HP i Łabądź Śmierci 1 rozdział 6 tom CAŁOŚĆ, Świat Harry'ego Potter'a


http://www.mirriel.ota.pl/forum/viewtopic.php?f=2&t=1280

"Harry Potter i łabądź śmierci"

1.
Severus Snape, Mistrz Eliksirów i profesor Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart, postanowił targnąć się na swoje życie. Właśnie tego wieczoru. "Bo niby dlaczego nie dziś, do cholery?". Powinien zrobić to już dawno temu. "Powinienem zrobić to już dawno temu. Do cholery". Po rozpatrzeniu plusów i minusów wszelakich sposobów samodzielnego zakończenia żywota, wybrał metodę najczystszą, najprostszą i najszlachetniejszą. "Życie miałem do dupy, niech chociaż umrę z klasą". Eliksir był już właściwie gotowy. Na koniec trzeba było tylko dodać najistotniejszy składnik. Nie był łatwy do zdobycia i kosztował krocie - "Zdziercy. I jeszcze dwa sykle za dostawę!" - ale był skuteczny i zapewniał szybką, pewną i bezbolesną śmierć. "I NIEODWRACALNĄ".
Łzy umierającego łabędzia.
Jak wiadomo, łabędzie są jednymi z niewielu monogamicznych zwierząt, które tak rozpaczają po utracie swego partnera, że same skłonne są popełnić samobójstwo. I łza takiego rozpaczającego łabędzia, uroniona tuż przed samobójczą próbą, jest kluczowym składnikiem Eliksiru - Samobója.
Snape stanął nad kociołkiem, odkorkował kryształową buteleczkę z etykietką głoszącą: "Łzy łabędzia. Zawiera: łzy łabędzia. Należy spożyć przed: 16.08.2100. Przed użyciem przeczytaj ulotkę lub skonsultuj się ze swym psychomagologiem. Wyprodukowane przez: DolceVita, DolceMorte , sp. z o.o." i odmierzył siedem kropli. Po namyśle przechylił buteleczkę i wlał do środka całą jej zawartość. "A co, do cholery? Jak umierać, to na maksa". Substancja w kociołku zabulgotała, zapieniła się i zmieniła kolor ze smoliście czarnego na śnieżnobiały. Snape zanurzył w niej małą chochelkę i nalał sobie całą szklankę eliksiru.
- No to chlup.

- Aua. Miało nie boleć. AUA!!! Na nigdy nieszorowany kociołek Morgany!
"Co za ból!!! Odpowiedzą mi za to, DolceVita, DolceCośtam… Co się, do diaska, dzieje?!"

- KURRRRRRczę!!!

- Zabiję. Utłukę, jak psa. Zaduszę, posiekam, zamarynuję i rzucę hipogryfom na pożarcie. Co się dzieje?!
Snape z trudem podszedł do stołu i machnął skrzydłem w kierunku wciąż bulgocącego kociołka… "Skrzydłem?! Na wszystkie kotły świata! Chciałem tylko umrzeć, tylko umrzeć, do cholery. Czy nawet to nie może mi wyjść normalnie?!"
Szafa na zapleczu. Lustro.
- AAAAA! Jezu Chryste! To znaczy - na Merlina!
W lustrze odbijał się całkiem dorodny, lśniąco czarny i totalnie przerażony łabędź. Miał oczy Severusa Snape'a.
- Ma moje oczy! Merlinie, on mówi. To znaczy - ja mówię.
Łabędź był Snapem. A dokładniej - Snape był łabędziem.

2.
Snape wyciągnął szyję i spojrzał na zegar. "Dwudziesta druga. Albus jeszcze nie śpi. Sam nic nie zrobię z tymi…". Pomachał bezradnie skrzydłami, zrzucając na podłogę kilka buteleczek ze składnikami eliksirów. "Do Albusa, szybko. Chciałem tylko umrzeć. Tylko umrzeć, do cholery."
Albus Dumbledore wygrzewał się przed kominkiem w swoim gabinecie. Właśnie odwijał kolejną rolkę cytrynowych dropsów, gdy usłyszał jakąś szamotaninę pod drzwiami.
- Minnie, to ty? Nie wygłupiaj się i właź, kotuś.
- To nie Minnie. To ja, dyrektorze.
- O, Severus! - Albus włożył dropsa do ust. - Co cię sprowadza o tej porze? Wejdź, proszę.
Chwila ciszy.
- No, dobrze. Ale nie krzycz. Na Merlina, błagam cię - nie krzycz.
- Co takiego znów zbroiłeś, chłopcze, że miałbym cię skrzyczeć? - roześmiał się dobrodusznie Dumbledore.
Drzwi skrzypnęły. Snape wczłapał do środka.
- Stał się wypadek. Dyrektorze, czy mógłby pan… Dyrektorze?
- Kh, kh, kh…
- Dyre… Albusie, co ci jest?
- Dhrops… Dhrops…
- Co? Drops? Ręce do góry, Albusie!
- Khh! Khh! Khh!... Khhhhhhh…
Severus walił Dumbledore'a skrzydłem po plecach. Ten, siny na twarzy jak najlepszy śliwkowy pudding, z wybałuszonymi oczami zsunął się z fotela i runął na podłogę. Leżał na wznak, bez dechu.
- Albusie! Albusie! Co się stało?!
Snape, przerażony, zbliżył wielki dziób do twarzy Albusa. "On nie oddycha. Merlinie, on nie oddycha!". Wskoczył łapami na piersi staruszka i podskakiwał, starając się zmusić płuca do pracy. Na nic.
Albus Dumbledore, dyrektor Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart, wyzionął ducha we własnym gabinecie, zadławiony cytrynowym dropsem.

