Zielona kuchnia: Ubranie
strona główna
survival
patenty
rośliny jadalne i użytkowe, galeria
tereny wypadowe, wyprawy
książki, linki
nowości
zrób to sam
filmy i programy, aktualnie w TV
sprzęt: pełny i minimalny
jak zacząć?
jedzenie
o autorze
umiejętności podstawowe i zaawansow.
spis treści, słownik, szukaj
Wśród turystów i survivalowców krąży kilka mitów dotyczących
ubrania. Zupełnie nie wiem, skąd się wzięły, bo są nielogiczne, ale za
to wciąż powtarzane.
Ubranie przede wszystkim musi być solidne, wygodnie, nie krępujące
ruchów i pozwalające na wentylację. Po za tym dostosowane do
wykonywanej pracy i warunków.
Nie musi być w plamy czy w inny wojskowy wzorek. Wystarczą takie
kolory, żeby nie było widać brudu i nie odcinało się zbytnio od leśnego
tła. Warto pamiętać, że w górach ubieranie się w barwy maskujące może
być niebezpieczne - w razie akcji ratowniczej trudniej będzie
zlokalizować "zamaskowanego" delikwenta ze złamaną nogą.
O ubraniu napiszę po kolei - od dołu:
buty,
skarpety,
bielizna,
koszulka,
bluza,
kurtka,
nakrycie głowy,
inne drobiazgi,
BUTY w turystyce i survivalu są
najważniejsze. Muszą być WYGODNE i chronić nogę, a najlepiej także i
kostkę. Odpadają więc wszelkie szmaciane trampki i sandały (są dobre na
odpoczynek w bazie).
Tylko sznurówki
pozwalają dopasować but do nogi - żadne rzepy, sprzączki czy wciągane
mokasyny. Warto jest od razu wymienić wszystkie sznurki w sprzęcie a
zwłaszcza sznurówki na mocniejszą linkę rdzeniową. W razie czego
będziesz mieć do dyspozycji nieco mocnego sznurka np do rozpalania
ognia łukiem i świdrem.
Podeszwy - niektóre ślizgają się nawet na chodniku.
Inne potrafią zachować przyczepność nawet na oblodzonej skale. Znak
"Vibram" jest gwarancją jakości podeszwy, ale nie oznacza, że buty są
"do wszystkiego". Usztywniana podeszwa górska nie będzie się spisywać
najlepiej na piaszczystych równinach a lekka podeszwa nizinna - na
skałach.
Buty sportowe typu adidas - nie nadają się ani na dalekie marsze ani na trudniejsze warunki pogodowe. Można je zabrać na pierwszą wyprawę survivalową
jeśli akurat je masz i nie chcesz kupować nic nowego. Potem jednak sam
się przekonasz o ich wadach i zaczniesz szukać czegoś lepszego.
Buty typu "glany" - są dobre na początek ale podeszwa ma taką konstrukcję, że śnieg wbija się w zagłębienia i tworzy pod podeszwą "koturny" (jakby dodatkowe obcasy).
Buty z cordury są dobre przez rok-dwa-trzy, dopóki
działa wewnętrzna mambrana gore-texowa. Późniejsza impregnacja dość
szybko schodzi z cordury i buty zyskują właściwości trampków z twardą
podeszwą - nadają się do noszenia w lecie. A porządną skóre - zawsze
można zapastować.
Stare buty wojskowe (tzw. opinacze, kaczory) - używałem
ich w wojsku - jeśli ktoś potrafił rozchodzić ich grubą skórę to miał
buty na wiele lat. Jeśli nie - mnóstwo obtarć i bąbli. [dopisek z 2009:
wojsko już nie używa opinaczy]
Nowsze buty wojskowe (tzw. desanty, miwy) - zużyłem kilka par ale ostatecznie z nich zrezygnowałem.Ich
zalety to: sznurowanie, podwójna skóra którą łatwo rozchodzić i niska
cena. Wady: podeszwa jest "nieprzyjazna" dla stopy, podwójna skóra
butów wolno schnie i buty niszczą się po roku-dwóch.
Nowoczesne buty wojskowe - Kupczaki, Magnumy, Wojasy -
nie mam o nich zdania bo ich nie używałem ale jeśli potrzebujecie
opinii - znajdziecie na pewno na forum militarno-survivalowym.
