RozdziaÅ‚ 27 RozdziaÅ‚ 27 Kiedy Silva zapytaÅ‚a mnie, czego potrzebujÄ™ do mojej prezentacji, odparÅ‚am, że maÅ‚ego biurka na parÄ™ książek i sztalug na plakat, który zaprojektowaÅ‚am. WydawaÅ‚a siÄ™ być nim szczególnie podekscytowana. ByÅ‚am jedynÄ… z dziewczyn, która miaÅ‚a prawdziwe doÅ›wiadczenie w tworzeniu sztuki. SpÄ™dziÅ‚am godziny, piszÄ…c moje przemówienie na kartkach, a żeby nie zapomnieć niczego, zaznaczaÅ‚am w książce fragmenty, które miaÅ‚y być moim odniesieniem w głównej części i ćwiczyÅ‚am przed lustrem te części, których najbardziej siÄ™ obawiaÅ‚am. StaraÅ‚am siÄ™ nie myÅ›leć zbyt intensywnie o tym, co zamierzaÅ‚am zrobić, ponieważ wtedy caÅ‚e moje ciaÅ‚o zaczynaÅ‚o drżeć. PoprosiÅ‚am Anne, żeby uszyÅ‚a dla mnie niewinnie wyglÄ…dajÄ…cÄ… sukienka, co sprawiÅ‚o, że zmarszczyÅ‚a brwi. - SprawiÅ‚aÅ›, że to zabrzmiaÅ‚o, jakbyÅ›my miaÅ‚y ciÄ™ posÅ‚ać w samej bieliznie powiedziaÅ‚a ironicznie. ZachichotaÅ‚am. - Wcale nie miaÅ‚am tego na myÅ›li. Dobrze wiesz, że uwielbiam wszystkie sukienki, które dla mnie zrobiÅ‚yÅ›cie. Po prostu, chcÄ™ siÄ™ wydać... anielska. UÅ›miechnęła siÄ™ do siebie. - MyÅ›lÄ™, że coÅ› wymyÅ›limy. MusiaÅ‚y pracować jak szalone, ponieważ nie widziaÅ‚am Anne, Mary, ani Lucy do godziny przez Raportem, kiedy przyszÅ‚y wesoÅ‚o trajkoczÄ…c z mojÄ… sukienkÄ…. ByÅ‚a biaÅ‚a, lekka i Å›wietlista, ozdobiona dÅ‚ugim pasem zielonego i niebieskiego tiulu, biegnÄ…cego wzdÅ‚uż prawej strony. Dół opadaÅ‚ w taki sposób, że wyglÄ…daÅ‚ jak obÅ‚ok, a zwężona talia dodawaÅ‚a jej mocy i wdziÄ™ku. CzuÅ‚am siÄ™ w niej cudownie. PodobaÅ‚a mi siÄ™ najbardziej ze wszystkich, jakie dla mnie uszyÅ‚y i cieszyÅ‚am siÄ™, że udaÅ‚a im siÄ™ tak dobrze. Prawdopodobnie, to bÄ™dzie ostatnia suknia, jakÄ… kiedykolwiek zaÅ‚ożę. Ciężko mi byÅ‚o utrzymać mój plan w sekrecie, ale udaÅ‚o mi siÄ™. Kiedy dziewczyny pytaÅ‚y, co zamierzam zrobić, odpowiadaÅ‚am, że to niespodzianka. PosyÅ‚aÅ‚y mi sceptyczne spojrzenia, sÅ‚yszÄ…c to, ale ignorowaÅ‚am je. PoprosiÅ‚am moje pokojówki, żeby nie ruszaÅ‚y rzeczy na moim biurku, ani nawet go nie sprzÄ…taÅ‚y, a one posÅ‚uchaÅ‚y, zostawiajÄ…c moje notatki w spokoju. Nikt nie miaÅ‚ o niczym pojÄ™cia. OsobÄ…, której chciaÅ‚am najbardziej wyjawić sekret byÅ‚ Aspen, ale udaÅ‚o mi siÄ™ powstrzymać. Cześć mnie obawiaÅ‚a siÄ™, że bÄ™dzie próbowaÅ‚ mnie od tego odwiezć, a ja go posÅ‚ucham. Inna baÅ‚a siÄ™, że bÄ™dzie tym zbyt podekscytowany. Kiedy pokojówki pracowaÅ‚y nad upiÄ™kszeniem mnie, patrzyÅ‚am w lustro i myÅ›laÅ‚am, że bÄ™dÄ™ musiaÅ‚a przejść przez to sama. I tak byÅ‚o najlepiej, nie chciaÅ‚am, żeby nikt ani one, ani inne dziewczyny, a szczególnie Aspen padÅ‚ ofiarÄ… moich dziaÅ‚aÅ„. Jedyne, co zostaÅ‚o mi do zrobienia, to uporzÄ…dkować wszystkie sprawy. - Anne, Mary, czy mogÅ‚ybyÅ›cie przynieść mi herbaty? SpojrzaÅ‚y na siebie. - Obie? - sprecyzowaÅ‚a Mary. - Tak, proszÄ™. WyglÄ…daÅ‚y podejrzliwie, ale dygnęły i zostawiÅ‚y nas same. Gdy tylko wyszÅ‚y, odwróciÅ‚am siÄ™ do Lucy. - UsiÄ…dz ze mnÄ… poprosiÅ‚am, ciÄ…gnÄ…c jÄ… na wyÅ›cielanÄ… Å‚awkÄ™, na której siedziaÅ‚am. - Czy jesteÅ› szczęśliwa? - Panienko? - Ostatnio wydajesz siÄ™ dość smutna. ZastanawiaÅ‚am siÄ™, czy wszystko w porzÄ…dku. OpuÅ›ciÅ‚a gÅ‚owÄ™. - Czy to takie oczywiste? - TrochÄ™ przyznaÅ‚am, obejmujÄ…c jÄ… ramionami i przyciÄ…gajÄ…c bliżej. Westchnęła i poÅ‚ożyÅ‚a gÅ‚owÄ™ na moim ramieniu. CieszyÅ‚a siÄ™, że zapomniaÅ‚a na chwilÄ™ o dzielÄ…cych nas niewidzialnych różnicach. - Czy kiedykolwiek pragnęłaÅ› czegoÅ›, czego nie mogÅ‚aÅ› mieć? Parsknęłam. - Lucy, zanim przybyÅ‚am tutaj byÅ‚am PiÄ…tkÄ…. ByÅ‚o zbyt wiele rzeczy, których nie mogÅ‚am mieć bez wczeÅ›niejszych kalkulacji. W bardzo niepodobny-do-Lucy sposób, pojedyncza Å‚za spÅ‚ynęła po jej policzku. - Nie wiem, co robić. Utknęłam. WyprostowaÅ‚am siÄ™ i zwróciÅ‚am jej twarz w kierunku mojej. - Lucy, chcÄ™ żebyÅ› wiedziaÅ‚a, że możesz zrobić wszystko, być kim tylko zechcesz. SÄ…dzÄ™, że jesteÅ› niesamowitÄ… dziewczynÄ…. PosÅ‚aÅ‚a mi smutny uÅ›miech. - DziÄ™kujÄ™, panienko. WiedziaÅ‚am, że nie mamy zbyt wiele czasu. - SÅ‚uchaj, musisz coÅ› dla mnie zrobić. Nie jestem pewna, czy mogÄ™ liczyć na innych, ale wiem, że tobie mogÄ™ ufać. Chociaż wyglÄ…daÅ‚a na zdezorientowanÄ…, to zrozumiaÅ‚a, o co jÄ… proszÄ™. - Czego tylko chcesz. SiÄ™gnęłam dÅ‚oniÄ… do jednej z szuflad i wyciÄ…gnęłam list. - Czy mogÅ‚abyÅ› to zanieść oficerowi Legerowi? - ChciaÅ‚abym mu przekazać podziÄ™kowania za jego ochronÄ™, a sÄ…dzÄ™, że może nieodpowiednio byÅ‚oby dać mu list osobiÅ›cie. Sama wiesz. - To byÅ‚a kiepska wymówka, ale tylko w ten sposób mogÅ‚am wyjaÅ›nić Aspenowi, co zamierzam zrobić i powiedzieć