Ebook Szlachcic Mieszczanin Netpress Digital


Józef Wybicki
SZLACHCIC
MIESZCZANI
Konwersja: Nexto Digital Services
Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment
pełnej wersji całej publikacji.
Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj.
Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym można
nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione są
jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej
zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej
od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu.
Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie
internetowym Nexto.pl.
Spis treści
OSOBY:
AKT I
Scena pierwsza
Scena druga
Scena trzecia
Scena czwarta
Scena piąta
Scena szósta
Scena siódma
Scena ósma
Scena dziewiąta
Scena dziesiąta
Scena jedenasta
AKT II
Scena pierwsza
Scena druga
Scena trzecia
Scena czwarta
Scena piąta
Scena szósta
Scena siódma
Scena ósma
Scena dziewiąta
4/59
Scena dziesiąta
AKT III
Scena pierwsza
Scena druga
Scena trzecia
Scena czwarta
Scena piąta
Scena szósta
Scena siódma
Scena ósma
Scena dziewiąta
Scena dziesiąta
Scena jedenasta
Scena dwunasta
Scena ostatnia
SZLACHCIC
MIESZCZANIN
Komedia we trzech aktach
Józef Wybicki
OSOBY:
SWENTOSAAW  sędzio
FRANCISZEK  dawny służący sędziego
BURDZIAAO  szlachta
BANDURA  szlachta
BOGUCHWAA  burmistrz
GRYZALDA  żona jego
TERESA  córka burmistrza a kochanka Swen-
tosława
AGATKA  służąca Teresy
ASSAWUAA  instygator miejski
SIKORKA  pisarz miejski
KOLPORTERSKI  księgarz
ESKULAPI  cudzoziemiec
KUPIEC Z GALANTERIAMI
JAWNUTA  Cygani
MORYGA  Cygani
różni kupcy
różni obywatele i obywatelki miasta
Scena w mieście jednym polskim podczas jar-
marku.
AKT I
Scena pierwsza
Dają się widzieć w perspektywie różni kupcy i
kramy jarmarkowe.
BURDZIAAO
sam, podpity
Ej, nie masz jak jarmarki, niech kto, co chce, gada.
Gdzież przecię jest się napić, gdzież widzieć sąsia-
da,
Gdzież ze swoim patronem rozmówić się w spraw-
ie,
Gdzież wreście dowiedzieć się, co robią w Warsza-
wie?
A co serduszka skryte roznieca kryjówki,
Gdzież, gdy nie tu, zobaczyć ładne pokojówki?
Wre  cie, co tylko lubię, gdzież jak w jarmark snad-
niej
Pokazać, kto jest rycerz... kto rapierem składnie
Umie krzyżową sztuką odwalić z pół ucha,
Jeśli mi sapijencik który pod nos dmucha.
8/59
dobywa szabli
Oj, tak gdyby kto dzisiaj rzekł mi choć z pół słowa,
Ja dalej do demeszki  het ucho, het głowa!
Macha szablą.
Scena druga
Burdziłło, Bandura.
BANDURA
Cóż to, cóż to, Burdziłło?
BURDZIAAO macha szablą
Ot, dam ci dukata, Banduro, bij się ze mną.
BANDURA
Ślicznie chcieć bić brata?
BURDZIAAO
Kiedyś tchórz, to przynajmniej wiesz, że jarmark
w mieście.
BANDURA
Wiem...
BURDZIAAO
A zatem, jak pomnę, przy takowym feście
Zwykło się zawsze pijać...
BANDURA
Ale, mój Burdziłło,
10/59
Nie wiesz, czy będziesz pijać, jak się dawniej piło.
BURDZIAAO
Co? jako? to niewola, to już pić nie wolno?
Bij się zaraz, kark utnę-ć.
BANDURA
Ale wolno, wolno!
BURDZIAAO
I skądże takie sobie śmiesz wyprawiać drwiny?
Coś zakrawasz na modne warszawskie nowiny.
