11. Najpiękniejsza noc


Weszłam do pokoju zaraz za Edwardem. Jego pokój był wyjątkowo piękny. Białe ściany, w tym jedna obita czarnym materiałem, czarna kanapa i czarny dywan. Niby skromnie, ale ten pokój miał w sobie jakiś czar. Może dlatego, że to był jednak pokój mojego ukochanego ?

Nagle rzuciła mi się w oczy półka z setkami płyt. Byłam oniemiała. Musiał być prawdziwym fanem muzyki.

- Jak je poukładałeś ? - spytałam wodząc palcami po okładkach.

- Datą wydania, a potem te, które najbardziej lubię.

Nagle ni z tego ni z owego posmutniał i oparł się o ścianę.

- Coś nie tak ?

- Cały czas się boję, że kiedyś uciekniesz ode mnie, bo zrobię coś strasznego.

- Ale ja się wcale ciebie nie boję - skłamałam.

- Żebyś tylko nie musiała zmieniać zdania . . . - nie wiedziałam, co chce zrobić, w każdym razie przybrał dziwną pozycję - zgiął kolana, pochylił się do przodu i wesoło zawarczał. Zanim zdążyłam zaprotestować rzucił się na mnie, a razem ze mną na łóżko. Zrobił to z taką siłą, że rozległ się potworny huk. Próbowałam się uwolnić, ale jego uścisk był niczym wnyki.

Miałam zapewne minę człowieka, który właśnie zobaczył ducha . . . albo wampira - jak kto woli, więc mój kochany Edward cały czas trząsł się ze śmiechu.

- Mogę już usiąść, Edward puść mnie ! Edward ! - wrzeszczałam. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Weszła Alice, a za nią Emmett z Jasperem.

- Myśleliśmy, że się w końcu na nią zdecydowałeś i tak może jako braciszek zostawisz coś dla nas ? - Edward cały czas trząsł się ze śmiechu, ale już pozwolił mi usiąść. Za to ja na pewno miałam przerażoną minę. Mój luby pocałował mnie w czoło.

- Obiecuję wam. Nikt jej nie dotknie. A jeśli spadnie jej choć włos z głowy osobiście się z nim policzę - powiedział to tak spokojnym tonem, że zabrzmiało to groźniej niż by wrzasnął.

- Okej. Spokojnie.

- Tak sobie myśleliśmy, czy by nie dziś nie zagrać. Alice mówi, że będzie burza.

- No to możecie zagrać. Ja mam zamiar cały czas być z Bellą - uśmiechnął się do mnie czule i opiekuńczym gestem mocniej mnie do siebie przytulił.

- Eh . . . Bez ciebie nie ma zabawy . . . W takim razie innym razem.

- Ale Edwardzie, przecież jeśli masz ochotę graj. Mogę przyjść z tobą - zaprotestowałam.

- Dobra. O której ?

- Trzecia ? Alice, będzie burza ? - zrobiła skupioną minę i przyłożyła palce do skroni. Po kilku sekundach na powrót się uśmiechnęła i potwierdziła.

- No to o trzeciej.

 

***

 

- Na pewno chcesz iść ? - spytał Edward gdy podjechaliśmy pod dom. 

- Tak. Może być ciekawie.

- No nie wiem . . . nie wiem, czy to najlepszy pomysł.

- Ja uważam, że tak. Ale jeśli masz coś przeciwko, możemy spędzić czas sam na sam.

- Ja nie mam nic przeciwko tej drugiej opcji.

- Szczerze mówiąc mi też pasuje - chwyciłam go za ramiona, zamknęłam oczy i pocałowałam. Zdziwiło mnie, że się nie opierał. Jego usta zrobiły się strasznie zachłanne. Nie mogłam się oprzeć. Kto jak kto, ale Edward świetnie całował, więc starałam się jak mogłam. Żeby było mi łatwiej  posadził mnie na masce samochodu. Przytuliłam się do niego mocniej.

Oderwał się ode mnie dopiero gdy i jemu zabrakło tchu. Nie byłam jedyną osobą w tym towarzystwie, która dyszała.

Oparł swoje czoło o moje i uśmiechnął się ciepło.

- Kocham cię, Bello.

- A ja ciebie - przytuliłam się do niego i oparłam głowę o jego ramię.

