Tomasz Łysiak Kim był Maurycy Mochnacki, współtwórca 'Gazety Polskiej'
Autor: Tomasz Aysiak yródło: Gazeta Polska Codziennie Kim był Maurycy Mochnacki, współtwórca "Gazety Polskiej"? Dodano: 07.12.2013 [09:04] foto: Wojciech Kossak Olszynka Grochowska Maurycy Mochnacki stał się poetą ubranym w mundur, wyprzedzając pokolenia Baczyńskich i Gajcych. Odniósł rany w bitwie o Olszynkę Grochowską, a te rany stawały się stygmatem szczególnie pojmowanej miłości ojczyzny - czytamy w "Gazecie Polskiej". Takiej miłości, w której nie ma miejsca na szukanie półśrodków, nie ma miejsca na drogę na skróty, w ugodowym schylaniu karku i szukaniu porozumienia z wrogiem. W Hotelu de Victoire, w Metzu, 14 stycznia 1832 r., Maurycy Mochnacki pisał list do matki. To był, jak sam zaznaczył, pierwszy moment od wzięcia Warszawy , gdy mógł zebrać spokojnie myśli i przelać je na papier. Każde zdanie, każde słowo tego listu świadczy o tym, kim był. Czuć i pióro genialne, i myśl przednią, i ducha patriotycznego. Starał się opowiedzieć matce, choć historia jawiła mu się długa, tak dziwna jak romans , a także zawikłana jak kabała w hiszpańskiej tragedii , o tych chwilach szczególnie dla niego ciężkich. Po części z nierozumu, po części ze złej woli Ten niezwykły intelektualista, krytyk literacki, dziennikarz, polityk i historyk był jednocześnie żołnierzem oraz w pewnym sensie& poetą. Był świadkiem i uczestnikiem Powstania Listopadowego, a zarazem jego interpretatorem, krytykiem, a w końcu historykiem. W dużej mierze jego ostrej, zdecydowanej postawy wielu nie rozumiało. Lub też rozumiało zbyt dobrze. Dlatego wyrok śmierci groził mu i od swoich, i od Rosjan. Nie mogłem pojąć, na co się to przyda wieszać szpiegów nieboszczyka Konstantego, szpiegów bezbronnych i uwięzionych, których kat mógł za dekretem sądu powiesić. Nie mogłem pojąć, na co się to przyda wtenczas, kiedy tyle innych daleko szkodliwszych ludzi i niebezpieczniejszych sprawowało urzędy. Nie Makrot i Szlaja, ale naczelnicy władzy z generałami zdrajcami powinni byli pokutować na latarni za wszystko złe, jakie nabroili, po części z nierozumu, po części ze złej woli . Syn pisał do matki o owej strasznej nocy, z 15 na 16 sierpnia 1831 r., gdy lud warszawski miał już tak dość zdrady, przeniewierstwa i tchórzostwa, że zaczął wymierzać kary zaprzańcom. Gdzieniegdzie mówiono, że się Mochnacki do tego przyczynił swą krytyką zdrajców polskiej sprawy, a za takich miał tych wszystkich, którzy zamiast prowadzić nas do zwycięstwa, próbowali na wszelkie możliwe sposoby rewolucyjny zapał wygaszać jak np. dyktator Chłopicki. Jednak on sam się od tych wypadków wyraznie odżegnywał, a nawet podkreślał, że na skutek intrygi mógł tej nocy stracić życie. Zemsta ludu nie brała się z niczego. Ludzie zobaczyli, że zaprzepaszczono szansę wywalczenia wolności. Mochnacki tę szansę także widział. I tym bardziej bolał nad tym, że powstanie upada. Gubernator Chrzanowski kazał go odwiezć na linię walki i tam wydać Rosjanom, jednak eskorta tego nie uczyniła. Mochnacki patrzył na miasto oczami poety: Jakiż widok na ulicach Warszawy? Dzieci, kobiety, starcy, lud w rozpaczy. Żołnierze rozpierzchnieni bez ładu; artyleria, piechota, jazda, wszystko w największym nieporządku, a tu ciemno jak w wilczej jaskini. Tylko łuna na niebie od pożarów naokoło pustoszących Warszawę, ruinę naszą oświecała. Zapłakałem wśród tego zgiełku. Wszystko to zdawało mi się być strasznym