trafniej możemy tu zauważyć, że w tym okresie pozwalano uczniom Mesjasza na znacznie większą swobodę wierzeń i praktyk religijnych niż w wiekach następnych. W miarę jak warunki dopuszczenia do społeczności chrześcijańskiej niepostrzeżenie się zaostrzały, władza duchowa dominującego stronnictwa przybierała na surowości; zaczęto wzywać najczcigodniejszych popleczników do wyrzekania się poglądów osobistych, co niejednokrotnie prowokowało ich tylko do podkreślania swoich mylnych zasad tym goręcej i w rezultacie do jawnego wznoszenia sztandaru buntu przeciwko jedności Kościoła. Gnostycy, wyróżniając się jako najkulturalniejsi, najbardziej uczeni i najbogatsi wśród chrześcijan, tę swoją ogólną nazwę, wyrażającą wyższość ich wiedzy, przyjęli sami przez pychę albo też otrzymali ją w znaczeniu ironicznym od zawistnych przeciwników. Wszyscy prawie bez wyjątku wywodzili się z pogan, a główni założyciele ich sekty byli, jak się zdaje, obywatelami Syrii bądź Egiptu, gdzie ciepły klimat usposabia zarówno umysł, jak i ciało do pobożności ospałej i kontemplacyjnej. Gnostycy stopili z wiarą Chrystusową wiele wzniosłych, ale niejasnych twierdzeń zaczerpniętych z filozofii Wschodu i nawet z religii Zoroastra na temat wieczności materii, istnienia dwóch zasad i tajemnej hierarchii świata niewidzialnego.32 Zapuściwszy się w tę olbrzymią otchłań, zdawali się na przewodnictwo zbłąkanej wyobraźni, a ponieważ ścieżki błędu są różne i nieskończone, niepostrzeżenie podzielili się na przeszło pięćdziesiąt sekt,33 z których chyba najsłynniejsze były sekty: bazylidianów, walentynianów, marcjonitów i - w jeszcze późniejszym okresie - manichejczyków. Każda z tych sekt mogła się chełpić własnymi biskupami i rzeszami wiernych, własnymi teologami i męczennikami,34 przy czym zamiast czterech Ewangelii przyjętych przez Kościół owi heretycy stworzyli sami mnóstwo opowieści, przystosowując w nich czyny i kazania Chrystusa i jego apostołów do poszczególnych swoich dogmatów.35 Powodzenie odnieśli błyskawiczne, a ich wpływy były bardzo rozległe.36 Ogarnęli Azję Mniejszą i Egipt, umocnili swą pozycję w Rzymie i czasami przenikali do prowincji zachodnich. Po większej części rozplenili się w II wieku, kwitli w ciągu wieku III, aż wyginęli w wieku IV i V, gdy powstawały inne, głośniejsze wówczas spory religijne i wzrastał wpływ władz państwowych na wewnętrzne sprawy Kościoła. Chociaż stale zakłócali spokój i często hańbili miano religii, przyczyniali się raczej do posuwania naprzód niż do opóźniania pochodu chrześcijaństwa. Nawróceni poganie, których najsilniejsze sprzeciwy i przesądy były skierowane przeciwko Zakonowi Mojżeszowemu, znajdowali miejsce w wielu społecznościach chrześcijańskich, nie wymagających od ich nieoświe-conych umysłów tego, by wierzyli w jakiekolwiek objawienia poprzednie. Wiara ich niepostrzeżenie umacniała się i powiększała, więc Kościół ostatecznie odniósł korzyść z tych zwycięstw nad najbardziej uporczywymi wrogami.37
2 - Gibbon t. 2

18
Rozdział piętnasty




Ale bez względu na dzielące prawowiernych, ebionitów i gnostyków różnice poglądów na temat boskości prawa Mojżeszowego bądź stopnia, w jakim ono obowiązywało, wszystkich ich jednakowo ożywiała taka sama zazdrosna gorliwość i taka sama odraza do bałwochwalstwa, jakimi przedtem spośród innych narodów świata starożytnego wyróżniali się Żydzi. Filozof, który uważał system wielobóstwa za wytwór ludzkiego oszustwa i błędu, mógł ukrywać pod maską pobożności uśmiech pogardy bez obawy, że tym szyderstwem bądź tą ugodową postawą narazi się na niechęć jakichkolwiek niewidzialnych czy też, jak sądził, urojonych mocy. Ale dla pierwszych chrześcijan ustanowione religie pogańskie miały aspekt znacznie wstrętniejszy i groźniejszy. Zarówno w Kościele, jak i wśród heretyków powszechnie panował pogląd, że twórcami, opiekunami i przedmiotami bałwochwalstwa są demony.38 Tym buntowniczym duchom, niegdyś pozbawionym godności aniołów i strąconym w otchłań piekieł, jeszcze było wolno błąkać się po ziemi, dręczyć ciała grzesznych ludzi i zwodzić ich umysły. Demony wkrótce odkryły i zaczęły nadużywać wrodzoną skłonność serca ludzkiego do pobożności, po czym przebiegle odciągając ludzkość od jej Twórcy, którego wielbiła, przywłaszczyły sobie miejsce i honory należne Najwyższemu Bóstwu. Pomyślnymi wynikami złośliwych knowań zaspokajały swoją próżność i żądzę zemsty zarazem, a ponadto czerpały jedyną pociechę, na jaką jeszcze były wrażliwe - nadzieję wciągnięcia gatunku ludzkiego w swoje nieszczęście i współudział w winie. Głoszono jako dogmat albo przynajmniej sobie wyobrażano, że demony podzieliły się między sobą najważniejszymi rolami bóstw pogańskich, jeden z nich przybrał imię i atrybuty Jowisza, drugi Eskulapa, trzeci Wenery, czwarty może Apollina,39 i że dzięki swemu długiemu doświadczeniu i nieziemskiej naturze potrafiły one owe role odgrywać z dostateczną biegłością i dostojeństwem. Czaiły się w świątyniach, ustanawiały święta i ofiary, wymyślały przypowieści, głosiły proroctwa i często wolno im było czynić cuda. Chrześcijanie, którzy z taką gotowością potrafili wszelkie zjawiska nadprzyrodzone tłumaczyć wdaniem się złych duchów, skłaniali się, i to nawet bardzo chętnie, do uznawania najcudaczniejszych wymysłów mitologii pogańskiej. Ale tym chrześcijańskim wierzeniom towarzyszyła groza. Nawet najbardziej błahą oznakę szacunku dla kultu narodowego chrześcijanin uważał za hołd oddany bezpośrednio demonowi i za akt buntu przeciwko majestatowi Boga.
W następstwie tego poglądu pierwszym, ale i bardzo trudnym obowiązkiem chrześcijanina stało się zachowywanie czystości wiary nie skalanej bałwochwalstwem. Religia pogańska nie była jakąś jedną, opartą na spekulacji umysłowej nauką wykładaną w szkołach bądź głoszoną w świątyniach. Niezliczoność bóstw i obrzędów wielobóstwa ściśle się przeplatała z wszelkimi okolicznościami spraw powszednich i przyjemności w życiu zarówno prywatnym, jak publicznym, wydawało się więc niemożliwe uniknąć tego całego ceremoniału, nie wyrzekając się jednocześnie obcowania z ludźmi oraz wszystkich obowiązków i rozrywek życia społecznego.40

Bałwochwalstwo 19
Doniosłe sprawy pokoju i wojny wymagały zawsze uroczystego składania ofiar, w którym przewodniczyć lub uczestniczyć musiał i wielkorządca, i senator, i żołnierz.41 Zasadniczym elementem radosnej pobożności pogan były widowiska publiczne, przy czym darem dla bogów, rzekomo najwdzięczniej-szym, były igrzyska, jakimi lud z władcą na czele obchodził poszczególne święta.42 Chrześcijanin, z nabożną grozą unikając obrzydliwości cyrku i teatru, stwierdzał, że zewsząd osaczają go piekielne sidła, gdy tylko jego przyjaciele przy wzajemnych życzeniach szczęścia na biesiadzie zlewali krople wina z pucharów na ziemię z inwokacją do bóstw gościnności.43 Gdy pannę młodą, opierającą się z dobrze udawaną niechęcią, prowadzono w weselnym przepychu na próg nowego mieszkania 44 albo gdy powoli ku stosowi pogrzebowemu posuwał się smutny orszak zmarłego,45 chrześcijanin, choćby go to najbardziej dotyczyło, musiał opuszczać najdroższe mu osoby, by nie ściągnąć na siebie winy łączącej się z tymi bezbożnymi obrzędami.
Wszelką sztukę i wszelkie rzemiosło mające cokolwiek wspólnego z rzeźbieniem bądź ozdabianiem posągów bóstw kaziła plama bałwochwalstwa.46 Surowe było to orzeczenie, jako że na niedolę wiekuistą skazywało lwią część społeczności zatrudnionej w wolnych zawodach i w rzemiośle. Rzucając okiem na liczne ślady czasów starożytnych zauważymy, że oprócz podobizn samych bogów oraz świętych narzędzi ich kultu najbogatszą ozdobą domów, stroju i mebli pogan były wytworne kształty i przyjemne sceny mitologiczne uświęcone wyobraźnią Greków.47 Z tego samego nieczystego źródła wypływać miały sztuki takie, jak muzyka, malarstwo, retoryka i poezja.
Zgodnie z określeniem ojców Kościoła Muzy wraz z Apollinem były organami ducha Piekieł, Homer i Wergiliusz byli najwybitniejszymi z jego sług, a piękna mitologia przenikająca i ożywiająca twory ich talentu miała na celu sławienie demonów. Nawet język potoczny Grecji i Rzymu obfitował w dobrze wszystkim znane, a przecież bezbożne wyrażenia, które nieroztropny chrześcijanin mógłby nazbyt nieostrożnie wypowiadać albo nazbyt spokojnie słyszeć.48
Niebezpieczne pokusy co krok czające się z ukrycia, by zaskoczyć niebacznego wiernego, rzucały się na niego ze zdwojoną gwałtownością w dni uroczystych świąt. Tak przebiegle te święta były wymyślone i rozłożone na przestrzeni roku, że zabobon przybierał zawsze pozory przyjemności, a często i cnoty.49 Niektóre z największych świąt obrządku rzymskiego ustanowiono po to, by rozpoczynać nowe Kalendy Stycznia życzeniami powszechnego i osobistego szczęścia, folgować sobie w nabożnym wspominaniu zmarłych i żywych, utwierdzać nietykalne granice własności, witać powracającą wiosnę i ożywcze moce płodności, uwieczniać dwie pamiętne ery Rzymu: założenie miasta i założenie Rzeczypospolitej, oraz przywracać pierwotną równość wszystkich ludzi powszechną swobodą w roztętnione dni Saturnaliów. O odrazie chrześcijan do takich bezbożnych obrzędów dać może pewne pojęcie ich skrupulatna wrażliwość przejawiana przy okazjach znacznie mniej zatrważających. W dniach powszechnego

Rozdział piętnasty
20




świętowania obyczaj nakazywał starożytnym ozdabiać drzwi swoich domów lampami i gałęziami wawrzynu oraz przystrajać głowy w wieńce z kwiatów. Może by i było można tolerować te niewinne a wykwintne praktyki po prostu jako jedno z ustanowień państwowych, ale pech chciał, że tymi drzwiami opiekowały się domowe bóstwa, że ten wawrzyn poświęcano kochankowi Dafne i że kwietne wieńce, jakkolwiek często noszono je na znak radości lub żałoby, niegdyś służyły zabobonowi. Trwożni chrześcijanie, którzy dali się nakłonić do postąpienia w myśl krajowego zwyczaju i rozkazów wielkorządcy, cierpieli, ogarnięci najbardziej ponurymi obawami wskutek wyrzutów własnego sumienia, nagany Kościoła i groźby pomsty bożej.50
Tak się przejawiała ochocza gorliwość, jakiej wymagano dla ochrony czystości Ewangelii przed zakażonym tchnieniem bałwochwalstwa, i chociaż sami wyznawcy religii państwowej przestrzegali praktykowania swoich zabobonnych obrzędów publicznych i prywatnych raczej z nawyku, w myśl tradycji, a więc niedbale, za każdym razem dawało to chrześcijanom sposobność do manifestowania sprzeciwu. Dzięki tym częstym protestom wiara ich stale się umacniała i, w miarę jak wzrastała ich gorliwość, z coraz większym zapałem i powodzeniem toczyli świętą wojnę, którą wypowiedzieli cesarstwu demonów.
Pisma Cycerona 51 przedstawiają w najżywszych barwach niewiedzę, błędy i niepewność filozofów starożytnych co do nieśmiertelności duszy. Gdy pragną oni uzbroić swoich uczniów w coś, co by pozwalało nie bać się śmierci, wpajają im jako oczywiste, aczkolwiek żałosne, twierdzenie, że spadający na nas cios ostatecznej zagłady jest uwolnieniem od nieszczęść życia i że ci, którzy przestają istnieć, nie mogą już cierpieć. A przecież w Grecji i w Rzymie było kilku mędrców mających o naturze ludzkiej pojęcie bardziej wzniosłe i pod pewnymi względami słuszniej sze, chociaż trzeba wyznać, że na wyżynach tych dociekań ich rozum często dawał się prowadzić wyobraźni, a wyobraźnia szła za podszeptem próżności. Rozkoszując się zasięgiem swoich władz umysłowych, z najgłębszą dociekliwością i z poważnym trudem ćwicząc rozmaite zdolności pamięci, wyobraźni i sądu, rozmyślając o pragnieniu sławy mającej ich przenieść w wieki przyszłe daleko poza granice śmierci i grobu, bynajmniej nie mieli oni chęci utożsamiać się ze zwierzętami polnymi i przypuszczać, że istota, dla której godności żywili jak najszczerszy podziw, może być ograniczona do jakiegoś jednego miejsca na ziemi i do niewielu lat istnienia. Z tym korzystnym nastawieniem wezwali na pomoc wiedzę, a raczej język metafizyki. I wkrótce potem odkryli, że skoro żądna z właściwości materii nie da się zastosować do działania umysłu, dusza ludzka musi być substancją różną od ciała - czystą, prostą, nie ulegającą śmierci i w znacznie wyższym stopniu zdolną do cnotliwości i odczuwania szczęścia dopiero po uwolnieniu się ze swego cielesnego więzienia.
Z tych zwodniczych a szlachetnych zasad filozofowie, którzy kroczyli śladami Platona, wyciągnęli wniosek wielce pochopny. Zaczęli bowiem głosić nie tylko przyszłą nieśmiertelność duszy ludzkiej, ale i jej wieczne istnienie w przeszłości,

Nieśmiertelność duszy ludzkiej 21
aż nazbyt się skłaniając do uważania jej za cząstkę nieskończonego samoistnego ducha przenikającego i podtrzymującego wszechświat.52 Doktryna w ten sposób wysunięta poza zasięg zmysłów i doświadczenie ludzkości mogła uprzyjemniać wolne chwile człowiekowi usposobionemu refleksyjnie; mogła też czasami w ciszy osamotnienia rzucić promień pociechy przygnębionej cnocie, ale nie dość silne wrażenie, jakie zrobiła w szkołach filozoficznych, wkrótce zatarło się pod naporem spraw życia czynnego. Wiadomości, które mamy o wybitnych jednostkach odnoszących sukcesy w wieku Cycerona i pierwszych cezarów, o ich czynach i pobudkach, są dostateczne na to, by nas upewnić, że ich postępkami w tym życiu nigdy nie kierowało żadne poważne przekonanie o nagrodach bądź karach życia przyszłego. W sądzie i w senacie rzymskim najzdolniejsi krasomówcy nie obawiali się, że obrażą uczucia słuchaczy, wykazując im, że ta teoria jest poglądem czczym i niedorzecznym, odrzucanym przez każdego człowieka o starannym wykształceniu i szerokim umyśle.53
Skoro więc najszczytniejsze próby filozofii nie wychodzą poza słabe sformułowanie pragnienia nadziei, a już w najlepszym wypadku prawdopodobieństwa życia przyszłego, to poza Objawieniem Bożym nie ma nic, co by dało pewność, że istnieje niewidzialna kraina przyjmująca dusze ludzkie po ich rozdzieleniu się z ciałem, ani nic, co by określało tę krainę dokładniej. Niemniej wolno nam przecież dostrzec w religiach ludowych Grecji i Rzymu parę nieodłącznych wad, które sprawiały, że te religie zupełnie nie mogły sprostać tak uciążliwemu zadaniu.
1. Ogólny system pogańskiej mitologii nie opierał się na żadnych dowodach konkretnych, toteż najmędrsi wśród pogan już dawno przestali uznawać jego uzurpowaną powagę.
2. Opisanie krain piekielnych pozostawiono fantazji malarzy i poetów, którzy je zaludnili licznymi widmami i potworami rozdzielającymi swoje nagrody i kary z tak niewielką dozą słuszności, że najbliższa sercu ludzkiemu uroczysta prawda zanikła w hańbiącej i niedorzecznej mieszaninie najbardziej szalonych wymysłów.54
3. Doktryna życia przyszłego dla pobożnych politeistów Grecji i Rzymu raczej nie stanowiła podstawowego artykułu wiary. Opatrzność bogów, czuwająca nie tyle nad poszczególnymi jednostkami, co nad całymi społecznościami, przejawiała się głównie na widzialnej scenie świata doczesnego. Prośbami składanymi na ołtarzach Jowisza czy Apollina ich czciciele wyrażali pragnienie szczęścia w tym życiu, a zarazem swoją niewiedzę bądź też obojętność wobec życia przyszłego.55
Usilniej i z większym powodzeniem wpajano prawdę o nieśmiertelności duszy w Indiach, Asyrii, w Egipcie i w Galii, gdzie tę różnicę, skoro jej nie możemy przypisać wyższej wiedzy barbarzyńców, musimy sobie tłumaczyć wpływami panującego stanu kapłańskiego, który wykorzystując pobudki cnoty uczynił z nich narzędzie ambicji.56

22
Rozdział piętnasty




Z natury rzeczy moglibyśmy się spodziewać, że zasada dla religii tak istotna została w najjaśniejszych słowach objawiona wybranemu ludowi Palestyńczyków i że można ją było bezpiecznie powierzyć dziedzicznemu kapłaństwu Aarona. Wypada nam tylko podziwiać tajemnicze zrządzenie Opatrzności,57 gdy odkrywamy, że jednak doktryna nieśmiertelności duszy została w Zakonie Mojżeszowym zupełnie pominięta; prorocy czynili o niej tylko bardzo niejasne wzmianki i w ciągu całego okresu pomiędzy niewolą egipską a niewolą babilońską nadzieje, jak również i obawy Żydów ograniczały się do wąskiego zakresu życia doczesnego.58 Gdy już Cyrus pozwolił wygnanemu narodowi wrócić na ziemię obiecaną i gdy Ezdrasz przywrócił starożytne kroniki religii żydowskiej, w Jerozolimie niepostrzeżenie powstały dwie słynne sekty: saduceuszów i faryzeuszów.59 Saduceusze, dobrani z bogatszych i wybitniejszych stanów społecznych, uznawali prawo Mojżeszowe w znaczeniu dosłownym i pobożnie odrzucali nieśmiertelność duszy jako pogląd nie znajdujący potwierdzenia w Biblii, którą szanowali jako jedyne prawidło swej wiary. Faryzeusze natomiast, do powagi Pisma dodając powagę tradycji, przyjęli pod nazwą podań kilka spekulatywnych twierdzeń zaczerpniętych z filozofii bądź religii Wschodu. Wśród tych nowych artykułów wiary była teoria o przeznaczeniu, czyli predestynacji, o istnieniu aniołów i duchów oraz o nagrodach i karach życia przyszłego, a ponieważ faryzeusze surowością obyczajów przy-, ciągnęli do swego stronnictwa ogół Żydów, nieśmiertelność duszy stała się za panowania władców i arcykapłanów z dynastii Hasmonejczyków poglądem przeważającym. Żydzi przy swoim usposobieniu nie potrafili się zadowolić takim zimnym i beznamiętnym przyzwoleniem, jakie mogłoby wystarczyć umysłowi politeisty; natychmiast więc po uznaniu pojęcia życia przyszłego przyswoili je sobie z całą gorliwością będącą cechą charakterystyczną tego narodu. Jednakże ich gorliwość nie przydała tu ani żadnych dowodów, ani nawet prawdopodobieństwa i nadal konieczne było, aby ta teoria życia i nieśmiertelności, którą podyktowała natura, zaaprobował rozum i przyjął zabobon, uzyskała moc prawdy bożej, potwierdzoną przez powagę i przykład Chrystusa.
Nic dziwnego, że gdy ludzkości przedłożono obietnicę szczęścia wiekuistego pod warunkiem przejścia na wiarę chrześcijańską i przestrzegania przykazań Ewangelii, wielkie rzesze wyznawców wszelkich innych religii ze wszystkich stanów społecznych w każdej prowincji Cesarstwa Rzymskiego przyjęły tak korzystną propozycję. Chrześcijan starożytnych cechowała pogarda wobec życia doczesnego i niewzruszona pewność nieśmiertelności, o których wątpliwa i niedoskonała wiara czasów obecnych nie może nam dać nawet w przybliżeniu dostatecznego pojęcia.
W pierwotnym Kościele działanie samej prawdy potężnie wzmacniał pogląd, który, jakkolwiek może zasługiwać na szacunek z racji swej użyteczności i starożytności, zgoła nie znalazł potwierdzenia w życiu. Otóż powszechnie

Burzenie mistycznego Babilonu 23
wierzono, że lada chwila nastąpi koniec świata i zapanuje Królestwo Niebieskie. Już apostołowie przepowiadali rychłe nadejście tego cudownego wydarzenia; podanie o tym zachowali ich najwcześniejsi uczniowie i każdy, kto rozumiał kazania Chrystusa w sensie dosłownym, musiał się spodziewać, że Syn Człowieczy po raz drugi przybędzie w chwale wśród obłoków, jeszcze zanim całkowicie wygaśnie pokolenie, które oglądało Jego skromny stan na ziemi i które mogło jeszcze być świadkiem nieszczęść Żydów pod panowaniem Wespazjana czy Hadriana.
Przetoczenie się siedemnastu stuleci poucza nas, że tajemniczego języka proroctw i objawień nie należy rozumieć zanadto dosłownie, dopóki jednak dla mądrych celów danym było owemu błędowi utrzymywać się w Kościele, był on w skutkach jak najbardziej zbawienny, jeśli chodzi o wiarę i obyczaje chrześcijan. Żyli oni bowiem w straszliwym oczekiwaniu chwili, gdy cała kula ziemska wraz ze wszystkimi najrozmaitszymi plemionami ludzkości zadrży w posadach na pojawienie się swego Boskiego Sędziego.60
Z drugim przyjściem Chrystusa na ziemię ściśle łączyła się popularna starożytna teoria tysiąclecia. Ponieważ dzieło stworzenia zostało dopełnione w ciągu sześciu dni, jego trwałość w doczesnym stanie w myśl przepowiedni przypisywanej prorokowi Eliaszowi obliczano na sześć tysięcy lat.61 Na podstawie tej samej analogii wnioskowano, że po tak długim okresie znoju i sporów, już zbliżającym się ku końcowi,62 nastąpi radosny szabas tysiącletni, kiedy to Chrystus z tryumfalną świtą świętych i wybranych, którzy albo uniknęli śmierci, albo w cudowny sposób ożyli na nowo, będzie panował na ziemi aż do czasu wyznaczonego na ostatnie i powszechne zmartwychwstanie. Tak miła wiernym była ta nadzieja, że bardzo szybko zaczęto sobie wyobrażać Nową Jerozolimę, stolicę owego Królestwa Błogości, przyozdobioną we wszelkie najweselsze barwy fantazji. Wydawało się, że szczęście polegające tylko na rozkoszy czysto duchowej byłoby zbyt wyrafinowane dla mieszkańców tego Królestwa, którzy mieli jeszcze zachować ludzką naturę i zmysły. Raj z przyjemnościami życia pasterskiego już nie odpowiadał wysokim wymaganiom społeczeństwa za czasów Cesarstwa Rzymskiego. Wymyślono więc miasto ze złota i drogich kamieni, którego pełna dobrej woli, szczęśliwa ludność, po zniesieniu wszelkich zazdrosnych praw wyłącznej własności,63 miała bez żadnych ograniczeń cieszyć się samorodnymi plonami przyległych obszarów, w sposób nadprzyrodzony obfitujących w zboże i wina. Pewność takiego tysiąclecia starannie wpajali swojej społeczności kolejni ojcowie Kościoła, poczynając od Justyna Męczennika 64 i Ireneusza, którzy jeszcze obcowali z bezpośrednimi uczniami apostołów, a skończywszy na Laktancjuszu - wychowawcy syna Konstan-tyna.65 Wydaje się, że pogląd ten, chociaż nie przyjął się powszechnie, długo panował wśród wyznawców prawowiernych; i chyba tak dobrze był dostosowany do pragnień i lęków ludzkości, że musiał w bardzo dużym stopniu przyczynić się do rozwoju chrześcijaństwa. Gdy jednak budowla Kościoła była

24
Rozdział piętnasty




już prawie na ukończeniu, tę chwilową podporę odsunięto na bok. Naukę o panowaniu Chrystusa na ziemi, traktowaną zrazu jako głęboką alegorię, zaczęto stopniowo uważać za pogląd wątpliwy i bezużyteczny, aż wreszcie ją odrzucono jako niedorzeczny wymysł herezji i fanatyzmu.66 Tajemnicze proroctwo, które dziś jeszcze stanowi część uświęconego kanonu, ale które uznano za sprzyjające temu obalonemu poglądowi, z ledwością unika potępienia Kościoła.67
Podczas gdy uczniów Chrystusa czekała obiecana szczęśliwość i chwała królestwa doczesnego, nad światem niewiernych wisiała groźba najstraszliwszych nieszczęść. Wznoszenie Nowej Jerozolimy miało się posuwać równocześnie z burzeniem mistycznego Babilonu, a dopóki cesarze panujący przed Konstan-tynem obstawali przy wyznawaniu bałwochwalstwa, nazwę Babilonu stosowano do miasta Rzymu i do Cesarstwa Rzymskiego. Czekał już w pogotowiu regularny zastęp wszelkich plag moralnych i fizycznych, jakie tylko mogą nękać kwitnący naród, a więc niezgoda wewnętrzna i najazd najsroższych barbarzyńców z nieznanych obszarów północnych, zaraza i głód, komety i zaćmienia słońca, trzęsienia ziemi i powodzie.68 Wszystko to jednak miało być zaledwie przygotowaniem, licznymi zatrważającymi znakami zapowiadającymi zbliżanie się wielkiej katastrofy Rzymu, kiedy to kraj Scypionów i Cezarów spłonie w pożodze z niebios, a miasto siedmiu pagórków ze swymi pałacami, świątyniami i łukami tryumfalnymi zapadnie się w ogromne jezioro ognia i siarki. Rzymska próżność wszelako mogła jeszcze czerpać pewną pociechę z tego, że okres trwania Cesarstwa miał być zarazem okresem trwania samego świata, który, już raz pochłonięty przez żywioł wody, teraz był skazany na drugą błyskawiczną zagładę w żywiole ognia. Wiara chrześcijan w ten pożar powszechny bardzo szczęśliwie zbiegała się z tradycją Wschodu, z filozofią stoików i z analogiami zaczerpniętymi z przyrody; nawet kraj, z pobudek religijnych wybrany na początkową i główną widownię owego pożaru, jak najlepiej się do tego celu nadawał z racji swego położenia geograficznego i warunków naturalnych - głębokich grot, złóż siarki i licznych wulkanów, wśród których Etna, Wezuwiusz i Lipari są okazami bardzo niedoskonałymi. Najspokojniejszy, najbardziej nieustraszony sceptyk nie mógł nie przyznać, że zagłada obecnego systemu świata przez ogień jest sama przez się wyjątkowo prawdopodobna. Chrześcijanin, opierając swą wiarę nie tyle na zawodnych argumentach rozumu, co na powadze, tradycji i wykładni Pisma Świętego, spodziewał się takiej zagłady z grozą i ufnością jako wydarzenia nieuniknionego i bardzo już bliskiego, a ponieważ stale był tą uroczystą ideą przejęty, w każdej klęsce zdarzającej się Cesarstwu widział niezawodny objaw agonii świata.69
W obecnych czasach wydaje się, że potępienie najmędrszych i najcnotliwszych pogan tylko z powodu ich nieznajomości prawdy bożej albo niewiary obraża zarówno rozum, jak i człowieczeństwo.70 Ale pierwotny Kościół, którego wiara była konsystencji znacznie silniejszej, bez wahania wydawał lwią część ludzkości

Moce cudotwórcze pierwotnego Kościoła 25
na wieczyste tortury. Może pozwalano sobie żywić pewne miłosierne nadzieje co do Sokratesa i paru innych mędrców starożytności, którzy, zanim zabłysła światłość Ewangelii, radzili się światłości rozumu.71 Jednomyślnie jednak podkreślano, że nikt, kto od chwili przyjścia na świat Chrystusa bądź Jego śmierci nadal uparcie obstaje przy kulcie demonów, ani nie zasługuje na przebaczenie ze strony rozdrażnionej sprawiedliwości Bóstwa, ani spodziewać się go nie może. Te sztywne poglądy, nieznane przedtem w świecie starożytnym, wlały, jak się zdaje, ducha zawziętości w system miłości i harmonii. Z powodu różnicy wyznawanej wiary często rozrywano więzy krwi i przyjaźni; i chrześcijanie, stwierdzając, że na tym świecie są uciskani przez władzę pogańską, dawali się czasem ponosić rozżaleniu i duchowej pysze i ulegali pokusie lubowania się perspektywą swego przyszłego tryumfu.
"Lubicie widowiska! - wykrzykuje surowy Tertulian. - Spodziewajcie się największego ze wszystkich widowisk... ostatecznego i wieczystego sądu wszechświata! Ależ będę podziwiać, ależ śmiać się będę, radować i wywyższać, gdy ujrzę, jak tylu pysznych monarchów i wymyślonych bogów jęczy w najniższej otchłani ciemności; jak tylu dostojników, którzy prześladowali imię Pana, roztapia się w ogniach sroższych niż ogień kiedykolwiek przez nich rozniecany przeciwko chrześcijanom; jak tylu mądrych filozofów przypieka się wraz ze swymi uczniami w czerwonych, gorących płomieniach; jak tylu słynnych poetów dygocze przed sądem nie Minosa, ale Chrystusa; jak tylu tragików wyraża cierpienia własne jeszcze bardziej melodyjnie niż te, które odtwarzali; jak tylu tancerzy...!"
Tu jednak humanitarny czytelnik pozwoli, że zaciągnę zasłonę na resztę opisu Piekieł, w którym ten gorliwy Afrykanin ciągnie dalej długi szereg najrozmaitszych konceptów wymyślnych i bezlitosnych.72
Niewątpliwie wielu z pierwszych chrześcijan miało usposobienie bardziej nacechowane pokorą i miłosierdziem ich wyznania. Wielu szczerze współczuło przyjaciołom i rodakom będącym w takim niebezpieczeństwie i, okazując jak najdalej posuniętą życzliwą gorliwość, chciało ich ocalić od zagrażającej zagłady. Beztroski politeista, nagle osaczony przez nie znane mu dotąd i niespodziewane strachy, przed którymi żadnej pewnej ochrony nie mogli mu udzielić ani jego kapłani, ani jego filozofowie, często ulegał przerażeniu i dawał się pokonać groźbą mąk wieczystych. Obawy mogły się przyczynić do postępu jego wiary i rozumu; i jeśli już raz skłonił się do przypuszczenia, że religia chrześcijańska może być prawdą, nietrudno go było przekonać, że jest to najpewniejsze i najroztropniejsze stronnictwo, do jakiego mógłby przystąpić.
Nadprzyrodzone dary, nawet w życiu doczesnym przypisywane chrześcijanom i wynoszące ich ponad całą resztę ludzkości, musiały w wyniku nieść pociechę im samym i bardzo często przyczyniać się do przekonywania niewiernych. Oprócz cudów okolicznościowych, nieraz wynikłych z bezpośredniego wtrącania się Bóstwa, kiedy to dla dobra religii zawieszało ono prawa natury, Kościół

26
Rozdział piętnasty




chrześcijański od czasu apostołów i ich pierwszych uczniów73 przypisuje sobie nieprzerwaną ciągłość mocy cudotwórczych, dar mówienia różnymi jeżykami, jasnowidzenia i prorokowania, wypędzania demonów, uleczania chorych i wskrzeszania zmarłych. Znajomość języków obcych niejednokrotnie w cudowny sposób udzielała się nagle współczesnym Ireneusza, chociaż sam Ireneusz, głosząc Ewangelię mieszkańcom Galii,74 musiał się borykać z trudnościami barbarzyńskiego narzecza. Boskie natchnienie, spływające w formie widzeń czy to na jawie, czy we śnie, zostało określone jako łaska bardzo hojnie udzielana wiernym ze wszystkich stanów społecznych, tak samo kobietom jak starcom, tak samo chłopcom jak biskupom. Gdy ich pobożne umysły były już dostatecznie przygotowane modlitwami, postem i nocnym czuwaniem do przyjęcia tej niezwykłej pobudki, tracili przytomność i w ekstazie wygłaszali to, co tchnął w nich Duch Święty, będąc po prostu Jego instrumentami, tak jak flet jest instrumentem tego, kto wygrywa na nim melodię.7 5 Możemy tu dodać, że takie widzenia miały przeważnie na celu odsłonięcie przyszłości Kościoła bądź pokierowanie jego istniejącym zarządem. Wypędzanie demonów z ciał tych nieszczęsnych osób, które demonom wolno było dręczyć, uważano za znakomity, chociaż raczej powszedni tryumf religii, przy czym starożytni apologeci twierdzili raz po raz, że jest to najbardziej przekonywające świadectwo prawdy chrześcijaństwa. Straszliwy ten obrzęd odbywał się zazwyczaj publicznie w obecności wielkiej liczby widzów i gdy egzorcysta biegłością swą lub mocą uwalniał delikwenta, wszyscy słyszeli, jak demon się przyznaje, że jest jednym z bajecznych bogów starożytności, którzy bezbożnie przywłaszczyli sobie uwielbienie ze strony ludzi.76 Natomiast cudowne leczenie najbardziej zastarzałych czy nawet nadprzyrodzonych chorób nie może już budzić żadnego zdziwienia, jeśli sobie przypomnimy, że w czasach Ireneusza, przy końcu II w., nawet wskrzeszania zmarłych bynajmniej nie uważano za wypadek niezwykły. Cudu tego w razie konieczności dokonywano często, uciekając się do wielkich postów i wspólnych błagań wiernych miejscowego Kościoła. Osoby wskutek ich modłów cudownie wskrzeszone żyły potem wśród nich jeszcze przez długie lata.77 W tym okresie, gdy wiara chrześcijańska mogła się chwalić tyloma cudownymi zwycięstwami nad śmiercią, chyba trudno znaleźć wytłumaczenie dla sceptycyzmu filozofów, którzy jeszcze odrzucali szyderczo doktrynę zmartwychwstania.
Pewien Grek szlachetnego rodu oparł na tej doniosłej podstawie wszystkie swe argumenty przeciwko chrześcijaństwu, przyrzekając Teofilowi, biskupowi Antiochii, że natychmiast przyjmie religię Chrystusową, jeśli będzie miał satysfakcję ujrzenia choćby jednej jedynej osoby rzeczywiście zmartwychpo-wstałej. Godnym uwagi jest fakt, że ten najwyższy duchowny pierwszego Kościoła wschodniego, jakkolwiek bardzo mu zależało na nawróceniu przyjaciela, uznał za stosowne odrzucić jego słuszne i uzasadnione wyzwanie.78
Cuda pierwotnego Kościoła po uzyskaniu sankcji wieków zostały ostatnio zaatakowane w bardzo swobodnej i pomysłowej rozprawie,79 która, chociaż


27
ze strony ogółu spotkała się z przyjęciem jak najbardziej przychylnym, wśród teologów zarówno naszego, jak i innych Kościołów protestanckich Europy wywołała, zdaje się, powszechne zgorszenie.80 Na nasze odmienne poglądy w tej sprawie znacznie bardziej od wszelkich określonych argumentów wpływają dawno w nas zakorzenione nawyki badań i rozmyślań, a zwłaszcza dowody w takiej mierze, w jakiej przyzwyczailiśmy się ich wymagać w odniesieniu do cudownych wydarzeń.
Obowiązek historyka nie wzywa go do wygłaszania sądu osobistego w tym delikatnym a doniosłym sporze, ale nie powinien on ukrywać faktu, że bardzo trudno jest przyjąć teorię mogącą pogodzić stanowisko religii ze stanowiskiem rozumu, po czym, stosując tę teorię w sposób należyty, określić dokładnie granicę szczęśliwego okresu cudów, z wyłączeniem wszelkiego błędu i oszustwa, któremu przypisać może byśmy byli skłonni dar tej mocy nadprzyrodzonej. Ponieważ od czasów pierwszego z ojców Kościoła aż do czasów ostatniego z papieży szereg biskupów, świętych, męczenników i cudów przesuwa się bezustannie, a postęp zabobonu był stopniowy i prawie niedostrzegalny, nie wiemy, w którym z poszczególnych ogniw przerwać łańcuch tradycji. Każde stulecie przynosi świadectwo cudownych wyróżniających je wydarzeń i każde z tych świadectw wydaje się nam nie mniej ważkie i godne szacunku niż świadectwo pokoleń poprzednich, co wreszcie doprowadza nas nieznacznie do oskarżania się o brak konsekwencji, jeśli czcigodnemu Będzie w wieku VIII czy świętemu Bernardowi w wieku XII odmówimy takiego samego zaufania, jakim obdarzyliśmy tak hojnie Justyna bądź Ireneusza w wieku II.81 Jeśli miarą prawdziwości któregokolwiek z tamtych cudów ma być jego widoczna użyteczność i stosowność, to przecież każdy wiek miał niewiernych do przekonania, heretyków do pognębienia i bałwochwalcze narody do nawrócenia; można więc zawsze wynaleźć pobudki dostatecznie uzasadniające fakt interwencji Niebios. A jednak, skoro już każdy wyznawca Objawienia jest przekonany o prawdzie, a każdy rozsądny człowiek o ustaniu mocy cudotwórczych, jest rzeczą oczywistą, że musiał być pewien okres, w którym te moce zostały Kościołowi chrześcijańskiemu bądź nagle, bądź stopniowo odebrane. Bez względu na to, w jakim okresie to wydarzenie umieścimy: w czasach śmierci apostołów, nawrócenia Cesarstwa Rzymskiego czy wygaśnięcia herezji ariańskiej,82 jednakowo słusznym zdziwieniem napełni nas fakt, że ówcześni chrześcijanie wcale tego nie odczuli. Utraciwszy bowiem swoją moc cudotwórczą, nadal rościli sobie do niej pretensje. Rolę wiary odgrywała łatwowierność; pozwalano, aby fanatyzm przemawiał językiem natchnienia, i skutki przypadku albo umyślnie zaaranżowanych okoliczności przypisywano przyczynom nadprzyrodzonym. Doświadczenie z prawdziwymi cudami w ostatnich czasach powinno było pouczyć świat chrześcijański o ścieżkach Opatrzności i przyzwyczaić oko (jeśli wolno nam użyć tego wysoce niestosownego wyrażenia) do stylu boskiego Artysty. Gdyby najzręczniejszy malarz Włoch współczesnych pozwolił sobie


28 Rozdział piętnasty
ozdobić swoje słabe naśladownictwo nazwiskiem Rafaela czy Correggia, to przecież bardzo szybko by wykryto i z oburzeniem odrzucono jego bezczelne fałszerstwo.
Bez względu na to, jakie zdanie można mieć o cudach pierwotnego Kościoła od czasów apostolskich, trzeba przyznać, że uległość, z jaką w te cuda wierzono w sposób tak widoczny w wieku II i III, przypadkiem okazała się dla sprawy religii w pewnej mierze korzystna. W obecnych czasach na dnie nawet najpobożniejszych refleksji czai się ukryty mimowolny sceptycyzm. Człowiek dzisiejszy na tyle wierzy w prawdy nadprzyrodzone z czynną gotowością, na ile zimno i biernie się na nie zgadza. Nasz rozum, a już przynajmniej nasza wyobraźnia, z dawnego nawyku uznając i szanując niezmienny ład natury, nie ma dostatecznego przygotowania na to, aby wytrzymać widzialne oddziaływanie Bóstwa. Ale w pierwszych wiekach chrześcijaństwa człowiek zajmował pozycję zupełnie inną. Często się zdarzało, że najciekawsi bądź najbardziej łatwowierni z pogan wstępowali do społeczeństwa chrześcijańskiego dając się przekonać tym, że głosiło ono rzeczywistość swoich mocy cudotwórczych. Pierwsi chrześcijanie, których nawyk zaprawiał do przyjmowania z wiarą wydarzeń nadzwyczajnych, wciąż stąpali po gruncie mistycznym. Doznawali uczucia, czy też sobie wyobrażali, że ze wszystkich stron są nieustannie osaczani przez demony i że pociechy mają szukać w wizjach, nauki - w proroctwach, zdumiewającego wybawienia od niebezpiecznych chorób i samej śmierci - w błagalnych modłach Kościoła. Wiara w prawdziwe albo wymyślone cuda, których, w swoim własnym mniemaniu, byli przedmiotami, narzędziami bądź świadkami, bardzo szczęśliwie skłaniała ich do przyjmowania równie łatwo, ale znacznie słuszniej prawdziwych cudów ewangelicznych; w ten więc sposób cuda, nie przekraczające miary ich własnego doświadczenia, dawały im najżywsze przekonanie o działaniu sił tajemnych, które uznawali za niepojęte i nie mieszczące się w granicach ich zrozumienia. To właśnie owo głębokie wyrycie się prawd nadprzyrodzonych w umyśle jest tak bardzo sławione pod mianem wiary; określa się ten stan umysłu jako najpewniejszą rękojmię łaski bożej i przyszłej szczęśliwości, zalecając go jako pierwszą i, być może, jedyną cnotę chrześcijańską. Zgodnie bowiem z twierdzeniem bardziej rygorystycznych teologów cnoty moralne, które tak samo dobrze mogą wykazywać niewierni, są pozbawione wszelkiej wartości i skuteczności w dziele naszego rozgrzeszenia.
Jednakże pierwotny chrześcijanin manifestował swoją wiarę cnotami, przy czym bardzo słusznie przypuszczano, że wiara boża, oświecając bądź też podbijając rozum, musi zarazem oczyszczać serce i kierować czynami wiernego. Pierwsi apologeci chrześcijaństwa, którzy bronią niewinności swoich braci, jak również i pisarze późniejszego okresu, którzy sławią świętość swoich przodków, w najżywszych barwach odmalowują naprawę obyczajów w świecie dzięki głoszeniu Ewangelii. Ponieważ zamiarem moim jest zwrócić uwagę tylko na takie pobudki ludzkie, jakim dane było sekundować wpływowi Objawienia,

f
Moralność pierwszych chrześcijan 29
nadmienię mimochodem o dwóch spośród nich, z natury rzeczy mogących sprawiać, że żywoty pierwszych chrześcijan odznaczały się znacznie większą czystością i surowością obyczajów niż żywoty współczesnych im pogan oraz chrześcijan czasów późniejszych; pierwsza z tych pobudek to żal za grzechy popełnione w przeszłości, a druga to chwalebne pragnienie utrzymania dobrej sławy chrześcijańskiego społeczeństwa.
Istnieje taki, podsunięty przez niewiedzę albo złośliwość niewiary, starodawny zarzut, że chrześcijanie zwabiali do swego stronnictwa najokropniejszych zbrodniarzy, którzy, doznawszy wyrzutów sumienia, z łatwością dawali się nakłonić do zmycia wodą chrztu swojej dawniejszej winy, za jaką przebaczenia odmawiano im w świątyniach bogów. Ale ten zarzut, gdy się go oczyści z wszelkich przeinaczeń, przynosi Kościołowi tyleż zaszczytu, ile mu przyniósł korzyści, przyczyniając się do jego rozwoju.83 Zwolennicy chrześcijaństwa mogą bez rumieńca wstydu przyznać, że niejeden z najwybitniejszych świętych przed chrztem był grzesznikiem. Osoby, które na tym świecie poszły, aczkolwiek w sposób niedoskonały, za nakazem dobrej woli i stosowności, czerpały z poczucia własnej cnoty takie spokojne zadowolenie, że znacznie mniej były podatne na nagłe wzruszenia wynikłe ze wstydu, żalu i strachu, a będące źródłem tylu cudownych nawróceń. Głosiciele Ewangelii, biorąc przykład ze swego boskiego Mistrza, nie pogardzali rzeszami ludzi - zwłaszcza kobiet - gnębionych świadomością, a bardzo często i skutkami swych występków. Nawróceni, wynurzywszy się z odmętów grzechu i zabobonu w blask wspaniałej nadziei nieśmiertelności, postanawiali poświęcić się życiu nie tylko w cnocie, ale i w pokucie. Pragnęli osiągnąć doskonałość i to stawało się naczelną namiętnością ich dusz; a przecież dobrze wiadomo, że podczas gdy rozum z zimnym umiarkowaniem przyjmuje złoty środek, nasze namiętności gwałtownie, błyskawicznie przenoszą nas poprzez przestrzeń dzielącą najbardziej sobie przeciwne krańce.
Nowo nawróceni, gdy już ich przyjęto w szeregi wiernych i dopuszczono do sakramentów Kościoła, znajdowali jeszcze jeden hamulec, który ich powstrzymywał od popadania w dawną nieprawość - hamulec natury wprawdzie mniej duchowej, ale bardzo niewinnej i godnej szacunku. Każde określone społeczeństwo po oderwaniu się od wielkiej zbiorowości narodu czy religii, do której przedtem należało, staje się natychmiast przedmiotem zarówno powszechnej, jak i indywidualnej obserwacji. Im mniejsze jest to społeczeństwo liczebnie, tym bardziej na jego charakter wpływać mogą cnoty i wady składających się na nie osób; każdy więc jego członek powinien z jak najczujniejszą uwagą baczyć na zachowanie własne i swoich braci, ponieważ tak samo, jak musi się spodziewać ewentualnego ściągnięcia na siebie cząstki wspólnej hańby, może mieć również nadzieję na to, że cieszyć się będzie udziałem we wspólnej dobrej sławie. Chrześcijanie Bitynii, postawieni przed sądem Pliniusza Młodszego, zapewnili tego prokonsula, że dalecy są od zajmowania się jakimikolwiek bezprawnymi

30 Rozdział piętnasty
spiskami i że związali się uroczystym zobowiązaniem, które im nie pozwala popełniać żadnych przestępstw zamącających prywatny bądź publiczny spokój społeczeństwa, takich jak kradzież, grabież, cudzołóstwo, krzywoprzysięstwo i oszustwo.84 Prawie w sto lat później Tertulian z niekłamaną dumą mógł się chwalić, że bardzo niewielu chrześcijan poniosło śmierć z ręki kata z innych powodów niż wiara, którą wyznawali.85 Tryb życia, jakie wiedli w powadze i odosobnieniu przeciwstawiając się wesołemu zbytkowi owych czasów, zapewniał im czystość, wstrzemięźliwość, oszczędność i wszelkie z rozwagi wypływające obywatelskie cnoty. W pracy, którą większość z nich wykonywała w jakimś rzemiośle bądź zawodzie, wypadało im jak najściślejszą prawością i najuczciwszym postępowaniem usuwać podejrzenia, które aż nazbyt często profani są skłonni żywić przeciwko zewnętrznym objawom świątobliwości. Pogarda świata ćwiczyła ich w nawykach pokory, łagodności serca i cierpliwości. Im bardziej ich prześladowano, tym ściślej trzymali się razem. Miłosierdzie i bezgraniczne zaufanie, jakie nawzajem sobie okazywali, nie uchodziło uwagi niewiernych i aż nazbyt często było nadużywane przez ich przewrotnych przyjaciół.86
Okolicznością bardzo zaszczytną, jeśli chodzi o moralność pierwszych chrześcijan, jest to, że nawet ich winy, a raczej błędy, wypływały z nadmiaru cnoty. Biskupi i doktorowie Kościoła, których świadectwo potwierdza wyznania, zasady, a nawet obyczaje ich współczesnych i których powaga mogła mieć na nich wpływ, badali Pismo Święte nie tyle biegle, co pobożnie, często przyjmując w sensie najdosłowniejszym owe sztywne przepisy Chrystusa i apostołów, do których późniejsi komentatorzy roztropnie zastosowali swobodniejszy i bardziej metaforyczny sposób wykładni. W swojej ambicji wynoszenia doskonałości Ewangelii ponad mądrość filozofii gorliwi ojcowie Kościoła doprowadzili obowiązki samoumartwiania, czystości i cierpliwości do szczytu ledwie możliwego do osiągnięcia, a jeszcze mniej do utrzymania w naszym obecnym stanie słabości i zepsucia. Nauka tak niezwykła i wzniosła musiała sama przez się zdobywać sobie uwielbienie ludu, nie nadawała się jednak do tego, aby głosowali za nią świeccy filozofowie z rzędu tych, co w przeżywaniu tego przemijającego istnienia rządzą się tylko uczuciami natury i interesami społeczeństwa.87
Nawet w najbardziej cnotliwych i tolerancyjnych usposobieniach możemy wyróżnić dwie bardzo naturalne skłonności: umiłowanie przyjemności i umiłowanie działania. Umiłowanie przyjemności, jeśli je wysubtelniają sztuki piękne i uczoność, jeśli je zdobią uroki życia towarzyskiego i kontrolują słuszne względy na oszczędność, zdrowie i dobrą sławę, jest w ogromnej mierze źródłem szczęścia, jakie można odczuwać w życiu osobistym. Umiłowanie działania to czynnik znacznie silniejszy, a zarazem bardziej niepewny. Często prowadzi ono do pychy i mściwości, chociaż, kierowane dobrą wolą i poczuciem stosowności, rnoże zrodzić wszelkie cnoty; i jeśli tym cnotom towarzyszą równe im talenty, ta rodzina, a nawet całe państwo czy cesarstwo może swoje bezpieczeństwo



i pomyślność zawdzięczać nieustraszonej odwadze jednostki. Możemy więc przypisać umiłowaniu przyjemności większość cech miłych, a umiłowaniu działania większość cech użytecznych i godnych szacunku. Wydawałoby się, że usposobienie jednoczące w sobie i harmonizujące oba te umiłowania jest najdoskonalszym wzorem natury ludzkiej; natomiast usposobienie, któremu brak, być może, jednego i drugiego, pozbawione wrażliwości i bezczynne, zostanie przez ludzkość za wspólną zgodą odrzucone jako całkowicie niezdolne do wyświadczania jakiegokolwiek dobra jednostce bądź jakichkolwiek dobrodziejstw publicznych światu. Ale to nie dla tego świata pierwsi chrześcijanie pragnęli uczynić się przyjemnymi bądź użytecznymi.
Nabywanie wiedzy, ćwiczenie naszego rozumu czy wyobraźni i miłe, swobodne rozmowy mogą być uprzyjemnieniem wolnego czasu dla umysłów niczym nie skrępowanych. Rozrywki te jednak były czymś, co surowi ojcowie Kościoła odrzucali ze wstrętem albo też przyjmowali z najwyższą ostrożnością, ponieważ wszelaką wiedzą, która nie służyła zbawieniu, gardzili, a wszelką lekkość w rozmowie uważali za nadużywanie daru mowy. W życiu doczesnym ciało jest tak nierozerwalnie związane z duszą, że chyba w naszym interesie leży niewinne i umiarkowane zakosztowanie przyjemności, na jakie ciało - ten wierny towarzysz duszy - jest wrażliwe. Zupełnie inaczej jednak rozumowali nasi pobożni przodkowie; nadaremnie pragnąc naśladować doskonałość aniołów, pogardzali bądź też udawali, że pogardzają, wszelką przyjemnością ziemską i cielesną.88 Niektóre z naszych zmysłów są dla nas wręcz konieczne do zachowania życia, inne do wyżywienia, a jeszcze inne do nabycia wykształcenia, niemożliwością więc było odrzucić posługiwanie się nimi. Ale już sam przedsmak przyjemności zmysłowej piętnowano jako początek nadużywania zmysłów. Znieczulonego na wszystko kandydata do nieba uczono nie tylko opierać się przyziemnym pokusom smaku lub powonienia, ale nawet zatykać uszy na świecką harmonię dźwięków i patrzeć obojętnie na najdoskonalsze dzieła sztuki ludzkiej. Wesoły strój, wspaniałe domy i wytworne sprzęty rzekomo jednoczyły w sobie podwójną winę pychy i zmysłowości: dla chrześcijanina, który był pewny swoich grzechów, a niepewny swego zbawienia, stosowniejszy był wygląd prosty i ascetyczny. Ojcowie Kościoła posuwają drobiazgowość w ganieniu zbytku do najmniejszych szczegółów;89 spośród rozmaitych przedmiotów ich pobożnego oburzenia możemy tu wymienić: sztuczne włosy, odzież we wszystkich barwach z wyjątkiem białej, instrumenty muzyczne, naczynia ze złota i srebra, puchowe poduszki (ponieważ Jakub sypiał z głową na kamieniu), biały chleb, zagraniczne wina, powitania publiczne, ciepłe kąpiele oraz zwyczaj golenia brody, który, jak się wyraził Tertulian, jest kłamem zadawanym naszym twarzom i bezbożnym wysiłkiem poprawiania dzieł Twórcy.90 Gdy chrześcijaństwo zaczęło się rozpowszechniać wśród bogatych i ogładzonych, przestrzeganie tych szczególnych przepisów, tak jakby to było i w obecnych czasach, pozostawiono nielicznym, wyjątkowo pragnącym wznioślejszej świątobliwości. Zawsze jednak niższym



stanom społecznym jest równie łatwo, jak miło rościć sobie prawo do zasługi j płynącej z pogardzania owym przepychem i przyjemnościami, które los umieszcza poza ich zasięgiem. Na straży cnoty pierwszych chrześcijan, tak samo jak na'; straży cnoty pierwszych Rzymian, bardzo często stało ubóstwo połączone z ciemnotą.
Z tej samej zasady, to jest wstrętu do wszelkich radości życia mogących zadowalać zmysłową, a poniżać duchową naturę człowieka, wypływała bezwzględna surowość ojców Kościoła w stosunku do wszystkiego, co się odnosiło do obcowania dwojga płci. Ulubionym ich argumentem było zdanie, że gdyby Adam zachował posłuszeństwo wobec Twórcy, to żyłby wiecznie w stanie dziewiczej czystości, a raj mógłby się był zaludnić plemieniem niewinnych, nieśmiertelnych istot powstałych w jakiś nieszkodliwy sposób zapylania.91 Wstępowanie w związki małżeńskie zostało upadłemu potomstwu Adama dozwolone tylko jako konieczny środek utrzymania gatunku ludzkiego oraz hamulec, aczkolwiek niedoskonały, nałożony na wrodzoną człowiekowi rozwiązłość żądzy. Wahanie prawowiernych kazuistów w tym interesującym przedmiocie zdradza rozterkę ludzi niechętnych do zaaprobowania instytucji, którą zmuszeni byli tolerować.92 Wyliczenie tutaj cudacznych przepisów, jakimi niezmiernie szczegółowo wysłali oni łoże małżeńskie, wywołałoby uśmiech u młodych i rumieniec u czystych duchem. Uważali jednomyślnie, że dla celów natury i społeczeństwa zupełnie wystarcza pierwsze i jedyne małżeństwo w życiu. Związek zmysłowy wysubtelniono na podobieństwo mistycznej jedności Chrystusa z Kościołem i uznano za nierozerwalny zarówno przez rozwód, jak i przez śmierć. Ponowne wstępowanie w związki małżeńskie piętnowano mianem legalnego cudzołóstwa, przy czym osoby winne takiego gorszącego wykroczenia przeciwko czystości chrześcijańskiej bardzo szybko pozbawiano zaszczytów, a nawet wykluczano z łona Kościoła.93 Ponieważ żądzę uważano za występek, a małżeństwo za tolerowaną z konieczności ułomność, logicznie z tychże samych zasad wynikało, że najbliższy boskiej doskonałości jest stan celibatu. Rzym starożytny z najwyższym trudem utrzymywał instytucję sześciu westalek,94 ale w pierwotnym Kościele mnóstwo było osób płci obojga, poświęcających się życiu w wiecznej czystości.95 Z tych tylko nieliczni, do których możemy zaliczyć uczonego Orygenesa, osądzili, że najroztropniej jest rozbroić kusiciela.96 Niektórzy zupełnie nie byli wrażliwi na pokusy ciała, inni znów zwalczali te pokusy zwycięsko. Gardząc sromotną ucieczką, dziewice ciepłego klimatu afrykańskiego potykały się z wrogiem w walce wręcz; pozwalały księżom i diakonom dzielić ze sobą łoże i wśród płomieni chlubiły się swoją niepokalaną czystością. Ale znieważona natura dochodziła czasami swoich praw, więc ten nowy gatunek męczeństwa wprowadził do Kościoła tylko nowe zgorszenie.97 Wielu jednak wśród chrześcijańskich ascetów (nazwę tę otrzymali z powodu swoich bolesnych ćwiczeń), odznaczając się mniejszą próżnością, osiągało prawdopodobnie rezultaty pomyślniejsze. Utratę rozkoszy zmysłowej równo-

Moralność pierwszych chrześcijan 33
ważyła i wynagradzała duchowa duma. Nawet rzesze pogańskie skłonne były mierzyć wartość tej ofiary miarą jej oczywistej trudności, a ojcowie Kościoła ku chwale tych właśnie czystych oblubieńców Chrystusa wylewali wzburzone potoki swojej wymowy.98 Są to najwcześniejsze ślady zasad i instytucji klasztornych, które w późniejszym czasie miały przeciwważyć wszystkie dotychczasowe zasługi chrześcijaństwa."
Nie mniej niż przyjemnościom tego świata chrześcijanie byli przeciwni sprawom życia publicznego. Nie umieli pogodzić obrony osób, praw osobistych i mienia z cierpliwą nauką nakazującą nieograniczone wybaczanie doznanych krzywd i dopraszanie się o nowe zniewagi. Prostotę ich obrażał zwyczaj szafowania przysięgami, przepych władzy urzędowej i perturbacje życia publicznego. Poczciwi w swoim nieoświeceniu nie mogli się przekonać do tego, by przelewanie krwi bliźnich czy to mieczem sprawiedliwości, czy to mieczem wojny było przy jakiejkolwiek okazji zgodne z prawem, choćby nawet przestępcze bądź wrogie usiłowania tych bliźnich zagrażały pokojowi i bezpieczeństwu całej społeczności.100 Przyjęli do wiadomości, że przedtem, gdy nie było prawa tak doskonałego, władzę w ustroju żydowskim za zgodą Niebios sprawowali natchnieni prorocy i królowie-pomazańcy. Czuli i przyznawali, że takie instytucje mogą być konieczne w porządku świata doczesnego, i chętnie poddawali się władzy swoich pogańskich wielkorządców. Ale wpajając sobie zasady biernego posłuszeństwa, odmawiali wzięcia jakiegokolwiek czynnego udziału w administracji państwowej Cesarstwa i w jego obronie zbrojnej. Dopuszczali może pewną pobłażliwość w stosunku do osób, które parały się takimi gwałtownymi i krwawymi zajęciami przed swoim nawróceniem,101 ale niemożliwością było, aby chrześcijanin mógł zostać żołnierzem, dostojnikiem państwowym bądź władcą, nie wyrzekając się tym samym obowiązku bardziej uświęconego.102 Ten mający pozory opieszałości czy nawet występny brak względów na dobro publiczne narażał ich na wzgardę i wyrzuty pogan, którzy bardzo często zapytywali: "Jakiż by musiał być los Cesarstwa zewsząd napadanego przez barbarzyńców, gdyby wszyscy przyjęli małoduszne poglądy tej nowej sekty?" l 3 Na to obelżywe pytanie apologeci chrześcijańscy dawali odpowiedzi niejasne i dwuznaczne, ponieważ nie chcieli odsłonić tajemnej przyczyny swojej pewności siebie: a mianowicie oczekiwania, że zanim cała ludzkość się nawróci, nie będzie już ani wojen, ani rządu, ani Cesarstwa Rzymskiego, ani w ogóle świata. Można zauważyć również i na tym przykładzie, że sytuacja, w jakiej się znajdowali pierwsi chrześcijanie, bardzo szczęśliwie zbiegała się z ich skrupułami religijnymi i że ich wstręt do życia czynnego pomagał im raczej wykręcać się od służby państwowej i wojskowej niż pozbawiać się zaszczytów, jakie w służbach tych zdobyć by mogli.
Ale charakter ludzki, jakkolwiek by go uszlachetniał bądź dławił jakiś chwilowy zapał, powraca stopniowo do swego właściwego, naturalnego stanu i na nowo ulega namiętnościom, najbardziej, jak się zdaje, przystosowanym do jego
3 - Gibbon t. 2

34 Rozdział piętnasty j
doczesnych warunków. Pierwsi chrześcijanie zgoła nie interesowali się sprawami i przyjemnościami tego świata, ale umiłowanie działania, którego nigdy nie zdołali wygasić w sobie całkowicie, wkrótce znów ożyło, znajdując nowe ujście J w rządzeniu Kościołem. Wyodrębnione społeczeństwo atakujące państwową j religię Cesarstwa musiało przyjąć jakąś zdecydowaną formę polityki wewnętrz- ! nej i wyznaczyć dostateczną liczbę swoich przedstawicieli, poruczając im nie tylko funkcje duchowe, ale nawet i doczesne kierownictwo nad społecznością chrześcijańską. Troska o bezpieczeństwo tej społeczności, o jej honor i wzrost liczebny zaczęła w umysłach tych duchownych, nawet najpobożniejszych, budzić ducha patriotyzmu takiego, jaki przedtem odczuwali wobec Rzeczypospolitej pierwsi Rzymianie, a czasem i równą rzymskiej obojętność w stosowaniu wszelkich możliwych środków mogących doprowadzić do osiągnięcia tak pożądanego celu.
Ambicję podnoszenia siebie samych albo swoich przyjaciół do zaszczytów i urzędów kościelnych ukrywali pod maską świątobliwości, udając, że mają chwalebny zamiar poświęcić dla dobra powszechnego zarówno uzyskaną władzę, jak i szacunek u ludu, o które tylko w tym celu obowiązek chrześcijański każe im zabiegać. Wykonując swoje funkcje byli często powoływani do wykrywania herezji bądź podstępów fakcji, do przeciwstawienia się planom przewrotnych braci i piętnowania ich zasłużoną hańbą, jak również i do wypędzania ich z łona społeczeństwa, którego spokój i szczęście usiłowali zamącić. Kościelni wielkorządcy chrześcijan potrafili łączyć w sobie mądrość węża z niewinnością synogarlicy, tylko że o ile ta pierwsza cecha pod wpływem nawyków rządzenia coraz bardziej się wysubtelniała, o tyle ta druga ulegała niepostrzegalnemu zepsuciu. W Kościele, tak samo jak w życiu świeckim, osoby zajmujące jakiekolwiek stanowiska publiczne nabierają znaczenia dzięki swojej wymowie i stanowczości, znajomości ludzi i zręczności w załatwianiu spraw. Dostojnicy kościelni, ukrywając przed innymi, a może nawet i przed sobą, tajemne pobudki swego postępowania, aż nazbyt często ulegali na nowo wszelkim burzliwym namiętnościom życia czynnego, zaprawionym jeszcze dodatkową szczyptą zajadłości i uporu, które w nich rodziła mocno wpojona gorliwość duchowa.
Rządy nad Kościołem często bywają przedmiotem jak również i celem sporów religijnych. Wrogo do siebie nastawieni adwersarze z Rzymu, Paryża, Oksfordu i Genewy jednakowo walczą o sprowadzenie pierwotnego wzoru apostolskiego104 do poszczególnych wymagań własnej polityki. Nieliczni, którzy prowadzą te badania bardziej otwarcie i bezstronnie, są zdania,105 że apostołowie nie chcieli się zajmować ustawodawstwem i woleli raczej znosić pewne stronnicze obmowy i rozdział w łonie Kościoła niż chrześcijanom przyszłej ery odmówić swobody w zmienianiu formy rządów kościelnych w zależności od wymogów czasu i zmieniających się warunków. System polityki przyjętej za zgodą apostołów na użytek pierwszego stulecia można odnaleźć w obyczajach

Początki instytucji kościelnych 35
Jerozolimy, Efezu czy Koryntu. Społeczeństwa chrześcijańskie, powstałe w miastach Cesarstwa Rzymskiego, jednoczyła tylko więź wiary i miłości. Podstawą ich ustroju wewnętrznego była niezależność i równość. Brak karności i uczoności ludzkiej wynagradzała dorywcza pomoc proroków,106 powoływanych do tej funkcji bez względu na wiek, płeć i zdolności wrodzone; dawali oni szeroki upust natchnieniu Ducha przed zgromadzeniem wiernych za każdym razem, gdy poczuli impuls boży. Jednakże często ci proroczy nauczyciele nadużywali swoich nadzwyczajnych darów bądź też używali ich niewłaściwie. Objawiali je w nieodpowiedniej porze, zarozumiale zakłócając nabożeństwa, zgromadzenia, i w rezultacie przez pychę czy źle pojętą gorliwość wprowadzili, zwłaszcza do Kościoła Apostolskiego w Koryncie, wiele żałosnych zaburzeń.107 Skoro więc instytucja proroków stała się bezużyteczna, a nawet szkodliwa, pozbawiono ich siły oddziaływania, a urzędy zniesiono. Publiczne funkcje religijne zaczęto powierzać wyłącznie ustanowionym przez Kościół kapłanom: biskupom i prezbiterom, przy czym te dwa miana określały na początku ten sam urząd i stan. Miano prezbitera, czyli starszego duchownego, wyrażało sędziwy wiek, a raczej powagę i mądrość danego kapłana. Tytuł biskupa oznaczał, że dany kapłan sprawuje nadzór nad wiarą i obyczajami chrześcijan powierzonych jego pasterskiej pieczy. Każdą posłuszną grupę wiernych, zależnie od ich liczby, prowadziła mniejsza lub większa liczba biskupich prezbiterów, sprawując jednakową nad nimi władzę i udzielając im jednolitych rad.108
Ale nawet najdoskonalsza równość w korzystaniu z wolności potrzebuje kierującej ręki jakiegoś wyższego dostojnika i bardzo rychło porządek obrad publicznych wymaga wprowadzenia urzędu przewodniczącego, obdarzonego przynajmniej władzą zasięgania opinii zgromadzenia i wykonywania jego postanowień. Wzgląd na spokój publiczny, tak często zakłócany przez odbywające się co rok bądź zależnie od okoliczności wybory, skłonił pierwszych chrześcijan do ustanowienia zaszczytnego urzędu dożywotniego, na który wybierali jednego spośród najmędrszych i najbardziej świątobliwych prezbiterów, aby wykonywał aż do śmierci obowiązki ich kościelnego wielkorządcy.
W tych to właśnie okolicznościach tytuł biskupa zaczął się wznosić ponad skromne miano prezbitera i podczas gdy to miano pozostało dla członków każdego chrześcijańskiego senatu wyróżnieniem najzwyklejszym, tytuł biskupa zastosowano do godności nowego ich przewodniczącego.109 Korzyści płynące z tej biskupiej formy rządu, wprowadzonej, zdaje się, jeszcze przed końcem pierwszego stulecia,110 były tak widoczne i tak doniosłe zarówno dla przyszłej wielkości chrześcijaństwa, jak i dla jego ówczesnego spokoju, że wszystkie chrześcijańskie społeczności rozsiane już po całym Cesarstwie przyjęły ją bez zwłoki. Bardzo wcześnie uzyskała ona sankcję starożytności111 i po dziś dzień wciąż jeszcze jest szanowana przez najpotężniejsze Kościoły i Wschodu, i Zachodu jako ustanowienie pierwotne, a nawet boże.112 Nie ma potrzeby

36
Rozdział piętnasty




tu nadmieniać, że pierwsi z pobożnych, pokornych prezbiterów, których] zaszczycono tytułem biskupów, na pewno nie mieli i nawet by nie chcieli mieć tej j władzy i przepychu, jakie teraz opromieniają tiarę biskupa rzymskiego albo i mitrę niemieckiego prałata. Możemy jednak w paru słowach określić wąskie granice pierwotnego zasięgu ich jurysdykcji głównie o duchowym, chociaż w niektórych wypadkach i doczesnym charakterze.113 Biskup udzielał sakramentów, pilnował karności Kościoła, nadzorował obrzędy religijne, które niepostrzeżenie stawały się coraz liczniejsze i rozmaitsze, wyświęcał kapłanów i wyznaczał im funkcje, zarządzał funduszami publicznymi i wreszcie rozstrzygał wszystkie takie spory, jakich wierni nie chcieli wysuwać przed sądem sędzie-go-bałwochwalcy. Przez pewien krótki czas sprawował tę władzę w myśl rad kolegium prezbiterów i za zgodą i aprobatą zgromadzenia chrześcijan. Biskupów na samym początku uważano jedynie za pierwszych między równymi, pełniących zaszczytną funkcję służebną wobec wolnego ludu. Natychmiast gdy tron biskupa opróżniał się z powodu jego śmierci, wybierano spośród prezbiterów nowego przewodniczącego drogą powszechnego głosowania całej rzeszy wiernych, z których każdy czuł się wtedy obdarzony charakterem uświęconym i kapłańskim.114
Taki był ten łagodny ustrój równości, którym rządzili się chrześcijanie przez lat z górą sto po śmierci apostołów. Każda społeczność chrześcijańska sama w sobie tworzyła odrębną i niezależną rzeczpospolitą i chociaż nawet najbardziej oddalone z tych małych państewek utrzymywały ze sobą przyjacielską wymianę listów i deputacji, to jednak świat chrześcijański nie był połączony jeszcze żadną władzą najwyższą ani wspólnym zgromadzeniem ustawodawczym. Dopiero w miarę jak szeregi wiernych stopniowo się powiększały, zaczęto odkrywać korzyści, jakie mogłyby płynąć ze ściślejszego zjednoczenia wspólnych interesów i zamierzeń. U schyłku wieku II Kościoły Grecji i Azji Mniejszej, zapożyczając wzór rady przedstawicielskiej, jak słusznie można przypuszczać, ze słynnych przykładów ojczystego kraju, to jest Amfiktionii, Ligi Achajskiej bądź też zgromadzeń miast jońskich, wprowadziły użyteczną instytucję synodów pro-wincjalnych. Wkrótce potem stało się zwyczajem, a nawet prawem to, że biskupi niezależnych Kościołów w wyznaczonym czasie na wiosnę i na jesieni spotykali się w stolicy prowincji. W debatach pomagali im swoimi radami nieliczni najwybitniejsi prezbiterzy, przy czym do umiaru skłaniała ich obecność przysłuchującej się rzeszy wiernych.115 Ich dekrety, zwane kanonami, regulowały wszystkie ważniejsze spory w sprawach wiary i karności; było rzeczą naturalną wierzyć, że na to zjednoczone zgromadzenie delegatów chrześcijańskiego ludu spływa hojnie natchnienie Ducha Świętego. Instytucja synodów była tak dobrze przystosowana do ambicji osobistych i interesów publicznych, że już w okresie paru lat przyjęto ją w całym Cesarstwie. Ustaliła się regularna wymiana poglądów pomiędzy synodami poszczególnych prowincji, które porozumiewały się ze sobą i aprobowały wzajemnie swoje posunięcia; tak

Początki instytucji kościelnych 37
to więc Kościół katolicki uzyskał wkrótce formę i siłę wielkiej rzeczypospo-litej federalnej.116
W miarę jak poszczególne Kościoły wskutek wprowadzenia synodów niepostrzeżenie traciły władzę ustawodawczą, biskupi dzięki swemu sojuszowi zdobywali sobie coraz większy udział w sprawowaniu arbitralnej władzy wykonawczej i od pierwszej chwili, gdy w poczuciu wspólnoty interesów związali się ze sobą, mieli już możność ze zjednoczoną energią zaatakować pierwotne uprawnienia swego duchowieństwa i ludu. Wyżsi duchowni w wieku III stopniowo zmienili język napomnienia na język rozkazu, posiali ziarno przyszłych uzur-pacji i pokryli niedobór własnych sił i rozumu biblijnymi alegoriami i de-klamatorską retoryką. Wychwalali jedność i moc Kościoła reprezentowanego przez władzę biskupią, której równą i niepodzielną cząstką cieszył się każdy biskup.117 Często powtarzano, że władcy i dostojnicy państwowi mogą się chełpić doczesnym roszczeniem do przemijającego panowania, ale tylko władza biskupia pochodząca od Boga rozciąga się na ten świat i na tamten. Biskupi byli namiestnikami Chrystusa, następcami apostołów i mistycznymi zastępcami arcykapłana Zakonu Mojżeszowego. Wyłącznie oni mieli przywilej nadawania sakry kapłańskiej, co zaczęło już zagrażać wolności wyborów zarówno kościelnych, jak ludowych; i jeśli w sprawach administracji Kościoła jeszcze się kierowali zdaniem kapłanów bądź skłonnościami ludu, to nie omieszkali przy tym jak najstaranniej podkreślać swojej zasługi płynącej z takiego dobrowolnego zstąpienia z wyżyn. Wprawdzie uznawali, że władza najwyższa należy do zgromadzenia ich braci, ale każdy z nich w zarządzaniu własną diecezją wymagał od swojej owczarni takiego samego ślepego posłuszeństwa, jakiego pasterz wymaga od owiec - jak gdyby ta ulubiona metafora była słuszna w sensie dosłownym i pasterz był istotą wyższą niż jego owieczki.118 Narzucanie tego posłuszeństwa było jednak połączone z pewnymi wysiłkami po jednej i z pewnym oporem po drugiej stronie. W wielu miejscowościach niższe duchowieństwo, ożywione gorliwością bądź mające na widoku własne cele, podtrzymywało demokratyczne zasady ustroju kościelnego swoją gorącą opozycją. Ale ów patriotyzm uzyskał tylko haniebne miano fakcji i schizmy, a sprawa biskupia nadal odnosiła zwycięstwo za zwycięstwem, zawdzięczając błyskawiczne postępy trudom wielu energicznych prałatów, którzy tak jak Cyprian z Kartaginy potrafili pogodzić kunszt najbardziej żądnego władzy męża stanu z cnotami chrześcijańskimi, na pozór możliwymi jedynie u świętego i męczennika.119
Te same przyczyny, które zrazu zburzyły równość wśród prezbiterów, spowodowały, że i wśród biskupów wyłoniło się z czasem zwierzchnictwo stopnia, a stąd i wyższość jurysdykcji. Podczas każdego wiosennego i jesiennego synodu prowincjalnego wyraźnie w tym zgromadzeniu dawała się odczuwać różnica wartości osobistych i reputacji, w wyniku czego całą rzeszą rządziły dzięki swej mądrości i wymowie nieliczne najwybitniejsze jednostki. Ale porządek obrad publicznych wymagał jakiegoś rozróżnienia bardziej regularnego, a mniej

T
38 Rozdział piętnasty
wzbudzającego zawiść; ustanowiono wiec, że przewodniczącymi poszczególnych synodów będą dożywotnio biskupi ze stolic danych prowincji. Sprawiło to, że ci ambitni duchowni, wkrótce uzyskując wzniosłe tytuły metropolitów i prymasów, zaczęli przygotowywać się skrycie do rozciągnięcia takiej samej władzy nad braćmi-biskupami, jaką jeszcze tak niedawno biskupi objęli nad kolegiami prezbiterów.120 Nie upłynęło wiele czasu, gdy współzawodnictwo w sięganiu po władzę najwyższą zapanowało wśród samych metropolitów. Każdy z nich popisywał się w słowach jak najbardziej pompatycznych odmalowywaniem doczesnych honorów i zalet podległego sobie miasta, wychwalał liczebność i zamożność chrześcijan będących przedmiotem jego pasterskiej pieczy, wychwalał świętych i męczenników, którzy wśród nich powstali, oraz czystość, w jakiej zachowywali oni tradycję wiary przekazaną przez szereg prawowiernych biskupów bezpośrednio od apostoła bądź ucznia apostolskiego, któremu założenie danego Kościoła przypisywano.121 Z wszelkich powodów natury zarówno państwowej, jak i kościelnej łatwo było przewidzieć, że Rzym, siłą rzeczy cieszący się szacunkiem wszystkich prowincji, zacznie sobie rościć pretensję i do ich posłuszeństwa.
Społeczeństwo wiernych w Rzymie pozostawało w odpowiednim stosunku liczebnym do ogólnej liczby mieszkańców tej stolicy Cesarstwa; Kościół Rzymu był więc największy i najliczniejszy, a przy tym, jeśli chodzi o Zachód, najstarszy ze wszystkich instytucji chrześcijańskich, z których wiele otrzymało swoją religię dzięki nabożnym trudom misjonarzy rzymskich. Podczas gdy największą chlubą Antiochii, Efezu czy Koryntu był jeden apostolski założyciel Kościoła, brzegi Tybru mogły rzekomo szczycić się kazaniami i męczeństwem dwóch najwybitniejszych apostołów;122 bardzo więc roztropnie biskupi Rzymu rościli sobie prawo do wszelkich przywilejów, jakie przypisywano osobie bądź urzędowi świętego Piotra.123 Biskupi Italii i prowincji skłonni byli przyznawać im pierwszeństwo stanu i obcowania (dokładnie tak to wyrażali) w arystokracji chrześcijańskiej.124 Ale władzę monarchiczną odrzucano ze wstrętem, toteż ambitny duch Rzymu spotkał się ze strony narodów Azji Mniejszej i Afryki z silniejszym oporem przeciwko swemu panowaniu duchowemu, niż doznawał go przedtem sięgając po panowanie doczesne. Cyprian, patriota sprawujący nad Kościołem Kartaginy i synodami prowincjalnymi władzę jak najbardziej absolutną, przeciwstawił się ambicji biskupa rzymskiego z całą stanowczością i powodzeniem, przebiegle łącząc sprawę własną ze sprawą biskupów wschodnich i, jak Hannibal, wyszukując sobie nowych sprzymierzeńców w sercu Azji Mniejszej.125 Jeśli ta wojna punicka toczyła się bez rozlewu krwi, to działo się to nie tyle dzięki umiarkowaniu, ile dzięki słabości wojujących ze sobą duchownych. Jedyną i c h bronią były wymysły i klątwy, którymi podczas tego sporu obrzucali się nawzajem z jednakową furią i pobożnością. Katolików współczesnych trapi twarda konieczność zganienia czy to papieża, czy świętego i męczennika, za każdym razem gdy trzeba podawać szczegóły owych polemik,

Wspólnota dóbr 39
w których szermierze religii folgowali namiętnościom chyba stosowniejszym w senacie albo obozie wojskowym niż w Kościele.126
Z postępu władzy kościelnej zrodziło się nie znane przedtem Grekom i Rzymianom pamiętne rozróżnienie stanu świeckiego i stanu duchownego.127 Pierwsze z tych określeń obejmowało całą zbiorowość chrześcijańskiego ludu, drugie, zgodnie ze swoim znaczeniem, stosowało się do garstki wybranych, wyodrębnionej do pełnienia służby religijnej, do tego słynnego stanu, który dostarcza najdonioślejszych, chociaż nie zawsze najbardziej budujących tematów w historii nowożytnej. Wzajemna wrogość duchownych zamącała czasem spokój niemowlęcego Kościoła, ale ich gorliwość i energia jednoczyły się we wspólnej sprawie, a umiłowanie władzy, które (pod najbardziej przebiegłymi pozorami) mogło się wkradać w serca biskupów i męczenników, stanowiło dla nich pobudkę do powiększania liczby poddanych i rozszerzania granic cesarstwa chrześcijańskiego. Pozbawieni wszelkich sił doczesnych, przez długi czas raczej zniechęcani i uciskani niż wspomagani przez dostojników państwowych, zdołali oni pomimo to uzyskać na użytek własny w granicach swojej społeczności dwa najbardziej skuteczne narzędzia rządu: możność dawania nagród i możność stosowania kar, to pierwsze zaczerpnąwszy z nabożnej szczodrobliwości wiernych, a drugie z ich bojaźni bożej.
I. Kościół pierwotny przyjął na krótki czas wspólnotę dóbr, która niegdyś tak przyjemnie zabarwiała wyobraźnię Platona128 i która w pewnym stopniu przetrwała w surowej sekcie esseńczyków.129 Zapał pierwszych prozelitów skłaniał ich do tego, że sprzedawali własność doczesną, stanowiącą przedmiot ich pogardy, i składali uzyskane za to sumy u stóp apostołów, zadowalając się tylko cząstką otrzymaną z powszechnego równego ich podziału.130 Postęp religii chrześcijańskiej rozluźnił jednak i stopniowo zniósł tę szlachetną instytucję, która w rękach mniej czystych niż ręce apostołów aż nazbyt szybko uległa zepsuciu, nadużywana przez powracające samolubstwo natury ludzkiej; nowym chrześcijanom pozwolono zatrzymywać w posiadaniu ojcowiznę, przyjmować zapisy i spadki i powiększać własność prywatną wszelkimi prawem dozwolonymi sposobami handlu i pracowitości. Kapłani Ewangelii przyjmowali zamiast ofiary całkowitej jej umiarkowaną część; podczas odbywających się co tydzień bądź co miesiąc zebrań każdy wierny, zależnie od wymogów chwili oraz stopnia swego bogactwa i swojej pobożności, dawał dobrowolną ofiarę na fundusz publiczny.131 Nie odrzucano niczego, choćby to był datek najbardziej znikomy, starannie jednak wpajano wiernym, że jeśli chodzi o dziesięcinę, prawo Mojżeszowe nadal obowiązuje z nakazu Bożego i że skoro Żydzi w mniej doskonałym systemie karności mieli rozkaz oddawania dziesiątej części wszystkiego, co posiadali, to uczniom Chrystusa przecież przystoi wyróżniać się większą szczodrością132 i uzyskiwać pewną zasługę dzięki rezygnowaniu z nadmiaru skarbów, które wraz z całym światem muszą tak już rychło ulec unicestwieniu.133 Prawie nie trzeba tu zaznaczać, że tak niepewne i płynne

Rozdział piętnasty
40




dochody poszczególnych Kościołów musiały się różnić w zależności od stanu; majątkowego wiernych, bądź to rozproszonych po zapadłych wioskach, bądź skupionych w wielkich miastach Cesarstwa. Za czasów cesarza Decjusza wśród dostojników państwowych panowała opinia, że chrześcijanie Rzymu posiadają bardzo znaczne bogactwa, że do kultu religijnego używają naczyń ze srebra i złota i że wielu spośród nowo nawróconych sprzedało swoją ziemię i domy, aby powiększyć majątek publiczny sekty kosztem swoich, zaiste, nieszczęsnych dzieci, które zostają żebrakami tylko dlatego, że ich rodzice byli świętymi.134 Do podejrzeń osób postronnych i wrogów powinniśmy się odnosić nieufnie, w tym wypadku jednak wydają się one słuszne prawdopodobnie dzięki dwóm następującym okolicznościom, jedynym, o których nam wiadomo w tym zakresie i na podstawie których możemy określić jakiekolwiek dokładniejsze sumy dochodów Kościoła bądź wytworzyć sobie o tych dochodach choć w przybliżeniu jasne pojęcie.
Prawie w tym samym czasie biskup Kartaginy na swój nagły apel do miłosierdzia wiernych, by wykupić braci z Numidii, uprowadzonych w niewolę przez barbarzyńców pustyni,: 3 5 zebrał od społeczeństwa nie tak bogatego jak społeczeństwo Rzymu sumę stu tysięcy sestercji (ponad osiemset pięćdziesiąt funtów szterlingów).
Mniej więcej na sto lat przed panowaniem Decjusza Kościół rzymski otrzymał w jednej tylko darowiźnie sumę dwustu tysięcy sestercji od jakiegoś obcego przybysza z Pontu, który zamierzał osiedlić się w stolicy.136
Te ofiary składano przeważnie w pieniądzach; zresztą społeczeństwo chrześcijan ani nie pragnęło, ani nie mogło obciążać się zanadto majątkami ziemskimi. Kilka praw bowiem ustanowionych w tym samym celu, w jakim ustanowione zostały nasze statuty o dobrach martwej ręki, zastrzegało, że żadnej nieruchomości nie można ani dawać, ani zostawiać w spadku jakiemukolwiek ciału zbiorowemu bez specjalnego przywileju bądź szczególnego pozwolenia cesarza albo senatu,137 rzadko przecież skłonnych do udzielania go na rzecz sekty, która była przedmiotem najpierw ich pogardy, a w końcu obaw i zazdrości. Wiadomo nam jednak o pewnej sprawie z czasów panowania Aleksandra Sewera, świadczącej o tym, że nieraz omijano albo zawieszano ten zakaz i że chrześcijanom wolno było rościć sobie pretensje do ziemi i posiadać ją w obrębie samego Rzymu.138 Postęp chrześcijaństwa i zamęt w administracji Cesarstwa przyczyniły się do złagodzenia surowości tych praw i już u schyłku wieku III wiele dużych majątków ziemskich przekazano bogatym kościołom Rzymu, Mediolanu, Kartaginy, Antiochii, Aleksandrii i innych wielkich miast w Italii i w prowincjach rzymskich.
Majątkiem Kościoła naturalnie zarządzał biskup; jego to pieczy powierzano bez żadnych rachunków i kontroli zasoby publiczne. Ponieważ prezbiterzy byli ograniczeni do swoich funkcji duchowych, zawiadywaniem dochodami kościelnymi i rozdzielaniem ich zajmował się niższy i bardziej podległy stan

Majątek Kościoła 41
diakonów.139 Jeśli możemy wierzyć zapalczywym deklamacjom Cypriana, to aż nazbyt wielu z jego afrykańskich braci-biskupów, sprawując swój urząd, naruszało wszelkie przykazania nie tylko doskonałości ewangelicznej, ale nawet i cnoty moralnej. Niektórzy niewierni rządcy trwonili bogactwa Kościoła na przyjemności zmysłowe, inni znów przewrotnie je obracali na cele prywatnego zysku, na oszukańcze zakupy i drapieżną lichwę.140 Ale dopóki datki ludu chrześcijańskiego były dobrowolne i nieprzymuszone, nadużywanie jego zaufania nie mogło się zdarzać za często i na ogół użytek czyniony z jego szczodrych darów przynosił chlubę religijnemu społeczeństwu. Pewną część tych dochodów w granicach przyzwoitości zachowywano na utrzymanie biskupa i jego duchowieństwa, dostateczną sumę przeznaczano na wydatki związane z kultem publicznym, którego bardzo miłą część stanowiły uczty miłości, tak zwane agapae. Cała reszta była uświęconą ojcowizną ubogich. Według uznania biskupa rozdzielano ją na utrzymanie wdów, sierot, kalek, chorych i starców danej społeczności, na wspomaganie przybyszów i pielgrzymów, jak również na niesienie ulgi w nieszczęściu więźniom i jeńcom, zwłaszcza gdy powodem ich cierpień było niezłomne oddanie religii.141 Hojnie okazywane sobie nawzajem miłosierdzie jednoczyło nawet najbardziej odległe prowincje, przy czym mniejszym kongregacjom ochoczo pomagali zasiłkami zamożniejsi bracia.142 Taka instytucja, uwzględniająca bardziej nieszczęścia swoich podopiecznych niż ich zasługi, odegrała w postępie chrześcijaństwa rolę bardzo istotną. Poganie, którzy się kierowali poczuciem człowieczeństwa, chociaż z nauki nowej sekty szydzili, przecież uznawali jej dobroczynność.143 Perspektywa natychmiastowej ulgi w strapieniach i opieki w przyszłości zwabiała na gościnne łono Kościoła wiele nieszczęśliwych osób wydanych przez niedbalstwo świata na pastwę niedostatku, chorób i samotnej starości. Mamy również pewną podstawę do tego, by wierzyć, że Kościół przygarniał liczne niemowlęta, zgodnie z nieludzkim zwyczajem owych czasów porzucane przez rodziców, ocalał je od śmierci, chrzcił, wychowywał i utrzymywał dzięki pobożności chrześcijan i na koszt skarbu publicznego.144
II. Każde społeczeństwo ma niewątpliwe prawo do tego, by ze swojej wspólnoty i płynących z niej korzyści wykluczać tych członków, którzy odrzucają albo naruszają przepisy ustanowione za powszechną zgodą. Wykonując tę władzę, Kościół chrześcijański potępiał publicznie przede wszystkim haniebnych gr/es/ników, zwłaszcza winnych morderstwa, oszustwa albo wszete-czeństwa, jak również twórców i zwolenników każdej here/ji. potępionej przez sąd biskupi, oraz tych nieszczęsnych, którzy czy to dobrowolnie, c/y pod przymusem splamili się po chrzcie jakimkolwiek aktem kultu bałwochwalczego. Następstwa klątwy kościelnej były zarówno duchowej, jak i doczesnej natury. Wyklętego chrześcijanina pozbawiano wszelkiego udziału w ofiarach wiernych. Zrywano z nim więzy przyjaźni tak osobistej, jak i religijnej; nieustannie dawano mu odczuć, że stał się bezecnym przedmiotem odrazy i dla tych, których

Rozdział piętnasty
42




najbardziej poważał, i dla tych, którzy przedtem najtkliwiej go kochali. I o tyle, o ile wykluczenie z szacownej społeczności mogło na nim wycisnąć piętno hańby, wzbudzał obawy i podejrzenia wśród ogółu unikających go ludzi. Położenie takich nieszczęsnych wygnańców samo przez się było bardzo bolesne i żałosne, ale jak to się zazwyczaj dzieje, lęk, który przy tym odczuwali, znacznie przewyższał ich cierpienia. Pomni na to, że dobrodziejstwa wspólnoty chrześcijańskiej są dobrodziejstwami życia wiecznego, nie mogli odsunąć od siebie straszliwego przekonania, że to właśnie tym kościelnym wielkorządcom, przez których zostali potępieni, Bóstwo poruczyło klucze piekieł i raju. Co prawda, heretycy, znajdując oparcie w świadomości własnych zamierzeń i w pochlebnej nadziei, że tylko oni jedni odkryli prawdziwą ścieżkę zbawienia, usiłowali w swoich odrębnych zgromadzeniach odzyskać owe doczesne, jak również i duchowe pociechy, jakich już nie czerpali z wielkiego społeczeństwa wiernych. Na ogół jednak wszyscy ci, którzy ulegli, jakkolwiek niechętnie, mocom występku albo bałwochwalstwa, dotkliwie odczuwali swój upadek i gorąco pragnęli, aby im przywrócono dobrodziejstwa wspólnoty chrześcijańskiej.
Jeśli chodzi o traktowanie tych skruszonych, to w Kościele pierwotnym panowały dwie wręcz przeciwne sobie opinie: jedna opowiadająca się za sprawiedliwością, druga za łaską. Bardziej rygorystyczni i nieugięci kazuiści odmawiali każdemu z nich bez wyjątku i raz na zawsze nawet najpośledniejszego miejsca w zhańbionej przez nich bądź porzuconej świątobliwej społeczności i pozostawiając ich na pastwę wyrzutów sumienia, dopuszczali tylko słaby promyczek nadziei, że żal za grzechy przez całe życie i w godzinie śmierci może ewentualnie zostać przez Najwyższą Istotę przyjęty.145 Najczystsze i najbardziej szacunku godne Kościoły chrześcijańskie miały zarówno w teorii, jak i w praktyce łagodniejszy pogląd na tę sprawę.146 Wrota pojednania z Kościołem i Niebiosami rzadko kiedy były zamknięte przed powracającym pokutnikiem, ale ustanowiono przy tym surową formę dyscypliny, która służąc do zmazania jego przestępstw mogła zarazem potężnie odstraszać widzów od pójścia za jego przykładem.
Pokutnik upokorzony spowiedzią publiczną, wychudzony przez posty i odziany w wór pokutny, leżał rozciągnięty na ziemi u drzwi kościoła, ze łzami błagając o wybaczenie mu przewinień i upraszając o modlitwy wiernych.147 Jeśli dopuścił się jakiegoś szczególnie wstrętnego przestępstwa, to nawet długich lat pokuty nie uznawano za wystarczające zadośćuczynienie boskiej sprawiedliwości i tylko powoli, boleśnie, krok za krokiem grzesznik, heretyk czy odstępca mógł powrócić na łono Kościoła. W odniesieniu jednak do pewnych przestępców, którzy popełnili jakąś niezwykle wielką zbrodnię, a zwłaszcza do penitentów, którzy popadając w dawne grzechy nadużyli łaskawości doznanej ze strony swoich kościelnych zwierzchników, zachowywano wyrok klątwy wieczystej. Wykonanie przepisów chrześcijańskiej dyscypliny różniło się w zależności od uznania danego biskupa biorącego pod uwagę okoliczności bądź liczbę winnych. Chociaż sobory, jeden


w Ancyrze w Galacji, drugi w Illiberis w Hiszpanii, odbyły się mniej więcej w tym samym czasie, to jednak ustanowione na nich, po dziś dzień istniejące prawa kanoniczne zdają się tchnąć duchem zupełnie innym. Galata, który, przyjąwszy chrzest, składał raz po raz ofiary bałwanom, mógł uzyskać przebaczenie po pokucie siedmioletniej, przy czym, jeśli dopuszczając się tego przewinienia zwiódł innych, aby poszli za jego przykładem, to do okresu jego wygnania z łona Kościoła dodawano tylko trzy lata. Natomiast nieszczęsny Hiszpan za to samo był pozbawiony wszelkiej nadziei pojednania się z Kościołem i rozgrzeszenia nawet na łożu śmierci; w dodatku jego bałwochwalstwo figurowało jako pierwsze na liście siedemnastu innych przestępstw, podlegających nie mniej okropnej karze. Możemy tu z nich wymienić niemożliwą do odpokutowania winę obmowy biskupa,prezbitera czy choćby diakona.148
Odpowiednio przejawiana hojność przy rozsądnym udzielaniu nagród i surowość przy wymierzaniu kar w myśl zasad sprawiedliwości i polityki stanowiły ludzką siłę Kościoła. Biskupi, których ojcowska piecza rozciągała się na rządzenie tym i tamtym światem, uświadamiali sobie doniosłość tych przywilejów. Pokrywając żądzę władzy pozorami umiłowania ładu, byli zazdrośni o każdego rywala w utrzymywaniu dyscypliny tak koniecznej dla uniknięcia dezercji owych żołnierzy z dnia na dzień coraz liczniej zaciągających się pod sztandar Krzyża. Z despotycznych deklamacji Cypriana moglibyśmy wyciągnąć oczywisty wniosek, że nauka o klątwie i pokucie to najistotniejsza część religii i że dla uczniów Chrystusa znacznie mniejszym niebezpieczeństwem było zaniedbywanie obowiązków moralnych niż lekceważenie napomnień i powagi biskupów. Chwilami mogłoby się wydawać, że słuchamy głosu Mojżesza, gdy rozkazywał on ziemi rozewrzeć się i pochłonąć w ogniu buntownicze plemię odmawiające posłuszeństwa kapłaństwu Aarona; a chwilami moglibyśmy przypuszczać, że słyszymy, jak rzymski konsul, głosząc majestat Rzeczypospolitej, oświadcza, iż z całą nieugiętą stanowczością będzie wzmacniał surowość praw. "Jeśli takie przekroczenia uchodzą bezkarnie (tymi słowami biskup Kartaginy strofuje innego biskupa za łagodność), jeśli takie przekroczenia uchodzą bezkarnie, to nadszedł kres mocy biskupów,149 kres ich szczytnej duchowej władzy nad Kościołem, kres samego chrześcijaństwa." Cyprian już przedtem wyrzekł się owych zaszczytów świata doczesnego, jakich prawdopodobnie i tak by nie uzyskał, ale możność takiego absolutnego rządzenia sumieniami i umysłami rzeszy wiernych, jakkolwiek światu nie znana bądź otoczona przez świat pogardą, jest dla pychy serca ludzkiego źródłem prawdziwszego ukontentowania niż posiadanie najbardziej despotycznej władzy narzuconej niechętnemu ludowi przez podbój zbrojny.
W toku tego doniosłego, choć może nudnego dociekania usiłowałem przedstawić przyczyny wtórne, które tak skutecznie dopomogły prawdzie religii chrześcijańskiej. Jeśli wśród tych przyczyn wykrywamy jakieś sztuczne upiększenia, okoliczności przypadkowe bądź domieszkę błędu namiętności, to

44 Rozdział piętnasty
przecież nie powinno nas dziwić, że na ludzkość najsilniej działają pobudki dostosowane do jej niedoskonałej natury. Właśnie te przyczyny: ślepa na wszystko inne gorliwość, nadzieja na przeniesienie się bezpośrednio w inny świat, roszczenie prawa do cudów, życie w surowej cnocie i ustrój pierwotnego Kościoła, pomogły chrześcijaństwu rozpowszechnić się z tak wielkim powodzeniem w Cesarstwie Rzymskim. Pierwszej z tych przyczyn chrześcijanie zawdzięczali swoje niepokonane męstwo gardzące poddaniem się wrogowi, którego postanowili zwyciężyć. Trzy następne przyczyny dostarczyły temu męstwu najstraszliwszą broń. I wreszcie ostatnia jednoczyła ich, kierowała ich bronią i nadawała ich wysiłkom ową nieprzepartą przewagę, jaką nawet mała gromadka wyszkolonych, nieustraszonych ochotników posiada nad niekarną rzeszą, nieświadomą swego celu i obojętną na wynik wojny.
W rozmaitych religiach wielobóstwa może tylko jedynie wędrowni fanatycy egipscy i syryjscy, odwołując się do łatwowiernej zabobonności pospólstwa, byli stanem kapłańskim 15 czerpiącym utrzymanie i powagę wyłącznie ze swego kapłańskiego charakteru i dlatego głęboko przejętym osobistą troską o bezpieczeństwo i pomyślność opiekuńczych bóstw. W Rzymie, jak i w prowincjach, sługami wielobóstwa zostawali przeważnie bardzo bogaci ludzie szlachetnego rodu, którzy otrzymywali pieczę nad słynną świątynią bądź nad publicznym składaniem ofiar jako zaszczytne wyróżnienie, przy czym bardzo często urządzali święte igrzyska 151 na koszt własny, i którzy odprawiali zgodne z prawem i obyczajem swego kraju starodawne obrzędy z zimną obojętnością. Pochłonięci zwykłymi życiowymi czynnościami, rzadko kiedy przejawiali gorliwość i pobożność wynikające z zainteresowań bądź nawyków o charakterze kościelnym. Ograniczeni w swoich funkcjach do poszczególnych świątyń i miast, nie pozostawali ze sobą w żadnym wspólnym związku karności czy rządów. Uznając jedynie najwyższą jurysdykcję senatu oraz kolegium arcykapłanów i cesarza, ci dostojnicy państwowi całkowicie się zadowalali łatwym zadaniem utrzymywania powszechnego kultu w pokoju i dostojeństwie. Zauważyliśmy już, jak rozmaite, jak rozchwiane i niepewne były poglądy religijne politeistów. Zdawali się oni prawie bez żadnej kontroli na działanie własnej zabobonnej wyobraźni. Zarówno cel, jak i stopień ich pobożności zależały od przypadkowych warunków ich życia i położenia, i dopóki oddawali cześć kolejno tysiącu bóstw, raczej nie było możliwe, by w stosunku do któregokolwiek z tych bogów serca ich były podatne na jakąś szczególnie szczerą i żywą namiętność.
Chrześcijaństwo pojawiło się na świecie w chwili, gdy już nawet te słabe i niedoskonałe wrażenia wywierane przez wielobóstwo utraciły wiele ze swojej pierwotnej mocy. Rozum ludzki, który, jeśli musi zdawać się tylko na własne siły, nie jest zdolny do przeniknięcia tajemnic wiary, już odniósł łatwy tryumf nad głupotą pogaństwa; toteż Tertulian i Laktancjusz, zadając sobie trud ukazania fałszu i cudaczności wielobóstwa, mogą po prostu przepisywać krasomówcze

Sceptycyzm świata pogańskiego _________45
popisy Cycerona albo dowcipy Lukiana. Zaraza płynąca ze sceptycyzmu owych pism rozszerzyła się daleko poza krąg ich czytelników. Moda niewiary udzielała się od filozofa człowiekowi pochłoniętemu używaniem życia bądź interesami, od patrycjusza plebejuszowi i od pana niewolnikowi domowemu, który, usługując przy stole, skwapliwie się przysłuchiwał swobodnej rozmowie. Podczas uroczystości publicznych filozoficznie nastawiony człowiek udawał, że traktuje instytucje religijne swego kraju przyzwoicie i z szacunkiem, ale przez cienką niezdarną maskę przezierała tajemna pogarda; nawet i lud po odkryciu, że ci, których się przyzwyczaił poważać ze względu na ich stan społeczny bądź rozum, odrzucają i wyszydzają jego bóstwa, zaczął doznawać wątpliwości i niepokoju wobec prawd nauki przyjmowanej przedtem ze ślepą wiarą. Zmierzch starożytnego zabobonu naraził bardzo wiele osób na niebezpieczeństwo bolesnego zwątpienia. Sceptycyzm i stan zawieszenia może stanowić rozrywkę dla nielicznych badawczych umysłów. Ale rzeszom uprawianie zabobonu jest tak miłe, że gdy pod jakimś nakazem się z niego ockną, długo jeszcze żałują swojej przyjemnej wizji. Umiłowanie rzeczy nadprzyrodzonych, ciekawość przyszłych wydarzeń i silny popęd do rozciągania nadziei i lęków poza granice świata widzialnego - oto główne przyczyny, które sprzyjały przyjęciu się wielobóstwa. Gmin tak koniecznie musi w coś wierzyć, że jeśli jakikolwiek system mitologiczny upada, według wszelkiego prawdopodobieństwa miejsce jego zajmuje inny zabobon. Do opuszczonych świątyń Jowisza i Apollina może by więc wkrótce wkroczyły jakieś bóstwa świeższej daty i modniejszego pokroju, gdyby nie to, że w decydującej chwili interweniowała mądrość Opatrzności, ukazując światu prawdziwe Objawienie, mające wszelkie dane do przekonania rozumu i wzbudzenia jego szacunku, a zarazem przyobleczone we wszystko, co mogło przyciągnąć ciekawość, podziw i cześć ludu. Zważywszy na rzeczywiste nastroje ludu, który do swoich sztucznych przesądów odnosił się już prawie obojętnie, a przecież był skłonny do jakiegoś pobożnego przywiązania w takim samym stopniu, w jakim go pragnął - każdy inny znacznie mniej godny przedmiot kultu wystarczyłby na to, by zapełnić puste miejsce w sercach i zaspokoić potrzebę gorliwości. Ci, którzy mają chęć myśl tę szerzej rozwinąć, może zamiast dziwić się szybkiemu pochodowi chrześcijaństwa bardziej będą zdumieni tym, że nie rozpowszechniało się ono jeszcze szybciej i szerzej.
Z całą stosownością, jak i zgodnie z prawdą, zauważyliśmy już, że podbojom chrześcijaństwa utorowały drogę podboje Rzymu. W rozdziale drugim niniejszego dzieła usiłowaliśmy wyjaśnić, jak doszło do tego, że najbardziej oświecone prowincje Europy, Azji i Afryki zjednoczyły się pod panowaniem jednego władcy i stopniowo związały się najściślejszymi więzami praw, obyczajów i języka. Żydzi Palestyny, którzy tęsknie wyczekiwali na wyzwoliciela doczesnego, zgotowali cudom boskiego Proroka przyjęcie tak zimne, że nie było konieczności ogłaszania czy przynajmniej zachowania którejkolwiek ewangelii w języku hebrajskim.152 Autentyczne opowieści o czynach Chrystusa spisano po

Rozdział piętnasty
grecku daleko od Jerozolimy już w czasie, gdy liczba nawróconych pogan była niezmiernie wysoka.153 Po przetłumaczeniu tych opowieści na łacinę stały się one natychmiast idealnie zrozumiałe dla wszystkich rzymskich poddanych z wyjątkiem tylko chłopów Syrii i Egiptu, dla których dobra dokonano później przekładu na ich jeżyki. Trakty publiczne zbudowane na użytek legionów otworzyły misjonarzom chrześcijańskim łatwą drogę z Damaszku do Koryntu i z Italii na krańce Hiszpanii czy Brytanii, przy czym ci duchowi zdobywcy nie napotykali żadnej z przeszkód zazwyczaj opóźniających bądź uniemożliwiających wprowadzenie religii cudzoziemskiej do odległego kraju. Mamy jak najkonkretniejsze powody, aby wierzyć, że jeszcze przed panowaniem Dioklecjana i Konstantyna wiarę Chrystusową głoszono w każdej prowincji i we wszystkich wielkich miastach Cesarstwa, ale wszelkie dane co do założenia poszczególnych kongregacji, jak również liczby wiernych, które się na nie składały, i ich ilościowego stosunku do rzesz niewierzących pogrążone są obecnie w mrokach albo przeinaczone przez fantazję i retorykę. Niemniej przystąpimy teraz do zrelacjonowania tych niepewnych okoliczności, o jakich nam wiadomo w związku z rozpowszechnieniem się chrześcijaństwa w Azji Mniejszej, w Grecji, w Egipcie, w Italii i na Zachodzie, przy czym nie będziemy tu pomijać żadnych, czy to prawdziwych, czy wymyślonych, jego osiągnięć poza granicami Cesarstwa Rzymskiego.
Bogate prowincje rozciągające się od Eufratu do Morza Jońskiego były główną widownią gorliwości i pobożności świętego Pawła, apostoła pogan. Ziarna Ewangelii rozrzucone przez niego na tej urodzajnej glebie wydały obfite plony dzięki wielkiemu staraniu, z jakim je uprawiali jego uczniowie, i zdawałoby się, że przez dwa pierwsze stulecia w tych granicach zamykała się najznaczniejsza zbiorowość chrześcijan. Wśród społeczeństw założonych w Syrii najdawniejsze i najznakomitsze były społeczeństwa Damaszku, Borei, czyli Aleppo, oraz Antiochii. Proroczy wstęp do Apokalipsy opisuje i unieśmiertelnia siedem Kościołów Azji Mniejszej: w Efezie, w Smyrnie, w Pergamonie, w Tiatirze,154 w Sardes, w Laodycei i w Filadelfii; Kościoły te rychło już miały swoje kolonie w całym tym gęsto zaludnionym kraju. Wyspy Cypr i Kreta oraz prowincje Tracja i Macedonia zgotowały nowej religii przychylne przyjęcie już w bardzo wczesnym okresie i wkrótce założono republiki chrześcijańskie w miastach: Korynt, Sparta i Ateny.155 Kościoły greckie i azjatyckie istniały od tak dawna, że miały czas się rozwinąć i pomnożyć liczbę wiernych - nawet roje gnostyków i innych heretyków służą tylko za dowód, w jakim kwitnącym stanie był tam Kościół prawowierny, ponieważ miano heretyków stosuje się zawsze do mniej licznego stronnictwa.
Do tych świadectw wewnętrznych możemy dodać wyznania, skargi i obawy samych pogan. Z pism Lukiana, filozofa prowadzącego studia nad ludzkością i przedstawiającego w barwach jak najżywszych jej obyczaje, możemy się dowiedzieć, że w Poncie, jego ojczyźnie, za panowania Kommodusa pełno było

Szerzenie się chrześcijaństwa - Wschód 47
epikurejczyków i chrześcijan.156 W osiemdziesiąt lat po śmierci Chrystusa l s 1 humanitarny Pliniusz Młodszy ubolewa nad ogromem zła, które na próżno usiłuje wykorzenić. W swoim bardzo interesującym liście do cesarza Trajana stwierdza on, że w świątyniach nie ma prawie nikogo, że uświęcone ofiary z trudnością znajdują nabywców i że zabobon nie tylko zaraził miasta, ale rozszerzył się nawet na wsie i cały obszar Pontu i Bitynii.158
Nie zapuszczając się w drobiazgowe rozpatrywanie wypowiedzi i motywów pisarzy, którzy wysławiali bądź opłakiwali postępy chrześcijaństwa na Wschodzie, można ogólnie zauważyć, że żaden z nich nie pozostawił nam jakiejkolwiek podstawy do słusznej oceny prawdziwej liczby wiernych w tych prowincjach. Na szczęście jednak zachowały się pewne dane rzucające światło chyba jaśniejsze na ten ciemny, a przecież ciekawy przedmiot. Za panowania Teodozjusza, gdy chrześcijaństwo przez lat już z górą sześćdziesiąt cieszyło się słonecznym blaskiem łaski cesarskiej, starożytny znakomity Kościół Antiochii liczył sto tysięcy wiernych, z czego trzy tysiące utrzymywano z datków publicznych.159 Wspaniałość i dostojeństwo Królowej Wschodu, niezaprzeczalnie wielka liczba mieszkańców Cezarei, Seleucji i Aleksandrii i liczba dwustu pięćdziesięciu tysięcy osób, które zginęły wskutek trzęsienia ziemi w Antiochii za czasów Justyna Starszego,160 stanowią przekonywające dowody na to, że ogólna liczba jej mieszkańców wynosiła co najmniej pół miliona i że chrześcijanie, jakkolwiek dzięki swojej gorliwości i władzy mnożyli własne szeregi, nie przekraczali liczebnie jednej piątej ludności tego wielkiego miasta. Jakże inną proporcję musimy przyjąć, porównując z Kościołem tryumfującym Kościół prześladowany, ze Wschodem Zachód, z gęsto zaludnionymi miastami zapadłe wsie i wreszcie z okolicami, gdzie wierni najdawniej przyjęli miano chrześcijan, kraje nawrócone od niedawna! Nie da się jednak ukryć, że w innym ustępie swoich pism Jan Złotousty, któremu tę użyteczną informację zawdzięczamy, oblicza, że rzesza wiernych była tam jeszcze liczniejsza niż rzesza Żydów i pogan.161 Ale tę pozorną trudność można rozwiązać w sposób oczywisty i z łatwością. Ten wymowny kaznodzieja przeprowadza porównanie pomiędzy państwowym ustrojem Antiochii a jej ustrojem kościelnym, pomiędzy listą chrześcijan, którzy już osiągnęli Niebiosa przez chrzest, a listą obywateli uprawnionych do korzystania z publicznej szczodrobliwości. Pierwsza z tych list obejmowała niewolników, obcych przybyszów i niemowlęta, podczas gdy z drugiej byli oni wykluczeni.
Rozgałęzione stosunki handlowe Aleksandrii w połączeniu z jej niedużą odległością od Palestyny umożliwiały łatwy dostęp nowej religii. Najpierw przyjęli ją bardzo liczni terapeuci, czyli esseńczycy znad jeziora Marea - sekta żydowska bardzo już słabnąca w swoim poszanowaniu dla obrzędów Mojżeszowych. Surowe życie esseńczyków, ich posty i ekskomuniki, wspólnota dóbr, umiłowanie celibatu, gorliwość w męczeństwie i wreszcie żar, aczkolwiek nie czystość ich wiary, już przedtem nam posłużyły do żywego zobrazowania

Rozdział piętnasty
48




pierwotnej karności.162 Jak się zdaje, to właśnie w szkole aleksandryjskiej teologia chrześcijańska przyjęła metodyczną naukową formę i Hadrian, odwiedzając Egipt, zastał Kościół, złożony z Żydów i Greków, o znaczeniu już dostatecznym, by przyciągnąć uwagę tego wnikliwego władcy.163 Rozwój chrześcijaństwa w Egipcie ograniczał się jednak przez długi czas tylko do jednego miasta, które samo w sobie było kolonią cudzoziemską, i jedynymi wyższymi duchownymi Kościoła egipskiego aż do schyłku wieku II byli poprzednicy Demetriusza. Dopiero Demetriusz własnoręcznie wyświęcił trzech biskupów, których liczba, powiększona przez jego następcę, Heraklasa,164 wzrosła następnie do dwudziestu. Ogół krajowców, lud odznaczający się posępną nieugiętością usposobienia,165 traktował nową naukę chłodno i z odrazą; i jeszcze za czasów Orygenesa rzadko kiedy można było spotkać Egipcjanina, który przezwyciężył wczesne przesądy swego kraju i cześć dla świętych zwierząt.166 W istocie dopiero wtedy, gdy chrześcijaństwo wstąpiło na tron, gorliwość tych barbarzyńców poszła natychmiast za nakazem panującego impulsu; miasta egipskie zapełniły się biskupami, a Pustynia Tebaidzka zaroiła się od pustelników.
Rzym przyjmował na swe szerokie łono bezustannie napływający strumień cudzoziemców i prowincjuszy. Ktokolwiek miał tajemnice dziwne bądź wstrętne, ktokolwiek był splamiony jakąś winą bądź podejrzany, ten mógł mieć nadzieję, że wymknie się czujności prawa w cieniach i zakamarkach tej olbrzymiej stolicy. W zlewisku tak rozmaitych narodów każdy nauczyciel, czy to prawdy, czy fałszu, każdy założyciel stowarzyszenia, czy to cnotliwego, czy przestępczego, mógł z łatwością mnożyć szeregi swoich uczniów bądź wspólników. Tacyt przedstawia chrześcijan Rzymu w momencie prześladowań Nerona jako bardzo już liczną rzeszę,167 przy czym język tego wielkiego historyka prawie nie różni się od stylu Liwiusza opisującego wprowadzenie i skasowanie obrzędów na cześć Bachusa. Gdy bachanalie pobudziły surowość senatu, również się obawiano, że w owe wstrętem napawające misteria została wtajemniczona bardzo duża rzesza, stanowiąca jak gdyby naród w narodzie. Staranniejsze śledztwo wkrótce jednak wykazało, że liczba tych przestępców nie przekracza siedmiu tysięcy (zważywszy, że stanowili oni przedmiot sądu publicznego, było to, co prawda, dostatecznie zatrważające168). Właśnie z taką samą bezstronną pobłażliwością powinniśmy interpretować zarówno niejasne wyrażenia Tacyta, jak i dawniejszy opis Pliniusza, gdy przesadnie przedstawiają oni tłumy omamionych fanatyków, którzy porzucili przyjęty kult bogów. Kościół Rzymu był bez wątpienia pierwszym i najludniejszym Kościołem w Cesarstwie. Jesteśmy w posiadaniu autentycznych zapisków, stwierdzających stan religii w tym mieście około połowy wieku III po trzydziestoośmioletnim okresie pokoju. Duchowieństwo rzymskiego Kościoła w owym czasie składało się z biskupa, czterdziestu sześciu prezbiterów, siedmiu diakonów, tyluż subdia-konów, czterdziestu dwóch akolitów oraz pięćdziesięciu lektorów, egzorcystów

Kościół Rzymu
49




i ostiariuszy. Liczba wdów, chorych i ubogich utrzymywanych z ofiar wiernych dochodziła do tysiąca pięciuset.169 Na podstawie rozumowania, jak również analogii z Antiochią, możemy zaryzykować oszacowanie liczby chrześcijan Rzymu z grubsza na pięćdziesiąt tysięcy. Ogólnej liczby mieszkańców tej wielkiej stolicy nie da się określić dokładnie, ale nawet z najskromniejszych obliczeń nie wypadnie nam mniej niż milion, którego może dwunastą część stanowili chrześcijanie.170
Wydaje się, że mieszkańcy prowincji zachodnich czerpali wiedzę o chrześcijaństwie z tego samego źródła, które przedtem rozlało wśród nich mowę, poglądy i obyczaje Rzymu. I w tym znacznie donioślejszym przypadku Afryka, podobnie jak Galia, stopniowo upodobniła się do stolicy. A przecież pomimo licznych sprzyjających okoliczności, które mogły misjonarzy rzymskich zachęcać do odwiedzania łacińskich prowincji, wiele czasu upłynęło, zanim przebyli oni morze albo Alpy;171 nie wykrywamy też w tych wielkich krajach żadnych niezbitych śladów czy to wiary, czy prześladowania, sięgających w przeszłość dalej niż do panowania Antoninów.172 Powolność pochodu Ewangelii w zimnym klimacie Galii była krańcowym przeciwieństwem skwapliwości, z jaką przyjmowano, jak się zdaje, Ewangelię na rozpalonych piaskach Afryki. Chrześcijanie afrykańscy wkrótce utworzyli jeden z głównych członów pierwotnego Kościoła. Wprowadzony do tej prowincji zwyczaj mianowania biskupów dla miast nawet najmniej znacznych i bardzo często dla najbardziej niepozornych wiosek przyczynił się do pomnożenia przepychu i znaczenia ich religijnych społeczności, które w ciągu wieku III ożywiała gorliwość Tertuliana, prowadziła umiejętność Cypriana i przyozdabiało krasomówstwo Laktancju-sza. Jeśli jednak dla kontrastu zwrócimy wzrok ku Galii, będziemy musieli zadowolić się odkryciem, że w czasach Marka Aureliusza z dynastii Antoninów istniały tam tylko słabe, połączone kongregacje w Lugdunum (Lyon) i w Wien-nie; i jesteśmy pewni, że jeszcze za panowania Decjusza tylko w niewielu miastach: Arles, Narbonne, Tuluzie, Limoges, Clermont, Tours i w Paryżu, dzięki pobożności nielicznych chrześcijan utrzymywały się jakieś rozproszone Kościoły.173 Milczenie, zaiste, może świadczyć o dużej pobożności, ale ponieważ rzadko kiedy idzie w parze z gorliwością, stan chrześcijaństwa w tych prowincjach, które zamieniły język celtycki na łacinę, jest dla nas oczywisty i godny ubolewania, skoro na przestrzeni trzech pierwszych stuleci nie zrodziły one ani jednego pisarza kościelnego. Z Galii, roszczącej sobie słuszną pretensję do przodowania w uczoności i powadze wszystkim innym krajom po tej stronie Alp, światłość Ewangelii rozchodziła się jeszcze słabiej na odległe prowincje: Hiszpanię i Brytanię; a przecież, jeśli możemy wierzyć gwałtownym zapewnieniom Tertuliana, to już w czasie gdy bronił on chrześcijaństwa wobec dostojników państwowych cesarza Sewera,174 na te prowincje padły pierwsze promienie wiary. Ale spowite w mrok, niedoskonałe początki Kościołów zachodnich w Europie zostały zapisane tak niedbale, że chcąc zrelacjonować czas i sposób
4 - Gibbon t. 2

50 Rozdział piętnasty
ich założenia musielibyśmy milczenie starożytności uzupełnić owymi legendami, które znacznie później w posępnym lenistwie klasztorów dyktowała mnichom chciwość albo zabobonność.17 5 Z tych świątobliwych legend może tylko jedna. o apostole świętym Jakubie, zasługuje na wymienienie, a i to z powodu swojej szczególnej przesady. Ze spokojnego rybaka znad jeziora Genezaret święty Jakub został przeobrażony w walecznego rycerza, który na czele hiszpańskiej konnicy nacierał na Maurów. Najpoważniejsi historycy wysławiali jego czyny, potęgę jego głosiła cudowna świątynia w Compostella, przy czym miecz stanu wojskowego, wspomagany przez grozę inkwizycji, wystarczał na to, by usunąć wszelkie sprzeciwy bluźnierczego krytycyzmu.176
Pochód chrześcijaństwa nie ograniczył się do Cesarstwa Rzymskiego i zgodnie z twierdzeniem ojców pierwotnego Kościoła, którzy tłumaczyli fakty proroctwami, nowa religia w ciągu stu lat od śmierci swego boskiego Twórcy nawiedziła już każdą część kuli ziemskiej.
"Nie istnieje (powiada Justyn Męczennik) żaden lud, czy to grecki, czy barbarzyński, czy jakiekolwiek inne ludzkie plemię - bez względu na to, jakim mianem bądź obyczajami może się odznaczać, jak nieoświecone być może w sztukach czy w rolnictwie, bez względu na to, czy mieszka pod namiotami, czy wędruje w krytych wozach - w którym by nie zanoszono modłów w imię ukrzyżowanego Jezusa do Ojca i Stworzyciela Wszechrzeczy."177
Jednakże tę wspaniałą przesadę, nawet obecnie trudną do pogodzenia z rzeczywistym stanem ludzkości, można uważać tylko za porywczy wybryk pobożnego, ale lekkomyślnego pisarza, który wierzył w istnienie tego, czego sobie życzył. Ale ani ufność, ani życzenia ojców Kościoła nie mogą zmienić prawdy historii. Nadal nie ulega wątpliwości fakt, że barbarzyńcy Scytii i Germanii, którzy później mieli obalić monarchię rzymską, byli pogrążeni w mrokach pogaństwa i że nawet wysiłki w kierunku nawrócenia Iberii, Armenii czy Etiopii spełzały na niczym, dopóki berło nie dostało się w ręce cesarza prawowiernego.178 Do tego czasu, zaiste, tylko wskutek zmiennych kolei wojny i handlu mogła się szerzyć niedoskonała znajomość Ewangelii wśród plemion Kaledonii179 i nad brzegami Renu, Dunaju i Eufratu.180 Wprawdzie leżące za Eufratem miasto Edessa wyróżniło się wczesnym, niezłomnym przyjęciem wiary Chrystusowej181 i łatwo było zasady chrześcijaństwa wprowadzić stamtąd do miast greckich i syryjskich,- posłusznych następcom Artakserksesa, ale nie wydaje się, by wywarły one jakieś głębsze wrażenie na umysłach Persów, których system religijny dzięki trudom karnego stanu kapłańskiego został wzniesiony o wiele kunsztowniej i z większą spoistością niż niepewna mitologia Grecji i Rzymu.182
Po tym bezstronnym, chociaż niedoskonałym rzucie oka na pochód chrześcijaństwa mogłoby się może wydawać rzeczą prawdopodobną, że z jednej strony obawa, a z drugiej pobożność powiększały liczbę' prozelitów w niezmiernie wysokim stopniu. Zgodnie jednak z wiarogodnym świadectwem Orygenesa 183

51
Kościół poza granicami Cesarstwa Rzymskiego



liczba wiernych była proporcjonalnie bardzo nieznaczna w porównaniu z rzeszami świata niewiernego; ale ponieważ nie mamy tu żadnych wyraźnych wiadomości, nie możemy określić i nawet trudno nam się domyślić, jak rzeczywiście wyglądała liczebność pierwszych chrześcijan. Wszelako nawet najbardziej przychylne obliczenia, jakich można by dokonać na podstawie przykładów Antiochii i Rzymu, nie pozwolą nam sobie wyobrazić, żeby przed doniosłym nawróceniem się Konstantyna pod sztandar Krzyża zaciągnęło się więcej niż jedna dwudziesta poddanych Cesarstwa. Zastępy chrześcijan robiły wrażenie liczniejszych, niż w istocie były, dzięki swym obyczajom: wierze, gorliwości i jedności; i te same przyczyny, które później spowodowały ich pomnożenie, na razie sprawiały, że ich ówczesna siła stawała się coraz widoczniejsza i bardziej groźna.
Taki już jest ustrój społeczeństwa, że podczas gdy nieliczni wyróżniają się bogactwami, zaszczytami i wiedzą, ogół ludu skazany jest na życie w cieniu, na ciemnotę i ubóstwo. Religia chrześcijańska, zwracając się do całej ludzkości, siłą rzeczy musiała więc zbierać znacznie więcej prozelitów z niższych aniżeli z wyższych stanów społecznych. Wykorzystano tę niewinną i naturalną okoliczność, aby przeobrazić ją w bardzo obrzydliwy zarzut, jak się zdaje, mniej usilnie zbijany przez apologetów niż wysuwany przez przeciwników wiary. Twierdzono mianowicie, że nowa sekta chrześcijan składa się niemal całkowicie z mętów pospólstwa, z chłopów i wyrobników, z wyrostków i kobiet, z żebraków i niewolników, przy czym tym ostatnim w sporadycznych wypadkach udaje się wprowadzać misjonarzy do bogatszych szlachetnych rodzin swoich panów. Niepozorni nauczyciele chrześcijaństwa (takie zarzuty wysuwała złośliwość i niewiara) byli w tym samym stopniu niemowami publicznie, w jakim wymowni i dogmatyczni stawali się prywatnie. Przez ostrożność unikając niebezpiecznego spotkania z filozofami, mieszali się z nieokrzesanym, niepiśmiennym tłumem i podstępnie wpajali swoją naukę w umysły tych, którzy z racji swego wieku, płci bądź wychowania najbardziej byli skłonni do przejęcia się zabobonnymi strachami.184
Ten niekorzystny obraz, chociaż nie pozbawiony pewnych cech nikłego podobieństwa, zdradza swoim ciemnym kolorytem i wykrzywieniem rysów to, że go nakreślił ołówek wroga. W miarę jak pokorna wiara Chrystusowa rozpowszechniała się na świecie, przyjmowały ją również i osoby o pewnym znaczeniu z powodu darów przyrodzonych bądź majątku. Arystydes, który wystosował wymowną apologię do cesarza Hadriana, był ateńskim filozofem.185 Justyn Męczennik szukał boskiej wiedzy w szkołach Zenona, Arystotelesa, Pitagorasa i Platona, zanim szczęśliwie nie zagadnął go jakiś starzec, a raczej anioł, zwracając jego uwagę na studiowanie żydowskich proroków.186 Klemens z Aleksandrii był bardzo oczytany w pismach greckich, a Tertulian w łacińskich. Juliusz Afrykanin i Orygenes posiedli znaczną cząstkę uczoności swoich czasów; a chociaż styl Cypriana bardzo się różni od stylu Laktancjusza, nieomal sami

52
Rozdział piętnasty




moglibyśmy się domyślić, że obaj ci pisarze publicznie nauczali retorykij W końcu zaczęto wśród chrześcijan studiować i filozofię, co jednak nie zawsz miało skutki najbardziej zbawienne, wiedza bowiem była rodzicielką równie często herezji jak pobożności i poniższy opis dotyczący zwolenników Artemona da się jednakowo słusznie zastosować do różnych sekt, które stawiały opóc następcom apostołów:
"Odważają się oni zmieniać Pismo Święte, porzucać starożytne prawidła! wiary i wytwarzać sobie poglądy w myśl przebiegłych przepisów logiki. Wiedzę! kościelną zaniedbują na rzecz studiowania geometrii i zajęci pomiarami ziemi j tracą z oczu Niebiosa. Euklidesa stale mają w rękach. Arystotelesa i Teofrastai czynią przedmiotem swego podziwu i niezwykły szacunek wyrażają dla dzieł] Galena. Popełniając błędy, mające swe źródło w nadużywaniu sztuk i nauki niewiernych, psują prostotę Ewangelii wyrafinowaniem ludzkiego rozumu." 187j
Nie można też zgodnie z prawdą twierdzić, że wyznawanie chrześcijaństwa! nigdy się nie łączyło z wyższym stanem społecznym i majątkiem. Przed sądem l Pliniusza postawiono kilku rzymskich obywateli, po czym rychło się on j przekonał, że i w Bitynii religię przodków porzuciło bardzo wiele osób każ-] dego stanu.188 Jego bezsporne świadectwo może w tym wypadku zasługi-; wać na więcej wiary niż zuchwałe wyzwanie Tertuliana, który odwołując się j zarówno do obaw, jak i do człowieczeństwa prokonsula afrykańskiego, zapewnia, że prokonsul, jeśli nie zaniecha swoich okrutnych zamiarów, będzie musiał Kartaginę zdziesiątkować, a wśród winnych znajdzie wiele osób własnego stanu: senatorów i matrony szlachetnego rodu oraz przyjaciół bądź krewnych swoich najbliższych przyjaciół.189 Okazuje się jednak, że mniej więcej w czterdzieści lat później cesarz Walerian dał się przekonać o prawdziwości tego twierdzenia, skoro w jednym ze swoich rozporządzeń najwyraźniej przewiduje, że do sekty chrześcijańskiej należą rzymscy rycerze i wysoko postawione damy.190 Kościół, nieustannie powiększając swoją wspaniałość zewnętrzną, tracił czystość wewnętrzną, toteż za czasów Dioklecjana w pałacu cesarskim, w sądach i nawet w wojsku kryło się wielu chrześcijan usiłujących interesy życia przyszłego pogodzić z interesami doczesności.
A przecież te wyjątki są albo zbyt nieliczne, albo zbyt świeżej daty na to, by obalić całkowicie zarzut ciemnoty i obskurantyzmu, tak wyniośle wysuwany przeciwko pierwszym prozelitom chrześcijaństwa. Zamiast wykorzystywać w ich obronie wytwory fantazji wieków późniejszych, roztropniej zrobimy, przeistaczając tę sposobność do zgorszenia w przedmiot służący ku zbudowaniu. Gdy się poważnie zastanowimy, dojdziemy do wniosku, że przecież sami apostołowie zostali przez Opatrzność wybrani spośród rybaków Galilei i że im skromniejsze były warunki doczesne pierwszych chrześcijan, tym więcej powodów znajdujemy do tego, by podziwiać ich zasługi i osiągnięcia. Wypada nam z całą sumiennością przypomnieć, że Królestwo Niebieskie zostało obiecane ubogim duchem i że umysły udręczone nieszczęściami i pogardą ze strony ludzkości

Stan społeczny chrześcijan 53
radośnie słuchają bożej obietnicy przyszłego szczęścia, podczas gdy ulubieńcy fortuny, wręcz przeciwnie, zadowalają się posiadaniem tego świata, a mądrzy nadużywają wyższości swego rozumu i wiedzy w wątpliwościach i sporach.
Stoimy wobec potrzeby pamiętania o tym, jeśli mamy się pocieszyć po utracie pewnych znakomitych postaci, które w naszych oczach mogłyby się wydawać jak najbardziej godne przebywania obecnie w Niebiosach. Imiona Seneki, Pliniusza Starszego i Pliniusza Młodszego, Tacyta, Plutarcha, Galena, niewolnika Epikteta i cesarza Marka Aureliusza są ozdobą czasów, w których ci ludzie rozwijali swe talenty, i podnoszą godność natury ludzkiej. Opromienili oni chwałą stanowiska, jakie zajmowali czy to w czynnym, czy w kontemplacyjnym życiu; doskonałość ich rozumu jeszcze bardziej się podniosła dzięki studiom, filozofia oczyściła ich umysły od przesądów pospolitego zabobonu, dni im mijały na dążeniu do prawdy i uprawianiu cnoty. A przecież wszyscy ci mędrcy (jest to przedmiotem tak samo zdziwienia jak troski) przeoczali albo wręcz odrzucali doskonałości systemu chrześcijańskiego. W ich milczeniu bądź w ich wypowiedziach przejawia się pogarda dla wzrastającej sekty, za ich czasów już znanej w Cesarstwie Rzymskim. Jeśli zniżali się do uczynienia wzmianki o chrześcijanach, opisywali ich jako upartych, przewrotnych fanatyków, którzy wymagają bezwarunkowej uległości wobec swojej tajemniczej nauki, ale nie umieją się zdobyć na żaden argument mogący pozyskać zainteresowanie ludzi rozsądnych i uczonych.191
Jest rzeczą co najmniej wątpliwą, czy którykolwiek z tych filozofów czytał apologie raz po raz ogłaszane przez pierwszych chrześcijan w imieniu własnym i ich nauki, ale należy ubolewać nad tym, że takiej sprawy nie bronili rzecznicy zdolniejsi, chociaż, wykazując cudaczność wielobóstwa, nie szczędzą oni swady i dowcipu. Popisując się niewinnością i cierpieniami swych braci, wzbudzają w nas współczucie. Gdy jednak zabierają się do przedstawienia boskiego zaczątku chrześcijaństwa, kładą o wiele silniejszy nacisk na przepowiednie, które zwiastowały pojawienie się Mesjasza, niż na cuda, które mu towarzyszyły. Ich ulubiona argumentacja mogła służyć ku zbudowaniu chrześcijanina bądź do nawrócenia Żyda, skoro i ten pierwszy, i drugi uznaje powagę owych proroctw i z nabożnym szacunkiem powinien badać ich znaczenie i ich wypełnienie. Ów sposób perswazji traci jednak wiele ze swojej wagi i wpływu, gdy się go kieruje do tych, którzy ani nie rozumieją, ani nie respektują Zakonu Mojżeszowego i proroczego stylu.192 Najgłębsze znaczenie wyroczni hebrajskich ulatnia się w niezdarnych rękach Justyna i następnych apologetów, przyobleczone w jakieś zamierzchłe figury, wymuszone koncepty i zimne alegorie; nawet ich autentyczność musiała wydawać się podejrzana nieoświeconemu poganinowi, gdy jako równowartość prawdziwego natchnienia Niebios narzucono całą mieszaninę pobożnych fałszerstw pod imionami Orfeusza, Hermesa i Sybill.193 A już przyjęcie oszustwa i sofistyki przez tych apologetów Objawienia aż nazbyt często nam przypomina nieroztropne postępowanie owych poetów, którzy

54 Rozdział piętnasty
swoich niemożliwych do zranienia bohaterów obciążają bezużytecznym ciężarem niewygodnej a kruchej zbroi.
Czym jednak usprawiedliwimy ospałą nieuwagę pogańskiego świata filozoficznego wobec dowodów, które ręka Opatrzności przedstawiała nie rozumom, ale zmysłom? W czasach Chrystusa, Jego apostołów i ich pierwszych uczniów głoszoną przez nich naukę potwierdzały niezliczone cuda. Kulawi zaczynali chodzić, ślepcy widzieć, chorzy odzyskiwali zdrowie, umarli zmartwychwstawali, wypędzane demony opuszczały swoje siedliska, prawa natury niejednokrotnie były dla dobra Kościoła zawieszane.
Ale mędrcy Grecji i Rzymu odwracali się od tych straszliwych widowisk i nadal zajęci sprawami życia codziennego i swymi studiami zdawali się nic a nic nie wiedzieć o jakichkolwiek zmianach w moralnych i faktycznych rządach świata. Podczas panowania Tyberiusza całą ziemię,194 a już przynajmniej jedną słynną prowincję Cesarstwa Rzymskiego,195 zaległa nadprzyrodzona, trzy godziny trwająca ciemność. Jednakże nawet to cudowne wydarzenie, chociaż powinno było rozniecić zdumienie, ciekawość i pobożność ludzkości, przeszło w owym wieku wiedzy i historii nie zauważone.196 Stało się to za życia Seneki i Pliniusza Starszego, którzy musieli doświadczyć bezpośrednich skutków tego cudu bądź otrzymać o nim wiadomości najwcześniejsze. Obaj ci filozofowie z wielkim nakładem pracy zapisali w swoich dziełach wszystkie wielkie fenomeny natury, trzęsienia ziemi, meteory, komety i zaćmienia, jakie tylko ich niezmordowana ciekawość zdołała zebrać.19 7 A przecież i jeden, i drugi pominął milczeniem największy fenomen, jakiego oko śmiertelne było świadkiem od .stworzenia kuli ziemskiej. Pliniusz poświęca cały osobny rozdział198 zaćmieniom słońca o nadzwyczajnym charakterze i niezwykle długim trwaniu, ale zadowala się tylko opisaniem szczególnej wadliwości światła dziennego po zamordowaniu Cezara, kiedy to przez większą część roku orbita słońca wyglądała blado i pozbawiona była blasku. Tę porę półmroku, której z pewnością nie można porównywać z nadprzyrodzoną ciemnością w czasie Męki Pańskiej, już przedtem zresztą wsławiło wielu poetów 199 i historyków owego pamiętnego stulecia.200

Rozdział szesnasty
POSTĘPOWANIE RZĄDU RZYMSKIEGO WOBEC CHRZEŚCIJAN OD CZASÓW PANOWANIA NERONA DO CZASÓW PANOWANIA
KONSTANTYNA
J
eśli z całą powagą rozważymy czystość religii chrześcijańskiej, świętość jej przykazań moralnych oraz surowe i niewinne żywoty większości tych, którzy w ciągu pierwszych stuleci przyjęli wiarę w Ewangelię, to z natury rzeczy nasuwa się nam przypuszczenie, że do nauki tak dobroczynnej musiał odnosić się z należytym szacunkiem nawet świat niewierzący; że ludzie uczeni i kulturalni, jakkolwiek może z cudów szydzili, oceniali cnoty nowej sekty; i że dostojnicy państwowi nie prześladowali, ale chronili stan ludzi, którzy wprawdzie nie chcieli brać czynnego udziału w wojnach i w sprawowaniu rządów, tylko okazywali wobec prawa najbierniejsze posłuszeństwo. Z drugiej strony, przypominając sobie powszechną tolerancję wielobóstwa, tak niezmiennie podtrzymywaną przez wiarę ludu, niewiarę filozofów oraz politykę senatu rzymskiego i cesarzy, w żaden sposób nie możemy się zorientować, jakie to nowe przestępstwo popełnili chrześcijanie, jaka nowa prowokacja mogła rozdrażnić łagodną obojętność starożytności i jakie nowe pobudki władców rzymskich, bez żadnego zainteresowania patrzących na tysiąc form religii pod ich łagodnym panowaniem, nakazywały im karać surowo każdy odłam poddanych, którzy sobie wybrali ten szczególny, ale nieszkodliwy sposób wiary i kultu.
Widać jednak, że polityka religijna świata starożytnego, aby się przeciwstawić pochodowi chrześcijaństwa, przyjęła charakter bardziej surowy i mniej tolerancyjny. W jakieś osiemdziesiąt lat po śmierci Chrystusa Jego niewinni uczniowie ponosili śmierć z wyroku prokonsula, skądinąd człowieka najłagodniejszego, nastawionego filozoficznie i w myśl prawa cesarskiego wyróżniającego się mądrością i sprawiedliwością w ogólnym sprawowaniu władzy. Apologeci w obronach kierowanych do następców Trajana uskarżają się z żałością na to, że chrześcijanie, którzy są przecież wszystkim zarządzeniom posłuszni i upraszają jedynie o wolność sumienia, jedyni spośród wszystkich innych poddanych Cesarstwa Rzymskiego zostali pozbawieni powszechnych dobrodziejstw swego opiekuńczego rządu. Śmierć kilku najwybitniejszych męczenników zapisano starannie i od czasu gdy chrześcijaństwo stało się religią panującą, rządcy Kościoła zajmują się przedstawianiem okrutnego postępowania swoich po-

Rozdział szesnasty
56




gańskich przeciwników nie mniej pilnie niż ich naśladowaniem. Celem niniejszego rozdziału jest wyłowienie (jeśli to możliwe) paru prawdziwych, a przy tym interesujących faktów z całej masy wymysłów i błędów, jak również omówienie j w sposób jasny i rozsądny przyczyn, rozmiarów, okresu trwania i najważniej- j szych okoliczności prześladowań, na jakie byli narażeni pierwsi chrześcijanie.
Sekciarze religii prześladowanej, których dręczy lek, ożywia uraza i, być może, zagrzewa fanatyzm, rzadko kiedy znajdują się w stanie umysłu odpowiednim do tego, by spokojnie zbadać albo bezstronnie ocenić pobudki swoich wrogów, często wymykające się nawet bezstronnemu i wnikliwemu sądowi ludzi pozostających w bezpiecznej odległości od płomieni prześladowania. Postępowaniu cesarzy wobec pierwszych chrześcijan przypisuje się pobudki, które mają tym większe pozory słuszności i prawdopodobieństwa, że wypływają z uznanego ducha wielobóstwa. Jak to już zauważyliśmy przedtem, religijna harmonia świata opierała się głównie na tym, że narody starożytności tolerowały cudze tradycje i obrzędy i okazywały im szacunek. Można się więc było spodziewać, że zjednoczą się one w oburzeniu przeciwko każdej sekcie, która, wyodrębniając się ze wspólnoty ludzkości, będzie sobie rościć prawa do wyłącznego posiadania prawdy bożej i gardzić wszelkimi - z wyjątkiem swojej własnej - formami kultu jako bezbożnym bałwochwalstwem. Praw do tolerancji strzegła wzajemna pobłażliwość, słusznie więc tracił je każdy, kto nie chciał składać tej zwyczajowej daniny. Ponieważ składania jej nieugięcie odmawiali jedni jedyni Żydzi, rozważenie sposobu, w jaki ich traktowali rzymscy wielkorządcy, pomoże nam wyjaśnić, jak dalece dociekanie niniejsze znajduje usprawiedliwienie w faktach, oraz wykryć prawdziwe powody, dla których prześladowano chrześcijaństwo.
Nie powtarzając już tego, cośmy mówili o szacunku rzymskich władców i wielkorządców dla Świątyni Jerozolimskiej, zauważymy tylko, że wszelkie okoliczności zarówno towarzyszące zburzeniu świątyni i miasta, jak i późniejsze mogły zdobywców rozdrażnić i pozornie jak najsłuszniejszymi argumentami politycznej sprawiedliwości i bezpieczeństwa publicznego upoważnić do prześladowań religijnych. Od czasu panowania Nerona do czasu panowania Antonina Piusa Żydzi znosili władzę Rzymu z zaciekłą niecierpliwością, raz po raz wybuchającą w najgwałtowniejszych rzeziach i powstaniach. Człowieczeństwo doznaje wstrząsu na wieść o straszliwych okrucieństwach popełnionych przez Żydów w miastach Egiptu, Cypru i Cyrene, gdzie mieszkali oni w zdradzieckiej przyjaźni z niczego nie podejrzewającymi krajowcami;1 toteż doznajemy pokusy przyklaśnięcia surowemu odwetowi oręża legionów rzymskich na tym plemieniu fanatyków, których złowieszczy a naiwny zabobon zdawał się czynić nieubłaganymi wrogami nie tylko rzymskiego rządu, ale i całej ludzkości.2 Fanatyzm Żydów miał oparcie zarówno w poglądzie, że prawo im zakazuje płacić podatki panu-bałwochwalcy, jak i w zaczerpniętej z pradawnych wyroczni pochlebnej obietnicy, że wkrótce pojawi się zwycięski Mesjasz, który ma zerwać z nich kajdany i obdarzyć wybrańców Niebios cesarstwem ziemi.

Prześladowanie chrześcijan przez cesarzy rzymskich _____57
Słynny Bar Kochba właśnie dzięki temu, że się ogłosił długo wyczekiwanym wybawcą i wezwał wszystkich potomków Abrahama do urzeczywistnienia nadziei Izraela, zebrał olbrzymią armię, z którą przez dwa lata stawiał opór władzy cesarza Hadriana.3
Pomimo tych wciąż powtarzających się prowokacji niechęć rzymskich władców wygasła po odniesionym przez nich zwycięstwie i obawy ich też minęły wraz z okresem wojny i niebezpieczeństwa. Dzięki pobłażliwości religii pogańskiej i dzięki łagodności Antonina Piusa Żydzi odzyskali swoje dawne przywileje i raz jeszcze otrzymali pozwolenie na obrzezanie swoich synów pod łatwym do wykonania warunkiem, że nie będą żadnego prozelity cudzoziemskiego naznaczać tym znamieniem odróżniającym plemię hebrajskie.4 Licznym pozostałościom żydowskiego narodu, jakkolwiek jeszcze nie dopuszczanym na obszar Jerozolimy, wolno było zakładać i utrzymywać duże osiedla zarówno w prowincjach, jak i w Italii, nabywać prawa obywatelskie Rzymu, piastować godności miejskie, a przy tym wszystkim cieszyć się zwolnieniem od obowiązku uciążliwych i kosztownych służb społecznych. Rzymianie w swoim umiarze bądź w pogardzie sankcjonowali prawnie formę władzy kościelnej, jaką ustanowiła pokonana sekta. Patriarcha z siedzibą w Tyberiadzie miał prawo mianować podległych sobie kapłanów i wysłanników, sprawować jurysdykcję wewnętrzną i ściągać od swoich rozproszonych braci coroczną daninę.5 W głównych miastach Cesarstwa często budowano nowe synagogi; w sposób jak najbardziej publiczny i uroczysty obchodzono szabasy, posty i święta nakazane bądź przez Zakon Mojżeszowy, bądź też przez tradycje rabinów.6 W wyniku tak łagodnego traktowania srogość Żydów niepostrzeżenie zmiękła. Zbudzeni ze snu o proroctwie i podboju, przyjęli postawę spokojnych, pracowitych poddanych. Ich nieprzejednana nienawiść do ludzkości, zamiast jak dawniej wybuchać w czynach gwałtownej przemocy, teraz znajdowała mniej niebezpieczne ujścia. Skwapliwie korzystali oni z każdej sposobności do oszukania bałwochwalców w handlu i wygłaszali jakieś tajemnicze, dwuznaczne złorzeczenia pod adresem wyniosłego Królestwa Edomskiego.7
Skoro Żydzi, ze wstrętem odrzucając bóstwa czczone przez władcę i współpod-danych, cieszyli się jednak swobodą w praktykowaniu swojej niespołecznej religii, to przecież musiała istnieć jakaś inna przyczyna owych surowych kar, na jakie byli narażeni uczniowie Chrystusa, podczas gdy potomkowie Abrahama za to samo nie byli ścigani. Różnica pomiędzy chrześcijanami a Żydami jest prosta i oczywista, ale w myśl poglądów starożytności ma zasadnicze znaczenie. Żydzi byli narodem, chrześcijanie byli sektą; i tak jak się rozumiało samo przez się, że każde społeczeństwo respektuje uświęcone instytucje sąsiadów, tak i każdemu społeczeństwu wypadało trwać przy uświęconych instytucjach swoich przodków. Głos wyroczni, wskazówki filozofów i powaga praw jednomyślnie narzucały to zobowiązanie narodowe. Żydzi, dumnie roszcząc sobie prawo do wyższej świętości, mogli prowokować to, że politeiści uważali ich za plemię

58 Rozdział szesnasty
obrzydliwe i nieczyste; lekceważąc obcowanie z innymi narodami, mogli też zasługiwać na pogardę politeistów; prawa Mojżeszowe mogły być po większej części błahe albo niedorzeczne, a przecież skoro od wielu wieków przyjmowało je duże społeczeństwo, zwolenników Mojżesza usprawiedliwiał fakt, że po prostu brali oni przykład ze swoich przodków, powszechnie więc uznawano, że przecież wolno im przestrzegać obrządku, którego zaniedbanie byłoby z ich strony przestępstwem. Wszelako Kościół pierwotny nie mógł się w niczym tłumaczyć ani osłaniać zasadą, która chroniła żydowską Synagogę. Przyjmując wiarę w Ewangelię, chrześcijanie stawali się winnymi grzechu, który uważano za przeciwny naturze i niewybaczalny. Rozrywali uświęcone więzy obyczaju i wychowania, naruszali religijne ustanowienia swego kraju i zarozumiale deptali wszystko, co było uważane za prawdę albo czczone jako świętość przez ich ojców. I nie można było nie uznać tego za odstępstwo (jeśli przystoi nam tu użyć takiego wyrażenia) o jakimś tylko stronniczym czy miejscowym charakterze, skoro pobożny chrześcijański zbieg ze świątyń egipskich bądź syryjskich ani myślał szukać schronienia w świątyniach ateńskich czy kartagińskich. Każdy chrześcijanin z pogardą odrzucał zabobony swojej rodziny, swego miasta i swojej prowincji. Ogół chrześcijan jednomyślnie nie chciał mieć nic wspólnego z bogami Rzymu, Cesarstwa i ludzkości. Na próżno uciskani wierni powoływali się na przyrodzone prawo do wolności sumienia i poglądów osobistych. Chociaż ich położenie mogło budzić litość, ich argumenty nigdy nie zdołały przemówić do rozumu ani filozofom, ani religijnej części świata pogańskiego. Fakt, że ktokolwiek ma skrupuły w związku z przestrzeganiem ustanowionego kultu, napawał zaniepokojonych pogan takim samym zdumieniem, jakie odczuwaliby wobec każdego, kto by ni stąd, ni zowąd poczuł wstręt do obyczajów, stroju czy języka swojej ojczyzny.8
Zdumienie pogan szybko ustąpiło miejsca odrazie i doszło do tego, że najpobożniejsi chrześcijanie byli narażeni na niesprawiedliwy, ale niebezpieczny zarzut bezbożności. Złośliwość zbratała się z przesądem, przedstawiając chrześcijan jako społeczeństwo bezbożników, którzy, najzuchwalej napadając na ustrój religijny Cesarstwa, zasłużyli sobie na najsurowszą karę ze strony dostojnika państwowego. Oddzielili się (wyznawali to z całą dumą) od wszelkiego rodzaju zabobonu przyjętego na ziemi przez najrozmaitsze formy wielo-bóstwa, przy czym bynajmniej nie było rzeczą oczywistą, jakim bóstwem bądź jaką formą kultu zastąpili bogów i świątynie starożytności. Ich czyste i wzniosłe pojęcie o Najwyższej Istocie wymykało się nieokrzesanym umysłom rzesz pogańskich, w żaden sposób nie umiejących zrozumieć, co to może być za duchowy samotny Bóg, którego ani się nie przedstawia pod żadną postacią cielesną czy symboliczną, ani się nie czci nakazanym przez zwyczaj przepychem uczt i świąt, ołtarzy i składanych ofiar.9 Mędrcy Grecji i Rzymu, wznosząc swoje umysły na wyżyny rozważań o istnieniu i cechach Pierwszej Przyczyny, skłaniali się za podszeptem rozumu bądź próżności do zachowywania przywileju

Poczucie zagrożenia wśród pogan 59
takiej pobożności filozoficznej tylko dla siebie i swoich uczniów.10 Dalecy od przyjmowania przesądów ludzkich za wzorzec prawdy, uważali jednak, że wypływają one z pierwotnych skłonności natury człowieczej i że każdy ludowy sposób wierzenia i kultu, który odrzuca poparcie zmysłów, będzie w miarę odstępowania od przyjętego zabobonu zatracać zdolność do powściągania błądzącej wyobraźni i fanatycznych wizji. Niedbałe spojrzenie, jakim ludzie rozumni i uczeni raczyli obrzucać Objawienie chrześcijańskie, służyło tylko do utwierdzenia ich pochopnej opinii w przekonaniu, że zasada Jedynego Boga, być może czczona i przez nich samych, uległa zniekształceniu i unicestwieniu wskutek rozszalałego fanatyzmu i z powietrza utkanych spekulacji nowych sekciarzy. Autor słynnego dialogu, przypisywanego Lukianowi, udając, że ośmiesza i lekceważy tajemniczy przedmiot Trójcy, zdradza zarazem własną nieznajomość ułomności rozumu ludzkiego i nieodgadnionej istoty doskonałości bożej.11
Może mniej zdumiewające wydawało się to, że założyciel chrześcijaństwa był nie tylko szanowany przez swoich uczniów jako mędrzec i prorok, ale również czczony jako Bóg. Politeiści mieli skłonność do przyjmowania wszelkich artykułów wiary nasuwających choćby najbardziej odległe i niedoskonałe podobieństwo do mitologii ludowej; legendy o Bachusie, Herkulesie i Eskulapie w pewnej mierze przygotowały ich wyobraźnię na ukazanie się Syna Bożego pod postacią ludzką.12 Ale dziwili się, że chrześcijanie porzucają świątynie tych pradawnych bohaterów, którzy niegdyś w niemowlęctwie świata zapoczątkowali sztuki piękne, ustanowili prawa i pokonali tyranów bądź potwory nękające ziemię; że chrześcijanie porzucają to wszystko po to, by za wyłączny przedmiot kultu religijnego obrać sobie jakiegoś nieznanego nauczyciela, który stosunkowo niedawno, i w dodatku wśród ludu barbarzyńskiego, padł ofiarą albo złośliwości własnych rodaków, albo zazdrości rządu rzymskiego. Rzesze pogańskie, wdzięczne bogom tylko za dobrodziejstwa doczesne, odrzucały nieo-szacowany dar życia nieśmiertelnego, ofiarowany ludzkości przez Jezusa z Nazaretu. Ci przyziemni ludzie uważali, że łagodna niezłomność, z jaką Jezus dobrowolnie znosił okrutne cierpienia, Jego dobroć w stosunku do wszystkich i do wszystkiego oraz wzniosła prostota Jego czynów i charakteru nie wystarczają, by wyrównać brak sławy, cesarstwa i zwycięstw; nie chcąc uznać jego zadziwiającego tryumfu nad mocami ciemności i grobu, przedstawiali fałszywie bądź znieważali dwuznaczne urodzenie, wędrowne życie i haniebną śmierć boskiego twórcy chrześcijaństwa.13
Wina osobista, jaką każdy chrześcijanin ściągał na siebie w ten sposób, przedkładając nad religię narodową poglądy własne, stawała się znacznie cięższa wskutek liczebności i jedności tych przestępców. Jak wiadomo i jak to już zauważyliśmy, polityka Rzymu z najwyższą zazdrością i nieufnością patrzyła na wszelkie zrzeszenia poddanych; nawet korporacjom prywatnym, założonym dla jak najbardziej nieszkodliwych, dobroczynnych celów, nadawano przywileje

60 Rozdział szesnasty
bardzo skąpą ręką.14 Zgromadzenia religijne chrześcijan, którzy oddzielili się od powszechnego kultu, wyglądały znacznie mniej niewinnie: w swojej zasadzie były sprzeczne z prawem, a w skutkach mogły się stać niebezpieczne. Cesarze, ze względu na spokój publiczny zakazując tych potajemnych, czasami nocnych zebrań,15 nawet nie wiedzieli, że gwałcą prawa sprawiedliwości. Pobożne nieposłuszeństwo chrześcijan sprawiało, że ich postępowanie czy może ich zamysły nabierały pozornie wagi poważniejszych przestępstw; toteż władcy rzymscy, którzy może daliby się rozbroić chętną uległością, uważając egzekwowanie swoich rozkazów za sprawę honoru, czasami usiłowali surowymi karami pokonać tego niezależnego ducha, zuchwale uznającego jakiś autorytet wyższy od autorytetu państwowego dostojnika. Rozmiary i trwałość tego duchowego sprzysiężenia zdawały się czynić je przedmiotem z każdym dniem coraz bardziej zasługującym na baczną uwagę. Jak to już stwierdziliśmy, czynna i owocna gorliwość chrześcijan niepostrzeżenie rozciągnęła ich szeregi na każdą prowincję i prawie każde miasto Cesarstwa. Nowo nawróceni wyraźnie odrze-kali się własnych rodzin i ojczyzny po to, by nierozerwalnymi więzami połączyć się z którąś z gmin przyjmujących charakter różniący je od reszty obywateli. Posępny, surowy wygląd chrześcijan, ich wstręt do pospolitych spraw i przyjemności życia oraz często przez nich wygłaszane przepowiednie o zagrażających nieszczęściach 16 napełniały pogan niejasnym przeczuciem jakiegoś niebezpieczeństwa, które sprowadzi ta nowa sekta, tym bardziej zatrważająca, im bardziej pozostaje w cieniu. "Bez względu na to - powiada Pliniusz - co może być zasadą ich postępowania, wydaje się, że ten ich nieugięty upór zasłużył na karę." 17
Początkowo środki ostrożności, jakie podejmowali uczniowie Chrystusa, dopełniając obrządków religijnych, były podyktowane lękiem i koniecznością, ale później stosowano je już z wyboru. Naśladując straszliwą tajemniczość misteriów eleuzyjskich, chrześcijanie pochlebiali sobie, że dzięki temu ich święte instytucje staną się bardziej szacowne w oczach świata pogańskiego.18 Odniosło to jednak, jak się często zdarza z przeprowadzaniem planów chytrej polityki, skutki wręcz przeciwne ich życzeniom i oczekiwaniom. Wyciągnięto bowiem wniosek, że oni po prostu ukrywają to, czego odkrycie oblałoby ich rumieńcem wstydu. Ich źle pojęta ostrożność nastręczyła złośliwości okazję do wymyślenia, na użytek podejrzliwej, łatwowiernej rzeszy, całej masy okropnych opowieści przedstawiających chrześcijan jako najwszeteczniejsze stwory ludzkie, które w swoich ciemnych kryjówkach praktykują wszelkie obrzydliwości, jakie tylko zwyrodniała fantazja może na myśl nasunąć, i które kupują łaski swego nieznanego Boga za cenę odrzucenia wszelkich cnót moralnych. Wielu pogan ważyło się kłamliwie przyznawać do swojej obecności przy obrzędach tej wstrętnej społeczności bądź o nich opowiadać. Utrzymywano, że "noworodka całkowicie obsypanego mąką podsuwa się niczym jakiś mistyczny symbol wtajemniczenia pod nóż prozelity, który, nie wiedząc, co to jest, zadaje wiele

Początkowa obojętność Rzymu wobec chrześcijan 61
niewidocznych a śmiertelnych ran niewinnej ofierze swego błędu; i natychmiast po dokonaniu tego okrutnego czynu sekciarze piją krew dziecięcia, żarłocznie rozrywają jego drgające członki, przy czym rękojmią wieczystego dochowania tajemnicy jest wspólna świadomość winy. Tak samo poufnie poświadczono, że po tej nieludzkiej ofierze następuje właściwa biesiada, podczas której nieumiar-kowane pijaństwo wyzwala bydlęce żądze biesiadników, aż o wyznaczonej chwili nagle gasi się wszystkie światła, odrzuca się wszelki wstyd, zapomina się o naturze i kala się ciemność nocy kierowanym przez przypadek, kazirodczym obcowaniem sióstr i braci, matek i synów."19
Aby rozwiać nawet najlżejsze podejrzenia przeciwnika bezstronnego, wystarczy przeczytanie dawnych apologii. Chrześcijanie z niezachwianą pewnością czystego sumienia odwołują się od głosu plotki do sprawiedliwości dostojników państwowych. Uznają, że należy im się najsurowsza kara, jeśli ktoś zdoła przedstawić jakikolwiek dowód zbrodni przypisywanych im przez oszczerstwo. Domagają się kary i wzywają do dostarczenia konkretnych dowodów, a jednocześnie stosownie i zgodnie z prawdą protestują przeciwko nieprawdopodobieństwu i bezpodstawności tego oskarżenia. Zapytują, czy ktokolwiek może poważnie wierzyć w to, że czyste, świątobliwe przykazania Ewangelii, tak często powstrzymujące ich nawet od rozrywek najzupełniej zgodnych z prawem, mogłyby wpajać obrzydliwą zbrodniczość; albo w to, że jakiekolwiek duże społeczeństwo zdecydowałoby się hańbić aż tak dalece w oczach własnych członków; i wreszcie w to, że tyle osób płci obojga, starych i młodych, różnego stanu i charakteru, mogłoby przystać, nie bojąc się śmierci ani hańby, na pogwałcenie zasad najgłębiej wpojonych w ich umysły przez naturę i wychowanie.20
Chyba nic by nie zdołało osłabić siły i odwrócić skutków tak nieodpartego usprawiedliwienia, gdyby nie postępowanie samych apologetów, którzy nieroztropnie zdradzali wspólną sprawę religii, aby zadośćuczynić swojej nabożnej nienawiści do wewnętrznych wrogów Kościoła. Czasem słabo napomykali, czasem zuchwale twierdzili, że owe krwawe ofiary i kazirodcze obrządki, tak fałszywie przypisywane wyznawcom prawowiernym, w rzeczywistości stanowią część uroczystych obrzędów marcjonitów, karpokratyjczyków i kilku innych sekt gnostyków, którzy przecież, aczkolwiek mogli zbaczać na ścieżki herezji, nie przestali się kierować uczuciami ludzkimi i rządzić przykazaniami chrześcijaństwa.21 Podobnymi oskarżeniami odwzajemniali się Kościołowi, oderwawszy się od jego wspólnoty, schizmatycy;22 na wszystkie więc strony wyjawiano, że wśród wielkich rzesz ludzi popisujących się mianem chrześcijan panuje niezmiernie gorsząca rozwiązłość obyczajów. Dostojnik pogański, który nie miał ani czasu, ani możliwości na to, by rozróżnić nieomal niedostrzegalną granicę pomiędzy wiarą prawowitą a zdeprawowaniem heretyckim, z łatwością mógł sobie wyobrażać, że wzajemna wrogość zmusza ich do odkrywania wspólnej winy. Szczęśliwie dla spokoju, a już przynajmniej dla reputacji pierwszych

Rozdział szesnasty
62




chrześcijan, dostojnicy państwowi postępowali czasem łagodniej i z większym umiarem, niż to zazwyczaj idzie w porze z gorliwością religijną, i w wyniku swoich badań sądowych składali bezstronne sprawozdania, stwierdzając, że ich zdaniem sekciarze, którzy porzucili ustanowiony kułt, są uczciwi w wyznawanej przez siebie wierze i jakkolwiek swoim niedorzecznym i cudacznym zabobonem mogą ściągać na siebie naganę prawa, obyczaje mają nienaganne.23
Historia, która podejmuje się zapisywać sprawy przeszłości dla pouczenia wieków przyszłych, nie zasługiwałaby na pełnienie tej zaszczytnej funkcji, gdyby zniżyła się do obrony sprawy tyranów albo do usprawiedliwiania zasady prześladowań. Trzeba jednak uznać, że postępowanie cesarzy nawet najmniej przychylnych pierwotnemu Kościołowi bynajmniej nie było tak zbrodnicze jak postępowanie władców współczesnych, stosujących przeciwko poglądom religijnym któregokolwiek odłamu swoich poddanych broń przemocy i terroru. Jakiś Karol V bądź Ludwik XIV mógł przecież z rozmyślań i poglądów własnych zaczerpnąć prawdziwą wiedze o prawach sumienia, o zobowiązaniach wiary i o niewinności błędu. Natomiast władcom i dostojnikom starożytnego Rzymu obce były zasady będące dla pierwszych chrześcijan źródłem natchnienia i nieugiętej uporczywości w sprawie Prawdy ani też sami we własnych sercach nie odkrywali oni żadnej pobudki, która by im nakazywała odrzucić zgodne z prawem i, rzec można, wrodzone posłuszeństwo wobec uświęconych instytucji ojczystych. Tenże sam powód, przyczyniając się do zmniejszenia ich winy, musiał wpływać na pewne złagodzenie surowości prześladowań. Ponieważ nie kierowali się zażartą gorliwością bigotów, ale umiarkowaną polityką prawodawców, na pewno nieraz się zdarzało, że pogarda rozluźniała, a humanitaryzm zawieszał prawa przez nich ogłaszane przeciwko pokornym, niepozornym zwolennikom Chrystusa. Z ogólnego przeglądu ich charakteru i pobudek siłą rzeczy moglibyśmy wyciągnąć następujące wnioski:
Po pierwsze: wiele czasu upłynęło, zanim cesarze rzymscy uznali nowych sekciarzy za przedmiot zasługujący na uwagę.
Po drugie: skazując kogokolwiek z poddanych, oskarżonych o tak bardzo szczególne przestępstwo, postępowali ostrożnie i niechętnie.
Po trzecie: kary stosowali z umiarem.
Po czwarte: udręczony Kościół cieszył się jednak wieloma okresami spokoju i ciszy.
Pomimo niedbałej obojętności, jaką w sprawach chrześcijan okazywali nawet najbardziej drobiazgowi i nie szczędzący szczegółów pisarze pogańscy,24 może jeszcze leży w naszej mocy potwierdzenie każdej z tych prawdopodobnych tez świadectwem faktów.
I. Dzięki mądremu zrządzeniu Opatrzności niemowlęctwo Kościoła spowijała zasłona tajemnicy, która, dopóki wiara chrześcijan nie dojrzała i rzesze ich się nie pomnożyły, służyła nie tylko do osłaniania ich przed złośliwością świata pogańskiego, ale nawet do ukrywania faktu, że chrzęści-


63
Pożar Rzymu za Nerona



jaństwo w ogóle istnieje. Powolność, z jaką stopniowo znoszono obrzędy Mojżeszowe, pozwalała pierwszym prozelitom Ewangelii na bezpieczne a niewinne zamaskowanie. Ponieważ w znacznej większości pochodzili oni z plemienia Abrahama, nadal wyróżniali się szczególnym znamieniem obrzezania, zanosili modły w Świątyni Jerozolimskiej aż do czasu ostatecznego jej zburzenia i tak samo proroków jak i Zakon Mojżeszowy uważali za natchnionych przez Boga. Również i nawróceni poganie, którzy dzięki duchowemu usynowieniu związali się z nadzieją Izraela, przyjąwszy strój i pewne cechy Żydów,25 mieszali się pozornie z ich rzeszą, ponieważ więc politeiści zwracali uwagę nie tyle na same artykuły wiary, ile na kult zewnętrzny, nowa sekta, starannie ukrywając bądź słabo zapowiadając swoją przyszłą wielkość i ambicję, mogła spokojnie szukać schronienia w powszechnej tolerancji będącej w Cesarstwie Rzymskim udziałem starożytnego, słynnego narodu żydowskiego. Być może, już po niedługim czasie sami Żydzi, ożywieni gorliwością sroższą i wiarą bardziej zazdrosną, spostrzegli stopniowe oddzielanie się swoich nazareńskich braci od nauki Synagogi i chętnie by ugasili tę niebezpieczną herezję krwią jej zwolenników. Ale wyroki Niebios już przedtem rozbroiły ich złośliwość; chociaż więc czasem mogli korzystać z przywileju swobodnego buntu, nie mieli już prawa wykonywać sądownictwa karnego, a niełatwo im było przelać swoją zajadłą gorliwość i przesąd w spokojną pierś rzymskiego dostojnika. Wielkorządcy prowincji wprawdzie głosili gotowość do wysłuchiwania wszelkich oskarżeń o przewinienia zagrażające bezpieczeństwu publicznemu, natychmiast jednak gdy się dowiadywali, że chodzi nie o fakty, lecz o słowa, i że spór dotyczy tylko wykładni praw i proroctw żydowskich, uznawali wszelką poważniejszą dyskusję na temat niejasnych różnic, mogących powstać wśród barbarzyńskiego zabobonnego ludu, za sprawę niegodną majestatu Rzymu. Tak więc na straży bezpieczeństwa niewinnych chrześcijan stały niewiedza i pogarda; i często sąd dostojnika pogańskiego okazywał się najpewniejszym dla nich schronieniem przed wściekłością Synagogi.26 Zaiste, gdybyśmy byli skłonni do przyjmowania bez zastrzeżeń wszystkiego, co nam przekazała tradycja aż nazbyt łatwowiernej starożytności, moglibyśmy tu wiele opowiedzieć o dalekich wędrówkach dwunastu apostołów, o ich cudownych osiągnięciach i różnorakiej śmierci w różnych częściach Cesarstwa Rzymskiego; dokładniejsze jednak badania nasuną nam wątpliwość, czy komukolwiek z tych, którzy byli świadkami cudów Chrystusa, dane było pieczętować prawdę swego świadectwa własną krwią gdzieś poza granicami Palestyny.27 Opierając się na przeciętnej długości życia ludzkiego, można zupełnie słusznie przypuszczać, że większość tych świadków już nie żyła w czasie, gdy niezadowolenie Żydów znalazło ujście w owej wściekłej wojnie zakończonej dopiero zburzeniem Jerozolimy. Z całego długiego okresu od śmierci Chrystusa aż do tego pamiętnego buntu nie pozostały nam żadne ślady wskazujące na brak tolerancji u Rzymian, chyba że szukać ich będziemy w nagłym, przelotnym, lecz okrutnym prześladowaniu

64 Rozdział szesnasty
rozpętanym przeciwko chrześcijanom stolicy przez Nerona w trzydzieści pięć lat po śmierci Chrystusa i zaledwie na dwa lata przed buntem żydowskim. Już sam charakter fllozofa-historyka, któremu zawdzięczamy najwięcej wiadomości o tej szczególnej sprawie, wystarcza, aby ją zalecić naszej najstaranniejszej uwadze.
W dziesiątym roku panowania Nerona stolicę Cesarstwa nawiedził pożar, którego gwałtowność przekraczała wszelkie pożary, jakie pamiętano bądź podawano jako przykład z wieków poprzednich.28 Jednej olbrzymiej wspólnej zagładzie uległy pomniki sztuki greckiej i cnoty rzymskiej, trofea wojen punickich i galijskich, najświętsze świątynie i najwspanialsze pałace. Z czternastu rejonów czy też dzielnic, na które podzielony był Rzym, tylko cztery przetrwały nietknięte, trzy zostały całkowicie zrównane z ziemią, a pozostałych siedem po doświadczeniu wściekłości płomieni przedstawiało smutny widok ruin i opuszczenia. Jak się zdaje, rząd w swojej czujności nie zaniedbał żadnych środków, które mogłyby złagodzić poczucie tak okropnego nieszczęścia. Dla zrozpaczonego pospólstwa pootwierano ogrody cesarskie, wzniesiono tymczasowe budynki mieszkalne i przydzielono obfite dostawy zboża i żywności po cenach bardzo umiarkowanych.29 Polityka chyba najbardziej wspaniałomyślna podyktowała edykty regulujące rozplanowanie nowych ulic i budowę domów prywatnych i, jak to się często zdarza w wiekach dobrobytu, wskutek pożaru Rzymu w ciągu niewielu lat wyrosło na jego miejscu nowe miasto, lepiej rozplanowane i piękniejsze. Ale cała roztropność i człowieczeństwo udawane przy tej okazji przez Nerona nie zdołały go uchronić od podejrzeń ludu. O każdą bowiem zbrodnię można było posądzać zabójcę własnej żony i matki; trudno też było władcę, który swoją osobę i godność poniżał występami w teatrze, uznać za niezdolnego do najbardziej szalonych wybryków. Rozeszła się pogłoska oskarżająca cesarza o podpalenie własnej stolicy, a ponieważ nastrojom rozjątrzonego ludu odpowiadają historie najbardziej niewiarygodne, poważnie opowiadano i niezłomnie wierzono, że Neron podczas pożaru, uradowany nieszczęściem, jakie spowodował, zabawiał się przy dźwiękach liry śpiewaniem pieśni o zburzeniu starożytnej Troi.30 Aby więc odwrócić od siebie podejrzenie, którego władza despotyczna zdławić nie potrafiła, cesarz postanowił na swoje miejsce podstawić jakichś rzekomych zbrodniarzy.
"Mając to na celu - powiada dalej Tacyt - kazał w sposób najbardziej wyszukany torturować ludzi napiętnowanych i bez tego zasłużoną niesławą i pospolicie zwanych chrześcijanami. Chrześcijanie swoją nazwę i początek wzięli od Chrystusa, który za panowania Tyberiusza poniósł śmierć z wyroku namiestnika Piłata Poncjusza.31 Chociaż na pewien czas ten zabobon zdławiono, wkrótce wybuchnął on ponownie i nie tylko rozszerzył się w Judei, pierwszym siedlisku tej szkodliwej sekty, ale nawet został wprowadzony do Rzymu, tego schronienia powszechnego, przyjmującego i osłaniającego wszystko, co nieczyste, i wszystko, co obrzydliwe. Zeznania pojmanych

Prześladowanie chrześcijan za Nerona 65
wskazały na wielką rzeszę ich wspólników, i skazano wszystkich na śmierć nie tyle za zbrodnię podpalenia Rzymu, ile za nienawiść do ludzkości.32 Umierali w męczarniach tym cięższych, że towarzyszyły im zniewagi i szyderstwa. Niektórych przybito do krzyżów, innych zaszyto w skóry dzikich zwierząt i rzucono na pastwę rozwścieczonych psów, jeszcze innych, wysmarowanych materiałami łatwopalnymi, użyto za pochodnie do rozświetlania ciemności nocy. W ogrodach Nerona odbyło się to żałosne widowisko, uświetnione wyścigami konnymi oraz obecnością samego cesarza, który w stroju i roli woźnicy rydwanu zmieszał się z motłochem. Wina chrześcijan zaprawdę zasługiwała na karę jak najprzykładniejszą, ale powszechny wstręt do nich zamienił się we współczucie wskutek opinii, że ci nieszczęśni nędznicy padli ofiarą nie tyle dla dobra publicznego, co dla zadowolenia okrucieństwa zazdrosnego tyrana."33
Wszyscy, którzy ciekawie przyglądają się przemianom, jakim ulega ludzkość, mogą zauważyć, że ogrody i cyrk Nerona na Watykanie, splamione krwią pierwszych chrześcijan, stały się jeszcze słynniejsze dzięki tryumfowi tej prześladowanej religii i jej nadużyciom. W tym samym miejscu34 stoi teraz świątynia, wspaniałością swoją znacznie przewyższająca chwałę Kapitolu - świątynia wzniesiona przez papieży chrześcijańskich, którzy, wywodząc roszczenie do panowania nad światem od pokornego rybaka z Galilei, zasiedli na tronie cezarów, nadali prawa barbarzyńskim zdobywcom Rzymu i rozciągnęli swoje rządy duchowe od Bałtyku po wybrzeża Oceanu Spokojnego.
Byłoby jednak rzeczą niewłaściwą zakończyć tę relację o prześladowaniu chrześcijan przez Nerona, zanim poczynimy tu pewne uwagi, które może posłużą nam do usunięcia związanych z tą relacją trudności oraz do rzucenia pewnego światła na dalsze dzieje Kościoła.
1. Nawet najbardziej sceptyczna krytyka musi uszanować prawdę tego niezwykłego faktu i autentyczność tego słynnego ustępu z Roczników Tacyta. Prawdę potwierdza sumienny i dokładny Swetoniusz, nadmieniając o karze wymierzonej przez Nerona chrześcijanom, sekcie ludzi, którzy przyjęli jakiś nowy zbrodniczy zabobon.35 Prawdziwości tego ustępu, poza tym że pokrywa się on z najdawniejszymi rękopisami, dowodzi również niemożliwy do naśladowania charakter stylu Tacyta, jego dobra sława, chroniąca wszystko, co napisał, od interpolacji nabożnego oszustwa, i wreszcie sama treść, w której oskarża pierwszych chrześcijan o najgorsze przestępstwa nie wmawiając, jakoby posiadali oni jakieś cudowne czy choćby czarnoksięskie moce stawiające ich ponad resztą ludzkości.36
2. Niemniej Tacyt urodził się prawdopodobnie parę lat przed pożarem Rzymu,37 mógł więc tylko z lektury i z opowiadań czerpać wiadomości o tym wydarzeniu z czasów swego wczesnego dzieciństwa. Zanim poświęcił się pracy publicznej, czekał spokojnie, dopóki jego talent nie osiągnie pełnej dojrzałości, i miał już lat ponad czterdzieści, gdy wdzięczne uznanie dla pamięci Agrykoli
5 - Gibbon t. 2

Rozdział szesnasty
66




skłoniło go do napisania najwcześniejszego z owych historycznych utworów! które będą zachwycać i pouczać najodleglejszą potomność. Po wypróbowaniu sil w biografii Agrykoli i w opisie Germanii postawił sobie za cel i wykonał dzieło! bardziej uciążliwe, a mianowicie historię Rzymu w trzydziestu księgach,! obejmującą czas od upadku Nerona do wstąpienia na tron Nerwy. Rządy Nerwy! zapoczątkowały wiek sprawiedliwości i dobrobytu, którego opisanie Tacyt! zostawił sobie na starość.38 Gdy jednak bliżej przyjrzał się temu tematowi,! może sądząc, że opisywanie wad i występków dawnych tyranów jest zadaniem j bardziej zaszczytnym czy może mniej rażącym niż wysławianie cnót monarchy, jeszcze panującego, wolał opowiedzieć, w formie roczników, o czynach czterech j bezpośrednich następców Augusta.
Uszeregowanie, określenie i przyozdobienie tych osiemdziesięciu lat w nieśmiertelnym dziele, w którym każde zdanie jest pełne najgłębszych obserwacji j i najżywszych obrazów, było przedsięwzięciem miary dostatecznej na to, by zająć j talent nawet samego Tacyta przez większą część jego życia. W ostatnich latach l panowania Trajana, gdy ten zwycięski monarcha rozciągał władzę Rzymu poza j jego granice starożytne, Tacyt w drugiej i czwartej księdze swych Roczników! opisywał tyranię Tyberiusza,39 toteż na pewno na tron już wstąpił cesarz Hadrian, zanim Tacyt, prowadząc swoją pracę chronologicznie, zdążył opisać pożar stolicy i okrucieństwo Nerona w stosunku do nieszczęsnych chrześcijan. Z odległości lat sześćdziesięciu obowiązkiem kronikarza było przyjąć opowiadania jeszcze żyjących świadków tego wydarzenia, ale też było rzeczą zupełnie naturalną, że jako filozof pofolgował on sobie w opisie powstawania, rozwoju i charakteru nowej sekty w myśl nie tyle wiedzy czy uprzedzeń wieku Nerona, ile wiedzy i uprzedzeń czasów Hadriana.
3. Tacyt bardzo często zdaje się na ciekawość bądź dociekliwość swoich czytelników, pozostawiając ich samodzielności dopełnienie drugorzędnych okoliczności i pojęć, które w swojej niezmiernej zwięzłości uznał za stosowne pominąć. Wolno więc nam popuścić wodze fantazji i wyobrazić sobie, jaka to przyczyna mogła okrucieństwo Nerona skierować przeciwko chrześcijanom, pomimo że ich niepozorność i niewinność powinny być tarczą chroniącą przed jego oburzeniem, a nawet jego uwagą. Na przedmiot podejrzeń cesarza i ludu o wiele lepiej nadawali się tak liczni w stolicy i uciskani w kraju ojczystym Żydzi; i nie wydawało się nieprawdopodobne, że podbity naród, który przecież już objawił swój wstręt do jarzma rzymskiego, może dla zaspokojenia nieubłaganej żądzy zemsty uciec się do środków najniegodziwszych. Żydzi jednak mieli bardzo potężnych rzeczników w pałacu, a nawet i w sercu tyrana. Rzecznicy ci: jego żony i kochanka, piękna Poppea, oraz ulubiony grajek z plemienia Abrahama, już zdążyli wykorzystać swój wpływ, wstawiając się za tym nie budzącym zaufania narodem.40 Wyłoniła się więc konieczność znalezienia na miejsce Żydów jakichś innych kozłów ofiarnych; i może łatwo było podszepnąć Neronowi, że chociaż prawdziwi zwolennicy Mojżesza nie mają

Prześladowanie Żydów i chrześcijan za Domicjana 67
z podpaleniem Rzymu nic wspólnego, to przecież pewna nowa a szkodliwa sekta Galilejczyków, która wśród nich powstała, zdolna jest do najstraszliwszych zbrodni. Mianem Galilejczyków błędnie obejmowano duże grupy ludzi o krańcowo przeciwnych obyczajach i zasadach: uczniów, którzy przyjęli wiarę Jezusa z Nazaretu,41 oraz zelotów, którzy poszli za sztandarem Judasza Gaulo-nity.42 Ci pierwsi byli przyjaciółmi ludzkości, ci drudzy jej wrogami, przy czym jedyne podobieństwo między nimi polegało na nieugiętej stałości, z jaką, nieczuli na śmierć i tortury, bronili swojej sprawy. Zwolennicy Judasza, którzy naglili swoich rodaków do buntu, zostali wkrótce pogrzebani pod gruzami Jerozolimy, podczas gdy zwolennicy Jezusa, znani pod słynniejszym mianem chrześcijan, rozprzestrzenili się w całym Cesarstwie Rzymskim. Jakże więc naturalne było ze strony Tacyta, za czasów Hadriana, przypisać całą winę i nieszczęścia chrześcijanom zamiast znacznie rzetelniej i sprawiedliwiej przypisać je sekcie, której nienawistna pamięć w jego czasach już prawie wygasła!
4. Bez względu na to, co można sądzić o tym przypuszczeniu (bo jednak to tylko przypuszczenie), jasne jest, że zarówno skutki, jak przyczyny prześladowania chrześcijan rozpętanego przez Nerona ograniczyły się do murów Rzymu,43 że przedmiotem kary czy choćby śledztwa wcale nie były przekonania religijne Galilejczyków, czyli chrześcijan, i wreszcie, że po upadku Nerona, ponieważ ich cierpienia przez długi czas kojarzyły się z pojęciem okrucieństwa i niesprawiedliwości, następni władcy w swoim umiarze skłaniali się do oszczędzania sekty tak bardzo ciemiężonej przez tyrana, który zazwyczaj kierował całą wściekłość przeciwko niewinności i cnocie.
Jest faktem dość znamiennym, że płomienie wojny pochłonęły Świątynię Jerozolimską i Kapitol rzymski nieomal w tym samym czasie;44 nie mniej szczególne wydaje się to, że daninę, którą pobożni Żydzi przeznaczyli na odbudowę świątyni, zwycięski najeźdźca obrócił na wskrzeszenie i przyozdobienie wspaniałości Kapitelu.45 Cesarze ściągali od narodu żydowskiego powszechne pogłówne i chociaż suma wyznaczona na głowę była nieznaczna, zarówno cel tego podatku, jak i surowość, z jaką go ściągano, sprawiały, że Żydzi uważali go za krzywdę nie do zniesienia.46
Ponieważ poborcy podatkowi niesłusznie rozciągnęli swoje roszczenia nawet na wiele osób nie będących Żydami ani z pochodzenia, ani z wyznania, niemożliwością było. aby chrześcijanie, którzy tak często chronili się w cień Synagogi, uniknęli teraz tego zachłannego prześladowania. Tak trwożliwie unikając każdego, choćby najlżejszego zetknięcia z zarazą bałwochwalstwa, nie mogli przecież wbrew swemu sumieniu przyczyniać się do oddawania czci owemu demonowi, który przybrał postać Jowisza Kapitolińskiego. Zważywszy jednak, że bardzo liczne, chociaż już słabnące stronnictwo chrześcijan wciąż jeszcze lgnęło do Zakonu Mojżeszowego, ich wysiłki, by ukryć swoje żydowskie pochodzenie, spełzały na niczym, gdy sprawdzano, czy są obrzezani,47 przy czym wielkorządcy rzymscy nie mieli czasu na badanie różnic w ich

68 Rozdział szesnasty
zasadach religijnych. Podobno okazało się, że wśród chrześcijan przywiedzionych przed sąd cesarza czy też, co się wydaje bardziej prawdopodobne, przed sąd namiestnika w Judei, dwóch mężczyzn wyróżnia się swoim pochodzeniem, szlachetniejszym nawet niż pochodzenie największych monarchów. Byli to wnukowie świętego Judy Tadeusza, apostoła, brata samego Jezusa Chrystusa.48
Ich przyrodzone prawo do tronu Dawida, budząc szacunek ludu, może by rozniecało zazdrość wielkorządcy, ale nędzna pospolitość ich odzienia i prostota ich odpowiedzi rychło go przekonały, że obaj ani nie pragną, ani nie mogą zakłócić spokoju Cesarstwa Rzymskiego. Szczerze przyznali się do swego królewskiego pochodzenia i bliskiego pokrewieństwa z Mesjaszem, ale wyparli się wszelkich widoków na korzyści w życiu doczesnym i wyznali, że Jego Królestwo, do którego wnijść pobożnie się spodziewają, jest czysto duchowej, anielskiej natury. Zapytam o swój stan majątkowy i zajęcie, pokazali dłonie stwardniałe od codziennego znoju i oświadczyli, że całe utrzymanie czerpią z uprawy roli w gospodarstwie w pobliżu wsi Kokaba, liczącym około dwudziestu czterech akrów angielskich,49 ogólnej wartości dziesięciu tysięcy drachm, czyli trzystu funtów szterlingów. Wnuków świętego Judy Tadeusza zwolniono ze współczuciem i pogardą.50
Domicjan, chociaż niepozorność dynastii Dawida mogła uchronić tych dwóch ludzi od jego podejrzeń, zatrwożony był wielkością własnej rodziny i jego tchórzliwą naturę uspokoić mogła tylko krew wszystkich tych Rzymian, których czy to się obawiał, czy nienawidził, czy też poważał. Z dwóch zatem synów jego stryja Flawiusza51 starszy został wnet skazany za zdradzieckie zamiary, a młodszy, imieniem Flawiusz Klemens, zawdzięczał swoje bezpieczeństwo li tylko brakowi odwagi i zdolności.52 Przez dłuższy czas cesarz łaską i opieką wyróżniał tak nieszkodliwego krewniaka - ożenił go ze swoją siostrzenicą Domicyllą, adoptował dzieci z tego małżeństwa, dopuszczając je do dziedziczenia tronu, i obdarzył ich ojca zaszczytami konsulatu. Ale prawie natychmiast gdy skończył się okres tego rocznego urzędowania, Flawiusz Klemens pod błahym pozorem został skazany i stracony; Domicyllę wygnano na bezludną wyspę przy wybrzeżu Kampanii,53 i liczni ludzie objęci tym samym oskarżeniem zostali skazani na śmierć bądź konfiskatę majątku. Zarzucaną im winą były żydowskie obyczaje i ateizm54 - dość szczególne skojarzenie pojęć, którego w żaden właściwy sposób nie dałoby się zastosować do nikogo z wyjątkiem chrześcijan, według niejasnych i niedoskonałych wyobrażeń ówczesnych dostojników państwowych i pisarzy. Na mocy takiej to niepewnej wykładni i aż nazbyt skwapliwie przyjmując podejrzenia tyrana za dowód zaszczytnego przestępstwa Klemensa i Domicylli, Kościół postawił ich oboje w rzędzie swoich pierwszych męczenników i napiętnował okrucieństwo Domicjana mianem drugiego prześladowania. Ale to prześladowanie (jeśli w ogóle zasługuje na to, by je tak nazywać) nie trwało długo. W parę miesięcy po śmierci Klemensa

________________Złagodzenie prześladowań za Trajana 69
i wygnaniu Domicylli Stefan, wyzwolony niewolnik Domicylli, cieszący się laską, ale chyba nie wyznający wiary swojej pani, zamordował cesarza w jego pałacu.55 Senat potępił pamięć Domicjana; jego zarządzenia skasowano, jego wygnańców odwołano i pod łagodnymi rządami Nerwy, podczas gdy niewinnym przywracano stanowiska i majątki, nawet najbardziej winnym udawało się uzyskiwać przebaczenie albo uciec przed karą.56
II. Mniej więcej w dziesięć lat później, za panowania Trajana, Pliniusz Młodszy otrzymał w zarząd od swego przyjaciela i mistrza prowincje: Bitynię i Pont. Wkrótce jednak stwierdził, że zupełnie nie wie, jakimi ma kierować się prawidłami sprawiedliwości bądź przepisami prawa przy wykonywaniu urzędu, przed którym się wzdragało całe jego człowieczeństwo. Nigdy przedtem nie był obecny na żadnej rozprawie przeciwko chrześcijanom, znanym mu dotąd jedynie z nazwy. Nie wiedział więc nic ani o naturze ich winy, ani o sposobie ich sądzenia, ani o wymiarze kary. Uciekając się w rozterce do swego zwykłego sposobu, przedłożył mądrości Trajana bezstronne i pod pewnymi względami przychylne sprawozdanie o tym nowym zabobonie z prośbą, by cesarz raczył rozstrzygnąć jego wątpliwości i pouczyć go w jego niewiedzy.57 Pliniusz był wykształcony i brał żywy udział w sprawach tego świata. Od dziewiętnastego roku życia wyróżniał się w sądach Rzymu jako obrońca,5 8 zasiadał w senacie, był obdarzony zaszczytami konsulatu i miał bardzo szerokie znajomości wśród ludzi każdego stanu zarówno w Italii, jak i w prowincjach. Toteż z faktu, że nie wiedział, jak postępować z chrześcijanami, da się zaczerpnąć trochę użytecznych informacji. Możemy być pewni, że w czasie gdy obejmował rządy nad Bitynią, nie było żadnych ogólnych praw ani specjalnych prawomocnych dekretów senatu przeciwko chrześcijanom; że ani Trajan, ani żaden z jego cnotliwych poprzedników, których edykty przyjęły się w karnym sądownictwie cywilnym, nie ogłosił publicznie swoich zamiarów wobec tej nowej sekty; i że, bez względu na to, jakie postępowanie sądowe prowadzono dotychczas przeciwko chrześcijanom, nie miało ono dostatecznej wagi, aby stworzyć precedens do postępowania rzymskiego wielkorządcy.
Odpowiedź Trajana, na którą często powoływali się chrześcijanie następnego stulecia, przejawia tyle względów dla sprawiedliwości i człowieczeństwa, ile tylko dało się pogodzić z jego mylnymi pojęciami w zakresie polityki wyznaniowej.59 Zamiast wykazać nieubłaganą gorliwość inkwizytora, któremu zależy na wykryciu nawet najdrobniejszych cząsteczek herezji, i zamiast radować się liczbą swoich ofiar cesarz wyraża znacznie więcej troskliwości o bezpieczeństwo niewinnych niż o to, by udaremnić ucieczkę winnym. Przyznaje on, że trudno jest przyjąć plan ogólny, ale ustanawia dwie zbawienne normy, które później dla udręczonych chrześcijan często były ulgą i podporą. Chociaż nakazuje swoim wyższym urzędnikom karać surowo osoby prawomocnie skazane, zarazem z bardzo ludzką niekonsekwencją zabrania im prowadzić jakiekolwiek badania przestępców przypuszczalnych. Nie wolno też było

70 Rozdział szesnasty
dostojnikowi państwowemu wszczynać postępowania sądowego na podstawie pierwszych lepszych doniesień. Oskarżenia anonimowe cesarz odrzuca jako zgoła nie licujące z prawością jego rządów i dla skazywania posądzonych o winę chrześcijaństwa surowo wymaga realnego dowodu i uczciwego, jawnego oskarżyciela. Jest też rzeczą prawdopodobną, że osoby przyjmujące na siebie zadanie tak nikczemne musiały uzasadniać swoje podejrzenia, wyszczególnić zarówno czas, jak i miejsce potajemnych zebrań, na które uczęszczał ich chrześcijański przeciwnik, oraz wyjawiać najrozmaitsze okoliczności, z najczuj-niejszą zazdrością ukrywane przez chrześcijan przed okiem profana. Jeśli oskarżycielom udało się na drodze sądowej przeprowadzić dowód prawny swego twierdzenia, byli oni narażeni na oburzenie znacznego i czynnego stronnictwa, na naganę bardziej wyrozumiałego odłamu ludzkości i na hańbę, jaka w każdej epoce i w każdym kraju towarzyszyła roli donosiciela. Jeśli, wręcz przeciwnie, nie udawało im się przedstawić dostatecznych dowodów, podlegali surowej karze (może nawet śmierci), w myśl prawa ogłoszonego przez cesarza Hadriana wymierzanej wszystkim, którzy fałszywie oskarżali współobywateli o przestępstwo wyznawania chrześcijaństwa. Wprawdzie zapalczywość wynikająca z zabobonu bądź z urazy osobistej mogła czasem wziąć górę nad najbardziej naturalnym strachem przed niesławą i niebezpieczeństwem, ale trudno chyba sobie wyobrazić, by wnoszenie oskarżeń tak ryzykownych przychodziło pogańskim poddanym Cesarstwa Rzymskiego lekko i, co za tym idzie, by zdarzało się często.60 Sposób, jaki niejednokrotnie stosowano celem obejścia mądrości ustaw, dostatecznie dowodzi, jak skutecznie owe ustawy udaremniały szkodliwe zamysły uraz osobistych bądź zabobonnej gorliwości. Hamulce strachu i wstydu, tak zniewalające, jeśli chodzi o umysły jednostek, tracą lwią część swojej mocy w zgromadzeniu dużym i zgiełkliwym. Pobożny chrześcijanin w zależności od tego, czy pragnął uzyskać chwałę męczeństwa, czy wolał jej uniknąć, czekał albo ze strachem, albo z niecierpliwością na okresowe nawroty igrzysk publicznych i świąt. W dni tych uroczystości mieszkańcy wielkich miast Cesarstwa zbierali się w amfiteatrach, gdzie wszystkie okoliczności miejsca, jak również i obrzędu przyczyniały się do rozpłomieniania ich pobożności i wygaszania człowieczeństwa. Ci liczni widzowie, uwieńczeni kwiatami, przepojeni wonią kadzideł i oczyszczeni krwią ofiar, w otoczeniu ołtarzy i posągów bóstw opiekuńczych, oddając się przyjemnościom, które uważali za istotną część kultu religijnego, przypominali sobie, że tylko chrześcijanie nienawidzą bogów ludzkości i najwyraźniej swoją nieobecnością lżą, bądź swoim smutkiem opłakują ogólną szczęśliwość w te uroczyste, wesołe święta. Jeśli Cesarstwo zostało właśnie nawiedzone przez jakiekolwiek nieszczęście, plagę, klęskę głodu bądź przegraną wojnę, jeśli Tyber wystąpił z brzegów albo Nil nie nawodnił obszarów nadrzecznych, jeśli zdarzyło się trzęsienie ziemi albo w regularnym następowaniu po sobie pór roku zaszło jakieś zakłócenie, to zawsze, zdaniem pogan, wyłączną winę za to ponosili oszczędzani przez

Sądy nad chrześcijanami 71
nadmierną łagodność rządu chrześcijanie, których bezbożność i zbrodnie sprowokowały wreszcie sprawiedliwość bogów. Form postępowania zgodnego z prawem w żadnym razie nie można było zauważyć wśród wyuzdanego, rozjątrzonego pospólstwa; w żadnym też razie współczucie nie dochodziło do głosu w amfiteatrze zbryzganym krwią dzikich zwierząt i gladiatorów. Niecierpliwa rzesza wrzawą denuncjowała chrześcijan jako wrogów ludzi i bogów, skazywała ich na najsroższe tortury i, odważając się niektórych z najwybitniejszych członków nowej sekty oskarżać imiennie, żądała z nieodpartą gwałtownością natychmiastowego ich pojmania i rzucenia lwom na pożarcie.61 Wielkorządcy prowincji i dostojnicy, którzy przewodniczyli tym publicznym widowiskom, byli zazwyczaj skłonni zadośćuczynić chęci ludu i ułagodzić jego wściekłość poświęceniem paru nieszczęsnych ofiar. Ale mądrość cesarzy ochraniała Kościół przed niebezpieczeństwem tych zgiełkliwych żądań i bezprawnych oskarżeń, słusznie przez nich ganionych i uznanych za sprzeczne zarówno z niezachwianą stałością, jak i prawością ich rządów. Hadrian i Antoninus Pius wyraźnie w swoich edyktach oświadczyli, że głosu rzeszy nigdy nie należy przyjmować za legalną podstawę do skazywania i karania nieszczęśników, których ogarnął fanatyzm chrześcijaństwa.62
III. Kara nie była nieuniknionym następstwem skazania i chrześcijanie, którym jak najjaśniej na podstawie świadectwa świadków bądź ich własnych dobrowolnych zeznań dowiedziono winy, zachowywali jeszcze prawo wyboru pomiędzy życiem a śmiercią. Nie tyle popełniony występek, co późniejszy upór wzniecał oburzenie dostojnika, który ich sądził. Był on przekonany, że proponuje im bardzo łatwy sposób uzyskania przebaczenia, skoro wystarczało, by się zgodzili rzucić szczyptę kadzidła na ołtarz, a natychmiast bez żadnego uszczerbku i wśród ogólnego uznania zwalniano ich z sądu. Uważano, że obowiązkiem humanitarnego sędziego jest raczej nawracać tych obałamuconych zapaleńców na dobrą drogę niż ich karać. Zmieniając ton w zależności od wieku, płci i pozycji więźniów, sędzia niejednokrotnie zniżał się do odmalowywania przed ich oczami wszelkich okoliczności, jakie mogłyby im uprzyjemnić życie bądź uczynić śmierć jeszcze okropniejszą; zachęcał ich przy tym, a nawet nie tylko zachęcał, ale błagał, by okazali choć trochę współczucia samym sobie, swoim rodzinom i przyjaciołom.63 Jeśli ani groźby, ani perswazje nie odnosiły skutku, nieraz uciekał się do przemocy, niedobór argumentów zastępując wtedy chłostą i łożem tortur; stosowano wszelkie sztuki okrucieństwa, aby pokonać taki nieugięty i, jak się poganom wydawało, zbrodniczy upór. Starożytni apologeci chrześcijaństwa równie słusznie jak surowo ganią nieprawidłowość postępowania swoich prześladowców, którzy wbrew wszelkim zasadom sądownictwa dopuszczali stosowanie tortur nie po to, by wymusić przyznanie się do winy, ale po to, by oskarżony wyparł się przestępstwa będącego przedmiotem ich badania.64 Mnisi wieków następnych, w spokojnej samotności zabawiając się urozmaicaniem obrazów śmierci i cierpień pierwszych męczenników, często wymyślali tortury

Rozdział szesnasty
72




bardziej wyrafinowane i pomysłowe niż te, które stosowano rzeczywiście. ZwlaszJ cza przyjemność im sprawiało snucie przypuszczeń, że gorliwi dostojnicy rzym-j scy, lekceważąc wszelkie względy natury moralnej i przyzwoitości publicznej,! usiłowali uwieść osoby, których nie mogli ugiąć, i że na ich rozkaz zadawano! najbrutalniejszy gwałt osobom, które uznali za niemożliwe do uwiedzenia. Opi-j sywali wiec ci mnisi, jak to pobożne niewiasty, gotowe gardzić śmiercią, wysta-1 wiano czasem na gorszą od śmierci próbę, wzywając je, by orzekły, czy wyżej ce-1 nią swoją religię, czy swoją czystość. Sędzia uroczyście napominał młodzieńców, j w których rozwiązłe objęcia rzucano owe niewiasty, by starali się jak najgorliwiej; podtrzymywać honor Wenery wobec bezbożnych dziewic odmawiających palenia kadzidła na jej ołtarzach. Owa przemoc jednak przeważnie zawodziła i jakaś cudowna moc, wtrącając się w odpowiedniej chwili, ocalała czyste oblubienice Chrystusa od hańby choćby nawet mimowolnej klęski. Nie omieszkamy wszelako tu zauważyć, że starsze, a przy tym autentyczne kroniki Kościoła rzadko kiedy bywają splamione takimi przesadnymi i nieprzyzwoitymi wytworami fantazji.63 Powodem tego całkowitego lekceważenia prawdy i prawdopodobieństwa w przedstawianiu męczarni pierwszych chrześcijan była bardzo naturalna pomyłka. Pisarze kościelni IV i V wieku przypisywali dostojnikom państwowym Rzymu taką samą nieubłaganą i nieugiętą gorliwość w walce z chrześcijaństwem, jaka napełniała ich własne serca w walce z heretykami bądź z bałwochwalcami ich czasów. Nie jest rzeczą nieprawdopodobną, że niektórzy z tych mężów podniesionych do wysokich godności w Cesarstwie mogli przejąć przesądy pospólstwa i że inni, okrutni z usposobienia, mogli od czasu do czasu kierować się pobudkami chciwości bądź osobistej urazy.66 Ale niewątpliwie, a możemy się tu powołać na pełne wdzięczności wyznania pierwszych chrześcijan, większość dostojników, którzy w prowincjach sprawowali władzę cesarza albo senatu i którzy z racji powierzonej im wyłącznej jurysdykcji byli panami życia i śmierci poddanych, zachowywała się jak ludzie kulturalnych obyczajów, starannie wykształceni, szanujący przepisy sprawiedliwości i obeznani z nauką filozofii. Nieraz uchylali się oni od nienawistnego obowiązku prześladowań, odrzucali z pogardą skargę albo podsuwali oskarżonemu chrześcijaninowi jakiś wybieg prawny, pozwalający mu uniknąć surowości praw.67 Jeśli tylko byli obdarzeni władzą absolutną,68 używali jej znacznie rzadziej do uciskania udręczonego Kościoła niż do niesienia mu ulgi i wyświadczania dobrodziejstw. Dalecy byli od skazywania wszystkich chrześcijan postawionych przed ich sądem, a już bardzo dalecy od karania śmiercią wszystkich, którym dowiedziono uporczywe obstawanie przy nowym zabobonie. Zadowalając się przeważnie wymierzaniem kary łagodniejszej: więzienia, wygnania lub niewolnictwa w. kopalniach,69 pozostawiali nieszczęsnym ofiarom swej sprawiedliwości promyk nadziei, że jakieś pomyślne wydarzenie - wstąpienie na tron nowego władcy, małżeństwo cesarza albo jego tryumf - może spowodować powszechną amnestię i rychło przywrócić ich do poprzedniego stanu.

Cyprian, biskup Kartaginy 73
Wydaje się, że męczenników, których sędziowie rzymscy kazali natychmiast tracić, dobierano ze stanów krańcowo różnych. Byli to biskupi, prezbiterzy, osobistości spośród chrześcijan z racji swego stanowiska i wpływów najwybitniejsze, których przykład mógł posiać strach w całej sekcie,70 albo też były to jednostki spośród nich najpośledniejsze i najnędzniejsze, szczególnie niewolnicy, których życie miało niską cenę i na których cierpienia starożytni patrzyli z beztroską obojętnością.71 Uczony Orygenes, bardzo dobrze zarówno z doświadczenia, jak i z lektury znający dzieje chrześcijan, oświadcza jak najwyraźniej, że liczba umęczonych była bardzo nieznaczna.72 Już sama jego powaga wystarcza na to, by unicestwić tę olbrzymią armię męczenników, których szczątki, powyciągane z rzymskich katakumb, napełniają tyle kościołów 73 i których cudowne czyny są przedmiotem tylu tomów świętych romansów.74 Ale to ogólne twierdzenie Orygenesa można jeszcze wyjaśnić i potwierdzić szczegółowym świadectwem jego przyjaciela, Dionizego, który w Aleksandrii, mieście przecież olbrzymim, i to w czasie surowego prześladowania chrześcijan przez Decjusza, wylicza tylko dziesięciu mężczyzn i siedem kobiet umęczonych za wyznawanie chrześcij aństwa.7 5
W tymże samym okresie prześladowań Kościołem Kartaginy, a nawet i Afryki rządził gorliwy, wymowny i ambitny Cyprian. Posiadał on wszelkie cechy mogące wzbudzić poważanie u wiernych, a zarazem ściągnąć na niego podejrzenia i oburzenie pogańskich dostojników. Wydawać by się mogło, że zarówno charakter, jak i stanowisko tego świątobliwego duchownego wysuną go na poczesne miejsce jako najwybitniejszy przedmiot zawiści i niebezpiecznych knowań.76 Wystarczy jednak poznać życie Cypriana, by się przekonać, że nasza fantazja wyolbrzymia niepewność łączącą się ze stanowiskiem chrześcijańskiego biskupa i że zagrażające mu niebezpieczeństwa mniej były groźne od tych, na jakie zawsze w dążeniu do zaszczytów bywa narażona żądza władzy doczesnej. Czterech rzymskich cesarzy wraz ze swymi rodzinami, ulubieńcami i zausznikami zginęło od miecza na przestrzeni dziesięciu lat, w ciągu których ten biskup Kartaginy swoją powagą i krasomówstwem przewodził soborom Kościoła afrykańskiego. Dopiero w trzecim roku swoich rządów, i to przez parę tylko miesięcy, miał on powody obawiać się surowych edyktów Decjusza, czujności jego namiestnika i wrzawy, jaką podnosiło pospólstwo domagając się rzucenia Cypriana, przywódcy chrześcijan, lwom na pożarcie.
Roztropność podsunęła konieczność chwilowej ucieczki i Cyprian głosu roztropności usłuchał. Wycofał się do ukrytej samotni, skąd mógł utrzymywać stałą korespondencję z duchowieństwem i ludem Kartaginy, i przeczekał tam burzę, dzięki czemu zachował życie, nie rezygnując ani ze swojej władzy, ani z dobrej sławy. Jego wyjątkowa ostrożność nie uniknęła jednak nagany ze strony bardziej surowych chrześcijan, którzy nad jego postępowaniem ubolewali, oraz zarzutów ze strony wrogów osobistych, którzy wręcz je lżyli jako tchórzliwą i zbrodniczą dezercję z najświętszego posterunku.77 Na jego usprawiedli-

74 Rozdział szesnasty " '
wienie przytaczano takie racje, jak stosowność oszczędzania swojej osoby dla potrzeb Kościoła w przyszłości, przykład kilku świątobliwych biskupów1S i ostrzeżenia boże, które, jak sam oświadcza, często otrzymywał w widzeniach i ekstazach.79 Ale najlepszą jego obronę można znaleźć w ochoczym zdecydowaniu, z jakim w osiem lat później poniósł śmierć za sprawę religii. Autentyczne dzieje jego męczeństwa zostały spisane niezwykle rzetelnie i bezstronnie. Krótkie więc streszczenie najważniejszych okoliczności towarzyszących temu męczeństwu najjaśniej nas poinformuje o duchu i formach rzymskich prześladowań.80
Gdy Walerian był konsulem po raz trzeci, a Galien po raz czwarty, Paternus, prokonsul afrykański, wezwał Cypriana do swojej prywatnej sali obrad. Powiedział, że w myśl właśnie otrzymanego zlecenia cesarskiego 8 ] wszyscy, którzy porzucili religię rzymską, mają natychmiast wrócić do praktykowania obrzędów swoich przodków. Cyprian bez wahania odrzekł, że jest chrześcijaninem i biskupem oddanym kultowi jedynego prawdziwego Boga, do którego codziennie zanosi błagania o bezpieczeństwo i pomyślność obu cesarzy, prawowitych swoich władców. Skromnie, aczkolwiek z całą pewnością siebie powołał się na przywilej obywatelski, odmawiając jakiejkolwiek odpowiedzi na pewne obelżywe i, co więcej, sprzeczne z prawem pytania postawione mu przez prokonsula. Karą za to nieposłuszeństwo Cypriana był wyrok skazujący go na wygnanie; bezzwłocznie odstawiono go do Kurubis, wolnego nadmorskiego miasta w Zeugitanii, pięknie położonego w urodzajnych okolicach w odległości około czterdziestu mil od Kartaginy.82 Wygnany biskup cieszył się tarn wszelkimi wygodami i świadomością swojej cnoty. Jego dobra sława rozszerzyła się w Afryce i w Italii; wieść o jego postawie głoszono ku zbudowaniu świata chrześcijańskiego;83 samotność często mu umilały listy, odwiedziny i powinszowania wiernych. Gdy do prowincji przybył nowy prokonsul, wydawało się przez pewien czas, że sprawa Cypriana przybiera obrót jeszcze pomyślniejszy. Odwołano go z wygnania i chociaż na razie nie pozwolono mu powrócić do Kartaginy, wyznaczono mu na siedzibę jego własne ogrody w pobliżu tej stolicy.84
Wreszcie, dokładnie w rok 8 5 po pierwszym pojmaniu Cypriana, Galeriusz Maksymus, prokonsul Afryki, otrzymał od cesarza nakaz tracenia nauczycieli chrześcijańskich. Biskup Kartaginy, zdając sobie sprawę z tego, że zostanie wybrany na jedną z pierwszych ofiar, w ułomności człowieczej uległ pokusie ratowania się przed groźbą i zaszczytem męczeństwa potajemną ucieczką; wkrótce jednak, odzyskawszy hart ducha, jakiego wymagał jego urząd, powrócił do swoich ogrodów, aby tam spokojnie i cierpliwie oczekiwać zwiastunów śmierci. Dwaj wyżsi urzędnicy, którym tę misję poruczono, z wszelkimi honorami posadzili Cypriana na rydwanie pomiędzy sobą, a ponieważ prokonsul był w tym czasie zajęty czymś innym, zawieźli go nie do więzienia, ale do prywatnego, należącego do jednego z nich domu w Kartaginie. Podjęto tam

biskupa wykwintną wieczerzą i pozwolono jego chrześcijańskim przyjaciołom po raz ostatni nacieszyć się jego towarzystwem, podczas gdy na ulice wylęgały rzesze wiernych, niespokojnych i zatrwożonych zbliżającym się wyrokiem losu, jaki miał spaść na ich duchowego ojca.86 Nazajutrz rano Cyprian stawił się przed sądem prokonsula, który, dowiedziawszy się, kim jest ten oskarżony, rozkazał mu złożyć ofiarę i nalegał, aby zastanowił się nad następstwami swego nieposłuszeństwa. Cyprian odmówił stanowczo i ostatecznie, prokonsul więc po zasięgnięciu zdania swojej rady przybocznej z pewną niechęcią wydał na niego wyrok śmierci. Wyrok ten został wyrażony w słowach następujących:
"Tascjusz Cyprian ma być natychmiast ścięty jako wróg bogów Rzymu, jako przywódca i herszt zbrodniczego stowarzyszenia, które nakłaniał do bezbożnego oporu wobec praw najświątobliwszych cesarzy, Waleriana i Galiena." 87
Stracono Cypriana w sposób najłagodniejszy i najmniej bolesny, jaki tylko można było zastosować do osoby skazanego za przestępstwo gardłowe; ani nie dopuszczono do torturowania biskupa Kartaginy, ani też nie wymagano od niego, by wyparł się swoich zasad bądź wyjawił swoich wspólników.
Natychmiast po ogłoszeniu wyroku wśród rzeszy przysłuchujących się chrześcijan, którzy czekali pod bramą pałacu, zerwał się powszechny okrzyk: "Umrzemy razem z nim!" Te wylewne objawy gorliwości i przywiązania na nic się jednak Cyprianowi nie zdały i były niebezpieczne dla nich samych. Pod strażą trybunów i setników, bez żadnych zniewag i szyderstw, odprowadzono nie opierającego się Cypriana na miejsce stracenia, rozległą płaską równinę podmiejską już zatłoczoną widzami. Pozwolono wiernym prezbiterom i diakonom towarzyszyć świątobliwemu biskupowi. Pomogli mu oni zdjąć wierzchnie szaty, rozłożyli na ziemi płótno, na które spaść miały cenne krople jego krwi, i przyjęli od niego rozkaz wypłacenia dwudziestu pięciu sztuk złota dla kata. Męczennik zasłonił wtedy twarz rękami, po czym kat jednym ciosem oddzielił jego głowę od ciała. Zwłoki biskupa przez parę godzin były wystawione na ciekawość pogan; ale nocą je zabrano i formując tryumfalną procesję przewieziono we wspaniałym blasku setek pochodni na cmentarz chrześcijański. Pogrzeb Cypriana był uroczystością publiczną, nawet w najmniejszym stopniu nie zakłóconą przez dostojników rzymskich, a ci spośród wiernych, którzy oddali osobie i pamięci Cypriana ostatnie posługi, bynajmniej się przez to nie narazili na niebezpieczeństwo śledztwa bądź kary. Godny uwagi jest fakt, że z takiej wielkiej rzeszy biskupów tej prowincji afrykańskiej Cyprian był pierwszym, któremu Kościół przyznał koronę męczeńską.88
Cyprian miał przed sobą wybór: mógł umrzeć jako męczennik albo żyć jako odstępca, ale też wybór ten pociągał za sobą honor albo niesławę. Gdybyśmy mogli przypuszczać, że biskup Kartaginy wykorzystywał wyznawanie wiary chrześcijańskiej tylko jako narzędzie chciwości bądź żądzy władzy, to przecież nawet i w takim wypadku wypadałoby mu grać dalej raz już przyjętą rolę 89 i raczej się narazić na najokrutniejsze tortury, jeśli posiadał choć trochę męskiej

Rozdział szesnasty
76




odwagi, niż jednym czynem wymienić dobrą sławę całego życia na odrazę braci ] chrześcijan i na pogardę świata pogańskiego. Jeśli jednak gorliwość Cypriana i podtrzymywało szczere przekonanie o prawdzie nauki, którą głosił, to korona .5 męczeńska musiała mu się wydawać przedmiotem raczej pragnienia niż zgrozy.
Na podstawie niejasnych, chociaż wymownych deklamacji ojców Kościoła niełatwo sobie wyrobić jakiekolwiek jasne pojęcie o istocie i stopniu nieśmiertelnej chwały i szczęśliwości, tak ufnie obiecywanej tym, którzy mieli szczęście przelać krew za sprawę religii.90 Niemniej z przystojną sumiennością wpajali oni przekonanie, że ogień męczeństwa wypala wszelkie ułomności i stanowi odpuszczenie wszelkich grzechów i że podczas gdy dusze zwykłych chrześcijan muszą przechodzić przez oczyszczenie powolne i bolesne, to ci, którzy odnieśli zwycięstwo nad cierpieniem, wkraczają natychmiast w błogość wiekuistą - tam gdzie wśród patriarchów, apostołów i proroków królują wraz z Chrystusem i pomagają Mu jako asesorzy w powszechnym sądzie nad ludzkością. Z drugiej strony równie często odwagę męczenników ożywiało zapewnienie sobie dobrej sławy na ziemi, pobudka tak miła próżnej naturze ludzkiej. Honory nadawane przez Rzym czy Ateny obywatelom, którzy polegli za ojczyznę, były objawami czci zimnymi i bez znaczenia w porównaniu z ową gorącą wdzięcznością i nabożnością, jaką Kościół pierwotny otaczał zwycięskich szermierzy wiary. Dla uczczenia ich cnót i cierpień co rok obchodzono ich święto, aż w końcu otoczono ich czcią religijną.
Spośród chrześcijan zmuszonych do wyznania swoich zasad religijnych publicznie ci, których (jak to często bywało) sędziowie pogańscy zwolnili z sądu czy z więzienia, otrzymywali takie zaszczyty, jakie słusznie się należały ich niepełnemu męczeństwu i szlachetnej stanowczości. Najpobożniejsze niewiasty ubiegały się o pozwolenie wyciskania pocałunków na ich kajdanach i ranach. Ich osoby uważano za świątobliwe, ich decyzje przyjmowano z szacunkiem, przy czym aż nazbyt często się zdarzało, że swoją pychą i rozwiązłością obyczajów zaczynali oni nadużywać owego zwierzchnictwa duchowego, które przedtem sobie pozyskali dzięki nieustraszonej gorliwości.91 Wyróżnienia tego rodzaju, uwypuklając wzniosłe zasługi, świadczą jednak o nieznacznej liczbie tych, którzy cierpieli, i tych, którzy ponieśli śmierć za wyznawanie chrześcijaństwa.
Trzeźwy rozsądek naszych czasów bardziej będzie ganił, niż podziwiał, ale też może z większą łatwością będzie podziwiał, niż naśladował gorliwość pierwszych chrześcijan pragnących, zgodnie z bystrym wyrażeniem Sulpicjusza Sewera, męczeństwa z większym zapałem, niż duchowni jemu współcześni ubiegali się o biskupstwo.92 Listy układane przez Ignacego w czasie, gdy wieziono go w kajdanach przez miasta Azji Mniejszej, tchną uczuciami jak najbardziej sprzecznymi z tym, co normalnie odczuwa natura ludzka. Poważnie błaga on Rzymian, aby po wprowadzeniu go na arenę w amfiteatrze swoim łaskawym, ale niewczesnym wstawiennictwem nie pozbawili go honorów męczeństwa,

Pogląd pierwszych chrześcijan na męczeństwo 77
i oświadcza, że postanowił prowokować i drażnić dzikie zwierzęta, jeśli to one mają być narzędziem jego śmierci.93 Istnieje trochę opowieści o odwadze męczenników, którzy rzeczywiście dokazali tego, czego zamierzał dokazać Ignacy - którzy rozjątrzali lwy, nalegali na kata, by prędzej wykonał swoją powinność, ochoczo skakali w ogień mający ich spalić i podczas najwymyślniejszych tortur dawali wyraz uczuciu radości i rozkoszy. Zachowało się też kilka przykładów gorliwości zniecierpliwionej owymi ograniczeniami, jakie dla bezpieczeństwa Kościoła zapewnili cesarze. Nieraz w braku oskarżyciela chrześcijanie sami składali dobrowolne oświadczenia, brutalnie zakłócali publiczne nabożeństwa pogan 94 i całymi gromadami uderzali na trybunę wielkorządcy, wzywając go do wydawania wyroków i wymierzania kar.
Zachowanie się chrześcijan było zbyt znamienne, aby ujść uwagi filozofów starożytnych; wydaje się jednak, że ci ostatni rozważali je nie tyle z podziwem, co ze zdziwieniem. Niezdolni do zrozumienia pobudek nieraz sprawiających, że męstwo wiernych przekraczało granice rozwagi bądź rozumu, uważali tego rodzaju ochotę na śmierć za dziwny rezultat upartej rozpaczy, tępej nieczułości bądź zabobonnego szału.95 "Nieszczęśni! - wołał do chrześcijan Azji Mniejszej prokonsul Antoninus. - Nieszczęśni! Jeśli aż tak bardzo zmęczeni jesteście życiem, to czyż wam trudno znaleźć sznury i przepaście?" 96 Przejawiał on wyjątkową ostrożność (jak to zauważył pewien uczony i pobożny historyk) w karaniu ludzi nie mających żadnych oskarżycieli z wyjątkiem siebie samych, ponieważ prawa cesarskie nie zawierały przepisów odnoszących się do przypadku tak niespodziewanego; skazując więc tylko nielicznych po to, by ostrzec ich braci, większość zwalniał z oburzeniem i pogardą.97 Ale pomimo tego prawdziwego czy też udawanego lekceważenia nieustraszona stałość wiernych miała wpływ bardziej zbawienny na umysły tych, których natura albo łaska boża usposobiła do łatwego przyjęcia prawdy religijnej. Widząc torturowanie chrześcijan wielu spośród pogan litowało się nad nimi, podziwiało ich i doznawało nawrócenia. Szlachetny entuzjazm męczennika udzielał się widzom; i krew umęczonych, zgodnie z ogólnie znanym powiedzeniem, stała się nasieniem Kościoła.
Jednakże owa gorączka umysłu, chociaż ją zrodziła pobożność, a kraso-mówstwo kaznodziejów bezustannie rozogniało, ustąpiła miejsca naturalniej-szym nadziejom i lękom serca ludzkiego: miłości do życia, obawie przed bólem i grozie na myśl o śmierci. Co roztropniejsi władcy Kościoła uświadomili sobie konieczność powściągania nierozsądnego zapału swoich zwolenników i odnoszenia się nieufnie do ich stałości, zbyt już często zawodzącej w godzinie próby.98 W miarę jak w życiu wiernych ubywało udręczeń i słabła ich surowość, z każdym dniem stawali się oni mniej żądni zaszczytów męczeństwa, aż doszło do tego, że żołnierze Chrystusowi zamiast wyróżniać się dobrowolnym bohaterstwem, coraz częściej opuszczali swoje posterunki, uciekając w popłochu przed nieprzyjacielem, któremu stawiać opór było ich obowiązkiem.

