Tygodnik Wprost 18 marca 2007 rok Numer 11/2007 (1264) Cezary Gmyz - Zły dotyk w sutannie Arcybiskup Wielgus pomagał księżom pedofilom Abp Stanisław Wielgus na seksualne skandale reagował podobnie jak kard. Bernard Law w Bostonie. Przenosił księży pedofilów z miejsca na miejsce, nie informując parafian o niebezpieczeństwie. - Kiedy pojawiły się pierwsze doniesienia o czynach, jakich ks. Dariusz K. dopuszczał się wobec kleryków, poprosiłem biskupa o odcięcie ks. K. od kontaktów z klerykami - mówi "Wprost" ks. Ireneusz Mroczkowski, były rektor Wyższego Seminarium Duchownego w Płocku. Broni on abp. Wielgusa. - Ksiądz biskup pozbawił księdza K. funkcji w seminarium - opowiada. Tyle że Dariusz K. molestował nie tylko kleryków. Wcześniej to samo robił w Liceum im. św. Stanisława Kostki w Sikorzu. I o tym również wiedział abp Wielgus od dwóch księży, którzy interweniowali w tej sprawie. Arcybiskup Wielgus wprawdzie odsunął ks. K., ale "winnych" troski o wychowanków zesłał na odległe wiejskie parafie. Bp Wielgus zdecydował się wysłać pedofila do Niemiec. K. szybko jednak powrócił. Po wygnaniu nadal nie został odcięty od kontaktów z dziećmi. Przeciwnie, jako sekretarz Papieskich Dzieł Misyjnych był odpowiedzialny za pracę z dziećmi. Podczas organizowanych w sierpniu 2006 r. kolonii nieopodal Pułtuska dopuścił się czynów lubieżnych wobec dzieci. Po tym skandalu ks. Dariusz K. został wysłany do parafii w Korolewie. Oczywiście nikt nie poinformował parafian o przeszłości księdza. Lawina kłamstw Kiedy w piątek 2 marca "Wprost" jako pierwszy na swoich stronach internetowych poinformował o nadużyciach finansowych w płockim Caritasie oraz skandalach seksualnych w diecezji, ze strony kurii posypała się fala zaprzeczeń. Zapewniano, że abp Wielgus nie wiedział o skandalach pedofilskich i seksualnych w podległej sobie diecezji. Dziś wiemy, że kłamano. Dopiero po publikacjach "Wprost" i "Rzeczpospolitej" administrator diecezji bp Roman Marcinkowski zdecydował się powiadomić prokuraturę. Oprócz księdza Dariusza K. śledztwo obejmie również ks. Ryszarda P. oraz ks. Cezarego B. Obaj są podejrzewani o czyny lubieżne wobec dzieci. Obaj mieli łatwy dostęp do nieletnich: pierwszy został mianowany przez abp. Wielgusa diecezjalnym duszpasterzem ministrantów, drugi zaś jest kapelanem harcerzy. Publikacje prasowe przełamały atmosferę strachu w diecezji. Obecny rektor seminarium Bogdan Czupryn powiadomił prokuraturę o wypadkach molestowania kleryków. - Do zdarzeń tych doszło poza seminarium. Jeden z poszkodowanych kleryków to były ministrant - ujawnia w rozmowie z "Wprost" rektor Czupryn. Na razie podejrzani zostali suspendowani. Ratunek w Rzymie Księża wskazują kolejnych duchownych, protektorów pedofilów na szczytach płockiego Kościoła. Mówią, że wykorzystywali swoją pozycję w diecezji, by molestować innych księży i kleryków. Jednym z nich jest ks. prof. Czesław R., zwany przez księży "arcygejem". Według naszych informacji, to właśnie on jest odpowiedzialny za homoseksualną inicjację wielu duchownych. Innym protektorem był ks. Daniel B., ze względu na zamiłowanie do biżuterii i władzy zwany "władcą pierścieni". Wszyscy należeli do najbliższego kręgu biskupa Wielgusa. Jak silne są wpływy lobby homoseksualnego, świadczy fakt, że czterech z pięciu ostatnio mianowanych prałatów w Płocku to zdeklarowani geje. Większość duchownych uważa, że sytuację w tej kościelnej prowincji jest w stanie uzdrowić jedynie skierowanie do diecezji specjalnego wizytatora apostolskiego z Watykanu. Albo szybka nominacja odważnego i zdecydowanego ordynariusza diecezji. Wśród kandydatów na "czyścicieli" pojawiają się biskupi Henryk Tomasik z Siedlec oraz Piotr Jarecki z Warszawy. Wielu naszych rozmówców zapewnia jednak, że chętniej opowie o skandalach przedstawicielowi Rzymu.