Dla ciebie wszystko
autor: Lunae
Northern Lights
- Mój Boże, wejść tam czy nie wejść? - zielonookie małe "stworzonko" wyglądające na około szesnastoletniego chłopca stało przed drzwiami pokaźnych rozmiarów do budynku i zerkało wokół siebie z narastającą paniką. Znajdował się w eleganckiej, bogatej dzielnicy miasta, wręcz willowej i tylko dobrze poinformowani ludzie orientowali się, że akurat w tym budynku znajduje się luksusowy Night Club. Chłopak spróbował zajrzeć przez zasłonięte ciemnymi kotarami okno z nadzieją, że coś ujrzy. Westchnął z rezygnacją nic nie dostrzegając. Wyjął z tylnej kieszeni spodni lekko podniszczone zdjęcie i zerknął na nie z czułym uśmiechem w oczach. Robię to tylko dla ciebie, ukochany, pomyślał całując zdjęcie i chowając je z powrotem do kieszeni. Słysząc czyjeś zbliżające się głosy zacisnął mocno zęby i zmusił dłoń do uniesienia się. Dotknął dzwonka i zamykając oczy nadusił na niego. Boże, zrobiłem to, zrobiłem! Zachwycał się swoją odwagą słuchając cichego dyskretnego gongu obwieszczającego jego przybycie. Słysząc lekkie kroki za zamkniętych drzwi otworzył oczy próbując się rozluźnić i wyglądać chociaż odrobinę doroślej niż w rzeczywistości. Drzwi otworzyła śliczna, młoda dziewczyna, ubrana, właściwie bardziej rozebrana niż ubrana, w na wpół przezroczysty jedwabisty negliż.
- O co chodzi mały? Zgubiłeś się? - spytała uprzejmie.
- Ja, ja tylko... - zielonooki zaczął się jąkać, lecz podświadomie czując coraz bardziej gorący pośladek (uczucie bardzo motywujące), który dotykało zdjęcie ukochanego wydusił z siebie - Ja chciałem wejść. Przysyła mnie Charli.
Z westchnieniem wydusił z zaciśniętego gardła hasło. I czekał na reakcję dziewczyny, która popatrzyła na niego podejrzliwie i spytała z kpiną w głosie:
- Nie jesteś za młody przypadkiem?
- Nie jestem, miesiąc temu skończyłem osiemnaście lat.
- Jasne a ja jestem księżniczką z Marsa! - roześmiała się filuternie.
Jej kpiny przerwał głos dochodzący z głębi domu.
- Katrina? Kto przyszedł? Podziel się nie jesteś tutaj sama.
- Wejdź. - Dziewczyna odezwała się do chłopaka wpuszczając go do obszernego przedpokoju a po chwili zawołała: - Mamo możesz przyjść na chwile?
Do pomieszczenia weszła, wkroczyła, wpłynęła - to chyba najlepsze określenie, kobieta o nieprzeciętnej urodzie ubrana w czerwoną błyszczącą suknię. I na pewno nie mogłaby być matką kogokolwiek a już najmniej dorosłej dziewczyny. Chłopak domyślił się, że to jest osoba, która tutaj rządzi. Pokłonił się i dopiero po chwili uświadamiając sobie, co robi zarumienił się słodko. Katrina roześmiała się rozbawiona, lecz surowy wzrok szefowej uciszył ją.
- Wracaj do gości, Katrino.
Kobieta odczekała, aż dziewczyna odejdzie i dopiero po dłuższej chwili spytała spoglądając z uwaga na przybysza
- Cóż cię do nas sprowadza młodzieńcze?
- Ja... ja bym chciał... ja tylko...
Słysząc jak chłopak się męczy spróbowała mu pomóc.
- Ile masz lat chłopcze?
- Osiemnaście - warknął rozzłoszczony - I proszę nie mówić do mnie chłopcze.
Kobieta roześmiała się.
- To jak mam do ciebie mówić? Nie podałeś mi swego imienia. I od razu dowód poproszę.
- Korneliusz. Ale proszę mówić mi Kori, nienawidzę swojego pełnego imienia. - odpowiedział podając dowód, odzyskując go usłyszał pytanie:
- Więc, co cię do nas sprowadza, Kori? Chciałeś uczcić swoje urodziny?
- Nie! - odpowiedział z paniką w głosie, co rozbawiło kobietę.
- Wejdź głębiej, pokażę ci inne moje "dziewczynki", nie wszystkie są podobne do Katriny, na pewno któraś ci się spodoba.
- Nie, nie zdecydowanie nie. Ja chciałem tylko...
- Pooglądać sobie? - przerwała mu - To także jest milutkie, możesz z szafy lub, jeśli wolisz to przywiązany do fotela. "Dziewczynki" mają mnóstwo wyobraźni i...
- Nie chce żadnej z pani dziewczyn.
- W takim razie nie rozumiem.
- Ja tylko chciałem się o coś spytać. - wyjąkał nieśmiało
Kobieta uśmiechnęła się zachęcająco i dłonią wskazała na drzwi po prawej stronie znajdujące się pomiędzy ogromnymi paprociami.
- Wejdźmy, tam nikt nam nie będzie przeszkadzał.
Wprowadziła go do pomieszczenia przypominającego skrzyżowanie biblioteki, gabinetu i salonu. Usiadła bez słowa na fotelu za biurkiem i dłonią wskazała chłopakowi fotel przed sobą.
- Słucham ciebie. - odezwała się cicho obserwując speszonego chłopaka. Pomimo, że miał na sobie spłowiałe dżinsy i zwykłą koszulę z krótkim rękawkiem odsłaniającą szczupłe ramiona już na pierwszy rzut oka wyczuła od niego kasę. Dużą kasę, która mogła wylądować u niej w sejfie. Lub nie, w zależności od jego zachcianki.
Korneliusz westchnął w zakłopotaniu i rozejrzał się niepewnie, po chwili wyjął z kieszeni zdjęcie i nieśmiało podał je swojej rozmówczyni.
- Widziała pani kiedyś tutaj tego mężczyznę?
Nie było to wyraźne zdjęcie, zrobione na pewno w pośpiechu i niefachową dłonią i zdecydowanie zbyt daleko stał pozujący... kobieta z łatwością poznała jednego z stałych klientów. Jego boską sylwetką, królewskimi manierami, czarną czupryną włosów i szafirowymi oczami zachwycały się wszystkie "dziewczyny" u niej pracujące, zresztą ona sama również, tylko, że się do tego nie przyznawała.
- Nie pamiętam, żebym go tutaj widziała - zaczęła niepewnie - ale musisz zrozumieć, że nie jestem w stanie zapamiętać wszystkich naszych klientów.
- Wiem, że on tutaj przychodzi. - chłopak westchnął zniecierpliwiony - Co najmniej raz w miesiącu, wchodzi i znika na pół godziny, nieraz trochę dłużej. Ale nigdy nie przekracza godziny. Przyjeżdża czarnym BMW.
- Przykro mi...
Zielonooki wyjął banknot o wysokim nominale i położył go na stół, w oczach rozmówczyni zalśniła chciwość, wzdychając z udawanym żalem powiedział:
- Mi również jest przykro, bo to dla mnie bardzo ważne... może jednak sobie pani przypomni?
Podsunął jej pieniądze bliżej namawiając:
- Jestem pewien, że pani ma świetną pamięć. A on jest stałym klientem...
Pieniądze znikły a kobieta wyznała ociągając się...
- Możliwe, że masz rację. Możliwe, że przychodzi do nas bardzo podobny mężczyzna do tego z fotografii. Tak, teraz go sobie przypominam. Ale niestety nic ci o nim nie mogę powiedzieć. Tajemnica zawodowa.
Następny banknot zmienił właściciela. Lecz kobieta spróbowała naciągnąć go jeszcze:
- Przykro mi nic nie wiem o nim. Poza tym mogę mieć ogromne nieprzyjemności gdybym powiedziała coś...
Chłopak rozparł się wygodnie a jego spojrzenie stwardniało.
- Rozumiem. Ma pani rację, że nic nie chce mówić.
Wyjął kolejny banknot i zaczął się nim bawić, zwijać i wygładzać namyślając się.
