Gdy zajechałam do domu, zauważyłam, że radiowóz Charliego już stoi, tak więc zdążył już wrócić do domu.
- Cześć słonko ! - przywitał się gdy weszłam do domu.
- Cześć ! - odpowiedziałam - Wybacz, ale chyba dzisiaj będziesz musiał coś sobie zamówić, jestem padnięta i pójdę już do siebie . . . - skłamałam.
- Oczywiście, przecież rozumiem.
Obawiam się, że nie tato . . . Powlokłam się niechętnie do szarego pokoju. Od razu poszłam po kosmetyczkę i piżamę. Wzięłam gorący prysznic, wysuszyłam starannie włosy i położyłam się spać. Znalazłam pracę w sklepie mamy Mike i wracałam dość późno. Długo nie mogłam jednak zasnąć. Myślałam, co dzisiaj w moim zachowaniu tak bardzo rozgniewało Edwarda, ale nic nie przychodziło mi do głowy.
Zasnęłam dopiero o 2.40 w nocy, ale i tak co chwila budziłam się z krzykiem. Miałam same koszmary, a w każdym byłam sama w jakimś ciemnym pokoju. Wiem tylko, że zawsze krzyczałam, gdy ktoś do niego wchodził, to był chyba Edward, ale jakiś taki . . . zmieniony. Nie wiem czemu, ale zależało mi na tym, żeby mnie lubił, a nie nienawidził. Tak bardzo tego chciałam, co bardzo mi sie nie podobało. Nie wiem dlaczego tak na mnie działał. Byłam w stosunku do tego bezsilna.
Obudziłam się wcześnie, dużo za wcześnie, bo już o 4.00. Próbowałam jeszcze zansąć, ale nie mogłam, byłam za bardzo rozbudzona. Nie chcą marnować tych 3 godzin na rozmyślania, które i tak w końcu skończyłyby się falą bólu. Poszłam przygotować się do szkoły. Gdy spojrzałam na zegarek była dopiero 5.00. Miłam jeszcze 2 godziny, z którymi nie miałam pojęcia co zrobić.
Zrobiłam więc śniadanie tacie i sobie, a ociągałam się tak, że przy jedzeniu o mało co wszystkiego na siebie nie wylałam. Wyszłam z domu o 7.20.
Gdy dojechałam do szkoły prawie nikogo jeszcze nie było. A miałam nadzieję, że zobaczę chociaż to srebrne volvo, które, byłam prawie pewna, należało do Edwarda i jego rodzeństwa. W szkole także nie spotkałam Edwarda, co bardzo mnie zasmuciło. Cały dzień byłam przybita.
Tak minęło kilka następnych dni. Dopiero w piątek coś się zmieniło. Na parkingu stało volvo ! Po co ja się z tego cieszę ?! No po co ?! To przecież tylko volvo ! Wchodząc do szkoły byłam pewna, że dzisiaj Edward będzie w szkole. No nie ! Dlaczego mi na tym tak zależało ? Co w nim było takiego wyjątkowego ? Pomijając kwestię urody oczywiście . . . ale on nawet nie próbował być dla mnie miły tego pierwszego dnia w szkole ! Nie powinnam tak dużo o nim myśleć, ale . . . chyba nie potrafiłam . . .
Jak zwykle w zamyśleniu poszłam na angielski, jak zwykle siedziałam z Mikem i jak zwykle czekałam z utęsknieniem na lunch. Aż wreszcie ! Po matematyce poszłam razem z Jess do stołówki. Ja jednak przez cały czas wypatrywałam Edwarda. Niestety na próżno, ponieważ i tak nigdzie go nie było. Mój entuzjazm zgasł. Po lunchu smutna powlokłam się na biologię. bez cienia nadziei usiadłam w mojej . . . naszej ławce. Spuściłam głowę i pogrążyłam się bez skupienia w podręczniku. Słyszałam, że ktoś otwiera drzwi sali i odsuwa krzesło koło mnie.
- Hej ! - usłyszałam aksamitny głos. Podniosłam głowę i ze zdziwieniem wpatrywałam się w . . . Edwarda Cullena.
- Hej - bąknęłam, spojrzenie jego oczu było powalające.
- Jesteś Bella Swan ?
- Tak, a ty Edward Cullen ?
- Miło cię poznać.
- Mnie również.
- Co tam czytasz ? - spytał.
