Leszek Żebrowski
SPÓR O KL WARSCHAU
Nie było w Warszawie komór gazowych - twierdzi Władysław Bartoszewski.
Komory były mówią dokumenty!
Po raz pierwszy obchodziliśmy 60. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego w sposób
naprawdę odpowiedni z docenieniem heroizmu Powstańców i gehenny ludności cywilnej.
Wreszcie też, po upływie tylu dziesiątków lat, mieszkańcy stolicy doczekali się Muzeum Powstania
Warszawskiego. Władze samorządowe stolicy kilku poprzednich kadencji też robiły wszystko, aby
odwlekać w nieskończoność budowę Muzeum. Miały na głowie ważniejsze budowy i związane z
tym wydatki z kasy miasta. Nie bez powodu mówi się o układzie warszawskim , wytworzonym
przez określone kręgi polityczne, wynikłe z symbiozy działaczy Sojuszu Lewicy Demokratycznej i
Unii Wolności, którzy dziś znalezli się głównie w Platformie Obywatelskiej. Główny architekt tego
układu odfrunął wprawdzie do Unii Europejskiej, ale musimy pamiętać, co po sobie zostawił (lub
czego nie zostawił). Muzeum Powstania po prawie piętnastu latach targów i sporów wreszcie jest.
Nie ma jednak innego pomnika i innego muzeum, które koniecznie w mieście powstać muszą, i to
jak najprędzej. Są jednak przeszkody formalne, które to jak na razie skutecznie uniemożliwiają.
W cieniu rocznicy Powstania i wielkiej skali związanych z nią obchodów umknęła nam jednak
inna, też ważna rocznica likwidacji przez Niemców Konzentrationslager Warschau. Przeszła
praktycznie niezauważona i zapomniana prawie przez wszystkich. 60 lat temu, w ostatnich dniach
lipca 1944 roku, Niemcy w obliczu szybko zbliżającego się do Warszawy frontu wschodniego oraz
spodziewanego wybuchu Powstania (to nie było dla nich żadną tajemnicą), postanowili ewakuować
ostatnich więzniów, których było jeszcze ponad 10 tysięcy.
Świadomość istnienia KL Warschau (KLW) wśród Warszawiaków jest minimalna, a szczególnie
płytka w młodszych pokoleniach. Ba, nawet historycy mają o nim niewielkie pojęcie, przez
dziesiątki lat trudno było znalezć w ich publikacjach choćby wzmiankę na ten temat. Nawet w
najnowszej, okolicznościowej publikacji z zakresu strat ludności Warszawy podczas wojny, której
autorem jest sumienny badacz i znany varsavianista Marek Getter (M. Getter, Straty ludzkie i
materialne w Powstaniu Warszawskim , Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej nr 8-9 2004 r.),
nie ma mowy o tym obozie. Autor szacuje straty stolicy, poniesione podczas całego okresu 1939-
1945 na prawie 729 tys. osób, ale pozycji: KL Warschau w ogóle tam nie ma! Co więcej, w
ostatnich latach pojawiły się nawet publikacje, w których uporczywie kwestionowano samo
istnienie takiego obozu w Warszawie....
Na temat liczby ofiar KLW trwa od lat żenujący, publiczny spór górne szacunki wahają się od 200
tysięcy ludzi (taką liczbę przyjęto w śledztwie, prowadzonym w Głównej Komisji Ścigania Zbrodni
przeciwko Narodowi Polskiemu przez sędzię Marię Trzcińską) do zaledwie 10 tysięcy.