78 Rozdział szesnasty
Istniały jednak trzy sposoby uniknięcia płomieni prześladowań, przy czym stopień winy, jaką za sobą pociągały, był różny. Jeden z tych sposobów powszechnie uważano za wręcz niewinny, drugi był natury wątpliwej, a już przynajmniej stanowił grzech powszedni, trzeci natomiast łączył się z jawnym i zbrodniczym odstępstwem od wiary Chrystusowej.
I. Dzisiejszy inkwizytor dowie się ze zdziwieniem, że zawsze, gdy składano dostojnikowi rzymskiemu doniesienie na jakąkolwiek osobę podległą jego jurysdykcji, a należącą do sekty chrześcijańskiej, zawiadamiano o tym stronę oskarżoną, dając jej czas na załatwienie spraw domowych i przygotowanie odpowiedzi na zarzut zbrodni, który jej stawiano." Jeśli ów chrześcijanin żywił jakiekolwiek wątpliwości, czy własna stałość go nie zawiedzie, taka zwłoka nastręczała mu sposobność do ocalenia życia i honoru ucieczką, wycofania się w jakieś ustronie bądź do odległej prowincji, aby tam cierpliwie przeczekać okres niepokoju i niebezpieczeństwa. Krok tak zgodny z rozsądkiem został wkrótce usankcjonowany radami i przykładem najbardziej świątobliwych duchownych, przy czym, jak się zdaje, ganiła go oprócz nielicznych jednostek tylko sekta montanistów, którzy popadli w herezję wskutek swego rygorystycznego i upartego przywiązania do starożytnej dyscypliny.100
II. Ci prowincjonalni wielkorządcy, w których chciwość brała górę nad gorliwością, popierali praktykę sprzedawania świadectw (tak zwanych libeli) stwierdzających, że osoby w nich wymienione przestrzegają praw i składają ofiary bóstwom rzymskim. Okazując takie fałszywe oświadczenia, chrześcijanie bojaźliwi a zamożni mieli możność uciszenia złośliwości donosicieli i pogodzenia w pewnej mierze swego bezpieczeństwa z wyznawaną przez siebie religią. Karę za tę bezczeszczącą symulację stanowiła tylko lekka pokuta.101
III. Podczas każdego prześladowania bardzo wielu niegodnych chrześcijan publicznie się wypierało bądź odrzekało swojej wiary, potwierdzając w myśl prawa szczerość tego aktem palenia kadzidła albo złożenia ofiary. Niektórzy z odstępców załamywali się już po pierwszej pogróżce bądź upomnieniu sędziego, podczas gdy inni, cierpliwsi, ulegali dopiero po długich wielokrotnych torturach. Przestrach malujący się na obliczach niektórych zdradzał nękające ich wyrzuty sumienia, podczas gdy inni podchodzili do ołtarzy bogów ochoczo i z pewnością siebie.1 2 Jednakże te narzucone przez lęk pozory utrzymywały się tylko tak długo, jak długo istniało niebezpieczeństwo. Natychmiast gdy surowość prześladowania słabła, u drzwi kościołów pełno było powracających pokutników, którzy brzydząc się swojej uległości wobec bałwochwalstwa jednakowo żarliwie, chociaż z różnym powodzeniem, upraszali o ponowne przyjęcie ich do społeczeństwa chrześcijan.103
IV. Pomimo ogólnych przepisów dotyczących skazywania i karania chrześcijan los tych sekciarzy pod długotrwałymi rządami arbitralnymi na pewno w bardzo dużym stopniu zależał jeszcze od zachowania się ich samych, od okoliczności danych czasów i od usposobienia władców zarówno najwyższych,

Sposoby unikania męczeństwa 79
jak i podrzędnych. Zabobonną furię pogan czasami mogła rozjątrzać gorliwość, czasami mogła odwracać bądź uśmierzać roztropność. Wielkorządcy prowincji, wzmacniając bądź osłabiając wykonywanie praw, mogli się kierować najrozmaitszymi pobudkami, najpotężniejszą z nich jednak był wzgląd nie tylko na publiczne edykty, ale i na tajne zamysły cesarza, którego jedno spojrzenie wystarczało, by rozniecić albo ugasić płomienie prześladowania. Wprawdzie dawni chrześcijanie ubolewali nad swoimi cierpieniami i, być może, wyolbrzymiali je za każdym razem, gdy w poszczególnych częściach Cesarstwa wprowadzano jakiekolwiek okolicznościowe zaostrzenia, ale pisarze kościelni V wieku, patrząc na pomyślne i niepomyślne koleje losu Kościoła od czasów Nerona do czasów Dioklecjana z większej odległości, a przeto widząc je wyraźniej, określają ogólną liczbę prześladowań słynną liczbą dziesięciu.
Obliczenie to nasunęło im się przede wszystkim na zasadzie pomysłowej analogii z dziesięcioma plagami egipskimi iż dziesięcioma rogami Bestii Apokaliptycznej, przy czym, przystosowując wiarę w proroctwa do prawdy dziejowej, byli oni ostrożni i wybierali tylko okresy rządów istotnie najbardziej wrogich sprawie chrześcijaństwa.104 Ale te przemijające prześladowania miały tylko taki skutek, że wskrzeszały gorliwość i przywracały karność wśród wiernych. I po chwilach nadzwyczajnej surowości, wynagradzając je i przeplatając, następowały znacznie od nich dłuższe okresy pokoju i bezpieczeństwa. Obojętność niektórych władców i pobłażliwość innych pozwalały chrześcijanom cieszyć się, chociaż nie zalegalizowanym, to przecież rzeczywistym i powszechnym tolerowaniem ich religii.
Tertulian w swojej apologii podaje dwa bardzo dawne, bardzo szczególne, ale zarazem i bardzo podejrzane przykłady cesarskiej wspaniałomyślności, a mianowicie: edykt ogłoszony przez Tyberiusza oraz edykt ogłoszony przez Marka Aureliusza - oba mające na celu nie tylko ochronę niewinności chrześcijan, ale nawet obwieszczenie owych przedziwnych cudów, które poświadczyły prawdę ich nauki.
Uznanie pierwszego z tych przykładów łączy się dla umysłów sceptycznych z pewnymi kłopotliwymi trudnościami.1 5 Mamy wierzyć w to, że Poncjusz Piłat zawiadomił cesarza o niesprawiedliwości wyroku, jaki wydał na osobę niewinną i, jak się okazało, boską; że naraził się przez to na niebezpieczeństwo męczeństwa, chociaż chwały męczennika nie uzyskał; że Tyberiusz, który otwarcie się przyznawał do swojej pogardy dla wszelkiej religii, natychmiast postanowił umieścić żydowskiego Mesjasza w rzędzie bogów Rzymu; że służalczy senat odważył się wtedy nie usłuchać rozkazu swego pana; że Tyberiusz, zamiast mieć o to do senatu pretensję, zadowolił się osłanianiem chrześcijan przed surowością praw, i to na wiele lat, zanim takie prawa w ogóle wprowadzono i zanim Kościół zaczai istnieć pod jakimkolwiek odrębnym mianem; i wreszcie, że pamięć o tej nadzwyczajnej sprawie zachowała się w najbardziej autentycznych publicznych zapiskach jakoś przeoczonych przez

80 Rozdział szesnasty
historyków rzymskich i greckich, a widzialnych jedynie dla oczu afrykańskiego chrześcijanina, który ułożył swoją apologię w sto sześćdziesiąt lat po śmierci Tyberiusza.
Podany w drugim przykładzie edykt Marka Aureliusza był rzekomo skutkiem jego nabożnej wdzięczności za cudowne ocalenie podczas wojny z Marko-manami. Kilku pisarzy pogańskich wymownie opisuje, jak to ku radości strapionych legionów w samą porę rozpętała się nawałnica z deszczem, gradem, grzmotami i błyskawicami, powodując popłoch i klęskę tych barbarzyńców. Jeśli w legionach byli jacyś chrześcijanie, to rzeczą z ich strony zupełnie naturalną było przypisywanie pewnej zasługi własnym modłom zanoszonym w owej krytycznej chwili o bezpieczeństwo osobiste i publiczne. Ale przecież, gdy patrzymy na pomniki ze spiżu i marmuru, na medale cesarskie i na kolumnę Marka Aureliusza, nabieramy niezbitej pewności, że ani ów władca, ani lud nie poczuwał się wcale do takiego szczególnego zbbowiązania wobec chrześcijańskiego Boga, skoro wyraźnie widać, że jednomyślnie przypisywano swoje wyzwolenie opatrzności Jowisza i wstawiennictwu Merkurego. Przez cały czas swego panowania Marek Aureliusz pogardzał chrześcijanami jako filozof i karał ich jako władca.106
Jakiś szczególnie nieszczęsny zbieg okoliczności sprawił, że niedola, którą chrześcijanie cierpieli pod rządami władcy cnotliwego, natychmiast ustała, gdy na tron wstąpił tyran. Jak gdyby tylko dlatego, że nikt poza nimi nie doświadczył niesprawiedliwości ze strony Marka Aureliusza, musieli oni również jako jedyni znaleźć się pod ochroną łagodności Kommodusa. Słynna Marcja, najulubieńsza nałożnica Kommodusa, której w końcu się udało zamordować swego cesarskiego kochanka, żywiła bowiem szczególną sympatię do uciskanego Kościoła i chociaż niemożliwością było dla niej pogodzenie życia w grzechu z przykazaniami Ewangelii, mogła mieć nadzieję, że odpokutuje ułomności swojej płci i swego zawodu, ogłaszając się protektorką chrześcijan.107 Chrześcijanie bezpiecznie więc przetrwali trzynaście lat okrutnej tyranii pod łaskawą opieką Marcji, a gdy władzę nad Cesarstwem objął ród Sewera, nawiązali z nowym dworem stosunki wprawdzie równie nieoficjalne, ale bardziej zaszczytne. Cesarz dał się przekonać, że w niebezpiecznej chorobie przyniósł mu pewną ulgę duchową czy też fizyczną olej święty, którym go namaścił jeden z niewolników. Zresztą zawsze wyróżniał szczególną łaską kilka osób płci obojga wyznających nową religię. Zarówno piastunka, jak i wychowawca Karakalli byli chrześcijanami i jeśli ten młody władca przejawiał czasem jakieś uczucia ludzkie, to powodem tego bywał tylko przypadek, który, jakkolwiek błahy, przecież miał jakiś związek ze sprawą chrześcijaństwa.108 Pod panowaniem Sewera powściągnięto wściekłość pospólstwa, surowość starych praw na pewien czas zawieszono i wielkorządcy prowincji zadowalali się otrzymywaniem co rok darów od Kościołów podlegających ich jurysdykcji, traktując owe dary jako cenę czy może nagrodę za swój umiar.109

Chrześcijanie pod rządami Kommodusa i Sewera 81
Za najważniejszą sprawę tego okresu ulgi uważano spór biskupów azjatyckich z biskupami Italii o dokładną datę obchodzenia Wielkanocy.110 Nic poza tym nie mąciło spokoju Kościoła, dopóki, jak się zdaje, Sewer nie zwrócił wreszcie uwagi na wzrastanie liczby prozelitów i nie zmienił swego nastawienia; zamierzając powstrzymać postęp chrześcijaństwa, wydał edykt, wprawdzie dotyczący tylko nowo nawróconych, ale nie dający się wprowadzić w życie bez narażenia na niebezpieczeństwo i kary najgorliwszych ich nauczycieli i misjonarzy. W tym umiarkowanym prześladowaniu możemy się jeszcze doszukać pobłażliwego ducha Rzymu i wielobóstwa, które z taką gotowością uznawało każdą wymówkę za usprawiedliwienie ludzi praktykujących obrzędy religijne swoich przodków.111
Prawa ustanowione przez Sewera wkrótce jednak wygasły wraz z władzą tego cesarza i chrześcijanie po tej krótkotrwałej burzy mogli się cieszyć spokojem trzydziestoośmioletnim.^12 Przed tym okresem odbywali zazwyczaj swoje zebrania w domach prywatnych i w miejscach ustronnych; teraz wolno im było budować i poświęcać wygodne budowle dla celów kultu religijnego,113 kupować ziemię, nawet w samym Rzymie, na użytek społeczności chrześcijańskiej i przeprowadzać wybory kościelnych dostojników w sposób tak publiczny, a zarazem tak przykładny, że mogło to zasługiwać na pełną uszanowania uwagę pogan.114 Temu długiemu wypoczynkowi Kościoła towarzyszyło dostojeństwo. Rządy władców, którzy wywodzili swój ród z prowincji azjatyckich, okazały się dla chrześcijan najpomyślniejsze; wybitne osobistości sekty, zamiast z konieczności błagać o opiekę niewolnika bądź nałożnicy, miały teraz dostęp do pałacu w zaszczytnych rolach kapłanów i filozofów i wreszcie ich rozpowszechniona już wśród ludu, tajemnicza nauka przyciągnęła ciekawość samego cesarza. Cesarzowa Mamea, przejeżdżając przez Antiochię, wyraziła chęć porozmawiania ze słynnym Orygenesem, którego pobożność i uczoność powszechnie już sławiono na Wschodzie. Orygenes przyjął tak pochlebne zaproszenie i, chociaż nie mógł liczyć na to, że nawróci tę żądną władzy i przebiegłą kobietę, cesarzowa wysłuchała jego napomnień łaskawie, po czym z honorami odprawiła go do jego ustronia w Palestynie.115 Poglądy Mamei przejął jej syn, Aleksander, przy czym cesarz ten w swojej filozoficznej pobożności odznaczył się szczególnym, ale nierozsądnym poszanowaniem dla religii chrześcijańskiej. W pałacowej kaplicy umieścił posągi Abrahama, Orfeusza, Apoloniusza i Chrystusa, uważając to za honor słusznie się należący owym czcigodnym mędrcom, którzy pouczali ludzkość o różnych sposobach kierowania hołdu do najwyższego powszechnego Bóstwa.116 Domownicy jego otwarcie jednak wyznawali czystszą wiarę i praktykowali czystszy kult. Być może, po raz pierwszy na cesarskim dworze oficjalnie widywano biskupów, toteż po śmierci Aleksandra, gdy nieludzki Maksymin wyładowywał wściekłość na ulubieńcach i służbie swego nieszczęsnego dobroczyńcy, bardzo wielu chrześcijan płci obojga i każdego stanu padło ofiarą powszechnej rzezi, która z ich powodu otrzymała niewłaściwe miano prześladowania.117
6 - Gibbon t. 2

82 Rozdział szesnasty
Pomimo okrutnego usposobienia Maksymina skutki jego odrazy do chrześcijan miały charakter bardzo lokalny i przejściowy, dzięki czemu pobożny Orygenes, chociaż go umieszczono na liście proskrypcyjnej jako upatrzoną J ofiarę, jeszcze zachował życie, by głosić prawdy Ewangelii następnym monar- l chom.118 Skierował on kilka budujących listów do cesarza Filipa, jego żony f i jego matki, wiec gdy tylko ów władca, urodzony w pobliżu Palestyny, i przywłaszczył sobie berło cesarskie, chrześcijanie uzyskali potężnego przyjaciela l i opiekuna.
Oficjalna, a nawet stronnicza łaskawość Filipa wobec sekciarzy nowej religii i jego niezmienny szacunek dla sług Kościoła zarówno nadały pewien pozór prawdopodobieństwa podejrzeniu panującemu za jego czasów, że sam cesarz się nawrócił na wiarę chrześcijańską,119 jak i stworzyły pewną podstawę dla znacznie później wymyślonej baśni o tym, jak przez spowiedź i pokutę oczyścił się on z grzechu, który popełnił, mordując swego niewinnego poprzednika.120
Upadek Filipa wraz ze zmianą panów wprowadził nowy system rządów, tak bardzo uciskający chrześcijan, że ich poprzednie warunki przez cały czas od panowania Domicjana aż do tego okresu przedstawiano jako stan doskonałej wolności i bezpieczeństwa w porównaniu z surowym traktowaniem, jakiego doznali pod krótkimi rządami Decjusza.121 Cnoty tego władcy raczej nie pozwalają nam podejrzewać, że kierowała nim jakaś nikczemna odraza do ulubieńców poprzednika, rozsądniej więc jest wierzyć, że przeprowadzając swój ogólny plan przywrócenia czystości rzymskich obyczajów, pragnął uwolnić Cesarstwo od tego, co potępiał jako najświeższy a przestępczy zabobon. Usunięto biskupów największych miast, skazując ich na wygnanie albo na śmierć; czujność dostojników państwowych przez szesnaście miesięcy nie dopuszczała do tego, by duchowieństwo Rzymu dokonało wyboru nowego biskupa, toteż wśród chrześcijan utrzymywało się zdanie, że cesarz cierpliwiej by znosił obecność jakiegoś współzawodnika żądnego purpury cesarskiej niż biskupa w stolicy.122 Gdyby w ogóle możliwe było przypuszczenie, że przenikliwy Decjusz wykrył pod maską człowieczeństwa biskupów ich pychę albo że mógł przewidzieć ich panowanie doczesne, niepostrzeżenie mogące powstać z roszczeń do władzy duchowej, może mniej bylibyśmy zdumieni tym, że uważał następców świętego Piotra za najstraszliwszych rywali następców Augusta.
Rządy Waleriana wyróżniały się łagodnością i brakiem konsekwencji zgoła nie licującymi z powagą rzymskiego cenzora. W pierwszym okresie swego panowania przewyższył on wspaniałomyślnością wszystkich władców podejrzewanych o sympatie dla chrześcijaństwa. Ale w ciągu ostatnich trzech lat i sześciu miesięcy pod wpływem insynuacji pewnego ministra wyznającego zabobon Egiptu przyjął surowe zasady postępowania Decjusza.123
Wstąpienie na tron Galiena, chociaż powiększyło nieszczęścia Cesarstwa, Kościołowi przywróciło spokój. Na mocy edyktu skierowanego do biskupów w sposób wyrażający uznanie ich urzędu i roli w społeczeństwie 124 chrześcijanie

Chrześcijanie pod rządami następców Sewera 83
uzyskali swobodę praktykowania swojej religii. Prawom starożytnym, nie odwołując ich formalnie, pozwolono pogrążyć się w zapomnienie i (wyjąwszy tylko pewne wrogie zamiary, o które posądza się Aureliana)125 uczniowie Chrystusa przeżyli lat ponad czterdzieści w pomyślności znacznie niebezpiecz-niejszej dla ich cnoty niż najcięższe próby podczas prześladowań.
Dzieje Pawła z Samosaty, który został metropolitą Antiochii, gdy Wschód był w rękach Odenata i Zenobii, mogą nam posłużyć do zilustrowania warunków i charakteru owych czasów. Bogactwo tego duchownego dostatecznie świadczyło o jego winie, skoro ani nie było spuścizną po przodkach, ani nie zostało nabyte talentem, ani uczciwą pracowitością. Paweł jednak uważał, że służba dla Kościoła jest po prostu bardzo zyskownym zawodem.126 Swoją kościelną jurysdykcją, przekupną i zachłanną, wymuszał częste daniny od najzamożniej-szych wiernych i znaczną część dochodów publicznych obracał na użytek własny. Jego pycha i wystawne życie obrzydzały religię w oczach pogan. Jego sala obrad, tron, przepych, z jakim się ukazywał publicznie, tłumy dopraszających się o jego uwagę, masa listów i petycji, na które dyktował odpowiedzi, oraz wieczny pośpiech w załatwianiu spraw, którymi się zajmował, były okolicznościami stanowczo bardziej licującymi z urzędem dostojnika świeckiego 127 niż z pokorą ówczesnego biskupa. Na ambonie Paweł przybierał w swoich kazaniach kwiecisty styl i teatralne gesty azjatyckiego sofisty, podczas gdy cała katedra rozbrzmiewała rozgłośnymi i pełnymi przesady zachwytami nad jego boskim krasomówstwem. W stosunku do wszystkich, którzy się opierali jego władzy bądź nie chcieli pochlebiać jego próżności, biskup Antiochii był hardy, sztywny i nieubłagany, ale zarazem rozluźniał dyscyplinę i hojnie rozdawał skarby Kościoła podległemu duchowieństwu, któremu wolno było naśladować swego pana w zaspokajaniu wszelkich apetytów zmysłowych. Bo też Paweł zgoła sobie nie żałował przyjemności stołu i w wolnych chwilach cieszył się stałym towarzystwem dwóch pięknych młodych kobiet, specjalnie w tym celu sprowadzonych do biskupiego pałacu.128
Gdyby Paweł z Samosaty zachował czystość prawowitej wiary, jego panowanie nad stolicą Syrii pomimo tych gorszących występków zakończyłoby się dopiero w chwili jego śmierci, a w wypadku prześladowania w odpowiednim czasie, być może, jakiś wyczyn odwagi spowodowałby nawet zaliczenie go w poczet świętych i męczenników. Podtrzymywał on jednak pewne nieopatrznie przyjęte, subtelne i trudne do uchwycenia błędy w odniesieniu do nauki o Trójcy Świętej, co roznieciło gorliwość i oburzenie Kościołów wschodnich.129 Od granic Egiptu aż po Morze Czarne poruszeni biskupi chwycili za broń. Zwoływano synody, ogłaszano ich wnioski, rzucano klątwy, na przemian przyjmowano i odrzucano dwuznaczne wyjaśnienia, zawierano i zrywano układy, aż wreszcie Pawła z Samosaty zrzucono z biskupiego tronu wyrokiem siedemdziesięciu czy osiemdziesięciu biskupów, którzy zjechali się w tym celu do Antiochii i, nie radząc się ani uprawnionego duchowieństwa, ani ludu, sami na mocy swojej

84 Rozdział szesnasty
władzy wyznaczyli następcę. Wyraźna nieprawidłowość tego postępowania miała jednak tylko taki skutek, że powiększyły się szeregi niezadowolonej fakcji, i Paweł, który, dzięki temu, że sztuczki dworskie nie były mu obce, już dawno wkradł się w łaski Zenobii, zdołał się jeszcze utrzymać na stanowisku w rezydencji biskupiej ponad cztery lata. Dopiero gdy oblicze Wschodu zmieniło się po zwycięstwie Aureliana, tym dwóm zwalczającym się stronnictwom, które nawzajem pomawiały się o schizmę i herezję, rozkazano czy też pozwolono bronić swojej sprawy przed sądem zwycięzcy. Ów publiczny, bardzo szczególny proces niezbicie dowodzi, że istnienie chrześcijan, ich własność, przywileje i polityka wewnętrzna były uznawane, jeżeli już nie przez prawo, to w każdym razie przez dostojników Cesarstwa.
Raczej nie należało się spodziewać, że Aurelian, poganin i żołnierz, wda się w dyskusję, które poglądy: Pawła z Samosaty czy jego przeciwników, bardziej się pokrywają z nieskalanym wzorcem prawowierności. Swoją decyzję jednak oparł na ogólnych zasadach sprawiedliwości i rozumu. Ponieważ za sędziów najbardziej bezstronnych i godnych szacunku spośród chrześcijan uważał biskupów z Italii, więc natychmiast gdy go zawiadomiono, że wyrok synodu został przez nich zaaprobowany, zgodził się z ich zdaniem i wydał rozkaz zmuszenia Pawła do rezygnacji z dóbr doczesnych związanych z urzędem, którego pozbawił go prawidłowo sąd jego braci. Jednakże przyklaskując sprawiedliwości Aureliana w tym wypadku, nie możemy przeoczyć zasad jego polityki mającej na celu przywrócenie i utrwalenie zależności prowincji od stolicy, i to we wszystkich dziedzinach interesów bądź przesądów jakiegokolwiek odłamu poddanych.130
Wśród częstych przewrotów w Cesarstwie chrześcijaństwo nadal rozkwitało w spokoju i dobrobycie i pomimo utrzymującej się tezy, że słynna era męczenników rozpoczęła się z chwilą wstąpienia na tron Dioklecjana,131 możemy stwierdzić, że nowy system polityki wprowadzony przez tego władcę tchnął przez lat z górą osiemnaście najłagodniejszym i najbardziej wolnomyśl-nym duchem tolerancji religijnej. Umysł samego Dioklecjana był w istocie nastawiony nie tyle na dociekania spekulatywne, ile na czynne trudy wojny i sprawowania rządów. Jego roztropność sprawiała, że był przeciwny wszelkim większym innowacjom, więc chociaż z usposobienia nie był to człowiek zanadto skłonny do gorliwości czy fanatyzmu, z nawyku zawsze poważał starożytne bóstwa Cesarstwa. Ale jego żona, Pryska, i córka, Waleria, miały dość wolnego czasu na to, aby z większą uwagą i uszanowaniem słuchać prawd chrześcijaństwa, w każdej erze uznającego swoje doniosłe zobowiązanie wobec pobożności niewieściej.132 Najznaczniejsi eunuchowie, którzy służyli przy osobie Dioklecjana, cieszyli się jego łaską i zarządzali jego domem: Lucjan,133 Doroteusz, Gorgoniusz i Andrzej, przyjąwszy wiarę chrześcijańską, chronili ją swymi potężnymi wpływami. Za ich przykładem nawróciło się wielu wyższych urzędników pałacowych sprawujących pieczę nad cesarskimi ozdobami, szatami,


sprzętami i klejnotami, a nawet i skarbcem prywatnym. Dostojnicy ci, chociaż czasami wypadało im może towarzyszyć cesarzowi przy składaniu ofiar w świątyni,134 mieli wraz ze swymi żonami, dziećmi i niewolnikami pełną swobodę w praktykowaniu religii chrześcijańskiej. Dioklecjan i jego współwładcy niejednokrotnie powierzali najważniejsze urzędy ludziom, którzy, otwarcie wyznając swój wstręt do kultu bogów, wykazali zdolności kwalifikujące ich do służby państwowej. Biskupi zajmowali zaszczytne pozycje w poszczególnych prowincjach, byli otaczani szacunkiem nie tylko ludu, ale i samych wielkorządców. Nieomal w każdym mieście dawne kościoły nie wystarczały na to, aby pomieścić rzesze nowo nawróconych, więc budowano w ich miejsce nowe gmachy służące publicznym modłom wiernych, bardziej okazałe i pojemniejsze. Zepsucie obyczajów i zasad, nad którym z takim naciskiem ubolewa Euzebiusz,135 można uważać nie tylko za następstwo, ale i za dowód wolności uzyskanej i nadużywanej przez chrześcijan pod panowaniem Dioklecjana. Dobrobyt rozluźnił mocne więzy karności. Oszustwo, zawiść i złość opanowały wszystkie gminy. Prezbiterzy pięli się do urzędów biskupich, które z każdym dniem stawały się coraz godniejszym celem ich ambicji. Biskupi, wzajemnie sobie wydzierając zwierzchnictwo kościelne, wyraźnie okazywali swoim postępowaniem, że roszczą sobie prawo do sprawowania w Kościele władzy świeckiej i tyrańskiej, przy czym owej żywej wiary, odróżniającej chrześcijan od pogan, przejawiali znacznie mniej w życiu niż w swoich polemicznych pismach.
Pomimo tego pozornego bezpieczeństwa uważny obserwator mógłby dostrzec pewne objywy zagrażające Kościołowi prześladowaniem gwałtowniejszym od wszystkich prześladowań dotychczas doznanych. Gorliwość chrześcijaństwa i jego szybki postęp zbudziły politeistów z ospałej obojętności wobec bóstw, które czcili z nakazu obyczajów i wychowania. Obustronne zadrażnienia wojny religijnej, toczącej się już od dwustu lat z górą, rozjątrzyły zapalczywość walczących stron. Pogan drażniło zuchwalstwo niedawno powstałej, nieznanej sekty, która ważyła się swoich rodaków oskarżać o błędne wierzenia, a przodków skazywać na wiekuistą niedolę. Nawyk uzasadniania mitologii ludowej w odpowiedzi na zarzuty nieubłaganego wroga wytworzył w umysłach pogan pewną wiarę i cześć dla systemu, na który już od dawna przyzwyczaili się patrzeć z najbardziej lekkomyślną beztroską. Nadprzyrodzone moce przypisywane sobie przez Kościół, wzbudzając grozę, były jednocześnie wyzwaniem do współzawodnictwa. Zwolennicy religii pogańskiej obwarowali się więc podobnym murem cudów i zaczęli wynajdywać coraz to nowe sposoby składania ofiar, pokuty i wtajemniczenia;136 za wszelką cenę usiłowali wskrzesić zaufanie do swoich wygasających wyroczni137 i z łatwowierną skwapliwością dawali się nabierać każdemu oszustowi, który pochlebiał ich przesądom opowieściami o cudach pogańskich.138 Zdaje się, że i jedna, i druga strona uznawała prawdę cudów głoszonych przez swych przeciwników, przy czym zadowalając się przypisywaniem tych zjawisk sztukom czarnoksięskim albo mocom demonów obie wspólnie





86 :,:.-' Rozdział szesnasty
się przyczyniały do przywracania i umacniania zabobonu.139 Filozofia, dotych- | czas wróg zabobonu najgroźniejszy, zamieniła się teraz w jego najbardziej użytecznego sprzymierzeńca. Gaje Akademii, ogrody Epikura, a nawet Portyk stoików nieomal opustoszały, uznane za szkoły sceptycyzmu i bezbożności,140 a wielu Rzymian pragnęło, by senat swoją powagą potępił i wycofał pisma Cycerona.141 Przeważająca sekta neoplatończyków uznała za roztropne zwią- j zać się z kapłanami, którymi, być może, gardziła, przeciwko chrześcijanom, których miała powód się obawiać. Ci modni filozofowie wprowadzili w życie plan wyciągania mądrości alegorycznej z wytworów fantazji poetów greckich; na użytek swoich wybranych uczniów ustanawiali tajemnicze obrzędy, zalecali kult bogów starożytnych, głosząc, że są to symbole albo sługi najwyższego bóstwa, i układali przeciwko wierze w Ewangelię liczne wymyślne rozprawy,142 które później roztropni cesarze prawowierni kazali palić.143
Chociaż polityka Dioklecjana i człowieczeństwo Konstancjusza skłaniały tych monarchów do szanowania zasad tolerancji, wkrótce się okazało, że ich dwaj współwładcy, Maksymian i Galeriusz, żywią jak najbardziej nieubłaganą odrazę do miana i religii chrześcijan. Umysłów Maksymiana i Galeriusza nigdy nie rozświetlił promień wiedzy, usposobień nie złagodziło żadne wykształcenie. Swoją wielkość zawdzięczali własnym mieczom i, wyniesieni na tak wysokie stanowiska, nadal zachowali zabobonne przesądy żołnierskie i chłopskie. Sprawując ogólne rządy nad prowincjami, byli wprawdzie posłuszni prawom ustanowionym przez ich dobroczyńcę, ale na terenie obozu wojskowego i w swoich pałacach często znajdowali sposobność do potajemnego prześladowania chrześcijan,144 czasem nawet dzięki nieroztropnej gorliwości tych ostatnich, pod pretekstem jak najsłuszniejszym. Tak więc wykonano wyrok śmierci na Maksymilianie, młodzieńcu afrykańskim, którego rodzony ojciec przyprowadził do wielkorządcy, oświadczając, że syn, zdolny i zobowiązany do służby wojskowej, uparcie powołuje się na swoje sumienie nie pozwalające mu zostać żołnierzem.145 Równie trudno by się było spodziewać, żeby jakikolwiek rząd puścił płazem czyn setnika Marcellusa. Oficer ten w dniu publicznego święta odrzucił pas wojskowy, broń i oficerskie dystynkcje i na cały głos wykrzyknął, że będzie posłuszny tylko Jezusowi Chrystusowi, Królowi Wiekuistemu, i że raz na zawsze odrzeka się występowania zbrojnie w służbie bałwochwalczego pana. Żołnierze, otrząsnąwszy się ze zdumienia, aresztowali Marcellusa. Badanie przeprowadził w mieście Tingi (Tangier) namiestnik tej części Mauretanii i w rezultacie Marcellus, uznany za winnego na podstawie własnego zeznania, został skazany i ścięty za zbrodnię dezercji.146 Z przykładów tego rodzaju przebija nie tyle prześladowanie religijne, co raczej stosowanie prawa wojennego czy nawet cywilnego, ale posłużyły one do tego, aby zmienić nastawienie cesarzy, usprawiedliwić surowość Galeriusza, który zwalniał ze stanowiska oficerów-chrześcijan, oraz upoważnić opinię publiczną do twierdzenia, że sekciarzy-fanatyków, otwarcie głoszących zasady tak sprzeczne


Zaostrzenie się wrogości między chrześcijaństwem a pogaństwem 87
z bezpieczeństwem publicznym, trzeba trzymać z daleka od wykonywania funkcji państwowych, bo w przeciwnym wypadku staną się oni niebezpieczni dla Cesarstwa.
Galeriusz, po pomyślnym zakończeniu wojny z Persami, które podniosło jego nadzieje i reputację, spędził zimę u Dioklecjana w jego pałacu w Nikomedii; tam też przedmiotem tajnych narad obu władców był los chrześcijan.147 Doświadczony cesarz Dioklecjan nadal skłaniał się do stosowania środków łagodnych i chociaż z gotowością przystał na to, aby wykluczyć chrześcijan z wszelkich stanowisk na cesarskim dworze i w wojsku, to jednak z największym naciskiem przedstawił niebezpieczeństwo i okrucieństwo niepotrzebnego rozlewu krwi tych zwiedzionych fanatyków. Dopiero po długich naleganiach Galeriuszowi udało się wreszcie wymóc na nim pozwolenie na wezwanie rady złożonej z najwybitniejszych osobistości w administracji cywilnej i wojskowej państwa. Podniesiono więc tę ważną kwestię w obecności rady, a ci ambitni dworzanie z łatwością się zorientowali, że wypada im sekundować swą wymową natarczywej przemocy cesarza Galeriusza. Można przypuszczać, że wysuwali oni uparcie każdy temat, jaki tylko mógł, odwołując się do pychy, pobożności bądź obaw władcy, zainteresować go zagładą chrześcijaństwa. Wykazywali, być może, że wspaniałe dzieło uwolnienia Cesarstwa nie jest doskonałe, dopóki w samym sercu prowincji wolno istnieć i mnożyć się jakiemuś niezależnemu ludowi. Chrześcijanie (na pozór słusznie można było tak twierdzić), odrzekając się bogów i instytucji rzymskich, utworzyli odrębną rzeczpospolitą, którą jeszcze w tej chwili, zanim uzyska ona jakiekolwiek siły zbrojne, można zdławić, ale która rządź] się już własnymi prawami, ma własnych dostojników, posiada skarb publiczny i we wszystkich swoich częściach jest ściśle powiązana dzięki częstym zjazdom biskupów upoważnionych do wydawania dekretów i cieszących się ślepym posłuszeństwem ze strony swoich licznych i zamożnych kongregacji. Argumenty takie mogły chyba wpłynąć na to, że Dioklecjan, aczkolwiek niechętnie, przecież przyjął nowy plan prześladowania; możemy tylko podejrzewać, że istniały inne względy, mogące też wpłynąć na jego decyzję, ale nie leży w naszej mocy podawanie tu szczegółów o tajemnych intrygach pałacowych, o poglądach i urazach osobistych, o zazdrości kobiet i eunuchów, jednym słowem, o tych wszystkich błahych, a przecież decydujących okolicznościach, jakie często mają wpływ na losy cesarstw i na głos doradców najpotężniejszych monarchów.148
Wolę cesarzy podano do wiadomości chrześcijanom, którzy przez całą tę smętną zimę z niepokojem oczekiwali wyniku tylu tajnych narad. Na położenie kresu pochodowi chrześcijaństwa wyznaczono (przypadkiem bądź umyślnie) dzień dwudziesty trzeci lutego, zbiegający się z rzymskim świętem termina-liów.149 O świtaniu tego dnia prefekt pretorium 15 w asyście kilku dowódców wojskowych, trybunów i urzędników skarbu udał się do głównego kościoła w Nikomedii, stojącego na wzniesieniu w najludniejszej i najpiękniejszej dzielnicy miasta. W jednej chwili wyłamano drzwi i wtargnięto do sanktuarium;

Rozdział szesnasty
ale, na próżno szukając jakiegoś widocznego przedmiotu kultu, musiano się zadowolić rzuceniem w ogień tomów Pisma Świętego. W ślad za dostojnikami Dioklecjana przybył tam w szyku bojowym duży oddział gwardii i saperów zaopatrzonych we wszelki sprzęt używany do burzenia miast warownych. \ W ciągu paru godzin ich nieprzerwanych trudów uświęcona budowla, która górowała nad pałacem, wywołując już od dawna oburzenie i zawiść pogan, została zrównana z ziemią.151
Nazajutrz ogłoszono edykt o powszechnym prześladowaniu chrześcijan152 i chociaż Dioklecjan, nadal przeciwny rozlewowi krwi, powściągnął furię } Galeriusza, który zaproponował, aby każdego, kto odmawia złożenia ofiary, J palić żywcem, to jednak kary naznaczone za upór chrześcijan można było | uznać za dostatecznie surowe i skuteczne. Uchwalono zburzenie kościołów j chrześcijańskich we wszystkich prowincjach Cesarstwa oraz karanie śmiercią j każdego, kto poważy się brać udział w tajnych zgromadzeniach mających na celu j kult religijny. Niegodną funkcję kierowania ślepą gorliwością tych prześlado- ' wań przyjęli na siebie filozofowie, już od dawna studiujący pilnie charakter i ducha religii chrześcijańskiej. Ponieważ było im wiadome, że spekulatywne doktryny tej wiary są podobno zawarte w pismach proroków, ewangelistów i apostołów, najprawdopodobniej to właśnie oni podsunęli myśl wydania rozkazu, aby biskupi i prezbiterzy przekazali swoje święte księgi w ręce dostojników państwowych, którzy pod groźbą najsurowszych kar mają je uroczyście, publicznie spalić. Na mocy tegoż samego edyktu cała własność Kościoła uległa natychmiastowej konfiskacie, po czym poszczególne jej części albo sprzedano z licytacji, albo przyłączono do dóbr cesarskich, albo też nadano miastom i zrzeszeniom bądź zabiegającym o to zachłannym dworzanom. Po podjęciu takich skutecznych kroków w kierunku zniesienia kultu chrześcijan i rozwiązania ich rządów uznano za konieczne jak najbardziej utrudnić warunki życia wszystkim tym zawziętym jednostkom, które by nadal odrzucały religię natury, Rzymu i swoich przodków. Ogłoszono, że chrześcijanie wolnego stanu nie mogą się cieszyć żadnymi zaszczytami ani urzędami, chrześcijan niewolników raz na zawsze pozbawiono nadziei wolności, a cały ogół chrześcijan wyjęto spod opieki prawa. Sędziów upoważniono do wysłuchiwania i osądzania wszelkich oskarżeń wnoszonych przeciwko chrześcijanom, podczas gdy tym ostatnim, bez względu na doznane przez nich krzywdy, nie wolno było oskarżać nikogo, a więc nieszczęśni sekciarze byli tylko narażeni na surowość sprawiedliwości publicznej, nie mogąc korzystać z żadnych jej dobrodziejstw. Ten nowy rodzaj męczeństwa, tak bolesny i przewlekły, tak ukryty w cieniu i haniebny, był może najwłaściwszym sposobem zachwiania niezłomności wiernych; nie ulega także kwestii, że zamysłom cesarzy skłonne były sekundować namiętności ludzkie i widoki na korzyści osobiste. Czasem jednak polityka praworządnego państwa sama musiała się wstawiać za uciskanymi chrześcijanami; w żadnym też razie nie mogli rzymscy władcy dopuścić, by całkowicie rozwiał się strach przed karą,

Zaostrzenie się prześladowań 89
i pobłażać wszelkim aktom oszustwa i przemocy, gdyż naraziłoby to zarówno ich własny autorytet, jak i ich poddanych nie będących chrześcijanami na najgroźniejsze niebezpieczeństwa.15 3
Ledwie podano ten edykt do wiadomości publicznej, wystawiając go w widocznym miejscu w najruchliwszym punkcie Nikomedii, zerwał go stamtąd własnoręcznie pewien chrześcijanin, który nie omieszkał przy tym z całą goryczą, pogardą i obrzydzeniem nawymyślać na takich bezbożnych i tyrańskich władców. Jego przestępstwo w myśl praw nawet najłagodniejszych stanowiło zdradę i zasługiwało na karę śmierci. Jeśli jest prawdą, że był to człowiek wykształcony i z wyższego stanu, to ta okoliczność mogła jedynie spotęgować jego winę. Spalono go, a raczej upieczono na wolnym ogniu, przy czym jego gorliwi oprawcy, chociaż chcąc pomścić zniewagę, jakiej dopuścił się wobec cesarzy, stosowali wszelakie najwymyślniejsze tortury, nie zdołali ani na chwilę wyprowadzić go z cierpliwości i nawet podczas agonii usunąć z jego oblicza pogardliwego uśmiechu. Chrześcijanie, chociaż przyznawali, że jego postępowanie nie było w ścisłym tego słowa znaczeniu zgodne z prawami roztropności, podziwiali jego boski zapal i gorliwość. Pochwały, których nie szczędzili, oddając cześć pamięci swojego bohatera i męczennika, tylko pogłębiły w Dioklecjanie uczucie grozy i nienawiści.154
Wkrótce potem Dioklecjan przypomniał sobie o swoich obawach w obliczu niebezpieczeństwa, którego ledwie udało mu się uniknąć. W ciągu piętnastu dni pałac w Nikomedii, a nawet komnatę sypialną Dioklecjana dwukrotnie nawiedził pożar. Wprawdzie i za pierwszym, i za drugim razem ogień ugaszono bez żadnych szkód materialnych, ale szczególne powtarzanie się owego wydarzenia słusznie uznano za wyraźny dowód tego, że nie było ono skutkiem ani przypadku, ani niedbalstwa. Podejrzenie, oczywiście, padło na chrześcijan; z pewnym stopniem prawdopodobieństwa podsunięto Dioklecjanowi myśl, że ci fanatycy, zdecydowani na wszystko, sprowokowani swym obecnym cierpieniem i zatrwożeni nieszczęściami zagrażającymi im w przyszłości, weszli w porozumienie ze swymi wiernymi braćmi, eunuchami w pałacu, i uknuli spisek przeciwko życiu obu cesarzy, których nienawidzą jako nieubłaganych wrogów Kościoła Bożego. Zazdrość i niechęć kłębiły się we wszystkich piersiach, a już najbardziej w sercu Dioklecjana. Wtrącono więc do więzienia bardzo dużo osób sprawujących przedtem wysokie urzędy bądź cieszących się łaską cesarską. Zastosowano wszelkie sposoby tortur i skalano zarówno dwór, jak i miasto wieloma krwawymi egzekucjami.155 Ale ponieważ wymuszenie jakichkolwiek zeznań, które by rzuciły światło na tę tajemniczą sprawę, okazało się niemożliwością, chyba nie pozostaje nam nic innego, jak tylko albo założyć, że ci cierpiętnicy byli niewinni, albo podziwiać ich stanowczą nieugiętość. W parę dni później Galeriusz z pośpiechem opuścił Nikomedię, oświadczając, że gdyby odwlókł swój wyjazd z tego pobożnego pałacu, niechybnie padłby ofiarą wściekłości chrześcijan. Historycy kościelni, których pisma są jedy-

90 Rozdział szesnasty
nym, aczkolwiek stronniczym i niedoskonałym źródłem naszej wiedzy o tyra prześladowaniu, nie potrafią nam podać przyczyny trwóg i poczucia zagrożenia władców. Dwaj z tych pisarzy, książę krwi i retor, byli naocznymi świadkami pożaru w Nikomedii. Jeden z nich przypisuje go błyskawicy i gniewowi bożemu, drugi twierdzi, że spowodowała go złośliwość samego Galeriusza.156
Ponieważ zarządzenia edyktu ogłoszonego przeciwko chrześcijanom miały si? stać powszechnym prawem w całym Cesarstwie i ponieważ Dioklecjan i Gale-riusz, chociaż może nie czekali na zgodę władców zachodnich, byli pewni ich współdziałania, raczej wydawać by się mogło zgodne z naszymi pojęciami o polityce, że wielkorządcy wszystkich prowincji powinni byli otrzymać rozkaz publicznego wypowiedzenia wojny chrześcijanom w granicach swoich poszczególnych obszarów w tym samym, z góry wyznaczonym dniu. A już przynajmniej należałoby się spodziewać, że dogodność dróg publicznych i posterunków pocztowych umożliwiłaby cesarzom jak najspieszniejsze przekazanie rozkazu z pałacu w Nikomedii na krańce świata rzymskiego i że nie pozwoliliby oni na to, aby upłynęło pięćdziesiąt dni, zanim edykt zostanie ogłoszony w Syrii, i prawie cztery miesiące, zanim poda się go do wiadomości w miastach afrykańskich.157 Zwłokę tę więc prawdopodobnie można przypisać ostrożnemu usposobieniu Dioklecjana, który niechętnie zgodził się na zastosowanie takich środków prześladowania i pragnął je wypróbować w bardziej bezpośrednim zasięgu swojej władzy przed dopuszczeniem do nieuchronnego zamętu i niezadowolenia wskutek ogłoszenia edyktu w odległych prowincjach. Na początku istotnie dostojnicy państwowi musieli się powstrzymywać od rozlewu krwi; w swojej gorliwości jednak mogli, a nawet im zalecano, stosować wszelkiego rodzaju inne zaostrzenia. Chrześcijanie ze swojej strony, chociaż ochoczo rezygnowali z ozdób upiększających kościoły, nie mogli się zdecydować na zaniechanie zebrań religijnych i oddawanie świętych ksiąg na pastwę płomieni. Pobożny upór Feliksa, biskupa afrykańskiego, jak się zdaje, wprawił podległych urzędników rządowych w duże zakłopotanie. Kurator miasta odesłał go w kajdanach do prokonsula. Prokonsul przekazał go prefektowi pretorium Italii, aż w końcu Feliksa, który w czasie śledztwa nie zniżył się do udzielenia nawet wymijającej odpowiedzi, ścięto w Wenusji, miasteczku lukańskim, sławnym dzięki temu, że urodził się w nim Horacy.158 Chyba to ten właśnie precedens, w połączeniu może z jakimś jeszcze rozkazem cesarskim wydanym w jego następstwie, upoważnił wielkorządców prowincji do karania śmiercią chrześcijan odmawiających oddania swoich świętych ksiąg. Niewątpliwie wiele osób skorzystało z tej sposobności, by uzyskać koronę męczeństwa, ale również aż nazbyt wiele kupowało sobie życie w niesławie za cenę zdradzieckiego wydawania Pisma Świętego w ręce niewiernych. Bardzo liczni duchowni, i to nawet biskupi i prezbiterzy, otrzymali wskutek tej zbrodniczej uległości obelżywe miano "t r a d i t o r", przy czym ich przestępstwo, wywołując w Kościele afrykańskim dużo zgorszenia, zasiało w nim ziarno przyszłej niezgody.159


Zarówno egzemplarze Pisma Świętego w oryginale, jak i jego przekłady na różne języki tak pomnożyły się w Cesarstwie, że najsurowsze śledztwo nie mogło już spowodować żadnych fatalnych następstw; w dodatku nawet na to, by wycofać i spalić przynajmniej te tomy, które w każdej kongregacji zachowywano do użytku publicznego, potrzebna była zgoda jakichś zdradzieckich i niegodnych chrześcijan. Burzenia kościołów dokonywano jednak z łatwością dzięki powadze rządu i pracy pogan. Co prawda, w niektórych prowincjach wielkorządcy poprzestawali na zamykaniu miejsc kultu religijnego, ale za to w innych stosowano się do zarządzeń edyktu w sposób bardziej dosłowny: po wyciągnięciu z kościoła drzwi, ławek i ambony oraz spaleniu ich niejako na stosie pogrzebowym burzono cały budynek.'60 Może właśnie przy tej żałosnej sposobności powinniśmy nawiązać do pewnej bardzo znamiennej opowieści, podawanej tak rozmaicie i z tak dużą dozą nieprawdopodobieństwa, że służy ona raczej do rozniecenia niż do zaspokojenia naszej ciekawości. Otóż w pewnym małym miasteczku frygijskim, którego nazwy ani położenia nie znamy, wiarę chrześcijańską wyznawali wszyscy mieszkańcy z miejscowymi dostojnikami na czele. Można więc tam było obawiać się oporu w wykonaniu zarządzeń edyktu, toteż wielkorządcy prowincji na wszelki wypadek towarzyszył duży oddział legionistów. Po ich przybyciu obywatele rzucili się do kościoła, postanawiając albo obronić zbrojnie ten święty przybytek, albo zginąć w jego gruzach. Oburzeni, odrzucili dane im ostrzeżenie i Lak długo nie chcieli stamtąd wyjść, że wreszcie żołnierze, sprowokowani ich upartą odmową, ze wszystkich stron pod budynek podłożyli ogień, który pochłonął w tym niezwykłym męczeństwie wielką liczbę Frygijczyków wraz z żonami i dziećmi.161
Pewne zakłócenia porządku w Syrii i na pograniczu Armenii, chociaż zdławiono je nieomal w zarodku, dały wrogom Kościoła sposobność do insynuacji, że podnietą do tych zamieszek były potajemne knowania biskupów, którzy już zapomnieli, że kiedyś głosili bierne i nieograniczone posłuszeństwo.162 Niechęć czy może obawy Dioklecjana wreszcie sprawiły, że przekroczył on dotychczas zachowywaną granicę umiaru, ogłaszając w kilku okrutnych edyklach swój zamiar całkowitego zniesienia chrześcijaństwa. Pierwszym z tych edyktów polecił wielkorządcom prowincji aresztować wszystkie osoby stanu duchownego. Wkrótce więc więzienia przeznaczone dla najnikczem-niejszych przestępców zapełniły się rzeszami biskupów, prezbiterów, diakonów, lektorów i egzorcystów. Drugim edyktem rozkazał dostojnikom państwowym stosować wszelkie możliwe metody surowości, aby duchownych chrześcijańskich zawrócić od wstrętnego zabobonu na dobrą drogę i zobowiązać do praktykowania ustanowionego kultu bogów. Już następnym edyktem rozciągnął to surowe rozporządzenie na cały ogół chrześcijan narażonych teraz na gwałtowne prześladowanie powszechne.163 Urzędnicy cesarscy, których dotychczas zbawiennie hamowała konieczność uzyskania uroczystego oświadczenia bezpośrednio od oskarżyciela, zaczęli teraz, zarówno z obowiązku, jak i ze względu


Rozdział szesnasty
92




na własne interesy, sami wykrywać, ścigać i torturować najbardziej szkodliwe jednostki spośród wiernych. Zapowiedziano ciężkie kary dla każdego, kto by si? ośmielił ocalić proskrybowanego sekciarza przed sprawiedliwym oburzeniem bogów i cesarzy. A przecież pomimo surowości tego prawa cnotliwa odwaga licznych pogan, którzy ukrywali swoich przyjaciół bądź krewnych, dostarcza chlubnego dowodu na to, że wściekłość zabobonu nie wygasiła w nich uczuć natury i człowieczeństwa.164
Prawie natychmiast po ogłoszeniu edyktów przeciwko chrześcijanom Dio- J klecjan, jak gdyby pragnąc zdać dzieło prześladowania w czyjeś inne ręce, zrezygnował z purpury cesarskiej. Jego współwładcy i następcy w zależności od swego charakteru i położenia czasem uważali za konieczne wymuszać wykonywanie tych surowych praw, a czasem skłonni byli do ich zawieszania. Aby więc sobie wytworzyć właściwe i jasne pojęcie o tym doniosłym okresie ; kościelnych dziejów, musimy stan chrześcijaństwa w ciągu dziesięciu lat od czasu ogłoszenia pierwszych edyktów Dioklecjana do momentu, gdy w Kościele ostatecznie zapanował spokój, rozpatrzyć po kolei w poszczególnych częściach Cesarstwa.
Łagodny z usposobienia i humanitarny Konstancjusz był przeciwny uciskaniu jakiegokolwiek odłamu swoich poddanych. Chrześcijanie sprawowali najwyższe urzędy w jego pałacu. Miał wśród nich licznych ulubieńców, cenił ich wierność i nie żywił żadnych uprzedzeń co do ich zasad religijnych. Dopóki pozostawał na podległym stanowisku cezara, nie mógł, co prawda, ani otwarcie odrzucać edyktów Dioklecjana, ani opierać się rozkazom Maksymiana., ale w granicach swoich kompetencji przyczyniał się do złagodzenia cierpień, które budziły w nim litość i grozę. Z niechęcią zgadzając się na burzenie kościołów, odważył się jednocześnie ochraniać samych chrześcijan przed wściekłością pospólstwa i surowością prawa. Dzięki łagodnej interwencji tego władcy prowincje Galii (do których prawdopodobnie możemy zaliczyć i prowincje Brytanii) cieszyły się więc w owym okresie szczególnym spokojem.165 Gorzej było w Hiszpanii, gdzie Dacjanus, namiestnik, czyli gubernator, kierując się gorliwością czy może polityką, wolał stosować się do edyktów cesarza niż wnikać w ukryte zamiary Konstancjusza, ale raczej nie ulega wątpliwości, że jego prowincjonalne rządy splamiła krew tylko nielicznych męczenników.166 Wyniesienie Konstancjusza do najwyższej, niezależnej godności augusta dało wolne pole do ukazania jego cnót w całej pełni, przy czym podczas swego krótkiego panowania zdążył on ustanowić system tolerancji, którego wzór i przepisy pozostawił swemu synowi Konstantynowi. Ulubieniec losu, Konstantyn, już od chwili wstąpienia na tron głosił się opiekunem Kościoła, aż wreszcie zasłużył sobie na miano pierwszego cesarza, który publicznie wyznawał wiarę chrześcijańską i uczynił z niej religię państwową. Zarówno pobudki jego nawrócenia, mogącego wypływać ze źródeł najrozmaitszych: z dobrej woli, ze względów politycznych, z przekonania bądź ze skruchy, jak i postęp rewolucji, która pod potężnym

93
Losy chrześcijan w prowincjach Cesarstwa



wpływem jego i jego synów sprawiła, że chrześcijaństwo stało się religią panującą Cesarstwa Rzymskiego, stanowią interesujący i doniosły temat rozdziału dwudziestego niniejszych dziejów. Na razie może wystarczy poprzestać na uwadze, że każde zwycięstwo Konstantyna przynosiło Kościołowi pewną ulgę bądź korzyść.
Przez prowincje Italii i Afryki przeszła fala krótkich, ale gwałtownych prześladowań. Maksymian, który od dawna nienawidził chrześcijan, a zawsze lubował się w czynach krwawej przemocy, z radością wprowadził rozporządzenia surowych edyktów Dioklecjana w życie. Jesienią w pierwszym roku prześladowań obaj cesarze spotkali się w Rzymie, aby tam uroczyście święcić swój tryumf; jak się zdaje, wynikiem ich tajnych obrad w tym właśnie czasie było kilka nowych praw ucisku, przy czym obecność władców była ostrogą dla pilności dostojników rzymskich. Po abdykacji Dioklecjana chrześcijanie Italii i Afryki pod nominalnym zarządem Sewera narażeni byli bez żadnych możliwości obrony na nieubłaganą niechęć jego mistrza, Galeriusza. Jednym z męczenników rzymskich zasługujących na uwagę potomności był Adauktus. Pochodząc ze szlachetnego italskiego rodu, podniósł się on stopniowo poprzez kolejne godności pałacowe na wysoki urząd skarbnika prywatnego majątku cesarza. Tym bardziej zasługuje na uwagę, że w ciągu całego okresu tego powszechnego prześladowania był chyba jedynym człowiekiem wysokiego stanu i na zaszczytnym stanowisku, który poniósł śmierć za wiarę chrześcijańską.167
Bunt Maksencjusza natychmiast Kościołom Italii i Afryki przywrócił spokój; ten tyran uciskający wszystkie inne klasy swoich poddanych okazał się wobec znękanych chrześcijan sprawiedliwy, ludzki, a nawet stronniczy. Liczył bowiem na ich wdzięczność i przywiązanie, bardzo naturalnie sądząc, że krzywdy, jakich doznali, i niebezpieczeństwa, jakie wciąż jeszcze im zagrażają ze strony jego najbardziej zastarzałego wroga, zapewnią mu wierność tego stronnictwa bardzo już dużego i bogatego.168 Nawet postępowanie Maksencjusza wobec biskupów Rzymu i Kartaginy można uważać za dowód jego tolerancji, skoro jest rzeczą zupełnie prawdopodobną, że większość władców prawowiernych podjęłaby takie same kroki w stosunku do duchowieństwa religii państwowej. Pierwszy z owych biskupów, Marcellus, wprowadził w stolicy zamęt, nakładając surową pokutę na bardzo licznych chrześcijan, którzy podczas ostatniego prześladowania albo odrzekli się swojej religii, albo się z nią kryli. Wściekłość fakcji wybuchała w częstych i gwałtownych buntach, wierni przelewali krew między sobą, nic więc dziwnego, że wygnanie Marcellusa, któremu roztropność nie dopisywała, zdaje się, aż tak dalece jak gorliwość, uznano za jedyny możliwy środek przywrócenia pokoju w rozszalałym Kościele Rzymu.169 Zachowanie się Menzuriusza, biskupa Kartaginy, było chyba jeszcze bardziej naganne. Pewien diakon w tym mieście ogłosił paszkwil na cesarza. Przestępca ten znalazł schronienie w pałacu biskupa i chociaż na wysuwanie jakichkolwiek roszczeń do kościelnej nietykalności było jeszcze nieco za wcześnie, biskup

94 Rozdział szesnasty
odmówił wydania go w ręce władz. Za ten zdradziecki opór wprawdzie postawiono Menzuriusza przed sądem, ale zamiast skazać go zgodnie z prawem na śmierć albo na wygnanie pozwolono mu po krótkim badaniu powrócić do swojej diecezji.170 W tak szczęśliwych warunkach żyli chrześcijańscy poddani Maksencjusza, że jeśli zapragnęli uzyskać relikwie jakichś męczenników, musieli je kupować w najodleglejszych prowincjach Wschodu. Znana jest opowieść o Aglae, damie rzymskiej z rodziny konsularnej, właścicielce tak wielkiego majątku, że musiało nim zarządzać aż siedemdziesięciu trzech ekonomów. Jeden z nich, Bonifacy, był ulubieńcem swojej pani i podobno, ponieważ Aglae godziła z pobożnością miłość, został nawet dopuszczony do dzielenia z nią łoża. Bogactwo pozwoliło Aglae zaspokoić pobożne pragnienie uzyskania pewnych świętych relikwii ze Wschodu. Powierzyła więc kochankowi znaczną ilość złota i wonności, po czym Bonifacy na czele dwunastu jeźdźców i trzech krytych rydwanów wyruszył w daleką pielgrzymkę aż do Tarsu w Cylicji.171
Choleryczne usposobienie Galeriusza, pierwszego i głównego sprawcy tego prześladowania, wywołało grozę wśród chrześcijan, których nieszczęsny los umieścił w zasięgu jego władzy, słusznie więc można przypuszczać, że wiele osób średniego stanu, wolnych od kajdan zarówno bogactwa, jak i ubóstwa, opuszczało kraj rodzinny, aby szukać schronienia w łagodniejszym klimacie na Zachodzie. Dopóki władza Galeriusza ograniczała się do wojsk i prowincji Illyricum, trudno mu było znaleźć bądź stworzyć jakąś znaczniejszą liczbę męczenników w wojowniczym kraju, w którym misjonarzy Ewangelii przyjmowano o wiele chłodniej i niechętniej niż w jakiejkolwiek innej części Cesarstwa.172 Dopiero gdy uzyskał władzę najwyższą i objął rządy nad całym Wschodem, zaczął w całej pełni folgować swojej gorliwości i okrucieństwu nie tylko w prowincjach Tracji i Azji, uznających jego jurysdykcję bezpośrednią, ale również w Syrii, w Palestynie i Egipcie, gdzie Maksymin, zadowalając przy okazji własne skłonności, wypełniał surowe rozkazy swego dobroczyńcy z rygorystycznym posłuszeństwem.173 Wreszcie jednak po doznaniu wielu rozczarowań na polu ambitnych nadziei, po doświadczeniach w prowadzeniu sześcioletnich prześladowań i po zbawiennych rozważaniach, które mu nasuwał dręczący go przewlekle zły humor, Galeriusz doszedł do wniosku, że nawet najgwałtowniejsze wysiłki despotyzmu nie wystarczą, by wytępić cały lud bądź pokonać jego przesądy religijne. Pragnąc naprawić wyrządzone przez siebie szkody, ogłosił więc w imieniu własnym oraz Licyniusza i Konstantyna edykt powszechny, który po pompatycznym wymienieniu wszystkich tytułów cesarskich brzmiał następująco:
"Pośród zaprzątających nasze myśli doniosłych trosk o pożytek i zachowanie Cesarstwa, zamiarem naszym było naprawić i przywrócić we wszystkim prawa starożytne i publiczną karność Rzymian. Pragnęliśmy szczególnie nawrócić na drogę rozumu i natury omamionych chrześcijan, którzy wyparli się religii i obrzędów swoich przodków i wzgardziwszy w zarozumiałości swojej praktykami

Edykt Galeriusza o tolerancji. Maksyrnin __95
starożytności wymyślili sobie jakieś cudowne prawa i poglądy, zgodnie z tym, co im dyktowała fantazja, po czym utworzyli odrębną społeczność w poszczególnych prowincjach naszego Cesarstwa. Ponieważ edykty przez nas ogłoszone w celu umocnienia kultu naszych bogów narażają wielu chrześcijan na niebezpieczeństwo i niedolę i liczni z nich ponoszą śmierć, a jeszcze liczniejsi, nadal obstając przy swoim bezbożnym szaleństwie, są pozbawieni prawa publicznego praktykowania jakiejkolwiek religii, skłonni jesteśny rozciągnąć na tych nieszczęśliwych ludzi skutki naszej zwykłej wspaniałomyślności. Pozwalamy im przeto swobodnie wyznawać poglądy osobiste oraz gromadzić się na swoich zamkniętych zebraniach bez obawy i przeszkód, z tym wszakże zastrzeżeniem, że zawsze zachowywać oni będą należny szacunek dla ustanowionych praw i dla rządu. Innym rozporządzeniem podamy nasze zamiary do wiadomości sędziów i wielkorządców. Żywimy nadzieje, że pobłażliwość nasza zobowiąże chrześcijan do zanoszenia modłów do czczonego przez nich Bóstwa o bezpieczeństwo i pomyślność dla nas, o bezpieczeństwo i pomyślność dla nich samych oraz o bezpieczeństwo i pomyślność dla Rzeczypospolitej." 174
W słowach edyktów i manifestów nie szuka się zazwyczaj prawdziwej natury i ukrytych pobudek władców, ale ponieważ były to słowa umierającego cesarza, być może stan, w jakim się znajdował, można uznać za rękojmię jego szczerości.
Galeriusz, podpisując ten edykt o tolerancji, był pewny, że Licyniusz zastosuje się chętnie do woli swego przyjaciela i dobroczyńcy, jak również że wszelkie kroki podjęte na rzecz chrześcijaństwa spotkają się z aprobatą Konstantyna. Nie odważyłby się jednak zamieścić na tym edykcie imienia Maksymina, którego zgoda miała znaczenie największe i który w parę dni później objął władzę nad prowincjami Azji. Maksyrnin w ciągu pierwszego półrocza swego nowego panowania wbrew oczekiwaniom postępował na pozór w myśl roztropnych rad swego poprzednika i chociaż nie zniżył się do zapewnienia Kościołowi spokoju żadnym publicznym edyktem, to jednak jego prefekt pretorium wystosował do wszystkich wielkorządców i dostojników prowincji pismo okólne, w którym, rozwodząc się nad cesarską wspaniałomyślnością, uznał upór chrześcijan za niemożliwy do pokonania i polecił, aby urzędnicy sprawiedliwości zaniechali bezskutecznych prześladowań i tolerowali tajne zgromadzenia tych fanatyków. Wskutek tych rozkazów bardzo wielu chrześcijan wypuszczono z więzienia i zwolniono z pracy w kopalniach. Niezłomni wyznawcy wiary chrześcijańskiej powrócili w rodzinne strony, śpiewając hymny tryumfalne, a ci, którzy się ugięli pod naporem burzy prześladowania, ze łzami skruchy upraszali teraz o ponowne przyjęcie na łono Kościoła.175
Ale ten zdradziecki spokój nie trwał długo, a chrześcijanie Wschodu nie mogli mieć nawet odrobiny zaufania do swego władcy. Namiętnościami bowiem niepodzielnie panującymi w duszy Maksymina były okrucieństwo i zabobon.

96 ,:;"!, Rozdział szesnasty
Okrucieństwo podsuwało mu środki prześladowania, zabobon wskazywał przedmioty. Cesarz był przywiązany do kultu bogów, z zapałem studiował czarnoksięstwo i wierzył w wyrocznie. Proroków i filozofów, których czcił jako ulubieńców Niebios, często wynosił na najwyższe stanowiska w zarządzie prowincji i przyjmował do najtajniejszych rad przybocznych. Z łatwością przekonali go oni, że chrześcijanie zawdzięczają swoje zwycięstwa regularnej dyscyplinie i że słabość wielobóstwa wypływa głównie z braku jedności i subordynacji wśród kapłanów tej religii. Ustanowiono więc system rządów będący wyraźnym naśladownictwem polityki Kościoła. We wszystkich wielkich miastach Cesarstwa na rozkaz Maksymina odnowiono i upiększono świątynie, przy czym kapłani poszczególnych bóstw w spełnianiu swoich uświęconych obowiązków zaczęli podlegać władzy kapłanów wyższych, mających stanowić przeciwwagę biskupów i popierać sprawę pogaństwa. Ci wyżsi kapłani uznawali z kolei jurysdykcję metropolitów, czyli arcykapłanów poszczególnych prowincji, którzy działali jako bezpośredni namiestnicy cesarza. Oznaką ich dostojeństwa była biała szata; dobierano tych nowych duchownych starannie z najszlachetniejszych i najzamożniejszych rodzin. Dzięki wpływowi dostojników państwowych i takiego stanu kapłańskiego wkrótce uzyskano z miast, zwłaszcza z Nikomedii, Antiochii i Tyru, bardzo liczne poddańcze orędzia, w których dobrze znane zamysły dworu zostały przebiegle przedstawione jako powszechne poglądy ludu; zawierały one prośbę, by cesarz kierował się raczej prawami sprawiedliwości niż tym, co mu dyktuje jego wspaniałomyślność, wyrażały wstręt do chrześcijan i kończyły się pokornym błaganiem, by tych bezbożnych sekciarzy przynajmniej wykluczyć z granic poszczególnych obszarów. Po dziś dzień zachowała się odpowiedź Maksymina na orędzie obywateli Tyru. Z najwyższym zadowoleniem pochwala on gorliwość i pobożność, rozwodzi się szeroko nad bezbożnym uporem chrześcijan, przy czym swoją gotowością, z jaką zgadza się na wypędzenie sekciarzy, zdradza, że uważa się raczej za przyjmującego niż składającego zobowiązanie. Zarówno kapłani, jak i wielkorządcy otrzymali upoważnienie do tego, by wymuszać wykonanie jego edyktów, wyrytych na tablicach ze spiżu, i chociaż zalecano im unikać rozlewu krwi, na opornych chrześcijan posypały się najokrutniejsze i najhaniebniejsze kary.176
Chrześcijanie azjatyccy wszystkiego mogli się obawiać ze strony srogiego, fałszywie pobożnego monarchy, który przygotowywał kroki gwałtu, stosując politykę tak przemyślną. Ale nie minęło parę miesięcy, gdy edykty ogłoszone przez dwóch cesarzy zachodnich zmusiły Maksymina do chwilowego zaniechania swoich planów. Całą jego uwagę zaprzątnęła wojna domowa, którą tak nieopatrznie wszczął przeciwko Licyniuszowi. Wkrótce potem klęska Maksymina i jego śmierć uwolniły Kościół od ostatniego i najbardziej nieubłaganego wroga.177

Legenda i prawda o męczennikach 97
Dokonując tego ogólnego przeglądu prześladowań, do których pierwszym upoważnieniem były edykty Dioklecjana, celowo powstrzymałem się od opisywania szczegółów cierpień i śmierci męczenników chrześcijańskich. Łatwym zadaniem byłoby, zaczerpnąwszy cały szereg obrazów z historii Euzebiusza, z deklamacji Laktancjusza i najdawniejszych dokumentów budzących grozę i obrzydzenie, zapełnić wiele stronic opisami narzędzi tortur: biczów, haków i rozgrzanych do czerwoności rusztów, wraz z całą rozmaitością męczarni, jakimi tylko ogień i stal, dzikie zwierzęta i jeszcze bardziej dzicy oprawcy mogli dręczyć ciało ludzkie. Te smętne sceny mogłyby dla ożywienia przeplatać opisy licznych widzeń i cudów mających na celu odwleczenie śmierci, uświęcenie tryumfu bądź odnalezienie szczątków owych kanonizowanych świętych, którzy cierpieli w imię Chrystusa. Ale nie potrafię zadecydować, co powinienem przepisać, dopóki nie jestem zupełnie pewny, w co z tego powinienem wierzyć. Najpoważniejszy z historyków kościelnych, Euzebiusz, pośrednio sam wyznaje, że opowiada wszystko, cokolwiek może przemawiać za chwałą religii, i zataja wszystko, co mogłoby zmierzać ku jej pohańbieniu.178 Przyjmując to do wiadomości, zaczynamy naturalnie podejrzewać, że pisarz, który tak otwarcie narusza jedno z podstawowych praw historii, nie przywiązuje dużej wagi do ścisłego przestrzegania praw pozostałych. Nasze podejrzenie uzyska dodatkową podstawę, gdy rozpatrzymy charakter Euzebiusza, mniej łatwowiernego niż prawie wszyscy mu współcześni, a bardziej od nich wyćwiczonego w sztukach dworu. Można założyć, że w pewnych szczególnych wypadkach, gdy dostojników państwowych rozjątrzały pobudki natury osobistej: wzgląd na interesy własne albo odraza, i gdy gorliwość popychała męczenników do zapominania o prawidłach roztropności, do lżenia władców, do obalania ołtarzy albo do podnoszenia ręki na sędziego w trybunale, torturowano te pobożne ofiary, stosując wszelkie sposoby męczarni, jakie tylko okrucieństwo zdołało wymyślić, a wytrwałość ludzka znieść.179 Pisarze kościelni napomykają jednak nieostrożnie o dwóch okolicznościach, które nasuwają przypuszczenie, że na ogół traktowanie chrześcijan pojmanych przez urzędników sprawiedliwości nie było aż tak nieznośne, jak to zwykle sobie wyobrażamy.
1. Chrześcijanom skazanym na pracę w kopalniach wolno było dzięki człowieczeństwu bądź niedbalstwu dozorców budować kaplice i swobodnie wyznawać religię w obrębie owych ponurych siedzib.180
2. Biskupi musieli powściągać i ganić pochopną gorliwość chrześcijan, którzy dobrowolnie wydawali się w ręce władz. Niektórzy, gnębieni biedą i długami, usiłowali na oślep zakończyć w ten sposób swoje nędzne istnienie śmiercią w pełni chwały. Innych nęciła nadzieja, że krótkim pobytem w więzieniu odpokutują za grzechy całego życia, a jeszcze inni, kierując się pobudkami już mniej zaszczytnymi, chcieli czerpać dostatnie utrzymanie i, być może, znaczne zyski z zasiłków, jakimi miłosierdzie wiernych obdarzało więźniów.181 Gdy już Kościół zatryumfował nad wszystkimi swymi wrogami, zarówno próżność,
7 - Gibbon t. 2

Rozdział szesnasty
jak i wzgląd na osobiste korzyści nakazywały tym pojmanym wyolbrzymiać zasługę swoich cierpień. Wygodna odległość czasu i miejsca ich niedoli dawała coraz pełniejsze pole do popisu fantazji, a możliwość przytaczania przykładów świątobliwych męczenników, których rany natychmiast się goiły, siły wzmagały się na nowo, a utracone kończyny w cudowny sposób były im przywracane, niezmiernie pomagała uciszać wszelkie wątpliwości i sprzeciwy. Najbardziej przesadne legendy opowiadane ku chwale Kościoła znajdowały poklask u łatwowiernych rzesz, poparcie w autorytecie duchowieństwa i potwierdzenie w wątpliwych świadectwach historii kościelnej.
Pióro przebiegłego krasomówcy mogło tak łatwo przesadzić albo złagodzić ogólnikowe opisy wygnania i więzienia, bólu i tortur, że siłą rzeczy budzi się w nas chęć zbadania faktu bardziej rzeczowej i nieodpartej natury, a mianowicie, ile osób poniosło śmierć w następstwie edyktów ogłoszonych przez Dioklecjana, jego współwładców i następców. Odtwórcy legend świeższej daty podają, że zaślepiona wściekłość prześladowań zmiatała od razu całe armie i miasta. Pisarze dawniejsi, nie zniżając się do stwierdzenia dokładnej liczby tych, którym dane było własną krwią przypieczętować wiarę w Ewangelię, zadowalają się tylko wylewaniem obfitego potoku oderwanych a tragicznych wymysłów. Z historii napisanej przez Euzebiusza możemy jednak wnosić, że ukarano śmiercią tylko dziewięciu biskupów, przy czym na podstawie jego szczegółowego wyliczenia męczenników w Palestynie uzyskujemy pewność, że na to zaszczytne miano zasłużyło sobie nie więcej niż dziewięćdziesięciu dwóch chrześcijan.182 Wyciągnięcie jakichkolwiek użytecznych wniosków z pierwszego z tych faktów jest dla nas niemożliwe, ponieważ nie znamy stopnia gorliwości i odwagi ogółu biskupów w owych czasach, drugi fakt jednak może nam posłużyć do uzasadnienia konkluzji bardzo doniosłej i prawdopodobnej. Zgodnie z podziałem prowincji rzymskich Palestynę można uważać za szesnastą część Cesarstwa Wschodniego;183 ponieważ, jak nam wiadomo, niektórzy jej wielkorządcy, powodując się prawdziwą bądź udawaną wspaniałomyślnością, zachowali ręce nie splamione krwią wiernych,184 słusznie możemy sądzić, że kraj, w którym zrodziło się chrześcijaństwo, miał przynajmniej jedną szesnastą ogólnej liczby męczenników ukaranych śmiercią na terytorium panowania Galeriusza i Maksymina. W sumie więc mogło ich być około tysiąca pięciuset, przy czym liczba ta, jeśli ją się równo podzieli przez dziesięć lat prześladowania, da nam w stosunku rocznym stu pięćdziesięciu męczenników. Przy zastosowaniu tej samej proporcji do prowincji Italii, Afryki i może Hiszpanii, gdzie po dwóch czy trzech latach srogość prawa karnego albo zawieszono, albo zniesiono, rzesza chrześcijan, którzy ponieśli śmierć z wyroku sądowego w Cesarstwie, ograniczy się do liczby nieco poniżej dwóch tysięcy osób. Ponieważ nie ulega wątpliwości, że za czasów Dioklecjana chrześcijanie byli liczniejsi, a ich wrogowie bardziej rozjątrzeni niż kiedykolwiek podczas prześladowań poprzednich, może to prawdopodobne i umiarkowane obliczenie pozwoli nam określić

99
Legenda i prawda o męczennikach



liczbę pierwszych świętych i męczenników, którzy poświęcili życie dla doniosłego celu wprowadzenia chrześcijaństwa na świecie.
Zakończymy rozdział niniejszy stwierdzeniem żałosnej prawdy, która sama się narzuca umysłowi sceptycznemu. Otóż nawet bez wahania bądź wnikania, uznając to wszystko, co na temat męczeństwa zapisała historia albo wymyśliła pobożność, należy przyjąć do wiadomości fakt, że chrześcijanie w toku swoich sporów wewnętrznych traktowali się wzajemnie znacznie surowiej, niż przedtem byli traktowani wskutek gorliwości niewiernych. W wiekach ciemnoty, które nastąpiły po obaleniu Cesarstwa Rzymskiego na Zachodzie, biskupi Cesarskiego Miasta obejmowali swoim panowaniem zarówno duchowieństwo łacińskiego Kościoła, jak i stan świecki. I wreszcie na wzniesioną przez nich budowlę zabobonu, może już od dawna rzucającą wyzwanie słabym wysiłkom rozumu, napadł tłum śmiałych fanatyków, którzy od wieku XII do wieku XVI występowali w popularnej roli reformatorów. Kościół rzymski bronił przemocą cesarstwa uzyskanego oszustwem; system pokoju i dobrej woli rychło okrył się hańbą proskrypcji, wojny, rzezi i instytucji świętego oficjum. Ponieważ reformatorów ożywiało umiłowanie wolności nie tylko religijnej, ale i obywatelskiej, katoliccy władcy, łącząc z interesami duchowieństwa interesy własne, ogniem i mieczem wymuszali strach przed duchową naganą. Podobno w samych tylko Niderlandach zginęło z ręki kata ponad sto tysięcy poddanych Karola V; tę niezwykłą liczbę potwierdza Grocjusz,185 człowiek utalentowany i uczony, który wśród furii spierających się sekt zachował umiar i spisał kroniki swego stulecia i kraju w czasie, gdy już wynalazek druku ułatwiał rozpowszechnianie wiadomości i powiększał niebezpieczeństwo wykrycia. Jeśli czujemy się w obowiązku uznać powagę Grocjusza, to musimy przyjąć, że liczba protestantów straconych w jednej prowincji w ciągu panowania jednego władcy znacznie przekroczyła liczbę męczenników na przestrzeni pierwszych trzech stuleci. Ale gdyby nieprawdopodobieństwo tego faktu wzięło górę nad wagą materiału dowodowego, gdyby Grocjuszowi dowiedziono, że zasługi i cierpienia reformatorów wyolbrzymił,186 to z natury rzeczy wyłoniłoby się pytanie, jaką wiarę można pokładać w wątpliwych i niedoskonałych pomnikach starożytnej łatwowierności, jak dalece można ufać dwornemu biskupowi i namiętnemu dekla-matorowi, którzy pod opieką Konstantyna cieszyli się wyłącznym przywilejem zapisywania prześladowań, jakich dopuszczali się na chrześcijanach pokonani współzawodnicy bądź lekceważeni poprzednicy ich miłościwego władcy.

Rozdział siedemnasty
ZAŁOŻENIE KONSTANTYNOPOLA - SYSTEM POLITYCZNY
KONSTANTYNA I JEGO NASTĘPCÓW - DYSCYPLINA WOJSKOWA - PAŁAC - FINANSE
N
ieszczęsny Licyniusz był ostatnim współzawodnikiem, który przeciwstawiał się wielkości Konstantyna, i ostatnim jeńcem, który uwieńczył jego tryumf. Po spokojnym i pomyślnym panowaniu zwycięski Konstantyn pozostawił swoim dzieciom w spuściźnie Cesarstwo Rzymskie: nową stolicę, nowy system polityczny i nową religię; wprowadzone przez niego innowacje zostały przyjęte i uświęcone przez następne pokolenia. Czasy Konstantyna Wielkiego i jego synów obfitują w doniosłe wydarzenia, z których ilością i rozmaitością trudno historykowi się uporać, dopóki sumiennie nie porozdziela on poszczególnych fragmentów połączonych ze sobą jedynie chronologią. Toteż przed omówieniem wojen i przewrotów, które przyspieszyły zmierzch Cesarstwa, autor zabierze się do opisania instytucji politycznych, dających Cesarstwu siłę i równowagę. Zastosuje przy tym nie znany w starożytności podział na sprawy świeckie i sprawy kościelne; zwycięstwo chrześcijan i ich wewnętrzna niezgoda dostarczą obfitych materiałów rzeczowych zarówno ku zbudowaniu, jak i zgorszeniu ludzkości.
Po klęsce i abdykacji Licyniusza jego zwycięski współzawodnik przystąpił do położenia podwalin pod miasto, które miało w przyszłości nie tylko być stolicą i perłą Wschodu, ale przetrwać Cesarstwo i religię Konstantyna. Pobudki czy to pychy, czy polityki, jakie do wycofania się ze starożytnej siedziby rządu nakłoniły swego czasu Dioklecjana, nabrały teraz dodatkowej wagi wskutek przykładu jego następców i nawyku lat czterdziestu. Rzym niepostrzeżenie zrównał się z zależnymi od siebie królestwami, które niegdyś uznawały jego rolę najwyższą, toteż Konstantyn - ten władca-wojak urodzony nad Dunajem, wychowany na dworach i w obozach wojskowych Azji, a obdarzony purpurą przez legiony Brytanii - patrzył na kraj cezarów obojętnie. Italowie, przyjąw-szy Konstantyna jako swego wyzwoliciela, okazywali posłuszeństwo, gdy od czasu do czasu raczył kierować edykty do senatu i ludności Rzymu, ale zaszczyt goszczenia u siebie nowego władcy spotykał ich bardzo rzadko.
Jeszcze będąc w sile wieku Konstantyn, zależnie od wymogów wojny i pokoju, poruszał się w granicach swego rozległego państwa z powolnym dostojeń-

T


101
Plan założenia Konstantynopola



stwetn albo z czynną i sumienną gorliwością, zawsze gotów do chwycenia za broń przeciwko wrogom czy to zewnętrznym, czy domowym. Ale zbliżając się do schyłku życia, w miarę jak stopniowo osiągał szczyt pomyślności, coraz częściej rozmyślał nad tym, by osadzić siłę i majestat tronu gdzieś na stałe. W poszukiwaniu korzystnego położenia geograficznego wziął pod uwagę granice Europy i Azji, gdzie mógłby potężnym ramieniem zagrodzić drogę barbarzyńcom mieszkającym pomiędzy rzekami Dunajem i Donem, a zarazem śledzić zazdrosnym okiem postępowanie monarchy perskiego, który z oburzeniem znosił jarzmo haniebnego układu. Przedtem, mając to samo na względzie, Dioklecjan ostatecznie wybrał i upiększył siedzibę w Nikomedii, ale pamięć Dioklecjana słusznie wstrętem napawała opiekuna Kościoła; nie był też Kon-stantyn głuchy na głos ambicji podszeptującej mu myśl, że powinien założyć miasto uwieczniające chwałę jego imienia.
W czasie ostatnich działań wojennych prowadzonych przeciwko Licyniuszowi Konstantyn miał zarówno jako mąż stanu, jak i żołnierz dostateczną sposobność do rozważenia dobrych stron niezrównanego położenia Bizancjum. Mógł zauważyć, jak silnie jest ono strzeżone przez przyrodę przed napaścią wroga, a zarazem jak bardzo jest ze wszystkich stron dostępne dla dobrodziejstw stosunków handlowych. Już na wiele stuleci przed czasami Konstantyna jeden z najrozsądniejszych historyków starożytności' opisał korzyści położenia, dzięki któremu słaba kolonia Greków mogła się cieszyć panowaniem na morzu i honorami kwitnącej, niezależnej rzeczypospolitej.2
Opisując Bizancjum w tych rozmiarach, jakie uzyskało ono wraz z dostojną nazwą Konstantynopola, możemy przedstawić kształt tego cesarskiego miasta w formie nierównego trójkąta. Kąt rozwarty, skierowany na wschód ku wybrzeżom Azji, spotyka i odpiera fale Bosforu Trackiego. Północną stronę miasta ogranicza port, południową obmywa Propontis, czyli morze Marmara, a zachodnią stanowi podstawa tego trójkąta, będąca zarazem granicą lądu europejskiego. Tej doskonałej formy i podziału okolicznych ziem i wód nie da się jednak zrozumieć w całej pełni bez dokładniejszego wytłumaczenia.
Kręty kanał, którym wody Morza Czarnego płyną bystrym, nieprzerwanym nurtem ku Morzu Śródziemnemu, otrzymał nazwę Bosfor, nie mniej sławną w historii niż w opowieściach starożytnych.3 Liczne świątynie i ołtarze obficie rozsiane w lasach wzdłuż jego stromych brzegów świadczyły o niewprawności, strachu i pobożności żeglarzy greckich, którzy za przykładem Argonautów zapuszczali się na pełne niebezpieczeństw, niegościnne Morze Czarne. Tutaj to, na tych brzegach, długo zachowała się pamięć o pałacu Fineusza, splugawionym przez sprośne harpie,4 i o leśnym panowaniu Amikusa, który wyzwał syna Ledy do walki pod Cestus.5 Cieśnina Bosfor kończy się przy Skałach Cyanejskich, niegdyś pływających, jak opisują poeci, po powierzchni tych wód i przeznaczonych przez bogów do strzeżenia bramy Morza Czarnego przed okiem bezczeszczącej ciekawości.6 Od Skał Cyanejskich do wierzchołka trójkąta

i
102 Rozdział siedemnasty
i portu Bizancjum kręta długość Bosforu wynosi około szesnastu mil,7 a jego i przeciętną szerokość można obliczyć na mniej więcej półtorej mili. Nowe zamki Europy i Azji zbudowano na każdym z tych lądów na podwalinach dwóch słynnych świątyń: Serapisa i Jowisza Uriusza. Stare zamki, dzieło cesarzy greckich, górują nad najwęższą częścią Bosforu, w miejscu, gdzie jego przeciwległe brzegi zbliżają się do siebie na odległość pięciuset passusów *. Twierdze te zostały odbudowane i umocnione przez Mahometa II, gdy zamyślał dokonać oblężenia Konstantynopola,8 przy czym ten turecki zdobywca najprawdopodobniej nie wiedział, że na jakieś dwa tysiące lat przed jego panowaniem to samo miejsce wybrał Dariusz po to, by oba lądy połączyć mostem z łodzi.9 W niedużej odległości od tych starych zamków odkrywamy pradawne miasteczko Chryzopolis, czyli Scutari, które można nieomal uważać za azjatyckie przedmieście Konstantynopola. Bosfor tam, gdzie zaczyna się otwierać na Propontis, przepływa pomiędzy Bizancjum a Chalcedonem. Chalcedon zbudowali Grecy na parę lat przed założeniem Bizancjum i ponieważ przeoczyli większe zalety przeciwległego brzegu, ślepotę ich piętnuje przysłowiowe wyrażenie pogardy.10
Zatoka portowa Konstantynopola, będąca właściwie odnogą Bosforu, uzyskała już w bardzo dawnych czasach nazwę Złoty Róg. Wygięcie jej brzegu można porównać do rogu jelonka albo też, może nawet jeszcze stosowniej, do rogu wołu.11 Przymiotnik "złoty" odnosił się do bogactw, jakie każdy wiatr przywiewał z najodleglejszych krajów do bezpiecznego, pojemnego portu Konstantynopola. Dopływająca tam, utworzona przez zlanie się dwóch małych rzeczek, rzeka Likus stale dostarcza słodkiej wody, która służy do oczyszczania dna i stanowi zachętę dla ryb, aby okresowymi ławicami szukały schronienia w tym wygodnym zaciszu. Ponieważ kolejne zmiany przypływów i odpływów na tych morzach prawie nie dają się odczuwać, głębokość przystani jest stała, co pozwala na wyładowywanie towarów ze statków bez pomocy łodzi, bezpośrednio na molo; jak zauważono, zakotwiczone tam statki w wielu miejscach mogą dziobami opierać się o domy.12 Od ujścia rzeki Likus do wlotu przystani ta odnoga Bosforu ma ponad siedem mil długości. Wejście do portu jest szerokie mniej więcej na pięćset jardów, co pozwalało w razie potrzeby zamykać je przeciągniętym od brzegu do brzegu grubym łańcuchem dla ochrony portu i miasta przed napaścią wrogiej floty.13
Brzegi Europy i Azji pomiędzy Bosforem a Hellespontem usuwają się z obu stron, obejmując morze Marmara znane w starożytności pod nazwą Propontis. Droga morska od wylotu Bosforu do wrót Hellespontu wynosi około stu dwudziestu mil. Ci, którzy środkiem Propontis żeglują na zachód, mogą z dala wypatrzeć wyżyny Tracji i Bitynii i ani na chwilę nie tracą z oczu pokrytego wiecznym śniegiem, wyniosłego wierzchołka góry Olimp.14 Z lewej strony
* Passus - krok rzymski, 1,50 m.

Położenie Konstantynopola 103
pozostawiają za sobą głęboką zatokę, nad którą znajdowała się niegdyś Nikomedia, cesarska siedziba Dioklecjana, i omijają małe wysepki Cyzikus i Prokonnezus, zanim wreszcie rzucą kotwicę w Gallipolis, gdzie morze oddzielające Azję od Europy znów się zacieśnia w wąski kanał.
Geografowie, którzy z najbieglejszą dokładnością dokonują pomiarów cieśniny Hellespont, obliczają jej krętą długość na jakieś sześćdziesiąt mil, a przeciętną szerokość mniej więcej na trzy mile.15 Ale najwęższa część tej cieśniny znajduje się pomiędzy miastami Sestus i Abydus, na północ od starych zamków tureckich. Tutaj to awanturniczy Leander odważył się przepłynąć przez morskie odmęty, by posiąść swą ukochaną.J 6 Tutaj to również, gdzie odległość pomiędzy brzegami nie może wynosić więcej niż pięćset passusów, Kserkses kazał zbudować olbrzymi most z łodzi, aby przerzucić do Europy milion siedemset tysięcy barbarzyńców.17 Wydaje się, że te wody, zacieśnione do granic tak wąskich, raczej nie zasługują na epitet "szerokie", którym Homer, a z nim i Orfeusz, często obdarza cieśninę Hellespont. Ale nasze pojęcia o wielkości są względne. Podróżnik, a zwłaszcza poeta, który żeglując po Hellesponcie płynął krętym szlakiem tych wód i przyglądał się sielskim krajobrazom na obu brzegach, mógł niepostrzeżenie zapominać, że płynie przez morze, aż wreszcie jego fantazja odmalowała ową słynną cieśninę, obdarzając ją wszelkimi cechami potężnej rzeki płynącej bystro wśród zadrzewionego lądu i w końcu szerokim ujściem wpadającej do Morza Egejskiego, czyli Archipelago.18 Na otwierającą się cieśninę Hellespont, której owe nieśmiertelne rzeczki: Simois i Skamander, nie składały prawie żadnej daniny wód, patrzyła z wyniosłości u stóp góry Idą starożytna Troja.19 Wzdłuż wybrzeża pomiędzy Przylądkiem Sygejskim a Przylądkiem Retej skini na przestrzeni dwunastu mil rozciągał się grecki obóz wojskowy, a flanków tej armii strzegli najdzielniejsi wodzowie walczący pod sztandarem Agamemnona. Pierwszy z tych przylądków zajmował Achilles ze swymi niepokonanymi Mirmidonami, a na drugim rozbił namioty nieustraszony Ajaks. Gdy Ajaks padł ofiarą własnej zawiedzionej pychy i niewdzięczności Greków, wzniesiono jego grobowiec na tej właśnie ziemi, gdzie przedtem bronił floty przed wściekłością Jowisza i Hektora, i jeszcze przez długi czas obywatele powstającego miasteczka Reteum oddawali jego pamięci cześć boską.20 Kon-stantyn, zanim ostatecznie wybrał korzystne położenie Bizancjum, powziął plan założenia stolicy Cesarstwa w tym właśnie słynnym miejscu, z którego Rzymianie wzięli swój bajeczny początek. Zrazu upatrzył sobie rozległą równinę rozciągającą się poniżej Troi w kierunku Przylądka Retejskiego i grobu Ajaksa i chociaż wkrótce tego przedsięwzięcia zaniechał, uwagę każdego, kto żeglował przez cieśninę Hellespont, przyciągały okazałe szczątki nie dokończonych murów i baszt.21
Teraz już możemy przystąpić do rozważenia zalet Konstantynopola, usytuowanego w miejscu chyba przez samą przyrodę stworzonym na ośrodek i stolicę wielkiej monarchii. To cesarskie miasto, położone na czterdziestym pierwszym

104 Rozdział siedemnasty
stopniu szerokości geograficznej, panowało ze swoich siedmiu wzgórz 22 nad przeciwległymi sobie wybrzeżami Europy i Azji. Klimat tam był zdrowy ; i umiarkowany, gleba urodzajna, przystań bezpieczna i pojemna, dostęp od strony lądu niewielki i dzięki temu łatwy do obrony. Bosfor i Hellespont można było uważać za dwie bramy Konstantynopola, przy czym władca posiadający te dwa ważne przejścia zawsze mógł je zamknąć przed flotą nieprzyjacielską i otworzyć przed flotami handlowymi. Fakt zachowania prowincji wschodnich możemy w pewnej mierze przypisać takiej właśnie polityce Konstantyna, ponieważ barbarzyńcy znad Morza Czarnego, którzy w poprzednim stuleciu przeniknęli swymi siłami zbrojnymi w serce Morza Śródziemnego, już wkrótce po założeniu Konstantynopola zrezygnowali z piractwa i zwątpili o możliwości przełamania kiedykolwiek tej niepokonanej zapory. Nawet w czasie gdy bramy Hellespontu i Bosforu były zamknięte, stolica w swoich przestronnych granicach cieszyła się wszelką produkcją zaspokajającą nie tylko potrzeby, ale i zbytkowne zachcianki jej licznych mieszkańców.
Jeszcze i teraz na wybrzeżu morskim w Tracji i Bitynii, wegetujących ospale pod ciężarem tureckiego ucisku, można radować oczy widokiem wspaniałych winnic, ogrodów i obfitych plonów, a morze Propontis zawsze jest sławne z niewyczerpanych zasobów naj wyborniej szych ryb, których połów w określonych porach nie wymaga żadnej umiejętności i prawie żadnej pracy.23 A gdy już obie cieśniny otwierały się dla handlu, napływały nimi na przemian wszelkie naturalne i ręką człowieka stworzone bogactwa Północy i Południa, Morza Czarnego i Morza Śródziemnego. Zmienne wiatry przywiewały wszelkie surowce zebrane w puszczach Germanii i Scytii aż po źródła Donu i Dniepru, wszelkie wytwory rękodzieła Europy i Azji, zboże z Egiptu, klejnoty i korzenie z najdalszych krańców Indii do portu Konstantynopola, który przez wiele stuleci był ośrodkiem handlowym dawnego świata.24
Perspektywy piękna, bezpieczeństwa i bogactwa, zgromadzone w jednym miejscu, wystarczająco usprawiedliwiały wybór Konstantyna. Zważywszy jednak, że początkom wielkich miast w każdym stuleciu dodaje przystojnego majestatu umiarkowana doza cudu i legendy,25 cesarz pragnął przypisać swoje postanowienie nie tyle niepewnym radom polityki ludzkiej, co niezawodnym i wieczystym wyrokom mądrości bożej. W jednym z ogłoszonych przez siebie praw postarał się pouczyć potomność, że wiecznie trwałe podwaliny Konstantynopola położył na rozkaz Boga.26 Wprawdzie sam nie zniżył się przy tym do wyjawienia, w jaki sposób spłynęło na niego to niebiańskie natchnienie, ale lukę powstałą wskutek jego skromnego milczenia hojnie wypełniła pomysłowość pisarzy późniejszych, którzy opisują nocne widzenie Konstantyna, gdy zasnął w murach Bizancjum. Jakoby ukazał mu się wtedy opiekuńczy duch tego miasta - szacowna matrona uginająca się pod brzemieniem lat i dolegliwości - przeobrażając się nagle w kwitnącą młodziutką dziewczynę, i on sam własno-ręczenie przystroił ją w symbole wielkości cesarskiej.27 Monarcha po zbudzeniu

105
Położenie Konstantynopola



się z tego snu i wytłumaczeniu sobie, co znaczy ten pomyślny omen, bez wahania usłuchał woli Niebios.
Dzień narodzin nowego miasta czy też kolonii obchodzony był przez Rzymian z całym ceremoniałem, jaki w tym celu ustanowił ich wyrozumiały zabobon,28 a Konstantynowi, chociaż może pominął pewne obrzędy nazbyt zatrącające swoim pochodzeniem pogańskim, przecież zależało na tym, aby wywrzeć jak najgłębsze wrażenie i wzbudzić w widzach nadzieję i szacunek. Pieszo więc, z dzidą w ręce, cesarz sam poprowadził uroczystą procesję: i tak daleko szedł, kierując wytyczeniem linii, która miała być granicą zamierzonej stolicy, że towarzyszący mu dygnitarze, zdumieni tym powiększającym się obwodem, wreszcie odważyli się zwrócić mu uwagę, że już dawno przekroczył najrozleglejsze obszary wielkiego miasta.
"Będę dalej szedł przed siebie - odpowiedział Konstantyn - dopóki On, ten niewidzialny Przewodnik, który mnie prowadzi, nie uzna za stosowne się zatrzymać." 29
Nie porywając się na badanie istoty bądź pobudek tego niezwykłego przewodnika, zadowolimy się zadaniem skromniejszym, a mianowicie opisaniem obszaru i granic Konstantynopola.30
W obecnym stanie tego miasta pałac i ogrody Seraju, pokrywając około stu pięćdziesięciu akrów naszej miary, zajmują wschodni przylądek i pierwsze z siedmiu wzgórz. Na fundamentach greckiej rzeczypospolitej wzniesiono stolicę tureckiej zazdrości i despotyzmu. Można jednak przypuszczać, że w owych czasach Bizantyńczycy, skuszeni dogodnością przystani, rozciągnęli swoje siedziby z tej strony miasta poza obecne granice Seraju. Nowe mury wzniesione przez Konstantyna ciągnęły się od portu do morza Propontis, tworząc podstawę trójkąta w odległości piętnastu stajań od fortyfikacji starożytnej, i wraz z miastem Bizancjum obejmowały pięć z siedmiu wzgórz, które oczom podróżnych zbliżających się do Konstantynopola ukazywały się tak, jakby wstawały jedno za drugim w pięknym ordynku.31 W jakieś sto lat po śmierci założyciela Konstantynopola nowe budowle, rozciągające się z jednej strony od portu, a z drugiej wzdłuż wybrzeża morza Propontis, pokrywały już wąski grzbiet szóstego wzgórza i szeroki wierzchołek siódmego. Konieczność uchronienia tych przedmieść przed nieustannymi najazdami barbarzyńców skłoniła Teodo-zjusza Młodszego do otoczenia stolicy odpowiednim stałym łańcuchem nowych murów.32 Licząc od wschodniego przylądka do Złotej Bramy, maksymalna długość Konstantynopola dochodziła do trzech mil rzymskich;33 obwód wynosił od dziesięciu do jedenastu mil, a powierzchnię można obliczyć na równą mniej więcej dwom tysiącom akrów angielskich. Niemożliwością jest znaleźć jakiekolwiek usprawiedliwienie dla próżnej i naiwnej przesady podróżników nowoczesnych, którzy czasami rozciągają granice Konstantynopola na przyległe osady europejskiego, a nawet i azjatyckiego wybrzeża.34 Jednak przedmieścia Pera i Galata, chociaż położone poza przystanią, mogą zasługiwać na to, aby

106 Rozdział siedemnasty
je wliczyć w obszar miasta,35 i być może, ten to właśnie dodatek upoważnił pewnego historyka bizantyńskiego do obliczenia obwodu swego rodzinnego miasta na szesnaście mil greckich (około czternastu rzymskich).36 Obszar taki nie był chyba niegodny miana stolicy cesarskiej, a przecież Konstantynopol na pewno ustępował Babilonowi i Tebom,37 starożytnemu Rzymowi, Londynowi, a nawet Paryżowi.38
Pan świata rzymskiego, rozpierany ambicją wzniesienia wieczystego pomnika ku chwale swego panowania, mógł, przeprowadzając to wielkie dzieło, wykorzystać wszelkie bogactwo, pracę i wszystko, co jeszcze zostało z geniuszu posłusznych rzesz. O wydatkach, z cesarską hojnością poniesionych w związku z założeniem Konstantynopola, może nam dać pewne pojęcie zasiłek około dwóch milionów pięciuset tysięcy funtów na budowę murów, portyków i akweduktów.39 Puszcze, które ocieniały wybrzeże Morza Czarnego, i słynne złoża białego marmuru na małej wysepce Prokonezus dostarczały niewyczerpanych zapasów materiału gotowego do przewiezienia dzięki dogodnej krótkiej drodze morskiej do portu Bizancjum.40 Prace postępowały szybko dzięki bezustannemu znojowi wielu robotników i rzemieślników, ale niecierpliwy Konstantyn wkrótce wykrył, że w tym czasie schyłku sztuk pięknych zarówno biegłość, jak i liczba architektów pozostaje w bardzo znikomej proporcji do jego zamierzeń. Polecono więc wielkorządcom większości prowincji zakładać szkoły, mianować profesorów i nadzieją nagród i przywilejów zachęcić do studiowania i uprawiania architektury wielu dostatecznie uzdolnionych i wykształconych młodzieńców.41 Budowle nowego miasta były, co prawda, dziełem tylko takich kunsztmistrzów, na jakich mogło sobie pozwolić panowanie Konstantyna, ozdobione jednak zostały rękami najsłynniejszych mistrzów wieku Peryklesa i Aleksandra. Wskrzeszenie geniuszu Fidiasza i Lizypa zaiste nie leżało w mocy rzymskiego cesarza, ale ich nieśmiertelne dzieła, spuścizna potomności, zdane były teraz na pastwę zachłannej próżności despoty. Na jego rozkaz odarto miasta Grecji i Azji z najcenniejszych ozdób.42 Do wspaniałego tryumfu Konstantynopola przyczyniły się więc trofea pamiętnych wojen, przedmioty kultu religijnego, najdoskonalsze posągi bogów i bohaterów, mędrców i poetów starożytności, co dało historykowi Cedrenusowi 43 sposobność do zrobienia raczej entuzjastycznej uwagi, że chyba nic tam nie brakuje z wyjątkiem ducha znakomitych ludzi, których te zadziwiające pomniki mają przedstawiać. Ale przecież to nie w Konstantynopolu i nie w tamtym schyłkowym okresie Cesarstwa, gdy umysł ludzki uciskała obywatelska i religijna niewola, powinniśmy szukać ducha Homera i Demostenesa.
Podczas oblężenia Bizancjum zwycięzca rozbił swój namiot na górującej nad całą okolicą wyniosłości drugiego wzgórza. Konstantyn, chcąc uwiecznić pamięć własnego sukcesu, wybrał to samo korzystne miejsce na główne Forum,44 które, jak się zdaje, miało formę koła czy może raczej elipsy. Dwa przeciwległe wejścia na Forum tworzyły łuki tryumfalne, w portykach otaczają-

Budowle Konstantynopola 107
cych Forum pełno było posągów, a na środku wznosiła się wysoka kolumna, której okaleczony fragment znany jest obecnie pod poniżającym mianem "spalonego filara". Kolumna stała na białym marmurowym piedestale wysokości dwudziestu stóp; składała się z dziesięciu brył porfiru, z których każda miała ponad dziesięć stóp wysokości i trzydzieści stóp w obwodzie.45 Na wierzchołku, na wysokości ponad stu dwudziestu stóp od ziemi, umieszczono olbrzymi posąg Apollina. Był wykonany z brązu i przywieziono go tutaj albo z Aten, albo z jakiegoś miasta frygijskiego w przypuszczeniu, że jest to dzieło Fidiasza. Artysta przedstawił boga dnia czy też, jak to sobie wykładano już później, samego cesarza Konstantyna w koronie z migocących promieni, z berłem w prawej ręce i z kulą ziemską w lewej.46 Cyrk, czyli hipodrom, był okazałym budynkiem długości około czterystu i szerokości około stu passusów.47 Przestrzeń pomiędzy dwiema metae, czyli metami, zapełniono posągami i obeliskami, spośród których możemy tu zwrócić uwagę na jeszcze jeden bardzo szczególny fragment starożytnej sztuki, a mianowicie filar ze spiżu w formie trzech skręconych ze sobą wężów; ich trzy głowy podtrzymywały niegdyś złoty trójnóg, po klęsce Kserksesa poświęcony świątyni w Delfach przez zwycięskich Greków.48 Ten piękny hipodrom, zeszpecony brutalnymi rękami tureckich zdobywców, pod podobną nazwą Atmeidan służy dziś za ujeżdżalnię koni. Od tronu, ż którego cesarz przyglądał się igrzyskom, prowadziły w dół kręte schody 49 łączące hipodrom z pałacem, budowlą nie mniej wspaniałą niż siedziba cesarska w samym Rzymie. Ze swymi dziedzińcami, ogrodami i portykami pałac ten zajmował znaczny obszar nad morzem Propontis, pomiędzy hipodromem a kościołem Świętej Zofii.50 Moglibyśmy również wysławiać tu łaźnie, nadal zachowujące pogańską nazwę Zeuxippus, gdy szczodrobliwość Konstantyna wyposażyła je w wysokie kolumny, najrozmaitsze marmury i ponad sześćdziesiąt posągów z brązu.51 Ale usiłując opisać poszczególne budynki i dzielnice miasta, odeszlibyśmy od zamierzenia niniejszej historii. Może więc wystarczy zaznaczyć, że wszystko, cokolwiek mogło ozdobić dostojną wspaniałość wielkiej stolicy bądź posłużyć dla dobra albo przyjemności jej licznych mieszkańców, zostało zawarte w murach Konstantynopola. W szczegółowym opisie tego miasta, sporządzonym w jakieś sto lat po jego założeniu, wymienia się Kapitol, czyli szkołę uczoności, cyrk, dwa teatry, osiem łaźni publicznych, sto pięćdziesiąt trzy łaźnie prywatne, pięćdziesiąt dwa portyki, pięć spichrzów, osiem akweduktów, czyli zbiorników wody, cztery przestronne sale na zebrania senatu i sądów sprawiedliwości, czternaście kościołów, czternaście pałaców i cztery tysiące trzysta osiemdziesiąt osiem domów, które ze względu na swoją wielkość albo piękno zasługiwały na wyróżnienie spośród całego mnóstwa siedzib plebejskich.52
Następnym i najpoważniejszym przedmiotem troski założyciela Konstantynopola było zaludnienie swego ulubionego miasta. Próżność Greków i łatwowierność Latynów w stuleciach ciemnoty, które nastąpiły po przeniesieniu

108
Rozdział siedemnasty




stolicy Cesarstwa, dziwnie poplątały wtórne i bezpośrednie następstwa pamiętnego wydarzenia.53 Twierdzono i wierzono, że wszystkie szlachetnej rodziny rzymskie, senat i stan rycerski wraz z całą niezliczoną służbą przeniosły l się za cesarzem nad morze Propontis, podczas gdy w samotnej, opuszczonej] stolicy starożytności rozpanoszyło się nieprawe plemię przybłędów i plebeju| szów, a ziemie Italii, od dawna obrócone w ogrody, zostały w jednej chwil pozbawione uprawy i mieszkańców.54 To przesadne twierdzenie zostanie! w dalszym ciągu historii niniejszej sprostowane, niemniej, skoro rozwoju] Konstantynopola nie można przypisać ogólnemu wzrostowi zaludnienia i pracowitości, trzeba przyznać, że ta sztuczna kolonia powstała kosztem starożytnych miast Cesarstwa. Konstantyn prawdopodobnie wielu bogatych senatorów Rzymu i prowincji wschodnich zachęcił do tego, by za swoją ojczyznę uznali owe szczęśliwe okolice, które on wybrał sobie na siedzibę. Zachęta ze strony pana niewiele się różni od rozkazu; zresztą i hojność cesarska pozyskała mu ochocze i radosne posłuszeństwo. Obdarzył on swoich ulubieńców pałacami wzniesionymi w poszczególnych dzielnicach miasta, dał im ziemie i wyznaczył pensje na koszta reprezentacji,5 5 spieniężył majątki w Foncie i w Azji, aby nadawać dobra dziedziczne pod dogodnym warunkiem utrzymywania domu w stolicy.56 Ale już wkrótce te zachęty i zobowiązania stały się zbyteczne, więc je stopniowo zniesiono. Tak to jest, że gdziekolwiek rząd ustanowi swoją siedzibę, tam znaczna część dochodów publicznych wydawanych przez samego władcę, jego ministrów, urzędników sprawiedliwości i pałacu płynie jak woda. Najbogatszych mieszkańców prowincji przyciągną tam przemożne racje obowiązku i wzgląd na interesy, ciekawość i chęć rozrywki. Trzecia, najliczniejsza klasa mieszkańców wytworzy się niepostrzeżenie ze służby, z rzemieślników i kupców, czerpiących środki utrzymania z własnej pracy oraz z potrzeb bądź zbytkownych zachcianek stanów wyższych. Po niespełna stu latach Konstantynopol już współzawodniczył z samym Rzymem pod względem liczby bogactw i mieszkańców. Natłok wciąż nowych budynków, wznoszonych ze zbyt małą troska o zdrowie i wygodę, coraz bardziej zawężał ulice, z ledwością pozwalając na ciągły przepływ ciżby ludzi, koni i pojazdów. Wydzielony obszar miasta nie wystarczał na to, by pomieścić wciąż wzrastającą liczbę ludności, i dodatkowo zakładane osiedla, z obu stron wrzynające się w morze, same przez się mogły stanowić miasto bardzo duże.57
Częste, regularne przydziały wina i oliwy, zboża albo chleba, pieniędzy albo żywności prawie całkowicie zwalniały biedniejszych obywateli Rzymu od konieczności pracy. Założyciel Konstantynopola w pewnej mierze wziął przykład ze wspaniałej hojności pierwszych cezarów.58 Ale rozrzutność jego, jakkolwiek mogła wywoływać poklask ludu, ściągnęła na siebie naganę potomności. Wprawdzie narodowi ustawodawców i zdobywców wolno było podtrzymywać roszczenia do plonów Afryki, za które zapłacił własną krwią, i już August przebiegle wpadł na to, że Rzymianie zatracą pamięć o wolności,

109
Budowle Konstantynopola



jeśli będą się cieszyli dostatkiem. Ale marnotrawstwa Konstantyna nie da się usprawiedliwić żadnym względem na interesy publiczne bądź prywatne; coroczna danina zboża pobierana w Egipcie dla dobra stolicy szła na wyżywienie pospólstwa leniwego i gnuśnego kosztem pracowitej prowincji.59 Niektóre z innych zarządzeń tego cesarza już w mniejszym stopniu podlegają krytyce, ale też i mniej zasługują na uwagę. Podzielił on Konstantynopol na czternaście rejonów, czyli dzielnic,60 podniósł radę publiczną do godności senatu,61 przyznał obywatelom przywileje Italii 62 i wreszcie nadał powstającemu miastu tytuł kolonii, pierworodnej i najulubieńszej córy starożytnego Rzymu. A przecież Rzym - Roma, czcigodna rodzicielka - ciągle jeszcze utrzymywał prawowitą i uznaną wyższość należną jego wiekowi, dostojeństwu i wspomnieniu jego dawnej wielkości.63
Ponieważ Konstantyn przyspieszał postępy prac z niecierpliwością kochanka, mury, portyki i główne budowle stanęły w ciągu paru lat czy może, zgodnie z inną relacją, w ciągu paru miesięcy.64 Ta nadzwyczajna pilność nie powinna jednak budzić zbyt wielkiego podziwu, skoro wiele budynków wykończono w sposób tak pospieszny i niedbały, że już pod panowaniem następnego władcy z trudem tylko zdołano je uchronić od zagrażającej ruiny.65 Ale założyciel przygotował uroczyste obchody poświęcenia swego miasta jeszcze w czasie, gdy pyszniło się ono krzepą i świeżością młodości.66 Łatwo sobie wyobrazić igrzyska i darowizny wieńczące przepych tego pamiętnego święta, istnieje jednak pewna okoliczność bardziej szczególnej i stałej natury, której nie powinniśmy tu całkowicie pomijać. Otóż w każdą rocznicę założenia Konstantynopola wznoszono na tryumfalnym rydwanie posąg Konstantyna z małym wizerunkiem opiekuńczego ducha miasta w prawej ręce, wyrzeźbiony na cesarski rozkaz z pozłacanego drzewa. Żołnierze gwardii w pełnej gali, niosąc białe świece, towarzyszyli uroczystej procesji posuwającej się przez hipodrom. Panujący cesarz, w chwili gdy już posąg znajdował się naprzeciwko jego tronu, wstawał i z pełną czci wdzięcznością wielbił pamięć swego poprzednika.67 I chociaż edykt, ogłoszony w dniu poświęcenia i wyryty na marmurowej kolumnie, nadał miastu Konstantynopolowi 6S tytuł Drugiego albo Nowego Rzymu, to jednak nazwa Konstantynopol6L> przeważyła nad tym zaszczytnym mianem i po dziś dzień, pomimo że przetoczyło się już czternaście stuleci, nadal utrwala sławę swego twórcy.70
Założenie nowej stolicy z natury rzeczy wiąże się z ustanowieniem nowej formy administracji cywilnej i wojskowej. Wejrzenie w skomplikowany system polityczny wprowadzony przez Dioklecjana, ulepszony przez Konstantyna i uzupełniony przez jego bezpośrednich następców może nie tylko zabawi fantazję, odmalowując szczególny obraz wielkiego Cesarstwa, ale również posłuży do ukazania ukrytych przyczyn wewnętrznych jego błyskawicznego rozkładu. Jakkolwiek często, usiłując zbadać jakąś godną uwagi instytucję, będziemy musieli sięgnąć w dawniejszy albo bliższy nam okres historii Rzymu, to jednak

110 Rozdział siedemnasty
właściwe granice tego badania obejmą przestrzeń lat około stu trzydziestu, od czasu wstąpienia na tron Konstantyna do czasu ogłoszenia Kodeksu Teo-dozjańskiego,71 który, tak samo jak Notitia Wschodu i Zachodu,12 dostarcza nam o stanie Cesarstwa wiadomości najobfitszych i najbardziej autentycznych. Taka rozmaitość przedmiotów przerwie na pewien czas tok naszego opowiadania, ale te dygresję mieć nam mogą za złe tylko czytelnicy, którzy nie uświadamiając sobie znaczenia praw i obyczajów, ze skwapliwą ciekawością wolą czytać o przemijających intrygach dworu bądź przypadkowych wynikach bitew.
Rzymianie, w swojej męskiej dumie zadowoleni z posiadania władzy istotnej, cały ceremoniał i okazałość pozostawili próżnym skłonnościom Wschodu.73 Jednakże gdy zatarło się nawet wspomnienie owych cnót, które miały swe źródło w ich dawnej wolności, prostota rzymskich obyczajów niepostrzeżenie uległa zepsuciu, przejmując okazały przepych dworów azjatyckich. Rozróżnienia wynikłe z zasług i wpływów osobistych, tak rzucające się w oczy w Rzeczypospolitej, a tak nikłe i przesłonięte cieniem w monarchii, zostały zupełnie zniesione przez despotycznych cesarzy, którzy zastąpili je surową podległością rangi i urzędu, począwszy od utytułowanych niewolników usadowionych na stopniach tronu, a skończywszy na najpośledniejszych narzędziach władzy arbitralnej. W interesie całej rzeszy tych nikczemnych zauszników leżało popieranie istniejącego rządu, aby nie dopuścić do przewrotu mogącego za jednym zamachem przekreślić wszystkie ich nadzieje i sprzątnąć im sprzed nosa nagrodę za usługi. W tej boskiej (bo tak ją często nazywano) hierarchii zaznaczono wszystkie rangi jak najskrupulatniej, a związane z nimi godności uwidaczniano w całym szeregu błahych a uroczystych ceremonii, których nauczenie się wymagało gruntownych studiów i których lekceważenie było świętokradztwem.74 Skalano czystość łaciny, wprowadzając do rozmów pełnych pychy i pochlebstwa wielką obfitość epitetów, które Cycero prawdopodobnie tylko z trudem zdołałby zrozumieć, a August odrzuciłby wręcz z oburzeniem. Najwyższych urzędników Cesarstwa nawet sam władca pozdrawiał zwodniczymi tytułami: Wasza Szczerość, Wasza Powaga, Wasza Doskonałość, Wasza Wyniosłość, Wasza Najwyższa i Cudowna Wspaniałość, Wasza Znakomita i Wspaniała Wysokość.75
Kodycyle, czyli patenty ich urzędu, dziwacznie zdobiono takimi godłami, jakie możliwie najbardziej się nadawały do wyjaśnienia charakteru danego stanowiska i wysokiej godności; czasami był to obraz bądź portret panujących cesarzy, rydwan tryumfalny, księga zleceń leżąca na stole nakrytym bogatym kobiercem i oświetlonym czterema świecami; mogły to być również alegoryczne postacie prowincji, którymi ci dostojnicy zarządzali, bądź nazwy i sztandary wojsk, którymi dowodzili. Faktem jest, że niejedną z tych dystynkcji urzędowych wystawiano w salach audiencyjnych, ukazywaniem innych poprzedzano pojawienie się dostojnika w miejscu publicznym, przy czym wszystkie szczegóły

Dostojnicy państwowi 111
zachowania się przedstawicieli najwyższego majestatu, ich strojów, ozdób i świty miały na celu wzbudzenie dla nich jak najgłębszego szacunku. Obserwatorowi o nastawieniu filozoficznym taki system rzymskiego rządu mógłby się pomylić ze wspaniałym teatrem, gdzie na scenie aktorzy wszelkiego stopnia i we wszelkich rolach tylko powtarzają słowa i odgrywają namiętności swoich pierwotnych wzorów.76
Wszyscy dostojnicy państwowi o znaczeniu dostatecznym na to, aby zajmować poczesne miejsce w ogólnym ustroju Cesarstwa, dzielili się dokładnie na trzy klasy:
I. Znakomici.
II. Spectabiles, czyli Czcigodni.
III. Clarissimi, czyli Szanowni.
Ostatniego z wyżej wymienionych tytułów używano w czasach rzymskiej prostoty jedynie jako nieokreślonego zwrotu wyrażającego szacunek, dopóki nie stał się on wreszcie szczególnym i stosownym tytułem każdego, kto zasiadał w senacie,77 a w następstwie i wszystkich tych, których z tego szacownego zespołu wybrano na wielkorządców prowincji. Próżność ludzi, mogących z racji swego stanu i urzędu rościć sobie prawo do wyższych wyróżnień niż reszta senatorów, w długi czas później znalazła ujście w nowym tytule Czcigodnych, jednakże tytuł Znakomitych zawsze zachowywano tylko dla nielicznych osobistości, które cieszyły się posłuchem bądź szacunkiem podległych im pozostałych dwóch klas.
Tak więc tytuł Znakomitych przyznawano jedynie:
1. Konsulom i patrycjuszom;
2. Prefektom pretorium oraz prefektowi Rzymu i prefektowi Konstantynopola;
3. Naczelnym dowódcom konnicy i piechoty;
4. Siedmiu urzędnikom pałacowym, sprawującym uświęcone funkcje przy osobie cesarza.78
Tych znakomitych dostojników uważano za równorzędnych, przy czym nawet pierwszeństwo nominacji nie liczyło się wobec jedności ich dostojeństwa.79 Cesarze, którzy lubili mnożyć swoje łaski, mogli też czasami zadowalać próżność niecierpliwych dworzan, jakkolwiek nie ich żądzę władzy, przy pomocy kodycy-lów tytularnych.80
I. Dopóki rzymscy konsulowie byli pierwszymi dostojnikami wolnego państwa, prawo do władzy nadawał im wybór ludu. Dopóki cesarze raczyli owijać w bawełnę służalczość, którą narzucali, konsulów nadal wybierał głosowaniem prawdziwym bądź pozornym senat. Ale od czasów Dioklecjana zniesiono nawet te ostatnie ślady wolności i szczęśliwi kandydaci, których obdarzano na rok zaszczytami konsulatu, wyrażali fałszywie ubolewanie nad upokarzającymi warunkami swoich poprzedników - tacy Scypionowie i Katonowie byli zmuszeni zabiegać o głosy plebsu, przechodzić przez uciążliwe i kosztowne


112 Rozdział siedemnasty
formalności wyborów ludowych i narażać własną godność na wstyd odmowy publicznej, natomiast ich, jakże fortunnie, los zachował na czasy, gdy nagrodę za cnoty wyznacza tylko i wyłącznie nieomylna mądrość miłościwego władcy.81 Cesarz w swoich listach kierowanych do obu wybranych konsulów oświadczał, że powołuje ich mocą swojej wyłącznej władzy.82 Po całym Cesarstwie rozsyłano złocone tablice z kości słoniowej z wyrytymi imionami i portretami nowych konsulów jako dary dla prowincji, miast, dostojników państwowych i ludu.83 Uroczyste objęcie konsulatu odbywało się w stolicy będącej siedzibą cesarza, toteż przez lat sto dwadzieścia Rzym był stale pozbawiony obecności swoich starożytnych konsulów.84 Rankiem dnia pierwszego stycznia konsulowie przybierali dystynkcje swego urzędu. Strój ich stanowiły purpurowe szaty haftowane złotem i srebrem i nieraz przyozdobione drogimi kamieniami.85 Towarzyszyli im przy tej uroczystej okazji najwybitniejsi urzędnicy państwowi i oficerowie w szatach senatorów, liktorowie nieśli przed nimi bezużyteczne już pęki rózg z zatkniętymi w nie, ongiś straszliwymi toporami.86 Pochód wyruszał z pałacu87 na Forum, czyli główny plac miasta, gdzie konsulowie wstępowali na podium i zasiadali na krzesłach kurulnych wyrzeźbionych na modłę starożytną. Natychmiast dokonywali tam aktu jurysdykcji, wyzwalając przyprowadzonego w tym celu niewolnika, co miało symbolizować działalność twórcy wolności i konsulatu, Brutusa Starszego, kiedy to przyjął on w szereg swoich współobywateli wiernego Windeksa, który zdemaskował spisek Tarkwiniuszów.88 Publiczne święto z tego powodu obchodzono przez kilka dni we wszystkich głównych miastach Cesarstwa: w Rzymie z obyczaju, w Konstantynopolu przez naśladownictwo, w Kartaginie, Antiochii i Aleksandrii z umiłowania przyjemności i nadmiaru bogactw.89 W obu stolicach Cesarstwa doroczne igrzyska teatralne, cyrkowe i amfiteatralne 90 kosztowały cztery tysiące funtów złota, czyli około stu sześćdziesięciu tysięcy funtów szterlingów, przy czym jeśli tak wielki wydatek przekraczał możliwości lub chęci nowych konsulów, sumę tę dostarczano ze skarbca cesarskiego.91 Konsulowie po wypełnieniu tych zwyczajowych obowiązków mogli, jeśli chcieli, wycofać się w cień życia prywatnego i aż do końca roku swego konsulatu cieszyć się niczym nie zamąconym rozpamiętywaniem własnej wielkości. Już nie przewodniczyli w radach narodowych, nie decydowali o pokoju i o wojnie. Ich zdolności (o ile nie wykorzystywali ich przy sprawowaniu jakiegoś bardziej praktycznego urzędu) niewielkie miały znaczenie, a ich imiona służyły tylko do prawnego oznaczenia roku, w którym zajmowali krzesła Mariusza i Cycerona. A przecież nawet i w ostatnim okresie rzymskiego poddaństwa odczuwano i uznawano, że ten czczy tytuł można stawiać w jednym rzędzie z posiadaniem istotnej władzy, a nawet wyżej. Tytuł konsula wciąż jeszcze był najwspanialszym celem ambicji i najszlachetniejszą nagrodą za cnotę i lojalność. Sami cesarze, chociaż gardzili wątłym cieniem Rzeczypospolitej, uświadamiali sobie spływający na nich dodatkowy splendor i majestat za każdym razem, gdy przybierali roczne zaszczyty godności konsularnej.92

112 Rozdział siedemnasty
formalności wyborów ludowych i narażać własną godność na wstyd odmowy publicznej, natomiast ich, jakże fortunnie, los zachował na czasy, gdy nagrodę za cnoty wyznacza tylko i wyłącznie nieomylna mądrość miłościwego władcy.81 Cesarz w swoich listach kierowanych do obu wybranych konsulów oświadczał, że powołuje ich mocą swojej wyłącznej władzy.82 Po całym Cesarstwie rozsyłano złocone tablice z kości słoniowej z wyrytymi imionami i portretami nowych konsulów jako dary dla prowincji, miast, dostojników państwowych i ludu.83 Uroczyste objęcie konsulatu odbywało się w stolicy będącej siedzibą cesarza, toteż przez lat sto dwadzieścia Rzym był stale pozbawiony obecności swoich starożytnych konsulów.84 Rankiem dnia pierwszego stycznia konsulowie przybierali dystynkcje swego urzędu. Strój ich stanowiły purpurowe szaty haftowane złotem i srebrem i nieraz przyozdobione drogimi kamieniami.85 Towarzyszyli im przy tej uroczystej okazji najwybitniejsi urzędnicy państwowi i oficerowie w szatach senatorów, liktorowie nieśli przed nimi bezużyteczne już pęki rózg z zatkniętymi w nie, ongiś straszliwymi toporami.86 Pochód wyruszał z pałacu87 na Forum, czyli główny plac miasta, gdzie konsulowie wstępowali na podium i zasiadali na krzesłach kurulnych wyrzeźbionych na modłę starożytną. Natychmiast dokonywali tam aktu jurysdykcji, wyzwalając przyprowadzonego w tym celu niewolnika, co miało symbolizować działalność twórcy wolności i konsulatu, Brutusa Starszego, kiedy to przyjął on w szereg swoich współobywateli wiernego Windeksa, który zdemaskował spisek Tarkwiniuszów.88 Publiczne święto z tego powodu obchodzono przez kilka dni we wszystkich głównych miastach Cesarstwa: w Rzymie z obyczaju, w Konstantynopolu przez naśladownictwo, w Kartaginie, Antiochii i Aleksandrii z umiłowania przyjemności i nadmiaru bogactw.89 W obu stolicach Cesarstwa doroczne igrzyska teatralne, cyrkowe i amfiteatralne 90 kosztowały cztery tysiące funtów złota, czyli około stu sześćdziesięciu tysięcy funtów szterlingów, przy czym jeśli tak wielki wydatek przekraczał możliwości lub chęci nowych konsulów, sumę tę dostarczano ze skarbca cesarskiego.91 Konsulowie po wypełnieniu tych zwyczajowych obowiązków mogli, jeśli chcieli, wycofać się w cień życia prywatnego i aż do końca roku swego konsulatu cieszyć się niczym nie zamąconym rozpamiętywaniem własnej wielkości. Już nie przewodniczyli w radach narodowych, nie decydowali o pokoju i o wojnie. Ich zdolności (o ile nie wykorzystywali ich przy sprawowaniu jakiegoś bardziej praktycznego urzędu) niewielkie miały znaczenie, a ich imiona służyły tylko do prawnego oznaczenia roku, w którym zajmowali krzesła Mariusza i Cycerona. A przecież nawet i w ostatnim okresie rzymskiego poddaństwa odczuwano i uznawano, że ten czczy tytuł można stawiać w jednym rzędzie z posiadaniem istotnej władzy, a nawet wyżej. Tytuł konsula wciąż jeszcze był najwspanialszym celem ambicji i najszlachetniejszą nagrodą za cnotę i lojalność. Sami cesarze, chociaż gardzili wątłym cieniem Rzeczypospolitej, uświadamiali sobie spływający na nich dodatkowy splendor i majestat za każdym razem, gdy przybierali roczne zaszczyty godności konsularnej.92

Dostojnicy państwowi
113




Najdumniejszym i najdoskonalszym podziałem, jaki w którymkolwiek stuleciu czy kraju można znaleźć pomiędzy magnatami a ludem, jest, być może, podział na patrycjuszy i plebejuszy, ustanowiony w pierwszym stuleciu Rzeczypospolitej Rzymskiej. Wszelkie bogactwa i zaszczyty, urzędy państwowe i piecze nad obrzędami religijnymi należały prawie wyłącznie do patrycjuszy, którzy, zachowując czystość krwi, odcinali się obelżywie i zazdrośnie 93 od stanów niższych i udzielali plebsowi łaskawej protekcji tylko na warunkach pozornie słusznej zależności feudalnej. Ale te wyróżnienia, tak bardzo nie licujące z duchem wolnego ludu, zostały wreszcie po długiej walce usunięte wskutek uporczywych wysiłków trybunów. Najczynniejsi i najszczęśliwsi z plebejuszy zaczęli gromadzić bogactwa, piąć się do zaszczytów, zasługiwać na tryumfy i zawierać świetne związki małżeńskie, aż wreszcie po paru pokoleniach oblekli się w dumę starożytnego stanu szlacheckiego.94 Z drugiej strony stare rody patrycjuszy, których pierwotna liczba nie wzrastała do końca Rzeczypospolitej, z biegiem czasu albo wygasły, albo wyginęły w licznych wojnach zewnętrznych i domowych, albo też wskutek braku zasług bądź majątku niepostrzeżenie zmieszały się z masami ludowymi.95 Ponieważ w rezultacie tylko bardzo nieliczni mogli wywieść swoje czyste i prawdziwe pochodzenie od niemowlęcych czasów miasta, a nawet Rzeczypospolitej, skłoniło to Cezara i Augusta, Klaudiusza i Wespazjana do utworzenia z ogółu senatu dostatecznej liczby nowych rodów patrycjuszowskich w nadziei, że uwiecznią one stan, który wciąż jeszcze uważano za zaszczytny i uświęcony.96 Ale te sztuczne uzupełnienia (zawsze obejmujące dom panujący) ulegały błyskawicznej zagładzie w wyniku wściekłości tyranów, częstych przewrotów, zmiany obyczajów i stapiania się poszczególnych narodowości.97 Gdy więc na tron wstąpił Konstantyn, niewiele z nich zostało oprócz niejasnej i niedoskonałej tradycji głoszącej, że patry-cjusze byli niegdyś pierwszymi z Rzymian. Utworzenie stanu szlacheckiego, którego wpływy zabezpieczałyby autorytet monarchy, ale też mogłyby go zarazem powściągać, byłoby posunięciem zgoła nie idącym w parze z charakterem i polityką Konstantyna; zresztą, nawet gdyby poważnie żywił on taki zamiar, to i tak pomimo całej jego władzy arbitralnej nie dałoby się jednym edyktem zatwierdzić instytucji, która musi przecież czekać na sankcję czasu i opinii publicznej. W istocie Konstantyn wskrzesił tytuł: patrycjusz, ale jako wyróżnienie osobiste, a nie dziedziczne. Ci nowi patrycjusze podlegali jedynie przemijającej wyższości wybieranych na jeden rok konsulów, rozciągali natomiast zwierzchność nad wszystkimi urzędnikami państwowymi, mając zawsze jak najbardziej poufały dostęp do osoby władcy. Zaszczytny tytuł patrycjusza otrzymywali dożywotnio, a ponieważ byli zazwyczaj ulubieńcami cesarza i dostojnikami, którzy się zestarzeli na jego dworze, prawdziwą etymologię tego słowa wypaczono przez ciemnotę i pochlebstwo, wskutek czego patrycjusze Konstantyna cieszyli się szacunkiem jako przybrani ojcowie cesarza i Rzeczypospolitej.98
8 - Gibbon t. 2 .

114 Rozdział siedemnasty
II. Losy prefektów pretorium różniły się w sposób zasadniczy od losów konsulów i patrycjuszy. Ci ostatni widzieli, jak ich starożytna wielkość ulatnia się w czczym tytule. Ci pierwsi natomiast, podnosząc się stopniowo z najskromniejszego stanu, osiągali władzę cywilną i wojskową świata rzymskiego. Od czasów panowania Sewera do czasów panowania Dioklecjana mieli oni pod swoim nadzorem gwardię i pałac, prawa i finanse, wojska i całe prowincje, przy czym podobnie jak wezyrowie Wschodu w jednej ręce trzymali pieczęć, a w drugiej sztandar Cesarstwa. Żądza władzy tych prefektów, zawsze straszliwa. a czasem nawet zabójcza dla panów, którym służyli, znajdowała poparcie w sile oddziałów pretoriańskich. Ale po osłabieniu tego pysznego wojska przez Dioklecjana, a później po ostatecznym skasowaniu go przez Konstantyna, prefekci, którzy przeżyli swój upadek, dali się bez trudu zdegradować do stanowiska użytecznych i posłusznych sług. Nie ponosząc już odpowiedzialności za bezpieczeństwo osoby cesarza, zrezygnowali z jurysdykcji, do jakiej dotychczas rościli sobie prawo we wszystkich działach służby pałacowej. Konstantyn pozbawił ich całej władzy wojskowej, gdy tylko przestali prowadzić w pole pod swoim bezpośrednim dowództwem kwiat rzymskich oddziałów; i wreszcie na drodze szczególnego przewrotu ci dowódcy gwardii zostali przeobrażeni w wielkorządców prowincji. W myśl planu rządów ustanowionych przez Dioklecjana każdy z czterech władców miał swego prefekta pretorium i później, gdy monarchia raz jeszcze zjednoczyła się pod jednym berłem, Konstantyn nadal powoływał tę samą liczbę czterech prefektów, powierzając ich pieczy te same prowincje, którymi już zarządzali.
1. Prefekt Wschodu rozciągał swoją pełną jurysdykcję na trzy części kuli ziemskiej podlegające Rzymianom, od katarakt Nilu aż po brzeg rzeki Fazis i od gór Tracji do granicy perskiej.
,. 2. Ważne prowincje: Panonia, Dacja, Macedonia i Grecja, uznały kiedyś władzę prefekta Illyricum.
3. Władza prefekta Italii nie ograniczała się do kraju, od którego wziął on swój tytuł; obejmowała jeszcze obszar Recji aż do Dunaju, zależne wyspy Morza Śródziemnego oraz część lądu afrykańskiego leżącą pomiędzy granicami Cyreny i Tingitanii.
4. Prefekt wszystkich Galii z tego tytułu miał pod swoim władaniem oprócz samej Galii pokrewne jej prowincje: Brytanię i Hiszpanię, znajdując posłuch na całym obszarze od muru Marka Aureliusza w Szkocji aż do podnóża gór Atlas."
Funkcje państwowe, których sprawowanie nad tyloma podległymi narodami poruczono prefektom pretorium po zwolnieniu ich z wszelkiego dowództwa wojskowego, mogły zaspokajać żądzę władzy i stanowić pełne pole do popisu dla uzdolnień najdoskonalszych ministrów. Ich mądrości powierzono nadzór nad sądownictwem i nad finansami, tymi dwiema dziedzinami, które w czasach pokojowych obejmują prawie wszystkie obowiązki zarówno władcy, jak

115
Administracja Cesarstwa



i ludu - im przeto podlegała ochrona obywateli posłusznych prawu oraz ściąganie z własności tychże obywateli części potrzebnej na pokrycie wydatków państwowych. Prefekci pretorium regulowali ponadto system monetarny, system dróg publicznych, system pocztowy, nadzorowali spichrze, rękodzieło i w ogóle wszystko, cokolwiek leżało w interesie publicznym i przyczyniało się do powszechnego dobrobytu. Jako bezpośredni przedstawiciele cesarskiego majestatu, mieli prawo wyjaśniać edykty ogólnopaństwowe, wymuszać ich wprowadzanie w życie oraz dokonywać w nich pewnych zmian własnymi obwieszczeniami. Czuwali nad postępowaniem wielkorządców poszczególnych prowincji, usuwali niedbałych i wymierzali kary winnym. W każdej ważniejszej sprawie czy to cywilnej, czy karnej można się było od wszelkich niższych instancji odwołać do sądu prefekta pretorium, z tym że jego wyrok był już ostateczny i absolutny; nawet sami cesarze odmawiali przyjmowania jakichkolwiek skarg podważających słuszność sądu bądź prawość dostojnika, którego zaszczycili takim nieograniczonym zaufaniem.100 Uposażenie prefekta pretorium odpowiadało w całej pełni jego wysokiej godności,101 przy czym jeśli rządziła nim chciwość, mógł wykorzystać niejedną sposobność do zebrania obfitego żniwa z opłat, darów i dochodów dodatkowych. Cesarze, chociaż żądza władzy ze strony prefektów pretorium przestała już być przedmiotem ich obaw, postarali się jednak zrównoważyć potęgę tego wielkiego urzędu niepewnością i krótkim okresem jego trwania.102
Tylko Rzym i Konstantynopol ze względu na swe donioślejsze znaczenie i wyższe dostojeństwo były wyłączone spod jurysdykcji prefektów pretorium. Ogromny obszar Rzymu i oparta na doświadczeniu świadomość, jak bezskuteczne są prawa, gdy się je wykonuje z opóźnieniem, dostarczyły polityce Augusta na pozór słusznego pretekstu do wprowadzenia nowego urzędu państwowego, dającego wybranemu człowiekowi władzę arbitralną dostateczną, by powściągnąć służalcze a buntownicze pospólstwo.103
Pierwszą nominację na prefekta Rzymu otrzymał Waleriusz Messala, którego dobra sława miała nadać świetność tak niepopularnemu zarządzeniu; po kilku dniach jednak ten znakomity obywatell 4 zrezygnował ze swego urzędu, oświadczając z odwagą godną przyjaciela Brutusa, że stwierdził, iż jest niezdolny do sprawowania władzy sprzecznej z pojęciem wolności publicznej.105 W miarę jak poczucie wolności się stępiało, coraz jaśniej zdawano sobie sprawę z korzyści płynących z powszechnego ładu, i prefektowi, który na razie miał być chyba postrachem tylko dla niewolników i włóczęgów, wolno było rozciągać jurysdykcję cywilną i karną na stan rycerski i szlachetne rodziny Rzymu. Pretorowie, co rok powoływani na sędziów prawa i prawości, niedługo zdołali współzawodniczyć o władanie nad Forum z energicznym dostojnikiem, którego urząd był dożywotni i który zazwyczaj cieszył się zaufaniem władcy. Sądy pretorów opustoszały, ich liczba, wahająca się kiedyś od dwunastu do osiemnastu,106 stopniowo zmalała do dwóch czy trzech, a ich doniosłe funkcje ograniczyły

116
Rozdział siedemnasty




się do kosztownego obowiązku107 urządzania igrzysk dla rozrywki ludu. Prefekt, gdy już urząd konsulów rzymskich zamienił się w czcze widowisko, którym rzadko popisywano się w stolicy, zajął opróżnione przez nich miejsce w senacie i wkrótce został uznany za stałego przewodniczącego tego czcigodnego zgromadzenia. Odwoływano się do niego z odległości nawet stu mil i za zasadę jurysdykcji przyjęto, że wszelkie rządy miejskie sprawowano tylko z jego nominacji.108 W wypełnianiu pracochłonnych obowiązków pomagało temu gubernatorowi miasta Rzymu piętnastu urzędników, z których niejeden był przedtem jego kolegą albo nawet zwierzchnikiem. Nadzór nad głównymi dzielnicami łączył się z dowodzeniem liczną strażą, ustanowioną jako zabezpieczenie przeciwko pożarom, rabunkom i zakłócaniu spokoju w nocy, jak również z dozorowaniem rozdziału zasiłków publicznych w postaci zboża i żywności, z nadzorem nad portem, nad akweduktami, nad publicznymi ściekami, nad żeglugą i nad regulacją Tybru, a ponadto z inspekcją rynków, teatrów oraz prac publicznych i prywatnych. Czujność tych urzędników zapewniała bezpieczeństwo, dostatek i czystość, czyli osiągnięcie trzech głównych celów prawidłowej polityki. Ponadto rząd w dowód swej troski o zachowanie wspaniałości i ozdób stolicy mianował specjalnego inspektora opiekującego się posągami - dozorcę, jeśli można go tak nazwać, martwego ludu, który, zgodnie z przesadnym obliczeniem pewnego starego pisarza, omal nie ustępował pod względem liczebności żywym mieszkańcom Rzymu. Mniej więcej w trzydzieści lat po założeniu Konstantynopola powołano i w tej powstającej stolicy podobnego dostojnika dla tych samych celów i z tymi samymi kompetencjami. Godność obu miejskich prefektów Rzymu i Konstantynopola była idealnie równa godności czterech prefektów pretorium.109
Klasę pośrednią pomiędzy znakomitymi prefektami a szanowny-m i dostojnikami prowincji tworzyli ci, których w hierarchii cesarskiej wyróżniano tytułem czcigodnych. Między innymi należeli do tej klasy pro-konsulowie Azji, Achai i Afryki, roszcząc sobie w niej prawo do zwierzchnictwa, które przyznawano pamięci ich dawnego dostojeństwa; prawie jedyną oznaką ich podległości była możliwość odwoływania się od ich sądów do sądu prefektów.110 Ale administracja cywilna Cesarstwa była rozdzielona aż na trzynaście wielkich diecezji, z których każda równała się właściwie rozmiarom potężnego królestwa. Pierwsza z tych diecezji podlegała jurysdykcji komesa Wschodu; możemy wytworzyć pewne pojęcie o znaczeniu i rozmaitości jego funkcji, dodając tu uwagę, że bezpośrednio zatrudniał on sześciuset apary-torów, którzy obecnie zwaliby się sekretarzami, pisarczykami, woźnymi bądź wreszcie gońcami.111 Stanowiska Augustowego prefekta Egiptu nie zajmował już wprawdzie żaden rzymski rycerz, ale nazwę tego urzędu zachowano, a związaną z nim nadzwyczajną władzę, niegdyś niezbędną z racji położenia tego kraju i usposobienia jego mieszkańców, sprawował nadal wielkorządca. Pozostałe jedenaście diecezji: Azji, Pontyjska i diecezja Tracji,

117
Administracja Cesarstwa



Macedonia, Dacja i Panonia, czyli Illyricum Zachodnie, Italia i Afryka, Galia, Hiszpania i Brytania, były pod zarządem dwunastu namiestników, czyli wice-prefektów,112 których nazwa dostatecznie wyjaśnia charakter i zależność ich urzędu. Można tu nadmienić, że stopień i tytuł czcigodnych przyznawano również zastępcom dowódców armii rzymskich, komesom i diukom wojskowym, o czym jeszcze będzie mowa.
Cesarze, orientując się, że w ich radach przybocznych panuje duch zazdrości i chęć wyróżniania się splendorem, nie przestawali, pełni niepokoju, sumiennie dzielić władzy na mniejsze zakresy i mnożyć jej tytułów. Toteż ogromne kraje, zjednoczone przez rzymskich zdobywców i ujęte w jedną prostą formę wspólnej administracji, niedostrzegalnie rozpadały się na coraz mniejsze fragmenty, aż wreszcie całe Cesarstwo zostało podzielone na sto szesnaście prowincji, z których każda utrzymywała kosztowne i wspaniałe stanowiska etatowe. W trzech z tych prowincji rządzili prokonsulowie, w trzydziestu siedmiu mężowie konsularni, w pięciu korektorzy, a w siedemdziesięciu i jednej prezesi. Nazwy owych dostojników były rozmaite, kolejność hierarchiczna zależała od starszeństwa służbowego, dystynkcje ich godności dziwacznie się różniły, a mniej lub bardziej przyjemna bądź korzystna pozycja materialna była wynikiem przypadkowych okoliczności. Ale wszyscy (z wyjątkiem jedynie prokonsulów) należeli do klasy osób szanownych i wszystkim jednakowo powierzano zarówno wtedy, gdy decydowała o tym wola cesarza, jak i później pod władzą prefektów bądź ich zastępców administrację sądową i finanse w poszczególnych okręgach. Obszerne tomy kodeksów i pandektów 113 dostarczają obfitego materiału do drobiazgowych badań nad systemem tych rządów prowincjalnych, który ulepszała mądrość rzymskich mężów stanu i prawników przez sześć stuleci. Historykowi może jednak wystarczy wybranie z tego wszystkiego dwóch szczególnych, zbawiennych rozporządzeń mających na celu powściąganie nadużycia władzy.
l. Wielkorządcy prowincji dla zachowania pokoju i porządku zostali uzbrojeni w miecz sprawiedliwości. Wymierzali kary cielesne, a w przypadkach przestępstw gardłowych sprawowali władzę życia i śmierci. Ale nie mieli prawa pozwalać przestępcom, by sami sobie wybierali sposób własnego stracenia, ani wydawać wyroków najłagodniejszego i najbardziej zaszczytnego wygnania. Przywileje te zachowano wyłącznie dla prefektów, którzy też sami jedni mogli nakładać ciężką grzywnę pięćdziesięciu funtów złota, podczas gdy ich wicere-genci musieli się ograniczać do nakładania grzywny o czczej wadze zaledwie paru uncji.114 To rozróżnienie, które, jak widać, przyznając wyższy stopień władzy jednocześnie pozbawiało kompetencji stopnia niższego, miało podstawy wysoce rozumne. Niższy stopień władzy był nieskończenie bardziej podatny do nadużycia. Namiętności wielkorządcy prowincji mogły często skłaniać go do stosowania ucisku, mającego wpływ tylko na wolność albo na losy poddanych, chociaż jeśli kierował się on zasadami rozwagi czy też może człowieczeństwa,

mógł się obawiać ściągnięcia na siebie winy, jaką byłoby przelanie krwi niewinnych. Można również uważać wygnanie, dwie grzywny albo wybór lekkiej śmierci za okoliczności dotyczące raczej osób bogatych i szlachetnego rodu, toteż ludzie najbardziej narażeni na chciwość bądź niechęć wielkorządcy znajdowali się poza zasięgiem jego potajemnego prześladowania, podlegając czcigodniej-szemu i bardziej bezstronnemu sądowi prefekta pretorium.
2. W słusznej obawie, że prawość sędziego może się zachwiać w wypadku, gdy w grę wchodzą jego własne uczucia bądź interesy, ustanowiono najsurowsze przepisy zabraniające komukolwiek, kto nie ma na to specjalnego pozwolenia cesarza, zarządzać prowincją, w której się urodził,115 przy czym nie wolno było wielkorządcy, jak również jego synom, ani zawrzeć związku małżeńskiego z kobietą pochodzącą z zarządzanej przez niego prowincji bądź tam mieszkającą,110 ani też kupować niewolników, ziemi i domów na obszarze objętym jego jurysdykcją.117 Ale pomimo tych surowych środków ostrożności cesarz Konstantyn po dwudziestu pięciu latach swego panowania jeszcze ubolewa nad przekupstwem i uciskiem sądownictwa i wyraża najgłębsze oburzenie z powodu faktu, że sędziowie bądź sami, bądź za pośrednictwem urzędników swego sądu publicznie kupczą posłuchaniami, załatwianiem spraw, wygodnym odwlekaniem procesów oraz ostatecznymi wyrokami. To, że takie przestępstwa zdarzały się nadal, może nawet uchodząc bezkarnie, znajduje swoje potwierdzenie w powtarzaniu się bezsilnych przepisów i bezskutecznych gróźb.118
Wszyscy dostojnicy państwowi rekrutowali się z zawodu prawniczego. Słynne instytuty Justyniana przeznaczone były na całym obszarze jego panowania dla młodzieży, która się poświęciła studiowaniu rzymskiej nauki prawa; władca ten raczył jej pilności dodawać bodźca zapewnieniem, że wiedza i talenty zostaną w swoim czasie wynagrodzone odpowiednim udziałem w rządzie Rzeczypospolitej.119 Podstaw tej popłatnej wiedzy nauczano we wszystkich większych miastach Wschodu i Zachodu, ale najsłynniejszym jej ośrodkiem była szkoła w Berycie,120 kwitnąca przez trzysta lat z górą od czasów panowania Aleksandra, być może twórcy tej instytucji, tak korzystnej dla jego ojczyzny. Po prawidłowym pięcioletnim okresie nauki studenci w poszukiwaniu majątku i zaszczytów rozjeżdżali się po prowincjach, gdzie bynajmniej nie mogli się uskarżać na brak interesów, od których przecież roiło się w wielkim Cesarstwie już zepsutym przez mnogość praw, kruczków prawnych i występku. Sam tylko sąd prefekta pretorium Wschodu dawał zatrudnienie stu pięćdziesięciu adwokatom, z których sześćdziesięciu czterech miało specjalne przywileje, a dwóch, wybieranych co rok z płacą sześćdziesięciu funtów złota, broniło spraw skarbowych. Na początek, chcąc sprawdzić zdolności sądownicze nowych prawników, polecano im działać od czasu do czasu w charakterze asesorów wielkorządców; potem często podnoszono ich do przewodniczenia w tych samych sądach, w których przedtem wygłaszali mowy obrończe. Otrzymywali w zarząd jakąś prowincję i dzięki swoim zasługom, reputacji bądź łaskom, jakimi się cieszyli,








Administracja Cesarstwa 119
szczebel po szczeblu pięli się do znakomitych godności państwowych.121 W praktyce adwokackiej ludzie ci uważali rozum tylko za narzędzie, interpretowali ustawy prawa zgodnie z tym, co im dyktował wzgląd na własne korzyści, te same więc zgubne nawyki mogli wnosić ze sobą do swoich późniejszych funkcji w administracji państwowej. Zaiste, adwokaci starożytności i naszych czasów bronili i bronią honoru wolnego zawodu, na najdonioślejszych stanowiskach wykazując nieskazitelną prawość i doskonałą mądrość, ale awanse prawników u schyłku rzymskiego orzecznictwa sądowego były przeważnie brzemienne w szkody i hańbę. Ta szlachetna sztuka, niegdyś będąca uświęconym dziedzictwem patrycjuszy, wpadła teraz w ręce wyzwoleńców i plebejuszy,122 którzy nie tyle biegle, co chytrze wykonywali ją jako plugawe i szkodliwe rzemiosło. Niektórzy z nich kręcili się między ludźmi, zawsze mając na celu podżeganie do sporów, zachęcanie do procesów i przygotowywanie żniwa zysków dla siebie albo kolegów. Inni, zamknięci w swoich komnatach, zachowywali powagę nauczycieli, podsuwając bogatemu klientowi najrozmaitsze wybiegi prawne do zagmatwania najprostszej prawdy i argumenty do zabarwienia słuszności roszczeń najbardziej nieuzasadnionych. Owa niegdyś wspaniała i popularna klasa składała się teraz z adwokatów, którzy napełniali Forum czczymi dźwiękami retoryki gadatliwej i pompatycznej. Opisuje się ich przeważnie jako nie troszczących się ani o dobrą sławę, ani o sprawiedliwość, ciemnych i zachłannych przewodników, którzy wodzili swoich klientów po labiryntach wydatków, zwłoki za zwłoką i rozczarowań, skąd wreszcie po długich i ciężkich latach klienci ci, prawie zupełnie utraciwszy cierpliwość i majątek, byli przez nich odprawiani z kwitkiem.123
III. W systemie politycznym wprowadzonym przez Augusta wielkorządcy, a już przynajmniej wielkorządcy prowincji cesarskich, mieli pełne kompetencje samego władcy. Tylko im podlegali urzędnicy cywilni i oficerowie, a także tylko od nich zależało przyznawanie nagród i wymierzanie kar; raz pojawiali się w szatach swego dostojeństwa cywilnego na trybunie, to znów w pełnej zbroi na czele rzymskich legionów.124
Dysponowanie dochodami publicznymi, kompetencje sądowe i dowództwa nad siłami zbrojnymi wspólnie składały się na to, że władza ich była najwyższa i absolutna. Toteż w wypadku gdy ulegali pokusie sprzeniewierzenia się cesarzowi, lojalna prowincja, którą wciągali w bunt, nieomal nie odczuwała żadnej zmiany w swoim stanie politycznym. Można by tu wyliczyć od czasów panowania Kommodusa około stu wielkorządców z rozmaitym powodzeniem wznoszących sztandar buntu, więc chociaż aż nazbyt często ofiarą podejrzliwego okrucieństwa swego pana padali niewinni, to przecież czasem mogło ono udaremnić knowania winnych.125 Konstantyn, chcąc zabezpieczyć swój tron i spokój publiczny przed tymi straszliwymi sługami, postanowił oddzielić dowództwo wojskowe od administracji cywilnej i wprowadzić jako stałe rozróżnienie zawodowe to, co dotychczas praktykowano tylko dorywczo w razie

120 Rozdział siedemnasty
potrzeby. Odebrał najwyższą jurysdykcję nad wojskami Cesarstwa prefektom! pretorium i przeniósł ją na dwóch wodzów naczelnych: konnicy i piechoty, przy czym aczkolwiek każdy z tych nowych, znakomitych urzędników był odpowiedzialny przede wszystkim za karność wojsk będących pod jego bezpośrednim nadzorem, obaj bez różnicy dowodzili w polu poszczególnymi oddziałami czy to pieszymi, czy konnymi, zjednoczonymi w tej samej armii.126 Liczba tych wodzów wkrótce się podwoiła wskutek podziału Cesarstwa na j Wschodnie i Zachodnie, a ponieważ mianowano ponadto czterech odrębnych j wodzów tego samego stopnia i o tym samym tytule, dowodzących wojskami na' czterech ważnych granicach: Renu, Górnego Dunaju, Dolnego Dunaju i Eufratu, obrona Cesarstwa znalazła się wreszcie w rękach ośmiu wodzów naczelnych ) konnicy i piechoty. Trzydziestu pięciu dowódców pod ich rozkazami stacjo-nowało w prowincjach: trzech w Brytanii, sześciu w Galii, jeden w Hiszpanii, jeden w Italii, pięciu nad Górnym, a czterech nad Dolnym Dunajem, ośmiu w Azji, trzech w Egipcie i czterech w Afryce. Tytuły komesów i diuków,127 którymi tych dowódców stosownie wyróżniano, uzyskały w języku nowoczesnym znaczenie tak zupełnie inne, że podając je tutaj możemy wywołać pewne zdziwienie. Należy jednak pamiętać, że druga z tych nazw jest tylko wypaczeniem łacińskiego słowa dux, używanego w odniesieniu do każdego wojskowego dowódcy. Wszyscy więc ci dowódcy prowincjonalni byli diuka-m i, ale nie więcej niż dziesięciu z nich mogło się szczycić rangą komesów, czyli towarzyszy - tytułem honoru, czy może raczej łaski, świeżo wynalezionym na dworze Konstantyna. Insygnium komesa był złoty pas; do żołdu dochodzi} hojny zasiłek wystarczający na utrzymanie stu dziewięćdziesięciu służących i stu pięćdziesięciu ośmiu koni. Surowo zakazano komesom wtrącać się w jakiekolwiek sprawy związane z sądownictwem i skarbowością, ale dowództwo, które sprawowali nad wojskami w swoich okręgach, nie podlegało władzy dostojników cywilnych.
Konstantyn prawie jednocześnie z zalegalizowaniem stanu duchownego ustanowił w Cesarstwie Rzymskim subtelną równowagę kompetencji cywilnych i wojskowych. Współzawodnictwo, a czasem i niezgoda pomiędzy tymi dwiema profesjami o sprzecznych interesach i nie dających się z sobą pogodzić obyczajach miały skutki zarówno dobroczynne, jak i zgubne. Raczej trudno było się spodziewać, żeby dowódca wojskowy i cywil - wielkorządca prowincji, spiskowali razem w celu wywołania zamieszek, ale też i rzadko mogło się zdarzyć, żeby się ze sobą połączyli w służbie dla dobra kraju. Podczas gdy jeden z nich zwlekał z ofiarowaniem pomocy, o którą ten drugi w pogardzie swojej zbytnio nie upraszał, wojska bardzo często pozostawały bez rozkazów albo bez dostaw; sprzeniewierzano się bezpieczeństwu publicznemu i w rezultacie bezbronni poddani zdani byli na pastwę wściekłości barbarzyńców. Podział administracji, wprowadzony przez Konstantyna, wprawdzie zapewnił spokój monarchom, ale osłabił państwo.

Siły wojskowe Cesarstwa 121
Na pamięć Konstantyna spada zasłużona nagana za jeszcze jedną wprowa-d/oną przez niego innowację, która spowodowała rozluźnienie dyscypliny wojskowej i przybliżyła ruinę Cesarstwa. Dziewiętnaście lat poprzedzających ostateczne zwycięstwo Konstantyna nad Licyniuszem było okresem samowoli i wojny domowej. Obaj współzawodnicy, spierając się o panowanie nad światem rzymskim, wycofali większość wojsk z ogólnych granic państwowych, natomiast główne miasta na granicy wewnętrznej dzielącej obszary ich panowania wypełnili żołnierzami, a ci za najbardziej nieubłaganych wrogów uważali własnych rodaków. Gdy wojna domowa się skończyła i wewnętrzne garnizony przestały być potrzebne, zwycięzcy zabrakło mądrości czy też stanowczości na to, aby wskrzesić surową dyscyplinę Dioklecjana i zdławić ową zabójczą pobłażliwość, którą nawyk zdążył już uczynić miłą stanowi wojskowemu i nieomal zatwierdzić. Od czasów panowania Konstantyna przyjęło się popularne, nawet prawne rozróżnienie pomiędzy "palatines" 128 a kresowcami, to jest pomiędzy wojskami dworskimi, jak je niewłaściwie nazywano, a wojskami granicznymi. Te pierwsze podniesiono do wyższego żołdu i przywilejów. Wkrótce wolno im było, jeśli nie zachodziła jakaś wyjątkowo nagła konieczność wojenna, zajmować spokojne kwatery w samym sercu prowincji. Najbardziej kwitnące miasta odczuwały uciążliwy, nieznośny ciężar kwater wojskowych. Żołnierze niepostrzeżenie zapomnieli o cnocie swego zawodu, zarażając się występkami życia cywilnego. Albo się poniżali uprawianiem rzemiosł, albo osłabiali zbytkiem łaźni i teatrów. Wkrótce zaczęli zaniedbywać ćwiczenia wojenne, wy-bredzać w doborze jedzenia i stroju, aż doszło do tego, że wzbudzając postrach wśród poddanych Cesarstwa, sami drżeli przed najazdem barbarzyńców.129
Łańcuchów warowni rozciągniętych przez Dioklecjana i jego współwładców na brzegach wielkich rzek już nie utrzymywano z taką troską i nie broniono z taką czujnością jak dawniej. Liczebność oddziałów, które jeszcze zachowały miano wojsk granicznych, może i wystarczała do zwykłej obrony. Ale duch tych żołnierzy upadał pod wpływem upokarzającej myśli, że chociaż są narażeni na niedole i niebezpieczeństwa ciągłego wojowania, otrzymują za to tylko około dwóch trzecich żołdu i wynagrodzeń, tak hojnie dawanych wojskom dworskim. Nawet legiony podniesione do poziomu najbliższego godności tamtych niegodnych faworytów zhańbiły się w pewnej mierze tytułem szanownych, jaki im pozwolono przybrać. Na próżno Konstantyn raz po raz groził ogniem i mieczem żołnierzom wojsk granicznych, którzy by się odważyli opuścić swoje sztandary, tolerować najazdy barbarzyńców bądź uczestniczyć w grabieży.130 Szkody wynikłe z nieroztropnych pomysłów rzadko kiedy można usunąć zastosowaniem stronniczej surowości, toteż i później, chociaż następni władcy dobrze się trudzili, aby przywrócić dawną siłę i liczebność wojsk granicznych, Cesarstwo aż do ostatniej chwili swej agonii wegetowało ospale ze śmiertelną raną, tak pochopnie zadaną rękami Konstantyna.

Rozdział siedemnasty
122




Jak się zdaje, zarządzenia niejednego władcy, a już zwłaszcza zarządzenia Konstantyna przenikała ta sama trwożna polityka rozdzielania wszystkiego, co zjednoczone, umniejszania wszystkiego, co wybitne, lękania się wszelkiej władzy czynnej i oczekiwania największego posłuszeństwa ze strony najsłabszych. Wojenna duma legionów, których zwycięskie obozy tak często kiedyś bywały widownią buntu, karmiła się pamięcią dawnych wyczynów i świadomością własnej siły. Dopóki legiony liczyły, w myśl ustanowienia starożytnego, po sześć tysięcy żołnierzy, każdy z nich stanowił jeszcze za panowania Dioklecjana żywy i i ważny przedmiot historii wojskowej Cesarstwa Rzymskiego. Ale już w parę lat j później te gigantyczne organizmy skurczyły się do bardzo ograniczonych! rozmiarów, toteż gdy siedem legionów z oddziałami pomocniczymi broniło Amidy przed Persami, całość garnizonu wraz z mieszkańcami płci obojga i chłopami z opuszczonych okolic tego miasta nie przekraczała liczby dwudziestu tysięcy ludzi.131 Na podstawie tego faktu i innych podobnych przykładów możemy sądzić, że ustrój legionów, któremu po części zawdzięczały one męstwo i karność w szeregach, został przez Konstantyna rozwiązany i że jednostki piechoty rzymskiej, przy zachowaniu ich dawnych nazw i honorów, zmniejszono do tysiąca bądź do tysiąca pięciuset żołnierzy.132 Ewentualne spiskowanie tylu odrębnych, przerażonych swoją słabością oddziałów z łatwością można było zdławić, a ponadto następcy Konstantyna mogli pofolgować swojemu umiłowaniu okazałości, wydając rozkazy aż stu trzydziestu dwóm legionom figurującym w spisie ich licznych wojsk. Pozostałe wojska dzieliły się na kilkaset kohort piechoty i szwadronów konnicy. Ich oręż, tytuły i dystynkcje obliczone były na to, aby wzbudzać grozę i uwidoczniać rozmaitość narodów maszerujących pod sztandarem cesarskim. Tak więc już ani śladu nie zostało z owej surowej prostoty, która w wiekach wolności i podbojów odróżniała armię rzymską w bojowym szyku od kotłujących się zastępów monarchy azjatyckiego.133 Jakiś sumienny badacz owej epoki może by się zajął bardziej szczegółowym wyliczeniem tych wojsk na podstawie wiadomości zaczerpniętych z Notitia, historyk jednak zadowoli się tylko zrobieniem uwagi, że stałych posterunków, czyli garnizonów ustanowionych na granicach Cesarstwa, było pięćset osiemdziesiąt trzy i że pod panowaniem następców Konstantyna obliczano państwowe siły zbrojne ogółem na sześćset czterdzieści pięć tysięcy żołnierzy.134 Aż tak nadzwyczajny wysiłek przekraczał zarówno potrzeby dawniejszego okresu, jak i możliwości okresu późniejszego.
Ludzie wstępują do wojska pod wpływem rozmaitych pobudek w zależności od stanu, w jakim się znajduje społeczeństwo. Barbarzyńców popędza umiłowanie wojny; obywatele jakiejś niepodległej rzeczypospolitej mogą się powodować zasadą obowiązku; poddani, a już przynajmniej magnaci monarchii, kierują się poczuciem honoru; ale trwożliwych, nawykłych żyć w dobrobycie mieszkańców zmierzchającego Cesarstwa trzeba było zwabiać do służby wojskowej nadziejami zysku bądź zmuszać ich strachem przed karą. Zasoby skarbca rzymskiego

Napływ barbarzyńców do wojska 123
wyczerpały się wskutek podwyższania żołdu, rozdzielania raz po raz darowizn miedzy żołnierzy, jak również wprowadzenia nowych wynagrodzeń wojskowych i przywilejów, które by, zdaniem młodzieży prowincjonalnej, mogły stanowić zadośćuczynienie za trudy i niebezpieczeństwa żołnierskiego życia. A przecież, aczkolwiek już nie wymagano, aby kandydaci byli wysokiego wzrostu,J 3 5 choć bez różnicy, przynajmniej na mocy jakiegoś cichego porozumienia, do szeregów przyjmowano nawet i niewolników, niepokonana trudność przyciągania regularnego i dostatecznego napływu ochotników nakazywała cesarzom stosować skuteczniejsze metody przymusu. Ziemie, dotychczas bez żadnych zastrzeżeń dawane weteranom w nagrodę za waleczność, zaczęto teraz przyznawać na warunkach stanowiących już zaczątek lenna feudalnego: weterani mianowicie musieli się zobowiązać, że ich synowie, którzy po nich obejmą ten spadek, poświęcą się natychmiast po dojściu do wieku męskiego zawodowi żołnierza; tchórzliwą odmowę karano pozbawieniem czci, majątku, a nawet życia.136 Ale ponieważ roczny przyrost synów weteranów był bardzo niewielki w stosunku do zapotrzebowania służby wojskowej, często przeprowadzano pobór mężczyzn w prowincjach, przy czym każdy właściciel ziemi musiał albo sam iść pod broń, albo dać zastępcę, albo też wykupić się ze służby zapłaceniem ciężkiej grzywny. Suma czterdziestu dwóch sztuk złota, do której grzywna ta została zmniejszona, dowodzi, jaką wartość mieli ochotnicy i z jak wielką niechęcią rząd dopuszczał do przyjęcia takiej alternatywy.137 Taki panował strach przed zawodem żołnierza wśród zwyrodniałych Rzymian, że wielu młodzieńców z Italii i z prowincji ucinało sobie palce prawej ręki, aby uniknąć przymusowego poboru; dziwny ten sposób rozpowszechniał się, aż wreszcie zasłużył na surową uwagę prawa 13S i szczególne miano w języku łacińskim.139 Wprowadzanie barbarzyńców w szeregi armii rzymskiej stawało się coraz częstsze, coraz konieczniejsze i coraz bardziej zgubne w skutkach. Najodważniejszych Scytów, Gotów i Germanów, którzy lubowali się w wojnie i którzy doszli do wniosku, że większe zyski przynosi obrona prowincji niż jej pustoszenie, zaciągano nie tylko do oddziałów pomocniczych poszczególnych narodowości, ale również i do samych legionów, i do najwybitniejszych oddziałów palatyń-skich. Mieszając się swobodnie z poddanymi Cesarstwa, barbarzyńcy ci zaczęli stopniowo lekceważyć rzymskie obyczaje, a naśladować sztuki. Odprzysięgli się bezwzględnego szacunku, jaki przedtem duma Rzymu wymuszała od ich ciemnoty, a zarazem poznali i przyswoili sobie owe zalety będące jedyną podporą jego schyłkowej wielkości. Żołnierze barbarzyńscy o jakichkolwiek talentach wojskowych awansowali wszyscy bez wyjątku na najważniejsze dowództwa, toteż imiona trybunów, komesów i diuków, a nawet samych wodzów naczelnych zdradzają nieraz cudzoziemskie pochodzenie, do którego ukrywania oni bynajmniej już się nie zniżali. Często powierzano im prowadzenie działań wojennych przeciwko ich własnym rodakom; i chociaż przeważnie przedkładali więzy posłuszeństwa nad więzy krwi, to przecież nie zawsze byli wolni od

124
Rozdział siedemnasty




l
winy, a już przynajmniej od podejrzenia, że utrzymują zdradziecką korespondencję z nieprzyjacielem, zachęcają go do najazdów i pozwalają mu na spokojny odwrót. W obozach wojskowych i w pałacu syna Konstantyna panoszyła si? potężna fakcja Franków, którzy zachowywali jak najściślejszą łączność ze sobą nawzajem i ze swoją ojczyzną i którzy każdą obrazę osobistą przyjmowali oburzeni jako hańbę narodową.140 W czasach gdy tyrana Kaligulę posądzono o zamiar obleczenia kandydata bardzo niezwykłego w szaty konsularne, chyba jeszcze większe zdziwienie niż ta świętokradcza profanacja wywołałaby pogłoska, że przedmiotem cesarskiego wyboru jest nie koń, ale najszlachetniejszy wódz germański bądź brytyjski. Przetoczenie się trzech stuleci przyniosło zmianę w przesądach ludu tak widoczną, że Konstantyn za aprobatą publiczną dał swoim następcom przykład przyznawania zaszczytów konsulatu barbarzyńcom, którzy dzięki własnym zaletom i dobrej służbie zasłużyli sobie na to, aby stanąć w rzędzie pierwszych wśród Rzymian.141 Ale ponieważ ci twardzi. zaprawieni w boju wojacy, wychowani w nieznajomości bądź pogardzie praw, siłą rzeczy nie byli zdolni do sprawowania jakichkolwiek urzędów cywilnych, musieli się ograniczać tylko do swojej specjalności. Uzdolnieni obywatele rzymscy i greccy natomiast potrafili dostosować się jednakowo do potrzeb pracy w sądzie, w senacie, w obozie wojskowym bądź w szkołach, od początku ucząc się pisać, przemawiać i działać wszechstronnie, z tym samym zapałem i z rów nymi umiejętnościami.
IV. Oprócz dostojników państwowych i wodzów rozciągających przekazaną im władzę na prowincje i armie z daleka od dworu, rangą znakomitych cieszyło się siedmiu najbliższych osobie cesarza urzędników pałacowych, którym powierzył on swoje bezpieczeństwo i mienie albo dał prawo zasiadania w radach przybocznych.
l. Prywatnymi apartamentami pałacu zarządzał eunuch - cesarski ulubieniec, zwany w owych czasach praepositus, czyli prefekt świętej komnaty sypialnej. Obowiązkiem jego było towarzyszyć cesarzowi w godzinach służby państwowej i rozrywek oraz wykonywać przy cesarskiej osobie wszystkie te domowe posługi, które cały swój splendor mogą czerpać tylko z tego, że ich przedmiotem jest władca. Pod rządami monarchy zasługującego na to, aby panować, ten wielki szambelan (bo tak możemy go nazwać) był domownikiem pokornym i użytecznym, ale jeśli monarcha miał umysł wątły, to przebiegły domownik, wykorzystując wszelką niebacznie okazaną mu poufałość, niepostrzeżenie uzyskiwał na niego ów wpływ, jaki rzadko zdoła wywrzeć szorstka mądrość i bezkompromisowa cnota. Zwyrodniali wnukowie Teodozjusza, niewidzialni dla oczu swoich poddanych i godni pogardy dla wrogów, podnieśli prefektów komnaty sypialnej wysoko ponad wszystkich innych urzędników pałacowych;142 nawet zastępcę prefekta, pierwszego ze wspaniałej świty niewolników służących przed obliczem cesarza, uważano za wyższego stopniem od czcigodnych prokonsulów Grecji czy Azji. Jurysdykcji szambelana

___________________________Urzędy_________________________125
podlegali k o m e s i, czyli nadzorcy, którzy zarządzali dwiema doniosłymi dziedzinami wspaniałości cesarskiej, a mianowicie jego garderobą i luksusami stołu.143
2. Główną administrację spraw publicznych powierzano pilności i zdolnościom mistrza urzędów.144 Był on najwyższym dostojnikiem pałacowym, miał nadzór nad karnością w szkołach cywilnych i wojskowych i głos ostateczny w sprawach, z którymi odwoływano się do niego ze wszystkich części Cesarstwa, a które dotyczyły licznych zastępów osób uprzywilejowanych, mających jako służba dworska bądź krewni służby dworskiej prawo niepodle-gania orzecznictwu zwykłych sędziów. Podlegały mu ponadto cztery scrinia, czyli biura załatwiające korespondencję pomiędzy władcą a jego poddanymi. Pierwsze z tych biur zajmowało się memoriałami, drugie listami, trzecie petycjami, a czwarte przyjmowało dokumenty i rozkazy wszelkiego rodzaju. Każdym z nich kierował niższy mistrz tytułowany czcigodnym, mając do dyspozycji stu czterdziestu ośmiu sekretarzy dobieranych przeważnie z zawodu prawniczego ze względu na rozmaitość streszczeń, sprawozdań i referencji, jakie często trzeba było sporządzać przy sprawowaniu poszczególnych funkcji. Przez łaskawość, którą w wiekach dawniejszych uznano by za niegodną rzymskiego majestatu, wyznaczono specjalnego sekretarza do załatwiania spraw w języku greckim i powołano tłumaczy do przyjmowania posłów barbarzyńskich, ale oddział spraw zagranicznych, stanowiący tak zasadniczą część polityki nowoczesnej, rzadko kiedy zaprzątał uwagę mistrza urzędów. Bardziej był on pochłonięty zarządem ogólnym nad pocztami i arsenałami Cesarstwa. W trzydziestu czterech miastach, piętnastu na Zachodzie i dziewiętnastu na Wschodzie, zatrudniano stałe drużyny robotnicze przy wyrobie zbroi ochronnej, oręża wszelkiego rodzaju oraz machin wojskowych, które następnie deponowano w arsenałach, skąd w razie potrzeby wydawano je na usługi wojska.
3. Urząd kwestora uległ w ciągu dziewięciu stuleci bardzo szczególnej zmianie. W niemowlęctwie Rzymu lud wybierał co rok dwóch niższych dostojników państwowych, aby uwolnić konsulów od nienawistnego zajmowania się skarbem publicznym:145 podobnego pomocnika przydzielano każdemu prokonsulowi i każdemu pretorowi sprawującemu władzę nad prowincją czy wojskiem. W miarę podboju coraz szerszych obszarów liczbę tych dwóch kwestorów stopniowo pomnożono do czterech, ośmiu, dwudziestu i na krótki czas, być może, nawet do czterdziestu.146 Najszlachetniejsi obywatele ambitnie ubiegali się o urząd dający im miejsce w senacie i słuszną nadzieję uzyskania zaszczytów Rzeczypospolitej. August, udając, że utrzymuje wolność wyborów, zgodził się przyjąć przywilej corocznego wysuwania, a raczej w istocie mianowania pewnej liczby kandydatów, przy czym miał zwyczaj wybierać jednego z tych wyróżnionych młodzieńców na lektora, który odczytywał jego przemówienia bądź listy podczas zebrań senatu.147 Za przykładem Augusta szli następni

126
Rozdział siedemnasty




władcy, aż wreszcie ta dorywcza misja zamieniła się w stały urząd i wybrany, ulu-; biony kwestor w nowej, bardziej znakomitej roli sam jeden przetrwał likwida-' cję urzędów swoich dawnych, już bezużytecznych kolegów kwestorów.148 Po nie waż przemówienia układane przez niego w imieniu cesarza 14L> uzyskały mo a w końcu i formę edyktów absolutnych, uważano go za przedstawiciela władz ustawodawczej, wyrocznię rad cesarskich i pierwsze źródło orzecznictwa sądowego w sprawach cywilnych. Zapraszano go czasem do zasiadania wraz z prę-J fektami pretorium i mistrzem urzędów w najwyższej instancji sądowej konsysto-fj rza cesarskiego; sędziowie niższego stopnia często przedkładali mu swoje wątpliwości do rozstrzygnięcia; nie przygniatała go jednak różnorodność spraw pod-rzędniejszych, mógł więc wykorzystywać swój wolny czas i zdolności na ćwi- i czenie się w owym dostojnym krasomówczym stylu, który pomimo zepsucia smaku i wypaczenia języka przecież zachowuje majestat praw rzymskich.150: Pod pewnymi względami urząd kwestora cesarskiego da się porównać z urzędem; nowoczesnego kanclerza, ale wielka pieczęć, której stosowanie, jak się zdaje, ] przyjęli niepiśmienni barbarzyńcy, nigdy nie służyła do potwierdzania publicznych aktów cesarzy.
4. Głównemu skarbnikowi dochodów państwowych nadano nadzwyczajny l tytuł komesa nienaruszalnych nadań, z zamiarem, być może, wpojenia mu, że każda płatność płynie z dobrowolnej hojności monarchy. Na to, aby pojąć wszystkie, nieomal nie kończące się szczegóły wydatków rocznych i dziennych na administrację cywilną i wojskową we wszystkich częściach wielkiego Cesarstwa, nie wystarczyłaby nawet najbujniejsza wyobraźnia. Właściwa rachuba zatrudniała kilkaset osób w jedenastu urzędach tak chytrze obmyślonych, że zawsze można było badać i kontrolować ich działalność. Liczni ci urzędnicy mieli naturalną skłonność do powiększania swoich zastępów, toteż niejednokrotnie uznawano za stosowne odprawiać do rodzinnych krajów bezużyteczne nadwyżki w ludziach, którzy porzucali uczciwą pracę i z nadmierną skwapliwością pchali się do zyskownych urzędów finansowych.151 Skarbnik utrzymywał stałą korespondencję z dwudziestoma dziewięcioma poborcami podatków na prowincji (rationales), z których osiemnastu miało zaszczytny tytuł k o m e s ó w, przy czym rozciągał swoją jurysdykcję na kopalnie drogocennych metali, na mennice przetwarzające te metale w monetę obiegową oraz na skarbce publiczne najważniejszych miast, gdzie te pieniądze deponowano na wydatki państwowe. Tenże sam dostojnik kierował handlem zagranicznym Cesarstwa, jak również wszelkim na użytek pałacu i armii wyrobem tkanin lnianych i wełnianych, przy którym kolejnymi czynnościami przędzenia, tkania i farbowania zajmowały się przeważnie kobiety stanu niewolnego. Na Zachodzie, gdzie tę sztukę wprowadzono później, wylicza się dwadzieścia sześć takich instytucji, zapewne więc było ich jeszcze więcej w pracowitych prowincjach wschodnich.152
5. Oprócz dochodów publicznych, które monarcha absolutny mógł zbierać i wydawać według swego uznania, cesarze, jako bogaci obywatele, posiadali bardzo

Wojska przyboczne. Drogi i poczta 127
rozległą własność prywatną, zarządzaną przez k o m e s a, czyli skarbnika prywatnego majątku. Pewną część, być może, stanowiły starożytne dobra królów i republik, niektóre aktywa mogły pochodzić z majątków rodzin kolejno obdarzanych cesarską purpurą, ale większość płynęła z nieczystego źródła konfiskat i kar pieniężnych. Posiadłości cesarskie były rozsiane po wszystkich prowincjach od Mauretanii aż po Brytanię, ale bogata i urodzajna gleba Kapadocji skusiła monarchę do przejęcia w tym kraju majątków najpiękniejszych,153 przy czym Konstantyn czy też może któryś z jego następców wykorzystał sposobność usprawiedliwienia swojej chciwości gorliwością religijną. Zlikwidowano więc bogatą świątynię w Komanie, gdzie arcykapłan bogini wojny piastował godność suwerennego władcy, i zajęto na użytek prywatny owe uświęcone ziemie zamieszkane przez sześć tysięcy poddanych czy raczej niewolników bogini i jej kapłanów.154 Nie ci jednak, ale inni mieszkańcy tych okolic mieli tak wysoką wartość; na równinach rozciągających się od podnóża góry Argeus do brzegu rzeki Sarus hodowano wspaniałą rasę koni, słynną w całym świecie starożytnym z racji majestatycznych kształtów i niezrównanej rączości. Te święte zwierzęta, przeznaczone na użytek pałacu i do igrzysk cyrkowych, objęto opieką prawa, aby uchronić je od zbezczeszczenia przez jakiegoś ordynarnego pana.155 Dobra w Kapadocji miały tak wielkie znaczenie, że wymagały nadzoru specjalnego komesa,156 w innych częściach Cesarstwa dobrami cesarza zarządzali urzędnicy niższego stopnia. Wszystkich zastępców skarbnika prywatnego i skarbnika publicznego utrzymywano na stanowiskach niezależnych i zachęcano do kontrolowania kompetencji dostojników prowincjonalnych.157
6, 7. Wybrane oddziały konnicy i piechoty, które strzegły osoby cesarza, pozostawały pod bezpośrednim dowództwem dwóch komesów wojsk przybocznych. Ogółem w skład tych wojsk wchodziło trzy tysiące pięciuset żołnierzy podzielonych na siedem szkół, czyli oddziałów liczących po pięciuset ludzi, przy czym na Wschodzie ta zaszczytna służba była prawie wyłącznie przywilejem Armeńczyków. Gdy podczas obchodów publicznych ustawiali się oni w szyku na podwórcach i krużgankach pałacu, ich wysoki wzrost, milczące zdyscyplinowanie i wspaniała broń ze srebra i złota roztaczały przepych wojenny jak najbardziej godny majestatu rzymskiego.158
Z tych siedmiu szkół dobierano do dwóch kompanii: konnicy i piechoty, tak zwanych protectores, których korzystna pozycja była nadzieją i nagrodą dla najbardziej zasłużonych żołnierzy. Protektorzy stali na warcie w wewnętrznych apartamentach pałacu, ponadto od czasu do czasu wysyłano ich do prowincji, gdzie szybko i energicznie wypełniali rozkazy swego pana.159
W czasach dawniejszych komesi wojsk przybocznych obejmowali po latach urząd prefektów pretorium i podobnie jak prefekci pięli się od służby pałacowej do dowodzenia armiami.

128
Rozdział siedemnasty




Utrzymywanie stałych stosunków pomiędzy dworem a prowincjami ułatwiali sieć traktów i poczt. Te dobroczynne instytucje łączyły się jednak niezamierzenie) ze zgubnym i nieznośnym nadużyciem. Mistrz urzędów zatrudniał pod swoją jurysdykcją dwustu do trzystu agentów, czyli posłańców, którzy obwiesz-j czali imiona wybranych na rok konsulów oraz edykty i zwycięstwa cesarzy.! Niepostrzeżenie uzyskali oni swobodę donoszenia o wszystkim, co zdołali! zauważyć w postępowaniu zarówno dostojników państwowych, jak i zwykłych! obywateli, toteż wkrótce zaczęto ich uważać za oczy monarchy 16 i bicz na lud.j W ciepłym klimacie słabych rządów pomnożyli się do niewiarygodnej liczby dziesięciu tysięcy, zupełnie lekceważąc łagodne, choć częste napomnienia prawa^ i w zyskownym zarządzie nad pocztami stosując zachłanny i bezczelny ucisk. Tym urzędowym donosicielom, regularnie korespondującym z pałacem i zachęcanym łaskami i nagrodami, bardzo zależało na wyśledzeniu wszelkich zdradzieckich zamysłów, począwszy od słabych, niewyraźnych objawów nielo-jalności, a kończąc na rzeczywistych przygotowaniach do otwartego buntu. Naruszając z niedbalstwa albo ze złej woli prawdę i sprawiedliwość, pokrywali to uświęconą maską gorliwości; i zawsze bezpiecznie mogli wymierzać swoje zatrute strzały w pierś każdego, winnego czy niewinnego, kto wywołał ich niechęć bądź nie chciał płacić za ich milczenie. Właściwie więc każdy wierny poddany z Syrii, powiedzmy, albo z Brytanii był narażony na niebezpieczeństwo, a już przynajmniej miał powód do obawy, że zawloką go w kajdanach przed sąd w Mediolanie bądź w Konstantynopolu, gdzie będzie musiał bronić swego życia i mienia przed złośliwym oskarżeniem tych uprzywilejowanych donosicieli. Takimi to metodami, które dałoby się częściowo usprawiedliwić jedynie skrajną koniecznością, prowadzono zwykłą codzienną administrację, przy czym luki w materiale dowodowym starannie wypełniano stosując tortury.161
Rzymianie w swoim orzecznictwie sądowym raczej dopuszczali, niż aprobowali tego rodzaju oszukańcze i niebezpieczne śledztwo w sprawach karnych. Stosowali ten krwawy sposób badań tylko wobec niewolników, których cierpienia rzadko owi wyniośli republikanie ważyli na szali sprawiedliwości bądź człowieczeństwa; z pogwałceniem uświęconej osoby obywatela nie godzili się nigdy, jeśli nie posiadali najbardziej niezbitego dowodu jego winy.162 Wprawdzie kroniki tyranii od czasów panowania Tyberiusza do czasów panowania Dioklecjana podają szczegóły tracenia niewinnych ofiar, ale dopóki jeszcze utrzymywało się przy życiu choćby najsłabsze wspomnienie narodowej wolności i honoru, ostatnie godziny skazanego obywatela Rzymu wolne były od niebezpieczeństwa haniebnych tortur.163 Wielkorządcy prowincji nie kierowali się jednak w swoim postępowaniu ani przykładem tego miasta, ani surowymi zasadami honoru obywatelskiego. Obejmując rządy prowincjonalne, zastawali zwyczaj stosowania tortur już wprowadzony na stałe, i to nie tylko wśród niewolników orientalnego despotyzmu, ale zarówno wśród Macedończyków, nad którymi panował monarcha o władzy ograniczonej, jak i wśród mieszkańców

129
Donosicielstwo. Indykcje



wyspy Rodos, żyjących w wielkim dobrobycie dzięki wolności handlu, a nawet wśród mądrych Ateńczyków, którzy swego czasu byli potwierdzeniem świetności gatunku ludzkiego i jego ozdobą.164 Fakt, że ci prowincjusze zgadzali się na stosowanie takich środków, zachęcił wielkorządców do uzyskania czy może przywłaszczenia sobie prawa posługiwania się łożem tortur według swego uznania, aby wymusić przyznanie się do winy od włóczęgów i przestępców plebejskich. Nieznacznie jednak zatarło się rozróżnienie stanów społecznych i po jakimś czasie wielkorządcy przestali zwracać uwagę na przywileje obywateli rzymskich. Zalęknieni poddani upraszali o względy w najrozmaitszych wyjątkowych przypadkach, z czego można przypuszczać, że po cichu dopuszczano, a nawet upoważniano do powszechnego stosowania tortur; w interesie władcy leżało zadośćuczynić ich prośbom. Ochronie podlegały wprawdzie wszystkie osoby ze stanu znakomitych i czcigodnych, biskupi i ich prezbiterzy, ludzie wolnych zawodów, żołnierze i ich rodziny, urzędnicy miejscy i ich potomstwo do trzeciego pokolenia oraz wszystkie dzieci poniżej wieku dojrzałości płciowej,165 ale do orzecznictwa sądowego Cesarstwa wprowadzono zgubną zasadę, że w wypadku zdrady, obejmującym wszelkie wykroczenia, jakie tylko przebiegłość prawników zdołała wysnuć z wrogich zamiarów wobec władcy albo Rzeczypospolitej,166 zawieszano wszystkie przywileje i sprowadzano wszystkie okoliczności do jednej i tej samej haniebnej płaszczyzny. Ponieważ otwarcie uznawano, że bezpieczeństwo cesarza jest ważniejsze niż wszelki wzgląd na sprawiedliwość czy człowieczeństwo, przeto zarówno godność wieku sędziwego, jak i wrażliwość młodości były jednakowo narażone na najokrutniejsze tortury, a strach przed złośliwym doniesieniem, mogącym uczynić wspólnikiem czy choćby tylko świadkiem jakiejś rzekomej zbrodni absolutnie każdego, stale wisiał nad głowami wybitniejszych obywateli rzymskiego świata.167
To zło, jakkolwiek straszliwe może się wydawać, ograniczało się jednak tylko do mniejszej części poddanych rzymskich, którym niebezpieczną sytuację wynagradzały w pewnej mierze dary natury bądź losu, chociaż to właśnie one narażały ich na zazdrość monarchy. Żyjące w cieniu milionowe masy wielkiego Cesarstwa miały natomiast powód do obawiania się nie tyle okrucieństwa, co chciwości swoich panów, bo przecież to przede wszystkim pokorna szczęśliwość mas doznaje krzywdy wskutek nadmiernych podatków, które, łagodnie ucis-kając bogatych, spadają spotęgowanym ciężarem na pośledniejsze i mniej zamożne klasy społeczne. Pewien pomysłowy filozof168 oblicza powszechną stopę opłat publicznych na podstawie stopnia wolności bądź niewolnictwa w danym kraju; ryzykuje przy tym twierdzenie, że zgodnie z niezmiennym prawem natury ciężar opłat musi zawsze wzrastać w miarę podnoszenia się stopnia wolności, a zmniejszać się w miarę podnoszenia się stopnia niewolnictwa. Ale ta refleksja, mogąca złagodzić wrażenie nieszczęść despotyzmu, znajduje zaprzeczenie już przynajmniej w dziejach Cesarstwa Rzymskiego, które oskarżają władców o to, że pozbawiając senat władzy, jednocześnie pozbawiali
9 - Gibbon t. 2

130
Rozdział siedemnasty




prowincje bogactw. Nie bawiąc się w anulowanie najrozmaitszych cel i opłat, niepostrzeżenie pobieranych od towarów na pozór z dobrej woli nabywcy, polityka Konstantyna i jego następców wolała prosty i bezpośredni sposób opodatkowania, bardziej zgodny z duchem rządu samowładnego.169
Nazwa i stosowanie indykcji,170 które służą nam do ustalenia chronologii średniowiecza, pochodzi ze stałego rzymskiego zwyczaju składania danin.171 Cesarz własnoręcznie podpisywał purpurowym inkaustem uroczysty edykt, i czyli indykcję, którą wystawiano na widok publiczny w głównym mieście każdej J diecezji przez okres dwóch miesięcy przed pierwszym września. Na drodze więc bardzo łatwego skojarzenia pojęć słowo indy kej a stało się wyrażeniem oznaczającym wymiar daniny nakazywanej tym edyktem oraz doroczny termin przyznawany na jej zapłacenie. Daninę nakładano proporcjonalnie do prawdziwych i urojonych potrzeb państwa, ale gdy tylko wydatki przekraczały dochody albo dochody były mniejsze, niż przewidywano, obciążano lud dodatkowym podatkiem zwanym superindykcją. Prefekci pretorium otrzymywali wtedy najwyższe atrybuty władzy suwerennej i przy pewnych okazjach mieli prawo wynajdywać według swego uznania środki na pokrycie nieprzewidzianych, nadzwyczajnych wydatków w zakresie służby publicznej. Wykonanie tych praw (których zbadanie w drobiazgach i zawikłanych szczegółach byłoby rzeczą bardzo uciążliwą) rozpadało się na dwie odrębne czynności: rozdzielenie powszechnej daniny na części składowe wyznaczone na prowincje, miasta i jednostki oraz pobór tej daniny od poszczególnych jednostek, miast i prowincji, dopóki nagromadzonych stąd sum nie przelano do skarbców cesarskich. Ponieważ rachunek pomiędzy monarchą a poddanymi był jednak zawsze otwarty i wznawiano zapotrzebowanie, zanim poprzednia danina została do końca spłacona, te same ręce poruszały ciężką machiną finansów przez cały okrągły rok.
Mądrości prefektów i ich przedstawicieli w prowincjach powierzono wszystko, co w administracji dochodów publicznych było zaszczytne bądź doniosłe. Do wypełniania zyskownych funkcji rościły sobie prawo tłumy urzędników, którzy podlegali albo skarbnikowi, albo wielkorządcy prowincji i którzy dzięki nieuniknionym sprzecznościom zawikłanej jurysdykcji mieli często sposobność do wydzierania sobie wzajemnie łupu zdartego z ludu. Te pracochłonne urzędy, mogące wywoływać tylko zawiść, wyrzuty, wydatki i niebezpieczne sytuacje, narzucano dekurionom, czyli członkom gmin miejskich, skazanym przez surowość cesarską na dźwiganie na swoich barkach brzemienia obywatelskiej służby społecznej.172
Cała własność ziemska Cesarstwa (nie wyłączając prywatnych majątków monarchy) była przedmiotem zwykłego opodatkowania, przy czym każdy nabywca ziemi przejmował zobowiązania poprzedniego jej właściciela. Jedynym słusznym sposobem ustalenia wysokości podatku, którym każdy obywatel miał obowiązek się przyczynić do dobra służby publicznej, był cenzus,173 czyli

Indykcje 131
spis. Na podstawie dobrze nam znanego okresu powszechnych indykcji możemy wierzyć, że tę trudną i kosztowną operację powtarzano regularnie co piętnaście lat. Pomiarów ziemi dokonywały rozsyłane do prowincji zastępy mierniczych; w sprawozdaniach wyraźnie zaznaczano jej rodzaj z rozróżnieniem ziemi ornej, pastwisk, winnic i lasów; średnią jej wartość oceniano na podstawie przeciętnych plonów z pięciu lat. Zasadniczą część tych sprawozdań stanowiły liczby niewolników i trzody; od właścicieli żądano przysięgi zobowiązującej ich do wyjawienia prawdziwego stanu swoich interesów; surowo śledzono wszelkie próby oszustwa bądź rozmijania się z zamiarami ustawodawcy i karano je jako przestępstwo gardłowe zawierające w sobie podwójną winę: zdrady i świętokradztwa.174 Znaczną część tego podatku ściągano w gotówce, z tym że z obiegowej monety Cesarstwa prawnie wolno było przyjmować tylko złoto.175 Pozostałość, zależnie od wysokości określonej w corocznej indykcji, nakładano w sposób jeszcze bardziej bezpośredni i jeszcze bardziej uciążliwy. Plony, w zależności od zagospodarowania danej ziemi, pod postacią takich artykułów, jak wino bądź oliwa, kukurydza bądź jęczmień, przewożono przy pomocy mieszkańców danej prowincji albo na ich koszt do magazynów cesarskich, skąd od czasu do czasu rozdzielano je na użytek dworu, armii i obu stolic: Rzymu i Konstantynopola. Komisarze skarbowi, często zmuszani do dokonywania znacznych zakupów, otrzymali najsurowszy zakaz dopuszczania do jakichkolwiek potrąceń bądź przyjmowania w gotówce równowartości tych dostaw, które miały być ściągnięte w naturze. Metoda taka świetnie się da zastosować przy zbieraniu dobrowolnych datków ludu w prymitywnej prostocie małych społeczności, ale pozwalając jednocześnie i na największą swobodę, i na największą surowość w przekupnej monarchii absolutnej musi powodować stałą walkę pomiędzy siłami ucisku a wybiegami oszustwa.176 Rolnictwo prowincji rzymskich niepostrzeżenie popadło w ruinę, toteż w miarę postępu despotyzmu, który zawsze się skłania do działania wbrew własnym celom, cesarze, chcąc nie chcąc, czerpali pewne zasługi, darowując długi bądź zwalniając z danin, jakich poddani w żadnym razie i tak by nie zdołali zapłacić. Zgodnie z nowym podziałem Italii urodzajna, szczęśliwa prowincja Kampania, widownia wczesnych zwycięstw i urocze schronienie obywateli Rzymu, rozciągała się od morza po Apeniny, od rzeki Tyber do rzeki Silarus. W sześćdziesiąt lat po śmierci Konstantyna na podstawie dowodów w postaci zgodnego z prawdą spisu zwolniono tam od podatku trzysta trzydzieści tysięcy akrów angielskich * pustyni i nieużytków, który to obszar stanowił ósmą część powierzchni całej tej prowincji. Ponieważ nie było jeszcze wtedy w Italii ani śladu barbarzyńców, spowodowanie takiego zdumiewającego spustoszenia, odnotowanego nawet w prawach ówczesnych, można przypisać tylko administracji cesarzy rzymskich.177
Ok. stu trzydziestu trzech tysięcy hektarów.

Rozdział siedemnasty
132




Jak się zdaje, sposób określania wysokości daniny bądź planowo, bądź też przypadkowo jednoczył istotę podatku gruntowego z formami pogłównego.178 Sprawozdania podatkowe nadsyłane ze wszystkich prowincji lub okręgów podawały liczbę obłożonych daniną poddanych oraz sumę ogólną daniny. Dzieląc drugą z tych liczb przez pierwszą powszechnie przyjmowano nie tylko w potocznym, ale nawet i w prawnym obliczeniu, że dana prowincja zawiera tyle a tyle capita, czyli głów do opodatkowania, przy czym każda z tych głów zostaje oszacowana na taką to a taką cenę. Wartość głowy obłożonej daniną musiała się różnić zależnie od wielu przypadkowych, a już przynajmniej zmiennych okoliczności, ale wiadomo nam o pewnym bardzo ciekawym fakcie, tym ważniejszym, że dotyczy jednej z najbogatszych prowincji Cesarstwa Rzymskiego, która obecnie kwitnie jako jedno z najwspanialszych królestw europejskich. Zachłanni ministrowie Konstancjusza wyczerpali bogactwa Galii, ściągając w dorocznej daninie po dwadzieścia pięć sztuk złota od głowy. Humanitarna polityka jego następcy zmniejszyła to pogłówne do siedmiu sztuk złota.179 Można więc proporcję pomiędzy tymi dwiema krańcowościami nadmiernego ucisku i przelotnej pobłażliwości ustalić na szesnaście sztuk złota, czyli około dziewięciu funtów szterlingów, przyjmując to jako, być może, przeciętną normę danin Galii.180 Ale takie obliczenie, a właściwie raczej fakty, na podstawie których go dokonano, nasuną człowiekowi myślącemu dwa zagadnienia: dziwne może się wydawać to, że owo pogłówne było dla wszystkich jednakowe, a zarazem tak wysokie. Próba wyjaśnienia tych zagadnień może rzucić pewne światło na ciekawy temat finansów w zmierzchającym Cesarstwie.
I. Jest rzeczą oczywistą, że dopóki niezmienny ustrój natury ludzkiej będzie stwarzał i utrzymywał tak nierówny podział własności, najliczniejsza część społeczeństwa pozostanie bez środków utrzymania, jeśli płacić będzie jednakowy dla wszystkich podatek, stanowiący dla władcy dochód raczej znikomy. Tak istotnie mogłoby wyglądać rzymskie pogłówne w teorii, ale w praktyce ta niesłuszna równość już się nie dawała odczuć, gdyż ściągano daninę na zasadzie prawdziwego, a nie osobistego obciążenia podatkowego. Na jedną głowę, czyli udział w opodatkowaniu, składało się kilku niezamożnych obywateli, podczas gdy bogaty mieszkaniec prowincji proporcjonalnie do swego majątku sam jeden reprezentował kilka symbolicznych głów. W swojej prośbie poetyckiej, skierowanej do ostatniego i najbardziej zasłużonego z władców rzymskich, którzy panowali w Galii, Sydoniusz Apollinaris, przedstawiając nałożoną na siebie daninę pod postacią trzygłowego potwora, Geriona z klechd greckich, prosi nowego Herkulesa, aby raczył łaskawie temu potworowi ściąć wszystkie trzy głowy i tym samym ocalić petentowi życie.181 Majątek Sydoniu-sza znacznie przekraczał przysłowiowe mienie poety, ale gdyby chciał on poprowadzić tę metaforę dalej, musiałby odmalować wielu galijskich możno-władców ze stu głowami zabójczej Hydry rozpościerającej się po kraju i pożerającej środki utrzymania stu rodzin.

