Ludwik Stomma - Panna Jadzia
Polityka
Kobiet czar
Ludwik Stomma
Panna Jadzia
"Na stacji kolejowej
panna Jadzia w bufecie
taka ładna, kiedy poziewa,
taka ładna, kiedy nalewa...
Uwaga! Wróg podsuwa ci wódkę!
Tu na pewno będziesz otruty,
panna Jadzia ściągnie ci buty,
taka ładna, kiedy poziewa,
taka ładna kiedy nalewa...
Uwaga! Wróg podsuwa ci wódkę!..."
Któż dziś pamięta "Poemat dla dorosłych" Ważyka? Nawet go w
lekturach szkolnych nie ma, bo minione ponoć problemy i zapomniane dylematy.
Osobiście nie byłbym tego taki pewny, gdyż wiele tam strof w każdym
aktualnych ustroju. Jak jednak wytłumaczyć racjonalnej naszej młodzieży, że
mógł ongiś wierszyk być ważnym faktem politycznym, że współtworzył
historię. Zresztą - jaką historię? Październik? - Jaki październik? - Czy
to chodzi o rewolucję? Dajże spokój, dinozaurze! - OK. Już się odpieprzam.
Zresztą, może to i rzeczywiście archeologia - jakiś MDM, jakieś "kukły
Galluxa"... Przepraszam. Już się wycofałem. I tylko z panny Jadzi nie
zrezygnuję. Panna Jadzia jest wieczna.
Najpierw jest banał. Idąc szarymi ulicami, których wrodzonej szarości ani
salon firmowy BMW, ani dwustugwiazdkowy Hilton nie pomogą, widzisz ją - pannę
Jadzię. I nagle budzi się w tobie duch Pigmaliona. Domył był ją, uczesał,
ubrał, może trochę jeszcze odchudził... Mój Boże! - Wenus by z zazdrości
pękła.
I natychmiastowa refleksja. - Co dalej? - Francuskiego nauczyć? - Na salony
wprowadzić? - Maniery przyciosać?... - Będzie jedna jeszcze lala z reklamy
mydła rodem, jedna jeszcze okładka do hermafrodytycznego tygodnika. Zniknie
panna Jadzia, ale zacznie się niebyt.
Spałem kiedyś z panną Jadzią w Radzyniu Podlaskim, w wieloosobowym pokoju hotelowym, który przypadkowi współmieszkańcy taktownie opuścili
Za litr wódki wynagrodzenia. Miała bieliznę z czarnej tafty, która łamała
się w rękach z trzaskiem drew buzujących w kominku. Poziewając szeptała
potem: "Zabierz mnie stąd..." Nie chodziło o Hawaje ani Tahiti. Brudne
prycze na lewo i prawo dawały rzeczywistości wystarczające świadectwo. A
jednak. Chwila poczucia się potencjalnym księciem z bajki. Już nawet księciem
całą gębą. Coś na kształt ulotnego szczęścia pozwalającego zapomnieć
standardowy, dansingowy podryw: - Dałem pannie Jadzi szansę pomarzyć... Potem
z inną panną Jadzią spałem w Parczewie. Było mniej więcej tak samo.
Panny Jadzie są przeważnie otłuszczone nieco i ramiączka obowiązkowych
biustonoszy wrzynają się im w ciało. Oddech mają nie zawsze świeży i
rozbierając się niezgrabnie każą zawsze wyłączyć światło. Później mają
wyrzuty sumienia - zawsze te same i w te same ubrane słowa. Ubierają się,
prosząc, żebyś nie patrzył, żegnają się nagle nie patrząc w oczy,
wstydliwy całus z półobrotu i wracają do swoich bufetów.
Takie ładne, kiedy poziewają; takie ładne kiedy nalewają i brudną ścierką
wycierają blat. - Panie, coś pan, nie petuj pan w talerzyku! - Popielniczki
pan nie widzisz? - Pijak podnosi się z wysiłkiem, kładzie na stole zwitek
banknotów i niepewnie, czkając, rusza ku drzwiom. Czy zauważył, że panna
Jadzia marzy? Czy to chociaż przez chwilę docenił?
Nie popełnijmy błędu niedoceniania marzeń panny Jadzi. Są w nich, rzecz
jasna, przede wszystkim błękitne baseny i długie limuzyny rodem z
"Dynastii", "Przekroju" i "Santa Barbara"; ale jest w nich
również chłopak z wojska, który po trzecim miesiącu bez przepustki jawić
się już zaczyna delikatnością wcieloną i sielską legendą najwspanialszych
dni; są także wiecznie roześmiane, różowe dzieci zgoła nie mające potrzeb
fizjologicznych; jest spolegliwa teściowa i samodzielne M-3, z którego panna Jadzia, za to zaręczam, umiałaby
zrobić brylant i istny cud. Ale póki co, tłustych naczyń w bufetowym zlewie
za dużo, łysawy facet po prawej stronie, przy oknie, porzygał firanki, które
trzeba będzie ze wstrętem przeprać; a chłopak, kiedy wróci z wojska - rzuci
na wyro, zrobi swoje i bez dalszych zbędnych pieszczot pójdzie chlać z
kumplami. I tak dobrze, że przed wyjściem w mordę nie dał.
Tak więc życie panny Jadzi upływa między snem a jawą. Kiedy snu za dużo
- staje się nieszczęśliwa, gdy za dużo jawy - podenerwowana i opryskliwa. To
w zależności od tych dwóch stanów duszy zmienia się jej słownictwo.