Lecz niech się diabeł skurczy, nie szlachcic spod
Śremu.
Umrę albo żyć będę zawsze po dawnemu.
BANDURA
Próżna chęć. Inne czasy  zgoła, miły bracie,
Miałbym ci co powiedzieć, lecz mi przerywacie.
BURDZIAAO
A ja wiedzieć nic nie chcę  krótko, węzłowato.
Wiem, nowości są jakieś  lecz się śmieję na to.
Scena trzecia
Burdziłło, Bandura, Galanternik.
BURDZIAAO
A cóż to za, uczciwszy uszy, sztuka kusa?
Niemiec, szołdra, zakrawa coś na kształt biegusa.
Niemcze!
GALANTERNIK
Gorsamer diner.
BURDZIAAO
Cóż to, wydrwigroszu,
Za szalbierstwa na jarmark przynosisz w tym
koszu?
GALANTERNIK
Jest pomady, szczypczyki, róż, karmin, bielidło,
Pachnące wódki, szuwaks, lak, weneckie mydło.
BURDZIAAO
Bodajby was zabito, przeklęte straszydła,
Ogoliliście wy nas dobrze i bez mydła. Precz mi z
oczu...
12/59
BANDURA
Cóż ci ten winien cudzoziemiec?
BURDZIAAO
Jak to nie winien! Winien tym samym, że Niemiec,
Który że naszym nigdy być nie może bratem...
BANDURA
Już to mniemanie z dawnym skończyło się
światem.
do Galanternika
Pódz sobie, przyjacielu...
BURDZIAAO
Przynajmniej tę ciurę
Żebym choć jednym palcem złapał za fryzurę.
Cierpieć nie mogę Niemców...
B A N D U R A
Katże z taką sprawą!
Toć i Niemiec, choć Niemiec, ma za sobą prawo;
To prawo, że jest człowiek, równie Niemca strzeże.
Pobijesz go  cóż za to? grzywny albo wieże.
BURDZIAAO
Ja na wieże za Niemca, że tę kusą sztukę...
Zakład o garniec piwa, a na maść go stłukę.
13/59
GALANTERNIK
Das Teywel der Man.
Uchodzi.
BURDZIAAO
Co! co!
BANDURA
Tylko się zastanów. Czy można, czy to pięknie...
powiadani ci szczerze.
Scena czwarta
Burdziłło, Bandura, Jawnuta, Moryga.
BURDZIAAO
Otóż masz Cyganów.
Jużci te twory piekło na ten jarmark zwleka.
Czy tylko i tym prawo nie służy człowieka?
B A N D U R A
Milczę.
JAWNUTA
Padamy do nóg panoska Burdziła.
BURDZIAAO
Ty to, Jawnuto, coś mi złodziejów wróżyła.
JAWNUTA
Ja to, ja, co i także, coś przed przeszłym rokiem,
Gdy mu paniątko, synka, zajęło urokiem,
Urok ten zdejmowała szczęśliwą modlitwą!
Teraz się żegnać musim z Koroną i Litwą.
BURDZIAAO
A to znowu dlaczego? Pytam, co to znaczy?
15/59
MORYGAr> Tak, miły panie, przyjdzie uciekać z
rozpaczy.
BURDZIAAO
Któż ucieka bez przyczyn lub bez przewinienia?
JAWNUTA
Pokąd kunszt nasz był w Polszcze kunsztem zbo-
gacenia,
Pokąd kradzież, choć jawna, przebaczaną była,
Z Żydami i Cygany jam też cyganiła.
Lecz teraz nowy wymysł nowe zrobił czasy,
Wyganiają nas z kraju na bory, na lasy.
MORYGA
Ani płakać nie dadzą.
BURDZIAAO
Próżno się lękacie... Osiądzcie sobie u mnie na
boru lub w chacie.
JAWNUTA
Pan tak dobry, łaskawy... lecz te... te dragany!
BURDZIAAO
Alboż to mi nie wolno?
16/59
MORYGA
Oj, te... te pogany!
