P C Cast, Kristin Cast (Dom Nocy 01) Naznaczona [rozd 14,15,16]
stał się jakby kimś innym, kimś, kto się porusza niebywale szybko i zręcznie. Zamarkował cios, a zaraz potem wykonał szybkie pchnięcie i tak bez trudu fechtował się ze wszystkimi po kolei. Dzieciaki, które wydawały się całkiem zręczne, jak na przykład Damien, przy nim wyglądały jak kanciaste marionetki. Po skończonej rozgrzewce Smok połączył nas w pary, byśmy razem wykonali ćwiczenie, które nazwał ROZDZIAA CZTERNASTY standardami". Doznałam ulgi, gdy za partnera wyznaczył mi Damie-na. - Dobrze, \e jesteś z nami w Domu Nocy powiedział Smok, potrząsając moją ręką tak, jak robiły to Amazonki. - Damien wyjaśni ci znaczenie poszczególnych części na- Zajęcia z szermierki ku memu zdziwieniu te\ były fajne. szego stroju, a ja dam ci broszurkę na ten temat, byś sobie Lekcja odbywała się w wielkiej sali w części sportowej, która poczytała w najbli\szych dniach. Domyślam się, \e jeszcze przypominała studio taneczne ze ścianami wyło\onymi nie miałaś do czynienia z tą dziedziną sportu? lustrami od podłogi do sufitu. Z jednej strony sufitu zwie- - Nie - - odpowiedziałam i zaraz dodałam: - - Ale szały się naturalnej wielkości dziwne manekiny, które koja- chciałabym się tego uczyć. Podoba mi się pomysł posługiwa- rzyły mi się z tarczami strzelniczymi. Profesora Lankforda nia się szablą. wszyscy nazywali Smok Lankford albo po prostu Smok. Nie- - Floretem poprawił mnie. -- Nauczysz się posłu- trudno było się domyślić, skąd ta ksywka. Tatua\ Lankforda giwać floretem. To najl\ejszy z trzech typów broni, jakie tu przedstawiał dwa splecione ze sobą smoki, które okalały jego mamy. Najodpowiedniejszy dla kobiet. Czy wiesz, \e szer- \uchwę. Głowy smoków znajdowały się nad jego brwiami, mierka to jedyna dziedzina sportu, w której kobiety i mę\- a ich otwarte paszcze ziały ogniem w stronę półksię\yca. czyzni mogą walczyć ze sobą jak równy z równym? Ten oryginalny rysunek przykuwał wzrok. Ponadto Smok był - Nie odpowiedziałam zachwycona tym, co usłysza- pierwszym dorosłym wampirem, którego widziałam z bliska. łam. Bomba! Móc dokopać chłopakowi w sportowej walce! Początkowo mnie onieśmielał. Chyba dorosłego wampira - A to dlatego, \e inteligentny i skoncentrowany wyobra\ałam sobie zupełnie inaczej. Utrwalił mi się w gło- florecista mo\e z powodzeniem zrekompensować pewne wie stereotyp wampira lansowany przez filmy powinien swoje niedostatki, jak mniejsza siła lub zasięg ramion, i nawet być wysoki, przystojny i grozny. Wiecie, taki jak Vin Diesel. prze mienić je w walory. Inaczej mówiąc, mo\esz nie być tak Smok natomiast był niski, miał jasne długie włosy ściągnięte silna czy szybka jak twój przeciwnik, ale mo\esz okazać z tyłu w kucyk i mimo groznie wyglądających smoków z ta- większą inteligencję, umieć się lepiej skoncentrować, co tua\u, rysy sympatyczne, a uśmiech ciepły. podnosi twoje szansę. Prawda, Damien? Kiedy jednak rozpoczął z nami ćwiczenia na rozgrzewkę, Damien wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. zaczęłam zdawać sobie sprawę z jego władzy. Od momentu, w którym uniósł w powitalnym geście swoją szablę (wkrótce się dowiedziałam, \e to nie szabla, tylko epee), - Prawda. mówiło się sala jadalna". Pospieszyłam" to właściwe sło- - Damien jak nikt potrafi się skupić na walce. Od wie- wo, bo byłam ju\ głodna jak wilk. lu lat jestem trenerem i mówię odpowiedzialnie: z niego jest Lunch komponowało się samemu, wybierając, na co się grozny przeciwnik. miało ochotę, z obfitego bufetu, gdzie mo\na było wziąć na Kątem oka zauwa\yłam, jak Damien, dumny i szczęśli- przykład sałatkę z tuńczyka (fuj!) albo malutkie kukurydze, wy, oblewa się mocnym rumieńcem. które nawet nie przypominały smakiem normalnego ziarna - Poproszę Damiena, by poćwiczył z tobą w przyszłym z du\ych kolb. (Właściwie czym one były? Niedorosłymi tygodniu niektóre początkowe manewry. Musisz te\ pamię- kolbkami? Mutantami? Miniaturkami?). Nało\yłam sobie na tać, \e szermierka wymaga doskonałego opanowania umie- talerz górę jedzenia, wzięłam te\ pajdę chleba wyglądające- jętności, które następują po sobie. Jeśli jednej nie opanujesz, go na świe\o upieczony i wślizgnęłam się do boksu, w któ- następna stanie się trudna do osiągnięcia, a wtedy szermierz rym siedziała ju\ Stevie Rae, a za mną podą\ał Damien. Erin będzie stale w trudniejszym poło\eniu. i Shaunee ju\ tam były, kłócąc się o to, czyje wypracowanie - Dobrze, zapamiętam to sobie obiecałam. Smok ob- na zajęciach z literatury było lepsze, choć obie dostały jedna- darzył mnie ciepłym uśmiechem, po czym zajął się kolejno kową liczbę punktów. poszczególnymi parami. - To teraz, Zoey, opowiadaj. Co z Erikiem Nightem? - Chodziło mu o to, byś się nie zniechęcała, jak będę ci - zapytała Stevie Rae, gdy tylko pierwszy kęs sałatki unio- kazał powtarzać do znudzenia te same ćwiczenia uprze- słam do ust. Na jej słowa Blizniaczki natychmiast zamilkły dził mnie Damien. i wszyscy zgromadzeni przy stole skupili uwagę wyłącznie - Chcesz przez to powiedzieć, \e będziesz kazał mi po- na tym, co powiem. wtarzać do znudzenia to samo, ale \e kryje się za tym cel, Zastanawiałam się wcześniej, co mam im powiedzieć na który mamy osiągnąć? temat Erika, i uznałam, \e nie nale\y jeszcze mówić nikomu - Aha. I jednym z takich celów jest rozruszanie tej two- 0 tej nieszczęsnej scenie z obciąganiem. Powiedziałam więc jej kształtnej dupki -- powiedział prowokująco i poklepał tylko: mnie protekcjonalnie swoim floretem. - Patrzył na mnie. Trzepnęłam go w rewan\u, ale po dwudziestu minutach Kiedy przyglądali mi się ze zmarszczonymi brwiami, zo- powtarzania wypadów, pchnięć i powrotów do pozycji wyj- rientowałam się, \e mówiłam z pełnymi ustami, a oni po pro- ściowej zdą\yłam się przekonać, \e miał rację. Jutro moja stu nie zrozumieli moich słów. Przełknęłam więc jedzenie dupka będzie obolała. 1 powtórzyłam: Po lekcji wzięliśmy szybki prysznic. Na szczęście kabi- - Cały czas na mnie patrzył. Na zajęciach z teatru. Czu ny prysznicowe znajdujące się po stronie szatni dziewcząt łam się... boja wiem?... trochę zmieszana. były oddzielone od siebie plastikowymi zasłonami, tak \e nie - Co rozumiesz przez to, \e patrzył na ciebie? doma- musiałyśmy się czuć jak więzniarki, które w barbarzyńskich gał się uściślenia Damien. warunkach myją się we wspólnym otwartym pomieszczeniu. - Przyglądał mi się od samego początku, jak tylko Potem wraz z innymi pospieszyłam do stołówki, na którą wszedł do klasy, ale było to szczególnie wyrazne, kiedy za- czął monolog. Mówił ten kawałek z Otella, a gdy doszedł do - I zgrabny dodała Erin. fragmentu o miłości i tak dalej, patrzył mi prosto w oczy. - Tak uwa\ałam, zanim nie rzucił Afrodyty ciągnęła Mogłabym pomyśleć, \e to przypadek czy coś w tym rodzaju, Shaunee. Ale kiedy to zrobił, pomyślałam, \e coś się tam ale przecie\ przyglądał mi się, zanim jeszcze zaczął mówić na górze mo\e dziać. monolog, i potem, kiedy ju\ wychodził z sali. Westchnęłam Wiemy, \e coś się działo tu, na dole nachmurzyła i poruszyłam się niespokojnie na miejscu, bo poczułam się się Erin. niezręcznie pod ich przeszywającymi spojrzeniami. - No, no cmoknęła Shaunee i oblizała wargi, jakby -Niewa\ne. Mo\e to nale\ało do jego roli. delektowała się czekoladą. - Erik Night to najseksowniejsza sztuka w całej tej cho- - Jesteście wulgarne stwierdził Damien. lernej szkole skonstatowała Shaunee. - Chciałyśmy tylko powiedzieć, \e to najzgrabniejszy - Nieprawda. To najseksowniejsza sztuka na całej kuli zadek w całym mieście odrzekła Shaunee. ziemskiej poprawiła ją Erin. A ty tego nie zauwa\yłeś, co? przekomarzała się - Nie jest bardziej seksowny od Kenny'ego Chesneya Erin. - wtrąciła szybko Stevie Rae. Gdybyś się odezwała do Erika, Afrodyta by się wku- - Och, daj spokój z tą swoją obsesją na punkcie coun- rzyła powiedziała Stevie Rae. try zgromiła ją Shaunee, ale zaraz zwróciła się do mnie: Wszyscy odwrócili się do Stevie Rae i utkwili w niej - Nie pozwól, by okazja przeszła ci koło nosa. - Właśnie zawtórowała Erin. Nie dopuść do tego. wzrok, jakby przekroczyła Rubikon albo coś w tym rodza- - śeby mi przeszła koło nosa? A co ja mam niby zro- ju. bić? Przecie\ on się nawet do mnie nie odezwał. - To prawda odezwał się Damien. - Ojej, Zoey, czy ty się chocia\ uśmiechnęłaś do niego I tylko prawda zgodziła się Shaunee, a Erin poki- w odpowiedzi? zapytał Damien. wała potakująco głową. Zamrugałam. Czy się uśmiechnęłam? Cholera! Zało\ę - Więc mówią, \e on chodził z Afrodytą? chciałam się, \e nie. Na pewno siedziałam jak mumia i tylko się na się upewnić. niego gapiłam z otwartą gębą. No, mo\e nie z otwartą gębą, - Aha mruknęła Erin. ale mimo wszystko. - Plotka jest śmieszna, ale prawdziwa powiedziała - Nie wiem odpowiedziałam wykrętnie, co jednak Shaunee. A teraz, kiedy ty mu się podobasz, nabiera to nie zwiodło Damiena. dodatkowego smaczku. - Na drugi raz prychnął nie zapomnij się do niego - Mo\e patrzył tylko na mój nietypowy Znak wtrą- uśmiechnąć. ciłam. - Mo\esz mu te\ powiedzieć cześć" - dorzuciła - A mo\e nie. Ty jesteś naprawdę