mu do widzenia. ZakÅ‚adaÅ‚am, że po tej nocy nie spÄ™dzÄ™ zbyt dużo czasu w paÅ‚acu. - ZaniosÄ™ mu go w ciÄ…gu tej godziny powiedziaÅ‚a z zapaÅ‚em1. - DziÄ™kujÄ™. - Azy zakrÄ™ciÅ‚y mi siÄ™ w oczach, ale powstrzymaÅ‚am je. ByÅ‚am przerażona, ale istniaÅ‚o wiele powodów, dla których musiaÅ‚am to zrobić. Wszyscy zasÅ‚użyliÅ›my na coÅ› lepszego. Moja rodzina, Marlee, Carter, Aspen, nawet moje pokojówki, wszyscy utknÄ™liÅ›my w jednym miejscu z powodu planów Gregory'ego. BÄ™dÄ™ o nich myÅ›laÅ‚a podczas wystÄ™pu. Kiedy weszÅ‚am do studia Raportu, trzymaÅ‚am w dÅ‚oniach narÄ™cze książek i teczkÄ™ z moim plakatem. Ustawienie byÅ‚o takie jak zawsze król, królowa i Maxon siedzieli po prawej stronie drzwi, a Wybrane po 1 CoÅ› strasznie siÄ™ ucieszyÅ‚a... Podejrzane :) /M lewej ale na Å›rodku, zamiast miejsca gdzie zwykle znajdowaÅ‚o siÄ™ podium, na którym przemawiaÅ‚ król lub przeprowadzano wywiady, ustawiono rzeczy potrzebne nam do prezentacji. ZauważyÅ‚am moje biurko i sztalugi, a także ekran, wiÄ™c zaÅ‚ożyÅ‚am, że któraÅ› bÄ™dzie wyÅ›wietlaÅ‚a na nim slajdy. To robiÅ‚o wrażenie. ZastanawiaÅ‚am siÄ™, kto posunÄ…Å‚ siÄ™ aż do tego. UsiadÅ‚am na ostatnim wolnym krzeÅ›le niestety, obok Celeste i umieÅ›ciÅ‚am teczkÄ™ obok siebie, a książki poÅ‚ożyÅ‚am na kolanach. Natalie również wzięła je ze sobÄ…, a Elise caÅ‚y czas siedziaÅ‚a z nosem w notatkach. Kriss patrzyÅ‚a w niebo i pewnie recytowaÅ‚a w myÅ›lach caÅ‚e swoje wystÄ…pienie. Celeste poprawiaÅ‚a makijaż. BaÅ‚a tam także Silva, powiedziaÅ‚a, że może z nami przedyskutować pewne rzeczy, że wierzy w nas i że dziÅ› bÄ™dzie po naszej stronie. To prawdopodobnie byÅ‚a najtrudniejsza rzecz na jakÄ… razem pracowaÅ‚yÅ›my i to odbije siÄ™ na niej. Wzięłam gÅ‚Ä™boki oddech. ZapomniaÅ‚am o Silvii. Ale już za pózno. - WyglÄ…dacie piÄ™knie, drogie panie, fantastycznie! - powiedziaÅ‚a, gdy do nas podeszÅ‚a. - A teraz, skoro już wszystkie tu jesteÅ›cie, chcÄ™ wyjaÅ›nić parÄ™ rzeczy. Po pierwsze, król wygÅ‚osi parÄ™ ogÅ‚oszeÅ„, a potem Gavril zapowie głównÄ… część wieczoru: wasze dobroczynne prezentacje. Silva, zazwyczaj zrównoważona paÅ‚acowa-maszyna, zachichotaÅ‚a. - Teraz naprawdÄ™ dowiem siÄ™, czy siÄ™ przygotowaÅ‚yÅ›cie. Macie osiem minut: a jeÅ›li ktoÅ› bÄ™dzie miaÅ‚ po nich pytania, to Gavril pozwoli mu je zadać. - PamiÄ™tajcie, aby zachować czujność i gotowość. CaÅ‚y kraj was oglÄ…da! JeÅ›li siÄ™ pogubicie wezcie gÅ‚Ä™boki oddech i idzcie dalej. BÄ™dzie cudownie. Och, i bÄ™dziecie wystÄ™pować w takiej kolejnoÅ›ci, jak siedzicie. Lady Natalie jako pierwsza, a Lady America jako ostatnia. Powodzenia, dziewczÄ™ta! - Silva ucaÅ‚owaÅ‚a nas w oba policzki, a ja próbowaÅ‚am zachować spokój. Ostatnia. PrzypuszczaÅ‚am, że to dobrze, Natalie bÄ™dzie miaÅ‚a najgorzej, ponieważ bÄ™dzie zaczynaÅ‚a. RozejrzaÅ‚am siÄ™ i zauważyÅ‚am, że strasznie siÄ™ poci. To musi być dla niej tortura. Nie mogÅ‚am siÄ™ powstrzymać i zerknęłam na Celeste. Nie miaÅ‚a pojÄ™cia, że widziaÅ‚am jÄ… z Maxonem, zastanawiaÅ‚am siÄ™ dlaczego nikomu o tym nie powiedziaÅ‚a. Fakt, że zatrzymaÅ‚a to dla siebie, utwierdziÅ‚ mnie w przekonaniu, że to nie byÅ‚ pierwszy raz. Co jeszcze bardziej to pogorszyÅ‚o. - Zdenerwowana? - zapytaÅ‚am, patrzÄ…c jak odrywa coÅ› przy paznokciach. - Nie. To gÅ‚upi pomysÅ‚, który nikogo nie obchodzi. BÄ™dÄ™ szczęśliwa, kiedy to siÄ™ skoÅ„czy. I jestem modelkÄ… powiedziaÅ‚a, w koÅ„cu przenoszÄ…c wzrok na mnie. - Jestem z natury dobra w wystÄ™pach przed publicznoÅ›ciÄ…. - Wydajesz siÄ™ być mistrzyniÄ… w pozowaniu wymamrotaÅ‚am. WidziaÅ‚am jak zapowietrzyÅ‚a siÄ™, gdy usÅ‚yszaÅ‚a tÄ™ zniewagÄ™. W koÅ„cu przewróciÅ‚a oczami i odwróciÅ‚a wzrok. WÅ‚aÅ›nie wtedy wszedÅ‚ król z królowÄ… u boku. Rozmawiali szeptem. WydawaÅ‚o mi siÄ™, że to byÅ‚o coÅ› ważnego. ChwilÄ™ pózniej pojawiÅ‚ siÄ™ Maxon, poprawiaÅ‚ spinki przy mankietach, kiedy szedÅ‚ w kierunku swojego miejsca. WyglÄ…daÅ‚ tak niewinnie, tak szczerze w swoim eleganckim garniturze; musiaÅ‚am przypominać sobie, że znam jego prawdziwe oblicze. SpojrzaÅ‚ na mnie. Nie zamierzaÅ‚am dać siÄ™ zastraszyć i odwrócić jako pierwsza, wiÄ™c odwzajemniÅ‚am spojrzenie. Potem, ostrożnie, Maxon pociÄ…gnÄ…Å‚ siÄ™ za ucho. Powoli potrzÄ…snęłam gÅ‚owÄ…, z wyrazem twarzy, który mówiÅ‚, że jeÅ›li o mnie chodzi, to już nigdy ze sobÄ… nie porozmawiamy. Zimny pot oblaÅ‚ moje ciaÅ‚o, gdy zaczęły siÄ™ prezentacje. Propozycja Natalie byÅ‚a krótka. I lekko dezorientujÄ…ca. TwierdziÅ‚a, że wszystko, co robiÄ… rebelianci jest przepeÅ‚nione nienawiÅ›ciÄ… i zÅ‚e, a ich obecność w Illéa powinna być zakazana, dziÄ™ki czemu bÄ™dziemy bezpieczni. Wszyscy gapili siÄ™ na niÄ… w ciszy, gdy