siostra fiksum










Siostra fiksum-dyrdum (św. Faustyna Kowalska)







Książki. Magazyn do czytania - czerwiec 2012
 
Jako jedyna Polka
spotkała Jezusa. Przez 33 lata
życia udało jej się zrealizować każdy plan. Jej "Dzienniczek" to
najczęściej tłumaczona polska książka
 
JOANNA BATOR
Siostra fiksum-dyrdum
 
Jezus z wdzięczności
załatwia jej separatkę w szpitalu w Prądniku Białym. I to tam pierwszy raz w
życiu chora Faustyna ma spokój i tak upragnioną intymność. Pierwszy własny
pokój. Umierająca Faustyna utożsamia się z cierpiącym Jezusem. Jezus staje
się poniewieraną, pracującą ponad siły kobietą
 



rysunek BARTEK AROBAL

 



Histeryczka, zwiedziona przez złego
ducha, oszustka - tak nazywały Faustynę inne siostry. Ci, którzy najpierw jej
nie wierzyli, w końcu uznali ją za wielką mistyczkę i świętą. Dla innych
pozostała wiejską dziewczyną, której się coś zwidziało, niezaspokojoną
seksualnie, może chorą psychicznie konfabulantką. Losy świętej opisuje Ewa
K. Czaczkowska w wydanej właśnie biografii Faustyny, napisanej po bożemu i z
dużą dbałością o szczegóły. Niemal co do minuty można się z niej
dowiedzieć, kiedy dokładnie ukazał jej się Jezus.
Wierzę w głębię i autentyczność wewnętrznych doświadczeń Faustyny,
ale wszelkich bogów uważam za niezbyt udany ludzki wymysł. Dlatego szukam między
wierszami innej Faustyny, ziemskiej artystki zapatrzonej w niebo.
Religię i twórczość artystyczną łączy jedna podstawowa rzecz - wyobraźnia.
Siostra Faustyna miała jej tyle, że mogła obdarować kilka klasztorów
zamieszkanych często przez wredne i zawistne siostry. Była pisarką, która
zostawiła po sobie 477-stronicową historię swojego życia. A ta warta jest
poznania.

Pan Kowalski nie daje spać żonie

Wieś Głogowiec, wówczas część guberni kaliskiej, zabór rosyjski. Dom z
gliny i kamienia, kryty strzechą, bieda aż piszczy. Tu w 1905 r. urodziła się
Helena Kowalska. Trzecia córka małorolnego chłopa i jego niepiśmiennej żony
Marianny, matki dziesięciorga dzieci, z których przeżyło ośmioro, w tym sześć
córek. Ojciec był surowy, bił. Syn Stanisław całe życie pamiętał lanie, jakie ojciec sprawił mu za jakieś drobne przewinienie. Głowa
rodziny oprócz bicia miała inne drażniące obyczaje. Pan Kowalski wstawał
najwcześniej z całej rodziny i śpiewał na cały glos religijne pieśni, nie
zważając na prośby znużonej małżonki, która chciała jeszcze pospać. Śpiewającego
o świcie ojca słyszała na pewno mała Helena śpiąca w jednej izbie z rodzeństwem
i rodzicami. Dbała o ołtarzyk domowy. Dwie fajansowe figurki i krzyż były
prawdopodobnie jedynymi przedmiotami w chałupie, których funkcja wykraczała
poza czystą użytkowość. Lubiła chodzić do kościoła. Niekiedy nie mogła
jednak uczestniczyć w niedzielnej mszy, bo dzieliła z siostrami świąteczną
sukienkę.
Helena Kowalska skończyła trzy klasy szkoły powszechnej. Na łące, kiedy
pasała krowy, czytała jakieś religijne książki. Te lektury wywarły wielki
wpływ na wyobraźnię wrażliwego i wyobcowanego dziecka. Z najnowszej
biografii wylania się obraz dziewczynki fiksum-dyrdum, która odczuwa gwałtowne
pragnienie innego życia. Opowieści o losach świętych, o pielgrzymach robiły
na malej Helenie ogromne wrażenie, tak jak na każdym nieprzeciętnym dziecku
robi wrażenie nagle odkrycie, że jest coś jeszcze, coś więcej niż codzienność.
Ponoć rwała się do nauki i chciała uczyć innych, ale nie miała na to żadnych
szans. Lubiła opowiadać. Święci, pielgrzymi, Jezus, Matka Boska. Imaginarium
małej Heleny kształtowały historie i artefakty z religii katolickiej, były
częścią jej świata. Chciała więc "pójść do pielgrzymów", zostać
"wielką świętą". Na tej wrodzonej wrażliwości i skłonności do
autorefleksji wykiełkował literacki talent.

