Bergson O bezpośrednich danych fragm


70
O WIELOŚCI STANÓW ŚWIADOMOŚCI.
CZAS JEDNORODNY I TRWANlE KONKRETNE. 71
czonego jednorodnego, jest tylko widmem przestrzeni, na­
i
peÅ‚niony przejawia siÄ™ nie przez jej zbytnie przedÅ‚użenie, ja­
pastującym świadomość refleksyjną.
ko przedÅ‚użenie, ale przez zmianÄ™ jakoÅ›ciowÄ…, stÄ…d wynika­
SzkoÅ‚a angielska stara siÄ™ w istocie sprowadzić stosun­
jącą, w całości muzycznego motywu. Możliwym więc jest
ki rozciÄ…gÅ‚oÅ›ci do mniej lub wiÄ™cej zÅ‚ożonych stosunków na­
przedstawienie nastÄ™pstwa bez podzielnoÅ›ci, a jako przenika­
.
stÄ™pstwa w trwaniu. Kiedy, z przymkniÄ™temi oczyma, wodzi­
nie się wzajemne, jako solidarność, jako organizacja ścisła
my rÄ™kÄ… wzdÅ‚uż pewnej powierzchni, to tarcie naszych pal­
elementów, z których każdy, przedstawiając całość, odróżnia
ców o
tę powierzchnię, a szczególniej różnorodna gra naszych
się od niej i wyodrębnia tylko dla myśli zdolnej abstrahować.
stawów, dostarcza nam szeregu czuć, odróżniajÄ…cych siÄ™ tyl­
Nie ulega wątpliwości, że podobne przedstawienie trwania
ko swoją jakością i przedstawiających pewną kolejność
miaÅ‚aby istota jednaka i zmienna zarazem, nie posiadajÄ…ca wy­
w czasie. SkÄ…dinÄ…d doÅ›wiadczenie wskazuje nam, że ten sze­
obrażenia przestrzeni. Ale my, zbratani z tym wyobrażeniem,
reg czuć jest powrotny, że moglibyÅ›my, używajÄ…c odmienne­
mimowoli do
opanowani nawet przez nie, wprowadzamy je
go wysiÅ‚ku (lub jak siÄ™ wyrazimy pózniej w kierunku prze­
naszego przedstawienia następstwa czystego; szeregujemy
ciwnym), dostarczyć sobie znów, w porządku powrotnym,
nasze stany świadomości w ten sposób, żebyśmy mogli je
tych samych czuć: stosunki pozycji w przestrzeni zostałyby
widzieć równocześnie, nie jeden w drugim, lecz jeden koło
okreÅ›lone, jeżeli można siÄ™ tak wyrazić, jako stosunki po­
drugiego; krótko mówiÄ…c, odbijamy czas w przestrzeni, wyra­
wrotne następstwa w trwaniu. Ale podobna definicja zawiera
dla nas
żamy trwa.
nie przez rozciągłość, a następstwo przybiera
błędne koło, a co najmniej pojęcie bardzo powierzchowne
postać Jinji ciągłej lub łańcucha, którego części, stykając się,
trwania. W istocie, pojÄ™cie trwania może być dwojakie: jed­
nie przenikajÄ… siÄ™ wcale. Zauważmy, że ten ostatni obraz wy­
no czyste, bez wszelkiej przymieszki, drugie, kryjÄ…ce w sobie
maga już nie kolejnego ale równoczesnego postrzeżenia tego,
pojÄ™cie przestrzeni. Trwanie czyste jest to postać, którÄ… na­
co jest  przed"', i tego co jest  po", i że sprzecznością byłoby
stępstwo naszych stahów .świadomość przybiera, kiedy nasze
przypuszczać następstwo, będące li tylko następstwem,
ja pozostaje sobÄ… (se laisse vivre), kiedy stanu obecnego nie
a przecież zawarte w jednej chwili. Otóż, gdy mówimy
wyłącza ze stanów uprzednich. Nie potrzebuje dlatego być
o pewnym porzÄ…dku nast«;pstwa w trwaniu, i o powrotnoÅ›ci
całkiem pochłonięte czuciem lub obrażeniem, które prze-.
tego porządku, to czy n stęps o to będzie następstwem
a tw
chodzi, przeciwnie wtenczas przestaÅ‚oby trwać. Nie potrze­
czystym, takim, jak je określiliśmy wyżej, i bez domieszki
buje również zapominać o stanach uprzednich; wystarcza,
rozciÄ…gÅ‚oÅ›ci, czy też nastÄ™pstwem, rozwijajÄ…cym siÄ™ w prze­
żeby przypominając sobie te stany, nie przystawiało ich do
członów
strzeni w taki sposób, że można objąć odrazu kilka
stanu aktualnego, jak jeden punkt do drugiego punktu, ale
oddzielonych i uszeregowanych? Odpowiedz jest niewÄ…tpliwa:
żeby je z nim organizowało na podobieństwo nut melodji,
nie może być mowy o porządku pomiędzy członami bez
które przypominamy sobie, zlane niejako wszystkie razem.
uprzedniego ich rozdzielenia, bez następnego porównania
Czyliż nie można powiedzieć, że spostrzegamy te nuty jedne
miejsc, które zajęły; spostrzegamy je wiÄ™c wielorakie, równo­
w drugich, chociaż nastÄ™pujÄ… po sobie, i że ogół ich porówna­
czesne
i odrębne; słowem, szeregujemy je, i jeżeli stosujemy
ny być może do tworu żyjÄ…cego, w którym części, choć od­
porządek do następstwa, to dlatego, że następstwo staje się
rębne, przenikają się wzajem na skutek swej solidarności?
równoczesnością i odbija się w przestrzeni. Krótko mówiąc,
Dowodem tego jest, że jeżeli przerywamy rytm, zatrzymując
jeżeli posuwanie mego palca wzdłuż powierzchni lub Jinji
się dłużej, niż zwykle, na pewnej nucie melodji, to błąd po-
z dwoj-
dostarczy mi szeregu czuć różnorodnej jakości, to jedno
72
O WIELOŚCI STANÓW ŚWIADOMOŚCI. CZAS JEDNORODNY I TRWANIE KONKRETNF.. 73
i zorganizują się wzajemnie na podobieństwo kolejnych nut
ga: albo wyobrażać sobie będę te czucia tylko w czystym
spo­
trwaniu, a w takim razie nastÄ™pować bÄ™dÄ… po sobie w ten usypiajÄ…cej nas .melodji. Krótko mówiÄ…c, czyste trwanie mo­
kilka że być następstwem zmian jakościowych, zlewających się
sób, że w pewnej danej chwili, nie będę mógł przedstawić
razem jako równoczesne, a przecież odrębne;-albo znów, będę wzajemnie, przenikających się, bez wyraznego zarysu, bez
rozróżniać porzÄ…dek w nastÄ™pstwie, a wtenczas muszÄ™ posia­ żadnej
dążnoÅ›ci do uzewnÄ™trznienia siÄ™ wzajemnego, bez żad­
nego
dać zdolność nie tylko postrzegania nastÄ™pstwa czÅ‚onów, ale pokrewieÅ„stwa z liczbÄ…: jest to różnorodność czy­
sta. Na razie nie będziemy zatrzymywali się na tym punkcie:
również szeregowania ich razem po uprzednim ich rozdzie­
niech nam wystarczy wykazanie, iż z chwilÄ…,'kiedy przypisu­
leniu: sÅ‚owem mam już pojÄ™cie przestrzeni. PojÄ™cie powrot­
jemy
nego szeregu w trwaniu lub nawet poprostu pewnego porzÄ…d­ trwaniu jakÄ…kolwiek jednorodność, wprowadzamy do
ku następstwa w czasie samo już wymaga przedstawienia niej niepostrzeżenie przestrzeń.
