Klasyczne relacje między jednostkami leksykalnymi
(hiponimia, kolektywność, partonimia, synonimia, antonimia właściwa, komplementarność, konwersja)
Hiponimia − implikacja jednostronna wynikająca z relacji typu rodzaj − gatunek, np. drzewo − brzoza, zwierzę − pies, grzejnik − kaloryfer
Formuła logiczna: A → B i ~[B → A]
Z tego, że x [ktoś lub coś] jest A, wynika, że x jest B.
Nieprawda, że z tego, że x jest B, wynika, że x jest A (w innym sformułowaniu: Z tego, że x jest B, nie wynika, że x jest A).
Hiperonim (B) − pojęcie zakresowo szersze, treściowo uboższe (o mniejszej złożoności semantycznej).
Hiponim (A) − pojęcie zakresowo węższe, treściowo bogatsze (o większej złożoności semantycznej).
Kohiponimy − pojęcia o wspólnym hiperonimie (np. pies i koń wobec zwierzę).
Hiponimia odgrywa kluczową rolę w definiowaniu jednostek leksykalnych. Klasyczna definicja równościowa per genus proximum et differentiam specificam opiera się na schemacie: A to B, który ma cechę C (np. Prostokąt to równoległobok, który ma wszystkie kąty proste.; Kwadrat to prostokąt, który ma wszystkie boki równe.), gdzie A to jednostka definiowana (definiendum), B − genus proximum, dosłownie „rodzaj najbliższy”, czyli właśnie hiperonim jednostki definiowanej, C − differentia specifica, cecha odróżniająca; genus proximum i differentia specifica tworzą wspólnie wyrażenie definiujące (definiens).
Kolektywność
Pojęcia zbiorowe (kolektywne) są semantycznie bardziej złożone od swoich składowych subkategorii (por. np. sztućce: noże, widelce, łyżeczki i łyżki; meble: stół, krzesło, kanapa, szafa i inne). Pojęcie zbiorowe wyeksplorujemy przez wyliczenie subkategorii, a nie przez zestaw ich wspólnych cech. W odróżnieniu od hiponimii nie sprawdza się więc tutaj zasada odwrotnie proporcjonalnego stosunku zakresu i treści pojęć.
Partonimia − relacja całość − część, np. drzewo − pień, roślina − łodyga, samochód − silnik
Holonim − nazwa całości (H)
Partonim − nazwa części (P)
Ze względu na istniejące implikacje w orzekaniu holo- i partonimu można rozróżnić trzy typy partonimii:
implikację dwustronną (np. drzewo − pień):
Z tego, że x jest P, wynika, że x jest częścią H.
Z tego, że x jest H, wynika, że częścią x jest P.
(każdy pień jest częścią drzewa i każde drzewo zawiera pień).
implikację jednostronną: od partonimu do holonimu (np. roślina − łodyga):
Z tego, że x jest P, wynika, że x jest częścią H.
Z tego, że x jest H, nie wynika (nie musi wynikać!), że częścią x jest P
(każda łodyga jest częścią rośliny, ale nie każda roślina zawiera łodygę).
implikację jednostronną: od holonimu do partonimu (np. samochód − silnik):
Z tego, że x jest H, wynika, że częścią x jest P.
Z tego, że x jest P, nie wynika, że x jest częścią H
(każdy samochód zawiera silnik, ale nie każdy silnik jest częścią samochodu).
brak implikacji (np. a − b):
Z tego, że x jest H, nie wynika, że częścią x jest P.
Z tego, że x jest P, nie wynika, że x jest częścią H
(nie każdy a zawiera b i nie każdy b jest częścią a).
W relacji partonimii typu 1. i 2. (zgodnie ze strukturalistycznym prymatem całości nad częścią) partonimy odznaczają się większą złożonością semantyczną niż holonim, co jest analogiczne w stosunku do hiponimii (a więc i zgodne z zasadą odwrotnie proporcjonalnego stosunku między zakresem i treścią pojęcia). Mamy więc (powinniśmy mieć) definicje typu: łodyga ʿczęść rośliny…ʾ, pień ʿczęść drzewa…ʾ, ręka ʿczęść ciała…ʾ (por. jednak błędne koło np. w definicjach z ISJP: „Ciało człowieka lub zwierzęcia to jego głowa, tułów, ręce, nogi oraz wszystkie narządy wewnętrzne” (I: 183), „Ręka to jedna z dwóch części naszego ciała, które sięgają od nadgarstka do końców palców i służą do chwytania lub trzymania różnych rzeczy” (II: 445).
Jeśli chodzi o partonimię typu 3.i − tym bardziej − 4., to być może stosunek stopnia złożoności semantycznej partonimu i holonimu nie jest jednolity. W przytoczonym przykładzie zdecydowanie jednak to partonim może służyć do zdefiniowania holonimu (nie odwrotnie!). Typ 4. może natomiast być w ogóle kwestionowany jako partonimia (ze względu na jej niesystemowość, dwustronną „neutralizację”).
