Walsch Przyja藕艅 z Bogiem


揂 dok膮d trafi艂oby to nie ochrzczone dziecko?", pyta艂 zawzi臋cie jeden z mych koleg贸w, 揇o piek艂a czy do czy艣膰ca?". (W porz膮dnych katolickich domach dziewi臋ciolatek mia艂 ju偶 wyrobione poj臋cie o 損iekle".)
揘ie trafi艂oby ani do piek艂a, ani do czy艣膰ca", odpowiada艂a siostra, 搇ecz do limbusa".
Limbusa?
揕imbus" to takie miejsce, wyja艣nia艂a siostra, dok膮d B贸g wysy艂a艂 dzieci oraz inne osoby, kt贸re nie z w艂asnej winy, umar艂y nie ochrzczone w Jedynej Prawowitej Wierze. Kara to nie by艂a, ale nie dane im by艂o nigdy ogl膮da膰 Boga.
Z takim w艂a艣nie Bogiem wzrasta艂em. My艣lisz mo偶e, 偶e zmy艣lam? Nie.
Boja藕艅 Boga jest dzie艂em religii, jest nawet mile przez nie widziana.
Do trwogi przed Bogiem nikt nie musia艂 mnie szczeg贸lnie namawia膰, mog臋 ci臋 zapewni膰. Je艣li my艣lisz, 偶e ten limbus nap臋dzi艂 mi stracha, poczekaj, a偶 opowiem ci histori臋 z Ko艅cem 艢wiata.
Neale Donald Walsch

Sze艣膰 lat temu Neale Donald Walsch rozpocz膮艂 dialog
k艂ad膮c podwaliny pod sw贸j szczeg贸lny zwi膮zek z Bogiem, Bogiem, kt贸ry jest wsz臋dzie i z ka偶dym, kt贸ry przemawia do nas nieustannie, we wszystkim, co robimy. Trzeba tylko, aby艣my si臋 zatrzymali i ws艂uchali
dowiedzia艂 si臋 w tym dialogu
trzeba, aby艣my odpowiedzieli... i nawi膮zali w艂asn膮 rozmow臋.
W miar臋 jak s艂uchamy i odpowiadamy, prosimy i otrzymujemy, nasze wi臋zi z Bogiem cementuj膮 si臋. Rozmowa z czasem przeradza si臋 w przyja藕艅, bli偶sz膮, bogatsz膮 i pe艂niejsz膮 wi臋藕.
Pos艂uchaj... a B贸g przyjdzie do ciebie i b臋dzie kroczy膰 u twego boku
jako tw贸j druh.
Neale Donald Walsch mieszka ze swoja 偶ona Nancy na po艂udniu stanu Oregon. Wsp贸lnie za艂o偶yli 揜eCreation", fundacje non-profit na rzecz rozwoju osobowego i duchowego zrozumienia, kt贸rej celem jest zwr贸cenie ludzi im samym. Walsch wyg艂asza odczyty i prowadzi warsztaty w kraju i za granica pod has艂em prawd zawartych w 揜ozmowach z Bogiem".

tytu艂 orygina艂u Friendship with God
Copyright 1999 by Neale Donald Walsch
All rights reserved
Copyright 2000 for the Polish edition by Dom Wydawniczy LIMBUS
Monta偶 elektroniczny Krzysztof Wirszyt艂o
ISBN 83-7191-084-3
Dom Wydawniczy LIMBUS
85-959 Bydgoszcz 2, skr. poczt. 21
tel./fax (0-52)328-79-74
Dla DR ELISABETH KUBLER-ROSS
kt贸ra obali艂a powszechne pojmowanie
偶ycia i 艣mierci, oraz pierwsza odwa偶y艂a si臋. m贸wi膰
o Bogu, bezwarunkowej mi艂o艣ci,
z kt贸rym mo偶na si臋 zaprzyja藕ni膰.
oraz dla LYMANA W. (揃ILLA") GRISWOLDA
mego przyjaciela od trzydziestu lat,
kt贸ry nauczy艂 mnie akceptacji i cierpliwo艣ci,
wielkoduszno艣ci oraz wielu innych rzeczy,
kt贸rych nie mo偶na odda膰 s艂owami, lecz kt贸rych dusza nigdy nie zapomni.

Podzi臋kowania

Kolejny raz pragn臋 podzi臋kowa膰 przede wszystkim mojemu najlepszemu przyjacielowi, Bogu. Przepe艂nia mnie g艂臋boka wdzi臋czno艣膰 za my艣l o tym, 偶e odnalaz艂em Boga, ma艂o tego, znalaz艂em w nim przyjaciela. Wdzi臋czny jestem te偶 za wszystko, co od niego otrzyma艂em
i dzi臋ki Niemu mog艂em ofiarowa膰 innym.
Na nieco innej p艂aszczy藕nie, cho膰 r贸wnie niebia艅skiej, mie艣ci si臋 moja przyja藕艅 z moj膮 偶on膮, Nancy, kt贸ra jest uciele艣nieniem s艂owa 揵艂ogos艂awie艅stwo". Od chwili kiedy j膮 pozna艂em, nie przestaj臋 doznawa膰 b艂ogos艂awie艅stwa.
To zadziwiaj膮ca osoba. Z g艂臋bi swej istoty emanuje cich膮 m膮dro艣ci膮, niewyczerpan膮 cierpliwo艣ci膮, szczerym mi艂osierdziem i najczystsz膮 mi艂o艣ci膮, jakiej kiedykolwiek dane mi by艂o zazna膰. 艢wiat, kt贸ry raz po raz pogr膮偶a si臋 w mroku, Nancy rozja艣nia sw膮 艣wiat艂o艣ci膮. Obcowa膰 z ni膮 znaczy dla mnie na nowo odkry膰 wszystkie moje wyobra偶enia na temat tego, co dobre, serdeczne i pi臋kne; wszystkie moje nadzieje, jakie wi膮za艂em z czu艂膮 i wspieraj膮c膮 towarzyszk膮 偶ycia; z wszystkimi fantazjami, w jakich przedstawia艂em sobie prawdziwie mi艂uj膮cych si臋 kochank贸w.
Jestem d艂u偶nikiem tylu wspania艂ych ludzi, kt贸rzy odcisn臋li na moim 偶yciu niezatarty 艣lad, uosabiaj膮c przymioty i sposoby bycia, z kt贸rych czerpa艂em natchnienie i nauk臋. To bezcenny dar
mie膰 takich przewodnik贸w! Spo艣r贸d nich szczeg贸lnie wdzi臋czny jestem...

Kirsten Bakke, za wz贸r absolutnej niezawodno艣ci oraz za udowodnienie mi, 偶e 艣mia艂e i przebojowe przyw贸dztwo mo偶na pogodzi膰 ze wsp贸艂czuciem, wra偶liwo艣ci膮 i trosk膮.
Ricie Curtis, za dobitny przyk艂ad na to, 偶e si艂a charakteru wcale nie ujmuje kobieco艣ci, lecz jej przydaje.
Ellen DeGeneres, za 艣wiadectwa odwagi, jak膮 wielu uznaje za niemo偶liw膮, dzi臋ki czemu staje si臋 ona mo偶liwa dla ka偶dego z nas.
Bobowi Friedmanowi, za pokazanie mi, 偶e wewn臋trzna uczciwo艣膰 to nie fikcja.
Billowi Griswoldowi i Danowi Higgsowi, za unaocznienie mi, co znaczy przyja藕艅 na ca艂e 偶ycie.
Jeffowi Goldenowi, za udowodnienie mi, 偶e b艂yskotliwo艣膰, 偶arliwe przekonanie i 艂agodna perswazja wcale si臋 nawzajem nie wykluczaj膮.
Patty Hammett, za pokazanie, na czym polega mi艂o艣膰, lojalno艣膰 i niez艂omne oddanie.
Ann臋 Heche, za danie 艣wiadectwa absolutnej autentyczno艣ci; i temu, jak j膮 zachowa膰 na przek贸r wszystkiemu.
Jerry'emu Jampolsky'emu i Dian臋 Cirincione, za pokazanie mi, 偶e kiedy ludzie dojrzeli do mi艂o艣ci, nie ma granic dla tego, co mo偶na we wzajemnej 艂askawo艣ci stworzy膰
lub 偶yczliwie przeoczy膰.
Elisabeth Kiibler-Ross, za udowodnienie, 偶e mo偶na wnie艣膰 osza艂amiaj膮cy wk艂ad w dobro ca艂ej planety i samemu nie da膰 si臋 temu oszo艂omi膰. '
Kaeli Marshall, za nieustann膮 gotowo艣膰 do wybaczania w obliczu tego, co niewybaczalne, dzi臋ki czemu potrafi艂em uwierzy膰 w Bo偶膮 obietnic臋 odkupienia dla nas wszystkich.
Scottowi McGuire, za dobitny przyk艂ad na to, 偶e wra偶liwo艣膰 nie ujmuje m臋sko艣ci, lecz jej przydaje.
Willowi Richardsonowi, za 艣wiadectwo na to, 偶e nie trzeba urodzi膰 si臋 z tej samej matki, aby by膰 komu艣 bratem.
Bryanowi L. Walschowi, za niez艂omno艣膰 i podkre艣lanie znaczenia rodziny.
Dennisowi Weaverowi, za uosobienie m臋skiego wdzi臋ku i pokazanie, jak spo偶ytkowa膰 swe zalety i sw膮 popularno艣膰 dla podniesienia jako艣ci 偶ycia innych.
Mariann臋 Wiliamson, za udowodnienie, 偶e przyw贸dztwo duchowe i doczesne mog膮 i艣膰 w parze.
Oprah Winfrey> za wz贸r niecodziennej determinacji i m臋stwa, i gotowo艣膰 postawienia na szal臋 wszystkiego w imi臋 swych przekona艅.
Gary'emu Zukavowi, za przyk艂ad cichej m膮dro艣ci i pokazanie, jak dotrze膰 do 艢rodka, i tego, jak wa偶ne jest w Nim pozostanie.
Tych nauczycieli, i wielu innych, spotka艂em na swej drodze. Dlatego wiem, 偶e cokolwiek dobrego wychodzi ode mnie, po cz臋艣ci pochodzi od nich, oni bowiem mnie tego nauczyli, a ja tylko przekazuj臋 dalej.
Oczywi艣cie, to nasze zadanie tutaj. Jeste艣my sobie nawzajem nauczycielami. Czy偶 to nie jest prawdziwe b艂ogos艂awie艅stwo?

'Wprowadzenie.
Spr贸buj oznajmi膰 komu艣, 偶e w艂a艣nie rozmawia艂e艣 z Bogiem i zobacz, co si臋 stanie.
Zreszt膮 niewa偶ne. Sam powiem ci, co si臋 stanie.
Zmieni si臋 ca艂e twoje 偶ycie.
Po pierwsze, dlatego, 偶e rozmawia艂e艣 z Bogiem, po drugie, dlatego, 偶e komu艣 o tym opowiedzia艂e艣.
Prawd臋 m贸wi膮c, nie tyle rozmawia艂em z Bogiem, co prowadzi艂em z Nim dialog przez sze艣膰 lat. Ponadto, nie tyle 搊powiedzia艂em" o tym komu艣, co robi艂em skrupulatne zapiski z rozm贸w i wys艂a艂em je do wydawcy.
Z t膮 chwil膮 sprawy wzi臋艂y nader ciekawy i nieco zaskakuj膮cy obr贸t.
Dziwne by艂o to, 偶e wydawca przeczyta艂 ten materia艂 i wyda艂 go w postaci ksi膮偶ki. Jeszcze dziwniejsze by艂o to, 偶e ludzie kupowali t臋 ksi膮偶k臋, a nawet polecali j膮 znajomym. Kolejnym zaskoczeniem by艂o to, 偶e ci znajomi polecili j膮 swoim znajomym, dzi臋ki czemu sta艂a si臋 bestsellerem. Nie mnej zaskakuj膮ce jest to, 偶e obecnie ksi膮偶ka sprzedawana jest w dwudziestu siedmiu pa艅stwach. Lecz najdziwniejsze jest to, 偶e jej tre艣膰 budzi zdziwienie, zwa偶ywszy na to, kto jest wsp贸艂autorem.
Gdy B贸g o艣wiadcza, 偶e zamierza co艣 zrobi膰, mo偶esz na to liczy膰. B贸g zawsze dopnie swego.
W po艂owie tego, jak s膮dzi艂em, prywatnego dialogu, B贸g oznajmi艂 mi, 偶e 搆iedy艣 b臋dzie z tego ksi膮偶ka". Nie wierzy艂em Mu. Ma si臋 rozumie膰, nawet w po艂owie nie dawa艂em wiary temu, co B贸g m贸-

wi艂 mi od chwili mych narodzin. Ten problem dotyczy nie tylko mnie, ale i ca艂ej ludzkiej rasy.
Gdyby艣my tylko zechcieli pos艂ucha膰...
Opublikowana ksi膮偶ka nosi艂a niezbyt wyszukany tytu艂 Rozmowy z Bogiem. Mo偶esz nie wierzy膰, 偶e istotnie odby艂em tak膮 rozmow臋, lecz twoja wiara nie jest mi potrzebna. Nie zmienia bowiem faktu, 偶e rozmawia艂em z Bogiem. U艂atwia jedynie odrzucenie z g贸ry tego, co w niej si臋 mie艣ci, je艣li taki jest tw贸j wyb贸r. Z drugiej jednak strony wielu ludzi nie tylko dopuszcza, 偶e co艣 takiego jest mo偶liwe, ale nawet sami uczynili z rozmowy z Bogiem sta艂y element swego 偶ycia. Nie chodzi tu o jednostronny przekaz lecz o wymian臋 my艣li i zda艅. Ludzie ci jednak, nauczeni do艣wiadczeniem, nie rozg艂aszaj膮 tego. Okazuje si臋 bowiem, 偶e je艣li kto艣 m贸wi, 偶e codziennie modli si臋 do Boga, uchodzi za pobo偶nego, lecz je艣li powie, 偶e B贸g przemawia do niego codziennie, uznany zostaje za pomyle艅ca.
Wcale mi to nie przeszkadza, je艣li o mnie chodzi. Jak wspomnia艂em, nie jest mi potrzebna niczyja wiara. Wol臋 nawet, aby ludzie ws艂uchali si臋 w g艂os w艂asnego serca, odnale藕li w艂asne prawdy, szukali w艂asnej rady, wykorzystali w艂asn膮 m膮dro艣膰 i je艣li pragn膮, sami rozmawiali z Bogiem.
Je艣li moje s艂owa przywiod臋 ich do tego
sprawi膮, 偶e zastanowi膮 si臋 nad swym dotychczasowym 偶yciem i tre艣ci膮 swojej wiary, sk艂oni膮 do zg艂臋bienia swego w艂asnego do艣wiadczenia i opowiedzenia si臋 za w艂asn膮 prawd膮
w贸wczas pomys艂 podzielenia si臋 z nimi moim do艣wiadczeniem uznam za trafiony.
My艣l臋, 偶e o to chodzi艂o przez ca艂y czas. W艂a艣ciwie jestem nawet pewny. To spowodowa艂o, 偶e Roz-
mowy z Bogiem sta艂y si臋 bestsellerem, podobnie jak dwie nast臋pne Ksi臋gi. I ksi膮偶ka, kt贸r膮 czytasz obecnie, trafi艂a w twoje r臋ce nieprzypadkowo
ma za zadanie po raz kolejny rozbudzi膰 w tobie ch臋膰 i ciekawo艣膰 poznania prawdy
tym razem nawet w jeszcze szerszym wymiarze: Czy mo偶liwe jest co艣 wi臋cej ni偶 rozmawianie z Bogiem? Czy z Bogiem mo偶na si臋 naprawd臋 zaprzyja藕ni膰?
Ksi膮偶ka ta m贸wi, 偶e tak, i pokazuje, jak to osi膮gn膮膰. S艂owami samego Boga. Nasz dialog bowiem trwa nadal, prowadz膮c nas ku nowym obszarom oraz dobitnie przywo艂uje to, co powiedziane zosta艂o ju偶 wcze艣niej.
Dowiaduj臋 si臋, 偶e tak w艂a艣nie przebiega m贸j dialog z Bogiem
kr膮偶膮c i nawiedzaj膮c znajome tereny, by nagle, niczym po spirali, wznie艣膰 si臋 na nowy poziom. Takie posuwanie si臋 dwa kroki do przodu, jeden w ty艂, pozwala mi zachowa膰 w polu widzenia wcze艣niej przekazan膮 m膮dro艣膰, utwierdza j膮 w mojej 艣wiadomo艣ci, co daje solidn膮 podstaw臋 do dalszych odkry膰.
Tak wygl膮da ten proces. Kryje si臋 za tym g艂臋boki zamys艂. Cho膰 z pocz膮tku jest to nieco uci膮偶liwe, z czasem jednak doceni艂em zalety tej metody. Albowiem utwierdzaj膮c Bo偶膮 m膮dro艣膰 w swojej 艣wiadomo艣ci, wp艂ywamy na ni膮. Rozbudzamy j膮. Wznosimy j膮 na wy偶szy poziom. Jednocze艣nie coraz wi臋cej pojmujemy, pzypominamy sobie wyra藕niej, Kim W Istocie Jeste艣my, i zaczynamy to objawia膰.
Na tych stronicach wyjawi臋 troch臋 szczeg贸艂贸w z mojej przesz艂o艣ci, przedstawi臋 te偶 zmiany, jakie zasz艂y w moim 偶yciu, odk膮d ukaza艂y si臋 drukiem Rozmowy z Bogiem. Pyta艂o mnie o to wiele os贸b, ich

ciekawo艣膰 jest zrozumia艂a. Chc膮 si臋 dowiedzie膰 czego艣 o facecie, kt贸ry twierdzi, 偶e ucina sobie pogaw臋dki z Tym Na Samej G贸rze. Ale nie tylko z tego powodu zamieszczam tu te anegdoty. Wyimki z mej przesz艂o艣ci nie maj膮 zaspokaja膰 ludzkiej ciekawo艣ci
chodzi przede wszystkim o to, aby pokaza膰, w jaki spos贸b moje 偶ycie demonstruje, co to znaczy przyja藕ni膰 si臋 z Bogiem
i w jaki spos贸b demonstruje to 偶ycie ka偶dego z nas.
Takie jest przes艂anie tej ksi膮偶ki. Wszyscy mamy w Bogu przyjaciela
niewa偶ne, czy wiemy o tym czy nie.
Ja nale偶a艂em do tych drugich. Nie wiedzia艂em te偶, dok膮d ta przyja藕艅 mo偶e mnie zaprowadzi膰. I w tym ca艂y urok, na tym polega wspania艂a niespodzianka. To, 偶e mo偶emy zaprzyja藕ni膰 si臋 z Bogiem to nie wszystko, rzecz w tym, co mo偶e nam ta przyja藕艅 przynie艣膰.
B贸g zaprasza nas, aby艣my zostali Jego przyjaci贸艂mi, nie bez powodu. Ta przyja藕艅 ma sw贸j cel. Jeszcze niedawno by艂 mi on nieznany. Nie pami臋ta艂em. Teraz kiedy wiem, nie boj臋 si臋 Boga, a to odmieni艂o moje 偶ycie.
Wci膮偶 zadaj臋 sobie wiele pyta艅. Ale teraz udzielam te偶 odpowiedzi. Na tym polega r贸偶nica. Na tym polega zmiana. Rozmawiam z Bogiem, a nie tylko przemawiam do Niego. Jestem dla Boga partnerem, a nie po prostu Jego im/znawca.
Jest moim szczerym pragnieniem, aby twoje 偶ycie odmieni艂o si臋 w taki sam spos贸b; aby艣 ty r贸wnie偶 z pomoc膮 tej ksi膮偶ki znalaz艂 w Bogu przyjaciela i aby w wyniku tego twoje s艂owa i czyny nabra艂y nowej wymowy.
Mam nadziej臋, 偶e przestaniesz by膰 poszukiwaczem 艢wiat艂o艣ci, lecz staniesz si臋 jej 偶ywym 艣wiadectwem. Albowiem to, co przynosisz, to te偶 znajdujesz.
Bogu, jak si臋 zdaje, nie zale偶y tak bardzo na wyznawcach, co na przewodnikach. Mo偶emy wyznawa膰 Boga, ale mo偶emy te偶 prowadzi膰 innych do Boga. Ta pierwsza droga odmieni nas samych, ta druga odmieni 艣wiat.
Neale Donald Walsch Ashland, Oregon lipiec 1999

Dok艂adnie pami臋tam, kiedy uzna艂em, 偶e Boga nale偶y si臋 ba膰. By艂o to wtedy, kiedy powiedzia艂, 偶e moja matka p贸jdzie do piek艂a.
No dobrze, On tego nie powiedzia艂, ale zrobi艂 to kto inny
w Jego imieniu.
Liczy艂em sobie w贸wczas sze艣膰 lat. Moja matka, kt贸ra uwa偶a艂a si臋 troch臋 za domoros艂ego jasnowidza, wr贸偶y艂a przyjaci贸艂ce z kart przy kuchennym stole. Ludzie nachodzili j膮 przez ca艂y czas, aby zobaczy膰, co uda jej si臋 przepowiedzie膰 na podstawie zwyk艂ej talii kart. By艂a w tym dobra, m贸wiono, i wie艣膰 o jej umiej臋tno艣ciach rozchodzi艂a si臋 po cichu.
Kiedy mama odczytywa艂a karty tego w艂a艣nie dnia, z niezapowiedzian膮 wizyt膮 przysz艂a do nas jej siostra. Pami臋tam, 偶e ciotka nie by艂a zachwycona scen膮, kt贸r膮 ujrza艂a, kiedy raz tylko zapukawszy, wparowa艂a przez kuchenne drzwi. Mama zachowa艂a si臋 tak, jakby przy艂apano j膮 na gor膮cym uczynku. Speszona, przedstawi艂a siostrze swoj膮 przyjaci贸艂k臋 i szybko zebra艂a karty, wtykaj膮c je do kieszeni fartucha.
Nie pad艂o w贸wczas w zwi膮zku z tym ani jedno s艂owo, ale p贸藕niej ciotka przysz艂a do mnie na podw贸rko, 偶eby si臋 po偶egna膰.
揥iesz", powiedzia艂a, kiedy odprowadza艂em j膮 do samochodu, 搕woja matka nie powinna wr贸偶y膰 ludziom z kart. B贸g j膮 za to ukarze".
揇laczego?", spyta艂em.
揃o wdaje si臋 w konszachty z diab艂em"
to gro藕ne okre艣lenie utkwi艂o mi w umy艣le ze wzgl臋du na

swe szczeg贸lne brzmienie
搃 B贸g po艣le j膮 prosto do piek艂a". Wypowiedzia艂a to tak beztroskim g艂osem, jakby chodzi艂o o jutrzejsz膮 pogod臋. Do dzi艣 pami臋tam, jak trz膮s艂em si臋 ze strachu, gdy patrzy艂em, jak wycofuje samoch贸d z podjazdu. By艂em przera偶ony tym, 偶e moja mama tak strasznie rozgniewa艂a Boga. Wtedy to w艂a艣nie i w ten spos贸b zaszczepiono mi boja藕艅 Bo偶膮.
Jak偶e bowiem B贸g, kt贸ry podobno by艂 艂askawym stw贸rc膮 wszech艣wiata, m贸g艂 pragn膮膰 wiecznej zguby mojej matki, kt贸ra by艂a uosobieniem 艂askawo艣ci w moim 偶yciu? M贸j umys艂 sze艣ciolatka za wszelk膮 cen臋 chcia艂 pozna膰 odpowied藕. I tak oto doszed艂em do wniosku godnego sze艣ciolatka: je艣li B贸g by艂 na tyle okrutny, aby zgotowa膰 taki los mojej matce, kt贸ra w otoczeniu uchodzi艂a niemal za 艣wi臋t膮, w takim razie 艂atwo by艂o wywo艂a膰 Jego gniew
jeszcze 艂atwiej ni偶 mojego ojca
wobec czego powinni艣my wszyscy mie膰 si臋 na baczno艣ci.
Przez wiele lat ba艂em si臋 Boga, poniewa偶 m贸j strach zawsze na nowo w taki czy inny spos贸b podsycano.
Pami臋tam, jak w drugiej klasie na lekcji katechizmu powiedziano nam, 偶e je艣li dziecko nie zostanie ochrzczone, to nie p贸jdzie do nieba. To by艂o niepoj臋te nawet dla drugoklasist贸w, dlatego przypierali艣my siostr臋 zakonn膮 do muru pytaniami w rodzaju: 揝iostro, siostro, a je艣li rodzice wioz膮 dziecko do chrztu i ca艂a rodzina zginie w strasznym wypadku samochodowym? Czy to dziecko nie posz艂oby razem z rodzicami do nieba?".
Nasza siostra musia艂a wywodzi膰 si臋 ze 搒tarej szko艂y". 揘ie", odpowiada艂a wzdychaj膮c ci臋偶ko,
搉iestety nie". Doktryna by艂a dla niej doktryn膮, nie dopuszcza艂a wyj膮tk贸w.
揂 dok膮d trafi艂oby to dziecko?", pyta艂 zawzi臋cie jeden z mych koleg贸w, 揇o piek艂a czy do czy艣膰ca?". (W porz膮dnych katolickich domach dziewi臋ciolatek mia艂 ju偶 wyrobione poj臋cie o 損iekle".)
揘ie trafi艂oby ani do piek艂a, ani do czy艣膰ca", odpowiada艂a siostra, 搇ecz do limbusa".
Limbusa?
揕imbus" to takie miejsce, wyja艣nia艂a siostra, dok膮d B贸g wysy艂a艂 dzieci oraz inne osoby, kt贸re nie z w艂asnej winy, umar艂y nie ochrzczone w Jedynej Prawowitej Wierze. Kara to nie by艂a, ale nie dane im by艂o nigdy ogl膮da膰 Boga.
Z takim w艂a艣nie Bogiem wzrasta艂em. My艣lisz mo偶e, 偶e zmy艣lam? Nie.
Boja藕艅 Boga jest dzie艂em religii, jest nawet mile przez nie widziana.
Do trwogi przed Bogiem nikt nie musia艂 mnie szczeg贸lnie namawia膰, mog臋 ci臋 zapewni膰. Je艣li my艣lisz, 偶e ten limbus nap臋dzi艂 mi stracha, poczekaj, a偶 opowiem ci histori臋 z Ko艅cem 艢wiata.
Na pocz膮tku lat pi臋膰dziesi膮tych po raz pierwszy us艂ysza艂em o s艂ynnym nawiedzeniu w Fatimie. Fa-tima to wioska w 艣rodkowej Portugalii, na p贸艂noc od Lizbony, gdzie jak m贸wiono, B艂ogos艂awiona Dziewica ukaza艂a si臋 kilkakrotnie dziewczynce i dwojgu jej kuzynom.
Wie艣膰 g艂osi艂a, 偶e B艂ogos艂awiona Dziewica wr臋czy艂a dzieciom List do 艢wiata, kt贸ry miano przekaza膰 papie偶owi. Papie偶 z kolei mia艂 otworzy膰 go i przeczyta膰, a potem z powrotem zapiecz臋towa膰, wyjawiaj膮c jego tre艣膰 dopiero po latach, je艣li zajdzie konieczno艣膰.

Podobno papie偶 p艂aka艂 przez trzy dni po przeczytaniu tego listu, w kt贸rym by艂a jakoby mowa o tym, i偶 B贸g srodze si臋 na nas zawi贸d艂 i zamierza nas ukara膰 w szczeg贸lny, opisany tam z detalami spos贸b, je艣li nie pos艂uchamy tej ostatniej przestrogi i si臋 nie poprawimy. Nastanie koniec 艣wiata i b臋dzie p艂acz, zgrzytanie z臋b贸w i niewys艂owione cierpienie.
B贸g, uczono nas na lekcjach religii, by艂 ju偶 dostatecznie rozgniewany, aby ukara膰 nas tu i teraz, ale zlitowa艂 si臋 nad nami i da艂 nam jeszcze jedn膮 szans臋 dzi臋ki wstawiennictwu Matki Boskiej.
Opowie艣膰 o Matce Boskiej Fatimskiej przerazi艂a mnie. Pobieg艂em do domu, aby spyta膰 matk臋, czy to wszystko prawda. Mama odpar艂a, 偶e skoro tak m贸wi膮 ksi臋偶a i zakonnice, to tak musi by膰 istotnie. Przej臋te i wystraszone, dzieciaki z mojej klasy pyta艂y siostr臋, jak mo偶emy si臋 przed tym uchroni膰.
揅o dzie艅 id藕cie na msz臋", radzi艂a. 揙dmawiajcie r贸偶aniec co noc i cz臋sto odmawiajcie Drog臋 Krzy偶ow膮. Raz w tygodniu chod藕cie do spowiedzi. Odprawcie pokut臋 i zanie艣cie swe cierpienie Bogu na znak, 偶e wyrzekli艣cie si臋 grzechu. Przyjmujcie Komuni臋 艣wi臋t膮. I zmawiajcie Akt Skruchy Doskona艂ej co noc przed za艣ni臋ciem, aby艣cie byli godni do艂膮czy膰 do 艣wi臋tych w niebie kiedy Pan we藕mie was do siebie we 艣nie".
W gruncie rzeczy, nigdy nie przysz艂o mi do g艂owy, 偶e mog臋 nie do偶y膰 rana, dop贸ki nie nauczono mnie dzieci臋cej modlitwy...
Teraz ju偶 k艂ad臋 si臋 spa膰, Panie, racz o ma dusze dba膰. A je艣li umr臋, nim dzie艅 nastanie, Do nieba mnie wzi膮膰 racz, Panie.
Po kilku tygodniach takich modlitw ba艂em si臋 w og贸le po艂o偶y膰 spa膰. P艂aka艂em po nocach, nikt si臋 nie domy艣la艂, jaki by艂 pow贸d. Do dzi艣 mam obsesj臋 na punkcie nag艂ej 艣mierci. Cz臋sto kiedy wychodz臋 z domu, 偶eby zrobi膰 zakupy w pobliskim sklepie lub przed podr贸偶膮
m贸wi臋 do Nancy, 揓e艣li nie wr贸c臋, pami臋taj, 偶e moje ostatnie s艂owa do ciebie brzmia艂y: 'Kocham ci臋'". Z czasem przerodzi艂o si臋 to w sta艂y dowcip, ale jaka艣 cz膮stka mnie podchodzi do tego 艣miertelnie powa偶nie.
Ponownie do艣wiadczy艂em boja藕ni Bo偶ej, kiedy mia艂em trzyna艣cie lat. M贸j opiekun z dzieci艅stwa, Fran-kie Schultz, ch艂opak z s膮siedztwa, bra艂 艣lub. I zaprosi艂 mnie
mnie
na wesele; mia艂em w jego imieniu przywita膰 i rozsadzi膰 go艣ci! Rozpiera艂a mnie duma. Do chwili kiedy powiadomi艂em o tym nasz膮 siostr臋.
- A gdzie odb臋dzie si臋 ten 艣lub?
spyta艂a podejrzliwie.
- U 艣wi臋tego Piotra
wyja艣ni艂em niewinnie.
- U 艣wi臋tego Piotra?
powt贸rzy艂a lodowatym tonem.
To przecie偶 lutera艅ski ko艣ci贸艂, prawda?
- Nie wiem. Nie pyta艂em. Chyba...
- To lutera艅ski ko艣ci贸艂 i nie p贸jdziesz tam.
- Jak to?
spyta艂em.
- To zabronione
o艣wiadczy艂a g艂osem, kt贸ry dawa艂 do zrozumienia, 偶e sprawa jest przes膮dzona.
- Ale dlaczego?
upiera艂em si臋 mimo wszystko. Siostra spojrza艂a na mnie tak, jakby nie mie艣ci艂o
si臋 jej w g艂owie, 偶e 艣miem j膮 dalej indagowa膰. Potem, najwyra藕niej czerpi膮c z g艂臋boko ukrytego 藕r贸d艂a niesko艅czonej cierpliwo艣ci, zamruga艂a dwa razy i u艣miechn臋艂a si臋.

- B贸g nie chce ci臋 ogl膮da膰 w poga艅skim ko艣ciele
t艂umaczy艂a
ich wiara r贸偶ni si臋 od naszej. Oni nie g艂osz膮 prawdy. Chodzenie do innego ko艣cio艂a to grzech. Przykro mi, 偶e tw贸j przyjaciel postanowi艂 tam wzi膮膰 艣lub. B贸g nie u艣wi臋ci ich zwi膮zku.
- Siostro
naciska艂em, posuwaj膮c si臋 daleko, daleko poza granice tolerancji
a je艣li b臋d臋 pomaga艂 Frankiemu na przyj臋ciu weselnym?
- No, c贸偶
westchn臋艂a, szczerze zatroskana. -Wtedy biada ci ch艂opcze.
Mocne s艂owa. Z Boga by艂 prawdziwy twardziel. Nie dopuszcza艂 偶adnych odst臋pstw od wyznaczonych regu艂.
Ja jednak odst膮pi艂em. 呕a艂uj臋, 偶e nie mog臋 przytoczy膰 powodu bardziej wznios艂ego, ale prawda wygl膮da tak, 偶e nie mog艂em pogodzi膰 si臋 z tym, 偶e nie za艂o偶臋 swojej bia艂ej sportowej marynarki (z r贸偶owym go藕dzikiem w klapie
dok艂adnie tak, jak 艣piewa艂 Pat Boone!).
Postanowi艂em nikomu nie m贸wi膰 o s艂owach zakonnicy i poszed艂em na 艣lub. Ale mia艂em pietra! Mo偶e wam si臋 wydawa膰, 偶e przesadzam, ale przez ca艂y dzie艅 czeka艂em, a偶 powali mnie B贸g. W trakcie uroczysto艣ci bacznie nas艂uchiwa艂em lutera艅skich k艂amstw, ale pastor m贸wi艂 tylko serdeczne i cudowne rzeczy, od kt贸rych wszystkim obecnym w ko艣ciele zakr臋ci艂y si臋 艂zy w oczach. Mimo to pod koniec mszy by艂em zlany potem.
Tej nocy b艂aga艂em Boga na kl臋czkach, aby wybaczy艂 mi moje przewinienie. Zm贸wi艂em Akt Skruchy Doskona艂ej tak, jak nigdy jeszcze zapewne nie s艂yszeli艣cie. Le偶a艂em w 艂贸偶ku boj膮c si臋 zasn膮膰 i powta-
rza艂em w k贸艂ko
A je艣li umr臋, nim dzie艅 nastanie, do nieba mnie wzi膮膰 racz, Panie...
Przytoczy艂em te anegdoty z dzieci艅stwa
a znalaz艂oby si臋 du偶o wi臋cej
nie bez powodu. Chc臋 da膰 wam wyobra偶enie o tym, jak prawdziwy by艂 m贸j strach przed Bogiem. Poniewa偶 m贸j przypadek nie nale偶y do odosobnionych.
I jak ju偶 m贸wi艂em, nie tylko katolicy korz膮 si臋 z l臋ku przed Bogiem. Bynajmniej. Po艂owa ludzi na 艣wiecie wierzy, 偶e B贸g 搃ch dopadnie", je艣li nie b臋d膮 pos艂uszni. Fundamentali艣ci r贸偶nych religii siej膮 strach w sercach wyznawc贸w. Tego nie wolno. Nie r贸b tamtego. Przesta艅, bo B贸g ci臋 ukarze. I nie chodzi tu o wa偶niejsze zakazy w rodzaju 揘ie Zabijaj". Mowa tu o rozgniewaniu Boga spo偶yciem mi臋sa w pi膮tek (w tej sprawie zmieni艂 jednak zdanie) czy zjedzeniu wieprzowiny w dowolnym dniu tygodnia albo wzi臋ciu rozwodu. B贸g b臋dzie si臋 z艂o艣ci艂, je艣li nie okryjesz swej kobiecej twarzy kwefem, je艣li cho膰 raz w 偶yciu nie odb臋dziesz pielgrzymki do Mekki albo je艣li nie rzucisz wszystkiego, nie rozwiniesz dywaniku i nie uderzysz czo艂em o ziemi臋 pi臋膰 razy dziennie, nie we藕miesz 艣lubu w 艣wi膮tyni, nie p贸jdziesz do spowiedzi czy na msz臋 ka偶dej niedzieli.
Z Bogiem trzeba uwa偶a膰. S臋k w tym, 偶e trudno spami臋ta膰 wszystkie regu艂y, tyle ich jest. A ju偶 rzecz膮 nie do obej艣cia jest to, 偶e s艂uszne s膮 zasady podawane przez ka偶dego. Lub przynajmniej ka偶dy twierdzi, 偶e s膮. Ale wszyscy nie mog膮 mie膰 racji. Jak wybra膰, sk膮d wiedzie膰? To dr臋cz膮ce pytanie i wcale nieb艂ahe, zwa偶ywszy na tak w膮ski margines b艂臋du, jaki dopuszcza B贸g.

I oto pojawia si臋 ksi膮偶ka pod tytu艂em Przyja藕艅 z Bogiem. Co to mo偶e oznacza膰? Jak to mo偶liwe? Czy偶by B贸g nie by艂 jednak 艢wi臋tym Desperado? A nie ochrzczone dzieci trafiaj膮 do nieba? I noszenie kwefu, sk艂adanie pok艂on贸w, zachowywanie celibatu, niespo偶ywanie wieprzowiny nie ma nic do rzeczy? Allach darzy nas mi艂o艣ci膮 bezwarunkow膮? Za艣 Jehowa zabierze wszystkich nas do siebie, kiedy nastan膮 dni chwa艂y?
I kwestia o daleko id膮cych nast臋pstwach
czy to mo偶liwe, 偶e w og贸le nie powinno si臋 m贸wi膰 o Bogu 揙n"? Czy B贸g mo偶e by膰 kobiety? Czy te偶, o zgrozo, bezp艂ciowy?
Dla kogo艣, kto odebra艂 takie wychowanie jak ja, nawet pomy艣lenie czego艣 takiego mog艂o by膰 uznane za grzech.
Ale musimy to rozwa偶a膰. Podawa膰 w w膮tpliwo艣膰. 艢lepa wiara zawiod艂a nas w 艣lepy zau艂ek. Ludzko艣膰 niewiele posun臋艂a si臋 naprz贸d w swym duchowym rozwoju w ci膮gu ostatnich dw贸ch tysi臋cy lat. Tyle nam m贸wiono, tyle nas uczono, a my wci膮偶 objawiamy te same zachowania, kt贸re od niepami臋tnych czas贸w sprowadzaj膮 na nasz膮 ras臋 nieszcz臋艣cia.
Zabijamy swych braci, pozwalamy, by 艣wiatem rz膮dzi艂y chciwo艣膰 i si艂a, kr臋pujemy swoj膮 seksualno艣膰, 藕le traktujemy i 藕le kszta艂cimy swoje dzieci, przymykamy oczy na cierpienie i w gruncie rzeczy, przyczyniamy si臋 do niego.
Od narodzin Chrystusa min臋艂y dwa tysi膮ce lat, od czas贸w Buddy dwa i p贸艂, a jeszcze wi臋cej, odk膮d po raz pierwszy us艂yszeli艣my s艂owa Konfucjusza, m膮dro艣膰 Tao, a wci膮偶 nie rozstrzygn臋li艣my zasadniczych kwestii. Czy znajdzie si臋 kiedy艣 spos贸b na to, aby
zrobi膰 u偶ytek z tego, co ju偶 wiemy, przenie艣膰 to do codziennego 偶ycia?
S膮dz臋, 偶e tak. I mam co do tego pewno艣膰, poniewa偶 wiele o tym rozmawia艂em z Bogiem.

2
-^4^-*
Najcz臋艣ciej zadawano mi pytanie: 揝k膮d wiesz, 偶e naprawd臋 rozmawiasz z Bogiem? Sk膮d wiesz, 偶e to nie dzie艂o twojej wyobra藕ni? Czy, co gorsza, diabelska sztuczka?".
Drugim pod wzgl臋dem cz臋sto艣ci by艂o: 揇laczego akurat ty? Dlaczego B贸g wybra艂 ciebie?".
I wreszcie trzecie z powtarzaj膮cych si臋 pyta艅: 揓ak wygl膮da twoje 偶ycie, odk膮d to si臋 wydarzy艂o? Jak si臋 zmieni艂o?".
Mo偶na by s膮dzi膰, 偶e najcz臋艣ciej stawiane mi pytania dotyczy艂y S艂贸w Boga, zapieraj膮cych dech w piersiach objawie艅; nadzwyczajnych wgl膮d贸w i obrazo-burczych koncepcji
a tych nie brakowa艂o w naszym dialogu
ale zadawane mi pytania g艂贸wnie odnosi艂y si臋 do ludzkiej strony tego przedsi臋wzi臋cia.
W ko艅cu, nade wszystko pragniemy pozna膰 prawd臋 o sobie nawzajem. Trawi nas nienasycona ciekawo艣膰 naszych bli藕nich, bardziej przemo偶na ni偶 ciekawo艣膰 czegokolwiek innego w 艣wiecie. Tak jakby艣my zdawali sobie spraw臋, 偶e je艣li dowiemy si臋 wi臋cej o innych, poznamy lepiej sami siebie. A pragnienie lepszego poznania siebie
swej Prawdziwej Istoty
to najg艂臋bsze ze wszystkich pragnie艅.
Dlatego wi臋cej zadajemy jeden drugiemu pyta艅 o swoje do艣wiadczenia ani偶eli o swoje pojmowanie. Jak to wtedy by艂o? Sk膮d wiesz, 偶e to prawda? O czym teraz rozmy艣lasz? Dlaczego tak post臋pujesz? Sk膮d u ciebie to poczucie?
Pr贸bujemy wczu膰 si臋 w po艂o偶enie drugiego. Mamy wewn膮trz system naprowadzaj膮cy, kt贸ry kieruje

nas intuicyjnie i nieodparcie ku sobie nawzajem. Wierz臋, 偶e na poziomie genetycznym wyst臋puje naturalny mechanizm, kt贸ry zawiera uniwersaln膮 inteligencj臋. Ta uniwersalna inteligencja kszta艂tuje nasze podstawowe reakcje jako istot rozumnych. Wprowadza odwieczn膮 m膮dro艣膰 do naszych kom贸rek, daj膮c pocz膮tek temu, co niekt贸rzy nazywaj膮 Prawem Przyci膮gania.
Pcha nas ku sobie nawzajem si艂a p艂yn膮ca z ukrytego przekonania, 偶e w drugim odnajdziemy samych siebie. Mo偶emy nie by膰 tego 艣wiadomi, mo偶emy tego nie artyku艂owa膰 wprost, ale pojmujemy to na poziomie kom贸rkowym. I wierz臋 te偶, 偶e to rozumienie w skali mikro pochodzi od rozumienia w skali makro. Wierz臋, 偶e zdajemy sobie z tego spraw臋, 偶e w najwy偶szym wymiarze Wszyscy Stanowimy Jedno.
Ta nadrz臋dna 艣wiadomo艣膰 nakazuje nam lgn膮膰 do drugiego, a jej ignorowanie jest przyczyn膮 najdotkliwszej samotno艣ci serca, najdotkliwszej n臋dzy ludzkiej kondycji.
To unaoczni艂y mi rozmowy z Bogiem: ka偶dy smutek, ka偶de pogwa艂cenie godno艣ci, ka偶d膮 tragedi臋 mo偶na przypisa膰 jednej jedynej ludzkiej decyzji
decyzji odsuni臋cia si臋 od siebie nawzajem. Decyzji pomijania nadrz臋dnej 艣wiadomo艣ci, obwo艂ania naturalnego poci膮gu, jaki czujemy do drugiego 搝艂ym", a Jedno艣ci
fikcj膮.
W ten spos贸b zadajemy k艂am swej prawdziwej Ja藕ni. A z tego samozaparcia bierze si臋 ca艂e nasze z艂o. Ca艂a z艂o艣膰, ca艂e rozczarowanie, ca艂a gorycz maj膮 sw贸j pocz膮tek w obumarciu naszej najwi臋kszej rado艣ci. Rado艣ci bycia Jednym.
Konflikt w relacjach mi臋dzyludzkich wynika st膮d, /e cho膰 na poziomie kom贸rkowym d膮偶ymy do tego, aby do艣wiadczy膰 naszej Jedno艣ci, nasz umys艂 uparcie temu zaprzecza. W ten spos贸b nasze my艣lenie o 偶yciu, o tym, jakie jest, k艂贸ci si臋 z tym, co wiemy w g艂臋bi swojej istoty. W rzeczy samej, co dzie艅 dzia艂amy na przek贸r naszym instynktom. Doprowadzi艂o to do obecnego ob艂臋du, w ramach kt贸rego obstajemy przy odgrywaniu niedorzecznej idei podzia艂u, jednocze艣nie t臋skni膮c za doznaniem ponownie rado艣ci bycia Jednym.
Czy ten konflikt da si臋 rozwi膮za膰? Tak. Wyga艣nie on z chwil膮, kiedy pojednamy si臋 z Bogiem. Temu w艂a艣nie ma s艂u偶y膰 ta ksi膮偶ka.
Nie mia艂em poj臋cia, 偶e ona powstanie. Podobnie jak Rozmowy z Bogiem by艂a mi dana, aby mogli z niej skorzysta膰 inni. S膮dzi艂em, 偶e z chwil膮 uko艅czenia trylogii RzB moja 搆ariera pisarza z przypadku" r贸wnie偶 dobieg艂a ko艅ca. Wtedy przy pisaniu 揚odzi臋kowa艅" do Przewodnika do Rozm贸w z Bogiem, ksi臋gi pierwszej, do艣wiadczy艂em czego艣, co mia艂o wszelkie cechy prze偶ycia mistycznego.
Opowiadam to po to, aby艣 zrozumia艂, dlaczego ta ksi膮偶ka zosta艂a napisana. Na wie艣膰, 偶e j膮 pisz臋, ludzie czasami odpowiadali: 揚rzecie偶 mia艂a by膰 tylko trylogia?". Tak jakby przedstawienie nowego materia艂u w jaki艣 spos贸b podwa偶a艂o wiarygodno艣膰 orygina艂u. Dlatego chc臋, aby艣cie znali okoliczno艣ci powstania tej ksi膮偶ki; jak sta艂o si臋 dla mnie jasne, 偶e musz臋 j膮 napisa膰
chocia偶 jeszcze nie mam poj臋cia, co si臋 w niej znajdzie ani dok膮d mnie doprowadzi.
By艂a wiosna 1997 roku i sko艅czy艂em w艂a艣nie pisa膰 Przewodnik. W napi臋ciu czeka艂em na odzew ze

strony wydawnictwa Hampton Roads. W ko艅cu do mnie zadzwonili.
- Cze艣膰, Neale, wspania艂a ksi膮偶ka!
odezwa艂 si臋 Bob Friedman.
- Powa偶nie? Nie 偶artujesz?
Co艣 we mnie nie pozwala mi wierzy膰 w najlepsze wie艣ci i ka偶e spodziewa膰 si臋 najgorszego. Dlatego przygotowany by艂em na co艣 w rodzaju: 揚rzykro mi. Nie mo偶emy tego przyj膮膰. Musisz to przerobi膰".
- Oczywi艣cie, 偶e nie
za艣mia艂 si臋 Bob.
Dlaczego mia艂bym ci臋 ok艂amywa膰 w takiej sprawie? My艣lisz, 偶e chcia艂bym wyda膰 kiepsk膮 ksi膮偶k臋?
- My艣la艂em, 偶e mo偶e pr贸bujesz podnie艣膰 mnie na duchu.
- Wierz mi, Neale. Nie poprawia艂bym ci samopoczucia m贸wi膮c, 偶e napisa艂e艣 艣wietn膮 ksi膮偶k臋, gdyby to by艂 gniot.
- W porz膮dku
odpar艂em ostro偶nie.
Bob zn贸w zachichota艂.
Wy autorzy zupe艂nie w siebie nie wierzycie. Jeste艣cie podejrzliwi nawet wobec kogo艣, kto musi m贸wi膰 wam prawd臋, je艣li ma zarobi膰 na 偶ycie. M贸wi臋 ci, to wspania艂a ksi膮偶ka. Na pewno pomo偶e wielu ludziom.
Wypu艣ci艂em z ulg膮 powietrze.
Dobra, wierz臋 ci.
- Jest tylko jedna rzecz.
- Wiedzia艂em. Wiedzia艂em. Co jest nie tak?
- Nic. Po prostu nie przys艂a艂e艣 podzi臋kowa艅. Chcemy si臋 tylko upewni膰, czy chcesz zamie艣ci膰 podzi臋kowania, ale zapomnia艂e艣 wys艂a膰, czy ob臋dzie si臋 bez. To wszystko.
- To wszystko?
- To wszystko.
- Dzi臋ki Bogu.
_ To maj膮 by膰 twoje podzi臋kowania?
roze艣mia艂 si臋 Bob.
- Czemu nie?
Powiedzia艂em Bobowi, 偶e prze艣l臋 mu co艣 zaraz poczt膮 elektroniczn膮. Kiedy od艂o偶y艂em s艂uchawk臋, wyda艂em okrzyk.
- Co znowu?
zawo艂a艂a Nancy z s膮siedniego pokoju. Stan膮艂em przed ni膮 z triumfuj膮c膮 min膮.
- Bob m贸wi, 偶e ksi膮偶ka jest 艣wietna.
- To dobrze
rozpromieni艂a si臋.
- My艣lisz, 偶e naprawd臋 tak uwa偶a?
Nancy wywr贸ci艂a oczami i u艣miechn臋艂a si臋.
Bob z pewno艣ci膮 nie wprowadza艂by ci臋 w b艂膮d w tej sprawie.
- Dok艂adnie tak powiedzia艂. Ale jest jedna rzecz.
- Co takiego?
- Musz臋 napisa膰 podzi臋kowania.
- To nic trudnego. Machniesz co艣 w p贸艂 godziny.
Moja 偶ona powinna by艂a zosta膰 wydawc膮.
Siad艂em wi臋c pewnego niedzielnego poranka i zabra艂em si臋 do pracy. Najpierw zada艂em sobie pytanie: 揔omu pragn臋 z艂o偶y膰 podzi臋kowania na pocz膮tku tej ksi膮偶ki?". 揜zecz jasna, Bogu", natychmiast podpowiedzia艂 mi umys艂. Owszem, spiera艂em si臋 sam ze sob膮, ale przecie偶 dzi臋kuj臋 Bogu za wszystko, nie tylko za t臋 ksi膮偶k臋. 揥i臋c*napz'sz to", obstawa艂 umys艂. Podnios艂em d艂ugopis i napisa艂em: Za ca艂e swe 偶ycie i za to wszystko, co mog艂em w nim uczyni膰 dobrego, prawego, tw贸rczego, wspania艂ego, dzi臋kuje memu najdro偶szemu przyjacielowi i najbli偶szemu kompanowi, Bogu.
Pami臋tam, 偶e zdziwi艂o mnie to sformu艂owanie. Nigdy przedtem nie odnosi艂em si臋 tak do Boga, lecz nagle u艣wiadomi艂em sobie jasno, 偶e tak w艂a艣nie

to czuj臋. Czasami tylko podczas pisania poznaj臋 dok艂adnie swoje uczucia. Czy do艣wiadczyli艣cie kiedy艣 czego艣 podobnego? Pisa艂em te s艂owa i nagle zda艂em sobie spraw臋... wiecie, ja naprawd臋 mam w Bogu przyjaciela. Tak to odbieram. I wtedy wtr膮ci艂 si臋 umys艂: 揟o te偶 zapisz. Dalej, przelej to na papier". I zacz膮艂em drugi akapit podzi臋kowa艅:
Nie zna艂em wcze艣niej tak cudownej przyja藕ni
wydaje mi si臋, 偶e tak w艂a艣nie nale偶y nazwa膰 艂膮cz膮ca nas wie藕
i przy ka偶dej okazji staram si臋 wyra偶a膰 za ni膮 swa wdzi臋czno艣膰.
Potem za艣 napisa艂em co艣 sam nie wiedz膮c dlaczego.
Mam nadzieje, 偶e uda mi si臋 wyja艣ni膰 w najdrobniejszych szczeg贸艂ach wszystkim zainteresowanym, w jaki spos贸b mo偶na taka przyja藕艅 zawrze膰 i jak ja wykorzysta膰. Poniewa偶 B贸g chce by膰 przede wszystkim wykorzystywany. A i my pragniemy tego samego. Pragniemy przyja藕ni z Bogiem. Przyja藕ni, kt贸ra okaza艂aby si臋 czynna i u偶yteczna.
Gdy napisa艂em te ostatnie s艂owa, r臋ka mi zastyg艂a. Przeszed艂 mnie dreszcz. Co艣 przetoczy艂o si臋 przeze mnie. Siedzia艂em w milczeniu, oszo艂omiony nag艂膮 i pe艂n膮 艣wiadomo艣ci膮 czego艣, o czym jeszcze przed chwil膮 wcale nie my艣la艂em, a teraz wydawa艂o si臋 takie oczywiste.
Nie by艂o to ca艂kiem nowe doznanie. Cz臋sto przytrafia艂o mi si臋 przy pisaniu Rozm贸w z Bogiem. Kilka s艂贸w, zda艅 wyrywa艂o si臋 z mego umys艂u, a gdy widzia艂em je przed sob膮 na papierze, nagle mia艂em pewno艣膰, 偶e tak jest, nawet je艣li kilka minut wcze艣niej nie mia艂em o 搕ym" poj臋cia. Towarzyszy艂o temu zwykle doznanie fizyczne
nag艂e mrowienie czy'
co艣, co nazywam dr偶eniem ze szcz臋艣cia, albo 艂zy rado艣ci. I niekiedy wszystkie trzy naraz.
Tym razem wyst膮pi艂y naraz. Wiedzia艂em wi臋c, 偶e to, co zapisa艂em, to absolutna prawda.
I w贸wczas spad艂o na mnie wa偶ne osobiste objawienie. To te偶 zdarza艂o mi si臋 wcze艣niej. To uczucie natychmiastowego u艣wiadomienia sobie czego艣 w ca艂ej jego rozci膮g艂o艣ci. Wiesz 搘szystko od razu.".
Ol艣ni艂o mnie (inaczej tego nie mog臋 wyrazi膰), 偶e nie poprzestan臋 na napisaniu trylogii Rozm贸w z Bogiem. Nabra艂em nag艂ej jasno艣ci co do tego, 偶e za moj膮 spraw膮 powstan膮 jeszcze co najmniej dwie ksi膮偶ki. Wiedza o nich i o tym, jakie maj膮 spe艂ni膰 zadanie, ogarn臋艂a mnie ca艂ego. I us艂ysza艂em g艂os Boga, szepcz膮cy:
Neale, to, co nas 艂膮czy, nie r贸偶ni si臋 niczym od twoich zwi膮zk贸w z lud藕mi. Zawsze zaczynacie od rozmowy. Je艣li wypadnie dobrze, zawi膮zuje si臋 przyja藕艅. A je艣li przyja藕艅 b臋dzie udana, do艣wiadczacie poczucia Jedno艣ci
wsp贸lnoty
z druga osoba. Ze Mn膮 jest dok艂adnie tak samo.
Najpierw ze sob膮 rozmawiamy.
Ka偶dy z was na sw贸j spos贸b do艣wiadcza rozmowy z Bogiem. Obie strony bior膮 w niej udzia艂, podobnie jak w rozmowie, kt贸ra prowadzimy w tej chwili. Mo偶e ona toczy膰 si臋 搘 g艂owie" czy na papierze; Moje odpowiedzi mog膮 te偶 dociera膰 do ciebie z pewnym op贸藕nieniem, pod postaci膮 nast臋pnej piosenki, jakiej s艂uchasz, filmu, jaki ogl膮dasz, wyk艂adu, na kt贸ry si臋 wybra艂e艣, artyku艂u w czasopi艣mie, jaki czytasz czy przypadkowej wypowiedzi przyjaciela, kt贸ry 揳kurat" przechodzi艂 twoj膮 drog膮.

Kiedy ju偶 stanie si臋 dla ciebie oczywiste, 偶e nieustannie prowadzimy ze sob膮 rozmow臋, mo偶emy przyst膮pi膰 do budowania przyja藕ni. Na koniec za艣 do艣wiadczymy ca艂kowitej wsp贸lnoty.
Tote偶 masz jeszcze do napisania dwie ksi膮偶ki: Przyja藕艅 z Bogiem i Jedno艣膰 z Bogiem. Pierwsza dotyczy膰 b臋dzie wykorzystania m膮dro艣ci Rozm贸w z Bogiem do stworzenia czynnej przyja藕ni z Bogiem. Druga poka偶e, jak wynie艣膰 te przyja藕艅 do poziomu ca艂kowitej wsp贸lnoty z Bogiem i jakie to niesie ze sob膮 nast臋pstwa. Dostarczy wskaz贸wek ka偶demu poszukiwaczowi prawdy i przeka偶e zapieraj膮ce dech w piersiach przes艂anie dla ca艂ej ludzko艣ci.
Ty i Ja stanowimy Jedno. Tylko po prostu o tym nie wiesz. Nie decydujesz si臋 tego do艣wiadczy膰
tak samo jak nie znasz czy nie wybierasz do艣wiadczenia i swojej Jedno艣ci z innymi.
Twoje ksi膮偶ki, Neale, po艂o偶膮 kres podzia艂owi, zbu-^ rza iluzje odr臋bno艣ci w tych, kt贸rzy je czytaj膮.
Takie jest twoje zadanie. Takie masz dzie艂o do wykonania
rozwia膰 z艂udzenie podzia艂u.
Nigdy o nic innego nie chodzi艂o. Twoje Rozmowy z Bogiem to zaledwie pocz膮tek.
By艂em oszo艂omiony. Ponownie przesz艂y mnie ciarki. Czu艂em, jak wzbiera we mnie dr偶enie, takie nie do wykrycia dla zewn臋trznego obserwatora, lecz mimo to przenikaj膮ce ka偶d膮 kom贸rk臋 cia艂a. I tak w艂a艣nie jest
ka偶da kom贸rka zaczyna szybciej drga膰. Wibrowa膰 z wy偶sz膮 cz臋stotliwo艣ci膮. Pl膮sa膰 z energi膮 Boga.
艁adnie powiedziane. To cudowna metafora.
Zaraz, chwileczk臋. Nie wiedzia艂em, 偶e tak szybko si臋 odezwiesz. Relacjonowa艂em tylko, co zdarzy艂o si臋 w 1997 roku.
Wiem, ale nie mog艂em si臋 powstrzyma膰. Mia艂em zamiar odczeka膰 mniej wi臋cej do po艂owy tej ksi膮偶ki, ale uderzy艂e艣 w taki poetycki ton, 偶e nie mog艂em sta膰 z boku.
To mi艂o, naprawd臋.
To niemal odruch. Ilekro膰 piszecie lirycznie, przemawiacie poetycko, u艣miechacie si臋 mi艂o艣nie, 艣piewacie czy ta艅czycie, musze si臋 pokaza膰.
Musisz?
Wyra偶臋 to inaczej. Zawsze jestem z wami, przez ca艂e 偶ycie. Ale gdy si臋 u艣miechacie, kochacie, 艣piewacie, ta艅czycie czy piszecie od serca, o wiele wyra藕niej u艣wiadamiacie sobie Moja obecno艣膰. To Ja w najwy偶szym wydaniu, a kiedy wyra偶acie te jako艣ci, wyra偶acie Mnie
dos艂ownie, wypychacie Mnie na zewn膮trz.
Zabieracie Mnie ze swego wn臋trza, gdzie przebywam zawsze i pokazujecie Mnie na zewn膮trz. I dlatego wydaje si臋, 偶e Ja si臋 wam 損okazuje". Lecz tak naprawd臋, jestem z wami ca艂y czas, a w takich chwilach po prostu zdajecie sobie spraw臋 z Mojej obecno艣ci.
No, c贸偶, mia艂em jeszcze sporo do powiedzenia przed przyst膮pieniem do kolejnej rozmowy z Tob膮.

Wiec m贸w, 艣mia艂o.
Za pozwoleniem, trudno tak ignorowa膰 Twoj膮 obecno艣膰. Jak mam udawa膰, 偶e Ciebie tu nie ma? Teraz kiedy nawi膮za艂e艣 ze mn膮 dialog, komu by si臋 chcia艂o s艂ucha膰 mnie?
Wielu ludziom. Zapewne ka偶demu. Chc膮 us艂ysze膰, jak to z tob膮 by艂o. Chc膮 si臋 dowiedzie膰, co z tego wynios艂e艣. Nie wycofuj si臋 tylko dlatego, 偶e Ja si臋 pojawi艂em. Tyle os贸b ma ten sam problem. Pokazuje si臋 B贸g i uwa偶aj膮, 偶e teraz musza si臋 uni偶y膰, upokorzy膰.
To nie trzeba si臋 korzy膰 przed obliczem Boga?
Nie przyszed艂em ciebie poni偶y膰, lecz wywy偶szy膰. Wywy偶szy膰?
Kiedy ty jeste艣 wyniesiony, to Ja r贸wnie偶. Kiedy ty jeste艣 upokorzony, to Ja te偶. Jest tylko Jeden z Nas. Ty i Ja to Jedno.
C贸偶, do tego w艂a艣nie zmierza艂em.
No to dalej. Niech Moja obecno艣膰 ci臋 nie wstrzymuje. Opowiedz ludziom czytaj膮cym te s艂owa o swoim do艣wiadczeniu. Chc膮 si臋 dowiedzie膰. Nie myli艂e艣 si臋 co do tego. Dowiaduj膮c si臋 o innych, poznaj膮 sami siebie.
Dojrz膮 w tobie samych siebie, a gdy zobaczy w tobie Mnie, w贸wczas dostrzega Mnie r贸wnie偶 w sobie. A to wielki dar. Wiec ci膮gnij dalej swa opowie艣膰.
Jak m贸wi艂em, ka偶da kom贸rka cia艂a jakby dygota艂a, wibrowa艂a. Dr偶a艂em ca艂y z radosnego podniecenia. 艁za skapn臋艂a mi po policzku i gdy zliza艂em j膮 z brody, poczu艂em jej s贸l. Zn贸w mnie to nachodzi艂o. Mia艂em wra偶enie, 偶e zaraz rozp艂yn臋 si臋... z mi艂o艣ci.
Nie mog艂em dalej pisa膰 podzi臋kowa艅. Musia艂em zrobi膰 co艣 z tym, co mn膮 tak ow艂adn臋艂o. Chcia艂em natychmiast przyst膮pi膰 do pisania Przyja藕ni z Bogiem.
揌ej, przecie偶 nie mo偶esz", upomnia艂 mnie m贸j umys艂. 揓eszcze nawet nie napisa艂e艣 ksi臋gi trzeciej" (mowa o trzeciej cz臋艣ci trylogii Rozm贸w z Bogiem).
Wiedzia艂em, 偶e najpierw musz臋 sko艅czy膰 trylogi臋, zanim wezm臋 si臋 za co艣 innego. Jednak energia, kt贸ra kr膮偶y艂a mi w 偶y艂ach, szuka艂a uj艣cia. Postanowi艂em zadzwoni膰 do mojej redaktorki u drugiego wydawcy, Putnam Publishing Group w Nowym Jorku.
揚ewnie nie uwierzysz", wyrzuci艂em z siebie, kiedy podnios艂a s艂uchawk臋, 揳le w艂a艣nie otrzyma艂em temat nast臋pnych dw贸ch ksi膮偶ek i nakaz ich napisania".
Ja nigdy niczego nie nakazuje.
0
No, c贸偶, u偶y艂em chyba s艂owa 搉akaz" w rozmowie z moj膮 redaktork膮. Powinienem raczej powiedzie膰 搉atchnienie".
Tak by艂oby lepiej, bli偶ej prawdy.
By艂em tak przej臋ty, 偶e nie zwa偶a艂em na s艂owa, nie zastanawia艂em si臋 nad ich dok艂adno艣ci膮.

Rozumiem, ale z takich w艂a艣nie drobiazg贸w przez wieki zrodzi艂o si臋 fa艂szywe o Mnie wyobra偶enie.
Mam zamiar teraz to skorygowa膰. Przyszed艂em powiedzie膰 wam, jak to jest pozostawa膰 w prawdziwej przyja藕ni z Bogiem
oraz jak ja nawi膮za膰.
Nie mog臋 si臋 doczeka膰! Zaczynaj, zaczynaj!
Sko艅cz swoja opowie艣膰. Kogo to interesuje? Ja chc臋 pos艂ucha膰 tego.
Sko艅cz swoje opowie艣膰. To istotne. I doprowadzi nas do dzisiejszego dnia.
Przekaza艂em redaktorce to, czego dowiedzia艂em si臋 od Ciebie o nast臋pnych dw贸ch ksi膮偶kach i od razu si臋 do tego zapali艂a. Zapyta艂em, czy jej zdaniem Put-nam b臋dzie chcia艂 je opublikowa膰.
撆籥rtujesz sobie? Oczywi艣cie, 偶e je wydamy", odpar艂a, prosz膮c o nades艂anie na pi艣mie streszczenia tego, co jej oznajmi艂em.
Nast臋pnego dnia wys艂a艂em faks i firma zaproponowa艂a mi umow臋 na dwie ksi膮偶ki.
Dlaczego po prostu nie rozpowszechni艂e艣 tych ksi膮偶ek przez Internet?
S艂ucham?
Dlaczego nie udost臋pni艂e艣 ich za darmo? Do czego zmierzasz?
Ludzie chc臋 wiedzie膰. Czy wydawcy zaoferowali ci wysokie honorarium?
Owszem.
Dlaczego zgodzi艂e艣 si臋 je przyj膮膰? 揋dyby艣 by艂 prawdziwym Bo偶ym pos艂a艅cem, nie bra艂by艣 pieni臋dzy za podzielenie si臋 ta wiedza ze 艣wiatem. Nie podpisywa艂by艣 um贸w na ksi膮偶ki". Czy nie s艂ycha膰 takich g艂os贸w?
Masz racj臋. Tak w艂a艣nie m贸wi膮. Twierdz膮, 偶e robi臋 to dla pieni臋dzy.
No i?
Nie robi臋 tego dla pieni臋dzy, ale to nie znaczy, 偶eby odmawia膰 ich przyj臋cia.
S艂uga Bo偶y by tak nie uczyni艂.
Czy偶by? Ksi臋偶a nie otrzymuj膮 wynagrodzenia? Rabini nie jedz膮?
Owszem, ale skromnie. Nauczyciele s艂owa Bo偶ego 偶yj膮 w biedzie, rtie 偶膮daj膮 fortuny za przekazanie prostej prawdy.
Nie 偶膮da艂em fortuny. Niczego nie 偶膮da艂em. Zaproponowano mi.
Powiniene艣 ofert臋 odrzuci膰.

Dlaczego? Kto m贸wi, 偶e pieni膮dze s膮 z艂em? Skoro nadarza mi si臋 okazja zarobienia du偶ej sumy przez podzielenie si臋 odwieczn膮 prawd膮, w imi臋 czego powinienem si臋 tego wyrzec?
A gdybym marzy艂 o uczynieniu niesamowitych rzeczy z pomoc膮 cz臋艣ci tych pieni臋dzy? A gdybym marzy艂 o za艂o偶eniu i wspieraniu fundacji szerz膮cej Twoje pos艂anie na ca艂ym 艣wiecie? A gdybym marzy艂 o poprawieniu doli innych ludzi?
To nieco zmieni艂oby posta膰 rzeczy. U艣mierzy艂oby nieco M贸j gniew.
A gdybym po prostu wi臋kszo艣膰 z tych pieni臋dzy rozda艂? Pom贸g艂 potrzebuj膮cym?
To r贸wnie偶 wp艂yn臋艂oby na obraz ca艂ej sprawy. Mogliby艣my wtedy zrozumie膰. Z czasem mogliby艣-my si臋 z tym pogodzi膰. Ale ty sam powiniene艣 偶y膰 skromnie. Nie powiniene艣 wydawa膰 tego na siebie.
Nie powinienem? Wi臋c nie wolno mi uczci膰 tego, kim jestem? Mieszka膰 w przepychu? Mie膰 pi臋knego domu? Nowego samochodu?
Nie. Ani nie wolno ci ubiera膰 si臋 elegancko, je艣膰 w drogich restauracjach i kupowa膰 przedmiot贸w zbytku. Powiniene艣 przekaza膰 wszystko na biednych, 偶y膰 tak, jakby to nie mia艂o znaczenia.
Ale przecie偶 tak w艂a艣nie 偶yj臋! Jakby pieni膮dze nie mia艂y znaczenia. Wydaj臋 je lekk膮 r臋k膮, oddaj臋 bez
opor贸w, dziel臋 si臋 szczodrze i post臋puj臋 dok艂adnie tak
jakby one nie mia艂y znaczenia.
Kiedy mam ochot臋 na co艣 kosztownego, rzecz czy zaj臋cie, zachowuj臋 si臋 tak, jakby pieni膮dze nie gra艂y roli. A gdy moje serce ka偶e mi wspom贸c drugiego albo uczyni膰 co艣 wspania艂ego dla 艣wiata, post臋puj臋 tak, jakby pieni膮dze nie gra艂y roli.
R贸b tak dalej, a stracisz wszystkie swoje pieni膮dze.
Chcesz powiedzie膰 spo偶ytkujesz! Nie mo偶na pieni臋dzy straci膰. Mo偶na tylko zrobi膰 z nich u偶ytek. Pieni膮dze spo偶ytkowane nie s膮 stracone. Trafi艂y do kogo艣! Nie znikn臋艂y. Pytanie tylko do kogo? Je艣li trafi艂y do kogo艣, kto co艣 mi sprzeda艂 albo zrobi艂 dla mnie, to co 搒traci艂em"? A je艣li p贸jd膮 na zbo偶ne cele czy na zaspokajanie potrzeb innych, to gdzie tu strata?
Je艣li nie b臋dziesz si臋 ich trzyma艂, nic ci nie zostanie.
Nie 搕rzymam si臋" niczego, co posiadam! Nauczy艂em si臋, 偶e w艂a艣nie kiedy trzymam si臋 czego艣 kurczowo, trac臋 to. Je艣li 搕rzymam si臋" mi艂o艣ci, mog臋 jej nie zazna膰. Je艣li trzymam si臋 pieni臋dzy, staj膮 si臋 bezwarto艣ciowe. Do艣wiadczy膰 損osiadania" czegokolwiek mo偶na tylko przez rozdanie tego. Tylko wtedy mo偶na poczu膰, 偶e to si臋 ma.
Pomin膮艂e艣 g艂臋bszy sens Mojej wypowiedzi. Wykr臋ci艂e艣 si臋 z pomoce s艂ownej 偶onglerki. Ale nie dam ci si臋 tak wymiga膰. Przypr臋 ci臋 do muru.

Chodzi o to, 偶e ludzie, kt贸rzy g艂osz臋 prawdziwe S艂owo Bo偶e, nie powinni robi膰 tego dla pieni臋dzy.
Kto to powiedzia艂?
Ty sam. Ja?
Tak, ty. Ca艂e 偶ycie Mi to m贸wi艂e艣. Do czasu kiedy napisa艂e艣 te ksi膮偶ki i zgarn膮艂e艣 kup臋 forsy. Sk膮d ta zmiana?
Ty to sprawi艂e艣. Ja?
Owszem. Powiedzia艂e艣 mi, 偶e pieni膮dze nie s膮 przyczyn膮 wszelkiego z艂a, niemniej sam mog臋 zadecydowa膰, 偶e niew艂a艣ciwy z nich u偶ytek
tak. Powiedzia艂e艣 mi, 偶e 偶ycie stworzone jest po to, aby czerpa膰 z niego rado艣膰 i rzecz膮 s艂uszn膮 jest radowanie si臋 nim. Nawet wi臋cej ni偶 s艂uszn膮. Powiedzia艂e艣 mi, 偶e pieni膮dze nie r贸偶ni膮 si臋 niczym od reszty -偶e wszystko stanowi przejaw Bo偶ej energii. Powiedzia艂e艣 mi, 偶e Ty jeste艣 wsz臋dzie i wyra偶asz siebie we wszystkim i przez wszystko
偶e w gruncie rzeczy jeste艣 wszystkim, sum膮 ca艂o艣ci
z pieni臋dzmi w艂膮cznie.
Powiedzia艂e艣 mi, 偶e moje pogl膮dy na pieni膮dze by艂y b艂臋dne. Przypisywa艂em im negatywne cechy -uwa偶a艂em, 偶e s膮 splamione, niegodne, pod艂e. Jedno-
cze艣nie tym samym obci膮偶a艂em Boga, albowiem pieni膮dze r贸wnie偶 sk艂adaj膮 si臋 na to, Kim Jeste艣.
Powiedzia艂e艣 mi, 偶e wyznawa艂em ciekaw膮 filozofi臋 偶yciow膮, w my艣l kt贸rej pieni膮dze by艂y 搝艂e", za艣 mi艂o艣膰 揹obra". A zatem im wi臋cej mi艂o艣ci czy og贸lnego dobra co艣 wnosi艂o, tym mniej pieni臋dzy powinno si臋 na tym zarobi膰.
Jak mi o艣wiadczy艂e艣, po艂owa 艣wiata pojmuje to na opak.
P艂acimy striptizerkom czy czo艂owym bejsbolistom bajo艅skie sumy za to, co robi膮, podczas gdy naukowcy pracuj膮cy nad lekiem na AIDS, nauczyciele w szko艂ach, rabini, pastorowie czy ksi臋偶a troszcz膮cy si臋 o nasze dusze 偶yj膮 o chlebie i wodzie.
Powiedzia艂e艣 mi, 偶e w rezultacie 偶yjemy w wywr贸conym do g贸ry nogami 艣wiecie, gdzie za rzeczy, kt贸re cenimy najwy偶ej, otrzymuje si臋 najni偶sze wynagrodzenie. Co wi臋cej, taki uk艂ad nie tylko si臋 nie sprawdza (bior膮c pod uwag臋 to, co chcemy osi膮gn膮膰), ale nie jest nawet konieczny, poniewa偶 wcale nie oddaje Twojej woli.
O艣wiadczy艂e艣 mi, 偶e jest Twoj膮 wol膮, aby ka偶da ludzka istota 偶y艂a w przepychu, ale mimo tysi臋cy lat naszej historii jeszcze nie zdo艂ali艣my nauczy膰 si臋 dzieli膰 z innymi
w tym tkwi nasz problem tu na Ziemi.
Da艂e艣 te偶 jasno do zrozumienia, 偶e nie mog臋 nauczy膰 艣wiata niczego o prawdziwej istocie pieni臋dzy od偶egnuj膮c si臋 od nich. Przyczyni臋 si臋 jedynie do Pog艂臋bienia panuj膮cego na tle pieni臋dzy zaburzenia.
Oznajmi艂e艣 mi, 偶e o wiele skuteczniejsza nauka p艂yn臋艂aby z przyj臋cia pieni臋dzy z rado艣ci膮
tak jak Wszelkich dobrych rzeczy w 偶yciu i z dzielenia si臋 nimi r贸wnie偶.

Tego wszystkiego dowiedzia艂e艣 si臋 ode Mnie? Tak. Bez dw贸ch zda艅. I da艂e艣 temu wiar臋?
Jak najbardziej. W istocie te nowe pogl膮dy zupe艂nie odmieni艂y moje 偶ycie.
To dobrze. Znakomicie. Nauka nie posz艂a w las,\ m贸j synu. Nie przes艂ysza艂e艣 si臋.
Wiedzia艂em! Sprawdza艂e艣 mnie tylko. By艂em pewny, 偶e chcesz po prostu si臋 przekona膰, jak odpowiem na te pytania.
Zgadza si臋. Ale to nie koniec pyta艅. Jestem got贸w.
Dlaczego ludzie maja p艂aci膰 za to przes艂anie? Mniejsza o to, co sadzisz o przyjmowaniu za to pieni臋dzy. Dlaczego ludzie powinni dawa膰 za to pieni膮dze? Czy偶 S艂owo Bo偶e nie powinno by膰 dost臋pne dla ka偶dego za darmo? Dlaczego nie zamie艣ci艂e艣 tego w Inter-, necie?
Poniewa偶 Internet ju偶 p臋ka w szwach od tysi臋cy wypowiedzi ludzi na temat swojej wiary, namawiaj膮cych innych do jej przyj臋cia. Szpera艂e艣 ostatnio w Sieci? Ona nie ma ko艅ca. To prawdziwa puszka Pandory.
Gdybym przez Internet og艂osi艂, 偶e rozmawiam / Bogiem, kiedy to wszystko si臋 zacz臋艂o, my艣lisz, 偶e ktokolwiek zwr贸ci艂by na to uwag臋? S膮dzisz, 偶e by艂aby to jaka艣 nowo艣膰 w Internecie? Wybacz.
W porz膮dku. Ale teraz twoje ksi膮偶ki s膮 rozchwytywane. Ka偶dy o nich s艂ysza艂. Dlaczego teraz nie rozpowszechnisz ich przez Internet?
Ludzie doceniaj膮 warto艣膰 Rozm贸w z Bogiem dlatego, 偶e inni dali w zamian za nie co艣 dla nich warto艣ciowego. Nadawana im warto艣膰 pochodzi z tego, co cennego ludzie za nie oddali. Przez ca艂e 偶ycie robimy dla innych dobre rzeczy. Oferujemy 艣wiatu swoje 揹obra". Kiedy 艣wiat uzna, za nasza oferta jest warto艣ciowa
czy b臋dzie to naprawa kanalizacji, wypiek chleba, uzdrawianie czy g艂oszenie prawdy
staje si臋 tym samym droga, zyskuje swoj膮 cen臋. A je艣li my nadajemy czemu艣 warto艣膰, ofiaruj膮c w zamian co艣 cennego, co stanowi nasz膮 w艂asno艣膰, nie tylko otrzymujemy warto艣膰, kt贸r膮 nadajemy
ale sprawiamy, 偶e ta rzecz staje si臋 zarazem cenniejsza dla tego, kto j膮 nabywa.
W ten spos贸b lgn膮 ku temu inni, poniewa偶 ludzie zawsze b臋d膮 d膮偶yli do wzbogacenia swego 偶ycia cenne rzeczy. Obecne regu艂y handlu pozwalaj膮 nam okre艣li膰, co- stanowi warto艣膰, a co nie.
Nie s膮 one doskona艂e, podobnie jak nasze decyzje 0 tym, co ceni膰. Ale w takich ramach musimy dzia艂a膰. Jak staram si臋 zmieni膰 ten system od wewn膮trz.
A co z ubogimi, kt贸rych nie sta膰 na twoje ksi膮偶ki?

Ksi膮偶ki znale藕膰 mo偶na niemal w ka偶dym domu w tym kraju. Tak wi臋c, problem nie kryje si臋 w tymj czy s膮 w domu ksi膮偶ki, tylko jakie to ksi膮偶ki.
Poza tym, Rozmowy z Bogiem dost臋pne s膮 praktycz-1 nie w ka偶dej bibliotece. Istnieje nawet program Bookd for Friends, kt贸ry zaopatruje wypo偶yczalnie wi臋zienne. Dostarcza ich r贸wnie偶 wszystkim potrzebuj膮cym.
Trudno wi臋c m贸wi膰, 偶e materia艂 ten jest niedost臋pny. Zosta艂 prze艂o偶ony na dwadzie艣cia dwa j zyki i dociera do ludzi na ca艂ym 艣wiecie. Od Hongkongu po Tel Awiw, od Polski po Japoni臋, 'od Ber^j lina po Boston ludzie czytaj膮 go, studiuj膮 w zespo 艂ach i przekazuj膮 dalej.
Niemniej przyznaj臋, 偶e by艂 to dla mnie ci臋偶kij orzech do zgryzienia. Kwestia pieni臋dzy, oraz tegoj co nale偶y posiada膰 i robi膰, n臋ka艂a mnie przez wiele lat. Jak sam m贸wi艂e艣, nie r贸偶ni臋 si臋 pod tym wzgl臋* dem od innych.
Nawet dzi艣 odzywa si臋 we mnie g艂os, kt贸ry pod" powiada mi, abym wyrzek艂 si臋 s艂awy i wszelkich ko-( rzy艣ci, nie tylko finansowych, jakie przynios艂y mi Rozmowy z Bogiem. Nakazuje przywdzia膰 w艂osienni-c臋, zamieszka膰 na odludziu i nie przyjmowa膰 偶adnych 艣wieckich d贸br w zamian za to dobro, jakie przynios艂em 艣wiatu. Wydaje mi si臋 w贸wczas, 偶e ca艂a rzecz sta艂aby si臋 przez to godniejsza. ,
Widzisz, jak podst臋pne jest takie rozumowanie? W ramach, jakie tu ustanowi艂em, prosz臋 ludzi, aby cenili co艣, za co ja nie przyj膮艂bym nic warto艣ciowego.
Lecz jak mog臋 oczekiwa膰, aby inni cenili co艣, czego sam nie ceni臋? Sam nie zadaj臋 sobie tego pytania, poniewa偶 ociera si臋 o samo sedno. A jak膮 warto艣膰 nadaj臋 sobie samemu, je艣li uwa偶am, 偶e musz臋
si臋 najpierw nacierpie膰, aby inni docenili moj膮 warto艣膰? Kolejne kluczowe zagadnienie, do pomini臋cia.
Skoro jednak sam to poruszy艂e艣, pytam: Czy Matk臋 Teres臋 nale偶y ceni膰 wy偶ej ni偶 Teda Turnera? Czy George Soros jest w czym艣 gorszy od Cne Rivery? C/y op艂ywaj膮cy we wszelkie dobra Jesse Jackson jako polityk ust臋puje w czym艣 Vaclavowi Havlowi, kt贸ry tyle nie ma? Czy nale偶y obwo艂a膰 papie偶a, kt贸rego szata starczy艂aby na wy偶ywienie biednego dziecka przez rok, blu藕nierc膮 za to, 偶e 偶yje niczym kr贸l, jako g艂owa Ko艣cio艂a, kt贸rego maj膮tek idzie w miliardy dolar贸w?
Ted Turner i George Soros przekazali na r贸偶ne cele miliony dolar贸w. Umocnili marzenia ludzko艣ci dzi臋ki owocom w艂asnych marze艅, urzeczywistnionych.
Wesprze膰 marzenia ludzko艣ci dzi臋ki urzeczywistnieniu w艂asnych. Jaka to szczytna idea!
Jesse Jackson wla艂 nadziej臋 w serca milion贸w za spraw膮 nadziei, jaka jego samego przywiod艂a do wielce wp艂ywowej pozycji. Papie偶 inspiruje ludzi na ca艂ym 艣wiecie i nie zyska艂by si艂y oddzia艂ywania (a wr臋cz sporo by jej straci艂), gdyby wyst臋powa艂 w 艂achmanach.
Dlatego pogodzi艂em si臋 z tym, 偶e do艣wiadczenie Rozm贸w z Bogiem przynios艂o mi wiele dobrego
i da艂o zarazem wiele do podzia艂u z innymi.
Chcia艂bym tu podkre艣li膰, 偶e opublikowanie tych ksi膮偶ek nie by艂o przyczyn膮 zaistnienia ca艂ego tego do艣wiadczenia. Ty sam wprawi艂e艣 to w ruch, jeszcze zanim ukaza艂y si臋 w druku te ksi膮偶ki. To w艂a艣nie z te-

go powodu zosta艂y wydane drukiem i odnios艂y taki sukces. ;
i
Tak, teraz to widz臋. ]
i
Mo偶esz by膰 tego pewny. Twoje 偶ycie, twoje na-\ stawienie do pieni臋dzy
i wszelkich dobrych rzeczy
odmieni艂y si臋, kiedy w tobie samym dokona艂a si臋 przemiana.
Uleg艂y dla ciebie zmianie, kiedy ty zmieni艂e艣 swo-\ je zdanie o nich. \
No, c贸偶, wydawa艂o mi si臋, 偶e Ty to sprawi艂e艣. Powtarzam ludziom, 偶e te ksi膮偶ki ciesz膮 si臋 powodzeniem, poniewa偶 Ty tego chcia艂e艣. W istocie, poci膮ga mnie my艣l, 偶e to wszystko by艂o wol膮 Boga.
Nic dziwnego. To zdejmuje z ciebie ci臋偶ar odpowiedzialno艣ci, co wi臋cej, przydaje ca艂ej sprawie wiarygodno艣ci. Z przykro艣ci膮, ale musze ci臋 rozczarowa膰
to nie by艂 M贸j pomys艂.
Nie by艂?
To by艂 tw贸j pomys艂.
No, 艣wietnie. Wi臋c teraz nawet nie mog臋 powiedzie膰, 偶e natchn膮艂 mnie B贸g. A je艣li chodzi o obecn膮 ksi膮偶k臋? Przecie偶 to Ty mi to podsun膮艂e艣!
W porz膮dku, to chyba stosowna okazja do rozpocz臋cia naszych rozwa偶a艅 o tym, jak nawi膮za膰 przyja藕艅 z Bogiem.
3
O ile ma nas, ciebie i Mnie, 艂膮czy膰 prawdziwa przyja藕艅
w praktyce, nie tylko w teorii...
To istotne. Zatrzymajmy si臋 nad tym rozr贸偶nieniem, bo to bardzo wa偶ne. Wiele os贸b uwa偶a Boga za swego przyjaciela, ale nie potrafi tej przyja藕ni wykorzysta膰. W ich odczuciu jest to zwi膮zek raczej lu藕ny, a nie bliski.
Wielu w og贸le nie upatruje we Mnie przyjaciela. To smutne. Mysi膮 o Mnie jak o rodzicu, nie druhu
i to srogim, okrutnym, wymagaj膮cym i gniewnym rodzicu. Jestem dla nich niczym Ojciec, kt贸ry nie dopuszcza absolutnie 偶adnych potkni臋膰 w pewnych dziedzinach
na przyk艂ad, w sposobie oddawania Mi czci.
W opinii tych ludzi nie tylko 偶膮dam od Was czci, ale czci na okre艣lon膮 modle. Nie wystarczy, 偶e do Mnie przychodzicie. Musicie i艣膰 dok艂adnie wytyczon膮 艣cie偶k膮. Je艣li zdarzy si臋 wam p贸j艣膰 inn膮
jak膮kolwiek inn膮 drog膮, Ja odrzuc臋 wasz膮 mi艂o艣膰, b臋d臋 g艂uchy na wasze b艂agania, a nawet wtr膮c臋 was do piek艂a.
Nawet je艣li d膮偶y艂em do Ciebie ze szczerym sercem, czystymi pobudkami i najlepszym rozumieniem, na jakie mog艂em si臋 zdoby膰?
Nawet wtedy. Tak, nawet wtedy. Zdaniem tych ludzi jestem surowym rodzicem, kt贸ry nie zadowoli

si臋 niczym innym, ni偶 tylko ca艂kowite poprawno艣ci膮 w waszym pojmowaniu Mojej istoty.
Je艣li rozumienie, jakie osi膮gn臋li艣cie, nie jest prawid艂owe, spotka was z Mojej strony kara. Cho膰by艣 mia艂 jak najczystsze pobudki, cho膰by rozpiera艂a ci臋 mi艂o艣膰 do Mnie i tak ze艣le na ciebie m臋ki piekielne, b臋dziesz cierpia艂 w niesko艅czono艣膰, je艣li zwr贸cisz si臋 do Mnie z niew艂a艣ciwym imieniem na ustach, z b艂臋dnymi pogl膮dami w g艂owie.
To godne ubolewania, 偶e ludzie tak Ciebie postrzegaj膮. Przyjaciel nigdy by tak nie post膮pi艂.
Nie, nie post膮pi艂by. Dlatego te偶 przyja藕艅 z Bogiem, na podobie艅stwo zwi膮zku 艂膮cz膮cego ci臋 z twym najlepszym przyjacielem, kt贸ry przyjmie wszystko ofiarowane mu z mi艂o艣ci膮, przebaczy wszystko uczynione w b艂臋dzie
tego rodzaju przyja藕艅 jest dla nich niepoj臋ta.
Nawet w艣r贸d tych, kt贸rzy widz膮 we mnie swego druha, masz racje, wi臋kszo艣膰 przyja藕ni si臋 ze Mn膮 na odleg艂o艣膰. Nie 艂膮czy ich ze Mn膮 czynny zwi膮zek. Jest to raczej dalekie powinowactwo, kt贸re maja nadzieje, przyda im si臋 w razie potrzeby. Nie przyja藕艅 dzie艅 w dzie艅, godzina w godzin臋, minuta w minut臋, jaka mog艂aby si臋 sta膰.
Wyja艣nia艂e艣 mi, czego potrzeba do tego rodzaju przyja藕ni z Tob膮.
Przemiany w my艣leniu i przemiany w sercu. Tego potrzeba. Przemiany w my艣leniu i przemiany w sercu. I odwagi.
Odwagi?
Owszem. Odwagi, aby odrzuci膰 ka偶da idee, ka偶de pojecie, ka偶da nauk臋 o Bogu, kt贸ry odtr膮ci艂by ciebie.
Wymaga to ogromnej 艣mia艂o艣ci, albowiem 艣wiat nabi艂 ci g艂ow臋 w艂a艣nie takimi poj臋ciami, wyobra偶eniami i naukami. Musisz na to wszystko spojrze膰 inaczej, wbrew temu, co ci o Mnie m贸wiono.
To trudne. Dla niekt贸rych niezwykle trudne. Ale to konieczne, poniewa偶 nie mo偶esz przyja藕ni膰 si臋
tak naprawd臋, blisko, czynnie
z kim艣, kogo si臋 boisz.
Zatem budowanie przyja藕ni z Bogiem w du偶ej mierze oznacza zapomnienie boja藕ni Bo偶ej.
Zgrabnie powiedziane, podoba Mi si臋. To w艂a艣nie 艂膮czy艂o nas przez wszystkie te lata -boja藕艅 Bo偶a.
Wiem. Wspomnia艂em o tym na pocz膮tku. Od ma艂ego wpajano mi strach przed Bogiem. No i ba艂em si臋. Nawet kiedy udawa艂o mi si臋 z tego wydoby膰, wtr膮cano mnie z powrotem w boja藕艅.
Wreszcie, ju偶 jako dziewi臋tnastolatek, odrzuci艂em gniewnego Boga moich wczesnych lat. Lecz nie dokona艂em tego przez zast膮pienie go Bogiem mi艂o艣ci, J臋cz przez ca艂kowite wykluczenie Boga z mego 偶ycia.
By艂a to kra艅cowa odwrotno艣膰 tego, co dzia艂o si臋 w moim 偶yciu pi臋膰 lat wcze艣niej. W wieku czternastu lat bez przerwy rozmy艣la艂em o Bogu. Uzna艂em, 偶e najlepszym sposobem na unikni臋cie Jego gniewu

by艂o sprawienie, aby mnie pokocha艂. Marzy艂 mi si臋 stan duchowny.
Ka偶dy widzia艂 we mnie przysz艂ego ksi臋dza. Siostry w szkole by艂y pewne, 偶e nim zostan臋. 揗a powo艂anie", mawia艂y. Mama te偶 by艂a tego pewna. Przygl膮da艂a si臋 moim zabawom w o艂tarz i odprawianie mszy w kuchni w zaimprowizowanej kom偶y. Inne dzieciaki zak艂ada艂y r臋czniki jako peleryny Supermana i skaka艂y z krzese艂. Ja wyobra偶a艂em sobie, 偶e r臋cznik to m贸j str贸j do mszy.
I wtedy, kiedy by艂em w ostatniej klasie mojej parafialnej szko艂y podstawowej, ojciec za jednym zamachem ukr臋ci艂 sprawie 艂eb. Rozmawiali艣my o tym w kuchni z mam膮, kiedy nagle do 艣rodka wparowa艂 tata.
揘ie idziesz do 偶adnego seminarium", wtr膮ci艂, 撆糴by艣 sobie nie my艣la艂".
揘ie id臋?", wyrzuci艂em z siebie. By艂em zdumiony. Uwa偶a艂em to za przes膮dzone.
揘ie", odpar艂 tata bez emocji.
揇laczego?". Mama siedzia艂a w milczeniu.
揃o jeszcze nie doros艂e艣 do tej decyzji", o艣wiadczy艂 ojciec. 揘ie masz poj臋cia, na co si臋 decydujesz".
揥艂a艣nie, 偶e mam! Postanowi艂em zosta膰 ksi臋dzem", krzykn膮艂em. 揅hc臋. by膰 ksi臋dzem".
揝am nie wiesz, czego chcesz", warkn膮艂 tata. 揓este艣 jeszcze za m艂ody, 偶eby wiedzie膰".
揙ch, Alex, pozw贸l ch艂opcu spe艂ni膰 swoje marzenia", odezwa艂a si臋 w ko艅cu mama.
Tata by艂 nieugi臋ty. 揂 ty go nie zach臋caj", rozkaza艂 i pos艂a艂 mi spojrzenie, kt贸re m贸wi艂o, 偶e nie ma
ju偶 o czym dyskutowa膰. 揘ie idziesz do seminarium. Wybij to sobie z g艂owy".
Wybieg艂em z kuchni do ogrodu. Schroni艂em si臋 pod moim ukochanym krzakiem bzu, kt贸ry r贸s艂 w naro偶niku i kt贸ry jak dla mnie, nie kwit艂 dostatecznie cz臋sto, dostatecznie d艂ugo. Ale tym razem akurat by艂 obsypany kwiatami. Pami臋tam do dzi艣 ten niesamowity s艂odki zapach fioletowych kwiat贸w. Zanurzy艂em w nich nos niczym byczek Ferdynand. I rozp艂aka艂em si臋.
Nie po raz pierwszy ojciec bezceremonialnie st艂am-si艂 艣wiat艂o rado艣ci w moim 偶yciu.
Kiedy艣 marzy艂a mi si臋 kariera pianisty. Chcia艂em zosta膰 zawodowym pianist膮, jak Liberace, bo偶yszcze mych ch艂opi臋cych lat. Co tydzie艅 ogl膮da艂em jego wyst臋py w telewizji.
Pochodzi艂 z Milwaukee i ca艂e miasto nie mog艂o si臋 nadziwi膰, 偶e miejscowemu ch艂opakowi tak si臋 powiod艂o. Wtedy jeszcze nie w ka偶dym domu by艂 telewizor
przynajmniej w South Side, robotniczej dzielnicy Milwaukee
ale ojciec wytrzasn膮艂 sk膮d艣 12-calowy odbiornik marki Emerson z czarno-bia艂ym kineskopem, kt贸ry przypomina艂 par臋 nawias贸w. Wpatrywa艂em si臋 w ekran, urzeczony u艣miechem Liberace^, ozdobnymi 艣wiecznikami i upier艣cienionymi palcami przelatuj膮cymi po klawiaturze. Mia艂em znakomity s艂uch, kto艣 kiedy艣 powiedzia艂. Nie wiem, czy to prawda, ale wiem, 偶e mog艂em zasi膮艣膰 przy pianinie i zagra膰 prost膮 melodi臋 ze s艂uchu r贸wnie 艂atwo, jak j膮 za艣piewa膰. Ilekro膰 mama bra艂a mnie ze sob膮 do domu babci, rwa艂em si臋 do pianina stoj膮cego w salonie i zaczyna艂em brzd膮ka膰 znane melodyjki. Nie wi臋cej ni偶 dwie minuty zabiera艂o mi od-

nalezienie w艂a艣ciwych nut do ka偶dej nowej piosenki, potem odgrywa艂em j膮 raz za razem, poruszony do g艂臋bi muzyk膮, jaka powstawa艂a za dotkni臋ciem moich palc贸w.
W tym czasie (i przez wiele nast臋pnych lat) darzy艂em nabo偶n膮 czci膮 mego najstarszego brata Way-ne'a, kt贸ry r贸wnie偶 potrafi艂 gra膰 na pianinie bez nut
Syn mamy z poprzedniego zwi膮zku, Wayne, nie nale偶a艂 do ulubie艅c贸w mego taty, m贸wi膮c ogl臋dnie Cokolwiek podoba艂o si臋 Wayne'owi, tego ojciec nie znosi艂, cokolwiek Wayne osi膮gn膮艂, to ojciec pomniejsza艂. Granie na pianinie by艂o wi臋c 揹la wa艂koni"
Nie mog艂em zrozumie膰, dlaczego to powtarza. Ja uwielbia艂em te rzadkie chwile w domu babci, kiedy mog艂em oddawa膰 si臋 graniu i wszyscy widzieli, 偶e mam niew膮tpliwy talent.
Wtedy pewnego dnia mama da艂a dow贸d nies艂ychanej odwagi. Posz艂a gdzie艣, czy zadzwoni艂a z og艂oszenia i kupi艂a stare pianino. Pami臋tam, 偶e wyda艂a na nie dwadzie艣cia pi臋膰 dolar贸w (by艂o to sporo pieni臋dzy na pocz膮tku lat pi臋膰dziesi膮tych), poniewa偶 ojciec wyrzuca艂 to mamie, a ona broni艂a si臋, 偶e nie ma prawa, bo zaoszcz臋dzi艂a t臋 sum臋 na codziennych sprawunkach i bud偶et domowy wcale na tym nie ucierpia艂.
Pewnie dostarczy艂 je sprzedaj膮cy, gdy偶 kiedy pewnego popo艂udnia wr贸ci艂em ze szko艂y do domu, ju偶 sta艂o. By艂em wniebowzi臋ty i od razu siad艂em, 偶eby na nim pogra膰. Niebawem pianino to sta艂o si臋 moim najbli偶szym druhem. By艂em pewnie jedynym dzie-si臋ciolatkiem w ca艂ej dzielnicy, kt贸rego nie trzeba by艂o pro艣bami i gro藕bami zap臋dza膰 do 膰wiczenia na pianinie. Mnie nie mo偶na by艂o od niego oderwa膰
Mje tylko pod艂apywa艂em melodie na lewo i na pra-WO/ lecz sam je wymy艣la艂em!
Odnajdywanie piosenek w g艂臋bi duszy i wydobywanie ich z klawiatury przyprawia艂o mnie o dreszcz podniecenia. Niepor贸wnanych wra偶e艅 dostarcza艂y mi chwile, kiedy wraca艂em ze szko艂y lub z placu zabaw i siada艂em przed pianinem.
Ojciec nie podziela艂 mojego entuzjazmu. 揚rzesta艅 wali膰 w te cholerne klawisze", tak chyba to ujmowa艂. Ale ja rozkocha艂em si臋 w muzyce i swej umiej臋tno艣ci tworzenia jej. Na ca艂ego roi艂em sobie, 偶e zostan臋 wielkim pianist膮.
Lecz pewnego letniego ranka wyrwa艂 mnie ze snu okropny ha艂as. Szybko si臋 ubra艂em i zbieg艂em na d贸艂, 偶eby zobaczy膰, co do jasnej Anielki si臋 dzieje.
Tata rozbiera艂 pianino na cz臋艣ci.
W艂a艣ciwie rozdziera艂 je, dos艂ownie. Wali艂 od 艣rodka m艂otem kowalskim, potem rozrywa艂 艂omem, a偶 drewno wygi臋艂o si臋 i p臋k艂o ze straszliwym trzaskiem.
Zamurowa艂o mnie, by艂em zdruzgotany. 艁zy sp艂ywa艂y mi po policzkach. Niemy szloch, jaki wstrz膮sa艂 moim cia艂em, nie uszed艂 uwagi mego brata. Nie m贸g艂 przepu艣ci膰 takiej okazji. 揘eale to beksa". Ojciec oderwa艂 si臋 na chwil臋 od pracy. 揘ie b膮d藕 mazgajem", powiedzia艂. 揟en klamot zabiera艂 za du偶o miejsca. Trzeba by艂o to st膮d usun膮膰".
Okr臋ci艂em si臋 na pi臋cie, pogna艂em do swego poko-*ju, trzasn膮艂em drzwiami (w moim domu nie puszczano tego p艂azem) i rzuci艂em si臋 na 艂贸偶ko. Pami臋tam, jak 艂ka艂em
dos艂ownie, 艂ka艂em
揘ie, nieeee...", jak gdyby te 偶a艂osne zawodzenia mog艂y ocali膰 mego najlepszego przyjaciela. Ale odg艂osy walenia i rozrywa-

ni膮 nie ustawa艂y. W zapiek艂ym rozgoryczeniu nakry艂em g艂ow臋 poduszk膮.
Ten b贸l towarzyszy mi po dzi艣 dzie艅.
Do tej chwili.
Kiedy przez reszt臋 dnia nie wychyla艂em nosa z mojego pokoju, ojciec udawa艂, 偶e tego nie zauwa偶a. Ale kiedy nie ruszy艂em si臋 z 艂贸偶ka przez kolejne trzy dni, coraz bardziej si臋 je偶y艂. S艂ysza艂em, jak sprzecza si臋 z mam膮, kt贸ra nosi艂a mi do pokoju jedzenie. Je艣li chcia艂em je艣膰, mog艂em zej艣膰 na d贸艂 do sto艂u, tak jak wszyscy. A je艣li zejd臋, to 偶adnych d膮s贸w. W tym domu nie dopuszczano grobowych min, a przynajmniej z powodu decyzji podj臋tych przez ojca. Obnoszenie si臋 ze swym niezadowoleniem tata bra艂 za oznak臋 otwartego buntu, a on tego nie tolerowa艂. W naszym domu nie tylko zgadzano si臋 na dominacj臋 ojca, zgadzano si臋 na ni膮 z u艣miechem na twarzy.
揓ak nie przestaniesz p艂aka膰, to p贸jd臋 na g贸r臋 i dam ci prawdziwy pow贸d do p艂aczu", rycza艂 z do艂u, i nie by艂y to czcze pogr贸偶ki.
Lecz kiedy nawet wstrzymanie posi艂k贸w nie poskutkowa艂o, musia艂 zda膰 sobie spraw臋, 偶e przekroczy艂 granic臋, kt贸rej nawet on nie powinien przekroczy膰. Tata nie by艂, powinienem to zaznaczy膰, cz艂owiekiem bez serca, po prostu przywyk艂 stawia膰 na swoim. Przyzwyczai艂 si臋 do tego, ze nikt mu si臋 nie sprzeciwia i nie bawi艂 si臋 w ceregiele, kiedy og艂asza艂 i wprowadza艂 w czyn swe postanowienia. W tych czasach ojciec rodziny by艂 w domu 搒zefem", a m贸j tata nie lubi艂 przejaw贸w niesubordynacji.
Nie by艂o mu wi臋c 艂atwo przyj艣膰 do mnie w ko艅cu i zapuka膰 do drzwi, co oznacza艂o pro艣b臋 w wpusz-
czenie do 艣rodka. Mog艂em si臋 tylko domy艣la膰, 偶e nuitka jako艣 go urobi艂a.
Tu tata", oznajmi艂, jakbym nie wiedzia艂 i jakby on nie wiedzia艂, 偶e ja wiem. 揅hcia艂bym z tob膮 porozmawia膰". Nigdy wi臋cej nie zdoby艂 si臋 wobec junie na tak zbli偶ony do przeprosin gest.
揇obrze", zgodzi艂em si臋 i wszed艂 do 艣rodka.
Rozmawiali艣my d艂ugo, on przysiad艂 na skraju 艂贸偶ka, a ja opar艂em si臋 o szczyt. Rzadko zdarza艂y nam si臋 tak udane rozmowy jak ta. Wyzna艂 mi, 偶e cho膰 wiedzia艂, jak膮 przyjemno艣膰 sprawia mi granie na pianinie, nie zdawa艂 sobie sprawy, jak wielkie ma to dla mnie znaczenie. Powiedzia艂, 偶e chodzi艂o mu tylko o zrobienie miejsca w salonie, aby postawi膰 przy 艣cianie kanap臋, poniewa偶 kupowali艣my nowe meble. Potem o艣wiadczy艂 co艣, czego nigdy nie zapomn臋.
揝prawimy ci nowe pianino, szpinet, kt贸ry zmie艣ci si臋 w twojej sypialni".
Z przej臋cia a偶 mnie zatka艂o. Powiedzia艂, 偶e zacznie odk艂ada膰 pieni膮dze i 偶e ani si臋 obejrz臋, jak dostan臋 nowe pianino.
U艣ciska艂em go mocno. Rozumia艂 mnie. Wszystko zn贸w b臋dzie dobrze.
Zszed艂em na d贸艂 na obiad.
Mija艂y tygodnie i nic. 揚ewnie czeka na moje urodziny", pomy艣la艂em sobie.
Przyszed艂 dzie艅 moich urodzin, dziesi膮ty wrze艣nia, a pianina jak nie by艂o, tak nie by艂o. 揟o nic", pociesza艂em si臋. 揇ostan臋 je na gwiazdk臋".
Kiedy zbli偶a艂 si臋 grudzie艅, zacz膮艂em wstrzymywa膰 oddech. Wyczekiwanie by艂o prawie ponad moje si艂y.

