parowski malpa pana boga









Maciej Parowski - Małpa Pana Boga







Fantastyka - luty 1989 r.

 

Maciej Parowski

Małpa Pana Boga

 

1. Bania z diabłami rozbiła się
nad Polską i światem. Po polskich ekranach wędrują filmy - "Angel Heart",
opowiadający o szatanie, który egzekwuje dotrzymanie kontraktu o duszę, i "Wyznawcy
zła", traktujący o
sekcie satanistów. Tymże satanistom, tyle że rodzimego chowu poświęca wiele
uwagi prasa literacka. W tygodnikach spór o "Ostatnie kuszenie
Chrystusa" M. Scorsese; w "Literaturze na Świecie" (nr 12/87) większość
tekstów poświecona gnozie. Podstawową tezą gnozy jest twierdzenie, iż nasz
świat powstał ze zmieszania równorzędnych pierwiastków dobra i zła. W księgarniach:
"Dziecko Rosemary" Levina, "36 dowodów na istnienie diabła" A.
Frossarda, "Diabeł i Daniel Webster" S.V. Beneta, "Pielgrzymka na
ziemię" R. Sheckleya, "Agent Dołu" M. Wolskiego, "Imię Róży"
U. Eco; w telewizyjnym serialu "Bergerac" - sataniści; na wideo filmy
takie jak "Lśnienie" S. Kubricka, "Czarownice z Eastwick" G.
Millera, "Legenda" R. Scotta... l wszędzie diabły, demony, sukuby,
inkuby oraz ludzie wysługujący się ciemnym mocom mają znaczącą rolę do
zagrania. Nawet w komiksie. W serialu Danikenowskim Mostowicza-Górnego-Pilcha,
przypomnianym ostatnio w telewizyjnym "Dropsie", występuje Satham,
istota prometejska, ale zarazem diabelska - zasadniczo uosabiająca zło, ale
także coś jeszcze, co wypadnie nazwać cywilizacyjnym postępem.
Szatan jest więc postacią paradoksalną i wieloznaczną. Zawsze był taki. Więc
kimże w końcu jesteś?/ - Jam częścią tej siły, / która wiecznie zła pragnąc,
/
wiecznie czyni dobro - takie
motto z "Fausta" Goethego kładzie Bułhakow na stronie tytułowej
"Mistrza i Małgorzaty". W powieści sam Bóg posługuje się diabłami,
by ochronić Mistrza i jego rękopisy oraz boleśnie skarcić paru moskwian -
kanalii i ateistów. W biblijnej "Księdze Hioba" Bóg wręcz dozwala
Szatanowi wystawić Hioba na próbę, by Hiob cierpiał, ale by potem jego cnoty
były lepiej widoczne.
Niezależnie czy patrzeć na to z punktu widzenia ortodoksji (judaistycznej bądź
katolickiej) czy gnozy, Boga i Szatana  Å‚ Ä… c z y  c o Å›  w i Ä™
c e j  niż zerwane wiÄ™zy
między Stwórcą a zbuntowanym Stworzeniem-Aniołem. Zresztą trzymajmy się
ortodoksji - myślę, nawet, że w jej ramach uzasadniony będzie pogląd, iż
Boga musiał co prawda zasmucić bunt Szatana, ale go nie zaskoczył. To znaczy także dla Szatana i Piekła przewidziano ważną rolę w Bożym planie
stworzenia. Jaką? Używając skojarzeń doczesnych, powiemy, że Piekło wygląda
na zaziemskie Alcatraz, umożliwiające upchnięcie
wszystkich zgniłych jajek do jednego koszyka. Zaś
szatan, który jako lew ryczący,
krąży, szukając, kogo by pożarł (św. Piotr)
wydaje się przeciwnikiem Boga i człowieka, a zarazem użytecznym hyclem, który,
chce czy nie, działa w służbie Pana.
2. Takim "hyclem Bożym" jest Louis Cyphre - diabeł z filmu "Angel
Heart" A. Parkera. Przychodzi po duszę łajdaka, bo mu się ona należy na
mocy umowy i w wyniku przerażającego uczynku bohatera. Szatan ma w tym filmie
godność i szyk, jest istotą dystyngowaną, piekielnie (sic!) inteligentną - a
w dodatku staje się narzędziem w ręku sprawiedliwości. To on zastawia na
mordercę wyrafinowaną pułapkę; załatwia co prawda porachunki cudzymi rękami,
ale strugi krwi lejÄ… siÄ™ w filmie zgodnie
z wyższym prawem. Miarka się przebrała, Szatan wymierza okrutną karę kilku
łajdakom na raz. Czy możliwe, że jedynie w swoim imieniu?
Odwrotnie w "Dziecku Rosemary" R. Polańskiegp. Tutaj Szatan ma się
wyłącznie za przeciwnika Boga. Zapłodnił Rosemary, która urodzi mu
Antychrysta, dogląda tego sekta satanistów, zaś sojusznicy ciężarnej
Rosemary, próbujący jej pomóc i eliminowani za to przez Szatana - to
szlachetni bojownicy ginący w dobrej sprawie. Być może (powiadam "być może",
bo i Polański i Levin zostawiają taką nadzieję) Szatan poniesie z Rosemary i
jej dzieckiem identyczną porażkę jaką
poniósł z Hiobem. A zło, które zaplanował, zamieni się w dobro, jak tego
chcą Goethe i Bułhakow.
3. Andre Frossard niepokoi się we wspomnianej już książeczce o współczesnych
intelektualistów. Obojętni, gdy mowa o Bogu, ożywiają się na wspomnienie
Szatana. Fakt, może mamy tu do czynienia z religijnym zboczeniem i opacznie
rozumianą modą. Ale może przeciwnie, z trafną intuicją? Gdzie mowa o
Szatanie, tam wczeÅ›niej czy później wypadnie dojść do problemu  B o g
a . Także
Frossard, jako autor "36 dowodów....", nie wybiera innej drogi.
Szatana bowiem można określić poprzez dobro, które usiłuje pomniejszyć,
ale zarazem, bezwiednie - oczyścić. Zło - powtórzę za św. Augustynem - bez
dobra istnieć nie może. Jeśli bowiem nie zadaje żadnej szkody nie jest złem.
Jeśli zaś ją zadaje, to dlatego, że ciągle jest dobro, które ulega
zmniejszeniu. Jeśli zniszczy je całe, nie pozostanie nic z natury, która podlega
szkodzie. Wówczas i zła już nie będzie, które szkodę zadaje - zniknie
bowiem natura, której dobro wskutek szkody ulega zmniejszeniu.