Pogłówne 133
II. Trudność ściągnięcia co rok sumy około dziewięciu funtów szterlingow nawet jako przeciętnej pogłównego w Galii stanie się jeszcze widoczniejsza w porównaniu z obecnymi warunkami w tymże samym kraju, którym rządzi teraz monarcha samowładny pracowitego, bogatego i serdecznego ludu. Podatków Francji ani pochlebstwami, ani groźbami nie da się powiększyć ponad sumę osiemnastu milionów szterlingow, przy czym sumę tę, być może, należy podzielić pomiędzy dwadzieścia cztery miliony mieszkańców.182 Z tego może siedem milionów wywiązuje się ze zobowiązania pozostałej rzeszy kobiet i dzieci, ale i tak równa wysokość podatku, przypadająca na każdego podatnika, ledwie przewyższa pięćdziesiąt szylingów naszych pieniędzy w przeciwstawieniu do sumy prawie czterokrotnie większej, jaką regularnie obciążano przodków galijskich. Powodu tej różnicy należy szukać nie tyle w niedostatku złota i srebra w nowoczesnej Francji albo w ich obfitości w starożytnej Galii, ile raczej w tym, że inne były warunki życia w Galii, a inne są we Francji. W kraju, gdzie wolność osobista jest przywilejem każdego poddanego, można całą masę podatków ściąganych czy to od nieruchomości, czy od spożycia sprawiedliwie podzielić pomiędzy ogół narodu. Natomiast w Galii starożytnej, jak również i w innych prowincjach rzymskich, większość ziemi uprawiali niewolnicy albo chłopi, których zależny stan był także niewolą, chociaż nie tak srogą.183 W takim państwie biedni żyli na koszt panów korzystających z owoców ich pracy, a ponieważ w spisach daniny figurowały tylko nazwiska obywateli, posiadających środki jeżeli nie świetnego, to już co najmniej przyzwoitego utrzymania, ich stosunkowo niska liczba tłumaczy i usprawiedliwia wysoką stawkę pogłównego. Prawdziwość tego twierdzenia można zilustrować przykładem: Eduowie, jedno z najpotężniejszych i najbardziej cywilizowanych plemion, czyli miast Galii, zajmowali obszar, na którym obecnie, licząc obie diecezje kościelne Autun i Nevers,184 mieszka ponad pięćset tysięcy mieszkańców; po prawdopodobnym przyłączeniu diecezji Chalons i Macon 185~liczba tamtejszej ludności dojdzie do ośmiuset tysięcy dusz. W czasach Konstantyna obszar Eduów miał najwyżej dwadzieścia pięć tysięcy głów pogłównego, z czego siedem tysięcy Konstantyn zwolnił od nieznośnego ciężaru daniny.186 Ta słuszna analogia zdawałaby się potwierdzać zdanie pewnego zmyślnego historyka,187 który twierdził, że liczba wolnych, obłożonych daniną obywateli Galii nie przekraczała pół miliona; jeśli więc w zwykłej administracji rządowej można ich doroczne płatności oszacować na sumę około czterech i pół miliona naszych pieniędzy, okazałoby się, że chociaż udział każdej jednostki był czterokrotnie większy, to jednak ogółem w starożytnej Galii ściągano zaledwie jedną czwartą sumy podatków nowoczesnej Francji. Wymuszenia Konstancjusza można obliczyć na sumę siedmiu milionów funtów szterlingow, którą Julian wiedziony człowieczeństwem czy też może mądrością zmniejszył do dwóch milionów.
Jednakże ściąganie tego podatku bądź pogłównego tylko od właścicieli ziemskich pozwoliłoby uniknąć opodatkowania innej klasie wolnych obywateli,

134 Rozdział siedemnasty
bogatej i licznej. Z zamiarem dzielenia bogactw, jakie się czerpie ze sztuki bądź pracy i jakie istnieją pod postacią pieniędzy albo towarów, cesarze nałożyli odrębną daninę osobistą na poddanych zajmujących się handlem.188 Zwolnienia od tej daniny, zresztą bardzo ściśle ograniczone zarówno w czasie, jak i w miejscu, przyznawano właścicielom ziemskim sprzedającym plony z własnych majątków. Pewną pobłażliwość okazywano też zawodom wyzwolonym, ale każda inna gałąź pracy zarobkowej podlegała surowości prawa. Czcigodny kupiec z Aleksandrii, który importował klejnoty i korzenie z Indii na użytek świata zachodniego, lichwiarz, który czerpał potajemne haniebne zyski z odsetek pożyczanych pieniędzy, pomysłowy rękodzielnik i nawet najpośledniejszy kupczyk-detalista w zapadłej wiosce musieli do uczestniczenia w zyskach dopuszczać urzędników skarbowych, przy czym władca Cesarstwa Rzymskiego, tolerując zawód prostytutek, przystał na dzielenie się nawet i z nimi ich bezec-nym zarobkiem. Ten powszechny podatek od działalności zarobkowej ściągany był co cztery lata i nosił nazwę daniny lustralnej; historyk Zosimos189 ubolewał, że zbliżanie się fatalnego terminu płatności zwiastowały łzy i popłoch obywateli, którzy często w obawie przed zagrażającą chłostą musieli stosować najbardziej wstrętne i nienaturalne metody starania się o sumę, na jaką ich mienie opodatkowano. Wprawdzie świadectwo Zosimosa nie jest zupełnie wolne od zarzutu uczuciowej stronniczości i uprzedzenia, ale na podstawie charakteru tej daniny słusznie chyba można wyciągnąć wniosek, że nakładano ją na poszczególne osoby samowolnie, a ściągano niezmiernie surowo. Potajemne bogactwa handlu i niepewne zyski sztuki i rękodzieła podlegają oszacowaniu tylko z grubsza, przeważnie z korzyścią dla interesów skarbu państwa; a ponieważ jedyną stałą i widoczną rękojmią płatności jest w tym wypadku osoba podatnika, więc wyznaczoną sumę, którą przy podatku gruntowym można ściągnąć na drodze konfiskaty majątku, rzadko zdoła się wymusić inaczej niż zastosowaniem kary cielesnej. O okrutnym traktowaniu niewypłacalnych dłużników państwa świadczy, być może, łagodzący je, bardzo ludzki edykt Konstan-tyna, który wyrzekając się stosowania łoża tortur i chłosty każe owych dłużników zamykać w przestronnym, przewiewnym więzieniu.190
Tak się przedstawiały powszechne podatki nakładane i ściągane przez władzę absolutną monarchii, ale ofiarowywanie okolicznościowych darów w postaci złota koronnego nadal zachowało miano i pozory powszechnej dobrowolności. Był w starożytności taki zwyczaj, że sprzymierzeńcy Rzeczypospolitej, przypisując swoje bezpieczeństwo albo wyzwolenie powodzeniu rzymskiego oręża, a nawet i miasta Italii, podziwiając cnoty swego zwycięskiego wodza, uświetniały przepych jego tryumfu dobrowolnymi darami w postaci złotych wieńców, które po tej ceremonii poświęcano w świątyni Jowisza, aby utrwalały pamięć jego chwały w wiekach przyszłych. Wskutek krzewienia się gorliwości i pochlebstwa wkrótce pomnożyła się ilość i powiększyły rozmiary takich ludowych darowizn i już tryumfowi Cezara dodały blasku dwa tysiące osiemset

Złoto koronne
135




dwadzieścia dwa masywne wieńce, których łączna waga wynosiła dwadzieścia tysięcy czterysta czternaście funtów złota. Skarb ów natychmiast przetopiono na rozkaz tego roztropnego dyktatora, uważającego, że bardziej niż bogom przyda się on jego żołnierzom. Następcy Cezara poszli za jego przykładem i przyjął się zwyczaj wymieniania tych wspaniałych ozdób na bardziej pożądany dar w postaci złotej monety obiegowej Cesarstwa.191 Aż wreszcie doszło do tego, że dar, niegdyś spontaniczny, zaczęto ściągać jako dług płynący z zobowiązania, przy czym, zamiast się ograniczać tylko do okazji tryumfu, poszczególne miasta i prowincje miały go składać zawsze, gdy cesarz raczył obwieścić swoje wstąpienie na tron, swój konsulat, przyjście na świat syna, nominację cezara, zwycięstwo nad barbarzyńcami lub jakiekolwiek inne prawdziwe albo wymyślone wydarzenie uświetniające lata jego panowania. Wprowadzono zwyczaj, że senat rzymski składał dobrowolny dar w wysokości tysiąca sześciuset funtów złota, czyli około sześćdziesięciu czterech tysięcy funtów szterlingów. Uciemiężeni poddani uroczyście wysławiali swoje szczęście z racji tego, że władca zgodził się łaskawie przyjąć takie słabe, ale dobrowolne świadectwo ich lojalności i wdzięczności.192
Lud rozpierany dumą bądź rozgoryczony niezadowoleniem rzadko kiedy zdolny jest właściwie ocenić swoje rzeczywiste położenie. Poddani Konstantyna nie potrafili dostrzec, że następuje schyłek ducha i męstwa i że niegodni stają się swych przodków, mogli jednak odczuwać i opłakiwać wściekłość tyranii, rozluźnienie dyscypliny i wzrost podatków. Bezstronny historyk, uznając słuszność ich skarg, przecież zwróci uwagę na pewne okoliczności korzystniejsze, mogące wpływać na złagodzenie ich niedoli. Zagrażającą nawałnicę barbarzyńców, którzy tak rychło mieli podkopać podwaliny rzymskiej wielkości, jeszcze odpierano na granicach lub trzymano w zawieszeniu. Mieszkańcy dużej części kuli ziemskiej uprawiali sztuki służące zbytkowi i literaturę oraz cieszyli się wykwintnymi przyjemnościami życia towarzyskiego. Formy, przepych i wydatki administracji cywilnej przyczyniały się do powściągania samowoli żołnierzy; i chociaż prawa bywały naruszane przez władzę bądź przekręcane przez przebiegłość, to jednak mądre zasady rzymskiego orzecznictwa sądowego zachowywały poczucie prawości i ładu nie znane despotycznym rządom Wschodu. Uprawnienia ludzkości mogły znajdować pewną ochronę w religii i filozofii, a dźwięk słowa "wolność", który już nie trwożył następców Augusta, może przecież czasem ich napominał, że panują nie nad narodem niewolników i barbarzyńców.193

Rozdział osiemnasty
CHARAKTER KONSTANTYNA - WOJNA Z GOTAMI - ŚMIERĆ KONSTANTYNA - PODZIAŁ CESARSTWA MIĘDZY JEGO TRZECH
SYNÓW - WOJNA Z PERSJĄ - TRAGICZNA ŚMIERĆ
KONSTANTYNA MŁODSZEGO I KONSTANSA - UZURPACJA
MAGNENCJUSZA - WOJNA DOMOWA - ZWYCIĘSTWO
KONSTANCJUSZA
C
harakter władcy, który przeniósł stolicę Cesarstwa i wprowadził w państwowym i religijnym ustroju swego kraju tak doniosłe zmiany, przykuwał uwagę ludzkości i wywoływał sprzeczne opinie. Pełna wdzięczności gorliwość chrześcijan przystrajała tego zbawcę Kościoła we wszelkie cechy bohatera, a nawet świętego, podczas gdy niezadowolenie stronnictwa pokonanego stawiało Kon-stantyna w rzędzie najwstrętniej^zych tyranów, którzy purpurę cesarską hańbili występkami i słabością. Te same silne uczucia w stosunku do niego przeszły w pewnym stopniu na następne pokolenia i jeszcze w naszym stuleciu charakter Konstantyna jest przedmiotem satyr lub panegiryków. Bezstronnie zestawiając przywary przyznawane mu przez najgorętszych wielbicieli z cnotami uznanymi przez jego najbardziej nieubłaganych wrogów moglibyśmy mieć nadzieję, że zdołamy nakreślić portret tego niezwykłego człowieka dość sprawiedliwie na to, aby prawda i bezstronność historii przyjęła go bez rumieńca. 1 Wkrótce jednak by się okazało, że daremny wysiłek połączenia barw tak się ze sobą gryzących i pogodzenia cech tak sprzecznych musi dać w wyniku postać raczej potwora niż człowieka, jeśli nie będzie się jej oglądało we właściwym świetle poszczególnych okresów panowania Konstantyna, po starannym ich rozdzieleniu.
Natura hojnie obdarzyła zarówno postać, jak i umysł Konstantyna najbardziej doborowymi przymiotami. Konstantyn był wysokiego wzrostu, postawę miał majestatyczną, sposób bycia pełen wdzięku; wykazywał siłę i ruchliwość we wszelkich męskich ćwiczeniach i od najwcześniejszej młodości do bardzo podeszłego wieku zachował krzepkie zdrowie dzięki ścisłemu przestrzeganiu takich obywatelskich cnót, jak czystość i wstrzemięźliwość. Był bardzo towarzyski i lubił się wdawać w poufałe rozmowy; chociaż czasem może folgował skłonnościom do żartów z mniejszą powściągliwością, niżby tego wymagała godność jego stanu, to jednak dwornością obyczajów i szerokim gestem zdobywał sobie serca wszystkich, którzy się do niego zbliżali. Szczerość jego przyjaźni była wątpliwa, ale przy pewnych okazjach przecież wykazał, że nie jest niezdolny do gorącego i długotrwałego przywiązania. Pomimo bardzo niewielkiego wykształcenia potrafił sobie wytworzyć słuszną ocenę wartości kulturalnych,

Charakter Konstantyna 137
toteż sztuki piękne i nauki czerpały pewną zachętę z jego szczodrobliwej opieki. Sprawy państwowe załatwiał z niezmordowaną pilnością i prawie nieustannie zajmował się czytaniem, pisaniem bądź rozmyślaniem, udzielaniem posłuchań posłom oraz badaniem skarg poddanych. Nawet ci, którzy ganili niestosowność jego posunięć, musieli przyznać mu rozmach, z jakim podejmował najtrudniejsze plany, i cierpliwość, z jaką je przeprowadzał, nie dając się powstrzymać ani przesądom wychowania, ani wrzawie rzeszy. Na polu bitwy własnym przykładem tchnął nieustraszonego ducha w wojska, które prowadził z talentem doskonałego dowódcy, raczej więc jego zdolnościom niż szczęśliwej gwieździe możemy przypisać znakomite zwycięstwa nad zewnętrznymi i wewnętrznymi wrogami Rzeczypospolitej. Miłował chwałę, będącą nagrodą i, być może, pobudką jego trudów. Bezgraniczną żądzę władzy, która, jak się zdaje, od chwili przywdziania purpury cesarskiej w Yorku zapanowała wszechwładnie nad jego duszą, można usprawiedliwić niebezpieczeństwem jego położenia, charakterem współzawodników, świadomością przewagi własnych zasług oraz perspektywą, że zwycięstwo pozwoli mu przywrócić pokój i ład w skłóconym Cesarstwie. Jeszcze podczas wojen domowych z Maksencjuszem i Licyniuszem przeciągnął na swoją stronę sympatię ludu, który porównywał jaskrawe występki tych tyranów z duchem mądrości i sprawiedliwości zdającym się nadawać ogólny kierunek rządom Konstantyna.2
Gdyby Konstantyn poległ nad Tybrem czy nawet na równinach Adrianopola, taki właśnie jego obraz można by z niewieloma poprawkami przekazać potomności. Cóż, kiedy końcowy okres jego panowania (zgodnie z pełnym umiaru, a co więcej, łagodnym orzeczeniem pewnego współczesnego mu pisarza) strącił go z wyżyny, na której przedtem zdobył sobie miejsce w szeregu najbardziej zasłużonych władców rzymskich.3 Rozpatrując życie Augusta, widzimy, jak tyran Rzeczypospolitej stopniowo, omal że niepostrzeżenie przeobraża się w ojca swego kraju i ludzkości. Rozpatrując życie Konstantyna, możemy się zastanawiać nad bohaterem, który, przedtem tak długo wzbudzając miłość u poddanych i strach u wrogów, wyradza się w okrutnego i rozwiązłego monarchę, zepsutego przez szczęśliwy los czy też może wywyższonego wskutek licznych zwycięstw ponad konieczność maskowania prawdziwej swojej natury. Powszechny pokój utrzymywany przez niego w ciągu ostatnich czternastu lat panowania był okresem raczej pozornego przepychu niż rzeczywistej zamożności i sędziwy wiek Konstantyna hańbiły dwie przeciwne sobie, a przecież dające się z sobą pogodzić przywary: chciwość i rozrzutność. Szybko zostały roztrwonione skarby, które w nagromadzonej obfitości znaleziono w pałacach Licyniusza i Maksencjusza; najrozmaitszym innowacjom wprowadzanym przez zwycięzcę towarzyszył wzrost wydatków; pokrywanie kosztów jego budownictwa, dworu i świąt wymagało natychmiastowych, obfitych dostaw i tylko przez uciskanie ludu można było zdobyć kapitały wystarczające na to, aby utrzymać przepych tego władcy.4 Niegodni ulubieńcy Konstantyna wzbogacali się dzięki bezgra-

Rozdział osiemnasty
nicznej hojności swego pana i bezkarnie sobie przywłaszczali przywilej grabieży i przekupstwa.5 We wszystkich działach administracji państwowej dawał się odczuwać ukryty, ale powszechny rozkład, przy czym sam cesarz, chociaż jeszcze zachował posłuch u poddanych, stopniowo tracił ich szacunek.
Strój i obyczaje, którymi u schyłku życia lubił się popisywać, przyczyniły się tylko do poniżenia go w oczach ludzkich. Przepych przejęty z Azji przez dumnego Dioklecjana przybrał w osobie Konstantyna pozory miękkości i zniewieściałości. Przedstawia się tego cesarza ze sztucznymi, farbowanymi włosami, pracowicie ułożonymi przez biegłych artystów owych czasów, w koronie według nowej i kosztowniejszej mody i w całej obfitości drogich kamieni i pereł, naszyjników i bransolet; szaty nosił wielobarwne, powłóczyste, z grubego jedwabiu, bardzo cudacznie haftowane w złote kwiaty. Trudno było strój taki usprawiedliwić młodością i głupotą, które w podobnym wypadku usprawiedliwiały Heliogabala, bynajmniej też nie przejawiała się w nim mądrość sędziwego monarchy i prostota rzymskiego weterana.6 Umysł Konstantyna, rozprzężony dobrobytem i pobłażaniem własnym skłonnościom, nie mógł się już wznosić do owej wielkoduszności, która gardzi podejrzeniami i ma odwagę przebaczać. Jeszcze, być może, śmierć Maksymiana i śmierć Licyniusza da się usprawiedliwić zasadami polityki, wpajanymi w szkołach tyranów, ale rzeczowe opowiadanie o egzekucjach, a raczej morderstwach, które splamiły podeszły wiek Konstantyna, wytworzy w nas, choćbyśmy byli nastawieni najbardziej bezstronnie, pojęcie władcy poświęcającego bez wahania prawa sprawiedliwości i naturalnych uczuć na rzecz własnych namiętności bądź interesów.
Zdawało się, że ten sam szczęśliwy los, który tak niezmiennie towarzyszył sztandarowi Konstantyna, zapewni mu nadzieje i słodycze życia rodzinnego. Ci spośród jego poprzedników, którzy cieszyli się rządami najdłuższymi i naj-pomyślniejszymi, a mianowicie August, Trajan i Dioklecjan, nie doczekali się potomstwa; dzieciom innych władców częste przewroty nigdy nie pozwalały wyrosnąć i mnożyć się w cieniu cesarskiej purpury. Ale królewska krew Flawiuszów, zawdzięczająca swoją szlachetność Klaudiuszowi, pogromcy Gotów, uświetniła kilka pokoleń i sam Konstantyn przejął po ojcu honory dziedziczne, które następnie przekazał swoim dzieciom. Cesarz ten był dwukrotnie żonaty. Minerwina, niepozorny, ale prawowity przedmiot jego młodzieńczego uczucia,7 pozostawiła mu tylko jednego syna imieniem Kryspus. Z Fausta, córką Maksymiana, Konstantyn miał trzy córki i trzech synów, znanych pod pokrewnymi imionami: Konstantyn, Konstancjusz i Konstans. Pozbawionym ambicji braciom Konstantyna Wielkiego: Juliuszowi Konstancjuszowi, Dalma-cjuszowi i Hannibalianusowi,8 wolno było się cieszyć najbardziej zaszczytnymi tytułami i największymi majątkami, jakie tylko dały się pogodzić ze stanowiskiem prywatnego obywatela. Najmłodszy z tych trzech braci nie wsławił się niczym i umarł bezpotomnie. Dwaj starsi otrzymali córki bogatych senatorów za żony i pozostawili po sobie nowe konary cesarskiego drzewa. Z dzieci

Rodzina Konstantyna 139
Juliusza Konstancjusza, patrycjusza, najznakomitszymi stali się później Gallus i Julian. Dwaj synowie Dalmacjusza, odznaczonego czczym tytułem cenzora, nosili imiona Dalmacjusz i Hannibalianus. Dwie siostry Konstantyna Wielkiego, Anastazję i Eutropię, wydano za mąż za Optata i Nepocjana, dwóch senatorów szlachetnego rodu o godności konsularnej. Trzecia siostra, Konstancja, zaznała najwspanialszych wyróżnień i największych cierpień. Owdowiała po pokonanym Licyniuszu, i to właśnie dzięki jej staraniom niewinny chłopiec, latorośl z tego małżeństwa, na pewien czas zachował życie, tytuł cezara i niepewną nadzieję wstąpienia na tron. Oprócz tych kobiet i powinowatych dynastii Flawiuszów jeszcze kilkunastu mężczyzn, do których język dworów nowoczesnych zastosowałby tytuł książąt krwi, miało dane po temu, aby w zależności od hierarchii urodzenia dziedziczyć bądź podtrzymywać tron Konstantyna. Ale w niespełna trzydzieści lat później ta duża i wciąż powiększająca się rodzina ograniczyła się do osób Konstancjusza i Juliana. Jedynie oni przetrwali cały szereg zbrodni i nieszczęść z rodzaju tych, jakie opłakiwali poeci w tkliwych strofach tragedii o Pelopsie i Kadmosie.
Kryspus, najstarszy syn Konstantyna i domniemany dziedzic Cesarstwa, przedstawiony jest przez bezstronnych historyków jako młodzieniec miły i uzdolniony. Troskę o jego wychowanie czy już przynajmniej studia, powierzono Laktancjuszowi, najwymowniejszemu z chrześcijan, nauczycielowi, który zadziwiająco potrafił rozwinąć dobry smak w znakomitym uczniu i wydobyć jego cnoty.9 W wieku lat siedemnastu Kryspus otrzymał tytuł cezara i zarząd nad prowincjami galijskimi, gdzie najazdy Germanów dały mu wczesną sposobność do wykazania waleczności na polu bitwy. Podczas wojny domowej, która rozpętała się wkrótce potem, ojciec podzielił się z nim władzą; już zresztą w historii niniejszej wysławialiśmy męstwo i postępowanie, jakim się popisał Kryspus przy forsowaniu cieśniny Hellespont, tak uparcie bronionej przez przeważającą flotę Licyniusza. To zwycięstwo, odniesione na morzu, przyczyniło się do rozstrzygnięcia wyniku wojny, i imiona Konstantyna i Kryspusa zjednoczyły się w radosnym poklasku ich wschodnich poddanych, wszem i wobec głoszących, że świat się poddał i jest teraz pod rządami cesarza obdarzonego wszelkimi cnotami oraz jego znakomitego syna, królewicza umiłowanego przez Niebiosa, wykapanego obrazu doskonałości swego ojca. Łaska ogółu, zazwyczaj otaczająca władcę dopiero w starości, tym razem opromieniła młodość Kryspusa. Zasługiwał on na szacunek i pozyskiwał sympatie dworu, armii i ludu. Poddani niechętnie uznają stwierdzone zasługi panującego monarchy i często je kwestionują stronniczym szemraniem, podczas gdy na zapowiadających się dopiero cnotach następcy tronu budują nieograniczone nadzieje zarówno osobistego, jak i powszechnego szczęścia.10
Niebezpieczna popularność Kryspusa wkrótce zwróciła na siebie uwagę Konstantyna, który i jako ojciec, i jako król nie lubił równych sobie. Zamiast się postarać o zapewnienie wierności syna i zobowiązać go szlachetnymi więzami

Rozdział osiemnasty
140




zaufania i wdzięczności, postanowił nie dopuścić do szkód, jakie mogłyby mu zagrażać ze strony niezaspokojonej żądzy władzy młodego cezara. Wkrótce potem Kryspus miał już powód do uskarżania się, że podczas gdy jego nieletni brat, Konstancjusz, z tytułem cezara wysłany do Galii, zarządza jego, Kryspusa, dotychczasowym dominium,11 on sam, książę w wieku dojrzałym, który jeszcze tak niedawno położył znakomite zasługi, zamiast otrzymać teraz wyższy tytuł augusta, musi nieomal jako więzień przebywać na ojcowskim dworze, gdzie nie mając żadnej władzy i możliwości obrony jest narażony na wszelakie oszczerstwa ze strony złośliwych wrogów. W takich trudnych okolicznościach młody królewicz chyba nie zawsze potrafił panować nad swoim zachowaniem i ukrywać niezadowolenie, a możemy być pewni, że otaczała go świta niedyskretnych lub zdradliwych zauszników, którzy pilnie starali się rozniecać niebaczny żar jego urazy, być może, nawet mając takie polecenie.
Ogłoszony mniej więcej w tym samym czasie edykt Konstantyna wyraźnie wskazuje na prawdziwe czy udawane podejrzenia tego władcy, że przeciwko jego osobie i rządowi knuje się potajemnie jakiś spisek. Wszelkimi przynętami w formie zaszczytów i nagród zachęca on donosicieli każdego stanu, aby nie czyniąc żadnego wyjątku, składali oskarżenia na dostojników państwowych i urzędników, jego przyjaciół i ulubieńców z najbliższego otoczenia, przy czym zaklina się uroczyście, że wszelkich oskarżeń wysłucha i sam pomści swoje krzywdy; wreszcie, kończąc ten edykt modlitwą, wyjawia, że istnieje pewna obawa niebezpieczeństwa, i błaga Opatrzność Najwyższej Istoty o dalszą opiekę nad cesarzem i Cesarstwem.12
i. Donosiciele, którzy skorzystali z tak szczodrobliwej zachęty, dość byli biegli w sztuczkach dworskich, aby na winnych wybierać przyjaciół i zwolenników Kryspusa, nie mieli też powodu nie wierzyć cesarzowi obiecującemu pełny wymiar zemsty i kary. Konstantyn w swojej polityce zachowywał jednak wciąż te same pozory względów i zaufania wobec syna, którego zaczął już uważać za najbardziej nieprzejednanego wroga. Nadal wybijano medale ze zwyczajowymi życzeniami długiego i szczęsnego panowania młodego cezara,13 i ponieważ lud nie dopuszczany do tajemnic pałacu nadal sławił jego cnoty i szanował jego godność, pewien poeta w prośbie o odwołanie z wygnania jednakowo żarliwie oddaje cześć majestatowi ojca i majestatowi syna.14
Nadszedł czas na uroczystości związane z obchodem dwudziestolecia panowania Konstantyna i cesarz przeniósł w tym celu dwór z Nikomedii do Rzymu, gdzie już poczyniono najwspanialsze przygotowania na jego przyjęcie. Wszystkie oczy i wszystkie języki wysilały się, jak mogły, by wyrazić uczucie powszechnego szczęścia, więc na pewien czas na najciemniejsze zamysły zemsty i morderstwa nasunięto zasłonę uroczystego ceremoniału i udawania.15 Ale już w połowie tego święta nieszczęsny Kryspus został pojmany na rozkaz cesarza, który nagle odłożył na bok czułość ojca nie przybierając bezstronności sędziego. Badanie było krótkie i bez świadków,16 po czym, ponieważ uznano, że

Śmierć Kryspusa 141
przyzwoiciej będzie ukryć los młodego księcia przed oczami rzymskiego ludu, wysiano go pod silną strażą do miasta Pola w Istrii, gdzie wkrótce poniósł śmierć bądź z ręki kata, bądź też wskutek łagodniejszego działania trucizny.17 Upadek Kryspusa pociągnął za sobą zgładzenie cezara Licyniusza,18 młodzieńca ze wszech miar miłego, przy czym Konstantyn pozostał głuchy na prośby i łzy swojej ukochanej siostry błagającej o darowanie życia synowi, którego jedynym przestępstwem było jego stanowisko i po którego straceniu nie żyła ona już długo. Historię tych nieszczęśliwych książąt, istotę i dowody ich winy, formy ich procesu i okoliczności ich śmierci spowija tajemnicza ciemność; dworny biskup, który w wypracowanym dziele wysławia cnoty i pobożność swego bohatera, Konstantyna, zachowuje na temat tych tragicznych wydarzeń dyskretne milczenie.19 Owa wyniosła pogarda wobec opinii ludzkości, pozostawiająca niezatartą plamę na pamięci Konstantyna, musi nam przypomnieć, jak zupełnie inaczej zachował się jeden z największych monarchów obecnej ery. Car Piotr, dzierżąc pełną władzę despotyczną, przedłożył sądowi Rosji, Europy i potomności powody, które go zmusiły do podpisania wyroku śmierci na zbrodniczego czy już przynajmniej zwyrodniałego syna.20
Tak powszechnie uznano niewinność Kryspusa, że nowocześni Grecy, czcząc pamięć Konstantyna, założyciela swego Kościoła, muszą łagodzić winę tego synobójstwa, którą zwykłe uczucia natury ludzkiej zabraniają im usprawiedliwić. Pozorują więc, że udręczony ojciec natychmiast po odkryciu fałszu oskarżenia, które sprowadziło jego łatwowierność na tak fatalne manowce, ogłosił światu swoją skruchę i pokutę; że był w żałobie przez dni czterdzieści, powstrzymując się w tym czasie od brania kąpieli i korzystania z wszystkich zwykłych wygód życia; i że ku trwałemu pouczeniu potomności wzniósł złoty posąg Kryspusa z następującym pamiętnym napisem:
"SYNOWI MEMU, KRYSPUSOWI, KTÓREGO NIESPRAWIEDLIWIE SKAZAŁEM. "21
Opowieść tak moralna i tak interesująca zasługiwałaby na to, by ją poparł jakiś autorytet mniej podejrzany, ale gdy się odwołamy do pisarzy dawniejszych i bardziej wiarygodnych, dowiemy się od nich, że pokuta Konstantyna przejawiała się tylko w czynach krwawych i mściwych i że zabicie niewinnego syna odpokutował zabiciem winnej, być może, żony. Pisarze ci przypisują nieszczęścia Kryspusa podstępom jego macochy, Fausty, której nieubłagana nienawiść bądź zawiedziona miłość odnowiła w pałacu Konstantyna starożytną tragedię Hipolita i Fedry.22 Podobnie jak córka Minosa, tak i córka Maksy-miana oskarżyła swego pasierba o kazirodcze targnięcie się na czystość ojcowskiej żony, z łatwością więc uzyskała od zazdrosnego cesarza wyrok śmierci na młodego księcia, którego nie bez słuszności uważała za najgroźniejszego rywala swych rodzonych synów. Ale Helena, sędziwa matka Konstantyna, nie tylko opłakiwała, lecz i pomściła przedwczesną śmierć swego wnuka, Kryspusa; niewiele czasu upłynęło, gdy dokonano prawdziwego albo upozorowanego

Rozdział osiemnasty
142




odkrycia, że sama Fausta utrzymuje przestępczy stosunek z pewnym niewolnikiem ze stajen cesarskich.23 Natychmiastowym następstwem tego oskarżenia! było skazanie i ukaranie Fausty; cudzołożnica poniosła śmierć przez uduszenie j parą w łaźni rozgrzanej w tym celu do niezwykłego stopnia.24 Niektórym, być] może, będzie się wydawać, że wspomnienie dwudziestoletniego związku małżeń-l skiego i wzgląd na honor wspólnych latorośli mających odziedziczyć tron mogły i zmiękczyć zatwardziałe serce Konstantyna i skłonić go, by pozwolił żonie,! jakkolwiek winną mogła się okazać, na odpokutowanie swoich przestępstw w jakimś odosobnionym więzieniu. Ale próżnym chyba trudem będzie rozważanie stosowności jego posunięć, skoro nie możemy bezsprzecznie ustalić prawdy tego wydarzenia, połączonego z okolicznościami wątpliwymi i zawikła-nymi. Zarówno ci, którzy atakują charakter Konstantyna, jak i ci, którzy go bronią, jednakowo lekceważą dwa bardzo godne uwagi ustępy dwóch przemówień wygłoszonych już pod panowaniem jego następcy. Pierwszy z nich sławi cnoty, urodę i szczęsny los cesarzowej Fausty, córy, małżonki, siostry i matki tylu władców;25 drugi wyraźnie potwierdza, że Fausta przeżyła i opłakała śmierć swego syna, Konstantyna Młodszego, którego zamordowano w trzy lata po śmierci ojca.26 Pomimo stanowczego świadectwa kilku pisarzy pogańskich, jak również i chrześcijańskich może jednak mamy pewne powody ku temu, aby wierzyć albo przynajmniej podejrzewać, że Fausta zdołała uciec przed ślepym, podejrzliwym okrucieństwem małżonka. Ale i tak śmierć syna i siostrzeńca cesarza, wraz ze straceniem wielkiej liczby czcigodnych i,_być może, niewinnych przyjaciół27 zamieszanych w ich upadek, wystarczy, by usprawiedliwić niezadowolenie ludu rzymskiego oraz wytłumaczyć przybijane do bram pałacu wiersze satyryczne, w których przyrównywano rządy Konstantyna do krwawych rządów Nerona.28
Wskutek śmierci Kryspusa wydawało się, że panowanie nad Cesarstwem przypadnie prawem dziedzicznym trzem synom Fausty, Konstantynowi, Kon-stancjuszowi i Konstansowi, których już tu wymieniliśmy. Kolejno nadano tym młodym królewiczom tytuły cezarów, przy czym daty ich mianowania zbiegły się z dziesiątym, dwunastym i trzynastym rokiem panowania ich ojca.29 Takie postępowanie, chociaż zmierzające do pomnożenia przyszłych panów świata rzymskiego, można by wytłumaczyć stronniczością uczuć ojcowskich, niełatwo jednak zrozumieć, jakimi pobudkami kierował się cesarz, narażając na niebezpieczeństwo zarówno własną rodzinę, jak i poddanych niepotrzebnym wywyższeniem swoich dwóch bratanków, Dalmacjusza i Hannibaliana. Pierwszy z nich dzięki otrzymaniu tytułu cezara stał się równy swoim stryjecznym braciom. Dla drugiego Konstantyn wymyślił nowy szczególny tytuł najszlachetniejszego (nobilissimus),30 do którego dodał pochlebne wyróżnienie w postaci szaty z purpury i złota. Ale przy tym Hannibalianus, jeden jedyny z całego szeregu rzymskich władców we wszystkich erach Cesarstwa, otrzymał godność króla, owo miano, którego nie ścierpieliby poddani Tyberiusza, widząc w nim

143
Synowie i bratankowie Konstantyna



bezczeszczącą i okrutną zniewagę kapryśnej tyranii. Używanie tego tytułu nawet w taki sposób, w jaki, zdaje się, używano go pod panowaniem Konstantyna, jest faktem tak dziwnym i oderwanym, że z ledwością można w niego uwierzyć, opierając się na powadze licznych medali wybijanych przez cesarza oraz pism współczesnych mu pisarzy.31
Całe Cesarstwo głęboko się interesowało wykształceniem tych pięciu młodzieńców uznanych za następców Konstantyna. Ćwiczenia ciała przygotowywały ich do trudów wojny i obowiązków życia czynnego. Pisarze, którzy od czasu do czasu czynią wzmianki o wykształceniu bądź zdolnościach Konstancjusza, przyznają, że celował on w ćwiczeniach gimnastycznych, takich jak skoki i biegi, był zręcznym łucznikiem, dobrym jeźdźcem i mistrzem wszelkiego rodzaju broni używanej zarówno przez konnicę, jak piechotę.32 Tak samo starannie, chociaż może nie z takim samym powodzeniem kształcono umysły synów i bratanków Konstantyna.33 Najsłynniejszych nauczycieli wiary chrześcijańskiej, greckiej filozofii i rzymskiej nauki o prawie zachęcała do tego hojność cesarza, który dla siebie zachował doniosłe zadanie pouczania królewskich młodzieńców o umiejętności rządzenia i znajomości ludzi. Ale talenty samego Konstantyna rozwinęły się w wyniku walk z przeciwnościami losu oraz dzięki doświadczeniu. W swobodnych stosunkach życia prywatnego i pośród niebezpieczeństw na dworze Galeriusza nauczył się on panować nad namiętnościami własnymi, stawiać czoło namiętnościom ludzi równych sobie i opierać swoje obecne bezpieczeństwo i przyszłą wielkość na roztropnym i stanowczym swoim postępowaniu. Natomiast wyznaczeni przez niego następcy mieli nieszczęście urodzić się i wychowywać już w cesarskiej purpurze. Nieustannie otaczani świtą pochlebców, pędzili młodość ciesząc się zbytkiem i wyczekując chwili wstąpienia na tron, przy czym dostojeństwo ich stanowiska nie pozwalało im schodzić z owych wyżyn, z których najrozmaitsze charaktery ludzkie wyglądają na pozór gładko i jednolicie. Pobłażliwość Konstantyna dopuściła ich w bardzo młodym wieku do rządów nad Cesarstwem, toteż studiowali oni sztukę królowania kosztem ludzi powierzonych ich pieczy. Konstantyn Młodszy otrzymał nominację na władcę Galii, a jego brat Konstancjusz wymienił ten obszar, starożytne dziedzictwo ich ojca, na bogatsze i mniej wojownicze kraje Wschodu. Italia, lllyricum Zachodnie i Afryka przyzwyczaiły się jako przedstawiciela wielkiego Konstantyna czcić Konstansa, trzeciego z jego synów. Dalmacjusza cesarz umieścił na granicy z Gotami, przy czym poruczył mu zarządzanie Tracją, Macedonią i Grecją. Hannibalianowi na siedzibę wyznaczył miasto Cezareę i dał nowe królestwo, w którego skład wchodziły prowincje: Pont, Kapadocja i Armenia Mniejsza. Każdemu z tych władców dostarczono odpowiednie fundusze. Każdemu dla obrony i utrzymania godności przydzielono należytą ilość gwardii, legionów i oddziałów pomocniczych. Przy ich osobach postawiono tylko takich urzędników i dowódców, jakim Konstantyn mógł z ufnością zlecić zadanie pomagania młodym władcom, a nawet powściągania ich w sprawowaniu

Rozdział osiemnasty
144




zleconej władzy. W miarę jak ci młodzieńcy dojrzewali i nabierali doświadczenia, granice tej władzy niepostrzeżenie rozszerzały się, ale tytuł augusta zawsze cesarz zachowywał tylko dla siebie i chociaż pokazywał cezarów armiom i prowincjom, utrzymywał wszystkie części Cesarstwa w jednakowym posłuszeństwie wobec swego najwyższego tronu.34 Spokój ostatnich czternastu lat jego panowania nie doznał prawie zakłóceń, zamącony jedynie godnym pogardy powstaniem, kierowanym przez poganiacza wielbłądów na Cyprze,35 oraz czynnym udziałem w wojnach Gotów z Sarmatami, będącym konsek-j wencją jego własnej polityki.
Wśród różnych odmian rodzaju ludzkiego wielce znaczną liczebnie sta*! nowią Sarmaci, którzy, jak się zdaje, jednoczyli obyczaje barbarzyńców! azjatyckich z wyglądem starożytnych mieszkańców Europy. Zależnie od rozjf maitych okoliczności pokoju i wojny, przymierza czy podboju czasem ogranicza-: li obszar swego działania do brzegów rzeki Donu, czasem zaludniali ogromnej równiny leżące pomiędzy Wisłą a Wołgą.36 Ich koczowniczymi posunięciami! kierowała troska o liczne stada owiec i bydła, pogoń za zwierzyną oraz j umiłowanie wojny, a raczej grabieży. Ruchome obozy bądź miasta, zwykłe! siedziby ich żon i dzieci, składały się jedynie z wielkich przez woły ciągniętych > wozów z budami na kształt namiotów. Siły zbrojne tego narodu stanowiła konnica, przy czym przyjęty przez tych wojowników zwyczaj prowadzenia przy sobie jednego albo dwóch koni zapasowych pozwalał im posuwać się naprzód i cofać z błyskawiczną szybkością, zaskakującą ufnego w swoje bezpieczeństwo, dalekiego nieprzyjaciela i wymykającą się jego pościgowi.37 Brak żelaza zmusił ich prymitywne rzemiosło do wynalezienia pewnego rodzaju pancerza odpornego na miecz i oszczep, chociaż wykonywali go tylko z kopyt końskich pociętych w cienkie ogładzone płytki, które układali warstwami na kształt łusek rybich albo piór ptasich i mocno przyszywali do bielizny ze zgrzebnego płótna.38 Bronią zaczepną Sarmatów były krótkie sztylety, długie włócznie oraz ciężkie łuki z kołczanami strzał. Groty sporządzali z rybich ości, ale sposób zanurzania tych grotów w truciźnie, zakażającej rany przez nich zadawane, dostatecznie świadczy o dzikości ich obyczajów, gdyż lud przejęty poczuciem człowieczeństwa brzydziłby się przecież praktyką tak okrutną, a naród biegły w rzemiośle wojennym pogardzałby uciekaniem się do środków tak bezsilnych.39 Za każdym razem gdy ci barbarzyńcy w poszukiwaniu łupu czynili wypad ze swojej głuszy, ich rozwichrzone brody, zmierzwione kudły, futra, w które byli okutani, i srogie oblicza, zdające się wyrażać wrodzone okrucieństwo, budziły popłoch i grozę wśród cywilizowanych mieszkańców prowincji rzymskich.
Wrażliwy Owidiusz, który nacieszywszy się w młodości sławą i zbytkiem, został skazany na beznadziejne wygnanie nad zamarznięty Dunaj, nieomal bezbronny, narażony na furię owych potworów głuszy, zaczai się lękać, że w życiu przyszłym jego delikatny cień mógłby się zmieszać z tłumem ich

Obyczaje Sarmatów 145
srogich duchów. W swoich przejmujących, aczkolwiek nie zawsze męskich lamentach 40 barwnie opisuje stroje, obyczaje, broń i najazdy Gotów i Sarmatów, łączących swe siły w celu pustoszenia; na podstawie sprawozdań historii możemy wierzyć, że tymi Sarmatami byli Jazygowie, jedno z najliczniejszych i najbardziej wojowniczych plemion sarmackich. Zachęceni nadzieją dostatku, usiłowali oni osiedlić się na stałe w granicach Cesarstwa. Wkrótce po panowaniu Augusta zmusili Daków, którzy utrzymywali się z rybołówstwa nad rzeką Cisą, czyli Tibiscus, do wycofania się w kraj wyżynny i oddania im urodzajnych równin Węgier Północnych pomiędzy Dunajem a półkolistym łańcuchem Karpat.41 Zająwszy to korzystne położenie, czasem robili najazdy, kiedy tylko nadarzała się odpowiednia po temu okazja, czasem znów je odwlekali, w zależności od tego, czy byli rozjątrzeni doznanymi krzywdami, czy ugłaskani darami; stopniowo nabrali biegłości w posługiwaniu się bronią bardziej niebezpieczną i chociaż swego imienia nie uświetnili żadnym pamiętnym zwycięstwem, to jednak w razie konieczności wydatnie pomagali oddziałami straszliwej konnicy sąsiadom na wschodzie i zachodzie: Gotom i Germanom. Żyli pod rządami zmieniającej się arystokracji swoich wodzów42 i dopiero później, gdy już przyjęli na swoje łono zbiegłych Wandalów, którzy ustąpili pod naciskiem siły Gotów, wybrali sobie, jak się zdaje, spośród tych zbiegów króla ze znakomitego rodu Astingów, dawniej zamieszkałych na wybrzeżu północnego oceanu.43
Wzajemna wrogość z tego powodu musiała rozognić spór, jaki zawsze powstaje pomiędzy sąsiadującymi ze sobą wojowniczymi i niezależnymi narodami. Wandalów - władców sarmackich - podżegały obawy i chęć zemsty; królowie Gotów aspirowali do rozciągnięcia swego panowania na obszary od Morza Czarnego do granic Germanii; toteż wody Maros, małej rzeczki wpadającej do Cisy, zabarwiły się krwią walczących ze sobą barbarzyńców. Doświadczywszy przewagi zarówno sił, jak i liczby swoich przeciwników, Sarmaci zwrócili się z prośbą o opiekę do monarchy rzymskiego, który wprawdzie z zadowoleniem patrzył na niezgodę tych narodów, ale słusznie był przy tym zatrwożony postępami oręża Gotów. Natychmiast gdy Konstantyn opowiedział się za stroną słabszą, wyniosły Araryk, król Gotów, zamiast czekać na natarcie legionów, zuchwale przeprawił się przez Dunaj i zaczął szerzyć grozę i spustoszenie w prowincji Mezji. Sędziwy cesarz osobiście wyruszył w pole, by odeprzeć najazd tego niszczycielskiego zastępu, ale tym razem czy to wskutek jego postępowania, czy też dlatego, że nie dopisało mu zwykłe szczęście, zawiodła chwała uzyskana w tylu wojnach z wrogiem obcym i domowym. Nie ominęła Konstantyna udręka oglądania na własne oczy, jak jego wojska uciekają w popłochu przed niedużym oddziałem barbarzyńców, ścigającym je aż do skraju warownego obozu, przy czym i on sam, cesarz, musiał się ratować pospiesznym, haniebnym odwrotem. Wynik drugiej i pomysiniejszej akcji ocalił jednak honor rzymskiego imienia i wreszcie po długiej, zaciekłej walce
10 - Gibbon t. 2

Rozdział osiemnasty
146




moce sztuki wojennej i dyscypliny wzięły górę na wysiłkami niesfornego męstwa. Rozbite wojska Gotów opuściły pole bitwy, spustoszoną prowincję i przejście przez Dunaj. I chociaż Konstantyn podczas tej ostatniej rozgrywki pozwolił na to, by go zastąpił jego najstarszy syn, całą zasługę tego zwycięstwa, którego chwałę szeroko rozniosła powszechna radość, przypisywano dobro- j wróżbnym radom samego cesarza.
Cesarz przyczynił się przynajmniej do wykorzystania tej przewagi, prowadząc rokowania z wolnym, wojowniczym ludem Chersonezu,44 którego stolicą, położoną na zachodnim wybrzeżu Półwyspu Taurydzkiego, czyli Krymskiego, jeszcze zachowującą pewne ślady kolonii greckiej, rządził dożywotni wielkorządca przy pomocy rady senatorów tytułowanych z naciskiem ojcami miasta. Chersonezyjczycy byli wrogo nastawieni do Gotów, pamiętając wojny, jakie w poprzednim stuleciu niedostatecznymi siłami prowadzili z tym najeźdźcą swego kraju. Z Rzymianami łączyły ich obopólnie korzystne stosunki handlowe, przynoszące im zboże i wyroby rzemieślnicze z prowincji azjatyckich w zamian za ich jedyne produkty: sól, wosk i skóry. Posłuszni rekwizycjom Konstantyna, wystawili teraz pod dowództwem swego wielkorządcy, Diogenesa, znaczne wojsko, którego główna siła leżała w kuszach i wojskowych rydwanach. Szybkim marszem i nieustraszonym natarciem odwracając uwagę Gotów, pomogli w przeprowadzeni u operacji wojennych dowódcom cesarskim. Goci, pokonywani ze wszystkich stron, musieli się wycofać w góry, gdzie w przebiegu ciężkiej kampanii wyginęło ich z głodu i z zimna, jak obliczono, ponad sto tysięcy. W odpowiedzi na ich korne błagania wreszcie zawarto z nimi pokój, przy czym jako najcenniejszego zakładnika przyjęto najstarszego syna Araryka, a Konstantyn hojnym rozdzielaniem zaszczytów i nagród usiłował przekonać ich wodzów, że znacznie lepiej jest mieć w Rzymianach przyjaciół niż wrogów.
Wyrażając swoją wdzięczność wiernym Chersonezyjczykom cesarz okazał ; jeszcze większą wspaniałomyślność. Duma tego narodu znalazła zaspokojenie w zaszczytnych, niemal królewskich odznaczeniach przyznanych wielkorządcy Chersonezu i jego następcom. Statki handlowe Chersonezyjczyków prowadzących handel z portami Morza Czarnego zostały raz na zawsze zwolnione od wszelkich świadczeń. Obiecano im również regularną zapomogę w postaci żelaza, zboża, oliwy i wszelkich innych zasobów przydatnych podczas pokoju i wojny. Jeśli chodzi o Sarmatów, cesarz uznał jednak, że skoro ocalił ich przed grożącą zagładą, otrzymali oni już tym samym dostateczne wynagrodzenie, i może nazbyt w owym wypadku oszczędny, potrącił pewną część kosztów tej wojny ze zwyczajowych darowizn przyznawanych temu buntowniczemu narodowi.
Rozjątrzeni tym wyraźnym lekceważeniem, Sarmaci z lekkomyślnością barbarzyńców wkrótce zapomnieli o tak niedawno otrzymanej pomocy i o nadal zagrażających niebezpieczeństwach. Ich najazdy na obszar Cesarstwa wywołały takie oburzenie Konstantyna, że postanowił ich pozostawić własnym losom i już

147
Osiedlenie się Sarmatów w prowincjach rzymskich



nie przeciwstawiał się ambicjom Geberyka, słynnego wojownika, który w tym właśnie czasie wstąpił na tron Gotów. W rezultacie król Sarmatów, Wandal Wizumar, zmuszony do bronienia swoich ziem bez żadnych sprzymierzeńców, pomimo nieustraszonej odwagi poniósł klęskę i poległ w rozstrzygającej bitwie, która zmiotła kwiat młodzieży sarmackiej. Reszta tego narodu chwyciła się rozpaczliwego sposobu, jakim było uzbrojenie niewolników, twardego plemienia myśliwych i pasterzy. Wprawdzie zgiełkliwa pomoc tych ostatnich umożliwiła pomszczenie klęski i wygnanie najeźdźcy z granic kraju, ale już wkrótce potem Sarmaci odkryli, że zastąpił im wroga obcego wróg domowy, jeszcze bardziej nieubłagany i niebezpieczny. Ci niewolnicy bowiem, zwani Limigan-tami, rozwścieczeni swoją dawną niedolą i rozpierani obecną chwałą, roszcząc sobie pretensje do kraju, który ocalili, po prostu przywłaszczyli go sobie. Ich panowie, niezdolni do odparcia nieokiełznanej wściekłości pospólstwa woleli z dwojga złego wybrać niedolę życia na wygnaniu niż tyranię własnych sług. Niektórzy ze zbiegłych Sarmatów przyjęli mniej haniebną zależność pod sztandarem Gotów. Liczniejsza ich grupa wycofała się za Karpaty, do swoich sprzymierzeńców germańskich, Kwadów, którzy dopuścili ich do udziału w korzystaniu z obfitości obszaru nie uprawianej ziemi. Ale większość Sarmatów zwróciła oczy ku urodzajnym prowincjom rzymskim. Błagając cesarza o przebaczenie i opiekę, uroczyście mu przyrzekli okazywać jako poddani podczas pokoju i żołnierze na wojnie bezwzględną wierność, jeśli Cesarstwo łaskawie przyjmie ich na swoje łono. W myśl zasad przestrzeganych przez Probusa i jego następców propozycję założenia tej kolonii barbarzyńców skwapliwie przyjęto i natychmiast wyznaczono sporą połać ziem w prowincjach: Panonii, Tracji, Macedonii i Italii, na siedziby i podstawę bytu dla trzystu tysięcy Sarmatów.45
Skarceniem dumy Gotów i przyjęciem hołdu ze strony pokonanego narodu Konstantyn utwierdził majestat Cesarstwa Rzymskiego. Gratulowali mu nawet posłowie Etiopii, Persji i najodleglejszych krajów indyjskich, sławiąc pokój i pomyślność jego rządów.46 Jeśli do łask losu zaliczał on śmierć najstarszego syna, siostrzeńca i, być może, żony, to cieszył się niezakłóconym szczęściem w życiu zarówno osobistym, jak publicznym aż do trzydziestego roku swego panowania - rocznicy, której obchodzić nie było dane żadnemu z jego poprzedników od czasów Augusta. Po tym uroczystym święcie Konstantyn żył jeszcze około dziesięciu miesięcy. Swoje godne pamięci życie zakończył w dojrzałym wieku lat sześćdziesięciu czterech po krótkiej chorobie w pałacu Akwirion na przedmieściu Nikomedii, dokąd przeniósł się ze względu na dobry klimat, mając nadzieję, że używanie ciepłych kąpieli przywróci mu wyczerpane siły. Przesadne demonstracje rozpaczy, a już co najmniej żałoby, przekroczyły wszystko, co dotychczas przy podobnych okazjach praktykowano. Pomimo roszczeń senatu i ludu starożytnego Rzymu ciało zmarłego cesarza zgodnie z jego ostatnią wolą przewiezie-

Rozdział osiemnasty
148




no do miasta, które miało zachować imię i pamięć swego założyciela. Ułożono zwłoki Konstantyna przyozdobione w czcze symbole wielkości: purpurę i koronę, na złotym łożu w jednej z sal pałacowych, wspaniale w tym celu urządzonej i oświetlonej. Nadal ściśle przestrzegano ceremoniału dworskiego. Co dzień więc w wyznaczonych godzinach najwyżsi urzędnicy państwowi i pałacowi oraz oficerowie armii, na klęczkach zbliżając się do osoby władcy, składali mu hołd z takim namaszczeniem i czcią, jakby jeszcze żył. Ze względów politycznych kontynuowano przez pewien czas to teatralne przedstawienie, przy czym pochlebstwo nie zaniedbało sposobności do zaznaczania, że dzięki szczególnej pobłażliwości Niebios Konstantyn jest jedynym cesarzem, który panuje nawet po swojej śmierci.47
Panowanie to jednak ograniczało się tylko do pustego przepychu i już l wkrótce dokonano odkrycia, że wola nawet najbardziej samowładnego mo-j narchy rzadko znajduje posłuch, jeśli poddani nie mogą już liczyć na jego l łaskę ani nie obawiają się jego niełaski. Niektórzy z urzędników i do- f wódców, z taką grozą i uszanowaniem bijących pokłony przed trupem swego ; władcy, dali się wciągnąć w tajne narady, mające na celu pozbawienie jego dwóch bratanków: Dalmacjusza i Hannibaliana, udziału w nadanych im przez niego prawach do dziedziczenia Cesarstwa. Zbyt mało wiemy o dworze Konstantyna, aby sobie wytworzyć jakikolwiek sąd o prawdziwych pobudkach, jakimi się kierowali przywódcy tego spisku; możemy tylko przypuszczać, że działali pod wpływem zazdrości i chęci zemszczenia się na prefekcie Ablawiuszu, dumnym ulubieńcu cesarskim, który przez długi czas stał na czele rad przybocznych i nadużywał zaufania swego zmarłego pana. Zabiegając o współudział żołnierzy i ludu, wysuwali argumenty bardziej dla nas oczywiste, mogli bowiem, nie wchodząc w kolizję z przyzwoitością i prawdą, podkreślać wyższość stanu dzieci Konstantyna, niebezpieczeństwo pomnażania liczby władców i zło zagrażające Rzeczypospolitej w razie niezgody tylu współzawodniczących ze sobą monarchów nie połączonych więzią miłości braterskiej. Prowadzili tę intrygę gorliwie, w ścisłej tajemnicy, dopóki nie uzyskali od wojsk głośnego jednomyślnego oświadczenia, że nie pozwolą one rządzić Cesarstwem nikomu z wyjątkiem synów opłakiwanego monarchy.48 Młodszemu z bratanków Konstantyna, którego łączyła z kuzynami więź przyjaźni i wspólnych interesów, przyznaje się znaczną część zdolności jego wielkiego stryja, ale w tym wypadku nie uzgodnił on chyba z nikim żadnych kroków w celu zbrojnego podtrzymania słusznych, uprawomocnionych hojnością cesarską, roszczeń własnych i brata. W rezultacie obaj, zdumieni, zalani falą wściekłości ludu, zdani byli na pastwę wroga bez żadnej chyba możliwości ucieczki czy oporu. Los ich był w zawieszeniu do czasu przybycia Konstancjusza - drugiego z rzędu 49 i, być może, największą łaską cieszącego się syna Konstantyna. , Cesarz na łożu śmierci zlecił pieczę nad swoim pogrzebem pobożnemu

149
Śmierć Konstantyna. Dworskie intrygi



Konstancjuszowi, a ten dzięki bliskości swojej wschodniej siedziby mógł z łatwością udaremnić zapobiegliwość braci mieszkających w odległych dominiach Italii i Galii. Gdy tylko objął w posiadanie pałac Konstantyna, przede wszystkim zatroszczył się o to, by rozwiać obawy krewnych, uroczystą przysięgą poręczając im bezpieczeństwo. Następnym jego zajęciem było wynalezienie jakiegoś na pozór słusznego powodu, aby uwolnić sumienie od zobowiązania płynącego z tej nieroztropnej obietnicy. Zamysłom okrucieństwa musiały posłużyć sztuczki oszustwa; jawne fałszerstwo zostało poświadczone jako prawda przez osobę o najbardziej świątobliwym charakterze. Z rąk bowiem samego biskupa Nikomedii Konstancjusz otrzymał złowieszczy dokument, będący rzekomo prawdziwym testamentem Konstantyna. W testamencie tym cesarz wyrażał podejrzenie, że został otruty przez swych braci, i zaklinał synów, by pomścili jego śmierć i, pomni na własne bezpieczeństwo, ukarali winnych.50 Wszelkie argumenty, jakie przeciwko tak niewiarygodnemu oskarżeniu nieszczęśni książęta mogli przytaczać w obronie własnego życia i honoru, uciszyła wściekła wrzawa żołnierzy, którzy ogłosili się ich wrogami, sędziami i katami zarazem. Raz po raz deptano ducha, a nawet formy postępowania karnego w chaotycznej rzezi i ofiarą jej padło dwóch stryjów Konstancjusza, siedmiu jego kuzynów, z których najznakomitszymi byli Dalmacjusz i Hannibalianus, patrycjusz Optatus, ożeniony z siostrą zmarłego cesarza, oraz prefekt Abla-wiusz, mający dostateczną władzę i bogactwa, by żywić pewną nadzieję na uzyskanie purpury. Gdyby rzeczą konieczną było zagłębianie się w okropności tego krwawego widowiska, moglibyśmy tu dodać, że sam Konstancjusz poślubił przedtem córkę swego stryja Juliusza i wydał rodzoną siostrę za mąż za swego kuzyna Hannibaliana. Związki małżeńskie, którymi polityka Konstantyna, nie bacząc na powszechne przesądy,s l połączyła poszczególne odgałęzienia dynastii cesarskiej, posłużyły teraz tylko do tego, aby przekonać ludzkość, że ci władcy z takim samym chłodem odnosili się do serdeczności uczuć małżeńskich, jak nieczuli byli na więzy pokrewieństwa i wzruszające błagania niewinnej młodości. Z całej licznej rodziny uratowano z rąk morderców jedynie Gallusa i Juliana, dwóch najmłodszych synów Juliusza Konstancjusza, trzymając ich w ukryciu, dopóki fala wściekłości nasyconej rzezią częściowo nie opadła. Cesarz Konstancjusz, który z racji nieobecności swoich braci był najbardziej narażony na podejrzenia i wyrzuty, objawił przy pewnych późniejszych okazjach słabą i przelotną skruchę za owe okrucieństwa wymuszone od jego niedoświadczonej młodości przez przewrotne rady ministrów i nieodpartą przemoc wojska.52
Po tej rzezi rodziny Flawiuszów nastąpił nowy podział prowincji rzymskich, zatwierdzony w osobistej rozmowie trzech braci. Konstantyn, najstarszy z cezarów, z racji pewnej wyższości swego stanu otrzymał w posiadanie nową stolicę noszącą imię jego i jego ojca. Tracja i kraje wschodnie przypadły jako ojcowizna Konstancjuszowi, a Konstans został uznany prawowitym władcą Italii,

150 Rozdział osiemnasty
Afryki i Illyricum Zachodniego. Poszczególne wojska poddały się dziedzicznemu prawu swoich władców i wszyscy trzej po pewnej zwłoce raczyli od senatu rzymskiego przyjąć tytuł augustów. Biorąc w ręce ster rządów najstarszy z nich miał lat dwadzieścia jeden, średni lat dwadzieścia, a najmłodszy zaledwie siedemnaście.53
Konstancjusz, gdy wojownicze narody Europy poszły za sztandarami jego braci, sam jeden na czele zniewieściałych wojsk azjatyckich musiał dźwigać brzemię wojny z Persami. W chwili zgonu Konstantyna Persją rządził król Szapur, syn Hormodura, czyli Hormisdasa, a wnuk Narsesa, który po zwycięstwie Gallusa uznał pokornie wyższość potęgi rzymskiej. Szapur, chociaż doszedł już do trzydziestego roku swego długiego panowania, był jeszcze w kwiecie wieku męskiego, gdyż wskutek bardzo dziwnej okoliczności wstąpił na tron, jeszcze zanim się urodził. Żona Hormodura była w ciąży w chwili śmierci swego męża, przy czym niepewność płci jej spodziewanego potomka, jak również i szczęśliwego rozwiązania rozniecała ambitne nadzieje książąt z dynastii Sassanidów. Obawę wojny domowej w końcu jednak usunęło stanowcze zapewnienie magów, że wdowa po Hormodurze poczęła syna i urodzi go szczęśliwie. Posłuszni głosowi zabobonu Persowie bezzwłocznie przygotowali się do ceremonii koronacji. Łoże królewskie, na którym królowa leżała w majestacie, wystawiono na widok publiczny w środku pałacu; położono koronę tam, gdzie według wszelkiego prawdopodobieństwa spoczywała głowa przyszłego dziedzica tronu Artakserksesa, po czym satrapowie, padając na ziemię, złożyli hołd niewidocznemu i niczego nieświadomemu władcy.54 Jeśli można wierzyć w tę cudowną opowieść, znajdującą, jak się zdaje, potwierdzenie w obyczajach tego narodu i w niezwykłej długości okresu panowania Szapura, trzeba podziwiać nie tylko jego szczęście, ale i talent. Wychowany w jedwabistym zaciszu perskiego haremu, młody król potrafił pojąć doniosłość ćwiczenia władz umysłowych i sił fizycznych i swymi zaletami oraz osiągnięciami osobistymi zasłużył sobie na tron, na którym zasiadł jeszcze w zupełnej nieświadomości obowiązków i pokus władzy absolutnej. Będąc dzieckiem nie mógł nic poradzić na prawie nieuniknione nieszczęścia niezgody wewnętrznej; stolicę Persji zaskoczył i splądrował Tair, potężny król Jemenu, czyli Arabii, przy czym majestat rodziny królewskiej został poniżony niewolą królewny, siostry zmarłego króla. Ale gdy tylko Szapur doszedł do wieku męskiego, zarozumiały Tair wraz ze swoim narodem i krajem padł po pierwszym natarciu tego młodego wojownika, który wykorzystał zwycięstwo z surowością tak roztropnie połączoną ze wspaniałomyślnością, że uzyskał od zastraszonych i wdzięcznych Arabów tytuł D u l a k n a f, czyli opiekuna tego narodu.5'
Żądzę władzy owego Persa, któremu nawet wrogowie przypisywali cnoty żołnierza i męża stanu, potęgowało pragnienie pomszczenia hańby przodków i wydarcia z rąk Rzymian pięciu prowincji leżących za Tygrysem. Jednak wojenna sława Konstantyna i prawdziwa bądź pozorna siła jego rządu sprawiały,

Wojna z Persami. Szapur 151
że Szapur powstrzymywał się od natarcia, swoim wrogim postępowaniem wywołując tylko niechęć cesarskiego dworu, a przebiegłymi rokowaniami wystawiając jego cierpliwość na próbę. Śmierć Konstantyna była sygnałem do wojny,56 do której, jak się zdaje, widokami na bogaty łup i łatwy podbój zachęcił Persów ówczesny stan granicy armeńskiej i syryjskiej. Przykład rzezi w pałacu cesarskim rozszerzył ducha samowoli i buntu wśród rzymskich oddziałów Wschodu, już nie powściąganych przez nawyk posłuszeństwa wobec doświadczonego dowódcy. Dzięki roztropności Konstancjusza, który w myśl rozmowy ze swymi braćmi w Panonii natychmiast pospieszył nad Eufrat, w legionach przywrócono stopniowo poczucie obowiązku i dyscyplinę, ale w okresie anarchii Szapur już zdążył rozpocząć oblężenie Nisibis i zająć kilka najważniejszych twierdz Mezopotamii.57
W Armenii panował słynny Tiridates, już od dawna ciesząc się pokojem i chwałą, na co zasłużył swoim męstwem i wiernością dla sprawy Rzymu. Jego trwały sojusz z Konstantynem okazał się dobroczynny w skutkach nie tylko doczesnych, ale i duchowych, bo po nawróceniu się Tiridatesa uczyniono tego bohatera świętym i wiarę chrześcijańską zaczęto głosić i utrwalać od Eufratu aż po wybrzeża Morza Kaspijskiego, tak że do więzów polityki, jakie łączyły Armenię z Rzymem, doszły jeszcze więzy religii. Ale ponieważ wielu armeńskich magnatów jeszcze nie chciało porzucić mnogości swoich bogów i żon, spokój publiczny zakłócała niezadowolona fakcja, wyszydzająca zgrzybiały wiek swego władcy i z niecierpliwością oczekująca jego śmierci. Tiridates umarł wreszcie po pięćdziesięciu sześciu latach panowania, a wraz z nim monarchię armeńską opuściło szczęście. Jego prawowitego dziedzica wygnano z kraju, kapłanów chrześcijańskich albo pomordowano, albo wyrzucono z kościołów i w końcu zaproszono do Armenii barbarzyńskie plemiona górzystej Albanii. Dwaj najpotężniejsi wielkorządcy, przywłaszczając sobie władzę królewską czy też tylko jej insygnia, zaczęli wówczas błagać o pomoc Szapura i otworzyli bramy swoich miast przed garnizonami perskimi. Stronnictwo chrześcijańskie pod przewodem arcybiskupa Artaksaty, bezpośredniego następcy świętego Grzegorza, odwołało się do pobożności Konstancjusza. Wtedy to, w trzecim roku rozruchów, Antioch, jeden z urzędników dworskich, wykonując z powodzeniem polecenie cesarza, przywrócił Chosroesa, syna Tiridatesa, na tron jego przodków, rozdzielił zaszczyty i nagrody pomiędzy wierne sługi dynastii Arsacydów i ogłosił powszechną amnestię, która została przyjęta przez większość satrapów. Przewrót ten jednak przyniósł Rzymianom więcej zaszczytu niż korzyści. Chosroes był władcą malutkiego wzrostu i zgoła nie większego ducha. Niezdolny do znoszenia trudćrw wojennych, wrogo nastawiony do społeczności ludzkiej, wycofał się ze swojej stolicy do ustronnego pałacu wzniesionego na jego rozkaz w cienistym gaju nad rzeką Eleuterus, gdzie trawił puste godziny na takiej sielskiej rozrywce, jak łowy z sokołami. Chcąc sobie raz na zawsze zapewnić ten niechlubny spokój, przyjął warunki pokoju, które mu raczył narzucić Szapur

152
Rozdział osiemnasty




i które go zobowiązywały do płacenia corocznej daniny oraz zwrotu urodzajnej! prowincji Atropatene, swego czasu przyłączonej do Armenii dzięki odwadzej Tiridatesa i zwycięskiemu orężowi Galeriusza.58
Przez cały długi okres panowania Konstancjusza prowincje wschodnie nęka-i ne były nieszczęściem wojny z Persami. Nieregularne najazdy lekkozbrojnych ] oddziałów perskich szerzyły na przemian grozę i spustoszenie za Tygrysem i za j Eufratem, od bram Ktezyfontu do bram Antiochii; czynną służbę i po jednej, i i po drugiej stronie w zależności od swych interesów i sympatii pełnili pustynni j Arabowie; niektórzy z ich niezależnych wodzów zaciągali się do stronnictwa< Szapura, podczas gdy inni zobowiązali się do wątpliwej wierności cesarzowi.59 Równie energicznie prowadzono poważniejsze i bardziej doniosłe operacje tej wojny: wojska Rzymu i Persji spotkały się na dziewięciu polach bitew, przy czym na dwóch spośród nich Konstancjusz osobiście dowodził swymi oddzia-: łami.60
Wynik tych całodziennych bitew był przeważnie niekorzystny dla Rzymian, i ale w bitwie pod Singara mało brakowało, by ich niepomna na nic waleczność odniosła znakomite i walne zwycięstwo. Rzymskie oddziały stacjonujące w Singarze wycofały się przed nadejściem Szapura, który po trzech mostach przeszedł przez Tygrys i korzystnie w pobliżu wsi Hilleh rozbił obóz, dzięki trudom jego licznych saperów w ciągu jednego dnia otoczony wysokim wałem i fosą. Olbrzymie perskie zastępy, ustawiwszy się w szyku bojowym, pokryły brzeg rzeki, przyległe wzgórza i cały obszar ponad dwunastomilowej równiny, rozdzielający armię perską od rzymskiej. Obie strony z równą niecierpliwością oczekiwały chwili rozpoczęcia bitwy, ale już wkrótce barbarzyńcy po lekkim oporze uciekli w rozsypce, albo nie mogąc opierać się dłużej, albo też chcąc znękać siły ciężkozbrojnych legionów, które, chociaż słabły wskutek upału i pragnienia, ruszyły za nimi w pościg przez równinę i wycięły w pień linię konnicy ustawionej w pełnym rynsztunku przed bramami obozu perskiego, aby chronić odwrót wojsk. Konstancjusz porwany falą tego pościgu na próżno usiłował powstrzymać zapał oddziałów, przedstawiając im niebezpieczeństwa nadciągającej nocy i pewność dopełnienia tego zwycięstwa nazajutrz. Żołnierze, bardziej polegając na własnej waleczności niż na doświadczeniu i talencie strategicznym wodza, zagłuszyli wrzawą jego nieśmiałe napomnienia i popędzili wściekle do natarcia; wypełnili fosę, przerwali wał i rozproszyli się wśród perskich namiotów, by pokrzepić wyczerpane siły i nacieszyć się bogatym plonem swoich trudów. Roztropny Szapur tylko czekał na tę chwilę. Jego wojska, które, w przeważającej części ustawione bezpiecznie na wzgórzach, były dotychczas widzami tej akcji, zbliżyły się teraz w ciszy i ciemnościach nocy do zajętego obozu. Perscy łucznicy, kierując się widocznymi stamtąd światłami, wypuścili całą ulewę strzał na rozbrojone i rozpasane rzymskie żołdactwo. Historia z bezstronną szczerością 61 oświadcza, że Rzymianie zostali pokonani w okropnej rzezi i że uciekające niedobitki legionów były narażone na

Klęska Konstancjusza w wojnie z Szapurem 153
najnieznośniejsze trudy. Nawet w czułych panegirykach, przyznając, że chwałę cesarza zbrukało nieposłuszeństwo jego żołnierzy, zaciągano zasłonę na okoliczności tego żałosnego odwrotu. A przecież jeden z owych przekupnych krasomówców, zazdrośnie strzegących chwały Konstancjusza, opisuje z zadziwiającym chłodem akt tak niewiarygodnego okrucieństwa, że musi ono przed sądem potomności pozostawić znacznie ciemniejszą plamę na honorze cesarskiego imienia. Otóż w obozie perskim pojmano wówczas syna Szapura, dziedzica korony. Nieszczęśliwy młodzik, który mógł wzbudzić współczucie najokrutniej-szego wroga, był biczowany, torturowany i wreszcie został publicznie stracony przez nieludzkich Rzymian.62
Bez względu na powodzenie, jakie towarzyszyło Szapurowi na polu bitwy, oraz na to, że dziewięć kolejnych zwycięstw rozszerzyło wśród narodów sławę jego męstwa i postępowania, nie mógł on mieć nadziei na pomyślne przeprowadzenie swoich zamierzeń, dopóki w rękach Rzymian pozostawały warowne miasteczka Mezopotamii, a przede wszystkim umocnione starożytne miasto Nisibis. Na przestrzeni dwunastu lat Nisibis, uważane już od czasów Lukullusa za przedmurze Wschodu, wytrzymało trzy oblężenia potężnego Szapura, trwające za pierwszym razem ponad sześćdziesiąt, za drugim osiemdziesiąt i za trzecim sto dni. Szapur, ponawiając natarcia, ku swojemu rozczarowaniu i poniżeniu za każdym razem został odparty z dużymi stratami.63 To duże i ludne miasto znajdowało się w odległości mniej więcej dwóch dni drogi od Tygrysu, na środku malowniczej, urodzajnej równiny rozciągającej się u stóp góry Mazjus. Potrójnego pierścienia ceglanych murów broniła głęboka fosa,64 a nieustraszonej waleczności komesa Luciliana i jego garnizonu sekundowała rozpaczliwa odwaga obywateli Nisibis, podnoszonych na duchu napomnieniami biskupa,65 wdrożonych do posługiwania się orężem w obliczu niebezpieczeństwa i przekonanych, że Szapur ma zamiar założyć na ich obszarze kolonię perską, ich samych zaś uprowadzić w odległą barbarzyńską niewolę. Wynik dwóch poprzednich oblężeń przydał im pewności siebie, rozjątrzając zarazem pychę Wielkiego Króla, który po raz trzeci podszedł do Nisibis już na czele zjednoczonych sił Persji i Indii. Zwykłe machiny do rozbijania i podkopywania murów stały się bezużyteczne wskutek wyższej biegłości Rzymian i wiele dni minęło na próżno, zanim Szapur powziął wreszcie postanowienie godne wschodniego monarchy, który wierzył, że jego władzy podlegają nawet same żywioły. W zwykłej porze roztopów w Armenii rzeka Mygdonius, oddzielająca miasto Nisibis od równiny, wylewa podobnie jak Nil 66 na przyległe okolice. Persowie wielkim nakładem pracy zatamowali bieg tej rzeki poniżej Nisibis, zamykając jej wody dużymi usypiskami ziemi. Po tym to sztucznym jeziorze flota zbrojnych statków napełnionych wojskiem i machinami, które wyrzucały głazy o wadze pięciuset funtów, popłynęła w szyku bojowym ku miastu, by wszcząć bitwę nieomal na tym samym poziomie, na jakim znajdowały się oddziały rzymskie broniące wałów. Nieodparta siła wody była dla obu

154
Rozdział osiemnasty




walczących stron zabójcza, aż w końcu część murów nagle ustąpiła, ziejąc rozległą wyrwą długości około stu pięćdziesięciu stóp. Napór wody natychmiast popędził Persów do natarcia i losy Nisibis zależały już tylko od wyniku tej bitwy. Ciężkozbrojna konnica perska na czele długiej kolumny wojsk ugrzęzła w błocie, przy czym bardzo wielu żołnierzy zatonęło w niewidocznych jamach wypełnionych napierającą wodą. Zamęt spotęgowały słonie, które, rozjuszone doznanymi ranami, potratowały tysiące perskich łuczników. Wielki Król, patrząc z wysokiego tronu na nieszczęścia swoich wojsk, musiał z niechęcią i oburzeniem dać hasło odwrotu i przerwać na parę godzin to natarcie. Ale czujni obywatele Nisibis wykorzystali sposobność, jaką im nastręczyła zapadająca noc; toteż świt nowego dnia zastał już mur wysokości sześciu stóp, wznoszący się z każdą chwilą coraz wyżej, by zapełnić całą wyrwę. Pomimo rozczarowania i straty ponad dwudziestu tysięcy żołnierzy Szapur jednak nadal usiłował zdobyć Nisibis z uporczywą stanowczością, i tylko dlatego ustąpił, że musiał bronić wschodnich prowincji perskich przed straszliwym najazdem Massagetów.67 Zatrwożony wieścią o najeździe pospiesznie zaniechał oblężenia i błyskawicznie pomaszerował znad Tygrysu nad rzekę Oksus. Wkrótce potem niebezpieczeństwo i trudności wojny ze Scytami skłoniły go do zawarcia czy już przynajmniej przestrzegania rozejmu z cesarzem rzymskim, jednakowo dogodnego dla obu władców, ponieważ sam Konstancjusz po śmierci swoich dwóch braci wdał się wskutek zmian na zachodzie w spór domowy, który wymagał najbardziej energicznych wysiłków całych jego sił zbrojnych, a nawet, jak się zdawało, znacznie przekraczał ich możliwości.
Zaledwie trzy lata minęły od podziału Cesarstwa, gdy synowie Konstantyna najwidoczniej zapragnęli przekonać świat, że nie wystarczają im dominia, do których zarządzania nie mieli zresztą żadnych zdolności. Najstarszy z tych władców, Konstantyn, wnet zaczął się uskarżać na to, że pozbawiono go podstępem słusznie mu się należącej części łupów po zamordowanych krewnych, i chociaż od Konstancjusza może nic nie chciał, uznając jego większą winę i wyższość zasługi, od Konstansa usiłował wymusić odstąpienie prowincji afrykańskich jako ekwiwalent za bogate kraje: Macedonię i Grecję, które ten brat uzyskał dzięki śmierci Dalmacjusza. Brak szczerości w ciągu długich i bezowocnych rokowań rozjątrzył Konstantyna; skwapliwie więc słuchał on swoich ulubieńców, którzy mu podsuwali myśl, że ze względu na własny honor, jak również i interesy powinien dalej prowadzić ten spór. Ostatecznie na czele zgiełkliwego oddziału, nadającego się raczej do grabieży niż do podboju, przedarł się przez Alpy Julińskie na obszar panowania Konstansa, przy czym pierwsze skutki jego urazy dały się odczuć w okolicach Akwilei. Konstans, który przebywał wówczas w Dacji, podjął kroki przeciwko niemu z większą roztropnością i umiejętnością. Na wieść o najeździe brata wysłał doborowy, zdyscyplinowany oddział wojsk iliryjskich, zamierzając osobiście za nim ruszyć z całością swoich sił zbrojnych. Stało się jednak inaczej; kres tej nienaturalnej walce

Wojna domowa. Zamordowanie Konstansa 155
położyło postępowanie jego namiestników. Pozorując przebiegle ucieczkę, wciągnięto Konstantyna w zasadzkę dobrze ukrytą w lesie, gdzie tego poryw-czego młodzieńca wraz z paroma oficerami z jego świty zaskoczono, otoczono i zamordowano. Wprawdzie jego ciało, odnalezione później w małej rzeczce Alzie, zostało z wszelkimi honorami złożone w grobowcu cesarskim, ale jego prowincje przelały wierność i posłuszeństwo na osobę zwycięzcy, który odmawiając dopuszczenia swego starszego brata, Konstancjusza, do jakiegokolwiek udziału w tych nowych nabytkach był teraz bezspornie panem ponad dwóch trzecich całego Cesarstwa Rzymskiego.68
Losy samego Konstansa dopełniły się dopiero w dziesięć lat później, jak gdyby /włoka ta miała na celu, by zemsty za śmierć brata dokonała na nim bardziej haniebna ręka domowego zdrajcy. Zgubne tendencje systemu wprowadzonego przez Konstantyna Wielkiego uwydatniły się w chwiejnych rządach jego synów, którzy wskutek swoich występków i słabości wkrótce utracili szacunek i sympatię ludu. Konstansa rozpierała pycha z racji niezasłużonych sukcesów oręża, a pychę tę jeszcze bardziej godną wzgardy czynił brak zdolności i pracowitości. Jego pobłażliwa stronniczość wobec pewnych jeńców-Germanów, których jedyną zasługą były wdzięki młodości, stanowiła przedmiot ogólnego zgorszenia;69 toteż Magnencjusz, ambitny żołnierz, sam zresztą pochodzenia barbarzyńskiego, znalazł w powszechnym niezadowoleniu zachętę, by utwierdzić honor rzymskiego imienia.70 Doborowe oddziały Jowiańskie i Herkuliańskie, utrzymujące w obozie cesarskim stanowiska najzaszczytniejsze i najbardziej doniosłe, uznały Magnencjusza za swego przywódcę. Środków do ich zwabienia dostarczyła mu hojną ręką przyjaźń Marcellina, komesa świętych rozdawnictw. Przekonano żołnierzy argumentami na pozór jak najsłuszniejszymi, że na zew Rzeczypospolitej powinni zerwać pęta dziedzicznej niewoli i wybrać jakiegoś władcę czujnego i czynnego, aby w jego osobie nagrodzić owe cnoty, które niegdyś wyniosły przodków zwyrodniałego Konstansa ze zwykłego stanu na tron świata. Natychmiast gdy spisek dojrzał, Marcellinus pod pozorem, że są to urodziny jego syna, wydał wspaniałe przyjęcie dla znakomitych i czcigodnych osobistości dworu galijskiego, rezydującego wówczas w mieście Autun. Pijaństwo przedłużono przebiegle do bardzo późnej nocy, przy czym goście, nic nie podejrzewając, ulegli pokusie pofolgowania sobie w niedopuszczalnie i niebezpiecznie swobodnej rozmowie. W pewnej chwili drzwi się szeroko rozwarły i stanął w nich Magnencjusz, który, na krótko wyszedłszy z sali, powrócił teraz w koronie i purpurze. Spiskowcy pozdrowili go jako augusta i cesarza. Zaskoczenie, strach, upojenie trunkiem, wzajemna nieufność i ambitne nadzieje nakazały reszcie towarzystwa przyłączyć swoje głosy do ogólnych owacji. Gwardia pospieszyła złożyć przysięgę wierności, bramy miasta zamknięto i jeszcze przed świtem Magnencjusz został panem wojsk i skarbów pałacu oraz miasta Autun. Zachowując do ostatniej chwili w tajemnicy ten nagły zamach stanu, żywił nadzieję, że uda mu się zaskoczyć Konstansa, który

156 Rozdział osiemnasty
w okolicznych puszczach oddawał się swojej ulubionej rozrywce: łowom czy też może jakimś innym przyjemnościom bardziej osobistej i występnej natury. Błyskawiczny rozgłos dał jednak Konstansowi trochę czasu na ucieczkę, chociaż wskutek dezercji swoich żołnierzy i poddanych nie miał żadnych możliwości oporu. Ale zanim zdążył dotrzeć do któregoś z portów morskich w Hiszpanii, gdzie zamierzał wsiąść na okręt, dogonił go w pobliżu miasta Helena,71 u stóp Pirenejów, oddział lekkozbrojnej konnicy i dowódca tego oddziału, wypełniając otrzymane polecenie, niebaczny na świętość świątyni, zamordował syna Kon-stantyna.72
Natychmiast gdy śmierć Konstansa rozstrzygnęła wynik tego łatwego przewrotu, za przykładem dworu w Autun poszły wszystkie prowincje zachodnie. Uznano władzę Magnencjusza na całym obszarze dwóch wielkich prefektur: Galii i Italii, co pozwoliło temu uzurpatorowi przygotować się wszelkimi aktami ucisku do zebrania skarbu na wypłacenie olbrzymiej dotacji, do której się zobowiązał, oraz na pokrycie kosztów wojny domowej.
Wojownicze kraje Illyricum od Dunaju do krańców Grecji dawno już były pod zarządem Wetrania, sędziwego dowódcy, ukochanego z powodu prostoty obyczajów i cieszącego się dobrą sławą dzięki doświadczeniu i zasługom wojennym.73 Z nawyku, z obowiązku i z wdzięczności przywiązany do dynastii Konstantyna, natychmiast złożył on jedynemu żyjącemu synowi swego zmarłego pana bardzo stanowcze zapewnienie, że z niewzruszoną wiernością gotów jest narazić swoją osobę i swoje wojska na największe niebezpieczeństwa, byle tylko dokonać sprawiedliwej zemsty na zdrajcach galijskich. Ale legiony Wetrania dały się nie tyle sprowokować, co zachęcić przykładem buntu; wkrótce potem sam ich dowódca przejawił chwiej-ność i nieszczerość, przy czym jego żądza władzy znalazła na pozór słuszne usprawiedliwienie w aprobacie księżniczki Konstantyny. Ta okrutna i ambitna kobieta, obdarzona przez swego ojca, Konstantyna Wielkiego, tytułem augu-sty, własnoręcznie włożyła koronę na głowę Wetrania, spodziewając się chyba, że jego zwycięstwo przyniesie jej spełnienie nadziei, zagrożone wskutek śmierci jej męża, Hannibaliana. Nowy cesarz, być może już bez zgody Konstantyny, zawarł konieczne, aczkolwiek haniebne przymierze z uzurpatorem zachodnim, obleczonym w purpurę tak niedawno splamioną krwią jej brata.74
Wieść o tych doniosłych wydarzeniach tak głęboko godzących w honor i bezpieczeństwo dynastii cesarskiej, sprawiła, że Konstancjusz musiał zaniechać niesławnej wojny z Persami. Poruczywszy troskę o Wschód swoim namiestnikom, a później kuzynowi, Gallusowi, którego prosto z więzienia podniósł na tron, przejęty sprzecznymi uczuciami nadziei i lęku, rozpaczy i oburzenia, pomaszerował na Europę. Po przybyciu do Haraklei w Tracji udzielił posłuchania posłom Magnencjusza i Wetrania. Jednym z tych posłów był twórca spisku, Marcellinus, który, w pewnej mierze sam obdarzywszy purpurą swego pana, zuchwale podjął

Wojna domowa. Zwycięstwo Konstancjusza 157
się tej niebezpiecznej misji; jego trzech towarzyszy wybrano spośród znakomitych osobistości cywilnych i wojskowych. Wysłannikom tym polecono ułagodzić oburzenie, a zarazem podsycić obawy Konstancjusza. Upoważniono ich, aby w imieniu władców zachodnich zaproponowali cesarzowi przyjaźń i przymierze, którego jedność miały spoić dwa małżeństwa: Konstancjusza z córką Magnencjusza i samego Magnencjusza z ambitną Konstantyną, przy czym w rokowaniach mieli oni uznać prawowite zwierzchnictwo cesarza Wschodu. A w razie gdyby pycha i źle pojęta pobożność skłoniły Konstancjusza do odrzucenia tych trzech słusznych warunków, posłowie w myśl rozkazu mieli się szeroko rozwodzić nad nieuniknioną ruiną, jaką musiałby on spowodować swoją porywczością, gdyby odważył się wezwać władców zachodnich, by mu okazali swoją przewagę i wykorzystali przeciwko niemu męstwo, talenty wojskowe i legiony, którym ród Konstantyną zawdzięcza tyle tryumfów. Wydawało się, że takie propozycje i argumenty zasługują na jak największą uwagę; Konstancjusz odłożył udzielenie odpowiedzi do dnia następnego i ponieważ już przedtem zdążył rozważyć doniosłość usprawiedliwienia wojny domowej w oczach ludu, zwrócił się do swojej rady przybocznej, słuchającej go z prawdziwą bądź udawaną ufnością:
"Wczoraj wieczorem - powiedział - gdy udałem się na spoczynek, oczom moim ukazał się duch Wielkiego Konstantyną, trzymając w objęciach ciało mego zamordowanego brata. Tak dobrze mi znany głos ojcowski, nawołując do pomsty, zakazał mi wątpić o Rzeczypospolitej i zapewnił o powodzeniu i nieśmiertelnej chwale, która ukoronuje sprawiedliwość mego oręża."
Powaga takiej wizji czy może raczej władcy, który o niej opowiedział, uciszyła wszelkie wątpliwości i wykluczyła wszelkie rokowania. Z pogardą odrzucono haniebne warunki pokoju. Jednego z posłów tyrana odprawiono z wyniosłą odpowiedzią Konstancjusza, innych zaś, jako niegodnych korzystania z przywilejów prawa narodów, zakuto w kajdany, po czym obie ścierające się ze sobą siły zaczęły się przygotowywać do nieubłaganej wojny.75
Tak to postąpił i tak, być może, powinien był postąpić brat Konstansa z przewrotnym uzurpatorem Galii. Sytuacja i charakter Wetrania pozwalały natomiast na zastosowanie środków łagodniejszych, toteż cesarz przyjął politykę mającą na celu poróżnienie przeciwników i oddzielenie wojsk Illyricum od sprawy buntu. Łatwo było oszukać otwartego i prostodusznego Wetrania, który wahając się przez pewien czas pomiędy przeciwnymi sobie biegunami honoru i interesu objawił światu brak szczerości w swym postępowaniu i dał się niepostrzeżenie wciągnąć w sidła przebiegłych rokowań. Konstancjusz uznał go za prawowitego i równego sobie współwładcę Cesarstwa pod warunkiem, że wyrzeknie się on haniebnego przymierza z Magnencjuszem i wyznaczy jakieś miejsce do rozmów na granicy rozdzielającej ich prowincje, gdzie mogliby obaj poręczyć swoją przyjaźń ślubami wierności i uzgodnić operacje przyszłej wojny domowej, jaką wspólnie już mieli prowadzić przeciwko Magnencjuszowi.

158 Rozdział osiemnasty
W następstwie porozumienia Wetranio zbliżył się do miasta Sardyka76 na czele dwudziestotysięcznej konnicy i jeszcze liczniejszej piechoty, sił zbrojnych mających taką przewagę nad wojskami Konstancjusza, że cesarz illiryjski zdawał się być panem życia i śmierci rywala, który jednak, uświadamiając sobie, że może liczyć już tylko na pomyślny wynik osobistych rokowań, zdołał zwieść wojska Wetrania i podkopać jego tron. Wodzowie, potajemnie przeciągnięci na stronę Konstancjusza, przygotowali widowisko publiczne służące wykrzesaniu i rozpaleniu namiętności pospólstwa.77 Obu armiom rozkazano stawić się na dużej podmiejskiej równinie. Na samym środku, w myśl prawideł dyscypliny starożytnej, wznosiła się trybuna wojskowa, a raczej rusztowanie, z którego cesarze po uroczystych i doniosłych wydarzeniach mieli zwyczaj przemawiać do oddziałów. Trybunę otaczały wielkim kołem ustawione w szyku bojowym szeregi Rzymian i barbarzyńców z dobytymi mieczami bądź wzniesionymi włóczniami, szwadrony konnicy i kohorty piechoty wyróżniające się rozmaitością broni i dystynkcji. Swe pełne uwagi milczenie raz po raz przerywały rozgłośnym wybuchem wrzawy lub burzą oklasków. W obecności tego olbrzymiego zgromadzenia wezwano obu cesarzy do wyjaśnienia stanu spraw publicznych. Pierwszeństwo z racji swego królewskiego pochodzenia miał Konstan-cjusz, który, jakkolwiek kiepsko wyszkolony w sztuce retoryki, w tych trudnych okolicznościach wywiązał się z zadania w sposób stanowczy, zręczny i wymowny. Pierwszą część swego przemówienia wymierzył na pozór przeciwko tyranowi Galii, ale, tragicznie ubolewając nad okrutnym zamordowaniem Kon-stansa, napomknął, że tylko brat może zająć miejsce po bracie. Z niejakim upodobaniem omówił szeroko chwałę swojej cesarskiej krwi i przypomniał żołnierzom waleczność, tryumfy i hojność Wielkiego Konstantyna, którego synom złożyli oni przysięgę na wierność i posłuszeństwo, pogwałconą teraz za namową jego najulubieńszych a niewdzięcznych sług. Oficerowie, którzy otaczali trybunę i mieli rozkaz odegrania swoich ról w tej niezwykłej scenie, posłusznie uznali nieodpartą potęgę rozumu i wymowy Konstancjusza, pozdrawiając go jako swego prawowitego władcę. Zaraza lojalności i skruchy zaczęła się udzielać od szeregu do szeregu, aż wreszcie cała równina pod Sardyka rozbrzmiała powszechną owacją: "Precz z uzurpatorami! Niech nam żyje i zwycięża syn Konstantyna! Tylko pod jego sztandarem będziemy walczyć i zwyciężać!" Okrzyki tysięcy, ich złowrogie gesty i srogi chrzęst broni zdumiały i pozbawiły odwagi Wetrania, który patrząc na odstępstwo swoich zwolenników stał milczący, zaniepokojony i niepewny. Zamiast w szlachetnej rozpaczy chwycić się ostatecznego środka, ulegle poddał się losowi i zdejmując z głowy koronę w obecności obu armii z pokorą padł do nóg swemu zwycięzcy. Konstancjusz wykorzystał to roztropnie i z umiarem; podniósł z ziemi sędziwego petenta, fałszywie go obdarzył czułym mianem ojca i za rękę sprowadził z tronu. Na miejsce wygnania czy też siedzibę temu niefortunnemu monarsze wyznaczono miasto Prusę, gdzie Wetranio żył jeszcze

Wojna domowa. Konstancjusz pokonuje Magnencjusza 159
przez lat sześć w niezmąconym spokoju i ciszy. Często wyrażał Konstancjuszowi wdzięczność za jego łaskawość i z bardzo miłą prostotą doradzał swemu dobroczyńcy, by zrezygnował z berła świata i poszukał zadowolenia jedynie tam, gdzie można je znaleźć, to jest w spokojnym cieniu prywatnego życia.78
Zachowanie się Konstancjusza w tej pamiętnej sprawie sławiono z pewnymi pozorami sprawiedliwości; zwycięskie krasomówstwo, którym przekonał uzbrojone rzesze, by opuściły i zrzuciły z tronu przedmiot swego stronniczego wyboru,79 porównywali dworzanie do uczonych przemówień takiego Peryklesa czy Demostenesa, kierowanych do pospólstwa Aten. Jednakże zbliżająca się rozgrywka z Magnencjuszem była już poważniejszej i bardziej krwawej natury. Tyran błyskawicznym marszem szedł na spotkanie Konstancjusza, prowadząc wielką armię złożoną z Galów i Hiszpanów, z Franków i Sasów - z mieszkańców prowincji, którzy stanowili siłę legionów, i z barbarzyńców, którzy budzili grozę jako najstraszliwsi wrogowie Rzeczypospolitej. Przestronnym teatrem wojny domowej stały się urodzajne równiny80 południowej Panonii pomiędzy Drawą, Sawą i Dunajem, gdzie wskutek zręczności czy może trwożliwości walczących stron81 operacje wojenne przedłużyły się na całe lato. Konstancjusz już przedtem ogłosił zamiar rozstrzygnięcia tego sporu na polach Cibalis, których nazwa miała ożywiać jego żołnierzy wspomnieniem zwycięstwa odniesionego na tymże szczęśliwym gruncie przez oręż jego ojca, Konstantyna. A przecież, sądząc po niemożliwych do zdobycia fortyfikacjach, którymi otoczył swój obóz, wydawało się, że raczej uchyla się on od otwartej bitwy, niż do niej zaprasza. Magnencjusz postanowił więc skusić albo zmusić przeciwnika do opuszczenia takiej korzystnej pozycji i w tym celu stosował najrozmaitsze marsze, manewry i podstępy wojenne, jakie tylko znajomość strategii mogła podsunąć na myśl doświadczonemu wojownikowi. Zdobył szturmem ważne miasto Sycję, dokonał natarcia na miasto Sirmium, leżące na tyłach cesarskiego obozu, usiłował sforsować bród na rzece Sawie, żeby przejść do wschodnich prowincji Illyricum, i wreszcie wyciął w pień znaczny oddział wojsk Konstancjusza zwabiony podstępnie w wąwozy Adarne.
Przez większą część tego lata tyran Galii okazywał się mistrzem w sztuce wojennej. Zmęczone wojska Konstancjusza upadły na duchu, jego dobra sława zachwiała się w oczach świata, w końcu więc cesarz zniżył się w swej dumie do upraszania o układ pokojowy, w myśl którego zrezygnowałby na rzecz zabójcy Konstansa z panowania nad prowincjami zaalpejskimi. Propozycję tę wzmocniła wymowa Filipa, cesarskiego posła, i zarówno rada przyboczna Magnencjusza, jak i jego wojska skłonne były ją przyjąć. Ale wyniosły uzurpator, nie bacząc na przestrogi przyjaciół, rozkazał Filipa zatrzymać jako jeńca czy już przynajmniej zakładnika, do Konstancjusza natomiast wysłał jednego ze swych oficerów, zarzucając mu słabość panowania i znieważając go obietnicą przebaczenia, jeśli natychmiast zrzeknie się purpury. Jedyną odpowiedzią, jakiej honor pozwolił cesarzowi udzielić, było, że "zaufa sprawiedliwości swojej sprawy

160 Rozdział osiemnasty
i opiece mściwego bóstwa". Ale tak dobrze uświadamiał sobie trudność swego położenia, że nie miał odwagi odwzajemnić się za obrazę, która spotkała jego przedstawiciela. Rokowania Filipa nie pozostały jednak bez skutku, ponieważ udało mu się nakłonić Sylwanusa, cieszącego się dobrą sławą, zasłużonego dowódcę Franków, by odszedł od Magnencjusza ze znacznym oddziałem konnicy na kilka dni przed bitwą pod Mursą.
Miasto Mursa albo Essek, sławne w czasach nowożytnych z racji pięcio-milowego mostu z łodzi na rzece Drawie i okolicznych trzęsawiskach,82 jest również znane jako ważny punkt strategiczny w wojnach węgierskich. Magnencjusz nacierając na Mursę podpalił bramy i nagłym szturmem wziął mury miasta. Ale czujny miejski garnizon ugasił ogień i szybkie nadejście Konstancjusza nie dało Magnencjuszowi ani chwili czasu na to, by dalej poprowadzić oblężenie. Cesarz wkrótce usunął jedyną przeszkodę mogącą krępować jego ruchy, przełamując opór oddziałów Magnencjusza, które zajęły pozycje w podmiejskim amfiteatrze. Pole bitwy dokoła Mursy było nagą płaską równiną. W szyku bojowym stanęła teraz na niej armia Konstancjusza: po prawej stronie miała Drawę, a po lewej, dzięki zasadzie swego rozmieszczenia bądź dzięki wyższości swojej konnicy, rozciągała się daleko poza prawe skrzydło wojsk Magnencjusza.83 Prawie do południa owego dnia obaj przeciwnicy stali pod bronią w niespokojnym oczekiwaniu. Syn Konstantyna, wylewnym przemówieniem podniósłszy żołnierzy na duchu, wycofał się do kościoła stojącego w pewnej odległości od pola bitwy, poruczając działania wojenne w tym decydującym dniu dowódcom.84 Zasługiwali oni na jego zaufanie z racji swego męstwa i wojskowej biegłości. Mądrze wszczęli akcję po lewej stronie i posuwając naprzód całe skrzydło konnicy, wykonali nagły zwrot, po czym uderzyli na prawe skrzydło nieprzyjaciela nie przygotowanego na to gwałtowne natarcie. Ale Rzymianie Zachodu już wkrótce skupili się na nowo z samego nawyku dyscypliny, a barbarzyńcy Germanii przypomnieli sobie dobrą sławę swego narodowego męstwa. Starcie stało się ogólne i ulegając dziwnym i zmiennym kolejom losu zakończyło się dopiero, gdy zapadł zmrok. Świetne zwycięstwo, które odniósł Konstancjusz, przypisuje się orężowi jego konnicy.
Opisywano, jak jego kirasjerzy, niby zwaliste posągi ze stali, połyskując łuskowatą zbroją, przerwali ciężkimi włóczniami zwarty szyk legionów galijskich. Natychmiast gdy legiony pod naporem kirasjerów ustąpiły, w powstałe luki, dopełniając zamieszania, wjechały z dobytymi mieczami lżejsze i bardziej ruchliwe szwadrony drugiej linii. Tymczasem olbrzymów germańskich prawie nic nie chroniło przed nawałą celnych strzał łuczników Wschodu. Znękani i zrozpaczeni barbarzyńcy całymi oddziałami zaczęli się rzucać w szeroki, bystry nurt Drawy.85 Liczbę poległych obliczono na pięćdziesiąt cztery tysiące ludzi, przy czym wyginęło w tej rzezi znacznie więcej zwycięzców niż pokonanych,86 co jest okolicznością jasno dowodzącą, jak zaciekła to była rozgrywka, i uzasadniającą komentarz pewnego autora, który napisał, że

Wojna domowa. Konstancjusz pokonuje Magnencjusza 161
zabójcza bitwa pod Mursą pochłonęła siły zbrojne Cesarstwa, pozbawiając je całej armii weteranów dostatecznej na to, aby obronić granice przed obcym wrogiem i dodać nowe tryumfy do chwały Rzymu.87 Pomimo oskarżeń pewnego służalczego krasomówcy bynajmniej nie ma powodu wierzyć, że tyran Magnenc-jusz opuścił swoje sztandary na początku bitwy. Przeciwnie, wydaje się, że wykazywał on wszelkie cnoty dowódcy i żołnierza do chwili, gdy bitwa stała się dla niego nieodwołalnie przegrana i jego obóz znalazł się w rękach nieprzyjaciela. Wtedy dopiero Magnencjusz pomyślał o ratowaniu własnej skóry i odrzucając insygnia cesarskie uciekł z niejakim trudem przed pościgiem lekkiej konnicy Konstancjusza, nieustannie podążającej w ślad za nim znad Drawy aż do podnóża Alp Julijskich.88
Nadejście zimy dało gnuśnemu Konstancjuszowi pozornie słuszny powód do odłożenia dalszych działań wojennych do wiosny. Magnencjusz zakwaterował się ze swymi wojskami w Akwilei i wszystko wskazywało na to, że ma zamiar przejść przez góry i bagniska umacniające granicę prowincji weneckiej. Nawet zaskoczenie jednego z zamków alpejskich potajemnym marszem oddziałów cesarskich nie zdołałoby Magnencjusza skłonić do rezygnacji z posiadania Italii, gdyby tylko sympatie italskiego ludu podtrzymywały sprawę swego tyrana.89 Ale pamięć o okrucieństwach, jakich dopuszczali się jego urzędnicy po nieudanym buncie Nepocjana, pozostawiła urazę i głębokie wrażenie grozy wśród Rzymian. Porywczy ten młodzieniec, syn księżniczki Eutropii, siostry Konstantyna Wielkiego, z oburzeniem patrzył, jak przewrotny barbarzyńca przywłaszcza sobie berło Zachodu. Uzbroiwszy oddział zdecydowanych na wszystko niewolników i gladiatorów, obezwładnił słabą gwardię czuwającą nad wewnętrznym spokojem Rzymu, przyjął hołd od senatu i przybierając tytuł augusta, niepewnie panował podczas trwających przez dwadzieścia osiem dni rozruchów. Przybycie paru oddziałów armii regularnej położyło kres jego ambitnym nadziejom; bunt został ugaszony krwią Nepocjana, jego matki Eutropii i jego zauszników; wszystkich, którzy zawarli zgubne przymierze z imieniem i rodziną Konstantyna, wyjęto spod prawa.90 Ale gdy tylko Konstancjusz po bitwie pod Mursą stał się panem wybrzeża morskiego w Dalmacji, gromada szlachetnych wygnańców, odważywszy się wyposażyć flotę w jakimś porcie adriatyckim, znalazła opiekę i możliwość zemsty w jego zwycięskim obozie. Dzięki potajemnemu porozumieniu owych wygnańców ze swoimi rodakami Rzym i inne miasta Italii dały się nakłonić do zatknięcia sztandarów Konstancjusza na swoich murach. Wdzięczni weterani, wzbogaciwszy się dzięki hojności ojca, okazali teraz wdzięczność i lojalność synowi. Konnica, legiony i oddziały pomocnicze Italii ponownie złożyły Konstancjuszowi przysięgę na wierność i posłuszeństwo i uzurpator, zatrwożony tą powszechną decyzją, musiał z resztkami swych wiernych oddziałów wycofać się za Alpy do prowincji Galii. Jednakże wojska Konstancjusza, które otrzymały rozkaz ścigania albo udaremnienia ucieczki Magnencjusza, wykazu-
11 Gibbon t. 2

162 Rozdział osiemnasty
jąć nieroztropność, jaka zwykle bywa skutkiem sukcesu, dały mu na równinach Pawii sposobność do natarcia na ścigających i do zadośćuczynienia swojej rozpaczy bezużytecznie zwycięską rzezią.91
Raz po raz powtarzające się nieszczęścia tak ukorzyły pychę Magnencjusza, że zaczął on na próżno zabiegać o pokój. Wysłał posłów: najpierw pewnego senatora o wypróbowanych zdolnościach, a następnie paru biskupów, których świątobliwy charakter mógł uzyskać przychylniejsze posłuchanie, i posłowie ci przekazali jego obietnicę, że zrezygnuje z purpury i spędzi resztę życia w służbie cesarza. Ale Konstancjusz, chociaż wszystkim, którzy porzucili sztandar buntu, przyznał sprawiedliwe warunki przebaczenia i pojednania,92 w tym wypadku obwieścił swój nieugięty zamiar wymierzenia słusznej kary za zbrodnie zabójcy Konstansa i był przygotowany do pokonania go połączonymi wysiłkami swej zwycięskiej armii. Flota cesarska z łatwością zdobyła Afrykę i Hiszpanię, utwierdziła chwiejną wiarę narodów mauretańskich i wysadziła na ląd znaczne wojska, które przeszły przez Pireneje i posuwały się już ku Lugdunum (Lyon), ostatniej, fatalnej kwaterze Magnencjusza.93 Tyran, zawsze daleki od wspaniałomyślności, a teraz szczególnie rozbestwiony przeciwnościami losu, zaczął dopuszczać się wszelkich aktów ucisku, aby od miast Galii wymusić natychmiastowe dostawy.94 Aż wreszcie cierpliwość miast się wyczerpała i Trewir, siedziba dowódcy pretorianów, pierwszy rzucił hasło do buntu, zamykając swoje bramy przed Decencjuszem, bratem Magnencjusza podniesionym przez uzurpatora do godności cezara czy też może augusta.95 Decencjusz musiał spod Trewiru wycofać się do Sens, gdzie wkrótce potem otoczyła go armia Germanów, którzy dali się wciągnąć zgubnymi sztuczkami Konstancjusza w wewnętrzne spory Rzymu.96 Tymczasem oddziały cesarskie sforsowały przejścia przez Alpy Kotyjskie i w krwawej bitwie u stóp góry Seleus nieodwołalnie utwierdziły miano "Buntowników" nadane stronnictwu Magnencjusza.97 Mag-nencjusz nie mógł już wystawić żadnych innych wojsk; wierność jego gwardii została przekupiona; i gdy ukazał się publicznie, aby wlać ducha w swoich żołnierzy, powitał go jednogłośny okrzyk: "Niech żyje cesarz Konstancjusz!" Widząc, że żołnierze, aby zasłużyć na przebaczenie i nagrody, gotowi są wydać cesarzowi najbardziej mu nienawistnego przestępcę, tyran udaremnił ich zamiary rzucając się na ostrze własnego miecza.98 Śmierć ta była lżejsza i bardziej zaszczytna od tej, jakiej mógł się spodziewać z rąk wroga, którego zemstę zabarwiłyby pozory sprawiedliwości i miłości braterskiej. Za przykładem Magnencjusza samobójstwo popełnił i Decencjusz, który powiesił się na wiadomość o śmierci brata. Po twórcy tego całego spisku, Marcellinie, już dawno, bo od czasu bitwy pod Mursą,99 wszelki ślad zaginął, a wszystkich innych pozostałych jeszcze przy życiu dowódców przestępczego, niefortunnego stronnictwa stracono, umacniając tym spokój publiczny. Surowe śledztwo czekało każdego, kto dobrowolnie czy też pod przymusem zamieszany był w sprawę tego buntu. W celu zbadania, czy jakieś ukryte niedobitki spisku

163
Wojna domowa. Konstancjusz pokonuje Magnencjusza



nie kryją się nawet w odległej prowincji Brytanii, wysłano tam Pawła z przydomkiem Katena, znanego z biegłości w uprawianiu sądowej tyranii. Uczciwe oburzenie, jakie wyraził wówczas Martin, wiceprefekt tej wyspy, uznane zostało przez Pawła za dowód jego winy i w rezultacie konieczność nakazała owemu wielkorządcy zwrócić przeciwko własnej piersi miecz, którym sprowokowany, chciał zranić cesarskiego wysłannika. Nawet najniewinniejsi poddani Cesarstwa Zachodniego byli narażeni na wygnanie i konfiskatę mienia, na śmierć i tortury, przy czym, ponieważ trwożliwi są zawsze okrutni, uczucie litości nie miało dostępu do serca Konstancjusza.100

Rozdział dziewiętnasty
KONSTANCJUSZ JEDYNYM CESARZEM - WYWYŻSZENIE I ŚMIERĆ
GALLUSA - NIEBEZPIECZNA SYTUACJA I WYWYŻSZENIE
JULIANA - WOJNA Z SARMATAMI I WOJNA Z PERSAMI -
ZWYCIĘSTWA JULIANA W GALII
P
rowincje podzielonego Cesarstwa znów się połączyły dzięki zwycięstwu Konstancjusza. Ale ponieważ słaby ten władca, nie położywszy żadnych zasług osobistych ani podczas pokoju, ani na wojnie, lękał się dowódców swoich wojsk i nie dowierzał swoim urzędnikom, tryumf jego oręża miał tylko taki skutek, że nad światem rzymskim ustaliło się panowanie eunuchów. Te nieszczęsne istoty, starożytny wytwór orientalnej zazdrości i despotyzmu,1 pojawiły się w Grecji i Rzymie przymiecione zarazą azjatyckiego zbytku.2 Pochód ich był błyskawiczny. Eunuchowie, którzy jeszcze w czasach Augusta budzili powszechny wstręt jako potworna świta królowej egipskiej,3 stopniowo dostali się do rodzinnych domów rzymskich matron, senatorów, a nawet samych cesarzy.4 Powściągani surowymi edyktami Domicjana i Nerwy,5 faworyzowani przez pysznego Dioklecjana, ograniczeni do skromnych stanowisk dzięki roztropności Konstantyna,6 rozmnożyli się w pałacach jego zwyrodniałych synów i, niepostrzeżenie zyskując wgląd w tajne rady Konstancjusza, w końcu objęli nad nimi kierownictwo. Wydaje się, że powszechna odraza i pogarda ludzkości wobec tego niedoskonałego gatunku wielce spodliła ich charakter i że istotnie byli oni prawie tak niezdolni, jak to przypuszczano, do żywienia jakichkolwiek szlachetnych uczuć i do dokonania jakichkolwiek godnych czynów.7 Byli jednak biegli w sztuce pochlebstwa i intrygach, rządzili więc umysłem Konstancjusza, wykorzystując na przemian to jego obawy, to jego gnuśność, to znów jego próżność.8 Ze swej strony Konstancjusz, oglądając w zwodniczym zwierciadle nadobne pozory ogólnej pomyślności, ulegle pozwalał eunuchom przejmować skargi skrzywdzonych prowincji, gromadzić ogromne skarby uzyskiwane z fry-marczenia sprawiedliwością i zaszczytami, hańbić najznakomitsze godności popieraniem ludzi, którzy zakupili od nich możność uciskania ludu,9 oraz mścić się na owych nielicznych niezależnych duchem, którzy zuchwale uchylali się od upraszania o protekcję niewolników. Najwybitniejszym z eunuchów był szam-belan Euzebiusz; rządził on monarchą i pałacem tak samowładnie, że Konstancjusz, jeśli mamy wierzyć sarkastycznej uwadze pewnego bezstronnego historyka, cieszył się tym, że ma pewien wpływ na swego ulubieńca.10 Jego to przebiegłe

165
Konstancjusz jedynym cesarzem. Cezar Gallus



podszepty skłoniły cesarza do podpisania wyroku na nieszczęsnego Gallusa, którego skazanie dodało nową zbrodnię do długiej listy bratobójczych morderstw kalających honor rodu Konstantyna.
Gdy dwóch bratanków Konstantyna: Gallusa i Juliana, uratowano przed wściekłością żołdactwa, pierwszy z nich miał około lat dwunastu, a drugi około sześciu. Ponieważ Gallusa uważano za chorowitego, Konstancjusz z fałszywą litością tym łatwiej darował im obu niepewne i zależne życie, uświadamiając sobie, że stracenie tych bezradnych sierot zostałoby przez całą ludzkość uznane za akt najbardziej rozmyślnego okrucieństwa.11 Na miejsce ich wygnania wyznaczył dwa różne miasta, jedno w Bitynii, drugie w Jonii, ale gdy tylko ci nieszczęśni chłopcy podrastając rozbudzili jego zazdrość, osądził, że roztropniej będzie trzymać ich razem w warownym zamku Macellum w pobliżu Cezarei. Traktowanie ich tam w ciągu sześciu lat zamknięcia było częściowo takie, jakiego mogli się spodziewać od troskliwego opiekuna, a częściowo takie, jakiego mogli się obawiać ze strony podejrzliwego tyrana.12 Ich więzienie było pałacem starożytnym, dawną siedzibą królów Kapadocji; położenie ładne, budynki okazałe, przestrzeń w murach zadowalająca. Gallus i Julian prowadzili studia i ćwiczyli sprawność fizyczną pod kierunkiem najbieglej szych mistrzów; również i liczna służba wyznaczona do obsługiwania, a raczej do pilnowania bratanków Konstantyna, nie była niegodna dostojeństwa ich urodzenia. Ale nie mogli ukrywać przed sobą, że pozbawieni majątku, wolności i pewności jutra, znajdują się poza nawiasem społeczeństwa, nie mając przy sobie nikogo godnego zaufania bądź szacunku, i że są skazani na spędzanie smętnych godzin w towarzystwie niewolników oddanych rozkazom tyrana, który ich skrzywdził tak bardzo, że mowy być nie może o jakiejkolwiek nadziei pojednania.
W końcu jednak pilne potrzeby państwowe zmusiły cesarza, a raczej jego eunuchów, do obdarzenia Gallusa w dwudziestym piątym roku życia tytułem cezara oraz do spojenia tych więzów politycznych jego małżeństwem z księżniczką Konstantyna. Cesarz i nowy cezar po oficjalnej rozmowie, w której uroczyście się zobowiązali nie podejmować żadnych kroków przeciwko sobie, udali się bezzwłocznie na swoje posterunki. Konstancjusz prowadził dalej marsz na Zachód, a Gallus osiedlił się w Antiochii, skąd na mocy zleconej sobie władzy zarządzał pięcioma wielkimi okręgami prefektury wschodniej.13 W tak szczęśliwie zmienionym położeniu Gałlus nie zapomniał o bracie, Julianie, który uzyskał należne swemu stanowi zaszczyty, pozory wolności i pełny zwrot ojcowizny.14
Pisarze nawet najbardziej dla Gallusa pobłażliwi i nawet sam Julian, chociaż pragnął osłonić przywary brata, musieli przynać, że ten cezar nie miał danych na to, by panować. Przeniesiony na tron prosto z więzienia, nie wykazał ani talentu, ani pilności, ani uległości, które by wyrównywały brak wiedzy i doświadczenia. Samotność i przeciwności losu, zamiast uszlachetnić jego z natury posępny i gwałtowny charakter, jeszcze bardziej go tylko rozgoryczyły; wspomnienie

Rozdział dziewiętnasty
166




doznanych krzywd skłaniało raczej do odwetu niż do współczucia, toteż nieopanowane wybuchy wściekłości były często zabójcze w skutkach dla tych, którzy się zbliżali do jego osoby albo podlegali jego władzy.15 Jego żonę, Konstantynę, opisuje się jako nie kobietę, lecz jedną z owych furii piekielnych dręczonych nienasyconym łaknieniem ludzkiej krwi.16 Zamiast wykorzystywać swój wpływ na doradzanie mężowi łagodnie, aby był roztropny i humanitarny, rozjątrzyła jego srogie namiętności, a ponieważ zachowała próżność właściwą swojej płci, jakkolwiek kobiecej delikatności się odrzekła, naszyjnik z pereł niejednokrotnie stanowił dla niej odpowiednią zapłatę za zgładzenie któregoś z niewinnych a cnotliwych magnatów.17 Okrucieństwo Gallusa czasem objawiało się światu w niczym nie hamowanej gwałtowności cywilnych bądź wojskowych egzekucji i często kryło się w nadużywaniu prawa i form postępowania sądowego. Szpicle i donosiciele oblegali w Antiochii zarówno domy prywatne, jak miejsca publiczne; nieraz i sam cezar, przebrany za plebejusza, zniżał się do odgrywania tej nienawistnej roli. Wszystkie apartamenty pałacu ozdobione były narzędziami śmierci i tortur i w całej stolicy Syrii panowało powszechne przygnębienie. Władca Wschodu, jak gdyby uświadamiając sobie, jak wiele ma powodów do obaw, a zarazem jak mało powodów do tego, aby zasługiwać na swe panowanie, wybierał sobie kozły ofiarne bądź to pośród mieszkańców prowincji oskarżonych o jakąś urojoną zdradę, bądź spośród własnych dworzan, których już z większym uzasadnieniem podejrzewał o podżeganie trwożliwego i nieufnego Konstancjusza w tajnej z nim korespondencji. Ale zapominał, że swoim postępowaniem pozbawia się jedynego oparcia, a mianowicie sympatii ludu, dostarczając wrogom oręża prawdy i dając cesarzowi najsłuszniejszy pretekst do odebrania mu purpury i życia.18
Dopóki wojna domowa utrzymywała w zawieszeniu losy świata rzymskiego, Konstancjusz udawał, że nie wie, jakim słabym i okrutnym rządom poddał z własnego wyboru dominia wschodnie. Wykrycie pewnych morderców potajemnie wysłanych do Antiochii przez Magnencjusza zostało wykorzystane po to, aby przekonać ogół, że cesarza i cezara łączą wspólne interesy i ścigają wspólni wrogowie.19 Gdy jednak szala zwycięstwa zdecydowanie przechyliła się na stronę Konstancjusza, podległy mu współwładca stał się mniej użyteczny i mniej groźny. Po surowym zbadaniu wszystkich okoliczności postępowania Gallusa postanowiono poufnie albo odebrać mu purpurę, albo przynajmniej przenieść go z atmosfery gnuśnego azjatyckiego zbytku w trudy i niebezpieczeństwa wojny z Germanami.
Śmierć Teofilusa, męża konsularnego w Syrii, który w czasie niedostatku został zamordowany przez lud Antiochii nieomal za podżeganiem patrzącego na to przez palce Gallusa, wywołała słuszne oburzenie nie tylko jako akt niepotrzebnego okrucieństwa, ale również jako niebezpieczna obraza najwyższego majestatu Konstancjusza. Zleceniem specjalnym upoważniono więc dwóch


dostojników znakomitych, Domicjana, prefekta Wschodu, i Moncjusza, kwestora pałacowego, do wyjazdu na Wschód i zreformowania istniejącego tarn stanu rzeczy. Polecono im zachowywać się wobec Gallusa z umiarem i szacunkiem i zobowiązać go sztuką najłagodniejszej perswazji do przyjęcia zaproszenia ze strony cesarskiego brata i współwładcy. Jednakże porywczość prefekta obróciła wniwecz te roztropne kroki, nie mówiąc o tym, że przyspieszyła zarówno jego własną śmierć, jak i śmierć Gallusa. Domicjan bowiem po przybyciu do Antiochii z pogardą ominął bramę pałacu i pod pozorem lekkiej niedyspozycji przebywał przez kilka"dni w ponurym odosobnieniu, pracując nad podżegającym memoriałem, który wysłał następnie na dwór cesarski. Wskutek natarczywych błagań Gallusa zgodził się wreszcie zająć miejsce w radzie, ale pierwszym jego krokiem było zwięzłe i wyniosłe przekazanie polecenia, aby cezar natychmiast udał się do Italii; zagroził przy tym, że w razie jakiejkolwiek zwłoki on sam, prefekt, ukarze cezara zawieszeniem zwykłego zasiłku na utrzymanie pałacu. Bratanek i córka Konstantyna, nie mogąc znieść takiej bezczelności ze strony poddanego, wyrazili swoje oburzenie natychmiastowym oddaniem Domicjana pod straż gwardii przybocznej. Kłótnia ta jednak mogła zakończyć się pojednaniem po przyjęciu przez obie strony pewnych warunków. Do tego wszakże nie doszło wskutek nieroztropnego zachowania się drugiego z wysłanników cesarza, Moncjusza, którego wrodzona lekkomyślność często brała górę nad doświadczeniem i kunsztem dyplomacji.20 Kwestor wyniośle zarzucił Gallusowi, że ośmielił się uwięzić prefekta pretorium, mając co najwyżej władzę usunięcia z urzędu zwykłego dostojnika miejskiego. Następnie zwołał zebranie wyższych urzędników i oficerów, od których w imieniu najwyższego władcy zażądał, aby bronili osób i godności jego przedstawicieli. Takim zuchwałym wypowiedzeniem wojny spowodował to, że zniecierpliwiony Gallus chwycił się środków najbardziej rozpaczliwych. Rozkazał swojej gwardii stać pod bronią, zwołał pospólstwo Antiochii i zalecił jego gorliwości troskę o swoje bezpieczeństwo i pomstę. Zastosowano się do tych rozkazów w sposób aż nazbyt zgubny. Brutalnie pojmano prefekta i kwestora, po czym związanych za nogi wleczono ulicami miasta, lżąc owe nieszczęsne ofiary i zadając im tysiące ran, dopóki wreszcie ich poszarpanych zwłok nie wrzucono do rzeki Orontes.21 Po takim posunięciu Gallus, bez względu na to, jakie były jego zamysły, mógł tylko na polu bitwy potwierdzić swoją niewinność z najniklejszą bodaj nadzieją powodzenia. Ale władca ten był równie gwałtowny jak słaby. Zamiast przybrać tytuł augusta, zamiast wykorzystać dla swojej obrony wojska i skarby Wschodu, dał si? zwieść fałszywym spokojem Konstancjusza, który, pozostawiając mu całą próżną okazałość jego dworu, niepostrzeżenie odwołał z prowincji azjatyckich legiony weteranów. Ponieważ aresztowanie Gallusa w jego stolicy wydawało się na razie rzeczą niebezpieczną, zaczęto skutecznie prowad/ić powolną, ale bezpieczniejszą grę pozorowania, że wszystko jest w porządku. Częste i naglące listy Konstancjusza pełne były wyrazów zaufania i przyjaźni oraz napomnień,






Rozdział dziewiętnasty
168




by cezar wywiązywał się godnie z obowiązków swego wysokiego stanowiska, zdejmując ze współwładcy cześć troski o dobro powszechne i pomagając Zachodowi swoją obecnością, radami i orężem. Po tylu odwzajemnionych krzywdach Gallus miał wszelkie powody do obaw i nieufności. Ale zlekceważywszy sposobność ucieczki i oporu dawał się zwodzić pochlebczym zapewnieniom Skudilli, trybuna ukrywającego pod maską szorstkiego żołnierza umiejętność najchytrzej szej ingerencji w cudze sprawy; nie wyzwolił się też spod wpływu swojej żony Konstantyny aż do czasu, gdy niewczesna śmierć tej księżniczki dopełniła zagłady, w którą go wplątała jej nieokiełznana namiętność.22
Wreszcie cezar wyruszył w długo odwlekaną podróż na dwór cesarski. Przez wielki obszar swego panowania z Antiochii do Adrianopola przejechał z licznym, okazałym orszakiem; w Konstantynopolu, usiłując ukryć swoje obawy przed światem, a może i przed sobą samym, zabawił ludność wspaniałym pokazem igrzysk cyrkowych. Dalsze etapy tej podróży mogły go jednak ostrzec o zagrażającym niebezpieczeństwie. We wszystkich większych miastach spotykał zaufanych cesarskich wysłanników, którym polecano obejmować urzędy rządowe, obserwować posunięcia cezara i nie dopuszczać do pochopnych wybuchów jego rozpaczy. Osoby wysłane dla zabezpieczenia prowincji, które już zostawił za sobą, mijały go z zimnymi pozdrowieniami bądź z udawanym lekceważeniem; wojska stacjonujące wzdłuż drogi publicznej usuwano przed jego zbliżeniem, aby nie uległy pokusie ofiarowania swych mieczów na usługi wojny domowej.23 Po parodniowym wypoczynku, na jaki pozwolono cezarowi w Adrianopolu, otrzymał rozkaz, wyrażony w słowach niezmiernie wyniosłych i władczych, że ma pozostawić wspaniałą świtę w tym mieście i wyruszyć do siedziby cesarskiej w Mediolanie z eskortą tylko dziesięciu pojazdów pocztowych. Podczas tej błyskawicznej podróży głęboki szacunek należny bratu i współwładcy Konstan-cjusza niepostrzeżenie zamienił się w brutalną poufałość i wreszcie Gallus, orientując się po postawie towarzyszących mu osób, że uważają się już za jego strażników i wkrótce mogą zostać jego oprawcami, zaczął gorzko żałować swej fatalnej zuchwałości, rozpamiętując ze zgrozą i skruchą postępowanie, którym ściągnął na siebie taki los. Zachowywanych dotychczas pozorów zaniechano w mieście Poetovio w Panonii. Skierowano go tam do podmiejskiego pałacu, gdzie przybycia swojej znakomitej ofiary oczekiwał już dowódca Barbatio z doborowym oddziałem żołnierzy, których nie można było wzruszyć odwołaniem się do ich litości ani przekupić żadnymi obietnicami. Jeszcze zanim wieczór ten dobiegł końca, Gallusa pojmano, haniebnie odarto z insygniów cezara i z pośpiechem przewieziono do niedawno splamionego krwią królewską, ustronnego więzienia w miasteczku Pola w Istrii. Strach Gallusa wzrósł jeszcze bardziej, gdy wkrótce potem oczom jego ukazał się nieubłagany wróg, eunuch Euzebiusz, i przy pomocy trybuna i notariusza zaczął wypytywać go o administrację Wschodu. Cezar, załamany pod brzemieniem wstydu i winy, przyznał się do wszelkiej zbrodniczej działalności i wszelkich zdradzieckich zamysłów,

Drugi bratanek Konstancjusza, Julian 169
o jakie był oskarżony, przy czym faktem, że przypisywał je radom swojej żony, jeszcze bardziej rozjątrzył Konstancjusza, który ze stronniczym uprzedzeniem przejrzał później protokół tego badania. Z łatwością więc przekonano cesarza, że jego bezpieczeństwo w żaden sposób nie da się pogodzić z życiem stryjecznego brata.
Wyrok śmierci został podpisany, wysłany i wykonany - bratanka Kon-stantyna, z rękami związanymi na plecach, ścięto w więzieniu jak najnikczem-niejszego rzezimieszka.24 Ci, którzy skłonni są okrucieństwom Konstancjusza pobłażać, twierdzą, że wkrótce potem, ochłonąwszy z gniewu, usiłował odwołać swój krwawy rozkaz, tylko że tego drugiego posłańca zatrzymali w drodze eunuchowie, zatrwożeni perspektywą, że Gallus nigdy im nie wybaczy, a zarazem żądni przyłączenia bogatych prowincji wschodnich do swego Cesarstwa.25
Oprócz panującego cesarza tylko jeden Julian przeżył całe liczne potomstwo Konstancjusza Chlorusa. Jego nieszczęsne królewskie pochodzenie ściągnęło i na niego niełaskę, w jaką popadł Gallus. Ze schronienia w szczęśliwym kraju Jonii przewieziono go niespodziewanie pod silną eskortą na dwór mediolański, gdzie przebywał z górą siedem miesięcy w ciągłej obawie, że poniesie taką samą haniebną śmierć, jaką codziennie, nieomal przed jego oczami zadawano przyjaciołom i zwolennikom jego prześladowanej rodziny. Ze złośliwą ciekawością śledzono wszystkie spojrzenia Juliana, jego gesty i milczenie, przy czym stale był oblegany przez jakichś wrogów, których nigdy niczym nie obraził, i stale zaskakiwany jakimiś sztuczkami, które były dla niego zupełnie nowe.26 Ale w tej szkole przeciwności losu Julian niepostrzeżenie rozwinął w sobie stanowczość i powściągliwość. Bronił honoru i życia przed sidłami przebiegłych eunuchów, którzy usiłowali go omotać, aby przyjął jakąś zdecydowaną postawę; z ostrożności dławiąc w sobie smutek i urazę, szlachetnie gardził pochlebianiem tyranowi i wyrażaniem jakiejkolwiek pozornej aprobaty wobec zamordowania Gallusa.
Julian z najwyższą pobożnością przypisuje swoje cudowne ocalenie opiece bogów, którzy wyłączyli jego niewinność spod wyroku zagłady wydanego przez nich sprawiedliwie na bezbożny ród Konstantyna.27 Z wdzięcznością uznaje, że najskuteczniejszym narzędziem opatrzności bogów była przychylność cesarzowej Euzebii,28 kobiety pięknej i zasłużonej, która swoim wpływem na cesarskiego małżonka w pewnej mierze przeciwważyła potężną zmowę eunuchów. Za wstawiennictwem tej właśnie protektorki Julian dostał się przed oblicze cesarza i, z przystojną swobodą broniąc swojej sprawy, był łaskawie wysłuchany. Pomimo wysiłków wrogów Juliana, podkreślających, jak jest niebezpiecznie oszczędzać mściciela Gallusa, ostatecznie w radzie cesarskiej przeważyło łagodniejsze stanowisko Euzebii. Ale eunuchowie bali się dopuścić do drugiej rozmowy, doradzono więc Julianowi wyjazd na razie w okolice Mediolanu, gdzie przebywał on, dopóki cesarz nie uznał za właściwe wyznaczyć mu na miejsce jego honorowego wygnania Aten.

Rozdział dziewiętnasty
170




Julian, od najwcześniejszej młodości żywiąc upodobanie, a raczej namiętność do mowy, obyczajów, uczoności i religii Greków, z przyjemnością usłuchał rozkazu tak bardzo odpowiadającego jego życzeniom. Z dala od szczęku broni i zdradliwości dworów spędził pół roku w gajach Akademii, swobodnie obcując z ówczesnymi filozofami, którzy usilnie pielęgnowali talenty, dodawali bodźca próżności i rozniecali pobożność swego królewskiego ucznia. Ich trudy nie okazały się daremne i Julian do końca życia zachował dla Aten sentyment, jaki chyba zawsze w człowieku światłym budzą wspomnienia miejsca, gdzie jego umysł odkrył i rozwinął swoje młode siły. Łagodność i ujmujące obyczaje właściwe Julianowi z natury a nakazywane mu przez położenie, w jakim się znajdował, niepostrzeżenie zjednały mu sympatię zarówno obcych przybyszów, jak miejscowych obywateli, z którymi miał do czynienia. Być może, niektórzy spośród kolegów-uczniów patrzyli na niego przez pryzmat uprzedzenia i odrazy, ale na ogół Julian ustalił w szkołach ateńskich wysokie mniemanie o swoich cnotach i zdolnościach, szybko rozszerzające się w całym świecie rzymskim.29
Podczas gdy Julian spędzał godziny przy nauce w tym miłym odosobnieniu, cesarzowa, która niezwłocznie pragnęła przeprowadzić swe wspaniałomyślne plany, nadal nie przestawała się troszczyć o jego losy. Po śmierci Konstantyna Młodszego zwaliło się na barki Konstancjusza, obdarzonego teraz wyłączną władzą, całe nagromadzone brzemię potężnego Cesarstwa. Jeszcze nie zdążyły się zagoić rany niezgody wewnętrznej, gdy prowincje Galii zalał potop barbarzyńców; Sarmaci przestali uznawać granicę Dunaju. Bezkarność grabieży powiększyła zuchwalstwo i liczbę dzikich najeźdźców izauryjskich; ci bandyci, zszedłszy ze swoich wysokich, urwistych gór, aby pustoszyć okoliczne kraje, ośmielili się nawet, aczkolwiek bez powodzenia, oblegać ważne miasto, Seleucje, bronione przez garnizon składający się z trzech rzymskich legionów. Najgorsze jednak było to, że upojony ostatnim zwycięstwem monarcha perski znów zaczął zagrażać spokojowi prowincji azjatyckich, toteż obecność cesarza była nieodzownie konieczna nie tylko na Zachodzie, ale i na Wschodzie. Po raz pierwszy w życiu Konstancjusz uznał szczerze, że sam jeden nie podoła dźwiganiu tak wielkiego brzemienia troski o olbrzymie Cesarstwo.30 Głuchy na głos pochlebstwa wmawiający mu, że jego wszechmocna cnota i niebiańskie szczęście nadal będą tryumfować nad wszelkimi przeszkodami, słuchał z przyjemnością rad Euzebii, umiejącej schlebiać jego gnuśności bez urażania przy tym jego podejrzliwej pychy. Gdy tylko dostrzegła, że cesarza wciąż jeszcze dręczy wspomnienie Gallusa, chytrze zwróciła jego uwagę na przeciwieństwa charakterów obu braci i na to, że od dzieciństwa przejawiają oni cechy Domicjana i Tytusa.31 Przyzwyczaiła męża do uważania Juliana za młodzieńca łagodnego i pozbawionego ambicji, którego wdzięczność i wierność można sobie zapewnić nadaniem mu purpury i który ma wszelkie dane po temu, by chlubnie zajmować stanowisko podległe, nie roszcząc sobie żadnych praw do kwestionowania rozkazów swego władcy i dobroczyńcy ani do zaćmienia jego chwały. Po

Wyniesienie Juliana przez Konstancjusza 171
zaciekłej, chociaż potajemnej walce opozycja eunuchów uległa przewadze cesarzowej i postanowiono, że Julian po zawarciu związku małżeńskiego z Heleną, siostrą Konstancjusza, otrzyma tytuł cezara i będzie zarządzał krajami zaalpejskimi.32
Chociaż rozkazowi, którym odwołano Juliana na dwór cesarski, prawdopodobnie towarzyszyło jakieś zawiadomienie o czekającym go wywyższeniu, Julian, niechętnie, z musu opuszczając swoje ulubione schronienie,33 zwraca się do obywateli Aten, aby byli świadkami łez jego nie udawanego smutku. Drżał wtedy o życie, o swoje dobre imię, a nawet i o cnotę; ufność czerpał jedynie z przekonania, że natchnieniem do wszystkich uczynków jest mu Minerwa, która go osłania niewidzialną strażą aniołów pożyczonych w tym celu od Słońca i Księżyca. Do pałacu w Mediolanie zbliżał się ze zgrozą i przy całej swojej mądrości nie potrafił ukryć oburzenia, jakie w nim wzbudzał fałszywy, służalczy szacunek zabójców jego rodziny. Euzebia, rozradowana powodzeniem, jakie uwieńczyło jej dobroczynne plany, uścisnęła go na powitanie z tkliwością siostry i dołożyła wszelkich starań, aby rozwiać jego obawy i pogodzić go z losem. Ale ceremoniał zgolenia Julianowi brody i jego niezdarność, gdy po raz pierwszy zamienił opończę greckiego filozofa na strój wojskowy rzymskiego władcy, stanowiły przez parę dni uciechę dla swawolnego cesarskiego dworu.34
Cesarze czasów Konstantyna już nie raczyli w sprawie wyboru współwładcy radzić się senatu; zależało im jednak na tym, aby ich nominację zatwierdziła swoją zgodą armia. Przy tej uroczystej okazji gwardia i inne oddziały stacjonujące w okolicach Mediolanu ukazały się w pełnym rynsztunku bojowym; Kon-stancjusz wstąpił na wysoką trybunę, wiodąc za rękę swego kuzyna, Juliana, który właśnie tego dnia rozpoczął dwudziesty piąty rok życia.3 5 Starannie dobierając słowa w przemówieniu przemyślanym i wygłoszonym z godnością, cesarz przedstawił najrozmaitsze niebezpieczeństwa zagrażające pomyślności Rzeczypospolitej, konieczność mianowania cezara, który by zarządzał Zachodem, i wreszcie własny swój zamiar, jeśli jest to zgodne z życzeniem ogółu, aby zaszczytami purpury wynagrodzić obiecujące cnoty bratanka Konstantyna. Żołnierze wyrazili aprobatę pełnym czci odezwaniem; wpatrując się w męskie oblicze Juliana, zauważyli z przyjemnością, że chociaż w oczach tli mu się ogień, skromność każe mu się rumienić wskutek takiego wystawienia po raz pierwszy w życiu na widok publiczny. Natychmiast po dopełnieniu ceremoniału inwestytury Kon-stancjusz zwrócił się do niego władczyni tonem, na jaki mógł sobie pozwolić z racji swego starszego wieku i wyższego stanowiska; upominając nowego cezara, aby zasłużył bohaterskimi czynami na to święte i nieśmiertelne miano, cesarz zapewnił współwładcę jak najusilniej o swojej przyjaźni, której nigdy nie osłabi czas ani nie rozerwie rozłąka, gdy obaj przebywać będą w najodleglejszych krajach. Zaraz po tym przemówieniu wojska na znak aprobaty trzasnęły tarczami o kolana,36 a oficerowie zgromadzeni wokoło trybuny z przystojną powściągliwością wyrazili uznanie dla zasług tego przedstawiciela Konstancjusza.

172 Rozdział dziewiętnasty
Obaj władcy powrócili do pałacu jednym rydwanem; podczas tego powolnego przejazdu Julian powtarzał sobie wiersz swego ulubionego Homera, jednakowo mogąc go zastosować do własnego losu i do własnych obaw.37 Dwadzieścia cztery dni po inwestyturze spędzone przez cezara w Mediolanie, jak również i pierwsze miesiące jego panowania w Galii były właściwie surową, aczkolwiek wspaniałą niewolą; osiągniecie zaszczytów purpury nie mogło wynagrodzić utraty wolności.38 Jego kroki śledzono, korespondencję przejmowano, toteż roztropność nie pozwalała mu utrzymywać stosunków nawet z najserdeczniejszymi przyjaciółmi. Z dawnych jego domowników mogli mu teraz usługiwać tylko czterej: dwaj paziowie, lekarz i bibliotekarz, któremu Julian powierzył cenny zbiór ksiąg, dar cesarzowej, schlebiającej zarówno skłonnościom, jak i zainteresowaniom swego przyjaciela. Po usunięciu dawnej wiernej służby utworzono dwór zaiste godny stanowiska cezara, ale zatłoczony niewolnikami wyzutymi z uczuć wobec nowego pana albo w ogóle niezdolnymi do żadnych uczuć i przeważnie dla niego obcymi lub podejrzanymi. Julian przy swoim braku doświadczenia mógł potrzebować mądrej rady, ale drobiazgowe przepisy dotyczące jego posiłków i rozkładu zajęć nadawały się raczej dla młodzieńca jeszcze w okresie studiów pod kierunkiem nauczycieli niż dla władcy, który ma prowadzić doniosłą wojnę. Chociaż ambitnie pragnął zasłużyć na szacunek swych poddanych, powstrzymywał go lęk przed narażeniem się cesarzowi; nawet owoce jego małżeńskiego łoża zostały zwarzone wskutek podstępów zazdrosnej Euzebii,39 która, jak się zdaje, w tym jedynym wypadku nie wykazała ani tkliwości właściwej swojej płci, ani wrodzonej szlachetności.
Pamięć o ojcu i braciach nie pozwalała Julianowi zapomnieć o niebezpieczeństwie własnego położenia, przy czym obawę jego powiększała myśl o niegodnej śmierci, jaką niedawno poniósł Sylwanus. Otóż latem, w roku poprzedzającym wyniesienie Juliana, zaszczycono Sylwanusa poleceniem wyzwolenia Galii spod tyranii barbarzyńców, ale dowódca ten zorientował się, że bardziej niebezpiecznych wrogów zostawił na dworze cesarskim. Pewien zręczny donosiciel, popierany przez kilku najwyższych urzędników pałacowych, uprosił go o listy polecające, po czym wymazując z nich całą treść z wyjątkiem podpisu, wypełnił pusty pergamin sprawami o doniosłym a zdradzieckim znaczeniu. Dzięki rzetelności i odwadze przyjaciół Sylwanusa oszustwo to wyszło jednak na jaw i na zebraniu wielkiej rady dostojników cywilnych i wojskowych w obecności samego cesarza uznano publicznie, że Sylwanus jest niewinny. Niestety, to odkrycie nastąpiło za późno; wieść o oszczerstwie oraz pospieszna konfiskata majątku sprowokowała już oburzonego wodza do wszczęcia buntu, o co przedtem tak niesłusznie go oskarżono. W swojej kwaterze głównej w Kolonii Sylwanus przywdział purpurę i wszystko wskazywało na to, że jego wojska pod bronią zagrażają Italii najazdem, a Mediolanowi oblężeniem. Skorzystał z tego Ursycynus, dowódca równy Sylwanusowi rangą, który w tej nagłej potrzebie odzyskał dzięki zdradzieckiemu czynowi łaskę cesarską, utraconą wskutek

Konstancjusz w Rzymie 173
wybitnych zasług, jakie położył na Wschodzie. Udając rozjątrzonego krzywdami podobnej natury, pospieszył z garstką zwolenników pod sztandar swego zbyt łatwowiernego przyjaciela i zawiódł jego zaufanie. Sylwanus po dwudziestu ośmiu dniach panowania został zamordowany; żołnierze, którzy bez żadnych zbrodniczych zamiarów na ślepo opowiedzieli się przedtem po stronie swego dowódcy, natychmiast po jego śmierci powrócili w szeregi cesarskie; i pochlebcy Konstancjusza mogli wysławiać mądrość i szczęście monarchy, który ugasił wojnę domową bez ryzyka bitwy.40
Prześladowanie Kościoła katolickiego i troska o granicę Recji zatrzymały Konstancjusza w Italii po odjeździe Juliana jeszcze na okres osiemnastu miesięcy. Przed powrotem na Wschód cesarz pofolgował swej pysze i ciekawości, odwiedzając starożytną stolicę.41 Udał się z Mediolanu do Rzymu drogą Emiliańską i Flaminiańską. Już w odległości czterdziestu mil od miasta pochód tego władcy, który jeszcze nigdy nie pokonał żadnego zewnętrznego wroga, przybrał pozory wjazdu tryumfalnego. Wspaniała świta cesarza składała się ze sług wszelakiego przepychu i zbytku, ale nawet w czasach idealnego pokoju otaczały go również swoim połyskującym orężem liczne szwadrony gwardii i kirasjerów. Wokoło osoby cesarza powiewały więc i teraz ich jedwabne sztandary w kształcie smoków, grubo naszywane złotem. Sam Konstancjusz siedział w wysokim rydwanie iskrzącym się złotem i drogimi kamieniami. Z wyjątkiem chwil, w których skłaniał głowę przejeżdżając pod bramami miast, zachowywał przez cały czas wyniosłą postawę nieugiętej i, zdawałoby się, na nic nieczułej powagi. Nie na próżno eunuchowie wprowadzili do cesarskiego pałacu surową dyscyplinę młodzieży perskiej, tak długo wpajając nawyk cierpliwości, że podczas całego marszu w ów parny dzień kwietniowy nie zobaczono ani razu, by cesarz podniósł rękę do twarzy bądź zwrócił oczy w prawo czy w lewo. W Rzymie powitali go miejscy dostojnicy i senat; z uwagą przyglądał się obywatelskim chlubom Rzeczypospolitej i posągom osób z rodzin konsularnych. Niezliczone rzesze ludu tworzyły szpalery na ulicach. Raz po raz rozbrzmiewające okrzyki i owacje wyrażały powszechną radość z racji ujrzenia świętej osoby władcy po trzydziestodwuletniej nieobecności. Nawet sam Konstancjusz z pewnym humorem wyraził udane zdziwienie, pytając, jak to się stało, że cała ludzkość tak nagle zdołała się zgromadzić w jednym i tym samym miejscu.
Ulokowano syna Konstantyna w starożytnym pałacu Augusta. Przewodniczył w senacie, przemawiał do ludu z tej samej trybuny, na której dawniej tak często występował Cycero; z niezwykłą dwornością przyglądał się igrzyskom cyrkowym, jak również przyjmował złote korony i panegiryki przygotowane na tę uroczystość przez delegacje większych miast. Swoją krótką, trzydziestodniową wizytę spędził na oglądaniu pomników potęgi i sztuki, rozsianych na siedmiu wzgórzach i w leżących pomiędzy nimi dolinach. Podziwiał straszliwy majestat Kapitolu, ogromną przestrzeń łaźni Karakalli i Dioklecjana, surową prostotę Pan-

174
Rozdział dziewiętnasty




teonu, masywny ogrom amfiteatru Tytusa, wykwintną architekturę teatru Pom-pejusza i Świątynię Pokoju, ale przede wszystkim okazałe budowle Forum i kolumnę Trajana, dochodząc do wniosku, że głos sławy, zazwyczaj tak skłonny do fantazji i wyolbrzymiania, jeśli chodzi o tę stolicę świata, składa sprawozdania zgoła niedostateczne. Podróżnik, który przygląda się ruinom starożytnego Rzymu, może sobie wytworzyć pewne niedoskonałe pojęcie o uczuciach, jakie te mury musiały wzbudzać, gdy jeszcze się wznosiły w pełnej chwale nieskazitelnego piękna.
Zadowolenie, jakie dała Konstancjuszowi ta podróż, wzbudziło w nim chęć wspaniałomyślnego współzawodnictwa, postanowił więc obdarować Rzym jakąś pamiątką własnej wdzięczności i szczodrobliwości. Zrazu chciał wznieść posąg na wzór kolosalnego jeźdźca, którego widział na Forum, ale po głębszym namyśle, gdy rozważył trudności wykonania takiego pomnika,42 uznał, że lepiej będzie uświetnić piękno stolicy darem pod postacią egipskiego obelisku. W zamierzchłych, lecz cywilizowanych wiekach, poprzedzających, jak się zdaje, wynalezienie alfabetu, starożytni władcy Egiptu wznieśli wiele takich obelisków w Tebach i w Heliopolis, mając uzasadnioną pewność, że dzięki prostocie kształtów i twardości materiału oprą się one wszelkiej przemocy i zębowi czasu.43 August i jego następcy przewieźli kilka tych niezwykłych kolumn do Rzymu jako najtrwalsze pomniki swojej władzy i zwycięstw,44 ale pozostał jeszcze jeden obelisk, przez długi czas z racji czy to rozmiarów, czy świętości pomijany przez drapieżną próżność zwycięzców. Dopiero Konstantyn przeznaczył go na ozdobienie swego nowego miasta;45 obelisk na rozkaz cesarza zdjęto z piedestału, na którym stał przed świątynią Słońca w Heliopolis, i spławiono Nilem do Aleksandrii. Śmierć Konstantyna przerwała jednak wykonanie owego planu, a teraz syn jego postanowił ozdobić tym obeliskiem starożytną stolicę Cesarstwa. Do przewiezienia znad Nilu nad Tyber tak olbrzymiego ciężaru o długości co najmniej stu piętnastu stóp posłużył specjalny statek niezwykle pojemny i mocny. Wyładowano obelisk Konstancjusza ze statku w odległości około trzech mil od miasta i z olbrzymim nakładem wysiłku, kunsztu i mozołu postawiono go w wielkim cyrku rzymskim.46
Wyjazd Konstancjusza z Rzymu przyspieszyła zatrważająca wieść o niebezpiecznej sytuacji i nieszczęściu prowincji iliryjskich. Zamęt wojny domowej i niepowetowane straty, jakie legiony rzymskie poniosły w bitwie pod Mursą, naraziły te bezbronne niemal kraje na najazdy lekkozbrojnej konnicy barbarzyńców, zwłaszcza Kwadów, dzikiego a potężnego narodu, który, jak się zdaje, wymienił instytucje Germanii na oręż i sztukę wojenną swoich sprzymierzeńców, Sarmatów.47 Garnizony rzymskie na granicy z Kwadami już nie wystarczały, żeby powstrzymać ich pochód, więc gnuśny monarcha musiał wreszcie zebrać z krańców swego państwa sam kwiat oddziałów palatyńskich, wyruszyć w pole osobiście i z powagą poprowadzić tę wojnę, rozwijając kampanię przez całą jesień i następnie, po przerwie zimowej, przez całą wiosnę. W końcu przeszedł za Dunaj po moście z łodzi, wyrżnął w pień wszystko, co napotkał w marszu,

Wojna z Limigantami
175




przeniknął w głąb kraju Kwadów i surowo pomścił nieszczęścia spowodowane przez nich w prowincjach rzymskich. Barbarzyńcy zostali zmuszeni do błagania w trwodze o pokój; zaproponowali zwrot wziętych do niewoli poddanych cesarza jako pokutę za przeszłość oraz wydanie najszlachetniejszych zakładników jako rękojmię swego postępowania w przyszłości. Wspaniałomyślna dworność okazana przez Konstancjusza pierwszym spośród barbarzyńskich wodzów, którzy błagali o łaskę, zachęciła innych, bardziej lękliwych czy też może bardziej zawziętych, do pójścia za ich przykładem. W obozie cesarskim zaroiło się więc od książąt i posłów najodleglejszych plemion zamieszkujących równiny Małopolski i mogących właściwie liczyć na bezpieczeństwo za wyniosłym łańcuchem Karpat.
Konstancjusz dyktując prawa barbarzyńcom zza Dunaju wyróżnił ze słusznym na pozór współczuciem Sarmatów, w swoim czasie wygnanych z rodzinnego kraju przez zbuntowanych niewolników i stanowiących teraz bardzo poważne uzupełnienie potęgi Kwadów. Według wspaniałomyślnych, ale przebiegłych zasad polityki cesarz uwolnił Sarmatów z więzów tej poniżającej zależności i na mocy osobnego układu przywrócił im godność narodu zjednoczonego pod rządami króla, przyjaciela i sprzymierzeńca Rzeczypospolitej. Oświadczył przy tym, że postanowił poprzeć słuszność ich sprawy i dla zapewnienia spokoju prowincjom wytępić czy przynajmniej wygnać Limigan-tów, których obyczaje wciąż jeszcze noszą występne piętno ich niewolniczego pochodzenia. Wykonaniu tego zamysłu towarzyszyło jednak więcej trudności niż chwały. Obszar Limigantów oddzielony był od Rzymian Dunajem, a od wrogich im barbarzyńców rzeką Cisą. Na bagnistych ziemiach leżących pomiędzy tymi dwiema rzekami i często przez nie zalewanych rozpościerały się nieprzeniknione głusze, możliwe do przebycia tylko dla mieszkańców tego obszaru, dobrze znających swoje ukryte ścieżki i niedostępne twierdze. Gdy zbliżył się tam Konstancjusz, Limiganci próbowali skuteczności modłów, oszustwa i oręża, ale cesarz twardo odrzucił ich błagania, udaremnił nieokrzesane podstępy wojenne i w sposób zręczny a stanowczy odparł ich nieskoordynowane wysiłki bojowe. Jedno z najbardziej wojowniczych plemion Limigantów, osiadłe na małej wysepce w pobliżu miejsca, gdzie Cisa wpada do Dunaju, zgodziło się przejść przez rzekę z potajemnym zamiarem zaskoczenia cesarza w chwili, gdy niczego nie będzie się spodziewał podczas przyjaznych rokowań. Rychło jednak sami Limiganci padli ofiarą własnej przewrotności. Otoczeni ze wszystkich stron, tratowani przez rzymską konnicę, zabijani mieczami legionów, nie poniżyli się jednak do błagania o łaskę i nawet konając ściskali w rękach swój oręż. Po tym zwycięstwie znaczna część wojsk rzymskich wylądowała na przeciwległym brzegu Dunaju; najazdu na Limigantów od strony rzeki Cisy dokonali Taifalowie, plemię Gotów, które zaciągnęło się w służbę cesarza, a dawni ich panowie, wolni już Sarmaci, ożywiani nadzieją i żądzą zemsty, przeniknęli przez ten wyżynny kraj w samo serce dawnych swoich

Rozdział dziewiętnasty
176




posiadłości. Ogólna pożoga odsłoniła chaty barbarzyńców osiedlonych w głębi puszczy. Żołnierze rzymscy walczyli teraz bez obawy na bagnistym gruncie, po którym stąpanie było dla nich niebezpieczne. Doprowadzeni do ostateczności, najdzielniejsi z Limigantów zdecydowali się raczej polec z bronią w ręku niż poddać się, ale w końcu przeważył pogląd łagodniejszy, wzmocniony powagą starszych. Błagalny tłum tych wojowników, za którymi szły żony i dzieci, podążył do obozu cesarskiego, by z ust samego cesarza usłyszeć, jaki ich czeka los. Konstancjusz zaczął na wstępie wysławiać własną wspaniałomyślność jeszcze skłonną do wybaczenia im owych raz po raz powtarzających się zbrodni i do oszczędzenia resztek tego przestępczego narodu, po czym na miejsce ich wygnania wyznaczył odległy kraj, gdzie mieli się cieszyć bezpiecznym i zaszczytnym wypoczynkiem. Limiganci z niechęcią tam wyruszyli; ale zanim zdążyli dotrzeć w wyznaczone okolice, a już przynajmniej zanim zdążyli objąć je w posiadanie, powrócili nad Dunaj, by przesadnie przedstawiając swą niedolę i żarliwie obiecując wierność, uprosić cesarza, żeby im pozwolił osiedlić się w granicach prowincji rzymskich. Zamiast przypomnieć sobie własne doświadczenie z ich nieuleczalną przewrotnością, Konstancjusz uwierzył pochlebcom, którzy skwapliwie wykazywali mu korzyści płynące z chlubnego posiadania kolonii żołnierzy w czasach, gdy znacznie łatwiej jest uzyskać od poddanych Cesarstwa daniny pieniężne niż usługi wojskowe. Limigantom pozwolono więc przejść przez Dunaj i cesarz udzielił im posłuchania na dużej równinie w pobliżu miejsca, gdzie obecnie leży miasto Buda.
Wydawało się, że jego przemowy, łagodnej i pełnej dostojeństwa, rzesze otaczające trybunę słuchają z uszanowaniem, gdy nagle jeden z barbarzyńców, podrzucając but w powietrze, wykrzyknął na całe gardło: "Marha, Marha!", co natychmiast zostało przyjęte jako hasło do wszczęcia zamętu. Barbarzyńcy z wściekłością runęli na cesarza, aby go pojmać; ordynarne ręce zaczęły odzierać jego tron królewski i złote posłanie, ale wierna obrona żołnierzy gwardii, którzy polegli u jego stóp, dała mu chwilę czasu, pozwalając dosiąść rączego konia i uciec od zamieszania. Niesława spowodowana tym zdradzieckim zaskoczeniem dała się wkrótce wymazać dzięki liczebności i dyscyplinie Rzymian i bój skończył się dopiero z wygaśnięciem nazwy i narodu Limigantów. Wolnym Sarmatom przywrócono dawne siedziby, przy czym Konstancjusz, chociaż, zważywszy lekkomyślność ich natury, zbytnio im nie dowierzał, żywił pewne nadzieje, że pod wpływem wdzięczności zaczną postępować inaczej. Już przedtem zwrócił uwagę na wysoki wzrost i grzeczny sposób bycia Zizaisa, jednego z ich najszlachetniejszych wodzów. Jemu więc nadał tytuł króla, a Zizais szczerym i trwałym przywiązaniem do sprawy swego dobroczyńcy dowiódł, że jest godny tego stanowiska. Po tym wspaniałym sukcesie Konstancjusz przy poklasku zwycięskiej armii otrzymał miano Sarmaticus.48
Podczas gdy cesarz rzymski i monarcha perski, oddaleni od siebie o trzy tysiące mil, bronili najodleglejszych krańców swoich obszarów przed barbarzyńcami

Rokowania z Persami 177
/nad Dunaju i barbarzyńcami znad rzeki Oksus, ich wspólna granica rzymsko--perska była widownią zmiennych kolei opieszałej wojny i niepewnego rozejrnu. Dwóch ze wschodnich dostojników Konstancjusza: prefekt pretorium, Muzo-nian, człowiek przy wszystkich swoich zdolnościach ani prawdomówny, ani prawy, oraz Kasjan, diuk Mezopotamii, twardy, w bojach zahartowany żołnierz, wszczęli potajemne rokowania z satrapą Tamszapurem.49 Propozycje zawarcia pokoju po przetłumaczeniu ich na służalczy język azjatyckiego dworu przekazano do obozu Wielkiego Króla, który postanowił zawiadomić przez posła, na jakich warunkach skłonny jest ofiarować pokój błagającym Rzymianom. Narses, obdarzony przez niego tą rolą, spotkał się w przejeździe przez Konstantynopol i Antiochię z przyjęciem zaszczytnym. Po długiej podróży dotarłszy wreszcie do Sirmium, zaraz na pierwszym posłuchaniu u cesarza z uszanowaniem rozwinął jedwabną chustę spowijającą wyniosły list jego władcy. Szapur, Król Królów i Brat Słońca i Księżyca (takie to wzniosłe tytuły przybierała orientalna próżność), wyraził swoją radość wobec faktu, że Konstan-cjusz Cezar, brat jego, wśród przeciwności losu nauczył się mądrości. Jako prawowity następca Dariusza Hystaspesa zaznacza, że prawdziwą starożytną granicą jego królestwa jest rzeka Strymon w Macedonii, jednak na dowód swego umiaru gotów jest się zadowolić prowincjami: Armenią i Mezopotamią, swego czasu oszukańczo wymuszonymi od jego przodków. Bez zwrotu tych spornych krajów mowy być nie może o ustaleniu warunków jakiegokolwiek układu na mocnej i trwałej podstawie. I wreszcie Szapur hardo zagroził, że w razie gdyby jego poseł powrócił z niczym, jest przygotowany do wyruszenia wiosną w pole, aby siłą zwycięskiego oręża dowieść słuszności swojej sprawy. Narses, niezmiernie ogładzony i uprzejmy, postarał się tak dalece, jak mu na to pozwalał jego obowiązek, złagodzić szorstkość tego orędzia.50 Rada cesarska po wzięciu zarówno treści, jak i stylu pod dojrzałą rozwagę odprawiła go z następującą odpowiedzią:
"Konstancjusz ma prawo wyprzeć się postępowania swoich ministrów, którzy w chęci wysługiwania się działali bez żadnych specjalnych rozkazów tronu; nie jest jednak przeciwny zawarciu układu słusznego i honorowego; ale rzeczą wysoce nieprzyzwoitą, jak również i niedorzeczną jest ofiarowywanie jedynemu i zwycięskiemu cesarzowi świata rzymskiego takich samych warunków pokoju, jakie już raz odrzucił z oburzeniem w czasie, gdy jego władza jeszcze się nie rozszerzyła poza wąskie granice Wschodu. Wynik starcia zbrojnego nie jest pewny i Szapur powinien sobie przypomnieć, że chociaż w bitwach Rzymianie bywali czasem stroną pokonaną, to jednak wynik wojny prawie zawsze był dla nich pomyślny."
W parę dni po wyjeździe Narsesa na dwór Szapura, który już powrócił z wyprawy na Scytów do zwykłej swej siedziby w Ktezyfoncie, wysłano trzech posłów. Poruczono tę doniosłą misję komesowi, notariuszowi i sofiście, przy czym Konstancjusz, któremu w głębi duszy na zawarciu tego pokoju zależało,
12 - Gibbon t. 2

T7K Rozdział dziewiętnasty
miał trochę nadziei, że dostojeństwo pierwszego z tych wysłanników, zręczność drugiego i krasomówstwo trzeciego s 1 zdołają nakłonić perskiego monarchę do obniżenia wygórowanych żądań. Ale postępy ich rokowań rozbiły się o wrogie knowania Antonina,52 rzymskiego poddanego z Syrii, który swego czasu uciekł spod ucisku do Persji i dostał się nie tylko do rady przybocznej Szapura, ale nawet i do królewskiego stołu, czyli miejsca, gdzie w myśl obyczaju perskiego często omawiano najdonioślejsze sprawy.53 Sprytny ten zbieg potrafił połączyć dbałość o własne interesy z chęcią pomszczenia doznanych krzywd. Bezustannie podjudzając ambicje nowego pana, nakłaniał go do wykorzystania sprzyjającej sposobności, gdy najdzielniejsze oddziały palatyńskie są wraz z cesarzem zajęte odległą wojną nad Dunajem. Usilnie doradzał Szapurowi najechać wyczerpane i bezbronne prowincje Wschodu na czele licznych wojsk perskich, wzmocnionych teraz dzięki przymierzu z najsroższymi barbarzyńcami. Posłowie rzymscy wycofali się więc bez powodzenia; następnych posłów, o jeszcze wyższych godnościach, pojmano i uwięziono, zagrażając im wygnaniem na bezludzie, a nawet śmiercią.
Kronikarz wojskowy,54 wysłany do obserwacji wojsk perskich, które przygotowywały się do budowy mostu z łodzi na Tygrysie, oglądał z wyniosłości równinę asyryjską pokrytą aż do linii horyzontu ludźmi, końmi i bronią. Na przedzie ukazał się Szapur, dobrze widoczny w przepychu purpury. Po jego lewej ręce miejsce honorowe zgodnie z obyczajem orientalnym zajmował Grumbates, król Chionitów, słynny sędziwy wojownik o surowym obliczu. Podobne miejsce po prawej ręce monarcha zachował dla króla Albańczyków, który sprowadził swoje niepodległe plemiona aż z wybrzeża Morza Kaspijskiego. Satrapowie i dowódcy byli rozmieszczeni w zależności od stopni i cała ta armia, nie licząc tłumów służby zaspokajającej najbardziej zbytkowne potrzeby swych panów, składała się z ponad stu tysięcy żołnierzy liniowych, nawykłych do trudów i wybranych z naj waleczniej szych narodów Azji.
Rzymski dezerter, w pewnej mierze kierując radą przyboczną Szapura, roztropnie doradził, aby zamiast trawić lato na uciążliwych i trudnych oblężeniach od razu pomaszerować prosto nad Eufrat i bez zwłoki przeć naprzód na słabą a bogatą stolicę Syrii. Ale Persowie jeszcze nie zdążyli wkroczyć na równiny Mezopotamii, gdy się okazało, że zostały już podjęte wszelkie możliwe środki ostrożności celem opóźnienia ich pochodu i udaremnienia ich zamysłów. Mieszkańców i trzody umieszczono bezpiecznie w warowniach, zieloną paszę podpalono, brody Eufratu nabito ostrymi palami i na brzegu osadzono machiny wojskowe; w samą też porę wezbrane wody rzeki odstraszyły barbarzyńców od próbowania zwykłego przejścia po moście Tapsakus. Ich zręczny przewodnik, zmieniając plan działania, przeprowadził wtedy całą armię naokoło, drogą wprawdzie dłuższą, ale wiodącą przez urodzajne okolice aż do samego źródła Eufratu, gdzie niemowlęca jeszcze rzeka jest zaledwie płytkim, łatwym do przebycia strumieniem. Szapur z roztropną pogardą ominął silnie obwarowane miasto

Najazd Szapura na Mezopotamię 179
Nisibis, gdy jednak przechodził pod murami Amidy, postanowił się przekonać, czy majestat jego obecności zdoła tak przestraszyć garnizon rzymski, że całe miasto natychmiast się podda. Świętokradcza zniewaga zabłąkanego dzirytu, który błysnął nad królewską koroną, dowiodła mu, jak duży popełnił błąd. Z oburzeniem odrzucił zniecierpliwiony monarcha radę ministrów zaklinających go, aby za cenę zadośćuczynienia urazie nie obracał wniwecz swoich planów. Już nazajutrz Grumbates podszedł do bramy miasta na czele doborowych oddziałów, żądając natychmiastowego poddania się jako jedynej możliwej do przyjęcia pokuty za ten akt porywczej bezczelności. Odpowiedziano mu na tę propozycję ogólnym wystrzeleniem grotów, przy czym oszczep wyrzucony z jednej z balist ugodził w serce jedynego syna Grumbatesa, młodzieńca pięknego i walecznego. Pogrzeb królewicza Chionitów odbył się uroczyście, zgodnie z obrządkiem jego kraju, i Szapur ukoił rozpacz sędziwego ojca solenną obietnicą, że za stos pogrzebowy posłuży winne miasto Amida, aby odpokutować swój czyn i unieśmiertelnić pamięć królewicza.
Starożytne miasto Amid albo Amida,55 czasem przybierające prowincjonalną nazwę Diarbekir,56 jest korzystnie położone na urodzajnej równinie nawadnianej naturalnymi i sztucznymi kanałami Tygrysu, którego największy strumień obejmuje półkoliście wschodnią część miasta. Przed samą wojną z Persami cesarz Konstancjusz obdarzył Amidę zaszczytem używania jego imienia, dodatkowymi murami warownymi i wysokimi basztami. Gdy zbliżał się tam Szapur, zaopatrzono miejski arsenał w machiny wojskowe i powiększono stały garnizon do liczby siedmiu legionów.57 Wielki Król pokładał swoje pierwsze i najbardziej krwawe nadzieje w dokonaniu napaści ze wszystkich stron jednocześnie. Poszczególnym narodom kroczącym pod jego sztandarem wyznaczono więc pozycje: południe miasta - Wertom, północ - Albańczykom, wschód - Chio-nitom, a zachód - Segestom, najdzielniejszym wojownikom Szapura, którzy wzmocnili swój front straszliwą linią słoni indyjskich.58 Persowie zewsząd podtrzymywali ich wysiłki i dodawali bodźca ich waleczności; nawet sam monarcha, nie bacząc na swoje stanowisko i bezpieczeństwo, przejawiał w prowadzeniu oblężenia ognistość młodego żołnierza. Barbarzyńcy po zaciekłej bitwie zostali odparci, natychmiast jednak powrócili. Uciekli ponownie wśród straszliwej rzezi, przy czym dwa buntownicze legiony rzymskie, swego czasu wygnane na Wschód, dały dowód niezdyscyplinowanej odwagi, uderzając w nocy w samo serce obozu perskiego. Podczas jednego z najsroższych, raz po raz się powtarzających natarć Amidę wydała w ręce nieprzyjaciela zdrada pewnego dezertera, który pokazał barbarzyńcom ukryte, zapomniane schody wyżłobione w urwistej skale nad Tygrysem. Siedemdziesięciu łuczników z gwardii królewskiej zdołało dzięki temu dostać się po kryjomu na trzecie piętro wysokiej baszty nad przepaścią i wywiesić tam perski sztandar - symbol napawający napastników pewnością siebie, a zarazem budzący panikę wśród oblężonych. Być może, za cenę życia tego oddziału, gdyby udało mu się utrzy-

Rozdział dziewiętnasty
180




mać tam jeszcze parę minut, można byłoby zdobyć całe miasto, jednakże znów do tego nie doszło. Szapur, wypróbowawszy bez powodzenia skuteczność przemocy i podstępów wojennych, uciekł się wreszcie do powolniejszych, ale też i pewniejszych operacji regularnego oblężenia, prowadząc je w myśl pouczeń biegłych w tej sztuce rzymskich dezerterów. W dogodnej odległości od miasta przeciągnięto okopy, po czym specjalne oddziały wyruszyły pod przenośnymi osłonami plecionych płotów, aby napełnić fosę i podkopać fundamenty murów, Jednocześnie zbudowano drewniane baszty i przesunięto je na kołach aż do miejsca, gdzie żołnierze, zaopatrzeni w broń przenośną wszelkiego rodzaju, mogli się z oddziałami broniącymi wału potykać na prawie równym poziomie, W obronie Amidy stosowano jednak wszelkie sposoby oporu, jakie tylko chytrość mogła podsunąć, a odwaga wprowadzić w życie, i ogień Rzymian niejednokrotnie obrócił machiny Szapura wniwecz. Ale zasoby oblężonego miasta w końcu się wyczerpały. Persowie po uzupełnieniu swoich strat wzmocnili atak, zrobili taranem wielką wyrwę w murach i już tym razem siły garnizonu rzymskiego, wyniszczone mieczem i chorobami, uległy furii napaści. Ogólna rzeź pochłonęła żołnierzy, obywateli miasta, ich żony i dzieci - wszystkich, którzy nie zdążyli uciec z Amidy przeciwległą bramą.
Zburzenie Amidy zapewniło jednak bezpieczeństwo prowincjom rzymskim. Gdy tylko pierwsze upojenie zwycięstwem minęło, Szapur znalazł chwilę wytchnienia, aby sobie uprzytomnić, że karząc nieposłuszne miasto utracił sam kwiat swoich wojsk i nie wykorzystał najbardziej sprzyjającej pory na podbój Cesarstwa.59 Pod murami Amidy podczas siedemdziesięciu trzech dni oblężenia poległo trzydzieści tysięcy zahartowanych w boju żołnierzy. Zawiedziony monarcha powrócił więc do swojej stolicy, bardzo przygnębiony pod maską udawanego tryumfu. Istniało duże prawdopodobieństwo, że niestałość jego barbarzyńskich sprzymierzeńców już ich kusi do zaniechania wojny pełnej niespodziewanych trudności i że sędziwy król Chionitów, syty zemsty, odwróci się ze zgrozą od widowni akcji, która go pozbawiła syna będącego nadzieją dynastii i narodu. W istocie zarówno siły, jak i duch armii perskiej, gdy Szapur wyruszał w pole wiosną następnego roku, nie mogły już sprostać jego nieograniczonym ambicjom. Zamiast sięgnąć po podbój Wschodu Szapur musiał się zadowolić zdobyciem dwóch warownych miast Mezopotamii, a mianowicie Singary i Bezabde,60 z których pierwsze leżało w samym środku piaszczystej pustyni, a drugie na niedużym półwyspie, nieomal ze wszystkich stron otoczone głębokimi, bystrymi wodami Tygrysu. Pięć rzymskich legionów w minimalnym składzie, do jakiego je ograniczono w czasach Konstantyna, dostało się do niewoli Persów, którzy je zesłali na najdalsze swoje pogranicze. Po zburzeniu murów Singary zwycięzca porzucił to samotne ustronne miasto, ale już z Bezabde postąpił inaczej, starannie odbudowując wszystkie umocnienia i umieszczając tam garnizon czy raczej kolonię doborowych żołnierzy, zaopatrzonych we wszelką broń i przejętych wzniosłymi uczuciami honoru i wierności. U schyłku tej kampanii oręż Szapura okrył się

181
Sytuacja w dowództwie rzymskim na Wschodzie



pewną niesławą z racji nieudanego natarcia na Wirtę, czyli Tekryt - silną, a nawet, jak ją powszechnie oceniano do czasów Tamerlana, chana Tatarów, niemożliwą do zdobycia twierdzę niepodległych Arabów.61
Obrona Wschodu przed Szapurem wymagała zdolności najwytrawniej szego dowódcy, wydawało się więc okolicznością ze wszech miar dla Cesarstwa szczęśliwą, że Szapur zaczyna od prowincji zarządzanej przez dzielnego Ursycy-na, jedynego, który był godny zaufania żołnierzy i ludu. W godzinie niebezpieczeństwa usunięto go jednak ze stanowiska 62 wskutek knowań eunuchów, po czym, ulegając tym samym wpływom, nadano dowództwo wojskowe Wschodu Sabinianowi, bogatemu, wyrafinowanemu weteranowi, który podlegał już wszystkim słabościom podeszłego wieku, bynajmniej nie nabywając związanego z wiekiem doświadczenia. Na mocy następnego rozkazu, wydanego również w myśl owych kapryśnych a zazdrosnych rad, Ursycyna ponownie wysłano na granicę Mezopotamii, skazując go na trudy prowadzenia wojny, gdy cały zaszczyt zwycięstwa miał spłynąć na jego niegodnego współzawodnika. Miejsce gnuśnego postoju Sabinian wybrał sobie w okolicach Edessy, gdzie pod murami miasta zabawiał się urządzaniem czczych parad wojskowych i pląsami przy dźwiękach fletów w tańcu pyrrusowym, troskę zaś o obronę prowincji pozostawił odwadze i sumienności dawnego dowódcy Wschodu. Ilekroć jednak Ursycynus zalecał plan jakichś energiczniejszych działań wojennych, chciał na czele lekkozbrojnej, ruchliwej armii obejść podnóże góry, przejmować konwoje nieprzyjacielskie, nękać Persów na całej linii frontu i wreszcie pójść na odsiecz Amidy, bojaźliwy i zawistny Sabinian powoływał się na to, że stanowczo mu zakazano narażać wojska na niebezpieczeństwo. Tymczasem Amida padła, jej najdzielniejsi obrońcy, którym udało się uniknąć miecza barbarzyńców, ponieśli śmierć z ręki kata w obozie rzymskim, a sam Ursycynus, przeszedłszy przez haniebne stronnicze śledztwo, został ukarany za postępowanie Sabiniana utratą swego stopnia wojskowego.
A przecież wkrótce Konstancjusz przekonał się, ile słuszności jest w przepowiedni, którą z uczciwym oburzeniem wygłosił jego skrzywdzony namiestnik, a mianowicie, że i samemu cesarzowi przy takich zasadach rządzenia niełatwo będzie bronić wschodnich obszarów przed najazdem wroga z zewnątrz. Po pokonaniu i uspokojeniu barbarzyńców znad Dunaju Konstancjusz wolnym marszem wyruszył na Wschód. Opłakał dymiące zgliszcza Amidy i na czele potężnej armii rozpoczął oblężenie Bezabde. Mury się trzęsły od wciąż ponawianych ataków największych taranów; miasto zostało doprowadzone do ostateczności, ale perski garnizon tak cierpliwie bronił go z nieustraszonym męstwem, że wreszcie nadejście pory deszczów zmusiło cesarza do zwinięcia oblężenia i niechlubnego wycofania się na zimowe leże do Antiochii.63
Ani Konstancjusz w swojej pysze, ani jego dworzanie w swojej pomysłowości jakoś nie mogli znaleźć materiału do panegiryków, aby opiewać wynik wojny z Persami, podczas gdy chwała jego kuzyna Juliana, któremu sam powierzył

182 ' Rozdział dziewiętnasty
dowództwo wojskowe nad prowincjami Galii, została światu obwieszczona prostym i zwięzłym sprawozdaniem z jego czynów.
W ślepej zaciekłości niezgody domowej Konstancjusz pozostawił kraje Galii, jeszcze wtedy uznające władzę jego współzawodnika, na pastwę barbarzyńców germańskich. Hordy Franków i Alemanów przekroczyły Ren, zachęcone darami i obietnicami, nadziejami na łup i na wieczyste nadanie im wszystkich obszarów, jakie zdołają sobie podporządkować.64 Ale cesarz, który tylko dla przelotnych korzyści rozbudził w sposób tak nieroztropny zachłanność w tych barbarzyńcach, już wkrótce z niewczesnym żalem przekonał się, jak trudno odprawić straszliwych sprzymierzeńców, gdy raz zakosztowali bogactw rzymskiej gleby. Nie bawiąc się w subtelne rozróżnienia pomiędzy lojalnością a buntem, ci niekarni rabusie zaczęli wszystkich poddanych Cesarstwa, posiadających jakąkolwiek pożądaną dla nich własność, traktować jako swoich naturalnych wrogów. Splądrowali więc i przeważnie obrócili w popioły czterdzieści pięć kwitnących miast, takich jak Tongres, Kolonia, Trewir, Wormacja, Spira, Strasburg i inne, nie mówiąc już o znacznie większej liczbie miasteczek i wsi. Barbarzyńcy germańscy, wciąż jeszcze wierni zasadom swoich przodków, mieli wstręt do zamkniętych murów, nazywając je nienawistnie więzieniami albo grobowcami; toteż w swoich niezależnych siedzibach nad Renem, Mozelą i Mozą zabezpieczali się przed zaskoczeniem jedynie tym, że klecili naprędce umocnienia z dużych pni przerzucanych w poprzek dróg. Alemanowie mieszkali na obszarach obecnej Alzacji i Lotaryngii, Frankowie zajmowali wyspę Batawów wraz z rozległym okręgiem Brabantu, znanym wówczas pod nazwą Toksan-drii,65 i być może, dającym się uznać za kolebkę ich galijskiej monarchii.66 Podboje Germanów od źródeł aż do ujścia Renu rozciągały się na przestrzeni ponad czterdziestu mil na zachód od tej rzeki, zaludniając okolice germańskimi koloniami. Spustoszenia przez nich czynione obejmowały obszary trzy razy rozleglejsze niż obszar ich podbojów. Na jeszcze większej przestrzeni galijskie miasta otwarte ziały pustką, opuszczone przez mieszkańców, a w miastach warownych ludność, mogąc liczyć jedynie na własne siły i własną czujność, musiała się zadowalać dostawami tylko takiego zboża, jakie można było uprawiać na wolnym gruncie w obrębie murów. Przerzedzone legiony, pozbawione żołdu i żywności, broni i dyscypliny, drżały nie tylko przed zbliżeniem się barbarzyńców, ale nawet na sam dźwięk ich imienia.
W takich to smutnych okolicznościach mianowano cezarem niedoświadczonego młodzieńca, który miał prowincje galijskie ocalić i zarządzać nimi, czyli wystawiać na pokaz, jak sam się wyraził, czczy obraz wielkości cesarskiej. Akademickie, w odosobnieniu odebrane wykształcenie Juliana zaznajomiło go raczej z książkami niż z bronią i raczej ze zmarłymi niż żywymi ludźmi, nie dając mu poznać ani rzemiosła wojennego, ani sztuki rządzenia w praktyce. Toteż niezdarnie wykonując niektóre ćwiczenia wojskowe, jakich koniecznie musiał się nauczyć, wykrzykiwał on z westchnieniem: "O, Platonie, Platonie, cóż to za








zadanie dla filozofa!" A jednak nawet la filozofia spekulatywna, będąca dla ludzi czynnych i ruchliwych aż nazbyt często przedmiotem pogardy, dała Julianowi zasady najszlachetniejsze, postawiła mu przed oczami najpiękniejsze przykłady cnót i ożywiła go ich umiłowaniem, pragnieniem sławy i pogardą śmierci.
Nawyk wstrzemięźliwości zalecanej w szkołach filozoficznych ma znaczenie jeszcze bardziej zasadnicze w surowej dyscyplinie obozu wojskowego. Julian tylko tyle jadał i sypiał, ile wymagał jego organizm. Ze wzgardą odsuwając przysmaki dostarczane na jego stół, zaspokajał apetyt pospolitą strawą, jaką wydawano najpośledniejszym żołnierzom. Podczas ostrej galijskiej zimy nigdy nie pozwalał opalać swojej komnaty sypialnej; nieraz w połowie nocy po krótkiej, przerywanej drzemce wstawał z kobierca rozłożonego na podłodze, aby załatwić jakąś naglącą sprawę państwową, pójść na inspekcję bądź ukraść parę chwil na prowadzenie ulubionych studiów.67 Krasomówstwo, które dotychczas ćwiczył, wymyślając sobie tematy, zaczął teraz stosować użyteczniej, rozbudzając bądź uspokajając nim namiętności żołdactwa, przy czym poznał dostatecznie dobrze i łacinę, chociaż, wcześnie nawykły do rozmów filozoficznych i literatury, znał lepiej piękny język grecki.68 Zważywszy, że pierwotnie nie przygotowywano go do roli ustawodawcy bądź sędziego, jest rzeczą prawdopodobną, że rzymska nauka prawa cywilnego nie zaprzątała jego uwagi w większym stopniu; ale ze swoich studiów filozoficznych zaczerpnął nieugięte względy dla sprawiedliwości, miarkowane przez wrodzoną mu wspaniałomyślność; nabył również znajomość ogólnych zasad słuszności i postępowania dowodowego oraz umiejętność cierpliwego badania najbardziej zawikłanych i najtrudniejszych zagadnień, jakie mu przedkładano do rozważenia. Władca, przeprowadzając posunięcia polityczne i operacje wojenne, musi brać pod uwagę różne przypadkowe okoliczności, toteż ten niedoświadczony uczeń często bywał w rozterce nie wiedząc, jak najdoskonalszą Leorię zastosować w praktyce. Ale w nabywaniu tej doniosłej wiedzy pomagały Julianowi siła i energia jego własnego talentu, jak również mądrość i doświadczenie Sallusta, jednego z wyższych oficerów, który w krótkim czasie przywiązał się serdecznie do władcy, tak bardzo godnego jego przyjaźni, i który był nie tylko nieposzlakowanie prawy, ale ponadto posiadał zdolność wpajania najbardziej szorstkiej prawdy w sposób nie raniący delikatności królewskiego ucha.69
Natychmiast po nadaniu Julianowi purpury wysłano go pod słabą eskortą trzystu sześćdziesięciu żołnierzy z Mediolanu do Galii. W Wiennie, gdzie cezar spędził nieprzyjemną i niespokojną zimę w rękach owych ministrów, którym Konstancjusz polecił kierować jego postępowaniem, zawiadomiono go o oblężeniu i wyzwoleniu Autun. To duże starożytne miasto, pod ochroną jedynie zrujnowanych murów i tchórzliwego garnizonu, zawdzięczało swoje ocalenie wspaniałomyślnej decyzji garstki weteranów, którzy w obronie ojczyzny ponownie chwycili za broń. Maszerując z Autun przez serce prowincji galijskich,





















184
Rozdział dziewiętnasty




Julian z zapałem wykorzystał pierwszą sposobność do wykazania swej odwagi. Na czele małego oddziału łuczników i ciężkozbrojnej konnicy wybrał z dwóch dróg krótszą, ale bardziej niebezpieczną. I, unikając ataków barbarzyńców, którzy byli panami pola bitwy, to znów im się opierając, przybył z honorem i szczęśliwie do obozu pod Reims, miejsca zbiórki oddziałów rzymskich. Widok młodego władcy pokrzepił zniechęconych żołnierzy, wymaszerowali więc z Reims na poszukiwanie nieprzyjaciela tak pewni siebie, że okazało się to nieomal zabójcze w skutkach. Alemanowie, dobrze znając ojczyste strony, potajemnie zebrali swoje rozproszone siły i przy sprzyjającej sposobności, jaką był dla nich pochmurny dzień deszczowy, uderzyli z niespodziewaną furią na tylne straże Rzymian. Zanim zdołano przywrócić porządek, w nieuniknionym zamęcie, który wówczas nastąpił, dwa legiony uległy zagładzie; Juliana nauczyło to doświadczenie, że najważniejszymi przedmiotami w szkole sztuki wojennej są ostrożność i czujność. W drugiej, już pomyślniejszej akcji udało mu się odzyskać i utrwalić swoją wojskową sławę, zwycięstwo to jednak nie było ani krwawe, ani decydujące, ponieważ zwinni barbarzyńcy uciekli przed pościgiem. Julian doszedł do Renu, przyjrzał się ruinom Kolonii i przekonawszy się o trudnościach tej wojny przerwał ją na czas zimy, niezadowolony ze swego dworu, ze swojej armii i ze swego sukcesu.70 Siły nieprzyjaciela jeszcze się nie załamały, ledwie więc cezar zdążył porozdzielać swe oddziały i rozbić kwaterę w Sens w środku Galii, otoczyły go i obiegły liczne zastępy Germanów. Zdany w tej ostateczności na własny rozum, okazał roztropną nieustraszoność, która wyrównała wszystkie wady garnizonu i niekorzystne położenie tego miasta. Barbarzyńcy po trzydziestu dniach musieli się wycofać, rozczarowani i wściekli.
Dumę Juliana, świadomego, że tylko własnemu mieczowi zawdzięcza to znakomite wyzwolenie, zatruwała myśl, że ci, którzy mieli mu pomagać w myśl wszelkich zasad honoru i wierności, porzucili go na pastwę losu, zdradzili i, być może, poświęcili na zagładę. Marcellus, naczelny wódz konnicy galijskiej, zbyt ściśle sobie tłumacząc rozkazy dworu, przyglądał się z niedbałą obojętnością udręce Juliana i nawet powstrzymał swoje oddziały od marszu na odsiecz Sens. Gdyby cezar przyjął w milczeniu tak niebezpieczną zniewagę, zarówno jego osoba, jak i powaga narażone by były na pogardę świata; z drugiej strony cesarz, puszczając płazem czyn tak zbrodniczy, potwierdziłby tylko podejrzenie już i tak nacechowane pewnym prawdopodobieństwem wskutek jego postępowania w przeszłości wobec książąt z rodu Flawiuszów. Toteż Marcellusa odwołano i w sposób łagodny zwolniono ze stanowiska.71 Na jego miejsce mianowano Sewera, doświadczonego żołnierza o wypróbowanej odwadze i wierności, umiejącego doradzać z szacunkiem i wypełniać rozkazy z gorliwością. Poddał się on bez niechęci najwyższemu dowództwu, gdy Julian dzięki zainteresowaniu swej protektorki, Euzebii, wreszcie uzyskał je nad wojskami Galii.72
Przyjęto ze wszech miar słuszny plan następnej kampanii. Sam Julian na czele resztek oddziałów weteranów i paru oddziałów nowozaciężnych, które mu

Wyprawy Juliana na Germanów 185
pozwolono utworzyć, zuchwale przeniknął w sam środek kwater germańskich i starannie odbudował warownie miasta Saverne, czyniąc z niego korzystną placówkę mającą powstrzymywać najazdy nieprzyjaciela bądź odcinać mu odwrót. W tym samym czasie Barbatio, dowódca piechoty, wyruszył z Mediolanu na czele trzydziestotysięcznej armii i przechodząc przez góry przygotował się do przerzucenia mostu na Renie w pobliżu Bazylei. Rozsądek nakazywał się spodziewać, że Alemanowie pod naciskiem zewsząd na nich napierającego oręża rzymskiego będą już wkrótce musieli ewakuować prowincje Galii i pośpieszyć do obrony ojczystego kraju. Ale nadzieje tej całej kampanii spełzły na niczym wskutek bądź nieudolności, bądź zawiści Barbatia albo otrzymanych przez niego tajnych poleceń. Działał on bowiem tak, jakby był wrogiem cezara, a potajemnym sprzymierzeńcem barbarzyńców. Niedbalstwo, z jakim pozwolił grupie łupieżców swobodnie przejść i powrócić nieomal przed bramami jego obozu, można położyć na karb nieudolności, ale zdradziecki akt spalenia wielu łodzi z obfitymi zapasami żywnościowymi, które zaspokoić miały najżywotniejsze potrzeby wojsk Galii, był dowodem jego wrogich i zbrodniczych zamiarów. Germanie wzgardzili tym nieprzyjacielem nie wykazującym ani siły, ani ochoty do ich obrażania, i haniebny odwrót Barbatia pozbawił Juliana spodziewanego poparcia, stawiając go wobec konieczności ratowania się na własną rękę z ryzykownej sytuacji, w której nie mógł bezpiecznie pozostać i z której nie mógł się wycofać z honorem.73
Alemanowie, natychmiast gdy przestał im zagrażać najazd, przygotowali się do ukarania rzymskiego młodzieńca, mającego śmiałość walczyć o posiadanie kraju, do którego z racji podboju i układów rościli sobie pretensję. Trzy dni i tyleż nocy zabrało im przeprawianie sił zbrojnych przez Ren. Przednią straż prowadził dziki Chnodomar, wywijając ciężkim oszczepem, którym tak zwycięsko władał w walce z bratem Magnencjusza, i powściągając własnym doświadczeniem bojowy zapał barbarzyńców wzbudzany jego przykładem.74 Za nim podążało sześciu innych królów, dziesięciu książąt krwi, długi poczet pełnych animuszu magnatów i trzydzieści pięć tysięcy naj waleczniej szych wojowników z plemion Germanii. Pewność siebie, jaką im dawał widok własnej siły, powiększyła się jeszcze bardziej po otrzymaniu od jakiegoś dezertera wiadomości, że cezar zajmuje stanowisko w odległości około dwudziestu i jednej mili od ich obozu w Strasburgu ze słabą armią, zaledwie trzynastotysięczną. Julian jednak wolał te niedostateczne siły rzucić przeciwko zastępom barbarzyńców na polu bitwy niż prowadzić uciążliwe i niepewne potyczki z rozproszonymi oddziałami Alemanów. Rzymianie w zwartym szyku ruszyli w dwóch kolumnach: konnica na prawo, a piechota na lewo. Gdy ukazali się pczom nieprzyjaciela, pora dnia była już tak późna, że Julian chciał tę bitwę odłożyć do następnego ranka, pozwalając swym oddziałom pokrzepić wyczerpane siły koniecznym posiłkiem i snem. Ostatecznie jednak uległ, acz niechętnie, wrzawie żołnierzy popartej nawet opinią jego rady przybocznej; napomniał ich, aby

186
Rozdział dziewiętnasty




walecznością usprawiedliwili swą ochoczą niecierpliwość, która w razie klęski j zostałaby powszechnie napiętnowana jako porywczość i zarozumiałość. Zabrzmiały trąby. Na całym polu dał się słyszeć okrzyk bojowy i obie armie j z jednakową furią ruszyły do natarcia. Cezar, osobiście prowadząc swoje prawej skrzydło, liczył na zręczność łuczników i wagę kirasjerów. Ale nieregularne J ugrupowanie lekkozbrojnej konnicy i lekkozbrojnej piechoty Alemanów prawie j natychmiast przerwało jego szeregi, tak że, nieszczęsny, musiał oglądać ucieczkę | sześciuset swoich najsłynniejszych kirasjerów.75 Jego obecność i powaga za-j trzymała wszakże tych uciekinierów, gdy niebaczny na własne bezpieczeństwo j rzucił się przed nich i, grożąc wszelką hańbą i obiecując wszelkie zaszczyty, l powiódł ich do powtórnego uderzenia na zwycięskiego nieprzyjaciela. Starcie j dwóch linii piechoty było uparte i krwawe. Germanie mieli przewagę pódl względem siły i wzrostu, Rzymianie pod względem karności i opanowania; l a ponieważ barbarzyńcy, którzy byli w służbie cesarza, łączyli w sobie przymioty i jednej, i drugiej strony, ich gorliwe wysiłki pod kierunkiem doświadczonego dowódcy zadecydowały w końcu o wyniku tego dnia, przechylając szalę zwycięstwa na stronę Rzymian. W tej pamiętnej bitwie pod Strasburgiem, tak chwalebnej dla cezara 16 i tak zbawiennej dla udręczonych prowincji Galii, Rzymianie utracili czterech trybunów i dwustu czterdziestu trzech żołnierzy. Alemanów poległo sześć tysięcy w polu, nie licząc tych, którzy się potopili w Renie bądź zginęli od dzirytów, usiłując się przeprawić na drugi brzeg.77 Sam Chnodomar został otoczony i wzięty do niewoli wraz z trzema najdzielniejszymi towarzyszami oddanymi swemu wodzowi na śmierć i życie. Julian z wojskowym przepychem przyjął Chnodomara w radzie oficerskiej i wyrażając wspaniałomyślną litość nad upadłym stanem swego jeńca nie okazał pogardy, którą czuł w głębi serca wobec jego wstrętnego poniżenia. Zamiast uczynić z pokonanego króla Alemanów wdzięczne widowisko dla miast Galii, z szacunkiem złożył to wspaniałe trofeum u stóp cesarza. Traktowano Chnodomara z honorami, ale ten niecierpliwy barbarzyńca, nie mogąc znieść swojej klęski, uwięzienia i wygnania, wkrótce życie zakończył.78
Po odepchnięciu Alemanów od prowincji nad górnym Renem Julian zwrócił swój oręż przeciwko Frankom zamieszkałym na granicy germańsko-galijskiej, bliżej oceanu, i uważanym z racji swojej liczebności, a jeszcze bardziej z racji swego nieustraszonego męstwa za najgroźniejszych ze wszystkich barbarzyńców.79 Chociaż bardzo ich nęciła grabież, głosili bezinteresowne umiłowanie wojny, uważając ją za najwyższy zaszczyt i szczęście dla człowieka. Umysły i ciała mieli wskutek prowadzenia ciągłych działań wojennych zahartowane tak gruntownie, że zgodnie z barwnym wyrażeniem pewnego krasomówcy śniegi zimy były im równie miłe jak kwiaty wiosny.
W parę miesięcy po bitwie pod Strasburgiem, w grudniu, Julian natarł na oddział sześciuset Franków, którzy zdobyli dwa zamki nad Mozą.80 Pomimo ostrej zimy wytrzymali oni z nieugiętą wytrwałością pięćdziesiąt cztery dni

Wyprawy Juliana na Germanów 187
oblężenia. Dopiero wyczerpani głodem, przekonawszy się o tym, że czujność nieprzyjaciela łamiącego lód na rzece nie pozostawia im żadnej możliwości ucieczki, Frankowie zgodzili się po raz pierwszy wziąć rozbrat ze starożytnym prawem nakazującym im zwyciężać albo ginąć. Cezar natychmiast wysłał swoich jeńców na dwór Konstancjusza, który przyjmując ich jako cenny dar 81 radował się ze sposobności dodania tych bohaterów do najbardziej doborowych oddziałów swojej gwardii przybocznej.
Uporczywy opór tej garstki Franków przekonał jednak Juliana o trudnościach wyprawy planowanej na nadchodzącą wiosnę w celu podbicia całego narodu. Jego błyskawiczny pośpiech zaskoczył i zdumiał barbarzyńskie oddziały liniowe. Rozkazując swoim żołnierzom zaopatrzyć się w suchary na dni dwadzieścia, rozbił nagle obóz w pobliżu Tongres, podczas gdy nieprzyjaciel przypuszczał, że jest on jeszcze w swojej kwaterze zimowej w Paryżu, gdzie czeka na przybycie konwojów powoli zdążających z Akwitanii. Nie dając Frankom czasu na zjednoczenie swych sił i namysł, Julian umiejętnie rozciągnął legiony od Kolonii aż po ocean; i zarówno postrachem, jak powodzeniem swego oręża zmusił niebawem korzące się plemiona do błagania o wspaniałomyślność i oddania się pod rozkazy zwycięzcy.
Chamawici ulegle wycofali się do swoich poprzednich siedzib za Renem; ale Salianom pozwolono zatrzymać ich nową ziemię, Toksandrię, uznając ich za poddanych Cesarstwa i tworząc z nich oddziały pomocnicze.82 Układ potwierdziły uroczyste przysięgi, przy czym wyznaczono stałych nadzorców, którzy, przebywając wśród tych Franków, mieli czuwać nad ścisłym przestrzeganiem warunków układu.
Opowiada się o pewnym wydarzeniu, interesującym samym przez się i bynajmniej nie pozostającym w sprzeczności z charakterem Juliana, który zręcznie wymyślił zarówno intrygę, jak i punkt szczytowy tragedii. A mianowicie, gdy Chamawici upraszali o pokój, Julian zażądał od nich wydania syna ich króla jako jedynego zakładnika, na którym mógł polegać. Zapanowała wówczas żałobna cisza przerywana szlochem i jękami świadczącymi o udręce i smutku barbarzyńców, po czym ich sędziwy wódz w żałosnych słowach zaczął ubolewać, że osobista strata, jaką jest dla niego śmierć syna, staje się jeszcze cięższa przez to, że ściąga nieszczęście na ogół narodu. Wówczas to Chamawitom, kornie leżącym na ziemi u stóp tronu, ukazał się niespodziewanie młody królewicz, którego uważali za zabitego, i gdy tylko uciszyła się radosna wrzawa, cezar zwrócił się do zgromadzonych następującymi słowami:
"Patrzcie na tego syna, na królewicza, którego opłakujecie. Utraciliście go z własnej winy. Bóg i Rzymianie wam go przywracają. Zachowam przy życiu i wykształcę tego młodzieńca, ale raczej jako pomnik mojej cnoty niż jako rękojmię waszej szczerości. Gdybyście się ośmielili sprzeniewierzyć waszym przysięgom, oręż Rzeczypospolitej pomści tę przewrotność nie na tym niewinnym, ale na winnych."

188
Rozdzia! dziewiętnasty




Barbarzyńcy wycofali się sprzed jego oblicza, doznając najgorętszych uczuć wdzięczności i podziwu.83
Nie wystarczyło jednak Julianowi wyzwolenie prowincji Galii od barbarzyńców germańskich. W ambicji swojej chciał współzawodniczyć z chwałą pierwszego i najznakomitszego z cesarzy, za którego przykładem ułożył własne komentarze o wojnie galijskiej.84 Ze świadomą dumą opisuje cezar, w jaki sposób dwukrotnie przeszedł przez Ren. Istotnie mógł się chełpić, że jeszcze zanim przybrał tytuł Augusta, przeniósł rzymskie orły przez tę wielką rzekę aż w trzech pomyślnych wyprawach.85
Do pierwszej wyprawy zachęciła go konsternacja Germanów po bitwie pod Strasburgiem; niechętne zrazu oddziały dały się przekonać swemu wymownemu przywódcy, który dzielił z nimi wszystkie trudy i niebezpieczeństwa narzucane najpośledniejszym z żołnierzy. Wkrótce już wsie na obu brzegach Menu, przedtem obficie zaopatrzone w zboże i trzodę, odczuły skutki spustoszeń dokonanych przez rzymskiego najeźdźcę. Znaczniejsze domy, zbudowane z pewną chęcią naśladowania rzymskiego wykwintu, padły pastwą płomieni, a cezar zuchwale szedł naprzód jeszcze około dziesięciu mil, dopóki go nie zatrzymała ciemna, nieprzenikniona puszcza, podkopana przejściami podziemnymi i na każdym kroku zagrażająca napastnikowi ukrytymi sidłami i zasadzkami. Na ziemi leżał już śnieg, więc Julian udał się do starożytnego zamku wzniesionego przez Trajana, przyznając uległym barbarzyńcom rozejm dziesięciomiesięczny.
Drugą wyprawę podjął po wygaśnięciu tego rozejmu, aby ukorzyć pychę Surmara i Hortaira, dwóch królów alemańskich, którzy brali udział w bitwie pod Strasburgiem. Obiecali oni oddać wszystkich wziętych do niewoli i jeszcze pozostających przy życiu poddanych Cesarstwa. Cezar wystarał się uprzednio o dokładny spis mieszkańców, których utraciły miasta i wsie galijskie, więc wszelkie wysiłki oszustwa wykrył tak szybko i rzeczowo, że Alemanowie nieomal uwierzyli w jego moc nadprzyrodzoną.
Jego trzecia wyprawa była jeszcze wspanialsza i donioślejsza w skutkach niż dwie pierwsze. Germanie, zebrawszy swoje siły zbrojne, zaczęli się posuwać wzdłuż przeciwległego brzegu rzeki zamierzając zburzyć most i nie dopuścić do przeprawienia się Rzymian. Ale ten roztropny plan rozbił się o umiejętną dywersję. Trzystu lekkozbrojnych krzepkich żołnierzy rzymskich, wybranych z poszczególnych oddziałów, wyruszyło w czterdziestu łodziach w dół rzeki, aby wylądować w pewnej odległości od posterunków nieprzyjaciela. Rozkaz wykonali z takim zuchwalstwem i pośpiechem, że nieomal zaskoczyli wodzów barbarzyńskich, którzy właśnie powrócili z jednego ze swych nocnych świąt, nieustraszenie pewni siebie w wyniku upojenia trunkiem. Nie powtarzając tu zawsze takich samych i obrzydliwych opowieści o rzezi, wystarczy zauważyć, że Julian podyktował własne warunki pokoju sześciu najwynioślejszym królom alemańskim, z których trzem pozwolono ujrzeć surową karność i wojenny

Wyprawy Juliana na Germanów 189
przepych obozu rzymskiego. Wiodąc za sobą dwadzieścia tysięcy ludzi wyzwolonych z barbarzyńskiej niewoli, powrócił cezar z tej wojny, której pomyślny wynik porównuje się ze starożytną chwałą zwycięstw nad Kartaginą i Cymbra-mi.
Julian, zapewniwszy swoim męstwem i postępowaniem przejściowy okres pokoju, natychmiast zabrał się do pracy bardziej odpowiadającej jego łagodnemu i filozoficznemu usposobieniu. Starannie odbudował miasta galijskie, które ucierpiały od najazdów barbarzyńców. Spośród tych miast, odbudowanych i umocnionych przez Juliana, wymienia się zwłaszcza siedem ważnych placówek pomiędzy Moguncją a ujściem Renu.86 Pokonani Germanie poddali się sprawiedliwemu, ale upokarzającemu dla nich warunkowi przygotowania i dostarczenia koniecznego budulca. Julian, zawsze w ruchu, przyspieszał swoją gorliwością wykonanie prac, tchnąć takiego ducha w wojska i oddziały pomocnicze, że one same zrzekły się przywileju zwolnienia od robót publicznych i współzawodniczyły ze sobą w najbardziej niewolniczym znoju z całą sumiennością rzymskich żołnierzy. Wypadło cezarowi zatroszczyć się o środki utrzymania tak samo jak i o bezpieczeństwo ludności i garnizonów. Nieuniknionym i zgubnym następstwem głodu byłaby ucieczka ludności i rokosz wojska. Wprawdzie wojna przerwała uprawę ziemi w prowincjach Galii, ale skąpe zbiory z kontynentu uzupełniono dzięki ojcowskiej trosce Juliana obfitością plonów z sąsiedniej wyspy. Sześćset dużych barek zbudowanych w Puszczy Ardeńskiej odbyło parokrotnie podróż na wybrzeże Brytanii, powracając stamtąd z dużymi ładunkami zboża i płynąc w górę Renu, aby je rozdzielić poszczególnym miasteczkom i twierdzom wzdłuż brzegu tej rzeki.87 Oręż Juliana przywrócił swobodną i bezpieczną żeglugę, którą Konstancjusz chciał nabyć za cenę godności i dar-haracz w postaci dwóch tysięcy funtów srebra. Cesarz przez oszczędność odmówił żołnierzom wypłacenia sum, jakie hojną i drżącą ze strachu ręką wypłacał barbarzyńcom. Zarówno zręczność, jak i stanowczość Juliana zostały więc wystawione na ciężką próbę, gdy wyruszył w pole z niezadowoloną armią, która odbyła już dwie kampanie nie otrzymując za to ani regularnego żołdu, ani żadnych dodatkowych dotacji.88
Czuła troska o pokój i szczęście poddanych była naczelną zasadą kierującą czy też może zdającą się kierować rządami Juliana.89 Każdą wolną chwilę pobytu na zimowej kwaterze poświęcał sprawom administracji cywilnej, przy czym wszelkie pozory wskazywały na to, że większą przyjemność sprawia mu rola dostojnika państwowego niż wodza. Przed wyruszeniem w pole większość spraw publicznych i prywatnych wniesionych do jego sądu przekazał wielkorządcom prowincji, ale po powrocie starannie zrewidował ich postępowanie sądowe, złagodził surowość prawa i wydał drugi wyrok, tym razem na samych sędziów. Wyższy ponad tę ostatnią pokusę, jakiej ulegają umysły cnotliwe, a mianowicie nierozsądną i nieumiarkowaną gorliwość w wymierzaniu sprawie-

190 Rozdział dziewiętnasty
dliwości, spokojnie i godnie powściągnął zapalczywość pewnego adwokata, < który ścigał za wymuszenie wielkorządcę Galii Narbońskiej.
"Czyż kiedykolwiek dowiedzie się komuś winy - wykrzykiwał gwałtowny Delfidiusz - jeżeli wystarczy tej winy zaprzeczyć?"
"A czy ktoś - odrzekł Julian - będzie kiedykolwiek niewinny, jeżeli wystarczy tę winę potwierdzić?"
s W rządach ogólnych podczas pokoju i wojny interesy władcy zbiegają się zazwyczaj z interesami ludu, ale Konstancjusz poczułby się głęboko dotknięty, gdyby cnoty Juliana pozbawiły go choć najmniejszej cząstki daniny, którą wymuszał od uciskanej i wyczerpanej Galii. Julian, obdarzony insygniami władzy królewskiej, mógł czasem odważyć się na to, by naprawić szkody wynikłe z zachłannej bezczelności niższych urzędników, demaskować ich przekupne wybiegi i wprowadzać dla wszystkich jednakowy i łatwiejszy sposób ściągania daniny. Ale kierowanie finansami poruczono na wszelki wypadek Florencju-szowi, prefektowi pretorium Galii, zniewieściałemu tyranowi niezdolnemu ani do litości, ani do skruchy. Podczas gdy ten wyniosły dostojnik uskarżał się na najbardziej nawet przyzwoite i łagodne sprzeciwy, Julian zżymał się na własną słabość. Odrzucił już ze wstrętem rozkaz poboru dodatkowej daniny, nowego obciążenia podatkowego, przedłożony mu przez prefekta do podpisu, i odmalowując wiernie powszechną nędzę, którą był zmuszony usprawiedliwić swoją odmowę, obraził dwór Konstancjusza. Z przyjemnością możemy się zapoznać z poglądami Juliana, wyrażonymi przez niego serdecznie i swobodnie w liście do jednego z najbliższych przyjaciół. Po zdaniu sprawy ze swojego postępowania pisze on tak:
"Czyż byłoby możliwe, aby uczeń Platona i Arystotelesa postąpił inaczej, niż ja uczyniłem? Czyż mogłem na pastwę losu porzucić nieszczęśliwych poddanych powierzonych mojej pieczy? Czyż nie zostałem powołany do bronienia ich przed krzywdami, jakich raz po raz doznają od tych nieczułych zbójów? Trybuna, który opuszcza swój posterunek, karze się śmiercią, pozbawiając go pogrzebu. Czyż miałbym prawo wydać na niego wyrok, gdybym sam w godzinie niebezpieczeństwa zaniedbał obowiązek znacznie świętszy i donioślejszy? Bóg wyniósł mnie na wysoki posterunek. Jego Opatrzność strzec mnie będzie i podtrzymywać. Jeśli skazany zostanę na mnogość cierpień, pociechę czerpać będę ze świadectwa czystego i prawego sumienia. O, gdybyż Bóg mi pozwolił mieć nadal takiego doradcę jak Sallust! Jeśli oni uznają za właściwe przysłać na moje miejsce jakiegoś następcę, poddam się bez niechęci; wolę bowiem wykorzystać krótką sposobność do czynienia dobra niż cieszyć się długotrwałą bezkarnością zła." 90
Niepewne i zależne stanowisko cezara, ukrywając wady Juliana, ukazało w całej pełni jego cnoty. Młodemu bohaterowi, który podtrzymywał w Galii tron Konstancjusza, nie wolno było naprawiać ułomności rządu, miał on jednak odwagę przynosić ulgę strapionemu ludowi i okazywać mu współczucie. Dopóki nie mógł wskrzesić wojowniczego ducha Rzymu i wprowadzić obyczajów

Cywilna administracja Juliana 191
pracowitości i kultury między barbarzyńskich wrogów, nie było żadnej rozsądnej nadziei na to, że mu się uda czy to zawarciem pokoju, czy podbojem Germanii zapewnić stały pokój powszechny. A przecież zwycięstwa Juliana zawiesiły na jakiś czas najazdy barbarzyńców i odwlekły ruinę Zachodniego Cesarstwa.
Jego zbawienny wpływ przywrócił do dawnego stanu miasta Galii, tak długo narażone na zło domowej niezgody, wojen z barbarzyńcami i tyranii wewnętrznej. Wraz z nadziejami radowania się życiem odżył duch pracowitości. Pod ochroną praw znów zakwitło rolnictwo, rękodzieło, handel. Kurie, czyli stowarzyszenia obywatelskie, znów się zapełniły użytecznymi i szanownymi obywatelami. Młodzież już się nie obawiała wstępować w związki małżeńskie, a małżeństwa już się nie obawiały mieć potomstwo; święta publiczne i prywatne obchodzono ze zwyczajowym przepychem, przy czym w ożywionych swobodnych stosunkach, jakie utrzymywały ze sobą poszczególne prowincje, przejawiał się powszechny narodowy dobrobyt.91 Człowiek taki jak Julian musiał odczuwać powszechną szczęśliwość, której był sprawcą, ze szczególnym jednak zadowoleniem i upodobaniem patrzył na miasto Paryż, swoją siedzibę zimową, a nawet przedmiot stronniczego przywiązania.92
Ta wspaniała stolica, która obecnie zajmuje wielki obszar po obu stronach Sekwany, ograniczała się pierwotnie do małej wysepki na środku tej rzeki dostarczającej mieszkańcom zapasów czystej i zdrowej wody. Rzeka obmywała podnóże murów i do miasta można się było dostać tylko przez dwa drewniane mosty. Na północ od Sekwany rozciągała się puszcza, ale na południe obszar noszący obecnie nazwę uniwersytetu, który się na nim mieści, pokrył się niepostrzeżenie domami, został przyozdobiony pałacem i amfiteatrem, łaźniami, akweduktem i Polem Marsowym do ćwiczeń oddziałów rzymskich. Sąsiedztwo oceanu łagodziło surowość klimatu, więc przy zastosowaniu pewnych środków ostrożności, wyuczonych wskutek doświadczeń, można tam było sadzić drzewa figowe i zakładać winnice. W wyjątkowo mroźne zimy Sekwanę pokrywała jednak gruba powłoka lodu i Azjata mógł porównać olbrzymie kry do bloków białego marmuru wydobywanych z kamieniołomów frygijskich.
Surowe i proste obyczaje umiłowanego Paryża, zwanego wówczas Lutecją,93 wręcz nie znającego czy też odrzucającego z pogardą takie rozrywki jak teatr, przywoływały na pamięć Julianowi rozwiązłość i przekupstwo Antiochii. Z oburzeniem przeciwstawiał zniewieściałych Syryjczyków dzielnym, uczciwym i pełnym prostoty Galom, prawie wybaczając tym ostatnim brak wstrzemięźliwości, który był jedyną skazą ich celtyckiej natury.94 Gdyby jednak teraz Julian mógł odwiedzić znów stolicę Francji i porozmawiać tam z ludźmi nauki i talentu, zdolnymi zrozumieć i przekonać tego ucznia Greków, to może znalazłby usprawiedliwienie dla żywotnego i pełnego wdzięku szaleństwa narodu, którego duch wojenny nigdy się nie daje osłabić folgowaniem sobie w zbytku; musiałby Julian wyrazić aprobatę dla doskonałości owej nieocenionej sztuki umilania i upiększania życia społecznego.

