Rozdzia艂 28. -Dok膮d to fili偶aneczko? Dee-Ann obserwowa艂a Wilko-Psa kt贸ry zamar艂 w miejscu w jej pogmatwanych 艣cie偶kach. Chcia艂a ju偶 odej艣膰 w inn膮 stron臋, odwr贸ci艂a si臋 i ruszy艂a w inn膮, tylko po to aby zawr贸ci膰 w drug膮 stron臋. Ani razu nie zauwa偶aj膮c, wyczuwaj膮c 偶e Dee sta艂a w艂a艣nie tam patrz膮c na ni膮. Oczywi艣cie Dee wiedzia艂a 偶e tak b臋dzie. To jasne. M臋偶czyzni my艣leli 偶e mog膮 kontrolowa膰 fili偶ankowego pudla z ich przyt艂aczaj膮ca m臋sko艣ci膮, ale Dee wiedzia艂a 偶e Blayne spr贸buje zrobi膰 co艣 g艂upiego z hybrydami kt贸re zosta艂y uwi臋zione przez w pe艂ni ludzi. I to nie by艂o co艣 czego Dee nie mog艂a zrozumie膰. Rozumia艂a. Do diab艂a budowa艂a w艂a艣nie w艂asny zesp贸艂 licz膮cy troch臋 hybryd od miesi臋cy. By艂y m艂ode ale ka偶dy z nich mia艂 potencja艂. Ale by艂a r贸偶nica mi臋dzy bezdomnym cwaniaczkiem, a hybrydami kt贸re prze偶y艂y tygodnie absolutnego piek艂a a mo偶e nawet miesi臋cy. Nie. Nie mogli ich sprowadzi膰 z powrotem. Nie mogli ich uwolni膰 w Nowym Jorku a co dopiero w Hrabstwie Ursus. Wi臋c jej zesp贸艂 p贸jdzie cicho i szybko za dba膰 o nich w jednym czasie. Tak jak do tego zostali przeszkoleni. Ale co艣 na co Dee nie mog艂a pozwoli膰 to to 偶eby nic si臋 nie przytrafi艂o temu idiotycznemu Wilko-Psu. By艂a zm臋czona byciem obwinianym za wszystko: by艂a zm臋czona ludzmi kt贸rych uwa偶a艂a za przyjaci贸艂 nie odzywaj膮cych si臋 do niej: by艂a nawet zm臋czona konieczno艣ci膮 my艣lenia o tym. Tak wi臋c zostawi艂a facet贸w by robili swoje a ona czeka艂a tutaj. Czeka艂a tutaj poniewa偶 wiedzia艂a 偶e Wilko-Pies przyjdzie tutaj....i to zrobi艂a. -Dee-Ann. Dee zbli偶y艂a si臋 do Wilko-Psa. -Wiem co chcesz zrobi膰 kochanie, jednak to si臋 nie zdarzy. -To jest dla ciebie 艂atwe, prawda?- Blayne zapyta艂a.- Zabijanie? Unicestwianie nas na w艂asn膮 r臋k臋? Och. No tak. Nie jeste艣my. Jeste艣my tylko mutantami. Przyb艂臋dami. -W takim razie jak my艣lisz co powinnam zrobi膰 Blayne? Naprawd臋? Zabra膰 je do domu z nami? Mo偶e zadzwoni膰 do zaklinacza ps贸w, kt贸ry sprawdzi czy mo偶na je mie膰 pod kontrol膮? Przemieni膰 ich w szanowanych miesza艅c贸w? Potem usi膮艣膰 i modli膰 si臋 偶e nie wybuchn膮 i nie poder偶n膮 komu艣 gard艂a, czekaj膮c w kolejce w McDonaldzie na Big Maca i frytki? -My艣l臋 偶e przynajmniej nale偶y da膰 im szans臋. Nie wszyscy jeste艣my tacy sami. -Wiem. Niekt贸re z nich s膮 nawet bardziej niestabilne ni偶 ty. -Obra偶aj mnie ile chcesz Dee ale zamierzam im pom贸c. Sko艅czy艂a rozmawia膰 z t膮 ma艂膮 irytuj膮c膮 ja艂贸wk膮, Dee-Ann chwyci艂a Blayne za rami臋. Wilko-Pies spojrza艂 na miejsce gdzie palce Dee j膮 chwyci艂y. -Zostaw mnie. -Mo偶emy to zrobi膰 prosto lub nie wszystko zale偶y od ciebie fili偶aneczko. Blayne podnios艂a wzrok na Dee. -Powiedzia艂am, 偶eby艣 mnie pu艣ci艂a. -Zrobi臋 to kiedy b臋dziesz ju偶 w domu. Teraz rusz si臋 ma艂a dziewczynko. Blayne zrobi艂a to niezdarnie uderzaj膮c pi臋艣ci膮 w twarz Dee ju偶 i tak posiniaczon膮. Nudz膮c j膮 niemal do 艂ez Dee z艂apa艂a r臋k臋 Blayne i wykr臋ci艂a j膮 Wilko-Psu dop贸ki nie mia艂a jej na kolanach. Okaza艂o si臋 偶e w tym czasie Blayne zabra艂a 45 Dee kt贸r膮 mia艂 schowan膮 w kaburze po wewn臋trznej stronie swojego uda. Nie robi膮c gwa艂townych ruch贸w, Dee powoli spojrza艂a na bro艅 trzyman膮 przez Blayne. Zabezpieczenie by艂o wy艂膮czone a palec Blayne spoczywa艂 na spu艣cie. Nawet nie poczu艂a kiedy dziewczyna wyci膮gn臋艂a bro艅 z kabury Dee. -Uspok贸j si臋 Blayne. -Zapomnij o utracie nogi tu Smith. Poci膮gn臋 za spust i rozwal臋 ci g艂贸wn膮 t臋tnic臋. Wykrwawisz si臋 zanim oni b臋d膮 ci mogli udzieli膰 cholernej pomocy. Wi臋c wez swoje pieprzone 艂apy ze mnie. Dee zda艂a sobie spraw臋 偶e Blayne, z Wilko-Psa zmieni艂a si臋 w pe艂ni wszelkiego rodzaju charakter. Trzymaj膮c Dee na muszce jej w艂asnego pistoletu, Blayne wsta艂a i zrobi艂a krok do ty艂u. -Wykorzysta艂a艣 mnie.