Jan od Boga uzdrowiciel


JAN OD BOGA
Miasteczko Abadiania leży w środkowej Brazylii, na wyżynie w
stanie Goias. Niewiele jest map, na których można je znalezć - ma
zaledwie kilka tysięcy mieszkańców. A jednak mieścinę tę odwiedziły
miliony ludzi - nie tylko z Brazylii, często z odległych części świata.
Tu bowiem mieszka i działa Joao de Deus, przez wielu uważany za
najpotężniejszego uzdrowiciela w świecie, może nawet największego
od 2000 lat.
Joao odkrył swoje niezwykłe umiejętności ponad czterdzieści lat temu,
kiedy był kilkunastoletnim chłopcem. Pewnego dnia, gdy poszedł nad
rzekę, aby się wykąpać, miał wizję. Ujrzał świetlistą kobietę, która
kazała mu pójść do znajdującej się niedaleko siedziby stowarzyszenia
spirytystów. Joao, posłuszny głosowi, znalazł owych spirytystów i stało
się z nim coś dziwnego... Ocknął się w kręgu pochylonych nad nim
ludzi. Zaczął przepraszać, że tak niefortunnie zasłabł i narobił im kłopotu
(w dzieciństwie nie dojadał i był słabego zdrowia). Tymczasem okazało
się, że przez trzy godziny, które minęły i z których nic nie pamiętał, uzdrawiał ludzi! Tego dnia Joao zaczął leczyć i
robi to do dziś.
Ciało we władaniu 34 duchów
Joao de Deus (Jan od Boga) to jego przydomek. Naprawdę nazywa się Joao Teixeira de Faria. Miejsce, w którym
obecnie przyjmuje chorych, wskazały mu jego duchy-pomocnicy. Abadiania, leżąca nad rzeką, w pobliżu wodospadów,
ma wszelkie cechy potężnego miejsca mocy, i Joao dołożył swoją duchową moc do naturalnych właściwości tego
miejsca. Wielu jego pacjentów dochodzi do zdrowia, kąpiąc się i przebywając w pobliżu wodospadów.
Joao jest medium. Nie leczy sam, i każdą swoją sesję zaczyna od dobitnego przypomnienia obecnym, iż "uzdrawiać
zdolny jest tylko Bóg". Podczas uzdrawiania wchodzi w trans, wycofuje własną świadomość i użycza swego fizycznego
ciała istotom, które poprzez niego wykonują uzdrowicielskie czynności.
Istot tych jest obecnie 34 i co jakiś czas dołączają następne. Są wśród nich duchy zmarłych lekarzy; niektórych z nich
udało się zidentyfikować - żyli przeważnie w Brazylii. Są także istoty bardziej tajemnicze, z których jedna używa
imienia św. Ignacego Loyoli (założyciela zakonu jezuitów), a inna - Króla Salomona. Właśnie ten duch nawiedził Joao
podczas jego pierwszego "występu" u spirytystów.
Uzdrowienie w kilka minut
Ludzie z otoczenia Joao znają jego pomocników i poznają po głosie, po ruchach i po szczególnej duchowej aurze, który
z nich wciela się w danym momencie w uzdrowiciela. Sam Joao de Deus nie ma medycznego wykształcenia. Prawdę
mówiąc, nie ma żadnego, gdyż skończył tylko kilka klas szkoły podstawowej. Zwykle nie pamięta, co robi podczas
uzdrawiania - wykonywane przez siebie czynności zna głównie z nagrań wideo.
Podczas typowej sesji przed uzdrowicielem przesuwa się długa kolejka pacjentów. Joao każdemu z nich poświęca kilka
minut: nakłada ręce, po czym najczęściej przepisuje zioła. Zioła pochodzą z Amazonii, ale ich moc nie bierze się z
właściwości użytych w mieszankach roślin, lecz z tego, że zostały one naenergetyzowane przez duchowych
pomocników. Zdarza się, że zioła tracą moc dokładnie wtedy, kiedy choroba ustępuje, i nie są już dłużej potrzebne.
Cięcia bez znieczulenia i nóż przy oku
Niektórzy pacjenci wymagają szczególnego traktowania. Casa de Dom Inatio (tak nazywa się ośrodek Joao) oferuje im
operacje widzialne, operacje niewidzialne oraz "pokój prądu".