Rozdział dwudziesty
POBUDKI, POSTĘPY I SKUTKI NAWRÓCENIA SIĘ KONSTANTYNA INSTYTUCJONALIZACJA I USTRÓJ CHRZEŚCIJAŃSTWA, CZYLI KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO
P
owszechne wprowadzenie chrześcijaństwa można uważać za jeden z tych doniosłych przewrotów wewnętrznych, które wzbudzają najżywszą ciekawość i stanowią najcenniejsze pouczenie. Zwycięstwa Konstantyna i jego polityka wewnętrzna nie mają już dziś wpływu na losy Europy, ale znaczna cześć kuli ziemskiej nadal doświadcza skutków nawrócenia się tego monarchy, a instytucje kościelne z czasów jego panowania nieprzerwanie wpływają na poglądy, namiętności i interesy pokoleń.
Rozważając to zagadnienie, które można badać bezstronnie, ale którego nie można traktować obojętnie, napotykamy od razu trudność bardzo nieoczekiwanej natury - nie można ustalić prawdziwej i dokładnej daty nawrócenia Konstantyna. Wymowny Laktancjusz w tłumie dworaków Konstantyna z wyraźną niecierpliwością 1 ogłasza światu chwalebny przykład władcy Galii, który już od pierwszej chwili panowania uznaje i ubóstwia majestat prawdziwego i jedynego Boga.2 Uczony Euzebiusz natomiast przypisuje nawrócenie się Konstantyna cudownemu zjawisku na niebie w czasie, gdy obmyślał i przygotowywał wyprawę na Italię.3 Ze swojej strony historyk Zosimos twierdzi złośliwie, że cesarz najpierw unurzał ręce we krwi najstarszego syna, a dopiero potem odrzekł się bogów Rzymu i swoich przodków.4 Zamieszanie spowodowane niezgodnością tych powag wyniknęło z zachowania się samego Konstantyna. Zgodnie ze ścisłością języka kościelnego pierwszy z cesarzy chrześcijańskich zasłużył na to miano dopiero w chwili śmierci, ponieważ dopiero gdy złożony był ostatnią chorobą, przez nałożenie rąk 5 uczyniono go katechumenem i następnie, wtajemniczając obrzędem chrztu świętego, przyjęto w szeregi wiernych.6 Chrześcijaństwo Konstantyna przyjmować więc należy w dosyć nieokreślonym i ograniczonym sensie, przy czym śledzenie powolnego, prawie niedostrzegalnego procesu, w ciągu którego ten monarcha stopniowo okazał się opiekunem Kościoła i wreszcie jego prozelitą, wymaga najsubtelniejszej dokładności. Żmudnym zadaniem było dla Konstantyna wykorzenienie nawyków i uprzedzeń swego wychowania, uznanie boskiej mocy Chrystusa i zrozumienie, że prawdy Jego objawienia nie da się pogodzić z kultem bogów. Przeszkody,

Edykt mediolański
193




jakie prawdopodobnie stawiał Konstantynowi w tym procesie własny umysł, nauczyły go, że doniosłą zmianę religii panującej należy przeprowadzić ostrożnie, odsłaniał więc swoje poglądy niepostrzeżenie, o tyle tylko, o ile mógł bezpiecznie i z dobrym skutkiem je narzucić.
Przez cały czas jego panowania strumień chrześcijaństwa płynął łagodnie, chociaż ze wzrastającą szybkością, ale jego zasadniczy nurt czasem powstrzymywały, a czasem kierowały na bok różne okoliczności przypadkowe, jak również roztropność czy też może kaprys monarchy. Dostojnikom państwowym wolno było podawać do wiadomości zamiary pana językiem przystosowanym najlepiej do ich uprawnień,7 sam cesarz zaś przebiegle równoważył nadzieje i obawy poddanych, ogłaszając w ciągu jednego roku dwa edykty, z których pierwszym nakazał uroczyście obchodzić niedziele,8 a drugim polecił regularnie radzić się wróżbitów.9 Podczas gdy ten doniosły przewrót ważył się jeszcze na szali, z jednej strony chrześcijanie, a z drugiej poganie patrzyli na postępowanie władcy z podobnym niepokojem, ale wręcz odmiennym nastawieniem. Chrześcijanie, kierując się wszelkimi pobudkami zarówno gorliwości, jak i próżności, wyolbrzymiali objawy jego łaski i dowody jego wiary. Poganie natomiast, dopóki ich słuszne obawy nie zamieniły się w rozpacz i oburzenie, usiłowali ukryć przed światem i przed samymi sobą, że bogowie Rzymu już nie mogą zaliczać cesarza do liczby swoich czcicieli. Ulegając także namiętnościom i uprzedzeniom, pisarze tamtych czasów poczytywali sobie za obowiązek kojarzyć publiczne wyznawanie chrześcijaństwa z najbardziej chlubnym bądź też z najbardziej haniebnym okresem panowania Konstantyna.
Bez względu na to, jak mogła się przejawiać pobożność chrześcijańska w tym, co mówił i co czynił Konstantyn, aż do czterdziestego roku życia obstawał on przy praktykowaniu panującej religii.10 Dopóki pozostawał na dworze w Niko-medii, fakt, że tak postępował, można położyć na karb jego obaw, później jednak, gdy był już władcą Galii, można to tłumaczyć tylko jego skłonnościami bądź polityką. Hojnością swoją przywracał dawną świetność i bogactwo świątyniom bogów; na medalach wybijanych w mennicy cesarskiej widniały postacie i atrybuty Jowisza, Apollina, Marsa i Herkulesa, przy czym synowska nabożność Konstantyna powiększyła radę bogów na Olimpie uroczystą apoteozą jego ojca, Konstancjusza.11 Ale szczególnym nabożeństwem otaczał Konstantyn Geniusza Słońca, Apollina z mitologii greckiej i rzymskiej, i bardzo lubił być przedstawiany z symbolami tego boga światła i poezji. Nigdy nie błądzące groty, blask spojrzenia, nieśmiertelna uroda i pełne wdzięku wyczyny tego boga mogły go chyba pasować na patrona młodego bohatera. Ołtarze Apollina uwieńczone były darami wotywnymi Konstantyna i łatwowierne rzesze nauczyły się wierzyć, że cesarzowi dane jest oczami śmiertelnika oglądać opiekuńcze bóstwo w widzialnym majestacie i że zarówno na jawie, jak i we śnie jest on błogosławiony szczęsnymi wróżbami długiego i zwycięskiego panowania. Niepokonanym przewodnikiem i opiekunem Konstantyna powszechnie
13 - Gibbon t. 2

194 Rozdział dwudziesty
obwołano słońce, poganie więc mogli słusznie się spodziewać, że to znieważone bóstwo z bezlitosną mściwością ścigać będzie bezbożność swego niewiernego ulubieńca.12
Przez cały czas, gdy Konstantyn sprawował ograniczoną władzę najwyższą nad prowincjami Galii, chrześcijan galijskich bronił, być może wpierany przez prawo, autorytet tego władcy, który troskę o pomszczenie honoru bogów roztropnie pozostawił samym bogom. Jeśli możemy wierzyć zapewnieniu samego Konstantyna, to z oburzeniem patrzył on przedtem na okrucieństwo żołnierzy rzymskich wobec obywateli, których jedyną zbrodnią była ich religia.13 I na Wschodzie, i na Zachodzie widział już różne skutki surowości i pobłażliwości, przy czym tę pierwszą jeszcze bardziej mu zohydził przykład Galeriusza, jego nieubłaganego wroga, podczas gdy pobłażliwość swoją radą i powagą zalecił mu stosować umierający ojciec. Syn Konstancjusza natychmiast więc zawiesił albo odwołał edykty o prześladowaniu, przyznając swobodę praktykowania obrzędów religijnych wszystkim, którzy głosili swą przynależność do Kościoła. Wkrótce też chrześcijanie zaczęli liczyć na łaskę i sprawiedliwość swego władcy, któremu weszła już w krew potajemna, szczera cześć dla wiary Chrystusowej i dla Boga chrześcijan.14
Mniej więcej w pięć miesięcy po podboju Italii cesarz złożył uroczyste, o stwierdzonej autentyczności oświadczenie w kwestii swoich poglądów, ogłaszając słynny edykt mediolański, którym przywrócił pokój Kościołowi katolickiemu. W wyniku osobistej rozmowy z drugim władcą zachodnim, Licyniuszem, Konstantyn dzięki przewadze swego talentu i potęgi uzyskał jego pełne gotowości poparcie; powaga ich dwóch zjednoczonych imion i władzy rozbroiła wściekłość Maksymina; i wkrótce potem, po śmierci tego tyrana Wschodu, uznano edykt mediolański za powszechne i podstawowe prawo świata rzymskiego.15
Cesarze w swojej mądrości zarządzili przywrócenie chrześcijanom wszystkich praw obywatelskich i religijnych, tak niesłusznie im przedtem odebranych. Zastrzeżono ustawą, że wszystkie skonfiskowane przybytki kultu i ziemie, będące przedtem wspólną własnością chrześcijan, mają być Kościołowi natychmiast zwrócone bezspornie, bezzwłocznie i bez żadnych kosztów; temu surowemu rozkazowi towarzyszyła łaskawa obietnica, że nabywcy, którzy swego czasu zapłacili sprawiedliwą i dostateczną cenę, otrzymają odszkodowanie ze skarbca cesarskiego. Zwrócono uwagę, że zbawienne przepisy wprowadzone po to, by Strzec spokoju wiernych w przyszłości, oparte są na zasadach rozciągniętej na wszystkich i jednakowej dla wszystkich tolerancji; nowo powstała sekta musi więc zrozumieć tę równość jako zaszczytne wyróżnienie. Dwaj cesarze ogłaszają światu, że przyznali chrześcijanom i wszystkim innym bezsporną możliwość praktykowania takiej religii, jaką dana jednostka uważa za stosowne sobie wybrać, do jakiej czuje skłonność i jaką może uważać za najlepiej przystosowaną do swoich potrzeb. Starannie tłumacząc każde dwuznaczne słowo, usuwają

195
Społeczne znaczenie chrześcijaństwa



oni wszelkie wyjątki i wymagają od wielkorządców prowincji ścisłego posłuszeństwa wobec prawdziwego i prostego znaczenia tego edyktu, mającego ustalić i zabezpieczyć prawa do wolności religijnej bez żadnych ograniczeń. Raczą oni podać dwie ważne przyczyny, które ich skłoniły do zezwolenia na te powszechną tolerancję, a mianowicie są to: humanitarny zamiar kierowania się troską o pokój i szczęście ludu oraz pobożna nadzieja, że postępowaniem takim ułagodzą i zjednają sobie Bóstwo mieszkające w Niebiosach. Wdzięcznie przyjmują liczne i znakomite dowody łaski bożej i ufają, że taż sama Opatrzność nadal po wieczne czasy czuwać będzie nad pomyślnością władcy i ludu.
Gdy rozważymy te ogólnikowe i nieokreślone wyrazy pobożności, nasuwają się nam trzy przypuszczenia, różne, ale przecież dające się ze sobą pogodzić, l. Konstantyn mógł się wahać, jeszcze nie wiedząc, czy wybrać religię chrześcijańską, czy pogańską. 2. W myśl luźnych, elastycznych pojęć politeizmu mógł uznać Boga chrześcijan za jedno z wielu bóstw w hierarchii Niebios. 3. Mógł przejąć się miłą sercu filozoficzną ideą, że pomimo rozmaitości nazw, obrzędów i poglądów wszystkie sekty i wszystkie narody ludzkości jednoczą się w kulcie wspólnego Ojca i Stwórcy wszechświata.16
Jednakże władcy, układając plany, częściej mają na względzie korzyść doczesną niż prawdę abstrakcyjną i spekulatywną. Stronnicza, wciąż wzrastająca łaska Konstantyna mogła więc wypływać z szacunku, jaki żywił dla postawy moralnej chrześcijan, oraz z przekonania, że rozpowszechnienie Ewangelii wpoi cnotliwość w fycie zarówno jednostek, jak i całego społeczeństwa. Jakkolwiek swobodnie może sobie poczynać monarcha samowładny, jakkolwiek pobłażliwie może folgować namiętnościom własnym, niewątpliwie w jego interesie leży postaranie się o to, aby wszyscy jego poddani szanowali przyrodzone i obywatelskie zobowiązania społeczności. Ale działanie praw nawet najmędrszych jest niedoskonałe i niepewne. Rzadko kiedy dają one natchnienie cnocie i nie zawsze mogą powściągnąć występek. Moc ich nie wystarcza, żeby zakazać rzeczywiście wszystkiego, co potępiają, i karać wszelką zakazaną działalność. Starożytni ustawodawcy wezwali na pomoc potęgę wykształcenia i opinii publicznej, ale zasady, które niegdyś podtrzymywały siłę i czystość Rzymu lub Sparty, już od dawna wygasły w zmierzchającym, despotycznym Cesarstwie. Wprawdzie filozofia jeszcze sprawowała umiarkowaną władzę nad umysłem ludzkim, ale sprawa cnoty czerpała z wpływów pogańskiego zabobonu poparcie bardzo słabe.
W tych zniechęcających okolicznościach roztropny dostojnik państwowy mógł obserwować z przyjemnością postęp religii, która szerzyła wśród ludzi dobroczynny, powszechny system etyczny przystosowany do wszelkich obowiązków i wszelkich warunków życiowych, zalecany jako wola i racje Najwyższego Bóstwa i wzmacniany sankcją kar i nagród wiekuistych. Doświadczenia dziejowe Grecji i Rzymu przecież nie pouczyły świata, jak dalece można system obyczajów narodowych naprawić i ulepszyć przykazaniami objawienia bo-

Rozdział dwudziesty
196




skiego; Konstantyn mógł wiec z pewną ufnością słuchać pochlebczych, a przjB
tym doprawdy rozsądnych zapewnień Laktancjusza. Ten wymowny apologetl
stanowczo się chyba spodziewał i prawie ośmielał się obiecywać, że ustanowię!
nie chrześcijaństwa przywróci niewinność i szczęśliwość dawnej ery; że kuli
prawdziwego Boga ugasi wojnę i spory wśród tych, którzy uważać się będą żal
dzieci jednego Ojca; że każde pragnienie nieczyste, każda namiętność zła lubi
samolubna da się powściągnąć dzięki znajomości Ewangelii; i wreszcie, żel
dostojnicy państwowi będą mogli schować miecz sprawiedliwości, mając do l
czynienia z ludem, który powszechnie kierować się będzie umiłowaniem prawdy,!
pobożności, prawości, umiaru i harmonii oraz braterską miłością.17 l
Bierne, uległe posłuszeństwo chylące się pod jarzmo władzy, a nawet ucisku,!
musiało dla monarchy samowładnego być najbardziej widoczną i najużyteczniej-l
szą z cnót ewangelicznych.1 s l
Pierwsi chrześcijanie wywodzili instytucję rządów świeckich nie ze zgody ludu, l ale z wyroku Niebios. Cesarz panujący, choćby przywłaszczył sobie berło ł na drodze zdrady i morderstwa, automatycznie przybierał rolę namiestnika l Bóstwa. Jedynie wobec Bóstwa był odpowiedzialny za nadużycie swojej władzy i choćby nawet okazał się tyranem i gwałcił wszelkie prawa natury i społeczen- B stwa, jego poddani podlegali mu, związani nierozerwalnie przysięgami wier-1 ności i posłuszeństwa. Pokorni chrześcijanie zostali na ten świat zesłani jako l owce między wilki; skoro ich zasady nie pozwalały im używać siły nawet l w obronie własnej religii, jeszcze większym dJa nich grzechem byłoby przele-1 wanie krwi bliźnich w sporach o czcze przywileje bądź o plugawe dobra doczes- i ne tego przemijającego życia. Wierni nauce apostoła, który za czasów Nerona M głosił obowiązek bezwarunkowej uległości, chrześcijanie trzech pierwszych! stuleci zachowali sumienie czyste i wolne od winy potajemnych knowań bądź i jawnego buntu. Wśród srogości szalejących prześladowań nigdy nie dali si? } sprowokować do wystąpienia przeciwko tyranom na polu bitwy ani też do j wycofania się z urazą w jakiś odległy, ustronny zakątek ziemi.19 Protestanci j Francji, Niemiec i Wielkiej Brytanii, nieustraszeni obrońcy swojej wolności obywatelskiej i religijnej, poczytują sobie za zniewagę nienawistne porównanie postępowania pierwszych chrześcijan z postępowaniem chrześcijan zreformowanych.20 Może jednak zamiast nagany należy się pewien poklask wyższemu rozsądkowi i duchowi naszych przodków, którzy się przekonali, że religia nie zdoła obalić nieodwracalnych praw natury.21 Może cierpliwość pierwotnego Kościoła można przypisywać jego słabości równie dobrze jak jego cnocie. Sekta pokojowo nastawionych plebejuszy, bez przywódców, bez broni i bez warownych osłon, stawiając opór panu rzymskich legionów musiałaby przecież ulec nieuniknionej zagładzie. Niemniej chrześcijanie, gdy chcieli przebłagać gniew Dioklecjana bądź upraszali o łaskę Konstantyna, mogli z całą prawdomównością powoływać się na to, że wyznają zasady biernego posłuszeństwa i że na przestrzeni trzech stuleci zawsze postępowali w myśl tych zasad. Może przy tym

Konstantyn rzecznikiem chrześcijaństwa 197
dodawali, że tron cesarzy utrwali się na mocnej, stałej podstawie, jeśli wszyscy poddani, przyjmując naukę chrześcijańską, nauczą się cierpieć i słuchać.
W ogólnym ładzie Opatrzności uważa się władców i tyranów za sługi Niebios wyznaczone do rządzenia narodami albo do ich karcenia. Ale dzieje święte dostarczają wielu znakomitych przykładów bardziej bezpośredniej ingerencji Bóstwa w rządy nad Jego narodem wybranym. Berło i miecz oddane zostały w ręce Mojżesza, Jozuego, Gedeona, Dawida i Machabeusza; cnoty tych bohaterów były przyczyną albo skutkiem łaski bożej; oręż ich miał zwyciężać po to, aby przynosić wyzwolenie bądź tryumf Kościołowi. Podczas gdy sędziowie Izraela byli tylko przypadkowymi, czasowymi dostojnikami państwa, królowie Judy czerpali z królewskiego namaszczenia swego wielkiego przodka dziedziczne, bezsporne prawo, którego nie mogli utracić wskutek występków własnych albo kaprysu poddanych. Ta sama niezwykła Opatrzność, już nie ograniczając się do narodu żydowskiego, może więc właśnie na opiekunów chrześcijaństwa wybrała teraz Konstantyna i jego rodzinę, toteż pobożny Laktancjusz tonem proroczym obwieszcza przyszłą chwałę jego długiego powszechnego panowania.22 Współzawodnikami ulubieńca Niebios, dzielącymi z nim prowincje Cesarstwa, byli jednak Galeriusz, Maksymin, Maksencjusz i Licyniusz. Tragiczna śmierć Galeriusza i Maksymina wkrótce zadowoliła urażonych chrześcijan i spełniła ich krwawe nadzieje. Dwóch pozostałych straszliwych współzawodników, Maksencjusza i Licyniusza, którzy jeszcze się przeciwstawiali tryumfowi tego drugiego Dawida, usunęło z widowni zwycięstwo, jakie Konstantyn odniósł w rozgrywce z nimi; mogłoby się więc wydawać, że Opatrzność szczególnie czuwa nad jego sprawą. Charakter tyrana Licyniusza zhańbił purpurę cesarską i naturę ludzką; chrześcijanie, chociaż może nawet cieszyli się jego niepewną łaską, byli wraz z całą resztą poddanych nieustannie narażeni na skutki jego wyuzdanego, kapryśnego okrucieństwa. Licyniusz szybko dowiódł swoim postępowaniem, jak niechętnie zgodził się na mądre i humanitarne przepisy edyktu mediolańskiego. Na obszarach jego panowania zakazano zwoływać synody prowincjonalne, haniebnie zwolniono ze stanowisk wszystkich urzędników chrześcijan i chociaż uniknął on winy, a raczej niebezpieczeństwa ogólnych prześladowań, to jednak jego stronniczy ucisk był tym wstręt-niejszy, że stanowił pogwałcenie uroczystego, dobrowolnie przyjętego zobowiązania.23 Tymczasem gdy Wschód, zgodnie z barwnym wyrażeniem Euzebiusza, był pogrążony w ciemnościach piekielnych, prowincje zachodnie pławiły się w ciepłych dobrowróżbnych promieniach niebiańskiej światłości. Pobożność Konstantyna uznawano za niezaprzeczalny dowód sprawiedliwości jego oręża, a sposób, w jaki wykorzystał swoje zwycięstwo, tylko potwierdził zdanie chrześcijan, że ich bohatera natchnął i poprowadził sam Pan Zastępów. Podbicie Italii przyniosło edykt o powszechnej tolerancji; i Konstantyn, gdy tylko po klęsce Licyniusza został jedynym panem całego świata rzymskiego, upomniał pismami okólnymi wszystkich swoich

198
Rozdział dwudziesty




poddanych, aby bezzwłocznie, biorąc przykład z władcy, przyjęli świętą prawdę chrześcijaństwa.24
Pewność, że wywyższenie Konstantyna pozostaje w ścisłym związku z zamysłami Opatrzności, zaszczepiła w umysłach chrześcijan dwie opinie, które w sposób bardzo różny dopomogły do spełnienia się proroctwa. Lojalność chrześcijan, serdeczna i czynna, zaczęła na rzecz Konstantyna pobudzać wszelkie zasoby ludzkiej pracowitości, przy czym ufali oni, że ich wytężonym wysiłkom sekundować będzie jakaś cudowna pomoc boska. Przymierze z Kościołem, zawarte niepostrzeżenie, ale tak wyraźnie przyczyniające się do powodzenia ambicji cesarskich, przypisywane jest przez wrogów Konstantyna pobudkom interesownym. Na początku wieku IV liczba chrześcijan była wprawdzie nieduża w stosunku do liczby wszystkich poddanych Cesarstwa, niemniej wśród zwyrodniałego ludu, z obojętnością niewolników patrzącego na zmianę panów, duch i jedność stronnictwa religijnego mogły dopomagać ludowemu przywódcy, na którego usługi w myśl zasad swego sumienia oddawało ono życie i wszelkie dobra.25 Konstantyn na przykładzie swego ojca nauczył się szanować i wynagradzać usługi chrześcijan; rozdzielając urzędy publiczne, miał korzystną sposobność do umacniania swego rządu wyborem ministrów i dowódców, których wierności był pewien. Dzięki wpływowi tych wysoko postawionych misjonarzy na dworze i w armii coraz więcej musiało być prozelitów nowej wiary. Barbarzyńcy Germanii tak liczni w szeregach legionów niedbale i bez oporu godzili się przyjąć poglądy religijne swego dowódcy, toteż słusznie można sądzić, że jeszcze przed przejściem Alp wielka liczba tych żołnierzy poświęciła swoje miecze służbie Chrystusa i Konstantyna.26 Nawyki ludzkości i względy religijne stopniowo osłabiły strach przed wojną i rozlewem krwi, tak długo panujący wśród chrześcijan, aż doszło do tego, że na synodach zwoływanych pod łaskawą opieką Konstantyna wykorzystywano w odpowiedniej chwili powagę biskupów, aby potwierdzić zobowiązanie płynące z przysięgi wojskowej i wymierzać kary ekskomuniki żołnierzom, którzy odrzucali broń w owym czasie, gdy w Kościele panował pokój.27
Konstantyn, powiększając na obszarach swego panowania liczbę i gorliwość wiernych zwolenników, mógł liczyć na poparcie potężnej fakcji również i w prowincjach jeszcze posiadanych bądź uzurpowanych przez jego rywali. Wśród chrześcijańskich poddanych Maksencjusza i Licyniusza szerzyła się potajemna nielojalność wobec tych władców, przy czym zgoła już nie ukrywana niechęć Licyniusza do Kościoła służyła tylko do wciągnięcia chrześcijan jeszcze głębiej w służbę na rzecz jego współzawodnika. Regularna korespondencja biskupów z najodleglejszych prowincji pozwalała im swobodnie zawiadamiać się nawzajem o swoich życzeniach i zamysłach oraz bezpiecznie przekazywać wszelkie użyteczne wiadomości i składki wiernych, co tylko na dobre mogło wyjść Konstantynowi, który publicznie głosił, że chwycił za broń po to, by wyzwolić Kościół.28

__________ ________ Labarum, czyli sztandar krzyża 199
Zapał, którym przejęły się wojska, a być może, i sam cesarz, zaostrzył ich miecze, jednocześnie zadowalając chrześcijańskie sumienie. Pomaszerowali w bój z niezbitą pewnością, że ten sam Bóg, który otworzył Izraelitom drogę przez wody Jordanu i na dźwięk trąb Jozuego obalił mury Jerycha, okaże teraz swoją moc i widzialny majestat w zwycięstwie Konstantyna. Historia Kościoła gotowa jest swym świadectwem potwierdzić, że te oczekiwania zostały usprawiedliwione bardzo wyraźnym cudem i że cudowi temu nieomal jednomyślnie przypisano nawrócenie się pierwszego chrześcijańskiego cesarza. Owa prawdziwa czy też urojona przyczyna wydarzenia tak doniosłego nie tylko zasługuje na uwagę potomności, ale nawet jej wymaga. Nie oprę się tu więc pokusie, żeby ocenić słynną wizję Konstantyna, rozważając osobno sztandar, sen i znak niebiański oraz rozdzielając elementy historyczne, naturalne i cudowne tej nadzwyczajnej opowieści, które w zestawieniu na pozór słusznych argumentów zostały przebiegle połączone w jedną wspaniałą, ale kruchą całość.
I. Narzędzie tortur stosowanych tylko wobec niewolników i cudzoziemców stało się przedmiotem zgrozy w oczach obywatela rzymskiego; pojęcie winy, męki i hańby kojarzyło się ściśle z pojęciem krzyża.29 Konstantyn, powodując się raczej pobożnością niż humanitaryzmem, wkrótce zniósł na obszarach swego panowania tę karę, którą raczył cierpieć Zbawiciel ludzkości;30 musiał jednak cesarz najpierw nauczyć się pogardy dla przesądów swego wychowania i swego ludu, zanim w środku Rzymu postawił własny posąg z krzyżem w prawej ręce i napisem głoszącym, że zwycięstwo jego oręża i wyzwolenie Rzymu nastąpiło dzięki zwycięstwu tego zbawiennego znaku, prawdziwego symbolu siły i odwagi.31 Ten sam symbol uświęcał oręż Konstantyna: krzyż błyskał na hełmach żołnierzy, był wyryty na ich tarczach i utkany na chorągwiach, przy czym święte emblematy przystrajające osobę samego cesarza różniły się tylko bogatszymi materiałami oraz kunsztowniejszym wykonaniem.32 Ale tryumf krzyża w całej pełni uwidaczniał się w głównym sztandarze noszącym nazwę "labarum" 33 - owo niejasne, chociaż słynne miano, którego źródłosłowu daremnie szukano nieomal we wszystkich językach świata. Opisuje się go 34 jako długą włócznię przeciętą poprzeczną belką. Jedwabny welon zwisający z tej belki był misternie przetykany wizerunkami panującego monarchy i jego dzieci. Na końcu włóczni wznosiła się złota korona, na której widniał tajemniczy monogram wyobrażający zarazem kształt krzyża i pierwsze litery imienia Chrystusowego.35 Pieczę nad labarum powierzono pięćdziesięciu strażnikom o wypróbowanym męstwie i wierności. Stanowisko ich było niezmiernie zaszczytne i korzystne i dzięki pewnym szczęśliwym przypadkom już wkrótce wytworzyła się opinia, że tych strażników w okresie sprawowania urzędu nie imają się dziryty wrogów ani nie zagrażają im żadne inne niebezpieczeństwa. Podczas drugiej wojny domowej sam Licyniusz przekonał się z przerażeniem o mocy tej uświęconej chorągwi, której widok wśród nieszczęść bitwy tchnął w żołnierzy Konstantyna zapał nie do

200
Rozdział dwudziesty




pokonania, jednocześnie szerząc grozę i popłoch w szeregach legionów nie-przyj acielskich.3 6
Chrześcijańscy cesarze, którzy poszli za przykładem Konstantyna, podczas wszystkich swoich wypraw wojennych wystawiali sztandar krzyża. Gdy jednak zwyrodniali następcy Teodozjusza przestali pojawiać się osobiście na czele swoich wojsk, labarum złożono jako czcigodną, ale już bezużyteczną relikwię w pałacu w Konstantynopolu.37 Chwała jego jeszcze się zachowała na medalach dynastii Flawiuszów. Wdzięczna pobożność umieściła na nich monogram Chrystusa w samym środku pomiędzy symbolami Rzymu. Uroczyste hasła na temat bezpieczeństwa Rzeczypospolitej, chwały wojsk i przywrócenia powszechnej szczęśliwości stosowano do trofeów zarówno religijnych, jak i wojskowych; po dziś dzień istnieje medal cesarza Konstancjusza, na którym widnieją pod sztandarem labarum te pamiętne słowa: "Pod tym znakiem zwyciężysz."38
II. W każdym niebezpieczeństwie bądź nieszczęściu pierwsi chrześcijanie mieli zwyczaj wzmacniania ducha i ciała znakiem krzyża; żegnali się również podczas swoich obrzędów kościelnych i we wszelakich codziennych okolicznościach życiowych, uważając znak ten za niezawodny środek ochrony przeciwko wszelkim rodzajom zła duchowego i doczesnego.39 Autorytet Kościoła sam przez się mógł mieć dostateczne znaczenie, aby uzasadnić pobożność Konstantyna, tak samo roztropnie i stopniowo uznającego prawdę chrześcijaństwa jak przyjmującego jego symbole. Ale świadectwo pewnego współczesnego Konstan-tynowi pisarza, który w formalnej rozprawie pomieścił sprawę religii, nadaje pobożności cesarza charakter znacznie potężniejszy i wznioślejszy. Pisarz ten twierdzi z całkowitą ufnością, że w nocy przed ostatnią bitwą z Maksen-cjuszem Konstantyn otrzymał we śnie napomnienie, że powinien wyryć na tarczach swoich żołnierzy niebiański znak Boga, święte inicjały imienia Chrystusowego; Konstantyn, jak twierdzi dalej ów pisarz, wykonał rozkaz Niebios i wskutek tego jego męstwo i posłuszeństwo zostały wynagrodzone decydującym zwycięstwem przy Moście Milwijskim.
Pewne względy mogłyby może skłonić umysł sceptyczny do podania w wątpliwość sądu i prawdomówności tego retora, który czy to przez gorliwość, czy też w interesie własnym poświęcił swoje pióro sprawie przeważającej fakcji.40 Jak się zdaje, dopiero w jakieś trzy lata po tym zwycięstwie rzymskim ogłosił on w Nikomedii opis śmierci prześladowców chrześcijan, a przecież odległość tysiąca dni i tysiąca mil może dać pełną swobodę do zmyślania faktów, które potem łatwowiernie przyjmują zainteresowani i które milcząco aprobuje sam cesarz, bez oburzenia słuchając cudownej opowieści wysławiającej jego chwałę i popierającej jego zamysły. Również i na rzecz Licyniusza, wówczas jeszcze ukrywającego swoje wrogie nastawienie do chrześcijan, tenże sam pisarz przytacza opowieść o podobnym widzeniu, w którym anioł podyktował Li-cyniuszowi modlitwę powtórzoną następnie przez całą armię, zanim starła się ona z legionami tyrana Maksymina.41

201
Cudowne wizje Konstantyna



Częste powtarzanie się cudów pobudza umysły ludzkie tam, gdzie te cuda nie mogą ich sobie podporządkować; ale rozpatrując sen Konstantyna osobno, można go zupełnie naturalnie wytłumaczyć względami natury politycznej albo zapałem cesarza. W czasie gdy dzięki krótkiej, zakłóconej drzemce uciszył się chwilowo jego niepokój o nadchodzący dzień, mający zadecydować o losach Cesarstwa, czcigodna postać Chrystusa i tak dobrze znany symbol Jego religii mogły przecież z całą siłą narzucić się żywej wyobraźni władcy, który poważał imię i, być może, potajemnie błagał potęgę Boga chrześcijan o pomoc. Równie dobrze mógł wytrawny mąż stanu pozwolić sobie na zastosowanie jednego z owych wojskowych forteli, owych pobożnych oszustw tak kunsztownie i skutecznie stosowanych swego czasu przez Filipa i Sertoriusza.42 Narody starożytności uznawały bowiem powszechnie nadprzyrodzone pochodzenie snów, a znaczna część armii galijskiej nauczyła się już pokładać ufność w zbawiennym znaku religii chrześcijańskiej. Nieprawdziwości tajemniczego widzenia Konstantyna mógł dowieść tylko wynik bitwy; i być może, temu nieustraszonemu bohaterowi, który przeszedł już przez Alpy i Apeniny, było rozpaczliwie obojętne, co się stanie w razie klęski pod murami Rzymu. Senat i lud, rozradowany wyzwoleniem spod jarzma wstrętnego tyrana, uznali, że zwycięstwo Konstantyna przekracza moc człowieka, nie odważono się jednak dać do zrozumienia, że zostało ono odniesione dzięki opiece bogów. Napis na łuku tryumfalnym, wzniesionym mniej więcej w trzy lata po tym wydarzeniu, głosi dwuznacznie, że Konstantyn ocalił i pomścił Rzeczpospolitą dzięki wielkości własnego umysłu i natchnieniu, czyli bodźcowi, jaki mu dało Bóstwo.43 Pogański krasomówca, który skorzystał z pierwszej sposobności do wysławiania cnót zwycięzcy, przypuszcza, że tylko jeden jedyny Konstantyn cieszy się potajemnym bliskim obcowaniem z Najwyższą Istotą powierzającą troskę o śmiertelników bóstwom podległym sofeie; przypuszczeniem tym podsuwa bardzo prawdopodobny powód, dla którego poddani Konstantyna nie powinni się ważyć przejść na religię swego władcy.44
III. Filozof, ze spokojną podejrzliwością badając sny \ omeny, cuda i dziwy historii świeckiej, a nawet i kościelnej, wyciągnie prawdopodobnie wniosek, że jeśli oczy widzów często zwodziło oszustwo, to jeszcz?, częściej rozum czytelnika obrażały wytwory fantazji. Wszystkie wydarzenia, objawienia bądź przypadki zdające się odchylać od zwykłego biegu rzeczy pochopnie przypisuje się bezpośredniemu działaniu Bóstwa; fantazja zadziwionej rzeszy naiaje czasem kształty i barwy, mowę i ruch przelatującym po niebie, niezwykł>n meteorom.45
Dwoma najsłynniejszymi mówcami, którzy w wymyślnych penegirykach mozolili się, aby wysławiać chwałę Konstantyna, byli Nazariusz i Euzebiusz. Nazariusz w dziewięć lat po zwycięstwie rzymskim46 opisuje armię boskich wojowników, którzy najwyraźniej spadli z nieba; mówi o ich urodzie, ich animuszu, ich gigantycznych kształtach, o snopach światła bijących od ich

202 Rozdział dwudziesty
niebiańskich zbroi, o cierpliwości, z jaką pozwalali słyszeć się i widzieć śmiertelnikom, i wreszcie o ich oświadczeniu, że sfrunęli na ziemię, wysiani po to, aby pomóc wielkiemu Konstantynowi. Mówca zwraca się do całego narodu galijskiego, do którego wówczas przemawiał, prosząc o potwierdzenie prawdy tego cudu, przy czym żywi chyba nadzieję, że ze względu na to niedawne wydarzenie publiczne spotkają się z wiarą również i objawienia dawniejsze.47
Chrześcijańska baśń Euzebiusza, która w ciągu dwudziestu sześciu lat zdążyła powstać na tle tego pierwotnego snu, ma formę poprawniejszą i bardziej finezyjną. Podczas jednego ze swoich marszów Konstantyn ujrzał jakoby na własne oczy świetliste memento krzyża widniejące ponad słońcem u zenitu, bo działo się to w południe, opatrzone napisem: "Tym zwyciężaj!" To niezwykłe zjawisko na niebie zdumiało zarówno całą armię, jak i cesarza, niezupełnie jeszcze zdecydowanego w wyborze religii, ale już w nocy po owym dniu jego zdumienie przemieniło się w wiarę, gdy stanął przed nim Chrystus i ukazując tenże sam niebiański znak krzyża, rozkazał Konstantynowi sporządzić podobny sztandar, po czym z pewnością zwycięstwa pomaszerować na Maksencjusza i wszystkich innych wrogów.48 Euzebiusz, uczony biskup Cezarei, uświadamiał sobie chyba, że tak późne odkrycie tej cudownej opowieści wzbudzi pewne zdziwienie i niedowierzanie nawet wśród najpobożniejszych czytelników. Pomimo to jednak, zamiast zbadać dokładnie okoliczności czasu i miejsca, co przecież zawsze służy do wykrycia fałszerstwa,49 zamiast ustalić prawdę, zebrać i zapisać świadectwa tak licznych, jeszcze żyjących ludzi, którzy musieli oglądać ten zadziwiający cud,50 Euzebiusz zadowala się powołaniem na świadectwo bardzo szczególne, bo pochodzące od samego Konstantyna, który w wiele lat później opowiedział mu je podczas swobodnej rozmowy jako niezwykły wypadek swego życia, zaświadczaj'jego prawdziwość uroczystą przysięgą. Roztropność i wdzięczność uczonego biskupa nie pozwoliły mu wątpić o prawdomówności zwycięskie^0 pana, ale jasno daje on do zrozumienia, że nie uwierzyłby w fakt tegp rodzaju, gdyby mu to opowiedział ktoś o pośledniejszej powadze. Taki dow"d prawdziwości nie mógł jednak przetrwać władzy dynastii Flawiuszów, tot&f chrześcijanie następnego stulecia 51 lekceważyli ów niebiański znak^-ttfćmoże już nawet wyszydzany przez niewierzących.52 Ale Kościół katolicki zarówno Wschodu, jak i Zachodu uznał go za cud, rzeczywiście bądź pożenię sprzyjający szerzeniu się kultu krzyża. Wizja Konstantyna zajmowała pp^esne miejsce w legendach zabobonu, dopóki wreszcie zuchwały, rozsądny /uch krytycyzmu nie odważył się obniżyć wartości tryumfu pierwszego chrześ-/cijańskiego cesarza, zarzucając mu brak prawdomówności.53
Protestanccy, filozoficznie nastawieni czytelnicy obecnych czasów skłonni są wierzyć, że Konstantyn, opowiadając o swoim nawróceniu, potwierdził rozmyślny fałsz rozmyślnym a uroczystym krzywoprzysięstwem. Bez wahania może orzekną, że w wyborze religii kierował się on interesem własnym i że

Pobożność Konstantyna 203
(jak się wyraził pewien poeta świecki54) ołtarze Kościoła były dla niego podnóżkiem, po którym wygodnie wstąpił na tron Cesarstwa. Wniosek tak ostry i bezwzględny nie znajduje jednak uzasadnienia w tym, co wiemy o naturze ludzkiej, o Konstantynie i o chrześcijaństwie. Obserwuje się, że w czasach żarliwości religijnej nawet najprzebieglejsi mężowie stanu sami po części ulegają fanatyzmowi, którym chcą natchnąć ogół, i że nawet najbardziej prawowierni święci w obronie prawdy sięgają po niebezpieczny przywilej oszustwa i fałszu. Wzgląd na korzyść osobistą często bywa normą nie tylko naszych czynów, ale i wierzeń, te same więc pobudki korzyści doczesnej, jakie, być może, kierowały postępowaniem i wyznaniami publicznymi Konstantyna, niepostrzeżenie mogły go skłonić do szczerego przejęcia się religią tak bardzo sprzyjającą jego sławie i szczęściu. W próżności swojej słuchał chętnie zapewnień, że to właśnie jego wybrały Niebiosa, aby rządził na ziemi, i że odniesione zwycięstwo już uzasadniło jego boski tytuł do tronu oparty na prawdzie Objawienia chrześcijańskiego.
Jak wiadomo, niezasłużony poklask może czasem na światło dzienne wydobyć prawdziwą cnotę, więc i pozorna nabożnosc Konstantyna, jeśli na początku była ona tylko pozorna, mogła stopniowo pod wpływem pochwał, nawyku i przykładu stać się dojrzałą, poważną wiarą i żarliwą pobożnością. Biskupi i nauczyciele nowej sekty, chociaż stroje ich i obyczaje odbijały od strojów i obyczajów dworu, uzyskali dostęp do cesarskiego stołu; towarzyszyli monarsze w jego wyprawach, przy czym wpływ, jaki wywierał na niego jeden z nich, Egipcjanin czy może Hiszpan,55 przypisywany był przez pogan działaniu czarów.56 Zarówno Laktancjusz, który przykazania Ewangelii przyozdabiał krasomówstwem Cycerona,57 jak i Euzebiusz, który w służbę religii oddał uczoność i filozofię Greków,58 cieszyli się jednakowo przyjaźnią i poufałością władcy; biegli ci mistrzowie dysputy potrafili cierpliwie wyczekiwać chwili, gdy był on w nastroju łagodnym i uleg\ym, aby wysuwać umiejętnie argumenty najbardziej trafiające mu do przekonania. Bez względu na korzyści, jakie mogły płynąć z pozyskania prozelity-cesarza, wyróżniał się on spośród wielu tysięcy swoich poddanych chrześcijan raczej wspaic'ałością purpury niż wyższością mądrości czy cnoty. Nie można też wykluczyć prawdopodobieństwa, że umysł niewykształconego żołnierza poddał się owej wćdze dowodowej, która w bardziej oświeconym wieku może zadowolić, a nawet podbić umysł takiego Grocjusza, Pascala czy Locke'a. Wśród nieustannych trudów sp"awo-wania swego wielkiego urzędu żołnierz ten poświęcał, czy też udawał, ze poświęca, nocne godziny studiowaniu Pisma Świętego i układaniu rozprav teologicznych, po czym wygłaszał owe rozprawy przed licznym, oklaskującym go audytorium. W jednej z nich, bardzo długiej, zachowanej po dziś dzień, ten królewski kaznodzieja omawia szeroko rozmaite dowody prawdy religii, najdłużej wszakże i ze szczególnym upodobaniem zajmuje się wierszami sybilińskimi59 i czwartą eklogą Wergiliusza.60
Na czterdzieści lat przed przyjściem na świat Chrystusa mantuański bard,

Rozdział dwudziesty
204




jak gdyby natchniony przez niebiańską Muzę Izajasza, wystawiał z całym
przepychem metafory orientalnej powrót Dziewicy, upadek węża i zbliżające si?
narodzenie Boskiego Dziecięcia, latorośli wielkiego Jowisza, które miało ,
odpokutować winy ludzkości i cnotami swego ojca panować nad spokojnym
światem; zapowiadał powstanie i pojawienie się plemienia niebiańskiego, ;
pierwotnego i jedynego narodu na całym świecie, oraz stopniowy powrót j
niewinności i szczęśliwości złotego wieku. Poeta nie był chyba świadom |
tajemniczego sensu i celu tych wzniosłych przepowiedni, tak niegodnie stoso- j
wanych do małoletniego syna jakiegoś konsula czy triumwira,61 ale jeśli >
dzięki wykładni wspanialszej i zaiste słuszniejszej czwarta ekloga przyczyniła L
się do nawrócenia pierwszego chrześcijańskiego cesarza, to Wergiliusz może J
zasługiwać na to, aby go zaliczyć do najbardziej zwycięskich misjonarzy
Ewangelii.62 j
Chcąc jeszcze bardziej zadziwić i zaciekawić obcych, a nawet katechu- i menów, ukrywano przed ich oczami straszliwe tajemnice wiary chrześcijańskiej j pod osłoną umyślnej tajemniczości.63 Ale ta sama roztropność biskupów, która ustanowiła surowe przepisy dyscypliny, rozluźniła je na rzecz prozelity cesarskiego, zważywszy, że zwabienie go na łono Kościoła nawet za cenę największych ustępstw było sprawą bardzo doniosłą. Konstantynowi pozwolono więc, przynajmniej w drodze milczącej dyspensy, cieszyć się większością przywilejów, jeszcze zanim zaciągnął on jakiekolwiek zobowiązania chrześcijanina. Zamiast opuszczać zgromadzenie, gdy głos diakona odprawiał rzeszę profanów, Konstantyn modlił się wraz z wiernymi, dyskutował z biskupami, wygłaszał kazania na najpodnioslejsze i najbardziej zawiłe tematy teologiczne, święcił w myśl obrządku wigilię Wielkanocy i publicznie głosił się nie tylko uczestnikiem, ale w pewnej mierzć kapłanem i hierófantem misteriów chrześcijańskich.64 W swojej pysze>si6gł przywłaszczyć sobie szczególne wyróżnienie czynami, zanim na nie zasłużył. Surowość nie w porę może by zwarzyła jeszcze niedojrzałe owoce jego nawrócenia, a przy tym, gdyby drzwi kościołów szczelnie przed władcą zamknięto, pan Cesarstwa, już przecież porzuciwszy ołtarze bogów, zostałby w ogóle pozbawiony jakiejkolwiek formy kultu religijnego. x W czasie swojej ostatniej wizyty w Rzymie Konstantyn pobożnie odrzekł się zabobo^tf'swoich przodków i znieważył go, nie chcąc poprowadzić pochodu stanu rycerskiego i złożyć publicznie ślubów Jowiszowi na Wzgórzu Kapito-lińpiim.65 Na wiele lat przed swoim chrztem i śmiercią głosił światu, że j/ź nikt nie zobaczy jego osoby ani podobizny w murach świątyni bałwo--chwalczej; rozdzielał natomiast prowincjom wszelkiego rodzaju medale i obrazy przedstawiające cesarza w kornej, błagalnej postawie pobożności chrześcijańskiej.66
Wprawdzie pychy Konstantyna, który nie chciał przyjąć przywilejów katechumena, nie da się łatwo wytłumaczyć ani usprawiedliwić, ale zwlekanie z jego chrztem może znaleźć uzasadnienie w maksymach i praktyce Kościoła

205
Pobożność Konstantyna



starożytnego. Sakramentu chrztu świętego67 udzielał przy asyście duchowieństwa sam biskup w kościele katedralnym swojej diecezji regularnie w ciągu pięćdziesięciu dni od uroczystych świąt Wielkanocy do Zielonych Świątek; w tym to uświęconym okresie przyjmowano na łono Kościoła liczne gromady dzieci i osób dorosłych. Rozsądek rodziców często im kazał odkładać chrzest potomstwa do czasu, gdy zdolne ono będzie zrozumieć zobowiązania, jakie chrzest na nie nakłada; ponadto surowość dawnych biskupów wymagała od nowo nawróconych odbycia dwuletniego bądź trzyletniego nowicjatu; zresztą i sami katechumeni z różnych pobudek natury doczesnej i duchowej nie spieszyli się zbytnio do przybrania charakteru doskonałych, wtajemniczonych chrześcijan. Sakrament chrztu miał obejmować pełne i absolutne odpuszczenie grzechu, natychmiast przywracać duszę do jej pierwotnej czystości i upoważniać do nadziei zbawienia wiekuistego. Wielu spośród prozelitów chrześcijaństwa uważało, że nieroztropnie jest przyspieszać zbawienny obrzęd, którego powtórzyć już nie można, i odrzucić w ten sposób nieoszacowany przywilej, którego, być może, już nigdy nie da się odzyskać. Zwlekając z chrztem, mogli swobodnie folgować swoim namiętnościom w uciechach tego świata i jednocześnie zachowywać we własnych rękach środek pewnego i łatwego rozgrzeszenia.68
Jeśli chodzi o samego Konstantyna, to wzniosła teoria Ewangelii przemówiła do jego serca znacznie słabiej niż do rozumu. Aby osiągnąć wielki cel swojej ambicji, kroczył drogami ciemnymi i krwawymi; po zwycięstwie zaczął bez umiaru nadużywać swego szczęścia. I w rezultacie, zamiast słusznie podkreślać swoją wyższość nad niedoskonałym bohaterstwem i pogańską filozofią Trajana i Antoninów, utracił w wieku dojfzafym dobrą sławę nabytą w młodości. W miarę jak nabywał coraz szerszą wiedzę o prawdzie, coraz bardziej zbaczał ze ścieżek cnoty i w tymże samym roku, w którym ?wołał sobór nicejski, splamił swe imię straceniem, a raczej zamordowaniem najstarszego syna. Sama ta data wystarczy, aby obalić ignoranckie, złośliwe twierdzenie Zosimosa,69 jakoby po śmierci syna skruszony ojciec uzyskał od sług Kościoła rozgrzeszenie, o które na próżno upraszał kapłanów pogańskich. W owym czasie cesai? na pewno już się nie wahał w wyborze religii, nie mógł też nie wiedzieć, ve Kościół jest w posiadaniu niezawodnego leku, chociaż wolał odłożyć zastosowanie g0 do chwili, gdy nadejście śmierci usunie pokusę i niebezpieczeństwo ponownego popadnięcia w grzech. Biskupi, których podczas swej śmiertelnej chorzy wezwał do pałacu w Nikomedii, byli zbudowani żarliwością, z jaką prosi o sakrament chrztu i z jaką chrzest przyjmował, jak również jego uroczystym zapewnieniem, że do końca życia godzien będzie miana ucznia Chrystusowego, oraz pokorną odmową przywdziania purpury, gdy go już raz obleczono w białą szatę neofity. Jak się zdaje, dobra sława Konstantyna wpłynęła na to, że brano z niego przykład w odwlekaniu chrztu.70 Tyranów, którzy po nim nastąpili, zachęcała do tego wiara, że krew niewinnych, jaką mogą przelać podczas swego

Rozdział dwudziesty
206




długiego panowania, zostanie natychmiast zmyta w wodach odrodzenia moralnego, przy czym zaznaczać tu nie trzeba, że takie nadużywanie religii niebezpiecznie podkopywało podwaliny moralności.
Wdzięczność Kościoła wysławia cnoty i usprawiedliwia potknięcia wspaniałomyślnego protektora, który podniósł chrześcijaństwo na tron świata rzymskiego. Grecy nawet obchodzą uroczyście dzień tego cesarskiego świętego, rzadko kiedy wymieniając jego imię bez dodania tytułu Równy Apostołom.71 Takie porównanie, jeśli ma się ono odnosić do charakteru owych bożych mi sjonarzy, trzeba przypisać przesadzie bezbożnego pochlebstwa. Jeśli jednak ma się ono ograniczać tylko do obszaru i liczby ich ewangelicznych podbojów, to sukces Konstantyna był chyba równy sukcesowi samych apostołów. Ogłaszając edykty o tolerancji usunął przeszkody opóźniające dotychczas postęp chrześcijaństwa; liczni dostojnicy w czynnej służbie otrzymali pozwolenie, a nawet hojną zachętę, aby zalecać zbawienne prawdy Objawienia wszelkimi argumentami, jakie tylko mogą trafiać do rozsądku bądź pobożności ludu.
Dokładne wyważenie obu religii na szali trwało tylko chwilę, bo przenikliwe oko żądzy władzy i chciwości rychło odkryło, że wyznawanie chrześcijaństwa może wyjść na dobre nie tylko w przyszłym, ale i w doczesnym życiu.72 Nadzieje na bogactwa i zaszczyty, przykład samego cesarza, jego napomnienia i pełne nieodpartego, bo cesarskiego czaru uśmiechy przekonały służalczy, przekupny tłum zalegający apartamenty pałacu. Miasta, które dały znać o swojej wybitnej gorliwości dobrowolnym burzeniem świątyń, wyróżniano przywilejami municypalnymi i wynagradzano darami dla mieszkańców, przy czym nowa stolica Wschodu chlubiła się swoją szczególną przewagą płynącą z tego, że nigdy jej nie bezcześcił kult bałwanów.73 Ponieważ niższe warstwy społeczne rządzą się naśladownictwem, wkrótce po nawróceniu tych, którzy z racji swego urodzenia bądź--bdgactw zjrfćzali się do warstw wyższych, nastąpiło również nawrócenie podległych rzesz.74 Zbawienie pospólstwa kupowano po cenie przystępnej, jeśli prawdą jest to, że w ciągu jednego roku ochrzczono w Rzymie dwanaście tysięcy mężczyzn, nie licząc proporcjonalnej liczby kobiet i dzieci, gdy cesarz obiecał każdemu nawróconemu białe szaty i dwadzieścia sztuk złota.
Potężny wpływ Konstantyna nie zacieśnił się do wąskich granic jego życia i obszarów jego panowania. Wykształcenie, które Konstantyn dał swoim synom i bratankom, zapewniło Cesarstwu ród władców wierzących jeszcze żywiej i szczerzej, ponieważ wchłaniali oni ducha czy już przynajmniej naukę chrześcijaństwa od najwcześniejszego dzieciństwa. Dzięki wojnom i stosunkom handlowym znajomość Ewangelii rozszerzyła się poza granice Cesarstwa Rzymskiego i barbarzyńcy, którzy przedtem lekceważyli pokorną sektę wyjętą spod prawa, rychło się nauczyli doceniać religię tak niedawno przyjętą przez największego monarchę i najkulturalniejszy naród na kuli ziemskiej.76 Goci i Germanie zaciągnięci pod sztandar Rzymu szanowali krzyż połyskujący na

________________Konstantyn krzewicielem chrześcijaństwa 207
czele legionów, a ich dzicy rodacy również w tym samym czasie otrzymywali lekcje wiary i człowieczeństwa. Królowie Iberii i Armenii czcili Bóstwo swego opiekuna, a ich poddanych, którzy do dziś niezmiennie zachowują miano chrześcijan, wkrótce połączył stały uświęcony związek z braćmi rzymskimi. Chrześcijan Persji wprawdzie podejrzewano w czasie wojny o przedkładanie sprawy religii nad sprawę ojczyzny, ale dopóki pomiędzy tymi dwoma cesarstwami panował pokój, interwencje Konstantyna skutecznie powściągały prześladowczego ducha magów.77 Promienie Ewangelii rozjaśniły wybrzeże Indii. W Arabii i Etiopii78 kolonie Żydów, którzy tam przeniknęli, wprawdzie się przeciwstawiały postępowi chrześcijaństwa, ale uprzednia znajomość objawienia Mojżeszowego w pewnej mierze ułatwiała trud misjonarzom. Abisynia jeszcze dziś czci pamięć Frumencjusza, który za panowania Konstantyna poświęcił życie nawracaniu tamtych okolic. Gdy na tron wstąpił Konstancjusz, podwójny urząd posła i biskupa otrzymał niejaki Teofil,79 sam pochodzenia hinduskiego. Wsiadł on na statek na Morzu Czerwonym wraz z dwustoma końmi najczystszej krwi, z Kapadocji, wysłanymi przez cesarza w darze dla władcy Sebejczyków, czyli Homerytów; oprócz tych koni powierzono Teofilowi wiele innych użytecznych darów mogących wzbudzić podziw wśród tych barbarzyńców i zjednać ich przychylność; pomyślnie więc spędził on parę lat na pasterskich odwiedzinach w kościołach strefy gorącej.80
Nieodparta potęga cesarzy rzymskich przejawiła się w całej swojej okazałości przy doniosłej a niebezpiecznej zmianie religii państwowej. Obawa przed użyciem siły zbrojnej ucieszyła słabe i nie znajdujące poparcia szemrania pogan i wszystko wskazywało na to, że zarówno chrześcijańskie duchowieństwo, jak i lud, idąc za głosem sumienia i wtteięezności, okaże rządowi radosną uległość. Od dawna już było podstawową zasadą ustroju rzymskiego, że wszystkie stany społeczne jednakowo podlegają prawom i że troska o religię jest zarówno uprawnieniem, jak i obowiązkiem dostojnika państwowego. Konstantynowi i jego następcom trudno było pojąć, że przez fakt swego nawrócenia utracili jedną z prerogatyw cesarskich i że nie mogą nadawać praw religii, którą osłaniają i wyznają. Ci cesarze w dalszym ciągu więc sprawowali najwyższą jurysdykcję nad stanem kościelnym i księga szesnasta Kodeksu Teodozjańskie-go wykłada pod różnymi tytułami władzę przybraną przez nich w rządzie Kościoła katolickiego.
Jednakże na skutek prawnego ustanowienia chrześcijaństwa wprowadzlo się i utwierdziło nigdy dotąd nie narzucane wolnemu duchowi Grecji i Rzynu rozróżnienie pomiędzy władzą doczesną a władzą duchową.81 Urząd najwyz szego kapłana, od czasów Numy do czasów Augusta sprawowany przez jednego z najwybitniejszych senatorów, zjednoczył się wreszcie z godnością cesarską. Cesarz, ten pierwszy dostojnik państwowy, za każdym podszeptem zabobonu bądź polityki wypełniał funkcje kapłańskie własnoręcznie;82 nie było też ani w Rzymie, ani w prowincjach żadnego stanu kapłańskiego, który by się w swojej

208 Rozdział dwudziesty
świętości wynosił nad innych ludzi albo przypisywał sobie bliższe porozumienie z bogami. W Kościele chrześcijańskim natomiast, gdzie obsługa ołtarza należy do wieczyście następujących po sobie wyświęconych kapłanów, monarcha, mający godność duchową znacznie niższą niż najpośledniejszy z diakonów, zasiadał poniżej ogrodzenia sanktuarium, mieszając się z tłumem wiernych.83 Cesarz mógł być pozdrawiany jako ojciec swego ludu, ale winien był okazywać ojcom Kościoła szacunek synowski, przy czym takich samych dowodów respektu, jakie Konstantyn przez pewien czas składał tylko osobom świętych i wyznawców, zaczęła wkrótce od niego wymagać pycha stanu biskupiego.84 Potajemny konflikt pomiędzy jurysdykcją świecką a jurysdykcją kościelną wprowadzał zamęt w działalność rządu rzymskiego; sam cesarz w swojej pobożności bał się ściągnąć na siebie winę i niebezpieczeństwo przez dotknięcie Arki Przymierza bezczeszczącą świecką ręką. Podział na dwa stany: duchowny i świecki, był zaiste dobrze już znany wielu ludom starożytnym; kapłani Indii i Persji, Asyrii i Judei, Etiopii, Egiptu i Galii czerpali z niebiańskiego źródła władzę i - dobra doczesne. Stopniowo jednak te czcigodne instytucje przystosowały się do obyczajów i rządów poszczególnych krajów8 5 w przeciwieństwie do pierwotnego Kościoła, któremu sprzeciw i pogarda ze strony władzy świeckiej posłużyły tylko do spojenia wewnętrznej karności. Chrześcijanie sami musieli sobie wybierać własnych dostojników, gromadzić i rozdzielać własne dochody publiczne i regulować politykę wewnętrzną w myśl kodeksu praw potwierdzonych przez zgodę ludu i praktykę lat trzystu. Wydawało się więc, że Konstantyn, przyjmując wiarę chrześcijan, zawiera wieczyste przymierze z jakimś odrębnym i niepodległym społeczeństwem, i przywileje nadawane bądź potwierdzane przez tego cesarza i jego następców przyjmowano nic jako niepewne łaski dworu, ale jako słuszne i niezmienne uprawnienia stanu kościelnego.
Kościół katolicki podlegał duchowej i prawnej jurysdykcji tysiąca ośmiuset biskupów,86 z których tysiąc miało siedziby w greckich, a ośmiuset w łacińskich prowincjach Cesarstwa. Obszary i granice poszczególnych diecezji były różne i przypadkowe, zależnie od gorliwości i miary powodzenia pierwszych misjonarzy, jak również życzeń ludu i postępu wiary w Ewangelię. Kościoły biskupie skupiały się gęsto wzdłuż Nilu, na wybrzeżu Afryki, w Azji prokon-sularnej-> w południowych prowincjach Italii. Biskupi Galii, Hiszpanii, Tracji i PonW panowali nad całymi obszarami tych okręgów, do wykonywania podległych obowiązków pasterskich delegując swoich wiejskich sufraganów.87 Di/cezja chrześcijańska mogła się rozciągać na całą prowincję, mogła też ^granicząc się do jednej tylko wsi, ale wszyscy biskupi byli sobie równi A wszyscy mieli święcenia dożywotnie; wszyscy też jednakowo czerpali władzę i przywileje od apostołów, od ludu i od prawa. Podczas gdy polityka Konstan-tyna wydzieliła dwa stany, cywilny i wojskowy, jednocześnie powstał w państwie i w Kościele nowy i wciąż się odradzający stan urzędników kościelnych, czasem wprawdzie niebezpieczny, ale zawsze szanowany.

System władzy kościelnej ' 209
Ważne tu będzie dokonanie przeglądu ich stanowisk i atrybutów, przy czym rozpatrzymy następujące punkty:
I. Wybory ludowe
II. Wyświęcanie duchowieństwa
III. Mienie '..-.? ...p^Kf-u-^K^S.. - -- .,..-. : .: ,-5:
IV. Jurysdykcja świecka
V. Nagany duchowe
VI. Publiczne wygłaszanie kazań ; ^
VII. Przywilej zwoływania zgromadzeń ustawodawczych. ;
I. Wolność wyborów utrzymała się jeszcze przez długi czas po prawnym ustanowieniu chrześcijaństwa.88 Poddani Rzymu cieszyli się w Kościele utraconym już przez nich w Rzeczypospolitej przywilejem wybierania dostojników, których następnie musieli słuchać. Gdy tylko któryś z biskupów zamknął oczy, metropolita upoważniał jednego ze swoich sufraganów do objęcia w tymczasowy zarząd diecezji zmarłego biskupa i do przygotowania w wyznaczonym terminie wyborów biskupa następnego. Prawo głosowania przysługiwało zarówno niższemu duchowieństwu, mającemu większe dane do osądzania zasług kandydatów, jak i senatorom, magnatom z danego miasta i wszystkim innym, którzy wyróżniali się z racji swego stanowiska bądź majątku; głosował też i cały ogół ludu, tłumnie w wyznaczony dzień napływając z najodleglejszych części diecezji,89 nieraz zagłuszając zgiełkliwymi owacjami głos rozsądku i naruszając prawa karności. Mogło się zdarzyć, że poklask tłumu skupiał się na osobie najbardziej zasłużonego kandydata - sędziwego prezbitera, jakiegoś świątobliwego mnicha bądź nawet kogoś ze stanu świeckiego, kto się wyróżniał gorliwością i pobożnością. O krzesło biskupie ubiegano się jednak, zwłaszcza w wielkich i bogatych miastach Cesarstwa, jako o godność raczej doczesną niż duchową. Toteż aż nazbyt często na wybór następców apostołów wpływały interesowne nadzieje, namiętności samolubne i szkodliwe, fortele przewrotności i fałszu, potajemne przekupstwo albo otwarta czy nawet krwawa przemoc - krótko mówiąc, to wszystko, co przedtem hańbiło wolność wyborów w republikach Grecji i w Rzeczypospolitej Rzymu. Podczas gdy jeden z kandydatów chełpił się honorami swojej rodziny, drugi zwabiał do siebie sędziów przysmakami dostatniego stołu, a trzeci, ponosząc większą winę niż jego współzawodnicy, proponował, że dzielić się będzie łupem z grabieży Kościoła ze wspólnikami swoich świętokradczych nadziei.90
Prawa zarówno świeckie, jak kościelne usiłowały z tej uroczystej i doniosłej sprawy wykluczyć pospólstwo. Kanony dyscypliny starożytnej, wymagając pewnych kwalifikacji na biskupa, takich jak wiek, pozycja, itd., powściągały w pewnej mierze nie czyniące żadnych rozróżnień kaprysy wyborców. Również i powaga biskupów prowincjalnych, którzy gromadzili się sami w kościele, aby zatwierdzić wybór ludu, miała się przyczyniać do miarkowania jego
14 - Gibbon t. 2 . ,

Rozdział dwudziesty
210




namiętności i naprawiania jego pomyłek. Biskupom wolno było odmówić wyświęcenia kandydata niegodnego i nawet wściekłość ścierających się fakcji poddawała się czasem ich bezstronnemu rozjemstwu.
Uległość bądź opór duchowieństwa i ludu przy rozmaitych okazjach dostarczały różnych precedensów, które niepostrzeżenie przeobraziły się w ustalone prawa i prowincjonalne zwyczaje,91 wszędzie jednak za podstawową zasadę polityki religijnej uznawano to, że żadnego biskupa nie można Kościołowi prawowiernemu narzucić bez zgody jego wiernych. Wprawdzie cesarze, będąc strażnikami spokoju publicznego i pierwszymi obywatelami Rzymu i Konstantynopola, mogli obwieszczać skutecznie swoje życzenia w sprawie wyboru prymasa, ale ci monarchowie samowładni szanowali wolność wyborów kościelnych i chociaż od nich zależały wszelkie zaszczytne stanowiska państwowe i wojskowe, pozwalali tysiącowi ośmiuset dostojników dożywotnich obejmować wysokie urzędy na drodze wolnych wyborów ludowych.92 W myśl nakazów sprawiedliwości dostojnicy ci nie mogli sami opuszczać swych zaszczytnych stanowisk ani też nie wolno ich było z nich usunąć. Mądrość synodów usiłowała jednak, co prawda bez wielkiego powodzenia, zmusić biskupów do stałego przebywania w swoich diecezjach i nie dopuszczać do ich przenoszenia. Dyscyplina na Zachodzie zaiste mniej się rozluźniła niż na Wschodzie, ale te same namiętności, które spowodowały, że trzeba było wprowadzić te przepisy, uczyniły je bezskutecznymi. Wyrzuty, jakimi tak gwałtownie obsypywali się nawzajem rozzłoszczeni biskupi, służą tylko do obnażenia ich wspólnej winy i obustronnego braku rozsądku.
II. Tylko biskupi posiadali władzę duchowego ojcostwa, i ten nadzwyczajny przywilej mógł im w pewnym stopniu wynagradzać bolesny celibat,93 narzucony zrazu jako cnota, potem jako powinność, a wreszcie jako stanowcze zobowiązanie. Religie starożytności, ustanowiwszy odrębny stan kapłański, poświęcały całe świątobliwe plemię, szczep bądź rodzinę na dożywotnią służbę bogom.94 Instytucje takie wprowadzono raczej dla zachowania istniejącego stanu rzeczy niż dla celów podboju. Dzieci kapłanów cieszyły się dumną i gnuś-ną pewnością jutra, będącą ich świętym dziedzictwem, przy czym troski, przyjemności i wszelkie radości życia domowego osłabiały srogiego ducha fanatyzmu. Natomiast sanktuarium chrześcijańskie stało otworem dla każdego ambitnego kandydata ubiegającego się o obietnice niebiańskie bądź dobra doczesne. Urząd kapłanów, podobnie jak urząd dostojników wojskowych bądź cywilnych, usilnie sprawowali albo ci, których do przyjęcia powołania duchownego skłaniały zdolności i usposobienie, albo też ci, których wybrał przenikliwy biskup jako najlepiej się nadających do popierania chwały i interesów Kościoła.
Biskupi 95 (dopóki roztropność praw powściągała nadużycia) mogli przymusić niechętnych i ochraniać gnębionych; nakładanie rąk raz na zawsze nadawało najcenniejsze przywileje w społeczności państwowej. Cały ogół duchowieństwa katolickiego, być może liczniejszy niż legiony, był zwolniony

System władzy kościelnej 211
przez cesarza od wszelkiej służby prywatnej i publicznej i od wszystkich urzędów miejskich, jak również od podatków osobistych i danin uciskających obywateli tak nieznośnym brzemieniem, gdyż funkcje ich świętego zawodu uważano za pełne wywiązywanie się ze zobowiązań wobec Rzeczypospolitej.96 Każdy biskup nabywał absolutne i niezbite prawo do posłuszeństwa ze strony duchownego, którego wyświęcił. Dostojeństwo każdego kościoła biskupiego wraz z podległymi mu parafiami tworzyło dobrze i na stałych podstawach zorganizowaną społeczność, przy czym katedry Konstantynopola 97 i Kartaginy98 utrzymywały na mocy szczególnego ustanowienia aż po pięciuset duchownych. Stopnie tych duchownych " i ich liczby niepostrzeżenie się pomnożyły wskutek tego, że zabobon owych czasów wprowadził do Kościoła wspaniałe obrzędy świątyni żydowskiej i pogańskiej, toteż wielki zastęp księży, diakonów, subdiakonów, akolitów, egzorcystów, lektorów, kantorów i ostiariuszy przyczyniał się, stosownie do swego stanu, do rozdymania przepychu i harmonii kultu religijnego. Miano i przywileje duchowieństwa rozciągały się na wiele pobożnych bractw, które z oddaniem podtrzymywały tron kościelny.100 Sześciuset parabolanów odwiedzało chorych w Aleksandrii, tysiąc stu k o p i a t ó w, czyli grabarzy, grzebało zmarłych w Konstantynopolu i całe roje mnichów wywodzących się znad Nilu pokrywało i zaciemniało oblicze chrześcijańskiego świata.
III. Edykt mediolański zabezpieczył nie tylko pokój Kościoła, ale i jego dochody.101 Chrześcijanie nie tylko odzyskali ziemie i domy, z których zostali wywłaszczeni na mocy prześladowczych praw Dioklecjana, ale ponadto bezspornie i oficjalnie upoważniono ich do posiadania wszelkich majątków, którymi dotychczas cieszyli się tylko dzięki temu, że wielkorządca przymykał na to oko. Natychmiast gdy chrześcijaństwo stało się religią cesarza i całego Cesarstwa, duchowieństwo mogło już sobie rościć prawa do przyzwoitego i zaszczytnego utrzymania, przy czym płatność dorocznego podatku na ten cel uwolniła chyba lud od znacznie cięższego haraczu, jaki nakładał na swoich zwolenników zabobon pogański. Zważywszy jednak, że potrzeby i wydatki Kościoła wzrastały wraz z jego dobrobytem, stan duchowny nadal czerpał utrzymanie i wzbogacał się z dobrowolnych ofiar wiernych.
W osiem lat po ogłoszeniu edyktu mediolańskiego Konstantyn pozwolił wszystkim poddanym zapisywać w testamencie swoje majątki świętemu Kościołowi katolickiemu,102 toteż ich pobożna hojność, za życia powściągana umiłowaniem zbytku bądź chciwością, płynęła w godzinie śmierci obfitym strumieniem. Bogatych chrześcijan zachęcał przykład władcy. Monarcha samowładny, który po to, aby być bogatym, nie musi dziedziczyć, może być miłosierny bez żadnej zasługi; Konstantyn, zbyt naiwnie wierząc, że kupi sobie łaskę Niebios, jeśli będzie utrzymywał bezczynnych na koszt pracowitych, hojnie rozdzielał bogactwa Rzeczypospolitej między świętych. Temu samemu wysłannikowi, który przywiózł do Afryki głowę Maksencjusza, można było powierzyć list do Cecyliana, biskupa Kartaginy. Cesarz zawiadamia biskupa, że

212 Rozdział dwudziesty
skarbnicy prowincji otrzymali polecenie wypłacenia na jego ręce sumy trzech tysięcy f o 11 e s, czyli osiemnastu tysięcy funtów szterlingów, oraz stosowania się do dalszych jego wymagań celem wsparcia Kościołów Afryki, Numidii i Mauretanii.103 Hojność Konstantyna wzrastała proporcjonalnie do jego wiary i występków. Każdemu miastu kazał składać regularny zasiłek w postaci zboża na fundusz miłosierdzia kościelnego i szczególnie lubił wspierać osoby płci obojga, które się poświęciły życiu mniszemu.
Chrześcijańskie świątynie Antiochii, Aleksandrii, Jerozolimy, Konstantynopola i wielu innych miast roztaczały przepych dzięki pobożności władcy, u schyłku życia mającego ambicję dorównania doskonałym dziełom starożytności.104 Budowle te były przeważnie proste i podłużne, chociaż czasami wyrastały w górę kopułami albo rozwidlały się jak krzyż. Belkowanie wznoszono zazwyczaj z cedrów libańskich, dach pokrywano dachówkami ze spiżu, być może, złoconego, ściany, kolumny i posadzki wykładano pstrym marmurem. Ołtarz jaśniał obfitością najcenniejszych ozdób ze złota i srebra, z jedwabiu i drogich kamieni, a cała ta bijąca w oczy wspaniałość miała pokrycie w majątkach ziemskich. Na przestrzeni dwóch stuleci, od czasów panowania Konstantyna do czasów panowania Justyniania, tysiąc osiemset kościołów Cesarstwa wzbogacało się nieustannie wieczystymi darami władcy i ludu. Z całym umiarem można roczne dochody biskupów średnio zamożnych obliczyć na sumę sześciuset funtów szterlingów,105 ale stopa ich bogactwa niepostrzeżenie się podnosiła, w miarę jak rosło znaczenie i bogactwo miast, którymi zarządzali. W autentycznym, chociaż niepełnym 106 spisie czynszów dzierżawnych znajdujemy wyliczenie domów, sklepów, ogrodów i gospodarstw rolnych rozsianych po prowincjach Italii, po Afryce i na Wschodzie, a należących do trzech bazylik rzymskich: Świętego Piotra, Świętego Pawła i Świętego Jana Laterańskiego. Przynosiły one oprócz zastrzeżonego czynszu w postaci oliwy, płótna, papieru, wonności itd., ponadto czysty dochód w wysokości dwudziestu dwóch tysięcy sztuk złota, czyli dwunastu tysięcy funtów szterlingów na rok.
W czasach Konstantyna i Justyniana biskupi już się nie cieszyli, być może dlatego, że na to nie zasługiwali, bezwzględnym zaufaniem swego duchowieństwa i ludu. Dochody kościelne każdej diecezji dzielono na cztery części, przeznaczając je na użytek samego biskupa, na użytek duchowieństwa, na wspieranie ubogich i na kult publiczny. Wszelkie nadużycia tego uświęconego powiernictwa były surowo powściągane.107 Majątki Kościoła nadal podlegały wszystkim obciążeniom podatkowym.108 Duchowieństwo Rzymu, Aleksandrii, Tessaloniki i innych miast mogłoby jednak upraszać o częściowe zwolnienia i uzyskiwać je, gdyby niewczesny wysiłek wielkiego synodu w Rimini, dążącego do zwolnienia powszechnego, nie spotkał się ze skutecznym oporem ze strony syna Konstantyna.109
IV. Duchowieństwo łacińskie, wznosząc swój trybunał na gruzach cywilnego i zwyczajowego prawa, skromnie przyjęło w darze od Konstantyna : l nieza-

System władzy kościelnej 213
leżną jurysdykcję będącą owocem czasu, przypadku i ich własnej zapobiegliwości. Ale hojność cesarzy chrześcijańskich rzeczywiście obdarzyła duchownych pewnymi przywilejami prawnymi, które zabezpieczały rolę kapłana i przydawały jej godności.111
1. Pod rządami despotycznymi jedynie biskupi cieszyli się tym, że sądzić ich mogą tylko im równi, podkreślając to jako swój nieoszacowany przywilej; nawet w razie oskarżenia w sprawie gardłowej jedynymi sędziami ich winy bądź niewinności był synod braci-biskupów. Taki trybunał, jeśli go nie rozpłomieniła jakaś uraza osobista albo niezgoda religijna, mógł okazywać przychylność, a nawet stronniczość dla stanu kapłańskiego, ale Konstantyn był zadowolony,112 uważając, że potajemna bezkarność jest mniej szkodliwa niż zgorszenie publiczne; i nawet oświadczył ku zbudowaniu soboru nicejskiego, że gdyby przyłapał biskupa na czynie cudzołóstwa, osłoniłby tego duchownego grzesznika cesarskim płaszczem.
2. Wewnętrzna jurysdykcja biskupów była przywilejem i hamulcem dla stanu kościelnego, którego sprawy przystojnie wycofywano spod orzecznictwa sędziego świeckiego. Błahe przestępstwa duchownych nie narażały ich dzięki temu na hańbę publicznego procesu bądź publicznej kary; surowość biskupów udzielała im tylko takiej łagodnej nagany, jaką może znieść od swoich rodziców bądź nauczycieli wrażliwość młodości. Jeśli jednak duchowny popełnił jakąkolwiek zbrodnię, za którą zrzucenie go z zaszczytnego i korzystnego stanowiska byłoby pokutą niedostateczną, wtedy już miecza sprawiedliwości musiał dobyć dostojnik świecki bez względu na to, że Kościół był zwolniony od odpowiedzialności przed władzami państwowymi.
3. Rozjemstwo biskupów zostało zatwierdzone specjalnym prawem, przy czym sędziowie otrzymali polecenie, żeby bez zwłoki i odwołania wykonywać wyroki biskupie, których prawomocność dotychczas zależała od zgody stron. Chrześcijanie, chociaż nawrócenie dostojników państwowych i całego Cesarstwa stopniowo rozpraszało ich obawy i skrupuły, wciąż jeszcze udawali się do sądów biskupich, wierząc w ich zdolności i prawość; toteż czcigodny Augustyn mógł z satysfakcją uskarżać się na to, że funkcje duchowe stale mu przerywa konieczność rozstrzygania o roszczeniach do posiadania srebra i złota, ziemi i trzody.
4. Świątyniom chrześcijańskim nadano starożytny przywilej udzielania azylu, który przez hojną pobożność Teodozjusza Młodszego został później rozciągnięty na obszar ziemi poświęconej przy kościołach.113 Zbiegom, a nawet przestępcom wolno było błagać o sprawiedliwość albo o łaskę Bóstwo i Jego sługi. Porywczą przemoc despotyzmu zawieszało w działaniu łagodne wstawiennictwo Kościoła, przy czym pośrednictwo biskupa mogło być tarczą osłaniającą życie bądź losy nawet najwybitniejszych poddanych.
V. Biskup był stałym cenzorem moralności swego ludu. Przepisy nakładające kary przetworzyły się w system prawa kanonicznego,114 które dokładnie

Rozdział dwudziesty
214




określało obowiązek spowiedzi prywatnej i publicznej, prawidła postępowania dowodowego, stopnie winy i wymiar kary. Niemożliwe jednak było wykonywanie tego nadzoru duchowego, jeśli biskup, karcąc poślednie grzechy pospólstwa, jednocześnie patrzył przez palce na szerzące szkodliwy wpływ, jaskrawe występki i zbrodnie dostojnika państwowego; z drugiej wszakże strony nie można było sądzić postępowania tego dostojnika, nie wpływając na administrację cywilną. Pewne względy na dobro religii, lojalność bądź obawy sprawiały, że biskupi nie okazywali swojej gorliwości czy urazy wobec świętych osób cesarzy, chociaż zuchwale ganili i wyklinali pomniejszych podległych tyranów nie obdarzonych majestatem purpury. Święty Atanazy wyklął jednego z dostojników egipskich, po czym o rzuconym na niego interdykcie od ognia i wody uroczyście powiadomił kościoły w Kapadocji.115 Za panowania Teodozjusza Młodszego na stolicy biskupiej w Ptolemaidzie, w pobliżu ruin starożytnej Cyreny,116 zasiadł ogładzony i wymowny Synezjusz, jeden z potomków Herkulesa;117 ów biskup-filozof, chociaż rolę tę przyjął na siebie bardzo niechętnie, podtrzymywał ją z godnością.] 18 Pokonał potwora Libii, wielkorządcę Andronikusa, który nadużywając powagi sprzedajnego urzędu wynalazł nowe sposoby grabieży i tortur i do grzechu gnębienia ludności dodał grzech świętokradztwa.119 Po bezowocnych próbach nawrócenia tego dostojnika na dobrą drogę łagodnymi napomnieniami religijnymi Synezjusz przystąpił do wydania ostatecznego wyroku sprawiedliwości kościelnej,120 którym rzucił Andronikusa wraz z jego wspólnikami i ich domami na pastwę gniewu Ziemi i Niebios. Ci zatwardziali grzesznicy, okrutniejsi niż Falarys i Sennacherib, siejący więcej zniszczenia niż wojna, zaraza bądź chmara szarańczy, zostali pozbawieni miana i przywilejów chrześcijan, uczestniczenia w sakramentach świętych oraz nadziei raju. Biskup upomniał duchowieństwo, władze państwowe i lud, aby wszyscy wyparli się wszelkiego obcowania z tymi wrogami Chrystusa, aby wykluczyli ich ze swoich domów i od swoich stołów, odmawiając im wszelkich pospolitych przysług życiowych oraz prawa do przyzwoitego chrześcijańskiego pogrzebu. Kościół Ptolemaidy, ukryty w cieniu i na pozór nic nie znaczący, skierował to oświadczenie do wszystkich bratnich Kościołów świata, zwracając uwagę, że każdy profan, który odrzuci jego wyrok, zostanie uznany za współwinnego i poniesie taką samą karę jak Andronikus i jego bezbożni zausznicy. Ten postrach duchowy wzmacniało zręcznie przez Kościół uzyskane poparcie dworu bizantyńskiego. W rezultacie drżący wielkorządca zaczął błagać o łaskę Kościoła i potomek Herkulesa miał satysfakcję podniesienia ukorzonego tyrana z ziemi.121 Takie to zasady i takie przykłady niepostrzeżenie przygotowywały tryumf biskupów rzymskich, którzy depczą po karkach królów.
VI. Każdy rząd ludowy doświadcza skutków wymowności nieokrzesanej albo sztucznej. Najzimniejsza natura daje się ożywić, najtęższy rozum daje się poruszyć błyskawicznym udzielaniem się silnego impulsu i na każdego słuchacza wpływ mają namiętności nie tylko własne, ale i otaczającej go rzeszy. Upadek

System władzy kościelnej 215
wolności obywatelskiej uciszył demagogów ateńskich i trybunów rzymskich, a zwyczaj wygłaszania kazań, odgrywający, jak się zdaje, znaczną rolę wśród nabożnych praktyk chrześcijańskich, w ogóle nie znalazł miejsca w świątyniach starożytności. Toteż do uszu monarchów nigdy nie dotarł szorstki głos ludowego krasomówstwa, dopóki na ambonach Cesarstwa nie stanęli uświęceni kaznodzieje, obdarzeni pewnymi przywilejami nie znanymi ich poprzednikom świeckim.122 Argumenty i retorykę trybuna odpierał natychmiast z równą siłą oręż jego zręcznych i stanowczych przeciwników, więc sprawa prawdy mogła w ścieraniu się wrogich namiętności znaleźć od czasu do czasu poparcie. Biskup natomiast czy też jakiś upoważniony przez niego z całą ostrożnością prezbiter perorował, nie narażając się na niebezpieczeństwo przerwania mu bądź odpowiedzi ze strony uległej rzeszy, której umysły dzięki wywołującym grozę obrzędom religijnym zostały już przygotowane i podporządkowane. Tak ścisła była karność Kościoła katolickiego, że te same zestrojone z sobą dźwięki dobywać się mogły jednocześnie ze stu kazalnic Italii czy Egiptu, jeśli tylko je nastroiła123 mistrzowska ręka rzymskiego bądź aleksandryjskiego patriarchy.
Zamysł owej instytucji był chwalebny, ale jej owoce nie zawsze były zbawienne. Kaznodzieje zalecali wypełnianie obowiązków społecznych, a zarazem wynosili pod niebiosa doskonałość cnoty mnichów, tak uciążliwej przecież dla jednostki i tak bezużytecznej dla ludzkości. W ich nawoływaniu do miłosierdzia przejawiało się potajemne życzenie, aby duchowieństwu wolno było zarządzać całym bogactwem wiernych dla dobra ubogich. Najwznioślejsze przedstawianie przymiotów i praw Bóstwa kalane było czczą mieszaniną subtelności metafizycznych, dziecinnych obrzędów i urojonych cudów; z najżarliwszą gorliwością rozwodzono się w kazaniach nad religijną zasługą nienawiści do przeciwników i posłuszeństwa wobec sług Kościoła. Gdy herezja i schizma zakłócały spokój publiczny, ci święci kaznodzieje dęli w trąbę niezgody i, być może, buntu. Dezorientowali wiernych tajemniczością, rozpłomieniali ich namiętności oskarżeniami, toteż wierni wychodzili ze swoich świątyń w Antiochii bądź w Aleksandrii gnani gotowością do znoszenia bądź zadawania cierpień. W gwałtownych deklaracjach biskupów łacińskich wyraźnie się zaznacza zepsucie smaku i mowy, ale utwory Grzegorza i Jana Złotoustego bezsprzecznie można porównać z najwspanialszymi wzorami krasomówstwa attyckiego, a już przynajmniej azjatyckiego.124
VII. Przedstawiciele rzeczypospolitej chrześcijańskiej zjeżdżali się na zgromadzenia regularnie wiosną i jesienią każdego roku; synody te szerzyły ducha karności i umacniały ustawodawstwo kościelne w stu dwudziestu prowincjach rzymskiego świata.125 Arcybiskup, czyli metropolita, upoważniony prawem zwoływał biskupów-sufraganów swojej prowincji, nadzorował ich działalność, bronił ich uprawnień, określał ich wiarę oraz badał zasługi kandydatów wybranych przez duchowieństwo i lud i mających zapełnić puste miejsca

216 Rozdział dwudziesty
w kolegium biskupim. Prymasi Rzymu, Aleksandrii, Antiochii, Kartaginy i później Konstantynopola, którzy sprawowali jurysdykcję pełniejszą, zwoływali liczne zgromadzenia podległych sobie biskupów. Ale zwoływanie wielkich, nadzwyczajnych synodów było przywilejem jedynie cesarza. Ilekroć jakaś nagła konieczność w Kościele wymagała tego decydującego kroku, cesarz wysyłał kategoryczne wezwania do biskupów bądź ich zastępców w każdej prowincji wraz z rozkazem użycia koni pocztowych i odpowiednim zasiłkiem na koszta podróży.
We wczesnym okresie, gdy Konstantyn był raczej opiekunem Kościoła niż chrześcijańskim prozelitą, przekazał on sprawę sporu afrykańskiego synodowi w Arles, gdzie biskupi Yorku, Trewiru, Mediolanu i Kartaginy spotkali się jako przyjaciele i bracia, aby obradować w swoim języku ojczystym nad wspólnymi interesami Kościoła łacińskiego, czyli zachodniego.126
W jedenaście lat później zwołano zgromadzenie liczniejsze i słynniejsze w Nicei, w Bitynii, aby ostatecznym wyrokiem zdławić subtelne spory powstałe w Egipcie na temat Trójcy Świętej. Trzystu osiemnastu biskupów usłuchało wezwania swego pobłażliwego pana; duchownych każdego stopnia, każdego wyznania i z każdej sekty oblicza się na dwa tysiące czterdzieści osiem osób.127 Grecy, nie bawiąc się w przysyłanie posłów, ukazali się osobiście, a zgodę Latynów wyrazili legaci biskupa rzymskiego. Sesję trwającą około dwóch miesięcy często zaszczycał swoją obecnością sam cesarz. Pozostawiając gwardię przyboczną przy podwojach, zasiadał (za pozwoleniem synodu) na niskim stołku pośrodku sali. Przysłuchiwał się cierpliwie i przemawiał skromnie, i chociaż przez cały czas miał wpływ na obrady, pokornie przyznawał, że jest sługą, a nie sędzią następców apostołów, którzy zostali na ziemi ustanowieni jako kapłani i jako bogowie.128
Taki głęboki szacunek samowładnego monarchy dla słabego i nie uzbrojonego zgromadzenia jego własnych poddanych można przyrównać tylko do szacunku, z jakim władcy Rzymu, którzy przyjęli politykę Augusta, traktowali senat. Na przestrzeni lat pięćdziesięciu jakiś filozoficznie nastawiony świadek zmiennych kolei spraw ludzkich mógłby się zastanawiać nad Tacytem w senacie rzymskim i nad Konstantynem na soborze nicejskim. Ojcowie Kapitolu i Ojcowie Kościoła jednakowo zboczyli z cnotliwej drogi założycieli tych instytucji, ale ponieważ biskupi cieszyli się większą popularnością, podtrzymywali oni swoją godność z większą dumą i czasem mężnie przeciwstawiali się życzeniom władcy. Czas i postęp zabobonu wymazały pamięć o słabości, nieoświeceniu i namiętnościach hańbiących te kościelne synody i cały świat katolicki jednomyślnie poddaje się129 nieomylnym orzeczeniom soborów powszechnych.130

Rozdział dwudziesty pierwszy
PRZEŚLADOWANIE HEREZJI SCHIZMA DONATYSTÓW - SPÓR
ARIAŃSKI - ATANAZY - ZAMĘT W KOŚCIELE I W CESARSTWIE
POD PANOWANIEM KONSTANTYNA I JEGO SYNÓW -
TOLERANCJA POGAŃSTWA
W
dzięcznymi pochwałami duchowni uświęcili pamięć władcy, który pobłażał ich namiętnościom i popierał ich interesy. Konstantyn zapewnił im bezpieczeństwo, bogactwa, zaszczyty i możliwość zemsty; popieranie religii prawowiernej było uważane za najświętszy i najdoniośleszy obowiązek dostojników państwowych jego czasów. Edykt mediolański, wielka karta tolerancji, potwierdził każdej jednostce w świecie rzymskim przywilej wyboru religii i swobodnego jej wyznawania. Ale już wkrótce nieoceniony ten przywilej pogwałcono. Cesarz wraz z wiedzą o prawdzie wchłonął zasady prześladowania, toteż skutkiem tryumfu chrześcijaństwa było dręczenie i uciskanie sekt, które odłączyły się od Kościoła katolickiego. Konstantyn z łatwością uwierzył w to, że heretycy, odważając się podawać w wątpliwość jego poglądy bądź przeciwstawiać się jego rozkazom, są winni najbardziej niedorzecznego i zbrodniczego uporu i że zastosowanie w porę umiarkowanych zaostrzeń mogłoby ocalić tych nieszczęśników przed niebezpieczeństwem potępienia wiekuistego. Bez straty czasu wykluczono więc duchownych i nauczycieli owych odłączonych kongregacji z wszelkiego udziału w nagrodach i immunitetach, tak hojnie dawanych przez cesarza duchowieństwu prawowiernemu. Ale ponieważ sekciarze mogliby jeszcze istnieć nawet pod chmurą niełaski cesarskiej, natychmiast po podboju Wschodu nastąpił edykt obwieszczający ich całkowitą zagładę.1 W edykcie Konstantyn czyni heretykom namiętne wyrzuty, kategorycznie zakazuje im wszelkich zgromadzeń i konfiskuje ich mienie publiczne na użytek bądź skarbu państwa, bądź Kościoła katolickiego. Wśród sekciarzy objętych surowością cesarską byli, jak się zdaje, zwolennicy Pawła z Samosaty, montaniści z Frygii, którzy fanatycznie twierdzili, że kolejno w każdym ich pokoleniu objawia się dar proroctwa, nowacjanie, którzy odrzucili skuteczność pokuty za grzechy, marcjo-nici i walentynianie, pod których sztandarami już się niepostrzeżenie skupili rozmaici gnostycy z Azji i z Egiptu, i być może, manichejczycy, którzy niedawno przyjęli z Persji wymyślny stop teologii chrześcijańskiej i orientalnej.2

218
Rozdział dwudziesty pierwszy



Zamysł wymazania z powierzchni ziemi nawet imienia tych wstretnycli heretyków, a już przynajmniej zahamowania ich pochodu, przeprowadzano energicznie i skutecznie. Niejeden z przepisów karnych skopiowano z edyktón Dioklecjana, przy czym taka metoda nawracania spotkała się z uznaniem tychże samych biskupów, którzy swego czasu odczuli już, czym jest ucisk, i przemawiali w obronie praw człowieka. Dwie raczej błahe okoliczności mogą jednak dowodzić, że umysł Konstantyna nie uległ całkowitemu zepsuciu wskutek przejęcia się duchem gorliwości i bigoterii. Zanim skazał on manichejczyków i pokrewne im sekty, postanowił zbadać dokładnie istotę ich zasad religijnych. Jak gdyby nie dowierzając bezstronności swoich doradców kościelnych, powierzył tę delikatną misję dostojnikowi świeckiemu, którego uczoność i umiar słusznie oceniał i o którego sprzedajności prawdopodobnie nie wiedział.3 Toteż wkrótce dał się przekonać, że nazbyt pochopnie wyjął spod prawa prawowier-ność i przykładną moralność nowacjanów, ponieważ odszczepili się oni od Kościoła wyłącznie z powodu różnic w pewnych artykułach karności, być może, wcale nie zasadniczych dla zbawienia. Specjalnym edyktem cesarz zwolnił ich od kar powszechnie nałożonych przez prawo;4 pozwolił im wznieść kościół w Konstantynopolu, szanował cuda ich świętych, zaprosił ich biskupa, Acesjusza, na sobór nicejski i łagodnie wyśmiał ciasne dogmaty tej sekty poufałym żartem, który z ust władcy na pewno został przyjęty z zachwytem i wdzięcznością.5
Wzajemne skargi i zarzuty, jakimi osaczono tron Konstantyna natychmiast, gdy śmierć Maksencjusza poddała Afrykę jego zwycięskiemu orężowi, nie mogły posłużyć ku zbudowaniu tego niedoskonałego prozelity. Konstantyn dowiedział się ze zdumieniem, że prowincje wielkiego kraju od granic Cyreny do Słupów Herkulesa aż huczą od niezgody religijnej.6 Rozłam spowodowały podwójne wybory w Kościele Kartaginy, drugim pod względem stopnia i bogactw w hierarchii tronów kościelnych na Zachodzie. Dwoma współzawodniczącymi ze sobą prymasami Afryki byli: Cecylian i Majorynus; po śmierci Majoryna jego miejsce zajął wkrótce Donat, który dzięki swoim wielkim zdolnościom i pozornym cnotom był najmocniejszą podporą stronnictwa. Przewagę, do jakiej Cecylian mógł rościć sobie prawo z racji pierwszeństwa swego wyświęcenia, przekreślał niezgodny z prawem, a już co najmniej nieprzyzwoity pośpiech, z jakim tego wyświęcenia dokonano, zanim przybyli biskupi z Numidii. Powagę tych biskupów, którzy w liczbie siedemdziesięciu potępili Cecyliana i wyświęcili Majoryna, osłabia z kolei fakt, że nie wszyscy oni cieszyli się dobrą sławą, jak również i to, że synodowi w Numidii przypisywano niewieście intrygi, świętokradcze targi i nieprzystojne swary.7 Biskupi ścierających się fakcji z jednakowym żarem i uporem obstawali przy twierdzeniu, że ich przeciwnicy poniżyli się czy już co najmniej zniesławili wstrętnym przestępstwem wydania Pisma Świętego w ręce urzędników Dioklecjana. Z ich wzajemnych zarzutów, a także i z całej opowieści o tej ciemnej sprawie można słusznie wyciągnąć wniosek, że ostatnie prześladowanie rozjątrzyło gorliwość chrzęści-

Rozdźwięk w Kościele. Sekty i herezje 219
jan afrykańskich, nie poprawiając ich obyczajów. Ten podzielony Kościół nie mógł się zdobyć na orzecznictwo bezstronne.
Spór uroczyście rozstrzygano w pięciu kolejnych sądach powołanych przez cesarza, przy czym całe postępowanie sądowe od pierwszego odwołania do ostatecznego wyroku ciągnęło się prawie trzy lata. Surowe śledztwo wszczęte przez namiestnika pretoriańskiego i prokonsula Afryki, sprawozdanie dwóch biskupów, wizytatorów wysłanych w tym celu do Kartaginy, wyrok synodu w Rzymie i wyrok synodu w Arles oraz najwyższy sąd samego Konstantyna w jego świętym konsystorzu były całkowicie przychylne dla sprawy Cecyliana; został więc on jednomyślnie przez władze świeckie i kościelne uznany za prawdziwego, prawowitego prymasa Afryki. Zaszczyty i majątki Kościoła nadano jego biskupom-sufraganom i nie bez trudności Konstantyn zadowolił się wymierzeniem głównym przywódcom fakcji donatystow zaledwie kary wygnania. Ponieważ sprawę ich zbadano uważnie, być może, rozstrzygnięto ją sprawiedliwie. Kto wie jednak, czy ich skarga, że ulubieniec cesarski, Osjusz, nadużył swymi zgubnymi sztuczkami łatwowierności władcy, nie miała pewnych podstaw. Fałsz i sprzedajność mogły się przyczynić do skazania niewinnych albo wydania zbyt surowego wyroku na winnych. Niemniej akt takiej niesprawiedliwości, jeśli położył on kres uporczywie trwającemu sporowi, można by uważać tylko za przemijające zło rządów despotycznych, którego potomność ani nie odczuje, ani nie będzie pamiętać.
Jednakże owo wydarzenie tak nieznaczne, że niemal niegodne miejsca w historii, zrodziło pamiętną schizmę, która dotknęła prowincje afrykańskie i utrzymała się tam przez lat ponad trzysta, a wygasła dopiero z samym chrześcijaństwem. Nieugięta gorliwość fanatyzmu i umiłowanie wolności nakazywały donatystom odmawiać posłuszeństwa uzurpatorom, których wybór podawali w wątpliwość i w których moce duchowe nie wierzyli. Wykluczeni ze wspólnoty państwowej i religijnej, zuchwale wyklęli resztę ludzkości opowiadającą się za bezbożnym Cecylianem i traditorami, sprawcami jego rzekomego wyświęcenia. Podkreślali z ufnością, a nawet z uniesieniem, że następstwo apostolskie, dzięki któremu każdy kapłan chrześcijański wywodził się dotychczas od apostołów, zostało przerwane; że wszyscy biskupi europejscy i azjatyccy ulegli zarazie grzechu i schizmy i że prerogatywy Kościoła katolickiego ograniczają się tylko do tej wybranej części wiernych afrykańskich, jednych jedynych niezłomnie prawych w swojej wierze i karności.
Sztywną tę teorię wspierało najbardziej niemiłosierne postępowanie. Dona-tyści pozyskując jakiegoś prozelitę, choćby z najodleglejszych prowincji wschodnich, starannie powtarzali wszystkie obrzędy chrztu8 i święceń, ponieważ odrzucali ważność sakramentów, które ów prozelita już otrzymał z rąk heretyków bądź schizmatyków. Biskupi, dziewice, a nawet niepokalane niemowlęta poddawano hańbie pokuty publicznej, bez czego nie można ich było przyjąć do wspólnoty donatystow. Jeśli obejmowali w posiadanie jakiś kościół

220
Rozdział dwudziesty pierwszy



należący uprzednio do ich katolickich przeciwników, to oczyszczali ten zbezczeszczony budynek z taką samą troską, jakiej by może wymagała świątynia bałwanów. Szorowali posadzkę, oskrobywali ściany, palili ołtarz - przeważnie drewniany, przetapiali poświęcone naczynia, a świętą eucharystię rzucali na pożarcie psom, czemu towarzyszyło wszelkie bezeceństwo mogące prowokować i utrwalać zapalczywość fakcji religijnych.9
Pomimo nieprzejednanego wzajemnego wstrętu oba te stronnictwa, pomieszane z sobą i rozsiane we wszystkich miastach afrykańskich, miały ten sam jeżyk i obyczaje, tę samą gorliwość i uczoność, tę samą wiarę i kult. Wyjęci spod praw przez władze świeckie i kościelne, donatyści jeszcze utrzymywali w niektórych prowincjach, zwłaszcza w Numidii, przewagę liczebną; jurysdykcję ich prymasa uznawało aż czterystu biskupów. Ale niepokonany duch tej sekty żerował czasem na własnych wnętrznościach i łono tego schizmatycznego Kościoła rozdzierały rozłamy wewnętrzne. Jedna czwarta ogółu biskupów-donatystów poszła za niezależnym sztandarem maksymianistów. Wąska, samotna ścieżka wytyczona przez pierwszych ich przywódców nieustannie zbaczała z drogi wielkiego społeczeństwa ludzkości. Nawet niedostrzegalna sekta rogacjanów twierdziła bez rumieńca, że gdyby Chrystus zstąpił z Niebios, aby sądzić ziemie, znalazłby swoją prawdziwą religię jedynie w kilku zapadłych wioskach cesarskiej Mauretanii.10
Podczas gdy schizma donatystów ograniczała się tylko do Afryki, znacznie szersze kręgi zataczało zło wywołane przez spór o Trójcę Świętą, kolejno przenikając do każdej części świata chrześcijańskiego. Schizma donatystów była tylko przypadkową kłótnią spowodowaną nadużyciem wolności, natomiast spór o Trójcę Świętą był wzniosłą tajemniczą sprawą, mającą swe źródło w nadużyciu filozofii. Od czasów Konstantyna do czasów Klodwiga i Teodory-ka interesy doczesne zarówno Rzymian, jak i barbarzyńców głęboko były wplątane w teologiczne spory arianizmu. Niechże więc historykowi wolno będzie, z zachowaniem całego szacunku, ściągnąć zasłonę z sanktuarium i rozpatrzyć postępy rozumu i wiary, błędu i namiętności, poczynając od szkoły Platona i na schyłku i upadku Cesarstwa Rzymskiego kończąc.
Geniusz Platona, oświecony rozmyślaniami własnymi lub też tradycyjną wiedzą kapłanów egipskich,11 odważył się dociekać tajemniczej natury Bóstwa. Ateński ten mędrzec, wznosząc umysł na wyżyny rozważań o pierwszej samoistnej, niezbędnej przyczynie wszechświata, nie potrafił pojąć, jak można pogodzić prostą jedność istoty Boga z nieskończoną rozmaitością łańcucha pojęć składających się na wzór świata intelektualnego; jak istota czysto bezcielesna mogła ten doskonały wzór wykonać i j a k mogła plastyczną ręką ukształtować nieokrzesany, niczemu nie podlegający chaos. Daremna nadzieja wyplątania się z tych trudności, które zawsze tak gnębiły słabą moc ludzkiego umysłu, mogła skłonić Platona do rozważania boskiej istoty w trzech wymiarach: pierwszej przyczyny, rozumu, czyli Logosu, oraz duszy bądź ducha wszechświata.

Rozdźwięk w Kościele. Ebionici i gnostycy 221
Poetycka wyobraźnia Platona czasem ustalała i ożywiała te abstrakcje metafizyczne; trzy pradawne albo pierwotne zasady zostały przedstawione w platońskim systemie jako trzy bóstwa zjednoczone z sobą tajemniczym i niewysłowionym związkiem pochodzenia, przy czym Logos szczególnie był rozważany pod bardziej dostępną dla umysłu postacią Syna Ojca Wieczystego, Twórcy i Władcy Świata. Takie to, jak się zdaje, tajemne nauki szeptano sobie ostrożnie w ogrodach Akademii; zgodnie z twierdzeniem późniejszych uczniów Platona, można je było w pełni zrozumieć dopiero po usilnych studiach trzydziestoletnich.: 2
Oręż Macedończyków rozpowszechnił w całej Azji Mniejszej i w Egipcie mowę i uczoność Grecji, w rezultacie zaczęto więc wykładać teologiczny system Platona z mniejszą powściągliwością i, być może, z pewnymi ulepszeniami w słynnej szkole aleksandryjskiej.13 Z łaski Ptolemeuszów uzyskała zaproszenie do osiedlenia się w ich nowej stolicy liczna kolonia Żydów.14 Podczas gdy znaczna większość tego narodu praktykowała swoje prawowite obrzędy i parała się zyskownymi zajęciami handlowymi, nieliczni Hebrajczycy o szerszych horyzontach umysłowych poświęcili życie na rozważania religijne i filozoficzne.15 Studiowali pilnie i przyjmowali z zapałem teologiczny system ateńskiego mędrca. Ale ich dumę narodową upokorzyłoby szczere przyznanie się do dawnego ubóstwa myśli, zuchwale więc oznaczali owe klejnoty i złoto, tak niedawno ukradzione greckim panom w Egipcie, znamionami uświęconego dziedzictwa swoich przodków. Na sto lat przed Chrystusem Żydzi aleksandryjscy wystąpili z rozprawą wyraźnie zdradzającą styl i poglądy szkoły platońskiej, ale uznaną za prawdziwą i cenną pozostałość natchnionej mądrości Salomona.16 Podobnym zespoleniem wiary Mojżeszowej i filozofii greckiej wyróżniają się prace Filona, pisane przeważnie za panowania Augusta.17 Pojęcie materialnej duszy wszechświata 18 mogło obrażać pobożność Hebrajczyków, ale przystosowali oni charakter Logosu do Jehowy, Mojżesza i patriarchów; i Syn Boży został wprowadzony na ziemię pod postacią widzialną, a nawet ludzką, aby wypełnić owe dobrze znane zadania, których chyba pogodzić się nie da z istotą i cechami Powszechnej Przyczyny.19
Wymowność Platona, imię Salomona, powaga szkoły aleksandryjskiej oraz przyzwolenie Greków i Żydów - to wszystko jeszcze nie wystarczało, aby ustalić prawdę tajemniczej nauki, która mogła się podobać umysłom rozumnym, ale nie mogła ich zadowolić. Tylko prorok albo apostoł natchniony przez Bóstwo może zyskać prawowitą władzę nad wiarą ludzkości, teologia Platona mogła więc na zawsze zmieszać się z natłokiem filozoficznych wizji Akademii, Portyku Stoików i Lyceum, gdyby nie to, że nazwę i boskie cechy Logosu potwierdził swoim niebiańskim piórem ostatni i najwznioślejszy z ewangelistów.20 Chrześcijańskie Objawienie, dopełnione pod panowaniem Nerwy, odsłoniło światu zadziwiającą tajemnicę, że Logos, który jest od początku z Bogiem i sam jest Bogiem, który stworzył wszystkie rzeczy i dla którego wszystkie rzeczy zostały

222
Rozdział dwudziesty pierwszy



stworzone, wcielił się w osobę Jezusa z Nazaretu, narodzonego z dziewicy i zmarłego na krzyżu. Najdawniejsi i najbardziej szacunku godni pisarze kościelni przypisywali temu teologowi-ewangeliście, oprócz ogólnego zamysłu ustalenia na trwałej podstawie boskiej czci należnej Chrystusowi, ponadto jeszcze i zamiar obalenia dwóch przeciwnych sobie herezji zakłócających spokój pierwotnego Kościoła.21
1. Wiara ebionitów,22 być może i Nazarejczyków,23 była prymitywna i niedoskonała. Czcili oni Jezusa jako największego proroka, obdarzonego nadprzyrodzoną cnotą i mocą. Stosowali do Jego osoby i jego przyszłego panowania wszystkie przepowiednie wyroczni hebrajskich odnoszące się do duchowego, wieczystego królestwa obiecanego Mesjasza.24 Chociaż niektórzy z nich może uznawali, że On urodził się z dziewicy, to jednak z uporem odrzucali poprzednie istnienie i boską doskonałość Logosu, czyli Syna Bożego, tak jasno określone w Ewangelii świętego Jana. W jakieś pięćdziesiąt lat później ebionici, których błędy wymienia Justyn Męczennik chyba z mniejszą surowością, niż na to zasługują,25 tworzyli już bardzo nieznaczną cząstkę chrześcijaństwa.
2. Gnostycy wyróżnieni mianem "docetów" odchylali się na przeciwległy kraniec, zaprzeczając ludzkiej naturze Chrystusa i jednocześnie stwierdzając Jego naturę boską. Wykształceni w szkole Platona, oswojeni z najwyższym pojęciem Logosu, skwapliwie pojmowali, że najjaśniejszy E o n, czyli emanacja Bóstwa, może przybrać zewnętrzne kształty i widzialną postać śmiertelnika,26 ale przy tym twierdzili bezpodstawnie, że niedoskonałość materii jest nie do pogodzenia z czystością substancji niebiańskiej. Gdy krew Chrystusa jeszcze dymiła na Górze Kalwarii, doceci wymyślili bezbożną, cudaczną hipotezę, że On zamiast wyjść z łona dziewicy 27 zstąpił nad Jordan w postaci dojrzałego mężczyzny, że omamił zmysły swoich wrogów i swoich uczniów i że sługi Piłata na próżno wywierały swoją bezsilną wściekłość na zwiewnym widmie, które na pozór wyzionęło ducha na krzyżu i po trzech dniach zmartwychwstało.28
Sankcja boża, nadana podstawowej zasadzie ideologii platońskiej przez apostoła, zachęcała uczonych prozelitów II i III w. do podziwiania i studiowania pism ateńskiego mędrca, który w taki cudowny sposób przewidział jedno z najbardziej zdumiewających odkryć Objawienia chrześcijańskiego. Czcigodne imię Platona było używane przez prawowiernych2S i nadużywane przez heretyków 30 jako poparcie zarówno prawdy, jak błędu; powagę jego zręcznych komentatorów i wiedzę dialektyków wykorzystywano na to, aby usprawiedliwić daleko sięgające skutki jego poglądów i wypełnić luki spowodowane roztropnym milczeniem natchnionych pisarzy. Te same subtelne i głębokie pytania co do istoty, pochodzenia, rozróżnienia i równości trzech boskich osób - tajemniczej Triady, czyli Trójcy Świętej,31 roztrząsano jednakowo i w filozoficznych, i w chrześcijańskich szkołach Aleksandrii. Do

223
Spór o Trójcę Świętą




badania tajników otchłani nakłaniał żarliwy duch ciekawości, przy czym pycha nauczycieli i uczniów zadowalała się znajomością słów. Ale nąjbystrzejszy z teologów chrześcijańskich, sam wielki Atanazy, przyznał otwarcie,32 że za każdym razem, kiedy zmusza swój rozum do rozmyślania o boskości Logosu, jego żmudne, bezpłodne wysiłki obijają się tylko same o siebie; że im więcej rozmyśla, tym mniej pojmuje, im więcej pisze, tym mniej jest zdolny do wyrażania swoich myśli. Na każdym kroku tego badania człowiek musi odczuwać i uznawać niezmierzoną dysproporcję pomiędzy wymiarami przedmiotu a pojemnością ludzkiego umysłu. Możemy czynić wysiłki, aby wyodrębnić pojęcia czasu, przestrzeni i materii tak ściśle przywierające do wszystkich postrzeżeń naszej wiedzy doświadczalnej, ale natychmiast, gdy się odważamy rozumować na temat nieskończonej substancji i pochodzenia ducha, gdy tylko wyciągamy jakiekolwiek pozytywne wnioski z pojęcia negatywnego, pogrążamy się w mrokach, gubimy się i wikłamy w sprzecznościach. Ponieważ te trudności powstają już z samej natury przedmiotu, przygniatają one jednakowym brzemieniem zarówno dyskutanta-filozofa, jak dyskutanta-teologa, możemy jednak zauważyć dwie szczególne, zasadnicze okoliczności, które odróżniają naukę Kościoła katolickiego od poglądów szkoły platońskiej.
I. Wybrane społeczeństwo filozofów, ludzi bardzo wykształconych i ciekawych, mogło w milczeniu rozważać i powściągliwie omawiać w ogrodach ateńskich bądź w bibliotece aleksandryjskiej oderwane zagadnienia nauk metafizycznych. Jednakże ogół gnuśnych, zapracowanych, a nawet dociekliwych ludzi33 lekceważył i przeoczą! te wzniosłe dociekania, które ani nie przekonywały rozumu, ani nie wzburzały namiętności samych platończyków. Dopiero później, gdy Logos został już objawiony jako święty przedmiot wiary, nadziei i kultu religijnego chrześcijan, tajemniczym systemem zaczęły się przejmować coraz liczniejsze rzesze we wszystkich prowincjach świata rzymskiego. Do rozważań natury boskiej pretendowały nawet osoby, które z racji swego wieku, płci bądź zajęć najmniej miały danych do wydawania sądu i najmniej były wyćwiczone w nawykach oderwanego rozumowania; toteż Tertulian 34 chełpi się, że wyrobnik-chrześcijanin potrafi z całą gotowością odpowiedzieć na pytania stanowiące trudność dla najmędrszych z mędrców greckich. Zaiste, wszędzie, gdzie przedmiot leży tak daleko poza naszym zasięgiem, można różnicę pomiędzy najwyższym a najniższym z rozumów ludzkich obliczać jako nieskończenie znikomą, niemniej słabość można chyba mierzyć stopniem uporu i dogmatycznej pewności. Zamiast traktować te dociekania jako rozrywkę w wolnej godzinie, uważano je za najpoważniejszą sprawę życia doczesnego i za najużyteczniejsze przygotowanie do życia przyszłego. Teologia, w którą wierzyć było trzeba, w którą wątpić było bezbożnością i której mylne pojmowanie mogło być niebezpieczne, a nawet zabójcze, stała się swojskim tematem rozmyślań prywatnych i dyskusji publicznych. Zimną obojętność filozofii rozpłomieniał żarliwy duch pobożności i nawet

224
Rozdział dwudziesty pierwszy



metafory jeżyka potocznego wskazywały na błędne uprzedzenia doświadczeń zmysłowych.
Chrześcijanie, mając wstręt do ordynarnego, nieczystego pochodzenia bogów mitologii greckiej,35 ulegali pokusie opierania swoich argumentów na podstawie dobrze im znanej analogii stosunków synowskich i ojcowskich. Wydawało się, że charakter Syna pociąga za sobą stałą podległość wobec dobrowolnego sprawcy Jego istnienia,36 ale ponieważ akt ojcostwa w oderwanym duchowym sensie miał przekazywać właściwości wspólnej natury,37 nie odważano się ograniczać mocy i czasu istnienia Syna Wiekuistego i Wszechmocnego Ojca. W osiemdziesiąt lat po śmierci Chrystusa chrześcijanie Bitynii oświadczyli przed sądem Pliniusza, że zwracają się do Niego jako do Boga i że różne sekty, przybierając miano Jego uczniów,38 utrwalają Jego boską cześć we wszystkich krajach i po wsze czasy. Ich uwielbienie dla imienia Chrystusa i wstręt do wszelkiego bezczeszczącego kultu jakiejkolwiek istoty stworzonej zobowiązałyby ich do potwierdzenia absolutnej i równej boskości Logosu, gdyby nie to, że ich błyskawiczny wzlot ku tronowi Niebios został niepostrzeżenie powstrzymany przez obawę naruszenia jedności i jedynego najwyższego zwierzchnictwa Wielkiego Ojca Chrystusa i wszechświata. Niepewność i wahanie powstałe w umysłach chrześcijan wskutek tych przeciwnych sobie tendencji można zauważyć w pismach teologów, którzy wybili się w okresie pomiędzy końcem wieku apostolskiego a początkiem sporu ariańskiego. Stronnictwa zarówno prawowierne, jak heretyckie twierdziły, że wywodzą swoją wiarę od ojców Kościoła, przy czym najbardziej przenikliwi krytycy uczciwie przyznają, że jeśli nawet miały one szczęście uchwycenia prawdy katolickiej, to wygłaszały swoje poglądy językiem niejasnym, nieścisłym i nieraz pełnym sprzeczności.39
II. Pobożność jednostek była pierwszą okolicznością odróżniającą chrześcijan od platończyków; okolicznością drugą była powaga Kościoła. Uczniowie filozofii podkreślali prawo do wolności intelektualnej; szacunek, jaki czuli dla poglądów swych nauczycieli, był hołdem szczerym i dobrowolnym, składanym wyższemu rozumowi. Natomiast chrześcijanie stanowili liczne, karne społeczeństwo, w którym dostojnicy kościelni sprawowali nad umysłami wiernych surową jurysdykcję. Wyznania wiary40 ograniczyły stopniowo błąkającą się po bezdrożach wyobraźnię; wolność prywatnych przekonań podporządkowała się publicznej mądrości synodów; powagę teologa określało jego stanowisko w Kościele, przy czym biskupi, następcy apostołów, wymierzali kary kościelne wszystkim tym, którzy się odchylali od wiary prawowitej. Ale w czasach sporu religijnego każdy akt ucisku tylko przydaje nowych sił prężnej energii umysłu i nieraz bodźcem dla zapału bądź uporu buntowników duchowych bywają ukryte pobudki ambicji i chciwości.
Spory metafizyczne stały się przyczyną albo pretekstem sporów politycznych, z subtelności szkoły Platona czyniono hasła fakcji ludowych, przy czym rozbieżność ich przekonań rzeczywiście się powiększała albo była wyolbrzymiana

Spór o Trójcę Świętą. Ariusz 225
wskutek zażartości sporu. Dopóki mętne herezje Prakseasza i Sabeliusza usiłowały pomieszać Ojca z Synem,41 dopóty można było usprawiedliwiać stronnictwo prawowierne, jeśli trzymało się ono ściślej i poważniej rozróżnienia niż równości osób boskich. Jednakże gdy tylko ogień tego sporu przygasł i Kościoły Rzymu, Afryki i Egiptu przestały się obawiać postępu sabelianów, fala opinii teologicznej popłynęła wprawdzie łagodnym, ale stałym nurtem w kierunku krańcowo przeciwnym i nawet najbardziej prawowierni doktorowie zaczęli sobie pozwalać na używanie słów i określeń, które potępiano, gdy wychodziły z ust sekciarzy.42 Po ogłoszeniu edyktu o tolerancji, przywracającego chrześcijanom spokój i wolny czas, w starożytnej siedzibie platonizmu, uczonej i bogatej Aleksandrii, rozgorzał na nowo spór o Trójcę Świętą. Płomień niezgody religijnej ze szkół teologów błyskawicznie udzielił się duchowieństwu, ludowi, ogarniając całą prowincję i Wschód. Abstrakcyjne pojęcie wieczności Logosu zaczęto roztrząsać na konferencjach kościelnych i w kazaniach publicznych i wkrótce znane się stały ogółowi nieprawowierne poglądy Ariusza,43 co było skutkiem zarówno jego własnej gorliwości, jak i gorliwości jego przeciwników. Z tych ostatnich nawet najbardziej nieubłagani uznają uczoność i nienaganne życie tego wybitnego prezbitera, który w niedawnych wyborach zrzekł się, być może wspaniałomyślnie, swoich pretensji do tronu biskupiego.44 Pozycję sędziego w jego sprawie przyjął jego współzawodnik, Aleksander. Chociaż na początku zdawał się wahać, przecież w końcu ogłosił ostateczny wyrok jako absolutne prawidło wiary.45 Nieustraszony prezbiter, który odważył się opierać powadze swego rozzłoszczonego biskupa, został wykluczony ze wspólnoty Kościoła. Pycha jego znalazła jednak poparcie w poklasku bardzo licznego stronnictwa. Do swoich bezpośrednich zwolenników zaliczał dwóch biskupów egipskich, siedmiu prezbiterów, dwunastu diakonów i (co się może wydawać prawie niewiarygodne) siedemset dziewic. Wyraźnie też popierali jego sprawę bądź jej sprzyjali bardzo liczni biskupi azjatyccy, przy czym ich krokami kierował Euzebiusz z Cezarei, najbardziej uczony z chrześcijańskich duchownych, oraz Euzebiusz z Nikomedii, który zdobył sobie reputację męża stanu, wcale przez to nie tracąc reputacji świętego. Synodom egipskim przeciwstawiały się synody w Palestynie i w Bitynii. Wielki ten spór teologiczny, przyciągający uwagę władcy i ludu przez całe sześć lat, przedłożono wreszcie do rozstrzygnięcia najwyższej powadze powszechnego soboru nicejskiego.46
Gdy tajemnice wiary chrześcijańskiej zostały tak niebezpiecznie wydane pod publiczną dysputę, dało się zauważyć, że rozum ludzki potrafił wytworzyć sobie aż trzy odrębne, chociaż niedoskonałe systemy tyczące natury Trójcy Świętej, przy czym, jak orzeczono, żaden z tych systemów nie był całkowicie wolny od herezji i błędu.47
I. W myśl pierwszej hipotezy, podtrzymywanej przez Ariusza i jego uczniów, Logos był zależnym tworem powstałym z niczego dzięki woli Ojca. Ten Syn,
15 - Gibbon t. 2

226 Rozdział dwudziesty pierwszy
który stworzył wszystko,48 został zrodzony wtedy, gdy jeszcze żadnych światów nie było, i w porównaniu z ciągłością Jego istnienia nawet najdłuższy okres astronomiczny jest tylko przelotną chwilą; niemniej to istnienie nie jest nieskończone49 i był przecież czas poprzedzający niewysłowione narodziny Logosu. W tego to jedynego Syna Wszechmocny Ojciec przelał obfitość swego ducha i Jego to oblekł w jasność swojej chwały. Widzialny obraz niewidzialnej doskonałości miał nieskończenie niżej u stóp swoich trony najjaśniejszych archaniołów, a przecież jaśniał tylko światłością odbitą i, tak jak synowie cesarzy rzymskich obdarzeni tytułem cezara bądź augusta,50 zarządzał światem posłuszny woli swego Ojca i monarchy.
II. W myśl drugiej hipotezy Logos posiadał wszystkie zawarte w sobie i nieprzekazywalne doskonałości, które religia i filozofia przyznają Najwyższemu Bóstwu. Boska Istota składała się z trzech odrębnych i nieskończonych umysłów albo substancji oraz z trzech współrównych i współwiecznych istot,51 sprzecznością by więc było twierdzenie, jakoby którykolwiek z tych elementów nie istniał albo kiedykolwiek przestawał istnieć.52 Rzecznicy tego systemu, zdającego się ustanawiać trzy niezależne bóstwa, usiłowali jednak zachować jedność Pierwszej Przyczyny tak widocznej w planie i ładzie świata, głosząc jedność rządów Trzech Bóstw i zasadniczą zgodność ich woli. Wykazywali, że słabe podobieństwo takiej jedności działania można odkryć w społecznościach ludzkich, a nawet zwierzęcych. Przyczynami zakłócenia harmonii mogą być tylko niedoskonałość i nierówność ich uzdolnień, gdy tymczasem wszechmoc kierowana przez nieskończoną mądrość i dobroć nigdy nie omieszka wybrać sobie jednakich środków dla osiągnięcia jednakich celów.
III. W myśl trzeciej hipotezy trzy istoty, które wskutek zaczerpniętej z samych siebie konieczności swego istnienia posiadają wszystkie cechy boskie w stopniu najdoskonalszym i które są wieczne w trwaniu, nieskończone w przestrzeni i ściśle związane ze sobą nawzajem oraz z całym wszechświatem, nieodparcie narzucają się zdziwionemu umysłowi jako jedna i ta sama Istota 53 mogąca w porządku Łaski i w porządku Natury objawić się pod rozmaitymi postaciami i być rozważana pod rozmaitymi aspektami. W ten sposób Trójca została pozbawiona realnej substancji i uzyskała czystą formę nominalną i abstrakcyjną, podporządkowaną tylko pojmującemu ją umysłowi.
Logos nie jest już osobą, ale cechą, przy czym tylko w znaczeniu
przenośnym można miano Syna zastosować do wiecznego rozumu, który był
w Bogu od początku i który - nie jako Istota, ale jako rozum - stworzył
wszystko. Wcielenie Logosu sprowadza się do zwykłego natchnienia mądro
ści bożej napełniającej duszę i kierującej wszystkimi czynami Jezusa-człowieka.
Tak więc po dokonaniu pełnego obrotu koła teologicznego ze zdumieniem
stwierdzamy, że sabelianin kończy na tym, od czego zaczął ebionita, i że
wzbudzająca w nas uwielbienie, niepojęta tajemnica wymyka się wszelkim
naszym badaniom.54 , . t .,,,;-,.,.

Spór o Trójcę Świętą. Sobór nicejski 227
Gdyby biskupom soboru nicejskiego 55 wolno było pójść za bezstronnymi nakazami sumienia, to Ariusz i jego wspólnicy nie mogliby sobie pochlebiać nadzieją uzyskania większości głosów na rzecz hipotezy tak skrajnie przeciwnej dwóm najbardziej popularnym poglądom świata katolickiego. Jednak arianie, rychło się zorientowawszy, w jak niebezpiecznym są położeniu, roztropnie przybrali owe skromne cnoty, rzadko kiedy wśród zaciekłej wściekłości sporów świeckich i religijnych praktykowane czy choćby zachwalane przez kogokolwiek z wyjątkiem członków stronnictwa słabszego. Zalecali więc ćwiczenie chrześcijańskiego miłosierdzia i umiaru, powoływali się na niepojętą naturę sporu, wypierali się używania wszelkich słów i określeń, których nie można było znaleźć w Piśmie Świętym, i wysuwali propozycje zadowolenia swoich przeciwników na drodze bardzo hojnych ustępstw, nie odrzekając się wszakże nienaruszalnej spoistości własnych zasad. Zwycięska fakcja przyjmowała ich wszystkie propozycje wyniośle, podejrzliwie i wciąż szukała jakichś oznak niemożliwej do pogodzenia różnicy poglądów, których odrzucenie mogłoby ściągnąć na arian winę i skutki herezji. Publicznie odczytano i obelżywie podarto list ich protektora, Euzebiusza z Nikomedii, zawierający szczere wyznanie, że przyjęcie homouzjon, czyli konsubstancjalności, słowa dobrze już znanego platoń-czykom, jest sprzeczne z ariańskimi zasadami. Biskupi, którzy kierowali postanowieniami soboru, ochoczo skorzystali z tej pomyślnej sposobności i, zgodnie z barwnym wyrażeniem Ambrożego,56 aby ściąć łeb znienawidzonemu potworowi, użyli tego samego miecza, którego dobyła z pochwy sama herezja. Sobór nicejski uznał konsubstancjalność Ojca i Syna, która została jednomyślnie uznana za podstawowy artykuł wiary chrześcijańskiej przez Kościół grecki, łaciński, orientalny i protestancki. Ale samo to słowo nie wystarczyłoby do osiągnięcia celów większości, wprowadzającej je w prawowierne wyznanie wiary, gdyby nie posłużyło do napiętnowania heretyków i zjednoczenia katolików. Owa większość dzieliła się na dwa stronnictwa o wręcz sobie przeciwnych skłonnościach do przyjęcia poglądu tryteistów i poglądu sabelianów. Ale ponieważ wydawało się, że te biegunowo różne stanowiska obalają podwaliny religii zarówno naturalnej, jak objawionej, obie strony wspólnie się zgodziły złagodzić surowość swoich zasad i razem zażegnać słuszne, a przecież szkodliwe konsekwencje, jakie mogliby z tego wyciągnąć ich przeciwnicy. Wzgląd na wspólną sprawę nakłonił je do połączenia swych szeregów i ukrycia dzielących je różnic; ich wzajemna zaciekłość złagodniała pod wpływem zbawiennych rad wzajemnej tolerancji, spory ustały z chwilą przyjęcia tajemniczego słowa homouzjon, które każda ze stron mogła wykładać dowolnie, zgodnie ze swymi dogmatami. Znaczenie przypisywane temu słowu przez sabelianów, będące mniej więcej pięćdziesiąt lat przedtem znaczeniem potępionym przez synod w Antiochii,57 uczyniło je drogim dla tych teologów, którzy żywili potajemną, a przy tym stronniczą sympatię do Trójcy nominalnej. Ale bardziej modni święci z czasów ariańskich, tacy jak nieustraszony Atanazy, uczony

228 Rozdział dwudziesty pierwszy
Grzegorz z Nazjanzu i inne filary Kościoła, podtrzymując umiejętnie i z powo-i dzeniem naukę nicejską, uważali, jak się zdaje, słowo "substancja" za jedno-| znaczne ze słowem "natura" i odważali się ilustrować znaczenie tych słów twierdzeniem, że trzej ludzie należący do tego samego wspólnego gatunku są wobec siebie konsubstacjalni, czyli zachodzi między nimi homouzjon.58 Ta czysta i wyraźna równość miarkowana była z jednej strony przez związek wewnętrzny oraz przenikanie się duchowe, które nierozerwalnie jednoczy osob| boskie,59 a z drugiej strony przez zwierzchnictwo Ojca uznane w tej mierze,* w jakiej da się ono pogodzić z niezależnością Syna.60 W takich to granicach wolno było się kręcić nieomal niewidocznej, rozedrganej kuli prawo wierności. I z jednego, i z drugiego skraju poza poświęconym gruntem czaili się w zasadzce heretycy wraz z demonami, w każdej chwili gotowi zaskoczyć i pożreć zbłąkanego nieszczęśnika. Ale ponieważ stopień nienawiści teologicznej zależy nie tyle od doniosłości sporu, ile od ducha wojowniczości - heretyków, którzy poniżali osobę Syna, traktowano z większą surowością niż tych, którzy ją unicestwiali. Atanazy strawił życie na nieprzejednanym sprzeciwie wobec bezbożnego obłędu arian,61 ale zarazem przez lat dwadzieścia z górą bronił sabelianizmu Marcellusa z Ancyry i gdy w końcu tego ostatniego zmuszono do wycofania się z jego społeczności, nadal bagatelizował jego herezję, z dwuznacznym uśmiechem nazywając ją grzechami powszednimi swego szacownego przyjaciela.62
Powaga soboru powszechnego, której arianie, sami dając przeciwnikom broń do ręki, musieli się podporządkować, wypisała na sztandarach stronnictwa prawowiernego tajemnicze litery słowa homouzjon, co w sposób zasadniczy, pomimo pewnych niejasnych sporów i potajemnych walk, przyczyniło się do podtrzymania jednolitości wiary czy już przynajmniej jednolitości języka. Konsubstancjaliści, którzy otrzymali zasłużony dzięki swemu sukcesowi tytuł katolików, zaczęli się chlubić prostotą i stałością własnego wyznania wiary i znieważać wypływające raz po raz różnice w poglądach swoich przeciwników, pozbawionych jakiegokolwiek pewnego credo. Szczerość czy też może chytrość przywódców ariańskich, ich strach przed prawem i ludem, ich cześć dla Chrystusa i nienawiść do Atanazego - owe wszystkie przyczyny ludzkie i boskie, które wpływają na wytyczne fakcji religijnej i wprowadzają w nie zamęt, wprowadziły między sekciarzy ducha niezgody i niestałości z takim skutkiem, że w ciągu kilku lat powstało osiemnaście różnych wzorów religii63 i wreszcie doszło do pomszczenia pogwałconej godności Kościoła. Gorliwy Hilary,64 chociaż z racji swego szczególnie nieszczęsnego położenia raczej bagatelizował, niż wyolbrzymiał błędy duchowieństwa Wschodu, oświadcza, że na całym obszarze dziesięciu prowincji Azji, gdzie przebywał na wygnaniu, znajdą się tylko bardzo nieliczni biskupi, którzy jeszcze zachowują wiedzę o prawdziwym Bogu.65 Pod wpływem ucisku, jaki Hilary odczuwał, i zamieszek, jakich był świadkiem i ofiarą, złość jego na krótki czas przy-

Spór o Trójcę Świętą. Trzy sekty ariańskie 229
cichła, ale w cytowanym poniżej ustępie ten biskup Poitiers niebacznie popada w styl chrześcijańskiego filozofa.
"Rzeczą tak samo ubolewania godną jak niebezpieczną - powiada Hilary - jest to, że tyleż wyznań wiary, ile opinii utrzymuje się wśród ludzi, i tyle doktryn, ile skłonności, i tyle źródeł bluźnierstwa, ile błędów wśród nas, my sami bowiem samowolnie tworzymy sobie credo i samowolnie też je sobie tłumaczymy. Homouzjon odrzucają, przyjmują i tłumaczą kolejne synody. Częściowe czy całkowite podobieństwo Ojca i Syna to główny przedmiot sporu w naszych nieszczęsnych czasach. Każdy rok - nie, każdy miesiąc nawet przynosi nam nowe credo, które tworzymy, aby określić niewidzialne tajemnice. Żałujemy tego, cośmy zrobili, bronimy tych, którzy żałują, po czym rzucamy klątwy na tych, których broniliśmy. Potępiamy teorie cudze w nas samych albo teorie własne w ustach innych i, nawzajem rozdzierając się na strzępy, nawzajem dla siebie jesteśmy przyczyną zguby." 66
Nikt chyba nie oczekuje, zresztą może by tego i nie zniósł, abym tę dygresję teologiczną rozszerzył drobiazgową analizą wszystkich osiemnastu wyznań wiary, których twórcy przeważnie się odrzekali nienawistnego imienia własnego rodzica, Ariusza. Jest rzeczą dość zabawną naszkicować kształt jakiejś rośliny i śledzić jej wzrost, ale wdawanie się przy tym w nudne szczegóły liści bez kwiatów i gałęzi bez owoców rychło by wyczerpało cierpliwość i rozczarowało ciekawość pracowitego badacza. Możemy tu jednak zwrócić uwagę na jedno zagadnienie, które stopniowo wyłoniło się ze sporu ariańskiego i wpłynęło na powstanie i zróżnicowanie się trzech sekt zjednoczonych jedynie wspólnym wstrętem do homouzjonu soboru nicejskiego.
1. Na pytanie, czy Syn jest podobny do Ojca, negatywną odpowiedź dawali heretycy trzymający się zasad Ariusza czy też nawet zasad filozofii, która przecież zdaje się ustanawiać nieskończoną różnicę pomiędzy Stworzycielem a najdoskonalszym z Jego stworzeń. Wyraźnego tego wniosku bronił Aecjusz,67 przezwany przez gorliwych przeciwników "ateistą". Jego niespokojny, ambitny duch nakłaniał go do szukania szczęścia w każdym niemal zawodzie. Był on kolejno niewolnikiem czy już przynajmniej wyrobnikiem na roli, wędrownym kotlarzem, złotnikiem, lekarzem, nauczycielem w szkole, teologiem i w końcu apostołem nowego Kościoła, wspieranego zdolnościami jego ucznia, Eunomiu-sza.68 Uzbrojony w teksty Pisma Świętego i podchwytliwe sylogizmy zaczerpnięte z logiki Arystotelesa, chytry Aecjusz pozyskał sławę niepokonanego dysputanta, którego nie można było ani uciszyć, ani przekonać. Talenty te zjednywały mu przychylność biskupów ariańskich, dopóki konieczność nie zmusiła ich do odrzeczenia się, a nawet prześladowania niebezpiecznego sprzymierzeńca, który dokładnością swego rozumowania zaszkodził ich sprawie w opinii ludu i obraził pobożność ich najbardziej oddanych zwolenników.
2. Pojęcie wszechmocy Stworzyciela podsuwało na pozór słuszny i pełen uszanowania wniosek, że Ojciec i Syn są do siebie podobni, przy czym wiara

ł
230 Rozdział dwudziesty pierwszy

pokornie przyjmowała to, czemu rozum nie miał śmiałości zaprzeczyć, a mianowicie, że Najwyższy Bóg mógł przekazać swoją nieskończoną doskonałość i stworzyć istotę podobną tylko do Niego samego.69 Arianie ci mieli potężne poparcie w powadze i zdolnościach swoich przywódców, którzy objęli kierownictwo po Euzebiuszu i zajmowali główne trony Wschodu. Okazywali, być może, z pewną afektacją, odrazę do bezbożności Aecjusza i wyznawali albo bez żadnych zastrzeżeń, albo zgodnie z Pismem Świętym, że Syn różni się od wszystkich innych stworzeń i podobny jest tylko do Ojca. Ale zaprzeczali temu, że jest On z tej samej bądź podobnej substancji, czasem zuchwale swoje negatywne stanowisko uzasadniając, a czasem sprzeciwiając się zastosowaniu słowa "substancja", które zdaje się wystarczająco, a już przynajmniej wyraźnie określać pojęcie o naturze Bóstwa.
3. Najliczniejsza, przynajmniej w prowincjach azjatyckich, była jednak sekta podtrzymująca doktrynę o podobieństwie substancji. Gdy więc przywódcy obu stronnictw zgromadzili się na synodzie w Seleucji,70 opinia tej sekty przeważyła stosunkiem stu pięciu głosów biskupich do czterdziestu trzech. Greckie słowo, które wówczas wybrano na wyrażenie owego tajemniczego podobieństwa, tak minimalnie różni się od symbolu prawowiernego, że profani każdego wieku szydzą z wściekłych sporów, jakie rozniecała pomiędzy homouzja-nami a homojuz Janami różnica jednej jedynej litery. Często się jednak zdarza, że dźwięki i litery, przez przypadek najbardziej do siebie zbliżone, określają pojęcia najbardziej sobie przeciwne, więc zwrócenie na to uwagi samo w sobie byłoby wręcz śmieszne, gdyby tylko możliwym było zaznaczenie jakiejkolwiek rzeczywistej i dostrzegalnej różnicy pomiędzy doktryną semi--arian, jak ich niewłaściwie nazywano, a doktryną samych katolików. Biskup Poitiers, który na swoim frygijskim wygnaniu w sposób bardzo mądry zmierzał do sprzymierzenia stronnictw, usiłuje udowodnić, że na zasadzie pobożnej i wiernej wykładni homojuzjon można sprowadzić do znaczenia konsubstancjal-nego.71 A przecież wyznaje, że słowo to ma aspekt niejasny i podejrzany; i jak gdyby niejasność sprzyjała sporom teologicznym, semi-arianie, podsunąwszy się do drzwi Kościoła tak blisko, osaczyli je z tym bezwzględniejszą zaciekłością.
Prowincje Egiptu i Azji pielęgnujące język i obyczaje Greków wchłonęły jad sporu ariańskiego głęboko. Dzięki oswojeniu się z badaniami systemu platońskiego, jak również dzięki próżnemu i skłonnemu do sporów usposobieniu oraz bogatej i giętkiej mowie duchowieństwo i lud Wschodu dysponowały niewyczerpanym potokiem słów i rozróżnień, przy czym wśród zaciekłości gwałtownych polemik z łatwością zapominały o konieczności wątpienia, tak zalecanej przez filozofów, oraz o uległości nakazywanej przez religię.
Natomiast mieszkańcy Zachodu byli ducha mniej wnikliwego; nie rozpalały w nich tak silnych namiętności przedmioty niewidzialne, umysły mieli mniej wyćwiczone przez nawyk toczenia sporów i taka była błoga nieświadomość Kościoła galijskiego, że sam Hilary w trzydzieści lat z górą po pierw-

Synod w Rimini 231
szym soborze powszechnym jeszcze nie znał nicejskiego wyznania wiary.72 Latynowie przyjęli promienie wiedzy o Bogu za ciemnym i wątpliwym pośrednictwem przekładu. Ubóstwo i sztywność ich ojczystej mowy nie zawsze pozwalały na znalezienie odpowiedników, aby przetłumaczyć greckie słowa i terminy techniczne platońskiej filozofii,73 poświęconej przez Ewangelię bądź przez Kościół dla wyrażania tajemnic wiary chrześcijańskiej; toteż jakaś niedokładność słowna mogła wprowadzić do teologii łacińskiej cały szereg błędów albo niepewności.74 Ale mieszkańcy prowincji zachodnich, ponieważ mieli to szczęście, że czerpali prawdy swojej religii ze źródła prawowiernego, zachowywali niewzruszenie naukę, którą przyjęli z całą uległością. Gdy więc zaraza ariańska przywlokła się do ich granic, zdążyli się już zaopatrzyć w środek ochronny, homouzjon, dzięki ojcowskiej pieczy swego rzymskiego biskupa.
Poglądy ich i usposobienie uwidoczniły się podczas pamiętnego synodu w Rimini, który pod względem liczebności przewyższył nawet sobór nicejski, ponieważ zjechało się wtedy do Rimini ponad czterystu biskupów z Italii, Afryki, Hiszpanii, Galii, Brytanii i Illyricum. Sądząc z pierwszych obrad wydawało się, że tylko osiemdziesięciu biskupów trwa przy stronnictwie Ariusza, chociaż udawali oni, że wyklinają jego imię i pamięć. Ale tę niższość liczebną wyrównała przewaga biegłości, doświadczenia i karności. Na czele ich stali Walens i Ursacjusz, dwaj biskupi z Illyricum, którym życie mijało na intrygach dworskich i synodach i którzy pod sztandarem Euzebiusza wyszkolili się w prowadzeniu religijnych wojen na Wschodzie. Swoją argumentacją i rokowaniami wprawiali w kłopot, pognębili i wreszcie zwiedli uczciwą prostotę łacińskich biskupów tak dalece, że ci ostatni pozwolili sobie wydrzeć palla-dium wiary na drodze nie tyle otwartej przemocy, co oszustwa, a raczej natręctwa. Synodowi w Rimini pozwolono się rozjechać dopiero wtedy, gdy wszyscy jego członkowie nieroztropnie podpisali chytre credo, w którym słowo homouzjon zastąpiono pewnymi wyrażeniami dającymi się wykładać w sposób heretycki. W tych to okolicznościach, jak pisze Hieronim, zaskoczony świat stwierdził nagle, że cały jest ariański.75 Ale biskupi prowincji łacińskich odkryli, że popełnili pomyłkę, i gorzko jej żałowali, jeszcze zanim dojechali do swoich diecezji. Haniebnej tej kapitulacji wyparli się z pogardą i wstrętem i w rezultacie sztandar homouzjon, wstrząśnięty, a przecież nie obalony, osadzono jeszcze silniej we wszystkich kościołach Zachodu.76
Taki był początek i rozwój i takie były naturalne obroty owych sporów teologicznych, które zakłócały spokój chrześcijaństwa pod rządami Kon-stantyna i jego synów. Ale ponieważ ci władcy odważali się rozciągać swój despotyzm tak samo na wiarę jak na życie i losy swoich poddanych, waga ich głosów przechylała nieraz kościelną szalę, i prerogatywy Króla Niebios ustalano bądź zmieniano czy modyfikowano w gabinecie ziemskiego monarchy.

232
Rozdział dwudziesty pierwszy



Nieszczęsny duch niezgody przenikający prowincje wschodnie przerwał tryumfy Konstantyna, pomimo to jednak cesarz przez jakiś czas nie przestawał odnosić się do przedmiotu sporu z chłodną i niedbałą obojętnością. Nie wiedząc jeszcze, jak trudno jest uśmierzyć kłótnie teologów, skierował do obu stron, czyli do Aleksandra i Ariusza, uspokajający list,77 którego treść można znacznie słuszniej przypisywać niewykształconemu żołnierzowi i mężowi stanu niż dyktandu któregokolwiek z jego doradców biskupów. W liście tym kładzie on cały spór na karb błahego, a chytrego pytania, które w związku z jakimś niepojętym punktem prawa głupio zadał biskup i na które nieroztropnie odpowiedział prezbiter. Ubolewa, że rozróżnienia tak nieznaczne dzielić mogą lud chrześcijański mający przecież jednego i tego samego Boga, jedną i tę samą religię i jeden i ten sam kult, przy czym z całą powagą zaleca duchowieństwu Aleksandrii brać przykład z filozofów greckich, którzy potrafili wysuwać swoje argumenty, nie tracąc panowania nad sobą i utwierdzać swoją wolność, nie zrywając więzów przyjaźni. Obojętność i pogarda władcy byłaby może najskuteczniejszym sposobem uciszenia tej kłótni, gdyby prąd, z jakim popłynęła ona wśród ludu, nie był tak wartki i gwałtowny i gdyby sam Konstantyn wśród fakcji i fanatyzmu potrafił zachować spokój i przytomność umysłu. Jego słudzy kościelni wkrótce jednak zdołali omotać bezstronność dostojnika państwowego i wzbudzić gorliwość w tym prozelicie.
Rozdrażnił Konstantyna fakt znieważania jego posągów, zaniepokoiła zarówno rzeczywista, jak urojona wielkość szerzącego się zła i w rezultacie on sam przekreślił nadzieje pokoju i tolerancji, gdy w ścianach jednego pałacu zgromadził aż trzystu biskupów. Obecność monarchy wyolbrzymiła znaczenie tych obrad, jego uwaga pomnożyła argumenty, nieustraszona cierpliwość, z jaką naraził swoją osobę, ożywiła męstwo dysputantów. A jednak pomimo poklasku, jakim obdarzono wymowność i mądrość Konstantyna,78 wódz rzymski, którego religia mogła być jeszcze przedmiotem wątpliwości i którego umysł nie był oświecony ani żadnymi studiami, ani natchnieniem, bardzo mało miał danych na to, aby omawiać po grecku zagadnienia metafizyczne bądź artykuły wiary. Ale zaufanie, jakim się cieszył jego ulubieniec Osjusz - przedtem, jak się zdaje, przewodniczący soboru nicejskiego - mogło cesarza nastrajać łaskawie do stronnictwa prawowiernego, przy czym w odpowiedniej chwili uczyniona wzmianka, że ten sam Euzebiusz z Nikomedii, który teraz osłania heretyków, tak jeszcze niedawno w wojnie domowej pomagał tyranowi,79 mogła go rozjątrzyć przeciwko arianom. Konstantyn zatwierdził nicejskie wyznanie wiary i swoim stanowczym oświadczeniem, że każdy, kto się opiera świętemu wyrokowi synodu, musi przygotować się na natychmiastowe wygnanie, uciszył szemrania słabej opozycji, która prawie zaraz z siedemnastu protestujących biskupów zmniejszyła się do dwóch.
Euzebiusz z Cezarei, wprawdzie w sposób niechętny i dwuznaczny, przecież przystał na homouzjon,80 a Euzebiusz z Nikomedii swoim chwiejnym

Stanowisko cesarzy w sporze ariańskim 233
postępowaniem zdołał odwlec niełaskę i wygnanie tylko o jakieś trzy miesiące.81 Bezbożnego Ariusza wygnano do jednej z najodleglejszych prowincji Illyricum; jego osobę i uczniów prawo napiętnowało nienawistnym mianem porfirianów; jego pisma spalono, ogłaszając karę śmierci dla wszystkich, którzy by jeszcze byli w ich posiadaniu. Cesarz przejął się już duchem sporu i zgryźliwy, sarkastyczny styl jego edyktów miał na celu przelanie w poddanych jego własnej nienawiści do tych wrogów Chrystusa.82
Jednakże, jak gdyby postępowaniem cesarza kierowała namiętność zamiast zasad, jeszcze trzy lata nie upłynęły od soboru nicejskiego, gdy zaczął on przejawiać łaskawość i pobłażliwość w stosunku do zakazanej sekty, mającej potajemną protektorkę w osobie jego ukochanej siostry. Wygnańców odwołano z wygnania, Euzebiusza, który stopniowo odzyskał wpływ na Konstantyna, przywrócono na tron biskupi, przedtem tak sromotnie mu odebrany. Samego Ariusza cały dwór traktował teraz z szacunkiem należnym człowiekowi uciskanemu niesłusznie. Jego wiarę zaaprobował synod w Jerozolimie, a cesarz, jak gdyby chcąc spiesznie wynagrodzić swoją niesprawiedliwość, wydał stanowcze polecenie, aby Ariusza uroczyście dopuszczono do komunii w Katedrze w Konstantynopolu. Ariusz jednak w dniu wyznaczonym na ten tryumf umarł i dziwne, straszliwe okoliczności jego śmierci mogły wzbudzić podejrzenie, że prawowierni święci czymś bardziej skutecznym niż modlitwa przyczynili się do uwolnienia Kościoła od tego najgroźniejszego wroga.83 Na zasadzie różnorakich oskarżeń, wyrokiem licznych synodów złożono z urzędu trzech głównych przywódców katolickich: Atanazego z Aleksandrii, Eustacjusza z Antiochii i Pawła z Konstantynopola, a później wygnał ich do dalekich prowincji pierwszy z cesarzy chrześcijańskich, któremu na łożu śmierci udzielił sakramentu chrztu świętego ariański biskup Nikomedii. Rządów kościelnych Konstantyna nie da się oczyścić z zarzutu lekkomyślności i słabości. Ale ten łatwowierny monarcha, nie obeznany z podstępami wojennymi teologów, mógł przecież dać się zwieść skromnym, na pozór słusznym wyznaniom heretyków, skoro poglądów ich nigdy dobrze nie rozumiał; co więcej, w tym samym czasie gdy ochraniał Ariusza i prześladował Atanazego, w dalszym ciągu uważał sobór nicejski za przedmurze wiary chrześcijańskiej i szczególną chlubę swego panowania.84
Synowie Konstantyna, chociaż na pewno już od dzieciństwa przyjęci w szeregi katechumenów, zwlekali z chrztem, biorąc przykład z ojca. Podobnie też jak Konstantyn ważyli się wygłaszać swoje sądy w sprawach tajemnic, w które nigdy nie zostali prawidłowo wtajemniczeni.85 Dlatego więc losy sporu trynitariań-skiego zależały w dużej mierze od poglądów Konstancjusza - dziedzica prowincji wschodnich, a następnie samowładnego pana całego Cesarstwa. Ariański prezbiter czy biskup, wydobywając ukryty przez siebie na użytek własny testament zmarłego Konstantyna, wykorzystał tę szczęśliwą sposobność dopuszczającą go do poufałości nowego cesarza, na którego wyroki publiczne

234 Rozdział dwudziesty pierwszy
zawsze mieli wpływ domowi ulubieńcy. Eunuchowie i niewolnicy rozsiewali truciznę duchową w całym pałacu; niebezpieczna zaraza udzieliła się za pośrednictwem służby niewieściej gwardzistom i za pośrednictwem cesarzowej - jej niepodejrzliwemu małżonkowi.86 Stronnicza sympatia do euzebia-nów, jakiej Konstancjusz zawsze dawał wyraz, niepostrzeżenie wzrosła dzięki zręcznemu podejściu ich przywódców. Zwycięstwo Konstancjusza nad Magnen-cjuszem powiększyło zarówno jego skłonność, jak i możliwości poparcia sprawy arianizmu ramieniem władzy. W czasie gdy obie armie potykały się na równinach pod Mursą, gdy los obu współzawodników zależał od wyniku wojny, syn Konstantyna przeżywał niespokojne chwile w Kościele Męczenników pod murami tego miasta. Jego duchowy pocieszyciel, Walens, ariański biskup tej diecezji, wykorzystał najchytrzejsze środki ostrożności celem uzyskania najwcześniejszych nowin z pola bitwy, co miało mu albo zapewnić łaskę cesarza albo, w razie klęski, dać czas na ucieczkę. Potajemny łańcuch chyżych, zaufanych posłańców donosił mu szczegółowo o zmiennych kolejach walk, toteż gdy dworzanie jeszcze rozdygotani i niepewni stali wokół swego przerażonego pana, Walens zapewnił go, że legiony galijskie ustępują, przy czym z pewną przytomnością umysłu napomknął, że o tym pełnym chwały wydarzeniu zawiadomił go anioł. Wdzięczny cesarz przypisał swoje zwycięstwo zasługom i wstawiennictwu biskupa z Mursy, którego wiara zasłużyła sobie na taką oficjalną i cudowną aprobatę Niebios.87 Arianie, uważając zwycięstwo Konstancjusza za zwycięstwo własne, przedkładali jego chwałę nad chwałę jego ojca.88 Cyryl, biskup Jerozolimy, natychmiast ułożył opis Krzyża Niebiańskiego opasanego wspaniałą tęczą, który ku zbudowaniu pobożnych pielgrzymów i ludności tego świątobliwego miasta podczas Zielonych Świątek, około godziny trzeciej po południu ukazał się nad Górą Oliwną.89 Rozmiary tego zjawiska stopniowo powiększano, toteż pewien historyk ariański ryzykuje nawet twierdzenie, że było ono widoczne dla obu armii na równinach Panonii i że tyran, celowo przedstawiony jako bałwochwalca, uciekł przed tym dobrowróżbnym znakiem prawowiernego chrześcijaństwa.90
Zawsze zasługują na naszą uwagę poglądy rozsądnych osób trzecich, rozważających bezstronnie rozwój niezgody w państwie bądź w Kościele, krótki więc ustęp z kroniki Ammiana, który służył w armii Konstancjusza i badał jego charakter, ma, być może, większą wartość niż długie stronice teologicznych oskarżeń.
"Religię chrześcijańską - pisze ten pełen umiaru historyk - która sama w sobie jasna jest przecież i prosta, zagmatwał on ślepym zabobonem. Zamiast pogodzić stronnictwa wagą swego autorytetu, pielęgnował i rozwijał w kłótniach słownych owe różnice, rozniecone przez jego czczą ciekawość. Drogi publiczne roiły się od biskupów zewsząd galopujących na zgromadzenia zwane przez nich synodami i podczas gdy mozolili się oni, aby całą sektę zmusić do wyznawania ich własnych poglądów, instytucja poczty popadła niemal w ruinę wskutek ich pospiesznych, raz po raz powtarzających się podróży." 91

Stanowisko cesarzy w sporze ariańskim 235
Bliższe zaznajomienie się ze sprawami kościelnymi za panowania Konstan-cjusza pozwoli nam szerzej skomentować ten znamienny ustęp, który usprawiedliwia słuszną obawę Atanazego, że niespokojna krzątanina duchowieństwa, włóczącego się po Cesarstwie w poszukiwaniu prawdziwej wiary, wywoła pogardę i śmiech w świecie niewierzącym.92 Cesarz natychmiast po uwolnieniu się od groźby wojny domowej poświęcił się na zimowej kwaterze w Arles, Mediolanie, Sirmium i Konstantynopolu rozrywkom czy też może trudom kontrowersji. Miecz dostojnika państwowego, a nawet tyrana, dobyty został 2 pochwy dla wzmocnienia racji teologa, i ponieważ Konstancjusz sprzeciwiał się prawowiernemu wyznaniu nicejskiemu, z gotowością głosi się teraz, że jego nieudolność i niewiedza równe były jego ufności we własne siły.93 Eunuchowie, kobiety i biskupi, którzy rządzili próżnym i słabym umysłem cesarza, natchnęli go nieprzezwyciężoną odrazą do homouzjon, chociaż jego bojaźliwe sumienie zatrważała bezbożność Aecjusza. Winę tego bezbożnika powiększał fakt, że cieszył się on podejrzaną łaską nieszczęsnego Gallusa, i nawet śmierć wysłanników cesarskich, zamordowanych bestialsko w Antiochii, przypisywano podszeptom tego niebezpiecznego sofisty. Umysł Konstancjusza, nie miarkowany przez rozum i nie prowadzony przez wiarę, miotał się to w jedną, to w drugą stronę pustej, ciemnej otchłani, zawsze w strachu przed krańcem przeciwległym. Na zmianę to przyjmował poglądy, to znów je potępiał, kolejno skazywał na wygnanie i odwoływał z wygnania przywódców fakcji arian i semi-arian.94 W czasie zajęć publicznych i w czasie świąt całe dnie, a nawet noce spędzał na dobieraniu słów i wyważaniu sylab składających się na jego zmienne wyznania wiary. Przedmiot jego rozmyślań nie opuszczał go nawet w drzemce, przy czym niedorzeczne sny cesarza przyjmowano jako wizje niebiańskie. Z zadowoleniem przyjął Konstancjusz tytuł biskupa nad biskupami od duchownych, którzy po to, aby zaspokoić swoje namiętności, zapomnieli o godności własnego stanu.
Plany ujednolicenia nauki, skłaniające go do zwoływania tylu synodów w Galii, Italii, Illyricum i w Azji, raz po raz spełzały na niczym wskutek jego własnej lekkomyślności, rozłamów wśród arian i oporu katolików, wreszcie więc postanowił uczynić ostatni decydujący wysiłek i despotycznie podyktować orzeczenie soborowi powszechnemu. W zwołaniu biskupów nastąpiła jednak zmiana ze względu na pustoszące trzęsienie ziemi w Nikomedii, trudność znalezienia dogodnego miejsca na ten sobór oraz, być może, tajne pobudki natury politycznej. Biskupów wschodnich skierowano na zjazd do Seleucji wlzaurii, podczas gdy biskupi Zachodu obradowali w Rimini nad Adriatykiem, przy czym zamiast wezwać po paru delegatów z każdej prowincji, rozkazano stawić się wszystkim biskupom bez wyjątku. Sobór wschodni po czterech dniach gwałtownych i bezowocnych obrad rozjechał się, nie dochodząc do żadnego określonego wniosku. Sobór zachodni natomiast przeciągnął się do pełnych sześciu miesięcy. Taurusowi, prefektowi pretorium, polecono bowiem nie

236 Rozdział dwudziesty pierwszy
wypuszczać biskupów, dopóki nie zjednoczą się w swoich poglądach, j czym obiecano nadać mu zaszczyty konsulatu, jeśli to trudne przedsięwzi się uda, oraz upoważniono go do zesłania na wygnanie piętnastu najbard opornych. Jego błagania i groźby, powaga władcy, sofistyka Walensa i U cjusza, udręki zimna i głodu oraz żałosna nuda beznadziejnego pobytu obczyźnie wymusiły w końcu od biskupów w Rimini niechętną zgodę. Dele; Wschodu i Zachodu zajęli miejsca u boku cesarza w pałacu w Konstantynoj i Konstancjusz mógł wreszcie z satysfakcją narzucić światu credo, które u lało podobieństwo bez wyrażania konsubstancjalności S Bożego.95 Ale tryumf arianizmu poprzedziło usunięcie duchownych prawow nych, niczym nie dających się ani zastraszyć, ani przekupić, i na panów; Konstancjusza padł cień niesławy wskutek niesprawiedliwości, z jaką l skutecznie zresztą prześladował wielkiego Atanazego.
Rzadko kiedy mamy sposobność obserwowania skutków, jakie może wołać, i przeszkód, jakie może pokonać w życiu czy to aktywnym, spekulatywnym siła jednego umysłu w nieugiętym dążeniu do jakiegoś jedyn wytyczonego sobie celu. Nieśmiertelne imię Atanazego 96 zawsze będzie śc związane z nauką katolicką o Trójcy Świętej, której bronił, poświęcając n; cały swój czas i wszystkie swoje zdolności. Wychowany w rodzinie Aleksan< energicznie przeciwstawiał się początkom herezji ariańskiej, sprawował donii funkcje sekretarza tego sędziwego biskupa i w Nicei zdumieniem i szacunk napełnił ojców soboru patrzących na rozwijające się cnoty młodego diakc W czasie powszechnego niebezpieczeństwa przestaje się czasem wymagać kandydatów na ważne stanowiska, aby pod względem wieku i pozycji powiadali sztywno określonym warunkom, toteż w pięć miesięcy po powr< z soboru nicejskiego diakon Atanazy zasiadł na arcybiskupim tronie Egi] Wybitne to stanowisko zajmował przez czterdzieści sześć lat z górą, f czym cały długi okres jego rządów upłynął na nieustannej walce z moc; arianizmu. Pięć razy zrzucano Atanazego z tego tronu; dwadzieścia lat spę jako wygnaniec albo zbieg i niemal każda z prowincji Cesarstwa Rzymski była kolejno świadkiem jego zasług i cierpień za sprawę homouzjon, kt uważał za jedyną przyjemność i zajęcie, jak również za obowiązek i chw swego życia. Wśród burzy prześladowań arcybiskup Aleksandrii cierpli pracował i zazdrośnie strzegł swojej dobrej sławy, nie bacząc na grożące niebezpieczeństwa. I chociaż umysł jego uległ zarazie fanatyzmu, wykazy Atanazy taki charakter i zdolności, że znacznie więcej niż zwyrodniali syno Konstantyna miał danych na to, aby rządzić wielką monarchią. Uczoność ji nie była wprawdzie tak głęboka i rozległa jak uczoność Euzebiusza z Ceza a jego nieokrzesanej wymowności nie da się porównać z gładkim krasomc stwem Grzegorza albo Bazylego, a przecież za każdym razem, gdy wzywt prymasa Egiptu, aby uzasadnił swoje poglądy i postępowanie, styl jego w mo i na piśmie był jasny i przekonywający. Zawsze go szanowano w szkole

Atanazy w walce z arianizmem 237
prawowiernej jako jednego z mistrzów teologii chrześcijańskiej, wyrażających się z największą dokładnością, przy czym miał on podobno opanowane dwa ścisłe przedmioty świeckie, mniej już pasujące do roli biskupa, a mianowicie naukę o prawie97 i wróżbiarstwo.98 Pewne szczęśliwe domysły na temat przyszłych wydarzeń, które świadkowie rozumujący bezstronnie mogli przypisać doświadczeniu i bystremu sądowi Atanazego, były uważane przez jego przyjaciół za natchnienie niebiańskie, a przez jego wrogów za czary piekielne czarnej magii.
Ale przede wszystkim i najlepiej znał się Atanazy na naturze ludzkiej, nieustannie mając do czynienia z przesądami i namiętnościami ludzi ze wszystkich stanów, od mnicha aż do cesarza. Nigdy nie odwracał bystrego wzroku od ciągle zmieniającej się sceny, nigdy też nie omieszkał wykorzystać owych decydujących chwil, które, zanim je zdąży postrzec pospolite oko, już bezpowrotnie należą do przeszłości. Arcybiskup Aleksandrii dobrze wiedział, gdzie może zuchwale rozkazywać, a gdzie musi zręcznie napomykać, wiedział też, jak długo może walczyć z władzami i kiedy musi uciekać przed prześladowaniem. Miotając gromy Kościoła przeciwko herezji i buntom, potrafił jednocześnie na łonie własnego stronnictwa przybierać giętki i pobłażliwy charakter roztropnego przywódcy. Wprawdzie wybrano go na arcybiskupa raczej pospiesznie i nieprawidłowo,99 ale stosowność jego zachowania się na tym stanowisku wyrównała w pełni te niedobory i zjednała mu sympatię zarówno duchowieństwa, jak i ludu. Mieszkańcy Aleksandrii gotowi byli w każdej chwili chwycić oręż w obronie swego wymownego i hojnego pasterza. I w niedoli zawsze znajdował on podporę albo już przynajmniej pociechę w wiernym przywiązaniu duchowieństwa swoich parafii; stu biskupów egipskich z niewzruszoną gorliwością trwało przy sprawie Atanazego. Skromnym pojazdem często objeżdżał swoje prowincje od ujścia Nilu do granicy Etiopii, poufale rozmawiając z najpośled-niejszymi z pospólstwa i pokornie pozdrawiając świętych i eremitów pustyni.100 Nie tylko na zgromadzeniach kościelnych, wśród ludzi, których wykształcenie i obyczaje były podobne do jego własnych, wykazywał Atanazy przewagę swego talentu. Z łagodną, pełną poszanowania stanowczością pokazywał się też i na dworach władców; i przechodząc rozmaite koleje pomyślnego i przeciwnego losu nigdy nie utracił zaufania przyjaciół i szacunku wrogów.
W młodości prymas Egiptu opierał się Konstantynowi Wielkiemu, gdy ten ostatni zawiadamiał raz po raz, że wolą jego jest, aby Ariusza przyjęto ponownie do wspólnoty katolickiej.101 Cesarz szanował nieugiętą stanowczość Atanazego i wybaczał mu ją, toteż fakcja, która uważała Atanazego za swego najgroźniejszego wroga, musiała ukrywać nienawiść i przygotowywać napaść pośrednią i okrężną. Rozsiewano pogłoski i podejrzenia, przedstawiano arcybiskupa jako dumnego, tyrańskiego ciemiężyciela i zuchwale go oskarżano o naruszenie potwierdzonego przez sobór nicejski układu ze schizmatycznymi zwolennikami Melecjusza.102 Ponieważ Atanazy jawnie potępiał ten haniebny

238 Rozdział dwudziesty pierwszy
pokój, cesarz mógł łacno uwierzyć, że prymas nadużył swoich kompetencji świeckich i kościelnych prześladując tych nienawistnych sekciarzy, że świętokradczo rozbił kielich w jednym ze swoich kościołów w Mareotis i kazał wychłostać albo uwięzić sześciu ze swoich biskupów, przy czym siódmy biskup z tego stronnictwa, Arseniusz, został zamordowany, czy już przynajmniej okaleczony, okrutną ręką prymasa.103 Te oskarżenia, godzące w honor i zagrażające życiu Atanazego, Konstantyn przekazał do rozpatrzenia swemu bratu, Dalmacjuszowi - cenzorowi, który mieszkał w Antiochii. Zwołano kolejno synody w Cezarei i w Tyrze i polecono biskupom Wschodu osądzić sprawę Atanazego jeszcze przed przystąpieniem do poświęcenia nowego Kościoła Zmartwychwstania w Jerozolimie. Prymas był w pełni świadom swojej niewinności, ale również zdawał sobie sprawę i z tego, że ten sam nieubłagany duch, który podyktował oskarżenie, pokieruje postępowaniem sądowym i wyda wyrok. Roztropnie więc uchylił się od sądu swoich wrogów, zlekceważył wezwanie na synod w Cezarei i dopiero po długiej, przebiegłej zwłoce poddał się kategorycznemu rozkazowi cesarza, który zagroził ukaraniem zbrodniczego nieposłuszeństwa, jakim byłoby niestawienie się Atanazego na synodzie w Tyrze.104 Jeszcze przed wypłynięciem na czele pięćdziesięciu biskupów z portu Aleksandrii Atanazy mądrze sobie zapewnił przymierze z melecjanami, toteż w jego świcie krył się incognito sam Arseniusz, jego rzekoma ofiara, a zarazem potajemny przyjaciel.
Synodowi w Tyrze przewodniczył Euzebiusz z Cezarei z większą namiętnością i mniejszym kunsztem, niżby to jego uczoność i doświadczenie mogły obiecywać; jego liczna fakcja raz po raz powtarzała epitety "tyran" i "zabójca", zachęcana do podnoszenia wrzawy pozorną cierpliwością Atanazego, który tylko czekał na odpowiednią chwilę, aby zgromadzeniu pokazać Arseniusza żywego, zdrowego i całego. Chociaż natura innych oskarżeń nie dopuszczała do udzielenia odpowiedzi tak jasnych i wyczerpujących, to przecież arcybiskup mógł udowodnić, że w owej wsi, gdzie rzekomo miał rozbić poświęcony kielich, nie ma żadnego kościoła, a więc nie było też i żadnego kielicha. Arianie, którzy potajemnie już określili winę tego wroga i przygotowali na niego wyrok potępiający, usiłowali jednak swoją niesprawiedliwość zamaskować naśladowaniem form prawidłowego sądownictwa. Synod powołał komisję złożoną z sześciu biskupów, mającą zebrać dowody winy na miejscu. Posunięcie to, napotykając energiczny sprzeciw biskupów egipskich, dało pole do nowych aktów przemocy i krzywoprzysięstwa.105 Po powrocie tych delegatów z Aleksandrii synod większością głosów wydał na prymasa Egiptu ostateczny wyrok złożenia z urzędu i wygnania. Orzeczenie to, wyrażone w najzacieklejszym języku złośliwości i mściwości, zakomunikowano cesarzowi i Kościołowi katolickiemu, po czym biskupi natychmiast się przyoblekli w łagodność i pobożność, jaka przystała świątobliwym pielgrzymom do Grobu Chrystusa.106
Ale niesprawiedliwość'tych kościelnych sędziów nie została poparta uległością

Atanazy w walce z arianizmem 239
ani nawet obecnością Atanazego. Postanowił on bowiem zrobić eksperyment zuchwały i niebezpieczny, aby się przekonać, czy tron cesarza jest dostępny dla głosu prawdy. Zanim więc wydano ostateczny wyrok w Tyrze, nieustraszony prymas wskoczył do barki rozwijającej żagle w drogę do cesarskiego miasta. Prośba o oficjalne posłuchanie mogła się spotkać z odmową lub wykrętami, ale Atanazy, zachowując swoje przybycie w tajemnicy, poczekał na powrót Kon-stantyna z willi podmiejskiej i śmiało wyszedł naprzeciw rozgniewanemu władcy, przejeżdżającemu konno przez główną ulicę Konstantynopola. Konstantyn, zdumiony i oburzony tak dziwnym pojawieniem się przed obliczem cesarskim, w pierwszej chwili rozkazał gwardii usunąć natrętnego petenta, ale wkrótce jego oburzenie ustąpiło pod wpływem mimowolnego szacunku. Wyniosły duch cesarza poczuł bojaźń bożą wobec odwagi i wymowności biskupa, który, błagając go o sprawiedliwość, obudził w nim sumienie.107 Konstantyn wysłuchał skarg Atanazego z bezstronną, a nawet łaskawą uwagą i w rezultacie członków synodu w Tyrze wezwano do uzasadnienia swego postępowania. Sztuczki fakcji euzebianów zawiodłyby więc na całej linii, gdyby nie to, że powiększyli oni winę prymasa, zręcznie mu zarzucając pewne przestępstwo niewybaczalne, a mianowicie zbrodniczy zamiar przejęcia i zatrzymania floty, która, zaopatrując nową stolicę w żywność, wiozła zboże z Aleksandrii.108 Cesarz był wprawdzie zadowolony, że nieobecność ludowego przywódcy zapewni spokój w Egipcie, ale odmówił mianowania nowego arcybiskupa na jego miejsce, i wyrok, jaki po długim wahaniu wydał, był raczej wyrokiem zazdrosnego ostracyzmu niż haniebnego wygnania. Atanazy spędził jakieś dwa i pół roku w odległej wprawdzie prowincji Galii, ale na gościnnym dworze Trewiru. Wskutek śmierci cesarza rychło jednak zmieniło się oblicze spraw państwowych, więc w okresie ogólnej pobłażliwości na początku następnego panowania prymas powrócił do kraju na mocy zaszczytnego edyktu Konstantyna Młodszego, który wyraził głębokie przekonanie o niewinności i zasługach swego czcigodnego gościa.109
Śmierć tego władcy naraziła Atanazego na drugie prześladowanie, gdyż słaby Konstancjusz, władca Wschodu, wkrótce stał się potajemnym wspólnikiem euzebianów. Dziewięćdziesięciu biskupów tej sekty czy też fakcji zgromadziło się w Antiochii pod pozorem poświęcenia katedry. Ułożyli oni dwuznaczne wyznanie wiary, lekko podmalowane barwami semi-arianizmu, oraz dwadzieścia pięć kanonów, które po dziś dzień regulują karność prawowiernych Greków.110 Z pewnymi pozorami słuszności ustalono, że biskup pozbawiony stanowiska przez synod nie może na nowo podjąć swoich funkcji, dopóki go nie rozgrzeszy sąd równorzędnego synodu. Po natychmiastowym zastosowaniu tego prawa do przypadku Atanazego synod w Antiochii wydał, a raczej potwierdził wyrok zrzucenia go z urzędu. Na jego tronie zasiadł obcy przybysz imieniem Grzegorz, przy czym Filagriuszowi,111 prefektowi Egiptu, polecono popierać nowego prymasa zarówno wojskowymi, jak i cywilnymi siłami prowincji.

240 Rozdział dwudziesty pierwszy
Wskutek knowań biskupów azjatyckich Atanazy wyjechał z Aleksandrii i spędził trzy lata *12 jako wygnaniec i suplikant na świątobliwych progach Watykanu.113 Gorliwa nauka łaciny wkrótce mu pozwoliła prowadzić rokowania z duchowieństwem zachodnim. Przyzwoitym pochlebstwem uzyskał wpływ na wyniosłego Juliusza i przekonał tego rzymskiego biskupa, że odwołanie go z wygnania leży szczególnie w interesie Stolicy Apostolskiej. Niewinność jego oznajmiono jednomyślnie na synodzie pięćdziesięciu biskupów Italii. I wreszcie, pod koniec trzeciego roku tego wygnania, Atanazy został wezwany na dwór w Mediolanie przez cesarza Konstansa, który wśród nieprawych rozkoszy, jakim folgował, nadal głosił swój żywy szacunek dla nauki prawowiernej. Sprawę prawdy i sprawiedliwości poparło swoim wpływem złoto,114 więc ministrowie Konstansa doradzili władcy, aby zażądał zwołania zgromadzenia duchownych, które by mogło działać w imieniu Kościoła katolickiego. Dziewięćdziesięciu czterech biskupów Zachodu spotkało się z siedemdziesięcioma sześcioma biskupami Wschodu w Sardyce, na granicy dwóch cesarstw, ale jeszcze na obszarze panowania opiekuna Atanazego. Ich obrady wkrótce przerodziły się w pełne wrogości kłótnie. Azjaci w obawie o własną skórę wycofali się do Filipopolis w Tracji i teraz już dwa wpółzawodniczące ze sobą synody zaczęły się obrzucać duchowymi gromami, nawzajem się potępiając i uważając za wrogów prawdziwego Boga. Ich wyroki ogłoszono i potwierdzono w podległych im prowincjach i w rezultacie Atanazy, na Zachodzie szanowany jako święty, na Wschodzie jako przestępca był narażony na publiczną odrazę.1:5 Synod w Sardyce odkrywa pierwsze objawy schizmy i niezgody pomiędzy Kościołem greckim i łacińskim, które rozdzieliła przypadkowa różnica wiary i stałe rozróżnienie języka.
W czasie drugiego wygnania na Zachodzie Atanazy często bywał dopuszczany przed oblicze cesarza w Kapui, w Lodi, w Mediolanie, w Weronie, w Padwie, w Akwilei i w Trewirze. Przy tych rozmowach był zazwyczaj obecny biskup diecezji, a przed zasłoną czy też firanką świętego przybytku stał mistrz ceremonii, toteż jednolite umiarkowanie prymasa mogli poświadczyć ci szacowni świadkowie, do których świadectwa tak uroczyście się on odwołuje.116 Roztropność podsuwała mu niewątpliwie łagodny i pełen uszanowania ton, jaki przystoi poddanemu i biskupowi. Podczas tych poufałych obrad z władcą Zachodu mógł Atanazy lamentować nad błędem Konstancjusza, co mu jednak nie przeszkadzało winić zuchwale jego eunuchów i jego ariańskich biskupów; ubolewał nad niedolą i niebezpiecznym położeniem Kościoła katolickiego i budził w Konstansie chęć rywalizowania na polu gorliwości i chwały z ojcem, Konstan-tynem Wielkim. Cesarz wreszcie oznajmił, że postanowił użyć wojsk i skarbów Europy w obronie prawdziwej wiary. Zwięzłym, kategorycznym listem zawiadomił swego brata, Konstancjusza, że w razie jego niezgody na natychmiastowe przywrócenie Atanazemu arcybiskupstwa on sam, Konstans, z flotą i wojskiem osadzi arcybiskupa na tronie w Aleksandrii.117 Do tej tak okropnej i nienaturalnej wojny religijnej nie doszło jednak dzięki okazanej w samą porę ustępliwości

Atanazy w walce z arianizmem 241
Konstancjusza. Cesarz Wschodu raczył prosić o pojednanie ze skrzywdzonym przez siebie poddanym. Atanazy z pełną godności dumą przystał na to dopiero po otrzymaniu trzech kolejnych listów, w których władca, zapewniając mu najdobitniejszymi słowami opiekę, łaskę i szacunek, zapraszał go do objęcia na nowo arcybiskupstwa i w upokarzający dla siebie sposób wzywał swoich wysłanników, by poświadczyli, że ma szczere zamiary. Owe zamiary przejawił Konstancjusz jeszcze oficjalniej, wydając surowe, przekazane do Egiptu rozkazy odwołania zwolenników Atanazego z wygnania, przywrócenia im przywilejów, ogłoszenia ich niewinności i wymazania z zapisków publicznych sprzecznego z prawem postępowania sądowego, które prowadzono w okresie przewagi fakcji euzebiańskiej.
Otrzymawszy wszelkie zadośćuczynienie i wszelkie rękojmie, jakich sprawiedliwość, a nawet delikatność mogła wymagać, prymas wyruszył w powolną podróż przez prowincje Tracji, Azji i Syrii. Na wszystkich etapach tej podróży składali mu nikczemne hołdy, wzbudzając w nim pogardę i bynajmniej nie zwodząc jego przenikliwości, biskupi Wschodu.: 18 W Antiochii zobaczył się z cesarzem Konstancjuszem; skromny, acz niewzruszony, wytrzymał uściski i zapewnienia swego pana i zręcznie wykręcił się od przyjęcia propozycji udzielenia arianom choćby jednego kościoła w Aleksandrii, domagając się podobnej tolerancji dla swego własnego stronnictwa w innych miastach Cesarstwa, która to odpowiedź mogłaby się wydawać słuszna i umiarkowana w ustach niezależnego władcy. Wjazd arcybiskupa do jego stolicy stał się procesją tryumfalną; jego surowa władza utrwaliła się jeszcze mocniej, a jego sława rozszerzyła się od Etiopii do Brytanii, po całym obszarze świata chrześcijańskiego.11 g
Ale poddany, który postawił swego władcę przed koniecznością udawania, nigdy nie może się spodziewać wybaczenia szczerego i trwałego; z drugiej strony, tragiczna śmierć Konstansa wkrótce pozbawiła Atanazego potężnego i wspaniałomyślnego opiekuna. Wojna domowa pomiędzy zabójcą Konstansa a jego jedynym żyjącym bratem, szalejąc w Cesarstwie ponad trzy lata, zapewniła na razie spokój Kościołowi katolickiemu. Obie walczące strony pragnęły sobie zjednać przychylność biskupa, który swoją powagą osobistą mógł wywrzeć decydujący wpływ na wahającą się ważną prowincję. Atanazy udzielał posłuchania posłom tyrana i później nawet wysuwano zarzuty, że miał jakoby z nim tajną korespondencję.120 Cesarz Konstancjusz ze swej strony raz po raz zapewniał najdroższego ojca, przewielebnego Atanazego, że wbrew złośliwym pogłoskom rozpuszczanym przez ich wspólnych wrogów odziedziczył nie tylko tron, ale i poglądy swego zmarłego brata.121 Wdzięczność i człowieczeństwo skłaniałyby prymasa Egiptu do opłakiwania niewczesnej śmierci Konstansa i brzydzenia się winą Magnencjusza, ale jasno rozumiał on, że jedyną rękojmią przyjaźni Konstancjusza są jego obawy, więc żarliwość, z jaką się modlił o zwycięstwo słusznej sprawy, mogła nieco osłabnąć. Toteż wkrótce upadek
16 - Gibbon t. 2

242 Rozdział dwudziesty pierwszy
Atanazego przestał być celem jedynie ukrytej w cieniu, złośliwej działalności garstki świętoszkowatych bądź rozzłoszczonych biskupów, którzy nadużywali powagi łatwowiernego monarchy. Sam monarcha bowiem przyznał się do długo w sobie dławionej decyzji pomszczenia krzywd osobistych 122 i całą spędzoną w Arles pierwszą zimę po swoim zwycięstwie zużył na poczynienie kroków przeciwko wrogowi bardziej nienawistnemu niż pokonany tyran Galii.
Gdyby cesarz kapryśnie zarządził stracenie najwybitniejszego i najcnotliw-szego obywatela Rzeczypospolitej, sługi jawnej przemocy bądź pozornej sprawiedliwości wykonałyby ten rozkaz bez żadnego wahania. Ostrożność jednak, z jaką przystąpił Konstancjusz do skazania i ukarania popularnego biskupa, oraz powstałe w związku z tym komplikacje i zwłoka odkryły światu, że przywileje Kościoła już wskrzesiły poczucie ładu i wolności w rządzie rzymskim. Wyroku wydanego przez synod w Tyrze i podpisanego przez znaczną większość biskupów wschodnich nigdy wyraźnie nie odwołano, więc zważywszy, że Atanazy został kiedyś złożony z biskupiego urzędu orzeczeniem sądu swoich braci, każde posunięcie następne można było uważać za nieprawidłowe, a nawet przestępcze. Konstancjusz, pamiętając o stanowczym i skutecznym poparciu, jakie prymas Egiptu znalazł w Kościele zachodnim, wolał odłożyć wykonanie wyroku do czasu, gdy uzyska współudział biskupów łacińskich. Dwa lata upłynęły na kościelnych rokowaniach; tę doniosłą sprawę pomiędzy cesarzem a jednym z jego poddanych uroczyście roztrząsano najpierw na synodzie w Arles, a potem na wielkim synodzie w Mediolanie,123 na który zjechało się ponad trzystu biskupów. Prawość ich stopniowo podkopały argumenty arian, zręczność eunuchów i natarczywe błagania władcy, który zaspokajając żądzę zemsty, poniżał swoją godność i, wpływając na namiętności duchowieństwa, objawiał namiętności własne. Z powodzeniem praktykowano przekupstwo - ten najbardziej pewny przejaw ustrojowej wolności: rozdzielano i przyjmowano zaszczyty, dary i immunitety, uznając, że jest to cena biskupiego głosu,124 przy czym skazanie aleksandryjskiego prymasa przedstawiano jako jedyny środek mogący przywrócić pokój i jedność Kościołowi katolickiemu.
Przyjaciele Atanazego nie zawiedli jednak swego przywódcy. Z całym męstwem, które świętość ich charakteru czyniła mniej niebezpiecznym, podtrzymywali na obradach publicznych, jak również i w prywatnych rozmowach z cesarzem wieczyste zobowiązanie religii i sprawiedliwości. Oświadczali, że ani nadzieja łaski cesarza, ani obawa przed jego niełaską nie skłonią ich do połączenia swoich głosów w potępianiu nieobecnego, niewinnego, czcigodnego brata.125 Z oczywistą słusznością twierdzili, że niezgodne z prawem, przestarzałe wyroki synodu w Tyrze już od dawna zostały milcząco zniesione, zważywszy edykty cesarskie, zaszczytne przywrócenie Atanazemu arcybiskup-stwa oraz uciszenie się bądź odwoływanie zarzutów jego najbardziej wrzaskliwych przeciwników. Podkreślali, że jego niewinność poświadczyli jednomyślnie biskupi Egiptu i uznał bezstronny sąd Kościoła łacińskiego na synodach

Atanazy w walce z arianizmem 243
w Rzymie i w Sardyce.126 Ubolewali nad ciężkim położeniem Atanazego, że po tylu latach, które przeżył, ciesząc się arcybiskupstwem, dobrą sławą i wyraźnym zaufaniem władcy, znów musi obalać najbardziej bezpodstawne i niezwykłe oskarżenia. Wszelkie pozory mówiły o ich słuszności, i zachowywali się ze wszech miar czcigodnie, niemniej podczas tego długiego, zaciekłego sporu, przykuwającego uwagę całego Cesarstwa do osoby jednego biskupa, fakcje kościelne gotowe były poświęcić prawdę i sprawiedliwość, aby tylko osiągnąć cel znacznie ciekawszy, jakim było dla jednych obronienie nieustraszonego szermierza wiary nicejskiej, a dla drugich jego usunięcie. Arianie wciąż jeszcze roztropnie ukrywali swoje prawdziwe poglądy i zamiary w dwuznacznych sformułowaniach, ale biskupi prawowierni, uzbrojeni w przychylność ludu i w orzeczenia soboru nicejskiego, nalegali przy każdej sposobności, a zwłaszcza na synodzie w Mediolanie, aby ich przeciwnicy oczyścili się z podejrzeń o herezję, zanim odważą się oskarżać wielkiego Atanazego.127
Jednakże głos rozumu (jeśli zaiste rozum był po stronie Atanazego) zagłuszyła wrzawa fakcji i przekupnej większości. Synodów w Arles i w Mediolanie nie rozwiązano, dopóki arcybiskup Aleksandrii nie został uroczyście skazany i złożony z urzędu orzeczeniem sądu zarówno zachodniego, jak wschodniego Kościoła. Od biskupów, którzy przedtem się sprzeciwiali, zażądano podpisów pod tym wyrokiem i zjednoczenia się w religijnej wspólnocie z podejrzanymi przywódcami przeciwnego stronnictwa. Biskupi na synodach nieobecni otrzymali za pośrednictwem wysłanników stanu formularz tej zgody do podpisu i wszystkich tych, którzy nie chcieli swoich poglądów osobistych poddać natchnionej mądrości synodów w Arles i w Mediolanie, cesarz natychmiast wypędził, udając gorliwość w wykonywaniu orzeczeń Kościoła katolickiego. Spośród tych biskupów, prowadzących za sobą czcigodną drużynę wyznawców i wygnańców, na szczególne wyróżnienie zasługują: Liberiusz z Rzymu, Osjusz z Kordo-by, Paulinus z Trewiru, Dionizy z Mediolanu, Euzebiusz z Yercellae, Lucyfer z Cagliari i Hilary z Poitiers. Wybitne stanowisko Liberiusza, który rządził stolicą Cesarstwa, oraz osobiste zasługi i długoletnie doświadczenie czcigodnego Osjusza, którego czczono jako ulubieńca Wielkiego Konstantyna i jako ojca wiary nicejskiej, postawiły tych dwóch biskupów na czele Kościoła łacińskiego, bez względu więc na to, czyby się poddali, czy też opierali, za ich przykładem poszłyby prawdopodobnie tłumy biskupów. Ale raz po raz wznawiane przez cesarza wysiłki, by nakłonić bądź zatrwożyć biskupa Rzymu i biskupa Kordoby, długo nie odnosiły żadnego skutku. Hiszpan oświadczył, że gotów jest cierpieć pod panowaniem Konstancjusza tak samo, jak sześćdziesiąt lat przedtem cierpiał pod panowaniem jego dziadka, Maksymiana. Rzymianin w obliczu władcy stwierdził niewinność Atanazego i własne prawo do wolności. Gdy go wygnano do Berei w Tracji, odesłał dużą sumę, którą mu ofiarowano na koszta podróży, i znieważył dwór w Mediolanie wyniosłą uwagą, że cesarzowi i jego eunuchom to złoto może się przydać na opłacenie ich żołnierzy i ich biskupów.128

244 Rozdział dwudziesty pierwszy
Ale w końcu niedola wygnania i uwięzienia sprawiła, że stanowczość Liberiusza i Osjusza zachwiała się. Biskup rzymski okupił swój powrót pewną występną pobłażliwością, którą zresztą później w samą porę skruszony odpokutował. Zgrzybiały biskup Kordoby, załamany na ciele i duchu, i być może, z umysłem nadwątlonym przez brzemię swoich stu lat życia, dał się wreszcie perswazją i przemocą zmusić do położenia niechętnego podpisu; bezczelny tryumf arian z tego powodu tak prowokował niektórych duchownych ze stronnictwa prawowiernego, że z nieludzką surowością potraktowali oni charakter, a raczej pamięć nieszczęsnego starca, którego zasługom samo chrześcijaństwo wiele przecież zawdzięcza.129
Załamanie się Liberiusza i Osjusza rzuciło jeszcze jaśniejszy blask na stanowczość biskupów, nadał niewzruszenie trwających przy sprawie Atanaze-go i prawdy religijnej. Pomysłowa złośliwość wrogów pozbawiła ich dobrodziejstwa wzajemnej pociechy i rady, rozsyłając tych znakomitych wygnańców do najbardziej niegościnnych miejscowości w najodleglejszych prowincjach wielkiego Cesarstwa.130 A przecież wkrótce przekonali się, że pustynie libijskie i najbardziej barbarzyńskie szlaki w Kapadocji są gościnniejsze niż siedziby w dużych miastach, gdzie biskup ariański mógł bez żadnych hamulców zadośćuczynić wymyślnej, złośliwej nienawiści teologicznej.131 Pociechą im była świadomość słuszności swej sprawy i własnej niezależności, jak również aprobata zwolenników,132 przejawiająca się w odwiedzinach, listach i hojnych wsparciach, oraz satysfakcja, jaką im dawało obserwowanie wewnętrznego rozłamu wśród przeciwników wiary nicejskiej. Tak kapryśne i wybredne upodobania miał cesarz Konstancjusz i tak łatwo można go było urazić najlżejszym odchyleniem od wymyślonej przez niego normy prawdy chrześcijańskiej, że prześladował on z jednakową gorliwością zarówno tych, którzy bronili konsubstancjal-ności, jak tych, którzy głosili podobieństwo substancji, i tych, którzy zaprzeczali podobieństwu Syna Bożego. Trzech biskupów złożonych z urzędu i wygnanych za te przeciwne sobie poglądy mogło się spotkać w jednym i tym samym miejscu zesłania i w zależności od swych usposobień okazywać albo litość, albo obelżywą pogardę wobec ślepego fanatyzmu przeciwników, którym cierpień doczesnych nigdy nie miało wynagrodzić szczęście wiekuiste.
Te wyroki na prawowiernych biskupów Zachodu miały na celu przygotowanie gruntu do zguby samego Atanazego.133 Przez dwa lata i cztery miesiące dwór cesarski mozolił się potajemnie, stosując najbardziej przewrotne podstępy, aby usunąć go z Aleksandrii i odebrać mu fundusze, z których czerpał środki swojej hojności dla ludu. Gdy prymas Egiptu, opuszczony i proskrybowany przez Kościół łaciński, został pozbawiony wszelkiego poparcia z zewnątrz, Konstancjusz jednak wysłał do niego dwóch ze swoich sekretarzy, tylko ustnie im polecając oznajmić i wykonać wyrok wygnania. Ponieważ całe stronnictwo publicznie uznawało ten wyrok za sprawiedliwy, jedyną pobudką, jaka mogła

Atanazy w walce z arianizmem 245
Konstancjusza powstrzymać od dania swoim wysłannikom sankcji na piśmie, musiała być jego wątpliwość co do wyniku tej sprawy oraz świadomość, że naraziłby drugie pod względem wielkości miasto i najbardziej urodzajną prowincję Cesarstwa na wielkie niebezpieczeństwo, gdyby lud obstawał przy zamiarze potwierdzenia niewinności swego ojca duchowego zbrojnie. Atanazy skorzystał z pretekstu, który mu podsunęła ta wyjątkowa ostrożność cesarza, i z szacunkiem zakwestionował autentyczność rozkazu, oświadczając, że nie może go pogodzić z zasadami słuszności i z poprzednimi wypowiedziami swego pana. Władze cywilne w Egipcie okazały się za słabe na to, aby przekonać bądź zmusić prymasa do abdykacji z biskupiego tronu, z musu więc zawarto układ z ludowymi przywódcami Aleksandrii, na mocy którego wszelkie wrogie kroki odłożono do chwili wyraźniejszego zadokumentowania cesarskiej woli. Tym pozornym umiarem władze zdołały zwieść katolików, dając im fałszywe i zabójcze w skutkach poczucie bezpieczeństwa, gdy tymczasem z Górnego Egiptu i z Libii pospiesznym marszem szły już legiony z tajnym rozkazem oblężenia, a raczej zaskoczenia tej stolicy, przyzwyczajonej do buntów i rozpłomienionej gorliwością religijną.134 Położenie Aleksandrii pomiędzy morzem a jeziorem Mareotis ułatwiało dostęp od lądu i morza wojskom, które wdarły się w samo serce miasta, zanim zdążono poczynić jakiekolwiek skuteczne przygotowania, zamknąć bramy i zająć ważne placówki obronne. W dwadzieścia trzy dni po podpisaniu układu Syrianus, diuk Egiptu, na czele pięciu tysięcy żołnierzy w pełnym szyku bojowym, obiegł o północy kościół Świętego Teonasza, gdzie arcybiskup był na nabożeństwie nocnym wraz z częścią swego duchowieństwa i ludu. Drzwi świętego przybytku ustąpiły pod naporem gwałtownego natarcia, któremu towarzyszyły wszelkie straszliwe okoliczności zgiełku i rozlewu krwi, chociaż, zważywszy, że ciała zamordowanych i odłamki broni znalazły się nazajutrz jako niezaprzeczalny dowód w rękach katolików, można to przedsięwzięcie Syriana uznać raczej za udane wtargnięcie niż za całkowity podbój. Zniewaga ta zapoczątkowała podobne bezczeszczenie innych kościołów w mieście i co najmniej przez cztery miesiące Aleksandria była narażona na wszelkie obelgi ze strony rozwiązłego żołdactwa, podżeganego przez duchownych z wrogiej fakcji. Wymordowano wówczas wielu wiernych, którzy mogą zasługiwać na miano męczenników w przypadku, gdy ich śmierć nie była sprowokowana i pomszczona; biskupów i prezbiterów traktowano z haniebnym okrucieństwem; święte dziewice rozbierano do naga, chłostano i gwałcono; domy bogatych obywateli grabiono i pod maską gorliwości religijnej zaspokajano chuć, chciwość i urazy osobiste, co nie tylko uchodziło bezkarnie, ale nawet spotykało się z aprobatą. Aleksandryjscy poganie, wciąż jeszcze tworząc duże, niezadowolone stronnictwo, łatwo dali się nakłonić do odstąpienia biskupa, który wzbudzał w nich lęk i szacunek. W nadziei na pewne szczególne łaski i w obawie przed surową dla wszystkich mieszkańców Aleksandrii karą za bunt obiecali udzielić poparcia już wyznaczonemu następcy Atanazego, słyń-

246 Rozdział dwudziesty pierwszy
nemu Jerzemu z Kapadocji. Uzurpator ten, wyświęcony przez synod ariański, zasiadł na tronie arcybiskupim dzięki orężowi Sebastiana, którego w tym celu mianowano komesem Egiptu. Nie tylko w nabyciu tej władzy, ale i później, w jej sprawowaniu, tyran Jerzy lekceważył prawa religii, sprawiedliwości i człowieczeństwa, takie same więc sceny przemocy i zgorszenia, jakie zrazu oglądano tylko w stolicy, zaczęły się powtarzać w dziewięćdziesięciu kilku miastach biskupich Egiptu. Zachęcony sukcesem, Konstancjusz odważył się wreszcie zaaprobować postępowanie swoich wysłanników. W publicznym, namiętnym liście cesarz uroczyście powinszował Aleksandrii uwolnienia się od ludowego tyrana, zwodzącego ślepych zwolenników czarną magią swojej wymowy, rozwiódł się szeroko nad cnotami i pobożnością przewielebnego Jerzego, biskupa z wyboru ludu, i w końcu jako opiekun i dobroczyńca miasta wyznał ambitną chęć przewyższania sławą samego Aleksandra. Uroczyście jednak oświadczył, że nieugięcie postanowił ogniem i mieczem ścigać buntowniczych zauszników niecnego Atanazego, który faktem swojej ucieczki przed sprawiedliwością przyznaje się do winy, jeszcze raz unikając haniebnej zasłużonej śmierci.135
Atanazy istotnie uniknął najbardziej, wydawałoby się, nieuniknionych niebezpieczeństw, przy czym przygody tego niezwykłego człowieka ze wszech miar zasługują na naszą uwagę. Owej pamiętnej nocy, gdy kościół Świętego Teonasza obiegły wojska Syriana, arcybiskup na swoim tronie spokojnie i nieustraszenie czekał na zbliżającą się śmierć. Wśród ogólnej wrzawy, okrzyków wściekłości i grozy, które przerwały nabożeństwo, dodawał zatrwożonym wiernym otuchy napominając ich, aby pokładali ufność w Bogu, i śpiewając jeden z Psalmów Dawidowych wysławiający tryumf Boga Izraela nad pysznym bezbożnym tyranem Egiptu. Wreszcie drzwi wyłamano i na lud poleciała chmura strzał. Do sanktuarium wpadli z dobytymi mieczami żołnierze w zbrojach połyskliwych w blasku świętych pochodni, płonących wokół ołtarza.136 Atanazy, wciąż jeszcze głuchy na natarczywe błagania oddanych mnichów i prezbiterów, szlachetnie trwał na swoim biskupim stanowisku aż do chwili, gdy bezpiecznie odprawił z kościoła ostatniego z wiernych swojej kongregacji. Ciemności i tumult tej nocy sprzyjały odwrotowi arcybiskupa. Chociaż napierały nań fale wzburzonej rzeszy, chociaż upadł na ziemię i przez jakiś czas leżał bez czucia, przecież odzyskał swoją nieustraszoną odwagę i wymknął się gorliwie poszukującym go żołnierzom, których przywódcy ariańscy pouczyli, że najbardziej pożądanym darem dla cesarza będzie głowa Atanazego. Od owej chwili prymas Egiptu zniknął swoim wrogom sprzed oczu i na lat sześć wszelki ślad po nim zaginął.13 7
A przecież despotyczna władza jego najbardziej nieubłaganego wroga obejmowała cały obszar rzymskiego świata i rozjątrzony monarcha ponadto usiłował bardzo natarczywym listem skierowanym do chrześcijańskich władców Etiopii doprowadzić do wykluczenia Atanazego ze społeczności nawet najbardziej

Sześcioletnie wygnanie Atanazego 247
odległych i ustronnych okolic ziemi. W ściganiu zbiegłego arcybiskupa kolejno zatrudniano komesów, prefektów, trybunów i całe armie; edykty cesarskie rozniecały czujność władz cywilnych i wojskowych; obiecywano hojne nagrody za dostarczenie Atanazego, żywego bądź umarłego, grożono najcięższymi karami za osłanianie tego publicznego wroga.138 Ale na pustyniach tebaidzkich mieszkało wówczas plemię rozzuchwalonych, a przecież uległych fanatyków, którzy woleli się podporządkować rozkazom swego opata niż prawom swego władcy. Liczni uczniowie Antoniego i Pachomiusza przyjęli prymasa jak ojca; podziwiali jego cierpliwość i pokorę w stosowaniu się do ich najsurowszych reguł, chłonęli każde słowo z jego ust jako wyraz prawdziwej, natchnionej mądrości i przekonywali się wzajemnie, że ich modły, posty i nocne czuwania mniejszą stanowią zasługę niż gorliwość i narażanie się na niebezpieczeństwa w obronie prawdy i niewinności.139
Klasztory egipskie znajdowały się w samotnych głuszach na szczytach gór bądź na wyspach Nilu, przy czym dźwięk świętego rogu albo trąby Tabenny * był dobrze znanym sygnałem, na który gromadziło się kilka tysięcy krzepkich, zdecydowanych na wszystko mnichów, pochodzących przeważnie z chłopstwa okolicznych wsi. Gdy na ich ciemne schronienia najeżdżało wojsko i opór był niemożliwością, w milczeniu podkładali oni karki pod topór kata, dokumentując swój charakter narodowy nie pozwalający na to, aby nawet najgorsze tortury wydarły z Egipcjanina tajemnicę, jeśli ją postanowił zachować.140 Arcybiskup Aleksandrii, w którego obronie tak ochoczo poświęcali życie, znikał jak kamfora wśród tej jednolitej karnej rzeszy, za każdym razem gdy zbliżało się niebezpieczeństwo, szybko przeprowadzany z jednej kryjówki do drugiej, aż wreszcie dotarł w ten sposób na olbrzymie pustynie zaludnione zgodnie z ponurą łatwowiernością zabobonu demonami i najdzikszymi potworami.
Ukrywając się tak aż do śmierci Konstancjusza, częściej przebywał w społeczności mnichów, którzy mu wiernie służyli jako strażnicy, sekretarze i wysłannicy, ale w chwilach gdy gorliwość pościgu słabła, doniosłość utrzymywania bliższych kontaktów ze stronnictwem katolickim kusiła go do wynurzania się z głuszy i zakradania do Aleksandrii, gdzie bezpieczeństwo swojej osoby powierzał dyskrecji przyjaciół i zwolenników. Jego najrozmaitsze przygody mogłyby posłużyć za temat wielu bardzo ciekawych powieści. Kiedyś ukrywał się w suchej cysternie, z której ledwie mu się udało na czas wymknąć, gdy go zdradziła jakaś niewolnica.141 Innym znów razem znalazł kryjówkę w miejscu jeszcze bardziej niezwykłym, a mianowicie w domu dwudziestoletniej dziewicy, słynnej w całym mieście z powodu swej niezrównanej urody. O północy, jak to po latach opowiadała, zaskoczyło ją pojawienie się arcybiskupa w stroju niekompletnym, przy czym dziwny ten gość, podchodząc pospiesznie zaklął ją,
* Tabenna - wyspa na Nilu niedaleko ruin Teb. Św. Pachomiusz założył tam około 325 r. klasztor o surowej regule.

248 Rozdział dwudziesty pierwszy
aby mu udzieliła opieki, której szukać pod jej gościnnym dachem nakazała mu wizja niebiańska. Pobożna dziewczyna przyjęła i wypełniła święte zobowiązanie nałożone na jej roztropność i odwagę. Natychmiast powiodła Atanazego do swej najsekretniejszej komnaty i nikomu nie zdradzając tej tajemnicy, czuwała nad jego bezpieczeństwem z tkliwością przyjaciółki i pilnością służącej. Przez cały niebezpieczny okres regularnie przynosiła mu książki i żywność, obmywała mu nogi, załatwiała jego korespondencję i zręcznie ukrywała przed każdym podejrzliwym okiem ową potajemną zażyłość pomiędzy świętym, którego rola wymagała nieskazitelnej czystości, a niewiastą, której uroki mogły wzbudzić uczucia najbardziej niebezpieczne.142 W ciągu sześciu lat prześladowania i wygnania Atanazy niejednokrotnie odwiedzał tę towarzyszkę śliczną i wierną. Ponadto był potajemnie obecny w Rimini i w Seleucji,143 w co nam każe wierzyć jego oficjalne oświadczenie, że widział synody w obu tych miastach. Korzyści płynące z osobistych rozmów z przyjaciółmi oraz z obserwowania i wykorzystywania rozłamu wśród wrogów mogły usprawiedliwić przedsięwzięcie tak zuchwałe i niebezpieczne ze strony tego roztropnego męża stanu, zważywszy w dodatku, że Aleksandrię łączyły stosunki handlowe i żegluga ze wszystkimi portami Morza Śródziemnego.
Z głębi swego niedostępnego schronienia nieustraszony prymas toczył nieustanną wojnę z opiekunem arian, przy czym swymi pismami, w porę ogłaszanymi, pilnie puszczanymi w obieg i ochoczo czytanymi, przyczyniał się do zjednoczenia i ożywienia stronnictwa prawowiernego. W licznych apologiach publicznych, zwracając się do samego cesarza, czasem udaje on, że pochwala umiar, chociaż jednocześnie w potajemnych, gwałtownych oskarżeniach przedstawia Konstancjusza jako władcę słabego, grzesznego, kata własnej rodziny, tyrana Rzeczypospolitej i antychrysta Kościoła. U szczytów swojej pomyślności ten zwycięski monarcha, który skarcił porywczość Gallusa i zdławił bunt Sylwana, zdjął koronę z głowy Wetrania i pokonał w polu legiony Magnenc-jusza, przecież został raniony widzialną ręką i rana jego w żaden sposób nie dawała się ani zagoić, ani pomścić; syn Konstantyna był pierwszym z władców chrześcijańskich, który doświadczył siły owych zasad mogących w sprawie religii oprzeć się najgwałtowniejszym usiłowaniom władzy świeckiej.144
Prześladowanie Atanazego i tylu innych czcigodnych biskupów, którzy cierpieli za prawdę swoich przekonań albo przynajmniej za prawość swego sumienia, było przedmiotem słusznego oburzenia wszystkich chrześcijan z wyjątkiem ślepych zwolenników fakcji ariańskiej. Rzesze opłakiwały utratę wiernych duszpasterzy, bolały nad tym, że po ich wygnaniu na tron biskupi wstępował zazwyczaj jakiś obcy intruz,145 i skarżyły się głośno, że prawo wolnych wyborów pogwałcono i że muszą słuchać pierwszego lepszego najemnego uzurpatora, którego osoba jest im nie znana, a zasady podejrzane.
Katolicy mogli jednak na dowód, że nie są zamieszani w winę i herezję swego kościelnego wielkorządcy, publicznie odrzekać się od jego wspólnoty czy też

Atanazy na wygnaniu. Prześladowanie innych biskupów 249
nie zgadzać się na zasady ariańskie. Pierwszy z tych sposobów wymyślono w Antiochii i stosowano z takim powodzeniem, że wkrótce rozpowszechnił się w całym świecie chrześcijańskim. Doksologia, czyli uświęcony hymn śpiewany na chwałę Trójcy Świętej, może ulegać pewnym bardzo subtelnym, jednak istotnym odmianom i można w nim istotę credo prawowiernego i credo heretyckiego wyrazić różnicą jednego spójnika. Otóż dwaj pobożni i czynni ludzie świeccy przywiązani do wiary nicejskiej: Flawianus i Diodorus, wprowadzili do nabożeństw publicznych responsoria i regularniejszą psalmodię.146 Z ich to inicjatywy z pobliskiej pustyni wyległ rój mnichów i w katedrze w Antiochii zaczęły stale śpiewać zespoły karnych śpiewaków. Pełny chór głosów intonował teraz tryumfalnie: "Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu",147 i w ten to sposób katolicy czystością swojej nauki obrażali ariańskiego biskupa, który przywłaszczył sobie tron przewielebnego Eustacju-sza. Taka sama gorliwość, jaka była natchnieniem ich pieśni, skłoniła bardziej skrupulatnych członków stronnictwa prawowiernego do utworzenia osobnych zgromadzeń kierowanych przez prezbiterów, dopóki śmierć wygnanego biskupa nie pozwoliła na wybory i wyświęcenie nowego duchowego pasterza.148
Wskutek przewrotów na dworze pomnożyła się liczba pretendentów do biskupiego tronu; nieraz pod panowaniem Konstancjusza o jedno i to samo miasto spierało się dwóch, trzech, a nawet czterech biskupów, z których każdy sprawował jurysdykcję duchową nad swymi zwolennikami i na zmianę to tracił, to odzyskiwał doczesne dobra Kościoła. Te nadużycia chrześcijaństwa zrodziły w państwie rzymskim nowe przyczyny tyranii i buntów. Wściekłość fakcji religijnych rozrywała grupy społeczeństwa świeckiego i pierwszy lepszy żyjący w cieniu obywatel, który, być może, spokojnie oglądał wznoszenie się i upadki kolejnych cesarzy, nie tylko sobie wyobrażał, ale nawet przekonywał się, że jego życie i losy wiążą się ściśle z interesami popularnego arcybiskupa. Do przedstawienia stanu Cesarstwa i nastrojów ludności za panowania synów Konstan-tyna niech nam tu posłuży przykład dwóch stolic: Rzymu i Konstantynopola.
I. Arcybiskup Rzymu, dopóki utrzymywał swoje stanowisko i zasady, miał ochronę w przywiązaniu wielkiego ludu, mógł więc z pogardą odrzucać prośby, groźby i ofiary heretyckiego władcy. Eunuchów, którzy potajemnie wydali wyrok wygnania na Liberiusza, uzasadnione obawy przed zamieszkami skłoniły przy wykonywaniu tego wyroku do zastosowania środków najwyższej ostrożności. Stolicę zewsząd otoczono wojskiem i dopiero wtedy rozkazano prefektowi fortelem bądź jawną siłą pojmać osobę biskupa. Rozkaz został wypełniony i, zanim ogólna konsternacja przemieniła się we wściekłość, Liberiusza z wielkimi trudnościami wywieziono o północy poza zasięg rzymskiego ludu. Ale natychmiast gdy rozeszła się wieść o jego zesłaniu do Tracji, zwołano ogólne zgromadzenie, na którym duchowni Rzymu publicznie zobowiązali się uroczystą przysięgą, że nigdy nie opuszczą swego biskupa i nigdy nie uznają uzurpatora Feliksa, wybranego wskutek knowań eunuchów bezprawnie i wyświęconego

250 Rozdział dwudziesty pierwszy
w ścianach jakiegoś pałacu świeckiego. Jeszcze po dwóch latach trwali niewzruszenie w swoim postanowieniu i Konstancjusz podczas swego pobytu w Rzymie nie mógł się opędzić natarczywym błaganiom ludu, który jako ostatnią resztkę dawnej wolności zachował sobie prawo do traktowania władcy w sposób bezczelnie poufały. Żonom licznych senatorów i co czcigodniejszych obywateli, nalegającym na mężów, aby wstawili się za Liberiuszem, poradzono podjąć się osobiście tej misji, w ich rękach bezpieczniejszej i o większych widokach powodzenia. Cesarz dwornie przyjął delegatki, których bogactwa i wysokie godności uwidaczniały się w przepychu strojów i klejnotów; wyraził podziw wobec ich nieugiętej decyzji podążenia za ukochanym biskupem choćby na koniec świata i zezwolił, aby w Rzymie rządzili w spokoju, każdy swoją kongregacją, dwaj biskupi: Feliks i Liberiusz. Ale pojęcie tolerancji tak było sprzeczne z praktyką, a nawet z poglądami owych czasów, że gdy odpowiedź Konstancjusza odczytano publicznie w cyrku rzymskim, ten rozsądny projekt napotkał na sprzeciw pełen szyderstwa i pogardy. Ochocza gwałtowność, przejawiana przez widzów w decydującej chwili wyścigów konnych, tym razem skierowała się na inny przedmiot i cały cyrk rozbrzmiał okrzykami tysięcy powtarzających raz po raz: "Jeden Bóg! Jeden Chrystus! Jeden biskup!" Gorliwość ludu rzymskiego w sprawie Liberiusza nie ograniczyła się do samych słów; niebezpieczny, krwawy bunt, który wybuchnął w Rzymie wkrótce po wyjeździe Konstancjusza, zmusił tego władcę do przyjęcia biskupa i przywrócenia mu niepodzielnego panowania nad stolicą. Po bezskutecznym oporze jego współzawodnik, Feliks, został za pozwoleniem cesarza wygnany z miasta, a zauszników Feliksa siły przeciwnej fakcji wymordowały na ulicach, w miejscach publicznych, łaźniach, a nawet w kościołach tak nieludzko, że w chwili powrotu chrześcijańskiego biskupa oblicze Rzymu raz jeszcze wyglądało jak po okropnej rzezi Mariusza i proskrypcji Sulli.149
II. Pomimo błyskawicznego postępu chrześcijaństwa pod panowaniem dynastii Flawiuszów w Rzymie, w Aleksandrii i w innych wielkich miastach Cesarstwa nadal trzymała się silna i potężna fakcja niewiernych, którzy z zawiścią patrzyli na rozkwit Kościoła i wyśmiewali, nawet w teatrach, spory teologiczne. Tylko jedno jedyne miasto Konstantynopol cieszyło się korzyściami płynącymi z tego, że powstało i rozwinęło się już na łonie wiary. Nigdy stolicy Wschodu nie splamił kult bałwanów; ogół mieszkańców głęboko wchłonął poglądy, cnoty i namiętności odróżniające chrześcijan tamtych czasów od reszty ludzkości. Gdy umarł Aleksander, o tron biskupi zaczęli się spierać Paweł i Macedoniusz. Obaj z racji swojej gorliwości i talentów zasługiwali na stanowisko, o które się ubiegali, o ile jednak postawa moralna Macedoniusza była bardziej nienaganna, o tyle jego współzawodnik miał przewagę jako wcześniej wybrany i bardziej prawowierny. Niezłomne przywiązanie do nicejskiego wyznania wiary, dające teraz Pawłowi miejsce w kalendarzu wśród świętych i męczenników, naraziło go na niechęć arian. W ciągu czternastu lat pięciokrotnie zrzucano go z biskupiego tronu,

Konstantynopol. Męczeństwo biskupa Pawła 251
na który powracał częściej dzięki przemocy ludu niż za pozwoleniem władcy. Tylko śmierć tego rywala mogła zapewnić władzę Macedoniuszowi. Nieszczęsnego Pawła wleczono w kajdanach z piaszczystej pustyni w Mezopotamii aż do najbardziej opuszczonych zakątków gór Taurus,150 trzymano go w ciemnym, wąskim lochu pozostawiając przez sześć dni bez jedzenia i później uduszono go na rozkaz Filipa, jednego z głównych ministrów Konstancjusza.151 Pierwsza krew, jaka splamiła nową stolicę, została przelana w tym właśnie sporze kościelnym, który podczas zaciekłego buntu ludności pociągnął za sobą bardzo wiele ofiar i z jednego, i z drugiego stronnictwa. Odpowiedzialność za wykonanie wyroku wygnania na Pawle spadła na Hermogenesa, naczelnego dowódcę konnicy, i stało się to zabójcze dla niego samego. Katolicy powstali w obronie swego biskupa, pałac Hermogenesa spalili, po czym tego oficera, najwyższego rangą w całym Cesarstwie, powleczono za pięty przez ulice Konstantynopola, a gdy wyzionął ducha, wystawiono jego zwłoki na płoche zniewagi ludu.152 Los Hermogenesa pouczył Filipa, prefekta pretorium, że w takich sprawach należy działać znacznie ostrożniej. W słowach najłagodniejszych i najbardziej zaszczytnych poprosił Pawła o stawienie się w łaźniach Zeuksippus, które ukrytym przejściem łączyły się z pałacem i morzem. Statek czekający przy ogrodowych schodach natychmiast rozwinął żagle i gdy lud nic jeszcze nie wiedział o zamierzonym świętokradztwie, biskup Paweł już płynął do Tessaloniki. Wkrótce potem ujrzano ze zdumieniem, jak wrota pałacu otwierają się na oścież i wyjeżdża z nich uzurpator Macedoniusz w wysokim rydwanie, otoczony gwardią z dobytymi mieczami. Wojskowy ten pochód podążył w kierunku katedry, wobec czego i arianie, i katolicy pospiesznie tam popędzili, chcąc zająć tę ważną placówkę. W zamęcie tych zamieszek utraciło życie trzy tysiące sto pięćdziesiąt osób. Macedoniusz, popierany przez regularne wojsko, odniósł decydujące zwycięstwo, ale jego panowanie wciąż zakłócały wrzawy i bunty, wybuchające nawet z przyczyn, które na pozór miały najmniejszy związek z samym przedmiotem sporu, a przecież wystarczały do podsycenia płomieni domowej niezgody. Ponieważ kaplica, w której złożono ciało Wielkiego Konstantyna, zaczynała się walić, biskup przewiózł te czcigodne szczątki do kościoła Świętego Akacjusza. Natychmiast całe stronnictwo trzymające się doktryny homouzjon przedstawiło owo roztropne, a nawet pobożne posunięcie jako niecne zbezczeszczenie. Fakcje chwyciły za broń, poświęcony grunt stał się polem bitwy, przy czym, jak podaje jeden z historyków kościelnych, nie zwrotem retorycznym, ale faktem rzeczywistym było to, że ze studni przed kościołem przelewała się krew, napełniając portyki i przyległe dziedzińce. Pisarz, który by te zamieszki przypisał wyłącznie zasadom religijnym, przejawiłby bardzo niedoskonałą znajomość natury ludzkiej, a przecież trzeba przyznać, że pobudki zwodzące szczerą gorliwość na manowce i pozory maskujące rozwiązłość namiętności zdławiły skruchę, jaka normalnie na pewno byłaby następstwem rozjątrzenia chrześcijan Konstantynopola.153

252 Rozdział dwudziesty pierwszy
Konstancjusz, który przy swoim okrutnym, arbitralnym usposobieniu często wybuchał gniewem bez powodu, zgoła nie prowokowany niczyją winą i oporem, dał się ponieść tym razem słusznemu oburzeniu na zamieszki w swojej stolicy i zbrodnicze postępowanie fakcji przeciwstawiającej się powadze i religii władcy. Wymierzano więc zwyczajowe kary śmierci, wygnania i konfiskat ze stronniczą surowością. Grecy po dziś dzień wielbią pamięć dwóch kleryków, lektora i subdiakona, oskarżonych o zamordowanie Her-mogenesa i ściętych w bramie Konstantynopola. Na mocy jakiegoś edyktu Konstancjusza, wymierzonego przeciwko katolikom i uznanego później za niegodny miejsca w Kodeksie Teodozjańskim, wszystkich nie uznających wspólnoty z biskupami ariańskimi pozbawiono immunitetów kościelnych i uprawnień chrześcijańskich, zmuszono do rezygnacji z kościelnych majątków i surowo zakazano im zebrań w obrębie miasta. Wykonanie tego niesprawiedliwego prawa w prowincjach Tracji i Azji Mniejszej powierzono gorliwości Macedoniusza, polecając władzom cywilnym i wojskowym być na jego rozkazy. Okrucieństwa, jakich dopuścił się ten semi-ariański tyran dla poparcia sprawy homouzjon, wykroczyły poza ramy poruczonej mu misji i okryły panowanie Konstancjusza hańbą. Przemocą udzielano świętych sakramentów nieszczęsnym ofiarom zaprzeczającym powołaniu Macedoniusza i czującym wstręt do jego zasad. Chrzczono kobiety i dzieci wydzierane z objęć przyjaciół i rodziców; w usta komunikantów wtłaczano drewniane zastawki nie pozwalające zacisnąć zębów, aby wmusić nieszczęsnym poświęcony chleb do gardła; wrażliwym dziewicom przypalano piersi rozgrzanymi do czerwoności skorupkami jajek albo też nieludzko ściskano je w szorstkich drewnianych trybach.154 Nowacjanie z Konstantynopola i okolicznych wsi z racji swego niezłomnego przywiązania do sztandaru homouzjon zasługiwali na to, aby ich pomieszać z samymi katolikami. Macedoniusz, dowiedziawszy się, że duży okręg Paflagonii15' jest zamieszkany prawie wyłącznie przez tych sek-ciarzy, postanowił albo ich nawrócić, albo doszczętnie wytępić. Ponieważ w tym wypadku nie wierzył w skuteczność poruczenia tej misji duchownym, wydał rozkaz, aby na owych buntowników pomaszerował oddział złożony z czterech tysięcy legionistów, celem podbicia obszaru Mantinium i włączenia go pod jego, Macedoniusza, duchowe panowanie. Chłopi-nowacjanie, pełni rozpaczy i wściekłości religijnej, zuchwale się potykali z najeźdźcami swego kraju i chociaż wielu Paflagończyków straciło życie, legiony rzymskie przecież dały się pokonać zgiełkliwej rzeszy uzbrojonej tylko w kosy i topory i z wyjątkiem nielicznych, którzy się uratowali haniebną ucieczką, prawie całe cztery tysiące żołnierzy poległy na polu bitwy. Następca Konstancjusza opowiedział w sposób zwięzły, ale barwny o niektórych nieszczęściach teologicznych, jakie nawiedziły Cesarstwo, a zwłaszcza Wschód, za panowania tego władcy, będącego niewolnikiem namiętności własnych i namiętności swoich eunuchów.

Zamieszki w Cesarstwie na tle sporów religijnych 253
"Wielu więziono, prześladowano i skazywano na wygnanie. Całe gromady osób zwanych heretykami mordowano, szczególnie w Cyzicus i w Samosacie. W Paflagonii, w Bitynii i w Galacji wiele było nie zamieszkanych, zrujnowanych miasteczek i wsi." 156
Gdy płomienie sporu ariańskiego trawiły wnętrznośqi Cesarstwa, udręką prowincji afrykańskich byli szczególni wrogowie, okrutni fanatycy, którzy pod mianem circumcelionów stanowili przedmiot zgorszenia i siłę stronnictwa dona-tystów.157 Surowe wykonanie praw Konstantyna rozbudziło ducha niezadowolenia i niezgody; gorliwe wysiłki jego syna, Konstansa, który chciał przywrócić jedność Kościoła, rozjątrzyły uczucie wzajemnej nienawiści będącej pierwszą przyczyną rozłamu; metody przemocy i przekupstwa stosowane przez dwóch komisarzy cesarskich: Pawła i Makariusza, dostarczyły tym schizmatykom na pozór słusznego argumentu wykazującego różnicę pomiędzy zasadami apostołów a postępowaniem ich rzekomych następców.1 s 8 Chłopi we wsiach Numidii i Mauretanii byli dzikim plemieniem, w sposób niedoskonały ujętym w tryby praw rzymskich i również w sposób niedoskonały nawróconym na wiarę chrześcijańską; kierowali się oni jednak ślepym fanatyzmem w sprawie swych nauczycieli-donatystów. Gwałtownie reagowali na wygnanie swoich biskupów, burzenie kościołów i przerywanie potajemnych zebrań. Przemoc urzędników sprawiedliwości, nieraz podtrzymywanych przez wojsko, odpierali nierzadko taką samą przemocą, a że ofiarą tego sporu padał niejeden z cieszących się ich szacunkiem i lubianych duchownych, pałali ci nieokrzesani wyznawcy gorącym pragnieniem pomszczenia owych świątobliwych męczenników. Sługi prześladowania swoim okrucieństwem i porywczością powodowały czasem własną śmierć i w następstwie przypadkowych zamieszek poczucie winy strącało zbrodniarzy na dno rozpaczy i buntu. Wypędzani z rodzinnych wsi chło-pi-donatyści tworzyli olbrzymie bandy, koczując na skraju Pustyni Getuliańs-kiej, gdzie z całą gotowością zamieniali nawyki rolniczego znoju na życie w gnuśności i grabieże uświęcone mianem religii i bardzo słabo potępiane przez uczonych tej sekty. Przywódcy circumcelionów przybrali tytuł przywódców nad świętymi; ich główną bronią, ponieważ wszyscy inni bez różnicy mieli miecze i włócznie, był ogromny ciężki kij zwany przez nich izraelitą oraz dobrze znane hasło: "Chwała niech będzie Bogu!" - które jako okrzyk wojenny szerzyło strach w nie uzbrojonych prowincjach afrykańskich. Z początku łupie-stwo circumcelionów zabarwione było pretekstem, że muszą zdobywać środki utrzymania, ale już wkrótce przekroczyli miarę swoich potrzeb i folgowali bez żadnych hamulców chciwości i pijaństwu, paląc spustoszone przez siebie wsie i panosząc się jak samowolni tyrani w całej okolicy. Zajęcia rolnicze i administrację sprawiedliwości przerwano, a circumcelioni, udając, że przywracają pierwotną równość wszystkich ludzi i reformują nadużycia społeczeństwa świeckiego, otworzyli wygodne schronienie dla niewolników i niewypłacalnych dłużników, którzy tłumnie przechodzili pod ich święty sztandar. Gdy

254 Rozdział dwudziesty pierwszy
nie stawiano im oporu, zazwyczaj zadowalali się tylko grabieżą, ale sprzeciw choćby najlżejszy prowokował ich do czynów przemocy i do morderstw. Niektórzy z księży katolickich za nieroztropne przejawienie swojej gorliwości torturowani byli przez tych fanatyków z najbardziej wyrafinowanym i wyuzdanym barbarzyństwem. Circumcelioni nie zawsze jednak wyżywali się na wrogach bezbronnych: potykali się, czasem nawet zwycięsko, z całymi oddziałami wojsk prowincjonalnych, przy czym raz w takiej krwawej akcji pod Bagai zaatakowali na otwartym polu przednie straże konnicy cesarskiej, aczkolwiek męstwo ich wówczas okazało się daremne. Donatystów pojmanych z bronią w ręku traktowano tak, jakby to były dzikie bestie z pustyni, na co zresztą ta sekta z racji swoich dalszych wyczynów wkrótce już zasługiwała. Jeńcy owi bez jednego słowa umierali od miecza, od topora bądź też na stosie, a posunięcia w odwecie za ich śmierć mnożyły się błyskawicznie, coraz bardziej pogarszając okropność tego buntu i wykluczając wszelką nadzieję wzajemnego przebaczenia. Na początku naszego stulecia przykład circumcelionów ożył w prześladowaniu, zuchwalstwie, zbrodniach i fanatyzmie kamizardów, ale chociaż ci fanatycy z Langwedocji przewyższyli fanatyków z Numidii swymi osiągnięciami wojskowymi, to jednak Afrykanie utrzymywali swoją dziką niezależność z większą stanowczością i uporem.159
Zamieszki takie są naturalnymi skutkami tyranii religijnej, ale zajadłą wściekłość donatystów rozpłomieniało szaleństwo bardzo niezwykłego rodzaju, którego, jeśli panowało ono wśród nich rzeczywiście w stopniu aż tak nadmiernym, nie da się chyba przyrównać do niczego w żadnym kraju i w żadnym stuleciu. Wielu z owych fanatyków, opanowanych wstrętem do życia i pragnieniem męczeństwa, uważało, że nie jest ważne, jakim sposobem i z czyich rąk spotka ich śmierć, jeśli uświęcają swoje postępowanie intencją poświęcenia się dla chwały prawdziwej wiary w nadziei szczęścia wiekuistego.160 Czasem brutalnie zakłócali święta pogan i bezcześcili ich świątynie chcąc sprowokować najgorliwszych bałwochwalców do pomszczenia znieważonego honoru bogów. Czasem siłą torowali sobie drogę do sądów sprawiedliwości i zmuszali przerażonego sędziego, aby wydał rozkaz natychmiastowego ich stracenia. Często na drogach publicznych zatrzymywali podróżnych, których zobowiązywali do zadania im męczeńskiej śmierci, obiecując nagrody, jeśli się na to zgodzą, i grożąc im natychmiastową zagładą, w razie gdyby nie chcieli zrobić tej tak bardzo szczególnej grzeczności. Gdy wszystkie takie środki zawodziły, donatysta ogłaszał dzień i godzinę, kiedy to w obecności przyjaciół i braci zamierza samobójczo rzucić się z jakiejś wysokiej skały. Pokazywano sobie wiele przepaści słynnych z racji popełnionych tam licznych samobójstw na tle religijnym. W czynach tych fanatycznych desperatów, którzy stanowili dla jednego stronnictwa przedmiot podziwu jako męczennicy Boga, a dla drugiego przedmiot wstrętu jako ofiary szatana, bezstronny filozof może ujrzeć krańcowe nadużywanie religii pod wpływem nieugiętego ducha wywodzącego się z charakteru i zasad narodu żydowskiego.

Stosunek chrześcijaństwa do pogaństwa 255
Prosta relacja o rozłamach wewnętrznych, mącących spokój Kościoła i zniesławiających jego tryumfy, zarówno potwierdzi spostrzeżenie, które uczynił pewien historyk pogański, jak i uzasadni skargę pewnego czcigodnego biskupa. Na podstawie własnego doświadczenia ów historyk, Ammianus, twierdzi, że wrogość chrześcijan wobec siebie nawzajem znacznie przekracza wściekłość dzikich zwierząt wobec człowieka;161 z drugiej strony biskup, Grzegorz z Na-zjanzu, z największym żalem ubolewa, że Królestwo Niebieskie zostało przemienione przez niezgodę w obraz chaosu, nawałnicy nocnej i samych piekieł.162 Gwałtowni i stronniczy pisarze tamtych czasów, przypisując wszystkie cnoty sobie, a wszystkie winy swoim przeciwnikom, odmalowują bitwę aniołów z demonami. My, rozumując spokojniej, odrzucimy takie czyste i doskonałe potwory występku bądź świętości i zastosujemy jednakowo, czy już przynajmniej bez rozróżnień, miarę dobra i zła do tych wrogich sekciarzy, którzy siebie nazywali prawowiernymi, a wszystkich innych heretykami. Jedni i drudzy, niezależnie od tego, do jakiego stronnictwa należeli, zostali wychowani w tej samej religii i tej samej społeczności państwowej. Ich nadzieje i obawy w życiu doczesnym i wobec życia przyszłego równoważyły się w takiej samej proporcji. I u jednych, i u drugich błędy mogły być niewinne, wiara szczera, postępowanie chwalebne albo przekupne. I jedni, i drudzy z jednakową namiętnością dążyli do tych samych celów i na przemian to jedni, to drudzy mogli nadużywać łaski dworu albo ludu. Poglądy metafizyczne atanazjanów i arian nie wpływały przecież na ich charakter moralny: w tym samym stopniu ożywiał ich duch nietolerancji zrodzony z czystych i prostych zasad Ewangelii.
Pewien pisarz nowoczesny, ze słuszną ufnością określający pisaną przez siebie historię zaszczytnym mianem politycznej i filozoficznej,163 krytykuje trwożliwą roztropność Montesąuieu za to, że przy wyliczaniu przyczyn schyłku Cesarstwa pominął milczeniem ustawę Konstantyna, na mocy której absolutnie zdławiono praktykowanie kultu pogańskiego, pozbawiając znaczną część poddanych nie tylko świątyń i kapłanów, ale i jakiejkolwiek religii państwowej. Gorliwość tego historyka-filozofa wobec uprawnień ludzkości skłania go do zadowolenia się dwuznacznym świadectwem tych duchownych, którzy zbyt lekko przypisali swemu ulubionemu bohaterowi zasługę powszechnego prześladowania pogaństwa.164 Zamiast tutaj przytaczać ową rzekomą ustawę, która przecież, gdyby istniała rzeczywiście, biłaby w oczy na poczesnym miejscu w Kodeksach Cesarskich, możemy śmiało się powołać na autentyczny list skierowany przez Konstantyna do zwolenników religii starożytnej już w czasie, gdy nie ukrywał on swego nawrócenia i nie bał się żadnych współzawodników do tronu. Z największym naciskiem Konstantyn zachęca i napomina poddanych Cesarstwa Rzymskiego, aby poszli za przykładem swego pana. Ale oświadcza przy tym, że ci, którzy jeszcze nie chcą otworzyć oczu na światłość niebiańską, mogą swobodnie zbierać się w swoich świątyniach i czcić swoich urojonych bogów. Podaniu, jakoby obrzędy pogaństwa zno-

256 Rozdział dwudziesty pierwszy
szono, zaprzecza więc oficjalnie sam cesarz, który za zasadę przyjmuje umiar wobec niepokonanej siły zakorzenionych przesądów i zabobonów.165 Nie naruszając świętości swej obietnicy ani nie wzbudzając lęku u pogan, chytry ten monarcha posuwał się naprzód krokami powolnymi i ostrożnymi, mającymi na celu podkopanie gmachu wielobóstwa. Akty stronniczej surowości, jaką od czasu do czasu stosował, chociaż ich ukrytą pobudkę stanowiła chrześcijańska gorliwość, były zabarwione pozorami największej sprawiedliwości i dbałości o powszechne dobro: wydawało się, że Konstantyn nie ma zamiaru burzyć podwalin religii starożytnej, tylko chce naprawić jej nadużycia. Za przykładem najmędrszych swych poprzedników jak najsurowiej karał za uprawianie tajemnych, bezbożnych sztuk wróżbiarstwa, rozniecających próżną nadzieję, a czasem i zbrodnicze zakusy tych, którzy byli niezadowoleni ze swego obecnego położenia. Wyroczniom narzucono więc haniebne milczenie, publicznie skazując je za oszustwo i fałszerstwo, stanowiska zniewieściałych kapłanów nad Nilem zniesiono, a Konstantyn, jako rzymski cenzor, wydał rozkaz zburzenia kilku świątyń w Fenicji, w których w biały dzień uprawiano z nabożności prostytucję wszelkiego rodzaju na cześć Wenus.166 Cesarskie miasto Konstantynopol zostało wybudowane w pewnej mierze kosztem bogatych świątyń greckich i azjatyckich i ozdobione zabranymi z nich łupami; majątki świątyń skonfiskowano, posągi bogów i bohaterów przewieziono z brutalną poufałością między ludzi, którzy zamiast je ubóstwiać, ciekawie je oglądali, złoto i srebro z powrotem puszczono w obieg, a dostojnicy państwowi, biskupi i eunuchowie, korzystając ze szczęśliwej okazji, zaspokajali jednocześnie swoją gorliwość, chciwość i urazę. Ale te spustoszenia ograniczyły się tylko do małej części świata rzymskiego i prowincje już od dawna przywykły znosić podobne świętokradzkie grabieże ze strony tyrańskich władców i prokonsulów, których nie można było podejrzewać o żaden zamysł obalenia ustanowionej religii.167
Synowie Konstantyna poszli w ślady swego ojca, bardziej niż on gorliwi, a nie tak rozsądni. Powody do grabieży i ucisku stopniowo się mnożyły,168 przy czym okazywano wielką pobłażliwość bezprawnemu zachowaniu się chrześcijan. Wszelkie wątpliwości tłumaczono na niekorzyść pogaństwa, a burzenie świątyń wysławiano jako jedno z pomyślnych wydarzeń panowania Konstansa i panowania Konstancjusza.169 Imię Konstancjusza figurowało w nagłówku pewnego zwięzłego prawa, mającego, być może, usunąć konieczność wszelkich zakazów w przyszłości.
"Wolą naszą jest, aby we wszystkich miejscowościach, we wszystkich miastach świątynie natychmiast zostały zamknięte i pilnie strzeżone przed jakąkolwiek możliwością wykroczenia. Wolą naszą jest również, aby wszyscy nasi poddani powstrzymali się od składania ofiar. Na każdego, kto winien będzie takiego czynu, niechaj spadnie miecz zemsty, a po straceniu go niechaj mienie jego ulegnie konfiskacie na użytek publiczny. Ogłaszamy te same

Stosunek chrześcijaństwa do pogaństwa 257
kary dla wielkorządców prowincji, jeśli zaniedbają oni sprawy ukarania tych zbrodniarzy." 17
Istnieją jednak wszelkie powody po temu, aby wierzyć, że ten straszliwy edykt albo nie został ogłoszony publicznie, albo jeśli nawet został ogłoszony, nie wszedł w życie. Świadectwo faktów i po dziś dzień zachowane pomniki ze spiżu i marmuru dowodzą, że przez cały czas panowania synów Konstantyna kult pogański był publicznie praktykowany. Zarówno na Zachodzie, jak i na Wschodzie, w miastach i w wioskach respektowano, a już co najmniej oszczędzono bardzo liczne świątynie i pobożne rzesze pogan nadal się cieszyły zbytkownością składanych ofiar, świąt i pochodów, na które rząd państwowy albo pozwalał, albo co najmniej patrzył przez palce. Mniej więcej w cztery lata od rzekomej daty tego krwawego edyktu Konstancjusz zwiedzał świątynie w Rzymie i przyzwoitość jego zachowania się tam, zdaniem pewnego krasomów-cy-poganina, mogła służyć za wzór następnym władcom.
"Teraz cesarz - powiada Symmachus - pozwalał dziewicom westalkom na przywilej nietykalności, nadawał magnatom Rzymu godności kapłańskie, udzielał zwyczajowego zasiłku na koszta obrzędów publicznych i składania ofiar; chociaż sam wyznawał inną religię, nigdy nie usiłował Cesarstwa pozbawić uświęconego kultu starożytności." 17ł
Senat nadal odważał się uświęcać uroczystymi dekretami boską pamięć poprzednich władców; również i samego Konstantyna skojarzono po śmierci z owymi bogami, których się odrzekł i których znieważał za życia. Tytuł, insygnia i przywileje najwyższego arcykapłana, ustanowione przez Numę i przybrane przez Augusta, bez wahania przyjęło kolejno siedmiu cesarzy chrześcijańskich, obdarzonych dzięki temu bardziej samowładną władzą nad religią, którą porzucili, niż nad religią, którą wyznawali.172
Rozłamy w chrześcijaństwie powstrzymały na pewien czas ruinę pogaństwa,173 gdyż władcy i biskupi, bardziej bezpośrednio zatrwożeni grzechem i niebezpieczeństwem wewnętrznego buntu, prowadzili świętą wojnę z niewiernymi mniej energicznie. Wykorzenianie bałwochwalstwa ! 74 można było uzasadnić ustanowionymi zasadami nietolerowania innych bogów, ale wrogie sobie sekty, na przemian panujące na dworze cesarskim, wspólnie się obawiały odstręczenia i rozdrażnienia umysłów potężnej, chociaż już podupadłej fakcji pogańskiej. Wszelkie pobudki władzy i mody, interesu i rozumu walczyły już po stronie chrześcijaństwa, parę jednak pokoleń przeszło, zanim ich zwycięski wpływ dał się odczuć powszechnie. Religię tak starą i tak dawno ustanowioną w Cesarstwie Rzymskim szanował jeszcze liczny lud, zaiste bardziej przywiązany do starożytnego obyczaju niż do poglądów spekulatyw-nych. Zaszczyty państwowe i wojskowe bez różnicy nadawano wszystkim poddanym Konstantyna i Konstancjusza, przy czym znaczna część wiedzy, bogactwa i męstwa wykorzystywana była jeszcze w służbie wielobóstwa. Za-bobonność senatora i chłopa, poety i filozofa płynęła z rozmaitych źródeł,
17 Gibbon t. 2

258 Rozdział dwudziesty pierwszy
ale z jednakową pobożnością spotykali się oni w świątyniach bogów. Ich gorliwość niepostrzeżenie się wzmogła wskutek obelżywego tryumfu pro-skrybowanej sekty, a ich nadzieje odżyły dzięki ugruntowanej ufności w to, że przypuszczalny dziedzic Cesarstwa, młody, waleczny bohater, który wyzwolił Galię spod oręża barbarzyńców, potajemnie przyjął religię swoich przodków.