- powiedzia艂a Blayne nie brzmi膮c jak fili偶ankowy pudel, kt贸rego Dee obserwowa艂a przez ostatnie kilka miesi臋cy. -Wykorzystywa艂a艣 mnie przez ca艂y ten czas, a potem mia艂a艣 czelno艣膰 za czipowa膰 mnie kurwa? 呕artujesz sobie ze mnie? Dee powoli podnios艂a r臋ce i powiedzia艂a. -Blayne.... -Przez ca艂y ten czas czeka艂a艣 a偶 oni mnie z艂api膮. Kiedy mia艂a艣 si臋 zamiar wtr膮ci膰? Po tym jak by wystawili mnie w pierwszej walce? A mo偶e dopiero po dwunastej? A mo偶e w og贸le by ci to nie przeszkadza艂o bo i tak mnie ani troch臋 nie lubisz? -yle to wszystko zrozumia艂a艣 Blayne. -Nie. Nie zrobi艂am tego.- i wtedy Blayne uderzy艂a j膮. Nie w taki spos贸b jak delikatny kwiatek, fili偶ankowy pudel kt贸ry zrobi艂 to wcze艣niej. Ale jak Muhammad Ali, zada艂a cios lew膮 r臋k膮..... a Blayne by艂a lewo r臋czna. Dee chwyci艂a si臋 za 艣wie偶o wyleczony nos teraz ponownie z艂amany. Ty szalona ma艂a dziwko! -Co teraz zamierzasz zrobi膰 suko?- za偶膮da艂a Blayne- No i co zamierzasz teraz zrobi膰? To by艂e rzadko spotykana rzecz a ona odziedziczy艂a j膮 po mamusi a nie po tatusiu. W艣ciek艂o艣膰 sfory Lewis. Dorasta艂a s艂ysz膮c jak m臋偶czyzni Smith wci膮偶 twierdzili 偶e ta w艣ciek艂o艣膰 jest seksowna , ale m臋偶czyzni Smith nie mieli dobrze pouk艂adane w g艂owach. Blayne mia艂a 45 skierowan膮 prosto w Dee. -Poci膮gnij za spust dziwko.- wyzwa艂a Dee- Zr贸b to. I ta szalona suka to zrobi艂a! Dwa razy! Jedna z kul drasn臋艂a ucho Dee zanim utkwi艂a w drzewie za ni膮. I co艣 powiedzia艂o Dee 偶e to nie by艂 艣lepy strza艂. Nie po sposobie w jaki trzyma艂a bro艅 i w sposobie w jaki si臋 u艣miecha艂a do Dee. Dlaczego celowo j膮 tylko drasn臋艂a, Dee nie mog艂a poj膮膰 i by艂a ona po prostu zbyt z艂a 偶eby spr贸bowa膰. R臋ce jej dr偶a艂y, Dee chwyci艂a si臋 za uch i poczu艂a krew na palcach. W艣ciek艂o艣膰 przedziera艂a si臋 przez ni膮 jak dzikie ognie. -Wi臋c co zamierzasz teraz zrobi膰 Dee-Ann? Co? Co zamierzasz teraz zrobi臋 ze swoim fili偶ankowym pudlem? Rzucaj膮c bro艅 obok niej Blayne roze艣mia艂a si臋 i zacz臋艂a ucieka膰. I ostatni膮 rzecz膮 jakiej by艂a 艣wiadoma Dee w tej chwili, by艂o 艣ledzenie jej broni i 艂adowanie si臋 do lasu po Blayne Thorpe. *************************** Us艂yszeli strza艂y za biurem szeryfa, a m艂odszy z Van Holtz'贸w zajrza艂 za Ezra'a. -Gdzie do cholery jest Blayne? -Gdzie jest Dee-Ann?- Niles Van Holtz chcia艂 wiedzie膰. Wielka paka hybrydy kt贸ry zosta艂 sparowany z c贸rk膮 Ezra'a jak kleszcz wyszed艂 przez tylne wyj艣cie, reszta m臋偶czyzn ruszy艂a za nim. Ezra pokr臋ci艂 g艂ow膮 i te偶 poszed艂, wychodz膮c na zewn膮trz zobaczy艂 ogromn膮 wilczyc臋 艂aduj膮ca si臋 do lasu po jego dziewczynk臋. -Farma jest w tamta stron臋.- powiedzia艂 Grigori Novikow m臋偶czyzn膮. -Je艣li Dee-Ann dostanie w swoje r臋ce Blayne.... -Tak si臋 nie stanie.- powiedzia艂a hybryda Blayne i si臋 przemieni艂a. Przemieni艂 si臋 w co艣 w co tylko Blayne mog艂a naprawd臋 kocha膰. Tak. B臋d臋 mia艂 wnuki dziwad艂a. Grigori Novikow zmieni艂 si臋 za swoim bratankiem i wystartowali za dwoma kobietami. Szef policji czarny niedzwiedz pobieg艂 z powrotem do miasta aby mie艣 sta艂e po艂膮czenie z jego zast臋pcami. McRyrie i m艂odszy Van Holtz chcieli i艣膰 w 艣lady Novikow'贸w, ale Ezra chwyci艂 ich z ty艂u i poci膮gn膮艂 z powrotem. -Do helikoptera.