.
przestrzeni, a wiÄ™c nie może sÅ‚użyć do jej okreÅ›lenia. Wprawdzie liczymy nastÄ™pujÄ…ce po sobie chwile trwa­
Żeby przedstawić to rozumowanie w ściślejszej formie, nia, i czas, z powodu stosunku swego do liczby, wydaje
wyobrazmy sobie liniÄ™ prostÄ…, nieograniczonÄ…, a na tej linji nam
siÄ™ zrazu jako wielkość wymierna, w zupeÅ‚noÅ›ci analo­
giczna z przestrzeniÄ…. Lecz należy tu zaznaczyć wybitnÄ… róż­
punkt materjalny A, który się posuwa. Gdyby ten punkt
przyszedł do świadomości, czułby, że się zmienia, ponieważ nicę. Mówię, naprzykład, że minuta upływa, a rozumiem
sześć­
siÄ™ porusza; nastÄ™p­ przez to, że wahadÅ‚o, wskazujÄ…ce sekundÄ™, wykonaÅ‚o
spostrzegałby pewne następstwo; czy
stwo to jednak przybieraÅ‚oby dla niego postać linji? tak, nie­ dziesiÄ…t poruszeÅ„. Jeżeli przedstawiÄ™ sobie te poruszenia od­
razu, za pomocÄ… jednej jedynej apercepcji umysÅ‚u, to wyklu­
wÄ…tpliwie, ale pod warunkiem, że bÄ™dzie mógÅ‚ siÄ™ unieść nie­
jako po czam, na mocy hipotezy, pojęcie następstwa: myślę nie
nad Å‚injÄ™, którÄ… przebiega, i zobaczyć na niej równo­
cześnie kilka uszeregowanych punktów: ale przez to samo o sześćdziesięciu poruszeniach następującyh po sobie, ale
utworzy sobie pojęcie przestrzeni, i w tej to przestrzeni, a nie
o sześćdziesiÄ™ciu punktach pewnej staÅ‚ej linji, z których każ­
w czystym trwaniu spostrzeże rozwijające się zmiany, którym
dy
· jest symbolem niejako jednego poruszenia wahadÅ‚a. -
podlega. Tutaj dotykalnie przekonać się możemy o błędzie Jeżeli, skądinąd, chcę przedstawić sobie sześćdziesiąt tych
tych, którzy uważajÄ… zys e trwanie za analogiczne z prze­ poruszeÅ„ kolejno, ale bez żadne zmiany w sposobie ich two­
c t j
strzeniÄ…, ale prostszej natury. LubujÄ… siÄ™ w szeregowaniu sta­
rzenia siÄ™ w przestrzeni, to muszÄ™ myÅ›leć o każdym porusze­
nów psychologicznych, w tworzeniu z nich Å‚aÅ„cucha lub linji, niu z osobna, wyÅ‚Ä…czajÄ…c wspomnienie uprzedniego, bo prze­
a na myÅ›l im nie przychodzi, że wprowadzajÄ… do tego dzia­
strzel'! nie zachowała żadnego po nim śladu: ale tym samym
łania pojęcie przestrzeni w jej całkowitości, bo przestrzeń jest
skazuję się na ciągłe pozostawanie w terazniejszości: zrzekam
środowiskiem o trzech wymiarach. Lecz któż nie zauważy, że
siÄ™ myÅ›li o nastÄ™pstwie czy trwaniu. Jeżeli, wreszcie, zacho­
dla spostrzeżenia linji, w formie linji, trzeba się umieścić po ,
wam wspomnienie uprzedniego poruszenia i dołączę je do
za linją, zdać sobie sprawę z pustki, która ją otacza, a zatym
obrazu obecnego poruszenia, to jedno z dwojga: albo przy­
myÅ›leć przestrzeÅ„ trzechwymiarowÄ…? Jeżeli nasz punkt Å›wia­
stawiÄ™ jeden obraz do drugiego i wracam wtedy do pierwszej
domy A nie ma jeszcze pojęcia przestrzeni, - a właśnie z tej
naszej hipotezy; albo będę je spostrzegał jedno w drugim,
hipotezy wychodzimy,-· nastÄ™pstwo stanów, przez które prze­
przenikajÄ…ce siÄ™ wzajem i organizujÄ…ce siÄ™ z sobÄ… na podo­
chodzi, nie może przyjąć dla niego postaci linji; czucia, któ­
bieństwo nut melodji, tworząc tym samym to, co nazwiemy
re odczuwa, dodawać się będą dynamicznie jedne do drugich,
wielością niepodzielną, lub jakościową, bez żadnego podo-
75
CZY TRWANIE JEST WY TERNE?
74
O WIELOŚCI STANÓW ŚWIADOMOŚCI.
DoÅ›wiadczamy jednak niesÅ‚ychanej trudnoÅ›ci w przed­
bieństwa z liczbą: otrzymam wtedy obraz czystego trwania
stawieniu sobie pierwotnej czystoÅ›ci trwania; zależy to nie­
i równoczeÅ›nie uwolniÄ™ siÄ™ od pojÄ™cia Å›rodowiska jednorod­
ze­
wątpliwie od tego, że nie trwamy tylko sami: rzeczy
nego lub wymiernej ilości. Wniknąwszy w głąb świadomości
zda
wnętrzne, się, trwają podobnie jak my; a czas, wzięty
zobaczymy, że postępuje ona zawsze w ten sposób, gdy nie
Å›ro­
z tego punktu widzenia, przedstawia siÄ™ jako jednorodne
dąży do przedstawienia trwania symbolicznie. Kiedy regu­
dowisko. Nie tylko momenty tego trwania zdajÄ… siÄ™ być ze­
larne poruszenie wahadła pobudza nas do snu, czyliż ostatni
wnÄ™trzne wzglÄ™dem siebie, jak to ma miejsce z ciaÅ‚ami w prze­
tylko dzwięk słyszany, czyliż ostatni tylko ruch zauważony
strzeni, ale ruch, postrzeżony przez nasze zmysły, jest niejako
wywoÅ‚uje w nas ten skutek? bez wÄ…tpienia nie, bo nie mogli­
dotykalnym znakiem jednorodnego i wymiernego trwania.
byśmy zrozumieć, dlaczego pierwszy nie działałby w ten
i
Co większa, czas wchodzi do formuł mechaniki, do obliczeń
sam sposób. A może dziaÅ‚a tu wspomnienie wszystkich in­
astronoma a nawet i fizyka, pod postacią ilości. Mierzy się
nych, które go poprzedzały, przystawione do ostatniego
prędkość ruchu, to znaczy, że i czas również jest wielkością.
dzwiÄ™ku, do ostatniego ruchużÿ Ależ to samo wspomnienie,
Nawet analiza, dopiero co przez nas dokonana, wymaga uzu­
przystawione do jednorazowego dzwiÄ™ku lub do jednorazo­
cóż
pełnienia, bo jeżeli trwanie właściwe nie jest wymierne,
wego ruchu, pozostanie bezskuteczne. Musimy wiÄ™c przy­
.
więc mierzą poruszenia wahadła? W ostateczności, przyjmie
puÅ›cić, że dzwiÄ™ki ukÅ‚adaÅ‚y siÄ™ z sobÄ… i dziaÅ‚aÅ‚y nie z powo­
się, ie trwanie wewnętrzne, postrzeżone przez świadomość,
du swej ilości, jako ilości, ale z powodu jakości, jaką ich ilość
zlewa siÄ™ w jedno ze wzajemnym przenikaniem siÄ™ zjawisk
przedstawi-ała, to jest przez rytmiczną organizację całości
.