Rozdział dwudziesty drugi
JULIAN PRZEZ LEGIONY GALIJSKIE OGŁOSZONY CESARZEM -
JEGO MARSZ I ZWYCIĘSTWA ŚMIERĆ KONSTANCJUSZA -
ADMINISTRACJA CYWILNA JULIANA
G
dy Rzymianie uginali się pod jarzmem haniebnej tyranii eunuchów i biskupów, we wszystkich częściach Cesarstwa poza obrębem pałacu Konstan-cjusza powtarzano sobie z zachwytem pochwały na cześć Juliana. Barbarzyńcy Germanii na własnej skórze już odczuli oręż młodego cezara i nadal się go bali; jego żołnierze byli towarzyszami jego zwycięstw; wdzięczni mieszkańcy prowincji cieszyli się dobrodziejstwami jego panowania, ale ulubieńcy cesarscy, którzy przedtem sprzeciwiali się jego wywyższeniu, czuli się teraz jego cnotami obrażeni i słusznie uważali tego przyjaciela ludu za wroga dworu. Dopóki dobra sława Juliana stała jeszcze pod znakiem zapytania, błazny pałacowe, biegłe w języku satyry, próbowały skuteczności swoich sztuczek, tak często dotąd stosowanych z powodzeniem. Z łatwością wykryli, że prostota Juliana nie jest wolna od pewnej afektacji; ośmieszano strój i osobę tego wojownika-filozofa mianami takimi, jak "włochaty dzikus" i "małpa w purpurze"; jego skromne odezwy piętnowano jako czcze a wymyślne urojenia gadatliwego Greka, filozofującego żołnierza, który studiował sztukę wojenną w gajach Akademii.1 Ale w końcu głos złośliwej głupoty umilkł zagłuszony okrzykami zwycięstwa; nie można już było ze zwycięzcy Franków i Alemanów czynić przedmiotu pogardy; nawet sam monarcha pod wpływem niskiej ambicji zapragnął wykraść swemu namiestnikowi nagrodę za jego trudy. W listach uwieńczonych wawrzynem, które w myśl obyczaju starożytnego skierowano do wszystkich prowincji, imię Juliana zostało pominięte.
"Konstancjusz wydawał rozkazy osobiście; wykazał swoje męstwo w pierwszym szeregu wojsk; jego postępowanie wojskowe zapewniło zwycięstwo; pojmany król barbarzyńców jemu został złożony w darze na polu bitwy...", od którego notabene był on w owym czasie oddalony o jakieś czterdzieści dni podróży.2
Nie dało się jednak bajką tak przesadną nadużyć publicznej łatwowierności ani nawet zadowolić pychy samego cesarza. Konstancjusz, w głębi duszy sobie uświadamiając, że poklask i łaska Rzymian towarzyszą wschodzącej chwale Juliana, gotów był w swoim niezadowoleniu zatruć się jadem delikatnie

260 Rozdział dwudziesty drugi
wsączanym mu w uszy przez owych chytrych pasożytniczych pochlebców, którzy pozorami prawdy i sprawiedliwości zabarwiali swoje najbardziej zgubne zamysły.3 Miast obniżać zasługi Juliana wychwalali, i to nawet przesadnie, jego dobrą sławę wśród ludu, wysokie zdolności i doniosłe usługi. Ale niejasno przy tym napomykali, że cnoty cezara mogłyby natychmiast się przeistoczyć w najgroźniejsze zbrodnie, gdyby niestałe pospólstwo wolało pójść za głosem swoich skłonności niż za głosem obowiązku albo gdyby ten dowódca zwycięskiej armii uległ pokusie sprzeniewierzenia się cesarzowi w nadziei zemsty i osiągnięcia wielkości niezależnej.
Rada przyboczna Konstancjusza tłumaczyła jego obawy jako chwalebny niepokój o bezpieczeństwo publiczne, podczas gdy prywatnie, być może, w głębi serca, pod mniej wstrętnym mianem obawy ukrywał on uczucia nienawiści i zawiści, potajemnie żywione wobec nieporównanych cnót Juliana.
Pozorny spokój w Galii i niebezpieczeństwo zagrażające prowincjom wschodnim stały się wyśmienitym pretekstem do wykonania planu, przebiegle obmyślonego przez ministrów cesarskich. Postanowili oni cezara rozbroić, odwołując owe wierne wojska strzegące jego osoby i godności i wysyłając odważnych weteranów, którzy tak niedawno pokonali nad Renem najsroższe narody germańskie, aby daleko toczyły wojnę z monarchą perskim. Julian, zajęty w swojej zimowej kwaterze w Paryżu pracowitym sprawowaniem władzy będącej w jego rękach ćwiczeniem cnoty, został zaskoczony nagłym przybyciem trybuna i notariusza ze stanowczym rozkazem cesarskim, który im polecono wykonać, a jemu przyjąć bez sprzeciwu. Konstancjusz zawiadamiał, że wolą jego jest: oddzielić cztery pełne legiony Celtów, Petulantów, Herulów i Batawów od sztandaru Juliana, pod którym zdobyły sobie sławę i nauczyły się karności, oraz z każdego z pozostałych oddziałów wybrać trzystu najdzielniejszych młodzieńców, po czym całe to liczne wojsko, trzon armii galijskiej, wyprawić natychmiast na granicę perską, dokładając wszelkich starań, aby zdążyło tam przymaszerować przed rozpoczęciem kampanii.4 Cezar przewidział i z góry opłakiwał następstwa tego fatalnego rozkazu. Większość jego oddziałów pomocniczych, zaciągając się do służby dobrowolnie, zastrzegła sobie, że nigdy nie będzie ich się zmuszać do przekroczenia Alp. Rękojmią przestrzegania tego warunku była przysięga na państwową religię Rzymu i osobisty honor Juliana. Taki akt zdrady i ucisku przecież zburzyłby zaufanie i wzbudził urazę niezależnych wojowników germańskich, którzy uważali prawdomówność za najszlachetniejszą ze swoich cnót, a wolność za najcenniejszą swoją własność. Legioniści cieszący się mianem i przywilejami Rzymian zaciągali się w szeregi po to, by bronić całej Rzeczypospolitej, ale dla tych oddziałów najemnych przestarzałe słowa: Rzym i Rzeczpospolita, były pustym dźwiękiem. Z racji swego pochodzenia albo z nawyku przywiązani do klimatu i obyczajów Galii, kochali i podziwiali Juliana, cesarzem gardzili, być może nienawidzili go, i bali się żmudnego marszu, perskich strzał i wyprażonych słońcem azja-

Konflikt Juliana z Konstancjuszem 261
tyckich pustyń. Za swą ojczyznę uważali Galię - kraj, który ocalili, i brak ochoty na wojnę perską usprawiedliwiali świętszym i chyba bardziej bezpośrednim obowiązkiem bronienia swoich rodzin i przyjaciół. Obawy Galów płynęły ze świadomości stale im zagrażającego niebezpieczeństwa. W razie gdyby prowincje te zostały pozbawione sił zbrojnych, Germanie natychmiast pogwałciliby układ narzucony im pod presją strachu. Wówczas pomimo swych zdolności i męstwa Julian, ten dowódca armii już tylko nominalnej, któremu zresztą na pewno przypisano by winę za powszechne nieszczęście, musiałby po daremnym oporze znaleźć się albo jako jeniec w obozie barbarzyńców, albo jako zbrodniarz w pałacu Konstancjusza. Gdyby więc zastosował się do otrzymanych rozkazów, podpisałby tym samym zagładę własną i zagładę ludu, ze wszech miar zasługującego na jego przychylność. Z drugiej jednak strony stanowcza odmowa byłaby aktem buntu i wypowiedzeniem wojny. Nieubłagana zazdrość cesarza i nieodwołalny, być może, zdradliwy ton jego rozkazów nie pozostawiały miejsca ani na uczciwe usprawiedliwienie się, ani na bezstronną interpretację, przy czym zależne stanowisko cezara nie pozwalało Julianowi na żadną zwłokę i namysły. Udrękę powiększała samotność; już nie mógł się stosować do rad wiernego Salłusta, usuniętego z urzędu wskutek roztropnej złośliwości eunuchów, nie mógł też swoich racji podeprzeć zbieżnością zdań ministrów, którzy alboby się bali, albo wstydzili aprobować zagładę Galii. Wybrano bowiem na to wszystko chwilę, gdy Lupicynus,5 dowódca konnicy, wyruszył do Brytanii, aby odepchnąć najazdy Szkotów i Piktów, a Florencjusz był w Wiennie zajęty nakładaniem daniny. Ten ostatni, zręczny i sprzedajny mąż stanu, uchylając się od odegrania jakiejkolwiek odpowiedzialnej roli w tak niepewnych okolicznościach, wykręcał się od przyjęcia natarczywych, raz po raz się powtarzających zaproszeń Juliana, który mu przedstawiał, że przy podejmowaniu każdego doniosłego kroku obecność prefekta w radzie przybocznej władcy jest niezbędna. Tymczasem cezara gnębili niegrzeczni i natrętni wysłannicy cesarscy i odważali mu się napomykać, że jeśli będzie czekał na powrót swoich ministrów, obciąży się winą zwłoki, a całą zasługę wykonania rozkazu zachowa dla nich. Nie mogąc się opierać, a zarazem nie chcąc się do rozkazu zastosować, Julian w najpoważniejszych słowach wyraził życzenie, a nawet zamiar zrezygnowania z purpury, której nie mógł nadal zachować zaszczytnie, chociaż nie mógł też zrzec się bezpiecznie.
Po przykrym konflikcie Julian musiał jednak uznać, że posłuszeństwo jest cnotą poddanego nawet na najwybitniejszym stanowisku i że tylko władca ma prawo sądzić sprawy dobra powszechnego. Wydał więc polecenia konieczne, aby rozkaz Konstancjusza wprowadzić w życie: część wojska rozpoczęła marsz w kierunku Alp, a oddziały oderwane od poszczególnych garnizonów wyruszyły na wyznaczone miejsca zbiórki. Z trudem posuwały się wśród tłumów rozdygotanej i przerażonej ludności, usiłującej wzbudzić w nich litość głośnymi lamentami bądź niemą rozpaczą, podczas gdy żony żołnierzy z niemo-

262 Rozdział dwudziesty drugi
wlętami na ręku oskarżały swoich mężów o dezercję słowami pełnymi żalu, czułości i oburzenia. Miłosierny cezar, do głębi zraniony tym widokiem ogólnego strapienia, przydzielił dostateczną liczbę wozów pocztowych dla przewiezienia żon i dzieci żołnierzy 6 i starając się ulżyć ludziom w niedoli, którą był zmuszony spowodować, powiększył stosowaniem wysoce chwalebnych wybiegów zarówno własną popularność, jak i niezadowolenie wygnanych oddziałów. Żałość uzbrojonej rzeszy rychło przeistoczyła się we wściekłość; gniewne szemrania, udzielające się z namiotu do namiotu, z każdą godziną coraz zuchwałej i skuteczniej przygotowywały żołnierskie umysły do najśmielszych aktów buntu; dzięki pobłażliwości trybunów w samą porę puszczono potajemnie w obieg paszkwil odmalowujący w żywych barwach niełaskę, w jaką popadł cezar, uciskanie armii galijskiej i ułomności azjatyckiego tyrana. Słudzy Konstancjusza byli zdumieni i zatrwożeni narastaniem tych niebezpiecznych nastrojów. Wymogli więc na cezarze przyspieszenie odejścia oddziałów, ale nieroztropnie odrzucili uczciwą i rozsądną radę Juliana, który zaproponował, aby nie szły one przez Paryż, zważywszy niebezpieczeństwo i pokusę, jakie by dla tych wojsk stanowiło ostatnie z nim spotkanie.
Cezar, gdy tylko go zawiadomiono o zbliżaniu się oddziałów, wyjechał im naprzeciw i wstąpił na trybunę wzniesioną na równinie przed bramami miasta. Po wyróżnieniu oficerów i żołnierzy, którzy z racji swojej rangi bądź osiągnięć zasługiwali na szczególną uwagę, Julian wygłosił przemyślaną mowę do otaczającej go rzeszy; z pełnym wdzięczności uznaniem sławił czyny oddziałów, zachęcał je, aby przyjęły ochoczo zaszczyt służenia pod okiem potężnego i szczodrego monarchy, i przypominał, że rozkazy Augusta wymagają natychmiastowego i chętnego posłuszeństwa. Żołnierze bali się obrazić dowódcę nieprzystojną wrzawą i nie chcieli fałszywym, sprzedajnym poklaskiem zadać kłamu swoim uczuciom, więc zachowywali uporczywe milczenie; wkrótce zresztą po tej przemowie zostali odprawieni do kwater. Wyżsi oficerowie udali się na przyjęcie do cezara, który podejmując ich wyznał z najbardziej przyjacielską serdecznością pragnienie, a zarazem brak możliwości wynagrodzenia dzielnych towarzyszy jego zwycięstw zgodnie z położonymi przez nich zasługami. Odeszli po tej uczcie w wielkiej żałości i rozterce, ubolewając nad swoją niedolą odrywającą ich od ukochanego dowódcy i ojczystego kraju. W rezultacie wysunięto i zaaprobowano jedyny sposób na to, by nie dopuścić do tej rozłąki; uraza ludu niepostrzeżenie przybrała formę regularnego spisku; słuszne powody do skarg powiększyła namiętność, a namiętność została rozpłomieniona przez wino, gdyż w wigilię wymarszu pozwolono wojskom swobodnie świętować. O północy popędliwa rzesza z mieczami, pucharami i pochodniami w rękach pognała na przedmieście, otoczyła pałac7 i nie bacząc na niebezpieczeństwo, jakie mogła spowodować ta samowola, wygłosiła owe fatalne i nieodwołalne słowa: "Julian August!" Cezar, któremu ta zgiełkliwa aklamacja przerwała niespokojne czuwanie, zabezpieczył drzwi

______________ Legiony galijskie ogłaszają Juliana cesarzem 263
przed wtargnięciem żołnierzy i dopóki tylko było to w jego mocy, wyłączał własną osobę i godność od wypadków tego nocnego zamieszania. O świcie żołnierze, w swojej gorliwości rozdrażnieni sprzeciwem, wdarli się do pałacu i pełną szacunku przemocą pojmali przedmiot swego wyboru. Z dobytymi mieczami eskortowano Juliana przez ulice Paryża do trybuny, na której go umieszczono wśród raz po raz powtarzających się okrzyków, pozdrawiając go jako swego cesarza. Roztropność, jak również i lojalność podyktowały Julianowi stosowny opór wobec zdradzieckich zamysłów żołnierzy, a tym samym przygotowanie sobie usprawiedliwienia, że w swojej pogwałconej cnotliwości musiał ulec. Julian, zwracając się kolejno to do całej rzeszy, to do poszczególnych jednostek, błagał na przemian o łaskę i wyrażał oburzenie; zaklinał ich, aby nie plamili sławy swoich nieśmiertelnych zwycięstw, przy czym odważał się nawet obiecywać, że jeśli natychmiast powrócą pod sztandar, któremu przysięgli wierność, to on się podejmie uzyskać od cesarza nie tylko pełne, łaskawe wybaczenie, ale nawet odwołanie rozkazów wywołujących taki sprzeciw. Żołnierze jednak, świadomi swojej winy, woleli liczyć na wdzięczność Juliana niż na wspaniałomyślność cesarza. Ich gorliwość stopniowo zamieniła się w zniecierpliwienie, a zniecierpliwienie we wściekłość. Nieugięty cezar do godziny trzeciej po południu wytrzymywał ich błagania, wyrzuty i pogróżki i uległ dopiero wtedy, gdy zaczęto go raz po raz zapewniać, że jeśli mu życie miłe, to musi się zgodzić panować. Podniesiono go na tarczy w obecności i wśród jednomyślnego poklasku oddziałów; przepyszny kołnierz wojskowy, który przypadkiem znalazł się pod ręką, zastąpił koronę8 i po zakończeniu tego całego ceremoniału obietnicą umiarkowanej dotacji9 nowy cesarz, opanowany prawdziwą bądź udawaną żałością, wycofał się w najsekretniejsze alkowy swego pałacu.10
Żałość Juliana mogła wynikać tylko z jego niewinności, ale niewinność jego musi wydawać się niezmiernie wątpliwa'' każdemu, kto nauczył się odnosić podejrzliwie do pobudek i oświadczeń władców. Żywy i czynny umysł Juliana ulegał najrozmaitszym naciskom nadziei i lęku, wdzięczności i chęci zemsty, obowiązku i ambicji, umiłowania sławy i obawy przed zarzutami. Ale niemożliwością dla nas jest określenie wagi i wpływu poszczególnych tych uczuć, tak samo jak nie możemy stwierdzić, jakie zasady postępowania, być może, uchodząc naszej uwagi, kierowały krokami samego Juliana albo raczej je przyspieszały. Niezadowolenie wojska spowodowała złośliwość jego wrogów; wojskowe zamieszki były naturalnym skutkiem rozbudzonych namiętności i względów na własne interesy; gdyby zaś Julian pod pozorami przypadku usiłował ukryć głęboki zamysł, to przecież stosowałby najdoskonalsze podstępy bez żadnej ku temu konieczności i prawdopodobnie bez powodzenia. Uroczyście oświadcza on wobec Jowisza, Słońca, Marsa, Minerwy i wszystkich innych bóstw, że przez cały wieczór poprzedzający jego wywyższenie był całkowicie nieświadom zamysłów wojska,12 chyba więc nieszlachetnie byłoby nie wierzyć honorowi bohatera

264 Rozdział dwudziesty drugi
i prawdomówności filozofa. A przecież mogło tak być, że zabobonna pewność, iż Konstancjusz jest wrogiem bogów, podczas gdy on, Julian, jest ich ulubieńcem, podszepnęła mu, żeby wykorzystał, a nawet przyspieszył pomyślną chwilę swego panowania, które ma ludzkości przywrócić religię starożytną. Julian po otrzymaniu wiadomości o spisku zapadł w krótką drzemkę i, jak to później opowiadał swoim przyjaciołom, ujrzał wtedy Ducha Cesarstwa; Duch, z niejakim zniecierpliwieniem czekając u jego drzwi, domagał się przyjęcia i wyrzucał mu brak odwagi i ambicji.13 Zdumiony i zakłopotany Julian zaczął się modlić do wielkiego Jowisza i natychmiast otrzymał od tego boga widoczny i wyraźny znak, że powinien poddać się woli niebios i wojska. Postępowanie sprzeczne z zasadami rozumu zawsze wzbudza w nas podejrzenie i wymyka się naszym badaniom. Fanatyzm, tak łatwowierny i tak przebiegły zarazem, zawsze gdy wkradnie się do szlachetnego umysłu, niszczy niepostrzeżenie żywotne zasady cnoty i prawdomówności.
Złagodzenie gorliwości swego stronnictwa, zapewnienie bezpieczeństwa osobom swoich wrogów,14 zdławienie w zarodku i udaremnienie zamachów knutych potajemnie na jego życie i godność - oto były troski, które zajęły pierwsze dni panowania nowemu cesarzowi. Chociaż nieugięcie postanowił utrzymać się na stanowisku, wciąż jeszcze pragnął uchronić swój kraj od nieszczęść wojny domowej, nie dopuścić do walki z przeważającymi siłami Konstancjusza i ustrzec własny charakter przed zarzutem przewrotności i niewdzięczności. W insygniach przepychu wojskowego i cesarskiego Julian na Polu Marsowym pokazał się żołnierzom, których rozgrzewał płomienny zapał dla sprawy tego ich ucznia, dowódcy i przyjaciela. Po wyliczeniu ich zwycięstw zaczął ubolewać nad ich cierpieniami, oklaskiwać ich postanowienie, ożywiać nadzieję i powstrzymywać popędliwość; i nie odprawił zgromadzenia, dopóki nie otrzymał od oddziałów uroczystej obietnicy, że jeśli cesarz Wschodu podpisze sprawiedliwy układ, to oni wyrzekną się wszelkich widoków na podboje zadowalając się spokojnym posiadaniem prowincji galijskich. Na tej podstawie ułożył w imieniu swoim i wojska na pozór pełen słuszności i umiarkowania list,15 który wręczył Pentadiuszowi, swemu mistrzowi ceremonii, i Euteriuszowi, szambelanowi, wyznaczając tych dwóch dostojników na posłów mających odebrać odpowiedź Konstancjusza i zbadać jego zamysły. List został podpisany skromnym mianem cezara, ale Julian w stanowczy, jakkolwiek pełen szacunku sposób uprasza w nim o potwierdzenie tytułu Augusta. Chociaż uznaje on nieprawidłowość swojej elekcji, jednocześnie w pewnej mierze usprawiedliwia oburzenie i przemoc oddziałów, które wymusiły na nim niechętną zgodę, Przyznaje swemu bratu Konstancjuszowi zwierzchnictwo i zobowiązuje się, że będzie mu przysyłał doroczny dar w postaci koni hiszpańskich, zasilał jego wojska pewną liczbą doborowej młodzieży barbarzyńskiej oraz przyjmie z jego wyboru prefekta pretorium o sprawdzonym rozsądku i wierności. Zastrzega sobie jednak prawo mianowania wszystkich innych swoich urzęd-

Bezowocne układy z Konstancjuszem 265
ników państwowych i oficerów, jak również prawo dysponowania wojskami, dochodami publicznymi oraz władzę najwyższą nad prowincjami zaalpejskirni. Napomina cesarza, aby kierował się nakazami sprawiedliwości, nie dowierzał chytrym sztuczkom owych sprzedajnych pochlebców, którzy całe swoje istnienie opierają na niezgodzie władców, i prosi go o przyjęcie propozycji sprawiedliwego i honorowego układu, jednakowo korzystnego dla Rzeczypospolitej i dla rodu Konstantyna. W rokowaniach tych Julian nie rościł sobie pretensji do niczego ponad to, co już posiadał. Właściwie chodziło tylko o miano bardziej niezależne i wzniosłe dla władzy namiestniczej, tak długo sprawowanej przez niego nad prowincjami Galii, Hiszpanii i Brytanii. Ludność i żołnierze radowali się przewrotem, którego nie splamiła krew nawet winnych. Florencjusz bowiem zbiegł, Lupicynus był więźniem. Osoby nielojalne wobec nowego rządu rozbrojono i pojmano, a opróżnione urzędy zostały rozdzielone przez władcę, który uwzględniał zasługi kandydatów, gardząc intrygami pałacowymi i wrzawą żołdactwa.16
Rokowaniom pokojowym towarzyszyły, zarazem je podtrzymując, najener-giczniejsze przygotowania do wojny. Armia, którą Julian trzymał w pogotowiu, aby w razie potrzeby wszcząć natychmiastową akcję, zasiliła się i powiększyła dzięki powszechnemu zamętowi, jaki panował w owych czasach. Wskutek okrutnego prześladowania fakcji Magnencjusza w Galii roiło się od licznych band ludzi wyjętych spod prawa i zbójów. Ochoczo przyjęli oni propozycję powszechnego przebaczenia ze strony władcy, któremu mogli zaufać, i poddając się karbom dyscypliny wojskowej, z dawnych swoich obyczajów zachowali tylko nieubłaganą nienawiść do osoby i rządów Konstancjusza.17 Julian, gdy pora roku pozwoliła mu wyruszyć w pole, ukazał się na czele legionów; przerzucił most przez Ren w pobliżu Cleves i przygotował się do skarcenia przewrotności Attuarów, plemienia Franków, którym się przywidziało, że mogą bezkarnie pustoszyć pogranicze podzielonego Cesarstwa. Cała trudność, jak również i chwała owego przedsięwzięcia, ograniczyła się do żmudnego marszu, Julian bowiem, przeniknąwszy do tego kraju, uważanego przez poprzednich władców za niedostępny, podbił go natychmiast. Po przyznaniu tym barbarzyńcom pokoju cesarz dokładnie zwiedził umocnienia wzdłuż Renu od Cleves aż po Bazyleę; ze szczególną uwagą obejrzał obszary, które odbił Alemanom, przeszedł przez Besancon,18 które dotkliwie ucierpiało wskutek ich wściekłości, i na nadchodzącą zimę zakwaterował się w Wiennie. Zaporę Galii ulepszono i wzmocniono dodatkowymi fortyfikacjami, przy czym Julian miał trochę nadziei, że Germanów, tak często już przez niego pokonywanych, powstrzyma w czasie jego nieobecności sam strach przed jego imieniem. Szanował czy może nawet obawiał się jedynie Wadomaira,19 władcy Alemanów, bo chociaż ten chytry barbarzyńca udawał, że dochowuje wierności układowi, postęp jego oręża nadal państwu zagrażał wojną w bardzo nieodpowiednim czasie, a zatem niebezpieczną. Polityka Juliana zniżyła się więc do zaskoczenia władcy Alemanów jego

266 Rozdział dwudziesty drugi
własnymi sztuczkami, i Wadomaira, który, udając przyjaciela, nieostrożnie przyjął zaproszenie wielkorządców rzymskich, pojmano podczas uczty i zesłano w głąb Hiszpanii. Barbarzyńcy jeszcze nie zdążyli otrząsnąć się ze zdumienia, gdy nad Renem ukazał się w szyku bojowym sam cesarz, raz jeszcze przechodząc przez tę rzekę i odświeżając wrażenie strachu i szacunku wywołane już jego czterema poprzednimi wyprawami.20
Posłowie Juliana otrzymali polecenie wykonania swojej misji z najwyższym pośpiechem. Ale przejazd ich przez prowincję Italii i Illyricum opóźniali, pod najrozmaitszymi pozorami powodując zwłokę, wielkorządcy prowincji; z Konstantynopola powolnymi etapami powiedziono ich do Cezarei w Kapadocji, gdy więc wreszcie zostali przyjęci przez Konstancjusza, stwierdzili, że zdążył on na podstawie wiadomości szybko nadesłanych przez urzędników wyrobić sobie jak najbardziej nieprzychylne zdanie o postępowaniu Juliana i armii galijskiej. Listów wysłuchał niecierpliwie, drżących wysłanników odprawił z oburzeniem i pogardą, przy czym spojrzenia jego, gesty i wściekłe słowa wyraźnie świadczyły, że w duszy jego panuje zamęt. Więź rodzinna, która może by pojednała brata i męża Heleny, rozwiązała się niedawno wskutek śmierci tej księżniczki, brzemiennej kilka razy bezowocnie, aż wreszcie zabójczo dla niej samej.21 Zmarła również i cesarzowa Euzebia, która do ostatnich chwil życia zachowała serdeczną, a nawet zazdrosną sympatię do Juliana, nie mógł więc jej łagodny wpływ umiarkować urazy władcy, zdanego po jej śmierci na pastwę własnych namiętności i podstępów eunuchów. Strach przed najazdem cudzoziemskim zmusił jednak Konstancjusza do odłożenia na razie porachunków z wrogiem osobistym, dalej więc prowadził on marsz ku granicy perskiej uważając, że wystarczy podać Julianowi warunki, na jakich zbuntowany cezar i jego zwolennicy mogą uzyskać wspaniałomyślne przebaczenie ze strony obrażonego władcy. Zażądał, aby zarozumiały cezar wyraźnie odrzekł się miana i stopnia augusta, przyjętych od buntowników, aby powrócił na swoje poprzednie stanowisko podległego namiestnika o ograniczonych kompetencjach, aby oddał władzę cywilną i wojskową w ręce urzędników i oficerów mianowanych przez dwór cesarski oraz aby, spokojny o swoje bezpieczeństwo, zaufał zapewnieniom przebaczenia przekazanym mu przez Epiktetusa, biskupa galijskiego, jednego z ariańskich ulubieńców Konstancjusza. Kilka miesięcy upłynęło na bezskutecznym zawieraniu układu, który omawiano z odległości trzech tysięcy mil dzielących Paryż od Antiochii, aż wreszcie Julian, spostrzegłszy, że jego pełne umiaru i szacunku zachowanie przyczynia się tylko do rozdrażnienia pychy nieubłaganego przeciwnika, postanowił zuchwale postawić swoje życie i los na kartę wojny domowej. W obecności wojska udzielił uroczystego posłuchania kwestorowi Leonasowi; wyniosły list Konstancjusza odczytano uważnie przysłuchującej się rzeszy, po czym Julian w słowach jak najbardziej pochlebnego poważania zaklął się, że gotów jest zrezygnować z tytułu Augusta, jeśli tylko zdoła uzyskać na to

Wypowiedzenie wojny 267
zgodę tych, których uważa za sprawców swego wywyższenia. Słabą tę propozycję popędliwie uciszono i w jednej chwili ze wszystkich stron pola, budząc strach w pobladłym pośle Konstancjusza, rozbrzmiały okrzyki: "Julianie Auguście, dalej nam panuj z ramienia armii, ludu i Rzeczypospolitej, którą ocaliłeś!" Odczytano następnie ten ustęp listu, w którym cesarz oskarża Juliana o niewdzięczność, przypominając, że obdarzył go zaszczytami purpury, wykształcił z tak wielką troskliwością i ocalił w dzieciństwie, gdy pozostał on bezradnym sierotą. "Sierotą! - przerwał Julian, uzasadniając swoją sprawę, a zarazem dając upust swoim namiętnościom - czyliż ten zabójca mojej rodziny czyni mi zarzut z tego, że zostałem sierotą? Toż on sam mnie nakłania do pomszczenia owych krzywd, które tak długo usiłowałem zapomnieć!" Wojsku kazano się rozejść i Leonasa, niełatwo uchronionego przed wściekłością pospólstwa, odesłano z powrotem do jego pana z listem, w którym Julian potokiem najgwałtowniejszych słów wyraził uczucia pogardy, nienawiści i urazy przez lat dwadzieścia dławione i rozjątrzane koniecznością ich maskowania. Po tym posłannictwie, będącym właściwie hasłem do nieubłaganej wojny, Julian, który parę tygodni przedtem obchodził chrześcijańskie święto Trzech Króli,22 złożył publicznie oświadczenie, że troskę o swoje bezpieczeństwo powierza nieśmiertelnym bogom, i w ten sposób oficjalnie wyrzekł się zarówno religii, jak i przyjaźni Konstancjusza.23
Położenie Juliana wymagało energicznej i natychmiastowej decyzji. Z przejętych listów dowiedział się on, że jego przeciwnik, poświęcając interesy państwa na rzecz interesów monarchy, znów podniecił barbarzyńców do dokonania najazdu na prowincje zachodnie. Fakt, że założono składy wojskowe w dwóch miejscach: nad jeziorem Konstanza i u podnóża Alp Kotyjskich, zdawał się wskazywać na to, że maszerują dwie armie, przy czym rozmiary tych składów, gdzie umieszczono po sześćset tysięcy kwarterów pszenicy, a raczej mąki,24 w sposób zatrważający świadczyły o siłach i liczbie nieprzyjaciela, który przygotowywał się do otoczenia Juliana. Na razie jednak legiony cesarskie pozostawały w swoich odległych miejscach postoju w Azji; Dunaj strzeżony był słabo, więc gdyby udało mu się nagłym najazdem zająć prowincje Illyricum, mógłby się spodziewać, że tamtejsze wojska przejdą pod jego sztandar, a bogate kopalnie złota i srebra przyczynią się do pokrycia kosztów wojny domowej. Zaproponował zuchwałe to przedsięwzięcie zgromadzeniu żołnierzy, nie omiesz-kając natchnąć ich słusznym zaufaniem do wodza i do siebie samych i napomnieć, aby utrzymali swoją dobrą sławę głoszącą, że są straszni dla wroga, łagodni dla współobywateli i posłuszni swoim oficerom. Jego śmiałe przemówienie spotkało się z niezmiernie gorącym przyjęciem i te same oddziały, które już chwyciły za broń przeciw Konstancjuszowi, gdy ów wezwał ich do opuszczenia Galii, oświadczyły teraz ochoczo, że pójdą za Julianem na najdalsze krańce Europy bądź Azji. Wygłoszono przysięgę wierności; żołnierze, szczękając

268 Rozdział dwudziesty drugi
tarczami i przykładając sobie dobyte miecze do krtani, ze straszliwymi wyzwaniami poświęcili się służbie przywódcy, którego sławili jako wybawcę Galii i zwycięzcę Germanów.25 To uroczyste zobowiązanie, podyktowane, jak się zdaje, raczej przywiązaniem niż obowiązkiem, wywołało sprzeciw tylko jednego człowieka - Nebrydiusza, piastującego urząd prefekta pretorium. Wierny ten sługa Konstancjusza, u nikogo nie znajdując poparcia, stanął w obronie jego praw wśród uzbrojonej i rozzłoszczonej rzeszy, wskutek czego omal nie padł zaszczytną, ale bezużyteczną ofiarą jej wściekłości. Po stracie ręki odpłatanej mieczem uścisnął kolana władcy, którego tak obraził. Julian okrył prefekta opończą cesarską i ochraniając go przed gorliwością swoich zwolenników odprawił do domu z mniejszym, być może, szacunkiem, niż to się należało cnocie tego wroga.26 Wysoki urząd Nebrydiusza nadano Sallustowi i prowincje Galii, uwolnione teraz od nieznośnego ucisku podatków, zaczęły cieszyć się łagodnymi, sprawiedliwymi rządami tego przyjaciela Juliana, mogącego wprowadzać w czyn owe cnoty, które wpajał swemu uczniowi.27
Julian pokładał znacznie więcej nadziei w szybkości swoich posunięć niż w liczebności swoich oddziałów. Przeprowadzając to śmiałe przedsięwzięcie, stosował wszelkie środki ostrożności, jakie tylko mu podsuwała roztropność, a tam gdzie roztropność nie mogła już jego krokom towarzyszyć, zdawał się na waleczność i szczęście. Zgromadził armię w pobliżu Bazylei, po czym podzielił ją na trzy części.28 Jedna z nich, składająca się z dziesięciu tysięcy żołnierzy pod dowództwem Newitty, dowódcy konnicy, otrzymała rozkaz posuwania się naprzód przez środkowe połacie Recji i Norikum. Podobna dywizja pod rozkazami Jowiusza i Jowinusa przygotowała się do marszu okrężnym szlakiem traktów przez Alpy i północne pogranicze Italii. Dowódcy otrzymali instrukcje wydane energicznie i dokładnie: przyspieszać marsz w ścisłych zwartych kolumnach, które w zależności od terenu można łatwo zmienić w każdy szyk bojowy, zabezpieczać się przed nocnymi zaskoczeniami, wystawiając silne posterunki i czujne straże; udaremniać opór ludności niespodziewanym przybyciem; unikać badań i rozpoznania nagłym odejściem; szerzyć wieści o swojej sile i strach przed imieniem Juliana; i wreszcie połączyć się ze swoim władcą pod murami Sirmium. Dla samego siebie Julian zachował zadanie trudniejsze i bardziej niezwykłe. Wybrał trzy tysiące dzielnych, energicznych ochotników, gotowych podobnie jak ich przywódca palić wszystkie mosty za sobą. Na czele tego wiernego oddziału zapuścił się odważnie w zakamarki Puszczy Marcyjskiej, czyli Czarnej, ukrywającej źródło Dunaju,29 i przez wiele dni los Juliana był światu nie znany. Potajemność jego marszu, pośpiech i energia pokonywały każdą przeszkodę; przedzierał się przez góry i trzęsawiska, przeprawiał się przez rzeki i dążąc wciąż prostym swoim szlakiem 30 bez zastanawiania się, czy przechodzi przez obszary Rzymian, czy barbarzyńców, wynurzył się wreszcie pomiędzy Ratyzboną a Wiedniem, tam gdzie zamierzał zaokrętować swoje wojska na Dunaju.

Wojna domowa 269
Dobrze uzgodnionym podstępem wojennym pojmał flotę lekkich dwu-masztowców31 stojących na kotwicy, zagarnął dostawy pośledniej żywności, wystarczającej na zaspokojenie niewybrednego, ale żarłocznego apetytu armii galijskiej, i zuchwale pożeglował z biegiem Dunaju. Dzięki stałym pomyślnym wiatrom i trudom żeglarzy, wiosłujących z nieustanną pilnością, flota jego w ciągu jedenastu dni przepłynęła siedemset mil,32 oddziały wyszły więc na brzeg w Bononii oddalonej zaledwie o dziewiętnaście mil od Sirmium, zanim nieprzyjaciel zdążył otrzymać jakąkolwiek pewną wiadomość o tym, że Julian już odszedł znad Renu. Podczas tej długiej, pospiesznej żeglugi Julian wciąż myślał o celu przedsięwzięcia i, chociaż przyjął delegacje paru miast, które pospieszyły mu się poddać, aby rościć sobie prawo do zasługi płynącej z faktu, że uczyniły to tak wcześnie, przeszedł koło placówek nieprzyjaciela rozmieszczonych wzdłuż rzeki, nie ulegając pokusie wykazania przedwczesnej, bezużytecznej waleczności. Na obu brzegach Dunaju stłoczeni liczni widzowie gapili się na wojskowy przepych, przewidywali wynik tej rozgrywki i rozgłaszali po okolicach sławę młodego bohatera, który posuwał się na czele niezliczonych wojsk Zachodu z szybkością wręcz niemożliwą dla śmiertelnika. Lucylian, w stopniu dowódcy konnicy stojący na czele sił zbrojnych Illyricum, strwożony i zakłopotany przyjmował wątpliwe meldunki, nie mogąc ani wierzyć w nie, ani ich odrzucać. Powoli i niezdecydowanie zaczynał dopiero podejmować kroki w celu zebrania swoich wojsk, gdy zaskoczył go Dagalaifus, energiczny oficer, którego Julian natychmiast po wylądowaniu w Bononii wypchnął naprzód na czele oddziału lekkozbrojnej piechoty. Pojmanego Lucyliana, niepewnego dnia ani godziny, pospiesznie rzucono na konia i powieziono przed oblicze Juliana; Julian dobrotliwie podniósł go z ziemi u swoich stóp i rozpędził strach i zdumienie zdające się otępiać jego władze umysłowe. Lucylian jednak, odzyskawszy ducha, natychmiast przejawił brak rozsądku, ośmielił się bowiem napomnieć zwycięzcę, że nazbyt pochopnie zaryzykował z garstką żołnierzy narażenie własnej osoby na niebezpieczeństwo pośród tylu wrogów.
"Dla swego pana, Konstancjusza, zachowaj te bojaźliwe przestrogi - odrzekł na to Julian z pogardliwym uśmiechem. - Dając ci do ucałowania moją purpurę, przyjąłem cię niejako doradcę, ale jako błagalnika."
Świadom, że usprawiedliwieniem jego zamachu może być tylko sukces, a środkiem osiągnięcia sukcesu tylko zuchwalstwo, Julian na czele trzech tysięcy żołnierzy natychmiast ruszył do natarcia na najsilniejsze i najludniejsze miasto prowincji Illyricum. Przyjęcie ze strony armii i ludu, gdy wkroczył na rozległe przedmieście Sirmium, było radosne i gorące; w wieńcach z kwiatów, z zapalonymi świecami w rękach, uznając go za władcę, lud powiódł go do jego cesarskiej siedziby. Dwa dni upłynęły na radosnym świętowaniu połączonym z igrzyskami cyrkowymi, ale już wczesnym rankiem trzeciego dnia Julian pomaszerował dalej, aby zająć wąskie przejście Succi w wąwozach gór Haemus, które znajdują się nieomal w połowie drogi pomiędzy Sirmium a Konstan-

270 Rozdział dwudziesty drugi
tynopolem na granicy Tracji i Dacji, zwrócone stromym urwiskiem ku tej pierwszej prowincji, a łagodnym zboczem ku drugiej.33 Obronę tej ważnej placówki powierzono dzielnemu Newitcie, a ten, tak samo jak dowódcy dywizji italskiej, z powodzeniem wykonał plan marszu i połączenia wojsk, zmyślnie powzięty przez ich pana.34
Hołd, ze strachu czy też z sympatii złożony Julianowi przez ludność, rozciągnął się daleko poza obszary, które odczuły bezpośrednio skutki zwycięstw jego oręża.35 Prefekturami Italii i Illyricum zarządzali dotychczas Taurus i Florencjusz, przy czym ich doniosły urząd łączył się z próżnymi zaszczytami konsulatu; ponieważ ci dostojnicy pospiesznie wycofali się na dwór azjatycki, Julian, nie zawsze zdolny powściągnąć lekkomyślność swego usposobienia, napiętnował ucieczkę obu konsulów, dodając do ich imion we wszystkich Aktach Roku epitet zbiegów. Prowincje porzucone przez swych wielkorządców uznały władzę cesarza, który godził cechy żołnierza z cechami filozofa i wzbudzał tym jednakowy podziw w obozach wojskowych nad Dunajem i w miastach Grecji. Ze swego pałacu, czy może powiedzmy stosowniej, ze swojej kwatery głównej w Sirmium i w Naissus, wydał do głównych miast Cesarstwa odezwę, przeprowadzając w niej gruntownie przemyślaną obronę swego postępowania; ogłosił tajne rozkazy Konstancjusza i przedłożył sądowi ludzkości sprawę dwóch współzawodników, z których jeden wygnał barbarzyńców, a drugi ich do Cesarstwa zaprosił.36 Ambitny Julian, do głębi zraniony zarzutem niewdzięczności, chciał bowiem poprzeć słuszność swojej sprawy nie tylko orężem, ale i argumentami, skoro celował zarówno w sztuce prowadzenia wojny, jak i w sztuce pisania. Jego wytworny list do senatu i ludności Aten37 był, jak się zdaje, podyktowany szlachetnym zapałem, który kazał mu przedłożyć swoje czyny i ich pobudki zwyrodniałym Ateńczykom sobie współczesnym z takim samym pokornym szacunkiem, z jakim broniłby swojej sprawy w czasach Arystydesa przed sądem Areopagu. Jego podanie do senatu rzymskiego, nadal zachowującego przywilej obdarzania właców tytułami cesarskimi, było napisane zgodnie z formami przyjętymi w Rzeczypospolitej. Ów list odczytano na zebraniu senatu zwołanym przez Tertullusa, prefekta miasta Rzymu, i ponieważ Julian wyraźnie został już panem Italii, jego roszczenie zaaprobowano bez protestu. Z mniejszym jednak zadowoleniem wysłuchano jego okrężnej nagany, wymierzonej przeciw innowacjom Konstantyna, oraz ustępu, w którym namiętnie oskarżał występki Konstancjusza; cały senat, zupełnie tak, jak gdyby Julian siedział wśród zgromadzonych, wykrzyknął jednomyślnie:
"Błagamy cię, szanuj sprawcę swego losu!"38
Wyrażenie to było przebiegłe, gdyż w zależności od wyniku wojny dało się je różnie tłumaczyć: jako męskie zganienie niewdzięczności uzurpatora bądź też jako pochlebne wyznanie, że jeden jedyny czyn Konstancjusza będący dla państwa takim dobrodziejstwem jest zadośćuczynieniem za wszystkie jego potknięcia.

Śmierć Konstancjusza. Julian jedynym cesarzem 271
Wieści o marszu i błyskawicznych postępach Juliana szybko przekazano jego współzawodnikowi, któremu odwrót Szapura pozwolił na chwilę odetchnąć od wojny z Persami. Ukrywając udrękę pod maską pogardy, Kon-stancjusz wyznał zamiar powrotu do Europy i "wypłoszenia" Juliana, zawsze bowiem mówił o tej wyprawie wojennej tak, jakby to było polowanie.39 W obozie w Hierapolis, w Syrii, zawiadomił o swoich zamysłach armię, przy czym lekko wspomniał o winie i porywczości cezara i odważył się zapewnić żołnierzy, że ci buntownicy, nawet jeśli porwą się na to, by zmierzyć się z nimi na polu bitwy, nie zdołają wytrzymać ognia ich spojrzeń i nieodpartej siły ich bojowego okrzyku. Przemówienie cesarza pokwitowano wojskowym poklaskiem i Teodotus, przewodniczący rady Hierapolis, ze łzami pochlebstwa prosił o ozdobienie swego miasta głową pokonanego buntownika.40 Wkrótce potem wozami pocztowymi wysłano doborowy oddział mający zabezpieczyć, jeśli to jeszcze było możliwe, przejście Succi; nowy zaciąg rekrutów, konie, broń i zapasy żywności, przygotowane już na wojnę z Szapurem, przystosowano do celów wojny domowej; stronników Konstancjusza jego dotychczasowe krajowe zwycięstwa natchnęły jak najbardziej krwawą pewnością sukcesu.
Notariusz Gaudencjusz zajął w imieniu Konstancjusza prowincje afrykańskie, odcinając tym samym Rzym od źródeł utrzymania. Krytyczne położenie Juliana pogorszyło się jeszcze bardziej wskutek niespodziewanego wydarzenia, które mogło spowodować fatalne następstwa. Otóż Julian przyjął uległość dwóch legionów i kohorty łuczników stacjonujących w Sirmium, ale nie bez racji żywiąc pewne podejrzenia co do wierności tych oddziałów, przedtem szczególnie wyróżnianych przez Konstancjusza, uznał, że najlepiej będzie pod pozorem wzmocnienia zagrożonej granicy galijskiej odprawić je ze sceny najważniejszej akcji. Niechętnie doszły one aż na pogranicze Italii, tutaj jednak, w strachu przed dalszą długą drogą i srogą dzikością Germanów, postanowiły za poduszczeniem jednego z trybunów zatrzymać się w Akwilei i na murach tego niepokonanego miasta wywiesić sztandary Konstancjusza. Czujny Julian od razu dostrzegł rozmiary tego zła i konieczność natychmiastowego zastosowania jakiegoś środka. Na jego rozkaz Jowinus poprowadził część armii z powrotem do Italii; zaplanowano oblężenie Akwilei z całą starannością i prowadzono je z energią. Ale legioniści Konstancjusza, którzy, jak się zdawało, zrzucili z siebie jarzmo dyscypliny, prowadzili obronę tego miasta zręcznie i uporczywie. Zachęcając inne miasta Italii do pójścia za ich przykładem, zagrażali bezpiecznemu odwrotowi Juliana, w razie gdyby go do odwrotu zmusiła liczebna przewaga oręża Wschodu.41
Człowieczeństwu Juliana dane jednak było uniknąć alternatywy: zniszczyć albo dać się zniszczyć, nad którą z żalem ubolewał. W samą porę bowiem śmierć Konstancjusza wybawiła Cesarstwo Rzymskie od nieszczęść wojny domowej. Pomimo nadejścia zimy monarcha ten wyruszył z Antiochii w niecierpliwym pragnieniu zemsty, któremu jego ulubieńcy nie śmieli się sprzeciwiać. Gorączka

272 Rozdział dwudziesty drugi
zrazu niewysoka, spowodowana, być może, wzburzeniem ducha, podniosła się wskutek trudów podróży i Konstancjusz musiał się zatrzymać w odległym o dwanaście mil od Tarsu małym miasteczku Mopsukrene, gdzie po krótkiej chorobie zmarł w czterdziestym piątym roku życia, a w dwudziestym czwartym roku swego panowania.42 Jego prawdziwy charakter, na który składały się pycha i słabość, zabobonność i okrucieństwo, przedstawiliśmy już w całej pełni w poprzednim opowiadaniu o wydarzeniach państwowych i kościelnych. Długo nadużywając władzy, Konstancjusz stał się ważną postacią w oczach swoich współczesnych, zważywszy jednak, że na uwagę potomności można zasłużyć tylko z racji osiągnięć osobistych, pozwolimy sobie odprawić ostatniego z synów Konstantyna z tego świata jedynie ze spostrzeżeniem, że odziedziczył on wady swego ojca, a bynajmniej nie przejął w spadku jego zdolności. Podobno Konstancjusz przed śmiercią wyznaczył Juliana na swego następcę; nie wydaje się też rzeczą nieprawdopodobną, by niespokojna troska o los młodej i wrażliwej żony, którą pozostawił brzemienną, nie miała w ostatnich chwilach jego życia przeważyć nad namiętnościami nienawiści i mściwości. Euzebiusz i jego wspólnicy czynili wprawdzie słabe wysiłki, aby wyborem nowego cesarza przedłużyć panowanie eunuchów, ale armia, już brzydząc się myśli o wewnętrznej niezgodzie, z pogardą odrzuciła ich knowania i natychmiast do Juliana wysłano dwóch różnych oficerów, którzy go zapewnili, że każdy miecz w Cesarstwie zostanie dobyty na jego usługi. Tak więc wojenne plany tego władcy po dokonaniu trzech natarć na Trację okazały się zbędne wskutek pomyślnego wydarzenia. Bez rozlewu krwi współobywateli uniknął on niebezpieczeństwa wątpliwego sporu i uzyskał korzyści całkowitego zwycięstwa. Niecierpliwie pragnąc odwiedzić miejsce swego urodzenia i nową stolicę Cesarstwa, wyruszył teraz z Naissus przez góry Haemus i miasta Tracji. Gdy dotarł do Heraklei, ludność Konstantynopola odległego o sześćdziesiąt mil wyległa z miasta, aby go powitać.
Tryumfalny wjazd Juliana do Konstantynopola odbył się wśród poddań-czych wiwatów żołnierzy, ludu i senatu. Z ochoczym szacunkiem tłoczyły się do niego niezliczone rzesze, być może, nieco rozczarowane niskim wzrostem i prostą odzieżą tego bohatera, który pomimo niedoświadczonej młodości podbił germańskich barbarzyńców i pomyślnym marszem przebył cały ląd Europy od wybrzeża Atlantyku do wybrzeża Bosforu.43 W parę dni później, gdy w porcie wylądowała trumna ze zwłokami zmarłego cesarza, poddani Juliana podziwiali prawdziwe czy też udawane człowieczeństwo swego nowego władcy. Pieszo i bez korony, odziany w strój żałobny szedł za pogrzebem aż do kościoła Świętych Apostołów, gdzie złożono zwłoki; o ile te oznaki szacunku można było sobie tłumaczyć jako samolubny hołd oddany rodowi i godności cesarskiego krewniaka, to w każdym razie łzy Juliana dowiodły światu, że zapomniał on już o krzywdach doznanych od Konstancjusza i pamięta tylko swoje zobowiązania wobec niego.44

Cesarz-filozof 273
Legiony zajmujące Akwileę natychmiast po upewnieniu się o śmierci cesarza otworzyły bramy tego miasta i za cenę poświęcenia swych winnych przywódców z łatwością uzyskały przebaczenie dzięki roztropności czy może miłosierdziu Juliana, który w trzydziestym drugim roku życia objął w bezsporne posiadanie całe Cesarstwo Rzymskie.45
Filozofia nauczyła Juliana porównywać dobre strony działania na forum publicznym z dobrymi stronami życia w odosobnieniu, ale wywyższenie z racji jego znakomitego rodu i wypadki jego życia nigdy mu nie pozwalały na wolność wyboru. Może by szczerze chciał wybrać gaje Akademii i towarzystwo w Atenach, jednak najpierw wola, a później niesprawiedliwość Konstancjusza zmusiły go do narażenia własnej osoby i dobrej sławy na niebezpieczeństwo wstąpienia na tron cesarski i do przyjęcia odpowiedzialności wobec świata i potomnych za szczęście milionów.46 Julian ze zgrozą przypomniał sobie uwagę swego mistrza, Platona,47 który twierdził, że rządy nad naszymi trzodami i stadami powierza się zawsze istotom wyższego rzędu i że prowadzenie narodów wymaga niebiańskich mocy bogów albo geniuszów i tylko takim mocom przysługuje. Z zasady tej Julian wyciągnął słuszny wniosek, że ten, kto się ośmiela rządzić, powinien dążyć do osiągnięcia doskonałości natury boskiej, oczyścić swą duszę z jej śmiertelnego, ziemskiego skalania, zdławić swoje żądze, oświecić rozum, powściągać namiętności i okiełznać dziką bestię, która zgodnie z barwną metaforą Arystotelesa48 rzadko kiedy pomija sposobność zasiadania na tronie despoty. Tron Juliana, ustawiony dzięki śmierci Konstancjusza na podstawie niezależnej, był siedzibą rozumu, cnoty i, być może, próżności. Julian gardził zaszczytami, odmawiał sobie wszelkich przyjemności i sumiennie a niezmordowanie wypełniał obowiązki swego wysokiego stanowiska, toteż na pewno niewielu z jego poddanych zgodziłoby się zdjąć z niego brzemię korony, gdyby miało ich to zmusić do poddania swego czasu i czynów surowym prawom, jakie sam sobie narzucił ich cesarz-filozof. Jeden z jego najbliższych przyjaciół,49 często z nim dzieląc oszczędną prostotę jego stołu, zauważa, że lekki i pełen umiaru jadłospis (zazwyczaj jarski) pozwalał jego umysłowi i ciału na swobodę i ruchliwość przy załatwianiu najrozmaitszych doniosłych spraw pisarza, najwyższego kapłana, sędziego, dowódcy i władcy. W ciągu jednego dnia Julian udzielał posłuchania kilku posłom i pisał albo dyktował wielką liczbę listów do oficerów, wielkorządców i przyjaciół osobistych, jak również do poszczególnych miast Cesarstwa. Odczytywano mu memoriały, rozważał treść petycji i zawiadamiał o swoich zamiarach znacznie szybciej, niż je zdążyli stenografować jego pilni sekretarze. Odznaczał się taką giętkością myśli, taką umiejętnością skupienia uwagi, że mógł jednocześnie zajmować rękę pisaniem, ucho słuchaniem, a głos dyktowaniem, podążając naraz trzema odrębnymi tokami myśli bez wahania i bezbłędnie. W czasie gdy jego słudzy wypoczywali, przerzucał się zwinnie z jednego zajęcia w drugie, by wreszcie po szybko spożytym obiedzie zasiąść w zaciszu swojej biblioteki, gdzie zajmował się studiami, dopóki sprawy
18 - Gibbon t. 2

274 Rozdział dwudziesty drugi
wyznaczone na dany wieczór nie wezwały go do ich przerwania. Wieczerza cesarza była jeszcze lżejsza niż obiad, snu nigdy mu nie zakłócały objawy niestrawności; i z wyjątkiem krótkiego okresu małżeństwa, będącego zresztą skutkiem raczej polityki niż miłości, czysty Julian nigdy nie dzielił łoża z kobietą.50 Rychło budzili go swoim wejściem rześcy i wyspani sekretarze, którzy odpoczywali przez cały poprzedni dzień, służba bowiem musiała pracować na zmianę, podczas gdy niemal jedynym odświeżeniem, na jakie sobie pozwalał ich niezmordowany pan, była zmiana zajęcia.
Poprzednicy Juliana -jego stryj, brat i kuzyn - pod efektownym pozorem stosowania się do skłonności ludu folgowali swoim dziecinnym upodobaniom do igrzysk cyrkowych i często trawili większą część dnia w charakterze bezczynnych widzów, stanowiąc część wspaniałego widowiska, aż do samego końca zwykłej serii dwudziestu czterech biegów.51 Julian w uroczyste święta, chociaż odczuwał i otwarcie wyznawał niemodną odrazę do tych płochych rozrywek, raczył pokazywać się w cyrku, ale już po niedbałym obejrzeniu pięciu czy sześciu biegów wycofywał się z pośpiechem i zniecierpliwieniem filozofa, który uważa każdą chwilę nie poświęconą dla dobra powszechnego bądź rozwijania własnego umysłu za bezpowrotnie straconą.52 Dzięki tej chciwości w wyzyskiwaniu czasu zdawał się przedłużać krótki okres swego panowania tak dalece, że gdyby nie daty, stwierdzone z taką pewnością, nie chcielibyśmy wierzyć, że od śmierci Konstancjusza do wyruszenia jego następcy na wojnę z Persami upłynęło zaledwie szesnaście miesięcy.
Czyny Juliana możemy poznać tylko dzięki pilnym staraniom historyka, ale pomnikiem pracowitości, jak również talentu tego cesarza jest po dziś dzień zachowana cząstka jego wielotomowych pism. Mizopogon, Cezarowie, kilka z jego przemówień i wymyślna rozprawa przeciw religii chrześcijańskiej zostały ułożone w długie noce dwóch zim, z których jedną Julian spędził w Konstantynopolu, a drugą w Antiochii.
Reforma dworu cesarskiego, była jednym z pierwszych i najbardziej koniecznych aktów w rządach Juliana.53 Wkrótce po wkroczeniu do pałacu w Konstantynopolu miał on sposobność skorzystania z usług balwierza. Na wezwanie stawił się natychmiast przed jego obliczem wspaniale wystrojony urzędnik.
"Wszakże balwierza potrzebuję - wykrzyknął władca z udanym zdziwieniem - a nie generalnego poborcę podatkowego!" 54
Wypytując tego człowieka o jego zarobki dowiedział się, że oprócz wysokiej pensji i pewnych cennych dodatków balwierz cesarski otrzymuje codzienny zasiłek na utrzymywanie dwudziestoosobowej służby i dwudziestu koni. Tysiąc balwierzy, tysiąc podczaszych, tysiąc kucharzy rozdzielono na usługi poszczególnych dostojników zajmujących zbytkowne urzędy, przy czym liczbę eunuchów można było przyrównać tylko do liczby owadów w dzień letni.55 Monarcha, ustępujący swoim poddanym miejsca na polu zasługi i cnoty, wyróżniał się spośród nich przynajmniej przytłaczającą wspaniałością swego

Julian przeprowadza reformę pałacu 275
stroju i stołu, swoich pałaców i świty. Okazałe pałace wzniesione przez Konstantyna i jego synów zdobne były w najrozmaitsze rodzaje barwnego marmuru i w ornamenty z litego złota. Na stół władców, aby zadowolić nie tyle ich smak, co pychę, dostarczano najbardziej wyśmienite przysmaki: ptactwo z najodleglejszych krajów, ryby z najdalszych mórz, owoce dojrzałe w nienaturalnej porze, róże zimowe i śniegi letnie.56 Wydatki na utrzymanie tłumu pałacowego przewyższały koszt utrzymania legionów, a przecież tylko garstka dworzan z tej całej kosztownej rzeszy miała służyć na użytek czy choćby przydawać blasku samemu tronowi. Hańbą dla monarchy i krzywdą dla ludu było tworzenie i sprzedawanie coraz to nowych, bardziej nieokreślonych, a nawet zgoła tytularnych zatrudnień, które mogli sobie kupować najbardziej bezwartościowi ludzie, aby cieszyć się przywilejem życia z dochodów publicznych bez konieczności pracy. Odpadki olbrzymiego gospodarstwa domowego, wciąż wzrastające płace i dochody dorywcze, do jakich ci wyniośli służalcy rościli sobie prawo tak, jakby im się to słusznie należało, oraz łapówki przez nich wymuszane od każdego, kto lękał się ich wrogości albo upraszał o ich łaskę, nagle czyniły z nich bogaczy. Nadużywali oni tego majątku, niepomni swego stanu w przeszłości i niebaczni na swój stan w przyszłości, przy czym ich łupiestwo i sprzedajność można było porównywać tylko z ich niezmiernym marnotrawstwem. Chodzili w szatach jedwabnych, haftowanych złotem, jadali wykwintnie i obficie; domy, które budowali na użytek własny, zajmowały obszar równy gospodarstwu rolnemu starożytnego konsula i najszacowniejsi obywatele musieli zsiadać z koni, aby z szacunkiem pozdrowić spotkanego na publicznej drodze eunucha.
Zbytkowność pałacu wzbudzała pogardę i oburzenie Juliana, który zazwyczaj sypiał na ziemi, nieodzownym wymogom natury poddawał się z niechęcią i próżność przejawiał nie w ubieganiu się o przewagę w królewskim przepychu, ale w tym, że nim pogardzał. Niecierpliwie pragnął wykorzenić owo zło, wydające mu się jeszcze większym, niż w rzeczywistości było, aby ulżyć powszechnej niedoli i ułagodzić szemrania ludu, ponieważ lud zawsze z mniejszym niepokojem dźwiga brzemię podatków, gdy jest przekonany, że owoce jego pracowitości są obracane na użytek państwa. Oskarża się jednak Juliana o to, że wykonując swoje zbawienne dzieło, postępował z nazbyt wielkim pośpiechem i nierozważną surowością. Jednym jedynym edyktem sprawił, że pałac w Konstantynopolu stał się olbrzymią pustynią; i sromotnie odprawiając całą świtę niewolników i dependentów,57 nie czynił żadnych słusznych czy choćby miłosiernych wyjątków dla podeszłego wieku, zasług bądź ubóstwa wiernych domowników rodziny cesarskiej. Takie już zaiste było usposobienie Juliana, który rzadko kiedy sobie przypominał podstawową zasadę Arystotelesa, twierdzącego, że prawdziwa cnota znajduje się w samym środku pomiędzy przeciwległymi krańcowymi występkami. Wspaniałe, schlebiające zniewieściałości stroje azjatyckie, loki, barwiczka, naszyjniki i bransolety, wyglądające tak śmiesznie na

276 Rozdział dwudziesty drugi
osobie Konstantyna, konsekwentnie zostały odrzucone przez jego filozoficznie nastawionego następcę. Ale odrzucając fircykowatość, Julian zarazem wyrzekł się przyzwoitości stroju i zdawał się nawet cenić to, że lekceważy prawa czystości. Publicznie wystawiono satyrę, w której cesarz rozwodzi się z przyjemnością, a nawet z dumą nad długością swych paznokci i atramentową czernią rąk; oświadcza przy tym, że chociaż prawie całe ciało ma owłosione, użytek brzytwy ogranicza tylko do swej głowy, i z wyraźnym upodobaniem wychwala swą rozkudłaną i zamieszkaną58 brodę, hodowaną pieczołowicie za przykładem filozofów greckich. A przecież gdyby Julian, ten pierwszy dostojnik spośród Rzymian, usłuchał prostych nakazów rozumu, to gardziłby tak samo afektacją Diogenesa, jak gardził afektacją Dariusza.
Ale dzieło reformy publicznej byłoby niedoskonałe, gdyby Julian poprzestał na naprawianiu nadużyć, nie karząc przestępstw popełnionych za panowania jego poprzednika.
"Oto już jesteśmy wyzwoleni - pisze on w poufałym liście do jednego z bliskich przyjaciół. - Oto już jesteśmy zdumiewająco wyzwoleni z żarłocznej paszczy Hydry.59 Nie myślę stosować tego miana do mego brata, Konstancjusza. Jego już nie ma; oby mu ziemia lekką była! Ale przebiegli i okrutni ulubieńcy usiłowali zwodzić i rozjątrzać tego władcę, którego łagodności wrodzonej nie da się pochwalić bez pewnej pochlebczej przesady. Nie jest wszelako zamiarem moim uciskanie nawet i tych ludzi. Stanęli oni przed sądem i cieszyć się będą dobrodziejstwem sprawiedliwego procesu."
Prowadzenie tego śledztwa Julian poruczył sześciu specjalnie w tym celu mianowanym sędziom najwyższego stopnia w państwie i w armii, a ponieważ chciał uniknąć zarzutu, że sam skazuje wrogów osobistych, osadził ten nadzwyczajny sąd w Chalcedonie, po azjatyckiej stronie Bosforu, przekazując komisarzom absolutną władzę wydania i wykonania wyroku ostatecznego bez żadnej zwłoki i bez odwołania. Przewodniczącym tego sądu został czcigodny prefekt Wschodu, drugi Sallust,60 którego cnoty zjednywały szacunek zarówno filozofów greckich, jak i biskupów chrześcijańskich. Pomagał mu wymowny Mamertinus,61 jeden z wybranych konsulów, człowiek zasług głośno sławionych wątpliwym świadectwem jego własnego samochwalstwa. Ale nad mądrością tych dwóch dostojników cywilnych brała górę dzika gwałtowność czterech dowódców wojskowych: Newitty, Agila, Jowinusa i Arbecja. Ten ostatni, którego ogół z mniejszym zdziwieniem oglądałby na ławie oskarżonych niż na ławie sędziowskiej, był rzekomo w posiadaniu tajnych instrukcji. Trybunał otaczali uzbrojeni i rozzłoszczeni przywódcy oddziałów Jowiańskich i Her-kuliańskich, toteż sędziami rządziły na przemian to zasady sprawiedliwości, to wrzawa fakcji.62
Szambelan Euzebiusz, tak długo nadużywający łaski Konstancjusza, haniebną śmiercią odpokutował bezczelność, przekupstwo i okrucieństwo swego służalczego panowania. Stracenie Pawła i Apodemiusza (pierwszego z nich

Trybunał w Chalcedonie 277
spalono żywcem) uznały za karę jeszcze niedostateczną wdowy i sieroty po tylu setkach Rzymian zdradzonych i zamordowanych przez tych tyranów prawa. Ale chyba sama Sprawiedliwość (jeśli możemy użyć tu patetycznego zwrotu Am-miana63) płakała nad losem Ursulusa, skarbnika Cesarstwa; krew jego była oskarżeniem niewdzięczności Juliana, któremu swego czasu ten uczciwy minister ulżył w strapieniu nieustraszoną i w samą porę okazaną hojnością. Przyczyną i pretekstem tej śmierci była wściekłość żołnierzy rozdrażnionych jego brakiem rozsądku; cesarz, do głębi zraniony zarówno wyrzutami, jakie sam sobie czynił z tego powodu, jak i wyrzutami ogółu, ofiarował pewne zadośćuczynienie rodzinie Ursulusa, zwracając jego skonfiskowane majątki. Taurus i Florencjusz jeszcze przed końcem roku, w którym nadano im insygnia prefektury i konsulatu,64 musieli nieubłagany trybunał w Chalcedonie błagać o wspaniałomyślność. Taurusa wygnano do Yercellae w Italii, na Florencjusza wydano wyrok śmierci. Jeśli chodzi o tego pierwszego, to władca mądry raczej by wynagrodził jego przestępstwo, wierny ów sługa bowiem, gdy już nie mógł dłużej się przeciwstawiać postępom buntu, poszukał schronienia na dworze swego dobroczyńcy i prawowitego władcy. Ale wina Florencjusza usprawiedliwiała surowość sędziów, a jego ucieczka posłużyła tylko do wykazania wielkoduszności Juliana, który szlachetnie powściągnął interesowną pilność pewnego donosiciela, nie chcąc wiedzieć, gdzie się przed jego słusznym oburzeniem ukrył ten nędzny zbieg.65
W parę miesięcy po rozwiązaniu sądu w Chalcedonie ścięto w Antiochii namiestnika pretoriańskiego na Afrykę - notariusza Gaudencjusza, oraz Artemiusza,66 diuka Egiptu. Artemiusz był okrutnym i przekupnym tyranem wielkiej prowincji, Gaudencjusz przez długi czas zastawiał sidła oszczerstw na niewinnych i cnotliwych, a nawet na osobę samego Juliana. Wszelako okolicznościami tego procesu i skazania pokierowano tak nieumiejętnie, że obaj ci nikczemnicy pozyskali w opinii publicznej chwałę cierpienia za upartą lojalność dla sprawy Konstancjusza. Resztę sług zmarłego cesarza uchroniła powszechna amnestia i pozostawiono ich w spokoju, aby nadal cieszyli się bezkarnie majątkami, jakie nagromadzili, przyjmując łapówki za ochronę uciskanych albo za uciskanie tych, którzy nie mieli wpływowych przyjaciół. Posunięcie to, w myśl najzdrowszych zasad polityki, zasługiwałoby na naszą aprobatę, gdyby nie zostało wykonane w sposób zdający się poniżać majestat tronu. Julian nie mógł się opędzić natręctwu rzeszy, zwłaszcza Egipcjan, głośno się domagających zwrotu swoich nieopatrznie bądź bezprawnie składanych darów; przewidując długi szereg dokuczliwych procesów dał im wreszcie przyrzeczenie, które przecież zawsze powinno być święte, że jeśli poszkodowani przyjadą do Chalcedonu, to on spotka się tam z nimi osobiście, aby ich wysłuchać i rozpatrzyć ich skargi. Jednakże natychmiast gdy wylądowali, wydał żeglarzom kategoryczny zakaz przewiezienia jakiegokolwiek Egipcjanina do Konstantynopola i w ten sposób trzymał swoich rozczarowanych petentów na

278 Rozdział dwudziesty drugi
wybrzeżu azjatyckim, dopóki po wyczerpaniu się cierpliwości i pieniędzy nie musieli z pomrukami oburzenia wracać do ojczyzny.67
Liczną armię szpiclów, agentów i donosicieli, których zaciągał Konstancjusz, aby zapewnić spokój sobie jednemu kosztem spokoju milionów, jego szlachetny następca natychmiast rozwiązał. Julian był powolny w swoich podejrzeniach i łagodny w wymierzaniu kar; pogarda, jaką żywił dla zdrady, wynikała ze zdrowego rozsądku, z próżności i odwagi. Świadom wyższości swoich zasług nie wątpił, że mało kto z jego poddanych odważy się z nim zmierzyć w otwartym polu, targnąć na jego życie czy choćby tylko zasiąść na opróżnionym przez niego tronie. Filozof w Julianie potrafił usprawiedliwić pochopne wybryki niezadowolenia, a bohater - zlekceważyć ambitne projekty znacznie przerastające majątek bądź zdolności nierozważnych spiskowców. Pewien obywatel Ancyry kazał sobie na użytek własny uszyć purpurową szatę; czym prędzej usłużny natręt, zresztą jego osobisty wróg, postarał się, aby o tym nierozsądnym czynie, który za panowania Konstancjusza zostałby uznany za przestępstwo gardłowe,68 doniesiono Julianowi. Monarcha po zbadaniu z grubsza pozycji i charakteru swego współzawodnika przesłał mu przez tegoż donosiciela dar w postaci pary purpurowych pantofli mających uzupełnić wspaniałość jego cesarskiego stroju. Bardziej jednak niebezpieczny spisek uknuło dziesięciu pałacowych gwardzistów, postanawiając zamordować Juliana na polu ćwiczeń pod Antiochią. Ale wygadali się z tym wskutek nieumiarkowania w pijaństwie i w rezultacie w kajdanach poprowadzono ich przed oblicze urażonego władcy, który po barwnym odmalowaniu nikczemności i głupoty ich przedsięwzięcia zamiast skazać wszystkich na śmierć w torturach, na jaką sobie zasłużyli i jakiej się spodziewali, skazał tylko dwóch głównych przestępców na wygnanie. Jedynym wypadkiem, gdy Julian, jak się zdaje, nie okazał swojej zwykłej wspaniałomyślności, było stracenie pewnego porywczego młodzieńca, gdy ten słabą ręką ambitnie usiłował pochwycić wodze Cesarstwa. Młodzieńcem owym jednak był syn Marcellusa, dowódcy konnicy - zbiega podczas pierwszej kampanii w wojnie galijskiej spod sztandaru cezara i Rzeczypospolitej. Julian, nawet nie folgując urazie osobistej, mógł łatwo połączyć zbrodnię syna ze zbrodnią ojca, ale ułagodzony rozpaczą Marcellusa usiłował hojnością leczyć f ranę, którą mu zadał ręką sprawiedliwości.69
Julian nie był nieświadom dobrych stron wolności.70 W czasie swych studiów przejął się duchem starożytnych mędrców i bohaterów; przez długi czas jego życie i losy zależały tylko od kaprysu tyrana, gdy więc wstąpił na tron, nieraz dręczyła jego dumę myśl, że niewolnicy, którzy nie odważą się ganić jego ułomności, nie są godni tego, aby wychwalać jego cnoty.71 Żywił szczery wstręt do systemu orientalnego despotyzmu ustalonego w Cesarstwie przez Dioklecjana, Konstantyna i cierpliwe przyzwyczajenie lat osiemdziesięciu. Głęboko wierząc w zabobon, wprawdzie sobie nie pozwolił na wykonanie zamysłu, nad którym często przedtem medytował, a mianowicie na

Julian przywraca tradycje Rzeczypospolitej 279
uwolnienie swej głowy od brzemienia kosztownej korony,72 ale też stanowczo nie chciał przyjąć tytułu Dominus, czyli Pan,73 owego miana tak dobrze znanego uszom Rzymian, że już nawet nie pamiętali jego niewolniczego i poniżającego początku. Natomiast urząd, a raczej tytuł konsula został pieczołowicie zachowany przez tego władcę ze czcią patrzącego na ruiny Rzeczypospolitej, przy czym postawę, jaką August przybrał przez roztropność, Julian przyjął dobrowolnie, idąc za głosem swych skłonności. W kalendy stycznia o świcie pospieszyli do pałacu, aby pozdrowić cesarza, nowi konsulowie: Mamertinus i Newitta. Julian, gdy tylko zawiadomiono go o ich przybyciu, zeskoczył z tronu i ochoczo wyszedłszy im na spotkanie zmusił tych zawstydzonych dostojników do przyjęcia dowodów jego udawanej pokory. Z pałacu udano się do senatu. Cesarz maszerował pieszo przed lektykami konsulów; gapiące się rzesze, podziwiając ten obraz czasów starożytnych, w głębi ducha miały jednak za złe swemu władcy zachowanie się, które, ich zdaniem, poniżało majestat purpury.74 Niemniej pewien związany z tym postępek Juliana spotkał się z jednomyślnym poparciem. Otóż podczas igrzysk cyrkowych nieopatrznie czy też rozmyślnie w obecności konsula nadał on wolność jakiemuś niewolnikowi. W chwili gdy mu przypomniano, że wkroczył w jurysdykcję innego dostojnika, sam siebie skazał na zapłacenie grzywny w wysokości dziesięciu funtów złota, wykorzystując tę sposobność do ogłoszenia światu, że wobec prawa,75 a nawet form Rzeczypospolitej, jest on takim samym poddanym jak reszta współobywateli.
Duch rządów Juliana i sentyment do miejsca urodzenia skłoniły go do nadania senatowi Konstantynopola takich samych honorów, przywilejów i kompetencji, jakimi wciąż jeszcze cieszył się senat starożytnego Rzymu.76 Wprowadzono więc i stopniowo ustalono prawną fikcję, uznając, że połowa rady narodowej po prostu przeniosła się na Wschód, i nawet despotyczni następcy Juliana przyjmowali tytuły senatorów i uważali się za członków szacownego zespołu, któremu wolno było reprezentować majestat rzymskiego imienia. Z senatu Konstantynopola monarcha przeniósł uwagę na senaty poszczególnych prowincji. Ogłaszanymi raz po raz edyktami zniósł niesprawiedliwe i szkodliwe w skutkach zwolnienia wyłączające tak wielu gnuśnych obywateli z ogólnego obowiązku służby dla kraju i, jednakowo na wszystkich rozkładając powinności publiczne, przywrócił siłę, chwałę czy też, jak się płomiennie wyraził Liba-niusz,77 duszę dogorywającym miastom swego Cesarstwa.
Czcigodny, sędziwy wiek Grecji budził w Julianie najczulsze współczucie, a także i zachwyt, gdy przypominał sobie bogów, bohaterów i ludzi jeszcze większych niż bohaterzy i bogowie - owych ludzi, którzy dla potomności pozostawili w spuściźnie pomniki swego talentu i przykłady swoich cnót. Julian ulżył w niedoli miastom Epiru i Pelopenezu78 i przywrócił im dawne piękno. Ateny uznały go za swego dobroczyńcę, Argos za swego wyzwoliciela. Dumny Korynt, znów powstający z ruin po uzyskaniu zaszczytów kolonii rzymskiej, ściągał od sąsiednich republik daninę na opłacenie igrzysk istmijskich, które

280 Rozdział dwudziesty drugi
odbywały się w amfiteatrze wraz z polowaniem na niedźwiedzie i pantery. Otóż miasta: Elis, Delfy i Argos, odziedziczywszy po swych odległych przodkach święty urząd zachowania po wsze czasy igrzysk olimpijskich, pytyjskich i nemejskich, rościły sobie słuszne prawo do zwolnienia od tej daniny. Koryntianie przyznawali to prawo miastom: Elis i Delfom, ale ubóstwo Argos stanowiło pokusę dla bezczelności ucisku, przy czym słabe skargi tego miasta uciszył wyrok wielkorządcy prowincji, jak się zdaje, mającego na względzie tylko interesy stolicy, w której rezydował. W siedem lat po tym wyroku Julian79 pozwolił wnieść sprawę do wyższego sądu i przemówieniem, z jakim przy tej okazji wystąpił, przypuszczalnie obronił miasto, które niegdyś było królewską siedzibą Agamemnona80 i dało Macedonii ród królów i zdobywców.81
Julian rozwijał swoje zdolności w pracowitym kierowaniu sprawami wojskowymi i cywilnymi, mnożącymi się w proporcji do obszaru Cesarstwa, ale często występował również w dwóch rolach prawie nie znanych władcom nowoczesnym, a mianowicie jako krasomówca82 i sędzia.83 Sztuka przekonywania, którą tak pilnie pielęgnowali pierwsi cesarze, została zaniedbana przez żołnierską ciemnotę i azjatycką pychę ich następców; chociaż raczyli oni przemawiać do żołnierzy, ponieważ ich się bali, to jednak senatorów, ponieważ senat lekceważyli, zbywali pogardliwym milczeniem. Zgromadzeń senatu Konstantyn unikał, natomiast Julian uważał je za miejsce, gdzie z największą stosownością mógł wykazywać zasady republikanina i zdolności retora. Niby w szkole deklamacji, praktykował tam na przemian poszczególne sposoby udzielania pochwał, nagany i upomnień; studia nad Homerem nauczyły go, jak to zauważył jego przyjaciel, Libaniusz, naśladować prosty, zwięzły styl Menelausa, bogactwo stylistyczne Nestora, z którego ust słowa spływały jak płatki śniegu, bądź też patetyczną, dobitną wymowność Odyseusza.
Sprawowanie funkcji sędziego, nierzadko sprzeczne z funkcjami władcy, było dla Juliana nie tylko obowiązkiem, ale i rozrywką, toteż aczkolwiek mógł mieć zaufanie do prawości i rozsądku swoich prefektów pretorium, często w siedzibie sądu zasiadał u ich boku. Miłym zajęciem dla jego bystrego, przenikliwego umysłu było wykrywanie i udaremnianie szykan adwokatów mozolących się, aby ukryć prawdę faktów i przekręcić znaczenie praw. Czasem, zapominając o powadze swego stanowiska, zadawał pytania nierozsądne i niewczesne, nieraz też zdradzał podniesionym głosem i nieopanowanymi gestami, jak poważnie i żywiołowo podtrzymuje swoje zdanie na przekór sędziom, adwokatom i ich klientom. Ale znając własne usposobienie zachęcał przyjaciół i ministrów do udzielania mu nagany, a nawet upraszał ich o to, i za każdym razem gdy odważali się sprzeciwić nieprawidłowym wybrykom jego pasji, świadkowie mogli zaobserwować wstyd, jak również i wdzięczność swego monarchy. Wyroki Juliana były prawie zawsze oparte na zasadach sprawiedliwości, przy czym miał on w sobie dość silnej woli na to, by nie

Osobiste cnoty Juliana 281
ulec dwóm najbardziej niebezpiecznym pokusom osaczającym trybunał sądowy władcy pod pięknymi pozorami współczucia i bezstronności. Rozstrzygał wszelkie "za" i "przeciw" danej sprawy, nie wnikając w warunki życiowe oskarżonych i oskarżycieli; tak więc biedaków, jakkolwiek chciał im ulżyć w biedzie, skazywał, aby zadośćuczynić słusznym żądaniom szlachetnego a bogatego przeciwnika. Starannie odróżniał sędziego od ustawodawcy84 i chociaż rozmyślał nad koniecznością zreformowania rzymskiego orzecznictwa sądowego, wydawał wyroki zgodne ze ścisłą wykładnią owych praw, które sędziowie musieli wprowadzać w życie i których poddani musieli słuchać.
Na ogół władcy, gdyby się ich rozebrało z purpury i nagich rzuciło w świat, pogrążyliby się natychmiast w najniższy stan społeczny bez nadziei wyjścia kiedykolwiek z cienia. Ale w wypadku Juliana zasługi osobiste były w pewnej mierze niezależnie od stanowiska. Bez względu na drogę, jaką obrałby on sobie w życiu, na pewno dzięki sile swojej nieustraszonej odwagi, żywego dowcipu i wytężonej pilności osiągnąłby najwyższe zaszczyty wybranego zawodu albo już co najmniej zasługiwałby na nie; mógłby się podnieść na stanowisko ministra bądź dowódcy w kraju, w którym by się urodził jako zwyczajny obywatel. Gdyby zazdrosny kaprys władcy zawiódł jego oczekiwania albo gdyby on sam roztropnie zboczył ze ścieżek wielkości, to i tak wykorzystanie tychże samych talentów w jakimś pracowitym odosobnieniu umieściłoby jego szczęście doczesne i nieśmiertelną sławę poza zasięgiem królów. Wydaje się wprawdzie, że w portrecie Juliana, gdy go badamy z drobiazgową i może nawet krytyczną uwagą, czegoś brak do tego, aby postać ta była wdzięczna i doskonała. Nie miał on w sobie geniuszu tak potężnego i wzniosłego jak geniusz Cezara ani doskonałej roztropności Augusta. Cnoty Trajana były chyba bardziej stałe i wrodzone, a filozofia Marka Aureliusza prostsza i bardziej konsekwentna. A przecież Julian stawiał czoło przeciwnościom losu nieugięcie i pomyślność nie uderzała mu do głowy. Po przerwie trwającej od śmierci Aleksandra Sewera przez lat sto dwadzieścia Rzymianie oto znów zobaczyli cesarza, który nie czynił rozróżnienia pomiędzy obowiązkiem a przyjemnością, który dokładał wszelkich starań, aby ulżyć w niedoli swoim poddanym i wskrzesić w nich ducha, i który zawsze usiłował łączyć autorytet z zasługą, a szczęśliwość z cnotą. Nawet fakcja, i to fakcja religijna, musiała uznać wyższość jego talentu, zarówno w czasie pokoju, jak w czasie wojny, i przyznać z westchnieniem, że Julian Apostata kochał swój kraj i zasługiwał na cesarstwo świata doczesnego.85

Rozdział dwudziesty trzeci
RELIGIA JULIANA - POWSZECHNA TOLERANCJA - JULIAN USIŁUJE PRZYWRÓCIĆ I ZREFORMOWAĆ KULT POGAŃSKI ORAZ ODBUDOWAĆ ŚWIĄTYNIĘ W JEROZOLIMIE - JEGO PRZEBIEGŁOŚĆ W PRZEŚLADOWANIU CHRZEŚCIJAN - OBOPÓLNA GORLIWOŚĆ
I NIESPRAWIEDLIWOŚĆ
R
ola apostaty zaszkodziła dobrej sławie Juliana, przy czym fanatyzm, chmurą przesłaniający jego cnoty, spowodował wyolbrzymienie rozmiaru prawdziwych i widocznych jego błędów. W naszej stronniczej niewiedzy możemy go sobie przedstawiać jako monarchę-filozofa, który starał się z jednakową troskliwością ochraniać wszystkie fakcje religijne i uśmierzać gorączkę teologiczną rozpłomieniającą umysły ludzkie od czasów edyktów Dioklecjana do czasu wygnania Atanazego. Po dokładniejszym jednak wejrzeniu w charakter i postępowanie Juliana rozwieje się to przychylne nastawienie do władcy, nie uniknął bowiem powszechnej zarazy tamtego okresu. Jesteśmy w sytuacji szczególnie korzystnej, mogąc porównywać portrety nakreślone zarówno przez jego najbardziej oddanych wielbicieli, jak i jego nieubłaganych wrogów. O czynach Juliana opowiada nam dokładnie pewien rozsądny i szczery historyk - bezstronny świadek jego życia i śmierci. Jeśli chodzi o poglądy religijne, to jednomyślne świadectwo współczesnych znajduje potwierdzenie w publicznych i prywatnych oświadczeniach samego cesarza; w najrozmaitszych swych pismach Julian w sposób jednolity streszcza własne poglądy religijne, które polityka nakazywałaby mu raczej ukrywać niż udawać. Nabożne, szczere przywiązanie do bogów ateńskich i rzymskich było główną namiętnością jego duszy;1 moce oświeconego rozumu zostały zdradziecko wydane na pastwę szkodliwych wpływów zabobonnego przesądu, przy czym widma istniejące jedynie w umyśle cesarza odbijały się z rzeczywistym fatalnym skutkiem na rządach Cesarstwa. Gwałtowna gorliwość chrześcijan, którzy pogardzali kultem owych bajecznych bóstw i obalali ich ołtarze, spowodowała, że czciciel tych bóstw stał się nieprzejednanym wrogiem bardzo licznego odłamu swoich poddanych i pragnąc ich pokonać, pełen zgrozy wobec ich haniebnego odstępstwa, nieraz ulegał pokusie naruszenia praw roztropności, a nawet sprawiedliwości. Stronnictwo, które opuścił i zwalczał, zwyciężyło i okryło jego imię niesławą; niefortunnego apostatę zalewa potok pobożnych oskarżeń, do których dał hasło rozgłośnym dęciem w trąbę2 Grzegorz z Nazjanzu.3 Wydarzenia jednak, stłoczone w krótkim okresie panowania tego energicznego

Poglądy religijne Juliana 283
cesarza, z uwagi na swój ciekawy charakter zasługują na to, aby o nich opowiedzieć sprawiedliwie i szczegółowo. Tematem niniejszego rozdziału będą pobudki Juliana, jego plany i czyny w takim zakresie, w jakim wiążą się one z dziejami religii.
Przyczynę tego dziwnego, fatalnego odstępstwa można wyprowadzić z wczesnego okresu jego życia, gdy osierocony pozostawał w rękach morderców swojej rodziny. W młodocianej wyobraźni, podatnej na najżywsze odbieranie wrażeń, rychło mu się skojarzyło imię Chrystusa z imieniem Konstancjusza, pojęcie religii z pojęciem niewoli. Pieczę nad jego dzieciństwem zlecono Euzebiuszowi, biskupowi Nikomedii,4 spokrewnionemu z nim ze strony matki; toteż Juliana do dwudziestego roku życia chrześcijańscy nauczyciele kształcili nie tyle na bohatera, co na świętego. Cesarz, mniej zazdrosny o koronę niebiańską niż o koronę ziemską, sam zadowalając się niedoskonałą rolą katechumena, pozwolił bratankom Konstantyna s cieszyć się korzyściami płynącymi z chrztu świętego.6 Przyjęto ich nawet na niższe stanowiska kościelnego stanu i Julian publicznie czytał Pismo Święte w kościele w Nikomedii. Wydawało się, że nauka religii, którą obaj z bratem pilnie się zajmowali, przynosi najrzetelniejsze owoce wiary i pobożności.7 Modlili się, pościli, dawali jałmużnę ubogim i dary duchowieństwu, składali ofiary na grobach męczenników i wspólną pracą wznieśli,8 czy już przynajmniej zaczęli wznosić, wspaniały pomnik świętego Mamasa w Cezarei. Z szacunkiem rozmawiali z najbardziej świątobliwymi biskupami i upraszali o błogosławieństwo mnichów i pustelników, którzy wprowadzili do Kapadocji zwyczaj dobrowolnego podejmownia trudów życia w ascezie.9 A przecież w miarę jak ci dwaj książęta dorastali do wieku męskiego, w ich poglądach religijnych coraz wyraźniej zaznaczała się różnica ich charakterów. Tępy i uparty Gallus ze ślepą gorliwością przejął się doktrynami chrześcijaństwa, nigdy zresztą nie mającymi ani wpływać na jego postępowanie, ani miarkować jego namiętności. Łagodne usposobienie młodszego brata przejawiało większą zgodność z przykazaniami Ewangelii, przy czym jego dociekliwa ciekawość mogła się zadowolić systemem teologicznym, który tłumaczy istotę Bóstwa i otwiera nieograniczone perspektywy na niewidzialne zaświaty. Niezależny duch Juliana nie chciał jednak poddać się biernemu, bezwzględnemu posłuszeństwu, jakiego w imieniu religii wymagali wyniośli słudzy Kościoła. Ich spekulatywne poglądy, narzucane jako stanowcze prawa, na których straży stała trwoga przed karą wiekuistą, sprowadzały wszystko, co myślał, mówił i czynił młody książę, do sztywnych, przepisanych form, uciszając jego sprzeciwy i surowo powściągając swobodę jego dociekań, co musiało prowokować tego niezależnego ducha do potajemnego zaprzeczenia powadze kościelnych przewodników. Julian wychował się w Azji Mniejszej wśród zgorszenia, jakim był spór ariański.10 Zajadłe kłótnie biskupów Wschodu, nieustanne zmiany w ich wyznaniach wiary, jak również pobudki natury świeckiej zdające się kierować ich postępowaniem, niepostrzeżenie umocniły Juliana w uprzedzeniu, że oni ani nie rozumieją religii,

284 Rozdział dwudziesty trzeci
o którą walczą tak zaciekle, ani jej w istocie nie wyznają. Zamiast przysłuchiwać się dowodom prawdy chrześcijaństwa z ową przychylną uwagą, jaka dodaje znaczenia najczcigodniejszemu świadectwu, Julian słuchał ich podejrzliwie, z uporem i bystrością roztrząsając doktryny, do których powziął nieprzezwyciężoną awersję. Za każdym razem gdy młodym książętom polecano układać oracje na temat toczących się sporów, Julian występował jako rzecznik pogaństwa pod rozsądnym pozorem, że korzystniej jest ćwiczyć swoją uczoność i pomysłowość w obronie sprawy słabszej.
Natychmiast po obdarzeniu Gallusa zaszczytami purpury pozwolono Julianowi odetchnąć powietrzem wolności, literatury i pogaństwa.11 Tłum sofistów, zwabionych dobrym smakiem i hojnością swego królewskiego ucznia, od dawna już ściśle wiązał własne nauki z religią Grecji, zamiast więc podziwiać poematy Homera jako oryginalne wytwory geniuszu ludzkiego, z całą powagą przypisywał je niebiańskiemu natchnieniu Apollina i Muz. Bóstwa Olimpu, odmalowane przez tego nieśmiertelnego barda, wywierają przecież wrażenie na umysłach nawet najmniej skłonnych do zabobonnej łatwowierności. To, że tak dobrze znamy ich imiona i charaktery, ich postacie i atrybuty, zdaje się obdarzać te powietrzne istoty prawdziwym, konkretnym istnieniem. Zachwyt nad nimi sprawia, że w sposób niedoskonały i przemijający nasza wyobraźnia zgadza się na przyjęcie mitów, tak bardzo sprzecznych z naszym rozsądkiem i doświadczeniem. W czasach Juliana do utrwalenia tych złudzeń przyczyniały się wszelkie okoliczności: wspaniałe świątynie Grecji i Azji, dzieła owych artystów, którzy w malarstwie i rzeźbie wyrazili boskie wyobrażenia poety Homera, przepych świąt i składania ofiar, sztuka sprawdzających się wróżb, ludowe tradycje wyroczni i cudów oraz starożytna tradycja dwóch tysięcy lat. Słabość wielo-bóstwa znajdowała w pewnej mierze usprawiedliwienie w umiarkowaniu swoich roszczeń, przy czym pobożność pogańska bynajmniej nie kolidowała nawet z najszerszym sceptycyzmem.12 Mitologia Greków, zamiast stanowić jakiś jeden, będący ześrodkowaniem całej wiary, niepodzielny system, składała się z mnóstwa oderwanych, giętkich fragmentów, co dawało sługom bogów swobodę w określaniu stopnia i miary własnych wierzeń religijnych. Credo, przyjęte przez Juliana, miało wielką rozciągłość: wskutek jakiejś dziwnej sprzeczności pogardzał on jarzmem Ewangelii, jednocześnie składając dobrowolną ofiarę ze swego rozumu na ołtarzach Jowisza i Apollina. Jedno ze swoich przemówień wygłosił na cześć Cybele, matki bogów, która od znie-wieściałych kapłanów wymaga krwawej ofiary, tak porywczo niegdyś złożonej przez obłąkanego frygijskiego chłopca. Pobożny cesarz raczył bez rumieńca i bez uśmiechu opowiedzieć o podróży tej bogini z wybrzeża Pergamus do ujścia Tybru oraz o przedziwnym cudzie udowadniającym senatowi i ludności Rzymu, iż owa bryła gliny przywieziona przez posłów rzymskich zza morza jest obdarzona życiem, czuciem i boskością.13 O potwierdzenie prawdy tego cudu Julian zwraca się do publicznych pomników miasta i z pewną

Poglądy religijne Juliana 285
goryczą gani chorobliwy, afektowany smak ludzi, którzy grubiańsko szydzą z uświęconych tradycji swoich przodków.14
Jednakże ten pobożny filozof, szczerze przyjmując i gorąco popierając zabobon ludu, zachowywał sobie przywilej swobodnej wykładni i po cichu wycofywał się od stóp ołtarzy do sanktuarium świątyni. Cudaczność mitologii greckiej głosiła czysto i wyraźnie, że poboczny badacz zamiast gorszyć się bądź zadowalać sensem dosłownym powinien pilnie wnikać w tajemną mądrość, którą roztropna starożytność ukryła pod maską szaleństwa i mitu.15 Jako najbieglejsi mistrzowie wiedzy alegorycznej, usiłujący złagodzić i zharmonizować zdeformowane rysy pogaństwa, budzili podziw filozofowie ze szkół platońskich:16 Plotyn, Porfiriusz i Jamblichus. Sam Julian w tym tajemnym dążeniu pod kierunkiem Edezjusza, czcigodnego następcy Jamblicha, piął się do posiadania skarbu, ceniąc go sobie, jeśli możemy wierzyć jego uroczystym zapewnieniom, znacznie wyżej niż cesarstwo świata.17 W istocie ów skarb wywodził swą wartość tylko z opinii i każdy artysta, który sobie pochlebiał, że już wydobył spośród żużlu ten cenny kruszec, jednakowo rościł sobie prawo do wybicia na nim imienia i postaci najmilszych dla jego szczególnej fantazji. Chociaż mit o Atysie i Cybele został już wytłumaczony przez Porfiriusza, trudy tego filozofa posłużyły jedynie do tego, że Julian w pobożnej pracowitości wymyślił i ogłosił własną alegorię tej starożytnej mistycznej opowieści. Swoboda wykładni, być może, zadowalając platończyków, wykazywała całą próżność ich kunsztu. Bez zapuszczania się w żmudne szczegóły czytelnik nowoczesny nie może sobie wytworzyć właściwego pojęcia o dziwnych wzmiankach, naciągniętych źródłosłowach, uroczystych błahostkach i nieprzeniknionej niejasności mędrców głoszących, że wyjaśniają system wszechświata. Ponieważ tradycje mitologii pogańskiej podawano w sposób bardzo rozmaity, ci czcigodni interpretatorzy mogli swobodnie wybierać okoliczności najbardziej dla siebie dogodne; i ponieważ litera, którą przekładali, pozwalała na wykładnię dowolną, mogli z każdego mitu wydobywać każde znaczenie, jakie tylko pasowało do ich ulubionego systemu religijnego i filozoficznego. Dopóty znęcano się nad lubieżnymi kształtami nagiej Wenus, dopóki w nich nie wykryto jakiegoś przykazania moralnego albo prawdy fizycznej; kastracją Atysa tłumaczono przesuwanie się słońca pomiędzy zwrotnikami albo oddzielanie się duszy ludzkiej od występku i błędu.! 8
System teologiczny Juliana zawierał, jak się zdaje, poważne i wzniosłe zasady religii naturalnej. Ale skoro w wierze nie opartej na objawieniu nie może być żadnej stanowczej pewności, ten uczeń Platona nieroztropnie popadł w nawyki gminnego zabobonu i ostatecznie, jak na to wskazują czyny i pisma Juliana, pojęcie Bóstwa filozoficzne pomieszało mu się w umyśle z pojęciem Bóstwa ludowym.19 Ten pobożny cesarz uznawał i czcił Wiekuistą Przyczynę Wszechświata, przypisując jej wszelkie doskonałości nieskończonej natury, niewidzialne

286 Rozdział dwudziesty trzeci
dla oczu i niedostępne dla rozumu słabych śmiertelników. Najwyższy Bóg stworzył, a raczej, mówiąc językiem Platona, zrodził stopniową kolejność duchów podległych, bogów, demonów, bohaterów i ludzi, przy czym wszystkie istoty wywodzące swe istnienie bezpośrednio z Pierwszej Przyczyny otrzymują nieodzownie im należny dar nieśmiertelności. Aby tak cennej przewagi nie dawać hojnie przedmiotom niegodnym, Stwórca funkcję kształtowania ciała ludzkiego i zaplanowania pięknej harmonii królestwa zwierząt, roślin i minerałów powierzył mocom i umiejętnościom niższych bogów. Kierownictwu tych boskich czynników przekazał doczesne panowanie nad tym padołem, ich niedoskonałe rządy nie są jednak wolne od pewnych sprzeczności i błędów. Całą ziemię i jej mieszkańców podzielili oni między siebie, toteż postacie Marsa czy Minerwy, Merkurego czy Wenus można wyraźnie wytropić w prawach i obyczajach ich szczególnych czcicieli. Dopóki nasze dusze nieśmiertelne przebywają zamknięte w śmiertelnym więzieniu, dopóty jest naszym obowiązkiem, jak również leży w naszym interesie upraszać o łaskę i przebłagiwać gniew mocy niebiańskich, których dumę zadowala pobożność ludzkości i które w swych cechach bardziej przyziemnych czerpią, jak można przypuszczać, pewien pokarm z dymów ofiarnych.20 Te niższe bóstwa mogą czasami zniżać się do ożywiania posągów i zamieszkiwania świątyń poświęconych ich czci. Mogą od czasu do czasu odwiedzać ziemię, ale właściwym tronem i symbolem ich chwały są niebiosa. Nieodmienny ład Słońca, Księżyca i gwiazd został przez Juliana pochopnie przyjęty jako dowód ich wieczystego trwania, przy czym ta wieczność była, jego zdaniem, dostatecznym świadectwem, że są one dziełem nie jakiegoś bóstwa niższego rzędu, ale samego Wszechmocnego Króla. W systemie platoń-czyków świat widzialny był wyobrażeniem świata niewidzialnego. Ciała niebieskie, jak ich pouczył jakiś boski duch, można było uważać za przedmioty najgodniejsze kultu religijnego. Słońce, którego ożywczy wpływ przenika i utrzymuje wszechświat, ma słuszne prawo do czci ze strony całej ludzkości jako świetlisty obraz Logosu, tego żywego, rozumnego i dobroczynnego obrazu Ojca, dającego się pojąć umysłem.21
W każdym stuleciu brak prawdziwego natchnienia wyrównuje się przemożnymi złudzeniami fanatyzmu i małpiarskimi sztukami oszustwa. Gdyby sztukami tymi w czasach Juliana zajmowali się dla podtrzymania wygasającej sprawy tylko pogańscy kapłani, to chyba byłoby można spojrzeć na to dosyć pobłażliwie, zważywszy na interesy stanu kapłańskiego i jego nawyki. Ale przedmiotem zdziwienia i zgorszenia może się okazać fakt, że sarni filozofowie przyczyniali się do nadużywania łatwowierności ludzkiej 22 i że misteria greckie znajdowały poparcie w czarnoksięstwie i teurgii nowoczesnych platończyków. Udawali oni arogancko, że kontrolują ład Natury, zgłębiają tajemnicę przyszłości, kierują usługami niższych demonów, cieszą się oglądaniem bogów wyższych, a nawet z nimi rozmawiają, i wreszcie, wyplątując duszę z więzów cielesnych, ponownie tą nieśmiertelną cząsteczką jednoczą się z nieskończonym Duchem Bożym.

Wtajemniczenie Juliana i jego fanatyzm 287
Nabożna, nieustraszona ciekawość Juliana kusiła filozofów nadziejami łatwego podboju, który, zważywszy na pozycję ich młodego prozelity, mógł przynieść najdonioślejsze następstwa.23 Julian wchłonął pierwsze podstawy doktryn platońskich z ust Edezjusza, gdy ten swoją wędrowną, prześladowaną szkołę już osadził w Pergamonie. Ale ponieważ podupadające siły tego czcigodnego mędrca nie mogły sprostać zapałowi, pilności i szybkiej orientacji wychowanka, miejsce sędziwego mistrza zajęli na jego własne żądanie dwaj z jego najbardziej wykształconych uczniów: Chryzancjusz i Euzebiusz. Ci filozofowie, jak się zdaje, dokładnie przygotowali i podzielili między sobą swoje role; niejasnymi wzmiankami i upozorowanymi sporami potrafili rozniecać niecierpliwe nadzieje aspiranta, dopóki go nie oddali w ręce swego kolegi Maksymusa, najzuchwalszego i najbieglejszego mistrza wiedzy teurgicznej. Jemu to Julian w dwudziestym roku życia zawdzięczał sekretne wtajemniczenie w Efezie. Pobyt w Atenach utwierdził to nienaturalne przymierze filozofii z zabobonem. Julian uzyskał przywilej uroczystego wtajemniczenia w misteria eleuzyńskie, które wśród powszechnego podupadania kultu greckiego wciąż zachowywały ślady pierwotnej świętości, i taką w nim to wzbudziło gorliwość, że później zaprosił kapłana eleuzyńskiego na dwór w Galii tylko po to, aby mistycznymi obrzędami i złożeniem ofiary dopełnić wielkiego dzieła własnego uświęcenia. Zważywszy, że ceremonie te odbywały się w głębi jaskiń w ciszy nocnej, przy czym nienaruszalnej tajemnicy misteriów strzegła dyskrecja wtajemniczonych, nie podejmuję się tu opisać straszliwych odgłosów i srogich zjawisk przedstawianych zmysłom i wyobraźni łatwowiernego aspiranta,24 zanim mu się objawiły w przebłysku niebiańskiej światłości wizje pociechy i wiedzy.25 W jaskiniach Efezu i Eleuzis Julian przejął się zapałem niezmiennym i szczerym, aczkolwiek później przejawiał czasem skłonność do pewnych odmian pobożnego oszukaństwa i obłudy, jaką można zaobserwować bądź przynajmniej podejrzewać w najsumienniej-szych fanatykach. Od chwili swego wtajemniczenia poświęcił życie służbie bogów i nawet wówczas, gdy się wydawało, że całkowicie pochłaniają go zajęcia związane z wojną, rządami i studiami, zachował sobie pewne ustalone godziny nocy na prywatne praktyki pobożności. Wstrzemięźliwość zdobiąca surowe obyczaje tego żołnierza-filozofa łączyła się ze ścisłymi, a przy tym błahymi prawidłami ascezy religijnej; to właśnie na cześć Pana bądź Merkurego, Hekate czy Izis Julian w pewne dni odmawiał sobie pewnych potraw, których spożycie mogłoby stanowić obrazę dla jego bóstw opiekuńczych. Tymi dobrowolnymi postami przygotowywał zmysły i umysł do częstych poufałych odwiedzin, jakimi go zaszczycały moce niebiańskie. Chociaż sam Julian skromnie milczał, możemy od jego przyjaciela, krasomówcy Libaniusza, stale obcującego z bogami i boginiami, dowiedzieć się, że te bóstwa często zstępowały na ziemię, aby się nacieszyć rozmową ze swym ulubionym bohaterem, że łagodnie przerywały mu drzemkę, dotykając jego dłoni lub włosów, że ostrzegały go o każdym zagrażającym niebezpieczeństwie i swą niezawodną mądrością prowadziły go

288 Rozdział dwudziesty trzeci
we wszelkim działaniu, a on tak dobrze poznał swoich gości z niebios, że z łatwością potrafił odróżnić głos Jowisza od głosu Minerwy i postać Apollina od postaci Herkulesa.26 Te widzenia na jawie i we śnie, będące zwykłymi skutkami wstrzemięźliwości i fanatyzmu, mogłyby cesarza zniżyć prawie do poziomu egipskiego mnicha. Ale podczas gdy Antoni czy Pachomiusz trawili na tych czczych zajęciach żywoty bezużyteczne, Julian potrafił w każdej chwili otrząsnąć się ze snu zabobonu, aby chwycić za broń, a po zwycięstwie nad wrogami Rzymu spokojnie się wycofywał z pola bitwy do swego namiotu, gdzie dyktował mądre i zbawienne prawa dla Cesarstwa albo dawał ujście swemu talentowi we wdzięcznych zajęciach literackich i filozoficznych.
Na straży doniosłej tajemnicy odstępstwa Juliana stała wierność wtajemniczonych, z którymi łączyły go święte więzy przyjaźni i religii.27 Ale wśród zwolenników kultu starożytnego wkrótce zaczęły o tym krążyć ostrożnie szeptane, radosne pogłoski, i w rezultacie możliwość przyszłej wielkości Juliana była przedmiotem nadziei, modłów i przepowiedni pogan we wszystkich prowincjach Cesarstwa. Zważywszy na gorliwość i cnoty królewskiego prozelity, z lubością się spodziewano, że zaradzi on wszelkiemu złu i przywróci wszelakie dobro, a Julian zamiast ganić zapał tych pobożnych życzeń otwarcie wyznawał, że jego ambicją jest osiągnięcie stanowiska, na którym będzie mógł stać się użytecznym dla swego kraju i swojej religii. Na tę religię wrogim jednak okiem patrzył następca Konstantyna, kapryśny pan życia i śmierci Juliana. Sztuki magii i wróżbiarstwa objął surowym zakazem despotyczny rząd poniżający się do odczuwania przed nimi strachu; i chociaż poganom niechętnie okazywano pobłażliwość wobec zabobonnych praktyk, to w każdym razie stanowisko Juliana wykluczyłoby go z tej powszechnej tolerancji. A już odkąd ten od-stępca stał się przypuszczalnym dziedzicem monarchii, tylko jego śmierć mogła usunąć słuszne obawy chrześcijan.28 Młody władca, dążąc do chwały raczej bohatera niż męczennika, wolał więc dla bezpieczeństwa ukrywać swoją religię, przy czym pobłażliwy charakter wielobóstwa pozwalał mu się przyłączać w kulcie religijnym do sekty, którą w głębi ducha pogardzał. Libaniusz tę obłudę swego przyjaciela uważał za przedmiot godny nie nagany, ale pochwały.
"Tak jak posągi bogów - powiada ten krasomówca - przedtem obrzucane błotem, teraz oto zostały umieszczone znowu we wspaniałych świątyniach, tak i piękno prawdy znowu zamieszkało w umyśle Juliana po oczyszczeniu go z błędów i głupstw wychowania. Poglądy jego zmieniły się, zważywszy jednak, że narażałby się na niebezpieczeństwo, otwarcie je wyznając, postępował on bez zmiany. W przeciwieństwie do osła z bajki Ezopa, ukrywającego się w skórze lwa, nasz lew musiał się ukrywać w skórze osła i posłuszny nakazom rozumu przestrzegać praw rozwagi i konieczności."29
Julian nosił tę chrześcijańską maskę przez lat ponad dziesięć, od chwili potajemnego wtajemniczenia aż do wybuchu wojny domowej, kiedy to ogłosił się

Julian uzasadnia swój wybór religii pogańskiej 289
nieubłaganym wrogiem zarówno Chrystusa, jak Konstancjusza. Ten stan skrępowania mógł się przyczynić do wzmożenia jego pobożności; natychmiast po wypełnieniu obowiązku uczestnictwa w zebraniach chrześcijan Julian z niecierpliwością kochanka powracał do palenia chętnie i dobrowolnie kadzideł w swych pałacowych kaplicach Jowisza i Merkurego. Ale ponieważ każdy akt udawania musi być dla szlachetnego ducha przykry, oficjalne wyznawanie chrześcijaństwa powiększyło wstręt Juliana do religii uciskającej wolność jego umysłu i zmuszającej go do postępowania sprzecznego z najszlachetniejszymi znamionami natury ludzkiej: szczerością i odwagą.
Julian mógł mieć większą skłonność do bogów Homera i Scypionów niż do nowej wiary, którą w Cesarstwie Rzymskim ustanowił jego stryj i w której jego samego uświęcono sakramentem chrztu. Ale wypadało mu jako filozofowi uzasadnić, dlaczego nie zgadza się z chrześcijaństwem, chociaż ma ono poparcie w wielkiej liczbie nowo nawróconych, w łańcuchu proroctw, wspaniałości cudów, jak również w wadze materiału dowodowego. Kunsztowne dzieło 30 ułożone przez Juliana podczas przygotowań do wojny z Persami zawierało treść owych argumentów, które od dawna przetrawiał w umyśle. Pewne fragmenty zostały przepisane i zachowane przez jego przeciwnika, gwałtownego Cyryla z Aleksandrii;31 widać w nich szczególne połączenie dowcipu i uczoności, sofistyki i fanatyzmu. Wykwintny styl i pozycja autora zalecały jego pisma uwadze publicznej,32 toteż na liście bezbożnych wrogów chrześcijaństwa słynne imię Porfiriusza zatarło się wskutek przewagi zasług bądź reputacji Juliana. Wierni dawali się tymi pismami omamiać, gorszyć bądź trwożyć, a poganie, którzy czasem odważali się wdawać w nierówne spory, sięgali do popularnego dzieła swego cesarskiego misjonarza po niewyczerpane zapasy błędnych kontrargumentów. Ale pilnie prowadząc te studia teologiczne, cesarz Rzymian wchłonął małostkowe przesądy i namiętności polemizującego teologa. Zaciągnął nieodwołalne zobowiązanie, że będzie podtrzymywał i krzewił własne poglądy religijne i, w głębi duszy dumny z siły i zręczności, z jaką władał orężem polemiki, doznawał pokusy niedowierzania szczerości swych przeciwników bądź pogardzania ich rozsądkiem, skoro mogli oni tak uparcie przeciwstawiać się mocom rozumu i krasomówstwa.
Chrześcijanie, z grozą i oburzeniem patrząc na odstępstwo Juliana, mieli znacznie więcej powodów do lękania się jego władzy niż do lękania się jego argumentów. Poganie uświadamiali sobie jego żarliwą gorliwość i coraz bardziej, być może, zniecierpliwieni liczyli na to, że ci wrogowie bogów wkrótce znajdą się w płomieniach prześladowania, przy czym pomysłowa złośliwość Juliana wprowadzi jakieś okrutne finezje wyrafinowanej śmierci w torturach, nie znane nieokrzesanej i niedoświadczonej wściekłości jego poprzedników. Ale zarówno nadzieje, jak obawy fakcji religijnych najwyraźniej się nie sprawdzały wskutek roztropnego człowieczeństwa władcy,33 który dbał o swoją dobrą sławę, o spokój publiczny i przestrzeganie praw ludzkich. Ze swoich studiów historycz-
19 - Gibbon t. 2

290 Rozdział dwudziesty trzeci
nych i rozmyślań Julian wyciągnął wniosek, że o ile czasem można zbawienną przemocą wyleczyć choroby ciała, o tyle ani stal, ani ogień nie zdołają wykorzenić błędnych poglądów umysłu. Niechętna ofiara może da się zawlec przed ołtarz, ale serce nadal będzie się brzydziło i zapierało świętokradczego czynu ręki. Wytrwałość religijna pod wpływem ucisku tylko potęguje się i krzepnie, i ledwie prześladowanie ustaje, ci, którzy się ugięli, powracają w stan łaski jako skruszeni grzesznicy, a ci, którzy wytrwali w niezłomności, uzyskują honory świętych i męczenników.
Julian pojął, że gdyby wziął przykład z niefortunnego okrucieństwa Dioklecjana i jego współwładców, nie tylko by splamił swoją pamięć mianem tyrana, ale i opromienił dodatkową chwałą Kościół katolicki, który rozwijał się i nabierał siły wskutek surowości dostojników pogańskich. Kierując się tymi pobudkami i bojąc się zakłócić spokój jeszcze niezupełnie ustalonego panowania, Julian zaskoczył świat edyktem, ze wszech miar godnym męża stanu i filozofa. Wszystkich mieszkańców świata rzymskiego objął dobrodziejstwami tolerancji opartej na zasadach wolności i równości, przy czym jedyną krzywdą, jaką wyrządził chrześcijanom, było to, że odebrał im możliwość dręczenia współpoddanych, których piętnowali mianem bałwochwalców i heretyków. Poganie otrzymali łaskawe zezwolenie, a raczej wyraźny rozkaz otwarcia wszystkich swoich świątyń34 i jednocześnie spadło z nich jarzmo gnębiących praw i szykan zależnych od kaprysu władzy za panowania Konstantyna i jego synów. W tym samym czasie odwołano z wygnania biskupów i innych duchownych zesłanych przez ariańskiego monarchę i przywrócono im poszczególne kościoły; byli to donatyści, nowa-cjanie, mecedonianie, eunomianie oraz wszyscy ci, którym los bardziej sprzyjał w wiernym wyznawaniu nauki soboru nicejskiego. Julian rozumiejąc i wyszydzając spory teologiczne zaprosił przywódców wrogich sekt do pałacu, aby nacieszyć się przyjemnym widokiem ich wściekłych potyczek. Wrzawa sporu prowokowała chwilami cesarza do okrzyku: "Słyszcie mnie!" "Frankowie mnie słyszeli i Alemanowie!" Rychło jednak odkrył, że ma teraz do czynienia z wrogami bardziej upartymi i nieubłaganymi niż tamci barbarzyńcy; i chociaż rozwijał swoje zdolności krasomówcze, aby ich namówić do życia w zgodzie albo przynajmniej w spokoju, to przecież, jeszcze zanim odprawił ich sprzed swego oblicza, doszedł wielce zadowolony do wniosku, że nie ma powodu lękać się jedności chrześcijan. Bezstronny Ammianus przypisuje jego udawaną wspaniałomyślność pragnieniu podżegania Kościoła do rozłamu wewnętrznego; ponadto z podstępnym zamysłem podkopania podstaw chrześcijaństwa łączyła się ściśle gorliwość, jaką Julian wykazywał przywracając starożytną religię Cesarstwa.35
Julian wstąpiwszy na tron przybrał natychmiast zgodnie ze zwyczajem swoich poprzedników charakter najwyższego kapłana, nie tylko jako najzaszczytniejszy tytuł wielkości cesarskiej, ale również jako uświęcony i doniosły urząd -

Edykt o powszechnej tolerancji 291
obowiązek, z którego postanowił wywiązywać się z całą pobożną pilnością. Ponieważ sprawy państwowe nie pozwalały cesarzowi brać codziennie udziału w publicznych obrzędach poddanych, poświęcił on swemu bóstwu opiekuńczemu, Słońcu, kaplicę pałacową; poza tym w jego ogrodach pełno było posągów i ołtarzy bogów i każda z sal w pałacu miała wygląd wspaniałej świątyni. Co dzień rano Julian pozdrawiał rodzica światła złożeniam ofiary; krew innej ofiary przelewał w chwili, gdy słońce usuwało się za linię widnokręgu, a potem z niezmordowaną pobożnością oddawał cześć w odpowiednich porach Księżycowi, Gwiazdom i Duchom Nocy. W uroczyste święta regularnie odwiedzał świątynię bóstwa, któremu dzień ten był specjalnie poświęcony, i przykładem własnej gorliwości usiłował rozniecić religijność dostojników państwowych i ludu. Zamiast trwać na wyżynach stanowiska monarchy wyróżniającego się przepychem purpury i otoczonego złotymi tarczami swojej gwardii przybocznej, z pełną szacunku skwapliwością ubiegał się o najpośledniejsze funkcje związane z kultem bogów. Do obowiązków cesarza należało wśród uświęconych, ale rozwiązłych tłumów kapłanów, ich pomocników i tancerek w służbie świątyni noszenie drzewa, rozpalanie ognia i zabijanie nożem ofiary, z której wnętrzności wyciągał on ręką unurzaną we krwi zdychającego zwierzęcia serce bądź wątrobę, aby z wyśmienitą biegłością rzymskiego wróżbity odczytać z nich urojone znaki przyszłych wydarzeń. Najmędrsi z pogan ganili ową przesadną zabobonność, zdającą się lekceważyć wszelkie hamulce roztropności i przyzwoitości. Pod panowaniem Juliana, chociaż władca ten wprowadził rygorystyczną oszczędność, koszta kultu religijnego pochłaniały znaczną część dochodów państwowych: z najodleglejszych krajów wciąż sprowadzano najrzadsze i najpiękniejsze ptaki, aby krwawiły na ołtarzach bogów; nieraz, bywało, w ciągu jednego dnia Julian składał w ofierze aż sto wołów, toteż wkrótce zaczął krążyć popularny żart, że jeśli cesarz powróci z wojny z Persami jako zwycięzca, rasa bydła rogatego na świecie siłą rzeczy wygaśnie. A przecież wydatki te mogą się wydawać nieznaczne w porównaniu z darami składanymi przez samego cesarza bądź na jego rozkaz wszystkim słynnym przybytkom pobożności w Cesarstwie Rzymskim, jak również z sumami przydzielanymi na odnawianie i ozdabianie starożytnych świątyń, które naruszył ząb czasu albo odarło w ostatnich latach łupiestwo chrześcijańskie. Zachęcone przykładem, napomnieniami i hojnością religijnego władcy, całe miasta i poszczególne rodziny zaczęły na nowo praktykować swoje dawno zaniedbane obrzędy.
"We wszystkich częściach świata - wykrzykuje z nabożnym uniesieniem Libaniusz - wspaniale zatryumfowała religia, ukazując ów miły sercu widok, jakim są płonące ołtarze, krwawiące ofiary, dym kadzideł, a także prorocy i kapłani, którzy sunęli w uroczystym pochodzie bezpiecznie i bez obawy. Modły i muzykę słychać było na szczytach najwyższych gór i ten sam wół stanowił ofiarę dla bogów i wieczerzę dla ich radosnych czcicieli." 36
Ale talent i władza Juliana nie mogły sprostać zadaniu przywrócenia religii

292 Rozdział dwudziesty trzeci
pozbawionej zasad teologicznych, przykazań moralnych i karności duchowieństwa - religii błyskawicznie chylącej się do upadku i rozkładu, niepodatnej na żadne konkretne i konsekwentne reformy. Jurysdykcja arcykapłana, zwłaszcza po zjednoczeniu tego urzędu z godnością cesarską, rozciągała się na cały obszar Cesarstwa; Julian mianował swymi kapłańskimi namiestnikami w poszczególnych prowincjach kapłanów i filozofów, których uważał za posiadających najwięcej danych do współpracy przy wykonaniu jego wielkiego planu: listy pasterskie Juliana,37 jeśli nam wolno tak je nazywać, wciąż jeszcze stanowią bardzo ciekawy zarys jego życzeń i zamiarów. Poleca on utworzenie stanu kapłańskiego w każdym mieście, przy czym kapłanem bez względu na pochodzenie i majątek mógł zostać każdy, kto się odznaczył w umiłowaniu bogów i' ludzi.
"Jeśli kapłani dopuszczą się jakiegoś gorszącego przestępstwa - pisze Julian - wyższy kapłan powinien ich zganić lub zrzucić ze stanowiska, ale dopóki na stanowisku się utrzymują, dopóty należny im jest szacunek dostojników państwowych i ludu. Pokorę swą mogą uwidoczniać w prostocie niewyszukanej odzieży domowej, godność - w przepychu szat uświęconych. Gdy kolej na nich przychodzi, aby pełnili obowiązki kapłańskie przed ołtarzem, powinni przez oznaczoną liczbę dni pozostawać w obrębie świątyni, powinni też baczyć, aby ani jeden dzień im nie minął bez modłów i bez składania ofiary za pomyślność państwa i poszczególnych obywateli. Sprawowanie ich świętych funkcji wymaga niepokalanej czystości zarówno umysłu, jak ciała i nawet gdy zostaną już odprawieni ze świątyni do powszednich zajęć życia, przystoi im przewyższać w przyzwoitości i cnocie resztę współobywateli. Kapłan bogów nie może nigdy pokazywać się w teatrach i karczmach. Rozmowę powinien prowadzić czystą, jeść wstrzemięźliwie, przyjaciół mieć szanowanych, o dobrej reputacji; jeśli już czasem odwiedza forum albo pałac, niechaj zjawia się tam jedynie jako rzecznik tych, którzy na próżno upraszają o sprawiedliwość albo o łaskę. Swoje zainteresowania powinien dostosować do świątobliwości zawodu. Wyuzdane opowieści, komedie i satyry nie mogą się znajdować w jego bibliotece, mającej zawierać pisma wyłącznie historyczne i filozoficzne, z zakresu historii opartej na prawdzie i filozofii związanej z religią. Bezbożne poglądy epikurejczyków i sceptyków zasługują na to, by je odrzucał z odrazą i pogardą,38 natomiast pilnie powinien studiować system Pitagorasa, Platona i stoików, którzy jednomyślnie uczą, że bogowie istnieją, że światem rządzi ich opatrzność, że źródłem naszej doczesnej szczęśliwości jest ich dobroć i że przygotowują oni dla duszy ludzkiej przyszły stan nagrody albo kary."
Cesarz-kapłan wpaja najbardziej przekonywającymi słowami obowiązki dobrej woli i gościnności; napomina niższych duchownych, aby zalecali powszechne praktykowanie tych cnót; obiecuje ich w ubóstwie wspierać ze skarbca publicznego i oświadcza, że w każdym mieście postanowił założyć szpitale, do których będzie się przyjmować biedaków, nie czyniąc żadnych nienawistnych rozróżnień narodowościowych i religijnych.

Julian reformuje instytucje pogaństwa 293
Julian, patrząc z zawiścią na mądre i ludzkie przepisy Kościoła, bardzo szczerze wyznaje zamiar pozbawienia chrześcijan zarówno owego poklasku, jak i korzyści uzyskanych przez nich dzięki temu, że wyłącznie oni okazywali miłosierdzie i praktykowali dobroczynność.39 Może ten sam duch naśladownictwa nakłonił cesarza do przyjęcia kilku instytucji kościelnych, których użyteczność i znaczenie zostały uznane już choćby tylko dlatego, że jego wrogom tak się powiodło. Gdyby jednak te urojone plany reformy urzeczywistniono, to przecież wymuszona i niedoskonała kopia byłaby nie tyle dobroczynna dla pogaństwa, co zaszczytna dla chrześcijaństwa.40 Pogan, którzy w spokoju ducha zachowywali zwyczaje swoich przodków, wprowadzanie obyczajów obcych raczej zaskoczyło, niż uradowało, toteż podczas krótkiego okresu swego panowania Julian miał niejednokrotnie okazję do tego, by uskarżać się na brak żarliwości we własnym stronnictwie.41
Fanatyzm Juliana nakazał mu uznać przyjaciół Jowisza za osobistych przyjaciół i braci, chociaż więc stronniczo przeoczą! stałość chrześcijańską, podziwiał i wynagradzał szlachetną wytrwałość tych pogan, którzy pod panowaniem poprzedniego władcy przedkładali łaskę bogów nad łaskę cesarską.42 Jeśli zajmowali się oni literaturą i wyznawali religię Greków, zyskiwali dodatkowe prawo do przychylności Juliana, stawiającego Muzy w rzędzie swych bóstw opiekuńczych. W religii przyjętej przez Juliana pobożność była prawie jednoznaczna z uczonością,43 toteż poeci, retorzy i filozofowie tłumnie spieszyli na dwór cesarski, aby zająć miejsca po biskupach, którzy przedtem zwodzili łatwowierność Konstancjusza. Jego następca uważał więzy wspólnego wtajemniczenia za znacznie świętsze od więzów pokrewieństwa; ulubieńców wybierał sobie spośród mędrców gruntownie obeznanych z tajemnymi naukami magii i wróżbiarstwa, i byle oszust, rzekomo odsłaniający tajemnice przyszłości, mógł być pewny, że własną teraźniejszość przeżyje, ciesząc się zaszczytami oraz wpływem.44
Wśród filozofów Maksymus otrzymał najpocześniejsze miejsce w rzędzie przyjaciół królewskiego ucznia, który jeszcze w czasie niespokojnego zawieszenia wojny domowej zwierzał mu się z całą ufnością ze swoich czynów, poglądów i planów religijnych.45 Natychmiast po objęciu w posiadanie pałacu w Konstantynopolu, Julian wystosował do Maksymusa, zamieszkałego wówczas wraz z uczestniczącym w jego sztuce i studiach Chryzancjuszem w Sardes, w Lidii, zaszczytne a naglące zaproszenie. Roztropny, a przy tym zabobonny Chryzancjusz nie chciał przedsięwziąć podróży, która zgodnie z prawidłami wróżb zapowiadała się groźnie i niebezpiecznie, ale jego towarzysz, fanatyk z twardszego kruszcu, obstawał przy swoich zapytaniach tak długo, aż wreszcie wymusił od bogów pozorne przychylenie się do życzeń jego i do życzeń cesarza.
Podróż Maksymusa przez miasta Azji ukazała w całej pełni tryumf filozoficznej próżności; dostojnicy prześcigali się w wydawaniu zaszczytnych przyjęć

294 Rozdział dwudziesty trzeci
na cześć tego przyjaciela władcy. Julian, gdy otrzymał wiadomość o przybyciu Maksymusa, wygłaszał właśnie przemówienie w senacie. Natychmiast skończył mówić, wyszedł mu na spotkanie i czule go uściskał, po czym za rękę powiódł w sam środek zgromadzenia, gdzie publicznie uznał dobrodziejstwa, jakimi swego czasu były dla niego pouczenia tego filozofa. Już wkrótce jednak Maksymus,46 pozyskawszy zaufanie Juliana i wpływ na jego decyzje, zepsuł się, niepostrzeżenie ulegając pokusom dworu. Strój jego stawał się coraz wspanialszy, sposób bycia coraz bardziej wyniosły, i doszło do tego, że pod panowaniem następnego władcy naraził się ten uczeń Platona na haniebne śledztwo w sprawie środków, jakimi zdołał w krótkim okresie łaski cesarskiej nagromadzić wysoce gorszącą ilość bogactw.
Spośród innych filozofów i sofistów, zaproszonych do cesarskiej rezydencji albo z wyboru Juliana, albo wskutek namowy Maksymusa, niewielu potrafiło zachować niewinność i dobre imię.47 Hojne dary w postaci pieniędzy, ziemi i domów nie wystarczały na to, aby nasycić ich drapieżną chciwość, toteż słusznie rozgorzało oburzenie ludu jeszcze mającego w pamięci ich krańcowe ubóstwo i wyznania o bezinteresowności. Przenikliwego Juliana nie zawsze można było oszukać, ale nie chciał on pogardzać charakterami ludzi, których talenty zasługiwały na jego szacunek, pragnął uniknąć pomawiania go o brak rozwagi i konsekwencji i bał się poniżyć w oczach profana honor nauki i religii.48
Julian nieomal taką samą łaską darzył pogan, którzy nieugięcie trwali w kulcie przodków, jak chrześcijan, którzy, przezornie biorąc przykład z nowego władcy, przeszli na pogaństwo. Pozyskiwanie prozelitów 49 zadowalało dwie namiętności rządzące jego duszą: zabobonność i próżność. Słyszano, jak z zapałem misjonarza oświadczał, że gdyby mógł uczynić każdego obywatela bogatszym od Midasa i każde miasto większym od Babilonu, nie uważałby się za dobroczyńcę ludzkości, jeśli zarazem nie zdołałby nawrócić poddanych z drogi bezbożnego buntu przeciwko nieśmiertelnym bogom.50 Władca, który przestudiował naturę ludzką i posiadał skarby Cesarstwa Rzymskiego, mógł zastosować swoje argumenty, obietnice i nagrody do każdego stanu społecznego chrześcijan,51 dopuścił nawet do tego, by zasługa nawrócenia w porę na pogaństwo wyrównywała niedociągnięcia kandydatów ubiegających się o stanowiska, a nawet była zadośćuczynieniem za popełnione przestępstwo. Ponieważ najsilniejszą machiną władzy absolutnej jest wojsko, Julian szczególnie starannie zabrał się do przekupienia religijności swoich oddziałów, bez których serdecznego współdziałania każdy krok byłby niebezpieczny i niepomyślny w skutkach; impulsywne usposobienie żołnierzy uczyniło ten podbój równie łatwym, jak był on doniosły. Legiony Galii przyjęły wiarę swego zwycięskiego przywódcy z takim samym zapałem, z jakim postanowiły pójść za nim na śmierć i życie, i jeszcze zanim Konstancjusz umarł, Julian miał satysfakcję oznajmienia przyjaciołom, że legiony z żarliwą pobożnością i żarłocznym apetytem uczestniczą w ofiarnym

Nawrócenia na religię pogańską 295
składaniu bogom całych hekatomb tłustych wołów,52 raz po raz odbywającym się w jego obozie.
Jednakże wojska Wschodu, wyszkolone pod sztandarem krzyża i Konstan-cjusza, trzeba było przekonać w sposób bardziej przebiegły i kosztowniejszy. W dni uroczystych świąt cesarz przyjmował hołd swych oddziałów i wynagradzał ich zasługi. Jego wspaniały tron otoczony był wojskowymi insygniami Rzymu i Rzeczypospolitej; z lab a rum usunięto święte imię Chrystusa, przy czym symbole wojny, majestatu i pogaństwa pomieszano tak zręcznie, że chrześcijański poddany ściągał na siebie winę bałwochwalstwa, jeśli z uszanowaniem pozdrawiał osobę lub wizerunek władcy. Żołnierze przechodzili kolejno podczas przeglądu i każdy z nich, zanim otrzymał z rąk Juliana hojną dotację proporcjonalną do swego stopnia wojskowego i zasług, musiał rzucić parę ziarenek kadzidła w płomień palący się na ołtarzu. Niektórzy chrześcijanie, być może, opierali się, inni, być może, odczuwali później skruchę, ale w większości wypadków, znęceni perspektywą złota i wystraszeni obecnością cesarza, zaciągali to przestępcze zobowiązanie, a już do dalszej wytrwałości w kulcie bogów zmuszały ich względy obowiązku i interesu. Często powtarzając owe podstępy i to za cenę sum dostatecznych na zakupienie usług połowy narodów Scytii, Julian uzyskał stopniowo dla swoich oddziałów urojoną opiekę bogów, a dla siebie samego mocne i skuteczne poparcie legionów rzymskich.53 W istocie jest rzeczą bardziej niż prawdopodobną, że przywracanie dawnego kultu i zachęcanie do pogaństwa odsłoniło całą rzeszę rzekomych chrześcijan, którzy przyjęli przedtem religię poprzedniego władcy li tylko dla korzyści doczesnych i którzy później, już po panowaniu Juliana, z taką samą giętkością sumienia powrócili do wiary wyznawanej przez jego następców.
Pobożny monarcha, trudząc się nad przywracaniem i krzewieniem religii swych przodków, powziął jednocześnie nadzwyczajny plan odbudowania Świątyni Jerozolimskiej. W publicznym liście,54 skierowanym do narodu czy też społeczności Żydów rozproszonych po wszystkich prowincjach, Julian lituje się nad ich niepowodzeniami, potępia ich ciemiężycieli, wychwala ich stałość i ogłaszając się ich łaskawym opiekunem wyraża pobożną nadzieję, że po powrocie z wyprawy perskiej będzie mu dane złożyć śluby wdzięczności Wszechmocnemu w Jego świętym mieście Jerozolimie. Wprawdzie ślepy zabobon i wstrętna niewola tych nieszczęsnych wygnańców musiały wzbudzać pogardę w cesarzu-filozofie, ale zasługiwali oni na jego przychylność z racji swej nieubłaganej nienawiści do chrześcijaństwa. Bezpłodną Synagogę wstrętem i grozą napawała płodność buntowniczego Kościoła, chociaż więc możliwości Żydów nie były równe ich złej woli, nawet najpoważniejsi rabini okazywali pobłażliwość, jeśli ktoś na własną rękę zamordował odstępcę,55 a burzliwa wrzawa żydowskiego ludu często budziła dostojników pogańskich z gnuśności. Pod panowaniem Konstantyna Żydzi stali się poddanymi chrześcijan - włas-

296 Rozdział dwudziesty trzeci
nych zbuntowanych dzieci - i bardzo rychło odczuli zaciekłość wewnętrznej tyranii. Władcy chrześcijańscy stopniowo znieśli obywatelskie immunitety, udzielone Żydom czy też potwierdzone przez Sewera, i chyba zamieszki, jakie porywczo wywołali Żydzi palestyńscy,56 można było usprawiedliwić lukratywnymi systemami ucisku, obmyślonymi przez biskupów i eunuchów na dworze Konstancjusza. Patriarcha żydowski, któremu wolno było jeszcze sprawować niepewną jurysdykcję, miał siedzibę w Tyberiadzie,57 a w miastach sąsiadujących z Palestyną roiło się od niedobitków ludu gorąco przywiązanego do Ziemi Obiecanej. Wznowiono jednak i zaostrzono rozporządzenia edyktu Hadriana, więc Żydzi tylko z daleka patrzyli na mury świętego miasta, zbezczeszczone w ich oczach tryumfem krzyża i pobożnością chrześcijan.58
W środku nagiego, skalistego kraju mury Jerozolimy59 obejmowały dwie góry: Syjon i Akrę, owalem długości około trzech mil angielskich.60 Wysokie zbocze góry Syjon w kierunku południowym zajmowała górna część miasta wraz z twierdzą Dawida; po stronie północnej rozległy grzbiet góry Akra pokrywały budowle dolnej części miasta; pewną połać góry, odróżnioną nazwą Moriah i wyrównaną ludzkimi rękami, wieńczyła okazała świątynia narodu żydowskiego. Gdy oręż Tytusa i Hadriana ostatecznie zburzył świątynię, zaorano ten poświęcony grunt na znak wieczystego interdyktu. Góra Syjon opustoszała, a wolna przestrzeń dolnego miasta zapełniła się publicznymi i prywatnymi budowlami kolonii Aelia, rozciągającej się na przyległe wzgórze Kalwarię. Święte miejsca zostały skażone pomnikami bałwochwalstwa i, czy to planowo, czy przypadkowo, kaplica ku czci Wenus stanęła w miejscu uświęconym przez śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa.61 W lat prawie trzysta po owych zadziwiających wydarzeniach bezczeszcząca to miejsce kaplica Wenus została na rozkaz Konstantyna zburzona i usunięcie ziemi i głazów ukazało oczom ludzkości Grób Święty. Pierwszy cesarz chrześcijański na tym mistycznym gruncie wzniósł wspaniały kościół i jego szczodrobliwość objęła również wszystkie inne miejsca uświęcone śladami stóp patriarchów, proroków i Syna Bożego.62
Namiętnie pragnąc ujrzeć na własne oczy pierwotne pomniki swego odkupienia, przybywały do Jerozolimy niezliczone tłumy pielgrzymów znad Oceanu Atlantyckiego i z najdalszych krajów Wschodu,63 przy czym do tej pobożności upoważniał ich przykład cesarzowej Heleny, jednoczącej, jak się zdaje, łatwowierność owych czasów z serdecznymi uczuciami niedawnego nawrócenia. Mędrcy i bohaterowie, którzy odwiedzili pamiętne sceny starożytnej mądrości i chwały, wyznawali, że wielkim natchnieniem był dla nich duch tego świętego miejsca; 64 chrześcijanin klęczący przy Grobie Świętym przypisywał swoją żywą wiarę i żarliwą pobożność bardziej bezpośredniemu wpływowi Ducha Bożego. Gorliwość czy też może chciwość duchownych Jerozolimy czuwała nad tym, aby takich dobroczynnych wizyt było jak najwięcej. Trzymając się bezspornej tradycji, umiejscowili oni scenę każdego pamiętnego wydarzenia.

Zburzona Świątynia Jerozolimska 297
Pokazywali narzędzia użyte przy męce Chrystusa, gwoździe i włócznię, którymi przebito Jego ręce, stopy i bok, wieniec cierniowy, który Mu włożono na głowę, słup, przy którym Go biczowano; a przede wszystkim krzyż, na którym cierpiał i który odkopany został z ziemi za panowania władców ozdabiających tym symbolem chrześcijaństwa sztandary legionów rzymskich.65 Stopniowo, nie napotykając na żaden sprzeciw, rozeszła się wieść o cudach, jakie wydawały się konieczne do uzasadnienia nadzwyczajnej odporności krzyża na ząb czasu i jego odnalezienia w tak stosownej chwili. Pieczę nad prawdziwym krzyżem, wystawianym uroczyście na widok publiczny w niedzielę wielkanocną, powierzono biskupowi Jerozolimy i on jeden tylko mógł zaspokajać pobożną ciekawość pielgrzymów darami w postaci małych kawałków drewna, które oni oprawiali w złoto i drogie kamienie i z tryumfem uwozili do swoich krajów. Ale ponieważ ta zyskowna gałąź handlu musiała siłą rzeczy uschnąć bardzo szybko, uznano za dogodne przyjąć, że cudowne drewno posiada jakąś tajemną moc wegetacji i chociaż materia jego stale się zmniejsza, przecież pozostaje całe i nienaruszone.66 Może spodziewano się, że wpływ świętego miejsca i ciągłość cudu wywrą pewne zbawienne skutki na moralność i na wiarę rzeszy. A jednak najbardziej szacunku godni pisarze kościelni musieli przyznać nie tylko to, że ulice Jerozolimy tętniły nieustannym zgiełkiem interesów i rozrywek,67 ale również i to, że występek wszelkiego rodzaju: cudzołóstwo, kradzież, bałwochwalstwo, trucicielstwo i morderstwo, był dla mieszkańców tego świętego miasta czymś bardzo dobrze znanym.68 Kościół jerozolimski swymi bogactwami i przodującą rolą wzbudzał ambicje zarówno ariańskich, jak i prawowiernych kandydatów na biskupów, i cnoty Cyryla, uczczonego po śmierci tytułem świętego, uwydatniły się raczej w sprawowaniu jego godności biskupiej niż w jej uzyskaniu.69
W próżnym i ambitnym umyśle Juliana mogła się obudzić dążność do przywrócenia starożytnej chwały Świątyni Jerozolimskiej.70 Ponieważ chrześcijanie byli stanowczo przekonani, że na całą budowlę zakonu Mojżeszowego zapadł wyrok wieczystej zagłady, cesarz-sofista w razie powodzenia swego przedsięwzięcia mógłby je obrócić w słuszny argument przeciwko wierze w proroctwo i w prawdę Objawienia.71 Chociaż duchowym kultem Synagogi nie był zachwycony, aprobował instytucję Mojżesza, który nie wzgardził przyjęciem wielu obrzędów i ceremonii egipskich.72 Miejscowe, narodowe bóstwo Żydów miało gorącego czciciela w Julianie - tym politeiście pragnącym tylko mnożyć liczbę bogów;73 a tak bardzo łaknął on składania krwawych ofiar, że do współzawodnictwa mogła go wezwać pobożność Salomona, który na uczcie poświęcenia złożył niegdyś w ofierze dwadzieścia dwa tysiące wołów i sto dwadzieścia tysięcy owiec.74 Może takie właśnie względy wpłynęły na jego zamiary, ale większe tu znaczenie miała prespektywa natychmiastowych doniosłych korzyści, nie pozwalająca niecierpliwemu monarsze czekać z tym przedsięwzięciem na odległy i niepewny wynik wojny z Persami.

298 Rozdział dwudziesty trzeci
Postanowił niezwłocznie zbudować na najwyższym wzniesieniu Moriah okazałą świątynię, która by zaćmiła wspaniałością kościół Zmartwychwstania stojący na sąsiednim wzgórzu Kalwaria, oraz powołać stan kapłanów, którzy w swej interesownej gorliwości wykrywaliby sztuczki chrześcijańskich rywali i przeciwstawiali się ich ambicjom; ponadto postanowił Julian utworzyć w Jerozolimie dużą kolonię Żydów - surowych fanatyków, zawsze gotowych popierać, a nawet wyprzedzać rząd pogański w posunięciach wrogich wobec chrześcijan. Wśród przyjaciół Juliana (jeśli z mianem cesarza nie jest sprzeczne miano przyjaciela) pierwsze miejsce wyznaczone przez samego władcę zajmował cnotliwy i uczony Alipiusz.75 Człowieczeństwo Alipiusza miarkowała jego surowa sprawiedliwość połączona z hartem ducha: rozwijając zdolności w kierowaniu cywilną administracją Brytanii, dawał on w wolnych chwilach ujście poetyckiemu natchnieniu, przy czym za wzór sobie stawiał harmonijną miękkość poematów Safony. Ten to właśnie dostojnik, któremu Julian zwierzał się bez zastrzeżeń ze swych najbardziej lekkomyślnych posunięć i z najpoważniejszych planów, otrzymał nadzwyczajną misję odbudowania Świątyni Jerozolimskiej w całym jej pierwotnym pięknie. Sumienny Alipiusz zażądał poparcia wielkorządcy Palestyny i w całej pełni je uzyskał. Na zew swego wielkiego wyzwoliciela Żydzi ze wszystkich prowincji Cesarstwa zebrali się na Świętej Górze ojców, zatrważając i rozjątrzając bezczelnym tryumfem rzesze jerozolimskich chrześcijan. Pragnienie odbudowania świątyni jest w każdym stuleciu największą namiętnością dzieci Izraela. W owym sprzyjającym momencie mężczyźni zapomnieli o swojej chciwości, a kobiety o delikatności właściwej ich płci. Próżność bogaczy dostarczyła łopat i kilofów ze srebra, śmieci przenoszono w opończach jedwabnych i purpurowych. Ze wszystkich trzosów posypały się hojne datki; wszystkie ręce się wyciągnęły, aby wziąć udział w tej pobożnej pracy; i każdy rozkaz wielkiego monarchy spotykał się z entuzjastycznym posłuszeństwem tego ludu.76
A przecież połączone wysiłki władzy i fanatyzmu spełzły na niczym i obszar świątyni żydowskiej, na którym obecnie stoi muzułmański meczet,77 nadal przedstawiał ten sam budujący dla chrześcijan widok ruiny i opuszczenia. Może zaniechanie owej najeżonej trudnościami pracy, do której zabrano się dopiero w ostatnim półroczu panowania Juliana,78 można by sobie tłumaczyć nieobecnością cesarza, jego śmiercią i nowymi zasadami panowania chrześcijańskiego. Ale chrześcijanie już od początku tej pamiętnej rozgrywki w sposób naturalny pobożnie się spodziewali, że honor religii zostanie ocalony jakimś znakomitym cudem. Ówczesne, szacunku godne świadectwa79 potwierdzają z pewnymi odmianami trzęsienie ziemi, trąbę powietrzną i straszny wybuch lawy, wskutek których nowe fundamenty świątyni runęły i szczątki ich zostały rozrzucone po okolicy. Publiczne to wydarzenie opisał Ambroży,80 biskup Mediolanu, w liście do cesarza Teodozjusza, na pewno wywołującym surowe zastrzeżenia Żydów; mówił o tym również i święty Jan Złotousty,81 być może, odwołując się do

Ograniczenie przywilejów duchowieństwa chrześcijańskiego 299
pamięci starszych członków swojej kongregacji w Antiochii, oraz Grzegorz z Nazjanzu,82 który ogłosił sprawozdanie o tym cudzie jeszcze przed końcem owego roku.
Ostatni z wyżej wymienionych pisarzy zuchwale oświadcza, że nawet niewierni nie podawali tego nadprzyrodzonego wydarzenia w wątpliwość, przy czym ta jego wypowiedź, jakkolwiek może się ona wydawać dziwna, znajduje potwierdzenie w bezspornym świadectwie Ammiana Marcellina.83 Ów żołnierz-filozof, który miłował cnoty swego pana, nie przyjmując jego przesądów, pisze w rozsądnej i bezstronnej historii swoich czasów o nadzwyczajnych przeszkodach udaremniających odbudowę Świątyni Jerozolimskiej.
"Gdy Alipiusz wspomagany przez wielkorządcę prowincji energicznie i pilnie popędzał wykonanie prac, straszliwe kule ogniste, raz po raz wybuchające w pobliżu fundamentów, sprawiały, że to miejsce stawało się chwilami niedostępne dla osmalonych i poparzonych robotników; zwycięski ów żywioł, szalejąc stale, jak gdyby sobie postanowił odegnać ich stamtąd jak najdalej, doprowadził wreszcie do tego, że przedsięwzięcia zaniechano."
Świadectwo takiej powagi powinno zadowolić człowieka wierzącego i musi zdziwić niewierzącego. Filozof jednak może jeszcze wymagać oryginalnego zeznania bezstronnych, inteligentnych świadków. W czasie owego doniosłego przesilenia każde bowiem szczególniejsze zjawisko naturalne przybrałoby przecież pozory i spowodowało skutki prawdziwego cudu. Chlubne takie rozwiązanie zostałoby pospiesznie wykorzystane i wyolbrzymione przez pobożny kunszt duchowieństwa Jerozolimy i ochoczą łatwowierność chrześcijańskiego świata, a historyk rzymski z perspektywy lat dwudziestu mógłby, nie bacząc na dyskusje teologiczne, ozdobić opisem pozornie cudownego wydarzenia swoje dzieło.84
Odbudowanie Świątyni Jerozolimskiej łączono potajemnie z ruiną Kościoła chrześcijańskiego. Julian nadal utrzymywał wolność religijną, nie zaznaczając, czy ta powszechna tolerancja wynika z jego sprawiedliwości, czy też z jego wspaniałomyślności. Udawał litość nad nieszczęśliwymi chrześcijanami sprowadzonymi na manowce, jeśli chodzi o najważniejszy cel życia, ale tę litość plamiła pogarda, a pogardę rozjątrzała nienawiść, przy czym poglądy swoje Julian wyrażał w formie dowcipnie sarkastycznych uwag, które zawsze, gdy wychodzą z ust władcy, ranią głęboko i śmiertelnie. Zdając sobie sprawę z tego, że chrześcijanie chlubią się imieniem swego Odkupiciela, popierał i, być może, nakazywał używanie mniej zaszczytnego miana: "Galilejczycy".85 Oświadczał, że głupota Galilejczyków, których opisał jako sektę fanatyków budzących pogardę u ludzi i wstręt u bogów, sprowadza Cesarstwo na skraj przepaści, i napomknął w jednym z edyktów, że chorego szaleńca można czasami wyleczyć zbawienną przemocą.86 Zarówno do swego umysłu, jak i do planów dopuścił nieszlachetne rozróżnienie nakazujące mu uważać, że jedna część poddanych zasługuje na jego łaskę i przychylność, podczas gdy druga ma prawo tylko do takich dobrodziejstw, jakich jego sprawiedliwość nie może odmówić posłu-

300 Rozdział dwudziesty trzeci
sznemu ludowi.87 W myśl zasady brzemiennej w zło i ucisk cesarz przeniósł na najwyższych kapłanów pogańskich nadzór nad hojnymi zasiłkami z dochodów publicznych, przyznanymi Kościołowi przez pobożność Konstan-tyna i jego synów. Zrównano z ziemią pyszny system honorów kościelnych i immunitetów, wzniesiony z tak wielkim kunsztem i trudem; surowość praw przekreśliła nadzieje dotacji spadkowych; i księża sekty chrześcijańskiej zostali zmieszani z najniższą i najpośledniejszą klasą poddanych. Spośród owych przepisów te, których wprowadzenie okazało się konieczne dla powściągnięcia ambicji i chciwości duchownych chrześcijańskich, w jakiś czas później przyjął za wzór pewien mądry władca prawowierny. Szczególne wyróżnienia bowiem, udzielane przez politykę albo hojnie nadawane przez zabobon stanowi kapłańskiemu, muszą się ograniczać tylko do kapłanów religii panującej. Jednakże Julian jako ustawodawca nie był wolny od uprzedzeń i namiętności i celem jego podstępnej polityki było pozbawienie chrześcijan wszelkich doczesnych zaszczytów i korzyści czyniących ich godnymi szacunku w oczach świata.88
Na słuszną i surową naganę zasługuje prawo zakazujące chrześcijanom wykładać gramatykę i retorykę.89 Pobudki, jakie przytoczył cesarz dla usprawiedliwienia tego stronniczego, gnębiącego posunięcia, mogły za jego życia nakazać niewolnikom milczeć, a pochlebcom je wychwalać. Julian nadużywał dwuznaczności słowa, które można bez różnicy zastosować do języka i do religii Greków, z pogardą twierdził, że ludzie, którzy wysławiają zasługę wiary ślepej, nie mają danych na to, aby rościć sobie prawo do korzyści płynących z wiedzy, i w sposób czczy utrzymywał, że jeśli nie chcą oni czcić bogów Homera i Demostenesa, to powinni się zadowalać objaśnieniami Łukasza i Mateusza w Kościele Galilejczyków.90 We wszystkich miastach świata rzymskiego wykształcenie młodzieży powierzono mistrzom gramatyki i retoryki, wybieranym przez wielkorządców, utrzymywanym na koszt publiczny i wyróżnianym wieloma lukratywnymi i zaszczytnymi przywilejami. Edykt Juliana obejmował, jak się zdaje, lekarzy i wszystkich mistrzów sztuk wyzwolonych, przy czym cesarz, zastrzegając sobie prawo aprobowania kandydatów, mógł również przekupywać bądź karać religijną stałość uczonych chrześcijan.91 Gdy tylko wskutek rezygnacji najbar-dzej upartych92 nauczycieli-chrześcijan ustaliło się nie mające już żadnej konkurencji panowanie sofistów pogańskich, Julian zaczął zachęcać młode pokolenie do kształcenia się w szkołach publicznych, żywiąc słuszną nadzieję, że wrażliwe umysły tych uczniów, przyjmowanych bez żadnych ograniczeń, ulegną wpływom literatury i bałwochwalstwa. Większa część młodzieży, odstraszona od przyjęcia tego niebezpiecznego systemu nauki skrupułami własnymi bądź rodziców, musiała tym samym rezygnować z dobrodziejstwa starannego wykształcenia. Julian miał więc wszelkie powody po temu, aby się spodziewać, że w ciągu kilku lat Kościół popadnie w swoją początkową prostotę i że po teologach posiadających dostateczną cząstkę uczoności i umiejętności krasomówczych owego czasu nastąpi pokolenie ślepych, nieoświeconych fana-

Chrześcijanie w niełasce 301
tyków, niezdolnych do obrony prawdy własnych zasad i do demaskowania najróżniejszych głupstw wielobóstwa.93
Niewątpliwie Julian chciał i zamierzał pozbawić chrześcijan korzyści płynących z bogactwa, wiedzy i władzy, ale niesprawiedliwe wykluczenie ich od wszelkich urzędów powierniczych i zyskownych wynikało raczej z jego polityki ogólnej, niż było bezpośrednim następstwem jakiegoś stanowczego prawa.94 Wprawdzie z uwagi na wyższe zasługi zdarzały się czasem pewne nadzwyczajne wyjątki, większość jednak chrześcijańskich urzędników stopniowo usuwano ze stanowisk państwowych, wojskowych i prowincjonalnych. Nadzieje chrześ-cijan-kadydatów, sposobiących się na te stanowiska, wygasły wskutek zdeklarowanej stronniczości władcy, który, złośliwie przypominając, że używanie miecza sprawiedliwości bądź wojny jest dla chrześcijan bezprawiem, postarał się, aby obozów wojskowych i trybunałów sądowych strzegły insygnia bałwochwalstwa. Władzę rządzenia powierzano poganom wyznającym gorąco i gorliwie religię przodków, przy czym, zważywszy, że cesarz często w swoim wyborze kierował się wróżbami, ulubieńcy, których przedkładał jako najmilszych bogom, nie zawsze zaskarbiali sobie uznanie ludzkie.95
Chrześcijanie pod rządami swoich wrogów wiele musieli przecierpieć, a jeszcze więcej mieli powodów do obaw. Julian z natury był przeciwny wszelkiemu okrucieństwu, ponadto troska o dobrą sławę w oczach świata powstrzymywała tego monarchę-filozofa od naruszania praw zarówno sprawiedliwości, jak i niedawno ogłoszonej przez niego samego tolerancji powszechnej. Ale wykonawcy jego władzy w prowincjach byli na stanowiskach mniej rzucających się w oczy. Sprawując władzę arbitralną, kierowali się nie tyle rozkazami, co życzeniami cesarza, więc sekciarzy, których nie wolno im było obdarzać zaszczytami męczeństwa, odważali się potajemnie nękać swoją tyranią. Cesarz, dopóki to tylko było możliwe, udawał, że nic nie wie o niesprawiedliwościach dokonywanych w jego imieniu, a opinię, jaką w głębi duszy żywił o postawie tych urzędników, wyrażał udzielaniem im łagodnych upomnień i hojnych nagród.96
Najskuteczniejszym z narzędzi ucisku, w które ci dostojnicy byli uzbrojeni, stało się prawo zobowiązujące chrześcijan do pełnego, sowitego zadośćuczynienia za burzenie świątyń pod panowaniem poprzedniego władcy. Gorliwość Kościoła tryumfującego nie zawsze czekała na sankcję ze strony władz państwowych, i biskupi, pewni, że ujdzie im to bezkarnie, często maszerowali do ataku na czele swoich kongregacji, aby rujnować świątynie księcia ciemności. Uświęcone obszary tych świątyń, jeszcze nie tak dawno przyłączonych do ojcowizny władcy albo do majątków duchowieństwa, zaczęto teraz dokładnie wytyczać i bez trudu przywracać kapłanom pogańskim. Ale na tych ziemiach i na ruinach pogańskiego zabobonu chrześcijanie w niejednym wypadku zdążyli już wnieść własne przybytki kultu i przed odbudowaniem świątyni trzeba było rozebrać stojący na jej miejscu kościół, przeto gdy jedno stronnictwo oklas-

302 Rozdział dwudziesty trzeci
kiwało sprawiedliwość i pobożność cesarza, drugie opłakiwało i przeklinało jego świętokradczą przemoc.97 Po oczyszczeniu terenu odbudowa okazałych budynków, swego czasu zrównanych z ziemią, oraz zwroty kosztownych ozdób, obróconych na użytek chrześcijan, urosły w bardzo duży rachunek odszkodowań i długów. Sprawcy tych krzywd nie mieli ani możliwości, ani ochoty wywiązywać się z nagromadzonych zobowiązań; w takiej sytuacji ustawodawca wykazałby bezstronną mądrość, równoważąc roszczenia i skargi obu stron na drodze sprawiedliwego rozjemstwa. Jednakże porywcze edykty Juliana wprowadziły w całym Cesarstwie, a już zwłaszcza na Wschodzie, wielki zamęt; przy czym pogańscy dostojnicy, rozpłomienieni gorliwością i chęcią zemsty, zaczęli nadużywać surowego przywileju prawa rzymskiego, które w miejsce niedostatecznego mienia stawia osobę niewypłacalnego dłużnika. Pod panowaniem poprzedniego władcy Marek, biskup Aretuzy,98 starał się nawracać swój lud orężem skuteczniejszym niż oręż perswazji.99 Teraz więc władze zażądały od niego zwrotu pełnej wartości świątyni zburzonej przez jego nietolerancyjną gorliwość, ale ponieważ ubóstwo Marka było dla pogan najzupełniej zadowalające, chodziło im tylko o to, aby ugiąć jego niezłomnego ducha i zmusić go do obietnicy choćby najmniejszego odszkodowania. Pojmano sędziwego biskupa, nieludzko go wychłostano i wyrwano mu brodę, po czym obnażonego i namaszczonego miodem zawieszono w sieci pomiędzy niebem a ziemią, wystawiając go na żądła owadów i promienie syryjskiego słońca.100 Nawet z tej wysokości Marek nadal chlubił się uparcie swoim przestępstwem i obrażał bezsilną wściekłość prześladowców. Wreszcie wybawiono go z ich rąk i odprawiono, aby cieszył się honorami swego boskiego tryumfu. Arianie wynosili pod niebiosa cnoty tego pobożnego arianina; katolicy ambitnie chwalili się, że mają z nim związek,101 a pogan, którzy, być może, odczuwali wstyd albo skruchę, odstraszyło to od powtarzania takich daremnych okrucieństw.102 Julian darował Markowi życie, ale jeśli to ten właśnie biskup Aretuzy ocalił go w dzieciństwie,103 to potomność zamiast wychwalać wspaniałomyślność cesarza potępiać będzie jego niewdzięczność.
W odległości pięciu mil od Antiochii znajdował się jeden z najwykwintniej-szych przybytków pobożności poświęcony przez macedońskich królów Syrii Apollinowi.104 Stała tam wspaniała świątynia na cześć boga światła i jego kolosalny posąg ' 5 prawie całkowicie wypełniał obszerne sanktuarium, skrzące się od złota i drogich kamieni i przyozdobione kunsztem artystów greckich. Bóstwo stało pochylone ze złotym pucharem w ręce, jak gdyby, wylewając w ofierze wino na ziemię, błagało tę czcigodną matkę, aby dała mu w objęcia zimną jak głaz, piękną Dafne - miejsce to bowiem zostało uwieńczone legendą. Wyobraźnia poetów syryjskich przeniosła opowieść miłosną znad rzeki Peneus nad rzekę Orontes. Kolonia królewska w Antiochii naśladowała w obrzędach starożytną Grecję. Z kastalskiego źródła Dafne 106 płynął strumień proroctw współzawodniczących swą prawdziwością i dobrą sławą z wyrocznią delficką.

Chrześcijanie w niełasce 303
Na pobliskich polach zbudowano stadion na mocy specjalnego przywileju 107 zakupionego od miasta Elis; odbywały się tu na koszt miasta igrzyska olimpijskie, przy czym rokrocznie na rozrywki ludowe przeznaczano z dochodów publicznych sumę równą trzydziestu tysiącom funtów szterlingów.108 Wskutek stałego napływu pielgrzymów i zwiedzających niepostrzeżenie powstała w pobliżu świątyni okazała i ludna osada zwana Dafne, wprawdzie nie mająca tytułu miasta prowincjonalnego, ale nie ustępująca mu przepychem. Świątynia i osada znajdowały się w głębi gęstego gaju wawrzynów i cyprysów, który rozciągał się wokoło w promieniu pięciu mil i w najupalniejsze dni lata dawał chłodny i nieprzenikniony cień. Tysiąc strumieni najczystszej wody zapewniało stale świeżość zieleni i temperatury powietrza; zmysły mogły się tu nasycić melodyjnymi dźwiękami i aromatyczną wonią, toteż cały ten spokojny gaj poświęcony był zdrowiu i radości, zbytkowi i uciechom miłosnym. Krzepki młodzieniec, jak Apollo, gonił przedmiot swoich pragnień, a zapłonione dziewczę, któremu los Dafne był przestrogą, wystrzegało się szaleństwa niewczesnej skromności. Żołnierz i filozof woleli mądrze unikać pokus tego zmysłowego raju,109 gdzie rozkosz, przybierając charakter religii, niepostrzeżenie rozwiązywała niezłom-ność męskiej cnoty. Ale gaje Dafne przez wiele wieków nieprzerwanie cieszyły się czcią miejscowych ludzi i obcych przybyszów; dzięki hojności następujących po sobie cesarzy rozszerzały się przywileje tego uświęconego obszaru i każde pokolenie nowymi ozdobami przydawało blasku tej świątyni.110
Gdy Julian w dniu dorocznego święta spieszył oddać cześć Apollinowi i Dafne, pobożność jego doszła do szczytu fanatycznego zapału i niecierpliwości. Żywa wyobraźnia odmalowywała mu zawczasu wdzięczny przepych składania ofiar, wylewania ofiarnego wina, palące się kadzidła, długi pochód młodzieńców i dziewic przyobleczonych w białe szaty - symbol ich niewinności, zgiełkliwe zbiegowisko niezliczonych rzesz. Ale gorliwość Antiochii od czasu zapanowania chrześcijaństwa znajdowała już inne ujście. Cesarz więc w rezultacie skarży się, że zamiast hekatomb tłustych wołów, poświęconych przez t r i b u s y bogatego miasta bóstwu opiekuńczemu, zastał tam tylko jedną jedyną gęś dostarczoną na koszt kapłana, bladego, samotnego mieszkańca tej podupadłej świątyni.111 Przy ołtarzu nie było nikogo, wyrocznia już dawno została zmuszona do milczenia, a cały święty obszar zbezcześciły chrześcijańskie obrzędy pogrzebowe. Prawie w sto lat bowiem po śmierci Babylasa 112 (biskupa Antiochii zmarłego w więzieniu podczas prześladowania chrześcijan przez Decjusza) przeniesiono jego zwłoki na rozkaz cezara Gallusa z dotychczasowego grobu w sam środek gaju Dafne. Nad jego szczątkami wzniesiono wspaniały kościół; część uświęconej ziemi zagarnięto na utrzymanie duchowieństwa oraz na cmentarz dla chrześcijan Antiochii, ambitnie pragnących spoczywać u stóp swego biskupa, a kapłani Apollina wycofali się wraz z przerażonymi i oburzonymi jego czcicielami. Wprawdzie natychmiast gdy wszystko zaczęło wskazywać na to, że nowy przewrót wskrzesza dawną szczęśliwość pogaństwa, kościół Świętego Babylasa

304 Rozdział dwudziesty trzeci
zburzono i do walącej się świątyni, wzniesionej niegdyś przez pobożność królów syryjskich, dołączono nowe budowle, pierwszą jednak i najpoważniejszą troską Juliana było uwolnienie zgnębionego bóstwa od wstrętnej obecności zmarłych i żywych chrześcijan, którzy tak skutecznie zdławili głos pogańskiego oszustwa i fanatyzmu.113
Miejsce zarazy chrześcijańskiej oczyszczono zgodnie z formami obrzędów starożytnych; zmarłych w przyzwoity sposób usunięto; sługom Kościoła pozwolono przewieźć szczątki świętego Babylasa do poprzedniego grobowca w obrębie murów Antiochii. Chrześcijanie w swej gorliwości zapomnieli przy tej okazji o pokorze, którą by przecież mogli ułagodzić zazdrość wrogiego rządu. Za wysokim rydwanem ze szczątkami świętego Babylasa poszły niezliczone rzesze intonując grzmiąco Psalmy Dawidowe, czym najdobitniej dały wyraz swojej pogardzie dla bałwanów i bałwochwalstwa. Powrót świętego był tryumfem, a tryumf ten był zniewagą dla religii cesarza, który musiał przywołać całą swoją dumę, aby ukryć oburzenie. W nocy po tej nierozsądnej procesji świątynia Dafne stanęła w płomieniach, posąg Apollina spłonął doszczętnie, a mury świątyni zamieniły się w nagi i straszliwy pomnik zagłady. Chrześcijanie Antiochii z religijną ufnością utrzymywali, że potężne wstawiennictwo samego świętego Babylasa wskazało błyskawicom Niebios kierunek na ten poświęcony dach, ale Julian, postawiony przed alternatywą uwierzenia albo w zbrodnię, albo w cud, wybrał bez wahania, bez dowodu, ale z pewną szczyptą prawdopodobieństwa to pierwsze i przypisał pożar Dafne mściwości Galilejczyków.114
Przestępstwo chrześcijan, gdyby je dostatecznie udowodniono, mogłoby usprawiedliwić odwet Juliana, który natychmiast kazał pozamykać drzwi katedry w Antiochii i skonfiskować wszystkie jej bogactwa. Celem wykrycia zbrodniarzy będących sprawcami zamieszek i pożaru albo ukrywających bogactwa kościoła poddano kilku duchownych torturom 11 s i z wyroku komesa Wschodu ścięto pewnego prezbitera imieniem Teodoret. Cesarz jednak miał komesowi za złe ten pochopny czyn, ubolewając z prawdziwą bądź też udawaną troską, że nieroztropna gorliwość urzędników splami jego panowanie niesławą prześladowań.116
Gorliwość ministrów Juliana powstrzymało natychmiast jedno zmarszczenie brwi władcy. Ale gdy ojciec ojczyzny głosi się przywódcą fakcji, niełatwo jest powściągnąć i konsekwentnie ukarać samowolę rozwścieczonego ludu. Julian w rozprawie publicznej pochwala nabożność i lojalność świętych miast syryjskich, których pobożni mieszkańcy na pierwsze hasło zburzyli grobowce Galilejczyków, i bardzo słabo uskarża się na to, że pomszczono krzywdy bogów z mniejszym umiarem, niż on by zalecał.117 To niechętne i niepełne wyznanie może chyba być potwierdzeniem relacji pisarzy kościelnych, którzy twierdzą, że w miastach: Gaza, Askalon, Cezarea, Heliopolis i innych, poganie bez zastanowienia się i bez skrupułów nadużywali pomyślnych dla siebie chwil i że tylko śmierć uwalniała od tortur nieszczęśliwe ofiary ich okrucieństwa; poszarpane

Losy Jerzego z Kapadocji 305
ciała wleczone po wszystkich ulicach przeszywano (taka była powszechna wściekłość) rożnami kucharzy i kądzielami rozjuszonych kobiet; krwiożerczy fanatycy po zakosztowaniu wnętrzności chrześcijańskich księży mieszali je z jęczmieniem, aby pogardliwie rzucić na pożarcie nieczystym zwierzętom.118 Takie sceny obłędu religijnego stanowią najbardziej pogardy godny i najwstręt-niejszy obraz natury ludzkiej, ale jeszcze bardziej znamienna była rzeź w Aleksandrii z uwagi na bezsporność tego faktu, pozycję społeczną ofiar oraz wspaniałość owego miasta - stolicy Egiptu.
Jerzy,119 czy to z racji pochodzenia swoich rodziców, czy może dlatego, że w Kapadocji się wychował, przezwany Jerzym z Kapadocji, urodził się w Epifanii w Cylicji, w warsztacie folusznika. Z pośledniego, nieomal niewolniczego stanu podniósł się dzięki talentom pasożytniczym; protektorzy, którym pilnie schlebiał, wystarali się dla swego niegodnego utrzymanka o zyskowne zlecenie bądź kontrakt, na mocy którego zaczął zaopatrywać wojsko w szynkę. Zajęcie to było nędzne, Jerzy z Kapadocji uczynił je niesławnym. Za pomocą najniższych oszustw i przekupstwa nagromadził wielkie bogactwa, ale jego sprzeniewierzenia stały się tak dobrze znane, że musiał uciekać przed pościgiem sprawiedliwości. Po tej hańbie, w której chyba kosztem honoru uratował majątek, zaczai z prawdziwą czy też udawaną gorliwością wyznawać arianizm. Miłując uczoność czy może tylko pragnąc to umiłowanie zadokumentować, zebrał cenną bibliotekę z zakresu historii, retoryki, filozofii i teologii; 12 i to, że się opowiedział za fakcją przeważającą, w rezultacie wyniosło go na tron biskupi Atanazego. Wkroczenie nowego arcybiskupa, Jerzego z Kapadocji, było wkroczeniem barbarzyńskiego zwycięzcy i każdą chwilę jego panowania kalały okrucieństwa i chciwość.
Katolicy Aleksandrii i Egiptu zdani byli na pastwę tyrana, którego natura i wychowanie przysposobiły do sprawowania urzędu prześladowcy, on jednak bezstronnie oprócz katolików gnębił również i innych mieszkańców swojej rozległej diecezji. Ten prymas Egiptu potrafił wprawdzie rozpierać się z pychą i bezczelnością na swoim wysokim stanowisku, ale nie przestał przy tym przejawiać wad wynikających z jego niskiego niewolniczego pochodzenia. Kupcy Aleksandrii zubożeli wskutek tego, że uzyskał on niesprawiedliwy, nieomal powszechny monopol na saletrę, sól, papier, pogrzeby itd.; ponadto ten ojciec duchowy wielkiego ludu zniżał się do uprawiania niecnych i zgubnych sztuczek donosicielstwa. Mieszkańcy Aleksandrii nigdy mu nie zapomnieli ani nie darowali propozycji obłożenia podatkiem wszystkich domów w mieście na zasadzie przestarzałej pretensji, że królewski założyciel Aleksandrii nadał wieczystą własność tej ziemi swym następcom: Ptolemeuszom i Cezarom. Pobożną chciwość Jerzego obudzili poganie, którym świtały już nadzieje swobody i tolerancji; wyniosły arcybiskup plądrował i lżył bogate świątynie Aleksandrii, tonem groźby głośno wykrzykując: "Jak długo jeszcze będzie wolno tu stać tym grobowcom?" Pod panowaniem Konstancjusza wygnała go wreszcie
20 - Gibbon t. 2

306 Rozdział dwudziesty trzeci
wściekłość, a raczej sprawiedliwość ludu, i nie bez gwałtownej walki władze cywilne i wojskowe zdołały z powrotem osadzić go na arcybiskupim tronie i zadośćuczynić jego żądzy zemsty.
Wysłannik, który obwieścił w Aleksandrii wstąpienie na tron Juliana, był zarazem zwiastunem upadku arcybiskupa. Jerzego, wraz z dwoma spośród jego płaszczących się sług, komesem Diodorusem i zarządcą mennicy Drakon-cjuszem, w kajdanach powleczono sromotnie do publicznego więzienia. Po dwudziestu czterech dniach wdarły się tam zniecierpliwione przewlekłą procedurą sądową wściekłe rzesze.
Wśród okrutnych obelg pospólstwa ci wrogowie bogów i ludzi wyzionęli ducha; zwłoki arcybiskupa i jego wspólników na grzbiecie wielbłąda obwożono z tryumfem po ulicach miasta, przy czym bierność stronnictwa Atanazego121 została uznana za przykład ewangelicznej cierpliwości. Szczątki tych nędznych winowajców wrzucono do morza; ludowi przywódcy zamieszek oświadczyli bowiem, że tym razem sprawią zawód pobożności chrześcijan i nie dopuszczą do oddawania czci relikwiom tych męczenników ukaranych podobnie jak ich poprzednicy przez wrogów religii chrześcijańskiej.122 Obawy pogan były słuszne, ale podjęte przez nich środki ostrożności bezskuteczne. Chwalebna śmierć arcybiskupa wymazała grzechy jego życia. Ten współzawodnik Atanazego stał się dla arian drogi i święty, a gdy arianie pozornie się nawrócili, kult jego został wprowadzony również i na łono Kościoła katolickiego.123 Znienawidzonego obcego przybysza, ukrywając wszelkie okoliczności czasu i miejsca, przybrano w maskę męczennika, świętego i bohatera chrześcijaństwa;124 niesławny Jerzy z Kapadocji przeobraził się 12 s w świętego Jerzego, patrona Anglii, oręża rycerstwa i Orderu Podwiązki.126
Julian mniej więcej w tym samym czasie, w jakim dowiedział się o zamieszkach w Aleksandrii, otrzymał wiadomość z Edessy, że dumna i bogata fakcja tamtejszych arian obraziła słabych walentynianów i dopuściła się wybryków nie mogących w państwie praworządnym ujść bezkarnie. Nie czekając na powolne wszczęcie formalnych kroków sprawiedliwości, rozdrażniony władca skierował do dostojników Edessy127 rozkaz konfiskaty całego mienia tamtejszego Kościoła; pieniądze rozdzielono między żołnierzy, ziemię przyłączono do majątków państwowych, przy czym ten akt ucisku jeszcze bardziej pogorszyła nieszlachetna nad wyraz ironia cesarza.
"Okazałem się - powiada Julian - prawdziwym przyjacielem galilejczy-ków. Ich podziwu godne prawo obiecuje królestwo niebieskie ubogim; będą więc oni tym szybciej posuwać się po ścieżkach cnoty i zbawienia teraz, gdy z moją pomocą zdjęte z nich zostało brzemię własności doczesnej. Baczcie - ciągnie dalej monarcha tonem już poważniejszym - baczcie, abyście nie nadużyli mojej cierpliwości i człowieczeństwa. Jeśli obecny nieład trwać będzie nadal, to zbrodnie Galilejczyków pomszczę na wielkorządcach i będziecie mieli słuszny powód ku temu, by obawiać się nie tylko konfiskaty i wygnania, ale ognia i miecza."

Atanazy w wygnany przez Juliana 307
Zamieszki w Aleksandrii były niewątpliwie bardziej krwawej i niebezpiecznej natury. Jednakże biskup chrześcijański zginął z rąk pogan i list publiczny Juliana dobitnie dowodzi, jak stronniczy był duch jego rządów. Wymówki skierowane do obywateli Aleksandrii cesarz przeplata wyrazami szacunku i współczucia; ubolewa, że przy tej okazji chwilowo zapomnieli oni o łagodnych, szlachetnych obyczajach potwierdzających ich greckie pochodzenie. Poważnie gani przestępstwo przez nich popełnione przeciwko prawom sprawiedliwości i człowieczeństwa, ale natychmiast z widocznym upodobaniem wylicza nieznośne prowokacje, którymi tak długo życie im zatruwała bezbożna tyrania Jerzego z Kapadocji. Przyznaje słuszność zasadzie, że mądry i energiczny rząd powinien karcić bezczelną samowolę ludu, a przecież ze względu na Aleksandra, założyciela ich miasta, i na Serapisa, ich bóstwo opiekuńcze, udziela Julian łaskawego wybaczenia winnemu miastu i żywi doń znowu uczucie braterskie.128
Gdy w Aleksandrii po tych zamieszkach nastąpił spokój, na tronie biskupim, z którego strącono niegodnego współzawodnika, znów zasiadł wśród powszechnego entuzjazmu Atanazy; ponieważ gorliwość tego arcybiskupa była miarkowana rozsądkiem, wykorzystywał on swoją powagę nie po to, by rozpłomieniać namiętności ludu, tylko po to, by je uspokajać. Trudów pasterskich nie ograniczał do ciasnych granic Egiptu. Ruchliwym, wielkim umysłem ogarniał stan całego świata chrześcijańskiego, przy czym sędziwy wiek, zasługi i dobra sława pozwoliły mu w chwili niebezpieczeństwa zająć stanowisko kościelnego dyktatora.129 Trzy lata jeszcze nie upłynęły od czasu, gdy większość biskupów zachodnich nieświadomie bądź niechętnie podpisała wyznanie wiary uchwalone w Rimini. Jedni z nich tego żałowali, drudzy widzieli w tym słuszność, ale wszyscy bali się niewczesnej surowości swoich braci prawowiernych, można więc się było spodziewać, że ci, których pycha jest silniejsza od wiary, gotowi są rzucić się w objęcia arian, byle tylko uniknąć niesławy pokuty publicznej, poniżającej ich do rzędu zwykłych ludzi świeckich. W tym samym czasie wśród teologów katolickich roztrząsano dosyć gorąco pewne wewnętrzne różnice zdań co do jedności i rozróżnienia osób boskich i wydawało się, że dalszy rozwój tego metafizycznego sporu zagraża stałym rozłamem Kościoła greckiego i łacińskiego. Dzięki mądrości doborowego synodu, któremu imię i obecność Atanazego nadały powagę soboru powszechnego, biskupi, nieświadomi odstęp-cy, zostali znów przyjęci do wspólnoty Kościoła pod łatwym warunkiem podpisania nicejskiego wyznania wiary, przy czym nie musieli oni ani oficjalnie uznać winy, jaką popełnili zbaczając na ścieżkę błędu, ani drobiazgowo określać swoich scholastycznych poglądów. Za radą prymasa Egiptu duchowieństwo Galii, Hiszpanii, Italii i Grecji już się przygotowało do podjęcia tego zbawiennego kroku i pomimo sprzeciwu pewnych żarliwych jednostek 13 strach przed wspólnym wrogiem poparł sprawę pokoju i harmonii wśród chrześcijan.131

308 Rozdział dwudziesty trzeci
Prymas Egiptu zręcznie i z pośpiechem wykorzystał okres spokoju, zanim go zakłóciły wrogie edykty cesarza.'32 Julian, który chrześcijanami gardził, Atana-zego zaszczycał szczerą i szczególną nienawiścią. Tylko ze względu na niego wprowadził arbitralne rozróżnienie, sprzeczne już co najmniej z duchem swoich poprzednich oświadczeń. Stwierdził mianowicie, że Galilejczyków odwołanych z wygnania ogólna pobłażliwość bynajmniej nie upoważnia do obejmowania dawnych ich kościołów, i wyraził zdziwienie, że przestępca, raz po raz skazywany przez sąd cesarzy, ośmiela się obrażać majestat prawa przywłaszczając sobie arcybiskupi tron Aleksandrii bez rozkazu swego władcy. Aby ukarać Atanazego za to urojone przestępstwo, wygnał go z Aleksandrii, z zadowoleniem sobie wyobrażając, jaką przyjemność tym aktem sprawiedliwości sprawi swoim pobożnym poddanym - poganom. Natarczywe błagania ludu rychło go jednak przekonały, że większość mieszkańców Aleksandrii to chrześcijanie i że znaczna większość chrześcijan stanowczo się opowiada za swoim uciskanym prymasem. Ale znajomość ich poglądów, zamiast skłonić Juliana do odwołania wyroku, sprowokowała go do rozciągnięcia nakazu wygnania Atanazego na cały Egipt. Gorliwość rzeszy spowodowała tylko to, że Julian stał się jeszcze bardziej nieubłagany; zląkł się niebezpieczeństwa, jakim zagrażało pozostanie śmiałego, popularnego przywódcy na czele burzliwego miasta, i dając wyraz swemu oburzeniu zdradził, jak wysokie ma mniemanie o odwadze i zdolnościach Atanazego. Jednakże z wykonaniem wyroku przez pewien czas zwlekano wskutek ostrożności czy może niedbalstwa Ekdycjusza, prefekta Egiptu, którego wreszcie zbudziła z letargu surowa nagana.
"Chociaż w swojej niedbałości - powiada Julian - nie piszesz mi o innych sprawach, obowiązkiem twoim jest przynajmniej zawiadomić mnie o krokach, jakie poczyniłeś przeciwko Atanazemu, wrogowi bogów. Zamiary moje już dawno zostały ci obwieszczone. Przysięgam na wielkiego Serapisa, że jeśli na Kalendy Decembra Atanazy nie wyjedzie z Aleksandrii, mało tego! - z Egiptu, urzędnicy twego urzędu zapłacą za to grzywną w wysokości stu funtów złota. Znasz moje usposobienie: powolny jestem w potępianiu, ale jeszcze powolniejszy w przebaczaniu."
List ten wzmocniło krótkie postscriptum dopisane przez cesarza własnoręcznie:
"Pogarda, jaką się okazuje wszystkim bogom, napełniła mnie smutkiem i oburzeniem. Nic by moim oczom i uszom nie było bardziej miłe niż wygnanie Atanazego z całego obszaru Egiptu. Ohydny nędznik! Pod moim panowaniem wskutek jego prześladowań przyjęło chrzest kilka dam greckich najwyższego stanu."133
Śmierć Atanazego nie została wyraźnie nakazana, ale prefekt Egiptu zrozumiał, że bezpieczniej będzie przekroczyć niż zaniedbać rozkaz rozdrażnionego władcy. Arcybiskup jednak roztropnie wycofał się do klasztorów na pustyni i, ze zwykłą sobie zręcznością unikając sideł wroga, dożył chwil

Szerzenie się fanatyzmów religijnych 309
tryumfu nad prochami władcy, który za życia słowami brzemiennymi w straszliwą doniosłość wyraził życzenie, aby cały jad szkoły galilejskiej zawarł się w jednej osobie Atanazego.134
Usiłowałem tu wiernie przedstawić przebiegły system, który stosował Julian, chcąc uzyskać skutki prześladowania, a nie ściągnąć przy tym na siebie winy ani zarzutów. Jednakże chociaż duch fanatyzmu rzeczywiście zżerał serce i rozum cnotliwego władcy, trzeba przyznać, że namiętności ludzkie i zapał religijny rozdmuchiwały i wyolbrzymiały rzeczywiste cierpienia chrześcijan pod jego panowaniem. Pokora i rezygnacja cechująca pierwszych uczniów Ewangelii stanowiła dla ich następców raczej przedmiot do wychwalania niż wzór do naśladowania.
Chrześcijanie, którzy teraz już od lat czterdziestu sprawowali w Cesarstwie rządy kościelne i świeckie, zdążyli sobie przyswoić zuchwałe przywary dobrobytu 13 5 i uwierzyć w to, że do panowania na ziemi mają prawo wyłącznie święci. Gdy tylko wrogość Juliana pozbawiła duchowieństwo przywilejów uzyskanych dzięki łasce Konstantyna, zaczęli się skarżyć na najokrutniejszy ucisk; tolerancja okazywana bałwochwalcom i heretykom była dla stronnictwa prawowiernego przedmiotem żałości i zgorzknienia.136 Gorliwość wiernych nadal więc dopuszczała się aktów gwałtu, chociaż nie znajdowały już one poparcia ze strony dostojników państwowych. W Pessinus, nieomal w obecności cesarza, obalono ołtarz Cybele; w mieście Cezarei w Kapadocji rozwścieczony lud chrześcijański zburzył podczas zamieszek świątynię Fortuny, jedyne miejsce kultu, jakie pozostało tamtejszym poganom. Przy tych okazjach władca, czuły na honor bogów, nie przejawiał chęci do powstrzymywania biegu sprawiedliwości; jeszcze bardziej rozjątrzało go stwierdzenie, że fanatycy, słusznie ukarani jako podpalacze, zostają za to wynagrodzeni zaszczytami męczeństwa.137
Chrześcijańscy poddani Juliana byli pewni wrogich zamysłów swego władcy, każda więc okoliczność jego rządów mogła im w zazdrosnej obawie dawać jakieś podstawy do niezadowolenia i podejrzeń. Tworzyli tak znaczną część ludu, że wielu z nich musiało podlegać karom zwykłego wymiaru sprawiedliwości, ale ich pobłażliwi bracia, nie wnikając w meritum sprawy, z góry zakładali ich niewinność, przyznawali słuszność ich roszczeniom i w surowości sędziów dopatrywali się szykan prześladowania religijnego.138 Istniejącą niedolę, nieznośną, jak się mogła wydawać, przedstawiano jako lekkie preludium do nieszczęść zagrażających w przyszłości. Chrześcijanie bowiem uważali Juliana za okrutnego, chytrego tyrana, który odłożył pełną swoją zemstę do czasu zwycięskiego zakończenia wojny z Persami. Spodziewali się, że natychmiast gdy zatryumfuje on nad tym zewnętrznym wrogiem Rzymu, zdejmie z oblicza przykrą dla siebie maskę i amfiteatry trysną wtedy krwią pustelników i biskupów, a każdy, kto jeszcze obstawać będzie przy wyznawaniu wiary chrześcijańskiej, zostanie pozbawiony wszystkich dobrodziejstw natury i społeczeństwa.139 Wszelkie oszczerstwa,140 jakie tylko mogły godzić w dobrą sławę Apostaty,

310 Rozdział dwudziesty trzeci
spotykały się z łatwowiernym przyjęciem wśród jego zalęknionych i pełnych nienawiści przeciwników, przy czym ich nierozsądna wrzawa jeszcze bardziej rozdrażniała władcę, którego z obowiązku powinni darzyć szacunkiem, a ze względu na własne dobro - pochlebstwami. Zaklinali się, że łzy i modły są ich jedynym orężem przeciw bezbożnemu tyranowi, poświęcając jego głowę sprawiedliwym wyrokom obrażonych Niebios. Ale napomykali przy tym z posępną determinacją, że ich uległość nie wynika ze słabości i że w niedoskonałym stanie cnoty ludzkiej cierpliwość, oparta na pewnej zasadzie, może się wskutek prześladowania wreszcie wyczerpać. Niemożliwością jest określić, jak dalece zapał Juliana przeważyłby nad jego rozsądkiem i człowieczeństwem, gdyby panował dłużej, ale jeśli poważnie zastanowimy się nad siłą i duchem Kościoła, to nabierzemy przekonania, że ten cesarz po to, aby zdławić religię Chrystusową, musiałby na swój kraj ściągnąć okropności wojny domowej.141

Rozdział dwudziesty czwarty
POBYT JULIANA W ANTIOCHII - JEGO POMYŚLNA WYPRAWA NA
PERSÓW - PRZEJŚCIE TYGRYSU - ODWRÓT I ŚMIERĆ JULIANA -
WYBÓR JOWIANA - JOWIAN RATUJE WOJSKA RZYMSKIE
ZAWARCIEM HANIEBNEGO UKŁADU
O
powieść filozoficzna, ułożona przez Juliana pod tytułem Cezarowie1, jest jednym z najmilszych i najbardziej pouczających dzieł starożytnego dowcipu.2 W okresie swobody i wolności saturnaliów Romulus przygotowuje ucztę dla bóstw Olimpu, które go przyjęły za swego godnego wspólnika, oraz dla rzymskich władców, którzy swego czasu panowali nad jego wojowniczym ludem i pokonanymi narodami ziemi. Nieśmiertelni zasiadają we właściwym porządku na swych okazałych tronach, a stół cezarów jest nakryty poniżej Księżyca, w wyższych sferach powietrznych. Tyranów, którzy by zhańbili towarzystwo bogów i ludzi, zrzuca na łeb, na szyję do otchłani Tartaru nieubłagana Nemezis. Pozostali cezarowie po kolei idą na swoje miejsca i, gdy przechodzą, stary Sylen, roześmiany moralista, pod maską bachicznego hulaki3 ukrywający mądrość filozofa, czyni złośliwe uwagi na temat ich występków, ułomności i przywar. Zaraz po uczcie Merkury oznajmia, że z woli Jowisza nagrodą za najwyższe zasługi będzie korona niebiańska. Jako kandydaci najznakomitsi zostają wybrani: Juliusz Cezar, August, Trajan i Marek Aureliusz, przy czym do tego zaszczytnego współzawodnictwa dopuszcza się zniewieściałego Konstantyna;4 a także Aleksander Wielki ma się ubiegać o chlubną nagrodę na równi z bohaterami rzymskimi. Każdemu z kandydatów wolno przedstawić własne zasługi, ale przed sądem bogów skromne milczenie Marka Aureliusza przemawia na jego korzyść znacznie dobitniej niż wymyślne oracje dumnych współzawodników. Gdy sędziowie owej straszliwej rozgrywki przystępują do badania serca i pobudek działania tego cesarza-stoika, jego wyższość wydaje się jeszcze bardziej decydująca i widoczna.5 Aleksander i Cezar, August, Trajan i Konstantyn z rumieńcem przyznają, że doniosłym celem i c h trudów była sława, potęga albo przyjemność, ale i bez tego sami bogowie patrzą z szacunkiem i miłością na cnotliwego śmiertelnika, który na tronie wprowadzał w życie nauki filozofii i w stanie ludzkiej niedoskonałości piął się do naśladowania moralnych cech bóstwa.
Wartość tego przyjemnego utworu (Cezarowie Juliana) jest tym większa, że autor sam był cesarzem. Władca, z całą swobodą nakreślający występki i cnoty

312 Rozdział dwudziesty czwarty
swych poprzedników, podpisuje w każdej linijce naganę albo aprobatę własnego postępowania.
Chociaż w chwilach chłodnych rozmyślań Julian najbardziej cenił użyteczne i dobroczynne cnoty Marka Aureliusza, to jednak jego ambitnego ducha rozpłomieniała chwała Aleksandra i z równym zapałem ubiegał się o szacunek mędrców, jak o poklask rzeszy. W kwiecie wieku, gdy władze umysłu i ciała przejawiają największą energię, cesarz, pouczony przez doświadczenie i zachęcony zwycięstwem nad Germanami, postanowił uświetnić swoje panowanie jakimś osiągnięciem jeszcze wspanialszym i bardziej pamiętnym. Posłowie Wschodu, z kontynentu indyjskiego i z wyspy Cejlon,6 już pokłonili się z szacunkiem rzymskiej purpurze.7 W narodach Zachodu czy to podczas pokoju, czy to podczas wojny osobiste cnoty Juliana wzbudzały cześć i strach. Julian lekceważył trofea zwycięstwa nad Gotami,8 zadowalając się najzupełniej tym, że sam groźny dźwięk jego imienia i dodatkowe twierdze, którymi wzmocnił granicę Tracji i granicę Illyricum, odstraszą drapieżnych barbarzyńców znad Dunaju od wszelkiego sprzeniewierzania się układom pokojowym w przyszłości. Za rywala godnego swego oręża uważał jedynie następcę Cyrusa i Artakserksesa, postanowił więc ostatecznym podbojem Persji ukarać ten wyniosły naród, tak długo i tak obraźliwie opierający się majestatowi Rzymu.9 Monarcha perski, gdy tylko doszła go wieść, że na tron Konstancjusza wstąpił władca o zgoła odmiennym charakterze, zniżył się do wysunięcia pewnych, może chytrych, a może szczerych, propozycji w kierunku rokowań pokojowych. Ale pychę Szapura zaskoczyła stanowczość Juliana, który surowo oświadczył, że nigdy nie zgodzi się na żadne rozmowy o pokoju wśród płomieni i ruin miast Mezopotamii, dodając przy tym z pogardliwym uśmiechem, że nie ma potrzeby rokować za pośrednictwem posłów, ponieważ już postanowił odwiedzić w najbliższym czasie dwór perski osobiście. Niecierpliwość cesarza przyspieszała przygotowania do wojny. Mianowano dowódców w tym doniosłym celu i zebrano olbrzymią armię, a Julian, maszerując z Konstantynopola przez prowincje Azji Mniejszej, przybył do Antiochii mniej więcej w osiem miesięcy po śmierci swego poprzednika. Gorące pragnienie wyprawy w samo serce Persji odłożył na razie, przejęty obowiązkiem koniecznego zaprowadzenia ładu w Cesarstwie, gorliwością nakazującą mu wskrzesić kult bogów i radami najmędrszych przyjaciół, którzy go przekonali, że trzeba armii pozwolić na zbawienny wypoczynek w kwaterach zimowych, aby odnowić wyczerpane siły legionów galijskich i wskrzesić ducha i dyscyplinę wojsk Wschodu. Julian dał się na to namówić i postanowił aż do wiosny następnego roku pozostać w Antiochii wśród ludu złośliwie skłonnego do wyszydzania pośpiechu i ganienia powolności swego władcy.10
Julian bardzo fałszywie oceniałby własny charakter i obyczaje Atiochii,11 gdyby sobie pochlebiał, że jego kontakt osobisty z tą stolicą Wschodu przyniesie obopólne zadowolenie władcy i ludowi. Ciepły klimat usposabiał krajowców do pławienia się w spokoju i dobrobycie zupełnie bez umiaru, przy czym żywotna

Julian znienawidzony w Antiochii 313
rozwiązłość Greków łączyła się z dziedziczną miękkością charakteru Syryjczyków. Jedynym prawem była moda, jedynym celem rozkosz, jedynym rozróżnieniem między obywatelami Antiochii wspaniałość stroju i mebli. Honorowano tylko sztuki służące zbytkowi, z poważnych cnót męskich wyśmiewano się i szydzono, a pogarda, jaką otaczano skromność niewieścią i wiek sędziwy, świadczyła o powszechnym zepsuciu. Upodobaniem, a raczej namiętnością Syryjczyków były widowiska, najbieglejszych więc artystów sprowadzano z sąsiednich miast12 i znaczna część dochodów publicznych szła na ludowe rozrywki; wspaniałość igrzysk teatralnych i cyrkowych uważała An-tiochia za swoje szczęście i chwałę. Nic przeto dziwnego, że proste obyczaje władcy, który taką chwałę lekceważył i na takie szczęście był nieczuły, wkrótce napełniły jego delikatnych poddanych niesmakiem. Zniewieściali mieszkańcy Wschodu nie mogli ani naśladować, ani podziwiać zawsze przejawianej, chociaż nie zawsze zupełnie szczerej prostoty Juliana. Tylko w dni świętowania, starożytnym zwyczajem poświęcone czci bogów, Julian nieco rozluźniał swoją filozoficzną surowość, ale te święta były też jedynymi dniami, w których Syryjczycy Antiochii potrafili od siebie odsuwać ponęty przyjemności. Większość ich bowiem głosiła chwałę imienia Chrystusowego, wprowadzonego przez ich przodków;13 i chociaż zgoła się nie przejmowali swoim nieposłuszeństwem wobec przykazań moralnych, to jednak z całą skrupulatnością i oddaniem trwali przy naukach spekulatywnych wyznawanej przez siebie religii. W Kościele Antiochii szalała schizma i herezja, ale arianie i atanazjanie, zwolennicy Melecjusza i zwolennicy Paulinusa 14 kierowali się wszyscy taką samą pobożną nienawiścią do wspólnego przeciwnika.
Niezmiernie silne uprzedzenie mieli chrześcijanie Antiochii do tego apostaty, wroga i następcy władcy, który sobie pozyskał sympatię bardzo licznego stronnictwa, a już nieubłagany sprzeciw w stosunku do osoby Juliana wzbudziło przeniesienie szczątków świętego Babylasa. Gdy Julian przybył do Antiochii, jego poddani uskarżali się z przesądnym oburzeniem, że krok w krok za cesarzem szedł z Konstantynopola głód. Niezadowolenie głodnego ludu wzrosło jeszcze bardziej wskutek nierozsądnych wysiłków, aby ulżyć jego niedoli. Zła pogoda sprawiła, że zbiory w Syrii owego roku były bardzo marne, toteż cena chleba *5 na placach targowych Antiochii podniosła się w proporcji do niedostatku zboża. Ale tę zwyżkę uczciwą i umiarkowaną wkrótce naruszyły zachłanne machinacje monopolu. W nierównej walce, w której jedna strona rości sobie prawo własności do plonów ziemi, strona druga uważa je za zyskowny przedmiot handlu, a trzecia wymaga ich na codzienne i konieczne środki utrzymania się przy życiu, cały ciężar pokrycia zysków wyciąganych z tego przez czynniki pośrednie spada na barki bezbronnych konsumentów. Ciężkie swe położenie pogarszali oni własną niecierpliwością i niepokojem, wkrótce więc obawa przed niedostatkiem przybrała pozory głodu. Gdy żyjący w zbytkach obywatele Antiochii skarżyli się na wysoką

314 Rozdział dwudziesty czwarty
cenę drobiu i ryb, Julian publicznie oświadczył, że miasto skromne i oszczędne powinno być zadowolone z regularnych dostaw oliwy i chleba, ale uznał, że obowiązkiem władcy jest postarać się o środki utrzymania dla ludu. Przejęty tą zbawienną myślą, cesarz odważył się na krok bardzo niebezpieczny i wątpliwy, ustalając wartość zboża prawnie. Wydał rozporządzenie, aby w czasie niedostatku sprzedawano je po cenie rzadko kiedy stosowanej przedtem, nawet w latach największego urodzaju; po czym, chcąc wzmocnić to prawo własnym przykładem, wysłał na rynek czterysta dwadzieścia dwa tysiące modii, czyli miar zboża, sprowadzonych na jego rozkaz ze spichrzów Hierapolis, Chalcydy, a nawet Egiptu. Następstwa, które przewidzieć było łatwo, dały się wkrótce odczuć. Pszenicę cesarską wykupili bogaci kupcy, a właściciele ziemi i zboża wstrzymali swoje zwykłe dostawy dla miasta, w wyniku czego małe ilości ukazujące się na placach targowych sprzedawano potajemnie po bardzo wygórowanej, nielegalnej cenie. Julian jednak nie przestawał wychwalać własnej polityki, traktując skargi ludu jako czcze i niewdzięczne szemranie, co przekonało Antiochię, że był on uparty, co prawda bez okrucieństwa, podobnie jak jego brat, Gallus.16 Perswazje senatu miejskiego przyczyniły się tylko do wzmożenia jego nieugięto-ści. Nabrał przekonania, być może zresztą słusznie, że senatorzy Antiochii, którzy posiadają ziemię albo zajmują się handlem, sami przyczynili się do nieszczęść, jakie spadły na ich kraj, i zarzucił im, że zamiast wypełniać obowiązki wobec społeczeństwa z bezczelnym zuchwalstwem występują w obronie interesów własnych. Wszystkich tych dwustu najszlachetniejszych i najbogatszych poddanych odesłał pod strażą z pałacu do więzienia i chociaż jeszcze przed schyłkiem tego wieczora wolno im było powrócić do swoich domów,17 cesarz nie mógł od nich uzyskać przebaczenia tak łatwo, jak sam im przebaczenia udzielił. Podobne żale nadal pozostały przedmiotem skarg pracowicie puszczanych w obieg przez dowcip i lekkomyślność syryjskich Greków. W rozwiązłych dniach saturnaliów ulice miasta rozbrzmiewały bezczelnymi piosenkami wyszydzającymi prawa, religię, cesarza i jego sposób bycia, a nawet jego brodę, przy czym duch Antiochii przejawiał się w pobłażliwości dostojników i w poklasku rzeszy.18 Uczeń Sokratesa czuł się głęboko urażony tymi ludowymi zniewagami, ale monarcha obdarzony szybką orientacją i sprawujący władzę absolutną nie pozwolił sobie na zemstę. Tyran może by bez żadnego rozróżnienia wyjął spod prawa obywateli Antiochii i ci pokojowo nastawieni Syryjczycy musieliby ulegle poddać się chuci, zachłanności i okrucieństwu wiernych legionów galijskich. Wyrokiem łagodniejszym można było pozbawić stolicę Wschodu jej zaszczytów i przywilejów i wówczas dworzanie, a może i poddani Juliana pochwalaliby taki akt sprawiedliwości potwierdzający godność najwyższego dostojnika Rzeczypospolitej.19 Zamiast jednak nadużyć bądź skorzystać z powagi stanu, aby pomścić swoje krzywdy osobiste, Julian zadowolił się odwetem bardzo nieszkodliwym, niemniej takim, na jaki byłoby stać tylko niewielu władców.

