Jak mógł mi to zrobić?
- To się stało zaraz po tym, jak wyjechałeś - mówił zdenerwowany Kyo, chodząc wielkimi krokami po pokoju. - Nie dzwoniłem, nie miałem pojęcia, że tak się tym przejmiesz.
- Przecież go kocham - szepnął Die, wpatrując się nieruchomym wzrokiem w ścianę. - Jak mógłbym... czy on nie pomyślał, co ja będę czuł?! - wybuchnął nagle, zrywając się z krzesła. - Jak mógł mi to zrobić?!
- Tobie? Tylko tobie? - zapytał pozornie spokojnym głosem wokalista, krzyżując dłonie na piersi. - Nam wszystkim, całemu... zespołowi, cholera jasna!
Milczeli przez chwilę, pogrążeni w niewesołych myślach. Die przymknął oczy, widząc swojego Kaoru, tak zawsze zadbanego. Widział jego piękną twarz, okoloną ciemnymi, miękkimi włosami, podwijającymi się lekko na końcach. W jednym momencie wizja pierzchła, zastąpiona widokiem zmasakrowanego lidera.
Zadrżał, splatając ze sobą palce dłoni.
- Jak to się stało? - spytał szeptem, czując wilgoć pod powiekami. Minęły już dwa tygodnie, odkąd... wciąż nie mógł się z tym pogodzić. - Jak... jak on to zrobił?
- Zwyczajnie, poszedłem do fryzjera i zażyczyłem sobie fioletowego irokeza - burknął ze zniecierpliwieniem Kaoru, wchodząc znienacka do kuchni. - Czy moglibyście nie przesadzać i zrobić mi też kawy?