Na podstawie: Andersen, Hans Christian (1805-1875), BaÅ›nie, tÅ‚um. Cecylia Niewiadomska, Gebethner i Wolff, wyd. 7, Kraków, 1925 Wersja lektury on-line dostÄ™pna jest na stronie wolnelektury.pl. Ten utwór nie jest chroniony prawem autorskim i znajduje siÄ™ w domenie publicznej, co oznacza, że możesz go swobodnie wy- korzystywać, publikować i rozpowszechniać. HANS CHRISTIAN ANDERSEN Królowa Å›niegu I. CZAROÅ„IEJSKIE ZWIERCIADAO Å»yÅ‚ sobie niegdyÅ› baróo zÅ‚oÅ›liwy czaroóiej. CaÅ‚Ä… jego przyjemnoÅ›ciÄ… byÅ‚o doku- Czary, Lustro, Wzrok czać luóiom, czynić zle, ze wszystkiego siÄ™ wyÅ›miewać i każdÄ… rzecz przedstawiać z najgorszej strony. WymyÅ›liÅ‚ wreszcie i zrobiÅ‚ takie sztuczne zwierciadÅ‚oÄ…, iż wszystkie rzeczy piÄ™kne i dobre wyglÄ…daÅ‚y w nim szkaradnie, a nawet Å›miesznie, ponieważ byÅ‚y wykrzywione, zamazane, niewyrazne za to zÅ‚e rzeczy widać w nim byÅ‚o doskonale. Tym sposobem caÅ‚y Å›wiat w tym zwierciadle byÅ‚ brzydki i zÅ‚y, a nic na nim nie byÅ‚o piÄ™knego. Czaroóiej klaskaÅ‚ w dÅ‚onie i Å›miaÅ‚ siÄ™ ze swego figla, a zli jego uczniowie porwali zwierciadÅ‚o i biegali z nim wszęóie, podstawiajÄ…c je luóiom znienacka przed oczy i cieszyli siÄ™, i Å›miali, kiedy przerażony czÅ‚owiek zasÅ‚aniaÅ‚ oczy rÄ™kÄ…; a potem nieraz sam nie wieóiaÅ‚, który Å›wiat jest prawóiwy: czy ten, który oglÄ…da co óieÅ„, czy tamten, który ujrzaÅ‚ w zaklÄ™tym zwierciadle? I tacy luóie byli baróo nieszczęśliwi, a byÅ‚o ich coraz wiÄ™cej. CieszyÅ‚ siÄ™ zÅ‚y czaroóiej, ale to mu nie wystarczaÅ‚o. Uczniowie jego postanowili zanieść zwierciadÅ‚o aż do nieba. Niechże i anioÅ‚owie spojrzÄ… w nie choć raz jeden. To byÅ‚aby uciecha! A może i sam Pan Bóg I zaczÄ™li lecieć do góry. Baróo im byÅ‚o trudno, a jeszcze z tak ciężkim zwier- ciadÅ‚em zaledwie mogli utrzymać je w rÄ™kach& O, daleko do nieba! Aż im pot okryÅ‚ czoÅ‚a, a rÄ™ce drżeć zaczęły. Wtem, trrrach! I ciężkie lustro z takiej wysokoÅ›ci brzdÄ™k aż na ziemiÄ™! Naturalnie w mgnieniu oka rozprysnęło siÄ™ na miliony, miliony drobnych szczÄ…tków, na nieskoÅ„czonÄ… ilość czaroóiejskiego pyÅ‚ku, który rozleciaÅ‚ siÄ™ na wszystkie strony. Ale to wÅ‚aÅ›nie byÅ‚o najgorsze nieszczęście! Zamiast jednego lustra, byÅ‚y ich teraz miliony; rozproszyÅ‚y siÄ™ wszęóie, a w każ- Oko, Serce dym najmniejszym kawaÅ‚eczku, choćby drobnym jak ziarnko piasku, widać byÅ‚o Å›wiat caÅ‚y szkaradny, Å›mieszny, wykrzywiony. Jeżeli taki proszek wpadÅ‚ komu do oka, to czÅ‚owiek ten wszystko już wióiaÅ‚ zmienione i nie mógÅ‚ dostrzec koÅ‚o siebie nic do- brego, nic piÄ™knego! Za to najgorsze rzeczy wióiaÅ‚ jasno i wyraznie, wiÄ™c wszystko zÅ‚em byÅ‚o dla niego. Gorzej jeszcze, jeżeli okruszyna lustra wpadÅ‚a komu do serca. Nieszczęśliwy traciÅ‚ uczucie: serce jego stawaÅ‚o siÄ™ kawaÅ‚kiem lodu, nikogo kochać nie mógÅ‚, wszyscy byli dla niego obcy, obojÄ™tni. Ä… wier ia o lustro. Z wiÄ™kszych kawaÅ‚ków porobiono szyby, z innych szkÅ‚a do okularów, a mnóstwo jeszcze krążyÅ‚o w powietrzu wiatr je roznosiÅ‚ wciąż dalej i dalej, i naturalnie coraz wiÄ™cej luói stawaÅ‚o siÄ™ nieszczęśliwymi kalekami. A niegoóiwych pyÅ‚ków ciÄ…gle jeszcze peÅ‚no i zobaczymy, co z tego wynikÅ‚o. II. SSIEÅ„I SÄ…siad, òiecko W pewnym baróo starym mieÅ›cie, w baróo wysokim domu na poddaszu mieszkaÅ‚o dwoje óieci, każde u swoich roóiców byÅ‚ to Kaj i Gerda. Kwiaty, Miasto W tym mieÅ›cie byÅ‚o tyle luói, że nie mógÅ‚ każdy dla siebie mieć osobnego domku, a cóż dopiero myÅ›leć o wÅ‚asnym ogródku. Ale że dobrzy luóie baróo lubiÄ… kwiaty, wiÄ™c wszyscy hodowali je w doniczkach. I tym sposobem w każdym prawie oknie byÅ‚ ogródek; ale najÅ‚adniej byÅ‚o u Kaja i Gerdy. Bo posÅ‚uchajcie tylko: w tym wysokim domu na poddaszu każda roóina miaÅ‚a wÅ‚asnÄ… izdebkÄ™ z dużym oknem, przez które w lecie można byÅ‚o wyjść na dach albo wcale nie schoóąc ze schodów przejść z jednego mieszkania do drugiego. Można PrzyjazÅ„ tu byÅ‚o bawić siÄ™ na pÅ‚askim dachu. Gdy Gerda wyjrzaÅ‚a oknem, wióiaÅ‚a Kaja w izbie naprzeciwko. Kiedy sÅ‚onko przygrzaÅ‚o, óieci wybiegaÅ‚y na dach i bawiÅ‚y siÄ™ doskonale albo siadaÅ‚y na maÅ‚ych stoÅ‚eczkach i rozmawiaÅ‚y o wszystkim, co je zajmowaÅ‚o. ByÅ‚y to baróo dobre óieci i kochaÅ‚y siÄ™ jak brat i siostra. Na wiosnÄ™ roóice Kaja i Gerdy ustawiali na brzegu dachu dÅ‚ugie skrzynie, na- peÅ‚nione ziemiÄ…; w nich zasiewali potrzebne warzywa i wiele piÄ™knych kwiatów. Tak wiÄ™c kawaÅ‚ek dachu przed oknami zamieniaÅ‚ siÄ™ w Å›liczny, maleÅ„ki ogródek. Im mocniej dogrzewaÅ‚o zÅ‚ote sÅ‚onko, tym piÄ™kniej byÅ‚o w ogródku na dachu. RoÅ›liny, Kwiaty Zielone festony roÅ›lin pokrywaÅ‚y drewniane skrzynie i spadaÅ‚y aż na mur domu: różnobarwne powoje otwieraÅ‚y Å›liczne kielichy peÅ‚ne rosy; różowy groszek cieka- wie wyglÄ…daÅ‚ na wszystkie strony; aksamitne bratki szeroko otwieraÅ‚y wielkie oczy, a drobne stokrotki uÅ›miechaÅ‚y siÄ™ wesoÅ‚o. Oprócz tego w każdej skrzyni rósÅ‚ wysoki różany krzaczek niby drzewko. Na wiosnÄ™ stroiÅ‚ siÄ™ w zielone listki, a już w maju okrywaÅ‚ Å›licznymi kwiatami, których woÅ„ rozpÅ‚ywaÅ‚a siÄ™ w powietrzu. GaÅ‚Ä…zki róż ciekawie zaglÄ…daÅ‚y w okna, szeptaÅ‚y cicho drobnymi listkami i koÅ‚ysaÅ‚y siÄ™ lekko pod tchnieniem wietrzyka. Åšlicznie tu byÅ‚o w lecie. PrzyjazÅ„, Zima Ale w zimie wszystko znikaÅ‚o. BiaÅ‚y Å›nieg pokrywaÅ‚ dachy, a zamkniÄ™te okna czÄ™sto zamarzaÅ‚y; wtedy mróz kÅ‚adÅ‚ na nie delikatne biaÅ‚e kwiaty, ale nic przez nie wióieć nie byÅ‚o można. A óieci chciaÅ‚y siÄ™ wióieć, chciaÅ‚y ciÄ…gle wieóieć o sobie. WiÄ™c rozgrzewaÅ‚y pieniąó na piecu i kÅ‚adÅ‚y go na szybÄ™. Wtedy wÅ›ród biaÅ‚ych liÅ›ci i gaÅ‚Ä…zek tworzyÅ‚ siÄ™ maÅ‚y i przezroczysty otwór, w którym zaraz mrugnęło Å›miejÄ…ce siÄ™ oko Kaja albo Gerdy. Pójdz tu do nas! mówiÅ‚o oko. Dobrze, dobrze! W lecie tak Å‚atwo byÅ‚o przejść z jednego mieszkania do drugiego, ale w zimie musiaÅ‚y óieci zbiegać na dół i znów wchoóić na schody tak wysoko! A tam na dole Å›nieg i wicher! Patrz, patrz! BiaÅ‚e pszczoÅ‚y wyleciaÅ‚y z ula mówiÅ‚a stara babka, ukazujÄ…c wnuczce chwiejÄ…ce siÄ™ w powietrzu pÅ‚atki Å›niegu. PszczoÅ‚y, pszczoÅ‚y powtarzaÅ‚a wesoÅ‚o Gerda. A czy majÄ… swojÄ… królowÄ…? Rozumie siÄ™, że majÄ… odpowieóiaÅ‚a babka. NajwiÄ™kszy ze wszystkich pÅ‚atków, a zawsze tam leci, góie Å›nieg najgęściej pada. JeÅ›li spadnie na ziemiÄ™, wzb3a siÄ™ natychmiast znowu ku ciemnym chmurom i nigdy nie spocznie. Czasem przebiega Królowa Å›niegu 2 nocÄ… po ulicach miasta i zaglÄ…da do okien, a wtedy wyrastajÄ… na nich Å›nieżne kwiaty i brylantowe liÅ›cie. Tak! Tak! WióieliÅ›my! woÅ‚aÅ‚y óieci, zachwycone sÅ‚owami babki. A czy królowa Å›niegu mogÅ‚aby przyjść tutaj? zapytaÅ‚a Gerda. Ach, niech no tylko przyjóie! krzyknÄ…Å‚ Kaj wesoÅ‚o. PosaóiÅ‚bym jÄ… zaraz przy piecu i roztopiÅ‚aby siÄ™! Ha, ha, ha! Babka pogÅ‚askaÅ‚a go lekko po gÅ‚owie i zaczęła opowiadać co innego. Raz wieczorem Kaj już na wpół rozebrany wszedÅ‚ na stoÅ‚ek i wyjrzaÅ‚ przez okrÄ…gÅ‚y otwór na zamarzniÄ™tej szybie. W powietrzu koÅ‚ysaÅ‚o siÄ™ mnóstwo pÅ‚atków Å›niegu, a jeden baróo duży uczepiÅ‚ siÄ™ na brzegu skrzynki kwiatowej, zaczÄ…Å‚ rosnąć prÄ™dko, coraz wiÄ™kszy, wyższy, aż staÅ‚ siÄ™ cudnÄ… paniÄ… w dÅ‚ugiej, biaÅ‚ej szacie z cieniutkiego, przezroczystego muÅ›linu, obsypanej milionami Å›nieżnych gwiazdek. CiaÅ‚o jej byÅ‚o z przezroczystego lodu, biaÅ‚e i poÅ‚yskujÄ…ce, a jednak ona żyÅ‚a. PatrzyÅ‚a siÄ™ na Kaja i uÅ›miechaÅ‚a