fajna uznała Stevie Stevie Rae. Rae ze słodkim uśmiechem. - Sadzę, \e Erik to po prostu ładny chłopak powie - A mo\e najpierw chciał popatrzyć na Znak, a potem działa Shaunee. zauwa\ył, \e jesteś fajna, więc dalej ci się przyglądał do myślał się Damien. Staliśmy z innymi w korralu, gdzie kazał nam czekać Tak czy owak Afrodyta na pewno będzie wkurzona starszy uczeń z powa\ną, a nawet surową miną. Było nas za- przepowiedziała Shaunee. ledwie dziesięcioro, wszyscy z trzeciego formatowania. Ojej, - I bardzo dobrze ucieszyła się Erin. ten rudzielec te\ był wśród nas, stał zgarbiony pod ścianą Stevie Rae lekcewa\ąco machnęła ręką na ich komenta- i zawzięcie kopał w trociny, tak \e stojąca obok niego dziew- rze. czyna zaczęła kichać. Rzuciła mu gniewne spojrzenie i odsu- - Dajcie spokój ze Znakiem i Afrodytą, i podobnymi nęła się od niego parę kroków. O rany, czy on musi wszystkim głupstwami. Ale następnym razem, kiedy on się do ciebie działać na nerwy? I dlaczego nie zrobi czegoś z tą wiechą uśmiechnie, powiedz mu cześć". I tyle. włosów? Mógłby je chocia\ uczesać. - Aatwe powiedziała Shaunee. Odgłos kopyt końskich odwrócił moją uwagę od - I proste uzupełniła Erin. Elliot-ta, a kiedy podniosłam głowę, zobaczyłam, jak - Okay mruknęłam, wracając do swojej sałatki i \y- wspaniała czarna klacz galopuje wprost na arenę. cząc sobie w duchu, by cała sprawa z Erikiem Nightem była Zatrzymała się gwałtownie, ryjąc kopytami tu\ obok nas. tak łatwa i prosta, jak im się wydaje. Ka\dy gapił się na nią z rozdziawionymi ustami, a tymczasem jezdzczyni z gracją zsunęła się z końskiego grzbietu. Miała długie włosy sięgające do pasa, tak jasne, \e Jedyna rzecz wspólna dla wszystkich szkolnych stołówek, a\ prawie białe, i szaroniebieskie oczy. Stanęła w jakich dotychczas jadłam, to \e posiłek zbyt szybko się wyprostowana, a jej niedu\a sylwetka i sposób, w jaki się kończy. Lekcja hiszpańskiego, która po nim nastąpiła, minęła trzymała, przypominał mi dziewczyny, które miały bzika na jak z bicza strzelił. Profesor Garmy była jak trąba powietrz- punkcie tańca, zawsze w pozycji wyjściowej stały tak, jakby na. Od razu ją polubiłam. Jej tatua\ przypominał trochę ktoś im wetknął kijek w pupę. Jej twarz okalał tatua\ upierzenie, kojarzyła mi się więc z hiszpańskim ptaszkiem. przedstawiający wymyślną plątaninę wzorów, wśród Biegała po klasie, mówiąc bez przerwy po hiszpańsku. Tu których mo\na się było dopatrzyć motywu galopujących muszę wspomnieć, \e od ósmej klasy nie miałam do czynie- koni. nia z hiszpańskim, i przyznaję bez bicia, \e nie bardzo wtedy - Dobry wieczór, jestem Lenobia, a t o - - wskazała się przykładałam. Teraz nie nadą\ałam za tokiem lekcji, ale na klacz, obrzucając nas pogardliwym spojrzeniem to jest zapisałam pracę domową i postanowiłam sobie powtórzyć słówka, bo bardzo nie lubię odstawać od reszty. koń. Jej głos odbijał się od ścian. Czarna klacz parsknęła jakby dla podkreślenia jej słów. Wy jesteście moją nową Zajęcia początkowe z jezdziectwa odbywały się w hali sportowej. Był to długi, niski murowany budynek, usytu- grupą z trzeciego formatowania. Wybrano właśnie was do owany przy południowym murze, z wielką areną jezdziec- mojej grupy, poniewa\ wydaje nam się, \e mo\e ujawnicie ką znajdującą się pod dachem. Wszędzie pachniało stajnią, zdolności dojazdy konnej. Prawdą jednak jest, \e mniej ni\ końmi, trocinami, co pomieszane z zapachem skóry dawało połowa dotrwa do końca semestru, a z nich znów mniej ni\ przyjemne wra\enie, mimo \e jednym ze składników owej połowa nauczy się przyzwoicie jezdzić na koniu. Czy są py- przyjemności było końskie łajno. tania? Przerwała na tak krótką chwilę, \e nikt nawet by nie zdą\ył zadać pytania. Dobrze. W takim razie zaczy- namy. Proszę za mną. Odwróciła się i skierowała w stronę cię je na kompost, który zbieramy pod murem stajni. W ma- stajni. Poszliśmy za nią. gazynie znajdziecie świe\e trociny, zaraz koło pomieszcze- nia z uprzę\ą. Macie pięćdziesiąt minut. Za trzy kwadranse Miałam ochotę zapytać, co to za my", którzy oceniali, przyjdę sprawdzić wasze boksy. Patrzyliśmy na nią osłupiali. czy mogą z nas być jezdzcy, ale bałam się odezwać i tak jak inni potfuchtałam za nią. Zatrzymała się przed szeregiem - Mo\ecie ju\ zaczynać. Teraz. pustych boksów. Przed nimi stały widły i taczki. Lenobia od- Więc zaczęliśmy. wróciła się do nas. Mo\e to zabrzmi dziwnie, ale naprawdę nie miałam nic - Konie to nie są du\e psy. I nie mają te\ nic wspólnego przeciwko temu, \eby sprzątnąć boks. Końskie łajno nie jest z romantycznym dziewczyńskim wyobra\eniem o idealnej takie znowu obrzydliwe. Zwłaszcza \e widać było, i\ boksy przyjazni ze zwierzęciem, które zawsze będzie was rozumiało. sprzątano codziennie, a nawet częściej. Złapałam kalosze, Dwie stojące obok mnie dziewczyny zaczęły się wiercić które były strasznie brzydkie, ale przynajmniej zakrywały niespokojnie, Lenobia jednak przeszyła je zimnym spojrze- mi d\insy do kolan, parę rękawic roboczych i zabrałam się niem swoich stalowych oczu. do pracy. Z głośników naprawdę doskonałej jakości płynęła - Konie wymagają od nas pracy. Potrzebują naszego po muzyka. Idę o zakład, \e były to melodie z najnowszej płyty święcenia, inteligencji oraz czasu. My zaczniemy od pracy. Enyi (moja mama lubiła jej słuchać, zanim wyszła za Johna, Tam gdzie trzymamy uprzą\, znajdziecie równie\ kalosze. ale przestała, kiedy on uznał, \e to pogańska muzyka, więc Szybko wybierzcie sobie odpowiednią parę, a my przyniesie ja zaczęłam jej namiętnie słuchać). Słuchałam zatem tej nie- my rękawice. Potem ka\dy z was zajmie się przydzielonym samowitej śpiewanej poezji gaelickiej i przerzucałam widła- boksem i tam popracuje. mi końskie łajno. Nawet nie wiedziałam, kiedy zapełniły się - Profesor Lenobio... zaczęła pucołowata dziewczy- całe taczki, które opró\niłam, by następnie wrzucić do nich na z miłą buzią, podnosząc do góry rękę. czyste trociny. Właśnie je rozgarniałam równo po całej po- - Wystarczy Lenobia. Imię staro\ytnej królowej wam- wierzchni boksu, kiedy poczułam, \e ktoś mnie obserwuje. pirów, które sobie wybrałam, nie wymaga dodatkowych ty - Dobra robota, Zoey. tułów. Podskoczyłam na te słowa i zobaczyłam, \e tu\ przy wej- Nie miałam pojęcia, kim była Lenobia, więc ściu do boksu stoi Lenobia. W jednej ręce trzymała wielkie zakarbowałam sobie w pamięci, by gdzieś to sprawdzić. miękkie zgrzebło, w drugiej - - lejce dereszowatej klaczy - Śmiało. Chciałaś o coś zapytać, Amando? o łagodnym sarnim spojrzeniu. - Eee, tak. - Ju\ to przedtem robiłaś domyśliła się Lenobia. Lenobia uniosła ostrzegawczo brew. - Moja babcia miała siwego wałacha, to było słodkie Amanda z widoczną trudnością przełknęła ślinę. stworzenie, nazwałam go Królik -- powiedziałam i zaraz - Tam popracuje", to właściwie co znaczy, pro... chcia- sobie uprzytomniłam, \e musiało to strasznie głupio za łam powiedzieć: Lenobio? brzmieć. Z wypiekami na twarzy zaczęłam się tłumaczyć: - Oczywiście chodzi o wyczyszczenie boksów. Nawóz - Miałam wtedy dziesięć lat, a jego maść kojarzyła mi się ładuje się na taczki. Kiedy taczki będą ju\ pełne, wywiezie- z Królikiem Bugsem, więc tak go zaczęłam nazywać i tak ju\ Persefona wetknęła łeb do metalowego koszyka, gdzie zostało. czekało na nią świe\e siano, i zabrała się do jedzenia, a ja Kąciki ust Lenobii uniosły się odrobinę, zapowiadając ni- do wyczesywania jej. Nie pamiętałam ju\, jak uspokajająco kły cień uśmiechu. działa oporządzanie konia. Królik bowiem umarł przed - I czyściłaś boks Królika, tak? zapytała. dwoma laty na atak serca, a Babcia zbyt była tym wstrzą- - Tak. Lubiłam na nim jezdzić, ale Babcia powiedzia- śnięta, by wziąć sobie innego konia. Powiedziała, \e Królika ła, \e jak się chce jezdzić na koniu, trzeba po nim sprzątać. (tak go zawsze nazywała) nie da się zastąpić. Tak więc od - Wzruszyłam ramionami. No więc sprzątałam po nim. dwóch lat nie miałam do czynienia z końmi, ale wszystko - Twoja babcia to mądra kobieta. natychmiast sobie przypomniałam: zapach, ciepło, uspoka- Kiwnęłam głową na znak zgody. jający odgłos \ucia, szelest zgrzebła przesuwanego po koń- - Nie miałaś nic przeciwko temu, \eby sprzątać po Kró- skiej sierści... liku? Zaabsorbowana wspomnieniami ledwo rejestrowałam - Nie. Naprawdę nie. gniewny głos Lenobii, która mieszała z błotem ucznia, jak - To dobrze. Poznaj Persefonę. Lenobia ruchem gło- się domyślałam, zapewne rudowłosego chłopaka. wy wskazała stojącą za nią klacz. Właśnie wysprzątałaś Zerknęłam spoza karku Persefony w stronę końca rzędu jej boks. boksów. Oczywiście przed jednym z nich stał rudzielec niedbale oparty o ścianę, a przed nim Lenobia z rękami na Klacz weszła do boksu, idąc prosto do mnie: przysunęła biodrach. Nawet z daleka widziałam, \e jest zła na niego łeb do mojej twarzy, delikatnie dmuchając przez nozdrza, jak diabli. Czy misją tego dzieciaka było wkurzać ka\dego co mnie zaczęło łaskotać, więc zachichotałam. Bezwiednie nauczyciela? I jego mentorem miałby być Smok? Owszem, pogłaskałam japo nosie i pocałowałam w aksamitny pysk. facet wyglądał łagodnie, dopóki