Zły duch radzi: Spal zapiski

Faustyna zaczęła pisać "Dzienniczek" w 1933 r. za namową
spowiednika. Niestety, pali zapiski "za podszeptem złego ducha" i potem
odtwarza wcześniejsze lata z pamięci. Opowieść o życiu wrażliwej, udręczonej
fizycznie i psychicznie kobiety powstaje w języku, który kształtowały
rozmowy z siostrami i kierownikiem duchowym, kazania, fragmenty religijnych
lektur, na zgłębianie całości których nie miała ani czasu, ani
intelektualnych możliwości. "Dopatrywała się nadzwyczajności tam, gdzie
ja jej nie widziałam", powie jedna z jej przełożonych, matka Michaela
Moraczewska. Artyści tak mają.
Nie bez powodu uważa się, że bez mistyki nie byłoby ani literatury, ani
innych kulturowych form namysłu nad ludzkim wnętrzem, na przykład
psychoanalizy. Niewiara nie znaczy, że nie można czy wręcz nie trzeba poważnie
traktować wiary cudzej, jak finezyjnie udowadnia Julia Kristeva w "Tej
niewiarygodnej potrzebie wiary". "Dzienniczek Faustyny uznany za jeden z najpiękniejszych przykładów mistyki, można również
czytać jak powieść autobiograficzną. Takiego pisanego Nikifora.

Jezus na potańcówce

Gdy panny Kowalskie podrosły, szły na służbę, by odciążyć domowy budżet
i pomóc finansowo rodzicom. Jedna z sióstr została wysłana już w wieku ośmiu
lat Helena - gdy miała 16 lat. Najpierw małe miasteczko, potem Łódź. Cudze
domy, ciężka praca, jakiś kąt do spania. Była niewykwalifikowaną pomocą
domową, należała do najniższej i najgorzej opłacanej grupy. Wybory życiowe
mocno ograniczone i beznadziejne: dalsza praca w mieście, a może powrót na
wieś i mąż, który wziąłby pannę bez posagu.
Na służbie w Aleksandrowie pod Łodzią Helena przeżywa wstrząs nerwowy.
Wydaje jej się, że podwórko płonie, pojawia jej się jakaś postać. Wezwano
lekarza, przyjechał nawet ktoś z domu. Wtedy Helena pierwszy raz sformułowała
swoje pragnienia wprost chce iść do klasztoru. Rodzice nie wyrazili zgody. Nie
mieli pieniędzy na wyprawkę i potrzebowali zarobków córki - jako zakonnica
byłaby bezużyteczna dla rodziny. Jednak jej pragnienie innego życia się
umacnia.
Kolejną posadę znajduje w Łodzi. Idzie z siostrami na potańcówkę do
parku Wenecja. Jest rok 1924. Prosi ją do tańca jakiś chłopak. Helena nagle
widzi postać pokrytą ranami, nagą. Rozpoznaje Jezusa. Przemówił do niej
"niczym zazdrosny młodzieniec", jak zapisze po latach. Ta postać, ciągle
obok, jak wymagające, nieustępliwe superego, stanie się centrum jej wewnętrznego
życia.
Z tamtego okresu pochodzi zdjęcie Heleny z siostrami: niepozorna pyzata
dziewczyna o miłym uśmiechu. W dowodzie: wzrost średni, włosy blond, oczy
szare. Według opisu ludzi, którzy ją znali, Helena ulega tajemniczym
metamorfozom. Aldona Lipszyc, u której pracowała jako służąca w latach
1924-25, pamięta rudą pieguskę. Siostra Borgia, przełożona z klasztoru w
Wilnie - szatynkę o oczach, które często sprawiały wrażenie czarnych. Na
oficjalnym portrecie w stroju zakonnym Helena przeistacza się w ciemnowłosą
piękność o alabastrowej cerze.
Jedne siostry wspominają żywiołowy temperament Faustyny i jej nieopanowaną
dziecinną radość. W pamięci innych pozostała zamknięta w sobie, małomówna,
wręcz ponura. Ta amplituda nastrojów Faustyny, powodowana wewnętrznymi przeżyciami
o dużej intensywności, skłaniała niektórych do podejrzewania u niej
choroby maniakalno-depresyjnej. Ale to kwestia języka. Dla każdego, kto sam doświadczył
najgęstszego mroku i ekstatycznej radości, znajomo zabrzmi jej opis "ciemnej
nocy zmysłów i ducha". Albo "miłosne
odpocznienie", gdy - tak jak ona - zobaczyć można róże w garnku
kartofli.