- To może zrobimy w ten sposób. Ja będę mówić a pani mnie tylko wysłucha.
- Dobrze.
- Mężczyzna z tej fotografii przychodzi tutaj raz w miesiącu.
Kiedy kobieta kiwnęła głową potwierdzając, Kori mówił dalej
- Wchodzi, zabawia się przez pół godziny niekiedy dłużej i wychodzi. Nie mówi kiedy przyjdzie następnym razem.
Kobieta zaprzeczyła.
- Mówi, kiedy przyjdzie? Dlaczego? - kiedy nie usłyszał odpowiedzi spytał - Czy zawsze bierz tą samą dziewczynę?
Kobieta ponownie zaprzeczyła. I na palcach pokazała dwa.
- Dwie dziewczyny? Razem? Nie? Czyli jedna wizyta to jedna dziewczyna?
Kobieta ponownie zaprzeczyła. A zielonooki zamyślił się i westchnął zagłębiając się z żalem w fotel. Stracił całą swoją sztywną biznesową pozę i rzucił zniechęcony pieniądze na stół.
- Nic z tego nie rozumiem.
Kobieta roześmiała się i zabrała lekko sfatygowany pieniądz.
- Nie wiem dlaczego, ale cię polubiłam. Powiem ci wszystko, co wiem. - widząc szczery błysk radości w oczach chłopaka zastrzegła - Tylko to pozostanie między nami. Ale najpierw powiedz mi, po co ci te wiadomości?
- Więc...
- Nie zmyślaj. - przerwała mu stanowczo - Bo inaczej nic ci nie powiem!
Chłopak skurczył się jeszcze bardziej w sobie i wyszeptał cichutko zawstydzony:
- Ja go kocham...
- Głośniej. Zrozum z wiekiem robię się głucha, niedowidzę...
Kpiła z niego z uśmiechem łagodzącym słowa.
- Kocham go.
- Nadal za cicho, Kori. - strofowała go.
- KOCHAM GO! - wydarł się głośno, zarumieniony.
- No to mu to powiedz.
Chłopak bez słowa sugestywnie popukał się po czole rozbawiając kobietę. Po chwili powiedział:
- Chyba pani zwariowała. Żeby mnie wykpił?
- Mam na imię Helena. Możesz tak do mnie mówić. - powiedziała z uśmiechem - Skoro już wiem, że nie chcesz jego krzywdy to mogę ci co nieco powiedzieć. Wiesz chociaż jak on ma na imię?
Chłopak kiwnął głową szepcząc:
- Rafael...
- Zgadza się. Twój Rafael przyjeżdża tutaj raz w miesiącu, zawsze umawia się na następny raz. Zawsze bierze ten sam pokój zresztą sam mi powiedział jak ma być zaprojektowane wnętrze, no i zapłacił za meble i pewnie dlatego mówi mi, kiedy będzie. Ma dwie ulubione "dziewczynki" a właściwie jedną, lecz kiedy Iwo jest zajęta bierze Księżniczkę. Z tego, co wiem nie ma żadnych skłonności sado-maso ani nic z tych rzeczy. Chociaż kto wie, "dziewczynki" nie muszą mi wszystkiego mówić. I właściwie to by było na tyle. Coś jeszcze chciałbyś wiedzieć?
- Nie. Tylko...
- No co?
- Chciałbym zobaczyć ten pokój i...
- I?
- I pobyć tam trochę. - wyszeptał zawstydzony.
- Ty chyba naprawdę go kochasz. - pokręciła głową nieznacznie - Chodź.
Helena wyjęła z szuflady pęczek kluczy i wyszła z pokoju. Za nią powędrował Korneliusz. Wspięli się po schodach na piętro i kobieta kluczem otworzyła pierwsze drzwi z lewej strony. Włączone światło oświetliło duży pokój. Pierwsze, co rzuciło się w oczy chłopakowi to było ogromne łóżko. Co najmniej trzy metry na trzy z granatowym baldachimem i blado błękitnymi podwiązanymi kotarami. Ciekawe, jakim sposobem ktoś wtaszczył tu tą kobyłę? Zastanawiał się przez chwilę podziwiając jego piękno. Drugim ważnym szczegółem był kominek teraz wygaszony.
- Za każdym razem każe by był tu ogień. Nieważne jaki jest upał na dworze on chce ogień i chłodny nawiew dmuchający od okna.
Powiedziała Helena widząc zainteresowanie chłopaka. Kiedy ten zaczął krążyć po pomieszczeniu dodała:
- Zostawiam cię tutaj, zejdź na dół jak będziesz gotowy.
Wyszła cicho zamykając za sobą drzwi. Kori podszedł do łóżka i musnął dłonią po poduszce myśląc z czułością, "na tej poduszce spoczywała głowa mojego Rafaela". Zaczął przechodzić się po pokoju przyglądając się z uwagą wszystkim szczegółom. To on. To on to zaprojektował. To on wybrał te meble, te materiały... nawet książki w pięknych skórzanych oprawach i zaopatrzył barek i... Chłopak ponownie przesunął wzrokiem po łożu. On tu się kocha z jakąś Iwo. Jego serce wypełniła gorzka złość i żal. Ale przede wszystkim zazdrość. Zazdrość o kobietę lekkich obyczajów, która potrafiła coś, czego on nie potrafił. Potrafiła zauroczyć Rafaela tak by do niej powracał. Korneliusz wyszedł z pokoju ostatkiem sił powstrzymując łzy napływające do oczu. Po drodze robił sobie wymówki. Po co ja tu przyszedłem, tylko ból sprawiłem swemu sercu...
- Już jesteś? - Helena czekała na niego u krańca schodów.
- Tak. - burknął niezbyt miło, po chwili uśmiechnął się przepraszająco - Dziękuję, że pokazałaś mi ten pokój. Na zawsze pozostanie on w moim sercu. Muszę iść.
Skierował się w stronę wyjścia, lecz najpierw wyjął jeszcze jeden banknot i podał go kobiecie.
- To za twoja dobroć i wyrozumiałość. Jeszcze raz dziękuję i...
- Poczekaj, spokojnie. Jeszcze coś chce ci pokazać.
Kobieta nie czekając na reakcję chłopaka klasnęła w dłonie a z pokoju wyszła czekająca do tej pory w ukryciu dziewczyna. Była bardzo niska i szczupła. A jej zielone oczy błyszczały z daleka. Jasno brązowe włosy miała ścięte na krótko, co ładnie podkreślało jej delikatną twarzyczkę.
- To jest Księżniczka. Jej oczy nie są zielone. Rafael każe jej zakładać te szkła kiedy jest z nim.
- To jest jego jedyne zboczenie. - odezwała się dziewczyna spokojnym głosem - Poza tym kocha się bardzo delikatnie i jest naprawdę czułym kochankiem. Zawsze dba by mnie również sprawić przyjemność.
Przez ciało zielonookiego przeszedł dreszcz podniecenia, kiedy wyobraził sobie szczupłe prawie chłopięce ciało Księżniczki w potężnych ramionach Rafaela.
- Jedynym minusem jest to, że woli kochać się przy zgaszonym świetle i muszę poruszać się prawie po omacku, bo nawet ogień jest przysłonięty. I preferuje pozycje od tyłu.
Kori zadrżał wyraźnie i objął się ramionami, wsłuchany w głos dziewczyny nie zwracał uwagi na przyglądającą mu się Helenę. Która powiedziała stanowczo:
- Już dość. Wracaj kochanie do siebie.
Kiedy tylko znikła za drzwiami kobieta nie dając dojść do słowa Korneliuszowi klasnęła ponownie i z pokoju wyszła drobna postać owinięta w zielone jedwabie, które zasłaniały również jej twarz.
- To jest Iwo.
Chłopak zawrzał od złości i bólu. Sam sobie jesteś winny, pomyślał zniechęcony. Z fascynacją spoglądał na drobną, szczupłą istotę. Z łatwością zauważył podobieństwo jej budowy do swojej własnej. Ale przecież to nic nie znaczy. Wiele osób lubi drobne, niskie panienki, najwidoczniej Rafael także do nich należy. Jego zamyślenie przerwał stanowczy głos Heleny.
- Iwo, rozbierz się proszę.