skoÅ„czyÅ‚a. Jak mogÅ‚a nie wiedzieć, że wszystko, co oni robili już dawno zostaÅ‚o uznane za sprzeczne z prawem? Szczególnie twarz królowej wydawaÅ‚a siÄ™ być smutna, kiedy Natalie siadaÅ‚a. Elise zaproponowaÅ‚a program, w którym czÅ‚onkowie wyższych kast mieliby utrzymywać listowny kontakt z mieszkaÅ„cami Nowej Azji. SugerowaÅ‚a, że pomoże to wyprostować wiÄ™zy Å‚Ä…czÄ…ce nasze kraje i zakoÅ„czyć wojnÄ™. Nie byÅ‚am pewna, czy dziÄ™ki temu uda siÄ™ tak wiele osiÄ…gnąć, ale pamiÄ™taÅ‚am Å›wieże zapewnienie, że z powodu Maxona i publiki wciąż byÅ‚a tutaj. Królowa zapytaÅ‚a, czy zna kogoÅ› z Nowej Azji, kto zapoczÄ…tkowaÅ‚by ten program, a ona podpowiedziaÅ‚a, że tak. Prezentacja Kriss byÅ‚a spektakularna. ChciaÅ‚a zreorganizowania systemu szkolnego, a wiedziaÅ‚am, że ten pomysÅ‚ jest bliski sercu zarówno królowej, jak i Maxona. Jako córka profesora byÅ‚am przekonana, że myÅ›laÅ‚a o tym przez caÅ‚e życie. UżyÅ‚a ekranu, aby pokazać zdjÄ™cia szkoÅ‚y, do której posÅ‚ali jÄ… w rodzice w prowincji, z której pochodziÅ‚a. Aatwo daÅ‚o siÄ™ zauważyć wyczerpanie na twarzach nauczycieli, a na jednym ze zdjęć dzieci siedziaÅ‚y na podÅ‚odze, ponieważ nie byÅ‚o wystarczajÄ…cej iloÅ›ci krzeseÅ‚. Królowa zasypaÅ‚a jÄ… gradem pytaÅ„, na które Kriss szybko odpowiedziaÅ‚a. SkorzystaÅ‚a z kopii starych raportów dotyczÄ…cych kwestii finansowych, gdzie znalazÅ‚a informacjÄ™, że istniejÄ… pieniÄ…dze, których można użyć, aby zacząć pracÄ™ nad jej projektem oraz podaÅ‚a pomysÅ‚, jak finansować jego kontynuacjÄ™. Kiedy siadaÅ‚a, zauważyÅ‚am, że Maxon posÅ‚aÅ‚ jej uÅ›miech i skinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ…. OdpowiedziaÅ‚a czerwieniÄ…c siÄ™ i zaczęła studiować koronki na sukni. To byÅ‚o naprawdÄ™ okropne, jak igraÅ‚ z niÄ…, bÄ™dÄ…c w tak zażyÅ‚ych stosunkach z Celeste. Ale nie zamierzaÅ‚am interweniować. Niech robi, co chce. Prezentacja Celeste byÅ‚a ciekawa, ale lekko zmanipulowana. SugerowaÅ‚a, że powinna istnieć pensja minimalna dla czÅ‚onków niższych kast. ByÅ‚aby zależna od przyznawanych certyfikatów. Ale żeby je uzyskać PiÄ…tki, Szóstki i Siódemki musiaÅ‚yby pójść do szkoÅ‚y... która byÅ‚a pÅ‚atna... co byÅ‚oby korzystne dla Trójek, które byÅ‚y zawodowymi nauczycielami. Celeste byÅ‚a DwójkÄ… i nie miaÅ‚a pojÄ™cia, jak ciężko musieliÅ›my pracować, aby zwiÄ…zać koniec z koÅ„cem i jak maÅ‚o mieliÅ›my czasu. Nikt nie bÄ™dzie go poÅ›wiÄ™caÅ‚, aby zrobić te certyfikaty, co znaczyÅ‚o, że pensja nie ulegnie zmianie. Na zewnÄ…trz brzmiaÅ‚o to Å‚adnie, ale nie miaÅ‚o szans zadziaÅ‚ać. Celeste wróciÅ‚a na miejsce i nadeszÅ‚a kolej na mnie. DrżaÅ‚am kiedy wstawaÅ‚am. Przez krótkÄ… chwilÄ™ zastanawiaÅ‚am siÄ™, czy nie zemdleć. Ale chciaÅ‚am to zrobić. Po prostu baÅ‚am siÄ™ tego, co bÄ™dzie pózniej. UmieÅ›ciÅ‚am swój plakat schemat rozÅ‚ożenia kast na sztalugach i poÅ‚ożyÅ‚am książki na biurku. Wzięłam gÅ‚Ä™boki oddech i chwyciÅ‚am notatki, z zaskoczeniem stwierdzajÄ…c, że nawet ich nie potrzebujÄ™. - Dobry wieczór, Illéo. DziÅ› przychodzÄ™ do was nie jako jedna z Elity, nie jako Trójka, ani PiÄ…tka, lecz jako równy wam obywatel. System kastowy sprawia, że nasz kraj w pewien specyficzny sposób pozostaje w cieniu. MogÄ™ to stwierdzić z caÅ‚Ä… odpowiedzialnoÅ›ciÄ…. Ale dopiero niedawno zrozumiaÅ‚am, że kocham mój kraj. - Pomimo że dorastaÅ‚am czÄ™sto bez jedzenia czy bez elektrycznoÅ›ci, pomimo że widziaÅ‚am ludzi, których kocham, zmuszanych do robienia czegoÅ›, co przypisano im zaraz po urodzeniu i majÄ…cych maÅ‚Ä… szansÄ™ na zmianÄ™, pomimo że widziaÅ‚am różnice miÄ™dzy sobÄ… a innymi, wynikajÄ…ce jedynie z numeru SpojrzaÅ‚am na resztÄ™ dziewczyn. - OdkryÅ‚am mojÄ… miÅ‚ość do naszego kraju. PrzewróciÅ‚am kartkÄ™, automatycznie wiedzÄ…c, że powinnam zrobić przerwÄ™. - To co proponujÄ™, nie bÄ™dzie Å‚atwe. Może nawet być bolesne, ale szczerze wierzÄ™, że przyniesie korzyÅ›ci caÅ‚emu królestwu. - Wzięłam oddech. - Uważam, że powinniÅ›my znieść kasty. - UsÅ‚yszaÅ‚am wiÄ™cej niż jeden okrzyk, ale zdecydowaÅ‚am siÄ™ je zignorować. - Wiem, że byÅ‚ czas, kiedy nasz kraj byÅ‚ nowy, a przypisanie ludzi do kast uÅ‚atwiÅ‚o organizacjÄ™. Ale nasze paÅ„stwo jest już inne. JesteÅ›my czymÅ› wiÄ™cej. Dawanie nieutalentowanym osobom wiÄ™kszych przywilejów i ograniczanie najwiÄ™kszych umysłów przez tÄ™ anarchicznÄ… organizacjÄ™ systemu jest okrutne i tylko powstrzymuje nas przed tym, co moglibyÅ›my osiÄ…gnąć. PokazaÅ‚am także ankietÄ™ z jednego z magazynów Celeste, przeprowadzonÄ… po tym, gdy rozmawialiÅ›my o ochotniczej armii, którÄ… poparÅ‚o sześćdziesiÄ…t procent osób. Dlaczego wiÄ™c nie wyeliminować caÅ‚kowicie utartych Å›cieżek kariery? PrzytoczyÅ‚am