Operacje widzialne - spośród tych trzech rzeczy - są czymś najbardziej zrozumiałym. Joao, będąc w transie, bierze do
ręki któreś z przygotowanych narzędzi: skalpel albo zwykły nóż, i robi cięcie na ciele pacjenta. Czasami ma to
charakter normalnej chirurgicznej operacji: z ciała zostają usunięte jakieś tkanki, guzy, cysty. Częściej jednak pacjenci
czują, jakby przez cięcie do ich ciała wnikały niewidzialne ręce i wykonywały wewnątrz tajemnicze ruchy.
Ani narzędzia, ani rany nie są odkażane - najwyrazniej duchowi lekarze swoją mocą zapobiegają infekcjom. Krew nie
płynie. Pacjenci, chociaż nie są znieczulani, nie czują bólu - przeciwnie, są zrelaksowani, podczas zabiegu czują się
dobrze, nie tracą też sił i zwykle cały zabieg znoszą na stojąco. Na cięcie czasem są zakładane szwy, często jednak rana
goi się bez konieczności szycia. Tkanki na brzegach ran - co zauważali świadkowie, których Joao (a raczej jego
duchowi pomocnicy) prosił o asystowanie - są chłodne, wiotkie, bez czucia.
Zaćmę z oka Joao zdejmuje skrobiąc gałkę oczną nożem! Pacjenci nie czują przy tym bólu, chociaż zabieg jest
wykonywany energicznie i oko jest ugniatane ostrym narzędziem.
Podczas tych widzialnych operacji dzieją się również rzeczy nie całkiem widzialne. Zdarza się, że kiedy ręka Joao robi
cięcie, obok niego pojawia się drugie - tak jakby uzdrowicielowi
towarzyszył duch-pomocnik, który operuje równolegle, stojąc obok
Joao i obywając się bez jakiegokolwiek ludzkiego "wehikułu", a także
bez materialnych narzędzi. Często też po wykonaniu cięcia nie dzieje
się nic, co można by zaobserwować gołym okiem, tak jakby rozcięcie
skóry potrzebne było leczącym energiom do tego, aby mogły wniknąć
w głąb ciała pacjenta. Takie cięcia są zresztą zbyt płytkie, aby
dosięgnąć chorych organów.
Pomocnicy w akcji
Operacje niewidzialne są jeszcze bardziej tajemnicze. Bierze w nich
udział kilkanaście do kilkudziesięciu osób. Pacjenci w przeznaczonej
do tego sali kładą się na leżankach i zostają pouczeni, żeby skupić się
na chorej części ciała i położyć na niej dłonie. Joao przychodzi na
początek operacji, modli się i prosi swych duchowych pomocników,
Joao de Deus
aby przystąpili do pracy. Ci zaczynają działać - i w organizmach
pacjentów zachodzą zmiany: znikają zmienione chorobowo fragmenty
tkanek, goją się rany. Pacjenci w tym czasie często mają wizje, w
których dowiadują się, co dalej robić ze swoimi problemami i jak
zdrowo żyć. Ci z nich, którzy są obdarzeni w pewnym stopniu
zdolnością jasnowidzenia, mają wrażenie, że niewidzialne dłonie
rzeczywiście dokonują na nich operacji. Niektórzy trzecim okiem
widzą nawet te istoty!
Po niewidzialnej operacji należy na przynajmniej dobę wyłączyć się z
aktywnego życia, spędzić ten czas w samotności, relaksując się, gdyż
po takim zabiegu energetyczne ciało pacjenta jest otwarte, a przez to
niezmiernie wrażliwe na atak negatywnych energii.
Leczące prądy
I wreszcie są "pokoje prądu". Nazwano je tak, ponieważ niemal
Joao nożem usuwa zaćmę na oku.
namacalnie daje się w nich odczuć prąd leczącej energii, który
wytwarzają duchowi lekarze, pomocnicy Joao.
Ludzie przychodzą tam indywidualnie, o dowolnej porze, siadają i
zatapiają się w modlitwie lub medytacji. Długi czas spędzają tu ci,
którzy przeszli operacje widzialne i niewidzialne. Medytacja w pokoju
prądu stwarza również znakomitą okazję do duchowej przemiany.