Dziewczyna jednym eleganckim ruchem odpięła szatę, która opadła z niej niczym spływająca woda. Stanęła przed nimi zupełnie naga a jej ciało było idealne, gładkie, lekko opalone i błyszczące, gdzieniegdzie pokryte świecącym brokatem. A przede wszystkim okazało się, że Iwo jest młodzieńcem. Kori usiadł z wrażenia. A że nie było akurat tam krzesła upadł na podłogę. Helena śmiejąc się pomogła mu wstać i gestem dłoni pozwoliła ubrać się Iwo.
- Ale ja myślałem... - zaczął zaskoczony i zdezorientowany Korneliusz nie wiedząc co myśleć.
- Ty wyszedłeś z założenia, że moje "dziewczynki" są dziewczynami. A tu niespodzianka. Są dziewczyny i jest jedyna w swoim rodzaju Iwo. Właśnie tą moja "dziewczynkę" upodobał sobie twój Rafael.
- Ale, dlaczego... dlaczego mi to wszystko mówisz, dlaczego mi pokazałaś? - spytał zaskoczony Kori.
- Nie wiem. Sama siebie nie rozumiem. - kobieta roześmiała się sztucznie.
- Nasza mamuś ma po prostu dobre serduszko i uwielbia romantyczne historie. - wtrącił się do rozmowy Iwo - Ale ma również szósty zmysł do robienia interesów. Więc może coś chce z tej słodkiej historii wyciągnąć.
- Gdybym nie miała tego szóstego zmysłu wszystkie wylądowałybyśmy na ulicy.
- A tak nam się świetnie powodzi. - młodzian uśmiechnął się czarująco i spojrzał z zainteresowaniem na chłopaka stojącego obok Heleny. Spytał:
- Chciałeś wiedzieć coś na temat Rafaela?
Korneliusz kiwnął głową potwierdzając. Zaś w oczach Iwo pojawiły się złośliwe błyski, kiedy zaczął mówić scenicznym szeptem:
- Mogę ci powtórzyć to, co powiedziała Księżniczka, że Rafael jest czuły, delikatny i dba o mnie fizycznie, zawsze potrafi mi dogodzić. Niekiedy tak mnie wymęczy, że przez parę godzin nie mogę się ruszyć. Nigdy do tej pory nie miałem równie wspaniałego kochanka i pewnie już nigdy więcej nie będę miał. Jest cudowny, jego sam dotyk powoduje, że szybciej bije mi serce. Jego pocałunki...
W oczach Korneliusza zabłyszczały łzy, które po chwili stoczyły się z jego zarumienionych policzków. Ciało chłopaka wyraźnie drżało, gdy wyszeptał:
- Już dość. Proszę...
Iwo nie zareagował i mówił dalej, tak jakby chłopak w ogóle się nie odzywał.
-...powodują, że cały omdlewam, jego zapach i dotyk włosów na moich policzkach jest pełen rozkoszy. Rafael wyraźnie faworyzuje pozycje od tyłu, lecz ja za nią nie przepadam, ponieważ wtedy nie widzę jego twarzy. Lecz sam jego oddech na moim karku i włosach doprowadza mnie do gorączki a wtedy jęczę cichutko i zaczynam drżeć, co strasznie podnieca Rafaela...
Kori skulił się klęknąwszy na podłodze i wyjęczał:
- Dlaczego mi to robisz, dlaczego mnie tak męczysz? Czym ci zawiniłem?
Uniósł zapłakaną twarz do góry i z przeogromnym smutkiem spojrzał na stojącego niedaleko młodzieńca, wyszeptał z cierpieniem w głosie:
- Co ci złego zrobiłem, że mnie tak dręczysz? Przecież on do ciebie przychodzi, ciebie doprowadza do drżenia, ciebie kocha i pieści tam u góry w pokoju...
- Chcesz wiedzieć, czym mi zawiniłeś? Tym, że Rafael pozwala płonąć ogniowi, który jako jedyny oświetla pokój. Tym, że nie mogę patrzeć na jego twarz w momencie największej rozkoszy. Tym, że przyjeżdża tutaj tylko raz w miesiącu, że nie potrafię sprawić by mnie pokochał i chciał zabrać ze sobą. Nawet jeśli miałbym mieszkać w szopie gdybym miał mieszkać z nim to bym się na to zgodził. Niestety nie potrafię go do tego namówić, nie potrafię go do tego zmusić. Najgorsze jest to, że ja nic o nim nie wiem. Nie wiem co lubi robić, oprócz seksu, nie wiem co lubi jeść, nie wiem... Chcesz wiedzieć, czym mi jeszcze zawiniłeś? Przede wszystkim tym, że podczas orgazmu szepcze imię, chcesz wiedzieć jakie? Twoje imię. Szepcze Kori...
Z zielonych oczu Iwo popłynęły łzy i chłopak ukrywając je szybko się odwrócił i uciekł po schodach na piętro. Kori klęcząc cały czas na podłodze zamazanym przez łzy wzrokiem spoglądał na niknącą za zakrętem schodów sylwetkę Iwo. Odwrócił twarz w kierunku stojącej obok kobiety. Podnosząc się z trudem z klęczek spytał:
- Dlaczego to robisz?
- Dla Iwo. - odpowiedziała bez namysłu - Jest zauroczony Rafaelem. A on nigdy go nie pokocha, więc to do niczego dobrego nie doprowadzi. Poza tym przez tą głupia, nielogiczną miłość Iwo stracił zainteresowanie dla innych klientów. Od pół roku z nikim innym nie był. Nie stać mnie na utrzymywanie osoby, która nie wywiązuje się z swoich zadań. Lecz jednocześnie nie chcę stracić mojej "dziewczynki" on jest zbyt lubiany przez innych bywalców.
- Jesteś... - Korneliuszowi zabrakło słów by odpowiednio określić Helenę.
- Jestem realistką. I nie chce by Iwo dalej cierpiał z powodu swoich niespełnionych pragnień. Mimo wszystko wolę stracić tego jednego klienta niż moją "dziewczynkę" i paru klientów, którzy o nią nieustannie pytają.
- Czego oczekujesz ode mnie? Widzę, że masz jakiś plan.
- Chce tylko pomóc spełnić twoje marzenia.
- Czyli? - Kori zmarszczył brwi zastanawiając się nad odpowiedzią kobiety.
- Chodź ze mną do gabinetu. Porozmawiamy.
Kiedy tylko przeszli do pokoju Helena bez zbędnych niedomówień spytała:
- Jak bardzo kochasz Rafaela? Potrafiłbyś zrobić dla niego wszystko, wszystkiego się wyrzec?
Po chwili milczenia Kori odpowiedział cicho:
- Bardzo go kocham. Oddałbym za niego życie, mógłbym iść do więzienia. Gdyby to było możliwe wziąłbym na siebie jego wszystkie grzechy, żeby z czystym sumieniem stanął przed obliczem Boga.
- Rafael przyjeżdża dzisiejszej nocy około dwudziestej drugiej. W ogóle nie chciałam go wpuszczać. Nie pozwolę na dalsze spotkania Iwo z Rafaelem. Nie wiedziałam do końca jak to rozwiązać a tu pojawiasz mi się ty.
- I...
- Jeżeli chcesz to możesz dzisiejszej nocy spełnić swoje marzenie. To do ciebie może dziś przyjść, to ciebie może doprowadzić do drżenia, ciebie może kochać i pieścić.
Oczy chłopaka zabłysły na samą myśl o czymś takim, lecz po chwili uniesienia posmutniał i spytał z żalem i ironią:
- A, co ty będziesz z tego miała? I co zrobisz z Iwo? Jak on się z tym pogodzi?
- Iwo to moje zmartwienie. Twoim zmartwieniem byłby tylko Rafael. Nie wiem jak on zareaguje na twoją obecność. Może na przykład cię wyśmiać i zostawić samotnego w łóżku... Jak wtedy ty będziesz się czuł?
Kori usiadł w fotelu i po namyśle powiedział:
- Może tak by było najlepiej! Żeby mnie wyśmiał... może wtedy przestałbym się tak bardzo zadręczać marzeniami o nim... Widzieć pogardę w jego oczach, to by była kuracja wstrząsowa.