Tak jak niesamowity zaw贸d, kiedy obiecany szpinet nie pojawi艂 si臋.
Up艂yn臋艂y kolejce tygodnie, miesi膮ce. Nie pami臋tam, kiedy dok艂adnie uzmys艂owi艂em sobie, 偶e ojciec wcale nie dotrzyma danego mi s艂owa. Wiem za to, 偶e dopiero kiedy stukn臋艂a mi trzydziestka, poj膮艂em, 偶e pewnie nigdy nie zamierza艂.
Obieca艂em mojej najstarszej c贸rce co艣, co jak wiedzia艂em, pozostanie jedynie pust膮 obietnic膮. Mia艂o sprawi膰, 偶eby przesta艂a p艂aka膰. Mia艂o wydoby膰 j膮 z przygn臋bienia spowodowanego nie pami臋tam ju偶 czym. Nie mog臋 sobie nawet przypomnie膰, czego dotyczy艂a ta obietnica. Pami臋tam tylko, 偶e powiedzia艂em co艣, 偶eby j膮 uspokoi膰. Zadzia艂a艂o. Obj臋艂a mnie swymi ramionkami i zawo艂a艂a: 揓este艣 najlepszym tatusiem pod s艂o艅cem!".
I tak grzechy ojca przesz艂y na syna...
D艂ugo trwa艂a ta opowie艣膰... Przepraszam. Ja tylko...
Ale偶 nie, Ja nie narzekam, dziele si臋 spostrze偶eniem. Chcia艂em po prostu podkre艣li膰, 偶e to zdarzenie najwyra藕niej sta艂o si臋 dla ciebie bardzo wa偶ne.
Jest nadal.
/ jaka nauk臋 z niego wyci膮gn膮艂e艣?
Nigdy nie sk艂ada膰 obietnic, kt贸rych nie zamierzam dotrzyma膰, zw艂aszcza swoim dzieciom.
To wszystko?
hjiedy nie wykorzystywa膰 swojej wiedzy o tym, czego pragnie druga strona, jako narz臋dzia manipulacji/ w celu uzyskania czego艣, czego pragn臋 ja.
Ale ludzie bez przerwy prowadza 揾andel wymienny". Stanowi on podstaw臋 waszej gospodarki i wi臋kszo艣ci stosunk贸w spo艂ecznych.
Ovvszem. Ale istnieje co艣 takiego jako 揾andel uczciwy" i jest te偶 manipulacja.
Na czym polega r贸偶nica?
Uczciwy handel to prosta i jasna transakcja. Tym masz co艣, co ja chc臋, ja mam co艣, co ty chcesz, zgadzamy si臋, 偶e warto艣膰 tych rzeczy jest mniej wi臋cej r贸wna, wi臋c si臋 wymieniamy. Sprawa jest czysta.
Lecz mamy te偶 wyzysk. Wyst臋puje wtedy, gdy ja mam co艣, czego ty pragniesz, ty masz co艣, czego pragn臋 ja, ale warto艣膰 tych rzeczy nie jest jednakowa. Ale i tak handlujemy ze sob膮, bo jedna ze stron ma n贸偶 na gardle i za wszelk膮 cen臋 musi zdoby膰 to, co drugi ma do zaoferowania. Tak post臋puj膮 mi臋dzynarodowe korporacje, kiedy proponuj膮 stawk臋 siedemdziesi膮t cztery centy za godzin臋 pracy w Malezji, Indonezji czy na Tajwanie. One nazywaj膮 to stwarzaniem miejsc pracy, ale to czysty i jawny wy-?ysk.
Wreszcie dochodzimy do manipulacji. Wyst臋puje Wtedy, gdy ja nie mam nawet zamiaru dawa膰 tobie, co oferuj臋. Na og贸艂 robi si臋 to bezwiednie. Nie jest

to chwalebne. Ale najgorsze przypadki to takie, kiedy mamy pe艂n膮 艣wiadomo艣膰 tego, 偶e sk艂adamy puste obietnice. To gra na zw艂ok臋, zabieg obliczony na uciszenie drugiej strony, udobruchanie jej tu i teraz. To k艂amstwo, i to najpodlejszego rodzaju, poniewa偶 u艣mierza ran臋, kt贸ra po czasie p臋knie na nowo, i to mocniej.
Znakomicie. Coraz lepiej rozumiesz, co to znaczy zachowa膰 wewn臋trzn膮 uczciwo艣膰. Bez niej upadnie ka偶dy tw贸r. Cho膰by by艂 jak najbardziej wyszukany, ustr贸j nie utrzyma si臋, je艣li zawiedzie jego wewn臋trzna uczciwo艣膰. Zwa偶ywszy na to, dok膮d jak powiadasz, pragniesz zaj艣膰 w swoim 偶yciu, tak trzyma]1
Ale czego jeszcze si臋 nauczy艂e艣?
No, nie wiem. Czy masz co艣 konkretnego na my艣li?
Liczy艂em na to, 偶e wspomnisz co艣 o cierpietnictwie
przypomnisz prawd臋 o tym, 偶e nie ma ofiar i o-prawc贸w.
Ach, to o to chodzi艂o.
W艂a艣nie o to. Mo偶e przeka偶esz teraz i tutaj wszystko, co wiesz na ten temat? Jeste艣 przecie偶 nauczycielem, pos艂a艅cem.
Nie ma podzia艂u na dr臋czonych i dr臋czycieli. Nie istniej膮 揹obre charaktery" i 揷zarne charaktery". B贸g stworzy艂 sam膮 doskona艂o艣膰. Ka偶da dusza jest idealna, pi臋kna i czysta. Niemniej w stanie amnezji, w jakiej przebywaj膮 tu na Ziemi, doskona艂e twory Boga
mog膮 czyni膰 rzeczy dalekie do doskona艂o艣ci
rzeczy, kt贸re w naszej ocenie s膮 dalekie od doskona艂o艣ci
lecz cokolwiek dzieje si臋 w 偶yciu, ma sw贸j idealny pow贸d. W Bo偶ym 艣wiecie nie ma miejsca na pomy艂k臋 i na przypadek. Ka偶dy, kto do Ciebie przybywa, niesie dla Ciebie jaki艣 dar.
Wspaniale. Tak jest w rzeczy samej.
Mimo to, dla wielu trudne do prze艂kni臋cia. Wiem, 偶e wy艂o偶y艂e艣 to jasno w Rozmowach z Bogiem, ale niekt贸rym nadal ci臋偶ko si臋 z tym pogodzi膰.
Z czasem wszystko si臋 rozja艣ni. Kto prawdziwie d膮偶y do zrozumienia tej prawdy, pojmie ja.
Zapoznanie si臋 z 揚rzypowie艣ci膮 o duszyczce i s艂o艅cu" z pewno艣ci膮 w tym pomo偶e, podobnie jak ponowne przeczytanie trylogii Rozm贸w z Bogiem.
Tak, a sadza膰 po tym, jakie otrzymujesz listy, przyda艂oby si臋 to wielu ludziom.
Chwileczk臋! Przegl膮da艂e艣 moj膮 poczt臋?
Prosz臋, Neale. Tak?
Jak my艣lisz, czy s膮 jakie艣 sprawy w twoim 偶yciu, o kt贸rych nic Mi nie wiadomo?
Chyba nie. Ale nie lubi臋 o tym my艣le膰.

Dlaczego?
Poniewa偶 s膮 rzeczy, kt贸rymi raczej nie mog臋 si臋 pochwali膰.
Wiec?
Wi臋c na my艣l, 偶e Ty o wszystkim wiesz, robi mi si臋 troch臋 nieswojo.
Pom贸偶 Mi to zrozumie膰. Zwierza艂e艣 si臋 z nich swoim najlepszym przyjacio艂om. Do p贸藕na w nocy prowadzi艂e艣 rozmowy z kochankami, w kt贸rych wyjawia艂e艣 niekt贸re sprawy.
To co innego. Dlaczego?
Kochanka czy przyjaciel to nie to co B贸g. Inaczej kiedy wie o tym kochanka czy przyjaciel, inaczej kiedy wie o tym B贸g.
Na czym polega r贸偶nica?
Kochanka czy przyjaciel ciebie nie os膮dzi, nie ukarze.
Powiem ci co艣, czego nie b臋dzie ci mi艂o s艂ysze膰 Twoje kochanki, twoi przyjaciele przez wszystkie te lata byli tobie surowszym s臋dzi臋, ni偶 Ja. W gruncie rzeczy Ja nigdy nie osadzam.
^jo, teraz jeszcze nie. Ale w Dzie艅 S膮du... J zn贸w ta sama 艣piewka.
W porz膮dku, w porz膮dku, ale chc臋 to jeszcze raz us艂ysze膰.
Nie ma czego艣 takiego jak Sad Ostateczny. Ani 偶adnego pot臋pienia i kary.
呕adnego, z wyj膮tkiem tego, jakie sam sobie zgotujesz.
Mimo to, my艣l, 偶e jest Ci znane ka偶de s艂owo, ka偶dy czyn...
...zapominasz o my艣li...
Zgoda... ka偶da my艣l, s艂owo, czyn... nie jest mi w smak.
Wola艂bym, 偶eby by艂o inaczej. Wiem.
Temu ma s艂u偶y膰 ta ksi膮偶ka
pokaza膰, jak zaprzyja藕ni膰 si臋 z Bogiem.
Wiem. I uwa偶am, 偶e teraz panuje mi臋dzy nami przyja藕艅. Czuj臋 to od d艂u偶szego czasu. Tylko 偶e...
Co? Tylko 偶e
co?

Raz po raz popadam w stare nawyki i czasami trudno mi tak sobie Ciebie przedstawi膰. Nadal my艣l臋 o Tobie jak o Bogu.
To dobrze, bo ]a jestem Bogiem.
Tak. I w tym s臋k. Czasami nie potrafi臋 jednocze艣nie my艣le膰 o Tobie jak o 揃ogu" i 揚rzyjacielu". Nie potrafi臋 wym贸wi膰 tych s艂贸w jednym tchem.
To smutne, bo te st贸wa id膮 w parze. Wiem, wiem. Wci膮偶 mi to powtarzasz.
Czego potrzeba, aby miedzy nami zawi膮za艂a si臋 prawdziwa przyja藕艅, nie udawana?
Nie jestem pewny.
Tyle to wiem. Ale gdyby艣 sadzi艂, 偶e jeste艣 pewny, jak brzmia艂aby twoja odpowied藕?
Chyba musia艂bym mie膰 do Ciebie zaufanie.
Dobry pocz膮tek. I jeszcze chyba musia艂bym Ciebie kocha膰.
Znakomicie. Id藕 dalej. Dalej?
Zgadza si臋
|\fie wiem, co jeszcze mam powiedzie膰.
Co jeszcze 艂膮czy ci臋 z przyjaci贸艂mi, poza zaufaniem i mi艂o艣ci膮.
My艣l臋, 偶e stara艂bym si臋 cz臋sto przebywa膰 w ich towarzystwie.
Dobrze. Dalej. S膮dz臋, 偶e stara艂bym si臋 s艂u偶y膰 im pomoc膮.
Aby zdoby膰 ich przyja藕艅? Nie, dlatego, ze jestem ich przyjacielem.
Wybornie. Co jeszcze? No... nie mam poj臋cia.
Oczekujesz pomocy od nich?
Staram si臋 ogranicza膰 swoje wymagania wobec itich.
Dlaczego? Poniewa偶 nie chc臋 ich utraci膰.
*v Uwa偶asz, 偶e przyjaci贸艂 mo偶na zatrzyma膰 nie pro-^ szac ich o nich? &
*> Tak mi si臋 wydaje. Przynajmniej tak mnie uczono, przyjaci贸艂 najszybciej si臋 traci przez narzucanie si臋 im

Nie, w ten spos贸b najszybciej si臋 przekonasz, kto JEST twoim przyjacielem.
By膰 mo偶e.
呕adne by膰 mo偶e. Na pewno. Przyjacielem jest ten, kto nigdy niczego nie odbierze jako narzucanie si臋 z twojej strony. Ca艂a reszta to tylko znajomi
Niech mnie, ustalasz surowe regu艂y.
To nie Moje regu艂y. Sami je wymy艣lili艣cie. Po prostu o nich zapomnieli艣cie. Dlatego macie mylne wyobra偶enie o przyja藕ni. Z prawdziwej przyja藕ni nale偶y robi膰 u偶ytek.
To nie to, co droga porcelana, kt贸rej nigdy si臋 nie u偶ywa, bo si臋 pot艂ucze. Prawdziwa przyja藕艅 przypomina Arcoroc. Nie p臋knie, cho膰by艣 nie wiem ile razy z niej korzysta艂.
Do tego trzeba dojrze膰.
To prawda i w tym ca艂y problem. Dlatego przyja藕艅 miedzy nami nie dzia艂a艂a jak nale偶y.
Jak to przezwyci臋偶y膰?
Musisz dostrzec prawd臋 o wszelkich stosunkach wzajemnych. Musisz zrozumie膰 zasady, w oparciu o kt贸re wszystko dzia艂a, i powody, dla kt贸rych ludzie post臋puj膮 tak, a nie inaczej. Musisz nabra膰 jasno艣ci co do pewnych podstawowych prawide艂 呕ycia.
Takie zadanie ma do spe艂nienia ta ksi膮偶ka. Ja ci w tym pomog臋.
Ale ca艂kowicie odbiegli艣my od tematu. M贸wi艂e艣 o ty*11' 偶e nie ma podzia艂u na ofiary i oprawc贸w.
Nie odbiegli艣my. To nale偶y do przedmiotu naszych rozwa偶a艅.
Nie chwytam tego.
Cierpliwo艣ci, zaraz zrozumiesz.
Zgoda. Zatem jak mam zbudowa膰 prawdziw膮 przyja藕艅 z Bogiem?
Post臋puj dok艂adnie tak samo jak w ramach przyja藕ni z drugim cz艂owiekiem.
Mam Tobie ufa膰.
Ufaj Mi. Mam Ciebie kocha膰.
Kochaj Mnie. Mam cz臋sto z Tob膮 przebywa膰.
Zgadza si臋. Zapraszaj Mnie do siebie, nawet na d艂ugo.
Mam wy艣wiadcza膰 Ci przys艂ugi... chocia偶 nie mam SSelonego poj臋cia, co takiego ja m贸g艂bym zrobi膰 dla Ciebie.

Mn贸stwo. Wierz Mi, ca艂e mn贸stwo.
W porz膮dku. I ostatnia rzecz... pozwala膰 Tobie wy艣wiadcza膰 mi przys艂ugi.
Nie tylko 損ozwala膰". Prosi膰. Wymaga膰. Nakazywa膰.
Nakazywa膰 Tobie? Nakazywa膰 Mi.
Ci臋偶ko mi b臋dzie. Nawet nie mog臋 sobie tego wyobrazi膰.
I na tym polega ca艂y problem, M贸j przyjacielu. I na tym polega ca艂y problem.
4
^o偶na by przypuszcza膰, 偶e do tego, aby zacz膮膰 od Boga 偶膮da膰 r贸偶nych rzeczy, trzeba tupetu.
Nazwa艂bym to raczej 搊dwaga". Tak. Jak ju偶 wcze艣niej ci m贸wi艂em, do ustanowienia prawdziwej i sprawnie dzia艂aj膮cej przyja藕ni z Bogiem potrzebna jest przemiana serca i odwaga.
Jak mog臋 przemodelowa膰 moj膮 koncepcj臋 w艂a艣ciwego odnoszenia si臋 do Boga do tego stopnia, 偶e uznam 偶膮dania wobec Boga za co艣 s艂usznego?
Nie tylko s艂usznego, ale najskuteczniejszego, je艣li chodzi o uzyskiwanie wynik贸w.
W porz膮dku, ale jak mam do tego dotrze膰? Jak osi膮gn膮膰 takie rozumienie?
Przede wszystkim, musisz poj膮膰, jak si臋 tocz膮 sprawy. Czyli, jak przebiega 偶ycie. Ale tym zajmiemy si臋 za chwile. Najpierw wytyczmy Siedem Stopni do Boga.
Jestem gotowy.
Jeden: Znaj Boga. Dwa: Ufaj Bogu. Trzy: Kochaj Boga. Cztery: Przygarnij Boga. Pi臋膰: Korzystaj z Boga.

Sze艣膰: Pomaga] Bogu. Siedem: Dzi臋kuj Bogu.
Tych siedmiu stopni mo偶na u偶y膰 w stosunku do ka偶dego, z kim postanawiasz zawrze膰 przyja藕艅.
Mo偶na, prawda?
Tak. W gruncie rzeczy, pewnie si臋 nimi pos艂ugujesz, tyle 偶e bezwiednie. Gdyby艣 艣wiadomie je stosowa艂, zaprzyja藕ni艂by艣 si臋 z ka偶dym, kogo spotykasz
Szkoda, 偶e nie zna艂em tych siedmiu stopni w m艂odo艣ci. By艂em wtedy do艣膰 nieudolny pod wzgl臋dem towarzyskim. M贸j brat 艂atwo zawiera艂 przyja藕nie, ja przeciwnie. Pr贸bowa艂em wi臋c zaprzyja藕ni膰 si臋 z jego przyjaci贸艂mi. Musia艂o mu to ci膮偶y膰, bo chodzi艂em za nim wsz臋dzie krok w krok.
W liceum mia艂em ju偶 mocno rozwini臋te w艂asne zainteresowania. Nadal uwielbia艂em muzyk臋, zapisa艂em si臋 wi臋c do ch贸ru i orkiestry d臋tej. Nale偶a艂em do k贸艂ka fotograficznego i zespo艂u redakcyjnego rocznika szkolnego. By艂em reporterem gazetki uczniowskiej, udziela艂em si臋 w k贸艂ku dramatycznym, szachowym, a przede wszystkim w klubie dyskusyjnym.
Wtedy te偶 zacz臋艂a si臋 moja przygoda z radiem Jedna z miejscowych rozg艂o艣ni wpad艂a na pomys艂, aby co wiecz贸r przekazywa膰 relacje ze szkolnych wydarze艅 sportowych z uczniami w roli sprawozdawc贸w. Zapowiada艂em ju偶 mecze futbolu i koszyk贸wki w szkole, wi臋c naturaln膮 kolej膮 rzeczy wyb贸r pad艂 na mnie jako przedstawiciela mego li-
ceum- Od tego rozpocz臋艂a si臋 moja radiowa kariera, Jct贸ra trwa艂a trzydzie艣ci pi臋膰 lat.
jylimo to (a mo偶e przez to) nie zyskiwa艂em wielu przyjaci贸艂- Na pewno mia艂o to zwi膮zek z tym, 偶e wykszta艂ci艂em w sobie pot臋偶ne ego. Cz臋艣ciowo, aby odbi膰 sobie m艂odsze lata, kiedy ojciec wci膮偶 k艂ad艂 mi do g艂owy, 偶e 揹zieci i ryby nie maj膮 g艂osu", a cz臋艣ciowo dlatego, 偶e w pewnym sensie lubi艂em sj臋 popisywa膰. Obawiam si臋, 偶e by艂em wprost niezno艣ny, niewielu koleg贸w mog艂o ze mn膮 wytrzyma膰.
' Teraz wiem, sk膮d si臋 to wzi臋艂o. Szuka艂em w ten Spos贸b u innych aprobaty, kt贸rej ojciec raczej mi sk膮pi艂. Ojciec nie szafowa艂 pochwa艂ami. Pami臋tam, jak kiedy艣 wygra艂em debat臋 konkursow膮 i wr贸ci艂em do domu z nagrod膮. Ojciec skwitowa艂 to: 揘iczego innego si臋 nie spodziewa艂em".
Trudno mie膰 o sobie dobre mniemanie, kiedy nawet tytu艂 mistrzowski nie wystarczy, aby pad艂y ze strony ojca wyrazy uznania. (Najsmutniejsze w tym komentarzu jest to, 偶e dla niego by艂 on r贸wnoznaczny z pochwa艂膮.)
Opowiada艂em ojcu o wszystkim, co robi艂em, i o Wszystkich swoich dokonaniach, licz膮c, 偶e us艂ysz臋 kiedy艣 z jego ust: 揟o niesamowite, synu. Moje gratulacje. Jestem z ciebie dumny". Nie doczeka艂em si臋 tego
wi臋c zacz膮艂em domaga膰 si臋 tego od innych.
^ Do dzi艣 nie wykorzeni艂em tego nawyku. Stara-j|sm si臋 go st艂umi膰, ale nie zerwa艂em z nim. Co farsze, moje dzieci zapewne powiedz膮, 偶e z r贸wn膮 IfOw艣ci膮gliwo艣ci膮 przyjmuj臋 wie艣ci o ich osi膮gni臋-Pach. I tak grzechy ojca przesz艂y na syna...

Dr臋czy ci臋. 搆ompleks ojca", co? Naprawd臋? Nigdy tak o tym nie my艣la艂em.
Mc dziwnego, 偶e trudno ci by艂o pogodzi膰 si臋 z tym, 偶e jestem kim艣, kto wszystko o tobie wie. Nic dziwnego, 偶e ci臋偶y艂a ci sama koncepcja Boga.
Kto m贸wi, 偶e ci膮偶y艂a mi koncepcja Boga?
Daj spok贸j, nie wykr臋caj si臋. Polowa ludzi na 艣wiecie ma ten sam problem, i na og贸l przyczyna jest taka sama: upatruj膮 w Bogu kogo艣 w rodzaju 搑odzica". Wyobra偶aj膮 sobie, 偶e jestem jak ich matka czy ojciec.
Przecie偶 nosisz miano 揃贸g Ojciec".
Owszem, ale ten, kto to wymy艣li艂, powinien si臋 wstydzi膰.
To chyba Jezus.
Nie. Jezus pos艂u偶y艂 si臋 tylko je偶ykiem swej epoki
tak jak ty tutaj. To nie on dal pocz膮tek idei Boga jako ojca.
Nie on?
Patriarchat, wraz ze swymi patriarchalnymi religiami, panowa艂 ju偶 d艂ugo przed nadej艣ciem Jezusa
Zatem nie jeste艣 揙jcem naszym, kt贸ry jest w niebie"?
Nie, nie jestem. Nie bardziej ni偶 wasza Matka w niebie.
Wiec kim偶e jeste艣? Od tysi臋cy lat usi艂ujemy to rozgry藕膰. Dlaczego nie zlitujesz si臋 i nie powiesz nam!
Szkopu艂 tkwi w tym, 偶e uparcie dopatrujecie si臋 we Mnie osoby, a Ja nie jestem osob膮.
Wiem. I chyba wi臋kszo艣膰 ludzi te偶 jest tego 艣wiadoma. Ale czasem pomocne jest postrzeganie Ciebie jako osoby. W ten spos贸b mo偶emy lepiej si臋 z Tob膮 porozumie膰.
Czy偶by? Oto pytanie. Czy naprawd臋 mo偶ecie? Nie jestem tego taki pewny.
Jedno wam powiem: my艣lcie o Mnie jak o rodzicu, a diabli was wezm膮.
To zapewne tylko przeno艣nia. Oczywi艣cie.
Zatem, je艣li nie mamy dopatrywa膰 si臋 w Tobie rodzica, to jak mamy o Tobie my艣le膰?
Jak o przyjacielu.
揚rzyjacielu nasz, kt贸ry艣 jest w niebie?". W rzeczy samej.
To dopiero by si臋 ludzie obruszyli na niedzielnej ftiszy.

Owszem, a mo偶e jeszcze poruszy艂oby im si臋 w g艂owie.
Gdyby艣my tak mogli dojrze膰 w Tobie przyjaciela zamiast rodzica, to wreszcie sta艂oby si臋 mo偶liwe nawi膮zanie z Tob膮 prawdziwego kontaktu.
Chcesz powiedzie膰, 偶e nie straszna by艂aby wam my艣l, 偶e wiem o was tyle co wasi przyjaciele i ukochani?
Trafiony.
No i co ty na to
pragniesz przyja藕ni z Bogiem7 S膮dzi艂em, 偶e ju偶 艂膮czy nas przyja藕艅.
Sadzi艂e艣. I s膮dzisz. Ale nie post臋pujesz tak, jakby to by艂a prawda. Zachowujesz si臋 tak, jakbym by艂 dla ciebie rodzicem.
Zgoda. Chc臋 si臋 od tego uwolni膰. Dojrza艂em do tego, aby ustanowi膰 przyja藕艅 z Bogiem w pe艂nym tego s艂owa znaczeniu.
艢wietnie. Oto co nale偶y uczyni膰. Oto jak ca艂a ludzko艣膰 mo偶e znale藕膰 w Bogu przyjaciela...
5
Po pierwsze, musisz Mnie pozna膰. Wydawa艂o mi si臋, 偶e Ciebie pozna艂em.
Powierzchownie tylko. Jeszcze nie znamy si臋 do艣膰 blisko. Pogadali艣my sobie od serca, ale to jeszcze za mato.
W porz膮dku. Wi臋c jak mog臋 pozna膰 Ci臋 lepiej?
Z ochota. Z ochot膮?
Musisz mie膰 szczera ch臋膰. Ch臋膰 widzenia Mnie tam, gdzie Mnie znajdujesz, nie tylko tam, gdzie spodziewasz si臋 Mnie znale藕膰.
Musisz widzie膰 Mnie tam, gdzie Mnie znajdujesz
i odnajdywa膰 Mnie tam, gdzie Mnie widzisz.
Nie wiem, co masz na my艣li.
Ludzie przewa偶nie widz膮 Mnie, ale nie znajduj膮 Mnie. To taka gra jak 揋dzie jest Wally?", rozpisana na ca艂y wszech艣wiat. Patrz臋 wprost na Mnie, ale nie odnajduj膮 Mnie.
' 'Sk膮d mamy by膰 pewni, 偶e Ciebie rozpoznajemy?
U偶y艂e艣 trafnego okre艣lenia. 揜ozpozna膰" znaczy 損ozna膰 ponownie". Musicie zn贸w Mnie pozna膰.

Jak to zrobi膰?
Przede wszystkim, musicie wierzy膰 w Moje istnienie. Wiara poprzedza ch臋膰 jako narz臋dzie poznania Boga. Musicie wierzy膰, 偶e jest B贸g, kt贸rego mo偶na pozna膰.
Wi臋kszo艣膰 ludzi wierzy w Boga. Sonda偶e pokazuj膮, 偶e w ostatnich latach wiara w Boga nasili艂a si臋 na tej planecie.
Tak. Bardzo Mnie to cieszy, 偶e zdecydowana wi臋kszo艣膰 z was wierzy we Mnie. Zatem 藕r贸d艂em problem贸w nie jest wasza wiara we Mnie, lecz to, w co wierzycie, je艣li chodzi o Mnie.
Wierzycie na przyk艂ad, 偶e Ja nie 偶ycz臋 sobie, aby艣cie Mnie poznali. Niekt贸rzy posuwaj膮 si臋 tak daleko, 偶e nie 艣mia nawet wypowiedzie膰 na g艂os Mojego imienia. S膮 tacy, co uwa偶aj膮, 偶e nie powinno si臋 pisa膰 s艂owa 揃贸g", ale
z szacunku dla Mnie
tylko 揃-G". Inni jeszcze powiadaj膮, 偶e wolno wypowiada膰 Moje imi臋, ale pod warunkiem, 偶e jest to Moje poprawne imi臋, i je艣li u偶yjecie niew艂a艣ciwego imienia, dopu艣cicie si臋 blu偶nierstwa.
Lecz czy nazwiecie Mnie Jehowa, Jahwe, B贸g, Allach czy Chanie, Ja wci膮偶 Jestem, Kim Jestem i Jaki Jestem, i dobre nieba, nie przestan臋 was kocha膰 dlatego, 偶e pomylili艣cie imiona.
Wiec mo偶ecie przesta膰 si臋 spiera膰 o to, jak Mnie nazywa膰.
To godne politowania, prawda?
To twoje okre艣lenie, wyra偶aj膮ce osad. Ja tylko zauwa偶am, jak jest.
Nawet te religie, kt贸re nie k艂贸c膮 si臋 o Moje imi臋, ucz膮, 偶e nadmierne d膮偶enie do wiedzy o Bogu nie jest roztropne, za艣 g艂oszenie, 偶e B贸g z Tob膮 rozmawia艂, to czystej wody herezja.
Tak wiec cho膰 konieczna jest wiara W Boga, istotne jest te偶, w co si臋 wierzy NA TEMAT Boga.
I tu wkracza do akcji ochota. Musisz nie tylko wierzy膰 w Boga, aby Mnie pozna膰, musisz r贸wnie偶 chcie膰 naprawd臋 Mnie zna膰
nie zadowala膰 si臋 tym, co w twoim mniemaniu wiesz o Mnie.
Je艣li tre艣膰 twojej wiary uniemo偶liwia ci poznanie Mnie naprawd臋, w贸wczas 偶adna wiara 艣wiata nic tu nie zdzia艂a. B臋dziesz dalej wiedzia艂 to, co ci si臋 wydaje, 偶e wiesz.
Musisz zatem by膰 gotowy zawiesi膰 wszelkie swoje pogl膮dy o Bogu, aby pozna膰 Boga, jakiego nigdy sobie nie wyobra偶a艂e艣.
To klucz do ca艂ej sprawy, poniewa偶 twoje dotychczasowe liczne wyobra偶enia o Bogu nijak si臋 maja do Rzeczywisto艣ci.
Jak wykszta艂ci膰 w sobie t臋 gotowo艣膰?
Ju偶 ja w sobie masz, bo inaczej nie po艣wi臋ca艂by艣
swojego czasu tej ksi膮偶ce. Teraz pora poszerzy膰 to
< do艣wiadczenie. Otw贸rz si臋 na nowe koncepcje, nowe
%t mo偶liwo艣ci zwi膮zane ze Mn膮. Gdybym by艂 twoim
'.' najlepszym przyjacielem, a nie twoim 搊jcem", zasta-
"*"暙 n贸w si臋, co by艣 Mi powiedzia艂, o co by艣 si臋 do Mnie
; zwr贸ci艂!

Aby pozna膰 Boga, trzeba by膰 揼otowym, ch臋tnym
i zdolnym".
Wiara w Boga stanowi pocz膮tek. Je艣li wierzysz iv jaka艣 wy偶sza moc, B贸stwo, oznacza, 偶e jeste艣 揼otowy".
Dalej, twoja otwarto艣膰 na nowe idee o Bogu -idee, jakie wcze艣niej nie przychodzi艂y ci do g艂owy, idee, kt贸re nawet mog膮 tob膮 troch臋 wstrz膮sn膮膰, w rodzaju 揚rzyjacielu nasz, kt贸ry艣 jest w niebie" -zwiastuj膮 揷h臋膰".
Wreszcie, musisz by膰 搝dolny". Niemo偶no艣膰 dostrze偶enia Boga na kt贸rykolwiek z tych nowych sposob贸w, na kt贸re si臋 otworzy艂e艣, wy艂膮czy bowiem mechanizm, dzi臋ki kt贸remu pozna艂by艣 Boga naprawd臋. Musisz by膰 zdolny do przygarni臋cia Boga, kt贸ry kocha i przygarnia ciebie, bez 偶adnych warunk贸w, zdolny do zaproszenia do swego 偶ycia Boga, kt贸ry zaprasza ciebie do kr贸lestwa, o nic nie pytaj膮c; zdolny do przerwania udr臋ki, jaka zadajesz sam sobie za uznanie Boga, kt贸ry nie uznaje kary; zdolny do rozmawiania z Bogiem, kt贸ry nigdy nie przesta艂 m贸wi膰
do ciebie.
To wszystko s膮 nader radykalne pogl膮dy. Ko艣cio艂y pot臋piaj膮 je jako heretyckie. Zatem, o ironio nad ironiami, mo偶e b臋dziesz musia艂 porzuci膰 ko艣ci贸艂 po to, aby pozna膰 Boga. Niew膮tpliwie za艣 b臋dziesz musia艂 odrzuci膰 niekt贸re nauki ko艣cio艂a. Ko艣cio艂y bowiem g艂osz膮 Boga, kt贸rego nie spos贸b pozna膰, kt贸rego nie wybra艂by艣 sobie na przyjaciela. Albowiem jaki to przyjaciel, kt贸ry kara艂by ciebie za ka偶de wykroczenie? I taki przyjaciel widzia艂by co艣 z艂ego w tym, 偶e u偶y艂e艣 w stosunku do niego nie tego imienia, co trzeba?
\V moich Rozmowach z Bogiem dowiedzia艂em si臋 wielu rzeczy, kt贸re przeczy艂y wszystkiemu, co jak mi si臋 zdawa艂o, wiedzia艂em o Tobie.
Wiem, 偶e wierzysz w Boga, w przeciwnym razie nie prowadzi艂by艣 rozm贸w z Bogiem. Zatem by艂e艣 揼otowy" do przyja藕ni ze Mn膮, ale czy by艂e艣 揷h臋tny"? Widz臋, 偶e tak
poniewa偶 ch臋膰 wymaga wielkiej odwagi, a ty dowiod艂e艣 swej odwagi, zapuszczaj膮c si臋 na nowe, niezbadane obszary my艣li, i do tego publicznie. W ten spos贸b twoje rozmowy nie tylko umo偶liwi艂y podjecie tych wypraw tobie, ale i milionom ludzi wraz z tob膮. Uczynili to za po艣rednictwem twoich trzech opublikowanych ksi膮偶ek, kt贸re spotka艂y si臋 z tak gor膮cym przyj臋ciem na ca艂ym 艣wiecie
co 艣wiadczy o tym, 偶e og贸艂 ludzi r贸wnie偶 jest gotowy.
Czy jeste艣 ju偶 搝dolny" do tego, aby Mnie pozna膰 i nawi膮za膰 nie tylko rozm贸wi; ale i przyja藕艅 z Bogiem?
Tak, poniewa偶 bez trudu rozsta艂em si臋 ze swymi dawnymi pogl膮dami na Tw贸j temat i przyj膮艂em nowe koncepcje, jakie przekaza艂e艣 mi w Rozmowach. Tak naprawd臋, wiele z nich nie by艂o dla mnie nowo艣ci膮.
W tym sensie, trylogia Rozm贸w z Bogiem stanowi艂a nie tyle objawienie, co potwierdzenie.
Listy, jakie otrzyma艂em przez ostatnie pi臋膰 lat, 艣wiadcz膮, 偶e podobnie by艂o z tysi膮cami innych ludzi. W tym miejscu nie od rzeczy b臋dzie wspom-^e膰 o okoliczno艣ciach powstania tej ksi膮偶ki.
Pocz膮tkowo wcale nie my艣la艂em o Rozmowach z Bo-PWI/ jako o ksi膮偶ce. W przeciwie艅stwie do mego obec-

nego przedsi臋wzi臋cia. Kiedy zacz膮艂 si臋 ten dialog/ nie mia艂em poj臋cia, ze dojdzie do jego publikacji By艂o to dla mnie osobiste do艣wiadczenie, w kt贸re nikogo nie mia艂em wtajemnicza膰.
Rozpocz臋艂o si臋 ono w pewn膮 lutow膮 noc 1992 roku, kiedy niewiele mnie dzieli艂o od popadni臋cia \v chroniczn膮 depresj臋. Nic w 偶yciu mi si臋 nie udawa艂o. Zwi膮zek z blisk膮 osob膮 leg艂 w gruzach, kariera stan臋艂a w martwym punkcie, nawet zdrowie przesta艂o mi dopisywa膰.
Zazwyczaj spotyka艂y mnie pojedyncze nieszcz臋艣cia, ale tym razem spad艂o na mnie wszystko naraz Wali艂a si臋 ca艂a konstrukcja, a ja nie mog艂em nic na to poradzi膰.
Nie po raz pierwszy przygl膮da艂em si臋 bezsilnie, jak na moich oczach rozpada si臋 zwi膮zek, kt贸ry mia艂 by膰 tym trwa艂ym.
Ani drugi, trzeci czy czwarty. By艂em strasznie rozgoryczony swoim brakiem u-miej臋tno艣ci przestawania z kim艣 na d艂u偶ej, ca艂kowit膮 niewiedz膮 co do tego, czego potrzeba do stworzenia stad艂a, oraz pora偶kami, jakimi ko艅czy艂o si臋 wszystko, za co si臋 bra艂em.
Dochodzi艂em do wniosku, 偶e nie zosta艂em odpowiednio wyposa偶ony do gry zwanej 呕yciem i ogarnia艂a mnie w艣ciek艂o艣膰.
W pracy te偶 nie wiod艂o mi si臋 lepiej. Trzydzie艣ci lat tu艂aczki po 艣wiecie radia i prasy przynios艂o mi 偶a艂o艣nie nisk膮 zap艂at臋. Mia艂em czterdzie艣ci dziewi臋膰 lat i niczym tak naprawd臋 nie mog艂em si臋 poszczyci膰.
Nie dziwota, 偶e zdrowie te偶 zacz臋艂o mi szwankowa膰. Kilka lat wcze艣niej z艂ama艂em sobie kark w wy-
nadku samochodowym i nie wyleczy艂em go do ko艅--T Mia艂em te偶 na swym koncie chore p艂uco, artre-*yzrn i dokuczliwe alergie. Czu艂em si臋 tak, jakby moje cia艂o mia艂o zaraz si臋 rozsypa膰. I tak oto w lutym 1992 roku przebudzi艂em si臋 w 艣rodku nocy z sercem przepe艂nionym z艂o艣ci膮.
Wierci艂em si臋 i przewraca艂em z boku na bok, istny gejzer 偶贸艂ci. W ko艅cu zsun膮艂em ko艂dr臋 i wymaszero-wa艂em z sypialni. Skierowa艂em si臋 tam, gdzie zawsze yr 艣rodku nocy szukam natchnienia
ale lod贸wka tw艂a pusta, wi臋c wyl膮dowa艂em na kanapie.
Tam siedzia艂em, dusz膮c si臋 we w艂asnym sosie.
W blasku ksi臋偶yca s膮cz膮cym si臋 przez okno ujrza艂em na 艂awie 偶贸艂ty notatnik. Podnios艂em go, wzi膮-Jem do r臋ki d艂ugopis, w艂膮czy艂em lamp臋 i zacz膮艂em pisa膰 gniewny list do Boga.
Czego potrzeba, aby wie艣膰 UDANE 偶ycie??? Czym zad艂u偶y艂em sobie na 偶ycie b臋d膮ce pasmem nieustannych zmaga艅? Jakie regu艂y rz膮dz膮 tym 艣wiatem? Chce pozna膰 te REGU艁Y!!! B臋d臋 gra艂, ale niech kto艣 nauczy mnie tegut tej gry. A kiedy ju偶 je poznam, nie zmieniajcie tch!!!
Pisa艂em dalej w tym tonie, stawiaj膮c du偶e litery, jak zawsze, kiedy jestem w艣ciek艂y i przyciskaj膮c d艂ugopis tak mocno, 偶e to, co pisa艂em, przebija艂o pewnie przez pi臋膰 nast臋pnych kartek.
Wreszcie wyrzuci艂em z siebie wszystko. Gniew, gtaycz i swoista histeria ust膮pi艂y. Pami臋tam, jak pomy艣la艂em sobie, 偶e musz臋 opowiedzie膰 o tym przy-Jlcio艂om. Kto wie, czy 偶贸艂ty notatnik w 艣rodku no-^ nie stanowi najskuteczniejszej terapii? SfChcia艂em od艂o偶y膰 d艂ugopis, ale r臋ka odm贸wi艂a "# pos艂usze艅stwa. To zdumiewaj膮ce, pomy艣la艂em.

Po kilku minutach intensywnej pisaniny cz艂owieka chwyta taki skurcz, 偶e nie mo偶e wypu艣ci膰 z r臋ki d艂ugopisu.
Czeka艂em, a偶 mi臋艣nie mi si臋 rozlu藕ni膮 i przesz艂o mi przez my艣l, 偶e powinienem co艣 jeszcze napisa膰 Przystawi艂em d艂ugopis do kartki, przygl膮daj膮c si臋 temu, co robi臋, z fascynacj膮, bowiem nie mia艂em nic do dodania.
Ledwo ko艅c贸wka d艂ugopisu si臋gn臋艂a papieru, w mej g艂owie pojawi艂a si臋 my艣l. My艣l t臋 wypowiedzia艂 do mnie g艂os. Nie s艂ysza艂em dot膮d r贸wnie 艂agodnego, czu艂ego, serdecznego g艂osu. Tylko 偶e to nie by艂 g艂os. To by艂... nie mog臋 inaczej tego okre艣li膰 jak bezg艂o艣ny g艂os... albo mo偶e bardziej... uczucie z wypisanymi na sobie s艂owami.
Oto, co w ten spos贸b 搖s艂ysza艂em":
Neale, czy naprawd臋 chcesz wiedzie膰 czy tylko dajesz upust emocjom?
Pami臋tam, jak przesz艂o mi przez my艣l, To jasne, 偶e daje upust emocjom, lecz je艣li na te pytania s膮 jakie艣 odpowiedzi, to piekielnie mi spieszno je us艂ysze膰. W odpowiedzi dotar艂o do mnie:
揚iekielnie ci spieszno"... do wielu rzeczy. Czy nie przyda艂aby ci si臋 odrobina 搉iebia艅skiego spokoju"?
Co to do diab艂a znaczy?, te s艂owa stanowi艂y moja pierwsz膮 reakcj臋.
Zanim si臋 spostrzeg艂em, sp艂ywa艂y na mnie najbai-dziej niezwyk艂e idee, pogl膮dy i przekazy, nie maj膮ce
sobie r贸wnych w ca艂ym mym dotychczasowym do-s\viadczeniu. By艂y one tak pora偶aj膮ce, ze bezwiednie zacz膮艂em przelewa膰 je na papier
i odpowiada膰 na nie. Podsuwane mi (przeze mnie?) my艣li stanowi艂y odpowied藕 na moje pytania, lecz r贸wnocze艣nie prowadzi艂y do nowych pyta艅. I tak wywi膮za艂 si臋 揹ialog" za po艣rednictwem pi贸ra i papieru.
Toczy艂 si臋 on przez trzy godziny. Nagle okaza艂o si臋, 偶e jest ranek, wp贸艂 do 贸smej, i dom budzi si臋 do 偶ycia, wi臋c od艂o偶y艂em d艂ugopis i notatnik. By艂o to interesuj膮ce do艣wiadczenie, ale nie przywia/ywa-艂em do niego wi臋kszej wagi
a偶 nast臋pnej nocy zosta艂em wyrwany ze smacznego snu o 4 20 nad ranem, tak gwa艂townie, jak gdyby kto艣 wszed艂 do pokoju i zapali艂 艣wiat艂o. Podnios艂em si臋 do pozycji siedz膮cej, zastanawiaj膮c si臋, co jest grane i poczu艂em przemo偶n膮 ch臋膰 wyj艣cia z 艂贸偶ka i si臋gni臋cia po 偶贸艂ty notatnik.
Nie rozumiej膮c wci膮偶, co si臋 dzieje ani dlaczego, po omacku dotar艂em do notatnika i zaj膮艂em swoje ulubione miejsce na sofie w salonie. Zacz膮艂em pisa膰 dalej, zadaj膮c pytania i otrzymuj膮c odpowiedzi.
Nie potrafi臋 powiedzie膰, co sk艂oni艂o mnie, aby to wszystko skrz臋tnie notowa膰 i zachowa膰. S膮dzi艂em zapewne, 偶e wyjdzie z tego co艣 w rodzaju specjalnego pami臋tnika. Nie mia艂em poj臋cia, 偶e b臋dzie on wydany drukiem, a tym bardziej czytany od Tokio po Toronto, od San Francisco po Sao Paulo.
To prawda, 偶e w pewnym momencie glos o艣wiadczy艂 揔iedy艣 powstanie z tego ksi膮偶ka". Ale ja my艣la艂em sobie w duchu 揙 tak, ty i jeszcze setka innych ludzi wy艣lecie swoje nocne wypo膰my do wydawcy, a on powie, 揓asne! Ale偶 oczywi艣cie, ju偶 to wydajemy". Pierw-

sza faza dialogu przebiega艂a tak oko艂o roku
co najmniej trzy razy na tydzie艅 by艂em budzony w 艣rodku nocy.
Jedno z najcz臋艣ciej stawianych mi pyta艅 brzmi Kiedy uzna艂em, kiedy ju偶 wiedzia艂em, 偶e prowadz臋 rozmow臋 z Bogiem? Przez pierwsze tygodnie nie mia艂em wyrobionego zdania na temat tego, co si臋 ze mn膮 dzieje. Pocz膮tkowo sk艂onny by艂em przyj膮膰, 偶e rozmawiam sam ze sob膮. Potem przysz艂o mi do g艂owy, 偶e to mo偶e moja 搘y偶sza ja藕艅" dostarcza mi odpowiedzi na te pytania. Ale w ko艅cu musia艂em prze艂ama膰 samoocen臋 i l臋k przed 艣mieszno艣ci膮, i nazwa膰 rzecz po imieniu: rozmawiam z Bogiem.
Nast膮pi艂o to tej nocy, kiedy us艂ysza艂em: 揘ie ma czego艣 takiego jak Dziesi臋膰 Przykaza艅".
To donios艂e stwierdzenie pad艂o mniej wi臋cej w po艂owie przysz艂ej ksi膮偶ki. Rozwa偶a艂em kwesti臋 dr贸g wiod膮cych do Boga i kt贸ra z nich jest 搘艂a艣ciwa" Czy wykupujemy sobie bilet do nieba 揹obrym sprawowaniem", czy te偶 mamy swobod臋 post臋powania, jak chcemy, bez obawy przed kar膮 ze strony Boga7
揓ak to jest?", zapyta艂em. 揝urowe normy moralne czy wolna amerykanka? Tradycyjne warto艣ci czy ustalanie w艂asnych na bie偶膮co? Dziesi臋膰 Przykaza艅 czy Siedem Stopni do O艣wiecenia?".
Kiedy dowiedzia艂em si臋, 偶e Dziesi臋膰 Przykaza艅 nie istnieje, os艂upia艂em. Jeszcze bardziej osza艂amiaj膮ce by艂o jednak uzasadnienie takiego stanu rzeczy
Owszem, by艂o dziesi臋膰 o艣wiadcze艅, przekazanych Moj偶eszowi. Lecz nie by艂y to 損rzykazania", us艂ysza艂em, tylko 損rzyrzeczenia", ze strony Boga dla ludzko艣ci, znaki, po kt贸rych mo偶emy pozna膰, ze obrali艣my drog臋 z powrotem do Boga.
By艂a to rzecz bez precedensu w naszym dotychczasowym dialogu. Prawdziwy punkt zwrotny. Tre艣ci kt贸re wyst臋powa艂y wcze艣niej, zna艂em z r贸偶nych 藕r贸de艂. Ale takiej zdumiewaj膮cej wypowiedzi na temat Dziesi臋ciu Przykaza艅 na pewno nigdy dot膮d nie s艂ysza艂em. Co wi臋cej, pogl膮dy te podwa偶a艂y wszystko, czego mnie uczono lub co sam wymy艣li艂em w tej kwestii.
Po latach napisa艂 do mnie profesor teologii z uznanej uczelni na Wschodnim Wybrze偶u, oznajmiaj膮c, 偶e by艂o to najbardziej nowatorskie spojrzenie na Dzie&i臋r Przykaza艅, opublikowane w ci膮gu ostatnich trzystu lat. Mia艂 w膮tpliwo艣ci, czy sam podziela stanowisko wyra偶one w Rozmowach z Bogiem, niemniej stanowi ono inspiruj膮cy przyczynek do dyskusji na jego zaj臋ciach z teologii, jakie b臋d膮 si臋 toczy膰 przez wiele nadchodz膮cych semestr贸w. Ja jednak nie potrzebowa艂em ju偶 wtedy list贸w od profesor贸w teologii, aby wiedzie膰, 偶e to, co us艂ysza艂em, mia艂o szczeg贸lne znaczenie
i pochodzi艂o ze szczeg贸lnego 藕r贸d艂a.
Do艣wiadcza艂em tego 藕r贸d艂a jako Boga i nic od tamtej pory nie jest w stanie zmieni膰 mojego zdania na ten temat. Dalszy ci膮g tego dialogu, kt贸ry liczy sobie w sumie osiemset stron
a zw艂aszcza niesamowite szczeg贸艂y dotycz膮ce 偶ycia Wysoko Rozwini臋tych Istot we wszech艣wiecie w ksi臋dze trzeciej czy koncepcja zbudowania nowego spo艂ecze艅stwa na Ziemi w ksi臋dze drugie]
tylko ugruntowa艂 moje przekonanie.
Milo Mi to s艂ysze膰. To ciekawe, 偶e nawi膮za艂e艣 do tego etapu w naszym dialogu, poniewa偶 tam te偶 po raz ostatni wypowiada艂em si臋 o poznaniu Boga.

Wyrazi艂em si臋. wtedy tak: 揂by naprawd臋 pozna膰 Boga, musisz wykroczy膰 poza rozum".
Przychod藕cie do Mnie, powiedzia艂em, droga serca, nie 艣cie偶kami umys艂u. Pr贸偶no szukacie Mnie rozumem.
Innymi s艂owy, nie mo偶esz Mnie naprawd臋 zna膰, je艣li zbytnio o Mnie rozmy艣lasz. To dlatego, 偶e twoje my艣li nie zawieraj膮 mc innego ni偶 twe uprzednie wyobra偶enia o Bogu. Lecz Moja rzeczywisto艣膰 kryje si臋 nie w twoich uprzednich wyobra偶eniach, lecz w do艣wiadczeniu chwili obecnej.
Przedstaw to sobie tak: tw贸j umys艂 mie艣ci w sobie przesz艂o艣膰, twoje cia艂o tera藕niejszo艣膰, dusza za艣
przysz艂o艣膰.
Jeszcze inaczej: umys艂 analizuje i pami臋ta, cia艂o do艣wiadcza i czuje, dusza obserwuje i wie.
Je艣li pragniesz dowiedzie膰 si臋, co pami臋tasz o Bogu, zwr贸膰 si臋 do umys艂u. Je艣li pragniesz sprawdzi膰 swoje uczucia wzgl臋dem Boga, zwr贸膰 si臋 do cia艂a Je艣li pragniesz rozezna膰 si臋, co wiesz o Bogu, zwr贸膰 si臋 do duszy.
Pogubi艂em si臋 w tym wszystkim. S膮dzi艂em, ze uczucia s膮 mow膮 duszy.
Bo s膮. Ale to dusza przemawia przez cia艂o, dzi臋ki czemu do艣wiadczasz 搉a gor膮co" swojej prawdy, tu i teraz. Je艣li zale偶y ci na poznaniu, jak naprawd臋 zapatrujesz si臋 na cokolwiek, sprawd藕 swoje uczucia Najszybszym na to sposobem jest odwo艂anie si臋 do cia艂a.
Rozumiem. Ja nazywam to 損r贸b膮 偶o艂膮dka". Podobno 偶o艂膮dek m贸wi prawd臋.
Istotnie. 呕o艂膮dek spe艂nia rol臋 czu艂ego barometru. Wipc je艣li chcesz uzyska膰 dost臋p do tego, co twoja dusza wie na temat przysz艂o艣ci
w艂膮cznie z mo偶liwo艣ciami twego przysz艂ego do艣wiadczenia Boga -ws艂uchaj si臋 w g艂os swego cia艂a, ws艂uchaj si臋 w to, co m贸wi ci w tej chwili twoje cia艂o.
Twoja dusza zna przesz艂o艣膰, tera藕niejszo艣膰 oraz przysz艂o艣膰. Wie, Kim Jeste艣 i Kim Postanawiasz By膰. Zna r贸wnie偶 Mnie, blisko, poniewa偶 dusza to ta cz膮stka Mnie, kt贸ra jest tu偶 przy tobie.
To mi si臋 podoba: 揇usza to ta cz膮stka Boga, kt贸ra jest tu偶 przy tobie". Znakomicie wyra偶one.
Tak jest w istocie. Wiec aby Mnie pozna膰, wystarczy, 偶e naprawd臋 poznasz swoja dusze.
Do przyja藕ni z Bogiem potrzeba tylko w gruncie rzeczy przyja藕ni z w艂asn膮 Ja藕ni膮.
Dok艂adnie.
To wydaje si臋 takie proste. Niemal zbyt pi臋kne, aby by艂o prawdziwe.
Jest prawdziwe. Zaufaj Mi. Ale nie jest proste. Gdyby poznanie swojej Ja藕ni, a tym bardziej zaprzyja藕nienie si臋 z Ni膮, by艂o proste, zrobi艂by艣 to ju偶 dawno temu.
Mo偶esz mi w tym pom贸c?
To w艂a艣nie staramy si臋 tu osi膮gn膮膰. Przyprowadz臋 ci臋 z powrotem do w艂asne] Ja藕ni... a tym samym

do Mnie A kiedy艣 ty wy艣wiadczysz te sam膮 przys艂ug臋 innym. Zwr贸cisz ludziom ich samych
a ti/m samym zwr贸cisz ich Mnie. Albowiem kiedy odnajdziesz swoj膮 Ja藕艅, odnajdziesz Mnie. Tam jest Moje miejsce, i b臋dzie.
Jak mog臋 zaprzyja藕ni膰 si臋 z w艂asn膮 Ja藕ni膮?
Poznaj膮c swoj膮 prawdziw膮 istot? I nabieraj膮c jasno艣ci co do tego, kim nie jeste艣
My艣la艂em, 偶e ju偶 uda艂o mi si臋 wypracowa膰 t臋 przyja藕艅. Bardzo siebie lubi臋1 Mo偶e nawet za bardzo. Jak m贸wi艂em, moje ego przysparza艂o mi k艂opot贸w w przesz艂o艣ci.
Silne ego nie oznacza, 偶e kto艣 siebie lubi, wr臋iz odwrotnie.
Je艣li kto艣 si臋 損rzechwala" czy 損opisuje", powstaje pytanie, czego tak w sobie nie akceptuje, 偶e musi to sobie wynagradza膰 szukaj膮c poklasku innych7
Auu. To zabola艂o.
Spostrze偶enie wywo艂uj膮ce taka reakcje nemal zamsze jest zgodne z prawda. To si臋 nazywa b贸l dojrzewania, M贸j synu To normalne.
Chcesz powiedzie膰, 偶e w gruncie rzeczy mezlnit siebie lubi臋, wi臋c pr贸buj臋 sobie powetowa膰 brak mi艂o艣ci w艂asnej podstawiaj膮c w jej miejsce mi艂o艣膰 innych?
Tylko ty jeden mo偶esz wiedzie膰. Sam powiedzia艂e艣, 偶e masz problem ze swoim ego Ja zauwa偶am tylko, 偶e prawdziwa mi艂o艣膰 w艂asna roztapia, nie umacnia ego. Inaczej m贸wi膮c, im g艂臋bsze twoje rozumienie swej prawdziwej istoty, tym s艂absze twoje ego
Kiedy za艣 w pe艂ni pojmujesz, Kim W Istocie Jeste艣, twoje ego zanika zupe艂nie.
Lecz przecie偶 ego to moje poczucie w艂asnego 搄a", prawda?
Nie. Ego to tylko twoje wyobra偶enie w艂asnego 搄a". Nie ma mc wsp贸lnego z twa prawdziw膮 istota.
Czy to nie przeczy temu, co m贸wi艂e艣 wcze艣niej, 偶e nie ma nic z艂ego w ego.
Nie ma nic z艂ego w ego 揈go" jest konieczne do zaistnienia twojego obecnego do艣wiadczenia w takiej w艂a艣nie postaci, jako odr臋bnej istoty iv 艣wiecie dojrza艂o艣ci.
No to teraz mam zupe艂ny m臋tlik.
Nie szkodzi. M臋tlik to pierwszy krok ku m膮dro艣ci. G艂upota jest mniema膰, 偶e ma si臋 na wszystko odpowied藕.
Czy m贸g艂by艣 to dla mnie rozstrzygn膮膰? Jest dobr膮 rzecz膮 mie膰 ego czy nie?
To wa偶ne pytanie.
Przyby艂e艣 do relatywnego 艣wiata
kt贸ry Ja zw臋 Dziedzina Wzgl臋dno艣ci
po to, aby do艣wiadczy膰 te-

go, czego nie mo偶esz zazna膰 w Dziedzinie Absolutu Chodzi ci o do艣wiadczenie swej prawdziwej istoty W Dziedzinie Absolutu mo偶e by膰 ci ona znana, kcz nie mo偶esz jej do艣wiadczy膰. Pragnieniem duszy jest poznanie siebie na drodze do艣wiadczenia. A w Dziedzinie Absolutu nie mo偶esz do艣wiadczy膰 dowolnego aspektu swej istoty z tego prostego powodu, 偶e w tym wymiarze nie ma czego艣 takiego, czym nie jeste艣.
Absolut jest w艂a艣nie tym
absolutem. Sum膮 Wszystkiego. Alfa i Omega, bez stan贸w po艣rednich Nie mo偶na bowiem stopniowa膰 揂bsolutno艣ci". Stopnie, stany po艣rednie wyst臋puj膮 jedynie w Dziedzinie Wzgl臋dno艣ci.
艢wiat relatywizmu powalani/ zostal do istnienia, aby艣 m贸g艂 pozna膰 艣wietno艣膰 sivo]e] Ja藕ni, do艣wiadczalnie. W Dziedzinie Absolutu jest sama 艣wietno艣膰, wiec 艣wietno艣膰 przestaje 揵y膰". To znaczy, nie spos贸b jej do艣wiadczy膰, pozna膰 w do艣wiadczeniu, albowiem w braku tego, co 艣wietno艣ci膮 nie jest, nie da si臋 do艣wiadczy膰 艣wietno艣ci jako takiej. W rzeczywisto艣ci stanowisz Jedno艣膰 ze wszystkim. Na tym polega twoja 艣wietno艣膰! Ale nie spos贸b zazna膰 cudowno艣ci bycia Jednym ze wszystkim, podczas gdy stanowisz Jedno艣膰 ze wszystkim, poniewa偶 nie ma nic innego, zatem bycie Jednym ze wszystkim przestaje znaczy膰 cokolwiek. W swoim do艣wiadczeniu, ty jeste艣 po prostu 搕ob膮" i nie do艣wiadczasz wspania艂o艣ci tego.
Jedyna droga do tego, aby zazna膰 艣wietno艣ci bycia Jednym ze wszystkim, jest zaistnienie stanu czy warunku, w kt贸rym mo偶liwe jest niebycie Jednym -? wszystkim. Lecz poniewa偶 wszystko stanowi Jedno艣膰 iv Dziedzinie Absolutu
kt贸ra jest ostateczn膮 rze-
czywisto艣ci膮
stan niebycia Jednym ze wszystkim jest niemo偶liwy.
Mo偶liwe jest jednak z艂udzenie niebycia Jednym ze wszystkim. Dla cel贸w tej偶e iluzji wiec stworzona zosta艂a Dziedzina Wzgl臋dno艣ci. To jak 艣wiat z 揂licji iv krainie czar贸w", gdzie rzeczy nie s膮 tym, czym si臋 晈ydaj膮, i gdzie rzeczy wydaj膮 si臋 tym, czym nie s膮.
Twoje ego odgrywa czo艂ow膮 role w tworzeniu tego z艂udzenia. To narz臋dzie, kt贸re pozwala ci wyobrazi膰 siebie jako byt odr臋bny od Ca艂ej Reszty. To ta cz膮stka ciebie, kt贸ra uwa偶a ciebie za jednostk臋, za indywidualno艣膰.
Nie jeste艣 indywidualnym bytem, niemniej musisz podda膰 si臋 indywidualizacji, aby ogarn膮膰 i doceni膰 do艣wiadczenie ca艂o艣ci. Pod tym wzgl臋dem wiec 揹obrze" jest mie膰 ego, zwa偶ywszy na to, co starasz si臋 osi膮gn膮膰.
Lecz nadmiar ego
bior膮c pod uwag臋 to, co starasz si臋 osi膮gn膮膰
jest 搉iedobry". To dlatego, 偶e d膮偶eniem twoim jest przecie偶 u偶ycie iluzji odr臋bno艣ci do ogarni臋cia i docenienia do艣wiadczenia Jedno艣ci, kt贸ra jest twoj膮 prawdziw膮 istot膮.
Kiedy ego rozrasta si臋 tak, 偶e postrzegasz wy艂膮cznie sw膮 odr臋bn膮 Ja藕艅, przepad艂a szansa na do艣wiadczenie zjednoczonej Ja藕ni i jeste艣 zgubiony. Dos艂ownie zagubi艂e艣 si臋 w 艣wiecie w艂asnej iluzji i mo偶esz w nim tkwi膰 przez wiele nast臋pnych 偶ywot贸w, dop贸ki sam si臋 z tego nie wyrwiesz albo inna dusza nie wyci膮gnie ci臋 z tego. To w艂a艣nie rozumie si臋 przez 搝wr贸cenie ci臋 sobie samemu". Chrze艣cija艅skie ko艣cio艂y nazywaj膮 to 搝bawieniem". Pope艂niaj膮 jednak b艂膮d og艂aszaj膮c siebie i swoje religie jako jedyn膮 drog臋 wiod膮ca do 搝bawienia", przez co umacniaj膮 tylko z艂u-

dzeme oddzielno艣a
to samo, z kt贸rego chcia艂yby ciebie wyratowa膰!
Pytasz wi臋c, czy dobrze jest mie膰 ego, a to baidzo wa偶ne pytanie. Wszystko zale偶y od tego, do cze?0 zmierzasz.
Je艣li poslugujesz si臋 ego jako narz臋dziem, dzi臋ki kt贸remu w ko艅cu do艣wiadczysz Jedynej Rzeczywisto艣ci, jest dobre. Je艣li za艣 ego wykorzystuje ciebie i powstrzymuje przed do艣wiadczeniem tej rzeczywisto艣ci, w贸wczas jest 搉iedobre".
Niemnie] zawsze masz wolny wyb贸r co do tego, jak zamierzasz sp臋dzi膰 tu sw贸j czas. Je艣li znajdujesz przyjemno艣膰 w niedo艣wiadczaniu swej Ja藕ni jako cz臋艣ci Jedno艣ci, b臋dziesz mia艂 do wyboru niedo艣wmd-czenie tego jeszcze. Dopiero kiedy sprzykrzy a sip odr臋bno艣膰, iluzja, samotno艣膰 i cierpienie, zaczniesz rozgl膮da膰 si臋 za drog膮 do domu i wtedy przekonasz si臋, 偶e Ja jestem tam zawsze
i by艂em zawsze.
To dopiero. Zadajesz pytanie, otrzymujesz odpowied藕.
Zw艂aszcza 偶e pytasz Boga.
Tak, rozumiem. To znaczy, nie musisz chyba zbytnio si臋 nad tym zastanawia膰.
Nie, odpowied藕 ju偶 jest gotowa, mam ja na ko艅cu je偶yka. Ty te偶 masz ja na ko艅cu je偶yka, wypada艂oby doda膰.
Co masz na my艣li?
To, 偶e nie chowam tych odpowiedzi dla siebie. Nigdy nie chowa艂em. Odpowiedzi na wszelkie pytania dotycz膮ce 偶ycia tkwi膮, dos艂ownie, na ko艅cu twego je偶yka.
Innymi s艂owy, 搒tanie ci si臋 wedle s艂贸w twoich".
C贸偶, wynika艂oby st膮d, 偶e je艣li powiem, 偶e wszystko, co m贸wisz, to bzdura, wtedy wszystko, co w艂a艣nie mi powiedzia艂e艣, to b臋dzie nieprawda.
Prawda. Nie, nieprawda.
To znaczy, prawda, 偶e nieprawda.
Ale je艣li powiem, 偶e wszystko, co m贸wisz, to nieprawda, to w贸wczas nieprawda, 偶e nieprawda.
Prawda. Chyba 偶e nie.
Chyba 偶e nie.
Widzisz, stwarzasz swoja rzeczywisto艣膰.
Tak m贸wisz.
Zgadza si臋. Ale skoro nie wierz臋 w to, co m贸wisz...
...wtedy nie do艣wiadczysz tego jako swoje] rzeczywisto艣ci. Ale zwa偶 na ten zamkni臋ty kr膮g
ponie-

wa偶 je艣li nie wierzysz, 偶e stwarzasz swoj膮 rzeczy-wisto艣膰, w贸wczas do艣wiadczasz swojej rzeczywisto艣ci jako czego艣 przez siebie nie stworzonego.
...co dowodzi, 偶e tworzysz swoj膮 w艂asn膮 rzeczywisto艣膰.
O kurcz臋, czuj臋 si臋 jak w gabinecie luster.
Bo tkwisz w nim, M贸j cudowny. Na wi臋cej sposob贸w ni偶 sobie zdajesz spraw臋. Wszystko, co dostrzegasz, stanowi odbicie ciebie. A je艣li zwierciad艂a 偶ycia pokazuj臋 zniekszta艂cony obraz, to wynik twoich w艂asnych wypaczonych my艣li na sw贸j temat.
To sprowadza nas z powrotem na tory, od kt贸rych odbiegli艣my.
M贸j synu, wszystkie drogi zbiegaj膮 si臋 w jednym punkcie docelowym.
Pyta艂em, jak mog臋 zaprzyja藕ni膰 si臋 z samym sob膮. Odpar艂e艣, 偶e Boga mog臋 pozna膰 wtedy, kiedy znam w艂asn膮 dusz臋; 偶e do przyja藕ni z Bogiem niezb臋dna jest przyja藕艅 z samym sob膮. Mnie za艣 wydawa艂o si臋, 偶e mam ju偶 do siebie przyjacielski stosunek.
Niekt贸rzy maja, inni nie. W pewnych przypadkach za艣 w najlepszym razie mo偶na m贸wi膰 o rozejrme.
Mo偶e to prawda, co m贸wi艂e艣 o silnym ego
/e 艣wiadczy o tym, 偶e siebie nie lubi臋. Musz臋 to przemy艣le膰.
Nie jest tak, 偶e ludzie ca艂kiem siebie nie lubi膮. Nie znosz膮 jakiej艣 cz臋艣ci siebie, wiec ego pr贸buje sobie to wynagrodzi膰 zabiegaj膮c o uznanie ze strony innych. Oczywi艣cie, starannie ukrywaj膮 te swoja stron臋 przed innymi do czasu, a偶 pog艂臋biaj膮ca si臋 za偶y艂o艣膰 zwi膮zku czyni to niemo偶liwym. W贸wczas kiedy wreszcie si臋 ods艂aniaj膮 i kiedy druga strona okazuje zaskoczenie, a mo偶e nawet niech臋膰, w贸wczas utwierdzaj膮 si臋 w przekonaniu, 偶e s艂usznie uwa偶ali te stron臋 siebie za odstreczajaca
i tak ko艂o si臋 zamyka.
To bardzo z艂o偶ony proces
ka偶dego dnia to przechodzicie.
Szkoda, 偶e nie jeste艣 psychologiem.
Ja wymy艣li艂em psychologie. Wiem. Ja tak dla hecy.
Wiem. A tak przy okazji, heca heca a iskry lec膮. 呕arty na bok.
Masz racje. 呕arty na boku a dziecko co roku. Roz艣mieszasz mnie, wiesz?
To ty Mnie roz艣mieszasz. To mi si臋 podoba, B贸g z poczuciem humoru.
艢miech to zdrowie.

l
Zgadzam si臋 w stu procentach, ale do rzeczy -jak mog臋 zaprzyja藕ni膰 si臋 z samym sob膮?
Nabieraj膮c jasno艣ci co do tego, Kim Jeste艣 Naprawd臋
a kim nie jeste艣.
Kiedy ju偶 poznasz siebie naprawd臋, pokochasz swoje Ja藕艅.
Kiedy ju偶 pokochasz swoja Ja藕艅, pokochasz Mnie.
W jaki spos贸b mog臋 nabra膰 jasno艣ci co do tego, kim jestem, a kim nie?
Zacznijmy od tego, czym nie jeste艣, poniewa偶 to stanowi najpowa偶niejszy problem.
W porz膮dku. Wi臋c czym nie jestem?
Przede wszystkim, spiesz臋 si臋 powiadomi膰, 偶e nie jeste艣 swoje przesz艂o艣ci膮. Nie jeste艣 suma swoich
搘czoraj".
Nie jeste艣 tym, co zrobi艂e艣 wczoraj, co powiedzia艂e艣 wczoraj, co pomy艣la艂e艣 wczoraj.
Wie艂u ludzi b臋dzie chcia艂o si臋 utwierdzi膰 w przekonaniu, 偶e jeste艣 swoja przesz艂o艣ci膮. Niekt贸rzy nawet b臋d膮 domaga膰 si臋, aby艣 ni膮 by艂. B臋d膮 to czyni膰, poniewa偶 ogromnie im zale偶y na tym, aby艣 nadal by艂 taki, jaki by艂e艣. Mog膮 wtedy mie膰 ,,raqe", je艣li chodzi o ocen臋 ciebie i mog膮 te偶 na ciebie 搇iczy膰".
Kiedy inni postrzegaj膮, ciebie jako 搝艂ego", nie chc膮, aby艣 si臋 zmienia艂, gdy偶 pragn膮 dalej mie膰 搑acje", je艣li chodzi o ocen臋 ciebie. To pozwala im usprawiedliwi膰 spos贸b, w jaki ciebie traktuj膮.
Kiedy inni widz膮 w tobie 揹obrego", nie chc膮, aby艣 si臋 zmienia艂, poniewa偶 pragn膮 nadal na tobie 損ole-qat". To pozwala im usprawiedliwi膰 spos贸b, w jaki spodziewaj膮 si臋, 偶e b臋dziesz ich traktowa艂.
Ty za艣 otrzymujesz zaproszenie do 偶ycia chwil膮.
Stwarzaj sw膮 Ja藕艅 na nowo w tera藕niejszo艣ci.
To pozwoli ci oddzieli膰 siebie od swoich uprzednich wyobra偶e艅 o sobie
w czym znacz膮cy udzia艂 maj膮 wyobra偶enia osadzone w cudzych wyobra偶eniach o tobie.
Jak mog臋 zapomnie膰 w艂asn膮 przesz艂o艣膰? Wyobra偶enia innych ludzi o mnie maj膮 oparcie, przynajmniej cz臋艣ciowo, w ich do艣wiadczeniach mojej osoby
w moich zachowaniach
w przesz艂o艣ci. Co mam zrobi膰, pu艣ci膰 to w niepami臋膰? Udawa膰, 偶e to nie ma znaczenia?
Ani jedno, ani drugie.
Nie staraj si臋 zapomnie膰 o swojej przesz艂o艣ci, staraj si臋 zmieni膰 swoj膮 przysz艂o艣膰.
Zapomnie膰 swoj膮 przesz艂o艣膰 to najgorsze, co mo偶esz zrobi膰. Zapomnie膰 przesz艂o艣膰 znaczy zapomnie膰 wszystko, co ma ci do pokazania, wszystko, czym ci臋 obdarzy艂a.
Nie udawaj te偶, 偶e ona nie ma znaczenia. Wr臋cz przeciwnie, przyznaj, 偶e ma znaczenie i w艂a艣nie dlatego, 偶e ma, postanowi艂e艣 wi臋cej nie powtarza膰 pewnych zachowa艅.
Lecz kiedy ju偶 podejmiesz to postanowienie, uwolnij si臋 od swej przesz艂o艣ci. Uwolni膰 si臋 od niej to nie to samo co pu艣ci膰 j膮 w niepami臋膰. To znaczy przesta膰 kurczowo jej si臋 trzyma膰, przesta膰 do niej

lgn膮膰, jak gdyby艣 bez niej mia艂 uton膮膰. A ty idzies^ na dno z powodu swej przesz艂o艣ci.
Przesta艅 pos艂ugiwa膰 si臋 przesz艂o艣ci膮 niczym tratwa unosz膮ca ci臋 na powierzchni twoich pogl膮d贸w na swoi temat. Odsu艅 od siebie te stare k艂ody i p艂y艅 do no. wego brzegu.
Trzymanie si臋 przesz艂o艣ci, jakby by艂a rzeczywisto艣ci膮, nie s艂u偶y nawet tym, kt贸rzy maja za sob膮 wspaniale dokonania. M贸wi si臋 wtedy, 偶e 搒pocz臋li na laurach", a nic bardziej nie hamuje rozwoju.
Nie spoczywaj na swoich laurach ani nie rozpami臋tuj swoich pora偶ek. Zacznij raczej od nowa, wr膮- \ caj na 搒tart" w ka偶dej z艂otej chwili tera藕niejszo艣ci.
Ale jak mo偶na zmieni膰 zachowania, kt贸re przesz艂y w nawyki, cechy charakteru, kt贸re si臋 g艂臋boko zakorzeni艂y?
Przez zadanie sobie jednego prostego pytania: Czy tym w艂a艣nie jestem?
To najwa偶niejsze z pyta艅, jakie sobie stawiacie. Warto je zada膰 przed ka偶d膮 decyzj膮 i po niej, pocz膮wszy od tego, co na siebie za艂o偶y膰, do tego, jaki} prace podj膮膰, od tego, kogo po艣lubi膰, do tego, czy w og贸le bra膰 艣lub. A z pewno艣ci膮 jest to nieodzowne pytanie, kiedy przy艂apujesz si臋 na zachowaniach, kt贸rych jak powiadasz, chcesz zaprzesta膰.
I to zaowocuje zmian膮 uporczywych cech charakteru lub zachowa艅?
Wypr贸buj to.
Dobrze, wypr贸buj臋. 艢u艅etnie.
Kiedy ju偶 zdecyduj臋, czym nie jestem i wyzb臋d臋 si臋 przekonania, 偶e jestem swoj膮 przesz艂o艣ci膮, w jaja spos贸b odkryj臋, czym jestem?
To nie proces odkrywania, lecz proces stwarzania. Nie mo偶esz 搊dkry膰", czym jeste艣, poniewa偶 powiniene艣 wychodzi膰 od zera, kiedy to postanawiasz. A po stanawiasz nie w oparciu o swoje odkrycia, lecz raczej w oparciu o upodobania.
B膮d藕 nie tym, kim jak ci si臋 zdaje, 偶e jeste艣, lecz tym, kim 偶a艂ujesz, 偶e nie jeste艣.
To olbrzymia r贸偶nica.
Najwi臋ksza w 偶yciu. Do tej pory by艂e艣 tym, kim ci si臋 wydawa艂o, 偶e jeste艣. Odt膮d b臋dziesz wytworem swych najszczytniejszych pragnie艅.
Naprawd臋 mog臋 zmieni膰 si臋 do tego stopnia?
Oczywi艣cie, 偶e tak. Ale pami臋taj: nie chodzi o to, oby si臋 zmieni膰 i nagle zyska膰 aprobat臋. W oczach Boga ju偶 jeste艣 do przyj臋cia. A zmieniasz si臋 dlatego, 偶e postanawiasz si臋 zmieni膰, 偶e luybierasz now膮 Wersje swojej Ja藕ni.
Najwspanialsz膮 wersj臋 naj艣wietniejszej wizji, jak膮 fcedykolwiek mia艂em na temat swojej to偶samo艣ci.

Ot贸偶 to.
I to wszystko sprawi proste pytanie, takie jak 揅zy tym w艂a艣nie jestem?".
Sprawi. Chyba 偶e b臋dzie inaczej. Ale to pot臋偶ne narz臋dzie. Mo偶e wyzwoli膰 przemian臋.
Ma w sobie moc, poniewa偶 nadaje kontekst temu, co si臋 dzieje. Uwidacznia to, co robisz. Ja zauwa偶ani, 偶e wielu ludzi nie luie, co robi.
Jak to? A co oni robi膮?
Stiuarzaja siebie. Wielu tego nie rozumie. Nie dostrzegaj膮, 偶e to si臋 tu odbywa, 偶e to w艂a艣nie robi膮 Nie wiedza, 偶e taki jest, w gruncie rzeczy, cel wszelkiego 偶ycia.
Poniewa偶 tego nie pojmuj膮, nie u艣wiadamiaj膮 sobie, jak wa偶na, jak brzemienna w skutki jest ka偶da
decyzja.
呕adna z decyzji, jakie podejmujesz
偶adna
nie dotyczy tego, co robi膰. Decyzja zawsze dotyczy tego,
kim by膰.
Kiedy to widzisz, kiedy to rozumiesz, zmienia si臋 wszystko. Zaczynasz patrze膰 na 偶ycie inaczej. Zdarzenia, sytuacje, okoliczno艣ci przeistaczaj膮 si臋 w sposobno艣ci do realizacji zada艅, dla kt贸rych tu przybyli艣cie.
Mamy tu do spe艂nienia misje, prawda...
O, tak. Bez dw贸ch zda艅. Jest celem duszy og艂oszenie, bycie, wyra偶anie, do艣wiadczanie i urzeczywistnianie tego, Kim W Istocie Jeste艣.
A kim w istocie jestem?
Kimkolwiek si臋 obwo艂asz! Spos贸b, w jaki 偶yjesz, 艣wiadczy o tobie. Okre艣laj膮 ci臋 twoje wybory.
Ka偶dy akt to akt samookre艣lenia.
Wiec tak, proste pytanie sk艂adaj膮ce si臋 z czterech wyraz贸w mo偶e odmieni膰 twoje 偶ycie. Poniewa偶 to pytanie, o ile pami臋tasz je zada膰, odnosi to, co si臋 dzieje, do nowego kontekstu, znacznie szerszego.
Zw艂aszcza kiedy zadamy je w czasie podejmowania decyzji.
Nie ma innego czasu ni偶 揷zas podejmowania decyzji". Nieustannie decydujesz, przez ca艂y czas. Nie ma chwili bez postanowie艅. Nawet podczas snu podejmujesz decyzje. (Niekt贸re wa偶kie postanowienia zapadaj膮 w艂a艣nie w czasie snu. A niekt贸rzy ludzie 艣pi膮 nawet wtedy, kiedy sprawiaj膮 wra偶enie czuwaj膮cych.)
Kto艣 powiedzia艂 kiedy艣, 偶e jeste艣my planet膮 som-nambulik贸w.
Niewiele min膮艂 si臋 z prawda. Czyli jest to takie czarodziejskie pytanie, co?
To czarodziejskie pytanie. Czterowyrazowe czarodziejskie pytanie.
Jest jeszcze jedno czterowyrazowe czarodziejskie pytanie.
Oba te pytania, postawione we w艂a艣ciwym czasie, Mog膮 nada膰 twej ewolucji bieg szybszy, ni偶 ci si臋 kiedykolwiek mog艂oby zamarzy膰. Oto one:

Czy tym w艂a艣nie jestem? Jak post膮pi艂aby teraz mi艂o艣膰?
Z chwil膮 kiedy postanowisz zadawa膰 sobie te py, tama i odpowiada膰 na nie w ka偶dym momencie, 2 adepta przeobrazisz si臋 w nauczyciela Nowej Ewangelii.
Nowej Ewangelii? Co to takiego?
Wszystko w swoim czasie, M贸j przyjacielu. Zanim do tego dojdziemy, trzeba jeszcze wiele rzeczy om贸wi膰.
Wobec tego czy mogliby艣my powr贸ci膰 do tematu winy? Co z lud藕mi, kt贸rzy dopu艣cili si臋 takich okropnych czyn贸w
zabijali, albo gwa艂cili, albo molestowali dzieci
偶e nie potrafi膮 sobie tego wybaczy膰?
Oni nie s膮
powtarzam po raz kolejny
swoimi przesz艂ymi post臋pkami. Tak mog膮 o nich my艣le膰 inni, tak mog膮 my艣le膰 o sobie sami, ale nie s膮 tym w istocie.
Ale wi臋kszo艣膰 z nich nie dopuszcza tego do siebie. Z偶era ich poczucie winy
a mo偶e gorycz z powodu kart, jakie rozda艂 im los. Niekt贸rzy obawiaj膮 si臋 nawet, 偶e zn贸w mog膮 to zrobi膰. Ich 偶ycie wydaje im si臋 beznadziejne. Bezcelowe.
呕adne 偶ycie nie jest bezcelowe! l powiadam ci, 偶e 偶adne 偶ycie nie jest bez nadziei. Strach i wina to jedyni wrogowie cz艂owieka.
M贸wi艂e艣 mi to ju偶.
l powiem znowu. Strach i wina to jedyni wrogowie cz艂owieka.
Je艣li uwolnisz si臋 od l臋ku, l臋k uwolni ciebie. Je艣li uwolnisz si臋 od poczucia winy, poczucie winy uwolni ciebie.
Jak tego dokona膰? Jak uwolni膰 si臋 od strachu i winy?
Przez takie postanowienie. To arbitralna decyzja, podyktowana wy艂膮cznie osobistym upodobaniem. Po prostu zmieniasz zdanie o sobie i o tym, jak postanawiasz si臋 czu膰. Jak powiada Harry Palmer: Do zmiany zdania potrzeba tylko postanowienia. Nawet zbrodniarz mo偶e zmieni膰 zdanie o sobie. Nawet gwa艂ciciel mo偶e stworzy膰 siebie na nowo. Nawet oprawca dzieci mo偶e zosta膰 odkupiony. Trzeba tylko, aby zapad艂a decyzja w g艂臋bi serca, duszy i umys艂u: TO NIE JEST MOJE PRAWDZIWE OBLICZE.
Odnosi si臋 to do ka偶dego z nas, oboj臋tnie, czy Biamy na sumieniu powa偶ne czy drobne grzeszki?
Do ka偶dego z was.
Ale jak mog臋 sobie wybaczy膰, je艣li dopu艣ci艂em si臋 rzeczy niewybaczalnej?
Nie ma rzeczy niewybaczalnej. Nie ma takiego * wyst臋pku, kt贸rego bym wam nie darowa艂. G艂osz膮 to nawet najsurowsze z waszych religii.

Mog膮 nie zgadza膰 si臋 co do formy zado艣膰uczynienia, co do formy pokuty, ale wszystkie zgodne s膮, ze mo偶na odpokutowa膰.
W jaki spos贸b? Jak mog臋 pojedna膰 si臋 ze sob膮, skoro we w艂asnym odczuciu pope艂ni艂em co艣 niewybaczalnego?
Mo偶liwo艣膰 pojednania przychodzi automatycznie z chwila tak zwanej 艣mierci.
Musisz sobie u艣wiadomi膰, 偶e 損ojednanie" jest w艂a艣nie tym
byciem Jednym ze sob膮 i ze wszystkim innym. To uzmys艂owienie sobie, 偶e stanowisz Jedno艣膰 ze wszystkim
ze Mn膮. w艂膮cznie.
Do艣wiadczysz tego
przypomnisz to sobie
tuz po 艣mierci, po oddzieleniu si臋 od cia艂a.
Dusze zaznaj膮 tego pojednania w nader osobliwy spos贸b. Maj膮 mo偶liwo艣膰 ponownego prze偶ycia ka偶de] chwili swego 偶ycia, kt贸re w艂a艣nie dobieg艂o ko艅ca -i do艣wiadczaj膮 ich nie tylko z w艂asnej perspektywy, ale i z perspektywy ka偶dej innej osoby, kt贸ra odczu艂a skutki owej chwili. W ten spos贸b daje im si臋 sposobno艣膰 do pomy艣lenia ka偶dej my艣li na nowo, wypowiedzenia ka偶dego s艂owa, wykonania ka偶dego dzia艂ania
i doznania wp艂ywu, jaki wywar艂y na ka偶da dotkni臋t膮 przez nie osob臋, jak gdyby by艂y t膮 osob膮
bo s膮.
Poznaj膮 to namacalnie. W贸wczas stwierdzenie 揥szyscy Stanowimy Jedno" przestaje by膰 tylko poj臋ciem, staje si臋 do艣wiadczeniem.
To mog艂oby by膰 prawdziwe piek艂o. Je艣li si臋 nie myl臋, stwierdzi艂e艣 w Rozmowach z Bogiem, 偶e piek艂a nie ma.
J^ie istnieje miejsce wiecznej m臋ki i pot臋pienia, o jakim m贸wi膮 wasze teologie. Ale wszyscy
ka偶dy z was, bez wyj膮tku
do艣wiadczycie skutk贸w i wynik贸w w艂asnych wybor贸w i decyzji. Lecz to nie dzieje si臋 gwoli 搒prawiedliwo艣ci", lecz dla waszego rozwoju. To nie 搆ara Boska", ale proces ewolucji.
Podczas tego 損rzegl膮du 偶ycia", jak to si臋 czasem nazywa, nikt was nie os膮dzi, po prostu daje wam si臋 mo偶liwo艣膰 do艣wiadczenia tego, co by艂o udzia艂em Ca艂ego Ty, a nie tej zaw臋偶onej wersji przebywaj膮cej w twym obecnym ciele.
Auu. Mo偶e to by膰 mimo wszystko bolesne.
Nie jest. Zaznasz nie b贸lu, lecz pe艂ni 艣wiadomo艣ci. Zestroisz si臋 z ca艂okszta艂tem ka偶dej chwili i z tym, co w sobie kry艂a. Ale to b臋dzie raczej o艣wiecenie ni偶 udr臋ka.
Nie 揳uu" tylko 揳ha"? W艂a艣nie.
Lecz je艣li nie ma 揳uu", to co z 搝ap艂at膮" za krzywdy, jakie wyrz膮dzili艣my?
Bogu nie zale偶y na 搝awracaniu was do ty艂u". Bogu zale偶y na 損opychaniu was do przodu".
Pod膮偶acie drog膮 ewolucji, a nie autostrad膮 do piek艂a.
Celem jest 艣wiadomo艣膰, nie zemsta.
Nie 搈艣ci膰" si臋, a 搝i艣ci膰" si臋.

Ca艂kiem nie藕le.
Wa偶ne jest zachowanie tu lekkiego tonu. Sam ca艂e lata sp臋dzi艂em pogr膮偶ony w poczuciu winy, a niekt贸rzy uwa偶aj膮, 偶e tak musi ju偶 by膰 na wieki. Ale 偶al i wina to nie to samo. Kiedy przestaj臋 czu膰 si臋 winny z powodu czego艣, nie znaczy to, 偶e ju偶 tego nie 偶a艂uj臋. Z 偶alu mo偶e p艂yn膮膰 nauka, podczas gdy wina tylko wyniszcza.
S艂uszna uwaga.
Wolni od poczucia winy, mo偶emy 損chn膮膰 swoje 偶ycie do przodu", jak to okre艣li艂e艣. Mo偶emy nada膰 mu warto艣膰.
W贸wczas mo偶emy znowu si臋 zaprzyja藕ni膰 sami z sob膮
a potem z Tob膮.
W rzeczy samej. Zaprzyja藕nisz si臋 ze swa Ja藕ni膮, zakochasz si臋 w swej Ja藕ni, kiedy wreszcie poznasz swa prawdziwa istot臋.
A kiedy poznasz swa prawdziwa Ja藕艅, poznasz i Mnie.
W ten spos贸b pokonam pierwszy etap ku rzeczywistej i u偶ytecznej przyja藕ni z Bogiem.
Tak.
Szkoda, 偶e to nie takie proste, jak to przedstawiasz Ale偶 jest. Zaufaj Mi.
s.
6
v'I'dP^
JSja tym polega etap drugi, prawda?
To drugi etap i bardzo 艣liski. Jest 艣liski, poniewa偶 nie wiem, czy mog臋 Ci ufa膰.
Dzi臋ki za szczero艣膰. Przykro mi.
Niech nigdy ci nie b臋dzie przykro z powodu w艂asnej szczero艣ci.
Przykro mi, je艣li ci臋 urazi艂em, nie z powodu moich s艂贸w.
Nie jeste艣 w stanie Mnie urazi膰. W tym ca艂a rzecz. Nie jestem w stanie Ciebie urazi膰?
Nie. Nawet je艣li uczyni臋 co艣 potwornego?
Nawet je艣li uczynisz co艣 potwornego. Nie rozgniewasz si臋 i nie ukarzesz mnie?
Nie ukarze. Zatem mog臋 robi膰, co mi si臋 偶ywnie podoba.

Zawsze mog艂e艣.
Owszem, ale nie chcia艂em. Powstrzymywa艂 mnie l臋k przed kar膮 w za艣wiatach.
Potrzeba boja藕ni Bo偶ej, aby powstrzyma膰 ci臋 od 搝艂ego"?
Czasami tak. Kiedy pokusa jest zbyt silna, potrzebny mi l臋k przed tym, co spotka mnie po 艣mierci
strach o moj膮 nie艣mierteln膮 dusz臋
to dzia艂a na mnie mobilizuj膮co.
Naprawd臋? To znaczy, 偶e chodzi艂o ci po g艂owie co艣 tak straszliwego, 偶e twoim zdaniem zatraci艂by艣 sw膮 nie艣miertelne dusze, gdyby艣 tego si臋 dopu艣ci艂?
C贸偶, mog臋 poda膰 jeden taki przyk艂ad.
Mianowicie?
Tutaj? Mam ci to wyzna膰 tutaj, przed Bogiem i lud藕mi?
Zabawne.
No, wal. Spowied藕 jest dobra dla duszy.
Je艣li musisz wiedzie膰
samob贸jstwo. Chcia艂e艣 odebra膰 sobie 偶ycie?
Nosi艂em si臋 z takim zamiarem. I nie udawaj zdziwionego. Dobrze o tym wiesz. To Ty mnie od tego odwiod艂e艣.
Mi艂o艣ci膮, nie strachem. Nie oby艂o si臋 bez strachu. Czy偶by?
Ba艂em si臋 tego, co mo偶e ze mn膮 si臋 sta膰, je艣li pope艂ni臋 samob贸jstwo.
Wiec zacz臋li艣my nasz dialog. Tak.
Czy teraz, gdy powsta艂y trzy ksi臋gi Rozm贸w z Bogiem, wci膮偶 si臋 Mnie obawiasz?
Nie.
Mi艂o Mi to s艂ysze膰. Z wyj膮tkiem chwil, kiedy si臋 boj臋.
Czyli kiedy?
Kiedy Ci nie ufam. Kiedy przestaj臋 wierzy膰 nawet W to, 偶e to B贸g do mnie przemawia, a co dopiero W te niesamowite obietnice, jakie sk艂adasz.
Nie wierzysz, 偶e B贸g z tob膮 rozmawia? To b臋dzie prawdziwa gratka dla twoich czytelnik贸w.
To przecie偶 ludzkie. Oni chyba wiedz膮, 偶e jestem tylko cz艂owiekiem.

Owszem, ale my艣l臋, 偶e oczekuj膮 od ciebie jasno艣ci co do pewnych spraw
a przynajmniej przekonania 偶e prowadzisz dialog z Bogiem.
Jestem o tym przekonany.
Tak ju偶 lepiej. Z wyj膮tkiem chwil, kiedy nie jestem.
Czyli kiedy?
Kiedy czuj臋, 偶e nie sta膰 mnie na zawierzanie Twoim s艂owom.
Czyli kiedy? Kiedy brzmi膮 zbyt pi臋knie, aby by艂y prawdziwe.
Rozumiem.
Ogarnia mnie wtedy l臋k. A co, je艣li to nie jest prawda? Je艣li sam to wszystko wymy艣lam? Je艣li stwarzam sobie Boga, kt贸ry powie wszystko, czego sobie za偶ycz臋? Je艣li m贸wisz dok艂adnie to, co chc臋 us艂ysze膰, abym m贸g艂 usprawiedliwia膰 swoje post臋powanie? Chodzi mi o to, 偶e z tego, co m贸wisz, wynika, 偶e mog臋 robi膰, co mi si臋 偶ywnie podoba, bezkarnie. 呕e nie ma si臋 czym przejmowa膰. Hulaj dusza, piek艂a nie ma. Tam do kata, kto nie chcia艂by takiego Boga?
Wygl膮da na to, 偶e ty.
Ale偶 chc臋
z wyj膮tkiem chwil, kiedy nie chc臋.
Czyli kiedy? Kiedy si臋 l臋kam. Kiedy czuj臋, 偶e nie mog臋 Ci ufa膰.
Obawiasz si臋, 偶e co ciebie spotka?
Masz na my艣li, je艣li uwierz臋 w to wszystko, co m贸wisz, i oka偶e si臋, 偶e nie jeste艣 prawdziwym Bogiem?
Tak. Boj臋 si臋, 偶e B贸g wtr膮ci mnie do piek艂a.
Za co? Za to, 偶e iv najgorszym razie, prowadzi艂e艣 rozmow臋 z urojonym Bogiem?
Za wyparcie si臋 jedynego i prawdziwego Boga, ZA to, 偶e przywodz臋 do tego innych. Za g艂oszenie innym, 偶e ich czyny nie poci膮gaj膮 za sob膮 偶adnych nast臋pstw i przez to przyczynienie si臋 do tego, 偶e niekt贸rzy pope艂ni膮 czyny, przed kt贸rymi by si臋 powstrzymali, gdyby mieli w sercu boja藕艅 Bo偶膮.
My艣lisz, 偶e jeste艣 na tyle pot臋偶ny?
Nie, my艣l臋, 偶e inni s膮 na tyle s艂abi, podatni na Wp艂ywy.
Wiec dlaczego nie ulegli wp艂ywowi tych, kt贸rzy g艂osz膮, 偶e trzeba Mnie si臋 ba膰, na tyle, aby zaprzesta膰 swych autodestrukcyjnych zachowa艅?

S艂ucham?
Od wiek贸w religia przestrzega ludzi, 偶e po艣le ich do piek艂a, je艣li nie b臋d膮 wierzy膰 we Mnie na okre艣lona mod艂臋 i je艣li nie zaniechaj膮 pewnych poczyna艅
Wiem. Wiem o tym.
A czy odnosi to jaki艣 skutek?
Raczej nie. Ludzka rasa po staremu wci膮偶 si臋 wyniszcza.
I to w szybszym tempie ni偶 dotychczas, poniewa偶 posiadacie teraz bro艅 masowego ra偶enia.
I wci膮偶 jeste艣my dla siebie tak samo okrutni.
Podzielam to spostrze偶enie. Co zatem ka偶e ci s膮dzi膰, 偶e skoro po stuleciach
mileniach, w gruncie rzeczy
istnienia religii, ludzie nie poddaj膮 si臋 zbyt 艂atwo jej wp艂ywowi, to w艂a艣nie ty na nich teraz wp艂yniesz, a na dodatek b臋dziesz jeszcze osobi艣cie odpowiedzialny za ich czyny?
Nie wiem. Widocznie potrzebuj臋 raz na jaki艣 czas takiej my艣li, aby si臋 pohamowa膰.
Dlaczego? Obawiasz si臋, 偶e czego by艣 si臋 dopu艣ci艂, gdyby艣 si臋 nie hamowa艂?
Wspi膮艂bym si臋 na najwy偶szy gmach i obwie艣ci艂 wszem i wobec, 偶e wreszcie odnalaz艂em Boga, kt贸-
rego mog艂em pokocha膰! Zach臋ca艂bym ka偶dego, aby ctjotka艂 si臋 z moim Bogiem i pozna艂 Go tak jak ja! podzieli艂bym si臋 wszystkim, co o tobie wiem, z ka偶dym/ z kim si臋 stykam! Uwolni艂bym ludzi od stra-(jh\i przed Tob膮 i dzi臋ki temu, od strachu przed sob膮 nawzajem! Wyzwoli艂bym ludzi od l臋ku przed 艣mierci膮!
I uwa偶asz, 偶e B贸g by ci臋 za to ukara艂?
No, c贸偶, je艣li si臋 myl臋 co do Ciebie, uka偶esz Mnie. Albo On mnie ukarze czy Ona, oboj臋tnie.
Nie uczyni臋 tego. Och Neale, Neale, Neale... je艣li twoim najwi臋kszym przewinieniem jest odmalowanie wizerunku nazbyt mi艂o艣ciwego Boga, sadze, 偶e b臋dzie ci to darowane
o ile musisz nadal wierzy膰 w Boga, kt贸ry nagradza i karze.
A je艣li inni z mojego powodu zrobi膮 co艣 z艂ego -sk艂ami膮, zabij膮 i tak dalej?
W贸wczas ka偶dy filozof od zarania dziej贸w, kt贸ry wyst臋powa艂 przeciwko obowi膮zuj膮cym pogl膮dom, musi w takim samym stopniu ponosi膰 win臋 za ludzkie post臋pki.
Mo偶e ponosi.
Czy w takiego Boga pragniesz wierzy膰? Czy taki jest B贸g, kt贸rego wybierasz?
*o nie jest sprawa wyboru. Nie mo偶emy tak sobie Przebiera膰 jak w supermarkecie. Co do tego nie ma-

my wyboru. B贸g to B贸g i lepiej nie b艂膮dzi膰 w r贸偶u, mieniu Jego natury, bo czeka nas pot臋pienie
Wierzysz w to?
Nie. Z wyj膮tkiem chwil kiedy wierz臋. Czyli kiedy?
Kiedy nie ufam Tobie. Kiedy nie dowierzam dobroci Boga i jego bezwarunkowej mi艂o艣ci. Kiedy widz臋 w nas, tutaj na Ziemi, dzieci pomniejszego Boga.
Czy cz臋sto nachodzi ci臋 takie poczucie?
Nie, musz臋 przyzna膰, 偶e niecz臋sto. Kiedy艣 tak Czy ja tak kiedy艣 czu艂em! Ale od czasu naszych rozm贸w zmieni艂y si臋 moje zapatrywania na wiele spraw. To znaczy, w艂a艣ciwie to nie zmieni艂y. W istocie tylko dopu艣ci艂em do siebie to, co zawsze przeczuwa艂em w swoim sercu i w co chcia艂em wierzy膰, je艣li chodzi o Boga.
Czy to odbi艂o si臋 na tobie negatywnie?
Negatywnie? Wr臋cz przeciwnie. Ca艂e moje /ycie si臋 odmieni艂o. Zdo艂a艂em znowu uwierzy膰 w Twoj膮 dobro膰 i dzi臋ki temu, zdo艂a艂em znowu uwierzy膰 w moja dobro膰. Poniewa偶 by艂em w stanie uwierzy膰, ze wybaczysz mi wszelkie moje uczynki, by艂em w stanie wybaczy膰 sobie. Poniewa偶 przesta艂em wierzy膰, z? B贸g gdzie艣, kiedy艣, jako艣 mnie ukarze, przesta艂em zadr臋cza膰 siebie.
Wiem, 偶e odezw膮 si臋 g艂osy m贸wi膮ce, 偶e brak wia-w karz膮cego Boga jest z艂em. Ale ja dostrzegam sa-JRC dobre tego strony, gdy偶 je艣li kiedykolwiek przyj-j_je inj uczyni膰 co艣 warto艣ciowego, cokolwiek
nawet w wi臋zieniu, kiedy przyczyni臋 si臋 do tego, 偶e jcto艣 zaprzestanie krzywdzi膰 drugiego czy samego siebie
musz臋 wybaczy膰 sobie i przesta膰 siebie zadr臋cza膰.
Znakomicie. Zrozumia艂e艣.
Rozumiem, naprawd臋 rozumiem. To wszystko, czego dowiedzia艂em si臋 podczas naszych rozm贸w, bynajmniej nie posz艂o w las. Teraz potrzebne jest mi tylko narz臋dzie. Narz臋dzie, z pomoc膮 kt贸rego mog臋 wreszcie zbudowa膰 prawdziw膮 przyja藕艅 z Tob膮.
Przekazuje ci w艂a艣nie te narz臋dzia.
Owszem, przekazujesz. Jeszcze zanim poprosi艂em, zosta艂o mi dane.
Jak zawsze.
Jak zawsze. Powiedz mi wi臋c, jak nauczy膰 si臋 ufno艣ci?
Sprawiaj膮c, 偶e nie jest ona konieczna
Mog臋 nauczy膰 si臋 ufno艣ci sprawiaj膮c, 偶e nie jest 皀a konieczna?
Zgadza si臋.

Nie ob臋dzie si臋 bez pomocy.
Je艣li niczego od ciebie nie chce lub nie potrzebuj臋 czy zaufanie do ciebie jest w贸wczas dla mnie niezb臋dne z jakiego艣 wzgl臋du?
Raczej nie.
S艂usznie.
Zatem szczytem ufno艣ci jest nie musie膰 ufa膰7 Po raz kolejny masz racje.
Ale jak mam osi膮gn膮膰 stan, w kt贸rym niczego od Ciebie nie b臋d臋 chcia艂 czy potrzebowa艂?
U艣wiadamiaj膮c sobie, 偶e to otrzyma艂e艣. Cokolwiek potrzebujesz, ju偶 to otrzyma艂e艣. Zanim poprosisz, jest ci dane. Dlatego nie trzeba prosi膰 o nic.
Bo nie musz臋 prosi膰 o co艣, co ju偶 mam. Dok艂adnie.
Ale skoro ju偶 to mam, sk膮d bierze si臋 my艣l, ze tego potrzebuj臋?
Stad, 偶e nie wiesz o tym. To kwestia postrzegania.
Chcesz powiedzie膰, 偶e je艣li postrzegam potrzeb臋 czego艣, to potrzebuj臋?
118
Tak pomy艣lisz.
Ale je艣li uwa偶am, 偶e B贸g zaspokoi wszystkie moje ootrzeby, w贸wczas nie b臋d臋 搕ak my艣la艂".
Zgadza si臋. Dlatego wiara ma tak膮 moc. Je艣li wierzysz, 偶e wszystkie twe potrzeby zawsze zostan膮 zaspokojone, wtedy praktycznie nie masz 偶adnych potrzeb. I ta prawda, oczywi艣cie, stanie si臋 twoim udzia艂em w do艣wiadczeniu, przez co twoja wiara b臋dzie 搖zasadniona". Lecz w gruncie rzeczy odmienibZ tylko swoje postrzeganie.
Otrzymuj臋, czego oczekuj臋?
Co艣 w tym rodzaju. Lecz prawdziwy Mistrz wyzbywa si臋 wszelkich oczekiwa艅. Nie oczekuje niczego wi臋cej i nie pragnie niczego wi臋cej ni偶 to, co si臋 objawia.
Dlaczego?
Poniewa偶 on ju偶 wie, 偶e ma wszystko. Dlatego z rado艣ci!} przyjmuje dowolna cze艣膰 Ca艂o艣ci, kt贸ra ukazuje si臋 w danej chwili.
Wie, 偶e wszystko jest doskona艂e, 偶e 偶ycie to uwidaczniaj膮ca si臋 doskona艂o艣膰.
W takich okoliczno艣ciach ufno艣膰 nie jest wymagana.
Lub inaczej m贸wi膮c, 搖fno艣膰" przechodzi w 搘iedz臋".

