Piątek, 23 Kwietnia 2010
PORTAL BYŁ W CZWARTEK CZASOWO ZABLOKOWANY - NIE Z WINY REDAKCJI. ZA TRUDNOŚCI W DOSTĘPIE DO NASZYCH INFORMACJI PRZEPRASZAMY
Opublikowanie informacji: "Skandal nad grobem Walentynowicz. Delegacja Marszałka Sejmu chwiejnym krokiem ze spóźnionym wieńcem" spowodowało zablokowanie dostępu do portalu. Naszych stałych Czytelników oraz nowych - zainteresowanych tym newsem - przepraszamy za te utrudnienia i zapraszamy do odwiedzania portalu.
Przy okazji dementujemy publikowane na różnych forach wiadomości jakoby ta informacja była nieprawdziwa, że zostaliśmy napuszczeni przez polityków, że szukamy "haków" w rozpoczynającej się kampanii wyborczej. Nie dajmy się zwariować. Czy każdy fakt, sprawa - najbardziej bulwersująca, lecz z udziałem lub w tle z politykami, musi być wrzucona do tygla wojenki polsko-polskiej?
Nikt nas ani nie napuszczał ani nie podpuszczał. Zresztą niektóre media, bazując na naszej informacji i zdjęciach, pichciły swoje newsy - dokładając i interpretując fakty po swojemu (nawet określając podany przez nas delikatnie stan "chwiejnym krokiem" - wprost - na własną odpowiedzialność - "po pijanemu").
Niektórzy nawet posunęli się do takiej sztuki jak cytowanie naszej wypowiedzi - bez uzyskania tej wypowiedzi (np. portal gazeta.pl opublikował wypowiedź szefa naszego Wydawnictwa, bez. rozmowy z nim!).
Pojawiły się dookreślenia i dopowiedzenia - mocne sformułowania czy oskarżenia - lecz nie na nasze konto. Na forach rozgorzała dyskusja - nas nie oszczędzająca, z epitetami, łatkami i oskarżeniami o manipulację.
Chwała natomiast tym redakcjom i dziennikarzom, którzy podrążyli temat i uzyskali własne informacje, wskazujące, że Panowie, którzy przewieźli wieniec Marszałka przyznali, iż wypili trochę do obiadu, że faktycznie - jak podaliśmy ' "byli zmęczeni". Potwierdzili podane przez nas informacje, że przyjechali z wieńcem (chociaż niektórym dziennikarzom urzędnicy sejmowi powiedzieli, że wieniec z szarfą "Marszałek Sejmu - Bronisław Komorowski" przywieźli przy okazji, prywatnie.)
A prawda jest - jak zwykle - jedna i bardzo prozaiczna.
Nasz reporter był przy grobie śp. Anny Walentynowicz do końca - już po ceremonii pogrzebowej. Dokumentował ostatnie czynności związane z pochówkiem - zakopanie grobu, ułożenie wieńców. Nie czekał na ekipę w wieńcem od Marszałka Sejmu, nikt mu nie dał "cynku", że taka delegacja jeszcze przyjedzie. Po prostu - był t am i przypadkowo był także świadkiem przyjazdu samochodu z osobami, które przywiozły wieniec z napisem Marszałek Sejmu - Bronisław Komorowski.
Moment położenia przy zakopywanym właśnie grobie dokumentował przywieziony fotograf i zapewne na stronie internetowej Sejmu ukazałoby się jakieś oficjalne zdjęcie pokazujące fakt - wieniec od Marszałka Sejmu także złożono Annie Walentynowicz.
Czy można było milczeć i skrywać przed opinią publiczną okoliczności, czas i stan w jakich ten ostatni - nie mniej piękny niż inne z serca przyniesione na wzgórze nekropolii - wieniec został przy - otwartym jeszcze - grobie dołożony? Wini się nas za prawdę, podejrzewa o niecne zamiary - w imię czego, w imię prawdy czy zawstydzenia?
Pani Anna Walentynowicz przecież z daleka - z domu Pana - to wszystko "widzi" i czy wybaczyłaby nam milczenie, ukrywanie czy manipulowanie?
Pani Ania nie bała się możnych tego świata, walczyła o prawdę w Sierpniu i po Sierpniu, także dla prawdy była w swojej ostatniej ziemskiej pielgrzymce - do Katynia.
Nie szukaliśmy i nie szukamy sensacji, nikt nam ani nie kazał ani zakazał publikacji. Liczą się fakty. Jesteśmy aby zaświadczać prawdę - o to walczyła legenda "Solidarności". Jesteśmy Jej winni także prawdy o ostatnich chwilach po tragicznej śmierci - o godnym i uroczystym pochówku oraz złożeniu - już mniej uroczyście - wieńca szczególnego - ostatniego - od Najwyższej nam panującej Władzy.
Tyle i tylko tyle - bez komentarza.