Zawierzyć Bogu
z Alicją Grześkowiak, rozmawia WIESAAW STRADOMSKI
- Chcielibyśmy przybliżyć naszym Czytelnikom atmosferę domu rodzinnego
Pani Marszałek.
- Rodzice pobrali się we Lwowie. Tam się poznali. Mama pochodziła z
Sieniawy, zaś tata z Kołaczyc. We wrześniu 1939 roku urodziła się we Lwowie
moja starsza siostra. Zapewne mieszkalibyśmy tam nadal, gdyby nie
wydarzenia, które sprawiły, że miasto pozostało poza granicami Polski,
chociaż na pewno jest częścią polskiej kultury. Tato był sędzią, ale pracował
też na lwowskim uniwersytecie. Mama była dużo młodsza od taty. Nie
pracowała, zajmowała się domem. Po wkroczeniu Sowietów mieszkanie nasze
zajął oficer polityczny. Od zsyłki w głąb ZSRR uratował ich pewien Ukrainiec,
którego ojciec sądził. Zapewne ów człowiek uznał, że był sądzony
sprawiedliwie. Nie wolno im było jednak przebywać bliżej niż 50 km od
Lwowa i 100 km od granicy. Rodzice z siostrą musieli zamieszkać w Świrzu.
Tam też się urodziłam w czerwcu 1941 roku. Mieszkaliśmy w kurnej chacie,
nie mieliśmy żadnych środków na utrzymanie i było bardzo ciężko.
Pózniej przez jakiś czas mieszkaliśmy w Rawie Ruskiej, skąd musieliśmy
uciekać, otrzymawszy informację, że mogą przyjść Ukraińcy i nas pozabijać.
Znalezliśmy się pod Jarosławiem. Stamtąd w 1945 roku - jak wiele polskich
rodzin z kresów - z mamą i siostrą jechałyśmy towarowym wagonem do
Torunia. Do dzisiaj towarzyszy mi wspomnienie z tego transportu. Nie
miałam jeszcze wtedy czterech lat, byłam dziewczynką pogodną. Jadąc
śpiewałam ulubioną piosenkę: W dzień deszczowy i ponury szeregami idą z góry
polskie dzieci. Idą tułać się po świecie... A gdy tak śpiewając krążyłam między
wygnańcami, widziałam, jak ludzie płakali. l nie rozumiałam, dlaczego płaczą.
W Toruniu tato już wcześniej dostał pracę na uniwersytecie. Mieliśmy
problemy z mieszkaniem. Byliśmy na początku jak gdyby trochę niechciani, bo
przyjechaliśmy zza Buga. Miejscowych śmieszył nasz akcent. Ojcu trudno było
znalezć się w nowej rzeczywistości. Już przed wojną pracował naukowo,
zajmując się m.in. historią doktryn prawnych i politycznych. Napisał kilka
książek, w tym obszerną pracę na temat poczucia prawnego młodzieży, na
podstawie badań przeprowadzonych w latach 1911-15. Studiował na
Uniwersytecie Jagiellońskim, gdzie ukończył prawo i filozofię oraz napisał
pracę doktorską. Był przez jakiś czas asystentem u znakomitego znawcy
prawa karnego profesora Makarewicza na UJK we Lwowie, co musiało mieć
jakiś wpływ na moje pózniejsze zainteresowania prawem karnym. W Toruniu,
po odejściu z uniwersytetu, przez pewien czas pracował jako sędzia, pózniej
notariusz. l zapewne dlatego ja też zostałam prawnikiem.
W pamięci z dzieciństwa pozostaje obraz siwiuteńkiego starszego pana - tato
miał 50 lat, gdy się urodziłam - przytulającego mnie wieczorem przed snem.
Zwykle prosiłam go o opowiedzenie mi bajki. On, zmęczony całodzienną
pracą, zaczynał mówić i w trakcie tej czynności przysypiał, a gdy się budził,
zaczynał opowiadać od początku. Było to wzruszające i śmieszne zarazem.
Należałam do dzieci bardzo ruchliwych. Mój temperament powodował, że
robiłam różne rzeczy, o których teraz bym się wstydziła opowiadać. Trudno
mnie było uspokoić. Miałam jednak wujcia ze Lwowa, który był również
sędzią, a pózniej adwokatem. Bywał u nas często. Gdy mnie ponosiło i
stawałam się nieznośna, sadzał mnie na szafie i wtedy był święty spokój.
Innym wspomnieniem z tych wczesnych lat dzieciństwa było nieustanne
borykanie się rodziców z brakiem pieniędzy, ponieważ sędziom po wojnie
płacono marnie, a mama nie pracowała. Tato musiał więc sam utrzymać cztery
osoby. Cała troska o dom spoczywała na mamie, która cierpiała na
postępujący parkinsonizm, będący konsekwencją ciężkich przeżyć wojennych
i trudnej walki o byt. Lecz w naszym domu zawsze czuło się ciepło miłości
rodziców do nas. l to pozwalało lepiej znosić niedostatki.