Po policzkach Korneliusza ponownie popłynęły łzy, które starł szybkim niecierpliwym gestem dłoni. Widząc to Helena powiedziała
- Z tego, co mówił Iwo, Rafael cię pragnie. Może nie kocha, ale na pewno ma na ciebie ochotę. Sądzę, że powinieneś to wykorzystać. Lecz mniej na uwadze także to, że jak ciebie zobaczy zamiast spodziewanego Iwo może się lekko zirytować lub nawet cię znienawidzić. A na pewno będzie zdziwiony.
- Chyba, że się nie dowie... i zapłaci ci jak za normalną wizytę - szepnął w zamyśleniu Kori.
Helena zerknęła na niego czujnie i odezwała się:
- Bystry jesteś - roześmiała się dodając - Zapłacić to mi i tak zapłaci, to jest jedyny klient, który płaci przed a nie po. Ale sądzę, że to i tak nie wypali. Zobaczy cię, może pozna, wścieknie się, wyjdzie i zażąda zwrotu kasy. Pozostanę bez niczego. A na dodatek zrobi mi awanturę. Nie wiem czy to w ogóle jest dobry pomysł. Najlepiej zrobimy pożegnawszy się i zapomniawszy o całej sprawie. - stwierdziła nie ruszając się jednak z fotela.
Kori spojrzał na Helenę z niepewnością, nie rozumiejąc jej intencji. Kiedy w końcu do niego dotarły spytał bez wahania:
- Ile kosztuje u ciebie...
Helena przerwała mu podając sumę, która dla zwykłego przeciętnego zjadacza chleba byłaby oszałamiająca i dodała:
- W koszt jest wliczona "dziewczynka" na pięć godzin, pokój z łazienką, szampan plus jakaś dodatkowa atrakcja.
Zielonooki zmarszczył brwi zdziwiony:
- Jakiego typu atrakcja?
- Zależy od życzenia klienta. Niektórzy chcą być wiązani i bici, inni mieć nagrane swoje ekscesy. A jeszcze inni chcą mieć dwie panienki jednocześnie. Ostatnia propozycja jest ograniczona czasowo.
Chłopak pokręcił głową z niedowierzaniem:
- Czy ty masz jakiś szczegółowy cennik?
- Oczywiście - kiwnęła głową z powagą - Pokazać?
- Nie. Dzięki, chyba nie chce być aż tak bardzo wtajemniczony w arkany twojego zawodu.
Helena roześmiała się ubawiona miną rozmówcy.
- Rafael płaci o połowę mniej. Załatwia sprawę w dwadzieścia minut, bierze prysznic i wychodzi.
Korneliusz bez komentarza wyjął z tylnej kieszeni książeczkę czekową i wpisał wcześniej podaną kwotę. Podając czek spytał:
- Czy to wystarczy? Obojętnie ile razem spędzimy czasu?
- Tak. Możecie być albo pięć minut albo nawet do samego rana - zerknęła na zegarek dodając - Chodź, mamy tylko dwie godziny by zmyć ślady po łzach z twoich policzków i zrobić cię na bóstwo.
Stojąc już przy drzwiach i trzymając wypielęgnowaną dłoń na klamce odwróciła twarz w stronę Korneliusza i spytała:
- Jesteś tego pewien?
- Bardziej pewien już nigdy nie będę - odpowiedział wzruszając ramionami.
Półtorej godziny później zielonooki siedział w wannie wypełnionej mnóstwem pachnącej piany i oglądał swoje świeżo wygolone nogi, z fascynacja dotykał je nie mogąc nadziwić się ich gładkości i jedwabistości. Na jego twarzy zastygała maseczka poprawiająca koloryt i jędrność skóry. Czuł się zadziwiająco dobrze, jeśli wziąć pod uwagę katusze, które zgotowała mu Helena z dwiema pomocnicami. Nie dość, że mu nogi ogoliły to jeszcze chciały dobrać się do jego włosów w okolicach hm... zdecydowanie im tego zabronił. A poza tym Adrianna, która powiedziała mu tylko krótkie "witaj" skróciła mu włosy rosnące na głowie. Dziewczyny umyły je czymś mazistym a potem zmywały mu to cztery razy. Koszmar. Właśnie teraz jedna z nich nazywana przez resztę Kwiatuszkiem wyciągnęła mu stopę z wody i zaczęła ją męczyć pumeksem, druga dziewczyna opowiadając z śmiechem pikantne kawały uniosła jego dłoń i zajęła się paznokciami. Poobcinała je, wyrównała pilniczkiem i zaczęła malować bezbarwnym lakierem, który dawał delikatny połysk. Na koniec końcówki paznokci ozdobiła zielonym brokatem. To samo zrobiła z drugą dłonią a w tym czasie Kwiatuszek zlitował się nad stopami chłopaka. Jeszcze tylko Erika pomalowała je w ten sam sposób, co paznokcie u dłoni i obie opuściły łazienkę wcześniej zabroniwszy się ruszać Korneliuszowi. Pięć minut później, kiedy już zaczął się nudzić z powrotem weszła Erika i zaczęła zmywać z jego twarzy maseczkę. Kiedy się z tym uporała przemyła twarz chłopaka chłodną wodą z jakimiś pachnącymi ziołami i sprawdziła czy lakier wysechł. Zadowolona z efektu powiedziała:
- Wstawaj, wyłaź z tej wody.
Kiedy z oporami zrobił to, co kazała wepchnęła go pod prysznic i kazała zamknąć oczy. Kiedy uczynił to, o co go prosiła, dziewczyna otworzyła zimna wodę. Krzyk oburzenia i pretensji na pewno słychać było piętro niżej. Po chwili tortur zamknęła wodę i pozwoliła wyjść chłopakowi spod prysznica. Nie mogąc nic mówić z powodu szczękających z zimna zębów Kori popatrzył tylko groźnie na Erike.
- Nie złość się, bo to powoduje zmarszczki. - roześmiała się ubawiona wycierając jego nagie ciało mięciutkim ogrzanym ręcznikiem. Kiedy był już suchy owinęła go innym ręcznikiem i posadziła na fotelu przed toaletką. - Czekaj tu.
Rozkazała. Jakbym miał gdzie iść! Mruknął sam do siebie w odpowiedzi. Dziewczyna nie zareagowała na komentarz chłopaka i wyszła z łazienki. Korneliusz słyszał jej głos wołający na schodach
- Mamuś, przyjdź do góry.
Po krótkiej chwili do pomieszczenia weszła Helena a za nią Erika i Adrianna.
- Adrianno. - Helena powiedziała krótko i treściwie.
Dziewczyna podeszła do siedzącego chłopaka i nic nie powiedziawszy wyjęła cały komplet szczotek i włączyła suszarkę. Po około dziesięciu minutach Korneliusz sam siebie nie mógł poznać. Niedowierzał co delikatne cięcie włosów i odpowiednie suszenie wyczarowało na jego głowie. Do tej pory jego proste włosy najczęściej zwisały smętnie i dlatego zawsze zakładał je za ucho. Teraz zwijały się w delikatne fale i wyglądały niesamowicie. I już nie miały tego swojego nieokreślonego koloru brązu, który sam właściciel nazywał mysim tylko pięknie błyszczały delikatnym kasztanowym kolorem.
- I co? - spytała Helena widząc zachwyt w spojrzeniu chłopaka
- Ślicznie. Tylko czy to na pewno ja?
- Zdecydowanie tak. A teraz ruszaj się. Za dziesięć minut przyjedzie Rafael on nie ma zwyczaju się spóźniać.
Wyszła zabierając z sobą Adriannę. W łazience pozostała tylko Erika, która pomogła wstać Korneliuszowi i zdjęła z niego ręcznik. Odsunęła się parę kroków mówiąc
- Czy ty wiesz, że masz piękne ciało. Jesteś perfekcyjnie zbudowany. - nie reagując na zawstydzenie chłopaka dodała - Nie masz się czego wstydzić. Możesz być dumny z swojego ciała. Odwróć się proszę.
Rozkazała a Kori posłuchał jej bez sprzeciwu.
- Mogę ci tylko pozazdrościć. Nawet Iwo, który bardzo dba o swoja linię nie jest tak szczupły i gibki jak ty. A pośladki masz po prostu piękne, dużo zgrabniejsze od niego.
