Katecheza pierwsza
1. dlaczego Kochamy ?
Istniało w starożytności ciekawe podanie o stworzeniu serca ludzkiego. Głosiło ono, że bogowie dzielili serce ludzkie na połowy. Każdy człowiek otrzymywał tylko połową serca. Tak stworzonych ludzi wysyłali na ziemską pielgrzymka. Owe dwie połowy serca umieszczone w dwóch nieznanych sobie istotach ludzkich rozproszonych pośród tłumów innych ludzi z natury dążą do zespolenia - bez względu na warunki społeczne czy różnice rasowe. Szukają ale tak długo, aż się znajdą bo jedynie poprzez zespolenie swych połówek serc tych dwoje ludzi może osiągnąć pełnię szczęścia. Serce to bowiem ponownie przyjmuje postać taką, jaką miało w rękach bóstw zanim zostało podzielona.
W tym prymitywnym zdawałoby się podaniu pogańskim zostało streszczone powszechne odczucie każdego z nas, że człowiek sam sobie nie wystarcza. Ta samo-niewystarczalność człowieka zaznacza się na wszystkich pokładach jego osobowości. Tęskni za kima drugim nasze ciało. Nasza psychika domaga się stałego kontaktu ze światem wewnętrznym drugiego człowieka, chcąc dzielić z nim swoje radości, bóle i troski. W najgłębszych zakamarkach naszego człowieczeństwa tkwi tęsknota jeszcze większa! tęsknota za Kimś, komu można by powierzyć całego siebie i po kim można by się spodziewać pełnego wyzwolenia z samotności. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że rozwiązanie problemu naszego życia leży w przezwyciężeniu uczucia naszego osamotnienia.
Tak oto nasuwa się nam pierwsza seria trudnych pytań:
Skąd bierze się w człowieku uczucie osamotnienia ?
Skoro Bóg stworzył człowieka, to dlaczego stworzył go takim niewystarczalnym ?
Czy jest jakaś szansa przezwyciężenia samotności ?
Od samotności do miłości
S a m o t n o ś ć nie jest wynalazkiem dwudziestego wieku. Uczucie to towarzyszyło człowiekowi zawsze, obojętnie, czy był to jaskiniowiec, starożytny Grek, czy współczesny człowiek. Nieustanne pragnienie zespolenia się z kimś jest głęboko zakorzenione w naturze człowieka, a więc źródeł samotności wypada nam szukać już w opisie stworzenia.
Czytając opis stworzenia świata / zob. Rdz 2,18-24 / uderza nas rzecz znamienna: wszystko, cokolwiek Pan Bóg stworzył, było dobre, a nawet bardzo dobre. Jeden mamy tylko wyjątek;
"Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam..."
/ Rdz 2,18 /.
Wniosek stąd jasny, że w świetle Bożego Objawienia człowiek został stworzony już tak, by niedobrze mu było być samemu. I to jest zdaniem Boga "bardzo dobre". Czyżby jakaś niedorzeczność ? Nie !! Widocznie otworzenie człowieka właśnie takiego, a nie innego, ma w dalszych planach bożych jakieś znaczenie. Ale powróćmy do Pisma Świętego. Bóg stwarza drugiego człowieka, co prawda "koś z kości i ciało z ciała" pierwszego, ale już w innej płci. I dopiero tych dwoje ludzi łączy się ze sobą tak ściśle, że "stają się jednym ciałem" / Rdz 2,24 /.
Z woli Bożej człowiek rodzi się jako istota o określonej płci, jako istota płciowo odrębna. Każdy z nas. Nie od nas zależy jaką mamy płeć i nie nasza to zasługa, że ją w ogóle mamy. Dla naszej natury struktura płciowa jest czymś koniecznym. "Płeć jak telewizor, telewizor jak płeć, można nie korzystać, ale trzeba mieć", mawiał dowcipnie, ale trafnie Załucki. I właśnie przez tą naszą płciowość zostaliśmy niejako skazani na swego rodzaju samotność. Ale czy problem samotności da ale rozwiązać wyłącznie na płaszczyźnie płci ?