świadomości, ze stopniowym wzbogacaniem się naszego ja;
Czyż moglibyśmy wytłumaczyć sobie inaczej skutek, jaki
ale czas, który astronom wprowadza do swych formuł, czas,
wypÅ‚ywa z ciÄ…gÅ‚ej sÅ‚abej podniety? Gdyby czucie pozosta­
który nasze zegary dzielÄ… na czÄ…steczki równe, ten czas, po­
wało jednakie z sobą, to przedstawiałoby się nieograniczenie
wiemy, to rzecz inna; to jest wielkość wymierna, a zatym
słabym, nieograniczenie znośnym. Ale prawdą jest, że każdy
jednorodna. - Nic z tego jednak, a uważny rozbiór rozproszy
przyrost podniety organizuje siÄ™ z poprzedniemi podnietami,
to ostatnie złudzenie.
a całość robi wrażenie motywu .muzycznego, będącego ciągle
Kiedy Å›ledzÄ™ oczyma, na cyferblacie zegara, ruch wska­
na ukończeniu, a ustawicznie zmleniającego całokształt przez
zówki, odpowiadającej poruszeniom wahadła, nie mierzę
dodawanie coraz to nowej nuty. Jeżeli twierdzimy, że jest to
trwania, jak to zdają się mniemać, ograniczam się tylko do
zawsze to samo czucie, to dlatego, że zwracamy uwagę nie
liczenia równoczesnoÅ›ci, co jest bardzo różne. ZewnÄ…trz mo­
na samo czucie, lecz na przyczynÄ™ objektywnÄ…, znajdujÄ…cÄ…
jego ja, w przestrzeni, bÄ™dzie zawsze tylko jedna jedyna po­
siÄ™ w przestrzeni. Czucie wiÄ™c, z kolei, umieszczamy w prze­
zycja wskazówki i wahadÅ‚a, bo z przeszÅ‚ych pozycji nie po­
strzeni, i zamiast rozwijajÄ…cego siÄ™ organizmu, zamiast zmian
zostaÅ‚o nic. WewnÄ…trz zaÅ› mojego ja odbywa siÄ™ proces orga­
wzajem przenikajÄ…cych siÄ™, spostrzegamy to samo czucie,
nizacji i przenikania się wzajemnego zjawisk świadomości,
rozciÄ…gajÄ…ce siÄ™ wzdÅ‚uż niejako, i przylegajÄ…ce nieogranicze­
tworzÄ…cy prawdziwe trwanie. Dlatego, że trwam w ten spo­
nie do siebie samego. Prawdziwe trwanie, to które Å›wiado­
sób, mogÄ™ przedstawić sobie to, co nazywam przeszÅ‚emi po­
mość postrzega, musi więc być zaliczone do wielkości, tak
ruszenfami wahadła, jednocześnie z postrzeżeniem poruszenia
zwanych, intensywnych, o ile wszelako intensywności mogą
aktualnego. Otóż zniweczmy na chwilÄ™ to moje ja, które my­
być nazwane wielkościami; właściwie, intensywność nie jest
śli te poruszenia, tak zwane, kolejne; zostanie zawsze tylko
ilością, a z chwilą, gdy staramy się ją mierzyć, podstawiamy
jej nieświadomie przestrzeń.
77
OZY RUCH JEST WYMIERNY.
76
O WIELOŚCI STANÓW ŚWIADOMOŚCI.
wemu, chociaż odbywajÄ…cemu siÄ™ na miejscu, nieogranicze­
jedno jedyne poruszenie wahadła, jedna jedyna tylko pozycja
nie dodawać się do siebie samego.-Jeżeli teraz sprobujemy
wahadÅ‚a, a tym samym nie bÄ™dzie żadnego trwania. Zniwecz­
odróżnić w tym niezmiernie skomplikowanym działaniu to, co
my z drugiej strony wahadło i jego poruszenia: pozostanie
jest rzeczywiste od tego, co jest wyobrażone, otrzymamy, co
tylko różnorodne trwanie naszego ja, bez momentów ze­
następuje: Istnieje przestrzeń rzeczywista bez trwania, gdzie
wnętrznych względem siebie, bez związku z liczbą. W naszym
· stana­
zjawiska ukazują się i znikają równocześnie z naszemi
ja, tedy, istnieje następstwo bez zewnętrzności obopólnej,
mi Å›wiadomoÅ›ci; istnieje trwanie rzeczywiste, którego różno­
zewnÄ…trz zaÅ› naszego ja-zewnÄ™trzność obopólna bez nastÄ™p­
rodne momenty przenikają się, ale którego każdy moment
stwa: zewnętrzność obopólna, ponieważ poruszenie wahadła
może być zbliżony z pewnym momentem Å›wiata zewnÄ™trzne­
terazniejsze jest zasadniczo różne od poruszenia poprzednie­
go jemu równoczesnym, a oddzielony od innych momentów
go, już
nieistniejÄ…cego; ale brak nastÄ™pstwa, ponieważ na­
na skutek tego zbliżenia. Z porównania tych dwuch rzeczy·
stÄ™pstwo istnieje tylko dla widza Å›wiadomego, przypominajÄ…­
wistości powstaje przedstawienie symboliczne trwania, wzięte
cego sobie przeszłość i przystawiającego obydwa poruszenia
z przestrzeni. Trwanie przybiera ułudną postać jednorodnego
wahadła, albo ich symbole w pomocniczej przestrzeni.-Otóż
Å›rodowiska, a Å‚Ä…cznikiem miÄ™dzy temi dwoma czÅ‚onami, prze­
w tym
nastÄ™pstwie bżÿz .zewnÄ™trznoÅ›ci i w tej zewnÄ™trznoÅ›ci
strzeniÄ… i trwaniem, jest równoczesność, którÄ… możnaby okre­
bez następstwa dokonywa się pewnego rodzaju zamiana, dość
ślić jako przecięcie (intersection) czasu z przestrzenią.
podobna do tego, co fizycy nazywajÄ… zjawiskiem endosmozy.
PoddajÄ…c podobnemu rozbiorowi pojÄ™cie ruchu, żywego sym­
Ponieważ następujące po sobie, a jednak przenikające się
bolu trwania, pozornie jednorodnego, zmuszeni będziemy
wzajem, zmiany naszego życia Å›wiadomego odpowiadajÄ… każ­
dokonać rozdziału tego samego rodzaju. Mówi się zwykle, 1
da
jednemu poruszeniu wahadÅ‚a, z niÄ… równoczesnemu, po­
że ruch ma miejsce w przestrzeni, a kiedy oświadcza się,
nieważ
skądinąd te poruszenia odróżniają się wyraznie, gdyż
że ruch jest jednorodny i podzielny, to ma się na myśli tę
jedno nie istnieje, gdy drugie powstaje, więc przywykliśmy
przestrzeÅ„, jakgdyby przestrzeÅ„ można byÅ‚o mieszać z ru­
ustanawiać podobną różnicę między następującemi po sobie
chem. Otóż, zastanowiwszy siÄ™ gÅ‚Ä™biej, zobaczy siÄ™, że nastÄ™­
momentami naszego życia świadomego: poruszenia wahadła
pujące po sobie pozycje poruszającego się ciała zajmują
rozkładają je niejako na części względem siebie zewnętrzne:
w istocie miejsce w przestrzeni, ale że dziaÅ‚alność, za pomo­
stąd błędne pojęcie trwania wewnętrznego jednorodnego,
cą której przechodzi ono z miejsca na miejsce, działalność,
analogicznego z przestrzeniÄ…, którego momenty jednakże na­
zajmujÄ…ca trwanie, a która jest rzeczywistoÅ›ciÄ… tylko dla wi­
stÄ™powaÅ‚yby po sobie, nie przenikajÄ…c siÄ™ wcale. Lecz, skÄ…d­
dza świadomego, wymyka się przestrzeni. Nie mamy tu do
inąd, poruszenia wahadłowe, odróżniające się tylko tym, że
czynienia z rzectą ale z postępem; ruch, o ile jest przejściem
jedno znika, gdy drugie siÄ™ pojawia, korzystajÄ… niejako
od pewnego punktu do drugiego, jest syntezÄ… umysÅ‚u, rozwo·
świadome.
