Wicked game, Fan Fiction, Dir en Gray


Wicked game

Ciemność.
Idealna, atramentowoczarna ciemność. Zmysły wariują. Wzrok został wyłączony z gry. A więc - dotyk. Dłonie sunące po gładkiej ścianie, kilka kroków w jedną stronę, ile tu może być szerokości, z metr, może półtora? Cofa się. Plecy uderzają w ścianę, odległość od jednej do drugiej ściany wynosi najwyżej pół metra. Wyciąga dłonie do góry - nie prostuje rąk, a już końce palców dotykają sufitu, jeszcze chwila i płasko położone na nim ręce przesuwają się miarowo. Panika narasta. Ściany wydają się zacieśniać, kiedy z nieludzkim jękiem siada po jedną z nich, obejmując kolana ramionami. Krew w uszach szumi dzikim tętnem, szuka w ciemności czegokolwiek, na czym mógłby zatrzymać wzrok.
Ciemność. Pustka. Ciasnota. Brak barw wywołuje klaustrofobię.
Lodowato zimne palce zaciśnięte na nadgarstku - miarowe, równe uderzenia pulsu. Póki myśli o nich, puls nie wariuje, tętno nie pędzi kilkaset kilometrów na godzinę. Zaciska powieki, trąc je mocno, mocno palcami - wirują mu przed oczami jarmarczno kolorowe gwiazdy, wyganiając na chwilę gromadzący się w ciele chłód.
Siedzi nieruchomo, dłonie bezładnie rozrzucone na boki.
Ile minęło czasu, odkąd go tu zamknięto? Wstaje, potrącając miskę z resztkami jedzenia. Wpada na ścianę, odbija się od niej, jak piłka w betonowej celi. Przeciągły krzyk rozdziera ciszę. Nawet echa...
Leży na ziemi. Podłoga jest twarda, całe ciało drży z zimna. Oddycha płytko, powietrze jest prześmierdłe od jego oddechu, potu i ekstrementów. I krwi. Krwi, sączącej się powoli z pogryzionych warg i zakrzepłej na połamanych paznokciach. Jednostajnie uderza kantem dłoni o posadzkę. Szeroko otwarte oczy wpatrują się w ciemne nic.
Dźwięk.
I nagle trzask zamka i potok jaskrawej jarzeniówki, i ostry, szczypiący ból, kiedy skóra pleców cięta jest mocnymi uderzeniami bata. Bat na bydło. Zwinięty w kałuży krwi, kału i własnych wymiocin staje się otępiałym, oszalałym z bólu i przerażenia bydlęciem.
Wywlekają go na zewnątrz.
Kuli się w obronie przed razami, wymierzanymi ze straszną beznamiętnością maszyny - raz! dwa, trzy, cztery, pięć, raz! dwa...
- Otwórz oczy. - I znowu ten głos, znienawidzony, obojętny, zimny jak lód arktyczny. Posklejane krwią powieki nie chcą się unieść, trze je brudnymi palcami. Jedno oko otwiera się. Zamyka. Otwiera, mruży, ucieka, jest tak jasno! Wrzeszczy z bólu, gdy całe ciało płonie, polane gorącą wodą, poprzednie zimno zakorzenione w kościach rwie skórę żywym bólem rozpalonej rtęci.
Siada na ziemi, dygocząc. Podpuchnięte, całe w sińcach oczy, spotykają się z tymi okrutnymi, chłodnymi, czarnymi jak samo piekło.
- Wypuść... - próbuje mówić, ale z jego ust wydobywa się tylko chrapliwy warkot. Chciwie zlizuje z przedramienia brudną wodę, która go oblano. Język jest zapuchnięty, zdrętwiały. Ile dni siedział w betonowej komórce? - Wypuść mnie - powtarza z wysiłkiem, zanosząc się długim, męczącym kaszlem.
- Jesteś gotów dać mi to, czego chcę?
- Ni... nigdy nie dostaniesz...
- Wrzućcie go tam z powrotem.

