KIM JEST ŚMIERĆ by MattRix




KIM JEST ŚMIERĆ? by MattRix




Kim jest Śmierć ?(Rozmowa ze
Śmiercią)Autor : MattRixHTML :
ARGAIL    Kiedy spotkałem ją po raz
pierwszy, była zalękniona i bardzo zamknięta w sobie. Jej znajomi martwili się o
nią i dlatego poprosili mnie o pomoc.     Zgodziłem się,
widząc i niemal czując jakiś ból, który otaczał ją. Miała 26 lat i tak jak inni
jej rówieśnicy, powinna bawić się i tryskać radością życia.
    Zamiast tego była poważną osobą, która w niczym nie
przypominała swoich przyjaciół.     Ale wkrótce wyjawiła mi
powód dla którego odizolowała się dobrowolnie od świata i ludzi.
-     Wierz mi, to nie było łatwe. Ale minęło już
tyle czasu ... Muszę o tym komuś powiedzieć, bo inaczej zwariuję.
    Tak zaczęła się jej opowieść, kiedy w końcu po prawie
dwóch tygodniach namawiania, zgodziła się na rozmowę. Twierdziła, że półmrok
koi jej oczy. Dlatego okna, mimo pięknego letniego dnia, były zasłonięte. Tylko
nieliczne promienie przeciskały się przez ciężar zasłon. Była blada i zmęczona.
-     Od dawna, niemal od początku, wiedziałam, że coś
jest nie tak. Nie potrafiłam tego określić, dlatego nigdy z nikim nie
rozmawiałam o tym co czuję. Bałam się, że pomyślą, że zwariowałam. Zresztą chyba
bym im się nie dziwiła. To wszystko jest niezrozumiałe dla mnie nawet teraz,
choć minęło już tyle lat. Miałam jedenaście lat, kiedy po raz pierwszy
pożegnałam kogoś. To była moja koleżanka ze szkoły. Umierała na raka. Bardzo się
bała. Pomogłam jej. Umarła bez strachu. Najdziwniejsze było to, że byłam wtedy
na drugim końcu kraju. Kiedy wróciłam, leżałam na łóżku, a moja matka siedziała
przy mnie zapłakana. Okazało się, że byłam nieprzytomna przez 5 minut. Potem
przez wiele lat tylko odczuwałam czyjeś odejście. Zwykle okazywało się, że to
ktoś z rodziny, albo znajomych, choć niekoniecznie moich. Dopiero potem ... Tego
dnia grałam w tenisa z przyjaciółmi. Było gorąco, a ja byłam zmęczona. I nagle
poczułam ból. To nie był mój ból. Tego byłam pewna. Ale wiedziałam, że mój
przyjaciel potrzebuje mnie.     W jednej chwili byłam przy
nim. Był taki przerażony. Spoglądał gdzieś w bok, a ja starałam się go
pocieszyć. Mówiłam: "Nie martw się. Wszystko będzie w porządku." Płakał. Ciągle
nie wiedział co robić. Podałam mu swoją dłoń i zaprowadziłam przez półmrok do
ogromnego lustra. Kiedy dotknęłam go, jego powierzchnia zafalowała jak
powierzchnia wody, a moje palce zanurzyły się w cieple. Spojrzał wtedy na mnie i
z ufnością przeszedł przez wciąż falujące lustro.     Kiedy
otworzyłam oczy, leżałam na ziemi, a moja przyjaciółka trzymała mnie za rękę.
Nie bardzo wiedziałam co się stało. Jednego byłam pewna, nikt nie może się o tym
dowiedzieć! Miałam ogromnego guza. Oberwałam piłką, kiedy nagle znieruchomiałam.
Powiedziałam im, że to dlatego straciłam na chwilę przytomność. Uwierzyli. Potem
zawsze wiedziałam kiedy muszę zostać sama. Jeżeli wokół mnie byli ludzie,
wychodziłam pod byle jakim pretekstem. To zawsze działało. Kiedy wracałam, nie
zawsze pamiętałam co się zdarzyło.     Ale w końcu
zaczęłam kojarzyć fakty. Będąc zupełnie gdzie indziej, potrafiłam nagle znaleźć
się na innym kontynencie, przy kimś znajomym, kto właśnie umierał. Zawsze
odprowadzałam ich, albo do ogromnych drzwi, albo do innych, ich rodzin i
przyjaciół. Zawsze wiedziałam co robić, choć część mnie dziwiła się i chciała
pytać. Tłumiłam to sama, bo gdzieś głęboko w podświadomości wiedziałam kim
jestem. Ale kiedy wracałam ... Jestem przecież człowiekiem. Istotą, która czuje,
pamięta i smuci się. Po pewnym czasie, choć w dalszym ciągu coś we mnie
protestowało, zaczęłam traktować to jako swojego rodzaju obowiązek. Wiedziałam,
że przynoszę im ulgę i dzięki temu, że znałam ich wszystkich, ufali mi i nie
bali się. Zdarzało się, że niektórym nie pozwalałam wejść do innego świata.