Tatuś był bardzo religijny. Codziennie chodził na Mszę. Po jego śmierci w 1962
roku znalazłam w jego książeczce do nabożeństwa ręcznie przepisane
modlitwy i takie m.in. uwagi: by długo leżeć krzyżem". Wtedy zrozumiałam,
że gdy on się u siebie zamykał, to wtedy się modlił. Miałam trochę żalu do
niego, że tak w samotności przeżywał tę swoją religijność. Po wojnie, już w
Toruniu, chodził słuchać radia Wolna Europa" do pewnego szewca, gdyż w
domu początkowo nie mieliśmy własnego aparatu. Pózniej okazało się, że ojca
zadenuncjowano i z tego powodu miał kłopoty. W domu o tych sprawach
mówiło się po cichu. Może gdyby mówiło się pełnym głosem, moja pózniejsza
droga do samoświadomości nie byłaby tak trudna.
Pamiętam też, że tato nie pozwalał w swojej obecności wymawiać nazwiska
Stalina. Więc gdy jeszcze byłam w szkole podstawowej i musiałam nauczyć się
wiersza o nim na pamięć, to chodziłam po pokoju i wkuwałam: S. nasza
duma, nasza chwała...", pamiętając nieustannie, aby nie wymówić tego
złowrogiego słowa - Stalin. Obie z siostrą dużo czytałyśmy, wprost
pochłaniałyśmy książkę za książką. W szkole średniej zaczęłam uprawiać
sport, uczyć się języków i grać na pożyczonym pianinie, gdyż na własne nie
było nas stać. Mama uznała, że powinnam uczyć się muzyki, więc się trochę
uczyłam.
Potem były studia uniwersyteckie i wczesne małżeństwo w wieku
dziewiętnastu lat. Dzieci. Śmierć dzieci. Wcześnie musiałam być samodzielna.
W jakimś stopniu sama się ukształtowałam, chociaż na podglebiu rodzinnym.
Mam jedną córkę - jest prawnikiem. Oczywiście nie obyło się bez różnych
problemów. Uważam, że Pan Bóg wybrał dla mnie trudną drogę. Czasem
usiłuję z Nim dyskutować - czy tak musi być. Ale wychodzi na to, że taki ma
dla mnie Swój plan. Więc idę dalej, wsłuchując się w Jego wolę. Mam zresztą
tyle dowodów pomocy Pana Boga, że nie sposób tego nie odczytać.
Utwierdzam się głęboko w tym, że On nikogo nie opuszcza. l jeżeli nawet
zsyła ciężkie doświadczenia, to jest w nich coś, co należy przyjąć z ufnością.
- W jakich okolicznościach zajęta się Pani Profesor działalnością polityczną?
- Długie lata byłam poza nią. Zajmowałam się domem, dziećmi, pracą
naukową. Najpierw w banku odpracowywałam stypendium. Potem praca na
uniwersytecie. Wykonywałam harmonijnie swoje powołanie macierzyńskie i
rodzinne, które dla mnie było zawsze takie piękne, choć żmudne. Dość szybko
zrobiłam doktorat, aplikację sądową. Mama zdążyła jeszcze zobaczyć mnie w
roli senatora. Gdy umierała, byłam już senatorem trzeciej kadencji.
Latem 1980 roku wstąpiłam do Solidarności". W połowie 1981 roku zostałam
prodziekanem na uniwersytecie. W stanie wojennym zrzekłam się tej funkcji,
gdy nie można było już wytrzymać
różnych nacisków, kiedy stawałam po stronie studentów. Cieszyłam się jednak
pięknymi przyjazniami okazywanymi przez młodych ludzi. Te doświadczenia
były dla mnie impulsem do wewnętrznych przemian. Narastały one
stopniowo. Gdy w Polsce zaczął się stan wojenny, byłam na wymianie
naukowej w Padwie. Tak się złożyło, że 14 XII miałam wykład na tamtejszym
uniwersytecie. Przyszło dużo młodzieży, prawie cały uniwersytet,
solidaryzując się z Solidarnością" i ze mną. Wtedy odezwała się we mnie taka
kresowa determinacja. Postanowiłam włączyć się bardzo aktywnie w walkę z
reżimem komunistycznym. l tak to się zaczęło.
