Starożytny Rzym zna różne rodzaje rozbójników czy bandytów.
Jednym z nich jest zakorzeniona w rzymskim społeczeństwie odmiana rozbójnika
„samodzielnego”. Cechuje go dziedziczna tradycja przestępcza, pewność siebie, a także
podkreślenie osobistej niezależności. Przykładem takiego rozbójnika jest Emus z Tracji, o
którym możemy poczytać u Apulejusza. Jest to rozbójnik- indywidualista, coś w stylu Robin
Hooda.
Oprócz samodzielnych rozbójników, w Rzymie działały także fale bandytyzmu np. piraci (u
Plutarcha „Żywot Pompejusza”), czy bandyci dokonujący masowych rozbojów w górskich
regionach Izauri i Cylicji w południowo- wschodniej Anataoli (Ammian Marcel in). Były to
obszary, gdzie przemoc miała charakter endemiczny i stanowiła plagę trapiącą Cesarstwo
Rzymskie, a potem bizantyjskie.
Bandytyzm jest formą osobistej władzy. Jest to rodzaj indywidualnego protestu. Bandytyzm,
by być uznany za „nie do przyjęcia”, musiał zostać zepchnięty przez zinstytucjonalizowane
formy władzy, takie jak państwo, które mu się przeciwstawiały, chciały go sobie
podporządkować, oswoić i w końcu wyeliminować. W nowej sytuacji, jaka powstała wraz z
pojawieniem się państwa, formy osobistej władzy zostały delegitymizowane, a niektóre z nich
zakwalifikowano jako stwarzające zagrożenie powrotu do przedpaństwowej anarchi . Z Tego
punktu widzenia bandytyzm sytuował się na samym dole skali typów władzy,
uszeregowanych wg ich wagi i stopnia etyczności. W terminologi łacińskiej bandytów,
rozbójników określano na ogół słowem latrones (l.poj. latro),a rozboje, bandytyzm jako
latrocinium. W tej połowie świata rzymskiego, w której elity społeczne i polityczny używały
greckiej KOINE (od epoki hel enistycznej), odpowiednimi terminami były lestati oraz lesteia.
Anarchia, poprzedzająca rozwój państwa znajduje symboliczny wyraz w mitycznych relacjach
na temat założenia rzymskiej i ateńskiej wspólnoty politycznej. W pierwszym przypadku,
legendarny założyciel Attyki, Tezeusz, zwyciężył lestai, zanim wprowadził mityczną unifikację
Attyki. W przypadku Rzymu to Romulus i Remus porzucają swoją rolę pasterzy- zbójników w
procesie zakładania nowego miasta.
Wg brutalnej i sztywnej (w naszych oczach) wizji, jaką mieli Rzymianie, albo było się
prawomocnym i uznawanym państwem, zdolnym do prowadzenia regularnej wojny (bel lum)
z państwem rzymskim, albo się było bandytą.
Platon i Arystoteles widzieli w rozboju jedną z pospolitych form działania ekonomicznego,
szczególny sposób nabywania dóbr, stojący wraz z rolnictwem, rybactwem , pasterstwem i
łowiectwem w tym samym szeregu podstawowych ekonomicznych „sposobów życia”
(Arystoteles „Polityka”). Platon przyjmował bardziej moralistyczną postawę- sklasyfikował
rozbój jako podtyp sposobu życia opartego na łowiectwie, moralnie i godnym potępienia i
całkiem różnym od myśliwskich rozrywek, jakich konno używali arystokraci (Platon Prawa). W
przeciwieństwie do „umiarkowanych” poglądów właściwych greckiej polis główne nurty
ideologi Cesarstwa Rzymskiego w szczytowej fazie jego rozkwitu nie dopuszczały możliwości
współistnienia władzy rozbójników i państwa. Cyceron nigdy nie zaakceptowałby możliwości
współistnienia „rozbójniczej sprawiedliwości” i prawa państwowego.
Właściwa dla Rzymu definicja bandyty była tak silnie zabarwiona potępieniem, że sam termin
latro był hojnie stosowany do określenia politycznej opozycji, zwłaszcza zagorzałych wrogów.
Tak np. u Cycerona zostali określeni Werres, Katylina, Klodiusz czy Antoniusz.
Niebezpieczeństwo, jakie niosło ze sobą przemieszczanie się poza miastami, dało początek
praktyce podróżowania w karawanach.