Sofista Libaniusz 315
Obrażano Juliana satyrami i paszkwilami, więc teraz on z kolei ułożył pod tytułem Wróg brody ironiczne wyznanie swoich błędów połączone z ostrą i ciętą satyrą na rozwiązłe, zniewieściałe obyczaje Antiochii. Tę cesarską odpowiedź wystawiono na widok publiczny przed bramami pałacu i po dziś dzień Mizopogon20 pozostaje szczególnym pomnikiem urazy, dowcipu, człowieczeństwa i braku rozsądku Juliana. Chociaż udawał on, że się śmieje, wybaczyć nie potrafił.21 Pogardę swoją wyraził i, być może, zarazem zaspokoił pragnienie zemsty mianowaniem wielkorządcy22 godnego tylko takich poddanych, po czym, raz na zawsze się odrzekając tego niewdzięcznego miasta, obwieścił postanowienie spędzenia nadchodzącej zimy w Tarsie w Cylicji.23
A przecież Antiochia posiadała jednego obywatela, którego talent i cnoty mogły, zdaniem Juliana, okupić występek i głupotę tego miasta. Sofista Libaniusz urodził się w tej stolicy Wschodu. Publicznie wykładał sztukę retoryki i deklamacji w Nicei, w Nikomedii, w Konstantynopolu i w Atenach, a potem już do końca życia w rodzimej Antiochii. Do szkoły jego pilnie uczęszczała młodzież grecka; uczniowie, przekraczający czasem liczbę osiemdziesięciu, wysławiali swego niezrównanego mistrza, a zazdrość jego współzawodników, przepędzających go prześladowaniami z miasta do miasta, tylko potwierdzała przychylną opinię o wysokich zasługach, którymi sam Libaniusz ostentacyjnie się chlubił. Nauczyciele Juliana wymusili od swego królewskiego ucznia pochopne, ale uroczyste zapewnienie, że nigdy nie będzie on uczęszczał na wykłady tego ich przeciwnika, co oczywiście rozpłomieniło poskramianą ciekawość młodzieńca. Potajemnie więc wystarał się Julian o pisma niebezpiecznego sofisty i stopniowo doszedł do doskonałości w naśladowaniu jego stylu, prześcigając nawet najznakomitszych z jego uczniów.24 Po wstąpieniu na tron oświadczył, że nie może się doczekać chwili, gdy dane mu będzie uściskać i wynagrodzić syryjskiego sofistę, który w zwyrodniałych czasach zachowuje grecką czystość smaku, obyczajów i religii. To ustosunkowanie się cesarza jeszcze bardziej ugruntowała i uzasadniła rozsądna duma, jaką okazał jego ulubieniec. Zamiast pospieszyć w pierwszym szeregu tłumów nacierających na pałac w Konstantynopolu Libaniusz spokojnie zaczekał na przybycie Juliana do Antiochii; pierwsze lepsze objawy chłodu i obojętności wystarczały, by wycofywał się z dworu: wymagał oficjalnego zaproszenia na każde odwiedziny i uczył władcę doniosłej prawdy, że może on mieć posłuch u poddanego, ale musi zasługiwać na przywiązanie przyjaciela. Sofiści każdego stulecia, gardząc bądź też udając, że gardzą przypadkowymi wyróżnieniami z racji wysokiego rodu albo majątku,25 odnoszą się z szacunkiem do zalet umysłu, którymi sami tak obficie są obdarzeni. Julian mógł lekceważyć poklask sprzedajnego dworu ubóstwiającego go z racji cesarskiej purpury, ale głęboko mu pochlebiały pochwały, napomnienia, swoboda i zawiść niezależnego filozofa, który, odrzucając jego cesarską łaskę, kochał jego osobę, sławił jego chwałę i zachował pamięć o nim. Obszerne pisma Libaniusza po dziś dzień istnieją; przeważnie są to czcze i błahe utwory

316 Rozdział dwudziesty czwarty
krasomówcy uprawiającego sztukę słowa, wytwory umysłu samotnego badacza, który nie bacząc na swoich współczesnych nieustannie przebywał duchem na wojnie trojańskiej i w ateńskiej rzeczypospolitej. A przecież ten sofista z An-tiochii czasami schodził ze swego urojonego piedestału; utrzymywał rozliczną, wypracowaną korespondencję,26 wychwalał cnoty swoich czasów, zuchwale ganił nadużycia obywateli w życiu prywatnym i w życiu publicznym, wymownie występował w obronie Antiochii przeciwko słusznej urazie najpierw Juliana, a potem Teodozjusza. Powszechnym nieszczęściem starości27 jest tracenie wszystkiego, co mogłoby ją czynić pożądaną, ale Libanłusz doświadczył szczególnego pecha, gdyż danym mu było przeżyć religię i nauki, którym poświęcił życie i talent. Ten przyjaciel Juliana był oburzonym świadkiem ostatecznego tryumfu chrześcijaństwa, przy czym nadmierna nabożność, przesłaniająca mu widok świata widzialnego, nie natchnęła go żadną żywą nadzieją niebiańskiej chwały i szczęśliwości.28
Wojownicza niecierpliwość skłoniła Juliana do wyruszenia w pole na początku wiosny; z pogardą i z wyrzutami odprawił senat Antiochii towarzyszący mu aż do granicy obszarów, na które postanowił już nigdy nie wracać. Po żmudnym dwudniowym marszu29 zatrzymał się trzeciego dnia w Berei, czyli w Aleppo, gdzie ku swojej udręce zastał senat niemal całkowicie chrześcijański. Wymowne przemówienie apostoła pogaństwa przyjęto tam chłodno i oficjalnie. Syn jednego z najznakomitszych obywateli Berei, który ze względu na korzyści czy może idąc za głosem sumienia przyjął religię cesarza, został przez swego rozzłoszczonego rodzica wydziedziczony. Ojciec i syn otrzymali wówczas zaproszenie do cesarskiego stołu. Julian, zasiadłszy pomiędzy nimi, usiłował bez powodzenia przekonać ojca wykładem i przykładem tolerancji; z udawanym spokojem popierał nieroztropną gorliwość sędziwego chrześcijanina, zdającego się zapominać o uczuciach natury i obowiązku poddanego, i wreszcie odwracając się do strapionego młodzieńca, rzekł: "Ponieważ tracisz ojca ze względu na mnie, wypada, abym ci go zastąpił." 30
W sposób znacznie bardziej odpowiadający życzeniom cesarza przyjęto go w Batnae, małym miasteczku ładnie położonym w cyprysowym gaju w odległości około dwudziestu mil od miasta Hierapolis. Mieszkańcy Batnae, którzy, jak się wydawało, byli przywiązani do kultu swoich bóstw opiekuńczych: Apollina i Jowisza, godnie przygotowali się do obrzędów składania ofiar, ale poważną pobożność Juliana uraziła wrzawa ich poklasku i aż nazbyt wyraźnie zobaczy} on, że dym unoszący się z ołtarzy jest raczej kadzidłem pochlebstwa niż nabożności.
W Hierapolis wspaniała starożytna świątynia, która przez tyle stuleci uświęcała to miasto,31 już nie istniała; upadek jej mogło przyspieszyć to, że święte bogactwa dostarczały środków dostatniego utrzymania ponad trzystu kapłanom. A przecież Juliana ucieszyła tam okazja do uściskania przyjacie-la-filozofa, którego stanowczość religijna opierała się natarczywym, raz po

Julian wkracza na terytorium Persji 317
raz powtarzanym błaganiom Konstancjusza i Gallusa, ilekroć ci władcy podczas przejazdu przez Hierapolis zatrzymywali się w jego domu. Gorliwość przejawiał Julian chyba tak samo żywo w beztroskiej i poufałej korespondencji z przyjaciółmi, jak w staranności swoich przygotowań wojennych. Wszczął teraz wojnę doniosłą i trudną; niespokojny o jej wynik, z jeszcze większą niż zazwyczaj uwagą obserwował i zapisywał najbardziej błahe znaki, z których, zgodnie z prawidłami wróżenia, można było poznawać wydarzenia przyszłości.32 O tym, że już dojechał do Hierapolis, zawiadomił Libaniusza wykwintnym listem33 przejawiającym łatwość, z jaką władał piórem, i czułą przychylność dla tego sofisty z Antiochii.
Miasto Hierapolis, położone tuż nad Eufratem,34 zostało wyznaczone jako miejsce ogólnej zbiórki oddziałów rzymskich, które natychmiast przechodziły na drugi brzeg tej wielkiej rzeki po sporządzonym zawczasu moście z łodzi.35 Gdyby Julian przejął upodobania swoich poprzedników, to może by stracił odpowiednią do operacji wojskowych, ważną porę roku, spędzając ją w cyrku Samosaty albo w kościołach Edessy. Wojowniczy ten cesarz wybrał sobie jednak za wzór nie Konstancjusza, tylko Aleksandra, więc bez żadnej zwłoki udał się do Carrae,36 pradawnego miasta Mezopotamii, oddalonego od Hierapolis o osiemdziesiąt mil. Świątynia Księżyca przyciągała pobożnego Juliana, pomimo to jednak wykorzystał on ten parodniowy postój przede wszystkim na ukończenie ogromnych przygotowań do wojny z Persami. Dotychczas zachowywał cały plan owej wyprawy w ścisłej tajemnicy, ale zważywszy, że Carrae leżało na rozstaju dwóch wielkich dróg, nie mógł już dłużej ukrywać, czy zamierza natrzeć na Szapura od strony Tygrysu czy od strony Eufratu. Odłączył więc armię składającą się z trzydziestu tysięcy żołnierzy pod dowództwem swego krewnego, Prokopiusza, oraz Sebastiana, byłego diuka Egiptu. Otrzymali oni rozkaz marszu w kierunku Nisibis i zabezpieczenia granicy przed dorywczymi najazdami nieprzyjaciela, zanim przeprawią się przez Tygrys. Dalsze operacje tych dowódców pozostawiono do uznania im samym, niemniej Julian liczył na to, że po spustoszeniu ogniem i mieczem urodzajnych okręgów Medii i Adiabene zdążą przybyć pod mury Ktezyfontu mniej więcej w tym samym czasie, gdy on sam, posuwając się miarowo brzegiem Eufratu, dojdzie do stolicy monarchii perskiej i rozpocznie jej oblężenie.
Powodzenie tego dobrze uzgodnionego planu zależało w dużej mierze od wydatnej pomocy króla Armenii, który nie narażając własnego kraju na żadne niebezpieczeństwo mógł odłączyć od swojej armii czterotysięczną konnicę i dwudziesto tysięczną piechotę, aby wesprzeć Rzymian.37 Ale słaby Arsaces Tyranus,38 król Armenii, jeszcze haniebniej niż jego ojciec, Chosroes, wyro-dził się nie dziedzicząc męskich cnót wielkiego Tiridatesa. Małoduszny ten monarcha, przeciwny wszelkim przedsięwzięciom niebezpiecznym i pełnym chwały, potrafił ukryć swą trwożliwą gnuśność pod przyzwoitymi pozorami religii i wdzięczności. Wyraził przeto pobożne przywiązanie do pamięci Koń-

318 Rozdział dwudziesty czwarty
stancjusza, z którego rąk otrzymał w małżeństwie Olimpiadę, córkę prefekta Ablawiusza; związek z tą kobietą wychowywaną na przyszłą żonę cesarza Kon-stansa podniósł godność króla barbarzyńców.39 Tyranus wyznawał religię chrześcijańską, panował nad narodem chrześcijan, wszelkie więc zasady sumienia i interesu powstrzymywały go od przyczynienia się do zwycięstwa mogącego dopełnić ruiny Kościoła. Ponadto nieprzyjaźnie nastawionego Tyranusa rozjątrzył nierozsądek Juliana, który traktował króla Armenii jako swego niewolnika i wroga bogów. Wyniosły i groźny ton cesarskich rozkazów 40 wzbudził potajemne oburzenie władcy, w upokarzającym stanie zależności jeszcze świadomego, że jego królewski ród wywodzi się od Arsacydów, panów Wschodu i rywali potęgi rzymskiej.
Wojskowe rozporządzenia Juliana obmyślone były umiejętnie, tak aby omamić szpiegów i odwrócić uwagę Szapura. Legiony na pozór pomaszerowały w kierunku Nisibis i nad Tygrys. Ale nagle skręciły w prawo, przeszły płaską, nagą równinę Carrae i trzeciego dnia dotarły nad Eufrat do warownego miasta Niceforium, czyli Kallinikum, założonego przez królów macedońskich. Od tego miejsca cesarz prowadził dalej marsz na przestrzeni ponad dziewięćdziesięciu mil wzdłuż krętego biegu Eufratu, aż wreszcie mniej więcej w miesiąc po opuszczeniu Antiochii ujrzał baszty Cyrcezjum, na samym krańcu obszarów rzymskiego panowania. Armia Juliana, najliczniejsza ze wszystkich armii poprowadzonych przez któregokolwiek z cezarów na Persję, składała się z sześćdziesięciu pięciu tysięcy zdyscyplinowanych żołnierzy liniowych. Z poszczególnych prowincji wyłoniono zaprawione w boju hufce konnicy i piechoty Rzymian i barbarzyńców, przy czym prawo do pierwszeństwa, jeśli chodziło o lojalność i waleczność, rościli sobie krzepcy Galowie, którzy strzegli tronu i osoby swego ukochanego władcy. Ponadto był tam straszliwy korpus scytyjskich oddziałów pomocniczych, przeniesionych z innego klimatu i nieomal z innego świata dla dokonania najazdu na daleki kraj, nie znany im ani z nazwy, ani z położenia. Umiłowanie grabieży i wojny zwabiło pod sztandar cesarski kilka plemion Saracenów, koczujących Arabów, których Julian miał na swoje usługi, chociaż surowo im odmówił płacenia zwyczajowych zasiłków. Na szerokim kanale Eufratu41 tłoczyła się flota złożona z tysiąca stu okrętów mających towarzyszyć posunięciom armii rzymskiej i zaspokajać jej potrzeby. Siłę zbrojną tej floty stanowiło pięćdziesiąt galer wojennych wraz z taką samą liczbą płaskodennych łodzi, które można było łączyć, aby służyły za chwilowe mosty. Pozostałe okręty, częściowo zbudowane z drzewa, a częściowo pokryte niewyprawnymi skórami, wiozły ogromne zapasy broni, machin, narzędzi i żywności. Przezorny i ludzki Julian kazał zaokrętować bardzo duży zapas octu i sucharów na użytek żołnierzy, zabraniając jednak dostarczać im wina i stanowczo powstrzymując długi sznur zbędnych wielbłądów, które usiłowano prowadzić za tylną strażą armii. W Cyrcezjum wpada do Eufratu rzeka Chaboras,42 i tam właśnie, natych-

Marsz Juliana w głąb Persji 319
miast gdy trąbka dała hasło do marszu, Rzymianie przeszli przez ów niewielki strumień rozdzielający dwa potężne, wrogie sobie cesarstwa.
Zwyczaj dyscypliny starożytnej wymagał w takiej sytuacji wojskowego przemówienia, a Julian korzystał przecież ochoczo z każdej sposobności do popisania się swoim krasomowstwem. Przemawiając, ożywił przysłuchujące się niecierpliwie i uważnie legiony przykładem nieugiętej odwagi, tryumfów i chwały ich przodków. Rozniecił w nich urazę barwnym odmalowaniem bezczelności Persów i napomniał, aby biorąc przykład z niego samego stanowczo sobie postanowili albo wytępić ten przewrotny naród, albo życie złożyć na ołtarzu Rzeczypospolitej. Wymowność Juliana została poparta dotacją w wysokości stu trzydziestu sztuk srebra dla każdego żołnierza, po czym w ciągu jednej chwili zerwano most na rzece Chaboras dla przekonania wojsk, że cała nadzieja ich bezpieczeństwa leży w powodzeniu ich oręża. A przecież roztropność cesarza skłoniła go do zabezpieczenia dalekiej granicy, stale narażonej na najazdy wrogich Arabów, w Cyrcezjum pozostawiono więc oddział czterech tysięcy żołnierzy, zaokrąglając do liczby dziesięciu tysięcy stały garnizon tej ważnej twierdzy.43
Od chwili gdy Rzymianie wkroczyli do kraju nieprzyjaciela,44 nieprzyjaciela podstępnego i pełnego energii, szyk marszu dzielił się na trzy kolumny.45 Siły piechoty, a tym samym właściwie całej armii, umieszczono w środku pod osobistymi rozkazami ich naczelnego wodza, Wiktora. Z prawej strony kolumnę kilku legionów prowadził wzdłuż brzegu Eufratu dzielny Newitta, prawie nigdy nie tracąc z oczu floty. Lewą flankę armii osłaniała kolumna konnicy. Dowódcami jej byli Hormisdas i Arynteus, przy czym dodać tu możemy, że jedyne w swoim rodzaju przygody Hormisdasa46 zasługują na naszą uwagę. Był to perski książę z królewskiego rodu Sassanidów, który podczas zamieszek, gdy Szapur był jeszcze małoletni, uciekł z więzienia na gościnny dwór wielkiego Konstantyna. Zrazu wzbudzając tam współczucie, wreszcie pozyskał sobie szacunek swoich nowych panów; męstwem i wiernością osiągnął wojskowe zaszczyty służby rzymskiej i chociaż był chrześcijaninem, mógł czerpać potajemną satysfakcję z udowadniania niewdzięcznej ojczyźnie, że gnębiony poddany może się okazać najniebezpieczniejszym wrogiem. Tak to więc były rozstawione trzy główne kolumny. Front i flanki armii osłaniał Lucylianus z lotnym oddziałem tysiąca pięciuset lekkozbrojnych żołnierzy, którzy w swojej ruchliwej czujności obserwowali najodleglejsze znaki i natychmiast donosili o zbliżaniu się nieprzyjaciela. Straż tylną prowadzili: Dagalaifus i Se-kundinus, diuk Osroene; bagaże wieziono bezpiecznie pomiędzy kolumnami; i czy to z przyzwyczajenia, czy z chęci popisania się, szeregi uformowały się w takim rozwiniętym szyku, że cała linia tego marszu rozciągała się na przestrzeni prawie dziesięciu mil. Julian zajmował stałą pozycję na czele kolumny środkowej, ale przedkładając obowiązki dowódcy nad stan monarchy, często robił błyskawiczne wypady z małą eskortą lekkiej konnicy na front,

320 Rozdział dwudziesty czwarty
na tył i na flanki - wszędzie, gdzie jego obecność mogła ożywić bądź osłonić marsz armii rzymskiej.
Kraj, przez który teraz ta armia przechodziła znad rzeki Chaboras do urodzajnej Asyrii, można uważać za część Pustyni Arabskiej; była to wyprażona i naga połać nieużytków niemożliwych do wykorzystania nawet dla najpotężniejszego kusztu ludzkiej pracowitości. Julian maszerował po tej samej ziemi, którą ponad siedemset lat przed nim przemierzał Cyrus Młodszy i którą jeden z uczestników jego wyprawy, mądry i bohaterski Ksenofont, opisał następująco:47
"Kraj ten cały był równiną płaską jak morze i porośniętą piołunem; jeśli rosły tam jakiekolwiek inne krzaki albo trzciny, to w każdym razie wszystkie miały woń aromatyczną, natomiast drzew żadnych nie było widać. Wydawało się, że dropie i strusie oraz antylopy i dzikie osły48 są jedynymi mieszkańcami tej pustyni; trudy marszu umilała rozrywka polowania."
Lotne piaski pustyni często wzbijane przez wiatr zamieniały się w chmury pyłu, i wielu żołnierzy Juliana wraz z namiotami powalał nagle na ziemię gwałtowny, niespodziewany huragan.
Na piaszczystych równinach Mezopotamii królowały antylopy i dzikie osły pustynne, ale nad Eufratem i na wyspach, które miejscami tworzyły się na tej rzece, było dużo ludnych, ładnie położonych miasteczek i wsi. Miasteczko Anah albo Anatho,49 obecnie siedziba emira arabskiego, składało się z dwóch długich ulic na przeciwległych urodzajnych brzegach Eufratu, obejmujących w obrębie twierdzy naturalnej małą wysepkę pośrodku rzeki. Wojowniczy mieszkańcy Anatho przejawiali chęć zatrzymania marszu rzymskiego cesarza, dopóki takiej zabójczej zarozumiałości nie wyperswadowały im łagodne napomnienia księcia Hormisdasa, poparte nadciągającą grozą floty i armii. W odpowiedzi na ich błagania Julian okazał im wspaniałomylność, przenosząc ten lud na dogodne miejsce osiedlenia w pobliżu Chalcydy w Syrii i dając wielkorządcy Puseuszowi zaszczytne stanowisko sługi i przyjaciela. Ale niemożliwa do zdobycia twierdza Thilutha wzgardziła groźbami oblężenia i cesarz musiał poprzestać na obelżywej obietnicy, że po podbiciu prowincji w głębi Persji powróci do Thiluthy, która wtedy już bez żadnego sprzeciwu uwieńczy jego zwycięski tryumf. Mieszkańcy otwartych miasteczek, nie mogąc stawić oporu, a nie chcąc się poddać, uciekali z pośpiechem; domy ich, pełne łupu i zapasów żywności, zajmowali żołnierze Juliana, bezkarnie i bez skrupułów mordując bezbronne kobiety. Podczas marszu nieustannie krążył wokół armii Surenas, dowódca perski, i Malek Rodosaces, słynny emir plemienia Gassanów,50 chwytając każdego marudera i atakując każdy oddział tak, że nawet waleczny Hormisdas uciekł z ich rąk z pewnym trudem. Ostatecznie jednak tych barbarzyńców odepchnięto. Okolice z każdym dniem stawały się coraz bardziej niedostępne dla konnicy, aż wreszcie Rzymianie dotarli do Maceprakta i ujrzeli ruiny muru wzniesionego przez starożytnych królów asyryjskich celem zabezpieczenia kraju przed najazdami

Najazd na Asyrię 321
Medów. Ten wstęp do wyprawy Juliana zajął, jak się zdaje, około piętnastu dni, przy czym odległość dzielącą twierdzę Cyrcezjum od muru Maceprakta 51 możemy obliczać na trzysta mil.
Urodzajna prowincja Asyria 52 rozciągała się poza Tygrysem do podnóża gór Medii,53 na przestrzeni około czterystu mil pomiędzy starożytnym murem Maceprakta a obszarem Basry, gdzie połączone wody Eufratu i Tygrysu wpadają do Zatoki Perskiej.S4 Cały ten kraj mógłby sobie właściwie rościć prawo do nazwy Mezopotamii, ponieważ obie rzeki, nigdzie nie rozdzielone obszarem większym niż pięćdziesiąt mil, pomiędzy Bagdadem a Babilonem zbliżają się do siebie na odległość mil dwudziestu pięciu. Łączyło je, przecinając równinę asyryjską, mnóstwo kanałów wykopanych z wielkim nakładem pracy w miękkiej, osypującej się ziemi. Pożytek z tych sztucznych kanałów był wielki i różnoraki. Służyły one do odprowadzenia nadmiaru wód z jednej rzeki do drugiej w porze, gdy któraś z nich wylewała. Dzieląc się na coraz mniejsze odnogi, nawadniały suche obszary i wyrównywały brak deszczu. Ułatwiały pokojowe stosunki handlowe i, w razie potrzeby, stanowiły dla Asyryjczyków środek rozpaczliwej obrony przed armią najeźdźców, ponieważ tamy można było błyskawicznie zawalić, co powodowało nagłą powódź. Glebie i klimatowi Asyrii przyroda odmówiła pewnych wyborowych darów, takich jak winogrona, oliwki i drzewa figowe, ale to, co utrzymuje człowieka przy życiu, a zwłaszcza pszenica i jęczmień, dawało niewyczerpane plony, i często z jednego ziarna powierzonego ziemi rolnik uzyskiwał ziaren dwieście albo trzysta. Oblicze kraju zieleniło się gajami niezliczonych palm;55 pracowici krajowcy wierszem i prozą wysławiali trzysta sześćdziesiąt sposobów umiejętnego zużytkowania pnia, gałęzi, liści, żywicy i owoców tego drzewa. Kilka rękodzielni, głównie skór i płótna, zatrudniało licznych pracowników i dostarczało cenny towar dla handlu zagranicznego, będącego jednak, jak się zdaje, w rękach wyłącznie cudzoziemców. Babilon zamieniono w park królewski, ale w pobliżu ruin tej starożytnej stolicy kolejno powstawały nowe miasta. Gęstość zaludnienia kraju uwidoczniała się w całym mnóstwie miasteczek i wsi zbudowanych z cegieł, które suszono w słońcu i silnie spajano bitumenem, szczególnym produktem naturalnym gleby babilońskiej. Gdy nad Azją panowali następcy Cyrusa, prowincja Asyria przez jedną trzecią roku sama jedna utrzymywała zbytkowny dostatek stołu i gospodarstwa domowego Wielkiego Króla. Cztery wybrane duże wsie dostarczały utrzymania jego indyjskim psom; również na koszt tej krainy hodowano osiemset ogierów i szesnaście tysięcy klaczy dla stajen królewskich; i ponieważ codzienna danina dla satrapy wynosiła jeden angielski buszel srebra, możemy roczny dochód publiczny z Asyrii obliczać na sumę ponad dwunastu tysięcy funtów szterlingów.56
Pola Asyrii Julian wydał na pastwę wojny. Ten filozof brał odwet, nękając niewinną ludność za akty grabieży i okrucieństwa, których dopuścił się w prowincjach rzymskich jej wyniosły pan. Drżąc ze strachu Asyryjczycy
21 - Gibbon t. 2

322 Rozdział dwudziesty czwarty
wezwali na pomoc rzeki i własnoręcznie dopełnili ruiny ojczystego kraju. Drogi stały się bezużyteczne; powódź zalała częściowo obóz rzymski i przez kilka dni oddziały Juliana musiały się borykać z najbardziej zniechęcającymi trudnościami. Ale wszystkie przeszkody pokonywała wytrwałość legionistów nawykłych zarówno do znoju, jak do niebezpieczeństwa i ożywianych duchem swego przywódcy. Szkody częściowo naprawiono, wodę odprowadzono do właściwych kanałów; pościnano całe gaje palmowe i pniami wyłożono miejsca zalania dróg, po czym przez szersze i głębsze kanały armia przeszła po mostach z tratw unoszących się na wodzie i podtrzymywanych pęcherzami.
Dwa miasta asyryjskie jednak odważyły się oprzeć orężowi rzymskiego cesarza, za co zostały surowo ukarane.
W odległości pięćdziesięciu mil od królewskiej rezydencji w Ktezyfoncie leżało miasto Perisabor, czyli Anbar, pod względem znaczenia drugie z rzędu miasto w tej prowincji; duże, ludne i dobrze umocnione podwójnym warownym murem, stanowiło nieomal wyspę, którą otaczał swoimi wodami jeden z dopływów Eufratu i której broniło męstwo licznego garnizonu. Napomnienia Hormisdasa odepchnięto z pogardą, raniąc uszy tego perskiego księcia słusznym wyrzutem, że, niepomny swego królewskiego pochodzenia, prowadzi na króla i kraj ojczysty armię cudzoziemców. Lojalni wobec Persji Asyryjczycy bronili się bardzo energicznie i dopiero gdy skuteczne uderzenie taranu roztrzaskało jeden z węgłów muru i otworzyło w nim dużą wyrwę, wycofali się z pośpiechem do cytadeli wewnętrznej. Żołnierze Juliana wtargnęli gwałtownie do miasta i zaspokoiwszy wszelkie wojskowe apetyty obrócili Perisabor w popioły; na dymiących zgliszczach domów osadzono machiny, którymi zaatakowano cytadelę; potoczyła się zaciekła walka przy nieustannym obustronnym wyrzucaniu pocisków, przy czym przewagę Rzymian, z racji mechanicznej siły ich balist i katapult, równoważyła dogodność pozycji oblężonych, broniących się ze znacznej wysokości. Ale gdy Rzymianie zbudowali helepolis, ruchomą wieżę, która umożliwiała im walkę na wysokości nawet najwyższych szańców, straszliwy widok tej baszty, przekreślając wszelkie nadzieje oporu bądź łaski, doprowadził przestraszonych obrońców cytadeli do pokornego poddania się; całe to oblężenie trwało zresztą tylko dwa dni od chwili, gdy Julian pokazał się pod murami miasta. Dwu tysiącom i pięciuset osobom obojga płci - bezsilnym niedobitkom kwitnącego ludu - pozwolono wycofać się spokojnie; obfite składy zboża, broni i wspaniałego wyposażenia częściowo rozdzielono między żołnierzy, a częściowo zachowano na użytek publiczny. Zapasy bezużyteczne spalono albo zatopiono w Eufracie. Tak więc Amida została pomszczona całkowitą zagładą Perisabor.
Miasto, a raczej twierdza, Maogamalcha, strzeżone było przez szesnaście dużych baszt, głęboką fosę i dwa warowne masywne pierścienie murów z cegieł i bitumenu, zbudowanych, jak się zdaje, w odległości jedenastu mil od siebie dla zabezpieczenia stolicy Persji. Cesarz, bojąc się pozostawić taką ważną

Zdobycie Maogamalchy i pałaców Szapura 323
twierdzę na swoich tyłach, natychmiast przystąpił do oblężenia Maogamalcha: w tym celu podzielił armię rzymską na trzy dywizje. Wiktor na czele konnicy i odłączonego oddziału piechoty ciężkozbrojnej otrzymał rozkaz oczyszczenia okolic aż do brzegu Tygrysu i przedmieść Ktezyfontu. Natarciem na Maogamalcha zajął się sam Julian, licząc, jak się zdawało, przede wszystkim na machiny wojskowe, które kazał wznieść przy murach, podczas gdy potajemnie przyjął bardziej skuteczny sposób wprowadzenia swych oddziałów w serce miasta. A więc pod kierunkiem Newitty i Dagalaifusa wykopano w znacznej odległości okopy, stopniowo przedłużając je aż do skraju fosy. Fosę błyskawicznie napełniono ziemią i z niezmordowanym trudem zrobiono przekop pod fundamentami murów, w odpowiednich odstępach podtrzymywany drewnianymi spornikami. Trzy wybrane kohorty, posuwając się gęsiego, zbadały to ciemne i niebezpieczne przejście, po czym ich nieustraszony dowódca przesłał po cichu wiadomość dla Juliana, że gotów jest wyjść stamtąd na ulice nieprzyjacielskiego miasta. Julian jednak na razie powstrzymał ten zapał, aby zapewnić przedsięwzięciu całkowite powodzenie. Uwagę garnizonu miejskiego odwrócił wszczynając zgiełk i wrzawę ogólnego natarcia. Persowie, z pogardą patrząc z wyżyny swoich murów na postępy bezsilnego oblężenia, sławili tryumfalnymi pieśniami chwałę Szapura, przy czym odważali się nawet zapewniać cesarza, że prędzej zdąży on się dostać do gwiaździstego dworu Ormuzda, niż uzyska nadzieję zdobycia niepokonanego miasta Maogamalcha. Tymczasem to miasto było już zdobyte. Historia zapisała imię pierwszego szeregowca, który wyszedł z przekopu na opuszczoną basztę. Przekop został od razu poszerzony przez jego mężnie napierających, niecierpliwych towarzyszy: i oto tysiąc pięciuset wrogów znajdowało się już w środku miasta. Zaskoczony garnizon opuścił mury - jedyną nadzieję bezpieczeństwa; bramy pootwierano w jednej chwili i mściwość żołnierza, jeśli go nie zatrzymywała chuć i zachłanność, znalazła zaspokojenie w ogólnej rzezi. Wielkorządcę, który się poddał uzyskując obietnicę łaski, spalono żywcem w parę dni później pod zarzutem wypowiedzenia lekceważącej uwagi godzącej w cześć księcia Hormisdasa. Twierdzę zrównano z ziemią i po mieście Maogamalcha nie zostało ani śladu świadczącego, że ono kiedykolwiek w ogóle istniało.
Najbliższą okolicę stolicy Persji zdobiły trzy pałace, które pracowicie upiększyła wszelka wytwórczość mogąca zadowalać umiłowanie zbytku i pychę wschodniego monarchy. Pięknie położone nad Tygrysem ogrody zachwycały oko symetrycznym - w myśl upodobań perskich - rozplanowaniem klombów i trawników, fontannami i cienistymi ścieżkami; przestronne parki były otoczone murem, aby nie mogły się stamtąd wydostać niedźwiedzie, lwy i dziki, utrzymywane znacznym kosztem dla przyjemności królewskiego polowania. Na rozkaz cesarza rzymskiego mury tych parków zwalono, dziką zwierzynę wypuszczono na pastwę żołnierskich oszczepów, a pałace Szapura obrócono w popioły. Julian przy tym okazał nieznajomość czy też może lekceważenie

324 Rozdział dwudziesty czwarty
prawa uprzejmości ustanowionego przez roztropność i cywilizację kulturalnych wieków w stosunkach pomiędzy wrogimi sobie władcami. A przecież te bezcelowe spustoszenia nie powinny w naszych sercach wzniecać żadnych gwałtownych uczuć litości czy oburzenia. Prosty nagi posąg wykonany ręką greckiego artysty ma rzetelniejszą wartość niż owe wszystkie kosztowne a toporne pomniki sztuki barbarzyńskiej i jeśli bardziej nas wzrusza zburzenie pałacu niż spalenie ubogiej chaty, to najwidoczniej człowieczeństwo nasze musiało sobie wytworzyć zupełnie błędną ocenę nieszczęść życia ludzkiego.57
Julian był dla Persów przedmiotem strachu i nienawiści, toteż malarze tego narodu przedstawiali najeźdźcę swej ojczyzny pod postacią wściekłego lwa z paszczą ziejącą ogniem.58 Swoim przyjaciołom i żołnierzom ten bohater-filo-zof ukazywał się jednak w znacznie milszym świetle; jego cnoty nigdy nie przejawiały się jaskrawiej niż w tym ostatnim i najczynniejszym okresie życia. Bez żadnego wysiłku i prawie bez żadnej zasługi rozwijał zwykłe sobie zalety wstrzemięźliwości i trzeźwości. W myśl tego, co dyktuje fałszywa mądrość, czasem wszechwładnie opanowująca umysł i ciało, nie chciał zaspokajać apetytów nawet najbardziej przyrodzonych.59 Ciepły klimat Asyrii, rozbudzając zmysłowość ludu, sprzyjał zaspokajaniu wszelkich pragnień,60 a przecież młodociany zdobywca zachowywał niepokalaną czystość i nigdy nie uległ pokusie, choćby przez ciekawość, odwiedzania swych przepięknych branek,61 które przecież zamiast się opierać jego władzy wydzierałyby sobie nawzajem zaszczyt jego uścisków. Z taką samą stanowczością, z jaką opierał się powabom miłości, wytrzymywał wojenne trudy. Gdy Rzymianie maszerowali przez płaski, wodą zalany kraj, ich władca pieszo na czele legionów dzielił z nimi żołnierskie trudy i własnym przykładem ożywiał w nich ducha wytrwałości. W każdej użytecznej pracy służył im pomocą szybką i usilną, toteż cesarska purpura mokra była i brudna jak zgrzebna odzież najpośledniejszego żołnierza. Oba oblężenia pozwoliły mu parę razy w godnych uwagi okolicznościach zadokumentować męstwo osobiste, którego przy ulepszeniach sztuki wojskowej roztropny dowódca raczej nie powinien wykazywać. Cesarz stał pod cytadelą w Perisabor nie bacząc na to, że jemu szczególnie zagraża niebezpieczeństwo, i zachęcał swoje oddziały do wyważenia żelaznych wrót, dopóki omal go nie zasypała chmura pocisków i olbrzymich głazów kierowanych na jego osobę. Podczas oblężenia Maogamalcha, gdy oglądał zewnętrzne umocnienia, rzuciło się nagle na niego dwóch zdecydowanych na wszystko perskich patriotów z dobytymi bułatami; zręcznie przed ich ciosami osłonił się podniesioną tarczą, po czym pewnym i celnym pchnięciem położył jednego z przeciwników trupem u swoich stóp. Pochwała z ust władcy, który sam posiada cnoty sławione u innych, jest najszlachetniejszą nagrodą dla zasłużonych poddanych, toteż autorytet Juliana wypływający z jego zasług osobistych pozwalał mu wskrzeszać i wzmacniać surowość starożytnej dyscypliny. Śmiercią i hańbą ukarał niewłaściwe zachowanie się trzech hufców

Postawa i strategia Juliana w wojnie z Persami 325
konnicy, które w potyczce z Surenasem utraciły honor i jeden ze swych sztandarów, a Wieńcami Oblężniczymi62 wyróżnił męstwo pierwszych żołnierzy, którzy weszli do miasta Maogamalcha. Po oblężeniu Perisabor stanowczość cesarza została wystawiona na próbę przez bezczelną chciwość wojsk głośno się uskarżających, że wynagrodzeniem za ich usługi jest tylko błaha dotacja w wysokości stu sztuk srebra. Julian wyraził swoje oburzenie poważnym męskim językiem Rzymianina:
"Azaliż bogactwa są przedmiotem waszych pragnień? Owe bogactwa są przecież w rękach Persów; nagrodą za wasze męstwo i karność mają być łupy z tego urodzajnego kraju. Wierzajcie mi - dodał - Rzeczpospolita, która dawniej posiadała takie ogromne skarby, została sprowadzona na skraj niedostatku i niedoli dlatego, że nasi władcy dali się słabym i interesownym ministrom namówić do zakupienia spokoju barbarzyńców za złoto. Dochody publiczne są na wyczerpaniu, miasta zrujnowane, prowincje wyludnione. Co do mnie, to jedynym moim dziedzictwem po królewskich przodkach jest dusza niezdolna do lęku, i dopóki będę przekonany, że siedliskiem prawdziwej przewagi jest umysł, bez rumieńca uznawać będę zaszczytne ubóstwo, jakie w dniach starożytnej cnoty poczytywane było Fabrycjuszowi za chwałę. Owa chwała i cnota może stać się i waszym udziałem, jeśli słuchać będziecie głosu Niebios i głosu waszego przywódcy. Jeśli jednak nierozważnie będziecie się upierać, jeśli postanowiliście sobie za wszelką cenę wskrzesić haniebne i szkodliwe przykłady dawnych buntów, to czyńcie, co chcecie. Jak przystoi cesarzowi, który zajmuje pierwsze miejsce wśród ludzi, gotów jestem umrzeć w polu, gardząc niepewnym życiem, w każdej godzinie mogącym zależeć od przypadkowej gorączki. Gdybym się okazał dowództwa niegodnym, są przecież wśród was (mówię to z dumą i z przyjemnością) liczni dowódcy, których zasługi i doświadczenie na pewno sprostają prowadzeniu najdonioślejszej wojny. Taki jest duch mego panowania, że bez żalu i bez obawy mogę wycofać się w cień życia prywatnego."63
Odpowiedzią na to skromne oświadczenie Juliana był jednomyślny poklask i w następstwie ochocze posłuszeństwo Rzymian, którzy oświadczyli, że pewni są zwycięstwa, walcząc pod sztandarem swego bohaterskiego władcy. Ich odwagę rozniecało jego częste i dobrze wszystkim znane zaklęcie (gdyż takie życzenia Juliana były właściwie jego przysięgami): "Niechaj więc ugnę Persów pod jarzmo i tym sposobem przywrócę siłę i wspaniałość Rzeczypospolitej!" Gorąco umiłował on sławę, ale dopiero gdy deptał po gruzach Maogamalcha, pozwolił sobie powiedzieć: "Otośmy dostarczyli trochę materiałów historycznych dla sofisty z Antiochii." 64
Zwycięskim męstwem Julian zatryumfował nad przeszkodami, które napotykał w marszu ku bramom Ktezyfontu. Ale do zdobycia czy choćby oblężenia stolicy Persji było jeszcze daleko. Na to zresztą, aby jasno zrozumieć postępowanie cesarza, konieczna jest znajomość kraju, który był widownią jego zuchwałych i umiejętnych działań wojennych.65 Na wschodnim brzegu Tygrysu,

326 Rozdział dwudziesty czwarty
w odległości dwudziestu mil na południe od Bagdadu, ciekawi podróżnicy zauważą gdzieniegdzie ruiny pałaców Ktezyfontu, za czasów Juliana będącego miastem wielkim i ludnym. Nazwa i chwała sąsiedniej Seleucji wygasły raz na zawsze i jedyna pozostała dzielnica tej kolonii greckiej od dawna już przyjęła wraz z asyryjską mową i asyryjskimi obyczajami swoje pierwotne miano Koche. Miejscowość tę, chociaż znajdującą się na zachodnim brzegu Tygrysu, z natury rzeczy uważano za przedmieście Ktezyfontu, z którym, jak możemy przypuszczać, łączył ją stały most z łodzi. Owo połączenie przyczyniło się do tego, że mieszkańcy Wschodu, nadając obu częściom jedno wspólne miano, nazywali zimową rezydencję Sassanidów ,,A1 Modain", czyli miasta. Całego obwodu stolicy perskiej strzegły wysokie mury, rzeka i nieprzebyte bagna. Julian rozbił obóz w pobliżu ruin Seleucji, zabezpieczając go fosą i wałem przed wypadami dużego i przedsiębiorczego garnizonu Koche. W tych urodzajnych, miłych okolicach Rzymianie mieli pod dostatkiem paszy i wody, przy czym kilka twierdz, które mogłyby postępowi armii przeszkadzać, po słabym oporze poddało się wysiłkom ich męstwa. Flota już wypłynęła z Eufratu na sztuczną odnogę tej rzeki, wpadającą obfitym i spławnym strumieniem do Tygrysu nieco poniżej wielkiego miasta. Gdyby popłynęła dalej z biegiem tego królewskiego kanału zwanego Nahar-Malcha,66 znalazłaby się z drugiej strony Koche i w ten sposób rozdzieliłaby się z armią Juliana; z drugiej strony, porywcze wysiłki żeglowania pod prąd Tygrysu i torowania sobie drogi przez sam środek nieprzyjacielskiej stolicy musiałyby się zakończyć całkowitą zagładą floty rzymskiej. Roztropny cesarz przewidział niebezpieczeństwo i zawczasu postarał się mu zaradzić. Ponieważ drobiazgowo przestudiował operacje strategiczne przeprowadzone w tymże samym kraju przez Trajana, wkrótce sobie przypomniał, że jego wojowniczy poprzednik wykopał nowy spławny kanał, którym z prawej strony Koche odprowadził wody Nahar-Malcha do Tygrysu w pewnej odległości ponad "miastami". Na podstawie wiadomości uzyskanych od chłopów Julian odnalazł ślady tych starożytnych prac niemal zupełnie zatarte, rozmyślnie bądź przypadkowo. Żołnierze z niezmordowanym trudem błyskawicznie przygotowali szeroki i głęboki kanał na przyjęcie wód Eufratu. Zbudowano mocną groble, aby zatamować normalny nurt Nahar-Malcha, i olbrzymie zwały wód gwałtownie popłynęły nowym korytem; flota rzymska, biorąc tryumfalny kurs na Tygrys, szydziła z daremnych, bezskutecznych zapór wzniesionych przez Persów z Ktezyfontu celem przeciwstawienia się jej żegludze.
Wobec konieczności przetransportowania armii rzymskiej przez Tygrys wyłoniło się nowe zadanie, może nie tak ciężkie, ale bardziej niebezpieczne niż poprzednia wyprawa. Rzeka była szeroka i bystra, dojście wysokie i strome, a wały obronne na wyżynie przeciwległego brzegu strzeżone przez dużą armię ciężkozbrojnych kirasjerów, zręcznych łuczników i olbrzymich słoni, które (jak to przesadną przenośnią wyraża Libaniusz) równie łatwo mogły stratować łan zboża jak legion Rzymian.67 Budowanie mostu w obliczu takiego nieprzyjaciela

Przeprawa przez Tygrys i zwycięstwo Rzymian 327
było w praktyce niemożliwością; nieustraszony władca, wpadłszy natychmiast na jedyny dobry sposób, jaki dałby się tu zastosować, do ostatniej chwili ukrywał swój plan nie tylko przed barbarzyńcami, ale i przed własnym wojskiem, a nawet przed samymi dowódcami. Pod nie wzbudzającym żadnych podejrzeń pozorem, że chce zbadać stan swoich składów, kazał stopniowo wyładować osiemdziesiąt statków, przy czym doborowy oddział, najwidoczniej przeznaczony do wykonania jakiejś potajemnej misji, w myśl cesarskiego rozkazu stał w pogotowiu, aby na pierwszy sygnał pochwycić za broń. Julian pokrywał dręczący go w głębi duszy niepokój uśmiechem pewności siebie i zadowolenia; narodom nieprzyjacielskim dostarczył rozrywki, urządzając bezczelnie tuż pod murami Koche igrzyska wojskowe. Cały ten dzień poświęcono na przyjemności, ale gdy minęła godzina wieczerzy, cesarz wezwał dowódców do swego namiotu i zawiadomił ich, że tę właśnie noc wyznaczył na przeprawienie się przez Tygrys. Dowódcy stali w milczącym, pełnym szacunku zdziwieniu, gdy jednak czcigodny Sallust skorzystał z przywileju sędziwego wieku i doświadczenia, zaczęli podtrzymywać z całą swobodą wagę jego roztropnych perswazji.68 Julian w odpowiedzi zadowolił się uwagą, że od tej próby zależy zwycięstwo i że w razie dalszej zwłoki liczba wrogów, zamiast się zmniejszyć, tylko wzrośnie dzięki posiłkom, które kolejno będą nadchodzić, a rzeka przecież i tak nie stanie się węższa ani strome jej brzegi się nie obniżą. Na umówiony sygnał w jednej chwili przystąpiono do akcji; najbardziej niecierpliwi z legionistów wskoczyli na pięć statków stojących najbliżej brzegu i wiosłując z nieustraszonym pośpiechem wkrótce zniknęli w ciemnościach nocy. Przy drugim brzegu rzeki buchnął ogień, i Julian, który aż nazbyt jasno pojął, że to jego statki, które tam dobiły, płoną podpalone przez nieprzyjaciela, zręcznie wykorzystał grozę tego wielce niebezpiecznego zdarzenia, tłumacząc je jako zapowiedź zwycięstwa:
"Oto nasi towarzysze broni - wykrzyknął ochoczo - są już panami tamtego brzegu. Widzicie, dają nam umówiony sygnał; pospieszmy więc do współzawodnictwa z nimi i podtrzymajmy ich odwagę!"
Flota jednoczesnym szybkim manewrem przełamała opór silnego rzecznego prądu i dotarła do wschodniego brzegu Tygrysu z szybkością dostateczną na to, aby ugasić płomienie i ocalić swych lubiących ryzykować towarzyszy. Trudność wspinania się na stromy wysoki brzeg zwiększyła się wskutek ciężaru zbroi i ciemności nocnych. Na głowy napastników leciała nieustanna ulewa kamieni, grotów i ognia, ale po ciężkiej walce udało im się wspiąć na wybrzeże i zwycięsko stanąć na wałach. Gdy tylko uzyskali mniej więcej równe z nieprzyjacielem szansę, Julian, który na czele lekkozbrojnej piechoty prowadził to natarcie,69 rozejrzał się bystrym i doświadczonym okiem po szeregach; najdzielniejsi z jego żołnierzy, w myśl przepisów Homera,70 zostali rozstawieni na froncie i na tyłach; i wszystkie trąby armii cesarskiej dały hasło do boju. Rzymianie z okrzykiem bojowym ruszyli naprzód odmierzonymi krokami w takt krzepiącej ich serca wojennej muzyki; wywijając straszliwymi oszczepami

328 Rozdział dwudziesty czwarty
i dobytymi mieczami zbliżyli się do barbarzyńców, aby ich pozbawić przewagi korzystania z pocisków. Cala ta bitwa trwała ponad dwanaście godzin, aż stopniowy odwrót wojska perskiego zmienił się w bezładną ucieczkę, której haniebny przykład dali główni przywódcy z samym Surenasem na czele. Ścigano Persów do bram Ktezyfontu, przy czym zwycięzcy może by wkroczyli do zatrwożonego miasta,71 gdyby ich dowódca, Wiktor, niebezpiecznie ugodzony strzałą, nie zaklął, aby zaniechali tego porywczego zamachu, bo w razie niepowodzenia musiałoby to dla nich być zgubą. Po swojej stronie Rzymianie uznali stratę tylko siedemdziesięciu pięciu żołnierzy, twierdząc, że barbarzyńcy zostawili na polu bitwy dwa tysiące pięciuset, a nawet sześć tysięcy najdzielniejszych wojowników. Łupy nie zawiodły oczekiwań, zważywszy na bogactwa i zbytek wojskowego obozu orientalnego: zagarnięto wielkie ilości srebra i złota, wspaniałą broń i uprząż, łoża i stoły z litego srebra. Zwycięski cesarz w nagrodę za męstwo rozdzielił trochę zaszczytnych darów oraz wieńce za osiągnięcia na murach i na wodzie - owe symbole, które, być może, on jeden tylko bardziej cenił niż bogactwa Azji. Bogu wojny złożono uroczystą ofiarę, ale wygląd zwierząt ofiarnych wróżył wydarzenia najbardziej niepomyślne i Julian na podstawie znaków mniej mglistych już wkrótce się zorientował, że jego szczęśliwa gwiazda zgasła.72
Na drugi dzień po tej bitwie gwardia krajowa, Jowianie i Herkulianie oraz pozostałe oddziały, stanowiące prawie dwie trzecie całej armii, bezpiecznie przeprawiły się przez Tygrys.73 Podczas gdy Persowie z murów Ktezyfontu oglądali spustoszenie okolic, Julian raz po raz rzucał niespokojne spojrzenie w kierunku północnym, z całej duszy się spodziewając, że skoro on sam zwycięsko przeniknął do stolicy Szapura, to również i jego namiestnicy, Sebastian i Prokopiusz, przeprowadzą swój marsz i połączenie oddziałów z taką samą odwagą i starannością. Doznał jednak gorzkiego zawodu wskutek zdrady króla armeńskiego, który pozwolił swoim oddziałom pomocniczym na dezercję z obozu rzymskiego,74 najprawdopodobniej nawet nią kierując, jak również wskutek kłótni Sebastiana z Prokopiuszem - dowódców niezdolnych ani powziąć, ani przeprowadzić jakiegokolwiek planu dla powszechnego dobra. Zrezygnowawszy z nadziei na przybycie tych ważnych posiłków, cesarz zniżył się do zwołania narady wojennej i po dłuższych obradach zaaprobował pogląd tych dowódców, którzy odradzali oblężenie Ktezyfontu jako przedsięwzięcie bezowocne i zgubne. Niełatwo nam pojąć, dzięki jakim sztukom fortyfikacji to miasto, już trzykrotnie oblegane i zdobywane przez poprzedników Juliana, stało się niezdobyte dla armii sześćdziesięciu tysięcy Rzymian pod dowództwem dzielnego, doświadczonego wodza, obficie zaopatrzonej w okręty, zapasy żywności, machiny wojskowe i broń. Zważywszy jednak na umiłowanie sławy i pogardę dla niebezpieczeństwa, składające się na charakter Juliana, możemy być pewni, że nie dał się on zniechęcić żadnymi błahymi albo urojonymi przeszkodami.75 Nie chcąc oblegać Ktezyfontu, jednocześnie z uporem

Julian pod murami Ktezyfontu 329
i lekceważeniem odrzucał najbardziej pochlebne propozycje rokowań pokojowych wysuwane przez Szapura. Ten ostatni, od tak dawna nawykły do ostentacyjnego odwlekania spraw przez Konstancjusza, był wręcz zaskoczony nieustraszonym pośpiechem jego następcy. Satrapi odległych prowincji od granic Indii aż po granice Scytii otrzymali rozkaz zebrania swoich wojsk i natychmiastowego ruszenia na pomoc monarsze. Ale przygotowania ich trwały długo, ruchy były powolne, zanim wiec Szapur zdąży} poprowadzić armię na pole bitwy, doszła do niego żałosna wiadomość o spustoszeniu Asyrii, ruinie jego pałaców i wyrżnięciu w pień najdzielniejszych oddziałów broniących przejścia Tygrysu. Królewska pycha ukorzyła się w pyle; Szapur zaczai jadać na ziemi, przy czym nieład jego potarganych włosów obrazował żałość i zamęt panujący w jego duszy. Może by nie odmówił, gdyby mu zaproponowano, aby za połowę królestwa kupił bezpieczeństwo dla pozostałej połowy, i z radością by podpisał układ pokojowy jako wierny i podległy sprzymierzeniec rzymskiego zwycięzcy. Pod pozorem załatwienia sprawy osobistej pewien dostojnik, zausznik Szapura, potajemnie wysłany, uścisnął kolana Hormisdasowi i w pokorze uprosił o wprowadzenie przed oblicze cesarza. Hormisdas, książę z rodu Sassanidów, bez względu na to, jakie nim kierowały pobudki: głos dumy i człowieczeństwa, sentyment dla ojczyzny czy też obowiązek wynikły z jego sytuacji, bardzo chciał poprzeć ten zbawienny krok, mogący zakończyć nieszczęścia Persji i zapewnić tryumf Rzymowi. Zdziwiła go nieugięta stanowczość bohatera, który jak najbardziej niefortunnie dla siebie samego i dla swego kraju pamiętał o tym, że Aleksander niezłomnie odrzucał propozycje Dariusza. Ale uświadamiając sobie, że nadzieja bezpieczeństwa i honorowego pokoju mogłaby ostudzić zapał wojsk, Julian z całą powagą poprosił Hormisdasa, aby odprawił ministra Szapura jak najciszej i ukrył wiadomość o tej niebezpiecznej pokusie przed obozem.76
Zarówno honor, jak interes nie pozwoliły Julianowi tracić czasu pod niezdobytymi murami Ktezyfontu. Za każdym jednak razem, gdy wyzywał barbarzyńców broniących tego miasta, aby wyszli zmierzyć się z nim na otwartej równinie, otrzymywał roztropną odpowiedź, że jeśli pragnie rozwijać swoją waleczność, to może poszukać armii Wielkiego Króla. Zniewagę odczuł, a radę przyjął. Zamiast ograniczyć swój przymusowy marsz do brzegów Eufratu i Tygrysu, postanowił za przykładem awanturniczego ducha Aleksandra dopóty się posuwać w głąb prowincji, dopóki to nie zmusi jego rywala do rozgrywki o cesarstwo azjatyckie, być może, na równinach Arbeli. Wielkoduszność Juliana chytrze oklaskiwał, a następnie zdradził pewien Pers szlachetnego rodu, który dla dobra swej ojczyzny wspaniałomyślnie zgodził się odegrać rolę niebezpieczną, fałszywą i haniebną.77 Wraz ze świtą wiernych zwolenników zdezerterował on do obozu cesarskiego, gdzie na pozór szczerze przedstawił doznane przez siebie krzywdy, wyolbrzymiając okrucieństwo Szapura, niezadowolenie ludu i słabość tego monarchy, po czym ufnie ofiarował się jako zakładnik i prze-

330 Rozdział dwudziesty czwarty
wodnik dalszego rzymskiego marszu. Na pozór mądry i doświadczony Hormis-das wysuwał najbardziej rozumne i uzasadnione podejrzenia. Łatwowierny Julian przyjął zdrajcę na swoje łono i dawał się nakłonić do wydania pospiesznego rozkazu, który naraził go na niebezpieczeństwo, a w opinii ludzkości okazał się dowodem na to, że brak mu było rozwagi. W ciągu jednej godziny bowiem Julian zniszczył całą flotę sprowadzoną do Persji z odległości ponad pięciuset mil z tak wielkim nakładem trudów i kosztów i ze stratami w ludziach. Oszczędził tylko dwanaście czy najwyżej dwadzieścia dwie z mniejszych łodzi po to, aby na wozach towarzyszyły one armii na wypadek konieczności sporządzenia z nich mostu na jakiejś rzece. Kazał zachować na użytek żołnierzy zapasy żywności na dni dwadzieścia, a całą pozostałość składów wraz z flotą tysiąca stu statków stojących na kotwicach na Tygrysie spalić doszczętnie. Chrześcijańscy biskupi, Grzegorz i Augustyn, wyrażają się obraźliwie o obłędzie Apostaty, który własnoręcznie dokonał wyroku sprawiedliwości bożej. Ich powaga, może mniej niezachwiana tam, gdzie w grę wchodzą zagadnienia wojskowe, znajduje jednak potwierdzenie w chłodnym sądzie doświadczonego żołnierza, będącego świadkiem tego pożaru i nie mogącego potępić niechętnego szemrania wojska.78 A przecież nie brak pewnych na pozór słusznych i, być może, uzasadnionych powodów, które by mogły usprawiedliwiać postanowienie Juliana. Żegluga na Eufracie była możliwa tylko do Babilonu, a żegluga na Tygrysie tylko do Opis.79 Odległość tego drugiego miasta od rzymskiego obozu nie była duża, Julian więc musiałby już wkrótce zaniechać czczych wysiłków przepychania wielkiej floty pod prąd w górę bystrej rzeki,80 w kilku miejscach spływającej naturalnymi albo sztucznymi kataraktami.81 Już i tak żagle i wiosła nie wystarczały i trzeba było okręty holować pod prąd. W żmudnej tej, niewolniczej harówce wyczerpały się siły dwudziestu tysięcy żołnierzy, gdyby więc Rzymianie w dalszym ciągu maszerowali wzdłuż Tygrysu, można by się było tylko spodziewać, że powrócą do kraju, nie dokonawszy żadnego przedsięwzięcia godnego talentu bądź szczęścia ich przywódcy. Jeśli natomiast mieli posuwać się w głąb kraju, to zniszczenie floty i składów stanowiło jedyny krok, aby nie wydać tak cennej zdobyczy w ręce wielkich liniowych oddziałów perskich, mogących nagle się wylać z bram Ktezyfontu. Gdyby oręż Juliana odniósł zwycięstwo, tobyśmy teraz podziwiali nie tylko odwagę, ale i postępowanie bohatera, który pozbawiając swych żołnierzy nadziei odwrotu pozostawił im do wyboru tylko śmierć albo zwycięstwo.82
Uciążliwy tabor artylerii i furgonów, opóźniający operacje armii nowoczesnej, był w obozach Rzymian na ogół nie znany.83 A przecież w każdym stuleciu sprawa wyżywienia sześćdziesięciu tysięcy żołnierzy musi być jedną z najważniejszych trosk roztropnego dowódcy; przy czym to wyżywienie może on czerpać tylko albo z własnego, albo z nieprzyjacielskiego kraju. Nawet gdyby Julian mógł utrzymać żeglugę na Tygrysie i zachować podbite okolice w Asyrii, to i tak ta spustoszona prowincja nie dostarczałaby mu żadnych dużych i regularnych

Julian maszeruje na Szapura 331
dostaw w porze, gdy ziemia była zalana wodą wskutek wylewu Eufratu,84 a w niezdrowym powietrzu unosiły się ciemną chmurą roje niezliczonych owadów.85 Znacznie bardziej nęciły perspektywy zaopatrzenia w kraju nieprzyjaciela. Rozległy obszar pomiędzy Tygrysem a górami Medii zapełniały wsie i miasteczka, a ich urodzajna gleba była przeważnie w bardzo dobrym stanie uprawy. Julian mógł się spodziewać, że zdobywca, będący w posiadaniu takich dwóch skutecznych narzędzi perswazji, jak stal i złoto, z łatwością uzyska obfite wyżywienie od zastraszonych bądź chciwych krajowców. Ale wszędzie, gdzie Rzymianie się zbliżali, te bogate i obiecujące widoki natychmiast się rozwiewały. Wsie były opuszczone przez mieszkańców, którzy chronili się do warownych miasteczek; trzodę zawczasu usuwano, trawę i dojrzałe zboże podpalano; i gdy dogasały płomienie przerywające marsz, Julian widział przed sobą żałosne oblicze dymiącej nagiej pustyni. Tę rozpaczliwą, ale skuteczną metodę obrony może stosować tylko albo pełen zapału lud przedkładający niepodległość nad swoje mienie, albo surowy rząd samowładny, który rozstrzyga o publicznym bezpieczeństwie, nie zostawiając ludności wolnego wyboru. W tym wypadku gorliwość i posłuszeństwo Persów sekundowały rozkazom Szapura, toteż cesarz wkrótce musiał się ograniczać do skąpych zapasów żywności, z dnia na dzień coraz mniejszych. Liczył jeszcze na to, że przed całkowitym wyczerpaniem się ich, jeśli dobrze pokieruje pospiesznym marszem, zdąży dotrzeć do bogatych, pokojowo nastawionych miast: Ekbatany i Suzy;86 ale również i tej ostatniej deski ratunku został pozbawiony wskutek nieznajomości gościńców i przewrotności swoich przewodników. Rzymianie przez kilka dni błąkali się po okolicach na wschód od Bagdadu; perskiemu dezerterowi, który przebiegle poprowadził ich w sidła, udało się uciec przed ich oburzeniem, a jego zwolennicy, poddani torturom, natychmiast wyznali tajemnicę spisku. Oglądane w wyobraźni podboje Hyrkanii i Indii, długo napawające Juliana przyjemną ufnością, teraz zaczęły go dręczyć. Świadom tego, że przyczyną powszechnej niedoli jest jego własna nieroztropność, niespokojnie ważył na jednej szali nadzieję bezpieczeństwa, a na drugiej nadzieję zwycięstwa, nie otrzymując żadnej zadowalającej odpowiedzi ani od bogów, ani od ludzi. Wreszcie za jedyne wykonalne posunięcie uznał skierowanie swoich kroków nad Tygrys; postanowił ocalić armię pospiesznym marszem na granicę Korduene, urodzajnej i przychylnej prowincji, która poddała się najwyższej władzy Rzymu. Załamane na duchu wojska usłuchały hasła odwrotu zaledwie w siedemdziesiąt dni po przejściu rzeki Chaboras z krwiożerczą nadzieją obalenia perskiego tronu.87
Dopóki wydawało się, że Rzymianie postępują w głąb kraju, ich marsz był z pewnej odległości obserwowany i lżony przez kilka oddziałów konnicy perskiej, które już to w luźnym, już to w bardziej zwartym szyku staczały lekkie potyczki ze strażą przednią. Oddziały te jednak miały poparcie w znacznie większych siłach; toteż zaledwie czoła kolumn zawróciły nad Tygrys, na równinie wzbiła się olbrzymia chmura pyłu. Rzymianie, którzy teraz pragnęli tylko możliwości

332 Rozdział dwudziesty czwarty
bezpiecznego i pospiesznego odwrotu, usiłowali sami siebie przekonać, że to straszliwe zjawisko zostało spowodowane przez stado dzikich osłów albo może przez zbliżanie się jakichś przychylnych Arabów. Zatrzymali się, rozbili namioty, umocnili obóz, po czym cała noc przeszła im na ciągłych alarmach; o brzasku dnia stwierdzili, że otaczają ich wojska perskie. Do tych wojsk, które można było uważać tylko za przednią straż barbarzyńców, wkrótce dołączył się główny korpus kirasjerów, łuczników i słoni, kierowanych przez Meranesa,* dowódcę wysokiego stanu cieszącego się dobrą sławą. Meranesowi towarzyszyli dwaj synowie króla i liczni satrapi, a siłę pozostałych wojsk zbliżających się powoli z samym Szapurem na czele wyolbrzymiała wieść o nich i oczekiwanie. Długi szyk Rzymian, podczas dalszego marszu zmuszony do rozdzielania się i zakręcania w zależności od zmian terenu, dostarczał czujnemu nieprzyjacielowi częstych i dobrych okazji do natarcia. Persowie więc raz po raz nacierali z wściekłością, ale też raz po raz niezłomnie ich odpierano i w samej akcji pod Maronga, nieomal zasługującej na miano bitwy, utracili wielu satrapów i wiele słoni, które miały w oczach monarchy, być może, nie mniejszą niż satrapi wartość. Rzymianie nie uzyskiwali jednak tej wspaniałej przewagi bez podobnych strat po swojej stronie; poległo bądź odniosło rany kilku wyższych oficerów i sam cesarz, który przy wszystkich okazjach podnosił na duchu swoje wojska i kierował ich męstwem, musiał narażać własną osobę i rozwijać zdolności strategiczne. Ciężar broni obronnej i zaczepnej, wciąż jeszcze stanowiącej siłę i bezpieczeństwo Rzymian, uniemożliwiał im jakikolwiek dłuższy skuteczny pościg; a ponieważ konny żołnierz Wschodu, świetnie wyszkolony, rzucał oszczepem i strzelał z łuku w pełnym galopie i w każdym możliwym kierunku,88 perska konnica była najstraszliwsza właśnie wtedy, gdy uciekała. Najbardziej jednak niewątpliwą i najbardziej niepowetowaną stratę poniesioną przez Rzymian stanowiła strata czasu. Zaprawieni w boju żołnierze przyzwyczajeni do zimnego klimatu Galii i Germanii, słabli w parnym upale asyryjskiego lata i nieustanne marsze i potyczki do cna pozbawiały ich energii, przy czym powolny i niebezpieczny odwrót opóźniało podejmowanie koniecznych środków ostrożności w obliczu ruchliwego nieprzyjaciela. Z każdym dniem, z każdą godziną, w miarę jak zapasy żywności się zmniejszały, wartość jej i cena w obozie rzymskim przeraźliwie wzrastała.89 Julian, który zawsze zadowalał się strawą, jaką wzgardziłby nawet głodny szeregowiec, rozdzielał na użytek żołnierzy prowiant cesarskiego stołu i wszystko, cokolwiek można było okroić z zasobów jeszcze się znajdujących na jucznych koniach trybunów i dowódców. Ale ta pomoc przyczyniła się tylko do tego, że powszechna niedola wydawała się jeszcze cięższa; Rzymianie zaczęli żywić
* Prokop z Cezarei podaje (De bello Pers.), że słowo "m i r r a n e s" stanowiło tytuł dostojnika perskiego, a lord Mahoń słusznie zauważa, że Meranes Ammiana Marcellina wspomniany tutaj to ta sama osoba co "mirranes" Prokopa, a nie imię dowódcy, jak sądził Gibbon. Por. Mahoń, Life of Belisarius. (Przyp. wyd. ang. Williama Smitha, wyd. z r. 1854.)

Odwrót i niedola armii rzymskiej 333
ponurą obawę, że zanim zdążą dotrzeć do granicy Cesarstwa, wszyscy wyginą albo od miecza barbarzyńców, albo z głodu.90
Julian, borykając się z niezwyciężonymi trudnościami swego położenia, nadal poświęcał ciche godziny nocy na studia i rozmyślania. Bolesny niepokój nie opuszczał jego wzburzonego umysłu, nawet gdy zapadał w krótki, przerywany sen; nic więc dziwnego, że ukazał mu się znowu Geniusz Cesarstwa, który na głowę i na róg obfitości narzucił welon żałobny i powoli się wycofał z cesarskiego namiotu. Monarcha zerwał się z posłania i wyszedł na powietrze, aby w swym znużeniu i przygnębieniu orzeźwić się nocnym chłodem; wtedy to ujrzał, jak po niebie przelatuje, natychmiast znikając, srogi meteor. Bez wahania Julian uznał to zjawisko za groźne oblicze boga wojny91 i zwołana przez cesarza rada wróżbitów toksańskich 92 jednomyślnie orzekła, że stanowczo powinien on się powstrzymać od dalszej akcji; w tym wypadku jednak konieczność i rozum wzięły górę nad zabobonem, o świcie przeto znów rozległy się trąby. Armia pomaszerowała przez wyżynne okolice, gdzie poszczególne wzgórza zostały już potajemnie zajęte przez Persów. Julian, ze zręcznością i uwagą wyśmienitego dowódcy prowadząc straż przednią, nagle otrzymał zatrważającą wiadomość, że nieprzyjaciel atakuje jego tyły. Ze względu na upał owego dnia zdjął z siebie pancerz, ale w ostatniej chwili, pochwyciwszy tarczę od jednego ze swych adiutantów, pospieszył z dostatecznymi posiłkami na pomoc straży tylnej. Wkrótce potem podobne niebezpieczeństwo odwołało nieustraszonego władcę do obrony frontu, a tymczasem, gdy galopował pomiędzy dwiema kolumnami, perska konnica wraz ze słoniami natarła wściekle na środek kolumny lewej; niewiele brakowało, by ją pokonała. Olbrzymi ten korpus został jednak wkrótce pobity dzięki wykonanemu w porę manewrowi lekkozbrojnej piechoty rzymskiej, która zręcznie i skutecznie wymierzyła swe strzały w plecy perskich jeźdźców i w nogi słoni. Barbarzyńcy uciekli i Julian, jak zawsze w pierwszym szeregu w chwili niebezpieczeństwa, zaczął słowem i gestem nawoływać do pościgu. Jego gwardziści, drżący jeszcze, rozproszeni i zgnębieni bezładną ciżbą przyjaciół i nieprzyjaciół, przypominając swemu władcy, że nie ma na sobie zbroi, zaczęli go zaklinać, aby się nie narażał. Gdy tak wykrzykiwali,93 ze strony uciekających szwadronów nadleciała chmura grotów i strzał i jakiś oszczep, musnąwszy rękę Juliana, przeszył mu żebra i utkwił w wątrobie. Julian usiłował wyciągnąć tę zabójczą broń ze swego boku, ale skaleczył ręce ostrą stalą i tracąc przytomność spadł z konia. Gwardziści pospieszyli na pomoc; pieczołowicie podniesiono rannego cesarza z ziemi i przeniesiono ze zgiełku bitwy do najbliższego namiotu. Wiadomość o tym smutnym wydarzeniu przechodziła z szeregu do szeregu, ale żałość natchnęła Rzymian tym większą walecznością, ożywioną pragnieniem zemsty. Krwawą i zaciekłą walkę przerwano dopiero wtedy, gdy obie strony rozdzieliła nieprzenikniona ciemność nocy. Persowie wyszli z niej z pewnym honorem dzięki przewadze, jaką uzyskali nad lewym skrzydłem armii rzymskiej, gdzie Anatoliusz, mistrz ceremonii, został zabity,

334 Rozdział dwudziesty czwarty
a Sallust, prefekt, z ledwością zdołał uciec. Ogólny wynik tej bitwy był jednak dla barbarzyńców niepomyślny. Wśród poległych pozostawili oni na polu dwóch swoich dowódców: Meranesa i Nohordatesa,94 pięćdziesięciu magnatów i satrapów i bardzo wielu najdzielniejszych żołnierzy; sukces Rzymian, gdyby Julian nie stracił życia, mógłby się więc zamienić w użyteczne i decydujące zwycięstwo.
Pierwsze słowa, które wypowiedział Julian, gdy odzyskał przytomność po omdleniu będącym skutkiem upływu krwi, wyraziły dobitnie jego wojennego ducha. Zawołał, aby dano mu broń i konia, i niecierpliwie chciał popędzić na pole bitwy. Bolesny ten wysiłek pozbawił go resztek sił i chirurdzy, badając jego ranę, stwierdzili objawy zbliżającej się śmierci. Julian wykazał w tych straszliwych chwilach nieugiętość bohatera i mędrca: filozofowie, którzy mu towarzyszyli w tej zgubnej wyprawie, przyrównywali później jego namiot do więzienia Sokratesa. Świadkowie, z pobudek obowiązku, przyjaźni bądź ciekawości zgromadzeni wokół jego posłania, z pełnym szacunku smutkiem słuchali mowy przedśmiertnej umierającego cesarza.95
"Przyjaciele i towarzysze broni, wyznaczona mi chwila odejścia już nadchodzi; z gotowością ochoczego dłużnika wypełniam żądanie natury. Filozofia mnie nauczyła, że dusza jest znacznie doskonalsza niż ciało i że oddzielenie się tej szlachetniejszej substancji powinno być przedmiotem raczej rozradowania niż udręki. Religia mnie nauczyła, że wczesna śmierć często bywa nagrodą za pobożność,96 przyjmuję przeto jako łaskę bogów ten cios śmiertelny, który mnie zabezpiecza przed pohańbieniem charakteru dotychczas podtrzymywanego przez cnotę i męstwo. Umieram bez skruchy, tak jak żyłem bez winy. Przyjemnie mi się zastanowić nad niewinnością mego życia i ufnie mogę potwierdzić, że władza najwyższa, owa emanacja mocy boskiej, pozostawała w moich rękach czysta i niepokalana. Brzydząc się zepsutymi i zgubnymi zasadami despotyzmu, uważałem, że celem rządów jest szczęście ludu. Poddając wszystkie swoje czyny zasadom roztropności, sprawiedliwości i umiaru, wynik zawierzyłem pieczy Opatrzności. Przedmiotem mych planów był pokój, dopóki łączył się on z dobrem powszechnym, gdy jednak rozkazujący głos ojczyzny wezwał mnie do broni, naraziłem osobę swoją na niebezpieczeństwa wojny, z góry dobrze wiedząc (dzięki sztuce wróżenia), że przeznaczeniem moim jest zginąć od miecza. Teraz hołd wdzięczności składam Wiekuistej Istocie, która nie dała mi umrzeć wskutek okrucieństwa tyrana, skrytobójczego ciosu sztyletu spiskowca albo powolnych tortur przewlekłej choroby. Pozwoliła mi w połowie mojej zaszczytnej drogi odejść z tego świata wspaniale i chwalebnie, uważam przeto za rzecz niedorzeczną i niską upraszać o zwłokę albo uchylać się od ciosu przeznaczenia. Tak wiele jeszcze chciałbym wam powiedzieć, ale siły mnie zawodzą i czuję nadchodzącą śmierć... ostrożnie się powstrzymam od wszelkiego słowa, które mogłoby choć trochę wpłynąć na wasze głosy przy wyborze nowego cesarza. Mój wybór może byłby nieroztropny albo niesłuszny, a w razie gdyby nie potwierdziła go zgoda całej armii, może i zabójczy dla osoby tego, kogo bym polecił. Jako

Ostatnie chwile i śmierć Juliana 335
dobry obywatel wyrażę tylko nadzieję, że Rzymianie zostaną pobłogosławieni rządami cnotliwego władcy..."
Po tym przemówieniu, wygłoszonym stanowczo, a łagodnie, Julian rozdzielił testamentem wojskowym 97 resztki swego osobistego mienia, przy czym zapytał, dlaczego Anatoliusz jest nieobecny, i zrozumiał z odpowiedzi Sallu-sta, że przyjaciel poległ. Z miłym brakiem konsekwencji po tak pogodnym przywitaniu własnej śmierci zapłakał nad utratą druha. Jednocześnie jednak zganił nieopanowaną rozpacz świadków swego konania, zaklinając ich, aby nie hańbili niemęskimi łzami zgonu władcy, który już za parę chwil zjednoczy się z niebem i z gwiazdami.98 Świadkowie milczeli; Julian wdał się z filozofami, Pryskusem i Maksymusem, w metafizyczny spór nad istotą duszy. Wysiłki umysłu, jak również i ciała, jakie przy tym czynił, najprawdopodobniej przyspieszyły jego śmierć. Rana gwałtownie zaczęła krwawić na nowo, oddech mu utrudniało nabrzmiewanie żył. Poprosił o łyk zimnej wody i zaraz po jej wypiciu skonał bezboleśnie około godziny dwunastej w nocy. Taki oto był kres drogi tego niezwykłego człowieka, zmarłego w wieku lat trzydziestu dwóch, gdy panowanie jego trwało rok i niespełna osiem miesięcy od śmierci Konstancjusza. W swych ostatnich chwilach przejawił on, być może, dosyć ostentacyjnie, największą swoją namiętność: umiłowanie cnoty i sławy.99
Tryumf chrześcijaństwa i nieszczęścia Cesarstwa można w pewnej mierze przypisać samemu Julianowi, który przez jakieś niedbalstwo nie zabezpieczył wykonania swoich planów w przyszłości rozsądnym wyznaczeniem w odpowiedniej porze współwładcy i następcy. Ale królewski ród Konstancjusza Chlorusa ograniczał się już tylko do jego osoby i jeśli żywił on kiedykolwiek poważny zamiar obdarzenia purpurą kogoś najbardziej godnego spośród Rzymian, to musiał zrezygnować z tego postanowienia wobec trudności wyboru, zazdrości o władzę i obawy przed niewdzięcznością; zresztą pokładał ufność we własnym zdrowiu, w młodości i w szczęśliwych gwiazdach. Jego niespodziewana śmierć pozostawiła Cesarstwo bez pana i bez dziedzica, i to w takim stanie niedoli i niebezpieczeństwa, jakiego nie pamiętano od lat osiemdziesięciu, czyli od czasu wybrania Dioklecjana. Przy systemie rządów omal już nie uznającym wyróżnień z racji czystości i szlachetności rodu, wyższość urodzenia nie znaczyła wiele, a godności, do których rościli sobie prawo dostojnicy, były przypadkowe i niepewne, toteż kandydaci ubiegający się o pusty tron mogli znaleźć dostateczne poparcie w świadomości własnych zasług i w nadziei na łaskę ludu. Ale położenie zagłodzonej armii, zewsząd otoczonej przez zastępy barbarzyńców, skróciło okres żałoby i namysłu. Na pobojowisku wśród strachu i rozpaczy zabalsamowano ciało zmarłego władcy w myśl jego własnego polecenia, po czym o świcie wodzowie zwołali senat wojskowy, zapraszając na to zebranie komendantów legionów oraz oficerów zarówno konnicy, jak i piechoty. W ciągu paru ostatnich godzin owej nocy nie obyło się bez pewnych potajemnych intryg, gdy

336 Rozdział dwudziesty czwarty
więc zaproponowano wybór cesarza, w zgromadzeniu zaczął się przejawiać podburzający duch fakcji. Resztki dworu Konstancjusza skupiły się wokół Arynteusa i Wiktora; przyjaciele Juliana wysunęli cieszących się ich przywiązaniem dowódców galijskich: Dagalaifusa i Newittę, można więc było się obawiać naj fatalniej szych następstw, jakie by za sobą pociągnęła niezgoda dwóch fakcji o tak rozbieżnych charakterach, interesach i zasadach rządów, a może nawet zasadach religijnych. Tylko jeden Sallust przewagą swoich cnót mógł pogodzić te stronnictwa i zjednoczyć ich głosy; toteż następcą Juliana ogłoszono by natychmiast tego czcigodnego prefekta, gdyby nie to, że on sam ze szczerą i skromną stanowczością zwrócił uwagę na swój sędziwy wiek i schorzenia nie pozwalające mu sprostać dźwiganiu korony. Dowódcy, zaskoczeni i zakłopotani jego odmową, okazali pewną skłonność do przyjęcia rady jednego z niższych oficerów,100 który powiedział, że na razie powinni rozwijać wszystkie swe zdolności, aby wyciągnąć armię z istniejącej trudnej sytuacji, działając tak, jakby działali pod nieobecność cesarza, i dopiero później, jeśli los im pozwoli dotrzeć do granicy Mezopotamii, powinni tam już z uzgodnionymi i przemyślanymi planami przystąpić do wybrania prawowitego władcy.
Gdy tak obradowano, kilka głosów pozdrowiło tytułami cesarza i Augusta niejakiego Jowiana, który nie był niczym więcej niż pierwszym101 z gwardzistów przybocznych. Zgiełkliwa aklamacja, natychmiast powtórzona przez straże wokół namiotu, rozbrzmiewała w ciągu kilku minut na najdalszych krańcach obozu. Nowy władca, zdumiony własnym szczęściem, został pospiesznie obdarzony insygniami cesarskimi i przyjął przysięgę wierności od dowódców, o których łaskę i opiekę niedawno jeszcze zabiegał. Najsilniejszym poparciem Jowiana były zasługi jego ojca, komesa Waroniana, który po zaszczytnym wycofaniu się z wojska cieszył się teraz owocami swojej długiej służby. W cieniu prywatnego stanu syn swobodnie folgował upodobaniu do wina i kobiet, a przecież chlubnie przy tym zachował postawę chrześcijanina ] 2 i żołnierza. Nie rzucając się w oczy z racji jakichkolwiek ambitnych dążeń i zdolności budzących podziw i zawiść u ludzi, urodziwa osoba Jowiana, jego wesołe usposobienie i dobrze znany dowcip zjednały mu sympatię towarzyszy broni; toteż dowódcy obu stronnictw zgodzili się na ten ludowy wybór, dokonany bez żadnych podstępów ze strony ich przeciwników. Dumę z racji niespodziewanego wywyższenia miarkowały uzasadnione obawy, że tegoż jeszcze dnia życie i panowanie nowego cesarza może się zakończyć. Trzeba było bezzwłocznie usłuchać naglącego głosu konieczności, pierwszym więc rozkazem wydanym przez Jowiana w kilka godzin po śmierci jego poprzednika było hasło do dalszego marszu, bo tylko to mogło Rzymian wybawić z ciężkiego położenia.103
Uznanie ze strony nieprzyjaciela znajduje najszczerszy wyraz w jego obawach, a stopień tych obaw można dokładnie zmierzyć radością, z jaką ów nieprzyjaciel

Zasady rządów w prowincjach 337
obchodzi swoje wyzwolenie. Miła nowina o śmierci Juliana, którą jakiś dezerter przyniósł do obozu Szapura, natchnęła tego zgnębionego monarchę nagłą pewnością zwycięstwa. Natychmiast odłączył konnicę królewską, być może, dziesięć tysięcy Nieśmiertelnych,104 celem wspierania i podtrzymywania pościgu, po czym cały ciężar swoich pozostałych zjednoczonych sił zbrojnych rzucił na tylną straż Rzymian. Nastąpił tam chaos i panika; słynne legiony wywodzące swoje tytuły od Dioklecjana i jego współwładców dały się rozproszyć i potratować przez słonie, przy czym trzech trybunów straciło życie, usiłując powstrzymać ucieczkę swoich żołnierzy. W końcu jednak nastąpiła bitwa, która dzięki wytrwałej waleczności Rzymian przechyliła szalę zwycięstwa na ich stronę; Persów odepchnięto, zabijając mnóstwo żołnierzy i słoni, i armia rzymska po całym długim upalnym dniu marszu i walki przybyła wieczorem do Samary nad Tygrysem, oddalonej o jakieś sto mil od Ktezyfontu.105 Nazajutrz barbarzyńcy zamiast niepokoić nieprzyjaciela w marszu natarli na obóz Jowiana w głębokiej, ustronnej dolinie. Z okolicznych wzgórz perscy łucznicy lżyli i dręczyli znużone legiony, ale korpus konnicy królewskiej, który z rozpaczliwą odwagą przedarł się przez bramę pretoriańską, został wycięty w pień w pobliżu cesarskiego namiotu. W następną noc Rzymianie obozowali pod Karche, osłonięci wysokimi groblami na rzece, po czym w cztery dni po śmierci Juliana, pomimo nieustannego, nękającego pościgu ze strony Saracenów, rozbili swoje namioty już w pobliżu miasta Dura,106 ale wciąż jeszcze Tygrys mieli po lewej ręce. Nadzieje ich prawie wygasły, zapasy żywności były na wyczerpaniu, więc niecierpliwi żołnierze, serdecznie zapewniając się nawzajem, że do granicy Cesarstwa już nie jest daleko, zaczęli prosić nowego władcę, by im pozwolił ryzykować przeprawienie się przez tę rzekę. Przy pomocy swych najmędrszych oficerów Jowian usiłował powściągnąć ich porywczość, tłumacząc, że jeśli nawet posiadają dość zręczności i siły na przepłynięcie pod prąd głębokiej i bystrej wody, to przecież nadzy i bezbronni oddadzą się w ręce barbarzyńców zajmujących przeciwległy brzeg. Wreszcie jednak uległ ich wrzaskliwemu natręctwu i niechętnie zezwolił, aby pięć tysięcy Galów i Germanów, od dzieciństwa przywykłych do nurtów Renu i Dunaju, porwało się na tę zuchwałą przygodę, mogącą dla reszty wojska stać się zachętą albo przestrogą. W nocnej ciszy przepłynęli oni przez Tygrys, zaskoczyli nie strzeżony posterunek nieprzyjaciela i o świcie zasygnalizowali o swojej niezłomności i szczęściu. Powodzenie tej próby zachęciło cesarza do wysłuchania architektów, którzy obiecywali wybudować z napełnionych powietrzem skór owczych, wolich i kozich pływający most pokryty ziemią i faszyną.107 Dwa bezcenne dni zmarnowano na tę bezużyteczną pracę i Rzymianie, jakkolwiek już dowiedli, że potrafią przetrzymać nieszczęście głodu, rzucali teraz spojrzenia pełne rozpaczy na Tygrys i na barbarzyńców coraz liczniejszych i coraz bardziej upartych, w miarę jak pogarszała się niedola armii rzymskiej.108 W beznadziejnej tej sytuacji zgnębionych Rzymian podniósł na duchu dźwięk
22 - Gibbon t. 2

338 Rozdział dwudziesty czwarty
słowa: "pokój". Przelotna, zarozumiała pewność Szapura już zdążyła się rozwiać; z poważną troską zauważył on, że w powtarzających się raz po raz wątpliwych rozgrywkach utracił swoich najwierniejszych i najbardziej nieustraszonych magnatów, najwaleczniejsze oddziały i większą część zastępu słoni; doświadczony monarcha wolał nie prowokować rozpaczliwego oporu, zmiennej łaski losu i niewyczerpanych sił Cesarstwa Rzymskiego, których nowe posiłki zbrojne mogłyby wkrótce nadejść, aby ocalić bądź pomścić następcę Juliana. W rezultacie w obozie Jowiana 109 pojawił się sam Surenas w towarzystwie jakiegoś drugiego satrapy, oświadczając, że jego wspaniałomyślny władca nie jest przeciwny podaniu warunków, na jakich zgodziłby się oszczędzić i odprawić cezara wraz z niedobitkami jego pojmanej armii. Nadzieje bezpieczeństwa wzięły górę nad niezłomnością Rzymian; cesarz, zmuszony zaleceniem swojej rady przybocznej i okrzykami żołnierzy, przyjął propozycję pokoju; i natychmiast wysłano prefekta Sallusta i dowódcę Arynteusa, aby się dowiedzieć, jaka jest wola Wielkiego Króla. Przebiegły Pers pod różnymi pozorami zwlekał z zawarciem porozumienia; wynajdywał trudności, domagał się wyjaśnień, proponował rozmaite sposoby, szedł na ustępstwa, powiększał swoje żądania i w ten sposłb kunsztownie zmarnował cztery dni rokowań, a tymczasem zapasy żywności w obozie Rzymian zupełnie się wyczerpały. Gdyby Jowian był zdolny do przedsięwzięcia śmiałego i odważnego, to w czasie, gdy postępy rokowań powstrzymywały ataki barbarzyńców, prowadziłby dalej swój marsz z nieprzerwanym pośpiechem i jeszcze przed schyłkiem czwartego dnia może by bezpiecznie dotarł do oddalonej już tylko o sto mil urodzajnej prowincji Korduene.110 Ale niezdecydowany cesarz, zamiast rozerwać sidła nieprzyjaciela, z cierpliwą rezygnacją poddał się losowi; nie ruszając się z miejsca, przyjął upokarzające warunki pokoju, których w takiej sytuacji odrzucić nie mógł. Pięć prowincji za Tygrysem, odstąpionych Cesarstwu przez dziadka Szapura, zwrócono teraz monarsze perskiemu. Nabył on ponadto na mocy jednego jedynego artykułu układu niepokonane miasto Nisibis, które w trzech kolejnych oblężeniach oparło się wysiłkom jego oręża. Podobnie odłączono od Cesarstwa Singarę i zamek Saracenów, jedną z najsilniejszych twierdz Mezopotamii. Uznano za szczególną pobłażliwość to, że mieszkańcom tych miast warownych wolno było je opuścić ze swoim mieniem, ale zdobywca surowo nalegał, aby Rzymianie raz na zawsze zrezygnowali również z wpływu na króla i królestwo Armenii. Pokój, a raczej długi rozejtn pomiędzy tymi wrogimi narodami zastrzeżono na okres trzydziestoletni, po czym traktat został potwierdzony uroczystym zaprzysiężeniem i obrzędami religijnymi; jako rękojmię wykonania tych warunków wymieniono zakładników wybranych spośród osób najwyższego stanu.111
Sofista z Antiochii, który z oburzeniem patrzył na berło swego bohatera w słabej ręce jego następcy-chrześcijanina, wyraża podziw dla umiaru Szapura zadowalającego się tak małą częścią Cesarstwa Rzymskiego. Przecież Szapui

Rokowania i układ pokojowy z Persami 339
mógł być pewny - powiada Libaniusz - że nawet gdyby rozciągnął swe ambitne roszczenia aż do Eufratu, nie spotkałby się z odmową. Gdyby granice Persji ustalił na rzece Orontes, Cydnus, Sangarius czy nawet na Bosforze Trackim, nie zabrakłoby na dworze Jowiana pochlebców, aby przekonać tego bojaźliwego monarchę, że pozostałe prowincje całkowicie zadowolą jego umiłowanie władzy i zbytku.112 Nie przejmując się tą złośliwą uwagą w całej jej wyrazistości, musimy jednak uznać, że zawarcie tak haniebnego układu bardzo ułatwiły osobiste ambicje Jowiana. Ów żyjący w cieniu gwardzista, nagle wyniesiony na tron raczej przez los niż dzięki swoim zasługom, pragnął jak najprędzej wydostać się z rąk Persów, aby pokrzyżować zamysły Prokopiusza dowodzącego armią Mezopotamii i ustalić swe, na razie wątpliwe, panowanie nad legionami i prowincjami, które jeszcze nic nie wiedziały o pospiesznym, zgiełkliwym wyborze dokonanym w obozie za Tygrysem.113
W pobliżu tej rzeki, niedaleko od fatalnego miejsca postoju w Dura,114 pozostało na pastwę urazy zwycięskiego monarchy dziesięć tysięcy Greków bez dowódców, bez przewodników i bez zapasów żywności, w oddaleniu o tysiąc dwieście mil od swojej ojczyzny. To, że oni w tej sytuacji postąpili inaczej niż Rzymianie i odnieśli zwycięstwo, wynikało z ich charakteru. Zamiast ulegle zastosować się do wyników tajnych obrad i poglądów osobistych jednostki, zgodne postanowienia Greków czerpały natchnienie z powszechnego entuzjazmu podczas zebrań ludowych, gdzie każdy obywatel przejęty był umiłowaniem chwały, dumą wolności i pogardą śmierci. Świadomi przewagi, jaką mieli nad barbarzyńcami zarówno pod względem broni, jak i dyscypliny, gardząc poddań-stem, więc nie chcąc się poddać, pokonywali każdą przeszkodę dzięki swej cierpliwości, odwadze i biegłości w rzemiośle wojskowym i skutek był taki, że pamiętny odwrót tych dziesięciu tysięcy obelżywie wykazał słabość perskiego monarchy.115
Za cenę owych ustępstw cesarz mógłby chyba zastrzec sobie obfite dostawy żywności116 dla obozu wygłodniałych Rzymian oraz przejście przez Tygrys po moście zbudowanym rękami Persów. Ale jeśli Jowian odważył się upraszać o te słuszne warunki, to zostały one surowo odrzucone przez wyniosłego tyrana Wschodu, który w swej wspaniałomyślności raczył udzielić przebaczenia najeźdźcom. Wprawdzie Saraceni czasem chwytali rzymskich maruderów, ale dowódcy i oddziały Szapura istotnie respektowali zawieszenie broni i Jowianowi pozwolono poszukać najdogodniejszego miejsca do przeprawienia się przez rzekę. Małe statki wyratowane z pożaru floty przydały się najbardziej. Najpierw przewiozły cesarza i jego ulubieńców, a potem, robiąc wiele kolejnych kursów, znaczną część armii. Ale ponieważ każdy z żołnierzy był o siebie niespokojny i bał się, że zostanie na nieprzyjacielskim brzegu, co niecierpliwsi nie chcieli wyczekiwać powolnych powrotów łodzi, tylko wypuszczali się na własną rękę na plecionych tratwach albo na skórach wypełnionych powietrzem i ciągnąc za sobą swoje konie usiłowali z różnym powodzeniem przeprawić się na drugi

340 Rozdział dwudziesty czwarty
brzeg. Wielu z tych śmiałych ryzykantów pochłonęły fale; wielu, porwanych gwałtownym prądem z biegiem rzeki, padło ofiarą chciwości albo okrucieństwa dzikich Arabów. Toteż straty, które poniosła armia podczas tej przeprawy przez Tygrys, równały się skutkom rzezi w czasie całodziennej bitwy.
Z chwilą gdy Rzymianie wylądowali na zachodnim brzegu, skończyła się ostatecznie udręka wrogiego pościgu barbarzyńców, ale w żmudnym marszu przez równiny Mezopotamii na przestrzeni dwustu mil cierpieli największe męki pragnienia i głodu. Musieli przebyć piaszczystą pustynię - siedemdziesiąt mil bez jednego źdźbła, słodkiej trawy, jednego źródła świeżej wody; dalej też rozciągała się wokół nich niegościnna głusza nie tknięta stopą ani przyjaciela, ani wroga. Ilekroć u kogoś w obozie jeszcze udawało się znaleźć miarkę mąki, kupowano dwadzieścia funtów tego artykułu żarłocznie za dziesięć sztuk złota;117 zabijano i pożerano zwierzęta pociągowe, pustynia była usiana bronią i dobytkiem rzymskich żołnierzy, a ich odzież w strzępach i wychudzone oblicza świadczyły o przebytych cierpieniach i obecnej niedoli. Niewielki konwój zapasów żywności wyruszył na spotkanie armii aż do zamku Ur; dostawę tę przyjęto tym wdzięczniej, że dowodziła ona wierności Sebastiana i Prokopiusza. Cesarz z całą łaskawością przyjął dowódców wojskowych Mezopotamii w Til-safacie,118 po czym szczątki świetnej kiedyś armii odpoczęły pod murami Nisibis. Wysłańcy Jowiana już przedtem obwieścili językiem pochlebstwa jego wstąpienie na tron, układ pokojowy i odwrót - i nowy władca już podjął jak najbardziej skuteczne kroki celem zapewnienia sobie wierności wojsk i prowincji europejskich, co osiągnął oddając dowództwo w ręce tych oficerów, którzy bądź to z pobudek interesownych, bądź z przekonania gotowi byli niezłomnie popierać sprawę swego dobroczyńcy.119
Przyjaciele Juliana z pełną ufnością zapowiadali przed wyprawą na Persję jego zwycięstwo. Byli głęboko przekonani, że świątynie bogów wzbogacą się łupami ze Wschodu i że podbita Persja stanie się skromną prowincją hołdowniczą, w której rządzić będą prawa i dostojnicy Rzymu, przy czym ci barbarzyńcy przyjmą stroje, obyczaje i mowę zwycięzców, a młodzież Ekbatany i Suzy zacznie studiować sztukę retoryki pod kierunkiem mistrzów greckich.120 Wskutek postępów oręża Juliana urwała się jego korespondencja z Cesarstwem i odkąd przeszedł przez Tygrys, miłujący go poddani nie wiedzieli już nic o losach swego władcy. Chociaż ich rozmyślania o urojonych tryumfach zakłóciła smutna pogłoska o jego śmierci, uporczywie, nawet gdy już nie mogli jej przeczyć, wątpili w prawdziwość tego złowieszczego wydarzenia. l21 Wysłannicy Jowiana rozgłaszali na pozór słuszne uzasadnienie roztropnego i koniecznego zawarcia pokoju, ale rozgłos szerszy i bardziej szczery odsłonił światu niesławę cesarza i warunki haniebnego układu. Lud ze zdziwieniem i rozpaczą, z oburzeniem i zgrozą dowiedział się, że niegodny następca Juliana zrezygnował z pięciu prowincji Cesarstwa uzyskanych dzięki zwycięstwu Galeriusza i sromotnie oddał barbarzyńcom ważne miasto Nisibis, najniezłomniejsze przedmurze

Jowian przyjmuje haniebne warunki układu 341
prowincji wschodnich.122 Zaczęto w rozmowach wśród ludu swobodnie roztrząsać głębokie i niebezpieczne zagadnienie, jak dalece powinno się dochować wiary, gdy przestaje to iść w parze z powszechnym bezpieczeństwem; żywiono jednak pewne nadzieje, że cesarz okupi swoje małoduszne postępowanie jakimś wspaniałym aktem patriotycznej przewrotności. Nieugięty duch senatu rzymskiego zawsze potępiał zawieranie pokoju na warunkach niesprawiedliwych, nawet w sytuacji przymusowej, gdy armia rzymska była zgnębiona i w potrzasku. Gdyby więc konieczne było uratowanie honoru narodowego wydaniem winnego wodza w ręce barbarzyńców, większość poddanych Jowiana zgodziłaby się wziąć przykład z podobnego precedensu w czasach starożytnych.123
Jednakże cesarz, jakiekolwiek mogły być granice jego władzy konstytucyjnej, był samowładnym panem praw i oręża państwa, i te same pobudki, które go zmusiły do podpisania układu pokojowego, teraz nagliły go do wykonania przyjętych warunków. Zależało mu na tym, żeby jak najprędzej za cenę paru prowincji zapewnić sobie Cesarstwo, przy czym jego osobiste obawy i ambicje kryły się pod czcigodnymi mianami religii i honoru. Pomimo poddańczych próśb mieszkańców Nisibis przyzwoitość, jak również i roztropność nie pozwoliła cesarzowi zamieszkać w tamtejszym pałacu. Ale już nazajutrz po jego przybyciu wkroczył do miasta Binezes, poseł perski, który wywieszając na cytadeli sztandar Wielkiego Króla ogłosił w jego imieniu okrutną alternatywę wygnania albo niewoli. Najwybitniejsi obywatele Nisibis, do tej fatalnej chwili ufni w opiekę swego władcy, rzucili się do stóp Jowiana, zaklinając go, aby nie porzucał, a już przynajmniej nie wydał wiernej kolonii na pastwę wściekłości barbarzyńskiego tyrana, rozjątrzonego trzema klęskami, poniesionymi pod murami Nisibis. Mieli jeszcze dość oręża i odwagi, aby odepchnąć najeźdźcę, prosili tylko o pozwolenie wystąpienia we własnej obronie, przyrzekając, że natychmiast, gdy poprą zbrojnie swoją niepodległość, błagać będą cesarza o łaskę ponownego przyjęcia w szeregi jego poddanych. Ich argumenty, wymowność i łzy nie odniosły jednak żadnego skutku. Jowian, nieco zmieszany, powołał się na świętość swoich przysiąg; i ponieważ niechęć, z jaką przyjął dar w postaci złotej korony, przekonała obywateli Nisibis, że sytuacja ich jest beznadziejna, rzecznik Sylwanus nie mógł się powstrzymać od okrzyku:
"Cesarzu! Oby tak cię ukoronowały wszystkie miasta twoich dominiów!" Jowianowi, który w ciągu paru tygodni zdążył już przyjąć nawyki władcy,124 nie spodobała się ta swoboda i zniewagą wydała się prawda. Słusznie przypuszczając, że niezadowolenie mieszkańców Nisibis może ich skłonić do poddania się rządowi perskiemu, ogłosił edyktem, że pod groźbą kary śmierci mają oni opuścić miasto w ciągu trzech dni. Ammianus w żywych barwach odmalowuje obraz powszechnej rozpaczy, na który patrzył, jak się zdaje, ze współczuciem.12 5 Wojownicza młodzież, przejęta oburzeniem i żałością, opuszczała mury, których przedtem tak chlubnie broniła, niepocieszona niewiasta w żałobie roniła ostatnią łzę nad grobem syna albo męża, mającym wkrótce ulec zbezczeszczeniu

342 Rozdział dwudziesty czwarty
z okrutnej ręki barbarzyńskiego pana; sędziwy obywatel całował próg i tulił się do drzwi domostwa, w którym spędził radosne, beztroskie chwile swego dzieciństwa. Na gościńcach tłoczyły się drżące rzesze; różnice stanu, płci i wieku zacierały się w powszechnym nieszczęściu. Każdy usiłował unieść jakąś cząstkę z resztek swego majątku; a ponieważ do natychmiastowej dyspozycji nie było dostatecznej ilości koni i wozów, z musu pozostawiano za sobą większość cennych ruchomości. Niedolę tych nieszczęśliwych powiększała, jak się zdaje, jeszcze bardziej zawzięta nieczułość Jowiana. Osiedlono ich jednak w nowo wybudowanej dzielnicy Amidy i to powstające z gruzów miasto, zasilone bardzo dużą kolonią, wkrótce odzyskało swoją poprzednią wspaniałość i stało się stolicą Mezopotamii.126 Podobne rozkazy ewakuacji cesarz wysłał do Singary i do zamku Saracenów; po czym przystąpił do zwracania pięciu prowincji za Tygrysem. Szapur cieszył się chwałą i owocami swego zwycięstwa; i słusznie uważa się ten haniebny pokój za pamiętną datę zmierzchu i upadku Cesarstwa Rzymskiego. Poprzednicy Jowiana nieraz wprawdzie rezygnowali z panowania nad odległymi i nie przynoszącymi zysków prowincjami, ale od czasu założenia Rzymu geniusz tego miasta, bóg Terminus strzegący granic Rzeczypospolitej, nigdy się nie cofnął przed mieczem zwycięskiego wroga.127
Jowian po wypełnieniu owych zobowiązań, do których pogwałcenia mógłby go skusić głos ludu, z pośpiechem opuścił widownię swojej niesławy i wraz z całym dworem rozpoczął zbytkowne życie w Antiochii.128 Nie słuchając nakazów gorliwości religijnej, ale kierując się człowieczeństwem i wdzięcznością, oddał ostatnie honory szczątkom zmarłego władcy,129 przy czym Prokopiusz, szczerze opłakujący śmierć swego krewniaka, został usunięty z dowództwa wojskowego pod przyzwoitym pozorem poprowadzenia pogrzebu. Powoli, bo marsz ten trwał dni piętnaście, przewieziono z Nisibis do Tarsu zwłoki Juliana, witane po drodze w miastach Wschodu żałobnym lamentem i wrzaskliwymi zniewagami wrogich sobie fakcji. Poganie już postawili swego umiłowanego bohatera w rzędzie bogów, których kult on wskrzesił, chrześcijanie natomiast oskarżeniami ścigali ciało Apostaty do grobu, a jego duszę do piekieł.130 Jedno stronnictwo opłakiwało zbliżającą się ruinę ołtarzy, drugie wysławiało cudowne wyzwolenie Kościoła. Chrześcijanie we wzniosłych a dwuznacznych hymnach wysławiali cios zemsty bożej od dawna wiszący nad grzeszną głową Juliana. Uznali, że śmierć tego tyrana w tej samej chwili, w której wyzionął ducha nad Tygrysem, została objawiona świętym w Egipcie, w Syrii i w Kapadocji,131 przy czym zamiast pozwolić mu zginąć od perskiego oszczepu ich nierozsądek przypisywał ten bohaterski czyn nieznanej ręce jakiegoś śmiertelnego albo nieśmiertelnego szermierza wiary.132 Oświadczenia takie spotykały się ze skwapliwym przyjęciem ze strony ich łatwowiernych albo złośliwych przeciwników,133 którzy bądź to niejasno napomykali, bądź z całą pewnością twierdzili, że fanatyzmem domowego zabójcy134 kierowali, podżegając go, rządcy Kościoła. W szesnaście lat z górą po śmierci Juliana to oskarżenie uroczyście

Śmierć Juliana wyzwoleniem chrześcijan 343
i gwałtownie wysuwał Libaniusz w publicznym przemówieniu skierowanym do cesarza Teodozjusza. Jego podejrzenia nie znajdują poparcia ani w faktach, ani w argumentach, możemy więc ocenić jedynie szlachetną gorliwość tego sofisty z Antiochii wobec zimnych i zaniedbanych popiołów przyjaciela.135
Starożytny obyczaj nakazywał, aby zarówno przy pogrzebach, jak tryumfach Rzymian głos pochwały korygowano głosem satyry i ośmieszania, toteż wśród wspaniałych przedstawień ukazujących chwałę żywych bądź zmarłych nie ukrywano przed oczami świata ich wad i słabości.136 Obyczajowi temu stało się zadość przy pogrzebie Juliana. Komedianci, których oburzała pogarda i odraza Juliana do teatru, wystawiali ku uciesze publiczności chrześcijańskiej przedstawienie, w sposób żywy i przesadny parodiujące błędy i szaleństwa zmarłego cesarza. Jego szczególne obyczaje dawały pełne pole do popisu dowcipom i szyderstwom.137 Wykorzystując bowiem swoje niezwykłe zdolności, często schodził on z piedestału cesarskiego majestatu. Aleksander przeobrażał się w Diogenesa, filozof zniżał się do roli kapłana. Czystość jego cnoty była skalana nieumiarkowaną próżnością, jego zabobonność zakłócała spokój potężnego Cesarstwa, nieraz narażając je na niebezpieczeństwa, a przecież miał on prawo tym mniejsze do pozwalania sobie na nieoczekiwane wybryki, że, jak się zdaje, były to z jego strony wypracowane wysiłki przebiegłości albo nawet afektacji.
Szczątki Juliana pogrzebano w mieście Tars w Cylicji. Ale jego okazały grobowiec, wznoszący się w tym mieście nad zimnymi czystymi wodami rzeki Cydnus,138 nie podobał się wiernym przyjaciołom, którzy miłowali i czcili pamięć tego niezwykłego człowieka. Filozofowie wyrażali bardzo rozsądne życzenie, aby uczeń Platona spoczywał w gajach Akademii,139 podczas gdy żołnierze wykrzykiwali zuchwale, że popioły Juliana powinny się połączyć z popiołami Cezara na Polu Marsowym pośród starożytnych pomników cnoty rzymskiej.140 Dzieje władców nieczęsto wskrzeszają przykład podobnego współzawodnictwa.

Przypisy


ROZDZIAŁ XV
1 "Dum Assyriospenes, Medosąue, et Persas Oriensfuit, despectissimapars servientium." Tacyt, Dzieje, t. 8. Herodot, który zwiedzał Azję znajdującą się pod panowaniem ostatniego z wymienionych imperiów, wspomina mimochodem Syryjczyków palestyńskich, którzy - według własnego wyznania - przejęli z Egiptu obrzęd obrzezania. Zob. II, 104.
2 Diodor Sycylijczyk XL [Ekloga l, t. II, wyd. Wesselinga]; Kasjusz Dion, XXXVII [16]; Tacyt, Dzieje, t. 1-9; Justyn Męczennik, XXXVI, 2, 3.
3 Tradidit arcano ąuaecunąue \olumine Moses: Non monstrare vias eadem nisi sacra colenti,
Quaesitum ad fontem solos deducere verpos. [Juwenalis, Satyra XIV, 102]. Prawo takie w dosłownym brzmieniu nie jest zawarte w Księgach Mojżeszowych. Lecz mądry, ludzki Majmonides otwarcie uczy, że jeśli bałwochwalca wpadnie do wody, Żyd nie powinien ocalać go przed nagłą śmiercią [Basnage, Histoire des Juifs, V, 24]
4 Jedna z sekt żydowskich, pozwalająca sobie od czasu do czasu na pewien konformizm, wywodziła od Heroda, którego przykładowi i powadze ulegała, przyjętą od niego nazwę herodianów. Liczebność jej była tak nieznaczna, a żywot tak krótki, że Józef Flawiusz nie uznał herodian za godnych wzmianki. Zob. Prideaux, Connection, t. II.
5 Cycero, Pro Flacco, 28.
6 Filon z Aleksandrii, De legatione ad Caium. August pozostawił fundację w celu uwiecznienia tych ofiar, niemniej pochwalał niedbałość swego wnuka Gajusa w stosunku do świątyni w Jerozolimie. Por. Swetoniusz w rozdziale o Auguście, 93 - z przypisami Casaubona.
7 Por. w szczególności Józef Flawiusz, Starożytności żydowskie, XVII, 6, XVIII, 3; oraz Dzieje wojny żydowskiej, I, 33 i II, 9.
8 "lussi a Caio Cesare, effigiem eius in templo locare, armapotius sumpsere", Tacyt, Dzieje, V, 9. Filon z Aleksandrii i Józef Flawiusz dają bardzo szczegółowy, a jednocześnie bardzo ozdobny opis tej sprawy, która wprawiła gubernatora Syrii w stan skrajnego zakłopotania. Gdy po raz pierwszy wspominano o tej bałwochwalczej propozycji, król Agryppa zemdlał i odzyskał przytomność dopiero na trzeci dzień.
9 Niech nam wolno będzie zaznaczyć, że Milton zawarł listę syryjskich i arabskich bóstw w stu trzydziestu pięknych wierszach, stanowiących wyciąg z dwóch dużych i uczonych syntagmatów, które Selden napisał na ten nieznany temat.
10 "Dokądże będzie mi uwłaczał ten lud? Pókiż mi wierzyć nie będą na wszystkie znamiona, którem czynił przed nimi?" (Księga Liczb, XIV, 11) Byłoby rzeczą łatwą, choć niezbyt stosowną, znaleźć usprawiedliwienie dla tej skargi Boga na podstawie całej relacji Mojżeszowej historii.
11 Wszystko, co dotyczy żydowskich prozelitów, zostało bardzo dobrze omówione w dziele Basnage'a, V, 6, 7.
12 Por. Księga Wyjścia, XXXIV, 23; Deuteronomium, XVI, 16; komentatorzy i bardzo rozumna uwaga [u Mosheima] w General History of the Church, t. I.

348 Przypisy do rozdziału XV
13 Gdy Pompejusz, korzystając z prawa zwycięzcy lub nadużywając go, wszedł do sanktuarium Świątyni, zauważono ze zdumieniem: "Nulla intus Deum effigie, vacuam sedem et inania arcana." Tacyt, Dzieje, V, 9. W odniesieniu do Żydów istniało popularne powiedzenie: Nil praeter nubes et coeli numen adorant.
14 Drugi rodzaj obrzezania stosowano w przypadku samarytańskiego czy też egipskiego proze-lity. Ponura obojętność talmudystów w sprawie nawracania obcych jest omówiona przez Bas-nage'a, V, 6.
15 Te argumenty były wysuwane z dużą pomysłowością przez Żyda Orobio i zostały odparte równie pomysłowo i śmiało przez chrześcijanina Limborcha. Por. Amica collatio (nazwa dobrze zasłużona), czyli sprawozdanie z ich dysputy.
16 "Jesus - - - circumcisus erat; cibis utebatur ludaicis; vestitu simili; purgatos scabie miltebat ad sacerdotes; Paschata et alios dies festos religiose observabat; si ąuos sanavit sabbatho, ostendit non tantum ex legę, sed et ex receptis sententiis, talia opera sabbatho non interdicta." Grotius, De veritate religionis Christianae, V, 7. Nieco dalej (12) rozwodzi się nad łaskawością apostołów.
17 "Paene omnes Christum Deum sub legis observatione credebant." Sulpicjusz Sewer, II, 31. Zob. Euzebiusz, Hist. eccl., IV, 5.
18 Mosheim, De rebus Christianis ante Constantinum Magnum. W tym mistrzowskim dziele, które jeszcze będę często cytował, daje on znacznie pełniejszy opis położenia pierwotnego Kościoła, aniżeli danym mu było to uczynić w swojej Historii Powszechnej.
19 Euzebiusz, ibid., III, 5; Le Clerc, Hist. eccl. W okresie tej czasowej nieobecności biskup i Kościół w Pełli zachowali miano jerozolimskiego. Podobnie rzymscy papieże rezydowali przez lat siedemdziesiąt w Awinionie, a patriarchowie aleksandryjscy od dawna przenieśli swą siedzibę do Kairu.
20 Kasjusz Dion, LXIX [12]. Wygnanie ludu żydowskiego z Jerozolimy poświadcza Ariston z Pełli (apud Euseb., IV, 6), a wzmiankuje o nim kilku pisarzy kościelnych, choć niektórzy z nich zbyt pośpiesznie rozciągnęli ten zakaz na cały obszar Palestyny.
21 Euzebiusz, IV, 6; Sulpicjusz Sewer, II, 31. Porównując ze sobą ich niezadowalające teksty, Mosheim potrafił przedstawić w sposób bardzo jasny okoliczności i motywy tego przewrotu.
22 Wydaje się, że Le Clerc (Hist. eccl.) zebrał z pism Euzebiusza, Hieronima, Epifaniusza i innych autorów najważniejsze szczegóły dotyczące nazarejczyków i ebionitów. Ze względu na charakter swoich poglądów podzielili się rychło na dwie sekty: jedną - o surowych zasadach, i drugą - łagodniejszą. Istnieją powody, by mniemać, że rodzina Jezusa Chrystusa należała do tego drugiego, bardziej umiarkowanego stronnictwa.
23 Niektórym autorom podobało się wymyślić Ebiona, twórcę sekty, który od swego imienia nadał jej nazwę. Ale możemy śmielej polegać na uczonym Euzebiuszu aniżeli na pochopnym Tertulianie czy łatwowiernym Epifaniuszu. Według Le Clerka hebrajskie słowo "e b i o n i m" odpowiadało łacińskiemu "pauperes". Zob. Hist. eccl.
24 Por. bardzo interesujący dialog pomiędzy Justynem Męczennikiem a Żydem Tryfonem. Ich spotkanie miało miejsce w Efezie za panowania Antonina Piusa, w dwadzieścia lat po powrocie Kościoła z Pełli do Jerozolimy. W sprawie tej daty por. Tillemont, Memoires ecclesiastiaues, t. II.
25 Ze wszystkich wyznań chrześcijańskich wyznanie abisyńskic jest jedyne, które wciąż uznaje obrzędy religii mojżeszowej (Geddes, Church History of Aethiopia; Dissertations de La Grand sur la relation du P. Lobo). Eunuch królowej Kandes może wywołać pewne wątpliwości. Niektórzy jednak pisarze zapewniają nas (Sokrates, I, 19; Sodzomen, II, 24; Ludolphus, s. 281), że Etiopczycy zostali nawróceni dopiero w IV w. Będzie więc rozsądną rzeczą przypuszczać, że święcili oni dzień sobotni, przestrzegali zakazów dotyczących mięsa - wzorem Żydów, którzy już bardzo wcześnie zamieszkiwali oba brzegi Morza Czerwonego. Rytuał obrzezania był praktykowany w Etiopii od najdawniejszych czasów ze względu na zdrowie i czystość, jak to wydają się tłumaczyć Recherches philosophiąues sur les Americains, t. II.

Przypisy do rozdziału XV 349
26 Beausobre, Histoire du manicheisme, I, 3, zreferował te zastrzeżenia, w szczególności w ujęciu Faustusa, przeciwnika Augustyna, z bezstronnością godną prawdziwego uczonego.
27 "Apudipsosfides obstinata, misericordia inpromptu: adversus omnesalios hostileodium." Tacyt, Dzieje, V. Trzeba przynać, że Tacyt patrzył na Żydów zbyt łaskawym okiem. Zapoznanie się z dziełem Józefa winno było unicestwić tę opinię.
28 Dr Burnet (Archaelogia, II, 7) omówił pierwsze rozdziały Księgi Rodzaju z nazbyt dużym sarkazmem i swobodą.
29 Bardziej umiarkowani gnostycy patrzyli na Jehowę, Stwórcę, jako na Istotę o naturze pośredniej między Bogiem a Demonem. Inni utożsamiali go z zasadą zła. Por. część dotyczącą II wieku w Historii Powszechnej Mosheima, relacjonującą treściwie, lecz bardzo wyraźnie dziwne opinie, jakie głoszono w tej sprawie.
30 Beausobre, op. cit., I, 4. Orygenes i św. Augustyn znajdowali się wśród wyznawców koncepcji alegorycznej.
31 Hegezyp, apud Euseb., III, 32; IV, 22; Klemens z Aleksandrii, Stromata, VII, 17.
32 Mosheim omawia wnikliwie i jasno gnostyków drugiego i trzeciego stulecia; Le Clerc jest nudny, lecz dokładny; Beausobre prawie zawsze broni ich. Należy się obawiać, że ojcowie pierwotnego Kościoła występują bardzo często w roli oszczerców.
33 Por. katalogi Ireneusza i Epifaniusza. Należy wziąć pod uwagę, że ci pisarze byli skłonni pomnażać liczbę sekt, które przeciwstawiały się jedności Kościoła.
34 Euzebiusz, IV, 15; Sodzomen, II, 32. Por. Bayle, hasło "Marcion", jest to interesujący szczegół dysputy na ten temat. Wydawałoby się, że niektórzy gnostycy (bazylidianie) unikali, a nawet odmawiali zaszczytu męczeństwa; powody, które podawali, były dość szczególne i zawiłej treści. Zob. Mosheim.
35 Por. wielce godny uwagi ustęp u Orygenesa (Proem. ad Lucam). Ten niestrudzony pisarz, który strawił życie na studiowaniu Biblii, w swej wierze o jej autentyczności polega na natchnionym autorytecie Kościoła. Jest rzeczą niemożliwą do przyjęcia, aby gnostycy uznawali Ewangelię w jej obecnej formie, gdyż wiele ustępów (w szczególności o zmartwychwstaniu Chrystusa) godzi bezpośrednio, a mogłoby się wydawać - nawet celowo, w ich umiłowane zasady. Jest więc rzeczą nieco dziwną, że św. Ignacy (List do Smyrneńczyków, Patres Apostolici, wyd. Cote-liera, t. II) wolał przekazać luźne i wątpliwe podanie zamiast przytoczyć pewne świadectwo ewangelistów.
36 "Faciunt favos et vespae; faciunt ecclesias et Marcionitae" - oto mocne słowa Tertuliana, które zmuszony jestem przytoczyć z pamięci. [Adversus Marcionem, IV, 5]. Za czasów Epifaniusza (Adversus haereses) marcjonici byli bardzo liczni w Italii, Syrii, Egipcie, Arabii i Persji.
37 Augustyn jest pamiętnym przykładem tego stopniowego przechodzenia od rozumu do wiary. Należał on przez kilka lat do sekty manichejskiej.
38 Owa powszechność poglądów w pierwotnym Kościele jest jasno przedstawiona przez Justyna Męczennika (Apologia I, 25), Atenagorasa (Legatio pro Christianis, 22 i n.) i Laktancjusza (Divinarum institutionum libri VII, II, 14-19).
39 Tertulian (Apologetyk, 23) utrzymuje, że nawet demony wyznawały swe winy, ilekroć były trapione przez chrześcijańskich egzorcystów.
40 Tertulian napisał traktat niezwykle surowo rozprawiający się z bałwochwalstwem oraz przestrzegający braci przed nieustannym niebezpieczeństwem popadnięcia w ten grzech. "Recogita siham, et ąuantae, latitant spinae." De corona militis,\0.
41 Obrady rzymskiego senatu zawsze odbywały się w świątyni lub uświęconym miejscu (Aulus Geliusz, XIV, 7); przed ich podjęciem każdy z senatorów wylewał nieco wina i olejów kadzidlanych na ołtarz. Swetoniusz, Boski August, 35).
42 Zob. Tertulian, De spectaculis. Ten surowy reformator nie wykazuje więcej zrozumienia dla tragedii Eurypidesa niż dla walki gladiatorów; w szczególności gniewa go strój aktorów którzy używając wysokich bucików bezbożnie pragnęli podwyższyć swój wzrost (23).

350 Przypisy do rozdziału XV
43 O starożytnej praktyce kończenia wszelkiej rozrywki libacjami wspominają niemal wszyscy klasycy. Sokrates i Seneka, w ostatnich chwilach swego życia, uczynili szlachetny użytek z tego zwyczaju. "Postremo stagnum calidae aąuae introiit, respergens proximos servorum, addita voce, libare se liąuorem illum Iovi Liberatori." Tacyt, Roczniki, XV, 64.
44 Por. wytworny, lecz bałwochwalczy hymn Katullusa z okazji zaślubin Manliusza i Julii. "O Hymen, Hymenaee, lol Quis huic Deo compararier ausit?"
45 Dokładny opis starożytnych pogrzebów (jak Misenusa i Pallasa) daje Wergiliusz, a równie dokładnie popiera go przykładami jego komentator Serwiusz. Sam stos był ołtarzem, płomienie były podsycane krwią ofiar, a wszyscy obecni byli polewani rytualną wodą.
46 Tertulian, De idololatria, 11.
47 Por. wszystkie części l'Antiquite Montfaucona. Nawet rewersy greckich i rzymskich monet miały często bałwochwalczy charakter. W tych sprawach wszelako skrupuły chrześcijanina były głuszone silniejszą namiętnością.
48 Tertulian, De idololatria, 20-22. Jeśli pogański przyjaciel (np. z okazji kichnięcia) użył normalnego życzenia "niech cię Jupiter błogosławi", obowiązkiem chrześcijanina było zaprotestować przeciw boskości Jupitera.
4g Zob. najmisterniej wypracowane, lecz niedoskonałe dzieło Owidiusza, Fasti. Ukończył on ledwie opis sześciu miesięcy roku. Kompilacja Makrobiusza nosi tytuł Saturnalia, lecz tylko skromna część pierwszej księgi odpowiada bodaj w małym stopniu tytułowi.
50 Tertulian stworzył apologię lub raczej panegiryk na cześć chrześcijańskiego żołnierza, który, odrzuciwszy wieniec laurowy, naraził siebie i swych braci na dotkliwe niebezpieczeństwo. Z wymienienia cesarzy (Sewera i Karakalli) wnioskować można niezależnie od tego, co o tym sądzi pan de Tillemont (w Memoires ecclesiastiąues, t. III): że Tertulian napisał swą rozprawę De corona na długo przedtem, nim popadł w błąd montanistów.
51 W szczególności I księga Rozmów tuskulańskich, O starości i Sen Scypiona, pisane pięknym językiem, zawierają wszystko, co grecka filozofia lub rzymski rozsądek mogłyby powiedzieć na ten niejasny, lecz ważny temat.
52 Doktryna preegzystencji dusz ludzkich, przynajmniej na tyle, na ile zgodna jest ona z religią, była przyjmowana przez wielu ojców greckich i łacińskich. Zob. Beausobre, VI, 4.
53 Zob. Cycero, Pro Cluent, w rozdz. 61. Cezar u Salustiusza, De beli. Catilin., 51. Juwenalis, Satyra II, 149.
Esse aliąuid manes, et subterranea regna,
Nec pueri credunt, nisi ąui nondum aere lavantur.
54 Ks. XI Odysei daje posępny i nieskładny opis cieni piekielnych. Pindar i Wergiliusz upiększyli ten obraz, lecz także ci poeci, choć bardziej poprawni od swego wielkiego wzoru, winni są poważnych sprzeczności w swych opisach. Por. Bayle, Responses aux ąuestions d'un Provincial, III, 22.
55 Por. list XVI księgi I [Listów] Horacego; Satyra XIII Juwenalisa; Satyra II Persjusza. Te popularne dyskursy odzwierciedlają uczucia i język ludu.
56 Jeśli ograniczymy się do Galów, zauważymy, że zwykli oni powierzać nie tylko swe życie, lecz i pieniądze opiece tamtego świata. ,,Vetus Ule mos Gallorum occurrit ąuos, memoria proditum est, pecunias mutuas, ąuae his apud inferos redderentur, dare solitos", powiada Waleriusz Maksymus (II, 6, ż 10). Istnienie tego zwyczaju sugeruje jasno Mela (III, 2). Nie potrzeba chyba dodawać, że zyski z handlu znajdowały się w prostym stosunku do kredytu, jaki posiadał dany kupiec, oraz że druidowie czerpali ze swego świętego zawodu pewien rodzaj znaczenia, którego żaden inny stan wymagać dla siebie nie mógł.
57 [Warburton] Wielce czcigodny autor dzieła pt. Divine Legation of Moses dopatruje się szczególnego powodu takiego pominięcia, bardzo pomysłowo przypisując winę za nie niewiernym.
58 Le Clerc (Prolegomena ad Hist. eccl., sekcja l, 8). Jego autorytet jest tym poważniejszy, że napisał on uczony i rozsądny komentarz do ksiąg Starego Testamentu.

Przypisy do rozdziału XV 351
59 Józef Flawiusz, Starożytności żydowskie, XIII, 10; Dzieje wojny żydowskiej, II, 8 [ż 2]. Jeśli zastosujemy najbardziej oczywistą interpretację jego stów, to wyniknie z niej, że saduceusze uznawali jedynie Piecioksiąg. Lecz niektórzy nowsi badacze pragnęli dodać Księgi Proroków do ich kanonu wiary, przypuszczając, że zadowalali się odrzucaniem podań faryzeuszy. Dr Jortin omawia tę sprawę w swych Remarks on Ecclesiastical History, II.
60 Wyraz temu oczekiwaniu daje św. Mateusz (24), a także św. Paweł w swym pierwszym Liście do Tessalończyków. Erazm usuwa trudności przy pomocy alegorii i metafory, a uczony Grotius posuwa się do insynuacji, że zezwolono na to nabożne okłamywanie ludzi dla mądrych celów.
61 Zob. Burnet, Sacred Theory, III, 5. Podanie to występuje już u autora listu Barnabasza, który pisał w pierwszym wieku i - jak się wydaje - był pół-Żydem.
62 Według obliczeń starego Kościoła Antiochii minęło 6000 lat od stworzenia świata do narodzenia Chrystusa. Tertulian, Laktancjusz i Kościół grecki skrócili ten okres do 5500 lat, a Euzebiusz zadowalał się liczbą 5200. Te obliczenia opierały się na Septuagincie, powszechnie przyjętej w ciągu pierwszych sześciuset lat. W oparciu o Wulgatę i tekst hebrajski autorzy nowocześni, zarówno protestanci, jak i katolicy, woleli przyjąć rachubę około 4000 lat, chociaż studiując świeckie dzieła starożytności czują się oni nieraz zbyt skrępowani tymi wąskimi granicami czasu.
63 Większość tych wyobrażeń powstała na podstawie błędnie zrozumianych tekstów Izajasza, Daniela i Apokalipsy. Jeden z najprymitywniejszych obrazów znaleźć można u Ireneusza (V, 23), ucznia Papiasa, który widział św. Jana apostoła.
64 Por. Justyn, II Dialog z Żydem Tryfonem i Księgę VII Laktancjusza. Nie jest rzeczą konieczną cytować wszystkich ojców w okresie pośrednim, ponieważ nikt nie neguje tego faktu. Niemniej ciekawy czytelnik może sięgnąć po dzieło Daille'a, De usu Patrum, II, 4.
65 Świadectwo Justyna, dotyczące jego własnej wiary i wiary jego ortodoksyjnych braci w nadejście Millenium, zostało dane jasno i uroczyście (Dialog z Żydem Tryfonem). Jeśli początek tego ważnego tekstu zawiera jakieś sprzeczności, przypisać je można tak autorowi, jak i jego przepisywaczom.
66 Dupin, "Bibliotheąue ecclesiastiąue", t. I, II; Mosheim; ten drugi uczony duchowny nie wypowiada się jednak całkiem wyraźnie w tej sprawie.
57 Na soborze laodycejskim (około roku 360) Apokalipsa została cichaczem usunięta ze świętego kanonu za staraniem azjatyckich Kościołów, do których pierwotnie była adresowana, możemy się też dowiedzieć ze skargi Sulpicjusza Sewera, że orzeczenie to zostało aprobowane przez większość chrześcijan owego czasu. Dla jakich wiec przyczyn Apokalipsę tak powszechnie przyjmują obecnie Kościół grecki i rzymski oraz wyznania protestanckie? Można wymienić następujące: 1. Grecy w szóstym stuleciu znaleźli się pod wpływem szalbierza, który przybrał miano Dionizjusza Areopagity. 2. Słuszne przewidywanie, że gramatycy mogą stać się ważniejsi od teologów, skłoniło sobór trydencki do nadania pieczęci nieomylności wszystkim księgom Pisma Świętego, zawartym w łacińskiej Wulgacie, do której Apokalipsa została szczęśliwie włączona (Fra Paolo, htoria del Concilio Tridentino, II). 3. Korzyść płynąca z faktu, że te proroctwa można było obrócić przeciw Rzymowi, natchnęła protestantów niezwykłym poszanowaniem dla tak pożytecznego sojusznika. Zob. pomysłowe i wykwintne rozważania obecnego biskupa Lichfieldu na ten niezbyt wdzięczny temat.
68 Laktancjusz (Divinarum institutionum, VII, 15 i n.) daje posępną wizję przyszłych wydarzeń z dużą werwą i swadą.
69 Na ten temat każdy wybredny czytelnik zapozna się z przyjemnością z częścią III dzieła Burneta, Sacred Theory. Filozofia, Pismo Święte i podania zlewają się tam w jeden wspaniały system, a w jego opisie autor wykazuje się siłą fantazji nie ustępującą fantazji samego Miltona.
70 A jednak mimo różnic języka indywidualnych autorów potępienie to wciąż wchodzi w skład oficjalnej doktryny wszystkich Kościołów chrześcijańskich, a nawet nasz własny Kościół anglikański

352 Przypisy do rozdziału XV
nie może zaprzeczyć konkluzjom wypływającym z artykułów VII i XVIII. Janseniści, którzy tak pilnie przestudiowali pisma ojców, hołdują temu poglądowi ze szczególną gorliwością, zaś uczony pan de Tillemont nigdy nie przepuszcza ani jednemu cnotliwemu cesarzowi, nie skazując go na potępienie. Zwingli jest przypuszczalnie jedynym przywódcą stronnictwa, który zajął bardziej łagodne stanowisko, lecz dotknął on tym zarówno luteranów, jak i katolików. Zob. Bossuet, His-toire des variations des Eglises Protestantes, II, 19-22.
71 Justyn i Klemens z Aleksandrii przyznają, że niektórzy filozofowie zostali oświeceni przez Logos, lecz mieszają ze sobą podwójny sens tego słowa: jako ludzkiego rozumu i Słowa Bożego.
72 Tertulian, De spectaculis, 30. Celem upewnienia się co do wielkości autorytetu, jaki uzyskał gorliwy Afrykanin, wystarczy powołać się na świadectwo Cypriana, doktora i przewodnika wszystkich zachodnich Kościołów (Prudencjusz, Hymn XIII, 100). Ilekroć zabierał się do swych codziennych studiów nad pismami Tertuliana, zwykł mawiać: "Da mihi magistrum" ("daj mi mego mistrza"). Hieronim, O sławnych mężach, t. II, 53.
73 Nie bacząc na uniki dr. Middletona, jest rzeczą niemożliwą przeoczyć wyraźne ślady wizji i natchnień u ojców apostołów.
74 Ireneusz, Adversus haereses, Proem. Dr Middleton (Free Inąuiry) zauważa, że z obrony tego cudu, jako najtrudniejszej, najwcześniej zrezygnowano; odpowiada to jego hipotezie.
75 Atenagoras, Legatio; Justyn Męczennik, Cohortatio ad gentes; Tertulian, De praescriptionibus haereticorum, Adversus Marcionem, IV. Te sceny były podobne do proroczych furii, o których Cycero (O naturze bogów, II, 54) wyrażał się z takim brakiem szacunku.
76 Tertulian (Apologetyk, 23) rzuca śmiałe wyzwanie pogańskim urzędnikom. Z pierwotnych cudownych obrzędów protestanci przejęli jedynie obrzęd egzorcyzmów.
77 Ireneusz, op. cit., II, 56, 57; V, 6. Pan Dodwell (Dissertatio ad Irenaeum, II, 42) dochodzi do wniosku, że wiek drugi bardziej jeszcze obfitował w cuda niż wiek pierwszy.
78 Teofil, Trzy księgi do Autolika, I.
19 Dr Middleton wydał swój Wstęp w 1747 r., a Free Inąuiry w 1749, zaś przed śmiercią, która nastąpiła w roku 1750, przygotował obronę tej książki przeciw atakom licznych przeciwników.
80 Uniwersytet Oksfordzki nadawał stopnie naukowe jego przeciwnikom. Z oburzenia wyrażanego przez Mosheima możemy wnioskować o poglądach uczonych luterańskich.
81 Wydaje się rzeczą godną uwagi, że Bernard z Clairvaux, który opisuje tyle cudów swego przyjaciela, św. Malachiasza, nigdy nie wspomina swych własnych cudów, o których pamięć z kolei została starannie przekazana przez jego towarzyszy i uczniów. Czy w długiej historii Kościoła znaleźć można choćby jeden przykład świętego, który by twierdził o sobie, że posiada umiejętność czynienia cudów?
82 Protestanci najczęściej umieszczają je w czasie nawrócenia Konstantyna. Co rozumniejsi uczeni Kościoła nie chcą uznać cudów wieku czwartego, zaś bardziej łatwowierni nie chcą odrzucić cudów wieku piątego.
83 Zarzuty Celsusa i Juliana, wraz z obroną ojców, zostały bezstronnie przedstawione przez Spanheima w Commentaire sur les Cesars de Julien.
84 Pliniusz Mł., List X, 97.
85 Tertulian, Apologetyk, 44; dodaje on jednak z pewnym wahaniem: "Aut si [et] aliud, iam non Christianus."
86 Filozof Peregrinus (którego życie i śmierć opisał w sposób tak zajmujący Lukian) wykorzystywał przez długi czas łatwowierność i prostotę azjatyckich chrześcijan.
87 Por. bardzo rozsądną rozprawę Barbeyraca, La morale des Peres.
88 Laktancjusz, Divinarum institutionum, VI, 20-22.
89 Por. dzieło Klemensa z Aleksandrii, zatytułowane Wychowawca, które zawiera rudymenta etyki, tak jak ich nauczano w najsłynniejszych szkołach chrześcijańskich.
90 Tertulian, De spectaculis, 23; Klemens z Aleksandrii, Wychowawca, III, 8.

Przypisy do rozdziału XV 353
91 Beausobre, Histoire critiąue du manicheisme, VII, 3. Justyn, Grzegorz z Nyssy, Augustyn i in. silnie przychylali się do tej opinii.
92 Niektórzy heretycy-gnostycy byli bardziej konsekwentni, odrzucając całkowicie instytucję małżeństwa.
93 Por. łańcuch tradycji od Justyna Męczennika do Hieronima, Barbeyrac, Morale des Peres, IV, 6-26.
94 Por. wielce ciekawą rozprawę o westalkach - w Memoires de PAcademie des Inscriptions, t. IV. Mimo że te dziewice obdarowywano zaszczytami i nagrodami, było trudno znaleźć dostateczną ich liczbę; także obawa przed straszliwą śmiercią nie stanowiła dostatecznego hamulca dla niewstrzemięźliwości.
95 "Cupiditatem procreandi aut imam scimus aut nullam." Minucjusz Feliks, 31; Justyn, Apo-logia I; Atenagoras, Legatio, 28; Tertulian, De cultu feminarum, II.
96 Euzebiusz, VI, 8. Zanim sława Orygenesa nie zaczęła wzniecać sprzeciwu i prześladowań, ta niezwykła praktyka budziła raczej podziw aniżeli potępienie. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że zwykł on głosić alegoryczne pojmowanie Pisma Świętego, wydaje się niefortunne, że właśnie w tej jednej sprawie przyjmował literę Pisma dosłownie.
97 Cyprian, Epist., 4; Dodwell, Dissertat. Cyprianie., III. Założyciela zakonu w Fontevrault oskarżono dużo później, że lekkomyślnie próbował wprowadzić coś w rodzaju tej praktyki. Bayle zabawia siebie i czytelników rozważaniami na ten delikatny temat.
98 Dupin (Bibliotheąue ecclesiastiąue, t. I) podaje dość szczególną relację z dialogu dziesięciu dziewic, ułożonego przez Metodiusza, biskupa Tyru, i zawierającego przesadną pochwałę dziewictwa.
99 Już w drugim wieku asceci publicznie proklamowali swe intencje umartwiania ciała i wstrzymywania się od spożycia mięsa i wina (Mosheim).
100 Por. Morale des Peres. Te pokojowe zasady zostały wskrzeszone - od czasów Reformacji, przez socynianów, nowoczesnych anabaptystów i kwakrów. Barclay, apologeta religii kwakierskiej, bronił swych braci, powołując się na autorytet pierwotnych chrześcijan.
101 Tertulian, Apologetyk, 21; De idololatria, 17, 18; Orygenes, Contra Celsum, t. I, 33; t. VII, t. VIII.
102 Tertulian (De corona militis, 11) doradzał w takim wypadku dezercję. Jeśli tego rodzaju rady docierały do powszechnej świadomości, nie mogło to usposabiać przychylnie cesarzy do społeczności chrześcijańskiej.
103 Na podstawie opisu, dość wprawdzie okaleczonego, Orygenesa (VIII) stwierdzić można, że jego przeciwnik Celsus przedstawił swe obiekcje z dużą siłą i szczerością.
104 Partia arystokratyczna we Francji, podobnie jak i w Anglii, podtrzymywała usilnie zasadę boskiego pochodzenia instytucji biskupów. Natomiast kalwińscy prezbiterowie nie znosili zwierzchnika; zaś biskup rzymski nie chciał uznawać innych biskupów za sobie równych. Por. Fra Paolo.
los \v przedstawieniu hierarchii chrześcijańskiej szedłem przeważnie śladami bezstronnego uczonego i pisarza - Mosheima.
106 Q prorokach pierwotnego Kościoła - por. Mosheim, Dissertationes ad Hist. Eccl, pertinentes, t. II.
107 Por. listy św. Pawła i Klemensa do Koryntian.
108 Hooker, Ecclesiastical Policy, VII.
109 Por. Hieronim, ad Titum, I, i Listy, 146, t. I, oraz wymyślną apologię Blondela, Pro sen-tentia Hieronymi. Opis pierwotnego stanowiska biskupa i prezbiterów Aleksandrii, pióra Hieronima, znajduje swe potwierdzenie u patriarchy Eutychiusza (Annal., 1.1), którego świadectwa nie umiałbym odrzucić mimo wszystko, co mu zarzuca uczony Pearson w swych Yindiciae Ignatianae, cz. 1,11.
110 Zob. wstęp do Apokalipsy. Biskupi pod nazwą "aniołów" zostali już ustanowieni w siedmiu miastach Azji. A jednak list Klemensa (prawdopodobnie równie starej daty) nie naprowadza nas na jakiekolwiek ślady tej instytucji w Koryncie lub w Rzymie.
23 - Gibbon t. 2

354 Przypisy do rozdziału XV
r'' "Nulla Ecclesia sine Episcopo" - by} to jednocześnie fakt i zasada od czasów Tertuliana i Ireneusza.
112 Po przebrnięciu przez trudności pierwszego wieku znajdujemy rządy biskupie ustanowione wszędzie - do czasu gdy obalił je republikański geniusz szwajcarskich i niemieckich reformatorów.
1 ł 3 Zob. Mosheim - o pierwszym i drugim wieku. Ignacy (w liście do Smyrneńczyków, rozdz. 8 i n.) lubuje się w wywyższaniu godności biskupiej. Le Clerc (Hist. eccl.) surowo osądza jego postępowanie. Mosheim, stosując ostrzejsze kryteria badawcze, podejrzewa, że nawet mniejsze listy są zafałszowane.
114 "Nonne et Laici sacerdotes sumus?" (Tertulian, De monogamia et de. exhortatione castitatis, rozdz. 7) Jako że serce ludzkie zawsze jest takie samo, niektóre uwagi pana Hume'a na temat entuzjazmu (Eseje, t. I.) mogą się stosować nawet do prawdziwego natchnienia.
1'5 Acta Concil. Carthag, apud Cyprian. W soborze tym brało udział 87 biskupów z prowincji Mauretanii, Numidii i Afryki, a towarzyszyli im niektórzy prezbiterowie i diakoni; "praesente plebis maxima parte"'.
116 "Agunturpraetereaper Graecias 'Mas, certis in iocis concilia, etc." Tertulian, De ieiunio adversus psychlcos, \ 3. Afrykańczyk pisze o tym jako o instytucji nowej i obcego pochodzenia. Stowarzyszenie chrześcijańskich Kościołów ze znajomością rzeczy opisuje Mosheim.
117 Cyprian w swej podziwianej rozprawie De unitate Ecclesiae.
1'8 Możemy powołać się na cały charakter postępowania Cypriana, na sens jego doktryny i listów. Le Clerc w swym krótkim żywocie Cypriana (Bibliotheąue universelle, t. XII) obnażył go z dużą swobodą i precyzją.
119 Jeśli Novatus, Felicissimus i inni, których biskup Kartaginy wygnał ze swego Kościoła i z Afryki, nie byli najnikczemniejszymi potworami, znaczyłoby to, że gorliwość Cypriana brała chyba czasami górę nad umiłowaniem prawdy. Bezstronnie opisuje te niejasne spory Mosheim.
120 Mosheim; Dupin, Antiąuae Eccl. Disciplin.
121 Tertulian, polemizując z heretykami w odrębnej rozprawie, bronił praw nabytych, które rościły sobie poszczególne Kościoły apostolskie.
122 Wersja o podróży św. Piotra do Rzymu, której wzmianki znaleźć można u większości starożytnych autorów (por. Euzebiusz, II, 25), była utrzymywana przez wszystkich katolików i uznawana przez niektórych protestantów (por. Pearson i Dodwell, De success, episcop. Roman.). Zaatakował ją jednak z niezwykłą siłą Spanheim (Miscellanea sacra, III, 3). Według ojca Hardouina mnisi trzynastego wieku, którzy ułożyli tę Eneidę, przedstawiali świętego Piotra pod alegoryczną postacią bohatera trojańskiego.
123 Jedynie w języku francuskim słynna aluzja do imienia świętego Piotra wypada dobrze: "Tu es Pierre, et sur cette pierr"; wypada to jednak chropawo w języku greckim, łacińskim i in., a jest zupełnie niezrozumiałe w tłumaczeniu na języki germańskie.
124 Ireneusz, Adversus haereses, III, 3; Tertulian, Pr. haer., 36; Cyprian, Epist., 27, 55, 71, 75. Le Clerc (Hist. eccl.) i Mosheim trudzą się nad wyjaśnieniem tych tekstów, lecz nieścisły i retoryczny styl ojców wydaje się sprzyjać roszczeniom Rzymu.
125 Por. ostra epistoła Firmilianusa, biskupa Cezarei, do Stefana, biskupa Rzymu (apud Cyprianum, Epist. 75).
126 W sprawie dysputy na temat ponownego chrztu heretyków - por. listy Cypriana i ks. VII Euzebiusza.
127 O genezie tych pojęć - zob. Mosheim i Spanheim, Hist. Eccl. Rozróżnienie clerus i laicus powstało jeszcze przed czasami Tertuliana.
128 obraz wspólnoty zarysowany przez Platona jest doskonalszy od wyobrażeń na ten temat sir Tomasza More'a w jego Utopii. Wspólnota kobiet i dóbr doczesnych wydaje się nieodłącznym składnikiem tego systemu.
129 Józef Flawiusz, Starożytności żydowskie, XVIII [l, ż 5]; Filon, De vita contemplativa.
130 Dzieje Apostolskie, rozdz. 2, 4, 5 - z komentarzem Grotiusa. Mosheim w odrębnej pracy rozprawia się z tą pospolitą opinią, lecz jego argumenty kuleją.
131 Justyn Męczennik, Apologia I, 89; Tertulian, Apologetyk, 39.

Przypisy do rozdziału XV 355
132 Ireneusz, Adversus haereses, IV, 26, 34; Orygenes, Num. Horn., 11; Cyprian, De unitate Ecclesiae, II, 34, 35 - z przypisami Coteliera. Konstytucje Apostolskie wprowadzają ten nakaz boski, określając kapłanów jako postawionych ponad królem, tak jak dusza góruje nad ciałem. Wśród artykułów podlegających dziesięcinie wymienione są zboże, wino, oliwa i wełna. Na ten interesujący temat piszą dwaj różni charakterem pisarze: Prideaux w Historii dziesięciu i Fra Paolo w Delie materie beneficiarie.
133 Pogląd, który przeważał około roku tysięcznego, prowadził do tych samych rezultatów. Większość ofiarodawców daje następujące wytłumaczenie swych pobudek: "appropinąuante mundi fme". (Mosheim, General History of the Church, t. I.)
134 Tum summa cura est fratribus
(Ut sermo testatur loquax)
Offerre fundis venditis
Sestertiorum millia.
Addicta avorum praedia
Foedis sub auctionibus,
Successor exheres gemit,
Sanctis egens parentibus.
Haec occuluntur abditis
Ecclesiarum in angulis.
Et summa pietas creditur
Nudare dulces liberos.
Prudencjusz, Peri stephanon, Hymn 2 [w. 73 i n.].
Późniejsze postępowanie diakona Wawrzyńca dowodzi tylko, jak dobrze gospodarowano majątkiem rzymskiego Kościoła, który niewątpliwie był bardzo znaczny. Niemniej Fra Paolo (3) wydaje się przesadzać, gdy przypuszcza, że następcy Kommodusa prześladowali chrześcijan z pobudek własnej chciwości lub chciwości swoich prefektów pretoriańskich.
135 Cyprian, Epist., 62.
136 Tertulian, Pr. haer., 30.
137 Dioklecjan wydał reskrypt, stanowiący jedynie nowe sformułowanie starego prawa: "Col-legium, si nullo specialiprivilegio subnixum sit, haereditatem capere non posse, dubium non est." Fra Paolo (4) sądzi, że to postanowienie byto zaniedbywane od czasów Waleriana.
138 HCR [Lampridiusz, Aleksander Sewer, 49]. Chodziło o grunt będący własnością publiczną, o który chrześcijanie spierali się z cechem rzeźników.
139 Konstytucje Apostolskie, II, 35.
140 Cyprian, De lapsis; Epist., 65. Oskarżenia te zostały potwierdzone przez 19 i 20 kanon soboru w Illiberis.
141 Zob. apologie Justyna, Tertuliana i in.
142 Bogactwo chrześcijan rzymskich i ich hojność w stosunku do braci w najbardziej odległych miejscach dziękczynnie wysławia Dionizjusz z Koryntu (apud Euseb., IV, 23).
143 Lukian, de morte Peregrini, 13. Julian (Epist., 49) wydaje się być dotknięty w swych uczuciach faktem, że dobroczynność chrześcijańska służy nie tylko swym własnym, lecz także i pogańskim ubogim.
144 Takim przynajmniej było chwalebne postępowanie nowszych misjonarzy, którzy zetknęli się z podobnymi okolicznościami. Ponad trzy tysiące noworodków porzuca się rocznie na ulicach Pekinu (Lecomte, Memoires sur la Chine i Recherches sur les Chinois et les Egyptiens, t. I).
145 Montaniści i nowacjanie, którzy hołdowali temu poglądowi z największą surowością i uporem, sami w końcu zostali wyklęci jako heretycy; por. uczone i obszerne dzieło Mosheima, Secul, II i III.
146 Dionysius apud Euseb., IV, 23; Cyprian, De lapsis.

356 Przypisy do rozdziału XV
147 Cave, Primitive Christianity, cz. III, 5. Wielbiciele dawnych czasów żałują zaniku tej publicznej pokuty.
148 Zob. Dupin, Bibliotheąue ecclesiastiąue, t. II; przedstawia on krótko, lecz w zrozumiały sposób postanowienia tych soborów, które zebrały się w pierwszych chwilach spokoju po prześladowaniach Dioklecjana. Prześladowania te były znacznie słabsze w Hiszpanii aniżeli w Galacji, a ta różnica może w pewnym stopniu tłumaczyć różnice postanowień.
149 Cyprian, Epist., 59.
150 Sztuczki, sposoby i grzeszki kapłanów syryjskiej bogini są bardzo dowcipnie opisane przez Apulejusza w ósmej księdze jego Metamorfoz.
151 Taki charakter miał urząd azjarchy; częste wzmianki o nim znajdujemy u Arystydesa, w inskrypcjach etc. Było to stanowisko obsadzone drogą wyboru i rokrocznie. Tylko najpróżniejsi spośród obywateli mogli pragnąć tego zaszczytu, a tylko najbogatsi mogli podołać wydatkom. Zob. Patres Apostolici [Epist. Ecd. Smyrn. de Martyrlo Polycarpi, 12], z jaką obojętnością Filip Azjarcha odnosił się do męczeństwa Polikarpa. Podobnie istniały urzędy bityniarchów, lycjarchów i in.
152 Nowocześni badacze nie są skłonni uwierzyć w to, co prawie jednomyślnie utrzymują ojcowie, że św. Mateusz ułożył Ewangelię w j. hebrajskim, z której pozostało jedynie greckie tłumaczenie. A jednak odrzucanie tego świadectwa ojców wydaje się niebezpieczne.
153 Za panowania Nerona i Domicjana - w Aleksandrii, Antiochii, Rzymie i Efezie. Por. Mili, Prolegomena ad Nov. Testament., oraz obiektywny w treści i obszerny zbiór dr. Lardnera, t. XV.
154 Alogianie (Epifaniusz, Adversus haereres, 51) zaprzeczali prawdziwości Apokalipsy, ponieważ Kościół w Tiatirze jeszcze wówczas nie istniał. Epifaniusz, uznając ten zarzut, znajduje jednak wyjście z owej trudności przy pomocy pomysłowego przypuszczenia, że św. Jan pisał w proroczym nawiedzeniu. Por. Abauzit, Discours sur 1'Apocalypse.
155 Listy św. Ignacego i Dionizjusza z Koryntu (apudEuseb., IV, 23) wymieniają wiele Kościołów w Azji i Grecji. Wydaje się, że Kościół ateński był jednym z najmniej kwitnących.
156 Lukian, Aleksander, czyli rzekomy prorok, 25. Chrześcijaństwo było chyba rozpowszechnione w Foncie bardzo nierównomiernie, jeśli jeszcze w połowie III w. w rozległej diecezji Neocezarei znalazło się nie więcej niż siedemnastu wiernych. Por. Tillemont, Memoires ecdesiastiąues, t. IV, wg Bazylego i Grzegorza z Nyssy, którzy pochodzili z Kapadocji.
157 Według starożytnych Jezus Chrystus został ukrzyżowany za konsulatu obu Geminusów w 29 r. naszej ery. Pliniusz został wysłany do Bitynii (wg Pagiego) w 110 roku.
158 Pliniusz Mł., Listy, X, 97.
159 Chryzostom, Opera, t. II.
160 Joannes Malałaś, t. II. Wyciąga on te same wnioski w odniesieniu do liczby ludności Antiochii. 16' Chryzostom, 1.1. Znajomość tych tekstów, choć nie wniosków z nich wysnutych, zawdzięczam uczonemu dr. Lardnerowi, Credibility of the Gospel History, t. XII.
162 Basnage, Histoire des Juifs, II, 20-23, zbadał w duchu najskrupulatniejszej krytyki traktat Filona opisujący terapeutów. Udowodniwszy, że traktat ten powstał jeszcze za czasów Augusta, Basnage wykazał - wbrew Euzebiuszowi (II, 17) i całej gromadzie nowoczesnych katolickich autorów - że terapeuci nie byli ani chrześcijanami, ani mnichami. Jest jednak prawdopodobne, że zmienili oni swą nazwę, a zachowując obyczaje przyjęli jedynie kilka nowych artykułów wiary i stopniowo stali się ojcami egipskich ascetów.
163 por j;st Hadriana w HCR [Wopiskus, Saturninus, 1].
164 \y sprawie sukcesji biskupów aleksandryjskich - zob. Historię Renaudota, s. 24 i n. Ten ciekawy fakt został odnotowany w pismach patriarchy Eutychiusza (AnnaL, t. I), a jego bezpośrednie świadectwo stanowić może wystarczającą odpowiedź na wszystkie zarzuty, które biskup Pearson wysunął w Yindiciae Ignatianae.
165 Ammianus Marcellinus, XXII, 16.
166 Orygenes, Contra Celsum, t. I, 52.

Przypisy do rozdziału XV 357
167 "Ingens multitudo"- oto słowa Tacyta, XV, 44.
168 Liwiusz, XXXIX, 13, 15-17. Nic nie może przewyższyć zgrozy i oburzenia, jakie opanowały senat po wykryciu bachanaliów, których zepsucie opisał, może przesadnie, Liwiusz.
169 Euzebiusz, VI, 43. Tłumacz łaciński (de Valois) uważał za stosowne zmniejszyć liczbę prezbiterów do 44.
170 Ów stosunek liczbowy prezbiterów oraz ubogich do reszty ludności został po raz pierwszy obliczony przez Burneta (Travels into Italy, s. 168), a po twierdził jego obliczenia Moyle (t. II, s. 151). Obaj nie znali tekstu Chryzostoma, który przemienia ich domniemania nieomal w fakt.
171 ..Serius trans Alpes, religione Del suscepta." Sulpicjusz Sewer, II. O Afryce - por. Ter-tulian, Ad. Scapulam, 3. Istnieje mniemanie, że scyliccy męczennicy byli pierwszymi (Acta Sincera Martyrum Ruinarta). Jeden z przeciwników Apulejusza wydaje się być chrześcijaninem, Apologia.
172 ,,Tumprimum intra Gallias martyria visa." Sulpicjusz Sewer, ibid. Byli to słynni męczennicy z Lyonu. Zob. Euzebiusz, t. I; Tillemont, Memoires ecclesiastiques, t. II. Według donatystów, których twierdzenia milczeniem potwierdza Augustyn, Afryka była ostatnią z prowincji, które przyjęły Ewangelię. Tillemont, t. VI, cz. 1.
173 "Raraein aliąuibus civitatibusecclesiae,paucorum Christianorum devotione, resurgerent. "Acta Sincera Martyrum; Grzegorz z Tours, I, 28; Mosheim. Istnieją powody, by sądzić, że na początku czwartego stulecia późniejsze rozległe diecezje Leodium, Trewiru i Kolonii stanowiły jedno biskupstwo, niedawno powstałe. Por. Tillemont, t. VI, cz. I.
174 Data Apologii Tertuliana została ustalona przez Mosheima na rok 198.
175 W piątym wieku było niewiele osób, które chciałyby lub ważyły się wątpić, że Józef z Arymatei założył klasztor w Glastonbury lub że Dionizjusz Areopagita przedkładał Paryż jako miejsce pobytu nad Ateny.
176 Ta zdumiewająca przemiana dokonała się w dziewiątym wieku. Por. dzieło Mariany (Hist. Hisp., t. I, ks. VII, 13), który w każdym sensie naśladuje Liwiusza; oraz uczciwe badania legendy św. Jakuba w dziele dr. Geddesa, Miscellanies, t. II.
177 Justyn Męczennik, Dialog z Żydem Tryfonem [117]. Ireneusz, Adversus haereses, I, 10; Tertulian, adv. Jud., 1. Por. Mosheim.
178 Por. Mosheim - wiek czwarty w jego Historii Kościoła. Wiele okoliczności, choć bardzo niejasnych, towarzyszących nawróceniu Iberii i Armenii, można znaleźć u Mojżesza z Chorene (Hist. Armen.}, II, 78-89.
179 Według Tertuliana wiara chrześcijańska przedostała się do tych części Brytanii, których nie dosięgała siła rzymskiego oręża. Około sto lat później przypisuje się Osjanowi, synowi Fingala, że będąc już bardzo starym człowiekiem wdał się w dysputę z jednym z cudzoziemskich misjonarzy; dysputa ta została zachowana w poemacie ułożonym w języku celtyckim. Por. rozprawa pana Macphersona, O starożytności Poematów Osjana.
180 Gotowie, którzy splądrowali Azję za panowania Galiena, uprowadzili z sobą wielką liczbę jeńców; niektórzy z nich byli chrześcijanami i stali się misjonarzami. Por. Tillemont, Memoires ecclesiastiąues, t. IV.
181 Legenda Abgarusa, jakkolwiek fantastyczna, dostarcza rozstrzygającego dowodu, że niewiele lat przed napisaniem przez Euzebiusza jego historii większość mieszkańców Edessy przyjęła chrześcijaństwo. Ich rywale, mieszkańcy Carrae, stali po stronie pogaństwa jeszcze w szóstym stuleciu.
182 Według Bardesanesa (apud Euseb., Praepar. Evangel.) było nieco chrześcijan w Persji przed końcem drugiego wieku; za czasów Konstantyna (por. jego list do Szapura, Euzeb., Vita Const., IV, 13) utworzyli oni kwitnącą gminę kościelną. Por Beausobre, Histoire critiąue du manicheisme, t. I, oraz Bibliotheca Orientalis, wyd. Assemani.
183 Orygenes, Contra Celsum, VIII, 69.
184 Minucjusz Feliks [wyd. z 1652 r.] z przypisami Wowerusa; Orygenes, Contra Celsum, III; Julian wg Cyryla, VI, wyd. Spanheim.
185 Euzeubiusz, Hist. Eccl., IV, 3; Hieronim, Epist., 70, t. I.

358 Przypisy do rozdziału XV
186 Historia ta jest ładnie opowiedziana w Dialogach Justyna. Tillemont (Mem. ecd., t. II), który ją za nim przytacza, jest pewny, że stary człowiek był aniołem w przebraniu.
187 Euzebiusz, V. 28. Wolno mieć nadzieje, że nikt oprócz heretyków nie dał powodu do skargi Celsusa (Orygenes, 27, 411), iż chrześcijanie wciąż poprawiają i zmieniają teksty swoich Ewangelii.
IBS pijm'usz Mh, Listy, X, 97. "Fuerunt alii similis amentiae, cives Romani... Multi enim omnis aetatis, omnis o r d i n i s, untriusaue sexus, et iam vocantur m periculum et vocabuntur."
189 Tertulian, Ad Scapulam. Lecz nawet w swej retorycznej przesadzie nie wyszedł on poza jedną dziesiątą, szacując liczbę chrześcijan w stosunku do całej ludności Kartaginy.
190 Cyprian, Epist., 80.
191 Dr Lardner w pierwszym i drugim tomie swego zbioru żydowskich i chrześcijańskich świadectw przytacza m. in. opinie Pliniusza Młodszego, Tacyta, Galiena, Marka Antonina i - być może - Epikteta (jest bowiem wątpliwe, czy ten filozof miał na myśli chrześcijan). Nowa sekta nie została zupełnie zauważona przez Senekę, Pliniusza Starszego i Plutarcha.
192 Gdyby słynne proroctwo siedemdziesięciu tygodni było skierowane do rzymskiego filozofa, czy nie odpowiedziałby on słowami Cycerona: "Quae tandemista auguratio est, annorum potius ąuam aut mensium aut dierum?" De divinatione, II 30. Proszę zauważyć, z jakim brakiem szacunku Lukian (Aleksander, czyli rzekomy prorok, 13) i jego przyjaciel Celsus (apud Origen., VII, 14) wyrażają się o hebrajskich prorokach.
193 Filozofowie, którzy kpili z pradawnych przepowiedni Sybilli, łatwo odkryliby żydowskie i chrześcijańskie fałszerstwa, które z takim tryumfem cytowali ojcowie, od Justyna Męczennika do Laktancjusza. Gdy wersety sybilińskie spełniły przeznaczone sobie zadanie, zostały one, podobnie jak doktryna Millenium, odłożone do lamusa. Chrześcijańska Sybilla wyznaczyła - raczej niefortunnie - datę zburzenia Rzymu na rok 195, A.U.C. 948.*
194 Ojcowie, tak jak ich rozciąga w szyku bojowym Dom Calmet (Dissertations sur la Bibie, t. III, s. 295-308), wydają się pokrywać ciemnościami całą kulę ziemską, a w ich ślady idzie większość nowoczesnych pisarzy.
195 Origen, ad Matth., 27 i niektórzy nowsi badacze, Beza, Le Clerc, Lardner i in., pragną ograniczyć to zjawisko do Judei.
196 Głośny tekst Flegona słusznie się już dziś odrzuca. Gdy Terturlian (Apologetyk, 21) zapewnia pogan, że wzmianka o cudzie znajduje się w Arcana vestra (a nie w Archiva) ma on zapewne na myśli wersety sybilińskie, które powtarzają dokładnie słowa Ewangelii.
197 Seneka Mł., Quaestiones naturales, I, 15; VI, 1; VII, 17; Pliniusz St, II.
198 Pliniusz St., 30.
199 Wergiliusz, Georgiki, I, 466; Tibullus, II, 5, 75; Owidiusz, Przemiany, XV, 782; Lukan, Pharsalia, I, 535. Ostatni z tych poetów umieszcza ów cud w okresie przed wybuchem wojny domowej.
200 Zob. List otwarty Marka Antonina w Starożytnościach żydowskich (XIV, 12, ż3) Józefa [Flawiusza]; Plutarch, Cezar, 69; Appian, Bellum civile, IV; Kasjusz Dion, XLV [17]; Julius Obsequens, 128, którego mała rozprawa jest wyciągiem o cudach z dzieła Liwiusza.
ROZDZIAŁ XVI
1 W Cyrenie dokonali oni masakry 220 000 Greków, na Cyprze 240 000 i olbrzymiej liczby ludności w Egipcie. Wiele nieszczęsnych ofiar przepiłowano - stosownie do precedensu, który Dawid uświęcił swoim przykładem. Zwycięscy Żydzi pożerali mięso, zlizywali krew i opasywali swe ciała wnętrznościami. Por. Kasjusz Dion, LXVIII [32].
2 Nie powtarzając dobrze znanych relacji Józefa, możemy się dowiedzieć od Kasjusza Diona (LXIX, 14), że w wojnie Hadriana 580 000 Żydów zginęło od miecza, nie licząc ogromnych rzesz, które zmarły z głodu, chorób i ognia.
Ab urbe condita 948.

Przypisy do rozdziału XVI 359
3 O sekcie zelotów zob. Basnage, Histoire des Juifs, I, 17; o cechach, jakie Mesjaszowi przypisywali rabini - ibid., V, 11, 12, 13; o czynach Bar Kochby - VII, 12.
4 Modestynowi, prawnikowi rzymskiemu (ks. VI, regular.) zawdzięczam dokładną znajomość edyktu Antonina. Por. Casaubon, komentarze do HCR.
5 Basnage, III, 2, 3. Urząd patriarchy został zniesiony przez Teodozjusza Młodszego.
6 Wspomnijmy tylko święto Purim upamiętniające wyzwolenie Żydów od furii Hamana; święto to aż do czasów panowania Teodozjusza obchodzono w zuchwały sposób jako rocznicę tryumfu i przybierało ono charakter niczym nie poskromionej swawoli. Basnage, VI, 17; VIII, 6.
7 Według fałszywego Józefa, Cefo, wnuk Ezawa, poprowadził do Italii armię Eneasza, króla Kartaginy. Inna część Edomejczyków, uciekłszy przed mieczem Dawida, znalazła schronienie we włościach Romulusa. Dla tych i dla innych równie ważkich przyczyn Żydzi stosowali nazwę Edom do Cesarstwa Rzymskiego.
8 W argumentacji Celsusa, tak jak ją przedstawia i zbija Orygenes (V, 59), łatwo możemy odnaleźć różnicę, jaką czyniono pomiędzy ludem żydowskim a sektą chrześcijańską. Zob. dialog Minucjusza Feliksa, zawierający bezstronny i dość wykwintny opis myśli i uczuć, które nurtowały ogół w odniesieniu do osób porzucających panujący kult.
9 "Cur nullos aras habent? templa nulla? nutta nota simulacra?... Unde. autem vel quis Ule, aut ubi, Deus unicus, solitarius, destitutusT' Minucjusz Feliks. Pogański rozmówca posuwa się do porównań korzystnych dla Żydów, którzy ongiś mieli świątynię, ołtarze, ofiary, itd.
10 Jest rzeczą trudną (powiada Plato) uzyskać wiedzę o prawdziwym Bogu, a niebezpieczną rozgłaszać ją. Zob. Theologie des philosophes we francuskim tłumaczeniu opata d'Olivet dzieła Cycerona O naturze bogów, t. I.
1 l Autor Filopatris niepoprawnie traktuje chrześcijan jako towarzystwo marzycieli i entuzjastów, "daimonioi aitherioi, aitherobatuntes, aerobatuntes", itd. W jednym miejscu czyni on w sposób oczywisty aluzję do wizji, w której św. Piotr został przeniesiony do Trzeciego Nieba. W innym miejscu Triefon, który uosabia chrześcijanina, po tym, jak wyśmiał bogów pogańskich, zaleca tajemną przysięgę:
"Hypsimedonta Theon, megan, ambroton, uraniona,
Hyion Patros, pneuma ek Patros ekporeuomenon,
Hen ek trion, kai eks henos tria.
Arithmeein me didaskeis - odpowiada Krytiasz - kai horkos hę arithmetike;
uk oida gar ti legeis; hen tria, tria hen."
12 Według Justyna Męczennika (Apologia I, 70-85) demon, który zapoznał się nieco i niezbyt dobrze z proroctwami, celowo przybierał taką postać, aby odstraszyć, choć przy pomocy odmiennych środków, zarówno filozofów, jak i lud od przyjęcia wiary chrześcijańskiej.
13 W pierwszej i drugiej księdze Orygenesa Celsus traktuje przekazy o narodzeniu i charakterze naszego Zbawiciela z jak najbardziej bezbożną pogardą. Orator Libaniusz chwali Porfiriusza i Juliana za zbijanie szaleńczych argumentów sekty, która nazywa człowieka zmarłego w Palestynie Bogiem i Synem Bożym. Sokrates, Hist. Ecd., III, 23.
14 Cesarz Trajan odmówił zatwierdzenia statutu kompanii straży ogniowej liczącej 150 osób dla użytku miasta Nikomedii; nie lubił on jakichkolwiek stowarzyszeń. Por. Pliniusz ML, Listy, X, 42,43.
15 Prokonsul Pliniusz ogłosił ogólny edykt przeciw bezprawnym zebraniom. Roztropność kazała chrześcijanom zawiesić agapy, lecz nie mogli oni zrezygnować z publicznych nabożeństw.
16 Ponieważ proroctwa dotyczące Antychrysta, mających nadejść pożarów itp., drażniły tych pogan, których nie zdołały nawrócić, głoszono je ostrożnie i z rezerwą, a montanistów ganiono za zbyt swobodne odkrywanie niebezpiecznych tajemnic. Zob. Mosheim.
17 A oto słowa Pliniusza ML: "Neąue enim dubitabam, qualecunque esset quod faterentur, penicaciam certe inflexibilem obstinationem debere puniri" [Listy, X, 97].
18 Mosheim, Ecclesiastical History, t. I; Spanheim, Remarąues sur les Cesars de Julien.

360 Przypisy do rozdziału XVI
19 Justyn Męczennik, Apologia 1,35 [27? wyd. bened., II, 12]; Atenagoras, Legatio, 27; Tertulian, Apologetyk, 7-9; Minucjusz Feliks. Ostatni z tych pisarzy podaje jak najdelikatniej to oskarżenie jako poszlakowe; odpowiedź Tertuliana jest najśmielsza i najdosadniejsza.
20 W czasie prześladowań chrześcijan lyońskich niektórzy pogańscy niewolnicy byli zmuszani pod groźbą tortur do oskarżania swego chrześcijańskiego pana. Władze Kościoła w Lyonie w swej korespondencji z braćmi w Azji traktowały te obrzydliwe oskarżenia z właściwym gniewem i pogardą. Euzebiusz, V, l.
21 Zob. Justyn Męczennik, Apologia I [27?]; Ireneusz, Adversus haereses, I, 24; Klemens z Aleksandrii, Stromata, III [2]; Euzebiusz, IV, 8. Byłoby rzeczą żmudną i budzącą odrazę podawać to wszystko, co kolejni autorowie wymyślali na ten temat, a co przejął Epifaniusz i przepisał Tillemont. Pan de Beausobre (Histoire crltiąue du manicheisme, IX, 8, 9) ujawnił z dużą śmiałością przemyślne sztuczki Augustyna i papieża Leona I.
22 Gdy Tertulian stał się montanistą, począł rzucać oszczerstwa na moralność Kościoła, którego dawniej tak energicznie bronił. "Sedmaioris est Agape, ąuiaper hanc adolescentes tui cum sororibus dormiunt. Appendices scilicet gulae lascivia et luxuria." De ieiunio adversus psychicos, 17. 35 kanon soboru w Illiberis ustanawia środki zapobiegające skandalom, które zbyt często wymykały się spod czujności Kościoła i zniesławiały imię chrześcijan w oczach niewiernych.
23 Tertulian (Apologetyk, 2) omawia bezstronne i godne świadectwo Pliniusza z dużym rozsądkiem, lecz i nieco patetycznie.
24 W tej bogatej kompilacji, jaką stanowi zbiór Historyków Cesarstwa Rzymskiego, a której część ułożono za panowania Konstantyna, nie ma nawet sześciu linijek na temat chrześcijan. Także pilność Ksyfilina nie pomogła w znalezieniu ich miana w obszernej historii Kasjusza Diona.
25 Pewien niejasny tekst u Swetoniusza (Boski Klaudiusz, 25) wydaje się świadczyć o tym, w jak dziwny sposób mylono ze sobą rzymskich Żydów i chrześcijan.
26 Por. w rozdziałach XVIII i XXV Dziejów Apostolskich - o zachowaniu Galiona, prokonsula Achai, i Festusa, prokuratora Judei.
27 Za czasów Tertuliana i Klemensa z Aleksandrii chwałę męczeństwa przypisywano tylko św. Piotrowi, św. Pawłowi i św. Jakubowi. Późniejsi Grecy stopniowo przyznali ją innym apostołom, roztropnie obierając jako widownię ich nauczania i cierpień jakiś odległy kraj poza granicami Cesarstwa Rzymskiego.
28 Tacyt, Roczniki, XV, 38^4; Swetoniusz, Nero, 38; Kasjusz Dion, LXII [16]; Orozjusz, VII, 7.
29 Cena zboża (przypuszczalnie za jeden modius) została obniżona do "terni nummi", co równałoby się cenie około piętnastu szylingów za angielską kwartę.
30 Dodajmy, że pogłoskę tę wspomina Tacyt z nader właściwą nieufnością i wahaniami, podczas gdy łapczywie powtarza ją Swetoniusz, a uroczyście potwierdza Kasjusz Dion.
31 Samo to świadectwo wystarcza, by wykazać anachronizm popełniany przez Żydów, którzy datują narodziny Chrystusa o blisko jeden wiek wcześniej (Basnage, Histoire des Juifs, V, 14,15). Możemy dowiedzieć się od Józefa Flawiusza (Starożytności żydowskie, XVIII), że prokuratura Piłata przypadała na ostatnie dziesięciolecie panowania Tyberiusza, A.D. 27- -37. Jeśli idzie o dokładną datę śmierci Chrystusa, wczesna tradycja ustala ją na 25 marca 29 roku, a wiec na okres konsulatu obu Geminusów (Tertulian, Adversus Judaeos, 8). Data ta, którą przyjmują Pagi, kardynał Norris i Le Clerc, wydaje się przynajmniej równie prawdopodobna co data pospolicie przyjęta, która umieszcza to wydarzenie (nie wiem, na podstawie jakich domniemań) cztery lata później.
32 "Odio humani generis comicti." Te słowa mogą oznaczać zarówno nienawiść ludzkości do chrześcijan, jak nienawiść chrześcijan do reszty ludzkości. Wolałem przyjąć to drugie znaczenie jako najbardziej zgodne ze stylem Tacyta oraz z powszechnym błędem, czemu może podstawę niewinnie dało jedno z przykazań ewangelii (zob. Łukasz, XIV, 26). Moja interpretacja opiera się na autorytecie Lipsiusa, na tłumaczeniach Tacyta w językach włoskim, francuskim i angielskim, na dziełach Mosheima, Le Clerca (Hist. Eccl.), dr. Lardnera (Jewish and Heathen Testimonies, t. I) i biskupa Gloucesteru (Divine Legation, t. III). Biorąc jednak pod uwagę, że słowo ,,convicti" nie

Przypisy do rozdziału XVI 361
łączy się zbyt szczęśliwie z resztą zdania, Jakub Gronoyius wolał odczytać je jako "coniuncti", co potwierdza cenny rękopis z Florencji.
33 Tacyt, Roczniki, XV, 44.
34 Nardini, Roma antica; Donatus, De Roma antiąua, III.
35 Swetoniusz, Nero, 16. Epitet "malefica" przetłumaczony przez niektórych przemyślnych komentatorów jako "magiczny", jest uważany przez bardziej racjonalnie myślącego Mosheima za synonim "excitabilis" u Tacyta.
36 Ustęp dotyczący Jezusa Chrystusa, który został wstawiony do tekstu Józefa Flawiusza pomiędzy czasami Orygenesa i Euzebiusza, dostarczyć może przykładu niepospolitego fałszerstwa. Spełnienie się proroctw oraz cnoty Jezusa, jego cuda i zmartwychwstanie są tam dokładnie opisane. Józef przyznaje, że to był Mesjasz, i waha się, czy ma Go nazwać człowiekiem. Gdyby istniała jeszcze jakaś wątpliwość odnośnie do tego sławnego tekstu, czytelnik może zbadać ostre obiekcje wysunięte przez Le Fevre'a (Havercamp, Joseph, t. II), mozolne odpowiedzi Daubuza i mistrzowską odpowiedź anonimowego badacza (Bibliotheąue Ancienne et Modernę, t. VII), którym -jak przypuszczam - był uczony opat de Longuerue.
37 Por. żywot Tacyta, opracowany przez Lipsiusa; inny w opracowaniu opata de la Bleterie; Dictionnaire pana Bayle'a, artykuł Tacite; Fabricius, Bibliotheca Latina, t. II.
38 "Principatum Divi Nervae, et imperium Traiani, uberiorem securioremąue materiom, senectuti seposui." Tacyt, Dzieje, I.
39 Tacyt, Roczniki, II, 61; IV, 4.
40 Imię grajka było Aliturus. Posługując się tymi samymi drogami, Józef (Żywot, 3) dwa lata przedtem uzyskał przebaczenie i uwolnienie dla pewnej liczby żydowskich kapłanów, którzy byli uwięzieni w Rzymie.
41 Uczony dr Lardner (Jewish and Heathen Testimonies, t. II) udowodnił, że mianem Galilejczyków darzono chrześcijan już bardzo dawno, a może nawet od samego początku.
42 Józef Flawiusz, Starożytności żydowskie, XVIII, l, 2; Tillemont, Ruinę des Juifs. Synowie Judy zostali ukrzyżowani za czasów Klaudiusza. Jego wnuk Eleazar po zdobyciu Jerozolimy bronił silnej fortecy wraz z 960 swoimi najbardziej zdecydowanymi zwolennikami. Gdy za pomocą oblężni-czego taranu dokonano w niej wyłomu, obrócili oni miecze przeciw swoim żonom i dzieciom, a później skierowali je we własne piersi; zginęli wszyscy.
43 Zob. Dodwell, Paucitat. Mart., XIII. Hiszpańska inskrypcja u Grutera jest oczywistym i uznanym fałszerstwem, którego dokonał słynny szalbierz Cyriakus z Ankony, aby schlebić dumie i przesądom Hiszpanów. Zob. Ferreras, Histoire d'Espagne, t. I.
44 Kapitol został spalony w okresie wojny domowej między Witeliuszem a Wespazjanem, 19 grudnia 69 r.; 10 sierpnia 70 r. świątynia w Jerozolimie została zniszczona raczej rękoma samych Żydów aniżeli Rzymian.
45 Poświęcenia nowego Kapitelu dokonał Domicjan. Swetoniusz, Domicjan, 5; Plutarch, Poplicola, 15. Samo złocenie kosztowało 12000 talentów (ponad dwa i pół miliona funtów). Marcjalis (IX, Epigram 4) wyraził opinię, że gdyby cesarz postanowił ściągnąć swoje wierzytelności, sam Jupiter - nawet po wyprzedaniu całego Olimpu - nie mógłby zapłacić dwóch szylingów od każdego funta długu.
46 W sprawie tej daniny por. Kasjusza Diona, LXVI [7], z przypisami Reimara; Spanheim, De tisu numismatum, t. II; Basnage, Histoire des Juifs, VII, 2.
47 Swetoniusz (Domicjan, 12) widział starca w wieku 90 lat, którego publicznie przesłuchiwano przed trybunałem prokuratora. To właśnie nazywa Marcjalis: "Mentula tributis damnata".
48 Termin "brat" był na początku rozumiany dosłownie i przypuszczano, że bracia Jezusa to byli legalni potomkowie Józefa i Marii. Nabożny szacunek dla dziewictwa Matki Bożej podpowiedział wpierw gnostykom, a potem ortodoksyjnym Grekom wybieg polegający na obdarzeniu Józefa drugą żoną. Latyni (od czasów Hieronima) poszli jeszcze dalej, utrzymując, że Józef zawsze żył w celibacie, a znajdując usprawiedliwienie w wielu przykładach stworzyli nową wykładnię, w myśl której Juda,

362 Przypisy do rozdziału XVI
podobnie jak Szymon i Jakub, których nazywano dotąd braćmi Jezusa Chrystusa, byli tylko najbliższymi jego kuzynami. Zob. Tillemont, Memoires ecclesiasliaues, t. I, cz. III; Beausobre, Histoire critiąue du manicheisme, II, 2.
49 Trzydzieści dziewięć "plethra", kwadratów, każdy o stu stopach, które, jeśli dokładnie to obliczyć, wyniosą ledwie dziewięć akrów. Lecz prawdopodobieństwo okoliczności, praktyki innych greckich pisarzy i autorytet pana de Yalois skłaniają mnie do przekonania, że "plethron" oznacza rzymskie "iugerum".
50 Euzebiusz, II, 20; opowieść ta pochodzi od Hegezypa.
5 * O śmierci oraz charakterze Flawiusza Sabina - por. Tacyt (Dzieje III, 74, 75). Był on starszym bratem i aż do wstąpienia Wespazjana na tron uważano go za główną podporę rodu Flawiuszów.
52 "Flavium elementem patruelem suum contemptissimae inertiae... ex tenuissima suspicione interemit." Swetoniusz, Domicjan, 15.
53 Wyspa Pandataria - według Kasjusza Diona. Bruttius Praesens (u Euzebiusza, III, 18) czyni miejscem jej wygnania Pontię, niezbyt odległą od tamtej. Ta różnica i błąd popełniony przez Euzebiusza lub jego kopistów dały powód do przypuszczenia o istnieniu dwóch Domicylli, żony i bratanicy Klemensa. Zob. Tillernont, Memoires ecclesiastiąues, t. II.
54 Kasjusz Dion, LXVII [14]; jeśli Bruttius Praesens, który, jak możemy przypuszczać, zebrał te informacje, był korespondentem Pliniusza Mł. (Listy, VII, 3), to możemy go uważać za ówczesnego autora.
55 Swetoniusz, Domicjan, 17; Filostrat, Żywot Apoloniusza z Tiany, VIII.
56 Kasjusz Dion, ks. LXVIII, 1; Pliniusz Mł., Listy, IV, 22.
57 Pliniusz Mł., Listy, X, 97. Uczony Mosheim wyraża się z najwyższym uznaniem o umiarkowanym i szczerym charakterze Pliniusza. Mimo podejrzeń dr. Lardnera (por. Jewish andHeathen Testi-monies, t. II), nie jestem w stanie odkryć jakiejkolwiek bigoterii w jego języku lub postępowaniu.
58 Pliniusz Mł., Listy, V, 8. Pliniusz bronił w sądzie po raz pierwszy w 81 r., w rok po słynnym wybuchu Wezuwiusza, gdy jego stryj stracił życie.
59 Pliniusz Mł., ibid., X, 98. Tertulian (Apologetyk, 5) widzi w tym reskrypcie rozluźnienie starych ustaw karnych, "auas Traianus ex parte frustratus est"; mimo to Tertulian w innej części swojego Apologetyku wykazuje niekonsekwencję zakazu śledztwa i wymierzania kar.
60 Euzebiusz (IV, 9) zachował cdykt Hadriana. Podobnie (w rozdziale 13) daje on tekst edyktu bardziej jeszcze łaskawego, tzw. Edyktu Antonina, którego prawdziwość nie jest jednak tak powszechnie uznana. Druga Apologia Justyna zawiera nieco ciekawych szczegółów dotyczących oskarżeń przeciw chrześcijanom.
61 Tertulian (Apologetyk, 40). Akta Męczeństwa Polikarpa zawierają żywe opisy tych zaburzeń, które zwykle wzniecała zła wola Żydów.
62 Te przepisy są zawarte w wyżej wymienionych edyktach Hadriana i Piusa; por. Apologia Me-lita (zob. Euzebiusz, IV, 26).
63 Por. reskrypt Trajana i postępowanie Pliniusza. Najbardziej autentyczne Akta Męczeństwa pełne są tych perswazji.
64 W szczególności zob. Tertulian (Apologetyk, 2,3) i Laktancjusz (Divinarum institutionum, w. 9). Rozumowanie obu tych autorów jest prawie identyczne, widać jednak, że jeden z nich był prawnikiem, a drugi - retorem.
65 Zob. dwa przykłady tego rodzaju tortur w Acta Sincera Martyrum, ogłoszonych przez Rui-narta (s. 160, 399). Hieronim w swej Legendzie o Pawle Pustelniku snuje dziwne opowiadanie o młodym mężczyźnie, który leżał skuty łańcuchami na łożu z kwiatów i atakowany był przez piękną i rozpustną kurtyzanę; poskromił on wzrastającą pokusę, odgryzając sobie język.
66 Nawrócenie się żony Klaudiusza Herminianusa, gubernatora Kapadocji, skłoniło go do traktowania chrześcijan z niezwykłą surowością (Tertulian, Ad Scapulam, 3).
67 Tertulian w swym liście do gubernatora Afryki wspomina kilka niezwykłych przykładów łagodności i pobłażliwości, o których wieść do niego dotarła.

Przypisy do rozdziału XVI 363
68 "Neąue enim in universnm aliąuid ąuod quasi ccrtam formam habeat, constitui potest" - oto słowa Trajana, które dały dużą swobodę gubernatorom prowincji.
69 "In metalla damnamur, in insulas relegamur." Tertulian, Apologetyk, 12. W kopalniach Numidii pracowało dziewięciu biskupów oraz odpowiednia do tego liczba duchownych i świeckich wiernych; do nich to skierował Cyprian pobożny list zawierający słowa pochwały i pociechy. Zob. Cyprian, Epist., 76, 77.
70 Choć nie możemy przyjąć z całkowitym zaufaniem listów ani czynów Ignacego (znajdują się one w tomie II Ojców Apostolskich), to jednak wolno nam przedstawić tego biskupa Antiochii jako jednego ze wzorowych męczenników. Wysłano go do Rzymu w kajdanach, czyniąc zeń publiczne widowisko. Lecz gdy znalazł się w Troas, dotarła doń miła wieść, że prześladowania w Antiochii dobiegają końca.
71 Pośród męczenników Lyonu (Euzebiusz, V, 1) niewolnicę Blandine wyróżniono bardziej wyszukanymi torturami. Spośród pięciu męczenników tak bardzo opiewanych w Acta Felicitatis et Perpetuae, dwóch było niewolnikami, a dwóch innych bardzo niskiego stanu.
72 Orygenes, Contra Celsum [t. I, 8]. Jego słowa zasługują na przytoczenie: "Oligoi kata kairus, kai sphodra euarithmetoi hyper tes Christianon theosebeias tethnekasi."
73 Jeśli uprzytomnimy sobie, że nie wszyscy plebejusze Rzymu byli chrześcijanami i że nie wszyscy chrześcijanie byli świętymi i męczennikami, trudno nam będzie ustalić, na jakiej podstawie można oddawać religijną cześć kościom i urnom z prochami, które brano bez przebierania z publicznych cmentarzy. Po dziesięciu wiekach bardzo swobodnego i jawnego handlu powstały wśród niektórych lepiej wykształconych katolików pewne podejrzenia. By relikwie te były obecnie uznane za dowody świętości i męczeństwa, wymagane są: litery B.M., fiolka pełna czerwonej cieczy, którą miałaby być krew, albo też rysunek drzewa palmowego. Lecz dwa pierwsze znaki nie mają wielkiego znaczenia, a w odniesieniu do trzeciego badacze twierdzą, że: 1. rzekomy znak drzewa palmowego jest może znakiem cyprysu albo jest to tylko zakrętas kropki lub przecinka, jakimi posługiwano się w pomnikowych inskrypcjach; 2. palma była symbolem zwycięstwa wśród pogan; 3. wśród chrześcijan stanowiła ona emblemat nie tylko męczeństwa, ale też radosnego zmartwychwstania. Por. list pana Mabillona o czci nieznanych świętych oraz Muratori, Sopra le Antichita Italiane, Rozprawa LVIII.
74 Jako próbka tych legend niech nam wystarczy opowieść o 10000 żołnierzy chrześcijańskich ukrzyżowanych jednego dnia - albo przez Trajana, albo Hadriana na górze Ararat (Baronius, Ad martyrologium Romanum; Tillemont, Memoires ecclesiastigues, t. II, cz. II; Geddes, Miscellanies, t. II). Skrót "MIL.", który może oznaczać zarówno "żołnierze", jak "tysiące", stał się powodem niektórych niezwykłych pomyłek.
75 Dionizjusz wg Euzebiusza VI, 41. Jedna z tych siedemnastu osób była też oskarżona o rabunek.
76 Listy Cypriana dają interesujący i oryginalny wizerunek zarówno autora, jak i jego czasów. Por. też dwa utwory o żywocie Cypriana, napisane z równą dokładnością, choć z bardzo odmiennych punktów widzenia: jeden pióra Le Clerca (Bibliotheque universelle, t. XII), drugi -Tillemonta (Memoires ecclesiastiąues, t. IV, cz. I).
77 Por. grzeczny w tonie, lecz surowy w treści list duchowieństwa Rzymu do biskupa Kartaginy (Cyprian, Listy, 8, 9). Pontius z największą troską i wysiłkiem stara się usprawiedliwić swego mistrza w obliczu ogólnej krytyki.
78 W szczególności przykład Dionizego z Aleksandrii i Grzegorza Taumaturga z Neocezarei. Euzebiusz, VI, 40; Tillemont, Memoires ecclesiastiąues, t. IV, cz. II.
79 Cyprian, Listy, 16, oraz jego żywot pióra Pontiusa.
80 Jesteśmy w posiadaniu oryginalnego tekstu żywota Cypriana, który napisał diakon Pontius, towarzysz jego wygnania i świadek jego śmierci; jesteśmy też w posiadaniu prokonsular-nych aktów jego męczeństwa. Te dwie relacje są zgodne ze sobą i z zasadami prawdopodobieństwa; co jest jeszcze bardziej godne uwagi, w pismach tych nie ma śladów cudownych wydarzeń.

364 Przypisy do rozdziału XVI
81 Wydaje się, że były to rozporządzenia okólne, wysyłane jednocześnie do wszystkich gubernatorów. Dionizjusz (apud Euseb., VII, 11) opowiada historię swego wygnania z Aleksandrii o prawie identycznym przebiegu. Ponieważ udało mu się uciec i przeżyć czas prześladowań, możemy go uważać albo za bardziej, albo też mniej szczęśliwego od Cypriana.
82 Zob. Pliniusz St., V, 3; Cellarius, Geographia antiąua, cz. III; Shaw, Travels, s. 90. Opis okolicy (wraz z najdalej wysuniętym Przylądkiem Bona lub Przylądkiem Merkurego) zob. Marmol, l'Afrique, t. II. Są tam jeszcze pozostałości wodociągu w pobliżu Curubis, czyli Curbis, obecnie nazywanej Gurbes; dr Shaw odczytał inskrypcję nazywającą to miasto Colonia Fulvia. Diakon Pontius (Vita Cypriani, 12) mówi o nim następująco: "Apricum et competentem locum, hospitiumpro voluntate secretum, et quicquid apponi eis ante promissum est, qui regnum et iustitiam Dci quaerunt."
83 Cyprian, Listy, 77.
84 Przyjmując chrzest, sprzedał on te ogrody na rzecz ubogich. Łaska Boska (a najprawdopodobniej hojność któregoś z chrześcijańskich przyjaciół) przywróciła je Cyprianowi. Zob. Pontius, 15.
85 Gdy rok przedtem Cyprian został zesłany na wygnanie, śniło mu się, że następnego dnia zostanie stracony. Trzeba więc było jeden dzień tłumaczyć jako rok. Por. Pontius, 12.
86 Pontius (15) przyznaje, że Cyprian, z którym wieczerzał, spędził tę noc "custodia delicata". Biskup wydał swe ostatnie i bardzo słuszne rozporządzenie, by młode kobiety, które czuwały na ulicy, odsunięto od niebezpieczeństw i pokus nocnego tłumu. Ada proconsularia, 2.
87 Oryginalny tekst wyroku zob. Actaproconsularia, 4, i Pontius, 17. Pontius nadaje mu bardziej retoryczne brzmienie.
88 Pontius, 19. Pan de Tillemont (Memoires ecdesiastiąues, at. IV, cz. I, s. 450, przypis 50) nie jest zadowolony z tak stanowczego wykluczenia wcześniejszych biskupów męczenników.
89 Cokolwiek możemy sądzić o charakterze lub zasadach Tomasza Becketa, winniśmy przyznać, że poniósł śmierć z wytrwałością godną pierwszych męczenników. Zob. Lord Lyttelton, History of Henry II, t. II, s. 592 i n.
90 Por. w szczególności traktat Cypriana, De lapsis. Uczoność Dodwella (Dissert. Cyprianie., XII, XIII) i pomysłowość Middletona (Free Inguiry) nie pozostawiły nic do dodania odnośnie do zasług, czci i pobudek męczenników.
91 Cyprian, Listy, 5, 6, 7, 22, 24; oraz De Unitate Ecclesiae. Liczba rzekomych męczenników została zwielokrotniona przez zwyczaj nadawania tego zaszczytnego miana wyznawcom.
92 "Certatim gloriosa in certamina ruebatur; multoąue avidius tum martyria gloriosis mortibus ąuaerebantur, ąuam nunc Episcopatus pravis ambitionibus appetuntur." Sulpicjusz Sewer, II. Opuścił on przypuszczalnie słowo "nunc".
93 Por. Listy do Rzymian, rozdz. 4, 5, wg Ojców Apostolskich, t. II. Apologia Ignacego odpowiadała celowi biskupa Pearsona (w Yindiciae Ignatianae, cz. II, 9), który przeprowadzał ją przy pomocy obfitych przykładów i na podstawie licznych źródeł.
94 Opowieść o Polyeuktesie, na podstawie której Corneille napisał piękną tragedię, jest jednym z najsłynniejszych, choć może nie najbardziej autentycznych przykładów tej nadmiernej gorliwości. Zauważmy, że 60 kanon soboru w Illiberis odmawia miana męczenników osobom, które same spowodowały swe skazanie na śmierć, burząc posągi bałwochwalcze.
95 Epiktet, IV, 7 (choć jest nieco wątpliwe, czy chodzi mu o chrześcijan); Marek Antonin, De rebus suis, XI , 3; Lukian, De morte Peregrini.
96 Tertulian, AdScapulam, 5. Uczeni sprzeczają się o trzy osoby o tym samym imieniu, które były prokonsulami w Azji Mniejszej. Jestem skłonny przypisać tę opowieść Antoninowi Piusowi, który został później cesarzem, a był przypuszczalnie gubernatorem w Azji za panowania Trajana.
97 Mosheim, De rebus Christianis ante Constantinum Magnum.
98 Zob. list Kościoła w Smyrnie - Euzebiusz, IV, 15.
99 W Apologii II Justyna jest pewien szczególny i bardzo ciekawy przykład tej prawnej zwłoki. Z podobną tolerancją postępowano wobec oskarżonych chrześcijan w czasach prześladowań Decjusza; Cyprian (De lapsis) mówi wyraźnie: "Dies negantibus preastitutus".

Przypisy do rozdziału XVI 365
100 Tertulian traktuje ucieczkę jako niedoskonały, choć bardzo zbrodniczy akt odszczepieństwa, jako bezbożną próbę wymknięcia się woli Boga itd., itd. Napisał on na ten temat rozprawę przepojoną najdzikszym fanatyzmem i bezładną deklamacją. Jest jednak dość godne uwagi, że sam Tertulian nie stał się męczennikiem.
101 "Libellatici", znani głównie z pism Cypriana, zostali opisani z największą dokładnością w obfitym komentarzu Mosheima.
102 pliniusz Mł. Listy, X, 97; Dionizy Wielki, apudEuseb., VI, 41. "Adprima statim verbaminantis inimici maximus fratrum numerus fidem suam prodidit: nec prostratus est persecutionis impetu, sed voluntario lapsu seipsumprostravit." (Cyprian, Opera). Pomiędzy tymi dezerterami było wielu księży, a nawet biskupów.
103 To właśnie z tej okazji Cyprian napisał swój traktat De lapsis i wiele listów. Kontrowersje, dotyczące traktowania skruszonych odszczepieńców nie zdarzały się wśród chrześcijan w poprzednim stuleciu. Czy mamy to przypisać ich większej wierze i odwadze, czy też własnej skromniejszej wiedzy o ich przeszłości?
104 Zob. Mosheim. Sulpicjusz Sewer był pierwszym autorem tego obliczenia; chciał on jednak zachować jako dziesiąty i największy okres prześladowań - czas przyjścia Antychrysta.
105 Świadectwo dane przez Poncjusza Piłata po raz pierwszy wspomina Justyn. Kolejne upiększenia tej opowieści (w miarę jak przechodziła ona przez ręce Tertuliana, Euzebiusza, Epifaniusza, Chryzostoma, Orozjusza, Grzegorza z Tours i autorów poszczególnych wydań Aktów Piłata) bezstronnie stwierdza Dom Calmet, Dissert. sur l'Ecriture, t. III, s. 651 i n.
106 O tym cudzie, jak się go pospolicie nazywa, Grzmiącego Legionu - zob. godna podziwu krytyka pana Moyle'a, Works, t. II, s. 81-390.
107 Kasjusz Dion (lub raczej autor skrótu jego dzieła Ksyfilin), LXXII [4]. Pan Moyle dał opis położenia Kościoła za panowania Kommodusa.
los por żywot Karakalli w HCR z listem Tertuliana do Scapuli. Dr Jortin (Remarks on Ecclesiastical History, t. II), rozważając uleczenie Sewera za pomocą oleju świętego, usilnie pragnie nadać mu cudowny charakter.
109 Tertulian, De fuga, 13. Dar ofiarowano podczas święta saturnalii. Tertulian jest szczerze zatroskany, że wiernych wzięto za przedstawicieli najbardziej niegodziwego zawodu, którego praktykowanie trzeba było opłacać władzom.
1' Euzebiusz, V, 23, 24; Mosheim.
111 "ludaeos fieri sub gravi poena vetuit. Idem etiam de Christianis sanxit." HCR, Spartianus [Sewer, 17].
112 Sulpicjusz Sewer, II. To obliczenie (z jednym wyjątkiem) jest przyjęte przez Euzebiusza w jego historii i w pismach Cypriana.
113 O starożytności kościołów chrześcijańskich piszą Tillemont (Mem. eccl., t. III, cz. II) i Moyle (t. I). Tillemont wiąże budowę pierwszych kościołów z okresem pokoju za Aleksandra Sewera, Moyle - z pokojem za Galiena.
114 Zob. HCR [Lampridiusz, Aleksander Sewer, 45]. Cesarz Aleksander przyjął ich metodę publicznego wysuwania kandydatów do stanu duchownego. Prawdą jest, że zaszczyt takiej praktyki przypisuje się również Żydom.
115 Euzebiusz, VI, 21; Hieronim, De script. Eccl., t. II, 54. Zarówno chrześcijanie, jak i poganie opisywali Mameę jako kobietę świętą i pobożną, lecz jest niemożliwe, aby u tych pierwszych zasłużyła sobie na takie zaszczytne miano.
116 HCR [Lampridiusz, Aleksander Sewer, 29], Mosheim wdaje się w zbyt subtelne rozważania na temat religijności Aleksandra. Relacje o jego planie zbudowania publicznej świątyni, poświęconej Chrystusowi (HCR, ibid., 43), i obiekcje, wysunięte wobec niego lub w podobnych okolicznościach wobec Hadriana, nie mają, jak się wydaje, innej podstawy, niż nieprawdopodobna i zmyślona przez chrześcijan pogłoska, którą łatwowiernie przyjął historyk czasów Konstantyna.
117 Euzebiusz, VI, 28. Można przypuszczać, że sukces chrześcijan rozjątrzył rosnącą bigoterię

366 Przypisy do rozdziału XVI
pogan. Kasjusz Dion, który pisał swoją historię za poprzedniego panowania, najprawdopodobniej pragnął dostarczyć swemu panu rad dotyczących prześladowań, przypisując te rady lepszym czasom i ulubieńcowi Augusta. Odnośnie do oracji Mecenasa (lub raczej samego Kasjusza) mogę polecić swą własną bezstronną opinię (t. I, rozdz. l, przypis 25) oraz zdanie opata de la Bleterie (Memoires de l'Academie, t. XXIV).
118 Orozjusz (VII, 19) pisze o Orygenesie jako przedmiocie urazy Maksymina. Firmilianus, biskup Kapadocji tego okresu, daje właściwy i nieprzesadny pogląd na to prześladowanie (wg Cypriana, Listy, 75).
119 W liście Dionizego Wielkiego (apud Euseb., VII, 10) znajduje się wzmianka o władcach, o których powszechnie mniemano, że są chrześcijanami, a odnosi się ona w sposób oczywisty do Filipa i jego rodziny. Jest to pewnego rodzaju świadectwo z tych czasów dowodzące, że tego rodzaju pogłoska była rozpowszechniona. Lecz biskup Egiptu, który trzymał się skromnie z dala od dworu cesarskiego, nie miał zaufania do prawdziwości tej wersji i stosownie się o tym wyrażał. Listy Orygenesa (dostępne jeszcze za czasów Euzebiusza - por. VI, 36) najprawdopodobniej rozstrzygnęłyby tę sprawę, raczej ciekawą aniżeli ważną.
120 Euzebiusz, VI, 34. Opowieść ta, jak to zwykle bywa, została upiększona przez późniejszych autorów; zbija ją z erudycyjną przesadą Frederick Spanheim (Opera varia, t. II, s. 400 i n.).
121 Laktancjusz, De mortibuspersecutorum, 3, 4. Uczciwszy pomyślność Kościoła i wzrost liczby jego wyznawców za panowania długiego szeregu dobrych władców, dodaje on: ,,Extitit post annos plurimos, execrabile animal, Decius, ąui vexaret Ecclesiam."
122 Euzebiusz, VI, 39; Cyprian, Listy, 55. Stolec biskupa w Rzymie pozostał pusty od czasu męczeńskiej śmierci Fabiana, która miała miejsce 20 stycznia 250 r., do wyboru Korneliusza 4 czerwca 251 r. Decjusz przypuszczalnie wcześniej opuścił Rzym, gdyż został zabity przed końcem tego roku.
123 Euzebiusz, VII, 10. Mosheim jasno wykazał, że prefekt Makrianus i egipski Magus to jedna i ta sama osoba.
124 Euzebiusz (VII, 13) daje nam grecką wersję tego łacińskiego edyktu, który -jak się wydaje - był bardzo treściwy. Innym edyktem Galien nakazał zwrócić chrześcijanom caemeteria.
125 Euzebiusz, VII, 30; Laktancjusz, De mortibus persecutorum, 6; Hieronim, Kronika świata [Anno ab. Abr. 2290]; Orozjusz, VII, 23. Język tych pism jest, ogólnie biorąc, tak dwuznaczny i niepoprawny, że nie możemy w żaden sposób ustalić, do jakiego stopnia Aurelian urzeczywistnił swe zamiary, zanim został zamordowany. Większość autorów nowszych (z wyjątkiem Dodwella w Dissert. Cyprian, XI, 64) wykorzystała to celem powiększenia listy męczenników.
126 Pawła bardziej cieszył tytuł "Ducenarius" niż tytuł biskupa. ..Ducenarius" był to prokurator cesarski, nazywany tak od swej pensji wysokości 200 sestercji (czyli 1600 funtów szt.) rocznie (por. Salmasius, ad Historia Augusta). Niektórzy badacze przypuszczają, że biskup Antiochii uzyskał ten urząd od Zenobii, inni zaś tytułują go tak dla zobrazowania jego zuchwalstwa i umiłowania blasku.
127 Symonia nie była rzeczą nieznaną w owych czasach, a duchowieństwo nieraz kupowało to, co zamierzało odsprzedawać. Okazuje się, że biskupstwo Kartaginy zostało zakupione przez bogatą matronę, Lucyllę, dla jej sługi nazywającego się Majorinus. Cena wynosiła 400 folles (Monument, antią. ad calcem Optati, s. 263). Każdy follis liczył 125 sztuk srebra, a cała suma równa się przypuszczalnie 2400 funtów szt.
12 8 Gdybyśmy chcieli łagodniej ocenić postępowanie Pawła, musielibyśmy nabrać podejrzenia, że zgromadzenie biskupów Wschodu ogłosiło najbardziej złośliwe kalumnie, które zawarto w okólnikach rozsesłanych do wszystkich kościołów Cesarstwa (wg Euzebiusza, VII, 30).
129 Jego herezja (jak herezja Noetusa i Sabeliusza w tym samym stuleciu) skłonna była mieszać ze sobą mistyczne cechy Osób Boskich (Mosheim).
130 Euzebiusz, VII, 30. Jemu to właśnie zawdzięczamy interesującą historię Pawła z Samosaty.
131 Erę męczenników, do dziś zachowywaną przez Koptów i Etiopczyków, należy liczyć od 29 sierpnia 284 r., biorąc pod uwagę, że początek roku egipskiego przypadał na 19 dni przed rzeczywistym wstąpieniem na tron Dioklecjana. Por. Dissertation preliminaire a l'art de terifler les dates.
132 Słowa Laktancjusza (De mortibus persecutorum, \ 5) "sacriflcio pollui coegit", zakładają, że już

Przypisy do rozdziału XVI 367
poprzednio zostały one nawrócone, lecz nie wydają się usprawiedliwiać słów Mosheima, że zostały ochrzczone prywatnie.
133 Pan de Tillemont (Memoires ecclesiastiąues, t. V, cz. I) cytuje według Spici/egium Dom Luca d'Archeri bardzo ciekawą instrukcje, którą biskup Teonas napisał na użytek Lukiana.
134 Laktancjusz, De mortibus persecutorum, 10.
135 Euzebiusz, VIII, 1. Czytelnik, który przestudiuje oryginał, nie oskarży mnie o przesadę. Euzebiusz miał lat blisko szesnaście, gdy Dioklecjan wstąpił na tron.
136 Spośród wielu przykładów wymieńmy tajemniczy kult Mitry i Taurobolia. Obrzęd Taurobolii stał się modny w czasach Antoninów (por. rozprawa pana de Boze'a w Memoires de 1'Academie des Inscriptions, t. II). Powieść Apulejusza jest w równym stopniu pełna pobożności, co i satyry.
137 Szalbierz Aleksander gorąco zachwalał wyrocznię Trofoniusza w Maiłoś oraz wyrocznie Apollina w Klaros i Milecie (Lukian, t. II). Tej ostatniej (której osobliwa historia zawiera pewien bardzo interesujący epizod) radził się Dioklecjan, zanim ogłosił swe edykty o prześladowaniu chrześcijaństwa (Laktancjusz, De mortibus persecutorum, 11).
138 Pomijając starodawne opowieści o Pitagorasie i Aristeasie, cudowne przypadki wyleczenia w przybytku Eskulapa i baśnie, które opowiadano o Apolloniosie z Tiany, były często przeciwstawiane opowieściom o cudach Chrystusa; zgadzam się jednak z dr. Lardnerem (por. Jewish and Hea-then Testimonies, t. III), że gdy Filostrat układał swój żywot Apolloniosa, nie to było jego zamierzeniem.
139 Należy poważnie żałować, że ojcowie chrześcijańscy przez swe uznanie nadprzyrodzonego lub, jak to twierdzili, piekielnego składnika w kulcie pogańskim, własnymi rękoma niweczyli dwie korzyści, które mogliśmy byli uzyskać dzięki hojnym ustępstwom naszych przeciwników.
140 Julian [t. I] (wyd. Spanheima) wyraża pobożną radość z faktu, że opatrzność bogów doprowadziła do upadku bezbożnych sekt i do zniszczenia przeważającej części pism pirrończyków i epikurejczyków, których liczba była bardzo duża, jeśli się weźmie pod uwagę, że sam Epikur napisał nie mniej niż 300 tomów. Por. Diogenes Laertios, X, 26.
141 "Cumąue alios audiam mussitare indignanter, et dicere opportere statui per Senatum, aboleantur ut haec scripta, ąuibus Christiana Religio comprobetur, et vetustatis opprimatur auctoritas." Arnobiusz, Adversusgentes, III. Autor dodaje bardzo właściwie: "Erroris convincite Ciceronem... nam intercipere scripta, et publicatam velle submergere lectionem, non est Deum [Deos] defendere sed veritatis testificationem timere"
142 Laktancjusz (Divinarum institutionum, V, 2, 3) bardzo jasno i z werwą opisuje dwóch spośród filozoficznych przeciwników wiary. Duży traktat Porfiriusza przeciw chrześcijanom składał się z trzydziestu ksiąg, a powstał na Sycylii około 270 r.
143 Sokrates, Hist. Eccl., I, 9; Kodeks Justyniana, ks. I, art. I, prawo 3.
144 Euzebiusz, VIII, 4, 17. Ogranicza on liczbę wojskowych męczenników godnymi uwagi słowami: "spanios tuton heis pu kai deuteros", których siły nie oddał ani tłumacz łaciński, ani francuski. Niezależnie od autorytetu Euzebiusza oraz milczenia na ten temat Laktancjusza, Ambrożego, Sulpicjusza, Orozjusza i innych, przez długi czas wierzono, że legion tebański, składający się z 6000 chrześcijan, zginął męczeńską śmiercią na rozkaz Maksymiana w dolinie Alp Penińskich. Po raz pierwszy opublikował tę opowieść w połowie V w. Eucherius, biskup Lyonu, a dowiedział się o niej od pewnych osób, którym ją przekazał Izaak, biskup Genewy, który podobno usłyszał ją od Teodora, biskupa Oktodurum. Wciąż istnieje opactwo Św. Maurycego jako bogaty pomnik łatwowierności Zygmunta, króla Burgundii. Por. doskonała rozprawa w t. XXXVI Bibliotheąue raisonnee.
145 Acta Sincera Martyrum, s. 299. Opisy jego męczeństwa oraz męczeńskiej śmierci Marcellusa noszą wszelkie piętno prawdy i autentyczności.
146 Acta Sincera Martyrum.
147 De mortibus persecutorum, 11. Laktancjusz (lub ktokolwiek inny, kto był autorem tej małej rozprawy) był w owym czasie mieszkańcem Nikomedii; niemniej trudno sobie wyobrazić, jak uzyskał on tak dokładne wiadomości o tym, co zaszło w pałacu cesarskim.

368 Przypisy do rozdziału XVI
148 Jedyny szczegół, który możemy odkryć, to nabożność i zawiść matki Galeriusza. Laktancjusz określają: "Deorum montium cultrix; mulier admodum superstitiosa." Miała ona duży wpływ na syna i czuła się obrażona lekceważącym stosunkiem niektórych swych chrześcijańskich sług.
149 Kult boga Terminusa i jego święto są opisane z wdziękiem przez pana de Boze'a w Memoires de 1'Academie des Inscriptions, t. I.
iso ^y naszym jedynym rękopisie Laktancjusza czytamy "profectus", ale rozsądek i autorytet wszystkich badaczy pozwala nam zastąpić to słowo, które odbiera całemu zdaniu wszelki sens, słowem "praefectus".
151 Laktancjusz (De mortibus persecutorum, 12) daje bardzo żywy opis zniszczenia kościoła.
152 Mosheim, w oparciu o wiele luźnych fragmentów pism Laktancjusza i Euzebiusza, odtworzył bardzo dobrze i dokładnie treść tego edyktu, chociaż nieraz odchyla się w kierunku domniemań i subtelnych spekulacji.
153 wiele wieków później Edward I zastosował z wielkiem powodzeniem te same metody prześladowań przeciw duchowieństwu Anglii. Zob. Hume, History of England, t. II.
154 Laktancjusz nazywa go tylko "guidam, etsi non recte, magno tamen animo", etc. (De mortibus persecutorum, 13); Euzebiusz (VIII, 5) nadaje mu świeckie zaszczyty. Ani jeden, ani drugi nie raczyli wymienić jego imienia, ale Grecy święcą jego pamięć pod imieniem Jan. Zob. Tillemont, Memoires ecclesiastiques, t. V, cz. II.
155 Laktancjusz, De mortibus persecutorum, 14, 15. "Potentissimi ąuondam Eunuchi necati, per quos Palatium et ipse constabat." Euzebiusz (VIII, 6) wspomina okrutne egzekucje eunuchów Gorgoniusza i Doroteusza oraz Antimusa, biskupa Nikomedii. Obaj autorzy opisują raczej niejasno, ale tragicznym tonem straszliwe sceny, które się rozgrywały nawet w obecności cesarza.
156 Zob. Laktancjusz, Euzebiusz, Konstantyn, Oratio ad coetum sanctorum, 25. Euzebiusz wyznaje swą niewiedzę co do przyczyn tego pożaru.
157 Tillemont, Memoires ecclesiastiąues, t. V, cz. I.
158 Acta Sincera Martyrum, wyd. Ruinarta; te, które się odnoszą do Feliksa z Thibary (lub Tibiury) wydają się być znacznie mniej zniekształcone w tym wydaniu aniżeli w innych, które dostarczają żywych przykładów swobody w tworzeniu legend.
159 Por. Oplata z Milewe, De schismate donatistarum, ks. I (wyd. Dupin, Paryż, 1700). Żył on za panowania Walensa.
160 Starodawne dokumenty, opublikowane u końca dzieła Optata, opisują w sposób szczegółowy postępowanie gubernatorów odnośnie do burzenia kościołów. Sporządzali oni dokładny inwentarz kosztownych naczyń itp., które w nich znajdowali. Zachowany jest inwentarz kościoła w Cirta, w Numidii, który wymienia dwa kielichy złote i sześć srebrnych, sześć urn, jeden kociołek, siedem lamp - wszystkie ze srebra; ponadto dużą ilość przedmiotów z mosiądzu oraz części stroju.
161 Laktancjusz (Divinarum institutionum, V, 11) ogranicza rozmiary tego nieszczęścia do zebranych na conventiculum. Euzebiusz (VIII, 11) rozciąga je na całe miasto i wprowadza do opowieści coś w rodzaju regularnego oblężenia. Jego starożytny łaciński tłumacz, Rufinus, dodaje ważny szczegół: zezwolenie mieszkańcom na opuszczenie murów. Biorąc pod uwagę, że Frygia sięgała do granic Izaurii, jest możliwe, że niespokojny duch tych niezależnych barbarzyńców mógł się przyczynić do tego nieszczęścia.
162 Euzebiusz, VIII, 6. Pan de Valois sądzi (z pewnym prawdopodobieństwem), iż w oracji Libaniusza odkrył ślad syryjskiej rebelii; sądzi on nadto, że lekkomyślnie postąpił trybun Eugeniusz, który z pięciuset ledwie żołnierzami zawładnął Antiochią, sądząc może, że potrafi obietnicami religijnej tolerancji pozyskać sobie chrześcijan. Z pism Euzebiusza (IX, 8), jak i Mojżesza z Chorene (Hist. Armen., II, 77 i n.) można wnioskować, że chrześcijaństwo w tym czasie było już znane w Armenii.
163 Zob. Mosheim. Tekst Euzebiusza jasno ukazuje, że gubernatorzy, których kompetencje zostały dzięki nowym prawom rozszerzone, a nie ograniczone, mogli karać śmiercią najbardziej upartych chrześcijan, by dać tym przykład ich braciom.

Przypisy do rozdziału XVI 369
164 Atanazy wg Tillemonta, Memoires ecclesiastiąues, t. V, cz. I.
165 Euzebiusz, VIII, 13; Laktancjusz, De mortibuspersecutorum, 15. Dodwell (Dissert. Cyprian., XI, 75) przedstawia opinie obu tych autorów jako sprzeczne z sobą. Lecz pierwszy z nich, Euzebiusz, pisze o Konstancjuszu w randze cezara, podczas gdy Laktancjusz pisze o tym samym władcy, gdy osiągnął już godność augusta.
166 Dacjanus jest wspomniany w Inskrypcjach Grutera jako ten, który określił granice pomiędzy obszarami Pax lulia i Ebory, dwóch miast położonych w południowej części Luzytanii. Jeśli przypomnimy sobie, że obie te miejscowości leżą w pobliżu Przylądka św. Wincentego, możemy nabrać podejrzenia, że słynny diakon i męczennik tego imienia został niewłaściwie określony przez Prudencjusza i innych jako mieszkaniec Saragossy lub Walencji. Por. górnolotna historia jego cierpień w Memoires de Tillemonta (t. V, cz. II). Niektórzy badacze są zdania, że obszar władania Konstancjusza, gdy był cezarem, nie obejmował Hiszpanii, która wciąż znajdowała się pod bezpośrednim zarządem Maksymiana.
167 Euzebiusz, VIII, 11. Gruter, Inscriptions, s. 1171, nr 18. Rufinus pomylił się co do urzędu, jaki zajmował Adauktus, a także i co do miejsca jego męczeństwa.
168 Euzebiusz, VIII, 14. Ponieważ Maksencjusz został pokonany przez Konstantyna, odpowiadało to zamiarom Laktancjusza, by umieścić go pomiędzy prześladowcami, którzy zginęli.
169 Epitafium Marcellusa można znaleźć w Inskrypcjach Grutera (s. 1172, nr 3) i zawiera ono wszystko, co wiemy, o jego historii. Marcellinus i Marcellus, których imiona znajdują się obok siebie na liście papieży, uważani są przez wielu badaczy za różne postacie, lecz uczony opat de Longuerue był przekonany, że jest to jedna i ta sama osoba.
Veridicus rector lapsis ąuia crimina flere
Praedixit miseris, fuit omnibus hostis amarus.
Hinc furor, hinc odium; seąuitur discordia, lites,
Seditio, caedes; sohuntur foedera pacis.
Crimen ob alterius, Christum qui in pace negavit
Finibus expulsus patriae est feritate Tyranni.
Haex breviter Damasus voluit comperta referre:
Marcelli populus meritum cognoscere posset. Zauważmy, że Damazy został biskupem Rzymu w 366 r.
170 Optat z Milewe, De schismate donatistarum, I, 17, 18.
171 Akta męczeństwa św. Bonifacego, które obfitują w cuda i pełne są wyrazu zachwytu, opublikował Ruinart (s. 283-291) po grecku i łacinie, na podstawie bardzo starych rękopisów.
172 Jest niewiele śladów, które by świadczyły, że w ciągu pierwszych czterech wieków na obszarze zachodniego Illyricum istnieli biskupi względnie biskupstwa. Uważa się za prawdopodobne, że władza prymasa Mediolanu rozciągała się na Sirmium, stolicę tej wielkiej prowincji. Por. Charles de St. Paul, Geographia sacra, s. 68-76, z uwagami Lucasa Holsteniusa.
173 Księga VIII Euzebiusza, jak i suplement dotyczący męczenników Palestyny, odnoszą się głównie do prześladowań Galeriusza i Maksymina. Biadania Laktancjusza na początku księgi V jego Divinarum institutionum dotyczą ich okrucieństwa.
174 Euzebiusz (VII, 17) przekazał nam grecką wersję tego pamiętnego edyktu, zaś Laktancjusz (De mortibus persecutorum, 34) łaciński oryginał jego tekstu. Ani jeden, ani drugi nie wydają się świadomi, jak bardzo tekst ten przeczy ich twierdzeniom o skrusze i pokucie Galeriusza.
175 Euzebiusz, IX, 1; zamieszcza on tekst listu prefekta.
176 Por. Euzebiusz, VIII, 14; IX, 2-8; Laktancjusz, De mortibus persecutorum, 36. Pisarze ci są zgodni w opisie postępowania Maksymina; lecz podczas gdy pierwszy informuje o egzekucji kilku męczenników, drugi stwierdza wyraźnie: "occidi servos Dei \etuif".
177 Na kilka dni przed śmiercią ogłosił on bardzo rozwlekły edykt o tolerancji, winę za okrutną surowość wobec chrześcijan przypisuje w nim sędziom i gubernatorom, którzy źle zrozumieli jego intencje. Zob. tekst edyktu u Euzebiusza, IX, 10.
24 - Gibbon t. 2

370 Przypisy do rozdziału XVI
178 Taki jest słuszny wniosek z dwóch godnych uwagi ustępów u Euzebiusza (VIII, 2, i De Martyr. Palestin., 12). Rozwaga historyka naraziła jego samego na podejrzenia i krytykę. Jest rzeczą dobrze wiadomą, że został wtrącony do więzienia, a istniały podejrzenia, że kupił sobie uwolnienie jakimś haniebnym ustępstwem. Zarzut ten stawiano mu za życia, a nawet na soborze w Tyrze - w jego obecności. Zob. Tillemont, Memoires ecclesiastiques, t. VIII, cz. I.
179 Starodawny i, być może, autentyczny opis cierpień Tarachusa i jego towarzyszy (Ruinart, Acta Sincera Martyrum) zawiera silne wyrazy niechęci i pogardy, które musiały rozgniewać dostojnika cesarskiego. Zachowanie się Edezjusza w stosunku do Hieroklesa, prefekta Egiptu, było jeszcze bardziej niezwykłe. "Logois te kai ergois ten dikasten... peribalon." Euzebiusz, De Martyr. Palestin., 5.
180 Euzebiusz, ibid., 13.
181 Augustyn, Collat. Carthagin. Dei, III, 13, wg Tillemonta, Memoires ecclesiastiąues, t. V, cz. I. Kontrowersja z donatystami rzucała pewne, choć być może stronnicze, światło na historię Kościoła w Afryce.
182 Euzebiusz, De Martyr. Palestin., 13. Zamyka on swoją narrację zapewnieniem, że były to akty męczeństwa dokonane w Palestynie w ciągu całego okresu prześladowań. Może się wydawać, że rozdział 9 Księgi VIII, odnoszący się do prowincji Tebaidy w Egipcie, zaprzecza naszym skromnym obliczeniom, w istocie jednak każe nam on podziwiać kunszt tego historyka. Obrawszy sobie za scenę najbardziej wyszukanych okrucieństw prowincję cesarstwa, która była najbardziej odległa i odosobniona, Euzebiusz opowiada, że w Tebaidzie nierzadko padało ofiarą męczeńskiej śmierci od dziesięciu do stu osób dziennie. Lecz gdy w dalszym ciągu opowiada o swojej podróży do Egiptu, jego jeżyk staje się stopniowo bardziej ostrożny i umiarkowany. Miast podawać jakąś dużą i określoną liczbę, pisze o "wielu chrześcijanach" (,,pleius") i w sposób nader kunsztowny posługuje się dwoma dwuznacznymi słowami ("historesamen" i "hypomeinantas"), które mogą oznaczać, że: albo coś widział lub coś słyszał; albo oczekiwanie kary, albo jej wykonanie. Stworzywszy w ten sposób bezpieczny wybieg, pozostawia ten dwuznaczny tekst swoim czytelnikom i tłumaczom w słusznej nadziei, że pobożność skłoni ich do obrania korzystniejszego znaczenia. Być może, nie była pozbawiona złośliwości uwaga Teodora Metochity, że wszyscy, którzy jak Euzebiusz pozostawali w dobrych stosunkach z Egipcjanami, lubowali się w stylu niejasnym i zawiłym.
183 Gdy Palestynę podzielono na trzy części, prefektura wschodnia obejmowała 48 prowincji. Ponieważ stare granice narodowe dawno już zostały zniesione, Rzymianie wydzielali prowincje na ogół równe sobie pod względem obszaru i zamożności.
184 "Ut gloriaripossint nullum se innocentiumperemisse, nam et ipse audhialiąuosgloriantes, quia administratio sua, in hac parte, fuerit incruenta." Laktancjusz, Dńinarum institulionum, 11.
185 Grotius, Annales de rebus Belgicis, ks. I.
isa pra paoio (istoria del Concilio Tridentino, III) redukuje liczbę belgijskich męczeników do 50 000. Pod względem uczoności i umiarkowania Fra Paolo dorównywał Grotiusowi. Bliższy dystans w czasie daje pewną przewagę świadectwa Fra Paolo, lecz traci on ją, gdy się weźmie pod uwagę odległość z Wenecji do Niderlandów.
ROZDZIAŁ XVII
1 Polibiusz, IV [45]. Zauważa on, że pokój mieszkańców Bizancjum był często zakłócany oraz kurczył się obszar ich terytorium wskutek najazdów Traków.
2 Żeglarz Byzas, którego nazwano synem Neptuna, założył to miasto w 656 roku przed Chrystusem. Jego ludzie rekrutowali się z Argos i Megary. Później Bizancjum zostało odbudowane i ufortyfikowane przez spartańskiego dowódcę Pauzaniasza. Por. Scaliger, Animadvers. ad Euseb.; Du Cange, Constantinopolis, ks. I, cz. I, 15, 16. Odnośnie do wojen, które Bizancjum prowadziło

Przypisy do rozdziału VII 371
przeciw Filipowi, Galiom i królom Bitynii, winniśmy ufać jedynie dawnym pisarzom, którzy żyli w czasach, gdy jeszcze wielkość cesarskiego miasta nie pobudzała ducha pochlebstwa i zmyślenia.
3 Bosfor został bardzo szczegółowo opisany przez Dionizjusza z Bizancjum, żyjącego w czasach Domicjana (Hudson, Geographi minores, t. III), i przez Gillesa lub Gylliusa, podróżnika francuskiego z XVI w. Tournefort (List XV) wydaje się opierać na własnych spostrzeżeniach i na uczoności Gylliusa.
4 Jest niewiele tak szczęśliwych hipotez, jak hipoteza Le Clerca ("Bibliotheąue universelle", 1.1), który przypuszcza, że harpie były tylko szarańczą. Syryjska względnie fenicka nazwa tych owadów, ich hałaśliwy lot, smród oraz zniszczenie, jakie powodują, a nadto fakt, że wiatr północny gna je ku morzu - wszystko to składa się na uderzające podobieństwo.
5 Siedziba Amikusa znajdowała się w Azji, pomiędzy starym i nowym zamkiem, w miejscu zwanym Laurus Insana. Siedziba Fineusza była w Europie, w pobliżu wioski Mauromole, nad Morzem Czarnym. Por. Gyliius, De Bosphoro Thracio, II, 23; Tournefort, List XV.
6 To złudzenie powodował fakt, że niektóre ostre skały były na przemian zalewane i odsłaniane przez fale. Obecnie są tam dwie wysepki, położone blisko przeciwległych brzegów; wysepkę u brzegu europejskiego ozdabia kolumna Pompejusza.
7 Starożytni obliczali tę długość na 120 stadiów lub 15 mil rzymskich. Mierzyli oni tylko od nowych zamków, lecz przeciągali długość cieśniny do miasta Chalcedon.
8 Dukas, Hist., 34; Leunclavius, Historia. Turcica mussulmanica, XV, s. 577. Za panowania greckiego zamki te służyły jako więzienia, otrzymawszy groźną nazwę Lete, czyli wieże zapomnienia.
9 Dariusz wyrył literami greckimi i asyryjskimi na dwóch marmurowych kolumnach nazwy podbitych przez siebie ludów oraz zdumiewające ilości swoich sił lądowych i morskich. Bizantyjczy-cy przewieźli później te kolumny do swego miasta i przemienili je w ołtarze opiekuńczych bóstw. Herodot, IV, 87.
10 "Namaue arctissimo inter Europom Asiamąue divortio Byzantium in extrema europa posuere Graeci, ąuibus, Pythium Apollinem consulentibus ubi conderent urbem, redditum oraculum est, ąuaererent sedem coecorum terris adversam. Ea ambage Chalcedonu monstrabantur, ąuod priores illuc advecti, praevisa locorum utilitate peiora legissent." Tacyt, Roczniki, XII, 63.
1' Strabon, VII. Dziś ostre końce tych rogów na ogół się wykruszyły albo - wyrażając się bardziej konkretnie - wgłębienie portu bardzo się wypełniło. Por. Gyliius, op. cit., I, 5.
12 Prokop z Cezarei, O budowlach, I, 5. Jego opis potwierdzają nowocześni podróżnicy. Por. Thevenot, cz. I, ks. I, 15; Tournefort, List XII; Niebuhr, Yoyage d'Arabie.
13 Du Cange, op. cit., 16, oraz jego Observations sur Yillehardouin. Łańcuch przeciągano od Akropolis obok nowoczesnego Kiosku do wieży Galaty, a w odpowiednich odległościach wspierano go na dużych drewnianych palach.
14 Thevenot (Yoyages au Levant, cz. I, ks. I, 14) skraca tę odległość do 125 małych mil greckich. Belon (Observations, II, 1) daje dobry opis Propontydy, lecz zadowala się nieścisłym określeniem, że przeprawa przez nią wymagała jednego dnia i jednej nocy. Znalazłszy w pracy Sandysa (Travels) obliczenie 150 furlongów [ok. 19 mil] zarówno długości, jak i szerokości, możemy tylko przypuścić, że w druku tekstu tego rozważnego autora-podróżnika popełniono pomyłkę.
15 Por. świetną rozprawę pana d'Anville'a o Hellesponcie i Dardanelach - w Memoires de 1'Academie des Inscriptions, t. XXVIII. Lecz nawet ten pomysłowy geograf lubuje się w przypuszczeniach o nowych, a może nawet zmyślonych miarach, chcąc w ten sposób uczynić relacje starożytnych pisarzy równie dokładnymi co własne. Miary stadiów, którymi posługuje się Herodot w opisie Morza Czarnego, Bosforu itd. (IV, 85), powinny być jednego i tego samego rodzaju, trudno je jednak pogodzić ze sobą i z istniejącym stanem rzeczy.
16 Odległość między Sestos a Abydos, mierzona na przełaj, wynosiła trzydzieści stadiów. Nieprawdopodobieństwo opowieści o Hero i Leandrze wykazuje pan Mahudel, lecz w oparciu o świadectwo poetów i medali broni jej pan de la Nauze. Por. Academie des Inscriptions, t. VII.
17 Por. VII ks. Herodota, który stworzył piękny pomnik chwale własnej i swego kraju. Opis, jak

372 Przypisy do rozdziału XVII
się wydaje, jest dość dokładny, lecz w interesie próżności, najpierw Persów, a później Greków, leżało wyolbrzymienie uzbrojenia oraz zwycięstwa. Bardzo wątpię, czy najeźdźcy kiedykolwiek mieli przewagę liczebną nad mężami jakiegokolwiek.zaatakowanego przez siebie kraju.
18 Por. Wood, Observations on Homer. Z przyjemnością wybrałem tę uwagę z dzieła autora, który w zasadzie zawiódł oczekiwania publiczności jako krytyk, a bardziej jeszcze - jako podróżnik. Zwiedził on brzegi Hellespontu i czytał Strabona, lecz powinien był przestudiować rzymskie przewodniki po szlakach podróżnych. Jakże mógł pomylić ze sobą Troję i Aleksandrię Troas (Observations) - dwa miasta odległe od siebie o 16 mil?
19 Demetrios ze Skepsis napisał 60 ksiąg na temat 30 linijek katalogu Homera. Księga XIII Strabona zaspokaja naszą ciekawość w dostatecznym stopniu.
20 Strabon, XIII. Położenie okrętów, które wyciągnięto na suchy ląd, oraz stanowiska Ajaksa i Achillesa są wyraźnie opisane przez Homera (Iliada, VII, 220).
21 Zosimos, II, 30; Sodzomen, II, 3; Teofanes; Nikeforos Kallistos, VII; Zonaras, t. II, ks. XIII, rozdz. 3. Zosimos umieszcza nowe miasto między Troją i Aleksandrią, lecz tę oczywistą różnicę można wytłumaczyć dużym rozmiarem jego obwodu. Zanim założono Konstantynopol, Cedrenus wymieniał Tessalonikę [t. I], a Zonaras Sardykę jako zamierzone stolice. Obaj przypuszczają, z równie małym prawdopodobieństwem, że cesarz, gdyby nie powstrzymało go od tego cudowne zdarzenie, powtórzyłby błąd ślepych Chalcedończyków.
22 Pocock, Description of the East, t. II, cz. II. Jego plan siedmiu wzgórz jest przejrzysty i dokładny; rzadko kiedy autor ten tak wywiązuje się ze swego zadania.
23 Por. Belon, Observations, 72-76. Spośród wielu rodzajów ryb pelamides, rodzaj tuńczyków, były najsłynniejsze. Możemy dowiedzieć się od Polibiusza, Strabona i Tacyta, że rybactwo stanowiło główne źródło dochodu Bizancjum.
24 Por. wymowny opis Busbeąuiusa, Epist., I. "Est in Europa; habet in conspectu Asiam, Egyptum, Africamąue a dextra: ąuae tametsi contiguae non śunt, maris tamen navigandique commoditate veluti iunguntur. A sinistra vero Pontus est Euxinus, etc."
25 "Datur haec \enia antiąuitati, ut miscendo humana divinis, primordia urbium augustiorafaciat." Liwiusz, Prooemium.
26 Powiada on w jednym ze swoich praw: "pro commoditate Urbis ąuam aeterno nomine, iubente Deo, donavimus". Kodeks Teodozjański, XIII, V, 7.
27 Grecy: Teofanes, Cedrenus i autor Kroniki aleksandryjskiej ograniczają się do ogólnikowych sformułowań. Dokładniejszego opisu wizji musimy szukać u takich łacińskich autorów, jak William z Malmesbury. Por. Du Cange, Corpus Historiae Byzantinae Parisiense, I.
28 Por. Plutarch, żywot Romulusa, 11. Do ceremonii należało wykopanie głębokiego dołu, który wypełniano garściami ziemi, przywiezionymi przez nowych osadników z rodzinnych stron; był to ceremoniał adopcji nowej ojczyzny.
29 Filostorgios, II, 9. Wersja tego wydarzenia, choć powtórzona za dość podejrzanym autorem, jest charakterystyczna i prawdopodobna.
30 Zob. w Memoires de 1'Academie des Inscriptions, t. XXXV, rozprawa pana d'Anville'a o rozmiarach Konstantynopola. Przyjmuje on plan umieszczony w Imperium Orientale Banduriego za najpełniejszy, lecz z pomocą bardzo wnikliwej analizy redukuje przesadną proporcję skali, czym uzyskuje zmniejszenie obwodu miasta z 9500 do 7800 francuskich toises.
31 Kodynus, Antiąuitates Constantinopolitanis. Przyjmuje on teren kościoła Św. Antoniego jako granicę od strony portu. Kościół ten jest wspomniany w dziele Du Cange'a (IV, 6), lecz bezskutecznie próbowałem znaleźć jego dokładne położenie.
32 Nowy mur Teodozjusza zbudowano w 413 r. W roku 447 zawalił się wskutek trzęsienia ziemi, a odbudowano go w ciągu trzech miesięcy dzięki pilności prefekta Cyrusa. Przedmieście Blachernae po raz pierwszy włączono do miasta za panowania Herakliusza (Du Cange, Constanti-nopolis, I, 10, 11).
33 Miarę tę Notitia określają na 14 075 stóp. Należy rozsądnie przypuszczać, że chodzi o stopy

Przypisy do rozdziału XVII 373
greckie, których wielkość pomysłowo ustalił pan d'Anville. Porównuje on 180 stóp z 78 haszemicki-mi łokciami, które różni autorzy odnoszą do wysokości kościoła Św. Zofii; każdy z tych łokci równał się 27 francuskim calom.
34 Dokładny Thevenot (I, 15) przeszedł w ciągu jednej i trzech czwartych godziny wzdłuż dwóch boków trójkąta - od Kiosku Seraju do siedmiu wież. D'Anville bada to rozstrzygające świadectwo starannie i przyjmuje z zaufaniem; według niego obwód wynosił 10 do 12 mil. Przesadne obliczenie Tourneforta (List XI), ustalające 34 lub 30 mil, z wyłączeniem obszaru Scutari, świadczy o dziwnym odejściu tego autora od swych zasad.
35 Obszar sycae (gajów figowych) stanowił trzynastą dzielnicę, bardzo upiększoną przez Justyniana. Nosiła ona później nazwy Pera i Galata. Etymologia pierwszej nazwy jest jasna, drugiej zaś pozostaje nieznana. Por. Du Cange, Constantinopolis, I, 22; Gyllius, De Byzantio, IV, 10.
36 Sto jedenaście stadiów; siedem stadiów równa się greckiej mili. Wynosi to 660 lub tylko 600 francuskich toises. Por. d'Anville, Mesures Itineraires.
37 Po przebadaniu starożytnych tekstów, opisujących rozmiary Babilonu i Teb, wyeliminowawszy przesadę w obliczeniach i ustaliwszy dokładne miary, stwierdzamy, że każde z tych słynnych miast miało duży, lecz nie przesadny rozmiar około 25 do 30 mil w obwodzie. Por. d'Anville, Memoires de 1'Academie, t. XXVIII, oraz tegoż autora Description de l'Egypte.
38 Jeśli podzielimy Konstantynopol i Paryż na równe kwadraty o rozmiarze 50 francuskich toises, to pierwszy zawierać ich będzie 850, a drugi - 1160.
39 600 cetnarów lub 60000 funtów wagi złota. Wagę tę podaje Kodynus, Antiąuitates Constan-tinopolitanis. Gdyby jednak ten godny pogardy autor nie zaczerpnął swej informacji z jakiegoś czystszego źródła, nie posiadałby prawdopodobnie wiedzy o tak zamierzchłym sposobie liczenia.
40 O lasach nad Morzem Czarnym - zob. Tournefort, list XVI; o kopalniach marmuru Proko-nezu: Strabon, XIII. Te ostatnie dostarczyły materiałów do budowy okazałych gmachów w Kyzikos.
41 Kodeks Teodozjański, ks. XII, tit. IV, leg. 1. To prawo ma datę 334 r. i było adresowane do prefekta Italii, którego jurysdykcja rozciągała się nad Afryką. Komentarz Godefroya do tego tytułu zasługuje na przestudiowanie.
42 Constołitmopolis dedicatur poene omnium urbium nuditale." Hieronim, Kronika świata. Por. Kodynus. Autor Antiąuitates Constantinopolitanis, III (zob. Banduri, Imperium Orientale, t. I), wymienia Rzym, Sycylię, Antiochię, Ateny i długą listę innych miast. Można przypuszczać, że prowincje Grecji i Azji Mniejszej dostarczyły najbogatszych łupów.
43 Compend. Hist., 1.1. Opisuje on posąg, a raczej biust Homera z pewnym smakiem; wnioskować z tego możemy, że Cedrenus naśladował styl szczęśliwszej epoki.
44 Zosimos, II [30]; Kronika aleksandryjska vel Pascha!.; Du Cange, Constantinopolis, 1,24. Nawet ostatni z tych pisarzy wydaje się mylić Forum Konstantyna z Augusteum, czyli dziedzińcem pałacu. Nie jestem pewny, czy potrafiłem odróżnić, co należy do jednego, a co do drugiego.
45 Najznośniejszy opis kolumny dał Pocock w Description ofthe East, t. II, cz. II, lecz i ten opis jest pod wieloma względami zawiły i niezadowalający.
46 Du Cange, Constantinopolis, I, 24, oraz jego przypisy do Alexiad. Posąg Konstantyna, względnie Apollina, został obalony za panowania Aleksego Komnena.
47 Tournefort (List XII) oblicza, że Atmeidan miał 400 passusów. Jeżeli ma na myśli passusy geometryczne, z których każdy równa się pięciu stopom, to miał on 300 toises długości, około 40 więcej aniżeli cyrk w Rzymie. Por. d'Anville, Mesures Itineraires.
48 Strażnicy najświętszych relikwii radowaliby się, gdyby mogli przytoczyć taki łańcuch dowodowy, jaki przytacza się w tym wypadku. Por. Banduri o Antiąuitates Constantinopolitanis; Gyllius, De Byzantio, II, 13. 1. Pierwotne poświęcenie trójnoga i filaru w świątyni w Delfach da się udowodnić na podstawie Herodota i Pauzaniasza. 2. Poganin Zosimos zgadza się z trzema historykami Kościoła: Euzebiuszem, Sokratesem i Sodzomenem, że święte ozdoby świątyni w Delfach zostały na rozkaz Konstantyna przeniesione do Konstantynopola; wśród nich wymienia się w szczególności filar w formie wężów, umieszczony w hipodromie. 3. Wszyscy europejscy

374 Przypisy do rozdziału XVII
podróżnicy, którzy zwiedzili Konstantynopol, od Buondelmontego do Pococka, wyznaczają mu to samo miejsce i opisują niemal identycznie, a jedyne różnice w tych opisach wynikają z okaleczeń spowodowanych przez Turków. Mahomet II rozbił dolną szczękę jednego z wężów, uderzając toporem wojennym. Thevenot, VI, 17.
49 Łacińska nazwa cochlea została przyjęta przez Greków i często występuje w historii Bizancjum. Du Cange, Constantinopolis, II, 1.
50 Istnieją trzy punkty topograficzne, określające położenie pałacu. 1. Schody, które łączą go z hipodromem, czyli At Meydanem. 2. Mały sztuczny port nad Propontydą, skąd łatwo wchodziło się marmurowymi schodami do ogrodów pałacu. 3. Augusteum było obszernym dziedzińcem, po którego jednej stronie znajdował się front pałacu, a drugiej - kościół Św. Zofii.
51 Zeuksippos to przydomek Jupitera, a łaźnie stanowiły część starego Bizancjum. Du Cange nie odczuł trudności w określeniu ich prawdziwego położenia. Historia wydaje się wiązać je z kościołem Św. Zofii i pałacem, lecz plan pierwotny zamieszczony w dziele Banduriego ukazuje je po drugiej stronie miasta, w pobliżu portu. Ich piękno opisują Chroń. Paschal. i Gyllius w De Byzantio (II, 7). Christodorus (Zob. Antiąuitates Constantinopolitanis, VII) skomponował wierszowane napisy dla każdego z posągów. Był on poetą tebańskim, zarówno z urodzenia, jak geniuszu: "Boeotum in crasso iurares aere natum."
52 Por. Notitia. Rzym liczył tylko 1780 wielkich domów, domus, lecz słowo to miało tam chyba bardziej czcigodne znaczenie. Żadne insulae nie są wymienione w odniesieniu do Konstantynopola. Stara stolica miała 424 ulice, nowa 322.
53 Luitprand, Legatio ad Imp. Nicephorum. Późniejsi Grecy w dziwny sposób zniekształcali starożytności Konstantynopola. Możemy wybaczyć błędy pisarzy tureckich lub arabskich, lecz jest nieco zdumiewające, że Grecy, którzy mieli dostęp do autentycznych materiałów w ich własnym języku, przekładali zmyślenie nad prawdę i luźne przekazy nad prawdziwą historię. Na jednej stronie Kodyna możemy odkryć dwanaście niewybaczalnych błędów: pogodzenie się Sewera z Nigrem, małżeństwo ich syna i córki, oblężenie Bizancjum przez Macedończyków, inwazja Galów, która spowodowała powrót Sewera do Rzymu, sześćdziesiąt lat, które minęły od jego śmierci do założenia Konstantynopola, itd.
54 Montesąuieu, Uwagi nad przyczynami wielkości y upadku Rzeczypospolitej Rzymskiey, 17.
5 5 Temistiusz, Oratio III', Sodzomen, II, 3; Zosimos, II, 31; Anonymus Valesii. Jeśli można wierzyć Kodynowi, Konstantyn budował siedziby dla senatorów według dokładnych modeli ich rzymskich pałaców; tak miłą niespodzianką sprawiał radość zarówno im, jak i sobie. Jednak cała ta relacja jest pełna zmyśleń i sprzeczności.
56 Prawo, nadane przez Teodozjusza Młodszego w 438 r. i znoszące ten warunek, znajduje się wśród Novellae tego cesarza u końca Kodeksu Teodozjańskiego (tom VI, nov. 12). Pan de Tillemont (Histoire des empereurs, t. IV) pomylił w sposób oczywisty charakter tych dóbr. Warunek ten, przy nadaniu z dóbr cesarskich, był przyjmowany jako akt łaski, lecz byłby uważany za ciężar, gdyby go zastosowano do wszelkiej prywatnej własności.
57 Teksty Zosimosa, Eunapiosa, Sodzomena i Agatiasa, dotyczące wzrostu liczby budynków i mieszkańców Konstantynopola, zebrał i połączył ze sobą Gyllius, De Byzantio, I, 3. Sydoniusz Apollinaris (w Paneg. Anthem., 56) opisuje mola, którymi posuwano się w głąb morza; budowano je ze słynnego piasku z Puzzoli, który twardnieje w wodzie.
58 Sodzomen, II, 3; Filostorgios, VII, 9; Kodynus, Antiąuitates Constantinopolitanis. Według Sokratesa (II, 13) dzienne przydziały dla miasta wynosiły 80 tysięcy "situ", co możemy przetłumaczyć za Walezjuszem jako modusy zboża lub też zrozumieć jako liczbę bochenków chleba.
59 Por. Kodeks Teodozjański, ks. XIII i XIV, oraz Kodeks Justyniana, edykt XII, t. II. Por. także piękna skarga Rzymu w poemacie Klaudiana, De bello Gildonico, w. 60--62: Cum subiit par Roma mihi, divisaque sumsit Aequales Aurora togas; Aegyptia rura In portem cessere novam.

Przypisy do rozdziału XVII 375
60 Rejony Konstantynopola wymienia Kodeks Justyniana, a ich szczegółowy opis zawierają Notitia Teodozjusza Młodszego. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że cztery ostatnie rejony tam wymienione nie znajdują się w obrębie murów Konstantyna, można wątpić, czy taki podział miasta należy przypisywać jego założycielowi.
61 "Senatum constituit secundi ordinis; C l ar o s vocavit." (Anonymus Yalesii, s. 715). Senatorów dawnego Rzymu nazywano "Clarissimi". Por. ciekawy przypis Walezjusza do Ammiana Marcellina, XXII, 9. Z jedenastego listu Juliana można wnioskować, że godność senatora traktowano raczej jako ciężar aniżeli zaszczyt; opat de la Bleterie (Vie de Jovien, t. II) wykazał jednak, że list ten nie mógł odnosić się do Konstantynopola. Czy nie powinniśmy zastąpić słynnej nazwy "Byzantiois" niejasnym, lecz bardziej prawdopodobnym wyrazem "Bisanthenois"? Bisanthe wzgl. Rhoedestus, obecnie Rhodosto, było małym nadmorskim miastem w Tracji. Por. Stefan z Bizancjum, De urbibus, i Cellarius, Geographia antiaua, t. I.
62 Kodeks Teodozjański, XIV, 13. Komentarz Godefroya (t. V) jest długi, lecz zawiły; nie można też łatwo ustalić, co składało się na ,Jus Italicum" po tym, jak obywatelstwo miasta zostało rozciągnięte na mieszkańców całego Cesarstwa.
63 Julian (Oratio I) sławi Konstantynopol jako miasto, które nie mniej góruje nad innymi miastami, aniżeli Rzym góruje nad nim. Jego uczony komentator (Spanheim) uzasadnia to określenie przykładami z dawnych i nowszych czasów. Zosimos, tak jak Sokrates i Sodzomen, żyli w okresie po podziale Cesarstwa pomiędzy obu synów Teodozjusza, co ustaliło pełną równość pomiędzy starą i nową stolicą.
64 Kodynus (Antiąuitates Constantinopolitanis) stwierdza, że podwaliny Konstantynopola założono dnia 26 września 5837 roku od stworzenia świata (329 r. po Chr.), a miasto zostało poświęcone 11 maja 5838 r. (330). Łączy on te daty z kilkoma charakterystycznymi wydarzeniami, które jednak przeczą sobie. Autorytet Kodyna jest małej wagi, a okres przez niego wyznaczony wydaje się zbyt krótki. Okres dziesięciu lat podaje Julian (Oratio I), a Spanheim usiłuje udowodnić prawdziwość tego przy pomocy dwóch autorów: Temistiusza (Oratio IV) i Filostorgiosa (II, 9); okres ten obejmuje lata 324-334. Nowocześni badacze dzielą się w opinii odnośnie do tej chronologii, a ich różne poglądy przytacza dokładnie Tillemont w Histoire des empereurs (t. IV).
65 Temistiusz, Oratio III; Zosimos, II [32]. Sam Konstantyn w jednym ze swych praw (Kodeks Teodozjański, XV, tit. I) zdradza swoje zniecierpliwienie.
66 Cedrenus i Zonaras, wierni rodzajowi zabobonu, który panował w ich czasach, zapewniają nas, że Konstantynopol został poświęcony Dziewicy, Matce Bożej.
67 Najwcześniejszy i najpełniejszy opis tej niezwykłej ceremonii można znaleźć w Kronice aleksandryjskiej. Tillemont i inni przyjaciele Konstantyna, których drażnią pewne cechy pogaństwa niegodne chrześcijańskiego władcy, mogli potraktować ten opis jako wątpliwy, lecz nie powinni byli pominąć choćby wzmianki o nim.
68 Sodzomen, II, 3; Du Cange, Corpus Historiae, I, 6. "Velut ipsius Romaefiliom" - oto słowa Augustyna, Państwo Hoże, V, 25.
69 Eutropiusz, X, 8; Julian, Oratio I; Du Cange, Corpus Historiae, I, 5. Nazwa Konstantynopola zachowała się na medalach Konstantyna.
70 Dowcipny Fontenelle (Rozmowy zmarłych, XII) udaje, że kpi z próżności ludzkich ambicji i cieszy się z rozczarowania Konstantyna, którego nieśmiertelne imię zatarła gminna nazwa Stambułu, stanowiąca zniekształconą turecką wersję "eis ton polin". A jednak pierwotna nazwa zachowała się: 1. wśród ludów Europy; 2. u nowoczesnych Greków; 3. u Arabów, których pisma są rozsiane na olbrzymich przestrzeniach Azji i Afryki. Por. d'Herbelot (Bibliotheąue orientale); 4. u bardziej uczonych Turków i samego sułtana w jego publicznych edyktach. Cantemir, Historia Imperium Otomańskiego.
71 Kodeks Teodozjański został ogłoszony w 438 r. Zob. Prolegomena Godefroya.
72 Pancirolus, w swym szczegółowym Komentarzu, datuje Notitia niemal tak samo jak Kodeks

376 Przypisy do rozdziału XVII
Teodozjański, lecz jego dowody, a raczej hipotezy, są niezwykle słabe. Jestem raczej skłonny umiejscowić datę powstania tego pożytecznego dzieła pomiędzy ostatecznym podziałem Cesarstwa (395 r.) a zwycięskim najazdem barbarzyńców na Galię (407 r.). Por. Histoire des anciens peuples de l'Europę, t. VII.
73 "Sćilicet externae superbiae sueto, non inerat notitia nostri (może "nostrae")', apud quos vis Imperii valet, mania transmittuntur." Tacyt, Roczniki, XV, 31. Stopniowe przejście od stylu swobody i prostoty do formalizmu i niewolniczości można prześledzić wstecz po listy Cycerona, Pliniusza i Symmacha.
14 Cesarz Gracjan, zatwierdziwszy prawo dotyczące pierwszeństwa, które poprzednio proklamował Walentynian, twórca cesarskiego tytułu "boskości", tak powiada, kontynuując: "Siąuis igiturindebitumsibilocumusurpaverit,nullaseignorationedefendat;sitquepianę sacrilegii reus, ąui divina praecepta neglexerit." Kodeks Teodozjański, VI, tit., V. leg. 2.
75 Por. Notitia dignitatum w zakończeniu Kodeksu Teodozjańskiego, t. VI.
76 Pancirolus, AdNotitiam utriusąue Imperii. Lecz jego wyjaśnienia są niejasne i nie odróżnia on dostatecznie od siebie malowanych godeł i właściwych insygniów urzędu.
77 W Pandektach, które mogą się odnosić do czasów panowania Antoninów. "Clarissimus" jest zwyczajnym i prawnym tytułem senatora.
7 8 Pancirolus. Pominąłem dwa niższe tytuły: "Perfectissimus" i "Egregius", które nadawano wielu osobom nie podniesionym do godności senatorskiej.
79 Kodeks Teodozjański, ks. VI, tyt. VI. Reguły pierwszeństwa zostały ustalone przez cesarzy z drobiazgową dokładnością oraz objaśnione z równą rozwlekłością przez ich uczonego komentatora.
80 Kodeks Teodozjański, ks. VI, tyt. XXII.
81 Auzoniusz (w Gratiarum actione) pospolicie rozwodzi się nad tym godnym pogardy tematem, który z nieco większą swobodą i pomysłowością potraktował Mamertinus (Paneg. vet., X).
82 "Cum de Consulibus in annum creandis, solus mecum volutarem... te Consulem et designavi, et declaravi, et priorem nuncupavi"- oto przykład słów, jakimi się posłużył cesarz Gracjan, przemawiając do swego nauczyciela, poety Auzoniusza.
83 Immanesque... dentes
Qui secti ferro in tabulas auroąue micantes, Inscripti rutilum caelato Consule nomen Per proceres et vulgus eant,
Klaudian, De consulatu Stilichonis, III, 346.
Montfaucon opisał niektóre z tych tabliczek lub dyptyków (Supplement a l'Antiquite expliquee, t. III).
84 Consule laetatur post plurima saecula viso Pallanteus apex: agnoscunt rastra curules Auditas ąuondam proavis: desuetaąue cingit Regius auratis fora fascibus Ulpia lictor.
Klaudian, De consulatu Honorii, VI, 643.
Od panowania Karusa do szóstego konsulatu Honoriusza istniała przerwa stu dwudziestu lat, w której cesarze nigdy nie byli obecni w Rzymie w dniu l stycznia. Tillemont, Chronologie, t. III-V.
85 Zob. Klaudian, Panegyricus dictus Probino et Olybrio consulibus, 178; oraz De consulatu Honorii, IV, 585. Lecz w tym drugim dziele niełatwo jest oddzielić od siebie ozdoby cesarskie i konsularne. Auzoniusz otrzymał dzięki hojności Gracjana "vestis palmata", czyli szatę urzędową, na której wyhaftowana była figura cesarza Konstancjusza. 86 Cernis ut armorum proceres legumque potentes Patricios sumunt habitus, et morę Gabino Discolor incedit legio, positisque parumper Bellorum signis, seąuitur vexilla Quirini?

