Janusz A. Zajdel DokÄ…d jedzie ten tramwaj? (ze zbioru: "Wyższe racje") ÅšwiÄ™te sÅ‚owa, inżynierze. MaÅ‚o, że awansować trudno. Utrzy- mać siÄ™ na swoim stanowisku oraz ciężej. Wszyscy podwyższajÄ… kwalifikacje, wymagania wciąż rosnÄ…, z doÅ‚u też na czÅ‚owieka napierajÄ… mÅ‚odsi. CiÄ…gle ta walka o pozycjÄ™, o awans... Za bile- ty, proszÄ™, pÅ‚acimy i przesuwamy siÄ™ do przodu, tam jest zupeÅ‚nie luzno! U nas to jeszcze nie najgorzej. Ale niech pan pomyÅ›li, inżynierze, co siÄ™ dzieje tam, wyżej... Kilku albo kilkunastu czeka w kolejce na każde stanowisko. MajÄ… staż, stopieÅ„ naukowy, tylko etatów dla nich nie ma odpowiednich, bo nikt nie ustÄ™puje bez walki, chyba że na emeryturÄ™, , albo... Niedawno rozmawiaÅ‚em z jednym takim: dwie habilitacje i jedna rehabilitacja... i od piÄ™ciu lat czeka na etat adiunkta. O stanowisku docenta może już tylko marzyć, nie zdąży... ProszÄ™ za bilety, pani wysiada na żądanie, panie, inżynierze, proszÄ™ zatrzymać na żądanie, pasażerka wysiada... Ala babka, pan spojrzy tylko, inżynierze: co najmniej dwa fakultety! Kiedy byÅ‚em ostatnio w Instytucie Biletologii - w sprawie mojego doktoratu - bo ja piszÄ™ pracÄ™ na temat optymalizacji ksztaÅ‚tu i wymiarów dziurek w biletach komunikacji miejskiej... Ale o czym to ja?...Aha, wiÄ™c spotkaÅ‚em tam naszego wicedyrektora, który niedawno habilitowaÅ‚ siÄ™ po raz drugi, z teorii automatów i kasowników biletowych... To taka czysto teoretyczna dziedzina, bo jak dotychczas nie udaÅ‚o siÄ™ skonstruować ani jednego dziaÅ‚ajÄ…cego modelu, nic dziwnego zresztÄ…, bo to przecież jasne, że żadna maszyna nie zastÄ…pi wysoko kwalifikowanego fachowca... WiÄ™c dyrektor powiedziaÅ‚, że od tygodnia na stanowisku zwrot- niczego obowiÄ…zuje wyksztaÅ‚cenie Å›rednie: dyplom technika komu- nikacji. PrzemysÅ‚ idzie naprzód, widziaÅ‚ pan już ten nowy model rÄ™cznej "wajchy", prawda, że bardzo nowoczesny w ksztaÅ‚cie? W dzisiejszym "Ekspresie PopoÅ‚udniowym" czytaÅ‚em, że wÅ‚aÅ›nie kilka dni temu ostatni peÅ‚noletni obywatel naszego kraju uzupeÅ‚niÅ‚ Å›rednie wyksztaÅ‚cenie. To wielki sukces spoÅ‚eczny... Nie pa- miÄ™tam tylko, co ten czÅ‚owiek robiÅ‚ dotychczas, ale na pewno te- raz awansuje, i to szybko. Bo jeÅ›li o nim w gazecie napisali, to nie wypada żeby inaczej... W ogóle trudno sobie wyobrazić stanowisko pracy dla czÅ‚owieka z niepeÅ‚nym Å›rednim wyksztaÅ‚ce- niem. Zamiataczki uliczne obsÅ‚ugujÄ… inżynierowie sanitarni, polewaczki - technicy hydrologii... Przecież to wszystko sÄ… bar- dzo skomplikowane maszyny. Zaraz, gdzie ja mam ten "Ekspres", tu leżaÅ‚. Pewnie któryÅ› z pasażerów mi zabraÅ‚. Trudno teraz kupić to pismo, wszyscy tak siÄ™ garnÄ… do czytelnictwa. Ale mam znajomÄ… paniÄ… magister w kiosku, która mi codziennie odkÅ‚ada jeden egzem- plarz... Dobrze, że już wieczór, trochÄ™ chÅ‚odniej siÄ™ zrobiÅ‚o i luzniej w wozie. KoÅ„czy siÄ™ trzeci szczyt przewozowy, sÅ‚uchacze