28. Tragiczne i zabawne nieporozumienia na temat sensu słowa „federalizm"
„Stworzyć Europę" — oczywiście, ale nie można jej tworzyć w stylu Napoleona, wprowadzać „geometryczne" podziały trochę na „chybił-trafił", żeby wygodniej było zarządzać i wszędzie osadzać mianowanych zarządców — toż to czysta utopia. Nie można także tworzyć Europy w stylu Kongresu Wiedeńskiego, dążąc do współgrania ze sobą sfrustrowanych hegemonii, które nie ośmielając się przyznawać do własnej tożsamości, głoszą przy każdej okazji swoją nierealną niezależność. Niepodobna scalić Europy, i na szczęście, ale nie można także jej zjednoczyć poprzez stowarzyszenie ze sobą „suwerennych" państw. Trzeba stworzenie Europy traktować poważnie, ale przy poszanowaniu narodowych, regionalnych i lokalnych różnic. A to oznacza, że jedynym wyjściem, zarazem pożądanym i możliwym, jest zjednoczenie jej przy zachowaniu różnic, czyli federalizm. Ale niech tylko padnie to słowo, a już podnoszą się krzyki protestu od strony lewej do prawej od jMiarais do Montagne.
Dla jednych bowiem federalizm oznacza scalenie z pogwałceniem różnorodności, podczas gdy dla drugich oznacza odrzucenie wszelkiej władzy centralnej, zamknięcie się w sobie, to jest separatyzm, przy pogwałceniu zasady jednoczenia dla wspólnego dobra.
Oto wspomniane tragiczne a śmieszne nieporozumienie, które udaremnia wszystkie wysiłki zmierzające do jednoczenia, ponieważ paraliżuje myśl polityczną, nie tylko jeśli chodzi o nacjonalistów i rozwścieczonych jakobinów, ale i w przypadku wielu najszczerszych zwolenników „ściślejszego zjednoczenia' naszych krajów, jak to formułował dawniejsze traktaty... (Można by spytać, od jakich te mianowicie ^ściślejszego".)
Wykształcony Francuz, pytający swój słownik Littrego o sens słowa federalizm, czyta co następuje:
„Federąlizm: rzecz. r.m. Neologizm. System lub doktryn rządów federalnych".
Jest to definicja niewątpliwie mniej wyjaśniająca spraw od dwu ilustrujących to pojęcie cytatów:
„Federalizm jest taką formą systemu politycznego, która najpowszechniej stosowana jest wśród dzikich" (Chateai briand, Ameryka i jej rząd). W czasie rewolucji przypisywano żyrondystom projekt przekształcenia Francji w federację małych państewek dla rozbicia jedności narodowej. „Wśród jakobinów rozpatrywano poważnie kwestię federalizmu, wzbudzając powszechnie wściekłość wymierzoną przeciwko żyrondystom" (A. Thiers Historia rewolu francuskiej).
Dla wykształconego Francuza, o którym wspomniałem i który zwykł odwoływać się do swojego Littrego, chcąc dowiedzieć się, co oznacza dane słowo, sprawa została przesądzona. Chodzi o system dobry dla dzikich, i taki który głosili wyłącznie zdrajcy Republiki... Praktycznie biorąc wykształcony Francuz będzie w naturalny sposób skłonny potępiać federalizm wewnątrz własnego kraju jako dążący do podziału suwerennego państwa, ale — rzecz szczególna, — nie przeszkodzi mu to bynajmniej potępiać również federalizmu na zewnątrz własnego kraju, jako dąży on w tym wypadku do pełnego scalenia poszczególnych krajów w jakieś nadrzędne państwo europejskie.
To drugie pojęcie federalizmu, przeciwne pierwszemu, ale równie błędne, jest powszechne zwłaszcza w Ameryce. Jeżeli mieszkańcy kantonu Vaud uważają się za federalistów w opozycji do Berna, to mieszkańcy Quebecu chcą uchodzić za antyfederalistów na przekór Ottawie. Podobnie w Stanach Zjednoczonych przymiotnik „federalny" kojarzy się przede wszystkim z centralistyczną władzą Waszyngtonu. „Federalny: sprzyjający silnym rządom federalnym, to znaczy centralnym", czytamy w Oxford Dictionary, co się odnosi wyraźnie do historii Ameryki.
W moim słowniku Littrego z roku 1865 „federalizm" został jeszcze opatrzony adnotacją „neologizm". Było to w dwa lata po ukazaniu się książki Proudhona. Od tamtej pory setki rozpraw i opasłych tomów napisanych na ten temat powinny były — można by sądzić — wyjaśnić ów termin, który ze względu na problematykę europejską i sytuację poszczególnych narodów jest w codziennym użyciu. Ale nie stało się nic takiego: nieszczęście, które od chwili narodzin prześladuje federalizm, to fakt, że jest on nadal pojęciem dialektycznym, dwuznacznym, upoważniającym — a w każdym razie zachęcającym — do najbardziej nieprawdopodobnych nadużyć pojęciowych.
Przed kilkoma laty zaproponowałem komitetowi organizacyjnemu pewnego kongresu europejskiego, aby jeden dzień poświęcić debatom nad federalizmem. Przedstawiciel Rady Europy natychmiast uznał za stosowne oświadczyć, że ponieważ termin „federalizm" stanowi dla Strasburga tabu, będzie zmuszony wystąpić z komitetu, jeśli moja propozycja zostanie przyjęta. Zrozumiałem później, że ów wysoki urzędnik uważał federalizm za system dążący do pełnej integracji przy zupełnym braku poszanowania dla różnorodności i autonomii krajów członkowskich, czyli za coś dokładnie przeciwnego temu, czym federalizm jest. I przeciwnie — dla wielu federalizm kojarzy się z podejrzliwością wobec władzy centralnej i zawistną obroną lokalnych albo regionalnych autonomii. I tak pewien słynny mąż stanu, Belg i dużej klasy Europejczyk, napisał niedawno: „Ocaleniem Walonii na pewno nie będzie federalizm i zamknięcie się w sobie". Co jeszcze dziwniejsze, parę lat temu w samej Szwajcarii, można było usłyszeć, jak rektor jednego z naszych kantonalnych uniwersytetów potępiał zasadę federalnej subwencji „ponieważ my, tutaj, jesteśmy federalistąmi!"
Jeżeli podobne nieporozumienia zdarzają się „zawodowym Europejczykom" albo zazdrosnym strażnikom hel-weckich tradycji, jak może sytuacja wyglądać gdzie indziej? Ponieważ federalizm nie jest ani tym, ani tamtym, ale pełną napięć koegzystencją tych dwu elementów, wydaje się, że niebezpieczeństwo stronniczych, a więc w tym wypadku katastrofalnych, interpretacji jest niejako weń wpisane.
A przecież, jeśli zjednoczenie Europy jest dla naszego stulecia podstawowym zadaniem i prawdopodobnie to zjednoczenie: będzie miało charakter federalny, albo do niego w ogóle nie dojdzie, trzeba sobie zdawać sprawę, jakie niebezpieczeństwa mogą być skutkiem wspomnianych przeze mnie nieporozumień; dlatego wszelkie uściślanie pojęć federacji i federalizmu ma tak wielkie znaczenie praktyczne.
Ja osobiście chciałbym teraz zaproponować parę definicji, a następnie powiązać je z pewnymi dzisiejszymi sytuacjami wybranymi z najróżniejszych, ale jak najmniej politycznych (w wąskim sensie tego słowa) dziedzin.