nie dobył szabli pardon, - Jak się masz, Persefono? Śliczna z ciebie dziewczynka. floretu -- ale wtedy przedzierzgał się z łagodnego miłe- Lenobia skinęła głową z aprobatą, widząc, jak zawieramy go faceta w śmiertelnie niebezpiecznego wampira wojow- z klaczą znajomość. nika. - Do dzwonka zostało jeszcze pięć minut i nie ma po- - Temu rudemu dzieciakowi \ycie chyba jest niemiłe trzeby, \ebyś zostawała do końca lekcji, ale jeśli chcesz, wyznałam Persefonie, kiedy powróciłam do czesania. mo\esz wyszczotkować Persefonę, zasłu\yłaś na ten przy- Klacz zastrzygła uchem w moją stronę i leciutko prychnęła. wilej. - Widzisz, \e się ze mną zgadzasz? Chcesz wiedzieć, jaką Zdziwiona spojrzałam na nią znad końskiej grzywy mam teorię na temat wykurzenia z Ameryki wyłącznie przez i usłyszałam swój głos wypowiadający słowa: moje pokolenie fajtłap i ró\nych niedojd? - Nie ma sprawy, mogę zostać. Wyglądało na to, \e Persefona słucha ze zrozumieniem, - Świetnie. Kiedy skończysz, zostaw zgrzebło w po więc ju\ zaczęłam rozwijać wątek ze swojej przemowy na mieszczeniu z uprzę\ą. Zobaczymy się jutro, Zoey. - - temat: nie rozmna\aj się z frajerami... Lenobia wręczyła mi zgrzebło, poklepała klacz i zostawiła - Zoey! Gdzie jesteś? nas obie w boksie. - O rany! Stevie Rae! Aleś mnie wystraszyła! Pokle- pywałam uspokajająco Persefonę, która się trochę spłoszyła, słysząc mój pisk. - Co ty, do licha, tu robisz? Pomachałam w jej stronę zgrzebłem. - A jak myślisz? Pedikiur? - Przestań się wygłupiać. Obchody Pełni Księ\yca za- czną się za parę minut! ROZDZIAA PITNASTY - O do diabła! Raz jeszcze klepnęłam Persefonę i po biegłam do pomieszczenia z uprzę\ą. - Zapomniałaś o tym czy co? zapytała Stevie Rae, trzymając mnie za rękę, bym nie straciła równowagi, gdy mi- giem zrzucałam kalosze i wkładałam baleriny. Byłyśmy ju\ w połowie drogi do świątyni Nyks, kiedy - Nie skłamałam. zauwa\yłam, \e Stevie Rae jest wyjątkowo spokojna. Spoj- Wtedy uświadomiłam sobie, \e całkiem zapomniałam rzałam na nią z ukosa. Czy\by nawet pobladła? Ścierpła mi równie\ o obchodach urządzanych przez Córy Ciemności. A skóra. niech to, do diabła! - Stevie Rae, czy stało się coś złego? - Tak, to smutne i właściwie przera\ające. - O co chodzi? O obchody Pełni Księ\yca? Z ner- wów zaczął mnie boleć brzuch. - Nie, obchody ci się spodobają, przynajmniej ta pierw sza część. Wiedziałam, co miała na myśli: w porównaniu z obchodami w wydaniu Cór Nocy, na które miałam pójść pózniej, ale jakoś nie chciałam o tym rozmawiać. To co Stevie Rae powiedziała mi po chwili, sprawiło, \e kwestia Cór Nocy wydała się w ogóle niewa\na. Przed godziną umarła jedna dziewczyna. - Co? W jaki sposób? - Tak jak się zawsze tutaj umiera. Nie przeszła Prze- miany, więc jej organizm po prostu... Przerwała, trzęsąc się z emocji. To się stało pod koniec zajęć taekwondo. Na początku rozgrzewki zaczęła kaszleć, jakby jej brakowało tchu. Niczego w ogóle nie podejrzewałam. Albo mo\e coś mi się wydawało, tylko odsuwałam od siebie takie myśli. Uśmiechnęła się do mnie ze smutkiem, wyglądało na to, beth z trzeciego formatowania i jej bli\sze przyjaciółki, czyli \e jest jej wstyd. my, jej współmieszkanki, okazujemy cokolwiek. Od nas, z - Czy mo\na w jakiś sposób uratować takiego dziecia- trzeciego formatowania, wymaga się, byśmy zachowywały ka? Wiesz, po tym jak zaczną... Nie dokończyłam, wyko się odpowiednio i przeszły nad tym do porządku dziennego. nałam tylko nieokreślony gest. Wiesz, czasem wydaje mi się, \e dorosłe wampiry nie uwa\ają - Nie, nie mo\na. Kiedy twój organizm zacznie odrzu- nas za czujące istoty, dopóki nie przejdziemy Przemiany. cać Przemianę, nic się nie da zrobić. To mnie zastanowiło. Nie sądzę, by Neferet traktowała mnie jak istotę przejściową powiedziała mi nawet, jak to - W takim razie nie powinnaś mieć wyrzutów sumie- dobrze, \e mam swój Znak ju\ wypełniony kolorami. Spra- nia, \e wolałaś nie myśleć o dziewczynie, która zaczęła kasz wiała wra\enie kogoś, kto nie wątpi w moją przyszłość, leć. Przecie\ i tak nie mogłaś jej pomóc. w przeciwieństwie do mnie samej. Nie miałam jednak za- - Wiem, ale... to okropne. A Elizabeth była taka miła. miaru powiedzieć czegokolwiek, co by mogło świadczyć Poczułam ukłucie w sercu. o tym, \e Neferet traktuje mnie wyjątkowo. Nie chciałam być - Elizabeth Bez Nazwiska? To ona umarła? odmieńcem. Chciałam tylko, \eby Stevie Rae została moją Stevie Rae kiwnęła głową i szybko zaczęła mrugać, stara- przyjaciółką, chciałam te\ poczuć się w tym środowisku jak jąc się nie rozpłakać. we własnym domu. - Straszne - - powiedziałam cicho, niemal szeptem. - To naprawdę straszne powiedziałam tylko. Przypomniało mi się, jaka była taktowna w sprawie mojego - Tak, a jak się zdarza, to nie trwa długo. Znaku i co mówiła o tym, jak Erik na mnie patrzył. Wi- Jakaś cząstka mnie chciała poznać więcej szczegółów, ale działam ją na zajęciach teatralnych. Nic jej wtedy jeszcze nie inna cząstka bała sieje usłyszeć. Na szczęście zanim mogłam było. zapytać o to, czego bałam się w odpowiedzi usłyszeć, - Bo to tak jest. W jednej minucie ktoś, kto siedzi obok Shaunee zawołała do nas ze schodów świątyni: ciebie, wygląda najzupełniej normalnie, a za chwilę... - Co tak długo? Erin i Damien są ju\ w środku i trzy Stevie Rae wzdrygnęła się. mają dla was miejsce, ale jak obchody się rozpoczną, nikogo - A potem wszystko wraca do normy? Nawet jeśli ktoś więcej nie wpuszczą. Pospieszcie się! ze szkoły umiera? - - Pamiętałam, \e jak w zeszłym roku Wbiegłyśmy na schody i pospieszyłyśmy za Shaunee, grupa drugoklasistów z naszej szkoły podczas weekendu która torowała nam drogę. Gdy tylko znalazłam się wewnątrz miała wypadek samochodowy i dwoje z nich zginęło, ju\ mrocznego przedsionka świątyni Nyks, otoczył mnie zapach w poniedziałek do szkoły sprowadzono grupę dodatkowych dymu. Cofnęłam się bezwiednie. Stevie Rae i Shaunee na- terapeutów, a wszystkie zajęcia sportowe zostały odwołane tychmiast mnie uspokoiły. na cały tydzień. - Nie ma powodu do obaw. Stevie Rae napotkała mój - Wszystko dalej normalnie się odbywa. Powinniśmy wzrok i dodała: Przynajmniej tutaj. się oswoić z myślą, \e to mo\e się przytrafić ka\demu z nas. - Uroczystości obchodów Pełni Księ\yca są świetne. Przekonasz się. Ka\dy będzie udawał, \e nic się nie stało, Zobaczysz, spodoba ci się. Aha, kiedy wampirzyca nakre- zwłaszcza uczniowie starszych klas. Tylko kole\anki Eliza- na z przodu srebrną nicią postać bogini. Włosy miała długie śli pentagram na twoim czole i powie: Bądz pozdrowiona", i jasne, o pszenicznym odcieniu. Z szafirowego półksię\yca trzeba jej odpowiedzieć: Bądz pozdrowiona" - wyjaśniła na czole spływały spirale okalające jej twarz o idealnych ry- Shaunee. Następnie idz za nami do naszego miejsca w krę- sach. gu. Uśmiechnęła się, chcąc dodać mi otuchy, i pospiesznie - To Anastasia. Prowadzi zajęcia z zaklęć i obrzędów. przeszła do rozjarzonego światłem wnętrza świątyni. Jest te\ \oną Smoka. Stevie Rae zdą\yła udzielić mi szep- - Zaczekaj złapałam Stevie Rae za rękaw. Mo\e tem informacji, zanim podeszła do wampirzycy i przykłada- to głupie pytanie, ale co to jest pentagram? Znak szatana czy jąc do piersi zwiniętą dłoń, zło\yła jej ukłon pełen szacun- coś w tym rodzaju? ku. - Te\ tak na początku myślałam. Ale wszystkie te dyr Anastasia uśmiechnęła się i zanurzyła palce w kamiennej dymały o szatanie to wymysł Ludzi Wiary, którzy chcą, misie, którą trzymała w dłoni. Następnie nakreśliła na czole by wszyscy w to wierzyli, \eby... A tam machnęła ręką. Stevie Rae pięcioramienną gwiazdę. - Nawet nie wiem, dlaczego ludziom zale\y tak bardzo, by - Bądz pozdrowiona, Stevie Rae powiedziała. inni wierzyli w diabelskie moce i znaki. A prawda jest taka, - Bądz pozdrowiona - - odpowiedziała Stevie Rae. \e od kwadryliona lat pentagram oznaczał mądrość, do- Spojrzała na mnie uspokajająco i zniknęła w pełnym dymu skonałość, opiekę. Symbolem jest pięcioramienna gwiazda. pomieszczeniu usytuowanym za wejściem. Cztery ramiona oznaczają cztery \ywioły. Piąte, znajdujące Wzięłam głęboki oddech i postanowiłam sobie w myśli, się na samej górze, oznacza ducha. I to wszystko. śadnych \e przestanę dumać nad śmiercią Elizabeth, porzucę wszel- czarnoksię\ników. kie gdybania, przynajmniej na czas trwania obrzędu. Pode- - Kontrola mruknęłam zadowolona, \e mam pretekst szłam do Anastasii. Naśladując Stevie Rae, przyło\yłam rękę do rozmowy na inny temat ni\ śmierć Elizabeth. do serca. - Co? Wampirzyca umoczyła palce w miseczce wypełnionej, - Ludzie Wiary chcą sprawować nad wszystkim kontro- jak teraz zauwa\yłam, olejem i odezwała się w te słowa: lę, a jednym ze sposobów osiągnięcia tego jest to, \e ka\dy - Cieszę się, \e cię widzę, Zoey Redbird, witaj w Domu musi wierzyć w to samo. Dlatego chcą, \eby ludzie uwa\ali Nocy i w swoim nowym \yciu. To mówiąc, nakreśliła pen- pentagram za coś złego. Zdegustowana potrząsnęłam gło- tagram na moim czole nad Znakiem. Bądz pozdrowiona. wą. -- Niewa\ne. Wchodzmy ju\. Jestem gotowa, bardziej - Bądz pozdrowiona odpowiedziałam cicho, zasko- nawet, ni\ przypuszczałam. czona dreszczem, jaki przeszedł po moim ciele, gdy na czole Weszłyśmy dalej, gdzie usłyszałam odgłos spływającej powstawał wilgotny zarys gwiazdy. wody. Minęłyśmy piękną fontannę, za nią trochę na ukos - Wejdz do środka, dołącz do swoich przyjaciół po znajdowało się łukowate wejście. W arkadowym wejściu wiedziała Anastasia serdecznie. Nie ma co się denerwo- wykutym w grubych kamiennych murach stała wampirzyca, wać, wierzę, \e bogini roztoczyła nad tobą pieczę. której jeszcze nie znałam. Ubrana była całkiem na czarno - Dziękuję odparłam, jąkając się, i szybko przeszłam w długą spódnicę i obszerną jedwabną bluzkę z szerokimi do środka. jak dzwon rękawami. Jedyną ozdobę stanowiła wyhaftowa- - Zostaw ją w spokoju napomniała go Stevie Rae. Wszędzie paliły się świece. Największe zwieszały się - Widzisz przecie\, \e się denerwuje. z sufitu w metalowych \yrandolach. Więcej świec rzucało - Ćśś syknęła Shaunee. Ju\ się zaczyna. światło ze stojących świeczników ustawionych wzdłu\ ścian. Z czterech pogrą\onych w mroku rogów sali wyłoniły Kinkiety tutaj wyglądały jak powinny, paliły się jasnym się cztery kształty, które zmaterializowały się jako kobiety światłem, a nie mdłym i wątłym jak na szkolnych koryta- zdą\ające w stronę kręgu, jakby wiedzione wskazaniami igły rzach. Wiedziałam, \e kiedyś był tu kościół pod wezwaniem kompasu, by zająć miejsca wśród zebranych. Dwie kolejne świętego Augustyna wykorzystywany przez Ludzi Wiary, postacie weszły drzwiami, przez które i ja dostałam się do teraz jednak nie przypominał kościoła. Po pierwsze, jego środka. Z tych dwóch kształtów jeden okazał się wysokim wnętrze oświetlały jedynie świece, a po drugie, nie było tu mę\czyzną wróć, wampirem płci męskiej (wszyscy doro- ławek. (A propos, nie lubię ławek kościelnych, chyba nie ma śli tutaj to wampiry) niesamowicie przystojnym. Wzorzec nic bardziej niewygodnego). Jedynym sprzętem, jaki mogłam dostrzec, był stylowy du\y stół umieszczony na środku sali wspaniałego młodego wampira, w dodatku miałam go tu\ i podobny do tego z jadalni, tyle \e inaczej nakryty. Tu oprócz przed sobą, na wyciągnięcie ręki. Mierzył chyba ponad sześć obfitości jedzenia i picia na środku blatu umieszczona była stóp wzrostu, a wyglądał jak gwiazdor filmowy. statuetka bogini z uniesionymi ramionami, przypominają- - I tylko z tego powodu wybrałam poezję jako dodatko- ca swoje haftowane odwzorowanie na bluzkach wampirzyc. wy przedmiot szepnęła Shaunee. Na stole stał te\ ogromny kandelabr z białymi świecami rzu- - Popieram cię, Blizniaczko -- rozmarzonym głosem cającymi jasne światło, a tak\e kilka \arzących się kadzide- powiedziała Erin. łek. - Kto to jest? zapytałam Stevie Rae. Nagle zauwa\yłam wielki ogień palący się w zagłębieniu - Loren Blake, naczelny poeta wampirów, od dwustu kamiennej posadzki. Jego \ółte rozdokazywane płomienie lat pierwszy poeta, a nie poetka odpowiedziała szeptem. sięgały na wysokość co najmniej metra. Ogień wyglądał fa- - A ma zaledwie dwadzieścia parę lat, naprawdę, nie tylko scynująco i trochę nawet groznie, przyciągał mnie i wabił. z wyglądu. Na szczęście, zanim wiedziona impulsem zdą\yłam ruszyć Zanim zdą\yłam się odezwać, zaczął recytować, a ja mo- w stronę ognia, uwagę moją zwróciła Stevie Rae, która za- głam ju\ tylko słuchać z otwartą buzią jego niebiańskiego częła przyzywać mnie naglącymi gestami. Dopiero wte- głosu. dy spostrzegłam, dziwiąc się jednocześnie, jak mogłam od razu tego nie zauwa\yć, tłum ludzi, uczniów i dorosłych Gdy stąpa, piękna, jak\e przypomina wampirów stojących półkolem pod ścianami. Oszołomio- Gwiazdziste niebo bez śladu obłoku... na tym wszystkim podeszłam jak automat, czując, \e nogi same mnie niosą, i zajęłam miejsce w kręgu koło Stevie Kiedy wypowiadał te słowa, zbli\ał się jednocześnie do Rae. kręgu. I jakby jego głos był muzyką, kobieta, która wraz - Nareszcie westchnął z ulgą Damien. z nim weszła, zaczęła najpierw się kołysać, a potem tańczyć - Przepraszam za spóznienie powiedziałam. wokół \ywego kręgu. Ciemność i jasność ka\da z nich zaklina i utworzy krąg Nyks. Najpierw będzie wschód i \ywioł po- W nią swój osobny czar, i jest w jej oku... wietrza. Wszyscy, łącznie ze mną, choć jako nowa wszystko robi- Tańcząca skupiła na sobie uwagę wszystkich zebranych. łam ostatnia, zwrócili się twarzami na wschód. Kątem oka Doznałam szoku, gdy rozpoznałam w niej Neferet. Miała na widziałam, jak Neferet unosi w górę ramiona, i usłyszałam sobie długą czarną suknię z jedwabiu, wyszywaną drobny- jej głos zwielokrotniony echem odbijającym od kamiennych mi kryształkami, które migotały, gdy z ka\dym jej ruchem ścian świątyni. światło wydobywało kolejne błyski, co mogło przypominać - Przywołuję powietrze idące ze wschodu i proszę, by rozgwie\d\one niebo. Jej ruchy były ilustracją do dawnego obdarzyło ten krąg wiedzą, tak by nasze obchody przepeł- wiersza (w ka\dym razie mój umysł pracował na tyle dobrze, nione były nauką. \e rozpoznałam w tych strofach wiersz Byrona Gdy stąpa, Gdy tylko Neferet zaczęła przyzywać \ywioł, poczułam, piękna"). jak atmosfera się zmienia. Powietrze zawirowało, burząc mi włosy, a uszy napełniając szelestem liści poruszanych przez To miękkie światło, które zna godzina wiatr. Rozejrzałam się wokół, oczekując, \e ka\dy będzie Nocy, gdy blaski dnia zagasną w mroku. wyglądał jak w środku mini huraganu, tymczasem u nikogo nie dostrzegłam nawet lekko zwichrzonych włosów. Dziwne. Kiedy Loren wypowiedział ostatnie słowa wiersza, Wampirzyca stojąca na wschodzie wyciągnęła z fałd swo- Neferet znajdowała się w samym środku kręgu. Wówczas jej szaty grubą świecę, którą Neferet zapaliła. Świecę z mi- wzięła ze stołu kielich i uniosła go, jakby zapraszając do goczącym na wietrze płomieniem uniosła w górę i postawiła poczęstunku zebranych. u swych stóp. - Witajcie, dzieci Nyks, na obchodach jej święta Pełni Teraz odwróć się na prawo w stronę ognia podpo- Księ\yca! wiedziała mi szeptem Stevie Rae. - Szczęśliwych obchodów odpowiedzieli chórem do Wszyscy się odwrócili w tę stronę, a Neferet mówiła rośli. dalej: Neferet z uśmiechem odstawiła kielich i sięgnęła po ju\ - Przywołuję ogień z południa i proszę, by nas obdarzył zapaloną długą cienką świeczkę umieszczoną w lichtarzu. siłą woli, a\eby nasze obchody tchnęły mocą. Następnie podeszła do stojącej w kręgu wampirzycy, której Teraz wiatr, którego lekki powiew czułam na policzkach, nie znałam, a od której zapewne liczył się początek kręgu. ustąpił wra\eniu gorąca. Nie było to przykre doznanie, przy- Wampirzyca pozdrowiła Neferet, składając zwiniętą dłoń na pominało raczej gorący rumieniec, jakim się człowiek oble- piersi, po czym odwróciła się do pozostałych zgromadzo- wa, albo rozchodzące się ciepło przy wchodzeniu do wanny nych. z gorącą wodą. Ciepło było na tyle wyrazne i intensywne, - Słuchaj - - Stevie Rae zwróciła się do mnie szep- \e poczułam się nawet lekko spocona. Spojrzałam na Stevie tem. Teraz wszyscy będziemy się zwracali w cztery stro- Rae. Włosy miała odrobinę wzburzone, oczy zamknięte, ale ny świata, kiedy Neferet przywoła po kolei cztery na twarzy ani śladu potu. Nagle poczułam jeszcze większe \ywioły Nie do wiary, ale poczułam, jak rośnie mój dobry nastrój, gorąco, więc wzrok zwróciłam znów na Neferet. Zapalała szybuje na wy\yny, jakby ptaki trzepotały się w mych pier- właśnie wielką czerwoną świecę, którą Pentesilea trzymała siach, gdy poeta, przytknąwszy świecę do wielkiego pło- w ręce. I kiedy wampirzyca zwrócona na południe skończy- ła, Pentesilea gestem ofiarnym uniosła w górę świecę, po mienia, zapalił ją i postawił na stole. Wtedy Neferet zaczęła czym zło\yła ją u jej stóp. obchodzić cały krąg, wymieniając z nami spojrzenia i zaga- Teraz ju\ nie musiałam czekać, a\ Stevie Rae mnie dując do nas. szturchnie, by zwrócić się na prawo ku zachodowi. Jakoś - To pora pełni księ\yca. Wszystko dochodzi do zenitu, domyśliłam się, \e nastąpił moment kolejnego zwrotu, gdy po czym niknie. Dotyczy to nawet dzieci Nyks, jej wampi- \ywioł wody zostanie przywołany. rów. Ale podczas takiej nocy siły \yciowe, działanie magii, - Przywołuję wodę z zachodu, niech obmyje ten krąg kreatywność mają największą moc, świecą najpełniejszym łaską odczuwania litości, by światło pełni księ\yca obdarzy- blaskiem, tak jak księ\yc naszej bogini. To pora budowania, ło nas darem uzdrawiania i zrozumienia. działania. Neferet zapaliła świecę trzymaną przez wampirzycę, któ- Słuchałam jej słów z bijącym sercem, a po chwili uświa- ra zwrócona była ku zachodowi. Ta uniosła ją i zaraz zło\yła domiłam sobie, \e właściwie to co ona mówi, jest swojego u stóp kapłanki. Usłyszałam plusk fal i poczułam przesyco- rodzaju kazaniem. To było nabo\eństwo, oddawanie boskiej ny solą zapach wody morskiej. Skwapliwie zwróciłam się na czci, ale nigdy jeszcze \adne nabo\eństwo nie wywarło na północ, wiedząc, \e to kolej ogarnięcia \ywiołu ziemi. mnie takiego wra\enia jak to, z tworzeniem kręgu i porusza- - Z północy przywołuję \ywioł ziemi, którą proszę jącymi słowami Neferet. Rozejrzałam się wokół siebie. Mo\e 0 dar objawiania, tak by nasze modły i \yczenia wyra\ane od cała sceneria tak na mnie działała? W powietrzu unosił się dziś mogły się spełnić. gęsty zapach kadzideł, migocące płomienie świec czyniły Teraz poczułam pod stopami miękkość soczystej trawy na nastrój bardziej tajemniczym. Neferet miała wszystkie walo- łące, w nozdrzach woń siana, usłyszałam te\ śpiew ptaków. ry, jakie powinny cechować starszą kapłankę. Jej uroda była Zapalono zieloną świecę, która została zło\ona u stóp ziemi". płomienna, a głos naładowany magią, która skupiała uwagę Mo\e moja dziwna reakcja na te zjawiska powinna wzbu- wszystkich słuchaczy. Nikt nie osunął się w ławce zmo\ony dzić we mnie lęk, tymczasem przepełniała mnie radość snem, nikt nie rozwiązywał po kryjomu sudoku. 