Ale zło istnieje, ponieważ istnieje dobro, które, na szczęście, jest nie
do pokonania. l w świecie, który mógłby być dobry i mądry, a z różnych
powodów bywa okrutny, przerażający, niesprawiedliwy, nielogiczny - hipoteza
istnienia diabła wiele tłumaczy. Dlatego ludzie godzący się serio z faktem
istnienia osobowego Szatana, dają świadectwo nie tylko niezdrowej fascynacji,
lecz po pierwsze - głębokiej wiary, po drugie - trzeźwości intelektualnej.
To figura Diabła ("Władcy much") pomogła W. Goldingowi wyjaśnić
przyczyny deprawacji społeczności chłopców na bezludnej wyspie. A mówiąc
alegorycznie, każdej ludzkiej społeczności. Nad rolą sług Szatana w psuciu
świata zastanawiał się fantasta polityczny J.A. Zajdel w wywiadzie dla
"Fantastyki" (nr 7/83). O figurę Diabła ociera się w "Arsenale"
M. Oramus, przy czym jego Diabeł-Obcy jest istotą wyniosłą, zdolną do
swoistej wielkoduszności.
Diabeł przeraża i kusi, odpycha i fascynuje. Mimo że jest zaledwie
cieniem, przeciwnikiem, przedrzeźniaczem, psujem, małpą (bo go małpuje i bo
bezwiednie Mu służy) Pana Boga. Wydaje się od Boga barwniejszy, jest odeń
mniejszy, a więc łatwiejszy do ogarnięcia. Może dlatego zdecydowanie częściej
niż Bóg gości w ludzkiej sztuce. W swym buncie przeciw Bogu przypomina
przecież diabeł samego człowieka, podnoszącego czasem pięści przeciw
niebu.
Lecz tu znamienna różnica. Diabeł nie wątpi w istnienie Boga. Trudno nie
wierzyć w tego kogo się zwalcza, dlatego, paradoksalnie, nikt nie ma tak
silnej wiary jak  S z a t a n . W "Mistrzu i MaÅ‚gorzacie", w "Angel Heart"...
w "Agencie Dołu" diabeł dziwi się z politowaniem ateizmowi człowieka.
To się powtarza, Szatan-przeciwnik wygląda jednocześnie na swoistego pośrednika
między Bogiem a człowiekiem, na dopełnienie Boga także w sensie logicznym.
Twierdzenie K. Gödla o niezupeÅ‚noÅ›ci, zastosowane do teologii, doprowadza nas
przecież do tezy, iż Boga bez Diabła wyjaśnić nie można. l odwrotnie.
Dlatego podejrzewam, Frossard niepokoi siÄ™ niepotrzebnie. We wszystkich
wspomnianych tu utworach figura diabła rysowana
jest co prawda swobodnie, diabeł pokazuje nam wiele twarzy, lecz właściwie żaden
z jego wizerunków nie wyłamuje się drastycznie z ram interpretacji
religijnej. Reżyserzy, rysownicy, scenarzyści, pisarze, wchodzą w wielki
biblijny mit, ważny także dla dzisiejszego człowieka, idą tropem Złego,
uprawiając przy okazji poprawną propagandę teologiczną. Tak, że niezdrowa
fascynacja szatanem napędza w sumie Boże młyny.