snem, utworem gorączki, która mnie wtedy trawiła płodem ognistej imaginacji . Poezja nie jest zaklęta tylko w słowach kładzionych na papier drżącą ręką artysty. Poezją może być każdy element rzeczywistości, któremu nadamy ton metafizyczny poprzez własną wrażliwość. Życie więc całe, samo w sobie, może stać się rodzajem poezji. Mochnacki pisał w swoich dziełach krytyczno-literackich o romantyzmie polskim, który spełnia rolę wyjątkową, szczególną jest poezją narodową. Stał się więc, według własnych literackich teorii, poetą ubranym w mundur, wyprzedzając pokolenia Baczyńskich i Gajcych. Odniósł rany w bitwie o Olszynkę Grochowską, a te rany stawały się stygmatem szczególnie pojmowanej miłości ojczyzny. Takiej miłości, w której nie ma miejsca na szukanie półśrodków, nie ma miejsca na drogę na skróty, w ugodowym schylaniu karku i szukaniu porozumienia z wrogiem. Droga do wielkości Gdy Mochnacki znalazł się na emigracji, postanowił spisać historię czynu, którego był uczestnikiem i inicjatorem. Z zamierzonych początkowo trzech, a następnie czterech tomów monumentalnego dzieła Powstanie Narodu Polskiego w 1830 i 1831 roku zdołał napisać jedynie dwie części, zanim życie przecięła śmierć, która nie mogąc go dopaść na polu bitwy, załatwiła sprawę mikrobami gruzlicy. Historia ta miała być również odpowiedzią na różnorakie zarzuty, które wysuwano wobec niego w kraju. Sięgano przy tym wielu lat wstecz gdy rzeczywiście w życiorysie Mochnackiego znalazły się pęknięcia i rysy. Nie był postacią świetlaną. To, co spisywał, siedząc w więzieniu karmelickim w latach 20. XIX wieku, zostało wykorzystane przez carskie władze do uderzenia w wolnościowe pisma. Miał też na koncie epizod pracy w cenzurze, choć był do tego przymuszony, ale cenzor dość szybko go wyrzucił, widząc, że pracownik zamiast obcinać niebezpieczne fragmenty, po prostu je zostawia. Jednak w okresie Powstania Listopadowego stał się jednym z najgorętszych zwolenników zdecydowanej walki z Rosjanami. Krytykował zajadle Sejm, rząd i naczelne dowództwo za kunktatorską postawę. Należał do sprzysiężenia Wysockiego i założył klub rewolucyjny . W XIX w. nasze powstania nazywane były rewolucjami. Samo słowo nie miało takich konotacji jak obecnie, gdy przeciętnemu czytelnikowi kojarzy się ono z wydarzeniami w Rosji 1917 r. Mochnacki pisząc swoje dzieło na świeżo, tuż po powstaniu, wiedział, jak wielkie znaczenie ma walka o to, jak owe wydarzenia zostaną zobaczone z perspektywy historycznej. Że historia zarówno dzieje się na żywo, jak i jest w pewnym sensie na żywo opisywana dla przyszłych pokoleń. Fakty mieszają się z interpretacjami. I często zostawiają ślady, które osadzają się w świadomości narodowej na zawsze. Właściwie na bieżąco toczy się walka o interpretację rzeczywistości historycznej. Tak dzisiaj dzieje się ze Smoleńskiem czy z kwestią roli Lecha Wałęsy, z którego jedni starają się zrobić świętość narodową i jednoosobową Solidarność, a inni ciągle wskazują na bezdyskusyjne dowody współpracy z SB. Być może Mochnacki starał się opisać powstanie tak szybko, jak się da, gdyż wiedział, że jego samego także może osądzić historia i tym większą wagę przykładał do tworzonego dzieła. Jednocześnie dbał, by dać obrazom jak najszersze tło, ukazać jak najwięcej przyczyn i zjawisk, które doprowadziły do wybuchu insurekcji. Ciekawie tu wygląda trop, jaki podjął, próbując dokonać klasyfikacji, zdefiniować ruch irredenty polskiej. Jak już