Owszem, nie ma takiej wiązanki, którą nie potrafiłaby walnąć na odlew;
lecz z drugiej strony obdarzyć cię potrafi perłami nieświadomej liryki malującej
świat przebijającymi niekiedy przez opary papierosowego dymu z bufetu dziwnie
jasnymi i czystymi promykami.
W niedzielę, wbita w świąteczną sukienkę (wcale to nie znaczy, że jest
ta sukienka ładniejsza lub bardziej twarzowa, ale tak się przyjęło, że świąteczna
właśnie) idzie panna Jadzia do kościoła. Czy jest wierząca? - Na pewno tak,
chociaż właściwie nigdy się nad tym nie zastanawiała. Tak, oczywiście, toż
wszyscy są wierzący w jej miasteczku. Poza tym w kościele jest ładnie,
czysto i bezpiecznie jakoś. Przynajmniej - panna Jadzia wie, że nie tylko o to
chodzi, lecz nie umie inaczej sformułować - nikt tutaj chamsko nie zaczepi,
nie klepnie w dupę z głupkowatym uśmiechem, nie obrzuci mięsem... - Mój Boże,
gdyby tak mogło być na co dzień. Nie lekceważyłbym tego "Mój Boże!"
- Bóg jest dla panny Jadzi kimś z zewnątrz, harmonią jakąś, kimś, kto zna
najjaśniejsze z jej marzeń.
Po kościele nieuchronny rodzinny obiad. O nie, tych familijnych konwentykli
zdecydowanie panna Jadzia nie lubi. Ani tłustej maminej kuchni, ani tym
bardziej zawsze tych samych pytań: - Co się zdarzyło? - Kiedy wyjdzie z
wojska? - Czy pisał? Wiadomo wszakże, że nic się nie zdarzyło; wiadomo,
kiedy skończy służbę, i wiadomo, że nie pisał, bo nigdy nie pisze. Mówiąc
to ostatnie patrzy na matkę oczekując w jej oczach błysku złośliwej
satysfakcji: - A nie mówiłam... Lecz nic z tego. Matka nalewa zupę i nic jej
nie obchodzą własne pytania. Po wzmiance o wojsku ojciec nieco się ożywia.
Wydaje się przez chwilę, że chciałby coś nawet opowiedzieć. Milknie
jednak. Toż nie zebraliśmy się tutaj dla wspominków i wynurzeń. Trzeba po
prostu odbębnić rytuał.
Wieczorem dansing. Coś na kształt radosnego podniecenia. Nie, nie dlatego,
żeby wierzyła w królewicza. Królewicze, o tym już dobrze wie, są na jedną
noc w obskurnym hotelu albo na tylnym siedzeniu samochodu, żebyż to chociaż
nie był "maluch". Ale kto dzisiaj z kim? - Jak będą koleżanki ubrane?
- Kto wrócił? I komu się udało wyjechać?! Zresztą, to nie grzech, panna Jadzia lubi tańczyć i nie
przeszkadzają jej fałszujący klezmerzy. Przyzwyczaiła się do nich, a
perkusista, kiedyś nawet się podkochiwała, bardzo jej się do dziś podoba. Cóż
z tego, kiedy ożenił się z Helą, której brat ma sklep wędliniarski przy
rynku. Chyba jednak nie o pieniądze chodziło, bo to przecież rzadko się
zdarza, żeby szwagier szwagrowi w czymś pomógł. No i proszę! - Władek
wyjechał do Niemiec. Nikt by za niego trzech groszy nie dał, a on nawet pracę
ma tam ponoć załatwioną. Skryty jaki! Nikomu ani pisnął. Będzie się Anka
miała z pyszna, że go pół roku temu rzuciła. Chociaż... I tak by jej
pewnie nie zabrał.
Znów bufet i lekki ból głowy. Znów między jawą i snem. Czy pojawi się
wreszcie ON, ten, który silną ręką obejmie pannę Jadzię pod biustem i popłynie
z nią nad dachami miasteczka ku krajom szczęśliwych "Dynastii", gdzie
wiecznie trwa wiosna, a piękne twarze, znane z ekranów, przechadzają się po
zmierzchu bulwarami? Niestety, prawie nie ma na to szans. Więc współczuję
pannie Jadzi. Dzisiaj znowu opieprzy klienta.
Nade wszystko jednak panny Jadzie kocham. Bo znam je także po latach - już
grube, już z żylakami, bez wdzięku i i bez życiorysu. I znam ich dzieci, o
które, nie odchodząc od plugawego bufetu, pazurami walczyły. I zdaje mi się,
że rozumiem ich marzenia i poświęcenia - z tymże bufetem na czele. Co mi dały
panny Jadzie? - Iluż wspaniałych przyjaciół. Chociażby.
Jednego Ważyk nie zrozumiał. Jeśli nawet ściągnęła mi buty panna
Jadzia, to miała ku temu swoje racje. Natomiast otruć nie chciała mnie
nigdy. Wprost przeciwnie, to my wszyscy truliśmy i trujemy pannę Jadzię. I
odchodzimy z pogardą, że taka zatruta...
Jakże w tym jesteśmy niscy. Stawiamy pomniki "Matce Polce". Miejmy
odwagę. Ustawmy przed nim bufet i podpiszmy: "Jadzia".
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Demony i Panna (OKROPNE GWAŁT)W1 12therawchef com the raw chef Panna CottaGdy Śliczna PannaGdy śliczna panna (opr J Świder)koledy gdy sie chrystus rodzi i sliczna pannaweselic sie?dzie plasaniem pannaGdy śliczna Panna…Gdy śliczna Panna ze spiewnika ks M Mioduszewskiegowięcej podobnych podstron