Uwagi o zmianach struktury narodowościowej w powojennej Polsce


Uwagi o zmianach struktury narodowościowej w
powojennej Polsce
Spis treści
Statystyka
Niemcy
Ukraińcy
Białorusini
Żydzi
Polska na tle innych krajów
Obejmując w 1944 r. władzę w Polsce komuniści opowiadali się za państwem
narodowym, co oznaczało organizm narodowościowo homogeniczny. Uzasadniano to
negatywnymi doświadczeniami wewnętrznymi i koniecznością ułożenia na nowo
stosunków z sąsiadami. W konsekwencji uwarunkowań zewnętrznych tak rozumiane
hasło państwa narodowego sprzęgło się z tendencją do stosowania masowych
przesiedleń jako regulatora stosunków narodowościowych.
Wojna z ogromną siłą unaoczniła szerokim masom znaczenie podziałów
narodowych, które uzyskały zupełnie nowy wymiar przez fakt, że od tego czy było się
Polakiem, Żydem, Ukraińcem czy Niemcem zależało bardzo często życie.
Dysponujące siłą militarno-polityczną ośrodki przywłaszczały sobie prawo zniewalania
i wręcz skazywania na zagładę całych narodów. Owa narzucona z zewnątrz
wspólnota losu intensywnie formowała poczucie samoidentyfikacji narodowej,
nadawała specyficzny kształt świadomości narodowej. Poprzez sytuację zagrożenia
naród stał się jeśli nie powszechną, to w każdym razie dominującą kategorią myślenia
o własnym położeniu i o więziach z innymi ludzmi.W toku migracji z ostatniego okresu
wojny i pierwszych lat powojennych ulegała pogłębieniu i rozbudzeniu świadomość
narodowa. Liczni migranci przemierzając Polskę poznawali kraj i ludzi, stykali się z
przejawami szeroko rozumianej kultury, o których wcześniej mieli czasem tylko
mgliste wyobrażenie, lub nie wiedzieli zgoła nic. Przesiedleńcy z kresów wschodnich i
repatrianci z głębi ZSRR w swych bagażach nieśli głębokie poczucie krzywdy i
pozbawienia małej ojczyzny, ale zarazem pojawiało się wśród nich - pytanie z jaką
siłą - i było przez władze mocno podniecane swoiste poczucie misji narodowej -
osadnictwa na ziemiach przyłączonych do Polski, a wówczas z niezwykłym naciskiem
określanych mianem "odzyskanych". Ruchliwość społeczna, jakkolwiek w znacznej
1
części związana była z niechcianymi przez Polaków następstwami wojny i z krzywdą
setek tysięcy ludzi, sprzyjała na swój sposób upowszechnieniu wspólnego rozumienia
przestrzeni narodowej i kulturowej integracji społeczeństwa, choć procesy te z
pewnością nie zachodziły tak szybko i z taką intensywnością, jak ogłaszała to
hałaśliwa propaganda. Przełamywały się wcześniejsze granice społeczności
lokalnych, mieszały się kultury regionalne, kształtowały się nowe więzi zarówno w
obrębie obszarów osadnictwa, jak i między tymi ostatnimi a ziemiami dawnymi.
Wszystko to wyznaczało bez wątpienia kontekst odnoszenia się do mniejszości
narodowych, jak ten kontekst oddziaływał trudno jednak precyzyjnie ustalić. W
obrębie tego kontekstu historycznego mieściły się także dawniejsze i najświeższej
daty doświadczenia związane z zachowaniami niektórych z tych mniejszości.
Poważną rolę, acz słabo zbadaną jeśli idzie o długofalowe następstwa, miały
zachowania mniejszości narodowych zarówno pod okupacją niemiecką, jak i
radziecką. Wprawdzie oficjalnie po wojnie w kategoriach zdrady narodowej ujmowano
jedynie kolaborację z Niemcami czy zapisywanie się na niemiecką listę
narodowościową, ale przecież choćby lektura pamiętników prowadzi do
jednoznacznego wniosku o głęboko zapadłych w społeczną pamięć obrazach Żydów
czy Ukraińców witających Armię Czerwoną wkraczającą na ziemie polskie we
wrześniu 1939 r. Na Niemców rozciągało się odium winy za zbrodnie wojenne, na
Ukraińcach ciążyły oskarżenia o mordowanie ludności polskiej w okresie wojny i o
wspieranie oddziałów UPA po wojnie. Specyficzne pod tym względem było położenie
Żydów, dopiero co będących przedmiotem ludobójczej praktyki hitleryzmu, ale w
nowej Polsce silnie wiązanych przez opinię publiczną z aparatem politycznym i
policyjnym zainstalowanym wbrew woli społeczeństwa. Byłaby rzeczą niezwykle
interesującą próba odpowiedzi na pytanie w jakim stopniu świadomość narodowa
powojennych Polaków była kształtowana właśnie poprzez antagonizm w stosunku do
grup będących w przedwojennej Rzeczypospolitej mniejszościami narodowymi, jak
identyfikacja narodowa następowała poprzez konflikt i wymuszoną często deklarację
przynależności narodowościowej?
W takich okolicznościach komuniści występowali w stosunkach wewnętrznych i
zewnętrznych z afirmacją państwa narodowego, nierzadko posługując się frazeologią
i argumentacją o nacjonalistycznym rodowodzie choć przy wtórze oskarżeń o
nacjonalizm pod adresem przedwojennych elit politycznych. W praktyce realizacyjnej
komunistyczna koncepcja państwa narodowego wyrodziła się w koncepcję
zmierzającą ku nacjonalizmowi. Przed takim niebezpieczeństwem już w połowie 1946
r. ostrzegał S.Ossowski. Paradoksem może się zdawać dążność do usunięcia (a co
najmniej do zmarginalizowania) mniejszości narodowych ze strony komunistów,
których tradycja sugerowałaby raczej nastawienia internacjonalistyczne i szukanie
oparcia właśnie w tych środowiskach. Paradoks ów jednak był, przynajmniej w części,
tylko pozorny, bowiem totalitarne tendencje w praktyce partii komunistycznej
nakazywały eliminowanie z życia społecznego wszystkich elementów
podejrzewanych o choćby potencjalne możliwości dysfunkcjonalne. Zasadnie czy nie,
za taki element uważano zapewne mniejszości narodowe z uwagi na ich tendencję do
2
formułowania i artykułowania, nawet najbardziej ograniczonych interesów i postulatów
grupowych, zakłócających obraz jednolitości społeczeństwa socjalistycznego, w
którym jedynym dopuszczalnym doktrynalnie - boć przecież nie praktycznie -
kryterium podziałów było kryterium klasowe, aż do czasu sformułowania w latach
siedemdziesiątych pustej treściowo doktryny jedności moralno-politycznej narodu,
rozumianego zresztą jako ogół obywateli.
Rzucone w połowie lat czterdziestych hasło "nie oddamy ani jednego Polaka,
nie chcemy ani jednego Niemca" miało wymiar nie tylko dyrektywy porządkującej
strukturę narodowościową na styku polsko-niemieckim. W podobnym duchu można
było przecież wówczas sformułować slogan: nie oddamy ani jednego Polaka, nie
chcemy ani jednego Ukraińca. Jego ograniczeniem była możliwość ściągnięcia do
kraju ludności polskiej z Ukrainy, jakkolwiek tamtejsze władze pod kierunkiem
N.S.Chruszczowa czyniły wiele, by rzeczywiście ludności polskiej się pozbyć.
Natomiast po stronie polskiej tylko do połowy 1945 r. można było mówić o
przesiedleniach quasi-dobrowolnych - pózniej stosowano brutalny, choć nie
sformalizowany przymus. Rzeczywista dobrowolność, lub niemal dobrowolność, miała
miejsce w przypadku Białorusinów i Litwinów. Ci pierwsi z wielu względów nie
stanowili z punktu widzenia władz mniejszości niebezpiecznej, jak Ukraińcy, nie
istniały też nastroje społeczne możliwe do antybiałoruskiego ukierunkowania i
uczynienia z tej migracji wielkiej kampanii politycznej. Ci drudzy, choć można było tu
w większej skali wykorzystać rozmaite fobie, liczebnie byli mniejszością drugo-, czy
wręcz trzecioplanową. Jest przy tym niezwykle charakterystyczne i potwierdzające
nacjonalistyczny charakter polityki narodowościowej, że przymus wysiedleńczy w
przypadku Ukraińców z równą gorliwością stosowano wobec grup i środowisk
bardziej czy mniej zasadnie podejrzewanych o potencjalną lub rzeczywistą
nielojalność wobec państwa polskiego, jak i wobec zadeklarowanych i czynnych
sympatyków rządzącego obozu politycznego.
Wedle orientacyjnych danych szacunkowych w 1944/1945 r. Na obszarze, który
wszedł w granice państwa polskiego zamieszkiwało ok. 4100-4500 tys. osób
należących do narodowości innych niż polska. Na przełomie lat 1949-1950 Polska,
wedle ocen Ministerstwa Administracji Publicznej, była już praktycznie państwem
narodowościowo jednolitym: łączna liczebność mniejszości narodowych miała nie
przekraczać 430-440 tys. osób: 121,5 tys. Niemców, 110 tys. Białorusinów, 100 tys.
Ukraińców, ok. 18 tys. Słowaków, 50 tys. Cyganów, 10 tys. Litwinów, 3 tys. Czechów,
a do tego dochodziła trudna dziś do jednoznacznego ustalenia, sięgająca zapewne
17-19 tys. osób, liczba Żydów. Zapewne dane te dalekie były od ścisłości, a dzisiejsze
szacunki i wyliczenia wprowadzają do nich korekty, lecz nie zmieniało to
zasadniczego faktu: powojenna Polska po dokonanych największych operacjach
migracyjnych stała się państwem, w którym mniejszości narodowe zajmowały
marginalne miejsce w strukturze społeczeństwa. Także zatem i z tego punktu
3
widzenia było to państwo całkowicie odmienne od przedwojennej II Rzeczypospolitej.
W spisach z 1950, 1960, 1970, 1978, 1988 r. pytań o narodowość, język ojczysty itp.
nie zadawano - władze stały na stanowisku, że problem mniejszości narodowych był
marginalny, a Polska stała się państwem jednolitym. Szacunki przeprowadzone w
1954 r. wskazywały, że w Polsce zamieszkiwało 200 tys. Niemców, 162 tys.