również stary raport, mówiÄ…cy o testach przeprowadzanych w publicznych szkoÅ‚ach. Napisano w nim, że jedynie trzy procenty badanych Szóstek i Siódemek ma wyższy iloraz inteligencji, a skoro byÅ‚o ich tak maÅ‚o, to uznano, że powinni zostać tam, gdzie byli obecnie. ArgumentowaÅ‚am, że nie powinni być oni skazani na kopanie rowów, kiedy mogli przeprowadzać operacje serca. Wreszcie moje zadanie prawie dobiegÅ‚o koÅ„ca. - Być może nasz kraj jest w bÅ‚Ä™dzie, ale nie można zaprzeczyć, że jest silny. BojÄ™ siÄ™ jednak, że bez zmian, ta siÅ‚a przejdzie w stagnacjÄ™. A zbyt bardzo kocham nasze paÅ„stwo, żeby pozwolić, aby to siÄ™ staÅ‚o. Mam w sobie zbyt wiele nadziei, żeby do tego dopuÅ›cić. PrzeÅ‚knęłam Å›linÄ™, cieszÄ…c, siÄ™ że już koniec. - DziÄ™kujÄ™ za poÅ›wiÄ™cony czas powiedziaÅ‚am i odwróciÅ‚am siÄ™ do rodziny królewskiej. To byÅ‚ bÅ‚Ä…d. Twarz Maxona byÅ‚a skamieniaÅ‚a, jak wtedy, gdy przyglÄ…daÅ‚ siÄ™ chÅ‚oÅ›cie Marlee. Królowa odwróciÅ‚a wzrok, wyglÄ…dajÄ…c na rozczarowanÄ…. Za to król patrzyÅ‚ prosto na mnie. Bez mrugniÄ™cia okiem odezwaÅ‚ siÄ™. - A jak wedÅ‚ug ciebie powinniÅ›my znieść kasty? - rzuciÅ‚ wyzwanie. - Po prostu nagle zlikwidować je wszystkie? - Och... nie mam pojÄ™cia. - Nie uważasz, że to spowoduje rozruchy? Kompletny chaos? Pozwoli rebeliantom wykorzystać publiczne zamieszanie? - Nie pomyÅ›laÅ‚am o tym. JedynÄ… rzeczÄ…, jakÄ… mogÅ‚am zrobić, to udowodnić, jak bardzo byÅ‚o to niesprawiedliwe. 2 - SÄ…dzÄ™, że to stworzenie tego systemu spowodowaÅ‚o takie zamieszanie i poradziliÅ›my sobie z tym. Tak naprawdÄ™ siÄ™gnęłam do mojej sterty książek mam tutaj opis tej sytuacji. Zaczęłam szukać wÅ‚aÅ›ciwej strony w pamiÄ™tniku Gregory'ego. - Nie jesteÅ›my już na wizji? - ryknÄ…Å‚ król. - Tak, Wasza Wysokość ktoÅ› zawoÅ‚aÅ‚. PodniosÅ‚am wzrok i zauważyÅ‚am, że wszystkie Å›wiatÅ‚a kamer zostaÅ‚y już wyÅ‚Ä…czone. JakimÅ› gestem, który przegapiÅ‚am, król kazaÅ‚ przerwać Raport. WstaÅ‚. - Skierujcie je na ziemiÄ™. - Każda kamera zostaÅ‚a ustawiona tak, aby obiektyw znalazÅ‚ siÄ™ tuż nad podÅ‚ogÄ…. PodbiegÅ‚ do mnie i wyrwaÅ‚ pamiÄ™tnik z moich rÄ…k. - SkÄ…d to masz? - wrzasnÄ…Å‚. - Ojcze, przestaÅ„! - Maxon nerwowo poderwaÅ‚ siÄ™ z krzesÅ‚a. - SkÄ…d to masz? Odpowiedz! Maxon wyjawiÅ‚ prawdÄ™. - Ode mnie. SzukaliÅ›my czegoÅ› o Halloween. On pisaÅ‚ coÅ› na ten temat, wiÄ™c pomyÅ›laÅ‚em, że America bÄ™dzie chciaÅ‚a to przeczytać. - Ty idioto splunÄ…Å‚ król. - WiedziaÅ‚em, że powinieneÅ› go wczeÅ›niej przeczytać. JesteÅ› beznadziejny. Nie masz żadnego pojÄ™cia o swoich obowiÄ…zkach. Nie. Nie, nie, nie. - Odejdzie tej nocy nakazaÅ‚ król. - Mam jej dość. 2 No i teraz to siÄ™ zacznie ^^ http://4.bp.blogspot.com/-5cnWjk5eWu4/UZjf- a0lniI/AAAAAAAAC5A/dkPyssp6YkI/s1600/raccoon3.jpg /M. StaraÅ‚am siÄ™ skurczyć, zdystansować od króla, tak, żeby nie byÅ‚o to oczywiste. PróbowaÅ‚am nie oddychać zbyt gÅ‚oÅ›no. OdwróciÅ‚am gÅ‚owÄ™ w kierunku dziewczyn, z jakiegoÅ› powodu mojÄ… uwagÄ™ przyciÄ…gnęła Celeste. SpodziewaÅ‚am siÄ™, że zobaczÄ™ uÅ›miech na jej twarzy, ale zamiast tego wyglÄ…daÅ‚a na zdenerwowanÄ…. Król nigdy siÄ™ tak nie zachowywaÅ‚. - Nie możesz wysÅ‚ać jej do domu. To mój wybór i ona zostaje spokojnie odpowiedziaÅ‚ Maxon. - Maxonie Calixie Schreave, jestem królem i mówiÄ™ - Czy możesz na parÄ™ minut przestać być królem i być tylko moim ojcem? - krzyknÄ…Å‚ Maxon. - To moja decyzja. WypeÅ‚niaÅ‚em już twoje polecenia, a teraz sam chcÄ™ o sobie decydować. Nikt nie odejdzie, jeÅ›li tego nie powiem! ZauważyÅ‚am, że Natalie pochyla siÄ™ do Elise. Obie wyglÄ…daÅ‚y, jakby drżaÅ‚y. - Amberly, zanieÅ› to tam, gdzie jego miejsce powiedziaÅ‚ król, wtykajÄ…c książkÄ™ w jej rÄ™ce. Skinęła gÅ‚owÄ…, ale siÄ™ nie ruszyÅ‚a. - Maxon, chcÄ™ żebyÅ› udaÅ‚ siÄ™ do mojego gabinetu. Zerknęłam na Maxona; może to sobie wyobraziÅ‚am, ale zauważyÅ‚am panikÄ™ w jego oczach. - Albo zaoferowaÅ‚ król mogÄ™ po prostu porozmawiać z niÄ…. - WskazaÅ‚ na mnie. - Nie odparÅ‚ szybko Maxon, podnoszÄ…c dÅ‚onie w proteÅ›cie. - To nie bÄ™dzie konieczne. Drogie panie dodaÅ‚, odwracajÄ…c siÄ™ do nas dlaczego nie pójdziecie na górÄ™? Zobaczymy siÄ™ na kolacji przerwaÅ‚. - Americo, może powinnaÅ› spakować swoje rzeczy. Tak na wszelki wypadek. Król uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™, co byÅ‚o dość dziwne po jego wczorajszym wybuchu. - Dobry pomysÅ‚. A teraz za mnÄ…, synu.3 Maxon wydawaÅ‚ siÄ™ być pokonany. CzuÅ‚am wstyd. Maxon otworzyÅ‚ usta, żeby coÅ› powiedzieć, ale w koÅ„cu tylko potrzÄ…snÄ…Å‚ gÅ‚owÄ… i odszedÅ‚. Kriss zaÅ‚amywaÅ‚a rÄ™ce, patrzÄ…c na niego. Nie mogÅ‚am jej winić. CoÅ› w tym wszystkim wydawaÅ‚o siÄ™ grozne. - Clarkson cicho