- Nic, pewnie uznasz, że to głupie . . .
- Nie, nie mam powodów.
Odsunęłam od siebie książkę.
- Biologia dla zaawansowanych ?
- Eee . . . - nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- No proszę ! Mam utalentowaną w ławce ! - zaśmiał się.
- No co w tym śmiesznego ?
- Nic, po prostu nie wiedziałem, że w poprzedniej szkole chodziłaś na biologię dla zaawansowanych.
- To takie śmieszne ? - spytałam coraz bardziej się czerwieniąc.
- No nie gniewaj się . . . - zamruczał. Nie byłam w stanie !
- Dobraa . . .
Naszą nieszczęsną rozmowę przerwał pan Banner wchodzący do klasy. Trzymał w rękach pudełka, w których jak powiedział, znajdowały się różne fazy mitozy z czubka korzenia cebuli. Trzeba będzie ułożyć je w odpowiedniej kolejności i oznaczyć szkiełka.
- No, to zaczynajcie - zakomenderował.
- Rozpoznasz pierwszą ? Wydaje mi się, że panie przodem . . . - uśmiechał się zawadiacko. Odebrało mi mowę. Był taki . . . piękny . . . ale z pewnością uznał, że jestem opóźniona, więc powiedział już się nie uśmiechając - Albo, może ja zacznę ? Jeśli nie masz nic przeciwko . . .
- Już się biorę do roboty ! - spaliłam raka.
Trochę się chyba przed nim popisywałam, ale tylko troszkę. Już to przerabiałam, więc chyba mogłam pochwalić się swoimi umiejętnościami prawda ? Umieściłam więc pierwsze szkiełko w odpowiednim miejscu i ustawiłam 40x powiększenie i zerknęłam w okular.
- To profaza - oświadczyłam przekonana.
- Pozwolisz, że spojrzę ? - spytał, gdy przymierzałam się do zmiany szkiełka, by mnie powstrzymać położył swoją dłoń na mojej. Była nienaturalnie zimna. Przestraszyłam się, ale było to całkiem przyjemne . . . Widząc, że nie protestuję natychmiast ją zabrał i przyciągnął do siebie mikroskop.
- Tak, masz rację - stwierdził i wpisał do rubryki słowo `profaza` . Zgrabnym ruchem ręki wymienił szkiełko i przyjrzał się preparatowi.
- Anafaza - oświadczył z przekonaniem.
- Czy mogę ? - starałam się przybrać obojętny ton. Uśmiechnął się z wyższością i podsunął mi mikroskop. Zajrzałam i spotkało mnie rozczarowanie . . . nie mylił się. Skurczybyk miał rację !
- Preparat numer 3 ? - nie patrząc na Edwarda wyciągnęłam rękę po szkiełko. Podał mi je z wielką ostrożnością, bym i tym razem zbytnio nie nadużywała tego, że mnie dotyka. Wsunęłam próbówkę i zerknęłam w okular.
- Interfaza.
- Mogę ?
- A myślisz, że się mylę ?
- Nie, ale fajnie by było, gdybyś się pomyliła, wyszedłbym na mądrzejszego niż ty. - uśmiechnął się łobuzersko i zerknął w mikroskop. Nie mogłam uwierzyć w to, że myślał tak jak ja !
Skończyliśmy z dużą przewagą nad innymi. Tak więc nie miałam zbytnio co do roboty. Nagle zauważyłam, że mój partner mi się przygląda. Gdy mu się przyglądałam, zobaczyłam, jaka zmiana zaszła w jego wyglądzie.
- Nosisz szkła kontaktowe ?
- Nie . . . A co ?
- Nic, wydawało mi się, że wtedy miałeś takie . . . inne oczy . . . - zrobiłam się czerwona. Wzruszył tylko ramionami, ale widziałam, że jest spięty . . .
Z niecierpliwością czekałam na dzwonek, zresztą jak zawsze . . . No i jak zawsze też się doczekałam. W świetnym nastroju spakowałam się i powędrowałam na wf - nawet on mnie nie przerażał.
Po skończonej pracy w sklepie mamy Mike wsiadłam w furgonetkę. Już nie mogłam doczekać się kolejnego dnia w szkole. Oczywiście z powodu Edwarda. Szybko wzięłam prysznic i położyłam się spać. To była pierwsza noc, kiedy śnił mi się Edward.