Ukraińców, 148 tys. Białorusinów, 70 tys. Żydów, 19 tys. Słowaków, 17 tys. Rosjan, 12
tys. Cyganów, 9 tys. Litwinów. W 1960 r. skład narodowościowy Polski, znów wedle
szacunków, przedstawiał się następująco: Ukraińcy - 180-200 tys., Białorusini - 170-
180 tys., Żydzi - 15-30 tys., Słowacy i Czesi - 22,5-30 tys., Rosjanie - 8-20 tys.,
Cyganie (Romowie) - 12 tys., Litwini - 10 tys., Grecy i Macedończycy - 10 tys.,
Niemcy - 3-3,5 tys. W 1991/992 r. struktura narodowościowa Polski przedstawiała się
następująco: Niemcy - 300-350 tys., Ukraińcy - 200-220 tys., Aemkowie - 50-60 tys.,
Białorusini - 200-230 tys., Cyganie (Romowie) - 25 tys., Słowacy - 20 tys., Czesi - 2-3
tys., Żydzi - 15 tys., Rosjanie - 10-13 tys., Litwini - 9-20 tys., co w sumie daje ok. 831-
956 tys. osób.
Z punktu widzenia przemian strukturalnych, a także z uwagi na szczególnie
wyraziste ujawnienie się istoty polityki władz państwowych, szczególne znaczenie
miała sytuacja czterech mniejszości narodowych: niemieckiej, ukraińskiej, białoruskiej
i żydowskiej. Im zatem należy poświęcić więcej uwagi.
Okoliczności, w których na ziemiach na zachodzie i północy obejmowanych
przez polską administrację doszło do zetknięcia się Polaków z Niemcami, nadawały
ich wzajemnym stosunkom antagonistyczny charakter. Ludność polska przybywała
tam wyposażona nie tylko w tradycyjne wyobrażenia o Niemcach, ale przede
wszystkim w doświadczenia dopiero co zakończonej wojny. Niemcy postrzegani byli
powszechnie jako wrogowie i zbrodniarze, którzy powinni ponieść odpowiedzialność
za wojnę i jej okrucieństwa. Elementem sprawiedliwej kary miały być zmiany
terytorialne na korzyść Polski oraz przesiedlenie ludności poza nowe granice państwa
polskiego. Sytuację komplikował fakt istnienia na tych obszarach, zwłaszcza na
Opolszczyznie oraz na Warmii i Mazurach zbiorowości ludności dwukulturowej,
posługującej się językiem niemieckim lub polszczyzną dziwaczną dla przybywających
tam osadników, mającej liczne, w tym i rodzinne powiązania z Niemcami.
Napływający z tzw. ziem dawnych osadnicy, nie rozumiejący złożoności miejscowych
stosunków, a silnie stymulowani względami natury ekonomicznej, chętnie lokowali tę
dwukulturową ludność poza granicami polskości, kwalifikując ją jako Niemców.
Ponieważ władze polskie wywodziły się z ludności napływowej i działały z reguły w jej
interesie, przeto polska ludność rodzima znalazła się w większości wypadków w
sytuacji grupy dyskryminowanej, a w najlepszym wypadku niepewnej, o wątpliwej
przynależności narodowej. Konsekwencje tego stanu rzeczy były z punktu widzenia
4
nastawień tej grupy jak najgorsze. Ludzie ci poddawani procedurom weryfikacyjnym,
doświadczający licznych krzywd, upokorzeń i prześladowań, stawiać sobie musieli
pytanie o własną tożsamość, nawet wówczas, gdy wcześniej, nim Polska do nich
dotarła, wątpliwości w tym względzie nie mieli.
Z punktu widzenia polityki państwowej na czoło polsko-niemieckiej problematyki
narodowościowej wysuwało się zagadnienie kryteriów podziału w wypadku dwóch
kategorii ludności: byłych obywateli Rzeszy o polskiej przynależności etnicznej oraz
obywateli polskich wpisanych w czasie okupacji na niemiecka listę narodowościową.
W odniesieniu do obu grup zastosowano postępowanie weryfikacyjne, które miało
dowieść związku poszczególnych osób z narodem polskim, a w konsekwencji
umożliwić nabycie lub zachowanie polskiego obywatelstwa. Zasady postępowania
wobec osób zapisanych w czasie okupacji na odpowiednią niemiecką listę
narodowościową znalazły odbicie w dekrecie PKWN "o środkach zabezpieczających
w stosunku do zdrajców narodu polskiego". Przewidywał on, że obywatele polscy,
którzy na terytorium Generalnego Gubernatorstwa i okręgu białostockiego
zadeklarowali przynależność do narodowości niemieckiej lub korzystali z przywilejów
z tego tytułu wynikających podlegać będą odpowiedzialności karnej i osadzeniu w
obozach pracy. W stosunku do osób, które przyjęły niemiecką listę narodowościową
na obszarach włączonych do Rzeszy, gdzie szeroko był w tym zakresie stosowany
przymus, sprawę regulował dekret Rządu Tymczasowego z lutego 1945 r. "o
wyłączeniu ze społeczeństwa polskiego wrogich elementów", który nie przewidywał
represji wobec zapisanych do III i IV grupy pod warunkiem złożenia deklaracji
wierności narodowi polskiemu, a w odniesieniu do grupy II wprowadził postępowanie
rehabilitacyjne oparte na ocenie zachowania konkretnej jednostki. Pózniejsze akty
prawne (dekret o odpowiedzialności karnej za odstępstwo od narodowości polskiej w
czasie wojny, dekret o wyłączeniu ze społeczeństwa polskiego osób narodowości
niemieckiej), ustalały, iż wszyscy ci, którzy swym postępowaniem wykazali niemiecką
przynależność narodową mieli być pozbawieni obywatelstwa polskiego i zobowiązani
do wyjazdu z Polski. Dotyczyło to zarówno przedwojennej mniejszości niemieckiej, jak
i osób które ujawniły swe związki z narodem niemieckim w czasie wojny.
Na ocenie zachowania była oparta także polityka wobec polskiej ludności
rodzimej na ziemiach przyłączonych w 1945 r. Potwierdzały to zarówno akty prawne
wydane przez Ministerstwo Ziem Odzyskanych, jak i ustawa o obywatelstwie polskim
osób narodowości polskiej zamieszkujących ziemie zachodnie i północne z 28
kwietnia 1946 r., które na czoło wysuwały nie pochodzenie etniczne, lecz rzeczywistą
łączność z narodem polskim, wyrażoną poprzez zachowanie. Praktyka wszakże
niejednokrotnie popadała w sprzeczność z tak deklarowanymi zasadami. Zaciążył na
tym powojenny chaos i słabość polskiej administracji, ale też głębsza tendencja do
nieufnego traktowania polskiej ludności rodzimej i przesadnego poszukiwania
zagrożeń dla tworzonego ładu oraz brak zrozumienia dla złożonych zjawisk
pogranicza kulturowego i narodowego. Tam, gdzie przedmiotem polityki była ludność
etnicznego pogranicza, długotrwale poddawana ciśnieniu różnych kultur narodowych,
5
tam zawodne musiały być próby jednoznacznych kwalifikacji narodowościowych,
nawet gdyby prowadzone były metodami subtelniejszymi, niż te, do jakich uciekały się
wówczas władze polskie. Istniejący wówczas przymus bezpośredni i sytuacyjny w
zakresie deklaracji identyfikacji narodowej zaowocował pózniej stosunkowo licznymi
rzeczywistymi i pozornymi konwersjami narodowymi.
Na ludność niemiecką w 1945 r. składały się trzy odrębne kategorie: a) Niemcy,
byli obywatele Rzeszy, zamieszkujący ziemie inkorporowane, b) Niemcy byli
obywatele polscy, c) osadnicy niemieccy, którzy napłynęli na ziemie polskie w okresie
II wojny światowej. Najliczniejsza była grupa pierwsza, którą w odniesieniu do
czerwca 1945 r., tj. momentu ustanowienia polskiej administracji, można ostrożnie
szacować na ponad 3 mln osób. W wyniku żywiołowych migracji, tzw. dzikich
przesiedleń z 1945 r. oraz pierwszych zorganizowanych wysiedleń z jesieni tegoż
roku liczba ta znacznie się zmniejszyła i w lutym 1946 r. tzw. sumaryczny spis
ludności wykazał na terenach zachodnich i północnych nieco ponad 2 mln Niemców.
Niepełne, dokonane po zakończeniu zasadniczej fali przesiedleń, ale jeszcze w toku
akcji weryfikacyjnej, obliczenia z końca 1948 r., wykazywały, iż po wysiedleniu 2
192,5 tys. osób pozostawało nadal na tzw. Ziemiach Odzyskanych ok. 90 tys.
Niemców, co oznaczało, że przed transferem było ich co najmniej 2,28 mln.
Większość wysiedlonych (ok. 1,63 mln) opuściło Polskę w 1946 r., następne 538 tys.
w roku 1947, a niemal 37 tys. w 1948 r. Najliczniejsze skupiska ludności niemieckiej
pozostały w województwach szczecińskim i wrocławskim. Adekwatność tych danych
w odniesieniu do rzeczywistego składu narodowościowego przesiedlonych i liczby
pozostałych w Polsce osób narodowości niemieckiej może jednak budzić liczne
zastrzeżenia wynikające nie tylko z dostrzegania świadomych zafałszowań, ale i z
rzeczywistej biwalencji narodowościowej, typowej dla pogranicza.
Druga i trzecia z wymienionych grup ludności niemieckiej nie były liczne i w
sumie obejmowały ok. 100 tys. osób. Ponadto 24 tys. osób uznano za Niemców nie
precyzując, do jakiej grupy należałoby ich zakwalifikować. Przepisy o pozbawianiu
obywatelstwa polskiego osób narodowości niemieckiej obowiązywały do 1950 r., ale
już w 1947 r. Ministerstwo Ziem Odzyskanych wydało instrukcję nakazującą
wstrzymanie postępowań mających na celu pozbawienie obywatelstwa osób
należących do tej grupy narodowościowej. W 1950 r. na mocy porozumienia z NRD
wszyscy, którym odebrano obywatelstwo polskie mieli opuścić kraj - wyjechało
wówczas ponad 59,4 tys. osób. Władze polskie uznały wówczas za zakończony
podstawowy ruch migracyjny ludności niemieckiej z Polski.
W 1945 r. wyjechało z Polski ponad 1 mln Niemców. W 1946 r. wysiedlono
1632,6 tys., w 1947 r. 538,3 tys., w 1948 r. 42,7 tys., w 1949 r. 61,5 tys. Równolegle
liczba ludności rodzimej (polskiej i niemieckiej) na ziemiach inkorporowanych
zmniejszyła się z 3 036 tys. w połowie lutego 1946 r., do 1 282 tys. w czerwcu 1947 r.