- powiedzia艂. Ezra wiedzia艂 co jego c贸rka robi, wiedzia艂 co ryzykowa艂a. Poniewa偶 to by艂o to czym by艂a. Zaakceptowa艂 to ju偶 dawno temu, ale on ja zawsze sprowadza艂 z powrotem. -Niech niedzwiedzie 艣cigaj膮 je na ziemi. My pojedziemy na ziemi膮 panowie. ****************************** Blayne wiedzia艂a gdzie niedzwiedzia granica si臋 sko艅czy艂a. To by艂o jasne dzi臋ki centrum 艣niegu i lodu, mog艂aby powiedzie膰 偶e to by艂o pi臋kne, s艂oneczny dzie艅 z drugiej strony. Pchn臋艂a mocniej biegn膮c prosto do tej zimnej dziury gdzie zabije ka偶dego w pe艂ni cz艂owieka kt贸ry stanie jej na drodze. Wybuchn臋艂a w drug膮 stron臋 i w prawo od zimna ale pogoda 艣nieg i wolny lud. Dysz膮c ci臋偶ko jej r臋ce w r臋kawiczkach zimne jak l贸d, Blayne utrzymywa艂a bieg. Us艂ysza艂a chrz膮kniecie i wiedzia艂a 偶e Dee uczyni wszystko by do niej dotrze膰. Za艂o偶臋 si臋 偶e jest wkurzona. Za艣mia艂a by si臋 gdyby mog艂a wzi膮膰 oddech, ale ona nie by艂膮 wkurzona na cholern膮 wilczyc臋 Smith, poniewa偶 ona by艂a znudzona 偶yciem. Zrobi艂a to poniewa偶 Dee-Ann potrzebowa艂a pomocy. Ale Dee-Ann nie wzi臋艂a Blayne na powa偶nie. Nazwa艂a j膮 fili偶aneczk膮. Niegrzecznie! Wi臋c Blayne zabra艂a stron臋 z podr臋cznika filozofii Ezra'a Thorpe'a od utraty przyjaci贸艂 do irytacji wrog贸w. Mia艂a w zasadzie wszcz膮膰 b贸jk臋. I to te偶 si臋 uda艂o. Mia艂a wkurzon膮 Dee-Ann o co艣 za偶arcie. Teraz Blayne b臋dzie musia艂a wymy艣li膰 spos贸b jak 偶y膰 na tyle d艂ugo 偶eby jej pom贸c. Ale Blayne zaraz go wymy艣li, nagle za wzg贸rzem chwyci艂y j膮 silne r臋ce, unosz膮c j膮 i roztrzaskuj膮c j膮 o najbli偶sze drzewo. Dee-Ann wepchn臋艂a swoje przedrami臋 pod gard艂o Blayne, przytrzymuj膮c j膮 w miejscu. K艂y na zewn膮trz, krew lec膮ca jej ze z艂amanego pokrywaj膮ce jej twarz i sweter na piersi, Dee- Ann by艂a o krok od zdziczenia. Ale Blayne wiedzia艂a 偶e jest jedna rzecz kt贸ra mo偶e przywr贸ci膰 Dee z powrotem. Jedna rzecz o kt贸r膮 dba艂a. -Sp贸jrz.- wyplu艂a Blayne, przekonuj膮c si臋 jak trudno rozmawia si臋 z przedramieniem przyci艣ni臋tym do tchawicy.- Sp贸jrz.- naciska艂a, u偶ywaj膮c swoich oczu aby da膰 gest w lewo bo nie mog艂a zrobi膰 tego cia艂em. - Prosz臋. Sp贸jrz. Trzymaj膮c j膮 w miejscu, krzywi膮c si臋 nieufnie Dee zerkn臋艂a. Blayne zakaszla艂a kiedy przedrami臋 si臋 odsun臋艂o, pociera艂a to miejsce r臋k膮 wiedz膮 偶e b臋dzie tam mia艂a wielkiego siniaka. Ale przynajmniej Dee niczego jej nie zmia偶d偶y艂a. To by艂o co艣. -My艣l臋 偶e oni wiedz膮 偶e nadchodzicie.- powiedzia艂a Blayne wpatruj膮c si臋 we wzg贸rze. W pe艂ni ludzie mieli zesp贸艂 Dee przygniecionych do muru za budynkiem. Odci臋tych od ich transportu w pobli偶u pla偶y i ziemi za gospodarstwem. Nie byli jeszcze martwi ale b臋d膮. -Ca艂e miasto przyjdzie t膮 stron膮.- powiedzia艂a Blayne Dee. -Chyba nie ma sensu kaza膰 ci wraca膰 tam prawda? -Wydostane hybrydy Dee. Ale nie kr臋puj si臋 zabija膰 w pe艂ni ludzi mi臋dzy mn膮 a nimi.