z wpływu, który wywarły na nasze życie
jem psychicznym, a wskutek tego nierozciÄ…gÅ‚ym. W prze·
wspomnieniu, które Å›wiadomość utworzyÅ‚a z ich caÅ‚oÅ›ci, za­
strzeni istnieją tylko części przestrzeni, a w jakimkolwiek
chowują się one, następnie szeregują się 1): krótko mówiąc,
punkcie przestrzeni zwrócimy uwagÄ™ na poruszajÄ…ce siÄ™ cia­
tworzymy dla nich czwarty wymiar w przestrzeni, nazwany
Å‚o, otrzymamy zawsze tylko jednÄ… pozycjÄ™. Jeżeli Å›wiado­
czasem jednorodnym, a który pozwala poruszeniu wahadło-
mość postrzega co innego, niż pozycje, to dlatego, że sobie
1) Autor nazywa to wÅ‚aÅ›nie ekstensywnoÅ›ciÄ…: zblitenie nierozciÄ…gÅ‚e­ przypomina kolejne pozycje i robi z nich syntezÄ™. Ale w jaki
go z rozciągłym (Ob. Matiere i Memoire rozd. IV. (przyp. tłum.).
79
ZAUDZENIE ELEATÓW.
78
o WIELOÅšCI STANÓW ÅšWU.DOżÿroÅ›cr.
kiej; bo interwal między dwoma punktami jest podzielny do
sposób dokonywa ona syntezy tego rodzaju? Nie może tego
nieskoÅ„czonoÅ›ci, i gdyby ruch skÅ‚adaÅ‚ siÄ™ z podobnych co in­
uczynić przez uszeregowanie tych samych pozycji w Å›rqdo­
terwal części, nigdy interwal nie byłby przebyty. Ale prawdą
wisku jednorodnym, bo nowa synteza byłaby potrzebna do
jest, że każdy z kroków Achillesa jest aktem prostym, niepo­
złączenia tych pozycji, i tak dalej bez końca. Zmuszeni więc
dzielnym, i że po pewnej danej liczbie tych aktów Achilles
utoż­
jesteśmy przyjąć, iż tu ma miejsce synteza, że tak powiemy,
wyprzedzi żółwia. Złudzenie Eleatów pochodzi stąd, że
jakościowa, stopniowa organizacja naszych kolejnych czuć
samiajÄ… ten szereg aktów niepodzielnych i sui generis z prze- ·
jednych z drugiemi, jedność podobna do jedności motywu
strzenią jednorodną, stanowiącą ich podłoże. Ponieważ ta
muzycznego. Takim jest wÅ‚aÅ›nie pojÄ™cie ruchu, kiedy myÅ›li­
przestrzeń może być podzielona i na nowo złożona według
my o nim samym, kiedy wydobywamy z ruchu niejako, ru­
jakiegokolwiek prawa, czują się upoważnieni do odtworzenia
chomość. Dla przekonania się o tym, dość wspomnieć na to,
całego ruchu Achillesa, już nie krokami Achillesa, lecz kroka-
czego się doświadcza, spostrzegając nagle gwiazdę ruchomą: 
żÿi żółwia: na miejsce
_Achillesa Å›cigajÄ…cego żółwia, podsta­
w tym ruchu niezmiernej szybkości, rozdział następuje sam
wiajÄ… w rzeczywistośżÿi dwa żółwie, stosujÄ…ce siÄ™ jeden do
z siebie miÄ™dzy przebieżonÄ… przestrzeniÄ…, ·ukazujÄ…cÄ… nam siÄ™
drugiego, dwa żółwie, skazujÄ…ce siÄ™ na wykonanie tego sa­
pod postaciÄ… linji ognistej, a czuciem absolutnie niepodziel­
mego rodzaju kroków czy aktów równoczesnych w taki spo­
nym ruchu lub ruchomości. Szybki giest, dokonany przy
sób, że się nigdy dosięgnąć nie mogą. Dlaczego Achilles
zamkniętych oczach przedstawi się świadomości w formie
prześciga żółwia? Dlatego, że każdy z kroków Achillesa
czysto jakościowej, o ile się nie będzie myślało o przestrzeni
i każdy z kroków żółwia, jako ruchy są niepodzielne, a jakó
przebieżonej. Krótko mówiÄ…c, musimy odróżnić dwa elemen­
przestrzeń, są wielkościami różnemi tak, że dodawanie nie
.
'ty w ruchu: przebieżoną przestrzeń, i akt, za pomocą którego
.
omieszka wykazać, iż przebieżona przez Achillesa przestrzeń
siÄ™ jÄ… przebiega, kolejne pozycje, Å‚ syntezÄ™ tych pozycji.
jest dłuższą od sumy przebieżonej przestrzeni przez żółwia,
Pierwszy z tych elementów jest iloÅ›ciÄ… jednorodnÄ…, rzeczy­
plus odstęp, którym początkowo żółw go wyprzedzał. Lecz
wistość drugiego znajduje się tylko w naszej świadomości;
tego Zenon nie bierze wcale pod uwagÄ™, gdy odtwarza bieg
bÄ™dzie to, do wyboru, jakość lub intensywność. Ale i tu jesz­
Achillesa wedÅ‚ug tego samego prawa, co bieg żółwia, zapo­
cze mamy do czynienia ze zjawiskiem endosmozy, poÅ‚Ä…cze­
minajÄ…c, że tylko przestrzeÅ„ sama podlega dowolnemu roz­
niem czucia czysto intensywnego ruchomoÅ›ci z przedstawie­
kładaniu i składaniu, a więc miesza przestrzeń z ruchem. -
niem rozciągłym przebieżonej przestrzeni. Z jednej strony,
Nie uważamy więc za potrzebne przyjąć, nawet po bystrej
w istocie, przżÿisnjemy ruchowi tÄ™ samÄ… podzielność prze­
i gÅ‚Ä™bokiej analizie myÅ›liciela naszych czasów 1), że spotka­
strzeni, którą on przebiega, zapominając, że możemy dzielić
nie dwuch poruszajÄ…cych siÄ™ ciaÅ‚ daje odchylenie miÄ™dzy ru­
rzecz, ale nie akt;-a z drugiej, przyzwyczajamy siÄ™ do odbi­
chem rzeczywistym, a ruchem wyobrażonym, miÄ™dzy prze­
jania tego samego aktu w przestrzeni, układania go wzdłuż
strzeniÄ… samÄ… w sobie, a przestrzeniÄ… nieograniczenie podziel­
linji, którÄ… poruszajÄ…ce siÄ™ ciaÅ‚o przebiega, do unieruchomie- ·
ną, między czasem konkretnym, a czasem abstrakcyjnym.