odezwaÅ‚a siÄ™ królowa. - A co z innÄ… sprawÄ…? - Z czym? - zapytaÅ‚ ze zÅ‚oÅ›ciÄ…. - Wiadomość przypomniaÅ‚a mu. - Ach, tak. - OdwróciÅ‚ siÄ™ do nas. ByÅ‚a tak blisko niego, że zdecydowaÅ‚am siÄ™ wycofać na krzesÅ‚o, bojÄ…c siÄ™ mierzenia z nim samej. Jednak jego gÅ‚os byÅ‚ stabilny i spokojny. - Natalie, nie chcieliÅ›my ci mówić tego przed Raportem, ale mamy zÅ‚e wieÅ›ci. - ZÅ‚e wieÅ›ci zapytaÅ‚a, bawiÄ…c siÄ™ naszyjnikiem i wyglÄ…dajÄ…c na bardzo niespokojnÄ…. Król podszedÅ‚ bliżej. - Tak, bardzo mi przykro z tego powodu, ale wyglÄ…da na to, że rebelianci porwali dziÅ› rano twojÄ… siostrÄ™. - Co? - wyszeptaÅ‚a. - Jej szczÄ…tki znaleziono dziÅ› po poÅ‚udniu. Przykro mi. - Trzeba mu przyznać, że w jego gÅ‚osie byÅ‚o sÅ‚ychać coÅ› bliskiego współczuciu, chociaż miaÅ‚am wrażenie, że to byÅ‚a raczej wyuczona maniera niż szczere emocje. Szybko wróciÅ‚ do Maxona i wyprowadziÅ‚ go za drzwi. Natalie wydaÅ‚a z siebie przerazliwy krzyk. Królowa podbiegÅ‚a do niej i zaczęła 3 CiÅ›nie mi siÄ™ na myÅ›l wieeele niecenzuralnych słów, ale zbiorÄ™ siÄ™ w sobie i ich nie napiszÄ™. Umrzyj, Clarkson /M. gÅ‚askać jÄ… po wÅ‚osach i uspokajać. Celeste, która nigdy nie miaÅ‚a w sobie siostrzanych uczuć, szybko opuÅ›ciÅ‚a pomieszczenie, razem z przytÅ‚oczonÄ… Elise, drepczÄ…cÄ… jej po piÄ™tach. Kriss zostaÅ‚a i próbowaÅ‚a pocieszyć Natalie, ale kiedy zrobiÅ‚o siÄ™ jasne, że nic nie zdziaÅ‚a, również wyszÅ‚a. Królowa mówiÅ‚a, że strażnicy sÄ… z jej rodzicami i że jeÅ›li bÄ™dzie chciaÅ‚a, to bÄ™dÄ… jej towarzyszyli przez caÅ‚y pogrzeb. Wszystko nagle zrobiÅ‚o siÄ™ takie mroczne, że siedziaÅ‚am, jak zamurowana na swoim siedzeniu. Kiedy przed mojÄ… twarz pojawiÅ‚a siÄ™ dÅ‚oÅ„, byÅ‚am tak zaskoczona, że cofnęłam siÄ™. - Nie chciaÅ‚em ciÄ™ przestraszyć powiedziaÅ‚ Gavril. - Po prostu chciaÅ‚am pomóc. - Jego szpilka zamigotaÅ‚a, odbijajÄ…c Å›wiatÅ‚o. ZÅ‚apaÅ‚am jego dÅ‚oÅ„, zaskoczona tym, jak bardzo niestabilne byÅ‚y moje nogi. - On musi naprawdÄ™ ciÄ™ kochać stwierdziÅ‚, kiedy już wstaÅ‚am. Nie mogÅ‚am na niego spojrzeć. - Dlaczego tak sÄ…dzisz? Gavril westchnÄ…Å‚. - Znam Maxona, od czasów kiedy byÅ‚ dzieckiem. Nigdy nie zachowaÅ‚ siÄ™ tak w stosunku do ojca. Po tych sÅ‚owach odszedÅ‚, mówiÄ…c zaÅ‚odze, żeby zachowaÅ‚a wszystko, co dziÅ› usÅ‚yszaÅ‚a, dla siebie. PodeszÅ‚am do Natalie. Nie znaÅ‚am jej zbyt dobrze, ale byÅ‚am pewna, że kochaÅ‚a swojÄ… siostrÄ™, tak jak ja kochaÅ‚am May. Nie mogÅ‚am sobie nawet wyobrazić, jaki ból musiaÅ‚a czuć. - Natalie, tak mi przykro wyszeptaÅ‚am. Skinęła gÅ‚owÄ…. Pewnie byÅ‚a w stanie zdobyć siÄ™ tylko na tyle. Królowa spojrzaÅ‚a na mnie ze współczuciem, nie wiedzÄ…c jak ukoić jej ból. - I... przepraszam również ciebie, Wasza Wysokość. Ja tylko, próbowaÅ‚am... Tylko... - Wiem kochana. ZważajÄ…c na Natalie, proszenie o wiÄ™cej niż do widzenia, byÅ‚o zbyt samolubne, wiÄ™c zÅ‚ożyÅ‚am ostatni, gÅ‚Ä™boki ukÅ‚on i powoli wyszÅ‚am, pÅ‚awiÄ…c siÄ™ w katastrofie, jakÄ… sama stworzyÅ‚am. RozdziaÅ‚ 28 RozdziaÅ‚ 28 OstatniÄ… rzeczÄ… jakiej spodziewaÅ‚am siÄ™ po wejÅ›ciu do pokoju byÅ‚y oklaski moich pokojówek. StaÅ‚am przez chwilÄ™, szczerze poruszona ich wsparciem i pocieszona dumÄ… lÅ›niÄ…cÄ… na ich twarzach. To wszystko wywoÅ‚aÅ‚o rumieniec na mojej twarzy. Anne ujęła moje dÅ‚onie. - Cóż można powiedzieć, panienko. - Delikatne je uÅ›cisnęła, a w jej oczach widziaÅ‚am tyle radoÅ›ci, którÄ… wywoÅ‚aÅ‚y moje sÅ‚owa, że przez chwilÄ™ nie czuÅ‚am siÄ™ tak paskudnie. - Nie mogÄ™ uwierzyć, że to zrobiÅ‚aÅ›! Nikt nigdy wczeÅ›niej siÄ™ za nami nie wstawiÅ‚! - dorzuciÅ‚a Mary. - Maxon musi ciÄ™ wybrać zawoÅ‚aÅ‚a Lucy pÅ‚aczliwym gÅ‚osem. - Tylko ty dajesz mi nadziejÄ™. NadziejÄ™. ~*~ MusiaÅ‚am pomyÅ›leć, a jedynym miejscem gdzie mogÅ‚am naprawdÄ™ to zrobić, byÅ‚y ogrody. Chociaż moje pokojówki nalegaÅ‚y, abym zostaÅ‚a, wyszÅ‚am i skierowaÅ‚am siÄ™ dÅ‚uższÄ… drogÄ… prowadzÄ…cÄ… przez tylnÄ… klatkÄ™, znajdujÄ…cÄ… siÄ™ po drugiej stronie korytarza. Poza paroma strażnikami pierwsze piÄ™tro byÅ‚o puste i ciche. WydawaÅ‚o mi siÄ™, że paÅ‚ac powinien tÄ™tnić życiem po tym, co wydarzyÅ‚o siÄ™ w ciÄ…gu ostatniej pół godziny. Kiedy przechodziÅ‚am obok skrzydÅ‚a szpitalnego, drzwi nagle siÄ™ otworzyÅ‚y i wpadÅ‚am prosto w Maxona, który upuÅ›ciÅ‚ zaplombowane metalowe pudeÅ‚ko. JÄ™knÄ…Å‚ po naszym zderzeniu, choć tak naprawdÄ™ nie byÅ‚o takie mocne - Co robisz poza pokojem? - zapytaÅ‚ powoli podnoszÄ…c pudeÅ‚ko. ZauważyÅ‚am, że byÅ‚o na nim jego imiÄ™. ZastanowiÅ‚am siÄ™, co przechowywaÅ‚ w skrzydle szpitalnym. - ZmierzaÅ‚am do ogrodów. PróbowaÅ‚am domyÅ›lić siÄ™, czy zrobiÅ‚am coÅ› gÅ‚upiego, czy nie. Maxon zdawaÅ‚ siÄ™ mieć trudnoÅ›ci w