BANDURA
Dałbyś sobie nie chleba.
BURDZIAAO
Co? jako? w łeb palę, Kto by mi na mym gruncie
chciał co...
BANDURA
Ale, ale,
Nie te to dzisiaj czasy, w niższym gadaj tonie,
Zostawiono cię, prawda, przy twoim zagonie,
Lecz też łeb jakiś diabli tak piórem zagrodził,
By jeden swą korzyścią drugich nie uszkodził.
BURDZIAAO
Skoro tak, na łeb wszystko...
BANDURA
A to jeszcze mało.
Burdziłło
I gdzież wolność dla szlachty? Cóż się jej zostało?
Nie darmo coś gruchnęło między sąsiadami,
17/59
Że wszystko przewrócono do góry nogami,
Że co tkniesz, sama nowość. Zgoła inne wieki,
Jak diabeł jakieś do nas wniósł biblijoteki.
Nowe coś prawa knują, chcąc dawne obalić.
Zakazano tortury, czarownice palić...
Coś tam głowę za głowę oddać, napisali. Zgoła
jarzmo...
MORYGA
Lękam się, by nas nie schwytali. Jakiś szelest,
chrońmy się!
JAWNUTA
Zapewne żołnierze.
Scena piąta
Burdziłło, Bandura, Księgarz.
KSIGARZ
Panowie ksiąg nie kupią?
BURDZIAAO
O wy, wy szalbierze!
Kupiłem ci kalendarz, mam go w pogotowiu,
Same w nim kłamstwa czytam od pełni do nowiu.
KSIGARZ
A, to nie mój jest towar, już ten wyszedł z mody.
W moich dziełach są prawdy, co twierdzą narody.
dobywa książki i czyta
W tej księdze prawo człeka, a te tomy cztery
Jawnie światła dowodzą...
BURDZIAAO
Same terefery.
KSIGARZ
Co człowiek, obywatel, i co temu wzajem
Winien związek cywilny, kiedy kraj jest krajem.
Ten zbiór zwiera trzy siły, na które się dzieli
19/59
Rząd narodu wolnego...
BURDZIAAO
By was diabli wzięli!
KSIGARZ
Przy kim moc prawodawcza, w czyje znowu ręce
Wykonawcza straż dana.
BURDZIAAO
na stronie
Kark łotrowi skręcę.
KSIGARZ
Wreście moc sądowniczą, kto co na kim zyska...
Jeśli tych pan nie kupi...
BURDZIAAO
Co, te szpargaliska?
KSIGARZ
Więc radzę kupić ten zbiór rzeczy politycznych,
Jako z ludności, handlu i rękodzieł licznych
Płyną bogactwa kraju... Wreście cale nowy
Autor, który opisał  Kościół pierwiastkowy".
BANDURA
20/59
A cóż na to Burdziłło?
BURDZIAAO
Spalić poganina! Takie książki co święto nasz ple-
ban wyklina.
KSIGARZ
Skoro to nie w smak, niech więc pan tę książkę
kupi:
 Przywileje nadane miastom"...
BURDZIAAO
Opętaniec głupi!
KSIGARZ
To już pójdę  lecz jeszcze mam dzieło o chłopie.
Rząd go w opiekę bierze...
BURDZIAAO
Jak cię płazem skropię! Idz mi do wszystkich dia-
błów!
BANDURA
A zawsze w cholerze.
Wszak nam siłą, [prze]mocą pieniędzy nie bierze.
do Księgarza
Zejdz z oczu, przyjacielu, on by tak nie szumiał,
21/59
Gdyby choć trocha pisać albo czytać umiał.
KSIGARZ
Na przyszły, da Bóg, jarmark, odmienię mój towar.
Dostarczy mi autorów gorzelnia i browar.
Odchodzi.
Scena szósta
Burdziłło i Bandura.
BANDURA
Nadaremnie się rzucasz, na próżno junaczysz.
Powiem ci wiele rzeczy, gdy mię słuchać raczysz.