Do Polski wróciłam trzy dni pózniej. Samoloty nie kursowały i nie można było
porozumieć się telefonicznie z rodziną w kraju. Ale mąż był tak dobry i
kochany, że czekał na mój powrót na dworcu w Toruniu co noc, i to bez
przepustki, a obowiązywała godzina milicyjna, l wreszcie doczekał się mojego
przyjazdu. Zresztą w Padwie proponowano mi, bym pozostała we Włoszech. I
dziwiono się, że chcę wracać w tej sytuacji do kraju. Lecz ja miałam w Polsce
dom, męża i osiemnastoletnią córkę.
Mój mąż ukończył prawo i pracował głównie w kontroli finansowej. Zrobił
aplikację radcowską. Krótko pracował w NIK-u, lecz ze względu na moją
działalność nie przedłużyli mu umowy, wskutek czego pozostał bez zajęcia. SB
spowodowała, że nie mógł otrzymać żadnej pracy. Być może stało się to
przyczyną ujawnienia się choroby nowotworowej. Pod koniec kwietnia 1989
roku zmarł. Był to początek kampanii wyborczej do Senatu. Ponieważ
poproszono mnie, bym kandydowała do pierwszej kadencji, mąż przed
śmiercią zdążył powiedzieć mi jeszcze: - Jeżeli obdarzono cię zaufaniem, to nie
możesz zawieść. l to brzmi dotąd w moich uszach jak testament. 2 maja 1989 r.
był pogrzeb męża. Kampania była dla mnie bardzo trudna, połączona z
tragicznymi osobistymi przeżyciami.
- Jak można sobie wytłumaczyć, że w naszym - w większości katolickim -
narodzie duża część głosów oddawana jest na ugrupowania
postkomunistyczne?
- Ocena tego faktu jest złożona. Są w naszym kraju ludzie, którzy uratowali
Polskę w jej tożsamości, w wartościach zasadniczych, w fundamencie
chrześcijańskim. Którzy nie pozwolili rozbić rodzin do końca. Czyli żyje w
Polsce wiele wspaniałych osób. Ale z drugiej strony trzeba też powiedzieć, że
niektórzy Polacy są poważnie obciążeni dziedzictwem komunizmu, czyli
rozszczepieniem systemu wartości. Są też tacy, dla których wartości się nie
liczą. Wszyscy razem tworzą polskie społeczeństwo. l wszyscy mają prawo
dokonywać wyborów. l dokonali, a wyniki znamy. Trudno jednak zrozumieć
katolików.
Można oczywiście uznać, że jest to dziedzictwo komunizmu, ale wszystkiego
nie można tym tłumaczyć. W każdym z nas powinna być bowiem taka siła i
wola, żeby przeciwstawiać się złu. Należy chyba mówić o naszej winie, bo
naród katolicki daje sobie często narzucać idee ateistyczne. l teraz, kiedy
budujemy niepodległą Polskę, nawiązując do dawnego dziedzictwa i jego
wartości, zbyt często mamy niedostateczne poczucie tych wartości. Nie chodzi
tu o instytucjonalne poparcie dla partii, które chcą instrumentalizować Kościół
i używać go jako narzędzia swej polityki. Nie o tym mówię. Powiedziałabym
więc, że wina jest przede wszystkim w nas samych, w tym, co nas kształtuje.
Chęć ulepszania się jest zastępowane przez chęć łatwego życia. Zbyt mało od
siebie wymagamy nie widzimy belki we własnym oku.
- Co, ujmując rzecz skrótowo, obecna koalicja rządząca powinna zrobić dla
polskich rodzin, aby im pomóc we właściwym wypełnianiu ich misji
rodzicielskiej?
- AWS ma piękny program prorodzinny którego podstawą jest Karta Praw
Rodziny Stolicy Apostolskiej oraz to, co Jan Paweł II mówi o rodzinie i do
rodzin chociażby w Liście do rodzin. W programie wskazane zostały drogi
polityki prorodzinnej, nad sformułowaniem której w postaci ustawy obecnie
prowadzone są prace w komisjach Sejmu i Senatu. Wierzę, że ten program
zostanie zrealizowany w trakcie czterech lat obecnej kadencji parlamentu.
- Dziękuję za rozmowę.
WIESAAW STRADOMSKI
Copyright by Moja Rodzina, nr 7-8/1998
opr. TG/PO
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
04 Nauka o BoguDz U 03 61 552 sposób oznakowania miejsc służących do przechowywania lub zawierających substancjOpracowanie systemu informatycznego z automatycznym zawieraniem transakcji na rynku walutowymbogu ojcu przez jezusa chrystusaotworz boguO wstan blogoslaw Bogu dzisUfać Bogu w obliczu niemożliwości76 w sprawie sposobów i warunków bezpiecznego użytkowania i usuwania wyrobów zawierających azbestwykrzykujcie boguzabezpieczaniu i usuwaniu wyrobow zawierajacych azbest!624swietemu bogu oddaj czesc1więcej podobnych podstron