wspomniałem, powszechnie mówiono na nasze powstania rewolucje . Tymczasem karliści francuscy pisze Mochnacki nazywali rozbiory Polski rewolucjami zrządzonymi przez monarchów przeciwko narodowi polskiemu; a powstania nasze kontrarewolucjami, to jest ciągłym dążeniem do restauracji . Wywodzili oni analogię między sytuacją starszej linii Burbonów we Francji a sytuacją narodu polskiego, któremu odebrano legalną władzę w państwie. Wyjaśniał dalej, że za rewolucję należy uznać zmianę dotychczasowego porządku (np. systemu władzy) przez gwałtowne wstrząśnienie . Z tej strony uważał on, że powstania nasze nie miały w sobie nic rewolucyjnego, gdyż były lgitimes; były tylko odparciem zewnętrznej napaści, były walką z uzurpatorami . Wolność, Całość, Niepodległość Jednocześnie jednak widział potrzebę odnowy, głębokiej reformy stosunków społecznych, budowania naszej Polski w nowych kształtach na fundamencie dawnych wartości. Powstania nasze mają dwojaką naturę: częścią są rewolucją, częścią restauracją. Starej Polski, która zginęła nierządem, rozpasaną swawolą, fałszywym, niesprawiedliwym stosunkiem mniejszości narodu do większości, odgrzebywać nikt nie myśli . I to była u Mochnackiego ta myśl demokratyczna , rewolucyjna . Wszystko co złe, powinno być wyplenione. Lecz jest i drugie, konserwatywne oblicze naszych insurekcji. Całość tej powstańczej formuły ą la Mochnacki brzmi: A zatem, środkiem powstania w Polszcze, nie jedynym, ale głównym, jest rewolucja społeczna, pojęta w duchu narodowym, całkiem obcym zachodnim wyobrażeniom w tym względzie; a celem jego jest restauracja terytorialna kraju . To była rzecz, która jednoczyła wszystkich. Myśl o odnowieniu całości terytorialnej Polski. Postulowali to pózniej także powstańcy styczniowi. Już pieczęć Rządu Narodowego była symbolem tej walki znajdowały się na niej herby Polski, Litwy i Rusi, a także napis: Wolność, Całość, Niepodległość . Całość miała ogromne znaczenie. Ciągle pod zaborami mieszkały setki tysięcy Polaków wcielonych na siłę do innych państw. Więc gdy Powstanie Styczniowe wybuchło, to także stronnictwo białych przyłączyło się do walki, bo te hasła z pieczęci były zbyt nośne, zbyt wiele znaczyły dla serc Polaków, żeby nie chwytać za szablę. Zresztą niezwykle wzruszająca jest postawa właśnie tych białych , którzy ginęli za Polskę w niechcianym powstaniu, gdyż tak rozumieli swój obowiązek wobec ojczyzny. Symboliczny spór o to, czy orzeł na pieczęci powinien mieć konserwatywną koronę, czy też nie, zgodnie z demokratycznym duchem był jedynie sporem formalnym. Wolna Polska ciągle stanowiła cel obu grup. Ojczyzna przed 29-ym Maurycy Mochnacki historyk i polityk, żołnierz-poeta i krytyk literacki był jednym ze współzałożycieli Gazety Polskiej . Uderzał słowem, bez pardonu wskazując tych, którzy byli zdrajcami narodowej sprawy, oraz wskazywał drogę walki o Wolność. Tym pisał goręcej i ostrzej, im bardziej widział marnowane szanse. Polska miała odzyskać Niepodległość kilkadziesiąt lat pózniej. Wtedy Fortuna dała nam innego giganta. Józef Piłsudski pilnie śledził i studiował dzieje naszych powstań. Widział wszystkie braki i błędy naszych przywódców, uczył się na nich. A jednocześnie czerpał z dziedzictwa duchowego. W pewnej mierze podchwycił myśl Mochnackiego. Bo walczył o wolną Polskę, która miała być zbudowana także w nowym kształcie mądrzejsza, lepsza, bardziej sprawiedliwa, troszcząca się o ludzi. Walczył o piękną Polskę z