Buty dżunglowe (jungle boots) - nie przemawiają do mnie buty które przemakają na porannej rosie. Ale wielu się ze mną nie zgodzi.
Buty trekkingowe (górskie) - obecnie mają u mnie
najlepsze notowania. Jeśli pochodzą od znanego producenta to na pewno
będą solidne. Niestety ich ciężar i twarda podeszwa są męczące podczas
chodzenia po płaskiej piaszczystej drodze. Można czasem spotkać buty
trekkingowe o nieco niższej cholewce tzw. 3/4 - są wygodniejsze do
wędrówek bo nie usztywniają kostki a jedynie ją podpierają, co jest niezłym pomysłem.
Półbuty turystyczne - wyglądają trochę jak adidasy z
twardszą podeszwą - są dobre na letnie wędrówki po leśnych drogach.
Odpadają jednak na skałach i w biegach po lesie bo nie zabezpieczają
kostki przed skręceniem.
Sandały - dobre do kajaka i obozu ale nie na wędrówki -
stopa jest nie osłonięta z boków. Używanie sandałów na górskich
szlakach jest zwyczajnym proszeniem się o kłopoty - tu już nie liczy
się CZY się skaleczysz ale KIEDY to się stanie.
Trampki, tenisówki - dobre jako drugie obuwie do
noszenia w obozie. Niestety podeszwa jest zbyt miękka, żeby ich używać
na kamieniach. Również boki stopy nie są odpowiednio chronione przed
urazami. Miałem kiedyś kolegę, który obuty w trampki rozorał sobie
stopę do krwi i musiał się wycofać z wędrówki.
Wkładki - w porządnych butach powinny być fabryczne.
Jeśli się zużyją - warto postarać się o nowe. Najlepiej fabryczne (np.
z butów sportowych) albo korkowe. Odpadają filcowe i z karimaty. W
zimie stanowią dodatkową izolację termiczną.
Buty usztywniające staw skokowy - to jeden z mitów
turystycznych. Usztywniona kostka przydaje się tylko i wyłącznie
podczas skoku ze spadochronem - najlepiej wtedy owinąć staw skokowy
bandażem elastycznym i mocno zasznurować buty sięgające NAD kostkę.
Chodzi sie niewygodnie ale kostki będą bezpieczniejsze. Co nie znaczy
że całkiem bezpieczne, o czym się przekonałem na własnej skórze.
W turystyce górskiej i survivalu dla zabezpieczenia stawu wystarczy but
sięgający cholewką DO kostki - wtedy cholewka PODPIERA kostkę podczas
wykręcania stopy w bok a jednocześnie nie przeszkadza przy chodzeniu.
Membrana gore-tex lub inna. Dzięki niej buty są
wodoodporne ale też słabiej oddychają. W zimie są niezastąpione ale w
lecie nie ma wielu deszczów - czasem tylko forsowanie kałuży lub
strumyka. Z drugiej strony - buty ze skóry a bez membrany też będą
miały problemy z wentylacją, chyba że będą miały specjalne otwory. A do
forsowania strumienia skóra ma wystarczającą wodoodporność.
I pamiętaj: KAŻDA membrana jest wodoodporna na deszczu, KAŻDA membrana
może przemoknąć na zroszonej łące (to kwestia ciśnienia i sposobu
chodzenia) ale TYLKO membrany gore-tex zapewniają wodoodporność przez
dłuższy czas tzn. kilka lat. Inne membrany skończą się po roku-dwóch (w
zależności od intensywności użytkowania).
Rozmiar buta - przymierzając buty przed kupnem, załóż
grube skarpety (nawet dwie pary jeśli chcesz ich używać również w
zimie) i zadbaj by długość butów była nieco większa od długości stopy
(tak o grubość palca ręki). Dzięki temu w butach będziesz miał dość
miejsca, gdy stopy ci spuchną od długiego marszu. I nie bój się, że
noga będzie ci "latać" w bucie - to się da wyregulować odpowiednim sznurowaniem.