-Blayne u艣miechn臋艂a si臋 gdy Dee nie przywali艂a jej w twarz. -Wiesz skoro jeste艣 tak dobra w tym wszystkim. ********************************* Do czasu kiedy Bo i jego wujek weszli w 艣rodek nie ko艅cz膮cej si臋 burzy, po艂owa miasta by艂a tu偶 za nimi. Miejscowi przyszli z dw贸ch powod贸w. Przyszli bo w pe艂ni ludzie u偶ywali ich terytoriom do torturowania innych. A co wa偶niejsze poniewa偶 Blayne ich potrzebowa艂a. Jako jeden galopuj膮cy klan niedzwiedzi przeszli przez burz臋 na drug膮 stron臋. Teraz mogli us艂ysze膰 strza艂y kiedy opu艣cili miejsce gdzie wyst臋powa艂y gwa艂towne wiatry. Zesp贸艂 kt贸ry wys艂a艂 Van Holtz by艂 w 艣rodku strzelaniny. Stoj膮c na wzniesieniu Bo widzia艂 Blayne i wilczyce Smith'贸w przemieszczaj膮ce si臋 w d贸艂 korzystaj膮c z drzew jako k艂adki. Bo nie b臋dzie si臋 stara艂 zatrzymywa膰 Blayne. Nie by艂o sensu. Ale m贸g艂 pom贸c. Oni wszyscy mogli pom贸c. Zdecydowa艂 si臋 zej艣膰 ze wzniesienia, i ruszy艂 w stron臋 pierwszego m臋偶czyzn臋 w pe艂ni cz艂owieka jakiego znalaz艂. W pe艂ni cz艂owiek obr贸ci艂 si臋 szybko ze swoim karabinem maszynowym w obu r臋kach. Zanim zd膮偶y艂 poci膮gn膮膰 za spust Bo uderzy艂 bro艅 i oderwa艂 jedno z w pe艂ni cz艂owiecze rami臋 w czasie wykonywania tej czynno艣ci. Oh.....to by艂o zupe艂nie przypadkowe. Przepraszam. Kula trafi艂a cz艂owieka w bok, Bo opu艣ci艂 g艂ow臋 艂aduj膮c strzelb臋 i przypadkowo w tym czasie oderwal mu nog臋. M贸j b艂膮d. Sory. ************************************ Chocia偶 niedzwiedzi臋 deptali i uderzali dooko艂a w pe艂ni ludzmi, a Dee-Ann zastrzeli艂a reszt臋 pomagaj膮c jednocze艣nie uwolni膰 jej zesp贸艂, Blayne znalaz艂a miejsce gdzie by艂y trzymane hybrydy. Na drzwiach wisia艂 gruby 艂a艅cuch i k艂贸dka, ale by艂a wstanie otworzy膰 drzwi wystarczaj膮co aby m贸c si臋 w艣lizgn膮膰. Niekt贸re z hybryd, prawdopodobnie te najnowsze, wo艂a艂y o pomoc. Ale wiele z nich po prostu patrzy艂o na ni膮, ich cia艂a pokryte starymi bliznami i nowymi ranami, ich oczy by艂y martwe. Nie dba艂a o to. Mia艂a zamiar wypu艣ci膰 je wszystkie. By艂 tylko jeden ma艂y problem........w przeciwie艅stwie do wilk贸w pe艂nej krwi Blayne nie by艂a zbyt dobra w otwieraniu zamk贸w. Przynajmniej nie bez klucza. Pr贸bowa艂a kilka razy i ju偶 mia艂a szuka膰 m艂otka lub siekiery, kiedy zdegustowana wilczyca chwyci艂a k艂贸dk臋 kt贸r膮 trzyma艂a Blayne. -Czy tw贸j tatu艣 nie nauczy艂a ci臋 niczego, Fili偶aneczko? -Uwierz mi. Pr贸bowa艂. Chowaj膮c swoja bro艅 z powrotem w kaburze, Dee przykucn臋艂a przed pierwsz膮 klatk膮 i rozpocz臋艂a prac臋 nad zamkiem. Blayne wsta艂a i rozejrza艂a si臋 dooko艂a. Miejsce to by艂o po prostu nie ludzkie. Klatka sta艂a na klatce, a w ka偶dej z nich zmienna hybryda. Niekt贸rzy ci臋偶ko ranni, niekt贸rzy martwi, a niekt贸re by艂y ciche po prostu przygl膮daj膮c si臋 im. Co艣 powiedzia艂o Blayne 偶e one troch臋 tu poby艂y. 呕e porzucili nadzieje 偶e kiedykolwiek kto艣 ich odnajdzie. Dee otworzy艂a pierwsz膮 klatk臋 i przesz艂a do nast臋pnej. Blayne pomog艂a zmiennemu wyj艣膰 z klatki i doprowadzi艂a go do drzwi. -Zmie艅 si臋 i uciekaj.- powiedzia艂a Prosto do Kanady. Nie obracaj膮c si臋 za siebie. Niestety Blayne po prostu nie wierzy艂a 偶e grupa Dee nie zlikwiduje hybryd, wi臋c wys艂anie ich do Kanady by艂o w tym momencie najlepszym rozwi膮zaniem. Blayne pomaga艂a ka偶demu zmiennemu kt贸rego uwalnia艂a Dee, w dwie stanowi艂y 艣wietny zesp贸艂 w spos贸b w kt贸ry Blayne nie my艣la艂a 偶e mo偶e kiedykolwiek by膰 mo偶liwy. Dotarli do ostatniej klatki i Dee nie ruszy艂a zamka. Zamiast tego wpatrywa艂a si臋 w hybryd臋 wewn膮trz. -Wr贸c臋 po ni膮. - powiedzia艂a i Blayne z艂apa艂a ja za rami臋 zanim zd膮偶y艂a odej艣膰. -Nie zostawimy jej.- Blayne spojrza艂a na cich膮 kobiet臋 wpatruj膮c膮 si臋 w nie.