Bursztynowa Komnata
Poszukiwacze skarbów z całego świata wymieniają blisko 200 miejsc ukrycia Bursztynowej Komnaty.
Po raz ostatni skarb ten widziano wiosną 1945 r. Dziś szacunkowa wartość Bursztynowej Komnaty to pół miliarda dolarów. Nic więc dziwnego, że tropi ją legion odkrywców. Los poszukiwaczy nie jest łatwy - podobno szkodzą im bezwzględni strażnicy skarbu.
Poszukiwacze skarbów z całego świata wymieniają blisko 200 miejsc ukrycia Bursztynowej Komnaty. Wiele tropów wiedzie do Polski, między innymi do Pasłęka.
W Pasłęku są dwa poziomy lochów, pierwotne i wtórne, nowsze. Jak twierdzą poszukiwacze skarbów, już przed wojną, w 1936 r., zamknięto część starych lochów pod zamkiem, łączących miasto z jedną z okolicznych wsi. Zamknięto te lochy, bo groziły zawaleniem a nie było wówczas środków na renowację. Co ważne, lochy były ogromne - jak mówi gminna wieść, dwie bryczki mogły się w nich minąć. Można więc było na pierwotnym poziomie lochów nie jedno ukryć. Dziś wartość Bursztynowej Komnaty szacuje się na 500 mln dolarów, dlatego też interesuje się nią wielu poszukiwaczy skarbów. To że miejscem jej ukrycia mogą być
lochy zamku w Pasłęku,
podejrzewa wielu znawców tematu.
Bursztynową Komnatę wykonano na polecenie króla Prus Fryderyka I i współcześni natychmiast okrzyknęli ją "ósmym cudem świata". W 1715 r. Fryderyk dał Komnatę w prezencie carowi Rosji Piotrowi I - skarb przewieziono wówczas do pałacu Jekatieryńskiego w Carskim Siole. Bursztynowa Komnata ozdabiała carską rezydencję do czasów II wojny światowej, kiedy to wojska niemieckie zajęły Carskie Sioło i wywiozły stamtąd bursztynowy skarb.
Bursztynową Komnatą interesują się oficjalnie Rosjanie i Niemcy. A także trudne do zidentyfikowania tajne grupy. Czy mają one związek z tym, że przed laty sprawę Komnaty badały wschodnioniemiecka Stasi i radzieckie KGB? Podobno są dowody, że likwiduje się niewygodnych świadków, zaciera, bądź myli, tropy, że zastrasza się tych, co do Komnaty za bardzo się zbliżyli. Wielu zawodowych poszukiwaczy skarbów twierdzi, że w Polsce działają
konwój ciężarówek
załadowanych drewnianymi skrzyniami o nieznanej zawartości. Skrzynie te - znów "podobno" - ukryto w zamkowych lochach.
Zawsze trudno było uzyskać w Pasłęku zgodę na kopanie pod zamkiem. Czy dlatego, że ulokowano tam Urząd Miasta, którego pracownicy nie chcieli, aby zakłócano im pracę? Mimo trudności, chętnych do przeszukiwania zamkowych lochów wciąż jest wielu. Można powiedzieć, że każdego roku więcej. Poszukiwacze skarbów, w tym Bursztynowej Komnaty, pojawiali się w Pasłęku już w latach 70., tyle że działali nielegalnie. Nocami zakradali się pod zamek ludzie z łopatami i kilofami, a ówczesna milicja przeganiała ich bez pardonu.
Wielu badaczy twierdzi, że Bursztynowej Komnaty nie ma w Pasłęku. Że spoczywa ona na dnie Bałtyku
we wraku niemieckiego statku
"Wilhelm Gustloff", zatopionego przez Rosjan w 1945 r.
W 2003 r. czegoś w tym właśnie miejscu szukał Amerykanin dr Robert Ballard, najsłynniejszy łowcy podmorskich skarbów, odkrywca wraku "Titanica" i zatopionej 7,5 tys. lat temu osady na dnie Morza Czarnego. Ballard zawitał ze swym zespołem zawodowych odkrywców do portu w Ustce. Po kilku dniach badań głębinowych odpłynął. Niczego nie znalazł? A może natknął się na strażników hitlerowskich skarbów, którzy odradzili mu dalszych poszukiwań?
Gdzie jest legendarna Bursztynowa Komnata? W lochach pasłęckiego zamku, czy na bałtyckim dnie w ładowniach zatopionego niemieckiego statku? Nadal brak wyjaśnienia.
Źródło:http://www.kregi.d2studio.pl/modules.php?name=Content&pa=showpage&pid=34