Daleko od chłopskiej chałupy

Helena opuściła łódzką posadę i wbrew woli rodziców pojechała do
Warszawy, by rozpocząć zakonne życie. Nie udaje jej się od razu wstąpić do
klasztoru. Jedne zgromadzenia w ogóle nie akceptują kandydatek tak nisko
urodzonych, pozbawionych wykształcenia, w innych, aby zostać przyjęta musi
mieć chociaż wyprawkę. Zarabia na nią na służbie u rodziny Lipszyców,
ludzi, którzy okazali jej więcej serca i ciepła niż rodzina. Pani Lipszycowa to Matka Ziemia, rodzi dużo dzieci, bo kocha matkować. Jest dla
Heleny dobra, namawia ją do tego, co sama uważa za najwartościowsze: niech
znajdzie sobie chłopaka, wyjdzie za mąż, rodzi dzieci. Heleny to nie pociąga.
Od momentu gdy ruszyła w świat, swoją własną rodzinę będzie wspominała
rzadko, a widywała jeszcze rzadziej. Pisze w "Dzienniczku" o wizycie w Głogowcu
w 1935 r., gdy już była zakonnicą: "Wiele mnie jeszcze kosztowało to,
że musiałam całować dzieci". Daleko odeszła od swojej chłopskiej chałupy,
a może zawsze to wzbudzało w niej wstręt - wiecznie ciężarna matka, cała
ta fizjologia, ciągły płacz niemowląt. Może już wtedy marzyła o własnym
pokoju, którego nie doczeka się w klasztorze.
Biografia Czaczkowskiej, skupiona na Faustynie świętej, pokazuje jednak także
zmysłową kobietę, dla której brak seksu był problemem. Jak inni przed nią
prosiła niebo o ukojenie ciała, a jej mistyczna erotyka przybiera niekiedy
tony bardzo ziemskie i orgazmiczne, znane z pism wielu mistyków, choćby Jana
od Krzyża. Nic nie wiemy o tym czasie przed pójściem do zakonu, gdy, jak
pisze Faustyna: "Unikała wewnętrznie Boga, a całą duszą skłaniała się
do stworzeń". Co to były za "stworzenia"?