Formalnie w 1947 r. nastąpiło zamknięcie migracji ludności niemieckiej, jednakże
faktycznie trwała ona - choć na znacznie mniejszą skale - także w latach następnych.
Według danych spisu ludności w 1950 r. wśród ok. 1,1 mln autochtonów na ziemiach
6
zachodnich i północnych ludność polska stanowiła ok. 900 tys., zaś niemiecka ok.
200 tys. osób.
Na początku lat pięćdziesiątych polityka wobec nadal zamieszkującej w Polsce
ludności uznawanej za niemiecką uległa zmianie. Władze polskie deklarowały, iż
procesy przesiedleńcze zostały zakończone, a problem rozdzielenia ludności polskiej
i niemieckiej w zasadzie zamknięty. Intensywne procesy budowy socjalizmu w Polsce
nie miały być zakłócane zjawiskami narodowościowymi, jakkolwiek pozostająca nadal
w kraju grupa ludności uznawanej przez administrację za Niemców nie szukała raczej
zbliżenia z ludnością polską i w swej masie pragnęła wyjazdu. Owi "uznani" Niemcy
nie posiadali obywatelstwa polskiego i z polskiego punktu widzenia mieli status tzw.
bezpaństwowców, choć prawo zachodnioniemieckie traktowało ich jako obywateli
RFN. Od 1950 r. polityka władz Polski nastawiła się na zintegrowanie ludności
niemieckiej w obrębie państwa polskiego. Zaczął się proces zrównywania warunków
płacowych i socjalnych Niemców i Polaków. Ustawa o obywatelstwie polskim z 8
stycznia 1951 r. przewidywała możliwość uzyskania tego obywatelstwa m.in. przez
osoby zamieszkujące w Polsce po 9 maja 1945 r. nie posiadające wcześniej statusu
cudzoziemca o określonej przynależności państwowej. Aktem prawnym bezpośrednio
regulującym warunki pobytu Niemców w Polsce była uchwała Prezydium Rządu z 7
kwietnia 1951 r. o równouprawnieniu Niemców w zakresie prawa pracy i
wynagrodzenia, prawa do wypoczynku i do pielęgnowania własnej kultury. Proces
realizacji tych założeń postępował jednak opieszale i nie wszędzie Niemcy mogli z
przyznanych i uprawnień korzystać. Uchwała KC PZPR z grudnia 1951 r. zaleciła
przyjęcie Niemców do związków zawodowych i roztoczenie przez te ostatnie opieki
nad ich życiem kulturalnym. Po 1950 r. rozwinęło się także szkolnictwo niemieckie,
wcześniej nie istniejące. Największy rozkwit szkoły niemieckie przeżyły w latach
1952-1956, stając się zarazem istotną płaszczyzną życia społeczności niemieckich,
stwarzając im miejsce spotkań, zakładania zespołów artystycznych itp. W roku
1950/51 na Dolnym Śląsku było 68 niemieckich szkół z 5455 uczniami, w roku
1953/1954 - 138 szkół z 7194 uczniami, ale w 1959/1960 już tylko 5 szkół z 175
uczniami, co wynikało z emigracji ludności niemieckiej. W 1954 r. Niemcy, nie
posiadający wcześniej praw wyborczych, zostali dopuszczeni do wyborów do rad
narodowych, jakkolwiek stanowiło to naruszenie konstytucji, ponieważ nie posiadali
oni obywatelstwa polskiego. Dopiero przed wyborami do sejmu w 1957 r. Rada
Państwa zalegalizowała ten stan rzeczy uchwalając umieszczenie Niemców w
spisach wyborczych mimo nieposiadania obywatelstwa polskiego. Na mocy ustawy z
29 maja 1957 r. o uregulowaniu kwestii własnościowych na ziemiach zachodnich i
północnych Niemcy uzyskali prawo odzyskiwania swych nieruchomości, o ile w nich
mieszkali.
Jakkolwiek w latach 1951-1955 nadal trwała migracja z Polski do Niemiec, to jej
skala była minimalna: objęła ona w tym okresie niewiele ponad 11,5 tys. osób.
Problemu tego nie traktowano jednak wówczas jako związanego z istnieniem
mniejszości narodowej, o istnieniu której po prostu nie było mowy, lecz jako
7
zagadnienie tzw. łączenia rodzin. Stosowne porozumienie między rządami Polski i
NRD z 1 lutego 1952 r. nie obejmowało jednak obywateli polskich (nawet jeśli przed
1939 r. posiadali oni obywatelstwo niemieckie bądz przyjęli w latach 1939-1945
niemiecką list narodowościową), lecz tylko tzw. uznanych Niemców, którzy
obywatelstwa polskiego nie posiadali.
Zjawisko określane mianem "łączenia rodzin" zyskało silny impuls w połowie lat
pięćdziesiątych. Stało się tak za sprawą tzw. odwilży oraz zmian w stosunkach
między ZSRR a RFN, które musiały rzutować również na politykę polską. Szacunki
przeprowadzone w 1954 r. wskazywały, że w Polsce nadal zamieszkiwało ok. 200 tys.
Niemców. W latach 1955-1957 nastąpiła fala emigracji ludności niemieckiej, która
objęła ok. 200 tys. osób. W ramach akcji łączenia rodzin wg polskich danych w latach
1952-1959 wyjechało w sumie 280 tys. osób. W 1959 r. rząd polski oznajmił, że akcja
łączenia rodzin została zakończona. Wedle szacunków z 1960 r. w Polsce miało
pozostawać ledwie 3-3,5 tys. Niemców. Status ludności niemieckiej, a w każdym razie
uznawanej przez władze za niemiecką, nadal jednak nie był w pełni uregulowany.
Jeszcze w 1962 r. według informacji KW PZPR we Wrocławiu 1500 osób
narodowości niemieckiej nie miało uregulowanej sytuacji w zakresie obywatelstwa,
choć od 1957 r. starano się skłonić je do przyjęcia obywatelstwa Polski bądz NRD.
Skala wyjazdów do Niemiec w drugiej połowie lat pięćdziesiątych dowodziła
fiaska prowadzonej wcześniej repolonizacji i weryfikacji. Obok etnicznych Niemców
kraj opuściło wówczas wielu przedstawicieli upokorzonej, poddanej
dyskryminacyjnym praktykom, a w wielu wypadkach represjom ludności miejscowej.
W latach sześćdziesiątych kierownictwo PZPR wycofując się liberalnej polityki w
ogóle, zobojętniało na problemy miejscowej ludności na Śląsku, Warmii i Mazurach.
Mimo deklarowanego zakończenia akcji łączenia rodzin w latach 1960-1970 z Polski
nadal trwała emigracja ludności deklarującej się jako niemiecka. W listopadzie 1970 r.
rząd polski oficjalnie poinformował, że w okresie 1955-1959 w ramach porozumienia
o łączeniu rodzin z Polski wyjechało ok. 250 tys. osób, w latach 1960-1969 - ok. 150
tys. osób.
Kolejnym impulsem do migracji stał się proces tzw. normalizacji stosunków
między Polską a RFN. W toku trudnych negocjacji polsko-zachodnioniemieckich
władze polskie ostatecznie zgodziły się na emigrację z Polski pewnej liczby ludności
deklarującej niemiecką przynależność narodową, jednakże nadal odbywać się to
miało pod szyldem akcji łączenia rodzin, bez przyznania, iż w Polsce istnieje
niemiecka mniejszość narodowa. Rzeczywisty skład etniczny tej emigracji był zresztą
złożony, odzwierciedlając skomplikowane tło przyczyn wyjazdów z obszarów
narodowego pogranicza polsko-niemieckiego, zwłaszcza na Śląsku oraz Warmii i
Mazurach. W latach 1971-1975 do RFN wyjechało (wg Niemieckiego Czerwonego
Krzyża) 62,5 tys. osób, a strona niemiecka szacowała, że pozostało w Polsce nadal
ok. 280 tys. osób pochodzenia niemieckiego pragnących emigrować. W latach 1976-
1979 wyjechało ponad 134 tys. osób.
8
Po dojściu w RFN do władzy koalicji chrześcijańsko-liberalnej zmianie uległ
sposób podejścia Bonn do problemu ludności niemieckiej w Polsce. Rząd
zachodnioniemiecki stawiał na kwestię uznania mniejszości niemieckiej i jej praw.
Liczebność tej mniejszości szacowano przy tym bardzo wysoko: w 1983 r. oceniano
ją na ok. 1,1 mln osób. Takie stanowisko Bonn sprzyjało tendencji do podejmowania
w Polsce, a zwłaszcza na Śląsku, prób zakładania niemieckich organizacji społeczno-
kulturalnych Niemców. Równocześnie trwał odpływ ludności - szacuje się, że w latach
osiemdziesiątych do Niemiec wyjechało ok. 200 tys. osób - nie wiadomo jednak ile
spośród nich deklarowało w momencie wyjazdu, bądz zadeklarowało pózniej
niemiecką narodowość. Przełom polityczny w Polsce i zapoczątkowane w 1989 r.
zmiany ustrojowe zasadniczo zmieniły stanowisko władz polskich w kwestii
mniejszości narodowych. Nastąpiło uznanie istnienia tych mniejszości, w tym i
niemieckiej, a polityka wobec nich miała odpowiadać normom obowiązującym w
ramach wspólnoty europejskiej. Rząd polski w 1990 r. udzielił zgody na tworzenie
niemieckich organizacji mniejszościowych. W grudniu 1990 r. powstała już Centralna
Rada Niemieckich Towarzystw, która wystąpiła z określonym programem pod
adresem rządów Polski i RFN, domagając się m.in. prawa wypędzonych do powrotu
do ojczystych stron. Postulaty te, sformułowane w języku Związku Wypędzonych,
wywołały zaniepokojenie nawet wśród kręgów politycznych sprzyjających mniejszości
niemieckiej, a nawet wśród niektórych niemieckich działaczy mniejszościowych,
uważających, że zmierzają one w kierunku nacjonalistycznym. Wedle danych z lat
1994-1996 w 36 organizacjach niemieckich skupionych było ponad 300 tys. osób
przyznających się do narodowości niemieckiej.
Zmiany opcji narodowościowej nie są czymś niespotykanym, zwłaszcza na
obszarach stykowych. To co stało się z mniejszością niemiecką w Polsce wykracza
jednak poza te normy i jest wynikiem splatania się wielu czynników politycznych,
społecznych i ekonomicznych. Wielką negatywną rolę odegrała błędna polityka
polskich władz państwowych wobec ludności rodzimej, także etnicznie polskiej.