Tak. Do wszystkiego mo偶na odnosi膰 si臋 w 艣wiadomo艣ci na trzech poziomach ~ na poziomie nadziei, wiary i wiedzy.
Kiedy masz 搉adzieje" na co艣, 偶yczysz sobie, aby to si臋 zdarzy艂o albo by艂o prawda. Nie jeste艣 tego wcale
pewny.
Kiedy masz ,,wiare", uwa偶asz, 偶e co艣 jest prawd膮 albo si臋 wydarzy. Nie jeste艣 pewny, ale my艣lisz, 偶e jeste艣 pewny i pozostajesz w takim przekonaniu, dop贸ki w twej rzeczywisto艣ci nie wyst膮pi co艣 z t膮 wiara sprzecznego.
Kiedy masz 搘iedze", jest dla ciebie jasne, 偶e co艣 jest prawda albo si臋 wydarzy. Jeste艣 pewny, iv pe艂nym tego s艂ozva znaczeniu, i pozostajesz w tej pewno艣ci nawet, je艣li w twej rzeczywisto艣ci wyst膮pi co艣 z ta wiedza sprzecznego. Albowiem nie s膮dzisz po pozorach
ty wiesz, jak jest.
Wi臋c mog臋 nauczy膰 si臋 ufa膰 Tobie, kiedy wiem, 偶e nie musze Ci ufa膰!
Ot贸偶 to. Posiad艂e艣 wiedze, 偶e wydarzy si臋 rzecz
doskona艂a.
Nie konkretna rzecz, ale w艂a艣nie doskona艂a. Nie to, co wola艂by艣, ale to, co doskona艂e. Im bli偶ej duchowego mistrzostwa, tym bardziej te dwie rzeczy si臋 ze sob膮 zlewaj膮. Co艣 ma miejsce, a ty nie przedk艂adasz niczego innego nad to, co si臋 dzieje. To w艂a艣nie twoje upodobanie wzgl臋dem tego, co ma miejsce, czyni z tego rzecz doskona艂a.
Mistrzowi zawsze podoba si臋 to, co si臋 dzieje. Ty te偶 dost膮pisz mistrzostwa, je艣li zawsze b臋dziesz wola艂 to, co si臋 dzieje, od wszystkiego innego.
/je... ale... to jest r贸wnoznaczne z wyzbyciem si臋
wszelkich preferencji! Przecie偶 sam mi m贸wi艂e艣:
Twoje 偶ycie bierze si臋 z twych intencji wobec nie-
"ap". Je艣li za艣 wszystko mi jedno, to jak to mo偶e by膰
prawd膮?
Miej intencje, ale nie miej oczekiwa艅, a na pewno nie miej wymaga艅. Nie przywi膮zuj si臋 do okre艣lonego wyniku. Nawet nie przedk艂adaj jednego nad pozosta艂e. Wynie艣 swe przyzwyczajenia do poziomu upodoba艅, a upodobania do poziomu akceptacji.
Tedy wiedzie droga do wewn臋trznego spokoju. Tedy droga do mistrzostwa duchowego.
Pisa艂 o tym wspania艂y nauczyciel Ken Keyes, Jr., w niezwyk艂ej ksi膮偶ce A Handbook to Higher Conscio-itsness (Kurs wy偶szej 艣wiadomo艣ci).
W rzeczy samej. Postawi艂 w niej doskona艂e tezy, dla wielu ludzi zupe艂nie odkrywcze.
G艂osi艂 przemian臋 uzale偶nie艅 w upodobania. Mu-.sia艂 sam to opanowa膰, poniewa偶 wi臋kszo艣膰 偶ycia sp臋dzi艂 przykuty do w贸zka inwalidzkiego. Gdyby pozosta艂 搖zale偶niony" od wi臋kszej swobody ruch贸w, w贸wczas nigdy nie znalaz艂by szcz臋艣cia. Ale U艣wiadomi艂 sobie, 偶e 藕r贸d艂em szcz臋艣cia s膮 nie oko-Bezno艣ci zewn臋trzne, lecz nasze wewn臋trzne postanowienie co do tego, jak si臋 do nich ustosunkowujemy.
昐tanowi艂o to istot臋 jego przes艂ania, chocia偶 w wi臋k-*Zo艣ci swych prac nawet nie wspomina艂 o swym fi-^cznym upo艣ledzeniu. Jakie wi臋c by艂o zaskoczenie

na widowni, gdy wyst臋powa艂 z odczytami ca艂kowicie unieruchomiony na w贸zku inwalidzkim. Pisa艂 2 tak膮 rado艣ci膮 i umi艂owaniem 偶ycia, 偶e ludzie wyobra偶ali sobie, i偶 ma wszystko, czego kiedykolwiek zapragn膮艂.
Bo mia艂 wszystko, czego pragn膮艂! Ale te s艂owa kryj膮 w sobie wielki sekret. W 偶yciu chodzi nie o to, aby mie膰 wszystko, czego si臋 pragnie, ale o to, aby pragn膮膰 wszystkiego, co si臋 ma.
Aby pos艂u偶y膰 si臋 s艂owami innego cudownego pos艂a艅ca, Johna Graya.
John to cudowny pos艂aniec, ale jak sadzisz, od kogo naprawd臋 pochodz膮 te s艂owa? Ja podsun膮艂em mu te my艣li, podobnie jak natchn膮艂em Kena Keyesa.
Kt贸ry teraz jest z Tob膮.
Jest, jest
i nie musi ju偶 u偶ywa膰 w贸zka inwalidzkiego.
Tak si臋 ciesz臋! Szkoda, 偶e tyle czasu musia艂 w nim sp臋dzi膰.
To nie szkoda! To b艂ogos艂awie艅stwo! Ken Kei/es odmieni艂 偶ycie milion贸w ludzi w艂a艣nie dlatego, 偶e by艂 przykuty do w贸zka inwalidzkiego. Milion贸w ludzi. Nie 艂ud藕my si臋. Jego 偶ycie by艂o b艂ogos艂awie艅stwem, tak jak ka偶de zdarzenie, kt贸re w nim zaistnia艂o. Dostarczy艂o ludzi, miejsc i sposobno艣ci idealni nadaj膮cych si臋 do tego, aby dusza wyst臋puj膮ca jako
Ken do艣wiadczy艂a tego, za czym t臋skni艂a i urzeczywistni艂a to, co sobie zamierzy艂a.
Dotyczy to tak偶e 偶ycia ka偶dego z was. Nie ma czego艣 takiego jak pech, mc nie dzieje si臋 przypadkiem, nie wyst臋puje zbieg okoliczno艣ci i B贸g nie pope艂nia b艂臋d贸w.
Innymi s艂owy, wsz臋dzie sama doskona艂o艣膰.
Ot贸偶 to. Nawet tam, gdzie na oko daleko do doskona艂o艣ci.
Zw艂aszcza tam, gdzie daleko do doskona艂o艣ci. To niechybna oznaka, 偶e chodzi o przypomnienie ci czego艣 donios艂ego.
Powiadasz wiec, 偶e winni艣my czu膰 wdzi臋czno艣膰 za najgorsze rzeczy, jakie nam si臋 przytrafiaj膮?
Wdzi臋czno艣膰 uzdrawia najszybciej.
To, przed czym si臋 bronisz, umacniasz. To, za co jeste艣 wdzi臋czny, mo偶e ci si臋 przys艂u偶y膰, zgodnie ze swoim przeznaczeniem.
Powiedzia艂em ci przecie偶:
Posy艂am do was same anio艂y.
Teraz dodam:
Sprawiam wam same cuda.
Wojny s膮 cudami? Zbrodnie s膮 cudami? Choroby s膮 cudami?
A jak my艣lisz? Gdyby艣 mia艂 zacz膮膰 udziela膰 odpowiedzi zamiast stawia膰 te wszystkie pytania, co by艣 na to rzek艂?

Chodzi ci o to, co bym na to rzek艂, gdybym by艂 Tob膮?
Tak.
Rzek艂bym... Ka偶de zdarzenie w 偶yciu jest cudem, jak samo 偶ycie. 呕ycie ma za zadanie dostarczy膰 duszy idealnych narz臋dzi, idealnych okoliczno艣ci, idealnych warunk贸w, do urzeczywistniania i do艣wiadczania, og艂aszania i obwieszczania, objawiania i spe艂niania twej prawdziwej istoty. Tote偶 nie os膮dzaj ani nie pot臋piaj. Kochaj swoich wrog贸w, m贸dl si臋 za swych prze艣ladowc贸w, przyjmij ka偶d膮 chwil臋 i okoliczno艣膰 偶ycia jako skarb, doskona艂y dar od doskona艂ego Stw贸rcy.
Rzek艂bym... Wywo艂uj skutki, lecz ich nie wymagaj-
I s艂usznie by艣 m贸wi艂, M贸j przyjacielu. Stajesz sip pos艂a艅cem, takim jak Ken Keyes. My jednak posuniemy si臋 o krok dalej ni偶 on, albowiem Ken g艂osi艂 wynie艣 swe przyzwyczajenia do poziomu upodoba艅 Teraz za艣 ty b臋dziesz naucza艂: wyzbad藕 si臋 nawet upodoba艅.
B臋d臋 naucza艂?
Owszem. Kiedy?
W te] chwili. 艢mia艂o, przeka偶 艣wiatu t臋 nauk臋. Jak zamierzasz to wyrazi膰?
Chodzi ci o to, jakbym to wyrazi艂, gdybym by艂 Tob膮?
Tak.
Powiedzia艂bym... je艣li do szcz臋艣cia potrzebne ci jest zaistnienie okre艣lonego wyniku, to jest to uzale偶nienie. Je艣li po prostu 偶yczysz sobie okre艣lonego wyniku, to jest to upodobanie. Je艣li za艣 nie masz upodoba艅 w tym wzgl臋dzie, to jest to akceptacja. Osi膮gn膮艂e艣 mistrzostwo duchowe.
Dobrze. Bardzo dobrze.
Ale mam pytanie. Czy ustalanie swoich intencji nie jest r贸wnoznaczne z og艂aszaniem swoich upodoba艅?
Bynajmniej. Mo偶esz co艣 zamierzy膰 bez upodobania sobie wyniku. W gruncie rzeczy, je艣li preferujesz jaki艣 rezultat, to tak, jakby艣 obwieszcza艂 wszech艣wiatowi, 偶e s膮 mo偶liwe alternatywy. B贸g czego艣 takiego nie dopuszcza, zatem B贸g nie ma upodoba艅.
Chcesz powiedzie膰, 偶e by艂o w istocie zamys艂em Boga, aby sta艂o si臋 to, co dot膮d zasz艂o na Ziemi?
Jak inaczej mog艂oby do tego doj艣膰? Wyobra偶asz sobie, 偶e wbrew woli Boga cokolwiek mo偶e si臋 wydarzy膰?
Kiedy tak stawiasz spraw臋, wygl膮da na to, 偶e odpowied藕 musi brzmie膰 揘ie". Mimo to kiedy roz-

my艣lam o tych wszystkich okropie艅stwach, jakie mia艂y miejsce w dziejach 艣wiata, trudno mi uwierzy膰, 偶e by艂y one zamierzone przez Boga.
Moim zamys艂em jest da膰 wam wolni} r臋k臋 w wyborze w艂asnych wynik贸w, w stwarzaniu i do艣wiadczaniu w艂asnej rzeczywisto艣ci. Wasza historia to zapis tego, co wy zamierzyli艣cie i Ja zamierzy艂em, albowiem nic nas nie dzieli.
Jako艣 nie trafia do mnie to, 偶e wszystko, co zdarzy艂o si臋 w dziejach ludzko艣ci
czy nawet w moim 偶yciu
za ka偶dym razem by艂o zamierzone. Odnosi si臋 wra偶enie, 偶e w wi臋kszo艣ci przypadk贸w skutki by艂y niezamierzone.
Skutki nigdy nie s臋 niezamierzone, cho膰 cz臋sto sq nieprzewidywalne.
Jak mo偶e by膰 nieprzewidywalne co艣, co zosta艂o zamierzone? Lub odwrotnie, jak rzecz zamierzona mo偶e by膰 nieprzewidywalna?
Twoim zamys艂em na poziomie duszy jest objawienie wyniku, kt贸ry idealnie odzwierciedla twoje ewolucyjne zaawansowanie, aby艣 m贸g艂 do艣wiadczy膰 tego, Czym Jeste艣.
Jest to zarazem rezultat doskonale spe艂niaj膮cy zadanie u艂atwienia ci przej艣cia do nast臋pnego najwy偶szego etapu, aby艣 m贸g艂 sta膰 si臋 tym, Czym Postanawiasz By膰.
Pami臋taj, 偶e celem twego istnienia jest stwarzanie siebie na nowo w kolejnym naj艣wietniejszym wydaniu
najszczytniejszego wyobra偶enia, jakie mia艂e艣 o swej prawdziwej istocie.
Daj? g艂ow臋, 偶e potrafi艂bym to wyrecytowa膰 przez sen.
To ciekawe, bowiem kiedy jeste艣 w stanie wyrecytowa膰 to przez sen, to niechybna oznaka, 偶e wreszcie si臋 przebudzi艂e艣.
Sprytne. Zgrabny zwrot.
Ca艂e 偶ycie to jeden zgrabny zwrot, M贸j przyjacielu.
Wiec czego艣my si臋 tu nauczyli? Co ci si臋 przypomnia艂o?
呕e to, co zamierzam, jest to偶same z tym, co si臋 dzieje, ale to, co si臋 dzieje, nie zawsze jest to偶same z tym, co przewidywa艂em. Ale jak to jest mo偶liwe?
Dochodzi do tego, gdy nie jest dla ciebie do ko艅ca jasne, co zamierzasz.
To znaczy, wydaje mi si臋, 偶e zamierzam jedno, podczas gdy tak naprawd臋 zamierzam co innego?
Dok艂adnie. Na poziomie fizycznym jeste艣 przekonany, 偶e przywo艂ujesz okre艣lony skutek, ale na poziomie duszy przywo艂ujesz inny.
To偶 to istny ob艂臋d! Sk膮d mog臋 wiedzie膰, na co si臋 '^stawia膰, skoro stwarzam swoj膮 rzeczywisto艣膰 na

poziomach 艣wiadomo艣ci, z kt贸rymi nawet nie marr\ 艂膮czno艣ci?
Nie mo偶esz. Dlatego nie nastawiaj si臋 na nic. Dostrzegaj za to w ka偶dej sytuacji i okoliczno艣ci, w obliczu takiego czy innego wyniku, sama doskona艂o艣膰.
Podkre艣la艂e艣 to w Rozmowach z Bogiem.
A teraz, aby艣 lepiej to zrozumia艂, rozwa偶my Trzy Poziomy Do艣wiadczania
pod艣wiadomo艣膰, 艣wiadomo艣膰, nad艣wiadomo艣膰.
Nad艣wiadomo艣膰 to obszar do艣wiadczania, w kt贸rym znasz i stwarzasz swoja rzeczywisto艣膰, w pe艂ni zdaj膮c sobie spraw臋 z tego, co czynisz. To poziom duszy. Wi臋kszo艣膰 nie jest 艣wiadoma swoich nad艣wia-domych intencji
chyba 偶e jest inaczej.
Poziom 艣wiadomo艣ci to obszar do艣wiadczania, w kt贸rym znasz i stwarzasz swoja rzeczywisto艣膰, do pewnego stopnia zdaj膮c sobie spraw臋 z tego, co czynisz. Ile ogarniasz swoja 艣wiadomo艣ci膮, zale偶y od jej stopnia rozwoju. To poziom fizykalny. Je艣li wst臋pujesz na duchowa 艣cie偶k臋, d膮偶ysz do podniesienia swojej 艣wiadomo艣ci, czy te偶 poszerzenia swego do艣wiadczenia rzeczywisto艣ci fizykalnej, aby obj膮膰 wy偶sz膮 rzeczywisto艣膰, o kt贸rej istnieniu wiesz.
Pod艣wiadomo艣膰 to obszar do艣wiadczania, w kt贸rym nie znasz, lub nie stwarzasz 艣wiadomie, swojej rzeczywisto艣ci. Robisz to pod艣wiadomie, s艂abo zdcijf sobie spraw臋 z tego, 偶e w og贸le to robisz, a jeszcze s艂abiej
dlaczego. Nie jest to z艂a dziedzina, wi臋c ntf osadzaj. Stanowi dar, dzi臋ki temu bowiem mo偶esz automatycznie spe艂nia膰 wiele funkcji 偶yciowych
n&
128
przyk艂ad, utrzymywa膰 bicie serca, hodowa膰 w艂osy -albo wpa艣膰 nagle na rozwi膮zanie problemu. Niemniej je艣li nie zdajesz sobie sprawy z tego, jakie obszary swego 偶ycia postanowi艂e艣 損rzestawi膰 na automatycznego pilota", mo偶e ci si臋 wyda膰, 偶e jeste艣 odbiorca jedynie, a nie sprawca w tej materii. Mo偶esz nawet upatrywa膰 w sobie ofiary. Dlatego musisz by膰 艣wiadomy tego, czego postanowi艂e艣 by膰 nie艣wiadomy.
P贸藕niej, pod koniec tego dialogu, wr贸cimy do tematu 艣wiadomo艣ci, jak r贸偶ne jej szczeble przyczyniaj膮 si臋 do do艣wiadczenia nazywanego o艣wieceniem.
Czy daje si臋 jako艣 zestroi膰 ze sob膮 intencje na poziomie 艣wiadomym, pod艣wiadomym i nie艣wiadomym?
Tak. Te trzy-w-jednym poziomy 艣wiadomo艣ci nazywa si臋 搘y偶sza 艣wiadomo艣ci膮". Niekt贸rzy m贸wi膮 o tym 撆泈iadomo艣膰 chrystusowa". Jest to 艢wiadomo艣膰 Ca艂kowicie Zintegrowana.
W takim stanie osi膮gasz pe艂nie si艂 tw贸rczych. > Wszystkie poziomy 艣wiadomo艣ci sprz臋g艂y si臋 w jedno. M贸wi si臋 wtedy, 偶e 搈asz wszystko na swoim miejscu". Ale to co艣 wi臋cej, bowiem jak w ka偶dym przypadku, ca艂o艣膰 przewy偶sza sum臋 sk艂adnik贸w.
Wy偶sza 艣wiadomo艣膰, to nie zwyk艂e zespolenie nad-艣wiadomo艣ci, 艣wiadomo艣ci i pod艣wiadomo艣ci. To wytw贸r ich zespolenia oraz przekroczenia. Przechodzisz wtedy do czystego Bycia. Bycie stanowi ostatecznie 藕r贸d艂o wszelkiej tw贸rczo艣ci w tobie.
^ Zatem dla osoby z 搘y偶sz膮 艣wiadomo艣ci膮" wyni-* i skutki zawsze s膮 zamierzone, a nigdy nieprzewi-%Walne?

W rzeczy samej.
A to, do jakiego stopnia rezultat wydaje si臋 nieprzewidywalny, wskazuje wprost na poziom 艣wiadomo艣ci, na kt贸rym do艣wiadczenie to jest ogarniane.
W艂a艣nie tak.
Dlatego Mistrzem jest ten, kto zawsze przystaje na wynik, nawet je艣li nie wydaje si臋 korzystny, gdy偶 wie, 偶e musia艂 si臋 jako艣 do niego przyczyni膰.
Rozumiesz ju偶. Zaczynasz ogarnia膰 zawi艂e sprawy
l z tego powodu Mistrz dostrzega we wszystkim doskona艂o艣膰!
Znakomicie! Trafi艂e艣 w sedno!
Nie zawsze mo偶e by膰 dla niego jasne, jak si臋 do tego przyczyni艂. Niemniej nie ma w膮tpliwo艣ci co do tego, 偶e w jakiej艣 mierze jest odpowiedzialny za rezultat.
Ot贸偶 to.
I dlatego Mistrz nigdy nie os膮dza osoby, miejsca, rzeczy. Mistrz wie, 偶e on tam to umie艣ci艂. Jest 艣wiadomy faktu, 偶e przyczyni艂 si臋 do powstania tego, czego do艣wiadcza.
Tak.
A je艣li ten wytw贸r mu si臋 nie podoba, jego rzecz膮 jest g zmieni膰.
W艂a艣nie.
A pot臋pianie nie ma udzia艂u w tym procesie. W gruncie rzeczy, jedynie utwierdzasz to, co pot臋piasz.
To te偶 jest bardzo, bardzo z艂o偶one. Pojmujesz to doskonale.
By艂oby tak samo doskonale, gdybym tego nie pojmowa艂.
l
W rzeczy samej.
Ka偶dy z nas, wszyscy znajdujemy si臋 dok艂adnie W miejscu, kt贸re idealnie nam odpowiada, przez ca艂y czas.
W艂a艣nie
inaczej by was tam nie by艂o.
I do dalszego rozwoju nie potrzeba nam niczego ponad to, co jest naszym udzia艂em w tej chwili.
Po raz kolejny masz racje.
A skoro niczego nie potrzebujemy, nie musimy ufa膰 Bogu.
Tak jest, z ust Mi to wyj膮艂e艣.

A kiedy nie musimy ufa膰 Bogu, wtedy dopiero naprawd臋 mo偶emy. Poniewa偶 ufno艣膰 nie jest w贸wczas zwi膮zana z konieczno艣ci膮 uzyskania okre艣lonego rezultatu, oznacza raczej wiedz臋, 偶e cokolwiek wyniknie, s艂u偶y naszemu najwy偶szemu dobru.
Zatoczy艂e艣 pe艂ne ko艂o. Brawo.
Ca艂y urok tego polega na tym, 偶e brak potrzeby okre艣lonego wyniku uwalnia pod艣wiadomy umys艂 od zamartwiania si臋, dlaczego nie mo偶esz go uzys-ka膰, a to z kolei otwiera drog臋 do okre艣lonego rezultatu, kt贸ry zosta艂 艣wiadomie zamierzony.
S艂usznie! Coraz wi臋cej rzeczy przestawiasz na tryb automatyczny. Kiedy stajesz przed wyzwaniem, automatycznie zak艂adasz, 偶e wszystko p贸jdzie dobrze. Kiedy napotykasz trudno艣ci, automatycznie wiesz, 偶e sobie poradzisz. Kiedy wyst膮pi problem, rozumiesz automatycznie, 偶e ju偶 zosta艂 dla ciebie rozwi膮zany
automatycznie.
Sam to wszystko sprawi艂e艣, pod艣wiadomie. Sprawy nabieraj膮 biegu automatycznie, pozornie bez 偶adnego wysi艂ku z twojej strony. 呕ycie nagle rusza z miejsca. Rzeczy przychodz膮 same, nie musisz si臋 za nimi ugania膰.
Zmiana ta dokonuje si臋 bez 偶adnych 艣wiadomych stara艅. Tak jak pod艣wiadomie naby艂e艣 negatywnych, zgubnych i przecz膮cych twej prawdziwej istocie my艣li, tak te偶 si臋 ich wyzbedziesz
pod艣wiadomie.
Nie wiesz, jak ani kiedy wch艂on膮艂e艣 te pogl膮dy i nie b臋dziesz wiedzia艂, jak ani kiedy je zarzucit贸-呕ycie z nag艂a i po prostu si臋 dla ciebie odmieni.
Zacznie kurczy膰 si臋 odst臋p czasu miedzy tym, kiedy pomy艣lisz co艣 艣wiadomie, a tym, kiedy objawi si臋 to 晈 twojej rzeczywisto艣ci.
Ostatecznie zaniknie on zupe艂nie i b臋dziesz wytwarza艂 rezultaty natychmiast.
W gruncie rzeczy wcale nie wytwarzam rezultat贸w, tylko u艣wiadamiam sobie, 偶e one ju偶 istniej膮. Wszystko ju偶 zosta艂o stworzone, a ja do艣wiadczam wyniku, jaki zdo艂am wybra膰, w zale偶no艣ci od mojego pojmowania i postrzegania.
Widz臋, 偶e z ciebie ju偶 prawdziwy pos艂aniec. Nale偶ysz do tych, co przynosz臋 przes艂anie dla 艣wiata raczej, ni偶 do tych, co poszukuj膮. Potrafisz wyartyku艂owa膰 ca艂a kosmologie. Wplot艂e艣 nawet prawd臋 o czasie w swa ostatnia wypowied藕.
Owszem. Czas w naszym tego s艂owa rozumieniu nie istnieje. Jest tylko jedna chwila, Wieczne Teraz. Wszystko, co kiedykolwiek si臋 zdarzy艂o, w艂a艣nie si臋 zdarza, czy si臋 dopiero zdarzy, dzieje si臋 teraz. Wy艂o偶y艂e艣 to w Rozmowach z Bogiem
to jak ogromny CD-ROM. Ka偶dy mo偶liwy wynik zosta艂 搝aprogra-fiaowany". My za艣 do艣wiadczamy skutku, jaki wywo艂ujemy, dzi臋ki wyborom, jakich dokonujemy
to niczym gra w szachy z komputerem. Wszystkie po-Suruecia komputera ju偶 istniej膮. Jaki wynik otrzy-Biasz, zale偶y od ruchu, jaki wykonasz.
To trafny przyk艂ad, pozwala bowiem szybko to ogarn膮膰. Ma jednak wad臋.

Mianowicie?
Przyr贸wnuje 呕ycie do gry. Mo偶e wywo艂a膰 wra偶enie, 偶e Ja nic, tylko si臋 z wami bawi臋.
Tak. Dosta艂em listy, w kt贸rych ludzie wyra偶ali swoje rozczarowanie z tego powodu. Pisali, 偶e je艣li to wszystko, co dotyczy czasu i zdarze艅 w Rozmowach z Bogiem jest prawd膮, to s膮 mocno zawiedzeni. Je艣li, koniec ko艅c贸w, przypada nam rola pionk贸w przesuwanych po szachownicy 偶ycia przez Boga, kt贸ry bawi si臋 naszym kosztem, to nie daje nam to szcz臋艣cia.
Czy takim Bogiem w艂a艣nie jestem, twoim zdaniem? Poniewa偶, jak wiesz, je艣li tak, to takim Mnie zobaczysz. Ludzie od tysi臋cy lat maja swoje wyobra偶enia o Bogu i takim Mnie widza. Oto wiec najwi臋kszy sekret Boga:
Jakim Mnie widzisz, takim ci si臋 uka偶臋.
Do jasnej Anielki.
W艂a艣nie, do jasnej. B贸g wyda ci si臋 takim, jakim wydaje ci si臋, 偶e Go widzisz. Wiec jak ty Mnie postrzegasz?
Postrzegam Ci臋 jako Boga, kt贸ry daje mi moc stwarzania dowolnego do艣wiadczenia, jakie dla siebie wybieram, oraz narz臋dzia, z pomoc膮 kt贸rych mog臋 tego dokona膰.
A jednym z najpot臋偶niejszych jest przyja藕艅 z Bogiem. Zaufaj Mi.
Ufam Ci. Poniewa偶 ju偶 wiem, 偶e nie musz臋. Proces 偶ycia jest, jaki jest. Ufno艣膰 nie jest potrzebna, jedynie wiedza.
Dok艂adnie.

r
JsJie zawsze tak ze mn膮 by艂o. To znaczy, nie trzeba by艂o mi najpierw wszystkiego dok艂adnie t艂umaczy膰, abym nabra艂 zaufania. W rzeczywisto艣ci, kiedy by艂em m艂ody, zawsze wierzy艂em, 偶e sprawy wezm膮 pomy艣lny obr贸t.
By艂em niepoprawnym, a nawet, mo偶na by rzec, nierozwa偶nym optymist膮. Zwa偶ywszy na to, 偶e wzrasta艂em w boja藕ni Bo偶ej, taka postawa mo偶e wyda膰 si臋 w dw贸jnas贸b lekkomy艣lna. Ale taki by艂em i ju偶. Jako dziecko zawsze 搘iedzia艂em", 偶e dostan臋 to, czego chc臋
i nigdy si臋 nie zawiod艂em. I to zazwyczaj, powinienem doda膰, bez wi臋kszego wysi艂ku. Dra偶ni艂o to mojego brata, kt贸ry skar偶y艂 si臋 g艂o艣no, 偶e 揘eale to szcz臋艣ciarz, a on ma wiecznego pecha". Raz pods艂ucha艂em, jak ojciec odpowiedzia艂 mu na to: 揘eale na swoje szcz臋艣cie zapracowuje".
Mia艂 racj臋. Po cz臋艣ci by艂a to zas艂uga rodzic贸w. Matka wpoi艂a mi umi艂owanie 偶ycia i tw贸rcze podej艣cie, a ojciec pob艂ogos艂awi艂 wiar膮 we w艂asne si艂y. Niewa偶ne, jakiemu wyzwaniu mia艂em stawi膰 czo艂o, on j艂owtarza艂 mi: 揓ak tego dokonasz, je艣li nie spr贸bujesz?".
Powiedzia艂 mi te偶, kiedy mia艂em oko艂o pi臋tnastu fet co艣, co b臋d臋 pami臋ta艂 do ko艅ca moich dni: 揝ynu, nie ma 's艂usznej drogi' wiod膮cej do celu. Jest tylko droga, kt贸r膮 ty kroczysz. Niech ona stanie si臋 ^ s艂uszn膮".
/Jak mam to uczyni膰?", zapyta艂em. A on odpowiedzia艂: 揇opinaj膮c swego". Trzydzie艣ci pi臋膰 lat P贸藕niej firma Nike zawar艂a t臋 skromn膮 i skuteczn膮

filozofi臋 w kr贸tkim ha艣le reklamowym: Jitst do it (揚o prostu to zr贸b").
Jak ju偶 wspomina艂em, w szkole 艣redniej garn膮艂em si臋 do wszelkich mo偶liwych ponadprogramowych zaj臋膰, dzi臋ki czemu nigdy si臋 nie nudzi艂em. Nauka dobrze mi sz艂a w przedmiotach, kt贸re lubi艂em
w angielskim, sztuce przemawiania, naukach politycznych, muzyce, j臋zykach obcych. Musz臋 wyzna膰, ze ledwo, ledwo zalicza艂em przedmioty, kt贸re mnie nie poci膮ga艂y
biologi臋, algebr臋, geometri臋. Mimo to Uniwersytet Wisconsin w Milwaukee przyj膮艂 mnie na pierwszy rok... warunkowo.
Nie utrzyma艂em si臋 d艂ugo. Po trzech semestrach dziekan poprosi艂 mnie o z艂o偶enie rezygnacji, ale nie przej膮艂em si臋 tym zbytnio. By艂em ciekaw 偶ycia i chcia艂em pracowa膰 w radiu, ju偶, od razu.
Na wie艣膰 o mej pora偶ce na polu akademickim ojciec powiedzia艂: 揥 porz膮dku, synu, teraz jeste艣 zdany na siebie. Robi艂em dla ciebie, co mog艂em, ale ty chcesz po swojemu".
Z jednej strony strasznie si臋 ba艂em, z drugiej ogarnia艂o mnie takie podniecenie, 偶e nie mog艂em wytrzyma膰. Ju偶 wcze艣niej wyst臋powa艂em w czasie antenowym male艅kiej rozg艂o艣ni, kt贸ra dopiero co zacz臋艂a nadawa膰. Wi臋c kiedy ojciec umy艂 r臋ce od wszelkiej odpowiedzialno艣ci za mnie, wkroczy艂em do gabinetu dyrektora innej stacji i bez ogr贸dek o艣wiadczy艂em mu, 偶e powinien mnie zatrudni膰.
Larry LaRue odchyli艂 g艂ow臋 do ty艂u i parskn膮艂 w odpowiedzi: 揂 niby dlaczego mia艂bym to zrobi膰?".
Ani nie drgn膮艂em.
揃o nikogo lepszego nie ma pan na antenie"
138
Larry przesta艂 r偶e膰, ale u艣miech nie opu艣ci艂 jego twarzy.
揗a艂y", odpar艂, 損odobasz mi si臋. Masz w sobie chucpp". (Nie mia艂em wtedy poj臋cia, co to s艂owo oznacza. Pami臋tam, jak zastanawia艂em si臋, Czy to dobrze?} 揥iesz co?"
m贸wi膮c to podjecha艂 do mnie na skrzypi膮cym obrotowym krze艣le
揚rzyjd藕 tu
0 贸smej wiecz贸r i facet z nocnej zmiany wprowadzi de w temat. O dziewi膮tej wchodzisz na anten臋. B臋d臋 ci臋 s艂ucha艂. Je艣li do wp贸艂 do dziesi膮tej do ciebie nie zadzwoni臋, wyno艣 si臋 i wi臋cej mi si臋 nie poka-
偶uj".
Teraz u艣miecha艂 si臋 szelmowsko.
揓asna sprawa", zaszczebiota艂em wyci膮gaj膮c r臋k臋 na po偶egnanie. 揇o us艂yszenia wieczorem". Wyszed艂em
i o ma艂o nie zwr贸ci艂em lunchu na parkingu.
Nadal skr臋ca艂o mnie w 偶o艂膮dku, kiedy tego wieczoru przej膮艂em mikrofon. Przywita艂em si臋 niepewnie ze s艂uchaczami i pu艣ci艂em muzyk臋. Kilka piosenek p贸藕niej by艂a ju偶 9.28. Nikt nie dzwoni艂 i by-. 艂em do艣膰 przygn臋biony, czekaj膮c, a偶 zmieni mnie dy偶uruj膮cy tej nocy facet. Kiedy zbiera艂em manatki, ,wetkn膮艂 g艂ow臋 do sali.
揝zef na wewn臋trznej linii", powiedzia艂 i odszed艂. Podnios艂em s艂uchawk臋.
1 揗asz t臋 robot臋", burkn膮艂 Larry. 揨osta艅 przy mikrofonie do jedenastej. Jutro o dziewi膮tej zg艂o艣 si臋 u mnie w biurze".
Nigdy nie zapomn臋 szansy, jak膮 da艂 mi Larry La-; Rue. Kto inny na jego miejscu m贸g艂by wyrzuci膰 mnie J>2 gabinetu. Po latach, ju偶 jako dyrektor do spraw ^programowych rozg艂o艣ni w Baltimore, stara艂em si臋

wy艣wiadcza膰 m艂odym podobn膮 przys艂ug臋, stosuj膮c Regu艂臋 LaRue, jak to nazwa艂em: zawsze daj dzieciakowi szans臋.
Mn贸stwo m艂odych dobija艂o si臋 w贸wczas do rozg艂o艣ni. Nie' mog艂em ich skierowa膰 do studia i wpu艣ci膰 na anten臋, jak to uczyni艂 Larry
byli艣my za bardzo szanowan膮 stacj膮 na rynku, aby sobie na to pozwoli膰
ale zawsze zaprasza艂em ich do swego gabinetu i uczciwie wys艂uchiwa艂em pr贸bnej ta艣my. Dawa艂em im te偶 rady, jak poprawi膰 to, co moim zdaniem nale偶a艂o poprawi膰. Ale nigdy 偶adnego z nich nie zatrudni艂em. Te dni w radiu nale偶a艂y ju偶 chyba wtedy do przesz艂o艣ci, a na pewno nale偶膮 dzi艣. Nie ma mo偶liwo艣ci zdobycia ostr贸g. Dzisiaj trzeba bra膰 rynek pracy szturmem. Moje pokolenie, pewnie jako ostatnie, w艣lizgn臋艂o si臋 przez boczne drzwi. Szkoda. Przyda艂oby si臋 wi臋cej miejsc, w kt贸rych dzieciaki mog艂yby si臋 czego艣 wyuczy膰. Dwudziestolatki, dwu-dziestopi臋ciolatki poddawane s膮 obecnie ogromnej presji d膮偶enia do sukcesu za wszelk膮 cen臋.
Co gorsza, wielu z nich jest do tego gorzej przygotowanych ni偶 kiedy艣. Wykszta艂cenie, jakie ja odebra艂em w liceum South Division w Milwaukee odpowiada mniej wi臋cej temu, co dzi艣 m艂odzie偶 wynosi ze spo艂ecznego cellege'u
o ile ma szcz臋艣cie.
Musicie usprawni膰 system o艣wiaty, roznieci膰 na nowo ducha poznania, wskrzesi膰 rado艣膰 nauki w waszych szko艂ach. W Rozmowach z Bogiem
ksi臋dze drugiej przekaza艂em wam kilka 艣wietnych iuska-z贸wek. Nie b臋d臋 tu ich powtarza艂. Proponuje, aby艣cie ponownie je przejrzeli i wprowadzili w 偶ycie.
Wprowadzili w 偶ycie?
呕ycie polega na tworzeniu na nowo. Oto zaproszenie do tego, aby艣cie natchn臋li 艣wiat do odtworzenia do艣wiadczenia 搒zko艂y" w kolejnym najwspanialszym wydaniu najwi臋kszej jego wizji, jaka kiedykolwiek wam przy艣wieca艂a.
Odnowa szkolnictwa to jeszcze nie wszystko. Trzeba postawi膰 spraw臋 jasno, 偶e nie powiedzie si臋 krzewienie niezale偶nego dociekania i rozbudzanie procesu my艣lenia, je艣li pozwolimy swoim dzieciom sp臋dza膰 dwadzie艣cia godzin tygodniowo na ogl膮daniu telewizji i nast臋pne dwadzie艣cia w 艣wiecie gier wideo. W ten spos贸b niewiele si臋 naucz膮.
Wr臋cz przeciwnie. Naucza si臋 znajdywa膰 natychmiastowe zaspokojenie, nabior膮 przekonania, 偶e wszystkie problemy 偶yciowe rozwi膮偶膮 si臋 same w ci膮gu dwudziestu o艣miu minut i p贸艂, a frustracj膮 z powodu tych problem贸w, kt贸re same od razu si臋 nie rozwi膮zuj膮, naucz膮 si臋 roz艂adowywa膰 uciekaj膮c sip do przemocy.
Grube ryby przemys艂u rozrywkowego zaprzeczaj膮, jakoby obrazy przekazywane przez telewizj臋, filmy oraz wideo, mimo swej brutalno艣ci, by艂y odpowiedzialne za szerz膮c膮 si臋 w艣r贸d m艂odzie偶y przemoc.
Czy to ci sami fachowcy, kt贸rzy sprzedaj膮 reklamy ; nadawane podczas fina艂u rozgrywek o Super Bowl po p贸艂 miliona za sztuk臋, utrzymuj膮c, 偶e potrafi膮 urobi膰 {, ludzkie postawy iv ci膮gu sze艣膰dziesi臋ciu sekund?

No, chyba tak. Rozumiem.
Ale przecie偶 tego, 偶e m艂ode pokolenie oboj臋tnieje na 艣mier膰 i przemoc, nie mo偶na przypisywa膰 tak po prostu grom wideo. Dzieciaki wiedz膮, 偶e to jest 搉a niby".
Czy wiesz, jak w niekt贸rych szko艂ach policyjnych i wojskowych uczy si臋 koordynacji wzrokowo-ruchowej i strzelania tak, aby zabi膰, bez cienia emocji?
Wykorzystuj膮c gry wideo?
Ja postawi艂em pytanie. Odkrycie odpowiedzi pozostawiam tobie. Ale czy przychodzi ci na my艣l szybsze, skuteczniejsze narz臋dzie szkolenia?
Cz艂owieku, nie powinienem chyba tego wszystkiego tu zamieszcza膰.
A to dlaczego?
Ludzie nie oczekuj膮 ode mnie spo艂ecznych komentarzy, a na pewno nie chc膮 ich s艂ysze膰 od Ciebie. To ksi膮偶ka o Bogu, a B贸g nie powinien si臋 wypowiada膰 na tematy bie偶膮ce.
Masz na my艣li prawdziwe 偶ycie?
Chodzi mi o sprawy polityczne i spo艂eczne. Masz trzyma膰 si臋 rzeczy duchowych, i ja te偶.
Czy jest zagadnienie bardziej duchowe ni偶 to, jak powstrzyma膰 fal臋 zab贸jstw w艣r贸d m艂odzie偶y? Czy trzeba kolejnych zbrodni w szko艂ach, aby艣cie zdali sobie spraw臋 z istnienia problemu?
U艣wiadomili艣my sobie ten problem, nie wiemy, tylko, jak sobie z nim poradzi膰.
Wiecie, jak go rozwi膮za膰. Brakuje po prostu woli rozwi膮zania.
Przede wszystkim, sp臋dzajcie wi臋cej czasu ze swoimi dzie膰mi. Przesta艅cie si臋 zachowywa膰, jakby by艂y zupe艂nie samodzielne od jedenastego roku 偶ycia. Bierzcie udzia艂 w ich 偶yciu. Rozmawiajcie z ich nauczycielami. Poznajcie ich przyjaci贸艂. Wyiuierajcie wp艂yw. Zaznaczcie swa obecno艣膰 w ich 偶yciu. Nie pozw贸lcie im si臋 odsun膮膰 od was.
Po drugie, zajmijcie zdecydowanie stanowisko przeciwko przemocy oraz jej wzorcom w ich 偶yciu. Obrazy ucz膮. W istocie obrazy ucz膮 szybciej i zapadaj膮 g艂臋biej ni偶 s艂owa.
呕膮dajcie, aby osoby odpowiedzialne za rozpowszechnianie mitu waszej kultury (producenci filmowi i tele-晅 wizyjni, autorzy gier wideo oraz inni dostawcy obrazk贸w) stworzy艂y nowy mit kulturowy, oparty na nowej etyce
etyce pokojowej.
Po trzecie, dopilnujcie, aby narz臋dzia przemocy znalaz艂y si臋 poza zasi臋giem waszych dzieci i nastolatk贸w. Nie pozw贸lcie na 艂atwy do nich dost臋p, na-^ bywanie ich bez przeszk贸d.
I co najwa偶niejsze, usu艅cie przemoc z w艂asnego 偶ycia. Wy stanowicie najwi臋kszy wz贸r dla swoich

dzieci. Je艣li zobacz臋 u was przemoc, same zaczn膮 stosowa膰 przemoc.
To znaczy, 偶e nie wolno dawa膰 im klapsa?
Nie mo偶ecie wymy艣li膰 innego sposobu na to, aby nauczy膰 czego艣 tych, kt贸rych jak sami zapewniacie, kochacie? Czy zastraszanie ich czy zadawanie im b贸lu, to jedyna metoda wychowawcza, jaka przychodzi wam do g艂owy?
W waszej kulturze d艂ugo stosowano cierpienie fizyczne jako kar臋 za niepo偶膮dane zachowania, nie tylko wobec dzieci, ale i doros艂ych. Nawet zabijacie ludzi po to, aby powstrzyma膰 ich przed zabijaniem ludzi.
To ob艂臋d pr贸bowa膰 rozwi膮za膰 problem przy u偶yciu energii, kt贸ra ten problem zrodzi艂a.
To ob艂臋d powtarza膰 zachowania, kt贸re chcecie wyeliminowa膰, po to, aby te zachowania wyeliminowa膰.
To ob艂臋d dawa膰 w spo艂ecze艅stwie wz贸r postaw, kt贸rych jak twierdzicie, nie chcecie widzie膰 powielanych przez wasze potomstwo.
A szczytem ob艂臋du jest udawanie, 偶e nic takiego si臋 nie dzieje, a nast臋pnie dziwienie si臋, dlaczego wasze dzieci post臋puj膮 niczym dotkni臋te ob艂臋dem.
Twierdzisz wi臋c, 偶e wszystkim nam odbi艂o?
Definiuj臋 ob艂臋d. Do was nale偶y decydowanie, czym i kim jeste艣cie. Robicie to ka偶dego dnia. Ka偶dy czyn was okre艣la.
Ale nam si臋 dosta艂o.
Po to s膮 przyjaciele. Chcesz wiedzie膰, jak to jest przyja藕ni膰 si臋 z Bogiem? 'W艂a艣nie tak.
Przyjaciele m贸wi膮 ci prawd臋. Przyjaciele m贸wi膮, jak jest. Przyjaciele ci nie schlebiaj膮, nie szepcz膮 do ucha s艂odkich s艂贸w.
Ale przyjaciele nie m贸wi膮 ci, jak jest, by nast臋pnie umy膰 r臋ce. Przyjaciele s膮 gotowi s艂u偶y膰 ci pomoc膮, wspieraj膮 swa obecno艣ci膮 i bezwarunkowa mi艂o艣ci膮.
Tak post臋puje B贸g. O to chodzi w tym naszym nieustaj膮cym dialogu.
Jak d艂ugo b臋dzie jeszcze trwa艂 ten dialog? My艣la艂em, 偶e ustanie z ko艅cem trylogii Rozm贸w z Bogiem.
B臋dzie trwa艂 tak d艂ugo, jak zdecydujesz. Wi臋c po tej ma by膰 nast臋pna ksi膮偶ka?
Na pewno b臋dzie jeszcze jedna ksi膮偶ka, jak zapowiedzia艂em przed laty
ale tym razem nie b臋dzie to dialog.
Nie dialog?
Nie. W takim razie co?
Ksi膮偶ka przemawiaj膮ca jednym g艂osem.

Twoim g艂osem.
Naszym g艂osem. Naszym?
Rozmowa z Bogiem doprowadzi艂a do twej przyja藕ni z Bogiem, a przyja藕艅 z Bogiem doprowadzi do twej wsp贸lnoty z Bogiem.
Przem贸wimy jednym g艂osem we 揥sp贸lnocie z Bogiem" i b臋dzie to nadzwyczajny dokument.
Wszystkie ksi膮偶ki 搝 Bogiem" w tytule okaza艂y si臋 nadzwyczajne.
Istotnie.
Czy powstan膮 jeszcze jakie艣 ksi膮偶ki z dialogiem mi臋dzy nami?
Je艣li takie b臋dzie twoje 偶yczenie.
C贸偶, te rozmowy sprawiaj膮 mi ogromn膮 przyjemno艣膰, poniewa偶 naprawd臋 daj膮 mi do my艣lenia. Czasami dziwi mnie jednak stanowczo艣膰 Twoich opinii. Jak na Boga bez upodoba艅, sporo ich masz.
Udzielanie wskaz贸wek, to nie to samo, co og艂aszanie preferencji.
Je艣li jak powiadasz, zmierzasz do Seattle, a jedziesz do San Jose i stajesz, aby zapyta膰 o drog臋, czy daj臋 wyraz swoim preferencjom, kiedy oznajmiam ci, 偶e jedziesz nie ta droga, co trzeba, 偶e 藕le skr臋ci艂e艣? Czy
jest z mojej strony 艣wiadectwem stanowczo艣ci opinii, kiedy m贸wi臋 ci, jak dotrze膰 tam, dok膮d jak powiadasz, chcesz si臋 dosta膰?
Pos艂u偶y艂e艣 si臋 ju偶 t膮 analogi膮. U偶y艂e艣 jej wcze艣niej w rozmowach ze mn膮.
/ b臋d臋 ja przytacza艂, dop贸ki nie przestaniesz robi膰 ze Mnie Boga, kt贸ry czego艣 od was potrzebuje.
Powiadam ci: Niczego od was nie potrzebuje. Czy偶bym w twoim mniemaniu by艂 Bogiem bezradnym, kt贸ry potrzebowa艂by od was czego艣 i nie umia艂 tego uzyska膰? Czy twoim zdaniem jest co艣, co chcia艂bym, aby si臋 sta艂o, ale nie umiem tego sprawi膰?
Gdybym uzna艂 za konieczne, aby艣 pojecha艂 do Seattle, s膮dzisz, 偶e nie by艂bym w stanie tego zi艣ci膰?
To nie tak. Ty m贸wisz Mi, dok膮d zmierzasz, a Ja m贸wi臋 ci, jak tam dotrze膰.
Od wiek贸w ludzie oznajmiaj膮 Bogu, jakiego rodzaju 偶ycie chcieliby wie艣膰. Og艂osili艣cie przede Mn膮, i przed sob膮 nawzajem, 偶e pragniecie 偶y膰 d艂ugo, w pokoju, harmonii, zdrowiu i dostatku. Ja z kolei od wiek贸w powiadam wam, jak mo偶ecie to osi膮gn膮膰.
M贸wi臋 to raz jeszcze, tutaj. Niechaj ci, co maja uszy, s艂uchaj膮.
Zgoda, ale jak wspomnia艂em, ludzie czasami nie chc膮 tego s艂ysze膰. Niekt贸rym nie podoba艂y si臋 Twoje, kontrowersyjne nieraz, wypowiedzi na tematy spo艂eczne. Nie tylko od Boga nie chcemy tego s艂ysze膰. Do艣wiadczy艂em tego na w艂asnej sk贸rze. Musia艂em stonowa膰 wiele swoich wypowiedzi, kiedy pracowa艂em w radiu. Larry LaRue by艂 pierwszym z licz-

nych moich prze艂o偶onych, kt贸rzy tego si臋 domagali ode mnie. By艂em zatrudniony u niego przez osiem miesi臋cy, kiedy u艣miechn臋艂o si臋 do mnie szcz臋艣cie. Dzi艣 bym nie nazwa艂 tego szcz臋艣liwym zrz膮dzeniem losu, gdy偶 wiem, 偶e co艣 takiego nie istnieje
偶ycie kszta艂tuj膮 nasze wobec niego intencje.
To dobrze. Wa偶ne, kluczowe wr臋cz, dla przyja藕ni z Bogiem
prawdziwej, czynnej przyja藕ni
jest zrozumienie sposobu post臋powania Boga.
Wszystko, co dobre spotyka ich w 偶yciu, ludzie nazywaj膮 szcz臋艣ciem, trafem, zbiegiem okoliczno艣ci, zrz膮dzeniem losu, przeznaczeniem. To, co z艂e
huragany, powodzie, trz臋sienia ziemi, nag艂e zej艣cia z tego 艣wiata
ludzie przypisuj膮 woli Boga.
Nic dziwnego zatem, 偶e uwa偶a艂e艣, i偶 trzeba si臋 Mnie ba膰. Tak膮 postaw臋 umacnia ca艂a wasza kultura. Znajduje ona odbicie w tym, co m贸wicie i jak to m贸wicie. Jest wszechobecna w waszym je偶yku.
Teraz za艣 m贸wi臋 ci, 偶e to, co nazywacie u艣miechem losu, r贸wnie偶 jest dzie艂em Boga. 呕adne spotkanie diuojga ludzi nie jest przygodne i nic nie dzieje si臋 przypadkiem.
Czy my艣lisz, 偶e to szcz臋艣liwy traf, 偶e Larry siedzia艂 wtedy za biurkiem
odpowiednia osoba, w odpowiednim czasie, z odpowiednim usposobieniem?
Rozwa偶 mo偶liwo艣膰, 偶e ty i Larry nie zeszli艣cie si臋 przez przypadek, lecz jak drugoplanowy aktor czekaj膮cy na sw贸j znak, wkroczy艂 on na scen臋, wyrecytowa艂 swoj膮 role i usun膮艂 si臋 w cie艅. Lecz przedstawienie, twoje przedstawienie, rozgrywa艂o si臋 dalej, jak zawsze
jak rozgrywa si臋 w tej chwili, ty za艣 uk艂adasz jego scenariusz, ka偶d膮 sw膮 my艣l膮 o jutrze.
Ty re偶yserujesz poszczeg贸lne jego sceny, ka偶dym swym s艂ownym poleceniem. Ty je inscenizujesz, ka偶dym swym czynem.
To niesamowite. By艂aby to 艣wietna ilustracja prawdziwego stanu rzeczy.
By艂aby?
Jak m贸wi艂em, to 艣wietna ilustracja prawdziwego stanu rzeczy: Teraz, oczywi艣cie, to wiem. Po tych rozmowach z Bogiem sta艂o si臋 to dla mnie jasne. Ale wtedy widzia艂em w tym po prostu kolejn膮 szans臋, kiedy jeden z naszych talent贸w radiowych, niejaki Johny Walker, odszed艂 z rozg艂o艣ni i podj膮艂 prac臋 w Richmond w Wirginii. Wkr贸tce potem nowy szef Johny'ego przeszed艂 do firmy, kt贸ra wykupi艂a ma艂膮 stacj臋 w Annapolis w Maryland. Johny Walker nie chcia艂 przenosi膰 si臋 z Richmond, ale powiedzia艂, 偶e zna dobrze zapowiadaj膮cego si臋 m艂odzie艅ca, kt贸ry pomo偶e mu stworzy膰 dla rozg艂o艣ni w Annapolis nowy wizerunek i przyzwoity d藕wi臋k. Ten dobrze rokuj膮cy m艂odzieniec to by艂em ja.
W mgnieniu oka przygotowa艂em si臋 do wyjazdu na Wschodnie Wybrze偶e, mama za艂amywa艂a r臋ce i prosi艂a tat臋, 偶eby mnie powstrzyma艂. Ale ojciec odpar艂: 揘iech ch艂opak jedzie. To jego 偶ycie".
揂 je艣li to b艂膮d?", spyta艂a mama.
揘iech b臋dzie i b艂膮d", rzek艂 ojciec. 揥 razie czego wie, gdzie nas szuka膰".
Przyby艂em do Annapolis w sierpniu 1963 roku, za miesi膮c mia艂em sko艅czy膰 dziewi臋tna艣cie lat. Zarabia艂em na pocz膮tku 50 dolar贸w tygodniowo, ale co

tam, pracowa艂em w prawdziwym radiu! Nie by艂a to ma艂a lokalna rozg艂o艣nia, lecz stacja o du偶ym zasi臋gu. Odbierali j膮 w samochodach. S艂uchali na pla偶y w przeno艣nych odbiornikach. Z chwil膮 uko艅czenia dwudziestu jeden lat by艂em ju偶 dyrektorem nagraniowym stacji, odpowiedzialnym za produkcj臋 wszystkich nadawanych reklam.
Opowiadam wam to wszystko, a t臋 histori臋 w szczeg贸lno艣ci, poniewa偶 chc臋, aby艣cie zobaczyli w jaki spos贸b B贸g uczestniczy w naszym 偶yciu, 偶e 艂膮czy nas przyja藕艅 z Bogiem, chocia偶 nie zdajemy sobie z tego sprawy. Pragn臋 pokaza膰 wam, w jaki spos贸b B贸g z pomoc膮 ludzi, miejsc, zdarze艅 wspiera nas w naszej drodze przez 偶ycie. Czy te偶 raczej, w jaki spos贸b umo偶liwia to nam, wyposa偶aj膮c w tw贸rcz膮 moc kszta艂towania rzeczywisto艣ci naszego 偶ycia -ale w贸wczas tak bym tego nie nazwa艂.
Do roku 1966 dochrapa艂em si臋 stanowiska dyrektora nagraniowego w rozg艂o艣ni na 揼艂臋bokim Po艂udniu". Nazw臋 miasta przemilcz臋, aby oszcz臋dzi膰 jego obecnym mieszka艅com zak艂opotania. Obecnie sprawy maj膮 si臋 tam inaczej, jestem pewny, ale w 1966 r. uwa偶a艂em sw贸j pobyt tam za pomy艂k臋. Nie nauczy艂em si臋 jeszcze, 偶e w 艣wiecie Boga nie ma pomy艂ek. Teraz widz臋, 偶e wszystko, co si臋 sta艂o, s艂u偶y艂o mojej edukacji, stanowi艂o przygotowanie do wa偶niejszego dzie艂a, jakie mnie czeka艂o.
Powodem, dla kt贸rego uzna艂em swoj膮 obecno艣膰 w tym po艂udniowym mie艣cie za wielkie nieporozumienie, by艂y tamtejsze pogl膮dy w kwestiach rasy. Prezydent Johnson dopiero co podpisa艂 Ustaw臋 o Prawach Obywatelskich. By艂a ona potrzebna (tak jak dzisiaj potrzebujemy nowych rozwi膮za艅 prawnych
w dziedzinie zwalczania przest臋pczo艣ci), a pott/.et/a ta nigdzie nie objawia艂a si臋 jaskrawiej, anizc-u w n>e kt贸rych bastionach uprzedze艅 rasowych w p e wry膰 h zak膮tkach 揼艂臋bokiego Po艂udnia". Do takiego zak膮tka w艂a艣nie trafi艂em i czu艂em si臋 osaczony. Chcia艂em ucieka膰. Cierpia艂em.
Kiedy zajecha艂em do miasta, musia艂em kupi膰 paliwo. Przy wje藕dzie do stacji benzynowej rzuci艂 rm si臋 w oczy napis na kawa艂ku kartonu doc/epionym do ka偶dego dystrybutora: TYLKO DLA BI/V.CH By艂em wstrz膮艣ni臋ty. 揔olorowi" tankowali na czu stacji. Podobnie podzielone by艂y restaurau, ry, hotele, teatry, dworzec autobusowy oraz
晻-,. miejsca publiczne.
B臋d膮c z Milwaukee, z niczym takim dot膮d si臋 nie zetkn膮艂em. Nie znaczy to, 偶e Milwaukee czy nw p贸艂nocne miasta, wolne s膮 od rasowych uprze膰 ^o艅 Ale nigdy przedtem nie spotka艂em si臋 z tak ra偶膮cym przyk艂adem traktowania ca艂ej grupy ludzi, jako obywateli drugiej kategorii. Nie przebywa艂em w spo艂eczno艣ci, kt贸ra zgodnie twierdzi艂aby, ze to jest s艂uszne.
Sprawy wzi臋艂y wkr贸tce jeszcze gorszy obr贸t. Zosta艂em zaproszony przez jednego z nowych znajomych na obiad, podczas kt贸rego pope艂ni艂em nietakt, zapytuj膮c o dyskryminacj臋 rasow膮, kt贸rej przejawy dostrzega艂em wsz臋dzie wok贸艂 siebie. W swojej naiwno艣ci s膮dzi艂em, ze gospodarze, dystyngowana i kulturalna para, nieco mnie w tej materii osvi- c^.
Dozna艂em o艣wiecenia, ale nie takiego, jaJ .eg." r\~ spodziewa艂em.
M贸j gospodarz, zje偶ony, podaj膮c do nape艂nieni?! starszemu czarnemu s艂u偶膮cemu imieniem Thornas

sw膮 lampk臋 z winem, wycedzi艂 na spos贸b Po艂udniowc贸w sil膮c si臋 na u艣miech: 揅贸偶, m-贸-贸-j m艂o-o--dy przy-a-a-cielu, ma-a-m nadzie-e-臋, 偶e nie-e os膮--膮dzisz nas zby-yt surowo-o-o. Trze-eba ci-i wie-e--dzie-e膰, 偶e my tu-u-taj na-aprawde-臋 lubi-i-my na--szych kolo-o-rowych. O-o ta-a-k, psze pa-an-a-a. Traktu-ujemy ich ja-ak cz艂onk贸-贸w rodzi-iny-y". Tu zwr贸ci艂 si臋 do Thomasa: 揅zy-y nie-e mam racji-i, ch艂opcze-e?".
Skrzywi艂em si臋. Ten cz艂owiek nie wiedzia艂 co robi.
Thomas, na szcz臋艣cie, okaza艂 przytomno艣膰 umys艂u. 撆歸i臋-臋te s艂o-owaa, kapitanie, 艣wi臋-臋te s艂o-o-w-aa", wyszepta艂.
Teraz kiedy natykam si臋 na ra偶膮c膮 niesprawiedliwo艣膰, nie odsuwam si臋 jak najdalej, lecz raczej przybli偶am si臋; staram si臋 zrozumie膰, co si臋 za ni膮 kryje; sprawdzam, czy mog臋 jako艣 jej zaradzi膰. Ale wtedy by艂em jeszcze m艂ody, jeszcze szuka艂em swojej prawdy, a nie dzia艂a艂em zgodnie z ni膮. Po prostu chcia艂em uciec. Nie tolerowa艂em nietolerancji. W og贸le nie rozumia艂em przes膮d贸w rasowych, nie mia艂em poj臋cia o, jak to by艣my dzisiaj nazwali, Do艣wiadczeniu Czarnych
dlatego chcia艂em jak najszybciej stamt膮d si臋 wynie艣膰.
W duchu wo艂a艂em do Boga 揨abierz mnie st膮d". Nie wyobra偶a艂em sobie, jak szybko to nast膮pi. Praca w radiu to mocno wyspecjalizowana dziedzina, trudno znale藕膰 dla siebie co艣 odpowiedniego. Uwa偶a艂em, 偶e i tak dopisuje mi szcz臋艣cie, skoro gdzie艣 pracuj臋.
Rzecz jasna, nie liczy艂em na przyja藕艅 Boga. W tamtych czasach B贸g wci膮偶 by艂 dla mnie Kim艣, kto czasem wys艂uchuje modlitw, czasem ignoruje, a na pew-
no ukarze mnie na wieczny czas, je艣li umr臋 z grzechami na sumieniu. Dzisiaj wiem, 偶e B贸g odpowiada na nasze modlitwy przez ca艂y czas
wiem tak偶e, 偶e modlitw膮 jest wszystko, co my艣limy, m贸wimy i robimy, i wywo艂uje odzew Boga. Takim przyjacielem jest dla nas! Ale w latach sze艣膰dziesi膮tych tego nie rozumia艂em i nie czeka艂em na cud.
Wyobra藕cie sobie moje zdumienie, kiedy cud si臋 zdarzy艂.
Zadzwoni艂 do mnie, ni z tego ni z owego, nieznajomy, kt贸ry przedstawi艂 si臋 jako Tom Feldman. 揘ie zna mnie pan, ale otrzyma艂em pa艅skie nazwisko od Marvina Mervisa (w艂a艣ciciela rozg艂o艣ni, w kt贸rej pracowa艂em) z Annapolis. Szukam dyrektora programowego dla naszej stacji w Baltimore. Marvin m贸wi, 偶e ma pan talent. Czy przyjecha艂by pan do nas na rozmow臋 kwalifikacyjn膮?".
Nie wierzy艂em w艂asnym uszom. 呕arty sobie robisz?, powiedzia艂em w duchu. 揙wszem, to si臋 da za艂atwi膰", odpar艂em.
揂le musi pan wiedzie膰 jedno", doda艂, 搕o rozg艂o艣nia, w kt贸rej pracuj膮 sami Murzyni".
Ach, tak, pami臋tam. Sprytnie to rozegra艂em, prawda?
Sprytne? To wszystko by艂o ukartowane. Bo kiedy zosta艂em zatrudniony (to ci niespodzianka) przez WEBB w Baltimore, mia艂em mo偶liwo艣膰 zapoznania si臋 wprost z uprzedzeniami rasowymi oraz tym, jak tego do艣wiadczali Murzyni, nawet w tak zwanym 損ost臋powym" wielkim mie艣cie.
Przy okazji wysz艂o te偶 na jaw moje zadufanie w sobie, to, 偶e uwa偶a艂em, i偶 my, miastowi, g贸rujemy

moralnie nad mieszka艅cami rolniczych obszar贸w Po艂udnia. Przekona艂em si臋, 偶e sprawy tutaj wcale nie maj膮 si臋 lepiej
ale do tego spostrze偶enia konieczne by艂o g艂臋bokie osadzenie w Do艣wiadczeniu Czarnych. Poza Po艂udniem rasizm po prostu inaczej si臋 wyra偶a艂
g艂贸wnie, z du偶o wi臋ksz膮 ob艂ud膮.
Wyzby艂em si臋 wielu mych 揼贸rnych i durnych" pogl膮d贸w podczas tego sta偶u w rozg艂o艣ni, jak to w贸wczas okre艣lano, ,,rhythm'n'bluesowej''. Praca u boku czarnych koleg贸w i codzienne kontakty z murzy艅sk膮 spo艂eczno艣ci膮, umo偶liwi艂y mi dokonanie odkry膰, jakich inaczej bym nie poczyni艂.
Kiedy wyci膮gn膮艂em nauk臋, po kt贸r膮 tu zosta艂em skierowany, B贸g zn贸w wkroczy艂 do akcji, daj膮c mi kolejn膮 wspania艂膮 szans臋 dalszego sposobienia si臋 do zadania, jakie mia艂em w ko艅cu wype艂ni膰.
Wolnego. Zdajesz sobie chyba spraw臋, 偶e to ty to wszystko sprawia艂e艣, nie Ja? Rozumiesz przecie偶, 偶e Ja niczego tobie nie wytyczam, poza tym, co sam sobie wytyczasz?
Tak, teraz to wiem. Ale w贸wczas tkwi艂em jeszcze w nawykach my艣lowych, kt贸re kaza艂y mi przypuszcza膰, 偶e B贸g czego艣 ode mnie chce, s膮dzi膰, 偶e B贸g kieruje moim 偶yciem, sprowadza na mnie zdarzenia i okoliczno艣ci.
W takim razie, zrobimy sobie powt贸rk臋. Kto w istocie kieruje twoim 偶yciem i sprowadza na ciebie zdarzenia i okoliczno艣ci?
Ja sam.
A w jaki spos贸b to robisz? Ka偶d膮 swoj膮 my艣l膮, s艂owem, czynem.
Dobrze. Trzeba by艂o to wyja艣ni膰, poniewa偶 kto艣 m贸g艂by odnie艣膰 wra偶enie, 偶e Ja jestem si艂a sprawcz膮 twego do艣wiadczenia.
Ale przed chwil膮 cieszy艂e艣 si臋, 偶e tak cwanie to urz膮dzi艂e艣 umieszczaj膮c mnie w murzy艅skiej rozg艂o艣ni.
Ja tylko sprytnie u艂atwi艂em ci to, co sam postanowi艂e艣 przywo艂a膰. Na tym polega przyja藕艅 z Bogiem. Najpierw ty decydujesz, co wybierasz, nast臋pnie Ja ci to umo偶liwiam.
Ja postanowi艂em, 偶e chc臋 pracowa膰 w rozg艂o艣ni w艣r贸d samych Murzyn贸w?
To nie tak. Zdecydowa艂e艣, 偶e pragniesz lepiej zrozumie膰 istot臋 uprzedze艅 rasowych. Podj膮艂e艣 taka decyzje na poziomie duszy. Chodzi艂o o nauk臋, o przypomnienie, o uzyskanie 艣wiadomo艣ci.
Pod艣wiadomie chcia艂e艣 uciec, wynie艣膰 si臋 stamt膮d. Na poziomie nad艣wiadomo艣ci twoim zamys艂em by艂o zg艂臋bienie rasowych przesad贸w oraz nietolerancji, w tym swojej w艂asnej. Pos艂ucha艂e艣 wszystkich tych impuls贸w jednocze艣nie.
Za艣 Ty, oddany mojej duszy przyjaciel, zawsze sprawisz, aby sta艂o si臋 to wykonalne?

Tak. Wyposa偶臋 ci臋 w narz臋dzia, z pomoc膮 kt贸rych skroisz sobie do艣wiadczenie na miar臋 swojego wyboru, wzniesiesz si臋 na wy偶szy poziom 艣wiadomo艣ci. Mo偶esz z nich skorzysta膰 lub nie.
Co przes膮dza o jednym lub o drugim?
To, jak dalece jeste艣 艣wiadomy przyczyny zaistnienia w twoim 偶yciu tego, co si臋 w nim dzieje.
Porozmawiamy jeszcze o poziomach 艣wiadomo艣ci i poziomach w ramach poziom贸w.
Wygl膮da na to, 偶e bardziej jestem 艣wiadomy potem ani偶eli w trakcie. Teraz widz臋 jasno, dlaczego zdarzy艂o si臋 to, co potem mia艂o miejsce, ale w贸wczas Ciebie przeklina艂em.
To do艣膰 powszechne.
Wiem, ale g艂upio mi, bo teraz dostrzegam dwie rzeczy, kt贸re wtedy mi umyka艂y. Po pierwsze, widz臋, 偶e sam wywo艂a艂em to, co si臋 sta艂o, a po drugie, widz臋, 偶e s艂u偶y艂o to mojemu najwy偶szemu dobru.
Zwa偶ywszy na to, dok膮d jak powiadasz, zmierza艂e艣.
Tak, bior膮c pod uwag臋, dok膮d jak powiadam, zmierza艂em. Teraz jest dla mnie jasne, 偶e zawsze widzia艂em siebie jako nauczyciela, krzewiciela 艣wiadomo艣ci, a ca艂e moje 偶ycie stanowi艂o przygotowanie do tej misji.
To prawda.
Ale ja by艂em na Ciebie z艂y za to, co sam powo艂a艂em do istnienia. Nie rozumia艂em, 偶e Ty po prostu dajesz mi narz臋dzia
zsy艂asz idealne osoby, miejsca, zdarzenia
abym si臋 przygotowa艂 na do艣wiadczenie z w艂asnego wyboru.
To nic, nie przejmuj si臋. Jak m贸wi艂em, to do艣膰 powszechne. Teraz ju偶 wiesz. Wiec przesta艅 si臋 z偶yma膰 na swoje 偶ycie
cokolwiek w nim si臋 zdarzy艂o. Dostrzegaj sama doskona艂o艣膰.
My艣lisz, 偶e dam rad臋?
A jak ty my艣lisz? Ja my艣l臋, 偶e dam rad臋.
W takim razie dasz rade. Szkoda, 偶e wtedy tego nie wiedzia艂em.
Ale teraz wiesz. Niech to ci wystarczy,
M贸j ojciec mawia艂: 揨estarzejesz si臋, zanim zm膮drzejesz".
Tak, pami臋tam.
My艣lisz, 偶e wzi膮艂em sobie to za bardzo do serca? A jak ty uwa偶asz?

My艣l臋, 偶e tak, ale teraz to z siebie wyrzucam.
To dobrze. Powr贸膰my do tego momentu, kiedy 揓a wkroczy艂em do akcji", jak to uj膮艂e艣, umo偶liwiaj膮c ci lepsze przygotowanie si臋 do misji, jaka postanowi艂e艣 wype艂ni膰 w 艣wiecie.
Kiedy ju偶 do艣wiadczy艂em tego, czego mia艂em do艣wiadczy膰 pracuj膮c w tej rozg艂o艣ni, szybko si臋 stamt膮d usun膮艂em. Sta艂o si臋 to do艣膰 nagle. Pewnego dnia zosta艂em zdj臋ty ze stanowiska dyrektora programowego i przeniesiony do dzia艂u akwizycji czasu antenowego. W艂a艣ciciele zapewne uznali, 偶e nie wywi膮zuj臋 si臋 z powierzonego zadania, ale nie chcieli od razu mnie zwalnia膰, dali mi wi臋c mo偶liwo艣膰 pozostania.
Nie ma chyba na 艣wiecie bardziej niewdzi臋cznej pracy od pracy akwizytora czasu antenowego stacji radiowej czy telewizyjnej. Bezustannie zabiega艂em
0 to, aby zosta膰 przyj臋tym przez jakiego艣 przedsi臋biorc臋, po to, aby m贸c przedstawi膰 mu swoj膮 ofert臋, a nast臋pnie nam贸wi膰 do zrobienia czego艣, na co nie mia艂 wcale ochoty. Na koniec musia艂em wr臋cz wy艂azi膰 ze sk贸ry, aby go zadowoli膰, uk艂adaj膮c zr臋czny i skuteczny slogan reklamowy, kiedy wreszcie uleg艂 i wyda艂 te kilka dolar贸w na reklam臋. Potem jeszcze zamartwia艂em si臋, czy przyniesie to wyniki
1 zleceniodawca si臋 nie wycofa.
Otrzymywa艂em wynagrodzenie zaliczkowo, na poczet przysz艂ych zlece艅, jak wi臋kszo艣膰 akwizytor贸w, i je艣li w danym tygodniu nie zarobi艂em na pokrycie tej zaliczki, mia艂em poczucie winy, 偶e p艂ac膮 mi za co艣, czego nie zrobi艂em
i ba艂em si臋, 偶e mnie
wylej膮. Trudno w takiej sytuacji m贸wi膰 o rado艣ci
0 poranku, kiedy wyrusza艂em do pracy. Pami臋tam, jak pewnego ranka siedzia艂em w samochodzie na parkingu przed centrum handlowym, gdzie mia艂em zabiega膰 o spotkanie z kierownikiem bez zapowiedzi. Nienawidzi艂em tego rodzaju naj艣膰, nienawidzi艂em mojej nowej pracy i nienawidzi艂em samego siebie za to, 偶e si臋 w to wpakowa艂em. O偶eni艂em si臋 tu偶 przed wyjazdem na Po艂udnie i moje pierwsze dziecko by艂o ju偶 w drodze. W艣ciek艂y i zrozpaczony, ok艂ada艂em pi臋艣ciami kierownic臋, po raz kolejny wo艂aj膮c do Boga (tym razem w g艂os): 揨abierz mnie stad!".
Kto艣 przechodzi艂 akurat obok samochodu i spojrza艂 na mnie dziwnie, potem szybko otworzy艂 drzwi. 揅o si臋 sta艂o? Zatrzasn膮艂 si臋 pan w 艣rodku?". U艣miechn膮艂em si臋 g艂upawo, wzi膮艂em si臋 w gar艣膰 i powlok艂em do domu towarowego. Spyta艂em, czy mog臋 zobaczy膰 si臋 z kierownikiem lub w艂a艣cicielem
1 us艂ysza艂em w odpowiedzi: 揓est pan akwizytorem?". Kiedy przyzna艂em, 偶e tak, odpowiedziano mi: 揔ierownik nie mo偶e teraz pana przyj膮膰".
Zdarza艂o mi si臋 to dosy膰 cz臋sto i w ko艅cu obmierz艂y mi s艂owa 揓estem akwizytorem". Wr贸ci艂em do samochodu i pojecha艂em do domu, zamiast do kolejnego potencjalnego klienta. Wiedzia艂em, 偶e nie znios臋 nast臋pnego takiego dnia, ale nie mia艂em odwagi rzuci膰 tej roboty.
Nast臋pnego ranka kiedy wyrwa艂o mnie ze snu okropne buczenie budzika, przekr臋ci艂em si臋 gwa艂townie na bok si臋gaj膮c do wy艂膮cznika. Wtedy porazi艂 mnie b贸l. Jakby kto艣 d藕gn膮艂 mnie sztyletem w ple-

cy. Nie mog艂em si臋 poruszy膰 ani o centymetr nie przyprawiaj膮c si臋 o katusze.
呕ona wykr臋ci艂a numer naszego lekarza i przekaza艂a mi s艂uchawk臋. Piel臋gniarka spyta艂a przez telefon, czy mog臋 zg艂osi膰 si臋 do gabinetu. 揜aczej nie", odpar艂em krzywi膮c si臋 z b贸lu. 揘ie mog臋 si臋 rusza膰". Wierzcie lub nie, ale doktor zaraz do mnie
przyjecha艂.
Wypad艂 mi dysk, oznajmi艂. Zagojenie si臋 potrwa od o艣miu do dwunastu tygodni i w tym czasie mam unika膰 chodzenia. By膰 mo偶e trzeba b臋dzie mnie umie艣ci膰 na wyci膮gu. Zadzwoni艂em do pracy do szefa i przekaza艂em mu t臋 wiadomo艣膰. Nast臋pnego dnia zosta艂em zwolniony. 揚rzykro mi", przyzna艂 Tom, 揳le nie mo偶emy sobie pozwoli膰 na p艂acenie ci zaliczek przez kolejne trzy miesi膮ce. Musia艂by艣 przez rok to odpracowywa膰. To do艣膰 obcesowe, ale musimy si臋 z tob膮 rozsta膰".
揟ak, to do艣膰 obcesowe", powt贸rzy艂em. Ale w duchu 艣mia艂em si臋 od ucha do ucha.
W ten spos贸b mog艂em ze spokojnym sumieniem rzuci膰 t臋 prac臋! 艢wiat jest okrutny, ale w艂a艣nie tak czasami pi艂ka si臋 toczy. Oto w jakim 艣wiatopogl膮dzie wzrasta艂em. Nigdy mi nie przysz艂o do g艂owy, 偶e sam to powo艂a艂em do 偶ycia; 偶e ten 搊krutny 艣wiat" by艂 moim wymys艂em. U艣wiadomi艂em sobie to znacznie p贸藕niej.
Ju偶 po pi臋ciu tygodniach m贸j stan znacznie si臋 poprawi艂 (a to niespodzianka). Lekarz powiedzia艂, 偶e proces zdrowienia przebiega nadspodziewanie szybko, ale przestrzeg艂, abym si臋 nie forsowa艂 i pozwoli艂 na kr贸tkie wypady poza dom. W sam膮 por臋. Cienko bowiem prz臋dli艣my, 偶yj膮c z samej pensji mo-
jej 偶ony, fizykoterapeutki i nie ulega艂o najmniejszej w膮tpliwo艣ci, 偶e musz臋 jako艣 zacz膮膰 zarabia膰 na utrzymanie. Ale co mia艂em robi膰? W radiu nigdzie nie by艂o wolnych posad, ani w Baltimore, ani w starym dobrym Annapolis. A na niczym innym za bardzo si臋 nie zna艂em...
Oczywi艣cie, w liceum para艂em si臋 pisaniem do szkolnego tygodnika, ale to z pewno艣ci膮 nie stanowi艂o referencji wystarczaj膮cych do pracy dziennikarza z prawdziwego zdarzenia.
Ale po raz kolejny przekonuj臋 si臋 o tym, 偶e B贸g nam sprzyja
wspiera nas w drodze, kt贸r膮 jak m贸wimy, chcemy i艣膰, wyposa偶a w narz臋dzia, z pomoc膮 kt贸rych wykuwamy do艣wiadczenia podnosz膮ce nasz膮 艣wiadomo艣膰 i w ostatecznym wymiarze, przygotowuj膮ce nas do wyra偶enia naszej prawdziwej istoty.
Postanowi艂em wzi膮膰 byka za rogi i wybra艂em si臋 do biura redakcji The Evening Capital, dziennika wychodz膮cego w Annapolis. Spyta艂em, czy mog臋 zobaczy膰 si臋 z Jay'em Jacksonem, szefem redakcji, i
inaczej ni偶 post膮pi艂em z Larrym LaRue
poprosi艂em, aby mnie zatrudni艂.
Na szcz臋艣cie, znany by艂em Jay'owi ze s艂yszenia, zyska艂em pewien rozg艂os dzi臋ki swej pracy w miejscowej rozg艂o艣ni. O艣wiadczy艂em mu, 偶e z powod贸w zdrowotnych straci艂em prac臋 w Baltimore, da艂em mu do zrozumienia, 偶e moja 偶ona jest w ci膮偶y i wreszcie powiedzia艂em: 揚anie Jackson, prawda jest taka, 偶e potrzebuj臋 pracy. Jakiejkolwiek. B臋d臋 zmywa艂 pod艂ogi. B臋d臋 go艅cem redakcyjnym. Czymkolwiek".
Jay s艂ucha艂 mnie w milczeniu zza biurka. Kiedy sko艅czy艂em, nie odzywa艂 si臋. My艣la艂em, 偶e zastana-

wia si臋, jak mnie sp艂awi膰. W ko艅cu przem贸wi艂, 揢miesz pisa膰?".
揚isywa艂em do szkolnej gazety i para艂em si臋 troch臋 dziennikarstwem w college'u, prosz臋 pana", odpar艂em z nadziej膮 w g艂osie. 揅hyba potrafi臋 skleci膰 kilka zda艅".
Zn贸w zapad艂a cisza. Wreszcie Jay powiedzia艂, 揥 porz膮dku, mo偶esz zaczyna膰 od jutra. Umieszcz臋 ci臋 w redakcji informacyjnej. B臋dziesz uk艂ada艂 nekrologi, wiadomo艣ci parafialne i og艂oszenia klubowe
tego nie mo偶na za bardzo spieprzy膰. B臋d臋 czyta艂 to, co napiszesz. Zobaczymy, jak sobie poradzisz. Je艣li po kilku tygodniach oka偶e si臋, 偶e nic z tego nie wyjdzie, nikt szczeg贸lnie na tym nie ucierpi, a ty zarobisz kilka dolar贸w. Je艣li si臋 wyka偶esz, redakcji przyb臋dzie nowy reporter. Tak si臋 sk艂ada, 偶e brakuje nam w艂a艣nie jednego cz艂owieka". (Po raz kolejny niespodzianka.) Nic nie kszta艂ci tak, jak praca dziennikarza, zw艂aszcza w ma艂ym mie艣cie, poniewa偶 relacjonuje si臋 wszystko. Wszystko. Jednego dnia przeprowadzasz wywiad z gubernatorem, nast臋pnego dnia robisz reporta偶 o nowym trenerze Ma艂ej Ligi. Zwa偶cie na powi膮zania. Dojrzyjcie pi臋kno tej uk艂adanki.
Zawsze pragn膮艂em g艂osi膰 Bo偶膮 mi艂o艣膰. Z pocz膮tku zbi艂a mnie z tropu, i w ko艅cu zniech臋ci艂a, doktryna Boga, kt贸rego nale偶y si臋 ba膰. Wiedzia艂em jednak, 偶e to nie mo偶e by膰 prawdziwe oblicze Boga. Moje serce rwa艂o si臋 do krzewienia w艣r贸d ludzi 艣wiadomo艣ci tego, co przeczuwa艂em.
Musia艂em w g艂臋bi duszy wiedzie膰, co by艂o mi przeznaczone i czego dok艂adnie potrzeba, aby to si臋 zi艣ci艂o. Jaka艣 cz膮stka mnie domy艣la艂a si臋, 偶e b臋d臋
zwraca艂 si臋 do 艂udzi o najr贸偶niejszym wykszta艂ceniu i do艣wiadczeniu, i oddzia艂ywa艂 na ich g艂臋boko osobist膮 sfer臋. To wymaga wysoko rozwini臋tych umiej臋tno艣ci porozumiewania si臋, d艂ugiego obcowania z lud藕mi o odmiennej kulturze i pochodzeniu spo艂ecznym.
Teraz ju偶 mnie nie dziwi, 偶e wczesne lata mej kariery up艂yn臋艂y na szlifowaniu tych w艂a艣nie zdolno艣ci, najpierw w radiu, gdzie wystawi艂em si臋 na obce mi pogl膮dy rasowe na Po艂udniu, nast臋pnie obraca艂em si臋 w 艣rodowisku, w kt贸rym mog艂em zrozumie膰 rasowe uprzedzenia od podszewki i wreszcie spowodowa艂em wyst膮pienie u siebie dolegliwo艣ci, dzi臋ki kt贸rej mog艂em rozpocz膮膰 karier臋 dziennikarsk膮 i zag艂臋bi膰 si臋 we wszystko, od pe艂nej brutalnych szczeg贸艂贸w kroniki policyjnej, po osobiste przekonania nowego pastora w mie艣cie.
W贸wczas nazywa艂em te zwroty w moim 偶yciu szcz臋艣liwym zrz膮dzeniem losu albo pechem. Ale z obecnej perspektywy widz臋, 偶e wszystkie one sk艂ada艂y si臋 na jeden i ten sam proces
proces 偶ycia i mojego stawania si臋.
Nauczy艂em si臋 nie os膮dza膰 i nie pot臋pia膰, lecz przyjmowa膰 wszelkie do艣wiadczenia 偶ycia ze spokojem, wiedz膮c, 偶e wszystko dzieje si臋 na sw贸j doskona艂y spos贸b, o doskona艂ej porze.
Nie wiem, w kt贸rym momencie podczas tych pierwszych tygodni w gazecie, zosta艂em oficjalnie 搝atrudniony". Za bardzo by艂em zaj臋ty pisaniem nekrolog贸w, wiadomo艣ci parafialnych i redagowaniem doniesie艅 z imprez skautowskich, teatralnych i klubowych. Pewnego ranka znalaz艂em na biurku not臋 na-

pisan膮 czerwonym pi贸rem: Proponuj? podwy偶k臋 w wysoko艣ci 50$ na tydzie艅
Jay.
By艂em zatrudniony na sta艂e! Twarze wszystkich obecnych w pokoju redakcji informacyjnej zwr贸ci艂y si臋 na mnie, kiedy wykrzykn膮艂em na g艂os: 揇obra jest!". Kilku weteran贸w u艣miechn臋艂o si臋. Pewnie si臋 domy艣lili, albo uprzedzono ich, 偶e odt膮d jestem jednym z nich.
Szybko odkry艂em w sobie na nowo rado艣膰 pisania z lat licealnych. I oto znalaz艂em si臋 w prawdziwej redakcji, po艣r贸d klekotu maszyn do pisania (tak, starych, dobrych r臋cznych maszyn) i zapachu farby drukarskiej unosz膮cego si臋 wsz臋dzie. Po pi臋ciu miesi膮cach otrzyma艂em pierwsze wa偶ne zadanie pisania reporta偶y z prac samorz膮du okr臋gowego, co niebawem zaowocowa艂o moim nazwiskiem na stronie tytu艂owej. Jakie to ekscytuj膮ce, rozkoszne doznanie! Chyba tylko inny dziennikarz mo偶e zrozumie膰, co wtedy czu艂em
ci膮g艂e uniesienie. Nic temu p贸藕niej nie dor贸wna艂o, z wyj膮tkiem chwili kiedy ujrza艂em swoje nazwisko na ok艂adce ksi膮偶ki.
Przyjaciele odradzali mi wspominanie o tym na 艂amach niniejszej ksi膮偶ki. Twierdzili, 偶e to popsuje m贸j wizerunek, podwa偶y materia艂 przekazany przeze mnie, je艣li przyznam, 偶e czuj臋 dreszcz widz膮c swoje nazwisko na grzbiecie woluminu.
Powinienem chyba udawa膰, 偶e jest mi to wszystko oboj臋tne, 偶e jestem ponad to
poniewa偶 tak wypada przewodnikowi duchowemu. Ja jednak nie wierz臋 w to, 偶e jako przewodnik duchowy nie mog臋 odczuwa膰 rado艣ci z powodu tego, co robi臋, czy by膰 w si贸dmym niebie, bo tak dobrze si臋 to uk艂ada. Moim zdaniem, miar膮 o艣wiecenia duchowego nie jest
to, jak niewzruszeni jeste艣my wobec zaszczyt贸w, sp艂ywaj膮cych na nasze ego, lecz to, jak dalece uzale偶niamy od nich nasze szcz臋艣cie i pogod臋 ducha.
Samo w sobie ego nie jest z艂e
tylko ego rozbuchane. Trzeba strzec si臋 ego, kt贸re nami w艂ada, ale warto spojrze膰 艂askawym okiem na ego, kt贸re nas nap臋dza.
W 偶yciu nieustannie d膮偶ymy do kolejnych osi膮gni臋膰. Ego to dar Boga, jak wszystko inne. Cokolwiek otrzymali艣my od Boga, stanowi skarb, a to, jakim jawi si臋 nam w do艣wiadczeniu, zale偶y wy艂膮cznie od nas.
Jestem przekonany, 偶e ego
podobnie jak pieni膮dze
niezas艂u偶enie cieszy si臋 z艂膮 s艂aw膮. To nie ego, czy pieni膮dze, czy w艂adza, czy rozkosz seksualna s膮 z艂e. To ich nadu偶ycie nam nie s艂u偶y, nie wyra偶a naszej prawdziwej istoty. Gdyby rzeczy te same w sobie by艂y z艂e, po c贸偶 by B贸g powo艂a艂 je do istnienia?
Nie mam wi臋c opor贸w przed wyznaniem, 偶e sprawi艂o mi ogromn膮 przyjemno艣膰 ujrzenie swego nazwiska na pierwszej stronie The Evening Capital, podobnie jak przebiega mnie dreszcz teraz, ilekro膰 zobacz臋 swoje nazwisko na ok艂adce nowej ksi膮偶ki -nawet je艣li twierdz臋, 偶e jestem raczej wykonawc膮 ni偶 rzeczywistym autorem.
Ty napisa艂e艣 te ksi膮偶ki i nie ma powodu, aby艣 si臋 od tego od偶egnywa艂. Nie ma potrzeby, aby艣 ty czy ktokolwiek inny, chowa艂 swoje 艣wiat艂o pod korcem. Podkre艣la艂em to ju偶 wcze艣niej. Je艣li nie nauczysz si臋 ceni膰 tego, Kim Jeste艣 i czego dokona艂e艣, nigdy nie

poznasz si臋 na innych, na tym, Kim S膮 i czego dokonali.
To prawda, 偶e Ja ci臋 natchn膮艂em do z艂o偶enia tego materia艂u do druku. To prawda, 偶e Ja podsun膮艂em ci s艂owa. Czy to ujmuje co艣 twojemu osi膮gni臋ciu? Je艣li tak, to nie powinno si臋 darzy膰 szacunkiem Thomasa Jeffersona za u艂o偶enie Deklaracji Niepodleg艂o艣ci, Alberta Einsteina za sformu艂owanie teorii wzgl臋dno艣ci, Marii Sk艂odowskiej-Curie, Rembrandta, Martina Lu-thera Kinga, Matki Teresy czy innych postaci, kt贸re imios艂y co艣 istotnego w dzieje ludzko艣ci
poniewa偶 Ja zainspirowa艂em ich wszystkich.
M贸j synu, nie spos贸b wyrazi膰, jak wielu ludziom podsun膮艂em do napisania wspania艂e s艂owa, a oni nigdy ich nie napisali. Nie spos贸b wyrazi膰, jak wielu ludziom podsun膮艂em wspania艂e s艂owa do za艣piewania, a oni nigdy ich nie za艣piewali. Czy mam ci wymieni膰 wszystkich, na kt贸rych zes艂a艂em dary, a kt贸rzy nigdy ich nie wykorzystali?
Ty zrobi艂e艣 u偶ytek z moich dar贸w i je艣li to nie jest wystarczaj膮cy pow贸d do odczuwania radosnego podniecenia, to sam nie wiem co mog艂oby nim by膰.
Potrafisz sprawi膰, 偶e cz艂owiekowi poprawia si臋 stosunek do siebie samego w艂a艣nie wtedy, kiedy kusi go, 偶eby robi膰 sobie wyrzuty.
Pod warunkiem, 偶e umie on s艂ucha膰, M贸j przyjacielu. Pod warunkiem, 偶e umie s艂ucha膰. Zdumia艂oby ci臋, jak wielu uwi臋zionych jest w pu艂apce my艣li 搉ie--wolno-mi-by膰-zadowolonym-z-siebie" czy postawy 搉ie-nale偶y-mi-sie-uznanie".
Ca艂a sztuka polega na tym, aby robi膰 to, co si臋 robi, nie dla poklasku lecz jako wyraz tego, Kim Sip Jest. Lecz uznanie dla tego, Kim Si臋 Jest, wcale nie pomniejsza tego w tobie, wr臋cz przeciwnie, sk艂ania do tym cz臋stszego tego do艣wiadczania.
Prawdziwy Mistrz to wie, tote偶 prawdziwy Mistrz rozpoznaje i potwierdza w ka偶dym to, Kim W Istocie Jest i o艣miela innych, aby rozpoznawali w sobie i potwierdzali swa prawdziwa istot臋, i nigdy nie wyrzekali si臋, w imi臋 skromno艣ci, naj艣wietniejszych stron swej Ja藕ni.
Jezus wie艣ci艂 i g艂osi艂 siebie iv spos贸b nie dopuszczaj膮cy w膮tpliwo艣ci wszystkim, kt贸rzy umieli s艂ucha膰. Podobnie czyni艂 ka偶dy Mistrz, kt贸ry st膮pa艂 po tej planecie.
Dlatego wie艣膰 siebie. Og艂aszaj siebie. Nast臋pnie bez reszty zanurz si臋 w byciu tym, czym si臋 og艂osi艂e艣.
Odtwarzaj siebie na nowo w ka偶dej chwili tera藕niejszo艣ci w najwy偶szym wydaniu najszczytniejszego wyobra偶enia, jakie kiedykolwiek mia艂e艣 o tym, Kim Jeste艣. I stanie si臋 to na Moja chwa艂臋, albowiem chwa艂a Bo偶a to chwa艂a twoja, wyra偶ona zaiste znakomicie.
Wiesz, co w Tobie uwielbiam? Pozwalasz ludziom czu膰 to, co zawsze chcieli odczuwa膰. Zwracasz ludziom ich samych.
Po to s膮 przyjaciele.
Jak mo偶na nie by膰 dobrej my艣li
o sobie i o 艣wiecie
maj膮c kogo艣 takiego jak Ty za przyjaciela?

Zdziwi艂by艣 si臋.
C贸偶, ja zawsze by艂em optymist膮, nawet zanim pozna艂em Ciebie tak dobrze, jak znam Ci臋 teraz. Nawet kiedy s膮dzi艂em, 偶e B贸g si臋 gniewa i karze, wydawa艂o mi si臋, 偶e stoi po mojej stronie. Wzrasta艂em w takim przekonaniu, poniewa偶 mi je wpojono. By艂em przecie偶 i katolikiem, i Amerykaninem. Czy mo偶na to przebi膰? Ju偶 jako dzieciom m贸wiono nam, 偶e Ko艣ci贸艂 katolicki jest jedynym prawdziwym ko艣cio艂em. Co wi臋cej, uczono nas te偶, 偶e B贸g darzy szczeg贸lnymi wzgl臋dami Stany Zjednoczone. Nawet na monetach wybijamy 揃ogu ufamy", a w przysi臋dze na wierno艣膰 sztandarowi og艂aszamy siebie ...jednym narodem, w pieczy Boga...".
Uwa偶a艂em si臋 za szcz臋艣liwca
wzrasta艂em w najlepszej wierze w najlepszym kraju pod s艂o艅cem. Jak mog艂o nie wyj艣膰 mi na dobre cokolwiek, za co si臋 bra艂em?
Ale w艂a艣nie wpajanie takiego poczucia wy偶szo艣ci jest przyczyna ogromu cierpie艅 w waszym 艣wiecie. Zakorzeniony g艂臋boko w narodzie pogl膮d, 偶e jest 損onad" inne ludy, mo偶e przyda膰 mu wiary w siebie, ale niestety zbyt cz臋sto przek艂ada on 搄ak mo偶e nie wyj艣膰 na dobre cokolwiek, za co si臋 bierzemy" na 搄ak mo偶e nie by膰 dobre cokolwiek, za co si臋 bierzemy".
To ju偶 nie wiara we w艂asne si艂y, ale niebezpieczna odmiana pychy, kt贸ra ka偶e ca艂ej rzeszy ludzi przypisywa膰 sobie racje, bez wzgl臋du na to, co czyni lub g艂osi.
Ludzie r贸偶nych wiar i narodowo艣ci od wiek贸w wyznaj膮 i propaguj膮 ten pogl膮d, czego skutkiem jest zadufanie tak pot臋偶ne, 偶e znieczula ich na wszelkie inne do艣wiadczenie, w艂膮cznie z cierpieniem innych.
Je艣li mia艂bym wskaza膰 na jedna rzecz, kt贸rej usuniecie z waszych rozmaitych mit贸w kulturowych przynios艂oby wam niezmierna korzy艣膰, to w艂a艣nie na to przekonanie, 偶e za sprawa jakiego艣 czarodziejskiego 艣rodka uczyniono was lepszymi od reszty ludzko艣ci; 偶e wasza rasa czy wasza wiara jest wy偶sza, wasz ustr贸j czy wasz kraj jest doskonalszy, wasze podej艣cie czy wasza droga jest s艂uszniejsza.
Powiadam ci: dzie艅, w kt贸rym to sprawicie, b臋dzie dniem, kt贸ry odmieni 艣wiat.
S艂owo 搇epszy" to jedno z najgro藕niejszych s艂贸w w waszym s艂owniku, ust臋puje jedynie s艂owu 搒艂uszny". Oba 艂膮cza si臋 ze sob膮, gdy偶 w艂a艣nie dlatego, 偶e uwa偶asz si臋 za lepszego, przypisujesz sobie s艂uszno艣膰. Lecz Ja nie uczyni艂em 偶adnej zbiorowo艣ci etnicznej lub kulturowej Moim wybranym narodem ani nie usankcjonowa艂em 偶adnej drogi wiod膮cej do Mnie jako jedynej prawdziwej. Ani te偶 nie wyr贸偶ni艂em 偶adnego narodu ani 偶adnej religii szczeg贸lnymi wzgl臋dami, ani nie wynios艂em 偶adnej rasy ani 偶adnej p艂ci ponad inne.
M贸j Bo偶e, czy zechcia艂by艣 to powt贸rzy膰? Bardzo Ci臋 prosz臋, powiedz to jeszcze raz.
Ja nie uczyni艂em 偶adnej zbiorowo艣ci etnicznej lub kulturowej Moim wybranym narodem ani nie usankcjonowa艂em 偶adnej drogi wiod膮cej do Mnie jako jedynej prawdziwej. Ani te偶 nie wyr贸偶ni艂em 偶adnego

narodu ani 偶adnej religii szczeg贸lnymi wzgl臋dami, ani nie wynios艂em 偶adnej rasy ani 偶adnej p艂ci ponad
inne.
Niniejszym rzucam wyzwanie ka偶demu pastorowi, ka偶demu ksi臋dzu, ka偶demu nauczycielowi, ka偶demu guru, ka偶demu Mistrzowi, ka偶demu prezydentowi, ka偶demu premierowi, ka偶demu kr贸lowi, ka偶dej kr贸lowej, ka偶demu przyw贸dcy, ka偶demu narodowi, ka偶dej partii, aby wydali to jedno o艣wiadczenie, kt贸re uzdrowi 艣wiat:
NASZ SPOS脫B NIE JEST LEPSZY, NASZ SPOS脫B JEST JEDNYM Z WIELU.
Przyw贸dcy nigdy nie mogliby z czym艣 takim wyst膮pi膰. Partie polityczne nigdy nie mog艂yby czego艣 takiego og艂osi膰. Papie偶, na Boga, nigdy nie m贸g艂by czego艣 takiego obwie艣ci膰. To zburzy艂oby ca艂膮 podstaw臋, na kt贸rej wspiera si臋 Ko艣ci贸艂 rzymskokatolicki.
Nie tylko ten ko艣ci贸艂 ale i wiele innych religii, M贸j synu. Nadmienia艂em ju偶, 偶e wi臋kszo艣膰 religii powo艂uje si臋 g艂贸wnie na to, 偶e ich droga jest Jedyna Prawdziwa Droga i wyznawanie jakiejkolwiek innej grozi wiecznym zatraceniem. Tak oto religie pozyskuj膮 zwolennik贸w przez zastraszanie raczej ni偶 mi艂o艣膰. Lecz Ja wola艂bym ka偶dy inny pow贸d, dla kt贸rego zwracasz si臋 do Mnie.
My艣lisz, 偶e religie mog艂yby kiedykolwiek co艣 takiego o艣wiadczy膰? My艣lisz, 偶e narody mog艂yby kiedykolwiek co艣 takiego zadeklarowa膰? My艣lisz, 偶e partie polityczne mog艂yby kiedykolwiek zawrze膰 co艣 takiego w swoim manife艣cie?
Powtarzam: gdyby si臋 na to zdoby艂y, 艣wiat z dnia na dzie艅 sta艂by si臋 inny.
Mo偶e wtedy przestaliby艣my si臋 zabija膰. Mo偶e wtedy przestaliby艣my si臋 nienawidzi膰. Mo偶e wtedy nie dosz艂oby do Kosowa czy O艣wi臋cimia, nieko艅cz膮cych si臋 walk religijnych w Irlandii, rozdarcia na tle rasowym w Ameryce, etnicznych, klasowych i kulturowych uprzedze艅, kt贸re wywo艂uj膮 tyle okrucie艅stwa i cierpienia.
Mo偶e wtedy by艂oby to mo偶liwe.
Mo偶e wtedy mogliby艣my dopilnowa膰, aby nigdy wi臋cej nie zdarzy艂o si臋 to, co sta艂o si臋 udzia艂em Matthew Sheparda, skatowanego i przywi膮zanego do ogrodzenia dla byd艂a w Wyoming, aby tak skona艂, tylko dlatego, 偶e by艂 homoseksualist膮.
Czy m贸g艂by艣 wypowiedzie膰 si臋 na temat homo-seksualizmu? Pytano mnie wielokrotnie, podczas odczyt贸w i warsztat贸w na ca艂ym 艣wiecie: czy przedstawisz swoje stanowisko tak, aby po艂o偶y膰 kres raz na zawsze prze艣ladowaniu m臋偶czyzn i kobiet o orientacji homoseksualnej? Tak wiele krzywd zadaje im si臋 w Twoim imieniu. Tak wiele przemocy uzasadnia si臋 Twoimi naukami i Twoim prawem.
M贸wi艂em wcze艣niej i powt贸rz臋 raz jeszcze: 呕aden przejaw i 偶aden wyraz mi艂o艣ci czystej i prawdziwej nie jest naganny.
Bardziej jednoznacznie postawi膰 si臋 sprawy ju偶 nie da.

Ale co rozumiesz przez mi艂o艣膰 czyst膮 i prawdziw膮?
Mi艂o艣膰, kt贸ra stara si臋 nikomu nie zaszkodzi膰, nikogo nie skrzywdzi膰. Mi艂o艣膰, kt贸ra wystrzega si臋 mo偶liwo艣ci skrzywdzenia kogokolwiek, zaszkodzenia komukolwiek.
Ale sk膮d mo偶emy wiedzie膰, 偶e kto艣 inny nie ucierpi wskutek przejawu mi艂o艣ci?
Tego nie mo偶na wiedzie膰 za ka偶dym razem. A kiedy nie mo偶na, to nie mo偶na. Twoje pobudki s膮 w贸wczas czyste. Twe zamiary s膮 godziwe. Twoja mi艂o艣膰 jest prawdziwa.
Lecz zazwyczaj jest to wiadome.
W takich przypadkach widzisz jasno, 偶e wyraz mi艂o艣ci m贸g艂by przysporzy膰 innej osobie b贸lu. Wtedy warto zada膰 sobie pytanie:
Jak post膮pi艂aby teraz mi艂o艣膰?
Nie tylko mi艂o艣膰 do aktualnej wybranki twego serca, ale r贸wnie偶 mi艂o艣膰 do wszystkich pozosta艂ych.
Ale taka zasada mo偶e uniemo偶liwi膰 nam kochanie wszystkich! Zawsze znajdzie si臋 kto艣, kto b臋dzie twierdzi艂, 偶e ucierpi w wyniku tego, co inny robi w imi臋 mi艂o艣ci.
Owszem. Nic nie spowodowa艂o wi臋cej uraz贸w ni偶 ta jedna rzecz, kt贸ra mia艂a za zadanie goi膰 ludzkie rany.
Dlaczego tak si臋 dzieje?
Nie rozumiecie, co to jest mi艂o艣膰. A co to jest?
Co艣, co nie zna warunk贸w, ogranicze艅 i potrzeb.
Poniewa偶 nie zna warunk贸w, nie wymaga niczego, aby si臋 wyrazi膰. Nie 偶膮da niczego w zamian. Nie wstrzymuje niczego w odwecie.
Poniewa偶 nie zna ogranicze艅, nie krepuje drugiego. Jest bez ko艅ca i trwa wiecznie. Nie do艣wiadcza zap贸r i granic.
Poniewa偶 nie zna potrzeb, stara si臋 nie bra膰 niczego, co nie pochodzi z hojno艣ci serca. Stara si臋 nie zatrzymywa膰 niczego, co nie pragnie by膰 zatrzymywane. Stara si臋 nie dawa膰 niczego, co nie jest przyjmowane z rado艣ci膮.
l jest wolne. Mi艂o艣膰 jest tym, co swobodne, albowiem wolno艣膰 stanowi istot臋 Boga, a mi艂o艣膰 to przejaw Boga.
To najpi臋kniejsza definicja, jak膮 kiedykolwiek s艂ysza艂em.
Gdyby ludzie ja rozumieli i wedle niej 偶yli, wszystko by si臋 zmieni艂o. Ty mo偶esz przyczyni膰 si臋 do tego, aOy ja poj臋li i wcielali w 偶ycie.
W takim razie lepiej, abym sam j膮 najpierw zrozumia艂. Co masz na my艣li m贸wi膮c, 偶e 搈i艂o艣膰 to swoboda"? Swoboda czego?
Swoboda wyra偶ania najrado艣niejszej cz膮stki swej prawdziwej istoty.

Czyli jakiej?
Tej, kt贸ra wie, 偶e stanowisz Jedno ze wszystkim i wszystkimi.
To jest twoja prawda i tego aspektu Ja藕ni naj偶ar-liwiej pragniesz do艣wiadczy膰.
My pragniemy zazna膰 Jedno艣ci z kim艣, kto jest nam bliski. K艂opot w tym, 偶e tak膮 blisko艣膰 mo偶emy czu膰 wi臋cej ni偶 z jedn膮 osob膮.
W艂a艣nie. Wysoko rozwini臋ta istota odczuwa to wobec ka偶dego, nieustannie.
Jak im to uchodzi na sucho?
Nie wiem, czy w艂a艣ciwie rozumiem pytanie. Jak uchodzi im na sucho odczuwanie Jedno艣ci z ka偶dym, nieustannie?
Tak. Jak im si臋 to udaje bez napytania sobie biedy?
Jakiego rodzaju biedy?
Wszelkiego mo偶liwego! Nieodwzajemniona mi艂o艣膰, niespe艂nione oczekiwania, zazdro艣ni partnerzy
co tylko chcesz.
Zahaczy艂e艣 o kwestie g艂贸wnej przyczyny wyst臋powania nieszcz臋艣cia i b贸lu w do艣wiadczeniu mi艂o艣ci na waszej planecie, g艂贸wnej przeszkody nie pozwa-
laj膮cej wam kocha膰 si臋 nawzajem i tym samym kocha膰 Boga.
To si臋 艣wietnie sk艂ada, albowiem Etap Trzeci w ustanawianiu prawdziwej i trwa艂ej przyja藕ni z Bogiem to:
Kochaj Boga.