Lekkie, szybkie kroki rozlegają się na szerokim dziedzińcu. Stukają wysokie obcasy, kiedy ktoś wbiega po schodach, przytrzymując dłonią falbany szerokiej spódnicy.
Na leżaku koło basenu siedzi mężczyzna. Jest stary i gruby, potężne cielsko wylewa się spomiędzy poręczy, tłuste, owłosione nogi są szeroko rozłożone.
Ciemnowłosy chłopak, jedna z tych ślicznych, gibkich dziwek azjatyckich, zatrzymuje się kilka kroków przed nim, pochylając głowę. Błyskają przez chwilę tylko oczy, ciemne, bezdenne i obojętne na wszystko.
- Comment t'appelles-tu?
- Je m'appelle... - usta poruszają się bezdźwięcznie, chłopak zaciska pięści. Ostro spiłowane paznokcie wbijają się w skórę. Mówi z wyraźnym trudem, twardym, niedobrym akcentem. - Je ne comprends pas. - Potrząsa głową.
- Parles-tu anglais? - pyta grubas, spojrzeniem obrzmiałych oczu śledząc zgrabna sylwetkę chłopaka. Jego dłoń o grubych palcach wyciąga ze spodni twardego, otoczonego siwiejącymi włosami penisa. - Non - odpowiada sam sobie.
Ruch ręki jest wymowny. Męska dziwka zbliża się, opadając na kolana pomiędzy sflaczałymi udami. Delikatne palce pracują sprawnie, systematycznie, ciemna głowa porusza się w górę i w dół, chłopak posłusznie przełyka porcję nasienia. Oblizuje spierzchnięte usta. Grubas na leżaku nie odzywa się, głowę ma odchyloną w tył a oczy zamknięte.
Kroki schodzącej po schodach kurwy są ciężkie, jak kroki śmiertelnie znużonego człowieka. Wraca na dziedziniec, drzwi czarnej limuzyny otwierają się przed nią. Wsiada do środka. Odjeżdżają.
Hara Toshimasa kończy kolejny dzień swojej pracy.