Tak naprawdę nie wiadomo jednak, czy - według nowych wyliczeń (?), szacunków (?) - jest to
pełna skala ofiar, czy też są to wyłącznie ofiary ewakuacji obozu. Celem tej ewakuacji, jak to
wynika z zarządzenia Wilhelma Koppego (który był dowódcą niemieckiej policji i służby
bezpieczeństwa w Generalnym Gubernatorstwie) z 20 lipca 144 roku - była eksterminacja
więzniów: w żadnym wypadku nie można dopuścić do tego, aby więzniowie nie-Żydzi byli
uwolnieni lub żywi wpadli w ręce wrogów, ruchu oporu lub Armii Czerwonej. I tak się stało z 10-
11 tysięcy ewakuowanych więzniów okrutny marsz śmieci przeżyło zaledwie kilkuset. Być może
więc, liczby te nawet w minimalnym wariancie należy dodać, a to jest już 20 tysięcy ofiar. Pion
śledczy Instytutu Pamięci Narodowej w komunikacie z 8 maja 2003 roku przyjął pośrednią liczbę:
Dane zawarte w materiale dowodowym dotychczasowego śledztwa pozwalają na oszacowanie
liczby ofiar zamordowanych w KL Warschau w kategoriach nie mniej niż kilkadziesiąt tysięcy.
Bartoszewski kwestionuje obóz
Spór nie jest jednak zawężony wyłącznie do liczb następna, nie mniej istotna kontrowersja
dotyczy istnienia (lub nie) komór gazowych w Warszawie. Sędzia Maria Trzcińska w swym
sprawozdaniu przyjęła, na podstawie różnych materiałów (przede wszystkim zeznań świadków, ale
nie tylko), że tak. Pion śledczy IPN we wznowionym śledztwie uważa jednak, że komór nie było.
Ma zresztą bardzo mocne poparcie przewodniczącego Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa,
prof. Władysława Bartoszewskiego. W wypowiedzi dla Rzeczpospolitej z 23 marca br. W.
Bartoszewski autorytatywnie stwierdził: Nie było w Warszawie komór gazowych. Nie mieliśmy
żadnych informacji o uśmiercaniu ludzi gazem . Również on kwestionuje, aby ofiar było 200
tysięcy. Niemożliwe, by umknęło mi istnienie wielkiego obozu koncentracyjnego, w którym miano
zamordować 200 tys. więzniów. To wykluczone. Przecież tyle osób nie mogło zniknąć bez
zauważenia.
Co więc z tym obozem? Przez lata, jak wspomniałem, nawet w rzetelnych opracowaniach na temat
martyrologii mieszkańców Warszawy nie pojawiała się choćby nazwa tego obozu. Tak było m.in. z
fundamentalną, jak na ówczesne warunki, książką tegoż W. Bartoszewskiego Warszawski
pierścień śmierci 1939-1944 (Warszawa 1967), który marginalnie zaznaczył istnienie obozu
koncentracyjnego na ul. Gęsiej , ale nie KL Warschau. Ponadto uznał, że był to obóz
koncentracyjny dla Żydów , którzy przecież latem 1943 roku byli już albo wymordowani na
miejscu, albo wywiezieni do innych obozów.
Autorytatywnym wypowiedziom Bartoszewskiego przeczą jednak zachowane dokumenty z epoki,
wytworzone przez różne polskie organizacje konspiracyjne. Np. Raport Wydziału Bezpieczeństwa
Delegatury Rządu na Kraj z 22 listopada 1943 roku nie pozostawia wątpliwości co do istnienia
komór: Jeden z oficerów G[estap]o oświadczył, że w Warszawie ma ulec zagładzie około 200.000
Polaków. Zdaniem jego w Warszawie ginie co dzień około 300 Polaków, którzy oprócz publicznych
egzekucji traceni są w komorze gazowej, w więzieniu na Dzielnej oraz pod Raszynem. Jak więc
jest możliwe, że polskie podziemie niepodległościowe już wtedy wiedziało o sprawie, a prof.
Bartoszewski dziś twierdzi: Nie mieliśmy żadnych informacji o uśmiercaniu ludzi gazem. Kto nie
miał tych informacji (bo Delegatura Rządu, jak widać miała) i gdzie leży prawda?