1 uczucie lekkości. Do tego stopnia, \e gdy Neferet zwróci- W tym czasie zasłona dzieląca świat ziemski od ta- ła się twarzą do ognia, który płonął w środku sali, i reszta jemniczego i pięknego zarazem królestwa bogini staje się zgromadzonych zwróciła się do wewnątrz kręgu, musiałam bardzo cienka, przejrzysta. W taką noc mo\na bez trudu zatykać sobie usta, by nie śmiać się na cały głos. Po drugiej przekroczyć granice tych dwóch światów i poddać się uroko- stronie ognia stał ten niesamowicie przystojny poeta i trzy- wi i pięknu Nyks. mał w ręce wielką fioletową świecę. Czułam na skórze jej słowa, słuchałam ze ściśniętym ze - Na końcu przywołuję ducha, by obdarzył nasz krąg wzruszenia gardłem. Przeszły mnie dreszcze, Znak na moim dobrymi związkami, byśmy zaznali pomyślności jako twoje czole stał się ciepły, nawet gorący. Wtedy poeta przemówił, dzieci. a jego głos był głęboki i mocny. Mimo niezwykłego ciepła, jakie biło z mego Znaku, gło- - To jest czas, w którym to co eteryczne i ulotne na- wę miałam lekką, czułam się szczęśliwa, gdy Neferet kazała biera realnych kształtów, kiedy czas i przestrzeń splatają się nam otworzyć oczy. Swym ciepłym, a jednocześnie wład- w dziele Stworzenia. śycie bowiem to krąg, ale tak\e tajem- czym głosem, w którym słychać było zarówno kobietę, jak nica. Posiadła ją nasza bogini, jak te\ Erebus, jej mał\onek. i wojownika, prowadziła dalej uroczystość. Jego słowa trochę mnie pocieszyły po śmierci Elizabeth. To czas niewidzialnych podró\y w pełni księ\yca. Nagle jej śmierć przestała być czymś strasznym, przera\ają- cym. Zaczęła się jawić jako naturalny składnik tego świata; Czas na słuchanie muzyki, której nie stworzył człowiek ani świata, w którym ka\dy z nas miał swoje miejsce. wampir. To czas na zjednoczenie się z wiatrem, który nas pieści tu Neferet skłoniła lekko głowę na wschód z pio- - Światło... ciemność... dzień... noc... śmierć... \ycie... wszystko to jest ze sobą powiązane, łączy je duch i dotknię- runem, który przypomina o pojawieniu się \ycia skłoniła cie bogini. Jeśli uda nam się zachować równowagę i wejrzeć głowę na południe. To czas skąpania się w wiecznym mo- w boginię, mo\emy nauczyć się łączyć czar i magię pełni rzu i ciepłym deszczu, który przynosi nam ukojenie, w nie- księ\yca i wpleść je w materię utkaną z naszej wyobrazni, skończonej zieloności ziemi, która nas otacza i wśród której która będzie nam towarzyszyć do końca naszych dni. \yjemy. Tu po kolei zło\yła ukłon na zachód i północ. - Zamknijcie oczy, Dzieci Nyks powiedziała Neferet Za ka\dym razem kiedy Neferet wymieniała \ywioły, - i prześlijcie bogini swoje najskrytsze marzenia. Tej nocy, czułam, jak prąd przebiega przez moje ciało. gdy zasłona dzieląca oba światy jest szczególnie cienka, kie- Cztery kobiety uosabiające \ywioły podeszły jak na ko- dy magia ogarnia świat zewnętrzny, mo\e Nyks obdarzy was mendę do stołu. Wraz z Neferet i Lorenem uniosły w górę spełnieniem \yczeń, oplecie pajęczynką zrealizowanych kielichy. marzeń. - Bądz pozdrowiona, bogini Nocy i pełni księ\yca! - Magia! Przecie\ to było wołanie o czary. Czy to mo\e się powiedziała Neferet. -- Bądz pozdrowiona, Nocy, z której ziścić? Czy na tym świecie w ogóle istnieje magia? Przy- płyną nasze błogosławieństwa. Dziś składamy ci dzięki. pomniałam sobie, jak mogłam za sprawą ducha zobaczyć Z kielichami w dłoniach cztery kobiety rozeszły się słowa, jak bogini przyzywała mnie swoim widocznym dla w cztery strony. mnie głosem do swojej jaskini, jak pocałowała mnie w czoło, - Za wszechwładną Nyks powiedziała Neferet. zmieniając na zawsze moje \ycie. I znowu teraz, przed chwi- - I za Erebusa dodał poeta. lą, poczułam moc Neferet, gdy przyzywała cztery \ywioły. - Z głębi naszego kręgu prosimy cię, byś obdarzyła nas Przecie\ nie było to nie mogło być! wytworem mojej wy- umiejętnością porozumiewania się językiem dzikich zwie- obrazni, to działo się naprawdę. rząt, bujania w przestworzach swobodnie jak ptaki, \ycia Zamknęłam oczy i pomyślałam o magii, która zdawa- niezale\nego i pełnego wdzięku wzorem kotów, znajdowania ła się mnie otaczać, i wtedy wypowiedziałam w przestrzeń radości i zachwytu nad \yciem, które poruszy nas do głębi. nocy swoje \yczenia. Moim skrytym marzeniem jest czuć, Bądz pozdrowiona! \e gdzieś przynale\ę... \e w końcu znalazłam swój dom, swoje Nie mogłam się powstrzymać od szerokiego uśmiechu. miejsce, z którego nikt mnie nie mo\e zabrać". Nigdy nie słyszałam podobnych słów w \adnym kościele i nigdy te\ \aden kościół nie napełnił mnie taką energią jak Wszyscy powtórzyli chórem: tu. - Pomyślnego rozstania i pomyślnego powrotu! Tak się Neferet upiła łyk z kielicha, po czym podała go Lorenowi, zakończył mój pierwszy obrzęd poświęcony bogini. który te\ z niego upił łyk i powiedział: - Bądz pozdrowiona! Powtarzając ka\dy ich gest, cztery kobiety przeszły szyb- Krąg zaraz się rozsypał, szybciej, ni\ się spodziewa- ko wokół całego kręgu, dając się napić z kielicha ka\demu, łam. Wolałabym zostać tam trochę dłu\ej i zastanowić się dorosłemu bądz dziecku. Kiedy nadeszła moja kolej, ucieszy- nad dziwnymi doznaniami, które stały się moim udziałem, łam się, \e z rąk Pentesilei otrzymuję napój i błogosławień- zwłaszcza podczas przywoływania \ywiołów, ale okazało się stwo. To było czerwone wino, spodziewałam się, \e będzie to niemo\liwe. Porwał mnie tłum rozgadanych uczestników. cierpkie, jak cabernet, który ukradkiem podpiłam kiedyś Nawet się ucieszyłam, widząc, \e ka\dy jest zajęty rozmową, Mamie i który wcale mi nie smakował. To jednak smakowało bo mogłam liczyć, \e nikt nie zauwa\y mego niezwykłego zupełnie inaczej: było słodkie i korzenne. Po jego wypiciu spokoju; nie wiem, jak bym im wytłumaczyła, co się ze mną moja głowa stała się jeszcze l\ejsza. działo. Kurczę, nawet sobie nie potrafiłam tego wyjaśnić. Kiedy ka\dy ju\ napił się wina, kielichy odstawiono na - Jak wam się wydaje, czy dadzą nam znów to świetne stół. chińskie jedzenie? Strasznie mi smakowało podczas ostat- - Chcę, by dzisiejszej nocy ka\dy z was poświęcił nich obchodów, kiedy na koniec podali tego pysznego kur chwilę lub dwie na skąpanie się w świetle księ\yca w pełni. czaka z grzybami mun powiedziała Shaunee. śe nie Niech jego blask was oświeci i sprawi, \e nie zapomnicie, wspomnę o ciasteczkach z wró\bą, która dla mnie brzmiała: jak bardzo jesteście niezwykli... albo staniecie się niezwy- Zdobędziesz sławę". To było coś! kli.. -- Uśmiechnęła się do kilku adeptów, w tym równie\ - Padam z głodu, więc jest mi obojętne, co nam dadzą do mnie. -- Mo\ecie się pławić we własnej wyjątkowości. do jedzenia, byle w ogóle coś dali oświadczyła Erin. Napawać własną siłą. Nie przystajemy do świata ze względu - Ja te\ dodała Stevie Rae. na niezwykłe cechy, jakimi zostaliśmy obdarzeni. Nie za- - Choć raz całkowicie zgadzamy się ze sobą - - po pominajcie o tym, bo tego mo\ecie być pewni świat wiedział Damien, oplatając ramionami mnie i Stevie Rae. o tym nie zapomni. A teraz zamknijmy nasz krąg i otwórz Chodzmy jeść. Nagle my się na noc. przypomniałam sobie. W odwrotnej ni\ na początku kolejności Neferet zło\y- - Nie mogę iść z wami. Prysło przyjemne uczucie po ła podziękowania czterem \ywiołom i po\egnała się z nimi, uroczystości. Muszę... gdy tylko płomień świecy został zdmuchnięty. Poczułam - Ale z nas idiotki! Stevie Rae pacnęła się otwartą lekki smutek, jakbym \egnała się z przyjaciółmi. Neferet za- dłonią w czoło. Na śmierć zapomniałam. kończyła uroczystość słowami: - O cholera wykrzyknęła Shaunee. - Obchody dobiegły końca. Do następnego szczęśliwe - Wiedzmy z piekła rodem powiedziała Erin. go spotkania, pomyślnego rozstania i pomyślnego powrotu. - Chcesz, \ebym zostawił ci coś do jedzenia? zapy- tał Damien słodziutkim głosem. - Nie. Afrodyta mówiła, \e mnie tam nakarmią. - Pewnie surowym mięsem domyśliła się Shaunee. - Aha, jakiegoś biedaka, którego udało im się złapać w swoje sidła. - I w swoje łapy uściśliła Shaunee. ROZDZIAA SZESNASTY - Przestańcie. Wystraszycie Zoey do internatu powiedziała Stevie Rae, popychając mnie jednocześnie do wyjścia. Poka\ę jej, gdzie jest aula, a potem wracam do was. Gdy byłyśmy ju\ na zewnątrz, zwróciłam się do niej: - To tu -- powiedziała Stevie Rae z niepewną miną, - Powiedz, czy oni \artowali, mówiąc o surowym mię zatrzymując się przed schodami