<!--/tabelkazokladka--> ŻYWA DEMOKRACJA NIE MA DEMOKRACJI TAM, GDZIE SIĘ JEJ NIE PRAKTYKUJE NA CO DZIEŃ, GDZIE OBYWATELE NIE TWORZˇ SIECI POROZUMIEŃ, GDZIE ICH DZIAŁANIA NIE MAJˇ WPŁYWU NA URZˇDZENIA PUBLICZNE, A KAPITAŁ SPOŁECZNEGO ZAUFANIA NIE JEST STALE ODNAWIANY. System federacyjny wprowadzili Amerykanie. Meksykanie, chc±c skorzystać z jego dobrodziejstw, skopiowali rozwi±zania prawne Anglosasów. Lecz - jak pisał Alexis de Tocqueville - przepisuj±c literę prawa, nie zdołali przenie¶ć jej ducha. Dzięki zdrowemu rozs±dkowi i praktycznej inteligencji Amerykanie potrafili unikn±ć rozlicznych pułapek rozwi±zań federacyjnych. Ich południowi s±siedzi pogubili się w zawiło¶ciach prawnych i zamiast rz±dów ludu wprowadzili nepotyzm i korupcję, a kraj ich do dzi¶ miota się między anarchi± a wojskow± dyktatur±. O trwało¶ci amerykańskiej konstytucji decyduje, jak twierdził de Tocqueville, jednolito¶ć cywilizacyjna narodu, jego wyj±tkowe obyczaje i temperament. Podstaw± za¶ jest równo¶ć możliwo¶ci i umysłów, dobrobyt, klimat oraz szacunek dla porz±dku, bez którego interesy nie mogłyby prosperować, a także zdrowy rozs±dek, który tworzy wielkie maj±tki.* Powodzenie demokracji i wolno¶ci autor klasycznego dzieła o demokracji amerykańskiej wi±że zatem z tym, co nazwał mores, czyli obyczajem, nawykami obywatelskimi, stylem my¶lenia, jednym słowem z tym, co stanowi kulturowe podglebie uprawiania polityki bież±cej. Teza ta stawia nas wobec kwestii szalenie istotnej i żywo dyskutowanej, a mianowicie co sprawia, że ustroje demokratyczne dobrze funkcjonuj±, ich instytucje s± szanowane, a obywatele czuj± się w ich otoczeniu bezpiecznie, maj±c do ich działania niezbędne zaufanie? Można w pewnym przybliżeniu mówić o trzech szkołach my¶lenia na temat przyczyn stabilno¶ci i zakorzenienia ładu demokratycznego. Pierwsz± z nich nazwać można szkoł± socjologiczno-ekonomiczn±. Powiada ona, że nie ma sprawnie funkcjonuj±cej demokracji tam, gdzie rozpięto¶ci maj±tkowe s± zbyt duże i gdzie znaczna czę¶ć społeczeństwa jest lub czuje się wykluczona z udziału w dobrobycie zbiorowym. W takiej sytuacji udział mas w polityce jest fikcyjny, a stopień ich niezadowolenia bywa na tyle wysoki, że szeroki poklask zdobyć mog± antydemokratyczne idee i ruchy, które obiecuj± rychłe rozwi±zanie ich problemów. Wtedy do władzy dochodz± albo skrajna lewica, albo ugrupowania populistyczne. Socjologowie wskazuj± również na zależno¶ci bardziej złożone. Twierdz±, że w podobny sposób niszczy demokracje niski poziom rozwoju gospodarczego. Ustrój ten z reguły zakorzeniał się w krajach stosunkowo zamożnych, o wysokim poziomie cywilizacyjnym. ¬le jest, gdy dostęp do wykształcenia jest ograniczony albo gdy naród podzielony jest na niewielk± grupę wykształconych i resztę, która niezdolna jest do formułowania krytycznej opinii politycznej. Powiada się, że demokracja nie udaje się w krajach o silnych podziałach etnicznych i religijnych. Zwraca się uwagę na to, że system ten nie sprawdza się tam, gdzie wybitn± rolę w życiu gospodarczym kraju odgrywa wielka własno¶ć ziemska. Przykładów takich można przytaczać więcej. Istotne jest, że wskazuj± na trwałe społeczne lub ekonomiczne