- Ona mo偶e chodzi膰. Cholera, ona wygl膮da艂a jak by mog艂a chodzi膰, skaka膰 i ta艅czy膰 te偶. Dee wyszarpn臋艂a r臋k臋 po to tylko aby z艂apa膰 za r臋k臋 Blayne i odci膮gn膮膰 j膮 od klatki hybrydy. -Wypu艣膰 j膮 a ta kobieta rozerwie nas na strz臋py. Wida膰 to w jej oczach. -Sk膮d mo偶esz to wiedzie膰? -Widzia艂a艣 Pit Bulla kt贸ry bra艂 udzia艂 w zbyt wielu walkach ps贸w? Maj膮 oczy takie jak jej. Zostawiamy j膮. -Do diab艂a z tym co m贸wisz. Nie zostawimy jej. -Nie k艂贸膰 si臋 ze mn膮 w tej sprawie Fili偶aneczko. -Nie zostawi臋 jej. I my艣la艂am 偶e ty nigdy nie zostawi艂a艣 za sob膮 cz艂owieka. -Nie zostawi艂am Marines. Ona nie jest Marine. -Nie. Ale ona jest jedn膮 z nas. Nie zostawi臋 jej. -Zrobisz tak jak ci powiem. -Jak cholera 偶e........ Ucho Blayne drgn臋艂o, s艂ysz膮c kroki za ni膮, dochodzi艂 ze strony z kt贸rej uwalnia艂a hybrydy. Kiedy ona zaj臋ta by艂a Dee, para kul trzaska艂a w klatk臋 ostatniej hybrydy przecinaj膮c powietrze wok贸艂 nich. Warcz膮c Dee odepchn臋艂a Blayne na bok i strzeli艂a dwa razy ze swojej broni. W pe艂ni cz艂owiek upad艂, ale Blayne widzia艂a wi臋cej w pe艂ni ludzi kieruj膮cych si臋 w ich kierunku. -Dee? -Masz.- Dee wyci膮gn臋艂a no偶e z kabury kt贸re mia艂a przymocowane z ty艂u d偶ins贸w, cienkie ostrza mia艂a schowane w 艣rodku sk贸rzanej kurtki lotniskowej.- Ca艂y czas my艣la艂am 偶e to by艂 hokeista.- Dee popchn臋艂a Blayne.- Idz Fili偶aneczko. Poka偶 mi na co ci臋 sta膰. Wiedz膮c 偶e nie mo偶e wydosta膰 hybrydy na w艂asna r臋k臋, Blayne zdecydowa艂a 偶e poka偶e dok艂adnie wilczycy na co ja sta膰. Blayne skoczy艂a na jedn膮 z klatek i wspi臋艂a si臋 na g贸r臋 a偶 mia艂a jedn膮 nog臋 na klatce, a reszta doci艣ni臋ta do nadwieszenia znajduj膮cego si臋 nad drzwiami. Czeka艂a obserwuj膮c przez otwarte drzwi z 艂atwo艣ci膮 ca艂膮 drog臋, kilku w pe艂ni ludzi wchodzi艂o z podniesion膮 automatyczn膮 broni膮, z palcami na spustach. Spojrza艂a na to gdzie jest Dee i nieznacznie dostosowa艂a jej wag臋. Ostatni膮 rzecz膮 jak膮 chcia艂a to wypalona bro艅, martwa Dee i biedna hybryda. Kiedy m臋偶czyzni troch臋 min臋li j膮 z przodu, Blayne ruszy艂a. ************************************************* Dee nie wiedzia艂a kiedy straci艂a rozum, ale tak musia艂o si臋 sta膰. Odda艂a obydwa no偶e Blayne Thorpe kt贸re dosta艂膮 od swojego tatusia na 10 urodziny i pozwoli艂a fili偶ankowemu pudlowi kry膰 swoje plecy dop贸ki Dee nie uwolni niebezpiecznie niestabilnej hybrydy, by艂 to szczyt g艂upoty. Ale sta膰 tam i k艂贸ci膰 si臋 o to wszystko przez ca艂y cholerny dzie艅 nie brzmia艂o jak dobry plan, w og贸le. Poza tym ......chcia艂a zobaczy膰 co potrafi fili偶ankowy pudel. By艂o jedn膮 rzecz膮 zobaczy膰 cia艂o na stole, ale naprawd臋 nie pozna si臋 umiej臋tno艣ci dziewczyny do nie zobaczy si臋 jej w akcji. Przyczajona przed klatk膮 Dee podnios艂a k艂贸dk臋. Hybryda wewn膮trz wci膮偶 si臋 nie poruszy艂a. Ona tylko patrzy艂a swoimi zimnymi, martwymi oczyma. Dee wola艂a by raczej stawi膰 czo艂a dwudziestu facetom z broni膮 a nie taj kobiecie, ale Blayne mia艂a na ni膮 spos贸b, i Panie by艂a to uparta kobieta. Dee przesun臋艂a palce wok贸艂 k艂贸dki, dotykaj膮c go przez chwil臋 zanim go otworzy艂a. By艂a to umiej臋tno艣膰 kt贸r膮 posiada艂 ka偶dy szanuj膮cy si臋 wilk, ale najwidoczniej nie Wilko-Pies. Znalaz艂a odpowiednie miejsce i ju偶 mia艂a odblokowa膰 zamek kiedy, gdy spojrza艂a za siebie i zobaczy艂a Blayne nad drzwiami stodo艂y. Mia艂a tylko kilka sekund do namys艂u. Co ona do kurwy zrobi teraz? Kiedy Blayne przerzuci艂a si臋 do przodu i w d贸艂, z no偶ami w d艂oniach trzaskaj膮c w ramiona m臋偶czyzny z lewej. Krzykn膮艂, jego palec automatycznie zacisn膮艂 si臋 na spu艣cie gdy jego cia艂o naturalnie si臋 obr贸ci艂o. Seria pocisk贸w