siÄ™ do niego, a oczy jej jaÅ›niaÅ‚y jak brylanty. Na koniec skinęła rÄ™kÄ…, jak gdyby wzywaÅ‚a go z sobÄ…. Kaj przelÄ…kÅ‚ siÄ™ baróo, zeskoczyÅ‚ z krzesÅ‚a i uciekÅ‚ w gÅ‚Ä…b izdebki, ale zdawaÅ‚o mu siÄ™, że wielki ptak jakiÅ› przeleciaÅ‚ koÅ‚o okna. Wiosna Nazajutrz óieÅ„ byÅ‚ jasny, pogodny i mrozny, ale wkrótce nastÄ…piÅ‚a odwilż, wiatr przyniósÅ‚ wieść radosnÄ…, że wiosna już blisko, sÅ‚oÅ„ce dogrzewaÅ‚o mocniej, Å›niegi zniknęły bez Å›ladu, trawa pozieleniaÅ‚a, pÄ…czki zaczęły pÄ™kać, przyleciaÅ‚y jaskółki do gniazd przeszÅ‚orocznych i znowu óieci sieóiaÅ‚y na dachu, w Å›licznym, maleÅ„kim, wiszÄ…cym ogroóie. Groszek pachnÄ…cy spadaÅ‚ w festonach² na skrzynie, powoje otwieraÅ‚y Å›liczne kie- lichy do sÅ‚oÅ„ca, a róże tego roku kwitÅ‚y baróo piÄ™knie i drzewka byÅ‚y nimi obsypane. Gerda z Kajem sieóieli pod krzaczkiem i Å›piewali razem ulubionÄ… swojÄ… piosenkÄ™. Co ja kocham na tym Å›wiecie? ZÅ‚ote sÅ‚onko, cudne kwiecie! Boże ptaszki Å›piewajÄ…ce, Jasne rosy, w kwiatach drżące, BÅ‚Ä™kit nieba i obÅ‚oki, CaÅ‚y piÄ™kny Å›wiat szeroki, I chatynkÄ™ pobielanÄ…, I mateczkÄ™ ukochanÄ…! Wszystko kocham serca biciem, A przestanÄ™ chyba z życiem. Razu jednego óieci sieóiaÅ‚y w ogródku i oglÄ…daÅ‚y baróo Å‚adnÄ… książkÄ™ z ob- razkami, w której byÅ‚y malowane ptaki i zwierzÄ™ta. Na wieżowym zegarze zaczęła bić piÄ…ta. Oko, Serce Aj! zawoÅ‚aÅ‚ Kaj nagle. CoÅ› mnie ukÅ‚uÅ‚o w serce! CoÅ› mi do oka wpadÅ‚o! Może ukÅ‚uÅ‚ ciÄ™ kolec róży? rzekÅ‚a troskliwie Gerda. Czekaj, zobaczÄ™, co ci wpadÅ‚o w oko! Nic nic nie ma. Pewno już wyleciaÅ‚o rzekÅ‚ Kaj niecierpliwie i odsunÄ…Å‚ siÄ™ od óiewczynki. Przemiana Niestety, nie wyleciaÅ‚o. ByÅ‚ to wÅ‚aÅ›nie drobniutki pyÅ‚ek stÅ‚uczonego zwierciadÅ‚a czaroóieja; utkwiÅ‚ mu w oku i zmieniÅ‚ Å›wiat caÅ‚y, nie pozwalajÄ…c wióieć na nim nic piÄ™knego, nic dobrego. A co gorsza, pyÅ‚ek taki wpadÅ‚ mu w serce, które nagle staÅ‚o siÄ™ zimne i twarde, przestaÅ‚o czuć i kochać. ² a a w e ona opadaÅ‚, tworzÄ…c dekoracyjne sploty. Królowa Å›niegu 3 Czegóż beczysz? zapytaÅ‚ opryskliwie. Å»ebyÅ› wieóiaÅ‚a, jaka jesteÅ› brzyd- ka! A jaka Å›mieszna, ha, ha, ha! Cóż to za zgniÅ‚a róża? Pfe! I ta szkaradna! CaÅ‚a ta skrzynia stare, brzydkie pudÅ‚o, tylko jÄ… zrzucić z dachu. KopnÄ…Å‚ skrzyniÄ™, zerwaÅ‚ różę i rozdeptaÅ‚. Kaju! zawoÅ‚aÅ‚a z przestrachem óiewczynka. Wióąc jej przerażenie, rozeÅ›miaÅ‚ siÄ™ szkaradnie, zerwaÅ‚ jeszcze jednÄ… różę, rzuciÅ‚ jÄ… i wskoczyÅ‚ do swojego okna. Od tej chwili Kaj zmieniÅ‚ siÄ™ zupeÅ‚nie. Kiedy Gerda chciaÅ‚a oglÄ…dać z nim obraz- ki, wzruszaÅ‚ ramionami, mówiÅ‚, że sÄ… brzydkie i wyÅ›miewaÅ‚ siÄ™ z każdego. W koÅ„cu powieóiaÅ‚, że nie chce siÄ™ z niÄ… bawić, bo jest gÅ‚upia jak maÅ‚e óiecko. Nawet baj- ki babuni nie podobaÅ‚y mu siÄ™; mówiÅ‚, że sÄ… niedorzeczne, zawsze miaÅ‚ jakieÅ›: ale. Nieraz stawaÅ‚ za staruszkÄ…, kÅ‚adÅ‚ na nos jej okulary i naÅ›ladowaÅ‚ jej miny i sÅ‚owa. Tak samo zaczÄ…Å‚ naÅ›ladować innych i nauczyÅ‚ siÄ™ wkrótce najbrzydszych grymasów i wykrzywiaÅ„. W gruncie rzeczy Kaj nic temu nie byÅ‚ winien, tylko szkaradny pyÅ‚ek szkÅ‚a cza- roóiejskiego, które tkwiÅ‚o mu w sercu. Z tego to powodu nikogo nie kochaÅ‚ i do- kuczaÅ‚ Geróie, która byÅ‚a dla niego taka dobra. Luóie zaczÄ™li mówić, że Kaj jest zÅ‚ym chÅ‚opcem i mieli zupeÅ‚nÄ… sÅ‚uszność, tylko nie wieóieli, dlaczego jest taki. Razu jednego w zimie, gdy Å›nieg padaÅ‚, przyniósÅ‚ Kaj na podwórze szkÅ‚o powiÄ™k- Zabawa, Zima szajÄ…ce i przez nie patrzyÅ‚ na gwiazdki Å›niegowe, które pokrywaÅ‚y mu ubranie. Spojrzyj, Gerdo rzekÅ‚ jakie ogromne! Niby kwiaty, niby gwiazdy, a ja- kie sztuczne! To ciekawsze przecież od kwiatów prawóiwych! Tak równo, doskonale uÅ‚ożone. Szkoda tylko, że topniejÄ…. Nagle pobiegÅ‚ na górÄ™, przyniósÅ‚ swoje saneczki i ciepÅ‚e rÄ™kawice, oznajmiÅ‚ Ger- óie, że ióie pojezóić saneczkami po rynku i natychmiast zniknÄ…Å‚ za bramÄ…. Na rynku byÅ‚a wesoÅ‚a zabawa. ChÅ‚opcy Å›lizgali siÄ™ po Å›niegu w swoich sankach, najÅ›mielsi przywiÄ…zywali je do saÅ„ wieÅ›niaków i jechali tym sposobem spory kawaÅ‚ek drogi. A co przy tym Å›miechu i wrzawy! Wtem wjechaÅ‚y na rynek duże, biaÅ‚e sanie zaprzężone biaÅ‚ymi koÅ„mi. Osoba sie- óąca w saniach otulona byÅ‚a w ogromne biaÅ‚e futro, a na gÅ‚owie miaÅ‚a biaÅ‚Ä… futrzanÄ… czapkÄ™. Sanie dwa razy objechaÅ‚y rynek, a tymczasem udaÅ‚o siÄ™ Kajowi przywiÄ…zać do nich z tyÅ‚u swoje maÅ‚e saneczki. Teraz pomknÄ…Å‚ jak strzaÅ‚a po utartej droóe i wy- jechaÅ‚ za miasto. Osoba w sankach odwróciÅ‚a gÅ‚owÄ™ i przyjaznie uÅ›miechnęła siÄ™ do niego. Kaj doznawaÅ‚ wielkiej przyjemnoÅ›ci, bo nigdy jeszcze nie jechaÅ‚ tak prÄ™dko; nie chciaÅ‚ jednak zanadto oddalić siÄ™ od miasta i po niejakim czasie pragnÄ…Å‚ odwiÄ…zać swoje sanki. Wtedy osoba w saniach odwróciÅ‚a siÄ™ znowu i spojrzaÅ‚a tak przyjaznie, że Kaj zapomniaÅ‚ o wszystkim. I tak powtórzyÅ‚o siÄ™ parÄ™ razy. Åšnieg zaczÄ…Å‚ padać gÄ™sty, pociemniaÅ‚o, Kaj nie wióiaÅ‚ już nic dookoÅ‚a prócz krÄ™- cÄ…cych siÄ™ biaÅ‚ych pÅ‚atków. PuÅ›ciÅ‚ sznurek, aby odczepić swoje sanki, ale one jak gdy- by przymarzÅ‚y do wielkich, mknęły jak wiatr za nimi, dalej, dalej, dalej! Kaj krzyknÄ…Å‚ przerażony, ale nikt mu nie odpowieóiaÅ‚, jakby go nikt nie sÅ‚yszaÅ‚. Sanki pęóiÅ‚y ciÄ…gle, a Å›nieg sypaÅ‚, nic już widać nie byÅ‚o. Chwilami uderzaÅ‚y siÄ™ o coÅ› gwaÅ‚townie, to znów spadaÅ‚y na dół, przeskakiwaÅ‚y jakieÅ› nieznane przeszkody i sunęły po biaÅ‚ej droóe w Å›wiat nieznany. Kaj chciaÅ‚ siÄ™ przeżegnać, zmówić pacierz, lecz w żaden sposób przypomnieć sobie nie mógÅ‚ słów e na i przychoóiÅ‚a mu na myÅ›l tylko tabliczka mnożenia. PÅ‚atki Å›niegu padaÅ‚y coraz wiÄ™ksze, wyglÄ…daÅ‚y na koniec niby biaÅ‚e ptaszki. Zda- waÅ‚o mu siÄ™, że dookoÅ‚a niego biegnÄ… goÅ‚Ä™bie, kury, gÄ™si caÅ‚ym tÅ‚umem. Królowa Å›niegu 4 Dama Naraz konie stanęły, sanie siÄ™ zatrzymaÅ‚y, a sieóąca w nich osoba podniosÅ‚a siÄ™ i Kaj spostrzegÅ‚, że futro jej i czapka byÅ‚y ze Å›niegu. ByÅ‚a to wysoka dama, wysmukÅ‚a, olÅ›niewajÄ…cej biaÅ‚oÅ›ci: królowa Å›niegu! Dobrze jeóiemy! rzekÅ‚a. Ale po co masz tam marznąć? Chodz pod moje niedzwieóie. PocaÅ‚unek PosaóiÅ‚a go w saniach obok siebie, nakryÅ‚a biaÅ‚ym futrem, a jemu siÄ™ zdawaÅ‚o, że zapada w górÄ™ Å›nieżnÄ…. Jeszcze ci zimno? rzekÅ‚a i pocaÅ‚owaÅ‚a go w czoÅ‚o. Huu! Jakiż to byÅ‚ zimny pocaÅ‚unek! UczuÅ‚ lód aż w gÅ‚Ä™bi serca, które jak wiemy już miaÅ‚ na wpół zlodowaciaÅ‚e; przez mgnienie oka zdawaÅ‚o mu siÄ™, że umiera, ale to minęło baróo prÄ™dko i zrobiÅ‚o mu siÄ™ lepiej. Nie czuÅ‚ już wcale zimna. Moje saneczki! Moje saneczki! zawoÅ‚aÅ‚ z wielkÄ… trwogÄ…, aby nie stracić ulu- bionej zabawki. WiÄ™c rzucono sznurek od nich biaÅ‚ej kurze, aby biegÅ‚a obok, ciÄ…gnÄ…c je za sobÄ…. Królowa Å›niegu pochyliÅ‚a siÄ™ nad Kajem i pocaÅ‚owaÅ‚a go powtórnie, a w tej chwili chÅ‚opiec zapomniaÅ‚ już o wszystkim: o roóicach, domu, babce i Geróie. Teraz nie baÅ‚ siÄ™ wcale piÄ™knej pani, nie wydawaÅ‚a mu siÄ™ straszna. OpowiadaÅ‚ jej, co umie, o jakich siÄ™ uczyÅ‚ krajach i miastach, jak wybornie liczy na pamięć a ona uÅ›miechaÅ‚a siÄ™ do niego. Wreszcie wzięła go na rÄ™ce i wzleciaÅ‚a z nim razem wysoko, wysoko, ku ciemnym chmurom, które szarpaÅ‚ wiatr Å›wiszczÄ…cy. Przelatywali ponad ciemnymi lasami, nad górami, morzami i lÄ…dami. Zimny wicher huczaÅ‚ pod nimi w przepaÅ›ciach, biaÅ‚y Å›nieg poÅ‚yskiwaÅ‚, wyÅ‚y wilki gÅ‚odne, krakaÅ‚y