Jednoznaczne raporty NSZ
Znacznie więcej informacji o KL Warschau, komorach gazowych i liczbie więzniów obozu, niż w
raportach Delegatury Rządu znajduje się w sprawozdaniach Centralnej Służby Wywiadowczej
Dowództwa Narodowych Sił Zbrojnych z jesieni 1943 roku. Są to raporty szczegółowe oraz raporty
ogólne, zawierające syntetyczne informacje o ludobójstwie i represjach niemieckich w Warszawie i
na innych terenach.
W Raporcie ogólnym do dnia 20.X.43 r. (z 6 listopada 1943 roku) są w miarę dokładne dane o
skali rozbudowywanego obozu:
W ostatnim czasie terror okupanta ogromnie się wzmógł, szczególnie w Warszawie. Na wielką
skalę przeprowadza się indywidualne aresztowania, masowe łapanki, egzekucje publiczne. Akcja ta
rozpoczęła się w dniu 13.X. ale już w miesiącu poprzednim ilość aresztowań b[ardzo] się zwiększyła
w stosunku do miesięcy ubiegłych. Pacyfikacje poprzedziły pewne przygotowania. Już od dnia
14.VIII. w b[yłej] dzielnicy żyd[owskiej] na odcinku od rogu ul. Zamenhofa do Nr. 30 ul. Gęsiej
budowano baraki drewniane, przeznaczone na obóz koncentracyjny. Wybudowano 19 dużych
baraków, budowa dalszych jest w toku. Wzdłuż ul. Gęsiej układany jest tor tramwajowy. Dotychczas
przebywa w obozie ok. 500 Niemców, 1000 żydów, 200 Holendrów i około 200 Polaków. Obóz
obliczony jest na 25.000 osób. Na terenie b. więzienia wojskowego poza budynkiem Nr. 22 od ul.
Gęsiej ustawiono szubienicę, na której wiesza się Polaków. Tamże pod ziemią wybudowana została
komora gazowa, nazwana przez więzniów Piecem Śmierci . W nocy z 6 na 7.IX. powieszono
kolejno na szubienicy ponad 100 osób.
Budowa obozu trwała zatem od lata 1943 roku i był on przewidziany (początkowo) na 25 tysięcy
więzniów. Egzekucje odbywały się na terenie dawnego getta, stąd informacje na ich temat były
skąpe, ale konkretne. Czyż informacja o wybudowanej już komorze gazowej nie jest wstrząsająca?
A to przecież nie wszystko. W Raporcie szczegółowym z 19 listopada 1943 roku są dalsze dane na
jej temat:
W nocy z dnia 17 na 18 pazdziernik[a] 43 r. w b[yłej] dzielnicy żydowskiej przy ul. Gęsiej Nr. 26 w
b[yłym] gmachu polskiego więzienia wojskowego w komorze gzowej zagazowano po raz pierwszy
150 Polaków, zatrzymanych z ostatnich łapanek na ulicach Warszawy. Informacja ta zgodna jest z
prawdą i nie podlega żadnym zastrzeżeniom. W grupie zgładzonych Polaków było około 20 żydów
belgijskich z obozu koncentracyjnego w ghecie.
W tym samym czasie tj. w nocy z dnia 17 na 18 pazdziernika w b[yłej] dzielnicy żydowskiej przy
ul. Pawiej 42, 40, 38, 36 i jednej strony Pawiaka i przy ul. Dzielnej 47, 45, 43, 41, 39 i 37 odbyła
się masowa egzekucja Polaków w liczbie około 600 osób. Wyprowadzono z Pawiaka grupami
mężczyzn i kobiet[y] nago i rozstrzeliwano na gruzach a następnie trupy obsypywano grubą
warstwą jakiegoś proszku i palono. Wśród rozstrzelanych był spory procent młodych kobiet w wieku
do lat 25. Egzekucje te trwały do godziny 4 rano i powtórzone zostały dnia 18 bm. o godz. 18. [...]