Mury miejskie wyznaczały nie tylko granicę sakralną i instytucjonalną między miastem a wsią,
ale stanowiły też obronę przed stałymi (choć niewielkimi) najazdami rozbójników. Bramy
miast zamykane były co wieczór. Dobrowolne wyjście za miasto nocą uważano za szaleństwo.
Niebezpieczeństwa związane z podróżą były prawdopodobnie powszechne, dotyczyły także (a
może przede wszystkim) możnych, których stać było na uzbrojoną eskortę. Znane są wypadki
„zniknięcia” wysoko postawionych ludzi podczas podróży między dwoma wielkimi miastami.
Wg tekstów źródłowych rozbójnicy byli uznawani jako naturalna klęska żywiołowa, obok
nagłego trzęsienia ziemi czy ataku sztormu.
Fakt, iż zmarły został zabity przez rozbójników był bardzo często przywoływany w postaci
epitafium. Tego typu inskrypcje odnajdujemy w większości regionów imperium. O
powszechnym zagrożeniu świadczy obecność licznych posterunków wojskowych i punktów
granicznych obsadzonych przez jednostki wojska rzymskiego. Na odległe, nie zurbaniowazne
regiony patrzono często jak na ziemie rozbójników. Niedostępne partie gór lub bagna były
także terenami, gdzie skłonność do rozbojów była szczególnie rozwinięta. Sądzono, że
rozległe bagna w delcie Nilu i okolicach dawały schronienie rozbójnikom znanym pod nazwą
boukoloi (pasterzy wołów). Znacznie bardziej groźniejsze od obszarów bagiennych były długie
łańcuchy górskie :Atlas, Pireneje, Alpy, Apeniny, Taurus, Antytaurus.
ŻOŁNIERZE
Zawodowy żołnierz zawsze był potencjalnym bandytą. Różnicę czyniła sankcja państwowa.
Osiągając wiek „emerytalny” albo opuszczając służbę przedwcześnie z powodu choroby
żołnierze nie potrafili (lub nie chcieli) zajmować się rolnictwem, nie mieli często także
wystarczającej liczby pieniędzy, by zainwestować w owe uczciwe interesy. Czynniki te dodane
do trudów wojskowej dyscypliny pchnęły niemało żołnierzy na drogę rozboju. Koljenym
problemem, była masowa „przymusowa dezercja” z obszaru legalności, spowodowana
zmiana granic władzy państwowej, zwykle podczas wojen domowych. Wraz z
zainstalowaniem się w Rzymie nowej ekipy rządzącej oddziały były zazwyczaj odcięte od
zaopatrzenia i wynagrodzenia- musiały więc zająć się rozbojem, by przeżyć. Przykład żołnierzy
i wojen domowych ukazuje przypadek ludzi, którzy przekraczają pewną granicę i stają się
bandytami z powodu zmiennego zasięgu władzy państwowej.
PASTERZE
Często byli to niewolnicy. Żyli w grupach, z dala od wielkich i małych miast będących
ośrodkami kontroli władzy. Przez większość część roku przemieszczali się wraz ze stadem.
Pasterze musieli być silni i dobrze uzbrojeni- konieczna była obrona stada. Zdobywszy
niezależność pasterz mógł użyć siły i umiejętności do jej obrony albo do prowadzenia życia na
koszt innych. Niewolnicy- pasterze często stanowili siłę napędową największych powstań
niewolniczych w starożytności- Italia, Sycylia (II w. p.n.e.). Granicę tę przekraczano na tyle
często, że w literaturze rzymskiej bardzo powszechnie utożsamiano pasterz= latro.
W obrębie Cesarstwa istniało silne zróżnicowanie pomiędzy prowincjami licznie obsadzonymi
przez odziały wojskowe i tymi gdzie z braku dostatecznego zaplecza wojskowego namiestnik
musiał uciekać się do stosowania innych środków. Namiestnicy mieli zakaz przesuwania
podległych im sił zbrojnych poza granicę ich prowincji: jego złamanie podpadało pod
zbrodnię zdrady. Grupy uzbrojonych ludzi mogły więc liczyć na przeżycie w dobrych
warunkach na ziemi niczyjej, jaką stanowiły rejony przygraniczne, gdzie jurysdykcja
namiestnika była wątpliwa. By pokonać tę strukturalną przeszkodzę, państwo rzymskie
powołało specjalne funkcję, nadawane przez centrum w celu zwalczania bandytyzmu.