Niektórzy chcieli, a ja powstrzymywałam ich, inni nie chcieli i tych również
zawracałam. Nie wszystko pamiętałam. Nie wszystkich znałam. Ale jedno zdarzenie
utkwiło mi w pamięci.     Pewnego dnia odwiedziłam moją
kuzynkę. Tam poznałam młodego chłopaka. Na przyjęciu była cała masa ludzi, ale
on nie odstępował mnie na krok. W końcu wyszliśmy razem do ogrodu i wtedy
powiedział: "Chciałem, żebyśmy zostali sami, bo chciałbym ci podziękować."
Spytałam: "Za co?", a on odpowiedział: "Za to, że nie pozwoliłaś mi tam wejść,
że zawróciłaś mnie." Okazało się, że parę tygodni temu próbował popełnić
samobójstwo. Złamane serce czy coś takiego. Opowiedział mi, że kiedy znalazł się
w półmroku, pojawiłam się w zwiewnej długiej szacie i zaczęłam grozić mu palcem.
Patrzył na mnie i na lustro, które pojawiły się za mną. Chciał do niego podejść,
ale ruchem ręki powstrzymałam go. Powiedziałam coś o tym, że nie warto umierać z
tak błachego powodu i kazałam mu wracać.     "Uśmiechnęłaś
się do mnie i od razu zrozumiałem." - powiedział. Wtedy wrócił. Spędził
kilkanaście dni w szpitalu, ale postanowił zacząć wszystko od nowa. To było
wstrząsające. Zapytałam go, czy aby nie pomylił mnie z kimś. A on odparł: "Kiedy
zobaczyłem cię dziś wieczorem, od razu wiedziałem kim jesteś." Paradoks. On
wiedział. Ja ciągle sprawdzałam, nie byłam pewna. Jeszcze kilka razy zdarzało mi
się, że ktoś zupełnie obcy dziękował mi za pomoc. Tylko, że szybko okazywało
się, że znałam tych wszystkich ludzi. Tak jak tego chłopaka. Spotkaliśmy się
parę razy u mojej kuzynki, kiedy byliśmy jeszcze nastolatkami. I wtedy dotarło
do mnie - odprowadzałam tylko tych, których znałam. Obojętnie czy widziałam ich
na co dzień, czy tylko spotkałam ich raz w życiu. To wystarczyło, abym w
odpowiednim momencie pojawiała się przy nich. Wkrótce wiedziałam kim jestem.
Śmiercią. Tą, która przychodzi po wszystkich. Gdzieś głęboko zawsze o tym
wiedziałam, ale ... z drugiej strony ...     Przerwała na
chwilę. To nie było dla niej łatwe. Po chwili ciszy mówiła jednak dalej:
-     Parę miesięcy potem przeżyłam najgorszą chwilę
w moim życiu. Czekałam na lotnisku na samolot, który miał przywieść mojego
narzeczonego. Nie widzieliśmy się od dwóch miesięcy. W domu czekała uroczysta
kolacja. Mieliśmy ustalić datę ślubu ... Nagle osłabłam i ... Stał przy mnie.
Wiedziałam co muszę zrobić. Był taki zdezorientowany. Na mój widok powiedział:
"Co ty tu robisz? Co się dzieje? Dlaczego wszystko dookoła jest takie ciemne?
Gdzie ja jestem?" Boże, to było ponad moje siły. Dotknęłam jego twarzy i otarłam
samotną łzę. Jego oczy jakby pojaśniały. Powiedziałam: "Teraz nie będziesz czuł
bólu, ani strachu. Tam gdzie idziesz, jest miłość i ciepło. Spodoba ci się tam."
Zapytał: "A ty?". Co miałam mu powiedzieć? Że nie zobaczymy się już? Nie
potrafiłam.     Wskazałam mu lustro, a kiedy ogarnęło go
ciepłe światło, jego twarz rozjaśnił uśmiech. Przeszedł przez nie, a ja wróciłam
do tego co pozostało po moim świecie. Zginął w katastrofie lotniczej. Byłam
wtedy jedyną osobą na lotnisku, która o tym wiedziała. Płakałam jak nigdy dotąd.