Godzinę później razem z innymi dziwkami nudzi się w wielkiej rezydencji. Czekają na jakieś przyjęcie największych szych miasta. Wszystkie kurwy są szczupłe, wulgarnie umalowane i dziwnie obojętne. Wszystkie są mężczyznami. Hara stoi przy barze, przechylony przez blat, wodząc palcem po etykietkach butelek. Wybiera mocną, dobrą whisky, wyciągając ją z półki. Nagle ktoś kładzie łapę na jego tyłku, palce bezlitośnie podciągają krótką spódniczkę, czyjś twardy fiut brutalnie wdziera się do środka.
Toshiya nie krzyczy. Z jego ust nie wydobywa się najcichszy nawet dźwięk, kiedy pochyla się niżej, zaciskając palce mocno na blacie. Obcy facet, którego twarzy nawet nie widzi, rżnie go mocno, aż biodra prostytutki uderzają o mebel. Ciepły wytrysk rozlewa się po jego pośladkach, obecność za nim znika. Nadal wpółleży na blacie, nie mając siły się poruszyć.
- Starczy tego wylegiwania się - słyszy ostry głos za sobą. Wolno odwraca głowę, patrząc na jednego z ochroniarzy Szefa. Niewiele starszy od niego, szeroki w ramionach i diablo silny, Andou osobiście pilnuje przerzutów "dziewczynek" z Japonii do krajów w będących potrzebie męskich dziwek. Popyt jest duży, konkurencja ogromna. Szef nie ufa wielu ludziom.
- Chcesz mnie przelecieć, kochanie? - pyta Toshiya, nie trudząc się zasłanianiem tyłka. Andou kładzie mu dłonie na ramionach i podnosi do góry, obciągając krótką spódniczkę. Białe zęby błyskają w uśmiechu.
- Nie tym razem, ma chere. Szef chce cię widzieć.
Idą razem po szerokich, marmurowych schodach. Toshiya syczy przez żeby z bólu, który promieniuje z jego tyłka przez cały kręgosłup. Ochroniarz rozgląda się, czy nikogo nie ma w pobliżu i obejmuje go ramieniem, prawie niosąc na górę. Stają przed błyszczącymi drzwiami, obaj lekko zdyszani. Andou uśmiecha się ponownie, parodiując głęboki ukłon i wprowadza Toshiyę do środka, zamykając za nim drzwi.
- Siadaj, Hara - mówi stojący przy oknie mężczyzna. Odwraca się do Toshiyi, krzywiąc wargi w czymś, co można nazwać uśmiechem. Siada po drugiej stronie wielkiego biurka, przez chwilę bębniąc palcami po jego powierzchni. - Potrzebuję twojej pomocy.
Zdanie jest tak nieoczekiwane i tak absurdalne w kontekście ich wzajemnych relacji, że Toshiya zamiera z głupio otwartymi ustami, jednym haustem wychylając podaną sobie szklaneczkę whisky. Krztusi się i kaszle gwałtownie, a oczy łzawią, rozmazując lekko precyzyjny makijaż. Siedzący naprzeciwko niego mężczyzna ze stoickim spokojem przeczekuje tę chwilę niezręczności.
- Pomocy? - pyta w końcu Toshiya, przyjmując ofiarowane mu cygaro. Małym nożykiem odkrawa końcówkę i po chwili wciąga dym z wyraźną przyjemnością. Szef patrzy z zadowoleniem na mięsiste, grube cygaro, na którym zaciskają się umalowane karmazynową pomadką wargi.
- Pomocy. - Kiwa głową. - Jesteś jedną z naszych najlepszych dziewczynek, Hara. Niestety, nie jesteś już najmłodszy... - zawiesza znacząco głos. Toshiya siedzi nieruchomo. Ma dwadzieścia osiem lat, co w środowisku czternastoletnich dziwek daje mu pozycję babci. Jeżeli jest za stary...
Toshimasa Hara nie zna innego życia. Był zaledwie czternastoletnim podlotkiem, gdy zabrano go z rynsztoków Tokio i przewieziono tutaj, do Paryża. Praca nie jest łatwa, często nieznośny ból nie ustępuje tygodniami, ale jest doskonale płatna, stać go na wynajęcie domu, na kierowcę, na luksus. Luksus, o jakim w innych okolicznościach mógłby tylko marzyć.
- Mam odejść? - pyta głucho. W ułamku sekundy traci swoją zwyczajową pozę, garbiąc lekko ramiona. Szef śmieje się głośno.
- Na litość boską, jasne, że nie - mówi po chwili. - Zresztą gdzie ty byś poszedł. To jest tak samo mój dom, jak i twój.
Toshiya nie potwierdza. Gdzieś tam, w innej rzeczywistości, tej której nie ma, może istnieje inny dom, dom z normalnym życiem, normalna pracą i może jakąś druga osobą, która nie jest "koleżanką" z branży albo alfonsem.
- Po co mnie zatem wezwałeś? - pyta, patrząc na Szefa uważnie.
- Mam propozycję. Pomoc, jak mówiłem. Oczywiście, mógłbym zmusić cię do współpracy, ale z doświadczenia wiem, że najlepsze efekty osiąga się, kiedy współpraca jest dobrowolna. Chcę zmienić ci predyspozycje, Hara. Chcę wystawić cię z ćwiczebnego na szkoleniowy.
Toshiya milczy, rozważając zasłyszane słowa. Powoli upija mały łyk ze swojej szklaneczki, oglądając uważnie własne, pomalowane na krwistoczerwony kolor, paznokcie.
A więc, szkolenia. Szkoleniowiec to ktoś, kto zajmuje się przyuczaniem "dziewczynek" ze świeżej łapanki do zawodu. Niektóre z nich są butne, niechętne do dupczenia swoim tyłkiem, uparte. Chcą się ciąć, próbują uciekać, giną zastrzelone przez ochronę. Szkoleniowcy zajmują się nowicjuszkami, stając się dla nich swoistymi mentorami. To dobra praca, choć bardziej trefna. Tu dajesz ty dupy, tam - musisz nakłonić kogoś, by ją dał. To bywa czasami o wiele trudniejsze. Ale Toshiya kiwa głową. Wie, że i tak nie ma wyjścia.
- Dobrze - mówi stonowanym głosem, odstawiając szklaneczkę z niedopitym drinkiem na biurko. - Kiedy mam zacząć?



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Gdy coś we mnie umiera, Fan Fiction, Dir en Gray
Sweet, Fan Fiction, Dir en Gray
Umysł typowo humanistyczny, Fan Fiction, Dir en Gray
Miłość Gorąca Jak Benzyna Płonąca, Fan Fiction, Dir en Gray
Die uświadomiony, Fan Fiction, Dir en Gray
Cena, Fan Fiction, Dir en Gray
Pierwsze wyjście z mroku, Fan Fiction, Dir en Gray
Po prostu odszedł, Fan Fiction, Dir en Gray
Na skrzyżowaniu słów, Fan Fiction, Dir en Gray
Platinum Egoist, Fan Fiction, Dir en Gray
Fever, Fan Fiction, Dir en Gray
Drain Away, Fan Fiction, Dir en Gray
Pierwszy pocałunek, Fan Fiction, Dir en Gray
W naszym zawodzie, Fan Fiction, Dir en Gray
Są takie noce, Fan Fiction, Dir en Gray
Perwersja o smaku truskawek, Fan Fiction, Dir en Gray
No nie, Fan Fiction, Dir en Gray
Wszystko inaczej, Fan Fiction, Dir en Gray
Sprawdź mnie, Fan Fiction, Dir en Gray

więcej podobnych podstron