Komora gazowa po pierwszym wypróbowaniu ma być czynną dla dalszych mordów Polaków. Przy
ul. Gęsiej 26, gdzie się mieści komora gazowa, stoi 4-osobowy posterunek SS i nikt obok tego domu
i do budynku nawet z wojskowych niemieckich nie jest wpuszczany, za wyjątkiem gestapowców.
W kolejnym Raporcie ogólnym za pazdziernik i listopad 1943 roku (raport z 6 grudnia) jest
dodatkowe potwierdzenie, że komora gazowa już działa w KL Warschau:
Dnia 15.X. [data wątpliwa prawdopodobnie powinno być: 15.XI.] jeden z policjantów
granatowych udał się do ghetta, szukając tam swego syna, który zaginął. Natknął się tam na dużą
ilość zwłok kobiecych (około 250), które wyglądały na zagazowane. Przejęty widokiem tego, co
zobaczył, zebrał informacje, iż zwłoki te zostały tu tego dnia przyniesione [powinno być:
przywiezione - LŻ] przez Niemców i wyrzucone na ulicę.
Ten sam Raport NSZ potwierdza ustalenia, zawarte we wspomnianym wyżej Raporcie DR z 22
listopada, choć różnią się one szczegółami. Raport NSZ ponadto jest znacznie obszerniejszy:
Wg informacji pewnego gestapowca (nazwisko znane) w W-wie ma ulec zagładzie 300.000
Polaków. Stan faktyczny potwierdza tę informację. Ilość zamordowanych Polaków, których
nazwiska są ogłaszane oficjalnie, jest małą tylko częścią. Komory gazowe są uruchomione na
Pawiaku, na Dzielnej w ghetcie odbywają się stałe egzekucje. Ilość 600 ofiar [dziennie - LŻ] nie
jest liczbą przesadzoną. Dla umożliwienia [tak masowych - LŻ] egzekucji przeprowadzono
specjalną mobilizację volksdeutschów do policji. Zwiększono również liczbę policji przez
odkomenderowanie policji z innych miast. Według oświadczeń policjantów wytrzymują oni najwyżej
do 15 egzekucji, a potem są zmieniani, gdyż nerwowo się załamują.
Nie jest prawdą, jakoby sprowadzono do egzekucji zwyrodniałych katów, są to zwykli policjanci
niem[ieccy], którzy działają wg rozkazów z góry, opartych na naukowych statystykach badawczych
instytutów niem[ieckich], które na wypadek przewidywanej klęski niem[ieckiej] pragną tak
wyniszczyć żywioł polski, aby nie był zdolny do samodzielnego życia państwowego.
Dalej zaś można przeczytać, że KL jest bardzo intensywnie rozbudowywany, a siłą roboczą przy
budowie nowych baraków są greccy i holenderscy Żydzi:
W Ghetcie warszawskim [jest - LŻ] obecnie 4000 żydów greckich i holenderskich zatrudnionych
przy budowie 10 nowych baraków. 200 żydów pracuje w F.K. na ul. Dworskiej, 40 pracuje w
Elektrowni przy robotach placowych. Traktowani są b. zle.
Obóz był stale i pośpiesznie rozbudowywany. Mówi o tym raport szczegółowy z 23 grudnia 1943
roku: Masowe egzekucje w ghecie trwają nadal. Dnia 4.XII.43 r. rozstrzelano 400 ludzi. Skazańcy
mieli pozalepiane papierem oczy, skrępowane ręce i twarze odrutowane, aby nie mogli krzyczeć.
Dnia 13.XII.43 r. z Pawiaka wyprowadzono 800 więzniów, których los nie jest znany. [...]
W b[yłej] dzielnicy żydowskiej na odcinku od rogu ul. Zamenhofa do rogu ul. Gęsiej i Okopowej
jest na ukończeniu budowa baraków na obóz koncentracyjny obliczony na 65.000 ludzi. Obok
każdego baraku jest wieżyczka na karabin maszynowy.