nia go, sÅ‚owem: jakgdyby to umiejscowienie postÄ™pu w prze­
Dlaczego uciekać siÄ™ do hipotezy metafizycznej, choćby naj­
strzeni nie prowadziÅ‚o do twierdzenia, że nawet po za Å›wia·
głębszej, co do istoty przestrzeni, czasu i ruchu, gdy bezpo-
domością, przeszłość współistnieje z terazniejszością!-Z tego
pomieszania ruchu z przebieżoną przez poruszające się ciało
1) Evellin. Infini et quantite. Paryż 1881.
przestrzenią powstały, naszym zdaniem, sofizmaty szkoły Eleac-
PODWÓJNA OSTAĆ JAyNI. 89
88 O WIELOŚOI STANÓW ŚWIADOMOŚCI.
cia lub myśli podobnie do czuć, które są im współczesne. - na swój sposób stwierdzała następstwo czterech uderzeń, ale
w zupełnie inny sposób, niż dodawanie, i bez pośrednictwa
W jaki sposób nasze zwykÅ‚e pojmowanie trwania jest zależ­
ne od stopniowego wtargniÄ™cia przestrzeni w dziedzinÄ™ Å›wia­
obrazu uszeregowanych wyraznie członów. Krótko mówiąc,
liczba uderzeń była postrzeżona jako jakość, a nie jako ilość;
domości czystej najlepiej świadczy to, że aby odjąć naszemu
ja zdolność postrzeżenia czasu jednorodnego, wystarcza usu­ w ten to sposób przedstawia siÄ™ trwanie bezpoÅ›redniej Å›wia­
nąć tę warstwę powierzchowną zjawisk psychicznych, których domości i zachowuje tę postać, dopóki nie ustąpi miejsca
symbolicznemu przedstawieniu, wziętemu z przestrzeni. -
ono używa jako swej normy. Sen właśnie stawia nas w tych
Rozróżnijmy więc, na zakończenie, dwie formy wielości, dwie
warunkach: bo sen, zwalniając tętno czynności organicznych,
Pod
różne oceny trwania, dwie postacie życia świadomego.
przedewszystkim odmienia powierzchnię łączności między
już trwaniem jednorodnym, symbolem przestrzennym rzeczywi­
moim ja a zewnętrznemi rzeczami. Nie mierzymy wtedy
stego trwania, głębsza psychologja odnajdzie trwanie, którego
trwania, ale je odczuwamy; przestaje ono być iloÅ›ciÄ… a po·
momenty różnorodne przenikają się, odnajdzie pod wielością
wraca znów do stanu jakoÅ›ciowego; nie stosujemy już oce­
ny matematycznej do upÅ‚ynionego czasu, lecz zastÄ™puje jÄ… liczebnÄ… stanów Å›wiadomoÅ›ci, wielość jakoÅ›ciowÄ…; pod na·
szym ja o konturach wyraznie zarysowanych,
niewyrazny instynkt, zdolny, jak każdy instynkt do popeÅ‚­ nasze ja, gdzie
nienia grubych pomyÅ‚ek, ale również i do dziaÅ‚ania z nad· nastÄ™pstwo wymaga procesu zlania i organizacji. Lecz naj·
zwyczajnÄ… pewnoÅ›ciÄ…. Nawet na jawie codzienne doÅ›wiad­ częściej zadawalniamy siÄ™ pierwszym, to jest cieniem nasze­
go ja, odbitym w przestrzeni jednorodnej. Åšwiadomość, nie­
czenie powinnoby nas nauczyć odróżniania trwania-jakości,
pokojona ciÄ…gÅ‚ym pragnieniem rozróżniania, zastÄ™puje rze­
które Å›wiadomość odczuwa bezpoÅ›rednio, które zwierzÄ™ praw­
czywistość symbolem, lub spostrzega rzeczywistość tylko po
dopodobnie postrzega, od czasu niejako zmaterjalizowanego,
przez symbol. Ponieważ to ja, w ten sposób załamane,
czasu, który staÅ‚ siÄ™ iloÅ›ciÄ… przez rozwiniÄ™cie go w przestrze­
ni. W chwili, kiedy piszę te wyrazy, zegar w sąsiedztwie bije a przez to rozdzielone, nadaje się nieskończenie lepiej do
wymagaÅ„ życia spoÅ‚ecznego w ogóle, a do mowy w szczegół·
godzinę; ale słuch mój roztargniony chwyta dzwięk dopiero
ności, woli je i stopniowo traci z widoku ja podstawowe.
po wielokrotnych uderzeniach; nie były one zatym przezemnie
Å»eby odnaleść to ja podstawowe, takim jakimby je spo­
liczone. A tymczasem wystarczy natężyć myśl wstecz, żeby
strzegała świadomość pierwulna, putrzelme jest niezmierne
uchwycić sumę cz erech uderzeń, i dodać do tych, które
t
natężenie umysÅ‚u, które oddzieliÅ‚oby zjawiska psychologicz­
obecnie słyszę. Jeżeli teraz wniknę w siebie i zastanowię się
ne wewnętrzne i żywotne od ich obrazu najpierw załamanego
nad tym, co zaszło, spostrzegę, że pierwsze cztery dzwięki
potym ustalonego w przestrzeni jednorodnej. Innemi słowy,
uderzyły mój słuch, a nawet odbiły się w mojej świadomości,
ale że czucia wywoÅ‚ane przez każde z nich zamiast uszerego­ nasze postrzeżenia, czucia, wzruszenia, pojÄ™cia przedstawiajÄ…
się nam pod podwójną postacią: jedna jasna, dokładna, ale
wać się, zlały się z sobą w ten sposób, że nadały
nieosobowa, druga niewyrazna, nieskończenie ruchoma i nie
caÅ‚oÅ›ci postać wÅ‚asnÄ…, zrobiÅ‚y z niej jakgdyby pewnego ro­
Żeby
dzaju motyw muzyczny. oszacować liczbÄ™ poprzednich dajÄ…ca siÄ™ wyrazić, bo mowa nie mogÅ‚aby jej ująć, nie unie­
ruchomiwszy zarazem, ani przystosować do swej banalnej
uderzeÅ„, próbowaÅ‚em odtworzyć ten motyw w myÅ›li; wy­
formy, żeby jej nie uogólnić. Jeżeli dojdziemy do rozróżnie­
obraziÅ‚em sobie jedno uderzenie, potym drugie, potym trze­
nia dwuch form wielości, dwuch form trwania, jasnym się
cie i dopóki nie doszedÅ‚em do czwartego odczuwaÅ‚em, że ca­
stanie, że każde zjawisko świadomości, wzięte osobno, będzie
łość zjawiska różniła się jakościowo. Wyobraznia więc moja
90
O WJELOŚCI STANÓW ŚWlADO l
OÅšOI.