Przypisy do rozdziału XVII 377
Lictori cedunt aquiale, ridetgue togatus Miles, et in mediis effulget curia castris?
Klaudian, De consulatu Honorii, VI, 5. - strictasąue procul radiare s e c u r e s. De cons. Prób., 231
87 Walezjusz ad Amm. Marceli., XXII, 7.
88 Auspice mox laetum sonuit clamore tribunal, Te fastos ineunte guater; solemnia ludit Ominą Libertas: deductum Yindice morem Lex servat, famulusąue iugo laxatus herili Ducitur, et grato remeat securior ictu. Klaudian, De consulatu Honorii, VI, 611.
89 "Celebrant quidem solemnes istos dies omnes ubiąue urbes quae sub legibus agunt; et Roma de morę, et Constantinopolis de imitatione, et Antiochiapro luxu, et discincta Carthago, et domusfluminis Alexandria, sed Treviri Principis beneficio." Auzoniusz, Gratiarum actio.
90 Klaudian (Panegyricus dictus Manilo Theodoro consuli, 279-331) opisuje w sposób żywy i zabawny najrozmaitsze igrzyska cyrkowe, teatralne i amfiteatralne, które urządzał nowy konsul. Krwawe walki gladiatorów były już w tym czasie zakazane.
91 Prokop z Cezarei, Historia tajemna, 26.
92 "In consulatu honos sine labore suscipitur." (Mamertinus. Paneg, vel., X) Ten wzniosły pogląd na urząd konsula został wzięty z mowy (III) wygłoszonej przez Juliana na służalczym dworze Konstancjusza. Opat de la Bleterie (Memoires de rAcademie des Inscriptions, t. XXIV) z zachwytem śledzi szczątki starej konstytucji, znajdując je czasami w swej płodnej fantazji.
93 Małżeństwa pomiędzy patrycjuszami i plebejuszami były zabronione przez prawa Dwunastu Tablic, a niezmienne prawa zachowania się ludzkiej natury sprawiły, że zwyczaj przeżył prawo. Por. Liwiusz (IV, l-6) - obrona dumy rodowej przez konsula i praw ludzkości przez trybuna Kanulejusza.
94 Por. u Salustiusza, Wojna z Jugurtą, żywy obraz dumy arystokratycznej oraz bólu cnotliwego Metella, który nie mógł pogodzić się z myślą, że zaszczyt urzędu konsularnego spadł na jego zastępcę Mariusza, człowieka o mało znanych walorach (rozdz. 64). Dwieście lat przedtem ród Metellów zaliczano w Rzymie do stanu plebejskiego, zaś etymologia słowa "C a e c i l i u s" wskazuje na to, że przodkiem tych wyniosłych arystokratów był markietan.
95 W 800 r. od założenia Rzymu pozostało niewiele osób zaliczających się do starych rodów patrycjuszowskich, a nawet do tych, które do nich były zaliczone przez Cezara i Augusta (Tacyt, Roczniki, XI, 25). Miarą degradacji rodu Scaurusa (gałąź rodu patrycjuszowskiego Emiliuszów) był fakt, że jego ojciec, który trudnił się handlem węglem drzewnym, pozostawił mu tylko dziesięciu niewolników i nieco mniej niż trzysta funtów szterlingów. Waleriusz Maksymus, IV, 4, przyp. 11; Aureliusz Wiktor, Scaurus. [De viris illustribus, III, 72]. Ród ten ocalał od zapomnienia dzięki zasługom syna.
96 Tacyt, Roczniki, XI, 25; Kasjusz Dion, LII [42]. Cnoty Agrykoli, który uzyskał tytuł patrycjuszowski z rąk cezara Wespazjana, dodawały blasku temu staremu stanowi; jego przodkowie jednak mogli rościć pretensje co najwyżej do rangi stanu rycerskiego.
97 Byłoby to prawie niemożliwe, gdyby prawdą było twierdzenie, przypisywane przez Casaubona Aureliuszowi Wiktorowi (ad Sueton., De Caesaribus, 42; HCR, Trebeliusz Pollion, Klaudiusz, 3; z komentarzem Casaubona), że Wespazjan jednym aktem stworzył tysiąc rodzin patrycjuszowskich. Lecz ta przesadna liczba byłaby zbyt wielka nawet w odniesieniu do całego stanu senatorskiego, chyba że włączymy w nią całe rzymskie rycerstwo, którego członkowie wyróżniali się noszeniem laticlavis.
98 Zosimos, II [40]; Godefroy o Kodeksie Teodozjańskim, ks. VI, tyt. VI.
99 Zosimos, II [33]. Gdybyśmy nie mieli szczęścia posiadać tego wyczerpującego opisu podziału

378 Przypisy do rozdziału XVII
władzy i prowincji pomiędzy prefektów pretoriańskich, gubilibyśmy się często wśród obfitych szczegółów Kodeksu i drobiazgów zawartych w Notitia.
100 por w tej Sprawje prawo samego Konstantyna. "A praefectis autem praetorio provocare, non sinimus." Kodeks Justyniana, VII, tit. LXII, lex 19. Charisius, prawnik z czasów Konstantyna (Heineccius, Historia iuris Romani), który uznaje to prawo za fundamentalną zasadę jurysprudencji, porównuje prefektów pretoriańskich do dowódców konnicy starożytnych dyktatorów. Pandekta, ks. I, tyt. XI.
101 Gdy Justynian, w okresie wyczerpania zasobów Cesarstwa, ustanowił urząd prefekta pretorium dla Afryki, wyznaczył mu pensję stu funtów w złocie. Kodeks Justyniana, ks. I, tit. XXVII, lexl.
102 I ten, i inne urzędy Cesarstwa są dostatecznie omówione w obfitych komentarzach Pancirolusa i Godefroya, którzy pilnie zebrali i z dużą dokładnością usystematyzowali materiały treści prawniczej i historycznej. Na podstawie tych autorów dr Howell (History ofthe World, t. II) sporządził bardzo jasny i treściwy opis stanu Cesarstwa Rzymskiego.
103 Tacyt, Roczniki, VI, 11; Euzebiusz; Kasjusz Dion w oracji Mecenasa (LII, 21) opisuje prerogatywy prefekta miasta tak, jak się one przedstawiały w jego czasach.
104 Sława Messali ledwie dorównywała jego zasługom. W swej młodości pozyskał przyjaźń Brutusa dzięki poleceniom Cycerona. Szedł on za sztandarem Republiki aż do klęski na polach Filippi. Potem cieszył się zasłużoną łaską najbardziej umiarkowanego spośród zwycięzców. Ustawicznie bronił swych swobód i godności na dworze Augusta. Zdobycie Akwitanii usprawiedliwiło jego tryumf. Jako orator bił się o palmę pierwszeństwa z samym Cyceronem. Messala służył wszystkim muzom i popierał wszelkie talenty. Spędzał wieczory na dyskusjach filozoficznych z Horacym, siadał przy stole biesiadnym pomiędzy Delią i Tibullusem, a w godzinach wytchnienia dodawał zachęty poetyckiemu talentowi młodego Owidiusza.
105 "Incivilem essepotestatem contestans" - powiada tłumacz Euzebiusza. Tacyt wyraża to samo innymi słowy: "quasi nescius exercendi".
106 Lipsius, Excursus D. ad l lib. Tacit. Annales.
107 Heineccius, Element, iuris Civilis secund, ordinem Pandect., t. I. Por. też Spanheim, De usu numismatum, t. II, rozprawa X. W 450 r. Marcjan ogłosił prawo, mocą którego senat miał wybierać rokrocznie - za ich zgodą - trzech obywateli na urząd pretorów Konstantynopola. Kodeks Justyniana, ks. I, tit. XXXIX, lex 2.
108 "Quidquidigiturintraurbemadmittitur,adP.U. videturpertinere;sedetsiquidintracentesimum milliarium." Ulpian, Pandectae, ks. I, tit. XII, no 1. Z kolei wymienia on różne obowiązki prefekta, który według Kodeksu Justyniana (1. l, tit. XXXIX, lex 3) posiada zwierzchnictwo nad wszystkimi miejskimi urzędnikami "sine iniuria ac detrimento honoris alieni".
109 Pomijając nasze stałe źródła, niech nam wolno będzie zwrócić uwagę, że Felix Cantelarius napisał odrębna rozprawę, De praefecto Urbis, i że wiele ciekawych szczegółów dotyczących policji Rzymu i Konstantynopola znaleźć można w ks. XIV Kodeksu Teodozjariskiego.
110 Eunapios powiada, że prokonsuł Azji był niezależny od prefekta, czego jednak nie należy rozumieć dosłownie; pewnym jest, że nie uznawał nad sobą władzy wiceprefekta (Pancirolus).
1'' Prokonsuł Afryki miał czterystu "apparitorów", którzy otrzymywali wysokie pobory bądź ze skarbu cesarskiego, bądź ze skarbca prowincji. Por. Pancirolus i Kodeks Justyniana, ks. XII, tyt. LVI, LVII.
1'2 Podobne stanowisko w Italii sprawował wikariusz Rzymu. Wiele sprzeczano się na temat, czy jego jurysdykcja sięga w promieniu stu mil od miasta, czy też obejmuje dziesięć południowych prowincji Italii.
113 \vśród dzieł słynnego Ulpiana jest jedno, złożone z dziesięciu ksiąg, dotyczące urzędu prokonsula, którego obowiązki w swej najistotniejszej części były tożsame z obowiązkami zwyczajnego zarządcy prowincji.
114 Prezesi, czyli mężowie konsularni, mogli nakładać grzywny do dwóch uncji, wiceprefekci -

Przypisy do rozdziału XVII 379
do trzech, a prokonsułowie, komes Wschodu i prefekt Egiptu - do sześciu. Heineccius, lur. dvii., t. I; Pandectae, 1. XLVIII, tit. XIX, lex 8; Kodeks Justyniana, t. I, LIV, 4, 6.
115 "Ut nulli patriae suae administratio sine speciali principis permissu permittatur." Kodeks Justyniana, l. I, tit. XLI. To prawo zostało po raz pierwszy ustanowione przez cesarza Marka -- po buncie Kasjusza (Kasjusz Dion, LXXI, 31). Podobny przepis obowiązuje w Chinach, jest stosowany z równą ścisłością i daje te same wyniki.
116 Pandectae, 1. XXIII., tit. II, nos 38, 57, 63.
117 "In iure continetur, ne ąuis in administratione constitutus aliąuid compararet." Kodeks Teodozjański, l. VIII, tit. XV, lex l. Ta maksyma prawa pospolitego została wcielona w życie przy pomocy serii edyktów (por. reszta tytułów) wydanych w okresie od panowania Konstantyna do Justyna. Od tego zakazu, rozciągającego się aż po najniższego z urzędników gubernatora, wyjątek jest uczyniony tylko dla odzieży i żywności. Zakupione dobra w okresie pięciu lat można było odzyskać, po upływie tego czasu i powiadomieniu nabywcy przechodziły one na rzecz skarbu.
118 "Cessent rapaces iam nunc officialium manus; cessent, inguam; nam si moniti non cessaverint, gladiis praecidentur, etc." Kodeks Teodozjański, 1. I, tit. VII, lex 1. Zenon ustanowił prawo, mocą którego wszyscy zarządcy winni byli pozostać w swoich prowincjach jeszcze 50 dni po wygaśnięciu ich władzy, aby mogli odpowiedzieć na wszelkie zarzuty. Kodeks Justyniana, 1. I, tit. XLIX, lex 1.
119 "Summa igitur ope, et alacri studio has leges nostras accipite; et Mosmetipsos sic eruditos ostendite, utspes vospulcherrimafoveat; toto legitimo operę perfecto.posse etiam nostram rempublicam in partibus eius vobis credendis gubernari" Justynian, Wstęp do Institutiones.
120 Okres wspaniałości szkoły w Berycie, która zachowała na Wschodzie język i jurysprudencję Rzymian, można liczyć od III do połowy VI wieku. Heineccius, Historia iuris Romani.
121 Jak w odniesieniu do jednego z poprzednich okresów prześledziłem awanse Pertynaksa w służbie cywilnej i wojskowej, tak tutaj przytoczę serię zaszczytów cywilnych Malliusa Teodora.
1. Wybił się krasomówstwem, gdy jako adwokat występował w sądzie prefekta pretorianów.
2. Rządził w jednej z prowincji afrykańskich jako prezes albo jako mąż konsularny i zasłużył sobie dobrą administracją na posąg z mosiądzu. 3. Został mianowany wikariuszem, czyli wiceprefektem Macedonii. 4. Kwestor. 5. Komes zarządzający szczodrobliwością świątyni. 6. Prefekt pretoriański Galii (wciąż jeszcze uchodzi za młodego człowieka). 7. Po ustąpieniu, a może popadnieciu w niełaskę, Mallius (mylony przez niektórych badaczy z poetą Maniliuszem, por. Fabricius, Bibliotheca Latina, t. I, 18), poświęcił się studiom greckiej filozofii, lecz w 397 r. uzyskał nominację na prefekta pretoriańskiego Italii, 8. Wykonując wciąż ten poważny urząd, został w 399 r. konsulem Zachodu, a jego imię, z powodu niesławy jego kolegi eunucha Eutropiusza, często figuruje samotnie w Fasti. 9. W 408 r. Mallius został po raz drugi mianowany prefektem pretoriańskim Italii. Nawet w sprzedajnym panegiryku Klaudiana możemy znaleźć zasługi Malliusa Teodora, który rzadkim zbiegiem szczęśliwych okoliczności był intymnym przyjacielem zarówno Symmacha, jak i św. Augustyna. Por. Tillemont, Histoire des empereurs, t. V.
122 Mamertinus, Paneg. vet. [X]; Asterius apud Photium, s. 1500.
123 Ciekawy ustęp u Ammiana (XXX, 4), w którym odmalowane są obyczaje ówczesnych prawników, stanowi dziwną mieszaninę zdrowego rozsądku, fałszywej retoryki i przesadnej satyry. Godefroy (Prolegomena ad Cod. Theod., rozdz. I) popiera historyka przy pomocy podobnych skarg i faktów. W czwartym stuleciu można by ładunkiem ksiąg prawniczych obciążyć wiele wielbłądów (Eunapios, Vita Aedesii).
124 Por. świetny przykład w Żywocie Agrykoli, w szczególności - rozdz. 20, 21. Namiestnik Brytanii otrzymał tę samą władzę, którą Cycero, jako prokonsul Cylicji, sprawował w imieniu senatu i ludu.
125 Opat Dubos, który dokładnie badał (Histoire de la Monarchie Francoise, t. I) instytucje Augusta i Konstantyna, zauważa, że gdyby Otto został uśmiercony na dzień przed wszczęciem buntu, byłby on w oczach historyków równie niewinny jak Korbulon.
126 Zosimos, II [33]. Przed końcem panowania Konstancjusza liczba magistri militum wzrosła już do czterech. Por. Walezjusz w tekście Ammiana, XVI, 7.

380 Przypisy do rozdziału XVII
127 Choć wojskowych komesów i diuków często wspominają księgi historii i kodeksy, musimy sięgnąć do Notitia, by uzyskać dokładną wiedzę o ich liczbie i stanowiskach. O instytucji komesów, ich randze, przywilejach itd. - zob. Kodeks Teodozjański, ks. VI, tyt. XII-XX, z komentarzem Godefroya.
128 Zosimos, II [34]. Rozróżnienie obu rodzajów wojsk rzymskich występuje bardzo mgliście w dziełach historyków, w prawodawstwie i w Notitia. Por. jednak obszerny "paratitlon", czyli wyciąg, sporządzony przez Godefroya z VII księgi Kodeksu Teodozjańskiego, De re militari(\. VII, tit. I, lex 18; 1. VIII, tit. I, lex 10).
129 "Ferox erat in suos miles et rapax, ignavus vero in hostes etfractus." Ammianus Marcellinus, XXII, 4. Autor ten stwierdza, że lubili oni puszyste łoża i domy z marmuru oraz że ich kielichy były cięższe od ich mieczy.
130 Kodeks Teodozjański, ks. VII, tyt. 1. pr. 1; XII, 1. Por. Howell, History ofthe World, t. II. Ten uczony historyk, niedostatecznie znany, zadaje sobie wiele trudu, by usprawiedliwić charakter Konstantyna i jego politykę.
131 Ammianus Marcellinus, XIX, 2. Stwierdza on (5), że rozpaczliwe wypady dwóch galijskich legionów były podobne do garści wody rozlanej, aby ugasić wielki pożar.
132 Pancirolus, o Notitiach. Memoires de FAcademie des Inscriptions, t. XXV.
133 "Romana acies unius propeformae erat et hominum et armorum genere. - Regia acies varia magis multisgentibus dissimilitudine armorum auxiliorumque erat." Liwiusz, XXXVII, 39, 40. Flami-nus [Flamininus] jeszcze przed tym wydarzeniem porównał armię Antiochusa do wieczerzy, w której mięso jednego nędznego zwierzęcia nabrało różnych smaków dzięki talentom kucharzy. Por. żywot Flamininusa u Plutarcha.
134 Agatias [O panowaniu Justyniana], ks. V.
135 Walentynian (Kodeks Teodozjański, l. VII, tit. XIII, lex 3) ustala ów wymóg wzrostu na pięć stóp i siedem cali, co równa się angielskiej mierze około pięciu stóp, czterech i pół cala. "Sed tunc erat amplior multitudo, et plures militiam seąuebantur armatom." Wegecjusz, De re militari, I, 5.
136 Zob. oba tytuły: De veteranis i Defiliis veteranorum (tyt. XX, XXII) w VII księdze Kodeksu Teodozjańskiego. Wiek ich poboru do służby wojskowej wahał się od szesnastu do dwudziestu pięciu lat. Jeśli synowie weteranów zjawili się z koniem, mieli prawo służyć w kawalerii; dwa konie dawały im cenne przywileje.
137 Kodeks Teodozjański, ks. VII, tyt. II, pr. 7. Według historyka Sokratesa (Por. Godefroy ad loc.) ten sam cesarz Walens niekiedy domagał się 80 sztuk złota w zamian za rekruta. W prawie, które następnie zostało ogłoszone, jest słabo wyrażony wymóg, aby nie dopuszczać niewolników "inter optimas lectissimorum militum turmas".
138 Osoba i własność rzymskiego rycerza, który okaleczył swych dwóch synów, zostały sprzedane w publicznej licytacji na rozkaz Augusta (Swetoniusz, Boski August, 224). Umiarkowanie przebiegłego uzurpatora dowodzi, że ten przykład surowości był zgodny z duchem czasu. Ammianus Marcellinus widzi różnicę pomiędzy zniewieściałymi Italczykami a surowymi Galami (XV, 12). A mimo to ledwie piętnaście lat potem Walentynian w prawie przeznaczonym dla prefekta Galii ustanawia, że tchórzliwi dezerterzy winni zostać spaleni żywcem (Kodeks Teodozjański, ks. VII, tyt. XIII, pr. 5). Liczba tychże w Illyricum była tak ogromna, że prowincja ta skarżyła się na brak rekruta (id. leg. 10).
139 Nazywano ich "mur c i". "Mur c i duś" u Plauta i Festusa oznacza osobę leniwą i tchórzliwą, która - według Arnobiusza i Augustyna - była pod opieką bogini Murcji. Na podstawie tego szczególnego przykładu tchórzostwa pisarze używający średniowiecznej łaciny uznali słowo "mur c ar e" za synonim "mutilare" (Lindenbrogius i Walezjusz ad Ammian. Marcellin., XV, 12).
140 "Malarichus - adhibitis Francis auorum ea tempestate in palatio multitudo florebat, erectius iam loąuebatur tumultuabaturąue." Ammianus Marcellinus, XV, 5.
141 "Barbaros omnium primus, ad usąue fasces auxerat et trabeas consulares." Ammianus

Przypisy do rozdziału XVII 381
Marcellinus, XXI, 10. Euzebiusz (Vita Const., IV 7) i Aureliusz Wiktor wydają się potwierdzać to zdanie; mimo to w okresie trzydziestu dwóch konsularnych fasti za panowania Konstan-tyna nie mogę znaleźć imienia jednego choćby barbarzyńcy. Z tego powodu jestem skłonny tłumaczyć hojność tego władcy jako odnoszącą się raczej do ozdób aniżeli do istoty urzędu konsularnego.
142 Kodeks Teodozjański, ks. VI, tyt. 8.
143 Dzięki bardzo szczególnej metaforze, wynikającej z wojskowego charakteru pierwszych cesarzy, zarządca ich domostwa nazywany był komesem obozowym - ("comes castrensis"). Kasjodor bardzo poważnie tłumaczył mu, że sława jego, jak i Cesarstwa, będzie zależała od opinii, jaką - na podstawie obfitości i wspaniałości stołu biesiadnego władcy - wyrobią sobie obcy posłowie (Yariarum, VI, list 9).
144 Guterius (De oficiis Domus Augustae, II, 20; III) bardzo dokładnie wyjaśnił funkcje mistrza urzędów i status podrzędnych "scrinia". Lecz na próżno usiłuje on, wspierając się jak najbardziej wątpliwym autorytetem, wyprowadzić z epoki Antoninów, albo nawet Nerona, początki tego urzędu, który jest nie znany historii przed panowaniem Konstantyna.
145 Tacyt (Roczniki, XI, 22) powiada, że pierwsi kwestorowie zostali wybrani przez lud w 64 r. po założeniu Republiki; jednocześnie sądzi on, że na długo przedtem byli oni rokrocznie mianowani przez konsulów, a nawet przez królów. Ten jednak niejasny punkt w dziejach najdawniejszych jest wciąż przedmiotem sporów.
146 Tacyt (ibid.) uważa, że liczba dwudziestu kwestorów była najwyższa, natomiast Kasjusz Dion (XLIII, 47) sugeruje, że skoro dyktator Cezar raz jeden stworzył czterdziestu kwestorów, to stało się to celem łatwiejszego spłacenia ogromnego długu wdzięczności. Niemniej zwiększona przezeń liczba pretorów utrzymała się za następnych władców.
147 Swetoniusz, Boski August, 65; Torrent. ad loc. Dion. Cas.
148 Młodość i brak doświadczenia kwestorów obejmujących ten ważny urząd w dwudziestym piątym roku życia (Lipsius, Excurs. ad Tacit., III. D.) skłoniła Augusta do usunięcia ich od zawiadywania skarbem; choć przywrócił ich do tej funkcji Klaudiusz, to ostatecznie - jak się wydaje - usunął ich Neron (Tacyt, Roczniki, XIII, 29; Swetoniusz, Boski August, 36, Boski Klaudiusz, 24; Kasjusz Dion, III, 2; LX, 24 i i.; Pliniusz Mł., Listy, X, 20, et alibi). W prowincjach cesarskich miejsce kwestorów zajmowali z lepszym skutkiem "procuratores" (Kasjusz Dion, LIII, 15; Tacyt, Vita Agricolae, 15) lub -jak ich później nazywano - "rationales" (HCR, Lampridiusz, Aleksander Sewer, 45, 46). Lecz w prowincjach senackich znajdujemy kwestorów aż do czasów panowania Marka Antonina (por. Inskrypcje Grutera, Listy Pliniusza oraz stwierdzenie tego faktu w HCR, Spartianus, Sewer, 2). Od Ulpiana (Pandectae, I, tit. 13) możemy dowiedzieć się, że za panowania domu Sewerów ich zarząd nad prowincjami został zniesiony, w nadchodzącym zaś okresie zaburzeń doroczne lub powtarzające się co trzy lata wybory kwestorów musiały siłą rzeczy zostać zaniechane.
149 "Cum patris nomine et epistolas ipse dictaret, et edicta consciberet, orationesąue in senatu recitaret, etiam ąuaestoris vice" Swetoniusz, Tit., 6. Urząd ten musiał nabrać nowego dostojeństwa, a okresami sprawował go następca tronu cesarskiego. Trajan powierzył go Hadrianowi, swemu "kwestorowi i kuzynowi". Por. Dodwell, Praelection. Cambden., X, XI.
150 Terris edicta daturus,
Supplicibus responsa, venis. Oracula regis
Eloąuio crevere tuo; nec dignius unąuam
Majestas meminit sese Romana locutam.
(Klaudian, Panegyricus dictus Manlio Theodoro consuli, 33; Por. również Symmachus, Listy, 1. 17, i Kasjodor, Yariamm, VI, 5).
151 Kodeks Teodozjański, ks. VI, tyt. 30; Kodeks Justyniana, ks. XII, tyt. 24.
152 W urzędach kierowanych przez dwóch komesów skarbu we wschodniej części Notitia istnieją luki. Wspomnijmy, że istniał skarbiec w Londynie oraz gyneceum, czyli manufaktura w Winches-

382 Przypisy do rozdziału XVII
terze. Ale Brytanii nie uznawano za godną posiadania mennicy lub arsenału. Sama Galia posiadała trzy mennice i osiem arsenałów.
153 Kodeks Teodozjański, ks. VI, tyt. XXX, pr. 2; Godefroy ad loc.
154 Strabon, XII. Inna świątynia w Komanie, w Foncie, była kolonią świątyni w Kapadocji (ibid.). Prezes Des Brosses (Saluste, t. II) snuje hipotezę, że boginią czczoną w obu Romanach była Beltis, Wenus Wschodu, bogini płodności - bardzo w istocie różniąca się od bogini wojny.
155 Kodeks Teodozjański, ks. X, tyt. VI, De grege Dominico. Godefroy zebrał w starożytnych źródłach wszelkie szczegóły dotyczące koni Kapadocji. Konie jednej z najszlachetniejszych ras, palmatiańskiej, pochodziły z przepadłego mienia buntownika, którego posiadłości leżały około 16 mil od Tiany, obok wielkiej drogi między Konstantynopolem a Antiochią.
156 Justynian (Novellae, 30) podporządkował prowincję komesa Kapadocji bezpośredniej władzy swego ulubionego eunucha, który zarządzał uświęconą sypialnią. 137 Kodeks Teodozjański, ks. VI, tyt. XXX, pr. 4 i n.
158 Pancirolus. Wygląd tych wojskowych domowników jest opisany w łacińskim poemacie Korippusa, In laudem lustini minoris, III, 157-179, s. 419, 420 w Append. Hist. Byzantin., Rzym 1777.
159 Ammianus Marcellinus, który służył przez tyle lat, uzyskał jedynie rangę protektora. Pierwszych dziesięciu spośród tych czcigodnych żołnierzy nosiło tytuł "clarissimf.
160 Ksenofont, Cyropaedia, VIII, 2, ż 10, 11; Brisson, De regno Persico, I, nr 190. Cesarze z przyjemnością przejęli tę perską metaforę.
161 Agentes in rebus zob. Ammianus Marcellinus (XV, 3; XVI, 5; XXII, 7) z ciekawymi uwagami Walezjusza. Kodeks Teodozjański, ks. VI, tyt. XXVII, XXVIII, XXIX. Wśród fragmentów zebranych w komentarzu Godefroya najbardziej zasługuje na uwagę fragment Libaniusza z rozprawy dotyczącej śmierci Juliana.
162 pandekta (XLVIII, tyt. XVIII) zawierają poglądy najsłynniejszych cywilistów na temat tortur. Ograniczają oni ich stosowanie do niewolników; sam Ulpian gotów jest przyznać, że "Res estfragilis, et periculosa, et ąuae viritatem fallat" [ż 23].
163 W spisku Pizona przeciw Neronowi jedyną osobą poddaną torturom była Epicharis ("libertina mulier"); inni byli "intacti tormentis". Byłoby zbyteczne szukać przykładu słabszego, trudne - znaleźć przykład mocniejszy. Tacyt. Roczniki, XV, 57.
164 "Dicendum....deinstitutisAtheniensium,Rhodiorum,doctissimorumhominum,apudąuosetiam (idąuodacerbissimum est) liberi, civesque torąuentur." Cycero, Partit. Orat., 34. Z rozprawy Filotasa możemy dowiedzieć się o praktykach Macedończyków (Diodor Sycylijczyk, XVII, 80; Kwintus Kurcjusz, VI, 11).
165 Heineccius (Element, iur. civ., cz. VII) traktuje wszystkie te wyjątki łącznie.
166 Ta definicja mądrego Ulpiana (Pandectae, XLVIII, tit. IV) wydaje się dostosowana do sądów Karakalli raczej aniżeli Aleksandra Sewera. Por. Kodeksy Teodozjański i Justyniański ad. leg. Julian maiestatis.
167 Arkadiusz Charisius jest nastarszym prawnikiem cytowanym w Pandektach, który usprawiedliwia powszechną praktykę tortur w sprawach o zbrodnię zdrady stanu. Ta zasada tyranii, którą uznaje Ammianus (XIX, 2) z pełnym szacunkiem i bojaźnią, została wprowadzona w życie za pomocą praw wydanych przez następców Konstantyna. Por. Kodeks Teodozjański, ks. IX, tyt. XXXV. "In maiestatis crimine omnibus aeąua est conditio" (lex l).
168 Montesąuieu, O duchu praw, XII, 13.
169 Pan Hume (Essays, t. I) dostrzegał tę ważną prawdę z pewnym zakłopotaniem.
170 Cykl indykcji, który został ustanowiony jeszcze za Konstancjusza, a może - jego ojca Konstantyna, wciąż jest stosowany przez dwór papieski, jedynie początek roku podatkowego ustalono - dość rozsądnie - na pierwszego stycznia. Por. L 'art de verifler les dates; Dictionnaire Raison. de la Diplomatiąue, t. II. Są to dwie pełne szczegółów rozprawy, pochodzące z pracowni benedyktynów.

Przypisy do rozdziału XVII 383
171 Pierwszych dwadzieścia osiem tytułów w jedenastej księdze Kodeksu Teodozjańskiego wypełniają szczegółowe postanowienia dotyczące ważnego przedmiotu podatków; zakładały one jednak znajomość podstawowych zasad lepszą niż ta, jaką dziś możemy osiągnąć.
172 Tytuł dotyczący dekurionów (ks. XII, tyt. 1) jest najobszerniejszy w całym Kodeksie Teodozjańskim; zawiera on nie mniej niż 192 odrębne przepisy ustalające obowiązki i przywileje tego pożytecznego stanu obywatelskiego.
173 "Habemus enirn et hominum numerum ąui delatl sunt, et agrorum modum." Eumeniusz, Paneg. vet. [VII] 6. Por. Kodeks Teodozjański, ks. XIII, tyt. X, XI - z komentarzem Godefroya.
174 "Siquis sacrilega yitemfalce succiderit; autferacium ramorum foetus habetaverit, quo declinet fulem Censuum, et mentiatur callide paupertatis ingenium, mox detectus capitale subibit exitiurn, et bona eius in Fisci iura migrabunt." Kodeks Teodozjański, ks. XIII, tyt. XI, pr. 1. Choć prawo to nie jest pozbawione celowej niejasności, dowodzi ono dość jasno drobiazgowości dochodzeń i surowości kar.
175 Zdumienie Pliniusza St. ustałoby. "Eąuidem miror P.R. victis gentibus [in tributo] semper argentum imperitasse, non aurum." Historia naturalna, XXXIII, 15.
176 Podjęto pewne kroki (por. Kodeks Teodozjański, ks. XI, tyt. II, i Kodeks Justyniana, ks. X, tyt. XXVII, pr. l, 2, 3) mające powstrzymać urzędników od nadużywania władzy przez wymuszanie daniny zboża lub jego sprzedaży; ci jednak, którzy nauczyli się odczytywać przemówienia Cycerona Przeciw Werresowi (III, De frumento), mogli poznać różnorakie metody związane z wagą, ceną, jakością i transportem. Łakomstwo wielkorządcy-analfabety zastępowało nieznajomość przepisów lub precedensów.
177 Kodeks Teodozjański, ks. XI, tyt. XXVIII, pr. 2; prawo to zostało ogłoszone 24 marca 395 r. przez cesarza Honoriusza, w ledwie dwa miesiące po śmierci jego ojca Teodozjusza. Wymienia ono 528 042 rzymskich "iugerd", które przeliczyłem na angielską miarę. Jedno "iugeruni" zawierało 28 800 rzymskich stóp kwadratowych.
178 Godefroy (Kodeks Teodozjański, ks. XIV, tyt. X, pr. 2) omawia z powagą i erudycją sprawę pogłównego; tłumacząc jednak "caput" jako część lub miarę własności, w sposób nazbyt stanowczy wyklucza i on pojęcie podatku od osoby.
179 "Quid profuerit (lulianus) anhelantibus extrema penuria Gallis, hinc maxime claret, ąuod primitus partes eas igressus, pro capitibus singulis tributi nomine vicenos ąuinos aureos reperit flagitari: discedens vero septenos tantum, munera universa complentes." Ammianus Marcellinus, XVI, 5.
iść yj obliczeniach jakichkolwiek sum pieniężnych za panowania Konstantyna i jego następców wystarczy, jeśli powołamy się na świetną rozprawę pana Greavesa na temat denara, by udowodnić, co następuje: 1. Starożytny i nowoczesny rzymski funt, zawierający 5256 granów wagi trojańskiej, jest o około jedną dwunastą lżejszy aniżeli funt angielski, zawierający 5760 granów. 2. Funt złota, który ongiś dzielił się na 48 aurei, był obecnie dzielony na 72 mniejsze części o tejże nazwie. 3. Pięć tychże aurei stanowiło prawie równowartość funta srebra, a więc w konsekwencji funt złota był wymieniany na czternaście funtów i osiem uncji srebra -- wagi rzymskiej - lub około trzynaście funtów według wagi angielskiej. 4. Z angielskiego funta srebra wybija się 62 szylingi. Z owych danych można obliczyć (przy pomocy zwyczajnego sposobu obliczania wielkich sum), że rzymski funt złota równał się 40 funtom szterlingom, zaś wartość aureusa można ustalić na nieco ponad 11 szylingów.
18' Geryones nos esse puta, monstrumąue tributum, Hic capita ut vivam, tu mihi tolle tria.
Sydoniusz Apollinaris, Carmen XIII, V, 19.
Reputacja księdza Sirmonda kazała mi oczekiwać większego zadowolenia niż to, które znalazłem w jego przypisie do tego znakomitego ustępu. Słowa: "suo" vel "suorum nomine", zdradzają zakłopotanie komentatora.
182 Liczba ta, mogąca wydać się przesadną, jest oparta na oryginalnych danych z rejestrów

384 Przypisy do rozdziału XVII
urodzeń, śmierci i ślubów, zebranych przez władze publiczne i złożonych w urzędzie Contróle General w Paryżu. Przeciętna roczna urodzeń dla całego królestwa, biorąc pod uwagę pięciolecie 1770-1774, wynosi 479649 dzieci płci męskiej i 449269 płci żeńskiej, łącznie - 928918. Sama prowincja Hainault notuje 9906 urodzeń, a oblicza się, w oparciu o spisy dokonywane rocznie w 1. 1773-1776, że przeciętna liczba mieszkańców Hainault wynosiła w tym okresie 257097. Na podstawie analogii możemy wnosić, że stosunek urodzeń do ogółu ludności wynosi rocznie l do 26, a więc że cała ludność Francji liczy 24 151 868 osób wszelkiej płci i wieku. Jeśli zadowolimy się bardziej umiarkowaną proporcją l do 25, cała ludność wyniesie 23 222 950. Z pilnych badań przeprowadzonych przez rząd francuski (które moglibyśmy naśladować) mamy nadzieję uzyskania danych w tej sprawie o jeszcze większym stopniu pewności.
183 Kodeks Teodozjański, ks. V, tyt. IX, X, XI. Kodeks Justyniana, ks. XI, tyt. LXIII. "Coloni appellantur ąui conditionem debent genitali solo, propter agriculturam sub dominia possessorum." Augustyn, Państwo Boże, ks. X, rozdz. I.
184 Starożytny obszar jurysdykcji Autun (Augustodunum) w Burgundii, stolicy Eduów, obejmował też graniczące terytorium Nevers (Noviodunum). Por. d'Anville, Notice de l'Ancienne Gaule. Diecezja Autun składa się obecnie z 610 parafii, a diecezja Nevers - 160. Dane z rejestrów urodzeń w 476 parafiach tejże prowincji Burgundii, wzięte za lat jedenaście, a pomnożone przez umiarkowany mnożnik 25 (Messange, Recherches sur la population), skłaniają nas do przyjęcia przeciętnej liczby mieszkańców w jednej parafii na 656; jeśli ją pomnożymy przez liczbę 770 parafii obu diecezji, Nevers i Autun, otrzymamy liczbę 505 120 mieszkańców obszaru niegdyś zamieszkanego przez Eduów.
185 Możemy uzyskać dodatkową ilość 301 750 mieszkańców w diecezjach Chalons (Cabillonum) i Macon (Matisco), biorąc pod uwagę, że pierwsza zawiera 200, a druga 260 parafii. To powiększenie terytorium da się dobrze uzasadnić; l. Chalons i Macon znajdowały się bez wątpienia w pierwotnym obszarze jurysdykcji Eduów (d'Anville, Notice); 2. w Notitia Galii są one wymienione nie jako "cińtates", ale jako "castra"; 3. nie stały się one, jak się wydaje - siedzibami biskupimi przed V i VI stuleciem. A jednak istnieje ustęp u Eumeniusza (Paneg. vet., VII, 7), który powstrzymuje mnie z dużą siłą przed rozciągnięciem terytorium Eduów, za panowania Konstantyna, wzdłuż pięknych brzegów żeglownej Saóny.
186 Eumeniusz, ibid., [VII] 11.
187 Opat Dubos, Histoire critigue de la Monarchie Francoise, t. I.
188 Kodeks Teodozjański, ks. XIII, tyt. I. IV.
189 Zosimos, II [38]. Jest przypuszczalnie tyleż pasji i uprzedzenia w ataku Zosimosa, co w mozolnej obronie pamięci Konstantyna przez gorliwego doktora Howella, History of the World, t. II.
190 Kodeks Teodozjański, ks. XI, tyt. VII, pr. 3.
191 Zob. Lipsius, De magnitudine Romana, II, 9. Hiszpania Tarragońska ofiarowała cesarzowi Klaudiuszowi koronę ze złota o wadze siedmiuset funtów, a inną koronę, o wadze dziewięciuset funtów złota, ofiarowała mu Galia. Przyjąłem rozważną poprawkę Lipsiusa.
192 Kodeks Teodozjański, ks. XII, tyt. XIII. Senatorowie byli ponoć zwolnieni z daniny "aurum coronarium", ale "auri oblatio", którego się od nich domagano, było daniną tego samego rodzaju.
193 Wielki Teodozjusz w swych rozumnych wskazówkach dla syna (Klaudian, De consulatu Honor ii, IV, 214 n.) odróżnia charakter rzymskiego władcy od charakteru perskiego monarchy. Cnota była wymagana od pierwszego, zaś urodzenie było wystarczającą kwalifikacją drugiego.
ROZDZIAŁ XVIII
1 "On ne se tromperapoint sur Constantin en croyant tout le mai qu'en dit Eusebe, et tout le hien qu'en dit Zosime." Fleury, Histoire ecclesiastiąue, t. III. Euzebiusz i Zosimos stanowią w istocie dwa bieguny: pochlebstwa i inwektywy. Stanowiska pośrednie wyrażają pisarze, których cechy charakteru albo stanowisko w różny sposób mitygowały wpływ religijnej gorliwości.

Przypisy do rozdziału XVIII 385
2 Pisząc o cnotach Konstantyna opieramy się przeważnie na pismach Eutropiusza i Wiktora Młodszego, dwóch szczerych pogan, którzy pisali swe utwory po wygaśnięciu jego rodu. Nawet Zosimos i cesarz Julian przyznają mu odwagę osobistą i osiągnięcia wojenne.
3 Por. Eutropiusz, X [4]. "In primo Imperii tempore optimis principibus, ultimo mediis comparan-dus." Na podstawie starodawnej greckiej wersji Pajaniosa skłonny jestem podejrzewać, że Eutropiusz napisał piewotnie "vix mediis", lecz że ta obraźliwa monosylaba została pominięta wskutek świadomej nieuwagi przepisywaczy. Aureliusz Wiktor wyraża tę ogólną opinię przy pomocy ordynarnego i niezbyt jasnego przysłowia. "T rac hal a decem annis praestantissimus; duodecim sequentibus latro; decem novissimis pupillus ob immodicas profusiones."
4 Julian, Oratio I - w pochlebczym przemówieniu wygłoszonym wobec syna Konstantyna, i w Caesares; Zosimos [II, 38]. Majestatyczne budowle w Konstantynopolu i innych miejscach mogą stanowić trwały i pełny dowód rozrzutności ich twórcy.
5 Bezstronny Ammianus zasługuje na nasze pełne zaufanie. "Proximorum fauces aperuit primus omnium Constantinus." XVI, 8. Nawet Euzebiusz potwierdza te nadużycia (Vita Const., IV, 29, 54), a niektóre prawa cesarskie w sposób nieśmiały podają środki zaradcze; por. s. 126, 127 tego tomu.
6 Julian w Caesares próbuje ośmieszyć swego stryja. Jego podejrzane świadectwo jest jednak potwierdzone przez uczonego Spanheima w oparciu o medale (Commentaire). Euzebiusz (Oratio V) utrzymuje, że Konstantyn stroił się tak dla publiczności, a nie dla siebie. Jeśli to przyjmiemy, najpróżniejszy fircyk nie pozostanie bez usprawiedliwienia.
7 Zosimos [II, 20] i Zonaras zgodnie przedstawiają Minerwinę jako konkubinę Konstantyna, lecz Du Cange rycersko broni jej charakteru, przedstawiając rozstrzygające w tej materii słowa jednego z panegiryków. "Ab ipso flne pueritiae te matrimonii legibus dedisti."
8 Du Cange (Familiae Byzantinae) idąc za Zonarasem obdarza go imieniem Konstantyn; jest to niezbyt prawdopodobne, skoro imię to nosił już jego starszy stryjeczny brat. Imię Hannibalianus wymienione jest w Kronice Paschalnej, a uznaje je Tillemont w Histoire des empereurs, t. IV.
9 Hieronim, Kronika świata. Ubóstwo Laktancjusza można tłumaczyć albo na chwałę bezinteresownego filozofa, albo ku wstydowi bezdusznego opiekuna. Por. Tillemont, Mem. eccl., t. VI, cz. I; Dupin, "Bibliotheque eccl." t. I; Lardner, Credibility of the Gospel History, cz. II, t. VII.
10 Euzebiusz, Hist. eccl., X, 9. Eutropiusz (X, 4) nazywa go "egregium virum", a Julian (Oratio f) robi nader jasne aluzje do wyczynów Kryspusa w wojnie domowej. Zob. Spanheim, Commentaire.
11 Por. Idatiusa i Kronikę Paschalną z Ammianem (XIV, 5). R o k, w którym Konstancjusza mianowano cezarem, został - jak się wydaje - bardziej dokładnie ustalony przez dwóch historyków, lecz historyk, który przebywał na jego dworze, nie mógł nie znać dnia rocznicy. O mianowaniu nowego cezara dla zarządzania Galią zob. Julian, Oratio I; Godefroy, Chronol. Legum; Blondel, De la primaute de 1'Eglise.
12 Kodeks Teodozjański, ks. IX, tit. l, leg. 4. Godefroy podejrzewał, że prawo to miało swoje tajemne motywy. Commentaire, t. III.
13 Du Cange, Familiae Byzantinae; Tillemont, t. IV.
14 Nazywał się on Porphyrius Optatianus. Datę powstania jego panegriku, napisanego zgodnie z upodobaniami owych czasów akrostychem, ustalają: Scaliger, Ad Euseb.; Tillemont, t. IV; Fabricius, Bibliotheca Latina, t. IV, l.
15 Zosimos, II [29]; Godefroy, Chronol. legum.
16 "Akritos", "b e z sądu" -oto mocne, lecz według wszelkiego prawdopodobieństwa słuszne wyrażenie Suidasa. Starszy Wiktor, który pisał za następnego panowania, wyraża się o tym ze stosowną ostrożnością: "Natu grandior, incertum qua causa, patris iudicio occidesset." [De Caesaribus, 41]. Śledząc utwory kolejnych pisarzy: Eutropiusza, Wiktora Młodszego, Orozjusza, Hieronima, Zosi-inosa, Filostorgiosa i Grzegorza z Tours, będziemy mieli wrażenie, że ich wiedza stopniowo wzrasta, w miarę jak kurczą się źródła informacji - okoliczność często występująca w badaniach historycznych.
25 - Gibbon t. 2

386 Przypisy do rozdziału XVIII
17 Ammianus (XIV, 11) posługuje się ogólnikowym określeniem "peremptum". Kodynus ucina młodemu księciu głowę; natomiast Sydoniusz Apollinaris (Epist., w. 8.), być może dla kontrastu z ciepłą łaźnią Fausty, wybiera podanie dawki zimnej trucizny.
18 "Sororisfilium, commodae indolis iuvenem". Eutropiusz X [4], Czy nie wolno mi przypuszczać, że Kryspus poślubił Helenę, córkę cesarza Licyniusza, i że z okazji szczęśliwego porodu księżniczki, w 322 r., Konstantyn ogłosił powszechną amnestię? Por. Du Cange, Familiae Byzantinae, oraz prawo Kodeksu Teodozjańskiego (ks. IX, tyt. XXXVII, które tak długo frasowało komentatorów; Godefroy, t. III.
19 Euzebiusz, Vita Const. (w szczególności II, 19, 20). W 250 lat później Evagrius (III, 41) z milczenia Euzebiusza wysnuł wniosek, że rzecz ta nigdy się nie zdarzyła.
20 Voltaire, Histoire de Pierre le Grand, cz. II, 10.
21 Celem udowodnienia, że posąg ten postawił Konstantyn i że później ukryli go niecnie arianie, Kodynus ochoczo tworzy sobie dwóch świadków w osobach Hipolita i młodszego Herodota, odwołując się z bezwstydnym zaufaniem do ich wysnutych z fantazji historii.
22 Zosimos [II, 29] może być uważany za nasze źródło. Pomysłowość późniejszych pisarzy, wspomagana niewieloma wzmiankami pisarzy dawnych, pozwoliła poprawić i wzbogacić w szczegóły jego niejasną i niedoskonałą relację.
23 Filostorgiusz, II, 4. Zosimos (II, 29, 39) przypisuje Konstantynowi śmierć dwóch żon, niewinnej Fausty i cudzołożnicy, która była matką jego trzech następców. Według Hieronima trzy lub cztery lata minęły od śmierci Kryspusa do śmierci Fausty. Starszy Wiktor rozsądnie milczy na ten temat.
24 Jeśli Fausta została stracona, słusznie można mniemać, że prywatne apartamenty pałacu były miejscem jej egzekucji. Orator Chryzostom popuszcza wodze fantazji, przenosząc nagą cesarzową na górskie pustkowie, gdzie miała być pożarta przez dzikie zwierzęta.
25 Julian, Oratio I. Zdaje się, że nazywają matką Kryspusa; mogła ona przybrać to miano tytułem adopcji. Bynajmniej nie uważano jej za jego śmiertelnego wroga. Julian porównuje los Fausty do losu Parysatis, perskiej królowej. Rzymianin w sposób bardziej naturalny wspomniałby drugą Agry-pinę:
Et moi, qui sur le trdne ai suivi mes ancetres: Moi, filie, femme, soeur, et merę de vos mattres.
26 Monod. Constantin. Jun., 4, ad Calcem Eutrop. Orator wyraża się o niej jako o najbardziej boskiej i pobożnej wśród władczyń.
27 "Interfecit numerosos amicos" (Eutropiusz, X, 4).
28 Saturni aurea saecula ąuis requirat? Sunt haec gemmea, sed Neroniana. Sydoniusz Apollinaris, w. 8.
Jest nieco dziwne, że ten satyryczny dwuwiersz przypisuje się nie jakiemuś pogrążonemu w mroku oszczercy lub rozczarowanemu patriocie, lecz Ablawiuszowi, pierwszemu słudze i faworytowi cesarza. Możemy obecnie pojąć, że złorzeczenia ludu rzymskiego dyktowane były zarówno przez uczucia, jak i przesądy. Zosimos, II, 30.
29 Euzebiusz, Orat. in Constantin., 3. Dokładność tych dat jest dostatecznym usprawiedliwieniem oratora.
30 Zosimos, II [39]. Za poprzedników Konstantyna pojęcie "nobilissimus" stanowiło raczej nieokreślony epitet aniżeli prawniczo ścisły tytuł.
31 "Adstruunt nummi veteres ac singulares." Spanheim, De usu numismatum, rozprawa XII, t. II. Ammianus pisze o tym "rzymskim królu" (XIV, l, oraz Walezjusz ad loc.). Fragment Walezjański nazywa go "królem królów", zaś Kronika Paschalna, używając słowa "Rega", nabiera wagi łacińskiego świadectwa.
32 Jego zręczność w ćwiczeniach wojskowych wychwala Julian, Oratio I, Oratio II, a przyznaje ją Ammianus (XXXI, 16).

Przypisy do rozdziału XVIII 387
33 Euzebiusz, Vita Const., IV, 51; Julian, Oratio I- ze szczegółowym komentarzem Spanheima; Libaniusz, Oratio III. Konstancjusz uczył się z chwalebną pilnością, lecz przytępiona wyobraźnia nie pozwalała mu na pomyślne wyniki w sztuce poezji lub bodaj retoryki.
34 Euzebiusz (IV, 51, 52), chcąc wywyższyć autorytet i chwałę Konstantyna, potwierdza, że podzielił on Cesarstwo Rzymskie tak, jak prywatny obywatel mógłby podzielić swój majątek. Dokonany przezeń podział prowincji przekazują Eutropiusz, obaj Wiktorowie i Fragment Walezjań-ski.
35 Calocerus, nieznany przywódca tego buntu lub raczej rozruchów, został pojmany dzięki czujności Dalmacjusza, a potem żywcem spalony na rynku Tarsu. Por. Starszy Wiktor, Kronika świata Hieronima oraz wątpliwe przekazy Teofanesa i Cedrenusa.
36 Cellarius zebrał opinie starożytnych, odnoszące się do Sarmacji europejskiej i azjatyckiej, zaś pan d'Anville przystosował je do danych współczesnej geografii z kunsztem i dokładnością, które zawsze wyróżniają tego świetnego pisarza.
37 Ammianus Marcellinus, XVII, 12. Konie sarmackie były kastrowane, by zapobiec nieszczęsnym wypadkom, które mogły się zdarzyć wskutek hałaśliwych i nie opanowanych samczych namiętności.
38 Pauzaniasz, I [21, ż 5]. Ten wnikliwy podróżnik zbadał dokładnie sarmacki pancerz, przechowany w świątyni Eskulapa w Atenach.
39 Aspicis et mitti sub adunco toxica ferro, Et telum causas mortis habere duas.
Owidiusz, Epistulae ex Ponto, IV. ep. 7, ver. 11.
Zob. Recherches sur les Americains, t. II, bardzo ciekawe rozważania na temat zatrutych strzał. Trucizna była zazwyczaj pochodzenia roślinnego, ale ta, którą posługiwali się Scytowie, pochodziła zwykle z jadu węża zmieszanego z ludzką krwią. Zatruta broń, szeroko stosowana na obu półkulach, nigdy nie potrafiła ocalić dzikiego plemienia przed bronią zdyscyplinowanego wroga.
40 Dziewięć ksiąg poetyckich listów, które Owidiusz ułożył w ciągu pierwszych siedmiu lat swego pełnego smutku wygnania, posiada, prócz waloru wytworności, podwójną wartość. Ukazują one ludzki umysł pod naciskiem bardzo szczególnych warunków; zawierają nadto wiele ciekawych obserwacji, do których poczynienia żaden Rzymianin prócz Owidiusza nie miał sposobności. Wszystkie szczegóły mogące objaśnić historię barbarzyńców zostały zebrane w całość przez bardzo dokładnego hrabiego de Buat w Histoire ancienne des peuples de l'Europe, t. IV, rozdz. XVI.
41 Sarmaccy Jazygowie mieszkali nad brzegami rzeki Patissus lub Tibiscus, gdy Pliniusz w 79 r. ogłaszał swą Historię naturalną (por. IV, 25). W czasach Strabona i Owidiusza, sześćdziesiąt lub siedemdziesiąt lat przedtem, wydają się oni zamieszkiwać za Gotami - na wybrzeżu Morza Czarnego.
42 "Principes Sarmatarum Jazygum penes ąuos civitatis regimen... plebem ąuoąue et vim eąuitum, qua solą valent, offerebant." (Tacyt, Dzieje, III, 5) Ta propozycja została uczyniona w wojnie domowej pomiędzy Witeliuszem a Wespazjanem.
43 Hipoteza o wandalskim królu panującym nad sarmackimi poddanymi wydaje się konieczna do pogodzenia ze sobą Goty Jornandesa z greckimi i łacińskimi historykami czasów Konstantyna. Warto zauważyć, że Izydor, który żył w Hiszpanii za panowania Gotów, podaje jako ich wrogów nie Wandalów, lecz Sarmatów. Por. jego Kronika u Grotiusa.
44 Winien jestem, być może, parę słów usprawiedliwienia, że opierałem się bez skrupułów na autorytecie Konstantyna Porfirogenety we wszystkim, co dotyczy wojen i negocjacji Chersonezyj-czyków. Wiem, że był on Grekiem żyjącym w dziesiątym wieku i że jego opisanie historii starożytnej jest często bezładne i pełne zmyśleń. Lecz w tym wypadku jego narracja jest spójna i prawdopodobna; nietrudno też zrozumieć, że cesarz mógł mieć dostęp do niektórych tajnych archiwów, które były niedostępne pilnym, lecz niższego stanu historykom. O położeniu i historii Chersonezu - por. Peyssonel, Observations sur les peuples barbares qui oni habite les bords du Danube, rozdz. XVI.

388 Przypisy do rozdziału XVIII
45 Wojny gockie i sarmackie są opisane tak ułamkowo i niedoskonale, że byłem zmuszony porównać ze sobą wymienionych niżej pisarzy, którzy się wzajemnie uzupełniają, poprawiają lub objaśniają. Zadając sobie pewien trud można uzyskać prawo do krytykowania mojej narracji. Oto pisarze i źródła: Ammianus Marcellinus, XVII, 12; Anonymus Valesianus; Eutropiusz, X, 4; Sekstus Rufus, De provinciis, 26; Julian, Oratio I, i Spanheim, Commentaire; Hieronim, Kronika świata; Euzebiusz, Vita Const., IV, 6; Sokrates, I, 18; Sodzomen, I, 8; Zosimos, II, 21; Jornandes, De rebus Geticis, 22; Izydor, Chroń.; Grotius, Historia Gothorum; Konstantyn Porfirogeneta, De administran-do imperia.
46 Euzebiusz (Vita Const., IV, 50) podaje trzy szczegóły dotyczące tych "Indian". 1. Przybyli oni z brzegów wschodniego oceanu, co może się odnosić do wybrzeży Chin lub wybrzeża Koromandelskiego. 2. Przywieźli dary w postaci błyszczących klejnotów i nieznanych zwierząt. 3. Odrzekli się swoich królów i wznieśli posągi mające przedstawiać najwyższy majestat Konstantyna.
47 "Funus relatum in urbem sui nominis, quod sane P. R. aegerrime tulit." Aureliusz Wiktor [De Caesaribus, 41]. Konstantyn przygotował dla siebie majestatyczny grobowiec w kościele Świętych Apostołów. Euzebiusz, IV, 60. Najlepszy, w istocie niemal jedyny opis choroby, śmierci i pogrzebu Konstantyna zawiera czwarta księga jego Żywota pióra Euzebiusza.
48 Euzebiusz (IV, 68) kończy swoją narrację na tej lojalnej deklaracji wojsk, unikając przedstawiania straszliwych szczegółów późniejszej masakry.
4P Charakter Dalmacjusza został przedstawiony korzystnie, choć zwięźle przez Eutropiu-sza (X, 5). "Dalmatius Caesar prosperiima indole, neąue patruo absimilis, haud mul t o post oppressus est factione militari." Biorąc pod uwagę, że zarówno Hieronim, jak i Kronika Aleksandryjska wspominają o trzecim roku panowania cezara, który rozpoczął się dopiero 18 albo 24 września 337 r., jest rzeczą pewną, że te wojskowe fakcje działały ponad cztery miesiące.
50 Przytoczyłem tę szczególną anegdotę w oparciu o autorytet Filostorgiusza (II, 16). Jeśli jednak Konstancjusz i jego stronnicy posłużyli się takim pretekstem, to ze wzgardą odrzucili go, skoro tylko osiągnęli swoje cele. Atanazy (Ad Monach., t. I. 69, s. 304, wyd. bened., Petav. 1777) pisze, że Konstancjusz przysiągł zawarować bezpieczeństwo swych krewnych.
51 "Coniugia sobrinarum diu ignorata, tempore addito percrebuisse." (Tacyt, Roczniki, XII, 6; Lipsius ad loc.) Anulowanie starego prawa i praktyka pięciuset lat nie wystarczyły, by wykorzenić przesądy Rzymian, którzy wciąż uważali, że małżeństwa między bliskimi kuzynami są w pewnym stopniu kazirodztwem. (Augustyn, Państwo Boże, XV, 6). Julian, którego duszę wypełniały przesąd i uraza, piętnuje te sprzeczne z naturą związki pomiędzy swymi kuzynami obelżywym epitetem "gamoń te u gamoń" (Oratio VII). Prawo kanoniczne wskrzesiło i umocniło ten zakaz, choć nie udało się go wprowadzić do prawa cywilnego ani do prawa zwyczajowego obowiązującego w Europie. Zob. na temat tych małżeństw: Taylor, dvii Law; Brouer, De iure connub., II 12; Hericourt, Des loix ecclesiastiaues, cz. III, rozdz. 5; Fleury, Institutions du droit canoniaue, t. I; Fra Pało, Istoria de! Concillio Tridentino, VIII.
52 Julian (AdS. P. Q. Atheniensem) obarcza swego kuzyna Konstancjusza całą winą za masakrę, z której on sam ledwie ocalał. Jego twierdzenia są poparte przez Atanazego, który z zupełnie innych powodów był nie mniejszym wrogiem Konstancjusza (t. I). Zosimos (II, 40) przyłącza się do tego oskarżenia. Lecz trzej autorzy skrótów, Eutropiusz i Wiktorowie, używają bardzo oględnych słów: "sinente potius quam iubente", "incertum quo suasore", "vi militunT.
53 Euzebiusz, Vita Const., IV, 69; Zosimos, II [39]; Idatius, Chroń. Zob. dwa przypisy Tillemonta w Histoire des empereurs, t. IV. Panowanie najstarszego brata w Konstantynopolu odnotowuje tylko Kronika Aleksandryjska.
54 Agatias, który żył w szóstym stuleciu, jest autorem tego opowiadania. Czerpał on swoją informację z wyciągów z kronik perskich, które zdobył i przetłumaczył Sergiusz podczas swego poselstwa na tym dworze. Koronacja matki Szapura jest również wspomniana przez Schikarda (Tarikh) i d'Herbelota (Bibliotheąue orientale).

Przypisy do rozdziału XVIII 389
55 D'Herbelot, ibid.
56 Sekstus Rufus (rozdz. 26), który w tym wypadku stanowi autorytet nie do wzgardzenia, powiada, że Persowie na próżno ubiegali się o pokój, zaś Konstantyn przygotowywał się do marszu przeciwko nim; niemniej wyższa waga świadectwa Euzebiusza skłania nas do przyjęcia, że przygotowywano traktat, nawet jeśli go nie ratyfikowano. Por. Tillemont, jw.
57 Julian, Oratio I.
58 Julian, Oratio I, Mojżesz z Chorene, II, 89; III, l-9. Pełna zgodność niewyraźnych aluzji ówczesnego oratora i szczegółowej narracji narodowego historyka rzuca światło na utwór pierwszego i dodaje wagi drugiemu. Na rzecz Mojżesza przemawia też fakt, że spotykamy imię Antiocha na kilka lat przedtem jako urzędnika cywilnego niższej rangi. Por. Godefroy, Kodeks Teodozjański, t. VI.
59 Ammianus Marcellinus (XIV, 4) daje żywy opis wędrownego i łupieżczego życia Saracenów, których obszar rozciągał się od granic Asyrii do katarakt Nilu. Z przygód Malchusa, które Hieronim opowiedział w tak zajmujący sposób, wynika, że ci rozbójnicy grasowali na głównej drodze pomiędzy Beroeą i Edessą (Hieronim, t. I).
60 Dzięki Eutropiuszowi uzyskujemy ogólne pojęcie o tej wojnie (X, 6). "A Persis enim multa et gravia perpessus, saepe captis oppidis, obsessis urbibus, caesis exercitibus, nullumąue ei contra Sapo-rem prosperum proelium fuit, nisi ąuod apud Singaram, etc." Ten uczciwy opis potwierdzają aluzje znalezione u Ammiana, Rufusa i Hieronima. Dwa pierwsze przemówienia Juliana i trzecie Libaniusza dają bardziej pochlebny obraz; niemniej odwołania dokonane przez obu tych oratorów po śmierci Konstancjusza, przywracając majestat prawdy, są świadectwem niskości ich charakterów i charakteru cesarza. Komentarz Spanheima, dotyczący pierwszego przemówienia Juliana, zawiera wielką wiedzę. Por. również rozsądne uwagi Tillemonta, Histoire des empereurs, t. IV.
61 "Acerrima nocturna concertatione pugnatum est, nostrorum copiis ingenti strage confossis" (Ammianus Marcellinus, XVIII, 5). Zob. również Eutropiusz, X, 6, i Sekstus Rufus, 27.
62 Libaniusz, Oratio III; Julian, Oratio I, i Komentarz Spanheima.
63 Julian, Oratio I, II oraz Komentarz Spanheima, który podaje dodatkowe szczegóły i ustala daty trzech oblężeń Nisibis. Daty te są też przedmiotem badania Tillemonta. Por. także Zosimos, III, 8, i Kromka Aleksandryjska.
64 Sallustiusz, Fragment LXXXIV, wyd. Brosses; Plutarch, Lucullus, 32. Nisibis ma obecnie nie więcej jak 150 domów. Na bagnistych terenach uprawia się ryż, zaś urodzajne łąki sięgające Mosulu i Tygrysu pokryte są ruinami miast i wsi. Por. Niebuhr, Yoyages, t. II.
65 Cuda, jakie Teodoret (II, 30) przypisuje św. Jakubowi, biskupowi Edessy, zostały przynajmniej dokonane w słusznej sprawie - obronie jego kraju. Pojawił się on na murach przybierając postać rzymskiego cesarza i wysłał armie mrówek, by kłuły trąby słoni i pomieszały szyki zastępów nowego Senacheriba.
66 Julian, Oratio I; Niebuhr (t. II) przyznaje Mygdoniuszowi bardzo duże wzniesienie fali; widział nad nim most o dwunastu łukach, a jednak trudno zrozumieć to porównanie małej rzeczki do potężnej rzeki. Znajdujemy wiele niejasnych, prawie niezrozumiałych szczegółów w opisie tych zdumiewających robót wodnych.
67 Zawdzięczamy Zonarasowi (t. II, ks. XIII, 7) ten szczegół dotyczący najazdu Massagetów; jest on zgodny z ogólnym tokiem wydarzeń, po którym prowadzi nas, raczej po ciemku, fragmentaryczna historia Ammiana.
68 Opisy przyczyn i wydarzeń tej wojny domowej sprawiają kłopot i zawierają sprzeczności. Opierałem się głównie na Zonarasie i Młodszym Wiktorze. Tren (Ad calcem Eutrop., wyd. Havercampa) wygłoszony na śmierć Konstantyna mógłby nam wiele powiedzieć, lecz ostrożność i fałszywy smak kazały mówcy ograniczyć się do ogólnikowej deklamacji.
69 "Quarum (gentium) obsides pretio auaesitos pueros venustiores, ąuod cultius habuerat, libidine huiusmodi arsisse pro cer t o habetur" [De Caesaribus, 41]. Gdyby zwyrodniałe gusty Konstansa

390 Przypisy do rozdziału XVIII
nie były tak powszechnie uznawane, starszy Wiktor, który zajmował bardzo poważny urząd za panowania jego brata, nie twierdziłby tego w tak stanowczych słowach.
70 Julian, Oratio I i //; Zosimos, II, 42; Wiktor Młodszy, Epitome [41]. Istnieją podstawy, by sądzić, że Magnencjusz urodził się w jednej z barbarzyńskich kolonii, które Konstancjusz Chlorus założył w Galii (por. t. I tego dzieła, s. 278). Jego zachowanie przypomina nam patriotycznego hrabiego Leicesteru, słynnego Simona de Montfort, który potrafił przekonać prosty lud Anglii, że on, Francuz z urodzenia, podniósł broń, by wyzwolić go od cudzoziemskich faworytów.
71 To starożytne miasto kwitło niegdyś pod mianem Illiberis (Pomponiusz Mela, II, 5). Hojność Konstantyna przyniosła mu nowy splendor oraz nową nazwę - od imienia matki cesarza. Helena (obecnie nazywa się ona Elne) stała się siedzibą biskupa, która dużo później została przeniesiona do Perpignanu, stolicy późniejszej prowincji Roussillon. Por. d'Anville, Notice de l'ancienne Gaule; Longuerue, Description de la France; Marca Hispanica, I, 2.
72 Zosimos, II [42]; Zonaras, t. II, ks. XIII [6]; autorzy skrótów.
73 Eutropiusz (X, 6) opisuje Wetrania z większym umiarkowaniem, a też - przypuszczalnie - bardziej prawdziwie aniżeli obaj Wiktorowie. Rodzice Wetrania byli ludźmi niskiego stanu i zamieszkiwali w najdzikszej części Mezji, jego zaś wykształcenie było do tego stopnia zaniedbane, że dopiero po proklamowaniu się cesarzem uczył się alfabetu.
74 Budzące wątpliwości i zmienne postępowanie Wetrania jest opisane przez Juliana w jego pierwszej oracji i dokładnie wyjaśnione przez Spanheirna, który rozważa położenie i zachowanie się Konstantyny.
75 Zob. Piotr Patrycjusz, Excerpta legationum.
16 Zonaras, t. II, ks. XIII, 7. Położenie Sardyki, w pobliżu obecnej Sofii, wydaje się lepiej odpowiadać temu spotkaniu aniżeli położenie Naissus lub Sirmium, które podają Hieronim, Sokrates i Sodzomen.
77 Zob. dwie pierwsze mowy Juliana; oraz Zosimos, II, 44. Wyraźna narracja historyka rzuca szczególne światło na płynne, lecz ogólnikowe opisy oratora.
78 Wiktor Młodszy nazywa dobitnie miejsce jego wygnania "voluptarium otium" [Epitome, 41]. Sokrates (II, 28) jest świadkiem tej korespondencji z cesarzem, która mogłaby dowodzić, że Wetra-nio był rzeczywiście prope ad stultitiam simplicissimus.
19 "Eum Constantius...facundiae vi deiectum Imperia in privatum otium removit. Quae gloria post natum Imperium soli processit eloąuio clementiaąue, etc." (Aureliusz Wiktor, De Caesaribus, 42). Julian i Temistiusz (Oratio III i IV) przyozdabiają jego zwycięstwo wszystkimi kunsztownymi kwiatami swego krasomówstwa.
80 Busbeąuius (s. 112) przebył Dolne Węgry i Słowenię w czasie, gdy kraje te wskutek ciągłych wojen między Turkami i chrześcijanami zamieniły się niemal w pustynie. A jednak z podziwem wyraża się o nieujarzmionej urodzajności gleby, zauważając, że trawa osiąga tam wysokość dostateczną, by ukryć załadowany wóz przed okiem ludzkim. Por. również Browne, Travels, Harris Collection, t. II.
81 Zosimos daje wyczerpujący opis wojny i negocjacji (II, 45-54). Ponieważ jednak nie okazuje się on ani żołnierzem, ani politykiem, jego opowieść należy traktować z uwagą i ostrożnością.
82 Ten godny uwagi most, podparty wieżami i trzymający się na dużych słupach drewnianych, został zbudowany w 1566 roku przez sułtana Solimana dla ułatwienia pochodu jego wojsk na Węgry. Zob. Browne, Travels, i Busching, System ofGeography, t. II.
83 Tę pozycję i kolejne manewry opisuje jasno, choć zwięźle, Julian (Oratio I).
84 Sulpicjusz Sewer, II. Cesarz spędził dzień na modlitwie razem z Walensem, ariańskim biskupem Mursy, który pozyskał jego zaufanie przepowiednią zwycięstwa w bitwie. Pan de Tille-mont (Histoire des empereurs, t. IV) słusznie podkreśla milczenie Juliana na temat osobistej dzielności Konstancjusza, którą wykazał w bitwie pod Mursą. Milczenie pochlebcy równa się czasem najpewniejszemu i najbardziej autentycznemu świadectwu.

Przypisy do rozdziału XVIII 391
85 Julian, Oratio f i Oratio II; Zonaras, t. II, ks. XIII [8]; Zosimos, II [49-52]. Ostatni z tych autorów chwali zręczność łucznika Menelausa, który potrafił wystrzelić trzy strzały jednocześnie, co w opinii autora - na tyle, na ile rozumiał on sprawy wojskowe - przyczyniło się znacznie do zwycięstwa Konstancjusza.
86 Według Zonarasa (jw.) Konstancjusz z 80000 ludzi stracił 30000, a Magnencjusz z 36000 stracił 24 000. Inne szczegóły tej relacji wydają się prawdopodobne lub autentyczne, lecz w ocenie sił tyrana został popełniony - albo przez autora, albo jego przepisywaczy - błąd. Magnencjusz zebrał wszystkie siły Zachodu, Rzymian i barbarzyńców w jedną potężną armię, której liczebności nie można ocenić poniżej 100000 żołnierzy (Julian, Oratio I).
87 "Ingentes R. I. vires ea dimicatione consumptae sunt, ad ąuaelibet bella externa idoneae, quae multum triumphorum possent securitatisque conferre" Eutropiusz, X [6]. Młodszy Wiktor wyraża podobną opinię.
88 W tej sprawie przedkładamy nie budzące podejrzeń świadectwa Zosimosa i Zonarasa nad pochlebcze twierdzenie Juliana. Młodszy Wiktor maluje charakter Magnencjusza w szczególnym świetle: "Sermonis acer, animi tumidi, et immodice timidus; artifex tamen ad occultandam audasiae specie formidinem." [Epitome, 43] Co bardziej prawdopodobne, czy to, że w bitwie pod Mursą zachowaniem jego rządziła natura, czy - udawanie? Jestem skłonny przyjąć tę drugą tezę.
89 Julian, Oratio I. W tym jednak miejscu jak i w mowie II daje on do zrozumienia, że senat, lud i żołnierze Italii skłaniali się powszechnie ku stronnictwu cesarza.
90 Starszy Wiktor opisuje patetycznie nędzną sytuację Rzymu: "Cuius stolidum ingenium adeo P. R. patribusąue exitio fuit, uti passim domus, fora, viae, templaąue, cruore, cadaveribusque opplerentur, bustorum modo." [De Caesaribus, 42]. Atanazy (t. I) ubolewa nad losem znakomitych osób, które padły ofiarą, a Julian (Oratio //) z obrzydzeniem pisze o okrucieństwie Marcellina, nieprzejednanego wroga domu Konstantyna.
91 Zosimos, II [53]; Wiktor, Epitome [42]. Panegiryści Konstancjusza ze swą zwykłą szczerością zapominają o tej przypadkowej klęsce.
92 Zonaras, t. II, ks. XIII [8]. Julian, w kilku miejscach obu swych mów, rozwodzi się nad łaskawością Konstancjusza wobec buntowników.
93 Zosimos, II [53]; Julian, Oratio I, II.
94 Ammianus Marcellinus, XV, 6; Zosimos, II [53]. Julian, który (Oratio I) w gromkich słowach ubolewa nad okrutnymi skutkami wściekłości tyrana, wspomina jego edykty, które wzmagały ucisk i podyktowane były bądź to koniecznościami wojny, bądź to zachłannością. Poddani byli zmuszani do kupowania dóbr cesarskich, co dawało im własność wątpliwą, a i niebezpieczną, gdyż w wypadku przewrotu mogłaby być potraktowana jako zdradziecka uzurpacja.
95 Medale Magnencjusza czczą zwycięstwa dwóch Augustów i cezara. Cezarem był inny brat, Dezyderiusz. Zob. Tillemont, Histoire des empereurs, t. IV.
96 Julian, Oratio I, II; Spanheim. Jego komentarz opisuje w szczegółach przebieg tej wojny domowej. Góra Seleus znajduje się w Alpach Kotyjskich - o kilka mil od Vapincum lub Gap, miasta biskupiego w Delfinacie (d'Anville, Notice de la Gaule; Longuerue, Description de la France).
97 Zosimos, II [53]; Libaniusz, Oratio X. Ten drugi autor piętnuje z dużą gwałtownością postępowanie Konstancjusza jako okrutne i samolubne.
98 Julian, Oratio I; Zosimos, II [53]; Sokrates, II, 32; Sodzomen, IV, 7. Młodszy Wiktor opisuje jego śmierć podając pewne straszliwe szczegóły: "Transfosso latere, ut erat vasti corporis, vulnere naribusąue et ore cruorem effundens, exspiravit." [Epitome, 42] Jeśli możemy wierzyć Zonarasowi, tyran, zanim umarł, miał przyjemność zamordowania własnymi rękoma swej matki i swego brata Dezyderiusza.
99 Julian (Oratio II) nie może w żaden sposób ustalić, czy zadał on sam sobie karę za swe zbrodnie, czy też utonął w Drawie, albo - czy nie uniosły go demony zemsty z pola walki do przeznaczonego dlań miejsca wiecznych mąk.
100 Ammianus Marcellinus, XIV, 5; XXI, 16.

392 Przypisy do rozdziału XIX
ROZDZIAŁ XIX
1 Ammianus Marcellinus (XIV, 6) przypisuje pierwsze praktyki kastrowania okrutnej przemyślności Semiramidy, która miała panować ponad 1900 lat przed Chrystusem. Posługiwanie się eunuchami sięga zarówno w Azji, jak w Egipcie bardzo dawnych czasów. Wspominają ich Księgi Mojżeszowe, Deuteronomium, XXIII, l. Por. Goguet, Orignes de loix, etc., cz. I, ks. I, rozdz. 3.
2 Eunuchum dixti velle te;
Quia solae utuntur his reginae -
Terencjusz, Eunuchos, akt I, scena 2.
Ta sztuka jest tłumaczeniem z Menandra, a oryginał przypuszczalnie pochodzi z okresu po podbojach wschodnich Aleksandra.
3 Miles... spadonibus Servire rugosis potest.
Horacy, Pieśń V, 9 [Epod., IX, 13].
Słowem "spado" Rzymianie wyrażali z całą siłą swój wstręt do tego kalekiego stanu. Grecka nazwa eunucha, która niepostrzeżenie wzięła górę, brzmiała łagodniej i bardziej dwuznacznie.
4 Wystarczy wspomnieć tylko Posidesa, wyzwoleńca i eunucha Klaudiusza, dla którego cesarz zhańbił niektóre najwyższe zaszczyty przyznawane za zasługi wojskowe. Por. Swetoniusz, Boski Klaudiusz, 28. Posides zużywał dużą część swego majątku na budownictwo. U t spado \incebatCapitolianostraPosides. Juwenalis, Sat. XIV, 91.
5 "Castrari mares vetuit" Swetoniusz, Domicjan, 1. Por. Kasjusz Dion, XVII [2], LXVIII [2].
6 W HCR znajduje się ustęp, w którym Lampridiusz, pochwaliwszy Aleksandra Sewera i Konstantyna za ograniczenie tyranii eunuchów, ubolewa nad szkodami, jakie wyrządzili oni za panowania innych władców. "Huc accedit, quod eunuchos nec in consihis nec in ministeriis habuit; qui soli principes perdunt, dum eos morę genłium aut regum Persarum volunt vivere; qui a populo etiam amicissimum semovent; qui internuntii sunt, aliud quam respondetur, [saepe] referentes; dauden-tes principem suum, et agentes ante omnia ne ąuid sciat." [Lampridiusz, Aleksander Sewer, 66]
7 Ksenofont (Cyropedia, VII, 5, ż 60) podał rzekome powody, które skłoniły Cyrusa do oddania swej osoby pod ochronę straży złożonej z eunuchów. Zauważył on u zwierząt, że kastrowanie prowadzi wprawdzie do złagodzenia ich nieokiełznanej dotąd gwałtowności, lecz nie umniejsza ich siły ani odwagi. Przekonał też sam siebie, że ci, którzy zostali oddzieleni od reszty rodzaju ludzkiego, przywiążą się silniej do osoby swego dobroczyńcy. Wiekowe doświadczenie przeczy jednak opinii Cyrusa. Mogło się zdarzyć, że ten lub ów z eunuchów odznaczył się wiernością, odwagą i zdolnościami. Jeśli jednak przestudiujemy całą historię Persji, Indii i Chin, przekonamy się, że władza eunuchów cechowała nieodmiennie okresy schyłku i upadku każdej dynastii.
8 Ammianus Marcellinus, XXI, 16; XXII, 4. Ogólny ton jego bezstronnej historii służyć może do usprawiedliwienia inwektyw Mamertinusa, Libaniusza i samego Juliana, którzy potępiali występki dworu Konstancjusza.
9 Aureliusz Wiktor piętnuje beztroskę swego władcy w wyborze gubernatorów prowincji i dowódców wojskowych, a swą historię kończy bardzo śmiałą uwagą, że bardziej jest niebezpieczne atakować ministrów słabego władcy niż jego własną osobę: " Uti verum absoham brevi, ut Imperatore ipso darius, ita apparitorum plerisque magis atrox nihil." [De Caesaribus, 42].
10 "Apud quem (si vere dici debeat) multum Constantius potuit." Ammianus Marcellinus, ks. XVIII, 4.
11 Grzegorz z Nazjanzu (Oratio III) wypomina Apostacie jego niewdzięczność wobec Marka, biskupa Aretuzy, który przyczynił się do ocalenia jego życia. Dowiadujemy się też, choć z mniej szacownego źródła (Tillemont, Histoire des empereurs, t. IV), że Julian został ukryty w sanktuarium kościoła.

Przypisy do rozdziału XIX 393
12 Najbardziej autentyczny opis wychowania Juliana i jego przygód zawarty jest w jego liście lub manifeście, którym zwrócił się do ateńskiego senatu i ludu. Libaniusz (Oratio parentalis) ze strony pogan i Sokrates (III, 1) ze strony chrześcijan zachowali pewne interesujące szczegóły.
13 Odnośnie do wywyższenia Gallusa - por. Idatius, Zosimos i obaj Wiktorowie. Według Filostorgiusza (IV, 1) Teofil, biskup ariański, był świadkiem, a zatem i poręczycielem tego wzajemnego zobowiązania. W tym charakterze wystąpił ze wspaniałomyślną stanowczością, ale pan de Tillemont (Histoire des empereurś) uważa za mało prawdopodobne, aby heretyk mógł posiadać tego rodzaju cnotę.
14 Julianowi z początku pozwolono kontynuować studia w Konstantynopolu. Lecz reputacja, którą sobie zdobył, pobudziła szybko zazdrość Konstancjusza, toteż młodemu księciu poradzono, by wycofał się na mniej widoczną scenę Bitynii i Jonii.
15 Julian, Oratio ad S.P.Q. Atheniensem; Hieronim, Kronika świata', Aureliusz Wiktor; Eutro-piusz, X, 7. Przepiszę słowa Eutropiusza, który opracował swój skrót mniej więcej piętnaście lat po śmierci Gallusa, gdy nie było już jakiegokolwiek powodu do pochlebstw lub oszczerstw pod jego adresem: "Multis incivilibus gestis Gallus Caesar... virnaturaferuset ad tyrannidem pronior, sisuo iure imperare licuisset."
16 "Megaera ąuaedam mortalis, inflammatrix saevientis assidua, humani cruoris avida", etc. Ammianus Marcellinus, XIV, l. Szczery charakter Ammiana nie pozwoliłby mu na zniekształcenie faktów lub charakterów, lecz jego zamiłowanie do ambitnej ornamentacji często skłaniało go do wyrażania się z nienaturalną siłą.
17 Był nim Klematius z Aleksandrii, którego jedyne przewinienie stanowiła odmowa zaspokojenia zachcianek teściowej; rozczarowana w swej miłości, zapragnęła jego śmierci. Ammianus Marcellinus, XIV, 1.
18 Por. Ammianus Marcellinus (XIV, 1,7) - bardzo dokładna relacja jednego z wypadków okrucieństwa Gallusa. Jego brat Julian utrzymuje, że przeciw niemu zawiązano tajny spisek, zaś Zosimos wymienia osoby w nim zaangażowane: urzędnika wysokiej rangi i dwóch mało znanych agentów, pragnących zrobić karierę.
19 Zonaras, XIII [8]. Zabójcy uwiedli pewną liczbę legionistów, lecz ich plany zostały wykryte przez starą kobietę, w której domku zamieszkiwali.
20 W zachowanym tekście Ammiana (XIV, 7) czytamy: "Aspe r, ąuidem, sed ad l e n i t a t e m propensiof, co tworzy zdanie nonsensowne i nielogiczne. Za pomocą starego rękopisu Walezjusz poprawił pierwsze zniekształcenie, zastępując je słowem "v afe r", dzięki któremu zaczynamy dostrzegać promień światła. Jeśli zmienimy "lenitatem" na "levitatem", za sprawą jednej litery całe zdanie stanie się jasne i logiczne.
21 Miast zbierać rozrzucone i nieudolne wskazówki z różnych źródeł, wchodzimy w główny nurt historii Ammiana; wystarczy nam tylko sięgnąć do VII i IX rozdziału jego księgi XIV. Jednak Filostorgiusza (III, 28), choć stoi on po stronie Gallusa, nie należy całkowicie pomijać.
22 Udała się ona w podróż przed swym mężem, lecz w drodze, w małej miejscowości nazywającej się Coenum Gallicanum, zmarła na febrę.
23 Legiony tebańskie, stacjonujące w tym czasie w Adrianopolis, wysłały do Gallusa deputację, proponując mu swe usługi. Ammianus Marcellinus, XIV, 11. Notitia wymieniają trzy różne legiony, które nosiły nazwę tebańskich. Gorliwość pana de Voltaire'a w burzeniu godnej pogardy, choć słynnej legendy skusiła go do wejścia na śliski grunt zaprzeczeń, jakoby w wojskach rzymskich istniał jakikolwiek legion tebański. Por. Oeuvres de Yoltaire, t. XV.
24 Pełna relacja podróży i śmierci Gallusa - u Ammiana, XIV, 11. Julian skarży się, że jego brat został stracony bez sądu, i próbuje usprawiedliwić albo przynajmniej wytłumaczyć okrutną zemstę, którą Gallus wywarł na swych wrogach; a jednak wydaje się przyznawać, że słusznie mógł być pozbawiony purpury.
25 Filostorgiusz, IV, 1; Zonaras, XIII, 9. Podczas gdy pierwszy z tych autorów stał po stronie

394 Przypisy do rozdziału XIX
ariańskiego monarchy, drugi przepisywał bez przebierania i bezkrytycznie, cokolwiek znalazł w pismach dawniejszych autorów.
26 Ammianus Marcellinus, XV, l, 3, 8. Sam Julian w swym liście do Ateńczyków maluje żywy i prawdziwy obraz swego niebezpieczeństwa i uczuć. Wykazuje jednak skłonność do przesady w opisie swych cierpień, niesłusznie, choć niezbyt jasno, dając do zrozumienia, że trwały one ponad rok, co nie daje się pogodzić z prawdą chronologii.
27 Julian przedstawił zbrodnie i nieszczęścia rodziny Konstancjusza w formie alegorycznej opowieści o szczęśliwej kompozycji i wartkiej narracji. Stanowi ona zakończenie mowy siódmej, na podstawie której przetłumaczył ją opat de la Bleterie (Vie de Jovien, t. II).
28 Pochodziła ona z Tessaloniki w Macedonii, z arystokratycznego rodu, była córką i siostrą konsulów. Jej małżeństwo z cesarzem zostało przypuszczalnie zawarte w 352 r. W owych czasach sporów historycy wszystkich partii byli zgodni w pochwałach na jej cześć. Zob. ich świadectwa zebrane przez Tillemonta w Histoire des empereurs, t. IV.
29 Libaniusz i Grzegorz z Nazjanzu wyczerpali cały kunszt i siłę swojej wymowy na opisanie Juliana jako największego z bohaterów albo - najgorszego z tyranów. Grzegorz studiował wespół z Julianem w Atenach; symptomy późniejszych występków Apostaty, które opisuje tak tragicznym tonem, sprowadzają się do pewnych ułomności cielesnych i dziwactw wymowy i zachowania. Przypisuje sobie jednak tę zasługę, że już wtedy przewidział i przepowiedział nieszczęścia, które spadną na Kościół i państwo. Grzegorz z Nazjanzu, Oratio IV.
30 "Succumbere tot necessitatibus tamąue crebris unum se, ąuod nunąuam fecerat, aperte demonstrans." Ammianus Marcellinus, XV, 11. Następnie przytacza ich własnymi słowy pochlebcze zapewnienia dworaków.
31 "Tantum a temperatis moribus Juliani differensfratris quantum inter Yespasiani filios fuit, Domitia-num et Titum." Ammianus Marcellinus, XIV, 11. Warunki życia i wychowanie obu braci były tak identyczne, że już to samo było przekonującym przykładem wrodzonej różnicy ich charakterów.
32 Ammianus Marcellinus, XV, 8; Zosimos, III [2].
33 Julian, Oratio ad S.P.Q. Atheniensem; Libaniusz, Oratio X. Julian nie poddał się, dopóki bogowie nie wyrazili swojej woli w powtarzających się wizjach i omenach; dopiero wtedy jego pobożność sprawiła, że zaprzestał oporu.
34 Julian sam opowiada z pewnym humorem o okolicznościach swej przemiany, swym spuszczonym wzroku i zakłopotaniu, gdy nagle został przeniesiony w nowy świat, w którym każda rzecz wydawała się obca i wroga.
35 Ammianus Marcellinus, XV, 8; Zosimos, III [2]; Aureliusz Wiktor; Wiktor Młodszy, Epitome [42]; Eutropiusz, X [7].
36 "Militares omnes horrendo fragore scuta genibus illidentes; ąuod est prosperitatis indicium plenum; nam contra cum hastis clypei feriuntur, irae documentum est et doloris..." Ammianus, wprowadzając subtelne rozróżnienie, dodaje: "Eumąue ut potiori reverentia servaretur, nec supra modum laudabant nec infra ąuam decebat." [XV, 8]
37 "Ellabe porphyreos thanatos, kai moira krataie." Słowo "purpura", którym Homer posługuje się jako nieokreśloną, lecz pospolitą nazwą dla śmierci, zostało użyte przez Juliana dla wyrażenia w sposób bardzo trafny istoty i przedmiotu swych obaw.
38 Przedstawia on w najbardziej patetycznych słowach cierpienia spowodowane swoją nową sytuacją. Lecz zaopatrzenie jego stołu było tak wytworne i obfite, że młody filozof odrzucał je ze wzgardą. "Quum legeret libellum assidue, ąuem Constantius ut privignum ad studia mittens manu sua conscripserat, praelicenter disponens quid in convivio Caesaris impendi deberet. Phasianum, et vulvam et sumen exigi vetuit et inferri." Ammianus Marcellinus, XVI, 5.
39 Jeśli przypomnimy sobie, że Konstantyn, ojciec Heleny, zmarł osiemnaście lat wcześniej, dożywszy starości, okaże się prawdopodobne, że córka, choć jeszcze dziewica, nie mogła być zbyt młoda, gdy wychodziła za mąż. Wkrótce powiła syna, który zmarł natychmiast po urodzeniu, "ąuod obsteirix corrupta mercede, mox natumpraesectoplusquam convenerat umbilico necavit". Towarzyszy-

Przypisy do rozdziału XIX 395
la ona cesarzowi i jego małżonce w podróży do Rzymu, gdy cesarzowa "ąuaesitum tenenum bibere per fraudem illexit, ut ąuotiescunąue concepisset immaturum abiiceret partum". Ammianus Mar-cellinus, XVI, 10. Niech nasi lekarze rozstrzygną, czy istnieje taka trucizna. Jeśli o mnie chodzi, to jestem skłonny wyrazić nadzieję, że to złośliwa plotka zamieniła wypadek w świadomy czyn Euzebii.
40 Ammianus Marcellinus (XV, 5) był świetnie poinformowany o zachowaniu się i losie Sylwanu-sa. On sam byłjednym z nielicznych towarzyszy Ursycynusa w jego niebezpiecznym przedsięwzięciu.
41 O szczegółach wizyty Konstancjusza w Rzymie - por. Ammianus Marcellinus, XV, 10. Wypada nam tylko dodać, że Temistiusz został mianowany przedstawicielem Konstantynopola i ułożył swoją czwartą mowę na tę uroczystość.
42 Hormisdas, zbiegły książę Persji, zrobił cesarzowi uwagę, że jeśli stworzy takiego konia, będzie musiał pomyśleć o przygotowaniu odpowiedniej dlań stajni (Forum Trajana). Zanotowano też inne powiedzenie Hormisdasa: "tylko jedna rzecz była dlań niemiła, to, że w Rzymie ludzie umierają tak jak wszędzie". Jeśli przyjmiemy takie odczytanie tekstu Ammiana ("displicuisse" zamiast "placuis-se"), będziemy mogli tę uwagę uznać za przyganę pod adresem rzymskiej próżności; odwrotny sens byłby świadectwem mizantropii.
43 Gdy Germanik odwiedził starodawne pomniki Teb, najstarszy z kapłanów wytłumaczył mu znaczenie tych hieroglifów. Tacyt, Roczniki, II, 60. Lecz wydaje się prawdopodobne, że przed praktycznym wynalezieniem alfabetu te naturalne lub umowne znaki stanowiły pospolite pismo Egipcjan. Por. Warburton, Divine Legation of Moses, t. III.
44 Pliniusz St., XXXVI, 14-15.
45 Ammianus Marcellinus, XVII, 4. Daje on greckie tłumaczenie hieroglifów, a jego komentator Lindenbrogius dodaje inskrypcję łacińską, która w dwudziestu wierszach, pochodzących z czasów Konstancjusza, zawiera krótką historię obelisku.
46 Donatus, De Roma antiąua, III, 14; IV, 12; a także uczona, lecz bezładna rozprawa Bargaeusa o obeliskach, w IV tomie Graeviusa Roman Antiąuities. Rozprawa ta jest zadedykowana papieżowi Sykstusowi V, który postawił obelisk Konstancjusza na placu przed patriarchalnym kościołem Św. Jana na Lateranie.
47 Wydarzenia tej wojny z Kwadami i Sarmatami są opisane w dziele Ammiana, XVI, 10; XVII, 12, 13; XIX, 11.
48 "Genti Sarmatarum, magno decore considens apud eos, regem dedit." Aureliusz Wiktor [De Caesaribus, 42]. W pompatycznej oracji sam Konstancjusz rozwodzi się nad swymi osiągnięciami, mieszając nadmierną próżność z cząstkami prawdy.
49 Ammianus Marcellinus, XVI, 9.
50 Ammianus Marcellinus (XVII, 5) przepisuje ten wyniosły w tonie list. Temistiusz (Oratio IV) zwraca uwagę na jego jedwabne okrycie. Idatius i Zonaras wzmiankują o podróży ambasadora, a Piotr Patrycjusz (Excerpta legationum, 15) informuje o jego pojednawczym zachowaniu się.
51 Ammianus Marcellinus, XVII, 5, i Walezjusz ad loc. Sofistą lub filozofem (w tym czasie te dwa pojęcia były niemal synonimami) był Eustacjusz z Kapadocji, uczeń Jamblicha i przyjaciel św. Bazylego. Eunapios (Vita Aedesii) z przyjemnością przypisuje temu posłowi-filozofowi chwałę uwiedzenia barbarzyńskiego króla, które osiągnął kunsztownym czarem rozumu i wymowy. Zob. Tillemont, Histoire des empereurs, t. IV.
52 Ammianus Marcellinus, XVIII, 5, 6, 8. Przyzwoite i pełne szacunku zachowanie się Antonina wobec rzymskiego dowódcy rzuca na niego bardzo ciekawe światło; sam Ammianus pisze o zdrajcy z pewną sympatią i szacunkiem.
53 Ta okoliczność, tak jak ją opisuje Ammianus, potwierdza prawdomówność Herodota (I, 133) oraz niezmienność perskich obyczajów. Persowie zawsze oddawali się nałogowi picia, a wina Szirazu tryumfowały nad prawami Mahometa. Brisson, De regno Persico, II; Chardin, Voyages en Perse, t. III.
54 Ammianus Marcellinus, XVIII, 6, 7, 8, 10.
55 Opis Amidy dają: d'Herbelot, Bibliotheąue orientale; Cherefeddin Ali, Histoire de Timur Bęc,

396 Przypisy do rozdziału XIX
III, 41; Ahmed Arabsiades, t. I; Yoyages de Tavernier, t. I; Yoyages d'Otter, t. II; Yoyages de Nie-buhr, t. II. Ostatni z tych podróżników, uczony i dokładny Duńczyk, daje plan Amidy, ilustrujący działania obleżnicze.
56 Diarbekir, nazywany w publicznych dokumentach tureckich Amid albo Kara-Amid, posiada ponad 16000 domów i jest rezydencją paszy z trzema buńczukami. Nazwa Kara pochodzi od czarnego koloru kamienia, z którego zbudowane są stare, lecz mocne mury Amidy.
57 Oblężenie Amidy jest szczegółowo opisane przez Ammiana (XIX, l-9), który miał swój zaszczytny udział w obronie i ledwie uciekł, gdy miasto zostało zdobyte szturmem przez Persów.
58 Spośród tych czterech ludów Albanowie są zbyt dobrze znani, by trzeba było ich opisywać. Segestowie zamieszkiwali kraj rozległy i równinny, do tej pory zachowujący ich nazwę, a leżący na południe od Chorasanu i na zachód od Hindustanu (por. Geographia Nubiensis; d'Herbelot, Bibliotheąue orientale). Nie bacząc na przechwałki o zwycięstwie Bahrama (t. I, s. 410), Segestowie w 80 lat później znowu pojawiają się jako lud niepodległy i sprzymierzony z Persją. Nie znamy położenia Wertów i Chionitów, lecz jestem skłonny do umiejscowienia ich (co najmniej tych ostatnich) na granicy Indii i Scytii. Por. Ammianus Marcellinus, XVI, 9.
59 Ammian oznaczył chronologię tego roku trzema zjawiskami, które niezbyt dobrze pasują do siebie i nie zgadzają się z innymi danymi historii. 1. Zboże było już dojrzałe, gdy Szapur najechał Mezopotamię: "Cum iam stipula flavente turgerent"; okoliczność ta na szerokości geograficznej Aleppo wskazywałaby w sposób naturalny na kwiecień lub maj (Harmer, Observations on Scripture, t. I; Shaw, Travels). 2. Postępy wojsk Szapura zostały powstrzymane przez wylew Eufratu, który zazwyczaj przypada na lipiec i sierpień (Pliniusz St., t. 21; Yiaggi di Piętro delia Yalle, t. I). 3. Gdy Szapur zdobył Amidę po 73 dniach oblężenia, była już późna jesień. "Autumno praecipiti haedorumąue improbo sidere exorto." By pogodzić ze sobą te widome sprzeczności, musielibyśmy uznać, że działania króla perskiego nieco się opóźniały, że historyk nieco się mylił, a w porach roku zaszły pewne zakłócenia.
60 Opis tych oblężeń daje Ammianus, XX, 6, 7.
61 O tożsamości Wirty i Tekrytu, por. d'Anville, Geographie ancienne, t. II. O oblężeniu tego zamku przez Timura-Beka, czyli Tamerlana, por. Cherefeddin, III, 33. Perski biograf wyolbrzymia zasługę i trudności tego przedsięwzięcia, które uwolniło karawany Bagdadu od potężnej bandy zbójców.
62 Ammianus Marcellinus (XVIII, 5, 6; XIX, 3; XX, 2) przedstawia zasługi Ursycynusa oraz zniewagę, jakiej doznał, z wiernością, jaką żołnierz winien jest swemu dowódcy. Można podejrzewać pewną stronniczość, lecz ta relacja jest spójna i prawdopodobna.
63 Ammianus Marcellinus, XX, 11. "Omisso vano incepto, hiematurus Antiochiae redit in Syriam aerumnosam, perpessus et ulcerum sed et atrocia, diuąue deflenda." W ten oto sposób Jakub Gronovius odtworzył niejasny tekst. Uważa on też, że ta jedna poprawka, która umożliwia jakieś zrozumienie sensu tego zdania, warta byłaby nowego wydania owego autora. Oczekiwałem pewnego dodatkowego naświetlenia tej sprawy w nowej pracy uczonego Ernestusa (Lipsk, 1773).
64 O rabunkach Germanów i nieszczęśliwym położeniu Galii można dowiedzieć się od samego Juliana. Oratio ad S. P. Q. Atheniensem; Ammianus Marcellinus, XV, 11; Libaniusz, Oratio X; Zosimos, III, 3; Sodzomen, III, 1.
65 Ammianus Marcellinus, XVII, 8. Ta nazwa wydaje się pochodzić od Toksandrów Pliniusza i często występuje w historii wieków średnich. Toksandria była krajem lasów i bagien, które rozciągały się od okolic Tongres do zalewu Waalu i Renu. Por. Walezjusz, Notit. Galliar., s. 558.
66 Paradoksalne twierdzenie ojca Daniela, że Frankowie nigdy nie uzyskali obszaru stałego osiedlenia po lewej stronie Renu przed Chlodwigiem, zostało obalone przez pana Bieta, odznaczającego się uczonością i zdrowym rozsądkiem. Za pomocą całego łańcucha dowodów stwierdził on, że Frankowie byli w nieprzerwanym posiadaniu Toksandrii przez 130 lat przed wstąpieniem

Przypisy do rozdziału XIX 397
Chlodwiga na tron. Rozprawę pana Bieta nagrodziła Akademia w Soissons w 1736 r. i słusznie przedkładano ją nad rozprawę napisaną przez jego słynniejszego rywala, opata le Boeufa, znawcę starożytności, którego nazwisko szczęśliwie pasuje do jego talentów.
67 Życie prywatne Juliana w Galii i surową dyscyplinę, którą sobie narzucił, opisują Ammianus (XVI, 5) i sam Julian. Pierwszy chwali, a drugi (Misopogon) udaje, że wyśmiewa sposób życia, który - biorąc pod uwagę, że chodzi o władcę z domu Konstantyna - może słusznie budzić zdumienie.
68 "Aderat Latine ąuoąue disserendi sufficiens sermo." Ammianus Marcellinus, XV, 5. Lecz Julian, który kształcił się w greckich szkołach, zawsze uważał język Rzymian za mowę obcą i pospolitą, którą należy się posługiwać tylko w razie konieczności.
69 Nie znamy ówczesnego urzędu tego doskonałego sługi, którego Julian uczynił później prefektem Galii. Sallust został rychło odwołany wskutek zazdrości cesarza. Możemy jeszcze teraz przeczytać rozsądną, choć pedantyczną rozprawkę, w której Julian ubolewa nad utratą tak wartościowego przyjaciela, oświadczając jednocześnie, że zawdzięcza mu swą sławę. Zob. la Bleterie, Wstęp do Vie de Jovien.
70 Ammianus (XVI, 2, 3) wydaje się o wiele bardziej zadowolony z powodu sukcesu osiągniętego w tej pierwszej wyprawie aniżeli sam Julian, który przyznaje szczerze, że nie dokonał niczego ważnego i że uciekał przed wrogiem.
71 Ammianus Marcellinus, XVI, 7. Libaniusz (Oratio X] wyraża się korzystniej o wojskowych talentach Marcellusa. Julian wyraża przypuszczenie, że nie odwołano by go z taką łatwością, gdyby nie dał także innych powodów do urazy dworu.
72 "Severus, non discors, noc arrogans, sedlonga militiae frugalitate compertus; et eum recta prae-euntem secuturus, ut ductorem morigerus miles." Ammianus Marcellinus, XVI, 11; Zosimos, III [2].
7 3 O zamiarach współpracy pomiędzy Julianem i Barbatio i jej niepowodzeniu - por. Ammianus Marcellinus (jw.) i Libaniusz (Oratio X).
74 Ammianus Marcellinus (XVI, 12) opisuje z właściwą sobie przesadną elokwencją osobę i charakter Chnodomara. "Audax et fidens ingenti robore lacertorum, ubi ardor proelii sperabatur immanis, equo spumante, sublimior, erectus in iaculum formidandae vastitatis, armorumąue nitore conspicuus: antea strenuus et miles, et utilis praeter caeteros ductor... Decentium Caesarem superavit aequo Martę congressus."
75 Po bitwie Julian próbował przywrócić rygory starej dyscypliny, wystawiając tych uciekinierów w kobiecych przebraniach na pośmiewisko całego obozu. W kolejnej kampanii oddział ten szlachetnie odzyskał swój honor. Zosimos, III [3].
76 Sam Julian w Oratio [adS. P. Q. Atheniensem} wyraża się o bitwie pod Strasburgiem skromnie, lecz świadom swych zasług; "Emachesamen uk akleos, isos kai eis hymas aphiketo hę toiaute mache." Zosimos porównuje ją ze zwycięstwem Aleksandra nad Dariuszem; my jednak nie możemy się dopatrzyć żadnego z owych przebłysków wojskowego geniuszu, które skupiają uwagę wieków na przebiegu wydarzeń i zwycięstwie jednego dnia.
77 Ammianus Marcellinus, XVI, 12. Libaniusz powiększa liczbę zabitych o 2000, lecz te drobne różnice znikają wobec liczby 60 000 barbarzyńców, których Zosimos poświęcił dla chwały swego bohatera (III, 3). Moglibyśmy przypisać tę niezwykłą liczbę beztrosce kopistów, gdyby ten łatwowierny czy też stronniczy historyk nie zamienił 35-tysięcznej armii Alemanów w niezliczone hordy barbarzyńców, "plethos apeiron barbaron". Jest naszą winą, jeśli to odkrycie nie prowadzi nas do odpowiedniej nieufności przy innych okazjach.
78 Ammianus Marcellinus, jw.; Libaniusz, jw.
79 Libaniusz (Oratio lit) daje nader żywy obraz obyczajów Franków.
80 Ammianus Marcellins, XVII, 2; Libaniusz, Oratio X. Grecki orator, wskutek niezrozumienia jednego zdania u Juliana, ocenił siłę Franków na tysiąc ludzi. Ponieważ głowę miał zawsze pełną szczegółów wojny peloponeskiej, porównywał ich do Lacedemończyków, obleganych i wziętych w końcu do niewoli na wyspie Sfakterii.

398 Przypisy do rozdziału XIX
81 Julian, Oratio ad S. P. Q. Atheniensem; Libaniusz, jw. Stosownie do wyrażenia Libaniusza cesarz "dora onomaze", co la Bleterie rozumie jako uczciwe wyznanie (Vie de Julieri), zaś Walezjusz jako nędzne unikanie prawdy (ad Ammian., XVII, 2). Dom Bouąuet (Historiens de France, 1.1) przez podstawienie innego słowa, "enomise", chciałby rozwiązać tę trudność, lecz unicestwia jednocześnie istotny sens tego zdania.
82 Ammianus Marcellinus, XVII, 8; Zosimos, III (jego narrację zaciemnia domieszka fantazji); Julian, jw. Jego słowa brzmiały: "hypedeksamen men moiran tu salion ethnus, Chamabus de ekselasa". Ta różnica w traktowaniu upewnia nas w opinii, że Frankom Salickim zezwolono zachować ich siedziby w Toksandrii.
83 Ta ciekawa opowieść, którą w skrócie podał Zosimos, jest przytoczona przez Eunapiosa (Excerpta legationum) ze wszystkimi upiększeniami greckiej retoryki. Lecz milczenie Libaniusza, Ammiana i samego Juliana na ten temat stawia prawdziwość tej opowieści pod dużym znakiem zapytania.
84 Libaniusz, przyjaciel Juliana, daje wyraźnie do zrozumienia, że jego bohater napisał historię swych galijskich kampanii. Ale wydaje się, że Zosimos (III, 2) czerpał swe wiadomości tylko z Oracji ("logoi") i z listów Juliana. Rozprawa napisana pod adresem Ateńczyków zawiera dokładne, choć ogólnie ujęte sprawozdanie z wojny przeciw Germanom.
85 Ammianus Marcellinus, XVII, 1,10; XVIII, 2; Zosimos, III, Julian; jw.
86 Ammianus Marcellinus, XVIII, 2; Libaniusz, j w. Z tych siedmiu placówek cztery są obecnie miastami o pewnym znaczeniu: Bingen, Andernach, Bonn i Nuyss; pozostałe trzy, Tricesimae, Quadriburgium i Castra Herculis, lub Heraclea, już nie istnieją. Są jednak podstawy do przypuszczenia, że Holendrzy zbudowali na gruntach Quadriburgium fort Schenk (nazwa obrażająca wybredny gust Boileau). Por. d'Anville, Notice de 1'ancienne Gaule; Boileau, Epitre IV i przypisy.
87 Możemy zaufać samemu Julianowi, który daje bardzo szczegółowy opis tej sprawy (Oratio ad S. P. Q. Atheniensem). Zosimos powiększa liczbę barek o dwieście (III, 5). Jeśli przyjmiemy, że 600 barek przewoziło przeciętnie po 70 ton zboża każda, wyniknie z tego, że wywieźli oni 120 000 korców (por. Arbuthnot, Weights and Measures); kraj, z którego można było wywieźć tak wiele zboża, musiał już osiągnąć wysoki stopień rozwoju swego rolnictwa.
88 Wojska już raz przedtem się zbuntowały - bezpośrednio przed drugim przekroczeniem Renu. Ammianus Marcellinus, XVII, 9.
89 Ammianus Marcellinus, XVI, 5; XVIII, 1; Mamertinus, Paneg. vet., XI, 4.
90 Ammianus Marcellinus, XVII, 3; Julian, Epist., XVII, wyd. Spanheima. Takie zachowanie niemal zasługuje na panegiryk Mamertinusa. "Ita Uli anni spatia divisa sunt, ut aut Barbaros domitet, aut civibus iura restituat; perpetuum professus, aut contra hostem, aut contra vitia, certamen."
91 Libaniusz, Oratio parentalis w Imp. Julian., 38 - Bibliotheca Graeca Fabriciusa, t. VII.
92 Julian, Misopogon. Prymitywny stan Paryża jest przedstawiony szczegółowo przez Henryka Walezjusza (Ad Ammian., XX, 4), jego brata Hadriana Walezjusza (lub de Valois) oraz przez pana d'Anville'a (w rozprawach każdego z nich o starożytnej Galii), przez księdza de Longuerue (Description de la France, t. I) i pana Bonamy w Memoires de 1'Academie des Inscriptions, t. XV.
93 "Ten philen Leuketian." Julian, Misopogon. Leucetia lub Lutetia była to starodawna nazwa miasta, które - stosownie do mody czwartego wieku - przybrało od swego terytorium nazwę Parisii.
94 Julian, Misopogon.
ROZDZIAŁ XX
1 Data powstania Institutiones divinae Laktancjusza była przemiotem dokładnych dyskusji, ustalono trudności i zaproponowano rozwiązania, wybieg zaś znaleziono w pomyśle dwóch

Przypisy do rozdziału XX 399
pierwotnych wydań: pierwsze - z czasów prześladowań Dioklecjana, i drugie - z czasów Licyniusza. Zob. Dufresnoy, Praefatio; Tillemont, Memoires ecclesiastiąues, t. VI; Lardner, Credibility ofthe Gospel History, cz. II, t. VII. Jeśli chodzi o mój pogląd, to jestem prawie pewny, że Laktancjusz zadedykował swe Institutiones władcy Galii w okresie, gdy Galeriusz, Maksymin, a nawet Licyniusz prześladowali chrześcijan, tzn. między 306 a 311 r.
2 Laktancjusz, Institutiones divinae, I, 1; VII, 26. Pierwszego i najważniejszego z tych zdań w istocie brakuje w 28 rękopisach, lecz znajduje się w dziewiętnastu. Jeśli zbadamy względną wartość tych rękopisów, to okaże się, że jeden z nich, mający już 900 lat i znajdujący się w bibliotece króla Francji, zdanie to zawiera, jest ono jednak pominięte w poprawnym rękopisie w Bolonii, który według de Montfaucona - pochodzi z VI lub VII w. (Diarium Italicum). Większość wydawców (z wyjątkiem Isaeusa, por. Lactancius, wyd. Dufresnoy, 1.1) wyczuwała w tym zdaniu oryginalny styl Laktancjusza.
3 Euzebiusz, Vita Const., I, 27-32.
4 Zosimos, II, 29.
5 Obrzęd ten zawsze stosowano przyjmując kogoś w szeregi katechumenów (Bingham, Christian Antiąuities, X, 1; Dom Chardon, Histoire des Sacremens, 1.1). Konstantyn poddał się temu obrzędowi dopiero (Euzebiusz, jw., IV, 61) bezpośrednio przed przyjęciem chrztu i przed swą śmiercią. Z powiązania tych dwóch faktów Walezjusz {ad loc. Euseb.) wyciągnął wniosek, z którym godzi się, acz niechętnie, Tillemont (Histoire des empereurs, t. IV), a przeciwstawia mu się za pomocą słabych argumentów Mosheim.
6 Euzebiusz, IV, 61-63. Legendę o chrzcie Konstantyna w Rzymie na trzynaście lat przed jego śmiercią zmyślono w VIII w., aby należycie umotywować jego donację. Taki jest jednak postęp wiedzy, że legenda, za którą się opowiada bez rumieńca kardynał Baronius (Annales eccl., A. D. 324, no 43-49), znajduje obecnie bardzo słabe wsparcie nawet w obrębie Watykanu. Zob. Antiquitates Christianae, t. II - dzieło wydane z sześciokrotną aprobatą Rzymu w 1751 r. przez ojca Mamachi, uczonego dominikanina.
7 Kwestor lub sekretarz, który był autorem prawa w Kodeksie Teodozjańskim, wkłada w usta swego pana obojętne słowa: "hominibus supra dictae religionis" (1. XVI, tit. II, lex 1). Urzędnik dla spraw kościelnych mógł już użyć stylu nacechowanego pobożnością i szacunkiem: "tes enthesmu kai hagiotates katholikes threskeias" - prawowita, najświętsza i katolicka religia. Por. Euzebiusz, X, 6.
8 Kodeks Teodozjański, 1. II, tit. VII, leg. 1; Kodeks Justyniana, 1. III, tit. XII, leg. 3. Konstantyn nazywa dzień Pana "dies solis" - nazwa, która nie mogła razić uszu jego pogańskich poddanych.
9 Kodeks Teodozjański, ks. XVII, tyt. X, pr. l. Godefroy w charakterze komentatora (t. VI) próbuje usprawiedliwić Konstantyna. Lecz bardziej gorliwy Baronius (Annal. eccl., A. D. 321, no 18) potępia sprawiedliwie i szorstko jego pogańskie postępowanie.
10 Teodoret (I, 18) wydaje się sugerować, jakoby Helena dała swemu synowi chrześcijańskie wychowanie; możemy być jednak pewni faktu - przez wzgląd na wyższy autorytet Euzebiusza (Vita Const., III, 47) - że ona sama zawdzięczała Konstantynowi swą wiedzę o chrześcijaństwie.
11 Zob. medale Konstantyna u Du Cange'a i Banduriego. Biorąc pod uwagę, że tylko nieliczne miasta zachowały przywilej ich bicia, należy uznać, że niemal wszystkie medale tego okresu pochodziły z mennicy i miały sankcję cesarza.
12 Panegiryk Eumeniusza (szósty wśród Paneg. vet.), wygłoszony na kilka miesięcy przed wojną w Italii, obfituje w bezsporne dowody przesądów pogańskich Konstantyna i jego szczególnej czci dla Apollina, czyli Słońca. Aluzję do tego czyni Julian (Oratio VII, "apoleipon se"). Zob. Commentaire de Spanheim sur Les Cesars.
13 Konstantyn, Oratio ad sanctos, 25. Można jednak łatwo wykazać, że tłumacz grecki poprawił sens łacińskiego oryginału, a stary cesarz mógł wspominać prześladowania Dioklecjana z odrazą żywszą od tej, którą odczuwał w dniach swej młodości i pogaństwa.

400 Przypisy do rozdziału XX
14 Zob. Euzebiusz, VIII, 13; IX, 9; Vita Const., I, 16, 17; Laktancjusz, Institutiones dińnae, I, 1; Cecyliusz, De mortibus persecutorum, 25.*
15 Laktancjusz (ibid. 48) zachował pierwotny łaciński tekst, zaś Euzebiusz (X, 5) dał greckie tłumaczenie tego wieczystego edyktu, uwzględniającego też niektóre zarządzenia natury prowizorycznej.
16 Panegiryk na cześć Konstantyna, wygłoszony w siedem lub osiem miesięcy po edykcie mediolańskim (Gothofred, Chronolog. legum; Tillemont, Histoire des empereurs, t. IV), zawiera godne uwagi słowa: "Summe rerum sator, cuius tot nomina sunt, ąuot linguas gentium esse voluisti, ąuem enim te ipse dici velis, scire non possumus." (Paneg. vet., VIII, 26). Tłumacząc postępy Konstantyna w wierze, Mosheim wykazuje pomysłowość, subtelność i rozwlekłość.
17 Por. wytworny opis Laktancjusza (Institutiones divinae, V, 8), który wyraża się nazbyt jasno i jednoznacznie jak na ostrożnego proroka.
18 Chrześcijańskie poglądy polityczne wyjaśnia Grotius: De iure belli et pacis, I, 3, 4. Grotius był republikaninem i wygnańcem, lecz jego łagodny charakter skłaniał go do popierania władzy panującej.
19 Tertulian, Apologetyk, 32,34-36. "Tamennunąuam Albiniani, necNigriani velCassianiinveniri potuerunt Christianf (Ad Scapulam, 2). Jeśli to twierdzenie jest ściśle prawdziwe, to wyklucza ono ówczesnych chrześcijan z wszelkich urzędów cywilnych i wojskowych, które zobowiązywałyby ich do czynnej służby pod wodzą wielkorządców. Zob. Moyle, Works, t. II.
20 Zob. dzieło chytrego Bossueta, L'histoire des \ariations des Eglises Protestantes (t. III), i złośliwego Bayle'a (t. II). Piszę o Bayle'u, gdyż to on był zapewne autorem Avis aux refugies; por. Dictionnaire critiąue de Chauffepie, t. I, cz. II.
2' Buchanan był najwcześniejszym lub przynajmniej najsłynniejszym z wczesnych reformatorów, którzy uzasadniali teorię oporu. Zob. jego dialog: De iure regni apud Scotos, t. II, wyd. fol. Ruddiman.
22 Laktancjusz, Institutiones divinae, I, 1. Euzebiusz w Historii, Żywocie Konstantyna i Oracji nieustannie podkreśla boskie prawo Konstantyna do Cesarstwa.
23 Nasza niepełna wiedza o prześladowaniu Licyniusza wywodzi się od Euzebiusza (Hist. ecd. X, 8; Vita Const., I, 49-56; II, l-2); Aureliusz Wiktor pisze o jego okrucieństwie raczej ogólnikowo.
24 Euzebiusz, Vita Const., II, 24-^2, 48-60.
25 Na początku zeszłego wieku papiści angielscy stanowili tylko jedną trzydziestą, a protestanci francuscy jedną piętnastą część swoich społeczeństw, wśród których duch i siła każdej z tych mniejszości wzbudzały obawy. Por. raporty, które Bentivoglio (wówczas nuncjusz w Brukseli, a później kardynał) wysyłał na dwór papieski w Rzymie (Relazione, t. II). Bentivoglio był człowiekiem żądnym wiedzy, dobrze poinformowanym, lecz niezbyt obiektywnym.
26 Ta obojętność Germanów przejawia się jednolicie w historii nawrócenia każdego z plemion. Legiony Konstantyna rekrutowały się z Germanów (Zosimos, II, 15), ale już dwór jego ojca pełen był chrześcijan (Euzebiusz, Vita Const., I).
27 "De his qui armaproiiciunt in pace, placuit eos abstinere a communione." (Concil. Arelat., Canon III). Najlepsi badacze odnoszą słowo "pace" do pokoju Kościoła.
28 Euzebiusz stale traktuje drugą wojnę domową przeciw Licyniuszowi jako coś w rodzaju religijnej krucjaty. Na prośbę tyrana niektórzy chrześcijanie powrócili do swoich "stref", czyli, innymi słowy, wrócili do służby wojskowej. Ich zachowanie spotkało się później z naganą dwunastego kanonu soboru nicejskiego, jeśli tak zrozumiemy słowa tego kanonu, odrzucając nieścisły i ogólnikowy sens nadany mu przez greckich tłumaczy, Balsamona, Zonarasa i Aleksego Aristenosa. Por. Beveridge, Pandectae Ecd. Graec., t, I; t. II, s. 78; przypisy.
29 "Nomen ipsum crucis absit non modo a corpore civium Romanorum, sedetiam a cogitatione, oculis, auribus." Cycero, Pro Rabirio, 5. Chrześcijańscy autorzy: Justyn, Minucjusz Feliks, Tertulian,
* Stanowisko Gibbona w sprawie autora tej rozprawy - zob. przyp. 40 do tegoż rozdziału (przyp. red.).

Przypisy do rozdziału XX 401
Hieronim i Maksym z Turynu przebadali z pewnym powodzeniem figurę krzyża lub jego podobieństwa niemal w każdym tworze natury lub sztuki, jak np. w przecinaniu się południka z równoleżnikiem, w twarzy ludzkiej, latającym ptaku, pływającym człowieku, maszcie i rei, pługu, sztandarze itd., itd. Por. Lipsius, De cruce, I, 9.
30 Aureliusz Wiktor [De Caesaribus, 41] traktuje to prawo Konstantyna jako jeden z przykładów jego pobożności. Edykt, przynoszący taki zaszczyt chrześcijaństwu, winien był znaleźć miejsce w Kodeksie Teodozjańskim zamiast pośredniej wzmianki, która, jak się zdaje, wynika z porównania tytułów V i XVIII w księdze IX.
31 Euzebiusz, Vita Const., I, 40. Ten posąg, albo przynajmniej znak krzyża i inskrypcję, można przypisać z większym prawdopodobieństwem drugiej albo nawet trzeciej wizycie Konstantyna w Rzymie. Bezpośrednio po klęsce Maksencjusza umysły członków senatu i ludu rzymskiego były raczej nie przygotowane na przyjęcie takiego pomnika.
32 Agnoscas, regina, libens mea signa necesse est; In ąuibus effigies c rud s aut gemmata refulget Aut longis solido ex auro praefertur in hastis. Hoc signo invictus, transmissis Alpibus ultor Servitium solvit miserabile Constantinus.
Christus purpureum gemmanti textus in auro Signabat Labarum, clipeorum insignia Christus Scripserat; ardebat summis crux addita cristis. Prudencjusz, Contra Symmachum, I, 464, 486.
33 Pochodzenie i znaczenie słowa "lab ar urn" lub "laborum", którym posługują się Grzegorz z Nazjanzu, Ambroży, Prudencjusz i in., wciąż pozostają całkowicie nieznane mimo wysiłków badaczy, którzy bezskutecznie - w poszukiwaniu etymologii - poddawali torturom język: łaciński, grecki, hiszpański, celtycki, niemiecki, iliryjski, armeński i in. Zob. Du Cange, Glossarium adscriptores mediae et infimae latinitatis; pod "Labarum"; oraz Godefroy, Prolegomena ad Cod. Theod., t. II.
34 Euzebiusz, Vita Const., I, 30-31. Baronius (Annales Eccl., A. D. 312, no 26) wyrył wizerunek labarum.
35 "Transversa X litera, summo capite circumflexo, Christum in scutis notat." (Cecyliusz, De mortibus persecutorum, 44). Cuper (Ad mort. persecutor, w wyd. Laktancjusza, t. II) i Baronius (A. D. 312, no 25) przepisali ze starożytnych zabytków kilka przykładów tych znaków, takich jak -P lub L które w chrześcijańskim świecie stały się bardzo modne.
36 Euzebiusz, Vita Const., II, 7-9. Datuje on pojawienie się labarum sprzed wyprawy do Italii. Lecz z jego narracji wydaje się wynikać, że nigdy nie pokazywano tego sztandaru na czele armii, zanim Konstantyn, w dziesięć lat później, nie ogłosił się wrogiem Licyniusza i zbawcą Kościoła.
37 Kodeks Teodozjański, ks. VI, tyt. XXV; Sodzomen, I, 4; Teofanes, Chronographia, s. 11. Teofanes żył pod koniec drugiej połowy VIII w., prawie pięćset lat po Konstantynie. Późniejsi Grecy nie byli skłonni posługiwać się w polu sztandarem Cesarstwa i chrześcijaństwa. Chociaż przywoływali wszelki zabobon w dziele obrony, obietnica zwycięstwa wydawałaby się im zbyt śmiałą fantazją.
38 Ksiądz du Voisin utrzymuje, że istnieje kilka takich medali, cytując na ten temat pewną rozprawę jezuity - ojca de Grainville'a.
39 Tertulian, De corona militis, 3; Atanazy Wielki, t. I [Oratio de incarnatione Verbi Dei, 48]. Uczony jezuita Petavius (Dogmata Theolog., XV, 9, 10) zebrał na temat zalet krzyża wiele podobnych sądów, które w minionym wieku wprawiały w zakłopotanie protestanckich uczestników dysput.
40 Cecyliusz, De mortibus persecutorum, 44. Jest rzeczą pewną, że ta historyczna oracja
26 - Gibbon t. 2

402 Przypisy do rozdziału XX
została ułożona i ogłoszona w czasie, gdy Licyniusz, jako władca Wschodu, wciąż cieszył się przyjaźnią Konstantyna i chrześcijan. Każdy czytelnik o wyrobionym smaku pojmie, że styl tego utworu jest różny i gorszy od stylu Laktancjusza. Taką też opinię wyrażają Le Clerc (Bibliotheąue ancienne et modernę, t. III) i Lardner (Credibility of the Gospel History, ci. II, t. VII). Z tytułu utworu i z imion Donatusa i Cecyliusza wysnuwają obrońcy tezy, że autorem jest Laktancjusz (por. P. Lestocą, t. II), trzy argumenty, lecz każdy z nich jest słaby i ułomny; niemniej - wzięte razem posiadają dużą wagę. Osobiście często się wahałem i będę pokornie podążał za rękopisem Colberta, nazywając autora (kimkolwiek był): Cecyliuszem.
41 Cecyliusz, De mortibus persecutorum, 46. Wydaje się, że pewną rację ma pan de Yoltaire, który (Oeuvres, t. XIV) przypisuje powodzenie Konstantyna większej sławie jego labarum nad sławę anioła Licyniusza. Lecz nawet ten anioł jest korzystnie przedstawiony przez Pagiego, Tillemonta, Fleury'ego i innych autorów, którzy chętnie powiększają swe zasoby cudów.
42 Prócz tych dobrze znanych przykładów Tollius (Wstęp do tłumaczenia dzieła Longinusa przez Boileau) odkrył wizję Antygona, który zapewniał swoich żołnierzy, że widział pentagon (symbol bezpieczeństwa) ze słowami "Pod tym znakiem zwyciężysz", Tollius jednak w sposób niewybaczalny zapomniał podać źródło, a jego własne oblicze, literackie i moralne, nie jest wolne od skaz (por. Chauffepie, Dictionnaire critiąue, t. IV). Nie przywołując na świadectwo milczenia Diodora, Plutarcha, Justyna i innych, możemy zauważyć, że Polyaenus, który w odrębnym rozdziale (IV, 6) zebrał dziewiętnaście forteli wojskowych Antygona, zupełnie jest nieświadom tej tak godnej uwagi wizji.
43 "Instinctu Divinitatis, mentis magnitudine." Inskrypcję tę na tryumfalnym łuku Konstantyna, skopiowaną przez Baroniusa, Grutera i in., może do tej pory oglądać każdy ciekawy podróżnik.
44 "Habes profecto aliąuid cum Ula mente Divina secretum; quae delegata nostra Diis Minoribus cura uni se tibi dignatur ostendere." Paneg. vel. [VIII], 2.
45 Pan Freret (Memoires de TAcademie des Inscriptions, t. IV) tłumaczy wiele cudów starożytności przyczynami natury fizycznej, zaś Fabricius, atakowany przez obie strony, na próżno próbuje umieścić niebieski krzyż Konstantyna pomiędzy efektami światła słonecznego. Bibliotheca Graeca, t. VI.
46 Nazarius (Paneg. vet., IX, 14-15). Nie jest rzeczą konieczną wymieniać późniejszych pisarzy, których niewybredny apetyt i zachłanność sprawiły, że połknęli nawet haczyk poganina Na-zariusa.
47 Pojawienie się Kastora i Polluksa, w szczególności, aby ogłosić zwycięstwo macedońskie, jest poświadczone przez historyków i publiczne pomniki. Por. Cycero, O naturze bogów, II, 2; III, 5, 6; Florus, II, 12; Waleriusz Maksymus, I, 8, nr l. A jednak najświeższy z tych cudów został opuszczony, a pośrednio zaprzeczył mu Liwiusz (XLV, 1).
48 Euzebiusz, Vlta Const., I, 28-30. Lecz milczenie tego samego Euzebiusza w jego Historii głęboko odczuli ci obrońcy tezy o cudzie, którzy zachowali pewną wrażliwość.
49 Relacja Konstantyna zdaje się wskazywać na to, że widział on krzyż na niebie, zanim - w wojnie przeciw Maksencjuszowi - przekroczył Alpy. Miejscem tego cudu - stosownie do lokalnych próżności - miały być Treves, Besancon i in. Por. Tillemont, Histoire des empereurs, t. IV.
50 Pobożny Tillemont (Memoires ecclesiastiąues, t. VII) odrzuca z westchnieniem pożyteczne Akta Artemiusza, weterana i męczennika, który jako naoczny świadek potwierdza wizję Konstantyna.
51 Obrońcy tezy o wizji nie mogą przytoczyć ani jednego świadectwa ojców z czwartego i piątego wieku, którzy w swych wielotomowych pismach czczą nieustannie tryumf Kościoła i Konstantyna. Biorąc pod uwagę, że ci czcigodni mężowie nie odczuwali jakiejkolwiek awersji do cudów, możemy podejrzewać (a podejrzenie to jest poparte przez niewiedzę Hieronima), że nikt spośród nich nie znał żywota Konstantyna, który napisał Euzebiusz. Tę pracę odzyskano

Przypisy do rozdziału XX 403
dzięki pilności ludzi, którzy tłumaczyli jego Historię Kościoła lub dzieło to kontynuowali i którzy w wielu barwach przedstawili wizję krzyża.
52 Gelazjusz z Kyzikos, w Acta Concil. Nic., I, 4.
53 Godefroy był pierwszym, który w 1643 roku (Not. ad Philostorgium, I, 6) dał wyraz wątpliwości w odniesieniu do cudu, który z równą gorliwością był aprobowany pzez kardynała Baroniusa i Centurie Magdeburskie. Od tego czasu wielu protestanckich badaczy skłania się ku powątpiewaniu i niewierze. Zarzuty z dużą siłą sformułował pan Chauffepie (Dictionnaire critiąue, t. IV), natomiast w 1774 r. ksiądz du Yoisin, doktor Sorbony, ogłosił apologię, która zasługuje na pochwałę z uwagi na erudycję i umiarkowanie autora.
54 Lors Constantin dit ces propres paroles:
J'ai renverse le culte des idoles:
Sur les debris de leurs temples fumans
Au Dieu du Ciel j'ai prodiąue /'encens.
Mais tous mes soins pour są grandeur supreme
N'eurent jamais d'autre objet que moi-meme;
Les saints autels rietoient a mes regards
Qu'un marchepie du tróne des Cesars.
L'ambition, lafureur, les delices
Etoient mes dieux, avoient mes sacrifices.
L'or des Chretiens, leurs intrigues, leur sang
Ont cimente ma fortunę et mon rang.
Wiersz, który zawiera te linijki, może być czytany z dużą przyjemnością, niemniej powoływanie się nań jest niewłaściwe.
55 Tym ulubieńcem był prawdopodobnie wielki Osius, biskup Kordoby, który przekładał pasterską troskę o cały Kościół nad zarząd pojedynczej diecezji. Jego charakter jest wspaniale, choć zwięźle opisany przez Atanazego [t. II]. Por. Tillemont, Memoires ecclesiastiques, t. VII. Osiusa oskarżano, być może niesprawiedliwie, że opuścił dwór z pokaźną fortuną.
56 Zob. Euzebiusz, Vita Const., passim; Zosimos, II, 29.
57 Chrześcijaństwo Laktancjusza było raczej moralnej aniżeli mistycznej natury. Prawowierny Buli powiada: "Erat paene rudis disciplinae Christianae, et in rhetorica melius ąuam in theologia versatus." Defensio Fidei Nicenae, sectio II, 14.
58 Fabricius, ze swą zwykłą pracowitością, ułożył listę trzystu do czterystu autorów, cytowanych w Praeparatio evangelica Euzebiusza. Por. Bibliotheca Graeca, V, 4, t. VI.
59 Zob. Konstantyn W., Oratio ad Sanctos, 19, 20. Opiera się on głównie na mistycznym akrostychu, ułożonym w szóstej erze po potopie przez Sybillę Erytrejską, a przetłumaczonym przez Cycerona na łacinę. Pierwsze litery trzydziestu czterech wierszy greckich tego poematu tworzą prorocze zdanie: "Jezus Chrystus, Syn Boży, Zbawca świata."
60 W swej parafrazie Wergiliusza cesarz często poprawiał ten łaciński tekst i zmieniał jego dosłowne znaczenie. Zob. Blondell, Des Sibylles, I, 14-16.
6' Różne roszczenia dotyczące starszego i młodszego syna Polliona, Julii, Druzusa, Marcellusa nie dadzą się pogodzić z chronologią, historią i zdrowym rozsądkiem Wergiliusza.
62 Zob. Lowth, De sacra poesi Hebraeorum praelect., XXI. W swych rozważaniach nad czwartą eklogą szacowny biskup Londynu okazał erudycję, smak i pomysłowość oraz umiarkowany entuzjazm, który pobudza jego fantazję, nie obniżając wagi sądów.
63 Różnice pomiędzy jawnymi i tajemnymi częściami służby Bożej, missa catechumenorum i missa fldelium, oraz mistyczna zasłona, którą pobożność lub polityka pokryła tę drugą, znajdują rozsądne wytłumaczenie w dziele Thiersa, Exposition du Saint Sacrament, I, 8-12. Biorąc jednak pod uwagę, że w tej sprawie trudno papistów darzyć zaufaniem, czytelnik protestancki będzie raczej polegał na dziele uczonego Binghama, Antiąuities, X, 5.
64 Por. Euzebiusz, Vita Const., IV, 15-32, i ogólny ton kazania Konstantyna. Wiara i na-

404 Przypisy do rozdziału XX
bożność cesarza stanowiły pozornie słuszny argument na rzecz tezy Baroniusa o jego wczesnym chrzcie.
65 Zosimos, II, 29.
66 Euzebiusz, Vita Const., IV, 15, 16.
61 Teorię i praktykę starożytności w odniesieniu do sakramentu chrztu szczegółowo wyjaśnili następujący autorzy: Dom Chardon, Histoire de Sacremens, 1.1; Dom Martenne, De ritibus ecclesiae antiąuis, t. I; oraz Bingham, Christian Antiąuities, tomy X i XI. Warto tu wspomnieć okoliczność, w której późniejsze Kościoły odeszły od starodawnego zwyczaju. Sakrament chrztu, nawet w zastosowaniu do niemowląt, pociągał od razu za sobą konfirmację i świętą komunię.
68 Ojcowie, którzy potępiali tę przestępczą zwłokę, nie mogli zaprzeczyć pewnej i zwycięskiej skuteczności chrztu przyjętego bodaj na łożu śmierci. Pomysłowa retoryka Chryzostoma mogła znaleźć tylko trzy argumenty przeciw tym rozsądnym chrześcijanom. 1. Winniśmy kochać cnotę i poszukiwać jej dla niej samej, a nie tylko dla nagrody. 2. Może nas zaskoczyć śmierć bez możliwości chrztu. 3. Mimo że znajdziemy się w niebie, będziemy stamtąd tylko mrugać jak małe gwiazdy - w porównaniu ze słońcami prawości, które ukończyły swój przewidziany bieg pracowicie, zwycięsko i chwalebnie. Chryzostom, Epist. ad Hebraeos, Homil. XIII - wg Chardona, Histoire des Sacremens, 1.1. Sądzę, że tej praktyki odkładania chrztu, chociaż pociągała za sobą jak najbardziej zgubne konsekwencje, nie potępił żaden sobór powszechny ani synod prowincjalny, ani jakikolwiek publiczny akt czy deklaracja Kościoła. Znacznie mniej ważne powody z łatwością pobudzały gorliwość biskupów.
69 Zosimos, II [29]. To niezbyt pomysłowe fałszerstwo zostało bardzo surowo potraktowane przez wszystkich historyków Kościoła z wyjątkiem Baroniusa (A.D. 324, nr 15-28), który miał okazję posłużenia się tym niewiernym autorem przeciw arianinowi Euzebiuszowi.
70 Euzebiusz [Vita Const.], IV, 61-63. Biskup Cezarei z największym zaufaniem dopuszcza zbawienie Konstantyna.
71 Tillemont, Histoire des empereurs, t. IV. Grecy, Rosjanie, a w ciemniejszych czasach sami Latyni chcieli umieścić Konstantyna w poczcie świętych.
72 Por. Księga III i IV jego Żywota. Zwykł on mówić, że niezależnie od tego, czy wiarę Chrystusa głosi się fałszywie, czy prawdziwie, ma on powody do radowania się (III, 58).
73 Pan de Tillemont (jw.) bronił mocno i z zapałem dziewiczej czystości Konstantyna przeciw pewnym złośliwym insynuacjom poganina Zosimosa.
74 Autor Histoire politiąue et philosophiąue des Indes (t. I) potępia prawo Konstantyna dające wolność wszystkim niewolnikom, którzy przyjmowali chrześcijaństwo. W istocie cesarz wydał prawo zabraniające Żydom obrzezania niewolników, a może nawet ich posiadania (por. Euzebiusz, Vita Const., IV, 27, oraz Kodeks Teodozjański, ks. XVI, tyt. IX - z komentarzem Godefroya, t. VI). Ten ograniczony wyjątek odnosił się tylko do Żydów, zaś wielka rzesza niewolników, będących własnością panów chrześcijańskich lub pogańskich, nie mogła poprawić swej doczesnej doli przez zmianę religii. Nie wiem, jakie to źródła zwiodły księdza Raynala, tym bardziej że całkowity brak cytatów zuboża w niewybaczalny sposób jego zajmującą historię.
75 Acta Sancti Sihestri; Hist. Eccl. Nicephor. Callist., VII, 34 - apudBaronium Anna! Eccl., A.D. 324, nr 67, 74. Takie świadectwo jest dość marne, lecz okoliczności te są na tyle prawdopodobne, że uczony dr Howell (History of the World, t. III) przyjmuje je bez skrupułów jako prawdziwe.
76 Historycy Kościoła (por. Sodzomen, II, 6; Teodoret, I, 23, 24) opisują z namaszczeniem nawrócenie barbarzyńców za panowania Konstantyna. Lecz Rufinus, łaciński tłumacz Euzebiusza, zasłużył sobie, by go uważać za prawdziwy autorytet. Informacje zaczerpnął on - rzecz ciekawa - od jednego z towarzyszy apostoła Etiopii oraz od księcia iberyjskiego Bacuriusa, który był komesem domowników. Ojciec Mamachi dał obfitą kompilację na temat postępów chrześcijaństwa - w pierwszym i drugim tomie swego wielkiego, choć niedoskonałego dzieła.
77 Euzebiusz (Vita Const., IV, 9) podaje naglący i patetyczny list Konstantyna na rzecz chrześcijańskich braci w Persji.

Przypisy do rozdziału XX 405
78 Por. Basnage, Histoire des Juifs, t. VII, VIII, IX. Żmudna ciekawość tego autora podąża za żydowskimi wygnańcami do krańców globu.
79 Teofil będąc jeszcze dzieckiem został oddany przez rodaków z wyspy Diwa jako zakładnik Rzymianom, którzy wychowali go w pobożności i wykształcili w naukach. Malediwy, których stolicą jest Małe lub Diwa, stanowią archipelag 1900-2000 małych wysepek na Oceanie Indyjskim. Starożytni nie znali dobrze tych wysepek, lecz opisali je w IX w. dwaj podróżnicy muzułmańscy. Renaudot, Geographia Nubiensis; D'Herbelot, Bibliotheąue orientale; Histoire generale des voyages, t. VIII.
80 Filostorgiusz, III, 4-6, z uczonymi uwagami Godefroya. Narracja historyczna wkrótce gubi się w poszukiwaniach dotyczących położenia Raju, relacjach o dziwnych potworach etc.
81 Patrz list Osiusa, wg Atanazego, 1.1. Publiczny protest, z jakim Osius musiał wystąpić wobec syna, zawierał w sobie te same zasady rządów kościelnych i cywilnych, które Osius poprzednio wpajał potajemnie w umysł jego ojca.
82 Pan de la Bastie (Memoires de 1'Academie des Inscriptions, t. XV) jasno wykazał, że August i jego następcy spełniali we własnej osobie wszystkie funkcje, jakie pełni pontifex maximus, czyli najwyższy kapłan Cesarstwa Rzymskiego.
83 Stopniowo odmienna praktyka zaczęła przeważać w Kościele Konstantynopola, dopóki sztywny Ambroży nie rozkazał Teodozjuszowi wycofać się poza balaski i pouczył go o różnicy pomiędzy królem a kapłanem. Por. Teodoret, V, 18,
84 Przy stole cesarza Maksymusa Marcin, biskup Tours, przyjął kielich z rąk służącego i dał go towarzyszącemu mu prezbiterowi, zanim zezwolił pić cesarzowi; Marcina obsługiwała przy stole sama cesarzowa (Sulpicjusz Sewer, Vita Sancti Martini, 23, oraz Dialog II, 7). Można się jednak zastanawiać, czy te niezwykłe honory oddawano biskupowi czy świętemu. Honory oddawane biskupowi można poznać z dzieła Binghama, Christian Antiąuities, II, 9; por. także Walezjusz, wg Teodoreta, IV, 6. Leoncjusz, biskup Trypolisu, narzucił wyniosły ceremoniał cesarzowej, Tillemont, Histoire des empereurs, t. IV (Patres Apostolici, t. II).
85 Plutarch w swej rozprawie na temat Izys i Ozyrysa informuje nas, że po objęciu tronu władców Egiptu, którzy nie byli dotąd kapłanami, wprowadzano do stanu kapłańskiego.
86 Liczby te nie zostały ustalone przez jakiegokolwiek starożytnego pisarza lub jakiś źródłowy spis, a niepełne wykazy kościołów na Wschodzie są stosunkowo świeżej daty. Z ogromną pilnością i cierpliwością Karol a Santo Paolo, Łukasz Holstenius i Bingham przebadali wszystkie diecezje Kościoła katolickiego, które łącznie obejmowały obszar niemal równy Cesarstwu Rzymskiemu. Księga IX Christian Antiąuities daje bardzo szczegółową mapę geografii kościelnej.
8 7 Na temat tych wiejskich biskupów nazywanych "chorepiscopi", którzy mieli prawo głosowania w synodach i nadawania niższych święceń - por. Thomassin, Discipline de l'Eglise, t. I, oraz Chardon, Histoire des Sacremens, t. V. Pojawiają się oni dopiero w IV w. i godność tę, o wątpliwym charakterze, wzbudzającą zazdrość prałatów, zniesiono pod koniec wieku X zarówno na Wschodzie, jak i na Zachodzie.
88 Thomassin w swym dziele (t. II) omówił szczegółowo sprawę wyboru biskupów w ciągu pierwszych pięciu wieków, zarówno na Wschodzie, jak i na Zachodzie; zdradza on jednak stronniczość na rzecz biskupiej arystokracji. Bingham (IV, 2) wykazuje umiarkowanie, a Chardon (jw.) pisze w tej sprawie jasno i zwięźle.
89 "Incredibilismultitudo non solum ex eo oppido (Tours), sedetiamex vicinis urbibus adsuffragia ferenda convenerat, etc." Sulpicjusz Sewer, Vita Sancti Martini, 1. Sobór w Laodycei (kanon XIII) zabrania tłumnych zebrań i tumultów, a Justynian ogranicza prawo wyborcze do szlachty. Novellae, CXXIII, 1.
90 Sydoniusz Apollinaris ujawnia w swych listach (IV, 25; VII, 5, 9) niektóre skandale Kościoła galijskiego; Galia była mniej ogładzona i mniej przekupna niż Wschód.
91 Niekiedy na mocy prawa lub umowy osiągano kompromis: biskupi albo lud wybierali jednego z trzech kandydatów, których proponowało drugie stronnictwo.

406 Przypisy do rozdziału XX
92 Wszystkie przykłady cytowane przez Thomassina (jw.) wydają się wyjątkowymi aktami przemocy, a nawet ucisku. Zatwierdzenie biskupa Aleksandrii traktuje Filostorgiusz jako najbardziej zgodne z procedurą (Hist. eccl., II, 11).
93 Celibat kleru w ciągu pierwszych pięciu czy sześciu stuleci był sprawą dyscypliny, a w istocie kontrowersji, której przebieg został dokładnie zbadany. Zob. w szczególności: Thomassin, op. cit., oraz Bingham, op. cit., IV, 5. Każdy z tych uczonych, lecz stronniczych badaczy ukazał jedną połowę prawdy, ukrywszy drugą.
94 Diodor Sycylijczyk zaświadcza, wyrażając przy tym swą aprobatę, że w Egipcie, Chaldei i Indiach istniał dziedziczny stan kapłański (I, 73; II, 29 i 40). Magów opisuje Ammian jako bardzo liczną rodzinę: "Per saecula multa ad praesem ima eademąue prosapia multitudo creata, Deorum cultibus dedicatur" (XXIII, 6). Auzoniusz wyraża się z czcią o "Stirps Druidarum" (Commemoratio professorum Burdigalensium, IV, 7); lecz z uwagi Cezara (Commentarii de bello Gallico, VI, 13) możemy wnosić, że w hierarchii celtyckiej było pewne miejsce na wybór i współzawodnictwo.
95 Sprawę powołania do stanu duchownego, wyświęcania, posłuszeństwa itd. traktują z dużą szczegółowością Thomassin (op. cit.) i Bingham (op. cit., IV, 4, 6, 7). Gdy brat świętego Hieronima otrzymał święcenia kapłańskie na Cyprze, diakonowie gwałtem zamknęli mu usta, by nie mógł składać uroczystego protestu, który by unieważnił święty obrządek.
96 Przywileje immunitetów, które kler uzyskał od cesarzy chrześcijańskich, zawarte są w księdze XVI Kodeksu Teodozjańskiego, a komentuje je z dostateczną szczerością uczony Godefroy, którego umysł równoważyły przeciwstawne sobie sympatie znawcy prawa cywilnego i protestanta.
97 Justynian, Novellae, CIII. Sześćdziesięciu prezbiterów lub księży, stu diakonów i czterdzieści diakonis, dziewięćdziesięciu subdiakonów, stu dziesięciu lektorów, dwudziestu pięciu kantorów oraz stu ostiariuszy - w sumie 525 osób. Ta umiarkowana liczba została ustalona przez cesarza celem złagodzenia złego położenia Kościoła, który z powodu dużo wyższej liczby dostojników popadł był w długi i płacił lichwiarskie procenty.
98 "Universus clerus ecclesiae Carthaginiensis... fere ąuingenti vel amplius; inter quos ąuamplurimi erant lectores infantuli." Victor Vitensis, Historiapersecutionis Afric. provinciae, t. 9. Te szczątki niegdyś kwitnącego Kościoła pozostały jeszcze w czasach ucisku Wandalów.
99 Liczbę siedmiu stopni ustalono w Kościele łacińskim, nie licząc stopnia biskupiego. Ale z czterech stopni najniższych zostały obecnie tylko puste i bezużyteczne tytuły.
100 Kodeks Teodozjański, ks. XVI, tyt. II, prawa 42, 43. Komentarz Godefroya i Historia Kościola Aleksandrii wskazują, jakim niebezpieczeństwem były te pobożne stowarzyszenia, które często zakłócały spokój burzliwej stolicy.
101 Edykt mediolański (De mortibus persecutorum, 48) przyznaje, poprzez jej wymienienie, że istniała pewnego rodzaju własność ziemska "ad ius corporis eorum, id est, ecclesiarum non hominum singulorum pertinentia". Taką uroczystą deklarację najwyższego dostojnika musiały przyjąć wszystkie trybunały jako zasadę prawa cywilnego.
102 "Habeat unusąuisąue licentiam sanctissimo Catholicae (ecclesiae) venerabilique concilio, decedens bonorum ąuodoptatit relinąuere." Kodeks Teodozjański, ks. XVI, tyt. II, prawo 4. Prawo to opublikowano w Rzymie w 321 r., w czasie gdy Konstantyn mógł przewidzieć możliwość zerwania z cesarzem Wschodu.
103 Euzebiusz, Hist. eccl., X, 6; Vita Const., IV, 28. Rozwodzi się on nieustannie nad hojnością chrześcijańskiego bohatera, którego osobowość i usposobienie miał możność poznać i ocenić.
1 4 Euzebiusz, Hist. eccl., X, 2-4. Biskup Cezarei, który studiował i zaspokajał smak swego pana, dał w publicznym dyskursie szczegółowy opis Kościoła Jerozolimy (Vita Const., IV, 46). Kościół ten już nie istnieje, lecz Euzebiusz dał krótki opis jego architektury i ornamentacji (ibid., III, 36). Podobnie opisuje on kościół Świętych Apostołów w Konstantynopolu (V, 58).
105 Justynian, Novellae, CXXIII, 3. Dochód patriarchów i najzamożniejszych biskupów nie został podany. Najwyższy dochód roczny urzędu biskupiego oblicza się na trzydzieści, zaś najniż-

Przypisy do rozdziału XX 407
szy - na dwa funty złota. Jako dochód średni można więc przyjąć szesnaście funtów, lecz szacunki te są dużo niższe od realnej wartości.
106 Baronius, Annales eccl., A.D. 324, nry 58, 65, 70, 71. Każdy dokument pochodzący z Watykanu jest podejrzanej natury. A jednak ten spis ma na sobie piętno starości i autentyczności. A jeśli nawet został sfałszowany, stało się to w okresie, gdy gospodarstwa rolne, a nie cale królestwa były obiektem chciwości papieży.
107 Zob. Thomassin, op. cit., t. III, ks. II, 13-15. Nie wydaje się, aby prawny podział dochodu kościelnego został ustanowiony za czasów Ambrożego i Chryzostoma. Simplicjusz i Gelazjusz, którzy byli biskupami Rzymu w drugiej połowie V w., w swych listach pasterskich traktują ten podział jako powszechnie obowiązujące prawo, które stało się już zwyczajem w Italii.
108 Ambroży, najgorliwszy apologeta przywilejów Kościoła, akceptuje bez szemrania obowiązek daniny ziemskiej. "Si tributum petit Imperator, non negamus; agri ecdesiae sohunt tributum; solvi-mus ąuae sunt Caesaris Caesari, et ąuae sunt Dei Deo; tributum Caesaris est; non negatur." Baronius usiłuje interpretować tę daninę jako akt dobroczynności raczej aniżeli obowiązek (Annales eccl., A.D. 387). Ale słowa, jeśli nie intencje Ambrożego, bardziej szczerze wyjaśnił Thomassin, op. cit., t. III, ks. II.
109 "In Arminensi synodo super ecclesiarum et clericorum privilegiis tractatu habito, usque eo dispositio progressa est, ut iuga ąuae viderentur ad ecclesiam pertinere, a publica functione cessarent inąuietudine desistente; ąuodnostra videtur dudum sanctio repulsisse." Kodeks Teodezjański, ks. XVI, tyt. II, prawo 15. Gdyby synod w Rimini wymógł wcielenie tej uchwały w życie, owa praktyczna zasługa dałaby podstawę do wybaczenia niektórych spekulatywnych herezji.
110 Dzięki Euzebiuszowi (Vita Const., IV, 27) i Sodzomenowi (1,9) upewniamy się, że Konstantyn rozszerzył i zatwierdził jurysdykcję biskupią. Niemniej Godefroy w sposób całkowicie zadowalający wykazał fałszerstwo słynnego edyktu, który nigdy nie znalazł się w Kodeksie Teodozjańskim w swym właściwym brzmieniu (por. koniec tomu VI). Jest rzeczą dziwną, że pan de Montesąuieu, który jest zarówno prawnikiem, jak i filozofem, przyjmuje ten tekst edyktu Konstantyna za prawdziwy (O duchu praw, XXIX, 16) i nie ma w stosunku doń żadnych podejrzeń.
1Ł J Jurysdykcja kościelna stała się przedmiotem namiętnych kontrowersji, przesądów i interesów. Dwie spośród najlepszych książek na ten temat, jakie wpadły mi w ręce, to: księdza de Fleury Institutions du droit canoniąue i Giannone'a Istoria civile di kapali. Umiarkowany ich ton był wynikiem położenia i temperamentów autorów. Fleury był francuskim duchownym, który uznawał autorytet parlamentów, zaś Giannone był włoskim prawnikiem, który drżał przed potęgą Kościoła. Niech mi będzie wolno dodać, że skoro moje twierdzenia ogólne wynikają z wielu szczegółowych i niepełnych faktów, muszę czytelnika skierować do tych dwóch nowszych autorów, którzy wyczerpująco omówili ten temat, albo nadmiernie rozszerzyć te przypisy.
112 Tillemont oddał, korzystając z pism Rufinusa, Teodoreta i innych, poglądy i styl Konstantyna. Memoires ecclesiastiąues, III.
113 Kodeks Teodozjański, ks. IX, tyt. XLV, prawo 4. W dziełach Fra Paolo (t. IV) znajduje się wspaniała rozprawa na temat pochodzenia, roszczeń, nadużyć i granic i^iii-.tuariów. Słusznie zauważa on, że w starożytnej Grecji mogło być 15 do 20 asyla, czyli sanktuariów; liczba, którą obecnie można znaleźć w murach jednego miasta.
114 Prawodawstwo penitencjarne ulegało ciągłemu doskonaleniu poprzez kanony synodów. Biorąc jednak pod uwagę, że wiele spraw pozostawiono dyskrecji biskupów, od czasu do czasu ogłaszali oni, idąc za wzorem rzymskiego pretora, reguły dyscypliny, które pragnęli stosować. Wśród listów kanonicznych IV stulecia najsłynniejsze pochodzą od Bazylego Wielkiego. Znajdują się one w Pandektach Beveridge'a (t. II), a przetłumaczył je Chardon w Histoire des Sacremens, t. IV.
115 Bazyli W., Epist., XLVII, u Baroniusa (Annales eccl., A.D. 370, nr 91), który celowo to przytacza, by przekonać rządzących, że nie są wyjęci spod kary ekskomuniki. W jego opinii nawet głowy królewskiej nic nie chroni przed piorunami Watykanu. Kardynał okazuje się bardziej konsekwentny aniżeli prawnicy i teologowie Kościoła we Francji.

408 Przypisy do rozdziału XX
116 Synezjusz (De regno) w sposób patetyczny biada nad upadkiem i ruiną Cyreny: "polis Helle-nis, palaion onoma kai semnon, kai en ode myria ton palai sophon, nyn penes kai katephes, kai mega ereipion". Ptolemaida, nowe miasto, znajdujące się 82 mile na zachód od Cyreny, przyjęła zaszczyt siedziby metropolitalnej Pentapolisu, czyli Górnej Libii, później przeniesionej do Sozusy. Por. Wesseling, Itineraricr, Cellarius, Geographia antiąua, t. II, cz. II; Karol a Santo Paolo, Geographia Sacra; d'Anville, Geographie ancienne, t. III; Memoires de 1'Academie des Inscriptions, t. XXXVII.
117 Długi szereg jego przodków, sięgający wstecz do Eurystenesa, pierwszego doryckiego króla Sparty, a piątego potomka w prostej linii Herkulesa, umieszczono w publicznym rejestrze Cyreny, kolonii lacedemońskiej (Synezjusz, Epist., LVII). Taki nieskalany i czcigodny rodowód tysiąca i siedmiuset lat, pomijając nawet królewskich przodków Herkulesa, nie ma sobie równego w historii ludzkości.
118 Synezjusz przed swym wyborem przedstawił cechy dyskwalifikujące go (Epist., CV). Lubił on świeckie studia i sporty; nie wytrzymywał życia w celibacie; nie wierzył w zmartwychwstanie, a nadto nie godził się na głoszenie bajek ludowi, jeśli nie wolno mu będzie jednocześnie filozofować na własny użytek. Teofilus, prymas Egiptu, który znał jego zasługi, zgodził się na ten niezwykły kompromis. Zob. żywot Synezjusza u Tillemonta, Memoires ecclesiastiąues, t. XII.
119 Por. inwektywy Synezjusza, Epist., LVII. Nominacja Andronikusa była bezprawna, biorąc pod uwagę, że pochodził on z Berenike, a więc z tej samej prowincji. Instrumenty tortur nosiły ciekawe nazwy: "piesterion", "daktylethra", "podostrabe", "rinolabis", "otagra", "cheilostro-phion" - wszystkie te przedmioty w rozmaity sposób gniotły lub rozciągały palce, nogi, nos, uszy i wargi ofiar.
120 Wyrok ekskomuniki jest wyrażony w retorycznym stylu (Synezjusz, Epist., LVIII). Metoda obejmowania nim całych rodzin, nieco niesprawiedliwa, uległa udoskonaleniu w interdyktach rozciągających się na całe narody.
121 Synezjusz, Epist., XLVII, LXXII, LXXXIX.
122 Thomassin, op. cit.; Bingham, op. cit., t. I. Kazanie uważano za najważniejszy obowiązek biskupa, lecz funkcję tę czasami powierzano takim prezbiterom, jak Chryzostom i Augustyn.
123 Królowa Elżbieta posługiwała się tym środkiem i praktykowała tę sztukę, ilekroć pragnęła przekonać lud do jakiegoś nadzwyczajnego kroku podjętego przez rząd. Szkodliwe skutki tej1 śpiewki pojął jej następca i ciężko odczuł jego syn. "Kazalnica - bęben kościoła", zob. Heylin, Life of Archibishop Laud.
124 Ci skromni mówcy przyznawali, że skoro nie mają daru czynienia cudów, próbują posiąść sztukę elokwencji.
125 Sobór w Nicei w czwartym, piątym, szóstym i siódmym kanonie uregulował w sposób zasadniczy pewne sprawy dotyczące synodów, metropolitów i prymasów. Kanony nicejskie były poddane nielitościwym manipulacjom, nadużyciom, uzupełnieniom i fałszerstwom - stosownie do interesów kleru. Kościoły podmiejskie, które podlegały (wg Rufmusa) biskupowi Rzymu, stały się przedmiotem gwałtownej kontrowersji (por. Sirmond, Opera, t. IV).
126 Mamy tylko trzydzieści trzy lub czterdzieści siedem biskupich podpisów, lecz Ado, autor raczej mierny, utrzymuje, że w soborze w Arles brało udział sześciuset biskupów. Tillemont, Memoires ecclesiastiąues, t. VI.
127 Tillemont, ibid. Beausobre, Histoire critiąue du manicheisme, t. I. Nazwę "biskup", którą Eutychiusz darzy 2048 duchownych (Annal., t. I), należy rozciągnąć daleko poza granice ordynacji ortodoksyjnej czy nawet episkopalnej.
128 Euzebiusz, Vita Const., III, 6-21; Tillemont, Memoires ecclesiastiąues, t. VI.
129 "Sancimus igitur vicem legum obtinere, ąuae a ąuatuor Sanctis Conciliis... expositae sunt aut firmatae. Praedictarum enim ąuatuor synodorum dogmata sicut sanctas Scripturas et regulas sicut leges observamus." (Justynian, Novellae, CXXXI) Beveridge (AdPandect. proleg., s. 2) zauważa, że cesarze nigdy nie ustanawiali nowych praw w sprawach kościelnych; zaś Giannone notuje, choć w odmiennym duchu, że udzielali oni swej sankcji kanonom soborów. Istoria civile di Napali, t. I.

Przypisy do rozdziału XXI 409
130 Zob. artykuł "CONCILE", Encydopedie, t. III, wyd. Lucąues. Autor, doktor Bouchaud, omawia w nim, stosownie do zasad Kościoła we Francji, zasadnicze sprawy odnoszące się do formy i ustroju poszechnych soborów oraz ogólnokrajowych i prowincjonalnych synodów. Wydawcy (por. Wstęp, s. XVI) mają prawo szczycić się tym artykułem. Ci, którzy posługują się tym ogromnym wydawnictwem, mają rzadko takie powody do zadowolenia.
ROZDZIAŁ XXI
1 Euzebiusz, Vita Const., III, 63-66.
2 Po zbadaniu różnych opinii Tillemonta, Beausobre'a, Lardnera i in. nabrałem przekonania, że Manes nie szerzył swych sekciarskich poglądów, nawet w Persji przed rokiem 270. Jest rzeczą dziwną, że obca i filozoficznej natury herezja tak szybko rozprzestrzeniła się w prowincjach Afryki, mimo to trudno mi odrzucić edykt Dioklecjana przeciw manichejczykom, którego tekst można znaleźć u Baroniusa (Annal. ecd., A.D. 287).
3 "Constantinus enim, cum limatius superstitionum ąuaereret sectas, Manichaeorum et similium" etc. (Ammianus Marcellinus, XV, 13). Strategiusz, którego od tej misji nazwano "Musonianus", był chrześcijaninem, członkiem sekty arian. Sprawował funkcję komesa na soborze w Sardyce. Libaniusz chwali jego łagodność i rozsądek. Yalesius ad locum Ammian.
4 Kodeks Teodozjański, ks. XVI, tyt. V, prawo 2. Ponieważ ogólne prawo przeciw sektom nie jest umieszczone w Kodeksie Teodozjańskim, jest prawdopodobne, że w 438 r. sekty przez to prawo potępione już nie istniały.
s Sodzomen, I, 22; Sokrates, I, 10. Historyków tych podejrzewano, jak sądzę, niesłusznie, o sympatie dla doktryny nowacjanów. Cesarz powiedział do biskupa: "Acesjuszu, weź drabinę i sam udaj się do nieba." Większość sekt chrześcijańskich pożyczała, jedna po drugiej, tę drabinę Acesjusza.
6 Najlepsze dane do tej części historii Kościoła można znaleźć w dziele Oplata z Milewe, ogłoszonym w Paryżu, w 1700 r. przez pana Dupina, który wzbogacił je uwagami krytycznymi, geograficznymi opisami, oryginalnymi relacjami i dokładnym zarysem całej kontrowersji. Pan de Tillemont poświęcił donatystom większą część jednego tomu (t. VI, cz. I); jemu też zawdzięczam obfity zbiór wypowiedzi ulubionego przezeń świętego Augustyna, które odnoszą się do tych heretyków.
7 "Schisma igitur illo tempore confusae mulieris iracundia peperit: ambitus nutrivit; avaritia roboravit." (Optat, I, 19). Język Purpuriusza to język ogarniętego furią szaleńca. "Dicitur te necasse ftlios sororis tuae duos. Purpurius respondit: Putas me terreri ate ... occidi; et occido eos qui contra me faciunt" Acta Concil. Cirtensis, ad cale. Optat. Gdy Cecyliana zaproszono na zgromadzenie biskupów, Purpuriusz rzekł do współbraci czy raczej wspólników: "Niechaj tu przyjdzie, byśmy nań nałożyli ręce, a dla pokuty rozwalimy mu głowę." Optat, I, 19.
8 Sobory w Arles, Nicei i Trydencie potwierdziły mądre i umiarkowane postępowanie Kościoła rzymskiego. Donatyści jednak mieli po swej stronie sympatię Cypriana i znaczną część pierwotnego Kościoła. Wincenty z Lerins (wg Tillemonta, Mem. eccl., t. VI) wyjaśnił, dlaczego donatyści wieczyście smażą się z diabłem w piekle, podczas gdy św. Cyprian panuje z Jezusem Chrystusem w niebie.
9 Optat z Milewe, ks. VI.
10 Tillemont, jw. Śmieje się on z ich zadufanej naiwności. Autor ten uwielbiał Augustyna, wielkiego teoretyka doktryny predestynacji.
11 "Plato Aegyptum peragravit ut a sacerdotibus barbaris numeros et coelestia acciperet." Cycero, O najwyższym dobru izlu, V, 29. Egipcjanie, być może, wciąż jeszcze zachowywali tradycyjną wiarę patriarchów. Józef przekonywał wielu ojców Kościoła, że Plato czerpał w części swą naukę od Żydów. Tej zarozumiałej opinii jednak przeczy ciemnota i nietowarzyskie usposobienie Żydów,

410 Przypisy do rozdziału XXI
których Pismo Święte stało się dostępne Grekom dopiero ponad sto lat po śmierci Platona. Por. Marsham, Canon. Chroń; Le Clerc, Epistol. Critic., VII.
12 Nowszymi przewodnikami po systemie platońskim są dla mnie: Cudworth (Intellectual System), Basnage (Histoire des Juifs, IV, 4), Le Clerc (Epistol. Critic., VII) i Brucker (Histoire philosoph., 1.1). Ponieważ autorzy ci są równi sobie pod względem erudycji, lecz różnią się intencjami, wnikliwy czytelnik nauczy się wiele z ich dysput, nabierze zaś pewności w sprawach, w których są oni między sobą zgodni.
13 Brucker, ibid. Szkołę aleksandryjską chwalą Strabon (XVII) i Ammianus Marcellinus (XXII, 16).
14 Józef Flawiusz, Starożytności żydowskie, XII, l, 3; Basnage, op. cit., VII, 7.
15 O początkach filozofii żydowskiej - zob. Euzebiusz, Preparatio evangelica, VIII, 9, 10. Według Filona [z Aleksandrii] terapeuci studiowali filozofię, a Brucker udowodnił (op. cit., t. II), że przedkładali oni system Platona nad inne.
16 Por. Calmet, Dissertations sur la Bibie, t. II. Księgę Przypowieści Salomonowych traktowało wielu ojców Kościoła jako dzieło tego monarchy; chociaż protestanci odrzucali Przypowieści z powodu braku hebrajskiego oryginału, otrzymały one wraz z resztą Wulgaty sankcję soboru trydenckiego.
17 Le Clerc (op. cit., VIII) udowodnił, że nie ma cienia wątpliwości co do słynnego już i przysłowiowego platonizmu Filona. Basnage (op. cit., IV, 5) jasno wykazał, że dzieła teologiczne Filona powstały przed śmiercią, a najprawdopodobniej przed urodzeniem Chrystusa. Wiedza Filona w tym okresie ciemnoty jest bardziej zadziwiająca niż jego błędy. Buli, Defensio Fiedei Nicenae, 1.1, l.
18 "Mens agitat molem, et rnagno se corpore misce t."
Poza materialną duszą Cudworth odkrył u Ameliusza, Porfirego, Plotyna i -jak sądzi - u samego Platona wyższą, duchową duszę świata. Lecz ta podwójna dusza była - jak to wykazują Brucker, Basnage i Le Clerc - owocem próżnej fantazji późniejszych platończyków.
19 Petavius, Dogmatu theologica, t. II; Buli, Defensio Fidei Nicenae. Pogląd ten, zanim nie nadużyli go arianie, swobodnie przyjmowała teologia chrześcijańska. Tertulian (Adversus Praxeam, 16) wypowiada godny uwagi i niebezpieczny pogląd. Po przedstawieniu z niemądrą ironią sprzeczności pomiędzy naturą Boga a działaniami Jehowy, konkluduje: "Scilicet ut haec de filio Dei non credenda fuisse, si non scripta essent; fortasse non credenda de Patre licet scripta."
20 Platończycy zachwycali się początkiem ewangelii św. Jana, utrzymując, że dokładnie oddaje on ich własne zasady. Augustyn, Państwo Boże, X, 29; Amelius apud Cyril. advers. Julian, ks. VIII. Lecz w III i IV w. aleksandryjscy wyznawcy Platona mogli udoskonalić swoją ideę Trójcy dzięki potajemnym studiom chrześcijańskiej teologii.
21 Por. Beausobre, Histoire critiaue du manicheisme, t. 1. Przypuszcza się, że ewangelia według św. Jana została ogłoszona mniej więcej siedemdziesiąt lat po śmierci Chrystusa.
22 Poglądy ebionitów obiektywnie referują Mosheim i Le Clerc (Hist. eccl.). Umieszczenie "Klementyn" wśród pism ojców Kościoła badacze przypisują jednemu z tych sekciarzy.
23 Twardzi polemiści w rodzaju Bulla (ludicium Eccl. Cathol., rozdz. 2) podkreślają prawowier-ność nazareńczyków, których jednak Mosheim traktuje jako mniej czystych i mniej pewnych.
24 Niska pozycja społeczna i cierpienia Jezusa stanowiły zawsze przeszkodę, o którą potykali się Żydzi. "Deus... contrariis coloribus Messiam depinxerat; futurus erat Rex, Judex, Pastor, etę." Zob. Limborch et Orobio Amica Collat. Ta jednak obiekcja kazała wierzącym chrześcijanom wznieść wzrok do królestwa duchowego i wieczystego.
25 Justyn Męczennik, Dialog z Żydem Tryfonem. Por. Le Clerc, op. cit. Buli i jego wydawca Grabę (op. cit., rozdz. 7 i Appendix) próbują zniekształcić poglądy względnie słowa Justyna, lecz gwałtem przez nich wprowadzone zmiany tekstu odrzucają nawet wydawcy benedyktyńscy.
26 Arianie zarzucali stronnictwu ortodoksyjnemu, że zapożyczyło swoją Trójcę Świętą od walentynianów i marcjonitów. Por. Beausobre, op. cit., 5, 7.

Przypisy do rozdziału XXI 411
27 "Non dignum et ex utero credere Deum, et Deum Christum... non dignum est ut tanta majestasper sordes et sąualores mulieris transire credatur." Gnostycy utrzymywali, że wszelka materia, a także małżeństwo są nieczyste, i byli oburzeni prostacką interpretacją ojców, a nawet samego Augustyna. Beausobre, ibid., II.
28 "Apostolis adhuc in saeculo superstitibus apud Judaeam Christisanguine recente, et phan taśma corpus Domini asserebatur." Cotelier uważa (Patres Apostolici, t. II), że ci, którzy zaprzeczają powstaniu sekty docetów w czasach apostołów, mogą równie dobrze przeczyć, że słońce świeci w południe. Doceci, którzy stanowili najsilniejszy odłam wśród gnostyków, zostali tak nazwani, gdyż przyznawali tylko pozorną cielesną postać Chrystusowi.
29 Niektóre dowody szacunku, jakim chrześcijanie darzyli osobę i doktrynę Platona, można znaleźć w dziele De la Mothe le Yayera, t. V (wyd. 1757) i u Basnage'a, Histoire de Juifs, t. IV.
30 "Doleo bona flde, Platonem omnium haereticorum condimentarium factum." Tertulian, De anima, 23. Petavius (Dogmata theologica, t. III, proleg. 2) wykazuje, że skarga ta była powszechna. Beausobre (jw., 9, 10) wyprowadził błędy gnostyków z zasad platońskich. Biorąc pod uwagę, że poglądy te - jak w wypadku Szkoły Aleksandryjskiej - zlewały się z filozofią orientalną (Brucker, t. I), opinie Beausobre'a i Mosheima (General History ofthe Church, t. I) można ze sobą pogodzić.
31 Jeśli Teofil, biskup Antiochii (Dupin, Bibl. eccl., 1.1) był pierwszym, który użył słów "Triada", "Trójca Święta", to abstrakcyjne to pojęcie, znane już poprzednio szkołom filozoficznym, zostało wprowadzone do teologii chrześcijańskiej w drugiej połowie drugiego stulecia.
32 Atanazy, t. I. Jego język odznacza się niezwykłą energią, a biorąc pod uwagę, że pisał do mnichów, nie miał żadnej sposobności, aby udawać, że pisze rozsądnie.
33 W rozprawie, która ma wyłożyć opinie starożytnych o naturze bogów, powinniśmy znaleźć teologiczną Trójcę Platona. Ale Cycero wyznał uczciwie, że choć tłumaczył Timajosa, nie potrafiłby w ogóle zrozumieć tego tajemniczego dialogu. Por. Hieronim, wstęp do ks. XII, in Isaiam.
34 Tertulian, Apologetyk, 46. Por. Bayle, Dictionnaire, hasło "Simonide". Jego uwagi o tym zarozumiałym twierdzeniu Tertuliana są głębokie i interesujące.
35 Laktancjusz, IV, 8. Lecz pojęcia "probole" lub "prolatio", które najbardziej prawowierni uczeni Kościoła zapożyczali bez skrupułu od walentynianów, ilustrując je porównaniami do źródła i potoku, słońca i jego promieni itp., albo nic nie oznaczały, albo przemawiały na rzecz materialnego pojęcia boskiego pochodzenia. Por. Beausobre, t. I.
36 Wielu pisarzy pierwotnego Kościoła otwarcie wyznawało pogląd, że Syn zawdzięcza swe istnienie woli Ojca. Zob. Clarke, Scripture Trinity. Z drugiej jednak strony Atanazy i jego zwolennicy nie chcą przyznać tego, czemu boją się zaprzeczyć. Scholastycy przezwyciężają tę trudność przez odróżnienie woli poprzedzającej i równoczesnej. Petavius, op. cit., t. II, ks. VI, 8.
37 Petavius, ibid., t. II, ks. II., 10.
38 "Carmenąue Christo quasi Deo dicere secum invicem." Pliniusz, Epist., X, 97. Sens pojęć Deus, "Theos", Elohim, w starożytnych językach krytycznie analizuje Le Clerc (Ars critica), zaś socynianin Emlyn (Tracts) dzielnie broni stosowności czci oddawanej doskonałemu stworzeniu.
39 Zob. Daille, De usu Patrum; Le Clerc, Bibliotheque universelle, t. X. Atak na wiarę ojców sprzed soboru w Nicei był celem zdumiewającego dzieła Petaviusa o Trójcy Świętej (op. cit., t. II), a w każdym razie stał się jego skutkiem. Głębokiego wrażenia, jakie dzieło to wywarło, nie mogła unicestwić uczona obrona biskupa Bulla.
40 Najstarsze wyznania wiary były pisane z wielką swobodą. Por. Buli (ludicium Eccles. Cathol.), który próbuje przeszkodzić Episkopiuszowi w wyciąganiu z tego faktu jakichkolwiek korzyści.
41 Herezje Prakseasza, Sabeliusza i innych zostały dokładnie wyjaśnione przez Mosheima. Prakseasz, który przybył do Rzymu pod koniec drugiego stulecia, potrafił przez pewien czas wykorzystywać prostotę biskupa, aż został zaatakowany piórem gniewnego Tertuliana.
42 Sokrates stwierdza, że herezja Ariusza wynikała z jego silnego pragnienia, by stworzyć system poglądów diametralnie przeciwny poglądom Sabeliusza.

412 Przypisy do rozdziału XXI
43 Postać i zachowanie się Ariusza oraz charakter i liczby jego pierwszych wyznawców odmalowuje żywymi barwami Epifaniusz (t. I. Haereses, LXIX, 3, wyd. paryskie 1662); nie możemy też odżałować, że tak szybko porzuca on obowiązki historyka, przekształcając się w polemistę.
44 Zob. Filostorgiusz (I, 3) - z wyczerpującym komentarzem Godefroya. Lecz wiarygodność tego autora umniejsza w oczach prawowiernych jego arianizm; bardziej racjonalni badacze odrzucają go z powodu jego zapalczywości, przesądów i ignorancji.
45 Sodzomen (I, 15) przedstawia Aleksandra jako człowieka, który na początku kontrowersji był wobec niej obojętny albo też jej nie rozumiał. Natomiast Sokrates (I, 5) przypisuje początek tego sporu próżnej ciekawości jego teologicznych spekulacji. Dr Jortin (Remarks on Ecclesiastical Histo-ry, t. II) potępił, ze swą zwykłą swobodą, postępowanie Aleksandra: "pros orgen eksaptetai... hommoios phronein ekeleuse".
46 Ogień arianizmu mógł tlić się przez pewien czas potajemnie, lecz istnieją podstawy do przypuszczenia, że buchnął on gwałtownym płomieniem już w 319 r. Tillemont, Memoires ecclesiastiąues, t. VI
47 "Quid credidit? Certe, aut tria nomina audiens tres Deos esse credidit, et idololatra effectus est; aut In tribus vocabulis trinominem credem Deum, in sabellii haeresim incurrit; aut edoctus ab Arianis unum esse verum Deum Patrem, filium et spiritum sanctum credidit creaturas. Aut extra haec quid credere potuerit nescio." Hieronim, Dialogus adversus Luciferianos. Hieronim przyznaje, że system tych ostatnich jest prawowierny, choć bardziej zawikłany i trudny.
48 Ponieważ doktryna absolutnego stworzenia z niczego stopniowo przyjęła się wśród chrześcijan (Beausobre, t. II), godność twórcy wzrosła - naturalnie razem z tworzeniem.
49 Metafizyka doktora Clarke'a (Scripture Trinity) jest w stanie strawić wieczne rodzenie się z nieskończonej przyczyny.
50 Tym bluźnierczym i absurdalnym porównaniem posługuje się kilku wczesnych ojców, a w szczególności Atenagoras w swej Apologii wystosowanej do cesarza Marka i jego syna. Utrzymuje się też, że bez potępienia posłużył się nią sam Buli. Por. Defensio Fidel Nicenae, sekcja III, rozdz. 5, nr 4.
51 Zob. Cudworth, Intellectual System. Ta niebezpieczna hipoteza została przyjęta przez Grzegorza z Nyssy i Grzegorza z Nazjanzu, Cyryla z Aleksandrii, Jana z Damaszku i in. Zob. Cudworth; Le Clerc, Bibliotheąue universelle, t. XVIII.
52 Augustyn wydaje się zazdrościć filozofom ich wolności. "Liberis verbis loąuuntur philosophi... Nos autem non dicimus duo vel tria principia, duos vel tres Deos." Państwo Boże, X, 23.
53 Boecjusz, który głęboko przestudiował filozofię Platona i Arystotelesa, tłumaczy jedność Trójcy Świętej obojętnością trzech postaci. Por. rozsądne uwagi Le Clerca, Bibliotheąue choisie, t. XVI.
54 Jeśli sabelianie byli zdumieni taką konkluzją, to popadli w inną ostateczność przyjmując credo, wg którego Ojciec urodził się z dziewicy: O n cierpiał na krzyżu, przez co zasłużyli sobie na brzydki epitet "patri-passians", którym napiętnowali ich przeciwnicy. Por. inwektywy Tertuliana przeciw Prakseaszowi oraz umiarkowane rozważania Mosheima i Beausobre.
55 Przebieg obrad na soborze w Nicei relacjonują dawniejsi pisarze nie tylko stronniczo, ale i bardzo niewiernie. Obraz, jaki mógł był nakreślić Fra Paolo, jest nie do odzyskania. Natomiast prymitywne opisy, dyktowane bigoterią lub rozsądkiem, można znaleźć u Tillemonta (Memoires ecclesiastiąues, t. VI) i Le Clerca (Bibl. univ., t. X.).
56 Ambrożemu zawdzięczamy znajomość tej ciekawej anegdoty (De fide, III, rozdz. ostatni). "Hoc verbum posuerunt Patres, quodvidemnt adversariis esseformidini; ut tanąuam evaginato ab ipsis gladio, ipsum nefandae caput haereseos amputarent."
57 Buli, Defensio Fidei Nicenae, sekcja II, rozdz. I. Uważa on za swój obowiązek pogodzenie uchwał dwóch prawowiernych soborów.
58 Według Arystotelesa pomiędzy gwiazdami zachodzi "homouzjon". Petavius, Curcellaeus, Cudworth, Le Clerc i inni wykazali, że "homousius" oznacza jeden rodzaj substancji,

Przypisy do rozdziału XXI 413
a dowodzenie tego byłoby "a c tum agę r e". Taką słuszną uwagę czyni doktor Jortin (t. II), który w badaniach nad kontrowersją ariańską wykazuje erudycje, wnikliwość i bezstronność.
59 Por. Petavius (Dogmata theologica, t. II); Cudworth; Buli (sekcja IV); "perichoresis" lub "circumincessio" to - być może - najgłębsze i najciemniejsze miejsce całej otchłani teologicznej.
60 Trzecia sekcja "Obrony wiary nicejskiej" Bulla, którą pewni jego przeciwnicy nazwali nonsensowną, a inni heretycką, jest poświecona supremacji Ojca.
61 "Ariomanites" - oto zwykła nazwa, którą Atanazy i jego zwolennicy darzyli arian.
62 Epifaniusz, Haereses, t. I, LXXII, 4. Por. o przygodach Marcellusa u Tillemonta (Memoires ecclesiastiques, t. VII). Jego dzieło w j e d n e j księdze, o Jedności Bożej, spotkało się z odpowiedzią Euzebiusza, zawartą w dziele, wciąż dostępnym, w trzech księgach. Po długich i troskliwych badaniach i pokonaniu oporów Petavius (t. II) potępił Marcellusa.
63 Atanazy w liście dotyczącym synodów w Seleucji i Rimini (t. I) zawarł obszerny wykaz ariańskich artykułów wiary, który rozszerzył i poprawił dzięki swym badaniom niestrudzony Tillemont (jw. t. VI).
64 Erazm z godnym podziwu rozsądkiem i swobodą dał bezstronną charakterystykę Hilarego. Redakcja jego tekstów, chronologia życia oraz apologia jego postępowania i poglądów - to dziedziny benedyktyńskich wydawców.
65 "Absąue episcopo eleusio etpaucis cum eo, ex maioreparte Asianae decemprovinciae, inter quas consisto, vere Deum nesciunt. Atąue utinam penitus nescirent! cum procliviore enim venia ignorarent ąuam obtrectarent" (Hilary, De Synodis sive de Fide Orientalium, 63). Biskup Poitiers byłby zdumiony, gdyby spostrzegł, że - dzięki swemu słynnemu porównaniu ateizmu i zabobonu - znalazł się w towarzystwie Bayle'a i Plutarcha.
66 Hilary, Liber I ad Constantium contra Constantium, 1,4, 5. Ten znamienny ustęp zasłużył sobie na uwagę pana Locke'a, który cytuje go w swym nowym dziele (t. III), będącym wzorem banału.
67 W dziele Filostorgiusza charakter i przygody Aecjusza wypadają dość szczególnie, chociaż są one troskliwie złagodzone ręką przyjaciela. Wydawca dzieła, Godefroy, który okazał większą wierność swym zasadom niż autorowi, zebrał brzydkie szczegóły, które się zachowały dzięki pamięci lub też zmyśleniom rozmaitych przeciwników Aecjusza.
68 Według osądu człowieka, który szanował obu tych sekciarzy, Aecjusz był rozumniejszy, podczas gdy Eunomiusz był bardziej biegły w sztukach i naukach (Filostorgiusz, VIII, 18). Spowiedź i apologia Eunomiusza (Fabricius, Bibliotheca Graeca, t. VIII) należą do nielicznych pism heretyckich, które ocalały.
69 Lecz według poglądu Estiusa i Bulla istnieje jedna władza, władza tworzenia, której Bóg nie może przelać na stworzoną przez siebie istotę. Estius, który tak dokładnie określa granice Omnipotencji, był Holendrem z pochodzenia, zaś duchownym scholastykiem z powołania. Dupin, Bibl. eccl., t. XVII.
70 Sabinus (Sokrates, II, 39) skopiował akta soboru; Atanazy i Hilary wyjaśnili podziały wewnątrz tego ariańskiego zgromadzenia; inne okoliczności dotyczące jego przebiegu zostały troskliwie zebrane przez Baroniusa i Tillemonta.
71 "Fideli et pia inteligentia..." (De Synodis..., rozdz. 77). W swych krótkich apologetycznych notach (opublikowanych po raz pierwszy przez benedyktynów na podstawie rękopisu z Chartres) Hilary stwierdza, że użył tego ostrożnego wyrażenia, "ąuia intelligerem et impiam". Filostorgiusz, który patrzył na te sprawy z innej strony, jest skłonny zapomnieć o różnicy wynikającej z tego ważnego dyftongu. (Por. w szczególności, VIII, 17 i komentarz Godefroya.)
72 "Testor Deum coeli atąue terrae me cum neutrum audissem, semper tamen utrumąue sensisse... Regeneratus pridem et in episcopatu aliąunatisper manens /idem Nicenam nunąuam nisi exsulaturus audivi." Hilary, De Synodis..., rozdz. XCI. Benedyktyni są przekonani, że rządził on diecezją Poitiers przez kilka lat przed swym wygnaniem.
73 Seneka (Epist., LVIII) skarży się, że nawet "to on" platończyków (e n s śmielszych scholasty-ków) nie może być wyrażone przez rzeczownik w łacinie.

414 Przypisy do rozdziału XXI
74 To, że w końcu czwarty sobór laterański dał przewagę jedności liczebnej nad jednością rodzaj u (por. Petavius, t. II), wynikało z ducha łaciny: "trias" wydaje się kojarzyć z pojęciem substancji "trinitas" - z pojęciem cech.
75 "Ingemuit totus orbis, et Arianum se esse miratus est." Hieronim, Liber adversus Luciferianos, t. II.
76 Historię soboru w Rimini elegancko opowiada Sulpicjusz Sewer (Historia sacra, ks. II) i Hieronim w dialogu skierowanym przeciw "lucyferianom". Celem Hieronima była apologia zachowania biskupów łacińskich, których oszukano i którzy pokutowali.
77 Euzebiusz, Yita Const., II, 64-72. Zasady tolerancji i obojętność wobec sporów religijnych, zawarte w tym liście, były kamieniem obrazy dla Baroniusa, Tillemonta i innych, którzy uważali, że cesarz miał u swego boku złego doradcę: szatana lub Euzebiusza. Zob. Jortin, Remarks, t. II.
78 Euzebiusz, Yita Const., III, 13.
7P Teodoret przytacza (1,20) list Konstantyna do ludu Nikomedii, w którym monarcha przyjmuje na siebie rolę publicznego oskarżyciela jednego ze swych poddanych; nazywa on Euzebiusza "ho tes tyrannikes homotetos symmistes" i skarży się na jego wrogi stosunek w czasie wojny domowej.
80 W pismach Sokratesa (I, 8), lub raczej Teodoreta (I, 12), znajduje się pierwotny tekst listu Euzebiusza z Cezarei, w którym próbuje on uzasadnić, dlaczego opowiedział się po stronie homouzjon. Charakter Euzebiusza zawsze przedstawiał problem, lecz ci, którzy czytali drugi krytyczny list Le Clerca (Ars critica, t. III), muszą mieć raczej nieprzychylną opinię o prawowierności i szczerości biskupa Cezarei.
81 Atanazy, t. I; Filostorgiusz, t. I, 10; komentarz Godefroya.
82 Sokrates, I, 9. W swych listach okólnych zaadresowanych do poszczególnych miast Konstan-tyn użył przeciw heretykom broni kpiny i żartu.
83 Opowieść tę przytaczamy w pierwotnej wersji Atanazego (t. I), który przejawia pewną powściągliwość w piętnowaniu zmarłego. Być może, przesadza, lecz stała łączność istniejąca między Aleksandrią a Konstantynopolem czyniłaby zmyślenie niebezpiecznym. Ci, którzy nalegają na prawdziwość dosłownej relacji o śmierci Ariusza (jego wnętrzności miały nagle pęknąć w wygódce), muszą wybierać pomiędzy trucizną a cudem.
84 Zmianę w zapatrywaniach lub co najmniej w postępowaniu Konstantyna można prześledzić u Euzebiusza (Yita Const., III, 23; IV, 41), Sokratesa (I, 23-39), Sodzomena (II, 16-34), Teodoreta (I, 14-34) i Filostorgiusza (II, l-17). Lecz pierwszy z tych autorów był zbyt blisko sceny akcji, a inni ~ zbyt od niej odlegli. Jest rzeczą dość szczególną, że ważne zadanie kontynuowania historii Kościoła pozostawiono dwom osobom świeckim i jednemu heretykowi.
85 "Quia etiam tum catechumenus sacramentumfidei merito videreturpotuisse nescire." Sulpicjusz Sewer, Historia sacra, ks. II.
86 Sokrates, II, 2; Sodzomen, III, 18; Atanazy, t. I. Atanazy czyni uwagę, że eunuchowie byli naturalnymi wrogami Syna. Por. dr Jortin, Remarks, t. IV, z pewną genealogią w Kandydzie (rozdz. IV), która kończy się na jednym z towarzyszy Krzysztofa Kolumba,
87 Sulpicjusz Sewer, Historia sacra, ks. II.
88 Cyryl (apud Baron., A.D. 353, nr 26) twierdzi wyraźnie, że za panowania Konstantyna krzyż został znaleziony we wnętrznościach ziemi, natomiast za panowania Konstancjusza pojawił się on na niebiosach. To przeciwstawienie wyraźnie dowodzi, że Cyryl nic nie wiedział o wspaniałym cudzie, któremu przypisuje się nawrócenie Konstantyna. Niewiedza ta jest tym bardziej zdumiewająca, że ledwie dwanaście lat po śmierci Konstantyna Cyryl został wyświęcony biskupem Jerozolimy przez bezpośredniego następcę Euzebiusza z Cezarei. Por. Tillemont, Memoires ecclesiastiques, t. VIII.
89 Niełatwo ustalić, do jakiego stopnia pomysłowości Cyryla przyszło z pomocą naturalne zjawisko aureoli słonecznej.
90 Filostorgiusz, III, 26. W ślad za nim idą: autor Kroniki Aleksandryjskiej, Cedrenus oraz Nikeforos (por. Gothofred, Dissert.) Nie mogą oni zaprzeczyć cudowi, nawet gdy wersja o nim pochodzi od nieprzyjaciela.

Przypisy do rozdziału XXI 415
91 Tak ciekawy ustęp zasługuje na przytoczenie: "Christianam religionem absolutom et simplicem, anilisuperstitione confundens; in qua scrutandaperplexius, ąuam componenda gravius excitaret discidia plurima; ąuae progressa fusius aluit concertatione verborum, ut catervis antistitum iumentis publicis ultro citroąue discurrentibus, per synodos (ąuas appellant) dum ritum omnem adsuum trahere conantur (Walezjusz odczytuje: "conatur") rei vehiculariae concideret nervos." Ammianus Marcellinus, XXI, 16.
92 Atanazy, t. I.
03 Sokrates, II, 35-47; Sodzomen, IV, 12-30; Teodoret, II, 18-32; Filostorgiusz, IV, 4-12; V, 1^; VI, 1-5.
94 Sodzomen, IV, 23; Atanazy, I; Tillemont (Memoires ecclesiastiąues, t. VII) wybrał z oddzielnych rozpraw Lucyfera z Cagliari szereg przykładów wyniosłości Konstancjusza połączonej z fanatyzmem. Już same tytuły tych rozpraw budzą gorliwość lub przestrach: Moriendum pro Dei Filio; De Regibus Apostaticis; De non conveniendo cum Haeretico; De non parcendo in Deum delinauentibus.
95 Sulpicjusz Sewer, Historia sacra, t. II. Greccy historycy wykazywali całkowity brak wiedzy o sprawach Zachodu.
96 Możemy żałować, że Grzegorz z Nazjanzu stworzył panegiryk miast biografii Atanazego, winniśmy jednak cieszyć się z okoliczności, że możemy czerpać z najbardziej autentycznych i bogatych źródeł jego własnych listów i apologii (t. I). Nie będę naśladował przykładu Sokratesa (II, 1), który opublikował pierwsze wydanie swej historii, nie zadając sobie trudu, by zajrzeć do pism Atanazego. Lecz nawet Sokrates, a także bardziej od niego ciekawy Sodzomen i uczony Teodoret łączą żywot Atanazego z historią Kościoła. Tillemont (t. VII) i wydawcy benedyktyńscy zebrali pieczołowicie wszystkie fakty i zbadali wszelkie niejasności.
97 Sulpicjusz Sewer (jw.) nazywa Atanazego prawnikiem, doradcą prawnym, lecz w tym charakterze nie ukazuje go ani jego życie, ani pisma.
98 "Dicebatur enim fatidicarum sortium fidem, quaeve augurales portenderent alites scientissime callens aliąuotiespraedixisse futura." Ammianus Marcellinus, XV, 7. Sodzomen relacjonuje (IV, 10) przepowiednię lub raczej żart, który jasno dowodzi, że Atanazy rozumiał język kruków (jeśli kruki mówią łaciną).
99 O nieprawidłowym wyborze Atanazego wspominano ostrożnie na synodach przeciw niemu zwoływanych (por. Filostorgiusz, II, 11, i Godefroy), lecz trudno przypuszczać, aby zgromadzenie biskupów Egiptu usankcjonowało jawne fałszerstwo. Atanazy, t. I.
100 por History of the Fathers of the Desert - w wydaniu Rosweide'a; i Tillemont, VII - żywoty Antoniego, Pachomiusza i in. Sam Atanazy, który nie wzgardził napisaniem życiorysu swego przyjaciela Antoniego, pilnie zaznacza, że święty mnich często przepowiadał, jak szkodliwe skutki przyniesie herezja ariańska, i biadał nad tym (Atanazy, t. I).
101 Wpierw Konstantyn straszył słowy, lecz prosił na p i ś m i e: ,,kai agraphos men epeilei, graphon de eksiu". Jego listy stopniowo przybierają groźny ton; domagając się jednak, by bramy Kościoła były otwarte dla wszystkich, unikał nienawistnego imienia Ariusza. Atanazy ze zręcznością polityka potrafił dokładnie odróżnić te niuanse (t. I), co pozwoliło mu na wymówki i opóźnianie decyzji.
102 Sekta melecjan w Egipcie, podobnie jak donatystów w Afryce, powstała w wyniku sporu biskupiego wokół spraw związanych z prześladowaniem Kościoła. Nie mam czasu i miejsca na prześledzenie tego niejasnego sporu, którego istota i przebieg zdaje się błędnie przedstawiona wskutek stronniczości Atanazego i ignorancji Epifaniusza. Zob. Mosheim, General History of the Church, t. I.
103 Los sześciu biskupów został opisany przez Sodzomena (II, 25). Lecz sam Atanazy, który tak dokładnie omawia sprawę Arseniusza i kielicha, pozostawia całość tego ciężkiego oskarżenia bez odpowiedzi.
104 Atanazy, 1.1; Sokrates, I, 28; Sodzomen, II, 25. Cesarz w liście zwołującym synod (Euzebiusz, Vita Const., IV, 42) wydaje się z góry osądzać niektórych duchownych, a było też bardziej niż prawdopodobne, że synod nie omieszka zastosować tych oskarżeń do osoby Atanazego.

416 Przypisy do rozdziału XXI
105 Por. w szczególności: Apologia II Atanazego (t. I) i jego listy do mnichów (t. I). Akty te znajdują potwierdzenie w oryginalnych i autentycznych dokumentach, lecz budziłyby one więcej zaufania, gdyby Atanazy wypadał w nich nieco mniej niewinnie, a jego nieprzyjaciele - mniej absurdalnie.
10S Euzebiusz, Kito Const., IV, 41-^7.
107 Atanazy, t. I. W kościele poświęconym świętemu Atanazemu raczej ta scena powinna była stanowić temat obrazu aniżeli różne opowieści o cudach i męczeństwie.
108 Atanazy, ibid. Eunapios (Życiorysy sofistów) podał budzący grozę przykład okrucieństwa, a jednocześnie łatwowierności Konstantyna w podobnej sprawie. Elokwentny filozof syryjski, Sopater, cieszył się jego przyjaźnią, lecz budził niechęć Ablawiusza, prefekta pretorium. Flotę wiozącą zboże do stolicy wstrzymał brak południowego wiatru, mieszkańcy Konstantynopola byli niezadowoleni, a Sopatera stracono przez ścięcie w wyniku oskarżenia, że to on z wi ą z a ł wiatr magiczną siłą. Suidas dodaje, że Konstantyn tą egzekucją pragnął dowieść, iż całkowicie porzucił zabobon niewiernych.
109 W drodze powrotnej widział się dwukrotnie z Konstancjuszem, w Yiminiacum i w Cezarei w Kapadocji (Atanazy, ibid.). Tillemont (t. VIII) przypuszcza, że Konstantyn wprowadził go na zebranie trzech królewskich braci w Panonii.
110 Zob. Beveridge, Pandectae, t. I, II; Tillemont, t. VI. Św. Hilary z Poitiers wyrażał się o tym synodzie w Antiochii z nadmierną łaskawością i szacunkiem; liczbę uczestniczących biskupów szacuje na dziewięćdziesięciu siedmiu.
1 *l Dostojnika tego, którym Atanazy się brzydził, chwali Grzegorz z Nazjanzu (t. I, Oratio XXI)
"Saepe premente Deo fert Deus alter opem."
Ku chwale natury ludzkiej zawsze cieszę się z odkrycia jakichś dobrych cech w ludziach, których przeciwnicy określali jako tyranów i potworów.
112 Trudności natury chronologicznej dotyczące pobytu Atanazego w Rzymie żmudnie roztrząsa Walezjusz (Observat. ad Calcem, t. II; Hist. eccl., I, l-5) i Tillemont (t. VIII). Zgadzam się z prostą hipotezą Walezjusza, który przyjmuje, że po wtargnięciu Grzegorza Atanazy odbył tylko jedną podróż do Rzymu.
113 Nie mogę powstrzymać się do przytoczenia rozsądnej uwagi Wetsteina (Prolegomena N.T.): "Si tamen Historiom Ecclesiasticam velimus consulere, patebit iam inde a seculo ąuarto, cum, ortis controversiis, ecclesiae Graeciae doctores in duas partes scinderentur, ingenio, eloquentia, numero, tantum non aeąuales, eam partem ąuae vincere cupiebat Romam confugisse, maiestatemque pontificis comiter coluisse, eoque pacto oppressis per ponitificem et episcopos Lalinos adversariis praevaluisse, atąue orthodoxiam in conciliis stabilivisse. Eam ob causam Athanasius, non sine comitatu, Romam petiit, pluresąue annos ibi haesit."
114 Filostorgiusz, III, 12. Jeśli użyto przekupstwa dla dobra religii, to obrońca Atanazego mógłby usprawiedliwić lub wytłumaczyć takie wątpliwe postępowanie przykładami Katona i Sidneya; o pierwszym z nich mówi się, że dał, a o drugim, że przyjął łapówkę za wolność.
115 Kanon, który zezwolił na odwoływanie się do rzymskich papieży, podniósł zgromadzenie biskupów w Sardyce niemal do rangi powszechnego soboru, a jego akta - wskutek niewiedzy lub celowo - pomieszano z aktami soboru nicejskiego. Tillemont, t. VIII; Geddes, Tracts, t. II.
116 Możemy jednak powątpiewać w szczerość wyznań arcybiskupa, ponieważ Atanazy rzucał potajemnie inwektywy na Konstancjusza (por. jego listy do mnichów), zapewniając go równocześnie o swym najgłębszym szacunku (t. I).
117 Nie bacząc na dyskretne milczenie Antanazego i fakt, że list, który zamieszcza Sokrates, był jawnym fałszerstwem, groźby te znajdują pełne potwierdzenie u Lucyfera z Cagliari, a nawet samego Konstancjusza. Zob. Tillemont, t. VIII.
118 Zawsze miałem wątpliwości co do odwołań Ursacjusza i Walensa (Atanazy, t. I). Ich listy do Juliusza, biskupa rzymskiego, i do samego Atanazego tak bardzo różnią się od siebie, że oba nie mogą być prawdziwe. Pierwszy - to list zbrodniarzy, którzy wyznają swoją winę i hańbę; list

Przypisy do rozdziału XXI 417
drugi pochodzi od nieprzyjaciół, którzy jako równi ubiegają się o pojednanie na honorowych warunkach.
119 Okoliczności drugiego powrotu Atanazego są opisane przez niego samego w tomie I. Sokrates, II, 15; Sodzomen, III, 19; Teodoret, II, 11, 12; Filostorgiusz, III, 12.
120 Atanazy (t. 1) broni swej niewinności za pomocą żałosnych skarg, uroczystych zapewnień i z pozoru słusznych argumentów. Przyznaje, że zjego podpisem wysyłano fałszywe listy, lecz domaga się zbadania swoich sekretarzy i sekretarzy tyrana, by ustalić, czy ci pierwsi je pisali, a drudzy otrzymywali.
121 Atanazy, t. I.
122 Atanazy, 1.1; Teodoret, II, 16. Cesarz oświadczył, że bardziej pragnął ujarzmienia Atanazego anrzeli klęski Magnencjusza czy Sylwanusa.
123 Przebieg synodu w Mediolanie został przedstawiony przez greckich autorów w tak chromy i błędny sposób, że ucieszyć nas powinno udostępnienie pewnych listów Euzebiusza, które Baronius wydobył z archiwów kościoła w Yercelli, oraz ogłoszenie przez Bollandusa starego tekstu Żywota Dionizego z Mediolanu. Por. Baronius, A.D. 355, i Tillemont, t. VII.
124 Zaszczyty, dary i uczty, które uwiodły tak wielu biskupów, z gniewem wymieniają ci, którzy byli zbyt czyści lub zbyt dumni, by je przyjmować. "Walczymy - powiada Hilary z Poitiers - przeciw Konstacjuszowi Antychrystowi, który gładzi brzuchy miast smagać plecy"; "qui non dorsa caedit, sed ventrem palpat". Hilary, Liber I ad Hilarius contra Constantium, 5.
125 Nieco wiadomości o tej opozycji znajdujemy u Ammiana (XV, 7), którego wiedza o historii Kościoła była powierzchowna i pełna niejasności. "Liberius... perseveranter renitebatur, nec visum kominem, nec auditum damnare, nefas ultimum saepe exclamans; aperte scilicet recalcitrans Imperatoris arbitrio. Id enim Ule Athanasio semper infestus, etc."
126 A raczej przez prawowierną część synodu w Sardyce. Gdyby biskupi obu stronnictw głosowali we właściwy sposób, głosowanie wypadłoby 94 do 76. Pan de Tillemont (t. VIII) jest słusznie zdumiony, że tak nikła większość zaatakowała z taką energią swoich przeciwników, a ich przywódcę natychmiast zniosła z urzędu.
127 Sulpicjusz Sewer, Historia sacra, t. II.
128 O wygnaniu Liberiusza jest wzmianka u Ammiana, XV, 7. Zob. Teodoret, II, 16; Atanazy, t. I; Hilary, Fragment I.
129 Żywot Osjusza odtworzył Tillemont (t. VII), który w przesadnych słowach najpierw chwali biskupa Kordoby, a później go gani. Wśród biadań nad jego upadkiem rozsądek Atanazego da się odróżnić od ślepej i nieumiarkowanej gorliwości Hilarego.
130 Wyznawców z Zachodu skazywano na wygnanie wpierw na pustynie Arabii i Tebaidy, a później do pustelni gór Taurusu i do najdzikszych okolic Frygii, które były w posiadaniu heretyckich montanistów, itd. Gdy heretyk Aecjusz został zbyt dobrze przyjęty w Mopsuestia, w Cylicji, zamieniono miejsce jego wygnania - za poradą Akacjusza - na Ambladę, krainę zamieszkaną przez dzicz i nawiedzaną przez wojny i zarazy. Filostorgiusz, I, 2.
131 Por. okrutne potraktowanie Euzebiusza oraz jego zapamiętały opór - wg jego własnych listów, które ogłosił Baronius, A.D. 356, nry 92-102.
132 "Caeterum exules satis constat, totius orbis studiis celebratos, pecuniasąue eis in sumptum affatim congestas, legationibus quoque eos plebis catholicae ex omnibus fere provinciis freąuentatos." Sulpicjusz Sewer, Historia sacra. Atanazy, tom I.
133 Obfity materiał do historii trzeciego okresu prześladowań, jakich doznał Atanazy, można znaleźć w jego własnym dziele. Por. w szczególności jego bardzo dobrą Apologię, adresowaną do Konstancjusza (t. I), pierwszą Apologię, dotyczącą jego ucieczki (ibid.), rozwlekły list do pustelników i pierwotny tekst protestu ludu Aleksandrii przeciw gwałtom zadanym przez Syrianusa. Sodzomen (IV, 9) oświetlił te wydarzenia dwoma lub trzema ważnymi szczegółami.
134 Atanazy wysłał w końcu po Antoniego i jego wybranych mnichów. Przybyli oni ze swej góry, ogłosili wobec mieszkańców Aleksandrii świętość osoby Atanazego i z honorami zostali odpro-
27 - Gibbon t. 2

418 Przypisy do rozdziału XXI
wadzeni przez arcybiskupa do bram miasta. Atanazy, 1.1; również Rufinus, III, 164, w Yitae Patrum, s. 524.
135 Atanazy, t. I. Cesarz, względnie jego ariańscy sekretarze, wyrażając swoją niechęć, zdradzają jednocześnie bojaźń i cześć wobec osoby Atanazego.
136 Te ciekawe szczegóły są dosłownie przepisane z tekstu protestu, który w trzy dni potem wystosowali katolicy Aleksandrii. Por. Atanazy, t. I.
137 Janseniści często porównywali Atanazego z Arnauldem, rozwodząc się z lubością nad gorliwą wiarą, zasługami i wygnaniem obu słynnych uczonych Kościoła. Z tą ukrytą paralelą zręcznie rozprawia się opat de la Bleterie, Vie de Jovien, t. I.
138 "Hinc iam toto orbeprofugus [agiturj Athanasius, nec ullusei tutus adlatendum supererat locus. Tribuni, Praefecti, Comites, exercitus quoque, ad pervestigandum eum moventur edictis Imperialibus; praemia delatoribus proponuntur, si quis eum vivum, si id minus, caput certe Athanasii detulisset." Rufinus, I, 18.
139 Grzegorz z Nazjanzu, t. I, Oratio XXI. Tillemont, t. VII.
140 "Et nulla tormentorum vis inveniri adhucpotuit, ąuae obdurato illius tractus tatrom invito elicere potuit, ut nomen proprium dicat." Ammianus Marcellinus, XXII, 16; Yalesius ad locum.
141 Rufinus, I, 18; Sodzomen, IV, 10. Ta i kolejna opowieść okazałyby się fikcją, gdybyśmy przyjęli, że Atanazy nigdy nie opuszczał swego miejsca schronienia, którym posługiwał się w poszczególnych przypadkach lub okazjach.
142 Palladius (Historia Lausiaca, rozdz. 136 w Yitae Patrum). Autor tej anegdoty rozmawiał z damą, która jeszcze w swej starości rozpamiętywała z lubością te nabożne i zaszczytne stosunki. Nie jestem w stanie podzielać delikatnych uczuć Baroniusa, Walezjusza, Tillemonta i innych, którzy niemal odrzucają tę opowieść traktując ją jako niegodną powagi historii Kościoła.
143 Atanazy, t. I. Zgadzam się z Tillemontem (t. VIII), że jego słowa wskazują na osobistą, choć potajemną obecność na synodach.
144 List Atanazego do mnichów pełen jest zarzutów, które robią wrażenie prawdziwych (ibid.). Ku zbudowaniu swych adresatów wprowadził on porównania z Faraonem, Ahabem, Belsazarem i in. Śmiałości Hilarego towarzyszyło mniejsze niebezpieczeństwo, jeśli ogłosił on swe inwektywy w Galii po rewolcie Juliana. Jednak Lucyfer wysłał swoje obraźliwe teksty do Konstancjusza, niemal domagając się nagrody męczeństwa. Por. Tillemont, t. VII.
145 Atanazy skarży się ogólnie na tego rodzaju praktykę, którą potem ilustruje przykładem (t. I) rzekomej elekcji Feliksa. Trzech eunuchów reprezentowało lud rzymski, zaś trzech sprzyjających dworowi prałatów spełniało funkcje biskupów prowincji położonych w pobliżu Rzymu.
146 Thomassin (Discipline de l'Eglise, 1.1) zebrał wiele ciekawych szczegółów na temat początków i rozwoju śpiewu kościelnego, zarówno na Wschodzie, jak i na Zachodzie.
147 Filostorgiusz, III, 13. Godefroy zbadał tę sprawę ze szczególną dokładnością. Istniały trzy heterodoksyjne formy: "Do Ojca przez Syna i w Duchu Świętym", "Do Ojca i Syna w Duchu Świętym" oraz "do Ojca w Synu i Duchu Świętym".
148 Po wygnaniu Eustacjusza, za panowania Konstantyna, bardziej nieprzejednana część prawowiernych wyodrębniła się, a następnie popadła w schizmę; sekta ta istniała ponad osiemdziesiąt lat. Por. Tillemont, t. VII, VIII. W wielu kościołach arianie i homouzjanie, którzy poprzednio odrzekli się wspólnoty, wciąż jeszcze przez pewien czas łączyli się w modlitwie. Filostorgiusz, III, 14.
149 Na temat tego kościelnego przewrotu w Rzymie - zob. Ammianus Marcellinus, XV, 7; Atanazy, jw.; Sodzomen, IV, 15; Teodoret, II, 17; Sulpicjusz Sewer, Historia sacra, ks. II; Hieronim, Kronika świata (Marcelim, et Faustin. libell); Tillemont, t. VI.
150 Cucusus było ostatnim etapem jego życia i cierpień. Ustalenie położenia tego odosobnionego miasta - gdzieś na granicach Kapadocji, Cylicji i Armenii Dolnej - sprawiało geografom pewne kłopoty, lecz do właściwego miejsca prowadzi nas rzymska droga ciągnąca się od Cezarei do Anazarbus. Zob. Cellarius, Geographia antiąua, t. II; Wesseling, ad Itinerar.

Przypisy do rozdziału XXI 419
151 Atanazy (jw.) utrzymuje z całą stanowczością, że Paweł został zamordowany, odwołuje się poza tym nie tylko do powszechnej wieści, lecz także do pewnego świadectwa, Filagriusa, jednego z ariańskich prześladowców. Jednocześnie przyznaje, że heretycy jako przyczynę śmierci biskupa Konstantynopola podawali chorobę. Za Atanazym służalczo powtarza Sokrates (II, 26), natomiast Sodzomen, wykazujący większą tolerancję, waży się (IV, 2) wyrażać w tej sprawie rozsądną wątpliwość.
152 Ammianus Marcellinus (XIV, 10) odwołuje się do własnego opisu tego tragicznego wydarzenia, aczkolwiek tej części jego historii już nie posiadamy.
153 Zob. Sokrates, II, 6,7,12,13,15,16,26, 27, 38; Sodzomen, III, 3,4, 7,9; IV, 21. Akta św. Pawła z Konstantynopola, z których Focjusz sporządził wyciąg (Bibliotheca), stanowią beznamiętną kopię pism tych historyków. Jednak później żyjący Grek, który mógł napisać żywot tego świętego bez uwzględniania bajek i cudów, zasługuje na pewną pochwałę.
154 Sokrates, II, 27, 38: Sodzomen, IV, 21. Głównymi pomocnikami Macedoniusza w dziele prześladowań byli dwaj biskupi, z Nikomedii i Kyzikos, których szanowano za ich cnoty, a w szczególności za dobroczynność. Niech mi będzie wolno przypomnieć czytelnikowi, że różnica pomiędzy homouzjon i homojuzjon jest prawie niedostrzegalna dla najbystrzejszego nawet oka teologów.
155 Nie znamy dokładnego położenia Mantinium. Mówiąc o czterech korpusach legionistów Sokrates, Sodzomen i autor Akt św. Pawła posługują się nieokreślonymi terminami: "arithmoi, pha-langes, tagmata", które Nikeforos bardzo właściwie tłumaczy "tysiące". Walezjusz, adSocrat., ks. II.
156 Julian, Epist., LII.
157 Por. Optat z Milewe (a w szczególności III, 4) wraz z historią donatystów pana Dupina i tekstami źródłowymi u końca jego dzieła. Liczne szczegóły podane przez Augustyna a dotyczące furii circumcelionów skierowanej przeciw innym i przeciw sobie samym, żmudnie zebrał Tillemont w Mem. eccl., t. VI; tenże autor często, choć niezamierzenie, ukazuje krzywdy, które popchnęły tych fanatyków do czynu.
158 Jest rzeczą dość zabawną porównać jeżyk przeciwnych stronnictw, gdy mówią o tych samych ludziach i rzeczach. Gratus, biskup Kartaginy, rozpoczyna swe życzenia dla prawowiernego synodu następującymi słowami: "Gratias Deo omnipotentii et Christo Jesu ... qui imperavit religiosissimo Constanti Imperatori, ut totum gereret unitatis, et mitteret ministros sancti operis famulos Dei Paulum et Macarium" Monument. vet. ad Calcem Optati (s. 313). Natomiast donatysta, autor Pasji Markulusa, powiada:"Ecce subito, de Constantis regis tyrannica domo ... pollutum Macarianae persecutionis murmur increpuit, et duabus b e s t ii s ad Africam missis, eodem scilicet Macario et Paulo, execrandum prorsus ac dirum ecclesiae certamen indictum est; ut populus Christianus ad unionem cum traditoribus faciendam, nudatis militum gladiis et draconum praesentibus signis, et tubarum \ocibus cogeretur." Monument..., s. 304.
159 Histoire des Camisards, w 3 tomach, Villefranche 1760; jest to dzieło dokładne i bezstronne. Trzeba pewnej uwagi, by odkryć religię autora.
160 Samobójstwa te usprawiedliwiali donatyści przykładem Raziasa, opowiedzianym w 14 rozdziale II Księgi Machabejskiej.
161 "Nuttas infestas hominibus bestias, ut sunt sibi ferales pleriąue Christianorum expertus." Ammianus Marcellinus, XXII, 5.
162 Grzegorz z Nazjanzu, Oratio I. Por. Tillemont, t. VI.
163 Histoire politiąue et philosophiąue des etablissements des Europeens dans les deux Indes, t. I.
164 Według Euzebiusza (Vita Const., II, 45) cesarz zakazał tak w mieście, jak i na wsi, "ta mysa-ra... tes eidololatreias", ohydnych przejawów bałwochwalstwa. Sokrates (I, 18) i Sodzomen (II, 4, 5) przedstawiali postępowania Konstantyna uwzględniając wymogi prawdy i historii, które zaniedbał Teodoret (V, 21) i Orozjusz (VII, 28). Ten ostatni powiada: "Tum deinde primus Constantinus iusto ordine et pio vicem vertit edicto; siąuidem statuit citra ullam hominum caedem, paganorum templa claudi."

420 Przypisy do rozdziału XXI
165 Zob. Euzebiusz, jw., II, 56, 60. W kazaniu wygłoszonym na zebraniu "świętych", gdy cesarz był już dojrzały w latach i pobożności, oświadcza on poganom (rozdz. 11), że wolno im składać ofiary i wykonywać wszelkie praktyki związane ze swym religijnym kultem.
166 Euzebiusz, ibid., III, 54-58; IV, 23, 25. Te rozporządzenia można porównać do zniesienia bachanalii i zniszczenia świątyni Izydy przez rządców pogańskiego Rzymu.
167 Zarówno Euzebiusz (ibid., III, 54), jak i Libaniusz (Oratio pro templiis) piszą o pobożnym świętokradztwie Konstantyna, lecz widzą je w odmiennym świetle. Libaniusz wyraźnie powiada, że Konstantyn "spożytkował święte pieniądze, lecz nie naruszył praw przyjętego kultu; świątynie w istocie zubożały, lecz wciąż wykonywano w nich święte obrzędy". Lardner, Jewish and Heathen Testimonies, t. IV.
168 Ammianus Marcellinus (XXII, 4) mówi o nadwornych eunuchach, którzy byli "spoliis Templorum pasti". Libaniusz powiada (Oratio pro templiis), że cesarz często darował świątynię, jakby darował psa, konia, niewolnika lub złoty puchar. Ten pobożny filozof nie zaniechał jednak uwagi, że te świętokradcze akty łaski bardzo rzadko przynosiły szczęście.
169 Zob. Gothofred, Kodeks Teodozjański, t. VI; Libaniusz, Oratio parentalis, rozdz. X, wg Fabriciusa, Bibliotheca Graeca, t. VII.
170 "Placuit omnibus locis atąue urbibus universis claudiprotinus templa, et accessu vetitis omnibus licenatiam delinąuendi perditis abnegari. Yolumus etiam cunctos a sacrificiis abstinere. Quod siąuis aliąuid forte huiusmodi perpetraverit, gladio [ultore] sternatur: facultates etiam perempti fisco decernimus vindicari: et similiter adfligi rectores protinciarum si facinora vindicare neglexerint." Kodeks Teodozjański, ks. XVI, tyt. X, prawo 4. Chronologia odkryła pewną sprzeczność w dacie tego niezwykłego prawa: jest ono jedynym, które karze zaniedbania wielkorządców śmiercią i konfiskatą majątku. Pan de la Bastie (Memoires de 1'Academie des Inscriptions, t. XV) mniema, jak się wydaje, słusznie, że był to tylko pierwszy szkic, dyspozycje do prawa, które zamierzano ogłosić. Dokument ten znaleziono w Scriniis Memoriae [archiwach urzędowych], wśród papierów Konstan-cjusza, a później włączono go, jako godny naśladowania wzór, do Kodeksu Teodozjańskiego.
171 Symmachus, Epist., X, 54.
172 De la Bastie, Dissertation sur le souverain pontificat des Empereurs Romains, dyspozycja czwarta, w Memoires de 1'Academie des Inscriptions, t. XV; jest to dzieło uczone i rzeczowe, które tłumaczy sytuację pogaństwa od Konstantyna do Gracjana i dowodzi istniejącej w tym okresie tolerancji. Twierdzenie Zosimosa [IV, 36], że Gracjan był pierwszym cesarzem, który odmówił przyjęcia szat arcykapłańskich, jest udowodnione ponad wszelką wątpliwość, co niemal zupełnie uciszyło niezadowolone szemrania pobożnisiów.
173 Ponieważ dość swobodnie wprowadziłem terminy "poganie" i "pogaństwo", spróbuję teraz prześledzić szczególne koleje losu tych słynnych słów: 1. "Page" w dialekcie doryckim, tak dobrze znanym w Italii, oznacza źródło, zaś wiejską okolicę korzystającą z takiego źródła nazywano pagus i pagans (Festus sub voce i Servius ad Yirgil. Georgie., II, 382). 2. Dzięki łatwemu rozszerzeniu zakresu tego pojęcia "pogańskie" i "wiejskie" stały się niemal synonimami (Pliniusz St" XXVIII, 5). Termin ten przyjął się jako nazwa prostych mieszkańców wsi, a we współczesnych językach europejskich przekształcił się w "paysanś", "peasants" itp. 3. Zadziwiający wzrost liczebny stanu wojskowego spowodował konieczność znalezienia odpowiedniego terminu (Hume, Essays, I), wszystkich więc ludzi, którzy nie byli na służbie władcy, określano wzgardliwym terminem "poganie" (Tacyt, Dzieje, III, 24, 43, 77; Juwenalis, Satyra 16, w. 32; Tertulian, De pallio, 4). 4. Chrześcijanie byli żołnierzami Chrystusa, zaś ich przeciwnicy, którzy odmawiali przyjęcia sakramentu, czyli wojskowej przysięgi chrztu, mogli zasługiwać na metaforyczną nazwę pogan. Popularne to przezwisko zostało przyjęte w słownictwie prawnym Cesarstwa (Kodeks Teodozjański, ks. XVI, tyt. II, pr. 18) już za panowania Walentyniana (A. D. 365) oraz w pismach teologów. 5. Stopniowo chrześcijaństwo zdobywało miasta Cesarstwa, zaś stara religia za czasów Prudencjusza (Contra Symmachum, I) i Orozjusza (we wstępie do Historii) wycofała się do zapadłych okolic wiejskich, ledwie tam wegetując; pojęcie "poganie" w swym nowym zastosowaniu wróciło do pierwotnego źródła.