Pewna niechęć semantyków do zajmowania się partonimią może wynikać z faktu, że jest to relacja semantyczna „nazbyt” konkretna.
Synonimia (np. społeczny − socjalny, ciągnik − traktor, ziemniaki − kartofle, językoznawstwo − lingwistyka, jaskinioznawstwo − speleologia) − tradycyjnie bliskoznaczność, rzadziej równoznaczność/równoważność znaczeniowa, bliskoznaczność jest jednak pojęciem nieostrym, równoznaczność polega na implikacji wzajemnej (bywa też traktowana jako szczególny wypadek − odpowiednio szeroko rozumianej − hiponimii, jako hiponimia dwustronna)
Formuła logiczna (dla równoznaczności!): A → B i B → A
Z tego, że x jest A, wynika, że x jest B.
Z tego, że x jest B, wynika, że x jest A.
Nawet wyrazy, które znaczą to samo, zwykle nie mają identycznej dystrybucji (tzn. nie wszędzie mogą być używane zamiennie, por. np. szybki samochód, ale nie: prędki samochód).
Synonimy nie różnią się stopniem złożoności semantycznej, mogą się natomiast różnić wartością pragmatyczną. W takich wypadkach − z oczywistych względów ekonomicznych (unikania powtórzeń) − tylko jednostki nienacechowane (neutralne) opatrywane są w słownikach właściwą definicją − rozczłonkowaną i (w miarę możliwości) równościową, natomiast hasła jednostek nacechowanych odsyłają jedynie (w sprawie znaczenia) do hasła owego nienacechowanego synonimu (por. Grochowski 1993).
Antonimia właściwa − relacja między pojęciami, które „pozostają w logicznym stosunku przeciwieństwa, a ponadto są odcinkami lub punktami końcowymi na osi powstałej z uporządkowania składników pojęcia nadrzędnego (pola semantycznego) według zasady stopnia intensywności (natężenia) tej samej właściwości, cechy, stanu itp.” (Dubisz 2002: 346); w uproszczeniu: wyrazy o znaczeniu krańcowo przeciwstawnym ze względu na cechę o charakterze stopniowalnym, np. dobry − zły, ładny − brzydki, szeroki − wąski
Formuła logiczna: A → ~B i ~[~B → A]
Z tego, że x jest A, wynika, że x nie jest B.
Nieprawda, że z tego, że x nie jest B, wynika, że x jest A.
(w innym sformułowaniu: Z tego, że x nie jest B, nie wynika, że x jest A).
Udział członów relacji antonimicznej (zwłaszcza wśród tzw. przymiotników parametrycznych typu szeroki − wąski, głęboki − płytki, wysoki − niski) nie jest jednakowy („symetryczny”). Nazwa „dodatniego” bieguna natężenia cechy pokrywa się z „neutralną” nazwą tej skalarnej cechy, której antonimia dotyczy (por. np. Uważaj, bo ta rzeka jest głęboka., Rzeka jest głęboka na 30 cm, czyli jest płytka). Ma to konsekwencje dla słowotwórstwa − operujemy skalą szerokości, głębokości czy wysokości (a nie: wąskości, płytkości, niskości) (zob. Laskowski 1977) − oraz dla semantyki: do pomyślenia jest, aby jeden z antonimów (nie dowolny!) służył do zdefiniowania drugiego.
Od antonimii leksykalnej (systemowej) należy odróżnić antonimię kontekstową (syntaktyczno-intonacyjną), por. np.
Michał nie jest zdolny, lecz pracowity.
Czerwony szalik nie pasuje do tego płaszcza. Włóż zielony.
Komplementarność − sprzeczność logiczna, np. żywy − martwy, zewnętrzny − wewnętrzny, mężczyzna − kobieta, dorosły − dziecko
Formuła logiczna: A → ~B i ~B → A
Z tego, że x jest A, wynika, że x nie jest B.
Z tego, że x nie jest B, wynika, że X jest A.
Komplementarność to symetryczna relacja między dwoma znaczeniowo wykluczającymi się wyrazami, które pokrywają cały zakres jakiegoś semantycznego pola/uniwersum (niekoniecznie jednak zleksykalizowanego, czyli posiadającego swą nazwę, por. np. dzień − noc, martwy − żywy). Wobec kogoś lub czegoś możemy zatem orzekać, że jest tylko albo tym, albo tamtym lub że jest tylko albo takie, albo owakie. Tertium non datur. Niektóre pojęcia mogą jednak być rozkładalne na więcej niż jedną parę jednostek komplementarnych (np. człowiek to mężczyzna lub kobieta albo człowiek to dorosły lub dziecko).
Relacja między owym nadrzędnym („wspólnym”) pojęciem (o ile istnieje) a parą jednostek komplementarnych przypomina szczególną − nieseryjną (dokładnie „dwójkową”) − odmianę hiponimii; jednostki komplementarne byłyby wobec siebie jedynymi kohiponimami.