Blokowanie prawdy
Powyższe informacje przytoczyłem po to, aby uzmysłowić Czytelnikom, co się dzieje z naszą
historią. Ile wysiłku poświęcają różni ludzie, aby nasza historia nie była tym, czym w istocie była.
Tendencja pomniejszania polskich strat poniesionych w wyniku II wojny światowej i obu okupacji
niemieckiej i sowieckiej jest doskonale widoczna i nie należy się łudzić, że jest to zjawisko
przejściowe. Raczej odwrotnie w miarę ubywania świadków historii ten proceder będzie się
jeszcze pogłębiać. Przecież prasa zachodnia, pisząc o 60. rocznicy Powstania Warszawskiego,
znowu, jak praktycznie co roku, pisała o powstaniu w getcie . Były nawet karkołomne próby
uczynienia z Powstania Warszawskiego... drugiego powstania w getcie (bo pierwsze było w
kwietniu 1943 roku). Kto chce, niech dalej wierzy, że to tylko efekty omyłek i ignorancji ludzi,
którzy nie znają historii Europy. Coroczne sprostowania i interwencje (szczególnie Polonii, która
ma w tym zakresie nieocenione zasługi), są całkowicie bezskuteczne, bo historia powtarza się, jak
w błędnym kole.
Dziś na miejscu KLW nie ma żadnych materialnych śladów istnienia obozu. Nie ma pamiątkowych
tablic, gdzie mieszkańcy Warszawy mogliby zapalić lampki i pochylić się w chwili zadumy. Nie ma
pomnika, bo zapewne dopóki nie zakończy się kolejne śledztwo w tej sprawie (a nic nie wskazuje,
ze stanie się to szybko), sprawa nie jest zamknięta a zgromadzone materiały są utajnione. Rada
Warszawy podjęła decyzję o jego budowie, ale do wykonania tej uchwały jeszcze bardzo daleko.
Dzisiejsi Warszawiacy stąpają więc nieświadomie po popiołach wymordowanych i spalonych
innych Warszawiaków, którzy żyli w tym mieście kilkadziesiąt lat wcześniej. Ich doczesnych
szczątków przecież nie wywieziono - Niemcy rozrzucali je w różnych miejscach, aby choć
częściowo zatrzeć ślady swych zbrodni. Teraz zaś my mamy pomagać im w tym procederze?
Pierwsze śledztwo w sprawie KL Warschau zostało podjęte już w 1945 roku, ale były istotne
przeszkody teren obozu i zachowane baraki natychmiast wykorzystali Sowieci, ustanawiając tam
obóz NKWD (początkowo dla jeńców niemieckich), który wkrótce przejęło Ministerstwo
Bezpieczeństwa Publicznego na obóz pracy . Śledztwo zostało więc umorzone w 1947 roku, co w
komunikacie IPN z 8 maja 2003 roku skwitowano lakonicznie i bardzo tajemniczo: ponieważ
wstęp na tereny przeznaczone wcześniej pod KL Warschau został uniemożliwiony. Kto to
uniemożliwił i co było na tych terenach, tego się już z komunikatu dowiedzieć nie można. Z
fragmentarycznych materiałów pierwszego śledztwa wiemy, że w lipcu 1945 roku odnotowano
istnienie krematorium z wysokim kominem , które miało być niewykończone. Dokumenty z 1946
roku potwierdzają, że na terenie KLW pozostały kopce popiołu i niedopalonych kości z ludzkich
zwłok, istniejące cele więzienia miały jedynie małe otwory w ścianach pod sufitem oraz że na
podłodze pozostały kupki chloru. W okolicznych krzakach leżał rozsypany cyklon...