Reasumując: Należy dostosować rodzaj butów do warunków, w jakich będą użytkowane
Góry - buty na kostkę lub 3/4 ze sztywną podeszwą (nie wojskowe)
Równiny - buty z podeszwą półsztywną (niektóre wojskowe lub niskie)
Upał - buty z dobrą wentylacją (najlepiej bez membrany)
Błoto - buty z membraną
Śnieg - buty do kostki lub wyższe z membraną (np. gore)
Zdaję sobie sprawę, że oznacza to 2-3 pary butów, ale dzięki
temu będziesz przygotowany na każde warunki. Początkującym, których nie
stać na kilka par butów proponuję: kupić jedną parę butów z gore-texem
(lub innym texem) a dopiero później w miarę potrzeb dokupić następne.
A teraz przemyśl taką sytuację survivalową jak w fimie "Cast away": Straciłeś buty i musisz sobie poradzić. Jak i z czego zrobiłbyś sobie buty? Oetzi wyplatał buty z włókien roślinnych i cieplał trawą.
SKARPETY - są bardzo ważne, bo to one stykają się ze skórą nóg.
Żadnych skarpet elastycznych! Tylko nogi od nich śmierdzą.
Stara zasada, że najpierw trzeba włożyć skarpety bawełniane a
na nie wełniane też nie ma sensu. Przecież mokra bawełna zatrzyma
wilgoć przy nodze! Już rozsądniejsza jest odwrotna kolejność.
Polar - przyjemny w dotyku i odsuwa wilgoć ale szybko się przeciera.
Czysta wełna szybko się zużywa. Za szybko.
Przez wiele lat chodziłem w 2 parach wojskowych skarpet z elano-wełny. Nawet jeśli do wnętrza buta wlało się trochę wody - wełna odsuwała wodę od skóry. Nie przecierały się tak jak czysta wełna.
Kiedy przestawiłem się na buty trekingowe z miękką wyściółką
(bardziej dopasowane) musiałem przestawić się również na skarpety z
płaskimi szwami. Są drogie ale bardzo wygodne. No i zamiast 2 par
skarpet wojskowych wystarczy 1 para trekkingowych. Tylko trzeba zwrócić
uwagę czy podeszwy skarpet są wystarczająco wyściełane.
Najlepsze są skarpety turystyczne z materiałów termoaktywnych: Coolmax, armicor, merino wool.
W terenie trzeba mieć CO NAJMNIEJ 3 komplety skarpet: jedna na
nodze, jedna zapasowa i jedna suszy się po praniu. Jeszcze lepiej mieć
większy zapas.
SKARPETY TRZEBA ZMIENIAĆ PRZYNAJMNIEJ RAZ DZIENNIE. Po zdjęciu skarpet warto je przeprać
lub chociaż wytrzepać i przepłukać. Jeśli nie masz takiej możliwości,
warto chociaż zdjąć buty i skarpety, wywietrzyć nogi, skarpety
wytrzepać, może zamienić miejscami (prawa-lewa).
BIELIZNA (gacie) - każdy ją ma, ale nie każdy zdaje sobie
sprawę jakia jest ważna. Większości facetów którzy "trochę chodzą"
rosną uda. A im grubsze uda tym mniej między nimi miejsca na...
przyrodzenie. Mało miejsca, więc jest tarcie. Póki uda i bielizna są
suche - nie ma problemu. Ale w czasie upałów zaczyna się problem -
człowiek się poci na potęgę. Jeśli majtki się przepocą, wtedy zaczyna
się gehenna - zaczerwienienia, obtarcia, ból. Taki delikwent chodzi
okrakiem jak ułan po manewrach. Krótko mówiąc - "syndrom szeryfa". W
takim momencie głupia gumka przy udzie może być problemem. Jak temu
zaradzić? - Po pierwsze: Ubierać się tak, żeby w newralgicznym miejscu
była wentylacja, czyli chłodzenie (krótkie spodnie lub luźne z nawiewem
przez nogawki). Po drugie - zachować ciało i bieliznę w czystości.
Po trzecie - w aptece można kupić środek na obtarcia - Alantan (maść
lub puder) lub Sudocrem. Reagować należy już przy pierwszych oznakach a
nawet przed (puder jest lepszy do zapobiegania a maść do leczenia).
Mimo wielu prób nie udało mi się znaleźć bielizny "przeciwszeryfowej".
Na pewno obcisła bielizna przeszkadza w wentylacji, ale żadna bielizna
(łącznie z bokserkami) nie zapobiega obtarciom. Zastanawiam się, jak
sobie radzili tacy np. żołnierze Legii Cudzoziemskiej podczas służby na
pustyni?