wiodącymi do okrągłego, sie? zbudowanego z cegieł domu, który wychodził na wschod- - Czy \artowali? powtórzyła Stevie Rae niepewnie. nią część murów okalających szkołę. Ogromne dęby jeszcze - Świetnie. Ja nie lubię nawet niewysma\onego befszty- pogłębiały ciemność skrywającą budynek, tak \e ledwo do ka. Co mam zrobić, jeśli rzeczywiście dadzą mi do jedzenia strzegłam migotliwe i skąpe światło rzucane albo przez gazo surowe mięso? Odsunęłam od siebie myśl, jakie by to mo- we latarnie, albo przez świece, które miały oświetlać wejście. gło być mięso i z czego. Okna natomiast, wysokie i łukowato wyprofilowane u góry, - Chyba mam przy sobie trochę tumsów. Chcesz? pozostawały całkowicie ciemne, wydawało się, \e oszklone - Aha skinęłam głową, czując, \e robi mi się niedo- są witra\ami. brze. - W porządku, dziękuję za tumsy. Starałam się, by mój głos nie zdradzał zdenerwowania. - - Trzymajcie dla mnie miejsce. To na pewno długo nie potrwa. Chyba zdą\ę tu pobyć i jeszcze do was wrócić. - Naprawdę nie musisz się spieszyć. Mo\e poznasz ko goś, kto ci się spodoba i będziesz chciała zostać tam dłu\ej. W ka\dym razie nie martw się, jak nie zdą\ysz. Nie będę się wściekała, a Damienowi i Blizniaczkom powiem, \e dokonu- jesz rozpoznania terenu. - Stevie Rae, ja nie zamierzam zostać jedną z Cór Nocy. - Wierzę powiedziała, ale oczy miała okrągłe i sze- roko otwarte. To na razie. ani nie zaskrzeczał. O rany, jak on bosko pachniał, ale nie - Okay, na razie odpowiedziała i zaczęła się oddalać potrafiłam odgadnąć czym. W niczym to nie przypominało w stronę głównego budynku. \adnej z wód kolońskich, jakimi obficie zlewają się chłopaki. Nie chciałam odprowadzać jej wzrokiem, wyglądała na Pachniał... czym on pachniał?... Mo\e lasem po wieczornym zagubioną i mocno wystraszoną. Weszłam po schodach i za- deszczu, czymś płynącym z ziemi, czymś czystym... częłam sobie powtarzać, \e to nic wielkiego, nie mo\e być - Mo\esz wejść powiedział do mnie. nic gorszego ni\ wtedy, gdy uległam prośbom swojej siostry, - A, dziękuję - - odpowiedziałam mało błyskotliwie bym z nią pojechała na zgrupowanie cheerleaderek (nie mam i weszłam do środka. Zaraz się jednak zatrzymałam. Po pojęcia, co mnie podkusiło, by ją posłuchać). Przynajmniej mieszczenie było wielką salą. Czarny aksamit pokrywał to fiasko nie będzie trwało tydzień jak tamto. Tutaj zapewne owalne ściany, szczelnie zasłaniając okna i blask księ\yca. utworzą podobny krąg, co właściwie mi się podobało, odmó- Pod cię\ką materią zasłon rysowały się dziwne kształty, wią oryginalne modły jak Neferet, a potem nastąpi przerwa które najpierw przejęły mnie strachem, dopóki nie uświa- na kolację. Wtedy ja zręcznie i z uśmiechem się wymknę. domiłam sobie, \e to przecie\ sala rekreacyjna, więc gdzieś Aatwe i proste. trzeba było odsunąć telewizor i ró\ne gry, a przykryte wy- Pochodnie umieszczone po obu stronach wielkich drzwi glądały bardziej niesamowicie. Uwagę moją jednak przykuł zasilane były gazem, a nie naturalnym płomieniem świec jak przede wszystkim sam krąg. Został utworzony na środku sali w świątyni Nyks. Wyciągnęłam rękę w stronę cię\kiej \elaz- ze świec wetkniętych w wysokie pojemniki z czerwonego nej kołatki, ale drzwi otwarły się zadziwiająco lekko, wyda- szkła, przypominających modlitewne świece, jakie kupuje jąc odgłos podobny do westchnienia, pod samym dotykiem się w sklepach z meksykańskim jedzeniem, gdzie unosi się moich palców. woń ró\ i starych kobiet. Tych świec musiało być więcej ni\ - Witaj i bądz pozdrowiona, Zoey. sto, rzucały światło na dzieciaki stojące za nimi w swobod- O matko!... To był Erik. Cały w czerni, z tymi swoimi nym kręgu, rozgadane, roześmiane, z czerwoną poświatą na kręconymi włosami i niesamowicie błękitnymi oczami przy- policzkach. Wszystkie ubrane były na czarno, ale \adne nie pominał mi Clarka Kenta, choć oczywiście bez tych jego miało haftowanych emblematów oznaczających stopień, mia- idiotycznych okularków i przylizanej fryzury... W grun- ły natomiast zawieszone na szyi srebrne łańcuchy z jakimś cie rzeczy przypominał mi (znów) Supermena, oczywiście dziwnym symbolem. Składał się z odwróconych od siebie nie miał na sobie czarnej pelerynki ani obcisłych trykotów dwóch półksię\yców na tle księ\yca w pełni. z wielką literą S... - O, jesteś, Zoey! Głupie myśli ustąpiły natychmiast, gdy umoczonym Głos Afrodyty dosięgną! mnie najpierw, zanim ona sama w oleju palcem starannie nakreślił na moim czole się pojawiła w polu widzenia. Miała na sobie długą czarną pentagram. suknię wyszywaną koralikami z onyksu, dziwnie przypo- - Bądz pozdrowiona powitał mnie. minającą mi piękną suknię Neferet. Na szyi miała naszyjnik - Bądz pozdrowiony - - odpowiedziałam szczęśliwa, podobny do tych, jakie nosiły pozostałe dziewczyny, tyle \e \e głos mi się w tym momencie nie załamał, nie zachrypiał większy i obwiedziony kamieniami szlachetnymi, zdaje się, kie i czułam się, jakbym przyszła na zabawę przebrana za \e były to granaty. Rozpuszczone włosy spadały jej na ra- kaczuszkę, nie wiedząc, \e to nie bal przebierańców i \e miona, sprawiając wra\enie, \e ma na głowie złocisty welon. wszyscy występują w d\insach. Zdecydowanie była zbyt ładna. Szybko zrzuciłam z siebie ubranie i wło\yłam przez gło- - Dziękuję ci, Eriku, za powitanie Zoey. Teraz ja się nią wę czarną suknię, wzdychając z ulgą, bo to był mój rozmiar. zajmę. Starała się, by jej głos brzmiał zwyczajnie, Sukienka prosta, ale gustowna, uszyta z miękkiego, wymanikiurowanymi dłońmi dotknęła jego ramienia niemnącego się materiału, miała długie rękawy i okrągły gestem niby dekolt, który w du\ym stopniu odsłaniał moje ramiona (jak tylko przyjacielskim, ale jej twarz zdradzała faktyczne uczu- dobrze, \e wło\yłam czarny biustonosz!). Wokół dekoltu, cia. Miała zaciętą minę, wzrok zimny, a oczy ciskały błyska zakończenia rękawów i u dołu suknia została ozdobiona wice. szlakiem czerwonych błyszczących koralików. Naprawdę Erik ledwie na nią spojrzał i zdecydowanie odsunął rękę, była ładna. Stopy wsunęłam z powrotem w swoje czarne by go nie dotykała. Uśmiechnął się do mnie i wyszedł, nie baleriny, uwa\ając, \e mo\na je nosić do wszystkiego, po spojrzawszy powtórnie na Afrodytę. czym wyszłam z kabiny. Świetnie. Tylko tego było mi trzeba: wmieszać się w kon- - Przynajmniej pasuje na mnie powiedziałam. flikt rozstającej się pary. Nie mogłam jednak się powstrzy- Spostrzegłam jednak, \e Afrodyta wcale nie patrzy na mać, by nie odprowadzić go spojrzeniem do drzwi. moje ubranie, tylko na mój Znak, co mnie wkurzyło. Dobra, Głupia jestem. Znów popełniam te same błędy. Ach. mam Znak wypełniony kolorem, i co z tego? Mimo to się nie Afrodyta odchrząknęła i usiłowała przybrać minę kogoś, odezwałam. W końcu to impreza Afrodyty, a ja jestem tu tyl- kto złapany na gorącym uczynku udaje, \e nic nie zrobił. Jej ko gościem. Czyli: pozostaję w zdecydowanej mniejszości, wredny uśmieszek nie pozostawiał \adnych wątpliwości co więc powinnam cicho siedzieć. do tego, \e zauwa\yła moje zainteresowanie Erikiem (i jego - Poniewa\ ja prowadzę cały obrzęd, nie będę miała mną). I tym razem zadałam sobie pytanie, czy ona wie, \e to czasu, by cię bez przerwy prowadzić za rączkę. ja zobaczyłam ich w holu poprzedniego dnia. Mo\e i powinnam trzymać buzię na kłódkę, ale nie wy- Jasne, \e nie mogłam jej o to zapytać. trzymałam: - Musisz się pospieszyć, ale przyniosłam ci coś, w co się - Słuchaj, Afrodyto, wcale nie musisz prowadzić mnie będziesz mogła przebrać. Afrodyta mówiła szybko, jed- za rączkę. nocześnie gestem wskazując mi drogę do łazienki dla dziew- Popatrzyła na mnie spod zmru\onych powiek, a ja przy- cząt. Rzuciła mi przez ramię krytyczne spojrzenie. -- Nie gotowałam się na kolejną scenę zazdrośnicy. Ona jednak przychodzi się na obchody urządzane przez Córy Ciemności uśmiechnęła się nieprzyjemnie, co bardziej przypominało w takim ubraniu. W łazience rzuciła mi sukienkę, która obna\enie kłów przez rozwścieczonego psa. Nie nazwałam wisiała w jednej z przegródek, i niemal popchnęła mnie do jej jeszcze suką, ale skojarzenie samo się nasuwało. kabiny. Swoje ubranie mo\esz powiesić tu, na wieszaku, - Jasne, \e nie muszę. Po prostu prześlizgniesz się przez i potem zanieść je do swojej sypialni. te obchody tak samo, jak prześlizgnęłaś się przez wszystko Mówiła tonem nieznoszącym sprzeciwu, a ja i bez tego inne. W końcu jesteś nową pupilka Neferet. czułam się tu dość obco. Byłam inaczej ubrana ni\ wszyst- - Cześć powtórzyłam. Czując się klaustrofobicznie, Świetnie, nie ma co. Nie dość, \e była zazdrosna o Erika stanęłam miedzy jedną a drugą, gdy\ zrobiły mi miejsce i zaniepokojona moim niezwykłym Znakiem, to jeszcze za- w kręgu obok siebie. zdrościła mi tego, \e Neferet jest moją mentorką. - śyczę wam trzem przyjemnych obchodów powie - Wiesz, Afrodyto, nie sądzę, bym była nową pupilka Neferet. Po prostu jestem tu nowa. Starałam się przema- działa Afrodyta. wiać do niej rozsądnie, nawet się uśmiechnęłam. - Na pewno będzie przyjemnie obie odpowiedziały - Mniejsza o to. Gotowa jesteś? chórem i wymieniły między