3.
Snape, gdyby nie to, że był cały w piórach, pobladłby, jak ściana. Biegł pustymi korytarzami zamku, co chwilę tracąc panowanie nad długą szyją, która wyginała się na wszystkie strony, a chwilami nawet wplątywała mu się między nogi. "Muszę coś zrobić, muszę coś zrobić. Ja naprawdę chciałem tylko umrzeć… Oczywiście, gdy jest potrzebna pomoc, to nikogo nie ma." Minął otwarte drzwi do biblioteki.
- Halo? Jest tu kto? Potrzebuję pomocy! To ja, profesor Snape… Panno Granger? To pani? Proszę natychmiast pobiec po panią Pomfrey. Dyrektor Dumbledore…
- Pro… profesorze? - Hermiona, stojąca na drabince pod samym sufitem i szukająca czegoś na najwyższej półce, popatrzyła w dół.
Mistrz Eliksirów doczłapał do drabiny.
- Panno Granger! - Wyciągnął szyję.
- A… a… aaaaaaa! - Hermiona, na widok czarnego łabędzia, przemawiającego do niej głosem Snape'a, zachwiała się, straciła równowagę, zdążyła jeszcze złapać się półki i wraz z nią - oraz dziesiątkami książek - zleciała z rumorem na ziemię.
Snape, instynktownie machnąwszy skrzydłami, zdążył odlecieć kawałek dalej.
- Panno Granger? Proszę się odezwać!
Spod stosu tomów i połamanych desek wystawała dłoń Hermiony.
- Granger, odezwij się! - Snape chciał zacząć rwać włosy z głowy, ale jedyne, co mógł teraz zrobić za pomocą skrzydła, to zmierzwić sobie piórka. Pracując dziobem, łapami i skrzydłami, porozsuwał książki i odsłonił twarz Hermiony. Oczy miała zamknięte. Nie oddychała.
Snape, potykając się o własne błoniaste łapy i bezgłośnie kłapiąc dziobem, wycofał się tyłem z biblioteki. Czuł prawdziwą grozę.

4.
- Jeszcze jedna i spadamy stąd. Filch zaraz wyjdzie na nocny obchód. Ja podłożę, Fred, a ty stój tam i patrz, czy nikt nie idzie. - George wziął pod pachę łajnobombę i za pomocą różdżki zapalił lont. Fred zniknął za rogiem korytarza.
- Nikogo nie ma. Kładź, i uciekamy.
Ale George nagle coś zobaczył. Z drugiej strony korytarza COŚ człapało. Gdy doczłapało, powiedziało głosem Snape'a:
- Weasley. Nie wpadaj w panikę, błagam cię. To ja, profesor Snape. Musimy natychmiast…
George otworzył szeroko oczy i usta i zaczął się cofać, wciąż trzymając w objęciach podpaloną łajnobombę.
- Panie Weasley, mówię do pana!
Fred usłyszał rozmowę i wychylił się zza winkla. Spojrzał na lont bomby.
- George! George, rzuć ją! Co ty wyprawiasz?! Rzuć ją natychmiast, bo…
BUM!!!
Profesor Snape ukrył dziób w skrzydłach.
- Za co? Za co? ZA CO?!
- George? George! - Fred wołał brata rozpaczliwie.
Ale George był już wszędzie. Zdobił ściany, podłogę, i sufit.

5.
Snape biegł korytarzem, starając się nie myśleć o tym, co się stało. "Ktoś rozsądny. Muszę znaleźć kogoś rozsądnego. Kogoś, kto, do cholery, nie nasika w majtki na widok gadającego ptaka… Slytherin! Tak, tylko Slytherin. I Malfoy! Syn śmierciojada, niejedno już widział. Zachowa zimną krew."
W pokoju wspólnym Ślizgonów nie było nikogo. Ale w łazience świeciło się światło. Snape bez ceregieli walnął dziobem w klamkę i wpadł do środka.
"Nie. Tylko nie to. Błagam. ZA CO?!"