stada czarnych kruków a ponad nimi Å›wieciÅ‚ jasny księżyc. I tak pÅ‚ynęła dÅ‚uga noc zimowa, a gdy nastÄ…piÅ‚ ranek, Kaj spaÅ‚ u nóg królowej Å›niegu. III. W OGRÓDKU WRÓŻKI Jakże smutno i strasznie byÅ‚o biednej Geróie, kiedy wieczorem Kaj nie wróciÅ‚ do domu! Nikt nie wieóiaÅ‚, góie siÄ™ poóiaÅ‚ i co siÄ™ z nim staÅ‚o. ChÅ‚opcy opowiadali, że jezóiÅ‚ po rynku, a potem swoje saneczki uczepiÅ‚ do wielkich saÅ„, które pomknęły za miasto. Tyle go wióiano. PÅ‚akali roóice, babka i Gerda, bo myÅ›leli, że z mostu zsunÄ…Å‚ siÄ™ w rzekÄ™ i utonÄ…Å‚. Gerda pÅ‚akaÅ‚a gorzko caÅ‚Ä… zimÄ™. Wreszcie nadeszÅ‚a wiosna, zajaÅ›niaÅ‚o piÄ™kne sÅ‚oneczko. Kaj nie żyje! rzekÅ‚a do niego Gerda. Albo to prawda! odpowieóiaÅ‚o sÅ‚oÅ„ce. PowróciÅ‚y jaskółki do gniazd zeszÅ‚orocznych. Kaj nie żyje! oznajmiÅ‚a im Gerda. Nieprawda! odpowieóiaÅ‚y jaskółki. A wtedy i Gerda przestaÅ‚a w to wierzyć. Ofiara WÅ‚ożę czerwone buciki, których Kaj jeszcze nie wióiaÅ‚ i pójdÄ™ do rzeki zapytać o niego pomyÅ›laÅ‚a pewnego ranka. ByÅ‚o baróo wczeÅ›nie, ale wstaÅ‚a zaraz, ubraÅ‚a siÄ™ cichutko, żeby nie obuóić babki, wÅ‚ożyÅ‚a swoje czerwone buciki, leciuchno pocaÅ‚owaÅ‚a babuniÄ™ i pobiegÅ‚a do rzeki. Czy to prawda, że zabraÅ‚aÅ› mi mojego Kaja? zapytaÅ‚a niespokojnie. Oddaj mi go, a dam ci Å›liczne czerwone buciki. Królowa Å›niegu 5 ZdawaÅ‚o jej siÄ™, że fale zaszemraÅ‚y jakoÅ› óiwnie, jakby siÄ™ zgaóaÅ‚y na ten ukÅ‚ad. WiÄ™c co pręóej zdjęła buciki, Å›liczne, ukochane, czerwone buciki i rzuciÅ‚a je w wodÄ™. Woda, Rzeka Buciki upadÅ‚y niedaleko, a fala wyniosÅ‚a je na brzeg z powrotem. Rzeka nie chciaÅ‚a przyjąć tej ofiary, gdyż nie mogÅ‚a oddać Kaja, lecz Gerda inaczej to sobie tÅ‚u- maczyÅ‚a. ZdawaÅ‚o jej siÄ™, że za blisko brzegu wrzuciÅ‚a trzewiczki i aby je rzucić dalej, weszÅ‚a do maÅ‚ego czółenka, które koÅ‚ysaÅ‚o siÄ™ na woóie. PoszÅ‚a na przeciwny koniec łódki i rzuciÅ‚a buciki z caÅ‚ej siÅ‚y, jak tylko mogÅ‚a najdalej. Tak idÄ…c i poruszajÄ…c siÄ™, mimowolnie chwiaÅ‚a czółenkiem, które nie byÅ‚o przywiÄ…zane i zaczęło oddalać siÄ™ od brzegu. Gerda spostrzegÅ‚a to i chciaÅ‚a wyskoczyć, lecz byÅ‚a już za daleko. Aódka, porwana prÄ…dem, szybko pÅ‚ynęła z biegiem wody. Wtedy Gerda przelÄ™kÅ‚a siÄ™ baróo i zaczęła gÅ‚oÅ›no pÅ‚akać. Ale nikt jej nie sÅ‚yszaÅ‚, tylko gromadka wróbli, które nie mogÅ‚y dopomóc jej w niczym. BiegÅ‚y jednak wzdÅ‚uż brzegu, jakby jÄ… chciaÅ‚y pocieszyć i woÅ‚aÅ‚y bezustannie: Ćwir! Ćwir! Ćwir! JesteÅ›my tutaj! Nie bój siÄ™! JesteÅ›my tutaj. I Gerda uspokoiÅ‚a siÄ™ powoli. Czółenko pÅ‚ynęło z prÄ…dem, a ona sieóiaÅ‚a ci- chutko, w samych poÅ„czoszkach i patrzyÅ‚a w wodÄ™. Czerwone trzewiczki pÅ‚ynęły za łódkÄ…, lecz nie mogÅ‚y jej dogonić, ponieważ prÄ…d baróo szybko jÄ… unosiÅ‚. Wiosna PrzeÅ›licznie wyglÄ…daÅ‚y brzegi rzeki; na zielonych, kwiecistych Å‚Ä…kach pasÅ‚y siÄ™ stada owiec, krowy poważnie skubaÅ‚y Å›wieżą, soczystÄ… paszÄ™, stare drzewa rozw3aÅ‚y mÅ‚ode listki, wszystko uÅ›miechaÅ‚o siÄ™ w blasku sÅ‚onecznym. Ogród Może mnie rzeka zaniesie do Kaja pomyÅ›laÅ‚a Gerda i przestaÅ‚a siÄ™ smucić. UsiadÅ‚a na Å‚aweczce i patrzyÅ‚a dÅ‚ugo na zielone brzegi, które przesuwaÅ‚y siÄ™ przed niÄ…. WÅ‚aÅ›nie ujrzaÅ‚a wielki sad wiÅ›niowy, peÅ‚en kwitnÄ…cych drzew, a mięóy nimi malut- ki domek pod sÅ‚omianÄ… strzechÄ…Å‚, z czerwonymi, żółtymi i niebieskimi okienkami. Dwóch drewnianych żoÅ‚nierzy staÅ‚o przed ganeczkiem z broniÄ… w rÄ™ku. Gerda pomyÅ›laÅ‚a, że to żywi luóie i woÅ‚aÅ‚a ratunku, ale naturalnie nikt jej nie odpowieóiaÅ‚. PrÄ…d niósÅ‚ jÄ… prosto do brzegu, wiÄ™c zaczęła znów woÅ‚ać jeszcze gÅ‚oÅ›niej. Wtem drzwi domku siÄ™ otworzyÅ‚y i wyszÅ‚a z niego zgarbiona staruszka, pod- pierajÄ…c siÄ™ k3kiem i drepczÄ…c ku furtce. Na gÅ‚owie miaÅ‚a duży sÅ‚omiany kapelusz, pomalowany w baróo piÄ™kne kwiaty. Ach, biedne óiecko! zawoÅ‚aÅ‚a stara. SkÄ…dże siÄ™ wzięłaÅ› na tej bystrej rzece, która ciÄ™ tak daleko w Å›wiat uniosÅ‚a? DrepczÄ…c prÄ™dko, staruszka zbliżyÅ‚a siÄ™ do brzegu, zaczepiÅ‚a o czółno swoim za- krzywionym k3kiem i przyciÄ…gnęła je do lÄ…du. PodaÅ‚a óiewczynce rÄ™kÄ™ i pomogÅ‚a jej wyskoczyć na ziemiÄ™. Ach, jak przyjemnie zrobiÅ‚o siÄ™ Geróie, gdy znów uczuÅ‚a pod nogami twardÄ… ziemiÄ™! BaÅ‚a siÄ™ jednak trochÄ™ nieznajomej staruszki. Kto jesteÅ›, moje óiecko i skÄ…d siÄ™ tu wzięłaÅ›? pytaÅ‚a znów kobieta, uważnie patrzÄ…c na óiewczynkÄ™. Wtedy Gerda opowieóiaÅ‚a jej wszystko i pytaÅ‚a, czy nie wie co o Kaju. Staruszka nie wieóiaÅ‚a, ale byÅ‚a tego zdania, że Kaj może siÄ™ znalezć, a tymczasem zaprosiÅ‚a óiewczynkÄ™ do ogródka, pozwoliÅ‚a jej zrywać kwiaty i jeść wiÅ›nie, żeby tylko nie byÅ‚a smutna. Potem weszÅ‚y do domku. Przez wysokie okienka czerwone, żółte i niebieskie, óiwne Å›wiatÅ‚o wpadaÅ‚o do izdebki. Na stole w dużych koszach staÅ‚y przeÅ›liczne wi- Å›nie, a staruszka pozwoliÅ‚a jeść Geróie, ile tylko zechce. WiÅ›nie byÅ‚y wyborne, Gerda gÅ‚odna, wiÄ™c jadÅ‚a, uÅ›miechajÄ…c siÄ™ z zadowole- Czary nia. Staruszka zÅ‚otym grzebieniem czesaÅ‚a jej zÅ‚ote wÅ‚osy. CzesaÅ‚a je dÅ‚ugo, dÅ‚ugo, Å‚ r e a dach kryty sÅ‚omÄ… lub trzcinÄ…. Królowa Å›niegu 6 w óiwnym blasku czerwonych i niebieskich szybek, a Gerda zapominaÅ‚a o Kaju, babce i roóicach, bo grzebieÅ„ byÅ‚ zaczarowany, staruszka ta zaÅ› byÅ‚a wróżkÄ…. Dawno już mieć pragnęłam takÄ… miÅ‚Ä…, dobrÄ… óiewczynkÄ™ mówiÅ‚a Å‚agod- nym gÅ‚osem zobaczysz, jak ci u mnie dobrze bęóie. Azy, Wspomnienia Potem Gerda zostaÅ‚a w izdebce, a staruszka wyszÅ‚a sama do ogródka, dotknęła swoim k3em każdego krzaczka różanego i wszystkie natychmiast zapadÅ‚y siÄ™ w ziemiÄ™. ZrobiÅ‚a to dlatego, ażeby Gerda na widok róż nie przypomniaÅ‚a sobie Kaja. Teraz óiewczynka wybiegÅ‚a także do ogródka. Ach, jak tu byÅ‚o Å›licznie i przy- jemnie! Tyle kwiatów, a każdy inny! Tyle barw, blasku, woni. Prawóiwie byÅ‚ to cza- roóiejski ogród: rosÅ‚y w nim wszystkie kwiaty, jakie tylko sÄ… na Å›wiecie i wszystkie kwitÅ‚y jednoczeÅ›nie. Gerda biegaÅ‚a pomięóy grzÄ…dkami, Å›miaÅ‚a siÄ™ i Å›piewaÅ‚a, dopó- ki sÅ‚oÅ„ce nie skryÅ‚o siÄ™ poza wielkÄ…, starÄ… wiÅ›niÄ™. Wtedy poÅ‚ożyÅ‚a siÄ™ spać w czystym łóżeczku, na czerwonej jedwabnej poduszeczce, na której wyhaËîowane byÅ‚y piÄ™kne, bÅ‚Ä™kitne fioÅ‚ki. Zasnęła też spokojnie, jak królewna, a w nocy Å›niÅ‚a sny sÅ‚odkie i miÅ‚e. Nazajutrz z rana obuóiÅ‚a siÄ™ wesoÅ‚o i bawiÅ‚a znowu caÅ‚y óieÅ„ w ogródku, wÅ›ród najpiÄ™kniejszych kwiatów, w ciepÅ‚ym blasku sÅ‚oÅ„ca i tak upÅ‚ywaÅ‚y dni jeden po drugim. Gerda znaÅ‚a teraz wszystkie kwiatki, ale chociaż miaÅ‚a ich tutaj tak wiele, ciÄ…gle jej siÄ™ zdawaÅ‚o, że jeszcze jakiegoÅ› brakuje. Tylko nie mogÅ‚a sobie przypomnieć którego. Wtem raz na sÅ‚omianym kapeluszu wróżki spostrzegÅ‚a malowanÄ… różę. Zóiwiona i szczęśliwa, zaczęła natychmiast szukać w ogródku kochanego kwiatka: rozglÄ…daÅ‚a siÄ™ wokoÅ‚o, pochylaÅ‚a nad grzÄ…dkami, lecz ani jednej różyczki nie byÅ‚o. Wówczas gorzko pÅ‚akać zaczęła. Jej Å‚zy gorÄ…ce padaÅ‚y na ziemiÄ™ i przesiÄ…kÅ‚y przez niÄ…, aż zwilżyÅ‚y ukryty w tym miejscu krzak róży. I nagle cudny, Å›wieży, okryty wonnym kwieciem, wystrzeliÅ‚ znów nad ziemiÄ™, a Gerda objęła go rÄ…czkami, pieÅ›ciÅ‚a i caÅ‚owaÅ‚a Å›liczne róże. I przypomniaÅ‚a sobie tamten krzaczek na poddaszu i przypo- mniaÅ‚a sobie znowu Kaja. Och, jakże dawno ja tu jestem! zawoÅ‚aÅ‚a. A miaÅ‚am szukać Kaja. Moje Å›liczne różyczki, czyż nie wiecie, góie on siÄ™ poóiaÅ‚? Czy myÅ›licie, że umarÅ‚? O, nie! odparÅ‚y róże. ByÅ‚yÅ›my przecie pod ziemiÄ…, tam go nie ma. òiÄ™kujÄ™ wam zawoÅ‚aÅ‚a uszczęśliwiona Gerda i pobiegÅ‚a do innych kwiat- ków, aby siÄ™ czegoÅ› o Kaju dowieóieć. Lecz daremnie pytaÅ‚a. Kwiatki uÅ›miechaÅ‚y siÄ™ wszystkie do sÅ‚oÅ„ca i Å›piewaÅ‚y mu swoje pieÅ›ni i opowiadaÅ‚y mu swoje powieÅ›ci, które podobaÅ‚y siÄ™ baróo óiewczynce, lecz o Kaju nie dowieóiaÅ‚a siÄ™ niczego. Na próżno je pytam pomyÅ›laÅ‚a wreszcie. One kochajÄ… tylko swoje po- wieÅ›ci i pieÅ›ni, nie mam tu na co czekać. PodniosÅ‚a spódniczkÄ™, aby lepiej biec mogÅ‚a i poÅ›pieszyÅ‚a do furtki. Ale furtka zamkniÄ™ta byÅ‚a na klucz. Wtedy zaczęła mocno szarpać klamkÄ™, aż zaróewiaÅ‚y zamek ustÄ…piÅ‚ pod naciskiem i drzwi siÄ™ otworzyÅ‚y. Gerda wyszÅ‚a prÄ™dko i bosymi nóżkami biegÅ‚a co tchu po twardej, kamienistej droóe, obawiajÄ…c siÄ™ pogoni. Trzy razy obejrzaÅ‚a siÄ™ za siebie, a nie wióąc nikogo, usiadÅ‚a na chwilÄ™ na wielkim kamieniu, kiedy jej siÅ‚ zabrakÅ‚o. Teraz dopiero obejrzaÅ‚a siÄ™ dokoÅ‚a: lato minęło dawno, pózna jesieÅ„ byÅ‚a na Å›wie- cie, powiÄ™dÅ‚y kwiaty i pożółkÅ‚y Å‚Ä…ki, ale w ogroóie wróżki, góie kwiaty kwitnÄ… wiecznie, nic o tym nie wieóiaÅ‚a. Boże! Boże! Ileż ja czasu straciÅ‚am narzekaÅ‚a Gerda. Oto już pózna jesieÅ„, trzeba spieszyć baróo, zanim zima powróci. I wstaÅ‚a, by iść dalej. Podróż SzÅ‚a bosymi nóżkami po kamienistej droóe, a dokoÅ‚a byÅ‚o smutno i ponuro. Królowa Å›niegu 7 CzuÅ‚a wielkie zmÄ™czenie, ale siÄ™ nie zatrzymywaÅ‚a. Z wierzb przydrożnych padaÅ‚y dÅ‚ugie, żółte liÅ›cie lub ciężkie krople chÅ‚odnej rosy. Na tarninowych krzakach byÅ‚y jeszcze jagody, ale tak cierpkie, że wykrzywiaÅ‚y usta. Szaro i smutno byÅ‚o na szerokim Å›wiecie, otulonym w szare, ciężkie, oÅ‚owiane chmury. IV. U KSIÅ»NICZKI DÅ‚ugo szÅ‚a tak Gerda, w koÅ„cu zmÄ™czyÅ‚a siÄ™ baróo i usiadÅ‚a znowu pod drzewem. WÅ‚aÅ›nie pierwszy Å›nieg pokryÅ‚ ziemiÄ™ i bose nożyny óiewczynki poczerwieniaÅ‚y Ptak z zimna. Wtem tuż przed niÄ… stanęła duża, szara wrona: popatrzyÅ‚a na niÄ…, pokrÄ™ciÅ‚a Å‚ebkiem, podleciaÅ‚a w prawo i w lewo i zawoÅ‚aÅ‚a: Kra! Kra! ZnaczyÅ‚o to: òieÅ„ dobry, kochana óiewczynko, musisz być baróo biedna, kiedy w takie zimno sama ióiesz w Å›wiat szeroki. Góież ty ióiesz, óiewczynko? Czego szukasz? Gerda zrozumiaÅ‚a, co chce powieóieć wrona i tak jej byÅ‚a wóiÄ™czna za współ- czucie, tak siÄ™ jej ciepÅ‚o zrobiÅ‚o w serduszku, że natychmiast opowieóiaÅ‚a jej caÅ‚Ä… historiÄ™ i spytaÅ‚a zarazem, czy nic nie wie o Kaju. Wrona krÄ™ciÅ‚a Å‚ebkiem w zamyÅ›leniu, podlatywaÅ‚a na prawo i lewo i powtarzaÅ‚a jak gdyby do siebie: A może? A być może? A kto wie? Kto wie? Kto wie? WióiaÅ‚aÅ› go! zawoÅ‚aÅ‚a uszczęśliwiona Gerda i zaczęła caÅ‚ować i Å›ciskać wronÄ™ tak gwaÅ‚townie, że o maÅ‚o jej nie udusiÅ‚a. Spokojnie! Spokojnie! powtarzaÅ‚a wrona. PowieóiaÅ‚am: kto wie! Może może! ale on dawno zapomniaÅ‚ o tobie. I przy tym tak mi trudno mówić twoim jÄ™zykiem. Co innego, gdybyÅ› mogÅ‚a rozmawiać ze mnÄ… po wroniemu, wtedy bym ci dokÅ‚adnie opowieóiaÅ‚a wszystko. Ach, nie umiem! z żalem szepnęła Gerda. Babka umiaÅ‚a dobrze, ale siÄ™ nie nauczyÅ‚am. Czemuż siÄ™ nie nauczyÅ‚am! Kra! Kra! Nic nie szkoói rzekÅ‚a wrona. I tak siÄ™ rozumiemy. BÄ™dÄ™ mówiÅ‚a, jak potrafiÄ™. I zaczęła opowiadać: Mąż W tym paÅ„stwie, góie jesteÅ›my, rząói baróo mÄ…dra, baróo mÄ…dra księż- niczka. Razu jednego przyszÅ‚o jej do gÅ‚owy, aby sobie wybrać męża. Ale chciaÅ‚a takie- go męża, który by umiaÅ‚ odpowiadać na wszystkie jej pytania, a nie nudnego mruka, co siÄ™ odezwać nie umie i tylko udaje pana. Gdy powieóiaÅ‚a o tym swoim damom dworu, ucieszyÅ‚y siÄ™ wszystkie i wychwalaÅ‚y jÄ… za ten mÄ…dry pomysÅ‚. Wtedy ogÅ‚oszo- no w gazetach, że każdy mÅ‚oóieniec, który pragnie siÄ™ ożenić z księżniczkÄ…, może przyjść do paÅ‚acu, a jeÅ›li potrafi odpowieóieć na jej pytania, może zostać jej mężem. Oj, żebyÅ› wieóiaÅ‚a, co siÄ™ wtedy óiaÅ‚o, jakie tÅ‚umy cisnęły siÄ™ do zamku! Ale cóż, nikomu jakoÅ› siÄ™ nie wiodÅ‚o. Na ulicy wszyscy rozmawiali gÅ‚oÅ›no, kłócili siÄ™, krzyczeli, obracali jÄ™zykami, jakby mieli za to obiecanÄ… nagrodÄ™, ale ktokolwiek minÄ…Å‚ zamkowe podwórze, zobaczyÅ‚ straż wspaniaÅ‚Ä…, postrojonÄ… sÅ‚użbÄ™, wielkÄ… tronowÄ… salÄ™ i piÄ™knÄ… księżniczkÄ™, zapominaÅ‚ jÄ™zyka w gÄ™bie, stawaÅ‚ jak sÅ‚up niemy i zamiast odpowieói, powtarzaÅ‚ pytania księżniczki. To naturalnie byÅ‚o baróo nudne, wiec żadnego wybrać nie chciaÅ‚a. A Kaj? przerwaÅ‚a nieÅ›miaÅ‚a Gerda. Otóż wÅ‚aÅ›nie, moja kochana, dwa dni tak upÅ‚ynęły, aż trzeciego przyszedÅ‚ pieszo chÅ‚opczyk z ogorzaÅ‚Ä… twarzyczkÄ…, dÅ‚ugimi wÅ‚osami, baróo biednie ubrany. To Kaj! zawoÅ‚aÅ‚a, klaszczÄ…c w rÄ™ce, Gerda. Królowa Å›niegu 8 Na plecach miaÅ‚ tornister ciÄ…gnęła dalej wrona. Ach, nie, to byÅ‚y pewno jego sanki. WÅ‚aÅ›nie z sankami zginÄ…Å‚. Ha, może sanki zgoóiÅ‚a siÄ™ wrona. Dobrze siÄ™ nie przyglÄ…daÅ‚am. Po- szedÅ‚ Å›miaÅ‚o ku schodom, a gdy zobaczyÅ‚ straże, spojrzaÅ‚ zóiwiony i zaraz powieóiaÅ‚: To musi być okropnie nudno, tak stać tu ciÄ…gle! NastÄ™pnie wszedÅ‚ do sali. Buty jego skrzypiaÅ‚y strasznie, ale widać byÅ‚o, że sobie z tego nic nie robi. O, to z pewnoÅ›ciÄ… Kaj! krzyknęła Gerda. WÅ‚aÅ›nie miaÅ‚ skrzypiÄ…ce buty, jeszcze nowe, które mu babka kupiÅ‚a. Baróo być może potwieróiÅ‚a wrona. SzedÅ‚ do samej księżniczki i nie zmieszaÅ‚ siÄ™ wcale, chociaż ogromna sala peÅ‚na byÅ‚a dworzan, urzÄ™dników i dygnita- rzyt , każdemu umiaÅ‚ odpowieóieć, no i dostaÅ‚ księżniczkÄ™. To z pewnoÅ›ciÄ… Kaj rzekÅ‚a uszczęśliwiona Gerda. On byÅ‚ zawsze ogrom- SÅ‚uga, Strój nie mÄ…dry, umiaÅ‚ liczyć na pamięć nawet z uÅ‚amkami. O, zaprowadz mnie do paÅ‚acu! Bah! zakrakaÅ‚a wrona. Aatwo to powieóieć. Przecież takiej obdartej i bosej óiewczynki nie wpuszczÄ… do królewskiego paÅ‚acu! Powieó tylko Kajowi, że tu jestem, a sam przyjóie po mnie natychmiast. Zaczekaj tu przy pÅ‚ocie rzekÅ‚a wrona i poleciaÅ‚a do paÅ‚acu. Ciemno już byÅ‚o, kiedy powróciÅ‚a. To wszystko na nic rzekÅ‚a. Boso ciÄ™ tu nie wpuszczÄ…, straż i lokaje baróo zważajÄ… na nogi. Ale nie pÅ‚acz. Poraóimy jakoÅ› na to. Mam w paÅ‚acu krew- nego, który jest w wielkich Å‚askach u księżniczki i zna wszystkie zakÄ…tki jak swoje wÅ‚asne gniazdo. On otworzy ci maÅ‚Ä… furtkÄ™ i ukrytymi schodami zaprowaói prosto do sypialni ksiÄ™stwa. O, moja droga wrono! cicho szepnęła Gerda, idÄ…c do zamku dÅ‚ugÄ…, cienistÄ… alejÄ…, w której liÅ›cie spadaÅ‚y z drzew jak krople deszczu. A kiedy w zamku pogaszono Å›wiatÅ‚a, weszÅ‚y przez maÅ‚Ä… furtkÄ™, tylko przymkniÄ™tÄ… z lekka. Serce Gerdy uderzaÅ‚o mocno z niepokoju i szczęścia. Czasem zdawaÅ‚o jej siÄ™, że robi coÅ› zÅ‚ego, ale chciaÅ‚a siÄ™ tylko przekonać, czy to naprawdÄ™ Kaj. Chyba nie rozgniewa siÄ™ na niÄ…, ale bęóie szczęśliwy, że aż tutaj do niego przyszÅ‚a, że opowie mu o roóicach. Na koniec weszÅ‚a z wronÄ… na maÅ‚e boczne schodki. Na szafie w korytarzu staÅ‚a nocna lampa, a na pierwszych schodkach krewny wrony, kruk czarnopióry. Gerda ukÅ‚oniÅ‚a mu siÄ™, jak umiaÅ‚a. Kruk uważnie popatrzyÅ‚ na niÄ… i odezwaÅ‚ siÄ™ wreszcie: PójdÄ™ naprzód, a wy za mnÄ…. Droga prosta i nikogo na niej nie spotkamy. Sen A mnie siÄ™ zdaje, że ktoÅ› za nami ióie powieóiaÅ‚a Gerda i obejrzaÅ‚a siÄ™ z trwogÄ…. W istocie przesunęło siÄ™ coÅ› szybko po Å›cianie jak gdyby cienie jezdzców, psów i koni. To sny o polowaniu Å›pieszÄ… do