Ktoś próbował uspokoić mnie, ktoś inny pytał co się stało. Dopiero pół godziny
potem podano do publicznej wiadomości informację o katastrofie. Wtedy już nie
płakałam. Wypłakałam chyba wszystkie łzy. Czułam tylko tępy ból w całym ciele.
Coś rozrywało mnie od środka na strzępy. Sądziłam, że nie będę w stanie iść na
pogrzeb, ale coś mnie zmusiło do tego. Przyszło bardzo wielu ludzi. Kiedy ksiądz
odprawiał ceremonię, on stał obok mnie, trzymając mnie za rękę. Potem pocałował
mnie w policzek i powiedział: "Dziękuję, że byłaś tam ze mną. Nie martw się
już." A potem odszedł w stronę światła, które nagle pojawiło się przy trumnie.
Byłam spokojna. Nie, raczej zobojętniała. Wtedy postanowiłam, że nigdy już nie
pokocham. Nie chcę też poznawać nowych ludzi. Są potencjalnymi kandydatami do
przeprowadzenia przez lustro. Teraz nawet ty nim jesteś.
-     Sądzisz, że w ten sposób możesz TO powstrzymać? -
zapytałem. -     Nie wiem. Może to jest sposób. Nie
wiem. Nie chcę tego sprawdzać, wychodząc z tego domu.
-     Twoi rodzice nie żyją. Czy ty ...
-     Nie, nie ja ich przeprowadzałam. Nie wiem kto to
zrobił. -     A co z tobą? Czy wiesz, kto i kiedy
przeprowadzi cię? -     Tego też nie wiem. Jestem w
dalszym ciągu człowiekiem, który z nie wiadomo jakich powodów stał się drugim
obliczem Śmierci. Bo tym przecież jestem. Śmiercią w ludzkim wydaniu. Nie wiem
co to miało na celu. Może zawsze tak było. Nie wiem. Dowiem się tego chyba
dopiero TAM.     Cisza, która zapadła była ... ciężka.
Zastanawiałem się, czy pozwolą jej odejść dopiero wtedy gdy odprowadzi już
wszystkich, których znała. Jeżeli tak, będzie musiała odprowadzić również mnie.
A jeśli tak, to kiedy i jak. Zrobiło mi się trochę nieswojo. Chciałem ją o to
zapytać, ale nie miałem odwagi. -     Teraz pewnie
myślisz, że niemądre było nalegać na rozmowę? - zapytała.
-     Przyznaję, że to co usłyszałem jest ...
niespotykane. Znane są udokumentowane przekazy ludzi, którzy zmarli i wrócili do
życia. Ale ... przekazy Śmierci ... To szokujące. -    
Wiem. Przez wiele lat to było dla mnie szokiem. I choć nie rozumiem tego do
końca, nauczyłam się w pewnym stopniu, że to część mnie. Nie wiem jak, ale
stałam się częścią dwóch światów. Co nie znaczy, że przestałam cierpieć. Żegnam
przecież ludzi, których znam. To nigdy nie było łatwe.
    Nagle utkwiła wzrok w jednym punkcie i powiedziała
cicho: -     Wybacz mi, ale ona nie potrafi jeszcze
chodzić.     Siedziała tak nieruchomo przez około 7 minut.
    Kiedy znowu poruszyła się, powiedziała:
-     Musiałam ją tam wnieść.
-     Kogo? - zapytałem. -    
Córeczkę moich sąsiadów. Widziałam ją tylko raz. - dodała.
    Wstała i podeszła do okna. Uchyliła zasłonę i słońce
zalało jej twarz. Po jej policzku spłynęła łza. -    
Wcale się nie bała. - powiedziała, uśmiechając się lekko.
    Skończyła właśnie 27 lat, kiedy dostałem wiadomość o
jej śmierci. Parę dni wcześniej rozmawiałem z nią. Wydawała się taka spokojna.
Widziałem nawet na jej twarzy uśmiech.     Czyżby wiedziała?
    A jeżeli tak, kto ją przeprowadził?
    Czy też ktoś kogo znała?     Może ja
również go znam?     Może ta sama osoba przeprowadzi kiedyś
mnie?     Może ...
KoniecMattRix30 maja
1994


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
DRAKEMOR część II by MattRix
DRAKEMOR część I by MattRix
PRZEPOWIEDNIA część III by MattRix
KOSZMARNE PRZEBUDZENIE część II by MattRix
KOSZMARNE PRZEBUDZENIE część IV by MattRix
07 Kim jest Antychryst
Kim jest ta dziewczyna (Who s that girl)
KIM JEST SZATAN
Kim jest agnostyk
Christie Agatha Zakonczeniem jest smierc (2)
Kim jest człowiek Ich Troje

więcej podobnych podstron