sobą tak znaczące spojrzenia, \e Zrezygnowałam z pomysłu przeprowadzenia z nią rze- skóra mi ścierpła. Starałam się zwrócić uwagę na coś innego, czowej rozmowy, marząc, by jak najszybciej odbył się i za- bym wiedziona impulsem, a nie dumą, nie wyparowała z tej kończył ten nieszczęsny rytuał. sali. - Chodzmy. Przeszła ze mną przez resztę sali i po Teraz z wnętrza kręgu lepiej mogłam widzieć resztę sali: prowadziła mnie do kręgu. Dwie dziewczyny, do których wyglądała podobnie jak świątynia Nyks, z tą tylko ró\nicą, podeszłyśmy, rozpoznałam jako wiedzmy z piekła rodem" \e przy stole dostawione było krzesło, na którym ktoś sie- towarzyszące jej w stołówce. Tyle \e teraz nie miały miny, dział w niedbałej pozie. Siedział, to mo\e za du\o powie- jakby zjadły kwaśną cytrynę, ale uśmiechały się do mnie cie- dziane. Wciśnięty w krzesło albo rzucony na nie on lub pło. ona w kapturze zasłaniającym głowę. To mnie nie zwiodło. Mimo wszystko te\ się do nich No có\... uśmiechnęłam. Kiedy jest się na terytorium nieprzyjaciela, Stół nakryty był taką samą aksamitną materią w czarnym najlepiej wtopić się w otoczenie, niczym się nie wyró\niać kolorze, która pokrywała ściany, a na blacie stał posą\ek bo- i udawać głupka. gini, misa z owocami, chlebem, kilka kielichów i dzbanek. - Cześć, jestem Enyo powiedziała jedna z nich, ta Oraz nó\. Przetarłam oczy, by mieć pewność, \e dobrze wi- wy\sza. Oczywiście była blondynką, ale jej długie włosy dzę. Tak, to był nó\, z kościanym trzonkiem, długim zakrzy- przypominały bardziej łan zbo\a ni\ złoto, choć w wątłym wionym ostrzem, stanowczo zbyt ostrym jak na nó\, którym blasku świec trudno było orzec, które z tych banalnych okre- bezpiecznie mo\na kroić owoce czy chleb. Dziewczyna, któ- śleń jest trafniejsze. Ponadto nie wydawało mi się, by Enyo rą chyba widziałam ju\ w internacie, zapalała grube była naturalną blondynką. trociczki wetknięte w ozdobne kadzielniczki ustawione na - Cześć odpowiedziałam. stole, całkowicie ignorując tego kogoś na krześle. O rany, - A ja jestem Dejno - - odezwała się ta druga. Na czy ten dzieciak zasnął? pewno była mieszańcem dwu ras, jej cera przypominała Natychmiast całe wnętrze zaczęło się wypełniać dymem kawę mocno rozbieloną śmietanką, włosy miała wspania- - zielonkawym, wijącym się, przybierającym niesamowite łe, gęste i kręcone, pewnie takie, które nie dają się rozpro- kształty duchów. Spodziewałam się, \e będzie miał stować ani na chwilę bez względu na wilgotność powie- słodkawą woń, jak kadzidełka w świątyni Nyks, ale gdy trza. dotarła do mnie smuga dymu, zaskoczył mnie jego gorzki Obie były na swój sposób idealne. zapach. Wydał mi się jakoś znajomy, zmarszczyłam brwi, starając się ze wszystkich sił przypomnieć sobie, skąd go znam. Tro- - Powiedz mi, Dejno... masz niezwykłe imię. Czy ono chę przypominał mi liście laurowe, trochę gozdziki. (Muszę ma jakieś szczególne znaczenie? pamiętać, by podziękować Babci, \e mnie nauczyła rozpo- - Dejno znaczy: straszna odpowiedziała z niewin- znawać zapachy ró\nych przypraw i ziół). Wciągnęłam raz nym uśmieszkiem. jeszcze w nozdrza intrygujący zapach i poczułam, \e trochę Wysoka blondynka stojąca po lewej stronie wtrąciła pro- mi się zakręciło w głowie. Dziwne. Miałam wra\enie, \e za- miennie: pach się zmienia, w miarę jak rozchodzi się po sali, tak jak - Enyo znaczy: wojownicza. niektóre drogie perfumy, które na ka\dym inaczej pachną. - Aha odpowiedziałam grzecznie. Niuchnęłam raz jeszcze. Tak. Liście laurowe i gozdziki. Ale A imię Pefredo, tej, która zapala właśnie kadzidełka, coś jeszcze. Coś, co sprawiało, \e całość ostatecznie pach- znaczy: osa. Swoje imiona wzięłyśmy z mitologii greckiej. niała gorzko i ostro. Zapach ciemny, tajemniczy, pociągający To imiona trzech sióstr gorgon i Scylli. Według mitu były jak zakazany owoc to czarownice, które miały jedno wspólne oko, ale naszym Zakazany owoc? Tak, teraz ju\ wiem. zdaniem to męska propaganda szerzona przez mę\czyzn nie- Do diabła! Pokój wypełniał zapach dymu ziół zmiesza- będących wampirami, a chcących upokorzyć silne kobiety. nych z marihuaną. Nie do wiary! To ja broniłam się zawsze Naprawdę? zapytałam, nie wiedząc, co powiedzieć. przed spróbowaniem skręta (przecie\ to jest niehigieniczne, Naprawdę. a poza tym dlaczego miałabym brać coś, po czym dostaje się No pewnie odrzekła Dejno. -- Ludzcy faceci są dzikiego apetytu na tuczące fast foody?), odrzucałam nawet beznadziejni. delikatnie czynione propozycje na ró\nych imprezach, by zo- - Powinni wszyscy wyginąć dodała Enyo. baczyć, jak to jest, a tymczasem teraz stoję tutaj w kłębach Tę złotą myśl zagłuszyła (na szczęście) muzyka, więc nie dymu marychy?! Kayla by nigdy w to nie uwierzyła. sposób było dalej rozmawiać. Ogarnięta paranoidalnym strachem (mo\e to efekt ubocz- Muzyka rzeczywiście rozpraszała. Bębnienie było zarów- ny działania marihuany), rozejrzałam się po całym kręgu no tradycyjne, jak i nowoczesne. Tak jakby ktoś wymieszał pewna, \e zaraz zobaczę jakiegoś profesora, który natych- pościelowe piosenki z plemiennymi tańcami zalotników. miast wkroczy i... coś zrobi... boja wiem co... na przykład ze- W tym momencie, ku mojemu zdumieniu, Afrodyta zaczęła śle nas do karnego obozu, do jakich zsyła się sprawiających tańczyć. Owszem, mo\na powiedzieć, \e była seksowna. To kłopoty nastolatków. znaczy: była zgrabna i poruszała się tak jak Catherine Na szczęście tutaj (w przeciwieństwie do świątyni Nyks) Zeta--Jones w filmie Chicago". Ale na mnie to jakoś nie nie było dorosłych, jedynie około dwadzieściorga nastolat- robiło wra\enia. Nie dlatego, \e nie jestem lesbijką, raczej ków. Rozmawiali normalnie, jakby to była pestka: serwować dlatego, \e była to nędzna imitacja tańca Neferet do Gdy marihuanę, która przecie\ jest całkowicie zakazana. Starając stąpa, piękna". W tamtej muzyce była poezja, a jeśli w tej się oddychać jak najpłycej, zwróciłam się do dziewczyny sto- tak\e miała być, to raczej do słów: Ktoś jej się dobiera do jącej po mojej prawej stronie. Kiedy czujesz się niepewnie tyłka". (albo panikujesz), utnij sobie małą rozmówkę. Oczywiście ka\dy się gapił na Afrodytę, kiedy tak zarzu- cała dupskiem, a ja w tym czasie mogłam rozejrzeć się po Odwróciliśmy się raz jeszcze za Afrodytą, znów oblałam kręgu, udając, \e wcale nie szukam wzrokiem Erika, gdy go się gorącym rumieńcem i tym razem nieoczekiwanie jakaś jednak znalazłam, i to vis-a-vis mnie, spostrzegłam, \e jest moc ciągnęła mnie w stronę niebieskiej świecy tkwiącej jedyną osobą, która nie patrzy na Afrodytę. Bo on patrzył między czerwonymi. Wystraszona powstrzymywałam się na mnie. Zanim zdą\yłam zdecydować, czy powinnam uciec ze wszystkich sił, by nie wystąpić z kręgu i nie dołączyć do wzrokiem, uśmiechnąć się do niego, pomachać mu albo zro- Afrodyty, by razem z nią przy wołać wodę. bić jeszcze coś innego (Damien radził mi uśmiechnąć się, a on jest znawcą to nic, \e samozwańczym chłopaków), Nawałnico deszczu, przywołuję cię w imieniu Nyks. muzyka umilkła, a ja przeniosłam wzrok z Erika na Afrodytę. Bądz przy mnie ze swoją mocą wciągania w głąb W Zatrzymała się na środku kręgu, naprzeciwko stołu. Wzięła tym wszechogarniającym rytuale! do jednej ręki świecę, do drugiej nó\. Świeca była zapalona, więc Afrodyta niosła ją przed sobą ostro\nie jak kaganek do Co, do licha, mi się stało? Spociłam się i było mi strasznie miejsca w kręgu, gdzie pośród czerwonych świec tkwiła jed- gorąco, a nie przyjemnie ciepło jak przy poprzednich obcho- na \ółta. Nie potrzebowałam ponaglającego szturchnięcia ze dach. Znak na czole wprost palił mnie, a w uszach (mogła- strony Wojowniczej czy Strasznej, by zwrócić się na wschód. bym przysiąc) słyszałam ryk oceanów. Bezwiednie zwróci- Gdy wiatr zmierzwił mi włosy, zobaczyłam kątem oka, jak łam się jeszcze raz w prawą stronę. Afrodyta zapala \ółtą świecę, unosi w górę nó\ i kreśli nim w powietrzu pentagram, mówiąc: Ziemio, szeroka i głęboka, przywołuję cię w imieniu Nyks. Niech poczuję, jak się ruszasz z posad, gdy ogłoszą potęgę, Co O, wietrze niosący burze, przyzywam cię w imieniu Nyks, nastąpi, jeśli wspomo\esz mnie w odprawianiu tego Spełnij me \yczenia, które zanoszę do ciebie I niechaj obrzędu! zapanuje tu magia! Afrodyta ponownie przecięła powietrze no\em, a ja po- Muszę przyznać, \e była w tym dobra. Chocia\ nie ema- czułam cię\ar trzonka w dłoni. Poczułam te\ zapach trawy nowała taką mocą jak Neferet, to jednak widoczna praktyka i posłyszałam krzyk lelka, jakby gniezdził się gdzieś w pobli- sprawiła, \e panowała nad głosem i jego barwą, która stała \u, niewidzialny, ale bliski. Afrodyta wróciła teraz do kręgu. się aksamitna. Kiedy zwróciliśmy się na południe, sięgnęła Stawiając z powrotem palącą się jeszcze czerwoną świecę na po kolumnową czerwoną świecę stojącą wśród mniejszych środek stołu, dokończyła zaklęć: czerwonych, a wtedy oblało mnie znajome ju\ uczucie gorą- ca na całym ciele. Duchu, dziki i wolny, w imieniu Nyks przyzywam cię, przybądz do mnie! Ogniu błyskawicy, przyzywam cię w imieniu Nyks, Ty, który Odpowiedz! Zostań ze mną podczas tego