Wysiedlenie Niemców i weryfikacja miejscowej ludności były początkiem złożonego
procesu społecznego, który miał doprowadzić do repolonizacji ziem inkorporowanych
w 1945 r. Repolonizację pojmowano bardzo prosto, by nie rzec - wulgarnie: jako
zatarcie i usunięcie śladów i oznak niemieckości na tych ziemiach. Takie rozumienie
niezwykle skomplikowanego procesu nie uwzględniało regionalnej kulturowej
specyfiki związanej przede wszystkim z delikatną tkanką stosunków obszarów
pogranicza, gdzie często trudno o jednoznaczne kwalifikacje i deklaracje, gdzie
lokalna tradycja nacechowana jest dwu-, a nawet wielokulturowością. Tymczasem
celem repolonizacji i integracji zamierzonej przez władze była pełna kulturowa
asymilacja, wtopienie tamtejszej ludności w polską kulturę wedle wzorca ziem
centralnych i nabranie przez nią polskiej świadomości. Było to zgodne z zasadą
kształtowania jednolitego narodu socjalistycznego. Ani weryfikacja, ani repolonizacja
nie przyniosły jednak oczekiwanych rezultatów, a nawet wyniki przeciwne
planowanym i pożądanym, co wynikało z fałszywych przesłanek i wątpliwej natury
metod realizacji. Wielu ludzi wcześniej jednoznacznie przyznających się do polskości
9
i walczących o nią doznawało głębokiego rozczarowania, wielu na skutek doznanych
represji zostało wręcz od polskości odepchniętych. Presja polonizacyjna niosąc
faktycznie wzorce obce kulturze Ślązaków czy Mazurów i atakując ważne elementy
ich systemu identyfikacji kulturowej wywoływała w nich często poczucie obcości
wobec kultury polskiej, wbrew wcześniejszym propolskim nastawieniom i
oczekiwaniom. Równocześnie o uznanie polskości zabiegali ludzie, których motywem
było pozostanie na rodzinnej ziemi, w dotychczasowej małej ojczyznie, ale nie
identyfikujący się z Polską jako ojczyzną ideologiczną i nie dokonujący rzeczywistej
polskiej samoidentyfikacji narodowej. Gdy ustąpiły obawy przed wysiedleniem zniknął
też powód ukrywania więzi z niemieckością. W następnych dziesięcioleciach
nakładało się na to ustrojowe, a nade wszystko ekonomiczne zróżnicowanie
położenia Polski i RFN. Nadzieja na uzyskanie korzyści ekonomicznych - możliwości
wyjazdu do bogatych Niemiec bądz uzyskania stamtąd pomocy materialnej - bez
wątpienia była ważnym czynnikiem skłaniającym do deklarowania niemieckiej
narodowości. Przełom polityczny w Polsce w 1989 r. i zjednoczenie Niemiec
otworzyły okres wzmożonych deklaracji konwersji narodowych na Śląsku oraz na
Warmii i Mazurach. Swoboda wyrażania poglądów sprzyjała szczególnemu
artykułowaniu spraw wcześniej ukrywanych i bolesnych. Wcześniejsze przemilczanie
związków z kulturą niemiecką zaowocowało reakcją w postaci niezrównoważonej
często jednostronności w eksponowaniu tych związków. W jakiej części deklarowane
obecnie opcje narodowościowe są wyrazem otwartego przyznania się do skrywanej
poprzednio odmiennej niż polska samoidentyfikacji narodowej, w jakiej mierze są to
przypadki autentycznej zmiany tej samoidentyfikacji, a w jakiej są podyktowane nie
tyle autotelicznymi związkami z niemiecką kulturą, ile oczekiwaniem ewentualnych
korzyści mających wynikać z przyznania się do narodowości niemieckiej - trudno
określić. Faktem pozostaje deklarowanie niemieckiej narodowości przez co najmniej
300 tys. osób, zamieszkałych głównie na Śląsku oraz na Warmii i Mazurach,
jakkolwiek osoby składające takie deklaracje mają niejednokrotnie kłopoty z ich
potwierdzeniem w świetle obiektywnych kryteriów czy w nawiązaniu do losów własnej
rodziny.
*
Do pewnego stopnia podobne były losy mniejszości ukraińskiej. Liczebność
ludności ukraińskiej, która znalazła się w 1944 r. w nowych granicach Polski nie jest
dokładnie znana. Brakowało także w tym wypadku nie tylko precyzyjnych danych, ale
i ostrych kryteriów klasyfikacji. Administracja terenowa, idąc śladem przedwojennej,
nagminnie utożsamiała narodowość z wyznaniem, co prowadziło do zaniżania
szacunków. Ministerstwo Administracji Publicznej stało na stanowisku, że decydować
10
winno samookreślenie dokonane podczas wojny. Liczba ok. 500 tys. Ukraińców, jaką
się wówczas posługiwano, musiała być wyraznie zaniżona, skoro po przesiedleniu do
Ukraińskiej SRR z górą 481 tys. Ukraińców jeszcze ponad 100 tys. osób deportowano
na ziemie zachodnie i północne. Zapewne więc bliższe rzeczywistości jest
przypuszczenie, iż liczba ludności ukraińskiej sięgała w 1944 r. 700 tys. , w tym
zapewne ok. 120-130 tys. Aemków , których wówczas w ogóle nie wyodrębniano jako
grupy narodowościowej.
W warunkach politycznych zaistniałych po lipcu 1944 r. los ludności ukraińskiej
w Polsce był funkcją stosunków polsko-radzieckich, a w szczególności zasad
rozwiązania problemu terytorialnego i układu zależności rządu w Warszawie od
Stalina. Produktem tych czynników była umowa pomiędzy Polskim Komitetem
Wyzwolenia Narodowego, a rządem Ukraińskiej SRR z 9 września 1944 r. o
przesiedleniach ludności ukraińskiej, białoruskiej, rosyjskiej i rusińskiej z Polski na
Ukrainę oraz obywateli polskich narodowości polskiej i żydowskiej z Ukrainy do
Polski. Jakkolwiek układ deklarował całkowitą dobrowolność przesiedleń, to jednak
rychło okazało się, iż intencją władz było urzeczywistnienie na wschodzie Polski tej
samej zasady, którą publicznie deklarowano w odniesieniu do styku polsko-
niemieckiego. Wydawało się tym łatwiejsze, że w okresie wojny polaryzacja
narodowościowa na terenach etnicznie mieszanych poczyniła znaczne postępy, a
zbrodnie ukraińskich nacjonalistów na ludności polskiej stanowiły wystarczający
argument by opinia publiczna zaakceptowała pozbycie się Ukraińców z obszaru
odbudowywanego państwa.
Ludność ukraińska (uznawana przez władze za ukraińską - zaliczano do niej
także Aemków, których część już wówczas dystansowała się od takiej kwalifikacji)
znajdowała się pod wpływami ugrupowań lewicowych, w tym komunistycznych i w
dużej mierze, zwłaszcza na Aemkowszczyznie, nie zdradzała postaw wrogich wobec
nowego państwa polskiego. Początkowo ukraińscy działacze lewicowi usiłowali
organizować tę ludność z myślą o trwałym pozostaniu w Polsce i z takim programem
występowali publicznie zabiegając o podmiotowość Ukraińców w Polsce w dziedzinie
politycznej, kulturalnej, oświatowej, ekonomicznej i religijnej, przyjmując niechętną
postawę wobec ewentualności wyjazdów do ZSRR. Masowe przesiedlenie Ukraińców
kolidowało z tymi nadziejami i nastawieniami, zwłaszcza gdy przybrało przymusowy
charakter.
Akcja przesiedleńcza ludności ukraińskiej z Polski miała charakter dobrowolny,
a i to tylko częściowo, jedynie przez kilka pierwszych miesięcy, tj. do początku 1945
r., ale nie przyniosła wówczas spodziewanych efektów ilościowych. Dobrowolność
stopniowo stawała się już tylko pozorna, a faktycznie nasilał się stwarzany przez
władze polskie przymus sytuacyjny: Ukraińców pozbawiono prawa do ziemi z reformy
rolnej (co w wypadku ludności w 90 % wiejskiej było dyskryminacją), bezwzględnie
egzekwowano - zwłaszcza w końcowych miesiącach wojny - tzw. kontyngenty,
zwalniając z zaległych i bieżących zobowiązań w wypadku zadeklarowania chęci
wyjazdu do Ukraińskiej SRR. O intencjach władz polskich świadczyła likwidacja
11
szkolnictwa ukraińskiego najpierw na Lubelszczyznie, a w 1945 r. także na terenie
Rzeszowskiego. W 1945 r. nasiliły się akcje pacyfikacyjne skierowane przeciw
podziemiu ukraińskiemu. Paradoksalnie w podobnym kierunku oddziaływało polskie
podziemie zbrojne, którego działania antyukraińskie, niezależnie od ich związku ze
zwalczaniem nowego systemu czy samoobroną, stanowiły impuls mogący zwiększać
gotowość ludności ukraińskiej do opuszczenia Polski. Jednakże w sumie liczba
migrantów do połowy 1945 r. daleka była od zamierzeń władz, a operacja
przesiedleńcza, mimo stosowanych już nacisków, załamywała się. Do końca sierpnia
1945 r. przesiedlono w sumie tylko ok. 230 tys. osób. Władze mogły albo
zaakceptować ten stan i podjąć próby wewnętrznego rozwiązania problemu
mniejszości ukraińskiej zapewniając jej stosowne prawa, albo zastosować przymus.
Wybrano tę drugą możliwość i od września trzy dywizje Wojska Polskiego rozpoczęły
przymusowe przesiedlenia Ukraińców. Związana z tym likwidacja ukraińskich i
łemkowskich lewicowych ośrodków politycznych przeciwnych emigracji zaowocowała
wyłącznością reprezentowania interesów ukraińskich przez ruch nacjonalistyczny
zorganizowany w OUN i UPA. Ugrupowania te zdecydowały się siłą przeciwstawić
przesiedleniom, rzucając oddziały zbrojne przeciw instytucjom przesiedleńczym i
wojsku, a zarazem podejmując akcję niszczenia wsi opuszczanych przez
przesiedleńców. Przyniosło to znaczne zaostrzenie sytuacji, wiele krwawych ofiar,
wywołując zarazem znaczny wzrost nastrojów antyukraińskich wśród ludności
polskiej, realnie odczuwającej zagrożenie ze strony UPA. Dyskontowała to urzędowa
propaganda, znajdując uzasadnienia dla wzrastającego przymusu i terroru. Od
września do końca grudnia 1945 r. przesiedlono z Polski do Ukraińskiej SRR blisko
82 tys. osób, a od 1 stycznia do 15 czerwca 1946 r. ponad 260 tys. osób narodowości
ukraińskiej. Dowodem na narodowościowy charakter poczynań władz polskich było
objęcie przesiedleniem polskich Ukraińców służących w latach wojny w szeregach
Armii Czerwonej, a także działaczy lewicowych, w tym aktywistów PPR.