Zimowa bielizna: kalesony - w zimie wręcz konieczne. Warto wydać
kilkadziesiąt zł na kalesony z materiału "oddychającego" typu Merryl.
Merryl w przeciwieństwie do Rhovyl-on czy Polar ma "srebrną nitkę" -
dzięki czemu bielizna nie śmierdzi od potu, nawet przez kilka dni.
SPODNIE - Muszą być w miarę luźne, mieć
kilka kieszeni i kolor na którym plamy np. z trawy nie będą widoczne. Z
tego powodu wybór praktycznie ogranicza się do spodni robionych dla
wojska, wędkarzy i myśliwych. Jednak warto się zastanowić czy warto
płacić 4 razy większą cenę za ORGINALNE spodnie?
Spodnie od starego polskiego mora - mam i noszę, ale tylko w chłodną, suchą pogodę. Są ciepłe i długo schną.
Amerykańskie spodnie wojskowe - popularne M-65 lub BDU.
Mam i chwalę sobie. Po zmoczeniu, schną dość szybko. Jednak nie liczcie
na to, że przy przejściu przez gąszcz jeżyn wyłapią wszystkie kolce.
Można je podwinąć nawet nad kolano, ale wentylacja krocza przez to się
nie polepszy. (używam i chwalę)
Wojskowe spodnie z tropikalnego materiału rip-stop
(niektóre wersje BDU) - materiał delikatniejszy, schnie jeszcze
szybciej od M-ek a przy podwinięciu nogawek miedzy mankietem a nogą
pozostaje szpara na wentylację.
Przy przedzieraniu się przez zaspy i podczas ulewy przydają się spodnie z gore-texu. Poza tymi okazjami gore-tex jest mało przydatny - za słabo oddycha (tym bardziej tańsze membrany. (czasem używam)
Krótkie spodnie - powinien mieć je każdy kto rusza na letnią wyprawę. "Szeryf" naprawdę potrafi unieruchomić faceta.
Spodnie turystyczne (letnie) wykonane z cienkiego materiału dobrze chronią przed słońcem i pokrzywami ale nie grzeją (używam i chwalę).
Komu nie chce się nosić dwóch par spodni (długich i krótkich) może kupić długie spodnie z odpinanymi nogawkami
- wojsko ich nie używa ale w sklepach turystycznych można dostać
całkiem solidne. Ja obcięłem nogawki z moich zapasowych BDU i wszyłem
zamek błyskawiczny.
KOSZULKA (1 warstwa - spodnia) - może być bawełniana, ale
tylko w lecie. W zimie warto mieć koszulkę z materiału oddychającego
(termoaktywną), która zapobiegnie chodzeniu z mokrymi plecami. Dobrze
jeśli będzie miała "srebrną nitkę" - dzięki temu nie będziesz
śmierdział już po kilku godzinach noszenia. Ja mam na zimne czasy
koszulkę oddychającą z długim rękawem i rozpinanym golfem - jest dobra.
Należy rozróżniać odzież termiczną od termoaktywnej.
Termiczny czyli termoizolacyjny - gruby materiał, który między swoimi włóknami więzi warstwę powietrza - izolatora termicznego.
Termiczny więc będzie polar, sweter i 5 koszul flanelowych założonych na kupę.
Termoaktywny - materiał, który dzięki konstrukcji swoich
włókien aktywnie odprowadza wilgoć na zewnątrz. Siłą napędową tego
procesu jest ciepło ludzkiego ciała (stąd nazwa: termo-aktywny).
Termoaktywna będzie wełna, orginalny polartec, coolmax, rhovyl, meryl -
nigdy bawełna. Uwaga: Gruby polar założony na bawełnę będzie działał
tylko izolacyjnie (termicznie), ale założony na bieliznę termoaktywną
będzie działał również termoaktywnie.
BLUZA (2 warstwa - termiczna) - między koszulką a kurtką.
Bawełniana koszula lub dres nałożone na oddychającą koszulkę
wchłaniają wilgoć. Po przyjściu na bazę można, ją wymienić na suchą a
mokrą powiesić na piecu.
Sweter - grzeje, a układ "kurtka na swetrze" jest
praktycznie nieprzemakalny. Nawet jeśli kurtka jest z nieimpregnowanej
bawełny lub zniszczonego tex'u.