PODWÓJNA POSTAĆ JAyNI. 91
musiało przybrać odmienną postać, zależnie od tego, czy się
Nasze czucia proste, rozważane w pierwotnym swym sta­
je rozważa jako wielość wyrazną, czy jako wielość
niewyraz­
nie, przedstawiajÄ… jeszcze mniej staÅ‚oÅ›ci. Pewien smak, pe­
nÄ…, w czasie-jakoÅ›ci, w którym siÄ™ tworzy, lub w czasie ilo­
wien zapach, lubiane gdy byÅ‚em dzieckiem, obecnie wzbu­
ści, w którym się odbija.
dzają we mnie wstręt. Tymczasem nazywam je podobnie
Kiedy się przechadzam naprzykład po raz pierwszy po
i mówiÄ™ tak, jakgdyby zapach i smak zostaÅ‚y jednakie, a tyl­
mieście, w którym mam zamiar mieszkać, rzeczy otaczające
ko upodobania moje były zmienione. Ustalam więc to czucie,
wywierajÄ… na mnie majÄ…ce trwać i wra­
jednocześnie wrażenie
a kiedy zmienność jego staje się tak oczywistą, nie mogę
że
żenie ustawicznie się zmieniające. Codzień spostrzegam te
jej zaprzeczyć, wydobywam zeń tę zmienność, żeby dać jej
same domy, a ponieważ wiem, że to są te same przedmioty,
osobną nazwę i ustalić, z kolei, pod postacią smak . Lecz
oznaczam je zawsze tym samym mianem i wyobrażam sobie
rzeczywistość nie ma ani czuć jednakich, ani wielorakich
również, że ukazujÄ… mi siÄ™ zawsze jednakowo. Wszelako, je­
smaków; bo czucia i smaki przedstawiają mi się jako rzeczy,
żeli, po dość dÅ‚ugim upÅ‚ywie czasu, siÄ™gnÄ™ myÅ›lÄ… do wraże­
jeżeli je wyodrębnię i dam im nazwę, a w duszy ludzkiej są
nia,_które odczuwałem podczas pierwszych lat mego pobytu,
po­
tylko post y. Należy więc powiedzieć, że każde czucie,
zadziwi mnie szczególna zmiana, niewytÅ‚umaczona, a przede­
wtarzajÄ…c siÄ™, ulega zmianie, i jeżeli nie dostrzegam tej zmia­
wszystkim nie dajÄ…ca siÄ™ wyrazić, która siÄ™ we mnie doko­
ny z dnia na dzień, to dlatego, że spostrzegam ją po przez
naÅ‚a. Zda siÄ™, że te przedmioty, ustawicznie przezemnie spo­
przedmiot, który jÄ… powoduje, po przez sÅ‚owo, które je wyra­
strzegane i malujÄ…ce siÄ™ ciÄ…gle w umyÅ›le moim, wzięły w koÅ„­
ża. Ten wpływ mowy na czucie jest głębszy, niż w og61e
cu coś z mojego świadomego istnienia, że żyły jak ja, jak ja
myÅ›lÄ…. Mowa nietylko każe nam wierzyć w niezmienność na­
siÄ™ zestarzaÅ‚y. Nie jest to czyste zÅ‚udzenie, bo gdyby wraże­
szych czuć, ale nieraz wprowadza nas w bÅ‚Ä…d co do charak­
nie dzisiejsze było absolutnie jednakie z wczorajszym, jakaż
teru doÅ›wiadczanego czucia. I tak, kiedy jem owoc, zachwa­
byłaby różnica między postrzeżeniem a rozpoznawaniem,
lany, jako wyborny, nazwa jego wraz z towarzyszÄ…cÄ… mu po­
między uczeniem się a przypominaniem sobie? Jednakże na
chwałą, staje pomiędzy moim czuciem a moją świadomością;
różnicę tę większość nie zwraca uwagi; spostrzeżona będzie
będę wierzył, że jest smaczny, choć najmniejsze natężenie
tego
dopiero, gdy ktoÅ› nas o niej uprzedzi i gdy na skutek
uwagi dowiedzie mi, że jest przeciwnie. Krótko mówiÄ…c, sÅ‚o­
wnikniemy w glqb siebie. A to z powodu, że nasze życie ze·
wo o -zarysach wyraznych, sÅ‚owo brutalne, wchÅ‚aniajÄ…ce w sie­
nas
wnętrzne i niejako społeczne ma więcej praktycznego dla
bie, co jest staÅ‚ego, ogólnego a zatym nieosobowego w czu­
znaczenia od naszego istnienia wewnÄ™trznego i indywidual­
ciach ludzkoÅ›ci, tÅ‚umi, a co najmniej pokrywa, delikatne i ulot­
nego. Dążymy instynktownie do ustalania naszych wrażeń,
ne wrażenia naszej indywidualnej Å›wiadomoÅ›ci. Å»eby wal­
żeby móc je oddać w mowie. StÄ…d wynika, że mieszamy sa­
czyć równą bronią, powinnyby się one wyrażać dokładnemi
mo uczucie, bÄ™dÄ…ce ustawicznym stawaniem siÄ™ z jego ze­
sÅ‚owy; ale te sÅ‚owa zaledwie uksztaÅ‚towane, stanęłyby na­
wnętrznym przedmiotem stałym, a szczególniej ze słowem,
przeciw czucia, z którego powstały, i utworzone, żeby dać
które ten przedmiot wyraża. Jak upływające trwanie naszego
świadectwo niestałości czucia, narzuciłyby mu swą własną
ja ustala siÄ™ przez odbicie w jednorodnej przestrzeni, tak
nieruchomość.
znów nasze wrażenia, bezustanku zmieniające się, zależne od
To stłumienie bezpośredniej świadomości nie występuje
zewnętrznego przedmiotu, który je powoduje, przejmują od
nigdzie z wiÄ™kszÄ… oczywistoÅ›ciÄ…, niż w zjawiskach uczucio­
niego jego wyrazne zarysy i nieruchomość.
wych. Gwałtowna miłość, melancholja głęboka ogarniają
PODWÓJNA POSTAĆ JA I. 93
92
O '"lELOŚCI STANÓW ŚWIADOMOŚCI.
tego uczucia: tylko ustawił ten cień w taki sposób, żebyśmy
siÄ™,
duszę całą: tysiączne, różnorodne pierwiastki zlewają
mogli zauważyć, jak niezwyczajną i nielogiczną jest istota
przenikajÄ… siÄ™ wzajem bez wyrainych zarysów, bez najmniej­
przedmiotu, który go odbija; zachęcił nas do zastanowienia
szej dążności do uzewnętrznienia się jedne w stosunku do
się nad nim, kładąc w ten zewnętrzny wyraz coś z
tego prze­
innych; w tym właśnie tkwi ich oryginalność. Przekształcają
ciwieÅ„stwa, coÅ› z tego wzajemnego przenikania, które stano­
siÄ™ natychmiast, gdy zaczynamy odróżniać w tej masie nie­
wi samÄ… istotÄ™ okreÅ›lonych elementów. ZachÄ™ceni przez nie­
wyraznej wielość liczebnÄ…; a cóż dopiero w razie, gdy je roz­
go, usunÄ™liÅ›my na chwilÄ™ zasÅ‚onÄ™, znajdujÄ…cÄ… siÄ™ miÄ™dzy na­
winiemy, wyodrębnimy w tym jednorodnym środowisku,
szÄ…
świadomością a nami. Postawił nas wobec samych siebie.