wieczorowych studiów doktoranckich zaczÄ™li już zajÄ™cia. Jeszcze tylko koÅ‚o dwudziestej trzeciej bÄ™dzie trochÄ™ ciaÅ›niej, kiedy za- cznÄ… wracać do domu, a do tego jeszcze dojdÄ… uczestnicy nocnych studiów habilitacyjnych. SÅ‚yszaÅ‚ pan, że przyszÅ‚orocznych absol- wentów szkół Å›rednich obowiÄ…zywać bÄ™dzie wyksztaÅ‚cenie wyższe? Pan sobie zdaje sprawÄ™, co to oznacza: za parÄ™ lat wajchowym bÄ™dzie inżynier, a pan i ja bÄ™dziemy musieli mieć doktoraty. Pan już, zdaje siÄ™, otworzyÅ‚ przewód? Temat, o ile pamiÄ™tam, z pogranicza geologii i mechaniki, tak ? Aha, rzeczywiÅ›cie, pa- miÄ™tam: "Badania nad korelacjÄ… miÄ™dzy granulacjÄ… piasku a dÅ‚ugoÅ›ciÄ… drogi hamowania w funkcji inercji i akceleracji tramwa- ju podczas jazdy z górki". Temat Å‚adny, powiÄ…zany z praktykÄ…... Panie, panie, nie tÄ™dy siÄ™ wsiada, tu jest wyjÅ›cie. SÅ‚ucham? Pyta pan, dokÄ…d jedzie ten tramwaj? Przecież ma pan napisane na tablicy. Nie, dworzec jest w przeciwnym kierunku, musi pan wysiąść. Niech pan jeszcze otworzy, inżynierze, drzwiami go pan Å›cisnÄ…Å‚, o już dobrze, odjazd... stop, stop, niech pan hamuje do licha! Aazi jak nieprzytomny, prosto pod koÅ‚a. Już można jechać... No, to mamy pusty wagon inżynierze. Tutaj, do ogródków dziaÅ‚kowych, prawie nikt ostatnio nie przyjeżdża, ludzie nie majÄ… czasu na gÅ‚upstwa, wszyscy siÄ™ doksztaÅ‚cajÄ…. A zielsko wyrosÅ‚o nad parkan. O niech pan patrzy tam, znowu te same, co wczoraj, albo podobne. Kosmate takie, duże... Psy? Nie, za duże na psy, chyba że ja kaÅ› nowa rasa. Co to może być? WaÅ‚Ä™sajÄ… siÄ™ po dwa, po trzy - coraz częściej je tu widać. MaÅ‚py czy niedzwiedzie... SkÄ…d to siÄ™ wzięło? W tych zapuszczonych ogródkach dziaÅ‚kowych siÄ™ lÄ™gnÄ… czy jak... Aż strach tu wieczorem chodzić, mogÄ… rzucić siÄ™ na czÅ‚owieka! Å»e też nie ma na to sposobu! Co robi ZakÅ‚ad Oczyszczania? To doprawdy skandal, trzeba gdzieÅ› wreszcie inter- weniować, napisać do prasy... Å»adna gazeta sÅ‚owem nawet nie wspomina, żadnego ostrzeżenia... O znowu dwa, zupeÅ‚nie bezczelne, po ulicy spacerujÄ…. A gazety zajmujÄ… siÄ™ gÅ‚upstwami, ostatnio na przykÅ‚ad: "Tajemnicze znikniÄ™cie czterech profesorów ponadzwycza- jnych", "Gdzie siÄ™ podzieli dwaj docenci doktorzy rehabili- towani?" - a co to obchodzi szarego czÅ‚owieka? Wiadomo, profe- sorowie bywajÄ… roztargnieni. Może zmÄ™czyli siÄ™ pracÄ™ i pojechali sobie we czterech gdzieÅ› odpocząć, w brydża pograć i zapomnieli o tym zawiadomić uczelniÄ™? Oni, biedacy, żyjÄ… w ciÄ…gÅ‚ym napiÄ™ciu, w obawie przed wygryzieniem ze stanowiska... Niech pan zatrzyma, inżynierze, kontroler chce wsiąść. Moje uszanowanie dla pana dok- tora! Zjazd do zajezdni mamy o dwudziestej czwartej piÄ™tnaÅ›cie. CeduÅ‚kÄ™? ProszÄ™ uprzejmie, bileciki podliczone, koniec trasy. Nie boi siÄ™ pan doktor zapuszczaé w tÄ™ okolicÄ™? WidziaÅ‚ pan te stwory kosmate, co siÄ™ tu krÄ™cÄ… w pobliżu dziaÅ‚ek... Czy to prawda, że