Dziewczyna musnęła dłonią wcześniej wspomnianą część ciała chłopaka a po chwili uderzyła go lekko mówiąc:
- Mamuś ma rację, jeśli masz być gotowy na przyjazd Rafaela to mamy naprawdę mało czasu.
Przyniosła flakonik perfum i zużyła po jednej kropli na nadgarstki chłopaka. Później po perfumowała kostki, zgięcia pod kolanami i okolice pępka w następnej kolejności zaczęły pachnieć zgięcia łokci i kark Korneliusza. Kiedy już cały pachniał zniewalająco podała mu zwiewną jedwabną szatę w kolorze pięknej morskiej zieleni i nauczyła ją odpinać tak by jednym ruchem dłoni mogła swobodnie opaść na podłogę. Kiedy opanował tą sztuczkę do perfekcji zapięła mu ją i popryskała perfumami. Przenieśli się akurat do drugiej części łazienki, gdy odezwał się cichy gong.
- To Rafael. - wyszeptał zdenerwowany Kori.
- Cicho, spokojnie. Mamuś zatrzyma go przez parę minut. - odpowiedziała uspakajająco Erika i usadziła wiercącego się chłopaka na wygodnym miękkim fotelu. Zapaliła dodatkową lampkę i musnęła zielonym brokatem jego zamknięte powieki, nałożyła smugę różu na kości policzkowe i delikatnie zaznaczyła usta. Odsunęła się kawałek podziwiając swoje dzieło.
- Masz zrobiony bardzo delikatny makijaż, prawie niewidoczny. Nie musisz się o niego martwić ani go poprawiać. Róż z policzków i szminka po jakimś czasie się zetrą, ale nie pozostawią żadnego śladu na ciele. A brokat z powiek zmyje się dopiero po dłuższym szorowaniu. Możesz otworzyć oczy.
Kiedy to uczynił Erika pochyliła się nad nim i wyszeptała tuż przy jego wargach:
- Nie dziwię się, że Iwo jest taki zazdrosny o ciebie, twoja uroda zapiera dech w piersi, Iwo przy tobie jest niczym. Nie przejmuj się nim, Rafael jest już trzecią jego wielką, jedyną miłością w ciągu tego roku. Za miesiąc znajdzie sobie kogoś innego do wielbienia, taki to już typ, że musi kogoś mieć. I najprawdopodobniej ukradnie którejś z dziewczyn klienta. Nie myśl już o tym tylko choć zobaczyć, jaki jesteś piękny.
Odsunęła się i poprowadziła chłopaka do lustra. Kori przyjrzał się sobie uważnie. Pod jedwabną szatą był nagi a na stopach miał miękkie śmieszne papucie. Jego oczy podkreślone brokatem błyszczały i lśniły niesamowitym zielonym ogniem.
- To nie mogę być ja! - wyszeptał zachwycony swoim widokiem.
Erika roześmiała się i zaczęła coś mówić, gdy któraś z dziewczyn dyskretnie zapukał do drzwi i uchyliła je lekko szepcząc:
- Rafael czeka w pokoju. Pośpieszcie się, nie jest dziś w dobrym humorze, a poza tym jest pijany jak cholera.
W tym samym momencie weszła Helena strofując gadatliwą dziewczynę, kiedy ujrzała Kori'ego zamilkła gwałtownie i westchnęła z zachwytu
- Poczeka, na coś takiego warto poczekać. Jesteś śliczny. Pewnie nawet nie zdajesz sobie sprawy ile mógłbyś zarobić jako model lub osoba do towarzystwa.
- Mam dość pieniędzy, nie muszę zarabiać w ten sposób. - odpowiedział rozbawiony Kori.
Helena podeszła do stojącego nieruchomo chłopaka i pochyliwszy się lekko szepnęła prosto do ucha chłopaka:
- Powodzenia i mnóstwo przyjemności. Niczym się nie przejmuj, musi ci się udać. Wszystko będzie dobrze.
- Wiem, wierze w to.
- Chodź.
Helena podała mu dłoń i wyprowadziła z łazienki. Na progu Kori odwrócił się i skinieniem głowy podziękował Erice za pomoc. Dziewczyna w odpowiedzi uniosła kciuk i uśmiechnęła się zachęcająco. Helena wyciągnęła go na korytarz i schodami poprowadziła na dół. Piętro niżej czekał na niego jego ukochany, jego największa, jedyna miłość życia. Miłość, która była niespełniona od przeszło trzech lat. Odkąd jako niespełna piętnastolatek poznał nowego współwłaściciela firmy, której jego ojciec był założycielem. Ojciec Korneliusza świetnie dogadywał się z dużo młodszym od siebie wspólnikiem. Na tyle dobrze by go zapraszać raz w miesiącu na obiad do restauracji lub partyjkę golfa. Na tyle dobrze by go zaprosić na własne przyjęcie urodzinowe, na którym zebrała się cała śmietanka towarzyska z okolicy. Właśnie tam Kori poznał Rafaela. Właśnie tam go pokochał i przy okazji zbłaźnił się niesamowicie. Na samo wspomnienie wstydu, jakiego sobie wtedy narobił piekły go policzki.
Jak można było go pomylić z kelnerem i wysłać po piwo! A najgorsze było to, że Rafael przyniósł mi to piwo pomimo tego, że oficjalnie nie było czegoś takiego w ogóle w menu. Do tej pory nie wiem skąd Rafael wydobył tą puszkę z piwem. Swoja drogą wtedy upiłem się po raz pierwszy w życiu i jeszcze na koniec zbeształem go, że nie jest schłodzone. To było najbardziej koszmarne wydarzenie w moim dotychczasowym życiu. Dlaczego nie upiłem się na tyle mocno by urwał mi się film i bym mógł to zapomnieć? Rafael był na tyle uprzejmy, że nie skomentował mojego zachowania. Tylko raz, miesiąc po tym feralnym przyjęciu, gdy przez przypadek zostaliśmy sami w pokoju spytał "nadal lubisz chłodzone piwo?". Na moje szczęście w tym momencie weszła moja matka i nie musiałem odpowiadać. To był ostatni raz, gdy byliśmy sami w jakimkolwiek pomieszczeniu. Bardzo starannie zacząłem go unikać i chyba to zrozumiał, bo i on po pewnym czasie przestał szukać ze mną kontaktu. Mijaliśmy się w korytarzu nawet nie mówiąc sobie dzień dobry na przywitanie. Tylko serce mi mocno waliło i robiło mi się słabo. Potem przestałem w ogóle jeździć do wieżowca, w którym znajdowały się biura naszej firmy. Naszej, ponieważ na urodziny otrzymałem od ojca pakiet udziałów i oficjalnie powinienem zacząć zasiadać na radach i zebraniach. Tylko jakoś jeszcze na żadnym nie byłem. A były już cztery. I ponoć wypytywano się o mnie i domagano bym przyszedł.
Rozmyślania Korneliusza przerwał cichy głos Heleny:
- Kori. Słyszysz mnie?
- Słyszę. - chłopak rozejrzał się nieprzytomnie a uświadamiając sobie, że stoją przed drzwiami, za którymi jest Rafael zadrżał.
- Byłeś przez chwile gdzieś bardzo daleko. A teraz słuchaj. Iwo jest raczej nieśmiały w sprawach łóżkowych, więc jeśli nie chcesz by cała afera za szybko się wydała nie możesz być zbyt agresywny pod tym względem. W środku płonie tylko ogień na kominku, a Rafael na pewno siedzi lub leży na łóżku i czeka z niecierpliwością, bo chce mieć to jak najszybciej za sobą. Nie wiem, co mam ci radzić na ten pierwszy raz. Bo to będzie twój pierwszy kochanek, prawda?
Kori tylko kiwnął głową potwierdzając domysły Heleny. Był zbyt zdenerwowany by coś powiedzieć, więc milczał wpatrując się intensywnie w drzwi.
- Słuchaj mnie jeszcze przez chwile. - kobieta dotknęła delikatnie dłoni chłopaka i szepnęła - Powiedziałam Rafaelowi, że boli cię odrobinę gardło i masz chrypkę. Jeśli będzie ci łatwiej to z nim nie rozmawiaj, uprzedziłam go, że możesz nie chcieć mówić z powodu choroby. I... słuchaj.