eksplodowa艂a, rozrywaj膮c dw贸ch m臋偶czyzn w po艂owie. Pozostali dwoje uskoczyli z drogi na czas. Jak na ludzi ca艂kiem szybko, powr贸cili na nogi gdy umieraj膮cy m臋偶czyzna upad艂 i jego bro艅 zamilk艂a. Blayne wyci膮gn臋艂a ostrza z ramio m臋偶czyzny i bez wahania pobieg艂a do przodu. Dee patrzy艂a z otwartymi ustami jak Blayne Thorpe fili偶aneczkowy pudel ci臋艂a jednego m臋偶czyzn臋 przez rami臋, przecinaj膮c 艣ci臋gna jego bro艅 upadla na ziemi臋. Zaatakowa艂a innego m臋偶czyzn臋 z lew膮 r臋k膮, podcinaj膮c mu gard艂o, apotem umie艣ci艂a ostrze w jego piersi jednym mocnym uderzeniem. Szarpn臋艂a ostrz臋 i si臋 odwr贸ci艂a, trzaskaj膮c ostrzem w oko cz艂owieka kt贸remu zniszczy艂a rami臋 gdy pr贸bowa艂 podnie艣膰 bro艅 drug膮 r臋k膮. Trzeci odpad艂 zosta艂o trzech, Blayne przechyli艂a ich obu zanim przenios艂a si臋 nad nim i chwyci艂a jego pistolet za luf臋. Wyci膮gn臋艂a bro艅 do przodu a nast臋pnie pchn臋艂a j膮 z powrotem 艂ami膮c facetowi nos. Rzuci艂a bro艅, nos m臋偶czyzny krwawi艂 kiedy si臋ga艂 po pistolet w kaburze przy boku. Ci臋艂a go jednym ze swoich ostrzy i m臋偶czyzna zacz膮艂 krzycze膰, trzy z jego palc贸w upad艂y na pod艂og臋. Blayne ci臋艂a z drugiej strony i cze艣膰 jego twarzy odpad艂a. Odwr贸ci艂a si臋 nadaj膮c sobie troch臋 p臋du, wi臋c jej uderzenie z p贸艂 obrotu wbi艂o go w pod艂og臋. Wyl膮dowa艂a na nim z ramionami wzniesionymi na swoj膮 g艂ow膮, zanim waln臋艂a oboma ostrzami w pier艣 m臋偶czyzny. -Sko艅czy艂a艣?- Blayne odezwa艂a si臋 do niej, jej r臋ce przekr臋ca艂y no偶e aby upewni膰 si臋 偶e zabi艂a go szybko. -Eee.....- oszo艂omiona tak jak nigdy nie by艂a oszo艂omiona zanim Dee spojrza艂a z powrotem na zamek.- Tak, Eee...- szybko pobawi艂a si臋 zamkiem a偶 si臋 otworzy艂. Wypuszczaj膮c oddech, zacz臋艂a m贸wi膰 Blayne 偶e sko艅czy艂a, kiedy do艣膰 zdrowej wielko艣ci i pe艂na blizn d艂o艅 chwyci艂a j膮 przez kraty. Mia艂a tylko chwil臋 偶eby spojrze膰 w g贸r臋 i zobaczy艂a hybryd臋 gapi膮c膮 si臋 na ni膮 z drugiej strony klatki zanim ta suka chwyci艂a g艂ow臋 Dee i uderzy艂a ni膮 w kraty przewracaj膮c j膮. ************************************ Blayne wyci膮gn臋艂a ostrza i wsta艂a. Mia艂a tylko chwil臋 偶eby u艣wiadomi膰 sobie 偶e kto艣 stoi za ni膮. Odwr贸ci艂a si臋, ale hybryda uderzy艂a w ni膮 d艂o艅mi, posy艂aj膮c znacznie mniejsze cia艂o Blayne na drug膮 stron臋 pokoju. Jasna cholera. Kobieta hybryda by艂a w cz臋艣ci grizzly a w cz臋艣ci psem. I to naprawd臋, bardzo wkurzonym. Blayne uderzy艂a w 艣cian臋 a potem w pod艂og臋, ale po po艂amaniu wszystkich jej ko艣ci w czasie uprowadzenia, one uzdrawiaj膮c si臋 sta艂y si臋 jeszcze silniejsze ni偶 wcze艣niej. Wi臋c chwiej膮c si臋 wsta艂a z powrotem na nogi, bez szwanku, naprzeciw hybrydy kieruj膮cej si臋 na ni膮. -Poczekaj.- powiedzia艂a Blayne podnosz膮c r臋ce w g贸r臋. Chryste, ona by艂a m艂oda. Prawie doros艂a locha. Co oni ci zrobili? Mimo 偶e by艂a jeszcze w ludzkiej postaci, wygl膮da艂a tak jak by cz艂owiekiem ju偶 nie by艂a. Podobnie jak cze艣膰 kt贸ra zosta艂a pobita i walcz膮ca poza ni膮. Mia艂a tak wiele blizn i tak wiele b贸lu musia艂a przetrwa膰. To wszystko by艂o pand jej si艂y. -My chcemy ci tylko pom贸c. Ja chc臋 ci tylko pom贸c.- Locha nie odpowiedzia艂a Blayne, po prostu wyda艂a swego rodzaju prychni臋cie i lekko pow膮cha艂a. To nie by艂 dobry znak, ale Blayne nie chcia艂a musie膰 jej zabi膰. Nie zas艂ugiwa艂a na to. Jeszcze, Blayne r贸wnie偶 pr贸buje unikn膮膰 艣mierci tutaj. -Pozw贸l mi. Pozw贸l mi pom贸c sobie.