pana. Wybraliście się do raju, a trafiliście do Auschwitz. Czy Ben coś na swoje usprawiedliwienie?
Nic, co zainteresowałoby wydawców.
Ale patologia — ciągnął. — Zarzynać kobiety, a potem je zjadać...
Widział pan już kiedyś coś podobnego?
Droga wznosiła się pod stromym kątem i Creedman zaczął głośno sap^
Co? — zapytał.
Kanibalizm.
Na innych wyspach? Nie.
A w Stanach, na kontynecie, kiedy robił pan kronikę sądową?
Kto panu powiedział, że robiłem kronikę sądową?
Wydawało mi się, że pan. Przy pierwszym spotkaniu.
To nie moja działka. Nie, ja robiłem w polityce. A pan widział cos
takiego?
Pokręciłem głową.
— Na wszystko przychodzi kolej — powiedział.
Wspinaliśmy się na wzgórze, mijając małe domki, dzieci, psy, koty. Kiedy zbliżaliśmy się, kobiety ze strachem w oczach przygarniały do siebie dzieci. Zasuwano rolety.
— Tak, tak — powiedział Creedman. — Raj utracony.
29
J
ego dom stał na wzgórzu, w końcu ślepej ulicy. Bladoniebieska chata z widokiem na ocean, obrośnięta różowymi oleandrami i żó^ymi hibis-kusami. Na żwirowanym podjeździe stał volkswagen garbus. Wszędzie rósł bluszcz i dzikie wino. Najbliższy dom oddalony był o trzydzieści metrów. Oddzielony drewnianym płotem.
Wewnątrz było zupełnie inaczej: świeżo pomalowane na biało ściany, czarne skórzane kanapy, orientalne dywany na pokrytej plastikową wykładziną podłodze, meble z drewna lękowego i laki. W części kuchennej, obok jadalni, na stojaku pyszniły się luksusowe miedziane garnki. Niemieckie sztućce w drewnianej skrzynce zdobiły bufet. Wszystkie urządzenia pochodziły z Europy i wyglądały na nowiuteńkie.
— Przygotuje panu coś do picia — powiedział Creedman, sięgając do
ruchomego barku ze szkła i mosiądzu.
- Samą kole. Nalał mi koli i przygotował dla siebie podwójną whisky Johny Black.
lód z małej, chromowanej lodówki szwedzkiej. Rozejrzałem się dookoła. Większość miejsca zajmowało biuro, pełniące jednocześnie rolę salonu. Komputer i drukarka, tysiącwatowy akumulator, teleskop z mosiężnym reflektorem, komplet stereo, odtwarzacz płyt kompaktowych, niemiecki telewizor dwudziestocalowy, podłączony do potężnego kbla, który biegł wzdłuż sufitu.
Miałem antenę satelitarną, ale została zdmuchnięta przez wiatr —
*XJaśnił.
Wygląda na to, że osiedlił się pan na dłużej.
Lubię wygodne życie. Dodać cytryny?
Proszę.
Wyniósł napoje. Usiedliśmy. Przez wielkie okno roztaczał się piękny P1** na ocean.
Najlepszy rewanż — powiedział — to wygodne życie. "—• Rewanż na kim?
201