Helena odwróciła twarz chłopaka w swoją stronę i zajrzawszy w jego zielone oczy wyszeptała:
- Pierwszy raz boli, lecz po chwili ból zmieni się w przyjemność. Pamiętaj o tym żeby się rozluźnić a wtedy będzie dużo lepiej. Rafael naprawdę jest delikatny i czuły nic ci nie będzie. Idź.
Kobieta położyła dłoń na klamce i zlustrowała go na koniec uważnym spojrzeniem szepnęła rozbawiona:
- Zdejmij te papucie i zostaw przed drzwiami.
Kori bez słowa zrobił to, co mu powiedziała. Spojrzał na swoje nagie stopy z zielonym brokatem i przypomniał sobie słowa Eriki "możesz być dumny z swojego ciała". Z jego piersi wydostało się ciche westchnienie, kiedy wyprostował się i spojrzał odważnie na zamknięte drzwi. Wyszeptał:
- Jestem gotowy. Co ma być to będzie.
Helena zapukała cichutko i otworzyła drzwi mówiąc przez próg
- Już jest.
Przepuściła do przodu chłopaka i mrugnęła do niego wesoło zamykając za sobą drzwi.
Kori przesunął dłonią po chłodnym drewnie próbując uspokoić własne serce. Boże, mój boże, co teraz, myślał gorączkowo odwracając się powoli i spoglądając na wielkiego kolosa w kształcie łoża. Przez chwilę musiał stać w jednym miejscu przyzwyczajając oczy do panującego mroku. W pokoju panowała idealna cisza, słychać było tylko wesoły trzask ognia płonącego na kominku. Po chwili, kiedy wzrok Korneliusza przyzwyczaił się do warunków chłopak ruszył powoli w kierunku łóżka. Gdy stanął tuż obok zdał sobie sprawę, że nikt tam nie leży. Był zawiedziony, czyżby Rafael sobie poszedł? Po krótkiej chwili z prawej strony tam gdzie był największy mrok dobiegł go cichy stukot odstawianego kieliszka na blat stolika. I głos, ukochany, słodki, zmęczony, pijany głos, którego nie słyszał już od tak dawna, a który cały czas przechowywał w swojej pamięci i w swoim sercu, tylko, że głos, który pamiętał nie był taki smutny i nie był aż tak bardzo zmęczony.
- Czekałem na ciebie. Długo na ciebie czekałem.
Chłopak kiwnął głową i chciał podejść do mężczyzny, lecz oschły głos zatrzymał go na miejscu.
- Czekaj. Idź najpierw do ognia i zdejmij przy nim szatkę. Chcę popatrzeć na ciebie.
Kori podszedł do płonącego ognia i stanął tyłem do niego, tak by oświetlił zarys jego ciała. Po chwilowym wahaniu uniósł dłoń i odpiął zapinkę tak jak nauczyła go tego Erika. Szata miękko osunęła się na podłogę i utworzyła wokół jego stóp jasną mgiełkę. Chłopak usłyszał głos swego ukochanego:
- Schudłeś ostatnio.
Korneliusz pokręcił przecząco głową dopiero po chwili przypomniał sobie, że Rafael porównuje go do Iwo. Wzruszył delikatnie ramionami pochylając leciutko twarz, włosy musnęły jego zarumienione policzki. Rafael roześmiał się gardłowo mówiąc z wyraźną ironią:
- Aż taki pijany to nie jestem by nie widzieć różnicy i masz inaczej ułożone włosy. Ładnie ci w takim uczesaniu.
Pochwała jeszcze mocniej zarumieniła policzki chłopaka.
- Podejdź tutaj! - rozkazał mężczyzna nawykłym do tego tonu głosem.
Korneliusz spełnił rozkaz, lecz podchodził powoli, bardzo powoli, tak by Rafael mógł przypatrzeć się jego sylwetce. Kiedy był tuż przed wyciągniętymi na całą długość nogami mężczyzny zatrzymał się z wahaniem. Mężczyzna rozstawił nogi i gestem zaprosił chłopaka jeszcze bliżej. Unosząc twarz przyglądał mu się intensywnie, Kori stanął pomiędzy nogami ukochanego drżąc lekko z przejęcia. Rafael wyciągnął prawą dłoń i delikatnie pogładził odznaczające się żebra chłopaka. Pod swoimi koniuszkami palców wyczuł wyraźne drżenie. Spytał zatroskany
- Zimno ci?
Korneliusz zaprzeczył prawie niewidocznym ruchem głowy. Poddał się pieszczocie dużej i twardej dłoni ukochanego. Z rozkoszą czuł jak palce Rafaela wędrują wzdłuż kości obrysowując krawędzie. Mężczyzna nie przerywając delikatnego, zmysłowego pieszczenia boku chłopaka zerknął na lewo i do prawie pustego kieliszka dolał szampana. Odstawiwszy butelkę z powrotem do pojemnika z lodem położył dłoń na pośladku chłopaka i ścisnął delikatnie przysuwając go jeszcze bliżej. Sam również się przysunął i musnął wargami napięty sutek chłopaka i zaczął delikatnie ssać. Kori nie potrafiąc się powstrzymać jęknął głośno. Co spodobało się Rafaelowi, bo zaśmiał się cichutko i pochyliwszy się lekko wsunął język w pępek chłopaka. Lewą dłonią uniósł nogę Korneliusza i postawił ją na oparciu fotela. Pieścił wewnętrzną część uda młodzieńca a prawą dłoń przesunął na jego podbrzusze końcówkami palców muskając naprężoną męskość. Całując brzuch młodzieńca zabrał dłoń z jego uda i obserwowany przez zamglone oczy chłopaka włożył czubki palców do kieliszka. Zielonooki jęcząc cichutko oparł swe dłonie o potężne barki mężczyzny i mocno zacisnąwszy palce na czarnej jedwabnej koszuli, którą miał założoną z rozkosznym drżeniem przymknął powieki odchylając głowę do tyłu. Kiedy poczuł dotyk palców ukochanego na swoich pośladkach wzdrygnął się lekko, przestraszony, lecz od razu zmusił swe ciało do rozluźnienia. Myśląc przy tym, przecież to jest mój Rafael, on nie zrobi mi krzywdy. Więc kiedy mężczyzna powolutku wsunął swój mokry palec w jego dziurkę odczuł tylko przyjemność i rozkosz z tak intymnego dotknięcia. Mój Rafael, mój upragniony i od tak dawna wyczekiwany... czując dotyk dłoni i silnych palców mężczyzny na swoim zwiedzionym członku jęknął coś niezrozumiale. Rafael odsunął twarz od ciała Kori'ego i zerknął na unoszącą się w gwałtownym, szybkim oddechu klatkę piersiową pieszczonego chłopaka. Na jego napiętej szyi wyraźnie pulsowała żyła z przepływającą krwią. Nie przerywając pieszczenia odbytu młodzieńca prawą dłonią sięgnął po kieliszek i wylał część schłodzonej zawartości na dumnie prężącą się męskość zielonookiego, który wzdrygnął się wciągając gwałtownie powietrze do płuc i mocno zaciskając mięśnie na palcu mężczyzny. Rafael nie przejmując się mokrym dywanem wylał jeszcze odrobinę by po chwili ogrzać jego ciało ciepłym oddechem. Odstawiając kieliszek pochylił się i zlizał dokładnie szampana z napiętej skóry a na koniec dotknął najczulszego miejsca i wcisnął koniuszek języka w otworek. Jednocześnie pieścił palcem wąziutką szparkę młodzieńca. Wyraźnie słyszał spazmatyczny oddech chłopaka i jego głośne jęki, czuł drżenie jego szczupłej nogi wciśniętej pomiędzy jego własne uda. Po dłuższej chwili, kiedy Kori był już na granicy, wypuścił spomiędzy warg jego ciało i przytrzymał go w dłoni nie pozwalając mu się odsunąć.
- Mój słodki... - szepnął mężczyzna wsłuchując się w szybki, płytki, nieregularny oddech młodego kochanka - Powiedz mi jak to się stało, że dzisiejszej nocy zachowujesz się zupełnie inaczej niż zwykle?