- Blayne wyci膮gn臋艂a r臋k臋- Tylko wez mnie za r臋k臋. Locha patrzy艂a na r臋ce Blayne przez kilka piekielnie d艂ugich sekund, zanim wyci膮gn臋艂a r臋k臋 i chwyci艂a je. Blayne u艣miechn臋艂a si臋. -Wszystko b臋dzie w porz膮dku. Obiecuj臋. Locha nadal na ni膮 si臋 gapi艂a, jak by nie bardzo rozumia艂a s艂owa Blayne. Za loch膮 Blayne mog艂a zobaczy膰 podnosz膮ca si臋 Dee. Krew ciek艂a jej z rany na g艂owi臋, a ona mi艂a swoj膮 45 na zewn膮trz. Mia艂a bro艅 podniesion膮 w plecy lochy, Blayne mi艂a jej powiedzie膰 偶eby tego nie robi艂a, kiedy g艂owa lochy podnios艂a si臋. Ona poci膮gn臋艂a raz nosem, zanim Blayne mog艂a cokolwiek zrobi膰, locha wys艂a艂a j膮 lec膮c膮 prosto w Dee. Dwie kobiety uderzy艂y w pod艂og臋 i toczy艂y si臋 a偶 nie wpad艂y na 艣cian臋 stodo艂y. W tym momencie, Blayne zacz臋艂a my艣le膰 偶e mia艂a wi臋cej kontakt贸w fizycznych z Dee w ci膮gu ostatniej godziny ni偶 z Bo w ostatnim tygodniu. Dee zdrapa艂a si臋 z niej ze swoj膮 45 uniesion膮 jeszcze raz do g贸ry, ale Blayne podskoczy艂a i stan臋艂a mi臋dzy dwoma kobietami. -Przesu艅 si臋 Blayne! -Nie. Ja nie pozwol臋 ci jej skrzywdzi膰. -Blayne..... -Ona jest m艂oda Dee. To jeszcze dzieciak. Mo偶emy jej pom贸c. Naprawd臋 jej pom贸c. -Pom贸c jej? Jak? -Daj膮c jej szans臋. Prosz臋?- Blayne po艂o偶y艂a r臋k臋 na ramieniu Dee spychaj膮c bro艅 w d贸艂. - Prosz臋 Dee? -To g艂upota. -Przynajmniej tyle by艣 mog艂a zrobi膰 po tym co mi zrobi艂a艣! Zaczipowa艂a艣..- sykn臋艂a. -Och. To..- Dee wznios艂a oczy do sufitu.- Nie pu艣cisz tego w nie pami臋膰 w najbli偶szym czasie. Prawda? -Je艣li b臋dziesz j膮 chroni膰, zabierzesz z powrotem do miasta i utrzymasz j膮 przy 偶yciu wszystko zostanie ci wybaczone. Przysi臋gam. -Hmm.. -Nie naprawd臋. Ja..ja powiem wszystkim jak wspania艂a jeste艣 i....- pstrykn臋艂a palcami. - Ja nawet wymy艣l臋 uk艂ad dopinguj膮cy dla Ciebie! Dooooooooooooooo..... -Stop! Zar贸wno Blayne i Dee podskoczy艂y powoli kieruj膮c si臋 w stron膮 lochy stoj膮cej za nimi. -呕adnego dopingowania.- locha powiedzia艂a Po prostu.....呕adnego dopingowania. Blayne u艣miechn臋艂a si臋 do Dee. -Wasza dw贸jka powinna si臋 dogada膰 jak dom z ogniem. Obie jeste艣cie gburowate. G艂owa Lochy unios艂a si臋 do g贸ry, ukazuj膮c k艂y na zewn膮trz. Dee z艂apa艂a Blayne za r臋k臋 i poci膮gn臋艂a j膮 za siebie. Ale locha obr贸ci艂a si臋 w stron臋 otwartych drzwi. Widz膮c wi臋cej w pe艂ni ludzi przechodz膮cych przez drzwi Blayne obesz艂a Dee. -Zabierz j膮 st膮d Dee. -Co zamierzasz zrobi膰? -Zabierz j膮.- Blayne powt贸rzy艂a nast臋pnie ruszy艂a do biegu, prosto w stron臋 drzwi i w stron膮 drzewa kt贸re by艂o na zewn膮trz budynku. ********************************* Bo by艂 zirytowany. Dlaczego? Poniewa偶 jego wuj nie porzuci艂a zabawki Bo. Nie wa偶ne ile Bo ci膮gn膮艂 w jedn膮 stron臋, jego wujek ci膮gn膮艂 w drug膮, obje warczeli i warczeli jeden na drugiego. To takie niesprawiedliwe! Niedzwiedzie z Hrabstwa Ursus nie wiedzia艂y jak si臋 dzieli膰, to jest co艣 przed czym jego matka go ostrzega艂a. A kiedy zabawka rozerwa艂a si臋 na p贸艂, 偶aden z nich nie chcia艂 ju偶 jej z powrotem, poniewa偶 nie by艂o ju偶 krzyczenia i b艂agania o lito艣膰. Odrzuci艂 swoj膮 po艂ow臋 na bok, Bo spojrza艂a na l膮duj膮cy helikopter przy pla偶y. Uzbrojony McRyrie wyszed艂 pierwszy i po jednym spojrzeniu Bo wiedzia艂 偶e Grizzly robi艂 ju偶 to wcze艣niej. Bo sp臋dza艂 wystarczaj膮co du偶o czasu wok贸艂 Marinse 偶eby wiedzie膰 kiedy patrzy na jednego z nich. Po McRyrie wyszed艂 Van Holtz i Blayne ojciec. Starszy wilk trzyma艂 worek narz臋dzi mechanika w jednej r臋ce i 380 w drugiej. Chc膮c si臋 upewni膰 