Polar - od czasów plecaka jest to najlepsza rzecz jaką
wynaleziono dla turystów. Działa jak sweter ale jest praktyczniejszy i
przyjemniejszy w dotyku. Grzeje nawet kiedy jest mokry. Uwaga: iskry z
ogniska łatwo wypalają dziury! W nocy można go zwinąć w kulkę, związać
rękawy i używać jak poduszki.
Warto ubierać się na cebulkę - warstwami. Dzięki temu można
dopasować grubość warstwy termicznej do aktualnych warunków -
temperatury, wysiłku, wiatru. Ale pogląd, że zamiast polara lepiej
wybrać kilka koszul nie podoba mi się - koszule łatwo mokną i trudno
schną. A kiedy są mokre - w przeciwieństwie do polara nie grzeją.
KURTKA (3 warstwa - wierzchnia) - Powinna chronić przez zimnem, wiatrem i deszczem
Ortalion - mocno impregnowany powoduje że pot zostaje
wewnątrz kurtki. Słabiej impregnowany chroni tylko przed wiatrem.
Jedyna jego zaleta - jest mały i łatwo się go pakuje.
Ceratowe sztormiaki są niepraktyczne - ciężkie a brak
wentylacji powoduje gromadzenie się wilgoci wewnątrz. Ale jeśli nie
musimy nigdzie chodzić tylko stać na deszczu (np na jachcie) - jest
idealny.
Foliowe pelerynki są tanie i lekkie. Ale nie wytrzymują
bliższego kontaktu z roślinnością. Można taką założyć na górskim
szlaku, gdy rusza się tylko nogami. Jakiekolwiek prace "obozowe" w
plerynce skutkują porwaniem tejże.
Bawełna - wszystkie stare kangurki, anoraki, mora -
założenie pod spód swetra lub polara (termoaktywnego) powoduje
praktyczną nieprzemakalność: Sama kurtka moknie ale polar (lub wełna)
nie puszcza wody w głąb. Niestety potem kurtka długo schnie i nie
grzeje.
Materiały membranowe wodoodporno-oddychające (gore-tex,
aqua-tex, supra-tex) są dobre, tylko trzeba pamiętać że są bardziej
wodoodporne niż oddychające. Na deszczu lub mrozie nasz pot skrapla się
od wewnątrz, zanim zdąży wyparować przez błonę. Dlatego kupując taką
kurtkę warto zwrócić uwagę na dodatkowe wywietrzniki. I pamiętajcie: na
miasto i krótsze wycieczki wystarczy wodoodporność 5.000 mm. Słabsze
kurtki mogą przemakać a mocniejsze pasują do cięższych warunków.
Wodoodporność 15.000mm jest wystarczająca do wszystkich zastosowań
survivalowo-turystycznych. Wodoodporność wyższa niż 20.000 służy już
tylko poprawie samopoczucia, bo komfortu nie zwiększa.
Oddychalność kurtek membranowych też jest ważna - do wypraw i turystyki potrzeba oddychalności powyżej 10.000.
Windstopper, windblocker, softshell - to materiały na bazie memmbrany o ograniczonej oiddychalności
Jeśli nie stać nas na materiały oddychające to najlepsza będzie bawełna i dodatkowa ochrona przed deszczem (poncho lub pałatka).
NAKRYCIE GŁOWY - niezbędne w zimie,
przydatne w lecie. Organizm ludzki jest tak skonstruowany, że ogrzewa
przede wszystkim mózg. Więc po co mu utrudniać życie i łazić w zimie
bez czapki? A na deszczu? Też się przyda coś na głowę.
Czapka wełniana lub polarowa - potrzebna w zimie. Zwróć
tylko uwagę na czapki z dzianiny bawełnianej bardzo powszechne w
handlu: Gdy głowa ci się spoci - taka czapka nie pomoże jej wysuszyć
tylko będzie tkwiła mokra na głowie.
Kaptur - ocieplany w zimie, przeciwdeszczowy w lecie.
Sam zimą do mojej M-65 używam kaptura od parki i uważam że jest
genialny. Nawet w kompletnej zamieci nie trzeba nosić pod nim czapki.
Kapelusz - najlepszy w lecie. Rondo przydaje się w
deszczu, słońcu, krzakach i do moskitiery. Pomaga nawet przeciw
kleszczom - nie wpadają za kołnierz.