6.
Snape już nawet nie krzyczał. I nie mierzwił piórek. Vincent Crabbe, przyłapany w toalecie w sytuacji intymnej, na widok Mistrza Eliksirów w postaci czarnego łabędzia prawdopodobnie dostał ataku serca. "Za dużo emocji na raz. A mówiłem - otyłość szkodzi na serce. A ostrzegałem - rączki na kołdrze… i tak dalej. Trudno, idę po Hagrida. On ma dobry kontakt z… ze zwierzątkami."
Noc był czarna, jak najczarniejszy łabędź. To znaczy… była bardzo czarna. Na szczęście w chatce Hagrida świeciło się światło. Gdy Snape już prawie do niej doczłapał (cały czas miał opory przed wypróbowaniem funkcji latania w łabędziu), zauważył coś śmigającego w powietrzu nad błoniami, koło samego Zakazanego Lasu. Wyciągnął szyję. I już wiedział.
- Panie Potter!
"Nie powstrzymam się. Punkty polecą. Gówniarz jeden. Ja tu nie mogę umrzeć, a inni… a inni owszem, a on sobie łamie regulamin w najlepsze".
- Panie Potter! Jest już po dwudziestej trzeciej. Gryffindor traci dziesięć punktów! Proszę natychmiast zejść z miotły!
- E? Eee? Eeeeee…
Łup. Trzask. Ziuu. Pac.
- Merlinie! Zejść z miotły! Ale nie miałem na myśli… NIEEE!
Pod drzewem, obok roztrzaskanej miotły, leżał Harry Potter. Krwawa ścieżka ciągnęła się przez pień drzewa, z którym się zderzył, a kończyła się na zmasakrowanym czole Harry'ego. Potter nie oddychał. Bo nie żył.
Severus Snape, czując, że wszystko zaczyna wokół niego dziwnie wirować, poturlał się ciemnymi błoniami w kierunku jeziora. Łabędzia część jego jestestwa wzywała go widocznie do wód. Gdy tylko poczuł piasek pod łapami, zamknął oczy, łapki ugięły się pod nim, rozłożył skrzydła i runął dziobem na ziemię. Czarna jak jego własne pióra zasłona opadła. Zemdlał.

7.
Gdy się ocknął, słońce było już wysoko. Z daleka, od strony zamku, słychać było pełne paniki i rozpaczy pokrzykiwania. Woda podmywała mu koniuszek dzioba. Wężowata szyja zdrętwiała niemiłosiernie. Otworzył oczy. W wodzie coś pluskało. Na powierzchni jeziora, otoczona falującymi, czarnymi włosami i wydętą jak balon szatą w kolorach Ravenclaw, unosiła się na wznak jakaś postać. Snape uniósł łepek. Topielica, w dłoniach złożonych na piersi jak do modlitwy, trzymała bukiet białych lilii, przewiązanych czarną wstążką z napisem: "Idę za tobą, Harry. Twoja po grób - Cho."
Severus kwaknął.
"Kwak?! Jak to - kwak? No to koniec. Złabędziałem do reszty A chciałem tylko umrzeć. Tylko umrzeć…". Zemdlał ponownie.

8.
Obudził się trzęsąc się z zimna. Chciał się przykryć, ale koc - jak i poduszka - były mokre od potu. "Poduszka? Na dziób Merlina! To znaczy, na… Poduszka!".
Snape zerwał się z łóżka, pomacał swoje nogi, ramiona, brzuch, głowę i resztę. Z dziką radością przytulił samego siebie.
- Na jajo i gniazdo Merlina! Co za koszmar! - Zerknął na talerze, stojące koło łóżka. - Uff! Nigdy więcej puddingu wołowego przed snem. I żadnego umierania!

Koniec.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
ZalecajÄ…c siÄ™ do Harry ego Pottera[M]
A Kruszyńska, U Lip Magia i rzeczywistość fenomen Harry ego Pottera
Czy należy się bać Harry ego Pottera i Pokémonów
pamiętnik Harry ego Pottera
ROZDZIAŁ VII(całość), Resocjalizacja - Rok I, SEMESTR I, Wprowadzenie do psychologii, EGZAMIN
Cykl 'Świat Czarownic ~ Estcarp' tom II 'Świat Czarownic w pulapce'
Galloway, Psychologia uczenia się i nauczania tom 2 całość
Pocałunki wampira (rozdział 19 całość) by Bella swan
130219115523 bbc tews 111 every tom dick and harry
1984 02 Inspektor Tom Monk (Świat Młodych)
13 26 Igor Borkowski Śmierci tajemnicze wrota Językowy świat inskrypcji nagrobnych
HP i Amulet Śmierci by Enigma
HarryPoter I Insygnia Śmierci Rozdziały itp
Galloway Psychologia uczenia się i nauczania tom 1 całość
Nowy dom Harry ego 04

więcej podobnych podstron