偶e ojciec Blayne pozostanie bezpieczny, Bo ruszy艂 w stron臋 m臋偶czyzny, ale zauwa偶y艂 w pe艂ni ludzi wybiegaj膮cych ze stodo艂y k膮tem oka. Odwr贸ci艂 si臋 opuszczaj膮c g艂ow臋 gotowy do rozprawienia si臋 z nimi. Ale Blayne wybieg艂a ze stodo艂y wyrywaj膮c drzwi, prosto w stron臋 pobliskiego drzewa, kt贸re ros艂o wysoki i staro偶ytne na oczach ludzi. Kiedy by艂a tu偶 przed nim, podskoczy艂a, jedn膮 nog膮 uderzaj膮c w drzewo i katapultowa艂a si臋 w centrum grupy w pe艂ni ludzkich m臋偶czyzn. Po tym Blayne przesz艂a do pracy, za pomoc膮 no偶y ci臋艂a i kroi艂a ka偶dego m臋偶czyzn臋 zanim kt贸rykolwiek by艂 wstanie odda膰 strza艂. Bo spojrza艂 na McRyria i Van Holtz'a. Ich usta by艂y otwarte, patrz膮c na Blayne a ojciec Blayne oddali艂 si臋. Bo poszed艂 za nim zapewniaj膮c mu pewn膮 ochron臋. Do tego czasu 艣ledzony wilk zeszed艂 na d贸艂, znalaz艂 go przykucni臋tego przy ma艂ej studni. Co u艂atwi艂o Bo znalezienie si臋 za nim, Pan Thorpe spojrza艂 na niego przez swoje rami臋. Prychn膮艂 potrz膮saj膮c g艂ow膮. -Za艂臋偶e si臋 偶e ona kocha te k艂y. Zaufaj mi w pewnym momencie je艣li ju偶 tego nie zrobi艂a ona b臋dzie prosi膰 偶eby mog艂a si臋 na nich zawiesi膰. Blayne mog艂a zawiesi膰 si臋 na ka偶dej cz臋艣ci Bo je艣li tego chcia艂a. Nie dba艂 o to. -Chocia偶 zgaduje 偶e to ci臋 nie obchodzi prawda? - wilk wsta艂 zabra艂 torb臋 z narz臋dziami z jego pistoletem schowanym w tylnej kieszeni d偶ins贸w. -Chodz- powiedzia艂 odchodz膮c.- Dw贸jka mo偶e wi臋cej. Wzruszaj膮c ramionami, Bo pod膮偶y艂 za wilkiem, uderzaj膮c lub rozrywaj膮c jakiegokolwiek w pe艂ni cz艂owieka kt贸ry znalezli si臋 w ich pobli偶u. To by艂y kolejne mi艂e chwile mi臋dzy nim i jego przysz艂ym te艣ciem. ********************************* Blayne oczy艣ci艂a ostrza z krwi zanim schowa艂a je na szczycie but贸w. W tym czasie stan臋艂a, mia艂a Locka i Ricka stoj膮cych przed ni膮....rozdziawionych. -Co? Rick wskaza艂 na w pe艂ni ludzi u jej st贸p. -Ty....ty zabi艂a艣 ich wszystkich. -Musia艂am. -Ale zrobi艂a艣 to za pomoc膮......uh......umiej臋tno艣ci. -Acha. Rick wygl膮da艂 jak by chcia艂 powiedzie膰 co艣 wi臋cej, ale zauwa偶y艂a jej ojca machaj膮cego do niej. -Lepiej si臋 ruszmy. Tatu艣 zaraz wysadzi to miejsce. -Czekaj......co?- Lock rzuci艂 si臋 w jego stron臋 spojrzenie.- On nie mo偶e wysadzi膰 Hrabstwa Ursus. Roze艣mia艂a si臋. -Nie b膮dz g艂upi. Blayne podnios艂a palce do ust i gwizdn臋艂a, wszystkie niedzwiedzie nadal zabawiaj膮cy si臋 z w pe艂ni ludzmi skierowa艂y swoj膮 uwag臋 na ni膮. -Niech wszyscy znikaj膮 Grigori! Polarny skin膮艂 g艂owa i odszed艂 na tylnych 艂apach, rycz膮c sygna艂 kt贸ry mia艂 rozproszy膰 niedzwiedzie na ca艂ej posiad艂o艣ci. Blayne pobieg艂a w kierunku helikoptera. Dee-Ann i reszta jej zespo艂u a tak偶e hybryda dawno znikn臋li. Si臋gn臋艂a do helikoptera i du偶a d艂o艅 wyci膮gn臋艂a si臋 w jej stron臋. Z艂apa艂a j膮 i Bo podci膮gn膮艂 j膮 do 艣rodka. Ric i Lock weszli za ni膮 i jej ojciec da艂 sygna艂 pilotowi 偶e mo偶e rusza膰. Helikopter si臋 uni贸s艂 i Blayne pochyli艂a si臋 przez Rica aby popatrze膰. Kiedy ju偶 by艂o jasne 偶e zobaczy艂a nie wielk膮 eksplozj臋, piasek z pla偶y p臋ka艂 w ma艂膮 kule. Wtedy ziemia si臋 zatrz臋s艂a, i wszystko w promieniu 膰wier膰 mili mocno raz szarpn臋艂o i rozsypa艂o si臋 w sobie, znikaj膮c w oceanie. U艣miechn臋艂a si臋 do ojca. -Nadal masz to tato. Wzruszy艂 ramionami. -Niekt贸rych umiej臋tno艣ci si臋 nie traci. Blayne usiad艂a i wypu艣ci艂a oddech. -Co za dzie艅, no nie? - powiedzia艂a do nich wszystkich a Bo si臋 roze艣mia艂. T艂umaczy艂a: SiBiL