ksiÄ™cia pana i księżniczki uspokoiÅ‚ jÄ… kruk natychmiast. M3ali szereg przepysznychu pokoi, których Å›ciany obite byÅ‚y czerwonym, bÅ‚Ä™kit- nym lub żółtym atÅ‚asemv , sztuczne kwiaty pokrywaÅ‚y je wieÅ„cami, wszęóie lÅ›niÅ‚y kosztowne sprzÄ™ty i klejnoty; wreszcie stanÄ™li w królewskiej sypialni. Tu sufit przy- pominaÅ‚ piÄ™knÄ… koronÄ™w palmy o wspaniaÅ‚ych, szklanych liÅ›ciach, a na Å›rodku, na grubej Å‚odyóe ze zÅ‚ota, wisiaÅ‚y dwa łóżeczka w ksztaÅ‚cie lilii: jedno biaÅ‚e, góie spo- czywaÅ‚a księżniczka, drugie purpurowe, góie może Kaj sypiaÅ‚. t gni ar osoba piastujÄ…ca ważny urzÄ…d, dostojnik. u r e n tu: piÄ™kny, bogaty. v a a miÄ™kka tkanina, która ma jednÄ… stronÄ™ bÅ‚yszczÄ…cÄ…, a drugÄ… matowÄ…. w orona tu: szczyt liÅ›ci. Królowa Å›niegu 9 Gerda pochyliÅ‚a siÄ™ nad nim ciekawie i zobaczyÅ‚a jego opalonÄ… szyjÄ™. Ucieszona, krzyknęła gÅ‚oÅ›no; sny natychmiast pomknęły wzdÅ‚uż Å›ciany z pokoju, a książę siÄ™ obuóiÅ‚, podniósÅ‚ gÅ‚owÄ™ i to nie byÅ‚ Kaj. Z drugiej lilii wychyliÅ‚a siÄ™ główka księżniczki, która patrzyÅ‚a także, co siÄ™ staÅ‚o. Gerda zaczęła pÅ‚akać i opowieóiaÅ‚a wszystko od poczÄ…tku, nie zapominajÄ…c o wiel- kiej przysÅ‚uóe, jakÄ… oddali jej kruk i wrona. Biedne óieciÄ™ rzekÅ‚a z litoÅ›ciÄ… księżniczka. Nie martw siÄ™, nie gniewamy siÄ™ na ciebie, ani na wronÄ™, ani na kruka. ChcÄ™ nawet wynagroóić ich za dobre serce. OdtÄ…d majÄ… prawo przebywania w zamku i otrzymajÄ… żywność z naszej kuchni, ale muszÄ… nam przyrzec, że bez naszej wieóy nie wprowaóą wiÄ™cej nikogo do zamku. Książę oddaÅ‚ Geróie swoje wÅ‚asne łóżko i życzyÅ‚, żeby w nim spaÅ‚a spokojnie, a zmÄ™czona óiewczynka na wygodnej, ciepÅ‚ej poÅ›cieli przytuliÅ‚a znużonÄ… główkÄ™ do poduszki, zÅ‚ożyÅ‚a rÄ…czki i szepnęła tylko: O, jacyż dobrzy luóie i zwierzÄ™ta! i w tej chwili zasnęła. Nazajutrz księżniczka daÅ‚a jej przeÅ›licznÄ… aksamitnÄ… sukniÄ™ i prosiÅ‚a baróo, żeby na zawsze zostaÅ‚a w paÅ‚acu. Ale Gerda poprosiÅ‚a tylko o wózek i konika, a także o parÄ™ bucików, gdyż musiaÅ‚a wÄ™drować dalej i szukać Kaja po szerokim Å›wiecie. WiÄ™c dostaÅ‚a ciepÅ‚e ubranie, buciki i mufkÄ™x , a gdy siÄ™ posiliÅ‚a, stanęła przed bramÄ… Å›liczna zÅ‚ocona kareta, zaprzężona w piÄ™knego konia, woznica i lokaj mieli zÅ‚ote korony na liberiiy . Sam książę i księżniczka umieÅ›cili jÄ… w karecie i żegnali, życzÄ…c wszystkiego dobrego. A Gerda pÅ‚akaÅ‚a i dobra wrona także. UsiadÅ‚a obok óiewczynki w karecie i odprowaóiÅ‚a jÄ… prawie trzy mile. Dalej baÅ‚a siÄ™ jechać, wiÄ™c sĘîunęła na gaÅ‚Ä…z wysokiego drzewa i trzepotaÅ‚a skrzydÅ‚ami tak dÅ‚ugo, póki mogÅ‚a dojrzeć zÅ‚ocistÄ… karetÄ™ bÅ‚yszczÄ…cÄ… w promieniach sÅ‚oÅ„ca. Gerda jechaÅ‚a dalej sama jedna, lecz siÄ™ nie obawiaÅ‚a gÅ‚odu ani zimna, gdyż kareta zaopatrzona byÅ‚a w żywność; staÅ‚y w niej kosze ciastek, pierników, owoców óielny konik biegÅ‚ szybko, wiÄ™c myÅ›laÅ‚a sobie, że chyba teraz musi znalezć Kaja. V. MAAA ZBÓJNICZKA NiebezpieczeÅ„stwo ZÅ‚ocista kareta wjechaÅ‚a do ciemnego lasu i mięóy drzewami Å›wieciÅ‚a jak sÅ‚oÅ„ce. Zobaczyli to rozbójnicy i wybiegli z gÄ™stwiny. ZÅ‚oto! ZÅ‚oto! krzyczeli i rzucili siÄ™ na karetÄ™, uchwycili konia za cugleÄ…p , pozab3ali sÅ‚użbÄ™ i wyciÄ…gnÄ™li na drogÄ™ przerażonÄ… GerdÄ™. Ach, jaka biaÅ‚a, tÅ‚usta, orzeszkami karmiona! zawoÅ‚aÅ‚a chciwie stara roz- Córka, Matka bójnica z rozczochranÄ… gÅ‚owÄ…, strasznymi oczyma i żółtÄ…, pomarszczonÄ… twarzÄ…. Musi być smaczna jak mÅ‚ode jagniÄ…tko, to bęóie dopiero uczta. WyciÄ…gnęła zza pasa wielki nóż bÅ‚yszczÄ…cy i podniosÅ‚a rÄ™kÄ™, aby zabić biednÄ… Ger- dÄ™ lecz w tej chwili krzyknęła okropnie, gdyż maÅ‚a rozbójniczka, jej córeczka, którÄ… niosÅ‚a na plecach, do krwi ugryzÅ‚a jÄ… w ucho i b3Ä…c matkÄ™ nogami po plecach, krzyczaÅ‚a przerazliwie: Nie dam jej zabić! Nie zab3aj! woÅ‚aÅ‚o óikie, rozpuszczone óiecko. Ja chcÄ™, żeby siÄ™ ona ze mnÄ… bawiÅ‚a! Ja chcÄ™ jej mufki i Å‚adnej sukienki i chcÄ™, żeby ze mnÄ… spaÅ‚a. Stara zbójnica pozwalaÅ‚a swojej córeczce na wszystko, wiÄ™c schowaÅ‚a na powrót nóż na dawne miejsce, otarÅ‚a z krwi ucho i umieÅ›ciÅ‚a óikÄ… óiewczynkÄ™ w karecie x u a kawaÅ‚ek futra zszytego w ksztaÅ‚t walca z dwoma otworami po bokach, sÅ‚użący niegdyÅ› do ochrony dÅ‚oni przed zimnem. y liberia mundur noszony przez sÅ‚użbÄ™; uniform. Ä…p ugle pasy, sÅ‚użące jezdzcowi do kierowania koniem; inaczej: woóe, lejce. Królowa Å›niegu 10 razem z GerdÄ…. Potem jeden ze zbójców siadÅ‚ na kozleÄ…Ä…, zaciÄ…Å‚ konia i popęóili jak wiatr po kamieniach, doÅ‚ach, górach, mięóy drzewami, zaczepiajÄ…c o gaÅ‚Ä™zie i nie zważajÄ…c na nic. MaÅ‚a zbójniczka Å›miaÅ‚a siÄ™ gÅ‚oÅ›no z radoÅ›ci i tupaÅ‚a nogami. ByÅ‚a ona w tym samym wieku, co Gerda, ale wiÄ™ksza i tęższa, z dużą i czerwonÄ… twarzÄ…, czarnymi wÅ‚osami i czarnymi, bÅ‚yszczÄ…cymi oczyma. Kiedy nacieszyÅ‚a siÄ™ jazdÄ…, objęła wpół GerdÄ™ i powieóiaÅ‚a wesoÅ‚o: Nie bój siÄ™, nie dam ciÄ™ zabić, chyba że siÄ™ na ciebie rozgniewam. Oni muszÄ… mnie sÅ‚uchać! Ty pewno jesteÅ› księżniczka? Nie odrzekÅ‚a óiewczynka i ze Å‚zami w oczach opowieóiaÅ‚a jej swojÄ… hi- storiÄ™: jak baróo Kaja kocha i pragnie go znalezć, ale nie wie zupeÅ‚nie, góie go szukać. Zamek MaÅ‚a zbójniczka sÅ‚uchaÅ‚a ciekawie, a oczy jej Å›wieciÅ‚y jak dwa ognie. W tej chwili powóz stanÄ…Å‚, gdyż wjechali na óieóiniec zbójeckiego zamku. ByÅ‚ to wielki budynek, stary, brudny, odrapany, peÅ‚en óiur i szczelin, w których gniezóiÅ‚y siÄ™ kruki i wrony. Ogromne buldogi, straszne potwory z otwartymi pasz- czami, jakby chciaÅ‚y natychmiast rozszarpać i pożreć przybyÅ‚ych, biegaÅ‚y i skakaÅ‚y po podwórzu, ale żaden nie szczekaÅ‚, bo im nie byÅ‚o wolno. W zamku, w olbrzymiej okopconej sali o czarnych Å›cianach i kamiennej pod- Å‚oóe, pÅ‚onÄ…Å‚ wielki ogieÅ„, a dym kÅ‚Ä™bami wznosiÅ‚ siÄ™ do góry i osiadaÅ‚ na suficie, poczerniaÅ‚ych Å›cianach i óiurami w murze wychoóiÅ‚ na zewnÄ…trz. Przy ogniu w du- żym kotle gotowaÅ‚a siÄ™ zupa, a zajÄ…ce i króliki piekÅ‚y siÄ™ na rożnach. òiÅ› bęóiesz spaÅ‚a ze mnÄ… i z moimi zwierzÄ…tkami! rzekÅ‚a zbójniczka, gdy siÄ™ obie z GerdÄ… najadÅ‚y i napiÅ‚y, a potem poszÅ‚y do swego kÄ…cika, góie byÅ‚o posÅ‚anie ze sÅ‚omy przykryte kobiercami. Nad nimi we Ęîamugach i na grzÄ™dach gniezóiÅ‚y siÄ™ stada goÅ‚Ä™bi, które udawaÅ‚y Å›piÄ…ce, lecz poruszyÅ‚y siÄ™ trochÄ™ i każdy jednym okiem spojrzaÅ‚ na óiewczynki. To moje leÅ›ne goÅ‚Ä™bie rzekÅ‚a rozbójniczka. Wszystko to moje, co tu wkoÅ‚o wióisz. I wzięła w rÄ™kÄ™ jednego goÅ‚Ä™bia, potrzÄ…sajÄ…c go i dmuchajÄ…c, aż zaczÄ…Å‚ trzepotać skrzydÅ‚ami. Przemoc A to mój renÄ…² kochany dodaÅ‚a, pokazujÄ…c ogromnego rena, przywiÄ…zanego na sznurze uczepionym do bÅ‚yszczÄ…cej mieóianej obrÄ…czki, którÄ… miaÅ‚ na szyi. Co wieczór udajÄ™, że go chcÄ™ zabić moim nożem, a on baróo siÄ™ tego boi. Wyjęła zaraz wielki nóż Å›wiecÄ…cy, wyostrzyÅ‚a go o Å›cianÄ™ i pociÄ…gnęła renowi po szyi. ZwierzÄ™ staÅ‚o spokojnie ze spuszczonÄ… gÅ‚owÄ…. Czy ty sypiasz z tym nożem? spytaÅ‚a z obawÄ… Gerda. Zawsze sypiam z nożem w rÄ™ku odparÅ‚a zbójniczka. Nikt nie wie, co siÄ™ może zdarzyć w nocy. A teraz mi opowieó raz jeszcze historiÄ™ o maÅ‚ym Kaju i o tym, jak go szukasz po szerokim Å›wiecie. I Gerda znowu zaczęła opowiadać. LeÅ›ne goÅ‚Ä™bie sÅ‚uchaÅ‚y ciekawie, a zbójniczka oparÅ‚a gÅ‚owÄ™ na kolanach óiewczynki i trzymajÄ…c nóż w rÄ™ku, zasnęła tak mocno, że chrapaÅ‚a, aż siÄ™ rozlegaÅ‚o. Gerda