4. Częstsza niż kiedyś obecność Szatana we współczesnej kulturze
masowej, ukazywanie się pewnych wznowień, może być więc świadectwem ożywania
instynktów i potrzeb religijnych. Na razie zaspokajanych w zawstydzeniu, w sposób
okrężny i czasem nieświadomie.

Nie na darmo współcześni krytycy mówią o nadejściu epoki neośredniowiecza.
Średniowiecze odkrywamy powtórnie nie jako symbol czasów ciemnoty, ale silnej
i szczerej wiary oraz spójnej wizji świata. Lat temu 10 - 15 tendencja taka byłaby,
w każdym razie w Polsce, nie do pomyślenia. "Omen", film R. Donnera
(1976) to jedyna bodaj rzecz satanistyczna, jaką zdołaliśmy obejrzeć w
latach siedemdziesiątych. Ale o zakupie filmu przesądziły zapewne względy
propagandowe; pokazuje przecież Donner szatana w Białym Domu - nie
przepuszczano wtedy takich okazji. Bo "Diabeł" A. Żuławskiego w tym
samym czasie na ekrany już się nie dostał.

Wracajmy do instynktów religijnych. Istnieją zawsze, choć przybierają różne
formy i zaspokajać je można na wiele sposobów. To bodaj Kołakowski mówił o
odmiennym bogu rezonerów i innym mistyków. Ale istnieją też bogowie naukowców,
intelektualistów, polityków, ideologów... A fantastów? Na pewno także. Myślę,
że Bóg i Szatan przeganiani w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych
ze sztuki masowej, ożywali w tym czasie na kartach fantastycznych książek i w
filmach science fiction - w postaci dobrego lub złego O b c e g o. Z. Kałużyński
recenzując w swoim czasie "2001: Odyseję kosmiczną" S. Kubricka pisał
wręcz o "Bogu-Prostopadłościanie". Świetliści Obcy z "Bliskich
spotkań trzeciego stopnia" S. Spielberga też wydają się boscy, a w każdym
razie anielscy. Podobnie wyglÄ…dajÄ… Przybysze z filmu "Kokon" R. Howarda.
Także głośna polska powieść SF lat siedemdziesiątych "Robot" A.W.
Snerga, czytana pod tym kątem odsłania się jako książka kryptoteologiczna,
zaś sformułowana w niej Teoria Nadistot (pamiętam jak gorąco, wręcz
mistycznie ją odbierano) jawi się dziś jako zakamuflowany bądź - co
bardziej prawdopodobne - bezwiedny, substytut religijny. Swoiste opium dla
ateistów.