Siostra drugiego chóru

Placyda, Amata, Petronela, Fabiana, Chryzostoma, Borgia, Kaliksta. Helena
Kowalska, wkrótce siostra Faustyna, zamieszkała wśród kobiet o dziwnych
imionach. Imiona sióstr nie mogą się powtarzać. Kiedy 20-letnia Helena
trafiła w końcu do Zgromadzenia Sióstr Matki Boskiej Miłosierdzia Bożego,
poczuła się zawiedziona. Podobnie jak na zewnątrz, tu także odstaje.
Nie tak sobie wyobrażała klasztorne życie i po kilku tygodniach myśli o
wystąpieniu. W zakonie liczyły się pochodzenie i pieniądze. Siostry dzielą
się na dwa chóry - pierwszy i drugi, lepszy i gorszy. Biedna i pozbawiona wykształcenia Helena należy do drugiego. Z wymogu
posiadania posagu może kandydatkę zwolnić Stolica Apostolska i tak w końcu
się stało w przypadku Heleny Kowalskiej. Przez rok przynosiła ratami pieniądze
do klasztoru na Żytniej, aż wreszcie zebrała na skromną wyprawkę. Siostry
pierwszego chóru to nauczycielki i wychowawczynie "upadłych" dziewcząt,
którymi opiekuje się zgromadzenie. Siostry drugiego chóru pracują fizycznie:
są sprzątaczkami, kucharkami, praczkami, uprawiają ziemię. Panuje
"atmosfera lęku" stwarzana przez przełożone. Brak intymności, zasłonka
zamiast ściany.
Kandydatkę na zakonnicę spotykają upokarzające kary za najdrobniejsze
przewinienia, np. za zbyt powolne zmywanie naczyń.
Gdy okazuje się, że Faustyna ma doświadczenia wewnętrzne wyróżniające
ją wśród grupy, staje się czarną owcą. Takie ekstrawagancje nie są dobrze
widziane u siostry drugiego chóru. Jej długie spowiedzi, tajemnicze zapiski
wywołują rozdrażnienie u bardziej "przyziemnych" sióstr. Faustyna
jest nielubiana, szykanowana, pogardzana. Histeryczka, fantastyczka, dziwadło
- tak określają ją inne siostry. Grzebią jej nawet w łóżku.
Siostra Ludwina Gadzina wspomina o pewnej rozkosznej zabawie, która miała
być zachętą do "praktykowania cnót". Otóż mistrzyni nowicjatu w
ramach owej zachęty wszystkie nowicjuszki porównała do jakichś kwiatków i kazała
im je naśladować. Faustynie powiedziała "Siostra jest takim bukietem kwiatów
przekwitłych we flakonie, które nadają się do wyrzucenia na śmietnik".
Innym razem przełożona każe jej jeść obiad na podłodze jak psu za jakieś
prawdziwe czy wyimaginowane przewinienia. Co czeka Helenę, gdy porzuci
zgromadzenie? Powrót na służbę, kolejne obce domy, praca od świtu do
zmroku. Albo rodzinna wieś. Nie ma nic oprócz swoich wizji. Zostaje. Jest
przerzucana z jednego domu zgromadzenia do drugiego. Bo gdzieś potrzebują
ogrodniczki, gdzie indziej kucharki.
Siostra Faustyna tak jak Helena Kowalska była służącą.

Baba litościwa

Tak nazywały ją dzieci, bo jako dziewczynka wzruszała się losem słabszych,
zwierząt i ludzi. Stworzyła miłosiernego Boga na własne podobieństwo.
Sprawdzała się w miłosierdziu pozbawionym upokarzającej litości, pełnym
empatii. Rozumiała miłosierdzie jako wydobywanie dobra, bliskie
Schelerowskiemu ordo amoris (porządkowi serca). Byłaby dobrą nauczycielką,
wychowawczynią, gdyby tę wewnętrzną żarliwość i chęć pomocy miała
szansę urzeczywistnić. Sama nie zaznała jednak wiele miłosierdzia. Nikt jej
nie wierzył, nikt jej nie rozumiał. Przez cały pobyt w klasztorze, gdzie spędziła
13 lat życia, dobijała się do przełożonych, prosiła o uwagę.
Faustyna w miarę upływu czasu konkretyzuje swoje trzy wizje: pragnie, by
powstał obraz Jezusa Miłosiernego taki, jaki widzi w swoim umyśle, by
ustanowiono święto miłosierdzia i założono zgromadzenie szerzące miłosierdzie.
Na jej pomysły nikt jednak nie czekał. Żadnych "nowostek", jak mówi
cytowana przez Czaczkowską jedna z przełożonych Faustyny. Naiwni ateiści
lubią zarzucać świętym ich mało spektakularne cuda i w najlepszym razie mętne
przepowiednie. Nie inaczej było w przypadku Faustyny. Jakieś nadzwyczajne
plony pomidorów i truskawek rodzących się pod jej ręką, dar bilokacji
potwierdzony pod przysięgą przez siostrę Amatę. Wizja wojny, a ta zawsze
gdzieś się zdarzy, płonące miasto, a te zawsze gdzieś płoną, śmierć
"wyproszona" już po śmierci własnej dla siostry, która też była
chora na nieuleczalną wówczas gruźlicę. Rzeczywiście mało przekonujące.
Fakt, że prosta zakonnica powoli wywarła olbrzymi wpływ na religijność i
Kościół, wydaje się już bliższy cudu. Upór Faustyny w sprawie obrazu
przynosi rezultat dzięki
wstawiennictwu kierownika duchowego, księdza Michała Sopoćki. Święto miłosierdzia
i zakon powstają po jej śmierci, ale już w 1934 r. według instrukcji
Faustyny obraz Jezusa Miłosiernego maluje Eugeniusz Kazimirowski, artysta z
Wilna. Siostrze nie podoba się wizerunek, nie oddaje piękna jej wyobrażeń.
Potem są obrazy Ludomira Sleńdzińskiego i Adolfa Hyły, ten ostatni
multiplikowany przez autora kilkaset razy na zamówienie różnych kościołów.
Żaden z nich nie jest wielkim dziełem.
Gdyby nie "Dzienniczek", dziedzictwo Faustyny nie przedstawiałoby się
specjalnie interesująco dla osoby niereligijnej. Za jej sprawą powstał jeden
z najbardziej kiczowatych wizerunków w Kościele katolickim - Jezus, spod którego
szaty niepokojąco wytryskują dwa strumienie, biały i czerwony. Szkoda, że
siostra Faustyna sama nie umiała malować. Albo że nie spotkała Nikifora. On
może potrafiłby nadać jej wyobrażeniom odpowiednią formę.