nie mogÅ‚a zasnąć: nie wieóiaÅ‚a przecież, czy jej nie zab3Ä…, a prócz tego przy ognisku w drugim kÄ…cie sali zbójcy krzyczeli, Å›piewali, pili, przeklinali, a stara rozbójnica podkasaÅ‚a suknie, taÅ„czyÅ‚a, wykrzykiwaÅ‚a straszne sÅ‚owa i fikaÅ‚a kozioÅ‚ki. Okropny to byÅ‚ obraz i Gerda patrzyÅ‚a naÅ„ z przerażeniem. Ä…Ä… o io tu: sieóenie dla woznicy. Ä…²ren renifer, ssak podobny do jelenia zamieszkujÄ…cy północne, podbiegunowe regiony Europy, Azji i Ameryki. Królowa Å›niegu 11 Grr! Grr! zagruchaÅ‚y tymczasem goÅ‚Ä™bie. WióiaÅ‚yÅ›my twojego Kaja. BiaÅ‚a kura ciÄ…gnęła jego sanki, a on z królowÄ… Å›niegu sieóiaÅ‚ w wielkich saniach i pęóiÅ‚ jak wicher przez las ku północy, kiedy spaÅ‚yÅ›my w gniazdach. Królowa Å›niegu tchnęła na nas mrozem i oprócz nas dwojga wszystkie goÅ‚Ä™bie pomarÅ‚y. Grr! Grr! Co wy mówicie? spytaÅ‚a Gerda. Jaka królowa Å›niegu? Czy naprawdÄ™ wiecie co o Kaju? JechaÅ‚a lasem do krainy lodów, góie wiecznie Å›nieg i zimno, i mróz nieustan- ny. Tam ma swoje królestwo. Spytaj rena. Tak, tak potwieróiÅ‚ ren, wstrzÄ…sajÄ…c gÅ‚owÄ…. Åšnieg i lód, biaÅ‚e pola, wielkie biaÅ‚e pola, lód bez koÅ„ca, bÅ‚yszczÄ…cy i przejrzysty, piÄ™kny, wspaniaÅ‚y kraj! Tam na samej północy, na biegunieÄ…Å‚ jest stolica królowej Å›niegu; tam jej lodowy paÅ‚ac, lÅ›niÄ…cy jak brylanty, przejrzysty jak krysztaÅ‚. O, Kaju! Kaju! Kaju! zawoÅ‚aÅ‚a óiewczynka, aż obuóiÅ‚a zbójniczkÄ™, która pogroziÅ‚a jej pięściÄ… ze zÅ‚oÅ›ci. Bęóiesz ty cicho mruknęła z gniewem. Czy chcesz, żebym ciÄ™ zabiÅ‚a nożem? Dopiero gdy óieÅ„ siÄ™ zrobiÅ‚, opowieóiaÅ‚a Gerda wszystko, co sÅ‚yszaÅ‚a w nocy, a zbójniczka wysÅ‚uchaÅ‚a opowieÅ›ci uważnie i w zamyÅ›leniu potrzÄ…saÅ‚a gÅ‚owÄ…. Może może szeptaÅ‚a. Czy to prawda, renie? Czy znasz kraj wiecznych lodów? A któż go może znać lepiej ode mnie odparÅ‚ ten z bÅ‚yszczÄ…cymi jak ogieÅ„ oczyma. Tam przecież siÄ™ uroóiÅ‚em i wyrosÅ‚em, tam biegaÅ‚em po wielkich, Å›nieżnych polach. SÅ‚uchaj rzekÅ‚a zbójniczka do Gerdy wszyscy nasi luóie poszli na wy- prawÄ™, matka zostaÅ‚a w domu, ale ona siÄ™ up3e przy Å›niadaniu i mocno zaÅ›nie. Wtedy bÄ™dÄ™ mogÅ‚a zrobić coÅ› dla ciebie. I tak siÄ™ wszystko staÅ‚o. Przy Å›niadaniu stara zbójnica napiÅ‚a siÄ™ z wielkiej flaszki i natychmiast usnęła. Wtedy zbójniczka zbliżyÅ‚a siÄ™ z nożem do rena i rzekÅ‚a: LubiÄ™ ciÄ™ straszyć, dotykajÄ…c nożem twojej szyi, óiÅ› jednak zrobiÄ™ co innego. Oto przetnÄ™ twój powróz i wypuszczÄ™ ciÄ™ na wolność, abyÅ› wróciÅ‚ do kraju wiecznych lodów; ale musisz zanieść tÄ™ óiewczynkÄ™ do paÅ‚acu królowej Å›niegu, góie znajóie swego Kaja. Wiesz dobrze, o co choói, bo wczoraj opowiadaÅ‚a gÅ‚oÅ›no tÄ™ historiÄ™, a ty lubisz sÅ‚uchać, co mówiÄ…. Ren podskoczyÅ‚ z radoÅ›ci i gotów byÅ‚ zaraz do drogi. WiÄ™c zbójniczka zaczęła ubierać GerdÄ™. Masz tu swoje buciki powieóiaÅ‚a. Nie możesz jechać boso, bo zmar- zÅ‚abyÅ›. SÄ… one baróo ciepÅ‚e, wykÅ‚adane futrem. Mufki ci nie oddam, ponieważ jest baróo Å‚adna i ogromnie mi siÄ™ podoba, ale masz za to wielkie rÄ™kawice matki, które ci osÅ‚oniÄ… rÄ™ce aż po Å‚okcie. Włóż je tylko. Gerda chciaÅ‚a óiÄ™kować zbójniczce, lecz rozpÅ‚akaÅ‚a siÄ™ z wielkiej radoÅ›ci. Tylko mi nie becz, bo tego nie lubiÄ™! zawoÅ‚aÅ‚a óika óiewczynka. Masz tutaj zamiast siodÅ‚a wygodnÄ… poduszkÄ™, a żebyÅ› nie byÅ‚a gÅ‚odna, dam ci na drogÄ™ szynkÄ™ i dwa bochenki chleba. Wszystko to przymocowaÅ‚am do rena. I ciebie też przywiążę baróo mocno, żebyÅ› z niego nie spadÅ‚a. Tylko mi zaraz miej wesoÅ‚Ä… minÄ™, bo nie cierpiÄ™ gÅ‚upich beków. PosaóiÅ‚a GerdÄ™ na poduszce i przywiÄ…zaÅ‚a jÄ… mocno do rena, potem otworzyÅ‚a drzwi, zawoÅ‚aÅ‚a na buldogi, a gdy weszÅ‚y do sali, myÅ›lÄ…c, że jeść dostanÄ…, przecięła sznur, na którym ren byÅ‚ uwiÄ…zany i zawoÅ‚aÅ‚a gÅ‚oÅ›no: Ä…Å‚ iegun miejsce na kuli ziemskiej najbaróiej oddalone od równika; tu oznacza najzimniejsze miejsce na ziemi. Królowa Å›niegu 12 No, teraz w drogÄ™! Hop! Hop! Z caÅ‚ej siÅ‚y! A pamiÄ™taj sobie, żeby Geróie siÄ™ co nie staÅ‚o. Gerda na pożegnanie wyciÄ…gnęła do niej maÅ‚e rÄ…czki w ogromnych rÄ™kawicach, a ren ruszyÅ‚ z kopyta i pęóiÅ‚ jak huragan przez lasy i pola, pÅ‚oty, rowy, zaroÅ›la, bagniska i stepy, dalej, dalej i dalej& Wilki wyÅ‚y, wrony i kruki krakaÅ‚y, na niebie bÅ‚yszczaÅ‚y gwiazdy i księżyc, a daleko na północy ukazywaÅ‚o siÄ™ czerwone Å›wiatÅ‚o, peÅ‚ne óiwnego blasku. Wióisz zorzÄ™ północnÄ…Ä…t , która pÅ‚onie tam w moim kraju, w kraju wiecznego lodu! szeptaÅ‚ ren zachwycony i pęóiÅ‚ jeszcze szybciej, óieÅ„ i noc bez wytchnienia. Na koniec, kiedy chleby zostaÅ‚y zjeóone, a z szynki nie pozostaÅ‚o ani Å›ladu, ukazaÅ‚ siÄ™ przed nimi biaÅ‚y kraj wiecznego lodu. VI. LAPONKA I ESKIMOSKA Zatrzymali siÄ™ nagle przed niepozornym domkiem. ByÅ‚a to chatka tak niska, że dach opieraÅ‚ siÄ™ na ziemi, a drzwi stanowiÅ‚ otwór, przez który mieszkaÅ„cy musieli wpeÅ‚zać do Å›rodka na brzuchu. W chatce nie byÅ‚o nikogo oprócz starej LaponkiÄ…u , która gotowaÅ‚a rybÄ™ nad lampÄ… napeÅ‚nionÄ… tranem. Ren opowieóiaÅ‚ jej swojÄ… historiÄ™, która wydawaÅ‚a mu siÄ™ najważniejszÄ…, a potem zaczÄ…Å‚ mówić o Geróie, ponieważ óiewczynka byÅ‚a tak zziÄ™bniÄ™ta, że sama opowiadać nie mogÅ‚a. List Ach, biedaki! rzekÅ‚a Laponka, wysÅ‚uchawszy wszystkiego uważnie. Daleka, baróo daleka jeszcze przed wami droga. WiÄ™cej niż sto mil lecieć musicie na północ, bo tam dopiero, na samym biegunie królowa Å›niegu ma swój pysznyÄ…v zamek, w którym zorza północna pali siÄ™ co wieczór wspaniaÅ‚ymi ogniami. Nie mam w domu papieru, wiÄ™c na suszonym sztokfiszuÄ…w napiszÄ™ wam list do pewnej baróo mÄ…drej EskimoskiÄ…x , która mieszka niedaleko paÅ‚acu królowej i może wam wiÄ™cej dopomóc ode mnie. Potem daÅ‚a Geróie jeść, pić, a gdy óiewczynka posiliÅ‚a siÄ™ i ogrzaÅ‚a, Laponka napisaÅ‚a list na suszonym sztokfiszu, oddaÅ‚a go Geróie i kazaÅ‚a dobrze pilnować. NastÄ™pnie przywiÄ…zaÅ‚a jÄ… znowu do rena, a ten szybko puÅ›ciÅ‚ siÄ™ w drogÄ™. I pęóili znowu na północ bez wytchnienia i odpoczynku. DrogÄ™ wskazywaÅ‚y im wspaniaÅ‚e blaski ogni, pÅ‚onÄ…cych w paÅ‚acu królowej, które na ciemnym niebie rozlewaÅ‚y siÄ™ w zorzÄ™ czerwonÄ…. Wreszcie stanÄ™li przed chatkÄ… Eskimoski. Tu drzwi nie byÅ‚o wcale, wiÄ™c musieli zapukać do komina. Wpuszczono ich niezwÅ‚ocznie. WewnÄ…trz chaty byÅ‚o tak strasznie gorÄ…co, że Eskimoska, maÅ‚a, tÅ‚usta i baróo brudna kobiecina, choóiÅ‚a w lekkiej sukni. Zaraz też rozwiÄ…zaÅ‚a Geróie jej sukienkÄ™, Ä…t or a ó no na zorza polarna, kolorowe zjawisko Å›wietlne wystÄ™pujÄ…ce na niebie głównie podczas dÅ‚ugich nocy polarnych za koÅ‚em podbiegunowym. Ä…u Laponia (Saami) region w północnej Europie, obejmujÄ…cy swoim zasiÄ™giem Półwysep Kolski w Rosji oraz północne tereny trzech paÅ„stw skandynawskich: Finlandii, Szwecji i Norwegii. Laponia zamieszkana jest przez róennÄ… ludność Północy LapoÅ„czyków (Saamów). Ä…v n tu: wspaniaÅ‚y. Ä…w o ryba morska, zwykle dorsz, rozciÄ™ta, wypatroszona oraz wysuszona na powietrzu i sÅ‚oÅ„- cu (przygotowane w ten sposób ryby spożywa siÄ™ głównie na Islandii i w Norwegii). Ä…x Eskimosi Inuici (nazwa wÅ‚asna: Inuit, Inuitowie); grupa róennych ludów obszarów arktycz- nych i subarktycznych Grenlandii, Kanady, Alaski i Syberii. W XVI wieku wÅ›ród biaÅ‚ych upowszechniÅ‚a siÄ™ nazwa Eskimosi o tyle niewÅ‚aÅ›ciwa, co zagadkowa etymologicznie. PoczÄ…tkowo uważano, że wy- woói siÄ™ od wyrażenia zjadacze