zależno¶ci, które ograniczaj± swobody demokratyczne oraz sterowno¶ć władz i których zasięg lub skutki można dzięki stosownym zabiegom pomniejszyć albo też nad nimi zapanować. Sugeruje się więc, że zapewnienie minimum socjalnego będzie sprzyjało procesom demokratycznym, że odpowiednia i prowadzona przez dłuższy czas polityka edukacyjna powinna przynie¶ć nowym grupom szanse awansu społecznego, a przez to wzmocnić zaufanie do demokracji i nauczyć korzystania z jej dobrodziejstw. Druga szkoła my¶lenia o przyczynach stabilno¶ci ładu demokratycznego - zwana instytucjonalno-jurydyczn± - zwraca uwagę na jako¶ć prawa i stosowne rozwi±zania instytucjonalne, których celem jest wzmocnienie ustroju demokratycznego. Szczególnie znacz±ce z tego punktu widzenia s± rozważania na temat prawa wyborczego. Ponad sto piędziesi±t lat temu John Stuart Mill zalecał, by dostęp do legislatury zdobyły opinie oryginalne i twórcze, a reprezentowane przez grupy mniejszo¶ciowe w istniej±cych okręgach wyborczych. Kilka lat temu w Polsce jedynym lekarstwem na rozdrobnienie parlamentu, a tym samym niestabilno¶ć koalicji rz±dowych i niesterowno¶ć administrowania państwem znajdywano w przej¶ciu od proporcjonalnej do proporcjonalno-większo¶ciowej ordynacji wyborczej. Z kolei remedium na niejasno¶ci w podziale kompetencji poszczególnych organów władzy państwowej, a także w wyniku tego częste spięcia, widziano w dobrze skontruowanej konstytucji.
Najciekawsze jednak wydaj± mi się uwagi trzeciej szkoły, zwanej kulturow±, oraz opinie tych pisarzy, którzy niemal Argumenty przemawiaj±ce za t± tez± przedstawił kilka lat temu amerykański socjolog Robert D. Putnam w opublikowanej pracy o systemie samorz±dowym Włoch. Przekonuje w niej czytelników, że nie sposób analizować ustrojów politycznych poza kontekstem ich dziejów. Demokratyczne rozwi±zania ustrojowe mog± się udać jedynie wtedy, gdy na ich straży z jednej strony stoi sprawna policja, sprawiedliwi sędziowie czy arcykompetentni inżynierowie systemów politycznych, z drugiej za¶ ciesz± się społecznym poparciem, które sprawia, że owe instytucje, prawa, konstytucje s± żywe i stanowi± cz±stkę ludzkiego bytowania i społecznych więzi. Putnam znalazł ¶wietne pole do ukazania swojej oraz de Tocqueville'a wizji demokracji, a mianowcie mocno zróżnicowane Włochy. Badania swoje przeprowadził w sytuacji swoistego rodzaju eksperymentu. W całym kraju wprowadzono identyczny system wzmacniaj±cy władzę lokaln±. Na Północy przyniósł on wspaniałe rezultaty: rozkwit inicjatyw oddolnych, sprawniejsz± władzę. Na Południu lokalne samorz±dy wpisały się w strukturę mafijno-klanow± i przez ni± zostały opanowane. Dlaczego? OdpowiedĽ jest prosta. Jedynie na Północy istniały silne nawyki samoorganizacji, zdolno¶ć samorz±dzenia była głęboko ugruntowana, a społeczeństwo miało zaufanie do rz±dz±cych. Taki stan rzeczy wynika z wielowiekowej tradycji miast i państw tej czę¶ci Włoch. O sukcesie demokracji na szczeblu regionów zadecydowały wła¶nie owe mores opisywane przez de Tocqueville'a i Monteskiusza. Bez nich demokracja jest tylko mechanizmem, który - gdy zostaje pozbawiony wprawnych i rozumnych użytkowników - zamienia się w swoj± karykaturę.