staniu. - Och, mogÄ™ ciÄ™ zapewnić, że to byÅ‚o gÅ‚upie. - Potrzebujesz pomocy? - Nie powiedziaÅ‚ szybko unikajÄ…c mojego wzroku. - Po prostu pójdÄ™ już do pokoju. RadzÄ™ ci zrobić to samo. - Maxon. - Ciche usprawiedliwienie w moim gÅ‚osie sprawiÅ‚o, że spojrzaÅ‚ na mnie. - Tak mi przykro. To byÅ‚o szalone, chciaÅ‚am... już nie wiem, czego chciaÅ‚am. A ty powiedziaÅ‚eÅ› mi, że głównÄ… zaletÄ… w byciu JedynkÄ… jest możliwość wprowadzania zmian. PrzewróciÅ‚ oczami. - Nie jesteÅ› JedynkÄ…. - ZapadÅ‚a miÄ™dzy nami cisza. - A nawet jeÅ›li byÅ› byÅ‚a, to czy nie zauważyÅ‚aÅ›, w jaki sposób ja to robiÄ™? Po cichu i zmiany sÄ… niewielkie. I tak na razie musi zostać. Nie możesz iść do telewizji i narzekać na sposób rzÄ…dzenia i spodziewać siÄ™, że mój ojciec lub inni ciÄ™ wesprÄ…. - Przepraszam! - zaszlochaÅ‚am. - Jest mi tak bardzo przykro. ZamilkÅ‚ na chwilÄ™. - Nie jestem pewien, czy W tym samym momencie usÅ‚yszeliÅ›my strzaÅ‚y. Maxon odwróciÅ‚ siÄ™ i zaczÄ…Å‚ biec, a ja ruszyÅ‚am za nim, próbujÄ…c zrozumieć, co oznaczaÅ‚ ten dzwiÄ™k. Czy ktoÅ› walczyÅ‚. Kiedy zbliżyliÅ›my siÄ™ do skrzyżowania prowadzÄ…cego do głównego holu zauważyliÅ›my strażników wysypujÄ…cych siÄ™ z drzwi do ogrodów. - DzwoÅ„cie na alarm! - ktoÅ› zawoÅ‚aÅ‚. - Przedostali siÄ™ przez bramy! - BroÅ„ w gotowoÅ›ci! - inny strażnik próbowaÅ‚ przekrzyczeć strzaÅ‚y. - Ostrzeżcie króla! A potem, niczym pszczoÅ‚y przymierzajÄ…ce siÄ™ do lÄ…dowania, maÅ‚e, szybkie coÅ› wpadÅ‚o na korytarz. Uderzonym nim strażnik upadÅ‚, a jego gÅ‚owa uderzyÅ‚a o marmur z niepokojÄ…cym trzaÅ›niÄ™ciem. Krew tryskajÄ…ca z jego piersi sprawiÅ‚a, że zaczęłam krzyczeć. Maxon instynktownie odciÄ…gnÄ…Å‚ mnie, ale nie zrobiÅ‚ tego zbyt szybko. Może również byÅ‚ w szoku. - Wasza Wysokość! - krzyknÄ…Å‚ strażnik, biegnÄ…c w naszym kierunku. - Musisz natychmiast udać siÄ™ na dół! Szorstko chwyciÅ‚ Maxona i popchnÄ…Å‚ go. Książę krzyknÄ…Å‚ i znów upuÅ›ciÅ‚ pudeÅ‚ko. Szybko przeniosÅ‚am wzrok na dÅ‚oÅ„ strażnika, spodziewajÄ…c siÄ™, że zobaczÄ™, jak zatapia nóż w plecach Maxona, na co wskazywaÅ‚ dzwiÄ™k jaki z siebie wydaÅ‚. Jedynym, co zauważyÅ‚am byÅ‚ szeroki cynowy pierÅ›cieÅ„ na jego kciuku. PodniosÅ‚am pudeÅ‚ko za boczny uchwyt, majÄ…c nadziejÄ™, że nie uszkodziÅ‚am jego zawartoÅ›ci i pobiegÅ‚am za nimi, w kierunku, który obraÅ‚ gwardzista. - Nie zrobiÄ™ tego powiedziaÅ‚ Maxon. OdwróciÅ‚am siÄ™ do niego i zauważyÅ‚am, że siÄ™ poci. CoÅ› naprawdÄ™ byÅ‚o z nim nie tak. - Ależ tak, sir powiedziaÅ‚ ponuro strażnik. - TÄ™dy. ZaciÄ…gnÄ…Å‚ Maxona do rogu, który wydawaÅ‚ siÄ™ być Å›lepÄ… uliczkÄ…. ZastanawiaÅ‚am siÄ™, czy zamierza nas tam zostawić, kiedy nacisnÄ…Å‚ niewidzialny spust na Å›cianie i jedne z ukrytych paÅ‚acowych drzwi otworzyÅ‚y siÄ™. W Å›rodku byÅ‚o ciemno, wiÄ™c nie widziaÅ‚am dokÄ…d prowadzÄ…, ale Maxon pochylajÄ…c siÄ™ wszedÅ‚ do Å›rodka bez namysÅ‚u. - Powiedz mojej matce, że ja i America jesteÅ›my bezpieczni. Zrób to w pierwszej kolejnoÅ›ci przykazaÅ‚. - OczywiÅ›cie, sir. WrócÄ™ po was, gdy to wszystko siÄ™ skoÅ„czy. RozlegÅ‚ siÄ™ dzwiÄ™k syreny. MiaÅ‚am nadziejÄ™, że wystarczajÄ…co szybko, aby ostrzec wszystkich. Maxon skinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ… i drzwi zamknęły siÄ™, pogrążajÄ…c nas w zupeÅ‚nej ciemnoÅ›ci. Drzwi byÅ‚y tak szczelne, że nie mogÅ‚am wyÅ‚apać dzwiÄ™ku alarmu. Maxon przesuwaÅ‚ rÄ™kÄ… po Å›cianie, aż w koÅ„cu natknÄ…Å‚ siÄ™ na wÅ‚Ä…cznik i blade Å›wiatÅ‚o rozjaÅ›niÅ‚o pokój. RozejrzaÅ‚am siÄ™ po pomieszczeniu. ZnajdowaÅ‚o siÄ™ tam parÄ™ półek, na których staÅ‚o kilka ciemnych, plastikowych opakowaÅ„, a na jednej leżaÅ‚y cienkie koce. Na samym Å›rodku tej niewielkiej przestrzeni umieszczono drewnianÄ… Å‚awÄ™, na tyle dużą że mogÅ‚a pomieÅ›cić cztery osoby, a w przeciwnym rogu byÅ‚a maÅ‚a umywalka i coÅ›, co wyglÄ…daÅ‚o jak prowizoryczna toaleta. Na jednej ze Å›cian widniaÅ‚y haki, jednakże nic na nich nie byÅ‚o; a caÅ‚y pokój pachniaÅ‚ metalem. - Przynajmniej to jest jeden z tych dobrych stwierdziÅ‚ Maxon i pokuÅ›tykaÅ‚ do Å‚awki. - Co siÄ™ dzieje? - Nic powiedziaÅ‚ cicho i oparÅ‚ gÅ‚owÄ™ na dÅ‚oniach. UsiadÅ‚am obok niego, kÅ‚adÄ…c metalowe pudeÅ‚ko na Å‚awce i znów rozejrzaÅ‚am siÄ™ po pokoju. - ZgadujÄ™, że to byli PoÅ‚udniowcy? Maxon skinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ…. PróbowaÅ‚am uspokoić oddech i usunąć to, co widziaÅ‚am z pamiÄ™ci. Czy strażnik przeżyje? Czy ktokolwiek mógÅ‚by przeżyć coÅ› takiego? ZastanawiaÅ‚am siÄ™, czy wszyscy zdoÅ‚ali siÄ™ ukryć? Czy alarm zadzwoniÅ‚ wystarczajÄ…co szybko? - JesteÅ›my tutaj bezpieczni? - Tak. To jedno z miejsc przeznaczonych dla pracowników. JeÅ›li coÅ› wydarzy siÄ™ w