potę\nego ob- wzniecasz burze, nadajesz moc czarom, Proszę cię, wspomó\ mnie w zaklęciach, bym mogła działać! rzędu I obdarz mnie swoją potęgą! i ojczyma na mój Znak, przestrach K.ayli, obrzydzenie Jakoś się domyśliłam, co ona teraz zrobi. Niemal sły- Drew i Dustina. Oraz przykry fakt, \e ani razu do mnie szałam w głowie, a nawet w duszy jej słowa. Kiedy uniosła mc zadzwonili, nie przysłali \adnej wiadomości, od kiedy kielich i zaczęła obchodzić wokół krąg, to mimo \e nie było wyszłam z domu. Spisali mnie na straty, zostawili samej w niej gracji i autorytetu Neferet, słowa przez nią wypowia- dane rozpalały się we mnie, tak jakbym sama miała ogień sobie, bym bez niczyjej pomocy zmagała się z nowym \y- wewnętrzny, który promieniował na zewnątrz. ciem. - Nadeszła pora pełni księ\yca naszej bogini. Jest coś Zrobiło mi się smutno, chocia\ ta myśl w sumie bardziej wzniosłego w tej nocy. Staro\ytni znali jej tajemnice, wy- mnie chyba zezliła, ni\ zasmuciła. korzystywali je do wzmocnienia siebie... do zerwania cien- Wzięłam kielich od Afrodyty i upiłam spory łyk. To było kiej zasłony dzielącej oba światy, by prze\yć przygody, wino, ale nie smakowało jak wino pite podczas o których my dzisiaj mo\emy tylko marzyć. Tajemnice... wcześniej-s/ego obrzędu. Ono równie\ było słodkawe, miało zagadki... czary... prawdziwe piękno i moc przyobleczone przy tym aromat, jakiego nigdy przedtem jeszcze nie w wampirze formy nieska\one ludzkimi zasadami czy próbowałam. Ostry, słodko-gorzki smak rozlał się w moich prawami. Bo my nie jesteśmy ludzmi! -- Tu jej głos nabrał ustach, spłynął po gardle i napełnił mnie szalonym siły i odbił się echem od ścian, tak jak przedtem głos pragnieniem, by napić się go więcej, jak najwięcej. Neferet. -- My, Córy i Synowie Ciemności, zanosimy dziś - Bądz pozdrowiona -- syknęła Afrodyta i wyrwała do ciebie te same prośby, które zanosiliśmy podczas ka\dej mi kielich z dłoni tak gwałtownie, \e kilka kropel czerwo- pełni księ\yca przez ostatni rok: wyzwól w nas siłę, która nego płynu wylało mi się na palce. Uśmiechnęła się do mnie sprawi, \e nabierzemy kociej zręczności i gibkości triumfująco. powszechnej w świecie dzikiej przyrody wśród naszych braci - Bądz pozdrowiona odpowiedziałam machinalnie, mniejszych, byśmy nie tkwili jak oni w klatkach czując zawrót głowy z powodu wypitego wina. zniewolenia, w okowach łańcuchów nakładanych przez Afrodyta stanęła teraz przed Enyo, podając jej kielich, a ja słabych i ograniczonych ludzi. nie mogąc się opanować, zlizałam z palców ostatnie krople, Kiedy Afrodyta skończyła, stanęła dokładnie naprzeciw by posmakować jeszcze tego wspaniałego smaku rozlanego mnie. Oddech miała przyspieszony, policzki pałające, tak wina. Było niewypowiedzianie smakowite... I ten aromat... samo jak ja. Wzniosła kielich, po czym mi go podała. trochę jakby znajomy... ale w głowie mi szumiało i nie mo- - Wypij to, Zoey Redbird, i dołącz się do naszych próśb głam się dostatecznie skupić, by przypomnieć sobie, z czym o to, co się nam z natury nale\y, bo zaświadczone jest naszą mi się ten smak kojarzy. krwią, ciałem i Znakiem zapowiadającym Przemianę, Zna- Nie zauwa\yłam, kiedy Afrodyta skończyła obchód całe- kiem, którym i ty zostałaś naznaczona. go kręgu, dając wszystkim po kolei upić łyk z kielicha. Pilnie Wiem, powinnam powiedzieć: nie". Ale jak? Zresztą ją śledziłam, mając nadzieję, \e gdy wróci do stołu, dostanę o dziwo, nie miałam ochoty odmówić. Z pewnością nie lubi- jeszcze jeden łyk. Afrodyta uniosła w górę kielich. łam Afrodyty ani jej nie ufałam, czy jednak to, co mówiła, - Wielka, tajemnicza bogini Nocy i pełni księ\yca, ty, nie było prawdą? Przypomniałam sobie reakcję mojej matki która rządzisz piorunami i burzami, która prowadzisz duchy i starszyznę, o, piękna i zadziwiająca, której słucha nawet To ten nieznośny mały Elliott! Dziwne, \e tu trafił. Co starszyzna sprzed wieków, wesprzyj nas w tym, o co cię pro- Córy i Synowie Ciemności mogli chcieć od niego? Raz jesz- simy. Tchnij w nas swą moc, magię i siłę. cze rozejrzałam się po sali. Tak jak podejrzewałam, wszyscy Następnie przechyliła kielich i opró\niła jego zawar- pozostali byli urodziwi, on jeden był brzydki i niepasujący tość do ostatka, czemu przyglądałam się z zazdrością. Kie- do reszty. Nie mógł nale\eć do tego grona. dy skończyła pić, muzyka znów zaczęła grać. W tym czasie Przetarł oczy, zaczął mrugać, ziewać, wyglądało na to, Afrodyta obeszła krąg w drugą stronę, śmiejąc się i tańcząc, \e zanadto nawdychał się kadzideł i trawki. Podniósł rękę, zdmuchując po kolei wszystkie świece, a na koniec \egnając by sięgnąć do nosa (pewnie chciał w nim podłubać) i wtedy się z \ywiołami. Teraz patrząc na nią, inaczej ją postrzega- zobaczyłam, \e ma zabanda\owane przeguby. Co do...? łam, jej obraz najpierw się zamazał i zmienił, tak \e w końcu Straszne podejrzenie zje\yło mi włosy na głowie. Nieda- w Afrodycie widziałam Neferet, tyle \e jakby młodszą wer- leko mnie stały Enyo i Dejno, rozmawiając z o\ywieniem sję starszej kapłanki. z dziewczyną zwaną Pefredo. Podeszłam do nich i zaczeka- - Do pomyślnego następnego spotkania powiedziała łam, a\ zrobią przerwę w konwersacji. Ukrywając fakt, \e na koniec. Wszyscy wygłosiliśmy chórem rytualne słowa po- \ołądek skręca mi ból, uśmiechnęłam się do nich i mach- \egnania. Zamrugałam, a wtedy wizja Afrodyty jako młodej nąwszy nonszalancko w stronę Elliotta, zapytałam nie- Neferet zbladła i Znak przestał mnie palić. Nadal jednak czu- dbale: łam na języku smak wypitego wina. Dziwne. Nie lubię prze- - Co ten dzieciak tu robi? cie\ alkoholu. Naprawdę, po prostu nie odpowiada mi jego Enyo spojrzała we wskazanym kierunku i wzniosła oczy smak. Ale w tym winie było coś innego, coś znacznie lep- ku górze. szego nawet ni\ smak czekoladowych trufli (wiem, \e trud- - Ach, on... powiedziała lekcewa\ąco. W zasadzie no w to uwierzyć). I nadal nie mogłam sobie przypomnieć, nic. Słu\ył nam dziś za lodówkę. co w nim było znajomego. - Straszny frajer dodała Dejno z szyderczym uśmie- Krąg rozsypał się i wszyscy zaczęli się śmiać i mówić chem. jednocześnie. Nad naszymi głowami pozapalały się gazo- - Praktycznie to człowiek dodała z niesmakiem we lampy, zaczęliśmy mrugać, w pierwszej chwili oślepieni Pefredo. Nic dziwnego, \e nadaje się tylko na bar ich blaskiem. Spojrzałam dalej, poza krąg, chcąc sprawdzić, przekąskowy. czy czasem Erik mnie nie obserwuje, ale jakieś poruszenie Mój \ołądek dał znać, \e za chwilę wywróci się całkiem zwróciło moją uwagę. Osobnik wciśnięty w krzesło i po- na lewą stronę. zostający bez ruchu przez całą ceremonię wreszcie zaczął się ruszać. Jakby się szarpnął, z trudem próbując dzwignąć - Czekajcie, bo nie chwytam. Lodówka?... Bar się do pozycji siedzącej. Kaptur ciemnej peleryny zsunął przekąskowy?... mu się na plecy, ukazując płomiennorudą mierzwę wło- Dejno, czyli Straszna, obrzuciła mnie wyniosłym spoj- sów i bledszą ni\ zazwyczaj pucołowatą i usianą piegami rzeniem swych czekoladowych oczu. twarz. Tak właśnie nazywamy ludzi: lodówka, bar przekąskowy. No wiesz, śniadanie, obiad, kolacja... zapach w holu, gdzie Afrodyta zadrasnęła udo Erika; ja te\ - Albo coś jeszcze w przerwach między jednym a dru- miałam ochotę ją zlizywać. gim posiłkiem prychnęła Enyo, Wojownicza. - Nadal nie... zaczęłam, ale Dejno mi przerwała. Byłam ćpunka. - Och, daj spokój. Nie udawaj, \e się nie domyśliłaś, co Wreszcie zabrakło mi tchu, więc oparłam się o chłodny jest dodane do wina, i \e nie uwielbiasz tego smaku. kamień muru okalającego teren szkoły i tam zaczęłam wy- Tak, nie wypieraj się, Zoey. Przecie\ widzieliśmy. miotować. Byłabyś wszystko wypiła, nawet więcej ni\ my. Zauwa\y- łam, jak oblizywałaś palce powiedziała Enyo, przysuwa- jąc się do mnie blisko, by pogapić się na mój Znak. Czu- łaś się jak ćpunka, no nie? Trochę adeptka, a trochę wampir, dwa w jednym. Przyznaj, wypiłabyś więcej krwi tego dzie- ciaka. - Krwi?... - - powtórzyłam nieswoim głosem. Słowo ćpunka" dzwięczało mi w głowie. Tak, krwi powtórzyła z naciskiem Straszna. Zrobiło mi się gorąco i zaraz zimno, odwróciłam się od nich, by nie patrzeć na ich domyślne miny, i natychmiast zobaczyłam Afrodytę. Stojąc po drugiej stronie sali, rozma- wiała z Erikiem. Nasze spojrzenia się spotkały, a wtedy jej twarz stopniowo rozjaśniał złośliwy uśmiech. Znów trzy- mała w ręku kielich, uniosła go w górę, jakby chciała mnie pozdrowić w ten sposób, po czym upiła łyk i odwróciła się, wybuchając śmiechem rozbawiona czymś, co powiedział Erik. Chcąc trzymać się mimo wszystko, u\yłam jakiejś błahej wymówki i wyszłam powoli z tej sali. Gdy tylko zamknęłam za sobą cię\kie drewniane drzwi, puściłam się pędem przed siebie, gnając na oślep. Nie wiedziałam, dokąd biegnę, wie- działam tylko, \e chcę stamtąd uciec jak najdalej. Napiłam się krwi w dodatku krwi tego okropnego Elliotta a co gorsza, smakowała mi! Teraz wiedziałam, skąd znam ten zapach tak pachniał Heath, kiedy miał skaleczoną rękę. Nie nowa woda kolońska wydała mi się atrakcyjna i upojna, tylko jego krew. Potem raz jeszcze poczułam jej