BURDZIAAO
Przestańcież, sapijenty, z tą waszą perorą,
Bo mnie na wszystkie wasze głupstwa złości biorą.
BANDURA
Ale słuchaj, proszę cię, com dziś widział w mieście,
Rzecz osobliwszą, mówię-ć.
BURDZIAAO
Bajże sobie wreście.
BANDURA
Właśnie idąc na rynek, sześciokonna bryka...
BURDZIAAO
Czyja?
BANDURA
23/59
Pana sędzica, z ulicy wymyka.
Na ten widok słodka mnie zaszła oskomina.
Domyślałem się mylnie, że wiozą węgrzyna.
Lecę na oślep w błoto za panem Franciszkiem.
BURDZIAAO
Za tym, co zwykł szafować rożnem i kieliszkiem?
BANDURA
Za tym. Wołam, lecz ledwo zwrócił na mnie oko.
 Już nie te czasy  rzeknie  daleko, szeroko."
A potem na pół z płaczem:  Wiesz, przypadek
nowy.
Oto mój sędzic jedną klepkę zgubił z głowy."
BURDZIAAO
Co, oszalał nasz sędzic? macież sapijenta!
Taki mieć będą koniec te jakieś talenta,
Te niedojrzałe głowy z nowych myśli szykiem.
Diaboł w nich.
BANDURA
I cóż z tobą gadać, chimerykiem,
Kiedy mi kończyć nie dasz.
BURDZIAAO
Gadajże. Cóż dalej?
24/59
BANDURA
 Patrz  powiada Franciszek  co my pakowali,
Co dziś za ciężar dzwiga półtorak herbowny,
Który nieboszczyk sędzia chciał mieć tak pakowny
I jeszcze doń przybierał pomniejszych pojazdów
Pod ów zapas pieczeni popularnych zjazdów."
Ach, w synu jego jakiż widok kary boskiej!
Pytam się:  Cóż więc wieziesz?"  Oto skóry, woski,
Oto lny i konopie, a wreszcie warsztatem
Pakowna bryka druga."
BURDZIAAO
Szewcem został bratem. Co to jest...
BANDURA
Tylko czekaj. Ciekawość ma wzrasta.
Pytam Franciszka:  Po cóż ten tabor do miasta?"
A on na to:  Czegoż się doczekałem żyjąc!
Tak wielkiego sędziego syn chce miejskie przyjąć
I od półtrzecia krzyża dziś familijanta
Mam ujrzeć, nieszczęśliwy, obok fabrykanta."
BURDZIAAO
W imię krzyża świętego, sędzic chce być łykiem?
A nie chcęć ja być bratem z szewcem i rzeznikiem,
25/59
Nie chcę się zwać Polakiem.
BANDURA
Poczekaj, to mało.
Ubogie Franiszczysko łzami się zalało,
Że pan jego chcąc dowieść, jak zna miejskie cenić,
Chce się nareście z córką burmistrza ożenić.
BURDZIAAO
Gwałtu! gwałtu! uciekam... a to koniec świata.
W łeb sobie przyjdzie strzelić.
Odchodzi.
BANDURA
Otóż jest Sarmata!
Na boku stoi.
Scena siódma
Burmistrz, Assawuła, Bandura.
BURMISTRZ
Niechże tak będzie, jak chcą, jak prędzej być
może.
Rządność, spokojność w mieście, a pjaństwa broń
Boże.
Kiedy dziś dobroć króla, kiedy względność stanów
Zwraca wzrok dobroczynny i na nas,
mieszczanów,
Stańmyż się jego godni, a co nasz stan plami,
Mianowicie się pjaństwem nie szargajmy sami.
Niech, jak bywa, za ciebie, jednego barasza
Pijaka, nie wstydzi się cała wspólność nasza.
ASSAWUAA
A już też Bóg mi świadek, zacząwszy od wczora,
Pracuję jak wół, łażę z kąta w kąt jak zmora,
Pełnię wszystkie rozkazy pańskie i żądania,
Biegam, pilnuję, krzyczę...