Obóz pracy MBP funkcjonował tam do połowy lat 50-tych i przewinęły się przez niego tysiące
ludzi, osadzonych tam głównie za konspirację niepodległościową. Niejako przy okazji ślady
zbrodni niemieckich, popełnionych w KLW, po prostu rozdeptano, a teren został zniwelowany.
Może więc warto pamiętać, aby i ten obóz (oraz wcześniejszy obóz NKWD) także jakoś uczcić,
choćby skromną tablicą?
Śledztwo w sprawie KLW zostało ponownie podjęte na prośbę niemieckiej prokuratury z
Monachium w 1974 roku i trwało (z przerwami) ponad 20 lat. Prowadziła je sędzia Maria
Trzcińska, która opisała jego przebieg, zgromadzone dokumenty, a także nieoczekiwane przeszkody
w książce: Obóz zagłady w centrum Warszawy. KL Warschau (Polskie Wydawnictwo
Encyklopedyczne, Radom 2002). Z uwagi na te przeszkody, autorka nazwała to śledztwo
niechcianym dzieckiem IPN . Dlaczego? Warto tę książkę przeczytać, aby uzyskać odpowiedz...
Sejm Rzeczypospolitej Polskiej w dniu 27 lipca 2001 roku podjął uchwałę w sprawie
upamiętnienia ofiar Konzentrationslager Warschau , wzywając w niej o: wzniesienie pomnika dla
uczczenia tysięcy Polaków mieszkańców Warszawy, zamordowanych w KL Warschau w ramach
planu zagłady Stolicy Polski, a także zamordowanych razem z nimi obywateli innych narodowości:
Żydów, Greków, Cyganów, Białorusinów oraz oficerów włoskich; inkorporowanie do
wybudowanego pomnika ku czci ofiar KL Warschau kamienia węgielnego, który został poświęcony
przez Ojca Świętego Jana Pawła II.
W ślad za tym w dniu 15 stycznia 2002 r. Prokurator Okręgowy w Warszawie wszczął ponowne
śledztwo w tej sprawie i przekazał je Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi
Polskiemu w Warszawie, czyli pionowi śledczemu IPN. Czekamy na jego rezultaty, ale publiczna
atmosfera, wytworzona wokół KLW, nie wróży nic dobrego. A powinna być szybka, sprawa praca i
ustalenie stanu faktycznego, aby ten (niechciany?) pomnik wreszcie stanął. Jest to chyba jedyny z
niemieckich obozów koncentracyjnych, który w ogóle nie został upamiętniony!
PS
Dokumenty wywiadu NSZ, cytowane powyżej, pochodzą z Archiwum Instytutu Pamięci
Narodowej (sygn. IPN 380/12, t. 1, k. 1-64). Są to Raporty i informacje wywiadu i kontrwywiadu
NSZ , podpisywane przez kogoś, kto posługiwał się pseudonimem II O L A . Był to zapewne
nieznany nam oficer Centralnej Służby Wywiadowczej (CSW) Dowództwa NSZ, ale należy
pamiętać, że było to opracowanie zbiorcze, bazujące na fragmentarycznych meldunkach i
informacjach, zbieranych codziennie i dostarczanych do CSW przez bezimiennych dziś
wywiadowców i wywiadowczynie, łączników i łączniczki, których cierpliwa, niebezpieczna praca
w ówczesnych strasznych warunkach ratuje nas dziś przed całkowitą zagładą naszej pamięci.
Chwała im za to.
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Leszek ŻebrowskiLeszek Żebrowski Nie tylko BielscyLeszek Żebrowski Zbrodnia w Koniuchach 29 stycznia 1944 rLeszek Żebrowski Tajemnice wojskowej bezpiekiLeszek Żebrowski Od afirmacji do kompromitacjiLeszek Żebrowski Szwadrony śmierciLeszek Żebrowski Nikomu nie odmawiał posługiLeszek Żebrowski Czerwona orkiestra gra cały czaswięcej podobnych podstron