Kori otworzył szeroko oczy pełen strachu i spojrzał na siedzącego mężczyznę, który westchnął z przyjemnością czując dreszcze przechodzące przez ciało chłopaka. Spytał ponownie:
- Co się stało?
Korneliusz spróbował zamiast odpowiedzi zabrać nogę z fotela, lecz silny ucisk dłoni nie pozwolił mu tego uczynić, westchnął więc z rezygnacją wzruszając ramionami. Mężczyzna widząc ten gest zmarszczył czoło niezadowolony i delikatnie podrapał mięciutkie ścianki wnętrza chłopaka, który czując dotyk paznokcia Rafaela w swym ciele zadrżał gwałtownie. Mężczyzna spoglądając na twarz chłopaka, która cały czas była w mroku nie pozwalającym dojrzeć i zniekształcającym jego rysy twarzy z uśmiechem powiedział:
- Jesteś dziś zupełnie inny. To prawda, że jestem pijany i tu jest ciemno, ale ja znam twoje ciało Iwo i mam głupie wrażenie, że to nie jesteś ty. Powiedz mi czy ja zwariowałem czy mam omamy?
Kori nic nie powiedziawszy pochylił się do przodu z niewygodnie zgiętą nogą i musnął delikatnie usta Rafaela. Kiedy ten je rozchylił przyzwalająco chłopak zagłębił swój język w wargi mężczyzny rozsmakowując każdy intymny zakątek jego ust. Mężczyzna smakował mieszaniną piwa i szampana, dla spragnionego chłopaka była to wstrząsająca mieszanka. Z trudem oderwał się od ciepłych, namiętnych warg Rafaela i wytarł ślinę, która spłynęła z kącika jego warg. Mężczyzna dopiero po chwili otworzył oczy i zerknął na stojącego obok chłopaka.
- Pachniesz inaczej, wyglądasz inaczej, smakujesz inaczej. Ty nawet całujesz inaczej. Kim jesteś?
- Inaczej, to znaczy lepiej czy gorzej? - wyszeptał zatroskany Kori wprost do ucha Rafaela
Mężczyzna drgnął gwałtownie słysząc cichy głos chłopaka. Jego oczy w ciemności zabłysły gdyż z łatwością rozpoznał głos swego wybrańca. Delikatnie wysunął palec z wnętrza chłopaka i wstał. Przestraszony Kori odsunął się o krok do tyłu. Chciał odejść jeszcze dalej, lecz dłonie Rafaela zacisnęły się wokół jego pasa i nie pozwoliły mu uciec. Mężczyzna z łatwością uniósł drobne ciało młodzieńca i bez słowa zaniósł go do łoża. Delikatnie położył swój ciężar na kołdrę i przysiadł obok niego szepcząc i gładząc jego policzek i włosy.
- Tu jest za ciemno, nigdy do tej pory mi to nie przeszkadzało, aż do dziś. Chce zobaczyć twoją twarz. Zdradzisz mi, kim jesteś?
- Wolałbym nie. - odpowiedział cicho Kori.
- Dlaczego? Poznałem już twoje ciało, chcę teraz je zobaczyć.
- A gdyby ci się nie spodobało to co zobaczysz? To co ujrzysz mogłoby bardzo cię zdenerwować Rafaelu. A to jest ostatnia rzecz, której bym pragnął.
- Ja wiem, że spodoba mi się to, co zobaczę. Powiedz mi, czego pragniesz?
- Ciebie. Tylko ciebie. I to od bardzo, bardzo dawna.
- Poznałem dotyk twojego ciała, jego smak i zapach. Chciałbym zobaczyć twoją twarz, usłyszeć twoje imię, proszę zaufaj mi.
- A, co się stanie, jeśli się rozzłościsz i będziesz niezadowolony? - Kori zadrżał a mężczyzna czując to musnął lekko jego wargi swoimi i uśmiechnął się mówiąc:
- A co jeśli spełni się największe moje marzenie?
Nie czekając na odpowiedź wstał i włączył lampkę stojąc parę kroków od łóżka. Odwrócił się z powrotem w stronę łoża i zaśmiał zobaczywszy, że chłopak odwrócił się na brzuch i ukrył swoją twarz w poduszce. Z przyjemnością patrzył na nagie ciało leżące na kołdrze, które drżało wyraźnie. Podszedł z powrotem i usiadł obok chłopaka, pochylił się nad nim i obsypał pocałunkami plecy i zgrabne pośladki. Przesuwał się coraz wyżej i wyżej aż dotarł do delikatnego karku, uniósł włosy chłopaka by móc całować skórę na szyi. Po chwili jego pocałunki przesunęły się na zaczerwieniony policzek by dotrzeć w końcu do spragnionych warg. Szczupłe ramiona objęły jego szyję, gdy chłopak odwrócił się przodem do niego i podał mu swe spragnione czułości usta. Dysząc ciężko oderwali się od siebie, lecz Rafael nie odsunął się tylko wyszeptał w rozchylone wargi chłopaka, który mruczał coś z przyjemności.
- Mój słodki Kori. Mój piękny, kochany od tak dawna upragniony Kori. I tak zawsze niedostępny i okrutny dla mnie.
Chłopak odepchnął delikatnie ciało mężczyzny od siebie i rumieniąc się słodko wyszeptał:
- Ja nie chciałem być dla ciebie okrutny. Ja...
Próbował się tłumaczyć, lecz Rafael położył mu opuszkę palca na usta i stwierdził cicho:
- Na wyjaśnienia nadejdzie czas później. A teraz... chcę cię kochać.
Uśmiechnął się i pocałował leżącego chłopaka, który objął go za szyję i wygiął delikatnie ciało by dotknąć ukochanego.
- Czy czujesz to, co czuję ja?
Kori usłyszał ciche pytanie zadane mu przez Rafaela. W odpowiedzi jęknął tylko rozkosznie i przesunął dłonią po ramieniu mężczyzny szarpiąc lekko za jego koszulę. Próbował go zmusić do jej zdjęcia a kiedy to nie zadziałało szepnął:
- Zdejmij koszulę, chce dotknąć twojego ciała...
Mężczyzna odrywając się od pieszczonego sutka chłopaka, uniósł się do pozycji siedzącej i szarpnięciem oderwał wszystkie guziki i ściągnął koszulę odsłaniając umięśnione ciało.
- Czy tak lepiej kochanie? - spytał cicho a chłopak uśmiechnął się uszczęśliwiony i przesunął drżącą dłoń po jego nagich ramionach.
- Jesteś taki przystojny - wyszeptał z zachwytem - Tak bardzo cię kocham...
Wyznał zawstydzony unosząc się i ukrywając twarz w zagłębieniu szyi Rafaela. Mężczyzna zmusił go do spojrzenia w swoje oczy i uśmiechnął się czule obsypując pocałunkami jego policzki, wargi i czoło. Dopiero po chwili przesunął się z powrotem do jego ust i złapał zębami jego dolną wargę i zaczął ją leciutko ssać. Kiedy usłyszał jęk pełen przyjemności uwolnił jego usta i unosząc do góry lekkie ciało ukochanego posadził go sobie na udach. Całując go pokierował jego dłoń na dół i pomógł mu odpiąć własny zamek w spodniach. Zmusił drżącą dłoń zielonookiego by złapała jego męskość i wyciągnęła ją za bielizny. Chłopak drżąc mocno próbował uwolnić swą dłoń, lecz mężczyzna mu na to nie pozwolił. Całując jego szyję położył swoją dłoń na jego szczupłych palcach i zaczął nią powoli poruszać, wyszeptał do ucha młodzieńca:
- Proszę, doprowadź mnie do rozkoszy. Nie jestem w stanie dłużej się powstrzymywać a zbyt cię kocham by zmusić twoje nie przygotowane jeszcze ciało do czegokolwiek. Nie chcę zrobić ci krzywdy.
Kori słysząc to czułe wyznanie oplótł nogami biodra mężczyzny i delikatnie, lecz pewniej zaczął poruszać dłonią. Słysząc jęk przyjemności wyrwany z warg mężczyzny oparł swe czoło o szybko unoszącą się klatkę piersiową Rafaela i zafascynowany spoglądał na mokrą męskość w swej poruszającej się coraz szybciej dłoni.