Obcego-Złego, Obcego-Demona znajdziemy w filmie "Obcy - ósmy pasażer
Nostromo" R. Scotta, w "The
Thing" J. Carpentera, w "Gwiezdnych wojnach" G. Lukasa i pomocników.
Także w "Arsenale" M. Oramusa. Bogiem skrzyżowanym z demonem jest
Lemowski ocean "Solaris". Sposób w jaki działają Arsenał i Solaris,
ich przewrotność, ale także wielkoduszność i umiejętności nie pozwalają
mówić o złu absolutnym. Wypada tu podejrzewać istnienie wyższej instancji,
która hamuje ich poczynania. Myślę o instancji podobnej tej, jaka miarkowała
w "Mistrzu i Małgorzacie" karuzelę diabelskich kar i wyniesień, szaleństw
i cudów przywracających ład. A więc może o instancji Boskiej.

Mit walki dobra i zła, mit Boga i zbuntowanego przeciw niemu Anioła, mit
walki o człowieczą duszę prowadzonej przez te dwie siły i ich zadziwiającej
współpracy.... wszystko opowiedziane przy pomocy fantastycznych alegorii w
konwencji science fiction - to, jak widać, temat ważny i zapoznany, który
czeka dopiero na skrupulatnego badacza.

Podobnie z samÄ… kwestiÄ… istnienia duszy i prezentacjÄ… tego dylematu w SF.
Długo omijany i przemilczany przebijał się jednak do czytelnika w formach pośrednich,
alegorycznych. Autorzy, skrępowani obowiązującym w swoim czasie ateistycznym
i racjonalistycznym paradygmatem, zastanawiali się nad duszą człowieka, dłubiąc
jak gdyby nigdy nic przy chłodniach hibernatorów, w mechanizmach robotów i
obwodach komputerów. Powieści P.K. Dicka "Ubik" i "Czy androidy marzą
o elektrycznych owcach?" (brawurowo sfilmowana przez R. Scotta - "Blade
Runner"), "Golem XIV" Lema, także wspomniany "Robot" Snerga
- to, wydaje się, szczęśliwsze artystycznie efekty takich poszukiwań.

