strona główna nowości email księga gości ogłoszenia dyskusja reklama-banery chat
XXV Niedziela Zwykła (Rok A)
Każdy człowiek stara się, aby zapracować na chleb dla siebie i bliskich. Każdy chce by następny dzień, miesiąc, rok, był lepszy od poprzedniego. Każdy z nas dąży do polepszenia przyszłości swojej i innych. Taki jest naturalny pęd świata, który nie znosi bezczynności, gdzie liczy się człowiek pracy i to ile i jak wyprodukuje. Przypowieść z dzisiejszej Ewangelii też mówi o pracy, o pracy w winnicy. Dla nas jest to obraz może trochę daleki, ale dla współczesnych Jezusowi słuchaczy, to obraz z ich życia. W czasie nasilenia prac polowych właściciel winnicy zatrudniał każdego bezrobotnego którego znalazł. Denar stanowił za czasów Augusta i Tyberiusza zwyczajną zapłatą za dzień pracy niewykwalifikowanego robotnika. Całe to opowiadanie nie wydaje się więc wcale z punktu widzenia ludzkiego nadzwyczajne, poza dwoma momentami: kolejnością wypłacania zarobków – począwszy od ostatnich aż do pierwszych i jego wysokością – równą dla wszystkich, mimo, że jedni pracowali tylko jedną godzinę a inni cały dzień. Dlaczego Pan Jezus zmienił tak naturalny obraz z życia? Jaką prawdę chciał nam przez to opowiadanie przekazać? Chrystus pod postacią winnicy ukrył obraz ziemskiego Królestwa Bożego – p[przyszłego Kościoła. Właściciel winnicy to Bóg, który powołuje do swego królestwa – winnicy każdego człowieka, który tam jeszcze nie pracuje. Dzień pracy to obraz życia każdego człowieka, a denar – nagroda za pracę w tym królestwie, to życie wieczne. Czas rozpoczęcia pracy w winnicy oznacza czas powołania do Królestwa Bożego, różny dla każdego narodu czy poszczególnego człowieka. Jedne narody zostały włączone do winnicy Pańskiej wcześniej, jak naród wybrany, inne później. Również każdego człowieka Bóg powołuje w różnym okresie jego życia: jednych już w dzieciństwie, innych w wieku dojrzałym, jeszcze innych na krótko przed śmiercią lub na samym łożu śmierci – to ci, którzy pracowali tylko jedną godzinę. Nas również Bóg włączył do swojej winnicy. Czyniąc każdego z nas swoim przybranym synem uczynił nas współdziedzicami swego majątku. To jest wielka odpowiedzialność. Kiedy powróci trzeba się będzie z Nim rozliczyć z każdej godziny pracy. Nasz Pan jest hojny i chce każdego obdarować denarem. Ale tak jak na każdą nagrodę trzeba zasłużyć, tak i na każdego denara trzeba zapracować. Bóg stworzył nas bez nas (czy nam się to podoba czy nie), ale zbawić nas bez nas – bez naszej współpracy – nie może. Na ziemi troszczymy się o nasz byt doczesny. Chcemy by każdy następny dzień był lepszy. I słusznie! Ale chociaż będzie on lepszy to jednak minie bezpowrotnie! Tu zaś chodzi o coś, co nigdy się nie skończy. Cena jest więc bez porównania większa. Nie możemy zatem tej sprawy zostawić na boku odsuwając ją na później, mówiąc ja jeszcze zdążę, ja mam jeszcze czas. Czy możemy przewidzieć jak długo jeszcze będzie trwał dla każdego z nas dzień pracy w winnicy Bożej? Dla jednego może jeszcze kilkadziesiąt lat, dla innego kilka, albo tylko kilka miesięcy. Nie możemy zatem pracy w królestwie naszego Ojca odkładać na później wykręcając się różnymi doczesnymi drobiazgami. Tak, jak świat współczesny nie cierpi bezczynności tak też w winnicy Pańskiej musi być ciągły ruch. A jaka praca nas tam czeka? To czynienie dobra wszędzie i wszystkim. Jest to na pewno trudniejsze od fizycznej pracy w winnicy, ale i denar, który za ten wysiłek otrzymamy, jest bez porównania cenniejszy od zapłaty w prawdziwej winnicy. A więc pracujmy w tej winnicy wytrwale i z zamiłowaniem. Abyśmy gdy przyjdzie Gospodarz po nas, mogli bez lęku wyjść Mu na spotkanie i powiedzieć: „Wszystko co mi zleciłeś Panie, wykonałem.”