Autostrady? Będą za 25 lat. Infrastrukturalny fotomontaż rządu
Tuska Jerzy Polaczek
Aktualizacja: 2011-07-18 9:27 pm
Rozwój infrastruktury stracił rangę kluczowego priorytetu rządowego. Rząd Donalda Tuska tnie
bez pardonu wydatki na infrastrukturę, budowę dróg i autostrad, modernizację torów
kolejowych.
Rozwój infrastruktury i dokonanie skoku cywilizacyjnego Polski, by zmniejszyć różnice dzielące nasz
kraj od grona rozwiniętych krajów UE te hasła przyniosły sukces wyborczy PiS w 2005 roku. W
okresie zaledwie dwuletnich rządów udało się gwałtownie przyspieszyć tempo przygotowywania
projektów infrastrukturalnych, opracować plany inwestycyjne państwa i co najważniejsze zapewnić
rozwojowi infrastruktury realną pozycję priorytetu całego rządu, łącznie z premierem i ministrem
finansów.
Tylko osoba złej woli lub kompletny dyletant nieznający prawideł procesu inwestycyjnego może uważać,
że prowadzone przez obecny rząd inwestycje byłyby możliwe do rozpoczęcia bez uprzedniej pracy
rządu PiS nad ich przygotowaniem.
Nowych dróg nie będzie
Obecny rząd zastał szuflady Ministerstwa Transportu i Głównej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad
zapełnione projektami inwestycji infrastrukturalnych i rozpoczętych przetargów w celu wyłonienia
wykonawców tych inwestycji. Przypominam, iż na większości odcinków autostrad (ponad 540 km) oraz
dróg ekspresowych (ponad 800 km) trwały zaawansowane prace firm projektowych przygotowujących
na zlecenie GDDKiA projekty budowlane. Same wykupy gruntów obejmowały ponad 1200 km pasów
autostrad i dróg ekspresowych. W budowie zaś w 2007 r. było 450 km autostrad i dróg ekspresowych.
W ostatniej fazie były negocjacje na autostradowe inwestycje prowadzone i dedykowane partnerstwu
prywatno-publicznemu (A1 Pyrzowice Stryków 180 km, A2 Stryków Konotopa 100 km, A2
Świecko Nowy Tomyśl 105 km), gdzie z koncesjonariuszem uzgodniono cenę i treść umowy
formalnie umowę podpisano w grudniu 2007 roku. Rząd Donalda Tuska tylko częściowo skorzystał z
tych projektów. Dodać do tego trzeba również kompletny i dopracowany Program Operacyjny
Infrastruktura i Środowisko będący podstawowym zródłem finansowania zaplanowanych projektów oraz
gotowe do pracy zespoły specjalistów (których nikt nie pytał o sympatie partyjne) w GDDKiA, PKP PLK i
innych spółkach kolejowych, Przedsiębiorstwie Porty Lotnicze w Warszawie oraz Urzędzie Komunikacji
Elektronicznej. Wydawało się, że sukces w zakresie infrastruktury rząd PO ma zagwarantowany.
Tak się jednak nie stało. I nie chodzi nawet o to, czy pan minister Cezary Grabarczyk zaplątany w gierki
wewnątrzpartyjne poświęcał dosyć czasu i uwagi pracy w swoim resorcie. Stała się rzecz dużo gorsza.
Rozwój infrastruktury stracił rangę kluczowego priorytetu rządowego. Dowodem na to są gwałtowne
cięcia rządu Donalda Tuska w 2011 r. wydatków na inwestycje infrastrukturalne, w szczególności na
drogi. Przykłady opóznień w realizacji kluczowych odcinków autostrad, które pierwotnie miały być
gotowe na Euro 2012 (A2 do Warszawy, A1 Pyrzowice Stryków) lub zbudowane i rozliczone do 2015
r. dróg ekspresowych (np. S5 Wrocław Poznań czy S19 w Polsce Wschodniej), są już nawet nie
pomyłkami o miesiące czy rok, ale prawie o jedno pokolenie! Nie można tak bezkarnie kłamać, że aż
dudni, przesuwając oczekiwane przez miliony Polaków priorytety drogowe o 15 lub 25 lat. Jak pisał
klasyk, to nie błąd, to coś więcej to zbrodnia!
1
Zaprzepaszczona szansa
Co takiego się wydarzyło, że w ciągu prawie czterech lat premier Donald Tusk i minister finansów Jacek
Rostowski zmienili zdanie i uznali, że inwestycje infrastrukturalne umożliwiające Polsce skok
cywilizacyjny i dogonienie Europy nie należą już do polskiej racji stanu?