kuchni lub w skÅ‚adowni bÄ™dÄ… dość bezpieczni. Ale ci, którzy wykonywali swoje codzienne obowiÄ…zki, mogliby nie zdążyć dostać siÄ™ tutaj wystarczajÄ…co szybko. Co prawda nie jest on tak duży, jak ten dla rodziny królewskiej, ale mamy zapasy, aby przetrwać tutaj przez pewien czas; ale nie zbyt dÅ‚ugo. - Czy rebelianci o tym wiedzÄ…? - MogÄ… powiedziaÅ‚, krzywiÄ…c siÄ™, kiedy próbowaÅ‚ siÄ™ wyprostować. Ale nie mogÄ… siÄ™ dostać do pokoju, który jest używany. SÄ… trzy możliwoÅ›ci wydostania siÄ™ z niego. KtoÅ›, kto ma klucz musi go aktywować z zewnÄ…trz lub z wewnÄ…trz - Maxon poklepaÅ‚ siÄ™ kieszeni, upewniajÄ…c siÄ™, czy uda nam siÄ™ wyjść, jeÅ›li zajdzie taka potrzeba. - albo trzeba poczekać dwa dni. Po czterdziestu oÅ›miu godzinach drzwi otwierajÄ… siÄ™ automatycznie. Strażnicy sprawdzajÄ… każdy pokój, gdy niebezpieczeÅ„stwo już minie, ale zawsze istnieje możliwość, że któryÅ› przegapiÄ…; a bez mechanizmu odblokowujÄ…cego ktoÅ› mógÅ‚by utknąć tu na zawsze. WyÅ‚uszczenie tego zajęło mu trochÄ™ czasu. ByÅ‚o jasne, że cierpiaÅ‚, ale próbowaÅ‚ przykryć to sÅ‚owami. Jednak syknÄ…Å‚ gdy siÄ™ pochyliÅ‚, ponieważ naruszyÅ‚ bolÄ…ce miejsce. - Maxon? - Nie mogÄ™... nie mogÄ™ już tego znieść. Americo, pomożesz mi z moim pÅ‚aszczem? WyciÄ…gnÄ…Å‚ ramiÄ™, a ja podskoczyÅ‚am do niego, aby pomóc mu zsunąć pÅ‚aszcz z pleców. PozwoliÅ‚ mu opaść na ziemiÄ™ i zaczÄ…Å‚ rozpinać guziki. ChciaÅ‚am mu pomóc, ale mnie powstrzymaÅ‚ i ujÄ…Å‚ moje dÅ‚onie. - Jak siÄ™ okazaÅ‚o twoja zdolność do utrzymywania sekretów nie jest taka imponujÄ…ca. Ale ten musisz zabrać ze sobÄ… do grobu? Rozumiesz? Skinęłam gÅ‚owÄ…, niepewna, co miaÅ‚ na myÅ›li. Maxon puÅ›ciÅ‚ moje dÅ‚onie i powoli rozpinaÅ‚ koszulÄ™. ZastanawiaÅ‚am siÄ™, czy kiedykolwiek wyobrażaÅ‚ sobie mnie w tej roli. Ja tak. W halloweenowÄ… noc, kiedy leżaÅ‚am w łóżku i wyobrażaÅ‚am sobie każdÄ… pojedyncza sekundÄ™ naszej wspólnej przyszÅ‚oÅ›ci. MyÅ›laÅ‚am, że bÄ™dzie zupeÅ‚nie inna. Teraz przeszedÅ‚ mnie dreszcz. Sama byÅ‚am muzykiem, ale otaczali mnie artyÅ›ci. Pewnego razu widziaÅ‚am tysiÄ…cletniÄ… rzezbÄ™ atlety dzierżącego dysk. Wtedy sÄ…dziÅ‚am, że tylko artysta może sprawić, żeby czyjeÅ› ciaÅ‚o wyglÄ…daÅ‚o tak piÄ™knie. Jednakże klatka piersiowa Maxona byÅ‚a wyrzezbiona jak posÄ…g. Ale wszystko zmieniÅ‚o siÄ™, gdy zaczęłam zdejmować jego koszulÄ™. KleiÅ‚a siÄ™ do niego, wydajÄ…c siÄ™ Å›liska i lepka, kiedy próbowaÅ‚am jÄ… odsunąć. - Powoli powiedziaÅ‚a. PokiwaÅ‚am gÅ‚owÄ… i przesunęłam siÄ™ za jego plecy, aby spróbować zrobić to w inny sposób. TyÅ‚ koszuli Maxona byÅ‚ przesiÄ…kniÄ™ty krwiÄ…. WciÄ…gnęłam powietrze, zupeÅ‚nie niezdolna do ruchu. A potem uÅ›wiadomiÅ‚am sobie, że moje gapienie siÄ™ tylko to pogarsza, wiÄ™c wzięłam siÄ™ do pracy. Kiedy w koÅ„cu udaÅ‚o mi siÄ™ zdjąć tÄ™ koszulÄ™, zawiesiÅ‚am jÄ… na jednym z haków, dajÄ…c sobie chwilÄ™ na uspokojenie. OdwróciÅ‚am siÄ™ i spojrzaÅ‚am na jego plecy. KrwawiÄ…ce rozciÄ™cie ciÄ…gnęło siÄ™ od jego ramienia do talii i krzyżowaÅ‚o siÄ™ z innym, z którego również kapaÅ‚a krew, byÅ‚y tam jeszcze dwa inne, jedno, które wyglÄ…daÅ‚o, jakby byÅ‚o w trakcie leczenia, a drugie już siÄ™ zablizniÅ‚o. WydawaÅ‚o mi siÄ™, że byÅ‚o może z sześć nowych ran, które przykrywaÅ‚y te stare. Jak mogÅ‚o do tego dojść? Maxon byÅ‚ ksiÄ™ciem. ByÅ‚ czÅ‚onkiem rodziny królewskiej, monarchÄ…, kimÅ› wyższym niż inni. ByÅ‚ ponad wszystkim, czasami nawet ponad prawem, wiÄ™c jak mógÅ‚ być pokryty bliznami? WÅ‚aÅ›nie wtedy przypomniaÅ‚am sobie wzrok króla tej nocy. I wysiÅ‚ki Maxona, aby ukryć strach. Jak ktokolwiek mógÅ‚ zrobić coÅ› takiego wÅ‚asnemu synowi? OdwróciÅ‚am siÄ™ ponownie, przeszukujÄ…c półki, aż znalazÅ‚am maÅ‚Ä… myjkÄ™. PodeszÅ‚am do zlewu, cieszÄ…c siÄ™, że dziaÅ‚a, choć woda byÅ‚a lodowata. Wzięłam gÅ‚Ä™boki oddech i podeszÅ‚am do niego, próbujÄ…c zachować spokój. - Może trochÄ™ zaboleć ostrzegÅ‚am. - W porzÄ…dku wyszeptaÅ‚. - Jestem przyzwyczajony. Wzięłam myjkÄ™ i zaczęłam przemywać dÅ‚ugie naciÄ™cie ciÄ…gnÄ…ce siÄ™ przez jego ramiÄ™, decydujÄ…c siÄ™, że zacznÄ™ od góry. OdsunÄ…Å‚ siÄ™ lekko, ale zniósÅ‚ ten proces w milczeniu. Kiedy przeniosÅ‚am siÄ™ do drugiej rany, Maxon zaczÄ…Å‚ mówić. - Przez lata przygotowywaÅ‚em siÄ™ do tej nocy, wiesz? WyczekiwaÅ‚em dnia, kiedy bÄ™dÄ™ na tyle silny, aby siÄ™ mu przeciwstawić. Maxon zamilkÅ‚ na chwilÄ™. ParÄ™ rzeczy nabraÅ‚o sensu: dlaczego ta osoba miaÅ‚a tak rozwiniÄ™tÄ… muskulaturÄ™, dlaczego zawsze byÅ‚ taki czujny i gotowy do ucieczki, dlaczego dziewczyny traktujÄ…ce go jak dziecko i naciskajÄ…ce na niego go zÅ‚oÅ›ciÅ‚y. OdchrzÄ…knęłam. - Dlaczego dopiero teraz? - BaÅ‚em siÄ™, że gdy nie bÄ™dzie mógÅ‚ zranić