Edward pojechał do domu. Miała przyjść dopiero wtedy, gdy Charli zaśnie. Nawet sekundy bez mojego ukochanego strasznie mi się dłużyły. A miałam czekać co najmniej do dwudziestej drugiej do końca meczu. Na myśl o tym nieświadomie się krzywiłam. Czekało mnie aż 5 godzin samotności. Tak czy inaczej musiałam się czymś zająć. Przygotowałam Charliemu spóźniony obiad. Gdy wszedł do domu właśnie stawiałam mu go na stole.

- Cześć Bell.

- Cześć tato - chciałam, żeby zabrzmiało to jak najbardziej wesoło. 

- Cóż tam dla mnie ugotowałaś ? - zajrzał mi przez ramię do kuchni.

- Rybę, tato. Jest ich tyle, że już powoli nie mieszczą się w zamrażalniku.

- Eee . . . to chyba część oddam Billemu.

- Nie mów, że dziś też przywiozłeś tak dużo !

- Nie tak dużo, ale trochę ich jest.

- Lepiej siadaj, bo ci wystygnie.

Posłusznie usiadł i zabrał się do jedzenia. Ukradkiem spojrzałam na zegar. Była dopiero dziewiętnasta. Jeszcze całe 3 godziny czekania. Westchnęłam.

- Coś się stało ?

- Nie nie - skłamałam - Pójdę do siebie tato. Jestem strasznie zmęczona.

- Dobrze.

Wstałam od stołu i weszłam po schodach do pokoju. Mając nadzieję, że może już zastanę Edwarda wzięłam głęboki oddech zanim nacisnęłam klamkę. W pokoju panował półmrok. Wypatrując gdzieś bladego ciała rozejrzałam się po pokoju. Bez rezultatu. Usiadłam do komputera. Od bitych 5 miesięcy nie sprawdzałam poczty. Bałam się, co zastanę w skrzynce. Może Ann się obraziła ? Pewnie tak. Obiecałam pisać, a nawet nie sprawdzałam poczty. Wzdrygnęłam się.

Zanim komputer się uruchomi zdążyłam się przygotować na szok, porzucenie lub jak to tam można nazwać. Powoli włączyłam pocztę. Zalogowałam się i czekałam na wczytanie wiadomości. Na środku ekranu pojawił się napis:

 

Masz 34 nieprzeczytane wiadomości.

 

Doznałam szoku. Z otwarta buzią kliknęłam `Odbierz`. Pierwsze 15 było od Ann. Potem kilka reklam - jakieś 10. A reszta - tego się nie spodziewałam - od mojej mamy.

Zaczęłam od reklam. Nawet nie czytałam, tylko zaznaczyłam i usunęłam. Potem przeczytałam wiadomości od Ann. W pierwszej było co robię, jak w nowej szkole. W następnej czemu nie dopisuję i w kolejnych też powtarzało się to samo. W ostatniej było tylko, że jeśli o niej zapomniałam, to jej przykro. Odpisałam, że dopiero od dziś mam komputer i nie zapomniałam o niej. Nałgałam ile tylko się dało, żeby złagodzić sytuację. Opisałam pokrótce sytuację w szkole i tym podobne. Nie wspomniałam o Edwardzie.

Następne były od mamy. Zszokowana po kolei otwierałam maile. W pierwszym było, że wybierają się z Philem do Egiptu. W drugiej podobnie, tyle że do Hiszpanii. Czułam się, jakbym czytał czyjś pamiętnik. Po przeczytaniu wszystkich wiadomości odpisałam jej, że nie spodziewałam się, że napisze i tak jak w mailu do Ann opisałam szkołę. Także nie wspomniałam o Edwardzie.

Usunęłam wszystkie wiadomości i wyłączyłam komputer. Była już dwudziesta pierwsza. Zawsze to jakieś pocieszenie, bo została tylko godzina.

Poszłam się umyć. Wzięłam gorący prysznic, starannie wysuszyłam włosy i przebrałam się w swoją najlepszą piżamę. Z braku czegokolwiek innego do roboty chwyciłam jakąś książkę, otworzyłam gdzieś w połowie i zaczęłam bez skupienia czytać.

Ta godzina minęła szybko, ale Edwarda wciąż nie było. Czyżby Charli jeszcze nie spał ? Dyskretnie otworzyłam drzwi. Z dołu słychać było tylko pochrapywanie. Może Edward zapomniał ? Zrezygnowana położyłam się na łóżku i nie wiadomo kiedy zasnęłam.