8
?暙.-
Przypomnijmy wi臋c, trzy pierwsze kroki do Boga to: Poznaj Boga, Ufaj Bogu, Kochaj Boga.
Zgadza si臋. Ka偶dy kocha Boga! To ostatnie powinno by膰 艂atwe!
Skoro to takie proste, to dlaczego tak wielu ludzi ma z tym takie k艂opoty?
Poniewa偶 nie wiemy, co to znaczy kocha膰 Boga.
To dlatego, 偶e nie wiecie, co to znaczy kocha膰 siebie nawzajem.
Ten trzeci etap nie mo偶e by膰 艂atwy na planecie, gdzie nikt nie s艂ysza艂 o mi艂owaniu kogo艣 bez wymaga艅, gdzie rzadko praktykuje si臋 mi艂owanie drugiego bez uwarunkowa艅 i gdzie uznawane jest za 搝艂e" mi艂owanie ka偶dego bez ogranicze艅.
Istoty ludzkie wypracowa艂y spos贸b bycia, w kt贸rym odczuwanie Jedno艣ci z ka偶dym przez ca艂y czas, rzeczywi艣cie wp臋dza ich w tarapaty. 'Wymieni艂e艣 dopiero co g艂贸wne przyczyny tego stanu rzeczy. R贸wnie dobrze mo偶na by je nazwa膰 搕rzy gwo藕dzie do trumny mi艂o艣ci":
1. Potrzeby,
2. Oczekiwania,
3. Zazdro艣膰.
Nie mo偶na prawdziwie kocha膰, je艣li obecny jest cho膰 jeden z powy偶szych sk艂adnik贸w. A na pewno

nie mo偶na mi艂owa膰 Boga, kt贸ry 艂aknie kt贸regokolwiek z nich, a tym bardziej wszystkich naraz. Lecz w takiego w艂a艣nie Boga wierzycie, a poniewa偶 uznali艣cie, 偶e jest to godne waszego Boga, sta艂o si臋 tym samym godne was samych. Stad wyrasta otoczenie, w obr臋bie kt贸rego staracie si臋 wzbudzi膰 i podtrzymywa膰 mi艂o艣膰 do siebie nawzajem.
Wpojono wam obraz Boga zazdrosnego, o wybuja艂ych oczekiwaniach, z艂aknionego tak, 偶e je艣li nie odwzajemnicie Jego mi艂o艣ci do was, skar偶臋 was na wieczne pot臋pienie. Takie nauki wesz艂y w sk艂ad waszego kulturowego mitu. Tak g艂臋boko zapad艂y w wasza psychik臋, 偶e ich wykorzenienie b臋dzie nie byle jakim zadaniem. Lecz dop贸ki tego nie uczynicie, nie ma mowy o tym, aby艣cie prawdziwie mi艂owali siebie nawzajem, a tym bardziej Mnie.
Co mamy pocz膮膰?
Aby rozwi膮za膰 problem, nale偶y najpierw zrozumie膰 jego istot臋. Przyjrzyjmy si臋 po kolei poszczeg贸lnym jego sk艂adnikom.
Potrzeby s膮 najpot臋偶niejszym wrogiem mi艂o艣ci. Mimo to wi臋kszo艣膰 przedstawicieli twojej rasy nie potrafi rozr贸偶ni膰 mi艂o艣ci i potrzeby, dlatego myli je na co dzie艅.
揚otrzeba" powstaje wtedy, kiedy wydaje ci si臋, 偶e istnieje co艣 na zewn膮trz ciebie, czego nie posiadasz, a co twoim zdaniem jest konieczne dla twojego szcz臋艣cia. Poniewa偶 wierzysz, 偶e jest ci to potrzebne, zrobisz niemal wszystko, aby to zdoby膰.
B臋dziesz stara艂 si臋 naby膰 to, czego ci twoim zdaniem trzeba, aby by膰.
Wi臋kszo艣膰 ludzi pozyskuje to, czego im trzeba, przez handel wymienny. Stawiaj膮 na szal臋 to, co ju偶 posiadaj膮, w zamian za co艣, czego po偶膮daj膮.
I ten proces zw膮 搈i艂o艣ci膮".
Omawiali艣my to ju偶.
W rzeczy samej. Lecz tym razem posu艅my si臋 o krok dalej w naszych rozwa偶aniach, wa偶ne jest bowiem, aby艣 poj膮艂, sk膮d wzi膮艂 si臋 taki pogl膮d na mi艂o艣膰.
Wyobra偶acie sobie, 偶e tak powinno si臋 okazywa膰 mi艂o艣膰, poniewa偶 nauczono was, 偶e tak okazuje wam swoj膮 mi艂o艣膰 B贸g.
B贸g dobi艂 z wami targu: je艣li b臋dziecie Mnie kocha膰, wpuszcz臋 was do nieba. Je艣li nie b臋dziecie Mnie kocha膰, zamkn臋 przed wami niebo.
Kto艣 wm贸wi艂 wam, 偶e taki jest B贸g i stad sami stali艣cie si臋 tacy.
Tak jak m贸wi艂e艣: co jest godne Boga, powinno by膰 te偶 godne mnie.
Ot贸偶 to. W ten spos贸b doprowadzili艣cie do powstania mitu, kt贸ry odgrywacie w swoim codziennym 偶yciu: mi艂o艣膰 jest warunkowa. Lecz to nie jest prawda lecz mit. To cz臋艣膰 waszego kulturowego dziedzictwa, ale nie jest cz臋艣ci膮 Bo偶ej rzeczywisto艣ci. B贸g niczego nie potrzebuje i dlatego niczego od was nie wymaga.
Jak B贸g mo偶e czegokolwiek potrzebowa膰? B贸g to Wszystko-we-Wszystkim, Ca艂o艣膰, 殴r贸d艂o wszystkiego; czego wed艂ug ciebie m贸g艂by potrzebowa膰.

Poznanie Mnie to miedzy innymi zrozumienie, 偶e Ja mam wszystko, jestem wszystkim i niczego nie 艂akn臋.
Etap pierwszy przyja藕ni z Bogiem.
Tak. Kiedy znasz Mnie naprawd臋, zaczynasz burzy膰 przyj臋ty przez siebie mit na temat Mojej osoby. Zmieniasz swoje pogl膮dy na to, kim i jaki jestem. A gdy zmienisz swoje pogl膮dy na to, zaczynasz zmienia膰 swoje pogl膮dy na to, jaki ty sam masz by膰. To pocz膮tek przeistoczenia. To w艂a艣nie sprawia przyja藕艅 z Bogiem. Przeobra偶a ciebie.
Taki jestem podekscytowany! Nikt mi przedtem nie wy艂o偶y艂 tego z tak膮 prostot膮, z tak膮 przejrzysto艣ci膮.
Wiec s艂uchaj uwa偶nie, gdy偶 jeste艣 u progu najwi臋kszego obja艣nienia-objawienia.
Jeste艣cie uczynieni na obraz i podobie艅stwo Boga. To rozumiecie, poniewa偶 to r贸wnie偶 wam wpojono. Lecz mylicie si臋 co do tego, jaki to jest obraz i jakie podobie艅stwo. A przez to jeste艣cie w b艂臋dzie co do tego, jaki mo偶e by膰 wasz obraz i podobie艅stwo.
Wyobra偶acie sobie, 偶e jestem Bogiem, kt贸ry ma potrzeby
miedzy innymi, potrzeb臋 bycia przez was wielbionym. (Niekt贸re ko艣cio艂y zast膮pi艂y okre艣lenie 損otrzeba" 損ragnieniem". G艂osz膮 one, 偶e Ja po prostu pragn臋, aby艣cie Mnie wielbili, ale nigdy was do tego nie przymusz臋. Lecz czy mo偶na m贸wi膰 o 損ragnieniu", a nie o 損otrzebie", skoro got贸w jestem wyda膰
was na wieczne m臋ki, je艣li nie otrzymam z waszej strony mi艂o艣ci? Co to za pragnienie?)
Tak wiec, uczynieni na obraz i podobie艅stwo Moje, uznali艣cie za normalne do艣wiadczanie takiego samego pragnienia. W ten spos贸b zrodzi艂y si臋 wasze 揻atalne zauroczenia".
Lecz Ja powiadam wam teraz, 偶e niczego Mi nie potrzeba. Wszystko, czym jestem w sobie, to zarazem wszystko, czego potrzebuje do wyra偶enia ca艂ego siebie na zewn膮trz siebie. Taka jest prawdziwa natura Boga. Taki jest obraz, na podobie艅stwo kt贸rego was uczyniono.
Czy rozumiecie ten cud? Czy widzicie jego nast臋pstwa?
Wy r贸wnie偶 jeste艣cie bez potrzeb. Niczego wam nie potrzeba do szcz臋艣cia. Tylko wam si臋 wydaje, 偶e potrzebujecie. Najg艂臋bsze, najdoskonalsze szcz臋艣cie odnajdziecie we w艂asnym wn臋trzu, a kiedy ju偶 je znajdziecie, nie dor贸wna mu, ani te偶 nie zburzy go, nic, co istnieje na zewn膮trz waszej Ja藕ni.
Rany, Julek, kazanie uszcz臋艣liwia. Ale jak to si臋 dzieje, 偶e tego nie do艣wiadczam?
Poniewa偶 si臋 o to nie starasz. Starasz si臋 do艣wiadczy膰 najwspanialszej strony swojej Ja藕ni na zewn膮trz. Starasz si臋 do艣wiadczy膰, Kim Jeste艣, za po艣rednictwem innych, zamiast umo偶liwi膰 innym do艣wiadczenie tego, Kim S膮, za twoim po艣rednictwem.
Co powiedzia艂e艣? Czy m贸g艂bym to us艂ysze膰 raz jeszcze?

Powiedzia艂em: Starasz si臋 do艣wiadczy膰, Kim Jeste艣, za po艣rednictwem innych, zamiast umo偶liwi膰 innym do艣wiadczenie tego, Kim S膮, za twoim po艣rednictwem.
Niewykluczone, 偶e jest to najwa偶niejsza rzecz, jakiej si臋 od Ciebie dowiedzia艂em.
To raczej intuicyjne stwierdzenie. Co to znaczy? Nie bardzo rozumiem.
Najdonio艣lejsze stwierdzenia na temat 偶ycia na.' og贸艂 s膮 intuicyjne. 'Wiesz, 偶e s膮 prawda, zanim jesz-; cze rozumiesz, jak i dlaczego. S膮. wynikiem g艂臋bokiego wgl膮du, kt贸ry wykracza poza dowody, logik臋, rozum, wszystkie te narz臋dzia, z pomoc膮 kt贸rych zazwyczaj usi艂ujesz rozstrzygn膮膰, czy co艣 jest prawd膮* czy nie
a co za tym idzie, czy jest wa偶ne. Czasami, poznajesz, 偶e co艣 jest wa偶ne po samym tego brzmieniu. Po prostu 揵rzmi prawdziwie".
Ca艂e 偶ycie wierzy艂em temu, co m贸wili o mnie inni. Zmienia艂em swoje post臋powanie, zmienia艂em spos贸b bycia, aby wp艂yn膮膰 na to, co m贸wili o mnie inni. Dos艂ownie do艣wiadcza艂em siebie za po艣rednictwem innych, dok艂adnie tak, jak powiedzia艂e艣.
Przydarza to si臋 wielu ludziom. Lecz z chwili}, osi膮gni臋cia stopnia duchowego mistrzostwa pozwolisz innym do艣wiadczy膰 tego, Kim S膮, za twoim po艣rednictwem. Po tym pozna膰 Mistrza: Mistrz to kto艣, kto ciebie widzi.
Mistrz oddaje ci臋 z powrotem twojej Ja藕ni, gdy偶 Mistrz ciebie rozpoznaje. Dzi臋ki temu ty rozpoznajesz swoj膮 ]a藕艅, poznajesz j膮 zn贸w
jako To, Czym Jeste艣 Naprawd臋. Ty z kolei oddajesz te przys艂ug臋 nast臋pnym. Sta艂e艣 si臋 Mistrzem i nie starasz si臋 pozna膰 swej prawdziwej istoty za po艣rednictwem innych, lecz postanawiasz sprawi膰, aby inni poznali swoj膮 prawdziw膮 istot臋 za twoim po艣rednictwem.
Dlatego te偶, jak rzek艂em, prawdziwy Mistrz to nie ten z najwi臋ksz膮 liczb膮 adept贸w, lecz ten, kt贸ry doprowadza najwi臋ksz膮 liczb臋 do Mistrzostwa.
Jak mog臋 do艣wiadczy膰 tej prawdy? Jak przesta膰 szuka膰 potwierdzenia na zewn膮trz i znale藕膰 wszystko, czego mi potrzeba do szcz臋艣cia, we w艂asnym wn臋trzu.
Skieruj si臋 do wewn膮trz. Aby odnale藕膰 to, co kryje si臋 w twoim wn臋trzu, skieruj si臋 do wewn膮trz. Kto nie szuka wewn膮trz, ten szuka na zewn膮trz.
Ju偶 to m贸wi艂e艣.
Istotnie, wszystko to objawi艂em wam wcze艣niej. Ca艂膮 t臋 m膮dro艣膰 przekaza艂em ju偶 wam. Nie sadzisz chyba, 偶e kaza艂bym wam czeka膰 na ods艂oni臋cie najwi臋kszych sekret贸w? Po co mia艂bym to trzyma膰 w tajemnicy?
S艂ysza艂e艣 te prawdy nie tylko w poprzednich rozmowach z Bogiem, dochodzi艂y do ciebie zewsz膮d. Nie ma tu 偶adnego objawienia, poza tym, 偶e wszystko zosta艂o ju偶 objawione.

Nawet twoja Ja藕艅 zosta艂a ci objawiona. Pami臋膰 tego spoczywa g艂臋boko w twojej duszy.
Gdy ods艂oni ci si臋 ona nawet na mgnienie oka, gdy do艣wiadczysz tego cho膰 przez kr贸tka chwile, stanie si臋 dla ciebie jasne, 偶e nic na zewn膮trz nie mo偶e r贸wna膰 si臋 z tym, co jest w twoim wn臋trzu: wszelkie doznanie p艂yn膮ce z zewn臋trznego bod藕ca blednie wobec b艂ogostanu wewn臋trznej jedno艣ci.
Powiadam raz jeszcze, to we w艂asnym wn臋trzu odnajdziesz b艂ogo艣膰. Tam przypomnisz sobie, Kim Jeste艣 Naprawd臋 i do艣wiadczysz ponownie ca艂koiuitej niezale偶no艣ci od tego, co jest poza twoja Ja藕ni膮. Tam ujrzysz obraz sw贸j, na podobie艅stwo Moje l tego dnia przestaniesz potrzebowa膰 czegokolwiek i b臋dziesz m贸g艂, wreszcie, prawdziwie kocha膰.
Przemawiasz tak wymownie, z tak膮 swad膮 i si艂膮. Twoje s艂owa cz臋sto zapieraj膮 mi dech. Ale wyja艣nij mi, jak skierowa膰 si臋 do wewn膮trz. Jak mog臋 pozna膰 siebie jako takiego, kt贸ry doskonale obywa si臋 bez wszelkich zewn臋trznych rzeczy?
Zwyczajnie si臋 wycisz. Pobad藕 w ciszy sam na sam ze swoja Ja藕ni膮. Czy艅 to cz臋sto. Codziennie. Nawet co godzin臋 w ma艂ych dawkach, je艣li mo偶esz. Zwyczajnie przerwij. Przerwij ca艂kowicie robienie. Przerwij ca艂kowicie my艣lenie. Przez chwil臋 tylko ,,bad藕". Nawet chwila wystarczy, aby wszystko odmieni膰.
Przeznacz jedna godzin臋 o 艣wicie dla swej Ja藕ni. Spotykaj si臋 z ni膮 w u艣wi臋conej porze. Potem zajmi] si臋 swymi codziennymi sprawami. Staniesz si臋 inni} osoba.
Masz na my艣li medytowanie.
Nie wik艂aj si臋 w nazewnictwo czy sposoby post臋powania. W t臋 pu艂apk臋 wpad艂a religia. To ma na celu dogmat. Nie przypinaj etykietki, nie ustanawiaj wok贸艂 tego zbioru regu艂.
To, co nazywasz medytacja, to nic innego jak bycie ze swoja Ja藕ni膮
i ostatecznie, bycie naprawd臋 sob膮.
Mo偶na to robi膰 na wiele sposob贸w. Dla niekt贸rych mo偶e to by膰 co艣, co przypomina twoja 搈edytacj臋"
to znaczy, siedzenie w ciszy. Dla innych mo偶e to by膰 co艣, co wygl膮da jak samotna przechadzka, na 艂onie natury. Szorowanie kamiennej pod艂ogi na kolanach r贸wnie偶 mo偶e by膰 medytacja
o czym przekona艂o si臋 wielu mnich贸w. Przybysze z zewn膮trz odwiedzaj膮cy klasztor widza w tym tylko ci臋偶ka prac臋 i wzdychaj膮 ze wsp贸艂czuciem. Ale mnich jest g艂臋boko szcz臋艣liwy, odnalaz艂 niezm膮cony spok贸j ducha. Wcale nie wykr臋ca si臋 od szorowania, wr臋cz przeciwnie, szuka nowych posadzek! Dajcie mi szczotk臋 i wiadro! Dajcie mi nast臋pna pod艂og臋 do szorowania! Dajcie mi nast臋pn膮 godzin臋 na kl臋czkach, z nosem pi臋tna艣cie centymetr贸w od kamieni. A wyszoruj臋 ja tak, jak jeszcze nie widzieli艣cie! A przy okazji oczy艣ci si臋 moja dusza. Oczy艣ci si臋 z wszelkiej my艣li o tym, 偶e do szcz臋艣cia potrzeba jej czego艣 poza ni膮 sama.
W porz膮dku, powiedzmy, 偶e odkry艂em, i偶 niczego od nikogo nie potrzebuj臋, aby by膰 szcz臋艣liwym. Czy w wyniku tego nie stan臋 si臋 odludkiem?

Wr臋cz przeciwnie, wyjdziesz do ludzi jak nigdy dot膮d, gdy偶 zrozumiesz, 偶e nie masz nic do stracenia! Nic nie kr臋puje przejawiania mi艂o艣ci bardziej ani偶eli 艣wiadomo艣膰, 偶e mo偶esz na tym co艣
straci膰.
Z tego samego powodu trudno wam by艂o i straszno, kocha膰 Mnie. Powiedziano wam, 偶e je艣li nie b臋dziecie Mnie wielbi膰 w odpowiedni spos贸b, w odpowiednim czasie, z odpowiednich pobudek, wpadn臋 w gniew. Albowiem jestem Bogiem zazdrosnym i nie przyjm臋 waszej mi艂o艣ci w jakiejkolwiek postaci odbiegaj膮cej od tej, w jakiej 偶膮dam, aby mi ja okazywano. Nic nie mo偶e by膰 dalsze prawdy i nigdy prawda nie by艂a odleglejsza od waszej 艣wiadomo艣ci.
Niczego od was nie potrzebuje, przeto niczego nie dochodz臋, nie domagam si臋 ani nie pragn臋 od was. Moja mi艂o艣膰 do was jest wolna od warunk贸w i ogranicze艅. Traficie z powrotem do Nieba niezale偶nie od tego czy wielbili艣cie Mnie w prawid艂owy spos贸b czy nie. Nie spos贸b nie trafi膰 do Nieba, poniewa偶 nigdzie indziej nie mo偶ecie p贸j艣膰. W ten spos贸b macie zapewnione 偶ycie wieczne, zagwarantowana wiekuist膮 nagrod臋.
W Rozmowach z Bogiem powiedzia艂e艣, 偶e nawet mi艂o艣膰 fizyczna, doznanie seksualnej ekstazy mo偶e by膰 form膮 medytacji.
Zgadza si臋.
Ale to nie jest bycie sam na sam z Ja藕ni膮. To obcowanie z drugim.
W takim razie nie wiesz, co znaczy naprawd臋 si臋 mi艂owa膰. Je艣li prawdziwie mi艂ujesz, jest tylko jeden z was. Co zaczyna si臋 jako bycie z drugim, przeistacza si臋 w do艣wiadczenie Jedno艣ci
Jedno艣ci z Ja藕ni膮. W istocie taki jest cel erotycznej mi艂o艣ci i ka偶dego innego przejawu mi艂o艣ci.
Na wszystko znajdziesz odpowied藕!
Zdziwi艂bym si臋, gdyby by艂o inaczej.
W takim razie, co z tymi dwoma niszczycielami mi艂o艣ci
oczekiwaniem i zazdro艣ci膮?
Nawet je艣li zdo艂acie wykorzeni膰 potrzeb臋 ze swojego zwi膮zku z inna osoba czy ze Mn膮, przyjdzie wam si臋 zmierzy膰 z oczekiwaniem. To taki stan, w kt贸rym wyobra偶asz sobie, 偶e ta druga osoba powinna post臋powa膰 w okre艣lony spos贸b, pokazywa膰 si臋 od tej strony, jak膮 jej przypisa艂e艣.
Podobnie jak potrzeba, oczekiwanie jest zab贸jcze. Krepuje wolno艣膰, a zuolno艣膰 jest istoty mi艂o艣ci.
Kiedy kogo艣 kochasz, dajesz mu ca艂kowite swobod臋 bycia tym, kim jest, to bowiem stanowi najwi臋kszy dar, jaki mo偶esz na nich zes艂a膰, a mi艂o艣膰 zawsze zsy艂a najwi臋kszy dar.
Ja was obdarowuje tym samym, lecz wy nie potraficie tego poj膮膰, poniewa偶 nie umiecie sobie wyobrazi膰 mi艂o艣ci tak wielkiej. Dlatego uznali艣cie, 偶e zapewne da艂em wam swobod臋 czynienia tylko tego, czego od was oczekuje.
Owszem, wasze religie g艂osz膮, 偶e Ja daje wam ca艂kowita wolno艣膰 dzia艂ania, dokonywania dowolnych

wybor贸w. Lecz Ja pytam po raz kolejny: je艣li za dokonanie wyboru niezgodnego z moim 偶yczeniem dr臋cz臋 was bez ko艅ca i pot臋piam na wieki, czy rzeczywi艣cie da艂em wam wolno艣膰? Nie. Da艂em wam mo偶liwo艣膰. Macie mo偶liwo艣膰 wybrania wedle w艂asnego upodobania, ale nie jest to wolny wyb贸r. Przynajmniej je艣li obchodzi was rezultat. A oczywi艣cie, obchodzi to wszystkich.
Tak wiec to sobie u艂o偶yli艣cie: je艣li mam was nagrodzi膰 p贸j艣ciem do nieba, oczekuje, 偶e b臋dziecie post臋powa膰 po Mojemu. I nazywacie to Bo偶a mi艂o艣ci膮. Dalej, r贸wnie偶 siebie nawzajem wi膮偶ecie oczekiwaniami i nazywacie to mi艂o艣ci膮. Ale ani w jednym, ani w drugim przypadku nie jest to mi艂o艣膰, mi艂o艣膰 bowiem nie oczekuje niczego, czego nie przynosi wolno艣膰, a wolno艣膰 nie zna oczekiwa艅.
Kiedy przestaniesz wymaga膰, aby druga osoba nagina艂a si臋 do twoich wyobra偶e艅, w贸wczas b臋dziesz m贸g艂 wyzby膰 si臋 oczekiwa艅. Oczekiwania ulotni膮 si臋. Wtedy pokochasz ja dok艂adnie taka, jaka jest. Ale to mo偶e sta膰 si臋 dopiero wtedy, gdy pokochasz siebie dok艂adnie takim, jakim jeste艣. To z kolei mo偶e nast膮pi膰 tylko wtedy, gdy pokochasz Mnie dok艂adnie takim, jakim Ja jestem.
Do tego jednak musisz Mnie zna膰 takim, jakim ]a jestem, nie takim, jakim Mnie sobie dot膮d wyobra偶a艂e艣.
Dlatego pierwszym krokiem ku przyja藕ni z Bogiem jest poznanie Boga, drugim zaufanie Bogu, kt贸rego znasz, trzecim za艣 pokochanie Boga, kt贸rego znasz i darzysz zaufaniem. A to staje si臋 mo偶liwe, je艣li traktujesz Boga jak kogo艣, kogo znasz i darzysz zaufaniem.
Czy potrafisz kocha膰 Boga bez warunk贸w? To wa偶ne pytanie. By膰 mo偶e do tej pory my艣la艂e艣, 偶e w艂a艣ciwym pytaniem jest, czy B贸g mo偶e kocha膰 ciebie bez warunk贸w, ale chodzi o to, czy ty potrafisz kocha膰 Boga bez warunk贸w. Poniewa偶 otrzyma膰 Moja mi艂o艣膰 mo偶esz tylko w takiej postaci, w jakiej ty obdarzasz Mnie swoja.
To donios艂e stwierdzenie. Po raz kolejny prosz臋 Ci臋 o powt贸rzenie. Nie mog臋 przej艣膰 nad tym do porz膮dku dziennego.
Otrzyma膰 mi艂o艣膰 Boga mo偶esz tylko w takiej postaci, w jakiej ty obdarzasz Co swoja.
To chyba odnosi si臋 tak偶e do relacji mi臋dzyludzkich.
Oczywi艣cie. Odbiera膰 czyja艣 mi艂o艣膰 mo偶esz tylko w takiej postaci, w jakiej ty przejawiasz mi艂o艣膰 do tej osoby. Ona mo偶e ci臋 kocha膰 na sw贸j spos贸b, ile chce. Ty mo偶esz odebra膰 to jedynie na sw贸j spos贸b.
Nie mo偶esz do艣wiadczy膰 tego, czego do艣wiadczenia odmawiasz innym.
A to wi臋偶臋 si臋 z ostatnim elementem odpowiedzi: zazdro艣ci膮.
Postanawiaj膮c kocha膰 Boga mi艂o艣ci膮 zazdrosn膮, stworzyli艣cie mit Boga, kt贸ry kocha mi艂o艣ci膮 zazdrosn膮.
Chwileczk臋. Chcesz powiedzie膰, 偶e my jeste艣my Ciebie zazdro艣ni?

A sk膮d twoim zdaniem wzi臋艂a si臋 idea zazdrosnego Boga?
Pr贸bowali艣cie z ca艂ych si艂 zaskarbi膰 sobie Moja mi-艂o艣膰. Pr贸bowali艣cie zdoby膰 wy艂膮czno艣膰. Ro艣cili艣cie sobie prawa do Mnie, i to bezceremonialnie. G艂osili艣cie, 偶e kocham was i tylko was. Wy jeste艣cie wybranym narodem, wy jeste艣cie narodem w Bo偶ej pieczy, wy stanowicie jedyny prawdziwy ko艣ci贸艂! I zazdro艣nie strze偶ecie tej pozycji, do jakiej sami siebie wynie艣li艣cie. Gdy kto艣 m贸wi, 偶e B贸g kocha wszystkich ludzi r贸wno, akceptuje wszystkie wyznania, przygarnia ka偶dy nar贸d, wy nazywacie to blu藕nierstwem. Powiadacie, 偶e to blu藕nierstwo, je艣li B贸g kocha inaczej, ni偶 WY twierdzicie, 偶e kocha.
George Bernard Shaw powiedzia艂, 偶e wszelkie wielkie prawdy na pocz膮tku uznawane s膮 za blu藕nierstwo.
Mia艂 racje.
Ta przesi膮kni臋ta zazdro艣ci膮 mi艂o艣膰 jest Mi obca, niemniej tak w艂a艣nie postrzegacie Moja mi艂o艣膰, poniewa偶 w taki spos贸b Mnie kochacie.
W taki sam spos贸b kochacie siebie nawzajem i to was zabija. Dos艂ownie. Z zazdro艣ci zabijali艣cie innych lub siebie.
Je艣li kochasz druga osob臋, wymagasz, aby kocha艂a ciebie i tylko ciebie. Je艣li kocha kogo艣 innego, wpadasz w zazdro艣膰. A to jeszcze nie wszystko. Jeste艣 bowiem zazdrosny nie tylko o innych ludzi, jeste艣 zazdrosny r贸wnie偶 o prace, zainteresowania, dzieci, o cokolwiek, co odwraca od ciebie uwag臋 ukochane]
190
osoby. Niekt贸rzy s膮 zazdro艣ni nawet o psa czy o gr臋 w golfa.
Zazdro艣膰 przybiera wiele kszta艂t贸w. Ma r贸偶ne oblicza. Lecz 偶adne z nich nie jest 艂adne.
Wiem. Kiedy艣, gdy odczuwa艂em zazdro艣膰 o kobiet臋, w kt贸rej by艂em g艂臋boko zakochany i dawa艂em temu wyraz, ona odpar艂a cicho: 揘eale, to nie jest zbyt zach臋caj膮ca cz臋艣膰 twojej osobowo艣ci".
Nigdy tego nie zapomnia艂em. To by艂o proste stwierdzenie faktu, bez emocji. Nie by艂o napa艣ci膮 czy pouczeniem. Ona wyartyku艂owa艂a po prostu swoj膮 my艣l. Skutek by艂 druzgoc膮cy.
To by艂 wielki dar ze strony tej kobiety.
Owszem. Mimo to trudno mi by艂o upora膰 si臋 z zazdro艣ci膮. Kiedy ju偶 my艣l臋, 偶e wreszcie si臋 jej wyzby艂em, zn贸w si臋 we mnie odzywa. Jakby czeka艂a w ukryciu. Nie zdaj臋 sobie sprawy z jej obecno艣ci, m贸g艂bym nawet przysi膮c, 偶e nie ma jej we mnie w og贸le. A偶 tu nagle bum, pojawia si臋 na nowo.
S膮dz臋, 偶e teraz do艣wiadczam jej w niewielkim stopniu, ale sk艂ama艂bym m贸wi膮c, 偶e nigdy nie odczuwam zazdro艣ci.
Pracujesz nad tym, to wystarczy. Wiesz, z czym masz do czynienia, to dobrze.
Ale jak si臋 jej pozby膰? Znam ludzi, kt贸rzy zupe艂nie wyzbyli si臋 zazdro艣ci. Jak im si臋 to udaje? Ja te偶 tak chc臋!

Czy偶by艣 by艂 zazdrosny o ludzi, kt贸rzy nie odczuwaj膮 zazdro艣ci? To ciekawe.
Urocze, naprawd臋. Wiesz, 偶e jeste艣 uroczy?
Oczywi艣cie, 偶e wiem. A co twoim zdaniem trzyma Mnie przy 偶yciu?
W porz膮dku, ale jak brzmi odpowied藕?
Wyzbad藕 si臋 przekonania, 偶e twoje szcz臋艣cie zale偶y od czynnik贸w wobec ciebie zewn臋trznych, a wyzbe-dziesz si臋 zazdro艣ci. Pozb膮d藕 si臋 my艣li, 偶e w mi艂o艣ci chodzi o to, co otrzymujesz w zamian za to, co dajesz, a pozbedziesz si臋 zazdro艣ci. Rozsta艅 si臋 z roszczeniami co do czasu, si艂 lub mi艂o艣ci drugiej osoby, a rozstaniesz si臋 z zazdro艣ci膮.
Tak, ale jak to zrobi膰?
Nadaj swojemu 偶yciu nowy sens. Zrozum, 偶e jego cel nie ma nic wsp贸lnego z tym, co mo偶esz z niego wynie艣膰, ale mn贸stwo wsp贸lnego z tym, co mo偶esz do niego wnie艣膰. To samo dotyczy zwi膮zk贸w.
Celem 偶ycia jest stwarzanie siebie na nowo, w nast臋pnym najwspanialszym wydaniu najszczytniejszej wizji siebie, jaka kiedykolwiek ci si臋 zamarzy艂a. Og艂aszanie i uciele艣nianie, wyra偶anie i spe艂nianie, do艣wiadczanie i poznawanie swej prawdziwej istoty.
Nie wymaga to udzia艂u innych ludzi
ani te] drugiej szczeg贸lnej osoby. Dlatego mo偶na kocha膰 innych nie 偶膮daj膮c od nich niczego.
192
My艣l, 偶e mo偶na byt zazdrosnym o czas, jaku twoi ukochani sp臋dzaj膮 graj膮c w golfa, w biurze czzy te偶 w ramionach innej osoby, mo偶liwa jest tylko wtedy, je艣li wyobra偶asz sobie, 偶e twoje szcz臋艣cie dmznaje uszczerbku, kiedy jest szcz臋艣liwy ten, kogo kochasz.
Albo 偶e twoje szcz臋艣cie zale偶y od tego, czy twoi ukochani sp臋dzaj膮 ka偶d膮 chwil臋 u twojego booku, a nie przebywaj膮 z kim艣 innym czy zajmuj膮 si臋 czym艣 innym.
Dok艂adnie.
Ale chwileczk臋. Czy to znaczy, 偶e nie powinni艣-m odczuwa膰 zazdro艣ci nawet wtedy, gdy nasz jpart-ner sp臋dza czas w ramionach innej osoby? Crncesz powiedzie膰, 偶e niewierno艣膰 jest w porz膮dku?
Nie ma czego艣 takiego jak w porz膮dku i nie w porz膮dku. To s膮 wyznaczniki, kt贸re sami ustalacie. "Tworzycie je
i zmieniacie
na miar臋 swojego rozwoju.
Odzywaj膮 si臋 g艂osy, 偶e na tym w艂a艣nie po lega problem dzisiejszego spo艂ecze艅stwa: 偶e jeste艣my nieodpowiedzialni pod wzgl臋dem duchowym i spottecz-nym. Zmieniamy swoje warto艣ci pod wp艂ywem clhwi-li, dostosowujemy je do swoich cel贸w.
Oczywi艣cie. W ten spos贸b 偶ycie toczy si臋 naprz贸d. Gdyby艣cie tego nie robili, 偶ycie nie mog艂oby posuwa膰 si臋 do przodu. Nie dokona艂by si臋 偶aden post臋p. Czy naprawd臋 chcecie bez ko艅ca obstawa膰 przy dawnych warto艣ciach?

Niekt贸rzy chc膮.
Chc膮 wiesza膰 kobiety na placu, jako domniemane wied藕my, co mia艂o miejsce zaledwie kilka pokole艅 wstecz? Chc膮, aby ko艣ci贸艂 wysy艂a艂 偶o艂nierzy na krucjaty by wycina膰 w pie艅 tych, kt贸rzy nie wyznaj膮 jedynej prawdziwej wiary?
Pos艂ugujesz si臋 historycznymi przyk艂adami zachowa艅, kt贸re wynika艂y ze 藕le poj臋tych warto艣ci, a nie z dawnych warto艣ci. Wyro艣li艣my ju偶 z tego.
Czy偶by? A przygl膮da艂e艣 si臋 ostatnio 艣wiatu? Ale to zupe艂nie inna historia. Trzymajmy si臋 tematu.
Zmienianie uznawanych warto艣ci 艣wiadczy o dojrzewaniu spo艂ecze艅stwa. Przechodzicie jako spo艂ecze艅stwo do kolejnego, wy偶szego etapu. Zmieniacie swoje warto艣ci, albowiem zbieracie nieustannie nowe informacje, otwieracie si臋 na nowe do艣wiadczenia, rozwa偶acie nowe koncepcje, odkrywacie nowe spojrzema na rzeczywisto艣膰 i dzi臋ki temu wci膮偶 na nowo siebie definiujecie.
To oznaka rozwoju, a nie odpowiedzialno艣ci.
Wyja艣nijmy to sobie. Jest oznak膮 rozwoju nieprzej-mowanie si臋 tym, 偶e nasz partner rzuca si臋 w cudze ramiona?
Jest oznaka rozwoju niedopuszczenie do tego, aby odebra艂o to wam spok贸j ducha. Zburzy艂o ca艂e wasze 偶ycie. Doprowadzi艂o do samob贸jstwa albo zab贸jstwa. Wszystko to niestety zdarza艂o si臋 z tego powodu. Nfl-
194
wet dzi艣 niekt贸rzy z was u艣miercaj膮 innych, a wi臋kszo艣膰 u艣mierca swoj膮 mi艂o艣膰 z tego powodu.
C贸偶, zabijania, rzecz jasna, nie pochwalam, ale czy mo偶na ocali膰 swoj膮 mi艂o艣膰, je艣li tw贸j ukochany kocha jednocze艣nie inn膮 osob臋?
To, 偶e kocha inna osob臋, nie znaczy, 偶e nie kocha ciebie. Czy musi kocha膰 tylko i wy艂膮cznie ciebie, aby by艂a to prawdziwa mi艂o艣膰? Czy tak to sobie wyobra偶acie?
Tak, do ci臋偶kiej cholery! Tak odpowiedzia艂oby wielu ludzi. Tak, do ci臋偶kiej cholery.
Nic dziwnego, 偶e tak trudno pogodzi膰 si臋 wam z tym, 偶e B贸g kocha wszystkich r贸wno.
C贸偶, nie jeste艣my bogami. Wi臋kszo艣膰 ludzi potrzebuje w jakim艣 stopniu poczucia bezpiecze艅stwa. Bez tego, je艣li partner nam tego nie zapewni, mi艂o艣膰 obumiera, czy tego chcemy czy nie.
To nie mi艂o艣膰 obumiera, lecz potrzeba. Decydujecie, 偶e nie potrzebujecie ju偶 tej osoby. W istocie nie chcecie jej potrzebowa膰, poniewa偶 jest to dla was zbyt bolesne. Postanawiacie wi臋c: nie potrzebuj臋, aby艣 dalej mnie kocha艂a. Id藕 i kochaj, kogo zapragniesz. Ja si臋 stad wynosz臋.
To w艂a艣nie si臋 dzieje. Zabijacie potrzeb臋. Nie u艣miercacie mi艂o艣ci. W gruncie rzeczy s膮 tacy, kt贸rzy nosz膮 w sobie te mi艂o艣膰 po wsze czasy. Przyjaciele powiadaj膮, 偶e wci膮偶 p艂onie w tobie ogie艅. Bo tak jest! To 艣wiat艂o waszej mi艂o艣ci, p艂omie艅 nami臋tno艣ci, na-

dal w tobie gorej膮cy, daj膮cy blask widoczny dla ka偶dego. Ale to nic z艂ego. Tak powinno by膰
bior膮c pod uwag臋 to, kim i czym, jak powiadacie, jeste艣cie i co og艂aszacie jako sw贸j wyb贸r.
Czyli nigdy wi臋cej ju偶 si臋 nie zakochasz, bo wci膮偶 p艂onie w tobie ogie艅 dawnej mi艂o艣ci?
Dlaczego musi usta膰 mi艂o艣膰 do jednej osoby, aby艣 m贸g艂 pokocha膰 druga? Czy nie mo偶na kocha膰 wi臋cej ni偶 jednej osoby naraz?
Na og贸艂 nie. To znaczy, nie w taki spos贸b. Chodzi ci o mi艂o艣膰 erotyczna?
Nie, romantyczn膮. Mi艂o艣膰 do towarzyszki 偶ycia Ludzie potrzebuj膮 towarzysza na ca艂e 偶ycie.
K艂opot w tym, 偶e ludzie przewa偶nie myl膮 mi艂o艣膰 z potrzeba. My艣l膮, 偶e te dwa s艂owa i te dwa do艣wiadczenia, s膮 zamienne. A nie s膮. Kocha膰 kogo艣, a potrzebowa膰 kogo艣, to dwie r贸偶ne rzeczy.
Mo偶na kogo艣 kocha膰 i jednocze艣nie go potrzebowa膰, ale nie kocha si臋 dlatego, 偶e si臋 kogo艣 potrzebuje. Je艣li kochasz kogo艣, poniewa偶 go potrzebujesz, to wcale nie kochasz jego, tylko to, co tobie zapewnia.
Je艣li kochasz drugiego za to, kim jest, bez wzgl臋du na to, czy daje ci to, czego tobie potrzeba, czy nie, w贸wczas prawdziwie mi艂ujesz. Kiedy nie potrzeba ci niczego, wtedy dopiero mo偶e zaistnie膰 prawdziwa mi艂o艣膰.
Pami臋taj, mi艂o艣膰 nie zna warunk贸w, granic, potrzeb. Tak kocham was Ja. Lecz wam nie mie艣ci si臋 w g艂owie odbieranie takiej mi艂o艣ci, poniewa偶 nie mie艣ci si臋 wam w g艂owie jej wyra偶anie. Stad bierze si臋 ca艂a bieda na tym 艣wiecie.
Ale do rzeczy
zwa偶ywszy na to, 偶e jak powiadacie, pragniecie sta膰 si臋 wysoko rozwini臋tymi istotami, niewierno艣膰, jak to okre艣lasz, nie jest w porz膮dku. Z tego wzgl臋du, 偶e si臋 nie sprawdza. Nie doprowadzi was tam, dok膮d jak m贸wicie, zmierzacie. Poniewa偶 niewierno艣膰 oznacza nieprawd臋, a iv g艂臋bi duszy pojmujecie, 偶e wysoko rozwini臋te istoty 偶yj膮 i oddychaj膮 prawda, czerpi膮 z niej sw贸j byt
zawsze i wsz臋dzie i o ka偶dej porze. Nie tyle m贸wi膮 prawd臋, co s膮 prawda.
Bycie istota wysoko rozwini臋ta oznacza bycie szczerym. Przede wszystkim, szczerym wobec siebie samego, dalej, szczerym wobec drugiego, a nast臋pnie szczerym wobec wszystkich innych. Je艣li nie jeste艣 uczciwy w stosunku do siebie samego, nie jeste艣 uczciwy wobec innych. Tak wiec je艣li kochasz kogo艣 innego ni偶 osoba, kt贸ra 偶yczy sobie, aby艣 kocha艂 luy艂acznie ja, musisz przedstawi膰 spraw臋 jasno, szczerze, otwarcie, bezpo艣rednio i niezw艂ocznie.
l wtedy b臋dzie to do przyj臋cia?
Nikt nie ma obowi膮zku akceptowa膰 niczego. W zwi膮zkach pomi臋dzy wysoko rozwini臋tymi istotami ka偶dy po prostu 偶yje swoja prawda
i ka偶dy komunikuje swoja prawd臋. Je艣li co艣 si臋 komu艣 przytrafia, po prostu daje si臋 temu wyraz. Je艣li co艣 jest dla kogo艣 nie do przyj臋cia, po prostu m贸wi si臋 o tym. Prawd臋 komu-

nikuje si臋 wszystkim o wszystkim, przez ca艂y czas. To radosna ceremonia, nie uci膮偶liwy obowi膮zek.
Prawd臋 powinno si臋 艣wi臋towa膰, nie wyznawa膰 z konieczno艣ci.
Ale nie mo偶na 艣wi臋towa膰 prawdy, kt贸rej nauczono ci臋 wstydzi膰 si臋. A nauczono ci臋 wstydzi膰 si臋 tego, kogo, jak, kiedy i dlaczego kochasz.
Wpojony ci wstyd za w艂asne pragnienia i pasje, za uwielbianie czegokolwiek, od ta艅c贸w, przez bita 艣mietan臋, do innych ludzi.
Nade wszystko za艣 naliczono ci臋 wstydzi膰 si臋 mi艂o艣ci w艂asnej. Lecz jak mo偶esz pokocha膰 drugiego, je艣li nie wolno ci kocha膰 tego, kt贸ry ma by膰 tym kochaj膮cym?
Przed takim w艂a艣nie dylematem stajecie, je艣li chodzi o Boga.
Jak mo偶ecie kocha膰 Mnie, skoro nie wolno wam kocha膰 swojej w艂asnej istoty? I jak macie dostrzec i g艂osi膰 Moja chwa艂臋, je艣li nie umiecie dostrzec i g艂osi膰 w艂asnej?
Lecz Ja powiadam wam
po raz kolejny: wszyscy prawdziwi Mistrzowie g艂osili swoja chwa艂臋 i zach臋cali innych do tego samego.
Wst臋pujesz na drog臋 ku swej chwale z chwila, kiedy wst臋pujesz na drog臋 ku swej prawdzie. A dr贸g? te obierasz, kiedy obwieszczasz, 偶e odt膮d b臋dziesz m贸wi艂 prawd臋 zawsze, ka偶demu i o wszystkim, l 偶e b臋dziesz 偶y艂 swoja prawda.
W takim oddaniu prawdzie nie ma miejsca na niewierno艣膰. Lecz o艣wiadczenie komu艣, 偶e kocha si臋 innego, nie jest zdrada. Wr臋cz przeciwnie, to uczciwo艣膰. A uczciwo艣膰 to najwy偶sza forma mi艂o艣ci.
O, Bo偶e, znowu. Kolejna m膮dro艣膰 do przyczepienia na lod贸wce. Czy m贸g艂by艣 to, prosz臋, powt贸rzy膰?
Uczciwo艣膰 to najwy偶sza forma mi艂o艣ci. Chcia艂bym o tym pami臋ta膰. Przyczep na lod贸wce.
Ha! Twierdzisz zatem, 偶e sp臋dzanie czasu w ramionach innego jest w porz膮dku, o ile si臋 tego nie ukrywa. Czy dobrze rozumiem?
Sprowadzasz to do najbardziej ulotnej postaci.
C贸偶, my ludzie lubimy tak post臋powa膰. Lubimy upraszcza膰 wielkie prawdy, wyci膮ga膰 z nich prostackie wnioski. Wtedy mo偶emy toczy膰 o nie zajad艂e spory.
Rozumiem. Czy taki w艂a艣nie masz zamiar? Chcesz si臋 ze Mn膮 spiera膰?
Bynajmniej. Staram si臋, na m贸j niezr臋czny, oporny spos贸b, ujrze膰 w tym jak膮艣 m膮dro艣膰.
W takim razie, wskazane jest, aby艣 s艂ucha艂 wszystkiego, co m贸wi臋 i odnosi艂 wszystkie Moje s艂owa do ca艂o艣ci, a nie wydobywa艂 sensu z kilku zaledwie s艂贸w.
Czuj臋 si臋 skarcony.

Nie czuj si臋 skarcony. Czuj si臋. pouczony. Karci si臋 kogo艣, kto pope艂ni艂 wykroczenie. Poucza si臋 kogo艣, kto szuka wskaz贸wek.
B贸g udziela wskaz贸wek, nie robi wym贸wek; zach臋ca, nie zniech臋ca.
O rany...
Wiem, wiem, nast臋pna nalepka na zderzak. 艢wietnie si臋 do tego nadaje.
Drukuj tyle nalepek na zderzaki, ile ci si臋 偶ywnie podoba, koszulek te偶. G艂o艣 nowin臋. Niczym si臋 nie zra偶aj. Nakr臋膰 film. Wyst膮p w telewizji. B膮d藕 bezwstydny!
B膮d藕 bez wstydu na tle mi艂o艣ci. Usu艅 z niej wszelki wstyd, zast膮p go radosnym 艣wi臋towaniem.
...to samo mo偶esz uczyni膰, je艣li chodzi o seks.
Pomi艅my to ostatnie, bo inaczej moje pytanie pozostanie bez odpowiedzi. Twierdzisz, 偶e sp臋dzanie czasu w ramionach innego jest w porz膮dku, o ile si臋 z tym nie kryjesz?
M贸wi臋 tylko, 偶e co艣 jest w porz膮dku lub nie, w zale偶no艣ci od twojego uznania. M贸wi臋 tylko, 偶e druga strona nie mo偶e orzec, czy to jest dla mej w porz膮dku, je艣li nie wie, 偶e co艣 takiego ma miejsce
M贸wi臋 tylko, 偶e w o艣wieconych zwi膮zkach nie zdaje egzaminu k艂amstwo
wszelkiego rodzaju. K艂amstwo pozostaje k艂amstwem czy to w postaci celowego wprowadzenia w b艂膮d czy niedopowiedzenia. Ja za艣
m贸wi臋, 偶e z chwila ujawnienia ca艂ej prawdy podejmujesz decyzj臋 czy nadal mo偶esz kocha膰 osob臋, kt贸ra kocha b膮d藕 kocha艂a innego, w oparciu o to, co og艂aszasz jako najodpowiedniejsza i najdogodniejsza dla siebie form臋 zwi膮zku
a to na og贸艂 podyktowane jest tym, czego w twoim mniemaniu potrzebujesz do szcz臋艣cia od drugiej osoby.
Twierdz臋, 偶e je艣li niczego ci nie potrzeba, w贸wczas mo偶esz kocha膰 drugiego bezwarunkowo, bez jakichkolwiek ogranicze艅. Mo偶esz da膰 mu ca艂kowita swobod臋.
Tak, ale nie b臋d臋 dzieli艂 z nim swojego 偶ycia.
Nie b臋dziesz, chyba 偶e b臋dzie inaczej. Mo偶na m贸wi膰 o osi膮gni臋ciu mistrzostwa duchowego, gdy decyzja taka i wyb贸r wynikaj膮 z tego, co jest prawda dla ciebie, a nie z tego, co kto inny ka偶e ci przyjmowa膰 za prawd臋 lub co twoje spo艂ecze艅stwo obwo艂a艂o aktualnie obowi膮zuj膮ca norma czy co, jak ci si臋 wydaje, mog膮 my艣le膰 o tobie inni.
Mistrzowie przyznaj膮 sobie wolno艣膰 wyboru wedle swego upodobania
i przyznaj膮 t臋 sam膮 wolno艣膰 tym, kt贸rych kochaj膮.
Wolno艣膰 to podstawa 偶ycia, wsz臋dzie, albowiem wolno艣膰 jest w naturze Boga. Wszelkie systemy, kt贸re t艂amsz膮, naruszaj膮 czy wykluczaj膮 wolno艣膰, to systemy, kt贸re godz膮 w samo 偶ycie.
Wolno艣膰 nie stanowi celu ludzkiej duszy, lecz jej istot臋. Dusza ze swej natury jest wolna. Brak wolno艣ci zatem r贸wna si臋 pogwa艂ceniu samej istoty duszy. W prawdziwie o艣wieconych spo艂eczno艣ciach wolno艣膰 uznana jest nie za prawo, lecz za fakt. To co艣, co jest, raczej ni偶 to, co si臋 zapewnia.

Wolno艣ci si臋 nie zapewnia, wolno艣膰 bierze si臋 za pewnik. W wysoko rozwini臋tych spo艂ecze艅stwach daje si臋 natychmiast zauwa偶y膰, 偶e wszystkie istoty ciesz膮 si臋 ca艂kowita swoboda kochania siebie nawzajem, wyra偶ania i przejawiania tej mi艂o艣ci w spos贸b autentyczny, szczery i odpowiedni w danej chwili.
Decyduj膮 o tym, co jest odpowiednie w danej chwili te same osoby, kt贸re si臋 kochaj膮. Nie istniej膮 偶adne prawa ustanawiane przez rz膮d, spo艂eczne tabu, zakazy religijne, zwyczaje plemienne, bariery psychologiczne czy niepisane zasady co do tego, kogo, kiedy, gdzie i jak wolno kocha膰, a kogo, kiedy, gdzie i jak nie wolno.
Lecz jest jedna rzecz, dzi臋ki kt贸rej sprawdza si臋 to w spo艂ecze艅stwach o艣wieconych. Wszystkie zakochane strony musza zdecydowa膰, jak post膮pi艂aby teraz mi艂o艣膰. Jedna ze stron mo偶e, na przyk艂ad, powstrzyma膰 si臋 od czego艣 w imi臋 mi艂o艣ci, je艣li nie ma na to przyzwolenia pozosta艂ych stron. Poza tym, wszystkie uczestnicz膮ce strony musza by膰 doro艣le, dojrzale i zdolne do samodzielnego decydowania o sobie.
To utrac膮 w膮tpliwo艣ci, jakie mog艂y zrodzi膰 si臋 w twojej g艂owie na temat molestowania dzieci, gwa艂tu czy innych form zniewolenia.
A co je艣li ja jestem stron膮 trzeci膮 i nie uwa偶am, aby to, co postanowi艂y pozosta艂e dwie osoby, by艂o dla mnie dobre?
W贸wczas musisz postawi膰 jasno spraw臋, jakie s膮 twoje odczucia, jaka jest twoja prawda. I w zale偶no艣ci od tego, jak one na to zareaguj膮, mo偶esz uzna膰
za stosowne wprowadzenie zmian w stosunkach, jakie z nimi ci臋 艂膮cza.
A je艣li to nie jest wcale takie 艂atwe? A je艣li ich potrzebuj臋?
Im mniej od kogo艣 potrzebujesz, tym bardziej go kochasz.
Jak mo偶na nie potrzebowa膰 niczego od kogo艣, kogo si臋 kocha?
Kochaj膮c ich za to, kim s膮, a nie za to, co mog膮 ci da膰.
Ale wtedy mog膮 wchodzi膰 ci na g艂ow臋!
Kochanie kogo艣 wcale nie wymaga tego, aby艣 przesta艂 kocha膰 siebie.
Przyznanie komu艣 ca艂kowitej swobody nie jest r贸wnoznaczne z przyzwoleniem na to, aby si臋 nad tob膮 zn臋ca艂, ani ze skazywaniem si臋 na wi臋zienie, w kt贸rym ty 偶yjesz 偶yciem niezgodnym z w艂asnym wyborem, po to, aby drugi m贸g艂 偶y膰 zgodnie ze swoim. Niemniej danie komu艣 pe艂nej wolno艣ci oznacza nie-nak艂adanie na niego 偶adnych ogranicze艅.
Chwileczk臋. Jak powstrzyma膰 drugiego od wchodzenia ci na g艂ow臋, je艣li nie mo偶na go w 偶aden spos贸b kr臋powa膰?
Nie nak艂adasz ogranicze艅 na niego, nak艂adasz ograniczenia na siebie. Zaw臋偶asz to, co ty wybierasz jako

swoje do艣wiadczenie, a nie to, co drugiemu wolno do艣wiadcza膰.
To ograniczenie, jako dobrowolne, w gruncie rzeczy wcale nie jest ograniczeniem. To obwieszczenie, Kim Jeste艣, tworzenie, samookre艣lenie.
W kr贸lestwie Bo偶ym nikt nie jest niczym ograniczony. Mi艂o艣膰 zna jedynie wolno艣膰. Tak jak dusza. Tak jak B贸g. Te s艂owa s膮 zamienne. Mi艂o艣膰. Wolno艣膰. Dusza. B贸g. Wszystkie zawieraj膮 w sobie pozosta艂e.
Masz ca艂kowita swobod臋 og艂aszania, Kim Jeste艣, w ka偶dej chwili Tera藕niejszo艣ci. W istocie, czynisz to nawet bezwiednie. Nie wolno ci jednak okre艣la膰 za drugiego, ani kim jest i ani kim musi by膰. Tak mi艂o艣膰 nigdy by nie post膮pi艂a. Ani B贸g, kt贸ry jest sama istota mi艂o艣ci.
Je艣li pragniesz g艂osi膰, 偶e jeste艣 osoba, kt贸ra do swego szcz臋艣cia, do w艂asnej wygody i poczucia bezpiecze艅stwa potrzebuje i domaga si臋 lwiej cz臋艣ci czasu, energii i uwagi drugiego, wolno ci to g艂osi膰. Lecz powiadam ci: je艣li dopu艣cisz do tego, 偶e twoje samookre艣lenie przeistoczy si臋 w zazdro艣膰 o drugiego lub o jego przyjaci贸艂, prace czy zainteresowania, po艂o偶y to kres twej mi艂o艣ci i mo偶e te偶 oznacza膰 koniec mi艂o艣ci drugiego do ciebie.
Lecz dobra wiadomo艣膰 jest taka, 偶e okre艣lanie, kim jeste艣 i kim postanawiasz by膰, nie musi przek艂ada膰 si臋 na zazdro艣膰 o drugiego ani kontrole nad nim. To wyra偶enie, z prostota i mi艂o艣ci膮 tego, kim jeste艣 i jakie 偶ycie wybierasz dla siebie. Twoje uczucie nie wygasa, kiedy starasz si臋 przezwyci臋偶y膰 dziel膮ce was r贸偶nice w duchu mi艂o艣ci i wsp贸艂czucia ani te偶 kiedy
na skutek tych偶e odmienno艣ci odmieniasz natur臋 waszego zwi膮zku.
Nie musisz zrywa膰 zwi膮zku, aby go odmieni膰. VV istocie, zwi膮zku nie mo偶na zako艅czy膰, mo偶na jedynie nada膰 mu inna posta膰. Zawsze pozostajesz w odniesieniu do wszystkiego. Pytanie wiec, jakiego rodzaju zwi膮zek ci臋 艂膮czy?
Odpowied藕 na to pytanie wp艂ynie na ca艂e twoje 偶ycie
a nawet mog艂aby odmieni膰 艣wiat, naprawd臋.

9
Dziwki rozmowom z Tob膮 nauczy艂em si臋, 偶e moje zwi膮zki s膮 u艣wi臋cone. Stanowi膮 najwa偶niejszy sk艂adnik 偶ycia, albowiem za ich po艣rednictwem wyra偶am i do艣wiadczam, kim jestem i kim postanawiam by膰.
/ nie tylko twoje relacje z innymi lud藕mi, r贸wnie偶 twoje relacje z wszystkim i wsz臋dzie. Tw贸j stosunek do 偶ycia i wszystkiego, co ze sob膮 niesie. Tw贸j stosunek do pieni臋dzy, mi艂o艣ci, seksu i Boga
czterech fundament贸w ludzkiego do艣wiadczenia. Tw贸j stosunek do drzew, ro艣lin, zwierz膮t, ptak贸w, wiatru, powietrza, nieba i morza. Tw贸j stosunek do przyrody, oraz tw贸j stosunek do Mnie.
Moje relacje przes膮dzaj膮 o tym, kim i czym jestem. Zwi膮zek, o艣wiadczy艂e艣 mi, to 艣wi臋ta p艂aszczyzna, poniewa偶 w braku relacji z czymkolwiek innym, nie mog臋 stwarza膰, poznawa膰 i do艣wiadcza膰 niczego, co o sobie postanowi艂em. Czy, jak Ty to uj膮艂e艣, pod nieobecno艣膰 tego, czym Nie Jestem, to, czym Jestem... nie mo偶e by膰.
Nauka nie posz艂a w las, M贸j przyjacielu. Stajesz si臋 prawdziwym pos艂a艅cem.
Lecz kiedy pr贸buj臋 wy艂o偶y膰 to innym, czasami si臋 W tym gubi膮. To trudno przyswajalna koncepq'a.
Wykorzystaj 揚rzypowie艣膰 o Bieli".

Tak, to natychmiast odnosi艂o skutek.
Wyobra藕 sobie, 偶e przebywasz w bia艂ym pomieszczeniu, z bia艂a pod艂oga, bia艂ym sufitem, bez kat贸w. Wyobra藕 sobie, 偶e za sprawa jakiej艣 niewidzialnej si艂y jeste艣 zawieszony w tej przestrzeni. Dyndasz tak sobie w powietrzu. Niczego nie mo偶esz dotkn膮膰, niczego nie s艂ycha膰, a poza biel膮 niczego nie wida膰. Jak d艂ugo twoim zdaniem 搃stnia艂by艣" w swoim w艂asnym do艣wiadczeniu?
Nied艂ugo. Istnia艂bym, ale nic o sobie bym nie wiedzia艂. Zapewne szybko postrada艂bym zmys艂y.
W艂a艣nie, i to ca艂kiem dos艂ownie. Twoje zmys艂y s艂u偶膮 do wychwytywania danych nap艂ywaj膮cych z zewn膮trz, a bez 偶adnych danych nie maja nic do roboty, staja si臋 bezu偶yteczne.
Kiedy tracisz zmys艂y, tracisz rozeznanie w swoim w艂asnym do艣wiadczeniu. Nie wiesz niczego konkretnego o sobie.
Czy jeste艣 du偶y? Czy jeste艣 ma艂y? Nie spos贸b stwierdzi膰, poniewa偶 nie ma nic na zewn膮trz ciebie, do czego m贸g艂by艣 siebie odnie艣膰.
Czy jeste艣 dobry? Czy jeste艣 z艂y? Nie wiadomo. Czy ty w og贸le tutaj jeste艣? Nie spos贸b stwierdzi膰, poniewa偶 niczego tam nie ma.
Nic nie mo偶esz wiedzie膰 o sobie w swoim w艂asnym do艣wiadczeniu. Mo偶esz snu膰 na ten temat rozmaite koncepcje, ale nie mo偶esz tego pozna膰 do艣wiadczalnie.
Wtedy nast臋puje w tym wszystkim zmiana. Na 艣cianie pojawia si臋 male艅ka kropka. Tak, jakby kto艣
strzykn膮艂 atramentem. Nie wiadomo, sk膮d wzi臋艂a si臋 tam ta plamka, ale to niewa偶ne, poniewa偶 kropka ci臋 uratowa艂a.
Teraz jest co艣 innego. Jeste艣 Ty oraz Kropka na 艣cianie. Nagle zn贸w mo偶esz decydowa膰, zn贸w mo偶esz czego艣 do艣wiadcza膰. Plamka jest tam. To znaczy, 偶e ty musisz by膰 tu. Kropka jest mniejsza od ciebie. Ty jeste艣 wi臋kszy od niej. Zaczynasz na nowo siebie okre艣la膰
w odniesieniu do plamki na 艣cianie.
Zwi膮zek miedzy tob膮 a kropka staje si臋 艣wi臋ty, poniewa偶 przywr贸ci艂 ci poczucie w艂asnego 搄a".
Teraz w pomieszczeniu pojawia si臋 kotek. Nie wiesz, kto si臋 za tym kryje, kto sprawia to wszystko, ale czujesz wdzi臋czno艣膰, poniewa偶 mo偶esz dokona膰 nast臋pnych ustale艅. Kodak wydaje si臋 bardziej mi臋kki. Ale ty sprawiasz wra偶enie bystrzejszego (przynajmniej okresowo!). On jest szybszy. Ty jeste艣 silniejszy.
W pokoju przybywa nowych rzeczy i zaczynasz poszerza膰 swoje pojecie siebie. Wtedy doznajesz ol艣nienia. Tylko w obecno艣ci czego艣 innego mo偶esz pozna膰 siebie. To co艣 innego jest tym, czym nie jeste艣 ty. Tak oto: W braku tego, czym Nie Jeste艣, to, czym Jeste艣... nie jest.
Przypomnia艂a ci si臋 donios艂a prawda i przyrzekasz sobie, 偶e nigdy wi臋cej jej nie zapomnisz. Z otwartymi ramionami witasz wszystko inne w swoim 偶yciu
osoby, miejsca, rzeczy. Niczego nie odrzucasz, gdy偶 teraz widzisz, 偶e cokolwiek pojawia si臋 w twoim 偶yciu, stanowi b艂ogos艂awie艅stwo, znakomita okazje do okre艣lenia siebie i poznania siebie takim w do艣wiadczeniu.

Ale czy m贸j umys艂 nie po艂apa艂by si臋 w tym wszystkim? Nie o艣wiadczy艂by: 揌ej, jeste艣 w bia艂ym pomieszczeniu, to wszystko. Odpr臋偶 si臋 i baw"?
Z pocz膮tku, owszem. Ale wkr贸tce w braku nadchodz膮cych danych, nie wiedzia艂by, co my艣le膰. Biel, pustka, nico艣膰, samotno艣膰 wkr贸tce da艂yby mu si臋 we znaki.
Czy wiesz, co stanowi jedn膮 z najgorszych ivy-my艣lonych przez was kar?
Przymusowe odosobnienie.
W艂a艣nie. Nie mo偶emy znie艣膰 d艂u偶szej samotno艣ci. W najbardziej nieludzkich wi臋zieniach karcery pozbawione s膮 nawet 艣wiat艂a. Zamykaj膮 za tob膮 drzwi i otaczaj膮 ci臋 egipskie ciemno艣ci. Nie ma co czyta膰 nie ma co robi膰, w og贸le nie ma nic.
Jako 偶e my艣lenie r贸wna si臋 tworzeniu, przesta艂by艣 tworzy膰 swoj膮 rzeczywisto艣膰, gdy偶 do tworzenia umys艂 potrzebuje danych. Twory umys艂u nazywacie wnioskami, a gdy doj艣cie do jakichkolwiek wniosk贸w przez umys艂 jest niemo偶liwe, porzucacie go
wykraczacie poza umys艂.
To nie jest takie z艂e. Za ka偶dym razem kiedy dost臋pujecie cennego wgl膮du, wychodzicie poza umys艂.
H-mm. To znaczy?
Nie s膮dzisz chyba, 偶e 藕r贸d艂em wgl膮du jest umys艂7 C贸偶, zawsze my艣la艂em...
l w tym szkopu艂! Ty zawsze my艣lisz. Spr贸buj nie my艣le膰 raz na jaki艣 czas! Spr贸buj po prostu by膰.
W艂a艣nie kiedy zwyczajnie 搄este艣" z jakim艣 problemem, zamiast rozmy艣la膰 o nim bez przerwy, przychodzi wgl膮d najwy偶szego rodzaju.
To dlatego, 偶e my艣lenie jest procesem tw贸rczym, a bycie stanem 艣wiadomo艣ci.
Nie bardzo rozumiem. Pom贸偶 mi, prosz臋. S膮dzi艂em, 偶e problem polega na niemo偶no艣ci my艣lenia. Facetowi w bia艂ym pomieszczeniu przecie偶 odbija.
Ja nie powiedzia艂em, 偶e mu odbija. To ty powiedzia艂e艣. Ja powiedzia艂em, 偶e porzuca sw贸j umys艂. Przestaje tworzy膰 swoj膮 rzeczywisto艣膰, bo brakuje mu danych.
Oczywi艣cie, gdyby przesta艂 tworzy膰 swoj膮 rzeczywisto艣膰 na d艂u偶ej, to co innego. Ale za艂贸偶my, 偶e sta艂oby si臋 to tylko na chwile? Na mgnienie oka? Czy taka 損rzerwa" zaszkodzi艂aby mu, czy wysz艂a na dobre?
Ciekawe pytanie.
My艣l, s艂owo i czyn to trzy poziomy tworzenia, tak?
Tak.
Kiedy my艣lisz, tworzysz. Ka偶da my艣l jest tworem. Owszem.

Wiec kiedy zastanawiasz si臋 nad problemem, starasz si臋 wymy艣li膰 rozwi膮zanie.
Dok艂adnie. I co w tym z艂ego?
Mo偶na albo stara膰 si臋 wymy艣li膰 rozwi膮zanie, albo u艣wiadomi膰 sobie rozwi膮zanie, kt贸re ju偶 zosta艂o stworzone.
Prosz臋 jeszcze raz. Dla takich jak ja, kt贸rzy 損racuj膮 na wolnych obrotach", m贸g艂by艣 to wyja艣ni膰 jeszcze raz?
呕aden z was nie pracuje na wolnych obrotach! Ale niekt贸rzy pos艂uguj膮 si臋 艣lamazarn膮 metod膮 tworzenia. Usi艂ujecie tworzy膰 za pomoc膮 my艣lenia. To jest mo偶liwe. Ale mam dla was nowin臋. My艣lenie to najbardziej 艣lamazarny spos贸b tworzenia.
Pami臋taj, do tworzenia tw贸j umys艂 potrzebuje danych. Twoje jestestwo za艣 obywa si臋 bez danych. To dlatego, 偶e te dane s膮 z艂udzeniem. To co艣, co sam ustanawiasz raczej ni偶 to, co jest.
Staraj si臋 wychodzi膰 od tego, co jest, a nie od iluzji. Tw贸rz moc膮 swego jestestwa raczej ni偶 moc膮 umys艂u.
Pr贸buj臋 za Tob膮 nad膮偶y膰, ale gubi臋 si臋. Narzuci艂e艣 zbyt szybkie tempo.
Nie da si臋 b艂yskawicznie znale藕膰 odpowiedzi
偶adnej odpowiedzi
rozmy艣laj膮c o niej. Trzeba wyrwa膰 si臋 z my艣li, porzuci膰 je i wej艣膰 w czyste jestestwo. Wiesz, co m贸wi膮 wielcy wynalazcy czy specjali艣ci od
艂amig艂贸wek kiedy zwracasz si臋 do nich z problemem? 揗usze poby膰 z tym chwil臋"?
Oczywi艣cie.
W艂a艣nie to maj膮 na my艣li. Ty mo偶esz post膮pi膰 tak samo. Mo偶esz by膰 wielkim wynalazc膮, ale nie, je艣li wyobra偶asz sobie, 偶e rozwik艂asz zagadk臋 搝achodz膮c w g艂ow臋"! Aby by膰 geniuszem, trzeba straci膰 g艂ow臋! Geniusz nie tworzy rozwi膮zania, on je znajduje.
Tak naprawd臋, odkrywa to, co by艂o dot膮d zakryte, niewidoczne. 揃y艂o zagubione, lecz zosta艂o odnalezione". Geniusz to ten, kto przypomnia艂 sobie to, co wszyscy艣cie zapomnieli.
Nie pami臋tacie mi臋dzy innymi o tym, 偶e ka偶da rzecz istnieje w Wiecznej Chwili Tera藕niejszo艣ci. Wszelkie rozwi膮zania, wszelkie odpowiedzi, wszelkie do艣wiadczenia, wszelkie rozumienie. W istocie nie potrzebujecie niczego stwarza膰. Trzeba tylko, aby艣cie u艣wiadomili sobie, 偶e wszystko, czego pragniecie i poszukujecie, ju偶 zosta艂o stworzone.
Wi臋kszo艣膰 z was to zapomnia艂a. Dlatego posy艂a艂em innych, aby wam przypominali o tym, 偶e 搄eszcze zanim poprosicie, otrzymali艣cie".
Nie m贸wi艂bym ci tego, gdyby tak nie by艂o. Ale nie mo偶na my艣leniem wprowadzi膰 si臋 w stan u艣wiadomienia. Mo偶na tylko 揵y膰 艣wiadomym", nie 搈y艣le膰 艣wiadomym".
艢wiadomo艣膰 to stan istnienia. Dlatego te偶 je艣li w 偶yciu stajesz w obliczu zagadki, gdy co艣 ci臋 zbija z tropu, nie warto 艂ama膰 sobie nad tym g艂owy. Kiedy napotykasz na problem, nie pr贸buj rusza膰 g艂ow膮.

Gdy wok贸艂 ciebie same negatywy, z艂e si艂y, nie trzeba g艂owi膰 si臋.
Kiedy bierzesz to na rozum, poddajesz si臋 jego w艂adzy. Czy nie dostrzegasz tego? Stajesz si臋 temu poddany, poniewa偶 g艂贸wkujesz. Raczej stra膰 g艂ow臋.
Pami臋taj, jeste艣 istnieniem ludzkim, nie my艣leniem Dlatego zanurz si臋 w jestestwo.
Co to znaczy? Nie rozumiem, co to do diab艂a znaczy.
Co jest w tobie w tej chwili?
Wzburzenie. Jestem wzburzony, poniewa偶 nie mog臋 si臋 rozezna膰 w tych czarach-marach.
Czyli wiesz, czym jeste艣.
Nie, wiem tylko, jak si臋 czuje. Czuj臋 si臋 wzburzony.
I tym w艂a艣nie jeste艣. Jeste艣 tym, co czujesz. Czy偶 nie m贸wi艂em ci, 偶e uczucie jest mowa duszy?
No tak, ale nieco inaczej to pojmowa艂em.
To dobrze. Wiec teraz przyby艂o ci zrozumienia. Owszem, troch臋.
Zwr贸ci艂e艣 uwag臋 na moje s艂owa? Kt贸re?
Powiedzia艂em, 損rzyby艂o" ci zrozumienia. Co chcesz przez to powiedzie膰?
M贸wi臋, 偶e ci膮gle co艣 ci 損rzybywa" lub 搖bywa". Ale mo偶esz na to wp艂ywa膰. Czym 揵ywasz", mo偶esz pozna膰 po tym, co czujesz. Uczucia nigdy nie k艂ami膮. Nie potrafi膮. M贸wi膮 ci, czym jeste艣 w danej chwili. A mo偶esz zmieni膰 swoje uczucia zmieniaj膮c po prostu spos贸b bycia.
Mog臋? Jak?
Mo偶esz wybra膰 inny spos贸b bycia!
To raczej niemo偶liwe. Czuj臋 to, co czuj臋. Nic na to nie poradz臋.
Uczucia stanowi膮 reakcje na spos贸b bycia. A nad tym mo偶esz panowa膰. To w艂a艣nie staram ci si臋 tu przekaza膰. 揃ycie" to stan, w jaki sam siebie wprawiasz, a nie reakcja. 揢czucie" jest reakcj膮, lecz 揵ycie" nie. Bycie to wyb贸r.
Wybieram, czym jestem? W rzeczy samej.
To dlaczego nie zdaj臋 sobie z tego sprawy? Nic nu raczej o tym nie wiadomo.
Wi臋kszo艣ci ludzi o tym nie wiadomo. Poniewa偶 zapomnieli, 偶e s膮 tw贸rcami w艂asnej rzeczywisto艣ci.

Ale to, 偶e o tym zapomnieli, nie znaczy, 偶e jej nie tworz膮. Po prostu nie wiedz臋, co robi膮.
揙jcze, wybacz im, albowiem nie wiedz膮, co czyni膮".
Ot贸偶 to.
Lecz skoro nie wiem, co robi臋, jak mog臋 cokolwiek robi膰 inaczej?
Teraz ju偶 wiesz. Oto chodzi艂o w ca艂ym tym dialogu. Zwr贸ci艂em si臋 do ciebie, aby ci臋 obudzi膰. Jeste艣 teraz obudzony. Jeste艣 艣wiadomy. 艢wiadomo艣膰 to stan jestestwa, dlatego 搄este艣" 艣wiadomy. Wychodz膮c z takiego stanu 艣wiadomo艣ci mo偶esz wybra膰 dowolne inne jestestwo, takie, w kt贸rym jeste艣 m膮dry czy wspania艂y. Albo wyrozumia艂y i mi艂osierny. Cierpliwy i wybaczaj膮cy.
A czy mog臋 wybra膰 takie jestestwo, w kt贸rym jestem szcz臋艣liwy?
Tak.
Jak? Jak to zrobi膰?
Nie r贸b tego, tylko b膮d藕 tym. Nie staraj si臋 nic robi膰, aby by膰 szcz臋艣liwym. Po prostu 揵膮d藕" szcz臋艣liwy, a w 艣lad za tym p贸jdzie ca艂a reszta. Pocznie si臋 z tego. Z tego, czym jeste艣, rodzi si臋 to, co robisz. Zawsze miej to na uwadze.
216
Ale jak mog臋 wybra膰 bycie szcz臋艣liwym? Przecie偶 szcz臋艣cie to co艣, co si臋 przydarza? To znaczy, co艣, co jest wynikiem czego艣, co si臋 dzieje lub co ma mie膰 miejsce?
Nie! To co艣, czym wybierasz by膰 w wyniku tego, co si臋 dzieje lub ma mie膰 miejsce. Ty wybierasz bycie szcz臋艣liwym. Czy nigdy nie widzia艂e艣 dwojga ludzi odmiennie reaguj膮cych na taki sam splot zewn臋trznych okoliczno艣ci?
Oczywi艣cie, ale dlatego, 偶e znaczy艂y one dla ka偶dego z nich co innego.
Ty przes膮dzasz o tym, co to znaczy. Ty nadajesz temu znaczenie. Dop贸ki nie zdecydujesz, co dana rzecz oznacza, jest ona bez znaczenia. Pami臋taj, nic nie znaczy samo przez si臋.
Z twojego stanu Bycia wyp艂ywa znaczenie.
To ty, w ka偶dej poszczeg贸lnej chwili, wybierasz, czy jeste艣 szcz臋艣liwy, czy smutny. W艣ciek艂y czy udobruchany, wybaczaj膮cy, o艣wiecony, jakikolwiek. Ty to wybierasz. Ty. Nic innego poza tob膮 samym. A tw贸j wyb贸r jest ca艂kiem arbitralny.
Pos艂uchaj, wyjawi臋 ci wielki sekret. Mo偶esz wybra膰 stan bycia, jeszcze zanim co艣 si臋 wydarzy, dok艂adnie tak samo jak po fakcie. W ten spos贸b mo偶esz stwarza膰 swoje do艣wiadczenie zamiast tylko mie膰.
W gruncie rzeczy, robisz to w艂a艣nie teraz. W ka偶dej poszczeg贸lnej chwili. Lecz mo偶e to odbywa膰 si臋 bezwiednie, na podobie艅stwo osoby chodz膮cej we 艣nie. Je艣li tak jest, to pora si臋 ockn膮膰.

Lecz nie mo偶na by膰 w pe艂ni przebudzonym, kiedy si臋 my艣li. My艣lenie to forma istnienia jak we 艣nie To dlatego, 偶e przedmiotem my艣lenia jest iluzja. Ale to nic. 呕yjesz w obr臋bie iluzji, umie艣ci艂e艣 si臋 tam, wi臋c wypada o niej pomy艣le膰. Ale pami臋ta], my艣l tworzy rzeczywisto艣膰, wiec je艣li nie odpowiada ci rzeczywisto艣膰, jak膮 stworzy艂e艣, lepiej to przemy艣li
Nic nie jest z艂e, dop贸ki my艣l go takim nie uczyni
Dok艂adnie.
Wiec raz na jaki艣 czas warto w og贸le przesta膰 my艣le膰. Aby otworzy膰 si臋 na wy偶sza rzeczywisto艣膰. Aby przejrze膰 iluzje.
Jak mo偶na przesta膰 my艣le膰? Przecie偶 my艣l臋 bez przerwy. Nawet my艣l臋 teraz o tymi
Przede wszystkim, b膮d藕 wyciszony. Przy okazji, zwr贸膰 uwag臋 na to, 偶e powiedzia艂em 揵膮d藕 wyciszony". Nie powiedzia艂em 搈y艣l wyciszony".
Ach, tak. To 艣wietnie.
Dobrze. Kiedy pob臋dziesz wyciszony, zauwa偶ysz, 偶e twoje procesy my艣lowe spowalniaj膮 si臋. Staj膮 si臋 oci臋偶a艂e. Czas wtedy zacz膮膰 my艣le膰 o tym, co my艣lisz.
Co takiego?
S艂ysza艂e艣. Zacznij zastanawia膰 si臋, dok膮d zmierzaj膮 twoje my艣li. Nast臋pnie powstrzymaj je. Zognis-
kuj je. Pomy艣l o tym, co my艣lisz. To pierwszy krok ku mistrzostwu.
O rety. To mnie bierze.
Dok艂adnie. To znaczy, nie w tym sensie...
Tak, w tym sensie. Tylko 偶e o tym nie wiedzia艂e艣. To naprawd臋 bierze tw贸j umys艂, sprawia, 偶e za chwil臋 go opu艣cisz.
Kiedy ludzie zobacz膮 ci臋 w takim stanie 揵ezmy艣lno艣ci", spytaj膮 mo偶e 揅zy艣 ty postrada艂 zmys艂y?". A ty odpowiesz: 揙wszem! Czy偶 to nie wspania艂e?". Poniewa偶 tw贸j umys艂 to nic innego jak przetwornik danych zmys艂owych, a ty przesta艂e艣 analizowa膰 nap艂ywaj膮ce dane. Przesta艂e艣 o nich my艣le膰. Teraz rozmy艣lasz o przedmiocie swoich my艣li. Zaczynasz skupia膰 swoje my艣li i niebawem skupisz je na niczym.
Jak mo偶na skupi膰 si臋 na niczym?
Najpierw skup si臋 na czym艣 konkretnym. Nie mo偶na skoncentrowa膰 si臋 na niczym, dop贸ki si臋 nie skoncentruje na czym艣.
Szkopu艂 w tym, 偶e umys艂 niemal zawsze skupia si臋 na wielu rzeczach. Odbiera dane p艂yn膮ce ze stu r贸偶nych 藕r贸de艂 naraz i przetwarza je z pr臋dko艣ci膮 wy偶sz膮 od 艣wiat艂a, wysy艂aj膮c ci informacje o tobie i o tym, co dzieje si臋 z tob膮 i wok贸艂 ciebie.
Aby skupi膰 si臋 na niczym, musisz przerwa膰 ten mentalny zgie艂k. Musisz nad nim zapanowa膰, ukr贸-

ci膰 go i wreszcie wyeliminowa膰. Chcesz si臋 skupie na niczym, ale najpierw musisz skupi膰 si臋 na czym艣 w szczeg贸lno艣ci racz臋] ni偶 na wszystkim naraz.
Upro艣膰 ca艂a spraw臋. Zacznij od migoc膮cego p艂omienia 艣wiecy. Sp贸jrz na 艣wiec臋, popatrz na p艂omyk, przyjrzyj si臋 temu, co zauwa偶ysz, wejrzyj g艂臋boko Pobad藕 z p艂omieniem. Nie my艣l o nim. Pobud藕 z mm
Po chwili zaczn臋 ci opada膰 powieki, zrobi膮 si臋 ci臋偶kie.
Czy to autohipnoza?
Staraj si臋 nie szufladkowa膰. Widzisz? Znowu to robisz. Rozmy艣lasz o tym. Analizujesz i chcesz mu nada膰 miano. Rozmy艣lanie o czym艣 oznacza kres twojego bycia z tym. Nie zastanawiaj si臋. Pobad藕 z doznaniem.
W porz膮dku.
Kiedy najdzie ci臋 ochota zamkn膮膰 oczy, zamknij je Nie my艣l o tym. Niech powieki same opadn膮. Stanie si臋 to naturalna kolej膮 rzeczy, gdy przestaniesz na si艂臋 je rozwiera膰.
Ograniczasz dop艂yw danych zmys艂owych. To dobrze.
Teraz ws艂uchaj si臋 w sw贸j oddech. Skup si臋 na oddychaniu, zw艂aszcza na wdechu. Ws艂uchiwanie si臋 w siebie odrywa ci臋 od s艂uchania ca艂ej reszty. St膮d pochodz膮 wspania艂e pomys艂y. Kiedy s艂uchasz siuojego wdechu, s艂uchasz swego natchnienia.
O, M贸j Bo偶e. 呕e te偶 Ty potrafisz tak dobra膰 s艂owa1
Sza. B膮d藕 cicho. Przesta艅 o tym my艣le膰!
Teraz zogniskuj sw贸j wewn臋trzny ogl膮d. Gdy偶 teraz kiedy masz natchnienie, przyniesie ci ono wielki 搘-gl膮d". Skup sw贸j ogl膮d na punkcie po艣rodku czo艂a, nieco ponad linia oczu.
Na tak zwanym Trzecim Oku?
Tak. Skoncentruj na nim swoja uwag臋. Wejrzyj g艂臋boko. Nie oczekuj, 偶e co艣 dojrzysz. Zajrzyj w t臋 nico艣膰. B膮d藕 z t膮 ciemno艣ci膮. Nie staraj si臋 czego艣 tam zobaczy膰. Odpr臋偶 si臋, ciesz si臋 spokojem, jakim emanuje pustka. Pustka jest dobra. Stworzenie mo偶e dokona膰 si臋 jedynie w pr贸偶ni. Dlatego raduj si臋 pustka. Nie oczekuj niczego wi臋cej, nie pragnij niczego wi臋cej.
Co mamy zrobi膰 z tymi wszystkimi my艣lami, jakie wci膮偶 nas nachodz膮? Mo偶na m贸wi膰 o szcz臋艣ciu, je艣li zazna si臋 cho膰 trzy sekundy pustki. Czy m贸g艂by艣 wypowiedzie膰 si臋 w sprawie tych natarczywych my艣li, jakie nie daj膮 spokoju
zw艂aszcza pocz膮tkuj膮cym? Nowicjusze popadaj膮 we frustracj臋, kiedy nie udaje im si臋 uciszy膰 umys艂u i przej艣膰 do tej nico艣ci, o jakiej m贸wisz. Dla Ciebie to mo偶e 艂atwizna, ale dla wi臋kszo艣ci z nas na pewno nie.
Znowu o tym rozmy艣lasz. Prosz臋 ci臋, aby艣 przesta艂.
Kiedy umys艂 wype艂niaj膮 ci my艣li, po prostu przygl膮daj si臋, zaakceptuj to. My艣li przychodz膮, a ty odsuwasz si臋 i zamieniasz w widza. Nie my艣l o tym, tylko rejestruj. Nie zastanawiaj si臋 nad tym, co my艣-

/z'sz. Odsu艅 si臋. i rejestruj. Nie osadzaj. Nie popadaj z tego powodu we frustracje. Nie zaczynaj m贸wi膰 sam do siebie, na przyk艂ad: 揘o i znowu! Nic tylko same my艣li! Kiedy wreszcie osi膮gn臋 pustk臋?".
Nie mo偶na osi膮gn膮膰 pustki narzekaj膮c bez przerwy, 偶e jest si臋 od niej daleko. Kiedy wyskakuje my艣l
o niczym szczeg贸lnym, bez zwi膮zku z obecna chwila
zauwa偶 to. Zauwa偶 i chwal, niech stanie si臋 cz臋艣ci膮 twego do艣wiadczenia. Nie dumaj o tym. To uczestnik pochodu przewijaj膮cego si臋 przed twym wewn臋trznym ogl膮dem. Niech przejdzie. Podobnie post臋puj z odg艂osami czy uczuciami. Odkryjesz mo偶e, 偶e nigdy nie s艂yszysz tylu d藕wi臋k贸w jak wtedy, gdy pr贸bujesz dozna膰 absolutnego bezruchu. Przekonasz si臋 mo偶e, 偶e nigdy nie masz takich trudno艣ci z zaj臋ciem wygodnej pozycji jak wtedy, gdy pr贸bujesz usi膮艣膰 w absolutnie wygodnej pozycji. Zarejestruj to. Cofnij si臋 o krok i przyjrzyj si臋 sobie, jak to rejestrujesz. W艂膮cz to do swojego do艣wiadczenia. Ale nie dumaj o tym. To uczestnik pochodu. Niech przejdzie.
Podobnie ma si臋 rzecz z zadanym w艂a艣nie przez ciebie pytaniem. To pytanie po prostu przysz艂o ci do g艂owy. Ono r贸wnie偶 uczestniczy w pochodzie. Niech przejdzie. Nie staraj si臋 szuka膰 odpowiedzi czy rozwi膮zania, nie pr贸buj go rozgry藕膰. Pozw贸l mu by膰, i艣膰 w pochodzie. Zauwa偶, 偶e nic nie musisz w zwi膮zku z nim robi膰.
W tym odnajdziesz wielki spok贸j. Jaka ulga. Nie trzeba niczego pragn膮膰, niczego robi膰, niczym by膰, z wyj膮tkiem tego, czym si臋 w艂a艣nie jest.
Niech b臋dzie i niech minie.
Ale nadal patrz. Bez niepokoju, bez oczekiwania. Tylko... przygl膮daj si臋 na luzie. Niczego nie wypatruj... b膮d藕 got贸w na cokolwiek.
222
Za pierwszym razem, kiedy to robisz, za dziesi膮tym albo dopiero za setnym czy tysi臋cznym, mo偶esz dostrzec co艣, co przypomina migoc膮cy b艂臋kitny p艂omie艅 czy pl膮saj膮ce 艣wiat艂o. Z pocz膮tku mo偶e rozb艂yskiwa膰, potem si臋 ustala. Pozosta艅 z nim. Wniknij do niego. Je艣li poczujesz, jak stapiasz si臋 z nim, niech tak si臋 stanie.
Je艣li to si臋 stanie, nie trzeba ci nic wi臋cej m贸wi膰.
Czym jest ten b艂臋kitny p艂omie艅, to pl膮saj膮ce 艣wiat艂o?
Tob膮. To rdze艅 twojej duszy. Otacza ciebie, przenika, jest tob膮. Przywitaj swoja dusze. Wreszcie ja odnalaz艂e艣. Wreszcie jej do艣wiadczy艂e艣.
Je艣li stopisz si臋 z ni膮 w Jedno, zaznasz prawdziwej b艂ogo艣ci. Odkryjesz, 偶e istota twojej duszy jest to偶sama z Moja istota. Utworzysz jedno艣膰 ze Mn膮. Chocia偶 na chwile. Chocia偶 na nanosekunde. Ale to wystarczy. Potem nic innego nie b臋dzie si臋 liczy艂o, nic nie b臋dzie takie same, nic w fizycznym 艣wiecie temu nie dor贸wna. I wtedy te偶 zrozumiesz, 偶e nie potrzebujesz niczego i nikogo poza samym sob膮.
Brzmi to troch臋 gro藕nie, w jakim艣 sensie. Chcesz powiedzie膰, 偶e nigdy wi臋cej nie b臋d臋 chcia艂 z nikim innym by膰? Nie b臋d臋 chcia艂 nikogo pokocha膰, poniewa偶 nie b臋dzie m贸g艂 mi da膰 tego, co odnalaz艂em w swoim wn臋trzu?
Nie powiedzia艂em, 偶e nie pokochasz nikogo czy niczego poza sob膮. Powiedzia艂em, 偶e nie b臋dziesz potrzebowa艂 nikogo czy niczego poza sob膮. Powtarzam: mi艂o艣膰 i potrzeba to dwie r贸偶ne rzeczy.

Je艣li naprawd臋 doznasz tej wewn臋trznej jedni, o jakiej m贸wi臋, wynik b臋dzie wr臋cz odwrotny. Zapragniesz byt z wszystkimi
ale teraz z zupe艂nie innego powodu.
Nie b臋dziesz d膮偶y艂 do uzyskania od nich czego艣 Teraz b臋dziesz si臋 rwa艂, aby im co艣 ofiarowa膰. Gdy偶 zapragniesz ca艂ym sercem podzieli膰 si臋 z nimi do艣wiadczeniem, jakiego zazna艂e艣 w sobie
do艣wiadczeniem Jedno艣ci.
B臋dziesz szuka艂 tej Jedno艣ci z ka偶dym, gdy偶 b臋dziesz wiedzia艂, 偶e stanowi ona prawdziwa twa istot臋 i b臋dziesz chcia艂 pozna膰 te prawd臋 we w艂asnym do艣wiadczeniu.
Wtedy to staniesz si臋 搉iebezpieczny". Zakochasz si臋 we wszystkich.
Tak, to jest niebezpieczne, poniewa偶 my, ludzie, ustanowili艣my taki styl 偶ycia, w kt贸rym uczucie Jedno艣ci z ka偶dym przez ca艂y czas, wp臋dza nas w tarapaty.
Ale teraz znasz przyczyny, wiec mo偶esz tego umkn膮膰.
Owszem, wiem, 偶e potrzeba, oczekiwanie i zazdro艣膰 naprawd臋 grzebi膮 mi艂o艣膰. Lecz nie jestem pewny, czy zdo艂am usun膮膰 je ze swego 偶ycia, poniewa偶 nie bardzo wiem, jak sobie z tym poradzi膰 Co innego zakaz 揘ie r贸b tego wi臋cej", a co innego pokazanie, jak do tego doj艣膰.
I tu jest miejsce na nasza przyja藕艅. Przyja藕艅 z Bogiem umo偶liwia ci poznanie 揻ormu艂y"
nie tylko na pozbycie si臋 potrzeby, oczeki-
wania i zazdro艣ci, ale i przepisu na ca艂okszta艂t 偶ycia, odwiecznej m膮dro艣ci.
Przyja藕艅 ze Mn膮 sprawi te偶, 偶e ta m膮dro艣膰 zostanie wykorzystana, zastosowana w 偶yciu. Wiedzie膰 co艣 to jedno, a umie膰 u偶y膰 swojej wiedzy to inna historia. Co innego posiada膰 wiedze, a co innego by膰 m膮drym.
M膮dro艣膰, to wiedza w praktyce.
Poka偶e ci, jak zastosowa膰 ca艂a wiedze, kt贸r膮 ci przekaza艂em. Zawsze ci to pokazuje. Lecz 艂atwiej jest Mnie us艂ysze膰, kiedy 艂膮czy nas przyja藕艅. Wtedy naprawd臋 mo偶emy 艣mign膮膰! Wtedy naprawd臋 mo偶emy polecie膰!
Chodzi Mi o prawdziwa przyja藕艅 z Bogiem, nie udawana przyja藕艅 搉a niby" czy po艂owiczna, lecz wa偶na, znacz膮ca blisk膮 przyja藕艅.
Poprowadz臋 ci臋 przez etapy, kt贸re pomog膮 ci to osi膮gn膮膰. Pierwsze trzy to:
1. Znaj Boga,
2. Ufaj Bogu,
3. Mi艂uj Boga.
A teraz zajmiemy si臋 etapem nast臋pnym: 4. Przygarnij Boga.
Przygarnij Boga?
Przygarnij Boga. Zbli偶 si臋 do Boga. O tym przez ca艂y czas tu m贸wimy
jak zbli偶y膰 si臋 do Boga.
Chcia艂bym to zrobi膰. Chcia艂bym si臋 z Tob膮 z偶y膰. Zawsze tego pragn膮艂em, ale nie wiedzia艂em, jak si臋 do tego zabra膰.
Teraz wiesz. Pozna艂e艣 艣wietny spos贸b. Pobad藕 z cisza, pobad藕 z Ja藕ni膮, przez kilka cudownych chwil

ka偶dego dnia. Od tego mo偶esz z powodzeniem zacz膮膰.
Kiedy przebywasz z Ja藕ni膮
prawdziwa Ja藕ni膮 ~ przebywasz ze Mn膮, gdy偶 Ja i Ja藕艅 to Jedno.
Jak ju偶 m贸wi艂em, dr贸g do tego wiod膮cych jest wi臋cej. Ja poda艂em ci jedna. Opisa艂em jeden spos贸b, ale istniej膮 inne. Wi臋cej dr贸g prowadzi do Ja藕ni i wi臋cej dr贸g prowadzi do Boga, i dobrze by艂oby, gdyby wszystkie religie 艣wiata to rozumia艂y
i g艂osi艂y.
Kiedy ju偶 odnalaz艂e艣 swoja Ja藕艅, zapragniesz mo偶e odchodzi膰 od Ja藕ni i d膮偶y膰 do odnowienia 艣wiata Aby to nast膮pi艂o, przekazuj innym to, co sam chcia艂by艣 otrzymywa膰. Postrzegaj innych tak, jak sam by艣 chcia艂 by膰 postrzegany.
揅zy艅 innym tak, jakby艣 chcia艂, aby tobie czyniono".
Dok艂adnie. Przygarniaj innych tak, jakby艣 pragn膮艂 przygarn膮膰 Mnie, gdy偶 kiedy przygarniasz innych, to w istocie przygarniasz Mnie.
Przyjmij ca艂y 艣wiat, albowiem ca艂y 艣wiat zawiera Mnie.
Nie odrzucaj niczego ani nikogo na 艣wiecie. Lecz kiedy jeste艣 w 艣wiecie, a 艣wiat w tobie, pami臋taj, 偶e ty wyrastasz ponad 艣wiat. Jeste艣 jego tw贸rca, tworzysz bowiem w艂asna rzeczywisto艣膰 tak niechybnie, jak jej do艣wiadczasz. Jeste艣 i tw贸rca, i stworzeniem, tak jak i Ja.
Jestem uczyniony 搉a obraz i podobie艅stwo Boga".
Tak. W ka偶dej poszczeg贸lnej chwili mo偶esz wybra膰 swoje do艣wiadczenie jako tw贸rcy albo stworzonego.
Mog臋 by膰 搘 艣wiecie, ale nie z tego 艣wiata".
Robisz post臋py, M贸j synu. Wykorzystujesz wiedze, jaka ci przekaza艂em i zamieniasz ja w m膮dro艣膰. Stajesz si臋 pos艂a艅cem. Zaczynamy przemawia膰 jednym g艂osem.
Zaprzyja藕ni膰 si臋 z Tob膮 naprawd臋, znaczy zaprzyja藕ni膰 si臋 z wszystkimi i z wszystkim
z ka偶dym stanem i po艂o偶eniem.
Zgadza si臋.
A co je艣li jest osoba czy stan, kt贸re raczej nie s膮 mile przez nas widziane w naszym 偶yciu? A co je艣li jest osoba czy stan, kt贸re ci臋偶ko pokocha膰, przed kt贸rymi mamy ochot臋 si臋 broni膰?
Umacniasz to, przed czym si臋 bronisz. Pami臋taj o tym.
To jakie jest rozwi膮zanie?
Mi艂o艣膰. Mi艂o艣膰?
Nie ma po艂o偶enia, nie ma przeciwno艣ci, nie ma problemu, kt贸rym mi艂o艣膰 nie mo偶e zaradzi膰. Nie znaczy to, 偶e trzeba si臋 poddawa膰 dr臋czeniu. Omawiali艣my to ju偶. Chodzi o to, 偶e mi艂o艣膰, do siebie i do innych, zawsze stanowi rozwi膮zanie.

Nie ma osoby, kt贸rej mi艂o艣膰 nie zdo艂a uleczy膰. Nie ma duszy, kt贸re] mi艂o艣膰 nie zdo艂a zbawi膰. W艂a艣ciwie, obejdzie si臋 bez zbawiania, gdy偶 mi艂o艣膰 to istota ka偶de] duszy. A gdy dajesz drugiej duszy to, czym ona ]est, zwr贸ci艂e艣 ja samej sobie.
To w艂a艣nie Ty sprawiasz dla nas! Sta艂o si臋 to tez has艂em przewodnim mojej fundacji. Przysz艂o mi to do g艂owy, kiedy wymy艣la艂em has艂o dla fundacji 揨wr贸ci膰 ludzi im samym".
S膮dzisz, 偶e to przypadek? Powinienem si臋 by艂 wcze艣niej domy艣li膰.
Chyba tak. Nic nie dzieje si臋 przypadkowo, prawda?
Nic.
Ani podj臋cie przeze mnie pracy w radiu, ani wyprawa na Po艂udnie, ani propozycja zatrudnienia w rozg艂o艣ni murzy艅skiej, ani spotkanie z Jayem Jack-sonem w redakcji The Euening Capital. Wszystko to nie by艂o dzie艂em przypadku, co?
Nie by艂o.
Wyczuwa艂em to podczas mojego pierwszego spotkania z Jayem. By艂o nam to pisane. Nie potrafi臋 tego wyja艣ni膰, ale z chwil膮 przekroczenia progu jego gabinetu nasz艂o mnie dziwne uczucie. By艂em spi臋ty/
to prawda, gdy偶 rozpaczliwie potrzebowa艂em pracy. Ale ledwo usiad艂em, a ju偶 mia艂em wra偶enie, ze vvszystko p贸jdzie po mojej my艣li.
Jay by艂 wspania艂ym cz艂owiekiem. Z czasem da艂 0ii si臋 pozna膰 jako osoba obdarzona wsp贸艂czuciem j zrozumieniem dla ludzkiego losu, niewiarygodnie 偶yczliwa. Wszyscy go kochali.
A Jay w ka偶dym dostrzega艂 dobro. Ka偶demu dawa艂 szans臋. Potem drug膮 i trzeci膮. Praca z nim by艂a jak marzenie. Nie uchodzi艂o jego uwagi, kiedy co艣 ci si臋 uda艂o. Natychmiast otrzymywa艂e艣 od niego not臋: Dobra robota ten artyku艂 o bud偶ecie, albo Co do wywiadu z zakonnic膮
PO PROSTU 艢WIETNY! Takie pisemka wychodzi艂y z jego gabinetu jedno za drugim; codziennie by艂 nimi us艂any pok贸j redaktor贸w.
Uwielbia艂em go i nie mog艂em uwierzy膰, kiedy tak m艂odo zmar艂.
By艂 po czterdziestce i cierpia艂 na dolegliwo艣ci 偶o艂膮dkowe. A mo偶e co艣 powa偶niejszego, nie wiem. Ale przez ostatni miesi膮c pracy jada艂 papki. Przewa偶nie od偶ywki dla dzieci, albo owsiank臋. Tylko to przyjmowa艂.
Pracowali艣my wtedy w redakcji The Ann臋 Arundel Times. The Evenmg Capital zosta艂 wykupiony i Jay ze swoim ojcem i bratem naby艂 udzia艂y w skromnym dzienniku, kt贸ry niebawem zamieni艂 w g艂贸wne pismo okr臋gu Ann臋 Arundel, z Annapolis jako siedzib膮 w艂adz okr臋gowych. Ja wci膮偶 by艂em zatrudniony w The Capital, kiedy Jay zadzwoni艂 i zaproponowa艂 ini posad臋 redaktora wydania. Zastanawia艂em si臋 dwie sekundy.
Praca w pierwszej gazecie by艂a dla mnie prawdzi-, w膮 szko艂膮 dziennikarstwa, ale jeszcze wi臋cej nauczy-

艂em si臋 przy drugiej. Du偶o skromniejsze przedsi臋wzi臋cie, z ma艂ym zespo艂em redakcyjnym, wymaga艂o zapi臋cia wszystkiego na ostatni guzik na czas. Nauczy艂em si臋 robi膰 sk艂ad i makiet臋.
By艂em r贸wnie偶 fotografem redakcyjnym (musia艂em szybko opanowa膰 sztuk臋 pos艂ugiwania si臋 aparatem oraz wywo艂ywania zdj臋膰), oraz pierwszym (w艂a艣ciwie, jedynym) reporterem. Wiele cennych do艣wiadcze艅 wynios艂em z pracy pod napi臋ciem, przy tych wszystkich bezlitosnych terminach, w jakich trzeba si臋 by艂o zmie艣ci膰.
Mam nadziej臋, 偶e wida膰 na tym przyk艂adzie, i偶 odkrywa艂em w sobie uzdolnienia, o jakie siebie nawet nie podejrzewa艂em. Przekona艂em si臋 nawet, ze mog臋 te uzdolnienia dowolnie w sobie wykszta艂ca膰, je艣li tylko si臋 wyt臋偶臋. To by艂o dla mnie prawdziwe objawienie. To by艂o wa偶ne przes艂anie. Wiadomo艣膰 z G贸ry. B贸g m贸wi艂 mi w ten spos贸b co艣, co od tamtej pory wykorzysta艂em setki razy: 偶ycie zaczyna si臋 poza obszarem naszej strefy ochronnej.
Powiedzia艂em to ju偶, ale powt贸rz臋 jeszcze raz. Nie b贸j si臋 r-o-z-c-i-膮-g-n-膮-膰. Si臋gaj, gdzie wzrok nie si臋ga. Z pocz膮tku mo偶esz czu膰 si臋 nieswojo, ale z czasem zasmakujesz w tym.
Co do mnie, pokocha艂em to. 呕y艂em tym. Nie mog艂em si臋 tym nasyci膰. I Jay zdawa艂 sobie z tego spraw臋. Dojrza艂 to we mnie i wyci膮gn膮艂 ze mnie Za m艂odu cz臋sto opuszcza艂a mnie wiara we w艂asne si艂y, ale Jay pozna艂 si臋 na mnie. Odda艂 mi mnie samego. Tak post臋puj膮 wszyscy mistrzowie i w ten spos贸b zsy艂aj膮 na nas najwi臋ksze b艂ogos艂awie艅stwo
Rozkwit艂em pod okiem Jaya, prowadzony jego stanowcz膮 lecz 艂agodn膮 r臋k膮, w cieniu jego posta-
wy m贸wi膮cej 搉ie ma rzeczy niemo偶liwych". Wkr贸tce sta艂o si臋 to moj膮 dewiz膮. Zgadza艂o si臋 z tym, co wpaja艂 mi ojciec: Wszystko da si臋 zrobi膰, je艣li si臋 do tego przy艂o偶ysz.
Jak m贸wi艂em, wstrz膮sn臋艂a mn膮 艣mier膰 Jaya w tak m艂odym wieku. Nie my艣la艂em, 偶e taki dobry cz艂owiek musi tak szybko odej艣膰 z tego 艣wiata.
Jego dzie艂o dobieg艂o ko艅ca.
Wiem. Teraz to wiem. Ale wtedy tego nie rozumia艂em. Czu艂em zam臋t, b贸l. Je艣li taka nagroda spotyka porz膮dnych ludzi, to po co si臋 trudzi膰? W takim stanie ducha by艂em w贸wczas. W膮tpi艂em nawet w istnienie 偶ycia po 艣mierci. Szok, jakiego dozna艂em, kaza艂 mi mocno si臋 nad tym zastanowi膰.
Znalaz艂e艣 odpowied藕?
Tak. Otrzyma艂em odpowied藕 w dzie艅 pogrzebu Jaya.
Jak do tego dosz艂o?
Jay mi jej udzieli艂. W dw贸ch s艂owach. Na cmentarzu. Swoim w艂asnym g艂osem.