Przypisy do rozdziału XXII 421
6. Odkąd kult Jupitera i jego rodziny począł wygasać, pustą nazwę pogan stosowano coraz szerzej do wszelkich wyznawców bałwochwalstwa i wielobóstwa w starym i nowym świecie. 7. Rzymscy katolicy obdarzali tą nazwą, bez jakichkolwiek skrupułów, swych śmiertelnych wrogów - mahometan, a najczystszych unitarianów piętnowano niesprawiedliwie jako bałwochwalców i pogan. Por. Gerard Yossius, Etymologicon Linguae Latinae; Godefroy, komentarz do Kodeksu Teodozjańs-kiego, t. VI; Du Cange, Glossarium ad scriptores mediae et infimae latinitatis.
174 W czystym języku Jonii i Aten "eidolon" i "latreia" były słowami starymi i wszystkim znanymi. Pierwsze z nich oznaczało podobieństwo, zjawę (Homer, Odyseja, XI, 620) przedstawienie, obraz, stworzony przez fantazję lub sztukę; drugie słowo oznaczało wszelkiego rodzaju usługi lub niewolnictwo. Żydzi egipscy, którzy tłumaczyli hebrajskie Pismo Św., ograniczyli użycie tych słów (Ks. Wyjścia, XX, 4, 5) do religijnej czci oddawanej obrazom. To szczególne znaczenie przyjęte przez hellenistów, czyli greckich Żydów, przyjęli też autorzy religijni i kościelni, a pojęciem bałwochwalstwa (eidololatreia) piętnowano zabobon przejawiający się kultem rzeczy widzialnych i wstrętnych, którego niektóre odłamy chrześcijaństwa nie powinny zbyt spiesznie przypisywać wyznawcom politeizmu w Grecji i w Rzymie.
ROZDZIAŁ XXII
1 "Omnes qui plus poterant in palatio, adulandi professores iam docti, recte consulta, prospereąue completa vertebant in deridiculum: talia sine modo strepentes insulse; in odium venit cum victoriis suis; capella, non homo; ut hirsutum Julianum carpentes, appellantesąue loąuacem talpam, et purpuratom simiam, et litterionem Graecum: et his congruentia plurima atąue vernacula principi resonantes, audire haec taliaąue gestienti, virtutes eius obruere verbis impudentibus conabantur, ut segnem incessentes et timidum et umbratilem, gestaąue secus verbis comptioribus exornantem" Ammianus Marcellinus, XVII, 11.
2 Ammianus Marcellinus, XVI, 12. Orator Temistiusz (IV) wierzy we wszystko, co zawierały listy cesarskie, skierowane do senatu Konstantynopola. Aureliusz Wiktor, który ogłosił swój Skrót w ostatnim roku panowania Konstancjusza, przypisuje zwycięstwa nad Germanami mądrości cesarza i szczęściu cezara. Lecz wkrótce potem historyk ten stał się dłużnikiem Juliana, który kierując się łaską czy też poważaniem zaszczycił go brązowym posągiem oraz nadaniem ważnych urzędów: konsula drugiej Panonii i prefekta miasta. Ammianus Marcellinus, XXI, 10.
3 "Callido nocendi artificio, accusatoriam diritatem laudum titulis peragebant... Hae vocesfuerunt ad inflammanda odia probris omnibus potentiores." Zob. Mamertinus, Actio gratiarum w: Paneg. vet., XI, 4, 5.
4 Krótka przerwa, którą można by wstawić między "hieme adulta" a "primo vere" u Ammiana (XX, l, 4), miast zapewnić czas potrzebny do przejścia trzech tysięcy mil, ukazałaby, że rozkazy Konstancjusza były zarówno dziwaczne, jak niesłuszne. Wojska Galii nie dotarłyby do Syrii przed końcem jesieni. Zapewne Ammiana zawiodła pamięć i wyraził się nieściśle.
5 Ammianus Marcellinus, XX, 1. Odwagę Lupicynusa i jego wojskowy talent potwierdza historyk, który w przesadnym stylu oskarża tego dowódcę o nadmierną dumę i o wygłaszanie mów w tragicznym tonie, przy czym budzi się rozterka, czy był bardziej okrutny, czy chciwy. Jednak niebezpieczeństwo ze strony Szkotów i Piktów było tak poważne, że sam Julian myślał o tym, czy nie przeprawić się na wyspę.
6 Dał on im zezwolenie na cursus clavularis lub clabularis. Te wozy pocztowe, często wzmiankowane w Kodeksie, miały zabierać ładunek 1500 funtów wagi. Por. Walezjusz, ad Ammian, XX, 4.
7 Najprawdopodobniej był to pałac Łaźni (Thermarum), z którego przy rue de la Harpe pozostała do tej pory solidnie zbudowana i wysoka sala recepcyjna. Budynki tego pałacu zajmowały dużą przestrzeń w obecnej dzielnicy uniwersyteckiej, zaś ogrody, jeszcze za Merowingów, stykały się

422 Przypisy do rozdziału XXII
z opactwem Saint-Germain-des Pres. Wskutek szkód wyrządzonych przez czas i przez Normanów stary pałac zamienił się w XII w. w ruiny, a ich ciemne zakamarki stały się miejscem rozpustnej miłości.
Explicat aula sinus montemąue amplectitur alis:
Multiplici latebra scelerum tersura ruborem.
......... pereuntis saepe pudoris
Celatura nefas, Venerisque accommoda fur t i s.
(Wiersze te cytuję według zamieszczonego u Architreniusza, IV, 8, poematu Jana de Hauteville lub Hanville, mnicha ze St. Alban's, który to poemat powstał około 1190 r. Por. Warton, History of English Poetry, t. I, rozprawa II.) A jednak takie kradzieże mogą być mniej zgubne dla ludzkości aniżeli teologiczne dysputy Sorbony, odbywające się później na tym samym terenie. Bonamy, Memoires de 1'Academie des Inscriptions, t. XV.
8 Nawet wśród takiego wzburzenia Julian przestrzegał formy zabobonnej ceremonii, uparcie odmawiając przyjęcia złowróżbnego damskiego naszyjnika lub końskiego chomąta, których to akcesoriów żołnierze pragnęli użyć w miejsce diademu.
9 W równej wartości złoto i srebro: pięć sztuk złota i jeden funt srebra. Całość warta była około pięciu funtów i dziesięciu szylingów.
10 Pełną relację tego przewrotu znajdujemy w autentycznych i oryginalnych źródłach, a więc: w pismach samego Juliana (Oratio ad S. P. Q. A theniensem), Libaniusza (Oratio parentalis, 44-48), u Fabrycjusza: Bibliotheca Graeca, t. VII; Ammiana Marcellina (XX, 4) i Zosimosa (III, 9). Ten ostatni opiera się w swej relacji o panowaniu Juliana na bardziej szacownym autorytecie Eunapiosa. Mając takich przewodników, możemy pominąć autorów skrótów i historyków Kościoła.
11 Eutropiusz, będący godnym szacunku świadkiem, posługuje się wątpliwym zwrotem "Con-sensu militum" (X, 7). Grzegorz z Nazjanzu, którego ignoracja może usprawiedliwiać fanatyzm, oskarża bez osłonek Apostatę o zarozumiałość, szaleństwo i bezbożną rebelię, "authadeia, aponoia, asebeia". Oratio III.
12 Julian, jw. Nabożny opat de la Bleterie (Vie de Julian) jest niemal skłonny uwierzyć nabożnym zapewnieniom poganina.
13 Ammianus Marcellinus, XX, 5 - wraz z przypisem Lindenbrogiusa na temat Ducha Cesarstwa. Sam Julian w poufnym liście do przyjaciela i lekarza Orybazjusza (Epist., XVII) wspomina inny sen, który zaszedł przed tymi wydarzeniami i w którego przepowiednię uwierzył; było w nim majestatyczne drzewo powalone na ziemię i mała roślinka, która głęboko zapuściła korzenie. Nawet we śnie umysł cezara był zaabsorbowany nadziejami i obawami, dotyczącymi jego losu. Zosimos (III, 9) podaje treść kolejnego snu.
14 Trudna sytuacja wodza zbuntowanej armii jest wnikliwie opisana przez Tacyta (Dzieje, I, 80-85). Lecz Otto był bardziej obciążony winą i nie tak zdolny jak Julian.
15 Ammianus powiada, że do tego upozorowanego listu Julian dołączył listy prywatne obiur-gatorias et mordaces), których historyk sam nie widział i których nie byłby ogłaszał; być może, że listów takich w ogóle nie było.
16 Relacje z działań w pierwszych dniach panowania Juliana zawarte są w jego Oratio ad S. P. Q. Atheniensem, u Ammiana, XX, 5, 8, oraz u Libaniusza, Oratio parentalis, 49-50.
17 Libaniusz, ibid., 50. Były to dziwne zaburzenia, gdyż trwały około siedmiu lat. W walkach toczących się między partiami w greckich republikach liczba wygnańców dochodziła do 20 000 osób, a Isokrates zapewniał Filipa, że łatwiej będzie zebrać armię spośród włóczęgów aniżeli z ludności miast. Por. Hume, Essays, t. I.
18 Julian (Epist., XXXVIII) daje krótki opis Vesontio, czyli Besancon. Jest to skalisty półwysep, niemal otoczony wodami rzeki Doubs; niegdyś wspaniałe miasto, pełne świątyń i innych budowli, obecnie zredukowane do rozmiarów miasteczka, podnoszącego się jednak ze swej ruiny.
19 Wadomair zaciągnął się w służbę Rzymu i z władcy barbarzyńskiego królestwa uczyniono go diukiem Fenicji. Zachował wciąż jednak ten sam przebiegły charakter (Ammianus Mar-

Przypisy do rozdziału XXII 423
cellinus, XXI, 3); natomiast za panowania Walensa wykazał się dzielnością w wojnie armeńskiej (XXIX, 1).
20 Ammianus Marcellinus, XX, 10; XXI, 3, 4; Zosimos, III, 10.
21 Jej zwłoki wysłano do Rzymu i pogrzebano obok jej siostry Konstantyny na przedmieściu Via Nomentana (Ammianus Marcellinus, XXI, 1). Libaniusz ułożył wielce nieudolną apologię, mającą zdjąć z jego bohatera absurdalny zarzut, że spowodował otrucie żony i wynagrodził jej lekarza klejnotami swej matki. (Por. siódma spośród siedemnastu oracji ogłoszonych w Wenecji w 1754 r. oparta na rękopisie znajdującym się w Bibliotece Św. Marka.) Libaniusz smaga Elpidiusa, pretoriańskiego prefekta Wschodu, do którego świadectwa odwołuje się oskarżyciel Juliana, jako osobnika zniewieściałego i niewdzięcznego; niemniej pobożność Elpidiusa chwali Hieronim (t. I), zaś jego ludzkość Ammianus (XXI, 6).
22 "Feriarum die, quem celebrantes mensę lanuario, Christiani E p iphania dictitant, progressus in eorum ecclesiam, solemniter numine orato discessit." (Ammianus Marcellinus, XXI, 2) Zonaras twierdzi, że było to Boże Narodzenie. Twierdzenie to nie jest bynajmniej sprzeczne z poprzednim, jeśli weźmiemy pod uwagę, że Kościoły Egiptu, Azji i przypuszczalnie Galii obchodziły tego samego dnia (6 stycznia) narodzenie i chrzest swego Zbawiciela. Rzymianie, nic nie wiedząc, podobnie jak i inni współwyznawcy, o prawdziwej dacie Jego narodzenia, ustalili jako dzień uroczystego święta 25 grudnia, B r u m a l i a, czyli dzień zimowego przesilenia, który poganie obchodzili rokrocznie jako święto narodzin słońca. Por. Bingham, Antiąuities of the Christian Church, XX, 4; Beausobre, Histoire critiąue du manicheisme, t. II.
23 O jawnych i tajnych pertraktacjach pomiędzy Konstancjuszem a Julianem możemy się dowiedzieć z nast. źródeł, pod warunkiem ostrożnego z nich korzystania: Julian, Oralio ad S. P. Q. Atheniensem; Lłbaniusz, Oralio parentalis, 51; Ammianus Marcellinus, XX, 9; Zosimos, III, 9; Zonaras, t. II, 10. Ten ostatni autor rozporządzał w tym przypadku pewnymi cennymi materiałami.
24 Trzy miliony medimni', ta miara zboża, znana ateńczykom, zawierała sześć rzymskich m o di i. Julian tłumaczy, jak przystało na żołnierza i męża stanu, niebezpieczeństwo swej sytuacji, wskazując na konieczność podjęcia ofensywnych działań i na korzyści, jakie to przyniesie.
25 O jego przemówieniu i o zachowaniu się żołnierzy zob. Ammianus Marcellinus, XXI, 5.
26 Stanowczo odmówił podania dłoni ukorzonemu prefektowi i wysłał go do Toskanii (Ammianus Marcellinus, XXI, 5). Libaniusz z dziką wściekłością Izy Nebrydiusza, pochwala żołnierzy i niemal gani ludzkie zachowanie się Juliana (Oratio parentalis, 53).
27 Ammianus Marcellinus, XXI, 8. Nadając ten urząd, Julian był posłuszny prawu, które sam otwarcie sobie narzucił. "Neąue civilis ąuisąuam iudex nec militańs [militiae] rector, alio ąuodam praeter merita suffragante, ad potiorem veniat gradum" (Ammianus Marcellinus, XX, 5). Nieobecność Sallusta nie umniejszyła poważania, jakie dlań miał Julian, który rok konsularny 363 zaszczycił jego imieniem.
28 Ammianus Marcellinus (XXI, 8) przypisuje tę samą praktykę i motywy Aleksandrowi Wielkiemu i innym wielkim dowódcom.
29 Puszcza ta była częścią wielkiego Hercyńskiego Lasu, który za czasów Cezara ciągnął się od kraju Rauraków (Bazylea) po bezgraniczne obszary Północy. Cluverius, Germania antigua, III, 47.
30 Por. Libaniusza Oratio parentalis, 53, z Grzegorza z Nazjanzu Oratio III. Nawet święty podziwia szybkość i tajemność tego marszu. Współczesny duchowny mógłby zastosować do marszu Juliana wiersz, który pierwotnie był przeznaczony dla innego apostaty:
Tak rączo nasz wróg Bagnem, urwiskiem czy przesmykiem, Poprzez wyboje, gąszcze i pustynie, Na głowie, rękach, skrzydłach, nogach Pomyka swoją drogą, Płynie i tonie, brodzi, pełza, leci.

424 Przypisy do rozdziału XXII
31 W tym miejscu Notitia wymieniają dwie lub trzy floty: flotę Lauriaceńską (w Lauriacum lub Lorch), Arlapeńską i Magineńską; a nadto - pięć legionów lub kohort liburnów, którzy byli czymś w rodzaju piechoty morskiej (Sectio LVIII).
32 Jedynie Zosimos (III, 10) wzmiankuje tę interesującą okoliczność. Mamertinus (w Paneg. vet., X, 6-8), który towarzyszył Julianowi jako szafarz świętych rozdawnictw, opisuje tę podróż kwiecistym i malowniczym stylem, przyzywając przykład Triptolemosa, greckich Argonautów, itp.
33 Opis Ammiana, który mogą potwierdzić równorzędne świadectwa, ustala dokładne położenie Augustiae Succorum, czyli przełęczy Succi. Pan d'Anville, kierując się nikłym podobieństwem nazw, umieszcza je pomiędzy Sardyką a Naissus. Dla usprawiedliwienia niech mi wolno będzie zauważyć, że to jedyny błąd, jaki znalazłem w mapach lub pismach tego świetnego geografa.
34 Jakiekolwiek będą szczegóły czerpane z innych źródeł, główny trzon narracji znajduje się u Ammiana (XXI, 8, 9, 10).
35 Ammianus Marcellinus, XXI, 9, 10; Libaniusz, Oratio parentalis, 54; Zosimos, III, 10.
36 Julian (Oratio ad S. P. Q. Atheniensem) utrzymuje stanowczo, że przejął listy Konstancjusza do barbarzyńców, zaś Libaniusz równie stanowczo twierdzi, że czytał ich tekst wobec żołnierzy i mieszkańców miast w okresie marszu. Lecz Ammianus (XXI, 3) odnosi się do tej sprawy chłodno, szczerze wahając się, "si fam a e solius admittenda est fides". Niemniej, pisze on o przechwyconym liście Wadomaira do Konstancjusza, co wskazuje na zażyłą korespondencję między nimi: "Caesar tuus disciplinam non habet."
37 Zosimos wymienia jego listy do Ateńczyków, Koryntian i Lacedemończyków. Ich treść była przypuszczalnie ta sama, różnili się jedynie adresaci. Tekst listu do Ateńczyków zachował się i zawiera wiele cennych informacji. Zasłużył on sobie na pochwałę opata de la Bleterie (Wstęp do Histoire de Jovien) i jest jednym z najlepszych manifestów spośród napisanych we wszystkich językach.
38 "Auctori tuo r e verent i a m rogamus" (Ammianus Marcellinus, XXI, 10). Dość to zabawne, jak senatem miotały sprzeczne, choć utajone uczucia; chęć schlebiania i obawa. Por. Tacyt, Dzieje, I, 85.
39 "Tanąuam venaticiam praedam caperet: hoc enim ad leniendum suorum metum subinde praedicabat" (Ammianus Marcellinus, XXI, 7).
40 O przemówieniu i przygotowaniach - zob. Ammianus Marcellinus, XXI, 13. Nędzny Teodotus prosił później łaskawego zwycięzcę o przebaczenie i uzyskał je; Julian zaznaczył w ten sposób, że pragnie zmniejszenia liczby swych wrogów, a powiększenia szeregu przyjaciół (XXII, 14).
41 Ammianus Marcellinus, XXI, 7, 11, 12. Opisuje on -jak się zdaje, z nadmierną drobiaz-gowością - działania oblężnicze w Akwilei, która przy tej okazji utwierdziła swą sławę twierdzy nie do zdobycia. Grzegorz z Nazjanzu (Oratio III) przypisuje ten przypadkowy manewr mądrości Konstancjusza, głosząc z pewną dozą prawdopodobieństwa, że jego zwycięstwo było pewne. "Constantio, quem credebat proculdubio fore victorem: nemo enim omnium tunc ab hac constanti sententia discrepabat." (Ammianus Marcellinus, XXI, 7).
42 Okoliczności śmierci Konstancjusza i cechy jego charakteru wiernie opisuje Ammianus (XXI, 14, 15, 16); możemy natomiast ze wzgardą odrzucić szaleńcze kalumnie Grzegorza (Oratio III), który oskarża Juliana, że uknuł śmierć swego dobroczyńcy. Relacja o prywatnie wyrażonych przez cesarza słowach żalu, że ocalił Juliana i wywyższył go (ibid., i Oratio XXI), nie jest nieprawdopodobna ani nie musi przeczyć jego publicznie wyrażonej ostatniej woli, którą dyktować mogły względy ostrożności w ostatnich chwilach życia cesarza.
43 Opisując tryumf Juliana, Ammianus Marcellinus (XXII, l, 2) przyjmuje górnolotny ton oratora i poety, podczas gdy Libaniusz (Oratio parentalis, 56) używa poważnego i prostego stylu historyka.
44 Pogrzeb Konstancjusza opisują: Ammianus Marcellinus, (XXI, 16); Grzegorz z Nazjanzu (Oratio IV); Mamertinus (Paneg. vet., XI, 27); Libaniusz (Oratio parentalis, 57); Filostorgiusz (VI, 6 z Rozprawami Godefroya). Autorzy ci oraz ich następcy: poganie, katolicy, arianie, patrzą bardzo różnie na obu cesarzy, zmarłego i żywego.

Przypisy do rozdziału XXII 425
45 Nie ustalono dokładnej daty dnia i roku urodzenia Juliana. Był to prawdopodobnie dzień 6 listopada 331 lub 332 roku. Tillemont, Histoire des empereurs, t. IV; Du Cange, Familiae Byzantinae. Bardziej odpowiada mi rok 331.
46 Julian sam wyraził te filozoficzne poglądy bardzo wymownie i z pewną przesadą, w starannie opracowanym liście do Temistiusza. Opat de la Bleterie (Vie de Julien, t. II), który przełożył ten list wybornym językiem, skłonny jest wierzyć, że adresatem był słynny Temistiusz, którego mowy do dziś się zachowały.
47 Julian, Epist. ad Themistium. Petavius zauważa, że zdanie to jest wzięte z czwartej księgi De legibus. Jeśli tak, to albo Julian cytował z pamięci, albo jego rękopis różni się od tego, którym dysponujemy. Ksenofont otwiera swą Cyropedię podobną uwagą.
48 "Ho de anthropon keleuon archein, prostithesi kai therion." Arystoteles wg Juliana (ibid.). Rękopis Yossiusa, którego nie zadowala "zwierzę", zawiera mocniejsze "theria", co może znaleźć potwierdzenie w doświadczeniach despotyzmu.
49 Libaniusz (Oratio parentalis, 84, 85) dostarcza tej ciekawej informacji, dotyczącej prywatnego życia Juliana. On sam (Misopogon) pisze o swej jarskiej diecie i łaje mieszkańców Atiochii z powodu ich niewybrednych i niepohamowanych apetytów.
50 "Lectulus... Vestalium toris purior" - oto pochwała Mamertina (Paneg. vet., X, 13) pod adresem samego Juliana. Libaniusz utrzymuje językiem trzeźwym i stanowczym, że Julian nigdy nie zaznał kobiety przed ślubem ani po śmierci swej żony (rozdz. 88). Czystość Juliana potwierdza bezstronne świadectwo Ammiana (XXV, 4) oraz stronnicze milczenie chrześcijan w tej sprawie. Jednak sam Julian upomina się ironicznie o przyganę mieszkańców Antiochii, że on prawie zawsze "hos epipan" (Misopogon), sypia sam. Ten budzący podejrzenia zwrot wytłumaczył de la Bleterie (Vie de Jovien, t. II) jasno i pomysłowo.
51 Salmasius, komentarz do Swetoniusza, Boski Klaudiusz. Dodawano bieg dwudziesty piąty, czyli "missus", by osiągnąć liczbę stu rydwanów; cztery wozy uczestniczyły w każdym biegu.
"Centum ąuadriiugos agitabo adflumina currus."
Wynika z tego, że pięć lub siedem razy okrążały one Metę (Swetoniusz, ibid.; Domicjan, rozdz. 4), a sądząc z wymiarów, jakie miał Circus Maximus w Rzymie, hipodrom w Konstantynopolu i in., trasa wynosiła około czterech mil.
52 Julian, Misopogon. Juliusz Cezar obrażał lud rzymski, czytając swe raporty podczas biegów. August schlebiał jego gustom, a może swoim własnym, darząc stałą uwagą i najcieplejszymi słowami uznania wszystko, co się działo w cyrku. Swetoniusz, Boski August.
53 Reformę pałacu opisują: Ammianus Marcellinus (XXII, 4); Libaniusz (62); Mamertinus (Paney. vet., X, 11); Sokrates (III, 1); Zonaras (t. II, ks. XIII).
54 "Ego non rationalem iussi sed tensorem acciri." Zonaras posługuje się mniej stosownym w tym kontekście słowem "senator", choć poborca podatków, zgromadziwszy dość bogactw, mógł zapragnąć i uzyskać zaszczytny tytuł senatora.
55 "Mageirus men chilius, kureas de uk elattus, oinochous de pleius, smene trapezopoion, eunuchus hyper tas myias para tois poimesin en eri" - oto oryginalny tekst Libaniusza, który wiernie przytoczyłem, aby nie popaść w podejrzenie, że przesadzam w opisie bezładu panującego na cesarskim dworze.
56 Słowa Mamertina mają żywotność i siłę. "Quin etiam prandiorum et coenarum elaboratas magnitudines Respublica sentiebat; cum auaestissimae dapes non gustu, sed difficultatibus aestimaren-tur; miracula avium, longinąui maris pisces, alieni temporis poma, aestivae nives, hibernae rosae."
57 A jednak samego Juliana oskarżano, że nadawał eunuchom całe miasta (Oratio VII - przeciw Polikletowi). Libaniusz ogranicza się do chłodnego, lecz stanowczego zaprzeczenia, jakoby takie fakty miały miejsce; w istocie bardziej odpowiadałyby one charakterowi Konstancjusza. Niemniej oskarżenie to odnosić się może do jakichś nieznanych okoliczności.
58 W Misopogon daje on swą własną, nader szczególną charakterystykę, w której zasługują na uwagę następujące słowa: "autos prosetheika ton bathyn tutoni pogona... tanta toi diatheonton

426 Przypisy do rozdziału XXII
anechomai ton phtheiron hosper en lochme ton theiron." Przyjaciele opata de la Bleterie zaklinali go w imieniu narodu francuskiego, aby nie tłumaczył tych słów, tak mocno obrażających ich delikatne uczucia (Vie de Jovien, t. II). Jak on, ograniczyłem się do lekkiej aluzji; ale owo zwierzątko, które Julian wymienia, jest dobrze znane człowiekowi i symbolizuje miłość.
59 Julian, Epist., XXIII. Używa on słów "polykephalon hydran", pisząc do swego przyjaciela Hermogenesa, który - jak on - dobrze znał greckich poetów.
60 Należy odróżnić dwóch Sallustów: prefekta Galii i prefekta Wschodu (Histoire des empereurs, t. IV). Posłużyłem się określeniem "drugi" jako wygodnym epitetem. Drugi Sallust budził szacunek nawet u samych chrześcijan, zaś Grzegorz z Nazjanzu, który potępiał jego religię, chwalił jego cnoty (Oratio III). Por. ciekawy przypis opata de la Bleterie, Vie de Julien, s. 363.
61 Mamertinus chwali cesarza (X, 1) za powierzenie urzędu skarbnika i prefekta człowiekowi posiadającemu - podobnie jak on - zalety mądrości, stanowczości, niezależności itd. Lecz Ammianus umieszcza go (XXI) pomiędzy ministrami Juliana, "ąuorum merita norat et fidem".
62 Ammianus relacjonuje przebieg rozpraw w trybunale (XXII, 3), zaś Libaniusz chwali je (74).
63 "Ursuli vero necem ipsa mihi videtur flesse lustitia" (Ammianus Marcellinus, ibid.). Libaniusz, który przypisuje jego śmierć żołnierzom, próbuje obwiniać o nią komesa świętych rozdawnictw.
64 Tak dużym szacunkiem wciąż darzono stare, czcigodne tytuły republikańskie, że lud był zdumiony i zgorszony, gdy Taurusa, sprawiającego urząd konsula, postawiono przed sąd jako zwykłego przestępcę. Powołanie przed trybunał jego kolegi Florentiusa odroczono prawdopodobnie do początku następnego roku.
65 Ammianus Marcellinus, XXII, 7.
66 O winie i karze Artemiusza piszą Julian (Epist., X) i Ammianus Marcellinus (XXII, 11), oraz Walezjusz (ad loc.). Zasługi Artemiusza, który burzył pogańskie świątynie i został skazany na śmierć przez Apostatę, skłoniły Kościoły grecki i łaciński do uczczenia go jako męczennika. Biorąc jednak pod uwagę, że był on - zgodnie z relacją historii Kościoła - nie tylko tyranem, ale i arianinem, trudno usprawiedliwić to niefortunne wywyższenie. Tillemont, Memoires ecclesiastiques, t. VII.
67 Zob. Ammianus Marcellinus, XXII, 6, i Walezjusz ad locum; Kodeks Teodozjański, ks. II, tyt. XXIX. prawo 1; Godefroy, komentarze, t. L
68 Prezes Montesąuieu (Uwagi nad przyczynami wielkości..., rozdz. XIV) usprawiedliwia taki małostkowy i absurdalny akt tyranii, zakładając, że czyny, które nam obecnie mogą się wydać całkowicie obojętne, wywoływały w umyśle Rzymianina poczucie winy i zagrożenia. Ta dziwna apologia jest poparta złym zrozumieniem prawa angielskiego, "chez une nation... ou U est defendu de boire a la sante d'une certaine personne".
69 Wspaniałomyślność Juliana oraz spisek, który zawiązano w Antiochii, by pozbawić go życia, opisują Ammianus Marcellinus (XXII, 9, 10) oraz Walezjusz (ad loc.) i Libaniusz (rozdz. 99).
70 Według opinii niektórych, powiada Arystoteles (w słowach cytowanych przez Juliana w liście do Temistiusza) forma rządów absolutnych, "pambasileia", jest sprzeczna z naturą. Zarówno jednak władca, jak i filozof woleli uwikłać tę wieczystą prawdę w sztuczne i wymyślne niejasności.
71 Ten pogląd został tu przedstawiony niemal dosłownie za samym Julianem. Ammianus Marcellinus, XXII, 10.
72 Libaniusz (rozdz. 95), który relacjonuje te pragnienia i plany Juliana, posługując się językiem mistyki ("theon huto gnonton... alPen ameinon ho kolyon"), sugeruje, że cesarza powstrzymało od tego jakieś szczególne objawienie.
73 Julian, Misopogon. Ponieważ nigdy nie zniósł on w sposób prawny dumnych mian "despota" i "dominus", można je do dziś znaleźć na jego medalach (Du Cange, Familiae Byzantinae), a niezadowolenie, które udawał w prywatnym gronie, spowodowało tylko tyle, że służalczość dworu przybierała inne formy. Opat de la Bleterie (Vie de Jovien, t. II) z ciekawością prześledził genezę i ewolucję pojęcia "dominus" za czasów Cesarstwa.
74 Ammianus Marcellinus, XXII, 7. Konsul Mamertinus (Paneg. vet., X, 28-30) wysławia ten szczęsny dzień niczym wymowny niewolnik, zdumiony i oszołomiony łaskawością swego pana.

Przypisy do rozdziału XXII 427
75 Satyra dotycząca osób była zakazana w prawach dwunastu tablic: Si mala condiderit in quem quis carmina ius es t, ludiciumąue...
Horacy, Sat. II, s. 82.
Julian (Misopogon) wyraża swe posłuszeństwo temu prawu, a opat de la Bleterie (t. II) ochoczo przyjmuje jego oświadczenie, które tak bardzo odpowiada jego własnym poglądom, a nawet prawdziwemu duchowi ustroju Cesarstwa.
76 Zosimos, III, 11.
77 "Hę tes bules ischys psyche poleos estin." Zob. Libaniusz (Oratio parentalis, 71); Ammianus Marcellinus (XXII, 9); Kodeks Teodozjański (ks. XII, tyt. I, pr. 50-55 - z komentarzem Godefroya, t. IV). Niemniej cała sprawa kurii, mimo obfitych materiałów, wciąż pozostaje najmniej jasna w całej historii prawa Cesarstwa.
78 "Quae paulo ante arida et siti anhelantia visebantur, ea nunc perlui, mundari, madere; Fora, Deambulacra, Gymnasia, laetis et gaudentibus populis freąuentari; diesfestos, et celebrari veteres, et novos in honorem principis consecrarf (Mamertinus, X, 9). Odbudował on w szczególności miasto Nikopolis i przywrócił igrzyska aktyjskie, które ustanowił w swoim czasie August.
79 Julian, Epist., XXXV. List ten, ilustrujący schyłkowy wiek Grecji, jest opuszczony przez opata de la Bleterie i dziwnie zniekształcony przez tłumacza łacińskiego, który, uczyniwszy z "ateleia" "tributum", a z "idiotai" "populus", całkowicie zaprzecza sensowi oryginału.
80 Panował on w Mykenach, w odległości 50 stadiów, czyli sześciu mil od Argos; niemniej miasta te, kolejno przeżywające swój rozkwit, greccy poeci mylą ze sobą. Strabon, VIII.
81 Marsham, Canon. Chroń. Ten rodowód sięgający wstecz do Temenusa i Herkulesa może być podejrzanej natury, ale został przyjęty, po przeprowadzeniu skrupulatnych badań, przez sędziów igrzysk olimpijskich (Herodot, V, 22) w czasie gdy królowie macedońscy byli mało znani i raczej nie lubiani w Grecji. Gdy Liga Achajska opowiedziała się przeciw Filipowi, uważano za rzecz właściwą, aby posłowie Argos wycofali się (Liwiusz, XXXII, 22).
82 Jego krasomówstwo sławi Libaniusz (75, 76), który wyraźnie porównuje go do mówców homeryckich. Sokrates (III, 1) zbyt pochopnie twierdzi, że Julian był pierwszym od czasów Juliusza Cezara cesarzem, który wygłaszał przemówienia wobec senatu. Wszyscy poprzednicy Nerona (Tacyt, Roczniki, XIII, 3) i wielu jego następców posiadało zdolności krasomówcze; istnieją też różne przykłady dowodzące, że często popisywali się nimi w senacie.
83 Ammianus Marcellinus (XXII, 10) ustala bezstronnie zalety i wady stosowanej przez niego procedury sądowej. Libaniusz (90, 91) widzi tylko jasne strony, ale obraz, który daje, pochlebny dla Juliana, odpowiada z grubsza wymogom sprawiedliwości. Grzegorz z Nazjanzu (Oratio IV), przemilczając zalety i wyolbrzymiając nawet drobne wady Apostaty, zapytuje tryumfującym tonem: "Czy taki sędzia godny jest zasiąść między Minosem a Radamantem na Polach Elizejskich?"
84 Z praw nadanych przez Juliana w okresie szesnastu miesięcy jego panowania, pięćdziesiąt cztery włączono do Kodeksów Teodozjusza i Justyniana (Gothofred, Chronolog. legum). Opat de la Bleterie (t. II) wybrał jedno z tych praw, by dać pojęcie o łacińskim stylu Juliana, choć odznaczającym się siłą wyrazu i starannością, ale nie tak czystym jak jego styl grecki.
85 ...Ductor fortissimus armis,
Conditor et legum celeberrimus, ore manugue Consultor patriae, sed non consultor habendae Religionis, amans tercentum millia Divum. Perfldus Ule Deo, quamvis non perfidus orbi. Prudencjusz, Apotheosi, 450 i n.
Świadoma wielkoduszność zdaje się wynosić chrześcijańskiego poetę ponad jego zwyczajną przeciętność.

428 Przypisy do rozdziału XXIII
ROZDZIAŁ XXIII
1 Przepiszę jego własne słowa z krótkiej religijnej rozprawy, którą cesarz arcykapłan ułożył po to, aby zganić zuchwałą bezbożność cynika: "Ali' homos huto de ti tus theus pephrika, kai philo, kai sebo, kai hazomai, kai panth' haplos ta toiauta pros autus pascho, hosaper an tis kai hoia pros agathus despotas, pros didaskalus, pros pateras, pros kedemonas." (Oratio VII). Język grecki, przy całej swej różnorodności i bogactwie, zdaje się nie wystarczać dla jego religijnego ferworu.
2 Mówca ten z niejaką elokwencją, wielkim entuzjazmem i jeszcze większą zarozumiałością zwraca się w swym przemówieniu do nieba i do ziemi, do ludzi i aniołów, do żyjących i do zmarłych, a przede wszystkim - do wielkiego Konstancjusza ("ei tis aithesis" - dziwny termin pogański). Kończy śmiałym stwierdzeniem, że wzniósł pomnik nie mniej trwały, ale bardziej zdatny do przenoszenia aniżeli Słupy Herkulesa. (Grzegorz z Nazjanzu, Oratio III, IV).
3 Por. długa inwektywa, którą niesłusznie podzielono w dziełach Grzegorza na dwie oracje (t. I). Grzegorz i jego przyjaciel Bazyli ogłosili ją (IV) około sześć miesięcy po śmierci Juliana, gdy jego zwłoki przeniesiono do Tarsu (IV), a Jowian wciąż jeszcze panował (III, IV). Wielce pomocne było mi francuskie tłumaczenie i załączone doń uwagi, wydrukowane w Lyonie w 1735 r.
4 "Nicomediae ab Eusebio educatus Episcopo, ąuem genere longius contingebat" (Ammianus Marcellinus, XXII, 9). Julian nigdy nie wyraża wdzięczności dla tego ariańskiego prałata, natomiast czci swego nauczyciela, eunucha Mardoniusza, opisując jego sposób nauczania, które natchnęło ucznia serdecznym podziwem dla geniuszu, a być może też dla religii Homera, Misopogon.
s Sam Julian (Epist., LI) zapewnia mieszkańców Aleksandrii, że był chrześcijaninem (zapewne ma na myśli: szczerym chrześcijaninem) do dwudziestego roku życia.
6 Grzegorz z Nazjanzu, III. Dążył on usilnie do starcia tego świętego piętna poprzez krew, być może - taurobolium. Baronius, Annales ecclesiastici, A. D. 361, nry 3, 4.
7 O jego chrześcijańskiej, a nawet kościelnej edukacji por. Grzegorz, III; Sokrates, III, 1; Sodzomen, V, 2. Niewiele, być może, brakowało, by został biskupem albo nawet świętym.
8 Gallus, któremu przypadła w udziale część tej pracy, wykonywał ją z energią i powodzeniem. Natomiast sama ziemia z uporem odrzucała i burzyła budowle wzniesione świętokradczą ręką Juliana. Grzegorz, III. Takie lokalne trzęsienie ziemi poświadcza wiele osób ówcześnie żyjących; byłoby ono jednym z najbardziej oczywistych cudów w historii Kościoła.
9 Filozof (Fragment) ośmiesza żelazne łańcuchy itp. tych fanatycznych samotników (por. Tillemont, Memoires ecclesiastiąues, t. IX), którzy zapomnieli, że człowiek jest z natury zwierzęciem łagodnym i społecznym, "anthropu physei politiku zou kai hemeru". Poganin przypuszcza, że wyrzekli się bogów, ponieważ byli opętani przez złe demony.
10 Julian apud Cyril., VI, VIII. Powiada on: "Prześladujecie tych heretyków, ponieważ nie opłakują oni zmarłych dokładnie w taki sposób, jaki wy uznajecie." Występuje tutaj jako niezły teolog, choć jednocześnie utrzymuje, że Święta Trójca nie wywodzi się ani z doktryn Pawła, ani Jezusa, ani Mojżesza.
11 Libaniusz, Oratio parentalis, 9, 10; Grzegorz z Nazjanzu, Oratio III; Eunapios, Życiorysy sofistów.
12 Współczesny filozof w sposób wnikliwy porównał teizm i politeizm w ich różnorodnym oddziaływaniu na powstające w umyśle ludzkim przekonania i wątpliwości. Zob. Hume, Essays, t. II.
13 Matka Idajska wylądowała w Italii pod koniec drugiej wojny punickiej. Świadectwa wielu osób potwierdzają cud Klaudii, dziewicy czy też matrony, która oczyściła swą reputację, zawstydzając surowość rzymskich dam. Świadectwa te zebrał Drakenborch (ad Silium Italicum, XVII, 33). Niech nam jednak będzie wolno zauważyć, że Liwiusz (XXIX, 14) prześliznął się nad tą sprawą, zachowując roztropną wieloznaczność.
14 Nie mogę się oprzeć chęci przytoczenia mocnych słów Juliana: "emoi de dokei tais polesi pisteuein mallon ta toiauta, e toutoisi tois kompsois, hon to psycharion drimy men, hygies de ude hen blepei" (Oratio V). Z równą siłą deklaruje Julian swą wiarę w ancilia, święte tarcze, które spadły

Przypisy do rozdziału XXIII 429
z nieba na wzgórze Kwirynahi, wyrażając jednocześnie ubolewanie nad dziwną ślepotą chrześcijan, przedkładających krzyż nad te niebiańskie trofea (apud CyriL, ks. VI).
15 O zasadach alegorii - zob. Julian, Oratio VII. Jego rozumowanie jest mniej absurdalne niż rozumowanie niektórych współczesnych teologów utrzymujących, że doktryna dziwaczna i pełna sprzeczności jest na pewno boskiego pochodzenia, gdyż żadna istota ludzka nie mogłaby jej stworzyć.
16 Eunapios uczynił tych sofistów bohaterami historii odznaczającej się stronniczością i fanatyzmem, zaś uczony Brucker (Histoire philosophie/ue, t. II) zadał sobie wiele trudu, by rzucić światło na ich okryte mrokiem żywoty i wyjaśnić ich niezrozumiałe doktryny.
17 Julian, Oratio VII. Przysięga on z najgorliwszą i pełną entuzjazmu nabożnością, drżąc jednocześnie, by nie zdradzić zbyt wiele z tych świętych tajemnic, które profan mógłby przywitać bezbożnym i sardonicznym śmiechem.
18 Por. piąta mowa Juliana. Lecz wszystkie alegorie, jakie kiedykolwiek stworzyła szkoła platońska, nie są warte krótkiego wiersza Katullusa na ten sam niezwykły temat. Przejście Atysa od nieokiełznanego entuzjazmu do pełnej cierpienia skargi musi natchnąć żalem każdego, zaś eunucha - rozpaczą.
19 Prawdziwe wyznanie wiary Juliana można odnaleźć w Caesares, z przypisami i objaśnieniami Spanheima; we fragmentach Cyryla, ks. II; a w szczególności - w teologicznej mowie w Solem regem, która w dowód przyjaźni została wygłoszona wobec prefekta Sallusta.
20 Julian przyjmuje to pospolite wierzenie, przypisując je swemu ulubionemu Markowi An-toninowi (Caesares). Stoicy i platończycy wahali się pomiędzy koncepcją analogii ciał a koncepcją czystości duchów, ale najpoważniejsi filozofowie przychylni byli kapryśnej fantazji Arystofanesa i Lukiana, według której wiek niewiary może sprowadzić śmierć głodową na nieśmiertelnych bogów. Spanheim, Observations.
21 "Helion lego, to żon agalma kai empsychon, kai ennum, kai agathoergon tu noetu patros" (Julian, Epist., LI). W innym miejscu (apud CyriL, ks. II) nazywa on słońce Bogiem i tronem Boga. Julian wierzył w platońską Trójcę, ganiać chrześcijan, że przekładają Logos śmiertelne nad nieśmiertelne.
22 Sofiści Eunapiosa dokonują tyleż cudów co święci pustelnicy, mając nad nimi tę jedną przewagę, że są mniej ponurego usposobienia. Miast diabłów z rogami i ogonami Jamblich wywołuje duchy miłości, Erosa i Anterosa, z dwóch sąsiadujących ze sobą źródeł. Dwaj piękni młodzieńcy wyszli z wody i uściskali go miłośnie jako swego ojca, a potem na jego żądanie - odeszli.
23 Uczciwie i z pełną wiary prostotą ducha opisuje Eunapios (Maximus) zręczne postępowanie sofistów, którzy przekazywali sobie z rąk do rąk łatwowiernego ucznia. Opat de la Bleterie dobrze zrozumiał i odtworzył całą tę komedię (Vie de Julieri).
24 Gdy Julian w chwili paniki uczynił znak krzyża, demony natychmiast zniknęły (Grzegorz z Nazjanzu, Oratio III]. Grzegorz przypuszcza, że przestraszyły się, lecz księża oświadczają, że były zagniewane. Czytelnik, stosownie do stopnia swej wiary, sam rozstrzygnie tę głęboką kwestię.
25 Dion Chryzostom, Temistiusz, Proklus i Stobaeus opisują raczej mgliście smutki i radości wtajemniczenia. Ich słowa cytuje uczony autor Divine Legation (t. I), próbując je chytrością lub gwałtem nagiąć do własnej hipotezy.
26 Skromność Juliana pozwalała mu się wypowiadać jedynie w niejasnych aluzjach i przy okazji. Natomiast Libaniusz rozwodzi się z wyraźną przyjemnością nad postami i wizjami swego religijnego bohatera (Legat, ad Julian.; Oratio parentalis, LXXXIII).
27 Libaniusz, Oratio parentalis, X. Gallus miał powody do podejrzewania brata o tajne odstępstwo, toteż w liście, który wydaje się prawdziwy, nawołuje Juliana, by nie odstępował od religii swych przodków. Był to argument, który - mogłoby się wydawać - nie w pełni jeszcze skutkował. Zob. Julian, Opera, s. 454 [wyd. Spanheima, Lipsk 1696]; Vie de Jovien, t. II.
28 Grzegorz (III) z nieludzką zajadłością gani Konstancjusza za to, że oszczędził Apostatę, kiedy ten był dzieckiem ("kakos sothenta"). Jego francuski tłumacz ostrożnie zauważa, że słowa takie nie powinny być "prises a la lettre".

430 Przypisy do rozdziału XXIII
29 Libaniusz, jw., IX.
30 Fabricius (Bibliotheca Graeca, V, VIII) i Lardner (Jewish and Heathen Testimonies, t. IV) zebrali wszystkie szczegóły dotyczące czynów Juliana skierowanych przeciw chrześcijaństwu.
31 Mniej więcej siedemdziesiąt lat po śmierci Juliana dokonał on zadania, którego nieśmiało podjął się przed nim Filip z Sidy, pisarz marny i rozwlekły. Lecz nawet dzieło Cyryla nie zadowala całkowicie najbardziej przychylnych mu sędziów, a opat de la Bleterie (Wstęp do Vie de Jovieri) wyraża życzenie, by jakiś "teolog-filozof' (dziwny centaur) podjął się obalenia poglądów Juliana.
32 Libaniusz (Oratio parentalis, 87), którego się podejrzewa o udzielenie pomocy przyjacielowi, przedkłada tę uczoną apologię (Oratio IX, in necem Julian.) nad pisma Porfiriusza. Ten jego sąd można atakować (Sokrates, III, 23), ale nie można oskarżać Libaniusza o pochlebstwa w stosunku do zmarłego władcy.
33 Libaniusz (ibid., 58) w sposób wymowny wyjaśnił tolerancyjne zasady i postępowanie swego cesarskiego przyjaciela. W zasługującym na uwagę liście do ludności Bostry sam Julian (Epist., LII) mówi o swym umiarkowaniu, a zdradza gorliwość, którą potwierdza Ammian, a potępia Grzegorz (Oratio III).
34 Świątynie Minerwy w Grecji zostały otwarte, na jego wyraźny rozkaz, jeszcze przed śmiercią Konstancjusza (Libaniusz, jw., LV), a w publicznym manifeście do mieszkańców Aten Julian jawnie określił swą przynależność do pogaństwa. Ten niewątpliwy dowód może prostować pochopną opinię Ammiana, który sądzi, jak się zdaje, że Julian objawił swe przywiązanie do bogów dopiero w Konstantynopolu.
35 Ammianus Marcellinus, XXII, 5: Sodzomen, V, 5. "Bestia moritur, tranąuillitas redit... omnes episcopi qui de propriis sedibus fuerant, exterminati per indulgentiam novi principis ad ecclesias redeunt." Hieronim, Dialogus adversus Luciferianos, t. II. Optat wyrzuca donatystom, że zawdzięczają swoje bezpieczeństwo Apostacie (II, 16).
36 Wskrzeszenie pogańskiego kultu opisują: Julian (Misopogon), Libaniusz (Oratioparentalis, 60, oraz Oratio IV consular. ad Julian); Ammianus Marcellinus (XXII, 12) i Grzegorz z Nazjanzu (Oratio IV). Autorzy ci zgodni są w opisie spraw zasadniczych, a nawet szczegółów, lecz różnice ich zapatrywań na nadzwyczajną pobożność Juliana wyrażają różne stopnie samochwalstwa, namiętnej admiracji, lekkiej przygany lub stronniczego zacietrzewienia i inwektyw.
37 Por. Julian, Epist., XLIX, LXII, LXIII, oraz długi i ciekawy fragment bez początku i końca. Ten najwyższy kapłan ośmiesza historię Mojżeszową i naukę chrześcijańską, przekłada greckich poetów nad hebrajskich proroków oraz usprawiedliwia, z jezuicką zręcznością, względny kult obrazów.
38 Niezmierna radość Juliana z powodu wykorzenienia tych bezbożnych sekt i zniszczenia nawet ich pism może się godzić z jego kapłaństwem. Natomiast nie jest rzeczą godną filozofa pragnąć ukrycia przed ludzkością opinii i argumentów, choćby były one najbardziej dlań odpychające.
39 A jednak Julian insynuuje, jakoby chrześcijanie, pod pretekstem miłosierdzia, odrywali dzieci od ich rodziców i religii, a przewiózłszy okrętami do odległych krajów, skazywali je tam na życie w ubóstwie i poddaństwie. Jeśli oskarżenie to opierało się na dowodach, jego obowiązkiem było nie biadanie, a karanie.
40 Grzegorz z Nazjanzu jest dowcipny, pomysłowy i zręczny w argumentacji (Oratio III). Ośmiesza on głupotę takiego próżnego naśladownictwa. Zabawia się też rozważaniami, jakie to moralne i teologiczne nauki można wysnuć z mitów greckich.
41 Oskarża też jednego ze swych kapłanów o zawiązanie tajnej konfederacji z chrześcijańskimi biskupami i prezbiterami (Epist., LXII. "Horon un pollen men digorian usan hemin pros tus theus"; a potem: "hemas de huto rathymos". (Epist., LXIII)
42 Chwali on kapłankę bogini Ceres, Kalliksenę, której wierność przewyższała dwukrotnie wierność Penelopy, i w nagrodę czyni ją kapłanką frygijskiej bogini w Pessinus (Julian, Epist., XXI). Pochwala wytrwały opór Sopatra z Hierapolis, na którego Konstancjusz i Gallus nieustannie nalegali, by odstąpił od swej wiary (Epist., XXVII).

Przypisy do rozdziału XXIII 431
43"Ho de nomizon adelpha logus te kai theon hiera" (Oratio parentalis, 77). Ten sam pogląd był często wpajany przez Juliana, Libaniusza i resztę ich stronnictwa.
44 Pustą ciekawość i łatwowierność cesarza, który wypróbowywał wszelkie rodzaje wróżbiarstwa, dobrze opisuje Ammianus Marcellinus, XXII, 12.
45 Julian, Epist., XXXIII. Trzy inne listy (XV, XVI, XXXIX), napisane w tym samym duchu przyjaźni i zaufania, zostały wystosowane do filozofa Maksymusa.
46 Eunapios (Maksymus oraz Chryzancjusz) przytoczył szczegółowo te anegdoty, uznając je za najważniejsze wydarzenia tego okresu. Niemniej przedstawia on rzeczowo słabostki Maksymusa. Przyjęcie Maksymusa w Konstantynopolu przedstawia Libaniusz (Oratioparentalis, 76) i Ammianus Marcellinus (XXII, 7).
47 Chryzancjusz, który odmówił poprzednio opuszczenia Lydii, został arcykapłanem tej prowincji. Ocalał po przewrocie, ponieważ władzę swą sprawował w sposób ostrożny i umiarkowany. Żył później w spokoju, podczas gdy Maksymus, Pryskus i inni byli prześladowani przez chrześcijańskich urzędników. Dzieje przygód tych fanatycznych sofistów zebrał Brucker, Histoire philosophiąue, t. II.
48 Zob. Libaniusz, Oratio parentalis, 100, 101; Eunapios, Życiorysy sofistów, w Proaeresio. Ci spośród tych filozofów, których oczekiwania były nazbyt wygórowane lub bezpodstawne, wycofali się pełni zgorszenia (Grzegorz z Nazjanzu, Oratio IV). Dziwne może się wydać, że nie potrafimy zaprzeczyć tytułowi jednego z rozdziałów w dziele Tillemonta (Histoire des empereurs, t. IV): "La Cour de Julien est pleine de philosophes et des gens perdus."
49 Za panowania Ludwika XIV jego poddani wszelkiego stanu dążyli do uzyskania chwalebnego tytułu "Convertisseur", wyrażającego ich gorliwość i osiągnięcia w poszukiwaniu prozelitów. To słowo i pojęcie stają się we Francji anachroniczne; oby nigdy nie uzyskały dostępu do Anglii!
50 Por. mocne zwroty u Libaniusza, użyte przypuszczalnie przez samego Juliana (Oratio parentalis, 59).
51 Grzegorz z Nazjanzu, pragnąc podkreślić stałość wiary swego brata Cezariusza, lekarza na dworze cesarskim, wyznaje, że Cezariusz stanął do dysputy z potężnym przeciwnikiem, "polyn en hoplois, kai megan en logon deinoteti". W swej napaści nie przyznaje Apostacie ani źdźbła dowcipu lub odwagi.
52 Julian, Epist., XXXVIII; Ammianus Marcellinus, XXII, 12. "Adeo ut in dies paene singulos milites carnis distentiore sagina victitantes incultius, potiusąue aviditate correpti, humeris impositi transeuntium per- plateas, ex publicis aedibus... ad sua diversoria portarenturT Pobożny władca i wzburzony historyk opisują jedną i tę samą scenę, zaś w Illyricum czy Antiochii podobne przyczyny musiały zrodzić podobne skutki.
53 Grzegorz, Oratio III', Libaniusz, Oratio parentalis, 81,82; "peri tauten ten spuden, uk arnumai pluton anelosthai megan". Sofista przyznaje, że te nawrócenia wojskowe były kosztowne, lecz koszt ten usprawiedliwia.
54 List Juliana (XXV) jest adresowany do społeczności Żydów. Aldus (Wenecja 1499) napiętnował ów list słowami "ei gnezios", lecz piętno to słusznie usunęli następni wydawcy, Petavius i Spanheim. List ten jest wzmiankowany przez Sodzomena (V, 22), zaś jego treść potwierdza Grzegorz (Oratio IV) i sam Julian (Fragmenty).
55 Miszna zapowiada śmierć przeniewiercom, którzy porzucili wiarę. Wyroki wynikające z religijnej gorliwości tłumaczą Marsham (Canon Chroń.) i Basnage (Histoire des Juifs, t. VIII). Konstantyn wydał prawo chroniące ludzi nawróconych z judaizmu na chrześcijaństwo. Kodeks Teodozjański, ks. XVI, tyt. VIII, prawo 1; Godefroy, t. VI.
56 "Et interea (podczas wojny domowej Magnencjusza) ludaeorum seditio, ąui Patricium nefarie in regni spędem sustulerunt, oppressa." (Aureliusz Wiktor, Constantius, rozdz. 42). Por Tillemont, Histoire des empereurs.
57 Reland (Palestin., t. II) opisuje w sposób interesujący Tyberiadę i jej synagogę.
58 Basnage opisał szczegółowo położenie Żydów za Konstantyna i jego następców (t. VIII, rozdz. IV).

432 Przypisy do rozdziału XXIII
59 Reland (t. I; t. III) w sposób uczony i wnikliwy opisuje Jerozolimę i jej okolice.
60 Oparłem się na rzadkim i interesującym dziele pana d'Anville'a (Sur l'ancienne Jeruzalem, Paryż 1747). Obwód starego miasta (Euzebiusz, Praeparatio evangelica, IX, 36) wynosił 27 stadiów, czyli 2550 toises. Plan sporządzony na miejscu przyznaje obecnemu miastu nie więcej jak 1980. Granice wyznaczają naturalne punkty orientacyjne, których nie można nie dostrzec ani też usunąć.
61 Zob. dwa ciekawe miejsca u Hieronima (t. I, VI) oraz obfite szczegóły u Tillemonta (t. I, II).
62 Euzebiusz, Vita Const., III, 25-47, 51-53. Cesarz zbudował również kościoły w Betlejem, na Górze Oliwnej i przy dębie Mambre. Grób Święty jest opisany przez Sandysa (Travels) i ciekawie naszkicowany przez Le Bruyna (Yoyage au Levanf).
63 Droga z Bordeaux do Jerozolimy została wytyczona w 333 r. dla użytku pielgrzymów, wśród których Hieronim (t. I) wspomina Brytów i Hindusów. Przyczyny tej zabobonnej mody rozsądnie i z erudycją omawia Wesseling we Wstępie do swego dzieła (Itineraria).
64 Cycero (De flnibus, t. I) dał w piękny sposób wyraz powszechnym odczuciom ludzkości.
65 Baronius (Annal. eccl., A.D. 326, nry 42-50) i Tillemont (Memoires ecdesiastiąues, t. VII) są historykami, którzy głoszą cudowne odnalezienie krzyża za panowania Konstantyna. Ich najstarszymi świadkami są: Paulinus, Sulpicjusz Sewer, Rufinus, Ambroży i - być może - Cyryl z Jerozolimy. Milczenie Euzebiusza i pielgrzymów z Bordeaux zadowala osoby myślące, ale wprowadza w zakłopotanie tych, którzy wierzą. Por. rozsądne uwagi Jortina, Remarks on Ecclesiastical History, t. II.
66 Owo przyrastanie potwierdza Paulinus (Epist., XXXVI; zob. Dupin, Bibliotheque ecclesias-tiąue, t. III), który, jak się wydaje, zamienił retoryczny zwrot u Cyryla w rzeczywisty fakt. Podobne nadprzyrodzone właściwości przypisano mleku Panny Marii (Erasmi Opera, t. I, s. 778, Lugdinum Batavorum [Lejda], 1703, w Colloą. de Peregrinat. Religionis ergo), głowom świętych itp., oraz różnym relikwiom, które się powtarzają w tak wielu kościołach.
67 Hieronim (t. I), który zamieszkiwał we wsi sąsiadującej z Betlejem, opisuje z własnego doświadczenia występki Jerozolimy.
68 Grzegorz z Nyssy, u Wesselinga. Cały ten list, który potępia praktyki i nadużycia pielgrzymek religijnych, razi katolickich teologów, jest natomiast dobrze znany i ceniony przez naszych protestanckich polemistów.
69 Wyrzekł się on swych katolickich święceń, służył jako diakon i uzyskał nowe święcenia z rąk arian. Cyryl jednak przeobrażał się wraz z czasami i roztropnie poddał się kanonom ustalonym w Nicei. Tillemont (t. VIII), który traktuje jego pamięć delikatnie i z szacunkiem, zawarł cnoty biskupa w tekście, natomiast jego wady przerzucił do przypisów, które ukryte zostały na końcu tego tomu.
70 "Imperii sui memoriam magnitudine operum gestiens propagare." Ammianus Marcellinus, XXIII, l. Świątynia Jerozolimska słynęła również wśród pogan. Ci mieli świątynie w każdym mieście (w Sechemie - pięć, w Gazie - osiem, w Rzymie - czterysta dwadzieścia cztery), natomiast bogactwo narodu żydowskiego i jego religia były ześrodkowane w jednym miejscu.
71 Tajemne zamiary Juliana ujawnia nieżyjący już biskup Gloucesteru Warburton, który był erudytą i dogmatykiem. Z autorytetem teologa wyznacza on motywy i zachowanie się Najwyższej Istoty. Rozprawa pt. Julian (II wyd., Londyn, 1751) posiada wszystkie znamiona i właściwości szkoły Warburtońskiej.
72 Zastawiam się Majmonidesem, Marshamem, Spencerem, Le Clerkiem, Warburtonem i innymi autorami, którzy dostatecznie ośmieszyli obawy, głupstwa i fałszerstwa pewnych zabobonnych teologów. Por. Divine Legation, t. IV.
73 Julian (Fragmenty) wyraża się o Nim "megas Theos" i wspomina Go w innym miejscu (Epist., LXIII) z jeszcze większą rewerencją. Potępia on chrześcijan podwójnie: z powodu przyjęcia wiary Żydów i z powodu odrzucenia jej. Ich Bóstwo było Bogiem prawdziwym, ale nie jedynym. Apud Cyril., t. IX.
74 Pierwsza Księga Królewska, VIII, 63; Pruga Księga Kronik, VII, 5; Józef Flawiusz,

Przypisy do rozdziału XXIII 433
Starożytności żydowskie, VIII, 4, ż 5. Ponieważ krew i dym z tak wielu hekatomb sprawiają przykrość, Lightfoot, chrześcijański rabin, usuwa je za pomocą cudu. Le Clerc (ad loc.) jest na tyle odważny, że kwestionuje prawdziwość tych liczb.
15 Julian, Epist., XXIX, XXX. Bleterie opuścił tłumaczenie drugiego z tych listów.
76 Gorliwość i niecierpliwość Żydów opisuje Grzegorz z Nazjanzu (Oratio IV) i Teodoret (III, 20).
77 Został on zbudowany przez Omara, drugiego kalifa, który zmarł w 644 r. Ten wielki meczet pokrywa cały poświęcony teren świątyni żydowskiej, stanowiąc prawie kwadrat o obwodzie 760 toises, czyli jednej rzymskiej mili. Zob. d'Anville, Sur lancienne Jerusalem.
78 Ammian wpierw wymienia konsulów 363 roku, a potem przechodzi do relacjonowania myśli Juliana. "Templum... instaurare sumptibus co gitabat immodicis." Tajemnym życzeniem Warburtona byłoby odtworzenie planu, lecz z poprzednich przykładów powinien by wiedzieć, że wykonanie takich robót wymaga wielu lat.
79 Późniejsze świadectwa Sokratesa, Sodzomena, Teodoreta, Filostorgiusza i innych, miast dodać autorytetu poprzednim, popadają z nimi w sprzeczność. Por. obiekcje Basnage'a (Histoire des Juifs, t. VIII) z odpowiedziami Warburtona (Julian). Biskup pomysłowo wyjaśnił cudowne krzyże, które pojawiły się na odzieży widzów, powołując się na podobne zjawiska i naturalne efekty błyskawic.
80 Ambroży, t. II, Epist., XL. Napisał on ten tchnący fanatyzmem list (388 r.) celem usprawiedliwienia biskupa, którego skazano w sądzie cywilnym za spalenie synagogi.
81 Chryzostom, t. I. Adversus ludaeos et gentes..., t. II, rozdz. 16. De Santo Babyla, rozdz. 22. Poszedłem za powszechnym i naturalnym przypuszczeniem, lecz uczony benedyktyn, który datuje tekst tych kazań na rok 383, jest pewny, że nigdy nie zostały one wygłoszone z kazalnicy.
82 Grzegorz z Nazjanzu, Oratio IV. "To de un periboeton pasi thauma, kai ude tois atheois autois epistumenon, lekson erchomai."
83 Ammianus Marcellinus, XXIII, 1. "Cum itaąue rei fortiter instaret Alypius, iuvaretque provinciae rector, metuendi globi flammarum prope fundamenta crebris assultibus erumpentes fecere locum exustis aliąuoties operantibus inaccessum; hocąue modo elemento destinatius repellente, cessavit inceptum." Warburton usiłuje wymusić przyznanie cudu z ust Juliana i Libaniusza oraz wykorzystać świadectwo rabiego, który żył w XV stuleciu. Tacy świadkowie mogą być dopuszczeni tylko przez bardzo przychylnego sędziego.
84 Dr Lardner jest, być może, jedynym chrześcijańskim badaczem, który ma odwagę powątpiewać w ten słynny cud (Jewish and Heathen Testimonies, t. IV). Milczenie Hieronima skłania do podejrzenia, że opowieść, która była sławiona na odległość, mogła na miejscu spotkać się z pogardą.
85 Grzegorz z Nazjanzu, Oratio III. Nakaz ten został potwierdzony przez praktykę samego Juliana. Warburton słusznie zauważył, że platończycy wierzyli w tajemną moc słów, toteż niechęć Juliana do imienia Chrystusa mogła wynikać równie dobrze z zabobonu, co z pogardy.
86 Julian, Fragmenty. Wykpiwa on "moria galilaion" (Epist., VII) i do tego stopnia traci z oczu zasady tolerancji, że życzy (Epist., XLII) "akontas iasthai".
87 U gar moi themis esti komizemen e eleairein
Aneras, hoi ke theoisin apechthont' athanatoisin.
Te dwie linijki, które Julian zmienił i wypaczył, jak przystało na prawdziwego bigota (Epist., XLIX), pochodzą z przemówienia Eola, gdy odmawia on dostarczenia Ulissesowi nowych wiatrów (Odyseja, X, 73). Libaniusz (Oratio parentalis, 59) próbuje usprawiedliwić to stronnicze zachowanie się, lecz w jego apologii spod maski szczerości wyziera duch prześladowczy.
88 Prawa te, które dotknęły kler, można odnaleźć w drobnych aluzjach samego Juliana (Epist., LII), w niejasnych słowach przemówienia Grzegorza (Oratio III) oraz w wyraźnych twierdzeniach Sodzomena (V, 5).
89 "Indemens... perenni obruendum silentio." Ammianus Marcellinus, XXII, 10; XXV, 5.
90 Tekst tego edyktu, który zachował się do dziś w listach Juliana (XLII), warto porównać z luźnymi inwektywami Grzegorza (Oratio III). Tillemont (Memoires ecclesiastiąues, t. VII)
28 - Gibbon t. 2

434 Przypisy do rozdziału XXIII
zebrał teksty mające świadczyć o różnicach występujących między autorami dawnymi i późniejszymi. Można je jednak dość łatwo ze sobą pogodzić. Chrześcijanom w sposób bezpośredni zabroniono nauczania; natomiast pośrednio zakazano im uczenia się, gdyż nie powinni byli uczęszczać do szkół pogańskich.
91 Kodeks Teodozjański, ks. XIII, tyt. III, De medicis et professoribus, prawo 5 (ogłoszone 17 czerwca, a przyjęte w Spoleto dnia 29 lipca 363 r.) - z objaśnieniami Godefroya, t. V.
92 Orozjusz sławi ich bezinteresowną stanowczość: "Sicut a maioribus nostris compertum habemus, omnes ubiąue propemodum... officium ąuamfidem deserere maluerunt" (VII, 30). Proaere-sius, który był chrześcijańskim sofistą, odmówił przyjęcia szczególnej dlań łaski cesarza. Hieronim, Kronika świata, t. VIII; Eunapios, Proaeresius.
93 Uciekli się oni do układania książek dla własnych szkół. W ciągu niewielu miesięcy Apollinaris stworzył chrześcijańskie naśladownictwa Homera (święta historia w 24 księgach), Pindara, Eurypidesa i Menandra; Sodzomen oświadcza z zadowoleniem, że dorównywały one oryginałom lub nawet przewyższały je.
94 Była to instrukcja Juliana dla wyższych urzędników (Epist., VII): "protimasthai mentoi tus theosebeis kai pany phemi dein". Sodzomena (V, 18) i Sokratesa (III, 13) należy zniżyć do poziomu Grzegorza (Oratio III), który był nie mniej skłonny do przesady, lecz silniej powściągała go aktualna wiedza współczesnych czytelników.
95 "Psepho theon kai didus kai me didus" (Libaniusz, Oratio parentalis, 88).
96 Grzegorz z Nazjanzu, Oratio III; Sokrates, III, 14; Teodoret, III, 6. Na ich niekorzyść należy podnieść gwałtowność ich religijnego zapału, który w nieumiarkowaniu dorównywał zapałowi Juliana.
97 Jeśli porównamy łagodne słowa Libaniusza (60) z zapalczywością Grzegorza (Oratio III), z trudnością przyjdzie nam wierzyć, że ci dwaj mówcy naprawdę opisują te same wydarzenia.
98 Restan lub Aretuza, miasto leżące w równej odległości szesnastu mil pomiędzy Emessą (Homs) i Epifanią (Hamath), zostało założone, a przynajmniej nazwane przez Seleukosa Nikatora. Okres jego istnienia liczy się od 685 r. (od założenia Rzymu), na co wskazują medale tego miasta. W okresie schyłku dynastii Seleucydów władzę nad Emezą i Aretuza uzurpował sobie Arab Sampsiceramus, którego potomkowie, wasalowie Rzymu, żyli jeszcze za czasów Wespazjana. Por. mapy i Geographie ancienne d'Anville'a, t. II; Wesseling, Itineraria; Norsis, De epochis Sy-ro-Macedonum.
99 Sodzomen, V, 10. Jest rzeczą zdumiewającą, że Grzegorz i Teodoret ukryli szczegół, który w ich oczach winien był stanowić dowód zasługi bojownika o wiarę.
100 Cierpienia i wytrwałość Marka, które znalazły tragiczny opis u Grzegorza (Oratio III), są potwierdzone przez nie podlegające krytyce, choć niechętne świadectwo Libaniusza. "Markos ekeinos kremamenos, kai mastigumenos, kai tu pogonos auto tillomenu, panta enenkon andreios, nyn isotheos esti tais timais, kań phane pu, perimachetos euthys." Epist., 730.
101 ""Perimachetos", certatim eum sibi (Christiani) vindicant." Tak La Croze i Wolfius (ad loc.) wytłumaczyli greckie słowo, którego prawdziwe znaczenie mylnie pojmowali dawniejsi tłumacze, a nawet Le Clerc (Bibliotheąue ancienne et modernę, t. III). A jednak Tillemont nie potrafi w żaden sposób zrozumieć, jak Grzegorz i Teodoret mogli widzieć w na poły ariańskim biskupie świętego.
102 Zob. podejrzaną radę Sallusta (Grzegorz z Nazjanzu, Oratio III, 90,91). Libaniusz ujmuje się za osobą podobnie oskarżoną, aby nie mnożyć takich Marków. Przyznaje jednak, że jeśli Orion ukradł skarby świątyni, zasługuje na karę Marsjasza - zachłostanie na śmierć (Epist., 730).
103 Grzegorz (Oratio III) wyraża przekonanie, że Marek, uratowawszy apostatę, zasłużył na większe męki od tych, których doznał.
104 O gaju i świątyni Dafne piszą: Strabon, XVI; Libaniusz (Naenia; Antiochic., Oratio XI); Sodzomen (V, 19). Wesseling (Itineraria) i Casaubon (ad Hist. Aug.) dają objaśnienia do tej interesującej sprawy.

Przypisy do rozdziału XXIII 435
105 "Simulacrum in eo Olympiaci Jovis imitamenti aeąuiparans magnitudinem." Ammianus Marcellinus, XXII, 13. Jupiter olimpijski miał 60 stóp wysokości, a jego masa równała się masie tysiąca ludzi. Por. ciekawy memoire księdza Gedoyna, Academie des Inscriptions, t. IX.
106 Hadrian odczytał dzieje swych przyszłych losów z liścia zanurzonego w kastalskim źródle. Według fizyka Vandale'a (De oraculis) sztuczki tego rodzaju można było z łatwością dokonać za pomocą chemicznych zabiegów. Cesarz zamknął to źródło niebezpiecznej wiedzy, otworzyło je ponownie dopiero pobożne zainteresowanie Juliana.
107 Zakupiono ów przywilej w 44 r. A. D., a w 92 r. od założenia Antiochii (Norris, De epochis Syro-Macedonum) na okres dziewięćdziesięciu olimpiad. Lecz igrzyska olimpijskie Antiochii zaczęto obchodzić regularnie dopiero od panowania Kommodusa. Ciekawe szczegóły na ten temat zawiera Kronika Joannesa Malalasa (t. I), pisarza, którego zasługi i autorytet ograniczają się do obrębu jego rodzinnego miasta.
los piętnaście talentów złota, które pozostawił w spadku Sosibius, zmarły za panowania Augusta. Zasługi miast syryjskich w zakresie sztuki teatralnej za panowania Konstantyna są przedmiotem porównań w Expositio totius mundi (Hudson, Geographi Minores, t. III).
109 "Avidio Cassio Syriacas legiones dedi luxurla diffluentes et Daphnicis moribus" - oto słowa cesarza Marka Antonina, zawarte w pierwotnym tekście listu, który jego biograf (HCR) zachował [Wulkacjusz Gallikanus, Vita Avid. Cass., 6]. Kasjusz zwalniał ze służby lub też karał każdego żołnierza, którego zobaczono w Dafne.
II "Alliąuantum agrorum Daphnensibus dedit (Pompey), quo lucus ibi spatiosiorfieret; delectatus amoenitate loci et aąuarum abundantia." Eutriopiusz, VI, 11; Sekstus Rufus, De provinciis, 16.
III Julian (Misopogori) odkrywa swój własny charakter z taką... naivete, taką mimowolną prostotą ducha, jaka zawsze wywołuje szczerze rozbawienie.
1'2 Euzebiusz wymienia Babylasa wśród sukcesji biskupów Antiochii (Hist. ecd., VI, 29,39). Jego tryumf nad dwoma cesarzami (pierwszy legendarny, drugi historyczny) czci w rozwlekłych słowach Chryzostom (t. II). Tillemont (Memoires ecclesiastiąues, t. III, cz. II) staje się prawie sceptykiem.
113 Badacze kościelni, ci w szczególności, którzy lubują się w szczątkach, niezmiernie się radują z powodu wyznania Juliana (Misopogori) i Libaniusza (Naenia), że Apollina oburzyło sąsiedztwo jednego zmarłego. Lecz Ammianus (XXII, 12) oczyszcza cały teren zgodnie z rytuałem, który Ateńczycy poprzednio stosowali na wyspie Delos.
114 Julian (ibid.) raczej insynuuje ich winę, nie stwierdzając jej w stanowczy sposób. Ammianus Marcellinus (XXII, 13) traktuje to oskarżenie jako "levissimus rumor", relacjonując tę opowieść z niezwykłą jasnością.
115 "Quo tam atroci casu repente consumpto, ad id usąue imperatoris ira provexit, ut ąuaestiones agitari iuberet solito acriores (a jednak Julian wini rządców Antiochii za ich pobłażliwość) et maiorem ecdesiam Antiochiae claudi." (Ammianus, ibid.) Wykonaniu tego zakazu towarzyszyły oburzające okoliczności i świętokradztwo. Fakt śmierci, która na czas dotknęła głównego sprawcę, wuja Juliana, relacjonuje w duchu zabobonu i zadowolenia opat de la Bleterie, Vie de Julien.
116 Pomijając historyków Kościoła, którzy mogą wydać się mniej lub bardziej podejrzani, znajdujemy opowieść o męczeństwie świętego Teodora w Ada Sincera Ruinarta. Skarga Juliana nadaje jej charakter oryginalny i autentyczny.
117 Julian, Misopogon.
118 Grzegorz z Nazjanzu, Oratio III. Sodzomena (V, 9) można traktować jako świadka bezpośredniego, choć nie bezstronnego. Był on rodem z Gazy i prowadził rozmowy z Zenonem, który jako biskup Majumy dożył wieku stu lat (VII, 28). Filostorgiusz (VII, 4 - z Godefroya Dissertations) dodaje pewne tragiczne szczegóły o dosłownym całopaleniu chrześcijan na ołtarzach bogów itp.
119 Życie i śmierć Jerzego z Kapadocji opisują: Ammianus Marcellinus, XXII, 11, Grzegorz z Nazjanzu, Oratio XXI, i Epifaniusz, Haereses, 76. Inwektywy obu świętych mogłyby nie zasługiwać na zaufanie, gdyby nie były poparte suchym i rzeczowym świadectwem poganina.

436 Przypisy do rozdziału XXIII
120 Po zabójstwie, którego dokonano na Jerzym, cesarz Julian wysyłał liczne nakazy w sprawie zachowania biblioteki na jego własny użytek oraz torturowania niewolników, którzy popadliby w podejrzenie, że pewne książki ukrywają. Darzy on słowami pochwały i uznania ów zbiór, z którego wypożyczył szereg rękopisów i przepisał je podczas swoich studiów w Kapadocji. Zaiste życzyłby sobie, aby dzieła Galilejczyków uległy zniszczeniu, niemniej domaga się dokładnego spisu nawet i tych teologicznych woluminów, gdyż inne, bardziej wartościowe dzieła mogłyby przez pomyłkę zginąć wraz z nimi. Julian, Epist., IX, XXXVI.
121 Filostorgiusz z ostrożną złośliwością przypisuje im winę, "kai ten Athanasiu gnomen strategesai tes praksesos", VII, 2. Godefroy.
122 "Cineresproiecit in marę, idmetuens ut clamabat, ne, collectissupremis, aedes illis exstruerentur ut religuis, qui deviare a religiom compulsi, pertulere cruciabiles poenas, adusąue gloriosam mortem intemerata fide progressi, et nunc MARTYRES appellantur." Ammianus Marcelinus, XXII, 11. Epifaniusz udowadnia arianom, że Jerzy był męczennikiem.
123 Niektórzy donatyści (Optat z Milewe; Tillemont, Memoires ecclesiastiqu.es, t. VI) i pryscylianie (Tillemont, t. VIII) w podobny sposób przywłaszczyli sobie honory katolickich świętych i męczenników.
124 Święci Kapadocji, Bazyli i Grzegorz, nic nie wiedzieli o swym bracie. Papież Gelazjusz (494 r.), pierwszy katolik, który uznał kult świętego Jerzego, umieszcza go między męczennikami, "qui Deo magis quam hominibus noti sunf\ Odrzuca on jego Acta jako dzieło stworzone przez heretyków. Niektóre, być może, nie najstarsze spośród tych podrobionych pism, wciąż istnieją, a poprzez zasłonę utkaną z fikcji wciąż możemy dojrzeć walkę, jaką stoczył święty Jerzy z Kapadocji w obecności królowej Aleksandry z magiem Atanazym.
125 przytaczamy to przeobrażenie niejako coś bezwzględnie pewnego, lecz jako w najwyższym stopniu prawdopodobne. Por. Longuerue, t. I.
126 Interesującą historię kultu świętego Jerzego, począwszy od VI stulecia (gdy czczono go już w Palestynie, Armenii, Rzymie i Trewirze), można odnaleźć w dziele dr. Heylina (History of St. George) i u bollandystów (Acta SS. Mens. April, t. III). Jego sława i popularność w Europie, a w szczególności w Anglii, wywodzi się z wypraw krzyżowych.
127 Julian, Epist., XLIII.
128 Julian, Epist., X. Pozwolił on, by przyjaciele zmitygowali jego gniew. Ammianus Marcellinus, XXII, 11.
129 Por. Atanazy, ad Rufln., t. II: Grzegorz z Nazjanzu, Oratio XXI. Ten drugi autor słusznie przypisuje umiarkowanej gorliwości prymasa więcej znaczenia aniżeli jego modlitwom, postom, znoszonym prześladowaniom itp.
130 Brak mi czasu, by śledzić ślepą zawziętość Lucyfera z Cagliari. O jego przygodach pisze Tillemont (Memoires ecclesiastiąues, t. VII). Proszę zauważyć, jak koloryt opowieści zmienia się niepostrzeżenie, gdy bojownik wiary przeobraża się w schizmatyka.
131 "Assensus est huic sententiae Occidens, et, per tam necessarium concilium, Satanae faucibus mundus ereptus." Pełen życia i kunsztu dialog Hieronima z lucyferianami (t. II) odtwarza wierny obraz polityki Kościoła tego czasu.
132 Tillemont, który przypuszcza, że Jerzego zabito w sierpniu, umieszcza działalność Atanazego w wąskich ramach czasowych (Memoires ecclesiastiąues, t. VIII). Fragment oryginalnego tekstu znajdującego się w bibliotece kapituły w Weronie, który przytacza markiz Maffei w swych Osser\azioni Letterarie (t. III), daje klucz do wielu ważnych dat, a ich prawdziwość potwierdziły przeliczenia egipskich miesięcy.
133 "Ton miaron, hos etolmesen Hellenidas, ep'emu, gynaikas to episemon baptisai, diokesthai", Julian, Epist., VI. Zachowałem dwuznaczny sens ostatniego słowa, dwuznaczność tyrana, który pragnął winę znaleźć, a nawet stworzyć.
134 Trzy listy Juliana, które tłumaczą jego intencje i postępowanie w stosunku do Atanazego, winny być podane w następującym porządku chronologicznym: XXVI, X, VI. Por. nadto: Grzegorz

Przypisy do rozdziału XXIV 437
z Nazjanzu, XXI; Sodzomen, V, 15; Sokrates, III, 14; Teodoret, III, 9; Tillemont, Memoires ecclesiastiąues, t. VIII, który posłużył się pewnymi materiałami pochodzącymi od bollandystów.
135 Por. szczere wyznanie Grzegorza (Oratio III).
136 Posłuchajmy gniewnej i absurdalnej skargi Optata (De schismat. donatist., II, 16, 17).
137 Grzegorz z Nazjanzu (Oratio III, IV) pochwala uczestników zaburzeń w Cezarei: "tuton de ton megalophyon kai thermon eis eusebeian". Zob. Sodzomen, V, 4, 11. Tillemont (t. VII) przyznaje, że ich zachowanie przekraczało ramy "ordre commun"; niemniej w pełnym zadowoleniu utrwalał go fakt, że wielki święty Bazyli zawsze obchodził święto tych błogosławionych męczenników.
13 8 Julian wytoczył sprawę nowemu miastu chrześcijańskiemu Majuma, będącemu portem Gazy. Lecz wydanego przezeń wyroku, choć przypisywano go jego bigoterii, nie anulował żaden z jego chrześcijańskich następców. Sodzomen, V, 3; Reland, Palestin., t. II
139 Grzegorz (Oratio III, IV) utrzymuje, jakoby uzyskiwał swe informacje od zaufanych Juliana, których Orozjusz (VII, 30) nie mógł dostrzec.
140 Grzegorz (ibid.) oskarża Apostatę o tajemne ofiary z chłopców i dziewcząt, stanowczo twierdząc, że martwe ich ciała były rzucane do Orontu. Por. Teodoret, III, 26, 27; z wątpliwą bezstronnością pisze o tym opat de la Bleterie, Vie de Julien. Niemniej współcześni Julianowi, a wrogo doń nastawieni autorzy, w szczególności na Zachodzie, nie potrafili przypisać mu takiego zastępu męczenników; tego rodzaju opowiastki łakomie połyka Baronius, a słabo odrzuca Tillemont (t. VII).
141 Rezygnacja Grzegorza jest prawdziwie budująca (Oratio IV). Niemniej gdy urzędnik Juliana próbował zająć kościół w Nazjanzie, utraciłby życie, gdyby nie ustąpił przed gorliwością biskupa i jego ludu (Oratio XIX). Por. uwagi Chryzostoma w wersji Tillemonta (t. VII).
ROZDZIAŁ XXIV
1 Opowieść tę czy satyrę znajdziemy na s. 306-336 lipskiego wydania dzieł Juliana. Francuska wersja uczonego Ezekiela Spanheima (Paryż, 1683) jest chropawa, rozwlekła i poprawna, zaś jego przypisy, dowody, objaśnienia itd. piętrzą się i mnożą, osiągając w sumie 557 stron in ąuarto ścisłego druku. Ksiądz de la Bleterie (Vie de Jovien, t. I) wyraził bardziej szczęśliwie tak ducha, jak i sens oryginalnego tekstu, który objaśnia za pomocą niewielu zwięzłych i interesujących przypisów.
2 Spanheim (we Wstępie) wielce uczenie omawia etymologię, powstanie, podobieństwa i różnice greckich satyr, które były dramatami granymi po tragedii, i satyr (od słowa satura) łacińskich, które były różnorodnymi utworami prozą lub wierszem. Lecz Caesares Juliana posiadają tak oryginalny charakter, że badacz jest w kłopocie, gdyż nie wie, do której klasy utworów je zaliczyć.
3 Ten złożony charakter Sylena jest świetnie oddany w szóstej eklodze Wergilego.
4 Każdy bezstronny czytelnik musi dostrzec i potępić niesprawiedliwy stosunek Juliana do stryja Konstantyna i do chrześcijańskiej religii. Lecz tym razem tłumacze Caesares, kierując się świętszymi względami, byli zmuszeni zrezygnować z wierności i zdradzić autora.
5 Julian w cichości serca był skłonny przedkładać Greka nad Rzymianina. Gdy jednak poważnie porównał bohatera z filozofem, rozumiał dobrze, że ludzkość więcej zawdzięcza Sokratesowi niż Aleksandrowi (Epist. ad Themistiwri).
6 "Inde nationibus Indicis certatim cum donis optimates mittentibus... ab usąue Divis et Serendivis". Ammianus Marcellinus, XXII, 7. Wyspa ta, którą kolejno nazywano Taprobana, Serendib i Cejlon, stanowi ilustrację, jak bardzo niedokładnie znali Rzymianie lądy i morza na wschód od Przylądka Komoryn. 1. Za panowania Klaudiusza pewnego wyzwoleńca, który dzierżawił zarząd ceł nad Morzem Czerwonym, wiatry zapędziły przypadkowo na to obce i nie odkryte jeszcze wybrzeże. W ciągu sześciu miesięcy pertraktował z tubylcami, dopóki król Cejlonu, który po raz pierwszy usłyszał o rzymskiej potędze i sprawiedliwości, nie dał się nakłonić do wysłania poselstwa do cesarza (Pliniusz St., VI, 24). 2. Geografowie (nawet Ptolemeusz) wyolbrzymili obszar tego nowego świata z górą piętnastokrotnie, rozciągając go aż do równika i po granice Chin.

438 Przypisy do rozdziału XXIV
7 Poselstwa te wysłano do Konstancjusza. Ammian, który niebacznie zapuszcza się w prostackie pochlebstwa, zapomniał zapewne, jak długa była to droga i jak krótko trwało panowanie Juliana.
8 "Gothos saepe fallaces et perfidos; hostes ąuaerere se meliores aiebat: illis enim sufficere mercatores Galatas per ąuos ubiąue sine conditionis discrimine venumdantur." [Ammianus Marcel-linus, XXII, 7] W niecałe piętnaście lat ci goccy niewolnicy zagrozili swoim panom i podporządkowali ich sobie.
9 Aleksander przypomina swemu rywalowi Cezarowi, który umniejszał sławę i zasługę azjatyckiego zwycięstwa, że Krassus i Antoniusz poznali perskie strzały oraz że Rzymianie po trzystu latach wojny nie opanowali ani jednej prowincji Mezopotamii lub Asyrii (Caesares).
10 Plany wojny z Persją omawiają: Ammianus Marcellinus, XXII, 7, 12; Libaniusz, Oratio parentalis, 79, 80; Zosimos, III, 11; Sokrates, III, 19.
11 Satyra Juliana i homilie św. Jana Chryzostoma ukazują ten sam obraz Antiochii. Miniatura, którą ksiądz de la Bleterie stworzył na podstawie tych dzieł (Vie de Julieri), jest poprawna i pełna wdzięku.
12 Laodycea dostarczała powożących rydwanem, Ty r i Berytus - komediantów, Cezarea - mimów, Heliopolis - śpiewaków, Gaza - gladiatorów, Askalon - zapaśników, a Kastabala - linoskoczków. Zob. Expositio totius mundi - w tomie III Hudsona Geographi minores.
13 "Christon de agapontes echete poliuchon anti tu Dios." Lud Antiochii przemyślnie głosił swe przywiązanie do C h i (Chrystuss) i Kappa (Konstancjusza). Julian, Misopogon.
14 Schizmę w Antiochii, która trwała 85 lat (A. D. 330-415) wznieciło, za czasu pobytu Juliana w tym mieście, nierozsądne udzielenie święceń Paulinusowi. Zob. Tillemont, Memoires ecclesias-tiąues, t. VII, na które odtąd będę się powoływał.
15 Julian ustala trzy różne ceny: pięciu, dziesięciu i piętnastu modii zboża za jedną sztukę złota - w zależności od stopnia obfitości czy braku (Misopogon). Z tego faktu i innych równoległych przykładów wnioskuję, że za następców Konstantyna przeciętna cena zboża wynosiła około 32 szylingów za angielską kwartę, co równa się przeciętnej cenie w ciągu pierwszych 64 lat bieżącego wieku. Arbuthnot, Tables of Coins, Weights and Measures; Pliniusz St., XVIII, 12; Memoires de 1'Academie des Inscriptions, t. XXVIII; Smith, Wealth ofNations, 1.1. To ostatnie cytuję z dumą jako dzieło mędrca i przyjaciela.
16 "Nunąuam a proposito dedinabat, Galii similis fratris, licet incruentus". Ammianus Marcellinus, XXII, 14. Niewiedza nawet najbardziej oświeconych władców może być usprawiedliwiona, lecz nie może nas zadowalać obrona własna Juliana (Misopogon) oraz, przemyślna apologia Libaniusza (Oratio parentalis, 97).
17 To krótkotrwałe i łagodne uwięzienie wspomina krótko Libaniusz (ibid.).
18 Libaniusz (Ad Antiochenos de Imperatoris ira, 17-19, u Fabriciusa, Bibliotheca Graeca, t. VII), przywdziewając togę zręcznego adwokata, ostro karci szaleństwo ludności, cierpiącej za zbrodnie garstki ciemnych pijaków i nędzników.
19 Libaniusz (ibid., rozdz. VII) przypomina Antiochii świeżą karę, która spotkała Cezareę, a nawet Julian (Misopogon) zwraca uwagę, jak ciężko musiał odpokutować Tarent za obrażenie rzymskich posłów.
20 Na temat Misopogon piszą: Ammianus Marcellinus, XXII, 14; Libaniusz, Oratio parentalis, 99; Grzegorz z Nazjanzu, Oratio IV; Joannes Malałaś, Chroń. Antioch., t. II. Zaciągnąłem dług wdzięczności wobec tłumaczenia i przypisów ks. de la Bleterie (Vie de Jovien, t. II).
21 Ammianus Marcellinus słusznie zauważa: "Coactus dissimulare pro tempore ira sufflabatur interna." Przemyślna ironia Juliana w końcu przemienia się w nacechowane powagą i dotkliwe inwektywy.
22 "Ipse autem Antiochiam egressurus, Heliopoliten ąuendam Alexandrum Syriacae iurisdictioni praefecit, turbulentum et saevum; dicebatąue non illum meruisse, sed Antiochensibus avaris et contumeliosis huiusmodi iudicem convenire" Ammianus Marcellinus, XXIII, 2. Libaniusz (Epist., 722), który wyznaje samemu Julianowi, że podzielał ogólne niezadowolenie, nie całkiem szczerze

Przypisy do rozdziału XXIV 439
wyraża pogląd, że Aleksander był pożytecznym, choć surowym reformatorem obyczajów i religii Antiochii.
23 Julian, Misopogon', Ammianus Marcellinus, XXIII, 2; Walezjusz (adloc.). Libaniusz w otwartej oracji zaprasza go, by powrócił do swego lojalnego i pełnego skruchy miasta Antiochii.
24 Libaniusz, Oratio parentalis, 1.
2 s Eunapios relacjonuje, że Libaniusz odmówił honorowego tytułu prefekta pretorium jako mniej zaszczytnego od tytułu sofisty (Życiorysy sofistów). Badacze stwierdzili, że podobny pogląd występuje w jednym z listów samego Libaniusza (XVIII).
26 Zachowało się i ukazało drukiem około 2000 jego listów; była to forma literacka, w której Libaniusz - zgodnie z opinią - osiągnął szczyty doskonałości. Krytycy mogą sobie chwalić ich subtelność, elegancję i zwięzłość, jednak dr Bentley (Dissertation upon Phalaris) zauważa słusznie, choć nieco dziwacznie: "wskutek ich pustoty i martwoty czuje się, jakby toczyło się rozmowę z pedantycznym marzycielem, opartym łokciem o swe biurko".
27 Za datę jego narodzin przyjmuje się rok 314. W pewnym miejscu (Epist. 866) pisze on o swym sześćdziesiątym szóstym roku życia (390 r.) i wydaje się czynić aluzje do pewnych wydarzeń późniejszego czasu.
28 Libaniusz napisał relację o swym życiu (t. II). Odznacza się ona próżnością i rozwlekłością, lecz jest interesująca, a Eunapios sporządził jej zwięzłe, choć nieprzychylne omówienie. Spośród pisarzy nowoczesnych dali objaśnienia dotyczące charakteru i pism tego słynnego sofisty: Tillemont, His-toire des empereurs, t. IV; Fabricius, Bibliotheca Graeca, t. VII; Lardner, Jewish and Heathen Testimonies, t. IV.
29 Droga przez terytorium Chalcis, z Antiochii do Litarbi, szła przez wzgórza i mokradła i była bardzo zła, luźne kamienie spajał tylko piasek (Julian, Epist. XXVII). Jest rzeczą dość szczególną, że Rzymianie zaniedbali wielki szlak komunikacyjny między Antiochią a Eufratem. Zob. Wesseling, Itineraria; Bergier, Histoire des Grands Chemins de l'Empire Romain, t. II.
30 Julian czyni aluzję do tego wydarzenia (Epist., XXVII), które dokładniej opisuje Teodoret (III, 22). Tillemont pochwala nietolerancyjne usposobienie ojca (Histoire des empereurs, t. IV), co czyni nawet opat de la Bleterie (Vie de Julien).
31 Por. ciekawa rozprawa De Dea Syria, umieszczona wśród pism Lukiana (t. III). Szczególna nazwa "Ninus vetus" (Ammianus Marcellinus, XIV, 8) może wzbudzić podejrzenie, że Hierapolis była siedzibą królów Asyrii.
32 Julian (Epist., XXVII) prowadził regularny spis wszystkich szczęśliwych omenów, pomijając złowróżbne znaki, które pieczołowicie rejestrował Ammianus Marcellinus (XXIII, 2).
33 Julian, Epist., XXVIII.
34 Korzystam z pierwszej okazji, by wyrazić swą wdzięczność panu d'Anville za jego niedawno wydaną geografię Eufratu i Tygrysu (Paryż, 1780, in ąuarto), objaśniającą w szczególności wyprawę Juliana.
35 W odległości kilku mil znajdują się trzy przejścia: 1. Zeugma, sławione przez starożytnych; 2. Bir, używane często przez współczesnych; oraz 3.'most Menbigz [Manbedj], lub Hierapolis, w odległości czterech parasangów od miasta.
36 Haran, lub Carrae, było starożytną siedzibą Sabejczyków i Abrahama. Por. Index geographicus Schultensa (ad calcem Vit. Saladin.), dzieło, z którego wiele nauczyłem się o Wschodzie, w szczególności o starożytnej i nowoczesnej geografii Syrii i sąsiadujących z nią krajów.
37 Ksenofont, Cyropedia, III. Artawasdes był w stanie dostarczyć Markowi Antoninowi 16000 konnicy, uzbrojonej i wyćwiczonej na modłę Fartów (Plutarch, Marek Antonin, 50).
38 Mojżesz z Chorene (Hist. Armen., III, 11) ustala jego wstąpienie na tron (A. D. 354) na siedemnasty rok panowania Konstancjusza.
39 Ammianus Marcellinus, XX, 11. Atanazy (t. I) powiada ogólnikowo, że Konstancjusz dał wdowie po swym bracie "tois barbarois" - wyrażenie to bardziej przystoi Rzymianinowi aniżeli chrześcij anino wi.

440 Przypisy do rozdziału XXIV
40 Ammianus Marcellinus (XXIII, 2) posługuje się zbyt miękkim w stosunku do okoliczności słowem "m o n u e r a t". Muratori (Fabricius, t. VII) opublikował list od Juliana do satrapy Arsacesa. Jest on gwałtowny i ordynarny w tonie, lecz najprawdopodobniej (choć mógł zmylić Sodzomena, VI, 1) sfałszowany. Bleterie (Vie de Jovien, t. II) tłumaczy go, ale neguje jego autentyczność.
41 "Latissimum flumen Euphraten artabat." Ammianus Marcellinus, XXIII, 3. Nieco powyżej, u brodów Tapsakusa, rzeka ma cztery stadia szerokości, czyli 800 jardów, prawie połowę angielskiej mili (Ksenofont, Anabaza, ks. I). Jeśli szerokość Eufratu u przejść Biru i Zeugmy nie wynosi więcej niż 130 jardów (Yoyages de Niebuhr, t. II), to o tej ogromnej różnicy stanowi zapewne przede wszystkim głęboki kanał.
42 "Munimentum tutissimum etfabre politum, cuius moenia Abora (tubylcy wymawiają z przyde-chem Chaboras albo Chabour) et Euphrates ambiunt flumina, velut spatium insulare fingentes." Ammianus Marcellinus, XXIII, 5.
43 Wyprawę i siły zbrojne Juliana opisują prócz niego samego (Epist., XXVII): Ammianus Marcellinus, XXIII, 3-5; Libaniusz, Oratioparentalis, 108, 109; Zosimos, III, 11; Sodzomen, VI, l, oraz Joannes Malałaś, t. II.
44 Przed relacją wejścia do Persji Ammianus daje szczegółowe opisy (XXIII, 6) osiemnastu wielkich satrapii, czyli prowincji (sięgających aż do granic kraju Serów lub Chin), które znajdowały się pod panowaniem Sassanidów.
45 Ammianus Marcellinus (XXIV, 1) i Zosimos (III, 14) podają dokładny porządek marszu.
46 Przygody Hormisdasa zawierają pewną przymieszkę legendy (Zosimos, II, 27); Tillemont, Histoire des empereurs, t. IV). Jest rzeczą prawie niemożliwą, aby był bratem (frater germanus) dziecka najstarszego i pogrobowca, nie przypominam też sobie, by Ammianus kiedykolwiek tak go określał.
47 Por. pierwsza księga Anabazy, rozdz. 5. Przyjemne to dzieło jest oryginalne i autentyczne. Lecz pamięć Ksenofonta, być może, po wielu latach od tej wyprawy zawodziła go, toteż odległości, jakie podaje, są często większe, niż zgodziłby się żołnierz lub geograf.
48 Pan Spelman, angielski tłumacz Anabazy (1.1), miesza antylopę z samcem sarny, a dzikiego osła z zebrą.
49 Zob. Yoyages de Tavernier, cz. I, ks. III, a w szczególności - Viaggi di Piętro delia Valle, t. I, list XVII. Nic on nie wiedział o starej nazwie i położeniu Anah. Nasi ślepi podróżnicy rzadko posiadają jakiekolwiek wstępne wiadomości o krajach, które zwiedzają; Shaw i Tournefort stanowią chlubne wyjątki.
50 "Famosi nominis latro" - powiada Ammian, co jest rzadką pochwałą dla Araba. Plemię Gassanów osiedliło się na skraju Syrii i przez pewien czas panowało w Damaszku za dynastii, która liczyła 31 królów, czyli emirów, od czasów Pompejusza do czasów kalifa Omara. D'Herbelot, Bi-bliotheąue orientale; Pocock, Specimen Hist. Arabicae. Imię Rodosaces nie pojawia się na tej liście.
51 Zob. Ammianus Marcellinus, XXIV, l, 2; Libaniusz, Oratio parentalis, 110, 111; Zosimos, III, 15.
52 Opis Asyrii dają: Herodot (I, 192), który czasem pisze dla dzieci, a czasem dla filozofów; Strabon, XVI; oraz Ammianus Marcellinus, XXIII, 68. Spośród nowoczesnych podróżników najbardziej pomocni są: Tavernier, cz. I, ks. II; Otter, t. II; oraz Niebuhr, t. II. Niemniej bardzo żałuję, że nie przetłumaczono dzieła Abulfedy, Irak Arabi.
53 Ammianus zauważa, że pierwotna Asyria, która obejmowała Ninus (Niniwę) i Arbelę, uzyskała nową, dość szczególną nazwę Adiabene; wymienia on Teredon, Wologesję i Apollonię jako pograniczne miasta ówczesnej prowincji Asyrii.
54 Obie rzeki łączą się w Apamea lub Corna (sto mil od Zatoki Perskiej) w szerokie wody Pa-sitigris, czyli Szat-el Arab. Eufrat dawniej wpływał do morza odrębnym kanałem, którego wody zatrzymali, skierowawszy je w inny bieg, mieszkańcy Orchoe w odległości około dwudziestu mil na południowy wschód od współczesnej Basry (D'Anville, Memoires de l'Academie des Inscriptions, t. XXX).

Przypisy do rozdziału XXIV 441
55 Uczony Kaempfer, botanik, badacz starożytności i podróżnik, wyczerpująco omówił temat drzew palmowych (Amoenitates exoticae, Fasc., IV).
56 Asyria płaciła perskiemu satrapie dzienną daninę w wysokości artaby srebra. Dobrze znane stosunki wag i miar (por. szczegółowe dzieło biskupa Hoopera), dane dotyczące ciężaru właściwego wody i srebra oraz wartość tego metalu doprowadzą nas po krótkich obliczeniach do sumy rocznego dochodu, który przedstawiłem powyżej. A jednak Wielki Król otrzymywał z Asyrii nie więcej niż 1000 eubejskich względnie tyryjskich talentów (252000 funtów szt.). Porównanie dwóch miejsc u Herodota (I, 192; III, 89-96) odkryje nam poważną różnicę między dochodem brutto a dochodem netto Persji, między daninami, które płaciły poszczególne prowincje, a złotem i srebrem, które deponowano w skarbcu królewskim. Z danin wartości siedemnastu czy osiemnastu milionów funtów, które ściągano rocznie z ludności, monarcha mógł zagarnąć dla siebie trzy miliony sześćset tysięcy.
57 Operacje wojny asyryjskiej szczegółowo opisują: Ammianus Marcellinus, XXIV, 2-5; Libaniusz, 112-123; Zosimos, III, 18 oraz Grzegorz z Nazjanzu, Oratio IV. Krytyka działań wojennych, jakiej dokonuje ów święty, jest nabożnie skopiowana przez jego wiernego sługę - Tillemonta.
58 Libaniusz, De ulciscenda luliani nęcę [Fabricius, Bibliotheca Graeca, t. VII].
59 Słynne przykłady cnoty Cyrusa, Aleksandra i Scypiona były aktami sprawiedliwości. Czystość Juliana była dobrowolnej natury i - w jego wyobrażeniu - chwalebna.
60 Salustiusz (apud Vel. Scholiast. Juvenal., Satyra I, 104) zauważa, że "nihil corruptius moribus". Matrony i dziewice Babilonu wchodziły w swobodne stosunki z mężczyznami podczas pełnych swawoli bankietów, a rozochocone winem i miłością stopniowo i niemal całkowicie pozbywały się więzów odzienia; "ad ultimum ima corporum velamenta proiiciunt". Kwintus Kurcjusz, t. I.
61 "Ex virginibus autem, quae speciosae sunt captae, ut in Perside, ubi feminarum pulchritudo excellit, nec contrectare aliąuam voluit nec videre." (Ammianus Marcellinus, XXIV, 4). Pierwotni Persowie byli małego wzrostu i brzydcy, lecz ich wygląd zyskiwał wskutek nieustannego mieszania się z krwią kaukaską. (Herodot, III, 97; Buffon, Histoire naturelle, t. III).
62 "Obsidionalibus coronis donati." (Ammianus Marcellinus, XXIV, 4) Julian (a może to jego historyk) był złym znawcą starożytności. Winien był dać wieniec "muralis". Wieniec "obsydionalny" otrzymywał w nagrodę generał, który uwalniał oblężone miasto (Aulus Geliusz, Noctes A tticae, V, 6).
63 Podaję to przemówienie jako tekst pierwotny i prawdziwy. Ammian może je słyszał i mógł przepisać, ale wymyślić nie był zdolny. Pozwoliłem sobie na drobne zmiany, a kończę na zdaniu o największej mocy.
64 Ammianus Marcellinus, XXIV, 3; Libaniusz, 122.
65 Pan d'Anville (Memoires de 1'Academie des Inscriptions, t. XXVIII) ustalił właściwe położenie Babilonu, Seleucji, Ktezyfontu, Bagdadu i innych miast oraz odległości między nimi. Rzymski podróżnik Piętro delia Valle (t. I, list XVII) wydaje się najinteligentniejszy spośród wszystkich osób, które odwiedziły tę słynną prowincję. Jest to gentleman i uczony, nieznośnie jednak próżny i rozwlekły.
66 Kanał królewski (Nahar-Malcha) mógł być kolejno odbudowywany, zmieniany i dzielony, itd. (Cellarius, Geographia antiąua, t. II), a zmiany te mogą nam tłumaczyć pozorne sprzeczności w starożytnych źródłach. Za czasów Juliana wpadał on zapewne do Eufratu poniżej Ktezyfontu.
67 "Kai megethesin elephanton, hois ison ergon dia stachyon elthein kai phalangos" (Libaniusz, Oratioparentalis, 125). "Rien n'est beau que le vrai" - maksyma ta winna być zapisana na pulpicie każdego krasomówcy.
68 Libaniusz wspomina o najpotężniejszym spośród dowódców; ośmieliłem się go określić jako Sallusta. Ammian (XXIV, 6) powiada, że ze wszystkich dowódców, "quod acri mętu territi duces concordi precatufieri prohibere tentarent".
69 "Hinc imperator... - powiada Ammian - ipse cum levis armaturae auxiliis per prima postremaąue discurrens, etc." Lecz Zosimos, jego przyjaciel, zezwala mu na przejście rzeki dopiero w dwa dni po bitwie.

442 Przypisy do rozdziału XXIV
70 "Secundum Homericam - dispositionem." Podobne rozkazy przypisują mądremu Nestorowi w czwartej księdze Iliady, a Homera miał Julian zawsze w pamięci.
71 "Persas terrore subito miscuerunt, \ersisaue agminibus totius gentis, apertas Ctesiphontis portas victor miles intrasset, ni maior praedarum occasio fuisset, ąuam cura victoriae" (Sekstus Rufus, De provinciis, 28). Chciwość winna była ich usposobić do usłuchania rady Wiktora.
72 Wykopanie kanału, przejście Tygrysu i zwycięstwo opisują: Ammianus Marcellinus, XXIV, 5, 6; Libaniusz, 124-128; Grzegorz z Nazjanzu, Oratio IV; Zosimos, III, 24; oraz Sekstus Rufus, De provinciis, 28.
73 Flotę i armię ujęto w trzy dywizje, z których tylko pierwsza przeszła w nocy (Ammianus Marcellinus, XXIV, 6). "Pasa doryphioria", która według Zosimosa przeszła trzeciego dnia, mogła składać się z oddziałów gwardii, w których służyli historyk Ammian i przyszły cesarz Jowian, kilka "scholae" wojsk przybocznych oraz - być może - Jowianie i Herkulianie, którzy często służyli w straży.
74 Mojżesz z Chorene (Hist. Armen., III, 15) dostarcza nam przekazu narodowej tradycji i tekstu fałszywego listu. Zapożyczyłem u niego tylko jeden ważny szczegół, który ma cechy prawdy i prawdopodobieństwa oraz zgadza się z Libaniuszem (131).
75 "Civitas inexpugnabilis, facinus audax et importunum." (Ammianus Marcellinus, XXIV, 7). Jego druh wojskowy, Eutropiusz, unika tej trudności: "Assyriamąue populatus, caslra apud Ctesiphontem stativa aliąuandiu habuit: remeansąue victor", etc., X, 16, 8. Zosimos jest przemyślny, a być może - nic nie wie, zaś Sokrates - niedokładny.
76 Libaniusz, Oratio parentalis, 130, 139; Sokrates, III, 21. Historyk Kościoła przypisuje odrzucenie pokoju radom Maksymusa. Taka rada byłaby niegodna filozofa, lecz filozof ten był jednocześnie czarodziejem, który schlebiał nadziejom i namiętnościom swego pana.
77 O roli odegranej przez tego nowego Zopyrusa (Grzegorz z Nazjanzu, Oratio IV) możemy się czegoś dowiedzieć ze świadectwa dwóch autorów skrótów (Sekstusa Rufusa i Wiktora) oraz przypadkowych wzmianek Libaniusza (Oratio parentalis, 134) i Ammiana (XXIV, 7). Wierna relacja historii cierpi wskutek zupełnie nieoczekiwanej luki w tekście Ammiana.
78 Zob. Ammianus Marcellinus, XXIV, 7; Libaniusz, Oratio parentalis, 132,133; Zosimos, III, 26; Zonaras, II, 13; Grzegorz, Oratio IV; oraz Augustyn, Państwo Boże, IV, 29; V, 21. Wśród wszystkich tych autorów jedynie Libaniusz próbuje słabej obrony swego bohatera, który - według Ammiana - sam wydał na siebie wyrok wskutek opóźnionej i bezskutecznej próby wygaszenia płomieni.
79 Zob. Herodot, I, 194; Strabon, XVI; Tavernier, cz. I, ks. II.
80 "A celeritate Tigris incipit vocari, ita appellant Medi sagittam." (Pliniusz St., VI, 31).
81 Jedną z tych tam, powodującą sztuczne kaskady czy katarakty, opisuje Tavernier (cz. I, ks. II) i Thevenot (cz. II, ks. I). Persowie lub Asyryjczycy usiłowali przerwać żeglugę na rzece. Strabon, XVI; D'Anville, L'Euphrate et le Tigre.
82 Wspomnijmy na skuteczny i chwalony pośpiech Agatoklesa oraz Korteza, którzy spalili swe okręty, jeden na wybrzeżu Afryki, a drugi - Meksyku.
83 Por. rozsądne refleksje autora Essaisur la tactiąue, t. II, oraz erudycyjne uwagi pana Guicharda w Nouveaux memoires militaires, t. I, na temat taborów i sposobów utrzymywania się armii rzymskich.
84 Tygrys opływa góry Armenii od południa, Eufrat - od północy, pierwszy wylewa w marcu, a drugi w lipcu. Te szczegóły dobrze wyjaśnia Foster w swej Geographical Dissertation umieszczonej w dziele Spelmana, Expedition of Cyrus, t. II.
85 Ammian (XXIV, 8) opisuje - według własnych doświadczeń - utrapienia powodzi, gorąca i owadów. Ziemia Asyrii, choć pod uciskiem tureckim i plądrowana przez Kurdów i Arabów, daje dziesięcio-, piętnaste- i dwudziestokrotne plony zasiewów dokonanych przez wynędzniałych i prymitywnych rolników. Voyages de Niebuhr, t. II.
86 Według Izydora z Charax (Mansion. Parthic., w Hudsona Geographi minores, t. II) odległość z Seleucji do Ekbatany wynosi 129 s c ho e ni, zaś Thevenot liczy, że odległość z Bagdadu do

Przypisy do rozdziału XXIV 443
Ekbatany (względnie Hamadanu) wynosi 128 godzin marszu. Te jednostki długości nie mogą być większe od zwyczajnego parasangu, czyli trzech rzymskich mil.
87 Marsz Juliana z Ktezyfontu opisali w szczegółach, lecz niezbyt jasno Ammianus Marcellinus (XXIV, l,8), Libaniusz (134) i Zosimos (III, 26). Dwaj ostatni autorzy wydają się nie wiedzieć, że ich bohater dokonywał odwrotu, a Libaniusz w sposób absurdalny ogranicza jego poruszenia do wybrzeży Tygrysu.
88 Chardin, najrozsądniejszy z nowoczesnych podróżników, opisuje (t. III) wyćwiczenie i zręczność perskich kawalerzy sto w. Brissonius (De regno Persico) zebrał świadectwa starożytności.
89 Za odwrotu Marka Antonina attycki chojniks sprzedawano za pięćdziesiąt drachm, co w przeliczeniu równa się cenie 12-14 szylingów za funt mąki; cena chleba jęczmiennego równała się cenie srebra. Przeczytawszy ciekawą relację Plutarcha (t. V, rozdz. 45), nie można uniknąć spostrzeżenia, że Marek Antonin i Julian byli prześladowani przez tych samych wrogów i znajdowali się w takiej samej niedoli.
90 Ammianus Marcellinus, XXIV, 8, XXV, 1; Zosimos, III, 27 i n.; Libaniusz, 134, 135. Sofista z Antiochii wydaje się nic nie wiedzieć o głodzie żołnierzy.
91 Ammianus Marcellinus, XXV, 2. Julian zaklął w podnieceniu: "nunąuam se Marti sacra facturum" (XXIV, 6). Tego rodzaju dziwaczne kłótnie nie były czymś niezwykłym pomiędzy bogami a ich skorymi do obrazy wyznawcami. Nawet rozsądny August po tym, jak dwukrotnie jego flota uległa rozbiciu, wykluczył Neptuna z zaszczytów publicznych procesji. Por. Hume, Philosophicał Reflections, Essays, t. II.
92 Wciąż zachowywali oni monopol owej próżnej, lecz lukratywnej wiedzy, którą wynaleziono w Etrurii, a którą rzekomo czerpali ze znaków i omenów w starożytnych księgach Tarkwicjusza, etruskiego mędrca.
93 "Clamabant hinc inde candidati (patrz przypis Walezjusza) ąuos disiecerat terror, utfugien-tium molem tanąuam ruinom male compositi culminis declinaret." (Ammianus Marcellinus, XXV, 3)
94 Sam Szapur oświadczył Rzymianom, że zwykł pocieszać rodziny zmarłych satrapów posyłając im w prezencie głowy gwardzistów i oficerów, którzy nie polegli u boku swego pana. Libaniusz, De nęcę Mian. ulcis., rozdz. XIII.
95 Już sam charakter Juliana i jego położenie pozwalają przypuszczać, że wcześniej ułożył tekst tego pięknie opracowanego przemówienia, które Ammian, wysłuchawszy, przepisał. Tłumaczenie ks. de la Bleterie jest wierne i w dobrym stylu. Poszedłem jego śladem w tłumaczeniu platońskiej idei emanacji, która jest tylko niejasno wzmiankowana w tekście oryginalnym.
96 Herodot (1,31) wyłożył tę doktrynę w przyjemnej powiastce. Lecz Jupiter (Iliada, XVI), który opłakuje krwawymi łzami swego syna Sarpedona, miał bardzo niedoskonałe wyobrażenie o pozagrobowym szczęściu czy chwale.
97 Żołnierze, którzy przekazywali swą ostatnią wolę ustnie w czasie służby (in procinctu), byli zwolnieni od formalności prawa rzymskiego. Por. Heineccius (Antiąuit. iuris Romani, t. I) i Montesquieu (O duchu praw, XXVII).
98 Idea połączenia się duszy ludzkiej z boską eteryczną substancją wszechświata wchodzi w skład starodawnej doktryny Pitagorasa i Platona, lecz wydaje się ona wykluczać niemoralność osobistą lub świadomą. Por. uczone i rozumne uwagi Warburtona w Divine Legation, t. II.
99 Ammian, który był inteligentnym obserwatorem, podaje pełną relację o śmierci Juliana (XXV, 3). Libaniusz, przejęty zgrozą, odwrócił się od tej sceny i podaje tylko pewne szczegóły (Oratio parentalis, 136-140). Kalumnie Grzegorza i legendy stworzone przez późniejszych świętych można po cichu odrzucić.
100 "Honoratior aliąuis miles" - był to może sam Ammian. Skromny i rozsądny historyk opisuje scenę elekcji, w której niewątpliwie sam uczestniczył (XXV, 5).
101 Primus lub primicerius cieszył się tytułem senatora, a choć był tylko trybunem, równał się rangą z wodzami. Kodeks Teodozjański, ks. VI, tyt. XXIV, prawo 11. Być może, że przywileje te powstały dopiero później.

444 Przypisy do rozdziału XXIV
102 Historycy Kościoła: Sokrates (III, 22), Sodzomen (VI, 3) i Teodoret (IV, 1) przypisują Jowianowi zaszczytne miano wyznawcy za panowania Juliana, wyrażają też nabożne przypuszczenie, że odmawiał on purpury, dopóki cała armia jednogłośnie nie wyznała, że składa się z samych chrześcijan. Ammian, który beznamiętnie snuje swą narrację, obala tę legendę jednym zdaniem: "Hostiis pro Joviano extisque inspectis, pronuntiatum esf\ etc. (XXV, 6).
103 Ammian (XXV, 10) narysował z życia wzięty, bezstronny portret Jowiana, do którego Wiktor Młodszy dorzucił kilka godnych uwagi rysów. Ksiądz de la Bleterie (Vie de Jovien, t. I) opracował dokładną historię jego krótkiego panowania; jest to dzieło odznaczające się wytwornością stylu, badawczym krytycyzmem i religijnymi przesądami.
104 "Regius equitatus." Z dzieła Prokopa wynika, że słynni za czasów Cyrusa i jego następców Nieśmiertelni zostali - jeśli wolno się tak niestosownie wyrazić - przywróceni do życia za Sassanidów. Brisson, De Regno Persico.
105 Ukryte wewnątrz tego kraju wioski zaginęły bez śladu. Nie możemy też wskazać dokładnego pola walki, na którym zginął Julian, lecz pan d'Anville określił dokładne położenie Sumere, Carche i Dury - wzdłuż brzegów Tygrysu (Geographie ancienne, t. II; L 'Euphrate et le Tigre). W dziewiątym stuleciu Sumere (Samara) stała się - po dokonaniu zmiany w nazwie - stolicą kalifów z rodu Abbasydów.
106 rjura była warownym grodem w czasie wojen, jakie Antioch prowadził przeciw powstańcom Medii i Persji (Polibiusz, V, 48, 52).
107 Podobny projekt przedstawiono też dowódcom dziesięciu tysięcy, którzy mądrze go odrzucili. Ksenofont, Anabaza, ks. III. Z relacji naszych współczesnych podróżników wynika, że żegluga na Tygrysie odbywa się na unoszonych pęcherzami tratwach.
108 Ammianus Marcellinus (XXXI, 6), Libaniusz (143) i Zosimos (III, 30) podają szczegóły pierwszych działań wojennych podjętych przez Jowiana. Choć możemy nie mieć zaufania do obiektywizmu Libaniusza, to jednak naoczne świadectwo Eutropiusza ("uno a Persis atąue altero proelio victus", X, 9) skłaniają nas do podejrzenia, że Ammian w swej relacji był nazbyt zazdrosny o honor rzymskiego oręża.
109 Sekstus Rufus (De provinciis, 29) znajduje lichy wybieg w narodowej próżności. "Tanta reverentia nominis Romani fuit, ut a Persis p r im u s de pace sermo haberetur."
110 Zaprzeczyć poglądowi Ammiana, żołnierza i uczestnika, byłoby wyrazem zarozumiałości. Lecz trudno zrozumieć, jak góry Korduene mogą ciągnąć się poprzez równinę asyryjską aż do zbiegu Tygrysu i Wielkiego Zabu oraz wjaki sposób armia złożona z 60 000 żołnierzy mogłaby w ciągu czterech dni przebyć odległość stu mil.
111 Pokój zawarty w Durze omawiają z żalem i gniewem: Ammianus Marcellinus, XXV, 7; Libaniusz, Oratio parentalis, 142; Zosimos, III, 31; Grzegorz z Nazjanzu, Oratio IV (Julianowi przypisuje on winę klęski, Jowianowi - zbawienie); Eutropiusz, X, 9. Ów ostatni autor, który był obecny na wojskowym posterunku, nazywa ów pokój "necessariam ąuidem sed ignobilem".
112 Libaniusz, 143.
113 "Conditionibus... dispendiosis Romanae reipublicae impositis... guibus cupidior regni ąuam gloriae Jovianus, imperia rudis, adquievit" (Sekstus Rufus, De provinciis, 29). De la Bleterie przytoczył w tekście długiego i bezpośredniego przemówienia owe pozornie słuszne względy interesu publicznego i prywatnego (Vie de Jovien, t. I).
114 Dowódcy zostali zamordowani na wybrzeżu Zabatusu (Anabaza, II, V, ż 1; ks. III, rozdz, III, ż 6), czyli Wielkiego Zabu; jest to rzeka w Asyrii o szerokości 400 stóp, wpadająca do Tygrysu w odległości czternastu godzin od Mosulu - idąc w dół rzeki. Wskutek błędnej interpretacji Grecy nadali Zabowi Wielkiemu i Małemu nazwy Wilka (Lycos) i Kozy (Capros); zwierzęta te wymyślili dla towarzyszenia Tygrysowi na Wschodzie.
1 *5 Cyropedia mówi o tym w słowach niejasnych i z apatią; Anabaza jest pełna szczegółów i życia. Taka jest odwieczna różnica między zmyśleniem i prawdą.
116 Według Rufina układ pokojowy nałożył na Persów obowiązek natychmiastowej dostawy

Przypisy do rozdziału XXIV 445
żywności, a Teodoret potwierdza, że się z niego wiernie wywiązywali. Jest to prawdopodobne, ale bez wątpienia nieprawdziwe. Por. Tillemont, Histoire des empereurs, t. IV.
117 Przypomnijmy sobie kilka wierszy u Lukana (Pharsalia, IV, 95), który opisuje podobne nieszczęścia armii Cezara w Hiszpanii:
Saevafames aderat -
Miles eget: - toto censu non prodigus emit
Exiguam Cererem. Proh lucri pallida tabes!
Non deest prolato ieiunus venditor auro.
Por. Guichard, Nouveaux memoires militaires, t. I. Jego analiza dwóch kampanii, w Hiszpanii i Afryce, jest najszlachetniejszym pomnikiem wystawionym na chwałę Cezara.
118 Pan d'Anville (zob. jego Mapy oraz L'Euphrate et le Tigre) śledzi ich marsz i wyznacza prawdziwe położenie Hatry, Uru i Tilsafaty, o których pisze Ammian. Nie uskarża się on na "Samiela", straszliwie gorący wiatr, którego tak bardzo obawiał się Thevenot (Yoyages, cz. II, ks. I).
119 Odwrót Jowiana opisują: Ammianus Marcellinus, XXV, 9; Libaniusz, Oratio parentalis, 143; oraz Zosimos, III, 33.
120 Libaniusz, ibid., 145; takie były oczywiste nadzieje i pragnienia tego retoryka.
121 Ludność Carrae, miasta oddanego pogaństwu, pogrzebała zwiastuna nieszczęścia pod stosem kamieni (Zosimos, III, 34). Libaniusz, gdy dotarła doń ta nieszczęsna wiadomość, skierował wzrok na swój miecz, lecz przypomniał sobie, że Platon potępiał samobójstwa i że musi żyć, aby ułożyć panegiryk na cześć Juliana (Libaniusz, De vita sua).
122 Ammiana i Eutropiusza należy uznać za wiernych i godnych zaufania rzeczników opinii publicznej. Ludność Antiochii przeklinała haniebny pokój, który wydawał ją Persom na nagiej i pozbawionej obrony granicy (Excerpta Yalesiana ex Johanne Antiocheno).
123 Ksiądz de la Bleterie (Vie de Jovien, 1.1), pełen powagi kazuista, oświadcza, że Jowian nie miał obowiązku spełniać swego przyrzeczenia, ponieważ nie mógł bez zgody swego ludu i utraty jego wierności doprowadzić do rozbioru Cesarstwa. Nigdy nie znajdowałem ani przyjemności, ani nauki w tego rodzaju politycznej metafizyce.
124 ^ Nisibis dokonał on prawdziwie królewskiego czynu. Porwano podczas kolacji pewnego dzielnego oficera, noszącego imię cesarza, a o którym sądzono, że jest godny purpury; został on następnie wrzucony do studni i ukamienowany bez jakiegokolwiek sądu lub nawet dowodu winy. Ammianus Marcellinus, XXV, 8.
125 Ibid., 9; Zosimos, III, 33.
126 Chroń. Pascha!., t. I. Warto też sięgnąć do kościelnych Notitiae.
127 Zosimos, III, 32; Sekstus Rufus, De provinciis, 29; św. Augustyn, Państwo Boże, IV, 29. Ten ogólny pogląd należy potraktować z pewną ostrożnością.
128 Ammianus Marcellinus, XXV, 10; Zosimos, III, 34. Mógł on być edax, et vino Venerique indulgens. Zgadzam się jednak z opatem de la Bleterie (t. I), który odrzuca bezsensowną relację o orgii bachicznej (apud Suidam), w której uczestniczyć mieli w Antiochii cesarz, jego żona i zastęp nałożnic.
129 Ksiądz de la Bleterie (t. I) ładnie obnaża brutalną bigoterię Baroniusa, który rzuciłby ciało Juliana na pożarcie psom, "ne cespititia ąuidem sepultura dignus".
130 Por. sofistę i świętego: Libaniusza, Monod., t. II, oraz Oratio parentalis, 145, 156, z Grzegorzem z Nazjanzu, Oratio IV. Chrześcijański mówca słabym głosem nawołuje do skromności i wybaczenia, niemniej jest pewny, że rzeczywiste cierpienia, których dozna Julian, przewyższą mityczne udręki Iksjona i Tantala.
131 Tillemont (Histoire des empereurs, t. IV) zebrał relacje o tych wizjach. Zauważono, jak jakiś święty czy anioł odchodzi w nocy na tajemną wyprawę, itp.
132 Sodzomen (VI, 2) pochwala grecką doktrynę o zabijaniu tyranów; cały ten ustęp, który mógł przetłumaczyć jezuita, został chytrze pominięty przez prezesa Cousina.
133 Zaraz po śmierci Juliana poczęła szerzyć się niepewna pogłoska, "telo cecidisse Romana".

446 Przypisy do rozdziału XXIV
Dezerterzy dotarli z nią do obozowiska perskiego, a Szapur i jego podwładni oskarżyli Rzymian o zabójstwo cesarza (Ammianus Marcellinus, XXV, 6; Libaniusz, De ulciscenda luliani nęcę, rozdz. XIII). Jako dowód ostateczny przytaczano fakt, że żaden Pers nie zgłosił się po przyobiecaną nagrodę (Libaniusz, Oratio parentalis, 141). Lecz prędki kawalerzysta, który wyrzucił fatalny oszczep, mógł nie wiedzieć, co uczynił, lub też mógł paść w tej potyczce. Ammian nie ma podejrzeń ani ich nie budzi.
134 "Hostis entolen pleron to sphon auton archonti." To niejasne i dwuznacznie brzmiące zdanie mogłoby wskazywać na Atanazego, który jako pierwszy wśród chrześcijańskiego duchowieństwa nie miał rywala (Libaniusz, De ulciscenda luliani nęcę, 5; Bleterie, Vie de Jo\ien, t. I).
135 Mówca (Fabricius, Bibliotheca Graeca, t. VII) rzuca podejrzenia, żąda śledztwa i sugeruje, że można jeszcze zdobyć dowody. Przypisuje on sukces Hunów faktowi, że zbrodniczo zaniedbano pomszczenia śmierci Juliana.
136 p0dczas pogrzebu Wespazjana komediant, który grał rolę tego oszczędnego cesarza, troskliwie zapytywał: ile to kosztuje?
- 80 000 funtów (centies).
- Dajcie mi dziesiątą część tej sumy i wrzućcie me ciało do Tybru. (Swetoniusz, Wespazjan, rozdz. 19 - z przypisami Casaubona i Gronoviusa.)
137 Grzegorz (Oratio IV) porównuje ten ponoć hańbiący i ośmieszający obrządek z pełnym honorów pogrzebem Konstancjusza, którego konduktowi poprzez góry Taurus towarzyszył śpiew chóru anielskiego.
138 Kwintus Kurcjusz, III, 4. Potępiano niejednokrotnie przepych jego opisów, było jednak prawie obowiązkiem historyka opisać rzekę, której wody okazały się niemal zgubne dla Aleksandra.
139 Libaniusz, Oratio parentalis, 156. Potwierdza on jednak z wdzięcznością hojność obu cesarskich braci, którzy ozdobili grób Juliana (De ulciscenda luliani nęcę, 7).
140 "Cuius suprema et cineres, si qui tunc iuste consuleret, non Cydnus videre deberet, quamvis gratissimus amnis et liąuidus: sed ad perpetuandam glorian recte factorum praeterlambere Tiberis, intersecans urbem aeternam, divorumque veterum monumenta praestringens" (Ammianus Marcellinus, XXV, 10).

INDEKS OSÓB


(W nawiasie podano właściwą wersję łacińską, grecką lub obydwie; przy cezarach najpierw pełną, oficjalną wersję łacińską, potem wersję sprzed objęcia tronu)

Aaron II 22, 43
Abauzit Firmin II 356
Abbas, szach perski 353
Abbasydzi II 444
Abgarus, król Edessy 160, 354; II 357
Ablawiusz (Ablavius) 359; II 148, 149, 318,
386, 416
Abraham II 10-13, 57, 63, 66, 81, 439 Abraham Rabbi 353 Abulfeda 323; II 440 Abulghazi Bahadur Chan 356 Abulpharagius Gregorius 352 AcesjuszII 218, 409 Achilleus 267 Acholiusz (Acholius) 366 Adam Robert 381 Adam z Bramy 359 Adauktus (Adauctus) II 93 Ado II 408
Adwentus (Adventus) 111, 112 Aecjusz (Aecius) zw. "Ateistą" II 229, 230,
235,413,417 Aedesius zob. Edezjusz Aelianus zob. Elianus Afarban (Apharbanus) 273, 274 Agatias (Agathias) z Miryny 352-354, 362,
373; II 374, 380, 389 Agatokles II 442 Agilo II 276 Aglae II 94 Agrykola (Cnaeus lulius Agricola) 19, 323,
325, 329, 348; II 65, 377, 379, 381 Agrypina Młodsza II 386

Agrypina Starsza 110, 120
Agryppa (Marcus Yipsanius Agrippa) 57, 330, 343, 362; II 347
Akacjusz (Accacius) II 251
Alaryk, król Wizygotów 359
Albinus zob. Klodiusz Albinus
Albus zob. Klodiusz Albinus
Alcybiades 353
Aldus Manutius II 431
Aleksander zob. Aleksander Sewer
Aleksander, biskup Konstantynopola II 225, 232, 236, 250, 439
Aleksander Sewer (Imp. Caesar Marcus Aurelius Severus Alexander Augustus; Alexianus Bassianus) 104, 118-125, 128, 131, 133-135, 138-140, 143, 152, 159- 162, 184, 194, 326, 330, 344, 346, 348, 349, 354, 361, 364; H 40, 81, 281, 355, 365, 381, 382, 392
Aleksander szalbierz II 355, 358, 367
Aleksander Wielki (Macedoński) 20, 31, 32, 35, 62, 112, 152, 187, 272, 325, 327, 344, 345, 352, 353; II 10, 106, 118, 307, 311, 312, 317, 329, 343, 397, 423, 437, 438, 441, 446
Aleksy Komnen (Alexius Comnenus) II 373
Alemannicus zob. Karakalla
Alikwaka (Aliąuaca) 388
Alipiusz (Alipius) II 298, 299
Aliturus II 360
Allektus (Allectus) 264, 265
Amala 185
Amandus, dowódca floty 318, 376
Amandus, przywódca buntu 262

448
Indeks osób




Ambroży (Ambrosius) św., biskup 369; II 227, 298, 397, 401, 405, 407, 412, 432, 433
Ameliusz (Amelius) 286; II 410
Ammianus Marcellinus 329, 348, 351-353, 355, 358, 360, 363, 365, 374, 377-379, 382, 383, 385, 388; II234,255,290,299, 332, 341, 356, 375, 377, 379, 380, 382, 383, 386-389, 392-398, 406, 410, 415, 417-428, 430- 433, 435-^46
Ammoniusz (Ammonius) 286
Anastazja 312, 383; II 139
Anatoliusz II 333, 335
Andronikus (Andronicus) II 214, 408
Andrzej (Andreas) II 84
Annibalianus (lub Hannibalianus) 383
Anonymus zob. Anonymus Yalesii
Anonymus Yalesii 382, 384, 387, 388; II 374, 375, 388
Anąuetil-Duperron Abraham Hyacinthe de 352
Antimus, biskup II 368
Antinous (Antinoos) 68, 335
Antioch (Antiochos), król Syrii 352, 354; II 10, 380, 444
Antioch, urzędnik II 151, 389
Antoni św. II 237, 288, 415, 418
Antonin zob. Karakalla
Antoninowie 17, 22, 24, 28, 29, 31, 35, 37, 41, 43, 45, 46, 49, 52, 54, 63, 68-70, 78, 82, 102,122, 130,184, 187,238, 273, 332, 360; II 49, 205, 367, 376, 381
Antoninus, doradca Szapura II 178, 395
Antoninus, prokonsul II 77
Antoninus Arriusz 78
Antoninus Pius (Imp. Caesar Titus Aelius Hadrianus Antoninus Augustus Pius; Titus Aelius Caesar Antoninus; przed adopcją Titus Amelius Fulvus Boionius Arrius Antoninus) 19,21,22,68,73,122,138,281,324, 332, 335, 338, 367, 371; II 56, 57, 71, 348, 359, 362-364
Antoniusz zob. Marek Antoniusz
Antygon II 402
Anulinus, prefekt pretorium Maksymina 145
Anulinus, prefekt pretorium Maksencjusza 294
Anulinus, senator 258
Anville Jean Baptiste Bourguignon d' 324, 326, 331, 353, 354, 360, 366, 374, 379, 381, 385, 387; II 372-374, 384, 386, 390, 391, 398, 399, 424, 433, 434, 439^442, 444, 445

Aper Ariusz (Aper Arrius) 256, 257, 374
Apodemiusz II 276
Apoloniusz (Apollonios) z Tiany 226, 368; II
81, 362, 367 Appian (Appianos) z Aleksandrii 324, 326,328,
333, 342, 347, 353, 362, 373, 376; II 338 Apulejusz (Lucius Apuleius) 329, 330; II 356,
357, 367
Arabsiades Ahmed II 396 Araryk, król Gotów II 145 Arbecjo (Arbetio) II 276 Arbuthnot John 332; II 398 Archeri Luca d' II 367 Architreniusz II 422 Ardaszir (Ardszir) zob. Artakserkses Aristeas II 367 Aristenos Aleksy II 400 Ariston z Pełli II 348 Ariusz (Arius, Areios) II 225, 227, 229, 231-
233,237,411,415,416 Armentarius zob. Galeriusz Arminiusz (Arminius, Hermann) 192 Arnauld Antoine II 418 Arnobiusz (Arnobius) z Sicca 328; II 367, 380 Arrian (Flavius Arrianus) 325, 327, 353, 362 Arsaces, założyciel dynastii 153, 201, 397 Arsaces Tyranus, król Armenii II 317, 439 Arsacydzi 153, 159, 269, 352, 377; II 151, 318 Arseniusz (Arsenius) II 238 Artaban, król Fartów 153 Artaksata, arcybiskup II 151 Artakserkses (Ardaszir, Ardszir, Babegan)
152-154, 157-162, 201, 250, 269, 352,
354; II 50, 150,312 Artawasdes, dowódca 270 Artawasdes, król Armenii 364; II 439 Artemiusz (Artemius) II 277 Artemon II 51 Arynteus II 319, 336, 338 Arystobul(us) (Aristobulos) 259, 375 Arystofanes II 429 Arystoteles 55, 112, 157, 287; II 51, 52, 190,
229, 273, 275, 412, 425, 426 Arystydes Eliusz (Ailios Aristeides) 329, 331,
332; II 270, 356 Arystydes, filozofii 51 Asklepiodotos (Asclepiodotus) 243, 264 Assemani Joseph Simon II 357 Asterius II 379 Astingowie II 145

Indeks osób
449




Atanazy Wielki (Athanasius) II 214, 217, 223, 227, 228, 233, 235-248, 282, 305, 306- 309, 369, 388, 391, 401, 403, 405, 411, 413-419, 436, 439, 446
Atenagoras II 349, 352, 360, 412
Atenajos (Athenaios z Naukratis 328, 329
Atenion 348
Attitianus 368
Attyk (Titus Pomponius Atticus) 330, 333
Attyk Juliusz 46
August (Imp. Caesar Augustus; Caius lulius Caesar Octavianus; przed adopcją Caius Octavianus) 10, 17-21, 28-30, 33, 39, 44, 45, 56-68,71,87,92,93,101, 102,110, 116, 126-130, 150, 152, 196, 238, 242, 245, 259, 273,278-281,319,323, 328,330, 332-334, 336, 344, 360, 361, 364, 365, 367, 369, 370, 373, 379, 380; II 10, 65, 82, 113, 115, 119, 125, 137, 138, 145, 147, 164, 173, 174, 207, 216, 221, 257, 281, 311, 347, 349, 357, 366, 367, 377, 379-381, 405, 425, 427, 435, 443, 488
Augustyn św. (Aurelius Augustinus) 324, 329; II330, 347, 349,352, 357, 360, 370, 375, 379, 380, 384, 409-^*12, 419, 442, 445
Aulus Geliusz (Aulus Gellius) 329, 330, 345; II 349, 441
Aurelian (Imp. Caesar Lucius Domitius Aure-lianus Augustus; Lucius Domitius Aurelia-nus) 211, 217-224, 226-237, 239-243, 248, 250, 253, 259, 276, 304, 315, 361, 362, 368-370, 382; II 83, 84, 366
Aureliusz, senator 217
Aureliusz Wiktor (Sextus Aurelius Yictor) 324, 334, 338-343, 348, 349, 351, 358, 360-376, 378-384, 386, 388; II 377, 381, 385-395, 400, 421, 431, 442, 445
Aurengzeb, władca mongolski 354
Aureolus 205, 211-213, 229, 366
Autolik II 352
Auzoniusz (Decimus Magnus Ausonius) 362, 377, 379; II 376, 377, 406
Awidiusz Kasjusz (Avidius Cassius) 69, 334- 336; II 379, 435
Babegan zob. Artakserkses
Babek 352
Babolin św. 376
Babylas, biskup II 303, 304, 313, 435
Bacurius (lub Baturius), władca iberyjski II404

Bahram zob. Waranes
Balbinus (Imp. Caesar Decimus Caelius Cal-
vinus Balbinus Augustus; Decimus Caelius
Calvinus Balbinus) 132, 141,142, 145-147,
349
Balbus Cornelius (Cornelius Balbus) 349 Balista 205
Balsamon Theodore II 400 Baluze Etienne 384
Banduri Anselme dom 361; II 372-374, 399 Barbatio II 168, 185, 397 Barbeyrac Jean II 353 Barclay Robert II 353 Bardesane(s) II 357 Bargaeus II 395 Bar Kochba Szymon II 57, 359 Barnabasz II 351 Baronius Cesare, kardynał 369; II 363, 399,
401-404, 407, 409, 413, 414, 417, 428, 432,
438, 445 Basnage de Beawal Jacąues 353; II 347, 348,
356, 359-361, 405, 410, 411, 431, 433 Bassianus zob. Heliogabal Bassianus zob. Karakalla Bassianus, mąż Anastazji 312, 383 Bastie de la II 405, 420 Bayer Franęois Perez 354 Bayle Pierre 349, 356, 370; II 349, 350, 353,
361,400,411,413 Bazyli Wielki, św. II 236, 356, 395, 407, 428,
436 Beaufort Louis Leopold Amedee de 325, 328,
333 Beausobre Isaac II349, 350, 353, 357,360,362,
409-^12, 423 Becket Thomas II 364 Będą Yenerabilis II 27 Belizariusz (Belisarius) II 332 Bell James Stanislas 360 Belon Pierre II 371, 372 Belsazar II 144 Bentivoglio Gui II 400 Bentley Richard II 439 Bergier Nicolas 327, 331; II 439 Bernard św. II 27, 352 Bernier Franpois 354
Beveridge Guillaume II 400, 407, 408, 416 Beza, autor II 358 Biet, autor II 396 Binezes II 341

29 Gihhon t. 2


Indeks osób
450




Bingham Joseph II 399, 403-406, 408, 423
Blandina II 363
Bleterie Jean Philippe Renę de la, opat 10, 333,
358, 372, 380; II361, 366, 375, 378, 394, 397,
398, 418, 422, 424-427, 429, 430, 433, 435,
437^439, 444-446 Blondel David II 353, 385, 403 Boadycea 19 Boecjusz (Anicius Manlius Torąuatus Severi-
nus Boethius) II 412 Boef le, opat II 397 Boileau Nicolas II 398, 402 Bollandus (Jean Bolland) II 417 Bonamy Pierre Nicolas 365; II 398, 422 Bonifacy św. II 94, 369 Bonifacy VIII, papież 351 Bonozus 248, 365, 366, 369, 372 Bossuet Jacąues Benigne 11, 12, 327; II 352,
400
Bouchaud Mathieu-Antoine 347; II 409 Bouąuet dom, autor II 398 Boże Claude Gros de 331, 368; II 367, 368 Breąuigny Louis-Georges Oudard Feudrix de
361, 365 Brisson (Brissonius), autor II 382, 395, 443,
444 Brosses (Debrosses, Des Brosses), wydawca II
382, 389 Brouer (Mathieu Brouerius van Nyedek) II
388
Browne Guillaume-George II 390 Brucker Jean-Jacąues II 410, 429, 431 Bruttius Praesens II 362 Brutus (Marcus lunius Brutus) 64, 334; II 115,
378 Brutus Starszy (Lucius lunius Brutus) II
112
Buat-Nancay Louis-Gabriel du II 387 Buchanan George 323; II 400 Buffon Georges Louis Leclerc de 327, 337,
355, 365, 369; II 441 Buli George II 403, 410, 412, 413 Buondelmonte II 374 Burigny Jean Levesque de 329 Burman(n) Pierre 347 Burnet Thomas II 349, 351, 357 Burrus 120 Busbeąuius (Busbecą lub Bousbecąue Augier
Ghisleu de) II 372, 390 Busching Antoine Frederic II 390

Byrrhus, senator 78 Byzas II 370
Caesar zob. Cezar
Calmet Augustin dom II 358, 365, 410
Calocerus II 387
Calpurnius zob. Kalpurniusz
Camden William 323, 372
Caninius 370
Cantelorius Felix II 378
Cantemir Demetrius II 375
Cantoclarus 367
Carte Thomas 382
Casaubon Merie Florent Etienne 337, 339,
340, 349, 369-371, 373; II 347, 358, 377,
434, 446
Cave Guillaume II 356 Cecylian (Caecilianus), biskup II 211, 218,
219, 409
Cecyliusz (Caecilius) zob. Laktancjusz Cedrenus George 345, 385; II 106, 372, 373,
375, 387, 414 Cejonian 340 Cellarius Andreas (Andreas Keller) 365, 375,
382, 386; II 364, 375, 408, 418, 441 Celsjusz (Celsus Magnus) 356 Celsus (Titus Cornelius Celsus) 205, 215, 364 Celsus (Kelsos) II 352, 353, 358, 359 Censorinus 350, 351, 360 Cezar (Caius lulius Caesar) 18, 24, 41, 63-
65,71, 101, 125,165, 171,180,194,242,259,
261, 296, 323-325, 327, 328, 332, 333, 335,
341, 346, 355-358, 362, 367, 376, 378, 379;
II 54, 113, 134, 135,281,311,343,350,377,
381, 406, 423-^25, 427, 438, 445 Cezariusz, lekarz II 431 Cezariusz, urzędnik 331 Cezarowie 66; II 24, 305 Chais Charles Pierre le 351 Chandler Richard 331
Chardin Jean 335, 353, 355, 363; II 395, 443 Chardon Charles Mathias dom II 399, 404,
405, 407 Charisius Arkadiusz (Aurelius Arcadius
Charisios) II 378, 382 Charlevoix Pierre Francois Xavier de 355 Chauffepie Jacąues Georges de II 402, 403 Cherefeddin Ali, autor II 395, 396 Chlodwig zob. Klodwig Chlorus zob. Konstancjusz Chlorus

Indeks osób
451




Chnodomar II 186, 397
Chosroes Anuszirwan 161, 201, 269, 354
Chosroes, król Armenii II 157, 317
Chosroiduchta 377
Christodorus II 374
Chrystus zob. Jezus Chrystus
Chryzancjusz (Chrysantes, Chrysantios) II 287, 293, 431
Chryzostom zob. Jan Złotousty
Clarke Samuel II 411, 412
Clerisseau Charles Louis 381
Cluverius (Cluvier Philippe) 355-358, 360- 362, 365, 371; II 423
Codinus zob. Kodynus
Colbert, autor II 402
Conde, Kondeusz, zob. Ludwik II
Corippus zob. Korippus
Corneille Pierre II 364
Correggio Antonio da II 28
Cotelier (Cotelerius) II 349, 355, 411
Cousin Louis II 445
Cudworth Ralph II 410, 412, 413
Cuper Gilbert 373, 374, 387, 401
Curcellaeus II 412
Curchod Suzanne 12
Cycero (Marcus Tullius Cicero) 11, 37, 39, 41, 64,71,72,121,129,255, 325,326-329, 333, 334, 336, 337, 339, 347, 349, 353, 362; II 20, 21, 45, 86, 110, 112, 173, 203, 347, 350, 352, 358, 376, 378, 379, 382, 400, 402, 403, 409, 411,432
Cynna (Lucius Cornelius Cinna) 64, 386
Cyprian z Kartaginy, św. (Thasius Caecilius Cyprianus; Tasciusz) II 37,38,41,43,49,51, 73-76, 353-356, 358, 363-366, 409
Cyriades (Kyriades) 202, 205, 363
Cyriakus z Ankony II 361
Cyrus, król perski 152, 153, 160, 226, 354; II 22, 312, 321,441
Cyrus Młodszy, król perski II 320, 392
Cyrus, prefekt Konstantynopola II 372
Cyryl (Cirillus, Kyrillos) z Aleksandrii II 289, 357, 412, 414, 429
Cyryl z Jerozolimy II 234, 247, 432
Cywilis (lulius Civilis) 178
Czyngis 35
Dacier Annę Lefevre 336 Dacier Andre 364, 375, 379 Dacianus (Datianus) II 92, 369

Dagalaifus (Dagalaiphos) II 269, 319, 323,
336
Daille JeanII 351,411 Dalmacjusz (Flavius Dalmatius) 383; II 139,
238, 387, 388 Dalmacjusz (Flavius lulius Dalmatius) II 138,
139, 142, 143, 148, 149, 154 Dalin Olof 355, 357, 359 Damazy św., biskup Rzymu II 369 Daniel, zakonnik II 351, 396 Dardanus 366 Dariusz Hystaspes Wielki, król perski 352; II
177 Dariusz Kodomanus, król perski 153, 220,
273, 354; II 102,276, 371, 397 Daubuz Charles Sebastien II 361 Dawid II 16, 68, 197, 296, 359 Dawila (Enrico Cattarino Davila) 356 Dawkins, autor 368 Daza zob. Maksymin Daza Decebal, król Daków 20 Decencjusz (Decentius) II 162 Decjusz (Imp. Caesar Caius Messius Quintus
Traianus Decius Augustus; Caius Messius
Decius) 164, 177, 181, 182, 186-189, 194,
212, 359, 360; II40, 49, 73, 82, 303, 364, 366 Decjusze 358-360 Deksippus (Dexippus, Deksippos) 199, 346,
362, 366, 367
De la Mothe Le Yayer II 411 Delfidiusz (Delphidios) II 190 Delia II 378
Demetrios ze Skepsis II 372 Demetriusz, biskup II 48 Demostenes II 106, 159, 300 Demostenes, komendant Cezarei 203 De Pauw, autor 356 Des Brosses zob. Brosses Dezyderiusz II 391 Diadumenianus 112, 115, 122 Didius lulianus zob. Dydiusz Julian Dikajarch 330 Diocles zob. Dioklecjan Diodor Sycylijczyk (Diodoros Sikeliotes, Dio-
dorus Siculus) 329, 347, 355, 358, 365; II
347, 382, 402, 406 Diodorus, duchowny II 249 Diodorus, urzędnik II 306 Diogenes z Synopy II 276 Diogenes, wielkorządca II 146

Indeks osób
452




Diogenes Laertios 328, 342; II 343, 367
Dioklecjan (Imp. Caesar Caius Aurelius Vale-rius Diocletianus Augustus; Diocles; Doc-les; Yalerius Diocletianus) 211, 243, 253, 256-262, 264-269, 271-286, 288-290, 292, 294, 295, 299, 310-312, 361, 370, 373-383, 386, 387; II 46, 52, 79, 84-93, 97, 98, 100, 101, 103, 111, 114, 121, 122, 128, 138, 164, 173, 196, 211, 218, 278, 282, 290, 335, 336, 355, 356, 366, 367, 399, 409
Dion Chryzostom II 429
Dionizjusz Areopagita (Pseudo-Dionizy) II 351, 357
Dionizjusz z Bizancjum 327, 363; II 363, 371
Dionizjusz z Halikarnasu 324, 325, 328, 329, 339, 365, 370
Dionizjusz z Koryntu II 355, 356
Dionizy z Mediolanu, św. II 243, 417
Dionizy Wielki z Aleksandrii 365; II 73, 363, 366
Docles zob. Dioklecjan
Dodwell, autor 334; II352-354, 361, 367, 381
Domicjan (Imp. Caesar Domitianus Augustus; Titus Flavius Domitianus) 19, 20, 63-65, 67, 69, .70, 74, 110, 150, 253, 323, 325, 334, 343, 372; II 68, 69, 82, 164, 167, 170, 356, 361, 371, 392, 425
Domicjan (Domitianus), prefekt Wschodu II 167
Domicylla (Domitilla) II 68, 362
Donat (Donatus) z Kartaginy II 218
Donatus (Aelius Donatus) 330, 339, 383; II 361, 395, 402
Doroteusz (Dorotheus) II 84, 368
Drakenborch Arnold II 428
Drakoncjusz II 306
Dubos Jean Baptiste 328, 355, 356; II 379, 384
Du Cange Charles du Fresne 375; II 370, 372-375, 385, 386, 399, 401, 421, 426
Duchesne Andre 376
Dufresnoy, wydawca II 399
Dukas, autor II 371
Dupin Louis-Ellies 329; II 351, 354, 356, 368, 409,411,413,419,432
Dydiusz Julian(us) (Imp. Caesar Marcus Di-dius Severus lulianus Augustus; Marcus Didius Severus lulianus) 87, 89-91, 93, 95, 339, 340

Edezjusz (Aedesius) II 285, 287, 370
Edward I, król angielski II 368
Ekdycjusz (Ecdicius) II 308
Eklektus (Eclectus) 82
Elianus (Aelianus), przywódca buntu 262
Elianus, autor 330, 376
Eliusz Werus zob. Werus
Elpidius II 423
Elżbieta I, królowa angielska II 408
Emilianus (Imp. Caesar Marcus Aemilius Ae-
milianus Augustus; Marcus Aemilius Aemi-
lianus) 181, 190
Emilianus, pretendent z Egiptu 365 Emiliusze II 377 Emiliusz Paulus (Lucius Aemilius Paulus Ma-
cedonicus) 328, 347 Emlyn, socynianin II 411 Epagathus 123 Epicharis II 382 Epifaniusz (Epiphanios) z Salaminy, św. II
348,349, 356, 360, 365, 412, 413, 415, 435 Epiktet (Epiktetos) z Hierapolis II 53, 358, 364 Epiktetus, biskup II 266 Epikur (Epikuros) 55, 56, 328; II 86, 367 Episkopiusz Simon II 411 Eponina 335 Erazm z Rotterdamu (Gerhard Gerhards) II
351,413 Erdawiraf 153 Ernestus II 396 Estius (Willem van Est) II 413 Eucherius II 367 Eugeniusz II 368 Euklides II 51 Eukrates 350 Eumeniusz (Eumenes z Kardii) 331, 366, 368,
376, 380, 381, 383, 384; II 383, 384, 399 Eunapios z Sardes II 374, 378, 379, 416, 422,
428, 429, 431, 434, 439 Eunomiusz (Eunomius, Eunomios) II229,413 Eurypides 196, 362; II 349, 434 Eurystenes II 408 Eustacjusz (Eustathius, Eustathios) z Antio-
chii II 233, 249, 418 Eustacjusz z Kapadocji II 395 Euteriusz (Eutherius, Eutherios) II 264 Eutropia 383; II 139, 161 Eutropiusz, eunuch II 379 Eutropiusz (Flavius Eutropius; Eutropios) 261,
324, 334, 339, 340, 351, 358, 361-363,

Indeks osób
453




365-382, 384, 387, 388; II 375, 385, 386, 388-390, 393, 395, 422, 435, 444, 445
Eutychiusz (Eutychianus) 352-354; II 353, 356, 408
Euzebia II 169-172, 184, 266, 395
Euzebiusz, eunuch II 164, 168, 272, 276
Euzebiusz z Cezarei 316, 343, 354, 361, 365, 366, 368, 369, 371, 376, 379-388; II 85, 97, 98, 192, 197, 201, 203, 225, 230, 232, 233, 236, 238, 287, 348, 353, 354, 356-358, 360-370, 373, 378, 381, 384-389, 399- 404,406-410,413,414-417,419,420,432, 435
Euzebiusz ^ Nikomedii II 225, 227, 232, 283
Euzebiusz z Yercellae II 243
Eyagrius II 386
Ezdrasz II 22
Ezop (Aesopus; Aisopos) II 288
Fabian, biskup Rzymu II 366
Fabiusze 386
Fabretti Rafael 330
Fabrycjusz (Jean Albert Fabricius) 330, 351,
364; II361, 379, 398,402,403,413,420,422,
438-441, 446
Fabrycjusz (Caius Fabricius Luscinus) II 325 Fadylla (Fadilla) 79, 109 Falarys (Phalaris) II 214 Falkon Sozjusz (Sosius Falco) 86, 339 Falkoniusz zob. Mecjusz Falkoniusz Fausta (Flavia Maxima Fausta) 298, 299; II
138, 141, 142, 386 Faustus II 349 Faustyna Młodsza (Annia Faustina) 68, 73,
76, 336, 342
Felicissimus, chrześcijanin II 354 Felicissimus, niewolnik 232 Feliks, biskup II 90, 249, 250, 418 Feliks z Thibary (lub Tibiury), św. II 368 Fenelon Francois de Salignac de la Mothe 9 Ferreras Jean de II 361 Festus (Sextus Pompeius Festus) 373, 378; II
380, 420
Festus, prokurator II 360 Fidiasz II 106, 107 Filagriusz II 239, 419 Filip Macedoński 31; II 427 Filip Macedoński II, ojciec Aleksandra 20, 31,
112, 152, 161, 208; II 201, 371 Filip Arab (Imp. Caesar Marcus lulius Phi-

lippus Augustus; Marcus lulius Philippus)
138, 148-150, 181, 182, 186, 187, 253, 351,
352; II 82, 366 Filip Azjarcha II 356 Filip II, król hiszpański 384 Filipowie macedońscy 31 Filip, minister II 159, 160, 251 Filip z Sidy II 422 Filon z Aleksandrii (Philo ludaeus) II 221,
347, 354, 356, 410 Filostorgios (Filostorgiusz) II 372, 374, 375,
385, 386, 388, 393, 405, 406, 412-418, 424,
433, 435, 436 Filostrat Flawiusz (Philostratus Flavius) 330,
331, 338; II 362, 367 Filotas II 382
Firmilianus, biskup II 354, 366 Firmus (Marcus Firmus) 229, 230, 267, 365,
369, 371
Flamininus (Titus Flamininus Quinctius) II380 Flaminius Yacca 386 Flawianus (Flavianus) II 249 Flawiusz, założyciel rodu 334 Flawiusze 66, 217, 328; II 138, 139, 184, 200,
250, 362 Flawiusz Klemens (Flavius Clemens) II 68,
362
Flawiusz Sabinus II 68, 362 Flawiusz Sewerus II 93 Flegon (Phlegon) II 358 Fleury Claude II 384, 388, 402, 407 Florencjusz (Florentius) II 261, 265, 270, 277,
426 Florian (Imp. Caesar Marcus Annius Floria-
nus Augustus; Marcus Annius Florianus)
238, 240, 242, 370, 371
Florus (Lucius Annius Florus) 326, 329; II402 Focjusz (Photius; Photios) 326, 382, 385; II
419
Folard Jean Charles de 326, 341, 365, 385 Fontenelle Bernard le Bovier de 373; II 375 Fortis Jean Baptiste 326, 381 Foster Jacąues 378; II 442 France Anatol 13 Franklin Beniamin 14 Freinshemius Jean 357 Freret Nicolas 324, 326, 353, 361; II 402 Froissart Jean 376
Frontinus (Sextus lulius Frontinus) 326 Frumencjusz (Frumentius) II 207

Gibbon 1. 2
30


Indeks osób
454




Galba (Imp. Servius Sulpicius Galba Caesar Augustus; Marcus Annius Florianus) 66,92, 340, 365
Gale Roger 331
Galen (Claudius Galenus, Klaudios Galenos) 55; II 52, 53, 358
Galeriusz (Imp. Caesar Galerius Yalerius Ma-ximianus Augustus; Galerius zw. Armen-tarius) 243, 258, 260, 266, 269, 271-273, 288-293, 295-300, 310, 316, 375, 376, 378, 380, 382-384; II 86-90, 93-95, 98, 143, 152, 197, 340, 368, 369, 399
Galeriusz Maksymus (Galerius Maximus) 335; II 74
Galiena (Galliena) 364
Galienus (Imp. Caesar Publius Licinius Eg-natius Gallienus Augustus; Publius Licinius Egnatius Gallienus) 181, 192-195, 200, 204-215, 226, 229, 232, 243, 251, 256, 262-366, 368, 385; II 74, 75, 82, 357, 358, 365, 366
Galienowie 363-365, 368
Galio(n) II 360
Gallikanus 146
Gallus (Imp. Caesar Caius Yibius Trebonia-nus Gallus Augustus; Caius Yibius Trebo-nianus Gallus) 181, 189-191, 361; II 150
Gallus, bratanek Konstantyna II 138, 149, 156, 164-170, 235, 248, 283, 284, 303, 314, 317, 393, 428-430
Gannys 115
Gaudencjusz II 271, 277
Geberyk, król Gotów II 147
Geddes Alexandre II 348, 357, 363, 416
Gedoyn Nicolas II 435
Gelazjusz I z Kyzikos, św., papież II 403, 407, 436
Gellius Aulus zob. Aulus Geliusz
Germanik (Caius Julius Caesar Germanicus) 65, 66, 323, 336; II 395
Geta (Caesar Publius Septimius Geta Augustus; Lucius Septimius Geta) 105-110, 133, 342
Geticus zob. Karakalla
Giannone Piętro II 407, 408
Gibbon Edward 9-15, 324, 327, 328, 335; II 332, 400
Gibbon Edward, ojciec autora 15
Gilles lub Gyllius, podróżnik II 371, 373, 374
Giustiniani Giambattista 381

Godefroy Jacąues 331, 337, 380, 386, 387; II 373, 377-380, 382, 383, 385, 386, 389, 399, 401, 404, 406, 407, 412-415, 418, 421, 424, 426, 427, 431, 434-436
Goguet Antoine Yves II 392
Goltzius Hendrik 376
Gordian Młodszy (Imp. Caesar Marcus An-tonius Gordianus Sempronianus Romanus Africanus Augustus; Marcus Antonius Gordianus) 140, 142, 145, 254, 349, 350
Gordian Starszy (Imp. Caesar Marcus Antonius Gordianus Sempronianus Rornanus Africanus Augustus; Marcus Antonius Gordianus) 137, 138, 142, 348-350
Gordian Trzeci (Imp. Caesar Marcus Antonius Gordianus Augustus; Marcus Antonius Gordianus) 142, 147-149, 361, 366
Gordianowie 132, 139-142, 348-351, 374
Gorgoniusz (Gorgonius) II 84, 368
Gothofred, komentator II 400, 414, 420, 427
Grabę Martin Sylvestre II 410
Gracjan (Flavius Gratianus), cesarz rzymski II 376, 420
Grakchowie 137
Granville de, autor II 401
Gratus, biskup II 354, 419
Graeves (Graevius, Graft Jean Georges) 350, 363; II 383, 395
Gravin(a) Jean Yincent 334
Grocjusz (Grotius) Hugo (Huig de Groot) 357, 359, 360, 384; II 99, 203, 348, 351, 370, 388, 400
Gronovius (Gronov) Jacąues 325, 333, 344; II 361, 396, 446
Grosley, autor 385
Grumbates, król Chionitów II 178, 179
Gruter (Gruytere) Jean 329, 333, 367, 383; II 361, 369, 381,402
Grzegorz z Aleksandrii II 239
Grzegorz z Nazjanzu, św. 380; II 215, 228, 236, 255, 282, 299, 330, 392, 394, 401, 412, 415, 416, 418, 419, 422-424, 426, 428-431, 433-438, 441-446
Grzegorz z Neocezarei (Taumaturg, Thau-maturgos, Cudotwórca) 362, 363; II 151, 363
Grzegorz z Nyssy św. II 353, 356, 412, 432
Grzegorz z Tours 361; II 357, 365, 385
Guichard, autor 325, 326; II 442, 445
Guignes Joseph de 327, 378

Indeks osób
455




Gustaw Adolf, król szwedzki 359 Guterius (Gutherius) II 381
Habsburgowie 31
Hadrian (Imp. Caesar Traianus Hadrianus Augustus; Publius Aelius Hadrianus) 17, 21, 24, 25, 27, 28, 40, 43, 45, 46, 54, 64, 67, 69, 105, 110, 138, 150, 197, 238, 245, 324, 325, 328-330, 334, 335, 339, 365; II 14, 15, 17, 22, 48, 51, 66, 67, 69, 71, 296, 356, 358, 362, 363, 381, 398, 435
Halley Edmond 368
Haman II 359
Hannibal 152, 178, 222, 248, 303, 372, 375, 385; II 38
Hannibalianus, brat Konstantyna W. 243; II 138, 142
Hannibalianus (Flavius Hannibalianus), bratanek Konstantyna W. II 139, 143, 148, 149, 156, 385
Hanselman(n) David Juste Louis 372
Hardouin Jean II 354
Harmer, autor II 396
Harris John II 390
Harte Walter 332, 359
Hasmonejczycy, dynastia arcykapłanów II 22
Hauteville Jan de (lub Hanville) II 422
Havercamp Joseph II 361, 389
Hegezyp II 349, 362
Heineccius Jean Theophile 343, 347; II 378, 379, 382, 443
Helena, córka Konstantyna W. II 171, 266, 394
Helena, córka Licyniusza II 386
Helena, matka Konstantyna W. 290, 292, 382; II 142, 296, 399
Heliogabal (Imp. Caesar Marcus Aurelius Antoninus Augustus; Yarius Avitus; Helio-gabalus; Elagabalus) 104, 114-116, 118-120, 122, 123, 125, 134, 148, 253, 344, 345; II 138
Helwidiusz Priskus (Helvidius Priscus) 71, 335, 343
Helwiusz Pertynaks (Helvius Pertinax) 109
Henryk II, król angielski II 364
Heraklas, biskup II 48
Heraklianus (Heraclianus) 212
Herakliusz I (Herakleios), cesarz bizantyjski II 372

Herbelot Bartholemy d' 352-354, 378; II 375,
388, 389, 395, 396, 405, 440 Herennianus 368 Hericourt Louis Yatier du II 388 Heriokles 345, 360
Herkuliusz ("Herculius") zob. Maksymian Hermogenes, dowódca II 251 Hermogenes z Tarsu II 426 Herod, syn Odenata 225 Herod I Wielki II 10, 347 Herodes Attyk (Tiberius Claudius Herodes
Atticus) 46, 47, 330, 332 Herodian (Herodianus, Herodianos) 93,336-
346, 348-350, 352, 354-356 Herodot (Herodotos) 155, 324, 327, 328, 352,
354, 355, 379; II 347, 371, 373, 386, 395,427,
441-443
Heylin Pierre II 408, 436 Hierokles, faworyt Heliogabala 119, 360 Hierokles, prefekt Egiptu II 370 Hieronim św. 13, 324, 362, 368, 369, 373-376;
II 231, 348, 352, 353, 358, 361, 362, 365,
385, 388-390, 401, 402, 412, 414, 418, 423,
430, 432--"4, 436 Hilary, biskup Poitiers II 228-230, 243, 413,
416-^18
Hipolit (Hippolytos) II 386 Hircjusz (Hircius) 327 Holstenius Lucas (Łukasz) II 369, 405 Homer 36, 51, 54, 176, 200, 225, 327, 331;
II 19, 103, 106, 172, 280, 284, 300, 327,
372, 373, 394, 421, 428, 434, 442 Honoriusz (Flavius Honorius), cesarz rzymski
337; II 376, 377, 383 Hooker Richard II 353 Hooper George 347; II 441 Horacy (Quintus Horatius Flaccus) 39, 121,
325, 329, 334, 347, 351, 364, 367, 369,
379; II 90, 350, 392, 426 Hormisdas II 319, 320, 322, 323, 329, 330, 395,
440
Hormisdas (Hormodur) II 150, 151 Hormuz 270, 378 Horsley Samuel 323 Hortair, król Alemanów II 188 Hostilianus 189, 190 Howell James II 378, 380, 384, 404 Hudson John II 371, 435, 438, 442 Hume David 171, 327, 340, 343, 353, 355,
356, 358; II 368, 382, 420, 422, 428 Hyde Thomas 352, 353

456
Indeks osób




Idatius 367; II 385, 388, 393, 395
Ignacy św., biskup II 76, 349, 354, 356, 363,
364
Ingenuus 205, 207, 208, 215 Ingo, król szwedzki 359 Ireneusz (Irenaeus) II 23, 27, 349, 351, 352,
354, 355, 357, 360 Isaeus, wydawca II 399 Isokrates II 422 Izaak, biskup II 367 Izajasz II 204, 351 Izydor z Charax II 442 Izydor z Sevilli, św. II 388
Jakub św., apostoł II 49, 357, 360, 362 Jakub św., biskup Edessy II 389 Jamblich (lamblichos) II 285, 395, 429 Jan Chrzciciel św. 285 Jan z Antiochii (loannes Antiochenus) 377;
II 445
Jan z Damaszku II 412 Jan św., ewangelista II 222, 351, 356, 410 Jan Złotousty (loannes Chrysostomos) II 47,
214, 298, 356, 357, 365, 386, 404, 407, 408,
433, 435, 437, 438 Jan z Nikodemii, św. II 368 Jeffrey z Monmouth 382 Jerzy (Georgius) z Kapadocji II245,305-307,
435, 436
Jerzy z Malacji 354 Jezus Chrystus 368, 377; II 14-17, 23-25,
30, 33, 37, 39, 43, 45, 49, 54, 55, 59, 60,
62-64,67,68,72, 76,79, 81, 83, 86,97,192,
201, 203, 222, 224, 226, 233, 238, 283, 289,
296, 297, 348, 349, 360, 361, 367, 403,
409-411, 420, 428, 433, 438 Jornandes 182, 355, 359-361, 363, 367, 378,
388; II 387, 388
Jortin Jean 384; II 351, 365, 412-414, 432 Jowian (Imp. Caesar Flavius Iovianus Au-
gustus) 379; II 311, 336, 338-342, 428,442,
444, 445
Jowinus (Iovinus) II 271, 276 Jowiusz (Iovius), dowódca II 268 Jowiusz ("Iovius") zob. Dioklecjan Józef św. II 361 Józef fałszywy II 359 Józef Flawiusz (Josef ben Matatia) 325, 326,
328, 330, 331, 334; II 347, 349, 351, 354, 358,
360, 361, 410, 432

Józef z Arymatei II 357
Juda Tadeusz, apostoł II 68, 361
Judasz Gaulonita II 67
Jugurta, król Numidii 33; II 377
Julia II 403
Julia Domna (lulia Donna) 97, 104, 105, 107, 109, 114, 342
Julia Męża (lulia Maesa) 114, 118, 119
Julian Apostata (Imp. Caesar Flavius Clau-dius lulianus Augustus) 10, 12, 323, 324, 334-336, 338, 351, 366, 369, 371-373, 375, 378, 388; II 133, 139, 149, 165, 169-173, 182-191, 259-295, 297-304, 306-338, 342, 343, 352, 355, 357, 367, 375, 382, 385, 386, 388-394, 396-399, 410, 418-446
Julian, pretendent z Kartaginy 267, 377
Juliusz Afrykanin (lulius Africanus) II 51
Juliusz Aterianus (lulius Aterianus) 367
Juliusz I, biskup rzymski II 240, 416
Juliusz Cezar zob. Cezar
Juliusz Firmikus (lulius Firmicus Maternus) 382
Juliusz Konstancjusz (lulius Constantius) 383; II 138, 139, 149
Juliusz Obseąuens II 358
Juliusz Solon 337
Justyn Męczennik, św. 377; II15,23,27,49,51, 53, 222, 347-349, 351-355, 357-360, 362, 364, 365, 400, 402, 410
Justyn (lustinus) Starszy II 47, 379
Justynian Wielki, cesarz bizantyjski 337, 378, 379, 382; II 118, 212, 367, 373, 378, 379, 381-384, 399, 405, 406, 408
Juwenalis (Decimus lunius Iuvenalis) 327-329, 332, 338, 346, 359; II 347, 350, 392, 420,441
Kaempfer Engelbert II 441
Kaligula (Caius Caesar Augustus Germani-
cus; Caius lulius Caesar) 63-65, 70, 135,
279, 348; II 11, 124 Kalliksena II 430 Kalpurniusze 206 Kalpurniusz (Titus Calpurnius Siculus) 369,
370, 373, 374
Kamillus (Camillus) 39, 356, 379 Kandes (Candace) II 348 Kandydianus (Candidianus) 310, 311 Kanulejusz (Canuleius) II 377 Kapelianus (Capellianus) 140

Indeks osób
457




Kapitolinus Juliusz (Capitolinus lulius) 324, 332, 335,336, 338-341,344,348-351, 354, 358, 359, 371, 373
Karakalla (Imp. Caesar Marcus Aurelius [Se-verus] Antoninus Augustus [Caracalla]; Septi-mus Bassianus; Tarantus) 103,105-114,118, 122,125,130,131,134,135,138,159,160,194, 342-344, 348, 362; II 80, 173, 350, 365, 382
Karaktakus 19
Karakuł zob. Karakalla
Karauzjusz 262-264, 376
Karinus, Karynus (Imp. Caesar Marcus Aurelius Carinus Augustus; Marcus Aurelius Carinus) 250-253, 255, 257, 259, 372, 373
Karol a Santo Paulo II 405, 408
Karol XII (Charles XII) 112, 183, 359
Karol X (Charles X) 14
Karol V (Charles V) 282, 356, 357; II 62, 99
Karol Wielki 170
Karus (Imp. Caesar Marcus Aurelius Carus Augustus; Marcus Aurelius Carus) 243, 249-253,255,256,259, 372, 373, 374; II 376
Kasjan (Cassianus) II 177
Kasjodor (Flavius Magnus Aurelius Cassio-dorus) 182, 359; II 381
Kasjusz zob. Awidiusz Kasjusz
Kasjusz Dion (Cocceianus) 99, 123, 323-329, 332, 333-348, 352-354, 358, 362, 373, 377; II 347, 348, 358, 360-362, 365, 366, 377-379, 381, 392, 429
Katon (Marcus Portius Cato) 71, 335; II 416
Katonowie 39 II 111
Katullus (Caius Yalerius Catullus) II 350, 429
Katylina (Lucius Sergius Catilina) 39; II 350
Keating Geoffroy 355
Kekrops 46, 212
Kimon 46
Klaudia II 428
Klaudian (Claudius Claudianus) 358; II 374, 376, 377, 379, 381, 384
Klaudiusz (Tiberius Claudius Caesar Augustus Germanicus; Titus Claudius Drusus; Germanicus; Tiberius Claudius Nero Germanicus) 38,44, 51, 65,70, 88,150, 323,328, 329, 332-335, 339, 351, 360, 362, 363, 366, 367; II 113, 138, 361, 377, 381, 384, 392, 437
Klaudiusz Gocki (Marcus Aurelius Claudius Gothicus), cesarz rzymski 211-218, 223, 224, 227, 241, 261, 315, 360, 362, 363, 366, 367; II 138, 377

Klaudiusz Herminianus II 362
Klaudiusz Julian 347
Klaudiusz Pompejanus zob. Pompejanus Klaudiusz
Kleander 78, 79, 337
Klematius z Aleksandrii II 393
Klemens z Aleksandrii (Titus Flavius Cle-mens) II 51, 349, 352, 353, 360, 362
Kleodamus 199
Kleopatra, królowa Egiptu 224, 229, 341
Klodiusz Albinus (Imp. Caesar Decimus Clo-dius Septimius Albinus Augustus; po adopcji Decimus Clodius Septimius Albinus Caesar) 87, 91, 96-100, 340, 341
Klodwig (Clovis, Chlodwig), król Franków II 220, 396, 397
Kniwa (Cniva), król Gotów 186, 187
Kodynus (Codinus) II 372-375, 386
Kolumb Krzysztof (Cristóbal Colón) II 414
Kolumella (Columella Lucius lunius Modera-tus) 52, 329
Kommodus (Imp. Caesar Marcus Aurelius Commodus Antoninus Augustus lub Imp. Caesar Lucius Aelius Aurelius Commodus Augustus; Lucius Aelius Aurelius Commodus) 65, 69, 73-86, 91, 122, 125, 135, 160, 336-338, 348, 352; II 46, 80, 119, 355, 365, 435
Komnen (Komnenos) Aleksy, władca bizantyjski II 373
Kondianus Kwintylian zob. Kwintylian Kon-dianus
Konfucjusz 156
Konstancja 309, 319, 383; II 139
Konstancjusz Chlorus (Imp. Caesar Marcus [Caius] Flavius Yalerius Constantius Augustus; Constantius) 243, 253, 258, 261, 264-266,288-292,297,315,375, 381,382; II 86, 92, 132, 133, 169, 335, 390
Konstancjusz, syn Konstantyna W. (Imp. Caesar lulius Constantinus Augustus; Flavius lulius [Claudius] Constantius) II 136, 138, 140, 142, 143, 148-155, 157-171, 173- 177, 179-183, 187, 189, 190, 193, 200, 207, 233-236, 239-252, 256, 257, 259- 262, 264, 266-274, 276-278, 283, 289, 293-296, 305, 312, 317, 318, 329, 335, 336, 369, 376, 377, 379, 382, 385, 388, 390, 391, 393-395, 414-417, 420, 421, 423-425, 428-430, 438, 439

Indeks osób
458




Konstans (Imp. Caesar Flavius lulius Constans Augustus; Flavius lulius Constans) II 136, 138, 142, 143, 154, 159-162, 240, 241, 253, 256 318, 389, 419
Konstantyn VII Porfirogeneta, cesarz bizantyjski 381; II 387, 388
Konstantyn Młodszy, syn Konstantyna W. (Imp. Caesar Flavius Claudius Constanti-nus [lunior] Augustus; Flavius Claudius Constantinus) 313, 387; II 138, 142, 143, 154, 155, 170, 239
Konstantyn Wielki (Imp. Caesar Caius Fla-vius Yalerius Constantinus Augustus; Fla-vius Yalerius Constantinus) 13, 31, 53, 217, 275, 280, 281, 284, 285, 288, 290-295, 297-309, 311-320, 332, 364, 376, 381- 388; II 23, 24, 46, 51, 92-95, 99-101, 103-110,113,114,118-122,124,126,130, 131,133-151,154,156-161,164,165,169, 171, 173, 174, 180, 192-208, 211-213, 216-220,230,232,233,237-240,243,249, 251, 253, 255-257, 265, 270, 272, 275, 276, 278, 280, 288, 290, 295, 296, 300, 309, 311, 319, 352, 357, 360, 365, 368, 269, 373, 375, 378-382, 384-387, 389-392, 394, 399- 404, 406,407,414-416, 418^20,435, 438
Konstantyna (Constantina) II 156, 157, 165, 167, 168, 390
Korbulon (Cnaeus Domitius Corbulo) 323; II 379
Korippus II 382
Korneliusz, biskup Rzymu II 366
Korneliusz Balbus zob. Balbus Korneliusz
Korneliusz Nepos zob. Nepos Korneliusz
Kortez (Cortez) II 442
Koteleriusz zob, Cotelier
Krassus (Marcus Licinius Crassus) 18, 206, 271, 323, 378; II 438
Krispus Wibiusz (Crispus Yibius) 335
Krokus (Crocus) 291
Kryspinus 144
Kryspus, pradziad Konstantyna W. 217
Kryspus, syn Konstantyna W. 314, 315, 318, 388; II 138-142, 386
Krystyna, królowa szwedzka 357
Ksenofont 274, 355, 378, 379; II 320, 381, 392, 425, 439, 440
Kserkses 152; II 107
Ksyfilin (Ksyphilinos) 324, 344, 345; II 360, 365

Kwadratus Aziniusz (Asinius Quadratus) 354,
362 Kwintus Kurcjusz (Quintus Curtius) 354; II
382, 441, 446
Kwintylian (Marcus Fabius Quintilianus) 329 Kwintylianie 76 Kwintylian Kondianus (Quintilianus Condia-
nus) 76 Kwintylian Maksymus (Quintilianus Maxi-
mus) 76 Kwintyliusz (Quintilius) 217
Lacroze Jean Cornaud de II 434
L. Aemilius Paulus 328
Laktancjusz (Lucius Caelius [Caecilius] Fir-
mianus zw. Lactantius) 366, 375-380,
382-387; II 23, 43, 49, 51, 139, 192, 196,
197, 203, 349, 351, 358, 362, 366, 367-370,
398^04,411
La Mothe (Motte) le Yayer Francois de 377 Lampridiusz Aelius (Lampridius Aelius) 122,
336-338, 344-346, 348; II 355, 365, 381,
392 Lardner Nathaniel II 356, 358, 360-362, 367,
399, 402, 409, 420, 430, 433, 439 Le Beau Charles 325 Le Bruyn, autor i podróżnik II 432 Le Clerc (Leclerc) Jean II 348-350, 354, 358,
360, 363, 371, 402, 410-^tl2, 414, 432, 433,
434
Lecomte Louis II 355 Le Fevre (Faber Stapulensis Jacobus; Lefevre
d'Etaples Jacąues) 379; II 361 Leibniz Gottfried Wilhelm 361 Leon I Wielki, papież II 360 Leonas II 266 Leoncjusz, biskup II 405 Lestocą P. II 402 Letus 82, 83, 86
Leunclavius (Jean Loewenklau) II 371 Libaniusz (Libanios) 329, 331, 379, 383; II
279, 280, 287, 288, 291, 315, 316, 326, 339,
343, 359, 368, 382, 387, 391-394, 396-
398, 409, 420, 422-431, 433^35, 438-
446 Liberiusz, biskup Rzymu II243, 244, 249, 250,
417 Licyniusz (Imp. Caesar Yalerius Licinianus
Licinius Augustus; Licinius) 269, 284, 288,
297,299,300, 302,309-314,316-320,351,

Indeks osób
459




377, 383, 384, 386-388; II 94, 96, 101, 121,
137-139,141,194,197-200, 386,399-^102 Licyniusz - syn 314; II 139, 141 Lightfoot John II 433 Limborch Philippe van II 348 Lindenbrogius (Erpold Lindenbrog) II 380,
395, 422 Lipsius Justus (Joest Lips) 325, 326, 329, 338,
343, 347-358, 367, 382; II 360, 361, 378,
381, 384, 388, 401 Luitprand z Kremony II 374 Liwia 330 Liwiusz (Titus Livius) 324, 325, 328, 333, 338,
339,347,351,356,357,359,361,367,370,372,
379; II 48, 357, 372, 377, 380, 402, 427, 428 Lizy p II 106 Locke John II 203, 413 Lolianus (lub Elianus) 205, 215, 367 Longinus 55, 225, 229, 332; II 402 Longuerue de, opat II 361, 390, 391, 398, 436 Lowth, biskup Londynu II 403 Lowthrop, autor 368 Lucilianus II 153 Lucjan, eunuch II 84 Lucjusz 339 Lucjusz Antoniusz 334 Lucjusz Werus (Lucius Aurelius Yerus) 75
330, 335, 339 Lucyfer (Lucipherus) z Cagliari II 243, 415,
416, 418, 436 Lucylianus II 269, 319 Lucylla, siostra Kommodusa 75, 76, 81 Lucylla z Kartaginy II 366 Lucąues, wydawca II 409 Ludolphus (Job Ludolf) II 348 Ludwik II Bourbon, książę, zw. Wielkim Kon-
deuszem 382 Ludwik XIV, król francuski 11, 326; II 62,
431 Lukan (Marcus Annaeus Lucanus) 329, 334,
341, 347, 357, 358, 381, 383; II 358, 445 Lukian (Lucjan, Lukianos) 37, 55, 332, 362;
II 45, 46, 59, 352, 355, 356, 358, 364, 367,
429, 439 Lukullus (Lucius Licinius Lucullus) 329, 343,
354, 362; II 153 Lupicynus II 261, 265, 421 Luter Marcin (Martin Luther) II 13, 262 Lydius 371 Lyttelton (Lyttleton) George II 364

Łukasz św., ewangelista II 300, 349, 360
Mabillon Jean II 9, 363
Mably Gabriel Bonnot de 357
Macedoniusz II 250-252, 419
Machiavelli Niccoló 171, 356
Macpherson James 343; II 357
Maffei Francesco Scipione 326, 328, 330, 334, 336, 374, 385; II 436
Magnencjusz (Imp. Caesar Flavius Magnus Magnentius Augustus lub Imp. Caesar Fla-vius Magnentius Maximus Augustus) II 136,155-157,159-162,166,234,241,248, 265, 391, 431
Magnus, senator 136
Mahomet, prorok 180, 364; II 395
Mahomet II (Mehmed II) II 102, 374
Mahoń, lord, autor II 332
Mahudel Nicolas II 371
Majmonides (rabbi Mosze ben Majmon) II 347, 432
Majorinus, sługa II 366
Majorynus, biskup II 218
Makariusz II 253, 419
Makrianus 202, 205, 363; II 366
Makrobiusz (Abrosius Macrobius Theodosius) 328; II 350
Makrynus (Opilius Macrinus) 104, 111-113, 115, 159, 344, 345
Maksencjusz (Imp. Caesar Marcus Aurelius Yalerius Maxentius Augustus; Maxentius) 288, 290, 293-298, 300-309, 384-386; II 93,94, 137, 197, 198,200,202,211,218,369, 401, 402
Maksymian (Imp. Caesar Marcus Aurelius Maximianus Augustus; Marcus Aurelius Yalerianus Maksimianus) 243, 244, 258- 264, 266, 267, 276, 278, 279, 282, 288, 289, 293-295, 298-300, 302, 306, 309-311, 319, 375, 379-381, 383, 384; II 86, 92, 93, 96, 138, 142, 243, 367, 369
Maksymian Młodszy zob. Galeriusz
Maksymilian II 86
Maksymin zob. Maksyminus Trak
Maksymin Daza (Imp. Caesar Galerius Vale-rius Maximinus Augustus; Daza) 289, 297, 300,309-311,348, 384-386; II81,94-96, 98, 194, 197, 200, 366, 369
Maksyminowie 348-350
Maksyminus Młodszy 348

460
Indeks osób




Maksyminus Trak (Imp. Caesar Caius lulius Yerus Maximinus Augustus; Caius lulius Ma-jdminus) 132-145, 348-350, 361; II 82, 366
Maksymus Kwintylian zob. Kwintylian Ma-ksymus
Maksym(us) (Imp. Caesar Marcus Clodius Pupienus Maximus Augustus; Marcus Clodius Pupienus Maximus) 132, 141, 142, 144-147; II 405
Maksymus, filozofii 287, 294, 335, 348, 431, 442
Maksym z Turynu II 401
Malachiasz św. II 352
Malałaś Joannes 340, 363, 364, 374, 376; II 356, 435, 438, 440
Malek Rodosaces zob. Rodosaces Malek
Mallet Paul-Henri 358, 359
Mallius Theodor (Manlius Theodorus) II 377, 379
Mamachi Thomas Marie II 399, 404
Mamas z Cezarei, św. II 283
Mamea (Mammaea) 114, 118-120, 125, 346; II 81, 365
Mamertinus, retor 366, 375, 376; II 276, 279, 376, 377, 379, 392, 398, 421, 423, 424, 426
Mamgo 270
Manes (Mani, Manicheusz) 353; II 409
Maniliusz (Marcus Manilius) 336; II 350
Manlius Theodorus zob. Mallius Theodor
Maniliusz Torkwatus (Manlius Torąuatus) 333; II 350
Marcellinus II 369
Marcellinus, komes II 155, 156, 162, 391
Marcellus (Marcus Claudius Marcellus) 330
Marcellus, biskup Rzymu II 94, 367
Marcellus, dowódca konnicy II 184, 278, 397
Marcellus Epirus 72, 335
Marcellus, setnik II 86
Marcellus z Ancyry II 228
Marcin św., biskup II 405
Marcja (Martiana) 79, 82; II 80
Marcjalis (Marcus Yalerius Martialis) 111, 328; II 361
Marcjan (Martianus), cesarz wschodniorzym-ski II 378
Mardoniusz II 428
Marek zob. Marek Aureliusz
Marek Antoninus zob. Marek Aureliusz
Marek, biskup Aretuzy II 301, 392, 434
Marek (Marcus), biskup nazarejczyków II 15

Marek Antoniusz (Marcus Antonius) 57, 319, 325, 348; II 438
Marek Aureliusz (Imp. Caesar Marcus Aure-lius Antoninus Augustus; Marcus Annius Catitius Severus; Marcus Annius Verus; po adopcji Marcus Aelius Yerus Aurelius Caesar) 17, 22, 68, 69, 73-76, 91, 100, 106, 109, 110, 116, 122, 159, 160, 179, 259, 281, 324, 328, 334-336, 339, 358, 359, 364, 368, 371, 375; II 49, 53, 80, 281, 311, 312, 358, 364, 379, 381, 412, 429, 434, 435, 439, 443
Maria, matka Jezusa II 361, 375, 432
Mariana Jean 171, 356; II 357
Marinus 181, 182, 358
Mariusz (Caius Marius) 39, 61, 355, 357, 364, 386; II 112,250
Mariusz, pretendent 205, 206, 223
Mariusz, zastępca Metella II 377
Markulus, donatysta II 419
Marmol y Carvajal Louis II 364
Maroboduus 358, 371
Marsham John II 410, 427, 431, 432
Marten(n)e Edmond dom II 404
Martianus 212
Martin II 163
Martynianus (Martinianus) 319, 388
Mascou Jean-Jacques 359, 362
Masynissa 33
Maternus 77
Mateusz św., ewangelista II 300, 351, 356, 358
Mecenas, senator 146
Mecenas (Caius Clinius [?] Maecenas) 328, 343; II 366, 378
Mecjusz Falkoniusz (Metius Falconius) 238
Mela zob. Pomponiusz Mela
Melecjusz (Meletius) II 237, 313
Menage Matthieu 342
Menander (Menandros) II 392, 434
Menelaus, łucznik Konstancjusza II 391
Menofilus 144
Menzuriusz, biskup II 93, 94
Meoniusz 225
Meranes II 332, 334
Mes(s)ange Matthieu 330; II 384
Metellowie 346, 377
Metellus Numidyjski (Quintus Caecilius Me-tellus Numidicus) 346; II 377
Metodiusz, biskup II 353
Meursius (De Meurs) Jean 328, 388
Męża zob. Julia Męża

Indeks osób
461




Middleton Conyers 330; II 352, 364 Milcjades 46 Mili John II 356 Milton John II 347, 351 Minerwina (Minervma) II 138, 385 Minucjusz Feliks (Minutius Felix) 328; II 353,
358-360, 400 Mistrianus 313
Mitrydates 40, 58, 152, 184, 196, 198 Mizyteusz (Misitheus) 148, 351 Modestyn, prawnik II 359 Mojżesz 353; II 10-16, 43, 58, 66, 197, 221,
350, 428 Mojżesz z Chorene 352-354, 363, 377-379;
II 357, 368, 389, 439, 442 Moncjusz II 167
Mongault Nicolas Hubert de, opat 334 Montaigne Michel Eyąuem de 363, 373 Monteskiusz (Montesquieu Charles Louis de
Secondat) 9, 149, 341, 347, 351, 356, 357,
360, 366, 381; II 255, 374, 382, 407, 426,443 Montfaucon Bernard de 9, 10, 330, 331, 386;
II 350, 376, 399
Montfort Simon de, hrabia Leicesteru II 390 Morę Thomas II 354 Mosheim Johann Lorenz II 347-349, 351-
355, 357, 359, 360, 364-368, 399, 400,
410-412,416
Moyle Walter 352, 353; II 357, 365, 400 Mukapor 234 Muratori Lodovico Antonio 9, 351; II 363,
440
Muret Jean Louis 356 Muzonian II 177
Narcyz (Narcissus) 334
Nardini Famiano 330, 337, 339, 367, 383;
II 360 Narses, król perski 271, 273-275, 378, 379;
II 150
Narses, poseł II 177 Naulobatus, wódz Herulów 200 Nauze de la, autor II 371 Nazariusz (Nasarius) 358, 386-388; II 201,
402
Nebrydiusz (Nebridius) II 268, 423 Necker Suzanne 12 Nemezjanus (Marcus Aurelius Olympius Ne-
mesianus) 373, 374 Nepocjanus (Nepotianus) 383; II 139, 161

Nepocjanus - syn II 161
Nepos (Cornelius Nepos) 330, 375
Neron (Nero Claudius Caesar Augustus Ger-manicus; Lucius Domitius Ahenobarbus; po adopcji Nero Claudius Drusus Germanicus Caesar) 48,64-67,70, 74, 80, 110, 135,178, 269, 323, 332, 333, 338, 344, 348; II 48, 56, 64-67, 79, 142, 356, 381, 382, 427
Nerwa (Imp. Caesar Nerva Augustus; Marcus Cocceius Nerva) 17, 46, 67, 69, 367; II 66, 69, 164, 221, 361
Newitta (Nevitta) II 270, 276, 279, 319, 323, 336
Newton Isaac 351
Niebuhr Barthold Georg II 371, 389, 396, 440
Niger (Imp. Caesar Caius Pescennius Niger lustus Augustus; Caius Pescennius Niger lustus) 87, 90, 92, 96-99, 340, 342; II 374
Nikeforos Kallistos (Ksantopulos) II372,414, 419
Noetus II 366
Nohordates II 334
Noodt Gerard 333
Norris, kardynał 369, 371; II 434, 435
North Frederick 15
Novatus II 354
Numa Pompiliusz 117, 156, 206, 236, 238, 364, 370; II 207, 257
Numerian(us) (Imp. Caesar Marcus Aurelius Numerius Numerianus Augustus; Marcus Aurelius Numerius Numerianus) 250-252, 255-258, 374
Octavianus zob. August
Octavius zob. August
Odenat (Odaenathus) 203-205, 225-227,
364, 368; II 83 Oktawia (Octavia) 330 Oktawian zob. August Olimpiada II 318
Olivet Pierre-Joseph Thoulier d' opat II 359 Olybrius (Anicius), cesarz zachodniorzymski
II 376 Omar I (Umar ibn al-Khattab), kalif II 433,
440
Opiliusz Makrynus zob. Makrynus Optat (Optatus) II 139, 149 Optat z Milewe II 368, 369, 409, 419, 437 Optatianus zob. Porfiriusz Orgetorix 376

462
Indeks osób




Orobio Isaac Balthazar II 347
Orozjusz (Paulus Orosius) 193, 326, 332, 351,
362, 363, 365, 376, 378, 381, 382; II 360,
365-367, 385, 419, 420, 437 Orybazjusz II 422 Orygenes II 32,48, 50, 51, 73, 81, 82, 349, 353,
355-359, 361, 363, 366 Osjan 106, 324, 342, 343; II 357 Osjusz (Osius) z Kordoby II 243, 244, 403,
405, 417 Osrhoes 354 Otas 270 Oton (Imp. Marcus Otho Caesar Augustus;
Marcus Salvius Otho; Otton) 66,339; II379,
422
Otter Jean II 395, 440 Owidiusz (Publius Ovidius Naso) 324, 328,
337, 355; II 144, 349, 358, 378, 387
Pachomiusz św. II 247, 288, 415
Pagi Antoine 345, 379, 380; II 356, 360, 402
Pajanios (Poeanius) 376; II 385
Palladius (Palladius Rutilius Taurus Aemilia-
nus) II 418
Pallas, sekretarz 337, 342 Pancirolus (Panciroli Gui) II 375, 376, 378,
380, 382
Panvinius (Paiwinio Onufre) 349 Paolo Fra zob. Sarpi Pierre Papebroch Daniel (van Papenbroeck) 9 Papias św. II 351 Papinian(us) Emiliusz (Aemilius Papinianus)
102, 103, 109, 110,343 Papiriusz Kursor (Papirius Cursor) 333 Parthicus zob. Karakalla Parysatis, królowa perska II 386 Pascal Blaise 11; II 203 Paternus II 74 Paulina 348
Paulinus, biskup Trewiru II 243 Paulinus z Antiochii II 313, 432, 438 Paulus zob. Paweł Paulus, szermierz 338 Pauzaniasz, dowódca II 370 Pauzaniasz (Pausanias), autor 324, 328, 330;
II 373, 387 Payilliard Daniel 12
Paweł św., apostoł II 14, 46, 353, 360, 428 Paweł Diakon (Paulus Diaconus) 356 Paweł Katena, prawnik II 163, 276

Paweł, gladiator 81
Paweł (Paulus), komisarz II 254, 419
Paweł, prawnik 103
Paweł, pustelnik II 362
Paweł z Konstantynopola, św. II 233, 250, 251,253,419
Paweł (Paulus) z Samosaty II 83, 84, 217, 366
Pearson John II 354, 356, 364
Pelloutier Simon 328, 355, 356, 358
Pentadiusz II 264
Peregrinus II 352
Perennis 77, 78, 337
Perinthus 99
Persjusz (Aulus Persius Flaccus) II 350
Pertynaks (Imp. Caesar Publius Helyius Per-tinax Augustus; Publius Helyius Pertinax) 73, 82-87, 89, 90-93, 95-97, 338, 340, 343, 366, 368; II 379
Perykles47; II 106, 159
Pescenniusze 341
Pescenniusz Niger zob. Niger
Petayius (Denis Petau) 373; II401,410-414,431
Petroniusz (Titus lub Caius Petronius) 347
Peyssonel Charles de 362; II 387
Piętro delia Yalle II 396, 441
Pignorius (Laurent Pignoria) 330
Piłat Poncjusz II 64, 79, 222, 360, 365
Pindar (Pindaros) II 350, 434
Piotr św., apostoł II 38, 82, 354, 359, 360
Piotr, car rosyjski II 141
Piotr Patrycjusz 359, 363, 364, 378, 379, 387; II 390, 395
Pipa 195
Piso zob. Pizon
Pitagoras 268; II 51, 292, 367, 443
Pius zob. Antoninus Pius
Pizon, pretendent 205, 206, 365
Pizon (Caius Calpurnius Piso) II 382
Pizon (Lucius Calpurnius Piso Frugi) 374
Pizonowie 364
Platon 36, 55, 121, 167, 225, 287, 353, 364; II 20, 39, 51, 182, 190, 220-222, 224, 273, 285, 286, 292, 343, 354, 359, 409-412, 443
Plaucjanus (Plautianus) 102, 342, 344
Plaut (Titus Maccius Plautus) II 380
Pliniusz Młodszy (Caius Plinius Caecilius Se-cundus) 46, 49, 53, 71, 129, 268, 324, 325, 330, 331, 333, 334, 336, 347, 348, 360, 380; II 29, 47, 48, 52, 53, 60, 69, 224, 352, 356, 358-360, 362, 365, 376, 381, 411

Indeks osób
463




Pliniusz Starszy (Caius Plinius Secundus) 281, 323, 325-332, 334, 347, 353-355, 359- 361, 363, 365, 367, 368, 374; II 53, 54, 358, 359, 364, 383, 395, 396, 420, 437, 438, 442
P. Lobo II 348
Plotyn (Plotinus; Plotinos) 67, 205, 286, 351, 364; II 285, 410
Plotyna 287
Plutarch (Plutarchos) 326, 328, 329, 333, 339, 347, 355-357, 360, 362, 370, 378; II 53, 358, 361, 372, 380, 389, 402, 405, 413, 439, 443
Pocock Edward 341, 354, 363; II 372, 373, 440
Poeanius zob. Pajanios
Polemon, sofista 332
Polibiusz (Polybios) 24, 325, 326, 328, 333, 347; II 370, 372, 444
Polikarp św. II 356, 362
Poliklet II 425
Polion Trebeliusz (Trebellius Pollion) 360, 361, 363-369; II 377, 403
Polyaenus II 402
Pompejanus Klaudiusz (Claudius Pompeia-nus) 76, 81, 82, 84
Pompejanus Rurycjusz (Ruricius Pompeia-nus) 304, 305
Pompejusz Wielki (Cnaeus Pompeius Mag-nus) 58, 59, 137, 184, 206, 333, 347, 349, 360, 369; II 174, 347, 371
Pomponiusz Mela (Pomponius Mela) 323, 327, 355, 377; II 350, 390
Pontius, diakon II 363
Pope Alexander 327
Poppea (Poppaea Sabina) II 66
Porfiriusz, Porfiry z Tyros (Publius Porphy-rius Optatianus) 286, 287, 351, 364; II 285, 289, 359, 367, 385, 430
Posides II 392
Postumian 340
Postumiusz zob. Postumus
Postumus (Imp. Caesar Marcus Cassianus Latinius Postumus Augustus; Marcus Cassianus Latinius Postumus) 193, 205, 215, 223, 361, 365-367
Praksagoras 382, 385
Prakseasz (Praxeas) II 225, 411
Praksyteles 201
Prideaux Humphrey 352; II 347, 355
Proaeresius II 434

Probinus II 377
Probus (Imp. Caesar Marcus Aurelius Probus
Augustus; Marcus Aurelius Probus) 211,
223, 227, 228, 241-250, 259, 266, 269, 276,
277, 362, 370-373; II 147 Proklus (Proklos) II 429 Prokopiusz 359, 364; II 328, 339, 340 Prokop z Cezarei 331, 377, 379, 382; II 332,
371, 377
Prokulus 248, 365, 368, 369, 372 Prosper Tyro 369 Protogenes 330 Prudencjusz (Aurelius Prudentius Clemens) II
352, 355, 369, 401, 420, 427 Pryska (Prisca) 311; II 84 Pryskus, brat cesarza Filipa 187 Pryskus (Priscus), budowniczy 341 Pryskus, sofista II 335, 431 Ptolemeusze 33, 42, 126; II 221, 305 Ptolemeusz Klaudiusz (Klaudios Ptolemaios,
Claudius Ptolemaeus) 55, 167, 180, 182,
327, 353, 359, 371, 378; II 437 Purpuriusz II 409 Puseusz II 320 Pylades, tancerz 90, 196 Pyteasz z Marsylii 359
Quintus Curtius zob. Kwintus Kurcjusz
Racine Jean Baptiste 11
Rafael (Raffaelo Santi) II 28
Raynal Guillaume Thomas Francois II12,404
Regilianus 205, 215
Regilla 47
Regulus (Marcus Atilius Regulus) 336
Reimar Charles Auguste 323, 334, 346; II 361
Reland Adrien II 431, 437
Renaudot Eusebe II 356, 405
Retz Jean Francois Paul de Gondi, de 382
Ricardi, kanonik 330
Robertson William 171, 356, 357
Rodosaces Malek II 320, 440
Rosweide (Rosweyde) Heribert II 415
Rucellai (Oricellarius Bernard) 330
Rudbeck Olaus 166, 167, 355
Ruddiman Thomas II 400
Rufinus z Akwilei (Rufinus Tyrranus) 384;
II 368, 369, 404, 407, 408, 418, 432, 444 Ruinart (Dom Henri, Thierry Michaud) 10,
II 357, 362, 370, 435

464
Indeks osób




Rurycjusz Pompejanus zob. Pompejanus Ru-
rycjusz Ryszard z Cirencesteru 323, 329, 376
Sabeliusz (Sabellius) II 225, 366, 411
Sabinianus II 181
Sabinus II 413
Safona (Sappho) II 298
Sallust (Sallustius), prefekt Galii II 183, 190,
268, 327, 334-336, 338, 426 Sallust Drugi, prefekt Wschodu II 276, 426,
429, 434
Sallust zob. Salustiusz Kryspus Salmasius, komentator 337, 348, 349,366,370,
371, 373, 374; II 366, 425 Salomon, król żydowski 268; II 16, 221, 297 Saloninus 193, 365 Salustiusz Kryspus (Caius Sallustius Crispus)
301, 327, 343; II 350, 377, 389, 397, 441 Sampsiceramus II 434 Sanadon Noel-Etienne 364 Sandys George II 371, 432 Sapor zob. Szapur Sarpi Pierre (Paolo Fra) II 351, 353, 355, 370,
388, 407, 412 Sassan 158, 352 Sassanidzi 153, 352; II 150, 319, 326, 329, 440,
444 Saturninus 205, 207, 247, 248, 365, 369, 372;
II 356
Saville Henry 358 Saxo Grammaticus 359 Scaliger (Giulio Cesare Scaligero) 365, 372,
374-377; II 370, 385 Scaurus II 377 Schikard Guillaume II 388 Schoepflin Jean Daniel 372 Schultens Henri Albert II 439 Scypio Afrykański Młodszy (Publius Corne-
lius Scipio Aemilianus Africanus Minor;
Numantinus) 138, 335, 375; II 350, 441 Scypionowie41, 150, 190, 218, 243; II 24, 111,
289 Sebastian (Sebastianus), komes II 246, 328,
340
Sefi, władca perski 70, 158 Sejanus (Lucius Aelius Seianus) 344 Sekstus Rufus (Sextus Rufus) 324, 364, 366,
368, 373; II 388, 389, 435, 442, 444, 445 Sekundinus (Secundinus) II 319

Selden Jean II 347
Seleucydzi 32, 352; II 434
Semno 244
Sen(n)acherib II 214, 389
Seneka Młodszy (Lucius Annaeus Seneca) 40, 110, 120, 328, 329; II 53, 54, 350, 358, 413
Seneka Starszy 329
Septymiusz Sewer zob. Sewer
Sergiusz, patriarcha Konstantynopola II 388
Sertoriusz (Quintus Sertorius) 178; II 201
Serwiusz (Seryius), komentator II 350, 420
Serwiusz Tuliusz (Seryius Tullius), król rzymski 38, 335
Severianus 310
Seyerini, autor 326
Sewer (Imp. Caesar Lucius Septimius Seve-rus lulianus Augustus; Lucius Septimius Severus; zw. Afer) 87, 91-110, 112-114, 116, 119, 125, 130, 133, 134, 150, 159, 160, 289, 290, 292, 294-299, 340-343, 348, 354, 368, 383; II 49, 81, 93, 114, 295, 350, 374
Sewerowie II 80
Sewerus, dowódca II 184, 397
Sewerus Flawiusz zob. Flawiusz Sewerus
Sextus Rufus zob. Sekstus Rufus
Sezostrys 220
Shaw Thomas 327, 341, 348, 369; II 364, 396, 440
Sidney Philippe II 416
Sidonius zob. Sydoniusz Apollinaris
Silenus 388
Simler Josias 361, 385
Simplicjusz, biskup Rzymu II 407
Sirmond Jacąues II 383, 408
Skapula II 357, 358, 362, 364, 365
Skudillo II 168
Skrybonianus (Scribonianus) 334
Smith Adam II 438
Smith William II 332
Soaemias 114, 120
Sodzomen 353, 387, 388; II 348, 349, 372- 375, 388, 391, 396, 401, 404, 407, 409, 412-419, 428, 430, 431, 433-435, 437, 440, 444, 445
Sofronia 384
Sokrates 328; II 25, 314, 334, 350, 437
Sokrates (Sokrates Scholastyk) II 348, 359, 367. 373, 374, 380, 388, 391, 393, 409, 411,

Indeks osób
465




414, 418, 419, 425, 427, 428, 430, 433, 434,
437, 442, 444
Soliman, sułtan turecki II 390 Solinus 327
Sopater z Hierapolis II 416, 430 Sosibius II 435
Sozjusz Falko (Sosis Falco) 86 Sozomen zob. Sodzomen Spanheim Ezekiel 437 Spanheim Frederick 323, 324, 328, 329, 335,
337, 341, 344, 348, 364, 369, 375, 380, 387,
388; II352, 354, 357, 359, 361, 366, 375, 378,
387-391,398, 399,429,431 Spartakus 348 Spartianus Elius 324, 325, 329, 330, 335, 339,
340, 342, 343, 354, 365, 381 Spelman Henry 378, 440, 442 Spencer, autor II 432 Spon Jacob 341
Stael-Holstein Annę Louise Germaine de 12 Stefan (Stephanus) II 68 Stefan, biskup Rzymu II 354 Stefan z Bizancjum 359, 360; II 375 Stilicho zob. Stylichon Stobaeus (loannes Stobajos) II 429 St. Paul Charles de II 369 Strabon 51, 323, 326, 327, 329, 331, 332,
347, 354, 358, 359, 362, 363, 365, 371, 376,
379; II 372, 373, 381, 387, 410, 427, 434,
442
Strategiusz II 409 Stukeley William 331, 376 Stylichon (Flavius Stilicho) II 376 Suidas 377; II 385, 416, 445 Sukcessianus (Successianus) 202 Sulla (Lucius Cornelius Sulla) 143, 199, 350;
II 250
Sulpicjanus 89 Sulpicjusz Sewer (Sulpicius Severus) II 76,
348, 351, 357, 365, 367, 390, 405, 414, 415,
417, 418, 432
Surenas II 320, 325, 327, 338 Surmar, król Alemanów II 188 Swetoniusz (Caius Suetonius Tranąuillus) 323,
324, 328-330, 332-336, 338-340, 369,
379; II 65, 349, 360-362, 380, 381, 391,
425, 446
Swetoniusz Paulinus 323 Swift Jonathan 11 Sydoniusz Apollinaris (Caius Sollius Modes-

tus Sidonius Apollinaris) 373; II 132, 383,
386, 405
Sykoriusz Probus (Sicorius Probus) 274 Sykstus V, papież II 395 Sylla (Lucius Cornelius Sylla) 386 Syllanus 139, 172
Sylwanus (Silvanus) II 160, 248, 341, 395 Symmachus (Quintus Aurelius Symmachus)
12; II 376, 379, 381, 420 Syncellus 363, 368, 373 Synezjusz (Synesios) 373, 380; II 214, 408 Syrianus II 245, 417 Szapur I, król perski 162, 201-204, 228, 363,
364, 378 Szapur II, król perski 270; II 150-153, 177-
181, 271, 312, 317-319, 323, 328, 329, 332,
337, 338, 342, 357, 388, 396, 443, 446 Szymon II 362
Tacyt (Imp. Caesar Marcus Claudius Tacitus Augustus; Marcus Claudius Tacitus) 235, 237-242, 370, 371
Tacyt (Publius [Caius] Cornelius Tacitus) 11, 57, 71, 152, 164, 166-168, 170, 171, 174, 178-180, 323, 325, 326, 328-336, 339,343, 346,347, 354-365, 367, 370-372, 379; II 48, 53, 64-67, 216, 347-351, 357, 358, 360-362, 371, 376-378, 381, 382, 387, 388, 420, 422, 424, 427
Tair, król Jemenu II 150
Tamerlan (Timur-Bek) II 181, 395, 396
Tarachus II 370
Tarantus zob. Karakalla
Tarkwicjusz II 443
Tarkwiniusz Pyszny (Tarąuinius Superbus), król rzymski 279, 324
Tarkwiniusze II 112
Tasso Torąuato 176
Taurus, konsul II 270, 277, 426
Taurus, prefekt pretorium II 235
Tavernier Jean Baptiste 332, 353, 354; II 396, 440, 442
Taylor Jeremy II 388
Temistiusz (Themistius) II 374, 375, 390, 395, 421, 425, 426, 429
Tempie William 356
Templeman Peter 327
Tamszapur, satrapa perski II 177
Teodor, biskup II 367
Teodor Metochita II 370

466
Indeks osób




Teodor, prezbiter II 435
Teodora 292, 375, 387
Teodoret II 304, 399, 405, 407, 414, 415, 417^19, 433, 434, 437, 439, 444, 445
Teodoryk, król Italii 185; II 220
Teodotus (Theodotus) II 271, 424
Teodozjusz I Wielki (Imp. Caesar Flavius Theodosius Augustus) 13, 281, 331; II 47, 124, 200, 316, 343, 372, 374, 375, 383, 384, 405
Teodozjusz II, cesarz rzymski II 214, 298, 359
Teofanes św. Wyznawca (Theophanes Homo-logetes) 349; II 372, 387, 401
Teofil (Theophilus), biskup Afryki II207,405, 408
Teofil (Theophilus), biskup Antiochii II 26, 352, 411
Teofilus II 166
Teofrast z Eresos (Theophrastos) II 52
Teokliusz 366
Teonas, biskup II 367
Terencjusz (Publius Terentius Afer) II 392
Tertulian (Quintus Septimus Florentius Ter-tullianus) 328,332,336, 351; II25, 30,43,49, 51, 52, 79, 223, 348-358, 360, 362-365, 400, 401, 410-412, 420
Tertullus II 270
Tetrykus (Imp. Caesar Caius Pius Esuvius Tetricus Augustus; Caius Pius Esuvius Te-tricus) 205, 206, 214, 218, 223,224, 230,231, 366, 368, 369
Tetrykus Młodszy 369
Thevenot Jean de II 371, 373, 374, 442, 445
Thiers Jean Baptiste II 403
Thomassin Louis de II 405-408, 418
Tibullus Albius (Aulus Albius Tibullus) II 358, 378
Tigranes I Wielki, wódz perski 354
Tillemont Sebastien le Nain de 10, 336, 337, 340-342,345,346, 351, 354, 359-361, 362, 365, 367, 368, 375, 379, 380, 382, 383, 386; II 348, 350, 352, 356-358, 360-365, 367- 370,374-376, 379, 385,388-395, 399,400, 402-^*05, 407-409, 412-^19, 425, 426, 428, 431-441, 445
Timentes 330
Timolaus 368
Timur-Bek zob. Tamerlan
Tiridates 201, 202, 269-271, 275, 363, 377, 378; II 151, 152, 317

Toksaris 362
Tollius Jacques II 402
Torre Philippe delia 345
Torrentius Lieven van der Beken II 381
Tournefort Joseph Pitton de 326, 347, 362, 388; II 371, 373, 440
Trajan (Imp. Caesar Nerva Traianus Augustus; Marcus Ulpius Traianus) 17, 19-21, 24, 25, 31, 35, 41, 45, 62, 67, 69, 70, 110, 130, 137, 158, 186, 187, 218, 227, 232, 238, 281, 308, 316, 324, 325, 328, 333, 334, 348, 360, 368, 369, 378, 380, 388; II16, 47, 66,69, 138, 188, 205, 311, 326, 359, 362, 363, 365, 381
Trasea Petus 71, 343
Trasea Pryskus 71, 109
Trebelianus (Trebellianus) 205, 209, 365
Trebonianus Gallus zob. Gallus
Tryfon II 351, 357, 410
Tucydydes 388
Tuliusz zob. Serwiusz Tuliusz
Tyberiusz (Liberius Caesar Augustus; Tibe-rius Claudius Nero; po adopcji Tiberius liulius Caesar) 38, 49, 52, 66, 70, 88, 92,110, 326, 328, 332-334, 336, 339, 344, 347; II 53, 64, 66, 79, 80, 128, 142, 360
Tyrteusz (Tyrtaios) 358
Tyrydates zob. Tiridates
Tytus (Imp. Titus Yespasianus Augustus; Ti-tus Flavius Yespasianus) 66, 254, 330, 334, 360; II 170, 296, 381, 394
Ulpian (Ulpianus Domitianus) 103, 121, 123,
346; II 378, 381, 382 Ulpius Krinitus (Crinitus) 218 Ursacjusz (Ursacius) II 231, 236, 416 Ursulus II 277 Ursycynus II 172, 181, 395
Yadomair zob. Wadomair
Yalerius zob. Dioklecjan
Yalesius zob. Walezjusz
Yallemont Pierre le Lorrain de 364
Yalois Henri de zob. Walezjusz
Yalsecchi Yirginio 345
Yan Dale (lub Dalen) Antoine van 334, 380,435
Yandale, fizyk II 435
Yictor Yitensis II 406
Yigilantins, kapłan 13
Yignola Giacomo Barozzi 345

Indeks osób
467




Yillehardouin Geoffroi de II 372
Yoisin Joseph du II 401, 403
Yoltaire Francois Marie-Arouet 326, 327, 330,
359; II 386, 393, 402 Yossius Gerard II 421 Yossius Izaak 367, 425
Wabalathus 368
Wadomair II 265, 422
Walarsaces 377
Walens (Imp. Caesar Flavius Yalens Au-
gustus) 205, 206, 281; II 231, 368, 380,
390
Walens, biskup ariański II 234, 236, 390, 416 Walentynian (Flavius Yalentinianus) II 376,
380, 420
Waleria310, 311, 375; II 84 Walerian (Imp. Caesar Publius Licinius Yale-
rianus Augustus; Publius Licinius Yaleria-
nus) 181, 187, 188, 191-195, 202, 204-
209, 211, 212, 215, 218, 225, 229, 234,
269, 360, 361, 363, 366; II 52, 74, 75, 82,
355
Walerianowie 360, 361 Waleriusz Maksymus (Yalerius Maximus) 328,
329, 333; II 350, 377, 402 Waleriusz zob. Dioklecjan Waleriusz Messala (Marcus Yalerius Messala
Corvinus) II 115 Walezjusz Henryk 359, 362, 367, 379; II 357,
362, 368, 396, 399, 405, 415, 416, 418, 419,
421, 426, 439, 445 Walezjusz Hadrian, brat Henryka Walezjusza
II 394
Wallace, autor 358 Waranes (lub Bahram) 250; II 396 Warburton, biskup Gloucesteru II 350, 395,
432, 433, 443
Waronian (Yaronnianus), komes II 336 Warron (Marcus Terentius Yarro) 325, 351 Warton Thomas II 422 Warus (Yarus) 177, 323 Wawrzyniec, diakon II 355 Wegecjusz (Yegetius) 324-326, 380; II 380 Welleda 174 Wellejusz Paterkulus (Caius Yelleius Patercu-
lus) 323, 328, 329, 334, 340, 346, 347, 352,
358, 371 Wenancjusz Fortunatus (Yenantius Fortuna-
tus) 356

Wergiliusz (Publius Yergilius Maro) 39,41, 54,
121, 325, 329, 355, 383; II 19, 203, 350,
358, 403, 437 Werres 328, 329; II 383 Werus Eliusz (Aelius Yerus) 68, 122, 335,
354
Wespazjan (Imp. Caesar Yespasianus Augustus; Titus Flavius Yespasianus) 45, 49, 66,
70, 334-336, 339, 348, 360, 367; II 22, 113,
361, 377, 387,434,446 Wesseling, wydawca 331, 348, 360, 362; II
347, 418, 432, 439
Wetranio (Yetranio) II 156-158, 248, 390 Wetstein, autor II 416 Wheeler, podróżnik 341 Whitaker, autor 326, 329, 343, 356 Wiktor, dowódca II 319, 328, 336 Wiktor 343
Wiktor zob. Aureliusz Wiktor Wiktoria (Yictoria) 205, 223 Wiktorowie 336, 370, 372, 373, 375, 377, 378,
380-382, 388; II 385, 387, 388, 390, 391,
393
Wiktorynus 205, 223, 368 William z Malmesbury II 372 Wincenty z Lerins (Yincentius Lirinensis) II
409
WindeksII 112 Witalianus 140 Witeliusz (Aulus Yitelius Augustus Imp. Ger-
manicus; Aulus Yitelius) 66, 70, 335, 339;
II 361, 387
Witruwiusz (Marcus Vitruvius Pollio) 285, 363 Wizumar, król Sarmatów II 147 Wolfius (Friedrich August Wolf) II 434 Wolter zob. Yoltaire Woluzjanus 191 Wood, podróżnik 368; II 372 Wopiskus Flawiusz (Flavius Yopiscus) 332,
361, 362, 365-375, 381; II 356 Wotton, autor 336, 337, 344, 345, 358 Wowerus II 357 Wulkacjusz Gallikanus (Yulcatius Gallicanus)
335, 336; II 435 Wu-ti, cesarz chiński 378
Zabdas 227
Zamolksis 220
Zaratustra 153-157, 203, 352, 353; II 17
Zawadzki Tadeusz 14

468
Indeks osób




Zenobia 205, 207, 214, 215, 218, 224-231,
368; II 83, 84, 366 Zenobiusz, biskup Florencji 369 Zenon II 379
Zenon z Kition 55, 69; II 51 Zenon, biskup Majumy II 435 Zizais, wódz Sarmatów II 176 Zonaras Joannes 345, 349, 358-363, 365, 366
368, 371, 373, 385; II 372, 375, 389-391,
393, 395, 400, 423, 425

Zopyrus II 442
Zoroaster zob. Zaratustra
Zosimos 12, 317, 348, 349, 351, 358-363, 365-373, 376, 382-388; II 134, 205, 372- 375, 377, 379, 380,384-386,388-391, 393, 394, 396-^00,403,404,420,422-424,427, 438, 440-445
Zotikus (Zotikos) 345
Zwingli Ulrich (Huldreich) II 352
Zygmunt, król burgundzki II 367



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Gibbon Zmierzch Cesarstwa Rzymskiego, tom 1
Herodian Historia cesarstwa rzymskiego
1 11 Republika rzymska w 1w pne i cesarstwo rzymskie w 1 2w ne
1 13 Podział i rozpad cesarstwa rzymskiego

więcej podobnych podstron