Wysoka liczba oficerów znanych jako prafecti adversus latrones lub arcendibus latronibus
(prefekci do walki z rozbójnikami) jest jedną z najlepszych wskazówek wszechobecności
rozbojów w Cesarstwie.
Namiestnicy silnie zmilitaryzowanych prowincji (Syria, Oanonia, prowincje germańskie) mieli
pod swoją komendą znaczne siły wojskowe, tymczasem namiestnicy Pamfili , Kapadocji,
Cylicji, sprawujący nadzór nad rozległymi obszarami górskimi, mogli liczyć tylko na niewielkie
siły. W słabo zmilitaryzowanych prowincjach wewnętrznych zdolność namiestnika i lokalnych
społeczności do stawienia czoła najazdom rozbójników zależała od intensywności działań
akcji policyjnych na szczeblu lokalnym. Lokalną policję w miastach Azji Mniejszej tworzyli
PHYLAKES i PARAPHYLAKES (straże miejskie) oraz irenarchowie („urzędnicy pokoju”). Każde
miasto miało lokalną organizację i przepisy. Miasta zachodniej części Cesarstwa były
wyposażone w patrole drogowe (viatores), posterunki (stationes), mające za zadanie kontrolę
przemocy w miastach. Byli także nocni stróże, którzy z niewolnikami, parowali
najniebezpieczniejsze dzielnice. Pomimo wielkości państwa, Cesarstwo Rzymskie nie miało
żadnej formy policji zorganizowanej na szczeblu centralnym. By powstrzymać rozbójników
państwo musiało liczyć na lokalną inicjatywę lub na wojsko. Zarówno ogólne kodeksy praw,
jak i szczegółowe statuty miast rzymskich ( w koloniach i municypiach) zawierały normy
stanowiące, że to na mieście spoczywa odpowiedzialność za pojmowanie bandytów a jego
terytorium i dostarczanie ich namiestnikom prowincji. Zdarzało się, iż Cesarstwo delegowało
uprawnienia do stosowania przemocy wobec rozbójników pojedynczym ludziom.
Pospolici przestępcy w Cesarstwie uznawani byli za ludzi wolnych i obywateli, którzy
popełniwszy przestępstwo podlegali karze wymierzonej im przez państwo zgodnie z prawem.
Rozbójników widziano w całkiem innym świetle. Byli czymś pośrednim, między podmiotem
prawa cywilnego a nieprzyjaciółmi państwa. Widać to w przepisach określających status
prawny jeńców wojennych- obywateli rzymskich. Jeśli utracili oni obywatelstwo, stając się
jeńcami któregoś z nieprzyjaciół państwa rzymskiego ,musieli, by je odzyskać, poddać się
procedurze powrotu- POSTLIMINIUM. Prawo stanowiło jednak, że pojmanie przez
rozbójników nie wymagało postliminium, i byli oni nieprzyjaciółmi państwa. Z drugiej zaś
strony- nie byli też pospolitymi przestępcami- można to wydedukować z przepisów o
właściwym ich traktowaniu i karaniu. Do rozbójników nie stosowało się żadnych norm
ochronnych i procedur przysługujących normalnym oskarżonym. Oficerom, którzy ich
aresztowali wolno było stosować wobec nich tortury i gwałtowne formy śledztwa, nawet
zanim stanęli przed namiestnikiem, by ich osądził. Z uwagi o rodzaje przestępstw, o które ich
podejrzewano (porwanie, kradzież bydła, rozbój z bronią w ręku), w powszechnej opini mogli
być straceni w najgorszy sposób, jak państwo rzymskie przewidywało: rzucenie dzikiem
zwierzętom, ukrzyżowanie, spalenie na stosie. Bandyci mogli być straceni, a ich ciała wbite
na pal w miejscu, gdzie popełnili najwięcej przestępstw, tak aby widok ich rozkładających się
ciał mógł odstraszyć potencjalnych naśladowców. Ludzie tacy jak „syn Etny”, sycylijski
rozbójnik Seleur, byli publicznie tracenie na arenie, by dostarczyć rozrywki w czasie walk
gladiatorów. Znamy przypadek rozbójnika, który musiał odegrać rolę bandyty w dramacie
„Ukrzyżowany bandyta” i którego zabito na scenie w swoistej wersji „publicznej rozrywki jako
lekcji moralnej”. Bandyci, wraz z innymi odszczepieńcami odrzucającymi normy rzymskiego
społeczeństwa, ludźmi stawiającymi się przez to całkowicie poza prawem (np. chrześcijanami)
rzucali byli również dzikim zwierzętom na pożarcie. Taka forma publicznego zadawania
śmierci piętnowała ich jako inny gatunek ludzi.