5. "Agent Dołu", wspomniana wcześniej parokrotnie satanistyczna
powieść M. Wolskiego powstała w 1983 roku. Powinniśmy przeczytać ją w
1984-1985 roku, razem z "Arsenałem" zwiastowałyby wtedy międzynarodową
falę. Ale plagiatowy charakter przełomów
literackich w Polsce (K.
Irzykowski) sprawia, że nawet nieliczne odkrycia własne uważa się u nas za
falstarty. Dopóki nie przyjdzie sankcja z zagranicy, dopóty nie będzie nowej
mody, nici z przełomu. Tak było przecież z "Diabłem" A. Żuławskiego,
filmem wyraźnie prekursorskim wobec "Angel Heart", a przetrzymywanym
latami na półkach.
Nie chciałbym nadymać książki Wolskiego ponad należną jej miarę, lecz
rzecz mieści się w prezentowanym tu nurcie. Zgodnie z temperamentem i emploi
wybiera autor konwencjÄ™ kabaretowÄ… i prezentuje czytelnikom ApokalipsÄ™ na
wesoło. Krzyżuje ponadto sprawy diabelskie i Boskie (jak się rzekło - są
nierozłączne) z konwencją horroru i precyzyjnie skonstruowaną sensacyjną
powieścią faktów typu Forsythowskiego. W wyniku takich zabiegów otrzymujemy
diabelski "Dzień Szakala" z anielską puentą.Wolski bawi się dobrze, czytelnik także. Pomysł, by Piekło pragnące
doprowadzić do globalnego atomowego starcia i końca świata, wzywało
zapomniane diabelskie odwody w rodzaju Wampira, Wilkołaka, Frankensteina,
Topielicy, Gnoma... uważam za niezły i sprawnie zrealizowany. Wyszukiwanie
tychże pomocników przez diabelskiego plenipotenta, Mefa; satyryczne wizerunki
różnych zapalnych miejsc globu - budują dużą i atrakcyjną część akcji
powieści. Jeszcze lepszym pomysłem jest wprowadzenie na scenę sił
anielskich. Zmaganie się diabłów i aniołów przybiera w ziemskich warunkach
kształt wzajemnych podchodów i pułapek, jakie zastawiają na siebie agenci międzynarodowych
wywiadów. Przy czym siły anielskie mają częściowo związane ręce przez
domagającego się czystości etycznej Wyższego Szefa, ale i tak kombinują ile
się da. Wolski bezwstydnie żywi się tu Forsythem, Bułhakowem, trochę
Chandlerem, animując całą menażerię horroru; żart teologiczny, żart diabłologiczny
miesza się w powieści z polskim kabaretem (patrz np. epizod fałszywej szkoły
diabłów z panującym w niej wampiryzmem naukowym), ale klei autor z tych pożyczonych
elementów coś bezsprzecznie własnego i... naszego. Jakby nowego. Adam
Hollanek, który według mnie nie ma racji, gdy próbuje zacierać różnice
generacyjne w polskiej SF, tu natomiast z powtarzaną często teorią
fantastycznego pastiszu (Å‚Ä…czÄ…cÄ… takie zjawiska jak kino Machulskiego i
Szulkina; prozę Oramusa, Pąkcińskiego i m.in. właśnie Wolskiego) - jest
bardzo chyba blisko istoty rzecy.
Wracamy do "Agenta Dołu". Także ta powieść, mimo niepoważnej
tonacji i paru aktów strzelistego materializmu, wydaje się zakamuflowanym
wyznaniem wiary (bądź sygnałem o jej odzyskiwaniu) i żartobliwym traktatem
teologicznym. Autor przesadza chwilami z kabaretem - cóż z tego, że czytelnik
tak lubi, skoro parę żartów nie pierwszej próby obniża niepotrzebnie rangę
książki. Ale Wolskiemu udaje się za to potrącić jeszcze jedną diabelską
strunę, we wspomnianych dotąd utworach mało widoczną. Otóż Szatan, jak
chce wielowiekowa tradycja, jest istotą bardzo rozerotyzowaną. Narrator powieści
także. Mimo że książkę pisano z tzw. boskiego (wszystkoogarniającego)
punktu widzenia, fabuła "Agenta Dołu", większość żartów, metafor,
zawija się Wolskiemu w stronę szlafroczka, koniaczku, łóżeczka i długich,
rozkosznych a grzesznych miłosnych zapasów. Czytelników zainteresowanych również
innymi aspektami życia może to nużyć, ale zawdzięczamy tej tonacji brawurową
puentę zakończenia, w którym diabelskie wyuzdanie Mefa zderza się
nieoczekiwanie z anielską bezpłciowością.
UmieszczajÄ…c akcjÄ™ w znaczÄ…cych punktach globu daje Wolski czytelnikom
ponadto rozkoszne poczucie światowości i uniwersalności. Choć jednocześnie
bliski jest polskiej tradycji przedstawiania Diabła jako istoty przebiegłej,
lecz niemądrej, niby perfidnej, ale zawsze w końcu do ogrania. A. Żuławski
próbował się z tej konwencji wyłamać, niestety dostał po palcach. Tradycja
protestancka, anglosaska eksponuje w większym stopniu diabelskie okrucieństwo
i przewrotność; podkreśla niebezpieczeństwo jakichkolwiek kontaktów z
Szatanem. U nas diabeł bywał postacią prostoduszną, często odczytywaną
jako obca narodowo (Diablik to byt w wódce
na dnie / Istny Niemiec, sztuczka kusa) bądź
politycznie. Oczywiście takie widzenie sprawy nadto jest niefrasobliwe, pomija
bowiem mroczne zapadnie człowieczej duszy i losu, ale jednocześnie kładzie
nacisk na bezradność Diabła wobec cnót naszej wiary, nadziei, miłości, męstwa,
roztropności, umiarkowania, solidarności - co mimo piekielnego uproszczenia
nie jest przecież kompletną bzdurą.


październik 1988
 

Marcin Wolski: Agent Dołu. Seria "Fantastyka Polska". Wydawnictwo Literackie, Kraków
1988.


 
 
 


Fantastyka-naukowa - subiektywny wybór

 
 









Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Poznawanie Pana Boga stałym obowiązkiem chrześcijanina
Mój obraz Pana Boga
ambrosiano?nk pana boga
jesli pana boga kochac chce

więcej podobnych podstron