Wydawać by się mogło, że tak jest rzeczywiście. Wystarczy przyjrzeć się filmom współczesnym, wystarczy rozglądnąć się w swoim środowisku, by przekonać się o tym. Jakże wielu ludzi ulega złudzeniu, że najgłębszy problem ludzkiej egzystencji da się rozwiązać już na płaszczyźnie biologicznej. Właściwy każdemu z nas pęd do zjednoczenia się z osobą przeciwnej płci rzeczywiście może być drogą wyzwolenia się z kręgu osamotnienia, ale tylko wówczas, gdy przybierze on postać prawdziwej miłości, tzn. takiej, która przenika nie tylko ciało, ale całego człowieka.
Można bowiem zjednoczyć się z osobą drugiej płci cieleśnie a mimo to pozostać samotnym. Dzieje się tak wówczas, gdy poza ciałem nie łączy ludzi nic więcej. Samotność się wtedy pogłębia.
Można być otoczony tłumem wielbicieli, a mimo to być samotny, jak tego dowodzą wyznania wielkich polityków czy aktorów. Dzieje cię tak wówczas, gdy człowiek nikogo nie kocha, lub nie jest przez nikogo kochany. Musimy się kochać, by nie doświadczyć trwogi samotności.
Okazuje się, że miłość jest jedyną siłą, która przebija mury dzielące człowieka od człowieka. "Dzięki miłości człowiek przezwycięża uczucie osamotnienia pozostając przy tym sobą /.../ Dwie Istoty stają się jedną, pozostając mimo to dwiema istotami". (E. Fromm) Z obawy przed samotnością każdy człowiek kogoś kocha. Ale nie każde kochanie z samotności wyzwala, bo nie każde kochanie jest miłością. Rodzi się więc nowe pytanie: jak rozpoznać, kiedy mamy do czynienia z miłością prawdziwą, a kiedy z jej złudzeniem ?
2. Miłować to znaczy dawać
miłości mówi się dzisiaj dużo - w filmach, książkach, piosenkach. I każdy miłość pojmuje inaczej. Pojęcie to zostało zdewaluowane do tego stopnia, że stanowi rodzaj plakatu, który pozwala się nalepić wszędzie. Staje więc przed nami trudne zadanie ustalenia linii podziału pomiędzy miłością prawdziwą, a jej karykaturami. Posłużymy się rozróżnieniem zaproponowanym przez Ericha Fromma. Dzieli on miłość na dojrzałą i niedojrzałą. Miłość niedojrzała twierdzi "Kocham clę, ponieważ cię potrzebuję". Miłość zaś dojrzała powiada "Potrzebuję cię, ponieważ cię kocham"
Różnica zdawałoby się niewielka, a jednak zasadnicza. Są to bowiem dwie zgoła odmienne koncepcje miłości, z których pierwsza chce brać, a druga pragnie dawać.
Każdy człowiek myślący poważnie o małżeństwie na pewnym etapie swego rozwoju, tzn. wówczas, gdy staje się rzeczywiście dorosły, musi postawić sobie wreszcie to pytanie: Co ja będę mógł dać mojej przyszłej żonie / mojemu przyszłemu mężowi / ?
Pytanie to ma dla nas znaczenie zasadniczo, bo jeśli rzeczywiście miłość polega na wzajemnym obdarowywaniu się, to - praktycznie biorąc - takie są szansę miłości i jakie szanse obdarowywania. O jakie dary tu chodzi ?
To, co człowiek "ma", a więc wszelkie dobra materialne, pieniądze, ubranie, nawet uczucia, są podzielone. Znaczy to, że różnych ludzi w różnej mierze możemy obdarowywać pieniędzmi, sympatią , itd. To zaś, czym człowiek "jest", nie da się podzielić. Dar z siebie można uczynić tylko komuś jednemu i to w całości. Na tym polega wyjątkowy charakter miłości małżeńskiej, która domaga się pełni, trwałości i wyłączności.