W okresie od 15 X 1944 r. do końca 1946 r. przesiedlono łącznie 488,6 tys.
osób (w tym ok. 70 tys., a według innych ocen 100 tys. Aemków ). Wedle ówczesnych
statystyk w Polsce miało pozostawać wtedy zaledwie ok. 14 tys. Ukraińców, a więc
byłaby to mniejszość zupełnie marginalna. Dane te jednak daleko odbiegały od
rzeczywistości. Już w lutym 1947 r. czynniki wojskowe oceniały liczbę pozostałych w
Polsce Ukraińców na 20 tys., a w przeddzień akcji "Wisła" na 50 tys. W toku tej
ostatniej na ziemie zachodnie i północne przesiedlono ponad 140,5 tys. osób (w tym
ok.30-35 tys. Aemków ), kilka tysięcy uwięziono, kilkuset zabito. Przesiedlenia
niewielkich grup i pojedynczych osób trwały jeszcze do 1950 r.
Akcja "Wisła", oficjalnie uzasadniana była koniecznością zapewnienia
bezpieczeństwa na południwo-wschodnich obszarach państwa polskiego i likwidacją
zaplecza UPA. Miała ona charakter represyjny wobec mniejszości ukraińskiej (z
włączeniem ludności łemkowskiej) jako całości i opierała się na zasadzie zbiorowej
odpowiedzialności. Przesiedlenie objęło wszystkich Ukraińców (także mieszkańców
Aemkowszczyzny Zachodniej pozostającej poza obrębem działań UPA), niezależnie
12
od stopnia ich lojalności wobec państwa polskiego i rzeczywistych powiązań z
podziemiem, także członków PPR, funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa, byłych
partyzantów GL i AL, często aktywnie zaangażowanych w walkę z podziemiem
nacjonalistycznym. Zasady osiedlania Ukraińców na ziemiach zachodnich i
północnych wskazywały przy tym na chęć likwidacji mniejszości ukraińskiej jako
zbiorowości. Świadczyło o tym znaczne rozproszenie Ukraińców w polskim żywiole,
pozbawienie ich warunków aktywności kulturalnej i religijnej oraz możliwości nauki
języka narodowego, kategoryczny zakaz powrotu w rodzinne strony. W 1949 r. na
własność państwa przejęte zostały nieruchomości ziemskie pozostawione na
wschodzie przez deportowanych Ukraińców i Aemków, co przekreślało ich nadzieje
na tymczasowość powstałej sytuacji. Stali się oni w ten sposób obywatelami gorszej
kategorii. Zarazem podjęto "repolonizację" opuszczonych przez Ukraińców ziem
poprzez akcję osadniczą. Wedle szacunków Ministerstwa Administracji Publicznej na
przełomie lat 1949-1950 w Polsce mieszkało 100 tys. Ukraińców. Obliczenia
przeprowadzone w 1954 r. wskazywały, że było ich 162 tys.
W efekcie wskazanych wyżej działań miejscem zamieszkania ludności
ukraińskiej i łemkowskiej stały się przede wszystkim tereny inkorporowane do Polski
w 1945 r. - została ona oderwana od swej ojcowizny, rozproszona i pozbawiona
możliwości organizowania swego życia narodowego, podtrzymywania własnej
tożsamości poza sferą prywatności (a i tam - zwłaszcza w początkach lat
pięćdziesiątych - z obawami wynikającymi z reakcji polskiego otoczenia i władz).
Władze początkowo nawet nie chciały uznać istnienia mniejszości ukraińskiej, nie
mówiąc już o poszanowaniu odrębności Aemków, wśród których zresztą nie było i nie
ma zgody co do ich statusu jako grupy etnicznej czy narodowościowej. Wraz z
upływem czasu i wzrastającą aktywnością ludności ukraińskiej brak stabilizacji jej
położenia i izolacja od ludności polskiej czyniły nieodzownymi podjęcie przez władze
działań choćby w ograniczonym stopniu zmieniających istniejący stan rzeczy. Pewną
próbą w tym zakresie była uchwała Biura Politycznego KC PZPR z kwietnia 1952 r.,
zmierzająca do poprawy ekonomicznego położenia ludności ukraińskiej i wzmożenia
wśród niej pracy politycznej i kulturalno-oświatowej, przy jednoczesnym
zdecydowanym zwalczaniu tzw. elementów nacjonalistycznych. Podjęte w efekcie
działania przyniosły jednak nader ograniczone rezultaty i nastroje niezadowolenia i
braku stabilizacji, a zwłaszcza chęć powrotu w rodzinne strony, były czynnikami
dominującymi w postawach ludności ukraińskiej i łemkowskiej.
W połowie lat pięćdziesiątych, w ramach tzw. odwilży nastąpiło odejście od
restrykcyjnej polityki wobec ludności ukraińskiej. Uznano istnienie mniejszości
ukraińskiej i jej prawa do rozwoju kultury narodowej i pielęgnowania własnego języka,
za błędne uznano dyskryminacyjne praktyki lat wcześniejszych. Zezwolono na
utworzenie Ukraińskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego. Jakkolwiek
wmontowane w system kontrolowany przez PZPR i objęte nomenklaturą, UTSK było
płaszczyzną formułowania wielu autentycznych dążeń ludności ukraińskiej i jej
aktywności. Wysunęło ono postulaty niemal analogiczne do tych, które reprezentanci
13
ludności ukraińskiej zgłaszali już w latach 1944-1945, a które najogólniej można
określić jako dążenie do uzyskania podmiotowości w dziedzinie kultury, a w pewnym
zakresie także w sferze politycznej. Ludność ukraińska domagała się jednak przede
wszystkim umożliwienia jej powrotu w rodzinne strony i żywiołowo podejmowała takie
powroty nie oglądając się na istniejący stan prawny i postawę osłabionych w tym
czasie władz. Ocenia się, że w latach 1956-1958 na obszar południowo-wschodniej
Polski powróciło ok. 20 tys. osób, z tego na Aemkowszczyznę ok. 5 tys. Aemków. Te
ostatnie, wprawdzie z niechęcią, musiały jakoś odnieść się do tego ruchu. Starano się
przede wszystkim zatrzymać Ukraińców i Aemków w ich siedzibach na ziemiach
zachodnich i północnych, stabilizując tam ich sytuację prawną i ekonomiczną.
Powołana pod przewodnictwem S.Tkaczowa komisja rządowa miała zaś uregulować
sprawę powrotów do dawnych siedzib na wschodzie Polski. Nie wycofano się
wszakże z dekretu o upaństwowieniu dawnych nieruchomości ukraińskich, a w 1958
r. ustawowo uniemożliwiono nadawanie ziemi z Państwowego Funduszu Ziemi
osobom, których nieruchomości zostały przejęte przez skarb państwa. Tym samym
jedyną możliwością odzyskania przez Ukraińców ich dawnych gospodarstw stawało
się ich wykupienie. Usiłowano także stosować ograniczenia administracyjne,
wykorzystując w tym celu instytucję lokalnych rad narodowych. Mimo tych restrykcji i
utrudnień tysiące rodzin ukraińskich powróciło w tym czasie na dawne ziemie,
odbudowując w pewnym stopniu dawne skupisko ludności ukraińskiej i łemkowskiej
na południowo-wschodnich ziemiach Polski.
W 1960 r. w Polsce, znów wedle szacunków, bowiem oficjalnych statystyk nie
prowadzono, żyło 180-200 tys. Ukraińców (łącznie z Aemkami). Wraz z
odchodzeniem od haseł demokratyzacji i liberalizacji systemu uwidoczniła się jednak
tendencja do polityki wprawdzie już nie tak brutalnej jak wcześniej, ale nastawionej na
ograniczanie aktywności ukraińskiej i niedopuszczanie do jej rzeczywistej
podmiotowości, traktującej dążenia do autentycznego realizowania praw narodowych
jako przejaw nacjonalizmu i tendencji antysocjalistycznych. W odróżnieniu od
położenia ludności niemieckiej nie istniały w tym czasie czynniki międzynarodowe
mogące wpływać na masową emigrację Ukraińców, bądz ułatwiające ich organizację i
aktywność w Polsce. Wydarzenia 1968 r., aczkolwiek zdominowane przez tendencje
antysemickie, wpłynęły pośrednio także na stosunek do ludności ukraińskiej.
Intensyfikacja polityki państwa jednonarodowego i hasła integracji ludności ukraińskiej
były w istocie wyrazem dążenia do pełnej asymilacji tej ludności. Ograniczano w
związku z tym nauczanie języka ukraińskiego, aktywność artystyczną, w tym i
amatorską. W drugiej połowie lat siedemdziesiątych wystąpiła fala działań mających
na celu zatarcie śladów ukraińskiej tradycji historycznej i kulturowej: zniszczono wiele
bieszczadzkich cerkiewek, zmieniono liczne nazwy geograficzne. Zamarła niemal
działalność wydawnicza w języku ukraińskim.
Ukraińska identyfikacja narodowa w Polsce realnego socjalizmu była zródłem
restrykcji, nieufności ze strony władz, niechęci ze strony sporej części społeczeństwa.