które możemy już teraz nazwać, do woli, czasem lub prze­
Doświadczylibyśmy tej samej niespodzianki, gdybyśmy
strzeniÄ…? Przed chwilÄ… każdy z nich zabarwiaÅ‚ siÄ™ nieuchwyt­
łamiąc ramy mowy, usiłowali schwycić myśli nasze w stanie
nym kolorytem środowiska, w którym się znajdował: obecnie
pierwotnym i takiemi, jakieby je nasza Å›wiadomość, oswobo­
jest on bezbarwny i gotów otrzymać nazwę. Samo uczucie
dzona od natręctwa przestrzeni, spostrzegła. To rozłączanie
jest istotÄ…. która żyje, rozwija siÄ™, a wiÄ™c zmienia siÄ™ usta­
podstawowych elementów myśli, prowadzące do abstrakcji,
wicznie; inaczej nie byłoby zrozumiałym, że prowadzi nas
przedstawia za dużo dogodnych stron, żebyśmy się mogli bez
stopniowo do postanowienia: nasze postanowienie byłoby
niego obyć w życiu codziennym, a nawet w dyskusji filozo­
natychmiastowe. Ale ono żyje, ponieważ trwanie, w którym
ficznej. Ale gdy wyobrażamy sobie, że te rozÅ‚Ä…czone elemen­
siÄ™ rozwija, jest trwaniem o momentach, przenikajÄ…cych siÄ™
ty są tym właśnie, co wchodziło w osnowę myśli konkretnej,
wzajem : wyodrębniwszy te momenty, rozwinąwszy czas
gdy, zastÄ™pujÄ…c przenikanie siÄ™ wzajemne elementów rzeczy­
w przestrzeni, pozbawiliśmy uczucie żywotności i barwy.
wistych przez szeregowanie ich symboli, usiÅ‚ujemy odtwo­
Stajemy więc wobec cienia własnego: zdawało nam się, że
rzyć trwanie za pomocÄ… przestrzeni, popaść musimy nieza­
poddaliÅ›my analizie uczucie nasze, a w rzeczywistoÅ›ci pod­
wodnie w bÅ‚Ä™dy asocjacjonizmu. Nie bÄ™dziemy siÄ™ zatrzymy­
stawiliÅ›my mu szereg stanów martwych wyrażonych sÅ‚owa­
wali na tym ostatnim punkcie; poddamy go Å›cisÅ‚emu rozbio­
mi, z których każdy stanowi element ogólny, a zatym osad
rowi w następnym rozdziale. Obecnie niech nam wystarczy
nieosobowy wrażeń ćałego społeczeństwa w pewnym danym
powiedzieć, że ten namiÄ™tny zapaÅ‚, z którym bronimy pew­
wypadku. I dlatego to roztrzÄ…samy te stany i stosujemy do
ny h kwestji świadczy dostatecznie, że umysł nasz ma swoje
c
nich prostÄ… naszÄ… logikÄ™: wyodrÄ™bniwszy jedne od in·
instynkty: a jakże inaczej wytłumaczymy te instynkty, jeżeli
nych, zamieniliÅ›my je przez to samo na rodzaje i przygoto­
nie przez wspólny impuls dany wszystkim naszym myślom,
waliÅ›my do przyszÅ‚ej dedukcji. A jeżeli teraz jaki Å›miaÅ‚y ro·
to jest przez ich przenikanie wzajemne? Przekonania, do któ­
mansopisarz zniweczy starannie usnutÄ… tkaninÄ™ naszego ja
rych najwiÄ™kszÄ… przywiÄ…zujemy wagÄ™ sÄ… te, z których naj­
konwencjonalnego, pokaże nam pod tÄ… pozornÄ… logikÄ…, pod­
trudniej zdajemy sobie sprawę; a same powody, które służą
stawowÄ… niedorzeczność, pod tym szeregiem stanów pro­
do ich usprawiedliwienia, rzadko są tym, co nas zniewoliło
stych, nieskoÅ„czone przenikanie tysiÄ…ca różnorodnych wra­
do ich przyjęcia. W pewnym znaczeniu przyjęliśmy je
żeń, które w chwili, gdy je nazwiemy, już istnieć przestają,
bez powodu, bo wartość ich w naszych oczach stanowił
to unosić się nad nim będziemy, mówiąc, że nas znał lepiej
ich odcieÅ„, odpowiadajÄ…cy ogólnemu kolorytowi wszyst­
od nas samych. Ale nic z tego. Tym samym, że rozwija nasze
kich innych naszych myÅ›li, bo zobaczyliÅ›my w nich od­
uczucie w jednorodnym czasie i okreÅ›la jego elementy sÅ‚o­
razu coś z siebie samych. To też w umyśle naszym nie będą
wami, tym samym znów on z kolei przedstawia nam cień
95
94 O Wl LOŚCI STANÓW ŚWIADOllOŚCI.
PODWÓJNA POSTAĆ JAyNI.
miały one tej banalnej formy, którą przybiorą, gdy się je
wiajÄ…c nam na raz, jako dwie osoby różne, jednÄ… w rzeczy­
uzewnętrzni dla wyrażenia ich słowami: a choć inne umysły
wistoÅ›ci, dadzÄ… sÅ‚abe wyobrażenie o przenikaniu siÄ™ wzajem­
nazwÄ… je podobnie, wcale nie bÄ™dÄ… one tym samym. Copraw­
nym pojęć na jawie. Wyobraznia śniącego, wyodrębniona od
da każde z nich żyje na podobieÅ„stwo komórki w organi­
świata
zewnÄ™trznego, odtwarza w prostych obrazach i prze­
zmie; wszystko, co zmienia ogólny stan naszego ja, zmienia
na
inacza swój sposób nieustajÄ…cÄ… pracÄ™ myÅ›li, osnutÄ… na po·
je również. Tylko, gdy komórka zajmuje pewien oznaczony
jÄ™ciach, a dokonywajÄ…cÄ… siÄ™ w gÅ‚Ä™bszych warstwach życia in­
punkt w organizmie, myśl nasza prawdziwa wypełnia całą
telektualnego.
naszą jazń. Zresztą nie wszystkie nasze myśli wcielają się do
masy naszych stanów świadomości. Wiele z nich pływa na
Tak wiÄ™c przez zgÅ‚Ä™bienie zjawisk wewnÄ™trznych spraw­
powierzchni, jak liście martwe na wodzie stawu. Rozumiemy
dzi siÄ™ i objaÅ›ni zasada, którÄ… wygÅ‚osiliÅ›my zaraz na poczÄ…t­
przez to, że nasz umysł, gdy zwraca na nie uwagę, zastaje je
ku: życie świadome przedstawia się pod podwójną postacią,
zawsze w stanie pewnego stanu nieruchomości, jakgdyby
zależnie od tego, czy spostrzegamy je bezpośrednio, czy
były zewnętrzne w stosunku do niego. Z tej liczby są myśli,
przez załamanie po przez przestrzeń. - Głębokie stany świa-
.
które nabywamy zupełnie gotowe i które w nas pozostają,
domości, rozważane same w sobie, nie mają nic wspólnego
nie zespalajÄ…c siÄ™ nigdy z naszym jestestwem, albo znów my­
z są czystą jakością; zlewają się w ten sposób, że nie
liczbÄ…;
śli, których nie staraliśmy się podtrzymać a które wskutek
można powiedzieć, czy sÄ… jednoÅ›ciÄ…, czy wieloÅ›ciÄ…, ani roz­
tego zaniedbania ulotniły się. Jeżeli w miarę oddalania się
patrywać je nawet z tego punktu widzenia, gdyż zostaną
od warstw głżÿbokich naszego ja, stany Å›wiadomoÅ›ci dążą co­
przeinaczone natychmiast. Trwanie tedy, które tworzą, jest
raz bardziej do formy wielości liczebnej i do rozwijania się
o
trwaniem momentach, nie przedstawiających wielości
w przestrzeni jednorodnej, to właśnie dlatego, że nasze stany
liczebnej: chcieć scharakteryzować te chwile, orzekając, że
świadomości, stając się coraz bardziej martwemi, przyjmują
jedne zachodzą na inne, to rozróżniać je w dalszym ciągu.