marzeń. I był także żołnierzem-poetą. Nie na darmo zaczytywał się w Słowackim. I Mochnacki, i Piłsudski byli ostrzy w sądach wskazywali winnych zaniedbań i wyraznie mówili, która droga jest drogą jasnych, prostych wartości, a która zwykłej zdrady. Zdrady rozumianej nie tylko dosłownie, lecz także tej związanej z bezczynnością, zaniedbaniem obowiązków, przywiązaniem do prywaty i lękiem o swoje dobra, który wypełnia serce zamiast miłości do Ojczyzny. Pewnie i dzisiaj nauki te można by zastosować do opisu stanu naszej Rzeczypospolitej. Stanu, w którym rząd polski za wroga ma patriotyczną ulicę domagającą się o polski interes narodowy, zaś więcej dba o dobre stosunki z wracającą do carskich praktyk Rosją. Niezwykle aktualne są też inne spostrzeżenia Maurycego Mochnackiego w Powstaniu Narodu Polskiego jako przykład tracenia wolności przez naród polski wskazywał np. kwestie ekonomiczne. Otóż rząd rosyjski chętnie udzielał naszym rodakom pożyczek finansowych. Jednak czynił to w tak sprytny sposób, aby uzależnić ich finansowo i ubezwłasnowolnić. W wielu wypadkach, dzięki hipotekom i zastawom, pozbawić ziemi. Jeśli dzisiaj mówimy, że Polacy są zniewoleni to kwestie braku suwerenności finansowej naszego państwa są podobne do tych z czasów zaborów. O których notabene Gazeta Wyborcza pisała, że był to okres prosperity i gospodarczego rozwoju. Dzisiaj przecież ogromna liczba ludzi jest zadłużona. Życie wielu Polaków zależy więc w dużej mierze nie tylko od sytuacji polityczno-gospodarczej kraju, ale i od decyzji unijnych czy interesów banków. Te ostatnie w większości są własnością zagranicznego kapitału. Tak jak wielkie sklepy, firmy produkujące ubrania lub żywność. Polska była i jest wyprzedawana. A co gorsza żyjemy w ciągłym stanie wewnętrznego napięcia, nieledwie zimnej wojny. Wszystko zaś bierze się z zaprzańczej postawy elit, przeciwko której protestuje ta część Polski, która zrodzona jest z dziedzictwa Mochnackiego i Piłsudskiego. Ta, która wyrosła na wierszu Lechonia, wskrzeszającego Mochnackiego grającego melodię narodową, akord po akordzie . Koniec księgi pierwszej Powstania Narodu Polskiego brzmi tak: Wtedy, przed 29-ym, nie było jeszcze między nami żadnej nienawiści, ogarniającej wszelkie działy i liczne grupy osób, żadnej frakcji. Nasiona pózniejszych rozterek domowych, zwad i kwasów leżały głęboko w ukryciu. Jeszcze wtedy wszyscy byliśmy dobrzy, wszyscy uczciwi, bo wszyscy chcieliśmy jednej rzeczy i kochaliśmy jedną ojczyznę. Ta chwila powszechnego braterstwa w sprzysiężeniu, ta chwila zgody jest jedyna i już jej ani razu nie ujrzymy w ciągu walki. Polska była piękna natenczas. Zachodziła brzemieniem w wielką przyszłość ogarniającą połowę świata. Resztę dni skołatanych niedolą oddałbym chętnie za drugą taką, choćby i najkrótszą, chwilę w życiu moim . Tak się stało, że i obecnie wychodzi Gazeta Polska założona ongiś przez Maurycego Mochnackiego. I my dzisiaj jej autorzy i czytelnicy przeżywamy dziejącą się historię naszej Ojczyzny w sposób gorący. W tych ostatnich zdaniach starczy zmienić słowa przed 29-ym , na przed 89-ym , a znów się okaże, że wiele rzeczy się powtarza, że wracają ciągle te same duchy przeszłości, i te dobre, i te złe. Zmieniają się tylko twarze. A tęsknota jest ta sama. Za tą Polską, co była piękna natenczas . Za tą, za którą oddać warto resztę dni skołatanych niedolą, by zobaczyć Ją właśnie taką, choćby przez najkrótszą chwilę w życiu naszym.