To ważny wniosek dla ci±gle nowych do¶wiadczeń polskich. Demokracja nie może się udać, je¶li każda jednostka pilnuje jedynie swoich interesów i nie przykłada należycie ręki do swego udziału w interesach ogólnych albo się o nic nie troszczy Tradycja, w jak± wpisuje się my¶lenie Putnama, dowodzi, że definicja demokracji politycznej, która okre¶la j± przez wła¶ciwe dla niej formy powoływania władzy (pięcioprzymiotnikowe prawo wyborcze), formaln± separację władz, parlamentarn± kontrolę rz±du, jest zbyt w±ska albo wręcz wadliwie skonstruowana. Państwo nie staje się demokratyczne tylko dlatego, że co pewien czas odbywaj± się w nim wybory. W przypadku południowych Włoch czy Meksyku - mimo przestrzegania formalnych reguł - demokracja, zamiast być obron± przed błędami rz±dzenia, staje się jeszcze jednym sposobem na zniewolenie ludzi, zachowanie starych przywilejów oraz dawnych nawyków bezradno¶ci i alienacji zbiorowej. Ustrój ten - pojęty w sposób czysto formalny - jest zatem czym¶ dalece niewystarczaj±cym do zrealizowania pierwotnie wytyczonych celów. Okazuje się więc, że poprawna definicja demokracji musi okre¶lić nie tylko instytucjonalne ramy działania i procedowania, ale również wskazać funkcje, jakie ma wypełnić, oraz umiejętno¶ci i cnoty, jakie s± niezbędne do jej istnienia. Bo nie można w pełni mówić o demokracji, gdy brak zbiorowej zaradno¶ci, niezbędnego do¶wiadczenia tolerancji, sceptycyzmu, sprawiedliwo¶ci i roztropno¶ci. Jeżeli reguły działania demokracji wymagaj± uzupełnienia i wsparcia przez mores, tedy okaże się, że każda poprawna definicja demokracji nie może się ograniczyć jedynie do wymiaru politycznego, do instytucji politycznych. Obj±ć musi również sferę kulturow±. Okazuje się, że sensownie pomy¶lana naj¶ci¶lej wi±że się z postawami wobec ¶wiata: z indywidualizmem, zmysłem kompromisu, szacunkiem dla mniejszo¶ci i praw człowieka. A jeżeli tak jest, to owa demokratyczna baza obecna w ludzkich postawach i wrażliwo¶ci będzie szukać swego wyrazu nie tylko w sferze publicznej, ale również w życiu gospodarczym, kulturze, stylach religijno¶ci, relacjach między płciami. Demokracja ze swoj± infrastruktur± duchow± będzie d±żyć do spełnienia w poszukiwaniu zasad równo¶ci, w tolerancji, nie znaj±c ograniczeń dla swej ekspansji i swoi¶cie przez siebie pojętego ideału ludzkiego życia. Demokracja zakorzeniona w historycznie ugruntowanych nawykach i namiętno¶ciach, utrwalonych dyspozycjach będzie też przejawiać tendencje rewolucjonizuj±ce sfery, które od polityki s± odległe. Demokracja może zatem istnieć wył±cznie jako forma kulturowa. Je¶li nie obejmie cało¶ci zjawisk, zginie z braku wła¶ciwych jej podstaw psychicznych. Owa jedno¶ć ładu demokratycznego gwarantowana jest jedno¶ci± wewnętrzn± jednostki. Trudno sobie wyobrazić, by w różnych sferach życia obowi±zywały całkiem odmienne nawyki i wymagania. Innymi słowy, nie jest raczej możliwa sytuacja, by w domu obowi±zywały formy patriarchalne, w Ko¶ciołach zasada całkowitego i bezkrytycznego posłuszeństwa, a jedynie politykę ożywiały reguły jawno¶ci i równo¶ci. Robert D. Putnam i reprezentowana przez niego szkoła my¶lenia dowodz±, że demokracja polityczna, choć dobrze opisana i skodyfikowana, nie daje się łatwo przeszczepiać. Granice demokracji bowiem często pokrywaj± się z granicami wolnej opinii publicznej. Przeprowadzenie wyborów parlamentarnych w krajach takich, jak Azerbejdżan czy Białoru¶, a ostatnio Albania, jest możliwe, trudniej jednak potwierdzić istnienie tam ustroju demokratycznego. Optymi¶ci będ± twierdzili, że ważny jest sam akt wyborczy, że obywatele - u¶wiadamiaj±c sobie siłę kartki do głosowania - z czasem wyrobi± w sobie