Być może jednak niektóre jednostki komplementarne są semantycznie prostsze od pojęcia szerszego (zwłaszcza w wypadku braku jego leksykalizacji) − wtedy naturalne staje się powiązanie komplementarności nie z hiponimią, lecz z kolektywnością (znów byłaby to kolektywność szczególnego rodzaju − tylko dwuelementowa).
W każdym razie jednostki komplementarne reprezentują ten sam poziom złożoności semantycznej i dlatego − w odróżnieniu od antonimii właściwej − nie jest do pomyślenia, aby jeden służył do definiowania drugiego.
Konwersja (np. mąż − żona, brat − siostra, sprzedawać − kupować, wygrać − przegrać, gonić − uciekać)
Relacja ta sytuuje się − paradoksalnie − na pograniczu przeciwstawności i synonimii: z jednej strony intuicyjnie odczuwamy, że konwersy „same w sobie” (leksykalnie) mają znaczenie przeciwstawne, a z drugiej strony dzięki zróżnicowanym („odwrotnym”) schematom łączliwości składniowej mogą współtworzyć zdania synonimiczne (Piotr jest mężem Ewy. − Ewa jest żoną Piotra.). Konwersja jest więc tyleż antonimią leksykalną, co synonimią syntaktyczną.
„Konwersja leksykalna − jak przytomnie zauważa Żmigrodzki (2003: 176) − tym się różni od synonimii, że ta ostatnia zakłada tożsamość układu miejsc walencyjnych obu jednostek, jak w przykładzie:
Piotr sprzedał Janowi swój stary samochód.
Piotr opylił Janowi swój stary samochód.”
Składniowym warunkiem konwersji jest otwieranie przez obydwie jednostki leksykalne po dwie dystynktywne pozycje składniowe. Ten warunek nie jest spełniony w parze rzucać − łapać; ściślej: nie spełnia go czasownik łapać, por.: Ktoś1 rzuca coś do kogoś2. − Ktoś2 łapie coś (od kogoś?)., dla łapać możliwa jest wprawdzie realizacja pozycji „od kogoś”, ale w każdym razie fraza ta jest nieporównanie „luźniej” związana z łapać niż fraza „do kogoś” z rzucać.
Część par konwersów spełnia także warunki komplementarności ((współ)małżonek to mąż albo żona) i „ma nad sobą” pojęcie (quasi)zbiorowe.
Szczególny jest wypadek konwersji, która zachodzi między jednostkami równokształtnymi (np. wynajmować, pożyczać), można ją nazywać konwersją enantiosemiczną (o enantiosemii jako „antonimii wewnątrzwyrazowej” zob. Lachur 2004: 190-191). Jeśli jednak na płaszczyźnie syntaktycznej konwersja przechodzi w synonimię, to przy takiej (nietradycyjnej) kontekstowej metodzie prezentowania znaczeń leksykalnych, jaka przyjęta jest w ISJP, enantiosemy są ujmowane jako pojedyncze jednostki znaczeniowe, por. np.: „Jeśli wynajęliśmy od kogoś coś, zwykle dom lub mieszkanie, albo jeśli ktoś wynajął to nam, to pozwolił nam z tego korzystać w zamian za umówioną zapłatę” (ISJP II: 1121). Nietrudno jednak zauważyć, że to wspólne objaśnienie znaczeniowe pary enantiosemów jest syntaktycznie „stronnicze” (odzwierciedla perspektywę tylko jednego członu relacji). Dość tradycyjnie powiedzielibyśmy, że ogólnie zdania ujawniające relację konwersji (nie tylko tę szczególną − enantiosemiczną) mają jednakową denotację, a różnią się konotacją.
Literatura
Bednarek A., Grochowski M. (1993/1997): Zadania z semantyki językoznawczej. Toruń.
Dubisz S. (2002): Słownictwo. W: Nauka o języku dla polonistów. Idem (red.). Warszawa (wyd. 4.), s. 327-385.
Lachur C. (2004): Zarys językoznawstwa ogólnego. Opole.
Laskowski R. (1977): Od czego „lepszy” jest lepszy ? „Język Polski”, s. 323-334.
ISJP − Inny słownik języka polskiego PWN. M. Bańko (red.), t. 1-2, Warszawa 2000.
Żmigrodzki P. (2003): Wprowadzenie do leksykografii polskiej. Katowice.
Mogłoby się wydawać, że enantiosemii czasownika wynajmować można uniknąć dzięki parze jednostek o tym samym rdzeniu odnajmować i podnajmować, ale oba te czasowniki również są enantiosemiczne (przy czym podnajmować w zawężonym w stosunku do wynajmować znaczeniu: 1.ʿwynajmować coś komuś jako podnajemcyʾ, 2. ʿwynajmować coś od podnajemcyʾ, por. SWJPDun: 777).
4