Rozbójnicy rzymscy nie byli w stanie działać bez rozległej siatki pomocników; namiestnik nie
mógł liczyć na sukces, zanim nie uderzył we wspólników. Lokalna sieć wsparcia, pozwalająca
przeżyć bandycie, składała się, jak sądzono, z dwu podstawowych części: krewnych oraz
szerszej wspólnoty, w której żył. Wg niektórych przepisów wobec więźniów krwi należało być
łagodniejszym, gdyż krewni byli niejako z natury zobowiązani do pomagania bandycie.
Bandyta, by przeżyć, musiał utrzymywać pewien typ kontaktów z normalnym
społeczeństwem. Kluczowe znaczenie miała styczność z paserem (receptator), pozwalająca
pozbyć się ukradzionych rzeczy, zdobyć pieniądze i informacje. Bandyci utrzymywali też
prawdopodobnie kontakty z potężnymi osobistościami, wielkimi właścicielami ziemskimi i
ludźmi bogatymi. Prawa wielokrotnie wspominają rozbójników cieszących się cichym ( a
nieraz jawnym) poparciem latyfundystów i miejskich bogaczy; wyrażają, także zmartwienie,
że państwo może liczyć tylko na swoje siły. Cały szereg downów zaświadcza istnienie więzi
między rozbójnikami a rzymskimi domini. Domini dawali bandytom „opiekę”, a w zamian ci
byli ich strażą i osobistą ochroną.
Społeczności rozbójnicze, zarówno te kilkuosobowe, jak i liczne bandy oraz całe ludy,
cechował brak „wyższych” rodzajów komunikacji, opartych na piśmie i symbolach graficznych.
O ile autorowi wiadomo, nie dotarło do nas ani jedno słowo napisane przez rozbójnika.
Jedyne co posiadamy to idee, jakie inni mieli na temat bandytów: od jałowych dygresji
filozoficznych (Seneka, Cyceron), przez suche definicje prawników, aż po metaforyczne użycie
słów związanych z bandytyzmem przez poetów, polityków i moralistów. Najbardziej
kompletny zewnętrzny opis bandytów wyładnia się zfabularyzowaych relacji historyków lub
jeszcze głuszyć i skomplikowanych opowiadań grecko- rzymskich powieściopisarzy. Trudno
jest jednak ustalić wiarygodności tych opowiadań.
W gestach bandytów, ich sposobie ubierania się, mowie ruchach tkwiły oznaki
przynależności do innej rasy. Dla zewnętrznego obserwatora było to zarazem pociągające i
groźne, co widać w relacjach powieściopisarzy. Uważano także, że styl życia przestępcy był
naznaczony butą np. dla Plutarcha najgorsze było właśnie butne zachowanie piratów, nie zaś
ich zbrojne napaści. Bardziej denerwujący, nawet od bury, było noszenie przez piratów
jaskrawych ubrań i bogato zdobionej zbroi.
Społeczność bandytów wydawała się egalitarna właśnie z powodu braku ustalonych norm,
sformalizowanego prawa i narzędzi rządzenia. Opierała się na równoprawnej zgodzie
wszystkich, na równowadze między siłą kolektywnej woli a energią fizyczną i autorytetem
każdego członka bandy. Bandyci byli zwykle bardzo lojalni wobec ludzi z własnej bandy. Nigdy
nie porzucali rannych towarzyszy: albo ich ratowali, albo zabijali; wpadłszy w zasadzkę, nigdy
się nie poddawali. Bandytów jednoczyły także ścisłe zrytualizowane więzi przyjaźni- rytualne
pocałunki, przysięgi, uściski dłoni. Łączył ich także szczególny rodzaj kultu Marsa, nazywanego
często „bogiem bandytów i gladiatorów”. W systemie opartym jedynie na władzy osobistej
nad tym wszystkim stale wisiała groźba zdrady. W prawodawstwie pojawiło się stwierdzenie,
że zdrada była normalnym sposobem ujęcia bandyty.
W późnej starożytności doszło do tego, że wskutek procesów o manichejskim charakterze
bandytów zaczęto utożsamiać z demonami działającymi przez straszne przemiany, na tyle że
konieczne były nadprzyrodzone moce świętego takiego jak Konon z Izauri lub siła duchowa
emanowana przez sanktuarium świętej Tekli (też w Izauri ), by ich egzorcyzmować.