1O
Dost膮pienie o艣wiecenia na cmentarzu jest mo偶e ma艂o prawdopodobne, ale tam w艂a艣nie go dost膮pi艂em. przynajmniej cz臋艣ciowego.
Wybra艂em si臋 na pogrzeb Jaya, ale sp贸藕ni艂em si臋 na msz臋 do ko艣cio艂a 艢wi臋tej Anny w Annapolis i wszystkie miejsca by艂y ju偶 zaj臋te. Pewnie po艂owa miasta si臋 zjawi艂a i nie wiem dlaczego, ale poczu艂em si臋 obco w艣r贸d tych wszystkich oficjalnych 偶a艂obnik贸w. Chcia艂em chyba odrobiny prywatno艣ci, sam na sam z Jay'em. Straci艂em w jego osobie dobrego przyjaciela. Zaprzyja藕nili艣my si臋 bowiem. By艂 mi niczym starszy brat.
Wyszed艂em z ko艣cio艂a i postanowi艂em odprawi膰 w艂asn膮 揷eremoni臋" po偶egnaln膮, przy jego grobie. Odczeka艂em dwie godziny, a偶 wszyscy si臋 rozejd膮 i uda艂em si臋 na cmentarz przy ko艣ciele. Dobrze wyliczy艂em, bo nikogo ju偶 nie by艂o. Teraz pozosta艂o mi tylko odnale藕膰 gr贸b Jaya i tam si臋 z nim po偶egna膰 na zawsze. Ale nie mog艂em znale藕膰 miejsca jego poch贸wku. Nigdzie. Przeszuka艂em nagrobki rz膮d po rz臋dzie, ale ani 艣ladu napisu ELMER (JAY) JACK-SON, JR. Przeszed艂em jeszcze raz. Nic.
Ogarnia艂a mnie frustracja. Mo偶e jednak powinienem by艂 trzyma膰 si臋 grupy. Czy偶bym pomyli艂 cmentarze? Patrzy艂em nie tam, gdzie trzeba? Naprawd臋 zale偶a艂o mi na tym, aby po偶egna膰 si臋 z Jay'em. Do tego jeszcze zacz臋艂o pada膰. Wiatr przybra艂 na sile i zbiera艂o si臋 na burz臋. ]ay, krzykn膮艂em w duchu, ; gdzie ty si臋 podzia艂e艣?

Wiesz, jak to jest kiedy czekasz na zmian臋 艣wiate艂 na skrzy偶owaniu, a te ani my艣l膮 si臋 zmienia膰, wi臋c krzyczysz w duchu: No dalej, zmie艅cie si臋, do licha? To samo zrobi艂em wtedy na cmentarzu. Tak naprawd臋 wcale nie spodziewasz si臋, 偶e 艣wiat艂a natychmiast si臋 zmieni膮. I tak naprawd臋 nie liczysz na odpowied藕 od nieboszczyka. (Tak jest zreszt膮 bezpieczniej.)
C贸偶, ja po cichu liczy艂em. I o ma艂o nie postrada艂em zmys艂贸w ze strachu.
Tutaj.
Tylko tyle powiedzia艂. Ale to by艂 jego g艂os, Jaya, czysty i wyra藕ny jak dzwon. Odezwa艂 si臋 za moimi plecami i okr臋ci艂em si臋 tak szybko, 偶e ma艂o nie pogubi艂em but贸w.
Nikogo nie by艂o. Pusto.
M贸g艂bym przysi膮c, 偶e s艂ysza艂em Jaya.
Wtedy us艂ysza艂em go ponownie.
Tutaj.
Tym razem g艂os dochodzi艂 z oddali, z kierunku, w jaki spogl膮da艂em, znad ma艂ego pag贸rka. Przesz艂y mnie ciarki. To by艂 g艂os Jaya. Nie kto艣 o podobnym g艂osie. To by艂 Jay.
Ale nikogo nie widzia艂em. Pomy艣la艂em, 偶e mo偶e str贸偶 zaszed艂 na cmentarz. Zauwa偶y艂, 偶e si臋 rozgl膮dam, domy艣li艂 si臋, 偶e szukam 艣wie偶o wykopanego grobu. Mo偶e mia艂 g艂os bardzo podobny do Jaya.
Ale wok贸艂 ani 偶ywego ducha. Chcia艂em, 偶eby kto艣 by艂. Naprawd臋. Poniewa偶 ten g艂os nie by艂 wytworem mojej wyobra藕ni. S艂ysza艂em go, g艂o艣no i wyra藕nie, jak bicie mego serca chwil臋 p贸藕niej.
Pobieg艂em w stron臋 pag贸rka. Mo偶e kto艣 jest z drugiej strony, a ja go nie widz臋, rozumowa艂em. Wdrapa艂em si臋 na g贸rk臋 i rozejrza艂em.
Ani 艣ladu cz艂owieka.
Wtedy zn贸w us艂ysza艂em g艂os
cichszy teraz, jakby Jay sta艂 tu偶 za mn膮.
Tutaj.
Obr贸ci艂em si臋, tym razem wolno. Mia艂em stracha, przyznaj臋. Ale trwoga szybko ust膮pi艂a miejsca zdumieniu. Mia艂em przed sob膮 nagrobek Jaya. Sta艂em na jego grobie.
Zeskoczy艂em z tej kupki ziemi, jakbym mia艂 pod sob膮 co najmniej aligatora. Przepraszam, powiedzia艂em. Nie wiem, do kogo w贸wczas kierowa艂em te s艂owa.
Ale m贸wi艂em. Rozmawia艂em z Jayem. Zrozumia艂em, 偶e jest tam ze mn膮. Wiedzia艂em, 偶e istnieje nadal po swojej 撆沵ierci", i 偶e przywo艂a艂 mnie do swojego grobu na t臋 nasz膮 ostatni膮 wsp贸ln膮 chwil臋.
Oczy zasz艂y mi 艂zami. Usiad艂em na ziemi i pr贸bowa艂em z艂apa膰 oddech, wpatrzony w 艣wie偶o wyryte w marmurze nazwisko Jaya. Chcia艂em, aby przem贸wi艂. Ale on milcza艂.
揅贸偶", odezwa艂em si臋 po chwili, 搄ak to jest by膰 martwym?".
Stara艂em si臋 rozja艣ni膰 atmosfer臋, ale ujrza艂em tylko w oddali b艂yskawic臋 rozja艣niaj膮c膮 niebo. Nadci膮ga艂a burza.
揚os艂uchaj, Jay", m贸wi艂em w duchu, 揷hc臋 ci podzi臋kowa膰 za wszystko, co dla mnie zrobi艂e艣 i za serce, jakie okazywa艂e艣 ka偶demu. Tw贸j przyk艂ad natchn膮艂 tak wielu ludzi. Nie szcz臋dzi艂e艣 swej troski i 偶yczliwo艣ci tym, z kt贸rymi zetkn膮艂 ci臋 los. Dzi臋kuj臋 ci. B臋dzie mi ciebie brakowa艂o".
Zacz膮艂em pop艂akiwa膰. Wtedy otrzyma艂em ostatni膮 wiadomo艣膰 od Jaya. Tym razem nie w postaci s艂贸w.

To by艂o doznanie. Doznanie, kt贸re czule mnie otoczy艂o, jak gdyby kto艣 narzuci艂 mi peleryn臋 na ramiona i lekko u艣cisn膮艂 r臋ce.
Dalej nie potrafi臋 tego opisa膰. Nie ma na to s艂贸w Po prostu wiedzia艂em wtedy, 偶e z Jay'em wszystko w porz膮dku, 偶e ze mn膮 te偶 tak b臋dzie. I zrozumia艂em, 偶e by艂o doskonale. Dok艂adnie tak, jak powinno
Wsta艂em. 揚oj膮艂em, Jay", u艣miechn膮艂em si臋, 搉ie ma rzeczy niemo偶liwych".
Kiedy schodzi艂em z pag贸rka, m贸g艂bym przysi膮c, 偶e s艂ysza艂em za sob膮 chichot.
Prze偶yli艣cie wtedy w dw贸jk臋 cudowni} chwile. Dzi臋kuje wam.
Jay by艂 tam ze mn膮, prawda? S艂ysza艂em go, prawda? A on mnie.
Zgadza si臋. Jest 偶ycie po 艣mierci, prawda?
呕ycie jest wieczne. 艢mierci nie ma.
Przepraszam, 偶e tak si臋 dopytuj臋. Ju偶 nie powinienem nigdy w to w膮tpi膰.
Nigdy?
Nigdy. Prawdziwy Mistrz jak Budda, jak Kryszna, jak Jezus, nigdy nie ma w膮tpliwo艣ci.
A co powiesz na 揙jcze m贸j, dlaczego mnie opu艣ci艂e艣?".
No, c贸偶, to by艂o... sam nie wiem co.
Zw膮tpienie, M贸j synu. To by艂o zw膮tpienie, nawet je艣li tylko na chwile, na sekund臋. Wiedz, M贸j przyjacielu, 偶e ka偶dy Mistrz przechodzi sw贸j ogr贸d Get-semane. Tam zadaje sobie on pytania, jakie n臋kaj膮 ka偶dego Mistrza. Czy to mo偶e by膰 prawda? Czy wszystko to sobie uroi艂em? Czy naprawd臋 jest wol膮 Boga, abym wypi艂 ten kielich? Czy te偶 mog臋 go od siebie odsun膮膰?
Mnie te偶 czasami nachodz膮 takie pytania, nie wstydz臋 si臋 do tego przyzna膰.
By艂oby ci 艂atimej, wiesz, gdyby艣 ze Mn膮 teraz nie rozmawia艂. Pod wieloma wzgl臋dami. M贸g艂by艣 od tego si臋 uwolni膰
zrzuci膰 brzemi臋 odpowiedzialno艣ci, jaka na siebie wzi膮艂e艣, zanosz膮c pos艂anie ludzkiej rasie, wspomagaj膮c proces przemiany 艣wiata; usun膮膰 si臋 w cie艅, z dala od tej powszechnej uwagi, jak膮 na sobie skupi艂e艣.
Lecz widz臋, 偶e jest twoj膮 wola nie ustawa膰. Twoj膮 wol膮 by艂o, aby zdarzy艂o si臋 wszystko, co si臋 zdarzy艂o w twoim 偶yciu. Cokolwiek zasz艂o, przywiod艂o ci臋 w艂a艣nie do tego punktu.
Dana ci by艂a idealna matka i idealny ojciec do tego, aby przysposobi膰 ci臋 do zadania, jakiego si臋 podj膮艂e艣; idealna sytuacja rodzinna i idealne dzieci艅stiuo.
Dany ci by艂 dar porozumiewania si臋 z innymi i sposobno艣膰 jego rozwini臋cia. Znalaz艂e艣 si臋 we w艂a艣ciwym miejscu we w艂a艣ciwym czasie i trafi艂e艣 na w艂a艣ciwych ludzi.

Dlatego pozna艂e艣 Jaya Jacksona i dlatego wywar艂 on tak g艂臋boki wp艂yw na twoje 偶ycie. To dlatego pracowa艂e艣 w艣r贸d Murzyn贸w w Baltimore, bia艂ych po艂udniowc贸w, Afrykan贸w, Ekwadorczyk贸w. To dlatego solidaryzowa艂e艣 si臋 z zal臋knionymi i prze艣ladowanymi przez totalitarne re偶imy w odleg艂ych stronach, kt贸rzy nie posiadaj膮 niczego, i przyja藕ni艂e艣 ze s艂awnymi gwiazdami filmu i telewizji i z czo艂owymi politykami swego kraju, kt贸rzy op艂ywaj膮 we wszystko.
Nic nie przytrafi艂o ci si臋 przypadkiem, nic nie sta艂o si臋 przez przypadek. Zosta艂o przywo艂ane, wszystko, po to, aby艣 m贸g艂 zazna膰 tego, co postanawiasz zazna膰, aby艣 m贸g艂 do艣wiadczy膰 naj艣wietniejszej wersji najszczytniejszej wizji siebie.
Zak艂adam wi臋c, 偶e do tej samej kategorii nale偶y zaliczy膰 moje spotkanie z Joe Alstonem.
Zak艂adasz prawid艂owo.
Wiedzia艂e艣, 偶e pewnego dnia przydadz膮 mi si臋 znajomo艣ci w kr臋gach politycznych, je艣li mam przekaza膰 Twoje przes艂anie narodowi
i ca艂emu 艣wiatu
w miar臋 skutecznie.
Ty to wiedzia艂e艣. Twoim pragnieniem by艂o da膰 艣wiatu nowa nadzieje i w g艂臋bi duszy rozumia艂e艣, 偶e je艣li nowa nadzieja ma si臋 narodzi膰, a tym bardziej uchowa膰 si臋, trzeba poczyni膰 zmiany w dw贸ch dziedzinach
w polityce i w religii.
Zawsze poci膮ga艂a mnie polityka, od dzieci艅stwa. Tak si臋 z艂o偶y艂o (e-hem), 偶e mia艂em ojca, kt贸ry ak-
tywnie uczestniczy艂 w lokalnym 偶yciu politycznym. pracowa艂 na rzecz r贸偶nych kandydat贸w, nawi膮zywa艂 znajomo艣ci z osobami zajmuj膮cymi stanowiska, w naszym domu bywali s臋dziowie, radni, komendanci posterunk贸w; wielu z nich regularnie grywa艂o z ojcem w karty.
Kiedy przyjecha艂em do Annapolis w wieku dziewi臋tnastu lat, na samym pocz膮tku zakr臋ci艂em si臋 ko艂o Joe Griscoma, burmistrza i Joe Altona, szeryfa okr臋gu. Jako 偶e pracowa艂em w miejscowej rozg艂o艣ni, nominalnie nale偶a艂em do 損rasy". Wi臋c 艂atwiej mi by艂o dotrze膰 do tych ludzi. Mia艂em im co艣 do zaoferowania
czas na antenie nigdy jeszcze nie zaszkodzi艂 偶adnemu politykowi i nie sk膮pi艂em go ani jednemu, ani drugiemu.
Nied艂ugo po tym, jak si臋 poznali艣my, Joe Alton kandydowa艂 w wyborach do stanowego senatu z naszego okr臋gu i wygra艂. Uwielbia艂em Joe'go; tak jak wi臋kszo艣膰. Wygra艂 wybory ze spor膮 przewag膮; a kiedy spo艂eczno艣膰 okr臋gu Ann臋 Arundel zacz臋艂a domaga膰 si臋 wprowadzenia samorz膮du lokalnego, wybrano Joe'go na przyw贸dc臋 ruchu. Ja r贸wnie偶 zaanga偶owa艂em si臋 w kampani臋 na rzecz samorz膮du, a gdy zako艅czy艂a si臋 ona zwyci臋stwem, Joe zosta艂 pierwszym starost膮1 okr臋gu Ann臋 Arundel.
Joe Alton zadzwoni艂 kilka lat p贸藕niej, kiedy po powrocie do Annapolis pracowa艂em w The Ann臋 Arundel Times.
1 Pojecie 搒tarosta" stanowi najbli偶szy polski odpowiednik funkcji 搒zefa" ameryka艅skiego samorz膮dnego okr臋gu, (przyp. t艂um.)

Podoba艂y mu si臋 moje reporta偶e z dzia艂alno艣ci w艂adz okr臋gu, a poniewa偶 ubiega艂 si臋 o ponowny wyb贸r na stanowisko starosty, potrzebowa艂 oficera prasowego. Ale nie zwr贸ci艂 si臋 bezpo艣rednio do mnie Zadzwoni艂 do Jaya.
Nie chcia艂 chyba urazi膰 w艂a艣cicieli miejscowego tygodnika i uzna艂, 偶e lepiej b臋dzie zapyta膰 ich o zdanie, nim zaproponuje mi prac臋. Pewnego popo艂udnia Jay wszed艂 do mojego gabinetu, trzy czy cztery miesi膮ce przed 艣mierci膮 i oznajmi艂: 揟w贸j znajomy Joe chce, 偶eby艣 wzi膮艂 udzia艂 w jego kampanii wyborczej".
Serce podesz艂o mi do gard艂a. Zawsze trafia艂y mi si臋 takie niesamowite okazje. Spada艂y mi jak z nieba. Jay zauwa偶y艂 moje podniecenie. 揇omy艣lam si臋, 偶e odchodzisz, co?".
Nie chcia艂em sprawi膰 mu zawodu. 揨ostan臋, je艣li naprawd臋 jestem ci potrzebny", odpar艂em. 揥iele ci zawdzi臋czam".
揘ie", poprawi艂 mnie Jay, 搒obie zawdzi臋czasz. Zawsze o tym pami臋taj. Je艣li trafia ci si臋 co艣, czego pragn膮艂e艣, i mo偶esz to mie膰 bez niczyjej krzywdy, to 艂ap okazj臋, nale偶y ci si臋. Posprz膮taj na biurku i zmykaj".
揟ak od razu?".
揂 dlaczego nie? Widz臋, do czego rwie si臋 twoje serce i nie ma sensu ci臋 tu zatrzymywa膰, odliczaj膮c dni do twojego odej艣cia. Wi臋c id藕".
Jay wyci膮gn膮艂 do mnie r臋k臋 i u艣cisn膮艂em j膮. 揗i艂o mi by艂o", u艣miechn膮艂 si臋. 揙d pocz膮tkuj膮cego reportera do redaktora wydania. Niez艂a przygoda, co?"-
揟ak", przyzna艂em.
, 揇la nas zreszt膮 te偶. Dzi臋ki, 偶e nas ze sob膮 zabra艂e艣".
揘ie, to ja dzi臋kuj臋, 偶e si臋 z wami zabra艂em", wykrztusi艂em. 揇zi臋ki za to, 偶e da艂e艣 mi szans臋. Naprawd臋 wtedy potrzebowa艂em tej roboty. Nigdy tego nie zapomn臋. Nie wiem, jak mo偶na komu艣 odp艂aci膰 za co艣 takiego".
揓a wiem", odpar艂 Jay.
揓ak?".
揚rzeka偶 to dalej".
Jak mog艂em zostawi膰 takiego faceta? jak mog艂em rzuci膰 gazet臋? Jay zauwa偶y艂 moj膮 min臋. 揂ni mi si臋 wa偶", powiedzia艂. 揚akuj manatki i zabieraj si臋 St膮d".
I wyszed艂. Tak po prostu. Wyszed艂 z mego gabinetu i z biura redakcji na ulic臋. Ale na odchodne rzuci艂 przez rami臋: 揘ie ogl膮daj si臋 za siebie, przyjacielu. Nigdy nie ogl膮daj si臋 za siebie".
Wtedy widzieli艣my si臋 po raz ostatni.
Udzieli艂 ci dobrej rady.
Czy偶by? Nigdy nie powinni艣my ogl膮da膰 si臋 za siebie, tak? Spojrzenie wstecz nic nie daje?
Chcia艂 przez to powiedzie膰: 揘ie namy艣laj si臋 za d艂ugo". Id藕 naprz贸d bez rozterek, bez wyrzut贸w, bez wahania. 呕ycie masz przed sob膮, nie za sob膮. Co si臋 sta艂o, to si臋 nie odstanie. Nie mo偶na tego zmieni膰. Ale mo偶na i艣膰 naprz贸d.
Owszem, ale czy nie nale偶y niczego 偶a艂owa膰?

Trzeba umie膰 odr贸偶ni膰 偶al od poczucia winy. To nie to samo. 呕alem dajesz wyraz temu, 偶e nie objawi艂e艣 swojej najszczytniejszej idei siebie. Wina to postanowienie, 偶e nie jeste艣 godny jej objawia膰.
Spo艂ecze艅stwo i religia nauczaj膮 o winie, kt贸rej nie mo偶na zmaza膰. Lecz ja powiadam ci: 偶yjecie po to, aby stwarza膰 siebie wci膮偶 na nowo w ka偶dej chwih, w kolejnym najwspanialszym wydaniu waszej naj-艣wietniejszej wizji siebie.
W tym dziele Ja was wspomagam, jestem wsp贸艂tw贸rca
widz臋, dok膮d zmierzacie, widz臋, jaka sobie wyznaczyli艣cie drog臋 i wyposa偶am was w narz臋dzia do tego, aby艣cie do艣wiadczyli tego, czego potrzebujecie do艣wiadczy膰, stworzyli to, co potrzebujecie stworzy膰. Wszystko to wsp贸lnie przywo艂ali艣my, ty i Ja
Wiec czyja to 搘ola"?
Powiadam, 偶e to Wo艂a Bo偶a. Nigdy nie zapominaj
Twoja Wola z Moj膮 wesp贸艂
To wo艂a, kt贸ra jest Boska.
Kapitalnie. To oddaje istot臋, prawda? Potrafisz wszystko wyrazi膰 w kilku s艂owach. To samo uj膮艂e艣 w Rozmowach z Bogiem w stwierdzeniu: 揟woja wola jest dla Mnie Moj膮 wol膮".
Tak.
Ale wcze艣niej powiedzia艂e艣 co艣, co mnie zastanowi艂o. Powiedzia艂e艣, 偶e ja 損os艂uguj臋 si臋" Bogiem do odgrywania swojego 偶ycia. Jako艣 nie wydaje mi si臋 to s艂uszne. To znaczy, mam wra偶enie, 偶e nie o taki zwi膮zek chyba chodzi tutaj.
Dlaczego nie?
W艂a艣ciwie nie wiem. Ale sk艂adaj膮 si臋 na to r贸偶ne rzeczy, jakie wpojono mi o s艂u偶bie Bogu. W szkole parafialnej w Milwaukee, kiedy nosi艂em si臋 z powa偶nym zamiarem wst膮pienia do seminarium, pami臋tam, jak siostry m贸wi艂y o tym, 偶e to B贸g pos艂uguje si臋 mn膮 do Bo偶ych cel贸w. Nie by艂o mowy o tym, aby pos艂ugiwa膰 si臋 Bogiem do w艂asnych cel贸w.
Niemniej, tego w艂a艣nie bym sobie 偶yczy艂. Tego by艣 sobie 偶yczy艂? Tak.
Chcesz, 偶eby艣my Ciebie wykorzystywali? Nie jeste艣my tu po to, aby s艂u偶y膰 Tobie?
C贸偶, tak, jeste艣cie tu po to, aby Mi s艂u偶y膰
ale Ja te偶 jestem tutaj, aby s艂u偶y膰 wam.
Trudno艣膰 ze zrozumieniem tego, z jasnym wy艂o偶eniem, wynika stad, 偶e w tej rozmowie przyj臋ty zosta艂 paradygmat podzia艂u. To znaczy, rozmawiamy, jakby艣my Ty i ja byli odr臋bni
jak chce tego zreszt膮 wi臋kszo艣膰 ludzi. Tak bowiem na og贸艂 ludzie wyobra偶aj膮 sobie ich zwi膮zek z Bogiem. Mo偶na odwo艂ywa膰 si臋 do tego paradygmatu, je艣li pomaga to w lepszym zrozumieniu, ale trzeba pami臋ta膰, 偶e m贸wimy tu o iluzji, nie o czym艣 rzeczywistym.

Rozumiem. Zgadzam si臋 z tym, 偶e mo偶e by膰 przydatne pos艂ugiwanie si臋 kategoriami iluzji dla opisania 偶ycia w obr臋bie iluzji. Widz臋 jasno z艂udny charakter ca艂ego ziemskiego 偶ycia. Znam ostateczn膮 rzeczywisto艣膰 Jedno艣ci i cz臋sto do艣wiadczam Jedno艣ci z Tob膮, z wszystkim i z ka偶dym. Ale warto czasami odnosi膰 si臋 do ludzkiego rozumienia, rozumienia ni偶szego rz臋du. Patrz膮c z tej perspektywy, nie jeste艣my tu po to, aby Ci s艂u偶y膰?
Gdyby tak by艂o, to czy 艣wiat wygl膮da艂by tak, jak wygl膮da? Czy to mo偶liwe, 偶e mia艂em na my艣li co艣 takiego? A mo偶e wy mieli艣cie to na my艣li? Powiadam ci: to ostatnie jest prawda, nie to pierwsze.
艢wiat wok贸艂 was jest dok艂adnie tym, co mieli艣cie na my艣li.
Powt贸rz臋 to, bo mo偶e umkn臋艂o waszej uwagi. 艢wiat wok贸艂 was jest dok艂adnie tym, co mieli艣cie na my艣li.
Widzicie w 艣wiecie to, co o nim my艣leli艣cie. Widzicie w 偶yciu to, co o nim my艣leli艣cie.
Je艣li pos艂ugiwa艂em si臋 wami do swoich cel贸w (tak jak je sobie przedstawiacie w w膮skich ramach waszego pojmowania), to w takim razie musze by膰 wysoce nieskutecznym Bogiem. Nic mi nie wychodzi! Nawet posy艂aj膮c na Ziemie Mojego jednorodzonego Syna (jak upieraj膮 si臋 niekt贸rzy z was), nie zdo艂a艂em zmieni膰 biegu wydarze艅, stworzy膰 艣wiata Moich marze艅. Czy to mo偶liwe, aby Moim celem by艂o stworzenie 艣wiata takiego, jakim obecnie on jest? Oczywi艣cie, 偶e nie... chyba 偶e... Moim celem by艂o, aby艣cie wy stworzyli 艣wiat taki, jaki wybieracie. W takim przypadku, pos艂u偶yli艣cie do Moich cel贸w.
Lecz tak samo wy ,,pos艂uguj ecie si臋" Mn膮, poniewa偶 tylko dzi臋ki tw贸rczej mocy, kt贸ra kryje si臋 w waszym wn臋trzu
mocy pochodz膮cej ode Mnie
zdo艂ali艣cie zbudowa膰 艣wiat jak ze snu.
Ten 艣wiat jest 艣wiatem rodem z moich sn贸w? Gdyby艣cie go nie 艣nili, nie m贸g艂by zaistnie膰.
Wiele razy wydaje si臋 艣wiatem rodem z moich najgorszych koszmar贸w.
Koszmary to te偶 sny. Szczeg贸lnego rodzaju. Jak si臋 ich pozby膰?
Zmie艅 swoje zdanie o tym, co masz na my艣li w zwi膮zku ze 艣wiatem. Dzia艂a tu ten sam mechanizm, o kt贸rym m贸wi艂em wcze艣niej. My艣l o tym, co pomy艣lisz. My艣l o rzeczach dobrych i szczytnych. My艣l o chwilach 艣wietno艣ci, wizjach chwa艂y, wyrazach mi艂o艣ci.
揝zukajcie wprz贸dy Kr贸lestwa Bo偶ego, a wszystko inne b臋dzie wam dodane".
Ot贸偶 to. I pos艂ugujcie si臋 Bogiem w ramach tego procesu.
B贸g jest procesem. Proces to Ja. To proces, kt贸ry zwiecie 偶yciem. Nie spos贸b nie pos艂ugiwa膰 si臋 Mn膮. Mo偶ecie jedynie nie wiedzie膰, 偶e Mnie wykorzysta-

jecie. Lecz je艣li pos艂ugujecie si臋 Mn膮 艣wiadomie i celowo, wszystko ulegnie zmianie.
Na tym polega Etap 5 w budowaniu przyja藕艅: z Bogiem.
Korzystaj z Boga.
Powiedz mi, prosz臋, jak to uczyni膰. Rozumowanie w tych kategoriach nadal wydaje mi si臋 takie dziwne. Trzeba mi wyja艣ni膰, co znaczy korzysta膰 z Boga.
To znaczy wykorzysta膰 wszystkie narz臋dzia i dary, jakie ode Mnie otrzyma艂e艣.
Dar tw贸rczej energii, kt贸ry umo偶liwia ci kszta艂towanie twojej rzeczywisto艣ci oraz do艣wiadczenia za pomoc膮 my艣li, s艂贸w i czyn贸w.
Dar 艂agodnej m膮dro艣ci, kt贸ry umo偶liwia ci poznanie prawdy w chwilach, kiedy nie nale偶y s膮dzi膰 po pozorach.
I dar czystej mi艂o艣ci, kt贸ry pozwala ci b艂ogos艂awi膰 innych i akceptowa膰 ich bezwarunkowo, dawa膰 im swobod臋 dokonywania w艂asnych wybor贸w i 偶ycia wedle nich i to samo zapewnia膰 twojej w艂asnej boskiej Ja藕ni.
Powiadam ci, wszech艣wiat przenika boska moc, a sk艂adaj膮 si臋. na ni膮: tw贸rcza energia, 艂agodna m膮dro艣膰 i czysta mi艂o艣膰.
Kiedy pos艂ugujesz si臋 Bogiem, wykorzystujesz po prostu te bosk膮 moc.
揘iech Moc b臋dzie z tob膮".
Dok艂adnie. My艣lisz, 偶e George Lucas wpad艂 na to przez przypadek? Uwa偶asz, 偶e ten pomys艂 wzi膮艂 si臋
z powietrza? Powiadam ci, to Ja natchn膮艂em George^, aby przedstawi艂 te s艂owa i tre艣ci, jakie ze sob膮 nios膮, tak jak teraz inspiruj臋 ciebie.
Id藕 wiec i czy艅 to, co wybra艂e艣 dla swojej Ja藕ni. Zmieniaj 艣wiat 搒i艂膮".
l korzystaj ze Mnie. Wykorzystuj Mnie przez ca艂y czas, ka偶dego dnia, w najczarniejszej godzinie i w najszcz臋艣liwszej, w chwili trwogi i w przyp艂ywie odwagi, w swoich upadkach i w swoich wzlotach. Powiadam ci, zaznasz tego wszystkiego, l ju偶 zazna艂e艣. Albowiem wszystko ma sw贸j czas i ka偶da sprawa pod niebem ma swoj膮 por臋.
Jest czas rodzenia i czas umierania;
jest czas sadzenia i czas wyrywania tego, co zasadzono;
jest czas zabijania i czas leczenia;
jest czas burzenia i czas budowania;
jest czas p艂aczu i czas 艣miechu;
jest czas narzekania i czas pl膮s贸w;
jest czas rozrzucania kamieni i czas zbierania kamieni;
jest czas pieszczot i czas wstrzymywania si臋 od pieszczot;
jest czas szukania i czas gubienia;
jest czas przechowywania i czas odrzucania;
jest czas rozdzierania i czas zszywania;
jest czas milczenia i czas m贸wienia;
jest czas mi艂owania i czas nienawidzenia;
jest czas wojny i czas pokoju.
Na co jest teraz czas? Oto pytanie. Jaki czas wybierasz teraz? Zazna艂e艣 tych wszystkich czas贸w i teraz czas, aby艣 wybra艂 czas, jakiego pragniesz do艣wiadczy膰 w obecnym czasie!

11
Albowiem wszystko, co si臋. kiedykolwiek zdarzy艂o, ma miejsce teraz i co kiedykolwiek si臋 zdarzy, ma miejsce teraz. To chwila wieczna, czas nowego wyboru.
艢wiat czeka na ciebie i na twoj膮 decyzje. Wprowadzi w czyn to, czemu ty nadajesz istnienie swoim istnieniem.
Tak to dzia艂a. Taki jest bieg rzeczy. Trzeba, aby艣 przebudzi艂 si臋 do tej prawdy. Id藕 i g艂o艣 te nowin臋 艣wiatu: bliska jest godzina waszego wybawienia. Albowiem modlili艣cie si臋 do Mnie: 搘ybaw nas ode z艂ego" i czynie to po raz kolejny, przesianiem, jakie tu jest zawarte. Wyci膮gam do was, zn贸w, przyjazn膮 d艂o艅.
Jestem waru oddanym przyjacielem, zawsze.
Dzi臋kuj臋 Ci za cudowny dialog o tym, jak ustanowi膰 przyja藕艅 z Bogiem. Znowu sp臋dzam z tob膮 wspania艂e chwile. Ju偶 te pierwsze pi臋膰 etap贸w
znaj Boga, ufaj Bogu, kochaj Boga, przygarnij Boga, korzystaj z Boga
mog艂oby odmieni膰 ludzkie 偶ycie.
Owszem, ale cierpliwo艣ci. S膮 jeszcze dwa.
Wiem. Lecz co do nast臋pnego, to nie obejdzie si臋 bez pomocy.
Pomagaj Bogu.
W艂a艣nie. Nie bardzo rozumiem, dlaczego potrzebujesz pomocy. S膮dzi艂em, 偶e Tobie jednemu niczego nie potrzeba.
Nie potrzebuje pomocy, ale sprawia mi przyjemno艣膰, kiedy Mi si臋 pomaga To u艂atwia spraw臋.
U艂atwia? Wydawa艂o mi si臋, 偶e dla Boga nie ma nic trudnego. Nie wycofujesz chyba tego, co m贸wi艂e艣 przedtem?
W ostatecznej rzeczywisto艣ci nie ma dla Mnie nic trudnego. Ale kiedy rozprawiam tu z tob膮, przewa偶nie pos艂uguje si臋 kategoriami odpowiednimi dla twojej iluzji. Gdybym przemawia艂 do ciebie w kategoriach przystaj膮cych do ostatecznej rzeczywisto艣ci, rozmowa by si臋 urwa艂a. Nie m贸g艂by艣 zrozumie膰. I tak musisz

si臋 mocno nagimnastykowa膰, kiedy sporadycznie to czynie.
Problem polega na tym, 偶e na og贸l brakuje s艂贸w do przekazania tego, co jest tu do przekazania, a nawet je艣li macie na co艣 okre艣lenie, to nie mo偶ecie odnie艣膰 go do 偶adnego kontekstu. Stad bierze si臋 trudno艣膰 w obcowaniu z ezoterycznymi czy duchowymi tekstami. Usi艂uj膮 one odda膰 prawd臋 o ostatecznej rzeczywisto艣ci garstka s艂贸w, oderwanych od kontekstu
Dlatego zapewne tak wiele z nich zosta艂o opacznie zinterpretowanych.
Zgadza si臋.
Zatem w kontek艣cie mojego pojmowania, co rma艂e.s na my艣li m贸wi膮c, 偶e moja pomoc 搖艂atwi spraw臋"7
Chodzi艂o Mi o to, 偶e u艂atwi spraw臋, tobie. Aha. A ja my艣la艂em, 偶e u艂atwi spraw臋 Tobie.
W pewnym sensie, tak. Ale, widzisz, znowu wyst膮pi艂a kwestia 搆ontekstu". M贸wi膮c to odnosi艂em sw do rzeczywisto艣ci ostatecznej. W tym wymiarze, co pomaga tobie, pomaga i Mnie, gdy偶 w ostateczne! rzeczywisto艣ci ty i Ja to Jedno. Nie ma podzia艂u miedzy nami. Ale ty 偶yjesz w obr臋bie paradygmatu po-dzielno艣ci i w ramach iluzji, jakiej do艣wiadczasz, takie stwierdzenie nie ni膮 sensu.
Podczas naszych rozm贸w zmuszony by艂em odbywa膰 tego rodzaju wycieczki, przenosi膰 si臋 z jednego kontekstu do drugiego, po to, aby wyja艣ni膰 rzeczy,
kt贸rych nie da si臋 wyja艣ni膰 pozostaj膮c w ramach twojego do艣wiadczenia ziemskiego.
Tak wiec, jest dla ciebie wyzwaniem 搝grokowa膰 iv pe艂ni", jak uj膮艂by to niezr贸wnany Robert Hein-lein, co mam na my艣li m贸wi膮c 損omagaj Bogu".
Wi臋kszo艣膰 ludzi nie zgrokuje nawet, co znaczy 搝grokowa膰 w pe艂ni".
Ot贸偶 to. W tym w艂a艣nie tkwi s臋k. Grokujesz to w pe艂ni.
Przyjmijmy wi臋c po prostu, 偶e u艂atwi to spraw臋 Nam, kiedy pomagamy Bogu. Ale powiedz, prosz臋, w jaki spos贸b u艂atwi to spraw臋?
Aby to zrozumie膰, trzeba poj膮膰, co B贸g stara si臋 osi膮gn膮膰. Musisz poj膮膰, jaki mam cel.
Chyba wiem. Stwarzasz siebie na nowo w ka偶dej poszczeg贸lnej chwili tera藕niejszo艣ci. Stwarzasz si臋 w kolejnym naj艣wietniejszym wydaniu najszczytniejszej wizji siebie. I czynisz to w nas i przez nas, w naszej osobie i za naszym po艣rednictwem. W tym sensie jeste艣my Tob膮. Jeste艣my cz艂onkami Boskiego cia艂a. Jeste艣my Bogiem, dojrzewaj膮cym w swoim B贸stwie.
Pami臋tasz dobrze, M贸j przyjacielu. Zn贸w przemawiamy jednym g艂osem. To wybornie, gdy偶 b臋dziesz jednym z Moich pos艂a艅c贸w, nie tylko poszukiwaczem 艢wiat艂o艣ci, lecz tak偶e jej 偶ywym 艣wiadectwem.

I w ten spos贸b mog臋 najlepiej Ci si臋 przys艂u偶y膰1 Najlepiej pomog臋 przypominaj膮c sobie, czy te偶 jakby艣 to wyrazi艂 Ty, na powr贸t staj膮c si臋 cz艂onkiem Boskiego cia艂a.
Prawdziwie poj膮艂e艣. Uchwyci艂e艣 to, w ca艂o艣ci i rc ka偶dym szczeg贸le. Oto jak mo偶esz pom贸c Bogu: 偶yj z rozmys艂em, w harmonii i z korzy艣ci膮 dla innych Mo偶na to osi膮gn膮膰 z pomoc膮 dar贸w, jakich wam u偶yczy艂em: tw贸rczej energii, 艂agodnej m膮dro艣ci i czyste/ mi艂o艣ci.
Tw贸rcza energia przenika ca艂a twoj膮 istot臋 oraz wszystko, co od niej pochodzi. My艣li, s艂owa i czyny to Trzy Narz臋dzia Tworzenia. Kiedy zdajesz sobie z tego spraw臋, mo偶esz zdecydowa膰, czy jeste艣 przyczyn膮 sprawcz膮 swego do艣wiadczenia czy te偶 jego odbiorca.
呕ycie bierze si臋 z twoich wobec niego intencji. Kiedy jeste艣 tego 艣wiadomy, mo偶esz 偶y膰 z rozmys艂em Co my艣lisz, to my艣lisz z rozmys艂em. Co m贸wisz, to m贸wisz z rozmys艂em. Co robisz, to robisz z rozmys艂em.
Kiedy co艣 zrobisz, a ludzie powiedz膮: ,,On to zrobi艂 naumy艣lnie!", nie zabrzmi to jak oskar偶enie, lecz jak komplement.
Wszystko, co robisz, robisz celowo
a twoim celem w ka偶dej chwili 偶ycia jest urzeczywistnienie na]-艣wietniejszej wersji najszczytniejszej wizji siebie. Kiedy wprawiasz w ruch tw贸rcz膮 energie, pomagasz Bogu stawa膰 si臋 coraz bardziej tym, czym B贸g jest i czego pragnie do艣wiadcza膰.
艁agodna m膮dro艣膰 przenika ca艂膮 twoj膮 dusze. Kiedy korzystasz z tego daru, 偶yjesz w harmonii z ka偶d膮 sytuacj膮. Samo twoje Jestestwo jest harmoni膮
Harmonia to odczuwanie wibracji chwili, osoby, miejsca, okoliczno艣ci, jakich do艣wiadczasz, i dostrajanie si臋 do nich. Dostrajanie nie oznacza upodobniania. 艢piewanie w harmonii nie jest 艣piewaniem uni-sono. Oznacza wsp贸lne 艣piewanie.
Kiedy 艣piewasz w harmonii, wp艂ywasz na ca艂膮 pie艣艅. Powstaje nowa, inna pie艣艅. To pie艣艅 duszy, nie ma pi臋kniejszej od niej.
'Wprowad藕 艂agodn膮 m膮dro艣膰 do poszczeg贸lnych chwil swego 偶ycia. Zauwa偶, jak je odmienia. Zauwa偶, jak odmienia ciebie.
Nosisz te 艂agodn膮 m膮dro艣膰 w sobie. Tam ja umie艣ci艂em i nigdy ciebie nie opu艣ci艂a. Przyzywaj j膮 w trudnych i bolesnych chwilach, w chwilach decyzji czy za偶y艂o艣ci, a stawi si臋. Kiedy j膮 przyzywasz, przyzywasz Mnie. Kiedy wprawiasz w ruch 艂agodn膮 m膮dro艣膰, pomagasz Bogu stawa膰 si臋 coraz bardziej tym, czym B贸g jest i czego pragnie do艣wiadcza膰.
Czysta mi艂o艣膰 przenika ka偶de ludzkie serce. Tym jestem }a i tym jeste艣 Ty. Mi艂o艣膰 w iwoim sercu przelewa si臋. Szuka uj艣cia. Tiuoja ca艂a Ja藕艅 jest w niej sk膮pana. Z艂o偶ona jest z niej. Mi艂o艣膰 stanown Twoj膮 Istot臋.
Kiedy wyra偶asz czyst膮 mi艂o艣膰, obdarzasz siebie bezpo艣rednim do艣wiadczeniem Twojej Istoty. To najwi臋kszy dar. Wygl膮da to tak, jakby艣 dawa艂 co艣 innym, podczas gdy obdarzasz swoj膮 Ja藕艅. To dlatego, 偶e nie ma nikogo innego. To tylko pozory. Czysta mi艂o艣膰 pozwala ci dojrze膰 prawd臋.
Kiedy kieruje tob膮 czysta mi艂o艣膰, 偶yjesz 偶yciem, kt贸re przynosi korzy艣膰 ka偶demu. Dbasz o to, aby ka偶dy skorzysta艂 z twojej obecno艣ci tutaj. 呕yczliwo艣膰 nagle nabiera g艂臋bszego znaczenia.

To nie tylko dobro, lecz r贸wnie偶 solidarno艣膰. Kiedy 偶yjesz czyste mi艂o艣ci/}, zdajesz sobie spraw臋, 偶e ty i wszyscy pozostali to pokrewne dusze. 呕yczysz im tego samego co sobie, r贸wnie偶 w tym sensie jeste艣 撆紋cz-liwy".
Pokrewie艅stwo duchowe za艣, to nic innego jak 艣wiadomo艣膰 Jedno艣ci ze wszystkimi rzeczami. A gdy w ka偶dej sytuacji, w ka偶dych okoliczno艣ciach, wprawiasz w ruch czysta mi艂o艣膰, pomagasz Bogn staiua膰 si臋 coraz bardziej tym, czym B贸g jest i czego pragnie do艣wiadcza膰.
Pomagaj Bogu cz臋sto, 揷z臋stuj si臋" Bogiem. Nie 偶a艂uj sobie Boga, bierz tyle, na ile masz ochot臋. To pokarm 偶ycia, kt贸ry wszystko od偶ywia.
Bierzcie i jedzcie z niego wszyscy, albowiem to jest Moje cia艂o.
Wszyscy jeste艣cie cz艂onkami Jednego Cia艂a. Nadszed艂 czas przebudzi膰 si臋 do tej 艣wiadomo艣ci.
Nie m贸wi艂bym ci tego, gdyby tak nie by艂o. To naj艣wi臋tsza prawda, wiec: tak Mi dopom贸偶, B贸g.
Nie widzia艂em jeszcze, aby s艂owa tak si臋 艂adnie ze sob膮 艂膮czy艂y, uk艂ada艂y w takie znaczenia. Tyle w tym... symetrii.
B贸g to symetria. Symetria doskona艂a. W tym chaosie jest porz膮dek. W tym wzorcu jest doskona艂o艣膰.
Widz臋. Dostrzegam doskona艂o艣膰 we wzorcu, w jaki uk艂ada si臋 moje 偶ycie
nawet w p贸j艣ciu do wi臋zienia mojego przyjaciela Joe Altona, chocia偶 w贸wczas by艂 to dla mnie wstrz膮s. Udowodniono mu drobne przewinienia przy rozliczaniu wp艂yw贸w na
prowadzenie kampanii i sp臋dzi艂 kilka miesi臋cy za Icratkami wi臋zienia federalnego o z艂agodzonym rygorze w Allenwood w Pensylwanii.
P艂yn臋艂a st膮d dla mnie nauka, 偶e nie ma w艣r贸d nas 艣wi臋tych. Wszyscy staramy si臋, jak mo偶emy, wielu potyka si臋 i upada.
To sprawi艂o, 偶e powstrzymywa艂em si臋 od os膮dzania, kiedy wychodzi艂y na jaw s艂abo艣ci innych
i kiedy wychodzi艂y na jaw moje s艂abo艣ci. Nie przychodzi艂o mi to 艂atwo, nie zawsze si臋 udawa艂o. Ale od czas贸w mojej przygody z polityk膮 w okr臋gu Ann臋 Arundel ofiarnie si臋 staram. Tak mnie nauczono.
Nie by艂 to jedyny pow贸d, dla kt贸rego znalaz艂em si臋 w otoczeniu Joe Altona. Musia艂em przeczuwa膰, 偶e potrzeba mi przeszkolenia w kontaktach ze spo艂ecze艅stwem, w wyst臋powaniu przed t艂umami ludzi. Lepszego trenera nie mog艂em sobie wybra膰.
Joe Alton pod wzgl臋dem znajomo艣ci natury ludzkiej bi艂 na g艂ow臋 ka偶d膮 ze znanych mi os贸b. Praca z nim, najpierw w charakterze oficera prasowego, potem ni偶szego urz臋dnika w starostwie okr臋gu, da艂a mi sposobno艣膰 przypatrzenia si臋 z bliska, jak robi z tej wiedzy u偶ytek praktyczny i to dramatycznie wp艂yn臋艂o na m贸j spos贸b traktowania ludzi.
Gdziekolwiek si臋 ruszy艂, oblega艂y go t艂umy. Na publicznych spotkaniach ludzie t艂oczyli si臋 wok贸艂 niego, nagabywali o chwil臋 dla siebie, o ma艂y przys艂ug臋 czy pomoc, albo po prostu zwracali na siebie jego uwag臋.
Kiedy nacierali na niego zewsz膮d, nigdy nie zdarzy艂o si臋, aby Joe odtr膮ci艂 cho膰 jednego z nich. Niewa偶ne, jak p贸藕no ju偶 by艂o czy jak d艂ugo trwa艂o spotkanie, albo ile mia艂 jeszcze do zrobienia tego

wieczoru. Ka偶demu zawsze spojrza艂 prosto w oczy, ka偶dego wys艂ucha艂 uwa偶nie.
Kiedy艣 po takim spotkaniu torowa艂em mu drog臋 w t艂umie przez ca艂膮 sal臋 a偶 do samochodu. Kiedy wreszcie wgramolili艣my si臋 do samochodu, z niedowierzaniem zwr贸ci艂em si臋 do Joe'go.
揓ak ty ro robisz?", spyta艂em. 揟ak si臋 udzielasz,
tyle dajesz z siebie. Ci wszyscy ludzie, kt贸rzy tak
si臋 do ciebie garn膮, ka偶dy czego艣 od ciebie chce"
揥 gruncie rzeczy nie ma nic prostszego ni偶 da膰
im to, o co im chodzi", za艣mia艂 si臋 Joe.
揂 o co im chodzi?". Musia艂em wiedzie膰. 揙 co ciebie prosz膮?".
揥szystkim chodzi o jedno". Popatrzy艂em na niego ze zdziwieniem. 揅zy偶by艣 nie wiedzia艂, o co wszystkim chodzi7" Musia艂em przyzna膰, 偶e nie.
Joe spojrza艂 mi prosto w oczy. 揥szyscy oni chc膮, aby ich wys艂ucha膰".
Trzydzie艣ci lat p贸藕niej, kiedy ja wychodzi艂em z odczyt贸w i spotka艅, i oblegali mnie ludzie, przypomina艂em sobie Joe'go.
Ludzie domagaj膮 si臋, aby ich wys艂ucha膰 i s艂usznie. Przeczytali twoj膮 ksi膮偶k臋, otworzyli przed ni膮 sw贸j umys艂. Oddali ci cz膮stk臋 siebie samych, a teraz chc膮 czego艣 od ciebie. Tak jest sprawiedliwie i Joe to wiedzia艂. G艂臋boko to rozumia艂. Niczego nie dawa艂 z siebie. Przekazywa艂 z powrotem.
Raz jeszcze unaocznili mi t臋 prawd臋 wspaniali ludzie, z kt贸rymi je藕dzi艂em z odczytami. Wayne Dyer zawsze m贸wi swoim s艂uchaczom: 揨ostan臋 tak d艂ugo, a偶 podpisz臋 wszystkie ksi膮偶ki i zamieni臋 z ka偶-
dym ch癪 kilka zda艅". Podobnie post臋puje wielu innych m贸wc贸w. Zostaj膮. Sp艂acaj膮 d艂ug.
To, co od ciebie wychodzi, do ciebie wraca.
Joe Alton pierwszy objawi艂 mi t臋 m膮dro艣膰. Nauczy艂em si臋, 偶e 搕o, co od ciebie wychodzi, do ciebie wraca" w ogniu kampanii wyborczej.
Byli艣my we dw贸jk臋 w moim mieszkaniu po d艂u-enej i trudnej debacie. Przeciwnik Joe'go by艂 bezwzgl臋dny, omija艂 kwestie merytoryczne i skupia艂 si臋 na bezpardonowych atakach osobistych. Kiedy wr贸cili艣my do mnie, od razu usiad艂em przy maszynie do pisania. Palce przelatywa艂y po klawiaturze, kiedy uk艂ada艂em zwi臋z艂膮 i mia偶d偶膮c膮 replik臋
nad wyraz elokwentn膮, jak pami臋tam
揅o piszesz?", zagadn膮艂 mnie Joe, raczej przez grzeczno艣膰.
揟woje o艣wiadczenie dla prasy w odpowiedzi na te z艂o艣liwe ataki", odpar艂em tonem, kt贸ry m贸wi艂, 揳 c贸偶 by innego?"
Joe'go to rozbawi艂o. 揅zyba wiesz, ze nie zrobi臋 z tego 偶adnego u偶ytku?".
揇laczego? Musimy si臋 odgry藕膰1 Nie mo偶emy pu艣ci膰 mu tego p艂azem!".
揥 porz膮dku", zgodzi艂 si臋 Joe, 搘 takim razie oto moje o艣wiadczenie. Jeste艣 gotowy7".
Tak, odpar艂em w duchu, wreszcie przechodzimy do rzeczy! Joe potrafi to wyrazi膰 o niebo lepiej ode mnie.
揓edziemy", powiedzia艂em, trzymaj膮c palce nad klawiszami.
Joe podyktowa艂 mi tylko jedno zdanie: 揚rzykro mi, *e m贸j przeciwnik zni偶a si臋 do takiego poziomu".
揟o wszystko?", wyrzuci艂em z siebie. 揟o wszystko?".

揟o wszystko", powt贸rzy艂 Joe.
揂 te wszystkie oszczerstwa z jego strony?".
揗o偶emy walczy膰 jego w艂asn膮 broni膮", odpar艂 Joe cicho, 揳lbo wznie艣膰 si臋 ponad to. Co wybierasz?".
揂le, ale-"
揅o wybierasz?", ponowi艂 pytanie Joe.
Zerkn膮艂em na zapisane przez siebie stronice. Przeczyta艂em kilka pierwszych akapit贸w. Potem podar艂em swoje dzie艂o.
揇obry wyb贸r", powiedzia艂 Joe poklepuj膮c mnie po ramieniu. 揇zi艣 wieczorem sta艂e艣 si臋 doros艂y".
Powiem ci teraz co艣 w zwi膮zku z przytoczonym przez ciebie do艣wiadczeniem, czego mo偶esz sobie nie u艣wiadamia膰.
Co takiego?
Kiedy wykorzystujesz m膮dro艣膰, jaka z niego wtedy wynios艂e艣, korzystasz z Boga. Kiedy wykorzystujesz te historie w takiej ksi膮偶ce jak ta, korzystasz z Boga. Poniewa偶 przyj膮艂e艣 dar, jaki ci zes艂a艂em i podzieli艂e艣 si臋 nim z ca艂ym 艣wiatem.
Czy nie widzisz, 偶e to co艣 wi臋cej ni偶 ciekawa anegdota? To nie ot taki sobie epizod twojego 偶ycia Sprowadzi艂e艣 to na siebie, a teraz ukaza艂e艣 艣wiatu, nie bez powodu. Starasz si臋 zmieni膰 siebie i zmieni膰 艣wiat.
Opowiadanie historii swojego 偶ycia nie s艂u偶y wy艂膮cznie zaspokojeniu ciekawo艣ci czytelnik贸w. Ma na celu sprawi膰, aby pami臋tali to, co oni r贸wnie偶 zawsze wiedzieli.
W tym przejawia si臋 symetria, w tym przejawia si臋 doskona艂o艣膰 wzorca: trzydzie艣ci lat temu by艂o dla twojej duszy jasne, jakie osoby, miejsca i warunki zapewnia ci idealne do艣wiadczenia, przygotowuj膮ce ciebie do odegrania p贸藕niejszej roli w dziele przemiany 艣wiata. By艂o te偶 dla twej duszy wiadome, 偶e gdyby艣 wybra艂 te do艣wiadczenia dla siebie, to, co by艣 z nich wyni贸s艂, mia艂oby trwa艂a warto艣膰, kt贸ra m贸g艂by艣 spo偶ytkowa膰 trzydzie艣ci lat p贸藕niej.
Niech mnie...
Naprawd臋 sadzisz, 偶e cokolwiek zdarza si臋 przez przypadek?
Powiadam ci raz jeszcze, wszystko uk艂ada si臋 w doskona艂y wz贸r.
Nic nie dzieje si臋 w 偶yciu przypadkiem. Nic.
Nic w twoim 偶yciu nie zdarza si臋 dziwnym trafem. Nic.
Nic nie odbywa si臋 bez sposobno艣ci zapewnienia ci prawdziwej i trwa艂ej korzy艣ci. Nic ale to nic.
Doskona艂o艣膰 ka偶dej chwili nie zawsze mo偶e by膰 dla ciebie widoczna, ale to w niczym nie ujmuje jej idea艂no艣ci. Pozostanie ona w nie mniejszym stopniu darem.

12
|Ciedy odsuwam si臋 na dostateczn膮 odleg艂o艣膰, aby m贸c dostrzec wz贸r, ujrze膰 pi臋kno zawi艂ej i delikatne] osnowy mojego 偶ycia, przepe艂nia mnie wdzi臋czno艣膰
Na tym polega ostatni krok, Si贸dmy Etap, w budowaniu przyja藕ni z Bogiem
Dzi臋kuj Bogu.
To niemal odruchowy krok To przychodzi natu rolna kolej膮 rzeczy, wynika w spos贸b naturalny ze wszystkich poprzednich etap贸w
Przez cale 偶ycie nie zna艂e艣 Boga takiego, jakim jest naprawd臋 Teraz mo偶esz
Przez ca艂e 偶ycie nie ufa艂e艣 Bogu tak, jak by艣 pragn膮艂 Teraz mo偶esz
Przez ca艂e 偶ycie nie kocha艂e艣 Boga tak, jak chcia艂e艣 Teraz mo偶esz
Przez ca艂e 偶ycie nie przygarn膮艂e艣 Boga na tyle blisko, aby sta艂 si臋 rzeczywista cz臋艣ci膮 ttuojego do艣wiadczenia Teraz mo偶esz
Przez ca艂e 偶ycie nie korzysta艂e艣 z Boga tak, jakby艣 korzysta艂 z us艂ug swego najlepszego przyjaciela
Przez ca艂e 偶ycie nie pomaga艂e艣 Bogu 艣wiadomie, gdy偶 nie wiedzia艂e艣, ze B贸g oczekuje pomocy, a nawet gdyby艣 wiedzia艂, nie umia艂by艣 jej zaofiarowa膰 Teraz umiesz
To nie twoja wina, ze nie zna艂e艣 Boga Jak mo偶esz zna膰 jedno, gdy wszyscy m贸wi膮 ci drugie7
To nie twoja wina, ze nie ufa艂e艣 Bogu Jak mo偶na ufa膰 czemu艣, czego si臋 nie zna7

To nie twoja wina, 偶e nie kocha艂e艣 Boga. Jak mo偶na kocha膰 co艣, czemu si臋 nie uj膮艂
To nie twoja wina, 偶e nie przygarn膮艂e艣 Boga? Jak mo偶na przygarn膮膰 co艣, czego si臋 nie kocha?
To nie twoja wina, 偶e nie korzysta艂e艣 z Boga. Jak mo偶na korzysta膰 z czego艣, czego si臋 nie obejmuje7
To nie twoja wina, 偶e nie pomaga艂e艣 Bogu. Jak mo偶na by膰 pomocnym czemu艣, do czego nie znajdujesz zastosowania?
I to nie twoja wina, 偶e nie dzi臋kowa艂e艣 Bogu. Jak mo偶na by膰 wdzi臋cznym za co艣, co jest ponad wszelk膮 pomoc?
Ale dzi艣 jest nowy dzie艅. Teraz nastaje nowy czas. Przed tob膮 nowy wyb贸r. Wyb贸r stworzenia na nowo twojego osobistego zwi膮zku ze Mn膮. Wyb贸r do艣wiadczenia, wreszcie, przyja藕ni z Bogiem.
Ka偶dy tego chce. A przynajmniej ka偶dy, kto wierzy w Boga. Pr贸bujemy zaprzyja藕ni膰 si臋 z tob膮. Pr贸bujemy si臋 przypodoba膰 Tobie, nie dra偶ni膰 Ciebie, odnale藕膰 prawdziwe Twe oblicze, sprawi膰, aby艣 Ty odnalaz艂 nas
chwytamy si臋 wszelkich sposob贸w. Ale nie przebyli艣my tych siedmiu etap贸w. A przynajmniej, na pewno nie ja. Nie w taki spos贸b, w jaki je tu wy艂o偶y艂e艣. Wi臋c, dzi臋kuj臋 Ci. Czy wolno mi jednak zada膰 uszczypliwe pytanie?
Prosz臋 bardzo.
Dlaczego wdzi臋czno艣膰 jest konieczna? Dlaczego takie wa偶ne jest, aby艣my Tobie sk艂adali dzi臋ki? Czy偶by艣 by艂 Bogiem o tak z艂aknionym ego, 偶e je艣li nie oka偶emy wdzi臋czno艣ci, odbierzesz nam wszystkie dobre k膮ski?
Wr臋cz przeciwnie, Jestem Bogiem o takiej mi艂o艣ci, 偶e okazuj膮c wdzi臋czno艣膰, otrzymacie wszystkie dobre kaski.
To brzmi niemal tak samo, tyle 偶e w odwrotnej kolejno艣ci. Musz臋 okazywa膰 wdzi臋czno艣膰, aby otrzymywa膰 nagrody.
Nie musisz, nie ma takiego wymogu. Wielu takich, co nie poczuwa si臋 ani do odrobiny wdzi臋czno艣ci, op艂ywa w dobra.
W takim razie, nic ju偶 nie rozumiem.
Ja nie domagam si臋 wdzi臋czno艣ci. Nie jest to po偶ywka dla ego, smar dla 艂o偶yska. Nie zyskuje ci przychylno艣ci Boga na przysz艂o艣膰. 呕ycie zsy艂a na ciebie dobre rzeczy bez wzgl臋du na to, czy jeste艣 wdzi臋czny czy nie. Ale z wdzi臋czno艣ci膮, otrzymujesz je szybciej. To dlatego, 偶e wdzi臋czno艣膰 to stan bycia.
Pami臋tasz, jak powiedzia艂em 揗y艣lenie to najpowolniejsza metoda tworzenia"?
Owszem. Zdziwi艂o mnie to bardzo.
A nie powinno. Wszystkie najwa偶niejsze czynno艣ci swego cia艂a wykonujesz bezwiednie, nie my艣l膮c o tym. Nie my艣lisz o zmru偶eniu oka, o wzi臋ciu oddechu czy pompowaniu krwi. Nie namy艣lasz si臋 nad tym, czy si臋 spoci膰 czy te偶 wykrzykn膮膰 z b贸lu. To wszystko po prostu si臋 odbywa bez udzia艂u my艣li, poniewa偶 cz艂owiek to nie my艣liciel ludzki, lecz istota, jestestwo.

Tak, pami臋tam. M贸wi艂e艣 wcze艣niej, 偶e pewne 偶yciowe funkcje i procesy zachodz膮 automatycznie, na pod艣wiadomym poziomie do艣wiadczania. Tam w艂a艣nie tworzenie jest najskuteczniejsze?
Nie. Najskuteczniej, najsprawniej i najszybciej tworzy si臋 wychodz膮c nie z pod艣wiadomo艣ci, lecz z su-per艣wiadomo艣ci.
Super艣wiadomo艣膰 to okre艣lenie na ten poziom do艣wiadczania, kt贸ry osi膮ga si臋 sprz臋gaj膮c w Jedno nad-艣wiadomo艣膰, 艣wiadomo艣膰 i pod艣wiadomo艣膰. To dziedzina, do kt贸rej my艣l nie ma dost臋pu. To tw贸j prawdziwy stan istnienia i Twoja Prawdziwa Istota. Jest niepornszona, niezm膮cona. My艣l nie ma na ni膮 偶adnego wp艂ywu, albowiem my艣l nie jest pierwsza przyczyna. Prawdziwy byt ni膮 jest.
Zg艂臋biamy teraz najbardziej zawi艂e koncepcje ezoteryczne. Odcienie znaczeniowe, niuanse staja si臋 nies艂ychanie subtelne.
W porz膮dku. My艣l臋, 偶e dojrza艂em do tego. Zaczynajmy.
Zgoda. Lecz pami臋taj, napotkamy tu na trudno艣ci j臋zykowe. B臋d臋 musia艂 odnosi膰 si臋 do szerszego kontekstu i m贸wi膰 z perspektywy ostatecznej rzeczywisto艣ci, a potem wraca膰 do iluzji, w obr臋bie kt贸rej obecnie 偶yjesz, i mam nadzieje, 偶e nad膮偶ysz z przek艂adem.
Rozumiem. No to do dzie艂a.
Na pewno? Droga b臋dzie wyboista, naje偶ona przeszkodami. To najtrudniejszy odcinek tego dialogu-
Mo偶esz go przeskoczy膰, uwierzy膰 Mi na s艂owo i p贸j艣膰 dalej.
Chc臋 to zrozumie膰. Przynajmniej spr贸bowa膰.
W porz膮dku. Ruszamy. Co powiesz na to: Bycie jest, my艣l czyni.
Co ci to m贸wi?
M贸wi mi to, 偶e bycie nie jest dzia艂aniem, nie jest przedsi臋wzi臋ciem, nie jest czym艣, co si臋 dzieje. Jest to raczej 搄est-no艣膰". Wchodzi w sk艂ad porz膮dku rzeczy, tego, jak jest. To 搄ak-o艣膰".
Dobrze. A je艣li chodzi o my艣l?
M贸wi mi, 偶e my艣l to proces, dzia艂anie, co艣, co si臋 dzieje.
艢wietnie. A jakie to poci膮ga za sob膮 nast臋pstwa?
Wszystko, co si臋 揹zieje", zabiera czas. Mo偶e przebiega膰 b艂yskawicznie, jak my艣lenie, ale mimo to potrzebuje tego, co nazywamy czasem. Lecz co艣, co 搄est", po prostu jest. Jest ju偶 teraz. Nie 揵臋dzie" za chwil臋; to jest tutaj, ju偶 teraz.
Jednym s艂owem, 搄est-no艣膰" jest szybsza od 揹zia艂ania", a zatem 揵ycie" jest szybsze od 搈y艣lenia".
Wiesz co? Powinienem by艂 wynaj膮膰 ciebie na swojego t艂umacza.
My艣la艂em, 偶e nim jestem.

No, tak Dobrze, a co powiesz na to Bycie jest pierwotn膮 przyczyn膮.
Co a to m贸wi7
M贸wi, ze bycie wszystko sprawia Czym jeste艣 tego do艣wiadczasz
Znakomicie Ale czy bycie daje pocz膮tek my艣li7
Tak Je艣li to twierdzenie jest prawdziwe, w贸wczas tak, bycie dawa艂oby pocz膮tek my艣li
Zatem, to, czym jeste艣, wp艂ywa na to, jak my艣lisz Mo偶na by tak powiedzie膰
Ja jednak powiedzia艂em, ze 搈y艣l jest tw贸rcza' Czy to prawda7
Je艣li Ty tak m贸wisz, to jest prawda
Ciesz臋 si臋, ze nabra艂e艣 do Mnie zaufania W takim razie, skoro 搈y艣艂 jest tw贸rcza", to czy mo偶e stwo rzy膰 stan bycia7
Chodzi ci o to, 揷o jest pierwsze, jajko czy kura7 ' W艂a艣nie
Nie wiem Przypuszczam, ze je艣li jestem smutm, to mog臋 zmieni膰 swoje nastawienie Mog臋 postanowi膰 zacz膮膰 my艣le膰 pogodnie, skupi膰 si臋 na pozytywnych rzeczach i nagle mog臋 揵y膰" szcz臋艣liwy Po-
^edzia艂e艣, ze jest to w mojej mocy Powiedzia艂e艣, 偶e moje my艣lenie tworzy moj膮 rzeczywisto艣膰
Istotnie Czy to prawda7
Owszem Ale pozw贸l, ze zadam ci pytanie Czy twoje my艣li tworz膮 twoje rzeczywiste jestestwo7
Nie wiem Pierwszy raz u偶ywasz tego okre艣lenia Nie wiem, co to takiego, moje rzeczywiste jestestwo
Twoje rzeczywiste jestestwo to Ca艂o艣膰, Suma Wszystko, Co Jest Alfa i Omega Pocz膮tek i koniec Jedno艣膰
Inaczej m贸wi膮c, B贸g
Tak, inaczej m贸wi膮c, B贸g Pytasz wi臋c, czy moja my艣l stwarza Boga7
Tak Nie wiem
Wiec teraz Ja przejm臋 pa艂eczk臋 i wyja艣ni臋 to tobie
Prosz臋 bardzo
Jak ju偶 t艂umaczy艂em, na nasza niekorzy艣膰 dzia艂aj膮 tu ograniczenia je偶yka i kontekstu

Rozumiem.
Dobrze. Twoja my艣l o Bogu nie stwarza Boga Stwarza tylko twoje do艣wiadczenie Boga. B贸g jest.
B贸g jest Wszystkim. Ca艂o艣ci膮. Suma. Wszystkim, co kiedykolwiek by艂o, jest obecnie i kiedykolwiek b臋dzie.
Nad膮偶asz?
Nad膮偶am.
Gdy my艣lisz, nie stwarzasz Ca艂o艣ci. Si臋gasz do Ca艂o艣ci, aby stworzy膰 do艣wiadczenie dowolnej czebu Ca艂o艣ci, jaka wybierasz.
Wszystko ju偶 jest. Ty nie powo艂ujesz tego do istnienia my艣l膮c o tym. Niemniej jednak, my艣l膮c o tym wprowadzasz w obr臋b swojego do艣wiadczenia te cze艣膰 Ca艂o艣ci, o kt贸rej my艣lisz.
Jasne?
Chyba tak. Ale prosz臋 wolno, wolniute艅ko, staram si臋 nad膮偶a膰 za tokiem Twoich wywod贸w.
Twoje rzeczywiste jestestwo, Prawdziwa Istota, wszystko poprzedza. Kiedy my艣lisz o tym, kim pragniesz teraz by膰, si臋gasz do swojego rzeczywistego jestestiua, do swej ca艂ej Ja藕ni, i skiipiasz si臋 na tym Jej aspekcie, jakiego masz 偶yczenie teraz do艣wiadczy膰
Twoja ca艂a Ja藕艅 obejmuje wszystko. Jest smutkiem oraz szcz臋艣ciem.
Tak, tak! Ju偶 to s艂ysza艂em! Powiedzia艂e艣 mi, 揓este艣 i g贸r膮 i do艂em, praw膮 stron膮 i lew膮, tym, co tu-
taj, i ty111' co tam/ Przedtem i potem. Jeste艣 szybkim j wolnym, du偶ym i ma艂ym, m臋skim i 偶e艅skim, tym, co zwiesz dobrem i tym, co zwiesz z艂em. Jeste艣 tym wszystkim, nie ma rzeczy, kt贸r膮 by艣 nie by艂". Xo w艂a艣nie us艂ysza艂em od Ciebie!
Masz racje. Wiele razy ci to m贸wi艂em. A teraz rozumiesz to lepiej ni偶 przedtem.
A zatem, czy 搈y艣lenie" wp艂ywa na ,,bycie"? Nie. Nie w najbardziej fundamentalnym wymiarze. Jeste艣 Tym, Kim Jeste艣, niewa偶ne, co o tym my艣lisz.
Lecz czy my艣lenie mo偶e wywo艂a膰 dora藕nie odmienne do艣wiadczenie Tego, Czym W Istocie Jeste艣? Tak. To, o czym my艣lisz, na czym si臋 skupiasz, objawi si臋 w twojej obecnej rzeczywisto艣ci. Tak wiec, je艣li jest ci smutno i pomy艣lisz sobie co艣 weso艂ego, 艂atwo 搘ymy艣lisz sobie", 偶e jeste艣 szcz臋艣liwy.
Po prostu przenosisz si臋 z jednego obszaru swojej Ja藕ni do drugiego!
Lecz mo偶na p贸j艣膰 ,,na skr贸ty"
i o to w艂a艣nie ca艂a rzecz tutaj idzie. Do tego zmierzali艣my.
Mo偶esz przej艣膰 do dowolnego stanu bycia
to znaczy, mo偶esz przywo艂a膰 dowolna cze艣膰 swego rzeczywistego jestestwa
w ka偶dej chwili, natychmiast, po prostu wiedz膮c, 偶e tak jest, o艣wiadczaj膮c, 偶e tak jest.
Powiedzia艂e艣 mi kiedy艣: 揓est tak, jak ci wiadomo, 偶e jest".
Zgadza si臋. l w艂a艣nie to mam tutaj na my艣li. To, co ci wiadomo o twoim rzeczywistym jestestwie, stanie si臋 tym dla ciebie w twoim obecnym stanie. Kiedy dajesz wyraz temu, co ci wiadomo, urzeczywistniasz to.

Najwi臋ksz膮 moc maj臋 o艣wiadczenia zawieraj膮ce s艂owa 揓a Jestem". Do najs艂ynniejszych nale偶y stwierdzenie Jezusa 揓a jestem droga i 偶yciem". Jednak o艣wiadczenie niedo艣cig艂e w swym rozmachu pochodzi ode Mnie: Ja Jestem, Kt贸ry Jestem.
Wy r贸wnie偶 mo偶ecie wyg艂asza膰 takie deklaracje. W gruncie rzeczy, robicie to ka偶dego dnia: 揓estem wyko艅czony", 揓estem zabiegany" i tak dalej. To ivszystko wyra偶a tw贸j stan bycia. Kredy wyg艂asza-ci臋 to w pe艂ni 艣wiadomie, a nie zdawkowo czy mimowolnie, nadajecie swojemu 偶yciu intencje; 偶yjecie z rozmys艂em. Pami臋taj moja rade: 偶yj
O z rozmys艂em,
O w harmonii,
O z korzy艣ci膮.
Ca艂e twoje 偶ycie to komunikat, wiedzia艂e艣 o tym7 Ka偶dy czyn to akt samookre艣lenia. Ka偶da my艣l to niemy film wy艣wietlany na ekranie twego umys艂u. Ka偶de s艂owo to poczta g艂osowa do Boga. Cokolwiek my艣lisz, m贸wisz i robisz, 艣le o tobie komunikat.
Pomy艣l wiec o swoich deklaracjach jak o 損rzesianiu do narodu". To wyraz tego, jak jest u ciebie. Nazywasz rzeczy po imieniu.
Kiedy wyg艂aszasz takie przes艂anie, zmierzasz najkr贸tsza droga do swego jestestwa. Deklaracje przyzywaj膮 Twoja Prawdziwa Istot臋
czy 艣ci艣lej m贸wi膮c, ten Jej wycinek, kt贸rego pragniesz do艣wiadczy膰 w艂a艣nie teraz.
Tutaj, tworzy bycie raczej ni偶 my艣l. Bycie to najszybsza metoda tworzenia. Poniewa偶 to, co jest, jest ju偶 teraz.
Prawdziwa deklaracja stanu bycia odbywa si臋 bez my艣lenia. Je艣li rozmy艣lasz o nim, to w najlepszym razie odwleczesz go, w najgorszym za艣 zanegujesz.
Zw艂oka wyst膮pi, poniewa偶 my艣lenie zabiera czas, podczas gdy bycie obywa si臋 bez czasu.
Do negacji mo偶e doj艣膰 wskutek twego prze艣wiadczenia, 偶e tym, czym postanawiasz by膰, nie jeste艣 i nigdy nie mo偶esz si臋 sta膰, prze艣wiadczenia b臋d膮cego cz臋stym wynikiem rozmy艣la艅.
Je艣li tak jest, to najgorsze, co mog臋 zrobi膰, to rozmy艣la膰!
W pewnym sensie, owszem. Duchowi Mistrzowie nie namy艣laj膮 si臋, nie my艣l膮 艣wiadomie o tym, czym s膮. Po prostu tym s膮. Z chwila kiedy o tym my艣lisz, nie mo偶esz tym by膰. Mo偶e jedynie to op贸藕ni膰 lub zanegowa膰.
呕eby pos艂u偶y膰 si臋 ilustracj膮 wzi臋t膮 z 搒amego 偶ycia", mo偶esz by膰 zakochany tylko wtedy, gdy jeste艣 zakochany. Nie mo偶esz by膰 zakochany, je艣li si臋 nad tym zastanawiasz. Gdy kto艣 ci臋 pyta 揔ochasz mnie?", a ty odpowiadasz 揗usz臋 si臋 zastanowi膰", raczej nie wyjdzie ci to na dobre.
Znakomicie! Doskonale to pojmujesz.
Lecz je艣li czas nie odgrywa wi臋kszej roli, je艣li nie wchodz膮 w gr臋 sekundy (a raczej rzadko wchodz膮), je艣li nie jest takie istotne, ile czasu minie, zanim do艣wiadczysz tego, co wybierasz, w贸wczas mo偶esz zastanawia膰 si臋, jak d艂ugo chcesz.
My艣lenie jest pot臋偶nym narz臋dziem. Nie zrozum Mnie 藕le. To jedno z Trzech Narz臋dzi Tworzenia.
My艣l, s艂owo, czyn.

W艂a艣nie. Lecz dzisiaj pozna艂e艣 jeszcze jedn膮 metod臋, z pomoc膮 kt贸rej mo偶esz do艣wiaczat 呕ycia. Nie jest to narz臋dzie tworzenia, lecz nowe pojmowanie tworzenia: nie jest to proces, wskutek kt贸rego co艣 nast臋puje, lecz proces, wskutek kt贸rego ty u艣wiadamiasz sobie, co ju偶 nast膮pi艂o
艣wiadomo艣膰 tego, co jest, zawsze by艂o i zawsze b臋dzie, bez ko艅ca.
Rozumiesz?
Tak. Zaczynam dostrzega膰 ca艂膮 kosmologi臋; ca艂膮 konstrukcj臋.
To dobrze. Wiem, 偶e nie by艂o to proste. To znaczy, to by艂o proste, ale nie by艂o 艂atwe.
Wiedz jedno: Bycie jest natychmiastowe. W por贸wnaniu z mm twoja my艣l zuydaje si臋 艣lamazarna. Przy ca艂ej swej pr臋dko艣ci, iv por贸wnaniu z byciem jest 艣lamazarna.
Pos艂u偶my si臋 jeszcze raz twoim przyk艂adem ludzkiej mi艂o艣ci.
Pami臋tasz, jak si臋 zakocha艂e艣. W jednej chwili, w zaczarowanym u艂amku sekundy poczu艂e艣, 偶e kochasz Mog艂o to na ciebie spa艣膰, jak lubicie to okre艣la膰, 搄ak tona cegie艂". Ogarn臋艂o ci臋 to nagle. Spojrza艂e艣 na ni膮 i od razu wiedzia艂e艣, 偶e j膮 kochasz.
To by艂o nag艂e. Natychmiastowe. Nie musia艂e艣 o tym my艣le膰. Po prostu 搒i臋 sta艂o". Mo偶e p贸藕niej rozmy艣la艂e艣 o tym. Mo偶e nawet rozmy艣la艂e艣 o tym wcze艣nie]
ciekawe, jak by to by艂o zakocha膰 si臋 w nie]
nie w chwili kiedy po raz pierwszy to poczu艂e艣, kiedy pozna艂o si臋 na tym twoje serce, zaw艂adn臋艂o to tob膮 szybciej, ni偶 zd膮偶y艂e艣 損omy艣le膰". Po prostu spostrzeg艂e艣, 偶e jeste艣 zakochany.
Mo偶na si臋 zakocha膰, zanim zdo艂a si臋 o tym pomy艣le膰!
Sk膮d ja to znam!
Podobnie jest z wdzi臋czno艣ci膮. Kiedy czujesz wdzi臋czno艣膰, nikt nie musi ci m贸wi膰 揟eraz czas, aby艣 poczu艂 wdzi臋czno艣膰". Po prostu samorzutnie jeste艣 wdzi臋czny. Spostrzegasz, 偶e jeste艣 wdzi臋czny, nim o tym pomy艣lisz. Wdzi臋czno艣膰 to stan istnienia. Tak jak 搝akochano艣膰".
Jeste艣 poet膮, wiesz? Podobno.
Dobrze, rozumiem wi臋c, 偶e bycie jest szybsze ni偶 my艣lenie, ale wci膮偶 nie pojmuj臋, dlaczego 揵ycie wdzi臋cznym" za co艣 sprowadza ci to szybciej ani偶eli... ale chwileczk臋
co艣 mi 艣wita...
Powiedzia艂e艣 wcze艣niej, 偶e wdzi臋czno艣膰 to stan bycia, kt贸rym daj臋 jasny wyraz, 偶e mam ju偶 to, czego mi potrzeba. Innymi s艂owy, je艣li dzi臋kuje Bogu za co艣 raczej, ni偶 o co艣 prosz臋, musz臋 wiedzie膰, 偶e to ju偶 jest.
Ot贸偶 to.
To dlatego 揇zi臋kuj Bogu" stanowi si贸dmy etap. W艂a艣nie.
Poniewa偶 kiedy dzi臋kujesz Bogu, jeste艣 艣wiadomy, 偶e otrzyma艂e艣 ju偶 wszelkie dobra; 偶e wszystko, co ci

jest potrzebne
odpowiedni i idealni ludzie, miejsca, zdarzenia
do wyra偶ania, do艣wiadczenia i ewoluowania zgodnie ze swoim wyborem, ju偶 ci zosta艂o dane.
Jeszcze zanim poprosisz, Ja ju偶 odpowiedzia艂em. Tak jest.
W takim razie mo偶e powinni艣my zaczyna膰 od dzi臋kowania Bogu, a nie na tym ko艅czy膰!
P艂ynie z tego wielka moc. I w艂a艣nie odkry艂e艣 wielki sekret. Urok siedmiu etap贸w do Boga polega na tym, 偶e mo偶na je odwr贸ci膰.
Je艣li dzi臋kujesz Bogu, pomagasz Bogu w pomaganiu tobie.
Je艣li pomagasz Bogu w pomaganiu tobie, korzystasz z Boga.
]e艣h korzystasz z Boga, przygarniasz Boga do siebie.
Je艣li przygarniasz Boga, mi艂ujesz Boga
Je艣li mi艂ujesz Boga, ufasz Bogu.
Je艣li ufasz Bogu, znasz Boga dobrze.
Nies艂ychane. Doprawdy nies艂ychane.
Wiesz teraz, jak zbudowa膰 przyja藕艅 z Bogiem Prawdziwa przyja藕艅. Rzeczywista przyja藕艅. Spe艂niaj膮c膮 swoje zadanie przyja藕艅.
艢wietnie. Czy mog臋 zrobi膰 z niej od razu u偶ytek7 Ale nie odpowiadaj 揗o偶esz, ale ci nie wolno"
Co takiego?
Nic, po prostu mia艂em w trzeciej klasie nauczycielk臋/ kt贸ra zawsze poprawia艂a nasze b艂臋dy j臋zyko-yfe. Kiedy podnosili艣my r臋ce i pytali艣my 揝iostro, czy mog臋 p贸j艣膰 do 艂azienki?", ona niezmiennie odpowiada艂a, 揗o偶esz, ale ci nie wolno".
Ach, tak. Pami臋tam ja. Czy ty w og贸le mo偶esz zapomnie膰?
Mog臋, ale Mi nie wolno. Orkiestra, tusz.
Dzie-e-ki, dzie-e-ki, dzie-e-ki.
Ale 偶arty na bok, towarzysze... Chcia艂bym wykorzysta膰 nasz膮 przyja藕艅. Obieca艂e艣, 偶e nauczysz mnie, jak robi膰 praktyczny u偶ytek z m膮dro艣ci zawartej w Rozmowach z Bogiem; jak korzysta膰 z niej na co dzie艅
C贸偶, po to w艂a艣nie jest przyja藕艅 z Bogiem. Aby przypomnie膰 a te prawdy, u艂atwi膰 codzienne 偶ycie, nada膰 twemu do艣wiadczeniu ka偶dej chwili wyraz coraz to bli偶szy twej Prawdziwej Istocie.
Takie jest twoje najg艂臋bsze pragnienie, a Ja urz膮dzi艂em wszystko tak, aby spe艂nia艂y si臋 wszelkie twoje pragnienia. I spe艂niaj膮 si臋
nawet w tej chwili. R贸偶nica miedzy nami polega na tym, 偶e Ja to wiem.
Gdy dost膮pisz ca艂kowitego poznania (co mo偶e si臋 sta膰 w ka偶dej chwili), ty r贸wnie偶 poczujesz sip tak,

jak Ja czuj臋 si臋 nieustannie Jest we mnie bezbrze偶na rado艣膰, mi艂o艣膰, akceptacja, b艂ogos艂awie艅stwo i a>dzncz nosc
To Pi臋膰 Przymiot贸w Boskich Przyrzek艂em c; 2e mm dobiegnie ko艅ca nasz dia艂og, poka偶e ci, jak za stosowanie tych postaw iv 偶yciu mo偶e doprowadzi膰 i doprowadzi ci臋 do Boskosci
Tak, obieca艂e艣 mi to dawno temu, w ksi臋dze piciw szej Rozm贸w z Bogiem i czas ju偶 chyba, aby艣 jej lo-trzyma艂'
Ty roiomez obieca艂e艣, ze opowiesz o swoim ZI/UH zw艂aszcza o swoich do艣wiadczeniach od chwili ukn zama si臋 Rozm贸w z Bogiem, a do tej pory uchyli 艂e艣 zaledwie r膮bka tajemnicy Mo偶e wiec obaj po winni艣my dotrzyma膰 s艂owa1
Kapitalnie
13
Z pracy w administracji publicznej przenios艂em si臋 do o艣wiaty Po dziesi臋ciu latach wyruszy艂em na Zachodnie Wybrze偶e, gdzie znalaz艂em zatrudnienie u dr Elisabeth Kubler-Ross Po osiemnastu miesi膮cach za艂o偶y艂em w艂asn膮 agencj臋 reklamow膮 w San Diego, podj膮艂em wsp贸艂prac臋 z Terry Cole-Whittaker Mimstnes, po kilku latach przenios艂em si臋 do stanu Was/yng-艂on, stamt膮d do Portland w stanie Oregon i w !< on-cu wyl膮dowa艂em na po艂udniu tego stanu Tam znalaz艂em si臋 pod go艂ym niebem bez grosza przy duszy, trafi艂em do radia, po trzech latach zosta艂em zwolniony, klepa艂em bied臋, potem da艂em si臋 pozna膰 jako gospodarz ogl膮danego w ca艂ym kraju talk-show'u, napisa艂em trzy ksi臋gi Rozm贸w z Bogiem i od tamtego czasu 艣wietnie mi si臋 wiedzie Oto ca艂y ja
Ja wywi膮za艂em si臋 z obietnicy, teraz kolej na Ciebie.
My艣l臋, ze ludzie oczekuj膮 czego艣 wi臋cej
Nie, om chc膮 pos艂ucha膰 Ciebie Chc膮 si臋 dowiedzie膰 czego艣 o Tobie
W porz膮dku
Stworzy艂em 艣wiat, uczyni艂em Adama i Ew臋 na swoje podobie艅stwo, umie艣ci艂em ich w Raju, nakaza艂em, aby byli p艂odni i si臋 rozmna偶ali, mia艂em problemy z w臋偶em, patrzy艂em, jak ci pierwsi ludzie wza jemme si臋 obwiniaj膮 i b艂臋dnie rozumuj膮, potem prze kaza艂em starcowi par臋 kamiennych tablic, aby wyjas-

ni膰 nieco spraw臋, zdzia艂a艂em kilka cud贸w, z rozst膮pieniem si臋 morza i innych, wys艂a艂em kilku prorok贸w, aby opowiedzieli o Mnie, zauwa偶y艂em, 偶e nikt nie zwraca na nich uwagi, mimo to postanowi艂em pr贸bowa膰 dalej.
Oto ca艂y ja.
Wywi膮za艂em si臋 z danego s艂owa.
Zabawne. Przezabawne.
Co jest dobre dla g膮siora, nie zaszkodzi g臋si. Od dawna nikt ju偶 tak nie m贸wi.
Starzeje si臋, starzeje si臋. Czego ode Mnie oczekujesz?
Oczekuj臋, 偶e przestaniesz si臋 zgrywa膰. Nikt nie we藕mie na powa偶nie tego, co si臋 tutaj m贸wi, je艣li b臋dziesz si臋 tak wyg艂upia艂.
A Ja na to: przygania艂 kocio艂 garnkowi.
Dobrze, dobrze. Ju偶 och艂on臋li艣my obaj? Mo偶emy zabra膰 si臋 do pracy?
Skoro nalegasz.
Chcia艂bym dowiedzie膰 si臋 czego艣 wi臋cej o Pi臋ciu Boskich Przymiotach
w艣r贸d kt贸rych, nawiasem m贸wi膮c, nie by艂o 揹owcipu".
Mo偶e to przeoczenie.
Czy przestaniesz wreszcie?
Nie, m贸wi臋 powa偶nie. Ludziom wydaje si臋, 偶e B贸g nigdy nie 偶artuje, nie potrafi si臋 艣mia膰 i trzeba z namaszczeniem odnosi膰 si臋 do Bosko艣ci. Wi臋cej humoru. Po艣miejcie si臋 z siebie. Kto艣 kiedy艣 powiedzia艂, 揇orastasz iv dniu, w kt贸rym serdecznie si臋 z siebie po艣miejesz".
Nie bierzcie siebie tak powa偶nie. Dajcie sobie troch臋 搇uzu". A przy okazji innym te偶.
Chcesz pozna膰 Pi臋膰 Boskich Przymiot贸w?
Przyjrzyj si臋 pierwszemu z nich.
揃ezbrze偶na rado艣膰".
To Pierwszy Przymiot. Zauwa偶y艂e艣, 偶e postawi艂em go na pierwszym miejscu?
Co chcesz przez to powiedzie膰?
Chce powiedzie膰, 偶e od niego wszystko si臋 zaczyna. Dzi臋ki niemu mo偶liwa jest reszta. Bez rado艣ci nie ma nic.
Chce powiedzie膰, 偶e 偶ycie nie nabierze dla was sensu, dop贸ki nie wniesiecie do niego odrobiny humoru. 艢miech jest najlepszym lekarstwem. Rado艣膰 jest zbawienna dla duszy.
Posun臋 si臋 jeszcze dalej. Rado艣膰 to dusza. Dusza jest tym, co nazywacie rado艣ci膮. To czysta rado艣膰. Nieustaj膮ca. Nieska偶ona, nieograniczona, nieskr臋powana rado艣膰. Taka jest natura duszy.
U艣miech to okno na twoja dusze. 艢miech otwiera do niej drzwi.

O rany!
No w艂a艣nie.
Dlaczego dusza jest taka radosna? Ludzie nie s膮 tacy szcz臋艣liwi. To znaczy, ludzie, kt贸rych dusze s膮 szcz臋艣liwe, wcale na takich nie wygl膮daj膮. Z czego to wynika?
Trafne pytanie. Skoro dusza jest taka radosna, dlaczego wy nie jeste艣cie tacy? To znakomite pytanie.
Odpowied藕 kryje si臋 w waszym umy艣le. Musicie wyj艣膰 poza niego, aby uwolni膰 rado艣膰 zawarta w waszych sercach.
My艣la艂em, 偶e rado艣膰 jest w duszy.
Serce to pomost miedzy dusza a umys艂em. Rado艣膰 z duszy musi pop艂yn膮膰 sercem, inaczej 搉awet nic przyjdzie wam do g艂owy".
Uczucia s膮 mowa duszy. B臋d膮 odk艂ada膰 si臋 w sercu, je艣li umys艂 jest zamkni臋ty. Dlatego m贸wi si臋, 偶e gdy jest ci bardzo, bardzo smutno, p臋ka ci serce. Z kolei, gdy jeste艣 bardzo, bardzo szcz臋艣liwy, serce ci si臋 rwie.
Otw贸rz umys艂, pozw贸l uczuciom si臋 ujawni膰, uj艣膰 na zewn膮trz, a twoje serce ani nie b臋dzie si臋 rwa膰 ani p臋ka膰, lecz b臋dzie w pe艂ni dro偶nym przeka藕nikiem energii 偶ycia.
Ale skoro dusza jest rado艣ci膮, sk膮d u niej smutek czy 偶al?
Rado艣膰 to 偶ycie, wyra偶aj膮ce siebie. Swobodny przep艂yw 偶yciowej energii to co艣, co wy nazywacie rado艣ci膮. Istot膮 偶ycia jest Jedno艣膰
jedno艣膰 ze Wszystkim Co Jest. 呕ycie to jedno艣膰, wyra偶aj膮ca siebie. Uczucie jedno艣ci to co艣, co wy nazywacie mi艂o艣ci膮. Dlatego te偶 m贸wi si臋 iv waszym je偶yku, 偶e istota 偶ycia jest mi艂o艣膰. Zatem rado艣膰 to mi艂o艣膰, wyra偶aj膮ca siebie swobodnie.
Ilekro膰 wolne i nieograniczone wyra偶anie 偶ycia i mi艂o艣ci
czyli do艣wiadczanie jedno艣ci ze wszystkimi rzeczami i istotami
jest hamowane przez okoliczno艣ci czy warunki, w贸wczas dusza, kt贸ra jest sama rado艣ci膮, nie wyra偶a siebie w pe艂ni. Rado艣膰 nie wyra偶ona w pe艂ni to uczucie, kt贸re wy zwiecie smutkiem.
Nie mog臋 si臋 w tym po艂apa膰. Jak co艣 mo偶e by膰 jednym, skoro jest drugim? Jak co艣 mo偶e by膰 zimne, je艣li jego istot臋 stanowi to, co jest gor膮ce? Jak dusza mo偶e by膰 smutna, skoro jej istot膮 jest rado艣膰?
B艂臋dnie pojmujesz natur臋 wszech艣wiata. Nadal postrzegasz rzeczy jako odr臋bne. Ciep艂o i zimno nie s膮 oddzielne. Nic nie jest. Nie ma rzeczy we wszech艣wiecie, kt贸ra by艂aby oddzielona od reszty. Tak wiec, ciep艂o i zimno to ta sama rzecz o zr贸偶nicowanym nat臋偶eniu. Podobnie jest ze smutkiem i rado艣ci膮.
To dopiero wgl膮d! Nigdy tak o tym nie my艣la艂em. Rado艣膰 i smutek to po prostu dwie nazwy. To s艂owa, z pomoc膮 kt贸rych opisujemy r贸偶ne poziomy tej samej energii.

R贸偶ne przejawy uniwersalnej mocy, tak. Dlatego te偶 obu tych uczu膰 mo偶na do艣wiadcza膰 w jednej chwili. Czy potrafisz sobie to wyobrazi膰?
Tak! Zdarzy艂o mi si臋 czu膰 rado艣膰 i smutek naraz. Oczywi艣cie. Nie ma w tym nic niezwyk艂ego.
Serial telewizyjny 揗.A.S.H." by艂 艣wietnym przyk艂adem tego rodzaju po艂膮czenia. Albo niedawno wy艣wietlany wspania艂y film 撆粂cie jest pi臋kne".
Tak. To niesamowite przyk艂ady ozdrowie艅czej mocy 艣miechu, tego, jak rado艣膰 i smutek mog臋 si臋 ze sob膮 splata膰.
To jest sama energia 偶ycia, ten przep艂yw, kt贸ry nazywacie rado艣膰-smutek.
Te energie mo偶na wyrazi膰 w postaci rado艣ci w dowolnej chwili. To dlatego, 偶e energi膮 偶ycia mo偶na sterowa膰. To jak przekr臋canie ga艂ki termostatu z 搝imno" na 揷iep艂o". W taki sam spos贸b mo偶na przyspieszy膰 wibracj臋 energii 偶yciowej, podnie艣膰 jn ze smutku do rado艣ci. I powiadam ci: je艣li nosisz iv sercu rado艣膰, zdo艂asz uzdrowi膰 ka偶da chwile.
Ale jak mog臋 nosi膰 w sercu rado艣膰? Sk膮d j膮 wzi膮膰, je艣li jej tam nie ma?
Jest tam. Niekt贸rzy tego nie do艣wiadczaj膮.
Nie znaj膮 tajemnicy rado艣ci.
A jaka jest tajemnica rado艣ci?
Nie odczujesz rado艣ci, dop贸ki jej nie uwolnisz. Jak mog臋 j膮 uwolni膰, skoro jej nie czuj臋?
Pom贸偶 innym poczu膰 rado艣膰. Wydob膮d藕 rado艣膰 ukryt膮 w innych, a wydobedziesz rado艣膰 ukryta w sobie.
Niekt贸rzy mog膮 nie wiedzie膰, jak si臋 do tego zabra膰. To brzmi bardzo podnio艣le, nie wiadomo, jak to ma wygl膮da膰.
Mo偶na to osi膮gn膮膰 za pomoc膮 zwyk艂ego u艣miechu. Lub komplementu. Lub mi艂osnego spojrzenia. Mo偶na to te偶 sprawi膰 czym艣 tak wdzi臋cznym jak fizyczna mi艂o艣膰. Tymi 艣rodkami, i mn贸stwem innych, mo偶na wyzwoli膰 rado艣膰 w drugiej osobie.
Piosenka, ta艅cem, poci膮gni臋ciem p臋dzla, uformowaniem gliny, zrymowaniem s艂贸w. U艣ci艣nieciem r臋ki, spotkaniem umys艂贸w, obcowaniem dusz. Wsp贸lnym tworzeniem rzeczy dobrych, 艂adnych i po偶ytecznych. Tymi sposobami, i mn贸stwem innych, mo偶na wyzwoli膰 rado艣膰 w drugiej osobie.
Wyznaniem prawdy, okazaniem uczucia, zako艅czeniem wa艣ni, u艣mierzeniem s膮du. Ch臋ci膮 s艂uchania i ch臋ci膮 m贸wienia. Odpuszczeniem i wybaczeniem. Gotowo艣ci膮 ofiarowania i 艂ask膮 przyjmowania.
Powiadam ci, istnieje tysi膮c sposob贸w na wzbudzenie rado艣ci w sercu drugiego. Nie, po tysi膮ckro膰 tysi膮c. A w chwili kiedy postanowisz to uczyni膰, b臋dzie wiedzia艂 jak.

Masz racj臋. Wiem, ze to prawda. Mo偶na to spi^-wi膰 nawet u osoby umieraj膮cej.
Pos艂a艂em ci wspania艂ego nauczyciela, aby ci to j. kaza艂
Tak. Dr Elisabeth Kubler-Ross. To by艂o wprost niewiarygodne Nie chcia艂o mi si臋 wierzy膰, 偶e j膮 pozna艂em, a tym bardziej, ze zacz膮艂em dla niej pracowai To nadzwyczajna kobieta.
Odszed艂em ze starostwa okr臋gu Ann臋 Arundol (zanim Joe Alston wpakowa艂 si臋 w k艂opoty) i podj膮艂em prac臋 w tamtejszej o艣wiacie. Zg艂osi艂em si臋 na miejsce oficera prasowego, kt贸ry przeszed艂 na emerytur臋. Kolejny raz, znalaz艂em si臋 we w艂a艣ciw\ m miejscu we w艂a艣ciwym czasie. Zyska艂em tam ncme niesamowite do艣wiadczenia 偶ycia, zajmuj膮c si臋 ws/\-stkim, od Zespo艂u Pogotowa Kryzysowego po komisj臋 do spraw opracowywania program贸w. Czy to sporz膮dzaj膮c 250-stronicowy raport o desegregacji szk贸艂 (ponownie ocieraj膮c si臋 o Do艣wiadczenie Czarnych) dla podkomisji Kongresu czy tez je偶d偶膮c od szko艂y do szko艂y, odbywaj膮c pionierskie spotkania z nauczycielami, rodzicami, uczniami, pracownikt-mi administracji i zaplecza technicznego, by艂em \v wirze wydarze艅.
Up艂yn臋艂a mi na tym ca艂a dekada lat siedemdziesi膮tych
to by艂 najd艂u偶szy m贸j okres zatrudnie艅 ia w jednym miejscu
i dawa艂o mi to ogromn膮 frajue przez wi臋ksz膮 cz臋艣膰 tego czasu. W ko艅cu jednak czar prys艂 i pojawi艂a si臋 rutyna i monotonia. Co wi臋cej, na horyzoncie coraz wyra藕niej ukazywa艂 PU si臋 obraz tego, co mnie czeka
by艂em praktycznie
skazany na robienie tego samego przez dalsze trzydzie艣ci lat. Bez wy偶szego wykszta艂cenia nie mia艂em widok贸w na awans (i tak mog艂em uwa偶a膰 si臋 za szcz臋艣ciarza, 偶e w og贸le trafi艂a mi si臋 praca na tak wysokim stanowisku) i to mnie zniech臋ca艂o.
I wtedy, w 1979, uprowadzi艂a mnie dr Elisabeth Kubler-Ross. By艂o to porwanie, nie miejcie co do tego z艂udze艅.
Z pocz膮tku pomaga艂em Elisabeth jako wolontariusz, wraz z moim przyjacielem Billem Gnswoldem, w planowaniu wyk艂ad贸w na Wschodnim Wybrze偶u, maj膮cych na celu zbi贸rk臋 funduszy na rzecz Shanti Ni-laya, organizacji non-profit. Kilka miesi臋cy wcze艣niej Bili przedstawi艂 mnie Elisabeth przy okazji jej wizyty w Annapolis, podczas kt贸rej zgodzi艂em si臋 pe艂ni膰 funkcj臋 jej oficera od public relahons.
Oczywi艣cie zna艂em j膮 ze s艂yszenia. Jej osi膮gni臋cia by艂y imponuj膮ce, jej prze艂omowa ksi膮偶ka z 1969 roku On Death and Dying (O 艣mierci i umieraniu) odmieni艂a nasze spojrzenie na umieranie, 艂ami膮c tabu, jakim okryte by艂y badania nad 艣mierci膮, inicjuj膮c ruch zak艂adania hospicj贸w, trwale zaznaczaj膮c si臋 w 偶yciu milion贸w ludzi.
(Od tego czasu napisa艂a wiele innych ksi膮偶ek, mi臋dzy innymi Death: The Fina艂 Stage of Growth [艢mier膰: ostatni etap rozwoju] i The Wheel of Life. A Memoir of Living and Dying [Ko艂o 偶ycia: pami臋tnik z 偶ycia i umierania].)
Elisabeth od razu mnie uj臋艂a
jak niemal ka偶dego
sw膮 zniewalaj膮c膮 i promieniej膮c膮 osobowo艣ci膮. Na ka偶dym, z kim si臋 zetkn臋艂a, odciska艂a niezatarty 艣lad. Ju偶 po godzinie z ni膮 sp臋dzonej wiedzia-

艂em, 偶e chc臋 jej pom贸c w pracy, i zg艂osi艂em si臋 na ochotnika, zanim ktokolwiek mnie o to poprosi艂.
Nieca艂y rok po tym pierwszym spotkaniu Bili i ja przebywali艣my w Bostonie przygotowuj膮c kolejny jej wyk艂ad. Po prelekcji znale藕li艣my si臋 w w膮skim gronie w zacisznej restauracji, gdzie mieli艣my rzadk膮 okazj臋 porozmawia膰 prywatnie z Elisabeth. Odby艂em z ni膮 wcze艣niej dwie lub trzy takie rozmowy, wi臋c s艂ysza艂a ju偶 to, co oznajmi艂em jej tego wieczoru: 偶e zrobi艂bym wszystko, aby m贸c dla niej pracowa膰.
W tym czasie Eisabeth obje偶d偶a艂a kraj z warsztatami po艣wi臋conymi 偶yciu, 艣mierci i przekroczeniu progu, spotyka艂a si臋 ze 艣miertelnie chorymi i ich rodzinami, a tak偶e innymi osobami, 搉ios膮cymi pociech臋", jak to okre艣la艂a. Nigdy przedtem czego艣 podobnego nie widzia艂em. (Elisabeth opisa艂a p贸藕niej z wielk膮 emocjonaln膮 si艂膮 to, co dzia艂o si臋 na tych zaj臋ciach, w ksi膮偶ce To Lwe Until We Say Goodbye [呕y膰, p贸ki nie nadejdzie czas rozstania].) Ta kobieta oddzia艂ywa艂a na ludzi w g艂臋boki i znacz膮cy spos贸b, i widzia艂em, 偶e praca jest dla niej sensem 偶ycia.
W przeciwie艅stwie do mnie. Ja po prostu robi艂em to, co musia艂em, 偶eby prze偶y膰 (lub zagwarantowa膰 prze偶ycie innym). Elisabeth nauczy艂a mnie, 偶e tak wcale nie musi by膰. Potrafi艂a przekaza膰 olbrzymi膮 m膮dro艣膰 najprostsz膮 drog膮: w postaci kr贸tkiego spostrze偶enia, z kt贸rym nie spos贸b by艂o polemizowa膰. Tego wieczoru w bosto艅skiej restauracji udzieli艂a mi takiej lekcji.
揝am nie wiem", skar偶y艂em si臋, 搈oja praca zupe艂nie przesta艂a mnie pasjonowa膰, mam wra偶enie,
jakbym marnowa艂 sobie 偶ycie, ale przypuszczam, 偶e jako艣 doci膮gn臋 do emerytury".
Elisabeth popatrzy艂a na mnie wzrokiem, kt贸ry m贸wi艂, 偶e chyba zwariowa艂em. 揘ie musisz tego robi膰", powiedzia艂a cicho. 揚o co ty to robisz?".
揋dyby chodzi艂o tylko o mnie, nie robi艂bym tego, wierz mi. Ju偶 jutro bym to rzuci艂. Ale mam rodzin臋 na utrzymaniu".
揂le powiedz mi, co oni by zrobili, ta twoja rodzina, gdyby艣 jutro umar艂?", zapyta艂a.
揟o nie ma nic do rzeczy", spiera艂em si臋. 揚rzecie偶 nie umar艂em. Nadal 偶yj臋".
揘azywasz to 偶yciem?", odpar艂a i odwr贸ci艂a si臋 do kogo艣 innego, uznaj膮c, 偶e nie ma tu nic do dodania.
Nast臋pnego dnia na spotkaniu z wolontariuszami z Bostonu znienacka mi o艣wiadczy艂a: 揙dwozisz mnie na lotnisko".
揘o, dobrze", zgodzi艂em si臋. Bili i ja przyjechali艣my z Annapolis samochodem, a m贸j samoch贸d sta艂 teraz przed hotelem.
W drodze Elisabeth oznajmi艂a mi, 偶e wybiera si臋 do Poughkeepsie, w stanie Nowy Jork, na kolejne intensywne pi臋ciodniowe warsztaty. 揅hod藕 ze mn膮 do 艣rodka. Pomo偶esz mi z baga偶ami".
揓asne", powiedzia艂em i wjechali艣my na parking.
Przy okienku Elisabeth okaza艂a sw贸j bilet i po艂o偶y艂a na ladzie swoj膮 kart臋 kredytow膮. 揚otrzebny mi jeszcze jeden bilet na ten lot", o艣wiadczy艂a agentce. 揝prawdz臋, czy mamy jeszcze miejsca", odpar艂a kobieta. 揟ak, zosta艂o jedno wolne".
揙czywi艣cie", u艣miechn臋艂a si臋 tajemniczo Elisabeth.