Czując dreszcze przechodzące przez ciało mężczyzny uśmiechnął się z zadowoleniem. W tej samej chwili dłoń Rafaela zsunęła się z jego ramienia i przeniosła na jego podnieconą męskość. Chłopak zadrżał z przyjemności, kiedy Rafael potarł kciukiem mokrą końcówkę. Czując coraz szybsze ruchy dłoni ukochanego na swym ciele uniósł głowę do góry jednak nie przerwał posuwistych ruchów, które wykonywała jego dłoń na męskości Rafaela. Kiedy mężczyzna zaczął drżeć spojrzał na jego twarz i zamknięte oczy, zarumienione policzki ukazywały rozkosz jaką odczuwał ukochany. Mężczyzna otworzył nagle zamglone rozkoszą oczy spoglądając na twarz siedzącego przed nim chłopaka, wyszeptał cicho patrząc z miłością w zielone oczy:
- Kocham cię...
Ścisnąwszy mocno jego męskość wyprężył swoje ciało, osiągając spełnienie wyjęczał imię kochanka.
- Kori...
Chłopak przytulił się z całej siły do ogromnego drżącego ciała mężczyzny ukrywając swoją zarumienioną uśmiechniętą twarz, to on, to naprawdę on i mój ukochany mnie kocha! Roześmiał się uszczęśliwiony i spojrzał w pełne czułości i rozkoszy szafirowe oczy. Nie potrzebował nic mówić, mężczyzna wyczytał szczęście w jego roziskrzonych oczach i pocałował słodko swoje maleństwo siedzące mu na kolanach. Wstał gwałtownie trzymając pośladki chłopaka i nie pozwalając mu się zsunąć. Chłopak wystraszony jeszcze mocniej objął nogami Rafaela w pasie, ramionami oplótł jego szyję i zmierzwił miękkie włosy. Kiedy Rafael ruszył, Kori zaśmiał się cichutko. Jego nagie podniecone ciało szczelnie przylegało do ukochanego. Spytał cicho:
- Dokąd mnie niesiesz?
- Moja rozkoszna żabka... - Stwierdził Rafael nie odpowiadając na usłyszane pytanie.
Otworzył ukryte w boazerii drzwi i wszedł do przestronnej, urządzonej na błękitny kolor łazienki, zabrał niewielką niebieską buteleczkę w kształcie stożka i przeszedł z powrotem do pokoju. Kori cały czas uczepiony go, niczym koala, spytał ze śmiechem:
- Jak długo masz zamiar mnie nosić?
- Zawsze. Już nigdy więcej nie spuszczę cię z oczu - odpowiedział z powagą w głosie.
Zielonooki roześmiał się i zagroził:
- Zanikną mięśnie na moich nogach i oduczę się chodzić.
- Och, nie. To ci nie grozi. - odpowiedział odkładając buteleczkę na nocny stolik. Potem uklęknął na łóżku i pochyliwszy się do przodu delikatnie ułożył ciało młodzieńca na kołdrze. Odplątał jego nogi i wstał, rozbierając się szybko, powiedział z czułością w głosie:
- Jesteś taki słodki.
Położył się obok i pocałował delikatnie miękkie usta chłopaka, który westchnął z rozkoszą. Mężczyzna pogłębił pocałunek a dłońmi zaczął pieścić jego drżące z rozkoszy ciało. Zsunął się niżej ustami i wpił je w napiętą szyję zielonookiego. Wyszeptał do jego ucha:
- Tak bardzo, bardzo cię kocham...
Mężczyzna przesunął się jeszcze niżej i musnął językiem sutek chłopaka, zagryzł delikatnie zęby na nim i słuchając rozkosznych jęków wydobywających się z gardła młodzieńca zaczął go lekko ssać. Korneliusz wyprężył swe ciało i wyszeptał:
- Rafaelu... kochaj mnie...
Szafirowe oczy ściemniały, gdy mężczyzna usłyszał niewyraźny zmysłowy szept kochanka. Całując naprężone ciało młodzieńca przesuwał się coraz niżej i niżej, aż dotknął wargami męskość ukochanego. Usłyszał głośny namiętny krzyk, gdy zaczął go pieścić. Czując wyraźne drżenie ciała zielonookiego i słysząc jego coraz głośniejsze jęki przerwał pieszczoty i delikatnie odwrócił chłopaka na brzuch, uniósł wysoko jego pośladki i polawszy zawartością z butelki rozsmarował ją na jego wypiętych półkulach. Wsunął śliski palec do ciasnego środka i pieścił dopóki nie usłyszał ochrypłego krzyku przyjemności. Wyciągnął mokre palce i wszedł w niego powolutku, drżące ciało chłopaka rozkoszowało się nieznanymi dotąd odczuciami. Westchnienia przyjemności przeplatały się z cichymi pokrzykiwaniami słodkiego bólu. I namiętnie wypowiadanym imieniem:
- Rafaelu...
Mężczyzna pochylił się nad zielonookim i coraz mocniej wchodząc w jego naprężone z rozkoszy ciało zaczął całować jego odsłonięty kark a dłonią pieścił podnieconą męskość. Wyszeptał:
- Jesteś taki mokry, taki słodki... i cały mój.
- Tylko... Twój. - wyszeptał Kori z jękiem pełnym przyjemności.
Mężczyzna brutalnie złapał udo kochanka i odwrócił go przodem do siebie. Szczupłe nogi chłopaka uniósł wysoko do góry i położył na swoich barkach. Wszedł w niego z całej siły a widząc rozkosz pomieszaną z bólem na twarzy ukochanego pocałował go namiętnie.
- Rafaelu?
Kori spytał szeptem otwierając swe oczy i patrząc w pełne szczęścia oczy mężczyzny.
- Kocham cię i dlatego chce widzieć twoją twarz.
Chłopak czując dłoń ukochanego wędrującą po jego męskości zadrżał i odchylił głowę do góry przymykając zamglone rozkoszą oczy. Osiągnął spełnienie przed mężczyzną, który czując drżące ciało ukochanego i widząc niebiańską rozkosz na jego twarzy również eksplodował. Po długiej chwili, w której słychać było tylko ich szybkie oddechy odezwał się z czułością Rafael:
- Nie skrzywdziłem cię?
- Nie.
Pomimo tego zapewnienia zajęczał z bólu czując wysuwającego się powoli mężczyznę. Rafael stłumił jęk bólu Kori'ego pocałunkiem, po dłuższej chwili położył się obok i przytulił ciało ukochanego do siebie. Spytał cicho:
- Co teraz będzie z nami? Czego pragniesz?
- Nie wiem co będzie, kocham cię i chce być z tobą... lecz nie wiem, czego ty pragniesz...
- Chce na zawsze być z tobą. Kocham cię od trzech lat i zawsze będę cię kochać.
Pocałował zamykające się powieki chłopaka i dodał wpatrując się w granatowy baldachim nad głową:
- Tylko nie wiem jak zareaguje twój ojciec na naszą miłość. Przypuszczam, że się wścieknie. Ale razem przezwyciężymy wszystkie trudności, jesteśmy dla siebie stworzeni, wiedziałem to już od pierwszej chwili, gdy cię ujrzałem. Wiem, że chcę być z tobą na dobre i złe, w chorobie i zdrowiu, chcę trwać przy twoim boku i nigdy już cię nie opuścić. Chcę byśmy żyli jak normalna rodzina. Razem w moim domu, tylko my dwoje i nasza miłość. Czy zgodzisz się zamieszkać u mnie, dzielić swój świat, swoje troski i radości ze mną?
Spytał odwracając twarz w kierunku zielonookiego, widząc jego smacznie uśpione ciało jęknął zrezygnowany.
- Och, Kori. Ja ci się oświadczam a ty śpisz? W takim momencie! Jak możesz?
Chłopak westchnął przez sen i mocniej wtulił się w ciepłe ciało mężczyzny, który pocałował go delikatnie w czoło i wyszeptał:
- Do końca życia będę ci wypominał, że przespałeś moje oświadczyny.
Przytuliwszy się do drobnego ciała chłopaka zamykając oczy i zasypiając wyszeptał jeszcze
- Kocham cię, moja rozkoszna żabko...
Koniec
marzec 2004