formę coraz więcej nieosobową. Nie można się więc dziwić,
Gdyby każdy z nas żył życiem czysto indywidualnym, gdyby
że tylko pojÄ™cia najmniej nam przyswojone, mogÄ… być caÅ‚ko­
nie byÅ‚o ani spoÅ‚eczeÅ„stwa, ani mowy, czy Å›wiadomość na­
wicie wyrażone sÅ‚owami; do tych tylko, jak to pózniej zoba­
sza mogÅ‚aby uchwycić serjÄ™ stanów wewnÄ™trznych w tej nie­
czymy, stosuje się teorja asocjacjonizmu. Zewnętrzne
wyraznej formie? NiezupeÅ‚nie, bez wÄ…tpienia, ponieważ zacho­
wzglÄ™dem siebie, utrzymujÄ… one ze sobÄ… stosunki, któ­
walibyśmy pojęcie jednorodnej przestrzeni, gdzie przedmioty
re nie uwzględniają ich wewnętrznej istoty, stosunki, które
rozróżniają się wzajem wyraznie, i ponieważ wygodniej nam
podporzÄ…dkowywać można: dla tego mówi siÄ™ o nich, że ko­
jest szeregować w podobnym Å›rodowisku, w celu sprowadze­
jarzą się przez zetknięcie lub przez jaką rację logiczną. Ale,
nia ich do prostszych wyrażeń, te poniekąd mgliste stany, które
jeżeli sięgając pod powierzchnię zetknięcia się naszego ja
uderzajÄ… żÿrazu wzrok naszej Å›wiadomoÅ›ci. Ale też, zauważmy
z rzeczami zewnętrznemi, wnikniemy w głąb naszego umysłu,
to dobrze, intuicja przestrzeni jednorodnej jest już dążeniem
zorganizowanego i żywotnego, znajdziemy siÄ™ wobec sumo­
do życia spoÅ‚ecznego. ZwierzÄ™, prawdopodobnie, nie przed­
wania, a raczej wobec wewnÄ™trznego zlania siÄ™ wielu po­
stawia sobie, tak jak my, po za swojemi wrażeniami, świata
jęć, które, skoro bÄ™dÄ… rozÅ‚Ä…czone, zdajÄ… siÄ™ wykluczać wza­
zewnętrznego, odcinającego się wyraznie od niego, świata,
istot
jem nie, jako człony logicznie sprzeczne. Najdziwaczniejsze
który byÅ‚by wspólnÄ… wÅ‚asnoÅ›ciÄ… wszystkich Å›wiado­
sny, gdzie dwa obrazy pokrywajÄ… siÄ™ wzajemnie, przedsta-
mych. To właśnie dążenie, na mocy którego przedstawiamy
PODWÓ A POSTAĆ J NI.
97
96 O WIELOŚCI STL'IÓW ŚWIADOMOŚCI.
wszystkie te wysiÅ‚ki bÄ™dÄ… zarysowywaÅ‚y coraz bardziej niedo­
sobie wyraznie tę zewnętrzność rzeczy i tę jednorodność ich
rzeczność podstawowej hipotezy, na mocy której rozwijano
środowiska, skłania nas do życia społecznego i do mowy.
czas w przestrzeni i ustawiano następstwo w samym łonie
W miarÄ™ coraz peÅ‚niejszego urzeczywistniania siÄ™ warun­
równoczesnoÅ›ci.-·Zobaczymy, że sprzecznoÅ›ci, towarzyszÄ…ce
ków życia spoÅ‚ecznego, prÄ…d, unoszÄ…cy nasze stany Å›wia­
zagadnieniom przyczynowoÅ›ci, wolnoÅ›ci, sÅ‚owem-osobowo­
domości od wewnątrz ku zewnątrz staje się tym wyrazniejszy:
Å›ci, tu majÄ… swe zródÅ‚a, i że, aby je usunąć, wystarczy zastÄ…­
powoli stany te przetwarzajÄ… siÄ™ w przedmioty lub w rzeczy:
pić symboliczne wyobrażenie naszego ja, naszym ja rzeczywi­
oddzielajÄ… siÄ™ nietylko od siebie, ale i od nas. Wówczas spo­
żÿtym, naszym ja konkretnym.
strzegamy je tylko w Å›rodowisku jednorodnym, gdzie ustali­
ba·
liśmy ich obraz, i po przez słowo, które im udziela swego
nalnego kolorytu. W ten sposób tworzy siÄ™ drugie ja, pokry·
wajÄ…ce pierwsze - ja, którego istnienie skÅ‚ada siÄ™ z odrÄ™b·
nych momentów, którego stany oddzielają się wzajemnie
i dają się bez trudu wyrazić słowami. Niech nam jednak nie
zarzucają, że podwajamy osobę, że wprowadzamy pod inną
postacią tę wielość liczebną, którą zrazu wykluczaliśmy. To
samo ja, które spostrzega odrÄ™bne stany, gdy natęży bar­
dziej uwagę, spostrzeże te stany, zlewające się z sobą, jak
płatki śniegu pod wpływem dotyku ręki. I, coprawda, ze
wzglÄ™du na mowÄ™, w jego interesie leży, żeby nie wprowa­
dzać zamętu tam, gdzie porządek panuje, i żeby nie mącić
tego rozumnego uksztaÅ‚towania stanów niejako nieosobo·
wych, przez które przestał tworzyć  państwo w państwie".
Życie wewnętrzne o momentach wyodrębnionych, o stanach
wyraznie zaznaczonych, odpowiada bardziej wymaganiom
życia spoÅ‚ecznego. Nawet, pobieżna psychologia bÄ™dzie mo­
gÅ‚a siÄ™ zadowolnić opisywaniem takiego życia bez popeÅ‚nie­
nia bÅ‚Ä™du, wszelako pod warunkiem, że ograniczy siÄ™ do roz­
"
bioru zjawisk już dokonanych, a pominie sposób ich tworze­
nia. - Ale, jeżeli psychologja ta, przechodząc od statyki do
dynamiki, odniesie siÄ™ do zjawisk tworzÄ…cych siÄ™ tak samo,
jak do zjawisk już dokonanych, jeżeli przedstawi nam nasze
ja konkretne i żywotne, jako kojarzenie się części, które,
od­
rÄ™bne jedne w stosunku do innych, szeregujÄ… siÄ™ w Å›rodo­
wisku jednorodnym, to spotka się z nieprzezwyciężonemi
trudnościami. Trudności te będą powiększały się w miarę
większych wysiłków, których użyje, żeby je rozwiązać, bo
O bu dnlch danych.
7


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Droga, którą udaje się pracownik bezpośrednio po zakończeniu
Praca mag Interaktywny system regułowej analizy danych marketingowych dotyczących satysfakcji klie
Kodowanie i kompresja danych
Kryptografia a bezpieczeństwo danych
Fund Projektowanie Posadowien Bezposrednich EC7
Typy danych w MySQL
BAZY DANYCH Streszczenie z wykładów
PHP i Oracle Tworzenie aplikacji webowych od przetwarzania danych po Ajaksa
Ustawa z dnia 29 listopada 2000 o zbieraniu i wykorzystywaniu danych rachunkowych z gospodarstw roln
Strona polecenia do bazy danych
[Volmarg ] Hurtownie danych 1 Częściowe

więcej podobnych podstron