揔to b臋dzie z pani膮 podr贸偶owa艂?", spyta艂a agentka.
Elisabeth pokaza艂a na mnie. 揙n", mrukn臋艂a.
揅o takiego?". A偶 mnie zatka艂o.
揚rzecie偶 jedziesz do Poughkeepsie, tak?", odpar艂a Elisabeth tak, jakby艣my ca艂膮 rzecz wcze艣niej uzgodnili.
揘ie! Jutro musz臋 by膰 w pracy. Wzi膮艂em tylko trzy dni urlopu".
揙bejd膮 si臋 bez ciebie", o艣wiadczy艂a rzeczowym
tonem.
揂le mam tutaj sw贸j samoch贸d", broni艂em si臋. 揘ie mog臋 go tak zostawi膰 na parkingu".
揃ili mo偶e go st膮d zabra膰".
揂le... nie mam 偶adnych ubra艅. Nie planowa艂em d艂u偶szego wyjazdu".
揥 Poughkeepsie s膮 sklepy".
揈lisabeth, nie mog臋 tak po prostu wsi膮艣膰 do samolotu i odlecie膰". Serce bi艂o mi z podniecenia, poniewa偶 dok艂adnie tak chcia艂em post膮pi膰.
揟a pani chce zobaczy膰 twoje prawo jazdy", powiedzia艂a mrugaj膮c.
揂le偶, Elisabeth...".
揚rzez ciebie sp贸藕ni臋 si臋 na ten samolot".
Poda艂em agentce prawo jazdy. Wr臋czy艂a mi bilet. Kiedy Elisabeth ruszy艂a w stron臋 wyj艣cia do samolotu, zawo艂a艂em za ni膮: 揗usz臋 zadzwoni膰 do biura i uprzedzi膰 ich, 偶e mnie nie b臋dzie...".
W samolocie Elisabeth zaj臋艂a si臋 czytaniem i prawie ze sob膮 nie rozmawiali艣my. Ale kiedy dotarli艣my do o艣rodka w Poughkeepsie, przedstawi艂a mnie zebranym tam uczestnikom jako swojego 搉owego cz艂owieka od public relations".
Zadzwoni艂em do 偶ony, aby poinformowa膰 j膮, 偶e zosta艂em uprowadzony i wr贸c臋 do domu w pi膮tek. Przez nast臋pne dwa dni przygl膮da艂em si臋 pracy Elisabeth. Na moich oczach odmienia艂o si臋 偶ycie ludzi. Goi艂y si臋 stare rany, rozwi膮zywa艂y si臋 zadawnione problemy, ust臋powa艂y d艂ugo hodowane urazy, upada艂y stare przekonania.
W kt贸rym艣 momencie siedz膮ca obok mnie kobieta 損臋k艂a". (To specyficzne okre艣lenie na kogo艣, kto zanosi si臋 od p艂aczu albo w inny spos贸b traci panowanie nad sob膮.) Lekkim skinieniem g艂owy Elisabeth da艂a mi znak, abym si臋 ni膮 zaj膮艂.
Delikatnie wyprowadzi艂em kobiet臋 z sali 膰wicze艅. Udali艣my si臋 do specjalnie do tego celu przeznaczonego zak膮tka w holu. Nigdy przedtem nie robi艂em czego艣 takiego, ale E艂isabeth udziela艂a szczeg贸艂owych instrukcji ka偶demu, kogo przyjmowa艂a do swego personelu. Stawia艂a spraw臋 jasno. 揘ie pr贸bujcie ratowa膰 sytuacji", podkre艣la艂a, 損o prostu s艂uchajcie". W razie potrzeby zawo艂ajcie mnie, ale zazwyczaj wystarcza sama wasza obecno艣膰.
Mia艂a racj臋. By艂em 搊becny" dla tej uczestniczki warsztat贸w w popisowy spos贸b. Zapewni艂em jej poczucie bezpiecze艅stwa, pozwoli艂em si臋 wyp艂aka膰, wyrzuci膰 z siebie wszystko, co w sobie od dawna nosi艂a, a co zosta艂o wydobyte na powierzchni臋 na sali 膰wicze艅. 艁ka艂a, zawodzi艂a, plu艂a z艂o艣ci膮 i cicho przemawia艂a, i od nowa zaczyna艂a 艂ka膰. Nigdy w 偶yciu nie czu艂em si臋 bardziej potrzebny.
Tego samego popo艂udnia zadzwoni艂em do biura zarz膮du szkolnictwa w Maryland.
揚oprosz臋 z dzia艂em kadr", powiedzia艂em telefonistce w centrali, a kiedy mnie po艂膮czy艂a, wzi膮艂em g艂臋boki oddech.

揅zy mo偶na z艂o偶y膰 wypowiedzenie telefoniczne?", spyta艂em.
Czas, jaki sp臋dzi艂em pracuj膮c dla Elisabeth, nale偶y do najwi臋kszych dobrodziejstw, jakie spotka艂y mnie w 偶yciu. Z bliska przygl膮da艂em si臋 godzinami, tygodniami, miesi膮cami kobiecie spe艂niaj膮cej 艣wi臋t膮 misj臋. Sta艂em u jej boku podczas wyk艂ad贸w, warsztat贸w, u 艂o偶a umieraj膮cych. Widzia艂em j膮 z dzie膰mi i staruszkami. Z l臋kliwymi i 艣mia艂ymi, weso艂ymi i przygn臋bionymi, otwartymi i zamkni臋tymi w sobie, w艣ciek艂ymi i potulnymi.
Ogl膮da艂em Mistrza.
Patrzy艂em, jak leczy najg艂臋bsze rany, jakie mo偶na zada膰 ludzkiej psychice.
Patrzy艂em, s艂ucha艂em i pilnie si臋 uczy艂em.
I owszem, zrozumia艂em, 偶e to prawda, to, co powiedzia艂e艣.
Jest tysi膮c sposob贸w na wzbudzenie rado艣ci w sercu drugiego, a w chwili kiedy postanowisz to uczyni膰, b臋dziesz wiedzia艂, jak to sprawi膰.
To jest mo偶liwe nawet u 艂o偶a umieraj膮cej osoby. Dzi臋kuj臋 Ci za t臋 nauk臋 i za mistrza-nauczy ciel膮.
Bardzo prosz臋, M贸j przyjacielu. Wiec teraz wiesz, jak 偶y膰 z rado艣ci膮?
Elisabeth zaleca艂a nam wszystkim kocha膰 bezwarunkowo, szybko wybacza膰 i nigdy nie 偶a艂owa膰 bolesnych raz贸w przesz艂o艣ci. 揋dyby os艂oni膰 kaniony przed wichrami", mawia艂a, 損i臋kno ich rze藕by nigdy by si臋 nie ujawni艂o".
Namawia艂a nas te偶, aby艣my cieszyli si臋 chwil膮, przystawali i raczyli si臋 smakiem truskawek, zrobili wszystko, czego trzeba do za艂atwienia, jak to nazywa艂a, 搉ie za艂atwionych spraw", po to, aby艣my umieli 偶y膰 bez l臋ku i bez 偶alu przyj膮膰 艣mier膰. 揋dy nie boisz si臋 umrze膰, nie boisz si臋 偶y膰". A jej najwa偶niejszym przes艂aniem by艂o, oczywi艣cie, 撆歮ierci nie ma".
Wiele otrzyma艂e艣 od tej jednej osoby. Elisabeth mia艂a wiele do zaofiarowania.
Id藕 wiec i 偶yj tymi prawdami, oraz tymi, kt贸re przekaza艂em ci przez innych pos艂a艅c贸w, tak aby艣 pomna偶a艂 rado艣膰 siuojej duszy, poczu艂 ja sercem i pozna艂 umys艂em.
B贸g to 偶ycie, o najwy偶szej wibracji, kt贸ra jest czysta rado艣ci膮.
Rado艣膰 Boga jest niezmierzona, ty za艣 zbli偶ysz si臋 do swej boskiej istoty, kiedy objawisz ten pierwszy z Boskich Przymiot贸w.

14
Nie zna艂em wcze艣niej osoby tak radosnej jak Terry Cole-Whittaker. U艣miechem, od kt贸rego oczy wychodzi艂y ci na wierzch, salwami cudownego, swobodnego i zara藕liwego 艣miechu i niezr贸wnan膮 umiej臋tno艣ci膮 si臋gania w g艂膮b ludzkiej duszy, ta niesamowita kobieta podbi艂a po艂udniow膮 Kaliforni臋 na pocz膮tku lat osiemdziesi膮tych, sw膮 odmian膮 optymistycznej duchowo艣ci, dzi臋ki kt贸rej setki tysi臋cy ludzi na powr贸t pojedna艂y si臋 ze sob膮 oraz z Bogiem.
Po raz pierwszy us艂ysza艂em o Terry, kiedy mieszka艂em w Escondido i pracowa艂em dla doktor Kiibler Ross w Shanta Nilaya. Nigdy nie odczuwa艂em wi臋kszego zadowolenia z tego, co robi艂em, a bliski kontakt z osob膮 obdarzon膮 takim wsp贸艂czuciem i duchow膮 m膮dro艣ci膮 na nowo rozbudzi艂y we mnie t臋sknot臋 za osobistym obcowaniem z Bogiem, za do艣wiadczeniem Boga bezpo艣rednio w moim 偶yciu.
Z ko艣cio艂em rozsta艂em si臋, gdy mia艂em dwadzie艣cia kilka lat i niewiele brakowa艂o, po raz drugi, abym wst膮pi艂 do stanu duchownego. Ci膮goty do duchowie艅stwa obudzi艂y si臋 we mnie w trakcie moich teologicznych poszukiwa艅, jakimi oddawa艂em si臋 przez kolejne lata po opuszczeniu rodzinnego Mil-waukee w wieku dziewi臋tnastu lat.
Szukaj膮c Boga, kt贸rego nie musia艂bym si臋 ba膰, porzuci艂em katolicyzm na dobre po sko艅czeniu dwudziestu lat. Nami臋tnie czytywa艂em rozprawy teologiczne i odwiedza艂em ko艣cio艂y i synagogi w okr臋gu Ann臋 Arundel, ostatecznie decyduj膮c si臋 na Pierw-

szy Ko艣ci贸艂 Prezbiteria艅ski w Annapolis jako ten, do kt贸rego b臋d臋 ucz臋szcza艂.
Niemal natychmiast zapisa艂em si臋 do ch贸ru i w ci膮gu roku dost膮pi艂em godno艣ci 艣wieckiego konce-lebranta. Kiedy tak stawa艂em za pulpitem w niedziel臋 i czyta艂em urywki z Biblii, uzmys艂owi艂em sobie ponownie swe pragnienie z lat dziecinnych oddania si臋 Bogu, g艂oszenia wszem i wobec Jego mi艂o艣ci.
Wiara prezbiterian wyda艂a mi si臋 du偶o mniej przesycona strachem od katolicyzmu (mniej by艂o regu艂, obrz膮dk贸w i co za tym idzie, pu艂apek), dlatego ich teologia bardziej mi odpowiada艂a. W istocie, tak mi przypad艂a do serca, 偶e zacz膮艂em wk艂ada膰 prawdziw膮 pasj臋 w moje niedzielne czytanie S艂owa Bo偶ego
tak mocno, 偶e wierni zacz臋li wypatrywa膰 moich wyst膮pie艅. Sta艂o si臋 to widoczne nie tylko dla mnie ale i dla zwierzchnik贸w ko艣cio艂a. Niebawem zosta艂em poproszony na rozmow臋 z pastorem, przemi艂ym cz艂owiekiem.
揚rosz臋 mi powiedzie膰", zwr贸ci艂 si臋 do mnie wielebny Winslow Shaw, kiedy wymienili艣my zwyczajowe uprzejmo艣ci, 揷zy my艣la艂 pan kiedy艣 o zostaniu pastorem?".
揚ewnie", odpar艂em. 揔iedy mia艂em trzyna艣cie lat, by艂em 艣wi臋cie przekonany, 偶e wst膮pi臋 do seminarium i zostan臋 ksi臋dzem, ale nic z tego nie wysz艂o".
揇laczego?".
揙jciec mi zabroni艂. Powiedzia艂, 偶e jestem za m艂ody, aby podj膮膰 tak膮 decyzj臋".
揂 teraz jest pan ju偶 wystarczaj膮co doros艂y?".
Nie wiadomo dlaczego zebra艂o mi si臋 na 艂zy.
揨awsze by艂em", wyszepta艂em i stara艂em si臋 wzi膮膰 w gar艣膰.
揇laczego nie pozosta艂 pan w Ko艣ciele katolickim?", dopytywa艂 si臋 grzecznie wielebny Shaw.
揘ie... odpowiada艂a mi g艂oszona tam teologia".
揜ozumiem".
Przez chwil臋 siedzieli艣my w milczeniu.
揂 jaki ma pan stosunek do teologii Ko艣cio艂a prezbiteria艅skiego?", zapyta艂 wreszcie.
揚ozytywny".
揘a to wygl膮da. Sporo os贸b chwali艂o pa艅skie czytanie. Wydobywa pan du偶o znaczenia z biblijnego tekstu".
揅贸偶, on ma w sobie du偶o znaczenia".
揨gadzam si臋", u艣miechn膮艂 si臋 wielebny Shaw i spojrza艂 na mnie z uwag膮
揅zy mog臋 panu zada膰 osobiste pytanie?".
揙czywi艣cie".
揇laczego nie poszed艂 pan za g艂osem serca i nie po艣wi臋ci艂 si臋 teologii? Teraz mo偶e pan za siebie decydowa膰. Co pana powstrzyma艂o przed wst膮pieniem do duchowie艅stwa? Dowolnego ko艣cio艂a? Gdzie艣 na pewno znalaz艂by pan swoje miejsce.
揘ie chodzi tylko o znalezienie duchowego domu. W gr臋 wchodzi te偶 znalezienie pieni臋dzy na 偶ycie. Stawiam dopiero pierwsze kroki na polu zawodowym, mam 偶on臋 i dw贸jk臋 dzieci. Na tym etapie by艂by to prawdziwy cud, gdyby trafi艂a mi si臋 sposobno艣膰, aby rzuci膰 to wszystko i odda膰 wy艂膮cznie duchowo艣ci".
Wielebny Shaw ponownie si臋 u艣miechn膮艂.
揗amy w naszym ko艣ciele fundusz, kt贸ry pozwala nam wspiera膰 szczeg贸lnie obiecuj膮ce jednostki

w艣r贸d naszych wiernych. Wysy艂amy je do seminarium duchownego. Zazwyczaj do Princeton".
Serce podskoczy艂o mi do gard艂a.
揇ajecie im pieni膮dze na studia?".
揅贸偶, to po偶yczka, rzecz jasna. Wi膮偶e si臋 z ni膮 zobowi膮zanie do powrotu tutaj i spe艂niania pos艂ugi duchowej przez kilka lat. M贸g艂by pan wspomaga膰 duszpasterstwo m艂odzie偶y czy dzia艂a膰 w艣r贸d potrzebuj膮cych, cokolwiek panu odpowiada. Do tego dochodzi艂oby poradnictwo duchowe, nadzorowanie szk贸艂ki niedzielnej i od czasu do czasu zast臋powanie pastora na m贸wnicy. Poradzi艂by pan sobie z tym".
Milcza艂em. W g艂owie mia艂em nat艂ok my艣li.
揘o i co?".
揟o fantastyczne. Czy to w艂a艣nie pan mi proponuje?".
揗y艣l臋, 偶e zwierzchnicy ko艣cio艂a dojrzeli ju偶 do tego, tak. Na pewno gotowi s膮 to rozwa偶y膰. Oczywi艣cie, b臋d膮 chcieli porozmawia膰 z panem osobi艣cie".
揗a si臋 rozumie膰".
揘iech pan to przemy艣li w domu. Om贸wi to z 偶on膮. Pomodli si臋 w tej intencji".
Tak te偶 uczyni艂em.
呕ona by艂a jak najbardziej temu przychylna. 揢wa偶am, ze to 艣wietna sprawa", powiedzia艂a, rozpromieniona. Nasze drugie dziecko przysz艂o na 艣wiat dwadzie艣cia jeden miesi臋cy po pierwszym. Obie dziewczynki by艂y jeszcze ma艂e. 揨 czego by艣my 偶yli?", zapyta艂em. 揟u wchodzi w gr臋 tylko pokrycie koszt贸w czesnego".
揗og艂abym zn贸w zaj膮膰 si臋 fizykoterapi膮", zaproponowa艂a moja 偶ona. 揘a pewno co艣 znajd臋. Wszystko jako艣 by si臋 u艂o偶y艂o".
揅hcesz powiedzie膰, 偶e utrzymywa艂aby艣 rodzin臋, kiedy ja bym si臋 uczy艂?".
揥iem, 偶e zawsze o czym艣 takim marzy艂e艣", powiedzia艂a cicho, dotykaj膮c mego ramienia.
Nie zas艂uguj臋 na tych wszystkich ludzi, jacy pojawili si臋 w moim 偶yciu. A z pewno艣ci膮 nie by艂em wart mojej pierwszej 偶ony; trudno o serdeczniejsz膮 osob臋.
Ale nie zdecydowa艂em si臋. Nie mog艂em. Wszystko by艂o gotowe, wszystko by艂o, jak trzeba
z wyj膮tkiem teologii. Koniec ko艅c贸w sprawa rozbi艂a si臋 o teologi臋.
Poszed艂em za rad膮 wielebnego Shawa. Modli艂em si臋 w tej intencji. Im wi臋cej si臋 modli艂em, tym bardziej u艣wiadamia艂em sobie, 偶e nie mog臋 wyg艂asza膰 kaza艅 o urodzonych grzesznikach i konieczno艣ci zbawienia.
Od najm艂odszych lat nie potrafi艂em pogodzi膰 si臋 z tym, 偶e ludzie s膮 撆簂i". To znaczy, wiedzia艂em, 偶e dopuszczali si臋 nikczemnych uczynk贸w. Dostrzega艂em to wok贸艂 siebie. Ale nawet jako nastolatek i p贸藕niej, ju偶 jako m艂ody m臋偶czyzna, zachowa艂em pozytywny w gruncie rzeczy obraz ludzkiej natury. Wydawa艂o mi si臋, 偶e wszyscy s膮 dobrzy, a niekt贸rzy robi膮 z艂e rzeczy z powod贸w, kt贸re zwi膮zane by艂y z wychowaniem, brakiem zrozumienia czy widok贸w na przysz艂o艣膰, desperacj膮 i gniewem czy te偶 po prostu z czystego lenistwa... ale nie w wyniku wrodzonych z艂ych sk艂onno艣ci.
Opowie艣膰 o Adamie i Ewie nie mia艂a dla mnie sensu, nawet jako alegoria, i wiedzia艂em, 偶e nie mog臋 jej naucza膰. Nie mog艂em te偶 g艂osi膰 teologii wy-bra艅stwa i wy艂膮czenia, cho膰by najbardziej 艂askawej,

czu艂em bowiem w g艂臋bi duszy, ze wszyscy ludzie s膮 mi bra膰mi i siostrami i 偶e nic nie by艂o brzydkie czy niegodne w oczach Boga; co wi臋cej, w miar臋 lat narasta艂a we mnie pewno艣膰, 偶e nikt nie zas艂uguje na pot臋pienie za 揼rzech" wyznawania 揵艂臋dnej"
wiary.
Je艣li to nie by艂o prawd膮, w贸wczas wszystko, co m贸wi艂a mi intuicja w samym sercu mojej istoty, okaza艂oby si臋 k艂amstwem. Z tym nie mog艂em si臋 pogodzi膰. Ale nie wiedzia艂em, co przyj膮膰. Perspektywa wst膮pienia do stanu duchownego, tak bliska i realna po raz drugi w moim 偶yciu, wywo艂a艂a u mnie duchowy kryzys. Tak 偶arliwie pragn膮艂em s艂u偶y膰 Bogu, ale nie mog艂em pogodzi膰 si臋 z tym, 偶e mia艂o to polega膰 na g艂oszeniu ewangelii podzia艂u i teologii kary dla podzielonych.
B艂aga艂em Boga, aby mnie o艣wieci艂
nie tylko w sprawie wyboru pos艂ugi kap艂a艅skiej, ale r贸wnie偶 w donio艣lejszych kwestiach stosunku cz艂owieka do B贸stwa. Nie otrzyma艂em 偶adnych wskaz贸wek. Potem da艂em za wygran膮.
Teraz kiedy zbli偶a艂em si臋 do czterdziestki, Elisa-beth Kiibler-Ross na nowo przybli偶y艂a mi Boga. Raz po raz m贸wi艂a o Bogu
bezwarunkowej mi艂o艣ci, kt贸ry nigdy nie os膮dza i akceptuje nas takich, jakimi jeste艣my.
Gdyby tylko ludzie to zrozumieli, pomy艣la艂em sobie, i zastosowali t臋 sam膮 prawd臋 w swoim 偶yciu, problemy, okropie艅stwa i tragedie przesta艂yby n臋ka膰 ten 艣wiat. 揃贸g nie m贸wi, 'Kocham was, JE艢LI...'", podkre艣la艂a Elisabeth i w ten spos贸b rozwia艂a strach milion贸w umieraj膮cych ludzi na ca艂ym 艣wiecie.
W takiego Boga mog艂em uwierzy膰. To by艂 B贸g, jakiego przeczuwa艂o moje serce, B贸g, kt贸rego istnienia domy艣la艂o si臋 ju偶 moje najg艂臋bsze dzieci臋ce pojmowanie. Chcia艂em lepiej pozna膰 takiego Boga, postanowi艂em wr贸ci膰 wi臋c na 艂ono ko艣cio艂a. Mo偶e wcze艣niej trafi艂em do niew艂a艣ciwego ko艣cio艂a. Poszed艂em do ko艣cio艂a lutera艅skiego, potem do metodyst贸w. Spr贸bowa艂em baptyst贸w i kongregacjonalist贸w. Ale zn贸w mia艂em do czynienia z teologi膮 opart膮 na strachu. Uciek艂em. Zg艂臋bia艂em judaizm. Buddyzm. Ka偶dy inny 搃zm", na jaki natrafi艂em. Nic mi nie pasowa艂o. W贸wczas dosz艂y mnie s艂uchy o Terry Cole--Whittaker i jej ko艣ciele w San Diego.
Terry
偶ona prowadz膮ca dom na bezbarwnym przedmie艣ciu gdzie艣 w Kalifornii, r贸wnie偶 t臋skni艂a za do艣wiadczeniem zewn臋trznego przejawu duchowej wi臋zi, jak膮 odczuwa艂a w g艂臋bi swego serca. Jej poszukiwania naprowadzi艂y j膮 na ko艣ci贸艂 zwany The United Church of Religious Science. Zakocha艂a si臋 w nim i, nie przejmuj膮c si臋 niczym innym, rozpocz臋艂a studia religijne. Wkr贸tce zosta艂a wy艣wi臋cona 艂 otrzyma艂a zaproszenie od cienko prz臋d膮cej wsp贸lnoty, licz膮cej sobie niespe艂na pi臋膰dziesi膮t os贸b, w La Jolla w Kalifornii. Musia艂a wybra膰 mi臋dzy swoim marzeniem i ma艂偶e艅stwem. M膮偶 nie do ko艅ca akceptowa艂 jej przemian臋, a z pewno艣ci膮 nie w smak mu by艂o porzucenie swojej dobrej pracy i przeniesienie si臋 do nowej spo艂eczno艣ci.
Wi臋c Terry odesz艂a od m臋偶a. W ci膮gu trzech lat sprawi艂a, 偶e ko艣ci贸艂 w La Jolla sta艂 si臋 jedn膮 z najwi臋kszych wsp贸lnot tego wyznania. Dwa niedzielne nabo偶e艅stwa przyci膮ga艂y ponad tysi膮c ludzi i liczba ta ros艂a. Wie艣膰 o tym duchowym fenomenie szybko

roznios艂a si臋 po po艂udniowej Kalifornii, docieraj膮c nawet do Escondido, konserwatywnej spo艂eczno艣ci hodowc贸w winogron i farmer贸w na p贸艂noc od San Diego.
Pojecha艂em to sprawdzi膰.
Wsp贸lnota prowadzona przez Terry tak si臋 rozros艂a, 偶e musia艂a ona przenie艣膰 nabo偶e艅stwa do wynaj臋tego teatru. Markiza u wej艣cia zapowiada艂a 撆歸i臋towanie 呕ycia z Terry Cole-Whittaker" i pomy艣la艂em sobie, 揅贸偶 to mo偶e by膰, bracie?". Przy wej艣ciu ka偶demu wr臋czano go藕dziki, a wszyscy witali si臋 tak, jakby znali si臋 ca艂e 偶ycie.
揥itaj, jak si臋 masz? 艢wietnie, 偶e z nami Jeste艣!". Nie wiedzia艂em, co o tym s膮dzi膰. Witano mnie ju偶 serdecznie w ko艣cio艂ach, ale nigdy z tak膮 wylewno艣ci膮. W powietrzu kr膮偶y艂a energia podnosz膮ca na duchu.
W 艣rodku rozbrzmiewa艂 wzruszaj膮cy temat z 揜ydwan贸w ognia". Wszystkim udziela艂a si臋 atmosfera wyczekiwania. Ludzie rozmawiali i 偶artowali. Wreszcie 艣wiat艂o przygas艂o i na scen臋 wyszli kobieta i m臋偶czyzna, kt贸rzy usiedli na przeciwnych kra艅cach sceny.
揟eraz jest czas wyciszenia, zag艂臋bienia si臋 w siebie", powiedzia艂 przez mikrofon m臋偶czyzna. Ch贸r zaintonowa艂 cicho strof臋 o 損okoju" i zacz臋艂o si臋 nabo偶e艅stwo.
Nigdy z czym艣 takim nie mia艂em do czynienia. Z pewno艣ci膮 nie tego si臋 spodziewa艂em i czu艂em si臋 troch臋 nie na miejscu, ale postanowi艂em zosta膰 jeszcze troch臋. Po kr贸tkim wprowadzeniu na 艣rodek sceny wysz艂a Terry Cole-Whittaker i stan臋艂a za przezroczystym pulpitem z pleksi. 揇zie艅 dobry",
zaszczebiota艂a. U艣miecha艂a si臋 promiennie, jej pogoda ducha by艂a zara藕liwa.
揓e艣li przyszli艣cie tu dzi艣 rano oczekuj膮c, 偶e znajdziecie co艣, co przypomina ko艣ci贸艂, brzmi jak ko艣ci贸艂 czy w og贸le sprawia wra偶enie ko艣cio艂a, to trafili艣cie pod z艂y adres". Co do tego na pewno si臋 nie myli艂a. Zebrani 艣miechem przyznali jej racj臋. 揕ecz je艣li przyszli艣cie tu dzi艣 rano z nadziej膮 odszukania Boga, zauwa偶cie, 偶e B贸g zjawi艂 si臋 z chwil膮, kiedy przekroczyli艣cie pr贸g".
I w tym momencie zadzia艂a艂 czar. Chocia偶 nie wiedzia艂em jeszcze dok艂adnie, dok膮d zmierza, kto艣 na tyle pomys艂owy i odwa偶ny, aby takimi s艂owami otworzy膰 niedzielne nabo偶e艅stwo, z miejsca przyku艂 moj膮 uwag臋. By艂 to pocz膮tek niemal trzyletniej bliskiej znajomo艣ci.
Jak w przypadku Elisabeth, w ci膮gu dziesi臋ciu minut da艂em si臋 zawojowa膰 Terry Cole-Whittaker i jej dzie艂u. Jak w przypadku Elisabeth, da艂em temu wyraz zg艂aszaj膮c si臋 na ochotnika do pomocy. I podobnie jak z Elisabeth, szybko znalaz艂em zatrudnienie w stowarzyszeniu Terry, w dziale kontakt贸w z ludno艣ci膮 (mia艂em za zadanie przygotowywa膰 ulotki i biuletyny ko艣cielne, itp.).
Tak 搒i臋 z艂o偶y艂o", 偶e w ci膮gu kilku tygodni, odk膮d nasze drogi si臋 skrzy偶owa艂y, zosta艂em bez pracy. Elisabeth mnie wyla艂a. 揥yla艂a" to mo偶e zbyt dosadne okre艣lenie, po prostu mnie zwolni艂a. Nie uczyni艂a tego powodowana gniewem; nadszed艂 czas, abym zaj膮艂 si臋 czym艣 innym i ona o tym wiedzia艂a. Powiedzia艂a po prostu: 揅zas, aby艣 odszed艂. Daj臋 ci trzy dni".

By艂em os艂upia艂y. 揓ak to? Co takiego zrobi艂em?".
揘ie chodzi o to, co zrobi艂e艣. Chodzi o to, czego nie zrobisz, je艣li pozostaniesz tutaj. Nie wykorzystasz w pe艂ni swojego potencja艂u, b臋d膮c w moim cieniu. Zabiera] si臋 st膮d. Ju偶. Zanim b臋dzie za p贸藕no.
揂le ja nie chc臋 odchodzi膰", upiera艂em si臋.
揇o艣膰 d艂ugo gra艂e艣 ju偶 na moim podw贸rku", stwierdzi艂a Elisabeth. 揇aj臋 ci lekkiego kopniaka. Tak jak wypycha si臋 ptaka z gniazda. Czas, aby艣 rozwin膮艂 skrzyd艂a".
I na tym stan臋艂o.
Przeprowadzi艂em si臋 do San Diego i wr贸ci艂em do znajomej bran偶y public relations i marketingu, zak艂adaj膮c w艂asn膮 firm臋 o nazwie The Group.
呕adnej grupy nie by艂o, tylko ja sam. Ale chcia艂em, aby brzmia艂o powa偶nie. W ci膮gu kilku miesi臋cy zyska艂em pewn膮 liczb臋 klient贸w, w tym m臋偶czyzn臋, kt贸ry ubiega艂 si臋 o miejsce w Kongresie jako niezale偶ny kandydat, a kt贸rego nazwisko nie znalaz艂o si臋 nawet na li艣cie wyborczej. By艂y burmistrz Carlsbadu w Kalifornii, Ro艅 Packard, jako pierwszy w tym stuleciu zosta艂 wybrany na cz艂onka Izby Reprezentant贸w przez dopisanie nazwiska do listy
i ja mu w tym dopomog艂em.
Ale z g艂o艣nym wyj膮tkiem osza艂amiaj膮cego triumfu Packarda, praca w reklamie i marketingu zn贸w okaza艂a si臋 ja艂owa. Po tym, co robi艂em z Elisabeth, mo偶na by艂o przewidzie膰, 偶e zacznie mnie nu偶y膰 pomaganie ludziom w sprzeda偶y weekendowych pobyt贸w w hotelu, posi艂k贸w w restauracji czy us艂ug remontowych. Zacz膮艂em wariowa膰. Musia艂em znale藕膰 co艣 sensownego w 偶yciu. Ca艂膮 energi臋 wk艂ada艂em w ochotnicz膮 prac臋 na rzecz ko艣cio艂a Terry. Po艣wi臋-
ca艂em na to ca艂e dnie, wieczory, weekendy, posy艂aj膮c sw贸j biznes (przepraszam za to okre艣lenie, ale nie mog臋 si臋 oprze膰) do wszystkich diab艂贸w. Moja energia, entuzjazm i inwencja zosta艂y wynagrodzone ofert膮 pracy w pe艂nym wymiarze na stanowisku Dyrektora Dzia艂u Kontakt贸w z Ludno艣ci膮.
Jednak Terry niebawem odesz艂a z ko艣cio艂a, czu艂a bowiem, jak nam wyzna艂a, 偶e formalne religijne powi膮zania j膮 kr臋puj膮, t艂amsz膮. Za艂o偶y艂a w艂asn膮 organizacj臋 Terry Cole-Whittaker Ministries, a jej niedzielne nabo偶e艅stwa z czasem transmitowane by艂y przez telewizj臋 w ca艂ym kraju, co pozyska艂o jej setki tysi臋cy 搘iernych".
Kontakty z Terry by艂y dla mnie nieocenionym 藕r贸d艂em nauki. Wiele si臋 dowiedzia艂em, nie tylko o post臋powaniu z lud藕mi, r贸wnie偶 z prze偶ywaj膮cymi emocjonalne czy duchowe kryzysy, ale r贸wnie偶 o organizacjach non-profit, w jaki spos贸b najlepiej mog膮 zaspokaja膰 ludzkie potrzeby i krzewi膰 duchowe prawdy. Nie wiedzia艂em wtedy, jak cenne oka偶e si臋 dla mnie to do艣wiadczenie
chocia偶 powinienem si臋 domy艣la膰, 偶e 偶ycie zn贸w przygotowuje mnie na to, co czeka mnie w przysz艂o艣ci. Widz臋 teraz, 偶e trafia艂em na odpowiednie osoby w odpowiednim czasie, aby zdobywa膰 wci膮偶 now膮 wiedz臋.
Podobnie jak Elisabeth, Terry m贸wi艂a o Bogu-bez-warunkowej mi艂o艣ci. Uczy艂a o Bo偶ej mocy, kryj膮cej si臋 w ka偶dym z nas. Nale偶a艂a do niej moc tworzenia naszej w艂asnej rzeczywisto艣ci i kszta艂towania naszego w艂asnego do艣wiadczenia.
Jak podkre艣la艂em we wst臋pie do ka偶dej z ksi膮g Rozm贸w z Bogiem, z niekt贸rymi z zawartych tam pogl膮d贸w zetkn膮艂em si臋 ju偶 wcze艣niej. Jednak wiele,

szczeg贸lnie te naj艣mielsze, stanowi艂y dla mnie nowo艣膰. Nigdzie ich nie s艂ysza艂em, nie przeczyta艂em, nigdy si臋 nad nimi nie zastanawia艂em, nawet nie przesz艂y mi przez my艣l. Niemniej, jak zosta艂o jasno powiedziane w RzB, moje ca艂e 偶ycie by艂o nauk膮, to prawda w odniesieniu do ka偶dego z nas. Musimy by膰 czujni! Musimy mie膰 uszy i oczy szeroko otwarte! B贸g komunikuje si臋 z nami nieustannie, rozmawia z nami w ka偶dej chwili ka偶dego dnia! Przekazy od Boga nap艂ywaj膮 do nas nie ko艅cz膮cym si臋 strumieniem, w najrozmaitszej postaci, z przer贸偶nych 藕r贸de艂.
Dla mnie takim 藕r贸d艂em by艂 Larry LaRue. I Jay Jackson. I Joe Alton. I Elisabeth Kiibler-Ross. I Ter-ry Cole-Whittaker.
Takim 藕r贸d艂em by艂a moja matka, a tak偶e ojciec. Ka偶de nauczy艂o mnie wiele o 偶yciu, ka偶de przekaza艂o m膮dro艣ci 偶yciowe, kt贸re s艂u偶膮 mi po dzi艣 dzie艅. Nawet kiedy odrzuci艂em to, co uzyska艂em od nich, i z innych 藕r贸de艂, to, co nie sprawdzi艂o si臋 w moim przypadku, nie wsp贸艂gra艂o ze mn膮, nie zgadza艂o si臋 z moj膮 wewn臋trzn膮 prawd膮, to i tak pozosta艂o jeszcze wiele bogactwa.
Je艣li chodzi o Terry, aby by膰 w porz膮dku wobec niej, musz臋 zaznaczy膰, 偶e ju偶 dawno zako艅czy艂a ona swoj膮 pos艂ug臋. Odesz艂a od tradycji judeochrze艣cija艅-skiej i posz艂a w艂asn膮 duchow膮 drog膮, odleg艂膮 r贸wnie偶 od jej w艂asnego wcze艣niejszego przes艂ania. Szanuj臋 t臋 decyzj臋 Terry; postanowi艂a ona ca艂e 偶ycie odwa偶nie i nieustannie poszukiwa膰 duchowej rzeczywisto艣ci, z kt贸r膮 jej dusza znalaz艂aby g艂臋boki rezonans. Chcia艂bym, aby wszyscy ludzie z tak膮 偶arliwo艣ci膮 d膮偶yli do boskiej prawdy.
Tego przede wszystkim nauczy艂a mnie Terry
d膮偶enia do Wiecznej Prawdy z niezachwian膮 determinacj膮, niewa偶ne, czy krzy偶uje to plany, obala pogl膮dy lub' odstrasza innych. Temu zadaniu, mam nadziej臋, pozostaj臋 wierny.
Pozostajesz, wierz Mi.
Nurtuj膮 mnie jednak wci膮偶 pewne w膮tpliwo艣ci dotycz膮ce tej rado艣ci.
S艂ucham.
C贸偶, powiedzia艂e艣, 偶e aby poczu膰 rado艣膰, trzeba wywo艂a膰 rado艣膰 u drugiego.
Zgadza si臋.
Wi臋c jak mam czu膰 rado艣膰, kiedy wok贸艂 nie ma nikogo?
Zawsze znajdzie si臋 spos贸b na to, aby przys艂u偶y膰 si臋 偶yciu, nawet je艣li jeste艣 sam. Czasami, szczeg贸lnie kiedy jeste艣 sam. Tobie, na przyk艂ad, pisanie idzie najlepiej, kiedy wok贸艂 nikogo nie ma.
W porz膮dku. A gdy nie jest si臋 pisarzem? A gdy nie jest si臋 artyst膮, poet膮, kompozytorem, kim艣, kto tworzy w samotno艣ci? Gdy jest si臋 kim艣 zwyczajnym, kto ma zwyk艂膮 prac臋, prowadzi dom czy te偶, powiedzmy, jest dentyst膮, i ni z tego ni z owego, zostaje sam? Mo偶e jest si臋 ksi臋dzem na emeryturze, przebywaj膮cym w domu dla emerytowanych ksi臋偶y,

i sko艅czy艂 si臋 czas, kiedy mo偶na by艂o co艣 wnie艣膰 do 偶ycia innych. Czy w gruncie rzeczy, kimkolwiek w stanie spoczynku. Na emeryturze ludzie cz臋sto popadaj膮 w depresj臋, maj膮 wra偶enie, 偶e ich poczucie w艂asnej warto艣ci zostaje nadszarpni臋te, ich przydatno艣膰 mocno okrojona, a oni sami s膮 porzuceni.
Nie dotyczy to tylko emeryt贸w. S膮 te偶 inni. Chorzy uwi臋zieni w domu, kt贸rzy niewiele maj膮 z 偶ycia. R贸wnie偶 zwyczajni ludzie, kt贸rzy trzymaj膮 si臋 艣wietnie, kiedy s膮 czynni i przebywaj膮 z innymi, poniewa偶
jak to nazywasz
przynosz膮 ludziom rado艣膰. Ale nawet oni prze偶ywaj膮 chwile samotno艣ci, sam na sam z w艂asnymi my艣lami, kiedy wok贸艂 ani 偶ywej duszy i nijak nie mo偶na nikomu sprawi膰 rado艣ci.
Chodzi mi o to, jak odnale藕膰 rado艣膰 we w艂asnym wn臋trzu? Czy idea odczuwania rado艣ci przez wzbudzanie jej w innych nie jest troch臋 niebezpieczna? Czy nie stanowi w jakim艣 sensie pu艂apki? Czy nie grozi to powstaniem ma艂ych m臋czennik贸w
ludzi uwa偶aj膮cych, 偶e sami zas艂uguj膮 na szcz臋艣cie tylko wtedy, gdy uszcz臋艣liwiaj膮 innych?
To znakomite pytania, trafne spostrze偶enia i znakomite pytania.
Dzi臋kuj臋. A jak brzmi膮 odpowiedzi?
Przede wszystkim, wyja艣nijmy sobie jedno. Nigdy nie jeste艣 sam. Ja jestem z tob膮 zawsze, a ty zawsze ze Mn膮. To jest punkt wyj艣cia, kt贸ry wszystko zmienia. Poczucie, 偶e naprawd臋 jeste艣 samotny, mo偶e byt zab贸jcze. Sama my艣l o ca艂kowitym oderwaniu od reszty
mo偶e by膰 zgubna. To dlatego, 偶e natur膮 duszy jest jedno艣膰, Jedno艣膰 ze Wszystkim Co Jest. A gdy wydaje si臋, 偶e wok贸艂 nie ma niczego i nikogo innego, wtedy jednostka mo偶e poczu膰 si臋 w艂a艣nie tym
偶e jest jedyna. A to godzi w wasze najg艂臋bsze poczucie swojej prawdziwej istoty.
Dlatego tak wa偶ne jest zrozumienie, 偶e tak naprawd臋 nigdy nie jeste艣 sam, 偶e 搒amotno艣膰" nie jest mo偶liwa.
Jednak ludzie, kt贸rzy doznali przymusowego odosobnienia albo s膮 sparali偶owani i uwi臋zieni we w艂asnym umy艣le, mog膮 si臋 z Tob膮 nie zgodzi膰. Wiem, 偶e to skrajne przypadki, ale s膮dz臋, 偶e w pewnych sytuacjach 搒amotno艣膰" by艂aby mo偶liwa.
Mo偶esz stworzy膰 z艂udzenie samotno艣ci, niemniej do艣wiadczenie jej nie czyni z niej czego艣 rzeczywistego.
Ja jestem zawsze przy tobie, nawet je艣li o tym nie wiesz.
Lecz skoro o tym nie wiem, w贸wczas r贸wnie dobrze mo偶e Ciebie nie by膰 przy nas, poniewa偶 efekt ko艅cowy jest, dla nas, taki sam.
Zgoda. Dlatego te偶, aby zmieni膰 ten ko艅cowy efekt, wiedz, 偶e Ja jestem z wami zawsze, a偶 po kres czasu.
Jak mog臋 to wiedzie膰, je艣li 搕ego nie wiem"? (Rozumiesz to pytanie?)

Tak. Moja odpowied藕 brzmi: mo偶liwe jest to, 偶e wiesz, mimo to nie 搘iesz, 偶e wiesz".
Czy m贸g艂by艣, prosz臋, to wyt艂umaczy膰?
W 偶yciu wydaje si臋, 偶e s膮 tacy, kt贸rzy nie wiedz膮, i nie wiedz膮, 偶e nie wiedz膮. S膮 jak dzieci. Dbajcie
o nich.
Wydaje si臋, 偶e s膮 te偶 tacy, kt贸rzy nie wiedza, lecz wiedza, 偶e nie wiedza. S膮 ch臋tni. Nauczajcie ich.
Wydaje si臋, 偶e s膮 te偶 tacy, kt贸rzy nie wiedza, lecz sadza, 偶e wiedza. S膮 niebezpieczni. Wystrzegajcie si臋
ich.
Wydaje si臋, 偶e s膮 te偶 tacy, kt贸rzy wiedz膮, lecz nie wiedz膮, 偶e wiedz膮. S膮 u艣pieni. Obud藕cie ich.
Wydaje si臋, 偶e s膮 te偶 tacy, kt贸rzy wiedz膮, lecz udaj膮, 偶e nie wiedz膮. To aktorzy. Bawcie si臋 z nimi.
Wydaje si臋, 偶e s膮 te偶 tacy, kt贸rzy wiedza, i wiedza, 偶e wiedza. Nie na艣ladujcie ich. Albowiem je艣li wiedza, 偶e wiedza, nie zechc膮 mie膰 na艣ladowc贸w. Lecz uwa偶nie ich s艂uchajcie, przypomn膮 wam bowiem to, co wiecie wy. Po to zreszt膮 zostali do was pos艂ani. Po to ich przywo艂ali艣cie.
Je艣li kto艣 wie, dlaczego mia艂by udawa膰, 偶e nie wie? Kto by tak post膮pi艂?
Niemal ka偶dy. Niemal ka偶demu to si臋 kiedy艣 zdarza.
Ale dlaczego?
Poniewa偶 wszyscy lubujecie si臋 w dramacie. Powo艂ali艣cie do istnienia 艣wiat waszej iluzji, kr贸lestwo,
w kt贸rym w艂adacie, w kt贸rym jeste艣cie g艂贸wnymi bohaterami.
Dlaczego mia艂oby mi zale偶e膰 na dramacie bardziej ni偶 na po艂o偶eniu jemu kresu?
Dlatego, 偶e w toku tego pysznego przedstawienia odgrywasz, na najwy偶szym poziomie i z najwi臋kszym nat臋偶eniem, wszystkie poszczeg贸lne wersje siebie samego, i mo偶esz dokona膰 wyboru, kim chcesz by膰.
Dlatego, 偶e tyle w tym pikanterii!
呕artujesz. Nie ma 艂atwiejszej drogi?
Oczywi艣cie, 偶e jest. I w ko艅cu ja wybierzesz, w chwili kiedy u艣wiadomisz sobie, 偶e ca艂e to widowisko jest niepotrzebne. Lecz niekiedy zechcesz nim si臋 pos艂u偶y膰, dla przypomnienia sobie, pouczenia innych.
Przypomnienia i pouczenia o czym?
O iluzji. Przypomina ono i uczy, 偶e 偶ycie to z艂udzenie, kt贸re ma sw贸j cel. Kiedy cel ten poznasz, b臋dziesz m贸g艂 偶y膰 w obr臋bie iluzji lub poza nim, wedle upodobania. Mo偶esz wybra膰 do艣wiadczenie Iluzji, nada膰 Jej realno艣ci, albo mo偶esz wybra膰 do艣wiadczenie ostatecznej rzeczywisto艣ci, w dowolnej chwili.
Jak mo偶na do艣wiadczy膰 ostatecznej rzeczywisto艣ci w dowolnej chwili?
B膮d藕 spokojny, i wiedz, 偶e jestem Bogiem. Mam na my艣li dos艂ownie.

B膮d藕 spokojny.
W ten spos贸b poznasz, 偶e jestem Bogiem i 偶e zawsze jestem przy tobie. W ten spos贸b poznasz, 偶e ty i Ja to Jedno. W ten spos贸b poznasz Stw贸rc臋 we w艂asnym wn臋trzu.
Je艣li Mnie pozna艂e艣, obdarzy艂e艣 zaufaniem, pokocha艂e艣 i przygarn膮艂e艣
je艣li przeby艂e艣 kolejne etapy wiod膮ce do przyja藕ni z Bogiem
w贸wczas nigdy nie zw膮tpisz w to, 偶e jestem zawsze z Tob膮.
Zatem, jak powiedzia艂em wcze艣niej, przygarnij Mnie. Po艣wie膰 kilka chwil dziennie na do艣wiadczanie Mnie. Czy艅 to, nawet je艣li nie musisz, nie wymagaj膮 tego okoliczno艣ci 偶yciowe. Teraz, kiedy nie masz na to czasu. Teraz, kiedy nie czujesz si臋 opuszczony. Tak, aby艣 wiedzia艂, kiedy poczujesz si臋 搊puszczony", 偶e wcale tak nie jest.
Piel臋gnuj nawyk 艂膮czenia si臋 ze Mn膮 w boskiej wi臋zi raz dziennie. Udzieli艂em ci wskaz贸wek, jak to czyni膰. S膮 te偶 inne sposoby. Liczne. B贸g nie jest ograniczony, podobnie jak sposoby dotarcia do Niego. Kiedy naprawd臋 przygarn膮艂e艣 Boga, kiedy ustanowi艂e艣 to boskie po艂膮czenie, nie b臋dziesz chcia艂 go utraci膰, gdy偶 przyniesie ci ono rado艣膰, jakiej dot膮d nie zna艂e艣.
Ta rado艣膰 to Ja, i Twoja Prawdziwa Istota. To 偶ycie, wyra偶aj膮ce si臋 przez najwy偶sza wibracje. To su-per艣wiadomo艣膰. To na tym poziomie wyst臋puje tworzenie.
Mo偶na powiedzie膰, 偶e to Wibracja Kreacji! Ot贸偶 to! Dok艂adnie!
Ale ja my艣la艂em, 偶e rado艣膰 mo偶na czu膰 tylko wtedy, gdy si臋 j膮 daje innym. Jak mo偶na si臋 radowa膰 samemu, obcuj膮c tylko z tym Stw贸rc膮 we w艂asnym wn臋trzu?
Tylko? Powiedzia艂e艣 搕ylko"?
M贸wi臋 ci, 艂膮czysz si臋 ze Wszystkim Co Jest!
Nie jeste艣 搒am" i nigdy nie mo偶esz by膰! To po prostu nie jest mo偶liwe! A kiedy naprawd臋 艂膮czysz si臋 z Bogiem we w艂asnym wn臋trzu, dajesz rado艣膰. Dajesz j膮 Mnie! Albowiem Mnie raduje jedno艣膰 z tob膮, a nic nie sprawia Mi wi臋kszej rado艣ci ni偶 to, 偶e ty o tym wiesz.
Wi臋c ja daj臋 Ci rado艣膰, kiedy pozwalam Tobie dawa膰 rado艣膰 mnie?
Czy wymy艣lono kiedykolwiek doskonalszy opis mi艂o艣ci?
Nie.
A czy偶 mi艂o艣膰 nie jest tym, czym B贸g jest
czym My Jeste艣my?
Jest.
Dobrze. Znakomicie. Wreszcie ci si臋 to wszystko uk艂ada, rozja艣nia. Przygotowujesz si臋, jak wiele razy w ci膮gu swojego 偶ycia. Jeste艣 teraz pos艂a艅cem. Ty i ca艂y zast臋p tobie podobnych, kt贸rzy wraz z tob膮 dost臋puj膮 takich samych wgl膮d贸w
niekt贸rzy za spraw膮 tego dialogu, inni na sw贸j w艂asny niepowta-

rzalny spos贸b, powodowani jednym: aby przesta膰 by膰 poszukiwaczem 艢wiat艂o艣ci, lecz sta膰 si臋 jej 偶ywym 艣wiadectwem.
Niebawem wszyscy przem贸wicie jednym g艂osem.
Ka偶demu tak naprawd臋 wyznaczona jest rola pos艂a艅ca. Wszyscy kierujecie do 艣wiata przes艂anie o 偶yciu, o tym jakie jest, oraz o Bogu. Jaki komunikat nadawa艂e艣 dot膮d? Jakie przes艂anie postanawiasz g艂osi膰 teraz?
Czy nadesz艂a ju偶 pora na Nowa Ewangelie?
Tak, tak. Ale mimo to czasami czuj臋 si臋 taki samotny. Nawet je艣li przyjm臋 t臋 prawd臋, 偶e w rzeczywisto艣ci nigdy sam nie jestem, ciekawe, czy to co艣 zmienia, gdy czuje si臋 osamotniony. Je艣li czuj臋 si臋 ca艂kowicie opuszczony i nie ma we mnie wiele rado艣ci, co wtedy?
Kiedy zdaje ci si臋, 偶e jeste艣 osamotniony, mo偶esz zwr贸ci膰 si臋 do Mnie.
Przyjd藕 do Mnie w g艂臋bi swojej duszy. Otw贸rz przede Mn膮 serce. Przestawaj ze Mn膮 w my艣lach. B臋d臋 z tob膮, a ty b臋dziesz o tym wiedzia艂.
Je艣li 艂膮czysz si臋 ze Mn膮 codziennie, przyjdzie ci to 艂atwiej. Lecz nawet je艣li nie zwracasz si臋 do Mnie ka偶dego dnia, Ja ci臋 nie zawiod臋, b臋d臋 z tob膮 w chwili, kiedy Mnie przywo艂asz. Obiecuje ci: jeszcze zanim wypowiesz Moje imi臋, b臋d臋 z tob膮.
To dlatego, 偶e zawsze jestem przy tobie, a twoja decyzja zawo艂ania Mego imienia tylko u艣wiadamia ci Moja obecno艣膰.
Kiedy ju偶 jeste艣 Mnie 艣wiadomy, opuszcza ci臋 ca艂y smutek. Albowiem smutek i B贸g nie mog膮 razem
wyst臋powa膰, gdy偶 B贸g jest energi膮 偶ycia, nastawiona na najwy偶sze obroty, smutek za艣 energi膮 偶ycia przystopowan膮.
Dlatego nie stopuj Mnie, gdy do Ciebie id臋.
To niesamowite. Tw贸j dar przedstawiania rzeczy tak, 偶e do nas 搕rafiaj膮". Ale chyba tak nie uwa偶asz? Nie my艣lisz, 偶e ludzie Ci臋 odtr膮caj膮?
Ilekro膰 lekcewa偶ysz swoje przeczucie, odtr膮casz Mnie. Ilekro膰 puszczasz mimo uszu zach臋t臋 do zapomnienia urazy czy zako艅czenia wa艣ni, odtr膮casz Mnie. Ilekro膰 nie odwzajemnisz u艣miechu przechodnia, nie zwr贸cisz spojrzenia na cud rozgwie偶d偶onego nieba, pod kt贸rym spacerujesz noc膮, ilekro膰 miniesz kwietnik nie przystaj膮c, aby podziwia膰 jego pi臋kno, odtr膮casz Mnie.
Ilekro膰 us艂yszysz M贸j g艂os czy poczujesz obecno艣膰 zmar艂ej ukochanej osoby i powiesz, 偶e to tylko twoja wyobra藕nia, odtr膮casz Mnie. Ilekro膰 zapa艂asz mi艂o艣ci膮 do kogo艣, poczujesz w sercu piosnk臋, ujrzysz wspania艂a wizje, i nic z tym nie zrobisz, odtr膮casz Mnie.
Ilekro膰 ksi膮偶ka, kt贸r膮 czytasz, czy kazanie, kt贸rego s艂uchasz, czy film, kt贸ry ogl膮dasz, oka偶膮 si臋 jakby dla ciebie przeznaczone, ilekro膰 wpadniesz na przyjaciela w najbardziej odpowiednim momencie, i przypiszesz to zbiegowi okoliczno艣ci, trafowi czy 搒zcz臋艣ciu", odtr膮casz Mnie.
l powiadam ci: nim kur zapieje trzy razy, niekt贸rzy z was wypr膮 si臋 Mnie.
Ale nie ja! Nigdy wi臋cej si臋 Ciebie nie wypr臋 ani nie odtr膮c臋 Ci臋, kiedy zaprosisz mnie do obcowania z Tob膮.

Zaproszenie to jest sta艂e i niezmienne, i coraz wi臋cej ludzi odczuwa z ca艂a moc膮 te energie 偶ycia, nie stopuje jej. Dopuszczacie do siebie te moc! To dobrze. Gdy偶 wkraczaj膮c w nowe tysi膮clecie, urabiacie zaczyn przysz艂ego rozwoju, jakiego ludzko艣膰 dot膮d nie widzia艂a.
Rozwin臋li艣cie swoj膮 nauk臋 i technik臋, a teraz rozwiniecie swoja 艣wiadomo艣膰. B臋dzie to najwi臋kszy post臋p, kt贸ry przy膰mi ca艂膮 reszt臋 waszych dokona艅.
Dwudziesty pierwszy wiek b臋dzie dla was czasem przebudzenia, spotkania ze Stw贸rc膮 we w艂asnym wn臋trzu. Wiele istot do艣wiadczy Jedno艣ci z Bogiem i z ca艂o艣ci膮 偶ycia. Zapocz膮tkuje to z艂oty wiek nowego cz艂owieka, o kt贸rym tyle napisano; wiek cz艂owieka uniwersalnego, kt贸ry zwiastowali wasi wieszcze.
Tacy ludzie 偶yj膮 teraz w艣r贸d was, nauczyciele i pos艂a艅cy, Mistrzowie i wizjonerzy. Roztaczaj膮 przed ludzko艣ci膮 te wizj臋 i przekazuj膮 narz臋dzia, z pomoc膮 kt贸rych mo偶na j膮 urzeczywistni膰. S膮 to prorocy Nowej Ery.
Mo偶esz zosta膰 jednym z nich, z w艂asnego wyboru. Ty, do kt贸rego kierowane jest to przes艂anie, ty, kt贸ry czytasz te ksi膮偶k臋. Wielu jest powo艂ywanych, ale niewielu wybiera siebie.
Jaki jest tw贸j wyb贸r? Czy przem贸wimy jednym g艂osem?
呕eby g艂osi膰 to samo, musimy wiedzie膰 to samo. Lecz Ty powiedzia艂e艣 dopiero co, 偶e s膮 tacy, kt贸rzy nie wiedz膮. Jestem sko艂owany.
Nie powiedzia艂em, 偶e s膮 tacy, kt贸rzy nie wiedza. Powiedzia艂em 搘ydaje si臋, 偶e s膮 tacy, kt贸rzy nie wiedz膮". Ale nie s膮d藕cie po pozorach.
Ka偶dy z was wie wszystko. Nikt nie jest posy艂any na ten 艣wiat bez ca艂ej wiedzy. Jest tak dlatego, 偶e jeste艣cie wiedz膮. Tyle 偶e zapomnieli艣cie, kim i czym jeste艣cie, po to, aby艣cie mogli na nowo siebie stworzy膰. Wiele razy o tym m贸wi艂em.
W ksi臋dze pierwszej Rozm贸w z Bogiem wszystko to wy艂o偶one jest szczeg贸艂owo, jak wiesz. Zatem wydaje si臋, 偶e 搉ie wiecie", a 艣ci艣lej m贸wi膮c, 搉ie pami臋tacie".
S膮 tacy, kt贸rzy nie pami臋taj膮, i nie pami臋taj膮, 偶e zapomnieli.
S膮 tacy, kt贸rzy nie pami臋taj膮, ale pami臋taj膮, 偶e zapomnieli.
S膮 tacy, kt贸rzy nie pami臋taj膮, ale s膮dz膮, 偶e nie zapomnieli.
S膮 tacy, kt贸rzy pami臋taj膮, ale nie pami臋taj膮, 偶e nie zapomnieli.
S膮 tacy, kt贸rzy pami臋taj膮, ale udaj膮, 偶e zapomnieli.
S膮 te偶 tacy, kt贸rzy pami臋taj膮, i pami臋taj膮, 偶e nie zapomnieli.
Ci, kt贸rzy w pe艂ni pami臋taj膮, stali si臋 na powr贸t cz艂onkami Boskiego cia艂a.

15
(Chcia艂bym w pe艂ni pami臋ta膰. Chcia艂bym z艂膮czy膰 si臋 ponownie z Bogiem. Czy偶 nie jest to pragnieniem ka偶dej duszy?
Owszem. Niekt贸rzy tego nie wiedz膮, nie 損ami臋taj膮, 偶e pami臋taj膮", ale i tak maja w sercu t臋sknot臋. Niekt贸rzy nie wierz膮 nawet w istnienie Boga, mimo to ta t臋sknota w g艂臋bi ich istoty nie znika. Przenosz膮 j膮 na co innego, ale w ko艅cu odkrywaj膮, 偶e to t臋sknota za domem, za z艂膮czeniem si臋 ponownie z Bogiem.
Odkrywaj膮 to ci niedowiarkowie, kiedy przekonuj膮 si臋, 偶e nic innego, do czego d膮偶膮, nic innego, co zyskuj膮, nie jest w stanie zaspokoi膰 ich najg艂臋bszego pragnienia.
Wszystkie ziemskie mi艂o艣ci s膮 kr贸tkotrwa艂e. Nawet mi艂o艣膰 na ca艂e 偶ycie, zwi膮zek, kt贸ry trwa p贸艂 wieku czy wi臋cej, jest kr贸tkotrwa艂y w por贸wnaniu z 偶yciem duszy, kt贸re nie ma ko艅ca. U艣wiadamia sobie to dusza je艣li nie wcze艣niej, to w chwili tak zwanej 艣mierci. Wtedy zrozumie, 偶e 艣mierci jako takiej nie ma; 偶e: 偶ycie jest wieczne; i 偶e byli艣cie zawsze, jeste艣cie teraz i zawsze b臋dziecie, po wsze czasy.
Kiedy dusza to pojmie, u艣wiadomi te偶 sobie czasowy charakter mi艂o艣ci, kt贸r膮 uwa偶a艂a za trwa艂膮. I w trakcie kolejnej swej wyprawy w 艣wiat fizykalny bardziej rozumie膰 b臋dzie przemijalno艣膰, kr贸tkotrwa艂o艣膰 tego, co obdarza w nim sw膮 mi艂o艣ci膮.
Mimo wszystko to do艣膰 przygn臋biaj膮ce. Zabija dla mnie rado艣膰 w mi艂o艣ci. Jak mo偶na kocha膰 w ca艂ej

pe艂ni, je艣li si臋 wie, 偶e to tymczasowe... bez znaczenia w perspektywie ca艂o艣ci.
Nie powiedzia艂em, 偶e bez znaczenia. Wszystko, co zwi膮zane z mi艂o艣ci膮, znaczy. Mi艂o艣膰 nadaje znaczenie 偶yciu. 呕ycie to mi艂o艣膰, wyra偶ona. To samo 偶ycie. Zatem ka偶dy przejaw mi艂o艣ci to przejaw 偶ycia, na najwy偶szym poziomie. Tymczasowy czy stosunkowo kr贸tkotrwa艂y charakter jakiego艣 do艣wiadczenia nie odbiera mu sensu. W rzeczy samej, mo偶e nawet go wzbogaci膰.
Pozw贸l, 偶e wyja艣ni臋 ci co艣, je艣li chodzi o mi艂o艣膰, i wtedy zrozumiesz.
Do艣wiadczenia mi艂o艣ci s膮 czasowe, ale sama mi艂o艣膰 jest wieczna. Te do艣wiadczenia to zaledwie przejawy, tu i teraz, mi艂o艣ci, kt贸ra jest wsz臋dzie, zawsze.
Nie widz臋 w tym powod贸w do rado艣ci.
Zobaczmy, czy uda nam si臋 przywr贸ci膰 mi艂o艣ci rado艣膰. Czy jest kto艣 szczeg贸lny, kogo obecnie kochasz?
Jest wiele os贸b.
Jedna osoba, z kt贸ra jeste艣 zwi膮zany? Nancy, jak wiesz.
Tak, wiem, ale prowadz臋 ci臋 krok po kroku, wiec po prostu odpowiadaj.
Zgoda.
Czy z ta Nancy, do kt贸rej czujesz szczeg贸ln膮 mi艂o艣膰, miewasz seksualne zbli偶enia?
Pytanie!
Czy te zbli偶enia s膮 ci膮g艂e, sta艂e, nie ko艅cz膮ce si臋? Chcia艂oby si臋!
Nie sadze, aby艣 naprawd臋 tego chcia艂. Je艣li si臋 nad tym zastanowisz. Ale przyjmuje na razie, 偶e te do艣wiadczenia s膮 czasowe, zgadza si臋?
Tak. Okresowe i czasowe.
/ kr贸tkotrwa艂e? To zale偶y, jak d艂ugo si臋 nie widzieli艣my.
Co to znaczy?
To taki 偶art. Tak, te do艣wiadczenia s膮 stosunkowo kr贸tkotrwa艂e.
Czy to ujmuje im znaczenia? Nie.
Czy s膮 przez to mniej przyjemne? Nie.

Zatem twierdzisz, 偶e twoja mi艂o艣膰 do Nancy jest wieczna, ale te szczeg贸lne przejawy twojej mi艂o艣ci wobec mej s膮 okresowe, czasowe i kr贸tkotrwa艂e, zgadza si臋.
Widz臋, dok膮d zmierzasz.
Dobrze. Pytanie teraz, dok膮d ty zmierzasz?
Czy d膮偶ysz do stanu, w kt贸rym jako odwieczna istota, nie znajdujesz przyjemno艣ci czy nie widzisz sensu w swych przejawach mi艂o艣ci tylko dlatego, 偶e same te doznania s膮 czasowe? Czy te偶 d膮偶ysz do wi臋kszego zrozumienia, kt贸re pozwoli ci kocha膰 搉a ca艂ego" to, co jest przedmiotem twej mi艂o艣ci, nawet je艣li wiesz, 偶e do艣wiadczenie mi艂o艣ci w tej konkretnej postaci jest kr贸tkotrwa艂e?
Je艣li zmierzasz do tego drugiego, w贸wczas jeste艣 na drodze do Mistrzostwa, Mistrzowie wiedzy bowiem, 偶e kochanie 搉a ca艂ego" 偶ycia, i wszystkiego, co ono przynosi w ka偶dej chwili, jest wyrazem Bos-ko艣ci.
Taki jest drugi przymiot Boga
bezbrze偶na mi艂o艣膰.
Tak, wiem, co to oznacza i jak mo偶e odmieni膰 moje 偶ycie. Nie trzeba mi tego wyja艣nia膰. Rozumiem, na czym polega kochanie w pe艂ni.
Czy偶by? Wydaje mi si臋, 偶e tak.
Rozumiesz, na czym polega bezbrze偶na mi艂o艣膰?
To znaczy kocha膰 ka偶dego bez warunk贸w i bez ogranicze艅.
Co to oznacza? Jak to wygl膮da w praktyce?
C贸偶, staram si臋 to rozgry藕膰. Zg艂臋biam to dzie艅 po dniu. Odkrywam minuta po minucie.
Lepiej by艂oby stwarza膰 to minuta po minucie. 呕ycie nie jest procesem odkrywania; to proces stwarzania.
Jak wi臋c mam stwarza膰, minuta po minucie, do艣wiadczenie bezwarunkowej i bezgranicznej mi艂o艣ci?
Je艣li nie znasz odpowiedzi na to pytanie, to nie mo偶esz twierdzi膰, 偶e rozumiesz, na czym polega kochanie w pe艂ni. Rozumiesz s艂owa, ale nie wiesz, co znacz膮. Nie maja 偶adnego -praktycznego prze艂o偶enia.
Stad dzisiaj tyle problem贸w wywo艂uje s艂owo 搈i艂o艣膰".
I zwrot 搆ocham ci臋".
/ zwrot 搆ocham ci臋", tak. Ludzie u偶ywaj膮 go, ale cz臋sto nie pojmuj膮 jego znaczenia
co naprawd臋 oznacza kocha膰 kogo艣. Rozumiej膮, co znaczy potrzebowa膰 kogo艣, chcie膰 co艣 od kogo艣, a nawet ofiarowa膰 co艣 w zamian za to, czego potrzebuj膮 lub pragn膮, ale nie pojmuj膮, co oznacza prawdziwie kocha膰.
Dla wielu ludzi s艂owo 搈i艂o艣膰" stanowi powa偶ne wyzwanie, tak jak zwrot 搆ocham ci臋".

W艂膮cznie ze mn膮, oczywi艣cie. Je艣li chodzi o mi艂o艣膰, moje 偶ycie by艂o zupe艂n膮 kl臋sk膮. Nie rozumia艂em, co znaczy kocha膰 w pe艂ni, i chyba nadal nie rozumiem. Potrafi臋 wypowiedzie膰 te s艂owa, ale raczej nie udaje mi si臋 nimi 偶y膰. Czy w og贸le mo偶na by膰 prawdziwie mi艂uj膮cym, bez 偶adnych warunk贸w, bez ogranicze艅? Czy ludzkie istoty s膮 do tego zdolne?
Niekt贸re s膮 i to czyni膮.
Te istoty zwie si臋 duchowymi Mistrzami.
C贸偶, ja duchowym Mistrzem nie jestem, ani wedle tej miary ani ka偶dej innej.
Ale偶 jeste艣 Mistrzem! Ka偶dy z was jest! Po prostu tego nie do艣wiadczacie. Lecz jeste艣 na dobrej drodze do tego, aby do艣wiadczy膰 duchowego Mistrzostwa, M贸j synu.
Chcia艂bym, 偶eby to by艂a prawda. Ja r贸wnie偶.
Jeszcze do niedawna nie mia艂em zielonego poj臋cia o mi艂o艣ci. Wydawa艂o mi si臋, 偶e wszystko na ten temat wiem. Ale nie wiedzia艂em nic i moje 偶ycie by艂o tego 艣wiadectwem. A teraz udowodni艂e艣 mi, 偶e tak naprawd臋 wci膮偶 nie wiem. To znaczy, jestem mocny w g臋bie, ale zawodnik ze mnie raczej kiepski.
Nie wdawa艂em si臋 w mojej opowie艣ci w histori臋 moich zwi膮zk贸w, poniewa偶 nie chc臋 wywo艂ywa膰 rozg艂osu wok贸艂 os贸b, kt贸re zrani艂em. Ograniczy艂em
si臋 do moich osobistych przyg贸d. Mog臋 jednak powiedzie膰, 偶e z wy艂膮czeniem przemocy fizycznej, w ka偶dy mo偶liwy spos贸b skrzywdzi艂em t臋 drug膮 osob臋, pope艂ni艂em ka偶dy mo偶liwy b艂膮d. Dopu艣ci艂em si臋 ka偶dego mo偶liwego egoistycznego i grubia艅skiego czynu.
Po raz pierwszy o偶eni艂em si臋, kiedy mia艂em dwadzie艣cia jeden lat. Uwa偶a艂em si臋, rzecz jasna, za doros艂ego m臋偶czyzn臋, wiedz膮cego o mi艂o艣ci wszystko. Nie wiedzia艂em nic. Na egoizmie zna艂em si臋 艣wietnie, na mi艂o艣ci wcale.
Moja nieszcz臋sna wybranka my艣la艂a, 偶e trafi艂 si臋 jej wra偶liwy, troskliwy, pewny siebie facet, podczas gdy w rzeczywisto艣ci dosta艂a apodyktycznego egocentryka, kt贸ry wzorem swego ojca, uzna艂, 偶e on tu rz膮dzi i przydawa艂 sobie znaczenia kosztem innych.
Wkr贸tce po 艣lubie wyruszyli艣my na Po艂udnie, stamt膮d wr贸cili艣my do Annapolis. Mocno zaanga偶owa艂em si臋 w 偶ycie kulturalne miasta. Pomaga艂em trupie The Colonial Players w wystawieniu pierwszych sztuk na scenie Letniego Teatru Annapolis. By艂em jednym z za艂o偶ycieli Stanowego O艣rodka Sztuk Pi臋knych i wchodzi艂em w sk艂ad ma艂ego zespo艂u, kt贸ry wymy艣li艂 i zorganizowa艂 tam pierwszy Festiwal Sztuk Pi臋knych.
Praca na pe艂en etat i r贸偶ne dodatkowe 搊bowi膮zki" odrywa艂y mnie jednak od 偶ony i dzieci, gdy偶 wi臋kszo艣膰 weekend贸w i kilka wieczor贸w w tygodniu sp臋dza艂em poza domem. 揔ocha膰" znaczy艂o w贸wczas dla mnie 搖trzymywa膰" i ch臋tnie robi膰 wszystko, czego to zadanie wymaga艂o. Ch臋膰 do tego mia艂em i nigdy nie trzeba by艂o mi u艣wiadamia膰 moich obowi膮zk贸w. Niemniej, uwa偶a艂em, 偶e zaczynaj膮 si臋

one i ko艅cz膮 na ksi膮偶eczce czekowej
poniewa偶 wydawa艂o mi si臋, 偶e do tego sprowadza艂y si臋 obowi膮zki mojego ojca.
Dopiero p贸藕niej w pe艂ni doceni艂em wk艂ad, jaki ojciec wnosi艂 w moje 偶ycie
szy艂 pi偶amy (艣wietnie pos艂ugiwa艂 si臋 maszyn膮 do szycia), piek艂 jab艂ecznik (najlepszy na 艣wiecie), zabiera艂 mnie na biwaki (zosta艂 dow贸dc膮 dru偶yny, kiedy zapisali艣my si臋 do Klubu Skaut贸w), wyci膮ga艂 mnie na ryby do Kanady i na zwiedzanie Waszyngtonu, uczy艂 mnie fotografiki i pisania na maszynie; lista nie ma ko艅ca.
Czego brakowa艂o mi ze strony ojca, to wyraz贸w mi艂o艣ci, w postaci s艂贸w czy u艣cisk贸w. Nigdy nie powiedzia艂 搆ocham ci臋", a o dotyku w og贸le nie by艂o mowy, z wyj膮tkiem 艣wi膮t i urodzin, kiedy po otrzymaniu wspania艂ych prezent贸w, zgodnie z zaleceniem mamy, szli艣my 搖艣ciska膰 ojca". Robili艣my to pospiesznie. By艂a to pobie偶na wymiana czu艂o艣ci.
Ojciec by艂 dla mnie 藕r贸d艂em autorytetu w domu, mama 藕r贸d艂em mi艂o艣ci.
Ojciec sprawowa艂 rz膮dy siln膮 r臋k膮, jego rozporz膮dzenia i postanowienia by艂y cz臋sto arbitralne i apodyktyczne, za to mama uosabia艂a wyrozumia艂o艣膰, cierpliwo艣膰 i pob艂a偶liwo艣膰. Do niej udawali艣my si臋 z pro艣b膮, aby pomog艂a nam omin膮膰 zakazy i regu艂y ustanowione przez ojca czy sk艂oni艂a go do zmiany stanowiska. To na og贸艂 skutkowa艂o. Razem 艣wietnie odgrywali Dobrego Glin臋 i Z艂ego Glin臋.
S膮dz臋, 偶e by艂 to do艣膰 powszechny w latach czterdziestych i pi臋膰dziesi膮tych model wychowawczy, a ja, z pewnymi zmianami, przenios艂em go do lat sze艣膰dziesi膮tych. Stara艂em si臋 zawsze m贸wi膰 moim dzieciom, 偶e je kocham, cz臋sto przytula膰 je i ca艂o-
wa膰, kiedy by艂em przy nich. S臋k w tym, ze niecz臋sto przy nich by艂em.
We wzorcu, jaki mi przekazano, kobiec膮 rzecz膮 by艂o 搝ajmowa膰 si臋 dzieciakami, podczas gdy m臋偶czyzna 揹zia艂a艂 w wielkim 艣wiecie". W moim przypadku 揹zia艂alno艣膰" ta prowadzi艂a do licznych romans贸w z kobietami i w ko艅cu do regularnego po-zama艂偶e艅skiego zwi膮zku. Rozbi艂o to moje pierwsze ma艂偶e艅stwo i zapocz膮tkowa艂o drugie.
Nigdy nie by艂em dumny ze swojego post臋powania, a w miar臋 up艂ywu lat poczucie winy we mnie si臋 pog艂臋bia艂o. Wielokrotnie przeprasza艂em moj膮 pierwsz膮 偶on臋, a poniewa偶 jest ona osob膮 o z艂otym sercu, uda艂o nam si臋 zachowa膰 przyjazne stosunki. Ale wiem, 偶e g艂臋boko j膮 zrani艂em, i 偶a艂uj臋, 偶e nijak nie mo偶na odwr贸ci膰 tego, co si臋 sta艂o.
Moje drugie ma艂偶e艅stwo rozpad艂o si臋 i o偶eni艂em si臋 po raz trzeci
co r贸wnie偶 okaza艂o si臋 niewypa艂em. Nie umia艂em zwi膮za膰 si臋 na sta艂e, z tej przyczyny, jak s膮dz臋, 偶e nie umia艂em dawa膰. Wyznawa艂em (cho膰 raczej nie艣wiadomie) nader egoistyczny i szczeniacki pogl膮d, w my艣l kt贸rego zwi膮zki mia艂y mi dawa膰 przyjemno艣膰 i zapewnia膰 wygod臋, i chodzi艂o o to, aby utrzyma膰 je jak najd艂u偶ej, daj膮c przy tym jak najmniej z siebie.
Prawd臋 m贸wi膮c, tak z mojego punktu widzenia przedstawia艂y si臋 zwi膮zki uczuciowe: interakcje wymagaj膮ce ode mnie wyrzeczenia si臋 kawa艂k贸w siebie, a偶 znikn臋 ca艂y. To mi si臋 nie u艣miecha艂o, mimo to nie potrafi艂em by膰 szcz臋艣liwy bez tej drugiej osoby w moim 偶yciu. Pozostawa艂o wi臋c tylko ustalenie, ile z siebie by艂em got贸w 搊dst膮pi膰", aby zapewni膰 sobie sta艂e 藕r贸d艂o mi艂o艣ci, towarzystwa i czu艂o艣ci (czy-

taj: seksu). Jak ju偶 m贸wi艂em, nie mam powod贸w do dumy w tej dziedzinie. M贸j przyjaciel, wielebna Mary Manin Morrissey, za艂o偶ycielka Living Enrichment Center w Wilsonville, nazywa to zespo艂em Zdrowiej膮cego Samca.
Pod koniec mojego trzeciego ma艂偶e艅stwa my艣la艂em, 偶e dam za wygran膮, ale ostatecznie musia艂em przej艣膰 przez to jeszcze dwa razy, zanim pozna艂em sekret d艂ugotrwa艂ych zwi膮zk贸w. W mi臋dzyczasie sp艂odzi艂em nast臋pnych siedmioro dzieci
czworo z kobiet膮, z kt贸r膮 zwi膮za艂em si臋 na d艂u偶ej bez 艣lubu.
Nazwanie tego brakiem odpowiedzialno艣ci z mojej strony by艂oby przejawem niezwyk艂ej 艂askawo艣ci, niemniej w ka偶dym przypadku by艂em 艣wi臋cie przekonany, 偶e: a) ten zwi膮zek wreszcie oka偶e si臋 trwa艂y, b) robi臋 wszystko, co w mojej mocy, aby by艂 udany. Jednak zwa偶ywszy na moj膮 贸wczesn膮 ignorancj臋 w dziedzinie mi艂o艣ci, widz臋 teraz, jak puste by艂y te s艂owa.
Jeszcze p贸艂 biedy, gdyby zachowania te odnosi艂y si臋 tylko do tych oficjalnych moich zwi膮zk贸w. Lecz niestety, raz po raz wik艂a艂em si臋 w romanse z innymi kobietami, post臋puj膮c wobec nich r贸wnie egoistycznie i szczeniacko.
Zdaj臋 sobie spraw臋, 偶e nie ma podzia艂u na dr臋czonych i dr臋czycieli, i wszelkie do艣wiadczenia s膮 wsp贸lnym dzie艂em, niemniej przyznaj臋, 偶e to mi przypada wiod膮ca rola w tych wypadkach. Dostrzegam prawid艂owo艣膰, kt贸rej prze艂amanie zabra艂o mi trzydzie艣ci lat, s膮 to niechlubne strony mojego 偶ycia, kt贸rych nie pr贸buj臋 upi臋ksza膰.
Nie dziwota wi臋c, 偶e gdy zbli偶a艂em si臋 do pi臋膰dziesi膮tki, zosta艂em sam. Moja kariera i zdrowie nie
by艂y w lepszym stanie ni偶 moje 偶ycie uczuciowe. Wyobra藕cie sobie wi臋c, w jakie przygn臋bienie wp臋dza艂a mnie perspektywa pi臋膰dziesi膮tych urodzin. Tak mia艂y si臋 sprawy, kiedy w 艣rodku nocy w lutym 1992 zerwa艂em si臋 z 艂贸偶ka i napisa艂em do Boga gniewny list.
Nie potrafi臋 wyrazi膰, jak wa偶ne jest dla mnie to, 偶e B贸g mi odpowiedzia艂.
Mo偶emy si臋 domy艣la膰.
Ale cz臋sto zastanawiam si臋, dlaczego przytrafi艂o si臋 to mnie? Nie zas艂uguj臋 na to.
Ka偶dy zas艂uguje na rozmow臋 z Bogiem! O to w艂a艣nie chodzi! Ale nie maglem tego pokaza膰 na przyk艂adzie 揷h贸ru".
Zgoda, ale dlaczego w艂a艣nie ja? Tylu ludzi wiedzie 偶ycie dalekie od doskona艂o艣ci. Dlaczego wybra艂e艣 mnie? Wiele os贸b zadaje mi to pytanie 揇laczego ty, Neale, a nie ja?".
I co ty na to?
呕e B贸g przemawia do ka偶dego, przez ca艂y czas. Pytanie wi臋c nie, do kogo B贸g m贸wi, ale kto s艂ucha?
Znakomicie.
Sam udzieli艂e艣 mi takiej odpowiedzi. Ale teraz chcia艂bym wr贸ci膰 do mojego wcze艣niejszego pytania.

Jak mam stwarza膰, minuta po minucie, do艣wiadczenie bezwarunkowej i bezgranicznej mi艂o艣ci? Jak wykszta艂ci膰 w sobie boski przymiot bezbrze偶nej mi艂o艣ci?
Bezbrze偶na mi艂o艣膰 jest rzecz膮 naturalni}. Kochanie jest czym艣 naturalnym. Nie jest rzecz膮 normalna, ale jest rzecz膮 naturaln膮.
Na czym polega r贸偶nica?
揘ormalne" m贸wi si臋 na co艣, co jest zwyczajne, powszechne, sp贸jne. S艂owo 搉aturalne" wskazuje na podstawow膮 natur臋 rzeczy. Wasz膮 podstawow膮 natur膮 jako ludzkich istot jest mi艂o艣膰, kochanie ka偶dego i wszystkiego, cho膰 nie jest to dla was normalne.
Dlaczego?
Poniewa偶 nauczono was post臋powa膰 wbrew waszej podstawowej naturze, nie zachowywa膰 si臋 naturalnie.
Z czego to wynika? Po co nam to wpajano?
Poniewa偶 uwierzyli艣cie, 偶e wasza natura jest z艂a, nikczemna, 偶e to co艣, co trzeba ujarzmi膰, st艂umi膰. Dlatego nakazali艣cie swojej rasie okazywa膰 zachowania 搉ormalne", kt贸re jednak nie s膮 naturalne. By膰 naturalnym znaczy艂o by膰 grzesznym, rozpasanym, a nawet podst臋pnie z艂ym. Nawet pokazanie si臋 搄ak B贸g stworzy艂" uchodzi艂o za grzech.
To prawda do dzi艣. Pewne pisma wci膮偶 uznawane s膮 za 撆泈i艅skie". O nudystach m贸wi si臋, 偶e s膮
搝bocze艅cami". Golizny trzeba si臋 wystrzega膰, nawet chodzenie nago w domu czy po swoim podw贸rku cz臋sto uchodzi za przejaw 損erwersji".
Nie dotyczy to tylko ods艂aniania 揷z臋艣ci intymnych". W niekt贸rych kulturach kobietom nie wolno nawet pokazywa膰 twarzy czy nadgarstk贸w, czy kostek.
To, oczywi艣cie, jest zrozumia艂e. Na widok atrakcyjnej pary kostek m臋偶czy藕ni si臋 podniecaj膮, my艣l膮 o S-E-K-S-I-E.
呕artuj臋 sobie, ale do tego dochodzi w niekt贸rych rygorystycznych kulturach czy domach.
Nie jest to jedyny naturalny sk艂adnik waszej istoty, kt贸ry zosta艂 tak powszechnie st艂umiony. Zd艂awili艣cie sk艂onno艣膰 do m贸wienia prawdy, chocia偶 jest to wasz naturalny odruch. Zd艂awili艣cie elementarn膮 wiar臋 we wszech艣wiat, chocia偶 jest to wasza przyrodzona sk艂onno艣膰. Zd艂awili艣cie 艣piew, taniec i radosne 艣wi臋towanie, chocia偶 ka偶da cz膮steczka waszego cia艂a gotowa jest wybuchn膮膰 z czystego zachwytu nad tym, Kim Jeste艣cie!
Uczynili艣cie to, poniewa偶 boicie si臋, 偶e je艣li 搖legniecie" tym naturalnym odruchom, zaszkodzicie sobie, a je艣li oddacie si臋 naturalnym rozkoszom, zaszkodzicie i sobie, i innym. Hodujecie w sobie ten strach, gdy偶 powoduje wami G艂贸wna Spr臋偶yna, my艣l, 偶e ludzka rasa jest z gruntu z艂a. Wydaje si臋 wam, 偶e 搉arodzili艣cie si臋 w grzechu" i z艂o jest wam pisane.
To najdonio艣lejsza decyzja, jak膮 podj臋li艣cie wzgl臋dem siebie, a poniewa偶 stwarzacie w艂asn膮 rzeczywisto艣膰, tak膮 te偶 decyzje wprowadzili艣cie w 偶ycie. Nie chc膮c przyzna膰, 偶e si臋 pomylili艣cie, zadali艣cie sobie

mn贸stwo trudu, aby przekona膰 samych siebie o s艂uszno艣ci tej decyzji. Wasze 偶ycie dowiod艂o wam, 偶e macie co do tego racje, wiec uczynili艣cie z tego mit waszej kultury. Tak jest, powiadacie, a przez ci膮g艂e powtarzanie sprawili艣cie, 偶e sta艂o si臋 to wasza rzeczywisto艣ci膮.
Lecz dop贸ki nie zmienicie swego mitu, swego pogl膮du na to, kim jeste艣cie, i jacy jeste艣cie, jako rasa, nie zdo艂acie w pe艂ni kocha膰, poniewa偶 nawet samych siebie nie jeste艣cie w stanie w pe艂ni pokocha膰.
To pierwszy krok ku mi艂o艣ci ca艂kowitej. Musisz w pe艂ni pokocha膰 siebie. A tego uczyni膰 nie mo偶esz, je艣li wierzysz, 偶e narodzi艂e艣 si臋 w grzechu i jeste艣 z gruntu z艂y.
To pytanie
o fundamentaln膮 natur臋 cz艂owieka -jest obecnie najwa偶niejsz膮 kwesti膮 do rozstrzygni臋cia przez ludzko艣膰. Je艣li uwa偶acie, 偶e ludzie s膮 z natury niegodni zaufania i 藕li, w贸wczas utworzycie spo艂ecze艅stwo odzwierciedlaj膮ce ten pogl膮d, nast臋pnie uchwalicie prawa, ustanowicie zasady i przepisy, narzucicie zakazy, kt贸re z tego punktu widzenia b臋d膮 uzasadnione. Je艣li uwa偶acie, 偶e ludzie s膮 z natury godni zaufania i dobrzy, utworzycie zupe艂nie inne spo艂ecze艅stwo, w kt贸rym potrzeba praw, zasad, przepis贸w i zakaz贸w b臋dzie o wiele mniejsza. Pierwsze z nich b臋dzie spo艂ecze艅stwem krepuj膮cym swobod臋, drugie daj膮cym swobod臋.
B贸g jest bez reszty mi艂uj膮cy, poniewa偶 B贸g jest nieograniczenie wolny. Nieograniczona wolno艣膰 oznacza nieograniczon膮 rado艣膰, poniewa偶 znajduje miejsce dla ka偶dego radosnego do艣wiadczenia. Wolno艣膰 to 偶ywio艂 Boga. To tak偶e 偶ywio艂 cz艂owieka. W takiej mierze, w jakiej twoja wolno艣膰 jest ograniczona, ogra-
niczona jest twoja rado艣膰
i w takiej te偶 mierze ograniczona jest twoja mi艂o艣膰.
Omawiali艣my to ju偶 wcze艣niej, rozumiem wi臋c, 偶e to musi mie膰 ogromne znaczenie. Twierdzisz, 偶e by膰 bez reszty mi艂uj膮cym znaczy by膰 nieograniczenie wolnym.
Tak i dawa膰 innym nieograniczona wolno艣膰.
Czyli ka偶demu wolno robi膰, co mu si臋 偶ywnie podoba?
To w艂a艣nie mam na my艣li. Dawa膰 innym nieograniczon膮 wolno艣膰, na tyle, na ile le偶y to w ludzkiej mocy. To w艂a艣nie mam na my艣li.
Tak mi艂uje B贸g.
B贸g pozwala.
Pozwalam ka偶demu czyni膰, co mu si臋 偶ywnie podoba.
Bez 偶adnych konsekwencji? Bez kary?
To nie jest to samo.
Jak wielokrotnie podkre艣la艂em, Moje Kr贸lestwo nie przewiduje czego艣 takiego jak kara. Istnieje w nim za to co艣 takiego jak nast臋pstwo.
Nast臋pstwo to wynik naturalny, kara
normalny. Karanie jest normaln膮 rzecz膮 w waszym spo艂ecze艅stwie. Nie jest natomiast rzecz膮 normaln膮 po prostu odczeka膰, a偶 nast臋pstwo samo si臋 pojawi, ujawni si臋.
Kary 艣wiadcz膮 o tym, 偶e brakuje wam cierpliwo艣ci i dlatego nie potraficie zaczeka膰 na wynik naturalny.

Twierdzisz, 偶e nie nale偶y nikogo za nic kara膰?
To musicie sami postanowi膰. W istocie, decydujecie o tym ka偶dego dnia.
Dokonuj膮c ci膮g艂ych wybor贸w co do tego, warto, aby艣cie zastanowili si臋 nad tym, jaka metoda najbardziej skutkuje, je艣li chodzi o zmian臋 post臋powania spo艂ecze艅stwa czy jednostek. To przecie偶 stanowi domy艣lny pow贸d nak艂adania kar. Karanie z zemsty -揹la wyr贸wnania rachunk贸w"
nie zaowocuj powstaniem spo艂ecze艅stwa, do jakiego zd膮偶acie.
Wysoko rozwini臋te spo艂eczno艣ci spostrzeg艂y, 偶e kary ucz膮 w znikomym stopniu. Dosz艂y wi臋c do wniosku, 偶e lepszym nauczycielem s膮 nast臋pstwa.
Wszelkie rozumne istoty wiedz膮, na czym polega r贸偶nica miedzy kara a nast臋pstwem.
Kary to sztucznie stworzone wyniki. Nast臋pstwa, to wyniki wyst臋puj膮ce w spos贸b naturalny.
Kary narzucane s膮 z zewn膮trz, przez kogo艣 uznaj膮cego odmienne warto艣ci od karanego. Nast臋pstw do艣wiadcza si臋 we w艂asnym wn臋trzu.
Kara to czyje艣 postanowienie, 偶e post膮pi艂o si臋 藕le. Nast臋pstwo jest do艣wiadczeniem na w艂asnej sk贸rze, 偶e co艣 si臋 nie sprawdza. To znaczy, nie przynios艂o zamierzonego rezultatu.
Innymi s艂owy, nie wyci膮gamy szybko nauki z kary, poniewa偶 postrzegamy j膮 jako co艣, co wyrz膮dza nam kto inny. Pr臋dzej uczymy si臋 z nast臋pstw, poniewa偶 dostrzegamy w nich co艣, co sami sobie wyrz膮dzamy.
Ot贸偶 to.
Lecz kara mo偶e by膰 nast臋pstwem? Czy nie o to chodzi?
Kary, to sztucznie stworzone skutki, nie wyniki wyst臋puj膮ce w spos贸b naturalny. Nie da si臋 przerobi膰 kary w nast臋pstwo przez obwo艂anie jej tym. Tylko najbardziej niedojrza艂e istoty mo偶na zwie艣膰 takim zabiegiem, ale nawet nie na d艂ugo.
Nie przeszkadza to jednak wielu rodzicom ucieka膰 si臋 do tego 艣rodka. A najwi臋ksz膮 kara, jak膮 wymy艣lili艣cie, jest zawieszenie mi艂o艣ci. Pokazali艣cie swoim dzieciom, 偶e pewne ich post臋pki gro偶膮 wstrzymaniem waszej mi艂o艣ci. Przez udzielanie i odmawianie swojej mi艂o艣ci staracie si臋 regidowa膰 i poprawia膰, kontrolowa膰 i kszta艂towa膰 zachowanie dzieci.
B贸g czego艣 takiego nie uczyni艂by nigdy.
Niemniej, wy wpoili艣cie swoim dzieciom, 偶e Ja te偶 tak post臋puj臋
bez w膮tpienia po to, aby usprawiedliwi膰 w艂asne posuni臋cia. Ale powiadam wam: prawdziwa mi艂o艣膰 nigdy si臋 nie wycofuje. To w艂a艣nie oznacza mi艂owa膰 bez reszty. To oznacza, 偶e twoja mi艂o艣膰 mo偶e pomie艣ci膰 nawet najwi臋ksze przewinienie, a nawet wi臋cej, znaczy to, 偶e w 偶adnym zachowaniu nie znajduje si臋 搘iny".
Erich Segal mia艂 racj臋. Mi艂o艣膰 oznacza, 偶e nie trzeba przeprasza膰.
Bardzo s艂usznie. Niemniej, to szczytna zasada, nie stosuje jej zbyt wielu ludzi.
Trudno im nawet sobie wyobrazi膰, 偶e stosuje j膮 B贸g.

I prawid艂owo. Ja jej nie stosuj臋. S艂ucham?
Ja ni膮 jestem. Nie trzeba stosowa膰 tego, czym si臋 jest. Po prostu jest si臋 tym.
Jestem mi艂o艣ci膮, co nie zna warunk贸w ani granic.
Mi艂uje bez reszty, to znaczy daje ka偶dej dojrza艂ej my艣l膮cej istocie swobod臋 bycia tym, czym pragnie by膰, swobod臋 czynienia tego, co pragnie czyni膰.
Nawet kiedy si臋 wie, 偶e to si臋 藕le dla nich sko艅czy?
Nie tobie o tym decydowa膰.
Nawet w stosunku do w艂asnych dzieci?
Tak, o ile sp dojrza艂ymi my艣l膮cymi istotami. Tak, o ile s膮 doros艂e. Lecz je艣li nie osi膮gn臋艂y dojrza艂o艣ci, najszybszym sposobem na doprowadzenie ich do tego jest danie im wolnej r臋ki w dokonywaniu wybor贸w, tak cz臋sto, jak to mo偶liwe, tak wcze艣nie, jak to jest wykonalne.
Tak post臋puje mi艂o艣膰. Mi艂o艣膰 uwalnia. To, co nazywacie potrzeba, i na og贸艂 mylicie z mi艂o艣ci膮, post臋puje odwrotnie. Potrzeba trzyma. Po tym mo偶na odr贸偶ni膰 mi艂o艣膰 od potrzeby. Mi艂o艣膰 uwalnia, potrzeba trzyma.
Wi臋c uwalniam, kiedy kocham bez reszty?
Miedzy innymi. Uwalniasz sile od oczekiwa艅, od wymog贸w, zasad i przepis贸w, kt贸re chcia艂by艣 narzuci膰
ukochanym. Albowiem nie s膮 kochani, gdy si臋 ich krepuje. Nie s膮 kochani bez reszty.
Podobnie jest z tob膮. Nie kochasz siebie bez reszty, kiedy si臋 ograniczasz, kiedy zaw臋偶asz swoja wolno艣膰, w dowolnej dziedzinie.
Pami臋taj jednak, 偶e wyb贸r nie jest ograniczeniem. Nie nazywaj wiec tak wybor贸w, jakich dokona艂e艣. Troszcz si臋 o to, aby twoje dzieci, i wszyscy twoi bliscy, wiedzieli wszystko, czego twoim zdaniem im potrzeba do tego, aby wybra艂y dobrze
to znaczy, opowiedzia艂y si臋 za tym, co najprawdopodobniej przyniesie im konkretny po偶膮dany rezultat, jak r贸wnie偶 to, co jest ich pragnieniem w d艂u偶szej perspektywie
szcz臋艣liwe 偶ycie.
Dziel si臋 z innymi tym, co wiesz na ten temat. Obdarzaj tym, do czego sam doszed艂e艣. Lecz nie pr贸buj narzuca膰 innym swoich pogl膮d贸w, swoich zasad, swoich wybor贸w. I nie wzbraniaj komu艣 swej mi艂o艣ci, gdy wybra艂 co艣, czego ty by艣 nie wybra艂. Je艣li jeste艣 przekonany, 偶e dokona艂 kiepskiego wyboru, to jest to najbardziej sprzyjaj膮ca chwila na okazanie mu mi艂o艣ci.
Nie ma wy偶szego przejawu mi艂osierdzia.
Co jeszcze oznacza mi艂owanie bez reszty?
Oznacza bycie ca艂kowicie obecnym, w ka偶dej pojedynczej chwili. Bycie ca艂kowicie 艣wiadomym. Ca艂kowicie otwartym, uczciwym, przejrzystym. Ch臋tnym do wyra偶enia do samego ko艅ca tej mi艂o艣ci, jaka wype艂nia ci serce. Zupe艂nie nagim, bez skrytych zamiar贸w i pobudek, bez ukrywania niczego.

I chcesz powiedzie膰, 偶e to wszystko jest w zasi臋gu ludzkich mo偶liwo艣ci, takich zwyk艂ych ludzi jak ja? Jeste艣my zdolni do takiej mi艂o艣ci?
Powiem wi臋cej. Nie tylko jeste艣cie zdolni do niej, ale ni膮 jeste艣cie. Taka jest Wasza Prawdziwa Istota. Zaprzeczanie temu to dla was najci臋偶sze zadanie. Mimo to robicie to co dzie艅. Dlatego 偶ycie wydaje si臋 wam taka mord臋g臋. Lecz kiedy decydujecie si臋 na 艂atwa rzecz, dzia艂acie zgodnie z Wasza Prawdziwe Istota
czyli czysta mi艂o艣ci膮, bezwarunkowa i bezgraniczna
偶ycie zn贸w idzie wam lekko, przestaje by膰 mozolna udr臋ka.
Taki spok贸j mo偶na zyska膰 w ka偶dej chwili. Droga do niego wiedzie, na przyk艂ad, przez zadanie sobie prostego pytania:
Jak post膮pi艂aby teraz mi艂o艣膰?
Znowu to czarodziejskie pytanie, co?
Tak. To cudowne pytanie, gdy偶 zawsze poznasz odpowied藕. To dzia艂a jak czary. Oczyszcza, jak myd艂o. Sp艂ukuje z ciebie wszelkie zw膮tpienie, wszelki strach przed blisko艣ci膮. Omywa umys艂 m膮dro艣ci膮 duszy.
Jakie por贸wnanie!
To prawda. Kiedy zadasz to pytanie, natychmiast b臋dziesz wiedzia艂, co zrobi膰. Bez wzgl臋du na okoliczno艣ci czy warunki. Odpowied藕 b臋dzie ci dana. Ty jeste艣 odpowiedzi膮, a to pytanie wydobywa na jaw t臋 cz膮stk臋 ciebie.
A je艣li si臋 oszukuj臋? Nie mo偶na siebie oszukiwa膰?
Nie namy艣laj si臋, kiedy przychodzi odpowied藕, nie wahaj si臋. Wtedy w艂a艣nie siebie oszukujesz. Zanurz si臋 w sercu mi艂o艣ci i stamt膮d podejmuj wszystkie swoje decyzje, a znajdziesz 艣wi臋ty spok贸j.

16
Co znaczy by膰 bez reszty akceptuj膮cym, b艂ogos艂awi膮cym i wdzi臋cznym? Te ostatnie trzy z Pi臋ciu Boskich Przymiot贸w nie s膮 dla mnie zupe艂nie jasne
zw艂aszcza trzeci i czwarty.
By膰 bez reszty akceptuj膮cym to nie sprzeciwia膰 si臋 temu, co si臋 objawia w danej chwili. To znaczy nie odrzuca膰 tego ani nie odsuwa膰 si臋, ale przygarn膮膰, przytrzyma膰, pokocha膰 jak w艂asne. Bo to jest twoje w艂asne dzie艂o, z kt贸rego jeste艣 zadowolony
albo nie.
Je艣li nie jeste艣 z tego zadowolony, b臋dziesz wzbrania艂 si臋 przed uznaniem tego za swoje, a przed czym si臋 bronisz, to umacniasz. Dlatego te偶 ciesz si臋, b膮d藕 rad, a gdyby obecna sytuacja wed艂ug ciebie wymaga艂a zmiany, po prostu wybierz inne spos贸b jej do艣wiadczenia. Zewn臋trzny przejaw mo偶e wcale nie ulec zmianie, ale twoje wewn臋trzne jego do艣wiadczenie na zawsze si臋 odmieni, wskutek twojego postanowienia.
Pami臋taj, o co tu idzie. Nie obchodzi ci臋 wierzchnia szata zjawisk, lecz twoje indywidualne do艣wiadczenie. Niech 艣wiat na zewn膮trz sobie b臋dzie, jaki jest. Zbuduj sw贸j 艣wiat wewn臋trzny taki, jakim chcia艂by艣 go widzie膰. To w艂a艣nie rozumie si臋 przez bycie w tym 艣wiecie, ale nie z tego 艣wiata. To w艂a艣nie jest Mistrzostwo w sztuce 偶ycia.
Wyja艣nijmy to sobie. Mam akceptowa膰 wszystko, nawet te rzeczy, z kt贸rymi si臋 nie zgadzam?