Tutaj także zdarzają się spontaniczne uzdrowienia. Bywa, że Joao - w
transie - rozpoznaje w tłumie pacjentów osoby, które same mają
zdolności uzdrowicielskie i mediumiczne, nawet jeśli o tym nie
wiedzą, i prosi je o pomoc przy zbudowaniu i podtrzymaniu pola
leczącej energii. Zdarza się też, że kiedy sam jest zmęczony lub
brakuje mu czasu, osoby takie wysyła do pacjentów, aby z ich pomocą
stworzyć kanał dla działania duchowych lekarzy.
Amerykanka Josie RavenWing, organizatorka wycieczek do Joao z
Medytacje w "pokoju prądu".
USA, sama kiedyś doświadczyła energii ducha Króla Salomona,
przelewającej się na dziecko, które leczyła, zastępując Joao.
85 procent skuteczności
Zdarza się, że Joao operuje pewną część ciała, aby uzdrowić inną.
Zajmuje się na przykład jamą nosa, aby usunąć przepuklinę! Albo
stosuje fizyczne zabiegi po to, by usunąć psychiczną dolegliwość
pacjenta lub odblokować jakiś jego wrodzony, ale zablokowany,
nieaktywny, duchowy dar. Wbijając igłę w dłoń pewnego
amerykańskiego szamana, uleczył go ze sceptycyzmu i niewiary w
świat ducha, w jaką ów szaman popadł. Joao pracuje od świtu do nocy
przez trzy dni w tygodniu. Podobno przyjął dotąd kilkanaście
milionów ludzi! Jego zabiegi w 85 procentach przypadków są w pełni
skuteczne. W jego ośrodku jest kolekcja okularów, lasek, kul i
wózków inwalidzkich, już niepotrzebnych uzdrowionym pacjentom. Zbiór kul i wózków niepotrzebnych już
Leczy choroby, wobec których medycyna tradycyjna jest bezsilna, jak: wyleczonym pacjentom.
rak, AIDS, artretyzm, astma, zaćma, paraliż, choroby psychiczne.
W pozostałe dni tygodnia często podróżuje po Brazylii i przyjmuje chorych w innych miastach. Za swoje usługi nie
bierze honorariów. Ludzie, którzy wraz z nim prowadzą jego ośrodek, pracują na zasadzie wolontariatu. Duchowi
pomocnicy Joao życzą sobie, aby jego (lub: ich) uzdrowicielskie właściwości pomogły jak największej liczbie ludzi z
różnych części świata.
Sława Joao dosięgła krajów anglojęzycznych: pojawiły się już osoby, które organizują wycieczki do niego z USA i
Australii. Może niedługo takie wyprawy będą wyruszać także z Polski? Chociaż Brazylia jest daleko, a bilety lotnicze
są drogie, trzeba ufać, że energie Joao znajdą sposób, żeby dotrzeć także do nas.
Wojciech Józwiak
Zoperowani w drodze na operację
Zabiegi dokonywane przez Joao, mimo że odbywają się w
prymitywnych warunkach, są bardzo precyzyjne - taki poziom
precyzji rzadko udaje się osiągnąć nawet podczas
profesjonalnych operacji przeprowadzanych za pomocą
nowoczesnego sprzętu.
Znany jest przypadek, kiedy Joao usunął pacjentce - szczypcami,
po kawałeczku - tłuszczak, który wrósł jej w kręgosłup. Kobieta
mogła poddać się, co prawda, zwykłej operacji, ale ta groziła
uszkodzeniem rdzenia kręgowego i paraliżem dolnej części ciała.
Tymczasem po operacji zrobionej przez Joao pacjentka szybko
wyzdrowiała.
Zdarzało się też, że duchowi lekarze ze świty Joao wykonywali swoje zabiegi w nieoczekiwanych momentach - na
pacjentach, którzy dopiero czekali na zabieg, stali w kolejce do bufetu itp. Na ich skórze nagle pojawiało się cięcie i
człowiek taki, kiedy stanął przed obliczem uzdrowiciela, dowiadywał się, że został już wyleczony!


Wyszukiwarka