Czapka z daszkiem - daszek chroni oczy ale karku i uszu już nie. Spaliliście sobie kiedyś uszy na słońcu? Bo ja tak. Dlatego wolę kapelusz.
Beret - wygląda bajerancko ale wykonany z filcu i bez
daszka jest mniej praktyczny od czapki i kapelusza - w upale grzeje, na
deszczu moknie.
RĘKAWICZKI - W zimie warto mieć
nawet 2 warstwy (grzejącą i wodoodporną) np. Polar + gore-tex. I coś na
zapas. A w lecie mogą wystarczyć rękawice robocze albo inne. Uwaga:
obcięte palce ułatwiają wentylację i manipulacje, ale trzeba uważać np.
na linach lub przy zbieraniu pokrzyw.
Rękawiczki z dzianiny lubią się dziurawić, a dziura na palcu może BOLEĆ na mrozie. Wiem coś o tym.
Rękawiczki skórzane są dobre do miasta, ale nie w terenie, gdzie mogą zmoknąć i zesztywnieć po wyschnięciu.
Polar w zimowych rękawiczkach jest według mnie najlepszy. Jeśli ma być tylko 1 warstwa to koniecznie wind-stopper.
Rękawice robocze - dobre do wielu prac obozowych,
chronią przed skaleczeniami i trochę przed zimnem. Pod robocze można
założyć polarowe i mamy zestaw zimowy.
INNE DROBIAZGI
Bandana na szyi lub szalik - bardzo przydatne do ocierania potu, mycia, a czasem jako opatrunek.
Chusta rurowa Buff - świetna jako zimowy golf lub awaryjnie jako czapka, szalokominiarka, piratka, myycka i na 20 innych sposobów.
Arafatka przydatna do ocierania potu, oraz jw. ale jest
zrobiona z grubszego materiału i w lecie raczej wieszam ją na plecaku
aby nie nosić jej na szyi. Próbowałem też robić z niej zawój na głowie
- działa.
Zawieszanie wszystkiego na pasie, ściskanie się nim i
jeszcze dokładanie szelek bojowych tamuje wentylację pod ubraniem. Ma
to sens w wojsku - kiedy wszystko powinno być pod ręką - broń, granaty.
Na wyprawie survivalowej jedynym przypadkiem, kiedy konieczna jest
takiej szybkości, który mogę sobie wyobrazić jest "strzał" aparatem
fotograficznym do dzikiego zwierza. Normalnie wszystkie drobiazgi mogę
nosić w plecaku. Jeśli już nie chcę go taszczyć ze sobą, a mimo to mieć pod ręką mnóstwo drobiazgów - zakładam kamizelkę z wieloma kieszeniami. Jeśli zdejmę z siebie i kamizelkę - pozostają spodnie: scyzoryk mam w kieszeni (przywiązany) a miniładownicę noszę na pasku.
Moskitiera na kapelusz - przydatna rzecz. Nie trzeba
smarować gęby chemią. Jedna uwaga - moskitiera na kapelusz kosztuje 25
zł a 2-osobowa na łóżko 50 zł (ceny z 2003). Opłaca się więc skrzyknąć
w kilka osób kupić na spółkę "łóżkową" moskitierę i przerobić ją na 10
"kapeluszowych".
Stuptuty, chlapacze, błotołazy - ochraniają dolną
część nóg i styk spodni z butami. Bardzo przydatne przy wędrówce po
zaspach. Również tam, gdzie kamienie i piasek mogą nam wpaść do buta
(np. na pustyni) oraz dla osłony spodni przed błotem.
Poncho lub pałatka
- połączenie funkcji przeciwdeszczowej (w lecie) i namiotu. Jedyną wadą
jest to że pod spodem nie można nosić dużego plecaka. Pałatka jest
cięższa, ale namiot zrobiony z 2 pałatek cieplejszy.
Peleryna z "garbem" pozwala jednocześnie chronić plecak i człowieka. Niestety, jest robiona tylko przez kilka firm. Zagranicznych.
buty,
skarpety,
bielizna,
koszulka,
bluza,
kurtka,
nakrycie głowy,
inne drobiazgi
survival_zielona_kuchnia
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
ubranie koszaroweUbranie szerszenieBHPmemory ubraniaGra Memory Ubrania na zimę (Winter clothing)ubraniaubranie KDSwięcej podobnych podstron