Akceptacja czego艣 nie jest r贸wnoznaczna z zaniechaniem d膮偶enia do jego zmiany. Wr臋cz przeciwnie, nie mo偶esz zmieni膰 czego艣, czego nie akceptujesz -zw艂aszcza w sobie, jak r贸wnie偶 poza sob膮.
Zatem akceptuj wszystko, jako boski przejaw twego boskiego pierwiastka. W贸wczas og艂aszasz si臋 jego tw贸rc膮
i tylko wtedy mo偶esz to 搊dkr臋ci膰". Tylko wtedy bowiem rozpoznasz w swoim wn臋trzu moc tworzenia na nowo.
Akceptowa膰 co艣 nie znaczy zgadza膰 si臋 z tym, lecz przyj膮膰, oboj臋tnie, czy si臋 z tym zgadzasz czy nie.
Kaza艂by艣 nam zbrata膰 si臋 z samym diab艂em, prawda?
Jak inaczej go uleczycie? Ju偶 to przerabiali艣my.
Owszem i znowu b臋dziemy. W k贸艂ko b臋d臋 z wami dzieli艂 si臋 tymi prawdami. W k贸艂ko b臋dziesz tego s艂ucha艂, a偶 us艂yszysz. Je艣li 艂apiesz Mnie na tym, 偶e si臋 powtarzam, to dlatego, 偶e ty si臋 powtarzasz. Powielasz zachowania i dzia艂ania, kt贸re niezmiennie ko艅cz膮 si臋 smutkiem, nieszcz臋艣ciem, pora偶k膮. Ale zwyci臋stwo jest mo偶liwe, mo偶esz poskromi膰 tego swojego diab艂a.
Oczywi艣cie, diab艂a nie ma
o czym r贸wnie偶 wielokrotnie by艂a mowa. To tylko przeno艣nia.
Jak zdo艂asz uleczy膰 co艣, czego nawet nie chcesz uchwyci膰? Najpierw musisz to mocno przytrzyma膰, mocno osadzi膰 w swojej rzeczywisto艣ci, zanim si臋 od tego uwolnisz.
Chyba nie rozumiem. Pom贸偶 mi w tym.
Nie mo偶na rzuci膰 czego艣, czego si臋 nie trzyma.
Dlatego, Pos艂uchaj! Przynosz臋 ci radosna nowin臋.
B贸g akceptuje.
Cz艂owiek odst臋puje.
Ludzie kochaj膮, chyba 偶e druga strona robi to czy owo. Kochaj膮 艣wiat, chyba 偶e jest nie po ich my艣li. Kochaj膮 Mnie, chyba 偶e Mnie nie kochaj膮.
B贸g nie odst臋puje. B贸g akceptuje. Wszystko i wszystkich. Bez wyj膮tku.
Nie ma odst臋pstw od tej zasady.
Bycie ca艂kowicie akceptuj膮cym bardzo przypomina bycie bez reszty mi艂uj膮cym.
To jedno i to samo. U偶ywamy r贸偶nych s艂贸w na opisanie tego samego do艣wiadczenia. Mi艂o艣膰 i akceptacja s膮 poj臋ciami zamiennymi.
Aby co艣 zmieni膰, najpierw trzeba zaakceptowa膰 jego istnienie. Aby pokocha膰, trzeba zrobi膰 dok艂adnie to samo.
Nie mo偶esz pokocha膰 tej cz膮stki siebie, do kt贸rej si臋 nie przyznajesz. Wyrzek艂e艣 si臋 wielu cz膮stek siebie, z kt贸rymi nie chcesz si臋 uto偶samia膰. W ten spos贸b uniemo偶liwi艂e艣 sobie pokochanie siebie bez reszty
a tym samym pokochanie drugiego bez reszty.
Deborah Ford napisa艂a na ten temat znakomit膮 ksi膮偶k臋, pod tytu艂em The Dark Side of the Light Cha-sers (Ciemna strona poszukiwaczy 艢wiat艂a). M贸wi ona o ludziach, kt贸rzy d膮偶膮 do 艢wiat艂o艣ci, ale nie potrafi膮 si臋 upora膰 z w艂asnym 搈rokiem", nie dostrzegaj膮

w nim daru. Polecam t臋 ksi膮偶k臋 ka偶demu. Potrafi odmieni膰 偶ycie. Jasno i przyst臋pnie wyja艣nia, dlaczego akceptacja jest takim b艂ogos艂awie艅stwem.
Bo jest b艂ogos艂awie艅stwem! Bez niej skazywa艂by艣 na pot臋pienie samego siebie, oraz innych. Lecz dzi臋ki mi艂o艣ci i akceptacji b艂ogos艂awisz tym, z kt贸rymi stykasz si臋 w 偶yciu. Mi艂o艣膰 i akceptacja bez reszty prowadz膮 do b艂ogos艂awie艅stwa
a przynosz膮 tobie oraz innym bezgraniczna rado艣膰.
Wszystko si臋 ze sob膮 splata, 艂膮czy, i zaczynasz rozumie膰, 偶e Pi臋膰 Przymiot贸w Boskich to w rzeczywisto艣ci jedno i to samo. Sk艂adaj膮 si臋 na Boska natur臋.
Ten aspekt Boga, kt贸ry b艂ogos艂awi wszystkiemu, to ten aspekt, kt贸ry niczego nie pot臋pia. W 艣wiecie Boga nie ma pot臋pienia, jest tylko chwa艂a. Wszystkim wam chwa艂a za to, co robicie, za d膮偶enie do poznania i do艣wiadczenia Waszej Prawdziwej Istoty.
Kiedy przydarzy艂o si臋 co艣 niedobrego, moja matka mawia艂a, 揘iech to B贸g!". Ka偶dy inny powiedzia艂by, 揘iech to wszyscy diabli!", ale mama m贸wi艂a zawsze, 揘iech to B贸g!".
Pewnego dnia zapyta艂em j膮 o to. Spojrza艂a na mnie niedowierzaj膮co, nast臋pnie z mi艂o艣ci膮 i cierpliwo艣ci膮 nale偶n膮 ma艂emu dziecku odpar艂a: 揘ie chc臋, 偶eby diabli to brali. Chc臋, 偶eby zaj膮艂 si臋 tym B贸g. Tylko w ten spos贸b mo偶na to naprawi膰".
Twoja matka by艂a 搖艣wiadomiona". Wie艂e rozumia艂a.
Id藕 wiec i b艂ogos艂aw wszystkim rzeczom. Pami臋taj, posy艂am ci same anio艂y, sprawiam ci same cuda.
Jak mo偶na b艂ogos艂awi膰 wszystkim rzeczom? Co przez to rozumiesz?
Dajesz swoje b艂ogos艂awie艅stwo, kiedy otaczasz co艣 swoja najlepsze energia, najwy偶szymi my艣lami.
Mam oddawa膰 swoj膮 najlepsz膮 energi臋, najwy偶sze my艣li rzeczom, kt贸rych nienawidz臋? Takim jak wojna? Jak przemoc? Zach艂anno艣膰? Brak serca? Nieludzkie traktowanie? Nie pojmuj臋. Nie mog臋 temu 揵艂ogos艂awi膰".
Ale to w艂a艣nie twoja najlepsza energia i twoje najwy偶sze my艣li b臋d膮 potrzebne do zmiany tych rzeczy. Nie rozumiesz? Pot臋piaj膮c niczego nie zmieniasz, skazujesz jedynie na powielanie.
Nie wolno pot臋pia膰 zabijania bez celu, panosz膮cej si臋 przemocy, jaskrawych uprzedze艅, niepohamowanej zach艂anno艣ci?
Niczego nie nale偶y pot臋pia膰. Niczego?
Tak. Czy偶 nie posy艂a艂em Moich nauczycieli, aby powiedzieli wam 揘ie osadzajcie ani te偶 nie pot臋piajcie?".
Lecz skoro niczego nie pot臋piamy, wygl膮da to tak, jakby艣my wszystko pochwalali.
Niepotepianie nie znaczy zaniechanie d膮偶enia do zmiany. Poniewa偶 czego艣 nie pot臋pi艂e艣, nie oznacza

to, 偶e to pochwalasz. Po prostu nie chcesz osadza膰. Mimo to mo偶esz wybra膰 co艣 innego.
Postanowienie zmiany nie musi by膰 podyktowane z艂o艣ci膮. W istocie, szansa na wprowadzenie przez ciebie prawdziwej zmiany wzrasta wprost proporcjonalnie do spadku twojej z艂o艣ci.
Ludzie cz臋sto pos艂uguj膮 si臋 z艂o艣ci膮 dla uzasadnienia swego pragnienia zmiany, oraz osadem dla uzasadnienia z艂o艣ci. Osnuli艣cie wok贸艂 tego istny dramat, dopatruj膮c si臋 krzywdy po to, aby usprawiedliwi膰 sw贸j osad.
'Wielu z was tak zrywa swoje zwi膮zki. Nie nauczyli艣cie si臋 jeszcze sztuki m贸wienia wprost: 揙si膮gn膮艂em kres. Obecna posta膰 tego zwi膮zku przesta艂a mi s艂u偶y膰". Uparcie dopatrujecie si臋 w艂asnej krzywdy, nast臋pnie osadzacie, potem pos艂ugujecie si臋 gniewem, aby jako艣 uzasadni膰 zmian臋, jaka pragniecie wprowadzi膰. Jak gdyby bez z艂o艣ci nie mo偶na by艂o mie膰 tego, co si臋 chce, zmieni膰 tego, co nie odpowiada. Dlatego robicie z tego dramat.
Powiadam wam jednak: b艂ogos艂awcie, b艂ogos艂awcie, b艂ogos艂awcie nieprzyjacio艂om, m贸dlcie si臋 za tych, co was prze艣laduj膮. U偶yczcie im swej najlepszej energii i najwy偶szych my艣li.
Jednak nie zdo艂acie tego uczyni膰, dop贸ki w ka偶dej osobie, w ka偶dych okoliczno艣ciach nie dostrze偶ecie daru; anio艂a i cudu. Kiedy to nast膮pi, b臋dzie waszym udzia艂em pe艂na wdzi臋czno艣膰
pi膮ty przymiot Boga
i ko艂o si臋 zamknie.
To wa偶ny element, to poczucie wdzi臋czno艣ci, prawda?
Tak. Wdzi臋czno艣膰 to postawa, kt贸ra wszystko zmienia. Gdy jeste艣 za co艣 wdzi臋czny, przestajesz si臋 temu opiera膰, uznajesz to za dar, nawet je艣li z pozoru na to nie wygl膮da.
Co wi臋cej, jak ju偶 si臋 nauczy艂e艣, wdzi臋czno艣膰 z g贸ry za jakie艣 do艣wiadczenie czy wynik, stanowi pot臋偶ne narz臋dzie tworzenia twojej rzeczywisto艣ci i nieomylna oznak臋 Mistrzostwa duchowego.
Tak pot臋偶ne, 偶e moim zdaniem nale偶a艂oby ten Pi膮ty Przymiot przesun膮膰 na pierwsze miejsce.
Tak naprawd臋, i w tym ca艂y urok, kolejno艣膰 Pi臋ciu Przymiot贸w Boskich, podobnie jak Siedmiu Etap贸w do Boga, mo偶na odwr贸ci膰: wdzi臋czno艣膰, b艂ogos艂awienie, akceptacja, mi艂o艣膰 i rado艣膰 bez granic!
Nie od rzeczy b臋dzie przytoczy膰 tu moj膮 ulubion膮 modlitw臋, najpot臋偶niejsz膮 modlitw臋, jak膮 znam. Dzi臋ki Ci, Bo偶e, za pomoc w zrozumieniu, 偶e ten problem zosta艂 ju偶 dla mnie rozwi膮zany.
Tak, to mocne s艂owa. 'Nast臋pnym razem, w obliczu k艂opotliwej sytuacji czy okoliczno艣ci wyra藕 swoj膮 wdzi臋czno艣膰 nie tylko za rozwi膮zanie, ale i za sam k艂opot. W ten spos贸b zupe艂nie inaczej na to spojrzysz, przyjmiesz zupe艂nie inn膮 postaw臋.
Potem pob艂ogos艂aw j膮. U偶ycz jej najlepszej energii, najwy偶szych my艣li. Dzi臋ki temu znajdziesz w niej przyjaciela, nie wroga; co艣, co wspiera, a nie doskwiera.
Dalej, zaakceptuj j膮 i nie bro艅 si臋 przed z艂em. Przed czym si臋 bronisz, to umacniasz. Mo偶esz zmieni膰 tylko to, co zaakceptujesz.

I otocz to mi艂o艣ci膮. Bez wzgl臋du na to, czego do艣wiadczasz, mi艂o艣ci膮 mo偶esz dos艂ownie zniwelowa膰 ka偶de niepo偶膮dane do艣wiadczenie. W pewnym sensie, mo偶esz pokocha膰 je 搉a zab贸j".
Wreszcie, b膮d藕 radosny, albowiem bliski jest doskona艂y zamierzony wynik. Nic nie jest w stanie pozbawi膰 ci臋 rado艣ci, gdy偶 rado艣膰 jest twoj膮 istota, i zawsze b臋dzie. Dlatego w obliczu ka偶dego problemu, zr贸b co艣 weso艂ego.
Tak jak Anna w musicalu The King and I, kt贸ra 艣piewa艂a:
揨awsze kiedy si臋 boje, podnosz臋 dumnie czo艂o i nuc臋 co艣 weso艂o, wiec nikt nie podejrzewa, jak bardzo boje si臋.
Nuc臋 co艣 weso艂o i za ka偶dym razem nut tych weso艂o艣膰 m贸wi mi, 偶e nie boje wcale si臋".
Ot贸偶 to. Trafi艂e艣 w dziesi膮tk臋.
Mam przyjaciela, kt贸ry zachowuje tak膮 postaw臋 na co dzie艅, w ka偶dej poszczeg贸lnej chwili. Uzdrawia innych pokazuj膮c, jak 艂atwo i szybko mog膮 zmieni膰 swoje nastawienie i jak to mo偶e wp艂yn膮膰 na ich 偶ycie. Nazywa si臋 Jerry Jampolsky
oficjalnie, Gerald G. Jampolsky, dr nauk medycznych -i jest autorem prze艂omowej ksi膮偶ki Love is Letting Go of Fear (Mi艂o艣膰 to wyzbycie si臋 strachu).
Jerry za艂o偶y艂 O艣rodek Leczenia Postaw w Sausa-lito w Kalifornii, a obecnie dzia艂a ponad 130 takich o艣rodk贸w na ca艂ym 艣wiecie. Nie znam 偶yczliwszej i 艂agodniejszej osoby. Do wszystkiego ma pozytywny stosunek. Do wszystkiego. W jego domu nigdy nie zdarzy艂o mi si臋 搖s艂ysze膰 zniech臋caj膮cego s艂o-
wa". Pod tym wzgl臋dem jest wyj膮tkowy, a jego 偶yciowa postawa stanowi inspiracj臋.
Nancy i ja go艣cili艣my u niego oraz jego wspania艂ej i uzdolnionej 偶ony, Dian臋 Cirinciorte, kiedy jak to w 偶yciu bywa, mia艂em 搒pi臋cie" z innym bawi膮cym u nich w艂a艣nie go艣ciem. Przykro mi to m贸wi膰, ale nie by艂em 搘 swojej szczytowej formie", wym臋czony wieloma miesi膮cami w rozjazdach i nie podchodzi艂em do sytuacji zbyt pokojowo.
Jerry dostrzeg艂 moje wzburzenie i zapyta艂., czy mo偶e mi jako艣 pom贸c. Ka偶dy kto go zna, potwierdzi, 偶e Jerry zadaje je zawsze, kiedy widzi, 偶e kto艣 w jego otoczeniu zachowuje si臋 搉ieswojo".
Odpar艂em, 偶e jestem z艂y z powodu wcze艣niejszego zaj艣cia ze wspomnianym go艣ciem. Jerry natychmiast zaproponowa艂, 偶e dobrze by by艂o, gdyby艣my usiedli razem, z nim, Dian臋 i t膮 drug膮 osob膮 i wsp贸lnie przyjrzeli si臋 sytuacji, i 搝astanowili, czego potrzeba, aby j膮 uzdrowi膰".
Postawi艂 mi w贸wczas sonduj膮ce pytanie. 揅zy chcesz to uzdrowi膰, czy chcesz trzyma膰 si臋 swoich negatywnych odczu膰?".
Powiedzia艂em, 偶e moim zdaniem nie by艂o moim 艣wiadomym postanowieniem trwanie w z艂o艣ci, ale mia艂em problem z jej przezwyci臋偶eniem. 揅贸偶, wszystko zale偶y od tego, jak膮 przyjmiesz wobec tego postaw臋", odpar艂 Jerry cichym i 艂agodnym g艂osem. 揘a pewno wyniknie z tego wszystkiego co艣 dobrego. Zobaczmy co".
Odbyli艣my rozmow臋 i z jego pomoc膮 oraz Dian臋, ja oraz druga strona konfliktu uczynili艣my pierwsze pojednawcze kroki. By艂em wdzi臋czny, 偶e mia艂em przy sobie Jerry'ego, kiedy tak wyra藕nie utra-

ci艂em kontakt ze swoim 艢rodkiem i z Moj膮 Prawdziw膮 Istot膮. Bez opowiadania si臋 za kt贸r膮kolwiek ze stron, bez os膮dzania, bez 偶adnych drastycznych ingerencji wykraczaj膮cych poza sugesti臋, aby艣my spojrzeli na spraw臋 inaczej i zezwolili sobie na przyj臋cie punktu widzenia tego drugiego, Dian臋 i Jerry nie tylko walnie przyczynili si臋 do uzdrowienia chwili, ale r贸wnie偶 pokazali mi narz臋dzia, z pomoc膮 kt贸rych mo偶na stosowa膰 zasady leczenia postaw na co dzie艅.
Nie ka偶dy ma szcz臋艣cie by膰 blisko Jerry'ego Jam-polsky'ego, kiedy znajdzie si臋 w opa艂ach, ale wszyscy mo偶emy mie膰 w zasi臋gu r臋ki jego m膮dro艣膰. Dlatego tak jestem podekscytowany jego najnowsz膮 ksi膮偶k膮
Forgiveness: The Greatest Healer of Ali (Uzdrowiciel-ska moc przebaczenia).
Jerry'ego wyr贸偶nia jego niezwyk艂a postawa, kt贸ra leczy wszystko w polu widzenia; nawet jego zdolno艣膰 widzenia.
Podczas naszego pobytu Jerry'ego n臋ka艂a jaka艣 dolegliwo艣膰 zwi膮zana ze wzrokiem, kt贸ry si臋 pogarsza艂. Mia艂 nawet wyznaczon膮 operacj臋 i istnia艂a realna mo偶liwo艣膰, 偶e zabieg ten zamiast poprawy przyniesie dalsze os艂abienie widzenia. W istocie, nale偶a艂o nawet liczy膰 si臋 z tym, 偶e o艣lepnie na jedno oko.
Ale to nie m膮ci艂o spokoju Jerry'ego. Nie rozpami臋tywa艂 tego. Unika艂 wszelkich rozm贸w na temat czekaj膮cej go operacji i pami臋tam, 偶e w dzie艅 zabiegu 偶egna艂 si臋 z nami z u艣miechem od ucha do ucha. 揥szystko b臋dzie dobrze", o艣wiadczy艂, 揵ez wzgl臋du na wynik".
Tego dnia nauczy艂em si臋 czego艣 wa偶nego od Mistrza.
Akceptacja czego艣 nie oznacza zgody na to. To po prostu przyj臋cie tego bez wzgl臋du na to, czy si臋 z tym zgadzasz czy nie.
Tak. Wida膰 by艂o, 偶e Jerry akceptuje i b艂ogos艂awi swoje do艣wiadczenie.
Udzielasz b艂ogos艂awie艅stwa wtedy, kiedy po艣wi臋casz czemu艣 swoje najwy偶sze my艣li, najlepsze si艂y.
Dlatego zaraz przychodzi mi na my艣l Jerry, kiedy s艂ysz臋 o Pi臋ciu Boskich Przymiotach. To cz艂owiek, kt贸ry objawia te przymioty nieustannie.
Ludzie pytaj膮 mnie, co zmieni艂o si臋 w moim 偶yciu, odk膮d ukaza艂y si臋 moje ksi膮偶ki. Jednym z najwi臋kszych dobrodziejstw by艂o poznanie takich ludzi jak Jerry Jampolsky. Nawi膮zanie i piel臋gnowanie osobistych kontakt贸w z wieloma osobami, kt贸re od lat darzy艂em podziwem, jest najbardziej pouczaj膮cym do艣wiadczeniem, jakie wynik艂o z napisania trylogii Rozm贸w z Bogiem, do艣wiadczeniem, kt贸re sta艂o si臋 dla mnie zarazem lekcj膮 pokory. Ujrza艂em w tych niezwyk艂ych ludziach to, do czego sam musz臋 jeszcze d膮偶y膰 i czerpa艂em z nich natchnienie.
Oczywi艣cie, przynios艂o to r贸wnie偶 inne zmiany, przede wszystkim w moim stosunku do Boga.
艁膮czy mnie teraz przyja藕艅 z Bogiem, czego rezultatem jest dobre samopoczucie, wzmo偶one si艂y, osobisty rozw贸j, wzbogacaj膮ca inspiracja oraz pewna i sta艂a mi艂o艣膰. Wp艂yn臋艂o to na ka偶dy istotny aspekt mojego 偶ycia.
Ca艂kowicie zmieni艂o si臋 moje podej艣cie do kwestii zwi膮zk贸w, co znajduje odzwierciedlenie w moich

kontaktach z innymi. Nabra艂y one radosnego charakteru i przesta艂y przynosi膰 mi rozczarowania. Co si臋 tyczy zwi膮zk贸w intymnych, mija w艂a艣nie pi膮ty rok mojego ma艂偶e艅stwa z Nancy, a nasz zwi膮zek jest wr臋cz wymarzony. By艂o nam ze sob膮 wspaniale na pocz膮tku, a z ka偶dym mijaj膮cym dniem jeszcze wspanialej. Nie oznacza to, 偶e nasz zwi膮zek na pewno pozostanie taki na zawsze. Nie zamierzam niczego takiego przewidywa膰, poniewa偶 nie chc臋 wywiera膰 tego rodzaju presji ani na siebie, ani na Nancy. Ale wierz臋, 偶e nawet gdyby nasz zwi膮zek zmieni艂 swoj膮 posta膰, wci膮偶 b臋dzie cudownie szczery, troskliwy i mi艂uj膮cy.
Nie tylko moje zwi膮zki uleg艂y poprawie, a co za tym idzie moje zdrowie emocjonalne, ale r贸wnie偶 moje zdrowie fizyczne. Jestem teraz w lepszej kondycji ni偶 dziesi臋膰 lat temu, mam w sobie wi臋cej 偶ycia i energii. Raz jeszcze, nie zamierzam przewidywa膰, 偶e zawsze tak b臋dzie, gdy偶 nie chc臋 wywiera膰 na siebie takiej presji, ale mog臋 was zapewni膰, 偶e nawet je艣li stan mego zdrowia si臋 zmieni, m贸j wewn臋trzny spok贸j i g艂臋boka rado艣膰 pozostan膮 bez zmian, zazna艂em bowiem pe艂ni mego 偶ycia i nie podwa偶am ju偶 wynik贸w ani si臋 przed nimi nie broni臋.
Inaczej podchodz臋 te偶 do kwestii obfito艣ci i nie do艣wiadczam obecnie ani braku, ani ogranicze艅. Wiem, 偶e r贸偶ni si臋 to od do艣wiadczenia wi臋kszo艣ci moich braci, dlatego staram si臋 ka偶dego dnia pom贸c innym w zmienianiu tego stanu rzeczy, dziel臋 si臋 hojnie tym, co mam, wspieraj膮c sprawy, przedsi臋wzi臋cia i ludzi, z kt贸rymi si臋 zgadzam, co stanowi kolejny
spos贸b wyra偶ania, do艣wiadczania i stwarzania na nowo tego, Kim Jestem.
I owszem, znajdywa艂em natchnienie u wielu wspania艂ych nauczycieli i wizjoner贸w, kt贸rych pozna艂em osobi艣cie. Dowiedzia艂em si臋 od nich, co takiego wyr贸偶nia cz艂owieka, co wynosi go ponad t艂um. Nie chodzi tu o kult jednostek ani epatowanie nazwiskami, gdy偶 jasno pojmuj臋, 偶e to, co wywy偶sza te s艂awne postaci, mo偶e wywy偶szy膰 r贸wnie偶 nas. Ta sama magia kryje si臋 w ka偶dym z nas, a im wi臋cej wiemy o ludziach, kt贸rzy j膮 w sobie wyzwolili, tym lepszy u偶ytek sami mo偶emy z niej zrobi膰. W ten spos贸b nawzajem siebie uczymy. W istocie, jeste艣my jak przewodnicy, kt贸rzy prowadz膮 siebie wzajemnie nie ku poznaniu lecz przypomnieniu, Kim Naprawd臋 Jeste艣my.
Takim przewodnikiem jest Mariann臋 Williamson. Opowiem wam, czego si臋 od niej nauczy艂em.
Odwagi.
W wielkim stylu ukaza艂a mi, na czym polega dzielno艣膰, oddanie wy偶szej sprawie. Nie znam osoby o wi臋kszej sile wewn臋trznej czy duchowej wytrwa艂o艣ci. Albo o 艣wietniejszej wizji. Lecz Mariann臋 nie zadowala si臋 jedynie rozprawianiem o swej wizji 艣wiata, ona j膮 uciele艣nia, ka偶dego dnia, niestrudzenie pracuj膮c dla jej zaistnienia. Tego w艂a艣nie si臋 od niej nauczy艂em: niestrudzonej pracy na rzecz zaistnienia wizji, jakiej si臋 dozna艂o, pracy odwa偶nej. Dzia艂ania ju偶 teraz.
By艂em z Mariann臋 raz w 艂贸偶ku. Ona mnie zabije za to wyznanie, ale to prawda. Wynios艂em z tych naszych wsp贸lnych chwil wiele istotnych rzeczy.
No dobrze, mo偶e nie w 艂贸偶ku, ale na 艂贸偶ku. Moja 偶ona Nancy wpada艂a do pokoju, w艂膮czaj膮c si臋 do rozmowy w trakcie pakowania. Przebywali艣my w贸w-

czas w domu Mariann臋, ciesz膮c si臋 rzadkimi i cennymi wsp贸lnymi chwilami. Wczesnym rankiem w dzie艅 naszego odjazdu, Mariann臋 i ja wy艂adowali艣my w ko艅cu na jej 艂贸偶ku. Popijali艣my sok pomara艅czowy i przegryzali艣my ciastkami, rozprawiaj膮c
0 偶yciu. Zapyta艂em j膮, jak si臋 jej udaje utrzyma膰 takie niesamowite tempo przez wszystkie te lata, wp艂ywaj膮c w tak niezwyk艂y spos贸b na 偶ycie tylu ludzi. Spojrza艂a na mnie 艂agodnym wzrokiem, ale z si艂膮, kt贸r膮 pami臋tam do dzi艣 i odpar艂a: 揟rzeba si臋 po艣wi臋ci膰. Trzeba 偶y膰 w my艣l tych najwy偶szych wybor贸w, wybor贸w, o jakich inni tylko m贸wi膮".
Nast臋pnie znienacka rzuci艂a mi wyzwanie. 揅zy jeste艣 got贸w to uczyni膰? Je艣li tak, 艣wietnie. Je艣li nie, zniknij z publicznego widoku. Poniewa偶 je艣li dajesz ludziom nadziej臋, stajesz si臋 przyk艂adem dla innych
1 musisz przyj膮膰 na siebie pewnego rodzaju przyw贸dztwo, musisz chcie膰 swoim 偶yciem sprosta膰 temu przyk艂adowi. Albo przynajmniej postara膰 si臋, ca艂膮 sw膮 istot膮. Ludzie sk艂onni s膮 wybaczy膰, je艣li si臋 potkniesz, ale trudno b臋dzie im wybaczy膰, je艣li nie spr贸bujesz".
揢kazanie innym przebiegu w艂asnej ewolucji dodaje ci przyspieszenia. Je艣li m贸wisz komu艣, 偶e co艣 jest w zasi臋gu jego mo偶liwo艣ci, musisz by膰 got贸w zademonstrowa膰, 偶e jest to mo偶liwe dla ciebie. Musisz po艣wi臋ci膰 temu swoje 偶ycie".
Z pewno艣ci膮 to w艂a艣nie rozumie si臋 przez 偶ycie 搝 rozmys艂em".
Lecz nawet kiedy powzi臋li艣my zamiary z rozmys艂em, czasami zdarzenia dziwnie si臋 zbiegaj膮 w czasie. Ale ja nauczy艂em si臋, 偶e zbieg贸w okoliczno艣ci
nie ma, a zbie偶no艣膰 czasu i miejsca to po prostu przejaw dzia艂ania Boga, kt贸ry umieszcza dla nas rzeczy, kiedy ju偶 nasze zamiary s膮 jasne. Okazuje si臋, 偶e im bardziej 偶yjesz z rozmys艂em, tym wi臋cej zbieg贸w okoliczno艣ci dostrzegasz w swoim 偶yciu.
Na przyk艂ad, po opublikowaniu ksi臋gi pierwszej Rozm贸w z Bogiem, by艂o moj膮 intencj膮, aby dotar艂a do jak najwi臋kszej liczby os贸b, wierzy艂em bowiem, 偶e zawiera ona wa偶ne przes艂anie dla ludzko艣ci. Dwa tygodnie po jej ukazaniu si臋 na rynku wydawniczym zawita艂 do Annapolis doktor Bernie Siegel, gdzie wyg艂asza艂 odczyt o zwi膮zkach mi臋dzy medycyn膮 i duchowo艣ci膮. W 艣rodku swojej prezentacji oznajmi艂 nagle: 揥szyscy rozmawiamy z Bogiem przez ca艂y czas. Nie wiem, jak wy, ale ja sw贸j dialog spisuj臋. Prawd臋 m贸wi膮c, moja nast臋pna ksi膮偶ka nosi tytu艂 Rozmowy z Bogiem i jest o cz艂owieku, kt贸ry zadaje Bogu pytania, kt贸re nigdy nie dawa艂y mu spokoju, a B贸g na nie odpowiada. Cz艂owiek nie wszystkie odpowiedzi rozumie i nawet sprzecza si臋 troch臋 z Bogiem. To w gruncie rzeczy moje w艂asne do艣wiadczenie".
S艂uchacze roze艣mieli si臋
z wyj膮tkiem jednej m艂odej damy.
Mojej c贸rki.
Tak si臋 搝艂o偶y艂o", 偶e Samantha tego dnia znalaz艂a si臋 na widowni i podczas pierwszej przerwy podbieg艂a do pulpitu. 揇oktorze Siegel", zacz臋艂a nie mog膮c z艂apa膰 tchu, 搈贸wi艂 pan powa偶nie o tej ksi膮偶ce?".
揓asne", u艣miechn膮艂 si臋 Bernie. 揓u偶 po艂ow臋 napisa艂em".

揅贸偶, to ciekawe", przemog艂a si臋 Samantha, 損oniewa偶 m贸j ojciec w艂a艣nie wyda艂 ksi膮偶k臋 dok艂adnie tak膮, jak膮 pan opisa艂. Nawet tytu艂 si臋 zgadza".
Bernie otworzy艂 szerzej oczy. 揘aprawd臋? To niesamowite. Chocia偶 nie dziwi mnie to. Kiedy gdzie艣 na horyzoncie pojawia si臋 idea, ka偶dy mo偶e do niej si臋 pod艂膮czy膰. Uwa偶am, 偶e ka偶dy z nas powinien napisa膰 swoj膮 w艂asn膮 bibli臋. Koniecznie musz臋 z nim o tym porozmawia膰".
Nast臋pnego dnia zadzwoni艂em do niego do jego domu w Connecticut. Wymienili艣my si臋 swoimi do艣wiadczeniami i rzeczywi艣cie, okaza艂o si臋, 偶e pisze tak膮 sam膮 ksi膮偶k臋, jak膮 ja dopiero co opublikowa艂em. Wtedy jeszcze nie dostrzega艂em doskona艂o艣ci tego uk艂adu zdarze艅, lecz ogarn膮艂 mnie l臋k. Zacz膮艂em roi膰 sobie najgorsze scenariusze: dwa miesi膮ce po ukazaniu si臋 ksi膮偶ki Berniego ludzie dojrz膮 moj膮 gdzie艣 z ty艂u na p贸艂kach i oskar偶膮 mnie o plagiat.
Wstyd mi by艂o przyzna膰 si臋 do takich my艣li w trakcie rozmowy. Przecie偶 moja ksi膮偶ka przestrzega艂a przed my艣leniem opartym na strachu, nakazuj膮c wyzby膰 si臋 negatywnych odczu膰 i zast膮pi膰 je pozytywnymi. Bernie powiedzia艂, 偶e z przyjemno艣ci膮 zapozna si臋 z moj膮 ksi膮偶k膮, a ja obieca艂em, 偶e wy艣l臋 mu egzemplarz. Od艂o偶y艂em s艂uchawk臋 i pr贸bowa艂em zdoby膰 si臋 na pozytywne nastawienie. Przez kilka tygodni m贸j stan ducha waha艂 si臋 mi臋dzy zamartwianiem si臋 i zadziwieniem. Zadziwienie stanowi przeciwie艅stwo zamartwiania si臋. Obecnie wiele rzeczy mnie zadziwia, dostrzegam w nich cud, wcze艣niej co najmniej po艂ow臋 czasu sp臋dza艂em na zamartwianiu si臋.
Ale zadziwienie przez t臋 drug膮 po艂ow臋 musia艂o wystarczy膰, gdy偶 wiecie, co zrobi艂 Bernie Siegel? Nie tylko zmieni艂 tytu艂 i przerobi艂 swoj膮 ksi膮偶k臋
zrobi艂 uk艂on w moja stron臋 i popar艂 moja. Jako pierwsza s艂awa takiego kalibru, poleci艂 moje Rozmowy z Bogiem, co zapewne przekona艂o o jej warto艣ci wielu czytelnik贸w, kt贸rzy mogli mie膰 opory przed si臋gni臋ciem po ksi膮偶k臋 nieznanego dot膮d zupe艂nie autora.
To dopiero klasa, moi panowie. Tak post臋puje osoba wielkiego formatu, kt贸ra wie, 偶e nic nie straci na pod藕wigni臋ciu swego bli藕niego, nawet je艣li ten bli藕ni porusza si臋 na tym samym obszarze; oto cz艂owiek, kt贸ry potrafi si臋 zdoby膰 nie tylko na to, aby powiedzie膰, hej, jest do艣膰 miejsca dla nas wszystkich, ale nawet, odst膮pi臋 mu cze艣膰 mojego terytorium.
Od tego czasu pozna艂em Berniego bli偶ej. Dali艣my wsp贸lnie kilka prezentacji. Ten cz艂owiek to sama rozkosz, z b艂yskiem w oku, kt贸ry rozja艣nia ka偶d膮 sal臋. To b艂ysk bezinteresowno艣ci, lub jak nazywam to, czynnik Berniego.
Twoje oczy te偶 b臋d膮 pa艂a艂y blaskiem, je艣li b臋dziesz i艣膰 przez 偶ycie tak jak on, podnosz膮c na duchu wszystkich, z kt贸rymi si臋 stykasz. Z pewno艣ci膮 to w艂a艣nie rozumie si臋 przez 搝 korzy艣ci膮".
Elisabeth Kiibler-Ross mawia艂a: 揚rawdziwa korzy艣膰 zawsze jest wzajemna", i to cenna m膮dro艣膰, albowiem kiedy obdarzamy innych, obdarzamy siebie. Mniej wi臋cej rok temu spotka艂em cz艂owieka, kt贸ry rozumie to doskonale.
Gary Zukav mieszka godzin臋 jazdy ode mnie. Gary, jego duchowa partnerka Linda Francis, Nancy oraz ja spotkali艣my si臋 kiedy艣 u nas w domu w po艂udniowym Oregonie. Opowiedzia艂 mi przy obiedzie

o swej ksi膮偶ce, jak膮 napisa艂 dziesi臋膰 lat wcze艣niej The Seat of the Soul (Siedlisko duszy). Oczywi艣cie, zna艂em t臋 ksi膮偶k臋, przeczyta艂em j膮 zaraz po tym, jak si臋 ukaza艂a. Gary napisa艂 r贸wnie偶 The Dancing Ww Li Masters (Ta艅cz膮cy mistrzowie Wu Li). Obydwie odnios艂y sukces i Gary z dnia na dzie艅 sta艂 si臋 gwiazd膮. Ale niezupe艂nie. W g艂臋bi serca czu艂, 偶e chce by膰 traktowany na r贸wni z innymi. Ale to trudne, je艣li jest si臋 autorem bestseller贸w, wi臋c Gary 艣wiadomie usun膮艂 si臋 w cie艅. 揨nikn膮艂" na kilka lat, odrzuca艂 zaproszenia do odczyt贸w i pro艣by o wywiad. Wycofa艂 si臋 w zacisze, aby przetrawi膰 swoje dokonania. Czy jego ksi膮偶ki wnios艂y rzeczywisty wk艂ad? Czy zas艂ugiwa艂y na ca艂y ten rozg艂os? Czy stworzy艂 co艣 warto艣ciowego? Gdzie by艂o jego miejsce w tym wszystkim?
Kiedy Gary tak nam si臋 zwierza艂, uzmys艂owi艂em sobie, 偶e ja nie da艂em sobie czasu na tego rodzaju pytania. Po prostu rwa艂em do przodu. Wiedzia艂em, 偶e wiele mog臋 nauczy膰 si臋 od tych, kt贸rzy po艣wi臋cili sporo czasu na g艂臋bsz膮 refleksj臋 i powzi膮艂em taki zamiar
cho膰 nie mia艂em poj臋cia, kiedy nadarzy si臋 sposobno艣膰 ku temu.
Przeskoczmy dziesi臋膰 miesi臋cy. Wsiadam do samolotu lec膮cego do Chicago. Wchodz臋 do kabiny i widz臋 Gary'ego. 揟ak si臋 z艂o偶y艂o", 偶e lecieli艣my tym samym samolotem i dostali艣my miejsca w tym samym sektorze, chocia偶 udawali艣my si臋 do miasta z zupe艂nie innych powod贸w
a w trakcie rozmowy (mieli艣my miejsca po przeciwnych stronach przej艣cia) wysz艂o na jaw, 偶e mamy rezerwacje w tym samym hotelu. Co jest grane?, zada艂em sobie w duchu pytanie. Czy to kolejny 搝bieg okoliczno艣ci"?
W hotelu uznali艣my, 偶e mi艂o by艂oby zje艣膰 razem kolacj臋. Pracowa艂em w艂a艣nie nad ksi膮偶k膮, kt贸r膮 teraz czytacie, i nie sz艂o mi to. Utkn膮艂em na dobre. Wyzna艂em to Gary'emu, kiedy zapoznawali艣my si臋 z kart膮 potraw. Powiedzia艂em mu, 偶e si臋 niepokoj臋, poniewa偶 zamieszczam w ksi膮偶ce historie z mojego 偶ycia, i nie jestem pewny, czy to zainteresuje czytelnik贸w.
揅zytelnik贸w interesuje prawda", odpar艂 Gary. 揓e艣li przytaczasz anegdoty dla samych anegdot, nie maj膮 one wi臋kszej warto艣ci. Ale gdy opisujesz swoje do艣wiadczenia po to, aby podzieli膰 si臋 z innymi tym, co z nich wynios艂e艣, staj膮 si臋 nieocenione".
Rzecz jasna, doda艂 cicho, musisz by膰 gotowy ods艂oni膰 si臋 ca艂kowicie. Nie mo偶esz ukrywa膰 si臋 za mask膮. Musisz zdoby膰 si臋 na autentyczno艣膰, przejrzysto艣膰, nazywanie rzeczy po imieniu. Je艣li nie reagujesz na sytuacj臋 偶yciow膮 jak przysta艂o na Mistrza, powiedz to. Je艣li nie dorastasz do g艂oszonych przez siebie nauk, przyznaj si臋. Ludzi mo偶e to co艣 nauczy膰.
揨atem opowiadaj anegdoty", rzek艂 Gary, 揳le zawsze dodawaj, co ci臋 te zdarzenia nauczy艂y i nawi膮zuj do swej obecnej sytuacji. Wtedy b臋dziemy mogli 艣ledzi膰 twoj膮 histori臋, bo stanie si臋 nasz膮 histori膮. Nie rozumiesz? Wszyscy kroczymy t膮 sam膮 艣cie偶k膮". U艣miechn膮艂 si臋 serdecznie.
Gary Zukav w tym czasie zn贸w zacz膮艂 bra膰 udzia艂 w 偶yciu publicznym, wyst臋powa艂 w programie Oprah Winfrey, nawet dawa艂 odczyty i podpisywa艂 ksi膮偶ki. Jego rzecz o duszy ponownie sta艂a si臋 bestsellerem. Zapyta艂em go, jak sobie radzi ze swoj膮 s艂aw膮. Zrozumia艂, 偶e w gruncie rzeczy chodzi mi o rad臋, jak

mam post臋powa膰 ze swoj膮. Zastanawia艂 si臋 przez chwil臋. Oczy zaszkli艂y si臋 na kr贸tko, widzia艂em, jak oddala si臋 my艣lami. Potem przem贸wi艂 cicho.
揘ajpierw musz臋 odnale藕膰 m贸j 艣rodek, moj膮 wewn臋trzn膮 prawd臋, moj膮 autentyczno艣膰. Szukam jej ka偶dego dnia. Zanim odpowiedzia艂em na twoje pytanie, wybra艂em si臋 na jej poszukiwanie. Nast臋pnie, we wszystkim, co robi臋, wychodz臋 od niej, czy b臋dzie to pisanie, wywiad czy zwyk艂e podpisywanie ksi膮偶ek. Je艣li, na przyk艂ad, wyst臋puj臋 w programie Oprah Winfrey, staram si臋 nie my艣le膰 o tym, 偶e zwracam si臋 do 70 milion贸w widz贸w. Musz臋 przemawia膰 do ludzi, kt贸rzy s膮 przede mn膮, do publiczno艣ci zebranej w studiu. A je艣li nigdy nie gubi臋 mego 艣rodka, pozostaj臋 w harmonii z samym sob膮 i to pozwala mi pozostawa膰 w harmonii z innymi, i ze wszystkim, co mnie otacza".
Z pewno艣ci膮 to w艂a艣nie rozumie si臋 przez 偶ycie 搘 harmonii".
Moj膮 prawd膮 jest to, 偶e od czasu ukazania si臋 trylogii Rozm贸w z Bogiem 偶ycie nabra艂o rumie艅c贸w
a do najbardziej ekscytuj膮cych odkry膰, jakie poczyni艂em, nale偶y to, 偶e wa偶ne i s艂awne osobisto艣ci nie s膮 niedost臋pne i rozkochane w sobie, jak czasami je sobie wyobra偶a艂em. Wr臋cz przeciwnie. Wybitne osoby, kt贸re pozna艂em, okaza艂y si臋 cudownie 損rawdziwe", autentyczne, wra偶liwe i troskliwe -i przekonuj臋 si臋, 偶e s膮 to cechy wsp贸lne ludziom, kt贸rzy si臋 wyr贸偶niaj膮.
Pewnego dnia zadzwoni艂 do mnie Ed Asner. Wraz z Ellen Burstyn u偶yczy艂 on swego g艂osu do wersji audio Rozm贸w z Bogiem, wydanej na kasecie. Zacz臋li艣my rozmawia膰 o napastliwym o艣mioszpaltowym
artykule na m贸j temat zamieszczonym w The Wall Street Journal. 揌ej", przestrzeg艂 mnie Ed, 搉ie daj im si臋 wyprowadzi膰 z r贸wnowagi". Czu艂em, 偶e usilnie stara si臋 wymy艣li膰 jakie艣 s艂owa pociechy w tych trudnych dla mnie chwilach. Powiedzia艂em, 偶e mam zamiar wystosowa膰 list w odpowiedzi na te 搑ewelacje".
揘ie, nie r贸b tego", odradzi艂 mi Ed. 揟y nie jeste艣 taki. Wiem, 偶e prasa zalaz艂a ci za sk贸r臋", za艣mia艂 si臋, ale potem przybra艂 powa偶ny ton. 揙ni nie wiedz膮, kim jeste艣, ale ja wiem. Trzymaj si臋 tego, bo to najwa偶niejsze. Oni si臋 opami臋taj膮. Tak jest zawsze. Pod warunkiem, 偶e pozostaniesz wierny sobie. Nie daj si臋 nikomu ani niczemu oderwa膰 od swojej prawdy". Ed Asner, jak Gary, to 偶yczliwa, kochaj膮ca osoba, kt贸ra wie wszystko o autentyczno艣ci. I 偶yje ni膮.
Tak jak Shirley Mac Laine.
Pozna艂em Shirley przez Chantal Westerman, 贸wczesn膮 reporterk臋 dla programu Good Morning, America, zajmuj膮c膮 si臋 rozrywk膮. Mieli艣my nakr臋ci膰 wywiad dla GMA i w dniu zdj臋膰 Chantal, Nancy i ja jedli艣my razem lunch w Santa Monica. 揓est kto艣, kogo powiniene艣 pozna膰 i kto powinien pozna膰 ciebie. Na pewno b臋dzie chcia艂 si臋 z tob膮 spotka膰", rzuci艂a Chantal, kiedy konsumowali艣my sa艂atk臋. 揗am do niej zadzwoni膰?".
揙 kim mowa?", zapyta艂em.
揝hirley Mac Laine", odpar艂a Chantal zdawkowo.
Shirley Mac Laine?, wrzasn膮艂em bezg艂o艣nie. Ja i Shirley Mac Laine? Lecz na zewn膮trz nic nie da艂em po sobie pozna膰. 揅贸偶, gdyby艣 by艂a tak mi艂a i nas um贸-

wi艂a", odezwa艂em si臋 moim najlepszym wy膰wiczonym swobodnym tonem, 損rosz臋 bardzo".
Czy to o to chodzi, 偶e je艣li poka偶emy ludziom, jak bardzo jeste艣my przej臋ci, to 艂atwiej im b臋dzie nas zrani膰? Nie wiem. Nie wiem, z czego to wynika. Ale ja z tym zrywam. Zrzucam z siebie wszystkie ochronne pow艂oki, kt贸re nie pozwala艂y ludziom dostrzec, co my艣l臋, jak si臋 czuj臋, co prze偶ywam. Jaki sens ma 偶ycie, je艣li jego po艂ow臋 sp臋dzam na maskowaniu si臋? Nauki Gary'ego, Eda i Shirley nie posz艂y w las.
Tego wieczoru zjedli艣my z Shirley kolacj臋 w Be-verly Hills Hotel. Shirley Mac Laine to na wskro艣 prawdziwa osoba
jedna z najprawdziwszych, jakie kiedykolwiek pozna艂em
i wymaga szczero艣ci od ciebie. To znaczy, nie ma czasu na czcze uprzejmo艣ci. Nie wdaje si臋 w gadki-szmatki.
揥i臋c", rzek艂a, kiedy siad艂em obok niej, 搉aprawd臋 rozmawia艂e艣 z Bogiem?".
揟ak s膮dz臋", odpar艂em skromnie.
揟ak s膮dzisz?", powt贸rzy艂a z niedowierzaniem. 揟ak sadzisz?".
揘o", wyj膮ka艂em, 搕akie by艂o moje do艣wiadczenie".
揟o dlaczego nie powiesz wprost? Czy偶 nie to w艂a艣nie mia艂o miejsce?".
揙wszem, ale niekt贸rym ludziom trudno to prze艂kn膮膰, je艣li tak od razu z tym wyskoczysz".
揂ch, wi臋c liczysz si臋 z opini膮 ludzi?", indagowa艂a. 揇laczego?".
Shirley ci膮gle zadaje pytania. Co my艣lisz o tym? Co my艣lisz o tamtym? Sk膮d u ciebie przekonanie,
偶e wiesz to, co wydaje ci si臋, 偶e wiesz? Jak przyjmujesz takie czy owakie zdarzenie?
Wiem ju偶, dlaczego Shirley jest tak膮 niesamowit膮 aktork膮. Studiuje ka偶dego, kogo spotka, okazuje mu prawdziwe zainteresowanie i daje w zamian autentyczn膮 siebie. Niczego nie ukrywa. Jej rado艣膰, jej 艣miech, jej 艂zy, jej prawda
wszystko widoczne jest jak na d艂oni, ofiarowane przez autentyczn膮 osob臋 b臋d膮c膮 naprawd臋 sob膮. Do nikogo nie nagina swego zachowania, osobowo艣ci, uwag czy rozmowy, bez wzgl臋du na okoliczno艣ci.
Oto, co wynios艂em ze spotkania z ni膮, nie z tego, co m贸wi艂a, lecz jaka by艂a: nigdy nie przyjmuj cudzej odpowiedzi jako swojej, nigdy nie wyrzekaj si臋 tego, kim jeste艣 i nigdy nie przestawaj docieka膰, kim by艣 by艂, gdyby艣 wzni贸s艂 si臋 o jeden poziom wy偶ej.
Do tego trzeba odwagi.
Co przywodzi mi na my艣l dw贸jk臋 niezwykle dzielnych kobiet: Ellen De Generes i Ann臋 Heche.
W grudniu 1998 r. otrzyma艂em od nich zaproszenie; pyta艂y, czy mog臋 z Nancy przyjecha膰 do nich do domu na przyjacielski zjazd, jaki planowa艂y na pierwszy stycznia. 揥 Nowym Roku zaczynamy nowe 偶ycie i nie znamy nikogo, z kim bardziej pragn臋艂yby艣my sp臋dzi膰 ten pierwszy dzie艅 ni偶 z wami", pisa艂y. 揥asze ksi膮偶ki by艂y dla nas tak膮 inspiracj膮".
Nancy i ja udali艣my si臋 do nich z Estes Park w Kolorado, gdzie rano tego dnia zako艅czyli艣my nasze coroczne warsztaty na koniec roku.
Nie ma chyba drugiego miejsca na Ziemi, gdzie szybciej bym poczu艂 si臋 tak dobrze jak w domu Ann臋 i Ellen. Trudno nie poczu膰 si臋 u nich od razu jak u siebie, poniewa偶 nie ma tam miejsca na poz臋,

znika wszelki fa艂sz i zostaje bezwarunkowa akceptacja tego, kim jeste艣 i jaki jeste艣, nie trzeba si臋 z niczego t艂umaczy膰, 偶adnej winy, wstydu, leku czy poczucia, 偶e 搉ie dorastasz". Do艣wiadczenie to nie wynika z jakich艣 konkretnych dzia艂a艅 Ellen i Ann臋, lecz z ich sposobu bycia.
Przede wszystkim, s膮 kochaj膮ce. Otwarcie, szczerze, nieustannie. Przejawia si臋 to w postaci ciep艂a, czu艂o艣ci, jakie okazuj膮 sobie nawzajem oraz innym obecnym. Dalej, s膮 przejrzyste
co rzecz jasna, jest innym aspektem mi艂o艣ci. Nie 偶ywi膮 偶adnych ukrytych zamiar贸w, w ich otoczeniu nie ma prawd, kt贸re si臋 przemilcza, ani 偶adnego udawania. S膮, jakie s膮, ty jeste艣, jaki jeste艣, i wszystko jest w porz膮dku, a to sprawia, 偶e ka偶da chwila jest wy艣mienita.
Dom Ann臋 i Ellen, ich serca, po prostu m贸wi膮, 揥itaj, jeste艣 tu bezpieczny".
To jest szczeg贸lny dar. Mam nadziej臋, 偶e ja te偶 b臋d臋 potrafi艂 zapewni膰 ka偶demu poczucie bezpiecze艅stwa w moim otoczeniu. Tylu Mistrz贸w tak 艣wietnie mi to ukaza艂o.
Szkoda, 偶e nie spotka艂em tych wspania艂ych ludzi kilka lat wcze艣niej.
Jest doskonale. Pozna艂e艣 ich we w艂a艣ciwym czasie.
Tak, ale gdybym kilka lat temu nauczy艂 si臋 tego, co ukaza艂o mi ich 偶ycie, nie wyrz膮dzi艂bym tylu krzywd innym.
Nie wyrz膮dzi艂e艣 nikomu krzywdy, wi臋kszej, ni偶 wyrz膮dzono tobie. Czy na swej drodze nie napotka艂e艣 艂ajdak贸w?
Mo偶e jednego czy dw贸ch.
/ wyrz膮dzili ci jakie艣 nienaprawialne szkody? Przypuszczam, 偶e nie.
Przypuszczasz, 偶e nie? Zupe艂nie, jakbym s艂ysza艂 Shirley.
Lepiej brzmie膰 jak ona ni偶 jak George Burns.1 Zabawne.
Chodzi o to, 偶e nie spotka艂a ci臋 krzywda ze strony innych, kt贸rzy zrobili co艣, czego nie chcia艂by艣, aby zrobili, albo nie zrobili tego, czego sobie 偶yczy艂e艣.
Powiadam ci
raz jeszcze: posy艂am ci same anio艂y. Ludzie ci przekazali tobie dary, wspania艂e dary, kt贸re mia艂y za zadanie pom贸c ci w przypomnieniu sobie, Kim Jeste艣 Naprawd臋. A ty to samo uczyni艂e艣 dla innych. Kiedy ju偶 wszyscy dotrzecie do ko艅ca tej wielkiej podr贸偶y, jasno to zobaczycie i wzajemnie sobie podzi臋kujecie.
Zapewniam ci臋, nadejdzie dzie艅, kiedy twoje ca艂e 偶ycie stanie ci przed oczami i b臋dziesz czu艂 wdzi臋czno艣膰 za ka偶da jego minut臋. Ka偶dy b贸l, ka偶dy smutek, ka偶da rado艣膰, ka偶da uciecha, ka偶dy moment twojego 偶ycia stanowi膰 b臋dzie dla ciebie skarb, poniewa偶
1 Znany i d艂ugowieczny komik ameryka艅ski, kt贸ry wyst臋powa艂 niemal do ko艅ca swego 偶ycia, (przyp. t艂um.)

dostrze偶esz sko艅czony doskona艂o艣膰 wzorca. Odsuniesz si臋 od splot贸w i ujrzysz cali} tkanin臋, i jej pi臋kno wzruszy ci臋 do le藕.
Wiec kochaj siebie i innych. Wszystkich innych. Nawet tych, kt贸rych nazwa艂e艣 swoimi prze艣ladowcami. Nawet tych, kt贸rych przeklina艂e艣 jako swoich wrog贸w.
Kochaj innych i kochaj siebie. Na Boga, kochaj swoja Ja藕艅. Mam na my艣li dos艂ownie. Kochaj swoja Ja藕艅, na Boga.
To czasami jest ci臋偶kie. Zw艂aszcza kiedy my艣l臋 o tym, jak post臋powa艂em w przesz艂o艣ci. Nie by艂 ze mnie przyjemniaczek. Przez trzydzie艣ci lat by艂em sko艅czonym -
-Nie wypowiadaj tego s艂owa. Nie pogr膮偶aj siebie w ten spos贸b. Nie by艂e艣 najwi臋kszym potworem w ludzkiej sk贸rze, jaki st膮pa艂 po Ziemi. Nie by艂e艣 wcielonym diab艂em. By艂e艣
i jeste艣
istot膮 ludzk膮, kt贸ra si臋 potyka艂a pr贸buj膮c odnale藕膰 drog臋 powrotna do domu. By艂e艣 zdezorientowany. Post臋powa艂e艣 tak, bo by艂e艣 zdezorientowany. By艂e艣 zagubiony. Zagubi艂e艣 si臋, a teraz si臋 odnalaz艂e艣.
Nie zab艂膮d藕 ponownie w tym labiryncie 偶alu nad sob膮, poczucia winy. Przywalaj raczej nast臋pna najwspanialsza wersje twego najszczytniejszego wyobra偶enia o sobie.
G艂o艣 swoja historie, ale nie b膮d藕 z ni膮 to偶samy. Twoja historia jest jak historia ka偶dego innego. Po prostu zdawa艂o ci si臋, 偶e to ty. Lecz to nie jest twoja prawdziwa istota. Je艣li pos艂u偶ysz si臋 tym do przypomnienia sobie, Kim Jeste艣 Naprawd臋, zrobisz
z tego w艂a艣ciwy u偶ytek. Wykorzystasz to zgodnie z jego przeznaczeniem.
Opowiadaj wiec o swoim 偶yciu, zobaczymy, co jeszcze pami臋tasz i co jeszcze maja pami臋ta膰 wszyscy inni.
No c贸偶, mo偶e nie by艂em sko艅czonym
wiemy kim... ale na pewno nie umia艂em sprawi膰, aby ludzie czuli si臋 przy mnie bezpiecznie. Nawet na pocz膮tku lat osiemdziesi膮tych, kiedy my艣la艂em, 偶e co nieco ju偶 wiem o rozwoju duchowym, nie stosowa艂em tej wiedzy na co dzie艅.
Powt贸rnie si臋 o偶eni艂em, rozsta艂em si臋 z Terry Cole-Whittaker Ministries i przenios艂em z ha艂a艣liwego San Diego do miasteczka Klickitat w stanie Waszyngton. Ale tam te偶 mi si臋 nie uk艂ada艂o, g艂贸wnie dlatego, 偶e nie mo偶na by艂o na mnie za bardzo polega膰. By艂em samolubny, manipulowa艂em ka偶d膮 sytuacj膮 i osob膮, aby uzyska膰 to, co chcia艂em.
Przeprowadzka do Portland w stanie Oregon z nadziej膮, 偶e wszystko zaczn臋 od nowa, niewiele da艂a. Tam zamiast si臋 poprawi膰, sprawy uleg艂y dalszej komplikacji i spad艂 na mnie mia偶d偶膮cy cios w postaci po偶aru, jaki wybuch艂 w domu, w kt贸rym z 偶on膮 wynajmowali艣my mieszkanie; ogie艅 poch艂on膮艂 ca艂y nasz dobytek. Ale nie si臋gn膮艂em jeszcze samego dna. Rozbi艂em swoje 贸wczesne ma艂偶e艅stwo, tworzy艂em kolejne zwi膮zki i te r贸wnie偶 rozbija艂em. Miota艂em si臋 jak ton膮cy, kt贸ry aby utrzyma膰 si臋 na powierzchni, posy艂a na dno wszystkich wok贸艂 siebie.
By艂em pewny, 偶e gorzej ju偶 by膰 nie mo偶e. Ale mog艂o. Studebaker prowadzony przez osiemdziesi臋cioletniego staruszka zderzy艂 si臋 czo艂owo z moim

samochodem, co przyprawi艂o mnie o z艂amanie karku. Przez ponad rok nosi艂em ko艂nierz ortopedyczny, miesi膮cami poddawany by艂em codziennej intensywnej terapii, potem co drugi dzie艅, wreszcie dwa razy na tydzie艅 i sko艅czy艂o si臋
tak jak wszystko inne w moim 偶yciu. Utraci艂em zdolno艣膰 zarobkowania, rozpad艂 si臋 m贸j ostatni zwi膮zek i kt贸rego艣 dnia po wyj艣ciu z domu zobaczy艂em, 偶e skradziono mi samoch贸d.
To by艂o bardzo obrazowe przedstawienie przys艂owia m贸wi膮cego, 偶e 搉ieszcz臋艣cia chodz膮 parami". Zapami臋tam t臋 chwil臋 do ko艅ca moich dni. Oszo艂omiony od nawa艂u nieszcz臋艣膰, chodzi艂em po ulicy tam i z powrotem, 艂udz膮c si臋, 偶e mo偶e po prostu zapomnia艂em, w kt贸rym miejscu zaparkowa艂em. Nast臋pnie, ca艂kowicie za艂amany i rozgoryczony, opad艂em na kolana i 艂ka艂em ze z艂o艣ci. Nadchodz膮ca kobieta spojrza艂a na mnie dziwnie i pogna艂a na drug膮 stron臋 ulicy.
Dwa dni p贸藕niej za reszt臋 pieni臋dzy kupi艂em bilet autobusowy i pojecha艂em na po艂udnie stanu Ore-gon, gdzie mieszka艂a tr贸jka moich dzieci ze swoj膮 matk膮. Zapyta艂em j膮, czy mo偶e mi jako艣 pom贸c, udost臋pni膰 wolny pok贸j na kilka tygodni do czasu, a偶 z powrotem stan臋 na nogi. Nie zdziwi艂o mnie to, 偶e mi odm贸wi艂a
i wyrzuci艂a mnie za drzwi. Powiedzia艂em, 偶e nie mam gdzie si臋 podzia膰. 揗o偶esz wzi膮膰 namiot i sprz臋t biwakowy", zaproponowa艂a.
Tak oto wyl膮dowa艂em na polu campingowym w Jackson Hot Springs, niedaleko Ashland w stanie Oregon, gdzie op艂ata za miejsce pod namiot wynosi艂a 25 dolar贸w tygodniowo, kt贸rych nie mia艂em.
B艂aga艂em kierownika pola o kilka dni, a偶 wykombinuj臋 troch臋 forsy. Ten wywr贸ci艂 oczy, mia艂 ju偶 do艣膰 w艂贸cz臋g贸w na swoim terenie, jeszcze tylko brakowa艂o nast臋pnego, ale wys艂ucha艂 mojej historii. Opowiedzia艂em mu o po偶arze, wypadku, z艂amanym karku, ukradzionym samochodzie, tym niesamowitym nie ko艅cz膮cym si臋 pechu, i chyba si臋 nade mn膮 ulitowa艂. 揨goda", powiedzia艂, 揔ilka dni. Zobaczymy, co ci si臋 uda zdzia艂a膰. Tam rozbij namiot".
Mia艂em czterdzie艣ci pi臋膰 艂at i wydawa艂o mi si臋, 偶e wszystko si臋 ju偶 dla mnie sko艅czy艂o. Przeszed艂em d艂ug膮 drog臋, od dobrze zarabiaj膮cego fachowca w bran偶y radiowej, redaktora gazety, rzecznika prasowego jednego z najwi臋kszych w kraju system贸w o艣wiaty i asystenta dr Elisabeth Kiibler-Ross do zbierania puszek po piwie i butelek na ulicach i w parku, dla kaucji wynosz膮cej pi臋膰 cent贸w od sztuki. (Dwadzie艣cia puszek to dolar, sto to pi臋膰 dolar贸w, a pi臋膰 dolar贸w przez pi臋膰 dni w tygodniu pozwala mi utrzyma膰 miejsce na polu biwakowym.)
Miesi膮ce, jakie sp臋dzi艂em na ulicach tej miejscowo艣ci uzdrowiskowej, nauczy艂y mnie czego艣 o 偶yciu. 艢ci艣le m贸wi膮c, nie 偶y艂em na ulicy, ale w swej 贸wczesnej sytuacji mia艂em przedsmak takiego 偶ycia. Dowiedzia艂em si臋, 偶e na ulicy, pod go艂ym niebem, pod mostami i w parkach obowi膮zuje kodeks, kt贸ry zmieni艂by oblicze naszego 艣wiata, gdyby stosowa艂a go tak偶e reszta ludzko艣ci: Pomagajmy Sobie.
Je艣li trafiasz tam na d艂u偶ej ni偶 kilka tygodni, zapoznajesz si臋 z innymi, kt贸rzy dziel膮 tw贸j los, a oni z tob膮. Nikogo nie interesuj膮 twoje sprawy osobiste, nikt nie pyta, jak si臋 tu znalaz艂e艣. Ale gdy widz膮, 偶e masz k艂opot, nie przejd膮 oboj臋tnie, jak czyni to

wielu z tych, kt贸rzy maj膮 dach nad g艂ow膮. Zatrzymaj膮 si臋 i spytaj膮, czy wszystko w porz膮dku. A je艣li mog膮 ci w czym艣 pom贸c, masz to jak w banku.
Faceci z ulicy oddawali mi swoj膮 ostatni膮 par臋 suchych skarpet, albo po艂ow臋 swojego dziennego 搝bioru", kiedy wygl膮da艂o na to, 偶e nie wyrobi臋 swojej 揹ni贸wki". A gdy do kogo艣 u艣miechn臋艂o si臋 szcz臋艣cie i dosta艂 od przechodnia pi臋膰 czy dziesi臋膰 dolar贸w, wraca艂 do obozu z 偶ywno艣ci膮 dla wszystkich. Pami臋tam, jak usi艂owa艂em rozbi膰 namiot pierwszej nocy. Zapada艂 zmierzch, kiedy dotar艂em na pole. Wiedzia艂em, 偶e musz臋 si臋 spieszy膰, a nie mia艂em do艣wiadczenia w rozstawianiu namiotu. Wzmaga艂 si臋 wiatr i zanosi艂o si臋 na deszcz.
揚rzywi膮偶 go do tego drzewa", odezwa艂 si臋 w mroku chrapliwy g艂os. 揚otem przeci膮gnij link臋 do s艂upa telefonicznego. Zaznacz czym艣 t膮 link臋, 偶eby艣 si臋 nie zabi艂 w 艣rodku nocy, jak b臋dziesz szed艂 za 'potrzeb膮'".
Zacz膮艂 pada膰 lekki deszcz. Nagle rozbijali艣my namiot wsp贸lnymi si艂ami. M贸j tajemniczy dobroczy艅ca nie gada艂 po pr贸偶nicy, ograniczaj膮c si臋 jedynie do 搕am trzeba wbi膰 艣ledzia" i 搇epiej zamknij wej艣cie, bo b臋dziesz spa艂 w jeziorze".
Kiedy sko艅czyli艣my (w istocie, to on wykona艂 wi臋ksz膮 cz臋艣膰 pracy), rzuci艂 m艂otek na ziemi臋. 揟o powinno wytrzyma膰", mrukn膮艂 i odszed艂.
揌ej, dzi臋ki", rzuci艂em za nim. 揓ak si臋 nazywasz?".
揘iewa偶ne", odpar艂 nie odwracaj膮c si臋.
Nigdy wi臋cej go nie widzia艂em.
呕ycie w parku by艂o niezwykle proste. Najbardziej zale偶a艂o mi na tym, aby by艂o mi ciep艂o i sucho. Nie
marzy艂em o wielkim awansie, nie 搖gania艂em si臋 za sp贸dniczkami", nie martwi艂em rachunkiem za telefon ani nie zastanawia艂em si臋, co zrobi膰 z reszt膮 swego 偶ycia. Sporo pada艂o i wia艂y ch艂odne marcowe wiatry, wi臋c skupia艂em si臋 na tym, aby nie zmarzn膮膰 ani nie przemokn膮膰.
Raz na jaki艣 czas rozmy艣la艂em o tym, jak si臋 st膮d wydosta膰, ale przewa偶nie kombinowa艂em, jak tu pozosta膰. Trudno tak znik膮d wytrzasn膮膰 dwadzie艣cia pi臋膰 dolc贸w. Zamierza艂em, rzecz jasna, podj膮膰 prac臋. Ale chodzi艂o o tu i teraz. O dzi艣, jutro, pojutrze. M贸j kark nie by艂 w pe艂ni sprawny, nie mia艂em samochodu, pieni臋dzy ani gdzie si臋 podzia膰, tylko odrobin臋 jedzenia. Z drugiej strony, zbli偶a艂o si臋 lato. To by艂 niew膮tpliwy plus.
Codziennie szpera艂em w koszach na 艣mieci, licz膮c, 偶e znajd臋 gazet臋, po艂ow臋 jab艂ka, kt贸rego kto艣 nie dojad艂, torebk臋 ze 艣niadaniem, wyrzucon膮 przez jakiego艣 ma艂olata. Gazety s艂u偶y艂y za dodatkow膮 wy艣ci贸艂-k臋 pod namiot. Utrzymywafy ciep艂o wewn膮trz, a wilgo膰 na zewn膮trz, by艂y mi臋kkie i wyr贸wnywa艂y pod艂o偶e. Lecz co najwa偶niejsze, stanowi艂y 藕r贸d艂o informacji o ofertach pracy. Ilekro膰 wpad艂a mi w r臋ce gazeta, gorliwie przegl膮da艂em strony z og艂oszeniami. Z niesprawnym do ko艅ca karkiem nie mog艂em podj膮膰 ci臋偶szej pracy fizycznej, a wi臋kszo艣膰 ofert dla m臋偶czyzn dotyczy艂a w艂a艣nie pracy fizycznej. Pracownik budowlany. Pomocnik w takim zespole czy owakim. Ale po dw贸ch miesi膮cach poszukiwa艅 trafi艂em na 偶y艂臋 z艂ota.
SPIKER RADIOWY
NA ZAST臉PSTWO W WEEKENDY,
konieczne wcze艣niejsze do艣wiadczenie. Dzwoni膰, itd. itd.

Serce mi podskoczy艂o. Ilu facet贸w z do艣wiadczeniem w bran偶y, kt贸rzy ju偶 gdzie艣 nie byli zatrudnieni, mog艂o by膰 w Medford? Zaraz pobieg艂em do budki telefonicznej, przewertowa艂em ksi膮偶k臋 telefoniczn膮 (dzi臋ki Bogu, 偶e by艂a), znalaz艂em rozg艂o艣ni臋, wrzuci艂em cenn膮 膰wier膰dolar贸wk臋 i wybra艂em numer. Niestety, nie zasta艂em dyrektora programowego, do kt贸rego jak si臋 domy艣la艂em, nale偶a艂o si臋 w tej sprawie zwr贸ci膰. Czy mo偶e do pana oddzwoni膰?, spyta艂 kobiecy g艂os w s艂uchawce.
揙czywi艣cie", odpar艂em od niechcenia, dodaj膮c -swoim pokazowym g艂osem radiowym
偶e dzwoni臋 w zwi膮zku z og艂oszeniem o prac臋. 揃臋d臋 pod tym numerem do czwartej". Poda艂em jej numer telefonu w budce i odwiesi艂em s艂uchawk臋. Siad艂em przy budce i czeka艂em trzy godziny, a偶 zadzwoni telefon, ale na pr贸偶no.
Nast臋pnego ranka znalaz艂em w 艣mieciach romansid艂o, zabra艂em je i ruszy艂em do budki. By艂em got贸w przesiedzie膰 tam ca艂y dzie艅, je艣li b臋dzie trzeba. By艂a dziewi膮ta. Siadaj膮c na ziemi i otwieraj膮c ksi膮偶k臋, postanowi艂em, 偶e je艣li do po艂udnia nikt si臋 nie odezwie, zainwestuj臋 nast臋pn膮 膰wier膰dolar贸wk臋 i po przerwie na lunch zatelefonuj臋 do rozg艂o艣ni. O 9.25 zadzwoni艂 telefon w budce.
揚rzepraszam, 偶e nie mog艂em skontaktowa膰 si臋 z panem wczoraj wieczorem", powiedzia艂 dyrektor programowy. 揃y艂em zaj臋ty. Podobno dzwoni艂 pari w sprawie og艂oszenia. Ma pan jakie艣 do艣wiadczenie?".
Znowu zni偶y艂em sw贸j g艂os. 揅贸偶, pracowa艂em na antenie tu i tam", odpar艂em nonszalancko, potem doda艂em, 損rzez ostatnie dwadzie艣cia lat". Kiedy
rozmawiali艣my, modli艂em si臋 w duchu, aby jaka艣 ci臋偶ar贸wka nie wjecha艂a nagle do parku. Ci臋偶ko mi by艂oby wyt艂umaczy膰 jej obecno艣膰 w samym 艣rodku mojego salonu.
揗o偶e przyjedzie pan do nas?", zaproponowa艂 dyrektor. 揗a pan pr贸bk臋?".
Pr贸bka to nagranie discjockeya przy pracy, z usuni臋t膮 muzyk膮. Z ca艂膮 pewno艣ci膮 wzbudzi艂em jego zainteresowanie.
揘iestety, wszystko zostawi艂em w Portland", sk艂ama艂em. 揂le mog臋 na antenie 'na 偶ywca' odczyta膰 tekst, jaki da mi pan w studiu. To da panu obraz moich mo偶liwo艣ci".
揨goda. Prosz臋 wpa艣膰 oko艂o trzeciej. Ja wchodz臋 o czwartej, wi臋c prosz臋 si臋 nie sp贸藕ni膰".
揓asne".
Po wyj艣ciu z budki podskoczy艂em wysoko w powietrze i wyda艂em okrzyk. Akurat przechodzi艂o tamt臋dy kilku ch艂opak贸w.
揂偶 tak dobrze, co?", wycedzi艂 jeden z nich.
揅hyba dosta艂em prac臋!", zapia艂em.
Naprawd臋 podzielali moj膮 rado艣膰. 揓ak膮?", dopytywali si臋.
揓ako discjockey w weekendy. O trzeciej jad臋 na rozmow臋".
揨 takim wygl膮dem?".
O tym nie pomy艣la艂em. Dawno nie by艂em u fryzjera, ale to raczej nie stanowi艂o przeszkody. Po艂owa discjockey贸w w Stanach nosi艂a kitk臋. Ale musia艂em co艣 zrobi膰 z ubiorem. Na terenie by艂a p艂atna pralnia, ale nie mia艂em pieni臋dzy ani na myd艂o, ani na to, aby cokolwiek wypra膰 i wysuszy膰, i do tego kupi膰 bilet autobusowy do Medford i z powrotem.

Nie u艣wiadamia艂em sobie do tej pory, jaki ze mnie biedak. Nie mog艂em wykona膰 takiego podstawowego posuni臋cia jak wyjazd do miasta na szybk膮 rozmow臋 kwalifikacyjn膮 bez jakiej艣 cudownej interwencji. Na w艂asnej sk贸rze do艣wiadczy艂em przeszk贸d, z jakimi musz膮 si臋 boryka膰 ludzie 偶yj膮cy na ulicy, kt贸rzy pr贸buj膮 zn贸w stan膮膰 na nogi i podj膮膰 normalne 偶ycie.
Dwaj m臋偶czy藕ni popatrzyli na mnie, jakby doskonale wiedzieli, co przesz艂o mi przez my艣l.
揘ie masz forsy, zgadza si臋?", parskn膮艂 jeden
z nich.
揗o偶e kilka dolc贸w", zaryzykowa艂em, zapewne przesadnie oceniaj膮c swe zasoby.
揘o to chod藕 z nami, ch艂opie".
Pos艂usznie poszed艂em za nimi do namiot贸w, w kt贸rych koczowali jeszcze inni m臋偶czy藕ni. 揙n ma szans臋 na prac臋 i wyrwanie si臋 st膮d", wyja艣nili swoim kompanom i wymamrotali co艣 jeszcze, czego nie dos艂ysza艂em. Nast臋pnie starszy z nich zapyta艂 szorstko, 揗asz jakie艣 ciuchy?".
揟ak, w worku 偶eglarskim, ale nie mam nic czystego".
揚rzynie艣 je tutaj".
Kiedy wr贸ci艂em do nich, dostrzeg艂em znajom膮 mi z widzenia kobiet臋, kt贸ra mieszka艂a w jednej z nielicznych przyczep kempingowych. 揥ypierz i wysusz te rzeczy, skarbie, a ja ci je wyprasuj臋", oznajmi艂a.
Jeden z m臋偶czyzn podszed艂 i wr臋czy艂 mi brz臋cz膮c膮 monetami papierow膮 torb臋. 揨robili艣my dla ciebie zrzutk臋", wyja艣ni艂. 揑d藕 do pralni".
Pi臋膰 godzin p贸藕niej pojawi艂em si臋 w studiu rozpromieniony i z imponuj膮c膮 czupryn膮. Wygl膮da艂em, jakbym dopiero co opu艣ci艂 sw贸j apartament w centrum miasta.
Dosta艂em t臋 prac臋!
揚roponujemy 6,25 na godzin臋, za dwa razy po osiem godzin", powiedzia艂 dyrektor. 揚rzykro mi, 偶e nie mog臋 panu da膰 wi臋cej. Zas艂uguje pan na lepsz膮 posad臋 i nie zdziwi艂bym si臋, gdyby pan si臋 nie zgodzi艂 na te warunki".
Sto dolar贸w na tydzie艅! Mia艂em zarabia膰 sto dolar贸w tygodniowo! To dawa艂o czterysta na miesi膮c
wtedy dla mnie maj膮tek. 揘ie, nie, w艂a艣nie czego艣 takiego szuka艂em", rzuci艂em zdawkowo. 揚odoba艂a mi si臋 praca w radiu, ale teraz zajmuj臋 si臋 czym innym. Po prostu zale偶y mi na utrzymaniu kontaktu z radiem. To b臋dzie dla mnie frajda".
Nie k艂ama艂em, bo to by艂a frajda
ci臋偶kie czasy si臋 ko艅czy艂y. Jeszcze przez kilka miesi臋cy mieszka艂em w namiocie i zaoszcz臋dzi艂em tyle, 偶e sta膰 mnie by艂o na kupno samochodu, Nash Rambler rocznik 1963, za 300 dolar贸w. Czu艂em si臋 jak bogacz. Tylko ja jeden na polu by艂em zmotoryzowany i mia艂em regularne dochody, i jednym, i drugim dzieli艂em si臋 z wszystkimi pozosta艂ymi; nigdy nie zapomnia艂em, co dla mnie zrobili.
W obawie przed ch艂odami w listopadzie przenios艂em si臋 do domku za 75 dolar贸w tygodniowo. Mia艂em poczucie winy zostawiaj膮c moich towarzyszy niedoli pod go艂ym niebem
nie by艂o ich sta膰 na wynaj臋cie domku
wi臋c zaprasza艂em ich na noc do siebie w ch艂odniejsze czy deszczowe noce. Sto-

sowa艂em rotacj臋, aby ka偶dy mia艂 szans臋 si臋 wygrza膰 raz na jaki艣 czas.
Kiedy wszystko wskazywa艂o na to, 偶e nic si臋 w mojej sytuacji nie zmieni, otrzyma艂em zaskakuj膮c膮 propozycj臋 od innej rozg艂o艣ni w mie艣cie, poprowadzenia popo艂udniowego programu dla kierowc贸w. Us艂yszeli m贸j weekendowy wyst臋p i przypad艂 im do gustu. Medford to ma艂e miasteczko, wi臋c zaproponowali mi na pocz膮tek 900 dolar贸w miesi臋cznie. Mimo wszystko, by艂a to praca na pe艂en etat i mog艂em wreszcie wyprowadzi膰 si臋 z pola biwakowego. Sp臋dzi艂em tam ponad dziewi臋膰 miesi臋cy. Nigdy nie zapomn臋 tego okresu.
B艂ogos艂awi臋 dzie艅, w kt贸rym dowlok艂em si臋 do tego parku, objuczony sprz臋tem biwakowym, gdy偶 nie by艂 to koniec, lecz pocz膮tek nowego 偶ycia dla mnie. Pozna艂em tam, co to lojalno艣膰, uczciwo艣膰, autentyczno艣膰 i zaufanie, oraz prostota, ofiarno艣膰 i przetrwanie. Nauczy艂em si臋 nigdy nie uwa偶a膰 si臋 za przegranego, ale akceptowa膰 i by膰 wdzi臋cznym za to, co jest prawd膮 tu i teraz.
Wi臋c nie tylko u gwiazd filmowych i s艂awnych autor贸w pobiera艂em nauki. R贸wnie偶 od bezdomnych, kt贸rzy przygarn臋li mnie do siebie, a tak偶e od ludzi, z kt贸rymi stykam si臋 na co dzie艅. Od listonosza, sklepikarza, kobiety z pralni chemicznej.
Wszyscy maj膮 co艣 do przekazania, wszyscy nios臋 co艣 dla ciebie w darze. 'Wyjawi臋 ci sekret. Ka偶dy z nich r贸wnie偶 zosta艂 obdarowany przez ciebie.
Co takiego im da艂e艣? A je艣li w swoim zagubieniu, wyrz膮dzi艂e艣 im co艣, co postrzegasz jako krzyw-
d臋, wiedz, 偶e to te偶 stanowi dar. By膰 mo偶e to prawdziwy skarb, jak tw贸j pobyt w parku.
Czy偶 nie wynios艂e艣 nauk z najwi臋kszych doznanych uraz贸w, wi臋cej czasem ni偶 z najwi臋kszych doznanych przyjemno艣ci? Kto zatem jest z艂oczy艅ca, a kto dobroczy艅ca w twoim 偶yciu?
Prawdziwe Mistrzostwo osi膮gniesz wtedy, gdy b臋dziesz mia艂 jasno艣膰 co do tego, jeszcze przed poznaniem wyniku danego do艣wiadczenia.
Czas niedoli i niedostatku pokaza艂 ci, 偶e twoje 偶ycie nigdy si臋 nie ko艅czy. Nigdy, przenigdy nie s膮d藕, 偶e twoje 偶ycie si臋 sko艅czy艂o, lecz zawsze wiedz, 偶e ka偶dy dzie艅, ka偶da godzina, ka偶da chwila to kolejny pocz膮tek, kolejna sposobno艣膰, kolejna szansa na to, aby stworzy膰 siebie na nowo.
Nawet je艣li uczynisz to w ostatniej chwili, w momencie 艣mierci, usprawiedliwisz swoje istnienie przed Bogiem i og艂osisz jego chwa艂臋.
Jest to prawda, nawet je艣li jeste艣 zatwardzia艂ym kryminalist膮, morderca w celi skaza艅c贸w czy prowadzonym na egzekucj臋.
Musisz o tym wiedzie膰. Musisz w to uwierzy膰. Nie m贸wi艂bym ci tego, gdyby tak nie by艂o.

17
lo s艂owa napawaj膮ce otuch膮, jak 偶adne inne, jakie dot膮d s艂ysza艂em. Oznacza to, 偶e dla nas wszystkich
nawet tych 搉ajgorszych"
jest miejsce w Twoim sercu, je艣li tylko si臋 o nie upomnimy. I na tym w艂a艣nie polega przyja藕艅 z Bogiem.
Na pocz膮tku tej ksi膮偶ki o艣wiadczy艂em, 偶e skupi臋 si臋 w niej na dw贸ch rzeczach: jak przemieni膰 rozmow臋 z Bogiem w prawdziw膮, czynn膮 przyja藕艅, oraz jak wykorzysta膰 t臋 przyja藕艅 do stosowania m膮dro艣ci zawartych w Rozmowach z Bogiem w 偶yciu codziennym.
A teraz przekonujesz si臋, 偶e
jak ju偶 ci wcze艣niej m贸wi艂em
tw贸j zwi膮zek z Bogiem niczym nie r贸偶ni si臋 od twych zwi膮zk贸w z innymi osobami.
Jak w przypadku zwi膮zk贸w mi臋dzyludzkich, zaczyna si臋 od rozmowy. Je艣li rozmowa potoczy si臋 dobrze, zawi膮zuje si臋 przyja藕艅. Je艣li przyja藕艅 si臋 sprawdzi, do艣wiadczacie prawdziwej Jedno艣ci. Tego pragn膮 od siebie nawzajem wszystkie dusze. Tego szukaj膮 wszystkie dusze u Mnie.
Za艂o偶eniem tej ksi膮偶ki by艂o pokaza膰, jak ustanowi膰 te przyja藕艅, kiedy masz ju偶 za sob膮 rozmowy z Bogiem. Prowadzi艂e艣 rozmowy w trzech poprzednich ksi膮偶kach. Teraz czas na przyja藕艅.
Z 偶alem musze jednak stwierdzi膰, 偶e wielu ludzi nie robi nawet tego pierwszego kroku w relacjach ze Mn膮. Nie mog膮 uwierzy膰 w to, 偶e m贸g艂bym naprawd臋 z nimi rozmawia膰, wiec ograniczaj膮 si臋 w swoim

do艣wiadczaniu Boga do jednostronnego przekazu. M贸wi膮 do Mnie, ale nie ze Mn膮.
Niekt贸rzy spo艣r贸d nich g艂臋boko wierz膮 w to, 偶e Ja s艂ysz臋 ich s艂owa. Lecz nawet ci nie spodziewaj膮 si臋 us艂ysze膰 Moich s艂贸w. Dlatego wypatruj膮 znak贸w. 揃o偶e, daj mi znak", powiadaj膮. A kiedy daje im znak w najpospolitszy spos贸b, jaki mo偶e przyj艣膰 im do g艂owy
pos艂uguj膮c si臋 ich mowa
wypieraj膮 si臋 Mnie. Powiadam wam: niekt贸rzy spo艣r贸d was wypr膮 si臋 Mnie. Nie tylko zaprzeczycie, 偶e otrzymali艣cie znak, zanegujecie nawet sama mo偶liwo艣膰 otrzymania takiego znaku.
Lecz Ja wam m贸wi臋: nie ma rzeczy niemo偶liwych w 艣wiecie Boga. Nie przesta艂em zwraca膰 si臋 do was wprost i nigdy nie przestan臋.
By膰 mo偶e nie zawsze s艂yszycie wyra藕nie czy bezb艂臋dnie interpretujecie Moje s艂owa, ale tak d艂ugo, jak b臋dziecie si臋 stara膰, podtrzymywa膰 dialog, dajecie naszej przyja藕ni szans臋 si臋 rozwin膮膰. I jak d艂ugo dajecie Bogu szans臋, tak d艂ugo nigdy nie b臋dziecie samotni, pozbawieni oparcia w potrzebie, skazani na rozstrzyganie kluczowych kwestii w pojedynk臋, i owszem, zawsze znajdziecie miejsce w Moim sercu. Na tym polega przyja藕艅 z Bogiem.
I ta przyja藕艅 stoi otworem dla ka偶dego? Dla ka偶dego.
Niezale偶nie od ich pogl膮d贸w, niezale偶nie od ich wiary?
Niezale偶nie od ich pogl膮d贸w, niezale偶nie od ich wiary.
Lub braku wiary? Lub braku wiary.
Ka偶dy mo偶e zaprzyja藕ni膰 si臋 z Bogiem, w ka偶dej chwili, zgadza si臋?
Ka偶dego z was 艂膮czy przyja藕艅 z Bogiem. Niekt贸rzy z was po prostu tego nie wiedza. M贸wi艂em to ju偶.
Zdaj臋 sobie spraw臋, 偶e si臋 powtarzamy, ale chc臋 si臋 upewni膰, na sto procent, 偶e dobrze rozumiem. Wspomina艂e艣 dopiero co, 偶e nie zawsze interpretujemy bezb艂臋dnie, a co do tego nie chc臋 mie膰 nawet cienia w膮tpliwo艣ci. Chc臋 wykluczy膰 pomy艂k臋. M贸wisz, 偶e nie ma jednej 搘艂a艣ciwej" drogi do Boga?
To w艂a艣nie mowie. Dok艂adnie, niedwuznacznie. Do Boga wiedzie tysi膮c dr贸g i ka偶da z nich ci臋 do Niego doprowadzi.
Zatem mo偶emy wreszcie sko艅czy膰 z u偶ywaniem s艂owa 搇epszy" w zwi膮zku z Bogiem. Mo偶emy przesta膰 si臋 chwali膰, 偶e 搉asz B贸g jest lepszy".
Tak, mo偶ecie. Ale czy zechcecie? Oto jest pytanie. Wymaga膰 to b臋dzie wyzbycia si臋 przekonania o w艂asnej wy偶szo艣ci. Jest to pogl膮d o tak nieodpartej sile, 偶e uda艂o mu si臋 uwie艣膰 ca艂a ludzk膮 ras臋. Usprawiedliwiano nim masowi} rze藕 przedstawicieli waszego w艂asnego gatunku i ka偶dego innego gatunku istot 偶yj膮cych na waszej planecie.

Ta jedna my艣l, pogl膮d, 偶e w jaki艣 spos贸b jeste艣cie lepsi od innych, przyczyni艂a si臋 do calej zgryzoty, ca艂ego cierpienia, ca艂ego okrucie艅stwa, jakich sobie nawzajem przysporzyli艣cie.
Poczyni艂e艣 to spostrze偶enie wcze艣niej.
Jak do wielu innych, b臋d臋 do niego raz po raz wraca艂. Ten punkt w szczeg贸lno艣ci pragn臋 teraz podkre艣li膰, wyrazi膰 tak dobitnie, je偶ykiem tak jasnym i precyzyjnym, 偶e wryje si臋 wam w pami臋膰 na d艂ugo. Gdy偶 od wiek贸w ludzie pytali Mnie, jak zbudowa膰 lepszy 艣wiat? Jak mo偶na 偶y膰 razem w zgodzie? Na czym polega sekret trwa艂ego pokoju? I od wiek贸w udziela艂em wam odpowiedzi. Od wiek贸w przedstawia艂em wam t臋 m膮dro艣膰, tysi膮c razy, na tysi膮c sposob贸w. Lecz wy艣cie nie s艂uchali.
Teraz obwieszczam ja ponownie, tutaj, w tym dialogu, j臋zykiem tak zrozumia艂ym, 偶e nie spos贸b d艂u偶ej jej ignorowa膰; przyswoicie j膮 sobie tak dog艂臋bnie, 偶e odt膮d na zawsze odrzucicie wszelka sugesti臋, jakoby jedna grupa spo艣r贸d was by艂a lepsza od innej.
Powtarzam: wyrzu膰cie z waszego s艂ownika s艂owo 搇epszy".
To g艂osi Nowa Ewangelia: Nie ma rasy pan贸w. Nie ma najwspanialszego narodu. Nie ma jednej prawdziwej religii. Nie ma z gruntu doskona艂ej filozofii. Nie ma partii politycznej, kt贸ra zawsze ma racj臋, ani bardziej moralnego systemu ekonomicznego, ani jednej jedynej drogi do Nieba.
Wyma偶cie te idee z waszej pami臋ci. Wykorze艅cie je z waszego do艣wiadczenia. Wyple艅cie je z waszej kultury. S膮 to bowiem narz臋dzia podzia艂u i rozbicia,
cz臋sto wr臋cz zab贸jcze. Ocali膰 was mo偶e prawda, kt贸r膮 wam tu objawiam: WSZYSCY STANOWIMY JEDNO.
Ponie艣cie to przes艂anie hen, przez morza i lady, rozg艂o艣cie na ca艂膮 okolic臋 i ca艂y 艣wiat.
Uczyni臋 to. Gdziekolwiek p贸jd臋 i gdziekolwiek jestem, obwieszcz臋 to g艂o艣no i wyra藕nie.
G艂osz膮c t臋 Now膮 Ewangelie, ukr贸膰cie na zawsze drugi niebezpieczny pogl膮d, kt贸ry rz膮dzi ludzkim zachowaniem: 偶e trzeba zapracowa膰 na to, aby prze偶y膰.
Nie musicie niczego robi膰. Przetrwanie macie zagwarantowane. To fakt, nie nadzieja. To rzeczywisto艣膰, nie obietnica.
Zawsze byli艣cie, jeste艣cie teraz i zawsze b臋dziecie.
呕ycie jest wieczne, mi艂o艣膰 nie ginie, a 艣mier膰 to tylko horyzont.
S艂ysza艂em to w cudownej piosence, jak膮 nagra艂 Carly Simon.
Czy偶 nie m贸wi艂em tobie, 偶e przemawiam na wiele sposob贸w
przez artyku艂 w czasopi艣mie sprzed trzech miesi臋cy w poczekalni u fryzjera, przypadkow膮 wypowied藕 przyjaciela, s艂owa nast臋pnej piosenki?
To za po艣rednictwem tego rodzaju nieustannych 搑ozm贸w z Bogiem" przekazuj臋 wam swoje odwieczne przes艂anie: przetrwanie macie zagwarantowane.
Pytanie wi臋c nie, czy przetrwacie, lecz czego b臋dziecie do艣wiadczali, podczas gdy trwacie?
Odpowiedzi na to pytanie udzielacie teraz, w swym obecnym 偶yciu, a tak偶e w przysz艂ym. Albowiem wa-

sze do艣wiadczenie w nast臋pnym 偶yciu mo偶e by膰 jedynie odbiciem tego, co艣cie stworzyli w obecnym, poniewa偶 w istocie jest tylko Jedno Wiecznotrwa艂e 呕ycie, gdzie ka偶da chwila stwarza nast臋pn膮.
Czyli stwarzamy sobie w艂asne niebo, i nasze w艂asne piek艂o!
Tak
teraz i na wieki wiek贸w. Lecz gdy ju偶 pojmiecie, 偶e gra nie idzie o przetrwanie, mo偶ecie przesta膰 zadr臋cza膰 si臋 my艣leniem, kt贸ry z was jest lepszy. Nie musicie wiecznie siebie stawia膰 pod pr臋gierzem, rozpycha膰 si臋 艂okciami w drodze na szczyt czy wyniszcza膰 innych, aby udowodni膰, 偶e nale偶ycie do najlepiej przystosowanych. I wreszcie b臋dziecie mogli zaprowadzi膰 搑aj na ziemi". Dos艂ownie.
Chod藕cie wiec. Z艂膮czcie si臋 ze Mn膮 teraz w g艂臋bokiej i trwa艂ej przyja藕ni. Ukaza艂em wam jej etapy. Objawi艂em wam Boskie Przymioty, kt贸re odmienia wasze 偶ycie.
Chod藕cie wiec. Wyp臋d藕cie z siebie 揹iab艂a" i wpu艣膰cie rado艣膰, b艂ogos艂awie艅stwo i niebo. Albowiem wasze jest Kr贸lestwo, pot臋ga i chwa艂a, na wieki.
Nie m贸wi艂bym ci tego, gdyby tak nie by艂o.
Przyjmuj臋! Przyjmuj臋 zaproszenie do prawdziwej przyja藕ni z Bogiem! Siedem Krok贸w do Boga, Pi臋膰 Przymiot贸w Boskich, wszystko to b臋dzie mnie prowadzi膰 ku Tobie. Nigdy wi臋cej nie uwierz臋 w to, 偶e przesta艂e艣 do mnie m贸wi膰 albo 偶e nie mog臋 zwraca膰 si臋 wprost do Ciebie.
艢wietnie.
A teraz skoro jeste艣my takimi bliskimi przyjaci贸艂mi, chcia艂bym Ci臋 o co艣 prosi膰.
Czego tylko sobie 偶yczysz. Pro艣, a b臋dzie ci dane.
M贸g艂by艣 wyja艣ni膰 teraz, w jaki spos贸b wprowadzi膰 w 偶ycie pewne najdonio艣lejsze prawdy z Rozm贸w z Bogiem? Chc臋, aby wszyscy wiedzieli, jak robi膰 u偶ytek z tej m膮dro艣ci na co dzie艅.
O kt贸re prawdy ci chodzi? Skupmy si臋 na jakim艣 okre艣lonym wycinku przes艂ania, a Ja powiem ci, jak wykorzysta膰 to w codziennych relacjach z innymi.
艢wietnie! Wreszcie przechodzimy do rzeczy! Na koniec Rozm贸w z Bogiem o艣wiadczy艂e艣, 偶e ca艂膮, ponad o艣miusetstronicow膮 trylogi臋, mo偶na by uj膮膰 w trzech punktach: 1. Wszyscy stanowimy Jedno; 2. Wszystkiego jest do艣膰; 3. Nie trzeba nic robi膰. Przed chwil膮 nawi膮za艂e艣 do punktu pierwszego i trzeciego, kiedy m贸wi艂e艣 o usuni臋ciu s艂owa 搇epszy".
Tak.
Ale czy m贸g艂by艣 mi obja艣ni膰, jak wygl膮da艂oby to w praktyce, na co dzie艅? Poza tym, co z punktem drugim? Jak to odnie艣膰 do codziennego 偶ycia? Jak stosowa膰 wszystkie te punkty?
Ciesz臋 si臋, 偶e o to pytasz. Teraz naprawd臋 損rzechodzimy do rzeczy".
Pierwsze przesianie przek艂ada si臋 na codzienne 偶ycie bardzo prosto. Prowad藕 si臋 w swoim 偶yciu tak,

jakby ka偶dy, a w istocie, wszystko stanowi艂o przed艂u偶enie twojej osoby. Traktuj wszystkich innych ludzi, jakby byli cz臋艣ci膮 ciebie. W ten sam spos贸b traktuj wszystkie inne rzeczy.
Zaczekaj, zaczekaj. No w艂a艣nie. W tym s臋k. To nadaje si臋 w sam raz, aby wyrazi膰, co mam na my艣li. Jak mam stosowa膰 tak膮 zasad臋 na co dzie艅? Czy to oznacza, 偶e nie wolno mi rozgnie艣膰 komara?
Nie ma czego艣 takiego jak 搘olno" czy 搉ie wolno". Nie ma zakaz贸w ani nakaz贸w. Mo偶esz post臋powa膰, jak ci si臋 podoba. Ka偶da twoja decyzja og艂asza, Kim Jeste艣.
C贸偶, 搄estem kim艣", kto nie chce zosta膰 pogryziony przez komary!
I bardzo dobrze. W takim razie czy艅 to, co trzeba, aby艣 do艣wiadczy艂 siebie takim. To proste, widzisz?
Ale skoro ze wszystkim stanowi臋 jedno艣膰, czy nie u艣miercam cz膮stki siebie, kiedy rozgniatam komara?
Nic nie umiera, tylko zmienia posta膰. Ale pozosta艅my na chwile przy twoim okre艣leniu. Owszem, w my艣l twej definicji u艣miercasz cz膮stk臋 siebie, kiedy rozgniatasz komara. To samo robisz, kiedy 艣cinasz drzewo. Albo zrywasz kwiat. Czy zarzynasz krow臋 i zjadasz j膮.
W takim razie, nie wolno mi tkn膮膰 niczego! Musz臋 wszystko zostawi膰 w takim stanie, w jakim jest!
Je艣li termity niszcz膮 m贸j dom, musz臋 si臋 wynie艣膰 i odda膰 im dom, przecie偶 nie chc臋 ich mordowa膰. Jak daleko mo偶na si臋 posun膮膰?
To dobre pytanie. Jak daleko ty by艣 si臋 posun膮艂? Czy to, 偶e nie zabijasz ludzi jest r贸wnoznaczne z tym, 偶e nie zabijasz termit贸w? I odwrotnie, czy to, 偶e zabijasz termity oznacza, 偶e mo偶na zabija膰 ludzi?
Nie, oczywi艣cie, 偶e nie.
No i prosz臋. Sam odpowiedzia艂e艣 sobie na swoje pytanie.
Zgoda, ale pos艂u偶y艂em si臋 odmiennym systemem warto艣ci. R贸偶ni si臋 od tego, kt贸ry tu proponujesz. Nie twierdz臋, 偶e 搘szyscy stanowimy Jedno艣膰". Twierdz臋, 偶e ludzie i termity to nie Jedno, ani ludzie i drzewa. Dokonawszy tego rozr贸偶nienia, traktuj臋 ich inaczej! W ramach Twojego systemu warto艣ci by艂oby to niemo偶liwe.
Oczywi艣cie, 偶e by艂oby mo偶liwe. Pami臋taj, powiedzia艂em, 偶e wszyscy stanowicie Jedno艣膰, ale nie powiedzia艂em 晈szyscy jeste艣cie tym samym. Czy twoje w艂osy to to samo co twoje serce?
S艂ucham?
To, 偶e 艣cinasz w艂osy, oznacza, 偶e wytniesz sobie serce?
Widz臋, do czego zmierzasz.

Naprawd臋? Naprawd臋 widzisz? Poniewa偶 wielu ludzi post臋puje tak, jakby nie widzieli. Traktuj臋 wszystkich i wszystko, jakby to by艂o to samo. Ludzkie 偶ycie ma dla nich warto艣膰 takt} jak 偶ycie komara. Ter-mita. Je艣li zobacz膮, 偶e mo偶na 艣ci膮膰 sobie w艂osy, wytn膮 sobie serce. Odgryz臋 sobie nos, na z艂o艣膰.
Ludzie na og贸艂 tak nie post臋puj膮.
Powiadam ci: ka偶dy z was tak si臋 zachowa艂, w taki czy inny spos贸b. Ka偶dy z was post臋powa艂, jakby mu by艂o wszystko jedno, traktuj膮c co艣, jakby by艂o czym innym
nawet traktuj膮c kogo艣, jakby by艂 kim innym.
Idziesz ulica, widzisz bia艂ego cz艂owieka i my艣lisz, 偶e on jest taki sam, jak w twoich wyobra偶eniach wszyscy biali ludzie. Idziesz ulica, widzisz Murzyna i my艣lisz, 偶e jest taki sam, jak w twoich wyobra偶eniach wszyscy Murzyni. W ten spos贸b pope艂niasz dwa b艂臋dy.
Stworzyli艣cie stereotypy bia艂ych i czarnych, 呕yd贸w i gej贸w, kobiet i m臋偶czyzn, Rosjan i Amerykan贸w, Serb贸w i Alba艅czyk贸w, szef贸w i podw艂adnych, nawet blondynek i brunetek... i nie przestaniecie tworzy膰 streotyp贸w, poniewa偶 bez stereotyp贸w nie mogliby艣cie usprawiedliwi膰 sposobu, w jaki siebie nawzajem traktujecie.
No dobrze, ale co wobec tego mamy robi膰? Jak traktowa膰 wszystkich i wszystko, jakby by艂o cz膮stk膮 Mnie? A je艣li uznam, 偶e kto艣, lub jaka艣 spo艂eczno艣膰, to wrz贸d na moim ciele? Czy nie wytn臋 go? Czy
nie to w艂a艣nie rozumie si臋 przez czystk臋 etniczn膮, wybicie czy przesiedlenie ca艂ego narodu?
W rzeczy samej podejmowali艣cie ju偶 takie decyzje.
Tak, wobec Alba艅czyk贸w w Kosowie. Wobec 呕yd贸w w Niemczech.
Mia艂em raczej na my艣li Indian w Ameryce. Och.
W istocie, och. Zg艂adzenie narodu to zg艂adzenie narodu, czy to b臋dzie w O艣wi臋cimiu czy pod Woun-ded Knee.
Jak ju偶 zauwa偶y艂e艣. Jak ju偶 zauwa偶y艂em.
Lecz je艣li wszyscy jeste艣my cz艂onkami tego samego cia艂a, co b臋dzie, je艣li zdecyduj臋, 偶e kto艣 czy co艣 jest 搝wyrodnia艂膮 tkank膮"? Jak si臋 z tym upora膰? O to mi przede wszystkim chodzi.
Mo偶esz spr贸bowa膰 jg. uzdrowi膰. W jaki spos贸b?
Z pomoce mi艂o艣ci, na przyk艂ad.
Ale pewne rzeczy i pewni ludzie s膮 odporni na mi艂o艣膰. Czasami uzdrowienie raka znaczy zabicie go,

usuni臋cie z cia艂a. To cia艂o chcemy przecie偶 wyleczy膰, nie jego zwyrodnia艂膮 tkank臋.
A je艣li cia艂o wcale nie potrzebuje leczenia? Co takiego?
Zawsze usprawiedliwiacie okrucie艅stwo wobec innych, nawet ich zabicie, tym, 偶e s艂u偶y to waszemu przetrwaniu. Ale to sprowadza nas z powrotem do innego zagadnienia. M贸wi艂em o drugim najniebezpieczniejszym pogl膮dzie, jaki wyznaj膮 ludzie. Zamknijmy teraz ten kr膮g. Co twoim zdaniem stanie si臋 z tob膮, je艣li nie pozbedziesz si臋 tego raka, o jakim tu m贸wimy?
Umr臋.
Wi臋c aby si臋 uchroni膰 przed 艣mierci膮, wycinasz zwyrodnia艂a tkank臋. To kwestia przetrwania.
Dok艂adnie tak.
I z tego samego powodu ludzie zabijaj膮 innych ludzi, wycinaj膮 w pie艅 ca艂e grupy, przesiedlaj膮 spo艂eczno艣ci i mniejszo艣ci etniczne. Uwa偶aj膮, 偶e musz膮, to robi膰, 偶e w gr臋 wchodzi ich przetrwanie.
Zgadza si臋.
Lecz Ja powiadam wam: nie musicie nic robi膰, aby prze偶y膰. Macie zagwarantowane przetrwanie.
Zawsze byli艣cie, jeste艣cie teraz, i zawsze b臋dziecie, bez ko艅ca.
Wasze przetrwanie to fakt, nie nadzieja. Rzeczywisto艣膰, nie obietnica. Tote偶 wszystko, czego si臋 dot膮d dopu艣cili艣cie po to, aby prze偶y膰, by艂o niepotrzebne. Zamieniali艣cie swoje 偶ycie w piek艂o po to, aby unikn膮膰 piek艂a, jakiego waszym zdaniem zdo艂acie unikn膮膰 zamieniaj膮c swoje 偶ycie w piek艂o, w jakie je zamieniacie.
Masz na my艣li jedn膮 form臋 przetrwania
wieczne 偶ycie
ale mi chodzi o inn膮, o to, Kim Jeste艣my tu i teraz. Co je艣li odpowiada nam to, kim jeste艣my tu i teraz, i nie chcemy dopu艣ci膰 do tego, aby si臋 to przez co艣 lub przez kogo艣 zmieni艂o?
Nie wiecie, Kim Jeste艣cie Naprawd臋, tu i teraz. Gdyby艣cie wiedzieli, nie post臋powaliby艣cie tak, jak post臋pujecie. Nie musieliby艣cie.
Wykr臋casz si臋 od odpowiedzi. Co je艣li tak si臋 sk艂ada, 偶e podoba nam si臋 to, kim jeste艣my tu i teraz, i nie chcemy dopu艣ci膰, aby si臋 to przez co艣 lub przez kogo艣 zmieni艂o?
W takim przypadku nie byliby艣cie Prawdziwym Sob膮. Byliby艣cie tym, czym wam si臋 zdaje, 偶e jeste艣cie tu i teraz. I porywaliby艣cie si臋 na rzecz niemo偶liw膮
na zawsze pozostanie tym, czym wam si臋 zdaje, 偶e jeste艣cie. Tak si臋 nie da.
Pogubi艂em si臋 w tym.