mnie, to zrani ciebie. - Te sÅ‚owa tak mnie przytÅ‚oczyÅ‚y, że gÅ‚os uwiÄ…zÅ‚ mi w gardle. W moich oczach powiÅ‚y siÄ™ Å‚zy, ale próbowaÅ‚am je powstrzymać. ByÅ‚am pewna, że tylko pogorszyÅ‚yby sprawÄ™. - Czy ktoÅ› jeszcze wie? - zapytaÅ‚am. - Nie. - Nawet lekarz? Ani twoja matka? - Lekarz wie, ale siedzi cicho. A matce nic nigdy nie mówiÅ‚em, nie daÅ‚em jej też żadnego powodu do podejrzeÅ„. Wie, że ojciec jest wobec mnie surowy, ale nie chcÄ™ jej martwić. MogÄ™ to znieść. KontynuowaÅ‚am oczyszczanie jego ran. - On nie jest taki w stosunku do niej przyrzekÅ‚ szybko. - Może też jÄ… zle traktuje, ale nie w ten sposób. - Hmm odparÅ‚am, nie mogÄ…c znalezć odpowiednich słów. Znów przejechaÅ‚am myjkÄ… po jego plecach, co sprawiÅ‚o, że syknÄ…Å‚ z bólu. - Cholera, to piecze. PrzerwaÅ‚am na minutÄ™, podczas gdy jego oddech powoli siÄ™ uspokajaÅ‚. Po chwili kiwnÄ…Å‚ mi gÅ‚owÄ…, wiÄ™c zaczęłam od nowa. - Rozumiem Cartera i Marlee o wiele bardziej, niż sÄ…dzisz powiedziaÅ‚, silÄ…c siÄ™ na lekki ton. - Pewne rzeczy, o które dbasz, mogÄ… sprawić, że ból bÄ™dzie lżejszy. ZamurowaÅ‚o mnie. Marlee dostaÅ‚a piÄ™tnaÅ›cie razów podczas chÅ‚osty. PomyÅ›laÅ‚am, że wolaÅ‚abym przeżyć to jeden raz, niż nigdy nie znać dnia ani godziny. - A co z innymi ranami? - zapytaÅ‚am, a po chwili potrzÄ…snęłam gÅ‚owÄ…. Nieważne. To byÅ‚o niegrzeczne. WzruszyÅ‚ zdrowym ramieniem. - Rzeczy, które zrobiÅ‚em lub powiedziaÅ‚em. Rzeczy, o których wiedziaÅ‚em. - Rzeczy, o których ja wiedziaÅ‚am dodaÅ‚am. - Maxonie, tak bardzo... - Oddech uwiÄ…zÅ‚ mi w gardle. MyÅ›laÅ‚am, że zaraz kompletnie siÄ™ rozsypiÄ™. Równie dobrze sama mogÅ‚abym go wychÅ‚ostać. Nie odwróciÅ‚ siÄ™ do mnie, ale poÅ‚ożyÅ‚ dÅ‚oÅ„ na moim kolanie. - Jak masz skoÅ„czyć zajmować siÄ™ mnÄ…, jeÅ›li bÄ™dziesz pÅ‚akać? ZaÅ›miaÅ‚am siÄ™ sÅ‚abo przez Å‚zy i wytarÅ‚am twarz. OczyÅ›ciÅ‚am rany, starajÄ…c siÄ™ robić to delikatnie. - MyÅ›lisz, że sÄ… tu jakieÅ› bandaże? - zapytaÅ‚am, rozglÄ…dajÄ…c siÄ™ po pomieszczeniu. - W pudeÅ‚ku. UsiadÅ‚am obok, wsÅ‚uchujÄ…c siÄ™ w jego oddech i otworzyÅ‚am pudeÅ‚ko, odnajdujÄ…c sporÄ… ilość zapasów. - Dlaczego nie trzymasz bandaży w swoim pokoju? - ZwykÅ‚a duma. ZamierzaÅ‚em już nigdy ich nie potrzebować. Cicho westchnęłam. PrzeczytaÅ‚am etykietki na opakowaniach, znajdujÄ…c Å›rodek dezynfekujÄ…cy, coÅ›, co wyglÄ…daÅ‚o, jak specyfik uÅ›mierzajÄ…cy ból oraz bandaże. UsadowiÅ‚am siÄ™ zanim, przygotowujÄ…c siÄ™ do zaaplikowania medykamentów. - Może zaboleć. KiwnÄ…Å‚ gÅ‚owÄ…. Kiedy specyfik znalazÅ‚ siÄ™ na jego skórze, skrzywiÅ‚ siÄ™ raz, ale resztÄ™ procesu zniósÅ‚ w milczeniu. PróbowaÅ‚am robić to jak najszybciej i dokÅ‚adnie, chcÄ…c, żeby czuÅ‚ siÄ™ w miarÄ™ komfortowo. Zaczęłam nakÅ‚adać maść na rany, która, jak siÄ™ okazaÅ‚o, naprawdÄ™ dziaÅ‚aÅ‚a. NapiÄ™cie w jego ramionach miarowo zanikaÅ‚o, co mnie cieszyÅ‚o; czuÅ‚am siÄ™, jakby choć trochÄ™ zmywaÅ‚a swoje winy. W pewnej chwili parsknÄ…Å‚ Å›miechem. - WiedziaÅ‚em, że kiedyÅ› mój sekret wyjdzie na jaw. Przez lata próbowaÅ‚em stworzyć jakÄ…Å› wiarygodnÄ… historiÄ™. LiczyÅ‚em, że do Å›lubu uda mi siÄ™ coÅ› wymyÅ›lić, ponieważ zdawaÅ‚em sobie sprawÄ™, że żona zobaczy moje blizny, ale wciąż mi siÄ™ to nie udaÅ‚o. JakieÅ› pomysÅ‚y? MyÅ›laÅ‚am przez chwilÄ™. - Może powiesz prawdÄ™? PokiwaÅ‚ gÅ‚owÄ™. - To nie jest moja ulubiona opcja. Nie w tej sytuacji. - SÄ…dzÄ™, że już skoÅ„czyÅ‚am. Maxon bardzo ostrożnie przekrÄ™ciÅ‚ siÄ™ i lekko pochyliÅ‚. Potem odwróciÅ‚ siÄ™ i spojrzaÅ‚ na mnie z wdziÄ™cznym wyrazem twarzy. - Åšwietna robota, Americo. O wiele lepiej, niż gdybym robiÅ‚ to sam. - Do usÅ‚ug. PatrzyÅ‚ na mnie przez chwilÄ™, a cisza miÄ™dzy nami narastaÅ‚a. O czym powinniÅ›my rozmawiać? Mimochodem wpatrywaÅ‚am siÄ™ w jego klatkÄ™ piersiowÄ…. MusiaÅ‚am to przerwać. - WypiorÄ™ twojÄ… koszulÄ™. SchowaÅ‚am siÄ™ w kÄ…cie. PocieraÅ‚am koszulÄ™ o siebie, wpatrujÄ…c siÄ™ w rdzawoczerwonÄ… wodÄ™, dopóki nie byÅ‚a już w miarÄ™ czysta. WiedziaÅ‚am, że nie uda mi siÄ™ wywabić caÅ‚ej krwi, ale musiaÅ‚am zająć czymÅ› rÄ™ce. Kiedy skoÅ„czyÅ‚am, wyżęłam jÄ… i powiesiÅ‚am na haku. Gdy odwróciÅ‚am siÄ™, zauważyÅ‚am, że Maxon siÄ™ we mnie wpatruje. - Dlaczego nigdy nie pytasz mnie o to, co chcesz wiedzieć? WiedziaÅ‚am, że gdy usiÄ…dÄ™ obok niego na Å‚awce, to nie powstrzymam siÄ™ przez dotkniÄ™ciem go, wiÄ™c zamiast tego usadowiÅ‚am siÄ™ na podÅ‚odze. - Nigdy nie wiem, jak mam to zrobić. - Wiesz. - No cóż, co gdybym zapytaÅ‚a, czy naprawdÄ™ chcesz być ze mnÄ…? WypuÅ›ciÅ‚ gÅ‚Ä™boki oddech, po czym pochyliÅ‚ i oparÅ‚ Å‚okcie na kolanach. - Nie chcesz, żebym ci wyjaÅ›niÅ‚, o co chodzi z Kriss i Celeste? Nie sÄ…dzisz, że na to zasÅ‚ugujesz?