Temat ten nigdy nie był przedmiotem dociekań przez środki społecznego przekazu. Dziennikarze
odnotowali oczywiście fakt, że zmniejszono środki budżetowe na inwestycje infrastrukturalne, na
budowę dróg i autostrad, na modernizację torów kolejowych do wysokości niegwarantujących nawet
krajowego wkładu własnego umożliwiającego pełne wykorzystanie środków unijnych przynależnych
Polsce. Nie dopytywano jednak rządu o uzasadnienie dla takich cięć. Uznano, że wystarczającym
wytłumaczeniem jest powoływanie się na konieczność obrony przed kryzysem finansowym w Europie i
na świecie.
Tymczasem rząd bez głębokiej ogólnonarodowej dyskusji, bez dopuszczenia do głosu szerokiego grona
ekspertów dokonał wyboru mającego dramatyczne skutki dla naszego kraju w co najmniej najbliższej
dekadzie albo i w dłuższym okresie czasu. A wybór ten w rzeczywistości miał podłoże ideologiczne i był
wyrazem wiary (premiera, ministra finansów) w rzekomą przewagę polityki fiskalnej nad polityką
prorozwojową.
Tylko że w tym przypadku sama wiara rządu to za mało, bo na drugiej szali leżała pierwsza od 20 lat
realna szansa na zapewnienie Polsce poziomu infrastruktury umożliwiającego dynamiczny rozwój
gospodarczy kraju. A waga tego problemu polega na tym, że jest to być może także szansa ostatnia.
Nie wiadomo bowiem, czy w kolejnej perspektywie finansowej Polska uzyska tak wysokie
dofinansowanie z Unii Europejskiej jak w okresie 2007-2013. A bez takiego dofinansowania kraju nie
będzie stać na przeznaczenie równie wysokich środków z budżetu.
Co gorsza, rząd podjął tym samym decyzję, że wciąż wzrastające (pomimo rządowych cięć wydatków)
zadłużenie Polski nie jest przeznaczone na inwestycje, które zapewniając warunki do dynamicznego
rozwoju gospodarczego, w przyszłości pozwolą spłacić dług z nawiązką. To prosta droga do
bankructwa, co wie każda osoba prowadząca działalność gospodarczą na własną odpowiedzialność.
Rząd chyba się tym jednak nie przejmuje, bo prowadzi swoją działalność na naszą odpowiedzialność,
bo za te długi zapłacimy my wszyscy polscy podatnicy.
A przecież ratować finanse publiczne można także w inny sposób, nie tylko zwiększając podatki i
obcinając przyszłe emerytury, ale poprzez rozwój gospodarczy zapewniający zwiększone wpływy do
budżetu, przy jednoczesnym wzroście poziomu zamożności społeczeństwa. Dlaczego Polacy nie
mogliby być bogaci, choć w innych krajach panuje kryzys?
Pełna realizacja projektów przewidzianych w Programie Operacyjnym Infrastruktura i Środowisko oraz
w Programie Budowy Dróg Krajowych i Autostrad przyjętym przez poprzednią Radę Ministrów w 2007
roku, to właśnie alternatywa dla obecnej szkodliwej dla Polski polityki finansowej rządu. W kolejnych
latach powyższe programy powinny być uzupełnione o kolejne projekty infrastrukturalne: Program
Budowy i Modernizacji Tras Kolejowych, Program Rozwoju Żeglugi Śródlądowej (wraz z projektami
rządowych inwestycji zmniejszających ryzyko powodzi), Program Przeciwdziałania Wykluczeniu
Informatycznemu i Cyfrowemu. W tym zakresie warto przyglądać się, co proponują partie polityczne w
swoich programach wyborczych.
Reasumując, zamiast wielu odcinków gotowych autostrad dla kierowców mamy coraz donioślejsze
rządowe zapowiedzi jedynie ich przejezdności . Towarzyszy temu polityczny fotomontaż w
2
migających telewizyjnych kadrach z aktualnie prowadzonych drogowych budów zamazuje się jedną
podstawową perspektywę że rząd Donalda Tuska rozminął się z wieloma własnymi deklaracjami o
nowoczesnej i w pełni zmodernizowanej sieci drogowej i kolejowej o& jedno pokolenie.
Jerzy Polaczek
Autor jest posłem na Sejm RP, członkiem Klubu Parlamentarnego PiS, pełnił funkcję ministra transportu
w rządzie Jarosława Kaczyńskiego.
Za: Nasz Dziennik, Wtorek, 19 lipca 2011, Nr 166 (4097)
3
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
14 Za 50 latŚwiat za 50 lat Prognozowane skutki ocieplenia klimatu kpNowa era piractwa za 20 lat z internetu ściągniemy nawet butyNowa era piractwa za 20 lat z internetu ściągniemy nawet butyProjekty rządu Tuska Strzelanie do dzieci i kobiet w ciąży w ramach nowych uprawnień służb porządkowPrezent rządu Tuska na 50 lecie szczecińskiego Technikum Budowy Okrętów zamykamy szkołęrozporząszenie mistra infrastruktury zmieniające rozporządznie odnoście autostrad i dróg ekspresowycCzęść 25 Znaki autostradaBędą mandaty za rozmowy przez komórkę na ulicywięcej podobnych podstron