Ty to 偶ycie. Jeste艣 samym 偶yciem! A czym jest 偶ycie? Procesem. A na czym polega ten proces? Na ewoluowaniu... czy jak to nazywacie, przemianie.
Wszystko w 偶yciu si臋 zmienia! Wszystko!
呕ycie to przemiana. Tym w艂a艣nie jest 偶ycie. Kiedy k艂adziesz kres przemianie, k艂adziesz kres 偶yciu. Ale tego zrobi膰 nie mo偶na. Dlatego miotasz si臋, szarpiesz, usi艂ujesz dokona膰 rzeczy niemo偶liwej
pozosta膰 niezmienionym, podczas gdy jeste艣 w istocie sama zmiana. Jeste艣 tym, co si臋 zmienia.
Ale niekt贸re rzeczy zmieniaj膮 si臋 na lepsze, inne na gorsze! Ja tylko staram si臋 nie dopu艣ci膰 do zmiany na gorsze.
Nie ma czego艣 takiego jak 搇epsze" czy 揼orsze". Sam to po prostu ustanowi艂e艣. Ty decydujesz, co okre艣li膰 jako lepsze, a co jako gorsze.
W porz膮dku, ale co je艣li uznam za lepsze pozostanie przy 偶yciu w mej obecnej postaci ni偶 艣mier膰? To dla mnie jest zmiana na gorsze! Nie sugerujesz chyba, 偶e je艣li mam w swoim ciele raka, nie powinienem nic robi膰, gdy偶 偶ycie jest wieczne, i je艣li w wyniku mej bezczynno艣ci moje 偶ycie w tym ciele dobiegnie ko艅ca, no w艂a艣nie, co wtedy? Nie sugerujesz chyba, 偶e
prawda?
M贸wi臋 tylko, 偶e ka偶dy czyn to samookre艣lenie. Wszyscy to tutaj robicie. Okre艣lacie i tworzycie, wyra偶acie i do艣wiadczacie, kim wam si臋 zdaje, 偶e jeste艣cie. Jednym s艂owem, ewoluujecie. Jak przebiega
wasza ewolucja, wyb贸r nale偶y do was. To, 偶e ewoluujecie, nie zale偶y od was.
Je艣li jeste艣 istota, kt贸ra postanawia usun膮膰 raka ze swego cia艂a po to, aby zachowa膰 swoje istnienie w wi臋kszej postaci, w贸wczas to objawisz.
Je艣li jeste艣 istota, kt贸ra postrzega innych przedstawicieli swej rasy jako zwyrodnia艂a tkank臋, poniewa偶 r贸偶ni膮 si臋 od ciebie albo maja inne zdanie, oka偶esz to. W istocie, wielu z was to okaza艂o.
Lecz Ja zapraszam was, aby艣cie spojrzeli na 偶ycie zupe艂nie inaczej. Zapraszam was, aby艣cie postrzegali 偶ycie jako nic innego, jak nieustaj膮cy proces przemiany.
Pomy艣lcie sobie tak: Wszystko si臋 zmienia, przez ca艂y czas. Dotyczy to r贸wnie偶 was. Jeste艣cie zmienianym, i tym, kt贸ry zmienia. To dlatego, 偶e gdy wy si臋 zmieniacie, powodujecie przemian臋 w sobie oraz w 艣wiecie wok贸艂 was.
Kiedy wstajecie rano, chce, aby艣cie zastanowili si臋 nad jednym. Co si臋 dzisiaj zmieni? Nie
czy cokolwiek si臋 zmieni? To jest bowiem pewne! l jaka role odegracie w tworzeniu tej zmiany, w 艣wiadomym jej wywo艂ywaniu?
W ka偶dej sekundzie ka偶dej minuty ka偶dej godziny ka偶dego dnia podejmujecie decyzje. Dotycz膮 one tego, co si臋 zmieni i jak. Niczego wi臋cej.
Nawet taka zwyk艂a rzecz jak uczesanie si臋. Pos艂u偶my si臋 tym prostym przyk艂adem. Wyobra偶asz sobie, 偶e codziennie czeszesz w艂osy tak samo, wiec niczego nie zmieniasz. Lecz sama czynno艣膰 czesania stanowi przejaw zmiany. Idziesz do lustra, ogl膮dasz swoje w艂osy tu偶 po wstaniu z 艂贸偶ka i m贸wisz: 揂ch, jaki op艂akany widok. Nie mog臋 tak si臋 pokaza膰 ludziom.

Musz臋 to zmieni膰. Musz臋 zmieni膰 co艣 w swoim wygl膮dzie". Wiec myjesz si臋, czeszesz, stroisz.
Przez ca艂y czas podejmujesz decyzje. Niekt贸re z nich maja przywr贸ci膰 wcze艣niejszy stan, tak jak by艂o. Wiec stwarzasz iluzje, 偶e zachowujesz wszystko w takiej postaci, w jakiej jest. Lecz ty po prostu stwarzasz siebie na nowo, w najwspanialszym wydaniu najszczytniejszego wyobra偶enia na sw贸j temat!
Ca艂e 偶ycie to proces ci膮g艂ej kreacji od nowa! To daje najwi臋ksz膮 rado艣膰 Bogu. To Jego rekreacja!
Niesie to ze sob膮 nies艂ychane nast臋pstwa dla twego 偶ycia. To absolutna rewelacja. Nie robisz nic, tylko si臋 zmieniasz. Nic tylko ewoluujesz. Jak si臋 zmieniasz, zale偶y od ciebie. W co ci臋 zmieniasz, zale偶y od ciebie. Lecz fakt, 偶e si臋 zmieniasz, nie podlega dyskusji. To pewnik. Tak si臋 dzieje. Na tym polega 呕ycie. A 呕ycie to B贸g. To ty.
呕ycie, B贸g, Ty = To Co Si臋 Zmienia.
Ale to wci膮偶 nie rozwi膮zuje dylematu. Je偶eli ze wszystkim stanowi臋 Jedno艣膰, co z zabiciem komara?-
Jakiego rodzaju zmian臋 postanawiasz wywo艂a膰 w tej cz膮stce swej Ja藕ni, kt贸ra nazywasz komarem? Takie pytanie w gruncie rzeczy zadajesz, i takie s膮 konsekwencje prawdy, 偶e Wszyscy Stanowimy Jedno.
揨mieniasz" ten wycinek Ca艂o艣ci, kt贸ry nazywasz komarem. Nie mo偶esz 搖艣mierci膰" komara, rozumiesz? 呕ycie jest wieczne, nie mo偶esz go zako艅czy膰. Masz natomiast moc zmieniania swej postaci. Na wz贸r popularnych ksi膮偶ek fantastycznonaukowych, mo偶na by powiedzie膰, 偶e jeste艣 zmiennokszta艂tny. Ale wiedz jedno: suma wszystkich 艣wiadomo艣ci dzia-
艂a wsp贸lnie. W gruncie rzeczy, nie spos贸b, aby jedno z was panowa艂o nad drugim. Ka偶dy przejaw bosko艣-ci wsp贸艂tworzy swoje przeznaczenie. Dlatego nie da si臋 zabi膰 komara wbrew jego woli. W jakim艣 wymiarze, by艂 to jego wyb贸r. Wszelka zmiana we wszech艣wiecie dokonuje si臋 za zgoda wszech艣wiata. Wszech艣wiat nie mo偶e by膰 wewn臋trznie sk艂贸cony. To niemo偶liwe.
To niebezpieczne przes艂anie. Ludzie mog膮 je wykorzysta膰 na swoje usprawiedliwienie: 揥 takim razie mog臋 drugiemu zrobi膰 wszystko, skoro udzieli艂 mi swego pozwolenia. Przecie偶 on 'wsp贸艂tworzy' to ze mn膮!" To偶 to by艂oby zupe艂ne rozprz臋偶enie.
Ju偶 to macie. 呕ycie to, jak nazwa艂e艣, 搝upe艂ne rozprz臋偶enie", nie rozumiesz? Ka偶dy robi, co mu si臋 podoba, kiedy mu si臋 podoba i jak mu si臋 podoba, a Ja was nie powstrzymuj臋. Nie dostrzegasz tego? Ludzka rasa dopuszcza si臋 rzeczy odra偶aj膮cych, i to raz po raz, a B贸g jej w tym nie przeszkadza. Nigdy nie zastanawia艂e艣 si臋 dlaczego?
Oczywi艣cie, 偶e si臋 zastanawia艂em. Wszyscy si臋 zastanawiali艣my. Wo艂ali艣my w g艂臋bi serca, 揃o偶e, dlaczego na to pozwalasz?". Oczywi艣cie, 偶e zadawali艣my sobie to pytanie.
Czy chcesz pozna膰 odpowied藕? Naturalnie.
To dobrze, bo w艂a艣nie ja us艂ysza艂e艣.

Je艣li to prawda, musz臋 to wszystko przemy艣le膰. Je艣li to prawda, w贸wczas wychodzi na to, 偶e nie ma nic, co powstrzyma nas od zadania sobie nawzajem niewys艂owionych cierpie艅, a wszystko pod przykrywk膮 przekonania, 偶e ca艂y wszech艣wiat zgadza si臋 z tym, co wyprawiamy. To mnie niepokoi. Nie wiem, jak do tego podej艣膰. Doktryna dobra i z艂a, zbrodni i kary, wiecznej nagrody i wiecznego pot臋pienia
wszystko to, co trzyma艂o nas w ryzach, dawa艂o nadziej臋 ciemi臋偶onym, co do jednego zostaje wykorzenione przez to przes艂anie. Je艣li czym艣 tego nie zast膮pimy, martwi臋 si臋 o ludzk膮 ras臋, o to, do jakich nowych nieprawo艣ci mo偶e si臋 zni偶y膰.
Ale macie czym to zast膮pi膰. Wreszcie poznali艣cie Prawd臋. To jedyne przes艂anie, kt贸re mo偶e uratowa膰 艣wiat. Dawna doktryna nie spe艂ni艂a swego zadania. Czy tego nie widzisz? Dawna doktryna, kt贸ra jak powiadasz, da艂a ludzko艣ci nadzieje, nie przynios艂a 偶adnych rezultat贸w, jakich si臋 spodziewali艣cie.
Nauka o dobru i z艂u, zbrodni i karze, wiecznej nagrodzie i wiecznym pot臋pieniu nie po艂o偶y艂a kresu cierpieniu na 艣wiecie, nie przerwa艂a zabijania, nie znios艂a tortur, jakimi si臋 nawzajem dr臋czycie. A to dlatego, 偶e to nauka oparta na podziale.
Tylko jedno przes艂anie mo偶e na zawsze odmieni膰 bieg ludzkiej historii, zako艅czy膰 m臋ki i przywie艣膰 was z powrotem do Boga. To Nowa Ewangelia: WSZYSCY STANOWIMY JEDNO.
Wy艂ania si臋 z niej nowe przes艂anie ca艂kowitej odpowiedzialno艣ci, m贸wi膮ce, 偶e jeste艣cie w pe艂ni odpowiedzialni za to, co wybieracie, 偶e wybieracie to
wszyscy razem, i 偶e jedyny spos贸b, aby zmieni膰 te wybory to zmieni膰 je wsp贸lnie.
Nie sko艅czycie torturowa膰 siebie nawzajem, dop贸ki b臋dziecie sobie wyobra偶a膰, 偶e torturujecie tylko innych. Zaprzestaniecie dopiero wtedy, kiedy u艣wiadomicie sobie, 偶e w istocie torturujecie siebie samych.
To za艣 b臋dzie mo偶liwe, gdy zrozumiecie, w ca艂ej rozci膮g艂o艣ci, 偶e nie mo偶na uczyni膰 niczego wbrew woli drugiego. Dopiero w chwili kiedy nabierzecie co do tego jasno艣ci, uka偶e si臋 wam na mgnienie oka prawda dot膮d nie do pomy艣lenia. Wszyscy robicie to sobie samym.
Tej prawdy za艣 nie mo偶ecie dostrzec, je艣li nie pojmiecie, przygarniecie i wprowadzicie w 偶ycie Nowej Ewangelii.
WSZYSCY STANOWIMY JEDNO.
Zatem naturaln膮 koleje rzeczy nie mo偶ecie uczyni膰 drugiemu niczego, co w jakim艣 wymiarze nie jest waszym wsp贸lnym dzie艂em. To by艂oby mo偶liwe tylko wtedy, gdyby艣cie nie byli Jednym. Lecz, my Wszyscy Stanowimy Jedno艣膰. Jest tylko jeden z Nas. Stwarzamy te rzeczywisto艣膰 razem.
Czy rozumiesz, jakie to niesie ze sob膮 nast臋pstwa? Widzisz, jakie niesamowite kr臋gi zatacza?
Id藕 wiec i nauczaj wszystkie narody. G艂o艣, 偶e cokolwiek czynicie drugiemu, sobie czynicie, a czego posk膮picie drugiemu, sobie posk膮picie. Czy艅 bli藕nim tak, jakby艣 chcia艂, aby tobie czyniono, poniewa偶 to jest czynione tobie!
Oto Z艂ota Zasada. Teraz ja rozumiesz, do ko艅ca.

18
2>~
L/laczego nie uczono nas tych 晈spania艂ych prawd w ten spos贸b wcze艣niej? Cho膰 pi臋kno Z艂otej Zasady pozostaje niezmienne, teraz nabiera ona wi臋kszego sensu. Jest doskona艂a w swej symetrii. Kr膮g logiki si臋 dope艂ni艂. Widzimy jej zasadno艣膰. Rozumiemy, dlaczego jest w naszym najlepszym interesie stosowanie tej zasady. Nie jest ju偶 ona aktem altruizmu, lecz nakazem praktycznym. Po prostu to si臋 sprawdza -dla Nas. Dlaczego ma艂ych dzieci nie uczy si臋 Z艂otej Zasady od samego pocz膮tku?
Pytanie nie, dlaczego nie robiono tego w przysz艂o艣ci, lecz, co zamierzacie zrobi膰 w przysz艂o艣ci? Id藕cie wiec i g艂o艣cie wszem i wobec Now膮 Ewangeli臋:
WSZYSCY STANOWIMY JEDNO.
NASZ SPOS脫B NIE JEST LEPSZY, NASZ SPOS脫B JEST JEDNYM. Z WIELU.
Og艂aszajcie to nie tylko z pulpit贸w, ale i w salonach w艂adzy, nie tylko w ko艣cio艂ach, ale i w szko艂ach; nie tylko przez wasze zbiorowe sumienie, ale i przez wasze wsp贸lne gospodarowanie.
Niech wasza duchowo艣膰 stanie si臋 realna, tu i teraz, na tym gruncie.
Brzmi to tak, jakby艣 nawo艂ywa艂 do upolitycznienia duchowo艣ci. Ale niekt贸rzy twierdz膮, 偶e nie powinno si臋 miesza膰 polityki i duchowo艣ci.

Me da si臋 unikn膮膰 upolitycznienia duchowo艣ci. Twoje stanowisko polityczne to nic innego jak twoja duchowo艣膰, objawiona.
Lecz nie tyle chodzi o upolitycznienie duchowo艣ci, co o uduchowienie polityki.
S膮dzi艂em, 偶e powinien by膰 rozdzia艂 Ko艣cio艂a i pa艅stwa. Czy nie 艣ci膮gamy na siebie k艂opot贸w, kiedy pr贸bujemy 艂膮czy膰 religi臋 z polityk膮?
W rzeczy samej, 艣ci膮gacie i nie to mam na my艣li.
Mo偶ecie uzna膰, 偶e najlepiej rozdzieli膰 Ko艣ci贸艂 i pa艅stwo. Patrz膮c na efekty, mo偶ecie zawyrokowa膰, 偶e religia i polityka nie id膮 w parze. Z kolei duchowo艣膰 to zupe艂nie inna sprawa.
Mo偶ecie uzna膰, 偶e Ko艣ci贸艂 i pa艅stwo powinny by膰 odr臋bne, poniewa偶 Ko艣ci贸艂 oznacza okre艣lony punkt widzenia, okre艣lona religijna wiar臋. By膰 mo偶e zauwa偶yli艣cie, 偶e gdy takie przekonania kszta艂tuj膮 polityk膮, wynikaj膮 z tego zagorza艂e polityczne spory i kontrowersje. To dlatego, 偶e nie wszyscy wyznaj膮 takie same religijne pogl膮dy. W istocie nawet nie wszyscy wyznaj臋 jaka艣 religie czy przynale偶膮 do jakiegokolwiek ko艣cio艂a.
Dla odmiany, duchowo艣膰 to zjawisko uniwersalne. Wszyscy bior膮 w niej udzia艂. Wszyscy si臋 z ni膮 zgadzaj膮.
Czy偶by? Da艂bym si臋 nabra膰.
Owszem, nawet je艣li o tym nie wiedza, nawet je艣li tak tego nie nazywaj膮. To dlatego, 偶e 揹uchowo艣膰" to nic innego jak samo 偶ycie.
Duchowo艣膰 m贸wi, 偶e wszystkie rzeczy stanowi膮 element 偶ycia, i nie spos贸b si臋 z tym nie zgodzi膰. Mo偶ecie si臋 spiera膰 ile si艂, czy jest B贸g i czy wszystkie rzeczy s膮 cz臋艣ci膮 Boga, ale nie mo偶ecie si臋 spiera膰 o to, czy istnieje 呕ycie albo czy wszystkie rzeczy s膮 przejawem 偶ycia.
Pozostaje jedynie rozstrzygniecie, czy 偶ycie i B贸g to to samo. l powiadam ci, 偶e tak.
Nawet agnostyk
nawet ateista
przyzna艂by, 偶e dzia艂a we wszech艣wiecie si艂a, kt贸ra wszystko to spaja. Jest r贸wnie偶 co艣, co zainicjowa艂o to wszystko. A skoro jest co艣, co wszystko to zainicjowa艂o, musia艂o co艣 poprzedza膰 wszech艣wiat, jaki znacie.
Wszech艣wiat nie wzi膮艂 si臋 z powietrza. Nawet je艣li tak, to 損owietrze" ju偶 jest czym艣. Nawet je艣li twierdzicie, 偶e wszech艣wiat powsta艂 z nico艣ci, wci膮偶 pozostaje kwestia pierwotnej przyczyny. Co spowodowa艂o, 偶e co艣 wzi臋艂o si臋 z niczego?
Pierwotna przyczyna to samo 偶ycie, przejawiaj膮ce si臋 w fizycznej postaci. To 偶ycie, nabieraj膮ce kszta艂tu. Nikt temu nie zaprzeczy, poniewa偶 ewidentnie tak jest. Mo偶na za to sprzecza膰 si臋 bez ko艅ca o to, jak opisa膰 ten proces, jak go nazwa膰, jakie niesie za sob膮 nast臋pstwa, jakie stad p艂yn膮 wnioski.
Lecz to w艂a艣nie jest B贸g. To si臋 rozumie, i zawsze rozumia艂o, przez s艂owo B贸g. B贸g jest pierwotn膮 przyczyn膮. Tym Co By艂o, zanim nasta艂o To Co Jest. Tym Co B臋dzie, kiedy przeminie To Co Jest. Alf膮 i Omeg膮. Pocz膮tkiem i Kresem.
B贸g i 偶ycie to poj臋cia zamienne. Je艣li proces, jaki obserwujecie, to proces stawania si臋 偶ycia, w贸wczas jest tak, jak wcze艣niej m贸wi艂em: jeste艣cie Bogami powstaj膮cymi.

W porz膮dku... ale jak to si臋 ma do czegokolwiek a ju偶 szczeg贸lnie do polityki?
Je艣li duchowo艣膰 to w istocie inne okre艣lenie na 偶ycie, w贸wczas to, co duchowe, afirmuje 偶ycie. Zatem wzbogacenie polityki o wymiar duchowy oznacza艂oby nadanie wszelkim politycznym dzia艂aniom i decyzjom charakteru afirmujacego 偶ycie.
W gruncie rzeczy o to w艂a艣nie chodzi polityce. Dlatego powiedzia艂em, 偶e twoje polityczne stanowisko to nic innego jak twoja duchowo艣膰, objawiona. Jedynym powodem, dla kt贸rego powo艂ali艣cie do 偶ycia polityk臋, jest stworzenie uk艂adu, kt贸ry gwarantowa艂by 偶ycie harmonijne, spokojne i szcz臋艣liwe. To znaczy, uk艂ad, kt贸ry afirmowa艂by samo 偶ycie.
Nigdy tak na to nie patrzy艂em.
Za to za艂o偶yciele twojego pa艅stwa
tak. Stany Zjednoczone maja konstytucje, kt贸ra m贸wi, 偶e wszyscy ludzie stworzeni s膮 r贸wni, z pewnymi niezbywalnymi prawami, takimi jak 呕ycie, Swoboda i D膮偶enie do Szcz臋艣cia. Wasz rz膮d powsta艂 w oparciu o za艂o偶enie, 偶e ludzie zdolni s膮 do ustanowienia samodzielnych rz膮d贸w gwarantuj膮cych te prawa. W艂a艣ciwie wszelkie rz膮dy mia艂y s艂u偶y膰 temu samemu celowi. R贸偶nica mo偶e dotyczy膰 formy ale nigdy zadania rz膮du. R贸偶ne kultury i spo艂ecze艅stwa rozmaicie wyra偶aj膮 swoje idea艂y i drogi do nich wiod膮ce, ale ich pragnienia s膮 w zasadzie takie same.
Widzisz wiec, 偶e rz膮d i polityka zosta艂y stworzone dla zagwarantowania do艣wiadczenia tego, czym duchowo艣膰 jest
czyli samego 偶ycia.
Mimo to wi臋kszo艣膰 ludzi nie chce, aby B贸g wypowiada艂 si臋 w kwestiach politycznych. Ilekro膰 porusz臋 w biuletynie naszej fundacji sprawy polityki w 艣wietle Rozm贸w z Bogiem, natrafiam na sprzeciw. 揜ezygnuj臋 z subskrypcji!", pisz膮 w listach ludzie. 揟o nie jest dzie艂o Bo偶e! To s膮 polityczne pogl膮dy, a ja nie po to kupowa艂em subskrypcj臋 na wasz biuletyn, aby s艂ucha膰 politycznych pogl膮d贸w!".
Kiedy Mariann臋 Williamson, James Redfield i ja zorganizowali艣my przed kilku 艂aty Modlitw臋 dla Pokoju w Waszyngtonie, wszyscy uznali to za znakomity pomys艂. Wzywali艣my wszystkich ludzi, aby wsp贸lnymi si艂ami modlili si臋 o zapanowanie pokoju na ca艂ym 艣wiecie. Lecz jak tylko kto艣 z nas zaczyna m贸wi膰 o tym, jak zaprowadzi膰 pok贸j
o le偶膮cych u jego podstaw duchowych zasadach
jeste艣my zasypywani listami. Ludzie s膮 oburzeni.
Tak. Ludzie wola si臋 modli膰 o pok贸j, zamiast zrobi膰 co艣, aby si臋 do niego przyczyni膰. Chc膮, aby B贸g znalaz艂 rozwi膮zanie
ale wykluczaj膮 mo偶liwo艣膰, 偶e Boskim rozwi膮zaniem mog膮 by膰 Ludzie Robi膮cy Co艣 w Tej Sprawie.
W istocie to jedyne mo偶liwe rozwi膮zanie, albowiem B贸g dzia艂a w 艣wiecie przez ludzi, kt贸rzy w nim 偶yj膮.
Nie s膮dz臋, aby ludzie mieli co艣 przeciwko temu, aby inni robili co艣 w tej sprawie. Nie podoba im si臋, kiedy B贸g m贸wi im, co musz膮 uczyni膰.
Niemniej, Ja nigdy nie m贸wi艂em, co musicie robi膰 i nigdy nie powiem. Nigdy wam nie rozkazywa艂em,

nie wydawa艂em polece艅, nie stawia艂em ultimatum. S艂ucha艂em tylko, jak m贸wicie, dok膮d chcecie doj艣膰 i radzi艂em wam, jak tam si臋 dosta膰.
Powiadacie, 偶e marzy wam si臋 艣wiat, w kt贸rym mo偶na 偶y膰 w pokoju, harmonii i rado艣ci. Ja za艣 m贸wi臋: rado艣膰 to wolno艣膰. Te poj臋cia r贸wnie偶 s? zamienne. Ka偶dy zamach na wolno艣膰 to zamach na rado艣膰. Ka偶dy zamach na rado艣膰 to zamach na harmonie. Ka偶dy zamach na harmonie to zamach na pok贸j.
Oznajmiacie mi, 偶e pragniecie 偶y膰 w 艣wiecie bez konflikt贸w, bez przemocy, bez rozlewu krwi, bez nienawi艣ci. A Ja wam o艣wiadczam: aby zbudowa膰 taki 艣wiat, praktycznie z dnia na dzie艅, wystarczy g艂osi膰 i wprowadza膰 w 偶ycie Now膮 Ewangeli臋.
WSZYSCY STANOWIMY JEDNO.
NASZ SPOS脫B NIE JEST LEPSZY, NASZ SPOS脫B JEST JEDNYM Z WIELU.
Og艂aszajcie to nie tylko z pulpit贸w, ale i w salonach w艂adzy, nie tylko w ko艣cio艂ach, ale i w szko艂ach; nie tylko przez wasze zbiorowe sumienie, ale i przez wasze wsp贸lne gospodarowanie.
Powtarzasz si臋.
To wy si臋 powtarzacie. Ca艂a wasza historia to pasmo powt贸rek waszych kl臋sk
w 偶yciu osobistym i w zbiorowym do艣wiadczeniu waszej planety. W waszym ob艂臋dzie powtarzacie wci膮偶 te same zachowania i oczekujecie innych wynik贸w.
Tym, kt贸rzy staraj膮 si臋 wnie艣膰 duchowy wymiar do polityki chodzi o jedno: obwieszczenie, 偶e mo偶na inaczej.
Wysi艂ki te nale偶y b艂ogos艂awi膰, a nie krytykowa膰.
C贸偶, w praktyce wygl膮da to inaczej. Poruszy艂e艣 spo艂eczne kwestie w ksi臋dze drugiej Rozm贸w z Bogiem i ciskano na ni膮 gromy, 偶e jest zbyt polityczna. Mariann臋 Williamson napisa艂a przecudown膮 ksi膮偶k臋 Healing the Soul of America (Jak uzdrowi膰 dusz臋 Ameryki) i wyg艂asza艂a kazania o 揹uchowo艣ci spo艂ecznej" w swym ko艣ciele Church of Today niedaleko Detroit, czym narazi艂a si臋 na dezaprobat臋 ze strony niekt贸rych wiernych.
Tak samo m贸wili o Jezusie.
,,Za du偶o w tym polityki", m贸wili.
揔iedy g艂osi艂 sama duchowo艣膰, by艂 niegro藕ny. Ale teraz namawia ludzi do stosowania na co dzie艅 prawd duchowych, jakie poznali. Staje si臋 niebezpieczny. Musimy go powstrzyma膰".
Lecz skoro nie ma 搇epszego" sposobu, jaki sens ma uczestniczenie w ruchu na rzecz duchowo艣ci? Jaki sens ma polityka? Czy cokolwiek? Po co si臋 anga偶owa膰, skoro to wszystko jest takie p艂ynne? Je艣li to wszystko jedno, to sk膮d bra膰 natchnienie do dzia艂ania?
Z ch臋ci wyra偶enia, Kim Jeste艣. Mo偶e 搘szystko jedno", jak uczeszesz w艂osy, lecz zauwa偶, 偶e od lat czeszesz si臋 tak samo. Dlaczego nie zmianiasz fryzury? Czy dlatego, 偶e nie odpowiada temu, Kim Jeste艣? Dlaczego kupujesz taki samoch贸d a nie inny, ubierasz si臋 tak a nie inaczej?

Wszystko, co robisz, stanowi o艣wiadczenie, wyraz tego, Kim Jeste艣. Ka偶dy czyn to akt samookre艣lenia.
Czy to wa偶ne? Czy okre艣lanie Ja藕ni jest dla ciebie czym艣 istotnym? Oczywi艣cie, 偶e tak. To stanowi g艂贸wny pow贸d, dla kt贸rego przyszed艂e艣 na ten 艣wiat!
Nie jest 搘szystko jedno", Kim Jeste艣. Kim Jeste艣, to najwa偶niejsze postanowienie, jakiego dokonasz w 偶yciu.
Nowa Ewangelia nie przekre艣la znaczenia tego, Kim Jeste艣, wr臋cz przeciwnie, je podkre艣la. Kim jeste艣, jest takie wa偶ne, 偶e ka偶dy z was to istny skarb. Nowa nauka g艂osi, 偶e ka偶dy z was jest cenny, 偶e ani jeden z was nie jest cenniejszy od drugiego
ani w oczach Boga, ani w waszych oczach, je艣li spojrzycie oczami Boga.
Poniewa偶 nie spos贸b by膰 搇epszym" od kogo艣, czy to pozbawia 偶ycie sensu?
Poniewa偶 nie mo偶e by膰 搇epszej" religii czy 搇epszej" partii politycznej czy 搇epszego" ustroju gospodarczego, czy to oznacza, 偶e 偶adne nie ma racji bytu?
Czy musisz wiedzie膰, 偶e tw贸j obraz b臋dzie 搇epszy", zanim si臋gniesz po p臋dzel i farby? Czy nie wystarczy, 偶e to b臋dzie kolejny obraz? Kolejny wyraz pi臋kna?
Czy r贸偶a musi by膰 搇epsza" ni偶 irys, aby usprawiedliwi膰 swoje istnienie?
Powiadam ci: wszyscy jeste艣cie kwiatami w Ogrodzie Bog贸w. Czy mamy zlikwidowa膰 ogr贸d, poniewa偶 偶aden kwiat nie jest pi臋kniejszy od innych? Tak w艂a艣nie post膮pili艣cie wy. A teraz rozpaczacie, 揋dzie si臋 podzia艂y wszystkie kwiaty?".
Wszyscy jeste艣cie nutami w Niebia艅skiej Symfonii. Czy mamy odm贸wi膰 zagrania muzyki, poniewa偶 偶adna nuta nie wybija si臋 nad inne?
A je艣li jedna nuta jest nieczysta? Czy ta nieczysta nuta nie zniweczy ca艂ej symfonii?
To zale偶y, kto jej s艂ucha. Nie rozumiem.
Czy zdarzy艂o ci si臋 s艂ucha膰, jak 艣piewaj膮 dzieci i do艣wiadczy膰 pi臋kna mimo 偶e fa艂szowa艂y?
Owszem. Do艣wiadczy艂em tego.
A czy twoim zdaniem jeste艣 zdolny do prze偶ycia, do kt贸rego Ja nie jestem?
Nie my艣la艂em o tym w ten spos贸b.
Powiedz mi jedno. Je艣li dziecko 艣piewa i fa艂szuje, ka偶esz mu si臋 zamkn膮膰? Czy sadzisz, 偶e w ten spos贸b zaszczepisz mu mi艂o艣膰 do muzyki albo mi艂o艣膰 w艂asna? Czy te偶 przeciwnie, zach臋cisz je do wzniesienia si臋 na wy偶yny ka偶膮c 艣piewa膰 dalej?
Naturalnie.
Od stuleci s艂ucham waszych pie艣ni. To muzyka dla Moich uszu. Lecz czy wydaje ci si臋, 偶e 偶adne z was nigdy nie zafa艂szowa艂o?
Jedno czy dwoje na pewno.
Wiec masz swoja odpowied藕. Wy jeste艣cie Moimi dzie膰mi. Ja s艂ucham waszego 艣piewu i dla Mnie brzmi on pi臋knie.

Me ma 搉ieczystych nut", kiedy 艣piewacie. Jeste艣cie tylko wy, Moje dziecko, wy艣piewuj膮cy swoje
serca.
Jeste艣cie Bo偶膮 orkiestra. Przez was B贸g dyryguje 偶yciem. Nie ma 搉ieczystych" nut, kiedy gracie. Jeste艣cie tylko wy, Moje dziecko, wygrywaj膮cy swoje
serca. Musia艂bym by膰 bez duszy, aby nie dostrzec w tym
pi臋kna.
Pami臋taj zawsze:
Dusza jest tym, co dostrzega pi臋kno nawet wtedy, gdy przeczy temu umy艣l.
To nadzwyczajne. To niesamowite spostrze偶enie.
Dlatego w 偶yciu zawsze ogl膮daj dusz膮. S艂uchaj dusza.
Nawet te st贸wa, kt贸re masz w艂a艣nie przed sob膮 na papierze, ujrzyj dusza, us艂ysz je w swojej duszy. Tylko wtedy zaczniesz je rozumie膰.
To twoja dusza widzi pi臋kno i cud, i prawd臋 Moich s艂贸w. Tw贸j rozum b臋dzie im wiecznie zaprzecza艂. Dlatego powiedzia艂em ci wcze艣niej: aby zrozumie膰 Boga, musisz straci膰 rozum.
Nie przestawaj gra膰 symfonii tylko dlatego, 偶e wydaje ci si臋, 偶e s艂yszysz nieczysty nut臋. Po prostu zmie艅 ton.
Skuteczna dzia艂alno艣膰 polityczna nie p艂ynie z gniewu czy nienawi艣ci
dzia艂alno艣膰 duchowa nigdy -lecz raczej z mi艂o艣ci. Nie chodzi o to, aby komu艣 czy czemu艣 przypisywa膰 win臋; rzecz polega na tym, aby zmieni膰 obecn膮 rzeczywisto艣膰 na now膮, jako wy-
raz nowego pogl膮du na to, Kim Jeste艣 i Kim Pragniesz By膰.
Tak, ja nazwa艂em to Ruchem Nowego My艣lenia. Musz臋 jednak wr贸ci膰 do mego pytania
chyba wci膮偶 jestem we w艂adzy rozumu
ale czy ta Nowa Ewangelia, 搘szyscy stanowimy Jedno", oznacza, 偶e nie wolno nam skrzywdzi膰 偶adnego stworzenia; nie wolno rozgnie艣膰 komara, 艂apa膰 myszy, wyrywa膰 chwast贸w (a tym bardziej kwiat贸w)? Czy to znaczy, 偶e nie wolno nam prowadzi膰 jagni臋cia na rze藕 na pyszne, delikatne kotlety?
Czy jest w porz膮dku 艣ci臋cie sobie w艂os贸w? Czy jest w porz膮dku wyci臋cie sobie serca? Czy jest jaka艣 r贸偶nica?
Wymigujesz si臋 od odpowiedzi. Dlaczego nie zakomunikujesz mi swojej woli? Powiedz, jaka jest Twoja wola i wszystko stanie si臋 proste.
Nie mam odr臋bnego zdania, ani w tej sprawie ani w ka偶dej innej. Nie mam upodoba艅 odmiennych od twoich.
Tego tak wielu z was nie mo偶e poj膮膰. Tego tak wielu z was nie mo偶e 艣cierpie膰. Bo je艣li nie mam odr臋bnego zdania czy upodobania, to jak powinni艣cie post臋powa膰? Sk膮d wiadomo, co jest s艂uszne, a co nie? W tej, i ka偶dej innej, kwestii?
Posun膮艂em si臋 nawet dalej. Teraz odebra艂em wam idee lepszego. Wiec co macie robi膰? Do czego odwo艂ywa膰 si臋 przy dokonywaniu wyboru, podejmowaniu decyzji?

Powiadam wam, celem 偶ycia jest to, aby艣cie zdecydowali, og艂osili, wyrazili i spe艂nili, Kim Naprawd臋 Jeste艣cie. Nie do Mnie nale偶y m贸wienie wam, co jest dobre, a co z艂e, co lepsze, a co gorsze, co robi膰, a czego nie, a do was w zwi膮zku z tym podporz膮dkowanie si臋 Mnie lub nie
i nara偶enie si臋 na kar臋 b膮d藕 zas艂u偶enie na nagrod臋 z Mojej strony.
Wypr贸bowali艣cie ten system i si臋 nie sprawdza. Og艂aszali艣cie raz po raz, co jak wam si臋 zdawa艂o, jest Moja wola, ale to nic nie da艂o. I tak nie byli艣cie jej pos艂uszni.
Zauwa偶, obwie艣cili艣cie, 偶e jestem przeciwny zabijaniu, mimo to dalej si臋 zabijacie
niekt贸rzy czyni膮 to nawet w Moim imieniu!
Stwierdzili艣cie, 偶e jestem przeciwny wszelkiemu uciskowi ludzi, bez wzgl臋du na p艂e膰, ras臋 czy pochodzenie spo艂eczne, mimo to nadal na to pozwalacie. Powiedzieli艣cie, 偶e jestem przeciwny zniewa偶aniu rodzic贸w, zn臋caniu si臋 nad dzie膰mi, z艂ym obchodzeniu si臋 z samym sob膮, mimo to wci膮偶 si臋 tego dopuszczacie.
O艣wiadczyli艣cie, 偶e jestem przeciwny k艂amstwu, ale k艂amiecie bez przerwy. O艣wiadczyli艣cie, 偶e jestem przeciwny kradzie偶y, lecz kradniecie na lewo i prawo. O艣wiadczyli艣cie, 偶e jestem przeciwny cudzo艂o偶eniu, ale 艣picie z cudzymi m臋偶ami i 偶onami ka偶dego dnia i ka偶dej nocy.
Ok艂amuj膮 was nawet wasze rz膮dy
instytucje, kt贸re powo艂ali艣cie do istnienia, aby was chroni艂y i dba艂y o wasze potrzeby. W gruncie rzeczy, oparli艣cie na k艂amstwie wasze spo艂ecze艅stwo.
Niekt贸re z nich nazywacie 搕ajemnica", mimo to s膮 k艂amstwem, albowiem zatajanie jest zwyczajnym
k艂amstwem. To ukrywanie ca艂ej prawdy, niepowiado-mienie innych o wszystkim, co wiadomo na dany temat, aby mogli dokona膰 wyboru na podstawie ca艂o艣ci danych.
Og艂osili艣cie, 偶e jestem przeciwny 艂amaniu obietnic i przyrzecze艅, mimo to bez przerwy 艂amiecie swoje obietnice i przyrzeczenia, i do tego nie poczuwacie si臋 do winy, wykorzystuj膮c na swoje usprawiedliwienie ka偶d膮 dogodn膮 wym贸wk臋.
Nie, ludzka rasa wyra藕nie pokaza艂a, 偶e Moja wola, jak j膮 pojmujecie i g艂osicie, w og贸le dla was si臋 nie liczy.
Co ciekawe, w ostatecznym rozrachunku wychodzi wam to na dobre.
Poniewa偶 s膮 takie rozbie偶no艣ci co do tego, jaka jest Moja wola, gdyby艣cie nagle stali si臋 zagorzali w swych pogl膮dach, zapewne pope艂nialiby艣cie w Moim imieniu jeszcze wi臋cej zbrodni.
Przypomina mi si臋 naklejka na zderzaku: BO呕E, CHRO艃 MNIE PRZED SWOIMI WYZNAWCAMI.
Tak, jest w tym sporo ironii.
Ale wracaj膮c do twego pytania, czy wolno rozgnie艣膰 komara? 艁apa膰 myszy? Wyrwa膰 chwast? Zar偶n膮膰 Jagnie i zje艣膰? Decyzja nale偶y do was. We wszystkim. A s膮 jeszcze donio艣lejsze zagadnienia.
Czy wolno zabi膰 kogo艣 za kar臋 za morderstwo? Przerwa膰 ci膮偶e? Pobi膰 homoseksualist臋? By膰 homoseksualist膮? Uprawia膰 seks przed ma艂偶e艅stwem? W og贸le uprawia膰 seks, je艣li chce si臋 dozna膰 搊艣wiecenia"? I tak dalej, i tak dalej...

Ka偶dego dnia musicie decydowa膰. Wiedzcie jednak, 偶e w swych postanowieniach, og艂aszacie i pokazujecie, Kim Jeste艣cie.
Ka偶dy czyn to akt samookre艣lenia.
Wreszcie to 艂apiesz. Bo wci膮偶 to powtarzasz.
Powtarzanie jest skuteczne. Sprzyja przyswajaniu. Wiec teraz powt贸rz臋 co艣 innego, co ju偶 m贸wi艂em. W swych codziennych dzia艂aniach i wyborach nie tylko og艂aszacie, kim wy jeste艣cie, ale r贸wnie偶 decydujecie, kim jestem Ja, poniewa偶 ty i Ja stanowimy Jedno.
Zatem w najwy偶szym wymiarze, odpowiadam na pytanie. Robi臋 to przez ciebie. I tylko w taki spos贸b mo偶na na nie odpowiedzie膰.
Przez twoja odpowied藕 przem贸wi twoja prawda. To prawda twego jestestwa. Tym w艂a艣nie jeste艣, naprawd臋.
Pami臋taj, ty to jestestwo. Za艣 czym jeste艣, zale偶y od ciebie. Cho膰 m贸wi艂em ci to wiele razy, by膰 mo偶e wcze艣niej nie zwr贸ci艂e艣 na to nale偶ytej uwagi.
W porz膮dku, w porz膮dku, ale 揓edno艣膰" nie znaczy 搑贸wno艣膰", zgadza si臋? Mog臋 przynajmniej tyle z Ciebie wyd臋bi膰?
Jedno艣膰 nie znaczy identyczno艣膰, zgadza si臋. Co wi臋c oznacza?
Pytanie nie, co oznacza Jedno艣膰? Pytanie, co Jedno艣膰 oznacza dla ciebie?
To musi zosta膰 rozstrzygni臋te w ka偶dym ludzkim sercu. I na tej decyzji zbudujecie swoja przysz艂o艣膰
albo ja zniweczycie.
Lecz w rozstrzygni臋ciu tej kwestii nie jeste艣cie zdani tylko na siebie
przekaza艂em wam m膮dro艣膰, przekaza艂em wam rady, kt贸re maja wam pom贸c, nie w uczynieniu s艂usznej rzeczy, gdy偶 搒艂uszne" to pojecie wzgl臋dne, ale w dotarciu tam, dok膮d jak powiadacie, chcecie doj艣膰; w zrobieniu tego, co jak powiadacie, chcecie zrobi膰.
Jak ju偶 przedtem zauwa偶y艂em, jako rasa, jako gatunek, m贸wicie, 偶e pragniecie wsp贸lnie 偶y膰 w pokoju i zgodzie; pragniecie zapewni膰 swoim dzieciom lepsze 偶ycie; pragniecie by膰 szcz臋艣liwi. Przynajmniej co do tego jeste艣cie zgodni.
Zatem udzieli艂em wam wskaz贸wek, w postaci trzech punkt贸w. Jeszcze raz: 1. Wszyscy stanowimy Jedno; 2. Wszystkiego jest dosy膰; 3. Nie musicie niczego robi膰.
Punkt pierwszy, kt贸ry zosta艂 tu tak szeroko om贸wiony, 艂atwiej zastosowa膰, kiedy zrozumie si臋 nast臋pne.
Interesuje mnie zastosowanie tej m膮dro艣ci, robienie z niej u偶ytku na co dzie艅, przejd藕my wi臋c do tych pozosta艂ych punkt贸w.

19
Irylogi臋 Rozm贸w z Bogiem zamkn膮艂e艣 tymi samymi trzema punktami.
Owszem, a je艣li rozumiesz punkt pierwszy, Wszyscy Stanowimy Jedno, to sam sobie podpowiedzia艂e艣, jak zastosowa膰 punkt drugi, Wszystkiego jest dosy膰, o ile tak postanowisz.
Co w艂a艣ciwie znaczy wszystkiego jest dosy膰?
To, 偶e wszystkiego jest dosy艣, dos艂ownie. Jest dosy膰 wszystkiego, czego twoim zdaniem potrzeba ci do szcz臋艣cia. Dosy膰 czasu, dosy膰 pieni臋dzy, dosy膰 偶ywno艣ci, dosy膰 mi艂o艣ci... trzeba tylko si臋 tym podzieli膰. Da艂em wam mn贸stwo. Dla ka偶dego wystarczy.
Kiedy 偶yjecie ta prawda, kiedy dzia艂a ona w obr臋bie waszej rzeczywisto艣ci, niczego nie b臋dziecie nikomu sk膮pi膰, niczego nie b臋dziecie chomikowa膰
a na pewno nie mi艂o艣ci czy jedzenia, czy pieni臋dzy.
Czyli nie powinni艣my gromadzi膰 d贸br?
Co innego mie膰 co艣 z wyboru, a co innego to chomikowa膰. W istocie dopiero kiedy poznacie prawd臋, 偶e 搘szystkiego jest dosy膰", mo偶ecie uzyska膰 jakiekolwiek dobrodziejstwa 偶ycia, jakie wybraliby艣cie dla siebie.
To prawda! Dopiero kiedy wreszcie dotar艂o do mnie, 偶e wystarczy dla ka偶dego, mog艂em dopu艣ci膰

do siebie, 偶e wystarczy dla mnie. Mimo to musia艂em kierowa膰 si臋 wiar膮, poniewa偶 nie wygl膮da na to, 偶e dla ka偶dego jest dosy膰.
Nie sad藕 po pozorach. To, 偶e tak wygl膮da, wynika stad, 偶e tak wielu ludzi, kt贸rzy maja nadwy偶k臋, dziel臋 si臋 jedynie u艂amkiem z tymi, kt贸rzy maja niedostatek.
Garstka ludzi na 艣wiecie skupia w swoich r臋kach lwia cze艣膰 d贸br 艣wiata i zu偶ywa olbrzymia cze艣膰 zasob贸w naturalnych. Ten stan posiadania zdradza szalona dysproporcje
a ta dysproporcja ka偶dego dnia pog艂臋bia si臋, nie maleje.
揟ak, tak, tak", wyobra偶am sobie, jak ludzie m贸wi膮 pod nosem, 搄u偶 to wcze艣niej stwierdzi艂e艣".
I maja racje, oczywi艣cie, poniewa偶 kr膮偶ymy w tym dialogu wok贸艂 tych samych zagadnie艅. Lecz je艣li si臋 niecierpliwi膮, to mo偶e z tej przyczyny, 偶e s艂ysz膮 cos, co nie jest im w smak. Zauwa偶a si臋 tu co艣, czego nie chc膮 widzie膰.
Ocieramy si臋 po raz kolejny o dziedzin臋 zwana przez was 揹uchowo艣ci膮 spo艂eczna", a ludzie przewa偶nie nie chc膮 si臋 tam zapuszcza膰. Zmusza ich do przyjrzenia si臋 rzeczom, jakich wola nie ogl膮da膰.
Lecz to tylko potwierdza donio艣lejsza prawd臋. Tylko wy mo偶ecie zdecydowa膰, jak wykorzysta膰 nauk臋 o Jedno艣ci. Prawienie kaza艅 i mora艂贸w nic nie zmieni. Dopiero kiedy zmiana zajdzie w ludzkim sercu, nast膮pi zmiana w ludzkiej kondycji.
Co mo偶e spowodowa膰 tak膮 przemian臋?
Pytanie nie, 揅o?", tylko, 揔to?". A odpowied藕 brzmi, 揟y". Ty mo偶esz, l to teraz.
Ja? Teraz?
Je艣li nie ty, to kto? Je艣li nie teraz, to kiedy?
Pytanie zaczerpni臋te z m膮dro艣ci narodu 偶ydowskiego.
Tak, i zadaje je od dawna. Jaka jest twoja odpowied藕?
Dobrze, moja odpowied藕: ja, teraz.
Mi艂o Mi to s艂ysze膰.
Pami臋taj, Moje dziecko, jeden z Siedmiu Etap贸w w ustanawianiu przyja藕ni z Bogiem, to pomagaj Bogu. W艂a艣nie to postanowi艂e艣. Ciesz臋 si臋. Dobrze na tym wyjdziesz.
Kiedy zgadzasz si臋 g艂osi膰 s艂owo, ponie艣膰 przes艂anie zdolne zmieni膰 ludzkie serce, odgrywasz wa偶na role w odmienianiu ludzkiej kondycji.
Dlatego te偶 wszelka duchowo艣膰 ostatecznie ma wymiar polityczny.
Ale
czy mog臋 si臋 troch臋 posprzecza膰 z Tob膮?
przecie偶 sam powiedzia艂e艣, 偶e 搉ie musimy nic robi膰".
Powiedzia艂em, i nie musicie.
Wi臋c o co tutaj chodzi? Czy 搉iesienie pos艂ania" nie jest robieniem czego艣?

Me, jest 揵yciem". Mo偶esz jedynie by膰 przes艂aniem, nie mo偶esz robi膰 przes艂ania.
Niesiesz pos艂anie jako ty, nie z tob膮. Ty jeste艣 przes艂aniem! To duchowo艣膰 w dzia艂aniu. Nie rozumiesz?
Twoje przes艂anie to twoje 偶ycie. G艂osisz s艂owo, kt贸rym jeste艣.
Azali nie napisano: I S艂owo cia艂em si臋 sta艂o?
Owszem, ale czy tak nale偶y to rozumie膰.
Tak. Sk膮d mog臋 wiedzie膰? To znaczy, mie膰 pewno艣膰?
Masz Moje s艂owo. Masz Moje s艂owo, w sobie. Dos艂ownie jeste艣 S艂owem Bo偶ym, kt贸re sta艂o si臋 cia艂em. Teraz powiedz tylko s艂owo, a b臋dzie uzdrowiona dusza twoja. Wypowiedz s艂owo, uciele艣nij s艂owo, b膮d藕 s艂owem.
Jednym s艂owem, b膮d藕 Bogiem.
Wielkie s艂owa.
W艂a艣nie. Czy do tego wszystko to zmierza? Mam by膰 Tob膮?
Nie 搈asz by膰", jeste艣. Ja nie prosz臋 ci臋 o nic. M贸wi臋 ci tylko, Kim Jeste艣 W Istocie.
Ju偶 jeste艣cie tym, czym staracie si臋 by膰. Nie musicie nic robi膰. I to stanowi trzeci punkt w naszej 艣wi臋tej tr贸jcy m膮dro艣ci.
Lecz je艣li wyjd臋 do ludzi i b臋d臋 pr贸bowa艂 zachowywa膰 si臋, jakbym by艂 Bogiem, pomy艣l膮, 偶e zwariowa艂em.
Pomy艣l膮, 偶e zwariowa艂e艣, bo jeste艣 bezgranicznie radosny, mi艂uj膮cy, akceptuj膮cy, b艂ogos艂awi膮cy i wdzi臋czny?
Nie. Mam na my艣li, je艣li b臋d臋 si臋 zachowywa艂, jakbym by艂 Bogiem.
Ale tak w艂a艣nie zachowuje si臋 B贸g! Chodzi ci o to, 偶e zostaniesz uznany za wariata, je艣li spr贸bujesz post臋powa膰, jak wydaje ci si臋, 偶e post臋puje B贸g. Czyli, wszechmocny, w艂adczy, wymagaj膮cy, m艣ciwy i srogi.
Ale zemsta jest Moja, rzecze Pan.
Nie, to wy m贸wicie. Ja nigdy tego nie rzek艂em.
Zatem, 損ost臋pujemy jak B贸g", gdy objawiamy Pi臋膰 Boskich Przymiot贸w
nie jak B贸g z naszych koszmar贸w, tylko B贸g prawdziwy
czy tak?
Tak. I pami臋taj, tu nie chodzi o dzia艂anie, lecz o bycie. Tymi przymiotami trzeba by膰. A kiedy dajesz te 艣wiadectwa bycia 艣wiadomie, zaczynasz 偶y膰 inten-cjonalnie; zaczynasz 偶y膰 z rozmys艂em. Pami臋taj, radzi艂em, aby艣cie 偶yli z rozmys艂em, w harmonii i z korzy艣ci膮, i obja艣ni艂em, na czym to polega. Czy trzeba ci wi臋cej na to przyk艂ad贸w?

Nie, my艣l臋, 偶e to poj膮艂em.
艢wietnie. Pozw贸l, 偶e teraz wyjawi臋 ci sekret. Zr贸b to trzecie, a pierwsze i drugie nast膮pi automatycznie.
Postan贸w 偶y膰 z korzy艣ci膮
niech twoje 偶ycie i praca przynosz膮 korzy艣膰 innym
a spostrze偶esz, 偶e 偶yjesz z rozmys艂em i w harmonii. B臋dzie tak dlatego, 偶e 偶ycie z korzy艣ci膮 dla innych wymaga 偶ycia in-tencjonalnego, wykonywania czynno艣ci z rozmys艂em i 艣wiadomie, a to sprawi, 偶e b臋dziesz 偶y膰 w harmonii, poniewa偶 to, co przynosi korzy艣膰 innym, nie mo偶e wywo艂ywa膰 dysharmonii.
Teraz podam ci trzy narz臋dzia, dzi臋ki kt贸rym na pewno twoje 偶ycie przyniesie po偶ytek innym. S膮 to Trzy Podstawy 呕ycia Holistycznego:
O 艢wiadomo艣膰,
O Uczciwo艣膰,
O Odpowiedzialno艣膰.
Przekazujesz mi tu mn贸stwo duchowej strawy, mn贸stwo wiedzy. Jak d艂ugo jeszcze b臋dzie trwa艂a ta nauka?
Ca艂e twoje 偶ycie, M贸j przyjacielu. Ca艂e twoje 偶ycie.
Nigdy si臋 nie sko艅czy, tak? Nigdy nie nastanie taki czas, 偶e b臋d臋 m贸g艂 powiedzie膰: 揥iem wszystko, co trzeba".
Mo偶e nasta膰 z powodzeniem taki czas, 偶e b臋dziesz m贸g艂 powiedzie膰 揥iem wszystko, co trzeba". Ale z chwila kiedy ten czas nadejdzie, ujrzysz, 偶e jest
搘i臋cej". To dlatego, 偶e im wi臋cej dostrzegasz, tym lepiej widzisz, 偶e jest wi臋cej do poznania.
Rozumiesz?
Zatem nigdy nie dobiegnie ko艅ca proces twego wzrastania i poznawania. Nie mo偶esz urosn膮膰 za bardzo, za szybko. To niemo偶liwe. Rozw贸j nie ma ko艅ca. Nic nie ogranicza twojej wielko艣ci.
I nie musisz si臋 martwi膰 tym, 偶e nie zd膮偶ysz. Albowiem zawsze zd膮偶ysz. Tw贸j czas nauki jest nieograniczony.
Lecz powiedzia艂e艣, 偶e nie musz臋 niczego si臋 uczy膰.
Nauka nie jest procesem, dzi臋ki kt贸remu si臋 uczysz, lecz procesem, kt贸ry sprawia, 偶e pami臋tasz.
Nie ma w tym dla ciebie nic nowego. Twojej duszy niczym to nie zaskoczy. Prawdziwa nauka polega nie na wk艂adaniu wiedzy w umys艂y, lecz na jej wyci膮ganiu. Mistrz wie, 偶e wiedza nie przewy偶sza ucznia, tylko wi臋cej pami臋ta.
Chcia艂e艣 wiedzie膰, jak zastosowa膰
w realnym 艣wiecie, w codziennym 偶yciu, jako czynn膮, praktyczna m膮dro艣膰
to, co uzna艂e艣 w naszych rozmowach za warto艣ciowe. Ja podsuwam ci sposoby, z pomoc膮 kt贸rych mo偶esz to osi膮gn膮膰. Pomagam ci w spe艂nianiu 偶ycze艅. To w艂a艣nie znaczy by膰 w przyja藕ni z Bogiem.
Dzi臋kuj臋 Ci. Opowiedz mi wi臋c o tych Trzech Podstawach.
艢wiadomo艣膰 to stan bycia, kt贸ry mo偶esz dla siebie wybra膰. To znaczy reagowa膰 na to, co przynosi

chwila. To znaczy czujnie obserwowa膰, jak jest i dlaczego; co si臋 w艂a艣nie dzieje i dlaczego; co mo偶e nie dopu艣ci膰 do jego zaistnienia i dlaczego; jasno dostrzega膰 wszystkie mo偶liwe
i wszystkie prawdopodobne
nast臋pstwa danego wyboru czy dzia艂ania, i tego, co sprawia, 偶e s膮 mo偶liwe i prawdopodobne.
呕ycie w 艣wiadomo艣ci to koniec udawania, 偶e si臋 nie wie.
Pami臋taj, m贸wi艂em ci, 偶e s膮 tacy, co wiedza, lecz udaj膮, 偶e nie wiedza. 艢wiadomo艣膰 to znaczy zdawa膰 sobie spraw臋, to zdawa膰 sobie spraw臋, 偶e jest si臋 艣wiadomym. To u艣wiadamia膰 sobie, 偶e jest si臋 tego 艣wiadomym.
艢wiadomo艣膰 ma wiele szczebli. 艢wiadomo艣膰 to zdawa膰 sobie spraw臋 ze szczebla 艣wiadomo艣ci, jakiego jeste艣 艣wiadomy.
Kiedy 偶yjesz 艣wiadomie, przestajesz wykonywa膰 czynno艣ci bezwiednie. Nie mo偶esz, poniewa偶 zdajesz sobie spraw臋, 偶e robisz co艣 bezwiednie, a to, oczywi艣cie, oznacza, 偶e robisz to ze 艣wiadomo艣ci膮 tego, co robisz.
Nie jest rzecz膮 trudna 偶y膰 w 艣wiadomo艣ci, kiedy u艣wiadomisz sobie, 偶e to nie jest trudne. 艢wiadomo艣膰 nap臋dza si臋 sama.
Kiedy jeste艣 nie艣wiadomy tego, czym jest 艣wiadomo艣膰, nie mo偶esz wiedzie膰, co to jest. Nawet nie wiesz, 偶e nie wiesz. Zapomnia艂e艣. W gruncie rzeczy wiesz, ale zapomnia艂e艣, 偶e wiesz, wiec to tak samo, jakby艣 wcale nie wiedzia艂. Dlatego tak wa偶ne jest obudzenie pami臋ci.
Po to tu jestem. Pomagam ci odzyska膰 pami臋膰. Takie jest zadanie przyjaci贸艂.
Na tym polega r贸wnie偶 tw贸j wk艂ad w 偶ycie innych os贸b. Wszystkich innych. Pomagasz im odzyska膰 pami臋膰. By膰 mo偶e sam o tym zapomnia艂e艣.
Kiedy przywr贸cono ci ju偶 pami臋膰, odzyskujesz przytomno艣膰. Uprzytomnisz sobie, 偶e jeste艣 艣wiadomy swojej 艣wiadomo艣ci.
艢wiadomo艣膰 to dostrzeganie chwili. To przystaniecie, przyjrzenie si臋, ws艂uchanie, czucie, do艣wiadczanie w pe艂ni tego, co si臋 dzieje. To medytacja. 艢wiadomo艣膰 przekszta艂ca ka偶da czynno艣膰 w medytacje. Zmywanie naczy艅. Kochanie si臋. Przycinanie trawy. Wypowiedzenie na g艂os s艂owa adresowanego do innej osoby. Wszystko staje si臋 medytacja.
Co ja robi臋? Jak ja to robi臋? Dlaczego ja to robi臋? Dlaczego do艣wiadczam tego tak, jak do艣wiadczam? Jaki jestem, kiedy tego do艣wiadczam? Dlaczego jestem taki, kiedy tego do艣wiadczam? Jaki to ma zwi膮zek z tym, czego do艣wiadczam? Jaki to ma zwi膮zek z tym, jak do艣wiadczaj膮 mnie inni?
艢wiadomo艣膰 to przej艣cie do poziomu Niewidzianego Widza. Ogl膮dasz siebie. Potem ogl膮dasz siebie, jak ogl膮dasz siebie. Nast臋pnie ogl膮dasz siebie, jak ogl膮dasz siebie ogl膮daj膮cego siebie. Wreszcie nie ma nikogo, kto by ogl膮da艂 ciebie, jak siebie ogl膮dasz. Sta艂e艣 si臋 Niewidzialnym Widzem. To Ca艂kowita 艢wiadomo艣膰.
To 艂atwe. Nie jest takie trudne i skomplikowane, na jakie wygl膮da. Chodzi o to, aby przystan膮膰, popatrze膰, pos艂ucha膰, poczu膰. To wiedzie膰 i wiedzie膰, 偶e si臋 wie. To koniec z udawaniem.
Teraz wreszcie udaje ci si臋 przej艣膰 do rzeczy. Zaj膮膰 si臋 naprawd臋 sob膮.

To zadziwiaj膮ce. Nigdy czego艣 podobnego nie s艂ysza艂em.
Owszem, s艂ysza艂e艣. Tego naucza艂 Budda. Tego naucza艂 Kryszna. Tego naucza艂 Jezus. I ka偶dy Mistrz st膮paj膮cy po Ziemi. Nie ma w tym nic nowego. Nic nie zaskoczy twojej duszy.
Kiedy ko艅czysz z udawaniem, stajesz si臋 na wskro艣 uczciwy. To drugie narz臋dzie. Uczciwo艣膰 to m贸wienie, najpierw sobie, potem innym, czego jeste艣 艣wiadomy.
Uczciwo艣膰 to jest to, co sob膮 przedstawiasz. A nie mo偶esz niczego sob膮 przedstawia膰, je艣li co艣 ukrywasz. Dlatego m贸wi si臋, 偶e jeste艣 na wskro艣 uczciwy, kiedy wida膰 u ciebie wszystko jak na d艂oni.
W Rozmowach z Bogiem ksi臋dze drugiej wymienionych jest Pi臋膰 Poziom贸w G艂oszenia Prawdy; mowa tam o tym, jak te pi臋膰 poziom贸w przyczynia si臋 do 偶ycia w ca艂kowitej widoczno艣ci, czy te偶 przejrzysto艣ci. Te s艂owa ciekawie si臋 ze sob膮 艂膮cza. By膰 ca艂kowicie widocznym to by膰 zupe艂nie przejrzystym. Znaczy to, 偶e ludzie widza ciebie na wylot. Nie mo偶e by膰 ukrytych zamiar贸w. Im bardziej jeste艣 widoczny, tym bardziej przejrzysty.
Konsekwentnie trzymaj si臋 tej drogi i patrz, jak odmienia si臋 twoje 偶ycie. B膮d藕 uczciwy w zwi膮zkach. B膮d藕 uczciwy w interesach. B膮d藕 uczciwy w polityce. B膮d藕 uczciwy w szkole. B膮d藕 uczciwy wsz臋dzie, zawsze.
Miej 艣wiadomo艣膰 tego, co zrobi艂e艣 i uczciwie stawiaj spraw臋. Przyjmij do wiadomo艣ci skutki swoich dzia艂a艅. Nast臋pnie we藕 na siebie odpowiedzialno艣膰 za
nie. To trzecie narz臋dzie. Oznaka wielkiej dojrza艂o艣ci, duchowego rozwoju.
Jednak nie zechcesz tego uczyni膰, dop贸ki twoje spo艂ecze艅stwo zr贸wnuje odpowiedzialno艣膰 z kara. Zbyt cz臋sto kojarzono poczucie odpowiedzialno艣ci z poczuciem winy. Lecz odpowiedzialno艣膰 to gotowo艣膰 do zrobienia wszystkiego, co w twojej mocy, aby skutki, jakie wywo艂ujesz, by艂y jak najlepsze, oraz do zrobienia tego, co potrzeba do naprawienia sytuacji, je艣li inni do艣wiadczaj膮 twoich skutk贸w jako dla siebie szkodliwych.
Niekt贸rzy obrali drog臋, kt贸ra m贸wi: 揔a偶dy sam odpowiada za skutki swoich dzia艂a艅; skoro wszyscy stwarzamy swoj膮 w艂asn膮 rzeczywisto艣膰, to ja nie poczuwam si臋 do odpowiedzialno艣ci za to, co ciebie spotyka, mimo 偶e mog艂em si臋 do tego przyczyni膰". To taki wykr臋t New Ag臋, jak ja to nazywam. Pr贸ba wypaczenia zasad Ruchu Nowego My艣lenia, kt贸ry g艂osi, 偶e ka偶da ludzka istota jest tw贸rc膮.
Lecz Ja powiadam ci, 偶e wszyscy jeste艣cie odpowiedzialni jeden za drugiego. Jeste艣cie w istocie str贸偶em brata swego. A kiedy to pojmiecie, znikn膮 wszystkie nieszcz臋艣cia i cierpienia, jakimi nacechowane jest ludzkie do艣wiadczenie.
Stworzycie Nowe Spo艂ecze艅stwo, oparte na Nowej Ewangelii, WSZYSCY STANOWIMY JEDNO, i Trzech Podstawach: 艣wiadomo艣ci, uczciwo艣ci i odpowiedzialno艣ci.
Nie b臋dzie innych praw ani przepis贸w. Nie b臋dzie ustawodawstwa, bo nie b臋dzie takiej potrzeby. Gdy偶

zrozumiecie wreszcie, 偶e nie da si臋 zadekretowa膰 moralno艣ci.
Szko艂y b臋d臋. naucza膰 tych Podstaw. Ca艂y program u艂o偶ony b臋dzie pod ich katem. Przedmioty takie jak arytmetyka, czytanie czy pisanie b臋d膮 wyk艂adane z uj臋ciem tych Podstaw.
Gospodarka 艣wiatowa odzwierciedla膰 b臋dzie te Podstawy. Ca艂a infrastruktura zbudowana zostanie pod ich katem. W ich duchu dokonywane b臋d膮 wszelkie transakcje kupna, sprzeda偶y, wymiany.
Wasz samorz膮d b臋dzie umacnia艂 te Podstawy. Ca艂a biurokracja utworzona b臋dzie pod ich katem. Zgodnie z nimi odbywa膰 si臋 b臋dzie zarz膮dzanie takimi resortami jak s艂u偶ba publiczna, sprawiedliwo艣膰, gospodarka zasobami.
Wasze religie b臋d膮 g艂osi膰 te Podstawy. Ca艂y system wiary powstanie wok贸艂 nich. Dzi臋ki nim stan膮 si臋 mo偶liwe do艣wiadczenia bezwarunkowej mi艂o艣ci, dzielenia si臋 bez ogranicze艅, uzdrawiania cia艂a i umys艂u.
Wreszcie zrozumiecie, 偶e nie da si臋 unikn膮膰 odpowiedzialno艣ci za do艣wiadczenie drugiego, gdy偶 揹rugiego" nie ma. Jeste艣 tylko Ty, wyra偶aj膮cy si臋 w wielo艣ci form.
Ta wiedza zmieni wszystko. Zwrot b臋dzie tak dramatyczny, tak wszechogarniaj膮cy, tak ca艂kowity, 偶e dotychczasowy 艣wiat wyda si臋 koszmarem, kt贸ry wreszcie si臋 sko艅czy艂. Nast膮pi w贸wczas prawdziwe przebudzenie.
Czas przebudzenia jest bliski. Zbli偶a si臋 pora waszego odnowienia. Niebawem stworzycie siebie na nowo w kolejnym najwspanialszym wydaniu waszej najszczytniejszej wizji siebie.
Takie zadanie stoi przed spo艂eczno艣ci膮 艣wiata w nowym tysi膮cleciu. Sami je sobie postawili艣cie. Wprawili艣cie ten proces w ruch. Ludzie na ca艂ej Ziemi zestra-jaja si臋 z nim. 艁膮cza si臋 w tym dziele tworzenia na nowo. Zach贸d spotyka si臋 ze Wschodem. Biali podaj膮 r臋ce kolorowym. Religie si臋 jednocz膮, rz膮dy przystosowuj膮, gospodarka si臋 rozwija. W ka偶dej dziedzinie przyjmuje si臋 podej艣cie globalne, perspektyw臋 globalna, rozwi膮zania globalne.
Przemian臋 poprzedzi chaos. To nieuniknione w przypadku przesuni臋cia tego kalibru. Nie tylko bowiem zmieniacie spos贸b swojego post臋powania, prze-warto艣ciowujecie r贸wnie偶 ca艂e wasze wyobra偶enie o sobie, jako jednostce, zbiorowisku narod贸w, gatunku. Powsta艂y chaos b臋dzie w du偶ej mierze dzie艂em tych, kt贸rzy wzbraniaj膮 si臋 przed dokonaniem zmiany, przed zaakceptowaniem Nowej Ewangelii Jedno艣ci i bezpowrotnego odej艣cia 搇epszego". Niekt贸rzy b臋d膮 si臋 po prostu obawia膰, 偶e wskutek tej przemiany utrac膮 kontrole nad swoim 偶yciem, wyrzekn膮 si臋 indywidualnej i narodowej to偶samo艣ci. Nic takiego jednak si臋 nie stanie.
Przemiana nie poci膮gnie za sob膮 zniwelowania wszelkich r贸偶nic etnicznych, narodowych czy kulturowych. Nie b臋dzie oznacza膰 zdeptania tradycji, zaprzedania dziedzictwa, rozk艂adu wi臋zi w rodzinie, plemieniu czy spo艂eczno艣ci. Wr臋cz przeciwnie, przyniesie ona wzmocnienie tych偶e wi臋zi, gdy u艣wiadomicie sobie, 偶e mo偶liwe jest ich do艣wiadczenie bez konieczno艣ci czynienia tego kosztem innych.
Zwrot nie po艂o偶y kresu temu, co ci臋 odr贸偶nia, ale tylko temu, co was dzieli. R贸偶nica to nie to samo co rozbicie.

R贸偶nice umo偶liwiaj膮 do艣wiadczenie tego, Kim Jeste艣. Podzia艂y wprowadzaj膮 zam臋t i uniemo偶liwiaj膮 to do艣wiadczenie. Bez rozr贸偶nienia tutaj i tam, g贸ry i do艂u, szybkiego i wolnego, gor膮ca i zimna, nie mo偶na by艂oby 偶adnej z tych rzeczy dozna膰. Lecz miedzy tutaj i tam, g贸ra i do艂em, szybkim i wolnym, gor膮cem i zimnem nie ma podzia艂u. S膮 to zaledwie r贸偶ne przejawy tego samego. Podobnie nie ma podzia艂贸w miedzy Murzynem i bia艂ym, kobieta i m臋偶czyzn膮, chrze艣cijaninem i mahometaninem.
Kiedy to pojmiesz, to znaczy, 偶e i w tobie zasz艂a przemiana. Przynale偶ysz do Nowego Spo艂ecze艅stwa, gdzie szanuje si臋 odmienno艣膰, ale nie podzia艂.
Nie musisz zatraca膰 indywidualno艣ci, aby do艣wiadczy膰 Jedno艣ci. To powa偶na obawa, rzecz jasna. Bierze si臋 ona st膮d, 偶e Jedno艣膰 b臋dzie znaczy艂a identyczno艣膰 i zanik tego wszystkiego, co ciebie odr贸偶nia od Ca艂o艣ci. W ten spos贸b zatracisz si臋 ty. I tak op贸r przed Jedno艣ci膮 staje si臋 walk膮 o przetrwanie.
Ale Jedno艣膰 nie po艂o偶y kresu twojemu istnieniu jako indywidualnemu przejawowi Ca艂o艣ci. Raczej na nie pozwoli.
Obecnie zabijacie siebie nawzajem z mi艂o艣ci do siebie i swojej wiary i z nienawi艣ci do innych oraz ich wierze艅. Tak to u艂o偶yli艣cie, 偶e aby prze偶y膰 jako jednostka, rasa, religia czy nar贸d, musicie dopilnowa膰, aby nikt inny nie prze偶y艂. To wasz mit
Przetrwanie Najlepiej Przystosowanych.
呕yj膮c Nowa Ewangelia Jedno艣ci, nie b臋dziecie musieli walczy膰 o przetrwanie; zagwarantujecie je sobie powstrzymuj膮c si臋 od walki. To proste rozwi膮zanie, tak d艂ugo wam si臋 wymykaj膮ce, wszystko przeobrazi.
Przestaniecie si臋 bi膰 o przetrwanie, jak tylko u艣wiadomicie sobie, 偶e nie mo偶ecie nie prze偶y膰. Przestaniecie zabija膰 jeden drugiego, jak tylko uzmys艂owicie sobie, 偶e nie ma 揹rugiego".
呕ycie jest wieczne i jest tylko Jeden z Nas.
Te dwie prawdy sprawiaj膮, 偶e wszystko, co do tej pory robi艂e艣 w 偶yciu, okazuje si臋 bezcelowe. Raz przyswojone, zmieni膮 twoje 偶ycie w chlubny wyraz kolejnego najwspanialszego wydania twojej najszczytniejszej wizji siebie.
呕ycie jest wieczne i jest tylko Jeden z Nas.
W tych dw贸ch prawdach streszcza si臋 wszystko, dzi臋ki nim wszystko si臋 zmienia.
呕ycie jest wieczne i jest tylko Jeden z Nas.
Nic wi臋cej nie potrzebujesz wiedzie膰.

20
Co to znaczy przyja藕ni膰 si臋. z Bogiem? To znaczy mie膰 dost臋p do takiej m膮dro艣ci zawsze, wsz臋dzie.
To znaczy przesta膰 si臋 zastanawia膰 nad tym, co robi膰, jakim by膰, dok膮d p贸j艣膰, kiedy dzia艂a膰, dlaczego kocha膰. Wszelkie pytania znikaj膮, kiedy 艂膮czy ci臋 przyja藕艅 z Bogiem, gdy偶 Ja dostarcz臋 ci wszystkich odpowiedzi.
W istocie, wcale ci nie dostarcz臋 odpowiedzi, tylko po prostu poka偶臋 ci, 偶e ty sam je ze sob膮 wnios艂e艣 do tego 偶ycia; przez ca艂y czas je w sobie nosi艂e艣. Dowiesz si臋, jak je przywo艂a膰, jak sprawi膰, aby promieniowa艂y z twego jestestwa, wype艂niaj膮c przestrze艅 ka偶dego problemu, ka偶dego wyzwania, ka偶dej trudno艣ci, tak 偶e w gruncie rzeczy problemy, wyzwania i trudno艣ci przestan膮 by膰 twoim udzia艂em; zast膮pi臋 je proste do艣wiadczenia.
Na zewn膮trz mo偶e si臋 wydawa膰, 偶e nic tak naprawd臋 si臋 nie zmieni艂o. I w istocie mo偶e tak by膰. Dalej stawiasz czo艂o takim samym okoliczno艣ciom. Tylko ty jeden odczujesz r贸偶nic臋. Tylko ty jeden zauwa偶ysz zwrot. Dokona si臋 on w twoim wn臋trzu -lecz wkr贸tce zacznie rzutowa膰 r贸wnie偶 na tw贸j 艣wiat zewn臋trzny. O ile inni by膰 mo偶e nie dostrzeg膮 zmiany w warunkach twego 偶ycia, na pewno zauwa偶膮 zmian臋 w tobie. Da im ona wiele do my艣lenia. Rozbudzi ciekawo艣膰. I w ko艅cu zaczn膮 si臋 dopytywa膰.
Co mam im wtedy powiedzie膰?
Prawd臋. Prawda ich wyzwoli. Powiedz, 偶e w twoim zewn臋trznym 艣wiecie nic si臋 nie zmieni艂o. Nadal

miewasz b贸le z臋b贸w. Nadal op艂acasz rachunki. Nadal zak艂adasz spodnie po jednej nogawce.
Powiedz im, 偶e wci膮偶 stykasz si臋 z przejawami, jak to kiedy艣 ujmowa艂e艣, niedoskona艂o艣ci, wci膮偶 spadaj膮 na ciebie ciosy. Powiedz, 偶e nic si臋 nie zmieni艂o z wyj膮tkiem twojego do艣wiadczenia.
Co to w艂a艣ciwie znaczy? Nie wiem, jak to rozumie膰.
Co wed艂ug ciebie znaczy s艂owo 揹o艣wiadczenie"?
C贸偶, s艂ownik podaje, 偶e 揹o艣wiadczenie" to 揷a艂okszta艂t procesu postrzegania rzeczywisto艣ci lub og贸艂 postrze偶onych, poj臋tych i pami臋tanych fakt贸w".1
艢wietnie. Zatem kiedy poznasz wielkie prawdy 偶ycia, zmienia si臋 ca艂okszta艂t twego procesu postrzegania rzeczywisto艣ci. Twoje do艣wiadczenie obejmuje wszystkie 損ostrze偶one, poj臋te i pami臋tane fakty". To wa偶ne, 損ami臋tane".
Innymi s艂owy, twoje do艣wiadczenie zmienia si臋, kiedy pami臋tasz, iv ca艂ej rozci膮g艂o艣ci, Kim W Istocie Jeste艣.
Moim zadaniem jest pom贸c ci odzyska膰 pami臋膰. Twoim zadaniem jest pom贸c innym odzyska膰 pami臋膰. Kiedy pami臋tasz, stajesz si臋 na powr贸t cz艂onkiem Boskiego cia艂a. Jednoczysz si臋 ze Wszystkim Co Jest, mimo 偶e ty jako cze艣膰 wyra偶aj膮ca Ca艂o艣膰 w tej konkret-
1 Jest to definicja S艂ownika J臋zyka Polskiego PWN nieco poszerzona, aby lepiej odda膰 oryginaln膮 definicj臋 angielsk膮, (przyp. t艂um.)
nej postaci nie zanikasz, lecz wr臋cz przeciwnie, ukazujesz si臋 w tym wi臋kszej chwale.
Kiedy tw贸j indywidualny wyraz Ca艂o艣ci jest tak chwalebny, mo偶esz zosta膰 obwo艂any Bogiem lub Synem Bo偶ym lub Budda, O艣wieconym, Mistrzem -czy nawet Zbawicielem.
I zbawicielem b臋dziesz, przyby艂ym wybawi膰 wszystkich z niepami臋ci, wyrwa膰 z zapomnienia swej Jedno艣ci, ocali膰 przed post臋powaniem, jak gdyby byli odr臋bni.
B臋dziesz pracowa艂 na rzecz przerwania tej iluzji podzia艂u. Do艂膮czysz do tych, kt贸rzy d膮偶膮 do tego samego.
Czeka艂e艣 na nich. Czeka艂e艣, a偶 pojawia si臋 w twoim 偶yciu, dadz膮 si臋 tobie pozna膰. Teraz siebie odnale藕li艣cie i nie jeste艣 osamotniony w tym dziele.
To w艂a艣nie znaczy przyja藕ni膰 si臋 z Bogiem
nigdy nie by膰 osamotnionym.
Wiedz zatem teraz, kiedy rzucisz si臋 w wir codziennych zaj臋膰, 偶e nic nie b臋dzie takie jak przedtem. Twoja przyja藕艅 ze Mn膮 wszystko odmieni艂a. Przynios艂a ci Moje oddanie i Moja mi艂o艣膰, Moja m膮dro艣膰 i Moja 艣wiadomo艣膰.
B臋dziesz 艣wiadomy i b臋dziesz 艣wiadomy tego, 偶e jeste艣 艣wiadomy. B臋dziesz przebudzony i czujny. B臋dziesz w pe艂ni grokowa艂.
Chyba 偶e nie.
Mo偶e si臋 zdarzy膰, 偶e zn贸w pogr膮偶ysz si臋 w niepami臋ci; b臋dziesz uwa偶a艂 siebie za innego, ni偶 W Istocie Jeste艣. Szczeg贸lnie w takich chwilach zr贸b u偶ytek z naszej nowej przyja藕ni. Wypowiedz imi臋 Moje, a ja przyb臋d臋. Uka偶e ci twoje odpowiedzi, przywiod臋 do twojej m膮dro艣ci, zwr贸c臋 ci臋 tobie.

Uczy艅 to nastppnie innym. Zwr贸膰 ludzi im samym. To jest twoje zadanie, pos艂annictwo, cel.
Dzi臋ki swej przyja藕ni z tob膮 dowiedz膮 si臋, 偶e maja przyjaciela w Bogu.
21
JVIoja opowie艣膰 na tym si臋 ko艅czy, na razie. Jest 29 czerwca 1999 roku, godzina 6.25 rano. Od 2.30 siedz臋 w swoim przytulnym gabinecie w moim cudownym domu w艣r贸d falistych wzg贸rz nieopodal Ashland, w stanie Oregon, i pisz臋 ostatnie s艂owa tej ksi膮偶ki. Ciekawy by艂em, na czym si臋 ona zako艅czy. Ten ostatni rozdzia艂 w pe艂ni mnie zadowala. Nie ma nic do dodania. Zawarte jest w nim wszystko. Wszystko jest jasne. Kiedy jeste艣 艣wiadomy i jeste艣 艣wiadomy, 偶e jeste艣 艣wiadomy, nie ma ju偶 o co wi臋cej pyta膰.
Zamkn臋 histori臋 mego 偶ycia tym, od czego j膮 rozpocz膮艂em w Rozmowach z Bogiem ksi臋dze pierwszej. Z pola biwakowego niedaleko Ashland powr贸ci艂em do 損rawdziwego 偶ycia". Ale tym razem mia艂em zamiar zrobi膰 co艣 ze swoim 偶yciem. By艂o to w du偶ej mierze powodem mojego smutku w latach poprzedzaj膮cych napisanie Rozm贸w z Bogiem, tego gniewnego listu skierowanego do Boga, od kt贸rego wszystko si臋 zacz臋艂o. Przysporzy艂o mi to wiele zgryzoty w moich zwi膮zkach. Od tego czasu nauczy艂em si臋, jakie s膮 dwa najwa偶niejsze pytania w 偶yciu: Dok膮d zmierzam? Kto mi towarzyszy? Nauczy艂em si臋 te偶 nigdy wi臋cej nie odwraca膰 kolejno艣ci tych pyta艅; nigdy nie zadawa膰 najpierw drugiego i nie zmienia膰 pierwszego tak, aby pasowa艂o do drugiego.
Wiod臋 obecnie szcz臋艣liwe 偶ycie u boku mej cudownej 偶ony Nancy. Mam wspania艂ych przyjaci贸艂, a najwspanialszym z nich jest B贸g.

艁膮czy mnie prawdziwa przyja藕艅 z Bogiem i wykorzystuj臋 j膮 co dzie艅. Po to s膮 przyjaciele
aby by膰 dla nas po偶yteczni. B贸g sobie tego od nas 偶yczy. B贸g powiada: 揢偶ywaj Mnie". To magiczne s艂owa. To s艂owa, kt贸re odmienia twoje 偶ycie. Kiedy us艂yszysz, jak B贸g je wypowiada, zmieni si臋 twoje 偶ycie. I kiedy inni us艂ysz膮 te s艂owa od ciebie, zmieni si臋 twoje 偶ycie.
Maj膮 w sobie nawet wi臋cej mocy ni偶 揔ocham ci臋". Poniewa偶 kiedy m贸wisz 揢偶ywaj mnie", m贸wisz 揔ocham ci臋"
i o wiele wi臋cej. M贸wisz: 揔ocham ci臋 i zaraz dam ci tego 艣wiadectwo".
Tak przemawia do nas B贸g. Tak przemawia do nas B贸g nieustannie.
Na pewno trudno si臋 z tym stwierdzeniem zgodzi膰 ludziom, kt贸rzy wiele wycierpieli w swoim 偶yciu. Lecz zapewniam was, to jest prawda. Nawet najczarniejsze chwile kryj膮 w sobie dar. Tego naucza艂 ka偶dy Mistrz i albo tak jest naprawd臋 albo ka偶dy z Nich k艂ama艂. Nie pos膮dzam Buddy o k艂amstwo. Nie uwa偶am, aby Jezus zmy艣la艂. Nie s膮dz臋, aby Mahomet stroi艂 sobie z nas 偶arty.
My艣l臋, 偶e ratunek przed razami srogiego losu jest w naszym byciu. By膰 albo nie by膰, oto jest pytanie. By膰, Kim W Istocie Jeste艣my, albo by膰 czym艣 mniej. Oto jest wyb贸r.
To, co B贸g przekaza艂 nam w tym dialogu, mo偶e zmieni膰 艣wiat. Zaiste pot臋偶ne to przes艂anie. Bierzcie wi臋c i dzielcie si臋 nim. Rozdawajcie innym. Id藕cie i g艂o艣cie Now膮 Ewangeli臋.
Nie przeoczcie sposobno艣ci podzielenia si臋 ni膮, jakie nadarzaj膮 si臋 ka偶dego dnia. Lecz pami臋tajcie, 偶e najskuteczniejszy spos贸b jej g艂oszenia to by膰 ni膮. Po-
stanawiam po艣wi臋ci膰 reszt臋 swego 偶ycia na bycie tym. Zapraszam was do p贸j艣cia w moje 艣lady.
Przeby艂e艣 trudne i pe艂n膮 wyzwa艅 drog臋. Lecz mimo to odnalaz艂e艣 sw贸j dom. Pokona艂e艣 trudno艣ci, podj膮艂e艣 wyzwania, zaleczy艂e艣 rany, rozwi膮za艂e艣 spory, usun膮艂e艣 zapory, zada艂e艣 pytania i wys艂ucha艂e艣 swoich w艂asnych odpowiedzi. Zmagania dobieg艂y ko艅ca. Teraz nasta艂 czas rado艣ci.
Niech sprawia ci teraz rado艣膰 wysy艂anie innych z powrotem do Mnie, wskazywanie innym drogi do domu, zwracanie innym ich samych. Bo tam w艂a艣nie jest dom, bo tam w艂a艣nie przebywam Ja
偶yj臋 w sercu, i jako dusza, ka偶dego cz艂onka Mojego cia艂a.
Odnajdziesz Mnie w swoim sercu, kiedy si臋 do niego zwr贸cisz. Odnajdziesz Mnie w swojej duszy, kiedy si臋 z ni膮 ponownie zjednoczysz.
Zachowaj wiar臋, gdy偶 powiadam ci, 偶e ty i Ja mo偶emy si臋 r贸偶ni膰, ale nie mo偶emy by膰 rozdzieleni. Id藕 wi臋c i po艂贸偶 kres podzia艂om mi臋dzy wami. S艂awcie swa odmienno艣膰, ale zako艅czcie podzia艂y i po艂膮czcie si臋 w wyra偶aniu jednej prawdy: Jestem Wszystkim Co Jest.
Miej nadzieje, gdy偶 Moja mi艂o艣膰 do ciebie nie ma ko艅ca, ani te偶 nie zna warunk贸w i ogranicze艅.
Oka偶 wi臋c mi艂o艣膰, na znak Mnie.
W swym postanowieniu wyra偶ania Boga znajdziesz chwa艂臋. W swym wyborze do艣wiadczenia jedno艣ci z Bogiem i wszystkimi rzeczami znajdziesz samorealizacj臋. W swym d膮偶eniu do poznania prawdy objawisz prawd臋, w uczynku. Nie w my艣li, nie w mowie, lecz w uczynku.

Uczyniono ci miejsce w Kr贸lestwie Niebieskim i w sercu Boga. To s膮 twoje 艣wiadectwa. A kiedy za艣wiadczysz to swoimi czynami, staniesz si臋 Mistrzem
uczynnym.
Wiedz to: zmierzasz ku mistrzostwu duchowemu. Tam jak powiedzia艂e艣, si臋 kierujesz, i dlatego tam ci臋 prowadz臋 i zapraszam, aby艣cie siebie nawzajem tam
przywiedli.
Miej wiec przyjaciela w Bogu i spraw, aby inni wiedzieli, 偶e maj膮c przyjaciela w tobie, maja przyjaciela w Bogu, gdy偶 ty i Ja jeste艣my Jednym, jeste艣 wiec Bogiem, z kt贸rym si臋 zaprzyja藕nia.
Oni r贸wnie偶 s膮 Bogiem, z kt贸rym ty si臋 zaprzyja藕nisz. Nie mo偶esz do艣wiadczy膰 przyja藕ni z Bogiem, je艣li nie jeste艣 w przyja藕ni z innymi
poniewa偶 Ja jestem 搃nnymi". Nie ma 搃nnych", innych ni偶 Ja. Gdy to wiesz, pozna艂e艣 najwi臋kszy sekret. Pora zatem wyj艣膰 do ludzi i 偶y膰 nim. 呕yj nim z wiara, dziel si臋 nim z nadzieja, daj jemu 艣wiadectwo z mi艂o艣ci膮.
Zw艂aszcza objawiaj swoim 偶yciem mi艂o艣膰, nie g艂o艣 jej tylko s艂owami. Cho膰by艣 bowiem m贸wi艂 je偶ykami ludzkimi i anielskimi, a mi艂o艣ci by艣 nie mia艂, by艂by艣 miedzi膮 d藕wieczaca lub cymba艂em brzmi膮cym. I cho膰by艣 mia艂 dar prorokowania, i zna艂 wszystkie tajemnice, i posiada艂 ca艂a wiedze, i cho膰by膰 mia艂 pe艂nie wiary, tak 偶eby艣 g贸ry przenosi艂, a mi艂o艣ci by艣 nie mia艂, nie wyra偶a艂by艣 naj艣wietniejszej wersji najszczytniejszej wizji siebie.
Mi艂o艣膰 jest cierpliwa i dobrotliwa; nie zazdro艣ci, nie jest che艂pliwa, nie nadyma si臋; nie post臋puje nie-przystojnie, nie szuka swego, nie unosi si臋; nie raduje si臋 ze z艂a, albowiem wie, 偶e nie ma czego艣 takiego
jak dobro i z艂o. Mi艂o艣膰 wszystko znosi, wszystko wie, wszystko zakrywa, wszystko przygarnia, lecz niczego nie wybacza, gdy偶 wie, 偶e niczego ani nikomu wybacza膰 nie trzeba.
Mi艂o艣膰 nigdy nie ustaje; bo je艣li s膮 proroctwa, przemin膮; je艣li s膮 je偶yki, zamilkn膮; je艣li jest wiedza, rozwinie si臋 i zmieni. Bo niedoskona艂a jest wiedza wasza, lecz kiedy wreszcie pojmiecie, 偶e jest sama doskona艂o艣膰, przeminie niedoskona艂a wiedza i niczego nie nazwiesz ju偶 niedoskona艂ym w swoim 偶yciu.
Kiedy by艂e艣 dzieci臋ciem, m贸wi艂e艣 jak dzieci臋, my艣la艂e艣 jak dzieci臋, rozumowa艂e艣 jak dzieci臋. Lecz teraz uros艂e艣 na duchu i wyrzek艂e艣 si臋 tego, co dzieci臋ce. Wtedy widzia艂e艣 jakby przez zwierciad艂o i niby w zagadce, a teraz twarz膮 w twarz, jeste艣my bowiem przyjaci贸艂mi. Wtedy rozumienie twoje by艂o cz膮stkowe, teraz rozumiesz w pe艂ni, tak jak jeste艣 w pe艂ni rozumiany. Na tym polega przyja藕艅 z Bogiem.
Opuszczam teraz te stronice, ale nie twoje serce i twoja dusze. Nie mog臋 opu艣ci膰 twojej duszy, poniewa偶 ni膮 jestem. Twoja dusza i Ja z jednego jeste艣my tworzywa. Id藕 wi臋c, Moja bratnia duszo, i 偶yj w wierze, nadziei i mi艂o艣ci; wiedz jednak, 偶e najwa偶niejsza w艣r贸d nich... jest mi艂o艣膰.
Ponie艣 j膮, dziel si臋 ni膮, b膮d藕 ni膮, gdziekolwiek jeste艣, a staniesz si臋 艣wiat艂o艣ci膮, kt贸ra prawdziwie roz艣wietla 艣wiat.
Kocham Ciebie, wiesz? Wiem. Ja te偶 ci臋 kocham.

Uwagi f艣p艅cowe
Ilekro膰 kt贸ry艣 z tych dialog贸w dobiega ko艅ca, nie mog臋 si臋 nadziwi膰 ogromowi m膮dro艣ci, jakim obdarowana zosta艂a ludzka rasa. Nie tylko za spraw膮 tej ksi膮偶ki, ale i wielu innych ksi膮偶ek, m膮dro艣ci膮 p艂yn膮c膮 r贸wnie偶 z wielu innych 藕r贸de艂, gdy偶 B贸g przemawia do nas nieustannie. Nie ulega dla mnie w膮tpliwo艣ci, 偶e wszystkie problemy na tej planecie znalaz艂yby rozwi膮zanie, gdyby艣my tylko pos艂uchali.
Pragn臋 obr贸ci膰 w czyn m膮dro艣膰, kt贸ra sp艂ywa na nas wszystkich. Dlatego te偶 pozwalam sobie na ostatnich stronicach ka偶dej z mych ksi膮偶ek wskaza膰 sposoby, dzi臋ki kt贸rym mo偶emy pog艂臋bi膰 swoje zaanga偶owanie, wznie艣膰 swoje uczestnictwo na wy偶szy poziom
prze艂o偶y膰 duchowo艣膰 na dzia艂anie.
Pierwszym krokiem ku temu jest zetkni臋cie si臋 z duchowo艣ci膮. Dla wielu ludzi ten pierwszy krok urasta do rangi najwa偶niejszego. 揓ak rozwija膰 swoj膮 duchowo艣膰?". Zada艂em to pytanie w tej ksi膮偶ce. Pami臋tacie zapewne, co odpowiedzia艂 B贸g.
Po艣wi臋膰 kilka chwil dziennie na do艣wiadczanie Mnie. Czy艅 to, nawet je艣li nie musisz, nie wymagaj膮 tego okoliczno艣ci 偶yciowe. Teraz, kiedy nie masz na to czasu. Teraz, kiedy nie czujesz si臋 opuszczony. Tak, aby艣 wiedzia艂, kiedy poczujesz si臋 搊puszczony", 偶e wcale tak nie jest. Piel臋gnuj nawyk 艂膮czenia si臋 ze Mn膮 w boskiej wi臋zi raz dziennie. Udzieli艂em ci wskaz贸wek, jak to czyni膰. S膮 te偶 inne sposoby. Liczne. B贸g nie jest ograniczony, podobnie jak sposoby dotarcia do Niego. Kiedy naprawd臋 przygarn膮-

艂e艣 Boga, kiedy ustanowi艂e艣 to boskie po艂膮czenie, nie b臋dziesz chcia艂 go utraci膰, gdy偶 przyniesie ci ono rado艣膰, jakiej dot膮d nie zna艂e艣.
Mo偶na to robi膰 na r贸偶ne sposoby i 偶aden z nich nie jest jedyny s艂uszny czy najlepszy, o czym wielokrotnie by艂a mowa w tej ksi膮偶ce. Metod膮 skuteczn膮, kt贸r膮 sprawdzi艂em na sobie, jest Dahnhak. To 艣cis艂e, niemal naukowe podej艣cie do kwestii ustanowienia po艂膮czenia z Wewn臋trznym Stw贸rc膮, kt贸re opracowa艂 i stosuje Wielki Mistrz Seung Heun Lee za po艣rednictwem swoich 230 o艣rodk贸w Dahn w Korei, Stanach Zjednoczonych i w innych krajach.
Od wiek贸w m臋drcy w m臋skiej i 偶e艅skiej postaci ucz膮 nas, 偶e stanowimy Jedno艣膰, 偶e jeste艣my nie-rozdzielni i cokolwiek oddzia艂ywa na cz膮stk臋 nas, wp艂ywa na wszystkich. Cho膰 przes艂anie to dociera do nas raz po raz, pozostaje pytanie, jak naprawd臋 przyswoi膰 sobie t臋 m膮dro艣膰, jak poczu膰 jej prawdziwo艣膰.
Dahn jest rozwi膮zaniem. To wszechobejmuj膮ce, holistyczne 膰wiczenie, na kt贸re sk艂ada si臋 gimnastyka, rozci膮ganie, medytacja, techniki oddechowe i inne praktyki, kt贸re uwra偶liwiaj膮 nas na Ki czy te偶 Chi, Energi臋 呕ycia przenikaj膮c膮 nas wszystkich. Kiedy ju偶 t臋 energi臋 w sobie poczujesz, mo偶esz dzi臋ki niej nie tylko zapewni膰 sobie zdrowie, ale r贸wnie偶 po艂膮czy膰 si臋 z energi膮 wszech艣wiata i dost膮pi膰 o艣wiecenia, w贸wczas to poczucie Jedno艣ci wpisane zostanie w ka偶d膮 kom贸rk臋 twojego cia艂a.
W przesz艂o艣ci pr贸bowali艣my odmieni膰 nasze zbiorowe do艣wiadczenie wy艂膮cznie przez zaszczepianie zmian w naszych dzia艂aniach i to nie przynios艂o re-
zultat贸w. Nasz gatunek post臋puje mniej wi臋cej tak samo jak tysi膮c lat temu. S膮dz臋, 偶e wynika to st膮d, i偶 usi艂ujemy zmieni膰 zachowania a nie 艣wiadomo艣膰, kt贸ra jest ich przyczyn膮.
Moje dialogi z Bogiem podkre艣laj膮, 偶e nie musimy niczego robi膰; rozwi膮zanie nie kryje si臋 w 揹zia艂aniu' lecz raczej w byciu.
Na czym polega r贸偶nica mi臋dzy 揵yciem" a 揹zia艂aniem i jak prze艂o偶y膰 to na rzeczywisto艣膰 codzienno艣ci? Te kwestie sta艂y si臋 przedmiotem ksi膮偶eczki, kt贸ra by艂a owocem mojej osobistej konfrontacji z tym zagadnieniem. Chcia艂em znale藕膰 spos贸b na to, aby 偶y膰 w realnym 艣wiecie tak, jak proponowa艂 mi B贸g. Chcia艂em zrobi膰 praktyczny u偶ytek z cudownej m膮dro艣ci o byciu. Wiedzia艂em, 偶e idea 揵ycia" mog艂aby zmieni膰 艣wiat, ale nie mia艂em poj臋cia, jak j膮 zastosowa膰.
I wtedy, podczas weekendu, dozna艂em natchnienia. M贸j stan graniczy艂 z obsesj膮, nie mog艂em oderwa膰 si臋 od pisania. Tak powsta艂a ksi膮偶eczka Brin-gers of the Light (Pos艂annicy 艣wiat艂a). Dostarcza ona praktycznych odpowiedzi na zasadnicze pytania -jak godziwie zarobkowa膰, jak naprawd臋 偶y膰, a nie tylko zarabia膰 na 偶ycie. Wszyscy musimy wyrwa膰 si臋 z pu艂apki codziennego 揹zia艂ania", je艣li mamy sta膰 si臋 撆泈iat艂o艣ci膮 prawdziwie rozja艣niaj膮c膮 艣wiat", do czego zach臋ca nas B贸g.
Kiedy zanurzysz si臋 w ten proces, dostrze偶esz u siebie ch臋膰 uczynienia czego艣 dla reszty ludzko艣ci. To ca艂kiem naturalne. To wynik tego procesu. A jednym ze sposob贸w na przys艂u偶enie si臋 innym jest wniesienie swojej duchowo艣ci w dziedzin臋 polityki. Wiem, s膮 tacy, kt贸rzy twierdz膮, 偶e duchowo艣膰 i po-

lityka nie id膮 w parze. Lecz B贸g powiada w tej ksi膮偶ce, 搕woje polityczne stanowisko to twoja duchowo艣膰, objawiona".
Jestem przekonany, 偶e to prawda. Dlatego od lat poszukuj臋 partii politycznej lub ruchu opartego mocno na duchowych, afirmuj膮cych 偶ycie zasadach. M贸wi膮c prosto z mostu, potrzebowa艂em powodu, aby g艂osowa膰. Tradycyjne partie polityczne nie mog艂y zaoferowa膰 mi tego, czego szuka艂em. Przeczyta艂em wtedy prze艂omow膮 ksi膮偶k臋 Roberta Rotha pod tytu艂em w艂a艣nie A Reason to Vote (Pow贸d do g艂osowania).
To lektura obowi膮zkowa nawet, je艣li nie 搃nteresujesz si臋 polityk膮". Zw艂aszcza je艣li nie interesujesz si臋 polityk膮. Tw贸j brak zainteresowania scen膮 polityczn膮 mo偶e wynika膰 st膮d, 偶e poczynania polityk贸w nie znalaz艂y w tobie odd藕wi臋ku. Polityka nie pokaza艂a ci sposobu na wyra偶enie siebie. Nie mia艂e艣 powodu, aby g艂osowa膰.
Teraz b臋dziesz go mia艂.
Mariann臋 Williamson powiada, 搆iedy wzbiera w tobie duch, wzbiera te偶 pragnienie przys艂u偶enia si臋 艣wiatu". Jej osza艂amiaj膮ca ksi膮偶ka Healing the Soul of America (Uzdrawiaj膮c dusze Ameryki) unaocznia, co trzeba zrobi膰 i jak tego dokona膰. Dotyczy ona w r贸wnym stopniu Stan贸w Zjednoczonych i ca艂ego 艣wiata.
Wraz z Mariann臋 za艂o偶yli艣my Global Renaissan-ce Alliance, organizacj臋 skupiaj膮c膮 ludzi z ca艂ego 艣wiata w Ko艂ach Obywatelskich, oddanych sprawie przemieniania 艣wiata przy u偶yciu duchowych zasad i wsp贸lnego dzia艂ania. Je艣li chcesz si臋 dowiedzie膰 czego艣 wi臋cej o tej niesamowitej inicjatywie, oto kontakt:
Global Renaissance Alliance
P.O. Box 15712
Washington, D.C. 20003
e-mail: office@renaissancealliance.org
strona internetowa: www.renaissancealliance.org
Wiele os贸b po przeczytaniu ksi膮偶ek z cyklu Rozm贸w z Bogiem pragnie kontynuowa膰 to donios艂e dla nich do艣wiadczenie w jakiej艣 innej formie. Je艣li chcecie pozosta膰 搘 kontakcie", mo偶ecie uczyni膰 to za po艣rednictwem naszego biuletynu Conversations. W ka偶dym numerze znajduje si臋 obszerne forum czytelnik贸w, w kt贸rym pokazujemy, jak mo偶na odnie艣膰 przes艂ania Rozm贸w z Bogiem do codziennego 偶ycia i odpowiadamy na co bardziej odkrywcze pytania dotycz膮ce materia艂u w nich zawartego. Zawiera on r贸wnie偶 informacje na temat mo偶liwo艣ci poszerzania do艣wiadczenia tej energii, programu God's Pen Pals, pi臋ciodniowych warsztat贸w wyjazdowych, programu wydawniczego dla Przyjaci贸艂 Fundacji i innych przedsi臋wzi臋膰.
Oto nasz adres:
The ReCreation Foundation
PMB#1150
1257 Siskiyou Blvd.
Ashland, OR 97520
e-mail: Recreating@aol.com
strona internetowa: www.conversationswithgod.org
Naszym najstarszym i najbardziej rozpowszechnionym mitem jest mit odr臋bno艣ci. Wyobrazili艣my so-

bie, 偶e jeste艣my oddzieleni od Boga, a przez to r贸wnie偶 od siebie nawzajem. Z tego mitu odr臋bno艣ci zrodzi艂a si臋 potrzeba rywalizacji, gdy偶 je艣li jeste艣my od siebie oddzieleni, w贸wczas jeste艣my zdani na siebie samych
jako jednostka, kultura, nar贸d
i musimy walczy膰 z innymi o zasady, kt贸re s膮 ograniczone.
To b艂臋dne my艣lenie da艂o pocz膮tek naszemu poj臋ciu 搇epszego". Albowiem je艣li rywalizujemy ze sob膮 nawzajem, musimy mie膰 pow贸d, aby og艂osi膰, 偶e nasze roszczenia do 偶ywno艣ci, ziemi, bogactw takiego czy innego rodzaju, powinny by膰 nade wszystko honorowane. Ten pow贸d, jak sobie wmawiamy, jest nasza 搘y偶szo艣膰". Zas艂ugujemy na to.
Taki os膮d pozwala nam usprawiedliwi膰 swoje poczynania, kt贸re uznali艣my za konieczne w celu zagarni臋cia tego, co nam si臋 nale偶y. Lecz jednocze艣nie po艂o偶yli艣my grunt pod w艂asn膮 kl臋sk臋. W tym zawiera si臋 tragedia ludzko艣ci. W imi臋 naszej 搘y偶szo艣ci" dokonali艣my 揺tnicznych czystek" i zg艂adzili艣my ca艂e narody. Przyw艂aszczyli艣my sobie przywileje i zasoby. Podbili艣my tych, kt贸rym przypisali艣my 搉i偶szo艣膰", skazuj膮c ich na 偶ycie w cichej rozpaczy.
Wszystko to sta艂o si臋 wskutek przekonania ludzi, 偶e ich droga do Boga jest 搇epsza", ich spos贸b sprawowania rz膮d贸w jest 搇epszy", ich ustr贸j gospodarczy jest 搇epszy", wreszcie ich tytu艂 do ziemi jest 搇epszy". Ale przes艂anie Rozm贸w z Bogiem jest jasne. Nikt nie jest lepszy. Wszyscy stanowimy Jedno. I nie nastanie pok贸j na Ziemi, dop贸ki nie nauczymy si臋 przemawia膰 jednym g艂osem. Musi to by膰 g艂os rozumu, wsp贸艂czucia, mi艂o艣ci. G艂os obecnej w nas bos-ko艣ci.
Wiem, 偶e nasze Rozmowy z Bogiem mog膮 doprowadzi膰 do Przyja藕ni z Bogiem tak cudownej, 偶e w ko艅cu do艣wiadczymy Wsp贸lnoty z Bogiem, co pozwoli nam wreszcie m贸wi膰 jednym g艂osem.
I ten G艂os rozlegnie si臋 na ca艂ej Ziemi
i w ca艂ym Niebie.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Walsch Rozmowy z Bogiem, 3
Walsch Rozmowy z Bogiem, 2
Walsch Medytacje do Rozm贸w z Bogiem 2
Naukowy dow贸d rozmowy z Bogiem
jak dwoje przyjaciol
Czworo przyjaci贸艂
=== WIERSZYKI OKOLICZNOSCIOWE === Wierno艣膰 w przyja藕ni

wi臋cej podobnych podstron