majÄ… skrócić tÄ™ trasÄ™ o trzy przystanki? Bardzo sÅ‚uszna decyzja. MaÅ‚o kto jezdzi tu teraz... Mówi pan, doktorze, że nie ma siÄ™ kto tymi tam zająć? A hy- cel, u licha! Co robi hycel? Jak to "nie ma"? Ach, rozumiem, to wÅ‚aÅ›nie on uzupeÅ‚niÅ‚ Å›rednie wyksztaÅ‚cenie! A dla stanowiska hy- cla taryfikator przewiduje zasadnicze wyksztaÅ‚cenie zawodowe... Rozumiem, oczywiÅ›cie, trudno wymagaé, żeby zootechnik pracowaÅ‚ na etacie hycla. Ale co teraz bÄ™dzie? Zgoda, że hycel nie miaÅ‚ zbyt wiele do roboty. Ale ten problem pojawiÅ‚ siÄ™ w ostatnich dosÅ‚ow- nie dniach i wciąż nabrzmiewa! Codziennie widujemy wiÄ™cej tych kosmatych maÅ‚piszonów. ZmieniÄ… taryfikator? Panie doktorze, sam pan wie, ile to może potrwaé! A przez ten czas one tutaj sobie spokojnie... No, wÅ‚aÅ›ciwie niby racja, jak dotÄ…d nikt nie skarżyÅ‚ siÄ™ na agresywność z ich strony, ale kto wie, co bÄ™dzie dalej? 0, proszÄ™ spojrzeć! Trzy egzemplarze paradujÄ… chodnikiem, jakby nigdy nic! Na tylnych Å‚apach. Przednimi chyba gestykulujÄ… albo może zdawaÅ‚o mi siÄ™ tylko. 0, a teraz idÄ… na czterech, wÄ™szÄ…c jakby! Może pan doktor rzeczywiÅ›cie ma sÅ‚uszność, że to nie nasze kompetencje. Inni lepiej znajÄ… siÄ™ na tym, wiedzÄ…, co robiÄ…... Ale... jeÅ›li nie ma specjalistów od takich wÅ‚aÅ›nie, kosmatych? Nie, na pewno sÄ…, przy dzisiejszym stopniu specjalizacji muszÄ… być. Mamy odjazd, inżynierze. Pan doktor wraca z nami w kierunku miasta? No, to jedziemy. .oOo. - Już, profesorze, może pan wstać, pojechaÅ‚ ten cholerny tramwaj. Tak to niezbyt wygodne. No i gorÄ…co w tym futrze, ale co robić, wzglÄ™dy bezpieczeÅ„stwa i tak dalej... Lecz mówiÄ™ panu profesorze... No dobrze, bÄ™dÄ™ mówiÅ‚ "Jó- ziu", a ja jestem WÅ‚adek. A wiÄ™c mówiÄ™ ci, Józiu, tu jest wspaniale! W porównaniu z tym mÅ‚ynem piekielnym, z którego wyr- waliÅ›my, to jest raj na ziemi. Nigdy, przez caÅ‚y rok akademicki, nie udaÅ‚o mi siÄ™ tak efektywnie pracować jak tu w ciÄ…gu paru os- tatnich dni. Widzisz, miaÅ‚em racje! Dobrze obliczyÅ‚em! W zeszÅ‚y wtorek ostatni hycel uzyskaÅ‚ dyplom zootechnika. JesteÅ›my bez- pieczni, do ogródków dziaÅ‚kowych od dawna nikt nie zaglÄ…da. Uwielbiam pomidory! A poza tym - tyle wolnego czasu, powietrze czyste, cisza, nikt gÅ‚owy nie zawraca, nikt nie wygryza, nie robi intryg, nie znajdÄ… ciÄ™ tu ani studenci, ani adiunkci, ani dziekan, ano sam diabeÅ‚! Nikt nie czyha na twoje stanowisko, na twój etat kosmaty. BojÄ… siÄ™ tu przychodzić. Musimy ich trochÄ™ postraszyć, żeby nie Å‚azili. Idealne warunki dla prawdziwych uc- zonych! Z wierzchoÅ‚ka uciekliÅ›my tu, na sam dół, poniżej na- jniższego z niskich. Oni wszyscy patrzÄ… w górÄ™, nikt nie spojrzy tutaj. Do diabÅ‚a z tytuÅ‚em, etatem, uniwersytetem, z tym legionem docentów czekajÄ…cych, aż wreszcie szlag ciÄ™ trafi. Nareszcie można spokojnie pomyÅ›leć, w gwiazdy popatrzeć... Uwaga! Na czwo- raka! Józiu! Szybko, znów tramwaj jedzie! 1973 r.