wła¶ciwe dla demokracji nawyki my¶lenia. Tak być może, ale nie musi. Rychło może się okazać, że elita, która doszła do władzy w quasi demokratycznych wyborach, uczyni wszystko, by zachować swoj± pozycję, nawet kosztem reguł proceduralnych. Wedle ostatnich badań aż 68 % Polaków nie czuje się w demokracji dobrze. Ta utrata wiary w demokrację dokonuje się zapewne z dwóch powodów. Pierwszy zwi±zany jest z uogólnion± niechęci± do całej klasy politycznej (zarówno do lewicy, jak i prawicy), a tym samym brakiem zaufania do instytucji państwa i jego praw. Te bowiem - wedle większo¶ci obywateli - s± wyrazem interesów partyjnych. Drug± przyczyn± jest fałszywie pojęty indywidualizm. S±dzę, że większo¶ć polskiego społeczeństwa nie poczuwa się do obowi±zków względem dobra wspólnego. BliĽni jest rywalem, czasem ofiar±, z reguły współzawodnikiem. Tam, gdzie nie ma mowy o moralno¶ci publicznej, uboga jest też moralno¶ć w sferze prywatnej. Ogranicza się bowiem do ochrony swojego stanu posiadania i izoluje od tego, co wspólne. Demokracja polityczna zatem, by trwać i wypełnić swoj± funkcję, musi u swych podstaw mieć stosowne postawy obyczajowe. Efektywne i reaguj±ce na potrzeby mieszkańców instytucje - pisał Putnam - zależ±, używaj±c języka obywatelskiego humanizmu, od republikańskich cnót i obyczajów. Tocqueville miał rację: rz±d demokratyczny jest silniejszy, a nie słabszy, kiedy wokół niego jest aktywne społeczeństwo obywatelskie. Po stronie popytu, członkowie obywatelskich wspólnot oczekuj± lepszego rz±du i dostaj± go (czę¶ciowo dzięki własnym wysiłkom). Domagaj± się bardziej sprawnych służb socjalnych i gotowi s± zbiorowo działać na rzecz wspólnych celów. Ich odpowiednicy w mniej obywatelskich regionach powszechniej przyjmuj± rolę wyalienowanych i cynicznych petentów. Po stronie podaży, sprawne działania rz±du przedstawicielskiego ułatwia społeczna infrastruktura wspólnot obywatelskich i demokratyczne warto¶ci uznawane zarówno przez urzędników, jak i obywateli. Najbardziej fundamentaln± cech± wspólnoty obywatelskiej jest zdolno¶ć obywateli do współpracy na rzecz wspólnych celów. Uogólnione odwzajemnienie [...] tworzy społeczny kapitał i wspiera współdziałanie.** Szkoła kulturowa twierdzi, że demokracja wymaga stałego uczestnictwa, które może przybierać różnorodne formy: od stowarzyszeń sportowych i kół samokształceniowych, poprzez samorz±dy zawodowe, po ugrupowania czysto polityczne. Działaj±c w nich, ludzie ćwicz± się w umiejętno¶ci odczytywania faktów, w znajomo¶ci ruchów społecznych, zmuszaj± do wzajemnej pomocy, ucz± sztuki przekonywania i uzgadniania stanowisk. Istot± demokracji jest zatem stały system porozumień i kompromisów, bez których elitarystyczna jej forma z mocnym systemem partyjnym wyradza się. Powstaj± kliki, a obywatele s± spychani do roli petentów. I jeszcze jedna sprawa, na któr± zwrócił uwagę Putnam. Otóż uważa on, że dla duchowej infrastruktury demokracji zasadnicz± kwesti± jest zaufanie. Wymaga go wspólne działanie, które każe zawierzyć kompetencjom, uczciwo¶ci i sprawno¶ci partnera. Powstały kapitał nie wyczerpuje się, lecz przeciwnie, narasta. Putnam uznaje arcytrafnie, że bez tego społecznego zaufania nie jest możliwa sieć stowarzyszeń obywatelskich. Dodaje też uwagę o fundamentalnym znaczeniu. Różnorodno¶ć powi±zań, a zatem i moc społeczeństwa obywatelskiego do¶ć dobrze prognozuje rozwój gospodarczy danego regionu. Między demokracj± polityczn± a powodzeniem materialnym istnieje więĽ subtelna, jakiej z praw czy procedur rz±dzenia danego kraju wywie¶ć nie sposób. Nie wystarczy więc gospodarce rynkowej zapewnienie przestrzeni rozwoju przez ograniczenie kompetencji administracji centralnej. Nie wystarczy zwalczanie protekcjonizmu. Jak pisał XVIII-wieczny ekonomista włoski Antonio Genovesi, przy zawieraniu kontraktów [gdy brak zaufania] nie może być pewno¶ci i st±d egzekwowanie prawa nie jest możliwe, a społeczeństwo jest w takich warunkach skutecznie zredukowane do stanu pół-dziko¶ci.