Pociągało to za sobą wyrazne następstwa w zakresie samoidentyfikacji tej grupy, a
14
zwłaszcza ujawniania owej samoidentyfikacji. Dopiero demokratyczne przemiany na
przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych otworzyły tej grupie
narodowościowej - choć nie bez trudności i konfliktów - nowe możliwości rozwoju
własnego życia społecznego i artykułowania swej tożsamości. Wprawdzie
przynależność do mniejszości ukraińskiej nie stanowi podstaw do uzyskiwania jakichś
korzyści, ale zniknęła część powodów - wynikających z charakteru ustroju -
ograniczających samoidentyfikację i uzewnętrznianie tejże. Istotne znaczenie miał
rozpad ZSRR i powstanie niezależnego państwa ukraińskiego, z którym Polska
pragnęła ułożyć możliwie najlepsze stosunki. Powstanie niepodległego państwa
ukraińskiego nie otworzyło wprawdzie przed tą mniejszością żadnych obiecujących
perspektyw ekonomicznych, ale bez wątpienia wzmocniło poczucie godności
narodowej i wspólnoty wartości. Otwarcie zaczęto mówić o przeszłości obu narodów,
w tym także o wzajemnych krzywdach i ich następstwach. Jakkolwiek po obu
stronach wystąpiły w związku z tym zjawiska niekorzystne, zakorzenione w
nacjonalizmie, to jednak zainicjowane zostały procesy przywracania mniejszości
ukraińskiej podmiotowości. Po 1989 r. rozwinęły się formy organizacji ludności
ukraińskiej w Polsce. Ukraińskie Towarzystwo Społeczno-Kulturalne w 1990 r. zostało
przekształcone w Związek Ukraińców w Polsce, który jest jedną z największych i
najprężniejszych organizacji mniejszościowych, obejmując swą strukturą szereg
organizacji ukraińskich i łemkowskich (Zjednoczenie Aemków, powstałe w grudniu
1989 r.), dysponując własnymi wydawnictwami i czasopismami. Niezależnie od ruchu
ukraińskiego działają organizacje reprezentujące część ludności łemkowskiej nie
identyfikującą się z narodowością ukraińską, a przede wszystkim Stowarzyszenie
Aemków, założone w kwietniu 1989 r. W 1992 r. mniejszość ukraińska liczyła ok. 265
tys. osób , w tym ok. 50-60 tys. Aemków.
*
Odmiennie ułożyły się problemy związane z białoruska mniejszością narodową.
W 1944 r. w nowych granicach Polski pozostawało wedle różnych danych 150-200
tys. osób narodowości białoruskiej. Istniał przy tym - aktualny także w latach
następnych i utrudniający operowanie pewnymi danymi liczbowymi - kłopot z
jednoznacznym określeniem kto jest Białorusinem. Świadomość narodowa tej grupy
była wykształcona znacznie słabiej niż np. w przypadku Ukraińców czy Litwinów. W
okresie międzywojennym wielu z tych ludzi uznawało się po prostu za "tutejszych".
Obraz zaciemniał też złożony układ stosunków wyznaniowych, bowiem pewna część
ludności białoruskiej, w tym i deklarującej swą białoruską przynależność narodową,
wyznawała katolicyzm.
15
Doświadczenia poprzednich lat powodowały, iż ludność ta w dużej mierze
wiązała swe nadzieje na przyszłość z tworzącą się nową, tzw. ludową władzą. W
pierwszych miesiącach po wyzwoleniu spod okupacji niemieckiej nadzieje te zdawały
się znajdować potwierdzenie. Powstała dość gęsta sieć szkół z białoruskim językiem
nauczania, a miejscowe władze życzliwie traktowały rozwój instytucjonalnych form
życia narodowego Białorusinów. We wschodnich gminach powiatów białostockiego,
bielskiego i sokólskiego, gdzie odsetek ludności białoruskiej był najwyższy, władza
znalazła się początkowo w rękach przedstawicieli tej ludności, jednak już w końcu
1944 r. w związku z planowanym przesiedleniem Białorusinów, zapadły decyzje o
spolszczeniu administracji na tym terenie.
Jakkolwiek nasilenie konfliktów narodowościowych w niewielkim stopniu
odnosiło się do stosunków polsko-białoruskich, a na polskim obrazie Białorusinów nie
ciążyły tego rodzaju zaszłości jak w przypadku Niemców czy Ukraińców, to jednak los
mniejszości białoruskiej miał podlegać działaniom wynikającym z tej samej generalnej
zasady państwa jednonarodowego. Układ o tzw. ewakuacji ludności białoruskiej z
Polski i obywateli polskich narodowości polskiej i żydowskiej z Białoruskiej SRR
zawarty 9 września 1944 r. przez Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego i rząd
Białoruskiej SRR miał służyć rozwiązaniu zagadnienia ludności białoruskiej w Polsce
w sposób identyczny jak innych mniejszości - przewidywał jej przesiedlenie z obszaru
państwa polskiego na Białoruś. Przesiedlenie miało być dobrowolne i w przypadku
Białorusinów takie w zasadzie rzeczywiście było. Zaowocowało to jednak
niemożliwością osiągnięcia zamierzonego przez władze celu, jakim było usunięcie
mniejszości białoruskiej z Polski. Do końca 1946 r. wyjechało zaledwie 36,4 tys. osób,
a zatem niewielka część Białorusinów. Jak się zdaje istotne znaczenie jako czynnik
stymulujący te wyjazdy miała aktywność polskiego podziemia antykomunistycznego,
zwłaszcza nacjonalistycznego, które zdecydowanie opowiadało się za skłonieniem
mniejszości narodowych do opuszczenia kraju. Mimo nalegań przedstawicieli
radzieckich polskie władze administracyjne, chociaż zainteresowane powodzeniem tej
akcji, nie podjęły w tym wypadku działań represyjnych w celu wymuszenia wyjazdów.
W końcu 1945 r. w polityce władz nastąpiła pewna zmiana, wynikająca w dużej
mierze z postaw samych Białorusinów. W obliczu zagrożenia ze strony polskiego
podziemia, które wyraznie dążyło do skłonienia ich do wyjazdu, Białorusini
zainteresowani pozostaniem w Polsce starali się udowodnić swoją pełną lojalność
wobec władz. Obawiając się popchnięcia administracji ku zastosowaniu wobec nich
przymusu przesiedleńczego Białorusini unikali wysuwania postulatów o charakterze
narodowym, co z kolei spowodowało, że władze chętnie przestawały traktować ich
jako odrębną zbiorowość narodową. Uznano, że ci, którzy czuli się Białorusinami
opuszczali Polskę, a ci, którzy zostawali czuli się przede wszystkim Polakami, co
najwyżej prawosławnego wyznania. Argumentacji dostarczali sami zainteresowani,
twierdząc w odporze przeciw agitacji przesiedleńczej, że są Polakami. Taki stan
rzeczy sprawił, że Białorusinów traktowano jako pełnoprawnych obywateli,
dopuszczając ich do wszystkich instytucji państwowych z aparatem bezpieczeństwa i
aparatem partyjnym włącznie. Zyskiwali możliwości awansu społecznego,
16
kulturalnego i gospodarczego, tyle że jako obywatele polscy, a nie jako Białorusini.
Teza głosząca, iż Białorusini opuścili, bądz opuszczają Polskę uzasadniała likwidację
instytucji białoruskiego życia narodowego, a zwłaszcza szkolnictwa, do czego
przystąpiono począwszy od roku szkolnego 1945/1946. Dość niespodziewana zmiana
w tym zakresie nastąpiła latem 1949 r., kiedy to Sekretariat KC PZPR podjął decyzję
o odbudowie szkolnictwa białoruskiego. Potraktowano to jako zadanie typu
kampanijne, włączając do jego realizacji nie tylko administracje państwową, ale także
aparat partyjny i aparat bezpieczeństwa. Szkolnictwo białoruskie miało dla tej
społeczności wielkie znaczenie, bowiem stwarzało szansę rozwoju kulturalnego i
wykształcenia inteligencji zakorzenionej w społeczności białoruskiej. Żadne inne
struktury i instytucje białoruskiego życia narodowego jednak wówczas nie powstały,
problemu ludności białoruskiej nie podejmowała też prasa. Na przełomie lat 1949-
1950 liczebność Białorusinów w Polsce władze szacowały na ok. 110 tys. , zaś w
1954 r. - zapewne precyzyjniej - na ok. 148 tys.
Wzrostowi aktywności ludności białoruskiej sprzyjała tzw. odwilż w połowie lat
pięćdziesiątych. Jesienią 1955 r. przystąpiono do organizowania Białoruskiego
Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego, którego pierwszy zjazd odbył się w lutym
następnego roku. Jakkolwiek było to stowarzyszenie w pełni kontrolowane przez
władze, to jednak jego powstanie stało się ważnym impulsem w procesie odradzania
białoruskiego życia narodowego w Polsce: rozwinął się amatorski ruch artystyczny,
oświata, twórczość literacka w języku białoruskim. W atmosferze demokratyzacji
życia politycznego wśród działaczy białoruskich powstała nawet myśl o stworzeniu
białoruskiej reprezentacji w sejmie i wprowadzeniu języka białoruskiego do urzędów
stopnia podstawowego we wschodniej części województwa białostockiego. Czynniki
decyzyjne jednak nie uwzględniały w praktycznej działalności istnienia mniejszości
białoruskiej, a wraz z dystansowaniem się ekipy Gomułki od haseł demokratyzacji i
liberalizacji systemu ograniczeniu uległy uzyskane już zdobycze. Po 1958 r. liczba
szkół białoruskich znów zaczęła spadać. Jakkolwiek w różnych ogniwach władzy
działało sporo Białorusinów, to nie znajdowało to żadnego przełożenia na
upolitycznienie spraw mniejszości narodowej. Działacze partyjni i państwowi
pochodzenia białoruskiego na ogół nie czuli się Białorusinami, lecz Polakami.
Ponieważ ich awans nastąpił w asyście języka polskiego i symboliki tzw. ludowego
państwa polskiego, ich polska świadomość miała dość specyficzny kształt, słabo
związany z historią Polski i jej dawniejszymi tradycjami, natomiast priorytet
przypisujący powojennym przemianom, na których tle kształtowała się ich własna
sytuacja społeczna. W 1960 r. szacunkowa liczba Białorusinów sięgała 170-180 tys.
osób.
O ile lata sześćdziesiąte mimo wszystko charakteryzowały się jeszcze rozwojem
białoruskiego życia kulturalnego, to następna dekada stanowiła pod tym względem
regres. Od 1971 r. język białoruski w szkolnictwie pozostał już tylko
nadobowiązkowym, a nadto od rodziców wymagano corocznych deklaracji
potwierdzających ich wolę nauczania dziecka tego języka. Atmosfera wokół tej kwestii
17
powodowała, że liczba dzieci uczących się białoruskiego w ciągu roku spadła o ok. 70
%. Ograniczenie szkolnictwa białoruskiego do symbolicznych rozmiarów pozbawiło
znaczna część młodego pokolenia możliwości recepcji kultury narodowej. W tym
okresie nastąpił upadek białoruskiego ruchu artystycznego, a widomym symbolem
ówczesnej polityki władz wobec ludności białoruskiej była likwidacja w 1976 r.
Muzeum Etnograficznego w Białowieży.