BURMISTRZ
Tylko bez gadania.
Nadto waść poufale śmiesz przemawiać do mnie,
27/59
Słuchaj, co rozkazuję, i odpowiedz skromnie.
Powtarzam, że się w inszą skórę oblec trzeba,
Gdy nam w łaskawym królu ojca dały nieba,
Gdy stanów sejmujących gorliwość docieka,
Że trzeba i mieszczanom oddać prawo człeka,
Że trzeba, by w cywilnym coś znaczyli stanie,
Nam się starać należy troskliwie, mój panie,
Dowieść królowi, stanom, żeśmy na to czuli.
ASSAWUAA
Już też szlachta na mieszczan jak na wilków
szczuli,
A przecie, Boże odpuść, my ludzie jak oni,
Płaciliśmy podatki, stawali do broni,
Nie licząc w to pieniądze dawane sowito.
Bez nas w coż by ich poszło proso, jęczmień, żyto,
Na nasz warsztat ładowne wiezli z wełną bryki,
A capnąwszy pieniążki, cóż nam rzekli?  Ayki!"
Już też to nie po Bogu.
BURMISTRZ
Skończyłeś waść przecie?
Assawuła
Bo co prawda, to nie grzech.
BANDURA
28/59
na stronie
Niegłupioć on plecie.
BURMISTRZ
Ostrożność jak największa w postępkach i w
mowie.
ASSAWUAA
Nasi to dobroczyńcy, niech im Bóg da zdrowie.
BURMISTRZ
Szanować nam należy ten stan znakomity,
Pierwszy niż my zasługą, pierwszy przez zaszczy-
ty;
Gdy dziś choć w cząstce z nami powagę swą dzieli,
Oddajmy to wdzięcznością, cośmy łaską wzięli.
ASSAWUAA
Wielka prawda, z radości dosyć łez wylałem,
Moja żona i dzieci, zgoła z domem całem,
Nieśliśmy ręce w niebo za króla i stany.
BURMISTRZ
Bardzo dobrze, lecz na tym nie dość, mój kochany,
Szczególniej nam potrzeba starać się i czynić,
Aby nas, polskich mieszczan, poprzestano winić,
Że tylko pić umiemy, szynkując koleją.
29/59
ASSAWUAA
Toć i szlachta, i pany za kołnierz nie leją.
BANDURA
głośno
Ha, ha, ha, prawdę mówisz, walny werydyka.
Każdy pijaków łaje, jednak każdy łyka.
BURMISTRZ
A waćpan co tu robisz?
BANDURA
zawsze się śmieje
Ach, pęknę od śmiechu!
wskazując na instygatora
Trzeba go na cechmistrza pijackiego cechu...
BURMISTRZ
Bardzo pana przepraszam za jego prostotę.
Czasy winne, że dotąd trzymano za cnotę
Pijaństwo z gnuśnym życiem, a z rozpaczy wreście
Uciśniony, wzgardzony obywatel w mieście
Rzucał się do trucizny w ucisku, w niedoli,
Co go na czas uśpiła, w więzach i niewoli,
Nie miał swojej własności, nie miał swego sądu.
Wystawiony na drapież, bez opieki rządu,
30/59
Choćby który przemysłem i handlem się wsławił,
Choćby dowcipem słynny kunszt szykowny zjawił,
Choćby wielu rozumem i cnotą przechodził,
Na cóż mu, jeżeli się szlachcicem nie rodził.
Wszystko to wzgardą było w wyższych stanów oku,
Dość, że mieszczan do gminu należał motłoku.
Dziś się wszystko odmieni, przyrzekam Bandurze,
Kiedy oddane prawo człowieka naturze,
Gdy w tym wielkim łańcuchu cywilnego związku
I mieszczanin ma swoje ogniwo w zawiązku,
Gdy już jak obywatel przez sejmu uchwały
Zostawioną ma drogę biec po wieniec chwały,
Gdy po startym przesądzie warsztat i kotwica
Może się w hełmie przydać do herbu szlachcica,
Gdy wreście łeb ucięto o stu paszczach hydrze,
Że mocniejszy słabszemu własności nie wydrze,
Wszystko u nas zakwitnie, wszystko w górę
wzrośnie,
W samym zakwiciu staniem jak po zimie w
wiośnie.