** Można zasadnie twierdzić, że gospodarcze zacofanie nie jest funkcj± braku innowacyjno¶ci czy rzekomej postawy rewindykacyjnej, ale daje się w znacznej mierze wyja¶nić brakiem wzajemnego zaufania. Demokracja jest delikatnym towarem "eksportowym". Do¶ć łatwo pokazać innym, jak z punktu widzenia formalnego zorganizować wybory. Dużo trudniej jest nauczyć, w jaki sposób budować instytucje, gromadzić społeczny kapitał zaufania. Tej wiedzy nie dostarcz± nauczyciele z zewn±trz, jest ona bowiem wynikiem procesu samouczenia, którego trwanie mierzy się nie w latach, ale w dziesi±tkach lat. To, czy demokracja się zakorzeniła, czy owocuje, można stwierdzić dopiero po upływie życia wielu pokoleń. PAWEŁ ¦PIEWAK Ryciny: Daniel Wróblewski *Alexis de Tocqueville, O demokracji w Ameryce. Tłum. M. Król, Warszawa 1976. **Ten i następny cytat pochodz± z: Robert D. Putnam, Demokracja w działaniu. Tłum. J. Szacki, Kraków 1995. Rozwinięcie rozważań Roberta D. Putnama można znaleĽć w: R. D. Putnam, Bowling alone: malej±cy społeczny kapitał Ameryki. "Nowa Respublica" nr 6/1996. |
<TBODY>Dr PAWEŁ ¦PIEWAK pracuje w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. </TBODY> |
W cyklu "Społeczeństwo obywatelskie" dotychczas ukazały się w dodatku "Wiedza i Człowiek" następuj±ce artykuły: A. Siciński, O idei społeczeństwa obywatelskiego; M. ¦roda, Ludzie i termity; W. Osiatyński, Społeczeństwo otwarte według Karla Poppera (6/96); W. Osiatyński, Sztuka społecznej organizacji (7/96), Społeczeństwo masowe (8/96), Odrodzenie społeczeństwa obywatelskiego (9/96), Wzlot i upadek społeczeństwa obywatelskiego w Polsce (10/96), Państwo złem koniecznym (11/96); B. Markiewicz, Być obywatelem (11/96); P. ¦piewak, Zwycięstwo demokracji? (1/97), Lud i demokracja (2/97), Demokracja partycypacyjna (3/97), Demokracja przedstawicielska (4/97). <!-- THIS DOCUMENT WAS CREATED USING BEYONDPRESS(TM) 2.0.5 -433032. --></TBODY> |
</DIV>
<!--/tabelaartykulu--><!--copyrightartykulu--><DIV align=center>
<TBODY> |
Wiedza i Życie <!--numer-->5/1997<!--/numer--> |
<!--copyrightrok-->Copyright © Prószyński i S-ka SA 1996-2000. Wszystkie prawa zastrzeżone <!--/copyrightrok--> |
|
</DIV><!--/copyrightartykulu--><!--powrotdopoczatku--><DIV align=center>
<TBODY> |
Powrót na pocz±tek artykułu </TBODY> |
</DIV><!--/powrotdopoczatku--><!--staly-dol-start--><!--odstep--><DIV align=center>
<TBODY></TBODY> |
</DIV><!--/odstep--><!--szukacz--><DIV align=center>
<TBODY> Top of Form 1 |
<TBODY>Przeszukaj witrynę "Wiedzy i Życia" za pomoc± Szukacza: |
<TBODY></TBODY> |
if (is.ie4up) {document.write('<INPUT TYPE="text" maxLength="100" name="xqu" size="56">')} else {document.write('<INPUT TYPE="text" maxLength=100 name=xqu size=27>')};
//--></SCRIPT><NOSCRIPT> |
</TBODY> |
|
</DIV><!--/szukacz--><!--odstep--><DIV align=center>
<TBODY></TBODY> |
</DIV><!--/odstep--><!--dolneodsylacze--><DIV align=center>
<TBODY>Strona główna archiwum | Spis tematyczny | Spis wg autorów | Spis wg numerów |
</DIV><!--/dolneodsylacze--><!--odstep--><DIV align=center>
<TBODY></TBODY> |
</DIV><!--/odstep--><!--odstepilinia--><DIV align=center>
<TBODY>
</TBODY> |
</DIV><!--/odstepilinia--><!--odstep--><DIV align=center>
<TBODY></TBODY> |
</DIV><!--/odstep--><!--stopka-->
<DIV align=center>
<TBODY>Uwagi merytoryczne: WiedzaiZycie@proszynski.com.pl |
</DIV>
<!--stopka-->