W okresie kolejnego ożywienia politycznego w latach 1980-1981 zaktywizowała
się także mniejszość białoruska. Zarząd Główny BTSK wystąpił z postulatami już nie
tylko natury kulturalno-oświatowej, ale i politycznej, domagając się reprezentacji
Białorusinów w sejmie, radach narodowych, KW PZPR. Ze strony władz pojawiły się
wprawdzie pewne deklaracje wyjścia na przeciw niektórym postulatom, ale i tym
razem w ślad za tym nie poszły czyny. Zaufania Białorusinów nie zyskała jednak
także "Solidarność", eksponująca swe związki z katolicyzmem i nie dystansująca się
od akcentów nacjonalistycznych. Po 1989 r. nastąpił wyrazny rozwój, ale i
zróżnicowanie form białoruskiego życia narodowego, a zarazem publiczny wymiar
zyskały spory o kryteria odrębności narodowej, liczebność i reprezentację mniejszości
białoruskiej. Ministerstwo Kultury w 1991 r. oceniało, iż liczba Białorusinów w Polsce
mogła wynosić 200-250 tys., dane z 1992 r. mówiły o 215 tys., ale spotkać się było
można z wyższymi szacunkami, sięgającymi 300 tys. osób.
Tragiczny los Żydów polskich w latach okupacji hitlerowskiej nie wyeliminował
antysemityzmu, a tym bardziej nie zniósł obcości między Polakami a Żydami.
Jakkolwiek wielka była ofiarność tych, którzy nieśli pomoc skazanym na zagładę, to
przecież tylko nielicznych udało się uratować, a Polacy w swej masie byli biernymi
świadkami Holocaustu. Okupacja hitlerowska ujawniła dystans między sąsiadującymi
ze sobą społecznościami polską i żydowską, a zapadłe w pamięć Żydów poczucie
osamotnienia musiało pózniej wywierać wpływ na ich stosunek do Polaków. Sytuacja
powstała w Polsce po wojnie w niezwykły sposób skomplikowała stosunki polsko-
żydowskie. Nowy system zdawał się rokować ocalonym Żydom szansę rzeczywistego
równouprawnienia, bądz - tym którzy tego pragnęli - możliwość swobodnej asymilacji.
Wierzyli w to nie tylko żydowscy komuniści, ale i syjoniści. W połączeniu z
wcześniejszą już obecnością wielu Żydów w ugrupowaniach radykalnych i
komunistycznych stanowiło to czynnik wiążący ludność żydowską z tym nowym
systemem. Rychło jednak nastąpiło rozczarowanie, obejmując zresztą także tych
żydowskich komunistów, którzy zachowali związek ze swą grupą narodowościową.
Nadzieje na odbudowę żydowskiej społeczności w jej wyznaniowym, kulturalnym i
narodowym kształcie okazały się mrzonką - tego rodzaju rozwiązania nie mieściły się
w koncepcjach komunistycznej władzy. Władza ta i nowe państwo - mimo iż w ich
strukturach wiele osób pochodzenia żydowskiego zajmowało eksponowane
18
stanowiska - jawiły się Żydom jako narodowo polskie, w dodatku przeniknięte
tendencjami antysemickimi, a w każdym razie nie dość skuteczne w zapewnieniu im
bezpieczeństwa. Równocześnie w wielu środowiskach polskiego społeczeństwa
funkcjonujący od dawna w różnych formach stereotyp "żydokomuny" znajdował
pożywkę w faktycznej nadreprezentacji Żydów w organach władzy, a zwłaszcza w
aparacie represji, oraz w różnego rodzaju plotkach i pogłoskach na ten temat, tym
nośniejszych, że akcentujących narodowy charakter sprzeciwu wobec niechcianej
władzy i wprowadzanego przez nią systemu.
Do 1948 r., mimo intensywnych ruchów migracyjnych i wstrząsów
wywoływanych przejawami antysemityzmu (wielką rolę odegrał zwłaszcza pogrom
kielecki 4 lipca 1946 r.), życie polityczne i kulturalne mniejszości żydowskiej rozwijało
się, choć oczywiście było nieporównanie słabsze niż przed wojną i skrępowane
nowymi warunkami ustrojowymi. Istniało jednak szerokie spectrum żydowskich partii
politycznych z syjonistycznymi włącznie, działały żydowskie szkoły (w tym i religijne),
stowarzyszenia kulturalne i artystyczne, ukazywało się kilkadziesiąt tytułów prasy
żydowskiej w języku hebrajskim, jidisz i polskim. Zmiana nastąpiła wraz z wejściem
Polski w okres intensywnej stalinizacji. Przyniósł on likwidację wszystkich żydowskich
partii politycznych, szkolnictwa hebrajskiego i religijnego, ogromnej większości prasy.
W 1950 r. powołano jedną, scentralizowaną organizację żydowską - Towarzystwo
Społeczno-Kulturalne Żydów w Polsce, poddane silnej kontroli PZPR.
W odniesieniu do mniejszości żydowskiej informacje statystyczne są
zróżnicowane i trudne do weryfikacji. Dane Ministerstwa Administracji Publicznej oraz
Centralnego Komitetu Żydów Polskich z początków 1946 r., a więc sprzed masowej
repatriacji z ZSRR, zawierały się w granicach 88-100 tys. osób. W połowie 1946 r.
liczba Żydów miała osiągnąć 243 tys., co wynikało przede wszystkim z przybywania
polskich Żydów z głębi Związku Radzieckiego. Była to jedyna mniejszość, która po
wojnie zwiększała w pewnych okresach swą liczebność na skutek zewnętrznego
zasilania, będącego rezultatem repatriacji z ZSRR byłych obywateli polskich
narodowości żydowskiej. Równolegle następował jednak także odpływ tej ludności z
Polski, początkowo najczęściej w sposób nielegalny. Tylko w 1945 r. opuściło Polskę
kilkadziesiąt tysięcy Żydów, a w następnych latach ruch ten trwał nadal. Wedle
obliczeń na koniec 1946 r. w Polsce przebywało 192 tys. Żydów. Sumaryczne dane
określające wielkość emigracji Żydów z Polski w latach 1945-1948 nie są znane.
Statystyki Międzynarodowego Biura Pracy odnoszące się do migracji mówiły o
przyjezdzie do Palestyny (Izraela) w latach 1946-1948 45,7 tys. Żydów urodzonych w
Polsce , ale liczba przyjeżdżających z Polski musiała być niższa. Szacunki dotyczące
całej emigracji żydowskiej w okresie 1945-1948 wskazują na ok. 100 tys. osób. Drugi
etap emigracji nastąpił w latach 1949-1951, z tym że w 1951 r. emigrowało już
znacznie mniej osób niż w latach poprzednich, bowiem 1 stycznia zaprzestano
wydawania zezwoleń na stały wyjazd do Izraela i wyjeżdżali już niemal wyłącznie ci,
którzy takie zezwolenie uzyskali wcześniej. Władze uważały wówczas za pożądane
opuszczenie Polski przez zwolenników ruchu syjonistycznego i tzw. elementy
19
drobnomieszczańskie. Statystyki Międzynarodowego Biura Pracy wykazywały dla
tego okresu przybycie do Izraela ponad 77 tys. osób urodzonych w Polsce (co nie
musiało oznaczać, iż migrowały one wówczas z Polski), zaś wedle ocen polskich - 28-
30 tys. osób, które w większości kierowały się tam zorganizowanymi transportami.
W wyniku emigracji w pierwszych kilku powojennych latach praktycznie zniknęła
z Polski ta część ludności żydowskiej ocalonej z Holocaustu i repatriowanej z ZSRR,
która trwała w ramach mniejszości wyznaniowej i kulturowej. Pozostali przede
wszystkim Żydzi zasymilowani, którzy oddalili się już od świata żydowskiego. W
społeczeństwie nadal jednak tkwiły uprzedzenia i nastroje niechęci wobec Żydów,
gotowe ujawnić się w sprzyjających okolicznościach. Starano się je wykorzystywać w
walkach toczonych wśród elity komunistycznej i w chwilach zagrożeń systemu, by
skierować społeczne emocje w łożysko antysemityzmu i odwracać uwagę od
istotnych problemów wewnętrznych. Wskazanie na żydowskie pochodzenie wielu
czołowych postaci dotychczasowej elity władzy miało w latach 1955-1956
kanalizować oskarżenia pod adresem pozostałych, a sugestie wyeliminowania kadr
żydowskich służyły uwiarygodnieniu narodowego charakteru niepopularnej i
odczuwającej zagrożenie władzy. Wprawdzie nie dopuszczono wówczas na szerszą
do otwartego ujawnienia antysemickiego nastawienia części aparatu partyjno-
państwowego, ale niektóre publiczne wystąpienia, szerzące się i świadomie
kolportowane pogłoski oraz liczne - zwłaszcza na Dolnym Śląsku - incydenty nie
pozostały bez następstw. Gdy sprawa emigracji Żydów ponownie stanęła na
porządku dziennym władze nie mogły lub nie chciały zająć jednoznacznego
stanowiska, mimo wyraznych postulatów ze strony komunistycznego aktywu
żydowskiego. Faktycznie jednak emigracji się nie przeciwstawiano, co umożliwiło
kolejną jej falę. Emigracja ta stanowiła w dużej mierze kontynuację procesu
zahamowanego w 1951 r., kiedy znaczna część ludności żydowskiej deklarująca chęć
wyjazdu do Izraela nie uzyskała takiej możliwości. Do tego dołączyły osoby wcześnie
nawet nie ujawniające pochodzenia żydowskiego, a teraz - w obliczy wzrostu
nastrojów antysemickich - decydujące się na emigrację. Wreszcie wyjeżdżała część
repatriantów przybywających z ZSRR, którzy trafiali w środowiska żydowskie objęte
nastrojami emigracyjnymi i obawami przed antysemityzmem. W latach 1955-1957 kraj
opuściło niemal 40 tys. Żydów, z czego połowę stanowili świeżo repatriowani z ZSRR.