BANDURA
na stronie
Otóż jest, czy kto kiedy słyszał prezydenta,
Żeby mógł takie palić chryje, argumenta?
Dalibóg, że się wstydzę wdać się z nim w rozmowy.
Widzę, za nic szlachectwo, kiedy nie ma głowy.
31/59
do Burmistrza
Jednakże, mój burmistrzu, wzgląd mię ten us-
trasza,
Przy tych zmianach powaga jaka będzie nasza,
A co pojąć nie może moja mózgownica,
Przy warsztacie, na przykład, jak poznać szlachci-
ca.
BURMISTRZ
Powiem mu...
BANDURA
Na to trzeba łba jako stodoły.
BURMISTRZ
Na przykład, do Aowicza gdy szlachcic gnał woły,
Jakże go poznać było?
BANDURA
Czy szabla z ramienia Nie dowodziła wszystkim
jego urodzenia?
BURMISTRZ
Skoro zatem szlachectwa na tym było znamię,
Gdy kto szablę zawiesił z lędzwia lub przez ramię,
Więc ją równie zawiesi w tegoż domu stropie,
Gdzie krajowe zgromadzi wełny, lny, konopie,
32/59
Gdzie składając produkta od swojej radlice,
Uszykuje zwijadła, warsztaty, nożyce,
By polska rękodzielnia mogła tkać i snukać,
Czego dziś za granicą idzie z groszem szukać.
Ba, co gorzej, że w handlu nie znając obrotu,
Wysyłamy, ubodzy, pieniądz bez powrotu.
Ludnimy obce państwa, gdy żywiem ich gminy.
Nasz grunt złoty, cóż, bez rąk  bagna i krzewiny!
Nasz produkt pierwszych potrzeb jakąż korzyść
składa?
Jaką mu zagraniczny lichwiarz cenę nada.
BANDURA
A ja tym się nie trudniąc, rachunków mozołem
Kładę handlu różnicę, co wołem, to wołem, I kwita.
Odchodzi.
Koniec wersji demonstracyjnej.
Scena ósma
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
Scena dziewiąta
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
Scena dziesiąta
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
Scena jedenasta
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
AKT II
Scena pierwsza
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
Scena druga
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
Scena trzecia
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
Scena czwarta
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
Scena piąta
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
Scena szósta
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
Scena siódma
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
Scena ósma
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
Scena dziewiąta
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
Scena dziesiąta
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
AKT III
Scena pierwsza
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
Scena druga
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
Scena trzecia
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
Scena czwarta
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
Scena piąta
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
Scena szósta
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
Scena siódma
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
Scena ósma
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
Scena dziewiąta
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
Scena dziesiąta
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
Scena jedenasta
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
Scena dwunasta
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
Scena ostatnia
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment
pełnej wersji całej publikacji.
Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj.
Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym można
nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione są
jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej
zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej
od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu.
Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie
internetowym Nexto.pl.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Ebook Wies I Miasto Netpress Digital
Ebook Swatla I Cienie Netpress Digital
Ebook O Naszej Chwale Netpress Digital
Ebook Wbrew Zamiarom Netpress Digital
Ebook Polskie Szczescie Netpress Digital
Ebook Sztuka Oblapiania Netpress Digital
Ebook Piecdziesiecioletni Mezczyzna Netpress Digital
Ebook Potrawka Z Golebi Netpress Digital
Ebook Pan Zolzikiewicz Netpress Digital
Ebook Przy Kosciele Netpress Digital
Ebook Rzeczpospolita Poetow Netpress Digital
Ebook Stracona Milosc Netpress Digital

więcej podobnych podstron