surowego miÄ™sa , obecnie przypuszcza siÄ™ raczej, że nazwa ta ma inne pochoóenie. Inuici alaskaÅ„scy nie tylko tolerujÄ…, ale nawet wolÄ… nazwÄ™ Eskimosi. Królowa Å›niegu 13 zdjęła jej buciki i ciepÅ‚e rÄ™kawice, a renowi poÅ‚ożyÅ‚a na gÅ‚owie kawaÅ‚ lodu, gdyż inaczej nie mogliby tu wytrzymać. Potem wzięła rybÄ™ i zaczęła czytać list Laponki. PrzeczytaÅ‚a go raz i drugi i zamyÅ›liÅ‚a siÄ™ gÅ‚Ä™boko. Ren zbliżyÅ‚ siÄ™ do niej i mówiÅ‚ z proÅ›bÄ… w gÅ‚osie. Wiem, że jesteÅ› baróo mÄ…dra i masz wielkÄ… wÅ‚aóę, że rozkazujesz wiatrom, które sÄ… ci posÅ‚uszne, daj wiÄ™c Geróie takiego napoju, żeby byÅ‚a silniejsza od dwu- nastu mężczyzn i mogÅ‚a pokonać królowÄ… Å›niegu. SiÅ‚Ä™ dwunastu mężczyzn! powtórzyÅ‚a Eskimoska z uÅ›miechem, kiwajÄ…c gÅ‚owÄ…. Na cóż by siÄ™ to zdaÅ‚o? Czyż królowÄ… Å›niegu pokona siÅ‚a dwunastu męż- czyzn? Potem wzięła z półki duży kawaÅ‚ zwiniÄ™tej skóry, rozÅ‚ożyÅ‚a jÄ… z wielkÄ… uwagÄ… i patrzyÅ‚a na óiwaczne znaki i litery, które jÄ… pokrywaÅ‚y, z takim natężeniem, że grube krople potu wystÄ…piÅ‚y na jej czoÅ‚o. Ren krÄ™ciÅ‚ siÄ™ koÅ‚o niej nieustannie, potrÄ…caÅ‚ jÄ… rogami, ocieraÅ‚ siÄ™ bokiem i pa- trzyÅ‚ w oczy bÅ‚agalnie, aż Eskimoska zaprowaóiÅ‚a go wreszcie do kÄ…ta, a kÅ‚adÄ…c mu na gÅ‚owÄ™ Å›wieży kawaÅ‚ lodu, szepnęła baróo cicho: Kaj jest naprawdÄ™ u królowej Å›niegu, ale jemu tam dobrze. Zdaje mu siÄ™, że jest w najpiÄ™kniejszym kraju, i że mu nigóie lepiej być nie może. Wszystko to stÄ…d pochoói, że drobne okruszyny czaroóiejskiego zwierciadÅ‚a utkwiÅ‚y mu w oku i w sercu. A dopóki tkwić tam bÄ™dÄ…, nikt go nie uratuje, bo królowa Å›niegu ma nad nim wÅ‚aóę i może go zatrzymać gwaÅ‚tem. A zresztÄ… choćby i wróciÅ‚ do luói, to bęóie dla nich obcy, bo nic dla nich nie ma; nie potrafi nawet być wóiÄ™cznym Geróie za jej miÅ‚ość i poÅ›wiÄ™cenie. WiÄ™c cóż począć? rzekÅ‚ ren strapiony. Trzeba go uleczyć, trzeba wyjąć mu z serca i z oka szczÄ…tki czaroóiejskiego zwierciadÅ‚a. A jak to zrobić? Nie wiem. To nie moja sprawa. WiÄ™c nie chcesz pomóc Geróie? Nie możesz jej dać żadnej wÅ‚aóy? Serce ZmiÅ‚uj siÄ™, renie, powieó, cóż ja jej wiÄ™cej dać mogÄ™ nad tÄ™ wÅ‚aóę, którÄ… sama posiada? Czyż nie wióisz jej siÅ‚y i potÄ™gi? Czyż nie wióisz, że luóie i zwierzÄ™ta sÅ‚użą jej i wypeÅ‚niajÄ… jej wolÄ™? Czyż nie wióisz, że bosa i uboga, pół Å›wiata już przebyÅ‚a, a wszyscy jej pomagajÄ… i nic siÄ™ jej oprzeć nie może? Takiej wÅ‚aóy my jej nie damy. Takiej wÅ‚aóy nie może dać jej nikt na Å›wiecie i od nas ona jej nie potrzebuje, bo zródÅ‚o potÄ™gi ma we wÅ‚asnym swym sercu, a tym zródÅ‚em jest dobroć, miÅ‚ość i niewinność. JeÅ›li te trzy klucze nie otworzÄ… przed niÄ… paÅ‚acu królowej Å›niegu i nie ocalÄ… Kaja, to my także uczynić tego nie zdoÅ‚amy. A teraz sÅ‚uchaj jeszcze, co ci powiem. O dwie mile stÄ…d zaczyna siÄ™ ogród kró- lowej. Tam zaniesiesz óiewczynkÄ™ i zostawisz jÄ… przy dużym krzaku, który stoi na Å›niegu, okryty czerwonymi jagodami. Ale już z niÄ… nie rozmawiaj i wracaj tu co pręóej. Eskimoska posaóiÅ‚a GerdÄ™ na renie, przywiÄ…zaÅ‚a jÄ… dobrze, a poczciwe zwierzÄ™ pomknęło natychmiast. Ach, moje buciki! Moje rÄ™kawice! zawoÅ‚aÅ‚a Gerda, gdy mróz ostry owiaÅ‚ jej bose nożyny i zatamowaÅ‚ prawie oddech w piersi. Ale ren nie Å›miaÅ‚ siÄ™ wrócić, ani zatrzymać i biegÅ‚ naprzód, co miaÅ‚ siÅ‚y, aż stanÄ…Å‚ na granicy ogrodu królowej, przy wielkim krzaku okrytym czerwonymi jagodami. Tu zsaóiÅ‚ GerdÄ™ na ziemiÄ™ i pocaÅ‚owaÅ‚ jÄ… w usta, a z oczu popÅ‚ynęły mu wielkie Å‚zy. Królowa Å›niegu 14 Potem zawróciÅ‚ i znów biegÅ‚ przed siebie, wcale siÄ™ nie oglÄ…dajÄ…c. A biedna Gerda zostaÅ‚a na Å›niegu sama jedna, bosa, bez rÄ™kawic i bucików, wÅ›ród wichru i strasznego mrozu. Zaczęła biec naprzód, jak mogÅ‚a najpręóej. Ale natychmiast zastÄ…piÅ‚ jej drogÄ™ caÅ‚y tÅ‚um pÅ‚atków Å›nieżnych. Nie spadaÅ‚y one z nieba, gdyż niebo byÅ‚o jasne i po- godne, oÅ›wietlone pÅ‚onÄ…cÄ… zorzÄ…, lecz unosiÅ‚y siÄ™ nisko nad ziemiÄ… i powiÄ™kszaÅ‚y siÄ™ coraz baróiej w miarÄ™ jak zbliżaÅ‚y siÄ™ ku niej. Wtedy przypomniaÅ‚a sobie óiewczynka, jak oglÄ…daÅ‚a z Kajem pÅ‚atki Å›niegu przez Potwór szkÅ‚o powiÄ™kszajÄ…ce. Tamte jednak byÅ‚y inne i nie takie wielkie. Te wyglÄ…daÅ‚y strasznie, jak żywe istoty: byÅ‚y to rzeczywiÅ›cie przednie straże królowej Å›niegu. Ich postaci byÅ‚y óiwaczne i grozne: niby ogromne, biaÅ‚e i kolczaste jeże to kÅ‚Ä™by żm3 i wężów o syczÄ…cych paszczach to niby maÅ‚e, grube niedzwieóiÄ…tka o nastroszonej sierÅ›ci. A wszystkie biaÅ‚e, lekkie, Å›wiecÄ…ce, ruchliwe, buóące strach brzydotÄ… i tym, że żywe, a przecież to pÅ‚atki Å›niegu. òiwne, szkaradne wojsko. AnioÅ‚, Modlitwa, Walka Gerda w trwoóe zaczęła siÄ™ modlić. Ale mróz byÅ‚ tak wielki, iż wÅ‚asny jej oddech, wychoóąc z ust, stawaÅ‚ siÄ™ dla niej wióialny, zmieniaÅ‚ siÄ™ w gÄ™stÄ… parÄ™ i otaczaÅ‚ jÄ… jakby obÅ‚okiem. I nagle w tym obÅ‚oku ujrzaÅ‚a maÅ‚e anioÅ‚ki, które krążyÅ‚y koÅ‚o niej, spuszczaÅ‚y siÄ™ ku ziemi, a gdy jej dotknęły, rosÅ‚y szybko i otaczaÅ‚y jÄ… jak grozne wojsko. Każdy miaÅ‚ heÅ‚m na gÅ‚owie, w rÄ™ku tarczÄ™ i włóczniÄ™. ByÅ‚o ich coraz wiÄ™cej, a kiedy Gerda skoÅ„czyÅ‚a pacierz, już otaczaÅ‚ jÄ… caÅ‚y legion tego cudownego wojska. Teraz rozpoczÄ…Å‚ siÄ™ bój z potwornymi pÅ‚atkami Å›niegu. Woj- sko anielskie rÄ…baÅ‚o i siekÅ‚o na drobne szczÄ…tki szkaradne istoty, które zaczęły siÄ™ cofać w popÅ‚ochu i Gerda biec mogÅ‚a pręóej bez przeszkody. AnioÅ‚kowie gÅ‚askali jej nóżki i rÄ™ce i nie czuÅ‚a już mrozu, aż stanęła przed samym paÅ‚acem królowej. A tymczasem zobaczmy, co tam robiÅ‚ Kaj. O Geróie nie myÅ›laÅ‚ wcale i nie przy- puszczaÅ‚, że stoi w Å›niegu przed paÅ‚acem. VII. W PAAACU KRÓLOWEJ ÅšNIEGU PrzestrzeÅ„, Zamek Åšciany paÅ‚acu byÅ‚y z olbrzymich zasp Å›nieżnych, w których wichry wywierciÅ‚y drzwi i okna. PrzeszÅ‚o sto sal znajdowaÅ‚o siÄ™ w tym gmachu, a najwiÄ™ksza miaÅ‚a kilka mil dÅ‚ugoÅ›ci. OÅ›wietlaÅ‚a je piÄ™kna zorza, kÅ‚adÄ…c na biaÅ‚ym Å›niegu czerwone i żółte blaski, toteż w wielkich komnatach byÅ‚o pusto, cicho, jasno i mrozno. Nigdy w tej biaÅ‚ej olbrzymiej przestrzeni nie sÅ‚yszano Å›miechu ani wesoÅ‚ego gÅ‚o- su, nie byÅ‚o tu nigdy rozgÅ‚oÅ›nej zabawy, choć północne niedzwiadki i inne stworzenia mogÅ‚y wyprawiać najÅ›wietniejsze bale w takich wspaniaÅ‚ych salach przy muzyce wi- chru. Nie wchoóiÅ‚y tu jednak nigdy nigdy! W paÅ‚acu królowej Å›niegu byÅ‚o pusto i zawsze cicho. Cicho coóiennie o jednej goóinie zapalaÅ‚a siÄ™ zorza, a nastÄ™pnie gasÅ‚a, cicho bÅ‚yszczaÅ‚y biaÅ‚e, Å›nieżne Å›ciany, cicho w Å›rodku leżaÅ‚o wielkie lodowe jezioro. Przejrzysty lód spÄ™kany byÅ‚ w tysiÄ…ce kawaÅ‚ków, ale wszystkie byÅ‚y podobne do siebie, zupeÅ‚nie jednakowe. A na Å›rodku jeziora, na wysokim lodowym tronie sieóiaÅ‚a królowa Å›niegu, gdy goÅ›ciÅ‚a w swoim królestwie. Pozory, Zabawa, MaÅ‚y Kaj byÅ‚ siny z zimna, prawie czarny, ale nie wieóiaÅ‚ o tym i nie czuÅ‚ wcale òiecko chÅ‚odu, gdyż królowa Å›niegu zamroziÅ‚a pocaÅ‚unkami nawet dreszcze w jego ciele, a serce jego staÅ‚o siÄ™ kawaÅ‚kiem lodu. BiaÅ‚y, zimny, Å›nieżny paÅ‚ac wydawaÅ‚ mu siÄ™ najwspanialszym królestwem na Å›wiecie, z poóiwem patrzyÅ‚ na wysoki tron lodowy i bawiÅ‚ siÄ™ u stóp jego, ukÅ‚adajÄ…c z kawaÅ‚ków lodu wszystko, co mu siÄ™ tylko po- dobaÅ‚o. Tak wÅ‚aÅ›nie óieci bawiÄ… siÄ™ klockami, budujÄ…c wieże i przeróżne gmachy. Kajowi klocków nie zabrakÅ‚o nigdy; byÅ‚y przejrzyste, o ostrych