 
Kostki kruszone młotkiem

Umarła w wieku chrystusowym. Cierpiała. Miała gruźlicę, która zaatakowała
jej narządy wewnętrzne. Faustyna dobrze odnajduje się w miłosnym
masochizmie. Umartwiała się zresztą wcześniej. Gdy szła z księdzem z
komunią do chorych sióstr, zakładała pas zrobiony z ostrej metalowej siatki.
Podobny miała na kostki lub nadgarstki. Jezus ukazuje jej się zakrwawiony,
poraniony, a "oblubienica musi być podobna do oblubieńca swego".
Usensownione cierpienie staje się dla Faustyny rozkoszą. "Bóg ją ćwiczy",
tak to brzmi w jej języku.
Kristeva we wspomnianej książce dużo uwagi poświęca cierpieniu. Powołując
się na XVI-wieczną
mistyczkę Teresę z Avili, bohaterkę swojej wcześniejszej pracy (i skądinąd
patronkę pisarzy), radzi zamienić cierpienie w ekstazę, ból w pieśń chwały.
Faustyna ujmowała swoje cierpienie w podobnych, choć prostszych słowach. Jest
już wtedy w takiej zażyłości z towarzyszącym jej cieniem, że czasami
stanowią jedność. Zrobiła to, czego chciał od niej Jezus. Z wdzięczności
on "załatwia jej" nawet separatkę w szpitalu w Prądniku Białym, o
czym powiadamia ją wewnętrznie. I to tam pierwszy raz w życiu chora Faustyna
ma spokój i tak upragnioną intymność. Pierwszy własny pokój. Umierająca
Faustyna utożsamia się z cierpiącym Jezusem. Jezus staje się poniewieraną,
pracującą ponad siły kobietą.
Upłynie wiele lat, zanim w 2000 r. Jan Paweł
II
wyniesie ją na ołtarze i spełni jej marzenie o byciu "wielką świętą". Szczątki
Faustyny zmielone zostaną wkrótce w religijnej machinie świętości. Robienie
relikwii z kości Faustyny powierzono siostrze Amacie Stryjewskiej. Jest słaba,
chora na serce, a to lekka praca. Dzieli kości na malutkie kawałki, pracuje w
swojej celi. "Żeberko" rozpada się w proch, tak jest przeżarte gruźlicą.
Ale stawy trzymają się mocno. Siostra kruszy je młotkiem. Przez białą
serwetkę. Część idzie na otwierane krzyżyki dla sióstr ze zgromadzenia. W
środku kropla kleju, na to szczypta sproszkowanych kości. Potem relikwie w
kapsułach na rynek zewnętrzny. Kwiatuszek z materiału, do płatka przyklejony
kawałek Faustyny. Siostra Amata traci rachubę, ale przygotowała na pewno
kilka tysięcy relikwii. Przez 15 lat mieszkała w celi z kośćmi Faustyny.
Bardzo ją to uszczęśliwiało.
Pewnie uszczęśliwiłoby też Faustynę, której przez 33 lata życia udało
się zrealizować niemal każdy szalony plan. Zostało po niej również 477
zapisanych kartek, "Dzienniczek", z wartości którego sama nie zdawała
sobie sprawy. Ta opowieść wyjątkowej kobiety to ponoć najczęściej tłumaczona
polska książka.

 

Siostra Faustyna. Biografia Świętej

Ewa K. Czaczkowska

ZNAK

Kraków









Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Trembecki Stanislaw Siostry
trzy siostry Czechow
Historia dwóch sióstr
Słowo do Braci i Sióstr, Protestantów w Duchu Świętym

więcej podobnych podstron