Obudziłam się w środku nocy. Przekręciłam się na bok i natychmiast poczułam czyjś zimy i słodki oddech. Wolną ręką próbowałam namierzyć policzek tego czegoś. Byłam zbyt zaspana, żeby skojarzyć, że to Edward.

Musnęłam jego ramię, potem szyję i na końcu policzek.

- Edward ?

- Wybacz, nie miałem serce cię obudzić.

- Nie szkodzi. Ile tak już leżysz ?

- Jakieś 3 godziny.

- Przepraszam, ale jakoś tak . . . zasnęłam.

- Ale się obudziłaś. I to do tego w środku nocy, więc już mi to wynagrodziłaś.

Uśmiechnęłam się. Mój ukochany objął mnie ramieniem i delikatnie pocałował.

- Cieszę się, że jesteś.

 

 

- Widzisz. Uwielbiam być z tobą.

- A ja z tobą. Tylko . . .

- Tylko co ?

- Już nie ważne.

- Powiedz mi, proszę.

- Ale naprawdę.

Wzruszył ramionami.

- Obraziłeś się ?

- Głuptasku, a niby za co ?

- No to dobrze - uśmiechnęłam się, a ręka Edward powędrowała na mój policzek. Przyciągnął mnie do siebie i pocałował, ale nie tak jak zwykle. Za bardzo . . . sugestywnie. Jakby to był ostatni raz . . .

- Chyba będę mógł zaliczyć tą noc, jako najpiękniejszą.

- Naprawdę ? Czemu ?

- Bo . . . jestem z tobą sam . . . - znów mnie pocałował, a jego dłoń znalazła się na mojej tali, potem na udzie i w końcu na łydce. Chwycił ją i jednym zgrabnym ruchem znalazła się na jego biodrze. Przeważnie nic takiego nie przychodziło mu do głowy. Co on miał zamiar robić ?

- Wiesz ? Mam coś dla ciebie . . .

- Co takiego ? - spytałam.

- Może dam ci rano. Jakoś mi tak wygodnie . . .

- Edwardzie . . . - pokręciłam głową - masz jakieś szalone pomysły.

- Ja ? - udał zdziwienie - Nigdy w życiu.

- Kocham cię - szepnęłam.

Jako potwierdzenie pocałował mnie w szyję, przy czym poczułam, że się uśmiecha.

- Chce ci się spać ?

- Raczej nie.

- Może jednak ? - musnął wargami moje ucho.

- Tym bardziej nie.

Zaczął nucić moją kołysankę. Nie wiadomo kiedy zasnęłam i obudziłam się dopiero rano. Charliego już nie było. On nie miał ferii, cały czas musiał pracować.

Spróbowałam wyczuć rękę Edwarda, ale nikogo (tak mi się wydawało) nie było w łóżku.

Nagle poczułam pocałunek na swoich ustach. Natychmiast otworzyłam oczy.

- Cóż to za pobudka . . . - wymamrotałam z pod jego warg.

- A co ? Nie podobał ci się ?

- Wręcz przeciwnie.

Usiadł na skraju łóżka.

- Na co masz dziś ochotę ?

- Nie wiem. Mogłabym całe dnie spędzać z tobą sam na sam.

- Ja też - uśmiechnął się - A może . . . pojedziemy do mnie ?

- Czemu nie ?

- Albo . . . powiesz o mnie Charliemu.

- Co ?! Edward, nie psuj mi humoru !

- Nie psuję. Po prostu myślę, że powinien wiedzieć, że się ze mną spotykasz.

- Ta . . . obiecuję, że mu dziś powiem . . . ale błagam. Wieczorem !

- Dobrze. Trzymam cię za słowo.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
11 Cicha noc
Brent Madeleine Modesty Blaise 11 Noc grozy
Claudia Gray Wieczna Noc [ rozdział 7 11]
2010 11 04 Najpierw przyjaciółka, potem szefowa
Brent Madeleine Modesty Blaise 11 Noc grozy
Zarz[1] finan przeds 11 analiza wskaz
11 Siłowniki
11 BIOCHEMIA horyzontalny transfer genów
PKM NOWY W T II 11
wyklad 11
R1 11
CALC1 L 11 12 Differenial Equations
Prezentacje, Spostrzeganie ludzi 27 11
zaaw wyk ad5a 11 12
budzet ue 11 12
EP(11)
W 11 Leki działające pobudzająco na ośrodkowy układ

więcej podobnych podstron