krawęóiach, zimne Królowa Å›niegu 15 i jednakowe; mógÅ‚ je ukÅ‚adać caÅ‚e życie w rozmaite figury, litery, desenie, a wszystko, co uÅ‚ożyÅ‚, wydawaÅ‚o mu siÄ™ mÄ…dre i doskonaÅ‚e i nic w tym nie chciaÅ‚ zmienić, ani zepsuć. WiÄ™c byÅ‚y na loóie kwadraty, trójkÄ…ty, liczby i wyrazy: Å›nieg, jezioro, królowa i baróo wiele innych. Nie mógÅ‚ tylko uÅ‚ożyć wyrazu kocham , choć królowa mu powieóiaÅ‚a: JeÅ›li zdoÅ‚asz uÅ‚ożyć ten wyraz, bęóiesz wolny, a ja darujÄ™ ci caÅ‚y Å›wiat i nowe Å‚yżwy. WiÄ™c Kaj pragnÄ…Å‚ baróo uÅ‚ożyć óiwne sÅ‚owo, a nie umiaÅ‚. On, taki mÄ…dry, nie wieóiaÅ‚, jak zacząć. Tymczasem ciepÅ‚y wiatr wionÄ…Å‚ z poÅ‚udnia i królowa Å›niegu wstaÅ‚a z wysokiego tronu. MuszÄ™ Å›pieszyć do ciepÅ‚ych krajów powieóiaÅ‚a trzeba znowu nakryć moje czarne garnki (to znaczy: wulkany). PobielÄ™ im trochÄ™ gÅ‚owy, a cytryny i wi- nogrona poumierajÄ… na ten widok. I zniknęła w tumanachÄ…y Å›niegu. Kaj zostaÅ‚ sam w olbrzymiej, pustej sali. ZrobiÅ‚ sobie z kawaÅ‚ków lodu wygod- ne sieóenie, usiadÅ‚, patrzyÅ‚ na uÅ‚ożone przed sobÄ… litery, milczaÅ‚, myÅ›laÅ‚ i sieóiaÅ‚ nieruchomy, sztywny, zimny i siny, jak zamarzniÄ™ty. Wtedy wÅ‚aÅ›nie Gerda weszÅ‚a do paÅ‚acu. Ostry wicher z przeciÄ…gÅ‚ym jÄ™kiem rzuciÅ‚ siÄ™ ku niej, aby jÄ… zatrzymać, ale zaczęła modlić siÄ™ gorÄ™cej i wiatr ucichÅ‚, i przypadÅ‚ spokojnie ku ziemi, jakby kÅ‚adÅ‚ siÄ™ do snu. Gerda weszÅ‚a do olbrzymiej sali, pustej, biaÅ‚ej i cichej. Nagle zobaczyÅ‚a Kaja. Po- znaÅ‚a go natychmiast. Z okrzykiem radoÅ›ci pobiegÅ‚a ku niemu, obie rÄ™ce zarzuciÅ‚a mu na szyjÄ™ i mocno przyciskajÄ…c go do serca, woÅ‚aÅ‚a uradowana: Azy, Czary Kaju! Kochany Kaju! ZnalazÅ‚am ciÄ™ przecież! Lecz Kaj sieóiaÅ‚ cichy, sztywny, nieruchomy a taki zimny! Gerda wybuchnęła pÅ‚aczem. Jej Å‚zy gorÄ…ce padaÅ‚y mu na piersi, przenikaÅ‚y mu do serca, roztopiÅ‚y lodowÄ… bryÅ‚Ä™ i spÅ‚ukaÅ‚y z niej okruszynÄ™ czaroóiejskiego zwierciadÅ‚a, które byÅ‚o przyczynÄ… caÅ‚ego nieszczęścia. I nagle serce zabiÅ‚o mu mocniej, zimny dreszcz przebiegÅ‚ ciaÅ‚o, zdumiony podniósÅ‚ oczy na GerdÄ™, a ona zaczęła Å›piewać: Co ja kocham na tym Å›wiecie? ZÅ‚ote sÅ‚onko, jasne kwiecie! Boże ptaszki Å›piewajÄ…ce& Pamięć A kiedy wymówiÅ‚a sÅ‚owa: Wszystko kocham serca biciem, a przestanÄ™ chyba z życiem! Kaj przypomniaÅ‚ sobie nagle krzaczek róży, dom, roóiców, babkÄ™, GerdÄ™ i wszystko, co siÄ™ staÅ‚o i zrobiÅ‚o mu siÄ™ tak smutno, tak smutno w tej wielkiej, biaÅ‚ej, pustej, strasznej sali, że wybuchnÄ…Å‚ ogromnym pÅ‚aczem, a ze Å‚zami spÅ‚ynÄ…Å‚ natychmiast i drugi okruch szkÅ‚a czaroóiejskiego, który mu tkwiÅ‚ w oku. Wówczas dopiero poznaÅ‚ naprawdÄ™ GerdÄ™ i wydawaÅ‚a mu siÄ™ tak piÄ™knÄ… jak daw- MiÅ‚ość niej i uczuÅ‚, że jÄ… kocha tak mocno jak dawniej i aż krzyknÄ…Å‚ z radoÅ›ci i objÄ…Å‚ jÄ… także rÄ™kami. I Å›ciskali siÄ™ serdecznie oboje, pÅ‚aczÄ…c i Å›miejÄ…c siÄ™ razem ze szczęścia. Po raz pierwszy w biaÅ‚ym paÅ‚acu, u stóp tronu królowej Å›niegu rozlegÅ‚y siÄ™ nie- znane tu gÅ‚osy wesela; toteż zdumione lodowe jezioro pÄ™kać zaczęło z wielkiego po- óiwu, a kawaÅ‚eczki lodu, dotÄ…d nieruchome, krÄ™ciÅ‚y siÄ™ w szalonym taÅ„cu, podska- Ä…y u an kÅ‚Ä™by. Królowa Å›niegu 16 kujÄ…c i uderzajÄ…c o siebie, aż zmÄ™czone upadÅ‚y znowu i same uÅ‚ożyÅ‚y siÄ™ w ten óiwny wyraz, za który Kaj miaÅ‚ otrzymać wolność, Å›wiat caÅ‚y i nowe Å‚yżwy. W paÅ‚acu królowej Å›niegu, na lodowym jeziorze, u stóp wysokiego lodowatego tronu, jaÅ›niaÅ‚ w blaskach zorzy północnej nieznany tu, tajemniczy wyraz: Kocham«. A óieci staÅ‚y przy nim uÅ›miechniÄ™te, opromienione zÅ‚otem i różowym Å›wiatÅ‚em. PocaÅ‚unek, Wolność Gerda pocaÅ‚owaÅ‚a Kaja w twarz a sina twarz jego staÅ‚a siÄ™ rumianÄ… pocaÅ‚owaÅ‚a go w oczy i staÅ‚y siÄ™ znowu jasne i bÅ‚yszczÄ…ce caÅ‚owaÅ‚a mu rÄ™ce i staÅ‚y siÄ™ silne caÅ‚owaÅ‚a mu nogi i utraciÅ‚y sztywność i staÅ‚y siÄ™ zdrowe, i Kaj powstaÅ‚ z lodowego krzesÅ‚a, razny, zdrów, silny i dobry jak niegdyÅ›. Teraz mogÅ‚a powrócić i królowa Å›niegu; byÅ‚ zupeÅ‚nie wolny! Wolność jego jaÅ›niaÅ‚a u stóp wysokiego tronu tajemniczym wyrazem w blaskach północnej zorzy. òieci wzięły siÄ™ za rÄ™ce i wyszÅ‚y z okropnego paÅ‚acu. RozmawiaÅ‚y o domu, ro- óicach i babce, o kwiatach na dachu i o krzaczku róży, a góie siÄ™ zwróciÅ‚y, uciszaÅ‚y siÄ™ wiatry i sÅ‚oÅ„ce wychylaÅ‚o siÄ™ z ciemnych obÅ‚oków. Gdy stanęły przy krzaku z czerwonymi jagodami, zastaÅ‚y tam dwa reny: stary ren przyprowaóiÅ‚ towarzysza. Dobre zwierzÄ™ta zaniosÅ‚y GerdÄ™ i Kaja najpierw do starej Eskimoski, góie óieci wygrzaÅ‚y siÄ™ w gorÄ…cej izbie, a nastÄ™pnie do Laponki, która przygotowaÅ‚a im na drogÄ™ nowe suknie²p i powieóiaÅ‚a, którÄ™dy iść majÄ…. Oba reny odprowaóiÅ‚y óieci do granicy swego kraju i pożegnaÅ‚y tam, góie zniknęły Å›niegi, a ziemiÄ™ i lasy okrywa Å›wieża zieloność. BÄ…dzcie zdrowi! BÄ…dzcie zdrowi! powieóiaÅ‚y sobie nawzajem. W powietrzu zaÅ›wiergotaÅ‚y maÅ‚e ptaszki, las zaszemraÅ‚ mÅ‚odymi listeczkami i na maÅ‚ym, Å›licznym koniku wyjechaÅ‚a spomięóy drzew jakaÅ› óiewczynka w czerwonej czapeczce i z pistoletem za pasem. ByÅ‚a to maÅ‚a zbójniczka na kucyku, którego Gerda dostaÅ‚a od księżniczki wraz ze zÅ‚ocistÄ… karetÄ…. Gerda i zbójniczka poznaÅ‚y siÄ™ natychmiast i wydaÅ‚y okrzyk radoÅ›ci. ZnalazÅ‚aÅ› Kaja! woÅ‚aÅ‚a ucieszona zbójniczka. Powracamy do domu! odpowieóiaÅ‚a szczęśliwa Gerda. òiÄ™kujemy ci za wszystko. ChciaÅ‚abym poóiÄ™kować też księżniczce, wronie i krukowi. Księżniczka wyjechaÅ‚a w dalekÄ… podróż. A wrona? Wrona nie żyje. Kruk nosi po niej żaÅ‚obÄ™. Pozdrów go od nas rzekÅ‚a ze smutkiem Gerda. BÄ…dzcie zdrowi! rzekÅ‚a zbójniczka i serdecznie uÅ›ciskaÅ‚a maÅ‚ych wÄ™drow- ców. A óieci szÅ‚y, trzymajÄ…c siÄ™ za rÄ™ce i rozmawiajÄ…c o tym, co kochaÅ‚y. DokoÅ‚a nich buóiÅ‚a siÄ™ ze snu przyroda, na niebie jaÅ›niaÅ‚o sÅ‚oÅ„ce, na Å‚Ä…kach pachniaÅ‚y kwiaty, na polach koÅ‚ysaÅ‚y siÄ™ zielone fale zboża, las szumiaÅ‚, Å›wiergotaÅ‚y ptaki. Tak zbliżyÅ‚y siÄ™ do wielkiego miasta. òwony odezwaÅ‚y siÄ™ z wieży koÅ›cielnej i óieci poznaÅ‚y ten dobrze znany gÅ‚os. I poznaÅ‚y ulice, domy, sklepy, bramy. Dom, òieciÅ„stwo ÅšciskajÄ…c siÄ™ za rÄ™ce, biegÅ‚y do swego domu, po znanych schodach, na znane poddasze, do izdebki, góie upÅ‚ynęło im óieciÅ„stwo. Nic siÄ™ tu nic zmieniÅ‚o: sprzÄ™ty staÅ‚y na swoim miejscu, na zegarze posuwaÅ‚y siÄ™ wskazówki, a wahadÅ‚o biegaÅ‚o w tÄ™ i owÄ… stronÄ™, powtarzajÄ…c tym samym jednostaj- nym gÅ‚osem: tik tak! ²p u nie tu: ubrania. Królowa Å›niegu 17 Wchoóąc we drzwi, zauważyÅ‚y dopiero, jak urosÅ‚y w przeciÄ…gu tego czasu. A tam, przy oknie, staÅ‚y ich maÅ‚e krzeseÅ‚ka! Babunia sieóiaÅ‚a na starym fotelu i modliÅ‚a siÄ™ z książki, a sÅ‚oÅ„ce oblewaÅ‚o zÅ‚otym blaskiem jej siwÄ… gÅ‚owÄ™. Jak tu Å›licznie, jak jasno, jak wesoÅ‚o! O paÅ‚acu królowej Å›niegu zapomnieli. Usiedli znowu na maÅ‚ych stoÅ‚eczkach jak dawniej i spojrzeli na drewnianÄ… skrzynkÄ™, w której rosÅ‚y powoje i groszki pachnÄ…ce. Na krzaczkach róż rozwinęły siÄ™ przeÅ›liczne kwiaty i zdawaÅ‚y siÄ™ uÅ›miechać do nich, nachylajÄ…c różane główki w stronÄ™ okna. A óieci zaÅ›piewaÅ‚y razem: Co ja kocham na tym Å›wiecie? ZÅ‚ote sÅ‚onko, cudne kwiecie! Boże ptaszki Å›piewajÄ…ce, Jasne rosy, w kwiatach drżące, BÅ‚Ä™kit nieba i obÅ‚oki, CaÅ‚y piÄ™kny Å›wiat szeroki, I chatynkÄ™ pobielanÄ…, I mateÅ„kÄ™ ukochanÄ…! Wszystko kocham serca biciem, A przestanÄ™ chyba z życiem! Królowa Å›niegu 18