W Polsce po 1957 r. pozostać miało ok. 25-30 tys. Żydów. W kolejnych latach trwał
stały, choć znacznie mniejszy odpływ ludności z Polski do Izraela - w latach 1958-
1960 łącznie objął on nieco ponad 11 tys. osób. Szacunki dotyczące liczby ludności
żydowskiej w Polsce w 1960 r. wahały się w granicach 15-30 tys. osób , co przy
odniesieniu do danych donoszących się do wyjazdów w końcu lat pięćdziesiątych
dowodnie wskazuje na małą precyzję dokonywanych wówczas obliczeń. Koniec lat
sześćdziesiątych przyniósł wyraznie inspirowane przez część elity partyjnej
gwałtowne wzniesienie w Polsce fali antysemityzmu. Kampania, formalnie skierowana
przeciw tzw. syjonistom, była komponentem walki o władzę w PZPR, instrumentem
przeciwdziałania zagrożeniom dla istniejącego systemu, odgłosem polityki ZSRR i
tzw. bloku socjalistycznego wobec Izraela. Brutalna nagonka propagandowa i
20
tropienie ludzi pochodzenia żydowskiego w różnych instytucjach oraz utożsamianie
tego pochodzenia z syjonizmem obudziły wymarłe jak się zdawało fobie, stwarzając
sytuację przymuszającą wiele osób do emigracji. Wyjeżdżali tym razem ludzie w
większości całkowicie zasymilowani, zakorzenieni już w tak czy inaczej rozumianej
polskości, w znacznej mierze kulturalnie aktywni. Ocenia się, że pokłosiem wydarzeń
z lat 1968-1969 była emigracja ok. 15 tys. czy nawet 20 tys. osób. Tylko w okresie od
1 stycznia 1968 r. do 31 do sierpnia 1969 r. wyjechało ponad 11 tys. osób. W
następstwie tych wydarzeń w latach siedemdziesiątych praktycznie przestało istnieć
instytucjonalne publiczne życie żydowskie.
Zauważyć należy, że wzrost nastrojów antysemickich pojawiał się z reguły w
chwilach wewnętrznych napięć. Zarysował się także w latach 1980-1981 i to zarówno
po stronie najbardziej konserwatywnych żywiołów wspierających zachwiany system,
jak i w niektórych kręgach opozycji, chętnie szermujących hasłami "żydokomuny".
Wskazywało to na instrumentalne, nie związane z rzeczywistą obecnością Żydów w
życiu społecznym i politycznym, wykorzystywanie uprzedzeń antyżydowskich,
trwających jak widać nadal w społeczeństwie polskim. Zmiana ustroju Polski
spowodowała możliwość publicznego ujawniania się rozmaitych zapatrywań i postaw,
w tym nacjonalistycznych i antysemickich. Na emocjach wyzwalanych przez
antysemickie fobie i zadawnione stereotypy usiłują grać rozmaite siły polityczne,
głównie o nacjonalistycznych, klerykalnych i populistycznych orientacjach, by
zapewnić sobie sukces w walce o głosy wyborców lub choćby o zaistnienie na scenie
życia publicznego.
Na początku lat dziewięćdziesiątych liczbę Żydów w Polsce szacowano na ok.
15 tys. W ogromnej większości jest to ludność silnie zasymilowana. W organizacjach i
instytucjach żydowskiej zarejestrowanych jest tylko ok. 6 tys. osób (w Związku
Religijnym Wyznania Mojżeszowego 3,6 tys.). To zapewne ta część polskich Żydów,
która najsilniej związana jest z kulturą żydowską i którą można uznać za społeczność
żydowską. Istnieje też grupa, która nie odrzuca wprawdzie swego żydowskiego
pochodzenia, ale ma ono dla niej marginalne znaczenie, nie stanowiąc o więzi
społecznej i wyborze dróg życia. Pojawiło się też w Polsce zjawisko "powrotu do
żydostwa" wśród ludzi młodych, którzy swego żydowskiego pochodzenia nie traktują
jako negatywnego obciążenia, a przeciwnie - w jego afirmacji widzą wartość, nie
kolidującą zresztą bynajmniej z obecnością w polskiej kulturze.
Polska powojenna różniła się od swej przedwojennej poprzedniczki pod
wieloma względami, także z uwagi na zasadniczo odmienne w niej miejsce
mniejszości narodowych i daleko mniejszą w związku z tym wagę stosunków
narodowościowych. Zjawisko to nie było wyłącznie polską specyfiką, lecz
21
charakteryzowało - aczkolwiek w różnym stopniu - także inne państwa Europy
Środkowo-Wschodniej pozostające w obszarze radzieckiej hegemonii. Jeśli porównać
sytuację w Polsce do Czech, Słowacji, Węgier czy Rumunii, to okaże się, iż przed II
wojną światową wszystkie te kraje miały złożoną strukturę narodowościową z silnymi
mniejszościami. Wśród mieszkańców Polski Ukraińcy stanowili 13,9 %, Żydzi blisko
8,6 %, Białorusini 5,3 %, Niemcy 2,3 %. W Czechach Niemcy stanowili 28,8 %
ludności, na Słowacji mniejszość węgierska wynosiła ponad 17 %, niemiecka 4,5 %, a
ukraińska 3,3 % ludności, na Węgrzech Żydzi i Niemcy stanowili odpowiednio 5,1 i
5,5 % mieszkańców, w Rumunii odsetek Węgrów wynosił niemal 8 %, Niemców
ponad 4 %, Ukraińców 3,3 %, a Rosjan i Bułgarów po ponad 2 %. Podobnie jak w
przypadku Polski, tak i w tych krajach II wojna światowa, przesunięcia granic i ruchy
migracyjne z tym związane spowodowały znaczne zmiany w strukturze
narodowościowej, wszędzie prowadząc do daleko idącego ograniczenia liczebności
mniejszości narodowych i ogromnego zwiększenia roli narodu dominującego. Do
końca lat czterdziestych struktury te w zasadzie ukształtowały się w podstawowych
zrębach. Już w latach 1949-1950 Polacy stanowili w Polsce 98,2 % ludności, Czesi w
Czechach - 94 %, Słowacy na Słowacji - 87 %, Węgrzy na Węgrzech - 99 % ( w
Rumunii spis ludności przeprowadzono w 1956 r. i wykazał on 85,7 % Rumunów). W
pózniejszych latach różne zjawiska specyficzne dla poszczególnych państw wpływały
jeszcze na pewne przesunięcia, ale nie miały one zasadniczego charakteru (takim
zjawiskiem była np. migracja Żydów, zwłaszcza z Polski i Rumunii po 1956 r.). Po
zmianach politycznych na początku lat 90. nastąpiły wprawdzie pewne korekty,
zapewne wypływające ze zwiększenia się w tych państwach zakresu swobód
obywatelskich i - co za tym idzie - większej gotowości do ujawniania rzeczywistej
identyfikacji narodowej po stronie mniejszości, ale nie zmieniło to generalnego układu
stosunków narodowościowych. Współcześnie narody dominujące we wszystkich tych
państwach liczą co najmniej 85 % ludności (za wyjątkiem Czech, gdzie na początku
lat 90. nastąpiło ujawnienie się mniejszości morawskiej). Z wymienionych krajów
nadal istnieją liczne mniejszości tylko w Rumunii (Węgrzy w 1992 r. - 7,1 % ludności)
oraz na Słowacji (Węgrzy w 1991 r. - 10,8 % ludności). Pozostałe mniejszości
narodowe w tych krajach nie stanowią na ogół więcej niż 1 % mieszkańców każda
(wyjątki to Cyganie w Rumunii i na Słowacji - 1,8 i 1,4 % oraz Słowacy w Czechach -
3,1 %). Nowe zjawisko to określenie się w spisie z 1991 r. w Czechach nowej
mniejszości określającej się jako Morawianie, której liczebność sięgnęła 13,2 %
mieszkańców. Wedle danych z lat 1990-1992 Polacy stanowili w Polsce 97,6 %
mieszkańców, Czesi w Czechach- 81,2 %, Słowacy na Słowacji - 85,7 %, Węgrzy na
Węgrzech - 98 %, a Rumuni w Rumunii - 89,5 %.
Nawet jeśli przyjąć, iż wszystkie mniejszości narodowe w Polsce liczą obecnie
łącznie ok. 1 mln osób, co wydaje się przybliżeniem raczej zawyżonym, to stanowi to
tylko nieco ponad 2 % ludności kraju. Jest to odsetek na tyle znikomy, by zasadnie
mówić o ich niewielkim znaczeniu w strukturze społeczeństwa polskiego. Fakt, że
Polska stała się po wojnie państwem niemal jednolitym narodowościowo ma
wielorakie ważne, a nie zawsze dostrzegane konsekwencje. Kwestia etniczna utraciła
22
swoją rangę i znaczenie, jaką miała poprzednio. Na dziesięciolecia znikła też
oficjalnie z życia społeczno-politycznego, choć w różnoraki sposób dawała o sobie
znać w sytuacjach napięć i przesileń. Oczywiste musiały być następstwa sposobów i
okoliczności, w jaki kwestie poszczególnych mniejszości zostały rozwiązane: nie
mogły one sprzyjać ani racjonalnemu ukształtowaniu statusu resztek tych mniejszości
pozostałych w Polsce, ani też korzystnemu układaniu stosunków z narodami, których
część mniejszości te stanowiły. Marginalizacja mniejszości narodowych w oczywisty
sposób musiała owocować zmniejszeniem się znaczenia napięć i konfliktów
narodowościowych, choć - jak się okazało - nie usuwała ich realnie. Okazało się
jednak, iż uprzedzenia i waśnie, na gruncie których dochodziło do tych konfliktów nie
znikały wraz z drastycznym zmniejszeniem się liczebności czy nawet niemal
całkowitym zniknięciem poszczególnych grup narodowościowych. Zadawnione
stereotypy niejednokrotnie dawały o sobie znać, potwierdzając zakorzenienie w
świadomości społecznej Polaków. Klasycznym przykładem są nastawienia
antysemickie w sytuacji, gdy w Polsce niemal nie ma Żydów. Ale przecież napięcia
między ludnością polską a ukraińską, ujawniające się niekiedy w sposób bardzo ostry,
też w dużej mierze tkwią w sferze społecznej pamięci, historycznych krzywd, mitu
Lacha i oprawcy spod znaku tryzuba, podczas gdy realnie istniejąca mniejszość
ukraińska nie stanowi żadnego zagrożenia dla Polaków. Z pewnością mniejszości
narodowe w takim układzie jak w Polsce nie są w stanie odgrywać roli czynnika
destabilizującego państwo i dla wielu jest to podstawowa i niepodważalna korzyść z
dokonanych procesów. Ale owo narodowościowe ujednolicenie miało i inne, mniej
pozytywne następstwa. Przede wszystkim przecięło stałe obcowanie z
mniejszościami narodowymi wzbogacające szeroko rozumianą kulturę narodu
dominującego, zarówno poprzez przenikanie do niej pierwiastków dziedzictwa
narodowego owych mniejszości, jak i przez kształtowanie postaw otwartych,
nastawień na koegzystencję i współpracę, nawet jeśli na drugim biegunie towarzyszą
im ksenofobia i nacjonalizm. Konflikt nie musi bowiem być najważniejszym produktem
stosunków narodowościowych w obrębie jednego państwa.
23


Wyszukiwarka