Skoro w małżeństwie człowiek samego siebie składa jako dar drugiej osobie., już dziś - w ramach przygotowania dc małżeństwa - warto zastanowić się, jaki to będzie ze mnie "prezent". Czy rzeczywiście reprezentuje sobą kogoś, kto jest w stanie wzbogacić drugą osobę, czy po prostu stanowię puste, choć może elegancko opakowane pudełko. Jedno jest pewne - nie może nic dać ten, kto nic posiada. Dawniej wewnętrzną pustkę można było niejednokrotnie zakryć bogatym posagiem. Działaj posagiem wnoszonym. do małżeństwa jest sam kandydat, ze swoim bogactwem umysłu, serca, siłą charakteru i woli. Tylko człowiek wewnętrznie bogaty zdolny jest do miłości, bo tylko on może coś drugiej osobie darować.
3. Miłość jest z Boga
Skoro ustaliliśmy już sobie pojęcie miłości jako daru. „Dlaczego musimy kochać ?” Dla nas, chrześcijan pewnym źródłem jest Objawienie Boże. Szukajmy więc odpowiedzi w Piśmie Świętym:
"Umiłowani, miłujemy się wzajemnie, ponieważ miłość jest z Boga, a każdy, kto miłuje, narodził się z Boga i zna Boga. Kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością. (...) W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że on sam nas umiłował. (...) Umiłowani, jeśli Bóg tak nas umiłował, to i my powinniśmy miłować się wzajemnie.(...) Jeśli miłujemy się wzajemnie, Bóg trwa w nas
l miłość Jego jest w nas doskonała. Poznajemy, że my trwamy w Nim, a On w nas, bo udzielił nam ze swego Ducha”
My miłujemy, ponieważ Bóg sam pierwszy nas umiłował".
/ I J 4,7-19 /
Jeśli zamiast wyrazu "miłość" podstawimy ustalone przez nas pojęcie „dar”, słowa te stają się dla nas zupełnie jasne. Najistotniejszy dla naszych rozważań jest wiersz ostatni, który brzmieć wtedy będzie:
My oddajemy się sobie w darze, ponieważ Bóg sam pierwszy nas obdarował.
A więc najpierw - tylko dzięki Bogu miłość nasza jest w ogóle możliwa. Nie moglibyśmy się miłować, czyli obdarowywać, gdybyśmy nie zostali obdarowani wcześniej przez. Potrzeba miłości wypływa z potrzeby dawania. Podobnie samotność rodzi się nie tyle z niedostatku, ile z niemożności dawania. Dlatego to samotnym może być bogacz, który nie potrafi dawać. Niezdolny do miłości jest egoista - bo nie potrafi dawać. Niezdolny do miłości, zwłaszcza małżeńskiej, jest również ten, kto nawet chciałby dawać, ale nie Ma z czego, bo roztrwonił posag otrzymany od Stwórcy. Jakże wielu mamy dziś "synów marnotrawnych”, którzy ogołoceni ze wszystkiego łokciami pchają się do małżeństwa nieprzygotowani. Jest to prosta lekkomyślność i brak uczciwości. Sportowiec bardzo długo trenuje przed olimpiadą, do wykonywania najprostszego zawodu przygotowujemy się kilka lat, a do małżeństwa ?
Bierzcie więc z Boga tyle, ile wam potrzeba. Również poprzez ten kurs przedmałżeński. Bóg otwiera ku wam swe serce. Niech poszczególne katechezy będą dla was źródłem zdobycia kapitału procentującego w małżeństwie.
Będziemy wreszcie starali się pobudzić do pracy sobą, byśmy rzeczywiście dojrzeli do miłości. Bo miłość jest nie tylko naszą szansą czy możliwością, Jest ona także naszym obowiązkiem i wewnętrzną potrzebą. Musimy się kochać, ponieważ Bóg nas pierwszy pokochał i obdarował nas, a dar ten musi owocować coraz obficiej, by w małżeństwie jako owoc miłości zrodzić się mogło nowe, zdolne do kochania życie.
1